grueneberg

1)Tano
2)Genin
3)Fuuton
4)16;

1)Kage Bushin no Jutsu
2)Kawarimi no Jutsu
3)Henge no Jutsu
4)Kaze no Yaiba

Tano chce siê nauczyæ Rasengan

Dodane po 15 minutach:

Dzieñ pierwszy

Jest po³udnie.Znajdujê miejscê gdzie¶ na obrze¿ach wioski.Mam ze sob± to co potrzebne,czyli zwoje z opisem techniki i balony z wod±.
-Tu bêdzie odpoiednie miejsce-stwierdzam,rozk³adaj±c wszystko tak,aby mi nie przeszkadza³o-czas na lekturê-mówiê podekscytowany tym,co mam zamiar opanowaæ.zacz±³em czytaæ pierwszy z trzech zwojów.By³ w nim opisany pierwszy krok do opanowania jutsu.Na samym wstêpie by³o napisane:"Rasengan jest technik± skomplikowan±,któr± wymy¶li³ czwarty hokage.Prace nad ni± zajê³y mu 3 lata".
-Co?!czwarty mêczy³ siê z t± technik± 3 lata,a ja chcê j± opanowaæ w najwy¿ej 2 tygodnie?!-rozpacza³em-Chila,Tano!Masz z³e podej¶cie do rzeczy!Z takim nastawieniem nigdy tego nie opanujesz!-wzi±³em siê w gar¶æ i zacz±³em praktykê.Wzi±³em balon i zacz±³em dzia³aæ na niego swoj± chakr±.Efekt by³ op³akany.Balon ledwie dr¿a³.Po kilku próbach stwierdzi³em,¿e co¶ robiê nie tak!Przeczyta³em zwój raz jeszcze,dok³adniej,analizuj±c najmniejsze zdanie.
-No tak!To takie oczywiste!-wykrzycza³em,pojmuj±c,¿e chakra musi siê krêciæ w wielu kierunkach naraz.Ponowi³em próby.Sz³o mi coraz lepiej,ale to wci±¿ za ma³o. Wieczorem poszed³em do domu,my¶l±c,jak to zrobiæ.

Dodane po 7 minutach:

Dzieñ drugi

Przyszed³em w to samo miejsce,co wcze¶niej,ale by³em tam du¿o wcze¶niej.
-Dzisiaj mi wyjdzie-powtarza³em sobie,bior±c do rêki balon.-Dobra!Zaczynam-Powiedzia³em do siebie i zacz±³em robiæ to co wcze¶niej.Próbowa³em i próbowa³em,ci±gle stopniowo zwiêkszaj±c si³ê i szybko¶æ.
-Jedn± rêk± nie dam rady-pomy¶la³em.Wiêc zacz±³em sobie pomagaæ drug±.Macha³em i macha³em,manipuluj±c chakr±,a¿ w koñcu siê uda³o!Balon wybuch³,ale mnie to nie satysfakcjonowa³o.
-Teraz jedn± rêk±-postanowi³em i resztê dnia spêdzi³em na próbach z jedn± rêk±.Niestety,bez efektu.

Dodane po 6 minutach:

Dzieñ trzeci

Gdy siê obudzi³em,poczu³em,¿e rêce mnie okropnie bol±.Ledwo nimi porusza³em i z uwagi na to,mój trening siê opó¼ni³.Na miejsce treningu dotar³em o 13:30,tym razem zabieraj±c ze sob± równie¿ co¶,co móg³bym wsadziæ w zêby,¿ebym nie krzycza³ z bólu.A ból by³ okropny.Gdy siê przygotowa³em,rozpocz±³em naukê.Mordowa³em siê z tym do 22:17,a¿ w koñcu...UDA£O SIÊ!!!Zadowolony z siebie,wróci³em do domu,nie zwracaj±c uwagi na ból.

Dodane po 12 minutach:

Dzieñ czwarty

Jest 7:13,a ja ju¿ siê uczê,tym razem w pokoju.Zacz±³em czytaæ drugi zwój.
Napisane tam by³o,¿e drugim etapem treningu jest w³o¿enie odpowiedniej ilo¶ci chakry,w celu uzyskania wiêkszej si³y,si³y,która rozerwie pi³kê.
-Pi³ka jest twardsza,ni¿ balon z wod±...nie bêdzie ³atwo-pomy¶la³em.Zabra³em siê do pracy.Wzi±³em pi³kê i zacz±³em trening.Od razu zauwa¿y³em,¿e nie jest tak ³atwo nie tylko z powodu twardo¶ci pi³ki.Tam nie by³o wody,wiêc chakra nie mia³a punktu zaczepienia.
-Si³a,si³a,si³a,si³a!-Powtarza³em w kó³ko,próbuj±c rozwaliæ balon.Wieczorem,tak oko³o 20:00,gdy zabiera³em siê znowu za balon,Rêka odmówi³a mi pos³uszeñstwa.Nie mog³em chwyciæ pi³ki,poza tym ból by³ nie do zniesienia.Zakoñczy³em trening,od razu id±c spaæ,ale to te¿ nie by³o ³atwe.Ból mi nawet na to nie pozwala³.
-Muszê to robiæ dwiema rêkami-westchn±³em,po czym jako¶ zasn±³em.

Dodane po 15 minutach:

Dzieñ pi±ty

Rozpocz±³em dzieñ od porz±dnego ¶niadania,gdy¿ by³em wyczerpany.By³o ciê¿ko z uwagi na rêce,ale uda³o siê.Postanowi³em pój¶æ do biblioteki,aby znale¼æ co¶,co by mi pomog³o w treningu.Po godzinie poszukiwañ,znalaz³em zwój,gdzie by³a szczegó³owo opisana technika Kage Bushin no Jutsu.Przeczyta³em,¿e technika ta,stwo¿ona do celów szpiegowskich,by³a u¿ywana,aby zbieraæ informacje,bez nara¿enia ¿ycia.Poniewa¿ nawet je¶li klon zosta³ zabity,to ca³a wiedza,jak± zdoby³,wêdrowa³a do prawdziwego ninja.Niestety,by³a te¿ wada.Chakra by³a rozdzielana równo miêdzy klony,co z tym idzie,mo¿no¶æ treningu siê skraca.
-2 klony musz± wystarczyæ-pomy¶la³em,wracaj±c do domu.Po powrocie co¶ zjad³em i wróci³em do pracy.
-Kage Bushin no Jutsu-po tych s³owach pojawi³y siê 2 klony-Dobra ch³opaki!Muszê skoñczyæ ten trening jak najszybciej,wiêc bêdziecie trenowaæ ze mn±.Do roboty-Poweiedzia³em,a klony bez s³owa wziê³y pi³ki i tworzy³y technikê.W nocy,jednemu nawet uda³o siê pêkn±æ pi³kê,wiêc przerwa³em trening i odmeldowa³em klony.
Le¿±c w ³u¿ku,czu³em ból trzykrotnie wiêkszy,ni¿ dotychczas.To te¿ efekt uboczny u¿ywania tej techniki do pomocy.Nie minê³o 5 minut,a ja ju¿ spa³em.

Dodane po 14 minutach:

Dzieñ szósty

Tak jak poprzedniego dnia,mia³em problemy ze zjedzeniem ¶niadania,ale tym razem by³o gorzej,wiêc musia³em siê posiliæ bez pomocy r±k.Po ¶niadaniu stwierdzi³em,¿e muszê zrobiæ sobie przerwê,bo moje rêce tego nie wytrzymaj±.Ca³y dzieñ odpoczywa³em.Zacz±³em od gor±cych ¼róde³.By³o cudownie!Zapomnia³em o bólu.Potem poszed³em na spacer,a gdy znalaz³em polanê,po³o¿y³em siê i zacz±³em my¶leæ o treningu.Wieczorem,po powrocie do domu,znów zacz±³em czytaæ zwoje.W zwoju,który wypo¿yczy³em z biblioteki,by³o napisane,¿e niewa¿ne jakie jutsu wykonujê,muszê byæ skoncentrowany.
-Skoncenrowany-powtórzy³em sobie w my¶lach patrz±c na ¶cianê,na której by³a rozgnieciona przeze mnie mucha.Ci±gle nad tym my¶la³em nie spuszczaj±c oczu z muchy.Wtedy mnie ol¶ni³o.Wzi±³em pierwszy s brzegu pêdzel w usta,gdy¿ rêce oszczêdza³em na trening i narysowa³em punkcik na mojej lewej rêce.
-Teraz siê uda-pomy¶la³em,bêd±c pod wra¿eniem prostoty tego rozwi±zania.A¿ do pó³nocy "walczy³em" z tymi pi³kami i walczy³em,a¿ w koñcu siê uda³o.Pi³ka eksplodowa³a,a ja pad³em na ziemiê,nie mog±c siê ruszyæ.Le¿±c tak na ziemi,zasn±³em ze zmêczenia.

Dodane po 13 minutach:

Dzieñ siódmy

Wsta³em wcze¶nie,bo ból dawa³ mi siê we znaki.Po ¶niadaniu,znów zacz±³em odpoczywaæ,ale tym razem du¿o krócej,bo nie mog³em sobie pozwoliæ na stratê cennego czasu!Gdy moje rêce poczu³y siê lepiej,poszed³em po ekwipunek treningowy i wyruszy³em znale¼æ jakie¶ spokojne miejsce.Znalaz³em piêkn± polanê z rosn±cym drzewem na jej ¶rodku.
-Idealnie-pomy¶la³em.Gdy by³em ju¿ pod drzewem,zacz±³em czytaæ trzeci zwój.Trzeci etap treningu mia³ polegaæ na utrzymaniu odpowiedniej formy.Znów mia³em do dyspozycji balony,z tym ¿e puste.Wiêc zacz±³em.Pierwszy balon pêk³ tu¿ po tym,jak zacz±³em na niego dzia³aæ.
-Muszê u¿ywaæ tylko jednej rêki.Poprzedni etap treningu nie uwzglêdnia³ tego,wiêc teraz muszê to nadrobiæ-powiedzia³em,niszcz±c kolejny balon.Wieczorem,zauwa¿y³em,¿e balony niszcz± siê po coraz to d³u¿szym czasie,co nie zmienia³o faktu,¿e rêce mi ju¿ odpada³y.Szczególnie lewa.
Wróci³em do domu,wyobra¿aj±c sobie przebieg reakcji zachodz±cych w balonie.

Dodane po 6 minutach:

Dzieñ ósmy

Zacz±³em trening w domu.Bra³em balony jeden po drugim,ale wci±¿ je niszczy³em,z tym ¿e z ka¿dym balonem,wybuch by³ coraz mniejszy,a¿ przerodzi³ siê w pêkniêcie.Zadowolony z odkrycia,stworzy³em klona,który nie mia³ robiæ tego co ja,tylko kontrolowaæ kszta³t techniki.Gdy tylko balon zacz±³ pêkaæ,on nawraca³ moj± chakrê,co czu³em i coraz lepiej pojmowa³em.Tak nam przemin±³ ca³y dzieñ,oczywi¶cie z przerw± na posi³ek.

Dodane po 14 minutach:

Dzieñ dziewi±ty

Obudzi³em siê pe³en entuzjazmu i wigoru.Zacz±³em trening z klonem.Po kilku nawrotach,nic siê ju¿ nie dzia³o.przez 10 minut krêci³em chakr±,a balon nic.Klon stwierdzi³,¿e ju¿ nie jest potrzebny,wiêc go odmeldowa³em.Opanowa³em trzeci etap!By³em zachwycony!Lecz nie mog³em spocz±æ na laurach!Teraz trzeba przej¶æ do praktyki.Poszed³em wiêc do lasu.
-Idealne miejsce!-Wykrzycza³em,rozgl±daj±c siê po lesie.Poczyta³em jeszcze trochê,dla pewno¶ci.Nie chcia³em niczego pomin±æ!Gdy by³em ju¿ pewny,zacz±³em.Wygenerowa³em rasengana,pierwszy raz bez balona,czy pi³ki.By³ piêkny!Mieni³ siê wszystkimi odcieniami b³êkitu.Wtedy ujrza³em du¿e,grube drzewo.
-Ciebie zostawiê sobie na deser-stwierdzi³em,po czym zaatakowa³em inne drzewo.By³o naprawdê ma³e.¦rednica oko³o 30cm.Wiêc nie zdziwi³o mnie to co se sta³o:Drzewo momentalne siê z³ama³o.Wiêc zacz±³em próbowaæ na grubszych.Ale im grubsze by³o drzewo,tym trudniej by³o je z³amaæ.Jednak zawsze mi siê udawa³o.By³o ju¿ pó¼no,wiêc wróci³em do domu szczê¶liwy do tego stopnia,¿e nie zwraca³em uwagi na ból.

Dodane po 19 minutach:

Dzieñ dziesi±ty

Poszed³em do tamtego miejsca i z dum± patrzy³em na poniszczone drzewa.Jeszcze kilka rasenganów zu¿y³em na drzewach ¶redniej grubo¶ci,a gdy by³em ju¿ pewny swego zabra³em siê za najgrubsze.¦rednica tego drzewa to jakie¶ 2m.Zmierzy³em je wzrokiem,po czym zabra³em siê do tworzenia rasengana.Zrobi³em najwiêkszy i najszybciej rotuj±cy rasengan na jaki by³o mnie staæ.Gdy uzna³em,¿e nie mam wiêkszych problemów z jego kontrol±,ruszy³em.Rasengan z hukiem uderzy³ w drzewo,a jego drzazgi zrani³y mnie.Naciera³em na drzewo dobrych kilka minut,po czym przerwa³em ze zmêczenia.Popatrzy³em na efekt ataku:By³ osza³amiaj±cy!Drzewo,które niedawno mia³o ¶rednicê 2 metrów,schud³o o 1,5 metra!postanowi³em siê z tamt±d szybko ulotniæ,gdy¿ takie wielki drzewo nie utrzyma siê d³ugo.Po drodze zobaczy³em g³az.
-Ostatnia próba-my¶lê-je¶li zniszczê ten g³az,to naprawdê to opanowa³em.Zacz±³em wiêc.Znów zrobi³em najmocniejszego rasengana na jaki mnie by³o staæ i zaatakowa³em.Teraz sprawa by³a trudniejsza.G³az by³ na prawdê twardy,ale nie zniechêci³em siê!O nie!
Napiera³em z ca³ych si³,a¿ w koñcu g³az pêk³,a od³am odfrun±³ za spraw± mojej techniki.
Nie mog³em uwierzyæ!Opanowa³em tê technikê w zaledwie 10 dni!By³em z siebie naprawdê dumny.Po powrocie do domu odda³em zwoje i natychmiast poszed³em spaæ,wspominaj±c ca³y trening.

Zaliczone.

M.


Tano chce siê nauczyæ Bouseki Kuruma(Fuuton)

Dzieñ pierwszy

Przegl±da³em bibliotekê w poszukiwaniu czego¶,co by mi siê przyda³o do walki.Po pewnym czasie,znalaz³em zwój z opisem techniki Bouseki Kuruma.
"Jest to jutsu defensywne z ¿ywio³y Fuuton..."-przeczyta³em.
-Tego mi by³o trzeba!-stwierdzi³em,bior±c zwój.Poszed³em do lasu,abym móg³ siê w spokoju uczyæ.
"Technika ta polega na stworzeniu powietrznej tarczy,która skutecznie odbija ataki typu Suiton,jak i broñ miotan±.Poza tym przeciwnik nie mo¿e siê zbli¿yæ do u¿ytkownika,gdy¿ wiatr jest w stanie przeci±æ wszystko"-czyta³em dalej,nie ukrywaj±c ekscytacji.
"Pierwszym krokiem do opanowania tego jutsu,jest umiejêtno¶æ zrobienia tarczy z samej chakry"
-Ok!Nie powinno byæ problemu!-stwierdzi³em,po czym wykona³em pieczêcie,a chakra zaczê³a ulatywaæ ze mnie.Ulatywa³a,ale bezsilnie.Nic siê nie dzia³o.Próbowa³em ca³y dzieñ z op³akanym efektem.Nic siê nie dzia³o.Wieczorem poszed³em do domu,czytaj±c dalej.

Dzieñ drugi

Wsta³em oko³o 8:00.Zjad³em ¶niadanie,nie przerywaj±c lektury.I wtedy w³a¶nie przeczyta³em,¿e rotacja chakry MUSI zgadzaæ siê zgadzaæ z jej naturalnym ruchem.
"Krêcê w prawo,a przecie¿ moja chakra porusza siê w lewo!"-wysnu³em w my¶lach-"ciekawe,czemu mam sk³onno¶ci do obracania w tamt± stronê?"-zastanawia³em siê,ale niezbyt d³ugo,bo zale¿a³o mi na czasie.
Po raz kolejny wykona³em pieczêcie i zacz±³em obracaæ chakr±,ale tym razem w lewo.Uda³o siê!Chakra dos³ownie p³ynê³a wokó³ mnie.
-Hmm...To chyba jest technika,która przypomina rasengan...-rozmy¶la³em,po czym przera³em jutsu i zacz±³em czytaæ.
-Heh...mia³em racjê!Kolejnym krokiem jest si³a i szybko¶æ!-powiedzia³em g³o¶no,ciesz±c siê z odkrycia.
-do tego etapu przyda mi siê pomoc...-stwierdzi³em,po czym stworzy³em kilka klonów.Wlaz³y na drzewa,bior±c ze sob± kamyki i patyki.
-OK!Zaczynamy-krzykn±³em,zabieraj±c siê za wykonywanie jutsu.
Chakra krêci³a siê wokó³ mnie coraz szybciej i szybciej,a ja wzmacnia³em prtzep³yw chakry.Klony aczê³y rzucaæ.
Patyki siê odbija³y,co ju¿ mnie niezadowala³o,bo mia³y zostaæ pociête na plastry!Ale to jeszcze by³o pó³ biedy...
Potem by³y kamyki.Nie zdo³a³em ich zatrzymaæ(a przynajmniej niektórych,bo moja tarcza by³a nieszczelna),a one traia³y mnie to w g³owê,to gdzie¶ indziej.
Pad³em na ziemiê,od uderzenia w g³owê i zmêczenia.
-No tak...zapomnia³em,¿e to jutsu jest strasznie mêcz±ce...-powiedzia³em,orientuj±c siê,¿e klony zabieraj± mnie do domu.

Dzieñ trzeci

Wsta³em pó¼no,ze wzglêdu na g³owê.Zabanda¿owa³em j± i znów poszed³em trenowaæ z klonami,lecz tym razem mia³y ze sob± balony z wod± i pi³ki.
Po dotarciu na miejsce,niezw³ocznie wziêli¶my siê do roboty.Stworzy³em najlepsze pole na jakie mnie by³o staæ,a klony zaczê³y rzucaæ.Sz³o mi zaskakuj±co dobrze!Tylko nielicznym balonom uda³o siê przedostaæ w takiej,czy innej formie.Gdy przewa³em,musia³em si±¶æ,bo by³em wykoñczony.Wtedy jeden z klonów wtr±ci³ swoje uwagi.
Otó¿,Gdy jaki¶ balon,czy pi³ka uderza³y,skupia³em siê na tym miejscu,zapominaj±c o reszcie.Rozumiej±c b³±d,znów spróbowa³em,ale tym razem nie zwraca³em uwagi na to,gdzie zostanie zadany atak.Skupia³em siê na równomierno¶ci pola.I to by³o kluczem do sukcesu!
Nic siê nie przedosta³o,a ja wróci³em szczê¶liwy do domu.

Dzieñ czwarty

Obudzi³em siê baaardzo pó¼no,bo oko³o 13:15.By³em wyj±tkowo wkurzony z tego powodu.Nie zawracaj±c sobie g³owy jedzeniem,zacz±³em czytaæ.Nastêpny krok by³ do¶æ prosty.Polega³ na zamianie zwyk³ej chakry w wiatr.
Poniewa¿ mia³em ju¿ ma³e do¶wiadczenie z takim dzia³aniem,ochoczo zacz±³em trening.Wygl±da³o imponuj±co.Wiatr tañczy³ wokó³ mnie tak,jak tego chcia³em.Klony zaczê³y rzucaæ przedmiotami(zazwyczaj miêkkimi),a one by³y siekane przez jutsu.Szybko zmieni³y amunicjê na kamienie.Tutaj te¿ nie by³o wiêkszego problemu.Klony nie mog³y ukryæ szczê¶cia,ale nie zapomina³y o zadaniu.Przerzuci³y siê na kunaie i shurikeny.
Trzeba przyznaæ,¿e ba³em siê.Ale posz³o lepiej ni¿ my¶la³em,ale ostatni shuriken mnie trafi³,bo przerwa³em technikê ze zmêczenia.Na szczê¶cie to by³o ledwie dra¶niêcie.Uzna³em,¿e dzisiaj ju¿ nie mogê trenowaæ z uwagi na chakrê,jak± w to w³o¿y³em i zmêczenie.Po powrocie do domu najad³em siê i poszed³em spaæ.

Dzieñ pi±ty

Dziêki posi³kowi zjedzonemu poprzedniego dnia,unikn±³em zaspania.Pozbiera³em siê i poszed³em na trening.Klony wziê³y ze sob± kub³y z wod±.
Po dotarciu na miejsce,klony natychmiast zajê³y pozycje,a ja zabra³em siê za wykonywanie jutsu.
Tym razem ataki by³y mieszane.Shurikeny i kunaie miesza³y siê z spadaj±c± wod±,która mia³a imitowaæ suiton.
By³o na prawdê ciê¿ko.Robi³em co w mojej mocy,aby nic siê nie przedosta³o.Po zakoñczeniu ataku,zacz±³em odpoczywaæ,aby siê zregenerowaæ.Po 2 godzinach,czu³em siê ¶wietnie.
Wykona³em jutsu,a klony zaatakowa³y wszystkim co mia³y!Niektóre osobi¶cie mnie atakowa³y.By³em skupiony do granic mo¿liwo¶ci.Wszystkie ataki spe³z³y na niczym,a ja szczê¶liwy pad³em na ziemiê i zasn±³em.A we ¶nie widzia³em,jak wykonujê to jutsu bezb³êdnie.
-Uda³o mi siê-wymamrota³em,przez sen.

Zaliczam.

M.

Dodane po 15 godzinach 56 minutach:

Tano chce siê nauczyæ Atsugai(Fuuton)

Dzieñ pierwszy

Poszed³em do lasu ze zwojami i prowiantem,z zamiarem nauczenia siê nowego jutsu.Usiad³em pod drzewem,rozwin±³em zwój i zacz±³em czytaæ:
"Atsugai jest technik± powietrza o ¶rednim poziomie trudno¶ci."
-Fajnie,nie bêdzie trudno!-stwierdzi³em,po czym dalej zacz±³em czytaæ:
"Jutsu to polega na wypuszczeniu z ust natê¿onego powietrza,które jest w stanie zniszczyæ g³az,lecz dzia³a jedynie na 15 metrów."
-Heh...Taka odleg³o¶æ to ju¿ jednak co¶!-powiedzia³em z u¶miechem.
I wróci³em do lektury:
"Aby jutsu by³o odpowiednio przygotowane,najpierw trzeba zgromadziæ do¶æ du¿± ilo¶æ chakry w p³ucach,a nastêpnie nabraæ tyle powietrza ile jest tylko mo¿liwe,po czym wyrzuciæ mieszankê z jak najwiêkszym impetem.
UWAGA:Trzeba pamiê..."-nie doczyta³em dalej,poniewa¿ nie mog³em siê doczekaæ treningu.Wsta³em i wykonuj±c pieczêcie nabra³em ogromn± ilo¶æ chakry w p³ucach...i to by³a tre¶æ tej¿e uwagi.
Nabra³em tyle chakry,¿e prawie mi p³uca rozerwa³o.
-"A³a...muszê siê nauczyæ czytaæ ostrzr¿enia...-pomy¶la³em,le¿±c na ziemi.Le¿a³em tak z 1,5 godziny,aby wszystko siê ustabilizowa³o,po czym wsta³em i musia³em i¶æ do domu,bo by³o ju¿ pó¼no.

Dzieñ drugi

O dziwo,jak wsta³em,nic mnie nie bola³o.zadowolony,zjad³em(Wczorajszy)posi³ek i poszed³em na trening.Gdy dotar³em na miejsce,zacz±³em czytaæ zwoje,w nadziei na wskazówki.Wszêdzie pisa³o to samo.
-Ech...muszê sobie sam radziæ...-stwierdzi³em zrozpaczony.Nie przejmowa³em siê tym d³ugo,bo chcia³em nauczyæ siê tego jutsu.
Wykona³em pieczêcie,gromadz±c chakrê w p³ucach,po czym usi³owa³em wzi±æ wdech,ale efekt by³ podobny do wczorajszego.
Pad³em i zacz±³em wyobra¿aæ sobie sytuacjê w moich p³ucach.Wtedy mnie ol¶ni³o!Nie mog³em nabieraæ tych czynników osobno,bo w nag³ym kontakcie ze sob±,dziej± siê dziwne rzeczy(przynajmniej u mnie)!
Wsta³em i wykonuj±c pieczêcie nabiera³em powietrza do p³uc,jednocze¶nie uwalniaj±c chakrê.Gdy by³em przekonany o jednolito¶ci mieszanki,wypu¶ci³em j± z ca³ych si³.Niewiele siê wydarzy³o.
Próbowa³em ca³y dzieñ,z podobnymi efektami.Pod koniec dnia,zadyszany,pomy¶la³em:
-"Co¶ tu jest nie tak!Czemu tak s³abo mi to wychodzi?"-my¶l±c o tym,wróci³em do domu,aby odpocz±æ.

Dzieñ trzeci

Obudzi³em siê prawie nie mog±c z³apaæ tchu!Kilka minut zajê³o mi wyrównywanie oddechu.Postanowi³em odpocz±æ d³u¿ej,bo tak intensywny trening nie s³u¿y moim p³ucom.
Gdy uzna³em,¿e do¶æ odpoczynku,znów poszed³em do lasu.
I znowu to samo!¯adnych postêpów.My¶la³em nad tym i my¶la³em,a¿ w koñcu zacz±³em sobie wyobra¿aæ fajerwerki.
-Ju¿ rozumiem!Wiêc tak to dzia³a!-wykrzycza³em,u¶wiadamiaj±c sobie,¿e tu¿ przed wypuszczeniem mieszanki,muszê wstrzykn±æ dodatkow± ilo¶æ chakry do p³uc tak,¿eby to na¶ladowa³o dodatkowy proch w fajerwerkach!
Ochoczo wróci³em do pracy.Wykona³em niezbêdne pieczêcie,nabieraj±c powietrza i chakry do p³uc.Gdy by³em gotowy do ataku,wstrzykn±³em dodatkow± ilo¶æ chakry,która zadzia³a³a sprê¿yna.
Wyrzuci³em z siebie powietrze w kierunki jakiego¶ drzewa,ale ono zaledwie by³o pozbawione kory.Spróbowa³em jeszcze kilka razy,po czym poszed³em do domu.

Dzieñ czwarty

Tyle,co wzesz³o s³oñce,a ja ju¿ rozpocz±³em trening,ale tym razem polega³ on na bieganiu.Zrozumia³em,¿e problem nie tkwi w przygotowaniu,ale w moich p³ucach.Biega³em przez ca³y dzieñ,robi±c sobie co jaki¶ czas przerwê.Na wieczór,sprintem pobieg³em do domu.

Dzieñ pi±ty

Otworzy³em rano oczy i poczu³em siê ¶wietnie,mog±c nabraæ tyle powietrza.Wsta³em rozpromieniony i biegiem uda³em siê na miejsce treningu.
-Poza przygotowaniem p³uc,muszê wzmocniæ mieszankê!-oznajmi³em,zabieraj±c siê do pracy.Jeszcze raz przygotowa³em pieczêcie i zacz±³em gromadziæ potrzebne sk³adniki w p³ucach,a¿ w koñcu wypu¶ci³em je z impetem.Fala powietrza rozwali³a drzewo,a ja zadowolony z siebie,kontynuowa³em dzie³o zniszczenia,udoskonalaj±c stopniowo mieszankê.Po rozerwaniu parunastu drzew,by³em skonany,ale wtedy zauwa¿y³em kamieñ.By³ w odleg³o¶ci oko³o 12 metrów.
U¶miechn±³em siê,wykona³em pieczêcie i zgromadzi³em w p³ucach tak± ilo¶æ mieszanki,¿e obawia³em siê,¿e próba zakoñczy siê tak,jak to mia³o miejsce na pocz±tku treningu.Ale o dziwo,bieganie zrobi³o swoje!Wytrzyma³em wiêksz± ilo¶æ mieszanki,ale to nie mog³o trwaæ wiecznie.Wstrzykn±³em du¿± ilo¶æ chakry,aby mog³a popchn±æ mój atak.W sam± porê wyrzuci³em powietrze,które roznios³o g³az na kawa³ki.
By³em skonany,nie mog³em z³apaæ oddechu,ale by³em szczê¶liwy.Opanowa³em to z pozoru proste jutsu,ucz±c siê przy tym,¿e ¿adne jutsu nie jest proste.

Zaliczam
//Hmm...s³ysza³em od Yuko-sensei,¿e przy 140 postach mo¿na siê nowego jutsu uczyæ...bo nie spojrza³em,jak mia³em tyle...wiêc piszê now± naukê,a jak co¶ to sorki//

Tano chce siê nauczyæ Konoha Senpuu

Etap pierwszy

Siedzia³em sobie w pokoju i my¶la³em nad moim arsena³em jutsu.Stwierdzi³em,¿e nie posiadam jaki¶ specjalnych uderzeñ TaiJutsu,wiêc postanowi³em to naprawiæ.Poszed³em do Akademii Ninja,aby porozmawiaæ o tym z którym¶ z nauczycieli.Gdy spotka³em jednego i spyta³em siê,co o tym my¶li,powiedzia³,¿e na moje umiejêtno¶ci idealnym ciosem jest Konoha Senpuu.Zaciekawiony,spyta³em o sposób nauczenia siê tego,a on mi na to:
-Wiesz...to jest proste!Wystarczy potrenowaæ si³ê i szybko¶æ nóg,a potem kopaæ!
-Hmm...Do¶æ ogólnikowo to ujête-pomy¶la³em,po czym poprosi³em o demonstracjê.Na szczê¶cie zna³ siê na TaiJutsu,wiêc mi pokaza³,na czym to polega.
Rozumiej±c ju¿ wszzystko,podziêkowa³em i poszed³em trenowaæ nogi.Zacz±³em od biegania.Patrolowa³em ca³± Konohê ci±gle biegaj±c.Biega³em a¿ do wieczora.Poszed³em spaæ,a rano poczu³em zakwasy.Nie zra¿aj±c siê tym,zacz±³em robiæ przysiady,a¿ do obiadu(oczywi¶cie z chwilami odpoczynku).Po obiedzie,znów zacz±³em biegaæ.
By³o tak przez kilka dni,a¿ poczu³em,a w zasadzie nie poczu³em,¿ebym mia³ ju¿ jakie¶ problemy z takim treningiem.
Wiêc by³em ju¿ gotowy do drugiego etapu.

Etap drugi

Poszed³em do lasu,aby tradycyjnie zniszczyæ parê drzew przy nauce(Ale ja jestem zUy!).Zacz±³em r±baæ jak oszala³y we wszystkie drzewa.Wszystkie by³y pozbawione kory,ale ja na tym nie poprzesta³em!O nie!Chodzi³em tak dobrych kilka dni,aby szlifowaæ t± technikê,dopóki nie uzna³em,¿e lepiej ju¿ nie bêdzie.
Zadowolony,chocia¿ trochê kulej±cy wróci³em do domu,aby odpocz±æ.

Niestety Yuko wprowadzi³a ciê w b³±d. Najbli¿szej techniki mo¿esz nauczyæ siê po 220 postach i bêdzie to twoja w³asna technika. Dlatego na razie nie zaliczam.
Chcia³bym siê nauczyæ tej techniki teraz-opis jest,odpowiednia ilo¶æ postów równie¿,wiêc nie widzê k³opotu...


Hmm...skoro nikt nie chce mi zaliczyæ tego jutsu...to nauczê siê innego:

Tano chce siê nauczyæ Oodama Rasengan:

Dzieñ pierwszy

Przy ¶niadaniu my¶la³em nad usprawnieniem mojego ataku.My¶l±c tak nad tym,stwierdzi³em,¿e rasengan jest moj± najsilniejsz± form± ataku.Silne uderzenie,odepchniêcie,szok a nawet wiêcej!Ale jednak zdawa³em sobie sprawê,¿e jest to technika nieskoñczona,jak to przeczyta³em ucz±c siê go.Wiêc postanowi³em go usprawniæ.
-Ech...co by tu zrobiæ?Jak podnie¶æ twoje mo¿liwo¶ci bojowe?-pyta³em...no có¿...rasengana,którego zrobi³em dla poprawy pomy¶lunku.Anulowa³em technikê,zjad³em ¶niadanie i poszed³em do lasu.
W lesie uderzy³em rasenganem w ska³ê.Efekt:
Wyr±bana dziura i nic poza tym.
-"Hmm...mo¿e po prostu bêdê siê bardziej wysila³ przy tym?"-pomy¶la³em,usi³uj±c tak usprawniæ go przy pomocy w³o¿onej chakry i wysi³kowi w³o¿onemu w rotacjê,¿e nie mog³em tego wytrzymaæ.
Nie mog±c znie¶æ tego wszystkiego,rasengan wybuch³ mi w rêce.
-Kasoo!-sykn±³em przez zaci¶niête zêby-tak tego nie zrobiê!Niech to...-warcza³em,id±c do szpitala,aby opatrzyli mi rêkê.
Wyszed³em stamt±d w grubym banda¿u.
-No nie!Jak ja teraz to opanujê?-lamentowa³em id±c do domu,aby odpocz±æ.

Dzieñ drugi

Wsta³em.Rêka okropnie mnie bola³a.¯e te¿ sta³o siê co¶ takiego-sycza³em ci±gle,wkurzony na samego siebie-teraz nie mogê nara¿aæ drugiej!Co ja zrobiê-marudzi³em.Wtedy,zobaczy³em ¿e na dworze 2 ptaki pomaga³y sobie w robieniu gniazda.
-TO JEST TO!Kage Bushin no Jutsu!-wykrzycza³em,a obok mnie pojawi³o siê 5 klonów-Dobra!Wiecie,co chcê osi±gn±æ!Podzielimy siê na pary,razem 3.Dru¿yny bêd± razem pracowa³y nad usprawnieniem rasengana,wk³adaj±c w to jak najwiêcej si³y,jasne?
-Tak jest!-odpowiedzia³y klony z entuzjazmem.
-Ale...nie w domu...idziemy do lasu-wtr±ci³em zawstydzony faktem,¿e mia³em zamiar uczyæ siê czego¶ takiego w domu.
W lesie zabrali¶my siê o pracy.Pary przy³o¿y³y swoje zdrowe rêce do siebie i razem zaczê³y kumulowaæ chakrê.Z pocz±tku sz³o nam to do¶æ nieudolnie,bo nie wiedzieli¶my,jak dok³adnie siê zintegrowaæ,przez co chakra rotowa³a nie tak,jak nale¿y.
Po krótkiej chwili,doszli¶my,¿e najpierw jeden zaczyna rotowaæ,a drugi potem zaczyna go wspieraæ.To by³ dobry plan-rasengan by³ tak mocny,jak wtedy,kiedy mi rêkê zniszczy³.Jedna para uderzy³a w t± ska³ê.
Dziura by³a du¿o wiêksza,ale to nie by³o co¶,co mnie satysfakcjonowa³o.
Przez resztê dnia,uderzali¶my rasenganami w t± ska³ê,a¿ nic z niej nie zosta³o.Widz±c,¿e stracili¶my cel,wrócili¶my do domu pod³amani,ale cali.

Dzieñ trzeci

Wstali¶my i bez ¶niadania zaczêli¶my szukaæ jakiej¶ odpowiedniej ska³y.Znale¼li¶my idealn±!By³a du¿o wiêksza od tamtej,wiêc starczy³aby na du¿o d³u¿ej.Niestety,aby oszczêdziæ sobie chakry,musia³em odwo³aæ pozosta³e pary.
Samotnie,ja i mój klon,zaczêli¶my trening.Uderzali¶my rasengan za rasenganem!Jeden mocniejszy od drugiego!I w ten sposób pozby³em siê ca³ej swojej chakry.
Wykoñczony,wróci³em do domu z zamiarem d³ugiego odpoczynku.

Dzieñ czwarty

Wsta³em pó¼no,bo by³em wyj±tkowo zmêczony.Wiedzia³em,¿e trening w takim stanie tylko pogorszy sytuacjê.Postanowi³em zrobiæ sobie wolne,ale nie przestawa³em my¶leæ nad treningiem.My¶l±c tak nad tym,porówna³em to do Mieszania zupy.Mam dziwne skojarzenia,ale to mi nie przeszkadza³o!Grunt,¿eby mi pomog³o.
-Hmm...jedna osoba przy ogromnym garnku niewiele zamiesza...dwie?No,ju¿ lepiej,ale to wci±¿ nie jest to...trzy...-przerwa³em,wyobra¿aj±c sobie t± sytuacjê-To mo¿e zadzia³aæ!-krzykn±³em,uderzaj±c piê¶ci± o rêkê w ge¶cie "eureki"....niestety...uderzy³em w t± niezdoln± do pracy.Wydar³em siê,jakby mnie ¿ywcem ze skóry obdzierali i z bolesnymi ³zami,zaczo³ga³em siê do domu.

Dzieñ pi±ty

Obudzi³em siê wypoczêty.Tym razem zjad³em solidne ¶niadanie i poszed³em do miejsca pracy.
Stworzy³em 2 klony,które ju¿ wiedzia³y co robiæ!
Po wygenerowaniu rasengana,chcia³em uderzyæ,ale trzeci klon mi w tym przeszkadza³.Od³±czy³em go,ale to by³ b³±d.Rasengan wybuch³ mi w drugiej rêce.Ponownie zosta³em zmuszony do wizyty w szpitalu.Wychodz±c ze szpitala,wymamrota³em:
-Drugi opatrunek...teraz wygl±dam,jak mumia...-Wracaj±c do domu,zdj±³em opatrunek z lewej rêki.Nic tam ju¿ nie by³o.Rêka mia³a siê dobrze,chocia¿ trochê dziwne to by³o,¿e tak szybko wróci³a do siebie,a przecie¿ wybuch by³ na prawdê silny.Mia³em zamiar nadal trenowaæ,ale czas mi na to nie pozwoli³.
Niechêtnie wróci³em do domu,czekaj±c na nastêpny dzieñ.

Dzieñ szósty

Tak,jak wcze¶niej,wsta³em,zjad³em porz±dne ¶niadanie i poszed³em trenowaæ.
-Tym razem bêdzie lepiej!W koñcu moja dominuj±ca rêka jest ca³a!-powiedzia³em rado¶nie.
Na miejscu treningu zrobi³em to co poprzedniego dnia,ale tym razem nie pozwoli³em klonowi odej¶æ.To te¿ by³o z³e rozwi±zanie...Potkn±³ siê jeden o drugiego i ca³y atak na nic.Zaczêli¶my siê k³óciæ,a ja na dodatek wyobrazi³em to sobie w tym skojarzeniu z zup±:
-No tak..."gdzie kucharek sze¶æ,tam nie ma co je¶æ"-wymamrota³em,odwo³uj±c klony-skoro nie mogê z 2 klonami,jeden musi starczyæ,ale do tego muszê wzmocniæ swoj± rêkê i kontrolê chakry.
Resztê dnia spêdzi³em na wzmacnianiu siê,równie¿ z pomoc± klonów-Ja i jeden z nich tworzyli¶my rasengana,a trzeci w razie k³opotów pomaga³ nam.Zacz±³em ten trening do¶æ wcze¶nie,wiêc wieczorem,by³em w stanie robiæ bardzo silnego rasengana,nawet silniejszego ni¿ dotychczas.
-Ostatnia próba-postanowi³em,robi±c najpotê¿niejszego rasengana ze wszystkich.Uderzy³em,ale to te¿ nie by³o to.Moja chakra by³a po prostu zbyt s³aba,abym móg³ jej do tego u¿ywaæ...
-nigdy mi siê to nie uda z t± chakr±....-wymarudzi³em,a w g³owie przemkn±³ mi jaki¶ obraz.
To by³o mocne do¶wiadczenie,bo zrobi³o mi siê strasznie ciep³o...poza tym czu³em strach...Poszed³em do domu,rozgl±daj±c siê wszêdzie,jakbym siê czego¶ ba³.

Dzieñ siódmy

Wsta³em z tym obrazem w oczach.
-Co to mo¿e byæ?-zastanawia³em siê,szykuj±c siê do treningu.Do ska³y przyszed³em ze stanowczym stwierdzeniem,¿e dzisiaj skoñczê trening.Z desperacj± wpatrywa³em siê w ska³ê.Stworzy³em klona i z zdeterminowan± min±,zaczêli¶my robiæ rasengana.
Doszed³em do wniosku,¿e musi byæ on idealny,wiêc niechc±cy zmarnowa³em ca³± chakrê na przygotowanie.Zdawa³em sobie sprawê,¿e jestem na wyczerpaniu,ale nie ¶mia³em przerwaæ!
Im wiêcej chakry marnowa³em,tym bardziej siê denerwowa³em,a te dwa czynniki spowodowa³y,¿e obraz,który wci±¿ mi miga³ w my¶lach,by³ coraz wyra¼niejszy...Wtedy us³ysza³em ten ohydny,straszny ¶miech....dotar³o to do mnie...To by³o to,co musia³em w sobie no¶iæ...
-CZEGO TY CHCESZ!-krzykn±³em na g³os.Moja w¶ciek³o¶æ siêgnê³a zenitu.Obraz stawa³ siê coraz bardziej niewyra¼ny,ale ju¿ nie miga³.Ostatnimi rzeczami,które tam widzia³em,to strasznie wyszczerzone zêbiska Ookami i jak±¶ mroczn± i czarn± chakrê,która zmierza³a w moim kierunku.
Na zewn±trz,mój wygl±d siê zmieni³:
Oczy sta³y siê dzikie,nienawistne i rz±dne krwi...Na twarzy pojawi³y siê czerwone tatua¿e przypominaj±ce trochê prêgi tygrysie,ale bardziej geometryczne.Wyros³y wielkie zêby i pazury,a rasengan przybra³ mroczny,czarno-czerwony kolor.
Mojego klona spotka³o to samo,pewnie przez wp³yw chakry z "tego"rasengana.Spojrzeli¶my nienawistnie na Ogromny g³az i niewiarygodnie szybko,pobiegli¶my w tamt± stronê.
Ma³o tego,uderzenie by³o jeszcze bardziej wzmocnione,przez si³ê r±k,jak± otrzymali¶my.
To trwa³o sekundê.Czarny b³ysk,wybuch i rozpadaj±ca siê ziemia.
Gdy py³ opad³,zobaczy³em obraz niebywa³ego zniszczenia.Oznaki przebudzenia Ookami'ego zniknê³y,a ja upad³em z wycieñczenia.
-Wiêc ta technika jest uzale¿niona od chakry demona?-spyta³em sam siebie,patrz±c w niebo-szkoda,ale to bêdzie bardzo pomocne...stwierdzi³em mimo wszystko niezadowolony,bo trzeba do tego pomocy czego¶ na prawdê z³ego.
Nie my¶la³em nad tym d³ugo,bo zasn±³em,a moimi ostatnimi s³owami by³o:
-Oodama Rasengan...-wyszepta³em i zasn±³em.Obudzi³em siê nastêpnego dnia oko³o po³udnia,wiêc niezw³ocznie powêdrowa³em do domu,my¶l±c,czy ta technika,to dobre rozwi±zanie...

KONIEC

Nauka bardzo ³adna, ale musisz nauczyæ siê Odama Rasengana przy jeszcze jednaj nauce, gdy¿ jest to Jutsu zbyt silne jak na jedn± naukê ;]

M.

Dodane po 2 godzinach 46 minutach:

Oodama Rasengan-kontynuacja nauki:

Dzieñ pierwszy

Obudzi³em siê rano,a s³oñce o¶wietla³o mój pokój.O tamtego zdarzenia minê³o kilka dni,ale nie by³o ani trochê lepiej...Od tamtej pory,Ookami nabra³ wiêcej pewno¶ci siebie,sta³ siê zuchwa³y i bezpardonowy.Coraz czê¶ciej go s³ysza³em.Nie mog³em nawet w spokoju i¶æ na miasto,aby nie pa¶æ na ziemiê i trzymaj±c siê za g³owê nie wdziera³bym siê:
"Przestañ!Zostaw mnie w koñcu!Czego Ty ode mnie chcesz!?"
I tak to by³o.Wtedy natychmiast ucieka³em gdzie¶,gdzie nie móg³bym nikogo skrzywdziæ...tak na wszelki wypadek."Tamto" jutsu by³o tak silne,¿e trafiaj±c jedn± osobê,niszczy³bym wszystkich dooko³a,a to mi nie pasowa³o.

Pewnego razu,przy jednym z takich ataków,podszed³ do mnie jaki¶ starszy pan i zwróci³ siê do mnie tymi s³owami:
-Ch³opcze,nie martw siê,wszystko bêdzie dobrze.Wszystko mo¿na za³atwiæ!-powiedzia³ ze zmró¿onymi oczami,klepi±c mnie po ramieniu.
Ale tak samo,jak zawsze,zacz±³em uciekaæ...w lesie,przypomnia³em sobie jego s³owa.
-"Ten demon jest jednak istot± rozumn±,wiêc mo¿na z nim rozmawiaæ..."-pomy¶la³em,ale na sam± my¶l o tym robi³o mi siê niedobrze.
Spróbowa³em jednak,bo to mog³a byæ moja jedyna szansa ratunku.Gdy zag³êbi³em siê w najciemniejszy i najstraszniejszy zakamarek mojego umys³u,us³ysza³em po raz kolejny "ten" ¶miech i jego gruby,straszny g³os,który u³o¿y³ siê w s³owa:
-Ty...-z tym jednym wskazaniem,zobaczy³em równie¿,¿e przede mn± by³a klatka,ogromna,ciemna klatka,wiêzienie Ookami'ego.
Nastêpnym i jedynym,co widzia³em by³y jego krwistoczerwone,ow³adniête rz±dz± mordu i zniszczenia ¶lepia...otworzy³ je nagle i stanowczo.Od razu spojrza³ w moim kierunku i w tym w³a¶nie momencie zacz±³em stamt±d uciekaæ,prawdopodobnie ze strach,a jedynym,co mi towarzyszy³o w ucieczce,by³ jego wredny i okrutny rechot.
Wtedy otworzy³em oczy.
By³em zdyszany,spocony i zmêczony.By³o pó¼no,wiêc postanowi³em wróciæ do domu.W drodze powrotnej widzia³em wielu szczê¶liwych ludzi...A ja mog³em siê staæ narzêdziem do ich cierpienia,bólu,p³aczu i ¶mierci.
Gdy sobie to u¶wiadomi³em,pobieg³em z powrotem do lasu,by byæ pewnym,¿e nic nikomu nie zrobiê.
W lesie zacz±³em trenowaæ na drzewach i ska³ach ró¿ne kombinacje technik i ciosów...A¿ do rana...

Dzieñ drugi

Przez ca³y ten trening my¶la³em nad tym spotkaniem,nad starcem,lud¼mi i wszystkim,co mnie spotka³o.
Nie mia³em zamiaru zabijaæ nikogo niewinnego,my¶la³em tak sobie,chc±c jednak z nim porozmawiaæ,jak równy z równym,ale nie mog³em siê prze³amaæ.
Nie musia³em zaczynaæ...On mnie wyrêczy³-po raz kolejny widzia³em klatkê,ciemno¶æ,z³o i te straszne,ogromne,przepe³nione nienawi¶ci± oczy.
-Chcia³e¶ ze mn± porozmawiaæ,Ma³y Cz³owieczku...-zagrzmia³,a ja sta³em tam wryty w posadkê.Jêkn±³em co¶ tylko na znak potwierdzenia,a on odpowiedzia³ mi prosto z mostu,jakby wiedzia³ o co siê bojê:
-Ci ludzie...kim oni dla Ciebie s±?Nie znasz ich,a oni Ciebie...a jednak nie chcesz aby siê im sta³a krzywda...Wiedz jedynie,¿e wiêkszo¶æ z nich Ciê nienawidzi za to,¿e ¿yjesz...-tutaj przewa³ na chwilê,jakby chcia³ s³yszeæ z³owieszcze echo swego g³osu,ale tak¿e my¶la³ nad czym¶-Oni s± tacy,jak Ci,którzy zabili twoj± rodzinê...jak Orochimaru...-Nacisn±³ w mój najczulszy punkt.S³ysz±c to,pad³em na ziemiê przera¿ony widokiem wspomnieñ,jakie On przywo³a³.Jednak Ookami nic sobie z tego nie robi³,jedyne co siê zmieni³o,to chytry u¶miech...by³ szczê¶liwy,mog±c przynajmniej doprowadziæ kogo¶ do p³aczu...to mu musia³o wystarczyæ,skoro by³ uwiêziony.Bez zbêdnych akcji,potwierdzaj±cych jego samozachwyt,ci±gn±³ dalej:
-Ci ludzie s± wobec Ciebie bardzo ¼le nastawieni...pragn± twojej ¶mierci tak,jak Akatsuki pragnê³o ¶mierci twej matki...-przerwa³ skupiaj±c siê na wygenerowaniu GenJutsu,które urzeczywistnia³o moment ¶mierci mojej rodziny.Widzia³em to nie tylko w swej g³owie,widzia³em to tak¿e moimi oczami i jedyne,o czym w danej chwili my¶la³em,to jak zadaæ jaknajwiêkszy ból i cierpienie temu gadowi.
Jedyne co mi przysz³o na my¶l,jedyne,co by³o w stanie zniszczyæ go tak,¿eby na prawdê cierpia³,by³ w³a¶nie Oodama Rasengan.
Ponownie moje cia³o siê zmieni³o,w pewnym stopniu przypominaj±c owego Bijuu.Stworzy³em klona i zrobi³em najbardziej przepe³nionego bólem,cierpieniem,smutkiem i nienawi¶ci± Rasengana,na jaki by³o staæ nawet Jinchuuriki.
Uderzy³em Orochimaru z jeszcze wiêksz± zaciek³o¶ci± i chêci± zniszczenia,ni¿ tamten kamieñ.
Uderzenie by³o tak potê¿ne,¿e wybuch by³o widaæ z Konohy.
Orochimaru znikn±³,ale na jego miejscu pojawi³o siê kilka jego postaci.
Jeszcze raz zaatakowa³em,ale na ich miejsce pojawiali siê nastêpni w jeszcze wiêkszej liczbie.W koñcu by³o ich tak wielu,¿e wype³niali wszystkie zakamarki i tak zniszczonego ju¿ lasu.
By³em tak w¶ciek³y,¿e ju¿ kompletnie straci³em nad sob± panowanie.Niszcz±c tych Orochimaru,tyle razy u¿y³em Oodama Rasengana,¿e nawet wtedy zaczê³o mnie to boleæ.
A to by³ ostatni gwó¼d¼ do tej trumny.Wyskoczy³em w górê,najwy¿ej jak siê tylko da³o,by³a to wysoko¶æ niesamowita,nawet z tak± moc±.
Stworzy³em ostatni± replikê i po raz ostatni zrobi³em "tego"Rasengana.To by³ najbardziej przera¿aj±cy rasengan na ¶wiecie.Samym spojrzeniem na jego potêpion± strukturê i us³yszenie równie przeklêtych jêków,które siê z niego wydobywa³y mog³o wpêdziæ do grobu.
Spadaj±c w ziemiê,wrzeszcza³em...Wrzeszcza³em tak g³o¶no,a d¼wiêk mego krzyku by³ tak podobny do g³osu Ookami,¿e w Konosze,starsi ludzie,którzy mieszkali kiedy¶ poza obrêbem wioski,dostawali zawa³u,mówi±c "to On...".Ale nawet m³odzi padali na ziemiê i zas³aniali siê,jak tylko mogli,aby unikn±æ tego krzyku.
W Konoha s³ychaæ by³o piski wielu ludzi,ale one i tak miêk³y,w porównaniu z echem krzyku,który z siebie wydoby³ pewien Przeklêty Ch³opak.
Krzyk nie skoñczy³ siê nawet wtedy,gdy rasengan uderzy³ o ziemiê.
Czarny b³ysk,grzmot i ten krzyk,tworzy³y niepowtarzaln± symfoniê,która mog³a ostaæ nazwana "Pie¶ni± do Zag³ady"...
Bardzo du¿y obszar lasu,po prostu przesta³ istnieæ.A ja sta³em po¶rodku,wycieñczony,ranny i ledwo ¿ywy.
-T-To ja...to zrobi³em?-mamrota³em,ogl±daj±c chwiejnie obraz ca³kowitej zag³ady.Obraz ciemnia³ mi przed oczami,a jedyne,co zd±¿y³em wy³apaæ przed straceniem przytomno¶ci,to du¿a grupa shinnobich z oddzia³em medycznym,która zmierza³a w moim kierunku.Nie obchodzi³o mnie,co oni chc± zrobiæ,wiedzia³em jedynie,¿e drugiego takiego ju¿ nie zrobiê.Nawet Ookami o tym wiedzia³.
A co siê z nim sta³o?
Nic...zasn±³ spokojnie,¶miej±c siê pod nosem.
Ja trafi³em do szpitala,gdzie by³em chroniony przez ANBU...chroniony przede wszystkim przed sob±...przed Jinchuuriki,którego krzyk nadal by³o s³ychaæ na ulicach Konohy.

Koniec...
//Przepraszam,¿e tak to napisa³em,ale mia³em wenê...musia³em napisaæ to,co widzia³em...zrozumiem,je¶li bêdê musia³ jeszcze co¶ napisaæ...ale i tak jestem zadowolony z ca³ej tej nauki.Nie umie¶ci³em tam szczegó³ów na remat umiejêtno¶ci wykonania tego Jutsu,bo to by zepsu³o efekt,ale w³a¶nie dlatego informujê,¿e takie u¿ycie tej techniki,wyrabia rêce,chakrê i umiejêtno¶æ pos³ugiwania siê tym Jutsu//

Piêkna nauka, Rasengan jest twój ;]

M.
Tano chce siê nauczyæ Fuuton-Reppushou no Jutsu:

Dzieñ pierwszy

Zwyk³y dzieñ zwyk³ego shinnobi.Patrole,treningi,¿ycie codzienne.Tym razem jednak,zdawa³em siê byæ kompletnie gdzie¶ indziej.My¶la³ nad swoim stylem walki:
-Rasengan,Bouseki Kuruma,Kage Gakure no Jutsu...jestem klasycznym przypadkiem kogo¶,kto walczy w zwarciu-podsumowa³em.Nie by³em tym zbytnio zmartwiony,ale czasem nie bêdê móg³ siê do kogo¶ zbli¿yæ i bêdê mia³ problem.
Postanowi³em nauczyæ siê jakiej¶ porz±dnej techniki,pozwalaj±cej mi raziæ wroga z du¿ej odleg³o¶ci.
Przeszuka³em archiwa,dotycz±ce ró¿nych znanych technik.Przez przypadek natkn±³em siê na zwój ,który by³ do¶æ stary.Otworzy³em go-by³ pisany w po¶piechu.
Przeczyta³em:
"Ta technika pozwoli ninja pos³uguj±cym siê ¿ywio³em Fuuton na efektywny i szybki atak z du¿ej odleg³o¶ci,jako ¿e do tej pory napotka³em Jutsu robi±ce du¿o zamieszania,ale bez wiêkszych szkód.
To niedobrze.
Postanowi³em wiêc opracowaæ technikê,dziêki której ¿ycie Fuuton ninja bêdzie ³atwiejsze"
Dalej by³ ju¿ opis gotowej techniki:
"Nazwa³em j± Reppushou-Technika,która zabiæ mo¿e z du¿ej odleg³o¶ci przy pomocy cienkiego,skoncentrowanego i szybkiego strumienia powietrza!
To jest prze³om!..."
Dalej by³o kilka linijek samozachwytu,wiêc postanowi³em przerwaæ lekturê i poszed³em do mojego miejsca treningowego w lesie.
Gdy by³em ju¿ na miejscu,spojrza³em na wszystkie zniszczone drzewa i ska³y...powraca³y wspomnienia.
Zacz±³em czytaæ:
"Aby to opanowaæ,trzeba umieæ wystrzeliæ strumieñ chakry w kierunku po¿±danym przez wykonawcê justsu..."
Wsta³em,skupi³em siê,z³o¿y³em pieczêcie i spróbowa³em wystrzeliæ chakrê.Owszem,wystrzeli³em,ale bezkszta³tn± formê chakry...to by³o ¿a³osne.
Postanowi³em czytaæ dalej.Pisa³o tam,¿e chakra musi byæ przygotowana odpowiednio wcze¶nie i musi byæ wystrzelona z ogromn± si³±,¿eby uzyskaæ po¿±dany efekt.
Zacz±³em my¶leæ nad odpowiednim przygotowaniem.Wykona³em pieczêcie i stworzy³em kulê z chakry,któr± popchn±³em z ca³ej si³y zastrzykiem chakry.
Nistety efekt by³ podobny.Ca³y dzieñ kombinowa³em z ró¿nymi sposobami wystrzelenia chakry,ale bezskutecznie.
Nie poszed³em do domu.Ca³± noc trenowa³em.

Dzieñ drugi

Rano by³em zmêczony,ale nie poddawa³em siê.Próbowa³em i próbowa³em,a¿ zabrak³o mi chakry.
Pomy¶la³em chwilê i spróbowa³em ostatni raz.
Skumulowa³em chakrê i zacz±³em ni± krêciæ.Przypomina³o to rolowanie plasteliny lub robienie makaronu.Krêci³em tak,¿ebym by³ pewny,¿e puszczaj±c chakrê,nie rozwieje siê.
Decyduj±ca chwila:
Wystrzeli³em chakrê.Polecia³a w kierunku drzewa...by³em szczê¶liwy!Ju¿ mia³a uderzyæ,ale zboczy³a z kursu i polecia³a hen daleko!
Pad³em zrezygnowany na ziemiê.
-No nie...nie mam chakry...-jêkn±³em zrezygnowany i zasn±³em

Dzieñ trzeci

Obudzi³em siê,ale nie mia³em zamiaru trenowaæ.Poszed³em do domu,aby odpocz±æ.Na ten dzieñ postanowi³em,¿e nie bêdê trenowa³.
Odpoczywa³em przez ca³y piêkny dzieñ,a u¶miech wróci³ na moj± twarz.Wieczorem,poszed³em do domu przespaæ siê.

Dzieñ czwarty

Nawet rano otworzy³em oczy rozpromieniony.Ubra³em siê,zjad³em ¶niadanie i poszed³em do lasu.
Na miejscu zrobi³em to,co wcze¶niej.Wykona³em gesty,krêci³em chakr± i j± wypu¶ci³em,ale ponownie chybi³a celu.
Nie zniechêca³em siê.U¶miechniêty,próbowa³em dalej.Po wielu próbach,które koñczy³y siê niepowodzeniem,znów zacz±³em czytaæ.
"Mnie uda³o siê to opanowaæ tylko wypuszczaj±c "strza³ê",ale zdajê sobie sprawê z tego,¿e niektórzy mog± nie byæ w stanie tak tego dokonaæ,dlatego specjalnie dla takich ludzi,upro¶ci³em to do wypuszczenia strumienia,który jest po³±czony z wykonawc± jutsu-jest to proste,praktyczne i nie mniej skuteczne!"
-Czy on nie móg³ tak od razu?-spyta³em sam siebie,po czym spróbowa³em takiego sposobu.
Zrobi³em wszystko tak,jak poprzednio-wystrzeli³em,tym razem trzymaj±c to chakr±.Kiedy strumieñ zbacza³,ja nastawia³em go z powrotem.
Uda³o siê!Drzewo oberwa³o,ale nie by³ to atak na tyle wytrzyma³y,aby je przebiæ...zosta³a rysa.
-To by³ ciê¿ki dzieñ...-westchn±³em i poszed³em do domu,bo by³o ju¿ na prawdê pó¼no...

Dzieñ pi±ty

Wsta³em rano z u¶miechem,bo wieczorem poprzedniego dnia,moj± lektur± do poduszki by³ w³a¶nie ten zwój.Wiedzia³em,¿e teraz pozosta³o mi jedynie zamieniæ chakrê w powietrze.
W lesie,ca³y dzieñ nad tym pracowa³em.By³o do¶æ ³atwo,bo mia³em ju¿ du¿e do¶wiadczenie z zamian± chakry w wiatr.Ale jak ka¿da technika ma swoje ró¿nice.Na szczê¶cie moje do¶wiadczenie pozwoli³o mi to szybko opanowaæ.
Gdy uzna³em,¿e lepiej nie bêdzie,zacz±³em atakowaæ drzewa.Po ca³ym dniu,miejsce treningowe wygl±da³o,jak ser szwajcarski,a ja szczê¶liwy wróci³em do domu.

//Przepraszam,¿e ostatni dzieñ taki kiepski,ale by³o pó¼no i musia³em ju¿ koñczyæ... //

Spacja! Spacja spacja, spacja spacja... Spacja spacja? Aha... spacja...! Spacja...
Ale poza tym fajne. Masz nawet punkcika i 5 chakry
Tano chce siê nauczyæ Tsukirangan poziomu I (DouJutsu klanu Katoshi)

Dzieñ pierwszy

To by³ strasznie leniwy i nudny dzieñ.Nic siê nie dzia³...¿adnych akcji, misji, treningów...
Postanowi³em wiêc sam sobie urz±dziæ trening!Poszed³em do lasu, gdzie zrobi³em 3 klony.
-Dobra!¯eby siê nie nudziæ, urz±dzimy sobie ustawkê!Co wy na to?-spyta³em u¶miechniêty, chc±c podtrzymywaæ w klonach ducha walki.
-Tak jest!-odpowiedzieli zgodnie, jednak nadal nie wiedzieli, co maj± robiæ.
-Okej!Wy trzej, na mnie jednego!Same TaiJutsu!Bez sprzêtu!Tylko piê¶ci i nogi, jasne?-wyt³umaczy³em klonom, zdejmuj±c koszulkê, aby¶my siê rozró¿niali.
-Gotowi?START!-krzykn±³em, a klony rzuci³y siê na mnie.Walka by³a d³uga i wyczerpuj±ca, ale by³o zabawnie!Wieczorem odwo³a³em klony i skopany, wróci³em do domu.

Dzieñ drugi

Tamten dzieñ by³ jeszcze nudniejszy od poprzedniego, wiêc postanowi³em powtórzyæ trening.Poszed³em do lasu i jeszcze raz zrobi³em 3 klony, które ju¿ wiedzia³y, co mia³y robiæ.Walka rozgorza³a na nowo, a wieczorem, wróci³em do domu jeszcze bardziej poobijany, jednak spodoba³ mi siê ten rodzaj treningu, bo coraz szybciej reagowa³em na ich ruchy.
Jeszcze kilka dni tak trenowa³em i zacz±³em dostrzegaæ, ¿e coraz lepiej wychwytujê, coraz to szybsze ruchy!W koñcu postanowi³em przej¶æ na wy¿szy poziom treningu-tym razem, mogli jeszcze rucaæ we mnie plastikowymi kulkami, ¶rednich rozmiarów(aby nie bola³o ).Puki walczyli¶my wrêcz, by³o dobrze, ale niestety, nie by³em w stanie jednocze¶nie walczyæ i unikaæ kulek.Gdy trafi³a mnie jedna, by³o ju¿ tylko coraz gorzej: Zatrzyma³em siê, a to by³ b³±d-rozpêdzone klony, zaczê³y mnie bezlito¶nie ok³adaæ, a kiedy przerwa³y, zobaczy³y mnie...le¿a³em pó³ przytomny na ziemi, a nerwy, samoczynnie rusza³y moimi palcami u rêki.
Podnios³y mnie i zanios³y do domu.

Dzieñ trzeci(oczywi¶cie opisany )

Le¿a³em ca³y dzieñ w ³ó¿ku...by³em wykoñczony tamtym treningiem.By³o gor±co, a moje ¶niadanie psu³o siê i zaczê³y nad nim lataæ muchy.Zaczyna³y mnie wkurzaæ, bo lata³y i bzycza³y mi do ucha.By³y szybkie i normalnie, nawet pacniêcie ich pack± na muchy graniczy³oby z cudem, ale mnie jako¶ tak ³atwo posz³o...wsta³em i zacz±³em je ³apaæ i zgniataæ jedna, za drug±, a po kilku minutach, nie by³o ju¿ ¿adnej.Zdziwi³o mnie to trochê, bo jeszcze nigdy nie mog³em tak szybko ich wy³apaæ.
Nie zastanawia³em siê nad tym d³ugo i poszed³em co¶ zje¶æ, a wieczorem poszed³em na miasto.
Akurat odbywa³ siê festyn, wiêc rozrywki nie brakowa³o.Bawi³em siê i gra³em, a¿ do zmierzchu.
Gdy zrobi³o siê ciemno, nast±pi³o zwarcie i wszystkie ¶wiat³a zgas³y, przez co zrobi³o siê na prawdê ciemno, a niektóre maszyny zaczyna³y wariowaæ.Wszystkich ogarnê³a panika, a ja sam us³ysza³em jaki¶ pisk...do¶æ s³aby, ale s³yszalny, a nie by³ to zwyk³y pisk paniki.Pobieg³em w tamtym kierunku, a gdy dotar³em na miejsce,ujrza³em maszyny do wystrzeliwania pi³ek tenisowych-kompletnie zwariowa³a i ostrzeliwa³a wszystko dooko³a.
Wtedy zobaczy³em ¼ród³o pisku-ma³e dziecko, które sta³o tam skulone i nie wiedzia³o, co robiæ, a pi³ki uderza³y je z ca³± si³±.
Nie my¶l±c ani chwili, ruszy³em, aby mu pomóc.Wskoczy³em tam, zas³aniaj±c dziecko i staraj±c siê odbiæ wszystkie pi³ki.By³o ciemno, a pi³ki lecia³y z du¿± prêdko¶ci±, wiêc niewiele mog³em zrobiæ, ale nie poddawa³em siê.
Zdeterminowany, odbija³em wszystkie pi³ki, jakie zobaczy³em, a widzia³em ich coraz wiêcej i coraz lepiej, mimo ciemno¶ci.Moje ruchy robi³y siê coraz szybsze, a¿ w koñcu, zacz±³em odbijaæ je automatycznie, a gdy zauwa¿y³em, ¿e jest wiêksza luka w wystrzelonych pi³kach, natychmiast siê obróci³em i jednym zgrabnym ruchem, zabra³em dziecko.
Jednak na tym nie skoñczy³o siê moje zadanie...nadal nie wiedzia³em, czyje ono jest!Zacz±³em siê rozgl±daæ, ale te egipskie ciemno¶ci mi przeszkadza³y.To mnie denerwowa³o i coraz mocniej wysila³em wzrok.
Zauwa¿y³em, ¿e mój wysi³ek odnosi³ skutek, a moje oczy widzia³y coraz wiêcej i lepiej.Postanowi³em wiêc zamieniæ wysili³em fizyczny na chakrê, s±dz±c, ¿e to pomo¿e...
Pomog³o-od razu widzia³em wszystko tak, jakby tej nocy nie by³o!Ka¿dy szczegó³ wyra¼ny i jasny...to by³o niesamowite, jednak nie przerwa³em wygl±dania opiekuna tego brzd±ca.
Rozgl±da³em siê, a¿ w koñcu dojrza³em niewysok± kobietê o d³ugich i jasnych w³osach.Szuka³a kogo¶ rozpaczliwie, a ja widzia³em to wszystko w ci±gu u³amka sekundy, bo zosta³a natychmiast zas³oniêta przez innych ludzi.
By³em pewny, ¿e to ona.Wzi±³em dziecko na rêce i wskoczy³em na dach, szukaj±c tamtej osoby.Patrzy³em przez chwilê na ca³e to zamieszanie, a¿ w koñcu j± dojrza³em.Wyró¿nia³a siê z t³umu dziêki jej jasnym w³osom.
U¶miechn±³em siê zadowolony z siebie i jednym skokiem, pojawi³em siê przed ni±.
-Przepraszam, czy to jest pani dziecko?-spyta³em zaznaczaj±c ruchem r±k ch³opczyka.Dziewczyna zach³yst³a siê powietrzem i odwróci³a w moj± stronê.
-Mówi pan do mnie?-spyta³a trochê sp³oszona i przestraszona, patrz±c w moj± stronê, jednak nie na mnie.
Trochê mnie to zdziwi³o, wiêc zbli¿y³em do niej twarz, aby sprawdziæ, co siê z ni± dzieje.Wtedy, ni z tego, ni z owego, chwyci³a delikatnie moj± twarz rêkami i zaczê³a j± macaæ, jakby chcia³a zbadaæ jaki¶ "obiekt".
-Jeste¶ ch³opcem!-zaznaczy³a dziewczyna, a jej oczy nawet nie drgnê³y.
Wtedy to dostrzeg³em-ona by³a niewidoma.
Ju¿ mia³em odej¶æ, aby szukaæ opiekuna tego dziecka, ale nie mog³em jej przecie¿ tak po prostu zostawiæ.
-Ile masz lat?-spyta³em.
-Dwana¶cie...-odpar³a niepewnie dziewczynka.
-Dobrze, rozumiem...przysz³a¶ tu z kim¶?I czemu nie masz ¿adnej pomocy?-spyta³em trochê zawstydzony, bo nie chcia³em jej wytykaæ tej strasznej rzeczy.
-Przysz³am tu z rodzicami...chodzili¶my sobie razem, jedli¶my i ¶miali¶my siê...wtedy us³ysza³am pisk, biegn±cych ludzi...jeden mnie szturchn±³, przez co wypad³ mi mój kijek z rêki, a kiedy zawo³a³am mamê i tatê, nie by³o ich ju¿ obok mnie...zniknêli...-wyt³umaczy³a dziewczynka z nadludzkim spokojem, jednak pod koniec, g³os siê jej za³ama³.
-Nie martw siê, znajdziemy ich!-powiedzia³em weso³o i poklepa³em po g³owie, aby podtrzymaæ j± na duchu-A jak wygl±daj±?-spyta³em, chc±c uzyskaæ jakie¶ informacje.
-Mama jest drobna, jak ja, a tata jest du¿y i trochê gruby...ubrani s± w tradycyjne stroje...aha!Tata nosi brodê!Krótk± i ³adnie obciêt± brodê!-powiedzia³a z nadziej±, ¿e jej pomogê.
-Dobrze!Tyle mi w zupe³no¶ci wystarczy!Kage Bushin no Jutsu!-po tych s³owach, obok mnie pojawi³ siê klon.
-Ty...Ty jeste¶ ninja!-pisnê³a dziewczynka, trochê przestraszona i zaczê³a uciekaæ.Nie widzia³a gdzie i szturcha³a wszystkich ludzi.
-Nie!Zaczekaj!-krzykn±³em, a klon pobieg³ za ni±.Gdy by³ ju¿ blisko, dziewczynka przewróci³a siê, przez co mog³a zostaæ podeptana przez spanikowanych ludzi.
Przera¿ony klon rzuci³ siê za ni±.Skoczy³ i wyl±dowa³ tu¿ obok niej i przeturla³ nimi energicznie, bo by zostali podeptani.Zrobi³ to tak szybko i sprawnie, mimo widoczno¶ci i ograniczonego czasu reakcji.
Podniós³ j± na nogi i trzyma³, aby nie uciek³a albo upad³a.
-Hej!Co Ci siê sta³o?Czemu zaczê³a¶ uciekaæ!?-spyta³, ale nie uzyska³ odpowiedzi.Widzia³ jedynie jej pusty wzrok, utkwiony w jednym punkcie.By³a zdenerwowana i trzês³a siê ze strachu.Klon nie móg³ czekaæ d³u¿ej i wzi±³ j± na barana.
-Znajdziemy twoich rodziców, ie martw siê!-powiedzia³ z determinacj± na twarzy.Wskoczy³ na dach budynku i zacz±³ siê rozgl±daæ za jej rodzicami.
W tym samym czasie, szuka³em rodziców tego dziecka.Skaka³em z dachu na dach, ze ¶ciany na ¶cianê, aby u³atwiæ sobie zadanie.W koñcu, zauwa¿y³em parê ubran± tradycyjnie.Szukali kogo¶ rozpaczliwie.
-To mog± byæ oni!-krzykn±³em, a moja rado¶æ by³a podwójna, bo zauwa¿y³em ich mimo zamieszania i ciemno¶ci.Z miejsca pobieg³em w ich kierunku.Odbi³em siê od ¶ciany i wyl±dowa³em tu¿ przed nimi.
-Przepraszam, czy...-chcia³em siê spytaæ o to dziecko, ale nie dokoñczy³em, bo masywny mê¿czyzna mi przerwa³, krzycz±c:
-Ty ma³y gnojku!Jakim prawem mi tu tak siê pojawiasz!Nie widzisz, ¿e zgubili¶my nasze dziecko!?-wydar³ siê po mnie, a mnie siê to nie spodoba³o, jednak zachowa³em zimn± krew.
-Proszê siê po mnie nie wydzieraæ!Ja do pañstwa w³a¶nie z t± spraw±!-powiedzia³em stanowczo i do¶æ g³o¶no, ¿eby mnie mogli us³yszeæ.Wtedy zauwa¿y³em, ¿e miny pary siê zmieni³y, jakbym zapali³ w nich ¶wiate³ko nadziei.
Mê¿czyzna chwyci³ mnie za ramiona i zacz±³ szarpaæ, pytaj±c siê, czy widzia³em ich dziecko.Wskaza³em na malucha, ale wtedy ich miny znów posmutnia³y, a rêce oty³ego mê¿czyzny opad³y bezradnie.
-Nie...to nie nasze dziecko...-powiedzia³a cicho kobieta, a ³zy zaczê³y nap³ywaæ jej do oczu.
-Nasza córka jest starsza i ma d³ugie, jasne w³osy...-doda³ brodaty facet, dr¿±cym g³osem.Chyba wiedzia³em, o kogo im chodzi³o i dopiero wtedy to do mnie dotar³o.
To byli rodzice tamtej dziewczynki.Przez ca³e to zamieszanie, zupe³nie o tym zapomnia³em.
-Widzia³em wasz± córkê!Wiem gdzie ona jest!-powiedzia³em stanowczo, a na twarzach rodziców znów pojawi³a siê nadzieja.
-Wiesz, gdzie ona jest?Zabierz nas tam!Zrobimy co zechcesz!-krzyknê³a desperacko matka dziewczynki, szarpi±c mn±.
-Spokojnie!Jest ze mn±!Znaczy siê...z moim klonem!-wyt³umaczy³em spokojnie.Po tych s³owach, zauwa¿y³em przera¿enie w oczach pary.
-Nie...ona panicznie boi siê ninja...- powiedzia³ ojciec dziewczynki, spuszczaj±c g³owê i zaciskaj±c rêce.Natychmiast zacz±³em ich uspokajaæ i zabra³em ich ze sob±.Poprosi³em matkê, ¿eby przytrzyma³a ch³opczyka, bo musia³em ich jako¶ przeprowadziæ do ich córki, a by³oby to trudne z zajêtymi rêkami.
Kobieta pos³usznie wziê³a maleñstwo, które dawno ju¿ zasnê³o, a ja zacz±³em ich przeprowadzaæ przez t³umy ludzi.
Po drodze zaczepi³a nas kobieta, która twierdzi³a, ¿e to jej syn.Dostrzeg³em pewne podobieñstwo, wiêc da³em sygna³ kobiecie, ¿e ma oddaæ dziecko.Matka dziewczynki odda³a dziecko kobiecie, która pop³aka³a siê ze szczê¶cia i odesz³a.Nie zwróci³em na to uwagi, bo dalej wypatrywa³em mojego klona, wk³adaj±c w to du¿o chakry, aby efekt by³ w³a¶ciwy.
Przeciskali¶my siê przez tabuny ludzi, a¿ w koñcu zauwa¿y³em klona, a on mnie.Dali¶my sobie wyra¼ny sygna³, ¿e mamy siê spotkaæ w najbli¿szej uliczce.
Poprzepycha³em siê pomiêdzy spanikowanymi lud¼mi, a¿ w koñcu dotarli¶my na miejsce..klon ju¿ tam by³.
By³a tam te¿ przestraszona, niewidoma dziewczynka.Niestety, by³o tak ciemno, ¿e rodzice nie byli w stanie jej zobaczyæ.Nie mia³em nic, co by mog³o o¶wietliæ nam drogê...nic, poza rasenganem.Pu¶ci³em dwójkê ludzi i zacz±³em robiæ rasengana, który lekko o¶wietli³ uliczkê.Nie by³o to du¿e ¶wiat³o, ale wystarczaj±ce, ¿eby zrozpaczeni rodzice zobaczyli swoj± córkê.
Gdy para zobaczy³a swoje przera¿one dziecko, natychmiast podbiegli do niej i przytulili mocno.Dziewczynka wróci³a do siebie i przytuli³a siê do nich, p³acz±c ze szczê¶cia.To by³ piêkny widok, a mnie przypomnia³a siê moja rodzina.Po policzku sp³ynê³a mi ³za, a kiedy upad³a na ziemiê, znikn±³em, a mój klon zosta³ odwo³any.
Chcia³em zostawiæ ich samych...nie by³ im tam potrzebny nikt wiêcej.
Wróci³em do domu szczê¶liwy, nie tylko dlatego, ¿e mój wzrok siê niewyt³umaczalnie poprawi³, ale i dlatego, ¿e pomog³em komu¶ odnale¼æ co¶ bardzo cennego.
Do domu wszed³em tradycyjnie przez okno i od razu poszed³em spaæ.

Dzieñ czwarty

Obudzi³em siê wypoczêty i pe³en energii.Zjad³em ¶niadanie i poszed³em trenowaæ do lasu.Chcia³em wiedzieæ, co siê dzia³o z moimi oczami.
Na miejscu zrobi³em 3 klony i ponownie zaczêli¶my walczyæ.W koñcu zaczê³y rzucaæ we mnie pi³kami, ale to te¿ nic nie da³o-mój refleks by³ osza³amiaj±cy.
Po pewnym czasie, klony zmieni³y pi³ki, na shurikeny i kunaie, które porusza³y siê szybciej.By³o ciê¿ko, ale uda³o mi siê!¯aden mnie nie trafi³ i to nawet kiedy broni³em siê przed atakami z bliska.
Kiedy tak walczyli¶my, nie zauwa¿y³em, ¿e zapad³a noc, bo ci±gle wszystko ¶wietnie widzia³em.
Kiedy powali³em ju¿ klony, nadszed³ czas na ostatni test.Klony zdjê³y ciê¿arki i przygotowa³y siê do ataku.Sta³em tak przez chwilê, zbieraj±c chakrê do oczu.Gdy uzbiera³em jej wystarczaj±co du¿o, ich wygl±d siê zmieni³, cz bardzo zdziwi³o klony.Sta³y tak przez chwilê, a¿ w koñcu zaatakowa³y, jednak bezskutecznie.Mój refleks by³ taki wypracowany, ¿e ¿adna forma ataku nie zadzia³a³a, nawet przy takich ciemno¶ciach.
Klony usi³owa³y mnie powaliæ a¿ do rana, ale to one zosta³y powalone.
Gdy pierwsze promienie s³oñca dotar³y do lasu, beztrosko wróci³em do domu, zahaczaj±c o bibliotekê.Mia³em nadziejê, ¿e bêd± tam informacje na ten temat.
Nie myli³em siê.Znalaz³em tam ksiêgê, któr± napisa³ kto¶ z mojego klanu.
Opisa³ tam dok³adnie t± sam± technikê, ale by³o tam napisane, ¿e to by³ zaledwie pierwszy poziom, a jej nazwa, to Tsukirangan.Zachwycony, a zarazem trochê zasmucony, wróci³em do domu.

KONIEC

//Uffffff.....to by³o fajne, a przynajmniej mi siê spodoba³o.Dla wyja¶nienia: zasmucony by³em dlatego, ¿e to wszystko przypomnia³o mi o mojej rodzinie.Dziêkujê za lekturê //

zaliczam (je¶li kto¶ zaliczy³ ju¿ to usun±æ edit

K. I.
Tano chce siê nauczyæ Konoha Senpuu:

Dzieñ pierwszy

Poszed³em sobie do lasu, aby potrenowaæ moje TaiJutsu.Stworzy³em kilka klonów i po zaznaczeniu poprzez zdjêcie mojej koszulki, zaczê³y mnie atakowaæ.Nie u¿ywa³em mojego Kekkei Genkai, bo chcia³em nauczyæ siê walczyæ bez jego pomocy.Walka tak trwa³a, a¿ w koñcu, klony postanowi³y zaatakowaæ mnie jednocze¶nie z wielu stron, na co nie by³em przygotowany, co skoñczy³o siê poobijan± twarz± i korpusem.
Kiedy siê w koñcu pozbiera³em, doszed³em do wniosku, ¿e nie mam wcale takich du¿ych umiejêtno¶ci TaiJutsu, jak mi siê wydawa³o.Przerwa³em trening, aby znale¼æ co¶, co by mi pomog³o.Postanowi³em sobie przed³u¿yæ drogê, id±c przez pole treningowe i przypadkiem trafi³em na dru¿ynê, trenuj±c± jaki¶ cios.
Widzia³em, jak sensei, kaza³ swoim uczniom go zaatakowaæ z kilku stron.
Jak kaza³, tak zaatakowali, ale nie zdo³ali siê do niego zbli¿yæ, bo zostali okrutnie potraktowani przez kopniaki ich sensei.
Na ten widok skrzywi³em siê bole¶nie, ale doszed³em do wniosku, ¿e takie co¶ mo¿e mi siê przydaæ.
Od razu wróci³em do lasu, aby siê tego nauczyæ.Niestety, nauka na w³asn± rêkê nie by³a najlepszym rozwi±zaniem.
W prawdzie wszystko by³o dok³adnie tak, jak to podpatrzy³em, ale nie wykona³em tego dobrze, co doprowadzi³o do ogólnego chaosu i kraksy.
-Tak to ja siê tego nie nauczê...-jêkn±³em, odwo³uj±c klony.
Nie mia³em zamiaru powtarzaæ tego b³êdu, wiêc poszed³em do wioski, w poszukiwaniu pomocy.
Przechodzi³em obok akademii ninja, a w oknie zauwa¿y³em jednego z nauczycieli.Jak siê okaza³o, to by³ tamten sensei!Od razu pobieg³em do akademii z zamiarem znalezienia jonina, aby pokaza³ mi to raz jeszcze.
Zgodzi³ siê.Wyszli¶my na polanê, a on mi to jeszcze raz pokaza³, t³umacz±c na czym to polega.Oczywi¶cie nie odmówi³ sobie rado¶ci, p³yn±cej z wykorzystania okazji, aby mnie skopaæ.
A wygl±da³o to tak:
Stworzy³em kilka klonów i wspólnie zaatakowali¶my jonina, z tym, ¿e jeden zaatakowa³ od do³u.S±dzi³em, ¿e to pomo¿e, ale siê myli³em.Kilka obrotów i wszyscy le¿eli¶my na ziemi.
Kiedy wsta³em, mê¿czyzna zacz±³ mnie tego uczyæ.Ca³y dzieñ trenowali¶my kopniaki, a pod koniec dnia, wychodzi³y mi ju¿ ¶wietnie.Ale niestety, to nie by³ koniec treningu.
-Ch³opcze, pamiêtaj, ¿e musisz byæ gotowy na odbieranie tym du¿o twardszych i mocniejszych rzeczy, wiêc powiniene¶ popracowaæ nad si³± i wytrzyma³o¶ci± swoich nóg.-zwróci³ siê do mnie tymi s³owami i poszed³ w swoj± stronê.
By³o ju¿ pó¼no, wiêc i ja wróci³em do domu.

Dzieñ drugi

Gdy siê obudzi³em, od razu postawi³em sobie jeden, jasny cel-wzmocniæ nogi.
I jak postanowi³em, tak te¿ robi³em.Ca³y dzieñ biega³em, robi³em przysiady z obci±¿eniem i kopa³em drzewa, aby siê wzmocniæ.Wieczorem, moje nogi dos³ownie mi odpada³y z bólu i wysi³ku, jaki w to wk³ada³em.No ale trudno!Bez bólu nie ma zwyciêstwa!
Do domu wróci³em kulej±c nieznacznie z powodu bólu.

Dzieñ trzeci

Rano bardzo bola³y mnie nogi i nie by³o szans na powrót do treningu.Jednak nie chcia³em spoczywaæ na laurach.Najpierw chodzi³em po ca³ym domu, aby rozchodziæ to wszystko, a kiedy poczu³em ulgê, poszed³em z powrotem do jonina.
On jednak nie ukrywa³ zdziwienia na mój widok.Nie móg³ poj±æ, ¿e tak szybko chcê wróciæ do treningu, lecz zgodzi³ siê go kontynuowaæ.
Po raz kolejny zmierzyli¶my siê na polanie, ale tym razem nie posz³o mu tak ³atwo-nasze kopniaki ¶ciera³y siê ze sob± i uderza³y z impetem.Na naszych twarzach by³o widaæ ogromny ból, ale nie by³o w tym nic dziwnego, skoro t³ukli¶my siê tak ju¿ 10 minut.
W koñcu, sensei przerwa³ trening i powiedzia³, ¿e ¶wietnie mi sz³o, ledwo ukrywaj±c grymas bólu.
U¶miechn±³em siê zadowolony, ale mnie równie¿ doskwiera³ ból.Po¿egnali¶my siê, a ja ruszy³em do lasu na ostateczny test.
Na miejscu, wykona³em kilka swoich replikacji, które przygotowa³y siê do ataku.Po jednej, krótkiej chwili, zaatakowa³y jednocze¶nie, ka¿dy inaczej.
Zebra³em si³y i wyskoczy³em, okrêcaj±c siê wokó³ siebie, jednocze¶nie wystawiaj±c nogi do góry.
Wiêkszo¶æ klonów nadzia³a siê na nie i odfrunê³a gdzie¶ daleko, na pewno czuj±c du¿y ból.Wtedy zaatakowa³y te klony, które postanowi³y uderzyæ mnie z góry albo do³u.
Niestety, to im nic nie da³o-zmieni³em k±t nachylenia nóg, przez co klony nie zdo³a³y siê do mnie zbli¿yæ i spotka³ je taki sam los, jak te wcze¶niej.
Z gracj± stan±³em na ziemi i zacz±³em ogl±daæ moje biedne, skopane klony.Z chytrym u¶miechem odwo³a³em je i zadowolony z siebie, wróci³em do domu.

KONIEC

bosskosc Ci zalicza technike ;>
Tano chce siê nauczyæ Katoshi Gouken

Pierwszy etap:

Spokojnym krokiem przechadza³em siê po lesie... takim piêknym, jednak ja tego piêkna widzieæ nie mog³em... ten spacer... czu³em siê jak w ¶nie. Usiad³em pod drzewem i zacz±³em siê ws³uchiwaæ w las. Nie wiadomo sk±d, us³ysza³em, ¿e kto¶ do mnie mówi³.
-Tano Katoshi... pora, aby¶ nauczy³ siê ostatniej rzeczy, jak± mo¿esz poznaæ od cz³onka swego klanu-by³ to g³os kobiecy... i dziwnie znajomy...
Zaskoczony, zerwa³em siê i przygotowa³em do obrony. Wiedzia³em, gdzie stoi owa osoba, a po treningu w Prastarej Puszczy na pewno by³bym zdolny do obrony.
-No dalej, poka¿, co potrafisz-zachêci³a dziwna osoba, nadzwyczaj spokojna i opanowana. Có¿, by³em rozdra¿niony i takie zachêcenie by³o dla mnie doskona³ym pretekstem do ataku. Przygotowa³em siê do ataku, a wtedy mój przeciwnik wykona³ kilka ruchów, które przygotowa³y j± do obrony.
-Nogi ugiête, lewa z ty³u, prawa z przodu... prawa rêka wysuniêta wysoko do przodu, ugiêta. Zas³ania twarz i korpus. Lewa ugiêta blisko tu³owia, z d³oni± wysuniêt± ku mnie... ciekawe-powiedzia³em, analizuj±c u³o¿enie postaci przez d¿wiêki, jakie wykonywa³o powietrze przy jej ruchach. Przekona³em siê jeszcze, ¿e osoba ta ma d³ugie kimono z d³ugimi, szerokimi rêkawami i s³omiany kapelusz.
-No, dalej, czekam-popêdzi³a kobieta, czekaj±c na atak.
Z pe³n± szybko¶ci± ruszy³em na ni±, chc±c zalaæ j± najsubtelniejszymi ciosami, jakie zna³em, jednak ona bez trudu je blokowa³a, unika³a i kontrowa³a. W koñcu, jeden z moich ataków rêk± napotka³ kontratak bardzo nietypowy... uderzenie otwart± d³oni± w bark. Niby nic wielkiego, ale... poczu³em, jak rêka zaczyna mi drêtwieæ... straci³em nad ni± panowanie i kompletne jej nie czu³em. Opad³a swobodnie, zwisaj±c bezradnie. Zakoñczy³em swój atak i zwróci³em siê do tej osoby:
-C-Co to by³o... kim jeste¶ i czego ode mnie chcesz?
-To by³ Katoshi Gouken, styl Twojego klanu, a czego chcê? Chcê Ciê tego nauczyæ, ma³y-odpowiedzia³a spokojnie, prostuj±c siê i podchodz±c do mnie-zacznijmy od postawy i ciosów, potem zajmiemy siê esencj± ataków, zgoda?-spyta³a swobodnie. Przytakn±³em os³upia³y i teraz tylko czeka³em na trening. Postawa, jak ju¿ zd±¿y³e¶ wiêkszo¶æ odczytaæ, postawa ta umo¿liwia szybk± obronê i szybki, lecz niezbyt mocny atak... chocia¿ si³a nie jest celem tej sztuki-wyt³umaczy³a, po czym doda³a-no, dobra ustaw siê-powiedzia³a, popêdzaj±c mnie, poklaskiwaniem.
Ustawi³em siê najlepiej, jak mog³em, niestety nie wiedz±c, co zrobiæ z d³oñmi.
-To tyle, co mog³em odczytaæ...-powiedzia³em cicho, wci±¿ za³amany tym, co mnie spotka³o.
-Dobrze, wiêc Ci pomogê-odpar³a weso³o, poprawiaj±c moje d³onie-pamiêtaj, otwarte d³onie z rozstawionymi i ugiêtymi palcami.
-Dobrze, zapamiêtam-odpowiedzia³em, wiedz±c ju¿, jak siê ustawiæ.
-A wiêc... zacznijmy trening ciosów. Zrobimy tak: najpierw Ty bêdziesz atakowa³ mnie, a ja bêdê blokowa³a, a potem Ty na podstawie mojej obrony bêdziesz siê broni³ przed moimi atakami, zgoda?-spyta³a weso³o, ju¿ przygotowuj±c siê do obrony.
Co mog³em zrobiæ innego, jak zaatakowaæ? Zaatakowa³em raz po razie, za ka¿dym razem inaczej i za ka¿dym razem natrafiaj±c na przeszkodê, wyminiêcie, b±d¼ kontratak. Kiedy przysz³a moja kolej, wy³o¿y³em siê na drugim podej¶ciu nauczycielki.
-Nie przejmuj siê, nauczysz siê tego, spokojnie-pocieszy³a mnie, pomagaj±c wstaæ.
Resztê tego i nastêpnych dni spêdzili¶my na nauce ciosów, bloków i kontrataków.

Drugi Etap:

Po wielu dniach morderczych-przynajmniej dla mnie-treningów, opanowa³em to, co by³o mi wyznaczone do nauki.
-No dobrze, t± cze¶æ mamy za sob±, teraz czas na sprawdzian-oznajmi³a kobieta, szykuj±c siê do walki-pamiêtaj, ¿e ta sztuka walki jest równie¿ dostosowana do walki no¿ami kunai i innymi ostrzami jednorêcznymi.
-Tak, pamiêtam-odpar³em pewnie, szykuj±c siê do ataku.
-I... start!-powiedzia³a, ruszaj±c na mnie. Jednak te wszystkie dni nauki nie posz³y na marne. Teraz nie tylko dobrze siê broni³em, ale i potrafi³em zmusiæ mentora do obrony. Sz³o mi nadzwyczaj dobrze i pod koniec tego mêcz±cego dnia pad³em z wyczerpania. Najdziwniejsze by³o to, ¿e ona nawet siê nie zadysza³a, a walczyli¶my ca³y dzieñ. Od rana do wieczora.
-Zda³e¶ ten test...-szepnê³a mi, znikaj±c gdzie¶. By³em dumny, lecz wiedzia³em, ¿e to nie koniec.

Trzeci Etap:

Tego dnia, mój sensei siê spó¼ni³ nieco, lecz nie by³o to wa¿ne. Kiedy w koñcu przysz³a, od razu powiadomi³a:
-Teraz bêdzie trening z chakr±. Musisz odpowiednio uformowaæ pewnego rodzaju impuls, aby móc odci±æ dop³yw impulsów elektrycznych uk³adu nerwowego przeciwnika-wyt³umaczy³a, siadaj±c spokojnie-ma to wygl±daæ, jak zgromadzenie chakry pod powierzchni± skóry w Twojej d³oni, która przeskoczy na przeciwnika w chwili uderzenia. Nie jest to specjalnie trudne, a zabójczo przydatne.
Pokiwa³em g³ow± na znak, ¿e zrozumia³em, po czym zacz±³em gromadziæ chakrê.
-Nie, nie masz jej nagromadziæ, jak na Rasengan, to ma byæ ¶ladowa ilo¶æ, bo inaczej rozerwa³by¶ atakowany cel. Hm... mo¿e ja Ci przeka¿ê swoj± chakrê, a Ty postarasz siê zrobiæ to samo... i nauczysz siê tworzyæ odpowiedni± formê chakry, jak i bêdziesz potrafi³ to przekazaæ. Wystaw rêkê proszê-poprosi³a, podnosz±c lekko d³oñ.
Us³ucha³em i wystawi³em d³oñ, wewnêtrzn± stron± do góry. Po chwili poczu³em jej delikatn± d³oñ na swojej. To trwa³o sekundê. Impuls chakry przenios³ siê na moj± d³oñ, nie rozchodz±c siê i nie parali¿uj±c jej.
-Czujesz? Tak to ma wygl±daæ. To, czy bêdzie sparali¿owane, zdrêtwia³e czy tylko bêdzie takie mrowienie zale¿y od si³y i prêdko¶ci przekazania-Po tych s³owach przenios³a swoj± d³oñ pod moj± i podtrzyma³a j±-Dobrze, teraz postaraj se stworzyæ taki impuls, dobrze?-spyta³a cicho, nie naciskaj±c na mnie.
Natychmiast zabra³em siê za tworzenie impulsu, jednak za ka¿dym razem by³o co¶ nie tak:
-"¬le roz³o¿y³e¶ chakrê"
-"Za du¿o chcesz jej u¿yæ"
-"Za ma³o chcesz jej u¿yæ"
-"Nie utrzymasz tego w ten sposób"
-"Uwa¿aj, bo zaraz sam siê sparali¿ujesz"
Oraz wiele innych... no, ale w koñcu mi siê uda³o... jak siê pó¼niej okaza³o za spraw± jej pomocy... no, ale trudno. Kiedy nastêpnym razem próbowa³em uda³o mi siê ca³kiem samemu.
-Uda³o siê! Teraz uderz tym. Zobaczymy efekt-rozkaza³a kobieta, siedz±c spokojnie. No có¿, najbli¿szym celem by³a ona, wiêc j± zaatakowa³em, jednak ona zgrabnym ruchem zas³oni³a siê moj± rêk±... to nie by³o przyjemne i na 10 minut by³em niezdolny do ruszania t± rêk±, ale przynajmniej dzia³a³o...
-Brawo... opanowa³e¶ wszystko, a teraz tylko trzeba zobaczyæ efekty treningu. Jutro kolejna walka, tym razem równie¿ z zastosowaniem tej metody, a teraz wracaj do domu-powiadomi³a z u¶miechem. Pos³ucha³em jej i wróci³em do domu, gdzie od razu poszed³em spaæ, czekaj±c na nastêpny dzieñ.

Czwarty Etap:

To mia³o byæ nasze ostatnie spotkanie... od razu zabrali¶my siê do sprawdzenia mych umiejêtno¶ci, jednak przerwa³em przygotowania, zadaj±c pytanie:
-Poczekaj, chyba wiesz, ¿e ja...-nie mog³o mi to przej¶æ przez gard³o, tak to bola³o...
-Tak, wiem-odpar³a szybko, a w jej g³osie wychwyci³em ogromny smutek i ból-a teraz, broñ siê!-doda³a bojowo, atakuj±c mnie.
To by³a d³uga i wyczerpuj±ca walka tak i jej, jak i zarówno mnie uda³o siê kilka razu sparali¿owaæ czê¶æ cia³a przeciwnika na krótki czas, jednak wieczorem, ju¿ nie da³em rady i wystawi³em siê na pe³en atak. Przez chwilkê sta³em tak nieruchomo, a¿ w koñcu upad³em, niezdolny do poruszenia siê. By³em wykoñczony...
Kobieta usiad³a nad moj± g³ow± i po³o¿y³a j± na swoich kolanach, po czym zaczê³a mnie g³askaæ i ¶piewaæ ko³ysankê. Ach, jak ja dobrze zna³em t± melodiê z dzieciñstwa!
Powoli, stopniowo, coraz mniej s³ysza³em, relaksuj±c siê o odpoczywaj±c, a¿ zasn±³em.
Uca³owa³a mnie w czo³o i szepnê³a cicho:
-¯egnaj, synku. Bêdziesz wspania³ym shinnobi-po tych s³owach znik³a.
Obudzi³em siê nastêpnego dnia i poszed³em do domu. Czu³em,¿e to nie by³ sen...

KONIEC

//Beznadzieja... szczególnie koniec strasznie skrócony... //

Jak zwykle jestem zauroczona Twoj± nauk±. Zdania piêknie rozbudowane , ¿adnych b³êdów ortograficznych...dostaniesz ode mnie jeszcze 5 pkt do stat i zaliczone Przyjemnie siê czyta³o
Minako
Tano chce siê nauczyæ Ebitsuki Shuriken(w³asne Jutsu)

Dzieñ pierwszy:

Siedzia³em sobie w parku obok fontanny i my¶la³em... my¶la³em nad wszystkim i niczym... my¶la³em... moje oczy.
Wci±¿ musia³em byæ silny... zacz±³em analizowaæ umiejêtno¶ci walki, aby wiedzieæ, co jest ¼le:
-Walka wrêcz-jest... Jutsu-jest... rozs±dek-jest?Hm... pos³ugiwanie siê broni±... je... nie ma.-posumowa³em, my¶l±c o shurikenach.
Pospieszy³em miêdzy drzewa, aby potrenowaæ.
Ws³ucha³em siê w okolice i zacz±³em rzucaæ shurikenami, ale czêsto nie s³ysza³em g³uchego d¼wiêku wbijanego ostrza... to mnie zmartwi³o...
Ookami... dlaczego on to zrobi³?
-CZEMU JA?!-wydar³em siê rozpaczliwie, rzucaj±c kolejnego, którym przez przypadek siê skaleczy³em. Zacz±³em wyzywaæ demona, w¶ciek³y, nie zauwa¿aj±c, ¿e reagowa³ na wyzwiska. Delikatna aura chakry demona mnie przenika³a, a ja nie zwracaj±c na to uwagi rzuci³em kolejnym shurikenem, sk±panym we krwi z rany-trafi³em w sam ¶rodek.
Si³a tego rzutu mnie uspokoi³a. Zacz±³em dyszeæ, wszystko siê uspokoi³o... odwróci³em siê i poszed³em do domu, nie s³ysz±c drzewa, z którym co¶ siê dzia³o...

Dzieñ drugi:

Nastêpnego dnia te¿ tam przyszed³em, chc±c dokoñczyæ trening, ale... co¶ mnie zaniepokoi³o... smród. Zgnilizna, stêch³y odór rozk³adaj±cej siê tkanki... zacz±³em siê zbli¿aæ do ¼ród³a smrodu i odkry³em, ¿e to jest to drzewo... a raczej to, co z niego zosta³o... wiatr nie dawa³ mi dowodu na istnienie jego li¶ci, szerokiego pnia... piêknej korony... jedyne, co mog³em sobie wyobraziæ, to chuda, z³amana reszta drzewa... tak by³o.
-Co to...?-zacz±³em siê zastanawiaæ, nie próbuj±c nawet tego dotkn±æ. Cofn±³em siê i poszed³em gdzie¶ indziej i trenowa³em dalej... po po³udniu wróci³em do wioski, aby odpocz±æ. Kupi³em sobie lody i spacerowa³em po ulicach. My¶la³em o drzewie... w koñcu na co¶ wpad³em, zjad³em je szybko i wróci³em na miejsce. Wiatr mi pomóg³, bo wyczu³em... pêkniêcie... du¿e... przez ca³y, martwy, ciemny pieñ. Zacz±³em badaæ ziemiê pod pêkniêciem.. le¿a³ tam mój zakrwawiony shuriken... on te¿ ¶mierdzia³.
Wyczu³em dziwn± rzecz na shurikenie... dobrze mi znan±... chakre.
-Znowu...-burkn±³em, zabieraj±c shurikena ze sob±. Postanowi³em spróbowaæ tego na innym drzewie. Postara³em siê wyzwoliæ niewielk± ilo¶æ Jego chakry i o dziwo uda³o mi siê.
Rzuci³em ostrzem, które wbi³o siê w korê. Zadowolony z celnego rzutu, wróci³em do domu, czekaj±c na efekt.

Dzieñ trzeci:

Przyszed³em od razu pod to drzewo... i nic. ¯ywe, ca³e i zdrowe. By³em kompletnie zmieszany... dlaczego to nie zadzia³a³o? Wyci±gn±³em shurikena z drzewa i zacz±³em go porównywaæ z tamtym... ten "nowy" nie cuchn±³... nie mia³ tej aury... ale zaraz... czym w³a¶ciwie mia³ cuchn±æ?
Zacz±³em w±chaæ pierwszy shuriken... poza zgnilizn± drzewa, która zosta³a, jako osad... czu³em.. organiczny smród... dobrze mi znany... jaki?
-Hmh...-zastanawia³em siê-to... to... to jest... krew! To moja krew!-powiedzia³em g³o¶no, dla pewno¶ci w±chaj±c ¶wie¿± ranê.
-Tak, to krew... wiêc...-wzi±³em "zdrowy" shuriken, spróbowa³em wyzwoliæ chakrê Ookami'ego, nie wierz±c, ¿e to robiê, zrani³em siê i rzuci³em... czu³em w powietrzu smugê tej chakry... i moj± krew-oczywiste po³±czenie... aby chakra siê utrzyma³a, potrzeba jej mojej krwi...
Usiad³em spokojnie i czeka³em... bo co niby mia³bym robiæ?
Po dziesiêciu minutach us³ysza³em trzask... co¶ pêka³o... zgrzyt... szelest wielu li¶ci... szelest, który umilk³ w jednej sekundzie... li¶cie po prostu siê rozpad³y.
Kolejny zgrzyt... i ogromny trzask... poczu³em okropny, zgni³y smród-to na pewno kolejne wielkie pêkniecie. Kolejne trzaski, zgrzyty i upadaj±ce ga³êzie. Musia³em siê cofn±æ, aby nie oberwaæ jedn±. Drzewo siê ³ama³o, wykrêca³o z bólu... cierpia³o okropnie.
Wtedy to zrozumia³em... zabra³em siê za tworzenie najgro¼niejszej i najokrutniejszej techniki, jak± w ¿yciu widzia³em... zacz±³em siê wycofywaæ, a¿ w koñcu uciek³em, zostawiaj±c za sob± okrutnie zabite drzewo.
Kiedy dotar³em do wioski... uspokoi³em siê... zapomnia³em o tym i spokojnie przechadza³em siê ulicami...
Nagle us³ysza³em jakby... pisk... st³umiony, rozpaczliwy pisk. ¬ród³o znajdowa³o siê daleko za mn±. Szybko wskoczy³em na dach i pobieg³em w tamt± stronê.
Na miejscu okaza³o siê, ¿e dwoje zbirów chcia³o okra¶æ matkê i jej dziecko. Bêd±c na dachu da³em sygna³ kobiecie, aby siê nie martwi³a.
Znikn±³em w cieniu, a na twarzy kobiety zago¶ci³ drwi±cy u¶mieszek. Zdziwieni napastnicy stanêli, jak wryci, nie wiedz±c o co chodzi.
Nagle, zza kobiety... a raczej z ¶ciany za kobiet± wyskoczy³em ja z lekkim, cichym, spokojnym "bu". Lec±c "na szczupaka" w ich kierunku, obu potraktowa³em "taraniczn±" piê¶ci±, a kiedy zbli¿a³em siê do ziemi za nimi, odbi³em siê rêkoma, poprawiaj±c uderzenie kopniakiem w ty³ g³owy. Zebrali siê i jeden mnie zaatakowa³. Chcia³ uderzyæ mnie w twarz sierpowym, kiedy ja po prostu znokautowa³em go lewym prostym.
-By³em szybszy, wybacz-powiedzia³em, jakby do niego... wtedy zorientowa³em siê, ¿e drugi ucieka.
Wyci±gn±³em shuriken z zamiarem spowolnienia go przez ranê w nodze, nie zauwa¿aj±c, ¿e to zakrwawiony shuriken... rzuci³em i jedynie musn±³em jago ³ydkê... kiedy chcia³em go goniæ, znikn±³ w t³umie.
Znokautowanego napastnika zabra³em do wiêzienia i kiedy mia³em wychodziæ... znaleziono cia³o... na tamtej ulicy... by³o dziwne.
Pospieszy³em tam... na miejscu poczu³em okropny smród rozk³adaj±cego siê cia³a... ubra³em maskê ANBU i doszed³em do ofiary. Po krótkiej analizie... nie mia³em w±tpliwo¶ci... zabi³em go.
Szybko uciek³em i wróci³em do domu...
-"Co ja stworzy³em...?"-pomy¶la³em, siadaj±c na ³ó¿ku...

Jak zwykle , piêknie...czemu tak Twoja nauka mnie zawsze wci±ga tego nie wiem ...
Na pocz±tku wydawa³o mi siê trochê ma³o...aczkolwiek to nie jest trudna technika , je¶li chodzi o naukê.
Zaliczam
Minako