grueneberg



Pos±g Hishiramy, wielkiego za³o¿yciela Konohy który przed laty zwyciê¿y³ tu Uchihe Madare z którym walczy³ o rangê Hokage.


Usiad³em na trawie i wpatrywa³em siê w pos±g.Po chwili wyj±³em butelkê z wod± i zaczê³em piæ.Po wypiciu butelkê schowa³em do kieszeni i odpoczywa³em.

Dodane po 4 minutach:

Wstalem i poszedlem dalej.nmm
odpoczelem chwile przy pomniku i pobieglem dalej <nmm>
Przysz³a stane³a i zastanawia³a siê co to za gostek jest
na pomniku i czegos mu brakuje,wiêc HM! wyjê³a cenny
rushowy marker i zaczê³a mazaæ jakie¶ dziwactwa.
Skoñczy³a i posz³a dalej.
[NMM]


czekam na gaare
-Jestem, wybacz ¿e tak d³ugo czekaæ musia³e¶. Ale musialem zadbaæ by Amy mog³a tam dobrze wypocz±æ.
spoko masz i podalem mu paczke .pomyslalem sie jak twoja koszula sie zniszczyla to dam ci jedna z moich zbroi powinna pasowac masz.
-Dziêki Richarde.-powiedzia³em zdziwiony i u¶miechn±³em siê po czym przymierzy³em zbrojê.
-Bardzo dobra.-stwierdzi³em.

_____________________________
echh zosta³em zmuszony do pój¶cia do sklepu zaraz wracam
niema za co gaara .A teraz do zeczy niewiele wiem o sunie wienc ty powied gdzie najlepiej udezyc

Dodane po 4 minutach:

zgniote aka

Dodane po 2 minutach:

wyczuwam aka w poblizu >las smierci<

Dodane po 1 minutach:

co robimy??
-Wiem, ¿e w razie czego¶ mo¿emy stacjonowaæ u mnie w domu. Pilnuj± cztery psy a i dom jest pu³apkami naje¿ony wiêc trudno im tam bêdzie siê dostaæ.-powiedzia³em.
dobra ale teraz przejdzmy sie do lasu smierci
-Ok
NMM
przyszedlem do doliny potrenowac mojego orzelka zdjolem go z ramienia i zaczolem trenowac go.

Dodane po 9 minutach:

makaja wrucila i usiadla mi na ramieniu wienc skonczylismy trening i poszlismy dalej

NMM
Podszedlem kolo posagow i usiadlem na trawie podziwiajac posagi.

Dodane po 45 sekundach:

Odszedlem zamyslony <nmm>
usiadlem na trawie myslac o tych kage moze i ja kiedys zostane hokage
"Rich!!!!!!!!!!!!" rzucilem sie na trawe zmachany kolo richarde "ratuj stary... wlasnie ucieklem z wiezienia aka... i narobilem im tam strasznego burdelu powiedzilem zwijajac sie ze smiechu
odwrucilem sie zdziwiony matt... to ty jaki burdel usiadz i muw pokolei
<nmm>
NMM
Przebieg³ obok pos±gu i pobieg³ dalej <NMM>
przebieglem

NMM
Postanowi³em jeszcze raz zobaczyæ pos±g Hokage wiec wybra³em siê na na spacer po doj¶ciu na miejsce popatrzy³em na pos±g siad³am na tawie i przez jakis czas wpatrywa³em sie w pos±g potem wruci³em do swojego domu.(NMM)
Spojrza³a na wodospad z ironicznym u¶miechem.
¯ycie bywa w porz±dku.
" - No. To miejsce mi siê podoba." - pomy¶la³em patrz±c na wodospad.
- Tu chyba nie bêdziemy mogli narzekaæ na t³ok - powiedzia³em z lekkim u¶miechem. Szybko wymaza³em z pamiêci krótkie spotkanie z Dante. " - Liczy siê tylko to co dziej siê tu i teraz"
Przytaknê³a ca³y czas patrz±c na wodê. Niby by³a do¶æ daleko od wodospadu, jednak¿e woda w takiej ilo¶ci trochê j± przera¿a³a.
- Obawiasz siê wody? - zapyta³em widz±c lekki strach w oczach dziewczyny.
- Nie - jej oczy b³ysnê³a gniewnie - normalne, ¿e cz³owiekowi niezbyt zale¿y na ¶mierci spowodowanej upadkiem z wielkiego masywu skalnego prosto w jeszcze wiêkszy ogrom wody.
- Spokojnie nie mia³em nic z³ego na my¶li - powiedzia³em przepraszaj±cym tonem. - Lêk nie jest niczym z³ym. Choæ osobi¶cie wola³bym zgin±æ spadaj±c z wodospadu ni¿ sp³on±æ. Panicznie bojê siê ognia. - doda³em. Tym razem mimo, ¿e siê stara³em nie uda³o mi siê przywo³aæ na twarz typowego dla mnie u¶miechu.
- Katon - prychnê³a - to chyba najbardziej standardowy z ¿ywio³ów. Nuda - spojrza³a na ch³opaka - jednak rozumiem twoj± obawê.
- Mo¿e i najbardziej standardowy, ale i najbardziej niszczycielski. - powiedzia³em. - Cieszê siê, ze rozumiesz mój lêk - doda³em po chwili. Uda³o mi siê przywo³aæ na twarz niemal niezauwa¿alny u¶miech. " - Chyba darujê sobie opowie¶æ o moim klanie. Po co ja zanudzaæ" - pomy¶la³em i zacz±³em zastanawiaæ na jaki temat mogliby¶my jeszcze rozmawiaæ. - Od jak dawna mieszkasz w Oto?
- Odk±d pamiêtam - odpar³a krzywi±c siê lekko. Nie lubi³a rozmawiaæ o sobie.
- Wybacz wygl±da na to, ze poruszy³em dra¿liwy temat - powiedzia³em.
Sta³em wpatruj±c siê w wodospad. Od czasu do czasu spogl±da³em na Tayuyê, zastanawiaj±c siê co powiedzieæ. Chyba po raz pierwszy nie umia³em znale¼æ s³ów.
- Jak trafi³e¶ do Hebi? - zapyta³a nie tyle co znudzona cisz±, ale zaciekawiona osob± Keishiego.
- Do Hebi? Hmm to d³uga historia ale skoro chcesz j± wys³uchaæ... - powiedzia³em, przypominaj±c sobie wszystko po kolei. - Có¿ kiedy mia³em jakie¶ 9 lat grupa Ninja u¿ywaj±ca Katona napad³a na mój rodzinny dom. Zabili wszystkich i spalili ca³y dom. Tylko ja prze¿y³em, Wtedy odnalaz³ mnie Orochimaru-sama. Zosta³em jego uczniem. trenowa³ mnie przez siedem, mo¿e osiem lat. W koñcu skoñczy³em jako jeden z obiektów eksperymentalnych. Nie mam mu tego za z³e. Takie by³y jego metody. Po za ty to nale¿y ju¿ do przesz³o¶ci. W koñcu odnalaz³ mnie Sasuke, uwolni³ i zaproponowa³ do³±czenie do Hebi. I ta siê tam znalaz³em. - dokoñczy³em. "Uff. Posz³o ³atwiej ni¿ siê spodziewa³em." - pomy¶la³em.
- Hmm - zamy¶li³a siê - Ty co¶ przynajmniej o sobie wiesz. Ja nawet nie wiem do koñca, sk±d pochodzê. Po prostu Orochimaru sk±d¶ mnie wytrzasn±³, uzna³, ¿e mam talent i podarowa³ mi Pieczêæ.
- Szczê¶ciara - powiedzia³em z lekk± nut± ironii. - Mi nawet tego nie podarowa³. - doda³em nie wiedz±c czy to dobrze czy ¼le. - Jedyne co mi po s³u¿bie u niego pozosta³o to ból wywo³any eksperymentami, które i tak nie odnios³y skutku. - powiedzia³em z lekka nut± ¿alu.
- Co do wspomnieñ to ich brak czasem bywa b³ogos³awieñstwem. Wiele bym da³ aby zapomnieæ o tamtej nocy kiedy zgin±³ mój ród...
- Wiedza jest podstaw±. Lepiej, ¿eby sprawia³a ból, ni¿ ¿eby jej nie by³o - powiedzia³a patrz±c na ch³opaka z neutralnym wyrazem twarzy, jakby za³o¿y³a jak±¶ maskê.
- Mo¿e i masz racjê - powiedzia³em patrz±c Tayuyi prosto w oczy.
- Szczerze mówi±c nie wiem jak to jest nie mieæ wspomnieñ. Mam na to zbyt dobr± pamiêæ. - doda³em z lekkim u¶miechem.
- Hmm - zamy¶li³a siê - ja zawsze mam racjê - odpar³a z lekkim u¶miechem.
Definitywnie kocham niebieski.
- Zdecydowanie lepiej wygl±dasz z u¶miechem na twarzy - powiedzia³em u¶miechaj±c siê jeszcze szerzej. "Rany chyba siê zakocha³em"
- Tak my¶lisz? A ja lubiê, kiedy inni te¿ siê u¶miechaj± - powiedzia³a i nie czekaj±c na odpowied¼ poca³owa³a go lekko w usta.
Tayuya zaskoczy³a mnie. Nie zd±¿y³em zareagowaæ. Zreszt± nawet gdybym zd±¿y³ pewnie bym nic nie zrobi³. - Wow... - tylko tyle zdo³a³em powiedzieæ. Ca³y czas Patrzy³em na Tayuyê nie bêdac w stanie powiedzieæ ani s³owa...
- Wiesz, jako¶ ma³o jeste¶ u¶miechniêty, jak na mój gust - powiedzia³a z udawanym fochem i poca³owa³a go jeszcze raz.
Tym razem reakcja by³a prawid³owa. Kiedy Tuyuya poca³owa³ mnie jeszcze raz obj±³em j± mocno i przed³u¿y³em poca³unek jak tylko siê da³o. U¶miechn±³em siê szeroko - Nadal uwa¿asz, ze jestem za ma³o u¶miechniêty? - zapyta³em nie wypuszczaj±c jej z objêæ.
- Nie. Tak jest lepiej - oznajmi³a ze ¶miechem. Gdy ju¿ przesta³a siê ¶miaæ, spojrza³a Keishiemu w oczy - Musisz byæ w Konoha, czy mo¿e pójdziemy gdzie¶.. do Oto?
- Nie, nie mam tu na razie nic wa¿nego do za³atwienia - odpowiedzia³em szczerze.
- Do Oto? - zapyta³em rozwa¿aj±c propozycjê dziewczyny.
- W³a¶ciwie czemu nie? -powiedzia³em po chwili.
- To chod¼my do mnie - zachêci³a - tylko siê nie przera¼, ca³y mój pokój jest ró¿owy... - posz³a w kierunku Oto z u¶miechem na twarzy.

NMM
- Obiecujê - powiedzia³em z u¶miechem na twarzy. " - Ró¿owy? Ile w takim czym¶ mo¿na wytrzymaæ? " [NMM]
Lee przeskakiwa³ zdrzewa na drzewo z ranym kompanem na plecach kierujac siê w strone Konohy(NMM)
przyszed³em i usiad³em kawa³ek od po¶gu i zacza³em przygl±daæ my sie z zaciekawieniem
Podchodzê do pomnika i patrze na swojego Pra... dziadka. Siadam na jego ramieniu i patrze na rzeke która wydaje siê jakby nie mia³a koñca.

Dodane po 2 godzinach 43 minutach:

Po nied³ugim odpoczynku zeskakuje z pos±gu I Hokage i kieruje siê ku bram± Konohy.
Usiad³em na trawie i wpatrywa³em siê w spadaj±c± wodê.
My¶lami wraca³em do pierwszego spotkania z Tayuy±...

Dodane po 5 godzinach 5 minutach:

Podnios³em siê i ruszy³em w stronê Oto [NMM]
pszysz³em zobaczyæ pos±g pierwszego hokage
Siadam na g³owie pos±gu Pierwszego Hokage i patrzê w niebo.
Podbieg³ na g³owê pos±gu, po czym usiad³ i zacz±³ medytowaæ. Po medytacji poszed³ w strone Lasu ¦mierci.

<NMM>
Przylecia³em na moim summonie pod pos±g Hokage. Usiad³em na dole i patrzy³em na jego wielko¶æ. Morphin zmniejszy³a swoje rozmiary i usiad³a niedaleko mnie.

Dodane po 1 godzinach 36 minutach:

Po chwili namys³u, wstajê i ka¿ê mojemu summonowi zwiêkszyæ rozmiar. Gdy to robi wsiadam na niego i lecimy do taki <NMM>
L±duje na pos±gu zeskakujê z niego i biegnê dalej....

[nmm]
To mój dziadek mam po nim imie
Casper przyby³ na pos±g swojego poprzednika. Usidad³ na jego ramieniu po turecku i czeka³ na uczniów wpatruj±c siê w p³yn±c± wodê. Mia³ na twarzy wci±¿ u¶miech. Jednak w jego oczach znów by³o co¶ nie obecnego. Zastanawia³ siê nad planami akowców ...
Wi by³ tu 1 raz i nie spodziewa³ siê takiego widoku. £adnie tu nawet bardzo krzykn± do Casper senseia , który siedzia³ na pos±gu. Trzeba zaczekaæ na Rado .
Przybywam na miejsce nieco spó¼niony.
- Witajcie - powiedzia³ - pierw trochê historii. Wiecie kim jest ten na którym teraz stojim ?
Casper rozmawia³ z nimi przy okazji robi³ pieczêci jednak nie mia³y one ¿adnego celu. Mog³y ewentualnie sprowokowaæ ch³opaków jednak to te¿ nie by³o ich zadaniem bo poporstu lider klanu senju siê nudzi³. Z wielkim u¶miechem na twarzy patrzy³ na Rado i Wi...
Za³o¿ycie clanu Senju i jeden z najwspanialszych ninja. Za³o¿y³ równie¿ ca³± wioskê Konohê jest najlepszym z urodzonych Senju. Sta³ siê legend± w³a¶nie dlatego mo¿emy staæ teraz na jego pomniku.
"Tak dok³adnie. Kolega Wi wszystko ju¿ powiedzia³. Moge jedynie dopowiedzieæ ¿e by³ pierwszym hokage." -mówie.
Pojawi³em siê w zielonej drewnianej masce na g³owie 1 Hokage. Zauwa¿y³em zgromadzonych, ale nie wtr±ca³em siê, przys³uchiwa³em siê rozmowie...
- Tak, przy u¿yciu mokutonu stworzy³ ca³± wioskê i te lasy które s± wokó³ nas, one nie s± tworem natury a jego si³y - powiedzia³ po czym doda³ - pó¼niej siê dopiero ukszta³towa³a.
Ci±gle sobie sk³ada³ coraz szybciej pieczêcie a¿ wreszcie wykona³ logiczn± dla Wi Dim'a sekwencje. Jednak by³o to zbyt szybko i wplecione we wcze¶niejsze pieczêci by ten móg³ to zobaczyæ.
- Mokuton no jutsu - krzykn±³ po skoñczeniu sekwencji bardzo szybko.
Przed swymi s³owami ju¿ wyczu³ kogo¶ obecno¶æ wiêc postanowi³ szybko uczniæ co¶ by z³apaæ gapia. Z ziemi wy³oni³y siê drewniane rêce nie spodziewanie, pod Michimotem. Z³apa³y go mocno za kostki a z tych r±k wyros³y ejszcze jedne które chwyci³y za nadgarstki. Za nim za¶ wy³oni³ siê trewniany w±¿ obwijaj±cy wokó³ jego szyji.
Casper nawet nie wsta³. Nawet nie spojrza³ w górê mimo tego ¿e wszyscy ju¿ zobaczyli ch³opaka na górze.
- Czego chcesz dzieciaku ?! - krzykn±³ jednak nie by³ wcale zdenerwowany.
Jej niez³y refleks - powiedzia³ pod nosem Wi. Casper sensei chyba sta³e¶ siê bardziej ostro¿ny od kiedy Ciê akatsuki z³apa³o - powiedzia³ Wi. Teraz nawet mysz siê nie przemknie. Wi sta³ spokojny i wyluzowany ale by³o to tylko z pozoru w ka¿dej chwili móg³ odskoczyæ i bronic siê mokutonem
- Oj nie denerwuj siê.... Nie chcê nic od ciebie. Jestem tutaj aby odpocz±æ...- powiedzia³em uaktywniaj±c KG w razie potrzeby obrony( nie widaæ, ¿e uaktywni³em bo mam na sobie maskê)
Sta³em i przygl±da³em siê ca³emu zamieszaniu biednemu schwytanemu Michimoto. Zastanawia³em siê dlaczego Casper to zrobi³.
Przepraszam, ale nie mam czasu na walkê, jutro mam wa¿n± misjê....[i]- powiedzia³em a moje cia³o zaczê³a spowijaæ ognista zbroja (Hato Hanou) , która zaczê³a spalaæ drewno. Dziêki mojemu KG dopali³em dalej drewno i uwolni³em siê. - Do widzenia, mo¿e nied³ugo siê zobaczymy... Hiraishin no Jutsu...- powiedzia³em i i znikn±³em. <NMM>
Mam go goniæ Casper - sensei mo¿e by³ Ci do czego¶ potrzebny albo masz co¶ zamiar z nim zrobiæ czy to tylko 1 z wielu metod pokazania nam jak wa¿ne jest ¿eby zawsze zachowaæ ostro¿no¶æ nawet je¿eli przeciwnik wydaje siê spokojny ? ?
Dalej stojê i czekam na trening z sensej.
- Nie, poprostu nie lubie w¶cibskich ludzi - u¶miechn±³ siê nie co g³upkowato i ci±gle sk³±da³ pieczêci po czym wsta³ szybko - zaczynamy ...
Odbi³ siê od kamiennego ramienia i wskoczy³ na ucho pierwszego Hokage
Nic narazie nie robi³, najwyra¼niej chcia³ by jego uczniowie zaczeli ataki.
Zaczynam atak od prostego jutsu Kaze no Yaiba. Unosze rêke wskazuje na caspra palcem i wtedy nastêpuje atak.
Wi zaczyna robiæ ten sam trick co Casper sensei a tak naprawdê szykuje siê do obrony drewnem przed atakami senseia (bronie siebie i Rado).
Casper szybko zeskoczy³ z uszka pierwszego odskaukuj±c w ty³ i os³aniaj±c siê kamiennym cia³em pos±gu przed powietrznym jutsu. Spadajac na niezywe ramie wykona³ kilka pieczêci i krzykn±³.
- Doki Mokuton - po chwili Casper ju¿ by³ na ziemi. Jego cia³o pokry³a drewniana pow³oka lecz wygl±daj±ca na prawdziwe cia³o waszego sensei'a.
Teraz próbuje nieco mocniejszej sztuczki. Wykonuje pieczêcie i atakuje Caspra jutsu Fusajin aby go zepchn±æ i zdekoncentrowaæ by daæ mo¿liwo¶æ Wi do skutecznego ataku.
Wi wiedzia³ , ¿e co¶ jest nie tak z jego cia³em ale zaryzykowa³ i u¿y³ mokuton no jutsu ¿eby przebiæ na wylot Casper senseia. Drewno by³o na koñcu ostre i do¶æ ciê¿ko by³o je z³amaæ. Takich pacho³ków z ziemi wyskoczy³o 6 a na dodatek nogi zosta³y lekko opl±tane. Po tym ataku Wi stworzy³ moku bunshina.
Casper poczu³ jak jego nogi oplot³y pl±cza wiêc skupi³ siê bez z³o¿enia pieczêci co by³o nadzwyczajne bo przecie¿ zawsze kosztuje to chakre i zajmuje czaqs na sekwencje znaków zwierzêcych a tutaj bez niczego nagle wokó³ caspra stworzy³a siê bardzo gruba kopula, rzek³ bym bardziej wielka kula otaczaj±ca go. Ochroni³a przed belami jednak zosta³a poprzebijana w koñcu ale da³o czas na u¿ycie kawarimi i zmienieniu sie miejscem z kamieniem który odpad³ z ucha pierwszego hokage. Casper ukry³ siê teraz gdzie¶ tam za szyj± .
Clon Wi zmieni³ siê w kij . Wi wzi±³ ten kij do rêki po czym by³ gotowy do obrony jak i do ataku (gdy tylko zobaczê Caspera wyd³u¿am Kij z ogromn± szybko¶ci± w jego stronê) W razie ataku na rado ostatnim go kijem. (dodam , ¿e to strasznie twardy kij).
Sk³adam pieczêcie i tworze tr±be powietrzn± (Tatsumaki no jutsu) któr± posy³am w poblize szyji pos±gu a bli¿ej wodospadu. Gdy tr±ba dotyka wodospadu woda zaczyna bryzgaæ we wszystkie strony co powinno zmusiæ sensej do opuszczenia tamtego miejsca.
Casper jeszcze rpzed przygotowaniami ch³opaków zacz±³ szykowaæ siê do nastêpnego poziomu technikiwcze¶niej ³ykaj±c pigu³ki ze skrzepniêt± krwia. Ju¿ powsta³a tr±ba zbli¿aj±ca siê do wody i szyji pos±gu.
- Doki Mori - krzykn±³ Casper po czym zacz±³ wbiegaæ bardzo zgrabnie na g³owê by³êgo Hokage tworz±c sobie drewniane schodki, które nic go nie kosztowa³y chakry. Nikt nie zauwa¿y³ ¿e wszêdzie wokó³ Rado i Wi wyros³y ro¶liny, tak znik±d. Zacze³y one obwi±zywaæ was, atakowaæ, biæ, uderzaæ kolcami i ga³êziami oraz podduszaæ.
Casper bêd±c ju¿ przy czole tej¿e rze¼by u¿y³ mokutonu by siê mocno wybiæ od kamienia i unie¶c bardzo wysoko przed siebie zdala od tr±by. Lecia³ bardzo wysoko lec±c w stronê drugiego pos±gu tym razem klanowego uchiha (nie zmieniamy tematu ju¿).
Wi zrobi³ ten sam trick i swoim mokutonem obwi±za³ ro¶liny po czym siê wybi³ w stronê pomnika szykuj±c siê do ciosu kijem . Gdy by³ ju¿ blisko Caspera z kija wysunê³a siê rêka z kunaiem i mia³a przeci±æ rêkê lidera Senju. Wi krzykn± - Rado teraz uderzaj w nas!!
Niewiedz±c co planuje Wi pos³ucha³em go maj±c nadzieje ze ma jaki¶ plan. Sk³adam znaki i wymie¿am w kierunku caspra atak Kamaitachi no Jutsu, wietrzne ostrzna powinny dopi±æ swego.
Z ziemi automatycznie wyros³a drewniana ¶ciana chroni±ca Wi i Caspra przed atakiem. W tym samym czasie na jaki¶ gest lidera sennju wyros³y z ziemi bardzo szybko ro¶liny obwi±zuj±ce ch³opaka. By³y to bardzo grube kolczaste ró¿e. Na nastêpny znak z ziemi wyrosly trzy drewniane wê¿e g³owy które zacze³y drêczyæ Rado. Atakowaæ k³ami i ca³ymi swymi cielskami.
- Nigdy nie ryzykuj ¿ycia swojego sprzymierzeñca - powiedzia³ casper spadaj±c na ziemiê.
- Tak po za tym musicie byæ szybsi ni¿ moja technika obrony absolutnej - u¶miechn±³ siê z³o¶liwie. Nic dziwnego ¿e móg³ siê cieszyæ bo przecie¿ jego technika automatycznie wytwarza³a obronne drewno a do tego Doki Mokuton jest "inteligentn±" technik±. - nawet jeden z klanu Hyuga nie przezwyciê¿y³ mej obrony wiêc postarajcie siê ...
Broni±c siê przed tymi drzewnymi wê¿ami koncentruje chakre w rêce i wypuszczam fale wietrzn± (Juuha Shou) która przez chwile kr±¿y wokó³ mnie niszcz±c te ro¶liny a nastêpnie prosto zmie¿a na caspra.
Jej ale to nudne - powiedzia³ Wi po czym kij zmieni³ siê w clona , który przej± w³adze nad tymi ³adnymi ró¿ami. Po ten znowu stal siê kijem. Wi zacz±³ atakowaæ na odleg³o¶æ mokuton no jutsu.
// Samo pisanie ¿e atakuejsz na odleg³o¶æ mokuton no jutsu nic nie stwierdza, ka¿dy mo¿e to inaczej zrozumieæ //
Wê¿e wbi³y siê w ziemiê i znik³y. Nie pojawi³y siê przez jaki¶ czas. Ro¶liny wokó³ Wi i Rado zosta³y wyjête spod kontroli. Jednak lec±ce w Caspra powietrze zosta³o zatrzymane wielkim drewnianym murem/¶cian±. Jednak ¶ciana wytrzyma³a wietrzny atak. Za znakami ostatniego z klanu Senju w Wi Dima wystrzli³y z ziemi drewniane strza³y, by³y ich tysi±ce a mo¿e i miliony a wszystkie sterowane przez Caspra.
Wi widz±c atak Casper-senseia stworzy³ moku jouheki i usiad³ w ¶rodku zapalaj±c papierosa. Nas³uchiwa³ ataku Rado i wtedy kopu³a zniknie a ja z moim kijem zaatakuje Casper senseia Taj justsu. Je¿eli siê do niego zbli¿ê z kija wyjdzie rêka z kunaiem , która przetnie jego cia³o.

/Moja wytrzyma³o¶æ w tej walce to 36 doda³em sobie do 40 bo kupi³em rêkawiczki a jestem sklerotykiem i zapomnia³ bym potem //
Widz±c jak Wi zamyka siê w kopule atakuje caspra Kamaitachi no jutsu. Wietrzne ostrza bez trudu zniszcz± ¶ciane obronn±.
Casper zacz±³ biegn±æ w stronê Wi Dima i przeskoczy³ przez kopu³ê by byæ niedostêpnym dla ostrzy a przy okazji przygotowaæ siê do walki z ch³opakiem. Wi Dim wyskoczy³ z kopu³y i nie spodziewa³ siê ¿e jego przeciwnik jest za nim jednak jego sensei nie wykona³ pierwszego ataku. Ch³opak zaatakowa³ kijem Casper go omin±³ i wykona³ mocne ude¿enie w pier¶ klanowicza. Ostrze wysz³o z broni i chcia³o trafiæ lidera Senju jednak obrona absolutna któr± mia³ na sobie on stworzy³ drewnan± zbrojijkê w miejscu gdzie wykonano ciêcie.

Niespdziewanie z ziemi pod rado wyskoczy³ wielki drewniany w±¿ gigantycznych, summonowych rozmiarów. Po¿ar³ go i zamkn±³ paszczê. W ¶rodku w Raikage zcze³y wychodziæ drewniane kolce rani±ce jego cia³o.
Kij Wi zmieni³ siê w Clona i szybko zamkn± Casper senseia i Wi w moku jouheki. W tym samym czasie Wi z³apa³ Caspera za rêkê i 2 spróbowa³ go uderzy w twarz. Wiedzia³ , ¿e obrona absolutna zadzia³a wiêc clon wykona³ mokuton no jutsu i ostre kolce mia³ przebiæ nogi Caspera. By³o ich ok 6 cienkie ale strasznie ostre. Z cia³a Wi (okolice brzucha wystrzeli³ strasznie ostry kijek , który mia³ przebiæ brzuch lidera Clanu. Który¶ z tych ataków musia³ trafiæ ale na wszelki wypadek clon wystrzeli³ jeszcze 1 kij mokuton w stronê prawego p³uca Caspera.
Wi po tych atakach by³ ju¿ os³abiony a po ciosie Caspera //efekty takich ciosów zawsze s± po chwili// zacze³o mu siê strasznie ciê¿ko oddychaæ wiedzia³ , ¿e musi to szybko skoñczyæ.
My¶lê sobie- "Do¶æ tego. Za ³atwo mu idzie." Koncentruje chakre w rêce i tworze wietrzn± rêke (Juuha Renpu Shou) któr± [cenzura] i niszcze pysk tego we¿a po czym wskakuje na jego ³eb koncentruje chakre w stopach i biegne aby skoczyæ na drug± g³owe a tu¿ przed skokiem chwytam wietrzn± rêk± resztki ³ba drewnianego wê¿a i ci±gne jeszcze przyspieszaj±c i siê wybijaj±c na drug± strone. Spadaj±c korzystaj±c z si³y grawitacji i rozpdu biorê zamach wiêtrzn± rêk± i z ca³ym impetem atakuje caspra. Z tak± si³± uderzenia ¿adna drewniana ¶ciana czy kopu³a nie wytrzyma czy nawet jego zbroja.
Rêka Wi Dima wbi³a siê w drewniany kolec który sam wyrós³ z jego czo³a i znikn±³ tak samo szybko ja siê pojawi³. Do¶c mocno krwawi³ ch³opak. Cia³o Caspra zosta³o poranione jednak¿e nie by³a zbyt ciê¿kie by nie móg³ chodziæ. W okolicach brzucha stworzy³a siê tarcza chroni±ca go przed ostrzem a rpzy okazji zosta³ os³oniêty przed atakiem w p³uco. Po chwili w kopu³ê ude¿y³± z wielkim impetem g³owa wê¿a która trafi³± Caspra oraz Wi. Obaj byli ranni od uderzenia i drewna które siê w nich powbija³o jednak lider klanu sennju siê nie poddawa³ i wsta³ mocno ranny pomiêdzy zniszczon± kopu³± i przygotowa³ siê do walki.
Wi wykry³ momenty gdy Casper sensei straci³ gardê. By³o to widaæ go³ym okiem. Wykona³ mokuton no jutsu przeznaczaj±c na to prawie ca³± chakrê. Clon zrobi³ to samo a po tym znikn±. Nagle wyros³o pe³no drewien które obwinê³y Caspera jak Trumna clanu Seichuu. Tak samo zaczê³a z wielkim impetem zaciskaæ siê (tak Yamato 1 go¶cia wykoñczy³ zaciskaj±c go drewnem) z Caspera powinna zostaæ mokra plama. Nawet je¿eli by siê broni³ zaci¶niêcie by go wykoñczy³o. Drewno przykry³o ca³± powierzchniê cia³a. Dlatego 0 szans na unik , jutsu by³ szybkie poniewa¿ w okó³ by³o pe³no drewna. Je¿eli to by³ Clon ( to siê rozpad³) je¿eli prawdziwy Casper tu¿ przed ca³kowitym rozwaleniem Wi zatrzyma³ technikê ale na pewno Casper by zemdla³. Wi zostawi³ sobie resztkê Chakry i po³o¿y³ siê patrz±c w niebo. To koniec dla niego nawet je¿eli Casper sensei jakim¶ cudem przetrwa³.
Gdy Wi schwyta caspra znów u¿ywam Juuha Renpu Shou aby zgnie¶æ sensei lub ewentualnie go przytrzymac. Jednak wci±¿ pozostaje czujny gdy cas co¶ wymy¶li³.
Casper jednak mia³ inny pomys³. By³ ca³kowicie spokojny, wcale nei ba³ siê tego ¿e mo¿e mu co¶ strasznego zrobiæ. Z ziemi za Wi Dimem który by³ zajêty czym innym wystrzli³ drewniany gróby i mocny kolec przeszywaj±cy go na wylot. Mo¿e nie trafi³ w ¿aden narz±d jednak¿e by³ wystarczaj±co silny by ch³opak straci³ przytomno¶æ. Pl±cza tworz±ce trumnê nie by³y ju¿ kontrolowane wiêc casper spowodowa³ ¿e zniknê³y i uderzy³y z podziemi w Rado zmieniaj±c siê w ostre kije rani±ce jego ca³e cia³o.
Lider klanu Senju jednak zosta³ trafiony powietrznym jutsu przez jedynego rpzytomnek przeciwnika, pad³ przez to na ziemie nie przytomny. By³ to jednak tylko klon a nie prawdziwy Casper.
Rado ma poranione nogi jednak mo¿e chodziæ i nie potrzebuje pomocy medycznej, odwrotnie do nieprzytomego, poranionego Wi Dima.
"Dobra Casper. Koñczymy to to! Trzeba zabraæ Wi do szpitala." -krzyczê. My¶le sobie, my¶li w mojej g³owie- "Albo nie. chce graæ ostro to niech tak bêdzie."- Tworzê jednego cienistego klona który zabiera Wi do szpitala a ja sam koncentruje siê i sk³adam swoj± nietypowa pieczêæ. Aktywuje swoj± w³asn± technike. Krzycze- "Dobra cas sam tego chcia³e¶!"- Wtedy moja chakra wype³nia powietrze i zaczynam swoj± sztuczke, sprawiam ze powietrze wokó³ mnie gêstnieje a po chwili jest tak gêste ze nie idzie normalnie oddychaæ.
Ymm ... Casper z którym walczy³e¶ by³ klonem
A prawdziwego mnie tutaj nie ma
Przyszed³em na miejsce i chcia³em zabraæ siê za trening, ale zobaczy³erm Rado-kun. By³ Trochê ranny. Podbieg³em do niego i spyta³em:
-Co tu siê sta³o? Nic Ci nie jest?
Dobra panowie... Mo¿ecie dopisaæ sobie punkty nale¿ne za trening z Senseiem, choc nie jestem pewnie czy powinienem je daæ Rado... Gomen stary ale jeste¶ Kage co automatycznie wyklucza ciê z bycia cz³onkiem dru¿yny (choæ mo¿esz za³o¿yæ w³asn±) Ale niech bêdzie i ty dopisz sobie punkty za trening... (wybaczcie, ze nie podam ilo¶ci)
"Trening z Casprem. Troche mu odbi³o." -odpowiadam tano.
Spojrza³em na Rado-kun z przera¿eniem. To by³a sprawka Caspra? Nie mog³em w to uwierzyæ..
-Niemo¿liwe... nie móg³by tego zrobiæ... znam go! Nie by³by do tego zdolny!-podnosi³em g³os z desperacj± w g³osie... ba³em siê tego, ale wiedzia³em, ¿e to prawda
"Za nim przyszli¶my trenowaæ wspomina³ co¶ o innym treningu. Moze mia³ na my¶li to? Albo zbyt dos³ownie potraktowa³ moj± pro¶be o porz±dny trening. Ale jednak co¶ mi siê zdaje ze nie otrz±sn±³ siê po tym jak go AK wiêzi³o." -odpowiadam tano rzucaj±c tyle przypuszczeñ.
Nie drgn±³em nawet. By³em tak zdruzgotany, ¿e nie potrafi³em nawet ruszyæ powiek±. Czy by³o mo¿liwe, ¿e Casper-sensei móg³ siê a¿ tak zmieniæ? Tak bardzo by³em... przera¿ony... po prostu nie wytrzyma³em. Pad³em na kolana i spu¶ci³em g³owê.
-Casper-sensei... co Ci jest?-mrucza³em do siebie, czuj±c, jak ³zy nap³ywaj± m do oczu
Poraniony zbieram siê z ziemi i siadam obok tano. Mówie- "Nie martw siê. Mo¿e on potrzebuje troche czasu aby doj¶æ do siebie."
Clon Wi dobieg³ na miejsce z Wi na plecach . Wi zobaczy³ Rado i Tano siedz±cych i chyba rozmawiaj±cych. Clon znikn± a sam Wi zacz±³ kierowaæ siê w ich stronê. " biedny Clon tak szybko tutaj bieg³ , ¿e nie wytrzyma³ presji" - pomy¶la³ Wi .
"O. Wi ju¿ jeste¶ ca³y? Lepiej usi±d¼, pogadamy." -mówie do wi.
Wi siada spokojnie obok Rado i mówi - Dlaczego znalaz³em siê w szpitalu I chyba mieli¶my trenowaæ , czy na 100% skoñczyli¶my
"Tak. Ju¿ po treningu. Gdy Casper tak cie za³atwi³ chwile po tym straci³ przytomno¶æ, a raczej jego klon." -odpowiadam wi.
To znowu by³ Clon dobrze ¿e tego nie u¿y³em Wi z³apa³ za rêkoje¶æ miecza- Wi mówi do Rado.
A Ciebie Tano co tu sprowadza mo¿ne te¿ chcia³e¶ potrenowaæ albo pokonaæ Casper - senseia w walce teraz. Wi zwraca siê do Tano .
"A czego chcia³e¶ u¿yæ w walce z sensei? To miecz? Rozumiem ¿e ma jakie¶ specjalne w³a¶ciwo¶ci." -zwracam sie do wi.
Tak ma swoje specjalne w³a¶ciwo¶ci on dodaje mi sporo Chakry i jeszcze nie znam wszystkich jego plusów nie kontroluje tej mocy zbytnio. A tobie co siê sta³o podczas treningu chyba Ciê w±¿ zjad³ ? ? - Wi mówi do Rado
Wi nadal czeka na odpowied¼ Tano
"Hmmm... Ciekawe. A jak go zdoby³e¶? A twoje pytanie. Fakt wa¿ mnie zjad³ ale w ¶rodku by³o jeszcze gorzej." -odpowiadam wi.
Na misji znalaz³em go pomimo zakazu Minako wyci±gn±³em chyba dziêki temu uda³o nam siê przej¶æ tamt± zagadkê z Golemem stra¿nikiem. - Wi mówi do Rado i zaczyna my¶leæ

Wi czeka Na Tano
"Na tej misji z pos±¿kiem samurajskim? Nad tycz tak intensywnie my¶lisz?" -zadaj±c pytania patrze na Wi z g³upkowat± min±.
No bo je¶li to by³ Clon to gdzie prawdziwy Casper pewnie na jakiej¶ misji mo¿e go poszukamy Hokage co¶ mówi³a o Kusie jak u niej by³em mo¿e on tam jest ? ? A wracaj±c do misji to w³a¶nie na tej. - Wi mówi spokojnie do Rado

Wi czeka na Tano
"Ok. Mo¿emy go poszukaæ. Ale najpierw pójdziemy do mnie do biura w kumo. Z tamt±d to jeden krok." -mówiê.
Oki to kiedy wyruszamy mo¿e ju¿ teraz . Wi zapyta³ i u¶miechn± siê przy tym.

Wi nadal czeka na Tano ;p
"Pójdziemy z tano. Obejrzycie sobie mój gabinet. A potem bêdziecie mogli poszukac caspra w kusa. Ja mam obowi±zki. W koñcu wysoki urz±d teraz sprawuje." -nawijam.
Sztywniak - powiedzia³ Wi do Rado po czym doda³ - zawsze mo¿esz zostawiæ Clona a tak na marginesie wy¶le Clona do rezydencji Caspera mo¿e go tam zastanê.- doda³ Wi z u¶miechem
Wi stworzy³ moku bunshina , który zaraz uda³ siê do celu <NMK>.

Wi cierpliwie czeka na odpowied¼ tano
"Ja?! Sztywny?! Ju¿ teraz tam klon siedzi i nie mam pojêcia co on tam ju¿ za³atwi³. Bêde musia³ wej¶æ do siebie aby ustaliæ co uda³o siê za³atwiæ." -odpowiadam wi z lekkim oburzeniem.
No dobra mo¿emy tam wpa¶æ zapytasz siê co i jak a potem idziesz z nami je¶li Tano pójdzie. Trzeba siê dowiedzieæ co prawdziwy Casper robi. I mu nakopaæ za to co mi zrobi³ * W oczach Wi pojawia siê p³omyk*. - Wi mówi do Rado i Tano
"Oczywi¶cie." -odpowiadam szybko.
Czyli , ¿e ty Rado zgadzasz siê na wszystko tak - Wi zapyta³ spokojnie.

Jednak mam pewne w±tpliwo¶ci co do tego zdarzenia w Kusie je¿eli taki Shinobi jak Casper zosta³ tam wys³any. Mo¿e kto¶ zaatakowa³ wioskê a Konoha chcia³a im pomóc. Teraz nie znam odpowiedzi na to pytanie ale mam nadziejê , ¿e szybko siê tego dowiem. - Wi zacz±³ co¶ burczeæ pod nosem. - To mowie do obu panów

Tano a ty co my¶lisz o tej ca³ej sprawie powinni¶my i¶æ czy jednak powinni¶my siê powstrzymaæ i zostawiæ wszystko innym - Wi zada³ to pytanie Tano marszcz±c przy tym czo³o.
"Nie powiedzia³em ¿e zgodze siê na wszystko. Wszystko w granicach rozs±dku. A je¶li chodzi o Caspra to rzeczywi¶cie co¶ siê mo¿e dziaæ. Przekonamy siê jak tam bêdziemy." -mówiê do wi.
// Wybaczcie... mia³em problemy i odpisaæ nie mog³em //

By³em... w transie... stan Caspra-sensei bardzo mn± wstrz±sn±³... w koñcu to on przygarn±³ marnego, s³abego i bezdomnego Genina do siebie... otoczy³ opiek±... zaufa³ mu...
W koñcu jednak siê ockn±³em i spojrza³em po zgromadzonych pytaj±co. Nie s³ysza³em ich rozmowy... i szczerze mówi±c nie zale¿a³o mi na tym. Wsta³em i bez s³owa zacz±³em siê oddalaæ. Po chwili stan±³em i spojrza³em w niebo.. my¶l o Casprze nie dawa³a mi spokoju...
Odwracam siê do tano i widz±c ¿e by³ przez chwile nie obecny (zawias) mówiê do niego- "Hej Tano! Idziemy do mnie do kumo a nastêpnie do kusy do caspra. Co ty na to.?"
Ja udam siê teraz do Kusy nie mam zamiaru bawiæ siê w papierkow± robotê. Nie ma na to czasu w koñcu Hokage ju¿ mnie o to prosi³a ale w tedy nie mia³em na to chêci a teraz przyjmê ka¿de wyzwanie , które mnie czeka. Udam siê nie do samej wioski ale na jej obrze¿a poszukajcie mnie tam . Je¿eli chcecie i¶æ tam ze mn± to radze siê spieszyæ. A ty Tano na przysz³o¶æ b±d¼ uwa¿niejszy.

Wi do¶æ szybko ruszy³ w stronê Kusy ale przed tym stworzy³ Clona , który zmieni³ siê w kijek ok 150 cm .

<NMM>
"Dobra. Nie ma co tam to. Ja musze i¶æ do kumo. Przynajmniej na chwile zobaczyæ jak tam formolno¶ci. Idziesz ze mn± czy z Wi?" -pytam sie tano.
Szczerze mówi±c... nie mia³em ochoty, chêci, zamiaru. Casper-sensei widocznie mia³ powód do takiego zachowania... nie da³bym sobie wmówiæ, ¿e by³o inaczej.
Odwróci³em lekko g³owê do Rado-kun i powiedzia³em ch³odno:
-Nie... Casper-sensei na pewno ma powód... a Ty jeste¶ Raikage i powiniene¶ daæ sobie sam radê... prawda?-po tych s³owach ruszy³em przed siebie.

<NMM>
Po tym co powiedzia³ tano pomy¶la³em sobie "gbur" ale niestety mia³ racje. Za³amany odwróci³em siê i powêdrowa³em do kumo. <nmm>
Przebiegam obok pos±gu, przez chwile podziajh±c jego ogrom...
<NMM>
Tagashi z lekkim trudem wspi±³ siê na "g³owê" 1'wszego Hokage. Usiad³ na niej, i zacz±³ wpatrywaæ siê w spadaj±c± wodê.
-eh. Piêknie tutaj...
Nagle za tob± zmaterializowa³a siê postaæ....
-Witaj wojowniku...mm dla ciebie wa¿nego questa....-powiedzia³ mê¿czyzna...
Zosta³ mi skradziony pier¶cieñ ze znakiem mojego klanu....odzyskaj go dal mnie a ciê sowicie wynagrodzê-powiedzia³...-bierzesz t± robotê...
Tagashi "lekko" siê zdziwi³. Zacz±³ my¶leæ gor±czkowo, rozwa¿aj±c wszystkie "za" i "przeciw". W koñcu, zdecydowany, aczkolwiek nadal ostro¿ny przemówi³ do obcej postaci.

-Oczywi¶cie ¿e biorê. Opowiedz mi tylko o tym dok³adniej.
Kole¶ by³ wysoki brzydki i ¶mierdzia³....
Uciek³ do kusy i gdzie¶ tam siê zaszy³...nic wiêcej nie wiem...-powiedzia³...
-Wysoki, brzydki i ¶mierdz±cy. Dobrze, to mi wystarczy. Co z zaliczk±?
Nie ma...wykonaj zadanie a dostaniesz kasê powiedzia³ kole¶ wyra¼nie zadowolony z tego ¿e przyj±³e¶ jego misjê...
ruszaj teraz i wracaj jak najszybciej...

///zanim dojdziesz do kusy to przejd¼ przez kilka tematów...///
-Dobrze. Wiêc idê.

Zeskoczy³ ze ska³y, i wyl±dowa³ zrêcznie na ziemi. Poprawi³ na sobie ubranie, i zwa¿y³ w d³oni swoje "¿elastwo" (Shurikeny i Kunaie). Nastêpnie ruszy³ w kierunku Wioski Trawy
<nmm>
Tagashi ju¿ z do³u zauwa¿y³ zleceniodawcê swojej misji. Po kilkunastu sekundach, i kilku zwinnych ruchach by³ ju¿ na górze.
-Konnichi'wa. Wykona³em misjê - W tym momencie pokaza³ mu pier¶cieñ, le¿±cy na otwartej d³oni Tagashiego - Jednak najpierw zap³ata.
hmmm....-przyjrza³ siê pier¶cieniowi....-zniszczy³ siê trochê-powiedzia³ kole¶....
szybkim ruchem wytr±ci³ si pier¶cieñ z rêki nastêpnie za³o¿y³ go na palec...-dziêki...ja zdoby³em pier¶cieñ a ty bêdziesz ¶cigany za zabójstwo tego niewinnego cz³owieka....pomog³e¶ mi znacz±co w kradzie¿y....-powiedzia³ i widaæ by³o ¿e nie ma zamiaru ci zap³aciæ...
-Czy wiesz z kim rozmawiasz?
W jednej chwili pojawi³ siê za facetem, z kunaiem na jego gardle.
Kole¶ zamar³-jednak uderzy³ ciê w...w.... no miêdzy nogi
a¿ ciê z nóg zwali³o....
i zacz³ uciekaæ...jednak nie biega za szybko bo jest stary...
-Ty... Ty... Ja.. Ku@!%! To boli!
Z lekk± trudno¶ci± wsta³ i wyci±gn±³ 3 shurikeny, które rzuci³ w kierunku jego pleców.
Wbi³y siê w jego plcy...kole¶ jednak dalej próbuje uciec....
jest wyj±tkowo zdeterminowany...
[uwa¿aj bo ci jaja odpadn± ]
//

-Niez³y kole¶. Po tym raczej dalej nie pobiegnie...
Podrzuci³ kunai w d³oni, i rzuci³ nim w zgiêcie stawu kolanowego
Kole¶ upad³ jednak dalej siê nie poddaje
Mimo odniesionych ran i bólu jaki one powoduj± czo³ga siê po ziemi ¿eby przed tob± uciec....
Jakim¶ cudem Tagashi docz³apa³ siê do faceta.
-To ju¿ jest koniec. Mo¿esz jeszcze ¿yæ. Daj mi tylko pieni±dze.
Kole¶ znowu chcia³ ciê kopn±æ
no sam dobrze wiesz gdzie....
wtedy ju¿ by ci klejnoty odpad³y
jednak jeste¶ za daleko bo za wolno siê cz³apa³e¶
kole¶ kaza³ ci jeszcze spierda*** i wyzwa³ cie od najgorszych...
-W takim razie. Przykro mi. - Rzuci³ kunaiem, centralnie w jego g³owê z tak± si³±, ¿e przelecia³ na wylot
£adna ¶mieræ ///

Krew i kawa³ki mózgu kolesia rozbryzga³y siê dooko³a
jednak zdecydowana wiêkszo¶æ polecia³a na ciebie....
-Eh. Muszê siê umyæ...
Skrzywi³ siê lekko, i pochyli³ nad kolesiem. Zacz±³ dok³adnie przeszukiwaæ jego kieszenie.
Znalaz³e¶ 320Y...jeden kunaj i 1 sembon
patrz±c tak na zw³oki nie mog³e¶ siê powstrzymaæ i zabra³e¶ pier¶cionek który wygl±da Klick
jednak to tylko ozdoba...
Tagashi po zebraniu swoich "Dóbr" zeskoczy³ z Hashiramy i skierowa³ siê w stronê wioski.
<nmm>
podchodze do pos±gu i siadam pszed nim wyjmuje kunai i co¶ rysuje na ziemi
Powolnym i zmêczonym krokiem, przyby³ na pos±g. Widzia³ ju¿ to miejsce, tylko ¿e z drugiej strony. Wtedy te¿ pomóg³ przy ujêciu, a dok³adniej, u¶mierceniu seryjnego zabójcy... Dziwna i d³uga historia. I te cia³o...
Atsui natychmiast przerwa³ proces my¶lenia, byle tylko zapomnieæ o tamtym ambulatorium. Tak czy owak, sta³ teraz na przeciwko swojego wielkiego przodka, wygl±daj±c jak mrówka, przy wielko¶ci samego Uchiha Madara...
Krótko zasady :
¯adnych editów...
¯adnych matrixów...
Kawarimi nie nak³adasz a zg³aszasz ¿e u¿ywasz w razie ataku je¿eli takowy jeste¶ w stanie zauwa¿yæ.

Mi³ej gry.

---
Jak ju¿ napisa³e¶ zmêczony stoisz przed pos±giem swojego przodka. S³oñce ju¿ powoli zachodzi a w tle s³yszysz szum drzew, wiatr lekko muska twoj± twarz co jest bardzo przyjemne.
Chwilê sta³e¶ tak przygl±daj±c siê Madarze po czym zauwa¿y³e¶ starsz± kobietê która nie wiedzieæ sk±d pojawi³a siê obok ciebie.
Kobieta by³a siwa, ubrana w stary powycierany p³aszcz i jakie¶ bia³e przybrudzone chodaki. Zmierzy³a ciê spojrzeniem co wyczu³e¶ od razu... bowiem przysunê³a twarz do twojej osoby mniej wiêcej na 30 cm - Niedowidzia³a, chyba.
Atsui zauwa¿y³ starsz± damê, dopiero po d³u¿szej chwili. Gdy zrozumia³, ¿e jest w centrum jej zainteresowania, skrzywi³ lekko g³owê w lewo, u¶miechn±³ siê fa³szywie, po czym powabnym tonem g³osu zapyta³:
-"W czym mogê Ci pomóc, Babciu?"-
Nie pierwszy raz, reprezentantka p³ci przeciwnej, wyra¿a nim zainteresowanie, ale ta by³a nieco frustruj±ca. Có¿, poczekamy na rozwój akcji...
Kobieta zmierzy³a ciê spojrzeniem po czym spojrza³a na pos±g i westchnê³a po czym wróci³a do ciebie spojrzeniem i gdy tylko powiedzia³e¶ "babciu" ta puknê³a ciê w ty³ g³owy.
- Jak siê odzywasz do starszych ! Niewychowany gówniarzu ! - pokrzycza³a kobieta po czym jeszcze raz wróci³a wzrokiem do pos±gu.
- To by³ mê¿czyzna, d¿entelmen... i wielki wojownik - zdawa³a siê mówiæ do siebie choæ raczej brzmia³o to jakby prawi³a do ciebie.
W tle zaczê³a graæ niepokoj±ca muzyka... - Flet...
Atsui kiwa³ g³ow±, kiedy kobieta wyra¿a³a siê o pomniku wojownika. Nigdy nie by³ blisko z histori±, b±d¼ jakimikolwiek faktami zwi±zanymi z Konoh±, wiêc mê¿czyzna wydawa³ mu siê obcy. Opowie¶æ jednak go zaciekawi³a:
-"Przepraszam i opowiedz mi O nim nieco wiê...-"
nagle przerwa³, gdy¿ us³ysza³ muzykê fletu. Ta brzmia³a nieco bardziej znajomo, gdy¿ instrument czêsto u¿ywany by³ do zapewniania innym godziwej rozrywki. Obróci³ siê i po chwili s³uchania, stara³ siê namierzyæ ¼ród³o ha³asu...
Kobieta zmierzy³a ciê spojrzeniem i znów wróci³a do pos±gu, z³apa³a g³êboki oddech - Madara Uchiha... za³o¿yciel naszego piêknego klanu Uchiha... tak, tak wielki cz³owiek, tak, tak.... musisz wiedzieæ ¿e... - W tym momencie kobieta usnê³a na stoj±co a ty poczu³e¶ senno¶æ.
Chwilê pó¼niej zaczê³o ci siê robiæ czarno przed oczyma i gruchn±³e¶ o ziemiê... nic specjalnego sobie nie zrobi³e¶ ale jednak upad³e¶.
¦ni±c... bo taki by³ fina³ s³uchania muzyki czu³e¶ jak krople uderzaj± ciê w twarz i to du¿o kropli - Przebudzi³e¶ siê nagle i stwierdzi³e¶ ¿e leje. Poza tym na g³owie pos±gu Madary sta³ m³ody ch³opak z fletem przy ustach - Mówi³o ci to ¿e to nie zwyk³y grajek, Kobieta dalej spa³a na stoj±co... co wiêcej chrapa³a.
Atsui popatrzy³ do góry, licz±c ¿e krople deszczu go rozbudz±... Odruchowo sprawdzi³ czy jego sakiewka znajdowa³a siê przy ciele, tak samo jak i reszta ekwipunku...
-"U...Usn±³em?! Ale... Jak to mo¿liwe?! Jestem zmêczony, racja, ale ¿eby po prostu usn±æ?! Ostatnie co pamiêtam to pocz±tek opowie¶ci. Czy¿by by³a a¿ taka nudna?-" w tym momencie spojrza³ na starsz± damê...
-"Nie to co innego.. Pamiêtam jeszcze... flet... Piêkny czysty d¼wiêk fletu"-. Kiedy ju¿ powoli doszed³ do Siebie, zauwa¿y³ ch³opca i od razu skojarzy³ go z tym przykrym faktem. Przygl±da³ mu siê, zadaj±c sobie pytanie, dlaczego ten m³odzian, sprawi³ mu akurat taki przykry dowcip... A mo¿e on by³ tylko przypadkowym celem, kiedy to prawdziwym by³a... Chrapi±ca Kobieta...tak czy owak, nie wytrzyma³ i w koñcu krzykn±³, tak aby jego s³owa ponios³y siê za wodospadem
-"Kim Ty jeste¶, oraz dlaczego?"-
Jego mina by³a teraz powa¿na, có¿ nie ¿artowa³....
Deszcz siê wzmaga³... a ch³opak zmierzy³ ciê zimnym spojrzeniem po czym schowa³ flet i po prostu siê rozmy³ - co by³o niew±tpliwie dziwne.
Rozejrza³e¶ siê uwa¿nie za "muzykiem" który momentalnie pojawi³ siê obok ciebie i wyprowadzi³ atak.... suty kopniak w brzuch powali³ ciê ale te¿ ocuci³ - Zareagowaæ nie mog³e¶, jeste¶ te¿ pewny ¿e przeciwnik równy jest szybko¶ci± tobie.
- James... mówi± mi James a ty musisz zgin±æ Uchiha tak jak ta kobieta... - po owych s³owach jednym uderzeniem rêki z³ama³ kobiecie kark i jak s±dzisz krêgos³up.
Ustawi³ siê w dogodnej pozycji i czeka³ na to co ty zrobisz, jednocze¶nie sam z³o¿y³ parê pieczêci i obok pojawi³o siê 5 klonów... które ruszy³y na ciebie w szybkim tempie.
Jeszcze le¿±c na ziemi, Atsui podwin±³ nogi i odpi±³ ciê¿arki. Nastêpnie wykona³ szybki odskok w ty³ (podejrzewam ¿e na g³owie by³o tyle miejsca). Zgrabnym ruchem, siêgn±³ po opaskê z Suny i machaj±c ni±, szybko powiedzia³:
-"Patrz, Patrz, nie jestem Uchiha...."-
Wiedz±c, ¿e taki plan nie ma szans powodzenia, spowa¿nia³ po czym rzuci³ ni± w pierwszego nadbiegaj±cego przeciwnika (powoduj±c lekkie zamotanie). Nastêpnie, siêgaj±c rêk± za plecy wyci±gn±³ Katanê ze znakiem rodu i wykonuj±c niezdarne machniecie, stara³ siê zadaæ cios. Lew± rêk± tymczasem siêgn±³ równie¿ za plecy, ale tym razem poziomo, wyjmuj±c Tanto i przyjmuj±c pozycjê obronn±. Je¿eli reszta klonów by³a na tyle blisko, aby zaatakowaæ, stara³ siê utrzymaæ lekki dystans (¿eby nie walczyæ ze wszystkimi naraz) a nastêpnie blokowaæ cios jedn± broni± i kontratakuj±c drug±. W ogniu walki, krzykn±³:
-"Czego chcesz?"-
O dziwo, ton by³ agresywny.
Nagle gdy zacz±³e¶ machaæ opask± z Suny klony stanê³y w miejscu a ch³opak który je wcze¶niej przywo³a³ spojrza³ na ciebie podejrzliwie.
- Nie jeste¶ z klanu Uchiha ? - Ch³opak waln± siê w czo³o po czym jego klony zniknê³y. Ch³opak zrobi³ parê kroków w twoj± stronê... nie zauwa¿y³ tego co by³o wygrawerowane na mieczu.
- Um, przepraszam... bo widzisz my¶la³em ¿e nazywasz siê Atsui - ch³opak podrapa³ siê po g³owie po czym spojrza³ na twoje ciê¿arki.
- No to komu w drogê temu ryba w kieszeñ ... - Powiedzia³ po czym odwróci³ siê i powolnym krokiem szed³ ku zw³okom babci.
Deszcz la³ nadal... chyba przez to przeciwnik nie zauwa¿y³ tego co jest na mieczu. Ch³opak id±c w stronê babci wyci±gn±³ jak±¶ kartkê i co¶ do niej gada³ po czym nagle stan±³ w miejscu i lekko obróci³ g³owê w twoj± stronê tak by widzieæ kawa³ek twojej twarzy... spojrza³ na ciebie na kartkê... i tak w kó³ko.
-"Nazywam siê Daisetsu. Jestem z Suna no Gakure. By³em tutaj na niedawnym egzaminie."- Powiedzia³ z Sunowskim akcentem (po prostu s³ysza³em to zdanie wcze¶niej ;p), nastêpnie u¶miechn±³ siê bardzo szeroko (a rzadko siê u¶miecha³):
-"Móg³bym Ci jako¶ pomóc? Skoro tak zdecydowanie, polujesz na... na... Astuja? Atsuia? Chyba tak, to musi byæ on chyba jakim¶ zbrodniarzem... "- Teraz u¶miech znik³ z jego twarzy, a zawita³ smutek, równie rzadkie uczucie:
-"Mam nadziejê, ¿e ta kobieta nie zginê³a przeze Mnie i przez moje ewentualne podobieñstwo..."- po czym znowu zawita³ szeroki u¶miech:
-"Wiem! Zrewan¿ujê siê i pomogê Ci go znale¼æ!"-
Powiedzia³ weso³o kiwaj±c g³ow±...
Ch³opak dalej obserwowa³ to ciebie, to kartkê. Po czym odwróci³ siê do ciebie i spojrza³ krwawo i z pogard± na twoje oblicze.
- Tak, tak Daistetsu... s³ysza³em, tyle ¿e on nosi przy sobie Gurdê i ma inny kolor w³osów... nadchodzê- Powiedzia³ po czym szybko rzuci³ kartkê na ziemiê i przyst±pi³ do ataku. Mia³e¶ mo¿e sekundy na zastanowienie siê... ( Interwencja MG ) Ch³opak próbowa³ skróciæ ciê kopniakiem o g³owê lecz ty uaktywni³e¶ swojego Sharingana i wyprzedzi³e¶ jego ruch dziêki czemu to on oberwa³ konkretnie w szczêkê z kolana... wycofa³ siê parê kroków chyba czeka³ jak sytuacja siê rozwinie...
Deszcz usta³ i wiatr przesta³ wiaæ... idealne warunki na walkê...
Widzisz k±tem oka ¿e kobieta siê rusza... chyba wywiod³a w pole twojego oponenta... i czê¶æ obra¿eñ uda³o jej siê zniwelowaæ.
Nasz heros odpi±³ p³aszcz, który nastêpnie wraz z dwoma katanami spad³ na ziemiê. Atsui przybra³ wyraz twarzy taki jak na zdjêciu, po czym z nale¿ytym, czystym i szorstkim akcentem, nie pozostawiaj±cym ¿adnych z³udzeñ, powiedzia³:
-"Uchiha no Atsui..."-
Nastêpnie, nie zwracaj±c zupe³nie uwagi na babciê, ruszy³ do ataku. Tradycyjnie, zacz±³ od kopniêcia, jednak tym razem skierowa³ je w okolicê kolana. Ca³y czas obserwowa³ ruchy przeciwnika, zwinnymi zwodami unikaj±c ich a samemu d±¿±c do walki w zwarciu. Kiedy mia³ nadarzaj±ca siê ku temu okazjê, postanowi³ powaliæ przeciwnika uderzeniem ³okcia. Atsui nie by³ specjalne silny, wiêc koncentrowa³ siê raczej na ilo¶ci ciosów i ich precyzji ani¿eli czystej brutalnej sile. W ka¿dym b±d¼ razie, je¿eli uda³o mu siê powaliæ przeciwnika dobi³by go, brutalnym ale skutecznym kopniêciem. Je¿eli jednak przeciwnik, zdo³a³by u¿yæ ninjutsu, po prostu ¶ledzi³by wzrokiem chakre, aby nie daæ siê zaskoczyæ...
Przedstawi³e¶ siê kulturalnie po czym ruszy³e¶ do ataku... perfekcyjnie wykorzystywa³e¶ swojego sharingana. Ka¿de uderzenie przeciwnika od razu by³o wyprzedzane piêcioma twoimi.
Uderzy³e¶ z ca³ej si³y w kolano oponenta któremu by³o blisko do z³amania siê. Kolejne uderzenia wyprowadza³e¶ w klatkê piersiow±... - znakomitym pomys³em by³o te¿ zaatakowanie ³okciem... który trafi³ dok³adnie w splot s³oneczny oponenta odrzucaj±c go na parê metrów.
Ch³opak traci³ powietrze... twoje uderzenie by³o perfekcyjne, wygl±da³ jakby kona³ ³apa³ siê wszystkiego w nadziei ¿e uda mu siê odetchn±æ.
Obserwowa³e¶ to bacznie po czym ruszy³e¶ do ponownego ataku... suty kopniak w ¿ebra odrzuci³ jeszcze ch³opaka i zakoñczy³ on lot na pos±gu.
Chwilê to trwa³o a¿ w koñcu wsta³... otar³ krew z twarzy i z³apa³ powietrza w p³uca. - Nie¼le, psia krew ¿e te¿ da³em ci uaktywniæ tego przeklêtego Sharingana... - ch³opak po owych s³owach zacz±³ sk³adaæ bez³adnie pieczêci.
Atsui pobieg³ od razu za ch³opakiem, nie daj±c mu szansy na wstanie (b±d¼ dobiegaj±c do niego, zaraz po tym jak wsta³- w ¿adnym wypadku, po ataku nie zatrzyma³ siê w miejscu). Gdy ju¿ by³ wystarczaj±co blisko nadepn±³ (b±d¼ jeszcze raz kopn±³ ch³opca, uniemo¿liwiaj±c mu zrobienie pieczêci i powalaj±c go a nastêpnie nadeptuj±c). Przez chwilê dociska³ nogê, utrudniaj±c mu oddychanie, po czym zwolni³ ucisk, tylko aby ten móg³ odpowiedzieæ na ¿±danie:
-"Gadaj..."-
Jego szkar³atne, zimne i puste oczy, penetrowa³y ofiarê. Uchiha rzeczywi¶cie mieli z³± s³awê. Co gorsza, zas³u¿on±.
Atsui równie¿ prezentowa³ siê straszliwie. Có¿, jedno z³e s³owo, a nasz m³ody ch³opak, móg³ przedwcze¶nie zakoñczyæ swoje ¿ycie...
Szybko zauwa¿y³e¶ i¿ przeciwnik chcia³ przej¶æ do ofensywy... spróbowa³e¶ dobiec do niego nim zrobi swoje jutsu. Niestety siê to nie uda³o on równie¿ by³ asem szybko¶ci to te¿ w twoj± stronê polecia³o mnóstwo shurikenów...
Nie mniej jednak w szaleñczym ataku uda³o ci siê czê¶æ z nich omin±æ... parê jednak dotar³o do celu. By³e¶ mocno pociêty a w praw± nogê mia³e¶ wbite dwa shurikeny - na szczê¶cie nie g³êboko.
Dotar³e¶ do przeciwnika... i po prostu sprzeda³e¶ mu kopa który przygwo¼dzi³ go do pos±gu. Chwilê pó¼niej twój but wyl±dowa³ na jego klatce piersiowej... - Gadaj - rozleg³o siê g³ucho po czym ch³opak zacisn±³ mocno zêby i us³ysza³e¶ cichy trzask. Sekundê pó¼niej piana z ust lecia³a mu na tyle obficie ¿e postanowi³e¶ go zostawiæ i nie brudziæ sobie butów... przy ostatnim tchnieniu wskaza³ rêk± na kartkê któr± wcze¶niej upu¶ci³ - Jednak musisz byæ delikatny, pamiêtaj ¿e pada³o, poza tym jeszcze babcia le¿y na ziemi zwijaj±c siê z bólu.
Gdy ch³opak upad³ na ziemiê z jego torby wypad³ flet... i st³uk³ siê - To chyba oznacza³o jego artystyczn± ¶mieræ...
Atsui, usiad³ na ziemi,a nastêpnie szybkim szarpniêciem wyci±gn±³ broñ z nogi, po to aby j± zachowaæ. Potem, szybkim ruchem, obwi±za³ szal woko³o rany, aby zatamowaæ krwawienie... Który to ju¿ raz ten szal pos³u¿y³ w³a¶nie w takim celu... Nastêpnie, kulej±c, podszed³ do przemoczonej kartki, wiele z niej nie bêdzie, zaraz siê rozmyje. Przypomnia³ sobie, ¿e ma jeszcze papier, na temat promocji na chunina- u¿y³ go bez wahania, korzystaj±c z niezapisanej strony (retro) aby przepisaæ zawarto¶æ kartki (pomaga³ mu Sharingan). Tutaj skoñczy³ korzystaæ ze swojego KG, a nastêpnie podszed³ do staruszki. Obejrza³ j± i jej rany, po czym rzek³:
-" Nie jestem medykiem, nie potrafiê Ci pomóc. Nie potrafiê nawet oceniæ stanu Twojego zdrowia, lecz po takim ciosie, w takim wieku, powinna¶ byæ ju¿ martwa. Wiesz mo¿e kim by³ ten ch³opak, albo czego od Ciebie chcia³? Lub je¿eli jest co¶, co mogê dla Ciebie zrobiæ?"-
Kontynuowa³ niezrêczn± seriê pytañ, wiedzia³ ¿e wiele siê tutaj nie przyda. Na koniec, obszuka³ Martwego Shinobi, musi mieæ przy sobie dokumenty, ekwipunek, lub chocia¿ pieni±dze...
Obanda¿owa³e¶ swoje rany i podrepta³e¶ do kartki, przy której ukucn±³e¶ i wyj±³e¶ inn± by przepisaæ na ni± to co siê uda. Na samej kartce by³y bli¿ej niezidentyfikowane znaki i du¿e twoje zdjêcie... prawie wszystko uda³o ci siê przepisaæ. Podszed³e¶ do Babci która tylko krzywo siê na ciebie spojrza³a a po chwili ... co prawda na le¿±co z³o¿y³a jak±¶ pieczêæ i szaro brunatna ³una otoczy³a jej cia³o.
Kobieta podpar³a siê o fundament pos±gu i wsta³a. - Synku widzia³e¶ mo¿e moje okulary ? - zwróci³a siê do ciebie szukaj±c ich po omacku.
Okulary le¿a³y na ziemi - co wiêcej nawet siê nie st³uk³y. - Bardzo ³adna walka... prawie was widzia³am, a gdzie ten drugi ? - szuka³a go rêkoma a¿ w koñcu znalaz³a jego g³owê. W tej w³a¶nie chwili zauwa¿y³e¶ i¿ uaktywni³a sharingana - Pewne by³o ¿e babcia jest potê¿niejsza od ciebie bowiem mia³a ju¿ poziom kalejdoskopu. Kobiecina spojrza³a na przeciwnika po czym adekwatnie do sytuacji i z odpowiedni± zgrabno¶ci± oplu³a go. Szybko znalaz³a swoje okulary które na³o¿y³a na nos - wtedy sharingan zgas³. Gdy ty przeszukiwa³e¶ cia³o oplutego ninja, babcia wyjê³a ci kartkê z kieszeni/torby... gdzie tam j± sobie w³o¿y³e¶.
- Ummm ch³opcze... - w tym momencie zacmoka³a w powietrzu - jeste¶ poszukiwany, przez jak±¶ organizacjê, wiêcej niestety nie jestem w stanie odczytaæ ale wiem kto bêdzie... - zakoñczy³a swoj± wypowied¼.
Przy trupie znalaz³e¶ parê rzeczy : Opaska - do¶æ dziwna nie widnia³ na nim znak ¿adnej wioski a po prostu "E", poza tym znalaz³e¶ 300 y i pusty zwój a tak¿e 5 shurikenów - najpewniej potrzebne by³y mu do techniki.
Atsui z otwart± twarz±, przygl±da³ siê staruszce.
-"Twierdzisz, ¿e to ja jestem poszukiwany, jednak wyra¼nie atak skierowany by³ równie¿ przeciwko Tobie. Za twoj± g³owê jest taka sama nagroda jak i za moj±...By³a¶ znakomicie przygotowana na atak, wiêc siê go spodziewa³a¶. Innymi s³owy, to nie by³ wcale pierwszy raz...Nie pierwszy raz, spotykasz siê z lud¼mi którzy chc± wybiæ Uchiha..."- Nastêpnie schowa³ opaskê i pieni±dze do jednej kieszeni a Shurikeny do jeszcze innej.
-"Ten... Sharingan...Te oczy..."- po chwili jednak zamilk³. Niegdy¶ s³ysza³ mowê o trzecim poziomie Sharingan, lecz by³ on zarezerwowany dla wysokich funkcjonariuszy w Konoha.I dlaczego, ktokolwiek chcia³by jego ¶mierci?! Ch³opak nie by³ dobrze wyszkolony, wiêc albo musia³ wcze¶niej dzia³aæ w grupie, albo po prostu zosta³a ¼le dokonana ocena jego umiejêtno¶ci...
Kobieta mruknê³a co¶ pod nosem po czym spojrza³a na ciebie spode ³ba. - Widzisz ch³opcze... kiedy¶ by³am ANBU - powiedzia³a kobieta po czym wróci³a my¶lami do przeciwnika - By³ s³aby... gdybym nie usnê³a to walka trwa³a by piêæ sekund - skwitowa³a kobieta po czym przyjrza³a ci siê znów uwa¿nie i poklepa³a ciê po plecach - To by³ m³okos... przyjd± lepsi - Powiedzia³a babcia czekaj±c na to co powiesz.

-"Gdyby¶ nie usnê³a"- Powtórzy³ sobie Atsui w my¶li, potem patrz±c lekcewa¿±cym wzrokiem na starsz± damê...
-"Jak ju¿ mówi³em, prawdopodobnie wiesz kto stoi za tym atakiem. Taki "m³okos" nie mo¿e samodzielnie wypowiedzieæ wojny ca³emu klanu"- ¶ciszy³ g³os, mówi±c tak jakby do Siebie:"-zdobywaj±c w dodatku tyle informacji o Mnie..."- Nastêpnie znów popatrzy³ na m³odzieñca. Co musia³o nim kierowaæ, gdy¿ zgodzi³ siê na tak desperacki atak. Zna³ Sharingan, wiêc czemu nie skoñczy³ dzie³a wcze¶niej? Ograniczenia techniki, czy po prostu mistyfikacja. Oraz dlaczego w ogóle podj±³ takie dzia³anie. Po chwili popatrzy³ znowu w kalejdoskop babuni, po czym powiedzia³ szybkim tchem:
-"Skoro wiesz ¿e Ci grozi niebezpieczeñstwo, czemu sobie pozwalasz na tak± nieuwagê? Czemu nie szanujesz Siebie i ca³ego klanu?!"- Mimo i¿ brzmia³o to wszystko gniewnie, Atsui wydawa³ siê opanowany...
Kobieta znów zmierzy³a ciê wzrokiem teraz zimnym niczym lód... jej kalejdoskop siê wy³±czy³ a ta przyjrza³a siê le¿±cemu pod nogami pos±gu Madary przeciwnikowi. - By³ kontrolowany... najwidoczniej tego nie zauwa¿y³e¶ ale poni¿ej potylicy mia³ notkê... kto¶ go wykorzysta³ i tyle - powiedzia³a Kobieta - Nie szanujê klanu ? Czemu niby dziecko ? Po prostu za stara jestem na walki... jak muszê to muszê je¿eli nie to nie robiê nic - Babcia po tych s³owach znów walnê³a ciê w g³owê - Z wiêksz± doz± szacunku do starszych ! - Wydar³a siê na ciebie.
-"Wiesz o tym klanie du¿o wiêcej ni¿ ja. Jeste¶ istn± skarbnic± wiedzy, mimo to pozwalasz sobie na poruszanie siê bez ochrony. Sama. Wiesz jak to siê mo¿e skoñczyæ. Nastêpnie mog± przys³aæ kogo¶ silniejszego."- Nastêpnie delikatnie pog³adzi³ siê po g³owie, przywracaj±c rozburzon± fryzurê:
-"Ale o kim My ci±gle mówmy. Wiesz?"- patrzy³ na ni± wprost. Mimo i¿ sta³ na przeciwko weterana, to tu¿ za nim malowniczo sta³ pos±g Madary. Sam patrzy³ zimnym i pustym wzrokiem. Niemal¿e wrogim. Dlaczego? Mo¿e ¿eby jej zaimponowaæ, mo¿e ¿eby nie odstawaæ zbytnio od klanu i od rzeczywisto¶ci, która by³a jego chlebem. Tak czy owak, mimo i¿ oboje przed chwil± otarli siê o ¶mieræ, Atsui nie czu³ w±tpliwo¶ci ani strachu...
- Jeste¶ jeszcze m³ody i nazbyt porywczy ch³opcze... radzi³a bym by¶ ucieka³ ale skoro tak bardzo chcesz walczyæ z organizacj± która na nas poluje to musisz siê zg³osiæ do mojego przyjaciela... - Kobieta dumnie pokaza³a paluchem na bramê która prowadzi³a do Kiri Gakure - Mój przyjaciel mieszka w mie¶cie wody... znajdziesz go przy jeziorze Adonai - Kobieta obserwowa³a ciê uwa¿nie po czym przejrza³a jeszcze raz kartkê na której zapisa³e¶ jakie¶ znaczki - Jestem na szczycie listy... ty z reszt± daleko ode mnie nie jeste¶... - Kobieta westchnê³a po czym da³a ci twoj± kartkê z powrotem. Zrobi³a parê kroków wokó³ pos±gu Madary ... ogl±da³a go bacznie jakby czeka³a na jego powrót.
Atsui popatrzy³ na kartkê... Ciekawe czy zna³ kogo¶ z tej listy...
-"M³ody, porywczy?"- Parskn±³ Atsui-"W przeciwieñstwie do Ciebie, mam przed sob± jeszcze d³ugie ¿ycie. Oraz nie zamierzam go przespaæ, lub straciæ w naiwny sposób. Nie obchodz± Mnie ewentualne przeszkody b±d¼ pope³nione b³êdy. Sama byæ mo¿e ¿a³ujesz, za swoje, pochodz±ce z m³odo¶ci, jednak teraz jeste¶ ju¿ za stara, ¿eby cokolwiek zrobiæ. Czy taka niemoc, nie jest przygnêbiaj±ca?"- Po czym podniós³ wzrok, patrz±c na Madare:
-"Zupe³nie jak zakuty w kamieñ..."- po czym rzuci³ jeszcze raz okiem na kartkê, szukaj±c nazwisk znanych chocia¿by z egzaminu. Patrzy³ równie¿, które zajmujê miejsce w tej ca³ej szalonej grze... A nastêpnie nie czekaj±c na odpowied¼ staruszki, powoli siê oddala³...
Kobieta uwa¿nie s³ucha³a co mówisz... i gdy zacz±³e¶ mówiæ o m³odo¶ci i o tym ¿e ma ju¿ blisko do grobu uaktywni³a kalejdoskop... zapewne by³ to odruch bezwarunkowy od razu dosta³e¶ z otwartej rêki w klatkê piersiow± i odlecia³e¶ na parê metrów - To ¿e pokona³e¶ tamtego ch³ystka nie znaczy ¿e bêdziesz siê na mnie wydzieraæ m³odzieñcze - parsknê³a kobieta po czym szybko doda³a - Co ty sobie wyobra¿asz ? ¯e kim jeste¶ ? Bogiem ?! - Kobieta znów parsknê³a i zmierzy³a ciê krwio¿erczym spojrzeniem. - Nie widzê nic na metr dalej ode mnie ... dlatego ju¿ nie walczê gówniarzu - rzek³a i posmutnia³a.
Na kartce nie znalaz³e¶ nic poza podpisem a raczej inicja³ami N.U. i podpisem o sowitej nagrodzie za wszystkich Uciechów.
- Nie moc powiadasz ? Teraz le¿ysz na ziemi... kto jest w tej chwili s³aby ? - Kobieta westchnê³a.
Atsui podpieraj±c siê rêkoma, powoli wsta³... Cios sprawi³ ¿e zakrztusi³ siê on w³asn± ¶lin±, wiêc teraz musia³ j± wypluæ, krztusz±c siê przy tym niezmiernie. Powoli wsta³, po czym powiedzia³:
-"Nie ma siê ju¿ co oszukiwaæ. Oboje doskonale wiemy, czym to grozi."-
Nastêpnie nie czeka³ ju¿ na odpowied¼ babci, tylko powolnym krokiem, udawa³ siê we wskazany kierunek.
Fakt, i¿ na karce zapisane s± tylko inicja³y, zasmuci³ go. To by³± jedna z niewielu szans, w których móg³by siê dowiedzieæ czego¶ wiêcej o jego klanie, Pêk³a, po prostu pêk³a...
- Pójdziesz do Kiri Gakure ... nad jezioro Adonai znajdziesz tam Henricha Von Hoff Meiera z nim porozmawiaj on wie wiele wiêcej o tej organizacji - Kobieta jeszcze raz uwa¿nie ci siê spojrza³a w sumie najpewniej móg³by¶ byæ jej prawnukiem.
Starsza pani spojrza³a na pos±g madary po czym znów do ciebie siê zwróci³a - Musisz i¶æ... ale nim wyruszysz do kiri nabierz do¶wiadczenia inaczej zginiesz... - Kobieta wymamrota³a to po czym siad³a na jednej z ³aweczek.
Atsui siê tylko u¶miechn±³ po czym odszed³...
-"Poradzê sobie. Tak czy owak, bêdê musia³ siê dowiedzieæ, dlaczego wielka i z³a organizacja, polujê na Uchiha. Powodem musz± byæ albo Sharingan, albo wiedza dziêki niemu zebrana. Nikt inny, nie podejmowa³by siê takiego zadania, z tak ma³o wa¿nej przyczyny..."-
Rozmy¶la³. Musia³ jednak pos³uchaæ babci. By³a znacznie silniejsza od niego, a mimo to, nie próbowa³a nawet walczyæ z takim przeciwnikiem. Nie wiedzia³ tylko, w jaki sposób, ma siê doskonaliæ. Có¿, czasz poka¿e, czas poka¿e...
No i babcia równie¿ opu¶ci³a to miejsce... powolnym dostojnym krokiem posz³a w stronê centrum, machnê³a ci nawet rêk± na po¿egnanie. Teraz mia³e¶ cel - Zniszczyæ organizacjê "E" i jej w³a¶ciciela o inicja³ach jak¿e zacnych N.U.
Misja zakoñczona : Ranga B
Kasa : 300 y, Pkt do rozdania 7, Chakra + 50, 5 kunai.
Atsui powoli schodzi³ z pomnika. Rozmy¶la³ nad tym, co siê w³a¶nie sta³o i jak bardzo wp³ynie to na jego obecne ¿ycie. Có¿ mo¿na siê by³o tego spodziewaæ, w koñcu dzisiaj Uchiha s± w cenie. I to bardzo wysokiej, najwidoczniej. A N.U, rozpocz±³ pe³en sezon...

[nmm]
Ch³opak bieg³ ca³y czas lecz po chwili zobaczy³ pos±g pierwszego Hokage i Madary. Usiad³ na tym pierwszym i zacz±³ odpoczywaæ "A mo¿e nie powinienem atakowaæ tej kusy ? Mo¿e powinienem do niej wróciæ i w koñcu co¶ dla niej zrobiæ a nie pozbawiaæ ¿ycia kage". M³okos po chwili wsta³ i zacz±³ znów pêdziæ w stronê swojej rodzinnej wioski.[NMM]
Gdy sobie tak siedzia³e¶, podziwia³e¶ naturê i odpoczywa³e¶ nagle z oddali zauwa¿y³e¶ jakiego¶ ch³opaka. Gdy doszed³ do ciebie mog³e¶ mu siê bardziej przyjrzeæ, by³ to m³ody ch³opak z ¿ó³tymi stoj±cymi w³osami, dobrze zbudowany i mia³ przy sobie jaki¶ dziwny miecz nie taki jak inny by³ on zrobiony jakby z ziemi.
- Dobra przejdê do rzeczy, jestem shinobi i specjalizujê siê w KenJutsu. Przy sobie mam tu jeden z piêciu mieczy. - ch³opak wyj±³ z kieszeni kilka zdjêæ i po kolei ci je pokazywa³
- To jest miecz Raitonu
- To jest miecz Katonu
- To jest miecz Fuutonu
- A ten ostatni to suitonu
- Chodzi mi o to ¿e ja mam tylko jeden z nich a chce zdobyæ je wszystkie ale nie mogê bo dosta³em misje i czy ty móg³by¶ zrobiæ to za mnie?? By³bym bardzo wdziêczny i da³bym solidn± zap³atê.
Siedzia³em w cieniu wielkiego wodospady przy posagu I Hokage gdy podszed³ do mnie pewien cz³owiek i zaoferowa³ mi wype³nienie zadania, zgodzi³em siê.
- W sumie nie mam nic innego do roboty. Powiedz mi gdzie znajdê tê miecze a za rozs±dna sumkê przyniosê Ci je w komplecie.
Czeka³em a¿ poznany shinobi wyjawi mi wiêcej wiadomo¶ci na temat zadania.
"Wkoñcu co¶ siê dziejê, ile mo¿na siedzieæ bezczynnie"- pomysla³em, po czym usiad³em i zaczo³em s³uchaæ zleceniodawcy.
Ch³opak który ci to t³umaczy³ by³ trochê zdenerwowany jakby kto¶ go goni³, wyj±³ ma³± mapkê i by³y tam napisane gdzie jaki miecz siê znajduje
- A tak tak ju¿ podaje - a na kartce widnia³o
Miecz Raiton - OtoGakure
Miecz Katon - Konoha
Miecz Fuuton - SunaGakure
Miecz Doton - zdobyty
Miecz Suiton - KiriGakure
- Proszê o to te wszystkie miecze, gdy je zdobêdziesz po tygodniu bêdê czeka³ tutaj. A teraz muszê lecieæ - ch³opak dziwnie zareagowa³ gdy zobaczy³ biegn±c± grupkê shinobi w jego stronê. Nagle siê zatrzymali i zwrócili siê do ciebie.
- Ej ty co ten kole¶ od ciebie chcia³ i pobieg³ mów szybko!!. - najwidoczniej byli trochê wkurzeni bo mówili g³o¶nym i szybkim tonem.
Po spojrzeniu na mapê zdziwi³em siê. "Czeka mnie, wiêc d³uga wyprawa". Trudno, nigdy nie cofam danego s³owa. Nagle ujrza³em grupê ninja biegn±c± w moj± stronê, cz³owiek od mapy uciek³ nie pozostawiaj±c mi dok³adniejszych wskazówek na temat po³o¿enia mieczy.
-Trudno potem go poszukam. Gdy ci nieznani ninja do mnie dotarli, jeden z nich niezbyt elegancko zapyta³ mnie, czego On ode mnie chcia³. Ja na to odpar³em:
-Mo¿e grzeczniej, ch³opczyku. To moja prywatna sprawa.
Nie chcia³em sprowokowaæ walki, jednak nie mogê pozwoliæ na takie traktowanie mnie ze strony ninja z innej wioski.
Facet mia³ ju¿ pobiedz w stronê ch³opaka od mieczy ale gdy us³ysza³ twoje s³owa "Mo¿e grzeczniej, ch³opczyku. To moja prywatna sprawa." trochê go sprowokowa³e¶, wzi±³ ciê za bluzê podniós³ do góry i wrzuci³ do wody gdzie by³ wodospad
- Uwa¿aj trochê na s³owa gnoju, nie mam czasu na walkê mo¿e pó¼niej ciê dorwê. Idziemy ch³opaki - powiedzia³ swoje i pobieg³ w stronê ch³opaka od miecza.
-Co za si³a! Nigdy nie spotka³em cz³owieka zdolnego podnie¶æ 84kg ¿ywej wagi i cisn±æ je na wiele metrów.
"Musze na niego uwa¿aæ.Nie puszczê mu tego p³azem, jeszcze mnie popamiêta." Postanowi³em ruszyæ tropem wrogich ninja. Jednak lekcjê tropienia no co¶ siê przyda³y. Prawdziwy ninja nie tylko jest wojownikiem, jest tez my¶liwym. Id±c ich ¶ladem znajdê zleceniodawcê misji i uzyskam wiêcej informacji. "On zmoczy³ mi ubranie, ja mu je spale" pomy¶la³em i ruszy³em za oddzia³em shinobi.
Gdy zacz±³e¶ za nimi biegn±æ nagle facet ten który wrzuci³ ciê do wody zatrzyma³ siê i kopn±³ ciê w brzuch a ty odlecia³e¶ na 5 metrów.
- Nie lubiê jak kto¶ mnie ¶ledzi - powiedzia³ to i nagle razem ze swoimi lud¼mi znikn±³ za górk±, a ty chwile le¿a³e¶. No to nie zosta³o ci nic jak szukanie mieczów.

//http://www.shinnobirpg.rpgforum.pl/temat-vt1391.html?postdays=0&postorder=asc&start=420 - Pisz tutaj i daj teraz <nmm>//
Niestety zosta³em wykryty. Nie wszystko posz³o po mojej my¶li. „Udam siê do Wioski Gor±cych ¬róde³ mo¿e tam znajdê jak±¶ wskazówkê”. Oj odp³acê mu siê za tego kopniaka, zbiera mu siê, oj zbiera. Doprowadzi³em siê do porz±dku, zebra³em rozsypane rzeczy i uda³em siê w podró¿.
NMM
Na pomniku pierwszego Hokage pojawi³ siê cz³owiek ubrany w bia³o - br±zowo - czarne szaty. Ciemne kolory nie by³y naturalne, podró¿nik wygl±da³ jakby wyszed³ z bagna, albo przemierza³ niezmierzon± pustyniê. Powoli szed³ on po g³osie najwiêkszego Senjuu, wygl±da³a na spokojnego, pomimo wysoko¶ci, na której siê znajdowa³. W pewnym momencie przysiad³, na zimnym kamieniu. Siedzia³ po turecku patrz±c siê na wodê spadaj±c± w dó³. Czasami jego wzrok pada³ na pomnik rywala Hirashimy, czyli Madary. Cz³owiek przygl±da³ siê oczom, w których kiedy¶ kwit³ potê¿ny Sharingan. Wi Dim zastanawia³ siê czy kto¶ zdobêdzie jeszcze ten sam, ostateczny poziome czerwonych oczów. W³a¶ciwie zastanawia³ siê czy jako lider klanu Senjuu bêdzie zmuszony zabiæ tak± osobê. W koñcu to by³o przeznaczenie najsilniejszych, zwalczaæ siê nawzajem.
"Uchiha i Senjuu, w koñcu s± jako¶ ze sob± spokrewnieni. Pomimo tego zawsze darzyli¶my do w³adzy i mocy. Las i ogieñ, który go trawi, po chwili pojawiaj± siê chmury, które ogieñ ugasz±. To samo dzia³o siê z Senjuu i Uchihami. W³a¶ciwie, niektórzy nawet siê ze sob± zaprzyja¼nili b³±dz±c na ¶cie¿ce ¿ycia. Nie wiedzieli jak Uchiha traktuj± przyjació³, nie znali ich ¼ród³a mocy. W³a¶ciwie nie obchodz± mnie ludzie brataj±cy siê z Uchiha, nie interesuj± mnie równie¿ p³otki. Chcê wiedzieæ ilu pozosta³o jeszcze ludzi z mangeyoku sharinganem, a mo¿e kto¶ z nich posiad³ ostatni poziom, czyli Eternal mangeyoku sharingana. Tych trzeba bêdzie siê jak najszybciej pozbyæ. Co ty by¶ zrobi³ w tym momencie Hirashima-sama ? " - Cz³owiek pogr±¿ony we w³asnych planach, s³ucha³ spadaj±cej wody, przygl±da³ siê jej. Wygl±da³o to tak, jakby w³a¶nie tam szuka³ odpowiedzi, która sama do niego nie przyjdzie. Mo¿e na to w³a¶nie liczy³ bia³ow³osy Kage, który nigdy nie zazna³ prawdziwej pora¿ki . . .

Dodane po 24 godzinach 5 minutach:

Wi siedz±c tak na pos±gu Hokage, zastanawia³ siê dlaczego jego ¿ycie sta³o siê takie nudne. Od dawna nie robi³ on nic ciekawego co zaanga¿owa³o by go w pe³ni. Walki czy misje nie by³y takie jak kiedy¶, nie wymaga³y nic od W³adcy Taki. Dos³ownie ka¿dy pojedynek wydawa³ siê banalnie prosty do wygrania. Mo¿liwe, ¿e to koszt sporej si³y jak± posiada Senjuu. Czy tak samo by³o z jego wielkim potomkiem, na którego g³owie siedzia³ teraz Wi ? To pytanie drêczy³o go parê dobrych godzin. Wytrwa³o¶æ Dima by³a spora, ma³o osób siedzia³o by od tak tyle czas na zimnym kamieniu. Ludzie s± strasznie ulotni, a ich czas jest niby cenn± rzecz±. ¦piesz± siê wszêdzie a¿ natrafiaj± na szybszego, który ich siê pozbywa. To klasyczne ¿ycie przeciêtnego shinnobi, bandyty czy te¿ zwyk³ego ch³opa. Ka¿dy mia³ jakie¶ problemy, jednak te Wi by³y do¶æ wyj±tkowe. Doskwiera³a mu nuda, brak kontaktów miêdzyludzkich i kompletny brak powa¿niejszych walk. To wszystko zachêci³o Wi do tego by spokojnie poczekaæ, a¿ rozmówca, b±d¼ rywal sam do niego przyjdzie. . .

Po paru dniach

Bia³ow³osy ch³opak by³ ca³y mokry i zmarzniêty. Co jaki¶ czas kicha³ i stêka³, najprawdopodobniej siê przeziêbi³. siedzia³ ju¿ dobre parê dni wpatruj±c siê w Madarê i nie dostrzeg³ nic szczególnego, poza mas± ptaków, wod± i dziwnymi lud¼mi, którzy tu przychodzili. W³a¶ciwie Wi wsta³ tylko raz czy dwa by napiæ siê zimnej wody, nic poza tym. Teraz by³ zmuszony podnie¶æ siê, przeci±gn±æ i ruszyæ do swojej piêknej wioski. Z mieczem za³o¿onym na plecach Wi zeskoczy³ z pos±gu, schodek po schodku i ruszy³ w stronê Ukrytego Wodospadu.

<NMM>
Sz³am powoli, bez po¶piechu, coraz to bardziej zag³êbiaj±c siê w Kraju Ognia. Mia³am wspomnienia o tym kraju, mia³am dobre wspomnienia. Oddycha³am ¶wie¿ym, przesyconym wilgoci± powietrzem. Huk spadaj±cej wody zag³usza³ wszystkie inne d¼wiêki. By³o tu tak pusto i nawet majestatyczne pomniki nikogo nie przyci±ga³y. Teraz, gdy sz³am po stronie Pierwszego zaczê³am my¶leæ o tych pos±gach, o ludziach, których przedstawia³y, o tym, ¿e byli oni nie¶miertelni, zaklêci w kamieniu. Bêd± mierzyli siê przez wieczno¶æ, a¿ czas ich nie rozkruszy, a¿ wilgoæ nie wymyje ich rys i wszyscy o nich zapomn±. Taki pomnik by³by mnie godzien. Te¿ mogê tak górowaæ ponad ¶wiatem, a moj± kamienn± twarz owiewaæ bêdzie wiatr. Ale nie w takim miejscu, ¿al marnowaæ piêkna tam, gdzie i tak nie ma nikogo, kto móg³by je podziwiaæ.
Spojrza³am w górê, by³ tam kto¶, siedzia³ na sylwetce Pierwszego. Bezcze¶ci³ swoj± obecno¶ci± sztukê, sylwetkê kogo¶, kto by³ uczczony czym¶ tak wspania³ym.
Rozchyli³am usta i nabra³am powietrza nosem. Nie wiedzia³am, czy mnie zauwa¿y³, nie obchodzi³o mnie to. Chcia³am popatrzeæ na te pos±gi, pomy¶leæ i ruszyæ dalej. Pieni±dze determinowa³y teraz moje kroki, bezb³êdnie kierowa³y do Konohy. Teraz jednak siê zatrzyma³am i patrzy³am na obie majestatyczne postacie. By³o w tym co¶ podnios³ego i epickiego. By³o to co¶, czego mog³abym byæ czê¶ci±, u¶wietnieniem, obiektem wspanialszym ni¿ tych dwóch. Jeszcze przyjdzie na mnie czas, a gdy oni rozsypi± siê proch, ja bêdê wiecznie ¿ywa w umys³ach wszystkich, odznaczê siê niezmywalnym piêtnem w ich ja¼niach i bêd± musieli na mnie patrzeæ.
Wzrok mia³am utkwiony w pos±gach, ale by³ pusty. Teraz by³am tam, gdzie tworzy³am swój w³asny, podporz±dkowany tylko mi ¶wiat. Delikatny wietrzyk rozwiewa³ moje w³osy, zaczê³am ¿a³owaæ, ¿e nie mogê sama siebie zobaczyæ, musia³am wygl±daæ naprawdê wspaniale.

Dodane po 37 godzinach 50 minutach:

Kamieñ i skraplaj±ca siê na nim woda wygl±da³y doprawdy imponuj±co. Ca³e spektrum barw uwolnione z tych drobnych kropelek ukazywa³o swoje piêkno. By³am oczarowana przez parê d³u¿szych chwil. Zamknê³am oczy i wejrza³am g³êbiej, dostrzega³am wiêcej. Usta otworzy³am jeszcze szerzej, zaczê³am lekko poruszaæ g³ow±. Te barwy by³y jak muzyka, drgaj±ce struny wewn±trz mnie, melodia wydobywa³a siê ze ¶rodka. Miarowe bicie serca rozchodzi³o siê jak uderzenia w napiêt± skórê bêbna, a barwy gra³y w³asn± melodie. Ch³onê³am ca³± sob± ten widok.
Otworzy³am oczy, a kamieñ by³ wilgotny, nieciekawy, a jednostajny szum wody zlewa³ wszystko w pospolit± mieszankê. Westchnê³am zawiedziona rzeczywisto¶ci±. By³a zbyt nieciekawa, ma³o zajmuj±ca, p³ytka i zwyczajna. A on tam siedzia³ i rozsypywa³ siê w proch jak kamieñ pod nim. Przestan± istnieæ, ju¿ ich nie by³o, tylko wszech¶wiat nie objawi³ im tego w ¶wiadomo¶ci, jeszcze nie da³ odczuæ. Ale ja wiedzia³am, wiedzia³am to bardzo dobrze, widzia³am i s³ysza³am.
Odesz³am, kieruj±c swoje kroki w kierunku, który porzuci³am. Podjê³am z powrotem swoj± wêdrówkê w stronê wioski, w stronê pieniêdzy i wyrze¼bionych w kamieniu g³ów.

<NMM>
Pojawi³em siê przed pos±giem pierwszego Hokage tej wioski. To w³a¶nie z nim Uchiha Madara walczy³ o przywództwo nad wiosk± Li¶cia. Niestety przegra³ on, przez ten fakt Uchiha zostali zaszufladkowani jako osoba d±¿±ce do w³adzy i mocy za wszelk± cenê. Uznano ich za zbyt niebezpiecznych i osiedlono w zau³kach i prowincjach miasta. Nie mogli oni mieszkaæ w centrum ,dano im namiastkê w³adzy, daj±c oddzia³ policji. Jednak to wszystko by³o tylko zgubne. Dobra koniec tych rozmy¶lañ. Opar³em siê o pobliski g³az i w³o¿y³em d³onie do kieszeni rozlu¼niaj±c siê. Na sobie mia³em czarny p³aszcz zas³aniaj±cy ca³y mój ubiór.
Zmierza³em w kierunku Konocha-Gakure, by³em bowiem umówiony z jednym ninja Iwy. Ca³y czas rozgl±da³em siê na boki, mia³em nadziejê, ¿e Keisuke ukrywa siê w pobliskich lasach. Nagle dotar³em do piêknego miejsca. Us³ysza³em szum wody i szelest drzew, zauwa¿y³em piêkne pomniki - z pewno¶ci± by³y to twarze jaki¶ legendarnych ninja Konochy. O dziwo, dostrzeg³em tam równie¿ jakiego¶ osobnika, wygl±da³ na nie gro¼nego, dlatego te¿ podszed³em bli¿ej. Nieznajomy by³ ubrany w czarny p³aszcz, zas³aniaj±cy ca³y jego ubiór, twarzy równie¿ nie by³em w stanie dostrzec. Czy¿by by³ to kolejny ukryty ANBU chc±cy poznaæ smak mojej sztuki? Ca³y czas rozmy¶la³em, jednak nie mog³em tak w nieskoñczono¶æ. Schowa³em jedn± z d³oni do kieszeni i tam chwyci³em za kunai'a w razie gdyby nieznajomy by³ agresywny. Podszed³em do niego. Praw± d³oñ wyci±gn±³em w jego kierunku i rzek³em spokojnie:
- Witam, jestem Fellow.- za¶mia³em siê i czeka³em na reakcje.
Tak sobie opieraj±c siê zobaczy³em jak jaki¶ ch³opak zmierza w moim kierunku. Spojrza³em na niego lekko podnosz±c g³owê. Zatrzyma³ siê przed moj± osob± i siê przywita³. U¶miechn±³em siê i wyci±gn±³em praw± d³oñ, przedtem szybko zdejmuj±c pier¶cieñ z palca.
-Witaj, jestem Shin- rzek³em mi³ym g³osem. Ci±gle u¿ywa³em tego imienia, bardzo mi siê podoba³o. Po czym po u¶ci¶niêciu w³o¿y³em d³oñ do rêkawa p³aszcza i na³o¿y³em ponownie pier¶cieñ na palec. By³em tak¿e czujny i przygotowany na atak nieznajomego, nie wiadomo czy to nie by³ jaki¶ zabójca maj±cy na celu zg³adzenie mnie.
Spojrza³em na nieznajomego, by³ do¶æ mi³y... co bardzo mnie zdziwi³o. Pewnie nie by³ z Konochy, bo tam ka¿dy ninja do zadufany w sobie [cenzura]. U¶miechn±³em siê do niego, po czym powiedzia³em spokojnie, ca³y czas maj±c jedn± z r±k w kieszeni:
- Czy nie widzia³e¶ przypadkiem wysokiego ch³opaka, o czarnych, d³ugich w³osach i w zielonym p³aszczu?- mia³em nadziejê, ¿e ch³opak widzia³ gdzie¶ w tej okolicy Keisuke. Ca³y czas rozmy¶la³em nad tym gdzie mo¿e byæ mój przyjaciel...ch³opak w p³aszczu móg³ dostrzec, ¿e jestem lekko zdenerwowany.
- Mo¿na spytaæ co robisz w takim miejscu, jak to?- doda³em po chwili, jednocze¶nie odwracaj±c siê plecami do ch³opaka i spogl±daj±c na otaczaj±cy nas las.
Przygl±dn±³em siê ch³opakowi. Jego strojowi, po czym dostrzeg³em ,ze jest z Iwy ,co mnie lekko zdziwi³o. Ja nie mia³em opaski na czole. Po jego pytaniu odpar³em:
-Nie, nie widzia³em tutaj takiej osoby. Czy¿by to by³a osoba dla ciebie bliska- zapyta³em z trwog± w g³osie. Po czym na kolejne pytanie rzek³em:
-Przyszed³em tutaj odpocz±æ i siê zrelaksowaæ na ³onie natury. Bardzo ³adna dzi¶ pogoda wiec chcia³em zaczerpn±æ ¶wie¿ego powietrza ,za to ty, pochodz±cy z Wioski Ska³y ? Pewnie szukasz swojego przyjaciela ,jak mniemam?- Skoñczy³em patrz±c na niebo pe³ne b³êkitu, prawie ¿adnej chmurki nie by³o.
K±tem oka spojrza³em na Shina. Zda³em sobie sprawê, ¿e nie jest zwyk³ym cz³owiekiem, z pewno¶ci± jest ¶wietnym ninja, do¶wiadczonym... nie ka¿dy zda³by sobie sprawê, ¿e szukam przyjaciela, zaledwie po kilku minutach znajomo¶ci. Nagle us³ysza³em, ¿e wie, i¿ jestem z Iwy. Bardzo mnie to zdziwi³o... przecie¿ nie mia³em na sobie opaski tej ¿a³osnej wioski. Przez chwilê jednak dok³adnie obejrza³em mój ubiór... i o dziwo znalaz³a siê opaska owej wioski, by³a przewi±zana przez moj± rêkê, a nawet tego nie czu³em. Natychmiast ¶ci±gn±³em ow± opaskê i wyrzuci³em j± pewnym ruchem. Mog³o to zdziwiæ ch³opaka, ale mia³em to gdzie¶, nienawidzê tej wioski i nie bojê siê tego okazywaæ.
- Owszem pochodzê z wioski ska³y. Wszystko jest dok³adnie tak jak mówisz, mój przyjaciel nagle znikn±³.. bojê siê, ¿e kto¶ go porwa³. Nie mogê Ci za du¿o powiedzieæ. Faktycznie pogoda jest bardzo ³adna.- u¶miechn±³em siê do niego i usiad³em na ziemi. Po kilku chwilach jednak wsta³em, otrzepa³em siê z kurzu i rzek³em:
- Wybacz, ja muszê uciekaæ.- poszed³em dalej.
<NMMT>
Dziwny kole¶. Nagle znik³...Ehh co tam, przecie¿ w Akatsuki normalnych osób nie spotkasz. Nie zdziwi³o mnie to ani trochê. Spojrza³em jak ch³opak znika za horyzontem. Trochê jeszcze tutaj posta³em, po czym postanowi³em równie¿ opu¶ciæ to miejsce. W³o¿y³em g³êbiej d³onie i ruszy³em w nieznanym kierunku. Wiatr rozwia³ moj± czarn± szatê. <NMM>
PO kilku minutach drogi znalaz³em siê w dolinie Shuuryou. Tam to znajdowa³ siê pos±g mojego ojca i cz³onka klanu Senju. Szed³em na wzgórzu po pos±gu. Po chwili zatrzyma³em siê i spojrza³em na pos±g mojego ojca. Czu³em gniew i z³o¶æ kiedy na niego popatrzy³em. W moich ¿y³ach krew a¿ siê gotuje, chcia³em rozwaliæ ten obiekt na kawa³eczki tak samo jakbym zrobi³ ot z moim ojcem. Wiedzia³em ze jeszcze nie mam szans z nim, ale jak zwiêkszê swoje umiejêtno¶ci to na pewno bêdê w stanie go zabiæ. To tylko kwestia czasu. Sta³em tak i przypatrywa³em siê w pos±g, przypominaj±c sobie sytuacjê z mojego dzieciñstwa.
Z zamy¶lenia wyrwa³ Ciê czyj¶ widok. Szed³ nie¶piesznie, znacz±c swoj± drogê giêtymi ¼d¼b³ami trawy, oraz stukotem kija. K±tem oka dostrzeg³e¶ zbli¿aj±cego siê starca. Gêste, siwe w³osy sp³ywa³y mu po ramionach, starannie przystrzy¿ona w szpic broda by³a lekko czerniona. Mia³ zapadniête oczy i twarz poprzecinan± sieci± zmarszczek. Owiniêty by³ w zgrzebny, szary p³aszcz, kaptur mia³ odrzucony na plecy. Szed³ powoli, wspieraj±c siê na d³ugim kosturze, dorównuj±cym mu niemal wzrostem. Sam w m³odo¶ci musia³ byæ potê¿nym mê¿czyzn±, jednak wiek przygi±³ go do ziemi.
- Hej tam! - zawo³a³ unosz±c d³oñ w ge¶cie powitania, g³os mia³ chrapliwy, nieco zdyszany.
- Imponuj±cy, nieprawda¿? - wzi±³ siê pod boki i zadar³ g³owê, by przyjrzeæ siê lepiej pos±gowi, przes³oni³ d³oni± oczy robi±c z niej daszek - Czym to wielkim trzeba siê zas³u¿yæ, by pozostawiæ po sobie taki ¶lad, co? Taki widok, ¿e dech zapiera... - rozkas³a³ siê przy tym, a klatka piersiowa zadr¿a³a. Zakry³ usta zaci¶niêt± w piê¶æ d³oni±, rozkas³a³ siê na dobre.
Po chwili ujrza³em pewnego osobnika, jego kontury cia³a nie by³y zbyt wyra¼nie na pocz±tku poniewa¿ by³ zbyt daleko oddalony od mojej osoby. Po krótkiej chwili wyczekiwania starzec sta³ siê bardzo wyra¼ny. By³ to zwyk³y osobnik który podpiera³ siê za pomoc± swojego kija. Po chwili pomacha³ do mnie i przywita³ siê. Spojrza³em na niego oczami pe³nymi pogardy, lecz nic nie odpowiedzia³em. Nie mia³em zamiaru nawi±zywaæ konwersacji z nim. Po chwili kurczliwie staruszek nie dawa³ za wygrana i dalej kontynuowa³ swoj± wypowiedz. Jednak nie by³a to zwyk³a odpowiedz, zachêcaj±ca moj± osobê, chcia³ to zrobiæ lecz spowodowa³o to odwrotny efekt. Jego s³owa by³y jak ig³y wbijaj±ce w moje serce. Poczu³em ogromny gniew, tak mocny, ¿e musia³em zamkn±æ oczy. W czasie tego ukaza³a mi siê wizja z mojego dzieciñstwa, piêkne spokojne ¿ycie wraz ze swoja matk±. Potem po kilku latach powrót ojca, który wydawa³ siê byæ tak± sam± osob± jak wcze¶niej. Jednak nastêpnego dnia siê to zmieni³o, by³a to zupe³nie inna osoba. Jego podró¿ go zmieni³a tak bardzo ¿e by³ gotów po¶wiêciæ rodzinê dla opaski któr± posiada³ na czole. Ujrza³em uciêt± g³owê mojej matki, wszêdzie by³a krew, ja tym czasem czu³em siê zdradzony, niepotrzebny, ¿ycie moje wtedy siê zatrzyma³o. To by³a metamorfoza mojej osoby. Przesta³em byæ ju¿ dzieckiem, sta³em siê m¶cicielem, który mia³ jedyny cel, zabicie swojego ojca. Po tej wizji otworzy³em oczy i spojrza³em na starca. W moich oczach widnia³ sharingan, niezwyk³e doujutsu mojego klanu. W ¶rodku ga³ek ocznych mo¿na by³o zauwa¿yæ trzy czarne ³ezki. Spojrzenie by³o wrogie, nawet bardzo, tak jakbym mia³ za chwilê roztrzaskaæ tego starca na kawa³ki. Nastêpnie przemówi³em stanowczym g³osem do owego mê¿czyzny.
-Starcze, jeszcze raz powiedz ¿e to by³a osoba godna podziwu a w³asnorêcznie pozbawiê ciê jêzyka i ju¿ nigdy nie wypowiesz takich bzdur. Ten osobnik na pos±gu jedynie na co zas³uguje to ¶mieæ, lecz nie ma to byæ szybka ¶mieræ, ma cierpieæ tak samo jak jego syn, ma zrozumieæ to co on zrobi³.
- Uch... tak... - jêkn±, popatrzy³ na Ciebie mru¿±c oczy, kaszel min±³, odezwa³ siê przepraszaj±cym g³osem - Urazi³em Ciê m³odzieñcze? Nie by³o to moim zamiarem. Ot chcia³em zamieniæ parê s³ów... ze starcem ma³o kto chce gadaæ. A mo¿e jednak nie utniesz mi jêzyka? - u¶miechn±³ siê tak trochê niepewnie, poprawi³ ko¶ciste palce na kosturze - Przyzwyczai³em siê do niego dosyæ... wybacz, nie chcia³em w ¿aden sposób sprawiæ Ci przykro¶ci. Nie wiem kim jest ta osoba, ale wiem, ¿e ma spory pomnik. Pewnie kiedy¶ wiedzia³em, ale pamiêæ ju¿ nie ta... staro¶æ jest cz³owiekowi najwiêksz± tortur± i do ¶mierci prowadzi... - rzek³, robi±c kó³ko w powietrzu koñcem kostura, jakby chcia³ pokazaæ, jak wed³ug niego wygl±da ¿ycie ludzkie. Patrzy³ na Ciebie, chocia¿ s±dz±c po jego minie nie za dobrze Ciê widzia³, oczy mia³ jakby wyp³owia³e, na pewno mia³ s³aby wzrok - Rodzice czêsto krzywdz± swoje dzieci, bo s±dz±, ¿e bogowie im dali m±dro¶æ do ich wychowania... a myl±, siê myl± i ja siê myli³em z moim synem - glêdzi³ zwyczajnie, jak to maj± w naturze starsi, samotni ludzie, wyziera³ z tych s³ów pewnego rodzaju smutek, ¿al - Pójdê zatem... chyba, ¿e jednak z³o¶æ Ci minê³a? Bo mo¿e wiêcej bym siê dowiedzia³ co te¿ uczyni³ ten cz³owiek z³ego, ¿e nie zas³uguje na podziw? - westchn±³ ciê¿ko, odchrz±kn±³ - W ka¿dym razie, jak spotkasz jego syna, przeka¿ mu moje wspó³czucia i rzeknij, by siê nie poddawa³... - odwróci³ siê bokiem i zbiera³ siê do odej¶cia. Wiatr leniwie rozwiewa³ jego siwe w³osy, a zmêczony wzrok ostatni raz spojrza³ w Twoim kierunku.
Uwa¿nie s³ucha³em s³ów starca Wydawa³ siê byæ osob± zmêczona ¿ycie, która prze¿y³a bardzo wiele. Jego s³owa sprawi³y ¿e gniew po chwili ulotni³ siê. Sharingan w moich oczach znikn±³ i pojawi³y siê moje b³êkitne niczym niebo oczy. Spojrza³em na ju¿ odchodz±cego starca i rzek³em
-Stój, przepraszam za moje zachowanie, ale kiedy s³yszê jak kto¶ chwali tego cz³owieka to a¿ krew siê gotuje. Proszê usi±d¼ sobie spokojnie a ja ci opowiem moja historiê.
Po tych s³owach usiad³em na trawie, spojrza³em w niebo, wzi±³em lekki wdech i zacz±³em
-Otó¿ ca³a sytuacja zdarzy³a siê kilkana¶cie lat temu, wtedy kiedy by³em jeszcze m³odym ch³opakiem. Moim ojcem by³ Madara Uchiha, osobnik znajdujacy siê na tym pos±gu. Po walce z osoba znajduj±ca siê na drugim pos±gu Madara musia³ odej¶æ w cieñ, jego honor zosta³ zhañbiony wiêc nie móg³ dalej przebywaæ w Konohie. Uda³ on siê daleko w góra, tam to w³a¶nie pozna³ moja matkê. Uczucie miêdzy nimi by³o tak silne ¿e zosta³em poczêty na ¶wiat. ¯yli¶my beztrosko przez parê lat, kiedy to król Tengu og³osi³ turniej, który polega³ na walce. Rozes³a³ on po ¶wiecie siedem opasek na których widnia³y cyfry od jeden do siedmiu. Legenda g³osi³a ¿e jak kto¶ zdobêdzie wszystkie siedem opasek zostanie og³oszona najsilniejsz± osob± na ¶wiecie. Mój ojciec od razu postanowi³ zdobyæ te opaski, opu¶ci³ nas i wyruszy³ w celu znalezienia opasek. Nie by³o go przez kilka lat, po czym wróci³, maj±c na czele opaskê z numerem jeden. By³ to dzieñ rado¶ci i szczê¶cia, lecz nie trwa³ on d³ugo. Nazajutrz przyby³ osobnik z opaska numer dwa i wyzwa³ mojego ojca. Stoczyli oni zawziêta walkê, lecz w koñcu mój ojciec poleg³. Jednak zamiast oddaæ opaskê wola³ uciec i zachowaæ j± dla siebie. Wtedy osoba z opask± numer dwa zabija moj± matkê. Tak to w³a¶nie by³o. Od teraz jedynym moim celem jest znalezienie mojego ojca i pozbawienie go ¿ycia, poniewa¿ moja matkê ju¿ pom¶ci³em. Dlatego tak w³a¶nie zareagowa³ na twoje s³owa, wszyscy uwa¿aj± go za wielkiego mistrza z klanu Uchiha a to zwyk³y ³ajdak i tchórz.
Po tych s³owach spojrza³em na starca po czym skierowa³em mój wzrok na niebo. Ta historia wywo³a³a bardzo du¿o uczuæ, lecz musia³em siê kontrolowaæ, poniewa¿ starzec nie mia³ z³ych zamiarów.
Przystan±³, pokiwa³ g³ow± i rozpogodzi³ siê. Z trudem usiad³ na trawie i z uwag± zacz±³ przys³uchiwaæ siê Twojej historii. Kiwa³ tylko g³ow±, spuszcza³ czasem wzrok. Gdy skoñczy³e¶, nabra³ powietrza w p³uca i westchn±³ ciê¿ko.
- Powiadaj±, ¿e ból najwiêkszy to ten, co uj¶cia nie ma. Pewnie nie uwierzysz, ale co mi tam... ja te¿ kiedy¶ by³em wojownikiem. Nie, nie by³em ninja, jednak mój syn ju¿ tak - pokiwa³ powoli g³ow±, w skupieniu - Niezrozumienie dzieli ojca z synem. Twoja historia ods³ania to, co ten pos±g zas³ania, czyli ludzi. Ja wiem, stary jestem, mo¿e ju¿ niedowidzê, pamiêæ moja dziurawa, ale swoje wiem. Ludzie ³atwo siê przyzwyczajaj±... do wszystkiego. I chocia¿ ja stary, to te¿ do ¿ycia przyzwyczajony jestem. I do tego, ¿e mówiæ mogê, ¿e widzê jeszcze ziemiê pod stopami, ¿e s³yszê co do mnie mówisz m³odzieñcze - u¶miechn±³ siê ciep³o do Ciebie - Ze wszystkim innym jest tak samo. Do w³adzy i potêgi szczególnie ³atwo. Wtedy zapomina siê o tym, co ju¿ siê ma. O rodzinie, przyjacio³ach. Ja nie mówiê, ¿e to wszystko t³umaczy... - pokiwa³ g³ow±, poruszy³ ustami w zamy¶leniu - Masz prawo do zemsty, ale ona to nie wszystko. Zemsta ma oczy¶ciæ, daæ spe³nienie i spokój... a co je¶li jej dokonasz, a z³o¶æ i gniew nie minie? Albo stracisz sens ¿ycia? Stracisz w koñcu co¶... co¶ co jest czê¶ci± Ciebie - mówi³ powoli, spokojnie, maj±c wzrok utkwiony gdzie¶ w przestrzeni - Je¶li chcesz znaæ zdanie starca, to poznaj najpierw z czym chcesz siê mierzyæ. Id¼ drog± tego, który Ci zawini³, prze¿yj co on prze¿y³, zobacz co widzia³ i poczuj co czu³. Powiedzenie takie znam... jak po ¶ladach jego pod±¿aæ bêdziesz, to i w koñcu mu na piêtê nadepniesz. Nie jest mo¿e takie wyj±tkowe, czy m±dre, ale sprawdza³o siê przez ca³e moje ¿ycie - podniós³ siê z trudem, wspar³ siê na swoim kosturze i podszed³ do Ciebie, po³o¿y³ ko¶cist± d³oñ na Twoim ramieniu.
- ¯eby syn mój jak Ty potrafi³ wys³uchaæ, wiêcej by po¿ytku z tego wszystkiego by³o i bym nie musia³ na jego grób chodziæ. Ale ja te¿ s³uchaæ nie umia³em, to teraz mam obowi±zek taki nieszczêsny - posmutnia³, jego twarz przeci±³ grymas bólu - Ma³o wiem, ale ¿ycie znam. Wiedzy u mnie nie szukaj, do ksi±¿ek po to, ale rady ona Ci nie da szczerej... Czas mi ju¿ ch³opcze, czas... - mrukn±³ na koniec, spu¶ci³ g³owê. Zacz±³ go ponownie dusiæ kaszel, odsun±³ siê nieco, zakry³ d³oni± usta.
S³ucha³em tego co mówi³ starzec, ka¿de s³owo które by³o wypowiedziane przez niego przemawia³o do mnie, do mojej duszy. To nie by³y zwyk³e s³owa, nigdy wcze¶niej nie odby³em takiej rozmowy z kim¶. Nigdy nie mia³em osoby która naprawdê by mnie wys³ucha³a, by poradzi³a, by wspar³a w tych trudnych chwilach, zawsze musia³em sam nie¶æ to brzmienie, sam przechodziæ. przez to, nikt nigdy nie próbowa³ zrozumieæ mnie, ale on, on by³ inny, by³ pierwsz± osoba....pierwsz± która naprawdê mnie rozumia³a, która wesz³a do mojej duszy i dok³adnie ja odczyta³a. Spojrza³em w górê, ¶wiat³o promieni s³oñca o¶wietli³o moj± sylwetkê. Spojrza³em na s³oñce mimo i¿ mnie o¶lepia³o i powiedzia³em
-Masz racjê, nigdy wcze¶niej nikt o tym ze mn± nie rozmawia³, nie chcia³ wyci±gn±æ pomocnej d³oni, wesprzeæ mnie w tych chwilach. Dlatego...dlatego ¿y³em w tylko jednym celu, aby zabiæ mojego ojca, by³em m¶cicielem który nie ceni³ sobie ¿adnego ¿ycia, chcia³ tylko osi±gn±æ swój cel. Jednak teraz....
Po tym s³owie zrobi³em przerwê i spojrza³em na chmury poruszaj±ce siê bezw³adnie po niebie, po chwili jedna z nich zas³oni³a s³once, a promienie ¶wietlne przesta³y spadaæ na moj± osobê. Jednak w pewnej chwili zrobi³a siê luka w chmurze i ponownie moja sylwetka zosta³a na¶wietlona. Ja tym czasem powiedzia³em
-Jednak to siê skoñczy³o, ¿ycie jakim kiedy¶ ¿y³em przesta³o mieæ dla mnie znaczenie, to co robi³em by³o z³e, postêpowa³em wbrew mojej natury, nie tak jak powinien robiæ cz³onek klanu Uchiha. Nasz ród powinni siê troszczyæ o ka¿dego mieszkañca klanu, powinien ich wspomagaæ i wspieraæ w trudnych si³ach. Powinienem broniæ mieszkañców Konohy za wszelk± cenê. Walczyæ tylko we s³usznym celu. Teraz dopiero to zrozumia³em...
Po tych s³owach poprawi³em moj± grzywkê która opad³a na moje oczy, zas³aniaj±c mi widok. Czu³em siê jak inna osoba, ca³a z³o¶æ i wrogo¶æ wobec ca³ego ¶wiata minê³a, tak jakby kto¶ rêka odj±³ ca³e z³o które by³o w mojej osobie. Unios³em rêce ku górze zatrzymuj±c je na wysoko¶ci klatki piersiowej, po czym spojrza³em na nie. By³y to rêce za pomoc± których mia³em odbudowaæ klan Uchiha, ich szacunek wobec ludzi Konohy i innych mieszkañców. Po chwili zacisn±³em je i powiedzia³em
-Jestem gotów od tego aby pod±¿aæ drog± mojego ojca, zrozumieæ jego poczynania, jego my¶li, zjednaæ siê z jego bólem. A tak¿e odbudowaæ klan Uchiha, odzyskaæ ¶wietno¶æ tego klanu jak to by³o za czasów m³odo¶ci Madary.
W moich oczach widnia³ ca³kowicie inny wzrok in¿ przedtem, nie by³o w nim ju¿ ¿alu, tak jakby nigdy nie by³o go w moim ciele, a to by³o tylko z³udzenie, teraz dopiero czu³em jak rozpiera mnie energia w moim ciele. Zrobi³em mocny wymach rêk± w górê po czym z wielk± prêdko¶ci± opu¶ci³em j± wzd³u¿ mojego cia³a i powiedzia³em
-Jestem gotów! Postanowione! Odbuduje klan Uchihy, a tak¿e zdobêdê wszystkie opaski, aby ju¿ nigdy wiêcej nie by³o szansy na takie przypadki, by ju¿ wiêcej razy krew siê nie poleje. Kiedy bêdê mia³ je wszystkie ot spale je i s³uch o nich zaginie. Zakoñczê ta legendê o staniu siê najsilniejszym cz³owieku na ziemi. Mo¿e w czasie mojej wêdrówki spotkam mojego ojca i bêdê w stanie przywróciæ jego do poprzedniego stanu, do stanu kiedy by³ ca³kowicie innym cz³owiekiem.
Po tej¿e wypowiedzi odwróci³em siê w stronê starca, na mojej twarzy widnia³ u¶miech. W moich oczach by³o widaæ rado¶æ i szczê¶cie, ¿e pozby³em siê tego ciê¿aru z serca. Po chwili powiedzia³em do starca
-Dziêkuje, twoje s³owa sprawi³y ¿e zmieni³em siê, ca³kowicie odmieni³y mój pogl±d na ¶wiat. Chcia³bym cieibe spytaæ czy mo¿e widzia³e¶ gdzie¶ w okolicy osobê z prze[paska na której widnia³ jakikolwiek numer? Mam zamiar zakoñczyæ to na zawsze, jednak zrobiê to za pomoc± dobra, za nie z³a
Mê¿czyzna odchrz±kn±³ i roze¶mia³ siê serdecznie, kiwaj±c przy tym g³ow±, siwe w³osy opada³y bezw³adnie na jego ramiona. Oczy lekko mu b³yszcza³y, ale z pewno¶ci± nie by³ to przejaw smutku.
- Rad jestem, ¿e cokolwiek dobrego uczyni³y Ci moje s³owa, tak... pierwszy krok, podj±³e¶ swoj± drogê tym postanowieniem, pewien jestem, ¿e sobie poradzisz. Widzê w Tobie energiê, a jej potrzeba by stan±æ na przeciw ¶wiatu. Tak, odbuduj to, czym s±dzisz, ¿e powinien byæ Twój klan. Nadziejê mam tylko, ¿e samotnie nie staniesz do tej walki, bo tu¿ obok tego co powiniene¶ i musisz sam uczyniæ, jest to, czego samotnie nawet w ostatniej chwili ¿ycia nie zrozumiesz i nie dokonasz - otar³ wierzchem d³oni oczy, postuka³ parê razy kosturem w ziemiê - Opaski powiadasz... szukasz u mnie wiedzy, której nie posiadam. Mój syn, gdy zaczyna³ kroczyæ w³asn± ¶cie¿k±, szuka³ jej w ksiêgach, podaniach... ponoæ pisane s³owo mniej k³amliwe jest mówionemu, a i nie zmienia siê wraz z czasem, nie traci na prawdziwo¶ci. Zawsze jest takie, jak w chwili zapisania. Rzeknê Ci zatem... czasy by³y inne ni¿ teraz, nie by³o tak... stabilnie, rzeczy siê dzia³y nieraz okrutne. O wiedzê walczyæ trzeba by³o i mój syn po ni± uda³ siê do samej wioski Krwawej Mg³y. To by³o lata temu i nie ³atwo by³o dost±piæ zaszczytu wej¶cia do niej, a na pewno nie by³o to bezpieczne. By³y to jeszcze czasy krwawych testów, gdy dzieci mordowa³y siê nawzajem w drodze ku potêdze. Barbarzyñstwo... minê³o ju¿ co z³e, ale wiedza zapisana nie mija. Wierzê... ufam, ¿e w tamtejszej bibliotece odnajdziesz wiedzê, której szukasz - rzek³ do Ciebie z powag± - Bo przecie¿ gdzie indziej zrozumieæ przemianê jak nie tam? Pewnie wiesz jak wygl±da³a przesz³o¶æ Kiri? Na pewno wiesz, nie jeste¶ g³upi. Jednak uwa¿aæ musisz na siebie. Staj±c na ¶cie¿ce, któr± pod±¿aj± te¿ inni musisz gotów byæ na konfrontacje... Tak, ¶wiat nie oddaje darmo dróg prowadz±cych przez ¿ycie, trzeba p³aciæ za ka¿dy krok... czy to zdrowiem, czy m³odo¶ci±, czy mo¿e ¿yciem wrogów, czy bliskich. Ruszaj i niech bogowie sprzyjaj± Ci w Twojej drodze, nie zagub siê na niej - podszed³ do Ciebie i d³oñ z³o¿y³ Ci na g³owie, jakby dawa³ Ci swoje b³ogos³awieñstwo.
Uwa¿nie s³ucha³em s³ów starca, o tym jak opowiada³ o Kiri-Gakure. By³y to czasy m³odo¶ci mojego ojca, opowiada³ mi on o nich. By³y to jednak opowie¶ci jak przez mgle wiec ciê¿ko by³o cokolwiek przypomnieæ sobie samemu, jednak po s³owach tego mê¿czyzny wszystko mi siê przypomnia³o. Opowiada³ mi o tym rytuale awansowania na wy¿sz± rangê, dlatego w³a¶nie zosta³a ona nazwana wioska Krwawej mg³y. Mg³a dlatego ze zawsze tam panuje mg³a która ogranicza widoczno¶æ. Nie mia³em innego wyboru jak udaæ siê tam, bo tam to mia³em uzyskaæ odpowiedzi na moje pytania. Po chwili poczu³em d³oñ starca na mojej g³owie. Przypomnia³y mi siê czasy dzieciñstwa, kiedy to mój ojciec zawsze tka robi³ kiedy zrobi³em co¶ z³ego i mówi³ aby nigdy siê nie poddawa³ i szed³ do przodu. Po chwili powiedzia³em do starca
-Dziêkuje ci za t± informacje i wspó³czuje z powodu twojego syna, na pewno teraz patrzy na ciebie i jest z ciebie dymny. Obiecuje ¿e uda mi siê znale¼æ tamtego osobnika z opaska i zabiorê mu j±. Tak¿e potem pozbawiê wszystkich innych osobników z opaskami nich, i zaprzestane ten krwawy zwyczaj. A tym czasem bywaj, mo¿e kiedy¶ siê jeszcze spotkamy i bêdê móg³ ci powiedzieæ jak mi posz³o.
Po tych s³owach u¶cisn±³em rêkê starcowi, po czym uk³oni³em siê do niego. Na mojej twarzy ca³y czas widnia³ u¶miech, pierwszy raz bylem pewien tego co chce zrobiæ, czu³em ¿e to jest s³uszne i ¿e uda mi siê to zrealizowaæ. Nie mam zamiaru siê poddaæ, za wszelk± cenê muszê daæ z siebie wszystko. Po chwili opu¶ci³em miejsce w którym spotka³em starca i uda³em siê w stronê wyj¶cia z wioski
<NMM>
Po kilku chwilach znalaz³em siê w miejscu do którego postanowi³em siê udaæ, by³ to wieki pos±g który przedstawia³ jednego z wielkich hokage z tej wioski. By³ato monumentalna budowla która by³a zrobiona z litej ska³y. Usta³em przed ni± i podziwia³em jej niezwyk³a konstrukcje,. Nigdy wcze¶niej czego¶ takiego nie widzia³em. W mojej wiosce nie by³o takich ³adnych pos±gów. Po chwili postanowi³em usi±¶æ na trawie i dalej wpatrywaæ siew owa rze¼bê. Poprawi³em moja opaskê która znajdowa³a siê na moim czole poniewa¿ lekko siê mi opu¶ci³a. Opar³em rêce o trawê a g³owê mia³em skierowan± w kierunku pos±gu
By³em na miejscu , z moim kompanem Madarii'm. Na miejscu by³ mój stary znajomy z Oto. Nazywa³ siê Fusae Daishi , by³ z tych ninja to lubi± byæ mózgiem operacji. Zagada³em do niego - Siemka ch³opie mnóstwo czasu siê nie widzieli¶my . Kiedy skoñczy³em mówiæ poda³em d³oñ. I zrobi³em minê w takim stylu .
Kiedy siê wpatrywa³em w t± piêkn± rze¼bê skalna us³ysza³em ¿e kto¶ siê zbli¿a. Odwróci³em wzrok i ujrza³em dwie osoby, psa i mojego dawnego cz³onka dru¿yny. Po tym jak do mnie podszed³ i wyci±gn±³ rêkê poda³em mu moja d³oñ i zacisn±³em lekko po czym powiedzia³em
-Hey Adrui, szmat czasu, co u ciebie, jak ci idzie praca w dru¿ynie
Zapyta³em z wielk± ciekawo¶ci±, interesowa³o mnie jak posz³o im beze mnie, chocia¿ po moim przypuszczeniach mog³em siê spodziewaæ jak to mog³o wygl±daæ, poniewa¿ nauczyciel nie by³ kompetentn± osob± na tym stanowisku, wiec w³a¶nie dlatego odszed³em.
Odpowiedzia³em mu - Dru¿yna siê rozlecia³a , mia³e¶ racjê brachu. Powiedzia³em do ch³opaka który zada³ mi pytanie. Po mojej odpowiedzi , usiad³em przy Fusae Daishi. Kiedy usiad³em kaza³em Madarii'emu siê bo bawiæ. Kiedy Madarii odszed³ powiedzia³em do Fusae Daishi - U mnie spoko a u ciebie??? Zada³em mu pytanie.
Po us³yszeniu jego wypowiedzi bardzo siê zdziwi³em tym co on powiedzia³. Nie spodziewa³em siê ¿e a¿ tak daleko siê sprawy potocz±. Poklepa³em mojego kolegê po ramieniu po czym powiedzia³em
-Jak to siê sta³o ¿e siê ona rozsypa³a, jak pamiêtam tylko ja odszed³em a wy zostali¶cie u boku senseia. Mówi³em wam ze jest niekompetentn± osob± ale mnie s³uchacie chcieli¶cie
Po tych s³owach us³ysza³em kolejne pytanie ze strony Adruiego, po chwili odpowiedzia³em na nie
-U mnie jest dobrze, nic nadzwyczajnego siê nie dzia³o
Opowiedzia³em mu jak to siê sta³o Kiedy ty poszed³e¶ odszed³ Ikoshito , a potem odszed³ sensei i rozwi±za³ dru¿ynê. Powiedzia³em do Fusae Daishi , który zapyta³ mnie ja to siê sta³o ze dru¿yna siê rozpad³a.
-Yhym, rozumiem, a czemu odszed³ Ikoshito? Mi siê zdawa³o ¿e on chcia³ zostaæ w dru¿ynie.... Ty chyba tak¿e liczy³e¶ na to ¿e pozostaniesz w niej
Po tych s³owach spojrza³em na Adruiego który widocznie nie by³ zadowolony z tego przebiegu akcji. Ja wiedzia³em ¿e tak sie stanie jak osoba która jest na nie w³a¶ciwym stanowisku podejmuje siê takich zadañ. Ciekawe co teraz bêdzie z jego losem, a co z moim..
Odpowiedzia³em mu - Ikoshito co¶ ruszy³o i poszed³ , przed chwilê by³em sam na sam sensei'em po jakie¶ sekundzie powiedzia³ do nas sajonara i odszed³. Po chwili zrozumia³em prawdziw± prawdê. Dziêki ¿e nas u¶wiadomi³e¶ , wole dzia³acz solo ni¿ z tak± osob± jak nas by³y sensei. Powiedzia³em do Fusae Daishi a po chwili doda³em. - Mo¿e pójdziemy do jakiego¶ baru???.
-No widzisz, trzeba by³o tak od razu, mówi³em wam ¿e nic z tego nie wyniknie, jak mo¿na byæ pod skrzyd³ami takiej osoby i oczekiwaæ ¿e ona nas czego¶ nauczy skoro sama wymaga wiele nauki. Uwa¿am ¿e takie osoby nie powinny byæ nauczycielami, jednak widocznie na to nie ma nikt wp³ywu i potem takie sprawy siê dziej±. Co do propozycji pój¶cia do baru to spasuje, wole po przebywaæ na ¶wie¿ym powietrzu
Po tych s³owach u¶miechn±³em siê do niego serdecznie i spojrza³em w niebo., by³a bardzo ³adna pogoda wiec nie widzia³em sensu aby i¶æ do baru, trzeba korzystaæ póki jest ³adnie
-Dobra mi tam pasujê byæ na ¶wie¿ym powietrzu , ej mo¿e ty teraz po opowiadasz co robi³e¶ gdzie poszed³e¶ i inne takie Powiedzia³em do Fusae Daishi który siê lampi³ na niebo. Po chwili po patrzy³em na Madarii'ego jakie siê dobrze bawi.
-Jasne,. po tym jak siê rozstali¶my poszed³em do Kiri-Gakure na wyspy, cudowne miejsce, jest ich cztery i wszêdzie jest pe³no wody. Tam ot spotka³em mojego braciszka, pokazywa³ on mi swoja sztukê a ja zademonstrowa³em mu moj±. By³o niezwykle, po tym uda³em siê tutaj
Powiedzia³em z u¶miechem na twarzy, wspomnienie o moim braciszku napawa³o mnie wielkim entuzjazmem. Czu³em siê przy nim bezpiecznym i ¿e mogê zdzia³aæ naprawdê wiele.
- To ³adnie siê musia³e¶ bawiæ , dobra bêdê siê zbiera³ Powiedzia³em do Fusae Daishi , który opowiedzia³ mi to robi³ kiedy odszed³ z dru¿yny. Musia³ siê fajnie bawiæ z swoim braciszku by³o to widaæ bo jego twarzy.
-No dobra, jak tam chcesz, a gdzie siê teraz wybierasz je¶li mo¿na spytaæ, mo¿e zawitam tam pó¼niej i ponownie siê spotkamy
Po tych s³owach u¶miechn±³em siê do niego i czeka³em na jego odpowiedz. Wcze¶niej nie mieli¶my tak dobrych stosunków jak teraz, widocznie to rozdzielenie siê dobrze wp³ynê³o na nasze stosunki, cieszy³em siê ze tak siê sta³o
- Nie wiem bo teraz idê do wioski mo¿e pójdê do mojego kuzyna albo pójdê do drugiego MOJEGO kuzyna naprawdê nie wiem. Dobra ja idê narka Poda³em mu d³oñ na po¿egnanie , zawo³a³em Madariego i poszed³em do wioski.

<NMM>
U¶cisn±³em mu d³oñ po czym moglem siê tylko przygl±daæ znikaj±cej jego figurze w oddali w¶ród drzew. Usiad³em na trawie i przygl±da³em siê li¶ciom spadajacym z drzew. Po chwili powsta³em i postanowi³em udaæ siê do kolejnego pos±gu, by³ jeszcze jeden taki pos±g, przedstawia³ on tak¿e kolej ± osoba która stoczy³a tutaj bój o ¿ycie. Uda³em siê w kierunku drogi prowadz±cej do niego
<NMM>
Shin kontynuowa³ swoj± podró¿. Zatrzyma³ siê na chwile i spoj¿a³ na olbrzymi pos±g pierwszego Hokage Konohy. nawet on s³ysza³ o kim¶ takim jak Hishiramy, o wielkim liderze jednego z klanów który by³ wspó³za³o¿ycielem Konohy. spogl±da³ na pos±g przez d³u¿± chwile i ruszy³ dalej.

<NMMT>
Po jakim¶ czasie drogi z Konohagakure znalaz³em siê pod pos±giem Hirashimy Senjuu - pierwszego Hokage. Zobaczê co jest na górze. Pomy¶la³em sobie i zacz±³em siê wspinaæ na pos±g. Trochê siê przy tym zmacha³em, ale warto by³o. Widok by³ niesamowity. Widzia³em wszystkie okolice, lecz moj± uwagê przyku³, stoj±cy naprzeciwko, pos±g Uchiha Madary. Uk³oni³em siê w jego stronê, ¿eby oddaæ cze¶æ wspania³emu Uchiha, po czym zacz±³em znów podziwiaæ widoki. Rozprostowa³em rêce i spogl±da³em w dal. Odpocznê tu trochê. Powiedzia³em do siebie i usiad³em, przygl±daj±c siê wszystkiemu dooko³a.
Dosta³e¶ siê na ogromny pos±g. Na samej górze by³y naprawdê zapieraj±ce dech w piersi widoki krajobrazu. Beztrosko odpoczywa³e¶ gdy nagle poczu³e¶ uderzenie w g³owê, z jakiego¶ drewnianego kijka. Odwróci³e¶ siê po czym ujrza³e¶ starsz± kobietê z psem. Sta³a tak jak ty na g³owie pierwszego hokage. Zaczê³a do ciebie nerwowo wykrzykiwaæ. -Uciekaj st±d wandalu! Nic tylko ¶mieciæ! Ju¿, wynocha, bo wezwê policjê Uchiha z KonohaGakure!- Nie mia³e¶ pojêcia o co mo¿e chodziæ staruszce. Wymachiwa³a ci przed twarz± swoj± krótk±, drewnian± lask±. Chwilê pó¼niej do³±czy³ siê do niej jej ma³y piesek, szczekaj±c i warcz±c na ciebie. Ale¿ nieporadna sytuacja. -No dalej na co czekasz?! Wynocha!- Wykrzykiwa³a. Nie wiedzieæ czemu, tak bardzo nie opowiada³a jej twoja obecno¶æ w tym miejscu.
Ja to mam zawsze szczê¶cie... Pomy¶la³em sobie i zrobi³em krok do ty³u. Zacz±³em siê zastanawiaæ co zrobiæ, ¿eby mi uwierzy³a, ¿e jestem przyjacielem. Nawet je¿eli pokaza³bym opaskê to i tak by nie uwierzy³a. Zamkn±³em na chwilê oczy, po czym spogl±dam na ni± tym co "odznacza" ów Uchiha, których wspomnia³a. Sharingan zosta³ aktywowany. Spogl±dam jej prosto w oczy. Uwierz kobieto, ¿e nie ja jestem twoim wrogiem. Mówiê do niej bardzo powa¿nym g³osem, po czym wy³±czam Sharingana. To przedstawienie powinno jej przemówiæ do rozumu. My¶lê sobie i mówiê dalej. Wyda³o mi siê dziwne, ¿e taka starsza pani wspiê³a siê na szczyt pos±gu i to z psem. Na pewno nie jest amatork±. Dlaczego strze¿e pani tego miejsca? Zapyta³em j± bardzo spokojnie.
Kobieta oniemia³a na widok twojego sharingana, przesta³a wymachiwaæ lask±, wykrzykiwaæ na ciebie, oraz uciszy³a swojego psa. Sk³oni³a siê lekko po czym powiedzia³a. -Wybacz mi moj± pomy³kê.- Powiedziawszy to zabra³a swojego ma³ego pieska na rêce znów zaczynaj±c mówiæ. -Jestem kustoszk± i stra¿niczk± tego miejsca, ju¿ od trzydziestu piêciu lat pilnujê, by nic siê nie sta³o z³ego z naszym dziedzictwem narodowym. Ale mam ju¿ swoje lata, coraz gorzej idzie mi ta praca. Mam do Ciebie propozycjê, tam na dole, kto¶ strasznie na¶mieci³. Jakie¶ bandy schodz± siê tutaj zostawiaj±c po sobie masê ¶mieci. Dla kogo¶ takiego jak ty, nie powinien to byæ wielki problem, posprz±taæ tam. Mnie pó³ dnia zajê³o by same zej¶cie na dó³ a do dopiero schylanie siê, podnoszeni, ola boga, nie te lata. Oczywi¶cie wynagrodzê ci to sprz±tanie. Proszê, wyrêcz mnie.- No to ju¿ wiedzia³e¶, dlaczego kobieta ciê zaatakowa³a. Zwyczajnie pomyli³a ciê z jakimi¶ smarkaczami, ¶miec±cymi w tak uroczym miejscu. Na dole, gdzie spada³ wodospad, by³o co¶ w rodzaju jeziorka, widzia³e¶ jak p³ywaj± tam puszki i plastykowe butelki, papierki po chipsach jak i batonikach równie¿ siê tam znajd±.
I tak nie mam nic lepszego do roboty. Pomy¶la³em sobie i spojrza³em na starszukê z u¶miechem. Bardzo chêtnie, ale bym potrzebowa³ czego¶ do czego móg³bym ¶mieci wrzucaæ. Powiedzia³em do niej. W koñcu ¿adna praca nie hañbi. Spogl±dam w dó³ na te wszystkie ¶mieci. Niech no ja tylko dorwê tamtych drani. Pomy¶la³em sobie ju¿ nie u¶miechniêty. Czu³em odrazê do ludzi, którzy niszcz± to ¶rodowisko i szpec± krajobraz.
Kobieta poda³a ci swój worek, który mia³a przy sobie. By³ ju¿ w po³owie pe³ny, widaæ ¿e zaczê³a ju¿ wcze¶niej sprz±taæ ¶mieci, ale z racji jej wieku, ta praca by³a niesamowicie mêcz±ca. -Proszê.- Powiedzia³a po czym kawa³ek od drepta³a w stronê niewielkiej ³aweczki, zbitej z kilku desek, nieopodal g³owy pierwszego hokage. -Ja tu zaczekam, przyjd¼ tu jak skoñczysz.- Oznajmi³a. Teraz twoja kolej, musia³e¶ zej¶æ na dó³ i pozbieraæ ka¿dy ¶mieæ, papierek, puszkê, plastykow± butelkê itd. (liczê na ³adny opis wielkiego oczyszczania naszej cudownej matki ziemi )
Do boju! Pomy¶la³em sobie i u¿ywaj±c skupionej chakry w nogach, zbiegam po pos±gu pierwszego hokage. Rozgl±dam siê na wszystkie strony, aby zobaczyæ jak wiele tego jest. Po¶piech niczego nie da... Pomy¶la³em sobie i postanowi³em zacz±æ od wysprz±tania wody. Podbiegam po kolei do ka¿dego papierka, butelki, puszki i ka¿dego innego ¶miecia, który zanieczyszcza ¶rodowisko. Biorê go do rêki i wk³adam prosto do worka. Nawet je¶li siê pobrudzê to i tak mo¿na siê umyæ. Ludzie mog± uznaæ, ¿e robiê rzecz niegodn± shinnobi Uchiha, ale w koñcu ¿adna praca nie hañbi jak to mówili najstarsi konoszanie. Nie dawa³o mi spokoju pytanie: Kto móg³ to zrobiæ? Jak mo¿na dopu¶ciæ siê takiego czynu. Uwa¿nie siê rozgl±daj±c, chodzê wzd³u¿ rzeki i zbieram ów ¶mieci. Po zebraniu wszystkich przechodzê jeszcze raz wzd³u¿ rzeki, aby siê upewniæ, ¿e wszystko zebra³em. Je¿eli nie to biorê ka¿dy pozosta³y ¶mieæ, po czym przerzucam siê na l±d. To bêdzie ciê¿ki dzieñ. Pomy¶la³em sobie, ale czas ucieka, a chcê to jeszcze skoñczyæ przed zachodem s³oñca. Jednak¿e nie przyspieszam tempa. Robiê to bardzo dok³adnie, jak robot. Podej¶cie, schylenie do ¶miecia, wziêcie go i wrzucenie do worka. Po zebraniu tego co zauwa¿y³em przechodzê jeszcze raz wzd³u¿ pierwszego brzegu i zbieram ka¿dego, wcze¶niej niezauwa¿onego odpadka, po czym rozprostowujê ko¶ci i spogl±dam na wysoko¶æ s³oñca nad widnokrêgiem. Idê na drug± stronê i wykonujê dok³adnie te same czynno¶ci. Po¶wiêcam nawet swój w³asny plecak i wrzucam do niego ¶mieci, je¶li brakuje miejsca w worku. Podej¶cie, schylenie do ¶miecia, wziêcie go i wrzucenie do worka. Rozgl±dam siê jeszcze raz, po czym wchodzê na górê pos±gu. Rozgl±dam siê wokó³ ca³ej doliny i dopatrujê ka¿dego przeoczonego szczegó³u. Je¶li taki siê znajdzie zbiegam po niego, pilnuj±c reszty ¶mieci, ¿eby w jakikolwiek sposób siê nie wysypa³y. Je¿eli jednak nie dopatrzê siê ów ¶miecia podchodzê do starszej kobiety. Wykona³em swoje zadanie. Powiedzia³em do niej, trzymaj±c bardzo mocno worek.
Przypatrzy³e¶ siê ca³ej okolicy. Nie by³o, ani jednego ¶miecia. Wszystko by³o idealnie posprz±tane, jak to ju¿ na ninja przysta³o. Zaraz pobieg³e¶ do babci, która wsta³a i powoli sz³a przodem, ¿eby zobaczyæ czego dokona³e¶ przez ten czas. W pewnym momencie stanê³a. Odwróci³a siê do ciebie i u¶miechnê³a. Zaraz po tym szybkim ruchem podnios³a swoj± laskê i uderzy³a ciê w g³owê. Drewniana laska pêk³a po tym uderzeniu. Zaraz po tym odezwa³a siê do ciebie kieruj±c siê w stronê ³awki
- Czy ty mnie masz za idiotê? Nie jestem taka ¶lepa na jak± wygl±dam. Posprz±taj to dok³adnie i kup mi now± laskê. To wszystko przez ciebie.
Gdy poszed³e¶ zobaczyæ co takie siê sta³o zobaczy³o zobaczy³e¶ trochê ¶mieci rozrzuconych w wodzie, ale jak to siê sta³o przecie¿ posprz±ta³e¶? Zaraz po tym zacz±³e¶ siê rozgl±daæ dooko³a. Zobaczy³e¶ dwójkê dzieciaków, którzy chodzili i rozrzucali ¶mieci, ¶miej±c siê przy tym.
Keishi by³ nieco wra¿liwy na ból. Auu... Wyda³ okrzyk, masuj±c swoj± g³owê po uderzeniu. Przekrêci³ g³owê i spojrza³em na dzieciaki. Co za bezczelno¶æ! Mêczy³ siê tyle czasu, a one chc± mu utrudniæ robotê. Zacisn±³ zêby i zwróci³ siê do staruszki. Zaraz to za³atwiê. Powiedzia³ do niej i, u¿ywaj±c Shunshin no Jutsu, aby dzieciaki nie uciek³y zbli¿y³ siê do nich i z³apa³ za szmaty. Ju¿ ja siê z nimi rozprawiê... Pomy¶la³ sobie po czym spojrza³ na gówniarzy ze ogromn± z³o¶ci±. Nie zamierza³ tu przecie¿ sterczeæ ca³y dzieñ przy tych ¶mieciach. Sk±d ¿e¶cie siê wziêli i dlaczego ¶miecicie?! Zapyta³ ich wyj±tkowo zdenerwowany. Po chwili zacz±³ szacowaæ ile zajmie mu dalsze sprz±tanie. Wci±¿ nie rozumia³ jak mo¿na tak okrutnie siê zachowaæ i niszczyæ t± wspania³± naturê.

Techniki:

Shunshin no Jutsu
Ranga: D
Jest to technika, polegaj±ca na warunkowym, bardzo szybkim poruszaniu siê. Przeciwnik czêsto nie jest w stanie, za nami nad±¿yæ. Nie mo¿e zostaæ wykonana, w celu przedarciu siê przez ¶cianê. Podczas ruchu, cia³o znajdujê siê pewnym bezw³adzie (czyli skomplikowane akrobacje czy uniki w trakcie lotu, s± wykluczone). Istnieje mo¿liwo¶æ, przed³u¿enia ruchu, odbijaj±c siê od innych elementów otoczenia, czy przeciwnika (wymaga to jednak dodatkowego kosztu). Taki ruch wykonywany jest z oko³o 300 szybko¶ci.
Koszt: 100 Pch

Chakra:

1000 - 100 [Shunshin] = 900 PCh
Gdy chwyci³e¶ dzieciaków bardzo siê przestraszyli. Nie wiedzieli co robiæ. Jeden z nich powiedzia³ odruchowo
- A to ju¿ nie ma tutaj tej starej babci, która... - W tym momencie jego kolega przy³o¿y³ mu rêkê do ust, aby nic wiêcej nie mówi³. U¶miechn±³ siê lekko, lecz by³o widaæ, ¿e jest przestraszony i powiedzia³. - No to my tutaj posprz±tamy i sobie pójdziemy do domu.
Keishi ju¿ by³ bardziej zadowolony. W koñcu mówi± do rzeczy. Pomy¶la³ sobie z u¶miechem na twarzy. Tak wiêc bierzcie siê do roboty. Powiedzia³ do nich i pokaza³ uniesionego kciuka babci. Odszed³ na pobocze i uwa¿nie przygl±da³ siê robocie dzieciaków. Niech tylko spróbuj± wyprowadziæ mnie w pole to poczuj± gniew Uchiha. Pomy¶la³ znowu i stan±³ tu¿ przy pos±gu.
Dzieciaki posz³y posprz±taæ. Po oko³o 20 minutach by³o wszystko posprz±tane. Podeszli do ciebie i jeden z nich powiedzia³
- To my ju¿ skoñczyli¶my i sobie idziemy.
Po chwili odwrócili siê i szli w kierunku wioski. Je¶li chcesz ich zatrzymaæ masz jeszcze czas. Jeziorko wygl±da³o teraz jak za dawnych dobrych czasów, kiedy to jeszcze nie by³o ¶miec±cych dzieciaków. Wspania³y widok. Babcia czeka³a siedz±c na ³awce, a¿ w koñcu skoñczysz swoj± robotê.
Keishi u¶miechn±³ siê szeroko i zadowolony z siebie zacz±³ i¶æ w stronê staruszki. K±tem oka spogl±da³ czy te dzieciaki znów nie broj±. Nie ma przecie¿ zamiaru po raz kolejny zmuszaæ ich do sprz±tania. Teraz by³o by o wiele gorzej z nimi i by im przemówi³ do rozumu, ale chyba zrozumieli swój b³±d. Gotowe! Powiedzia³, gdy podszed³ do staruszki i obróci³ siê za siebie, aby jeszcze raz przyjrzeæ siê temu piêknemu widokowi.
Dzieciaki posz³y w stronê wioski i nie wygl±da³o na to, ¿e maja ochotê tutaj wróciæ. Choæ rozmawiali pod nosem ze sob±. Mo¿e co¶ planowali. Jednak zaraz po tym jak poszed³e¶ do babci i powiedzia³e¶ gotowe ona zaczê³a siê drzeæ
- Jakie gotowe! Czy ty widzisz gdzie¶ gotowe!? Gdzie jest moja laska, która mi siê z³ama³a przez ciebie!? Ju¿ do sklepu! - Nie wiadomo sk±d by³o tyle energii w tej babci. Tak± ³adn± cisze przerwa³o rycie siê starej babci.

// Id¼ na ulicê i tak wejd¼ do jakiego¶ sklepu wymy¶lonego //
My¶la³em, ¿e to nie na powa¿nie. Pomy¶la³ sobie Keishi i co si³ w nogach ruszy³ do wioski. Zacz±³ nawet sobie pomagaæ, u¿ywaj±c Shunshin no Jutsu i po chwili nie by³o ju¿ go tam nie widaæ. Ruszy³ w stronê ulicy i mia³ nadziejê, ¿e nie bêdzie d³ugo szuka³ tej laski, bo jest mu to zupe³nie nie na rêkê. [NMM]

[ Dodano: Pon 31 Maj, 10 ]
Keishi wróci³ z zakupem do staruszki i wrêczy³ jej laskê, aby przesta³a narzekaæ, i wreszcie wrêczy³a mu zap³atê, mówi±c, ¿e ukoñczy³ misjê. Na tym zale¿a³o mu najbardziej w obecnej chwili. Nie chcia³ nawet my¶leæ o tym jak ciê¿ko by³o mu sprz±taæ te wszystkie ¶mieci, a pó¼niej biec po laskê dla tej biednej, przewra¿liwionej staruszki. Mia³ nadziejê, ¿e nie bêdzie musia³ wiêcej wykonywaæ takiej ¿enuj±cej misji.
Bieg³e¶ z now± lask± do babci. Ju¿ by³e¶ bardzo blisko pos±gu, gdy nagle zza drzewa, od boku wyskoczy³ na ciebie z du¿± prêdko¶ci± jeden z dwunastu dzieciaków, przewalaj±c ciê. Zaraz po tym przybieg³a reszta dzieciaków i rzuci³a siê na ciebie z piê¶ciami. Byli na ciebie ¼li z powodu tego, ¿e zadrwi³e¶ sobie z nich uciekaj±c spod sklepu.
Mogê polegaæ tylko na swoich piê¶ciach. Pomy¶la³ sobie Keishi i przygotowa³ do ataku. Cofn±³ siê, aby nie walczyæ z dwunastoma na raz. Skoczy³ do góry i pierwszego kopn±³ z góry. Nastêpnie przyjrza³ siê sytuacji i zacz±³ szar¿owaæ na nich z piê¶ciami. Nic innego nie móg³ zrobiæ. Nie chcia³ za bardzo skrzywiæ dzieciaki. Je¿eli nie bêdzie w stanie unikn±æ zmasowanego ataku u¿ywa Kawarimi, zastawiaj±c siê za pieñ i wyskakuje w górê po czym l±duje, atakuj±c nogami. Wyci±gn±³ kunai'e i zacz±³ ich nim straszyæ, machaj±c przed oczyma. W drugiej rêce wci±¿ trzyma³ laskê. Spadajcie st±d, chyba, ¿e wyruszyæ do krainy wiecznych ³owów. Powiedzia³ do nich gro¼nie po czym wyskoczy³ i pokierowa³ siê w stronê staruszki równie szybko jak wcze¶niej, patrz±c czy te durne dzieciaki za nim nie id±.

Techniki:

Kawarimi no Jutsu [zastawka]

Chakra:

825 - 100 [kawarimi] - 100 [shunshin powrotny] - 100 [shunshin u¿yty w drodze do sklepu] = 625 PCh
Po zaatakowaniu ich nogami zaczê³y przez chwilê siê zwijaæ. Zaraz po tym zaczêli ciebie ponownie goniæ, lecz stanêli tylko u stóp pomnika pierwszego Hokage popatrzyli do góry i zaczêli wracaæ do wioski. Widaæ by³o, ¿e nie posiadaj± jeszcze ¿adnych umiejêtno¶ci. Chwilê pó¼niej zjawi³e¶ siê przy staruszce. Chwyci³a twoj± laskê i powiedzia³a daj±c ci sakiewkê z pieniêdzmi
- Dziêkujê ci m³odzieñcze.

[Misja rangi C 250y, 30PCh i 3 punkty do rozdania]
2 Tygodnie przerwy
Keishi podziêkowa³ staruszce i nawet nie spojrza³ ile pieniêdzy znajduje siê w sakiewce. Ma³o go to interesowa³o. Najwa¿niejsze by³o to, ¿e w koñcu ukoñczy³ misjê i mo¿e z czystym sercem wróciæ do domu. Widok piêknego jeziora zachwyca³ swoj± czysto¶ci±. Mam nadziejê, ¿e ju¿ zawsze bêdzie takie czyste. Pomy¶la³ Keishi i znik³ z przed posogu Hishiramy - Pierwszego Hokage.