grueneberg

Tutaj w³asnie rozpoczyna siê teren rodu Kaguya. Przystosowany do tego klanu, du¿o dziwnych ko¶ci lezy na ziemi, lub s± gdzie¶ przyczepione. Gdzieniegdzie widaæ potajemne przej¶cia, a raczej ich pozosta³o¶ci.

~*~*~*~*

Maggie przysz³a, popatrzeæ na to miejsce. Czu³a, ¿e w³asnie w nim mo¿e uzyskaæ odpowiedz na zadane pytanie. Wesz³a, brama zaskrzypia³a. By³o tutaj ponuro i pusto. Sz³a powoli, patrzac na stare ko¶ci jej przodków. Zastrzyma³a siê... Z³o.. Nienawi¶æ.. chêæ w³adzy... tym w³asnie oni siê kierowali. A do czego doprowadzili?! - Do w³asnej ¶mierci.. Czy ja mam pój¶æ w ich ¶lady? Zamknê³a oczy i rozp³aka³a siê... Choæ ma³o wie, tak naprawdê o swojej rodzinie to i tak by³a pewna ich losu i ambicji.. Czego mama i tata by od niej oczekiwali? Zeby sta³a siê m¶ciwa jak oni? Czy ¿eby innego szczê¶cia zazna³a? A mo¿e po prostu chcieli by sta³a siê silna, nie zwa¿aj±c na dobro i z³o.. Tyle ¿e.. to jej ¿ycie, nie rodziców. A chyba dla nich mimo wszystko szczê¶cie i rado¶æ córki by³o na pierwszym miejscu. Kabuto jest szczê¶liwy, Gaiden te¿.. I ten Yamato, wybra³ inn± drogê ¿ycia czego teraz nie ¿a³uje. Chce pomóc.. Mo¿e trzeba spróbowaæ? Zawsze mo¿na odej¶æ bez s³owa, odebraæ sobie ¿ycie i wszystko siê skoñczy. Samotno¶æ chyba jednak nie jest taka cudowna, jak siê dziewczynce wydawa³o. Otar³a ³zy i skuli³a siê.
Te domy.. wszystko zniszczone. Ale przeciez ona nie mo¿e te¿ zniszczyæ swojego serca! Zacisnê³a piê¶ci i podnios³a g³owe, jej ³zy odbi³y sie w s³oñcu. Posz³a do domu, za³o¿y³a krzy¿ zrobiony z ko¶ci na szyjê i szybko wybieg³a.
Zmienie swój los.. {nnm}


Wchodze i mowie - Ale jazda to byl klan mojego kolegi,po czym wychodze...

<NMM>
Wchodzê do posiad³o¶ci rodu Kaguya.
Dawno mnie tu nie by³o-my¶lê.Opu¶ci³am dom dwa lata temu, lecz okoliczno¶ci zmusi³y mnie do powrotu. Nie chcia³am wracaæ... Muszê jednak skoñczyæ szko³ê, aby zrealizowaæ swoje postanowienia.
<NMM>
Wychodzê przez bramê. Chêtnie wybra³abym inn± drogê, ta przywodzi na my¶l zbyt wiele bolesnych wspomnieñ. Spogl±dam na ko¶ci le¿±ce na ziemi. Przypominaj± one o tych, którzy umarli w tym miejscu. Nie chcê d³u¿ej o tym my¶leæ.
<NMM>


Otworzy³am bramê i wzdrygnê³am siê lekko. Ko¶ci le¿±ce na ziemi wrêcz mnie do³owa³y. Id±c powoli od czasu do czasu mru¿y³am oczy. Przeskoczy³am zrêcznie nad jedn± z wiêkszych ko¶ci, jednak niezauwa¿ajaj±c drugiej, wpad³am na ni± przewracaj±c siê. Przeklnê³am pod nosem. Wsta³am i otrzepa³am siê. Wiedzia³am, ¿e muszê ruszyæ dalej.
Wkroczy³em w³a¶nie przez bramê mojego klanu ale co¶ mi mówi³o ¿e to nie bêdzie dzieñ jak co dzieñ. Praktycznie nikogo wko³o, przera¿aj±ca cisza sparali¿owa³a moje cia³o, pomy¶la³em "duchy przodków daj± o sobie znaæ w najmniej spodziewanych momentach". Po chwili by³o s³ychaæ tylko ko¶ci zawieszone na sznurku uderzaj±ce o siebie pod wp³ywem wiatru, to by³y tylko moje przypuszczenia nawet ich nie widzia³em bo wszystko spowija³a gêsta mg³a...

-To miejsce za bardzo przypomina mi ból który zazna³em, gardzê tym wszystkim i tego nienawidzê. Z mi³± chêci± wyniós³bym siê st±d w jak najdalej, bylebym tego nie pamiêta³.

Daj±c 2 kroki ujrza³em jaki¶ s³up z og³oszeniami a na jednym z nich by³ wyryty napis mi³o¶æ.

"Mi³o¶æ... co to za uczucie? czy dziêki temu ludzie staj± siê lepsi? czy to by mnie odmieni³o? jak to jest byæ przez kogo¶ kochanym?"

W tym ¶wiecie istnieje tylko ból, chyba nic tego nie zmieni. Ruszam dalej nie chcê tu dalej popadaæ w depresjê.

Odrzuciwszy wszelakie z³e my¶li postanowi³em udaæ siê do domu.
Mi³o¶æ... Tak... Uczucie przez które ludzie cierpi±, pogr±¿aj± siê i czêsto umieraj±, mi³o¶æ mo¿e równie¿ wywo³aæ pasmo cierpieñ spowodowane zemst± za zabicie osoby, która zosta³a wybrana przez ukochan± osobê. Aczkolwiek dla mi³o¶ci po¶wiêca siê, prawie ka¿dy to robi, przysparza to k³opotów, jednak pomaga przebyæ nawet najtrudniejsze sytuacje... Mo¿na by jeszcze wiele pisaæ na ten temat, lecz czy warto? Czy to co¶ zmieni?

Kierujesz siê wolnym krokiem do domu, jest noc, zapad³ zmrok, ¶wieci jedynie jaka¶ latarnia przez co jest pó³mrok. Zimno powoduje u ciebie rozszerzenie ¿y³, czujesz ch³ód ka¿dego gwa³townego wiatru, który przylatuje do¶æ czêsto. Naglê s³yszysz kroki, ignorujesz je, a raczej s±dzisz, ¿e to nie ludzkie, bo takie... ciche. Rozwa¿asz o mi³o¶ci, s³usznie, lecz przez to straci³e¶ czujno¶æ, poczu³e¶ jaki¶ bodziec zewnêtrzny, ucisk d³oni na twoim barku. Spojrza³e¶ w tym kierunku, by³ to prawy bark, ujrza³e¶ osobê, ubrana na czarno, bandana czarna zawi±zana na g³owie, na niej by³ znak Kiri, musia³ byæ to kto¶ z tej wioski, ale nic wiêcej o nim nie wiesz, z jakiego klanu? I najwa¿niejsze: Po co tu jest? Teraz patrzy³ siê przed siebie, wspiera³ siê na twoim barku. By³ podobnej wysoko¶ci, wiek równie¿ podobny, na jego twarzy mo¿na by³o jednak zauwa¿yæ wiele blizn, na pewno prze¿y³ wiêcej od ciebie, a mo¿e jednak nie?
Poczu³em siê jakby ogromny kawa³ lodu spad³ mi na ramiê gdy ów nieznajomy mnie zaczepi³. Mimo wszystko ku mojemu zdziwieniu nie czu³em strachu, bez chwili zawahania odwróci³em siê w stronê nieznajomego. I ujrza³em twarz, twarz która prze¿y³a wiele krzywd, ta twarz bardzo przypomina³a moj±... "kolejne dziecko skalane przez wojnê" pomy¶la³em. Nieco siê uspokoi³em gdy zobaczy³em znak Kiri, ale nawet na moment nie straci³em czujno¶ci. Po chwili nie zrêcznej ciszy zapyta³em:

-Spotkaæ kogo¶ Twojego pokroju mo¿na tu czêsto, ale zdaje siê ¿e masz do mnie jak±¶ sprawê...
Po twoich s³owach przesta³ trzymaæ siê za twój bark, spojrza³ na ciebie oczyma, ponurymi oczyma, przez chwilê przestraszy³e¶ siê, têczówka by³a czarna, a bia³ko przekrwione, ¼renice rozszerzone, mocno rozszerzone
-Pokroju? Co masz na my¶li? - spojrza³ siê teraz na pod³o¿e, zebra³ my¶li, zamy¶li³ siê widocznie przez chwilê
-Tak... Mam sprawê, piln± - znowu spojrza³ na ciebie, tym razem g³êboko w oczy, poczu³e¶ co¶ dziwnego, nie daj±cego siê opisaæ. Musia³e¶ tego wys³uchaæ, lecz narazie owa osoba nie dawa³a znaków, ¿e zacznie mówiæ
Nieznajomy zdawa³ siê byæ zagubiony, ale nie wydawa³ siê s³aby. Jego oczy wskazywa³y na to ¿e dozna³ w niedalekiej przesz³o¶ci sporego wysi³ku. Widaæ by³o ¿e mu na czym¶ zale¿y, z ka¿d± sekund± krew zaczyna³a p³yn±æ szybciej w moich ¿y³ach. "wreszcie bêdzie co¶ do roboty!"

Odwróci³em g³owê w stronê siedziby naszego klanu.
-Wiele m³odzieñców takich jak Ty dozna³o bólu którego nie da siê opisaæ s³owami- powiedzia³em smutnym ale zdecydowanym tonem -widzê w Twoich oczach to samo, nie udawaj ¿e jest inaczej. Powiniene¶ to wiedzieæ przychodz±c w takie miejsce.

Znów skoncentrowa³em wzrok na rozmówcy.
-No ale chyba nie przyszed³e¶ tu gadaæ o ludzkim losie, mo¿e siê przedstawisz i powiesz jak± to "piln± sprawê" do mnie masz, a wtedy byæ mo¿e pozwolê Ci wej¶æ do mojego domu, i w spokoju to przedyskutowaæ.- odpowiedzia³em nie maj±c pojêcia jakiej reakcji siê spodziewaæ.
S³ucha³ pilnie twoich s³ów, stara³ siê z nich wyci±gn±æ jak najwiêcej, aczkolwiek nie zgadza³ siê z tob±, opamiêta³ siê jednak od zbêdnych komentarzy na ten temat, mog³o by to spowodowaæ jak±¶ k³ótniê, a jemu najwyra¼niej zale¿a³o na czasie
-I tak nie zapamiêtasz jak siê nazywam, poza tym chcia³bym pozostaæ anonimowy, nie zaprzyja¼nimy siê na tyle, aby to by³o w czym¶ potrzebne, przepraszam, ale dla w³asnego biznesowego dobra nie zrobiê tego - sk³oni³ siê lekko, po tych s³owach doszed³e¶ do wniosku, ¿e straszny z niego gadu³a - Prowadzê tajne ¶ledztwo nad pewnym klanem z naszej wioski, podejrzewam, ¿e co¶ kombinuj±, jestem prawie pewny, ale potrzebujê pomocy... Samemu nie uda mi siê wykonaæ mojej taktyki, która równie¿ potrzebuje udoskonalenia, jestem szpiegiem, ale strateg ze mnie marny - po czym szczerze u¶miechn±³ siê i podrapa³ po g³owie
-Chcesz szczegó³ów? - zapyta³ teraz ca³kiem powa¿nie i z pewn±, zdecydowan± min±, podobnym równie¿ g³osie
Patrzy³em na niego posêpn± min± czuj±c ma³e rozgoryczenie, z chêci± odpowiedzia³bym bym mu jako¶ siê odgryzaj±c ale, zwa¿ywszy na cel z jakim przyby³ nie mog³em tego zrobiæ. Jedynie móg³bym przez to straciæ szanse do wykazania siê. W koñcu powiedzia³em do niego z szyderczym u¶miechem:

-Jak móg³bym odmówiæ pomocy jednemu z mieszkañców naszej wioski- ¶miej±c siê w duchu, bo to co powiedzia³em nie by³o wcale zgodne z tym co my¶la³em. Tak szczerze nigdy nie by³em skory do pomocy innym ale... ale teraz jako¶ czu³em ¿e to mo¿e mi siê op³aciæ. A poza tym ile mo¿na siedzieæ w jednym miejscu na 4 literach?

-Twoja opowie¶æ mnie zaintrygowa³a na tyle nieznajomy, ¿e z mi³± chêci± poznam jej szczegó³y -odpowiedzia³em z zaciekawieniem- mogê podj±æ siê wielu zadañ, ale nie lubiê traciæ czasu.-dopowiedzia³em z charakterystycznym u¶mieszkiem, choæ zastanawia³a mnie ta jego pewno¶æ siebie której tak nagle nabra³, widaæ ¿e musi znaæ moje mo¿liwo¶ci.
Po us³yszeniu twoich s³ów u¶miechn±³ siê lekko, jednak po tym zamy¶li³ siê, duma³ nad czym¶
-W sumie móg³bym sobie samemu poradziæ, po prostu poszukujê kogo¶, kto jest wygadany i bêdzie w stanie zaj±æ na tyle stra¿ników, aby przedar³ siê do ¶rodka - mówi³ spokojnie i wyra¼nie, lecz na tyle cicho, aby g³os nie roznosi³ siê zbyt daleko, przy tym wyra¼nie gestykulowa³
-Jest to klan Shiro, podejrzewam, i¿ prowadz± nielegalny sojusz z obc± organizacj±, widzia³em ich spotkania, znalez³em równie¿ przesy³ki, mogê siê myliæ, ale jakbym to odkry³ by³bym bohaterem - tutaj pojawi³ siê znowu lekki u¶mieszek. Wzi±³ ciê za bark i obróci³, teraz wolnym krokiem kierujecie siê w stronê posiad³o¶ci rodu Shiro, przy okazji rozmawiacie, on patrzy przed siebie, ale wiadome jest, ¿e czeka na twoj± odpowied¼, reakcjê
"Nigdy nie ³±czy³y mnie jakie¶ szczególne wiêzy z klanem Shiro, wiêc bez ¿adnych zahamowañ mogê mu pomóc, tym bardziej ¿e wydaje siê byæ godny zaufania, i postêpowaæ w godziwej sprawie." Pomy¶la³em udaj±c siê wraz z przybyszem w stronê rezydencji.

-Dobrze zgoda, ale to du¿e ryzyko musimy byæ bardzo czujni -powiedzia³em pó³g³osem, staraj±c siê jak najmniej zwracaæ na siebie uwagê.- poza tym to bardzo ryzykowne, ale czego siê nie robi dla dobra wioski- tu u mnie na twarzy znów pojawi³ siê u¶mieszek.

-Do rezydencji jeszcze kawa³ek drogi, mam nadziejê ¿e jeste¶ na tyle ogarniêtym ninj± aby nie daæ siê z³apaæ?- powiedzia³em trochê bez szacunku dla rozmówcy, zatrzymali¶my siê niedaleko docelowego miejsca- ju¿ prawie jeste¶my -dyskretnie pokazuj±c budynek, który wygl±da³ do¶æ imponuj±co, niestety dla nas by³ do¶æ dobrze o¶wietlony a pilnowa³o go 2 stra¿ników - przygotuj siê, najlepiej jakby¶ znalaz³ jakie¶ poboczne wej¶cie wzi±³ niezbite dowody i wyniós³ siê czym prêdzej nie wiem na ile uda mi siê ich zaj±æ- odrzek³em szepcz±c, patrz±c w oczy nieznajomego oczekuj±c odpowiedzi...
Zbli¿ali¶cie siê, podczas twojego mówienia on wskaza³ palcem wskazuj±cym miejsce po prawej stronie budynku, chcia³ chyba obej¶æ go, mo¿e tam by³o tylne wej¶cie? Twoje s³owa dobija³y go w pewnym sensie, podczas mówienia wyczu³e¶ u niego jaki¶ wewnêtrzny niepokój
-Oni mnie widzieli, chyba dlatego zwiêkszyli ochronê, dodali patrole i inne rzeczy... Je¶li nie bêd± zajêci, to normalnie siê zmieni±, jednak je¿eli ty czym¶ zajmiesz stra¿ników, to wkoñcu przyjdzie siê zmieniæ z patrolu i razem utkwi± przy tobie, a ja w tym czasie... - nie dokoñczy³ zdania, lecz zrozumia³e¶ o co mu chodzi³o. Dotarli¶cie do krzaków, bujnych krzaków, które siêga³y 1,50 m, teraz obaj byli¶cie w pozycji kucaj±cej, spojrza³ siê na ciebie, ju¿ chcia³ mówiæ plan, jednak co¶ go tknê³o
-Eh... Zmieni± siê dopiero za 10 minut, wiêc musimy zacz±æ operacjê tak gdzie¶ za 8... Zostaje nam teraz tylko czekanie, jeste¶my obok g³ównej drogi, wiêc nie bêdzie podejrzeñ, ¿e wyszed³e¶ z dziwnego miejsca, teraz mamy czas obgadaæ taktykê, a raczej to, co im powiesz, a wiêc s³ucham - teraz skierowa³ wzrok na ciebie, jego wyraz twarzy by³ powa¿ny, oczekiwa³ po tobie pe³ni profesjonalizmu, poczu³e¶, ¿e wymaga od ciebie zbyt wiele, ale to jest dla dobra sprawy, a ty przecie¿ chcesz pomóc

Pisz w temacie posiad³o¶ci Shiro [powiem w którym na gg]