grueneberg
Sosnowy bór
Ominêli¶my miasto ¿eby przedrzeæ siê niepostrze¿enie, trudno jednak byæ niewidocznym na tak ogromnym Summonie.
-Jeste¶cie g³odni? Mo¿e co¶ upolujemy i zjemy? A przy okazji damy odpocz±æ Summonowi, Co Ty na Richarde.-zapyta³em.
" :O zapomnia³em, ¿e nie wzi±³em koszulki po tym jak mnie Amy opatrywa³a, buuu gdzie moja koszulka, trudno , nie bêdê po ni± wraca³, a wszystko przez Martina, ¿e jej nie zabra³em z lodowca."
lepiej idzmy dalej
-W porz±dku.-powiedzia³em i Summon ruszy³ dalej
stare dêby
NMN
Idê przed siebie.
<NMM>
[przychodzê po czym medytuje w¶ród mojego ¿ywio³u]
Dodane po 1 godzinach 7 minutach:
[Po czasie znikam]
Nie bede dalej sie zageszczac. Po prostu tutaj rozstawie wybuchowe kartki.
Zaczela je przyklejac do drzew. Kiedy przykleila je az do 32 drzew, odetchnela z ulga.
Na szczescie ich nie spotkalam.. Sama pewnie nie dalabym rady z nimi...
Usiadla sobie na dalszym drzewie. Schowana jak na ninja przystalo. I czekala na swoje ofiary.
*Pojawiam sie na jakms drzewie i mowie do siebie*-Czas cos zmienic..
Nagle uaktywnila sie jedna z plapek, ktora wybucha.
Kurde.. on chyba nie jest z Hebi..
*Odskakuje w tyl i stoje na srodku rozgladajac sie*-Samo to sie chyba nie zrobilo...
Kabuto ma lekkie poparzenia i troche przysmalone ubranie.
Glupek... to go nauczy byc bardziej ostrozniejszym... Mam nadzieje,
ze mi wszystkich plapek nie wykorzysta i ze Hebi nie uslyszalo..
*Dalej sie uwaznie rozgladalem*-Ktos tu sie niezle bawi....
Zejsc do niego, czy nie? Musze spojrzec na jego opaske..
W sumie kim by nie byl, na pewno jest wrogiem Akatsuki, a takich trzeba eliminowac.
Zeslizgnela sie powoli z drzewa. I podeszla blizej.
*Uslyszalem szelest wsrod drzew i dojrzalem pewna dziewczyne*-A wiec to twoja sprawka?...
(XD tak o napisalem bo nie wiedzialem czy podeszlas do mnie czy nie O.o)
Byla na tyle blisko, ze dostrzegla na jego opasce nute..
Z wioski dzwieku.. w sumie kogo moglam sie tutaj spodziewac..?
Wiedziala, ze mlodzieniec juz ja dostrzegl.
- Hej Ty! - zawolala - to miejsce to jedno wielkie pole minowe, wiec
prosze Cie uprzejmie, zebys wrocil skad przyszedles!
-Wiesz...akurat to zauwazylem,ale ciekawi mnie jedno..kto to zrobil i po co?...Bo ty chyba nie jestes z Oto prawda?
Ermm.. Najwyrazniej nigdy nie widzial stroju akatsuki ..
- Nie, nie jestem - odpowiedziala
(grr nie dobijaj mnie no..moglas napisac w jakim stroju przychodzisz bo wiekszosc z aka pisze w jakim przychodzi O.o ale mniejsza )
-Tak wiec moge sie domyslec ze ty to zrobilas...ale po co?I jeszcze nie w swojej wiosce..
(xD)
- Nie Twoja sprawa. - odpowiedziala szorstko. - Prosze Cie, zebys odszedl
ii nie marnowal moich kartek, nie przeznaczonych dla mieszkancow tej
osady.. Jesli moja misja sie nie powiedzie, odpowiesz za to glowa.
-Wiesz..z checia bym odszedl ale ja sie troszcze o ta wioske..A tu nagle ktos podklada karteczki wybuchowe..I jedno mnie zaciekawilo mowilas o misji...
Shi ugryzla sie w jezyk.
- Slyszales moze legende o wampirze, grasujacym po wiekszych
wiekszych wioskach i mordujacych niewinnych ludzi?
Chciala go troche postraszyc..
*Przeciagnolem sie*-Moze i cos tam slyszalem..Ale ja nie jestem taki niewinny...
- Tak sie sklada, ze jestem tym wampirem, wiec jesli nie chcesz,
zebym Cie zagryzla , to wynos sie stad jak najszybciej.
Shi spokojnie.. uwazaj na dziecko..
-Uuu...pierwsz raz widze wampira...*powiedzialem takjakbym sie tym nie przejmowal*-Chcesz mnie zagryzc tak?Nieladnie,nieladnie
- Nie chce, wierz mi.. nie pijam grupy AB bo mi najbardziej niesmakuje..
A chyba masz taka.. wyczuwam ta smierdzaca maz na kilometr.
Odgarnela wlosy z oczu.
Shi nie mozesz walczyc. Obiecalas Hidanowi..
- Nie chce walczyc! Odejdz!
-Tez nie chcem walczyc...ale jak widzisz jakos nie chce mi sie ruszac z tego miejsca...*przykucnolem*-A gdybys musiala walczyc zrobila bys to?Bo tak mowisz i mowisz i nie robisz jakos tego
[pojawiam siê i widzê notki na drzewach]
-O nie.....kto to zrobi³ [zapyta³em w¶ciek³y]
-Spojnie Yamato..a zrobila to ta osoba z,ktora wlasnie rozmawiam *powiedzialem nie odrwyajac wzroku od Shi*
[popatrzy³em na dziewczyne]
-Jak ¶mia³a¶ zrobiæ co¶ takiego....Moku-Souran No Jutsu [stworzy³em d³ugie i wysokie ga³êzie na drzewach gdzie by³y notki]
-Teraz bêdê musia³ od nowa tworzy³ ten bór [dalej by³em z³y]
Przylecia³em tu za pomoc± Sabaku Fuyū.Podszed³em do Yamato
-Siema ziom-poda³em rêkê
[poda³em rêkê]
-Witaj, poczekaj moment....muszê cos za³atwiæ [powiedzia³em z³owrogo patrz±c na nieznajom±]
(Spojrza³em w stronê nieznajomej)
-Dlaczego to zrobi³a¶ [zapyta³em jeszcze raz dziewczynê]
-Co ona ci zrobi³a Yamato?
-Rozejrzyj sie....wszêdzie s± wybuchowe notki [powiedzia³em z³y]
-Nie pozwolê ¿eby MOJE drzewa by³y pu³apk± [doda³em]
-Spokojnie Yamato..daj jej sie chociaz wypowiedziec zanim cos zrobisz
-Dobra ja lecê.
U¿y³em Sabaku Fuyū i polecia³em.
<NMM>
-Siema [po czym uzy³em Moku-Hitoya no Jutsu aby dziewczyna nie uciek³a]
-Odpowiesz w koñcu czy nje [zacz±³em byc coraz bardziej zdenerwowany]
- Nie wasza sprawa - odpowiedziala juz naprawde wsciekla. -
Te plapki nie sa przeznaczone na zadnego z was, wiec badzcie tak
dobrzy i zostawcie je w spokoju.
-No wiesz...przyszlas do naszej wioski..rozlozylas notki..Ech,nikt tu nie chce komus zrobic krzywdy..*powiedzialem spokojnie*
[zacz±³em siêgaæ po miecze ale sie powstrzyma³em]
-Nie mo¿esz po³o¿yæ notek gdzie indziej tylko tutaj, na tych drzewach [zapyta³em w¶ciek³y]
No dobra .. powiem im.
- Musialam tutaj. Moj informator Maya Segura powiedziala, ze gdzies w
tych okolicach znajduje sie tajna baza Hebi, ktora wywolala z nami
otwarta wojne. Bede na nich polowac, dopoki nie zemszcze sie,
za jednego z mojego czlonka organizacji, ktory o malo nie zginal
w ich lochach..
*Gdy uslyszalem slowo Maya zrobilem zdziwiona mine*-A wiec chodzi o HEBI...coz mozna powiedziec ze ta organizacja pochodzi z tej wioski,rozmumiem cie..Jak misja to misja *zwrocilem sie w strone Yamato*-Pusc ja
[pu¶ci³em dziewczynê]
-Rozumiem....[pomy¶la³em chwilke]
-Niestety nie mo¿emy ci pomóc poniewa¿ sami nie znamy ich po³o¿enia [sk³ama³em dodaj±c]
-Ale je¿eli jeszcze raz zobacze notki na moich drzewa nie bêde rozmawia³ [powiedzia³em stanowczo]
Shi sie troche bardzo mocno zdziwila.
Ktore slowo na nich tak zadzialalo?
- Przeciez mowilam , ze nie chodzi mi o was - fuknlela - .. Dzieki za zrozumienie.
- uklonila sie tak jak to bylo w japonskim zwyczaju.
[uk³oni³em sie równie¿]
-Ciesze sie ¿e nie dosz³o do walki
-Nie masz za co dziekowac...Poprostu Yamato nie lubi jak sie krzywdzi nature..i widzisz jak odrazu reaguje *powiedzialem spokojnie*
[jednak dalej mnie co¶ denerwowa³o...Maya kaza³a, patrz±c na Shi nic nie mówi³em]
-Dlaczego wys³a³a dziewczyne, na dodatek wampira [szepn±³em do siebie]
Shi uslyszala sens tego szeptu
- To Maya jest moja podwladna. Jak juz mowilam informatorka. A
wy skad ja znacie?
-S³ysza³em o niej sporo ciekawych rzeczy [powiedzia³em ¿eby nie ujawniæ sie]
*Gdy Shi zapytala to nie wiedzialem co powiedziec*-Hm..jakby ci to powiedziec..noo..poprostu ja znamy
- Yhy.. tajemniczy jestescie.
Zaczela cos podejrzewac.
- Wy na pewno nie jestescie z Hebi?!
-Czy gdybym by³ z HEBI to nie zaatakowa³bym ciê juz dawano [zapyta³em]
-Nie nie...my napewno nie jestesmy z HEBI*zasmialem sie pod nosem*
- a ja wiem co tym lebkom po glowie chodzi?!
Milo sie panowie rozmawialo, a teraz zegnam .
Odwrocila sie. Omijajac plapki , wybiegla z lasu.
nmm
-No to sobie porozmawialsmy co Yamato?*zapytalem*
-Troche pogadalismy. Chyba moge je zdj±æ [powiedzia³em po czym wys³a³em notki na drewnie wysoko i wysadzaj±c sie shurikenem]
-¯eby nie zniszczyc tego borku [u¿y³em Mokuton no jutsu aby wytworzyæ nowe drzewa]
-Tylko kto¶ mi ich dotknie
-Dobrze ze ty chociaz dbasz o to wszystko..Chocmy do Konohy a dokladniej Dolina Konca,trzeba co nieco obadac *powiedzialem i zniklem*
<NMM>
-Duzo drzew tam jest [znikam] <NMM>
Szed³em,ale my¶lami by³em gdzie¶ indziej
[nmm]
Przeskakiwa³em z drzewa na drzewo, uwa¿aj±c, aby nie natkn±æ siê, na ¿adnego z Ninja Oto, ani nikogo z Akatsuki. Zmierza³em w kierunku Konohy. "Mo¿e tam wiedz± co¶ na temat innych ocala³ych z mego klanu..."
[NMM]
Jak zwykle uwa¿aj±c aby nie natkn±æ siê na nikogo z moich wrogów i aby przypadkiem nie sprowadziæ ich do kryjówki zmierzam w stronê siedziby. [NMM]
uciekam! <NMM>
Szybkim krokiem przechodze las w poszukiwaniu pnia przy którym mia³em siê spotkaæ z moim uczniem. Przy okazji u¿ywam jutsu do stworzenia klona. Mój drewniany klon idzie na miejsce spotkania za¶ ja i mokujin uajemy siê w ukryciu do Kiby.
Przebiegam przez lasek...
<NMM>
Idê po¶ród sosen podziwiaj±c niektóre z drzew.
(NMM)
Przebiegam przez lasek...
<NMM>
Wszed³ do sosnowego boru i usiad³ pod jednym z drzew. Chcia³ na chwilê odpocz±æ i zastanowiæ siê jak wykonaæ misjê. <nmm>
Przebiegam przez lasek...
<NMM>
"Heh... Ten go¶æ chyba mnie nie zauwa¿y³. I dobrze" Pomy¶la³.
Po d³u¿szej chwili wsta³ i poszed³ dalej. <nmm>
Kichnê³a cicho. Le¶ny klimat nie dzia³a³ na ni± zbyt dobrze, aczkolwiek nie mia³a nic przeciwko ma³emu spacerkowi. Sz³a dalej.
NMM
przesz³±, wdychaj±c cudowny zapach sosen
niepokoi mnie opustoszenie w tej wiosce...
<NMM>
Przybieg³ lecz na chwilkê siê zatrzyma³ zdejmuj±c plecak i szperaj±c w nim. Po chwili pobieg³ dalej. [nmm]
Sakon po doj¶ciu do sosnowego boru roz³o¿y³ siê pod drzewem.
-Jak ja mam do cholery znale¼æ te zio³a?!-rozmy¶la³ w¶ciek³y Sakon.
Gdy chodzi³ wokó³ najbli¿szych drzew nie znalaz³ ¿adnego zió³ka.
Zirytowany Sakon mia³ ju¿ do¶æ, gdy nagle zauwa¿y³ swoje pierwsze zio³o.
-Pomó¿ mi w tym zadaniu- powiedzia³ Sakon do Ukona.
-A co ja z tego bêdê mia³ nêdzny braciszku?-odpowiada Ukon.
-Szczerze mówi±c to nic, ale móg³by¶ mi pomóc-powiedzia³ Sakon.
Ukon wychodzi z cia³a swojego brata i pomaga mu w poszukiwaniach.
Mimo problemów zdobyli wymagan± ilo¶æ zio³a.
-Ej , ja wiêcej zebra³em ni¿ ty!-krzykn±³ Ukon.
-Nie, przez ca³y czas siê obija³e¶, wiêc milcz!-powiedzia³ zirytowany Sakon.
W¶ciek³y m³odszy brat, rzuci³ shurikenem w Ukona.
Ukon zrobi³ unik, zagrozi³ Sakonowi.
Wiêc ten szybko siê podda³ i przeprosi³ brata.
Ukon wróci³ do cia³a swego brata , a ten razem z zio³ami wraca zleceniodawcy.
Po d³ugiej i mêcz±cej podrózy dotarli¶cie do polany, która bardzo dobrze pamiêta Kekei Kurama kjarzy³a mu siê cudownie z zabawami z rodzin± przed tamtym zdarzeniem..
Kekei staje o w³asnych nogach.."
-Przysz³a pora... To miejsce mog± przekroczyæ jedynie czyste osoby o duzym intelekcie jezeli nie odpowieszna to pytanie .. jutsu ochronne zrobi Ci krzywde zatem zastanow sie czy napewno tego chcesz..
Tengen rozgl±da siê dooko³a i uwa¿a, ¿e to ³adne tereny i ¿e warto by³o by gdzie¶ w okolicach zamieszkaæ. Tym czasem powa¿nie siê zastanawia nad podjêciem ryzyka .
-Dobrze.. zatem .. s³uchaj uwa¿nie..
Liniê mych nici wiele mówi±
Opowiadaj± historiê tego miejsca
Przebywam ty d³ugo, bardzo d³ugo
¦ciana mi towarzyszy, i ¶wiecznik na stole
Nie porozmawiam z nimi bo za stary jetem.
Na mnie jest historia rodu domowników
Jestem ich dzie³em i ich skarbem
Nie jestem jednak odpowiedzi±
Jedn± rzecz pomin±æ musisz by odpowied¼ poznaæ
Kto zabi³ wie¶niaków?
To musi byæ gobelin, a hmmm zastanawiaj±c siê tak i odj±æ pewn± literkê to musi wiêc byæ goblin.
- Jestes naprawdê inteligentny wci±¿ twierdzê, ze Aka nie jest dobrym rozwiazaniem dla Ciebie..A teraz s³uchaj teraz musimy .. siêpozegnaæ zaraz nastapi ostatnia czê¶æ Twego zadania..
-Dobrze wiêc, ¿egnaj. No byæ mo¿e osi±dê w Oto na d³u¿ej i mo¿e bêdê zwyk³ym ninja.- U¶miechn±³ siê i po¿egna³. To mo¿e byæ naprawdê trudny egzamin . Najtrudniejszy w ca³ym moim ¿yciu. Przygotowa³ swojego sharingana, wyj±³ katanê i przygotowa³ siê na najgorsze...
Jak to Osiadziesz tu w Oto to mog³oby zmieniæ ca³kowicie Twoj± misje?
By³o ju¿ za pó¼no drzwi zosta³y optwarte zmierzali¶cie do srodka... Domku..
W najwiekszym pokoju siedzia³ stary cz³owiek trzymajaæ wobjêciach swa ¿one..
-To chyba nasz syn wróci³.. i przyprowadzi³ tu naszego zbawcê...
-Nie nazywa³ bym siebie zbawc±, a mo¿e raczej egzekutorem o niechlubnej roli. Potrzebujê wiedzieæ teraz co mam zrobiæ. Ale to chyba z wami mam siê zmierzyæ. Szykujcie siê , nadchodzê !
Ewolucja przebieg³a szybko... To samo co wcze¶niej sta³o sie z ma³ym... Kekei sta³o siê ponownie..
On i jego Matkarzucili siê na Ciebie jasno¶æ umys³u pozosta³a tylko ojcu.., który CIe wspoamaga³..
Dzieciak zaatakowa³ Ciebie.. Matka mimo oporów rzuci³a siê na ojca...
Tengen [atak, obrona]
Tengen wyskoczy³ jak najszybciej siê da³o z budynku zostawiaj±c po sobie granat dymny i jednego klona. Gdy wylecia³ u¿y³ jutsu Magen: Kyouten Chiten by odwróciæ dzia³anie genjutsu. Ch³opak nie powinien wiedzieæ odrazu czy wpad³ genjutsu gdy¿ znajduje siê we mgle. Orygina³ Tengena mia³ byæ bezpiecznie schowany ewentualnie przygotowuj±c siê do kawarimi co by jego sprytne oko zauwa¿y³o jaki¶ atak.
Gdy Tengen wyskakiwa³ M³ody Kurama podmieni³ siê z nim.. i to On zjawi³siê na zewnatrz domu.
Matka rzucila genjutsu,które obróci³o siê przeciw niej. W tym momencie us³ysza³e¶ jak ¶ciany siê zapadaj± to Kekei.. Uzy³ jutsu futon niszcz±c sciany domku Dai Kamaitachi No Jutsu [Fuuton]
przecie³o nie tylko sciany ale podmuch lecia³ w twoim kierunku
Tengen obrona
Tengena trochê zaskoczy³a ta podmiana lekko siê zdezorientowa³ ale musia³ szybko zareagowaæ. Orygina³ u¿y³ Dochuu Eigyo 150 - U¿ytkownik tej techniki tworzy wiele klonów a sam ukrywa siew ziemi. W tym ataku mo¿e ukryæ siê w cieniu klonów. Ukrywaj±c siê w cieniu klonów mo¿na zaatakowaæ spod ziemi. Klon za¶ bêd±c na powierzchni zaatakowa³ matkê, która jest chyba jeszcze w ¶rodku.
Matka jako pe³noprawna cz³onkini klanu rzuci³anajsilniejsze genjutsu jaki istnieje..
WYmówi³a te s³owa z iskra w oczach..
-Ikyoutono
Ukry³e¶ sie jednak.. zosta³e¶ z³apany w t± technikê..
Poza Tob± z³apa³a w ni± Ojca i syna..
Teraz sami tworzycie przed sob± obrazy, których siê boicie..
Ona podchodzi do ojca zaczyna go atakowaæswymi szponami...
Ty natomiast cierpiszbardzo cierpisz widz±c jak wuj wbija Ci Katane w ¿ebrra..potem pojawia sie obraz akatsuki wszyscy sie od CIebie odwracaja± i gnêbi±..
Nic nie s³yszysz nie wiesz co sie dzieje..
-Magen:Kyouten Chiten ! krzykn±³ patrz±c wujowi prosto w oczy maj±c nadziejê, ¿e uwolni siê z tego jutsu i skontruje ³api±c ca³± rodzinkê w niewolê ich umys³ow w³asnych tworz±c obrazy w których s± nie¶miertelni i mimo proszenia o ukrucienie ¶mierci nie s± w stanie zgin±æ i tak przez tysi±ce lat ¿yj±c zniewoleni przez swoje cia³a i ich przekleñstwa. £ykn±³ te¿ pigu³kê krwi by odnowiæ odrobinê chakry.
NIestety.. tego jutsu nie da siêskontrowaæ w ten sposób jedynie... jedna technika mo¿e to zrobiæ jednak... znaja ja tylko cz³onkowie klanu..
Cierpisz dalej padaszna ziemiie nie masz si³y sie ruszaædostajesz drgawek. Matkamasakruje cia³o ojca... Wymierzamu ciosy w punkty witalne.. nied³ugo umrze Dziecko.. le¿y i jêczy..
..
Dla odbiorcy z zewnarz ten obraz wyglada³by jak.. scena horroru..
Le¿±c na ziemi ukazuj± mi siê obrazy z mojego dzieciñstwa ale staram siê je przegoniæ [cenzura] rêkami przed mn±. Mo¿e to wygl±daæ idiotycznie ale w tak idiotycznej sytuacji w jakiej znalaz³ siê Tengen nie wiele móg³ innego zrobiæ. Stara³ siê skoncentrowaæ by mo¿e jednak wyj¶æ z tego genjutsu ale za nim mu siê nie udawa³o. Ju¿ by³ gotowy na ¶mieræ chocia¿ tak na prawdê jej nie nawidzi³.
Kobieta cieszy³a siê chwila...Cie³a,szarpa³a cia³o m꿱 tak, ¿e ten wygl±da³ jak straszyd³o a nie jak istota ¿ywa genjutsu ciagle dzia³a³o.. BY³e¶ juz w masakrycznym stanie..
Ojciec ostatkiem si³ chwyci³ zonê za rêkê -Skoñcz kochanie..
Próbowa³ j± uspokoiæ nic jednak nie pomaga³o. Wreszcie mê¿czyzna ..wykona³ ostatnie jutsu swego zycia..
-Reikijaki no Harasu prze³ama³o .. siln± technikê kobiety ta pad³a... Wyczerpana..
Mê¿czyzna wyzion±³ ducha.. Dzieciak le¿a³ i ci±gle sie telepa³ Tobie powoli powraca³a swiadomo¶æ
[Ciagle jednak le¿ysz.. i nie masz si³y siê ruszyæ]
Tengen le¿±c w stanie niemal ¶miertelnym nagle odzyska³ ¶wiadomo¶æ. Jedyne co czu³ to olbrzymi ból, który ogarnia³ ca³e cia³o. Podniós³ wzrok bo g³owy nie da³ rady- by³a zbyt ciê¿ka i rozejrza³ siê po izbie przygl±daj±c siê wszystkiemu. W g³owie kr±¿y³y mu my¶li ró¿ne od: nie dam rady po muszê co¶ zrobiæ. Ostatkiem si³ zmusi³ swoj± praw± koñczynê górn± by ta siêgnê³a do kieszeni i wyjê³a pigu³kê ¿o³niersk±. Tego on w³a¶nie potrzebuje by odzyskaæ si³. W miêdzy czasie gdy pigu³ka stopniowo uwalnia³a swoj± moc stara³ siê on doczo³gaæ do przeciwników i ich dobiæ z bliska.
Pigu³ka zaczyna dzia³aæ jednak Twoje zmeczenie jest tak wielkie, ze si³ starczy Ci tylko na 1 post musisz zniszczyæ przeciwnikow inaczej zgnijesz w niebycie..
[Nie mozesz uzywaæ genjutsu Twój mózg by tego nie zniós³... ninjutsu maja 30 % szans na powodzenie bede rzuca³ moneta..]
S³yszysz dalej jeki malca...
MAtka nie daje znaków ¿ycia..
W my¶lach Tengen zastanawia³ siê nad najl¿ejszym sposobem wykoñczenia przeciwników. Domy¶la³ siê, ¿e jego ninjutsu mo¿e mieæ nie wielkie szanse powodzenia przy tak olbrzymim wyczerpaniu organizmu. Ale tylko dziêki ninjutsu mo¿e pokonaæ jednocze¶nie dwóch na raz. Zdecydowa³ jednak, ¿e w tej trudnej sytuacji najbezpieczniej wykoñczyæ ich rêcznie. To jest przecie¿ niezawodny sposób na dobijanie przeciwników le¿±cych. Wyj±³ dwa kunaie, chwyci³ ka¿dego inn± rêk± i doczo³ga³ siê pomiêdzy rodzinê i jednocze¶nie podci±³ wbi³ ostrza prosto w serce. Celowa³ idealnie, miêdzy czwarte, a pi±te ¿ebro. Po czym z wyczerpania osun±³ siê plackiem na ziemie.
Atak zakonczy³ siê powodzeniem .. Ty jeste¶ smiertelnie ranny ...
Rodzina nie ¿yje.. Uda³o CIsie wykonaæ zadanie..
Jednak trafiasz do niebytu na 2 dni.. [NMT]
//Piszesz w Piek³o niebyt//
Uda³am siê z Otogakure , z obiadu do Puszczy Osaki. Wolnym krokiem przemie¿a³am ¶cie¿ynki. Jak by³am jeszcze niedu¿y kawa³ek od boru wyjê³am zwój z zapieczêtowan± kuk³± i wezwa³am Kumo(paj±k, tak zwie siê moja marionetka). U¿y³am jej umiejêtno¶ci kamuflarzu i ruszy³am razem z ni± do lasu a ¿e rosn± tutaj sosny to widok jest do¶c dobry bo te drzewa nie stoj± gêsto. [cenzura], wypatrujê buntowników z wioski ukrytej d¼wiêku.
W oddali us³ysza³a¶ jaki¶ huk jak by eksplozja wybuchowej notki ale nie jednaj tylko conajmniej 12 pod rz±d. Halas nius³ siê wyraxnie z jednego kierunku... Szla¶ w dobrym kierunku...
Przy¶pieszy³am kroku, naszczê¶cie jestem Kage nieznanej wioski bez opaski. Nie stwierdz± po mojim wygl±dzie ¿e jestem ninja. Sposób na za³atwienie bandy. Zaczê³am biec ale gdy widzê kogo¶ zwalniam kroku. Przy okazji rozgl±dam siê na wszystki strony by unikn±c jakiegos nag³ego ataku.
Fajerwerki tak wcze¶nie? Jeszcze nie ma sylwestra.
Gdy tak poda¿a³a¶ do miejsca wybuchu c±ly czas nie mogla¶ oprzeæ siê wra¿eniu ¿e kto¶ ciê obserwuje. Po jakim¶ czasie w oddali zauwazyal¶ wileki krater po wybuchu notek. By³a to wielka dziura a co¶ spoczywalo na jej dnie...
Nie mog³±m dostrzec tej¿e postaci któa mo¿liwe mnie obserwowa³a wiêc jedynie zachowujê czujno¶c. Zbli¿am siê bezpiecznie do kratera czekaj±c na to co zobaczê. Robie to ostro¿nie. Moja kuk³a ci±gle bêd±c niewidoczna stoi w pobli¿u mnie. Ja by³±m gotowa na wykoanie odskoku od jakiego¶ ataku, obronê kuk³± czy wystrzelenie zatrutych senbonow z oczu mojej kuk³y gdyby by³o by to potrzebne.
Opisz bogotê i dok³±dniej miejsce
Zbli¿y³a¶ siê ostro¿nie do miejsca w którym byl krater. By³a to g³êboka dziura na okolo 10m g³eboko¶ci i 20m ¶rednicy. Drzewa w okolicy sa polamane. To musiala byæ silna eksplozja. Z krateru jeszcze unosi siê dym. Po chwili zauwa¿yla¶ ¿e po drugiej stronie krateru kto¶ stoi by³a to kobieta o dlugich kruczo czarnych w³osach a¿ po sam pas. Burana by³a w obcis³y strój ze skóry równie¿ czarny. Jej twarz skrywa³a maska anbu. By³o od niej czuæ cos dziwnego. Niepokoj±cego. Ale mógl to byæ tylko efekt dymu wydostaj±cy siê w dziury. Kobieta przemowila do ciebie.
-Przyjaciel czy wróg? Czego tu szukasz?
Widzisz ¿e by³a przygotowana do obrony. Mia³a w rêku miecz typowy dla czlonków anbu. Gdy dym os³ab³ zobaczy³a¶ dwóch mê¿czyzn a raczej to co z nich zosta³o. Nie wiesz kim byli ale ¶mieræ jak± ponie¶li musiala byæ masakryczna, byli porozrywani na kawa³eczki, ich cze¶ci cia³a porozrzucane w dole. Kobieta nie spuszcza³a ciê z oczu, to ona musiala ich tak urzadzic. Czekala na twoja odpowied¼... Do oko³a ciebie by³y drzewa cze¶c z nich po³amana z powodu wybuchu. dzieli was odleglo¶c 20m (krater).
- Nie wiem z kim rozmawiam - powiedzia³am udaj±c lekko przestraszon± tym co zobaczylam. Trochê niepewnym g³osem zapyta³am - Co tu siê stalo? Kim oni byli? Kim jestes ? Anbu?
Moja kuk³a by³a przygotowana do ataku, wystrzelenia zatrutuch senbonów. Wystarczy³ jeden ruch palcem by wykonac atak. Na wszelkie wypradek by³am ta¿e przygotowana do wyci±gniêcia z kuk³y ostrzy i obron± nimi.
~ Nie¼le ich urz±dzi³a. Wola³a bym ¿eby to by³ sprzymierzeniec a nie wróg, ale je¶li bêdzie potrzeba uka¿e jej umiejêtno¶ci W³adczyni Kusy.
-Tak jestem Elitarnym ANBU wioski ukrytej w d¼wiêku a ci dwaj w dole to degeneraci, zdrajcy i ju¿ trupy. Dosta³am zlecenie wyeliminowaæ wszystkich wrogów wioski wiêc je¶li ty równie¿ nim jeste¶ to gotuj siê do walki nieznajoma...
W prawej rêce trzyma³a krótkie ostrze typowe dla ANBU. W lewej d³oni ju¿ trzyma³a kunai a na nim zaczepiony sznurek z podoczepianymi 10 wybuchowymi notkami. Tak musieli skoñczyæ ci dwaj w dole. Nie zaatakowa³a ciê czeka³a na twoje posuniêcie.
- Uff- odsapnê³am jednak ci±gle w ¶rodku by³am przygotowana do jakiegokolwiek posuniêcia by siê obronic, kuk³a lub odskakuj±c, przed dziewczyn±. Nie wiedzia³am czy mogê jej ufac - Wiêc chyba mamy takie samo zadanie, zaj±c sie zbirami. Jestem Jeng i dosta³am takie polecenie od zastêpczyni wioski Otogakure - u¶miechnê³am siê ukrywaj±c niepewno¶c.
- Wiêcej ich nie ma tuytaj? Czy ty mnie obserwowa³a¶? Pracujemy razem ? - zada³am kilka pytan które by³y trochê mêcz±ce a jednak dla mnie przydatne.
Kobieta ANBU schowa³a swój miecz.
-Jestem Ayane ³owczyni nagród i dowódczyni ANBU wioski d¼wiêku zdaje siê ze ty jeste¶ zastepc± Kege Kusy z tego co pamiêtam? Przynajmniej twoje imiê tak mi siê kojarzy. Nie nie obserwowalam ciê, tak i nie bo dwóch le¿y tam w dole a jeden mi zwia³, je¶li uwa¿asz ¿e potrzebujesz pomocy to tak mogê ci pomóc.
By³a nizwykle szybka nie wiesz nawet kiedy ale znalazla siê po twojej stronie krateru. Podala ci rêkê na znak powitania i jednocze¶nie zawi±zania wspó³pracy.
- Mi³o mi - u¶miechnê³am siê bardziej otwarto i poda³am dziewczynie rêke - z pewno¶ci± twoje umiejêtno¶ci pomog± mi wiêc mam ciê od teraz uwa¿ac za wspó³pracowniczkê? Zaczynamy od k±d? - zapyta³am jak zawsze prosto, mówi³±m zawsze wprost to co chcia³am siê dowiedziec chyba ¿e wiedzia³±m i¿ mo¿e to ryzykowac moje ¿ycie, ale to inna sprawa.
Nadal by³am jednak do u¿ycia swej niewidzialnej i bezszelestnej kuk³y w razie ataku dziewczyny b±d¼ wszelkiego innego.
-Taa no mówilam ci ze tak, gdzie teraz nie wiem nie mam ¿adnych poszlak ci dwaj szybko poszli ale trzeci nawia³, wtedy pojawi³a¶ siê ty, ilu ju¿ zabi³a¶ co?
Zapyta³a ANBUska teraz jej g³os by³ zimny bez emocji, jak by byla innym cz³owiekiem, byla skupiona i ws³uchiwa³a siê chyba, po chwili spojrza³a siê i patrzy³a w stronê twojej zakamuflowanej kukly.
-Wiesz Jang my shinobi Oto mamy lepszy s³uch ni¿ by¶ mog³a przypuszczaæ, co tam chowasz?
Nagle moja kuk³a uruchomi³a mechanizm sprê¿ynowy w nogach i w mgnieniu oka znalaz³a siê przy mnie stoj±c na dwóch nogach nie maj±c ju¿ na sobie kamuflarzu. Jajowata g³owa patrza³a na dziewczynê sze¶cioma oczyma. Ca³a marionetka jest pokryta w³osami niczym wielka tarantula nadaj±c jej trochê odpychaj±cy wygl±d jednak ja ju¿ siê do niej przyzwyczai³am. By³± przecie¿ moim w³asnym kunsztem.
- Przyby³am dopiero, wchodz±c do lasu od razu trafi³±m na ciebie - odpowiedzia³am - Dosta³am jednak informacje gdzie widziano bandytów. Powinni byc w okolicach strumyka przep³ywaj±cego tutaj? Wiesz gdzie to jest? - zapyta³am. Nie znam siê na tej puszczy, s± to dla mnie tajemne rejony.
-A co to za dziwad³o? Wygl±da jak te g³upie marionetki czy kuk³y z Suny. Bardzo licha zabawka. Ale mniejsza z tym ruszaj za mn±, pokarzê ci gdzie jest strumyk...
ANBUska ruszy³a, by³a bardzo szybka, wyprzedzi³a ciê sporo i mia³a¶ problem z utrzymaniem jej tempa... W pewnym momencie zgubi³a¶ j± z oczu a nieopodal us³ysza³a¶ szum wody... (pisz w tamtym temacie)
Tu trop praktycznie siê urwa³. Trzeba by³o czego¶ wiêcej, nawet jak dla mnie, ¿eby ich odnale¼æ. Madara aktywowa³ bez trudu Mangekyou Sharingana. Teraz, ³atwiej wychwycic rózne szczegó³y. Po za tym by³em tu kage, znam na wylot tê krainê.
<NMM>
Przemierza³em las spokojnie. By³ on bardzo gêsty, pe³no tu by³o krzewów, mchów i ró¿norakiej ro¶linno¶ci. Rozgl±da³em siê po okolicy. Dotar³em w koñcu do bardzo du¿ej sosny, by³a ona wysoka, mierzy³a jakie¶ piêæ metrów. Podszed³em pod ni± i opar³em siê o j±. By³o tu bardzo przyjemnie, ch³ód ,który dawa³ cieñ, orze¼wia³ cia³o. Kabuto za³o¿y³ jedn± rêkê na drug± i zacz±³ rozmy¶laæ. " Jest nas ju¿ sze¶ciu. Ale to nadal za ma³o... Musi nas byæ wiêcej. Mój pan nie by³by zadowolony, gdybym tylko tylu mu zaprezentowa³ po jego powrocie. Chocia¿ nie ma go ju¿ do¶æ d³ugo, co zaczyna mnie niepokoiæ. Przyda³by siê kto¶ bardzo silny, tylko z tym jest ju¿ o wiele gorzej.. Pó¼niej o tym pomy¶lê..."
Szed³em spokojnie by³em ju¿ wypoczêty po ostatniej misji, chcia³em dzi¶ trochê poleniuchowaæ mo¿e uda mi siê kogo¶ spotkaæ. By³em ju¿ znu¿ony tym ¿e jedyne osoby z którym rozmawiam to staruszki w sklepach które odwiedzam rano po zakupy. Ale ju¿ widzê parê plusów pozna³em Otokage naszej wioski i jego zastêpce. W pewnej chwili ujrza³em mê¿czyznê opartego o drzewo by³em do¶æ rozlu¼niony a widzia³em ¿e co¶ go niepokoi.
-Cze¶æ - krzykn±³em po czym do niego podszed³em - Nazywam siê Hyorimaru Akki i mo¿na tak uj±æ ostatnio nie mam z kim pogadaæ - a widaæ ¿e jeste¶ z tej samej wioski co ja to mo¿e mogê ci dotrzymaæ towarzystwa - spyta³em chocia¿ nie by³em pewny jego odpowiedzi wydawa³ siê do¶æ towarzyski ale co¶ w jego aurze sprawia³o wra¿enie i¿ jest on potê¿ny i... No có¿ pewnie za du¿o my¶lê.
Rozmy¶lanie przerwa³ mi jaki¶ dzieciak. " Co za natrêt...".
- Witaj, jestem Kabuto Yakushi, a to ¿e pochodzê z tej samej wioski co ty, nic nie znaczy. Mog³em tylko tutaj siê urodziæ, a tak naprawdê jej nienawidziæ. A mam pytanie.. A jakbym by³ seryjnym morderc± i chcia³ Ciê teraz zabiæ, to co by¶ zrobi³? Witasz siê tak z ka¿dym ,którego spotkasz? Ty siê przedstawiasz,a druga osoba mo¿e ci ju¿ wbijaæ nó¿ w serce... Nie wypowiadaj swojego imienia na prawo i lewo, poniewa¿ nie wiadomo, kogo mo¿esz spotkaæ.. Mo¿e druga osoba mo¿e Ciê nienawidziæ z ca³ego serca lub pragn±æ twojej ¶mierci... Kolejna rzecz.. my¶lisz, ¿e jakbym chcia³ rozmawiaæ z kim¶, to bym siê zaszy³ w takim miejscu jak to? Po to wybra³em ten las, poniewa¿ nikt tutaj zazwyczaj nie przychodzi, a ty wyje¿d¿asz mi z dotrzymaniem towarzystwa... Ale skoro ju¿ Mi przeszkodzi³e¶, to chêtnie zmarnujê mój jak¿e cenny czas na konwersacjê z Tob±...- Po tej krótkiej wypowiedzi, przesta³em siê opieraæ o drzewo, a zacz±³em staæ wyprostowany, patrz±c ca³y czas na m³odzieñca.
Widaæ ¿e nie jest zbyt chêtny do rozmowy, ja to zawsze muszê siê w co¶ w pakowaæ, my¶l widaæ ¿e ma z³y dzieñ, zreszt± mo¿e w jego s³owach jest co¶ dotycz±ce jego samego wole nie ryzykowaæ. Odwróci³em siê plecami do osobnika ale to imiê i nazwisko by³o mi sk±d¶ znane. Po kryjomu wykona³em pieczêæ do Kawarami mo¿liwe ¿e mnie zaatakuje, podmieni³em siê z którym¶ z krzaków stoj±cych obok by mieæ wiêksza opcje wyboru, nie wiedzia³em czego mo¿e u¿yæ mój przeciwnik.
-Uwa¿aj co mówisz i do kogo taka moja rada na przysz³o¶æ - u¶miechn±³em siê nieprzyjemnie - mo¿e to ja jestem osob± która szuka tylko ofiary a rozmowa to próba wprowadzenia jej w b³±d, po tych s³owach zrobi³em kilka kroków w ty³, by³em odwrócony plecami od Kabuto i nie ca³y czas nas³uchiwa³em czy wykonuje jaki¶ ruch.
Gdy ch³opak odwróci³ siê do mnie plecami, to ja udaj±c, ¿e siê rozci±gam, wyci±gn±³em rêce do ty³u i w tym czasie wykona³em pieczêæ do kawarimi no jutsu. Nastêpnie chrupn±³em karkiem w obydwie strony i poprawi³em swoje okulary. "Temperamencik to on ma".
- Ja nikogo siê nie bojê, a zw³aszcza takiego dzieciaka jak ty. - By³ do mnie odwrócony plecami, wiêc ja bardzo powoli i cicho odpi±³em moj± sakwê z ekwipunkiem. Mia³em na to du¿o czasu, poniewa¿ ch³opak nie patrzy³ w moj± stronê. W czasie, gdy robi³em t± czynno¶æ, to mówi³em:
- Jakby¶ by³ morderc± to by¶ nie bawi³ siê w rozmowê, oni s³yn± z szybkich i niespodziewanych egzekucji. Nie witaj± siê ze swoj± ofiar±, poniewa¿ ta osoba mo¿e ju¿ znaæ jego to¿samo¶æ, Zazwyczaj atakuj± z ukrycia i zaskoczenia, a nie ukazuj± swoj± obecno¶æ. - Mój g³os powinien spokojnie za t³umiæ bardzo ciche odpiêcie jednego guziczka. Do tego dodajmy poruszanie siê drzew i wiej±cy wiatr, odg³osy natury takie jak np. ¶piew ptaków. Gdy to mi siê uda³o ,to nie czekaj±c od razu bardzo szybko( 55 prêdko¶ci) znalaz³em siê tu¿ przy ch³opaku, a przy gardle mia³ On ju¿ kunaia. Jego ostrze dotyka³o jego krtani, jeden ruch i dzieciak mia³by poder¿niêt± aortê szyjn± i by umar³. Gdy ju¿ mia³em tak± sytuacjê ,to powiedzia³em:
- Nigdy nie odwracaj siê do kogo¶ plecami, a zw³aszcza do nieznajomego, którego w³a¶nie pozna³e¶. Gorzej dla Ciebie, ¿e t± osob± by³em ja, poniewa¿ bardzo mnie obrazi³e¶ tym ruchem... A ja nie lubiê ,gdy siê mnie obra¿a... lub ze mnie siê kpi...- W tym momencie jeszcze mocniej przycisn±³em kunai do krtani Akkiego.
Sta³ ko³o mnie wiedzia³em ¿e jest o wiele potê¿niejszy ni¿ ja ale to nie mia³o znaczenia teraz mia³em tylko jedno jedno na my¶li "zabiæ" przemknê³o mi to przez my¶l ale raczej jeszcze nie by³ bym do tego zdolny chcia³em zabiæ tylko jedn± osobê tak t± jedn± osobê nikogo innego. U¶miechn±³em siê teraz chcia³em siê tylko zabawiæ nic wiêcej trochê powalczyæ poczuæ t± adrenalinê, mog³em zgin±æ ale teraz chcia³em tylko powalczyæ. Lekko przechyli³em g³owê ¿eby Kabuto zobaczy³ mój u¶miech cia³em zobaczyæ jak± bêdzie mia³ minê, nie czekaj±c na jego dalszy ruch zamieni³em siê z krzakiem pojawi³ siê dym a mê¿czyzna nie trzyma³ mnie tylko krzak, znalaz³em siê za krzakami, szybko wykona³em pieczêcie do 2 technik Bunshin no jutsu jako pierwsz±. Iluzja wyskoczy³a za krzaków niezbyt szybko biegn±c udaj±c mnie jako s³abego shinobi by Kabuto nie zacz±³ walczyæ za powa¿nie zza krzaków pokaza³em u¿y³em Techniki "Taihoudan"
strumieñ wody by³ ukryty za iluzja, nastêpnie stworzy³em kolejnego klona by zacz±³ uciekaæ w ty³ ods³aniaj±c siê i pokazuj±c zarazem kabuto ¿eby pomy¶la³ ¿e uciekam lub zmieniam pozycjê.
Bunshin x2 -100 PCh Taihoudan x1 -150pch Kawarami x1 -100 pch
Pch 650
" Co za idiota.. atakuje mnie... Albo g³upi albo jest tak silny..". Zauwa¿y³em, jak biegnie na mnie bezmy¶lnie, od razu rzuci³em w niego dwa shurikeny, celuj±c w klatkê piersiow± .Zdziwi³em siê ,gdy okaza³o siê ,¿e to by³ klon, a orygina³ wystrzeli³ we mnie strumieñ wody. Nie spodziewa³em siê zupe³nie tego, przez co technika dosz³a do celu. Skupiona ciecz trafi³a... ga³±zkê. Kabuto podmieni³ siê z ga³êzi± na wysokiej so¶nie. sta³ teraz jakie¶ trzy metry nad ziemi±, widzia³ bardzo dobrze ca³e pole .Wykona³em pieczêæ do kawarimi no jutsu, w razie aktywacji zamieniam siê z kamyczkiem, znajduj±c siê dziesiêæ metrów od Akiego. Widz±c, ¿e zza krzaków wybiega ch³opak, to bez zastanowienia( nie zna mojej pozycji i prawdopodobnie jest do mnie odwrócony plecami albo bokiem) ciskam trzy shurikeny, jeden po drugim, bardzo szybko i precyzyjnie. Najpierw pierwszym celuje w nogi, w piêtê Achillesa lub kostkê, by uszkodziæ miêsieñ tam siê znajduj±cy, co doprowadzi do uniemo¿liwienia poruszania t± koñczyn± i upadku Akkiego. Drugi celujê ju¿ w brzuch, w okolice ¶ledzonej. Trzeci ma dobiæ ju¿ le¿acego przeciwnika. Ch³opak nie powinien unikn±æ tego ataku. Gdy okazuje siê, ¿e to by³ klon, to skupiam od razu wzrok na krzaku, z którego on wybieg³ . Skupiam siê na obronie i bacznie obserwuje ten punkt.
Chakra: 2115- 100 = 2015
Silny jest ciekawe gdzie siê teraz znajduje muszê co¶ wymy¶le by zauwa¿yæ jego pozycjê.
-Skup siê, Skup siê - mówiê sam do siebie, - muszê co¶ wymy¶liæ inaczej zginê - nie mam ju¿ du¿o chakry a on siê chowa gdzie¶ na drzewach muszê zaatakowaæ frontalnie muszê.
Po chwili my¶lenia wpad³em na pomys³ wykona³em 2 iluzje i jako trzecia osoba wybieg³em z za krzaków (Bunshin no jutsu). Jednak zanim to nast±pi³o u¿ywam kawarami na wszelki wypadek, klony biegn± skupione ja biegnê razem z nimi czekam na jaki¶ ruch przeciwnika, na jaki¶ rzut shurikenem b±d¼ inn± broni±. Nastêpnie w miejsce z którego wylecia³a broñ zostaje zaatakowane za pomoc± Taihoudan kolenie je¶li zauwa¿ê ¿e spada b±d¼ pojawi siê w jakim¶ miejscu biegnê do niego bez zastanowienia u¿ywaj±c Konoha Senpou, wiem ¿e ka¿da chwila d³u¿szej walki wyczerpie ca³y zapas mojej chakry i zginê. Je¶li jednak co¶ przeszkodzi w moich ruchach albo przeciwnik mnie zaatakuje oraz trafi zamieniam siê moim kawarami ze stoj±cym obok kawa³kiem kory.
655- 100-150-100= 305
Zauwa¿y³em, jak zza krzaków wybiegaj± trzy osoby." Na pewno który¶ z nich jest orygina³em, jednak który..? Nie mia³em czasy na rozmy¶lanie o tym". Od razu wykonujê pieczêcie do Kasumi enbu no jutsu. Skupiam chakrê w moich ustach, po czym [cenzura] obszerny atak ogniowy w swojego przeciwnika. W tym czasie ujawniam swoj± pozycjê, jednak ch³opak wykonuje od razu Taihoudan. Mój atak obszarowy kontra jego pojedynczy strumieñ, gdyby to by³ te¿ strumieñ, to by zadzia³a³o, jednak p³omienie ogarniaj± bardzo du¿y obszar, przez co wszystko w promieniu ra¿enia zostaje spalone. Ch³opakowi przed aktywowaniem kawarimi, udaje siê przedrzeæ. Strumieñ wody uderza w Kabuto, który spada z drzewa, uderza o ziemiê, w tym czasie Akki u¿ywa Konoha Senpuu uderzaj±c prosto w klatkê lez±cego przeciwnika. Powinien us³yszeæ odg³os ³amanych ko¶ci , jednak tak siê nie staje. Aktywuje siê podmiana siwow³osego m³odzieñca. Stoi on teraz dziesiêæ metrów od niego. £apiê siê za plecy, po mojej twarzy przebiega grymas bólu. Mówiê do ch³opaka:
- Koniec zabawy - W tym samym czasie odpinaj±c ciê¿arki i rzucaj±c je w pobliskie dwa drzewa. Wbijaj± siê one w korê ,pozostawiaj±c widoczny ¶lad ich masy. Nak³adam kolejne kawarimi, w razie ataku podmieniaj±c siê z rzuconym wcze¶niej shurikenem. Chrupiê swoimi ko¶æmi, poprawiam okulary i u¶miecham siê demonicznie do przeciwnika. Czekam na jego ruch, gotowy i czujny ,przygotowany do obrony.
2015- 100-200=1715
Robiê kawarami na wszelki wypadek z ga³êzi± na drzewie, wiedzia³em ¿e jestem o wiele s³abszy a nie chce jeszcze gin±æ chocia¿ ju¿ strasznie podnieci³em siê walk± chcia³em co¶ zrobiæ by nie zgin±æ mo¿e rozmowa pomorze.
- Widzê ¿e jeste¶ silnym shinobi - ukrywam swoje wyczerpanie lepiej by o tym nie wiedzia³ - ale mi ju¿ starczy rozerwa³em siê wystarczaj±co, mo¿e porozmawiamy - u¶miecham siê za u¶miechem chowam ból który pozosta³ mi po jego obszarowym jutsu, resztki niestety mnie dopad³y moje kawarami znajdowa³o siê zbyt blisko - widzê ¿e jeste¶ bardzo utalentowanym shinobi, wiec mo¿e przerwiemy t± walkê bo chocia¿ sam do koñca nie wiem o co posz³o mówiê spokojnie i zdecydowanie.
" A ju¿ mia³em Go wykoñczyæ...". Spojrza³em na ch³opaka i powiedzia³em:
- A w³a¶nie siê rozgrza³em i chcia³em zacz±æ walczyæ na powa¿nie- mój g³os by³ spokojny i niezachwiany ,kontynuowa³em:
- Widaæ, ¿e umiesz siê biæ, bardzo przyjemna by³a ta zabawa... Masz racjê, ¿e jestem do¶æ silny, ale nie pokaza³em wszystkich swoich umiejêtno¶ci... Spodoba³e¶ mi siê, dlatego... Mam dla Ciebie propozycjê... - U¶miechn±³em siê do Akkiego
- Powiem najpierw Ci trochê wiêcej o mnie... Jestem Kabuto Yakushi, prawa rêka Orochimaru, legendarnego Sannina, lider organizacji zwanej Sound Organisation... I tu siê pojawia moja oferta... Otó¿ chcia³bym Ciê widzieæ w moich szeregach.. Powiem Ci ,¿e przystêpuj±c do mnie zyskasz moc, o jakiej nawet nie ¶ni³e¶, staniesz siê o wiele potê¿niejszy, nawet nie wiesz jak mocny mo¿esz siê jeszcze staæ... - Zrobi³em przerwê i doda³em:
- I co ty na to? Zgadzasz siê na moj± propozycjê...?
Moje rany od wcze¶niejszych ataków Kabuto ju¿ mnie nie bola³y po s³owach prawa rêka Orochimaru wiedzia³em ju¿ sk±d znam to imiê jak mog³em siê mierzyæ z Kabuto, ale chyba nie posz³o ¼le SO, si³a ciekawa propozycja ale jak nic nie zrobiê to nie stanê silniejszy muszê co¶ zrobiæ ale nie mogê pokazaæ ¿e siê jako¶ specjalnie cieszê.
- Kabuto-san, ju¿ wiem sk±d zna³em to imiê - powiedzia³em - z chêci± przyst±piê do organizacji - mówi³em wolno i spokojnie nie daj±c po sobie poznaæ ¿e jestem bardzo zadowolony.
Wszed³em do sosnowego boru z zamiarem zrelaksowania siê, podczas przechadzki na ³onie natury. Puszcze przypomina³a mi trochê Las Zetsumei, by³a jednak zdecydowanie mniej mroczna i bezpieczniejsza. Spaceruj±c w¶ród drzew ujrza³em nagle jak±¶ osobê. Gdy siê zbli¿y³em, okaza³o siê, ¿e jest to starszy ode mnie o kilka lat ch³opak. "¦wietnie, milej bêdzie spêdziæ tu czas w czyim¶ towarzystwie, ni¿ samotnie."
-Cze¶æ. Jestem Mitrashi Uchiha. Pochodzê z Konogakure no sato i nie bardzo orientujê siê w tutejszej okolicy. Mo¿e móg³by¶ opowiedzieæ mi co¶ o tej wiosce?
Bardzo dobrze... " Kolejny zwerbowany, w takim tempie osi±gnê bardzo nied³ugo mój cel.. ". Podszed³em do drzew i zabra³em swoje ciê¿arki. Powoli zacz±³em je zak³adaæ na nogi. Skupia³em swój wzrok na Akkim. Zacz±³em siê bardzo intensywnie rozci±gaæ, przy ka¿dym ruchu towarzyszy³o chrupanie ko¶ci. Nagle spostrzeg³em jakiego¶ ch³opaka, podszed³ i siê przywita³. " Kolejny.. Co to jakie¶ kó³ko typu Cze¶æ jestem ... Pogadajmy... "
- Akki odpocznij sobie, a ja tymczasem zajmê siê tym shinobim... Znowu siê powtarzam... Nie przedstawiaj siê ka¿demu napotkanej osobie.. A co ja bêdê traci³ czas na pierdo³y... - Odpi±³em swoje w³a¶nie zapiête ciê¿arki, po czym b³yskawicznie, w mgnieniu oka znalaz³em siê przy Mitrashim. Przy sercu mia³ ju¿ mocno przyci¶niêty kunai. Sta³em przed nim mrocznie siê u¶miechaj±c , powiedzia³em:
- I co teraz? Nadal uwa¿asz, ¿e warto ka¿demu wyjawiaæ swoje imiê i liczyæ ,¿e jest osob±, która bardzo chêtnie z Tob± porozmawia- Po tej kwestii jeszcze bardziej przycisn±³em broñ do cia³a. Mój wzrok by³ ob³êdny.
-Hai- odpowiedzia³em i usiad³em ko³o krzaka. Widzia³em jak Kabuto ruszy³ na shinobiego ale mi to wystarczy nie mia³em ju¿ si³y czeka³em teraz tylko na to jak skoñczy siê ten pojedynek. Ciekawi³o mnie czy siê w ogóle zacznie, patrzy³em spokojnie na dalszy przebieg wydarzeñ siedz±c spokojnie pod drzewem ale nie niweluj±c techniki Kawarami która zosta³a u¿yta wcze¶niej przeze mnie.
Nim siê obejrza³em nieznajomy sta³ ju¿ przy mnie, przyciskaj±c do mego serca nó¿ kunai. Dopiero teraz zorientowa³em siê, i¿ na czole nosi opaskê z symbolem Otogakure no sato. "[I see you!]! Jak mog³em tak ³atwo daæ siê zaskoczyæ?! Niepotrzebnie podchodzi³em do tego faceta. Trudno, sta³o siê. Po tym co przed chwil± widzia³em, w±tpiê ¿ebym mia³ jakie¶ szanse z tym go¶ciem. Musze to rozegraæ inaczej." U¶miechn±³em siê szyderczo i spojrza³em w oczy ch³opaka.
-Proponuje ¿eby¶ cofn±³ swój nó¿. Nie przyby³em do twej wioski sam. Je¶li mnie zabijesz, moi towarzysze na pewno znajd± ciê i pomszcz± moj± ¶mieræ. Najlepiej je¶li za³atwimy to drog± pokojow±. Mo¿esz byæ pewny, ¿e nie bêdê ciê ju¿ nachodzi³. Co do twej rady, w przysz³o¶ci z pewno¶ci± bêdê siê do niej stosowaæ. Choæ oczywi¶cie nie bêdê mia³ szansy wynie¶æ z tego nauczki, je¶li mnie teraz zabijesz. To jak bêdzie?
- Ale masz ¿a³osn± wymówkê... Po pierwszy, by kto¶ Ciê móg³ pom¶ciæ, to potrzebne s± dowody zbrodni, a ja takowych na pewno nie zostawiê... Po drugie jakby kto¶ z Tob± by³ to by przyszed³ z Tob±, a nie ,by³e¶ sam. Przynajmniej nie jeste¶ g³upi, ale czy prze¿yjesz, by o tym pamiêtaæ..? Jak my¶lisz ch³opaczku...? Na pewno nie mam zamiaru cofaæ swojego kunaia. Czy jeste¶ taki s³aby, ¿e cofasz do pomocy kolegów? Na nic Ciê nie staæ..? Je¿eli jeste¶ taki bezu¿yteczny, to nie zas³ugujesz, by ¿yæ... - Spojrza³em g³êboko w oczy ch³opaka i czeka³em na jego ruch, ca³y czas kunai by³ dok³adnie przy serce, jeden ruch i nie ¿yje.
Gdy shinobi rozpocz±³ gadkê, postanowi³em dzia³aæ. Wykorzystuj±c fakt, i¿ skupi³ siê na s³ownym besztaniu mej osoby, wykona³em za plecami kilka pieczêci, odpowiedzialnych za Kawarimi no jutsu. Gdy ch³opak skoñczy³, zrobi³em krok do przodu. Kunai wbi³ siê... ale w kawa³ek drewna. Ja pojawi³em siê kilka metrów dalej za jednym drzewem. Siêgn±³em do kieszeni i wyci±gn±³em 3 no¿e kunai. Jeden z nich by³ przygotowany wcze¶niej na takie okazje. Nie ró¿ni³ siê on od innych no¿y, poza tym, i¿ by³a przyklejona do niego wybuchowa kartka. Z m¶ciw± satysfakcj± rzuci³em po kolei kunai w wroga, po czym detonowa³em granat dymny by schowaæ siê przed wzrokiem ninja Otogakure.
" Wreszcie co¶ zrobi³..". Pojawienie siê drewienka zamiast ch³opaka, bardzo go tym zaskoczy³o. Notka wybuchowa trafi³a siwow³osego ch³opaka, jednak Mitrashi nie wiedzia³, ¿e jego przeciwnik mia³ na³o¿one wcze¶niej kawarimi no jutsu. Teraz m³odzieniec my¶li, ¿e trafi³ swoj± ofiarê, a dym spowodowany wybuchem a potem granatem dymnym zas³oni³ mu ca³a sytuacjê. Tymczasem Kabuto znajdowa³ siê na ga³êzi, na so¶nie. By³ jakie¶ cztery metry nad ziemi± i obserwowa³ ca³e otoczenie, dok³adnie wiedzia³, gdzie siê znajduje cz³onek klanu Uchiha. Jednak jego oponent nie zna³ jego po³o¿enia i my¶la³, ¿e trafi³ swojego celu. Ja tymczasem bêd±c w ukryciu , bez chwili sekundy od razu ciskam w mojego wroga cztery shurikeny, celuj±c w kostki i nadgarstki, by uniemo¿liwiæ poruszanie siê koñczynami. Od razu po tym nak³adam na siebie kawarimi, jak co to siê podmieniam z wyrzuconym shurikenem. Do wszystkich moich akcji wykorzystuje moj± prêdko¶æ (75 szybko¶ci).
Chakra: 1715- 100 = 1615
"Dobrze, na wszelki wypadek zrobiê 2 bushiny." Wykona³em odpowiednie pieczêcie i obok mnie powsta³y dwie iluzje. Jeden Mitrashi zosta³ na miejscu, a pozosta³a dwójka rozbieg³a siê w przeciwne strony. Jutsu zrobi³em w sam± porê, gdy¿ chwile pó¼niej zaatakowa³ mnie przeciwnik. Cztery shurikeny przemknê³y przez stoj±c± iluzjê. Zdziwiony rozejrza³em siê za przeciwnikiem. "My¶la³em ¿e go za³atwi³em." Wrogi shinobi siedzia³ wysoko na drzewie. Ja oraz iluzja zaczêli¶my wykonywaæ pieczêcie. Do ostatniego momentu nie wiedzia³e¶ z której strony nadejdzie atak. Gdy skoñczyli¶my, strzeli³em w ciebie kul± ogni±, a bushin znikn±³. Nastêpnie na³o¿y³em na siebie Kawarimi.
Chakra: 100(za pierwsze Kawarimi) + 100 za 2 bushiny + 200 za Goukakyu no Jutsu = 400
1000-400=600
Do koñca nie by³em pewny ,który jest prawdziwy, kula ognia trafi³a mnie, jednak ja u¿y³em kawarimi no jutsu i znalaz³em siê za moim przeciwnikiem. Od razu bez namys³u ,nie pozwalaj±c na wykonanie ¿adnej pieczêci i wykorzystuj±c element zaskoczenia ,bardzo szybko znalaz³em siê ko³o ch³opaka i kunaiem ,drug± stron± uderzy³em w plecy. By³o to miejsce, gdzie siê znajdowa³o serce, czyli gdybym trafi³ ostrzem, to Mitrashi by nie ¿y³.
- Ju¿ starczy mi tej pokazówki - po czym chrupn±³em swoim karkiem.
- Widzê ,¿e umiesz walczyæ, dlatego mam dla Ciebie ofertê... Jestem Kabuto Yakushi, lider Sound organisation, oferujê Ci wst±pienie pod moje skrzyd³a, na pewno staniesz siê potê¿ny i nikt nie bêdzie móg³ Ciê pokonaæ. Nie osi±gniesz tego tu³aj±c siê po ¶wiecie, zapewniam Ciê, ¿e na pewno tego nie po¿a³ujesz... Co ty na to...?
"Kabuto Yakushi?! S³ysza³em o nim! Zdrajca z Konohy, który infiltrowa³ wioskê od ¶rodka na rozkaz samego Orochimaru. Ten ch³opak jest potê¿nym shinobi, od pocz±tku nie mia³em z nim szans. O dziwo nie chce mnie zabiæ, co wiêcej chce ¿ebym do³±czy³ do Sound Organisation! W sumie czemu mia³bym siê nie zgodziæ? Jego s³owa o sile na pewno s± prawd±. Gdzie mia³bym zdobyæ potêgê, je¶li nie u najsilniejszego z Legendarnych Sanninów - Orochimaru-samy? Poza tym przecz±ca odpowied¼ mo¿e kosztowaæ mnie ¿ycie. U¶miechn±³em siê i powiedzia³em:
-Kabuto-sama, z chêci± przy³±cze siê do ciebie i twojej organizacji.
Z daleka obserwowa³em przebieg wydarzeñ, walka by³± szybka i tym razem Kabuto zacz±³ mówiæ pierwszy czy¿by siê zmêczy³? Zastanawia³em siê nad tym czy ch³opak prze¿yje, prze¿y³, a nie to jest najwa¿niejszy do³±czy do SO chyba trzeba by siê przywitaæ. Wsta³em lekko zmêczony przez to parê minut nabra³em odpowiedniego têpa oddechu podszed³em do przed chwil± walcz±cych osobników.
- Widzê Kabuto-san ¿e zosta³ zwerbowany kolejny sojusznik do naszej organizacji - u¶miechn±³em siê pod nosem i spojrza³em na Mitriashiego.
- Dziêkujê za komplementy Mitrashi, a werbowaæ ,werbujê, na rozkaz samego Orochimaru... Im wiêcej nas bêdzie tym potê¿niejsi staniemy siê... Skoro ju¿ mamy to za sob±, to chod¼my do siedziby. Na pewno Akki odpocz±³e¶ ,a Mitrashi siê nie mia³ czym zmêczyæ.. " Nie pokaz³em wszystkich swoich umiejêtno¶ci, nie mog³em, na razie na to by³o za wcze¶nie, a po drugie te dzieciaki pewnie by zginê³y.. Kolejne dwie osoby, bardzo dobrze mi idzie... Mój pan bêdzie ze mnie zadowolony".
- Ruszajmy - Kiwn±³em g³ow± i wyruszy³em w stronê wej¶cia do SO. <NMM>
"Heh, co za dzieñ. Kto by pomy¶la³, ¿e bêdzie mi dane przy³±czyæ siê do Sound Organisation. Ciekawe czy zobaczymy siê z Orochimaru-sam±?" Po us³yszeniu komendy Kanuta, kiwn±³em g³ow± i ruszy³em za moim nowym dowódc±. <NMM>
Hai- powiedzia³em, w tym momencie nie wa¿ne ju¿ by³o jak osi±gnê si³ê wa¿nym by³o ¿e j± osi±gnê, wiedzia³em jedno chcia³em j± mieæ, So nie by³o na pewno jak±¶ bardzo dobr± organizacj± pod wzglêdem charakteru ale pewnie bêdê zmuszony do robienia z³ych rzeczy ale czego siê nie robi dla si³y - my¶la³em, a zarazem udawa³em siê ju¿ do wej¶cia do organizacji.
<NMM>
Bieg³am przed siebie ca³y czas, nie chcia³am siê zatrzymaæ i siê nie zatrzymywa³am, nie mog³am siê doczekaæ do jakiej wioski pierwsze dotrê nie mog³am po prostu nie mog³am, ca³y czas mia³am przed oczami, oczy tego m³odego bia³o w³osego ch³opca, nie mog³am uwierzyæ ¿e bêdê mog³a go zobaczyæ, czu³am ¿e coraz bli¿ej jestem wielkiej przygody nie mog³am znie¶æ napiêcia, postanowi³am szybciej biec. Biegnê dalej. <NMM>
Jottos wszed³ pewnym krokiem w iglasty las. By³o tu ch³odniej, co przynios³o mu ulgê. Przez po³owê drogi szed³ wolnym krokiem, aby oszczêdzaæ si³y. Dalej ju¿ bieg³, a raczej skaka³ po gêstych ga³êziach na pó³noc. Amosfera w tym borze bardzo mu pasowa³a.
"To ciekawe miejsce..." - my¶la³.
W koñcu dotar³ do granicy Kraju Pioruna...
<NMM>
Rado:
B³ysk ¶wiat³a powali³ Ciê na ziemiê. Otacza³y Ciê drzewa, powietrze by³o nieco wilgotne... ¦wiergot ptaków zag³usza³y g³o¶ne krzyki. Nad Tob± sta³o dwóch mê¿czyzn odzianych w czarne yukaty, z prze³o¿onymi przez plecy katanami.
-Podró¿y z za¶wiatów siê zachcia³o, co ?! Kim jeste¶ i po co przybywasz na Ziemiê ?! Dlaczego otwar³e¶ ¶wiêt± bramê Torii ?! - krzykn±³ Ci do ucha jeden ze stra¿ników bramy, wysoki blondyn. Tak, to bêdzie przygoda z cyklu 'Niezapomniane spotkanie z Shinigami'. Ciekawe, czy zostawi± po sobie jakie¶ pami±tki...
Rozejrza³em siê wokó³. Spostrzeg³em dwóch mê¿czyzn. Jeden z nich strasznie sie dar³ na mnie. Zabardzo niewiedzia³em co mu mam odpowiedzieæ.
-"Musisz sie tak drzeæ? Doskonale cie s³ysze."
Narazie wiêcej nic nie mówiem i nie odpowiada³em na jego pytania.
-S³yszysz ?! Ja Ci dam... ! - blondyn ju¿ mia³ siêgaæ po katanê, jednak jego czerwonow³osy przyjaciel postanowi³ powstrzymaæ swojego 'kumpla' przed rytualnym mordem na Tobie.
-Spokojnie... Ichigo... Nie ma co z nim drzeæ kotów... - czerwonow³osy poklepa³ swego kompana po plecach, po czym zwróci³ siê do Ciebie.
-Renji Abarai. Zastêpca dowódcy szóstej dywizji oddzia³ów Shinigami Dworu Czystych Dusz. Jak mniemam, pan tu zapewne po klucz, który ON - akcentuj±c s³owo 'on', machinalnie wzniós³ wzrok ku niebu - ...który ON tu przys³a³ ? - zagadn±³ ciekawsko, opuszczaj±c wzrok, by znów, z powa¿n± min±, przygl±daæ siê Twej twarzy.
Spojrza³em na czerwonow³osego stra¿nika. On by³ zdecydowanie bardziej zrównowa¿ony ni¿ ten blondyn. Wsta³em (jak domniemam to wcze¶niej le¿a³em). Jak nakazuj± maniery równie¿ siê mu przedstawi³em.
-"Rado Hanobu. Raikage, w³adca Kumo-gakure. Jak domniemam mówi±c on masz namy¶li tego na górze? Mówisz ¿e on tu klucz zes³a³?"
Teraz wiem ¿e jest gdzie¶ tutaj. Ale oni mi chyba nie uwierz± jak im to wszystko opowiem.
Renji u¶miechn±³ siê promiennie.
-Mi³o mi poznaæ w³adcê wioski chmury. ¦wietnie siê sk³ada, ¿e Yamamoto na reszcie kogo¶ przys³a³ po ten klucz... Robi on nam tylko problemy. Nie do¶æ, ¿e od pewnego czasu wojujemy z Arrancarami Aizen-samy, to jeszcze teraz Vaizardzi zaczêli siê interesowaæ kluczem... A i dla Quincy i Bounto stanowi on ³akomy k±sek. Ale, oczywi¶cie, pan nie wie, o czym mówiê... - rêka Renjego powêdrowa³a za g³owê, a mina wyra¿a³a ogólne zak³opotanie. Ichigo sta³ naburmuszony za swym towarzyszem i wcale nie zwraca³ na Ciebie uwagi.
-"Panie Abarai. Wydaje mi siê ¿e nie jestem, em z tad. Móg³by¶ mi wyja¶niæ zaistnia³a sytuacje i jakiego mamy przeciwnika. Wola³bym byæ przygotowany chocia¿ teoretycznie je¶li dosz³oby do starcia."
W g³êbi ducha mia³em nadzieje ¿e pozytywnie przyjmie moj± wypowied¼. W koñcu mówi³em tak chod¼by¶my byli ju¿ sojusznikami czy sprzymierzeñcami.
-A wiêc dobrze - zacz±³ Renji. -Arrancarzy to stwory, pó³ ludzie, pó³ Pu¶ci, stworzeni przez Aizen-samê za pomoc± Hyugoku. Pu¶ci to dusze z³ych ludzi, które po ¶mierci nie mog³y zaznaæ spokoju. Ich znakiem rozpoznawczym s± dziwne cia³a z ko¶ci. Wysysaj± duszê ze wszystkiego, co siê rusza. Niech pan na nich uwa¿a ! - ostrzeg³, po czym kontynuowa³: -Aizen-sama, a w³a¶ciwie Sousuke Aizen, to by³y kapitan pi±tej dywizji, który zdradzi³ Soul Society, nasz± spo³eczno¶æ Shinigami, dla w³asnych celów. Hyugoku to natomiast kamieñ, który tkwi³ z Rukii Kuchiki, ale Aizen-sama wydoby³ go z cia³a dziewczyny poprzez u¿ycie... No w³a¶nie nie wiemy, czego dok³adnie u¿y³ do wyci±gniêcia kamienia z duszy dziewczyny. Znaczy siê, to by³a jaka¶ zakazana technika... Mniejsza. Wracaj±c do tematu... Quincy to ludzie o nadzwyczajnych umiejêtno¶ciach skupienia reiatsu, czyli po waszemu chakry. Vaizardzi s± by³ymi Shinigami, którzy przyswoili moce Pustych. A Bounto to krwio¿ercze wampiry, które wysysaj± z ludzi ich energiê duchow±, ¿eby byæ wiecznie m³odymi... No, mniej wiêcej to tak wygl±da. My jeste¶my Shinigami, Bogowie ¦mierci. Pieczêtujemy dusze, które same nie mog³y dostaæ siê do Seiretei, czyli Dworu Czystych Dusz, o którym ju¿, zdaje siê, napomina³em panu... Inaczej: my jeste¶my Ci dobrzy, wszyscy inni s± Ci ¼li. Tak w³a¶nie wygl±da nasza sytuacja... Dodaæ muszê, ¿e ostatnio gwa³townie pomniejszy³y siê nam zastêpy Shinigami'ch. Nie chcia³ by pan mo¿e zostaæ chwilowo Zastêpczym Shinigamim... ?
S³uchga³em tego co mówi³ i próbowa³em wszystko zapamiêtaæ. Naprawde du¿o tych informacji. By³em wogule zdziwiony ¿e wie co¶ o naszym ¶wiecie, o chakrze.
-"Zastêpczy shinigami? A jakie s± jego obowi±zki? No i czy jest was tutaj tylko dwóch czy wiêcej?"
-Zastêpczy Shinigami musi od zabijaæ hordy krwio¿erczych Pustych, od czasu do czasu wybieraæ siê do siedziby Aizen-samy, czyli Hueco Mundo i umieæ po¶wiêciæ siê dla innych. Co do naszej ilo¶ci... W Soul Society jest nas oko³o tysi±ca, lecz wiêkszo¶æ Shinigami to s³abeusze... Potrzebujemy kogo¶ takiego jak Ty. Mo¿emy nawet za³atwiæ Ci ca³kiem ³adne Zanpakutou - wskaza³ g³ow± na swoj± katanê - ale Ty chyba ju¿ masz miecz, prawda ? Có¿, je¶li zdecydowa³by¶ siê zostaæ Shinigami'm, mieliby¶my dla Ciebie misjê... Bo widzisz, klucza do bramy Sekai tutaj nie ma... - czerwonow³osy zafrasowa³ siê, wbijaj±c wzrok w ziemiê.
-"My¶le ¿e móg³bym wam pomóc. Problem w tym ¿e mam tylko 10 dni. I mam swój w³asny miecz. Nie jest to zanpakutou ale nie jest to zwyk³y kawa³ek metalu."
SPojrza³em na czerwonow³osego. Ta komplikacja ¿e kluczu tu nie ma. Chyba bede musia³ zrobiæ wiêcej misji zanim go odnajde.
-"Jak to nie ma tutaj klucza? To gdzie on jest?
-Klucz jest w... - zacz±³ Renji, ale Ichigo go natychmiast uciszy³, przyk³adaj±c mu rêkê do ust.
-Sk±d mamy wiedzieæ, ¿e nie jeste¶ Pustym, który posiad³ cia³o cz³owieka ? Tylko zostaj±c Shinigami mo¿esz nam udowodniæ, ¿e NIE JESTE¦ PUSTYM. Poza tym obecne po³o¿enie klucza to tajemnica pañstwowa. Znaczy siê, tylko dla Shinigami. Jeste¶my elit± - mrukn±³ blondyn, mierz±c w Ciebie sw± katan±, albo raczej Zanpakutou, jak to oni nazywali swe bronie.
-"Nie jestem pustym. Ani jakim¶ tam mieszañcem pustego. Z tego co ju¿ mi wiadomo pó³ pusty pó³ cz³owiek posiada inn± energie ni¿ shinigami. Nie powinno byæ dla ciebie problemem sprawdzenie mojej energii. Chyba ze nie potrafisz."
-Kpisz sobie ze mnie ? Oczywi¶cie, ¿e ju¿ sprawdzi³em reiatsu, któreTwoja energia odpowiada mocom Arrancarów ! TO znaczy, ¿e albo masz moc im równ±, albo jeste¶ ARRANCAREM. Zatka³o kakao ? - blondyn potrz±sn±³ gro¼nie swym Zanpakutou, robi±c skwaszon± minê. Renji próbowa³ go uspokoiæ swego przyjaciela, jednak chyba zbytnio mu to nie wychodzi³o.
-Renji, dobrze wiesz, ¿e miasto Karakura jest obecnie zagro¿one atakiem Pustych... I jeszcze te ca³e porwanie Inoue... Nie b±d¼ g³upcem, to mo¿e byæ kolejny podstêp Aizena ! - doda³ jasnow³osy, s³ysz±c pomrukiwania i rady Renjiego.
-"Mówisz ¿e ju¿ sprawdzi³e¶ mojem, em reatsu? I twierdzisz ¿e mam podobn± moc co oni. To akurat jest bardzo mo¿liwe. Nie moge siê do nich porównywaæ bo ich nigdy nie widzia³em i niewiem jak je¶li wogóle jeste¶my podobni!"
Te ca³e gadanie blondyna (a nie raczej marchewkow³osego?) zaczyna³o mnie irytowaæ. Dopiero co tu siê znalaz³em i ju¿ komplikacje. Posiadanie demona jest du¿o bardziej uci±¿liwe ni¿ mi siê wydawa³o.
-"Porwanie Inoue? Porwali kogo¶? Waszego towarzysza?"
-Inoue to dziewczyna Ichigo... - roze¶mia³ siê Renji, ale Ichigo szturchn±³ swojego znajomego tak, ¿e ten ostatni nawet nie zd±¿y³ kontynuowaæ. 'Uczynny' Ichigo zrobi³ to za niego.
-Inoue Orihime to wraz z Chadem, Uryuu i mn± jedyni ludzie, którzy widz± Pustych. Nie mów, ¿e nie wiedzia³e¶ ? I na pewno wiesz, gdzie teraz jest Inoue-chan ! Gadaj, psie, zanim zabierzemy Ciê do Soul Society ! - blondas by³ coraz bardziej zdenerwowany. Chyba rzeczywi¶cie czu³ co¶ do tej Inoue... A mo¿e to po prostu jego dobra przyjació³ka ? Wa¿ne, ¿e ch³opak z katan± wygl±da³ nieco gro¼nie, a jego czerwonow³osy kole¿ka jeszcze nie do koñca otrz±sn±³ siê po mocnym uderzeniu, na które zbytnio nie by³ przygotowany...
-"Teraz ju¿ wiem. Nie wiem czy zauwa¿y³e¶ ale jestem tu krutko jestem niedoinformowany. Wiêc nie mam pojêcia gdzie ona mo¿e byæ. Ale skoro tobie tak na niej zale¿y to spróbuje pomóc lecz dopiero gdy wykonam swoje zadanie."
Chyba wiedzia³em co czuje ten ch³opak. Sam te¿ zawiod³em Armor. Chcia³em to jako¶ odpokutowaæ.
-To oczywiste, ¿e Inoue-chan jest w Hueco Mundo... - Renji, chwiejnym krokiem podszed³ bli¿ej Ichigo i po³o¿y³ mu d³oñ na ramieniu.
-Có¿, w ka¿dym razie, je¶li nie zostajesz Zastêpczym Shinigamim, nie mamy tu nic do roboty... Tak samo jak Ty nie znajdziesz klucza. Droga do Hueco Mundo jest tylko jedna - przez Gargantê, a przej¶cie przez ni± prze¿yj± tylko uzdolnieni Bogowie ¦mierci... Je¶li nawet masz energiê podobn± do Arrancarów, nie oznacza to, ¿e jeste¶ równie potê¿ny... - marchewkow³osy westchn±³, poklepuj±c swojego kumpla po ramieniu. Jedna za drug± po twarzy Ichigo sp³ywa³y ³zy, zag³êbiaj±c siê w jego czarne haori...
Widocznie bêde musia³ zostaæ zastêpczym shinigami.
-"Dobrze. Zostane zastêpczym shinigami. Tylko jak ja mam sam znale¼æ klucz. Jestem tu pierwszy raz."
£zy pomarañczow³osego mnie poruszy³y. Sam nie popisa³em siê aby urotowaæ Armor. Chyba wiedzia³em co ch³opak czuje. Naprawde chcia³bym mu pomóc. Ale dopiero gdy odzyskam ten klucz i uwolnie Armor.
-Klucz jest w Hueco Mundo, jak ju¿ mówi³em. Jednak nie mo¿emy OD RAZU ruszyæ do Hueco Mundo. Bêd± nam potrzebni ludzie do pomocy... W³a¶nie w tym celu udamy siê do Soul Society. Staruszek Yamamoto, wysy³aj±c Ciê tutaj, mówi³ co¶ ciekawego ? - spyta³ Renji, podczas gdy Ichigo smêtnie wodzi³ wzrokiem po okolicznych drzewach, raz po raz wzdychaj±c cicho. Chyba siê za³ama³, biedak... Mimo to wygl±da³ na bardzo zdeterminowanego, na osobê, która zrobi wszystko, by uwolniæ przyjaciela... Postawa godna podziwu, ale czy na pewno rozs±dna... ?
-"Aha. Czyli chc±c nie chc±c musimy siê udaæ do obu tych miejsc. Tak wiêc odbijemy Inoe i zdobêdziemy klucz."
Przez chwile siê zastanawia³em czy powiedzieæ im ¿e to Yamamoto mnie nie przesy³a. Zdecydowa³em ¿e lepiej teraz im to powiedzieæ ni¿ pó¼niej mieæ problemy.
-"Panie Abarai. Jest drobny szkopó³. To nie szanowny Yamamoto mnie przysy³a."
-Eeeee ? - zapyta³ siê inteligentnie czerwonow³osy, po czym sprostowa³: -Jak to nie Yamamoto ? Nie przys³a³ pana taki wysoki starzec, z d³ug± brod± i lask± w d³oni ? Nie przys³a³ pana szanowny g³ównodowodz±cy ? Wiêc kto, u licha, pana przys³a³ ? Bogów nie ma, przekona³em siê o tym tu¿ po ¶mierci, diabe³ równie¿ nie istnieje, na s³ugusa Aizena pan nie wygl±da, wiêc, u licha, kto pana przysy³a do Karakury... ?
Wiedzia³em ¿e tak bêdzie. Ale lepiej jak ja im o tym powiedzia³em ni¿ mieliby sie dowiedzieæ od kogo¶ innego.
-"Nie. Przys³a³ mnie murzyn ubrany w bia³y garnitur. Powiedzia³- "Przynie¶ klucz który spu¶ci³em na ziemie."- tak to mniej wiêcej brzmia³o. Có¿ mo¿e to zabrzmi dla ciebie irracjonalnie ale wed³ug mnie jest jasne kto to by³."
Renji dos³ownie stan± jak wryty. A prawdê pisz±c, z szoku a¿ zaniemówi³.
-¯e... ¯e co ? Facet w bia³ym garniturze... O ja Ciê krêcê ! Pan widzia³ Króla Dusz ! Pan musi byæ Wybrañcem ! - przerwa³ wymownie, patrz±c siê na Ciebie z podziwem. 'Wybrañcem' - to brzmia³o prawie jak tani chwyt z Harrego Pottera. Standardowa J. Rowling. Marchewkow³osy doda³, tym razem do Ichigo:
-Uwierzysz ? Prawdziwy Wybraniec ! Osoba, która widzia³a Króla Soul Society ! - potrz±sn±³ blondynem, ale ten tylko burkn±³, jak¿e mi³o i jak¿e uprzejmie:
-Jak dla mnie to dalej pajac.
Chyba moje zdziwienie by³o równie du¿e co Renjiego. Naprawde siê niespodziewa³em ze tak zareaguje. Czu³em siê troche g³upio i nieswojo. Podrapa³em sie z ty³u g³owy mówi±c.
-"Jakim tam wybrañcem. Jestem normolnym cz³owiekiem który pope³nia b³êdy. Zbyt du¿o b³êdów."
Spojrza³em ju¿ nieco przygnêbiony na nich i powiedzia³em jeszcze.
-"To co? Ruszamy?"
*Poniewa¿, jak mi siê wydaje, nie mogê zastaæ Ciê na GG, a Armor mówi, I¯ chcesz ju¿ zakoñczyæ misjê, podajê dwa mo¿liwe warianty.*
Zakoñczenie misji:
Ichigo zacisn±³ piê¶æ. Nie wytrzyma³ Twych s³ów. Gwa³townie odepchn±³ Renjego, wyci±gaj±c swe Zanpakutou. Uderzy³ Ciê ostrzem wprost w g³owê, jednak nie zaczê³a krwawiæ. Poczu³e¶, jakby co¶ rozrywa³o Tw± duszê.
-Witaj... - odezwa³a siê Twa, zupe³nie nowa, druga ja¼ñ. -Mam nadziejê, ¿e bêdziesz ze mnie 'zadowolony' - gdzie¶ w g³êbi Ciebie za¶mia³ siê drugi Rado... Twe powieki opad³y, pogr±¿aj±c Ciê w g³êbokim ¶nie.
Wiesz, gdzie masz siê obudziæ...
Kontynuacja misji:
Renji u¶miechn±³ siê, po czym wskaza³ na miasto, chowaj±ce siê za drzewami.
-Tam w³a¶nie mamy ruszyæ... Stamt±d dostaniemy siê do Soul Society.
Kontynuacja misji. (Jest jeszcze pw.)
Spojrza³em w kierunku który pokaza³ mi Renji.
-"Dobra. No to chod¼my."
Ruszy³em we wskazanym kierunku aby stamt±d udaæ siê do Soul Scienty.
*Sorki, ¿e nie odpisywa³am... Nie by³am w nastroju... Dalej nie jestem...*
Szli¶cie szybko, coraz bardziej zag³êbiaj±c siê w gêstwinê, która sw± ¶wie¿± zielono¶ci± wrêcz razi³a wasze oczy. Po nied³ugim marszu Twoim oczom, jak i zarówno Renjiego i Ichigo ukaza³o siê du¿e miasto.
-Karakura - mrukn±³ blondyn, ruszaj±c ulicami miasteczka. Mijali¶cie wielu ludzi, którzy tak jakby zdawali siê was nie zauwa¿aæ... To wygl±da³o na prawdê dziwnie, jakby¶cie w ogóle nie istnieli...
Ta zieleñ naprawde by³a mocna, a¿ razi³a w oczy. Poniek±t mnie to cieszy³o poniewa¿ uwielbiam nature. Gdy po chwili znale¼li¶my siê w miê¶cie powiedzia³em do nich.
-"Czy poprosimy o pomoc tak¿e waszych przyjació³ z tego miasta?
Czekaj±c na odpowied¼ spostrzeg³em ze przechodnie wogule nas tak jakby nie widz±. To by³o dziwne, naprawde. Czy ja dalej nie ¿yje? Przecie¿ mia³em dostaæ narazie cia³o. Skoro ci ludzie nas niewidz± to czemu ci dwaj widz±? W koñcu zbyt poirytowany tym faktem i moimi my¶lami w nie ³±dzie spyta³em siê.
-"Czy oni nas nie widz± czy jak?"
-Idziemy do sklepu Urahary-san. On tam ma ró¿ne 'zabaweczki', które nam z pewno¶ci± pomog±. A co do naszej... Hmm... Niewidzialno¶ci, jeste¶my duchami. Na razie jeste¶my duchami. Urahara-san po¿yczy nam gigai, wtedy staniemy siê jako tako materialni. Ty mog³e¶ zst±piæ na ziemiê w swym ciele, ale chyba by³o ono zbyt poharatane... Kto Ciê tak za³atwi³ ? - spyta³ czerwonow³osy, id±c ramiê w ramiê z Tob±. Ichigo wlek³ siê natomiast za wami.
Ok, teraz idziemy do miejsca sk±d pójdziemy dalej. A co do tego dlaczego jeste¶my niewidzialni czy raczej duchami, raczej to wszystko rozumia³em, albo tak mi sie wydawa³o. W ka¿dym razie zdziwi³em sie jak Renjii zapyta³ sie mnie o moje prawdziwe cia³o i kto je tak poturbowa³. Troche przygnêbiony odpowiedzia³em mu.
-"Niewa¿ne. Mo¿emy i¶æ szybciej?"
Aki szed³ przed siebie wolnym krokiem. Co raz mniej si³ mia³ ju¿ na podró¿. Potrzebowa³ nie tylko zwyk³ego odpoczynku, ale tak¿e dobrego snu. Ciekawym pomys³em jednak nie wydaje siê pój¶æ spaæ w lesie, tym bardziej nie maj±c namiotu a dooko³a mog± ³aziæ dzikie zwierzêta. Ci±gn±c za sob± nogi pokonywa³ tocz±cy siê w nieskoñczono¶æ las, a dodatkowo las który ci±gle wygl±da tak samo. Co kawa³ek du¿e wysokie drzewo, gdzieniegdzie gêstwina krzaczków jednak nie zbyt wielka i ziemia obro¶niêta drobn± ro¶linno¶ci± jak jagody. Urok borów sosnowych.
Czerwonow³osy powoli mia³ dosyæ tej podró¿y. Wszystko zaczê³o go opuszczaæ. By³ zmêczony, g³odny, chcia³o mu siê pic, a do tego nawet wena odesz³a. Usiad³ po chwili zmêczony na wiêkszym kamieniu le¿±cym p³asko przy jakim¶ drzewie o które opad³ siê ch³opak chc±c chwilê odpocz±æ. Na tyle jednak by³ zmêczony ¿e zmog³o go i zasn±³. Jego powieki same bezwarunkowo siê zamknê³y. Z za³o¿onym plecakiem, w niewygodnej pozie, na zimnym g³azie opieraj±c siê o drzewo siedemnastolatek spa³ jak zabity tym samym swataj±c siê ³atwym celem dla bandytów i zwierz±t, jednak to by³o silniejsze od niego.
Obudzi³ Ciê odg³os tocz±cych siê leniwie drog± kó³ jad±cego wozu. Otworzy³e¶ oczy, obserwuj±c to niezbyt czêste jak na puszcze zjawisko. Kupcy rzadko têdy przeje¿dzaj±... Co wiêcej wóz zamiast koni czy wo³ów ci±gnê³a... kobieta. A na wozie siedzie³ facet, poganiaj±c j±. Gdy dostrzeg³ opaskê shinnobi na twoim czole, zagada³:
-Hej, ch³opcze. Chcesz zarobic pare yenów? Mam dla Ciebie zadanie...
Otó¿ p³acê za eskortê mojego wozu do przez puszczê. Muszê têdy przejechac a s³ysza³em ¿e to niebezpieczna okolica. Acha, i przy okazji zast±pi³by¶ moj± babê przy wozie... bo konie mi po drodze uciek³y.
Aki mimo ¿e spa³, nagle otworzy³ oczy, chwyci³ nietrze¼wo do pojemnika z kunaiami i wyj±³ nó¿. Trochê odetchn±³ gdy okaza³ siê to wóz kupca jad±cy drog± w jakie¶ nie okre¶lone miejsce, ci±gnê³a go kobieta ?! To by³o nadzwyczajne zjawisko. Co kobieta robi na miejscu koni. Czy to jaki¶ paranormalny sen albo jakie¶ genjutsu, czy umys³ p³ata figle. Wsta³ jak naj¿wawiej móg³. W tym czasie mê¿czyzna zd±¿y³ podjechaæ i zacz±æ swoj± "przemowê".
- Zadanie za parê yenów?? - zapyta³ samego siebie pod nosem [cenzura] siê w dalsze s³owa dziwaka - Mogê oczywi¶cie eksportowaæ wóz, ale czy to nie dziwne by cz³owiek ci±gn±³ wóz? Tym bardziej je¶li jest to pana ¿ona?! Czy to jest moralne? Kobieta te¿ cz³owiek nieprawda¿?! Po za tym ja sam sobie zbytnio rady nie dam bo jak widaæ po mnie wielkiej krzepy nie mam. - stwierdzi³ trochê poirytowany postaw± kupczyny.
-A bo mnie w krzy¿u ³amie... zreszt± wóz ciê¿ki nie jest, stara daje rade. Jak nie chcesz ci±gn±c to nie, wsiadaj, ona jeszcze te pare kilometrów wyrobi. Co do moralno¶ci to có¿... koni nie ma, wozu nie zostawie przecie¿. Ka¿dy orze jak mo¿e, jak to mówi±. To jak bêdzie?
~ Mam uczucie jakby by³ to g³upi sen ~ Aki stwierdzi³ i ¿e jednak pomo¿e ci±gn±c wóz. Dla niego straszne by³o wykorzystywaæ w³asn± ¿onê, przynajmniej tej biedaczce pomo¿e.
- Ruszamy? Tylko gdzie?! Jak daleko mam sprawowaæ role konia ?! - zapyta³ ci±gle czuj±c poirytowanie. Hmm... przynajmniej kondycjê poæwiczy...
-Hmm... no drog± przed siebie. Jak d³ugo pytasz? A my¶lê, ¿e ju¿ nied³ugo... mo¿e tak z pó³ kilometra, do koñca tej d¿ungli. Baba d³u¿ej ci±gnê³a, wiêc i ty dasz radê.- Go¶c zarechota³, a kobieta wsiad³a na wóz i siad³a przy nim.
-No to wio...-us³ysza³e¶ nad uchem.
- Grrrr - wydoby³o siê od strony Akiego gdy tylko facet powiedzia³ s³ynna kwestiê ka¿dego wo¼nicy. Zacz±³ on ci±gn±c z ca³ych si³ swych miê¶ni wóz przed siebie. Wprost drog±. Nie mia³ wiele si³ jak na siedemnastolatka jednak daæ radê powinien ... przynajmniej przez jaki¶ czas. Pod nosem przeklina³ samego siebie ¿e da³ siê do takiej roboty. Czy on jest koniem czy wo³em by ci±gn±c jaki¶ wóz z samolubnym kupczynom który z pewno¶ci± za ka¿dy grosz jest wstanie zabiæ?
~ To by³ strasznie g³upi pomys³. Jeszcze raz dasz siê w co¶ takiego, a chyba siê zabijê ~ mówi³ w swoim ¶wiecie urojonym do samego siebie. Gdyby ludzie wiedzieli ¿e Aki czêsto prowadzi konwersacjê z samym sob± z pewno¶ci± umie¶ciliby go w zak³adzie psychiatrycznym. Dwa razy nie mówiæ czy co¶ takiego siê nie zdarzy w przysz³o¶ci. Nie raz wyzywano go od psychicznych ... a teraz jeszcze ci±gnie wóz. Ech.
Ci±gn±c wóz nie mog³e¶ nie docenic krzepy ¿ony wo¼nicy. Byc mo¿e to nie by³ jedyny raz jak ci±gnê³a ten wóz... Bowiem tobie przychodzi³o to ze sporym trudem. Ci±gn±³e¶ wóz ledwie 15 minut, ale czas d³u¿y³ Ci siê niemi³osiernie, a wszystkie cz³onki stawa³y siê coraz ciê¿sze.
Po wspomnianych 15 minutach us³ysza³e¶ w krzakach szelest, po czym na drodzê pojawi³ siê wysoki mê¿czyzna z kijem.
-Wy³adujcie swoje towary, a ocalicie ¿ycie...-us³ysza³e¶, i w duchu przekl±³e¶ wo¼nicê, za to, ¿e kaza³ Ci ci±gn±c wóz. By³e¶ do¶c zmêczony, co raczej nie sprzyja³o walce...
Siedemnastolatek pu¶ci³ ten cholerny wóz i opar³ siê o niego by odpocz±æ. Nic nie mówi³ przez moment, nie widzia³ ¿adnego powodu by musieæ siê niepotrzebne odzywaæ. Lepiej wpierw z³apaæ oddech ni¿ rzucaæ siê z ostrymi s³owami na "byka" z kijem.
- Jeszcze jak±¶ pro¶bê masz ? - zapyta³ siê ironicznie pe³en pogardy wzglêdem faceta, jednak z jednej strony rozumia³ jego dzia³anie. Ka¿dy jak to powiedzia³ wo¼nica orze jak mo¿e. - Jestem ochroniarzem tego wozu i moim zadaniem jest jego obrona przed takimi kmieciami jak ty - stwierdzi³ chod¼ w my¶li zastanawia³em siê czy lepiej by nie by³o zgadaæ siê z bandytom i na pó³ podzieliæ ³upy z wozu ... jednak by³y to my¶li z³ej natury Aki'ego
-Przykro mi ch³opcze. Ja tutaj robiê swoje, a ty rób swoje je¶li musisz. Rozwi±¿my to miêdzy sob±, je¶li wygram, to bez gadania zostawiace wóz i ruszacie dalej... Je¶li ty wygrasz, moi ludzie nie bêd± was niepokoic i pozwol± wam opu¶cic puszczê.
Mê¿czyzna skñczy³ mówic, po czym z ca³kiem spor± prêdko¶ci± ruszy³ na Ciebie z kijem.
Aki nie mia³ czasu by wyj±c z plecaka ³añcuch. Zbyt ma³o czasu... jednak otworzenie kabzy nie by³o d³ug± czynno¶ci±, tak samo jak wyci±gniêcie z niej shurikena. Nie czekaj±c na oklaski siedemnastolatek rzuci³ broni± miotan± w w biegn±cego na niego faceta z kijem. Nie stara³ siê celowaæ w jaki¶ szczególny punkt, chodzi³o by go trafiæ. Od razu po rzucie ¶ci±gn±³ plecak wyjmuj±c kunai tym razem i rzucaj±c go prosto na przeciwnika. To tak¿e mia³o daæ mu trochê czasu. Odpi±³ plecak, a nastêpnie jak najszybciej móg³ poszuka³ w nim swoj± klanow± broñ. Przy u¿yciu Kusari shihai, jutsu daj±cym mo¿liwo¶æ kontroli ³añcucha, próbujê w jaki¶ sposób obroniæ siê przed mo¿liwym atakiem skierowanym przez bandytê w moj± stronê. Je¶li rzuca we mnie jak±¶ broni± to oczywi¶cie wykonujê unik ale je¶li znajdujê siê przy mnie to robiê takie czynno¶ci:
a) Je¶li kij z góry leci na mnie ³añcuch obwija siê wokó³ lec±cej broni drzewcowej maj±c za zadanie z³amaæ j±, lub zmieniæ jej tor lotu.
b) Je¶li atak przypomina próbê przebicia mnie bronie siê atakiem, tak by ³añcuch obwin±³ siê wokó³ szyi bandyty
c) Je¶li jest to inny atak próbujê go unikn±æ a przy u¿yciu kontroli ³añcucha zwi±zaæ mu rêce.
Mê¿czyzna odbi³ kijem oba twoje pociski. Gdy wyj±³e¶ ³añcuch, ju¿ by³ przy tobie... Wykona³ potê¿ny cios z góry, z zamachu. Uderzy³e¶ ³añcuchem o kij, próbuj±c go owin±c. Gdy wasza broñ siê spotka³a, posypa³y siê iskry. Uda³o Ci siê zmienic tor lotu kija, i unikn±c ataku. wtedy ujrza³e¶ odprysk farby na kiju. Tak naprawdê by³ ¿elazny... zosta³ tylko pomalowany tak, ¿eby wygl±da³ na drewniany. Mê¿czyzna odskoczy³, wbi³ kij w ziemiê i z³o¿y³ dwie pieczêci. Po chwili w twoim kierunku mknê³a niewielka kula ognia.
Gdy uda³o siê unikn±æ Akiemu ataku kijem który okaza³ siê byæ stalowym, odetchn±³. Wytar³ czo³o spocone od nerwów i niepewno¶ci bo gdyby dosta³ takim prêtem w g³owê by³oby ju¿ po nim. Jednak okaza³o siê ¿e wszystko dopiero mia³o siê zacz±æ. Chod¼ ch³opak nie by³ wysokiej rangi ninj± to posiada³ swoje do¶wiadczenie. Jak najszybciej wykona³ Kawarimi no jutsu, mia³ na to chwilê czasu gdy ognista kula do niego podlecia³a. Jedynym przedmiotem które w pierwszej chwili zauwa¿y³ by³ stalowy kij swego przeciwnika i w³a¶nie z nim siê podmieni³. Kiedy znalaz³ siê od razu przy bandycie nie czeka³ na oklaski lecz wykorzysta³ Kusari Hitoya by przy u¿yciu ³añcucha obwi±zaæ swojego przeciwnika tym samym zakoñczyæ t± walkê.
1500 - 50(za wcze¶niejsz± kontrolê ³añcucha) - 100(za Kawarimi) -100(za Kusari Hitoya) =1250 Pch
Podmieni³e¶ siê z kijem, unikaj±c ognistego ataku i zaraz spróbowa³e¶ obwi±zac przeciwnika ³añcuchem. Jednak trwa to chwilê, a by³e¶ bardzo blisko... Zanim ³añcuch w pe³ni owin±³ siê wokó³ bandyty, dosta³e¶ piê¶ci± w twarz. Odlecia³e¶ jaki¶ metr w ty³, a dryblas rzuci³ siê po swój kij, w biegu rzucaj±c w Ciebie dwa shurikeny.
Aki nie przemy¶la³ tego ¿e ta akcja mo¿e trwaæ nieco wiêcej czasu pozwalaj±c przeciwnikowi na dzia³anie. Poczu³ silne uderzenie w twarz. Odlecia³ na kilka metrów. Upad³ i zanim siê pozbiera³ zobaczy³ jak bandyta biegnie w stronê kija w miêdzy czasie rzucaj±c dwoma shurikenami w jego stronê. Najlepszym wyj¶ciem w tym momencie by³o zbicie z toru lotu shurikeny i trzecim wolnym kunaiem zatrzymanie w drodze wroga rzucaj±c w ¶rodek tu³owia ostrze. Jak najszybciej po tej akcji rudow³osy biegnie jak najszybciej po swój ³añcuch. Po wziêciu go w razie jakiego¶ ataku przy u¿yciu Kusari shihai tworzy ³añcuchow± tarczê.
Przyby³em tu prosto z Kraju wody. Stan±³em pod jedn± z sosen. Skumulowa³em czakrê w stopach i wbieg³em na drzewo. Kiedy by³em na wysoko¶ci pierwszych ga³êzi zatrzyma³em siê uwa¿aj±c na to aby nie rozproszyæ swojej uwagi jakimi¶ zbêdnymi szczegó³ami. Obserwowa³em teren podemn±.
Bieg³em bardzo szybko, czasem u¿ywa³em Shunshin No Jutsu odbijaj±c siê o drzewa, po czym na chwile siê zatrzyma³em. I zdj±³em z g³owy kaptur, podnios³em lekko g³owê do góry.
- Juz jestem ... wiec ... poco tu przyszli¶my?
Jestem ju¿ w Oto drugi raz, lecz tego miejsca nigdy nie widzia³em.
Kiedy pojawi³ siê ch³opak, zjecha³em na ziemie. Bez s³owa ruszy³em w kierunku siedziby Hebi. Kiedy mija³em ch³opaka chwyci³em go za ramiê i poci±gn±³em za sob±. Kisame zeskoczy³ z mojego ramienia i pobieg³ przodem<Oboje NMN>
//Pisz tu:http://www.shinnobirpg.rp...p=138028#138028//
//Anulej by wyczuwaæ chakre trzeba byæ tropicielem , zwyk³ shinnobi nic nie wyczuje , no chyba , ze masz psa //
-Nie panie ¿ebraku , po prostu twój ruch mnie zaskoczy³. Wyda³o mi siê , ¿e masz podwójne Kekkei Genkai jednak to niemo¿liwe. Có¿ widzê , ¿e Kiri posiada wielu silnych shinnobi , jednak wracaj±c do tematu Midoriego. Je¶li odszed³ on z wioski , mo¿e do³±czy do Akatsuki , albo Hebi. W ostateczno¶ci przejmie w³adze w SO , ale to raczej nie w jego stylu. Mo¿liwe ,¿e znowu sam co¶ za³o¿y , a to siê rozpadnie. Có¿ , mam nadziejê ,ze jako¶ pomog³em , mo¿e chcecie co¶ jeszcze wiedzieæ Mo¿e pomóc wam znale¼æ Midosia , on ma do¶æ charakterystyczny zapach . . . - Bia³ow³osy opar³ siê o drzewo , by³ bezpieczny w swoim specyficznym jutsu suitonu , wiedzia³ doskonale , ze Ci ludzie s± silni i najwa¿niejsze , s± zgrani. Ten atak z ³añcuchami by³ doskonale przygotowany , Wi my¶la³ ,¿e Kage kontrolowa³ ³añcuchy za to Anulej jest z Shiro i podmieni³ siê dziêki temu , przy u¿yciu jednej rêki.
"Tak w³a¶ciwie to ciekawe po co oni w Oto , tak to bardzo ciekawe. Ostatnio sporo niespodzianek spotyka takiego ma³ego i s³abego Wi Dimka jak ja. . ." - Wi pomy¶la³ sobie przymykaj±c oczy i u¶miechaj±c siê jakby co¶ go bawi³o. . .
,,Ciekawe czemu on taki chêtny do pomocy... na pewno nie bezinteresownie. Muszê byc ostro¿ny''-pomy¶la³em, zdziwiony ofert± bia³ow³osego w³adcy.
-Doceniam Twoj± chêc pomocy, chêtnie bym z niej skorzysta³, ale najpierw musimy co¶ za³atwic w Oto. Zreszt± gdyby jaki¶ inny Kage pomaga³ mi w polowaniu na missing'a rangi S pochodz±cego z Kiri, mog³oby to byc ¼le widziane. Chcê pokazac wszystkim swoj± si³ê. Niech wszyscy kage wiedz±, ¿e z Kiri i Mizukage trzeba siê liczyc... - dyplomatycznie podziêkowa³em za wspó³pracê Wi Dima.
Xavier id±c lasem sosnowym rozgl±da³ siê i podziwia³ drzewa.Równie¿ ptaki ,które na nich by³y.Xavier lubi³ zwierzêta i na chwile stan±³ by je popodziwiaæ .Jednak nie móg³ traciæ wiêcej czasu i poszed³ w kierunku Oto <NMM>
P³omienie. jedyne, co by³o widaæ, to p³omienie. Wszystko siê pali³o. Wszystko i wszêdzie. Ka¿da sosna. Ka¿da ig³a. Igliwie. Podszyt. Wszystko by³o jedn± wielk± mieszanin± strachu i goryczy. P³omienie tañczy³y wszêdzie, na ka¿dym listku by³o widaæ ju¿ t± iskierkê.. Ka¿dy stwór wiedzia³, co siê zaraz stanie. Iskierka wybuchnie jeszcze wiêkszym ogniem... Kiedy to siê skoñczy? Dlaczego tak nagle? Có¿... By³a to wina walki dwóch mniej lub bardziej odpowiedzialnych ninja. Kurosaki Minako i Uchihy Rinsaku. Czy zdaj± sobie sprawê, ¿e wiatr rozniesie ich bitwê na ca³e Oto? A je¶li i wioska zostanie zniszczona, nie tylko jej przyboczne tereny? Czy Minako da sobie z tym radê? Poczekamy - zobaczymy...
Walka, z powodu której temat "siê pali.
Nagle w tej okolicy pojawi³ siê nie spodziewanie m³ody chunnin z organizacji SO. Ryuk zdenerwowany ca³± sytuacja w organizacji szuka³ czego¶ , nowego co pozwoli o owej chwile mu zapomnieæ. Biedaczek chodzi³ sobie po laskach, strumyczkach i innych zbêdnych do ¿ycia lokacjach , az trafi³ w to miejsce ... postanowi³ sobie odpocz±æ..
- Echh .... - Westchn±³ sobie i czeka³ na rozwój wydarzeñ...
Wtem Ryuk us³ysza³ krzyki dochodz±ce z pobliskiej ¶cie¿ki. Zainteresowany, pobieg³ sprawdzic jakie jest ich ¼ród³o. Gdy wyszed³ na ¶cie¿kê, zobaczy³ na niej wóz, zatrzymany przez dwóch mê¿czyzn. Jeden z nich w³a¶nie wyrwa³ cz³owiekowi z wozu jaki¶ pakunek... Podró¿ny zaciekle walczy³, widac by³o, ¿e ta rzecz jest dla niego wa¿na, jednak nie da³ rady silniejszemu przeciwnikowi.
Ryuk popatrzy³ na biednego cz³owieka , który w³a¶nie by³ okradany.
- " Hmm... ciekawe...ingerowaæ , czy nie ingerowaæ .. ech .."- Zastawia³ siê biedaczek , lecz sumienie go ruszy³o.
- Witam wszystkich zgromadzonych , mo¿e mi kto¶ powiedzieæ.. co siê tutaj dzieje !?- Zada³ g³o¶no pytanie w stronê ludzi bior±cych udzia³ w tym ca³ym zamieszaniu ...
- Wiêc ?! ...............
Przera¿ony podró¿ny odpowiedzia³: Z³odzieje! Pomocy, dobry cz³owieku!
Nie wiedzia³ jak bardzo myli siê co do osoby swego rzekomego wybawcy...
,,Z³odzieje'' natomiast nie raczyli odpowiedziec. Zamiast tego, szybko zaczêli oddalac siê z miejsca zdarzenia. Znaczy siê, uciekali poprostu
Ch³opak popatrzy³ na to ca³e zamieszanie i tylko westchn±.
- No i teraz muszê ich ³apaæ ech ...- Powiedzia³ ch³opak i zacz±³ za nimi biec . W czasie Biegu wyci±gn± swoj± piêkn± kose. Je¿eli bêdzie ju¿ jakie¶ 10 metrów od nich w ruch wchodzi kosa ... Która zostaje wyrzucona prosto w ta grupkê przestêpców ... Chunnin nie lubi³ akcji tego typu poniewa¿ jego zdolno¶ci by³y po¿yteczne g³ównie w zwarciu... co siê teraz stanie ?
Za biegn±cym Ryukiem da³o siê s³yszec lamenty poszkodowanego. Sam Ryuk pêdzi³ za dwoma przeciwnikami. Byli szybcy, po¶cig móg³ trwac a¿ do zmêczenia jednej lub drugiej strony. Tak siê jednak nie sta³o...
Jeden z przeciwników, dostrzegaj±c po¶cig, zatrzyma³ sie i zwróci³ w stronê m³odego Nary. Ch³opak rzuci³ w niego kos±, jednak z³odziej zrêcznie odskoczy³, unikaj±c ataku, po czym zacz±³ sk³adac pieczêci. Po chwili ca³± okolice pokrywa³± grz±skie bagno. W takim otoczeniu ciê¿ko siê poruszac, zatem po¶cig by³ raczej niemo¿liwy. Wygl±da³o na to, ¿e je¶li Ryuk chce pomóc podró¿nemu i najprawdopodobniej na tym zarobic, musi pokonac z³odzieja i wycisn±c od niego informacje na temat miejsca pobytu kompana, który w³a¶nie znika³ z horyzontu wraz z tajemniczym pakunkiem...
Nagle pod Ryukiem zaczê³o co¶ siê zapadaæ , kiedy popatrzy³ w dó³ zobaczy³ bagno.
- Ech.. u¿ytkownik dotonu , och ironio ...- Powiedzia³ pod nosem...
Scenariusz nr 1
Kiedy kosa by³a wbita obok napastnika to ryuk ci±gnie j± mocno tym samym skupiaj±c chakre w stopach , aby wystrzeliæ z bagna w górê... kiedy napastnik podziwia³ poczynania ch³opaka , by³o ju¿ za pó¼no na atak , poniewa¿ cieñ ³añcucha i kosy by³ doskona³ym przewodnikiem chakry , defakto kosa by³ wykonana takiego metalu *³añcuch te¿* . Cieñ skosy zacz±³ siê rozga³êziaæ tym samym ³api±c przeciwnika i go tym samym parali¿uj±c , a Ryuk l±duje obok kosy ...
-Mam ciê ...- Powiedzia³ ...
*ta opcja jest mo¿liwa , je¿eli kosa jest wbita w sta³y grunt ,a nie w bagno ..*
-
Opcja 2 kiedy kosa jest w bagnie
Ch³opak popatrzy³ na ca³y teren i szybkim ruchem machn± ³añcuchem tak aby kosa wbi³a siê w jakie¶ drzewo , nastêpnie ch³opak na nie drapuje i oczekuje na dalszy rozwój akcji , je¿eli drzewa siê te¿ zaczynaj± topiæ w bagnie , Ryuk zaczyna siê przemieszczaæ tak aby nie byæ w promieniu ra¿enia techniki
chakra next post
Kosa by³a w bagnie. Ryuk szarpn±³ ³añcuchem, aby wbic broñ w drzewo. Uda³o mu siê, jednak nie trafi³ perfekcyjnie... Ch³opak nie móg³by siê wci±gn±c po ³añcuchu, kosa ledwo siê wbi³a. Musia³ wiêc doj¶c do drzewa na piechotê. Bagno spowalnia³o t± czynno¶c. Gdy Nara by³ mniej wiêcej w po³owie drogi, k±tem oka dostrzeg³ przeciwnika koñcz±cego ju¿ sk³adac pieczêci do jakiej¶ techniki...
Ch³opak obserwowa³ teraz przeciwnika bardzo bacznie i katem oka szuka³ obiektu , zbli¿onego do wielko¶ci jego postury. Owy musia³ znajdowaæ siê jak najbli¿ej przeciwnika ...- A po co ? A po to aby siê z owym obiektem podmieniæ i nastêpnie u¿yæ Kage mane no jutsu tym samym go parali¿uj±c ... * To siê dzieje po z³o¿eniu pieczêci przez przeciwnika i wykonaniu techniki.
chakra next post
Spod ziemi pod Ryukiem wystrzeli³y skalne pale... Trafi³y jednak tylko ga³±¼, z któr± w pore podmieni³ siê ch³opak. Teraz m³ody Nara by³ bardzo blisko przeciwnika...
Kilka chwil i ju¿ go unieruchomi³. I tu zaskoczenie... Tê¿yzna fizyczna ch³opaka nie by³a zbyt imponuj±ca, tote¿ poczu³, ¿e dos³ownie jeszcze kilka chwil, i przeciwnik wyzwoli siê, b±dz obróci t± technike przeciw u¿ytkownikowi...
Ryuk zdziwi³ siê potêga przeciwnika, na jego twarzy by³ widoczny grymas ...
- [I see you!] Silny jest ....- Po tych s³owach zmieni³ pieczêæ.
- Kagenui ...- I tym samym nagle przeciwnika po przekuwa³ cieñ , ale tylko te punkty które by³y odpowiedzialne za ruch, je¿eli przeciwnik u¿yje jakiej¶ zbroi to cieñ siê dooko³a zawija i i pêtle robi± siê coraz cia¶niejsze....
*obrona kawarimi *
Atak siê powiód³. Poprzebijany cieniem mê¿czyzna zawis³, podtrzymywany jedynie technik± Ryuka. M³ody Nara poczu³ ulgê, ofiara przesta³a siê wyrywac. Odczuwa³ tylko nieznaczne, drobne ruchy... Wygl±da³o na to, ¿e schwytany zdany jest na ³askê Ryuka.
Ryuk popatrzy³ na niego lodowatym wzrokiem...
- Teraz mi powiedz .... gdzie siê ukrywa twój kompan....- W jego g³osie nie by³o ¿adnych emocji ...
- Dla twojego dobra , powiedz mi od razu .. inaczej ... zacznê dr±¿yæ dziury wiêksze w twoim ciele.- Powiedzia³ czekaj±c na odpowied¼ przeciwnika..
Gdy zada³e¶ pytanie, twarz przeciwnika wykrzywi³a siê w bólu.
-Dobry Panie... ja naprawde nic nie wiem... On... tylko mniê wynaj±³, abym pomóg³ mu ukra¶c t± paczkê. Nie mam nawet pojêcia co to! Zlituj siê...- W jego g³osie dos³ysza³e¶ wibracjê rozpaczy...
Ryuk pokiwa³ g³ow± i popatrzy³ w dó³..
- I ty my¶lisz ,¿e ci uwierzê...- Powiedzia³ ch³opak i popatrzy³ mu prosto w oczy i wtedy cieñ cienki przebi³ mu palce w d³oniach..
- Gadaj co wiesz ... bo nie bêdê pob³a¿liwy ... i zanim ciê zabije .. sprawie ci ból niewyobra¿alny....teraz go nie pojmujesz ... wiêc mów .... .- Powiedzia³ lodowatym g³osem ..
Schwytany cz³owiek jêkn±³, gdy przebi³e¶ mu d³oñ. Krew zaczê³a obficie kapac na ziemiê pod jego stopami...
-Argh.... mam w kieszeni mapê. Przedstawia po³o¿enie kryjówki, we¼ j± i zostaw mnie proszê!-b³aga³a ofiara.
Bagno wywo³ane przez przeciwnika zniknê³o ju¿. Krajobraz wróci³ wiêc wzglêdnie do normy.
Ch³opak wyj± z jego kieszeni mapê , nastêpnie j± przestudiowa³... kiedy zakoñczy³ i zdoby³ potrzebne informacje ... tylko popatrzy³ na swego przeciwnika..
- Ech .... zejd¼ mi z oczu ... - Powiedzia³ i nagle cieñ pu¶ci³ .. przeciwnik by³ bezbronny ... poniewa¿ , jego d³onie by³e nie do u¿ytku , a reszta organizmu umo¿liwia³a powolne chodzeni..
- Je¿eli ciê jeszcze raz zobaczê ... nie bêdzie lito¶ci..- Powiedzia³ i poszed³ bo kose , która sobie gdzie¶ le¿a³a , nastêpnie zacz±³ i¶æ w stronê kryjówki ... co teraz ?
Ryuk oddali³ siê, zmierzaj±c w kierunku zaznaczonym na mapie. Za sob± s³ysza³ stêkanie zbieraj±cego siê powoli na nogi przeciwnika...
Po przej¶ciu ca³kiem sporego obszaru wg³±b lasu i po do¶c d³ugich poszukiwaniach oczom ch³opaka ukaza³a sie niewielka jaskinia. Czy¿by to mi³a byc ta kryjówka? Có¿, pozosta³o tylko sprawdzic...
Ch³opak siê u¶miechn± ujrzawszy jaskinie.
- Wiêc to to miejsce ... ech .. no to trzeba je sprawdziæ ...- Powiedzia³ sobie pod nosem i zacz±³ i¶æ w stronê owej lokalizacji. M³ody nara oczywi¶cie by³ przygotowany na atak i ewentualn± obronê, Chunnin znalaz³ siê ju¿ w jaskini .... co tam widzi ?
Gdy ch³opak wszed³ do jaskini ujrza³ tam niewielkie pude³ko pod ¶cian±. Podszed³ bli¿ej... wtem dostrzeg³ ¿e pude³ko jest otwarte. I puste...
Gdy zda³ sobie sprawê, ¿e to mo¿e byc pu³apka i odwróci³ siê, by³o ju¿ za pó¼no. Ujrza³ jak wej¶cie do jaskini blokuj± zsuwaj±ce siê z góry stalowe prêty... A kilka metrów od nich sta³ mê¿czyzna, zapewne drugi ze z³odziei.
-Có¿, spodziewa³em siê mojego tymczasowego wspólnika... Ale skoro zaj±³e¶ siê nim, to oszczêdzi³e¶ mi roboty. Teraz wykoñczê Ciebie i TO bêdzie moje...-powiedzia³ i zacz±³ sk³adac pieczêci. Poczu³e¶, ¿e ziemia trzêsie ci siê pod stopami...
-Ch³opak popatrzy³ na otoczenie , nie patrz±c na przeciwnika..
- Wybra³e¶ z³e miejsce do walki ..... jaskinia z wszech obecnym cieniem...- Wtedy ziemia zaczê³a siê trz±¶æ a cia³o ch³opaka pokry³a przeklêta pieczêæ ...
- Ta moc mi siê podoba , ³±cz±c z obecnymi warunkami , mogê ci pokazaæ 100% skuteczno¶æ mojego zaawansowanego limitu krwi ... - Kiedy to powiedzia³ jego cieñ po³±czy³ siê z cieniem jaskini
- Kagenui...- Wypowiedzia³ komendê i nagle z jaskini wystrzeli³y wi±zki cienia które powinny przeci±æ napastnika, a tym bardziej kraty... Ryuk wyczu³ trzêsienie, tym samym stwierdziæ by³o mo¿na ¿e przeciwnik korzysta z Dotonu , dlatego cze¶æ cienia powstrzymywa³a konstrukcje aby nie runê³a. Po tym pokazie Ryuk wychodzi z jaskini , je¿eli przeciwnik prze¿y³ to cieñ wuje siê dalej dooko³a Ryuka , które dumnie zdj±³ kose z pleców..... Ch³opak wygl±da³ jak zwiastun ¶mierci ..... jak kostucha oczekuje zgonu swej ofiary.......
Uwiêziony ch³opak aktywowa³ CS'a, po czym wykona³ swoj± technikê...
W tym czasie zaczê³y ju¿ sypac mu siê na g³owê kawa³ki ska³y ze sklepienia jaskini. Niedaleko by³o do zawalenia siê... Ryuk roztropnie podtrzyma³ rozpadaj±ce siê ¶ciany i zaatakowa³ cieniem. Niestety, okaza³o siê, ¿e to nie wystarczy, aby przeci±c stalowe kraty.
Za to cieñ przedosta³ siê przez nie i uderzy³ w cia³o z³odzieja. Mê¿czyzna by³ szybki... odskoczy³, tak ¿e jedynie dwie wstêgi cienia zd±¿y³y go ranic. Na ziemiê skapnê³a krew, jednak by³ ju¿ poza zasiêgiem. Odsun±³ siê jeszcze bardziej i zacz±³ kolejne pieczêci.
W tym momencie Nara dosta³ sporym kamieniem w ³eb. Ju¿ d³ugo nie móg³ podtrzymac jaskini.
Ch³opak tylko z³apa³ siê za g³owê..
- Bêdzie guz ...- wymamrota³ pod nosem, nastêpnie szybkim krokiem podbieg³ to kraty.
- Ech... szybko my¶l... - Ch³opak by³ lekko zdenerwowany , ale jakby nie patrzeæ kraty by³y powbijane w ska³y, wiêc cieæ stara³ siê je roz³upaæ, tym samym ch³opak by³by uwolniony , je¿eli tak siê nie uda to cieñ stara siê wygi±æ kraty , a je¿eli drugi wariant siê nie uda, Ryuk wyrzuca kose poza jaskinie i nastêpnie czeka aby u¿yæ kawarimi i siê z ni± podmieniæ..co siê stanie ?
Plan z roz³upaniem ska³y by³ dobry, jednak by³o na to ju¿ za pó¼no. Ryuk okaza³ siê za wolny... Gdy poczu³ na plecach spadaj±ce drobne od³amki ska³, staj±ce siê coraz wiêksze, zdecydowa³ ¿e musi zrobic co innego. Rzuci³ wiêc przez kraty swoj± broñ. W momencie gdy siê z ni± podmieni³, w miejscu gdzie jeszcze chwilê wcze¶niej sta³ pojawi³y siê skalne kolce - skutek techniki z³odzieja. Teraz ch³opak nie mia³ swojej broni(do odkopania po walce ), by³ ranny - z g³owy zaczê³a mu ciekn±c krew- i musia³ pokonac z³odzieja.
Ch³opak by³ teraz naprawdê zdenerwowan...
- Ech... naprawdê mnie zdenerwowa³e¶.... po¿a³ujesz tego ...- Powiedzia³ ch³opak i przeanalizowa³ teren , du¿o drzew równa siê du¿o cieni , tym samym zasiêg ataków dalszy.
- Stwierdzi³ i wyj± kunai nastêpnie przyj±³ pozycje obronn± wtedy cieñ niczym fala zacz±³ wchodziæ w okoliczne cienie drzew i niczym rybka przeskakiwa³ z jednego do drugiego i rozpocz±³ atak w stronê przeciwnika, Ryuk w tym czasie coraz bardziej siê zbli¿a³ ku z³odziejowi , tym samym ataki by³y coraz szybsze i celniejsze , je¿eli jaki¶ atak trafi w cieñ przeciwnika to od razu go parali¿uje, technik± Kage mane no jutsu ....
//Rozumiem ¿e ten cien atakuje t± poprzedni± technik±? T± co ni± kraty chcia³e¶ nieszczê¶niku poci±c //
Przeciwnik zosta³ zaatakowany cieniem Ryuka, wys³anym od drzewa przez kolejne drzewa a¿ do celu... Wiedzia³ ju¿ jednak o tym ataku Ryuka wiêc nie da³ tak ³atwo siê nabrac. W momencie, gdy ujrza³ prze¶lizguj±cy siê cieñ, zacisn±³ powieki i rzuci³ przed siebie bombê o¶lepiaj±c±(czy jak to siê tam nazywa). Ty samym o¶lepiony Ryuk straci³ kontrolê nad cieniem, która na moment roz¶wietlaj±cego wybuchu przesta³ istniec. Gdy ch³opak otworzy³ oczy, ujrza³ przed sob± piê¶c przeciwnika, która chwilê pó¼niej z g³osnym trzaskiem uderzy³a w szczêke m³odego Nary.
Teraz Ryuk le¿y na ziemi, a przeciwnik stoi nad nim.
Ryuk o¶lepiony atakiem by³ gotowy na ¶mieræ spowodowanym atakiem z dystansu, lecz kiedy znów móg³ ujrzeæ zobaczy³ przed sob± pie¶æ i siê u¶miechn±...
- Mam ciê ....- Wymamrota³ przed uderzeniem i wtedy odlecia³, w ten ch³opak zacz±³ siê chichotaæ w pozycji lez±cej...
- Przegra³e¶ ...- Powiedzia³ m³ody Nara , a przeciwnik by³ sparali¿owany... Technik± Kage mane. Kiedy Z³odziej uderzy³ ch³opaka wtedy cienie jego i ³otrzyka siê po³±czy³y * co¶ podobnego jak shikamrau zrobi³ w walce z Hidanem*
- Oddaj mi to co ukrad³e¶, a ciê nie zabije..- Kiedy przeciwnik zrobi co¶ niestosownego cieñ go przebija na wylot i u¶mierca ...
podliczê chakre e tym po¶cie mo¿e
1655 - 100 - 100- 150 -150-300 - 300- 300+250* je¿eli zrobi co¶ nie po¿±danego* = 505 pch szaleje D
Ryuk wreszcie upora³ siê z przeciwnikiem. Ten widocznie choc zorientowa³ siê mniej wiêcej jak dzia³a KG Nary to nie zdawa³ sobie w pe³ni sprawy z jego potencja³u. Gdy zosta³ schwytany zignorowa³ polecenie ch³opaka. Zacz±³ siê wyrywac... Zmêczony Ryuk nie by³ w stanie d³ugo go utrzymac. W chwili gdy z³odziej wyzwoli³ siê i z tryumfalnym okrzykiem ruszy³ na przeciwnika, przeszy³ go cieñ. Cia³o uderzy³o o ziemiê...
W kieszeni odnalaz³e¶ pude³ko. W ¶rodku by³a nefrytowa statuetka. Teraz pozosta³o j± oddac podró¿nikowi....
Napisz ¿e oddajesz t± statuetke poprostu, nie chce cie bez odpisu znów trzymac.
Nagroda za misje B:
-350y
-6pkt stat
-50 pch
ch³opak wzi±³ pude³ko , nastêpnie poszed³ odkopaæ Kose *MG mi pozwoli³* po mêcz±cych poszukiwaniach odnalaz³ , nie naruszona broñ.
- Hmm... Solidna ta kosa ...- Stwierdzi³ nastêpnie ruszy³ w stronê okradzionego kupca.
- Ohayo to chyba pana ...- Powiedzia³ oddaj±c pude³ko , kupiec da³ dla ch³opaka nagrodê. Chunnin potem odszed³ z nagrod± w stronê siedziby SO .....
nmm
Ch³opak ca³y czas szed³ za Aki. Krajobraz zacz±³ siê zmieniaæ, co by³o na rêkê Shin'owi. "W koñcu nie ma tych przera¿aj±cych drzew które by³y w tamtym lesie." W lesie unosi³ koj±cy nerwy zapach sosen, a deszcz tylko wzmaga³ jego intensywno¶æ. Ch³opak czu³ siê tu dobrze, w g³owie kr±¿y³o mu tylko jedno s³owo "Raj!!". Cisza, spokój, harmonia. Czego wiêcej potrzeba? Id±c ca³y czas z Kasei'em na ramieniu ch³opak z³apa³ zadyszki. Po³o¿y³ go i sam usiad³. Zawo³a³ do towarzyszki
-Zaczekaj! Daj mi chwile odsapn±æ, jestem ca³y wykoñczony.- mówi³ i równocze¶nie ³apa³ oddech -mo¿emy tu chwile przesiedzieæ, drzewa s± gêste i chroni± przed deszczem.-
-Jasne. W³a¶ciwie, to nie zmierza³am i¶æ dalej - stwierdzi³am patrz±c w górê. Drzewa rzeczywi¶cie by³y w tym miejscu gêste. Nie by³o widaæ nawet skrawka nieba, a co za tym idzie, równie¿ dymu, który siê unosi³ znad siedziby. Plu³am sobie w brodê, ze nawet nie sprawdzi³am, co tam siê dzia³o. Z drugiej strony by³am wtedy w takim stanie psychicznym, ¿e chyba nie wysz³oby mi to na dobre. Obecnie ¿y³am iluzj±, ¿e to, co dzia³o siê wcze¶niej przed bram± do Oto i dzieje siê teraz, w siedzibie SO, wcale mnie nie dotyczy. Stara³am siê nie my¶leæ o przesz³o¶ci czy przysz³o¶ci, chcia³am siê skupiæ na tym, co tu i teraz. Usiad³am pod jednym z drzew i zasugerowa³am Shinowi, ¿eby zrobi³ to samo.
-Odpocznij sobie trochê -powiedzia³am z do¶æ mi³ym u¶miechem. Mo¿e i moja ocena ludzi nie by³a zawsze trafna, to ch³opak wydawa³ mi siê sympatyczny. Chcia³am dowiedzieæ siê o nim czego¶ wiêcej.
-Mo¿esz mi powiedzieæ, co tu w ogóle robisz? - zapyta³am tonem, który, mam nadziejê, nie zobowi±zywa³ do odpowiedzi. Nie chcia³am siê zbytnio narzucaæ, bo wiedzia³am, ¿e nie ka¿dy mo¿e zdradzaæ takie informacje przypadkowo napotkanym ludziom.
-Hmm..., dobre pytanie.- ch³opak próbowa³ sobie przypomnieæ jak siê znalaz³ w tym miejscu -W sumie to nic. W mojej rodzinnej wiosce jak zwykle nic siê nie dzia³o, wiêc postanowi³em wybraæ siê na ma³± wycieczkê.- wziê³o go na wspominki. -Na pocz±tku by³em w Kus'ie, potem znalaz³em siê na terenach pañstwa Tsuchi. Na koñcu znalaz³em siê w Ta, a resztê to ju¿ znasz.- opowiedzia³ wszytko na jednym wdechu. Posz³o mu to ca³kiem niez³e, bior±c pod uwagê fakt ¿e niós³ przed chwil± dzieciaka.
-A ty? Te¿ w³óczysz siê jak ja czy mo¿e masz jakie¶ konkretne cele?- spoj¿a³ na dziewczynê. Nagle chcia³ siê dowiedzieæ o niej nieco wiêcej.
Musia³am siê chwilê zastanowiæ nad odpowiedzi±.
-Mia³am... mia³am siê z kim¶ spotkaæ, ale... no có¿, co¶ mi nie wysz³o...
Te s³owa oddawa³y jedynie ma³± czê¶æ powodów, dla których tu by³am, ale to musia³o mu wystarczyæ. Nie mog³am tak sobie rozpowiadaæ, ¿e nale¿ê do SO na prawo i lewo, nawet je¿eli organizacja mia³aby przestaæ istnieæ.
-Przepraszam, nie mogê za bardzo o tym mówiæ... - stara³am siê wyt³umaczyæ swoj± nieprecyzyjno¶æ.
Kuso! Powinnam siê zamkn±æ. Mog³abym przypadkiem powiedzieæ za du¿o, a to mo¿e mieæ niemi³e skutki
Opar³am g³owê o pieñ drzewa, pod którym siedzia³am. Zrobi³am g³êboki wdech. Czuæ by³o zapach deszczu i ¿ywicy. U¶miechnê³am siê do siebie. Blisko¶æ natury zawsze mnie uspokaja³a.
-Ka¿dy ma swoje tajemnice, nie? - powiedzia³am do¶æ weso³o do Shina. Mia³am nadziejê, ¿e wie, co mam na my¶li.
Ch³opak wiedzia³ bardzo dobrze ¿e to najszczersza prawda, w koñcu sam mia³ wiele. Przytakn±³ jej i powiedzia³
-Tak..., masz racje. Nie znam chyba osoby która by³a by do koñca szczera ze wszystkimi.- przerwa³ na chwile, w jego g³owie narodzi³a siê pewna my¶l. -Ale wiesz co. Wydaje mi siê ¿e problem nie tkwi w samym posiadaniu tajemnicy, tylko w tym ¿e musisz siê z ni± sam uporaæ. Tak jest moje zdanie.- Przed Shin'em przelatywa³y wspomnienia z dawnych lat. Dok³adnie pamiêta³ jak ojciec uczy³ go walki, jak pozna³ Kallen i o tym przera¿aj±cym dniu... Na sam± my¶l o tym przeszed³ go paniczny lêk. Nagle z³apa³ siê za g³owê i szamota³ siê sam ze sob±, próbowa³ uspokoiæ. "Tylko spokojnie, nie my¶l o tym teraz, dychaj g³êboko. Teraz nic ci nie grozi!". W koñcu siê uspokoi³.
-Wybacz, wziê³o mnie na ma³± retrospekcje z moich dziecinnych lat...- na jego twarz pojawi³ siê drobny u¶miech, jak gdyby mówi³ ¿e wszystko w porz±dku. Ale i tak nie mo¿na by³o go zobaczyæ. W koñcu twarz ma zas³oniêt± banda¿ami.
S³ucha³am Shina z uznaniem, a potem patrzy³am jak ilustrowa³ swoje s³owa krótk± szamotanin± z samym sob±.
-Nie szkodzi... Moje dzieciñstwo te¿ nie by³o zbyt weso³e... W³a¶ciwie, to nie by³o zbyt wielu szczê¶liwych chwil w ca³ym moim ¿yciu... Ale taki jest ¶wiat, w którym ¿yjemy... - powiedzia³am w zamy¶leniu. Moje ostatnie stwierdzenie by³o w moim przekonaniu pewnikiem, jednak czêsto zastanawia³am siê, jaki powinnam mieæ do tego stosunek. Nie wiedzia³am czy powinnam przyj±æ to z pokor± czy buntowaæ siê wobec okrutno¶ci losu. W ogóle jako¶ niewiele wiedzia³am o ¿yciu. Wydawa³am siê sama sobie tak± naiwn± istot±. W pewnym momencie zrobi³o mi siê siebie ¿al. Przesunê³am siê trochê, tak, ¿e trudno by³o teraz stwierdziæ czy bardziej le¿ê czy siedzê.
-Ciekawe, kiedy to wszystko siê skoñczy... -powiedzia³am niejednoznacznie, bo te¿ nie mia³am na my¶li tylko jednej rzeczy. Mia³am na my¶li mnóstwo rzeczy, od trywialnego wrêcz deszczu, przez moj± ukrywan± ¿a³obê, walkê na ¶mieræ i ¿ycie w budynku niedaleko, a w koñcu samo ¿ycie. Jednak na ¿adne z tych niemych pytañ nie potrafi³am odpowiedzieæ. Pozostawa³o czekaæ, co przyniesie przysz³o¶æ.
Przez pewien czas w jego g³owie nadal dudni³y s³owa Aki. "Dobrze wiedzieæ ¿e nie tylko ja jestem w takiej sytuacji." my¶l ta by³a nieco egoistyczna, wrêcz dla niektórych oburzaj±ca. Kto¶ móg³ by pomy¶leæ ¿e cieszy go czyje¶ nieszczê¶cie, ale Shin nie to mia³ na my¶li. Po prostu czu³ ¿e mo¿e myæ kto¶ na tym ¶wiecie kto by go zrozumia³. Ci±gn±³ dalej dialog
-No niestety, muszê siê z tob± zgodziæ. Nie pamiêtam ju¿ kiedy ostatnio cieszy³em siê z nowego dnia. Ten ¶wiat potrafi zdo³owaæ cz³owieka...- za³ama³ mu siê g³os i przez chwile milcza³. Po minucie doda³ z entuzjazmem w g³osie -Ale trzeba wierzyæ ¿e nadejd± lepsze czasy! Nie?-. Sam nie wiedzia³ po co wypowiedzia³ te s³owa. Na pewno nie dla siebie, by³y dla niego tylko pustymi, rzuconymi na wiatr s³owa. Mo¿e chcia³ pokrzepiæ swoj± rozmówczynie, albo polepszyæ atmosferê która zaczê³a robiæ siê do¶æ ciê¿ka.
Spojrza³am na Shina sceptycznie. Wcale nie udzieli³ mi siê jego entuzjazm, wrêcz przeciwnie, zasêpi³am siê jeszcze bardziej. Nie wierzy³am, ¿e nadejd± jakie¶ lepsze czasy. W ogóle nie wierzy³am, ¿e mo¿e mnie spotkaæ jeszcze co¶ dobrego.
-Przepraszam, ale nie potrafiê tak optymistycznie patrzeæ w przysz³o¶æ. Nigdy z reszt± nie zastanawia³am siê, co bêdzie kiedy¶. Zawsze ¿y³am z dnia na dzieñ. Wiesz, tak chyba jest ³atwiej - powiedzia³am u¶miechaj±c siê do¶æ smutno. Zamilk³am. Nie by³am pewna czy Shinowi w ogóle odpowiada taki temat. Z reszt± zaczyna³o robiæ siê przyciê¿kawo. Szuka³am panicznie w g³owie jakiego¶ bardziej neutralnego tematu, ale nie mog³am wymy¶liæ niczego, poza jedzeniem. By³am strasznie g³odna i na dodatek zmêczona, ale nie mia³am dok±d pój¶æ. Czu³am siê jak jaki¶ wyrzutek. Do g³owy przysz³a mi zabawna my¶l, ¿e zamieszkam w lesie i zacznê ¿ywiæ siê grzybami i ¿uczkami. Taki obóz przetrwania z wyd³u¿onym terminem. Mimowolnie u¶miechnê³am siê do siebie. Nagle przez przypadek zauwa¿y³am sporego grzyba.
Hmm... Ten nadawa³by siê na pierwsz± kolacjê - pomy¶la³am i zakry³am usta d³oni±, ¿eby st³umiæ ¶miech. Mia³am szczer± nadziejê, ¿e Shin nie we¼mie mnie za wariatkê.
-Ehh...- jêkn±³ ch³opak z powodu nieudanej próbie zmianie tematu. "Pora¿ka." pomy¶la³. Miêdzy nimi nasta³a cisza. Nie odzywali siê do siebie przez d³u¿sz± chwile. Nie mia³ pojêcia o czym mogli by porozmawiaæ. Spojrza³ na twarz Aki i zauwa¿y³ ¿e ma on co¶ na lewym policzku. Z zaciekawieniem powiedzia³
-Chyba ubrudzi³a¶ siê na lewym policzku- nim us³ysza³ jej odpowiedz, kierowany dzieciêc± ciekawo¶ci± wyci±gn± w jej stronê d³oñ chc±c zdj±æ "paproch" z jej policzka. Delikatnym ruchem rêki próbowa³ pozbyæ siê czarnej plamy na jej policzku .Dopiero jak nie da³o siê go str±ciæ Shin zauwa¿y³ ze to tatua¿. Kiedy ciekawo¶æ minê³a ch³opak zorientowa³ siê ¿e jego rêka dotyka policzków Aki. Jak pod wp³ywem oprzenia siê po dotkniêciu gor±cego ognia ch³opak cofn±³ rêkê. By³ bardzo zak³opotany, nigdy jeszcze w ¿yciu nie czu³ siê tak nieswojo.
-Wybacz! My¶la³em ¿e jeste¶ brudna na policzku. Fajny tatua¿ hehe...- g³upawkowo odpowiedzia³. Wbi³ wzrok w ziemiê i nie wiedzia³ co robiæ.
Z pocz±tku my¶la³am, ¿e rzeczywi¶cie siê czym¶ ubrudzi³am, wiêc nie protestowa³am. Dopiero, kiedy Shin wyja¶ni³ swoj± pomy³kê za¶mia³am siê.
-Haha, nie szkodzi. A tak przy okazji, ty te¿ masz co¶ na twarzy - powiedzia³am pó³¿artem. Na ustach mia³am kpiarski u¶miech, chocia¿ po chwili zaczê³a mnie ogarniaæ niepewno¶æ, czy nie pope³ni³am jakiego¶ straszliwego b³êdu. W koñcu chyba mia³ powód, ¿eby nosiæ te banda¿e na twarzy. Modli³am siê w duchu, ¿eby to nie by³ dra¿liwy temat. Niemniej jednak zaczê³am machaæ rêkami i powiedzia³am z lekkim za¿enowaniem:
-Przepraszam, nie powinnam poruszaæ takiego tematu... na pewno masz swoje powody... po prostu zapomnij, ¿e to powiedzia³am...
Chcia³am jako¶ wybrn±æ z tej k³opotliwej sytuacji, ale czu³am,¿e nie sz³o mi za dobrze. Z do¶æ g³upkowat± min± wyczekiwa³am reakcji Shina.
Z pocz±tku nie wiedzia³ o co chodzi jej z t± twarz±. Maj±c wzrok nadal wbity w ziemiê, podniós³ rêkê i dokona³ swojej twarzy. Wtedy dotar³o do niego ¿e Aki mówi o jego banda¿ach. Tyle czasu chodzi ju¿ z zakryt± twarz± ¿e uwa¿a to za normê. Zacz±³ dusiæ w sobie ¶miech ale nie wytrzyma³
-HaHaHaHa! Masz racje pod tym wzglêdem nie masz ze mn± szans. Sam ju¿ zapomnia³em ¿e mam zakryt± gêbê.-
Zdecydowanie poprawi³ mu siê humor. Wsta³ wyprostowa³ plecy, które g³o¶no chrupnê³y. Jak u starca który cierpi na reumatyzm.
-Robi siê ju¿ pó¼no. Chyba najwy¿szy czas ruszaæ w dalsz± podró¿. Idziesz w jaki¶ konkretny kierunek?- zwróci³ siê do towarzyszki z zapytaniem.
Spojrza³am w niebo po raz enty, ¿eby zobaczyæ wci±¿ te same ga³êzie. Mimo wszystko mo¿na by³o stwierdziæ, ¿e robi siê ciemniej. Wsta³am w ¶lad za ¶miej±cym siê Shinem. Na jego pytanie pokrêci³am tylko g³ow±. Nie mia³am pojêcia, gdzie mog³abym siê zatrzymaæ.
-A ty masz jakie¶ propozycje? Chêtnie bym co¶ zjad³a - powiedzia³am czuj±c jak ¿o³±dek domaga siê wype³nienia, najlepiej czym¶ ciep³ym i po¿ywnym. Nagle co¶ mnie tknê³o. Spojrza³am w bok na le¿±cego na ziemi kociaka.
-Je¶li chcesz, tym razem to ja mogê ponie¶æ nasz± przytulankê - powiedzia³am z ciep³ym u¶miechem. Mimo, ¿e nie zamieni³am ani s³owa z Kaseiem, a w gabinecie nawet nie zwróci³am na niego uwagi, to czu³am jakbym go zna³a. Poza tym z tymi swoimi uszkami wygl±da³ przeuroczo.
O¿esz... czy¿bym zaczê³a siê rozczulaæ nad tym dzieciakiem..? Co¶ mi siê chyba sta³o w g³owê - pomy¶la³am bez zmiany wyrazu twarzy.
-W sumie to chcia³em wróciæ do mojej wioski.- widaæ by³o ¿e mia³ ju¿ do¶æ podró¿owania i chcia³ wróciæ do domu.
-Idziesz ze mn±, czy mo¿e nie masz ochoty? W Ame na pewno znajdzie siê miejsce gdzie mo¿na dobrze zje¶æ. A co do maskotki, to ja bêdê go niós³. Wiec jak?-
Czeka³ z niecierpliwo¶ci± na jej odpowied¼. W g³osie nie ukrywa³ ¿e chcia³ ¿eby Aki posz³a z nim. Ale nie mia³ zamiaru j± do niczego zmuszaæ.
NIE! - krzykn±³ mój umys³.
-Nieee... - powiedzia³am przeci±gaj±c.
-Mam jeszcze kilka spraw do za³atwienia tu, w Oto.
Nie mam pojêcia, co mnie tu trzyma... Po prostu czujê, ¿e muszê tu zostaæ...
-Poza tym chyba umar³abym z g³odu zanim doszliby¶my do Ame.
My¶l o opuszczeniu tego kraju mnie przera¿a... Co¶ nie pozwala mi siê st±d wydostaæ...
-Je¶li chcesz wracaæ, to w porz±dku.
B³agam, nie zostawiaj mnie samej...
-Tylko nie jestem przekonana co do tego, ¿eby zabieraæ st±d Kaseia. Mo¿e byæ niezadowolony, kiedy obudzi siê gdzie¶ zupe³nie indziej. Mogê siê nim zaopiekowaæ.
Je¶li sam odejdziesz, to zostaw mi chocia¿ to ¶pi±ce cia³o... To bêdzie mój jedyny towarzysz...
-To co? Chyba tutaj siê po¿egnamy, prawda? Mam nadziejê, ¿e jeszcze siê kiedy¶ spotkamy - powiedzia³am beztroskim tonem z u¶miechem na twarzy, podobnie zreszt± jak resztê monologu. Sama siê dziwi³am, ze uda³o mi siê byæ tak przekonuj±c± pomimo wewnêtrznego chaosu, jaki odczuwa³am. Mia³am nadziejê, ¿e Shin odejdzie szybko, w innym wypadku mog³am straciæ tê idealn± samokontrolê i rzucaj±c siê na kolana zacz±æ b³agaæ go o zostanie.
-Jak chcesz. Nie bêdê ciê ci±gn±c na si³ê. Choæ szkoda ¿e nie chcesz i¶æ ze mn±, zawsze to lepiej z kim¶ ni¿ sam.- w jego g³osie by³ s³ychaæ smutek i rozczarowanie. Do za³atwienia zosta³a jeszcze sprawa ¶pi±cego królewicza. "Zostawiæ go, czy zabraæ? Ale skoro zadeklarowa³a siê nim zaj±æ to chyba ¿aden problem." Shin nie chcia³ zostawiaæ samego czy te¿ z kim¶ nieznajomym. Problemem by³o to czy uwa¿a³ Aki obc± sobie osobê czy ju¿ za przyjació³kê? Po chwili namys³u podoi³ decyzje.
-Chyba masz racje. Lepiej bêdzie jak Kasei zostanie tu. Mam nadzieje ¿e to nie bêdzie dla ciebie du¿y problem?-
-¯aden problem. Pozdrowiê go od ciebie jak siê obudzi. I uwierz mi, naprawdê chcia³abym z tob± i¶æ, ale... sam rozumiesz, nie mogê.
Nie oczekiwa³am, ¿e zrozumie. Sama siebie nie rozumia³am. Nie wiedzia³am sk±d bra³ siê u mnie ten paniczny strach przed oddalaniem siê od Oto. Czu³am, ¿e tu zatrzyma³o siê moje ¿ycie i jako¶ nie mog³am go ruszyæ z miejsca. Spojrza³am na Shina. Naprawdê go polubi³am i nie chcia³am, ¿eby siê do mnie zniechêci³ widz±c mnie w skrajnej rozpaczy, dlatego wola³am, ¿eby nie zwleka³.
-Och, nie lubiê po¿egnañ - westchnê³am. Wyci±gnê³am rêkê z zachêcaj±cym u¶miechem. Mia³am szczer± nadziejê, ¿e to nie nasze ostatnie spotkanie.
Ch³opak nie mia³ innego wyj¶cia, jak te¿ wyci±gn±æ rêkê i odwzajemniæ u¶miech. U¶cisn±³ d³oñ Aki i lekk± ni± potrz±s³. ¯al by³o mu opuszczaæ osobê, a raczej dwie osoby na których mu zale¿a³o. Ale có¿ musia³ wracaæ do wioski. Nie wiedzia³ co ma powiedzieæ, nic sensownego nie móg³ wymy¶liæ. W koñcu na co¶ wpad³
-Z³ó¿my sobie obietnice!- po¶ci³ jej rêkê i szybko wyprostowa³ ma³y palec lewej rêki -Obiecajmy sobie ¿e niebawem znowu siê spotkamy. Ok?-
Dla wielu by³a bo to g³upot±. Ale Shin jako ¿e nie wiedzia³ jak siê w takich sprawach zachowywaæ i z nadmiernego stresu uzna³ to za dobre rozwi±zanie. Czeka³ na reakcjê Aki.
To, co powiedzia³ Shin zbi³o mnie trochê z tropu. Nie wiedzia³am do koñca o co w tym chodzi, ale powtórzy³am jego gest. Czu³am siê trochê g³upio, a to prawdopodobnie przez to, ¿e chyba nigdy nic nikomu nie obiecywa³am.
-Na pewno siê jeszcze zobaczymy. Jak tylko... jak tylko wszystko poza³atwiam. Mo¿e odwiedzê ciê w Ame? Chyba nigdy tam nie by³am i chcia³abym zobaczyæ gdzie mieszkasz... No i... chyba lubiê deszcz... Tylko muszê jeszcze siê jeszcze z kim¶ spotkaæ i... - próbowa³am mówiæ, ¿eby tylko nie dopu¶ciæ do siebie destrukcyjnych my¶li, ale nigdy nie by³am szczególnie gadatliwa, wiêc w pewnym momencie po prostu zabrak³o mi s³ów. Za¶mia³am siê trochê histerycznie. Je¶li po takim czym¶ nadal bêdzie chcia³ siê ze mn± spotkaæ to bêdzie dziwne. Tak mi siê przynajmniej wydawa³o. Ale cieszy³am siê, ¿e nie zostanê ca³kowicie zapomniana. Chocia¿ tyle...
Ten ¶miech wydawa³ siê mu nieco psychodeliczny, ale ch³opak zignorowa³ to.
-Na pewno siê spotkamy.- powiedzia³ z pewno¶ci± w g³osie. Odwróci³ wzrok na koto-ch³opca, ten oczywi¶cie smacznie spa³. Jego wzrok znowu pokierowa³ siê na Aki
-Zostawiam Kasei'e pod twoj± opiek±.- Odwróci³ siê na piêcie i zacz±³ biec. Nim Kesai i Aki nie zniknêli mu z oczu Shin zawo³a³ do nich
-Do Zobaczenia wkrótce!-
Po chwili znikn±³ miêdzy gêsto rosn±cymi drzewami.
<NMMT>
Pomacha³am Shinowi kiedy siê odwróci³. Westchnê³am ciê¿ko i osunê³am siê powoli na kolana. Nie rozumia³am, co siê dzia³o. Ta panika, kiedy pomy¶la³am tylko o oddaleniu siê od tego miejsca... Od miejsca, gdzie walczy³ Orochi i... i gdzie zgin±³ On... Rêce zaczê³y mi dr¿eæ. By³am teraz w³a¶ciwie sama, wiêc nie musia³am siê tak kontrolowaæ. Tamto wspomnienie przewija³o siê w mojej g³owie jak film w zwolnionym tempie. Nie wiedzia³am, czy zapamiêta³am to wydarzenie z tymi wszystkimi szczegó³ami czy by³y one jedynie wytworem mojej wyobra¼ni. Klêcz±c na kolanach zgiê³am siê w pó³ a g³owê ujê³am w d³onie. By³am na skraju rozpaczy.
Nie! Nie mogê siê temu poddaæ!
Walczy³am z sam± sob±. Nie mog³am pozwoliæ sobie na co¶ takiego.
Je¶li nie mam lepszego powodu, to niech bêdzie nim przynajmniej ten ch³opak...
Przez chwilê oddycha³am jeszcze ciê¿ko, ale w koñcu uda³o mi siê ca³kiem uspokoiæ. Spojrza³am na Kaseia.
-Tak, bêdê ciê pilnowaæ - powiedzia³am ju¿ ca³kiem opanowanym g³osem. Usiad³am normalnie pod t± sam± sosn± co wcze¶niej i wpatrywa³am siê w ¶pi±cego ch³opaka.
Kasei obróci³ siê kilka razy na twardym gruncie, po czym otworzy³ oczy lekko trzepocz±c rzêsami. Nad jego g³ow± pochyla³o siê wielkie drzewo, którego ch³opak mimo do¶wiadczenia nie móg³ w tym momencie zidentyfikowaæ. Kiedy wsta³, zrozumia³, ¿e nie by³ to najlepszy pomys³ zakrêci³o mu siê w g³owie, a ¿o³±dek podskoczy³ mu do gard³a. Jego kotek Gozu, le¿a³ w kieszeni jego kurtki, przeznaczonej specjalnie dla kotka. M³ody kociarz ziewn± i powoli wstaj±c ujrza³ tê sam± dziewczynê co w gabinecie lidera, w którym znajdowa³ siê jaki¶ czas temu, chocia¿ nie potrafi³ powiedzieæ ile minê³o od tamtego czasu. - Co ... Co ja tu robiê ? - Zapyta³ i spojrza³ z dziewczynê, która wygl±da³a na trochê zrozpaczon±. Jego ogon zacz±³ powoli skakaæ do przodu i ty³u, a nos porusza³ siê, co wskazywa³o na to, ¿e stara siê wy³apaæ jak±¶ woñ.
Us³ysza³am jakie¶ poruszenie z lewej, wiêc siê obejrza³am. Ku mojemu zaskoczeniu zauwa¿y³am, ¿e Kasei siê obudzi³. By³o to dla mnie do¶æ dziwne, bo przyzwyczai³am siê do widoku ¶pi±cego ch³opaka.
-Obudzi³e¶ siê ju¿? - zapyta³am do¶æ niepotrzebnie, bo wszystko wskazywa³o na to, ¿e tak.
-Znalaz³am ciê przed...-zawaha³am siê. Nie wiedzia³am, czy wiedzia³, ¿e to by³o SO.
-...przed tamtym wal±cym siê budynkiem. Próbowa³am ciê obudziæ, ale nie mia³am szans - za¶mia³am siê lekko.
-A potem przyszed³ Shin... Mówi³, ¿e ciê zna i ¿e lepiej bêdzie jak ciê zabierzemy stamt±d. Niedawno sobie poszed³ - skoñczy³am wyja¶niania. By³am ciekawa, czy Kasei pamiêta³ Shina. I co o tym wszystkim my¶li. Mia³am te¿ nadziejê, ¿e nie zapyta o Emi. Nie chcia³am siê przed nim t³umaczyæ. Z reszt± i tak nic bym nie mia³a do powiedzenia. Nie zmieniaj±c pozycji wpatrywa³am siê w skacz±cy ogon kociaka.
Aaa... Ch³opak od kanapek - Powiedzia³ ³api±c siê za brzuch, pokazuj±c tym samym, ¿e jest g³odny. - A ty jeste¶ t± dziewczyn± z gabinetu w tym budynku, który siê wali³ ... - Powiedzia³ a jego rêka powêdrowa³a w jej kierunku i wskaza³ j± palcem. Jego klatka piersiowa opada³a i wznosi³a siê bardzo szybko, jakby nie móg³ z³apaæ tchu i tak w rzeczywisto¶ci by³o. Kurz z wal±cego budynku dosta³ siê do p³uc i utrudnia³ oddychanie, dodatkowo wywo³uj±c ból. Jednak ch³opak stara³ siê to ukryæ, bo nie chcia³ wygl±daæ na miêczaka. Milcza
Usiad³am po turecku tak, ¿e przesta³am opieraæ siê o wiekow± sosnê i odwróci³am siê przodem do ch³opaka. U¶miechnê³am siê pod nosem s³ysz±c, ¿e Kasei nazwa³ Shina "ch³opakiem od kanapek". Kiwnê³am g³ow± na potwierdzenie tego, co powiedzia³, ale zarazem odetchnê³am z ulg±.
Wiêc nie wie, ¿e to by³a siedziba SO? Je¶li tak, to podejrzewam, ¿e lepiej dla niego...
Zauwa¿y³am, ¿e ciê¿ko oddycha³, ale najwyra¼niej stara³ siê to ukryæ. Postanowi³am siê nie wtr±caæ, ale w razie gdyby sprawa sta³a siê powa¿na zamierza³am mu pomóc, czy tego chcia³ czy nie. Zamiast poruszaæ ten temat, zapyta³am:
-Te¿ jeste¶ g³odny? Hmm... Nie mam przy sobie nic, co nadawa³oby siê do zjedzenia... Mo¿e... Pójdziemy do wioski?
Zdziwi³am siê , ¿e sama to zaproponowa³am. Wcze¶niej nie chcia³am i¶æ w tamtym kierunku, ale teraz jaka¶ tajemnicza si³a zaczê³a mnie tam przyci±gaæ. Czu³am, ¿e coraz bardziej tracê nad sob± kontrolê i ¿e co¶ próbuje mnie zmusiæ, ¿ebym robi³a to, co chce to co¶, nie ja.
W jednej chwili czu³ siê wy¶mienicie pod narkoz±. ¯arówka na suficie nad jego le¿±c± g³ow± rozmawia³a niezrozumia³ym szumem, pielêgniarki wykrêca³y siê w kalejdoskopie....Wszystko wydawa³o siê byæ narkotykowym snem.
Nawet ¦mieræ go nie lubi³a. Przegra³ z ni± w pokerze, i zamiast udaæ siê na wieczny spoczynek zgodnie z podpisan± umow±, ta (ten?) wys³a³(a?) go spowrotem do ¶wiata ¿ywych. Mo¿na by powiedzieæ, ¿e w jednej chwili zacz±³ oddychaæ za milion osób. Jego klatka piersiowa po prostu uderzy³a w ziemiê, a nastêpnie podskoczy³a w stronê nieba.
'A wiêc tak jest ¿yæ...'-pomy¶la³ sobie, patrz±c na korony drzew. Z tego co pamiêta³, i widzia³ teraz, by³ w szpitalu. Mia³ bowiem na sobie sexy wdzianko do kolan. W dodatku jego ca³y osprzêt schowany by³ w torbie podró¿niczej.
-Ok, Koichi...Na pewno nie jeste¶ Jezusem, nie martw siê.
Ominêli¶my miasto ¿eby przedrzeæ siê niepostrze¿enie, trudno jednak byæ niewidocznym na tak ogromnym Summonie.
-Jeste¶cie g³odni? Mo¿e co¶ upolujemy i zjemy? A przy okazji damy odpocz±æ Summonowi, Co Ty na Richarde.-zapyta³em.
" :O zapomnia³em, ¿e nie wzi±³em koszulki po tym jak mnie Amy opatrywa³a, buuu gdzie moja koszulka, trudno , nie bêdê po ni± wraca³, a wszystko przez Martina, ¿e jej nie zabra³em z lodowca."
lepiej idzmy dalej
-W porz±dku.-powiedzia³em i Summon ruszy³ dalej
stare dêby
NMN
Idê przed siebie.
<NMM>
[przychodzê po czym medytuje w¶ród mojego ¿ywio³u]
Dodane po 1 godzinach 7 minutach:
[Po czasie znikam]
Nie bede dalej sie zageszczac. Po prostu tutaj rozstawie wybuchowe kartki.
Zaczela je przyklejac do drzew. Kiedy przykleila je az do 32 drzew, odetchnela z ulga.
Na szczescie ich nie spotkalam.. Sama pewnie nie dalabym rady z nimi...
Usiadla sobie na dalszym drzewie. Schowana jak na ninja przystalo. I czekala na swoje ofiary.
*Pojawiam sie na jakms drzewie i mowie do siebie*-Czas cos zmienic..
Nagle uaktywnila sie jedna z plapek, ktora wybucha.
Kurde.. on chyba nie jest z Hebi..
*Odskakuje w tyl i stoje na srodku rozgladajac sie*-Samo to sie chyba nie zrobilo...
Kabuto ma lekkie poparzenia i troche przysmalone ubranie.
Glupek... to go nauczy byc bardziej ostrozniejszym... Mam nadzieje,
ze mi wszystkich plapek nie wykorzysta i ze Hebi nie uslyszalo..
*Dalej sie uwaznie rozgladalem*-Ktos tu sie niezle bawi....
Zejsc do niego, czy nie? Musze spojrzec na jego opaske..
W sumie kim by nie byl, na pewno jest wrogiem Akatsuki, a takich trzeba eliminowac.
Zeslizgnela sie powoli z drzewa. I podeszla blizej.
*Uslyszalem szelest wsrod drzew i dojrzalem pewna dziewczyne*-A wiec to twoja sprawka?...
(XD tak o napisalem bo nie wiedzialem czy podeszlas do mnie czy nie O.o)
Byla na tyle blisko, ze dostrzegla na jego opasce nute..
Z wioski dzwieku.. w sumie kogo moglam sie tutaj spodziewac..?
Wiedziala, ze mlodzieniec juz ja dostrzegl.
- Hej Ty! - zawolala - to miejsce to jedno wielkie pole minowe, wiec
prosze Cie uprzejmie, zebys wrocil skad przyszedles!
-Wiesz...akurat to zauwazylem,ale ciekawi mnie jedno..kto to zrobil i po co?...Bo ty chyba nie jestes z Oto prawda?
Ermm.. Najwyrazniej nigdy nie widzial stroju akatsuki ..
- Nie, nie jestem - odpowiedziala
(grr nie dobijaj mnie no..moglas napisac w jakim stroju przychodzisz bo wiekszosc z aka pisze w jakim przychodzi O.o ale mniejsza )
-Tak wiec moge sie domyslec ze ty to zrobilas...ale po co?I jeszcze nie w swojej wiosce..
(xD)
- Nie Twoja sprawa. - odpowiedziala szorstko. - Prosze Cie, zebys odszedl
ii nie marnowal moich kartek, nie przeznaczonych dla mieszkancow tej
osady.. Jesli moja misja sie nie powiedzie, odpowiesz za to glowa.
-Wiesz..z checia bym odszedl ale ja sie troszcze o ta wioske..A tu nagle ktos podklada karteczki wybuchowe..I jedno mnie zaciekawilo mowilas o misji...
Shi ugryzla sie w jezyk.
- Slyszales moze legende o wampirze, grasujacym po wiekszych
wiekszych wioskach i mordujacych niewinnych ludzi?
Chciala go troche postraszyc..
*Przeciagnolem sie*-Moze i cos tam slyszalem..Ale ja nie jestem taki niewinny...
- Tak sie sklada, ze jestem tym wampirem, wiec jesli nie chcesz,
zebym Cie zagryzla , to wynos sie stad jak najszybciej.
Shi spokojnie.. uwazaj na dziecko..
-Uuu...pierwsz raz widze wampira...*powiedzialem takjakbym sie tym nie przejmowal*-Chcesz mnie zagryzc tak?Nieladnie,nieladnie
- Nie chce, wierz mi.. nie pijam grupy AB bo mi najbardziej niesmakuje..
A chyba masz taka.. wyczuwam ta smierdzaca maz na kilometr.
Odgarnela wlosy z oczu.
Shi nie mozesz walczyc. Obiecalas Hidanowi..
- Nie chce walczyc! Odejdz!
-Tez nie chcem walczyc...ale jak widzisz jakos nie chce mi sie ruszac z tego miejsca...*przykucnolem*-A gdybys musiala walczyc zrobila bys to?Bo tak mowisz i mowisz i nie robisz jakos tego
[pojawiam siê i widzê notki na drzewach]
-O nie.....kto to zrobi³ [zapyta³em w¶ciek³y]
-Spojnie Yamato..a zrobila to ta osoba z,ktora wlasnie rozmawiam *powiedzialem nie odrwyajac wzroku od Shi*
[popatrzy³em na dziewczyne]
-Jak ¶mia³a¶ zrobiæ co¶ takiego....Moku-Souran No Jutsu [stworzy³em d³ugie i wysokie ga³êzie na drzewach gdzie by³y notki]
-Teraz bêdê musia³ od nowa tworzy³ ten bór [dalej by³em z³y]
Przylecia³em tu za pomoc± Sabaku Fuyū.Podszed³em do Yamato
-Siema ziom-poda³em rêkê
[poda³em rêkê]
-Witaj, poczekaj moment....muszê cos za³atwiæ [powiedzia³em z³owrogo patrz±c na nieznajom±]
(Spojrza³em w stronê nieznajomej)
-Dlaczego to zrobi³a¶ [zapyta³em jeszcze raz dziewczynê]
-Co ona ci zrobi³a Yamato?
-Rozejrzyj sie....wszêdzie s± wybuchowe notki [powiedzia³em z³y]
-Nie pozwolê ¿eby MOJE drzewa by³y pu³apk± [doda³em]
-Spokojnie Yamato..daj jej sie chociaz wypowiedziec zanim cos zrobisz
-Dobra ja lecê.
U¿y³em Sabaku Fuyū i polecia³em.
<NMM>
-Siema [po czym uzy³em Moku-Hitoya no Jutsu aby dziewczyna nie uciek³a]
-Odpowiesz w koñcu czy nje [zacz±³em byc coraz bardziej zdenerwowany]
- Nie wasza sprawa - odpowiedziala juz naprawde wsciekla. -
Te plapki nie sa przeznaczone na zadnego z was, wiec badzcie tak
dobrzy i zostawcie je w spokoju.
-No wiesz...przyszlas do naszej wioski..rozlozylas notki..Ech,nikt tu nie chce komus zrobic krzywdy..*powiedzialem spokojnie*
[zacz±³em siêgaæ po miecze ale sie powstrzyma³em]
-Nie mo¿esz po³o¿yæ notek gdzie indziej tylko tutaj, na tych drzewach [zapyta³em w¶ciek³y]
No dobra .. powiem im.
- Musialam tutaj. Moj informator Maya Segura powiedziala, ze gdzies w
tych okolicach znajduje sie tajna baza Hebi, ktora wywolala z nami
otwarta wojne. Bede na nich polowac, dopoki nie zemszcze sie,
za jednego z mojego czlonka organizacji, ktory o malo nie zginal
w ich lochach..
*Gdy uslyszalem slowo Maya zrobilem zdziwiona mine*-A wiec chodzi o HEBI...coz mozna powiedziec ze ta organizacja pochodzi z tej wioski,rozmumiem cie..Jak misja to misja *zwrocilem sie w strone Yamato*-Pusc ja
[pu¶ci³em dziewczynê]
-Rozumiem....[pomy¶la³em chwilke]
-Niestety nie mo¿emy ci pomóc poniewa¿ sami nie znamy ich po³o¿enia [sk³ama³em dodaj±c]
-Ale je¿eli jeszcze raz zobacze notki na moich drzewa nie bêde rozmawia³ [powiedzia³em stanowczo]
Shi sie troche bardzo mocno zdziwila.
Ktore slowo na nich tak zadzialalo?
- Przeciez mowilam , ze nie chodzi mi o was - fuknlela - .. Dzieki za zrozumienie.
- uklonila sie tak jak to bylo w japonskim zwyczaju.
[uk³oni³em sie równie¿]
-Ciesze sie ¿e nie dosz³o do walki
-Nie masz za co dziekowac...Poprostu Yamato nie lubi jak sie krzywdzi nature..i widzisz jak odrazu reaguje *powiedzialem spokojnie*
[jednak dalej mnie co¶ denerwowa³o...Maya kaza³a, patrz±c na Shi nic nie mówi³em]
-Dlaczego wys³a³a dziewczyne, na dodatek wampira [szepn±³em do siebie]
Shi uslyszala sens tego szeptu
- To Maya jest moja podwladna. Jak juz mowilam informatorka. A
wy skad ja znacie?
-S³ysza³em o niej sporo ciekawych rzeczy [powiedzia³em ¿eby nie ujawniæ sie]
*Gdy Shi zapytala to nie wiedzialem co powiedziec*-Hm..jakby ci to powiedziec..noo..poprostu ja znamy
- Yhy.. tajemniczy jestescie.
Zaczela cos podejrzewac.
- Wy na pewno nie jestescie z Hebi?!
-Czy gdybym by³ z HEBI to nie zaatakowa³bym ciê juz dawano [zapyta³em]
-Nie nie...my napewno nie jestesmy z HEBI*zasmialem sie pod nosem*
- a ja wiem co tym lebkom po glowie chodzi?!
Milo sie panowie rozmawialo, a teraz zegnam .
Odwrocila sie. Omijajac plapki , wybiegla z lasu.
nmm
-No to sobie porozmawialsmy co Yamato?*zapytalem*
-Troche pogadalismy. Chyba moge je zdj±æ [powiedzia³em po czym wys³a³em notki na drewnie wysoko i wysadzaj±c sie shurikenem]
-¯eby nie zniszczyc tego borku [u¿y³em Mokuton no jutsu aby wytworzyæ nowe drzewa]
-Tylko kto¶ mi ich dotknie
-Dobrze ze ty chociaz dbasz o to wszystko..Chocmy do Konohy a dokladniej Dolina Konca,trzeba co nieco obadac *powiedzialem i zniklem*
<NMM>
-Duzo drzew tam jest [znikam] <NMM>
Szed³em,ale my¶lami by³em gdzie¶ indziej
[nmm]
Przeskakiwa³em z drzewa na drzewo, uwa¿aj±c, aby nie natkn±æ siê, na ¿adnego z Ninja Oto, ani nikogo z Akatsuki. Zmierza³em w kierunku Konohy. "Mo¿e tam wiedz± co¶ na temat innych ocala³ych z mego klanu..."
[NMM]
Jak zwykle uwa¿aj±c aby nie natkn±æ siê na nikogo z moich wrogów i aby przypadkiem nie sprowadziæ ich do kryjówki zmierzam w stronê siedziby. [NMM]
uciekam! <NMM>
Szybkim krokiem przechodze las w poszukiwaniu pnia przy którym mia³em siê spotkaæ z moim uczniem. Przy okazji u¿ywam jutsu do stworzenia klona. Mój drewniany klon idzie na miejsce spotkania za¶ ja i mokujin uajemy siê w ukryciu do Kiby.
Przebiegam przez lasek...
<NMM>
Idê po¶ród sosen podziwiaj±c niektóre z drzew.
(NMM)
Przebiegam przez lasek...
<NMM>
Wszed³ do sosnowego boru i usiad³ pod jednym z drzew. Chcia³ na chwilê odpocz±æ i zastanowiæ siê jak wykonaæ misjê. <nmm>
Przebiegam przez lasek...
<NMM>
"Heh... Ten go¶æ chyba mnie nie zauwa¿y³. I dobrze" Pomy¶la³.
Po d³u¿szej chwili wsta³ i poszed³ dalej. <nmm>
Kichnê³a cicho. Le¶ny klimat nie dzia³a³ na ni± zbyt dobrze, aczkolwiek nie mia³a nic przeciwko ma³emu spacerkowi. Sz³a dalej.
NMM
przesz³±, wdychaj±c cudowny zapach sosen
niepokoi mnie opustoszenie w tej wiosce...
<NMM>
Przybieg³ lecz na chwilkê siê zatrzyma³ zdejmuj±c plecak i szperaj±c w nim. Po chwili pobieg³ dalej. [nmm]
Sakon po doj¶ciu do sosnowego boru roz³o¿y³ siê pod drzewem.
-Jak ja mam do cholery znale¼æ te zio³a?!-rozmy¶la³ w¶ciek³y Sakon.
Gdy chodzi³ wokó³ najbli¿szych drzew nie znalaz³ ¿adnego zió³ka.
Zirytowany Sakon mia³ ju¿ do¶æ, gdy nagle zauwa¿y³ swoje pierwsze zio³o.
-Pomó¿ mi w tym zadaniu- powiedzia³ Sakon do Ukona.
-A co ja z tego bêdê mia³ nêdzny braciszku?-odpowiada Ukon.
-Szczerze mówi±c to nic, ale móg³by¶ mi pomóc-powiedzia³ Sakon.
Ukon wychodzi z cia³a swojego brata i pomaga mu w poszukiwaniach.
Mimo problemów zdobyli wymagan± ilo¶æ zio³a.
-Ej , ja wiêcej zebra³em ni¿ ty!-krzykn±³ Ukon.
-Nie, przez ca³y czas siê obija³e¶, wiêc milcz!-powiedzia³ zirytowany Sakon.
W¶ciek³y m³odszy brat, rzuci³ shurikenem w Ukona.
Ukon zrobi³ unik, zagrozi³ Sakonowi.
Wiêc ten szybko siê podda³ i przeprosi³ brata.
Ukon wróci³ do cia³a swego brata , a ten razem z zio³ami wraca zleceniodawcy.
Po d³ugiej i mêcz±cej podrózy dotarli¶cie do polany, która bardzo dobrze pamiêta Kekei Kurama kjarzy³a mu siê cudownie z zabawami z rodzin± przed tamtym zdarzeniem..
Kekei staje o w³asnych nogach.."
-Przysz³a pora... To miejsce mog± przekroczyæ jedynie czyste osoby o duzym intelekcie jezeli nie odpowieszna to pytanie .. jutsu ochronne zrobi Ci krzywde zatem zastanow sie czy napewno tego chcesz..
Tengen rozgl±da siê dooko³a i uwa¿a, ¿e to ³adne tereny i ¿e warto by³o by gdzie¶ w okolicach zamieszkaæ. Tym czasem powa¿nie siê zastanawia nad podjêciem ryzyka .
-Dobrze.. zatem .. s³uchaj uwa¿nie..
Liniê mych nici wiele mówi±
Opowiadaj± historiê tego miejsca
Przebywam ty d³ugo, bardzo d³ugo
¦ciana mi towarzyszy, i ¶wiecznik na stole
Nie porozmawiam z nimi bo za stary jetem.
Na mnie jest historia rodu domowników
Jestem ich dzie³em i ich skarbem
Nie jestem jednak odpowiedzi±
Jedn± rzecz pomin±æ musisz by odpowied¼ poznaæ
Kto zabi³ wie¶niaków?
To musi byæ gobelin, a hmmm zastanawiaj±c siê tak i odj±æ pewn± literkê to musi wiêc byæ goblin.
- Jestes naprawdê inteligentny wci±¿ twierdzê, ze Aka nie jest dobrym rozwiazaniem dla Ciebie..A teraz s³uchaj teraz musimy .. siêpozegnaæ zaraz nastapi ostatnia czê¶æ Twego zadania..
-Dobrze wiêc, ¿egnaj. No byæ mo¿e osi±dê w Oto na d³u¿ej i mo¿e bêdê zwyk³ym ninja.- U¶miechn±³ siê i po¿egna³. To mo¿e byæ naprawdê trudny egzamin . Najtrudniejszy w ca³ym moim ¿yciu. Przygotowa³ swojego sharingana, wyj±³ katanê i przygotowa³ siê na najgorsze...
Jak to Osiadziesz tu w Oto to mog³oby zmieniæ ca³kowicie Twoj± misje?
By³o ju¿ za pó¼no drzwi zosta³y optwarte zmierzali¶cie do srodka... Domku..
W najwiekszym pokoju siedzia³ stary cz³owiek trzymajaæ wobjêciach swa ¿one..
-To chyba nasz syn wróci³.. i przyprowadzi³ tu naszego zbawcê...
-Nie nazywa³ bym siebie zbawc±, a mo¿e raczej egzekutorem o niechlubnej roli. Potrzebujê wiedzieæ teraz co mam zrobiæ. Ale to chyba z wami mam siê zmierzyæ. Szykujcie siê , nadchodzê !
Ewolucja przebieg³a szybko... To samo co wcze¶niej sta³o sie z ma³ym... Kekei sta³o siê ponownie..
On i jego Matkarzucili siê na Ciebie jasno¶æ umys³u pozosta³a tylko ojcu.., który CIe wspoamaga³..
Dzieciak zaatakowa³ Ciebie.. Matka mimo oporów rzuci³a siê na ojca...
Tengen [atak, obrona]
Tengen wyskoczy³ jak najszybciej siê da³o z budynku zostawiaj±c po sobie granat dymny i jednego klona. Gdy wylecia³ u¿y³ jutsu Magen: Kyouten Chiten by odwróciæ dzia³anie genjutsu. Ch³opak nie powinien wiedzieæ odrazu czy wpad³ genjutsu gdy¿ znajduje siê we mgle. Orygina³ Tengena mia³ byæ bezpiecznie schowany ewentualnie przygotowuj±c siê do kawarimi co by jego sprytne oko zauwa¿y³o jaki¶ atak.
Gdy Tengen wyskakiwa³ M³ody Kurama podmieni³ siê z nim.. i to On zjawi³siê na zewnatrz domu.
Matka rzucila genjutsu,które obróci³o siê przeciw niej. W tym momencie us³ysza³e¶ jak ¶ciany siê zapadaj± to Kekei.. Uzy³ jutsu futon niszcz±c sciany domku Dai Kamaitachi No Jutsu [Fuuton]
przecie³o nie tylko sciany ale podmuch lecia³ w twoim kierunku
Tengen obrona
Tengena trochê zaskoczy³a ta podmiana lekko siê zdezorientowa³ ale musia³ szybko zareagowaæ. Orygina³ u¿y³ Dochuu Eigyo 150 - U¿ytkownik tej techniki tworzy wiele klonów a sam ukrywa siew ziemi. W tym ataku mo¿e ukryæ siê w cieniu klonów. Ukrywaj±c siê w cieniu klonów mo¿na zaatakowaæ spod ziemi. Klon za¶ bêd±c na powierzchni zaatakowa³ matkê, która jest chyba jeszcze w ¶rodku.
Matka jako pe³noprawna cz³onkini klanu rzuci³anajsilniejsze genjutsu jaki istnieje..
WYmówi³a te s³owa z iskra w oczach..
-Ikyoutono
Ukry³e¶ sie jednak.. zosta³e¶ z³apany w t± technikê..
Poza Tob± z³apa³a w ni± Ojca i syna..
Teraz sami tworzycie przed sob± obrazy, których siê boicie..
Ona podchodzi do ojca zaczyna go atakowaæswymi szponami...
Ty natomiast cierpiszbardzo cierpisz widz±c jak wuj wbija Ci Katane w ¿ebrra..potem pojawia sie obraz akatsuki wszyscy sie od CIebie odwracaja± i gnêbi±..
Nic nie s³yszysz nie wiesz co sie dzieje..
-Magen:Kyouten Chiten ! krzykn±³ patrz±c wujowi prosto w oczy maj±c nadziejê, ¿e uwolni siê z tego jutsu i skontruje ³api±c ca³± rodzinkê w niewolê ich umys³ow w³asnych tworz±c obrazy w których s± nie¶miertelni i mimo proszenia o ukrucienie ¶mierci nie s± w stanie zgin±æ i tak przez tysi±ce lat ¿yj±c zniewoleni przez swoje cia³a i ich przekleñstwa. £ykn±³ te¿ pigu³kê krwi by odnowiæ odrobinê chakry.
NIestety.. tego jutsu nie da siêskontrowaæ w ten sposób jedynie... jedna technika mo¿e to zrobiæ jednak... znaja ja tylko cz³onkowie klanu..
Cierpisz dalej padaszna ziemiie nie masz si³y sie ruszaædostajesz drgawek. Matkamasakruje cia³o ojca... Wymierzamu ciosy w punkty witalne.. nied³ugo umrze Dziecko.. le¿y i jêczy..
..
Dla odbiorcy z zewnarz ten obraz wyglada³by jak.. scena horroru..
Le¿±c na ziemi ukazuj± mi siê obrazy z mojego dzieciñstwa ale staram siê je przegoniæ [cenzura] rêkami przed mn±. Mo¿e to wygl±daæ idiotycznie ale w tak idiotycznej sytuacji w jakiej znalaz³ siê Tengen nie wiele móg³ innego zrobiæ. Stara³ siê skoncentrowaæ by mo¿e jednak wyj¶æ z tego genjutsu ale za nim mu siê nie udawa³o. Ju¿ by³ gotowy na ¶mieræ chocia¿ tak na prawdê jej nie nawidzi³.
Kobieta cieszy³a siê chwila...Cie³a,szarpa³a cia³o m꿱 tak, ¿e ten wygl±da³ jak straszyd³o a nie jak istota ¿ywa genjutsu ciagle dzia³a³o.. BY³e¶ juz w masakrycznym stanie..
Ojciec ostatkiem si³ chwyci³ zonê za rêkê -Skoñcz kochanie..
Próbowa³ j± uspokoiæ nic jednak nie pomaga³o. Wreszcie mê¿czyzna ..wykona³ ostatnie jutsu swego zycia..
-Reikijaki no Harasu prze³ama³o .. siln± technikê kobiety ta pad³a... Wyczerpana..
Mê¿czyzna wyzion±³ ducha.. Dzieciak le¿a³ i ci±gle sie telepa³ Tobie powoli powraca³a swiadomo¶æ
[Ciagle jednak le¿ysz.. i nie masz si³y siê ruszyæ]
Tengen le¿±c w stanie niemal ¶miertelnym nagle odzyska³ ¶wiadomo¶æ. Jedyne co czu³ to olbrzymi ból, który ogarnia³ ca³e cia³o. Podniós³ wzrok bo g³owy nie da³ rady- by³a zbyt ciê¿ka i rozejrza³ siê po izbie przygl±daj±c siê wszystkiemu. W g³owie kr±¿y³y mu my¶li ró¿ne od: nie dam rady po muszê co¶ zrobiæ. Ostatkiem si³ zmusi³ swoj± praw± koñczynê górn± by ta siêgnê³a do kieszeni i wyjê³a pigu³kê ¿o³niersk±. Tego on w³a¶nie potrzebuje by odzyskaæ si³. W miêdzy czasie gdy pigu³ka stopniowo uwalnia³a swoj± moc stara³ siê on doczo³gaæ do przeciwników i ich dobiæ z bliska.
Pigu³ka zaczyna dzia³aæ jednak Twoje zmeczenie jest tak wielkie, ze si³ starczy Ci tylko na 1 post musisz zniszczyæ przeciwnikow inaczej zgnijesz w niebycie..
[Nie mozesz uzywaæ genjutsu Twój mózg by tego nie zniós³... ninjutsu maja 30 % szans na powodzenie bede rzuca³ moneta..]
S³yszysz dalej jeki malca...
MAtka nie daje znaków ¿ycia..
W my¶lach Tengen zastanawia³ siê nad najl¿ejszym sposobem wykoñczenia przeciwników. Domy¶la³ siê, ¿e jego ninjutsu mo¿e mieæ nie wielkie szanse powodzenia przy tak olbrzymim wyczerpaniu organizmu. Ale tylko dziêki ninjutsu mo¿e pokonaæ jednocze¶nie dwóch na raz. Zdecydowa³ jednak, ¿e w tej trudnej sytuacji najbezpieczniej wykoñczyæ ich rêcznie. To jest przecie¿ niezawodny sposób na dobijanie przeciwników le¿±cych. Wyj±³ dwa kunaie, chwyci³ ka¿dego inn± rêk± i doczo³ga³ siê pomiêdzy rodzinê i jednocze¶nie podci±³ wbi³ ostrza prosto w serce. Celowa³ idealnie, miêdzy czwarte, a pi±te ¿ebro. Po czym z wyczerpania osun±³ siê plackiem na ziemie.
Atak zakonczy³ siê powodzeniem .. Ty jeste¶ smiertelnie ranny ...
Rodzina nie ¿yje.. Uda³o CIsie wykonaæ zadanie..
Jednak trafiasz do niebytu na 2 dni.. [NMT]
//Piszesz w Piek³o niebyt//
Uda³am siê z Otogakure , z obiadu do Puszczy Osaki. Wolnym krokiem przemie¿a³am ¶cie¿ynki. Jak by³am jeszcze niedu¿y kawa³ek od boru wyjê³am zwój z zapieczêtowan± kuk³± i wezwa³am Kumo(paj±k, tak zwie siê moja marionetka). U¿y³am jej umiejêtno¶ci kamuflarzu i ruszy³am razem z ni± do lasu a ¿e rosn± tutaj sosny to widok jest do¶c dobry bo te drzewa nie stoj± gêsto. [cenzura], wypatrujê buntowników z wioski ukrytej d¼wiêku.
W oddali us³ysza³a¶ jaki¶ huk jak by eksplozja wybuchowej notki ale nie jednaj tylko conajmniej 12 pod rz±d. Halas nius³ siê wyraxnie z jednego kierunku... Szla¶ w dobrym kierunku...
Przy¶pieszy³am kroku, naszczê¶cie jestem Kage nieznanej wioski bez opaski. Nie stwierdz± po mojim wygl±dzie ¿e jestem ninja. Sposób na za³atwienie bandy. Zaczê³am biec ale gdy widzê kogo¶ zwalniam kroku. Przy okazji rozgl±dam siê na wszystki strony by unikn±c jakiegos nag³ego ataku.
Fajerwerki tak wcze¶nie? Jeszcze nie ma sylwestra.
Gdy tak poda¿a³a¶ do miejsca wybuchu c±ly czas nie mogla¶ oprzeæ siê wra¿eniu ¿e kto¶ ciê obserwuje. Po jakim¶ czasie w oddali zauwazyal¶ wileki krater po wybuchu notek. By³a to wielka dziura a co¶ spoczywalo na jej dnie...
Nie mog³±m dostrzec tej¿e postaci któa mo¿liwe mnie obserwowa³a wiêc jedynie zachowujê czujno¶c. Zbli¿am siê bezpiecznie do kratera czekaj±c na to co zobaczê. Robie to ostro¿nie. Moja kuk³a ci±gle bêd±c niewidoczna stoi w pobli¿u mnie. Ja by³±m gotowa na wykoanie odskoku od jakiego¶ ataku, obronê kuk³± czy wystrzelenie zatrutych senbonow z oczu mojej kuk³y gdyby by³o by to potrzebne.
Opisz bogotê i dok³±dniej miejsce
Zbli¿y³a¶ siê ostro¿nie do miejsca w którym byl krater. By³a to g³êboka dziura na okolo 10m g³eboko¶ci i 20m ¶rednicy. Drzewa w okolicy sa polamane. To musiala byæ silna eksplozja. Z krateru jeszcze unosi siê dym. Po chwili zauwa¿yla¶ ¿e po drugiej stronie krateru kto¶ stoi by³a to kobieta o dlugich kruczo czarnych w³osach a¿ po sam pas. Burana by³a w obcis³y strój ze skóry równie¿ czarny. Jej twarz skrywa³a maska anbu. By³o od niej czuæ cos dziwnego. Niepokoj±cego. Ale mógl to byæ tylko efekt dymu wydostaj±cy siê w dziury. Kobieta przemowila do ciebie.
-Przyjaciel czy wróg? Czego tu szukasz?
Widzisz ¿e by³a przygotowana do obrony. Mia³a w rêku miecz typowy dla czlonków anbu. Gdy dym os³ab³ zobaczy³a¶ dwóch mê¿czyzn a raczej to co z nich zosta³o. Nie wiesz kim byli ale ¶mieræ jak± ponie¶li musiala byæ masakryczna, byli porozrywani na kawa³eczki, ich cze¶ci cia³a porozrzucane w dole. Kobieta nie spuszcza³a ciê z oczu, to ona musiala ich tak urzadzic. Czekala na twoja odpowied¼... Do oko³a ciebie by³y drzewa cze¶c z nich po³amana z powodu wybuchu. dzieli was odleglo¶c 20m (krater).
- Nie wiem z kim rozmawiam - powiedzia³am udaj±c lekko przestraszon± tym co zobaczylam. Trochê niepewnym g³osem zapyta³am - Co tu siê stalo? Kim oni byli? Kim jestes ? Anbu?
Moja kuk³a by³a przygotowana do ataku, wystrzelenia zatrutuch senbonów. Wystarczy³ jeden ruch palcem by wykonac atak. Na wszelkie wypradek by³am ta¿e przygotowana do wyci±gniêcia z kuk³y ostrzy i obron± nimi.
~ Nie¼le ich urz±dzi³a. Wola³a bym ¿eby to by³ sprzymierzeniec a nie wróg, ale je¶li bêdzie potrzeba uka¿e jej umiejêtno¶ci W³adczyni Kusy.
-Tak jestem Elitarnym ANBU wioski ukrytej w d¼wiêku a ci dwaj w dole to degeneraci, zdrajcy i ju¿ trupy. Dosta³am zlecenie wyeliminowaæ wszystkich wrogów wioski wiêc je¶li ty równie¿ nim jeste¶ to gotuj siê do walki nieznajoma...
W prawej rêce trzyma³a krótkie ostrze typowe dla ANBU. W lewej d³oni ju¿ trzyma³a kunai a na nim zaczepiony sznurek z podoczepianymi 10 wybuchowymi notkami. Tak musieli skoñczyæ ci dwaj w dole. Nie zaatakowa³a ciê czeka³a na twoje posuniêcie.
- Uff- odsapnê³am jednak ci±gle w ¶rodku by³am przygotowana do jakiegokolwiek posuniêcia by siê obronic, kuk³a lub odskakuj±c, przed dziewczyn±. Nie wiedzia³am czy mogê jej ufac - Wiêc chyba mamy takie samo zadanie, zaj±c sie zbirami. Jestem Jeng i dosta³am takie polecenie od zastêpczyni wioski Otogakure - u¶miechnê³am siê ukrywaj±c niepewno¶c.
- Wiêcej ich nie ma tuytaj? Czy ty mnie obserwowa³a¶? Pracujemy razem ? - zada³am kilka pytan które by³y trochê mêcz±ce a jednak dla mnie przydatne.
Kobieta ANBU schowa³a swój miecz.
-Jestem Ayane ³owczyni nagród i dowódczyni ANBU wioski d¼wiêku zdaje siê ze ty jeste¶ zastepc± Kege Kusy z tego co pamiêtam? Przynajmniej twoje imiê tak mi siê kojarzy. Nie nie obserwowalam ciê, tak i nie bo dwóch le¿y tam w dole a jeden mi zwia³, je¶li uwa¿asz ¿e potrzebujesz pomocy to tak mogê ci pomóc.
By³a nizwykle szybka nie wiesz nawet kiedy ale znalazla siê po twojej stronie krateru. Podala ci rêkê na znak powitania i jednocze¶nie zawi±zania wspó³pracy.
- Mi³o mi - u¶miechnê³am siê bardziej otwarto i poda³am dziewczynie rêke - z pewno¶ci± twoje umiejêtno¶ci pomog± mi wiêc mam ciê od teraz uwa¿ac za wspó³pracowniczkê? Zaczynamy od k±d? - zapyta³am jak zawsze prosto, mówi³±m zawsze wprost to co chcia³am siê dowiedziec chyba ¿e wiedzia³±m i¿ mo¿e to ryzykowac moje ¿ycie, ale to inna sprawa.
Nadal by³am jednak do u¿ycia swej niewidzialnej i bezszelestnej kuk³y w razie ataku dziewczyny b±d¼ wszelkiego innego.
-Taa no mówilam ci ze tak, gdzie teraz nie wiem nie mam ¿adnych poszlak ci dwaj szybko poszli ale trzeci nawia³, wtedy pojawi³a¶ siê ty, ilu ju¿ zabi³a¶ co?
Zapyta³a ANBUska teraz jej g³os by³ zimny bez emocji, jak by byla innym cz³owiekiem, byla skupiona i ws³uchiwa³a siê chyba, po chwili spojrza³a siê i patrzy³a w stronê twojej zakamuflowanej kukly.
-Wiesz Jang my shinobi Oto mamy lepszy s³uch ni¿ by¶ mog³a przypuszczaæ, co tam chowasz?
Nagle moja kuk³a uruchomi³a mechanizm sprê¿ynowy w nogach i w mgnieniu oka znalaz³a siê przy mnie stoj±c na dwóch nogach nie maj±c ju¿ na sobie kamuflarzu. Jajowata g³owa patrza³a na dziewczynê sze¶cioma oczyma. Ca³a marionetka jest pokryta w³osami niczym wielka tarantula nadaj±c jej trochê odpychaj±cy wygl±d jednak ja ju¿ siê do niej przyzwyczai³am. By³± przecie¿ moim w³asnym kunsztem.
- Przyby³am dopiero, wchodz±c do lasu od razu trafi³±m na ciebie - odpowiedzia³am - Dosta³am jednak informacje gdzie widziano bandytów. Powinni byc w okolicach strumyka przep³ywaj±cego tutaj? Wiesz gdzie to jest? - zapyta³am. Nie znam siê na tej puszczy, s± to dla mnie tajemne rejony.
-A co to za dziwad³o? Wygl±da jak te g³upie marionetki czy kuk³y z Suny. Bardzo licha zabawka. Ale mniejsza z tym ruszaj za mn±, pokarzê ci gdzie jest strumyk...
ANBUska ruszy³a, by³a bardzo szybka, wyprzedzi³a ciê sporo i mia³a¶ problem z utrzymaniem jej tempa... W pewnym momencie zgubi³a¶ j± z oczu a nieopodal us³ysza³a¶ szum wody... (pisz w tamtym temacie)
Tu trop praktycznie siê urwa³. Trzeba by³o czego¶ wiêcej, nawet jak dla mnie, ¿eby ich odnale¼æ. Madara aktywowa³ bez trudu Mangekyou Sharingana. Teraz, ³atwiej wychwycic rózne szczegó³y. Po za tym by³em tu kage, znam na wylot tê krainê.
<NMM>
Przemierza³em las spokojnie. By³ on bardzo gêsty, pe³no tu by³o krzewów, mchów i ró¿norakiej ro¶linno¶ci. Rozgl±da³em siê po okolicy. Dotar³em w koñcu do bardzo du¿ej sosny, by³a ona wysoka, mierzy³a jakie¶ piêæ metrów. Podszed³em pod ni± i opar³em siê o j±. By³o tu bardzo przyjemnie, ch³ód ,który dawa³ cieñ, orze¼wia³ cia³o. Kabuto za³o¿y³ jedn± rêkê na drug± i zacz±³ rozmy¶laæ. " Jest nas ju¿ sze¶ciu. Ale to nadal za ma³o... Musi nas byæ wiêcej. Mój pan nie by³by zadowolony, gdybym tylko tylu mu zaprezentowa³ po jego powrocie. Chocia¿ nie ma go ju¿ do¶æ d³ugo, co zaczyna mnie niepokoiæ. Przyda³by siê kto¶ bardzo silny, tylko z tym jest ju¿ o wiele gorzej.. Pó¼niej o tym pomy¶lê..."
Szed³em spokojnie by³em ju¿ wypoczêty po ostatniej misji, chcia³em dzi¶ trochê poleniuchowaæ mo¿e uda mi siê kogo¶ spotkaæ. By³em ju¿ znu¿ony tym ¿e jedyne osoby z którym rozmawiam to staruszki w sklepach które odwiedzam rano po zakupy. Ale ju¿ widzê parê plusów pozna³em Otokage naszej wioski i jego zastêpce. W pewnej chwili ujrza³em mê¿czyznê opartego o drzewo by³em do¶æ rozlu¼niony a widzia³em ¿e co¶ go niepokoi.
-Cze¶æ - krzykn±³em po czym do niego podszed³em - Nazywam siê Hyorimaru Akki i mo¿na tak uj±æ ostatnio nie mam z kim pogadaæ - a widaæ ¿e jeste¶ z tej samej wioski co ja to mo¿e mogê ci dotrzymaæ towarzystwa - spyta³em chocia¿ nie by³em pewny jego odpowiedzi wydawa³ siê do¶æ towarzyski ale co¶ w jego aurze sprawia³o wra¿enie i¿ jest on potê¿ny i... No có¿ pewnie za du¿o my¶lê.
Rozmy¶lanie przerwa³ mi jaki¶ dzieciak. " Co za natrêt...".
- Witaj, jestem Kabuto Yakushi, a to ¿e pochodzê z tej samej wioski co ty, nic nie znaczy. Mog³em tylko tutaj siê urodziæ, a tak naprawdê jej nienawidziæ. A mam pytanie.. A jakbym by³ seryjnym morderc± i chcia³ Ciê teraz zabiæ, to co by¶ zrobi³? Witasz siê tak z ka¿dym ,którego spotkasz? Ty siê przedstawiasz,a druga osoba mo¿e ci ju¿ wbijaæ nó¿ w serce... Nie wypowiadaj swojego imienia na prawo i lewo, poniewa¿ nie wiadomo, kogo mo¿esz spotkaæ.. Mo¿e druga osoba mo¿e Ciê nienawidziæ z ca³ego serca lub pragn±æ twojej ¶mierci... Kolejna rzecz.. my¶lisz, ¿e jakbym chcia³ rozmawiaæ z kim¶, to bym siê zaszy³ w takim miejscu jak to? Po to wybra³em ten las, poniewa¿ nikt tutaj zazwyczaj nie przychodzi, a ty wyje¿d¿asz mi z dotrzymaniem towarzystwa... Ale skoro ju¿ Mi przeszkodzi³e¶, to chêtnie zmarnujê mój jak¿e cenny czas na konwersacjê z Tob±...- Po tej krótkiej wypowiedzi, przesta³em siê opieraæ o drzewo, a zacz±³em staæ wyprostowany, patrz±c ca³y czas na m³odzieñca.
Widaæ ¿e nie jest zbyt chêtny do rozmowy, ja to zawsze muszê siê w co¶ w pakowaæ, my¶l widaæ ¿e ma z³y dzieñ, zreszt± mo¿e w jego s³owach jest co¶ dotycz±ce jego samego wole nie ryzykowaæ. Odwróci³em siê plecami do osobnika ale to imiê i nazwisko by³o mi sk±d¶ znane. Po kryjomu wykona³em pieczêæ do Kawarami mo¿liwe ¿e mnie zaatakuje, podmieni³em siê z którym¶ z krzaków stoj±cych obok by mieæ wiêksza opcje wyboru, nie wiedzia³em czego mo¿e u¿yæ mój przeciwnik.
-Uwa¿aj co mówisz i do kogo taka moja rada na przysz³o¶æ - u¶miechn±³em siê nieprzyjemnie - mo¿e to ja jestem osob± która szuka tylko ofiary a rozmowa to próba wprowadzenia jej w b³±d, po tych s³owach zrobi³em kilka kroków w ty³, by³em odwrócony plecami od Kabuto i nie ca³y czas nas³uchiwa³em czy wykonuje jaki¶ ruch.
Gdy ch³opak odwróci³ siê do mnie plecami, to ja udaj±c, ¿e siê rozci±gam, wyci±gn±³em rêce do ty³u i w tym czasie wykona³em pieczêæ do kawarimi no jutsu. Nastêpnie chrupn±³em karkiem w obydwie strony i poprawi³em swoje okulary. "Temperamencik to on ma".
- Ja nikogo siê nie bojê, a zw³aszcza takiego dzieciaka jak ty. - By³ do mnie odwrócony plecami, wiêc ja bardzo powoli i cicho odpi±³em moj± sakwê z ekwipunkiem. Mia³em na to du¿o czasu, poniewa¿ ch³opak nie patrzy³ w moj± stronê. W czasie, gdy robi³em t± czynno¶æ, to mówi³em:
- Jakby¶ by³ morderc± to by¶ nie bawi³ siê w rozmowê, oni s³yn± z szybkich i niespodziewanych egzekucji. Nie witaj± siê ze swoj± ofiar±, poniewa¿ ta osoba mo¿e ju¿ znaæ jego to¿samo¶æ, Zazwyczaj atakuj± z ukrycia i zaskoczenia, a nie ukazuj± swoj± obecno¶æ. - Mój g³os powinien spokojnie za t³umiæ bardzo ciche odpiêcie jednego guziczka. Do tego dodajmy poruszanie siê drzew i wiej±cy wiatr, odg³osy natury takie jak np. ¶piew ptaków. Gdy to mi siê uda³o ,to nie czekaj±c od razu bardzo szybko( 55 prêdko¶ci) znalaz³em siê tu¿ przy ch³opaku, a przy gardle mia³ On ju¿ kunaia. Jego ostrze dotyka³o jego krtani, jeden ruch i dzieciak mia³by poder¿niêt± aortê szyjn± i by umar³. Gdy ju¿ mia³em tak± sytuacjê ,to powiedzia³em:
- Nigdy nie odwracaj siê do kogo¶ plecami, a zw³aszcza do nieznajomego, którego w³a¶nie pozna³e¶. Gorzej dla Ciebie, ¿e t± osob± by³em ja, poniewa¿ bardzo mnie obrazi³e¶ tym ruchem... A ja nie lubiê ,gdy siê mnie obra¿a... lub ze mnie siê kpi...- W tym momencie jeszcze mocniej przycisn±³em kunai do krtani Akkiego.
Sta³ ko³o mnie wiedzia³em ¿e jest o wiele potê¿niejszy ni¿ ja ale to nie mia³o znaczenia teraz mia³em tylko jedno jedno na my¶li "zabiæ" przemknê³o mi to przez my¶l ale raczej jeszcze nie by³ bym do tego zdolny chcia³em zabiæ tylko jedn± osobê tak t± jedn± osobê nikogo innego. U¶miechn±³em siê teraz chcia³em siê tylko zabawiæ nic wiêcej trochê powalczyæ poczuæ t± adrenalinê, mog³em zgin±æ ale teraz chcia³em tylko powalczyæ. Lekko przechyli³em g³owê ¿eby Kabuto zobaczy³ mój u¶miech cia³em zobaczyæ jak± bêdzie mia³ minê, nie czekaj±c na jego dalszy ruch zamieni³em siê z krzakiem pojawi³ siê dym a mê¿czyzna nie trzyma³ mnie tylko krzak, znalaz³em siê za krzakami, szybko wykona³em pieczêcie do 2 technik Bunshin no jutsu jako pierwsz±. Iluzja wyskoczy³a za krzaków niezbyt szybko biegn±c udaj±c mnie jako s³abego shinobi by Kabuto nie zacz±³ walczyæ za powa¿nie zza krzaków pokaza³em u¿y³em Techniki "Taihoudan"
strumieñ wody by³ ukryty za iluzja, nastêpnie stworzy³em kolejnego klona by zacz±³ uciekaæ w ty³ ods³aniaj±c siê i pokazuj±c zarazem kabuto ¿eby pomy¶la³ ¿e uciekam lub zmieniam pozycjê.
Bunshin x2 -100 PCh Taihoudan x1 -150pch Kawarami x1 -100 pch
Pch 650
" Co za idiota.. atakuje mnie... Albo g³upi albo jest tak silny..". Zauwa¿y³em, jak biegnie na mnie bezmy¶lnie, od razu rzuci³em w niego dwa shurikeny, celuj±c w klatkê piersiow± .Zdziwi³em siê ,gdy okaza³o siê ,¿e to by³ klon, a orygina³ wystrzeli³ we mnie strumieñ wody. Nie spodziewa³em siê zupe³nie tego, przez co technika dosz³a do celu. Skupiona ciecz trafi³a... ga³±zkê. Kabuto podmieni³ siê z ga³êzi± na wysokiej so¶nie. sta³ teraz jakie¶ trzy metry nad ziemi±, widzia³ bardzo dobrze ca³e pole .Wykona³em pieczêæ do kawarimi no jutsu, w razie aktywacji zamieniam siê z kamyczkiem, znajduj±c siê dziesiêæ metrów od Akiego. Widz±c, ¿e zza krzaków wybiega ch³opak, to bez zastanowienia( nie zna mojej pozycji i prawdopodobnie jest do mnie odwrócony plecami albo bokiem) ciskam trzy shurikeny, jeden po drugim, bardzo szybko i precyzyjnie. Najpierw pierwszym celuje w nogi, w piêtê Achillesa lub kostkê, by uszkodziæ miêsieñ tam siê znajduj±cy, co doprowadzi do uniemo¿liwienia poruszania t± koñczyn± i upadku Akkiego. Drugi celujê ju¿ w brzuch, w okolice ¶ledzonej. Trzeci ma dobiæ ju¿ le¿acego przeciwnika. Ch³opak nie powinien unikn±æ tego ataku. Gdy okazuje siê, ¿e to by³ klon, to skupiam od razu wzrok na krzaku, z którego on wybieg³ . Skupiam siê na obronie i bacznie obserwuje ten punkt.
Chakra: 2115- 100 = 2015
Silny jest ciekawe gdzie siê teraz znajduje muszê co¶ wymy¶le by zauwa¿yæ jego pozycjê.
-Skup siê, Skup siê - mówiê sam do siebie, - muszê co¶ wymy¶liæ inaczej zginê - nie mam ju¿ du¿o chakry a on siê chowa gdzie¶ na drzewach muszê zaatakowaæ frontalnie muszê.
Po chwili my¶lenia wpad³em na pomys³ wykona³em 2 iluzje i jako trzecia osoba wybieg³em z za krzaków (Bunshin no jutsu). Jednak zanim to nast±pi³o u¿ywam kawarami na wszelki wypadek, klony biegn± skupione ja biegnê razem z nimi czekam na jaki¶ ruch przeciwnika, na jaki¶ rzut shurikenem b±d¼ inn± broni±. Nastêpnie w miejsce z którego wylecia³a broñ zostaje zaatakowane za pomoc± Taihoudan kolenie je¶li zauwa¿ê ¿e spada b±d¼ pojawi siê w jakim¶ miejscu biegnê do niego bez zastanowienia u¿ywaj±c Konoha Senpou, wiem ¿e ka¿da chwila d³u¿szej walki wyczerpie ca³y zapas mojej chakry i zginê. Je¶li jednak co¶ przeszkodzi w moich ruchach albo przeciwnik mnie zaatakuje oraz trafi zamieniam siê moim kawarami ze stoj±cym obok kawa³kiem kory.
655- 100-150-100= 305
Zauwa¿y³em, jak zza krzaków wybiegaj± trzy osoby." Na pewno który¶ z nich jest orygina³em, jednak który..? Nie mia³em czasy na rozmy¶lanie o tym". Od razu wykonujê pieczêcie do Kasumi enbu no jutsu. Skupiam chakrê w moich ustach, po czym [cenzura] obszerny atak ogniowy w swojego przeciwnika. W tym czasie ujawniam swoj± pozycjê, jednak ch³opak wykonuje od razu Taihoudan. Mój atak obszarowy kontra jego pojedynczy strumieñ, gdyby to by³ te¿ strumieñ, to by zadzia³a³o, jednak p³omienie ogarniaj± bardzo du¿y obszar, przez co wszystko w promieniu ra¿enia zostaje spalone. Ch³opakowi przed aktywowaniem kawarimi, udaje siê przedrzeæ. Strumieñ wody uderza w Kabuto, który spada z drzewa, uderza o ziemiê, w tym czasie Akki u¿ywa Konoha Senpuu uderzaj±c prosto w klatkê lez±cego przeciwnika. Powinien us³yszeæ odg³os ³amanych ko¶ci , jednak tak siê nie staje. Aktywuje siê podmiana siwow³osego m³odzieñca. Stoi on teraz dziesiêæ metrów od niego. £apiê siê za plecy, po mojej twarzy przebiega grymas bólu. Mówiê do ch³opaka:
- Koniec zabawy - W tym samym czasie odpinaj±c ciê¿arki i rzucaj±c je w pobliskie dwa drzewa. Wbijaj± siê one w korê ,pozostawiaj±c widoczny ¶lad ich masy. Nak³adam kolejne kawarimi, w razie ataku podmieniaj±c siê z rzuconym wcze¶niej shurikenem. Chrupiê swoimi ko¶æmi, poprawiam okulary i u¶miecham siê demonicznie do przeciwnika. Czekam na jego ruch, gotowy i czujny ,przygotowany do obrony.
2015- 100-200=1715
Robiê kawarami na wszelki wypadek z ga³êzi± na drzewie, wiedzia³em ¿e jestem o wiele s³abszy a nie chce jeszcze gin±æ chocia¿ ju¿ strasznie podnieci³em siê walk± chcia³em co¶ zrobiæ by nie zgin±æ mo¿e rozmowa pomorze.
- Widzê ¿e jeste¶ silnym shinobi - ukrywam swoje wyczerpanie lepiej by o tym nie wiedzia³ - ale mi ju¿ starczy rozerwa³em siê wystarczaj±co, mo¿e porozmawiamy - u¶miecham siê za u¶miechem chowam ból który pozosta³ mi po jego obszarowym jutsu, resztki niestety mnie dopad³y moje kawarami znajdowa³o siê zbyt blisko - widzê ¿e jeste¶ bardzo utalentowanym shinobi, wiec mo¿e przerwiemy t± walkê bo chocia¿ sam do koñca nie wiem o co posz³o mówiê spokojnie i zdecydowanie.
" A ju¿ mia³em Go wykoñczyæ...". Spojrza³em na ch³opaka i powiedzia³em:
- A w³a¶nie siê rozgrza³em i chcia³em zacz±æ walczyæ na powa¿nie- mój g³os by³ spokojny i niezachwiany ,kontynuowa³em:
- Widaæ, ¿e umiesz siê biæ, bardzo przyjemna by³a ta zabawa... Masz racjê, ¿e jestem do¶æ silny, ale nie pokaza³em wszystkich swoich umiejêtno¶ci... Spodoba³e¶ mi siê, dlatego... Mam dla Ciebie propozycjê... - U¶miechn±³em siê do Akkiego
- Powiem najpierw Ci trochê wiêcej o mnie... Jestem Kabuto Yakushi, prawa rêka Orochimaru, legendarnego Sannina, lider organizacji zwanej Sound Organisation... I tu siê pojawia moja oferta... Otó¿ chcia³bym Ciê widzieæ w moich szeregach.. Powiem Ci ,¿e przystêpuj±c do mnie zyskasz moc, o jakiej nawet nie ¶ni³e¶, staniesz siê o wiele potê¿niejszy, nawet nie wiesz jak mocny mo¿esz siê jeszcze staæ... - Zrobi³em przerwê i doda³em:
- I co ty na to? Zgadzasz siê na moj± propozycjê...?
Moje rany od wcze¶niejszych ataków Kabuto ju¿ mnie nie bola³y po s³owach prawa rêka Orochimaru wiedzia³em ju¿ sk±d znam to imiê jak mog³em siê mierzyæ z Kabuto, ale chyba nie posz³o ¼le SO, si³a ciekawa propozycja ale jak nic nie zrobiê to nie stanê silniejszy muszê co¶ zrobiæ ale nie mogê pokazaæ ¿e siê jako¶ specjalnie cieszê.
- Kabuto-san, ju¿ wiem sk±d zna³em to imiê - powiedzia³em - z chêci± przyst±piê do organizacji - mówi³em wolno i spokojnie nie daj±c po sobie poznaæ ¿e jestem bardzo zadowolony.
Wszed³em do sosnowego boru z zamiarem zrelaksowania siê, podczas przechadzki na ³onie natury. Puszcze przypomina³a mi trochê Las Zetsumei, by³a jednak zdecydowanie mniej mroczna i bezpieczniejsza. Spaceruj±c w¶ród drzew ujrza³em nagle jak±¶ osobê. Gdy siê zbli¿y³em, okaza³o siê, ¿e jest to starszy ode mnie o kilka lat ch³opak. "¦wietnie, milej bêdzie spêdziæ tu czas w czyim¶ towarzystwie, ni¿ samotnie."
-Cze¶æ. Jestem Mitrashi Uchiha. Pochodzê z Konogakure no sato i nie bardzo orientujê siê w tutejszej okolicy. Mo¿e móg³by¶ opowiedzieæ mi co¶ o tej wiosce?
Bardzo dobrze... " Kolejny zwerbowany, w takim tempie osi±gnê bardzo nied³ugo mój cel.. ". Podszed³em do drzew i zabra³em swoje ciê¿arki. Powoli zacz±³em je zak³adaæ na nogi. Skupia³em swój wzrok na Akkim. Zacz±³em siê bardzo intensywnie rozci±gaæ, przy ka¿dym ruchu towarzyszy³o chrupanie ko¶ci. Nagle spostrzeg³em jakiego¶ ch³opaka, podszed³ i siê przywita³. " Kolejny.. Co to jakie¶ kó³ko typu Cze¶æ jestem ... Pogadajmy... "
- Akki odpocznij sobie, a ja tymczasem zajmê siê tym shinobim... Znowu siê powtarzam... Nie przedstawiaj siê ka¿demu napotkanej osobie.. A co ja bêdê traci³ czas na pierdo³y... - Odpi±³em swoje w³a¶nie zapiête ciê¿arki, po czym b³yskawicznie, w mgnieniu oka znalaz³em siê przy Mitrashim. Przy sercu mia³ ju¿ mocno przyci¶niêty kunai. Sta³em przed nim mrocznie siê u¶miechaj±c , powiedzia³em:
- I co teraz? Nadal uwa¿asz, ¿e warto ka¿demu wyjawiaæ swoje imiê i liczyæ ,¿e jest osob±, która bardzo chêtnie z Tob± porozmawia- Po tej kwestii jeszcze bardziej przycisn±³em broñ do cia³a. Mój wzrok by³ ob³êdny.
-Hai- odpowiedzia³em i usiad³em ko³o krzaka. Widzia³em jak Kabuto ruszy³ na shinobiego ale mi to wystarczy nie mia³em ju¿ si³y czeka³em teraz tylko na to jak skoñczy siê ten pojedynek. Ciekawi³o mnie czy siê w ogóle zacznie, patrzy³em spokojnie na dalszy przebieg wydarzeñ siedz±c spokojnie pod drzewem ale nie niweluj±c techniki Kawarami która zosta³a u¿yta wcze¶niej przeze mnie.
Nim siê obejrza³em nieznajomy sta³ ju¿ przy mnie, przyciskaj±c do mego serca nó¿ kunai. Dopiero teraz zorientowa³em siê, i¿ na czole nosi opaskê z symbolem Otogakure no sato. "[I see you!]! Jak mog³em tak ³atwo daæ siê zaskoczyæ?! Niepotrzebnie podchodzi³em do tego faceta. Trudno, sta³o siê. Po tym co przed chwil± widzia³em, w±tpiê ¿ebym mia³ jakie¶ szanse z tym go¶ciem. Musze to rozegraæ inaczej." U¶miechn±³em siê szyderczo i spojrza³em w oczy ch³opaka.
-Proponuje ¿eby¶ cofn±³ swój nó¿. Nie przyby³em do twej wioski sam. Je¶li mnie zabijesz, moi towarzysze na pewno znajd± ciê i pomszcz± moj± ¶mieræ. Najlepiej je¶li za³atwimy to drog± pokojow±. Mo¿esz byæ pewny, ¿e nie bêdê ciê ju¿ nachodzi³. Co do twej rady, w przysz³o¶ci z pewno¶ci± bêdê siê do niej stosowaæ. Choæ oczywi¶cie nie bêdê mia³ szansy wynie¶æ z tego nauczki, je¶li mnie teraz zabijesz. To jak bêdzie?
- Ale masz ¿a³osn± wymówkê... Po pierwszy, by kto¶ Ciê móg³ pom¶ciæ, to potrzebne s± dowody zbrodni, a ja takowych na pewno nie zostawiê... Po drugie jakby kto¶ z Tob± by³ to by przyszed³ z Tob±, a nie ,by³e¶ sam. Przynajmniej nie jeste¶ g³upi, ale czy prze¿yjesz, by o tym pamiêtaæ..? Jak my¶lisz ch³opaczku...? Na pewno nie mam zamiaru cofaæ swojego kunaia. Czy jeste¶ taki s³aby, ¿e cofasz do pomocy kolegów? Na nic Ciê nie staæ..? Je¿eli jeste¶ taki bezu¿yteczny, to nie zas³ugujesz, by ¿yæ... - Spojrza³em g³êboko w oczy ch³opaka i czeka³em na jego ruch, ca³y czas kunai by³ dok³adnie przy serce, jeden ruch i nie ¿yje.
Gdy shinobi rozpocz±³ gadkê, postanowi³em dzia³aæ. Wykorzystuj±c fakt, i¿ skupi³ siê na s³ownym besztaniu mej osoby, wykona³em za plecami kilka pieczêci, odpowiedzialnych za Kawarimi no jutsu. Gdy ch³opak skoñczy³, zrobi³em krok do przodu. Kunai wbi³ siê... ale w kawa³ek drewna. Ja pojawi³em siê kilka metrów dalej za jednym drzewem. Siêgn±³em do kieszeni i wyci±gn±³em 3 no¿e kunai. Jeden z nich by³ przygotowany wcze¶niej na takie okazje. Nie ró¿ni³ siê on od innych no¿y, poza tym, i¿ by³a przyklejona do niego wybuchowa kartka. Z m¶ciw± satysfakcj± rzuci³em po kolei kunai w wroga, po czym detonowa³em granat dymny by schowaæ siê przed wzrokiem ninja Otogakure.
" Wreszcie co¶ zrobi³..". Pojawienie siê drewienka zamiast ch³opaka, bardzo go tym zaskoczy³o. Notka wybuchowa trafi³a siwow³osego ch³opaka, jednak Mitrashi nie wiedzia³, ¿e jego przeciwnik mia³ na³o¿one wcze¶niej kawarimi no jutsu. Teraz m³odzieniec my¶li, ¿e trafi³ swoj± ofiarê, a dym spowodowany wybuchem a potem granatem dymnym zas³oni³ mu ca³a sytuacjê. Tymczasem Kabuto znajdowa³ siê na ga³êzi, na so¶nie. By³ jakie¶ cztery metry nad ziemi± i obserwowa³ ca³e otoczenie, dok³adnie wiedzia³, gdzie siê znajduje cz³onek klanu Uchiha. Jednak jego oponent nie zna³ jego po³o¿enia i my¶la³, ¿e trafi³ swojego celu. Ja tymczasem bêd±c w ukryciu , bez chwili sekundy od razu ciskam w mojego wroga cztery shurikeny, celuj±c w kostki i nadgarstki, by uniemo¿liwiæ poruszanie siê koñczynami. Od razu po tym nak³adam na siebie kawarimi, jak co to siê podmieniam z wyrzuconym shurikenem. Do wszystkich moich akcji wykorzystuje moj± prêdko¶æ (75 szybko¶ci).
Chakra: 1715- 100 = 1615
"Dobrze, na wszelki wypadek zrobiê 2 bushiny." Wykona³em odpowiednie pieczêcie i obok mnie powsta³y dwie iluzje. Jeden Mitrashi zosta³ na miejscu, a pozosta³a dwójka rozbieg³a siê w przeciwne strony. Jutsu zrobi³em w sam± porê, gdy¿ chwile pó¼niej zaatakowa³ mnie przeciwnik. Cztery shurikeny przemknê³y przez stoj±c± iluzjê. Zdziwiony rozejrza³em siê za przeciwnikiem. "My¶la³em ¿e go za³atwi³em." Wrogi shinobi siedzia³ wysoko na drzewie. Ja oraz iluzja zaczêli¶my wykonywaæ pieczêcie. Do ostatniego momentu nie wiedzia³e¶ z której strony nadejdzie atak. Gdy skoñczyli¶my, strzeli³em w ciebie kul± ogni±, a bushin znikn±³. Nastêpnie na³o¿y³em na siebie Kawarimi.
Chakra: 100(za pierwsze Kawarimi) + 100 za 2 bushiny + 200 za Goukakyu no Jutsu = 400
1000-400=600
Do koñca nie by³em pewny ,który jest prawdziwy, kula ognia trafi³a mnie, jednak ja u¿y³em kawarimi no jutsu i znalaz³em siê za moim przeciwnikiem. Od razu bez namys³u ,nie pozwalaj±c na wykonanie ¿adnej pieczêci i wykorzystuj±c element zaskoczenia ,bardzo szybko znalaz³em siê ko³o ch³opaka i kunaiem ,drug± stron± uderzy³em w plecy. By³o to miejsce, gdzie siê znajdowa³o serce, czyli gdybym trafi³ ostrzem, to Mitrashi by nie ¿y³.
- Ju¿ starczy mi tej pokazówki - po czym chrupn±³em swoim karkiem.
- Widzê ,¿e umiesz walczyæ, dlatego mam dla Ciebie ofertê... Jestem Kabuto Yakushi, lider Sound organisation, oferujê Ci wst±pienie pod moje skrzyd³a, na pewno staniesz siê potê¿ny i nikt nie bêdzie móg³ Ciê pokonaæ. Nie osi±gniesz tego tu³aj±c siê po ¶wiecie, zapewniam Ciê, ¿e na pewno tego nie po¿a³ujesz... Co ty na to...?
"Kabuto Yakushi?! S³ysza³em o nim! Zdrajca z Konohy, który infiltrowa³ wioskê od ¶rodka na rozkaz samego Orochimaru. Ten ch³opak jest potê¿nym shinobi, od pocz±tku nie mia³em z nim szans. O dziwo nie chce mnie zabiæ, co wiêcej chce ¿ebym do³±czy³ do Sound Organisation! W sumie czemu mia³bym siê nie zgodziæ? Jego s³owa o sile na pewno s± prawd±. Gdzie mia³bym zdobyæ potêgê, je¶li nie u najsilniejszego z Legendarnych Sanninów - Orochimaru-samy? Poza tym przecz±ca odpowied¼ mo¿e kosztowaæ mnie ¿ycie. U¶miechn±³em siê i powiedzia³em:
-Kabuto-sama, z chêci± przy³±cze siê do ciebie i twojej organizacji.
Z daleka obserwowa³em przebieg wydarzeñ, walka by³± szybka i tym razem Kabuto zacz±³ mówiæ pierwszy czy¿by siê zmêczy³? Zastanawia³em siê nad tym czy ch³opak prze¿yje, prze¿y³, a nie to jest najwa¿niejszy do³±czy do SO chyba trzeba by siê przywitaæ. Wsta³em lekko zmêczony przez to parê minut nabra³em odpowiedniego têpa oddechu podszed³em do przed chwil± walcz±cych osobników.
- Widzê Kabuto-san ¿e zosta³ zwerbowany kolejny sojusznik do naszej organizacji - u¶miechn±³em siê pod nosem i spojrza³em na Mitriashiego.
- Dziêkujê za komplementy Mitrashi, a werbowaæ ,werbujê, na rozkaz samego Orochimaru... Im wiêcej nas bêdzie tym potê¿niejsi staniemy siê... Skoro ju¿ mamy to za sob±, to chod¼my do siedziby. Na pewno Akki odpocz±³e¶ ,a Mitrashi siê nie mia³ czym zmêczyæ.. " Nie pokaz³em wszystkich swoich umiejêtno¶ci, nie mog³em, na razie na to by³o za wcze¶nie, a po drugie te dzieciaki pewnie by zginê³y.. Kolejne dwie osoby, bardzo dobrze mi idzie... Mój pan bêdzie ze mnie zadowolony".
- Ruszajmy - Kiwn±³em g³ow± i wyruszy³em w stronê wej¶cia do SO. <NMM>
"Heh, co za dzieñ. Kto by pomy¶la³, ¿e bêdzie mi dane przy³±czyæ siê do Sound Organisation. Ciekawe czy zobaczymy siê z Orochimaru-sam±?" Po us³yszeniu komendy Kanuta, kiwn±³em g³ow± i ruszy³em za moim nowym dowódc±. <NMM>
Hai- powiedzia³em, w tym momencie nie wa¿ne ju¿ by³o jak osi±gnê si³ê wa¿nym by³o ¿e j± osi±gnê, wiedzia³em jedno chcia³em j± mieæ, So nie by³o na pewno jak±¶ bardzo dobr± organizacj± pod wzglêdem charakteru ale pewnie bêdê zmuszony do robienia z³ych rzeczy ale czego siê nie robi dla si³y - my¶la³em, a zarazem udawa³em siê ju¿ do wej¶cia do organizacji.
<NMM>
Bieg³am przed siebie ca³y czas, nie chcia³am siê zatrzymaæ i siê nie zatrzymywa³am, nie mog³am siê doczekaæ do jakiej wioski pierwsze dotrê nie mog³am po prostu nie mog³am, ca³y czas mia³am przed oczami, oczy tego m³odego bia³o w³osego ch³opca, nie mog³am uwierzyæ ¿e bêdê mog³a go zobaczyæ, czu³am ¿e coraz bli¿ej jestem wielkiej przygody nie mog³am znie¶æ napiêcia, postanowi³am szybciej biec. Biegnê dalej. <NMM>
Jottos wszed³ pewnym krokiem w iglasty las. By³o tu ch³odniej, co przynios³o mu ulgê. Przez po³owê drogi szed³ wolnym krokiem, aby oszczêdzaæ si³y. Dalej ju¿ bieg³, a raczej skaka³ po gêstych ga³êziach na pó³noc. Amosfera w tym borze bardzo mu pasowa³a.
"To ciekawe miejsce..." - my¶la³.
W koñcu dotar³ do granicy Kraju Pioruna...
<NMM>
Rado:
B³ysk ¶wiat³a powali³ Ciê na ziemiê. Otacza³y Ciê drzewa, powietrze by³o nieco wilgotne... ¦wiergot ptaków zag³usza³y g³o¶ne krzyki. Nad Tob± sta³o dwóch mê¿czyzn odzianych w czarne yukaty, z prze³o¿onymi przez plecy katanami.
-Podró¿y z za¶wiatów siê zachcia³o, co ?! Kim jeste¶ i po co przybywasz na Ziemiê ?! Dlaczego otwar³e¶ ¶wiêt± bramê Torii ?! - krzykn±³ Ci do ucha jeden ze stra¿ników bramy, wysoki blondyn. Tak, to bêdzie przygoda z cyklu 'Niezapomniane spotkanie z Shinigami'. Ciekawe, czy zostawi± po sobie jakie¶ pami±tki...
Rozejrza³em siê wokó³. Spostrzeg³em dwóch mê¿czyzn. Jeden z nich strasznie sie dar³ na mnie. Zabardzo niewiedzia³em co mu mam odpowiedzieæ.
-"Musisz sie tak drzeæ? Doskonale cie s³ysze."
Narazie wiêcej nic nie mówiem i nie odpowiada³em na jego pytania.
-S³yszysz ?! Ja Ci dam... ! - blondyn ju¿ mia³ siêgaæ po katanê, jednak jego czerwonow³osy przyjaciel postanowi³ powstrzymaæ swojego 'kumpla' przed rytualnym mordem na Tobie.
-Spokojnie... Ichigo... Nie ma co z nim drzeæ kotów... - czerwonow³osy poklepa³ swego kompana po plecach, po czym zwróci³ siê do Ciebie.
-Renji Abarai. Zastêpca dowódcy szóstej dywizji oddzia³ów Shinigami Dworu Czystych Dusz. Jak mniemam, pan tu zapewne po klucz, który ON - akcentuj±c s³owo 'on', machinalnie wzniós³ wzrok ku niebu - ...który ON tu przys³a³ ? - zagadn±³ ciekawsko, opuszczaj±c wzrok, by znów, z powa¿n± min±, przygl±daæ siê Twej twarzy.
Spojrza³em na czerwonow³osego stra¿nika. On by³ zdecydowanie bardziej zrównowa¿ony ni¿ ten blondyn. Wsta³em (jak domniemam to wcze¶niej le¿a³em). Jak nakazuj± maniery równie¿ siê mu przedstawi³em.
-"Rado Hanobu. Raikage, w³adca Kumo-gakure. Jak domniemam mówi±c on masz namy¶li tego na górze? Mówisz ¿e on tu klucz zes³a³?"
Teraz wiem ¿e jest gdzie¶ tutaj. Ale oni mi chyba nie uwierz± jak im to wszystko opowiem.
Renji u¶miechn±³ siê promiennie.
-Mi³o mi poznaæ w³adcê wioski chmury. ¦wietnie siê sk³ada, ¿e Yamamoto na reszcie kogo¶ przys³a³ po ten klucz... Robi on nam tylko problemy. Nie do¶æ, ¿e od pewnego czasu wojujemy z Arrancarami Aizen-samy, to jeszcze teraz Vaizardzi zaczêli siê interesowaæ kluczem... A i dla Quincy i Bounto stanowi on ³akomy k±sek. Ale, oczywi¶cie, pan nie wie, o czym mówiê... - rêka Renjego powêdrowa³a za g³owê, a mina wyra¿a³a ogólne zak³opotanie. Ichigo sta³ naburmuszony za swym towarzyszem i wcale nie zwraca³ na Ciebie uwagi.
-"Panie Abarai. Wydaje mi siê ¿e nie jestem, em z tad. Móg³by¶ mi wyja¶niæ zaistnia³a sytuacje i jakiego mamy przeciwnika. Wola³bym byæ przygotowany chocia¿ teoretycznie je¶li dosz³oby do starcia."
W g³êbi ducha mia³em nadzieje ¿e pozytywnie przyjmie moj± wypowied¼. W koñcu mówi³em tak chod¼by¶my byli ju¿ sojusznikami czy sprzymierzeñcami.
-A wiêc dobrze - zacz±³ Renji. -Arrancarzy to stwory, pó³ ludzie, pó³ Pu¶ci, stworzeni przez Aizen-samê za pomoc± Hyugoku. Pu¶ci to dusze z³ych ludzi, które po ¶mierci nie mog³y zaznaæ spokoju. Ich znakiem rozpoznawczym s± dziwne cia³a z ko¶ci. Wysysaj± duszê ze wszystkiego, co siê rusza. Niech pan na nich uwa¿a ! - ostrzeg³, po czym kontynuowa³: -Aizen-sama, a w³a¶ciwie Sousuke Aizen, to by³y kapitan pi±tej dywizji, który zdradzi³ Soul Society, nasz± spo³eczno¶æ Shinigami, dla w³asnych celów. Hyugoku to natomiast kamieñ, który tkwi³ z Rukii Kuchiki, ale Aizen-sama wydoby³ go z cia³a dziewczyny poprzez u¿ycie... No w³a¶nie nie wiemy, czego dok³adnie u¿y³ do wyci±gniêcia kamienia z duszy dziewczyny. Znaczy siê, to by³a jaka¶ zakazana technika... Mniejsza. Wracaj±c do tematu... Quincy to ludzie o nadzwyczajnych umiejêtno¶ciach skupienia reiatsu, czyli po waszemu chakry. Vaizardzi s± by³ymi Shinigami, którzy przyswoili moce Pustych. A Bounto to krwio¿ercze wampiry, które wysysaj± z ludzi ich energiê duchow±, ¿eby byæ wiecznie m³odymi... No, mniej wiêcej to tak wygl±da. My jeste¶my Shinigami, Bogowie ¦mierci. Pieczêtujemy dusze, które same nie mog³y dostaæ siê do Seiretei, czyli Dworu Czystych Dusz, o którym ju¿, zdaje siê, napomina³em panu... Inaczej: my jeste¶my Ci dobrzy, wszyscy inni s± Ci ¼li. Tak w³a¶nie wygl±da nasza sytuacja... Dodaæ muszê, ¿e ostatnio gwa³townie pomniejszy³y siê nam zastêpy Shinigami'ch. Nie chcia³ by pan mo¿e zostaæ chwilowo Zastêpczym Shinigamim... ?
S³uchga³em tego co mówi³ i próbowa³em wszystko zapamiêtaæ. Naprawde du¿o tych informacji. By³em wogule zdziwiony ¿e wie co¶ o naszym ¶wiecie, o chakrze.
-"Zastêpczy shinigami? A jakie s± jego obowi±zki? No i czy jest was tutaj tylko dwóch czy wiêcej?"
-Zastêpczy Shinigami musi od zabijaæ hordy krwio¿erczych Pustych, od czasu do czasu wybieraæ siê do siedziby Aizen-samy, czyli Hueco Mundo i umieæ po¶wiêciæ siê dla innych. Co do naszej ilo¶ci... W Soul Society jest nas oko³o tysi±ca, lecz wiêkszo¶æ Shinigami to s³abeusze... Potrzebujemy kogo¶ takiego jak Ty. Mo¿emy nawet za³atwiæ Ci ca³kiem ³adne Zanpakutou - wskaza³ g³ow± na swoj± katanê - ale Ty chyba ju¿ masz miecz, prawda ? Có¿, je¶li zdecydowa³by¶ siê zostaæ Shinigami'm, mieliby¶my dla Ciebie misjê... Bo widzisz, klucza do bramy Sekai tutaj nie ma... - czerwonow³osy zafrasowa³ siê, wbijaj±c wzrok w ziemiê.
-"My¶le ¿e móg³bym wam pomóc. Problem w tym ¿e mam tylko 10 dni. I mam swój w³asny miecz. Nie jest to zanpakutou ale nie jest to zwyk³y kawa³ek metalu."
SPojrza³em na czerwonow³osego. Ta komplikacja ¿e kluczu tu nie ma. Chyba bede musia³ zrobiæ wiêcej misji zanim go odnajde.
-"Jak to nie ma tutaj klucza? To gdzie on jest?
-Klucz jest w... - zacz±³ Renji, ale Ichigo go natychmiast uciszy³, przyk³adaj±c mu rêkê do ust.
-Sk±d mamy wiedzieæ, ¿e nie jeste¶ Pustym, który posiad³ cia³o cz³owieka ? Tylko zostaj±c Shinigami mo¿esz nam udowodniæ, ¿e NIE JESTE¦ PUSTYM. Poza tym obecne po³o¿enie klucza to tajemnica pañstwowa. Znaczy siê, tylko dla Shinigami. Jeste¶my elit± - mrukn±³ blondyn, mierz±c w Ciebie sw± katan±, albo raczej Zanpakutou, jak to oni nazywali swe bronie.
-"Nie jestem pustym. Ani jakim¶ tam mieszañcem pustego. Z tego co ju¿ mi wiadomo pó³ pusty pó³ cz³owiek posiada inn± energie ni¿ shinigami. Nie powinno byæ dla ciebie problemem sprawdzenie mojej energii. Chyba ze nie potrafisz."
-Kpisz sobie ze mnie ? Oczywi¶cie, ¿e ju¿ sprawdzi³em reiatsu, któreTwoja energia odpowiada mocom Arrancarów ! TO znaczy, ¿e albo masz moc im równ±, albo jeste¶ ARRANCAREM. Zatka³o kakao ? - blondyn potrz±sn±³ gro¼nie swym Zanpakutou, robi±c skwaszon± minê. Renji próbowa³ go uspokoiæ swego przyjaciela, jednak chyba zbytnio mu to nie wychodzi³o.
-Renji, dobrze wiesz, ¿e miasto Karakura jest obecnie zagro¿one atakiem Pustych... I jeszcze te ca³e porwanie Inoue... Nie b±d¼ g³upcem, to mo¿e byæ kolejny podstêp Aizena ! - doda³ jasnow³osy, s³ysz±c pomrukiwania i rady Renjiego.
-"Mówisz ¿e ju¿ sprawdzi³e¶ mojem, em reatsu? I twierdzisz ¿e mam podobn± moc co oni. To akurat jest bardzo mo¿liwe. Nie moge siê do nich porównywaæ bo ich nigdy nie widzia³em i niewiem jak je¶li wogóle jeste¶my podobni!"
Te ca³e gadanie blondyna (a nie raczej marchewkow³osego?) zaczyna³o mnie irytowaæ. Dopiero co tu siê znalaz³em i ju¿ komplikacje. Posiadanie demona jest du¿o bardziej uci±¿liwe ni¿ mi siê wydawa³o.
-"Porwanie Inoue? Porwali kogo¶? Waszego towarzysza?"
-Inoue to dziewczyna Ichigo... - roze¶mia³ siê Renji, ale Ichigo szturchn±³ swojego znajomego tak, ¿e ten ostatni nawet nie zd±¿y³ kontynuowaæ. 'Uczynny' Ichigo zrobi³ to za niego.
-Inoue Orihime to wraz z Chadem, Uryuu i mn± jedyni ludzie, którzy widz± Pustych. Nie mów, ¿e nie wiedzia³e¶ ? I na pewno wiesz, gdzie teraz jest Inoue-chan ! Gadaj, psie, zanim zabierzemy Ciê do Soul Society ! - blondas by³ coraz bardziej zdenerwowany. Chyba rzeczywi¶cie czu³ co¶ do tej Inoue... A mo¿e to po prostu jego dobra przyjació³ka ? Wa¿ne, ¿e ch³opak z katan± wygl±da³ nieco gro¼nie, a jego czerwonow³osy kole¿ka jeszcze nie do koñca otrz±sn±³ siê po mocnym uderzeniu, na które zbytnio nie by³ przygotowany...
-"Teraz ju¿ wiem. Nie wiem czy zauwa¿y³e¶ ale jestem tu krutko jestem niedoinformowany. Wiêc nie mam pojêcia gdzie ona mo¿e byæ. Ale skoro tobie tak na niej zale¿y to spróbuje pomóc lecz dopiero gdy wykonam swoje zadanie."
Chyba wiedzia³em co czuje ten ch³opak. Sam te¿ zawiod³em Armor. Chcia³em to jako¶ odpokutowaæ.
-To oczywiste, ¿e Inoue-chan jest w Hueco Mundo... - Renji, chwiejnym krokiem podszed³ bli¿ej Ichigo i po³o¿y³ mu d³oñ na ramieniu.
-Có¿, w ka¿dym razie, je¶li nie zostajesz Zastêpczym Shinigamim, nie mamy tu nic do roboty... Tak samo jak Ty nie znajdziesz klucza. Droga do Hueco Mundo jest tylko jedna - przez Gargantê, a przej¶cie przez ni± prze¿yj± tylko uzdolnieni Bogowie ¦mierci... Je¶li nawet masz energiê podobn± do Arrancarów, nie oznacza to, ¿e jeste¶ równie potê¿ny... - marchewkow³osy westchn±³, poklepuj±c swojego kumpla po ramieniu. Jedna za drug± po twarzy Ichigo sp³ywa³y ³zy, zag³êbiaj±c siê w jego czarne haori...
Widocznie bêde musia³ zostaæ zastêpczym shinigami.
-"Dobrze. Zostane zastêpczym shinigami. Tylko jak ja mam sam znale¼æ klucz. Jestem tu pierwszy raz."
£zy pomarañczow³osego mnie poruszy³y. Sam nie popisa³em siê aby urotowaæ Armor. Chyba wiedzia³em co ch³opak czuje. Naprawde chcia³bym mu pomóc. Ale dopiero gdy odzyskam ten klucz i uwolnie Armor.
-Klucz jest w Hueco Mundo, jak ju¿ mówi³em. Jednak nie mo¿emy OD RAZU ruszyæ do Hueco Mundo. Bêd± nam potrzebni ludzie do pomocy... W³a¶nie w tym celu udamy siê do Soul Society. Staruszek Yamamoto, wysy³aj±c Ciê tutaj, mówi³ co¶ ciekawego ? - spyta³ Renji, podczas gdy Ichigo smêtnie wodzi³ wzrokiem po okolicznych drzewach, raz po raz wzdychaj±c cicho. Chyba siê za³ama³, biedak... Mimo to wygl±da³ na bardzo zdeterminowanego, na osobê, która zrobi wszystko, by uwolniæ przyjaciela... Postawa godna podziwu, ale czy na pewno rozs±dna... ?
-"Aha. Czyli chc±c nie chc±c musimy siê udaæ do obu tych miejsc. Tak wiêc odbijemy Inoe i zdobêdziemy klucz."
Przez chwile siê zastanawia³em czy powiedzieæ im ¿e to Yamamoto mnie nie przesy³a. Zdecydowa³em ¿e lepiej teraz im to powiedzieæ ni¿ pó¼niej mieæ problemy.
-"Panie Abarai. Jest drobny szkopó³. To nie szanowny Yamamoto mnie przysy³a."
-Eeeee ? - zapyta³ siê inteligentnie czerwonow³osy, po czym sprostowa³: -Jak to nie Yamamoto ? Nie przys³a³ pana taki wysoki starzec, z d³ug± brod± i lask± w d³oni ? Nie przys³a³ pana szanowny g³ównodowodz±cy ? Wiêc kto, u licha, pana przys³a³ ? Bogów nie ma, przekona³em siê o tym tu¿ po ¶mierci, diabe³ równie¿ nie istnieje, na s³ugusa Aizena pan nie wygl±da, wiêc, u licha, kto pana przysy³a do Karakury... ?
Wiedzia³em ¿e tak bêdzie. Ale lepiej jak ja im o tym powiedzia³em ni¿ mieliby sie dowiedzieæ od kogo¶ innego.
-"Nie. Przys³a³ mnie murzyn ubrany w bia³y garnitur. Powiedzia³- "Przynie¶ klucz który spu¶ci³em na ziemie."- tak to mniej wiêcej brzmia³o. Có¿ mo¿e to zabrzmi dla ciebie irracjonalnie ale wed³ug mnie jest jasne kto to by³."
Renji dos³ownie stan± jak wryty. A prawdê pisz±c, z szoku a¿ zaniemówi³.
-¯e... ¯e co ? Facet w bia³ym garniturze... O ja Ciê krêcê ! Pan widzia³ Króla Dusz ! Pan musi byæ Wybrañcem ! - przerwa³ wymownie, patrz±c siê na Ciebie z podziwem. 'Wybrañcem' - to brzmia³o prawie jak tani chwyt z Harrego Pottera. Standardowa J. Rowling. Marchewkow³osy doda³, tym razem do Ichigo:
-Uwierzysz ? Prawdziwy Wybraniec ! Osoba, która widzia³a Króla Soul Society ! - potrz±sn±³ blondynem, ale ten tylko burkn±³, jak¿e mi³o i jak¿e uprzejmie:
-Jak dla mnie to dalej pajac.
Chyba moje zdziwienie by³o równie du¿e co Renjiego. Naprawde siê niespodziewa³em ze tak zareaguje. Czu³em siê troche g³upio i nieswojo. Podrapa³em sie z ty³u g³owy mówi±c.
-"Jakim tam wybrañcem. Jestem normolnym cz³owiekiem który pope³nia b³êdy. Zbyt du¿o b³êdów."
Spojrza³em ju¿ nieco przygnêbiony na nich i powiedzia³em jeszcze.
-"To co? Ruszamy?"
*Poniewa¿, jak mi siê wydaje, nie mogê zastaæ Ciê na GG, a Armor mówi, I¯ chcesz ju¿ zakoñczyæ misjê, podajê dwa mo¿liwe warianty.*
Zakoñczenie misji:
Ichigo zacisn±³ piê¶æ. Nie wytrzyma³ Twych s³ów. Gwa³townie odepchn±³ Renjego, wyci±gaj±c swe Zanpakutou. Uderzy³ Ciê ostrzem wprost w g³owê, jednak nie zaczê³a krwawiæ. Poczu³e¶, jakby co¶ rozrywa³o Tw± duszê.
-Witaj... - odezwa³a siê Twa, zupe³nie nowa, druga ja¼ñ. -Mam nadziejê, ¿e bêdziesz ze mnie 'zadowolony' - gdzie¶ w g³êbi Ciebie za¶mia³ siê drugi Rado... Twe powieki opad³y, pogr±¿aj±c Ciê w g³êbokim ¶nie.
Wiesz, gdzie masz siê obudziæ...
Kontynuacja misji:
Renji u¶miechn±³ siê, po czym wskaza³ na miasto, chowaj±ce siê za drzewami.
-Tam w³a¶nie mamy ruszyæ... Stamt±d dostaniemy siê do Soul Society.
Kontynuacja misji. (Jest jeszcze pw.)
Spojrza³em w kierunku który pokaza³ mi Renji.
-"Dobra. No to chod¼my."
Ruszy³em we wskazanym kierunku aby stamt±d udaæ siê do Soul Scienty.
*Sorki, ¿e nie odpisywa³am... Nie by³am w nastroju... Dalej nie jestem...*
Szli¶cie szybko, coraz bardziej zag³êbiaj±c siê w gêstwinê, która sw± ¶wie¿± zielono¶ci± wrêcz razi³a wasze oczy. Po nied³ugim marszu Twoim oczom, jak i zarówno Renjiego i Ichigo ukaza³o siê du¿e miasto.
-Karakura - mrukn±³ blondyn, ruszaj±c ulicami miasteczka. Mijali¶cie wielu ludzi, którzy tak jakby zdawali siê was nie zauwa¿aæ... To wygl±da³o na prawdê dziwnie, jakby¶cie w ogóle nie istnieli...
Ta zieleñ naprawde by³a mocna, a¿ razi³a w oczy. Poniek±t mnie to cieszy³o poniewa¿ uwielbiam nature. Gdy po chwili znale¼li¶my siê w miê¶cie powiedzia³em do nich.
-"Czy poprosimy o pomoc tak¿e waszych przyjació³ z tego miasta?
Czekaj±c na odpowied¼ spostrzeg³em ze przechodnie wogule nas tak jakby nie widz±. To by³o dziwne, naprawde. Czy ja dalej nie ¿yje? Przecie¿ mia³em dostaæ narazie cia³o. Skoro ci ludzie nas niewidz± to czemu ci dwaj widz±? W koñcu zbyt poirytowany tym faktem i moimi my¶lami w nie ³±dzie spyta³em siê.
-"Czy oni nas nie widz± czy jak?"
-Idziemy do sklepu Urahary-san. On tam ma ró¿ne 'zabaweczki', które nam z pewno¶ci± pomog±. A co do naszej... Hmm... Niewidzialno¶ci, jeste¶my duchami. Na razie jeste¶my duchami. Urahara-san po¿yczy nam gigai, wtedy staniemy siê jako tako materialni. Ty mog³e¶ zst±piæ na ziemiê w swym ciele, ale chyba by³o ono zbyt poharatane... Kto Ciê tak za³atwi³ ? - spyta³ czerwonow³osy, id±c ramiê w ramiê z Tob±. Ichigo wlek³ siê natomiast za wami.
Ok, teraz idziemy do miejsca sk±d pójdziemy dalej. A co do tego dlaczego jeste¶my niewidzialni czy raczej duchami, raczej to wszystko rozumia³em, albo tak mi sie wydawa³o. W ka¿dym razie zdziwi³em sie jak Renjii zapyta³ sie mnie o moje prawdziwe cia³o i kto je tak poturbowa³. Troche przygnêbiony odpowiedzia³em mu.
-"Niewa¿ne. Mo¿emy i¶æ szybciej?"
Aki szed³ przed siebie wolnym krokiem. Co raz mniej si³ mia³ ju¿ na podró¿. Potrzebowa³ nie tylko zwyk³ego odpoczynku, ale tak¿e dobrego snu. Ciekawym pomys³em jednak nie wydaje siê pój¶æ spaæ w lesie, tym bardziej nie maj±c namiotu a dooko³a mog± ³aziæ dzikie zwierzêta. Ci±gn±c za sob± nogi pokonywa³ tocz±cy siê w nieskoñczono¶æ las, a dodatkowo las który ci±gle wygl±da tak samo. Co kawa³ek du¿e wysokie drzewo, gdzieniegdzie gêstwina krzaczków jednak nie zbyt wielka i ziemia obro¶niêta drobn± ro¶linno¶ci± jak jagody. Urok borów sosnowych.
Czerwonow³osy powoli mia³ dosyæ tej podró¿y. Wszystko zaczê³o go opuszczaæ. By³ zmêczony, g³odny, chcia³o mu siê pic, a do tego nawet wena odesz³a. Usiad³ po chwili zmêczony na wiêkszym kamieniu le¿±cym p³asko przy jakim¶ drzewie o które opad³ siê ch³opak chc±c chwilê odpocz±æ. Na tyle jednak by³ zmêczony ¿e zmog³o go i zasn±³. Jego powieki same bezwarunkowo siê zamknê³y. Z za³o¿onym plecakiem, w niewygodnej pozie, na zimnym g³azie opieraj±c siê o drzewo siedemnastolatek spa³ jak zabity tym samym swataj±c siê ³atwym celem dla bandytów i zwierz±t, jednak to by³o silniejsze od niego.
Obudzi³ Ciê odg³os tocz±cych siê leniwie drog± kó³ jad±cego wozu. Otworzy³e¶ oczy, obserwuj±c to niezbyt czêste jak na puszcze zjawisko. Kupcy rzadko têdy przeje¿dzaj±... Co wiêcej wóz zamiast koni czy wo³ów ci±gnê³a... kobieta. A na wozie siedzie³ facet, poganiaj±c j±. Gdy dostrzeg³ opaskê shinnobi na twoim czole, zagada³:
-Hej, ch³opcze. Chcesz zarobic pare yenów? Mam dla Ciebie zadanie...
Otó¿ p³acê za eskortê mojego wozu do przez puszczê. Muszê têdy przejechac a s³ysza³em ¿e to niebezpieczna okolica. Acha, i przy okazji zast±pi³by¶ moj± babê przy wozie... bo konie mi po drodze uciek³y.
Aki mimo ¿e spa³, nagle otworzy³ oczy, chwyci³ nietrze¼wo do pojemnika z kunaiami i wyj±³ nó¿. Trochê odetchn±³ gdy okaza³ siê to wóz kupca jad±cy drog± w jakie¶ nie okre¶lone miejsce, ci±gnê³a go kobieta ?! To by³o nadzwyczajne zjawisko. Co kobieta robi na miejscu koni. Czy to jaki¶ paranormalny sen albo jakie¶ genjutsu, czy umys³ p³ata figle. Wsta³ jak naj¿wawiej móg³. W tym czasie mê¿czyzna zd±¿y³ podjechaæ i zacz±æ swoj± "przemowê".
- Zadanie za parê yenów?? - zapyta³ samego siebie pod nosem [cenzura] siê w dalsze s³owa dziwaka - Mogê oczywi¶cie eksportowaæ wóz, ale czy to nie dziwne by cz³owiek ci±gn±³ wóz? Tym bardziej je¶li jest to pana ¿ona?! Czy to jest moralne? Kobieta te¿ cz³owiek nieprawda¿?! Po za tym ja sam sobie zbytnio rady nie dam bo jak widaæ po mnie wielkiej krzepy nie mam. - stwierdzi³ trochê poirytowany postaw± kupczyny.
-A bo mnie w krzy¿u ³amie... zreszt± wóz ciê¿ki nie jest, stara daje rade. Jak nie chcesz ci±gn±c to nie, wsiadaj, ona jeszcze te pare kilometrów wyrobi. Co do moralno¶ci to có¿... koni nie ma, wozu nie zostawie przecie¿. Ka¿dy orze jak mo¿e, jak to mówi±. To jak bêdzie?
~ Mam uczucie jakby by³ to g³upi sen ~ Aki stwierdzi³ i ¿e jednak pomo¿e ci±gn±c wóz. Dla niego straszne by³o wykorzystywaæ w³asn± ¿onê, przynajmniej tej biedaczce pomo¿e.
- Ruszamy? Tylko gdzie?! Jak daleko mam sprawowaæ role konia ?! - zapyta³ ci±gle czuj±c poirytowanie. Hmm... przynajmniej kondycjê poæwiczy...
-Hmm... no drog± przed siebie. Jak d³ugo pytasz? A my¶lê, ¿e ju¿ nied³ugo... mo¿e tak z pó³ kilometra, do koñca tej d¿ungli. Baba d³u¿ej ci±gnê³a, wiêc i ty dasz radê.- Go¶c zarechota³, a kobieta wsiad³a na wóz i siad³a przy nim.
-No to wio...-us³ysza³e¶ nad uchem.
- Grrrr - wydoby³o siê od strony Akiego gdy tylko facet powiedzia³ s³ynna kwestiê ka¿dego wo¼nicy. Zacz±³ on ci±gn±c z ca³ych si³ swych miê¶ni wóz przed siebie. Wprost drog±. Nie mia³ wiele si³ jak na siedemnastolatka jednak daæ radê powinien ... przynajmniej przez jaki¶ czas. Pod nosem przeklina³ samego siebie ¿e da³ siê do takiej roboty. Czy on jest koniem czy wo³em by ci±gn±c jaki¶ wóz z samolubnym kupczynom który z pewno¶ci± za ka¿dy grosz jest wstanie zabiæ?
~ To by³ strasznie g³upi pomys³. Jeszcze raz dasz siê w co¶ takiego, a chyba siê zabijê ~ mówi³ w swoim ¶wiecie urojonym do samego siebie. Gdyby ludzie wiedzieli ¿e Aki czêsto prowadzi konwersacjê z samym sob± z pewno¶ci± umie¶ciliby go w zak³adzie psychiatrycznym. Dwa razy nie mówiæ czy co¶ takiego siê nie zdarzy w przysz³o¶ci. Nie raz wyzywano go od psychicznych ... a teraz jeszcze ci±gnie wóz. Ech.
Ci±gn±c wóz nie mog³e¶ nie docenic krzepy ¿ony wo¼nicy. Byc mo¿e to nie by³ jedyny raz jak ci±gnê³a ten wóz... Bowiem tobie przychodzi³o to ze sporym trudem. Ci±gn±³e¶ wóz ledwie 15 minut, ale czas d³u¿y³ Ci siê niemi³osiernie, a wszystkie cz³onki stawa³y siê coraz ciê¿sze.
Po wspomnianych 15 minutach us³ysza³e¶ w krzakach szelest, po czym na drodzê pojawi³ siê wysoki mê¿czyzna z kijem.
-Wy³adujcie swoje towary, a ocalicie ¿ycie...-us³ysza³e¶, i w duchu przekl±³e¶ wo¼nicê, za to, ¿e kaza³ Ci ci±gn±c wóz. By³e¶ do¶c zmêczony, co raczej nie sprzyja³o walce...
Siedemnastolatek pu¶ci³ ten cholerny wóz i opar³ siê o niego by odpocz±æ. Nic nie mówi³ przez moment, nie widzia³ ¿adnego powodu by musieæ siê niepotrzebne odzywaæ. Lepiej wpierw z³apaæ oddech ni¿ rzucaæ siê z ostrymi s³owami na "byka" z kijem.
- Jeszcze jak±¶ pro¶bê masz ? - zapyta³ siê ironicznie pe³en pogardy wzglêdem faceta, jednak z jednej strony rozumia³ jego dzia³anie. Ka¿dy jak to powiedzia³ wo¼nica orze jak mo¿e. - Jestem ochroniarzem tego wozu i moim zadaniem jest jego obrona przed takimi kmieciami jak ty - stwierdzi³ chod¼ w my¶li zastanawia³em siê czy lepiej by nie by³o zgadaæ siê z bandytom i na pó³ podzieliæ ³upy z wozu ... jednak by³y to my¶li z³ej natury Aki'ego
-Przykro mi ch³opcze. Ja tutaj robiê swoje, a ty rób swoje je¶li musisz. Rozwi±¿my to miêdzy sob±, je¶li wygram, to bez gadania zostawiace wóz i ruszacie dalej... Je¶li ty wygrasz, moi ludzie nie bêd± was niepokoic i pozwol± wam opu¶cic puszczê.
Mê¿czyzna skñczy³ mówic, po czym z ca³kiem spor± prêdko¶ci± ruszy³ na Ciebie z kijem.
Aki nie mia³ czasu by wyj±c z plecaka ³añcuch. Zbyt ma³o czasu... jednak otworzenie kabzy nie by³o d³ug± czynno¶ci±, tak samo jak wyci±gniêcie z niej shurikena. Nie czekaj±c na oklaski siedemnastolatek rzuci³ broni± miotan± w w biegn±cego na niego faceta z kijem. Nie stara³ siê celowaæ w jaki¶ szczególny punkt, chodzi³o by go trafiæ. Od razu po rzucie ¶ci±gn±³ plecak wyjmuj±c kunai tym razem i rzucaj±c go prosto na przeciwnika. To tak¿e mia³o daæ mu trochê czasu. Odpi±³ plecak, a nastêpnie jak najszybciej móg³ poszuka³ w nim swoj± klanow± broñ. Przy u¿yciu Kusari shihai, jutsu daj±cym mo¿liwo¶æ kontroli ³añcucha, próbujê w jaki¶ sposób obroniæ siê przed mo¿liwym atakiem skierowanym przez bandytê w moj± stronê. Je¶li rzuca we mnie jak±¶ broni± to oczywi¶cie wykonujê unik ale je¶li znajdujê siê przy mnie to robiê takie czynno¶ci:
a) Je¶li kij z góry leci na mnie ³añcuch obwija siê wokó³ lec±cej broni drzewcowej maj±c za zadanie z³amaæ j±, lub zmieniæ jej tor lotu.
b) Je¶li atak przypomina próbê przebicia mnie bronie siê atakiem, tak by ³añcuch obwin±³ siê wokó³ szyi bandyty
c) Je¶li jest to inny atak próbujê go unikn±æ a przy u¿yciu kontroli ³añcucha zwi±zaæ mu rêce.
Mê¿czyzna odbi³ kijem oba twoje pociski. Gdy wyj±³e¶ ³añcuch, ju¿ by³ przy tobie... Wykona³ potê¿ny cios z góry, z zamachu. Uderzy³e¶ ³añcuchem o kij, próbuj±c go owin±c. Gdy wasza broñ siê spotka³a, posypa³y siê iskry. Uda³o Ci siê zmienic tor lotu kija, i unikn±c ataku. wtedy ujrza³e¶ odprysk farby na kiju. Tak naprawdê by³ ¿elazny... zosta³ tylko pomalowany tak, ¿eby wygl±da³ na drewniany. Mê¿czyzna odskoczy³, wbi³ kij w ziemiê i z³o¿y³ dwie pieczêci. Po chwili w twoim kierunku mknê³a niewielka kula ognia.
Gdy uda³o siê unikn±æ Akiemu ataku kijem który okaza³ siê byæ stalowym, odetchn±³. Wytar³ czo³o spocone od nerwów i niepewno¶ci bo gdyby dosta³ takim prêtem w g³owê by³oby ju¿ po nim. Jednak okaza³o siê ¿e wszystko dopiero mia³o siê zacz±æ. Chod¼ ch³opak nie by³ wysokiej rangi ninj± to posiada³ swoje do¶wiadczenie. Jak najszybciej wykona³ Kawarimi no jutsu, mia³ na to chwilê czasu gdy ognista kula do niego podlecia³a. Jedynym przedmiotem które w pierwszej chwili zauwa¿y³ by³ stalowy kij swego przeciwnika i w³a¶nie z nim siê podmieni³. Kiedy znalaz³ siê od razu przy bandycie nie czeka³ na oklaski lecz wykorzysta³ Kusari Hitoya by przy u¿yciu ³añcucha obwi±zaæ swojego przeciwnika tym samym zakoñczyæ t± walkê.
1500 - 50(za wcze¶niejsz± kontrolê ³añcucha) - 100(za Kawarimi) -100(za Kusari Hitoya) =1250 Pch
Podmieni³e¶ siê z kijem, unikaj±c ognistego ataku i zaraz spróbowa³e¶ obwi±zac przeciwnika ³añcuchem. Jednak trwa to chwilê, a by³e¶ bardzo blisko... Zanim ³añcuch w pe³ni owin±³ siê wokó³ bandyty, dosta³e¶ piê¶ci± w twarz. Odlecia³e¶ jaki¶ metr w ty³, a dryblas rzuci³ siê po swój kij, w biegu rzucaj±c w Ciebie dwa shurikeny.
Aki nie przemy¶la³ tego ¿e ta akcja mo¿e trwaæ nieco wiêcej czasu pozwalaj±c przeciwnikowi na dzia³anie. Poczu³ silne uderzenie w twarz. Odlecia³ na kilka metrów. Upad³ i zanim siê pozbiera³ zobaczy³ jak bandyta biegnie w stronê kija w miêdzy czasie rzucaj±c dwoma shurikenami w jego stronê. Najlepszym wyj¶ciem w tym momencie by³o zbicie z toru lotu shurikeny i trzecim wolnym kunaiem zatrzymanie w drodze wroga rzucaj±c w ¶rodek tu³owia ostrze. Jak najszybciej po tej akcji rudow³osy biegnie jak najszybciej po swój ³añcuch. Po wziêciu go w razie jakiego¶ ataku przy u¿yciu Kusari shihai tworzy ³añcuchow± tarczê.
Przyby³em tu prosto z Kraju wody. Stan±³em pod jedn± z sosen. Skumulowa³em czakrê w stopach i wbieg³em na drzewo. Kiedy by³em na wysoko¶ci pierwszych ga³êzi zatrzyma³em siê uwa¿aj±c na to aby nie rozproszyæ swojej uwagi jakimi¶ zbêdnymi szczegó³ami. Obserwowa³em teren podemn±.
Bieg³em bardzo szybko, czasem u¿ywa³em Shunshin No Jutsu odbijaj±c siê o drzewa, po czym na chwile siê zatrzyma³em. I zdj±³em z g³owy kaptur, podnios³em lekko g³owê do góry.
- Juz jestem ... wiec ... poco tu przyszli¶my?
Jestem ju¿ w Oto drugi raz, lecz tego miejsca nigdy nie widzia³em.
Kiedy pojawi³ siê ch³opak, zjecha³em na ziemie. Bez s³owa ruszy³em w kierunku siedziby Hebi. Kiedy mija³em ch³opaka chwyci³em go za ramiê i poci±gn±³em za sob±. Kisame zeskoczy³ z mojego ramienia i pobieg³ przodem<Oboje NMN>
//Pisz tu:http://www.shinnobirpg.rp...p=138028#138028//
//Anulej by wyczuwaæ chakre trzeba byæ tropicielem , zwyk³ shinnobi nic nie wyczuje , no chyba , ze masz psa //
-Nie panie ¿ebraku , po prostu twój ruch mnie zaskoczy³. Wyda³o mi siê , ¿e masz podwójne Kekkei Genkai jednak to niemo¿liwe. Có¿ widzê , ¿e Kiri posiada wielu silnych shinnobi , jednak wracaj±c do tematu Midoriego. Je¶li odszed³ on z wioski , mo¿e do³±czy do Akatsuki , albo Hebi. W ostateczno¶ci przejmie w³adze w SO , ale to raczej nie w jego stylu. Mo¿liwe ,¿e znowu sam co¶ za³o¿y , a to siê rozpadnie. Có¿ , mam nadziejê ,ze jako¶ pomog³em , mo¿e chcecie co¶ jeszcze wiedzieæ Mo¿e pomóc wam znale¼æ Midosia , on ma do¶æ charakterystyczny zapach . . . - Bia³ow³osy opar³ siê o drzewo , by³ bezpieczny w swoim specyficznym jutsu suitonu , wiedzia³ doskonale , ze Ci ludzie s± silni i najwa¿niejsze , s± zgrani. Ten atak z ³añcuchami by³ doskonale przygotowany , Wi my¶la³ ,¿e Kage kontrolowa³ ³añcuchy za to Anulej jest z Shiro i podmieni³ siê dziêki temu , przy u¿yciu jednej rêki.
"Tak w³a¶ciwie to ciekawe po co oni w Oto , tak to bardzo ciekawe. Ostatnio sporo niespodzianek spotyka takiego ma³ego i s³abego Wi Dimka jak ja. . ." - Wi pomy¶la³ sobie przymykaj±c oczy i u¶miechaj±c siê jakby co¶ go bawi³o. . .
,,Ciekawe czemu on taki chêtny do pomocy... na pewno nie bezinteresownie. Muszê byc ostro¿ny''-pomy¶la³em, zdziwiony ofert± bia³ow³osego w³adcy.
-Doceniam Twoj± chêc pomocy, chêtnie bym z niej skorzysta³, ale najpierw musimy co¶ za³atwic w Oto. Zreszt± gdyby jaki¶ inny Kage pomaga³ mi w polowaniu na missing'a rangi S pochodz±cego z Kiri, mog³oby to byc ¼le widziane. Chcê pokazac wszystkim swoj± si³ê. Niech wszyscy kage wiedz±, ¿e z Kiri i Mizukage trzeba siê liczyc... - dyplomatycznie podziêkowa³em za wspó³pracê Wi Dima.
Xavier id±c lasem sosnowym rozgl±da³ siê i podziwia³ drzewa.Równie¿ ptaki ,które na nich by³y.Xavier lubi³ zwierzêta i na chwile stan±³ by je popodziwiaæ .Jednak nie móg³ traciæ wiêcej czasu i poszed³ w kierunku Oto <NMM>
P³omienie. jedyne, co by³o widaæ, to p³omienie. Wszystko siê pali³o. Wszystko i wszêdzie. Ka¿da sosna. Ka¿da ig³a. Igliwie. Podszyt. Wszystko by³o jedn± wielk± mieszanin± strachu i goryczy. P³omienie tañczy³y wszêdzie, na ka¿dym listku by³o widaæ ju¿ t± iskierkê.. Ka¿dy stwór wiedzia³, co siê zaraz stanie. Iskierka wybuchnie jeszcze wiêkszym ogniem... Kiedy to siê skoñczy? Dlaczego tak nagle? Có¿... By³a to wina walki dwóch mniej lub bardziej odpowiedzialnych ninja. Kurosaki Minako i Uchihy Rinsaku. Czy zdaj± sobie sprawê, ¿e wiatr rozniesie ich bitwê na ca³e Oto? A je¶li i wioska zostanie zniszczona, nie tylko jej przyboczne tereny? Czy Minako da sobie z tym radê? Poczekamy - zobaczymy...
Walka, z powodu której temat "siê pali.
Nagle w tej okolicy pojawi³ siê nie spodziewanie m³ody chunnin z organizacji SO. Ryuk zdenerwowany ca³± sytuacja w organizacji szuka³ czego¶ , nowego co pozwoli o owej chwile mu zapomnieæ. Biedaczek chodzi³ sobie po laskach, strumyczkach i innych zbêdnych do ¿ycia lokacjach , az trafi³ w to miejsce ... postanowi³ sobie odpocz±æ..
- Echh .... - Westchn±³ sobie i czeka³ na rozwój wydarzeñ...
Wtem Ryuk us³ysza³ krzyki dochodz±ce z pobliskiej ¶cie¿ki. Zainteresowany, pobieg³ sprawdzic jakie jest ich ¼ród³o. Gdy wyszed³ na ¶cie¿kê, zobaczy³ na niej wóz, zatrzymany przez dwóch mê¿czyzn. Jeden z nich w³a¶nie wyrwa³ cz³owiekowi z wozu jaki¶ pakunek... Podró¿ny zaciekle walczy³, widac by³o, ¿e ta rzecz jest dla niego wa¿na, jednak nie da³ rady silniejszemu przeciwnikowi.
Ryuk popatrzy³ na biednego cz³owieka , który w³a¶nie by³ okradany.
- " Hmm... ciekawe...ingerowaæ , czy nie ingerowaæ .. ech .."- Zastawia³ siê biedaczek , lecz sumienie go ruszy³o.
- Witam wszystkich zgromadzonych , mo¿e mi kto¶ powiedzieæ.. co siê tutaj dzieje !?- Zada³ g³o¶no pytanie w stronê ludzi bior±cych udzia³ w tym ca³ym zamieszaniu ...
- Wiêc ?! ...............
Przera¿ony podró¿ny odpowiedzia³: Z³odzieje! Pomocy, dobry cz³owieku!
Nie wiedzia³ jak bardzo myli siê co do osoby swego rzekomego wybawcy...
,,Z³odzieje'' natomiast nie raczyli odpowiedziec. Zamiast tego, szybko zaczêli oddalac siê z miejsca zdarzenia. Znaczy siê, uciekali poprostu
Ch³opak popatrzy³ na to ca³e zamieszanie i tylko westchn±.
- No i teraz muszê ich ³apaæ ech ...- Powiedzia³ ch³opak i zacz±³ za nimi biec . W czasie Biegu wyci±gn± swoj± piêkn± kose. Je¿eli bêdzie ju¿ jakie¶ 10 metrów od nich w ruch wchodzi kosa ... Która zostaje wyrzucona prosto w ta grupkê przestêpców ... Chunnin nie lubi³ akcji tego typu poniewa¿ jego zdolno¶ci by³y po¿yteczne g³ównie w zwarciu... co siê teraz stanie ?
Za biegn±cym Ryukiem da³o siê s³yszec lamenty poszkodowanego. Sam Ryuk pêdzi³ za dwoma przeciwnikami. Byli szybcy, po¶cig móg³ trwac a¿ do zmêczenia jednej lub drugiej strony. Tak siê jednak nie sta³o...
Jeden z przeciwników, dostrzegaj±c po¶cig, zatrzyma³ sie i zwróci³ w stronê m³odego Nary. Ch³opak rzuci³ w niego kos±, jednak z³odziej zrêcznie odskoczy³, unikaj±c ataku, po czym zacz±³ sk³adac pieczêci. Po chwili ca³± okolice pokrywa³± grz±skie bagno. W takim otoczeniu ciê¿ko siê poruszac, zatem po¶cig by³ raczej niemo¿liwy. Wygl±da³o na to, ¿e je¶li Ryuk chce pomóc podró¿nemu i najprawdopodobniej na tym zarobic, musi pokonac z³odzieja i wycisn±c od niego informacje na temat miejsca pobytu kompana, który w³a¶nie znika³ z horyzontu wraz z tajemniczym pakunkiem...
Nagle pod Ryukiem zaczê³o co¶ siê zapadaæ , kiedy popatrzy³ w dó³ zobaczy³ bagno.
- Ech.. u¿ytkownik dotonu , och ironio ...- Powiedzia³ pod nosem...
Scenariusz nr 1
Kiedy kosa by³a wbita obok napastnika to ryuk ci±gnie j± mocno tym samym skupiaj±c chakre w stopach , aby wystrzeliæ z bagna w górê... kiedy napastnik podziwia³ poczynania ch³opaka , by³o ju¿ za pó¼no na atak , poniewa¿ cieñ ³añcucha i kosy by³ doskona³ym przewodnikiem chakry , defakto kosa by³ wykonana takiego metalu *³añcuch te¿* . Cieñ skosy zacz±³ siê rozga³êziaæ tym samym ³api±c przeciwnika i go tym samym parali¿uj±c , a Ryuk l±duje obok kosy ...
-Mam ciê ...- Powiedzia³ ...
*ta opcja jest mo¿liwa , je¿eli kosa jest wbita w sta³y grunt ,a nie w bagno ..*
-
Opcja 2 kiedy kosa jest w bagnie
Ch³opak popatrzy³ na ca³y teren i szybkim ruchem machn± ³añcuchem tak aby kosa wbi³a siê w jakie¶ drzewo , nastêpnie ch³opak na nie drapuje i oczekuje na dalszy rozwój akcji , je¿eli drzewa siê te¿ zaczynaj± topiæ w bagnie , Ryuk zaczyna siê przemieszczaæ tak aby nie byæ w promieniu ra¿enia techniki
chakra next post
Kosa by³a w bagnie. Ryuk szarpn±³ ³añcuchem, aby wbic broñ w drzewo. Uda³o mu siê, jednak nie trafi³ perfekcyjnie... Ch³opak nie móg³by siê wci±gn±c po ³añcuchu, kosa ledwo siê wbi³a. Musia³ wiêc doj¶c do drzewa na piechotê. Bagno spowalnia³o t± czynno¶c. Gdy Nara by³ mniej wiêcej w po³owie drogi, k±tem oka dostrzeg³ przeciwnika koñcz±cego ju¿ sk³adac pieczêci do jakiej¶ techniki...
Ch³opak obserwowa³ teraz przeciwnika bardzo bacznie i katem oka szuka³ obiektu , zbli¿onego do wielko¶ci jego postury. Owy musia³ znajdowaæ siê jak najbli¿ej przeciwnika ...- A po co ? A po to aby siê z owym obiektem podmieniæ i nastêpnie u¿yæ Kage mane no jutsu tym samym go parali¿uj±c ... * To siê dzieje po z³o¿eniu pieczêci przez przeciwnika i wykonaniu techniki.
chakra next post
Spod ziemi pod Ryukiem wystrzeli³y skalne pale... Trafi³y jednak tylko ga³±¼, z któr± w pore podmieni³ siê ch³opak. Teraz m³ody Nara by³ bardzo blisko przeciwnika...
Kilka chwil i ju¿ go unieruchomi³. I tu zaskoczenie... Tê¿yzna fizyczna ch³opaka nie by³a zbyt imponuj±ca, tote¿ poczu³, ¿e dos³ownie jeszcze kilka chwil, i przeciwnik wyzwoli siê, b±dz obróci t± technike przeciw u¿ytkownikowi...
Ryuk zdziwi³ siê potêga przeciwnika, na jego twarzy by³ widoczny grymas ...
- [I see you!] Silny jest ....- Po tych s³owach zmieni³ pieczêæ.
- Kagenui ...- I tym samym nagle przeciwnika po przekuwa³ cieñ , ale tylko te punkty które by³y odpowiedzialne za ruch, je¿eli przeciwnik u¿yje jakiej¶ zbroi to cieñ siê dooko³a zawija i i pêtle robi± siê coraz cia¶niejsze....
*obrona kawarimi *
Atak siê powiód³. Poprzebijany cieniem mê¿czyzna zawis³, podtrzymywany jedynie technik± Ryuka. M³ody Nara poczu³ ulgê, ofiara przesta³a siê wyrywac. Odczuwa³ tylko nieznaczne, drobne ruchy... Wygl±da³o na to, ¿e schwytany zdany jest na ³askê Ryuka.
Ryuk popatrzy³ na niego lodowatym wzrokiem...
- Teraz mi powiedz .... gdzie siê ukrywa twój kompan....- W jego g³osie nie by³o ¿adnych emocji ...
- Dla twojego dobra , powiedz mi od razu .. inaczej ... zacznê dr±¿yæ dziury wiêksze w twoim ciele.- Powiedzia³ czekaj±c na odpowied¼ przeciwnika..
Gdy zada³e¶ pytanie, twarz przeciwnika wykrzywi³a siê w bólu.
-Dobry Panie... ja naprawde nic nie wiem... On... tylko mniê wynaj±³, abym pomóg³ mu ukra¶c t± paczkê. Nie mam nawet pojêcia co to! Zlituj siê...- W jego g³osie dos³ysza³e¶ wibracjê rozpaczy...
Ryuk pokiwa³ g³ow± i popatrzy³ w dó³..
- I ty my¶lisz ,¿e ci uwierzê...- Powiedzia³ ch³opak i popatrzy³ mu prosto w oczy i wtedy cieñ cienki przebi³ mu palce w d³oniach..
- Gadaj co wiesz ... bo nie bêdê pob³a¿liwy ... i zanim ciê zabije .. sprawie ci ból niewyobra¿alny....teraz go nie pojmujesz ... wiêc mów .... .- Powiedzia³ lodowatym g³osem ..
Schwytany cz³owiek jêkn±³, gdy przebi³e¶ mu d³oñ. Krew zaczê³a obficie kapac na ziemiê pod jego stopami...
-Argh.... mam w kieszeni mapê. Przedstawia po³o¿enie kryjówki, we¼ j± i zostaw mnie proszê!-b³aga³a ofiara.
Bagno wywo³ane przez przeciwnika zniknê³o ju¿. Krajobraz wróci³ wiêc wzglêdnie do normy.
Ch³opak wyj± z jego kieszeni mapê , nastêpnie j± przestudiowa³... kiedy zakoñczy³ i zdoby³ potrzebne informacje ... tylko popatrzy³ na swego przeciwnika..
- Ech .... zejd¼ mi z oczu ... - Powiedzia³ i nagle cieñ pu¶ci³ .. przeciwnik by³ bezbronny ... poniewa¿ , jego d³onie by³e nie do u¿ytku , a reszta organizmu umo¿liwia³a powolne chodzeni..
- Je¿eli ciê jeszcze raz zobaczê ... nie bêdzie lito¶ci..- Powiedzia³ i poszed³ bo kose , która sobie gdzie¶ le¿a³a , nastêpnie zacz±³ i¶æ w stronê kryjówki ... co teraz ?
Ryuk oddali³ siê, zmierzaj±c w kierunku zaznaczonym na mapie. Za sob± s³ysza³ stêkanie zbieraj±cego siê powoli na nogi przeciwnika...
Po przej¶ciu ca³kiem sporego obszaru wg³±b lasu i po do¶c d³ugich poszukiwaniach oczom ch³opaka ukaza³a sie niewielka jaskinia. Czy¿by to mi³a byc ta kryjówka? Có¿, pozosta³o tylko sprawdzic...
Ch³opak siê u¶miechn± ujrzawszy jaskinie.
- Wiêc to to miejsce ... ech .. no to trzeba je sprawdziæ ...- Powiedzia³ sobie pod nosem i zacz±³ i¶æ w stronê owej lokalizacji. M³ody nara oczywi¶cie by³ przygotowany na atak i ewentualn± obronê, Chunnin znalaz³ siê ju¿ w jaskini .... co tam widzi ?
Gdy ch³opak wszed³ do jaskini ujrza³ tam niewielkie pude³ko pod ¶cian±. Podszed³ bli¿ej... wtem dostrzeg³ ¿e pude³ko jest otwarte. I puste...
Gdy zda³ sobie sprawê, ¿e to mo¿e byc pu³apka i odwróci³ siê, by³o ju¿ za pó¼no. Ujrza³ jak wej¶cie do jaskini blokuj± zsuwaj±ce siê z góry stalowe prêty... A kilka metrów od nich sta³ mê¿czyzna, zapewne drugi ze z³odziei.
-Có¿, spodziewa³em siê mojego tymczasowego wspólnika... Ale skoro zaj±³e¶ siê nim, to oszczêdzi³e¶ mi roboty. Teraz wykoñczê Ciebie i TO bêdzie moje...-powiedzia³ i zacz±³ sk³adac pieczêci. Poczu³e¶, ¿e ziemia trzêsie ci siê pod stopami...
-Ch³opak popatrzy³ na otoczenie , nie patrz±c na przeciwnika..
- Wybra³e¶ z³e miejsce do walki ..... jaskinia z wszech obecnym cieniem...- Wtedy ziemia zaczê³a siê trz±¶æ a cia³o ch³opaka pokry³a przeklêta pieczêæ ...
- Ta moc mi siê podoba , ³±cz±c z obecnymi warunkami , mogê ci pokazaæ 100% skuteczno¶æ mojego zaawansowanego limitu krwi ... - Kiedy to powiedzia³ jego cieñ po³±czy³ siê z cieniem jaskini
- Kagenui...- Wypowiedzia³ komendê i nagle z jaskini wystrzeli³y wi±zki cienia które powinny przeci±æ napastnika, a tym bardziej kraty... Ryuk wyczu³ trzêsienie, tym samym stwierdziæ by³o mo¿na ¿e przeciwnik korzysta z Dotonu , dlatego cze¶æ cienia powstrzymywa³a konstrukcje aby nie runê³a. Po tym pokazie Ryuk wychodzi z jaskini , je¿eli przeciwnik prze¿y³ to cieñ wuje siê dalej dooko³a Ryuka , które dumnie zdj±³ kose z pleców..... Ch³opak wygl±da³ jak zwiastun ¶mierci ..... jak kostucha oczekuje zgonu swej ofiary.......
Uwiêziony ch³opak aktywowa³ CS'a, po czym wykona³ swoj± technikê...
W tym czasie zaczê³y ju¿ sypac mu siê na g³owê kawa³ki ska³y ze sklepienia jaskini. Niedaleko by³o do zawalenia siê... Ryuk roztropnie podtrzyma³ rozpadaj±ce siê ¶ciany i zaatakowa³ cieniem. Niestety, okaza³o siê, ¿e to nie wystarczy, aby przeci±c stalowe kraty.
Za to cieñ przedosta³ siê przez nie i uderzy³ w cia³o z³odzieja. Mê¿czyzna by³ szybki... odskoczy³, tak ¿e jedynie dwie wstêgi cienia zd±¿y³y go ranic. Na ziemiê skapnê³a krew, jednak by³ ju¿ poza zasiêgiem. Odsun±³ siê jeszcze bardziej i zacz±³ kolejne pieczêci.
W tym momencie Nara dosta³ sporym kamieniem w ³eb. Ju¿ d³ugo nie móg³ podtrzymac jaskini.
Ch³opak tylko z³apa³ siê za g³owê..
- Bêdzie guz ...- wymamrota³ pod nosem, nastêpnie szybkim krokiem podbieg³ to kraty.
- Ech... szybko my¶l... - Ch³opak by³ lekko zdenerwowany , ale jakby nie patrzeæ kraty by³y powbijane w ska³y, wiêc cieæ stara³ siê je roz³upaæ, tym samym ch³opak by³by uwolniony , je¿eli tak siê nie uda to cieñ stara siê wygi±æ kraty , a je¿eli drugi wariant siê nie uda, Ryuk wyrzuca kose poza jaskinie i nastêpnie czeka aby u¿yæ kawarimi i siê z ni± podmieniæ..co siê stanie ?
Plan z roz³upaniem ska³y by³ dobry, jednak by³o na to ju¿ za pó¼no. Ryuk okaza³ siê za wolny... Gdy poczu³ na plecach spadaj±ce drobne od³amki ska³, staj±ce siê coraz wiêksze, zdecydowa³ ¿e musi zrobic co innego. Rzuci³ wiêc przez kraty swoj± broñ. W momencie gdy siê z ni± podmieni³, w miejscu gdzie jeszcze chwilê wcze¶niej sta³ pojawi³y siê skalne kolce - skutek techniki z³odzieja. Teraz ch³opak nie mia³ swojej broni(do odkopania po walce ), by³ ranny - z g³owy zaczê³a mu ciekn±c krew- i musia³ pokonac z³odzieja.
Ch³opak by³ teraz naprawdê zdenerwowan...
- Ech... naprawdê mnie zdenerwowa³e¶.... po¿a³ujesz tego ...- Powiedzia³ ch³opak i przeanalizowa³ teren , du¿o drzew równa siê du¿o cieni , tym samym zasiêg ataków dalszy.
- Stwierdzi³ i wyj± kunai nastêpnie przyj±³ pozycje obronn± wtedy cieñ niczym fala zacz±³ wchodziæ w okoliczne cienie drzew i niczym rybka przeskakiwa³ z jednego do drugiego i rozpocz±³ atak w stronê przeciwnika, Ryuk w tym czasie coraz bardziej siê zbli¿a³ ku z³odziejowi , tym samym ataki by³y coraz szybsze i celniejsze , je¿eli jaki¶ atak trafi w cieñ przeciwnika to od razu go parali¿uje, technik± Kage mane no jutsu ....
//Rozumiem ¿e ten cien atakuje t± poprzedni± technik±? T± co ni± kraty chcia³e¶ nieszczê¶niku poci±c //
Przeciwnik zosta³ zaatakowany cieniem Ryuka, wys³anym od drzewa przez kolejne drzewa a¿ do celu... Wiedzia³ ju¿ jednak o tym ataku Ryuka wiêc nie da³ tak ³atwo siê nabrac. W momencie, gdy ujrza³ prze¶lizguj±cy siê cieñ, zacisn±³ powieki i rzuci³ przed siebie bombê o¶lepiaj±c±(czy jak to siê tam nazywa). Ty samym o¶lepiony Ryuk straci³ kontrolê nad cieniem, która na moment roz¶wietlaj±cego wybuchu przesta³ istniec. Gdy ch³opak otworzy³ oczy, ujrza³ przed sob± piê¶c przeciwnika, która chwilê pó¼niej z g³osnym trzaskiem uderzy³a w szczêke m³odego Nary.
Teraz Ryuk le¿y na ziemi, a przeciwnik stoi nad nim.
Ryuk o¶lepiony atakiem by³ gotowy na ¶mieræ spowodowanym atakiem z dystansu, lecz kiedy znów móg³ ujrzeæ zobaczy³ przed sob± pie¶æ i siê u¶miechn±...
- Mam ciê ....- Wymamrota³ przed uderzeniem i wtedy odlecia³, w ten ch³opak zacz±³ siê chichotaæ w pozycji lez±cej...
- Przegra³e¶ ...- Powiedzia³ m³ody Nara , a przeciwnik by³ sparali¿owany... Technik± Kage mane. Kiedy Z³odziej uderzy³ ch³opaka wtedy cienie jego i ³otrzyka siê po³±czy³y * co¶ podobnego jak shikamrau zrobi³ w walce z Hidanem*
- Oddaj mi to co ukrad³e¶, a ciê nie zabije..- Kiedy przeciwnik zrobi co¶ niestosownego cieñ go przebija na wylot i u¶mierca ...
podliczê chakre e tym po¶cie mo¿e
1655 - 100 - 100- 150 -150-300 - 300- 300+250* je¿eli zrobi co¶ nie po¿±danego* = 505 pch szaleje D
Ryuk wreszcie upora³ siê z przeciwnikiem. Ten widocznie choc zorientowa³ siê mniej wiêcej jak dzia³a KG Nary to nie zdawa³ sobie w pe³ni sprawy z jego potencja³u. Gdy zosta³ schwytany zignorowa³ polecenie ch³opaka. Zacz±³ siê wyrywac... Zmêczony Ryuk nie by³ w stanie d³ugo go utrzymac. W chwili gdy z³odziej wyzwoli³ siê i z tryumfalnym okrzykiem ruszy³ na przeciwnika, przeszy³ go cieñ. Cia³o uderzy³o o ziemiê...
W kieszeni odnalaz³e¶ pude³ko. W ¶rodku by³a nefrytowa statuetka. Teraz pozosta³o j± oddac podró¿nikowi....
Napisz ¿e oddajesz t± statuetke poprostu, nie chce cie bez odpisu znów trzymac.
Nagroda za misje B:
-350y
-6pkt stat
-50 pch
ch³opak wzi±³ pude³ko , nastêpnie poszed³ odkopaæ Kose *MG mi pozwoli³* po mêcz±cych poszukiwaniach odnalaz³ , nie naruszona broñ.
- Hmm... Solidna ta kosa ...- Stwierdzi³ nastêpnie ruszy³ w stronê okradzionego kupca.
- Ohayo to chyba pana ...- Powiedzia³ oddaj±c pude³ko , kupiec da³ dla ch³opaka nagrodê. Chunnin potem odszed³ z nagrod± w stronê siedziby SO .....
nmm
Ch³opak ca³y czas szed³ za Aki. Krajobraz zacz±³ siê zmieniaæ, co by³o na rêkê Shin'owi. "W koñcu nie ma tych przera¿aj±cych drzew które by³y w tamtym lesie." W lesie unosi³ koj±cy nerwy zapach sosen, a deszcz tylko wzmaga³ jego intensywno¶æ. Ch³opak czu³ siê tu dobrze, w g³owie kr±¿y³o mu tylko jedno s³owo "Raj!!". Cisza, spokój, harmonia. Czego wiêcej potrzeba? Id±c ca³y czas z Kasei'em na ramieniu ch³opak z³apa³ zadyszki. Po³o¿y³ go i sam usiad³. Zawo³a³ do towarzyszki
-Zaczekaj! Daj mi chwile odsapn±æ, jestem ca³y wykoñczony.- mówi³ i równocze¶nie ³apa³ oddech -mo¿emy tu chwile przesiedzieæ, drzewa s± gêste i chroni± przed deszczem.-
-Jasne. W³a¶ciwie, to nie zmierza³am i¶æ dalej - stwierdzi³am patrz±c w górê. Drzewa rzeczywi¶cie by³y w tym miejscu gêste. Nie by³o widaæ nawet skrawka nieba, a co za tym idzie, równie¿ dymu, który siê unosi³ znad siedziby. Plu³am sobie w brodê, ze nawet nie sprawdzi³am, co tam siê dzia³o. Z drugiej strony by³am wtedy w takim stanie psychicznym, ¿e chyba nie wysz³oby mi to na dobre. Obecnie ¿y³am iluzj±, ¿e to, co dzia³o siê wcze¶niej przed bram± do Oto i dzieje siê teraz, w siedzibie SO, wcale mnie nie dotyczy. Stara³am siê nie my¶leæ o przesz³o¶ci czy przysz³o¶ci, chcia³am siê skupiæ na tym, co tu i teraz. Usiad³am pod jednym z drzew i zasugerowa³am Shinowi, ¿eby zrobi³ to samo.
-Odpocznij sobie trochê -powiedzia³am z do¶æ mi³ym u¶miechem. Mo¿e i moja ocena ludzi nie by³a zawsze trafna, to ch³opak wydawa³ mi siê sympatyczny. Chcia³am dowiedzieæ siê o nim czego¶ wiêcej.
-Mo¿esz mi powiedzieæ, co tu w ogóle robisz? - zapyta³am tonem, który, mam nadziejê, nie zobowi±zywa³ do odpowiedzi. Nie chcia³am siê zbytnio narzucaæ, bo wiedzia³am, ¿e nie ka¿dy mo¿e zdradzaæ takie informacje przypadkowo napotkanym ludziom.
-Hmm..., dobre pytanie.- ch³opak próbowa³ sobie przypomnieæ jak siê znalaz³ w tym miejscu -W sumie to nic. W mojej rodzinnej wiosce jak zwykle nic siê nie dzia³o, wiêc postanowi³em wybraæ siê na ma³± wycieczkê.- wziê³o go na wspominki. -Na pocz±tku by³em w Kus'ie, potem znalaz³em siê na terenach pañstwa Tsuchi. Na koñcu znalaz³em siê w Ta, a resztê to ju¿ znasz.- opowiedzia³ wszytko na jednym wdechu. Posz³o mu to ca³kiem niez³e, bior±c pod uwagê fakt ¿e niós³ przed chwil± dzieciaka.
-A ty? Te¿ w³óczysz siê jak ja czy mo¿e masz jakie¶ konkretne cele?- spoj¿a³ na dziewczynê. Nagle chcia³ siê dowiedzieæ o niej nieco wiêcej.
Musia³am siê chwilê zastanowiæ nad odpowiedzi±.
-Mia³am... mia³am siê z kim¶ spotkaæ, ale... no có¿, co¶ mi nie wysz³o...
Te s³owa oddawa³y jedynie ma³± czê¶æ powodów, dla których tu by³am, ale to musia³o mu wystarczyæ. Nie mog³am tak sobie rozpowiadaæ, ¿e nale¿ê do SO na prawo i lewo, nawet je¿eli organizacja mia³aby przestaæ istnieæ.
-Przepraszam, nie mogê za bardzo o tym mówiæ... - stara³am siê wyt³umaczyæ swoj± nieprecyzyjno¶æ.
Kuso! Powinnam siê zamkn±æ. Mog³abym przypadkiem powiedzieæ za du¿o, a to mo¿e mieæ niemi³e skutki
Opar³am g³owê o pieñ drzewa, pod którym siedzia³am. Zrobi³am g³êboki wdech. Czuæ by³o zapach deszczu i ¿ywicy. U¶miechnê³am siê do siebie. Blisko¶æ natury zawsze mnie uspokaja³a.
-Ka¿dy ma swoje tajemnice, nie? - powiedzia³am do¶æ weso³o do Shina. Mia³am nadziejê, ¿e wie, co mam na my¶li.
Ch³opak wiedzia³ bardzo dobrze ¿e to najszczersza prawda, w koñcu sam mia³ wiele. Przytakn±³ jej i powiedzia³
-Tak..., masz racje. Nie znam chyba osoby która by³a by do koñca szczera ze wszystkimi.- przerwa³ na chwile, w jego g³owie narodzi³a siê pewna my¶l. -Ale wiesz co. Wydaje mi siê ¿e problem nie tkwi w samym posiadaniu tajemnicy, tylko w tym ¿e musisz siê z ni± sam uporaæ. Tak jest moje zdanie.- Przed Shin'em przelatywa³y wspomnienia z dawnych lat. Dok³adnie pamiêta³ jak ojciec uczy³ go walki, jak pozna³ Kallen i o tym przera¿aj±cym dniu... Na sam± my¶l o tym przeszed³ go paniczny lêk. Nagle z³apa³ siê za g³owê i szamota³ siê sam ze sob±, próbowa³ uspokoiæ. "Tylko spokojnie, nie my¶l o tym teraz, dychaj g³êboko. Teraz nic ci nie grozi!". W koñcu siê uspokoi³.
-Wybacz, wziê³o mnie na ma³± retrospekcje z moich dziecinnych lat...- na jego twarz pojawi³ siê drobny u¶miech, jak gdyby mówi³ ¿e wszystko w porz±dku. Ale i tak nie mo¿na by³o go zobaczyæ. W koñcu twarz ma zas³oniêt± banda¿ami.
S³ucha³am Shina z uznaniem, a potem patrzy³am jak ilustrowa³ swoje s³owa krótk± szamotanin± z samym sob±.
-Nie szkodzi... Moje dzieciñstwo te¿ nie by³o zbyt weso³e... W³a¶ciwie, to nie by³o zbyt wielu szczê¶liwych chwil w ca³ym moim ¿yciu... Ale taki jest ¶wiat, w którym ¿yjemy... - powiedzia³am w zamy¶leniu. Moje ostatnie stwierdzenie by³o w moim przekonaniu pewnikiem, jednak czêsto zastanawia³am siê, jaki powinnam mieæ do tego stosunek. Nie wiedzia³am czy powinnam przyj±æ to z pokor± czy buntowaæ siê wobec okrutno¶ci losu. W ogóle jako¶ niewiele wiedzia³am o ¿yciu. Wydawa³am siê sama sobie tak± naiwn± istot±. W pewnym momencie zrobi³o mi siê siebie ¿al. Przesunê³am siê trochê, tak, ¿e trudno by³o teraz stwierdziæ czy bardziej le¿ê czy siedzê.
-Ciekawe, kiedy to wszystko siê skoñczy... -powiedzia³am niejednoznacznie, bo te¿ nie mia³am na my¶li tylko jednej rzeczy. Mia³am na my¶li mnóstwo rzeczy, od trywialnego wrêcz deszczu, przez moj± ukrywan± ¿a³obê, walkê na ¶mieræ i ¿ycie w budynku niedaleko, a w koñcu samo ¿ycie. Jednak na ¿adne z tych niemych pytañ nie potrafi³am odpowiedzieæ. Pozostawa³o czekaæ, co przyniesie przysz³o¶æ.
Przez pewien czas w jego g³owie nadal dudni³y s³owa Aki. "Dobrze wiedzieæ ¿e nie tylko ja jestem w takiej sytuacji." my¶l ta by³a nieco egoistyczna, wrêcz dla niektórych oburzaj±ca. Kto¶ móg³ by pomy¶leæ ¿e cieszy go czyje¶ nieszczê¶cie, ale Shin nie to mia³ na my¶li. Po prostu czu³ ¿e mo¿e myæ kto¶ na tym ¶wiecie kto by go zrozumia³. Ci±gn±³ dalej dialog
-No niestety, muszê siê z tob± zgodziæ. Nie pamiêtam ju¿ kiedy ostatnio cieszy³em siê z nowego dnia. Ten ¶wiat potrafi zdo³owaæ cz³owieka...- za³ama³ mu siê g³os i przez chwile milcza³. Po minucie doda³ z entuzjazmem w g³osie -Ale trzeba wierzyæ ¿e nadejd± lepsze czasy! Nie?-. Sam nie wiedzia³ po co wypowiedzia³ te s³owa. Na pewno nie dla siebie, by³y dla niego tylko pustymi, rzuconymi na wiatr s³owa. Mo¿e chcia³ pokrzepiæ swoj± rozmówczynie, albo polepszyæ atmosferê która zaczê³a robiæ siê do¶æ ciê¿ka.
Spojrza³am na Shina sceptycznie. Wcale nie udzieli³ mi siê jego entuzjazm, wrêcz przeciwnie, zasêpi³am siê jeszcze bardziej. Nie wierzy³am, ¿e nadejd± jakie¶ lepsze czasy. W ogóle nie wierzy³am, ¿e mo¿e mnie spotkaæ jeszcze co¶ dobrego.
-Przepraszam, ale nie potrafiê tak optymistycznie patrzeæ w przysz³o¶æ. Nigdy z reszt± nie zastanawia³am siê, co bêdzie kiedy¶. Zawsze ¿y³am z dnia na dzieñ. Wiesz, tak chyba jest ³atwiej - powiedzia³am u¶miechaj±c siê do¶æ smutno. Zamilk³am. Nie by³am pewna czy Shinowi w ogóle odpowiada taki temat. Z reszt± zaczyna³o robiæ siê przyciê¿kawo. Szuka³am panicznie w g³owie jakiego¶ bardziej neutralnego tematu, ale nie mog³am wymy¶liæ niczego, poza jedzeniem. By³am strasznie g³odna i na dodatek zmêczona, ale nie mia³am dok±d pój¶æ. Czu³am siê jak jaki¶ wyrzutek. Do g³owy przysz³a mi zabawna my¶l, ¿e zamieszkam w lesie i zacznê ¿ywiæ siê grzybami i ¿uczkami. Taki obóz przetrwania z wyd³u¿onym terminem. Mimowolnie u¶miechnê³am siê do siebie. Nagle przez przypadek zauwa¿y³am sporego grzyba.
Hmm... Ten nadawa³by siê na pierwsz± kolacjê - pomy¶la³am i zakry³am usta d³oni±, ¿eby st³umiæ ¶miech. Mia³am szczer± nadziejê, ¿e Shin nie we¼mie mnie za wariatkê.
-Ehh...- jêkn±³ ch³opak z powodu nieudanej próbie zmianie tematu. "Pora¿ka." pomy¶la³. Miêdzy nimi nasta³a cisza. Nie odzywali siê do siebie przez d³u¿sz± chwile. Nie mia³ pojêcia o czym mogli by porozmawiaæ. Spojrza³ na twarz Aki i zauwa¿y³ ¿e ma on co¶ na lewym policzku. Z zaciekawieniem powiedzia³
-Chyba ubrudzi³a¶ siê na lewym policzku- nim us³ysza³ jej odpowiedz, kierowany dzieciêc± ciekawo¶ci± wyci±gn± w jej stronê d³oñ chc±c zdj±æ "paproch" z jej policzka. Delikatnym ruchem rêki próbowa³ pozbyæ siê czarnej plamy na jej policzku .Dopiero jak nie da³o siê go str±ciæ Shin zauwa¿y³ ze to tatua¿. Kiedy ciekawo¶æ minê³a ch³opak zorientowa³ siê ¿e jego rêka dotyka policzków Aki. Jak pod wp³ywem oprzenia siê po dotkniêciu gor±cego ognia ch³opak cofn±³ rêkê. By³ bardzo zak³opotany, nigdy jeszcze w ¿yciu nie czu³ siê tak nieswojo.
-Wybacz! My¶la³em ¿e jeste¶ brudna na policzku. Fajny tatua¿ hehe...- g³upawkowo odpowiedzia³. Wbi³ wzrok w ziemiê i nie wiedzia³ co robiæ.
Z pocz±tku my¶la³am, ¿e rzeczywi¶cie siê czym¶ ubrudzi³am, wiêc nie protestowa³am. Dopiero, kiedy Shin wyja¶ni³ swoj± pomy³kê za¶mia³am siê.
-Haha, nie szkodzi. A tak przy okazji, ty te¿ masz co¶ na twarzy - powiedzia³am pó³¿artem. Na ustach mia³am kpiarski u¶miech, chocia¿ po chwili zaczê³a mnie ogarniaæ niepewno¶æ, czy nie pope³ni³am jakiego¶ straszliwego b³êdu. W koñcu chyba mia³ powód, ¿eby nosiæ te banda¿e na twarzy. Modli³am siê w duchu, ¿eby to nie by³ dra¿liwy temat. Niemniej jednak zaczê³am machaæ rêkami i powiedzia³am z lekkim za¿enowaniem:
-Przepraszam, nie powinnam poruszaæ takiego tematu... na pewno masz swoje powody... po prostu zapomnij, ¿e to powiedzia³am...
Chcia³am jako¶ wybrn±æ z tej k³opotliwej sytuacji, ale czu³am,¿e nie sz³o mi za dobrze. Z do¶æ g³upkowat± min± wyczekiwa³am reakcji Shina.
Z pocz±tku nie wiedzia³ o co chodzi jej z t± twarz±. Maj±c wzrok nadal wbity w ziemiê, podniós³ rêkê i dokona³ swojej twarzy. Wtedy dotar³o do niego ¿e Aki mówi o jego banda¿ach. Tyle czasu chodzi ju¿ z zakryt± twarz± ¿e uwa¿a to za normê. Zacz±³ dusiæ w sobie ¶miech ale nie wytrzyma³
-HaHaHaHa! Masz racje pod tym wzglêdem nie masz ze mn± szans. Sam ju¿ zapomnia³em ¿e mam zakryt± gêbê.-
Zdecydowanie poprawi³ mu siê humor. Wsta³ wyprostowa³ plecy, które g³o¶no chrupnê³y. Jak u starca który cierpi na reumatyzm.
-Robi siê ju¿ pó¼no. Chyba najwy¿szy czas ruszaæ w dalsz± podró¿. Idziesz w jaki¶ konkretny kierunek?- zwróci³ siê do towarzyszki z zapytaniem.
Spojrza³am w niebo po raz enty, ¿eby zobaczyæ wci±¿ te same ga³êzie. Mimo wszystko mo¿na by³o stwierdziæ, ¿e robi siê ciemniej. Wsta³am w ¶lad za ¶miej±cym siê Shinem. Na jego pytanie pokrêci³am tylko g³ow±. Nie mia³am pojêcia, gdzie mog³abym siê zatrzymaæ.
-A ty masz jakie¶ propozycje? Chêtnie bym co¶ zjad³a - powiedzia³am czuj±c jak ¿o³±dek domaga siê wype³nienia, najlepiej czym¶ ciep³ym i po¿ywnym. Nagle co¶ mnie tknê³o. Spojrza³am w bok na le¿±cego na ziemi kociaka.
-Je¶li chcesz, tym razem to ja mogê ponie¶æ nasz± przytulankê - powiedzia³am z ciep³ym u¶miechem. Mimo, ¿e nie zamieni³am ani s³owa z Kaseiem, a w gabinecie nawet nie zwróci³am na niego uwagi, to czu³am jakbym go zna³a. Poza tym z tymi swoimi uszkami wygl±da³ przeuroczo.
O¿esz... czy¿bym zaczê³a siê rozczulaæ nad tym dzieciakiem..? Co¶ mi siê chyba sta³o w g³owê - pomy¶la³am bez zmiany wyrazu twarzy.
-W sumie to chcia³em wróciæ do mojej wioski.- widaæ by³o ¿e mia³ ju¿ do¶æ podró¿owania i chcia³ wróciæ do domu.
-Idziesz ze mn±, czy mo¿e nie masz ochoty? W Ame na pewno znajdzie siê miejsce gdzie mo¿na dobrze zje¶æ. A co do maskotki, to ja bêdê go niós³. Wiec jak?-
Czeka³ z niecierpliwo¶ci± na jej odpowied¼. W g³osie nie ukrywa³ ¿e chcia³ ¿eby Aki posz³a z nim. Ale nie mia³ zamiaru j± do niczego zmuszaæ.
NIE! - krzykn±³ mój umys³.
-Nieee... - powiedzia³am przeci±gaj±c.
-Mam jeszcze kilka spraw do za³atwienia tu, w Oto.
Nie mam pojêcia, co mnie tu trzyma... Po prostu czujê, ¿e muszê tu zostaæ...
-Poza tym chyba umar³abym z g³odu zanim doszliby¶my do Ame.
My¶l o opuszczeniu tego kraju mnie przera¿a... Co¶ nie pozwala mi siê st±d wydostaæ...
-Je¶li chcesz wracaæ, to w porz±dku.
B³agam, nie zostawiaj mnie samej...
-Tylko nie jestem przekonana co do tego, ¿eby zabieraæ st±d Kaseia. Mo¿e byæ niezadowolony, kiedy obudzi siê gdzie¶ zupe³nie indziej. Mogê siê nim zaopiekowaæ.
Je¶li sam odejdziesz, to zostaw mi chocia¿ to ¶pi±ce cia³o... To bêdzie mój jedyny towarzysz...
-To co? Chyba tutaj siê po¿egnamy, prawda? Mam nadziejê, ¿e jeszcze siê kiedy¶ spotkamy - powiedzia³am beztroskim tonem z u¶miechem na twarzy, podobnie zreszt± jak resztê monologu. Sama siê dziwi³am, ze uda³o mi siê byæ tak przekonuj±c± pomimo wewnêtrznego chaosu, jaki odczuwa³am. Mia³am nadziejê, ¿e Shin odejdzie szybko, w innym wypadku mog³am straciæ tê idealn± samokontrolê i rzucaj±c siê na kolana zacz±æ b³agaæ go o zostanie.
-Jak chcesz. Nie bêdê ciê ci±gn±c na si³ê. Choæ szkoda ¿e nie chcesz i¶æ ze mn±, zawsze to lepiej z kim¶ ni¿ sam.- w jego g³osie by³ s³ychaæ smutek i rozczarowanie. Do za³atwienia zosta³a jeszcze sprawa ¶pi±cego królewicza. "Zostawiæ go, czy zabraæ? Ale skoro zadeklarowa³a siê nim zaj±æ to chyba ¿aden problem." Shin nie chcia³ zostawiaæ samego czy te¿ z kim¶ nieznajomym. Problemem by³o to czy uwa¿a³ Aki obc± sobie osobê czy ju¿ za przyjació³kê? Po chwili namys³u podoi³ decyzje.
-Chyba masz racje. Lepiej bêdzie jak Kasei zostanie tu. Mam nadzieje ¿e to nie bêdzie dla ciebie du¿y problem?-
-¯aden problem. Pozdrowiê go od ciebie jak siê obudzi. I uwierz mi, naprawdê chcia³abym z tob± i¶æ, ale... sam rozumiesz, nie mogê.
Nie oczekiwa³am, ¿e zrozumie. Sama siebie nie rozumia³am. Nie wiedzia³am sk±d bra³ siê u mnie ten paniczny strach przed oddalaniem siê od Oto. Czu³am, ¿e tu zatrzyma³o siê moje ¿ycie i jako¶ nie mog³am go ruszyæ z miejsca. Spojrza³am na Shina. Naprawdê go polubi³am i nie chcia³am, ¿eby siê do mnie zniechêci³ widz±c mnie w skrajnej rozpaczy, dlatego wola³am, ¿eby nie zwleka³.
-Och, nie lubiê po¿egnañ - westchnê³am. Wyci±gnê³am rêkê z zachêcaj±cym u¶miechem. Mia³am szczer± nadziejê, ¿e to nie nasze ostatnie spotkanie.
Ch³opak nie mia³ innego wyj¶cia, jak te¿ wyci±gn±æ rêkê i odwzajemniæ u¶miech. U¶cisn±³ d³oñ Aki i lekk± ni± potrz±s³. ¯al by³o mu opuszczaæ osobê, a raczej dwie osoby na których mu zale¿a³o. Ale có¿ musia³ wracaæ do wioski. Nie wiedzia³ co ma powiedzieæ, nic sensownego nie móg³ wymy¶liæ. W koñcu na co¶ wpad³
-Z³ó¿my sobie obietnice!- po¶ci³ jej rêkê i szybko wyprostowa³ ma³y palec lewej rêki -Obiecajmy sobie ¿e niebawem znowu siê spotkamy. Ok?-
Dla wielu by³a bo to g³upot±. Ale Shin jako ¿e nie wiedzia³ jak siê w takich sprawach zachowywaæ i z nadmiernego stresu uzna³ to za dobre rozwi±zanie. Czeka³ na reakcjê Aki.
To, co powiedzia³ Shin zbi³o mnie trochê z tropu. Nie wiedzia³am do koñca o co w tym chodzi, ale powtórzy³am jego gest. Czu³am siê trochê g³upio, a to prawdopodobnie przez to, ¿e chyba nigdy nic nikomu nie obiecywa³am.
-Na pewno siê jeszcze zobaczymy. Jak tylko... jak tylko wszystko poza³atwiam. Mo¿e odwiedzê ciê w Ame? Chyba nigdy tam nie by³am i chcia³abym zobaczyæ gdzie mieszkasz... No i... chyba lubiê deszcz... Tylko muszê jeszcze siê jeszcze z kim¶ spotkaæ i... - próbowa³am mówiæ, ¿eby tylko nie dopu¶ciæ do siebie destrukcyjnych my¶li, ale nigdy nie by³am szczególnie gadatliwa, wiêc w pewnym momencie po prostu zabrak³o mi s³ów. Za¶mia³am siê trochê histerycznie. Je¶li po takim czym¶ nadal bêdzie chcia³ siê ze mn± spotkaæ to bêdzie dziwne. Tak mi siê przynajmniej wydawa³o. Ale cieszy³am siê, ¿e nie zostanê ca³kowicie zapomniana. Chocia¿ tyle...
Ten ¶miech wydawa³ siê mu nieco psychodeliczny, ale ch³opak zignorowa³ to.
-Na pewno siê spotkamy.- powiedzia³ z pewno¶ci± w g³osie. Odwróci³ wzrok na koto-ch³opca, ten oczywi¶cie smacznie spa³. Jego wzrok znowu pokierowa³ siê na Aki
-Zostawiam Kasei'e pod twoj± opiek±.- Odwróci³ siê na piêcie i zacz±³ biec. Nim Kesai i Aki nie zniknêli mu z oczu Shin zawo³a³ do nich
-Do Zobaczenia wkrótce!-
Po chwili znikn±³ miêdzy gêsto rosn±cymi drzewami.
<NMMT>
Pomacha³am Shinowi kiedy siê odwróci³. Westchnê³am ciê¿ko i osunê³am siê powoli na kolana. Nie rozumia³am, co siê dzia³o. Ta panika, kiedy pomy¶la³am tylko o oddaleniu siê od tego miejsca... Od miejsca, gdzie walczy³ Orochi i... i gdzie zgin±³ On... Rêce zaczê³y mi dr¿eæ. By³am teraz w³a¶ciwie sama, wiêc nie musia³am siê tak kontrolowaæ. Tamto wspomnienie przewija³o siê w mojej g³owie jak film w zwolnionym tempie. Nie wiedzia³am, czy zapamiêta³am to wydarzenie z tymi wszystkimi szczegó³ami czy by³y one jedynie wytworem mojej wyobra¼ni. Klêcz±c na kolanach zgiê³am siê w pó³ a g³owê ujê³am w d³onie. By³am na skraju rozpaczy.
Nie! Nie mogê siê temu poddaæ!
Walczy³am z sam± sob±. Nie mog³am pozwoliæ sobie na co¶ takiego.
Je¶li nie mam lepszego powodu, to niech bêdzie nim przynajmniej ten ch³opak...
Przez chwilê oddycha³am jeszcze ciê¿ko, ale w koñcu uda³o mi siê ca³kiem uspokoiæ. Spojrza³am na Kaseia.
-Tak, bêdê ciê pilnowaæ - powiedzia³am ju¿ ca³kiem opanowanym g³osem. Usiad³am normalnie pod t± sam± sosn± co wcze¶niej i wpatrywa³am siê w ¶pi±cego ch³opaka.
Kasei obróci³ siê kilka razy na twardym gruncie, po czym otworzy³ oczy lekko trzepocz±c rzêsami. Nad jego g³ow± pochyla³o siê wielkie drzewo, którego ch³opak mimo do¶wiadczenia nie móg³ w tym momencie zidentyfikowaæ. Kiedy wsta³, zrozumia³, ¿e nie by³ to najlepszy pomys³ zakrêci³o mu siê w g³owie, a ¿o³±dek podskoczy³ mu do gard³a. Jego kotek Gozu, le¿a³ w kieszeni jego kurtki, przeznaczonej specjalnie dla kotka. M³ody kociarz ziewn± i powoli wstaj±c ujrza³ tê sam± dziewczynê co w gabinecie lidera, w którym znajdowa³ siê jaki¶ czas temu, chocia¿ nie potrafi³ powiedzieæ ile minê³o od tamtego czasu. - Co ... Co ja tu robiê ? - Zapyta³ i spojrza³ z dziewczynê, która wygl±da³a na trochê zrozpaczon±. Jego ogon zacz±³ powoli skakaæ do przodu i ty³u, a nos porusza³ siê, co wskazywa³o na to, ¿e stara siê wy³apaæ jak±¶ woñ.
Us³ysza³am jakie¶ poruszenie z lewej, wiêc siê obejrza³am. Ku mojemu zaskoczeniu zauwa¿y³am, ¿e Kasei siê obudzi³. By³o to dla mnie do¶æ dziwne, bo przyzwyczai³am siê do widoku ¶pi±cego ch³opaka.
-Obudzi³e¶ siê ju¿? - zapyta³am do¶æ niepotrzebnie, bo wszystko wskazywa³o na to, ¿e tak.
-Znalaz³am ciê przed...-zawaha³am siê. Nie wiedzia³am, czy wiedzia³, ¿e to by³o SO.
-...przed tamtym wal±cym siê budynkiem. Próbowa³am ciê obudziæ, ale nie mia³am szans - za¶mia³am siê lekko.
-A potem przyszed³ Shin... Mówi³, ¿e ciê zna i ¿e lepiej bêdzie jak ciê zabierzemy stamt±d. Niedawno sobie poszed³ - skoñczy³am wyja¶niania. By³am ciekawa, czy Kasei pamiêta³ Shina. I co o tym wszystkim my¶li. Mia³am te¿ nadziejê, ¿e nie zapyta o Emi. Nie chcia³am siê przed nim t³umaczyæ. Z reszt± i tak nic bym nie mia³a do powiedzenia. Nie zmieniaj±c pozycji wpatrywa³am siê w skacz±cy ogon kociaka.
Aaa... Ch³opak od kanapek - Powiedzia³ ³api±c siê za brzuch, pokazuj±c tym samym, ¿e jest g³odny. - A ty jeste¶ t± dziewczyn± z gabinetu w tym budynku, który siê wali³ ... - Powiedzia³ a jego rêka powêdrowa³a w jej kierunku i wskaza³ j± palcem. Jego klatka piersiowa opada³a i wznosi³a siê bardzo szybko, jakby nie móg³ z³apaæ tchu i tak w rzeczywisto¶ci by³o. Kurz z wal±cego budynku dosta³ siê do p³uc i utrudnia³ oddychanie, dodatkowo wywo³uj±c ból. Jednak ch³opak stara³ siê to ukryæ, bo nie chcia³ wygl±daæ na miêczaka. Milcza
Usiad³am po turecku tak, ¿e przesta³am opieraæ siê o wiekow± sosnê i odwróci³am siê przodem do ch³opaka. U¶miechnê³am siê pod nosem s³ysz±c, ¿e Kasei nazwa³ Shina "ch³opakiem od kanapek". Kiwnê³am g³ow± na potwierdzenie tego, co powiedzia³, ale zarazem odetchnê³am z ulg±.
Wiêc nie wie, ¿e to by³a siedziba SO? Je¶li tak, to podejrzewam, ¿e lepiej dla niego...
Zauwa¿y³am, ¿e ciê¿ko oddycha³, ale najwyra¼niej stara³ siê to ukryæ. Postanowi³am siê nie wtr±caæ, ale w razie gdyby sprawa sta³a siê powa¿na zamierza³am mu pomóc, czy tego chcia³ czy nie. Zamiast poruszaæ ten temat, zapyta³am:
-Te¿ jeste¶ g³odny? Hmm... Nie mam przy sobie nic, co nadawa³oby siê do zjedzenia... Mo¿e... Pójdziemy do wioski?
Zdziwi³am siê , ¿e sama to zaproponowa³am. Wcze¶niej nie chcia³am i¶æ w tamtym kierunku, ale teraz jaka¶ tajemnicza si³a zaczê³a mnie tam przyci±gaæ. Czu³am, ¿e coraz bardziej tracê nad sob± kontrolê i ¿e co¶ próbuje mnie zmusiæ, ¿ebym robi³a to, co chce to co¶, nie ja.
W jednej chwili czu³ siê wy¶mienicie pod narkoz±. ¯arówka na suficie nad jego le¿±c± g³ow± rozmawia³a niezrozumia³ym szumem, pielêgniarki wykrêca³y siê w kalejdoskopie....Wszystko wydawa³o siê byæ narkotykowym snem.
Nawet ¦mieræ go nie lubi³a. Przegra³ z ni± w pokerze, i zamiast udaæ siê na wieczny spoczynek zgodnie z podpisan± umow±, ta (ten?) wys³a³(a?) go spowrotem do ¶wiata ¿ywych. Mo¿na by powiedzieæ, ¿e w jednej chwili zacz±³ oddychaæ za milion osób. Jego klatka piersiowa po prostu uderzy³a w ziemiê, a nastêpnie podskoczy³a w stronê nieba.
'A wiêc tak jest ¿yæ...'-pomy¶la³ sobie, patrz±c na korony drzew. Z tego co pamiêta³, i widzia³ teraz, by³ w szpitalu. Mia³ bowiem na sobie sexy wdzianko do kolan. W dodatku jego ca³y osprzêt schowany by³ w torbie podró¿niczej.
-Ok, Koichi...Na pewno nie jeste¶ Jezusem, nie martw siê.