grueneberg
No tak chyba niektórzy jechali na koncert który był dość daleko od miejsca zamieszkania i późniejszy powrót do domu , mały kłopot jeżeli koncert odbył się w takich godzinach że pks czy pociąg jeszcze był a co jak uciekł ostatni autobus czy pociąg co wtedy robiliście.
Co zrobiliśmy.
Razem z kumplem poszliśmy w kime na dworcu. Koncert był w Wodzisławiu. Przyjechaliśmy w sam raz. Lało tak że... nie było w nas nic suchego. Kumpel zaliczył glebę w błocie i całą nogę miał jakby wpakował w szambo. Potem( kiedy okazało się że nie ma pociągu) pojechaliśmy do rybnika z nadzieją że tam bedzie bus. Niestety nadzieja umarła, gdy okazało się że busa nie ma a pociąg jest o wpół do czwartej nad ranem (Blues o wpół do piątej nad ranem brzmiało wtedy ... nieciekawie).
Ostatecznie cali mokrzy postanowiliśmy się skimać na dworcu pkp. O 2 w nocy przyjechała po nas siostra kolegi. Wstyd i hańba- niepokazywałem się wtedy u niego przez jakiś czas.
A wszystko zaczęło się od Porąbki. Ledwo zdążyłem na pociąg z Bielska. A dodam że mieszkam w Siemianowicach Śląskich.
Co zrobiliśmy.
Razem z kumplem poszliśmy w kime na dworcu. Koncert był w Wodzisławiu. Przyjechaliśmy w sam raz. Lało tak że... nie było w nas nic suchego. Kumpel zaliczył glebę w błocie i całą nogę miał jakby wpakował w szambo. Potem( kiedy okazało się że nie ma pociągu) pojechaliśmy do rybnika z nadzieją że tam bedzie bus. Niestety nadzieja umarła, gdy okazało się że busa nie ma a pociąg jest o wpół do czwartej nad ranem (Blues o wpół do piątej nad ranem brzmiało wtedy ... nieciekawie).
Ostatecznie cali mokrzy postanowiliśmy się skimać na dworcu pkp. O 2 w nocy przyjechała po nas siostra kolegi. Wstyd i hańba- niepokazywałem się wtedy u niego przez jakiś czas.
A wszystko zaczęło się od Porąbki. Ledwo zdążyłem na pociąg z Bielska. A dodam że mieszkam w Siemianowicach Śląskich.
heheheh podoba mi się ta podróż fantastyczne......:)))
Ja pamiętam jeden koncert w Krasowach.To byla cała wyprawa.Gdy w końcu udało się dotrzeć na koncert zaczeło tak padać że wydawało się że koncert się nie odbędzie.Naszczęście koncert się odbył i był super.Ale powrót już nie był juz taki super miałam wtedy buty na obcasie na paskach.Nogi bolały strasznie i jeszcze urwał mi się pasek w jednym bucie.Na przystanek było bardzo daleko i było późno wieczorkiem.Ale wkońcu udało się dotrzeć cało do domu.
Dla mnie to normalne było spóźnianie się na autobusy które mnie miały zawieźć do dalszego celu podrózy, czy nocleg czy do domu. Ale jakoś to bywało w żarkach miałam kasę więc wydałam na taksówki i dojechałam na pociąg i po 24 byłam w domu ale jedną osłodą było jak trzech panów Universe mi pomachało rączką którzy to wam nie powiem ale zespół wie którzy jechali w tym autku. W Złotym Potoku do domu zawiózł mnie rodziców znajmomy bo oczywiście nie spojrzałam wcześniej o której odjeżdża pks a 3 raz było po koncercie w świętochłowicach i nocleg miałam w akademiku w katowicach do katowic jakoś dotarłam ale potem okazało się że autobus jadący w stronę akademików mi uciekł następny za godzinę pojechałam potem jakimś autobusem i szukałam akademików jakoś tam dotarłam i było nawet spokojnie.
Ale chcę wam napisać o koncercie w żarkach na początku nie było wiadomo czy ten koncert będzie ale jak się okazało że będzie to pojechałam jak zajechałam na stację w Częstochowie był pociąg potem się okazało że wsiadłam w pociąg przyspieszony ale w Myszkowie, tam się okazało że autobus w stron꿯 arek będzie za dwie godziny no cóż chciałam być szybciej więc wzięłam taxi ( pan taksówkarz lubiał słuchać podczas jazdy zespołu Universe) i Taksówka zawiozła mnie pod samiutką scenę jak zajechałam były występy zespołów ludowych a potem czekanie na zespół i pojawili się koncert był ekstra i chyba żaden wtedy nie był tak fajny jak tamten no oprócz Świętochłowic . Ale wtedy czuło się mocną radość grania muzyków.Był świetny koncert a po koncercie spotkanie z muzykami i zdięcia i chyba zostawię do końca życia tą fotkę z Żarek mam tam wszystkich muzyków z czego się cieszę spełniło się wtedy jedno z moich marzeń i to na wyrost bo chciałam mieć tylko fotkę z Mirkiem i Heńkiem a tu cały zespół.
1) najpierw był koncert- super, extra, pięknie
2) po koncercie miła pogawędka z P. Markiem K., podpisiki, wspólna fotka
3) bieg na autobus do Katowic
4) przystanek CHORZÓW- pożegnanie z koleżanką Anią (Moderatorką)
5) dworzec KATOWICE- oczekiwanie ze strachem na pociąg do Opola
6) godz: 2.45 w nocy- w łóżeczku leżąc tęsknię już za nimi i nucę po cichu melodie które ukołyszą mnie do snu.
Nie żałuję że byłam, bo warto, czekam na mastępny i z pewnością tam będę. Pozdrawiam serdecznie- Ania
Co zrobiliśmy.
Razem z kumplem poszliśmy w kime na dworcu. Koncert był w Wodzisławiu. Przyjechaliśmy w sam raz. Lało tak że... nie było w nas nic suchego. Kumpel zaliczył glebę w błocie i całą nogę miał jakby wpakował w szambo. Potem( kiedy okazało się że nie ma pociągu) pojechaliśmy do rybnika z nadzieją że tam bedzie bus. Niestety nadzieja umarła, gdy okazało się że busa nie ma a pociąg jest o wpół do czwartej nad ranem (Blues o wpół do piątej nad ranem brzmiało wtedy ... nieciekawie).
Ostatecznie cali mokrzy postanowiliśmy się skimać na dworcu pkp. O 2 w nocy przyjechała po nas siostra kolegi. Wstyd i hańba- niepokazywałem się wtedy u niego przez jakiś czas.
A wszystko zaczęło się od Porąbki. Ledwo zdążyłem na pociąg z Bielska. A dodam że mieszkam w Siemianowicach Śląskich.
Podróż kapitalna- mam jednak że było warto się pomeczyć
Pozdrawiam serdecznie
Tak woli ścisłości to ja byłem tym kumplem i musze przyznać że mimo że było zimno, mokro i byliśmy zmęczeni na max to było warto. On oczywiście sie bał do mnie zadzwonić lub sie zbliżyć sie do mojego domu - bałsie zemsty rodziców, ale u mnie był luzik jak chyba przez całe życie
Co zrobiliśmy.
Razem z kumplem poszliśmy w kime na dworcu. Koncert był w Wodzisławiu. Przyjechaliśmy w sam raz. Lało tak że... nie było w nas nic suchego. Kumpel zaliczył glebę w błocie i całą nogę miał jakby wpakował w szambo. Potem( kiedy okazało się że nie ma pociągu) pojechaliśmy do rybnika z nadzieją że tam bedzie bus. Niestety nadzieja umarła, gdy okazało się że busa nie ma a pociąg jest o wpół do czwartej nad ranem (Blues o wpół do piątej nad ranem brzmiało wtedy ... nieciekawie).
Ostatecznie cali mokrzy postanowiliśmy się skimać na dworcu pkp. O 2 w nocy przyjechała po nas siostra kolegi. Wstyd i hańba- niepokazywałem się wtedy u niego przez jakiś czas.
A wszystko zaczęło się od Porąbki. Ledwo zdążyłem na pociąg z Bielska. A dodam że mieszkam w Siemianowicach Śląskich.
Co zrobiliśmy.
Razem z kumplem poszliśmy w kime na dworcu. Koncert był w Wodzisławiu. Przyjechaliśmy w sam raz. Lało tak że... nie było w nas nic suchego. Kumpel zaliczył glebę w błocie i całą nogę miał jakby wpakował w szambo. Potem( kiedy okazało się że nie ma pociągu) pojechaliśmy do rybnika z nadzieją że tam bedzie bus. Niestety nadzieja umarła, gdy okazało się że busa nie ma a pociąg jest o wpół do czwartej nad ranem (Blues o wpół do piątej nad ranem brzmiało wtedy ... nieciekawie).
Ostatecznie cali mokrzy postanowiliśmy się skimać na dworcu pkp. O 2 w nocy przyjechała po nas siostra kolegi. Wstyd i hańba- niepokazywałem się wtedy u niego przez jakiś czas.
A wszystko zaczęło się od Porąbki. Ledwo zdążyłem na pociąg z Bielska. A dodam że mieszkam w Siemianowicach Śląskich.
heheheh podoba mi się ta podróż fantastyczne......:)))
Ja pamiętam jeden koncert w Krasowach.To byla cała wyprawa.Gdy w końcu udało się dotrzeć na koncert zaczeło tak padać że wydawało się że koncert się nie odbędzie.Naszczęście koncert się odbył i był super.Ale powrót już nie był juz taki super miałam wtedy buty na obcasie na paskach.Nogi bolały strasznie i jeszcze urwał mi się pasek w jednym bucie.Na przystanek było bardzo daleko i było późno wieczorkiem.Ale wkońcu udało się dotrzeć cało do domu.
Dla mnie to normalne było spóźnianie się na autobusy które mnie miały zawieźć do dalszego celu podrózy, czy nocleg czy do domu. Ale jakoś to bywało w żarkach miałam kasę więc wydałam na taksówki i dojechałam na pociąg i po 24 byłam w domu ale jedną osłodą było jak trzech panów Universe mi pomachało rączką którzy to wam nie powiem ale zespół wie którzy jechali w tym autku. W Złotym Potoku do domu zawiózł mnie rodziców znajmomy bo oczywiście nie spojrzałam wcześniej o której odjeżdża pks a 3 raz było po koncercie w świętochłowicach i nocleg miałam w akademiku w katowicach do katowic jakoś dotarłam ale potem okazało się że autobus jadący w stronę akademików mi uciekł następny za godzinę pojechałam potem jakimś autobusem i szukałam akademików jakoś tam dotarłam i było nawet spokojnie.
Ale chcę wam napisać o koncercie w żarkach na początku nie było wiadomo czy ten koncert będzie ale jak się okazało że będzie to pojechałam jak zajechałam na stację w Częstochowie był pociąg potem się okazało że wsiadłam w pociąg przyspieszony ale w Myszkowie, tam się okazało że autobus w stron꿯 arek będzie za dwie godziny no cóż chciałam być szybciej więc wzięłam taxi ( pan taksówkarz lubiał słuchać podczas jazdy zespołu Universe) i Taksówka zawiozła mnie pod samiutką scenę jak zajechałam były występy zespołów ludowych a potem czekanie na zespół i pojawili się koncert był ekstra i chyba żaden wtedy nie był tak fajny jak tamten no oprócz Świętochłowic . Ale wtedy czuło się mocną radość grania muzyków.Był świetny koncert a po koncercie spotkanie z muzykami i zdięcia i chyba zostawię do końca życia tą fotkę z Żarek mam tam wszystkich muzyków z czego się cieszę spełniło się wtedy jedno z moich marzeń i to na wyrost bo chciałam mieć tylko fotkę z Mirkiem i Heńkiem a tu cały zespół.
1) najpierw był koncert- super, extra, pięknie
2) po koncercie miła pogawędka z P. Markiem K., podpisiki, wspólna fotka
3) bieg na autobus do Katowic
4) przystanek CHORZÓW- pożegnanie z koleżanką Anią (Moderatorką)
5) dworzec KATOWICE- oczekiwanie ze strachem na pociąg do Opola
6) godz: 2.45 w nocy- w łóżeczku leżąc tęsknię już za nimi i nucę po cichu melodie które ukołyszą mnie do snu.
Nie żałuję że byłam, bo warto, czekam na mastępny i z pewnością tam będę. Pozdrawiam serdecznie- Ania
Co zrobiliśmy.
Razem z kumplem poszliśmy w kime na dworcu. Koncert był w Wodzisławiu. Przyjechaliśmy w sam raz. Lało tak że... nie było w nas nic suchego. Kumpel zaliczył glebę w błocie i całą nogę miał jakby wpakował w szambo. Potem( kiedy okazało się że nie ma pociągu) pojechaliśmy do rybnika z nadzieją że tam bedzie bus. Niestety nadzieja umarła, gdy okazało się że busa nie ma a pociąg jest o wpół do czwartej nad ranem (Blues o wpół do piątej nad ranem brzmiało wtedy ... nieciekawie).
Ostatecznie cali mokrzy postanowiliśmy się skimać na dworcu pkp. O 2 w nocy przyjechała po nas siostra kolegi. Wstyd i hańba- niepokazywałem się wtedy u niego przez jakiś czas.
A wszystko zaczęło się od Porąbki. Ledwo zdążyłem na pociąg z Bielska. A dodam że mieszkam w Siemianowicach Śląskich.
Podróż kapitalna- mam jednak że było warto się pomeczyć
Pozdrawiam serdecznie
Tak woli ścisłości to ja byłem tym kumplem i musze przyznać że mimo że było zimno, mokro i byliśmy zmęczeni na max to było warto. On oczywiście sie bał do mnie zadzwonić lub sie zbliżyć sie do mojego domu - bałsie zemsty rodziców, ale u mnie był luzik jak chyba przez całe życie