grueneberg
Moja fotoopowieść z wyjazdu:
http://www.universe.pl/ph...topic.php?t=347
Zdjęcia z piosenką "Święty spokój wreszcie masz"
http://www.youtube.com/watch?v=49dhzjv7rRw
Mapka satelitarna z nazwami ulic dla osób chcących samodzielnie odwiedzić cmentarz
Satelita: http://tiny.pl/j9qm
Zwykła mapa: http://tiny.pl/j9qg
Krótka opowieść o wyjeźczie
Spotkaliśmy się na dworcu Warszawa Wschodnia. W pociągu znaleźliśmy szybko dwie osoby, które podróżowały z różami. Dojechaliśmy do Katowic. Tam, dzięki uprzejmości kolegi Andrzeja, błyskawicznie trafiliśmy do kościoła. Tysiące ludzi, kościół wypełniony po brzegi. Muzyka. uniesienia, łzy. Urna z prochami Mirka. Ogromna rzeka ludzkich serc, płynąca w stronę cmentarza. Mnóstwo róż. Ceremonia na cmentarzu, krótkie słowa. Muzyka. Wzruszenia. Było warto.
Informacje z serwisów prasowych:
http://www.netsprint.pl/s...Universe&rpp=20
http://www.dziennik.pl/De...ArticleId=66740
http://wiadomosci.gazeta....73,4651235.html
http://www.bankier.pl/wia..._id=1663710[/b]
http://ww2.tvp.pl/2857,20071107596099.strona
http://www.youtube.com/watch?v=mHlfhppsJuI
http://www.youtube.com/watch?v=rBx3pZwB1EM
http://www.youtube.com/watch?v=JM48HBdwXuU
http://www.youtube.com/watch?v=3IZrBV_7Hz4
http://www.youtube.com/watch?v=Z-mY9fuqfBI
http://www.youtube.com/watch?v=wXA4ZwCveuw
http://www.youtube.com/watch?v=yRm_pMjBgVU
http://www.radiozet.pl/index.php?id=11418 radio zet
http://wiadomosci.wp.pl/k...,wiadomosc.html wp.pl
http://www.mojchorzow.pl/...ja_chorzow.html
to linki ktore mam
http://zdjecia.pap.pl/
http://bielskobiala.nasze...nia/786988.html
W wiadomościach w TV Katowice wspomnieli o pogrzebie Mirka:( http://ww6.tvp.pl/3142,20071107596063.strona
Piosenka z pogrzebu
http://free.of.pl/u/universe/
Chciałam podziekować wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania uroczystości pogrzebowej, a w szczególności podziekować za tą malutką karteczkę z fotografią Mirka i modlitwą za jego duszę, którą dostałm od jakiejś dziewczyny przed kościołem.
Noszę ją przy sobie, by pamiętać.
Linki do innych informacji:
http://muzyka.interia.pl/...6225?source=rss
Universe: Pożegnanie Mirka
Środa, 7 listopada (06:22)
W środę, 7 listopada, w Chorzowie w godzinach południowych pożegnaliśmy tragicznie zmarłego Mirka Bregułę, wokalistę popularnej grupy Universe.
"Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy w tych trudnych dla nas chwilach pozostają z Nami. Bardzo potrzebna jest nam Wasza nieustanna obecność" - czytamy na forum oficjalnej strony Universe.
Przypomnijmy, że Mirek Breguła w piątek, 2 listopada, powiesił się na klatce schodowej przed drzwiami swojego mieszkania w Chorzowie. Miał 43 lat. Wokalista zostawił list pożegnalny, ale nie wyjaśnia w nim dlaczego postanawia sobie odebrać życie.
"Najzdolniejszy, najpracowitszy. Za bardzo przejmuje się opiniami innych. Prawdziwy artysta myśli artystycznie - nie ekonomicznie" - tak o Mirku napisał Henryk Czich, współzałożyciel Universe.
Samobójstwo lidera Universe
"W imieniu całej rodziny oraz najbliższych dziękujemy za wszelakie gesty dobrej woli z Waszej strony, chcielibyśmy jednak aby przede wszystkim w tym dniu oddać się chwili refleksji, modlitwie, uczestniczeniu w Mszy Świętej oraz ofiarowaniu Komunii Świętej w intencji Mirka" - apelują członkowie Universe.
"Dzięki Wam Mirek tworzył, śpiewał, dawał radość swoją muzyką więc dla nas jest to wystarczającym i przede wszystkim nieocenionym darem z Waszej strony. Jeszcze raz dziękujemy" - zwracają się muzycy do swoich fanów.
Ceremonia pogrzebowa odprawiona została w Kościele pw. św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym.
http://netfan.pl/modules....rticle&sid=8126
Ostatnie pożegnanie Mirosława Breguły
W dniu dzisiejszym w Chorzowie tysiące osób pożegnały Mirosława Bregułę - lidera grupy Universe. Pogrzeb artysty odbył się na cmentarzu przy kościele pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny w Chorzowie-Starym. Podczas Mszy Świętej, członkowie grupy Universe pożegnali swojego kolegę koncertem. Henryk Czich - drugi z liderów grupy, nad grobem wieloletniego przyjaciela wygłosił pożegnalne przemówienie, w którym dziękował za wiele lat współpracy i wspólną twórczość. Podkreślił także, że Breguła w ostatnim czasie wiele wycierpiał. Wokalista zmagał się z nowotworem krtani, miał również przejść operację kolana. "-To jak bardzo cierpiała Twoja dusza oddają słowa jednej z piosenek, którą napisałeś "Mijam jak deszcz"- powiedział Czich. Przypomnijmy, że Mirosław Breguła 2 listopada powiesił się na klatce schodowej kamienicy w Chorzowie, w której mieszkał.
http://mojchorzow.pl/3899...ja_chorzow.html
Rodzina, członkowie zespołu, przyjaciele i tłumy wiernych fanów pożegnały lidera Universe w Chorzowie Starym.
Mszę św. pogrzebową w parafii św. Marii Magdaleny odprawił ks. Antoni Klemens, dziekan dekanatu chorzowskiego.
Obok urny z prochami chorzowskiego muzyka ustawiono jego gitarę. Wśród kwiatów nie zabrakło wieńców w kształcie ulubionego instrumentu chorzowskiego artysty.
- Mirku, dlaczego? Wielu z nas zadaje sobie to pytanie - mówił ks. Klemens. Odniósł się do samobójczej śmierci muzyka. - Nie jestem rzecznikiem Pana Boga, ale mogę zastanowić się, jak On zareagowałby na taką śmierć. Bóg jest miłosiernym Ojcem - podkreślał.
Na koniec podziękował w imieniu zmarłego rodzinie, członkom zespołu i fanom. - Bez fanów jego muzyka nie miałaby sensu. To oni wyznaczali cel w jego życiu - stwierdził dziekan.
Na początku nabożeństwa jeden z utworów wykonał Andrzej Lampert. Później wierni zaśpiewali wspólnie ze scholą jedną z najbardziej popularnych piosenek zespołu Universe "W taką ciszę".
Urnę z prochami Mirosława Breguły pochowano na cmentarzu parafii św. Marii Magdaleny (północna część, bliżej elektrociepłowni). Na cmentarzu wspomnienie wygłosił Henryk Czich, który wspólnie z Bregułą zakładał zespół Universe.
W uroczystości pogrzebowej wzięły udział setki wiernych fanów zespołu, którzy wypełnili niemal całą pólnocną część starochorzowskiego cmentarza.
Po pogrzebie rodzina i przyjaciele Breguły spotkali się w Starochorzowskim Domu Kultury.
Z blogu (Dziennik Dnia Powszedniego)
http://dziennik-dnia-pows...7-10,index.html
http://www.youtube.com/watch?v=i7edRxsu40U <--- ta nutka
Witam.
To jest nagranie z kosciola podaje je jeszcze raz dla tych ktorzy jeszcze nie maja a chca miec.
http://s001.wyslijto.pl/?...149143143489817
http://www.chorzowmagdale...eguly-t127.html
Ciekawy spis w blogu dziennikarki TVP, Małgosi Piekarskiej:
http://piekarska.blog.one...1-30,index.html
Wkurza mnie, że artystów docenia się dopiero po śmierci. Gdy w 2000 roku robiłam wywiad z "Universe" pytano mnie, czy upadłam na głowę, bo to syf. Koledzy z branży nie chcieli zapraszać ich do swoich programów. Gdy mówiłam o super rockowej płycie z super rockowymi piosenkami nie chciano mi wierzyć, bo "oni przecież tylko smęcą". Nikt nie chciał nawet tego słuchać.
Wczoraj gruchnęła na portalach wiadomość o samobójczej śmierci Mirosława Breguły - wokalisty i kompozytora "Universe". Informacje są skąpe. Wiemy, że przechodził kryzys. Prawdopodobnie jego przyczyną był guz w krtani. Być może był to rak. Dokładnie nie wiadomo. Pewne jest tylko jedno. Mirosław Breguła nie żyje. I nagle .... nawet moja strona przeżywa prawdziwe oblężenie. Dziś padł rekord ponad dwóch tysięcy wejść - co jest dość sporo jak na stronę prywatnej osoby i znacznie więcej niż do tej pory odwiedziło mojego bloga. Cóż... wszyscy zaglądają, by przeczytać wywiad, jakiego kiedyś Mirosław Breguła i Henryk Czich udzielili mi dla gazetki "Ale Jaja" Andrzeja Podulki. Wywiad, który pokazuje poczucie humoru twórcy nastrojowej grupy rockowej jest jednym z niewielu jakie można znaleźć w internecie - rozumiem więc to oblężenie. Przykro mi tylko, że swoich czytelników znalazł dopiero po śmierci Mirka. Przykro mi, że teraz nagle wszyscy widzą w nim genialnego artystę, a przecież nie dalej jak kilka tygodni temu włączyłam ich płytę "Latawce" ze świetna piosenką "Niech żyją żądze". Znajomym podobała się, dopóki nie usłyszeli nazwy wykonawcy. Najpierw nie wierzyli, że to ten sam zespół od piosenki "Mr. Lennon", a kiedy uwierzyli - nie chcieli słuchać dalej. Nie potrafili zresztą tego uargumentować. Dziś zadzownili, czy pożyczę płytę.
A na mojej stronie - na ktorej ten wywiad był bardzo rzadko odwiedzany - tłum. Nagle wszyscy piszą jak im brak Mirka. Podkreślają, że zostały tylko jego piosenki. Ciekawi mnie, czy potrafią wymienić ich troche więcej niż dwie lansowane w swoim czasie przez radio.
Link do wywiadu: http://piekarska.net/?art=422&cat=78&sub=0
Małgorzata Karolina Piekarska
I kontynuując wspomnienia z blogów, znalezione w sieci:
http://pinowca.blog.pl/ar...hp?nid=12145425
Jeszcze w niedzielę śpiewał dla nas na Festiwalu Stróżów Poranka. Andrzej Lampert żegnając go po zaśpiewanej wspólnie piosence - Niby bracia, powiedział “pamiętajcie o nim”.
http://celia13.blog.inter...thID=11&dayID=0
Nie potrafiłam od razu napisać, musiało to do mnie dotrzeć...Mirek Breguła lider zespołu UNIVERSE nie żyje.....Mój idol z lat młodzieńczych. Mój idol teraz.....Na jego piosenkach wyrosłam, z jego piosenkami poznałam pierwszą miłość....Jego piosenki pozwalały mi marzyć i wierzyć w spełnienie marzeń, ON już nie zaśpiewa...Pozostanie w naszej pamięci, w sercach na zawsze....Niedoceniony.... a dla mnie najlepszy wokalista i kompozytor od lat 80....Mirku dzięki Twoim piosenkom żyłam lepszym życiem, dziękuje.
http://sami-o-sobie.blog....1-30,index.html
Nie wiem jak zacząć ten post, nie wiem od jakich słów, bo którekolwiek z nich bym rozpoczynając pisanie - użyła – pewnie i tak nie oddadzą tego, co w takiej chwili powinny? Leniwie mija dzień zwany „Zaduszkami”, nie pijam angielskim zwyczajem five o'clock herbaty, ale jak to często o tej porze bywa – siadam wygodnie przed szklanym ekranem, aby popatrzeć co dzieje się w świecie, włączam Teleexpress. Tych wiadomości mnóstwo, ale większość tego dnia przecież i tak będzie o ruchu na drogach wiodących do cmentarzy, wypadkach, potrąconych, czy rannych... Kolejne statystyki. Słucham nie zupełnie uważnie - nagle mą uwagę przykuwa nazwisko i głośno pytam sama siebie zdziwiona i nie dowierzam własnym uszom – Co???
Niemożliwe!
Biegnę włączyć internetową przeglądarkę wpisuję nazwisko – szuka, otwiera sie powoli, niecierpliwię się, ale w końcu jest – wyskakuje lista stron z tą samą informacją potwierdzającą to, co jeszcze chwilę wcześniej usłyszałam w telewizji –
Mirek Breguła nie żyje.
Szukam kolejnych informacji; jak to się stało, kiedy i dlaczego, jak to możliwe? Prawie wszystkie mówią to samo. Przypominam sobie, że na półce z książkami leży mój pamiętnik z dawnych lat, gdzie pozostały wpisy sprzed lat i ten jeden, trochę inny od pozostałych wpis. Tamte wpisy coś łączyło, jakaś więź – rodzina, koleżanki, znajomi... a ten jeden zupełnie inny. „Z całą sympatią dla.... „ podpisał się Heniek Czich i Mirek Breguła, czyli filar zespołu Universe.
Nigdy nie byłam na żadnym ich koncercie, nie widziałam na żywo, choć był taki moment kiedy poprzez koleżankę z drugiego końca Polski, prowadzącą ich fan – club, zaistniała taka szansa, że może kiedyś przyjadą z wizytą do mnie, do domu. Nie pamiętam dlaczego do tego spotkania nie doszło, zresztą tamta znajomość też z czasem jakoś zanikła zupełnie. Wtedy zastanawiałam się dlaczego sławni ludzie – mieliby fatygować się do zwykłej dziewczyny i ją odwiedzać – nie to niemożliwe, to chyba sen. Marzyłam, że kiedyś też będę taka popularna jak oni.
Miałam problemy z chodzeniem, ale co tam – muzyka i śpiew płynie we mnie – postanowiłam nauczyć się grać na instrumencie. Marzyłam o gitarze, trafiłam do ogniska muzycznego. Uczę się, to co, że na pianinie, ale gram, w domu nie mam żadnego instrumentu, ale to już coś – że gram, uczęszczam na lekcje do Domu Kultury, ja po prostu gram!
Jestem podekscytowana.
I tak przez dwa, może trzy lata nauki – uczęszczam na zajęcia nie mając pianina w domu. Nie miałam na czym odrabiać lekcji, ćwiczyć etiud, biegłości w graniu, a mimo to, nie mogłam się poddać, przecież ja też kiedyś będę sławna, będę na tej scenie, gdzie dziś stoją oni! Tak bardzo się starałam, moje ćwiczenia „domowe” odrabiałam też w Domu Kultury – raz w tygodniu przez godzinę, czasem dwie – to dzięki uprzejmości pani kierownik, która pozwalała mi grać na pianinie w salce. Och, jaka byłam szczęśliwa. Powoli realizuję marzenia.
Słuchałam przeróżnej muzyki, ale polska piosenka odpowiadała mi najbardziej. Wtedy myślałam, że życiorys Breguły znam na pamięć, kiedy się urodził, co lubi, gdzie się wychowywał... był sławny, czy mogła istnieć choć cząstka prywatności owiana tajemnicą w życiu takiego człowieka?
Któregoś dnia usłyszałam, że Elvis Presley na swoich koncertach gromadził tysięczny tłum swoich fanów, mdlały dziewczyny i kobiety kiedy tylko wychodził na scenę – a co dopiero, gdy zabrzmiał jego głos. Był sławny, był bogaty – czasami rzucał w tłum rozentuzjazmowanych fanów złote pierścionki, dziewczęta szalały. W jednym z wywiadów powiedział;
„Nie ma nic gorszego w życiu - nad samotność wśród ludzi”.
Czuł się samotny?
Anna Jantar – tak pięknie śpiewała, wyjechała, a potem pisała takie czułe liściki do swojej kilkuletniej córeczki, pisała, że wraca, że kocha i tęskni – nic nie przeczuwając wsiadła do samolotu i poleciała w przestworza – lekka niczym w motyl szybujący w chmurach - to ostatni lot, a była młoda, młodsza niż ja teraz, tyle miała przed sobą życia, nic z sobą nie mogła zabrać. Zostało wspomnienie i głos zdartych płyt.
John Lennon – to o nim młody Breguła śpiewał na festiwalu w Opolu słowami refrenu;
„Johny.., czy taki miał być,
koniec Twych dni?”
A potem podobno w jego każdej piosence była część jego własnego życia. Takie lekkie, zwiewne melodie, muskające ucho swymi dźwiękami niczym letnia, morska bryza.
Zaśpiewał w duecie z Beatą Kozidrak - „Bo ja bez Ciebie zginę, bo ja bez Ciebie nawet nie wiem jak żyć...”
Czyżby i tym razem słowa Presley'a miały sens?
Tysięczne tłumy, rzesze fanów, a tak naprawdę?
Pochylam sie nad wpisem do mego pamiętnika i zastanawiam się dlaczego tylu ludzi musi odejść, dlaczego tylu znanych, sławnych, dlaczego artyści odchodzą tak młodo?
Jak chociażby Andrzej Zaucha, świetnie zapowiadająca się wieloletnia kariera – ginie od kul, wychodząc z Teatru STU w towarzystwie kobiety, z którą miał romans, kula rykoszetem śmiertelnie trafia też jego partnerkę. Ile jeszcze mógłby zaśpiewać? Każdy miał swoją szansę, tylko czy zdążył ją wykorzystać, nikt nie zna swego czasu...
Z opowiadań kolegów z zespołu – Breguła był Ślązakiem z krwi i kości i takim pozostał do końca, nie kupił go wielki świat, toteż zawsze pojawiały się problemy kiedy zespół chciał nagrać płytę. Prawie żadna firma fonograficzna nie chciała nagrywać ich piosenek. Niedługo mieli świętować 25- lecie swojej pracy artystycznej, ale przez tyle lat zaledwie kilkanaście piosenek zostało wydanych na płytach. W życiu prywatnym zmagał sie z wieloma problemami.
Czy sobie z nimi radził?
Nie poznałam go osobiście – żałuję.
Nie zdążyłam.
Włączam kolejną piosenkę w wykonaniu Mirka i zadaję sobie pytanie; co pchnęło go do podjęcia takiej decyzji? Dlaczego sam odebrał sobie życie i to w chwili, kiedy tyle jeszcze mogło się zdarzyć, tyle jeszcze mógłby stworzyć?
Rok temu okazało się, że jest chory, miał to być nowotwór gardła coraz trudniej było mu śpiewać na koncertach, a przecież muzyka była jego życiem, miał jeszcze tyle niespełnionych marzeń, czyżby więc zabrakło mu siły, by walczyć?
Odbiegam myślami głębiej w siebie. Przypomniała mi się chwila kiedy po spędzonych ośmiu miesiącach w gipsie pojechałam na rehabilitację i lekarz w rozmowie – nie wprost – ale jednak bardzo szczerej, bo takiej oczekiwałam – uświadomił mi jak to jest żyć z wyrokiem nieuleczalnej – (to jeszcze nic nie znaczy!) - ale postępującej choroby. Wiesz, że Twój czas może być ograniczony. Toczy się lawina pytań bez odpowiedzi i to jedno najważniejsze;
– Co jeszcze mogę zrobić, czy ze wszystkim na pewno zdążę? Czasem ogarnia lęk.
Ja już wiem jak to jest.
Zastanawiam się czy napiszę kolejny wiersz, czy nauczę się nowej piosenki, czy zaśpiewam znowu, czy jeszcze kiedyś po raz kolejny zobaczę moje ukochane góry, czy znów sercem przytulę się do serca – tak bardzo mi tego potrzeba.
Czy Mirek Breguła w tym tłumie ludzi czuł się aż tak samotny, że przestał wierzyć, iż ktoś może mu pomóc? Bo tak naprawdę tylko samotność zabija nas.
Jego piosenki były oazą refleksji i spokoju nasycone tęsknotą i pokazujące jego własne życie.
Kiedyś to on na opolskim festiwalu śpiewał swoją pieśń dla Johnn'a Lennon'a, dziś każdy mógłby zaśpiewać dla niego tymi samymi, co on słowami:
„..głos co jeszcze śpiewać mógł,
mógł brzmieć,
mógł ludziom radość dać,
kto wie, kto wie,
co jeszcze mógłbyś grać...”
Zapal Mirkowi świeczkę
http://www.nekrologi.pl/t...je.php?id=11465
Byłam dziś u Niego.... i wiecie co.... stałam tam, w uszach brzmiał mi Jego głos a ja modliłam się o to aby to wszystko okazało się tylko złym snem.... nagle pewien przechodzący obok mnie mężczyzna mówi ...to tutaj leży Mirek? ze łzami w oczach przytaknęłam a on mówi ''Boże co on zrobił" zaczął mi opowiadać jak kilka dni przed tym co się stało wiózł Mirka na pogotowie na jakiś zastrzyk bo bolała go ta noga, cos tam mówił o tym że Mirek był na przepustce ze szpitala...wie pani mówi do mnie...jego ta noga strasznie bolała... a ja stałam tam , słuchałam a po policzkach spływały mi łzy... nie mogłam wydusićz siebie słowa więc powiedziałam tylko ..przepraszam ale jest mi tak ciężko że nie mogę mówić...powiedzieliśmy sobie do widzenia i zostałam tam jeszcze chwilę sama....ja .. on.... i śnieg....
zapaliłam dzisiaj wirtualną świeczkę na Jego grobie, bo nie mam na razie możliwości ze względu na odległość zapalić realnie.
www.zaduszki.com
Wiecie co? kiedyś w obliczu śmierci jakiegoś artysty pomyślałam: szkoda, ładnie śpiewał, tworzył itp. a w obliczu śmierci Mirka nie mogę się pozbierać.
I nie przeżywam tego w kryterii zakochanej fanki, bo mam prawie tyle lat co Mirek i dwójkę dzieci, ale płaczę za Nim, bo czy na prawdę nikt nie mógł Mu pomóc w Jego cierpieniu???
Mirka piosenki i słowa były z nami, w tych słowach był On, jest nam potwornie smutno,że aż głos gdzieś ucieka...
W tych wszystkich łzach jest nasz egoizm, bo NAM brakuje Jego głosu, bo nam w swoich piosenkach dawał radość, szczęście.
Jego słowa i muzyka często towarzyszyła naszym uniesieniom, miłościom, była tłem naszych przeżyć.
Na końcu Mirek został sam ze swoim paskiem od spodni, jego piosenki niejedno uratowały, ale JEGO samego nikt nie zdążył uratować.
Ból fizyczny, choroba, psychiczne głębiny, brak nadziei, Boże co śp. Mirek musiał przeżywać w ostatnim czasie, że tak mocno bolało, że tylko śmierć mogła pomóc.....
Niech Bóg tuli Cię teraz w swoich ramionach Mirosławie.
http://pinowca.blog.pl/ar...hp?nid=12156904
jeszcze kilka słów
ze strony:
http://www.eolkusz.pl/ind...d=556&Itemid=57
Nie tak dawno pisałem o tragicznej śmierci Jacka Chmielnika, a tu w Zaduszki przyszła kolejna smutna wiadomość, że samobójstwo popełnił współzałożyciel i wokalista zespołu Universe Mirosław Breguła. Miał 43 lata. Podobno Mirek zostawił po sobie list pożegnalny, ale treść nie została podana do publicznej wiadomości, więc niewiadomo, jakie były faktyczne motywy... O tym, co się stało kolega z zespołu Heniek Czich powiedział, że to było smutne zaskoczenie, bo ostatnio wszystko szło w dobrym kierunku, przynajmniej tak się wydawało. – Nie obserwowaliśmy żadnych niepokojących symptomów. Mieliśmy plany koncertowe... – mówił Czich.
Z Mirkiem Bregułą spotkałem się po raz pierwszy w 2002 roku, przy okazji organizacji imprezy plenerowej w mojej rodzinnej wsi pt. „Majówka w Ryczówku”. Namiary na „Universe” dał mi Aleksander Trzaska vel „Masztalski”, z którym zastanawiałem się nad śpiewającą gwiazdą pikniku w Ryczówku. Trzaska miał rację, bo „Universe”, to był tzw. strzał w dziesiątkę.
Koncert w Ryczówku - przy klawiszach Henryk Czich, z gitarą Mirosław Breguła
W dzień imprezy totalna załamka. Zamiast słonecznego majowego dnia po niebie ciągnęły szarobure, listopadowe chmury, z których co chwila siąpił deszcz. Kiedy przyszedł czas, cóż było robić wyszedłem na scenę i zapowiedziałem koncert. I tu nastąpiło jakiś dziwne zjawisko, bo z każdą graną piosenką pogoda poprawiała się, a chyba już przy trzecim utworze świeciło słońce nad "Majówką w Ryczówku". Mirek śpiewał swoje przeboje: „Mr. Lennon”, „Wołanie przez ciszę”, „Głupią żabę”, „Ty masz to, czego nie mam ja” i wiele innych...
Do dziś pamiętam, jak stojąc za kulisami pokładałem się ze śmiechu, gdy czekający na swój występ „Masztalscy”, a dokładnie Jerzy Ciurlok „Ecik”, głośno podpowiadał Mirkowi śląskie zamienniki słów do śpiewanych przez niego piosenek. Pamiętam uśmiechniętych Mirka i Heńka, pamiętam radosny Universe, i tak już zostanie...
http://mizgamszu.blox.pl/...ek-Bregula.html
umarł Mirek Breguła
jestem w szoku
.
.
.
.
urodził się by zwijać ruloniki
z powietrza i wciągać przez nie światło
nie lubił pętać się po wierszach
on tylko tworzył, grał / skąd tyle piachu?/
zaraz zaczną zakopywać / dobry Boże gdzie
on jest? / nie wolno krzyczeć - ból
bierze się z powietrza ~~ najważniejsze
jest niewidoczne / miękki brzuch
nim stał się czarną dziurą ?/ - że to
się dzieje - że to się dzieje naprawdę
.
.
.
.
.
.
.
.
. -----------------------dokąd on poszedł? dokąd my idziemy?
ze strony
http://forum.motocykle.sl...=0entry265623
I nadszedł taki dzień
gdy nic już nie zatrzymało Cię
W rozpaczy pozostałeś SAM...
Choć fanów miałeś tysiące
i serca tak Cię wielbiące..
Odeszłeś pozostawiwszy list
ten list -Twój list
nic nie wyjawnił nam...
Czy ktoś już wie
co chciałeś powiedzieć nam...
Od lat zakochani w TWOIM głosie
nie myśleliśmy o tak smutnym LOSIE
Że tak bardzo PUSTKA w TOBIE TKWI...
Na KONCERTACH będąc nie raz
Dawaliśmy czadu na pełny gaz...
Lecz kto przypuszczać mógł
Że TY - IDOLU NASZ
PRZEZ ŁZY na świat patrzysz nie raz...
Zostaliśmy jak sieroty
zrozpaczeni ,zagubieni,przerażeni...
Że TY co miałeś dalej grać
ODSZEDŁEŚ w może ten lepszy ŚWIAT
gdzie nigdy już nie będziesz SAM...
Dziś słuchając starych płyt
z mych oczu strumieniem płyną łzy
A serce wciąż przeszywa ostry ból
Bo przecież już nie raz
Twój głos tak wiele POMÓGŁ NAM
LECZ TOBIE NIKT NIE POMÓGŁ JUŻ
TWÓJ GŁOS- TWÓJ ŚPIEW
co w sercu mocno tkwi...
Ja WIEM jak jest w rozpaczy SAMYM BYĆ...
Czemu nie pomógł CI NIKT? Wciąż płyną łzy...
Czemu tak musiało być? Że to właśnie odszedłeś TY?...
TWÓJ GŁOS - TWÓJ ŚPIEW na zawsze w sercu tkwi
Ja WIEM co znaczył TWEJ ROZPACZY GEST...
By NIGDY już nie było tak
Że człowiek pozostanie SAM
SWĄ skromną PODAM DŁOŃ
Bo wiem już jak to jest
SAMEMU męczyć się jest źle
W ROZPACZY można zrobić ten BŁĄD
że nic i nikt nie liczy się i GRÓB
OSTATNIM WYJŚCIEM JEST...
TWÓJ GŁOS -TWÓJ ŚPIEW niech TARCZĄ NASZĄ JEST
I niech już każdy wie ,że nie ZOSTANIE CAŁKIEM SAM.
http://www.super-nowa.pl/art.php?i=4414
Lider zespołu Universe nie żyje PUMA | 02.11.2007 (206)
Zobacz więcej >>
Szok! Mirek Breguła, współzałożyciel zespołu Universe, odebrał sobie życie! Gwiazdor muzyki disco powiesił się na klatce schodowej chorzowskiej kamienicy, w której mieszkał. Choć zostawił list pożegnalny, przyczyny jego samobójstwa wciąż owiane są tajemnicą.
Było jeszcze ciemno, kiedy na wiszące na pasku od spodni ciało Mirka Breguły natknął się jeden z jego sąsiadów. Na ratunek było już za późno. Nikt nie wie, co skłoniło 43-letniego Bregułę do odebrania sobie życia. W znalezionym przy nim liście pożegnalnym, muzyk tak naprawdę niczego nie wyjaśnia, przeprasza tylko bliskich za to, że musi ich zostawić.
To choroba, czy załamanie po rozstaniu z żoną? Wszyscy snują domysły dotyczące przyczyn śmierci Mirka. Był przecież w kwiecie wieku, znany, lubiany, miał mnóstwo fanów w całym kraju. Jak się jednak okazuje Mirek borykał się z wieloma problemami, głównie zdrowotnymi. Ponad rok temu wykryto u niego narośl na krtani. Choć zapewniał znajomych, że czuje się dobrze, widać było, iż do końca nie mówi prawdy.
– Przez ostatni sezon zastępowałem Mirka na scenie, bo śpiewanie sprawiało mu duży wysiłek – mówi Henryk Czich, współzałożyciel Universe. – Mówił, żebyśmy się o niego nie martwili, bo to nie jest rak. Teraz, gdy o tym pomyślę, to pewien nie jestem. Mirek był bardzo skryty – dodaje cicho.
Równie istotnym powodem, dla którego Mirek rozstał się z życiem, mogło być rozstanie z żoną. Mieli dwóch synów, ale od pewnego czasu nie mieszkali razem. Mirek w jednej ze swoich piosenek prosi wybrankę swojego serca, aby do niego wróciła, bo bez niej nie wie jak żyć… Breguła ostatni występ dla publiczności dał w minioną niedzielę. Grał w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Po koncercie zebrał gromkie brawa.
– Wyglądał na szczęśliwego, nie było po nim widać, żeby coś go trapiło – mówi załamanym głosem Ryszard Sadłoń, kolega Mirka, który zorganizował, jak się później okazało, ostatni koncert gwiazdy Universe. Koledzy Mirka z zespołu również nie potrafią zrozumieć, jak mogło dojść do tej tragedii. Universe wkrótce będzie obchodził 25-lecie istnienia. Obchody rocznicy miały być okazją do przypomnieniem fanom o istnieniu grupy.
– Przygotowywaliśmy już specjalne występy, mieliśmy nawet zagrać w Opolu – kręci głową Henryk Czich. – Dlaczego on to zrobił? – spuszcza wzrok.
Mirek Breguła swoją przygodę z muzycznym bisnesem zaczynał jeszcze jako 17-letni chłopak. Kiedy był dzieckiem zmarła mu matka, wychowywała go babcia. Choć był z wykształcenia tokarzem, w zawodzie pracował bardzo krótko. Jego talent muzyczny szybko został dostrzeżony. W krótkim czasie podbił serca publiczności.
– Pamiętam jeden z pierwszych naszych koncertów. Na wstępie wszyscy nas wygwizdali, kiedy schodziliśmy ze sceny, dostaliśmy owację na stojąco? – wspomina Henryk Czich. – To już nigdy się nie powtórzy – dodaje wzruszony.
http://www.elblag24.pl/?m=1&i=12560
Mirosław Breguła, współzałożyciel popularnego zwłaszcza w latach 80. zespołu Universe, nie żyje. 43- letni muzyk popełnił samobójstwo w swoim mieszkaniu w Chorzowie - poinformowała policja. Informację potwierdzili członkowie zespołu.
Mirosław Breguła był kompozytorem i gitarzystą. Wraz z Henrykiem Czichem założył zespół Universe w 1981 roku. W 1983 Universe zwyciężył na Młodzieżowym Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki we Wrocławiu. W 1992 r. na festiwalu w Opolu zespół zdobył I nagrodę w konkursie premier za piosenkę "Daj mi wreszcie święty spokój".
Do innych przebojów grupy należały takie utwory jak: "Mr Lennon", "Wołanie przez ciszę", "Ty masz to, czego nie mam ja" i "Tacy byliśmy".
R E K L A M A | Czytaj dalej »
Na początku lat 90. ukazała się składanka "The best of Universe". W nagraniach kolejnych płyt brali udział m.in. Józef i Jan Skrzekowie, Andrzej Urny i Beno Otręba.
Breguła był zafascynowany zespołem The Beatles. To stąd zrodziła się nazwa zespołu, nawiązująca do kompozycji Johna Lennona i Paula McCartneya "Across the Universe"
Posłuchaj piosenek zespołu Universe dostępnych po prawej stronie artykułu. Polecamy!
ZAPAL ZNICZ I DODAJ WSPOMNIENIE W ALEI WSPOMNIEŃ ELBLAG24 - kliknij tutaj: http://www.elblag24.pl/in...70a60e08bcd5cc2
http://www.bezimienni.com...d=115&Itemid=31
Szok. Niedowierzanie. Mirek Breguła nie żyje. Powiesił się na pasku od spodni we własnym mieszkaniu. Gdyby chociaż miał wypadek samochodowy. Wylew. Zawał serca. Cokolwiek. Popełnił samobójstwo. Powiesił się.
Zawsze pogodny, uśmiechnięty. Kochał życie, wino, kobiety i śpiew. Potrafił cieszyć z każdej, najmniejszej drobnostki. Taki święty Franciszek od zwykłej, zaokiennej codzienności. Powiesił się. Na pasku od spodni.
Trudno w to uwierzyć. Pogodzić się z jego śmiercią będzie jeszcze trudniej. Nie żyje. Przestał istnieć. Skończył ze sobą.
Myślałem, że tacy jak on żyją wiecznie. Niezniszczalni, kuloodporni, opancerzeni, niezatapialni. Myliłem się. Któryś wiatr zabierze i mnie… Zabrał go bezlitosny powiew szaleństwa. Przesłonił słońce, któremu przecież zawsze był wierny, jak mało kto. Przywiał dławiącą chmurę rozpaczy, wydając okrutny rozkaz.
Cieszyłem się z jego ostatniej płyty jak dziecko. Hej, hej, bierz wino i lej… Myślałem sobie: wracają na dobre. Pełni entuzjazmu, optymizmu. Zrelaksowani, na luzie. Euforia nie trwała zbyt długo. Skończyła się dziś, po przeczytaniu doniesień prasowych. Zimnych jak lód. Mirek Breguła nie żyje. On taki fajny gość…
Będzie mi go brakowało. Odszedł przede wszystkim przyjaciel, wspaniały nauczyciel, którego wrażliwość dała mi więcej niż niejedno seminarium pedagogiczne.
Trudno stawiać kolejne słowa. Zwłaszcza dziś, drugiego listopada, w ten najsmutniejszy ze smutnych Dni Zadusznych. Słońce już nigdy nie będzie świeciło tak samo. Straciło jeden ze swoich promieni. Bezpowrotnie.
Wierzę, że przywołał tę śmierć. A może to fałsz, że każdy przeczyta KONIEC? A może to ja zaproszę ją kiedyś do mnie? Płyń, Mirku. Latawcem marzeń na drugą stronę tęczy. Nocą mam wiarę w cud, że gdzieś jest Bóg… Od dziś będziesz Mu grał i śpiewał te swoje małe „cudeńka”, pewnie się uśmiechnie, słysząc Czeski film…
Mógłbym opowiadać przez cały dzień, a potem jeszcze tydzień albo dwa… Dziękuję Ci, Mirku, Wielki Poeto. Twoje myśli zostaną w nas, zostaną we mnie na zawsze. Zostaną w naszych piosenkach…
Jest jak jest, los dał ile chciał. Obym tylko wiarę w cuda aż do końca miał. Któryś wiatr zabierze i mnie. Chciałbym godnie świat zostawić, chociaż boję się…
Dzisiaj...
Deszczowe popołudnie… Jadę tam… To chyba nieprawda… Cisza, przerywana delikatnym szumem kropli, które muskają moją twarz… Złudzenie… I znowu czuję się tak jak ponad dwa tygodnie wcześniej… wieża kościoła… Przejeżdżam wzdłuż ogrodzenia, widzę kapliczkę… Padają pierwsze łzy… Nie muszę się zastanawiać. Idę prosto, tak jak już kiedyś, ale dalej nie wierzę… Drzewo… Jedno spojrzenie i…
Mogę się tylko modlić, a tak chciałabym krzyknąć, zamknąć oczy i uwierzyć, że to tylko złudzenie, nieprawda… Może jeszcze wyciągnę rękę, zawołam… Cisza, deszcz i ginący gdzieś tam we mgle komin… Krzyż, który mówi wszystko… a ja umiem się tylko modlić i ofiarować Ci różę… Mogę Cię tylko odwiedzać… Ale jak wyrazić dziękuję?… Jak istnieć bez Ciebie…
Zawsze trochę obok, gdzieś na dotyk myśli…
Byłeś mi uśmiechem…
Mirku...
Ja nie umiem nic napisać od tylu dni.... nie umiem.....
Co mam powiedzieć? Że każdy z nas jest po prostu sam??
Że tylu ludzi wokół , tylu przyjaciół, a nikt nie powiedział Mirkowi "zostań"?
Mam żal do siebie, do Was, do całego świata, że nie umiemy kochać....
Płaczę i co z tego.... komu to potrzebne.... co to zmieni....
Może zmieni....bo Mirka nikt nam TU nie wróci, tęsknimy za Nim i musimy wierzyć, że żyć jednak warto....
http://legnica.naszemiast...nia/788748.html
On kochał życie
14.11.2007
Legniczanin Lesław Majdanik wspomina Mirosława Bregułę, legendarnego lidera zespołu Universe
– Mirek kochał życie i naprawdę coś nagłego musiało się stać, że je sobie odebrał – uważa Lesław Majdanik. – I nie wierzę, że powodami był rak, o którym wiedział od dwóch lat, ani kłopoty z kolanem, które miał od kiedy pamiętam. Wychodził już z gorszych załamań
Lesław Majdanik odwiedził redakcję dzień po pogrzebie. Wciąż jest w szoku. Dopiero, gdy przyjechał na cmentarz w Chorzowie, uwierzył, że Mirosław Breguła naprawdę odszedł.
– Jeździłem z różnymi gwiazdami, balowałem z nimi. Dwa tygodnie imprezowaliśmy z Markiem Jackowskim z Manaamu. Innych też znałem. Ale taki człowiek jak Mirek był tylko jeden. Naprawdę wyjątkowy. Przede wszystkim nie chciał być gwiazdą. Ciągle nam mówił, żebyśmy traktowali go normalnie, jak zwykłego człowieka. Potrafił sobie momentalnie zjednywać ludzi. Ciągle był uśmiechnięty, nawet gdy w środku rozgrywał się osobisty dramat. W towarzystwie sypał kawałami jak z rękawa. Nikomu nie odmawiał autografu. Szczególnie na Śląsku ludzie go kochali. Wystarczyło wyjść z nim na chorzowski deptak i już przy nas zjawiało się kilka dziewczyn.
Grałem z Mirkiem na scenie
Lesław Majdanik od 1988 roku był w obsłudze technicznej zespołów rockowych. Właśnie pracował z Bajmem, gdy znalazł w Świętochowicach pod Katowicami lokum. Mieszkał u kumpla, którego dziewczyna pracowała w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Przy ZSMP pracowali właśnie Universe i zespół Eve Boys Jacka Łaszczuka-Stachursky`ego. Na jednej z imprez legniczanin poznał Mirosława Bregułę i rozpoczął współpracę z zespołem. Liderzy obu grup na kilka tygodni zamieszkali razem z Majdanikiem w Świętochowicach.
– Być może pasowało im, bo vis-a-vis były Browary Tychy – śmieje się legniczanin. – Więc każdego ranka mogliśmy do nich podejść, a skrzynka piwa czekała na nas na portierni.
Grali głównie na Śląsku. Zaczęły się przemiany ustrojowe, więc stacje radiowe i ośrodki kultury nie chciały zapraszać zespołów z ZSMP. Lesław Majdanik dwukrotnie wystąpił na scenie.
– W Gliwicach nie zjawił się na koncercie komplet muzyków, więc Mirek do mnie woła: „Bierz klawisze i udawaj wariata!” – wspomina Majdanik. – Koncert szedł z półplaybacku, czyli muzyka z taśmy, a wokal na żywo, więc nie było problemu. Podobna sytuacji powtórzyła się w katowickim klubie Variete. Tam jedna gwiazda występowała przez dwa tygodnie lub nawet przez miesiąc każdej nocy na scenie. I wtedy również udawałem muzyka Universe.
Przez Legnicę zawalił koncerty
Po jednej z imprez Lesław Majdanik zaproponował liderowi Universe wizytę w Legnicy.
– Chciałem go tu przywieźć niemal siłą, ale on, ku mojemu zaskoczeniu, zamroczony alkoholem, nagle krzyknął: Ty! To jedziemy!.
Byli jeszcze kompletnie pijani, gdy wsiedali do pociągu. Nie kupili nawet biletów. Konduktor od razu rozpoznał Mirosława Bregułę i nie chciał pieniędzy. Wokalista podpisał autograf.
Pierwszy lokal, do jakiego zajrzeli, to była Ratuszowa (nieistniejąca już restauracja w Rynku). Mieli iść do Zodiaku (nieistniejąca restauracja przy ul. Gwiezdnej), ale po drodze usłyszeli muzykę w centrum miasta, więc zmienili plany. Weszli do Ratuszowej i tu właśnie spodobało się gościowi najbardziej.
– Zodiak był dla niego za duży, zbyt wiele osób tam się kręciło, a Mirek wolał kameralne miejsca – tłumaczy Majdanik.
Mieli tydzień urlopu, ale w Legnicy zostali dwa tygodnie. W międzyczasie nie zjawili się na dwóch, zaplanowanych koncertach w Sosnowcu i Zabrzu.
– Co weszliśmy do knajpy to muzycy zaraz rozpoznawali mojego towarzysza, a on cieszył się, że mógł spotykać nowych ludzi, gadać z nimi, śmiać się, był w swoim żywiole – wspomina. – Zostalibyśmy dłużej, ale Lidka, dziewczyna Mirka była w ciąży, więc chciał koniecznie do niej wrócić.
Umiał się kamuflować
Universe kiedyś jeździł na koncerty razem z Masztalskimi – śląskimi opowiadaczami dowcipów. Mirosław Breguła zapamiętał wiele żartów i opowiadał na każdej imprezie. Zawsze był radosny, a do smutku przyznawał się tylko nielicznym.
– Był mistrzem w ukrywaniu uczuć – wspomina Majdanik. – Raz mi wyznał, że piosenkę „Wołanie przez ciszę” dedykował swojej dziewczynie, która musiała wyjechać z rodzicami za granicę.
Nawet w trudnych chwilach zawsze był pogodny. Znajomi zauważyli jego załamanie po odejściu Lidki dopiero, gdy zobaczyli w jego ręku papierosa. Choć dotychczas nie palił.
Lesław Majdanik odszedł z ekipy w 1992 roku. Wtedy wokalista poświęcał więcej czasu rodzinie niż karierze, a legniczanin chciał zarobić. Od tamtego czasu spotkali się tylko raz, w 1994 roku.
– Przepraszał, że nie zaprosił na ślub, ale tłumaczył, że zrobił kameralną uroczystość dla najbliższych i poszliśmy na piwo pogadać – mówi Majdanik. – Jak zobaczyłem go w „Wideotece Dorosłego Człowieka”, tydzień przed jego śmiercią, powiedziałem żonie, że w maju jedziemy do Opola na koncert 25-lecia Universe. Wcześniej chciałem go odwiedzić. Znam go i wiem, że nie rzucał słów na wiatr. Jeśli obiecywał koncert, to na pewno by go zorganizował. Przecież jeszcze w niedzielę, 28 października Universe zagrał dla publiczności. Czy, gdyby wtedy myślał o samobójstwie, chciałoby mu się śpiewać? Naprawdę dużo znam gwiazd, ale nikogo tak szalonego, szczerego i skromnego jak Mirek. •
Mr. Lennon
Był rok 1982, stan wojenny. Na scenę amfiteatru w Opolu wyszedł Mirek Breguła, usiadł z gitarą akustyczną przy mikrofonie i przejmującym, drżącym z emocji głosem zaśpiewał „Johny, wołam Cię ja, woła Cię świat. Johny, czy taki miał być/ koniec Twych dni?”. Universe zdobył w Opolu II nagrodę w konkursie premier. Piosenka „Mr. Lennon” błyskawicznie wdarła się na szczyty radiowych list przebojów. Tamtego sukcesu nie powtórzyła już żadna kompozycja Universe, choć popularność zdobyły też przeboje: „Blues na wpół do piątej rano”, „Tacy byliśmy”, „Ty masz to czego nie mam ja”. Zespół wydał 11 płyt.
Tomasz Woźniak (PEKA) - POLSKA Gazeta Wrocławska
Do Mirka pasuję mi takie hasło , które bardzo dawno temu przeczytałam na ścianie bloku : " ZYC SZYBKO , KOCHAC SMIAŁO I UMIERAC MŁODO " - nie wiem czy dokładnie tak to brzmiało.
Może trzymał się tej zasady...
Kilka słów,wszystko wraca i znów ten niesamowity ból! Złość,że świat jest niesprawiedliwy!
...i znów z moich oczu pokropiło,..nie..nie..nie mogę przyjąć tego, że Mirka już nie ma. Dziękuję za te wspomnienia. Pozdrawiam Jola
No cóż...życie...a jednak to DAR... Swoją tajemnicę Mirek zabrał ze sobą...Brakuje mi naszego comiesięcznego czuwania... Lubię z balkonu obserwować gwiazdy i prosić Marię ,aby opiekowała się Mirkiem i jak każda Matka,wstawiała się za Nim ...bo przecież jest w naszych sercach,tęsknimy...ż y j e s i ę t y l k o j e d e n r a z ...{dzięki i - studio}
Mireczku Kochany tak pusto i smutno tak leją się łzy strumieniami...a Ty odszedłeś...nieproszony...czy to ulge przyniosło? Mirku, nie rozumiem i nigdy tego nie zrozumiem dlaczego? Przecież żyć mogłeś byłes tak wielki dla nas tych małych serduszek..nawet gdy spiewałes smutnymi oczyma to jeszcze tlił twój uśmiech na ustach...dlaczego??Mirku nie zdązyłam Cie nawet poznać zobaczyc przejsc obok Ciebie...mieszkałes tak daleko odemnie...Mireczku teraz wszystko jest inne spiew ptaków szum morza ,nie potrafie słuchac Cię noca bo boli jeszcze gorzej niz rankiem,nikt Cię nie zastapi za 10 i za 100 lat nikt Ty byłes jeden...Mirku nie słyszysz...nie czujesz ....ale słowik i tak Ci zaspiewa... wiatr ukołysze a kiedys moje kilka kroków stanie przy Twym ołtarzu...wierze w to, widziałam...masz tam mase aniołków slicznie udekorowali Cię .... Mireczku,Zawsze będe o Tobie Pamietała do zobaczenia w TAMTYM świecie, wtedy Cie poznam...szkoda że dopiero wtedy..........
Relacja ze zdjęciami w wysokiej rozdzielczości
http://www.youtube.com/watch?v=TgGO1JRUmSA
Te zdjęcia... Wrócił tamten jeden z najgorszych dni w moim życiu... Ból rozrywa serce i czas nasz król nie zesłał jak na razie cudu... Spoczywaj w pokoju Mirku. Ty wiesz ja wiem...
http://www.universe.pl/ph...topic.php?t=347
Zdjęcia z piosenką "Święty spokój wreszcie masz"
http://www.youtube.com/watch?v=49dhzjv7rRw
Mapka satelitarna z nazwami ulic dla osób chcących samodzielnie odwiedzić cmentarz
Satelita: http://tiny.pl/j9qm
Zwykła mapa: http://tiny.pl/j9qg
Krótka opowieść o wyjeźczie
Spotkaliśmy się na dworcu Warszawa Wschodnia. W pociągu znaleźliśmy szybko dwie osoby, które podróżowały z różami. Dojechaliśmy do Katowic. Tam, dzięki uprzejmości kolegi Andrzeja, błyskawicznie trafiliśmy do kościoła. Tysiące ludzi, kościół wypełniony po brzegi. Muzyka. uniesienia, łzy. Urna z prochami Mirka. Ogromna rzeka ludzkich serc, płynąca w stronę cmentarza. Mnóstwo róż. Ceremonia na cmentarzu, krótkie słowa. Muzyka. Wzruszenia. Było warto.
Informacje z serwisów prasowych:
http://www.netsprint.pl/s...Universe&rpp=20
http://www.dziennik.pl/De...ArticleId=66740
http://wiadomosci.gazeta....73,4651235.html
http://www.bankier.pl/wia..._id=1663710[/b]
http://ww2.tvp.pl/2857,20071107596099.strona
http://www.youtube.com/watch?v=mHlfhppsJuI
http://www.youtube.com/watch?v=rBx3pZwB1EM
http://www.youtube.com/watch?v=JM48HBdwXuU
http://www.youtube.com/watch?v=3IZrBV_7Hz4
http://www.youtube.com/watch?v=Z-mY9fuqfBI
http://www.youtube.com/watch?v=wXA4ZwCveuw
http://www.youtube.com/watch?v=yRm_pMjBgVU
http://www.radiozet.pl/index.php?id=11418 radio zet
http://wiadomosci.wp.pl/k...,wiadomosc.html wp.pl
http://www.mojchorzow.pl/...ja_chorzow.html
to linki ktore mam
http://zdjecia.pap.pl/
http://bielskobiala.nasze...nia/786988.html
W wiadomościach w TV Katowice wspomnieli o pogrzebie Mirka:( http://ww6.tvp.pl/3142,20071107596063.strona
Piosenka z pogrzebu
http://free.of.pl/u/universe/
Chciałam podziekować wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania uroczystości pogrzebowej, a w szczególności podziekować za tą malutką karteczkę z fotografią Mirka i modlitwą za jego duszę, którą dostałm od jakiejś dziewczyny przed kościołem.
Noszę ją przy sobie, by pamiętać.
Linki do innych informacji:
http://muzyka.interia.pl/...6225?source=rss
Universe: Pożegnanie Mirka
Środa, 7 listopada (06:22)
W środę, 7 listopada, w Chorzowie w godzinach południowych pożegnaliśmy tragicznie zmarłego Mirka Bregułę, wokalistę popularnej grupy Universe.
"Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy w tych trudnych dla nas chwilach pozostają z Nami. Bardzo potrzebna jest nam Wasza nieustanna obecność" - czytamy na forum oficjalnej strony Universe.
Przypomnijmy, że Mirek Breguła w piątek, 2 listopada, powiesił się na klatce schodowej przed drzwiami swojego mieszkania w Chorzowie. Miał 43 lat. Wokalista zostawił list pożegnalny, ale nie wyjaśnia w nim dlaczego postanawia sobie odebrać życie.
"Najzdolniejszy, najpracowitszy. Za bardzo przejmuje się opiniami innych. Prawdziwy artysta myśli artystycznie - nie ekonomicznie" - tak o Mirku napisał Henryk Czich, współzałożyciel Universe.
Samobójstwo lidera Universe
"W imieniu całej rodziny oraz najbliższych dziękujemy za wszelakie gesty dobrej woli z Waszej strony, chcielibyśmy jednak aby przede wszystkim w tym dniu oddać się chwili refleksji, modlitwie, uczestniczeniu w Mszy Świętej oraz ofiarowaniu Komunii Świętej w intencji Mirka" - apelują członkowie Universe.
"Dzięki Wam Mirek tworzył, śpiewał, dawał radość swoją muzyką więc dla nas jest to wystarczającym i przede wszystkim nieocenionym darem z Waszej strony. Jeszcze raz dziękujemy" - zwracają się muzycy do swoich fanów.
Ceremonia pogrzebowa odprawiona została w Kościele pw. św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym.
http://netfan.pl/modules....rticle&sid=8126
Ostatnie pożegnanie Mirosława Breguły
W dniu dzisiejszym w Chorzowie tysiące osób pożegnały Mirosława Bregułę - lidera grupy Universe. Pogrzeb artysty odbył się na cmentarzu przy kościele pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny w Chorzowie-Starym. Podczas Mszy Świętej, członkowie grupy Universe pożegnali swojego kolegę koncertem. Henryk Czich - drugi z liderów grupy, nad grobem wieloletniego przyjaciela wygłosił pożegnalne przemówienie, w którym dziękował za wiele lat współpracy i wspólną twórczość. Podkreślił także, że Breguła w ostatnim czasie wiele wycierpiał. Wokalista zmagał się z nowotworem krtani, miał również przejść operację kolana. "-To jak bardzo cierpiała Twoja dusza oddają słowa jednej z piosenek, którą napisałeś "Mijam jak deszcz"- powiedział Czich. Przypomnijmy, że Mirosław Breguła 2 listopada powiesił się na klatce schodowej kamienicy w Chorzowie, w której mieszkał.
http://mojchorzow.pl/3899...ja_chorzow.html
Rodzina, członkowie zespołu, przyjaciele i tłumy wiernych fanów pożegnały lidera Universe w Chorzowie Starym.
Mszę św. pogrzebową w parafii św. Marii Magdaleny odprawił ks. Antoni Klemens, dziekan dekanatu chorzowskiego.
Obok urny z prochami chorzowskiego muzyka ustawiono jego gitarę. Wśród kwiatów nie zabrakło wieńców w kształcie ulubionego instrumentu chorzowskiego artysty.
- Mirku, dlaczego? Wielu z nas zadaje sobie to pytanie - mówił ks. Klemens. Odniósł się do samobójczej śmierci muzyka. - Nie jestem rzecznikiem Pana Boga, ale mogę zastanowić się, jak On zareagowałby na taką śmierć. Bóg jest miłosiernym Ojcem - podkreślał.
Na koniec podziękował w imieniu zmarłego rodzinie, członkom zespołu i fanom. - Bez fanów jego muzyka nie miałaby sensu. To oni wyznaczali cel w jego życiu - stwierdził dziekan.
Na początku nabożeństwa jeden z utworów wykonał Andrzej Lampert. Później wierni zaśpiewali wspólnie ze scholą jedną z najbardziej popularnych piosenek zespołu Universe "W taką ciszę".
Urnę z prochami Mirosława Breguły pochowano na cmentarzu parafii św. Marii Magdaleny (północna część, bliżej elektrociepłowni). Na cmentarzu wspomnienie wygłosił Henryk Czich, który wspólnie z Bregułą zakładał zespół Universe.
W uroczystości pogrzebowej wzięły udział setki wiernych fanów zespołu, którzy wypełnili niemal całą pólnocną część starochorzowskiego cmentarza.
Po pogrzebie rodzina i przyjaciele Breguły spotkali się w Starochorzowskim Domu Kultury.
Z blogu (Dziennik Dnia Powszedniego)
http://dziennik-dnia-pows...7-10,index.html
http://www.youtube.com/watch?v=i7edRxsu40U <--- ta nutka
Witam.
To jest nagranie z kosciola podaje je jeszcze raz dla tych ktorzy jeszcze nie maja a chca miec.
http://s001.wyslijto.pl/?...149143143489817
http://www.chorzowmagdale...eguly-t127.html
Ciekawy spis w blogu dziennikarki TVP, Małgosi Piekarskiej:
http://piekarska.blog.one...1-30,index.html
Wkurza mnie, że artystów docenia się dopiero po śmierci. Gdy w 2000 roku robiłam wywiad z "Universe" pytano mnie, czy upadłam na głowę, bo to syf. Koledzy z branży nie chcieli zapraszać ich do swoich programów. Gdy mówiłam o super rockowej płycie z super rockowymi piosenkami nie chciano mi wierzyć, bo "oni przecież tylko smęcą". Nikt nie chciał nawet tego słuchać.
Wczoraj gruchnęła na portalach wiadomość o samobójczej śmierci Mirosława Breguły - wokalisty i kompozytora "Universe". Informacje są skąpe. Wiemy, że przechodził kryzys. Prawdopodobnie jego przyczyną był guz w krtani. Być może był to rak. Dokładnie nie wiadomo. Pewne jest tylko jedno. Mirosław Breguła nie żyje. I nagle .... nawet moja strona przeżywa prawdziwe oblężenie. Dziś padł rekord ponad dwóch tysięcy wejść - co jest dość sporo jak na stronę prywatnej osoby i znacznie więcej niż do tej pory odwiedziło mojego bloga. Cóż... wszyscy zaglądają, by przeczytać wywiad, jakiego kiedyś Mirosław Breguła i Henryk Czich udzielili mi dla gazetki "Ale Jaja" Andrzeja Podulki. Wywiad, który pokazuje poczucie humoru twórcy nastrojowej grupy rockowej jest jednym z niewielu jakie można znaleźć w internecie - rozumiem więc to oblężenie. Przykro mi tylko, że swoich czytelników znalazł dopiero po śmierci Mirka. Przykro mi, że teraz nagle wszyscy widzą w nim genialnego artystę, a przecież nie dalej jak kilka tygodni temu włączyłam ich płytę "Latawce" ze świetna piosenką "Niech żyją żądze". Znajomym podobała się, dopóki nie usłyszeli nazwy wykonawcy. Najpierw nie wierzyli, że to ten sam zespół od piosenki "Mr. Lennon", a kiedy uwierzyli - nie chcieli słuchać dalej. Nie potrafili zresztą tego uargumentować. Dziś zadzownili, czy pożyczę płytę.
A na mojej stronie - na ktorej ten wywiad był bardzo rzadko odwiedzany - tłum. Nagle wszyscy piszą jak im brak Mirka. Podkreślają, że zostały tylko jego piosenki. Ciekawi mnie, czy potrafią wymienić ich troche więcej niż dwie lansowane w swoim czasie przez radio.
Link do wywiadu: http://piekarska.net/?art=422&cat=78&sub=0
Małgorzata Karolina Piekarska
I kontynuując wspomnienia z blogów, znalezione w sieci:
http://pinowca.blog.pl/ar...hp?nid=12145425
Jeszcze w niedzielę śpiewał dla nas na Festiwalu Stróżów Poranka. Andrzej Lampert żegnając go po zaśpiewanej wspólnie piosence - Niby bracia, powiedział “pamiętajcie o nim”.
http://celia13.blog.inter...thID=11&dayID=0
Nie potrafiłam od razu napisać, musiało to do mnie dotrzeć...Mirek Breguła lider zespołu UNIVERSE nie żyje.....Mój idol z lat młodzieńczych. Mój idol teraz.....Na jego piosenkach wyrosłam, z jego piosenkami poznałam pierwszą miłość....Jego piosenki pozwalały mi marzyć i wierzyć w spełnienie marzeń, ON już nie zaśpiewa...Pozostanie w naszej pamięci, w sercach na zawsze....Niedoceniony.... a dla mnie najlepszy wokalista i kompozytor od lat 80....Mirku dzięki Twoim piosenkom żyłam lepszym życiem, dziękuje.
http://sami-o-sobie.blog....1-30,index.html
Nie wiem jak zacząć ten post, nie wiem od jakich słów, bo którekolwiek z nich bym rozpoczynając pisanie - użyła – pewnie i tak nie oddadzą tego, co w takiej chwili powinny? Leniwie mija dzień zwany „Zaduszkami”, nie pijam angielskim zwyczajem five o'clock herbaty, ale jak to często o tej porze bywa – siadam wygodnie przed szklanym ekranem, aby popatrzeć co dzieje się w świecie, włączam Teleexpress. Tych wiadomości mnóstwo, ale większość tego dnia przecież i tak będzie o ruchu na drogach wiodących do cmentarzy, wypadkach, potrąconych, czy rannych... Kolejne statystyki. Słucham nie zupełnie uważnie - nagle mą uwagę przykuwa nazwisko i głośno pytam sama siebie zdziwiona i nie dowierzam własnym uszom – Co???
Niemożliwe!
Biegnę włączyć internetową przeglądarkę wpisuję nazwisko – szuka, otwiera sie powoli, niecierpliwię się, ale w końcu jest – wyskakuje lista stron z tą samą informacją potwierdzającą to, co jeszcze chwilę wcześniej usłyszałam w telewizji –
Mirek Breguła nie żyje.
Szukam kolejnych informacji; jak to się stało, kiedy i dlaczego, jak to możliwe? Prawie wszystkie mówią to samo. Przypominam sobie, że na półce z książkami leży mój pamiętnik z dawnych lat, gdzie pozostały wpisy sprzed lat i ten jeden, trochę inny od pozostałych wpis. Tamte wpisy coś łączyło, jakaś więź – rodzina, koleżanki, znajomi... a ten jeden zupełnie inny. „Z całą sympatią dla.... „ podpisał się Heniek Czich i Mirek Breguła, czyli filar zespołu Universe.
Nigdy nie byłam na żadnym ich koncercie, nie widziałam na żywo, choć był taki moment kiedy poprzez koleżankę z drugiego końca Polski, prowadzącą ich fan – club, zaistniała taka szansa, że może kiedyś przyjadą z wizytą do mnie, do domu. Nie pamiętam dlaczego do tego spotkania nie doszło, zresztą tamta znajomość też z czasem jakoś zanikła zupełnie. Wtedy zastanawiałam się dlaczego sławni ludzie – mieliby fatygować się do zwykłej dziewczyny i ją odwiedzać – nie to niemożliwe, to chyba sen. Marzyłam, że kiedyś też będę taka popularna jak oni.
Miałam problemy z chodzeniem, ale co tam – muzyka i śpiew płynie we mnie – postanowiłam nauczyć się grać na instrumencie. Marzyłam o gitarze, trafiłam do ogniska muzycznego. Uczę się, to co, że na pianinie, ale gram, w domu nie mam żadnego instrumentu, ale to już coś – że gram, uczęszczam na lekcje do Domu Kultury, ja po prostu gram!
Jestem podekscytowana.
I tak przez dwa, może trzy lata nauki – uczęszczam na zajęcia nie mając pianina w domu. Nie miałam na czym odrabiać lekcji, ćwiczyć etiud, biegłości w graniu, a mimo to, nie mogłam się poddać, przecież ja też kiedyś będę sławna, będę na tej scenie, gdzie dziś stoją oni! Tak bardzo się starałam, moje ćwiczenia „domowe” odrabiałam też w Domu Kultury – raz w tygodniu przez godzinę, czasem dwie – to dzięki uprzejmości pani kierownik, która pozwalała mi grać na pianinie w salce. Och, jaka byłam szczęśliwa. Powoli realizuję marzenia.
Słuchałam przeróżnej muzyki, ale polska piosenka odpowiadała mi najbardziej. Wtedy myślałam, że życiorys Breguły znam na pamięć, kiedy się urodził, co lubi, gdzie się wychowywał... był sławny, czy mogła istnieć choć cząstka prywatności owiana tajemnicą w życiu takiego człowieka?
Któregoś dnia usłyszałam, że Elvis Presley na swoich koncertach gromadził tysięczny tłum swoich fanów, mdlały dziewczyny i kobiety kiedy tylko wychodził na scenę – a co dopiero, gdy zabrzmiał jego głos. Był sławny, był bogaty – czasami rzucał w tłum rozentuzjazmowanych fanów złote pierścionki, dziewczęta szalały. W jednym z wywiadów powiedział;
„Nie ma nic gorszego w życiu - nad samotność wśród ludzi”.
Czuł się samotny?
Anna Jantar – tak pięknie śpiewała, wyjechała, a potem pisała takie czułe liściki do swojej kilkuletniej córeczki, pisała, że wraca, że kocha i tęskni – nic nie przeczuwając wsiadła do samolotu i poleciała w przestworza – lekka niczym w motyl szybujący w chmurach - to ostatni lot, a była młoda, młodsza niż ja teraz, tyle miała przed sobą życia, nic z sobą nie mogła zabrać. Zostało wspomnienie i głos zdartych płyt.
John Lennon – to o nim młody Breguła śpiewał na festiwalu w Opolu słowami refrenu;
„Johny.., czy taki miał być,
koniec Twych dni?”
A potem podobno w jego każdej piosence była część jego własnego życia. Takie lekkie, zwiewne melodie, muskające ucho swymi dźwiękami niczym letnia, morska bryza.
Zaśpiewał w duecie z Beatą Kozidrak - „Bo ja bez Ciebie zginę, bo ja bez Ciebie nawet nie wiem jak żyć...”
Czyżby i tym razem słowa Presley'a miały sens?
Tysięczne tłumy, rzesze fanów, a tak naprawdę?
Pochylam sie nad wpisem do mego pamiętnika i zastanawiam się dlaczego tylu ludzi musi odejść, dlaczego tylu znanych, sławnych, dlaczego artyści odchodzą tak młodo?
Jak chociażby Andrzej Zaucha, świetnie zapowiadająca się wieloletnia kariera – ginie od kul, wychodząc z Teatru STU w towarzystwie kobiety, z którą miał romans, kula rykoszetem śmiertelnie trafia też jego partnerkę. Ile jeszcze mógłby zaśpiewać? Każdy miał swoją szansę, tylko czy zdążył ją wykorzystać, nikt nie zna swego czasu...
Z opowiadań kolegów z zespołu – Breguła był Ślązakiem z krwi i kości i takim pozostał do końca, nie kupił go wielki świat, toteż zawsze pojawiały się problemy kiedy zespół chciał nagrać płytę. Prawie żadna firma fonograficzna nie chciała nagrywać ich piosenek. Niedługo mieli świętować 25- lecie swojej pracy artystycznej, ale przez tyle lat zaledwie kilkanaście piosenek zostało wydanych na płytach. W życiu prywatnym zmagał sie z wieloma problemami.
Czy sobie z nimi radził?
Nie poznałam go osobiście – żałuję.
Nie zdążyłam.
Włączam kolejną piosenkę w wykonaniu Mirka i zadaję sobie pytanie; co pchnęło go do podjęcia takiej decyzji? Dlaczego sam odebrał sobie życie i to w chwili, kiedy tyle jeszcze mogło się zdarzyć, tyle jeszcze mógłby stworzyć?
Rok temu okazało się, że jest chory, miał to być nowotwór gardła coraz trudniej było mu śpiewać na koncertach, a przecież muzyka była jego życiem, miał jeszcze tyle niespełnionych marzeń, czyżby więc zabrakło mu siły, by walczyć?
Odbiegam myślami głębiej w siebie. Przypomniała mi się chwila kiedy po spędzonych ośmiu miesiącach w gipsie pojechałam na rehabilitację i lekarz w rozmowie – nie wprost – ale jednak bardzo szczerej, bo takiej oczekiwałam – uświadomił mi jak to jest żyć z wyrokiem nieuleczalnej – (to jeszcze nic nie znaczy!) - ale postępującej choroby. Wiesz, że Twój czas może być ograniczony. Toczy się lawina pytań bez odpowiedzi i to jedno najważniejsze;
– Co jeszcze mogę zrobić, czy ze wszystkim na pewno zdążę? Czasem ogarnia lęk.
Ja już wiem jak to jest.
Zastanawiam się czy napiszę kolejny wiersz, czy nauczę się nowej piosenki, czy zaśpiewam znowu, czy jeszcze kiedyś po raz kolejny zobaczę moje ukochane góry, czy znów sercem przytulę się do serca – tak bardzo mi tego potrzeba.
Czy Mirek Breguła w tym tłumie ludzi czuł się aż tak samotny, że przestał wierzyć, iż ktoś może mu pomóc? Bo tak naprawdę tylko samotność zabija nas.
Jego piosenki były oazą refleksji i spokoju nasycone tęsknotą i pokazujące jego własne życie.
Kiedyś to on na opolskim festiwalu śpiewał swoją pieśń dla Johnn'a Lennon'a, dziś każdy mógłby zaśpiewać dla niego tymi samymi, co on słowami:
„..głos co jeszcze śpiewać mógł,
mógł brzmieć,
mógł ludziom radość dać,
kto wie, kto wie,
co jeszcze mógłbyś grać...”
Zapal Mirkowi świeczkę
http://www.nekrologi.pl/t...je.php?id=11465
Byłam dziś u Niego.... i wiecie co.... stałam tam, w uszach brzmiał mi Jego głos a ja modliłam się o to aby to wszystko okazało się tylko złym snem.... nagle pewien przechodzący obok mnie mężczyzna mówi ...to tutaj leży Mirek? ze łzami w oczach przytaknęłam a on mówi ''Boże co on zrobił" zaczął mi opowiadać jak kilka dni przed tym co się stało wiózł Mirka na pogotowie na jakiś zastrzyk bo bolała go ta noga, cos tam mówił o tym że Mirek był na przepustce ze szpitala...wie pani mówi do mnie...jego ta noga strasznie bolała... a ja stałam tam , słuchałam a po policzkach spływały mi łzy... nie mogłam wydusićz siebie słowa więc powiedziałam tylko ..przepraszam ale jest mi tak ciężko że nie mogę mówić...powiedzieliśmy sobie do widzenia i zostałam tam jeszcze chwilę sama....ja .. on.... i śnieg....
zapaliłam dzisiaj wirtualną świeczkę na Jego grobie, bo nie mam na razie możliwości ze względu na odległość zapalić realnie.
www.zaduszki.com
Wiecie co? kiedyś w obliczu śmierci jakiegoś artysty pomyślałam: szkoda, ładnie śpiewał, tworzył itp. a w obliczu śmierci Mirka nie mogę się pozbierać.
I nie przeżywam tego w kryterii zakochanej fanki, bo mam prawie tyle lat co Mirek i dwójkę dzieci, ale płaczę za Nim, bo czy na prawdę nikt nie mógł Mu pomóc w Jego cierpieniu???
Mirka piosenki i słowa były z nami, w tych słowach był On, jest nam potwornie smutno,że aż głos gdzieś ucieka...
W tych wszystkich łzach jest nasz egoizm, bo NAM brakuje Jego głosu, bo nam w swoich piosenkach dawał radość, szczęście.
Jego słowa i muzyka często towarzyszyła naszym uniesieniom, miłościom, była tłem naszych przeżyć.
Na końcu Mirek został sam ze swoim paskiem od spodni, jego piosenki niejedno uratowały, ale JEGO samego nikt nie zdążył uratować.
Ból fizyczny, choroba, psychiczne głębiny, brak nadziei, Boże co śp. Mirek musiał przeżywać w ostatnim czasie, że tak mocno bolało, że tylko śmierć mogła pomóc.....
Niech Bóg tuli Cię teraz w swoich ramionach Mirosławie.
http://pinowca.blog.pl/ar...hp?nid=12156904
jeszcze kilka słów
ze strony:
http://www.eolkusz.pl/ind...d=556&Itemid=57
Nie tak dawno pisałem o tragicznej śmierci Jacka Chmielnika, a tu w Zaduszki przyszła kolejna smutna wiadomość, że samobójstwo popełnił współzałożyciel i wokalista zespołu Universe Mirosław Breguła. Miał 43 lata. Podobno Mirek zostawił po sobie list pożegnalny, ale treść nie została podana do publicznej wiadomości, więc niewiadomo, jakie były faktyczne motywy... O tym, co się stało kolega z zespołu Heniek Czich powiedział, że to było smutne zaskoczenie, bo ostatnio wszystko szło w dobrym kierunku, przynajmniej tak się wydawało. – Nie obserwowaliśmy żadnych niepokojących symptomów. Mieliśmy plany koncertowe... – mówił Czich.
Z Mirkiem Bregułą spotkałem się po raz pierwszy w 2002 roku, przy okazji organizacji imprezy plenerowej w mojej rodzinnej wsi pt. „Majówka w Ryczówku”. Namiary na „Universe” dał mi Aleksander Trzaska vel „Masztalski”, z którym zastanawiałem się nad śpiewającą gwiazdą pikniku w Ryczówku. Trzaska miał rację, bo „Universe”, to był tzw. strzał w dziesiątkę.
Koncert w Ryczówku - przy klawiszach Henryk Czich, z gitarą Mirosław Breguła
W dzień imprezy totalna załamka. Zamiast słonecznego majowego dnia po niebie ciągnęły szarobure, listopadowe chmury, z których co chwila siąpił deszcz. Kiedy przyszedł czas, cóż było robić wyszedłem na scenę i zapowiedziałem koncert. I tu nastąpiło jakiś dziwne zjawisko, bo z każdą graną piosenką pogoda poprawiała się, a chyba już przy trzecim utworze świeciło słońce nad "Majówką w Ryczówku". Mirek śpiewał swoje przeboje: „Mr. Lennon”, „Wołanie przez ciszę”, „Głupią żabę”, „Ty masz to, czego nie mam ja” i wiele innych...
Do dziś pamiętam, jak stojąc za kulisami pokładałem się ze śmiechu, gdy czekający na swój występ „Masztalscy”, a dokładnie Jerzy Ciurlok „Ecik”, głośno podpowiadał Mirkowi śląskie zamienniki słów do śpiewanych przez niego piosenek. Pamiętam uśmiechniętych Mirka i Heńka, pamiętam radosny Universe, i tak już zostanie...
http://mizgamszu.blox.pl/...ek-Bregula.html
umarł Mirek Breguła
jestem w szoku
.
.
.
.
urodził się by zwijać ruloniki
z powietrza i wciągać przez nie światło
nie lubił pętać się po wierszach
on tylko tworzył, grał / skąd tyle piachu?/
zaraz zaczną zakopywać / dobry Boże gdzie
on jest? / nie wolno krzyczeć - ból
bierze się z powietrza ~~ najważniejsze
jest niewidoczne / miękki brzuch
nim stał się czarną dziurą ?/ - że to
się dzieje - że to się dzieje naprawdę
.
.
.
.
.
.
.
.
. -----------------------dokąd on poszedł? dokąd my idziemy?
ze strony
http://forum.motocykle.sl...=0entry265623
I nadszedł taki dzień
gdy nic już nie zatrzymało Cię
W rozpaczy pozostałeś SAM...
Choć fanów miałeś tysiące
i serca tak Cię wielbiące..
Odeszłeś pozostawiwszy list
ten list -Twój list
nic nie wyjawnił nam...
Czy ktoś już wie
co chciałeś powiedzieć nam...
Od lat zakochani w TWOIM głosie
nie myśleliśmy o tak smutnym LOSIE
Że tak bardzo PUSTKA w TOBIE TKWI...
Na KONCERTACH będąc nie raz
Dawaliśmy czadu na pełny gaz...
Lecz kto przypuszczać mógł
Że TY - IDOLU NASZ
PRZEZ ŁZY na świat patrzysz nie raz...
Zostaliśmy jak sieroty
zrozpaczeni ,zagubieni,przerażeni...
Że TY co miałeś dalej grać
ODSZEDŁEŚ w może ten lepszy ŚWIAT
gdzie nigdy już nie będziesz SAM...
Dziś słuchając starych płyt
z mych oczu strumieniem płyną łzy
A serce wciąż przeszywa ostry ból
Bo przecież już nie raz
Twój głos tak wiele POMÓGŁ NAM
LECZ TOBIE NIKT NIE POMÓGŁ JUŻ
TWÓJ GŁOS- TWÓJ ŚPIEW
co w sercu mocno tkwi...
Ja WIEM jak jest w rozpaczy SAMYM BYĆ...
Czemu nie pomógł CI NIKT? Wciąż płyną łzy...
Czemu tak musiało być? Że to właśnie odszedłeś TY?...
TWÓJ GŁOS - TWÓJ ŚPIEW na zawsze w sercu tkwi
Ja WIEM co znaczył TWEJ ROZPACZY GEST...
By NIGDY już nie było tak
Że człowiek pozostanie SAM
SWĄ skromną PODAM DŁOŃ
Bo wiem już jak to jest
SAMEMU męczyć się jest źle
W ROZPACZY można zrobić ten BŁĄD
że nic i nikt nie liczy się i GRÓB
OSTATNIM WYJŚCIEM JEST...
TWÓJ GŁOS -TWÓJ ŚPIEW niech TARCZĄ NASZĄ JEST
I niech już każdy wie ,że nie ZOSTANIE CAŁKIEM SAM.
http://www.super-nowa.pl/art.php?i=4414
Lider zespołu Universe nie żyje PUMA | 02.11.2007 (206)
Zobacz więcej >>
Szok! Mirek Breguła, współzałożyciel zespołu Universe, odebrał sobie życie! Gwiazdor muzyki disco powiesił się na klatce schodowej chorzowskiej kamienicy, w której mieszkał. Choć zostawił list pożegnalny, przyczyny jego samobójstwa wciąż owiane są tajemnicą.
Było jeszcze ciemno, kiedy na wiszące na pasku od spodni ciało Mirka Breguły natknął się jeden z jego sąsiadów. Na ratunek było już za późno. Nikt nie wie, co skłoniło 43-letniego Bregułę do odebrania sobie życia. W znalezionym przy nim liście pożegnalnym, muzyk tak naprawdę niczego nie wyjaśnia, przeprasza tylko bliskich za to, że musi ich zostawić.
To choroba, czy załamanie po rozstaniu z żoną? Wszyscy snują domysły dotyczące przyczyn śmierci Mirka. Był przecież w kwiecie wieku, znany, lubiany, miał mnóstwo fanów w całym kraju. Jak się jednak okazuje Mirek borykał się z wieloma problemami, głównie zdrowotnymi. Ponad rok temu wykryto u niego narośl na krtani. Choć zapewniał znajomych, że czuje się dobrze, widać było, iż do końca nie mówi prawdy.
– Przez ostatni sezon zastępowałem Mirka na scenie, bo śpiewanie sprawiało mu duży wysiłek – mówi Henryk Czich, współzałożyciel Universe. – Mówił, żebyśmy się o niego nie martwili, bo to nie jest rak. Teraz, gdy o tym pomyślę, to pewien nie jestem. Mirek był bardzo skryty – dodaje cicho.
Równie istotnym powodem, dla którego Mirek rozstał się z życiem, mogło być rozstanie z żoną. Mieli dwóch synów, ale od pewnego czasu nie mieszkali razem. Mirek w jednej ze swoich piosenek prosi wybrankę swojego serca, aby do niego wróciła, bo bez niej nie wie jak żyć… Breguła ostatni występ dla publiczności dał w minioną niedzielę. Grał w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Po koncercie zebrał gromkie brawa.
– Wyglądał na szczęśliwego, nie było po nim widać, żeby coś go trapiło – mówi załamanym głosem Ryszard Sadłoń, kolega Mirka, który zorganizował, jak się później okazało, ostatni koncert gwiazdy Universe. Koledzy Mirka z zespołu również nie potrafią zrozumieć, jak mogło dojść do tej tragedii. Universe wkrótce będzie obchodził 25-lecie istnienia. Obchody rocznicy miały być okazją do przypomnieniem fanom o istnieniu grupy.
– Przygotowywaliśmy już specjalne występy, mieliśmy nawet zagrać w Opolu – kręci głową Henryk Czich. – Dlaczego on to zrobił? – spuszcza wzrok.
Mirek Breguła swoją przygodę z muzycznym bisnesem zaczynał jeszcze jako 17-letni chłopak. Kiedy był dzieckiem zmarła mu matka, wychowywała go babcia. Choć był z wykształcenia tokarzem, w zawodzie pracował bardzo krótko. Jego talent muzyczny szybko został dostrzeżony. W krótkim czasie podbił serca publiczności.
– Pamiętam jeden z pierwszych naszych koncertów. Na wstępie wszyscy nas wygwizdali, kiedy schodziliśmy ze sceny, dostaliśmy owację na stojąco? – wspomina Henryk Czich. – To już nigdy się nie powtórzy – dodaje wzruszony.
http://www.elblag24.pl/?m=1&i=12560
Mirosław Breguła, współzałożyciel popularnego zwłaszcza w latach 80. zespołu Universe, nie żyje. 43- letni muzyk popełnił samobójstwo w swoim mieszkaniu w Chorzowie - poinformowała policja. Informację potwierdzili członkowie zespołu.
Mirosław Breguła był kompozytorem i gitarzystą. Wraz z Henrykiem Czichem założył zespół Universe w 1981 roku. W 1983 Universe zwyciężył na Młodzieżowym Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki we Wrocławiu. W 1992 r. na festiwalu w Opolu zespół zdobył I nagrodę w konkursie premier za piosenkę "Daj mi wreszcie święty spokój".
Do innych przebojów grupy należały takie utwory jak: "Mr Lennon", "Wołanie przez ciszę", "Ty masz to, czego nie mam ja" i "Tacy byliśmy".
R E K L A M A | Czytaj dalej »
Na początku lat 90. ukazała się składanka "The best of Universe". W nagraniach kolejnych płyt brali udział m.in. Józef i Jan Skrzekowie, Andrzej Urny i Beno Otręba.
Breguła był zafascynowany zespołem The Beatles. To stąd zrodziła się nazwa zespołu, nawiązująca do kompozycji Johna Lennona i Paula McCartneya "Across the Universe"
Posłuchaj piosenek zespołu Universe dostępnych po prawej stronie artykułu. Polecamy!
ZAPAL ZNICZ I DODAJ WSPOMNIENIE W ALEI WSPOMNIEŃ ELBLAG24 - kliknij tutaj: http://www.elblag24.pl/in...70a60e08bcd5cc2
http://www.bezimienni.com...d=115&Itemid=31
Szok. Niedowierzanie. Mirek Breguła nie żyje. Powiesił się na pasku od spodni we własnym mieszkaniu. Gdyby chociaż miał wypadek samochodowy. Wylew. Zawał serca. Cokolwiek. Popełnił samobójstwo. Powiesił się.
Zawsze pogodny, uśmiechnięty. Kochał życie, wino, kobiety i śpiew. Potrafił cieszyć z każdej, najmniejszej drobnostki. Taki święty Franciszek od zwykłej, zaokiennej codzienności. Powiesił się. Na pasku od spodni.
Trudno w to uwierzyć. Pogodzić się z jego śmiercią będzie jeszcze trudniej. Nie żyje. Przestał istnieć. Skończył ze sobą.
Myślałem, że tacy jak on żyją wiecznie. Niezniszczalni, kuloodporni, opancerzeni, niezatapialni. Myliłem się. Któryś wiatr zabierze i mnie… Zabrał go bezlitosny powiew szaleństwa. Przesłonił słońce, któremu przecież zawsze był wierny, jak mało kto. Przywiał dławiącą chmurę rozpaczy, wydając okrutny rozkaz.
Cieszyłem się z jego ostatniej płyty jak dziecko. Hej, hej, bierz wino i lej… Myślałem sobie: wracają na dobre. Pełni entuzjazmu, optymizmu. Zrelaksowani, na luzie. Euforia nie trwała zbyt długo. Skończyła się dziś, po przeczytaniu doniesień prasowych. Zimnych jak lód. Mirek Breguła nie żyje. On taki fajny gość…
Będzie mi go brakowało. Odszedł przede wszystkim przyjaciel, wspaniały nauczyciel, którego wrażliwość dała mi więcej niż niejedno seminarium pedagogiczne.
Trudno stawiać kolejne słowa. Zwłaszcza dziś, drugiego listopada, w ten najsmutniejszy ze smutnych Dni Zadusznych. Słońce już nigdy nie będzie świeciło tak samo. Straciło jeden ze swoich promieni. Bezpowrotnie.
Wierzę, że przywołał tę śmierć. A może to fałsz, że każdy przeczyta KONIEC? A może to ja zaproszę ją kiedyś do mnie? Płyń, Mirku. Latawcem marzeń na drugą stronę tęczy. Nocą mam wiarę w cud, że gdzieś jest Bóg… Od dziś będziesz Mu grał i śpiewał te swoje małe „cudeńka”, pewnie się uśmiechnie, słysząc Czeski film…
Mógłbym opowiadać przez cały dzień, a potem jeszcze tydzień albo dwa… Dziękuję Ci, Mirku, Wielki Poeto. Twoje myśli zostaną w nas, zostaną we mnie na zawsze. Zostaną w naszych piosenkach…
Jest jak jest, los dał ile chciał. Obym tylko wiarę w cuda aż do końca miał. Któryś wiatr zabierze i mnie. Chciałbym godnie świat zostawić, chociaż boję się…
Dzisiaj...
Deszczowe popołudnie… Jadę tam… To chyba nieprawda… Cisza, przerywana delikatnym szumem kropli, które muskają moją twarz… Złudzenie… I znowu czuję się tak jak ponad dwa tygodnie wcześniej… wieża kościoła… Przejeżdżam wzdłuż ogrodzenia, widzę kapliczkę… Padają pierwsze łzy… Nie muszę się zastanawiać. Idę prosto, tak jak już kiedyś, ale dalej nie wierzę… Drzewo… Jedno spojrzenie i…
Mogę się tylko modlić, a tak chciałabym krzyknąć, zamknąć oczy i uwierzyć, że to tylko złudzenie, nieprawda… Może jeszcze wyciągnę rękę, zawołam… Cisza, deszcz i ginący gdzieś tam we mgle komin… Krzyż, który mówi wszystko… a ja umiem się tylko modlić i ofiarować Ci różę… Mogę Cię tylko odwiedzać… Ale jak wyrazić dziękuję?… Jak istnieć bez Ciebie…
Zawsze trochę obok, gdzieś na dotyk myśli…
Byłeś mi uśmiechem…
Mirku...
Ja nie umiem nic napisać od tylu dni.... nie umiem.....
Co mam powiedzieć? Że każdy z nas jest po prostu sam??
Że tylu ludzi wokół , tylu przyjaciół, a nikt nie powiedział Mirkowi "zostań"?
Mam żal do siebie, do Was, do całego świata, że nie umiemy kochać....
Płaczę i co z tego.... komu to potrzebne.... co to zmieni....
Może zmieni....bo Mirka nikt nam TU nie wróci, tęsknimy za Nim i musimy wierzyć, że żyć jednak warto....
http://legnica.naszemiast...nia/788748.html
On kochał życie
14.11.2007
Legniczanin Lesław Majdanik wspomina Mirosława Bregułę, legendarnego lidera zespołu Universe
– Mirek kochał życie i naprawdę coś nagłego musiało się stać, że je sobie odebrał – uważa Lesław Majdanik. – I nie wierzę, że powodami był rak, o którym wiedział od dwóch lat, ani kłopoty z kolanem, które miał od kiedy pamiętam. Wychodził już z gorszych załamań
Lesław Majdanik odwiedził redakcję dzień po pogrzebie. Wciąż jest w szoku. Dopiero, gdy przyjechał na cmentarz w Chorzowie, uwierzył, że Mirosław Breguła naprawdę odszedł.
– Jeździłem z różnymi gwiazdami, balowałem z nimi. Dwa tygodnie imprezowaliśmy z Markiem Jackowskim z Manaamu. Innych też znałem. Ale taki człowiek jak Mirek był tylko jeden. Naprawdę wyjątkowy. Przede wszystkim nie chciał być gwiazdą. Ciągle nam mówił, żebyśmy traktowali go normalnie, jak zwykłego człowieka. Potrafił sobie momentalnie zjednywać ludzi. Ciągle był uśmiechnięty, nawet gdy w środku rozgrywał się osobisty dramat. W towarzystwie sypał kawałami jak z rękawa. Nikomu nie odmawiał autografu. Szczególnie na Śląsku ludzie go kochali. Wystarczyło wyjść z nim na chorzowski deptak i już przy nas zjawiało się kilka dziewczyn.
Grałem z Mirkiem na scenie
Lesław Majdanik od 1988 roku był w obsłudze technicznej zespołów rockowych. Właśnie pracował z Bajmem, gdy znalazł w Świętochowicach pod Katowicami lokum. Mieszkał u kumpla, którego dziewczyna pracowała w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Przy ZSMP pracowali właśnie Universe i zespół Eve Boys Jacka Łaszczuka-Stachursky`ego. Na jednej z imprez legniczanin poznał Mirosława Bregułę i rozpoczął współpracę z zespołem. Liderzy obu grup na kilka tygodni zamieszkali razem z Majdanikiem w Świętochowicach.
– Być może pasowało im, bo vis-a-vis były Browary Tychy – śmieje się legniczanin. – Więc każdego ranka mogliśmy do nich podejść, a skrzynka piwa czekała na nas na portierni.
Grali głównie na Śląsku. Zaczęły się przemiany ustrojowe, więc stacje radiowe i ośrodki kultury nie chciały zapraszać zespołów z ZSMP. Lesław Majdanik dwukrotnie wystąpił na scenie.
– W Gliwicach nie zjawił się na koncercie komplet muzyków, więc Mirek do mnie woła: „Bierz klawisze i udawaj wariata!” – wspomina Majdanik. – Koncert szedł z półplaybacku, czyli muzyka z taśmy, a wokal na żywo, więc nie było problemu. Podobna sytuacji powtórzyła się w katowickim klubie Variete. Tam jedna gwiazda występowała przez dwa tygodnie lub nawet przez miesiąc każdej nocy na scenie. I wtedy również udawałem muzyka Universe.
Przez Legnicę zawalił koncerty
Po jednej z imprez Lesław Majdanik zaproponował liderowi Universe wizytę w Legnicy.
– Chciałem go tu przywieźć niemal siłą, ale on, ku mojemu zaskoczeniu, zamroczony alkoholem, nagle krzyknął: Ty! To jedziemy!.
Byli jeszcze kompletnie pijani, gdy wsiedali do pociągu. Nie kupili nawet biletów. Konduktor od razu rozpoznał Mirosława Bregułę i nie chciał pieniędzy. Wokalista podpisał autograf.
Pierwszy lokal, do jakiego zajrzeli, to była Ratuszowa (nieistniejąca już restauracja w Rynku). Mieli iść do Zodiaku (nieistniejąca restauracja przy ul. Gwiezdnej), ale po drodze usłyszeli muzykę w centrum miasta, więc zmienili plany. Weszli do Ratuszowej i tu właśnie spodobało się gościowi najbardziej.
– Zodiak był dla niego za duży, zbyt wiele osób tam się kręciło, a Mirek wolał kameralne miejsca – tłumaczy Majdanik.
Mieli tydzień urlopu, ale w Legnicy zostali dwa tygodnie. W międzyczasie nie zjawili się na dwóch, zaplanowanych koncertach w Sosnowcu i Zabrzu.
– Co weszliśmy do knajpy to muzycy zaraz rozpoznawali mojego towarzysza, a on cieszył się, że mógł spotykać nowych ludzi, gadać z nimi, śmiać się, był w swoim żywiole – wspomina. – Zostalibyśmy dłużej, ale Lidka, dziewczyna Mirka była w ciąży, więc chciał koniecznie do niej wrócić.
Umiał się kamuflować
Universe kiedyś jeździł na koncerty razem z Masztalskimi – śląskimi opowiadaczami dowcipów. Mirosław Breguła zapamiętał wiele żartów i opowiadał na każdej imprezie. Zawsze był radosny, a do smutku przyznawał się tylko nielicznym.
– Był mistrzem w ukrywaniu uczuć – wspomina Majdanik. – Raz mi wyznał, że piosenkę „Wołanie przez ciszę” dedykował swojej dziewczynie, która musiała wyjechać z rodzicami za granicę.
Nawet w trudnych chwilach zawsze był pogodny. Znajomi zauważyli jego załamanie po odejściu Lidki dopiero, gdy zobaczyli w jego ręku papierosa. Choć dotychczas nie palił.
Lesław Majdanik odszedł z ekipy w 1992 roku. Wtedy wokalista poświęcał więcej czasu rodzinie niż karierze, a legniczanin chciał zarobić. Od tamtego czasu spotkali się tylko raz, w 1994 roku.
– Przepraszał, że nie zaprosił na ślub, ale tłumaczył, że zrobił kameralną uroczystość dla najbliższych i poszliśmy na piwo pogadać – mówi Majdanik. – Jak zobaczyłem go w „Wideotece Dorosłego Człowieka”, tydzień przed jego śmiercią, powiedziałem żonie, że w maju jedziemy do Opola na koncert 25-lecia Universe. Wcześniej chciałem go odwiedzić. Znam go i wiem, że nie rzucał słów na wiatr. Jeśli obiecywał koncert, to na pewno by go zorganizował. Przecież jeszcze w niedzielę, 28 października Universe zagrał dla publiczności. Czy, gdyby wtedy myślał o samobójstwie, chciałoby mu się śpiewać? Naprawdę dużo znam gwiazd, ale nikogo tak szalonego, szczerego i skromnego jak Mirek. •
Mr. Lennon
Był rok 1982, stan wojenny. Na scenę amfiteatru w Opolu wyszedł Mirek Breguła, usiadł z gitarą akustyczną przy mikrofonie i przejmującym, drżącym z emocji głosem zaśpiewał „Johny, wołam Cię ja, woła Cię świat. Johny, czy taki miał być/ koniec Twych dni?”. Universe zdobył w Opolu II nagrodę w konkursie premier. Piosenka „Mr. Lennon” błyskawicznie wdarła się na szczyty radiowych list przebojów. Tamtego sukcesu nie powtórzyła już żadna kompozycja Universe, choć popularność zdobyły też przeboje: „Blues na wpół do piątej rano”, „Tacy byliśmy”, „Ty masz to czego nie mam ja”. Zespół wydał 11 płyt.
Tomasz Woźniak (PEKA) - POLSKA Gazeta Wrocławska
Do Mirka pasuję mi takie hasło , które bardzo dawno temu przeczytałam na ścianie bloku : " ZYC SZYBKO , KOCHAC SMIAŁO I UMIERAC MŁODO " - nie wiem czy dokładnie tak to brzmiało.
Może trzymał się tej zasady...
Kilka słów,wszystko wraca i znów ten niesamowity ból! Złość,że świat jest niesprawiedliwy!
...i znów z moich oczu pokropiło,..nie..nie..nie mogę przyjąć tego, że Mirka już nie ma. Dziękuję za te wspomnienia. Pozdrawiam Jola
No cóż...życie...a jednak to DAR... Swoją tajemnicę Mirek zabrał ze sobą...Brakuje mi naszego comiesięcznego czuwania... Lubię z balkonu obserwować gwiazdy i prosić Marię ,aby opiekowała się Mirkiem i jak każda Matka,wstawiała się za Nim ...bo przecież jest w naszych sercach,tęsknimy...ż y j e s i ę t y l k o j e d e n r a z ...{dzięki i - studio}
Mireczku Kochany tak pusto i smutno tak leją się łzy strumieniami...a Ty odszedłeś...nieproszony...czy to ulge przyniosło? Mirku, nie rozumiem i nigdy tego nie zrozumiem dlaczego? Przecież żyć mogłeś byłes tak wielki dla nas tych małych serduszek..nawet gdy spiewałes smutnymi oczyma to jeszcze tlił twój uśmiech na ustach...dlaczego??Mirku nie zdązyłam Cie nawet poznać zobaczyc przejsc obok Ciebie...mieszkałes tak daleko odemnie...Mireczku teraz wszystko jest inne spiew ptaków szum morza ,nie potrafie słuchac Cię noca bo boli jeszcze gorzej niz rankiem,nikt Cię nie zastapi za 10 i za 100 lat nikt Ty byłes jeden...Mirku nie słyszysz...nie czujesz ....ale słowik i tak Ci zaspiewa... wiatr ukołysze a kiedys moje kilka kroków stanie przy Twym ołtarzu...wierze w to, widziałam...masz tam mase aniołków slicznie udekorowali Cię .... Mireczku,Zawsze będe o Tobie Pamietała do zobaczenia w TAMTYM świecie, wtedy Cie poznam...szkoda że dopiero wtedy..........
Relacja ze zdjęciami w wysokiej rozdzielczości
http://www.youtube.com/watch?v=TgGO1JRUmSA
Te zdjęcia... Wrócił tamten jeden z najgorszych dni w moim życiu... Ból rozrywa serce i czas nasz król nie zesłał jak na razie cudu... Spoczywaj w pokoju Mirku. Ty wiesz ja wiem...