grueneberg

Wchodz±c na sam szczyt mo¿na usi±¶æ i obejrzeæ piêkne widoki


Przyszed³ na miejsce.Chcia³ nauczyc sie techniki Chidori Sword.Pomy¶la³ od czego zacz±æ.Mia³ jakby wypu¶ciæ chidori w lini prostej.Chcia³ w³a¶nie tak zrobic.Nic z tego nie wysz³o.Na rêku nie pojawi³o siê zadne ostrze.Spróbowa³em znowu.Teraz ostrze by³o ma³e i nie mo¿na by³o jego wydluzyc.
-Jeszcze troche..-mówi³em
Znów spróbowa³em.Skoncentrowa³em wiêcej chakry.Po chwili na mojej rêce pojawi³o siê ostrze o w³a¶ciwo¶ciach Chidori.Mog³em go wyd³uzac.Bez k³opotu niszczylem nim drzewa.

Dodane po 4 godzinach 57 minutach:

poszed³em gdzies

[nmm]
Przyszed³ z Anya.Ze szczytu by³ piêkny widok i jeszcze w nocy.
-Mo¿esz otworzyæ oczy-powiedzia³
Otworzy³a oczy, czuj±c jak wiatr mierzwi³ jej w³osy.
Ksiê¿yc... hm.. piêkna dzi¶ noc.. spojrza³a na Deia i usiad³a.
- Masz dobry gust, trzeba przyznaæ


-Dzieki-odpowiedzia³ i usiad³ ko³o Anyi
Weatchnê³a i u¶miechnê³a sie szeroko.
- Tego mi by³o trzeba - powiedzia³a patrz±c na ksie¿yc. Tu.. jest piêknie i tak spokojnie.. mozemy tu zostac do rana Teraz czu³a sie juz spokojnie.. by³a odprê¿ona, z³e mysli wywia³ wiatr.
By³o juz rano
-Juz jestes spokojna?-zapyta³
- Tak.. czujê siê lepiej. - otrzepa³a rêce.
Dziêki, Dei. Wsta³a i popatrzy³a na niebo, weso³o i ciep³o.
- Hm.. mo¿e ju¿ chod¼my taki skwer, nie przepadam za s³oñcem.. - powiedzia³a patrz±c na Deidarê.
-Jak sobie ¿yczysz-powiedzia³ mile
Ty jak zawsze kulturka - stwierdzi³a
Chod¼my ju¿ do akatsuki, mam nadziejê, ¿e nie masz mi za z³e. Ale chcia³abym juz tam wróciæ... - poprawi³a ró¿ê na w³osach i odwróci³a sie.
Przysz³a wolnym krokiem i zauwa¿aj±c cz³onków Aka spojrza³a na nich
- Witajcie
Przywita³a siê
-Witam-odpowiedzia³
- Co tu robicie
Spyta³a patrz±c na nich uwa¿nie
-W³a¶nie wracamy do siedziby-odpowiedzia³
- Romansujemy, wiesz? - odpowiedzia³a tak m±drze, jak by³o zadane pytanie.
Popatrzy³a na Konan i skrzy¿owa³a rêce na piersi.
-Idziemy ju¿?-zapyta³
- Mo¿emy i¶æ, Konan wracasz? - zapyta³a i powoli ju¿ schodzi³a.
Dziêki Dei, rozchmurzy³e¶ mnie - szepnê³a i poszla {nnm}
poszed³ za Any±

[nmm]
Spojrza³a za nimi i twierdz±c, ¿e nie ma co tu robic równie¿ posz³a *nmm*
Wchodzê na szczyt i podziwiam piêkne widoki.

Dodane po 2 minutach:

-Dobra koniec tego ogladania.
<NMM>

Dodane po 13 minutach:

Ale tu ³adnie.SZkoda ¿e muszê ju¿ i¶æ.
<NMM>
wejscie na sam szczyyt nie zaje³o mi duzo czasu rozejza³em sie po okolicy nikogo nie by³o wiec po³ozy³em sie na ziemi i oglada³êm gwiazdy do czasu az nie zasne³em
(NMM)
ze szczytu rozlega³ siê cudowny widok, który zapar³ Mayi dech w piersiach

brakowa³o jej tylko jednego elementu - kogo¶, z kim mog³aby ten zachwyt dzieliæ

ze smutkiem zaczê³a schodziæ z góry

<NMM>
Wszed³em na sam sztyt góry.
-Ale piêkny wiodok-powiedzia³em i przypomia³em sobie egzamin na chunina.
-Szkoda ¿e muszê ju¿ i¶æ-powiedzia³em i schodzê z góry
<NMM>
*tu ruwniesz jej nie by³o ,zostala jeszcze tylko rownina mniejmy nadzieje ze ja znajde *
pobieg³em (NMM)
Weszla na sam szczyt poszukujac ziela. Zobaczyla jej na stromej scianie.
Skupila czakre w stopach i zaczela chodzic po scianie.
Kiedy dotarla do krzaczka, zaczela zrywac ziele.
Wszed³ ponuro na szczyt i zauwa¿y³ Shi do której siê u¶miechn±³-witaj-odezwa³ siê w koñcu
Shi szybko odskoczyla na bezpieczna odleglosc, wyjmujac z buta finke.
BYla przygotowana do ewentualnej napasci, tego mlodego czlowieka.
- Witaj, wybacz, ale jestem w zlym huorze. Wiec bz ogrodek spytam,
co robisz tak daleko - popatrzyla na opaske ninja- od swojej wioski? W ogole
na ten szczyt zadko kto sie zapuszcza, wiec? odpowiadaj.
no w³a¶nie szuka³em ciebie i najwidoczniej znalaz³em-powiedzia³ i znowu siê u¶miechn±³-a ja mam dzisiaj dobry humor
Shi mocniej zlapala za finke.
zaniepokoilo ja zachowanie, tego kolezki.
- Czego od mnie chcesz?
chcia³em do³±czyæ do Akatsuki-powiedzia³ szczerze-od³ó¿ finkê nic tobie nie zrobiê
Shi nie odlozyla finki.
- Myslisz, ze Akatsuki to miejsce dla kogo? Przyjmujemy tylko naprawde zlych typow.
A Tobie dobrze sie w oczy patrzy - skrzywila sie na sam dzwiek slowa "dobrze" -
musialbys najpierw przejsc chrzest bojowy typu "udowodnij jaki naprawde jestes zly" .
Chrzest??....aaa...rozumiem...-powiedzia³ i wy³±czy³ g³upi u¶miech za to...wygl±da³....mrooocznie -co z³ego mam zrobiæ aby do was do³±czyæ...o bosska?
- zostawiam to Twojej wyobrazni. .. Zrob cos naprawde zlego, cos
co mnie zadowoli... Nie musisz mowic co to bedzie. Lubie niespodzianki,
i powiedzmy, ze na wykonanie misji masz 3 dni.
Za trzy dni o tej samej porze spotakmy sie dokladnie na tym samym szczycie. Zrozumiales?
A teraz wybacz jestem zajeta.
Schowala finke. i zeszla z gory razem z zielem.
nmm
dobra...-powiedzia³,zszed³ ze szczytu i poszed³ w kierunku Konohy <nmm>
Shi pojawila sie na umowionym miejscu, aby "przetestowac kadeta" .
Schowala sie za skala , zeby nie przeploszyc Amidamaru.
Ciekawa byla co tez ten czlowiek wymysli.
Przyszed³ z bratem i zauwa¿y³ Shi za ska³± lecz nie powiedzia³ mu o tym-³adnie tu co nie?-zapyta³ go
yyy no tak...a po co my to wogóle przyszli¶my?....a no tak na spacer-powiedzia³ i zauwa¿y³ ¿e co¶ poruszy³o siê za ska³±...podszed³ do niej i zauwa¿y³ Shi po czym szybko siê odsun±³ i wyci±gn±³ miecz celuj±c w ni±-tu jest Shi!-krzykn±³ do brata
wiem o tym...g³upku!-powiedzia³ i z³apa³ go po czym powali³ na ziemiê i unieruchomi³ tak ¿e jak bêdzie siê wierci³ to bêdzie bola³o-wyjd¼ Shi!
Shi dumnym i powolnym krokiem wyszla zza skaly, wydala krotko rozkaz:
- pojmac go.
przygwo¼dzi³ go do ziemi po czym pu¶ci³ go na chwilê siedz±c ci±gle na nim i powiedzia³-Kage Bunshin no jutsu- nagle pojawi³y siê dwa klony którym rozkaza³ trzymaæ go mocno po czym prawdziwy Amidamaru powiedzia³-wykona³em zadanie o bosska
ahh...czemu..ty to zrobi³e¶?...zdradzi³e¶ nasz± rodzinê!!...jak mog³e¶ sprzedaæ swojego brata?...nie rozumiem ciebie-powiedzia³ a po jego policzkach lecia³y ³zy
Yoshimitsu byl przygwozdzony do ziemi przez klony Amidamaru

Shi popatrzyla na lezacego z wyzszoscia.
- wiec.. Amidamaru.. co to za robactwo przyniosles mi w podarce? Kim on jest?
Co dla Ciebie znaczy?
zrobi³em to dla do³±czenia do Akatsuki-po tych s³owach spojrza³ na Shi-W mojej rodzinie jest on najwa¿niejsz± osob±...uznaj± go za ¶wiêtego i jest moim bratem poza tym ma bardzo cenny miecz...który na pewno ciebie zainteresuje...jest to miecz tysi±cu wampirów
Shi az wstrzyala oddech na sama mysl..
"czy to ten.. legendarny miecz? ..."
Zamknela oczy podeszla do krawedzi gory i zaczela sie bawic nad przepascia.
- dobrze. prezent mi sie podoba. Odbierz mu miecz, chce poznac glebiej
jego historie... A co do brata - popatrzyla zlosliwie. Po chwili wyjela zza
plaszcza gruby sznur. Zasmiala sie slodko - zwiarz brata. Zabawimy sie
w "skladanie ofiary dla Jashina". Zrzucisz go z tej skarpy.
-dobra-rzek³ krótko po czym podszed³ do brata,zabra³ mu miecz i zwi±za³ oraz gdy odszed³ od niego na parê kroków i poda³ Shi miecz,a po tym..uk³oni³ jej siê
Shi dumnie skinela glowa i przyjela "skromny" podarunek.
Nie poczula jakies specjalnej mocy. "musze chyba przeczytac
instrukcje obslugi"
- DObrze Amidamaru.. nie wahaj sie.. tylko naucz brata fruwacc
aaa...niee!!...ja nie chce fruwaæ...nie rób mi tego!!!...plsss...bracie!!!...ja nie chce umieraæ!!!!-krzycza³...lecz raczej na pró¿no bo Amidamaru by³ teraz po z³ej stronie
Ej Y!!! nie chcesz sobie powalczyc z bratem?
nie udawaj takiego slabiutkiego tylko walcz, skoro nazywal Cie
"prawie Bogiem rodziny" umiesz rozne jutsu
"This is Sparta!"-zacytowa³ i wzi±³ zwi±zanego brata-hmmm...nie chcesz najpierw posmakowaæ jego krwi??-zapyta³ bêd±c blisko krawêdzi skarpy
- nie jestem jakos szczegolnie glodna. - odpowiedziala, juz lekko zdenerwowana czekala az zrzuci go ze skarpy.
W koncu miala ochoe dowiedziec sie czegos wiecej o mieczu , ktory dostala..
no to leæ bracie-powiedzia³ i popchn±³ go z tak± si³a by spad³ ze skarpy
Y.spadl ze skarpy. Lecial bardzo szybko w dol. Jednak jakims cudem zawisl na odstajacej galezi, przezyl! Galaz byla tak ukryta ze z gory ani Amidamaru, ani Shi nie mogli go dostrzec!

Shi przechylila sie . Skupila czakre w stopach i i przeszla sie z dwa metry po pionowej scianie. Zahihotala.
- dobra robota. - wrocila do Amidamaru - udowodniles, ze jestes wart plaszcza Akatsuki. Idz za na.

Shi zeszla z gory.

<Dolina Enttemoos>
<nmm>
poszed³ za Shi<nmm>
usiad³em i zaczolem medytacje
koncze medytacje i ide

NMM
Po d³ugiej przeprawie wreszcie dociera na szczyt. Rozgl±da siê po okolicy podziwiaj±c skalisty krajobraz. Po chwili siada przy ska³ce i czeka sam nie wie na co.

Dodane po 6 minutach:

Gdy sobie u¶wiadomi³ ¿e czeka na ¶mieræ i mo¿e tak czekaæ do koñca ¿ycia, wsta³ i zdziwiony sam z siebie ruszy³ w stronê Iwagakure.
Pu¶ci³a go u¶miechaj±c siê
- Co u ciebie s³ychaæ ?
Stan±³em na szczycie góry podziwiaj±c widok.
Zobaczy³a jakiego¶ pana, wiêc podesz³a, by zagaiæ rozmowê.
- Dzieñ dobry, proszê Pana. Cudowny widok, prawda?
"Proszê Pana?" - pomy¶la³em patrz±c na dziewczynê.
"Na oko jest w wieku Tayuyi... A¿ tak staro wygl±dam?"
Mimo wszystko nadal siê u¶miecha³em.
- To prawda... Jest cudowny... - powiedzia³em.
- Jestem Keishi... - doda³em po chwili wyci±gaj±c rêkê w stronê dziewczyny
Nie¶mia³o u¶cisnê³a rêkê ch³opaka.
- A ja jestem Havai.
Szybko zabra³a rêkê. Nie przywyk³a do tego, ¿eby j± tak traktowano. Zawsze musia³a do wszystkich odnosiæ siê z szacunkiem.
- Wgl±da Pan na zamy¶lonego, o czym Pan my¶li? - zapyta³a zaciekawiona, gdy¿ nadal jeszcze mia³a duszyczkê i charakter dziecka.
- Spokojnie ja nie gryzê - powiedzia³em z u¶miechem
- I daj spokój z tym "Panem"... Mam dopiero 17 lat... - doda³em staraj±c siê aby mój g³os nie brzmia³ tak jakbym j± strofowa³.
"Do licha kto¶ chyba bardzo stara³ siê nauczyæ ja szacunku... A¿ za bardzo..."- pomysla³em.
U¶miechn±³em siê s³ysz±c jej pytanie
- Wspominam czasy kiedy mia³em 6 lat... Mój ojciec czêsto mnie tu zabiera³...
- Acha - spu¶ci³a g³owê, poniewa¿ poczu³a siê troche nieswojo. Keishi wspomina³ swoje dzieciñstwo, a ona mu w³a¶nie tak chamsko przeszkodzi³a - przepraszam Pana. To ja ju¿ nie bêdê przeszkadzac - powiedzia³a i szybko posz³a.
NMM
- Wcale mi nie... -Zacz±³em mówiæ gdy zauwa¿y³em, ze Havai ju¿ nie ma...
"Do licha... Chyba j± zasmuci³em..." - pomy¶la³em i zbieg³em ze szczytu.
"Mo¿e Keiko bêdzie mia³a dla mnie jak±¶ robotê..." {NMM]
Pojawiam siê na szczycie i znikam po 30 minutach.
(NMM)
Karol id±c ¶cie¿k± dotar³ na szczyt.
Usiad³ na jednym z kamieni i podziwia³ krajobraz.
Siedzia³ na szczycie równe 30minut.
Zszed³ t± sam± drog± któr± wszed³.
<NMM>
Karol wszed³ na szczyt szybko podbieg³ do krawêdzi szczytu i usiad³ tak ¿e nogi jego powiewa³y bez w³adniê.Po jego ruchach by³o widaæ niecierpliwo¶æ.
U¿y³ Byakugana jako rozrywki patrzy³ dziêki niemu na miejsca znajduj±ce siê 2 kilometry od niego.Karol wsta³ i poszed³ na dó³ ¶cie¿k± któr± wszed³.
<NMM>
Przyszedlem i przez 30 minut podziwialem widoki...
Kiedy juz skonczylem zszedlem sciezk± na dó³...

<NMM>
[wspiolem sie na szczyt i zaczolem odpoczywac..
-ehhh...-usiadlem....
odpoczywasz lecz nie za dlugo. Nad Tob± przeskakuje mezczyzna, tak na oko 2 metrowy i biegnie w strone chaty
[odwrocilem sie]
-hej zaczekaj kim jestes?? hê??odpowiec bo bo no poprostu odpowiedz... ..
mezczyzna popatrzyl sie na Ciebie lecz nic nie powiedzial. biegl dalej, lecz po jego wyrazie twarzy mogles dojsc do wniosku ze jest zaniepokojony Twoja obecnoscia
-hej zaczekaj
[pobieglem za nim]
-Co jest kim jestes odpowiedz....!!!!!
lekko poirytowany mezczyzna nagle staje i mowi - nie wazne kim ja jestem wazne kim Ty jestes i po co tu przybyles
-jestem sai tsura i przybylem tu w poszukiwaniu mistrza mojego mistrza ze tak to powiem.....
[zlapalem za rekojesc katany w razie czego....]
-khm Ja juz powiedzialem teraz ty sie ujawnij....-powiedzialem stanowczo....
mezczyzna zasmial sie szyderczo nie bede sie przedstawial komus kto nosi wykalaczke na plecach, byl bardzo zainteresowany opaska poczym zapytal kim jest Twoj mistrz
-eee...??Jest nim Haku shiro...
-Hm... Moze on go zna-pomyslalem....
po Twoich slowach mezczyzna bardzo sie zdenerwowal(nie chce uzywac innych slow ) ta zawszona sierota? i Ty jestes jego uczniem? skonczywszy zdanie mezczyzna przekalkulowal pewne zeczy i dodal wiec sprawdzimy na co stac ucznia wymoczka po tych slowach przyjal postawe do walki
-hehe -zasmialem sie wyjolem katane z pochwy
zobaczymy kto bedzie sie smial ostatni po tych slowach wyciagnal dwa zwoje i zrobil linie ze swojej krwi na nich. wyskoczyly wtedy 2 miecze ok 1,5 dlugosci skonczywszy przywolanie podbiegl do Ciebie i wykonal 2 ciecia mieczem w prawej rece na wysokosci pasa a mieczem w lewej na wysokosci szyi
-taa jasne -na widok miecz probowalem odskoczyc po czym sam wyjolem zwoj z juz narysowanym smokie i powiedzialem
-ninpou choji giga-bardzo cicho...
mezczyzna podczas wykonywania ciecia wyzucil miecz z lewej reki, nastepnie pojawil sie na niej dziwny znak i mezczyzna udezyl smoka narysowanego przez Ciebie poczym smok zmienil sie w kule wielkosci pilki do tenisa. po tych wszystkich dziwnych zeczach mezczyzna odskoczyl
-hehe neizly jestes...
[wyrzucony miecz z latwoscia uniknolem]
-no dobra sam tego chciales
-I am the bone of my sword
[w rekach pojawil mi sie luk ze strzala tetniaca chakra z ktorego zaraz wystrzelilem]
//Strzala z tego luku zawsze tr=awai w cel.....i mozna go tylko oszukac przy kawarimi albo cos w tym stylu\\\
mezczyzna wzial pileczke i zycil ja w Twoja strone, nastepnie ykonal jakis dziwny znak i wyszedl z niej smok ktory atakuje Ciebie. przeciwnik skozystal z zamieszania i uzyl rozpadu ciala na wode(zapomnialem jak sie to zwie)
oh my BASs, co to ma byæ? ja chyba zaraz uspokojê sytuacjê...

lekko uderzy³a KOS¡ w ziemiê, szykuj±c siê do Gaihatayon BASu Rendan
[strzala przelaciala przez skoka niszczac go i robila sie o najblizszy kamiec....]
-Steel is my body and fire si my blood-w rekach pojawila mi sie kanshoi bakuya(2 szable)
zrobiæ to czy nie zrobiæ? na GBR nie ma kontrataku ani defensywy.... wszystkich po prostu zwieje...

- Gaihatayon BASu Rendan - uderzy³a KOS¡ w ziemiê trochê mocniej, a potê¿na fala akustyczna pogna³a w stronê walcz±cych

ale kogo waln±æ KOS¡???

lecia³a z fal± my¶l±c intensywnie nad tym, kogo uderzyæ
[odrzucolo mnie na kilka metrow]
-egh....maya... co tu robisz?/
CO TU SIE DZIEJE krzyknal czlowiek ktory wlasnie wszedl na sciezke. byla to postac badzo stara z dlugimi bialymi wlosami, lecz byly spod nich widoczne 2 blizny. na krzyk nowoprzybylego mezczyzny przeciwnik Saia szybko sie uspokoil i wrocil do poprzedniej postaci
-Eh...-czekalem az maya cos odpowie ale sie niedoczekalem wiec zwrocilem sie do straca
-hej to wreszcie powiesz mi ki jestes czy nadal mamy kontynuowac walke...
ju¿ jestem czy w czym pomó¿ chyba tak
ja jetem jego nauczycielem odpowiedzial starszy czlowiek poczym dodal ten tu nazuwa sie Saku, a Ty czego szukasz w tych stronach?
-eh... dostalkem misje zeby oddac to tobie ten zwoj ale musze sie upewnic czy naprawde ty nim jestes...
-a wiec czym to udowodnisz-powiedzialem pytajaco...
-a ty miires teraz zabardzo nie no ale... moze i jeszcze jeslicos sie stanie...
ja? ja wykonuje misje z sai

Dodane po 4 minutach:

dobra poczekam sobie jak co¶ to pomoge
starzec sie zasmia³ ktos do mnie przyslal wiadomosc zapytal, poczym myslal przez chwile gladzac sie po brodzie pozniejzwrocil sie do Saku moze ty cos wiesz a on wyszeptal tylko imie haku. po tej rozmowie zwrocil sie do Saia nie wiem w jaki sposob mam upewnic Ciebie ze jestem ta osoba ale moge przyznac ze znam mlodego Shiro po tych slowach sie usmiechnal
-no dobra jesli dowiem sie o czyms o czym lepiej zebym niewidzial znajde ci a potem zabije...
[podalem wiadomosc starcowi....]
-ok to wszystko mozemy ruszac miires....
starzec sie zasmial, bo rozpoznal pismo haku poczym zawolal do Saia powiedzcie mlodemu haku zeby sie spodziewal goscia poczym wzial Saku za fraki i poszli w strone chaty
-dobrze...-powiedzialem slodkim glosem po czym powiedzialm do miiresa olk idziem
[poszlem]
NMM
no to idziemy sai a mam jeszcze jedno pytanie ta misja jest jakiej rangi
koniec misji, na poczatku miala to byc misja rangi C ale zminila sie na B wiec dostajesz 250 /50Pch / + 7 do rozdysponowani na Si³ê/zrêczno¶æ/celno¶æ/szybko¶æ. dziekowac
[wrocilem sie bo przypomniala mi sie maya]
-aghh maya co chcialas...-poiedzial a na mysl mi przszla rozmowa z moim klonem
*o kurka bedzie zle*-pomyslem

Dodane po 2 minutach:

//ok miiresowi tez zalicze ta misje... ale u niego niech bedzie "C" bo on nietoczl walki... \\\
ok mozesz wiec dostajesz 100 /20Pch / + 4 do rozdysponowani na Si³ê/zrêczno¶æ/celno¶æ/szybko¶æ
Ladnie tu i nagle zbiegam z tegu szczytu.<NMM>
- musimy pogadaæ. najlepiej chod¼my do ciebie - powiedzia³a twardym, nieprzyjemnym g³osem
-No dobra
-archer-zawolalem
-lecimy
-no dobra - odpowiedzial i znikl razem z nami....
//Przyspieszylem proces zeby nielapac sie zza ramie bo by dlugo trwalo\\
NMM
zniknê³a

<NMM>
wesz³em na szczyt by zobaczyæ widoki
Idê w stronê Oto.

<NMM>
Szed³
[nmm]
Pojawi³em siê na szczycie góry... Bez s³owa usiad³em na ziemi. Patrzy³em przed siebie nieobecnym wzrokiem...
"Czemu... Czemu nie potrafiê zatrzymaæ przy sobie tych, których kocham?"
Nie wiedzia³a czemu akurat tu przysz³a , ale tak jej siê zachcia³o , ¿e wejdzie na tê górê i na chwile zapomni o przykro¶ciach tego ¶wiata. Po jakim¶ czasie znalaz³a siê na górze i zobaczy³a cz³onka Hebi jakiego¶ smutnego , wiêc podesz³a do niego- Co Ci tak smutno?W sumie ja mogê powiedzieæ to samo, bo zosta³am ju¿ po raz 2 zraniona przez osobê któr± pokocha³am , ale on nic sobie z tego nie robi. A po co ja Ci to mówiê , skoro i tak pewno nie bêdziesz mnie s³uchaæ , bo kto by mnie chcia³ wys³uchaæ...- powiedzia³a do niego i usiad³a gdzie¶ w pobli¿u ch³opaka czekaj±c czy j± wys³ucha czy te¿ nie..
- Hej Sakura... - powiedzia³em i nieco siê rozchmurzy³em...
- Nie, chêtnie cie wys³ucham... Problem, którym siê podzielisz z kim¶ innym znacznie mniej ci ci±¿y... - powiedzia³em z u¶miechem.
Bo nie wiem , czemu Sasuke jest taki pod³y dla mnie , nie chce mnie s³uchaæ i odtr±ca moje uczucia do niego .A jak co¶ mu siê sta³o w rêkê , to on powiedzia³ , ¿e nie chce ode mnie pomocy , a ja jak g³upia siê w nim zakocha³am...- wy¿ali³a siê mu.
Spokojnie wys³ucha³em s³ów Sakury. Kiedy skoñczy³a delikatnie u¶miechn±³em siê do niej...
- Sasuke ju¿ taki jest... Nie lubi okazywaæ uczuæ, uwa¿a je za s³abo¶æ... Biedny g³upiec... - powiedzia³em spokojnie...
- Nie przejmuj siê, pewnego dnia zrozumie... - doda³em po chwili...
Czu³em siê szczê¶liwy mog±c pomóc komu¶ w rozwi±zaniu jego problemów... Jednak sprawa z Miharu wci±¿ mi dokucza³a...
"Wszystko przez Orochimaru... Gdyby nie on, Miharu pewnie nigdy nie do³±czy³aby do Akatsuki..."
A zapytam siê czy ja jestem jaka¶ nie ³adna czy po prostu on nie rozumie moich uczuæ?-zapyta³a siê go jeszcze , ale dziêki jego s³owom ul¿y³o jej trochê i u¶miechnê³a siê do niego .
- Raczej to drugie, bo gdy chodzi o uczucia wygl±d zewnêtrzny przestaje mieæ znaczenie... - powiedzia³em u¶miechaj±c siê ³agodnie...
"To samo powiedzia³em wtedy Miharu..." - pomy¶la³em ze smutkiem... Mimo nie weso³ych my¶li nadal siê u¶miecha³em... Nie chcia³em obarczaæ Sakury moimi problemami...

Dodane po 6 godzinach 41 minutach:

- Chyba, czas siê zbieraæ... - powiedzia³em i podnios³em siê...
- Do zobaczenia Sakura... I nie traæ nadziei... - doda³em po chwili i zszed³em z góry... {NMM}
Dziêki mi³y jeste¶ - powiedzia³a i posz³a na dó³.
[nmm]
Na szczycie stanê³a, z dumn± min±, jako Kage wiochy.
Zbieg³a z górki na pazurki.
[nmm]
Stanê³a na szczycie, patrz±c w dal, jakby chcia³a zobaczyæ, co jest za horyzontem. Zmru¿y³a oczy i usiad³a na pobliskiej skale, podkulaj±c nogi.

Dodane po 6 godzinach 37 minutach:

Mimo raczej ciep³ej pogody, j± parali¿owa³ ch³ód. Jej usta wykrzywi³y siê w grymasie. Mia³a ochotê komu¶ co¶ zrobiæ. A ten dureñ Sasuke wcale jej nie pomaga³. Móg³ razem z ni± odbiæ Oto, ale widaæ wola³ kokoszki ni¿ towarzystwo piêknej, m³odej kobiety. Pogr±¿y³a siê w przepe³nionych gniewem rozwa¿aniach.
Na szcycie:

-Hmmm... to dziwne - mówi±c to szybko zeskoczy³ po czym znikn±³ w powietrzu.
(nmm)
Wsta³a i otrzepa³a ubranie z nieistniej±cego kurzu.

- Batafurai Uyoku - szepnê³a, i unios³a siê w powietrzu na skrzyd³ach æmy.

NMM.
przelatuje nad szczytem gory na swoim piorunowym ptaku podziwiajac cala okolice z gory

NMM
Przelecia³em nad szczytem góry na swym bia³ym ogromnym smoku.Spogl±da³em trochê znudzony na krajobrazy.Znik³em za gór±.
NMM
Lecia³em na smoku nad gór± bardzo znudzony.Smok który by³ inteligentn± istot± zauwa¿y³ to dlatego szybko zbli¿y³ siê do g³azu i chwyci³ go po czym rozkruszy³ w jednej z ³ap a nastêpne wyrzuci³ do góry.Tysi±ce ma³y kamieni spada³o na nas a smok robi³ manewry próbuj±c ich unikn±æ.Bez problemu unikn±³ wszystkich i polecia³ dalej.Ja nawet tego nie zauwa¿y³em.Znikli¶my za gór±.
NMM
Keishi pojawi³ siê na szczycie góry... Od zawsze kocha³ to miejsce. Zreszt± nie by³o w tym nic dziwnego. W koñcu to tu jego i Namidê czêsto zabierali rodzice... Nawet po tamtym strasznym dniu czêsto tu przychodzi³. To tu pozna³ Sakurê. Tu dowiedzia³ siê, ze bêdzie ojcem. To miejsce jak ¿adne inne zdawa³o sie przyci±gaæ do siebie wszelkie dobre wydarzenia. I tylko z tym miejscem nie wi±za³y sie ¿adne z³e wspomnienia. Mimo i¿ roz³o¿y³ koc sam usiad³ na jednej ze ska³. Czeka³ na resztê rodziny wpatrujac siê w dal jak wtedy gdy zjawi³ siê tu po raz pierwszy...
Sakura dorównuj±c kroku Keiowi zauwa¿y³a ,¿e zabra³ ich w to samo miejsce co siê poznali przez co tyle tu bardzo mi³ych wspomnieñ pokazuje siê w jej g³owie z tego¿ dnia,¿e a¿ jest siê szczê¶liwym....Gdy zobaczy³a jak ukochany jej usiad³ i czeka³ na nich ona zrobi³a to samo puszczaj±c r±czki ich dzieci ,jednocze¶nie patrz±c bardzo czêsto w ich stronê by gdzie¶ nie posz³y tam gdzie nie powinny i¶æ..-Hmm..Wiesz kochanie domy¶li³am siê ,¿e chcesz ,by¶my tu w³a¶nie przyszli ,bo to miejsce mo¿e nie jest jakie¶ szczególne ,ale tu wydarzy³o siê tyle dobrych rzeczy i nigdy tu nic z³ego siê nie dzia³o ,wiêc cieszê siê ,¿e wybra³e¶ w³a¶nie to miejsce ..-powiedzia³a do niego gdy ju¿ siedzia³a ,a minê mia³a bardzo zadowolon± i ogó³em by³a w ¶wietnym humorze...
Namida rozgl±da³a siê ca³y czas ciekawie, nie spuszczaj±c z oka ¿adnej nowo¶ci. Kiedy doszli na miejsce usiad³a zamiast na kocu, obok taty, rozgl±daj±c siê bytrze po okolicy. Nagle dostrzeg³a or³a na niebie.
- Co to za ptak? - zapyta³a.
Keishi spojrza³ w górê i przez d³u¿szy czas przygl±da³ siê ptaku o którego zapyta³a Nami...
- Nie jestem pewien... Ale... Tak... To orze³. Wed³ug wielu ludzi jest on symbolem si³y... To naprawdê fascynuj±ce zwierze... - powiedzia³ u¶miechaj±c siê. Ciekawo¶æ ¶wiata jak± przejawia³a Nami naprawdê mu siê podoba³a.
Nagle na niebie pojawi³ siê iskrz±cy, niebieski kszta³t. By³ ledwie o ton ja¶niejszy ni¿ kolor nieba, wiêc ledwie dostrzegalny. Powoli zni¿y³ lot, a¿ w koñcu zakoñczy³ go jako ptaszek wielko¶ci go³êbia, oko³o 2m od Keishiego i Namidy, na jednej ze ska³.
Namida spojrza³an na owo co¶.
- A ten ptak, jak siê nazywa? - zapyta³a, wpatruj±c siê zafascynowana w owo cudo.
Kieshi spojrza³ na dziwnego ptaka... Wydawa³ mu siê dziwnie znajomy...
- Wielko¶ci± przypomina go³êbia ale... Z drugiej strony... - Dziwne ubarwienie ptaka wyda³o mu siê znajome... Co¶ mu mówi³o, ze ów dziwne zwierze zna go i to dobrze...
- Nami-neechan... - powiedzia³ cicho. U¶miechn±³ siê i spojrza³ w niebo... Noc jeszcze nie zapad³a. A i burzy nie by³o... Keishi waha³ siê czy nie wezwaæ jednego ze swoich wilków by rozwi±za³ ten problem... Jednak nie by³ pewien reakcji dzieci na widok ducha...
- £adna nazwa...- Namida u¶miechnê³a siê.- Jak ja.- doda³a i ruszy³a w stronê ptaka. Przysuwa³a siê do niego powoli, uwa¿aj±c by go nie sp³oszyæ. Potem zupe³nie nagle rzuci³a siê na niego, staraj±c siê go przykryæ swoim szalem.
- Bo tak ma na imiê... To nie jest zwyk³y ptak... - Keishi nadal wpatrywa³ siê w ptaka... Naprawdê zdziwi³o go to co próbowa³a zrobiæ Namida... Mia³ nadziejê, ¿e Zato nie obrazi sie za co¶ takiego... Bo teraz by³ pewien, ze to ona... Tylko ona mia³a tak intensywnie niebieskie oczy jak pióra tego ptaka...
Ptak tylko przygl±da³ siê dziewczynce. Kiedy zaatakowa³a, zdumiony jej szybko¶ci± nie zd±¿y³ odlecieæ i w efekcie miota³ siê teraz w dusznym wnêtrzu szczelnie zawiniêtego szala.
Keishi patrzy³ jak Nami z³apa³a ptaka, który jak mu siê wydawa³o by³ uciele¶nieniem duszy jego siostry... Musia³ siê upewniæ. Naci±³ kciuk i naznaczy³ d³oñ krwi±. Z³o¿y³ pieczêcie i za pomoc± Kuchyiose no Jutsu wezwa³ jednego z mniejszych wilków. Krótkie spojrzenie Keishiego przekaza³o mu o co chodzi... Wilk zawy³... Nad gór± pojawi³y sie burzowe chmury, jednak nie zacz±³ padaæ deszcz... Mimo to by³a burza... Keishi podszed³ do córki...
- Mo¿esz zdj±æ ten szalik? - zapyta³ maj±c nadziejê, ¿e siê nie pomyli³ i naprawdê ma do czynienia z tym kim my¶la³...
Dziewczynka trzyma³a mocno zawini±tko, jednocze¶nie patrz±c na tatê jak na kogo¶ niespe³na rozumu.
- To...jest...ptak.-oznajmi³a, tak jak tata czasem t³umaczy³ jej ró¿ne rzeczy.
- W dodatku ³adny.- doda³a.- Zatrzymam go.- uzna³a w koñcu.
- Mo¿liwe... Mogê go jeszcze raz zobaczyæ? - zapyta³ patrz±c na burzowe chmury.
- Poza tym je¶li bêdziesz trzymaæ go pod tym szalikiem to biedactwo siê udusi...
- Ucieknie! - zaportestowa³a, ale pod spojrzeniem ojca westchnê³a.- No niech ci bêdzie... Ale jak ucieknie, to bêdzie TWOJA wina, tatu¶!
Otworzy³a delikatnie szalik i czeka³a na rozwój wydarzeñ.
Ptak wyfrun±³ z szalika, usiad³ na ziemi i spojrza³ z wyrzutem na dziewczynkê i z wdziêczno¶ci± na ch³opaka. Potem zacza³ siê skrzyæ i zmieniaæ kszta³t i po chwili zamiast patak siedzia³ na ska³kach wilk, a w³a¶ciwie wilczyca.
- Yarre, yarre... A by³o toto takie ma³e i s³odkie... Czemu nie mog³o takie zostaæ? A teraz to normalnie jak jinchuuriki...- rozleg³ siê g³os, pomimo tego, ¿e wilczyca nie poruszy³a wargami ani o milimetr.
- Oi Nami-neechan. - Keishi u¶miechn±³ siê s³ysz±c g³os siostry. Jednak siê nie pomyli³...
- Wiesz dobrze siostrzyczko ¿e wole rozmawiaæ z tob± pod postaci± cz³owieka... - doda³ po chwili. Jednocze¶nie obserwowa³ reakcjê jego dzieci...
Sakura jak zwykle poczu³a siê jakby nie zauwa¿ana i odrzucona ,wiêc posmutnia³a i z tego powodu wsta³a z koca otrzepuj±c siê - To mo¿e ja nie bêdê wam przeszkadzaæ i sobie pójdê gdzie¶ ..Mo¿e na sam szczyt? bo widzê ,¿e wam jestem nie potrzebna.. rzek³a z ¿alem ,po czym powoli sz³a w stronê szczytu ,choæ tego nie chcia³a, ale skoro co¶ robi± to po co bêdzie im zawracaæ g³owê..
Rei siedzia³ spokojnie... Jednak gdy ptak zamieni³ siê w wilka i w dodatku przemówi³ schowa³ siê nieco przestraszony za mam±...
- Mama... Co to jest?
Ahh..To jest chyba wilk..tak to wilk..Ojæ! one mog± byæ niebezpieczne choæ nie musz± ,ale ten wygl±da na przyjaznego ,wiêc chyba nie musimy siê go obawiaæ..-powiedzia³a do Reia z lekkim u¶miechem na twarzy ,jednocze¶nie zaczê³a g³askaæ go po g³ówce i uspokajaæ ,¿e nic mu nie grozi..
Namida niebardzo rozumiala sytuacjê, ale znakomicie zrozumia³a slowa.
- Tato, co to jinchuuriki? - zapyta³a, ³ypi±c nieprzyja¼nie na to "co¶" co jeszcze przed chwil± by³o JEJ ptaszkiem, a teraz sta³o siê TATY wilkiem.
- Wiem...- przyzna³a spokojnie wilczyca.- Ale nie pokarzê ci siê w tej postaci przy tych potworach... Chcesz ¿eby mnie ze¿ar³y? Wilk jest przynajmniej na tyle gro¼ny, ¿e nie spróbuj± go uczyniæ swoim zwierz±tkiem domowym...- spojrza³a wymownie na Namidê - Chocia¿ s±dz±c po tatausiu...- przenios³a wzrok na Kei'a.
- A jak Ci na zawa³ zejd±, jak zobacz± ducha?- zwróci³a siê bezpo¶rdenio do brata.- Chocia¿ mnie toby nawet pasowa³o...- doda³a jakby, pod nosem.
Ca³y ten czas macha³a ogonem w tê i spowrotem, nieco zbyt nerwowo jak na oznakê szczê¶cia.
Keishi spojrza³ na córkê...
- Jinchuuriki... Có¿... To cz³owiek w którym kto¶ zapieczêtowa³ demona, potê¿na bestiê... - powiedzia³ spokojnie. Kiedy jendak us³ysza³ s³owa Zato zmierzy³ ch³odnym wzrokiem.
- A my¶la³em, ze po ¶mierci jednak zm±drza³a¶ Neechan... - powiedzia³ cicho...
- Nie zrobi± ci nic z³ego... Poza tym... Jak co¶ to ju¿ je nastraszy³a¶...

Rei uspokoi³ siê s³ysz±c s³owa mamy... Wyszed³ zza niej patrzac na dziwnego wilka... Rozmowa miêdzy nim a tat± bardzo go dziwi³a..
- Mama... Tata chyba zna tego... Wilka...
- Ta tutaj...- Zato wskaza³a ³ap± Namidê.- Nie wygl±da jakby mia³a pokojowe zamiary...
- Zreszt±... Niewa¿ne. Nie odlecia³am taki szmat drogi od grobu tylko po to, ¿eby sobie pogadaæ i pozwiedzaæ okolicê. I to w dodatku w dzieñ.- jakby dla lepszego efektu wilczyca zawiesi³a g³os.
- Ten tu.- wskaza³a na Rei'a.- Ma szansê zmieniæ losy ¶wiata, a ta tutaj... Ma³a bestia... Ma szansê wszystko zaprzepa¶ciæ.- oznajmi³a.
- Dopcha³am siê do Sto³u Gry i podpatrzy³am ustawienia pionków. Czarny As by³ w biciu Bia³ego Biju, ale chroni³a go...Mniejsza z tym...- machnê³a ³ap± w niekontrolowany sposób, zarzucaj±c przy tym ogonem.- W ka¿dym razie, chcê czy nie, jestem Twoj± siostr± i wolê Ci przekazaæ, ¿e na Twoim miejscu ulokowa³abym te szkraby w jakim¶ bezpiecznym miejscu i uwa¿a³a, szczególnie na t± istotê.- znów wskaza³a dziewczynkê.- Tymbardziej, ¿e jej umiejêtno¶ci s± BARDZO niebezpieczne.- zamilk³a na d³ug± chwilê.
- Jakie¶ pytania?
Keishi spojrza³ to na siostrê to na swoje dzieci...
- Zmieniæ losy ¶wiata? Zaprzepa¶ciæ wszystko? Nie rozumiem... Od moich dzieci maj± zale¿eæ losy ¶wiata? - zapyta³ nie wierz±c w to co us³ysza³... Nie da³ po sobie tego poznaæ jednak to, ¿e którekolwiek z jego dzieci mia³oby stan±æ po z³ej stronie bola³a go...
- Czemu mi o tym mówisz? I... Co mam zrobiæ?
- Ju¿ powiedzia³am. Trzymaj je bezpiecznie, to do gry wci±gn±³ kogo¶ innego... Albo pozwól im decydowaæ za siebie i miejmy wszscy nadziejê, ¿e zdecyduj± dobrze. A mówiê Ci o tym, bo jeste¶ moim bratem i nawet je¶li te istoty poniek±d s± owocem mojego cierpienia, to s± one równie¿ Twoimi dzieæmi. Tego co zrobi³am ju¿ nie zmieniê, ale mogê Ci pomóc. Tylko nikt nie mo¿e siê dowiedzieæ o tej rozmowie. Bo inaczej bêdê mia³a co¶ wiêcej ni¿ k³opoty...- zamilk³a stropiona. Nagle jakby co¶ j± zdenerwowa³o i zaczê³a niespokojnie rozgl±daæ siê po okolicy i wêszyæ. W sekundê pó¼niej nie by³o ju¿ wilka tylko ptak, któy zaraz potem ulecia³ do nieba niczym strza³a.
Nami nie zrozumia³a praktycznie nic z d³ugiej przemowy nieznanej je istoty. Zasmuci³a siê jednak, kiedy ptak odlecia³.
- Widzisz tato... Uciek³! - skwitowa³a ca³± sytuacjê.
Keishi przez chwilê patrzy³ za odlatuj±cym ptakiem. Potem skin±³ na summona, który znikn±³... Niebo znów siê rozchmurzy³o... Jednak Kei by³ niespokojny. To co przekaza³a mu siostra nie by³o mi³e... Podszed³ da Nami i u¶miechn±³ siê chowaj±c to co powiedzia³a mu siostra i zwi±zane z tym emocje g³êboko w zakamarkach swej duszy.
- Nie martw siê s³oneczko... Znajdê ci innego, mo¿e nawet równie piêknego... - powiedzia³ g³aszcz±c córkê po g³ówce...
Dziewczynka poczu³a siê usatysfakcjonowana. Usiad³a na skale i powróci³a do obserwowania okolicy.
- Albo nie... Wolê wilczka...- stwierdzi³a nagle.
- Wilczka? - Keishi spojrza³ na córkê z u¶miechem...
- Postaram siê jakiego¶ znale¼æ. A tymczasem... - Keishi znów naznaczy³ d³oñ krwi± i wykona³ pieczêcie... Gdy przytkn±³ j± do ziemi pojawi³y siê k³êby dymu, z których wy³oni³ siê... Raikishi.
- Co¶ nie tak Keishi? - Zapyta³ patrz±c na ch³opaka... Dziwna mina pana niezbyt mu siê spodoba³a... Powoli odwróci³ pysk. Kiedy napotka³ wzrokiem Nami i Reia szybko odwróci³ pysk w stronê Keishiego w jego oczach b³ysn±³ strach...
- Nie martw siê... Nami i Rei nie zrobi± ci krzywdy... - Keishi uspokoi³ summona
"Chyba..."
Dziewczynka spojrza³a na wilczka. Podesz³a do niego w ten sam sposób jak do ptaszka. Uczy³a siê jednak na b³êdach. Sci±gne³a z szyji szalik i podsunê³a go wilczkowi pod nos.
- Mogê ci go zalo¿yæ? - zapyta³a grzecznie.
Raikishi pow±cha³ szalik... Tak... Zdecydowanie by³ to ten, który kiedy¶ nosi³ Keishi... Mimo to patrzy³ na dziewczynkê nieufnie...
- Niech bêdzie... Tylko mnie nie udu¶.
Zato delikatnie owinê³a szyjê wilczka szalikiem. By³ on jednak za d³ugi i nawet po opatuleniu szyji tak szczelnie jak siê da³o zwisa³ a¿ do ziemi.
Potem ostro¿nie wyci±gnê³a rêkê i pog³aska³a wilczka po ³bie. Wilk to nie to samo co ptaszek. Mia³ ostre k³y i móg³ byæ niebezpieczny, tak przecie¿ mówi³a mama. Dziewczynka wola³a wiêc uwa¿aæ.
Raikishi zdziwi³ siê tak delikatnym traktowaniem... Niemniej po tym co do¶wiadczy³ z r±k Neko to by³o mi³e... Niespodziewanie lizn±³ ma³± Nami po twarzy.

Keishi z u¶miechem podszed³ obok Sakury...
- Widzisz kochanie? Raikishi bêdzie dla nich dobrym towarzyszem zabaw... Do czasu gdy nie znajdê prawdziwego wilczka... Je¶li tylko bêdziecie o niego dbaæ na pewno bêdzie dobrym i wiernym towarzyszem... - powiedzia³ patrz±c na ukochan± to na syna... W jego oczach widaæ by³o zachêtê...
Rei patrzy³ onie¶mielony na wezwanego przez tatê summona... Jednak widz±c jego zachêcaj±ce spojrzenie prze³ama³ strach... Podszed³ do wilczka i nie¶mia³o zacz±³ go g³askaæ...
Namida roze¶mia³a siê wdziêcznie, delikatnie dotykaj±c mokrego od ¶liny policzka. Nagle pochyli³a siê i te¿ liznê³a wilczka po pyszczku. co prawda jej jêzyk by³ bardziej szorstki, ale w oczach wilka widzia³a prostodzuszno¶æ, weso³o¶æ i wdziêczno¶æ, wiêc chcia³a mu odp³aciæ. Zamlaska³a zniesmaczona, kiedy poczu³a na jêzyku smak wilczego futra, ale szybko przesta³a siê tym przejmowaæ i podrapa³a Raikishi'ego za uchem
Rakishiemu nawet spodoba³y siê pieszczoty jaki zapewnia³y mu dzieci jego pana... Za¶mia³ siê gdy Nami spróbowa³a mu siê odwdziêczyæ...
Spokojnie po³o¿y³ siê na ziemi...
Dziewczynka usiad³a obok szczeniaka, a potem siê po³o¿y³a. drapa³a go coraz wlniej, a¿ w koñcu zasnê³a, przytulona do jego futra.
Rei spojrza³ na ¶pi±c± siostrzyczkê z u¶miechem... Sam jeszcze g³aska³ wilczka choæ d³uga droga w to miejsce zmêczy³a go... Powoli jego ruchy stawa³y siê coraz wolniejsze... W koñcu podobnie jak siostra zasn±³...
Keishi patrzy³ na ¶pi±ce bli¼niêta wtulone w futro wilczka... Stworzy³ wodnego klona i wraz z nim delikatnie wzi±³ dzieci na rêce... Wtedy Raikishi przeniós³ siê na koc a kiedy to zrobi³ Keishi i klon delikatnie u³o¿y³y dzieci obok niego, tak jak le¿a³y wcze¶niej. Klon znikn±³ a prawdziwy Kei usiad³ obok Sakury...
- Piêknie wygl±daj± prawda kochanie? - zapyta³ Sakury po czym nie czekaj±c na odpowied¼ poca³owa³ j±...
Zdziwi³a siê ,¿e j± poca³owa³ ,ale jednocze¶nie ucieszy³a ,gdy¿ znowu dawno tego nie by³o ,a nie chc±c przerywaæ poca³unku po prostu przytaknê³a z u¶miechem na ustach ,a sama w³a¶nie w tej chwili objê³a mocno Keia i pog³êbi³a poca³unek ..D³oñmi zaczê³a masowaæ jego policzki i widaæ by³o ,¿e jest zadowolona i szczê¶liwa, gdy¿ ma tak± wspania³a rodzinê i ukochanego...
Keishi jeszcze przez d³u¿sz± chwilê trzyma³ Sakurê w objêciach. W koñcu przerwa³ poca³unek. Przez d³ugi czas patzy³ na ukochan± a potem spojrza³ na ¶pi±ce dzieci i wilczka, który te¿ zasn±³. Potem odwróci³ siê patrz±c w dal. Widoki roztaczaj±ce siê z góry zawsze go uspokaja³y i pomaga³y odegnaæ z³e my¶li. Siedzia³ w milczeniu ciesz±c siê ka¿d± spêdzon± z rodzin± sekund±. Jednocze¶nie niemal widzia³ mocne z³ote nici ³±cz±ce ich ze sob±. Jednak od niego biegly jeszcze cztery nikn±c w dali. Jedna kierowa³a siê stronê Konohy. Ch³opak domy¶li³ siê z kim go ³±czy. Pomy¶la³ o Hasei... Tej która przysz³a m pomóc gdy tego potrzebowa³... Druga z ici wyra¼nie cieñsza i jakby delikatna kluczy³a nie wskazuj±c konkretnego kierunku. Musia³a to byc niæ Miharu. Keishi mia³ nadziejê, ¿e nic jej nie jest... ¯e demon nadal regeneruje siê po pora¿ce i ni± nie zaw³adn±³... Trzecia podobnie jak druga kluczy³a... Wiê¼ z Susanoo... Mimo ca³ego ¿alu jaki do niej czu³ nie uma³ jej przeci±æ... Ciagle byli rodzin±, któr± ³±czy³y wiêzy krwi... Ostatnia by³a najmocniejsza i jednoczesnie najkrótsza... Znika³a ju¿ jakie¶ pó³ metra przed nim. Wiê¼ z Zato... Ta której nawet ¶mieræ nie przeciê³a... Ta, która ¶wiadczy³a o tym, ¿e siostra nadal jest przy nim... Keishi zamkn±³ oczy a gdy je otworzy³ nici ju¿ nie by³o. Jeszcze raz spojrza³ na swoj± rodzinê i pomy¶la³ o przyjacio³ach i bliskich, których tu nie by³o... To dla nich ¿y³... Dla nich by³ te¿ gotów umrzeæ... Nawet je¶li zdaniem innych nie zas³ugiwali na to...
O czym tak bardzo intensywnie my¶lisz?Chyba ,¿e to co innego... -zapyta³a siê go ze zdziwieniem na twarzy gdy¿ zauwa¿y³a ,¿e jest on ju¿ bardzo d³ugi czas jaki¶ taki nieobecny ,przez co dotknê³a d³oni± jego policzek i g³adzi³a go delikatnie rêk± patrz±c jednocze¶nie mu w te zamy¶lone oczy ,jednocze¶nie zerkaj±c na ich ¶pi±ce dzieci ,które wygl±da³y tak s³odko i niewinnie gdy tak le¿a³y..
Keishi spojrza³ na Sakurê i u¶miechn±³ siê...
- My¶la³em trochê o przesz³o¶ci. O ludziach, których pozna³em... I tych którzy odeszli... - powiedzia³ lagodnym tonem. W jego oczach malowa³ siê spokój.
- My¶la³em te¿ o przysz³o¶ci... O nas, o naszych dzieciach i innych osobach na ktorych mi zale¿y... doda³ po chwili patrz±c w dal. Nawet nie wiedzia³ kiedy wyci±gn±³ kartkê i o³ówek. Powoli, w skupieniu ponownie zacz±³ rysowaæ... Rysowa³ co jaki¶ czas patrz±c z u¶miechem na dzieci i ukochan±... Stopniowo na kartce zaczê³y siê pojawiaæ zarysy siedmiu osób... Siedem wiêzi jakie wytworzy³ i jakie jeszcze istnia³y...
Widzê te¿ ,¿e bardzo lubisz rysowaæ i powiem ci ,¿e bardzo ³adnie ci to wychodzi..Hmm niech pomy¶le.. To zapewne jestem ja i nasze dziec i ,a to chyba Susanoo o ile siê nie mylê o i Zato te¿ widzê..Hmm a te dwie kim one s±?Wiem ,¿e kiedy¶ wspomina³e¶ mi o takich dwóch dziewczynach ,które ciê opu¶ci³y... Je¿eli to co mówiê jest prawd± to czemu narysowa³e¶ wszystkich na jednej kartce razem? -pyta siê z zaciekawieniem w oczach nie spuszczaj±c wzroku i z niego i z kartki na której rysowa³ i z ich dzieci ,ale musia³o to byæ tak ,¿e raz tu patrzy³a raz gdzie¶ indziej ,ale udawa³o jej siê obejmowaæ wzrokiem wszystko co chcia³a widzieæ..
Keishi powoli wykañcza³ rysunek... Teraz wyra¼nie by³o widaæ, ze przedsawia 7 osób... Tak powiedzia³a Sakura by³a tam ona, ich dzieci, Susanoo i Zato... Kiedy zapyta³a o dwie pozosta³e postacie u¶miechn±³ siê...
- Nie... Nie ma na tym rysunku osób, które mnie zrani³y... W ka¿dym razie nie za mocno... Ta dziewczyna... - Keishi wskaza³ na rysunek Has.
- ... to Hasei Inuzuka. Pozna³em j± jaki¶ czas temu... Kiedy¶ by³a Hokage. Zreszt± powinna¶ j± pamiêtaæ. To ona pomog³a mi w czasie ataku na Ame. Jest moj± dobr± przyjació³k± na której mogê polegaæ... Ta druga za¶... - Tu wskaza³ na postaæ Miharu.
- Tak mo¿na powiedzieæ, ¿e j± utraci³em... Miharu Hachiko... Poznalem j± dwa lata temu gdy by³em jeszcze liderem Hebi... By³a wtedy Kazekage... Teraz jest cz³onkini± Akatsuki... - Keishi umilk³ my¶l±c o tamtej chwii w Sunie gdy Miharu podjê³a swoj± decyzjê... Nie by³o to mi³e wspomnienie, lecz ostatnio zaczê³o wywo³ywaæ coraz mniejszy ból. To, dla kogo pracowa³a nie zmienia³a faktu, ¿e nadal darzy³ j± przyja¼ni±... Nawet je¶li Hachibi odebra³ jej zwi±zane z nim wspomnienia... Znów usmiechn±³ siê patrz±c na Sakurê...
- Za ka¿d± osobê na tym rysunku jestem gotów oddaæ ¿ycie... - powiedzia³ spokojnie
A tak! przypomnia³o mi siê to o Miharu... Opowiada³e¶ mi o niej to teraz gdy o niej znów powiedzia³e¶ wiem co i jak bo mi przypomnia³e¶..Ale nadal nie mogê zrozumieæ czemu ona odesz³a do Aka?I je¿eli ona by nie odesz³a do Aka to czy ty by³by¶ teraz z ni± ,a mnie nawet pewno by¶ nie zna³ ,a nawet jakby¶ pozna³ to nie wiadomo jak by by³o..A to bardzo piêknie z twej strony ,¿e a¿ tak siê po¶wiêcasz w obronie swoich bliskich i jestem pod wra¿eniem jednocze¶nie dobrze to o tobie ¶wiadczy..-powiedzia³a z lekkim smutkiem,bo przecie¿ gdyby Miharu nie odesz³a z Suny to prawdopodobnie by³aby teraz z Keiem ,bo Sakura wiedzia³a ,¿e on co¶ kiedy¶ do niej czu³ skoro nie potrafi³ o niej zapomnieæ ani nic ,znaczy rozumia³a ,¿e teraz on traktujê j± jako przyjació³kê i nie musi o niej zapominaæ ,ale naprawdê gdyby nie jej odej¶cie nie wiadomo co by siê sta³o....To ostatnie zdanie wypowiedzia³a ju¿ z u¶miechem na twarzy i ca³y czas patrzy³a siê ukochanemu w oczy...
- Mo¿liwe... W pewnym momencie chyba co¶ do niej czu³em... - powiedzia³ cicho... Sam czasem my¶la³ co by by³o gdyby... Mo¿liwe, ze by³by teraz z ni±...
- Nie smuæ siê kochanie... Teraz jestem z tob± i nic tego nie zmieni... - powiedzia³ ³agodnym i czu³ym tonem...
- A co do traktowania Miharu jako przyjació³ki... My byli¶my przyjació³mi... A ja tak ³atwo o tym nie zapominam... Przyja¼ñ i lojalno¶æ wobec niej by³a tym czego nauczy³ mnie ojciec... - wyja¶ni³...
- Proszê nie smuæ siê...
Dobrze ..Ale tylko mówiê jakby by³o ,gdyby¶my siê nigdy nie poznali ,a ona by nie odesz³a do Aka ,ale pewnie los chcia³ by¶my to my w³a¶nie byli ze sob± ,bo mo¿e uzna³ ,¿e razem bêdziemy szczê¶liwsi ni¿ ty i Miharu? Czy jako¶ tak..-powiedzia³a ju¿ z u¶miechem ,po czym mocno przytuli³a siê do ukochanego spogl±daj±c na maluszki ,które dalej s³odko spa³y..
- Nie wierzê w przeznaczenie... To my kszta³tujemy nasz los... - powiedzia³ cicho obejmuj±c ukochan± ramieniem...
- Miharu zadecydowa³a a ja by³em za s³aby by zmieniæ t± decyzjê... To wszystko co siê sta³o... Nie by³o w tym ¿adnej nadprzyrodzonej si³y... - Powiedzia³ pamiêtaj±c co siê sta³o... Miharu za³ama³a siê... A jednocze¶nie chcia³a go ochroniæ... Nic ponad to...
- To ¿e jeste¶my szczê¶liwi to te¿ tylko nasza zas³uga... Czy gdyby¶my nie pragnêli tego szczê¶cia mia³oby ono miejsce? - zapyta³ czu³ym tonem g³adz±c j± po w³osach...
Nie no rozumiem przecie¿..W³a¶ciwie masz absolutn± racjê co do tego i jestem szczê¶liwa bêd±c z tob± i maj±c dzieci ,które wychowamy na ¶wietnych shinobich..Tylko szkoda trochê tej dziewczyny ,ale nic ju¿ siê nie da zrobiæ..-powiedzia³a do niego czule jednocze¶nie mocno go obejmowa³a ,ale tak by go nie udusiæ..
- Nie masz powodu... Miharu podjê³a t± decyzjê dobrowolnie i nie wydaje siê cierpieæ z jej powodu... - powiedzia³ spokojnie tul±c dziewczynê do siebie... Wspomnienia dotycz±ce Miharu nie by³y przyjemne jednak nie by³y ju¿ tak bolesne jak dawniej...
- Nie ma sensu patrzeæ na przesz³o¶æ... Choæ czasem chcia³oby siê j± zmieniæ... Mimo to jestem zadowolony z tego co mam teraz... Mam przecie¿ ciebie... I nasze Anio³ki...
Nagle na wzgórzu rozleg³o siê ujadanie. A chwilê potem szara smuga dopad³a do Keishiego i zatrzyma³a siê przed nim jako pies. Ja i Kabe dobiegli¿my nieco pó¼niej. Dysza³am ciê¿ko, zmêczona karko³omnym sprintem z Ame, a¿ tutaj.
- Konnichiwa, Keishi-san.- powiedzia³am, usmiechaj±c siê do hc³opaka.- Konnichiwa Sakura-chan...- doda³am, sk³aniaj±c lekko g³owê w stronê dziewczyny.
- Kesihi-san, mam do Ciebie wa¿n± sprawê. Wiem, ¿e mo¿esz przywo³ywaæ wilki, ale... Czy jeste¶ posiadaczem zwoju przywo³ania wilków? - zapyta³am.
Keishi skierowa³ wzrok w stronê Hasei...
- Zwój przywo³ania? Moja rodzina by³a w jego posiadaniu... Poczekaj chwilê... - Keshi zacz±³ sprawdzaæ torbê, któr± nosi³ na ramieniu... W koñcu wyci±gn±³ do¶æ niepozorny choæ stary zwój...
- Na szczê¶cie go nie zgubi³em... - Powiedzia³ rozwijaj±c go... Mimo niewielkich (w porównaniu z innymi zwojami wezwania) rozmiarów okaza³ siê strasznie d³ugi i zapisany spor± ilo¶ci± imion.
- Zawiera niemal wszystkich z mojego klanu... Jest tu nawet Kuzynka Susanoo... Brakuje jedynie Nami-neechan... A w³a¶ciwie czemu jest ci potrzebny? - zapyta³ patrz±c na Has. Spojrzenie jego nieieskich oczy by³o diabelnie przenikliwe...
Deidara nie zwa¿aj±c na cokolwiek wspi±³ siê na sam szczyt ,ale gdy zauwa¿y³ szczê¶liw± rodzinkê normalnie mu siê zrobi³o jeszcze gorzej a na dodatek czu³ jak jego serce jest po³amane na wiele po³ówek i nic ju¿ ich nie z³±czy ,no chyba ,¿e Miharu ,ale to ju¿ przesz³o¶æ i nie wykonalne.. Wszed³ wy¿ej i omin±³ te osoby ,po czym usiad³ gdzie¶ niedaleko zwieszaj±c w dó³ nogi i spojrza³ tam..Przerazi³ siê a mia³ do niedawna my¶li zabójcze ,ale poniewa¿ gdy zobaczy³ jak du¿a jest ta przepa¶æ odpêdzi³ te my¶li i po prostu zrobi³ ptaka z gliny ,powiêkszy³ go i zrzuci³ go w dó³ po czym wybuchn±³ go gdzie¶ po ¶rodku przepa¶ci a on spowodowa³ niez³± eksplozjê ,lecz nikomu na samym szczycie siê nie sta³o ani jemu ani tej rodzinie ,po prostu musia³ siê wy¿yæ ,ale wybuch widzia³ tylko on ,a tamci mogli tylko zauwa¿yæ jakie¶ ¶wiat³o nic wiêcej..Po tym skuli³ siê schowa³ g³owê w d³oniach i jedna ma³a ³za zlecia³a mu po policzku spadaj±c w przepa¶æ ...
Szed³ bez celu po wysokim szczycie. Wiatr by³ porywisty i targa³ jego ciemymi w³osami i czarnym p³aszczem. By³ bardzo z³y, bo w takich warunkach nie móg³ zapaliæ papierosa. W oddali zauwa¿y³ czyj±¶ sylwetkê, i od razu po blond czuprynie pozna³, ¿e to Deidara.
Podszed³ do niego najciszej jak umia³, po czym wrzasn±³, przekrzykuj±c wiatr:
- CZE¦Æ - po czym z ca³ej si³y klepn±³ go w plecy.
Deidara siê wystraszy³ ,¿e tak nagle Kei go naszed³ od ty³u i a¿ tak wrzasn±³ ,ale potem podniós³ g³owê do góry i spojrza³ na niego ,a widaæ by³o po nim wiele emocji: z³o¶æ ¿e mia³ ochotê co¶ rozwaliæ,smutek ,bo mia³ z³amane serce i oczywi¶cie za³amanie....-Oo cze¶æ Kei..Co ciê tu sprowadza na taki wysoki szczyt?..-zapyta³ siê go ,ale z takim tonem,¿e móg³by kogo¶ odstraszyæ ,choæ stara³ siê byæ mi³y dla przyjaciela ,bo przecie¿ nie móg³ siê wyzywaæ na swoich znajomych tylko na jaki¶ rzeczach materialnych ,b±d¼ na jego wrogach..
HM! dogoni³a keia i zobaczy³a ¿e dei jest.
-Siemka stray,co tam u ciebie.
Kopne³a Dei zeby j± zobaczy³.
- Przyszed³em przewietrzyæ szare komórki - ch³opak na chwilê zamkn±³ oczy, czuj±c ch³odny powiew wiatru na twarzy. Po chwili usiad³ tu¿ nad przepa¶ci±. Widocznie wysoko¶æ nie robi³a na nim ¿adnego wra¿enia. Nie bardzo te¿ zwróci³ uwagê na przygnêbienie Deidary. Sam uwa¿a³ uczucia za co¶ zbêdnego, i dawno je usun±³ ze swojego ¿ycia, wiêc teraz nie móg³ poj±æ, ¿e co¶ nie tak jest z Deidar±.
- Och, czy wiesz, ¿e gdybym zrzuci³ st±d pieni±¿ek - zagadn±³ beztroskim tonem - na cz³owieka, który by sta³ tam w dole, to taki drobny, maleñki przedmiot móg³by przebiæ ludzk± czaszkê? - za¶mia³ siê, a jego ¶miech odbi³ siê echem po górze - Zabawne, nie?
Tak...Najchêtniej bym teraz co¶ rozwali³ b±d¼ kogo¶ zabi³ w³a¶nie dobrze by by³o takim pieni±¿kiem..by³o by mo¿e lepiej ,ale w±tpiê w to..-powiedzia³ nadal przygnêbionym g³osem lekko siê dziwi±c siê ,¿e jest czym¶ rozbawiony kiedy on prze¿ywa tyle negatywnych emocji...
-Deidara co siê sta³o, znowu twoja kobita jest w ci±¿y.
powiedzia³a HM!
Kei westchn±³ g³êboko, widz±c HM!. Jaka¶ straszna my¶l podpowiedzia³a mu, ¿e dziewczynka faktycznie uwa¿a go za swojego ojca.
Pocz±³ rzucaæ kamyczkami w stronê przepa¶ci, ¶ledz±c je wzrokiem, jak wpada³y do przepa¶ci. Wyobra¿a³ sobie ¿e to ci wszyscy ludzie, których nie lubi³. Móg³by wiêc tak wrzucaæ je bez koñca. Podnió¶³ wzrok, zerkajac obojêtnie na Deidarê.
- Jest ku temu jaki¶ powód, by zabijaæ ludzi? - mrukn±³ bez ¿adnego zainteresowania, [cenzura] siê w stukot kamieni.
No nie wiem czy jest sens...Tak w ogóle to nic chyba nie ma sensu na tym po¿al siê bo¿e ¶wiecie...Ona ju¿ nie jest moj± "kobiet±"..Zostawi³em j± ,bo to nie by³o to ,gdy¿ ca³y czas siê k³ucili¶my i ten zwi±zek nie mia³ sensu ,ale to nie o to chodzi..Chodzi o Miharu..chcia³em spróbowaæ jeszcze raz z ni± ,ale gdy poszed³em do pokoju wspólnego ,a ona tam by³a wraz z Itachim ,to po jakim¶ czasie gdy rozmawia³o siê to ona podesz³a do niego i go poca³owa³a ,co mnie za³ama³o i do tego on nic nie zrobi³ by j± zdobyæ ,a ja tyle robi³em na nic...-powiedzia³ do obojga z nich zaciskaj±c piê¶ci twarz jego by³a straszna jakby na serio chcia³ komu¶ teraz przyr±baæ ,ale nie mia³ zamiaru tego zrobiæ ani HM! ani Keiowi..
-To o tym nie wiedzia³es ¿e oni s± park± a i Micharu jest wci±zy.
HM! niby pociesza³a dei.
A sk±d wiesz ,¿e jest w ci±¿y??-pyta siê jej ,gdy¿ przecie¿ nie zauwa¿y³ by Miharu by³aby w ci±¿y a je¿eli tak i to z Itachem to po prostu móg³by teraz zapa¶æ siê pod ziemiê..
-wiem bo s³ysza³am jak przy mnie mowi³a itachiemu.
A jak by nie by³a w ci±zy to by tez nie chcia³a byæ z tob±,poniewa¿ masz dzieci.
Powiedzia³a HM! t³umaczac Deidarze.
Keishi zauwa¿y³ trójkê cz³onków Akatsuki... I to dwoje z nich zna³. Wykona³ wodnego klona i da³ mu zwój...
- Wybaczcie na chwilê muszê co¶ sprawdziæ... - powiedzia³ cicho. Podszed³ do postaci w czarnych p³aszczach z czerwonymi chmurami...
- Witaj Deidara... Witaj HM!... - powiedzia³ spokojnie...
Wiesz dobijasz mnie..mnie ju¿ te dzieci nie obchodz±...Pewno nikt ju¿ nie bêdzie chcia³ byæ ze mn± ,a po za tym po co mam siê mêczyæ z t± dziewczyn±? bo po co?? A cze¶æ Keishi...Tylko b³agam nie dobijajcie mnie ju¿ bardziej ,bo ja tego nie wytrzymam nerwowo...-rzek³ za³amanym g³osem spogl±daj±c z pode ³ba na Keishiego,ale nie dowierza³ HM! by Miharu mia³a dzieci ,bo to nie mo¿e byæ prawd±...
HM! by³a w¶ciek³a i to jak bo Dei powiedzia³ ¿e go nie obchodz± dzieci.
-S³yszysz co ty gadasz jak to ciebie nie ochodza w³asne dzieci.
HM! rzuci³a siê na Dei i chcia³a go z rzuciæ w przepa¶ci ale nagle zobaczy³a keishiego.
-Cze¶æ keishi
Keishi spojrza³ na za³amanego Deia...
- Co¶ sie sta³o? - zapyta³ spokojnie... Co¶ mu mówi³o, ze sta³o siê i to du¿o...
- Nie b±d¼ ¿a³osny Deidara, co? - Kei by³ ju¿ nieco zirytowany t± litani± blondyna - Bêdziesz prze¿ywa³ tak za ka¿d± kobiet±? Je¶li ona ciebie nie chce, to daj sobie z tym spokój - prychn±³ pogardliwie pod nosem, po czym rzuci³ ostatni kamyczek do przepa¶ci.
Podniós³ g³owê, widz± Keishiego, lecz ze wzglêdu na to, ¿e go nie zna³, nie rzek³ nic. Skrzy¿owa³ jedynie rêce i ws³uchiwa³ siê w wyj±cy wiatr.
- Zawód mi³osny? Bolesna sprawa ale do prze¿ycia... Co¶ nie tak z Susanoo? - zapyta³ spokojnie, jednak jego spojrzenie badawczo wbi³o siê w Deia...
- Keishi Genishida... - powiedzia³ po chwili wyci±gaj±c rêkê w kierunku Kuramy (wiem, ze nazwiskiem jest ma³o uprzejmie ale Kei myli mi siê z w³asnym imieniem)
Kei po chwili wahania u¶cisn±³ d³oñ Keishiego, kiwaj±c lekko g³ow±.
- Kei Kurama jestem - rzuci³ uprzejmym tonem, u¶miechaj±c siê nieco sztucznie.
Przez chwilê poczu³ jak w¶ciek³o¶æ jego wzrasta ,ale musia³ siê uspokoiæ ,by nic nikomu nie zrobiæ..-Wiesz co? Ty nie rozumiesz jakie to jest bolesne kiedy jaka¶ dziewczyna ciê olewa..nie wiesz jak to jest ,gdy¿ nigdy tego nie do¶wiadczy³e¶...Tak Keishi jest ze mn± ¼le ... Z Susanoo ju¿ mi siê ostatnio nie uk³ada³o ,gdy¿ same k³ótnie by³y przez co mam do¶æ mêczenia siê z ni±..po drugie chc±c odzyskaæ jeszcze Miharu ,ale ona chyba jest z Itachim bo go poca³owa³a ,ale on nic nie robi³ w tym ,¿eby by³a z nim a do tego ja tyle zrobi³em i nic....-powiedzia³ z zaci¶niêtymi piê¶ciami i zêbami do Keishiego ,a jego ton by³ straszny ,choæ nikomu nie chcia³ nic zrobiæ ,ale innym nie znanym mu osobom zrobi³by co¶ i to du¿o..
HM! nie mog³a ju¿ s³uchaæ dei tak j± strsznie irytowa³ a¿ wkoncu zrzuci³a do w przepa¶æ.
HM! podesz³a do Keishiego.
-Co tam uc iebie s³ychaæ.
Uwaga Deia mocno ugodzi³a Keishiego... On nie wiedzia³? On? Blizna na brwi zapiek³a go, cena jak± zap³aci³ za ratowanie Miharu... On mia³ tego nie rozumieæ? Ma³o brakowa³o a sta³by z boku gdy HM zepchnê³a go w przepa¶æ... Jednak w ostatniej chwili z³apa³ go za ko³nierz i cisn±³ nim o ziemiê...
- Uspokój siê... - powiedzia³ zimno...
- ¯ycie jest bolesne... Sam o tym wiem... - powiedzia³ sucho... Potem spojrza³ na HM!
- Jako¶ ¿yje... Zosta³em liderem Ame... - powiedzia³ ³agodnym tonem.
- Poza tym dorobi³em siê dwójki dzieci... Bli¼niêta...
HM! przytuli³a siê do keishiego.
-nie chcia³am tego zrobiæ,wiesz ¿e mam drga ja¼nie
a i gratulacje e masz swoj± wioske.
HM! patrzy³a siê na Keishiego az ³ezka jej ocz±t polecia³a.
Potem spojrza³a siê gro¼nie na Dei tak aby nie widzia³a Keishi.
To pierwsze zdanie nie by³o do ciebie cholibka...Rany moje ¿ycie to dno mog³e¶ mnie nie ³apaæ ,bo jestem do niczego..Ja wiem ,¿e ty wiesz jak to jest ,ale ja to mówi³em do Keia tamtego .. Ale skoro odebra³e¶ ,¿e te pierwsze s³owa by³y do ciebie to trudno ,teraz ju¿ wiesz ,¿e nie..Je¿eli tak bardzo chcecie mo¿ecie mnie zrzuciæ i tak moje ¿ycie nie ma ju¿ dla mnie sensu...Nikt ju¿ mi nie mo¿e pomóc..-powiedzia³ do Keia ³amliwym tonem ,a na HM! spojrza³ siê tak jakby zaraz mia³ j± zabiæ wzrokiem ,bo choæ mówi ,¿e chce by go zwalono on nie chcia³ jeszcze zgin±æ ,choæ wiedzia³ ,¿e jego ¿ycie ju¿ nie bêdzie ciekawe,...
- I co by komu z tego przysz³o... Na pewno twoje dzieci by³yby zadowolone... - g³os Keishiego by³ zimny niczym lód... Dostrzeg³ gro¼ne spojrzenie HM!...
- Jeste¶ pewna, ze to twoja druga ja¼ñ? - zapyta³ spokojnie choæ w jego g³osie by³o s³ychaæ nutê niedowierzania...
- Je¶li chcesz mogê j± u¶piæ... - doda³ po chwili jakby od niechcenia... Spojrza³ na Deia z mieszanin± wspó³czucia i za¿enowania...
Kei wsta³ powoli, otrzepuj±c p³aszcz z niewidocznych py³ków. Spojrza³ z góry na Deidarê, a jego wzrok by³ lekcewa¿±cy.
- Podsumujmy to tak - Kei wyci±gn±³ papierosa z kieszeni, po czym zas³aniaæ zapalniczkê przed wiatrem, zapali³ go - Susanoo ci siê znudzi³a, wiêc teraz znów wracasz do Miharu. Ona ciê wci±¿ olewa, a ty olewasz swoj± rodzinê.. I kto tu postêpuje ''fair''? - Kei uniós³ brew do góry, wyra¼nie nie rozumiej±c, o co w³a¶ciwie blondynowi chodzi.
Nie ona mi siê nie znudzi³a tylko poczu³em ¿e to nie to ,gdy¿ czasem tak siê ma..Ty chyba nie umiesz tego poj±æ ,bo nie rozumiesz jak to jest i nigdy tego nie do¶wiadczy³e¶ ,to jak mo¿esz tak twierdziæ ..-powiedzia³ do Keia Kuramy ten fakt..a potem nie wiedzia³ co powiedzieæ dalej siedzia³ i nie mia³ ochoty na nikogo patrzeæ czyli mia³ schowan± twarz w d³oniach i teraz by³o mu obojêtne co siê stanie..
HM! focha strzeli³a keishiemu jak zwykle nikt na ni± nie zwraca³ uwagi.
HM! podesz³a do Keia.
-To jest mój tata.
Keishi spojrza³ lekko zdziwiony na HM!
- A nie mówi³a¶ przypadkiem, ze twoja rodzina nie ¿yje? - zapyta³ spokojnie... Postanowi³ zostawiæ Deia w spokoju... Musi sam sobie poradziæ z tym bólem...
-Okaza³o siê ¿e jest moim kochanym tatusiem.
HM! by³a u¶miechnieta.
Keishi przez krótki czas my¶la³, ze HM! stroi sobie z niego ¿arty... Jednak w jej oczach by³a szczero¶æ... Mówi³a prawdê albo przynajmniej tak my¶la³a...
- Skoro tak to ciesze siê HM!
-Dziêki ¿e jeste¶ raem ze mn± szczê¶liwy.
Powiedzia³a HM! biegn±c do keishiego i przytuli³a siê do niego.
Deidara zacz±³ siê bujaæ jak jaki¶ niedorozwój,gdy¿ nie wiedzia³ co ma ze sob± zrobiæ ,bo pope³ni³ ju¿ wiele b³êdów za które dosta³ nauczkê a teraz musia³ co¶ zrobiæ by nastêpnych nie pope³niæ ,ale ju¿ i tak czy owak nie chcia³ wracaæ do Susanoo ,a skoro Miharu go nie chcia³a nie bêdzie on na ni± naciska³ ,wiêc bêdzie musia³ chyba sobie ¿yæ w samotno¶ci ,bez przyjació³ ,którzy uwa¿aj± ,¿e tak jakby jest [cenzura] ,ani z dziewczyn± ¿adn± nie bêdzie prawdopodobnie ,gdy¿ z jedn± nie ma co byæ a ta druga woli innego ,wiêc postanowi³ odpu¶ciæ sobie bycie z jak±kolwiek dziewczyn± ,bo ju¿ kolejnego bólu on nie zniesie ,a na kolejn± nie mia³ ju¿ ochoty ,gdy¿ to by by³o idiotyczne...Najbardziej zale¿a³o mu na Miharu ,ale jej na nim nie...Musia³ siê wiêc pogodziæ z tym faktem ,¿e ju¿ na zawsze pozostanie samotny bez nikogo ,kto mu doradzi co go wesprze kiedy bêdzie tego potrzebowa³..Bo kto by siê przejmowa³ taki9m kim¶ jak on?..Po jakim¶ czasie g³upiego siedzenia wsta³ i siê zachwia³ na nogach ,lecz usta³ ,a w tym samym momencie schowa³ rêce do kieszeni p³aszcza spu¶ci³ g³owê w dó³ ,po czym powoli odchodzi³ z tego miejsca - ¯egnam..nie jestem ju¿ wam tu potrzebny ,wiêc nie bêdê wam ju¿ g³owy zawraca³ moj± niedol± i obecno¶ci±..muszê wszystko przemy¶leæ..-to mówi±c znikn±³ st±d..
NMM
Ch³opak odprowadzi³ Deidarê obojêtnym spojrzeniem. S³ysz±c s³owa HM!, westchn±³ ciê¿ko. Ta dziewczynka potrafi³a byæ przera¿aj±ca.
- Owszem, HM! S¡DZI ¿e ja jestem jej ojcem - przewróci³ lekko oczami, lecz postanowi³ zachowaæ spokój. - Ale to raczej biologicznie niemo¿liwe.. No có¿, jednak nie pozbawiam jej eee, wizji rodziny - to mówi±c, wzruszy³ ramionami, widocznie ju¿ pogodzony z losem bycia ojcem.
Keishi spojrza³ na odchodz±cego Deia... Kiedy¶ to zrozumie... On zrozumia³... Spojrza³ na HM! i u¶miechn±³ siê...
- Jasne, ¿e siê cieszê... W koñcu... Chyba jeste¶my przyjació³mi... - powiedzia³ czochraj±c j± po w³osach... S³owa Keia skwitowa³ pojedynczym kiwniêciem g³owy...
- I dobrze... Powinna mieæ rodzinê...
HM! ci±gle by³a szczê¶liwa.
- Mi³o by³o, ale my musimy niestety wracaæ do siedziby - Kei wypali³ papierosa, przydeptujac go czubkiem buta, i z³apa³ dziewczynkê za rêkê.
- Do zobaczenia - rzuci³ krótko do Keishiego, wychodz±c ze ''swoj±'' córk±.

NMM.
-papa Keishi.
Pomacha³a HM!.
nmm
- Tak... Do zobaczenia... - Keishi przez chwilê patrzy³ w miejsce w którym straci³ akowców z oczu... Nie rozumia³ siebie... Kiedy¶ by³ gotów walczyæ z ka¿dym napotkanym cz³onkiem Aka... A teraz? Wszystko siê zmieni³o... Najpierw przypadkiem sta³ siê d³u¿nikiem HM! Potem Miharu... Niezale¿nie od tego kim by³a nie móg³... Nie potrafi³ my¶leæ o niej jak o przeciwniku... Nastêpnie Susanoo... Krew jego klanu i jedyna rodzina poza Sakur± i jego dzieæmi jak± posiada³... Coraz wiêcej zaczyna³o go ³±czyæ z tymi, których powinien uwa¿aæ za wrogów... Którzy zagra¿ali bezpieczeñstwu wielu istnieñ... Czy pope³ni³ b³±d? Nie wiedzia³... Nawet gdyby chcia³ nie umia³by znienawidziæ tych kilku osób... Czy to czyni go z³ym? Czy sprawia, ze jest zagro¿eniem dla wiosek? Dla swoich dzieci? Klon znikn±³ k³ad±c zwój obok Hasei... A Keishi usiad³ na jego miejscu... W tej chwili by³ niemal ca³kiem rozbity... ogarnê³a go niesamowita fala w±tpliwo¶ci...
Sakura czeka³a a¿ klon Keia zniknie ,by potem prawdziwy powiedzia³ co i jak ,gdy¿ widzia³a jak na chwilê poszed³ porozmawiaæ z owymi cz³onkami Aka ,a widz±c jednego przygnêbionego zaczê³a mu wspó³czuæ ,ale skoro odszed³ nie doradzi³aby mu nic ,a po za tym nie mia³a pojêcia o co chodzi³o.. Wiêc gdy klon Keia znikn±³ tam gdzie byli cz³onkowie Aka zaczê³a siê patrzeæ mu prosto w twarz ..- Kochanie co siê sta³o tamtemu blondynowi ,¿e odchodzi³ st±d jaki¶ przygnêbiony i w ogóle gdy tu przyszed³ by³ w kiepskim stanie..dlaczego? -pyta siê go z ciekawo¶ci± ,gdy¿ chcia³a siê dowiedzieæ dlaczego tak siê dzia³o z tym ch³opakiem..
G³os Sakury wyrwa³ Keishiego z zadumy...
- To samo co kiedy¶ spotka³o nas... Niezbyt szczê¶liwie zakoñczona mi³o¶æ... - powiedzia³ spokojnie... Jednak wydawa³ siê dziwnie nieobecny...
No to marnie...Nie znoszê nieszczê¶liwych mi³o¶ci ,ale gdyby nie ty te¿ bym skoñczy³a jak tamten ch³opak ,ale dobrze ,¿e tak siê nie sta³o..tylko wspó³czuæ innym którzy maj± taki los...-powiedzia³a smutno ,ale od razu potem siê rozweseli³a ,ale widz±c jego dziwn± minê i jak±¶ nieobecno¶æ znów zrobi³a siê smutna ,wiêc znów co¶ zaczê³a mówiæ - A ty co taki markotny? -zapyta³a siê go...
- Zaczynam w±tpiæ w s³uszno¶æ obranych dróg... Jestem liderem wioski a zadajê siê z najniebezpieczniejszymi shinnobi na ¶wiecie... Co gorsza nie jestem w stanie z czê¶ci± z nich walczyæ... Nie umiem... Czy to czyni mnie takim samym jak oni... Czy kiedy¶ przyjdzie mi za to zap³aciæ? - g³os Keishiego by³ cichy... Nie umia³ poradziæ sobie z w³asnymi rozterkami, które teraz jakby przybra³y na sile...
Nie to nie jest prawd±..po prostu te osoby s± dla ciebie wa¿ne ,bo jedna by³a i nadal jest twoj± przyjació³k± od dawna ,druga jest czy tego chcesz czy nie nale¿y do twojej rodziny..a z kolei tamci to sama ju¿ nie wiem ,ale w±tpiê by¶ stawa³ siê taki jak oni. Nie przygnêbiaj siê tak jestem z tob± na zawsze.. i raczej my¶lê te¿ ,¿e za nic nie zap³acisz..-powiedzia³a spokojnie do niego i stara³a siê by jej ton by³ w jakim¶ stopniu koj±cy dla jego uszu jednocze¶nie przytuli³a siê do niego by mu ul¿yæ i pokazaæ ,¿e nie jest z³y tylko mo¿e trudno mu jest doj¶æ do niektórych spraw ,ale to nie jego wina ,gdy¿ nie które sprawy s± trudne do rozwik³ania i ona go rozumia³a...
- Dziêkujê Kochanie... - Keishi u¶miechn±³ siê blado... Spojrza³ na Hasei... Wiedzia³, ze jej mog³o siê to najmniej podobaæ... Jednak pewna jasna idea wyklarowa³a siê w jego umy¶le...
- Je¶li Akatsuki w jakikolwiek sposób zagro¿± Ame, lub komu¶ mi bliskiemu stanê do walki choæ nie bêdzie to dla mnie ³atwe... Nie martw siê Hasei-sama... Nie stanê po stronie Akatsuki... Choæ nie bêdê bez powodu ich atakowaæ... - powiedzia³ cicho choæ wyra¼nie...
- Chcia³abym Ciê prosiæ, aby¶ pozwoli³ mi wpisaæ siê na nim swoj± krwi±. Wiem, ¿e byæmo¿e o za wiele proszê, ale... Bardzo mi na tym zale¿y... Wilkom najbli¿ej jest do psów, a ja przecie¿ jestem z Inuzuków. - spojrza³am na niego niepewnie. Du¿o ¿±da³am, nawet jak od przyjaciela. Nie by³am pewna czy siê zgodzi, ale poproszenie nie bola³o, a mnie tak bardzo zale¿a³o, by przed misji± nauczyæ siê techniki przywo³ania. By³by to ju¿ drugi mój as w rêkawie.
Keishi spojrza³ na Hasei i u¶miechn±³ siê... Ponownie rozwina³ zwój.
- Spójrz tutaj... - powiedzia³ wskazuj±c na grupê imion oddzielonych od imion cz³onków klanu. By³o ich ok. 20
- Tu wpisali siê ci z poza mojego klanu, których moi przodkowie uznali za godnych wpisania swoich imion... Ci którzy dowiedli swojej przyja¼ni wobec klanu i na których klan móg³ polegaæ... - ch³opak przysun±l zwój do przyjació³ki.
- No dalej Hasei-chan. Ty na to zdecydowanie zas³u¿y³a¶... - powiedzia³ ze spokojny u¶miechem na twarzy. Jego zdaniem naprawdê na to zas³u¿y³a...
Patrzy³am przez chwilê to na zwój, to na ch³opaka, a potem ugryz³am palec wskazuj±cy i delikatnie wypisa³am na zwoju swoje imiê i nazwê klanu z którego pochodzê.
- I ju¿? - zdziwi³am siê. Co prawda wiedzia³am na czym Kuchiyose polega i jak siê je wykonuje, ale nigdy nie by³am ¶wiadkiem podpisywania zwoju.
- Ju¿... Naznacz d³oñ krwi± i wykonaj pieczêcie... - Keishi u¶miechn±³ siê zachêcaj±co. Wzia³ zwój i powoli go zwin±³...
- Wilki ju¿ o tobie wiedz±... - wezwij je a odpowiedz± na twoje wo³anie...
Wykona³am polecenie i czeka³am na rozwój sytuacji.
Zk³ebów dymu wy³oni³ siê potê¿ny wilk... Kilka razy zamruga³ oczami patrz±c na Hasei po czym skierowa³ pysk w kierunku Keishiego...
- Wzywa³e¶ mnie? - zapyta³ maj±c nadziejê, ¿e Keishi potwierdzi...
- Nie Raikou... Nie ja... Ona... - powiedzia³ wskazuj±c na Has...
- Da³e¶ jej zwój? Chyba nie oczekujesz, ze bêdê s³uzy³ tej kobiecie... - Wilk prychn±³ zdenerwowany.
- Bêdziesz jej s³u¿y³ Raikou... Bedziesz ja wspiera³ w walce tak jak wspiara³e¶ mnie, mojego ojca i innych czlonków klanu... To rozkaz... - G³os Keishiego by³ stanowczy...
- Bêdziemy wspó³pracowaæ... - poprawi³ wilk.
- Je¶li zas³u¿y na mój szacunek byæ moze zacznê j± traktowaæ tak jak twojego ojca czy ciebie... - dokoñczy³ i obróci³ sie w stronê Has...
- Skoro Keishi chce bym ci pomaga³ niech tak bêdzie... Jednak pamiêtaj... Nie jestem jednym z twoich psów Inuzuka... Bêdziemy równorzêdnymi partnerami... Ale nie martw siê... Nie zostawiê ciê na pewn± ¶mieræ... - powiedzia³ spokojnie...
Sakura ju¿ nie wiedzia³a co ma powiedzieæ wiêc siedzia³a cicho ,a po chwili wsta³a i podesz³a do dzieci uznaj±c ,¿e trochê ju¿ za d³ugo spa³y -Co¶ wed³ug mnie one za d³ug± ju¿ ¶pi±..czy to nie jest dziwne kochanie? -pyta siê Keia siadaj±c obok maluchów i czekaj±c na reakcjê ukochanego...
Keishi podszed³ do dzieci i u¶miechn±³ siê...
- A co konkretnie w tym dziwnego? Mia³y dzieñ pe³en wra¿eñ... Nic dziwnego, ¿e s± zmêczone... - powiedzia³ ³agodnie patrz±c na szkraby...
Nie no po prostu dziwiê siê ,¿e ju¿ ca³y dzieñ ¶pi± ,ale skoro twierdzisz ,¿e by³y a¿ tak zmêczone ,¿e ¶ni± ,to mogê uznaæ ,¿e nie potrzebnie siê zamartwia³am ..Ale tak jako¶ wysz³o ..-powiedzia³a spokojnie do ukochanego jednocze¶nie g³adzi³a maluch po g³ówkach i patrzy³a siê te¿ g³êboko w oczy Keia -Ciekawa jestem kiedy siê obudz±..-doda³a po chwili z u¶miechem na twarzy ,¿e ma tak± wspania³± rodzinê i takie s³odkie szkraby z ich dzieci s± ...Mia³a nadziejê ,¿e wyrosn± na silnych shinobich i m±drych...
Delikatnie sk³oni³am g³owê przed wilkiem.
- Nigdy nie twierdzi³am, ¿e bêdzie inaczej... Nie oczekujê od Ciebie niczego poza pomoc±, w potrzebie. Obiecujê rónie¿ ¿e nie bêdê Ciê wzywa³a, je¶li nie nast±pi nieodzowna konieczno¶æ.- zamilk³am, czekaj±c na reakcjê. Wilk zmierzy³ dziewczynê dziwnym spojrzeniem.
- Czy teraz potrzebujesz czego¶ jeszcze?- zapyta³ ch³odno.
- Nie.- odpar³am. A wilk znikn±³ tak jak siê pojawi³ - w k³êbach jasno-szarego dymu.
Spojrza³am na Kieshiego.
- Arigatou gozaimasu... Mam u Ciebie d³ug, przyjacielu.- powiedzia³am, ¶wiadomie kontroluj±c siê, ¿eby z wdziczno¶ci nie rzuciæ mu siê w ramiona. Wiedzia³am, ¿e obok siedzi Sakura, która mo¿e to bardzo pochopnie odebraæ.
- Nie bêdê Ci wiêcej przeszkadza³a.- doda³am.
- Hako! Kabe! - zawo³a³am na psy i pobieg³am spowrotem w stronê Konohy.
- Nie... Ja w³a¶nie sp³aci³em swój... Przyjació³ko... - powiedzia³ cicho kiedy Hasei ju¿ znik³a... Odwróci³ siê do Sakury i obj±³ j± ramieniem...
- Je¶li zechcesz to i ty bêdziesz mog³a podpisaæ pakt z wilkami... W koñcu... Jeste¶ moj± ¿on±... - Keishi poca³owa³ Sakurê... Kocha³ ja ca³ym swoim sercem...
- Pakt mo¿esz podpisaæ od razu... Za¶ Kuchyiose nauczyæ siê pó¼niej... - Keishi u¶miechn±³ siê...
- Wiem, ze jeszcze nie jeste¶my formalnie ma³¿eñstwem... Ale czy to co¶ w³a¶ciwe zmienia? Kochamy siê nawzajem i mamy dwójkê wspania³ych dzieci... ¦lub mogliby¶my wzi±æ nawet teraz... Ale warto to najpierw przygotowaæ... A co do miejsca... Tradycj± jest, ze ¶luby odbywaj± siê w ¶wi±tyni Fuuma wiêc raczej tam...
A jak siê to robi?Bo wiem ,¿e trzeba u¿yæ troszkê swojej krwi by podpisaæ ten pakt ,lecz za bardzo nie wiem co dalej siê robi...Tylko co zrobimy z naszymi ma³ymi u s³odkimi dzieæmi? Przecie¿ nie mo¿emy ich zostawiæ bez opieki ...No nawet nie wiesz jak bardzo ciê kocham ,a ty pewno tak samo mnie..-powiedzia³a do niego czu³ym tonem ,jednocze¶nie g³adzi³a jego policzki swoimi d³oñmi i wpatrywa³a siê g³êboko w jego oczy...
Keishi u¶miechn±³ siê...
- Tak... Pakt podpisujesz swoj± w³asn± krwi±... Wpisujesz po prostu swoje imiê i nazwisko... A potem... Có¿ musisz jedynie nauczyæ siê techniki przywo³ywania... - powiedzia³ spokojnie...
- Ale mo¿e jednak zaczekajmy z tym do ¶lubu... Dzieci we¼miemy wtedy ze sob±... S± do¶æ du¿e... - stwierdzi³ tul±c do siebie ukochan±...
No dobrze skoro tak bêdzie lepiej to tak te¿ zrobimy..No nasze dzieci s± ju¿ du¿e ,ale póki co ¶pi± ,a powinni¶my je obudziæ ,gdy bêdziemy siê wybieraæ do tej ¶wi±tyni by zaraz potem wzi±æ ten ¶lub..Tylko gdzie jest to miejsce w ogóle? -zapyta³a siê go z lekkim zdziwieniem ,gdy¿ nie wiedzia³a zbytnio gdzie ta ¶wi±tynia jest ,ale sama czekaj±c na odpowied¼ z jego strony wtuli³a siê do niego jak najczulej tylko umia³a..
- Jest w Oto... By³em tam raz... - powiedzia³ spokojnie...
- A ze ¶lubem... Nie musimy a¿ tak siê spieszyæ... - powiedzia³ po czym poca³owa³ ja delikatnie... Cieszy³ siê, ze nied³ugo ju¿ formalnie zostan± ma³¿eñstwem... Choæ tak naprawdê byli nim od momentu, w którym zamieszkali w bambusowym lesie...
Przytaknê³a tylko na jego s³owa z u¶miechem na swej twarzy ,jednocze¶nie sama odwzajemniaj±c poca³unek stopniowo go pog³êbia³a i nie odzywa³a siê przez jaki¶ czas ,by cieszyæ siê chwil± ,która w³a¶nie siê odbywa³a..Rêkoma g³adzi³a jego w³osy b±d¼ policzki ,a sama tak¿e cieszy³a siê z faktu ,¿e s± tak wspania³± rodzin± i tym ,¿e nied³ugo wezm± ¶lub..
Keishi nadal delikatnie obejmowa³ Sakurê...
- Wiesz kochanie... Chyba powinni¶my powoi wracaæ do domu... - powiedzia³ ³agodnym tonem... Wsta³ i powoli przygotowywa³ siê do techniki wezwania...
Masz racjê..No zimno siê zaczê³o jako¶ robiæ tutaj..A nasze dzieci nadal ¶pi±..wiêc trzeba je delikatnie wzi±æ w rêce i wróciæ do domu..-powiedzia³a spokojnym g³osem i takim ciep³ym w jego stronê ,a tak¿e zrobi³a to co on i wsta³a czekaj±c na to co jej ukochany zrobi...
Keishi z³o¿y³ pieczêcie...
- Kuchyiose no Jutsu... - z k³êbów dymu wy³oni³y siê dwa wilki... Jednym z nich by³ ju¿ dobrze znany wszystkim Raikou... Drugi by³ za¶ rozmiarów zwyk³ego doros³ego wilka...
- Raikou, Raikeishu pomo¿ecie nam zabraæ nasze dzieci z powrotem do Ame tak aby siê nie obudzi³y... No i Raikishiego te¿... - g³os Keishiego by³ spokojny, lecz stanowczy... Raikou mrukn±³ co¶ o niepotrzebnym wzywaniu, lecz drugi wilk bez sprzeciwu wzi±³ na grzbiet swojego m³odszego brata (Raikishiego...) Keishi w tym czasie posadzi³ na grzbiecie Raikou Reia i Nami po czym sam usiad³ zanimi podtrymuj±c je aby nie spad³y... Nastêpnie poda³ rêke Sakure i pomógl jej wsi±¶æ... Kiedy wszystko by³o gotowe Wilkiruszyly powoli w kierunku Ame... {NMN Sakura pisz ju¿ w rezydencji}
Ledwo dochodze na szczyt i padam na ziemie.
Zza szczytu wylania sie jakis demon trzymajacy ten miecz ktora jest twoim celem....
Pokonaj go i zdabadz...
Zdejmuje dzia³ko i mówie- Oddaj mi to je¶li chcesz ¿yæ.
Demon potraktowal cie jak "nikogo"...
I nie zwrocil na ciebie uwagi...
Zaczol sie nim bawic machajac na wszystkie strony...

Pu¶ci³em seryjke w jego strone. Celowa³em w tors ¿eby go zabiæ.- Dawaj to dziadu, je¶li nie to pujdziemy na wymiane.
Strzaly przelecia³y przez niego jakby go tam nie by³o, nagle odwróci³ sie w twoja stronê...
-Powiedz mi, co jest warte tego miecza....?-zapytal...
-Jesli naprawdê uznam ze to jest godne wymiany zrobie to -odpowiedzial z nieciekawa mina chowaj±c miecz za sob±...
-Hmmmmmmm, dam Ci ten kamieñ- powiedzia³em wyci±gaj±c b³yskotke.
[demon przysunol sie do ciebie i spojrzal na kamien z bliska]
-hmmm.. czemu nie on jest taki sliczny hihi-zasmial sie ;]
-dawaj go...-odparl
-Dopiero potmem dam ci miecz, niemam do ciebie zaufania -powiedzial i wysunol eke po klejnot...
- Z rêki do rêki, ja te¿ Ci nie ufam.- powiedzia³em wystawiaj±c rêce z klejnotem i po miecz.
-hmmmm, jasne, zabije cie jesli mi tego nie oddasz
[wystawil reke rowniez dajac miecz i biorac klejnot z jego reki...]
- Mi³o siê z tob± robi interesy- powiedzia³em zak³adaj±c dzia³ko na plecy. Wzi±³em rozbieg i skoczy³em w dó³góry[nmm]
[podrzucal sobie kamieniem w gore i w dol...]
-dzieki...-odparl i zniknol
Kidoumaru przechodzi obok szczytu góry udajê siê do Suny.

NMM
Yuu wbiega na szczyt góry, wzdycha ciê¿ko i na moment spogl±da w dal, potem obraca siê i przygl±da siê widokom, po kilku minutach siada na skale i zaczyna bawiæ siê kartami, które zawsze ma w kieszeni.
Nad gór± przelecia³ ptak. Bêd±c nad tob± zrzuci³ ci do r±k jaki¶ papierek. By³a to kartka od sokolnika mieszkaj±cego pod gór±, wzywa on ciebie w niej do siebie, ma dla ciebie specjalne zadanie. Wiadomo¶æ koñczy siê jakby w po³owie, co jeszcze wzmaga tw± naturê odkrywcy i pobudza do przyjêcia owej misji.
Yuu przeczyta³ kartkê, zmi±³ j± i wyrzuci³, nadal bawi³ siê kartami, jednak po chwili znudzi³ siê i zbieg³ po szczycie góry w dó³, wprost na teren j± otaczaj±cy zmierzaj±c do chatki domniemanego sokolnika.

[NMM]
Samhain spokojnym krokiem kierowa³ siê w kierunku szczytu wielkiej góry Oikos, wiedzia³ ¿e tam czeka na niego rozwi±zanie zagadki pod tytu³em: "Co siê kurna dzieje?". Czarnow³osy m³odzieniec nie czu³ siê zbytnio bezpiecznie dlatego te¿ ca³y czas utrzymywa³ swoj± technikê Kagura Shingan, dziêki, której móg³ wyczuwaæ chakrê osób w obszarze na, którym siê obecnie znajdowa³.
Kiedy to tylko ma³a ¶cie¿ka zrobi³a siê coraz szersza i mniej stroma dawny Tsuchikage od razy wykorzysta³ to aby i¶æ trochê zboku, bli¿ej zbocza góry przy okazji t³umi±c swoj± chakrê, chcia³ aby tym razem element zaskoczenia dzia³a³ po jego stronie.
Kiedy znalaz³ siê tu¿ przed zakoñczeniem ¶cie¿ki... lekko wychyli³ siê ponad zbocze tak aby wszystko widzieæ i po cichu zacz±³ obserwowaæ co iê dzieje w tym miejscu...
Twoje zmys³y szala³y. Gdy dotar³es na szczyt ujrze³e¶ niecodzienny widok. Grupa czterech ANBU w³a¶nie szykowa³a siê do pieczetowania. Czego? W ska³ê wbity by³ miecz pó³torarêczny. Emanowa³ demoniczn± chakr± boga ¶mierci. ANBU byli strasznie poch³oniêci swoim celem. Ca³a czwórka klecza³a na oko³o miecza ca³y czas w kó³ko powtarzaj±c jak±¶ mantrê. Dooko³a ANBUsów i dziwnej broni roztacza³ siê dziwny symbol, okr±g z krwi najprawdopodobniej s³u¿±cy do pieczetowania. Co to mog³o byæ? By³e¶ skryty za ska³± jakie¶ 20 m do ca³ej tej zgraji. Oprócz chakry broni, ANBU, wyczuwa³e¶ jeszcze jakie¶ dwie ale s³absze, t³umione, kto¶ jeszcze czai³ siê w pobli¿u tylko kto i czemu tak jak ty siê ukrywa? Ciê¿ko okre¶liæ pozycjê dwóch celów poniewa¿ siê przemieszczaj±...
Wiatr swoimi mro¼nymi poca³unkami muska³ policzki Samhain'a, jak to bywa³o na szczytach gór za ciep³o to tam nie by³o, temperatura by³a kolo 15 stopni... najni¿sza jaka jest w ca³ej IwaGakure, jednak czarnow³osy m³odzieniec czu³ gor±c wype³niaj±cy jego cia³o, by³ to pewien rodzaj podniecenia, nowy cz³onek Brzasku wrêcz napawa³ siê chakr± p³yn±c± z miecza, wiedzia³ ¿e musi go mieæ za wszelk± cenê, choæby mia³ zniszczyæ ca³± swoj± rodzin± wioskê... Tylko... no w³a¶nie tylko jeden problem... mianowicie tych sze¶ciu Anbusów, którzy pilnuj± i pieczêtuj± tego miecza, bo raczej obecny Tsuchikage nie wys³a³ by tylko grupy pieczêtuj±cej bez obstawy.
Samhain zacz±³ obmy¶laæ plan ataku, wiedzia³ ¿e walka frontalna nie wchodzi w grê, mimo ¿e jego dusza bardzo by tego chcia³a...
-Trzeba ich zwabiæ w pu³apkê- powiedzia³ sobie bardzo ale to bardzo cichym g³osem pod nosem a na jego twarzy pojawi³a siê iskierka u¶miechu. Nastêpnie zszed³ trochê ni¿ej na ¶cie¿ce tak ¿eby nie zauwa¿yli wykonywanej przez niego techniki... szybkimi ruchami r±k wykona³ kilka pieczêci i po chwili w k³êbkach dymu pojawi³ siê obok niego klon... Bunshin no jutsu zwyk³a iluzja ale idealnie podobna do orygina³u mia³a za zadanie odci±gn±æ uwagê tych dwóch stra¿ników, dlatego te¿ cz³onek Akatsuki rozkaza³ jej wybiec i udawaæ ¿e atakuje a dok³adniej szar¿uje na t± grupê pieczêtuj±c± a zarazem sk³ada pieczêcie, có¿ taki widok po³±czony z widokiem dawnego Tsuchikage móg³ wnie¶æ do¶æ spore zamieszanie w szeregach Anbusów....
Natomiast w tym czasie prawdziwy Samhain czeka³ cierpliwie i obserwowa³, chcia³ zauwa¿yæ moment, w którym ta dwójka anbusów zdradzi swoje pozycje atakiem na klona, nastêpnie kiedy ten atak nast±pi³ nowy cz³onek Brzasku znów zacz±³ sk³adaæ pieczêcie w niewyobra¿alnie szybkim tempie, widaæ by³o ¿e jest do¶æ mocno do¶wiadczony w wykonywaniu tego jak¿e skomplikowanego jutsu... kiedy skoñczy³ z jego ust da³o siê s³yszeæ ciche
-Doton: Mirroring Hand- a z pod stóp tych dwóch anbusów, którzy byli ca³y czas w ruchy wyros³y wielkie kamienne rêce, które natychmiast ich pochwyci³y i zmi¿dzy³y przy okazji podlewaj±c okoliczn± ro¶linno¶æ do¶æ spor± ilo¶ci± krwi i innych p³ynów wewnêtrznych...
Wys³a³e¶ swego klona na pieczêtuj±cych ANBU. Wtedy w³a¶nie wydarzy³o siê co¶ strasznego. Jeden z sinobi Iwy przesta³ recytowaæ mantrê i sta³o siê. Broñ zacze³a chaotycznie emanowaæ chakr±. To by³o dziwne bo nie by³a ju¿ taka sama jak wcze¶niej. Czarne p³omienie spowi³y najbli¿sz± okolicê miecza. Trawi³y wszystko, ludzi, klona, ska³y. Ca³a dru¿yna czterech pieczêtuj±cych ANBU zginê³a. Nikt ich nie uratowa³. Nawet lita ska³a zosta³a strawiona. Nie by³o ¶ladu po ludziach i klonie. Dwójka ¿ekomych obronców dru¿yny pieczetuj±cych nie pokaza³a siê. Miecz dalej by³ na swoim miejscu... Wszystko by³o takie dziwne... Czarne p³omienie zniknê³y...
Samhain sta³ jeszcze przez chwilê jak wryty po tym ca³ym zdarzeniu..
-co tu siê do ***** jasnej zdarzy³o- powiedzia³ sam do siebie pod nosem, tym razem nie dba³ czy kto¶ go us³yszy czy nie, przecie¿ i tak nie wyczuwa³ ju¿ ¿adnej innej chakry.
Powolnym krokiem ruszy³ w stronê miecza, rozgl±daj±c siê na boki i patrz±c na cia³a tych anbusów. Widz±c moc miecza w nowych cz³onku Brzasku buzowa³a ciekawo¶æ jak i chêæ opanowanie jej.
Kiedy ju¿ doszed³ do miecza powoli chwyci³ go za rêkoje¶æ i podniós³ do góry
Pochyli³e¶ siê nad mieczem. Czu³e¶ jak emanuje od niego z³owroga chakra. Mimo ostrze¿eñ jakie zdrowy rozs±dek ci podsy³a³ chwyci³e¶ swoj± d³oni± za rêkoje¶æ miecza. Poczu³e¶ wtedy niewyobra¿alny ból. Czarne p³onienie zacze³y trawiæ twoje cia³o. Czy³e¶ jak ból niszczy ci umys³ i cia³o... Z ka¿d± sekund± by³o coraz gorzej... Ogieñ... Piekielny ogieñ... Nie da³o siê opisaæ widoku cia³a które ginie w czarnych p³omieniach, zupe³nie jakby twoje cia³o ulega³o dezintegracji... Rozpad³o siê na atomy... Staraci³e¶ ¶wiadomo¶æ... Umar³e¶?

//Ok. pisz nastêpny post w piekle.//
Deidara przyszed³ akurat w to miejsce, bo tak jako¶ mia³ ochotê wej¶æ na jaki¶ szczyt i sobie powspominaæ co¶. W miêdzyczasie rozmawia³ on ze swoj± ³asic±, która mia³a mu wiele do powiedzenia.
- Mówi³em ci, ¿e tak bêdzie.. Oni ciê nie lubi±, a teraz my¶l±, ¿e jeste¶ wariatem.. Ja równie¿ widzia³em t± Miharu, ale no có¿ oni najwyra¼niej jej nie zauwa¿yli.. Nie wiem jak to dzia³a, ale nie wa¿ne. Nie zadawaj siê z nimi, dobrze ci radzê..
- Rozumiem to, ale nikt prócz ich mnie nie lubi.. A oni chyba najwidoczniej te¿ nie.. Aj ju¿ sam nie wiem.. A¿ ¿yæ mi siê coraz bardziej nie chce.. Nie ma Miharu.. Nie mam prawdziwych przyjació³.. Nic nie mam.. Najlepiej siê zabiæ, to przynajmniej bêdzie mi lepiej, bo kto by tam mnie pamiêta³, czy p³aka³ za mn±? Nikt... Ale ja siê trochê bojê ¶mierci wiêc i tak jest ¼le i tak.. Echh chyba usi±dê na szczycie i nic nie bêdê robi³...
- Ja jestem twoim przyjacielem, ale wiem, ¿e to za ma³o... Ale nie zabijaj siê b³agam..
- Powiedzia³em, ¿e siê nie zabijê. Ale nigdzie siê st±d nie ruszê.. Nie wiem umrê najwy¿ej z g³odu, mi to tam wisi, skoro i tak nikogo ja nie obchodzê.. Jedyna osoba która mnie ewentualnie mo¿e lubiæ jest Minako, ale bo ja wiem gdzie teraz jest? Dawno jej nie widzia³em..
-Ach to tak. No có¿ ja ciê nie powstrzymuj± rób jak chcesz.. No ja te¿ nie wiem, a st±d raczej jej nie wyw±cham..
- I tak ci mówiê, ¿e ma swoje problemy, wiêc nie warto jej szukaæ.. A po za tym nawet nie wiem czy w ogóle jeszcze mnie pamiêta..- I tak nasta³a cisza. £asicy ju¿ nie chcia³o siê mówiæ czegokolwiek, a Deidarze równie¿ siê nie chcia³o. Usiad³ na krañcu przepa¶ci na tej¿e górze, jego nogi zawis³y nad ni± i tak podpar³ d³onie pod brodê. Summon usiad³ tu¿ przy nim i siê zamy¶li³. On za¶ przymkn±³ powieki i równie¿ "odp³yn±³" hen daleko w swe my¶li. Nagle przysnê³o mu siê i przed jego oczyma pojawi³y siê wszystkie sceny z jego ¿ycia, wtedy kiedy jeszcze by³ z Miharu.. Dos³ownie wszystko zaczê³o mu siê pokazywaæ, oczywi¶cie nie ca³e ¿ycie, a tylko te scenki z br±zowow³os±. Nie wiadomo czemu tak siê sta³o, ale mo¿liw± rzecz± jest to i¿ dlatego, ¿e pragn±³ z ca³ego serca znów z ni± byæ i j± zobaczyæ, choæ wiadomo ¿e obecnie to jest nie mo¿liwe, jednak¿e wszystko teraz bêdzie mu przypomina³o siê o niej.. Krótko mówi±c nigdy jeszcze nie wziê³o go a¿ tak bardzo by nie móg³ przestaæ o kim¶ my¶leæ jak o niej. Teraz ka¿dy przechodzeñ, który by siê tu pojawi³ znik±d, zauwa¿y³by blondyna siedz±cego nad krawêdzi± i mog³oby mu siê wydaæ, ¿e nie ¿yje, ale on tylko jakby spa³.. A tu¿ obok niego le¿a³a ³asica.. I ogólnie ch³opaka teraz ju¿ nic nie obchodzi³o ani to co siê z nim dalej stanie....
- Dobra wracaj do siebie - rzek³a a jego ³asica zniknê³a, nastêpnie z³o¿y³ jakie¶ pieczêci i obok niego pojawi³ siê wielki gliniany ptak, Dei wsiad³ na niego i odlecia³.
<z/t>