grueneberg
Jedyne bezpieczne miejsce w Lesie ¦mierci. Wchodzisz na w³asn± odpowiedzialno¶æ.
stanê³am na skraju lasu "jak ja nie lubê tej wioski" pomy¶la³am ze znudzeniem rozgladajæ siê
Przybiegla za Amy i rozejrzala sie
- Nic sie tu nie zmienilo
-nooo nie bardzo-przyzna³am jej racjie-znowu te same stare nudne miejsca...
- Teraz ju wiem czemu odeszlam z wioski[/list]
skrzywi³am siê
-odesz³am z wioski przez Martina-poprawi³am j± ruszaj±c na przód-gdzie idziesz?
Pojawi³a siê w lesie...znów trafi³a na Amy i Sakurê...tym razem zanim do nich posz³a to w ukryciu zdjê³a maskê i p³aszcz pozostawiaj±c je gdzie¶ w krzakach po czym wysz³a do nich i przywita³a siê - Cze¶æ...
-he he he ale ¶wiat jest ma³y-u¶miechna³am siê-witaj, Ty te¿ do Konohy?
- Tak...wybra³am siê na ma³± wycieczkê - u¶miechnê³a siê lekko
-przepraszam Was usze siê pospieszyæ-powiedzia³am wskakuj±c na drzewo i znikaj±c po chwili >NMM<
- To do zobaczenia...- powiedzia³a do Amy po czym spojrza³a na sakurê - Jestem Miharu - u¶miechnê³a siê lekko po czym doda³a - No to ja te¿ ju¿ idê. - po¿egna³a j± gestem d³oni po czym zniknê³a przy czym zabra³a zza drzew niepostrze¿enie swoje rzeczy <nmm>
Spojrza³a za dziewczynami i sama odbieg³a *nmm*
Otwieram bramê prowadz±c± do lasu ¶mierci.Obejrza³em siê za siebie i wszed³em do lasu.<NMM>
Ruszy³am w stronê pustyni
>NMM<
Wszed³em do lasu.<NMM>
przebieglem <nmm>
wszedlem do lasu z zamiarem znalezienia zwlok. rozgladalem sie uwaznie na kazdym kroku zeby niczego nie przeoczyc. dodatkowo wypuscilem wszedzie swoje insekty. odczekalem kilka minut zeby mogly zbadac teran i poszedlem w glab lasu <nmm>
[Dobiegam]
-Ok.. Ok.. Jestem przy wejsciu-krzynolem do mayi...
-Teraz gdzie zapyta³em??
* patrzê siê na wej¶cie do lasu ¶mierci .Na mojej twarzy pojawia siê u¶mieszek*
-No mo¿e tu siê trochê zabawie . *mojej twarzy znika u¶miech zastêpuje go opanowanie i spokój* wchodzê do lasu
wszedlem
NMM
Chcia³ wejsæ do lasu.Zobaczyæ co siê dzieje w jego starej wiosce.Jednak nie chcia³ tam wracaæ.Wiec odszed³
[nmm]
Wchodzê do lasu
<NMM>
Przychodze i czekam na Sensei...
przychodzi moj klon - hej mam cos dla ciebie
"super" powiedzialem usmiechajac sie
wyjalem ciezarki treningowe - sadze ze powinno ci sie to przydac- powiedzialem
:O "wow, sensei widze ze sie szczerze przejmujesz mna :D:D" powiedzialem usmiechajac sie, jednak po chwili przypomnialo mi sie jak wczoraj sensei potraktowal mnie swoim jusu "hmmm " pomyslalem chwile po czym powiedzialem "dziekuje". "co do wczoraj..." odczekalem i zamachnalem sie koncentrujac chakre na koncowkach palcow po czym uderzylem klona prosto w glowny punkt chakry na brzuchu "hehe to za wczoraj" powiedzialem wracajac do wioski <nmm>
Wchodzê do lasu
<NMM>
Wykonuje Soto Orochi i siê pszenosze w miejsce piaskowej bramy
<NMM>
pojawiam sie przed wejsciem do lasu i czekam na Nejiego
podbiegam
na mojej twzy pojawi sie usmieszek
-to co wchodzimy czy sie bojisz
oki wchodzimy <nmm>
wchodze(nmm)
Wychodze z Lee na ramionach <NMM>
-"Gdzie siê oni podziali"-pomy¶la³em i wszed³em do lasu.
<NMM>
Weszlem do lasu ...
MMN
wesz³em do LAsu <nmm?
Wybieg³em z lasu
NMM
wychodze z lasu <nmm>
Dodane po 9 godzinach 34 minutach:
wchodze do lasu <nmm>
wchodze do lasu <nmm>
Dodane po 19 minutach:
wychodze z lasu nmm
Wchodzê do lasu uwarznie siê rozgl±daj±c.
<NMM>
wchodze do lasy nios±c kila ramen w plecaku
(NMM)
Wpad³em z moim kotem przelotnie w drodze do Iwy.
<NMN>
Dodane po 16 godzinach 14 minutach:
Wchodzimy do lasu w poszukiwaniu jakiego¶ pobojowiska lub ofiar w pu³apkach, znale¼æ jakie¶ uzbrojenie, a je¶li siê uda to nawet pieni±dze...
- Idziemy Nibi -powiedzia³em i znikn±³em w krzakach z moim kocurem.
HM! wesz³a do lasu.
-Moze tutaj bêdzie Lee.
[nmm]
Wysz³a z lasu.
[nmm]
- Ciê¿ko znale¼æ co¶ w tak gêstych krzakach co nie, Nibi - powiedzia³em do kocura, lecz ten nie zwróci³ nawet na mnie uwagi, tylko liza³ li¶cie. Postanowi³em lepiej im przyjrzeæ siê. By³y to ma³e krzaczki jagód z ma³ymi owocami, ale by³y czym¶ pokryte. Czym¶ co przypomina³o...
- Krew... - w moim sercu zago¶ci³a rado¶æ i nadzieja, ¿e nie bêdziemy d³ugo wysilaæ siê w swoich poszukiwaniach - Nibi idziemy, mamy co¶ do zrobienia - zawo³a³em kocura. Wtedy przypomnia³a mi siê jedna z lekcji w akademi z terenoznawstwa: "...tam gdzie krew, tam te¿ s± pu³apki...". Po chwili obydwaj zniknêli¶my w gêstwinie krzaków.
Lee wchodzi do Lasu
-Co¶ czuje ze to cie znajde KANE. pobiegl dalej
Znowu szalony pomys³... ale ka¿dy pomys³ jest dobry, nie...
Wchodzi do lasu ¶mierci rozgl±daj±c siêna wszystkie strony.
powolnym krokiem wchodze do lasu <nmm>
Biegnê nieos±c shinobiego Konohy.
-Czy jest tu jaki¶ sanitariusz? Zatamowa³em krwawienie ale utraci³ mnóstwo krwi potrzebuje lekarza. Straci³ wszystkie palce nie bêdzie walczyæbez przeszczepów najwy¿szej klasy...
Kiedy podchodzi sanietariusz i leczy ranê niosê go wraz z nim do szpitala.
NMM
wychodze z dzwiekowcem na ramieniu <nmm>
Id±c do Konohy postanowi³em tu zajrzeæ. Wchodzê do lasu i rozgl±dam siê za czym¶ ciekawym.
Las ¦mierci... lepiej jak sobie pójdê bo siê trochê bojê po tym jak z³ama³em nogê... <odchodzi do parku> <NMM>
Wchodzê do lasu ¶mierci <nmm>
U¿ywam Moku Bunshin no Jutsu i wracam do Hokage.
Wchodze do lasu ¶mierci wolnym krokiem przed tem tworz±c klona. Sam za¶ wchodzê do alsu lecz nie ide dok³±dnie na miejsce starcia.
Przechodzi przez bramê i wchodzi do lasu.
<NMM>
<skacze nad siatk± NMM>
Wyszed³ z lasu i skierowa³ siê w stronê osiedla.
<NMM>
<skoczy³ przez siatkê na dach, a z dachów na dachy i tak dalej NMM>
Poszed³em w stronê Suny nios±c sze¶æ porcji ramenu.
nmm
wesz³em do lasu ¶mierci by go zobaczyæ
Pojawi³ siê.Stan±³ na skraju lasu i czeka³.
[i] Wygl±da³o na to ¿e pos³aniec powiedzia³ ci wcze¶niej wszystko co mia³ i nie wyruszy³ za tob±. Teraz ju¿ niestety jeste¶ zdany sam na siebie. W wej¶ciu do lasu nie zauwa¿y³e¶ niczego podejrzanego ani ¿adnych ¶ladów.
"No có¿.."-zamy¶li³ siê."Pora ruszaæ".
Szed³ powolnym krokiem nie trac±c czujnosci.Po chwili przekroczy³ granice lasu ¶mierci.
Nie spotykaj±c ¿adnych przeszkód Jiraya wszed³ w g±szcz drzew.
http://shinnobirpg.mojefo...t=143&start=520
Lee przechodzi przez brame wejsciowa nie ogladajac sie za siebie(NMM)
Lee wyszed³ z lasu i uda³ sie w strone konohy(NMM)
Podbieg³ pod metalowy p³ot, rozgl±daj±c siê dooko³a, my¶l±c sobie
Ta wioska mnie kiedy¶ dobije...
Przeskoczy³ przez p³ot i zacz±³ biec w strone Oto
<NMM>
"Mi³y klimacik nie s±dzicie?"
Akimoto Lee bez chwili zamy¶lenia wbiega do lasu i zapuszcza siê w g³±b po chwili znika w g³êbi lasu.
<NMM>
wchodze do lasu pewnym krokiem skacze na drzewo i sie rozgl±dam
Biegiem wchodze do Lasu
Wszed³ do lasu by poæwiczyæ swoje techniki
Wchodzi do lasu razem ze swoim psem i idzie w g³±b...
<nmm>
Stan±³ przed wej¶ciem na skraj lasu....
-Muszê pomy¶leæ...
po czym usiad³ pod jednym z drzew zamy¶lony....
Dodane po 41 sekundach:
Stan±³ przed wej¶ciem na skraj lasu....
-Muszê pomy¶leæ...
po czym usiad³ pod jednym z drzew zamy¶lony....
Przysz³am do wej¶cia. Zaczê³am siê rozgl±daæ. Nie widzia³am nikogo , ani niczego podejrzanego
~Przyda³by siê Kokoroi... ~pomy¶la³am i wesz³am do lasu
< NMM>
Wysz³am z lasu i skierowa³am siê w stronê mieszkañ
< NMM>
Zatrzyma³am siê przed wej¶ciem do lasu.
- Tutaj bêdziemy trenowaæ.- oznajmi³am.- Idziemy? - zapyta³am, patrz±c na córkê i zastanawiaj±c siê czy siê boi. Hako i Kabe ju¿ zniknê³y w g±szczu lasu.
Neko spojrza³a na wielki las... By³a przestraszona, choæ nie dawa³a po sobie tego poznaæ... S³ysza³a, ¿e jest to bardzo niebezpieczne miejsce... Strach by³ wiec na miejscu... Jednak min±³ gdy spojrza³a na Mamê...
"Mama na pewno mnie obroni... Nie ma siê czego baæ..."
- Hai. - powiedzia³a z bladym u¶miechem. Tenshi nie podziela³a optymizmu swojej pani... Wola³a trzymaæ siê zdala od tego miejsca...
- No to chod¼.- odpar³am i wesz³am do lasu, w tym samym miejscu, gdzie zniknê³y moje psy. Dobrze zna³am tutejsze ¶cie¿ki i bez problemu omija³am pu³apki, prowadz±c córkê.
[nmm]
Neko skinê³a g³owa i ostroznie sz³a za mam±... Tenshi co prawda nioezbyt chêtnie ale bieg³a za nimi... {NMM}
Shi weszla do lasu.
Staje przed lasem i rozmy¶la "To tu genini staj± siê chuninami". Po krótkim namy¶le Wi Dim wchodzi do lasu
<nmm>
Zatrzymujê siê przed wej¶ciem.My¶lê chwilê i idê przez las do doliny koñca.
<nmm>
Id±c po drodze napotka³em wej¶cie do lasu-O_O <Wiecej ¶mieci ni¿ pod
ogrodzeniem...<Kage Bunshin no Jutsu>2 klony pomog³y mi w sprz±taniu.
Po 2 godzinach ciê¿kiej pracy posprz±ta³em po³owe wej¶cia.
Klony znikne³y...Po chwili jaki¶ cz³owiek mia³ zamiar mi pomóc.
Razem wysprz±tali¶my drug± czê¶æ lasu....Tak wysprz±tali¶my wej¶cie do lasu.
Wchodzê do Lasu/NMM
Lecia³am wolno nad lasem. Rosa lata³± jak szalona w ko³o nas nie robi±c sobie nic z tego ¿e by³a niemal dziesiêæ razy mniejsza od Mg³y. Summon z³o¿y³ lewe skrzyd³o skrêcaj±c na wschód. Po czym zniknêli¶my z pola widzenia >NMM<
Szla w milczeniu. Bo gdby nie szla w ciszy,to ktos widzacy ja moglby ja uznac za nie normalna.
Bo do kogo niby miala sie odzywac? Do samej siebie?
Wiec szla milczeniu. Mimo, ze byla kobieta. I dwa dni idac i sie do nikogo nie odzywajac bylo wrecz zabojcze, dla tej delikatnej osobki.
Nagle cos wyczula..
"O bleee... to pot Amy.. musiala byc tu jakis czas temu"
Usiadla sobie na kamieniu.
Wyjela zza plaszcza dwulitrowa butelke z krwia.
Zaczela konsumowac.
Krew nalezala do siedemnastolatka.. grupa AB
nie przepadala za ta grupa krwi,ale nie ma co wybrzydzac.
Pila.
Zastanawiala sie i usilowala sobie przypomniec, po co w ogole tu przychodzila..
Wbieg³em truchtem do lasu. Rozejrza³em siê po okolicy i wszed³em g³êbiej w las. Zauwa¿y³em jak±¶ kobietê z butelk±... To chyba krew jest... Ludzie maj± coraz dziwniejsze fetysze ostatnio. No ale co mi do tego, muszê znale¼æ karawanê, a raczej jej szcz±tki. Szed³em spokojnym krokiem wypatruj±c pozosta³o¶ci po jakim¶ wozie, czy co¶...
Nic nie widzisz , ani nie s³yszysz chyba ten kupiec by³ szalony i wtedy zapu¶ci³ siê wg³±b lasu. To z³y pomys³ tym bardziej w tak niespokojnych czasach , ale póki tacy idioci maj± pieni±dze wy shinobi musicie ryzykowaæ.
Wchodzê do lasu szybkim krokiem zdejmujê z pleców moj± w³uczniê Guan i ruszam dalej szybkim krokiem
nmm
wbiegam za nim
wchodze do lasu
Sz³a spokojnym krokiem przez las zmierzaj±c gdzie¶ w stronê suny. <nmm>
Saruto przyszed³ wreszcie na miejsce, las Zetsumei. Sk³ada siê on z ¶wierków, brzóz,dêbów i ró¿nych li¶ciastych drzew. Do wej¶cia do lasu prowadzi³a ¶cie¿ka na , której znajdowa³ siê ¿wir ,a wokó³ ros³a wysoka trawa.S³oñce tego dzisiejszego dnia górowa³o bardzo wysoko i mimo lekkiego lekkiego wiaterku by³o bardzo gor±co. Shinobi powoli wszed³ do lasu. Spod konarów drzew od czasu do czasu przedostawa³y siê promienie s³oneczne. Tutaj ju¿ nie by³o tak ciep³o jak przed wej¶ciem. "Co ona mówi³a? Jak on mia³ wygl±daæ...Korona by³a lekko ¿ó³tawa, raczej to by³ odcieñ pomarañczu. Ma mieæ d³ug± ³odygê, jakie¶ piêtna¶cie centymetrów. Kolce ma cienkie i ma³e. P³atki maj± kolor bia³y, a s³upek mia³ by¶ czerwony. Ponadto powinien mieæ b³êkitne pokrycie na p³atkach. Ro¶nie tylko w wilgotnych miejscach ,gdzie ma minimalny dostêp do ¶wiat³a. "- Oritsake by³ zdziwiony, ¿e zapamiêta³ to wszystko, pewnie dziêki temu, ¿e ju¿ kiedy¶ wykonywa³ misjê, która polega³a na zbieraniu ro¶lin. Wtedy w³a¶nie musia³ wykuæ na pamiêæ dok³adny opis i wygl±d odpowiednich gatunków. To æwiczenie bardzo mu pomo¿e teraz w wykonaniu tego zadania. Rozpocz±³ swoje poszukiwania. Zacz±³ od przeszukiwania ogólnego terenu. Musia³ najpierw znale¼æ miejsce tak nawil¿one, aby spe³niæ z jedno z kryteriów ró¿y. Przeszukiwa³ do¶æ d³ugo las, by³ ju¿ zmêczony i zaczê³y go boleæ nogi, ale siê nie poddawa³. Brn±³ dalej, coraz g³êbiej i g³êbiej, a¿ wreszcie dotar³ do miejsca gdzie p³yn±³ strumyk. ¬ród³o wody musia³o byæ bardzo daleko st±d, poniewa¿ uj¶cie p³yn±cej rzeczki by³o bardzo ma³e. Oritsake schyli³ siê by obmyæ sobie spocon± twarz. Poczu³ mi³e orze¼wienie, mimo ¿e ¶rednica strumienia by³a bardzo w±ska to by³a zimna. "Przecie¿ s³oñce powinno ogrzaæ to, jakim cudem ona jest taka przyjemna?- zacz±³ siê zastanawiaæ shinobi. Wtedy w³a¶nie dostrzeg³, i¿ drzewa nie dopuszcza³y tutaj prawie w ogóle ¶wiat³a. Od czasu do czasu przebi³ siê pojedynczy promyk, ale w przeciwnym wypadku to by³o tutaj bardzo wilgotno. Zacz±³ siê rozgl±daæ po okolicy. Zauwa¿y³ drzewa na których widaæ by³o mech, kora by³a bardzo miêkka, co ¶wiadczy³o o du¿ym natê¿eniu pary w powietrzu. Przejecha³ rêk± po ¼d¼b³ach trawy, poczu³ jak kropelki rosy rozpryskiwa³y siê na wszystkie strony pod wp³ywem jego ruchu. Nastêpnie ukucn±³ i wyj±³ kunai. Przeora³ malutki kawa³ek zieleni by dostaæ siê do ziemi. Wzi±³ j± w rêkê,by³a lodowata, ale te¿ mokra. "Czy¿by tutaj pode mn± by³ jaki¶ tunel? Sama os³ona tych iglaków nie mog³a dawaæ takiej ilo¶ci wilgoci?" - zastanawia³ siê Saruto. Ninja postanowi³ jeszcze raz przejrzeæ ca³y teren ale o wiele bardziej dok³adnie, tym razem wiedzia³ czego szuka- by³o to jakie¶ wej¶cie ,zapadlisko, nienaturalna górka piasku lub co¶ w tym rodzaju. Po jaki¶ trzydziestu minutach znalaz³ g³az narzutowy, prawdopodobnie naniesiony kiedy¶ przez pr±d rzeki , która mog³a tu kiedy¶ p³yn±æ. Oritsake napi±³ wszystkie swoje miê¶nie i spróbowa³ podnieæ kamieñ, jednak bez skutku. Jeszcze kilka razy u¿y³ swojej si³y chocia¿by do ruszenia go, jednak bez sukcesu. "Jakby tam siê dostaæ?- zastanawia³ siê dyszaæ. Nagle go ol¶ni³o, przypomnia³o mu siê jak kiedy¶ czyta³ o egipskich piramidach i jak sobie z tym radzono. Postanowi³ u¿yæ d¼wigni, potrzebowa³ do tego jakiego¶ grubego i do¶æ wytrzyma³ego kija. Po krótkim czasie znalaz³ nadaj±cy siê kawa³ drewna. Spód kija postawi³ u podnó¿a kamienia. Najpierw u¿y³ kunai do wydr±¿enia dziury ,a potem wbi³ go g³êboko w ziemiê. Badyl by³ bardzo stabilny i oto w³a¶nie chodzi³o ch³opakowi. Pochyli³ siê nad kijem i poci±gn±³ z ca³ej si³y. Ska³a musia³a siê ugi±æ i tak siê sta³o. G³az potoczy³ siê kilka metrów dalej. Na oczach Saruto ukaza³ siê zaskakuj±cy widok, a mianowicie zobaczy³ wej¶cie do jakby podziemnego koryta. Mia³o ono wygl±d kuli, na ¶ciankach widaæ by³o korzenie drzew rosn±cych w pobli¿u. Oritsake schyli³ siê ,by przyjrzeæ siê dok³adniej wnêtrzu kopca. Po krótkiej chwili zorientowa³ siê ,¿e kopu³a odbija w prawo tworz±c bardzo w±ski korytarz. Shinobi nie móg³ siêgn±æ wzrokiem co by³o dalej w w±skiej szczelinie, wiêc wsta³ i uda³ siê wzd³u¿ niej. to doprowadzi³o go do olbrzymiego dêbu. Mia³ jakie¶ osiem metrów. ¦cie¿ka tunelu koñczy³a siê tu¿ u podnó¿a tej ro¶liny. Ch³opak wyj±³ kunai i zacz±³ dr±¿yæ w grz±skim i mokrym pod³o¿u. Gdy siê dokopa³ to ujrza³ koniec korytarzu. Postanowi³ w³o¿yæ tam g³owê, przecisn±³ j± do samej ¶ciany piasku i spojrza³ w górê. Zobaczy³ ow± ró¿e, ros³a ona w ¶rodku tego drzewa. M³odzieniec wyj±³ twarz i okr±¿y³ ro¶linê. Z drugiej strony zobaczy³ w±sk± szczelina na któr± ¶wieci³o s³oñce. Zacz±³ d³ubaæ w drewnie i dokopa³ siê do piêknego kwiatu.Okaz mia³ dostêp do promieni s³onecznych i mia³ te¿ dostêp do cieczy,poniewa¿ soki z dêbu nawil¿a³y j±. Odnalaz³ w koñcu cel ,po który siê uda³ tutaj. Zerwa³ go i w³o¿y³ do szczelnej torebki. Uda³ siê z powrotem do wyj¶cia. Zaczyna³o ju¿ siê robiæ ciemno, s³oñce ledwo co by³o ponad zenitem, wiêc postanowi³ przed wej¶ciem rozbiæ namiot i siê przespaæ, a nastêpnie od razu skoro ¶wit udaæ siê na spotkanie z dziewczyn±. Rano wsta³ bardzo wyspany i ruszy³ do wyznaczonego miejsca. <NMM>
Popatrzy³em siê na las.
-I to ten las nazywaj± strasznym?
powiedzia³em sam do siebie.Stawi³em krok potem drugi i trzeci gdy wszed³em do lasu dziwny skurcz ¶cisn± mnie w rz±dek.
-Hmh..morze nie powinienem tak mówiæ
Po tych s³owach zg³êbi³em siê w mroku.
Po d³ugiej drodze, nareszcie doszed³em do terenów konohy, za mn± szed³ Criss, doszedli¶my do wejcia do lasu ¶mierci. Niewzruszony poczeka³em a¿ dojdzie do mnie Criss, kiedy znalaz³ siê blisko mnie mówiê:
-Chwilowo siê tu ukryjemy...konoha jest raczej wroga dla naszej organizacji je¿eli nic siê nie zmieni³o.- Popatrzy³em z u¶miechem na las:
-Ciekawe dlaczego nazwali go lasem ¶mierci Las jak ka¿dy inny ... - Powiedzia³em z dziwnym u¶miechem na twarzy do Crissa, po czym wszed³em do ¶rodka.
NMM
Dochodzê do Yoshiego. Dobre miejsce na kryjówkê pomy¶la³em, ciemne ciche. ciekawe czy du¿o osób b³±ka siê po tym lesie. - Tak las ¶mierci ,phi -parskn±³em pod nosem. Ruszy³em wolnym krokiem za Yoshim.
NMM
Wychodzê z lasu powolnym krokiem, ca³y czas zastanawia³em siê czy najpierw nie odwiedziæ konohy, ale Criss by³ ze mn±, mog³o by to byæ niebezpieczne a organizacja nie mo¿e sobie na to pozwoliæ.
Ruszyli¶my do siedziby...uwa¿a³em aby nikt mnie czasem nie ¶ledzi³ i ruszy³em do siedziby 7MM.
NMM [Criss ze mn±]
Dotar³am do z³owrogiego lasu. Ró¿ni³ siê od tych w okolicach mojej rodzinnej Kiri, brakowa³o tu mg³y. Mimo tego braku las i tak wydawa³ mi siê strasznie przera¿aj±cy...
-Dobra muszê go przej¶æ by dostaæ siê do ¶wi±tyni ognia...
Powiedzia³am sama do siebie niby motywuj±cym g³osem ale sama nie chcia³am w to uwierzyæ, a co jak Romi wymknie siê tu? Kto by j± powstrzyma³ pó¼niej od natarcia na Konohê? Nikt, muszê na siebie uwa¿aæ... Ruszy³am dalej w serce lasu...
Id±c g³êbiej w las ¶cie¿k±, us³ysza³a¶ jakie¶ p³akanie. Kto¶ siedzia³ w krzakach i p³aka³... By³o to o tyle smutne, ¿e, zdawa³o siê, p³aka³o jakie¶ dziecko... Co one tutaj robi³o, i, przede wszystkim, dlaczego p³aka³o... ? Czy pozostawisz je w lesie, by dzikie zwierzêta je rozszarpa³y, czy mo¿e wyprowadzisz je z lasu... ? Twoja decyzja, Twoja decyzja, czy zapytasz siê dziecka, dlaczego p³acze, czy przejdziesz ko³o niego obojêtna, miniesz je, udasz, ¿e go nie zauwa¿y³a¶...
~Popatrz Armor los siê do nas u¶miechn±³ pierwsze cia³o do kolekcji co ty na to?~ powiedzia³a mi w umy¶le Romi.
*Zapomij, nie bêdê mordowa³a niewinnych dzieci...*
~A co ci szkodzi chcesz to za³atwiê to za ciebie...~
*Nie, najpierw dowiemy siê co siê sta³o je¶li to sierota to skrucimy jego mêki je¶li nie to pomo¿emy...*
~No dobrze...~
Powoli i ostro¿nie zbli¿y³am siê do kszaków. Gdy by³am ju¿ na bezpiecznej odleg³o¶ci zawo³a³am do "krzaków".
-Ohayo co¶ siê sta³o? Czy mogê ci jako¶ pomóc? Nazywam siê Armor, a ty jak masz na imiê?
Stara³am siê wo³aæ spokojnym tonem g³osu, nie chcia³am bezrdziej przestraszyæ dziecka. Nie wiedzia³am co siê dzieje...
Dziecko spojrza³o siê na Ciebie... By³o przestraszone, zagubione... Po chwili szepnê³o smutno:
-Nazywam siê Tokyo... Moi rodzice... Moi rodzice umarli... - dziecko, a raczej dziewczynka, rozp³aka³a siê, unosz±c swe delikatne oblicze ku niebu.
-Mamo, tato, przyjdê do was, obiecujê !
Nawet nie wiem kiedy Romi przejê³a inicjatywê bez moje najmniejszej zgody. Zupe³nie bez ostrze¿enia zaatakowa³am. Chwyci³am dziecko za g³owê, a dok³adniej w³osy, poci±gnê³am do góry, tak by bardzo bola³o, wykonuj±c t± czynno¶æ mówi³am do niej:
-Nie martw siê dziecko to bêdzie tylko chwilka, nim siê obejrzysz bêdziesz ju¿ martwa, do³±czysz do swojej rodziny po drugiej stronie, szybko, sprawnie i w miarê humanitarnie...
W tym momencie z mojego lewego rêkawa wysun±³ siê kunai, dalej trzyma³am dziecko w powietrzu za w³osy, z chirurgiczn± precyzj± jak to przyta³o na medyka, wykona³am jedno sprawne ciêcie, w têtnicê szyjn±, zadaj±c ciêcie rzucam dzieckiem o pobliskie drzewo. Nie chcia³a pobrudziæ ubrañ, w dodatku nie s± moje... Odczeka³am chwilê a¿ dziecko siê wykrwawi i umrze. Gdy by³o ju¿ po wszystkim sprawdzi³am jakie¿ to ciekawe drobiazgi mia³a nasza ma³a zgóba. Dok³anie przeszuka³am cia³o dziewczynki, w tym samym czasie oglada³am wszystkie czê¶ci cia³a, czy by³a zdrowa, ile mog³a mieæ lat, generalnie wykona³am szybkie oglêdziny cia³a. Po przeprowadzeniu tych oglêdzin i poszukiwañ, wyci±gnê³am zwój z torby, rozwinê³am go ostro¿nie i bez po¶piechu, na zwoju by³o przygotowane siedem pustych krêgów, wykna³am niezbêdne pieczêci do Experimental Bodies. Cia³o dziecka zniknê³o a w jednym z pustych krêgów pojawi³ siê symbol techniki. Wszystko by³o zakoñczone, gotowe, jeszcze raz siê rozejrza³am, powoli ruszy³am w g³±b lasu... <nmm>
Zabi³a¶ dziecko... Poczu³a¶, jak Romra, Twój wewnêtrzny demon, zyskuje nieco mocy... Od tej chwili po ka¿dym przejêciu przez niego Twojego cia³a zyskujesz +5 do wszystkich statystyk.
Niewykonana misja.
Otrzymujesz 30PCh i +4 na staty. Dlaczego tak du¿o ? Romi, wtargaj±c do Twojego umys³u przyniós³ Ci wielk± si³ê, choæ, niekoniecznie, dobrobyt i szczê¶cie...
Minusy do Twojej mocy:
Za co trzecim u¿yciem mocy tracisz panowanie nad sob± na okres jednego postu.
Przy dziecku znalaz³a¶ natomiast jakie¶ flaszki, to by³a chyba trucizna.
Trucizna - jedna flaszka, starczy dla dwóch osób, powoduje stracenie przytomno¶ci na okres dwóch dni.
Opis dziecka:
Dziewczynka, 11 lat, 152cm, zdrowa, blond krêcone w³osy, bia³a cera, niebieskie oczy, chuda.
Stan±³em przed wej¶ciem do lasu Zetsumei. Wysokie ogrodzenie oraz dziwne odg³osy z g³êbi puszczy podpowiada³y mi, ¿e nie powinienem tam wchodziæ. Ciekawo¶æ by³a jednak silniejsza. "Przecie¿ jestem ninja, jakby co na pewno dam sobie rade." Tak rozmy¶laj±c wkroczy³em do lasu. <NMM>
Zbli¿aj±c siê do lasu rozgl±dam siê za innymi ninja.Siadam pod pierwszym leprzym dzewem , ³apiê oddech i odpoczywam.
Siedz±c pod jakim¶ drzewem, us³ysza³e¶ czyj¶ krzyk, nios±cy siê g³o¶nym, dono¶nym echem po lesie... Nie mog³e¶ stwierdziæ, z której strony dochodzi ów odg³os, poniewa¿ las powa¿nie zniekszta³ci³ jego brzmienie i przep³yw... Wiedzia³e¶ tylko, ¿e ów krzyk nale¿y najprawdopodobniej do mê¿czyzny, s±dz±c po jego tonie, i ¿e ten mê¿czyzna biegnie, zbli¿aj±c siê w tw± stronê...
Wstaje , rozgl±dam siê na boki i czekam patrz±c czy co¶ siê nie zbli¿a.Dla ostro¿no¶ci wyjmuje 2 shurikeny , chowam rêce z ty³u i czekam.Jednak by³em zbyt ciekawy by czekaæ na osobê...Sam zacz±³em siê zbi¿aæ do g³osu jagbym by³ zahipnotyzowany...
Przed Twoj± osob± pojawi³o siê trzech mê¿czyzn. Ka¿dy z nich trzyma³ w rêku kuszê. Jeden z ów mê¿czyzn, najwy¿szy i najszczodrzej obdarzony przez urodê, zagadn±³ do Ciebie nieco dziwacznie:
-Hej, m³odziaku, chcia³by¶ pomóc nam w polowaniu ? Karmazynowy wilk nie ¶pi, a ty tak sam w lesie... Zwierze lubi ludzkie cia³a. Wiêc mo¿e ruszysz z nami, by go z³apaæ ?
Hmm czemusz nie?-Zadaje sobie to pytanie w my¶lach.
-A co z tego bêde mia³?-Pytam siê z chêci zysku. Po chwili patrzenia na mê¿czyzn chowam kunai'e do kieszeni i czekam co odpowiedz±.
-Op³acimy Ciê sowicie - mê¿czyzna przemawiaj±cy do Ciebie wcze¶niej u¶miechn±³ siê, zak³adaj±c kusze na plecy, co tak¿e uczynili jego wspó³towarzysze.
-Karmazynowy wilk dalej stanowi dla nas zagro¿enie... Nie traæmy czasu na czcze gadki, tylko w koñcu zapolujmy na niego... - mrukn±³ który¶ z pozosta³ych mê¿czyzn, ale osi³ek, stoj±cy przed nim, uciszy³ go delikatnym ruchem rêki, ponownie zwracaj±c siê do Ciebie.
-Jak siê nazywasz ? - spyta³, prawie ¿e od niechcenia.
-Mankuro, Mankuro Nara-mówie do mê¿czyzny stoj±cego przedemn±
-To jak idziemy-po tych s³owach zaczynam i¶æ wolnym krokiem. Po us³yszeniu odpowiedzi na wszelki wypadek nak³adam na siebie kawarimi i czekam co zrobi± mê¿czy¼ni.
1000-100=900ChP
Z Iwy prosto w okolice Konohy. Widaæ by³o zmianê kraj obrazu ze skalistego na bardziej ¿ywy i zielony. Kraj ognia hmm to tutaj znajduje siê wioska ukrytego li¶cia. Jak mog³am a¿ tak strasznie zab³±dziæ w tej Kusie. Usiad³am przed wej¶ciem do lasu by chwilkê odpocz±æ i zje¶æ kanapkê.
Siedzia³a¶ i jad³a¶ kanapke. A¿ tu nagle us³ysza³a¶ jaki¶ cha³as. Jaka¶ zamaskowana osoba wybieg³a z lasu. Goni³y j± jakie¶ trzy osoby. Widaæ by³o ¿e potrzebuje pomocy. Udzielisz jej?
Nie wiedzia³am z jakiego powodu prowadzony jest po¶cig za t± osob±. Nie mog³am zbyt pochopnie podj±æ decyzji. Schowa³am kanapkê i z pewnego dystansu zaczê³am ¶ledziæ uciekiniera i jego konwój po¶cigowy. Stara³am siê niepostrze¿enie przemieszczaæ w koronie drzew i obserwowaæ rozwój sytuacji. Przygotowa³am dwa kunaie, po jednym do obu d³oni. By³y mi potrzebne do obrony lub ewentualnego ataku.
Schowa³a¶ siê w koronie drzewa obserwuj±c rozwój wydarzeñ. Uciekinierka lekko utyka³, zapewno zosta³ zraniony ju¿ wcze¶niej. Ci którzy go ¶cigali rzuciliw ni± serie shurikenów. Biedaczka nie unikne³a wszystkich. Pad³a na ziemie. Napastnicy staneli nad ni± i wyci±gneli broñ.
Szybko przygotowa³am pieczêci do Hyuton Bunshin no Jutsu . Klony pojawi³y siê na s±siednich ga³êziach. Rzuci³am wraz z klonami seriê kunai w przeciwników. A raczej tak by ich odstraszyæ ni¿ zabiæ. Dalej nie wiedzia³am kto jest z³y a kto dobry w tej ca³ej walce. Jeden z moich dwóch klonów zeskoczy³ na dó³ kiedy ja z drugim dalej by³am w ukryciu. Klon przemówi³ do zbirów.
-Co tutaj siê dzieje? Dlaczego atakujecie t± osobê?
Klon wyj±³ dwa kunaje i przegotowa³ siê do obrony. Ja z drugim klonem w koronie drzew wyjê³am shurikeny gotowa do salwy na napastników. W razie ataku na mojego klona ja odpowiadam atakiem shurikenów na nich.
//je¶li mam klony to : 1550-500= 1050//
Stworzy³a¶ swoje klony. Nastêpnie rzuci³a¶ kunaj w przeciwników. Jeden z twoich klonów zeskoczy³ z drzewa i ruszy³ do tej gromadki. Trójka napastników widzac twoj± ingerencje wycofa³a sie. Na ziemi zosta³a ranna uciekinierka.
Mój drugi klon zeskoczy³ z drzewa ja wola³am trzymaæ siê na razie z daleka. Jeden ubezpiecza³ i wypatrywa³ ewentualnych wrogów. Drugi podszed³ do kobiety i zacz±³ przygl±daæ siê jej ran±. By³am pewna ¿e napastnicy nie odpuszcz± tak ³atwo i czaj± siê gdzie¶ w pobli¿u. By³am gotowa na obronê tej osoby.
Jeden klon ogl±da³ rany dziewczyny. Drugi natomiast bacnie obserwawa³ otocznie i wypatrywa³ wrogów. Jako¶ ¿aden sie nie pojawi³. Poprostu sie z st±d zabrali. Ty natomiast dalej siedzia³a¶ na drzewie.
Gdy by³am pewna ¿e napastnicy odeszli zeskoczy³am z drzewa teraz obydwa klony czuwa³y nad naszym bezpieczeñstwem. Podesz³am do kobiety.
-Jestem Tajra, co siê sta³o? Dlaczego ciê ¶cigali?
Zapyta³am ciekawa ca³ej tej afery. Wyjê³am kanapkê by j± dokoñczyæ. Wyjê³am te¿ drug± i wyci±gnê³am rêkê z kanapk± w stronê kobiety. Nie zna³am siê na pierwszej pomocy to te¿ nawet nie próbowa³am nie chc±c jej zrobiæ krzywdy.
Napastników ju¿ nie by³o. Osobi¶cie podesz³a¶ do uciekinierki. Dziewczyna spojrza³a na ciebie i powiedzia³a. "¦cigali mnie za to ¿e zbuntowa³am sie naszemu... ich panu."
Spojrza³am jeszcze raz na kobietê. Chcia³am siê upewniæ czy jej rany s± powa¿ne, i czy mo¿e i¶æ dalej.
-Czy mogê ci jako¶ pomóc?
Zapyta³am mi³ym g³osem. Nie wiedzia³am co mam pocz±æ. Z jednej strony ¶pieszno by³o mi do konohy, z drugiej nie mog³am jej tak tu zostawiæ. Co tu robiæ.
Uciekinierka spojrza³a na ciebie po czym ¶ci±gne³a z twarzy huste któr± mia³a ju¿ od pocz±tku za³o¿on±. "Nie wiem czy mo¿esz mi pomóc." Po tych s³owach dziewczyna próbowa³a wstaæ ale jej to nie wychodzi³o. Rany jej przeszkadza³y. Potrzebowa³a opatrunków itp pomocy. Spojrza³± na ciebie b³agalnym wzrokiem. Mo¿e niechcia³a cie prosiæ o pomoc ale widaæ by³o ze jej chce.
-Ehhh to przynajmniej pozwól ¿e odprowadzê ciê gdzie¶ gdzie zajm± siê twoimi ranami. Znasz takie miejsce gdzie mog± ci pomóc?
Zapyta³am kiwaj±c jednocze¶nie do moich klonów by podesz³y. Nastêpnie moje kopie podnios³y dziewczynê i pozwoli³y by ta podpar³a siê na nich. Wygl±da³o to tak ¿e dziewczyna idzie w ¶rodku a klony po jej bokach trzymaj±c j± w pasie a ona prze³o¿y³a rêce na ich barki. Czeka³am a¿ dziewczyna co¶ powie. Gdy wska¿e jaki¶ kierunek lub powie o jakim¶ miejscu niezw³ocznie udajê siê tam z ni± i moimi klonami.
Twoje klony podnios³y dziewczyne. Ta teraz ledwo sta³o tylko dziêki podparciu. Uciekinierka by³a przygnêbiona. "Teraz nie mam gdzie siê udaæ."- powiedzia³a. "Nie mam gdzie i¶æ." Teraz oktualnie by³y¶cie na otwartej przestrzeni a nieopodal by³y zaro¶la i troche drzew. Je¶li napastnicy chcieliby wróciæ to maj± niemal doskona³± okazje.
-Niestety nie jestem medykiem nie mogê ci pomóc z twoj± ran±, zwyczajnie siê na tym nie znam. A sk±d uciekasz? Pójdziemy zwyczajnie w przeciwnym kierunku. Sama pewno przyznasz ¿e im dalej tym lepiej.
Ruszy³am z dziewczyn±. Nie wiedzia³am co mam robiæ. Czu³am siê jednocze¶nie bezradna i zak³opotana. Co mia³am z ni± zrobiæ....
Ruszy³a¶ z dziewczyn± i klonami w kierunku w którym wcze¶niej ucieka³a. Widaæ by³o smutek na jej twarzy. Gdy siê ju¿ jej przyjrza³a¶ mo¿na by³o poznaæ ¿e jest blisko twojego wieku. Przed wami widnia³ ogromny las. Je¶li dalej têdy pójdziecie wejdzie prosto w ten dziki i niebezpieczny las. Najlepiej bêdzie jak obierzecie inny kierunek.
(Chocia¿ zabandarzuj jej rany i nawi±¿ kontakt.)
Chcia³abym tylko przypomnieæ o zasadzie 45 s³ów w postach, regulowan± prawem nr 19 zgodnie ze statutem regulaminu z aneksu z dnia 05.07.09r... T.H.
// A niech siê wykrwawia w ciszy by¶ opisa³ otocznie, pogodê, wygl±d mojej towarzyszki bo ja robiê wszystko non stop da³am jej je¶æ powiedzia³am jak mam na imiê zaoferowa³am pomoc to ta laska to jaka¶ lama //
-Pokarz t± ranê, mo¿e udam mi siê co¶ z ni± zrobiæ. Powiedzia³am spokojnym g³osem do dziewczyny. Schyli³am siê nisko by zobaczyæ dok³adnie co jest nie tak z jej nog±. Gdy ju¿ widzê co z ni± nie tak urywam jej kawa³ek szaty i banda¿uje. Skupiam po³owê chakry w d³oni któr± potrzebujê do normalnego u¿ycia techniki lodowej d³oni i przyk³adam koñcówki palców, ch³ód powinien u¶mierzyæ ból. Po tych czynno¶ciach idê z ni± dalej i czekam na jej wypowiedzi...
//ok, wybacz to moja wina, ostatnio ciê¿ko mi co¶ natworzyæ, teraz siê bardziej postaram//
Podesz³a¶ do dziewczyny i obejrza³a¶ jej rany. By³o kilka ciêæ na nogach ale mia³a jedn± g³êbok± rane na udzie. Gdy ju¿ chcia³a¶ urwaæ kawa³ek swojego ubrania dziewczyna ciê powstrzyma³a. "Nie trzeba. W kieszeni powinnam mieæ jeden banda¿." Po czym z trudem go wyci±g³a i poda³a tobie. Ty natomiast uzy³a¶ go najpierw aby zabanda¿owaæ t± najpowa¿niejsz± rane. Pó¼niej jeszcze inne rany zakry³a¶ materia³em. Nastêpnie sch³odzi³a¶ rane przez co mniej j± bola³a. Us³ysza³a¶ jak do ciebie znów mówi. "Przepraszam. Nic nie mówi³am ani nie robi³am bo niewiedzia³am czy moge tobie ufaæ. Ale teraz widze ¿e chyba moge. Nazywam siê O³ina."
-Wiêc dok±d O³ino? Mówi³a¶ ¿e sprzeciwi³a¶ siê swojemu panu. Kto to i co siê sta³o opowiedz mi wszystko postaram siê temu zaradziæ.
Pod±¿a³y¶my dalej chcia³am us³yszeæ opowie¶æ dziewczyny. Jej stan zdrowia mnie martwi³. By³am czujna na wszelki wypadek gdyby znów ¶cigano dziewczynê. Klony mia³y j± chroniæ, a ja bym odwróci³a uwagê wrogów. Ca³a ta historia mnie intrygowa³a.
Zatrzyma³y¶cie siê kawa³ek przed wielkim dzikim lasem. Dziewczyna sie bardzo oburzy³a gdy powiedzia³a¶ 'swojemu panu'. Wrêcz krzykne³a do ciebie. "On nie jest moim panem!" Przez chwile ciê¿ko podysza³a po czym osune³a siê na ziemie i zacze³a p³akaæ. Biedaczka by³a naprawde zrozpaczona. Widaæ by³o ¿e mimo i¿ uciek³a to co¶ jeszcze jest nie tak. Ta sprawa ma chyba drugie dno.
-eee, no ten przepraszam, ee nie chcia³am ciê uraziæ, po prostu ehhh proszê nie p³acz i wyja¶nij mi wszystko nie jestem za dobra w pocieszaniu... powiedz wys³ucham ciê eee przepraszam...
Poklepywa³am dziewczynê po ramieniu. Klony by³y na warcie a ja bezradna kucnê³am nad dziewczyn±.
Dziewczyna jeszcze przed chwile p³aka i szlocha³a. Dopiero po kilku minutach siê uspokoia na tyle by co¶ powiedzieæ. "Nie masz za co przepraszaæ. Ta ja powinnam ciebie przeprosiæ za to ¿e jestem dla ciebie utrapieniem i ¶ci±gam na ciebie niebezpieczeñstwo." O³ina sie rozejrza³± wokó³ aby sie upewnic czy nikogo nie ma po czym zap³akana kontynuowa³a. "Je¶li chodzi o twoje wcze¶niejsze pytanie. Uciek³am bo nie mog³am znie¶æ tego co on nam kaza³ robiæ. On jest szaleñcem. Wykorzystuje ludzi i ninja dla swoich chorych ambicji. Ale to nie wszystko. Ja zostawi³am tam swojego kuzyna. Jest moj± jedyn± rodzina."
Biedaczka znów zacze³a p³akaæ.
-Od razu lepiej. Dobrze plan jest taki powiedz mi gdzie mam i¶æ i kogo pokonaæ. A ty ukryj siê wraz z moimi klonami. One ciê obroni± w razie potrzeby. JA uwolniê twój uciemiê¿ony lud tylko gdzie mam siê udaæ?
Czeka³am na moj± rozmówczyniê. By³am ciekawa jak zareaguje na mój ¶mia³y plan.
Dodane po 15 sekundach:
-Od razu lepiej. Dobrze plan jest taki powiedz mi gdzie mam i¶æ i kogo pokonaæ. A ty ukryj siê wraz z moimi klonami. One ciê obroni± w razie potrzeby. JA uwolniê twój uciemiê¿ony lud tylko gdzie mam siê udaæ?
Czeka³am na moj± rozmówczyniê. By³am ciekawa jak zareaguje na mój ¶mia³y plan.
"Nie ja, ja niemog³abym... Ja musze to za³atwiæ. Najwy¿ej z twoj± pomoc±. Niepozwole aby¶ po tej dobroczynno¶ci jeszcza tam sz³a i ryzykowa³a swoje ¿ycie." O³ina spojrza³± siê na ciebie. Jej oczy by³y przepe³nione nadziej± i wiar±. Ona naprawde zacze³± tobie ufaæ. "Co¿. Je¶li mamy i¶æ razem to musimy siê jako¶ przygotowaæ i troche poczekaæ a¿ moja rana siê zagoi a przynajmniej nie bêdzie uci±zliwa." doda³a jeszcze.
-Pos³uchaj mnie nie mamy czasu na zwlekania. Puki co jest po naszej stronie efekt zaskoczenia. Je¶li bêdziemy zwleka³y z tym atakiem oni siê lepiej przygotuj± i donios± swemu panu ¿e kto¶ czyli ja ci pomaga. Dodam wiêcej je¶li teraz tego nie zrobiê to wy¶l± silniejszy po¶cig za nami. Mam wiêksze szanse sama teraz rozumiesz? Wiem ¿e to twoja zemsta, twój lud oraz rodzina ale pomy¶l rozs±dnie czy mamy tyle czasu.
Mówi³am do dziewczyny spokojnym ale stanowczym g³osem. Us³ysza³am wtedy w g³owie: "po co siê tak anga¿ujesz w to? znów to ja bêdê ciê musia³ z tego wyci±gaæ. Zostaw j± tutaj niech sobie radzi skoro taka odwa¿na jest..." ~Przestañ, od³ó¿my t± rozmowê na pó¼niej.~ "Jak tam sobie chcesz ale mi siê mo¿e pó¼niej nie chcieæ z tob± rozmawiaæ" ~Dobrze niech tak wiêc bêdzie...~ Skoñczy³am wewnêtrzny dialog z Nekomat±. Przygl±da³am siê dziewczynie.
Dziewczyna spojrza³a na ciebie poruszona. Jej oczy siê szkli³y. Nast±pi³a chwila ciszy któr± przerywa³ powiew wiatru i szum li¶ci. O³ina opu¶ci³a nieco g³owe w dó³. "Tak, chyba masz racje." -powiedzia³a. Zauwa¿y³a¶ jak ona swoimi d³oñmi które mia³a na nogach ¶cisne³a swoje ubranie. Widaæ by³o ¿e targaj± ni± emocje. Widocznie cieszy³a siê tym ze jej pomo¿esz ale raczej nie tym ¿e j± wyrêczysz a ona tutaj zostanie, ¿e niepomoze bliskim.
-Nie martw siê o nic. Nic mi nie bêdzie a czas teraz jest na wagê z³ota. Kto wie mo¿e je¶li siê po¶pieszê to uda mi siê ich zaskoczyæ ale gdzie mam siê udaæ powiedz. Druga sprawa to nie chcê by twoja rodzina ucierpia³a przez twój ruch, bo widzisz je¶li nie dopadn± ciebie to twoich najbli¿szych. Je¶li ich kochasz to pozwól mi dzia³aæ.
Powiedzia³am poklepuj±c j± po ramieniu, chcia³am dodaæ jej otuchy ale nie bardzo wiedzia³am jak.
Dziewczyna by³a ca³a zap³akana. Jeszcze jej troche ³ez sp³ywa³o po policzkach. Spojrza³a na ciebie tymi szklanymi oczyma i powiedzia³a. "DZiêkuje. Dziêkuje bardzo." Po czym przetar³a twarz swoj± hust± i dalej mówi³a. "Jego posiad³o¶æ znajduje sie w dolinie. A dok³adniej w samym sercu lasu na polanie. Jest widoczny. Ale uwa¿aj. Oni ciebie zobacz± jak bêdziesz chcia³a tam tak poprostu sie wtargn±æ."
-Nie martw siê o mnie dam sobie radê.
Po tych s³owach zostawi³am z dziewczyn± moje klony a sama ruszy³am. Chcia³am zrobiæ to jak najszybciej. Wtedy odezwa³ siê on:
"Gdzie tak pêdzisz bez przygotowania co? Chcesz zgin±æ?"
~Mam plan nie martw siê o mnie.~
"Nie martwiê siê o ciebie ale o nas, wiesz ¿e od twoich decyzji zale¿y nasz wspólny los..."
~Tak ¶wietnie zdajê sobie z tego sprawê, a teraz nie marud¼, potrzebujê chwile spokoju do namys³u.~
Ju¿ nie us³ysza³am odpowiedzi mojego kociego demona skupi³am siê na szykowaniu planu ataku na posiad³o¶æ. Przemieszcza³am siê cicho i z gracj±. Ukryta niczym poluj±cy dziki kot w¶ród ga³êzi drzew. <nmm>
*Szybkim ruchem zeskoczy³ z drzewa po czym ujrza³ wyj¶cie z lasu. Z zadowoleniem przy¶pieszy³ kroku i zacz±³ biec w stronê Doliny koñca (nnm)
Przed wej¶ciem do lasu ¶mierci sta³o trzech mê¿czyzn w czarnych szatach i maskach na twarzy wpatrywali siê w drogê przed sob± jedyn± drogê która prowadzi do ¶rodka puszczy. Ich czarne szaty powiewa³y delikatnie na wietrze lecz ich sylwetki by³y nie wzruszone stali tak i czekali a¿ uczniowie dotr± na miejsce drugiej próby egzaminacyjnej gdzie mia³o wszystko siê zacz±æ. A tu¿ za nimi znajdowa³o siê przej¶cie do mrocznego lasu w którym grasuj± stworzenia z najmroczniejszych koszmarów oraz gdzie inteligencja jak i chêæ przetrwania ninja mia³y zostaæ podstawione przed prób± czasu.
Niezbyt szybkim jednak pewnym krokiem przemierzy³em drogê od akademii i sali egzaminacyjnej a¿ do bram wej¶cia do lasu gdzie stali mê¿czy¼ni, jak mo¿na by³o ³atwo stwierdziæ z ANBU. Stroje jak i maski mówi³y swoje. Poplecznicy Lee. Opiera³em siê przez ca³± drogê o swoj± drewnian± laskê. Od czasu swej medytacji w samotni i mieszkania na oddalu przez kilka lat zawsze tak siê porusza³em, chyba ¿e zabrak³o mi kija. By³o to zwyk³e przyzwyczajenie, nic wiêcej, nie posiada³em ¿adnej kontuzji ani nie dokucza³ mi reumatyzm. Chod¼ z pewno¶ci± niejedna osoba mogla by stwierdziæ ¿e jestem s³abym cz³owiekiem który potrzebuje do pomocy laski.
Gospodarze ju¿ na mnie czekali ... i oczywi¶cie na resztê moich konkurentów. Stan±³em wiêc przed jednym z nich. Nie zdj±³em kaptura który zwisa³ mi do¶æ nisko zas³aniaj±c czo³o i powoduj±c padanie cienia na moje oblicze. Spojrza³em na pierwszego lepszego.
- Casper Senjuu ... - przedstawi³em siê tylko i czeka³em na dalsze instrukcje od prowadz±cego.
Fioletowooki wolnym krokiem zbli¿a³ siê do cz³onków Anbu ubranych w p³aszcze z kapturem i maski, ch³opak wpatrywa³ siê w tych shinobi oraz w las w, który za chwile mia³ wej¶æ, m³odzieniec przed podej¶ciem do cz³onków ANBU w³o¿y³ rêce w kieszenie które by³y umieszczone w kombinezonie i rzek³ :
- Jestem Odishu Ronbun... przyszed³em tu na drugi etap egzaminu, który niebawem odbêdzie siê w tym lesie.
Odishu popatrzy³ siê na cz³onków Anbu a nastêpnie opar³ siê o bramê wej¶ciow± trzymaj±c rêce w kieszeniach.
Ch³opak szybko bieg³ przez wioskê. Zawsze by³ ostatni na tym egzaminie, mo¿e tym razem bêdzie przed kim¶... Przepycha³ siê miêdzy przechodniami nie zwracaj±c na nich uwagi... W koñcu znalaz³ siê przy wej¶ciu do upiornego lasu, gdzie mia³ odbywaæ siê kolejny etap egzaminu. Raz, dwa... Dotar³o przed nim dwoje ludzi, czyli tym razem nie jest ostatni... Ujrza³ ludzi w maskach i czarnych p³aszczach. Wygl±dali dosyæ gro¼nie, ale czy tacy byli? Ma³o prawdopodobne by³o, ¿e oni mogli byæ "stra¿nikami" lasu, raczej to ludzie Lee. Stan±³ w równym rzêdzie co pozostali kandydaci na wy¿sze rangi. Nie zwraca³ siê do ANBU, spojrza³ tylko na Caspra
- Ohayo, sensei. - powiedzia³ cicho, a potem znów zwróci³ swój wzrok na ANBU.
"Skoro przyszli tutaj nas egzaminowaæ, to pewnie wiedz± o nas (prawie) wszystko... no i maj± nasze karty." - pomy¶la³, a potem siê zastanawia³ jak± on sam móg³ mieæ "kartê"... Sta³ pewnie wpatruj±c siê w ich maski i czekaj±c na reakcje. Nie pokazywa³ ¿adnych emocji, ale czasem ma³y u¶mieszek pojawia³ siê na jego twarzy...
Powolnym krokiem dochodzi³em do lasu. Stali ju¿ tam ludzie, których spotka³em w sali. By³ go¶æ w zielonym p³aszczu, by³ jego uczeñ oraz kilku innych. Ja ca³y czas zastanawia³em siê nad prawdziwo¶ci± s³ów naszego egzaminatora.
~Czy rzeczywi¶cie, który¶ z nich móg³by byæ czarn± owc±? Wed³ug wszelkich obliczeñ, przemy¶leñ, których dokona³em wszystko wskazuje na to, ¿e tamten cz³owiek chce nas po prostu nastraszyæ. ~
S³oñce przeszkadza³o mi trochê dlatego usiad³em sobie w cieniu i stara³em siê ws³uchaæ w rozmowê pozosta³ych ludzi.
Z miejsca, które zaj±³em powiedzia³em tylko dziarsko
-Witam wszystkich..
Neko pojawi³a siê w koñcu w okolicy wej¶cia do lasu. Ciê¿ko by³oby siê domy¶leæ, ze niewiele brakowa³o a nie zosta³aby dopuszczona do egzaminu. Co jaki¶ czas rozmawia³a ze swoj± suczk± czochraj±c j± po ³bie. Mimo to trzyma³a siê z ty³u grupy uwa¿nie obserwuj±c ka¿dy ruch innych uczestników. W my¶lach powtarza³a sobie pieczêcie do tych nielicznych technik jakie zna³a. Spacer cienia bêdzie przydatny... Las to jeden wielki cieñ. Da sobie rade. Nadal nie wygl±daj±c na zbyt przejêt± czeka³a a¿ zostanie wezwana po swój zwój...
Z po¶ród trójki ANUS'ów jeden z nich wysun±³ sie na czele aby przywitaæ nowo przyby³ych. Jego bia³a szata delikatnie powiewa³a na wietrze kiedy powoli zbli¿a³ sie do zgromadzonych. Nie odezwa³ siê ani s³owem, siêgn±³ tylko do wewnêtrznej kieszeni swego p³aszcza, z której wydoby³ sze¶æ zwojów. Na ka¿dym z nich widnia³y inicja³y ka¿dego z przyby³ych. Podchodzi³ po kolei do shinobi oddaj±c im w rêce zwoje z ich inicja³ami.
- Oto zwoje o których mówi³ nasz mistrz. Macie ich strzec niczym oka w g³owie. Otworzenie któregokolwiek z nich, b±d¼ zniszczenie bêdzie sie równa³o Wasz± dyskwalifikacj±. Zgubienie lub nie zdobycie bli¼niaczego zwoju równie¿ bêdzie sie równa³o dyskwalifikacj±. - odwróci³ sie do swych towarzyszy, którzy stali za nim przy bramie i skin±³ delikatnie g³ow±. Dwójka zbli¿y³a sie do Was, w tym samym czasie kiedy mê¿czyzna który z wami rozmawia³ odwróci³ siê i podszed³ w stronê wej¶cia do Lasu ¦mierci. Pozosta³a dwójka ANBU'sów wrêczy³a ka¿demu z przyby³ych ma³y worek z wyposarzeniem w którym znajdowa³o siê: dwa kunai, sze¶æ shurikenów, jedna karteczka z notk± wybuchow±, zwyczajny metalowy drut, oraz manierki z wod±. Kiedy to wrêczyli, natychmiastowo znikli a ich dowódca otworzy³ kratê prowadz±c± w mroczne czelu¶cie starego lasu.
- Tak wiêc znacie cele Waszego zadania. Dostali¶cie wyposarzenie. Pouczy³em Was równie¿ o warunkach dotycz±cych waszych zwojów. Teraz jedyne co mi pozosta³o to poinformowaæ Was i¿ w lesie znajduj± siê niebezpieczne istoty oraz ¿e specjalnie na potrzeby tej misji zosta³o stworzone dla Was miejsce które powinni¶cie odnale¼æ bez problemu. Acha, zapomnia³bym.... Mistrz Lee kaza³ Wam przekazaæ i¿ mo¿ecie u¿ywaæ tylko podstawowych jutsu. ( D i C) Uzycie jakichkolwiek potê¿niejszych zostanie natychmiastowo przez nas wykryte. Bêdziemy mieli na oku ka¿dy Wasz ruch i ka¿dy z Was zostanie oceniony. - po tych s³owach dowódca oddzia³u w bia³ej szacie znikn±³, pozostawiaj±c Wam woln± drogê dostania sie do obozu.
//Od dnia dzisiejszego startuj± 3 dni Waszego testu.//
Podnios³em rêkê w stronê jottosa na znak powitania i co¶ burkn±³em pod nosem a nastêpnie odebra³em swój zwój jako pierwszy bo przyby³em tu jako numer jeden. Schowa³em go pod szat± przyczepiaj±c do stroju ninja którego nikt nie widzia³. Odebra³em swój "pakunek" ci±gle [cenzura] co maj± do powiedzenia nam gospodarze tegorocznego drugiego etapu egzaminu. Naci±gn±³em bardziej kaptur i stan±³em przy bramie prowadz±cej do wielkiego niebezpiecznego jednak bardzo dobrze znanemu przeze mnie lasu Konohy. Nie wszed³em. Czeka³em na reakcjê innych. Co zrobi± co uczyni±. Zareaguj± jako¶ czy wezm± jakie¶ dodatkowe zwoje. Nie chcia³em byæ pierwszym go¶ciem ... wola³em by inni weszli do lasu, a dopiero pó¼niej ja. Na razie mog³em robiæ za doskona³ego obserwatora i móc zastanowiæ siê nad nastêpnymi dzia³aniami.
Odishu, na pocz±tku nie pewien ch³opiec zdania testu teraz nadzwyczaj o¿ywiony i pewien swojego. Wyluzowany. Zbyt bardzo pewien siebie.
Jottos mój w³asny wspania³y uczeñ którego dobrze wyszkoli³em ... ale tak¿e zna³em jego s³abe strony. Je¶li by przydarzy³o walczyæ nam ze sob± mia³bym du¿e szanse nawet je¶li nie mogê w du¿ym stopniu wykorzystaæ swojej w³adzy nad natur±. Jednak nie mam zbytniej ochoty zmierzyæ siê z w³asnym wychowankiem.
M³ody cichy ch³opak który zapisywa³ wszystkie s³owa Lee. Ma³o mówny. Z pewno¶ci± mo¿na stwierdziæ ¿e wszystko potrafi przemy¶leæ. Równie dobry obserwator jak ja ... jednak jest m³odszy i z pewno¶ci± mniej wprawiony ... ale czy mi to wystarczy? Startowa³ na jounina b±d¼ na spec. jounina gdy¿ pisa³ d³u¿sz± wersjê egzaminu. Rozpisa³ siê ... w±tpiê ¿e w takim stopniu bazgroli³ na kartkach.
Neko z klanu Inuzuka, od razu poznaæ po jej psie, a po za tym Lee sam j± zdradzi³. Jest m³oda, spó¼ni³a siê i nie wykwalifikowana. Zosta³a przyjêta mimo tego ¿e nie napisa³a pierwszej czê¶ci. Dziwne ... bardzo dziwne.
Odishu odbieraj±c zwój u¶miechn±³ siê do jedengo z cz³onków Anbu i schowa³ zwój pod kombinezon "tutaj napewno bêdzie bezpieczny" pomy¶la³ czarno w³osy kieruj±c siê do bramu wej¶ciowej lasu ¶mierci "muszê siê jeszcze dok³adnie przyj¿eæ normalnemu ¶wiatu, tam ju¿ nie bêdzie tak weso³o, bêd± straszne zwierzêcia z tego co mówili Anbusi" pomy¶la³ m³ody mistrz papieru i wchodzi³ wolnym krokiem do lasu. M³odzieniec wchodz±c do lasu jeszcze raz pomy¶la³ "muszê siê teraz pokazaæ przed egzaminatorem ¿eby zdaæ ten egzamin i nie daæ plamy, wiem dobrze ¿e Rocklee chcia³ nas tylko zniechêciæ tym ¿e nie mamy szans i ¿e szpiegiem jest jaki¶ ¶wietny shinobi, po tym jak wszyscy patrzyli na tego go¶cia w zielonym ubranku my¶le ¿e jego trzeba siê obawiaæ bo mo¿e on byæ szpiegiem, tak naprawdê my¶le ¿e to te¿ jest tylko dla zniechêcenia nas, prawdopobodnie nie ma ¿adnego szpiega". Ch³opiec wszed³ do lasu u¶miechaj±c siê na ¶wiat poza nim.[NMM]
Ch³opak wzi±³ swój zwój i schowa³ go do kamizelki, gdzie mia³ na to przeznaczone miejsce, a jego d³uga, czerwona szata zas³ania³a je. Worek natomiast opró¿ni³, wk³adaj±c przedmioty w nim znalezione w odpowiednie miejsca - jeden kunai do rêkawa prawej rêki, drugi za¶ do kieszonki w kamizelce. Shurikeny i drut umie¶ci³ w zasobniku przy pasie, do którego przytwierdzi³ te¿ manierkê z wod±. Karteczka wybuchowa natomiast by³a w klieszeni po lewej stronie.
- No, chyba czas ruszaæ... - powiedzia³ do Caspra, który jeszcze sta³ przed bram± i ruszy³ wolnym krokiem w stronê czelu¶ci Lasu ¦mierci. W drodze zastanawia³ siê nad zachowaniem poszczególnych cz³onków "dru¿yny" zdaj±cych egzamin. Jak± strategiê obj±æ? Rozdzieliæ siê czy trzymaæ razem? No i jak to jest z t± dziewczynk± - czy ona w ogóle napisze test teoretyczny? Czy mo¿e jak mówi± pozory - jest szpiegiem? Te wszystkie my¶li k³êbi³y mu siê w g³owie do momentu przekroczenia bramy... Wtedy to zamieni³o siê w czujno¶æ.
<NMM>
Podniós³ kamyczek, by zaraz potem rzuciæ go do celu, którym by³ wysoki na kilkadziesi±t ³okci d±b. Nie trafi³, potem podniós³ drugi i ponowi³ próbê. Kolejne pud³o.. Zezulec, czy co? Mo¿e warto zainwestowaæ w okulary pomy¶la³by ka¿dy, kto w chwili obecnej. Powodem g³ównym takich rzutów nie by³ jednak k³opot ze wzrokiem a nerwy, ogarniaj±ce m³odego ch³opaka.
Dlaczego daje to mi tyle do my¶lenia, z ka¿da chwil± s³owa wypowiedziane wcze¶niej w sali przez Rocka Lee coraz bardziej miesza³y w g³owie m³odemu Narze.
"W¶ród was jest Czarna owca..... Ninja ten jest doskona³y..."
Przecie¿ nie ma kogo¶ takiego.. Nie ma osoby doskona³ej a mo¿e w³a¶nie o to chodzi³o!! Teraz dopiero wpad³o mu to do g³owy.. Dlaczego nie pomy¶la³ o tym wcze¶niej nie wiedzia³ sam.
Nie ma osoby doskona³ej i dowody tego przychodz± do naszych uszu ka¿dego dnia. Ciekawy jestem, czy jeszcze kto¶ móg³ na to wpa¶æ.
W tej chwili spo¶ród zgromadzonych Anbusów wyszed³ jeden ubrany na bia³o i stan±³ na ¶rodku. Nie powiedzia³ wtedy nic tylko siêgn±³ rêk± do kieszeni aby wyci±gn±æ z niej sze¶æ bardzo podobnych do siebie zwojów.
Kortill skupi³ swe my¶li na s³owach jakie wypowiada³ bia³y Anbu w momencie, gdy trzyma³ ju¿ wszystkie zwoje w rêku. Manipuluj±c nimi wysoko ponad g³ow± tak, by ka¿dy zobaczy³, jak wygl±daj±.
"Oto zwoje o których mówi³ nasz mistrz. Macie ich strzec niczym oka w g³owie....."
Wreszcie skoñczy³ a blondas podniós³ swój ty³ek aby w odpowiedni sposób odebraæ podane mu wyposa¿enie. Bardzo ceni³ sobie dobre wychowanie. Skoro od innych wymaga³ uprzejmo¶ci i odpowiedniego zachowania, sam musia³ dawaæ przyk³ad.
Podziêkowa³ mê¿czy¼nie wrêczaj±cemu mu worek i zwój zamaszy¶cie wyci±gaj±c rêkê i k³aniaj±c siê. Wykonuj±c te czynno¶ci zobaczy³, jak przygl±da³ mu siê mê¿czyzna w zielonkawej szacie.
Minê³o kilka chwil, w których m³ody Nara tkwi³ w pochylonej pozycji, gdy wsta³ zauwa¿y³, ¿e Anbusa ju¿ przy nim nie by³o. Pokierowa³, wiêc swe kroki do tajemniczej osoby, ubranej w zielon± d³ug± szatê o karnacji jasnej niczym królewskiej.
-Witam, zauwa¿y³em, ¿e przygl±dasz mi siê Panie czy co¶ siê sta³o?
Poczeka³ chwilê na odpowied¼ ale s³ysz±c o tym, ¿e egzamin siê rozpocz±³ ruszy³ w stronê lasu..
Kiedy trójka shinobi wyruszy³a, pozostawiaj±c samych ze sob± kunoichi z klanu Inuzuka oraz bardziej do¶wiadczonego shinobi z klanu Senju ich pozostawienie samych sobie dawa³o wiele do my¶lenia zarówno im jak i ich towarzyszom. Zarówno którykolwiek z tej dwójki mog³o byæ teraz podejrzanym o bycie szpiegiem, b±d¼ to jeden z trójki po¶piesza³ swych przyjació³ tylko po to aby odsun±æ od siebie ewentualne oskar¿enia. Tak czy inaczej Neko oraz Casper tracili dwie godziny do reszty osób bior±cych udzia³ w egzaminie.
Neko uwa¿nie przyjrza³a siê wchodz±cym. Ale niezbyt zwraca³a uwagê na to, ¿e sama jest obserwowana. Casper Senjuu... S³ysza³a o nim. Czy on by³ szpiegiem? Nie wiadomo... Czu³a, ¿e wiêkszo¶æ podejrzeñ padnie na ni±. W koñcu jej udzia³ by³ najbardziej w±tpliwym. Zabra³a sprzêt i zwój który schowa³a pod ubraniem. Tr±ci³a lekko swoje kolczyki, tak na szczê¶cie i ruszy³a w g³±b lasu razem z Tenshi. {NMM}
Nie ¶pieszy³em siê zbytnio. Czekanie jest sposobem na przemy¶lenie ka¿dej ewentualno¶ci. Mog³em przygl±daæ siê ruchom wszystkim z uczestników. W zadumê wprawia³a mnie sprawa tak zwanej Czarnej Owcy, kto zacznie pierwszy ruch, czy szpieg czy bierny gracz? Jakie bêdzie pierwsze posuniêcie, czy wszyscy siê pozabijaj±? Nie wiedzia³em tego ale gdybanie pozwala mi przeanalizowaæ wszystko mo¿liwo¶ci i odpowiedzenia dzia³aniem na dzia³anie.
M³ody blondas który nie mia³em pojêcia dlaczego rzuci³a niecelnie do drzewa zapyta³ mnie czy co¶ siê sta³o., odpowiedzia³em tylko w my¶lach ... zacz±³ siê egzamin.
Kto jest szpiegiem?? To pytanie z pewno¶ci± ka¿dy sobie zadawa³ i na ka¿dego zrzuca³. Jottos jako mój uczeñ który móg³ mnie przerosn±æ umiejêtno¶ciami. Neko dziewczyna która z niewiadomych powodów do sta³a siê do egzaminu. Kortill cichy i opanowany jak lis. Przem±drza³y z zachowania Odishu ...
Poszed³em w ¶lady wszystkim moich poprzedników i szuka³em obozu id±c g³ówn± ¶cie¿ynk±.
Opu¶ci³em las, w którym odbywa³ siê mój egzamin. By³em nawet zadowolony, ¿e uda³o mi siê zostac Jouninem. Teraz nareszcie bêde co¶ znaczy³ w Kiri-gakure. Tam w³a¶nie skierowa³em swe kroki.
<NMM>
Dotar³em wo wyj¶cia z lasu. Spojrza³em jeszcze na ten obiekt ro¶linny, który by³ dla mnie bardzo ciê¿kim testem ,a do tego tak¿e okaza³ siê bardzo szczê¶liwy. Zerwa³ siê porywisty wiatr. S³oñce zosta³o zas³oniête przez szare chmury. Temperatura siê och³odzi³a. W oczach Rinsaku pojawi³o siê szaleñstwo, które przez ten czas musia³ ukrywaæ. Demoniczny u¶mieszek zawita³ na jego ustach. Nie móg³ on byæ ju¿ tak± osob±, która przedtem rozmawia³a z Minako. Teraz jedynie co chcia³, to kogo¶ zabiæ ,ale najbardziej rozwin±æ swoj± organizacjê. Zarzuci³em na siebie mój czarny p³aszcz zas³aniaj±c to¿samo¶æ kapturem i ruszy³em w drogê. <NMM>
Stan±³em przed wej¶ciem do lasu Zetsumei. Wysokie ogrodzenie oraz dziwne odg³osy z g³êbi puszczy podpowiada³y mi, ¿e nie powinienem tam wchodziæ. Ciekawo¶æ by³a jednak silniejsza. "Nie moge tutaj wej¶æ mogê siê natkn±æ na jaki¶ oddzia³ ANBU." Tak rozmy¶laj±c pszeszd³em obok wej¶cia do lasu kieruj±c siê do Tani no Kuni.
NMM
Przeszed³em sobie obok lasu, widz±c ju¿ w oddali Konoha-gakure. Upchn±³em d³oñ g³êbiej w kieszeni, ¿eby stra¿nicy nie mieli siê do czego przyczepic, i ju¿ my¶la³em o tanim winie, które zakupiê na miejscu.
<NMM>
Wszed³ do ¶rodka lasu w biegu. Szybko mija³ drzewa i po kilku minutach znikn±³ gdzie¶ w g³êbi lasu. <zt>
Dla niektórych têdy wchodzi siê do lasu, dla Maurithio jest to na szczê¶cie wyj¶cie. Wiatr muska³ jego w³osy które tañczy³y jakoby zahipnotyzowane równie¿ p³aszcz Anbu powiewa³ na wietrze gdy Mauryc wychodzi³ z lasu. - Có¿ szybko posz³o... teraz do suny. - po owych s³owach, poprawi³ p³aszcz, buty wojskowe i p³aszcz. Powolnym krokiem ruszy³ ku wschodz±cemu s³oñcu, widz±c konohê a raczej jej zarys u¶miechn±³ siê wiêc bo cel siê zbli¿a³.
<Nmm>
Gdy dotarli¶my do wyj¶cia lasu zatrzyma³em siê przed dziwn± bram±. Moim oczom ukaza³y siê olbrzymie i poka¼ne mury konoha-gakure. A wiêc jeste¶my na miejscu... Jeste¶ pewien, ¿e chcesz uczestniczyæ w tej misji?? Pamiêtaj, ¿e Ja siê nie wycofam rzek³em do Mitsuhide czekaj±c na jego odpowied¼.
Zatrzyma³em siê. Pytanie zadane przez lidera SO nie ucieszy³o mnie za bardzo. "W tej chwili wola³bym nie mieæ takiego wyboru. Opu¶ci³em wioskê, wykradniêcie informacji wprost z siedziby ANBU bêdzie jawn± zdrad±. To nie jest decyzja jak± ³atwo podj±æ. Jednak teraz s³u¿ê Organizacji D¼wiêku i to aktualnie muszê braæ pod uwagê."
-Co ma byæ to bêdzie. Noszê piêtno tej organizacji i czy chce czy nie muszê wykonywaæ twoje rozkazy. -Mówi±c to opu¶ci³em g³owê, po chwili jednak j± podnios³em. -Ruszajmy. -Doda³em.
Tak... Ruszamy szepn±³em sobie pod nosem poczym ruszy³em w strone bram konohy... Mury robi³y siê coraz wiêksze i wiêksze. Z oddali zauwa¿y³em ju¿ t³umy ludzi przeciskaj±cych siê miêdzy sob±. Mimo, ¿e by³em liderem SO, nie przestawa³em my¶leæ ani o powodzeniu misji, ani o ¶mierci.
NMM
-Tak czas zacz±æ dzia³aæ -Po tych s³owach poprawi³em maskê ANBU i ruszy³em za Orikimaru. "Teraz siê oka¿e jak dobrzy jeste¶my, ale nie ma co siê d³u¿ej nad tym zastanawiaæ." Za moment staniemy przed bram± w Konoha, teraz niema ju¿ odwrotu.
<NMM>
Akahito dotar³ do wej¶cia do lasu. Przeczyta³ tabliczkê która g³osi³a, ¿e ka¿dy wchodzi na w³asn± odpowiedzialno¶æ. Jednak Akahito, wszed³ do lasu, rozejrza³ siê i pobieg³ jak najszybciej umia³, dró¿k± która ³±czy³a wej¶cie i wyj¶cie do Konohy
NMM
Rozgl±dam siê nerwowo. - No có¿, wchodzê. - westchnê³em. I tak nie mam co robiæ a tu mogê znale¼æ jakie¶ wyzwanie.
Lekkim krokiem pobieg³em drog± prowadz±c± w g³±b lasu ¶mierci.
Jak znowu spó¼niê siê na spotkanie, to siê chyba potnê.
Bieg³em tak, maj±c nadziejê spotkaæ przyjaciela w ustalonym miejscu przy rzece.
<NMMT>
Dziarskim krokiem zbli¿y³am siê do granicy lasu.
No to w drogê! Czas zwiedziæ Kiri-gakure. Ciekawe jak tam jest... Co mnie tam spotka... Czy bêdê siê tak nudziæ jak tutaj....
To ostatnie pytanie nurtowa³o mnie najbardziej. Nie mog³am ju¿ wytrzymaæ tej monotonnej codzienno¶ci.
Przekroczy³am granice lasu ¶mierci i pod±¿y³am w stronê mojego celu.
<NMM>
Do lasu zbliza³em sie ja i zbytnio spiesz±cy siê facet w ¶rednim wieku którego mia³em eskortowaæ.
- Hej, gdzie siê tak spieszy? - zapyta³em siê neico zmêczonego po¶piechem - dobra, niewa¿nie - i szli¶my dalej. Bacznie siê rozglad±³em po okolicy, bo ostro¿no¶ci nigdy za wiele.
Zrobi³o siê ju¿ ciemno, choc ksiê¿yc ¶wieci³ jasno wiêc widoczno¶c by³a w normie. Eskortowany mê¿czyzna zwolni³, daj±c Ci siê wyprzedzic... nagle poczu³e¶ uk³ucie zimnej stali na szyi. Spojrza³e¶ w dó³ i ujrza³e¶ rêkê mê¿czyzny trzymaj±c± kunai przy twoim gardle.
-Nareszcie posi±dê tajemnice klanu Nagari...
Gdy kole¶ przy³o¿y³ kunaia do szyji i powiedzia³ to co powiediza³ nieco sie zdziwi³em, ale nie wpada³em w panike lecz utrzymywa³em spokój.
"humph? Snij dalej..." po czym specjalnie naku³em siê na tego kunaia po czym... puff... zosta³ po mnie niewielki powiew powietrza, a ja sta³em 10 metrów za kolesiem (kaze kawarimi). Wyci±gna³em 2 shurikeny, przes³a³em do nich chakrê fuutonu (kaiten shuriken) i pos³a³em po ³uku tak ¿ê jeden lecia³ z lewej, a drugi z prawej strony. Chwile po wyrzuceniu pierwszej dwójki pos³a³em kunaia te¿ z chakr± wiatru. kierowa³em go prosto na g³owe postaci. Je³¶i ten wyrzuci jakiegos kunaia czy shurikena zbije go z toru. Wyci±gn±³em nastepnego kunaia i rusyz³em na przeciwnika ca³yczas zmieniaj±c swoje po³ozenie. Przygotowany by³em do uniku czy kontrataku.
1500 - 170 = 1330
//Licz chakre :P//
Za pomoc± podmiany unikn±³e¶ ataku, pojawiaj±c siê za przeciwnikiem. Ten nawet nie zareagowa³... rzuci³e¶ swoje pociski, jednak w momencie gdy ju¿ mia³y trafic, przeciwnik rozp³yn±³ siê w powietrzu.
-Liczy³em na dobr± walkê. Mam nadziejê ¿e siê nie przeliczê.-Us³ysza³e¶ zza siebie. Odwróci³e¶ siê, atakuj±c kunaiem, jednak przeciwnik zablokowa³ go swoim w³asnym kunaiem. Teraz stoicie ko³o siebie, si³uj±c siê...
- ¯eby¶ sie nie przeliczy³ - po tych s³owach odepchn±³em siê od niego tak mocno jak tylko da³o rade ( przy okazji powinno go zaboleæ) i wyl±dowa³em bezpiecznie. Zacz±³em gromadziæ chakrê w d³oniach po czym wys³a³em serie niewielkich, szybkich i silnych pocisków wietrznych. BY³o ich dok³adnie 6. By³y one nieco rozproszone tak by napewno 2 czy 3 z nich trafi³y. Czeka³em na nastêpny ruch przeciwnika z kunaiem w rêku. Bacznie obserwowa³em wroga czekaj±c na jego reakcje, bêd±c przygotowanym do defensywy.
1210 PCH
Wystrzeli³e¶ swoje pociski... przeciwnik chyba nie spodzeiwa³ siê tak szybkiego ataku, bo nie zd±¿y³ wykonac kawarimi. Zamiast tego unikn±³ 3 pocisków, jednak pozosta³e 3 pociski trafi³y. Mê¿czyzna przewróci³ siê, a Sakkat spad³ mu z g³owy...
Powoli podszedlem do lezacego faceta z kunaiem w reku. By³em przygotowany na to ze facet móg³ tylko udawaæ wiêc w karzdej chwili by³em gotowy rzuciæ kunaiem lub zrobiæ unik.
- I kto tutaj kogo zawiód³. Nawet sie ni zmêczy³em - powiedzia³em lekko lekcewazaco. Podszed³em blizej go¶cia
- Nie lekcewa¿ w³adców wiatru - po czym zasadzi³em mu kopa w twa¿ tak by ten zemdla³. Je¶li siê uda³o to go przeszukujê z nadziej± na znalezienie czego¶ przydatnego i odchodzê zostawiajac goscia na pastwe losu kazac mu samemu dojsc do kiri.
To by³ b³±d.. Pociski nie by³y do¶c silne, aby zrobic krzywdê przeciwnikowi, jedynie go powali³y.. gdy zacz±³e¶ podchodzic, ten do¶c szybko poderwa³ siê na równe nogi, po czym u¿y³ Daitoppy... Uderzenie wiatru by³o na tyle silne, ¿e nie mog³e¶ podej¶c bli¿ej.
-Nie ty jeden u¿ywasz fuutonu...
Jak mówi³em... by³em przygotowany na to ¿ekoles ¶ciemnia takwiec gdy ten sie ruszy³ rzuci³em w niego kunaiem i oddali³em siê nieco odskakuj±c i staj±c przy jedyn z wiêkszych drzew. Próbowa³em zaj¶æ go od ty³u kryj±c siê w mroku nocy i przechodz±c miedzy drzewami. Ca³yczas obserwowa³em go¶cia i modli³em siê o to by nie by³ tropicielem. By³em w pogotowiu na róznego rodzaju kontratak lub defensywê.
Schowa³e¶ siê za jednym z drzew... mê¿czyzna przystan±³ i zacz±³ nas³uchiwac. Gdy przemieszcza³e¶ siê, musia³ Ciê us³yszec..
-Juuha Shou!-mkn±ca za tob± fala powietrza ledwo ciê ominê³a, ¶cinaj±c przy tym spore drzewo, które prawie ciê przygniot³o... uda³o Ci siê jednak ukryc za kolejnym drzewem.
-Nie ukryjesz siê... To ma byc ten s³awny klan w³adców powietrza? Wyjdz i walcz jak mê¿czyzna!
"Chole***, juuha shou? Nie¼le. Teraz moja kolej. Troche sie z nim zabawimy." Z³o¿y³em pieczêcie i wytwo¿y³em 2 kaze bushiny, które mog³y byæ tworzone jedynie przez klan Nagari. Rozesz li¶my siê w oko³o niego i co chwila wydawali¶my jaki¶ dzwiek by go nieco zko³owaæ. Po niedu¿ej chwili wyskoczylisy zza drzew i ruszyli¶my na niego. two¿yli¶my razem trójk±t a w srodku by³ wróg. Razem z klonami zachowaywalismy sie tak samo by pomy¶la³ ¿e jest to iluzja Bushin no Jutsu. Kiedy byli¶my przy go¶ciu, klony przytrzyma³y przeciwnika, a ja nieco odskoczy³em i u¿y³em juuha shou.
1210 - 460 = 750
-Juuha Shou!- Teraz dwie fale powietrza polecia³y prosto w kierunku twoich klonów... jeden z nich unikn±³ ataku, jednak drugi zosta³ zgnieciony przeciêtym drzewem. Wtedy wyskoczy³e¶ razem z klonem z ukrycia. Przeciwnik by³ ju¿ widocznie zmêczony z braku chakry... bez wiêkszych przeszkód twój klon przytrzyma³ go, a ty wykona³e¶ swoj± technikê, niszcz±c klona i zabijaj±c wroga...
Przeszuka³e¶ cia³o i znalaz³e¶ trochê pieniêdzy...
Wykonana misja C
-150y
-25pch
-2 pkt stat
- No, i le¿eæ. Nie zadziera siê z klanem Nagari. - powiedzia³em nieco zmêczony, ale nie by³o ¼le. Zebra³em co znalaz³em i poszed³em do swojej wioski. Cieszy³em siê ¿e nie musia³em i¶æ a¿ do kiri... w koñcu dopiero co z tamt±d wróci³em.
<NMM>
Xavier szed³ przez las .Dziwne i upiorne miejsce -powiedzia³ do siebie cichym g³osem.Jednak szybko bieg³ w kierunku Konohy.Ciekawe jak ona jest ,nie którzy mówi± ,¿e jest najwiêksz± z wiosek.Hmm zobaczymy jak tam dotrê -my¶li przebieg³y przez g³owê Xaviera. Xavier jednak bieg³ dalej w kierunku Konohy <NMM>
-Jak ja nienawidzê chodziæ po lasach..w dodatku, gdy robi siê ciemno..-powiedzia³am, wchodz±c wraz z dziewczynami do ciemni gêstego boru. Ptaszki nie æwierka³y, bo lisy gryz³y im szyje, a my¶liwi o tej porze polowali na ¶pi±ce rude kity. Wszystko mia³o swój ³añcuszek przeznaczenia, a w³a¶nie jeden z nich wybra³ ten z kamieniem o nazwie Hanita Hyuuga. Mój bia³y strój mo¿e siê wyró¿niaæ po¶ród ciemno¶ci, wiêc najlepiej bêdzie poruszaæ siê koronami drzew-ma³o który facet poluje na ptactwo.
Nastêpny przystanek-> Kusa.
NMMT
M³ody chunnin szed³ sobie wolnym kroczkiem w stronê Ta no kuni do puszczy osakiej.
- Ech chyba sobie odpocznê i co¶ zjem..- Oznajmi³ sobie samemu i usiad³ na ziemi , a z plecaka wyj± jakie¶ kanapeczki i picie i zacz±³ siê zajdaæ.
Po posi³ku ruszy³ dalej w drogê dzier¿±c kose na swoich plecach.
nmm
Pozwoli³a siê prowadziæ ch³opcu. Widzia³a, ¿e by³ zmêczony, dlatego te¿ nie narzuca³a szybkiego tempa. Wiêc jego brat by³ doprawdy tak urodziwy, ¿e dziewczêta mdla³y na jego widok? U¶miechnê³a siê lekko pod nosem. Widaæ trzeba i jemu daæ ma³± szko³ê ¿ycia.
-Mam na imiê Matsuri... I nie, nie mam ch³opaka.
U¶miechnê³a siê delikatnie zrównuj±c siê z ch³opcem. By³ strasznie gadatliwy, jednak to by³a czêsta cecha osób w jego wieku. Mia³ przed sob± ca³e ¿ycie i nie zdawa³ sobie sprawy o wielu sprawach.. Ciekawa by³a za to jaki jest jego brat. Po opowie¶ci rudow³osego wnioskowa³a, ¿e do osób towarzyskich nie nale¿y. W koñcu oboje stanêli przed wej¶ciem do lasu. Spojrza³a na m³odego uwa¿nie.
-Jeste¶my... Mo¿e chcesz odpocz±æ przed spotkanie z bratem?
Spyta³a spokojnie przenosz±c wzrok na bramê(?).
Ogrodzony las... te¿ pomys³. Jednak niektórzy s±dzili, ¿e w ten sposób unikn± problemów jakie mog³y przynie¶æ osoby tam wchodz±ce, lub z niego wychodz±ce. Przerdzewia³y p³ot, drut kolczasty i zamkniêta brama, ale ju¿ nie na ³añcuch, on zwisa³ smêtnie z otwart± k³ódk±.
- Tak Matsuri... chcê odpocz±æ, ale tylko chwilkê. Brat mówi, ¿e zbyt szybko siê mêczê, ¿e za ma³o trenujê. £adne imiê, wiesz? Ja nazywam siê Nai, ale mi siê nie podoba - przysiad³ przed samym wej¶ciem. By³o to jedno z wielu oznaczonych numerem wej¶æ, ale przerdzewia³a tabliczka by³a zatarta.
- Ju¿ prawie odpocz±³em, wiesz? Szybko, prawda? - spojrza³ na Ciebie, jakby oczekiwa³ pochwa³y, zaraz jednak skierowa³ wzrok na wej¶cie do lasu - To niedaleko, brat pewnie jest na miejscu i czeka. A Ty? Matsuri, masz brata? A mo¿e masz siostrê? - zapyta³ i wyd±³ wargi - A w³a¶ciwie dlaczego nie masz ch³opaka? Pewnie ogl±daj± siê za Tob± i zapraszaj± do restauracji, albo na spacer, czy do kina. By³em w kinie i widzia³em, ¿e by³o tam du¿o ³adnych dziewczyn.
Pokrêci³a g³ow± rozbawiona. Ch³opak widocznie nie wiedzia³, jaki¶ pytañ nie nale¿y zadawaæ. Jednak¿e to nie do niej nale¿a³o u¶wiadamianie mu tego.
-Dziêkujê... Twoje tak¿e jest ³adne, Nai.
U¶miechnê³a siê. Zdziwi³a siê, ¿e ten tak szybko siê regeneruje. Na jego s³owa tylko skinê³a g³ow±. Nie zamierza³a tego jako¶ specjalnie komentowaæ.
-Mam brata.. Jest w moim wieku, aczkolwiek dowiedzia³am siê jego istnieniu niedawno. Jednak¿e to d³u¿sza historia a s±dzê, ¿e twój brat pewnie siê niecierpliwi.
Mia³o to za zadanie uci±æ rozmowê. Tematy poruszone przez ch³opca wcale do najprzyjemniejszych nie nale¿a³y, gdy nie potrafi³o siê znale¼æ na nie odpowiedzi.
- No tak! Pewnie siê niecierpliwi! - podniós³ siê z ziemi i przeci±gn±³ - Chocia¿ pewnie to nie, jest dosyæ cierpliwy... ale pewnie lepiej bêdzie jak ju¿ pójdziemy. Ju¿ nie mogê siê doczekaæ a¿ siê spotkacie. Ciekawe jakie zadanie mi wymy¶li, co? - podszed³ do bramy i powoli zacz±³ j± otwieraæ.
- Pewnie co¶ trudnego, on daje mi trudne zadania. Masz swojego nauczyciela? Takiego, co uczy, daje zadania i siê Tob± zajmuje? - zapyta³ jednym tchem, otwieraj±c szerzej bramê.
- O, mo¿emy ju¿ i¶æ - wskaza³ na ¶cie¿kê biegn±c± w g³±b lasu - Ja poprowadzê, pamiêtam drogê. Naprawdê podoba Ci siê moje imiê? - zapyta³ jeszcze wychodz±c naprzód. Widaæ by³o, ¿e czuje siê przy Tobie swobodnie.
Westchnê³a cicho rozbawiona.
-Nie tyle pytañ na raz mój drogi... powoli.
Posz³a za nim. Dogonienie ch³opca nie by³o dla niej trudnym zadaniem. W sumie do najszybszych nie nale¿a³.
-I ja jestem ciekawa poznania twego brata. Zastanawia mnie jaki jest, lecz tego wolê siê dowiedzieæ z w³asnych obserwacji.
Wyja¶ni³a rozgl±daj±c siê dooko³a. Ca³y czas by³a przygotowana na ewentualny atak. W sumie w³a¶nie z tego s³ynê³o to miejsce, ¿e ludzie czêsto nie wracali st±d ¿ywi.
-Kiedy¶ mia³am nauczyciela, lecz musia³am go opu¶ciæ, by zaj±æ siê bratem. Przechodzi³ trudny okres w swoim ¿yciu i by³am zobowi±zana udzieliæ mu pomocy.
Powiedzia³a spokojnie rozgl±daj±c siê k±tem oka po okolicy.
U¶miechnê³a siê s³ysz±c ostatnie pytanie m³odzika.
-Owszem podoba. Jest oryginalne jak ty sam.
W pewnym momencie przystan±³, by zej¶æ ze ¶cie¿ki. Spojrza³ na Ciebie zachêcaj±co, machn±³ nawet rêk±. Widocznie obóz znajdowa³ siê gdzie¶ tam pomiêdzy drzewami.
Chocia¿ z pocz±tku las nie wydawa³ siê zbyt gêsty, to teraz, po pokonaniu pewnej odleg³o¶ci nie w sposób by³o dostrzec ju¿ ogrodzenia. Teraz zeszli¶cie ze ¶cie¿ki, nie by³o gêsto, chocia¿ drzewa ros³y ju¿ bli¿ej siebie. Ch³opiec milcza³, pracowicie odgarnia³ rêkoma ga³êzie.
Rozgl±da³a¶ siê uwa¿nie, nic nie wygl±da³o niepokoj±co, co samo w sobie by³o podejrzane, bo nie tego mo¿na siê spodziewaæ po owianym z³± s³aw± lesie. Ptaki ¶piewa³y, s³oñce przedziera³o siê przez ga³êzie, ogrzewaj±c przyjemnie skórê. Zapach lasu by³ przyjemny, runo le¶ne trzeszcza³o cicho pod stopami, czuæ by³o zapach grzybów. Lekkie jak westchnienie pajêczynki l±dowa³y czasem na Twojej twarzy.
//Kolejne posty ju¿ w obozie
Akaiio wraz z Hotaru weszli do to by³o jedyne miejsce przez które mogli przej¶æ nie trac±c czasu do posiad³o¶ci klanu Inuzuka. Ani Akaiio ani Hotaru nie obawiali siê niczego poniewa¿ dysponowali bardzo dobrymi technikami a moc Akaiio by³a nie ograniczona bo nie opodal znajdowa³o siê ma³e jeziorko dziêki czemu ka¿de wodne jutsu mia³o tu naprawdê silê.
M³ody ch³opak opatulony w ciemny p³aszcz powolnym krokiem szed³ ku "mrocznemu lasu" który nie jednego móg³ napawaæ groz±. By³o ciep³o, ciep³o a¿ nadmiernie to te¿ nag³e "oberwanie" chmury nikogo nie mog³o dziwiæ. Krople skapywa³y z kaptura na ziemie a st±panie po zmoczonym pod³o¿u nie napawa³o za specjalnym zachwytem.
- Mokro - rzek³ do siebie staj±c pod drzewem i podci±gaj±c jednocze¶nie spodnie które nabra³y dodatkowego obci±¿enia dziêki ulewie która trwa³a ju¿ któr±¶ godzinê.
- Mogli mnie wys³aæ w jakie¶ ciep³e miejsce... na przyk³ad do pilnowania uczniów w akademii... nie po co - warkn±³ - lepiej by³o mnie wys³aæ tam gdzie pada... i w³osy zamieniaj± siê w loki za spraw± wilgoci wszech obecnej - ch³opak siêgn±³ do kieszeni i wyj±³ co¶ co przypomina³o zacnego papierosa to te¿ po chwili owy znajdowa³ siê odpalony w ustach Mosuke który z zadowolenie spogl±da³ na dym unosz±cy siê z jego nosa.
Kap, kap, mokro, duszno... papieros z trudem trwa³ w tym niego¶cinnym ¶rodowisku, dym unosi³ siê leniwie. Mo¿e to i lepiej, ¿e to by³ las, a nie jaka¶ zat³oczona akademia? Tam nie mo¿na by³o paliæ, a uczniowie bywali naprawdê upierdliwi i te ich ¿a³osne misje rangi D wypchane kocim futrem.
Przed Tob± zaczyna³ siê las, nie taki zwyk³y, lecz sam Las ¦mierci. Znany tak nie bez przyczyny, ale o niej nie warto by³o ju¿ wspominaæ. Maj±c za nic wzglêdy natury antypo¿arowej, æmi³e¶ papierosa pod pierwszym, lepszym drzewem. ¯a³osne ogrodzenie z poprzecinanej, zardzewia³e¶ siatki mog³y co najwy¿ej ¶mieszyæ, a nie chroniæ teren przed czyim¶ wtargniêciem. Nawet tablicê z numerem bramy kto¶ ukrad³, zapewne jaki¶ potrzebuj±cy ninja przerobi³ j± sobie na kunai, lub co pewniejsze up³ynni³. Zreszt± sama brama by³a w stanie wskazuj±cym na zu¿ycie.
Wokó³ panowa³a leniwa, deszczowa atmosfera. W chwilach takich jak ta, cz³owiek zastanawia siê co te¿ robi w miejscu takim jak ten las i czy aby nie ma lepszych rzeczy do roboty. Zwykle odpowied¼ przychodzi sama, lecz rzadziej przy akompaniamencie wybuchu.
W wilgotnym powietrzu echo eksplozji nios³o siê znakomicie, zad¼wiêcza³o w uszach. Gdzie¶ w lesie co¶ wybuch³o, a to nigdy nie wró¿y³o nic dobrego. Wiadome by³o, ¿e pe³no w nim starych pu³apek, dziwacznych stworzeñ, lub nie mniej dziwnych osobników, którzy tylko czekaj±, by sprawiæ komu¶ masê problemów. Ten problem brzmia³ jak paczka notek wybuchowych wrzuconych do ogniska. Ziemia lekko zadr¿a³a, z li¶ci sypnê³o kroplami, parê wpad³o za ko³nierz, reszta pomknê³a na ziemiê w nieudanej próbie zgaszenia papierosa, tylko lekko zwilgotnia³.
Gdy da³o siê s³yszeæ wybuch a ziemia zadr¿a³a ten momentalnie papierosa zagasi³ có¿ ze smutkiem bowiem ostatni lecz czasem wzywaj± obowi±zki. Szybkim krokiem skierowa³ siê ku miejscu wybuchu, po cichu przedzieraj±c siê przez chaszcze co by zaobserwowaæ có¿ takiego dzieje siê nieopodal. Ca³y czas w gotowo¶ci s± jego d³onie ju¿ praktycznie z³o¿one do znamienitego jutsu podmiany - z jakim¶ pniakiem or belk±, kamieniem, workiem ¶mieci który kto¶ nieopatrznie wyrzuci³ do miejsca chronionego przez green peace. Jednocze¶nie je¿eli owy atak nie nast±pi a osobê b±d¼ co¶ co sprawi³o wybuch da siê dojrzeæ Mosuke tworzy dwa bushiny i nakazuje im szybko wdrapaæ siê na drzewo i zeskoczyæ tak aby ch³opak nie by³ od razu dostrze¿ony przez ewentualnego oponenta je¿eli nast±pi owa akcja i bushiny zostan± zaatakowane ten u¿ywa Gamayudan by opluæ przeciwnika oleist±, ³atwopaln± mazi± po czym zrêcznie ciska w niego kunai... bowiem w±tpi i¿ atak katon uda mu siê skleciæ w sekundê po opluciu ewentualnego oponenta.
W ¶wie¿ym, deszczowym powietrzu sw±d rozchodzi³y siê znakomicie. Gdyby¶ nie wiedzia³ w czym rzecz, mo¿na by³o s±dziæ, ¿e kto¶ w okolicy robi sobie grilla. Nie, jednak to na pewno nie by³o to. Przedzieraj±c siê pomiêdzy drzewami, krzaczorami, przeskakuj±c zwalone pnie, otrzymywa³e¶ kolejne dawki deszczu w miejsca, w których nie powinien on siê znale¼æ. Dotar³e¶ w koñcu do miejsca przypominaj±cego niewielki krater. By³ to w³a¶ciwie spory plac osmalonej ziemi, jakby w sam ¶rodek uderzy³ jaki¶ kamieñ wprost z kosmosu, czy inne dziwad³o. Powód jednak by³ mo¿e nie tyle przyziemny, co podziemny - mina. Pewnie jaka¶ z czasów egzaminu na chuunina, albo po prostu z³o¶liwo¶æ jakiego zakompleksionego ninja ze sk³onno¶ciami do wybuchów. Na ziemi wala³y siê przypieczone fragmenty skóry i cia³a, problemem by³oby stwierdziæ có¿ to za zwierz siê napatoczy³, gdyby nie... rogi wbite w pieñ drzewa, rogi z kawa³kiem czaszki, mózg skapywa³ niej powoli. Rogacizna nie mia³a szczê¶cia w starciu z min± przeciwpiechotn±, pewnie nie by³oby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ¿e z kawa³ka trupa wystawa³a strza³a, a w³a¶ciwie jej resztki, g³ównie grot i kawa³ek rozbitego drzewca. Jeleñ musia³ zostaæ postrzelony czas jaki¶ przed skoñczeniem w taki przedziwny sposób. Kto¶ buszowa³ w tym lesie, polowa³ znaczy by³ g³odny, pewnie mia³ jaki¶ powód, by nie odwiedziæ pobliskiego sushi baru. Czy¿by w lesie zalêgli siê wykolejeñcy z obcych wiosek, a mo¿e zwykli k³usownicy? Jeleñ dosta³ na miêkkie, krwawi³ z pewno¶ci± jak... porównanie do zarzynanej ¶wini by³oby niefortunne. Miejsce po wybuchu, ogólny rozgardiasz i drobna przes³anka, czy warto siê ni± zainteresowaæ?
- Zwierze... mój papieros, zwierze, mój papieros... - W tym momencie Mosuke za³ama³ siê doszczêtnie bowiem musia³ zagasiæ swego fajka dla durnej zwierzyny. Spogl±da za ¶ladami bowiem jelonek musia³ uciekaæ z jakiej¶ konkretnej strony. Szybkie rozpoznanie terenu i skok na jedno z drzew po czym podci±gniêcie siê na jednej z ga³êzi mog³o zaowocowaæ lepsz± widoczno¶ci± b±d¼ do¶æ bolesnym upadkiem i to byæ mo¿e na jedn± z min. Ch³opak wiedzia³ ¿e teraz musi poruszaæ siê ze znaczn± finezj± i zgrabno¶ci± godn± kota bowiem upadek na ziemiê móg³ skoñczyæ siê równie tragicznie jak dla tego zwierza. Wypatruj±c k³usownika, dziada, ³ucznika b±d¼ innego miêso¿ercy w gotowo¶ci podmiana z jakim¶ wiêkszym kawa³kiem jelonka b±d¼ pniakiem tak aby mia³ pewno¶æ ¿e pod nim miny niema. Gdyby nadarzy³a siê okazja od razu ciska "scyzorykiem" bowiem nie ostro¿nie by³o by podpaliæ las... pe³en ¶mierciono¶nych min.
By³ nawet taki film, ¿e my¶liwi zabili mamê ma³ego, s³odkiego jelonka, a potem on sam... film nie mia³ zbyt du¿ej ogl±dalno¶ci, a g³upia rogacizna sama siê o to prosi³a. Nie by³o sensu nara¿aæ siê na w±tpliw± przyjemno¶æ detonacji jakiego¶ zapomnianego przez ¶wiat ³adunku. Mo¿na by³o siê rozerwaæ na wiele znacznie ciekawszych sposobów, jak i o niebo bezpieczniejszych.
No to hyc na drzewo, ¶liskie drañstwo, poruszone li¶cie zalewaj± kaskad± deszczówki, szlag by trafi³ tak± pogodê, akurat teraz komu¶ zachcia³o siê deszczu. Zmokn±æ, czy wybuchn±æ, odwieczny dylemat reaktorów j±drowych. Z Twojej nowej pozycji widaæ by³o wiêcej, po³amane ga³êzie, ¶lady kopyt odci¶niête w niektórych miejsca, no i oczywi¶cie kropelki krwi na drzewach, o które jeleñ siê ociera³. Trop by³ ca³kiem wyra¼ny, mo¿na by³o dziêki niemu prze¶ledziæ trasê, któr± pokona³a dziczyzna miêdzy prób± upolowania, a grillowania przy u¿yciu ³adunku wybuchowego.
Pod±¿aæ, nie zwa¿aæ na pogodê, nie zwa¿aæ na aurê, która jak na z³o¶æ postanowi³a rzucaæ siê w oczy, skapywaæ za ko³nierz, moczyæ ca³e ubranie, a w³osy przyklejaæ do czaszki. Ninja jednak siê nie poddaje i choæ natura nie wychodzi mu na przeciw, to on po niej skacze - tak by³o teraz z Tob± i drzewami. Mija³e¶ gniazda, jakie¶ dziuple, a las... las robi³ siê wiêkszy, taki jakby gro¼niejszy, mo¿e to dlatego, ¿e drzewa zaczê³y przypominaæ ¶pi±ce olbrzymy.
W koñcu jest, polanka, a na polance runo zdarte od kopyt, a gdzie¶ tam, kilkadziesi±t metrów dalej, kryjóweczka z li¶ci, niczym my¶liwska ambona, na jednej z ni¿szych ga³êzi. Li¶ciasty daszek mia³ chyba chroniæ my¶liwego przed wykryciem i pewnie deszczem, wygl±da³o na to, ¿e sprawcy zamieszania tu nie by³o.
- Zgadnij kotku co mam w ¶rodku... - zacytowa³ przypominaj±c sobie rozbabrane na drzewach i ziemi zw³oki jelonka, sarny, ³ani... ta³atajstwa. Gdy tylko zauwa¿y³ skórê z kolejnego kopytnego li¶ciastego zwierza po czym "skryjdê" jakiego¶ cwaniaczka postanowi³ zaczaiæ siê w owej. To te¿ na bezdechu szybko czmychn±³ po drzewach uwa¿nie siê rozgl±daj±c i przy okazji zastanawiaj±c siê czy sam sprawdza przypadkiem nie wybuch³ gdzie¶ dalej goni±c... ju¿ teraz truch³o czego¶ rogatego. Przyszykowane kawarimi na skórze zwierzêcia i ew. od razu ci¶niêcie w oponenta kunaiem by³o jedynym wyj¶ciem by nie wybuchn±æ szybciej ni¿ zwierzak który tkwi³ w jego nie skalanej pamiêci. Brak nikotyny we krwi i dymu w p³ucach powodowa³ lekkie dr¿enie lewej brwi ch³opaka na dodatek cholerny deszcz nie chcia³ ustaæ to te¿ zapowiada³o siê na ciê¿k± noc... ksiê¿yc wznosz±cy siê gdzie¶ wysoko nad Mosuke dawa³ raczej liche ¶wiat³o to te¿ ch³opak zaabsorbowany wypatrywaniem jakiego¶ cepa lataj±cego z ³ukiem z bambusu albo co gorsza bambusa z ³ukiem nie zwraca³ uwagi na inne rzeczy dziej±ce siê w okó³.
Kryjówka by³a przyjemna, chroni³a przed deszczem i wyklucza³a przypadkowe spotkanie po¶ladków z powierzchni± miny przy siadaniu. Wreszcie mo¿na by³o nieco odsapn±æ w spokoju, powietrze by³o nienawistnie czyste, pozbawione nikotynowego tchnienia, przyda³by siê choæ jeden, taki maleñki, no choæby niedopa³ek. O dziwo znalaz³e¶ po¶ród li¶ci popió³ i niewielkie krêgi w miejscach, gdzie gaszono papierosy, samych niedopa³ków jednak nie by³o.
By³o ju¿ ciemno, chmury zasnu³y niebo, tylko lichy blask gwiazd i ksiê¿yca dawa³ niejakie pojêcie o tym, gdzie nale¿y stawiaæ stopê, a gdzie nie. Poruszanie siê po ziemi w tych warunkach by³o tak bezpieczne, jak sikanie na notki wybuchowe z papierosem w ustach. W³a¶nie... papieros, o ile w wy¿szych partiach drzew by³o dosyæ jasno, to im ni¿ej, tym bardziej otoczenie przypomina³o piwnicê pozbawion± okien. Gdzie¶ tam, w tych nieprzyjaznych ciemno¶ciach zab³ys³ punkcik, malutki czerwony, weso³o gorej±cy. Nie by³o w±tpliwo¶ci, ¿e gdzie¶ tam kto¶ raczy³ siê najzwyklejszym w ¶wiecie papierosem. By³o to jakie¶ kilkadziesi±t metrów od Twojej kryjówki, dostrzega³e¶ chowaj±cy siê i na zmianê pokazuj±cy siê ¿ar papierosa. Kto¶ musia³ przegraæ z na³ogiem, a wiadomo by³o, ¿e palenie zabija - mog³e¶ mu to w tej chwili udowodniæ na przyk³adzie, kimkolwiek ten kto¶ by nie by³. Przez swoj± nieostro¿no¶æ wystawi³ siê w sposób niepodobny do ¿adnego innego. Mia³e¶ jeszcze parê chwil odmierzanych za pomoc± g³êbszych zaci±gniêæ.
Siedz±c tak ch³opak co jaki¶ czas przygl±da³ siê swoim d³oniom które lekko lepi³y siê od b³ocka którego by³o pe³no. - Zacnie wrêcz, zacnie... - ch³opak rzek³ widz±c popió³ i rozgrzebuj±c li¶cie w poszukiwaniu "bucha" niestety równie zacnie ch³opak siê zawiód³ bowiem poza popio³em i oznakami gaszenia szluga nic nie znalaz³. W pewnej chwili gdy ch³opak zauwa¿y³ w oddali "znak" ( czyt. ¿ar ) lekko poderwa³ siê i ju¿ na kuckach przypatrywa³ siê mu przez chwilê z rozmarzeniem niczym mê¿czyzna... na polkê. W oczach zbiera³o mu siê na ³zy i ju¿ chcia³ biec w zachwycie uca³owaæ wybawcê gdy naglê przypomnia³ sobie ¿e byæ mo¿e w³a¶nie przez owego palacza zginê³o zwierzê kopytne a on sam musia³ siê oddaliæ z miejsca w którym mia³ siedzieæ i czekaæ na gwiazdkê z nieba...
Ch³opak szybko z³o¿y³ pieczêci i pozwoli³ sobie stworzyæ dwa bushiny, jednemu nakaza³ siedzieæ w miejscu w którym Mosuke czeka³ na "rozrabiakê" za¶ drugiemu kaza³ i¶æ powoli od frontu z kunaiem w d³oni za¶ sam Mo* poszed³ lew± flank± co by opluæ przeciwnika gamayudanem i je¿eli przypadkiem resztka palonego papierosa spadnie oponentowi na ubranie... mo¿e siê skoñczyæ dla niego nie ciekawie... to te¿ je¿eli wyniknie walka momentalnie rzuca 2 shurikeny.
Ach, co to by³ za widok, przesycony na wskro¶ nikotynow± nadziej±, powodowa³ naturalne odruchy siêgania do ust. Ogromn± przyjemno¶ci± by³oby zaci±gn±æ siê t± zadymion±, zniewalaj±c± przyjemno¶ci±. Niestety, gdzie¶ pomiêdzy Tob±, a celem by³ kawa³ lasu, pewnie z parê kilo materia³ów wybuchowych, oraz ogólnie rzecz bior±c noc.
Parê pieczêci i ju¿ dwie iluzje Twojej osoby pojawi³y siê tu¿ obok. No to teraz trzeba je ³adnie pos³aæ, by sprawi³y siê jak trzeba. Iluzje klonów mia³y niebywa³± przewagê w tej sytuacji. Mianowicie nie powodowa³y one najmniejszego nawet nacisku na pod³o¿e, a co za tym idzie nie spowoduj± one niepo¿±danej eksplozji.
Zatem jeden pozosta³ na stanowisku, a drugi z zaciêciem kamikaze uda³ siê, by uderzyæ na przeciwnika, odwracaj±c tym samym jego uwagê od prawdziwego Ciebie. Plan by³ dobry, wymaga³ jedynie elementu zaskoczenia.
Po chwili dostrzeg³e¶ swojego przeciwnika, w nik³ym blasku, który przedostawa³ siê pomiêdzy ga³êziami. Ot przeciêtny facet, mia³ ³uk przerzucony przez ramiê, parê strza³ w ko³czanie. Sta³ z papierosem w ustach, zagl±daj±cy w³a¶nie do pustej ju¿ paczki. Nie by³ chyba z tego powodu zadowolony. Zgi±³ j± w d³oni, wcisn±³ do kieszeni, z drugiej wyci±gn± now±. W jego ustach niedopa³ek koñczy³ w³a¶nie swoje nikotynowe ¿ycie.
Musia³ spostrzec klona, bo w jednej chwili wyrzuci³ paczkê na ziemiê, siêgn±³ po ³uk, dobywaj±c za jednym zamachem strza³y. Tymczasem Ty, oryginalny, choæ pró¿no by³o szukaæ odpowiedniej metki, u¿y³e¶ techniki. Tamten w³a¶nie wypu¶ci³ strza³ê w klona, niszcz±c go tym samym, nie zd±¿y³ zatem siêgn±æ po kolejn± strza³ê, gdy... zosta³ opluty. Po chwili wrêcz p³ywa³ w oleju, popatrzy³ po sobie, potem po Tobie, nic siê nie dzia³o, siêgn±³ po strza³ê, ta wy¶lizgnê³a mu siê z rêki, a drobna iskierka z trzymanego w ustach niedopa³ka powoli upad³a na ubranie.
To siê nazywa rozb³ysk, na parê chwil zupe³nie o¶lep³e¶, ale to w koñcu nie nowo¶æ dla Ciebie, prawda? Za to s³ysza³e¶ doskonale krzyki, ale to przez parê chwil, póki ogieñ nie poch³on±³ go zupe³nie. ¦mierdzia³o palonym cia³em i w³osami, skwiercza³ topiony t³uszcz, z mokrego pod³o¿a podnosi³y siê k³êby pary. By³o tak przyjemnie, jakby kto¶ zagotowa³ zupê z... w³a¶ciwie to z cz³owieka i zapomnia³ jej doprawiæ. A ponoæ gotowanie na parze by³o zdrowe.
Po chwilowej eksplozji p³omieni, krzykiem pal±cego siê cz³owieka i ogólnym pop³ochu nocnych stworzeñ, zapad³a cisza. Jedynie deszcz nadal pada³, kropelki z sykiem koñczy³y swój ¿ywot nad dopalaj±cymi siê resztkami. Gdyby nie deszcz, mia³by¶ nie lada po¿ar, a tak to mi³e ognisko, dopóki olej siê nie wypali.
-250pch.
- Psia krew... przypali³em obiad... - pomy¶la³ po czym szybko zas³oni³ nos i usta d³oni± by po chwili wskoczyæ na jedno z drzew i obserwowaæ czy nieszczêsna paczka papierosów spali³a siê razem z mê¿czyzn±. Je¿eli jest w stanie wypatrzeæ owe to najbli¿sz± drog± trafia do nich po drzewie jednocze¶nie owego przytrzymuj±c siê za pomoc± chakry... bowiem pod fajkami mo¿e byæ ma³y prezent którego kolega Mosuke nie chce dotkn±æ... stan±æ na tym czy co¶ w tê kminê. Przy okazji je¿eli owych fajek nie widzi do ka¿e bushinowi siê rozejrzeæ co by sam nie musia³ schodziæ z owego drzewa. Siedzi teraz ukryty pomiêdzy li¶æmi i czeka na rozwój sytuacji... w koñcu w lesie mog³o byæ wiêcej k³usowników z papierosami a m³ody ch³opak tylko na to czeka³. W pogotowiu kawarimi ew. uskok na kolejne drzewo b±d¼ je¿eli kogo¶ zauwa¿y ciska w niego kunai na poziomie kolana uskakuj±c na inne drzewo by nie zostaæ wykrytym.
W razie zauwa¿enia osoby która wygl±da na ninja znów u¿yje gamayudan i równie¿ uskoczy na kolejne z drzew... przygotowuj±c kolejne szaleñcze plany.
Fajeczki, wspania³e fajeczki, tylko wredny ogieñ ju¿ do nich zmierza. A co je¶li dotrze przed Tob±? Le¿± takie bezbronne w osmalonej trawie, obok skwierczy ich poprzedni w³a¶ciciel. W tym miejscu by³ korzeñ drzewa, tu¿ obok, wiêc mog³e¶ spokojnie wyl±dowaæ na nim i uratowaæ cenn± paczkê fajek przed nienawistnym ¿ywio³em. Bior±c pod uwagê, ¿e nie by³o widaæ wiêkszej ilo¶ci my¶liwych, czy innych podejrzanych typów, mog³e¶ stwierdziæ, ¿e by³o w miarê bezpiecznie. W miarê... Zdo³a³e¶ dorwaæ w swoje rêce paczkê, pachnia³a nowo¶ci±, nawet folia nie zosta³a zerwana, a jedynie odrobinê stopiona gor±cem z ogniska. Tak, to by³o to, kto by pomy¶la³, ¿e natura potrafi ofiarowaæ artyku³y pierwszej potrzeby nawet w miejscu takim jak to. Rado¶æ nie trwa³a niestety d³ugo, bo nagle rozleg³ siê ryk. To nie by³a taki zwyczajny ryk, jaki wydobywa z siebie dajmy na to w¶ciek³y nied¼wied¼. By³ to ryk taki, jakby ca³e stado nied¼wiedzi rycza³o w g³±b dosyæ sporej studni. W jednej chwili co¶ b³ysnê³o i nad lasem zaczê³o unosiæ siê... ¶wiate³ko, nie, nie by³a to ¿adna ba¶niowa istota, ani przedwczesny wschód s³oñca, przypomina³o to flarê. Po chwili dotar³y do Ciebie odg³osy walki, jakby kto¶ rzuca³ kunaiami w kawa³ g³azu, kto¶ siê dar³, ³ama³y siê drzewa. Chyba co¶ siê zaczê³o dziaæ i to ca³kiem niedaleko Ciebie.
Ma³y b³±d a móg³by nie ¿yæ a mimo to zeskoczy³ z drzewa na pniak i chwyci³ fajki po czym jedn± wsadzi³ sobie natychmiastowo w paszcze i odpali³ od " gor±cego " my¶liwego. A ³amane drzewa i odg³osy walki przez chwile go prawie nie obchodzi³y. Zaci±gn±³ siê zacnie i czmychn±³ na jedno z drzew na to " wysokie " co by zobaczyæ ile mniej wiêcej jest metrów od miejsca walki i czy jest w stanie dotrzeæ tam skacz±c po drzewach. Kiwn±³ g³ow± by bushin zlustrowa³ zaj¶cie a on sam powoli czmycha³ z drzewa na drzewo z kunaiami w d³oniach wiêc w razie ataku blokowaæ bêdzie broni± ostr± i momentalnie odparowywa³ atak po czym lew± d³oni± stara³ siê dotrzeæ w miejsce witalne ew. przeciwnika. Gdy bezpiecznie dotar³by na miejsce walki przypatruje siê najpierw có¿ dzieje siê w owym miejscu, oszacuje ilo¶æ przeciwników, si³ê i ew. broni±cego siê...
Trzeba by³o zbli¿yæ siê choæ trochê, by spostrzec co siê dzieje. Przelecia³a jaka¶ ga³±¼, tak pewnie z dziesiêæ metrów od Ciebie, roztrzaska³a siê o ogromny pieñ rosn±cego tam drzewa. Mia³e¶ wyj±tkowe szczê¶cie, ¿e klon nie by³ Tob±, bo rozpêk³ siê po spotkaniu szybko lec±cego pniaka, takiego w sam raz do podmiany. Ciekawe, czy kto¶ masowo produkowa³ takie.
Teraz ju¿ by³o doskonale widoczne ca³e miejsce zaj¶cia, chocia¿ w tej chwili chyba lepiej, by by³o, ¿eby ta ca³a flara zgas³a i mrok okry³ z powrotem scenê, która dzia³a siê na niewielkiej polance w cieniu drzewa. Nie raz widzia³e¶ dziwaczne stwory, który po odsuniêciu kamienia umyka³y na setkach nó¿ek, wij±c swoim segmentowym cia³em, wymachiwa³y czu³kami i tak w ogóle by³y ohydne maj±c te parê centymetrów. Ten osobnik natomiast musia³ wychowaæ siê pod jakim¶ ogromnym kamieniem. Mia³ mo¿e z piêæ metrów d³ugo¶ci, z pó³ szeroko¶ci i chitynowy pancerz l¶ni±cy w ostatnich przeb³yskach flary. W³a¶nie owija³ siê wokó³ krzycz±cego wniebog³osy mê¿czyzny. ¦cisn±³, tamten otworzy³ usta, poczerwienia³, potem zsinia³, oczy wysz³y mu z orbit, sflacza³ tak jako¶ przy akompaniamencie ³amanych ko¶ci. Obok le¿a³ ju¿ jeden trup, kawa³ki kolejnego rozrzucone by³y tu i ówdzie. Paskudnie wygl±daj±ce szczêkoczu³ki zacisnê³y siê na czaszce trupa, rozleg³ siê trzask i chrupniêcie jakby kto¶ mia¿d¿y³ orzecha. Pola³a siê krew, zrobi³o siê zupe³nie nieprzyjemnie, nie mog³e¶ pozbyæ siê wra¿enia, ¿e robal wcale siê nimi nie najad³... Drañ porusza³ siê zdecydowanie zbyt zwinnie, nie by³o co siê dziwiæ. Zwyk³e wije, popularne szczypawy nie takie rzeczy wyprawia³y, pewnie w swoim naturalnym ¶rodowisku jakim by³ ten las, by³ to naprawdê gro¼ny przeciwnik. ¦wiadczy³y o tym trupy, po³amane ga³êzie, resztki obozowiska, które wygl±da³y jakby kto¶ je prze¿u³ i wyplu³.
Szybko skaka³ z ga³êzi na ga³±¼ i gdy tylko zauwa¿y³ i¿ jego bushin wyda³ ostatnie tchnienie postanowi³ zrobiæ 2 kolejne. Gdy ca³y dotar³ na miejsce zdarzenia i zobaczy³ robaczka zjadaj±cego ludzi pomy¶la³ co¶ w stylu " Bo to z³y roobal by³ " i za chcia³o mu siê uciekaæ lecz z drugiej strony szkoda by³o by gdyby to monstrum zaatakowa³o jakiego¶ niewinnego obywatela konohy to te¿ ch³opak szybko pos³a³ swe bushiny do akcji co by zwróci³y na siebie uwagê a on móg³ w tym czasie skleciæ pieczêci do gamayudan i opluæ pod³o¿e pod robalem po czym przeskoczyæ na kolejne drzewo i przygotowaæ siê do kolejnego ataku tym razem mia³ byæ ¶mierciono¶ny... zupe³nie jak z grillowanym k³usownikiem. Gdy znalaz³ siê na innym drzewie szybko z³o¿y³ pieczêci do Goukakyuu no Jutsu i nie namy¶laj±c siê pos³a³ ognist± kulê wprost na robala po czym uskoczy³ na inne drzewo jeszcze dla pewno¶ci ciskaj±c dwoma kunaiami... w razie ataku stara siê podmieniæ z pniem jakim¶ or cia³em jednego z zabitych.
Rzeczywi¶cie, do Konohy nie by³o wcale tak daleko, szansa na to, ¿e ze¿re kogo¶ na swojej drodze, by³a ca³kiem spora. Co gorsza, najbli¿szym w tym momencie obywatelem Konohy by³e¶ Ty i chyba to niepokoi³o najbardziej. Sytuacja osób, które obozowa³y w tym miejscu by³a nie do pozazdroszczenia, by³a równie¿ niekomfortowa je¶li braæ pod uwagê walory... estetyczne, w koñcu urywanie czê¶ci cia³a i z¿eranie ich na czyich¶ oczach nie nale¿a³o do codziennych widoków dla ninja.
Iluzje klonów da³y pewien rodzaj pewno¶ci, w której g³ówn± rolê odgrywa³ rachunek prawdopodobieñstwa. W koñcu teraz szansa tego, ¿e zostaniesz zaatakowany zmniejszy³a siê, chyba... Twoje odwracacze uwagi pojawi³y siê, musia³y wygl±daæ bardzo smakowicie, bo robal w jednej chwili wyprysn±³ wrêcz w stronê jednego z nich. By³o to dosyæ przera¿aj±ce, bo chitynowy pancerz wrêcz rozora³ korê drzewa, o które paskuda siê obtar³a. Jakie by³o jego zdziwienie, gdy swoje cielsko owin±³ wokó³ niczego, zaskrzecza³ dziwacznie, tr±c czu³kami o siebie. Tymczasem Ty, nie bawi±c siê w jakiekolwiek dobre zachowania, zwyczajnie splun±³e¶. Nie tak zwykle, ale oleist± substancj±, która przed paroma chwilami uczyni³a z kogo¶ kupkê popio³ów.
Olej rozla³ siê na ziemi, resztki obozowiska wrêcz utonê³y w nim, ale robaczek ani my¶la³ daæ Ci wiêcej czasu na dzia³anie. Nieszczê¶liwie nie zainteresowa³ siê drugim klonem, ale zacz±³ sun±æ w Twoim kierunku, by³ ju¿ ¶liski od oleju i chyba niezbyt dobrze sobie w tej chwili z tym poradzi³. Skutki jednak nie by³y zbyt szczê¶liwe, bo uderzy³ z ca³ym impetem w drzewo, które obra³e¶ sobie za pozycjê do koñcowego ataku. W tym momencie flara zgas³a i zrobi³o siê nieprzyjemnie ciemno, zanim oczy przywykn± na powrót do ciemno¶ci minie trochê czasu, a jak na z³o¶æ drzewo zadr¿a³o. Stopa nie trafi³a tam, gdzie trzeba, trzeba by³o ratowaæ siê przed upadkiem. Nie by³o tak ¼le, wyl±dowa³e¶ z gracj±, bez uszczerbku na zdrowiu. Gdzie¶ tam Twój klon próbowa³ zwróciæ na siebie uwagê, ale ciê¿ko by³o stwierdziæ, gdzie jest w³a¶ciwie to "tam". Co¶ zaszura³o, rozleg³o siê oleiste chlapniêcie i co¶ jakby szczêkoczu³ki obtar³y siê o siebie. To co¶ by³o tu¿ obok, chyba mo¿na by³o siê ju¿ zacz±æ denerwowaæ. Do wyboru droga w górê, po drzewie... droga w dowoln± inn± stronê w g³êbokich ciemno¶ciach, lub droga przez uk³ad pokarmowy stwora.
Gdy "plaskniêcie" oleistej mazi rozleg³o siê w tej czê¶ci ¶wiata, ch³opak pewien by³ zakoñczenia walki w szybkim tempie i zadowolony straci³ czujno¶æ to te¿ wskoczy³ na inne drzewo po czym do¶æ szybko spad³ z owego na skutek uderzenia robala w konar biednej bogu ducha winnej ro¶linki na której schroni³ siê ch³opak. Przeczuwaj±c to co zdarzyæ siê mo¿e zaraz Mo* szybko wskoczy³ na drzewo staraj±c siê równie zwinnie podci±gn±æ siê i zaobserwowaæ z góry robala który do najmilszych raczej nie nale¿a³. Je¿eli uda³o mu siê wypatrzyæ glizdê to szybko ciska kunai w przeciwleg³e drzewo co by zwróciæ uwagê "¿yj±tka" i mieæ czas na wykonanie swego ognistego jutsu do którego od razu po owej czynno¶ci pieczêci zacz±³ sk³adaæ. Je¿eli jeden z klonów ¿yje to ka¿e mu znów staraæ siê o zwrócenie uwagi bowiem ¿ywy Mo* nie chcia³ byæ zjedzony.
Zdecydowanie bezpieczniej by³o ponad ziemi±. W powietrzu nie by³o jakich¶ min, rozlewaj±cego siê w oleju, ani taplaj±cych siê w nim robali. Uda³o Ci siê przycupn±æ na ga³êzi, atak ze strony wija nie nastêpowa³, chocia¿ by³o go s³ychaæ tu¿ obok. Jego uwagê przyci±gn±³ w koñcu ostatni pozosta³y przy iluzorycznym ¿yciu klon. Rzuci³ siê na niego, ¶lizgaj±c siê gwa³townie, w chitynowym pancerzu pokrywaj±cym jego cielsko odbi³ siê blask, to by³ znak do ataku, zna³e¶ jego pozycje i wystarczy³o tylko wykonaæ technikê... Jak b³ysnê³o, jak nagle ca³y ¶wiat eksplodowa³ ogniem. Istne piek³o z p³on±cym wijem w roli g³ównej. Musia³ nie lubiæ ognia, bo zacz±³ miotaæ siê z ogromn± furi±, p³on±cy olej pryska³ na boki, osiada³ na pniach, li¶ciach, runie le¶nym. A jak na z³o¶æ deszcz przesta³ padaæ... Gdzie¶ obok Twojej twarzy prysn±³ olej, nie przeszkodzi³o mu to p³on±æ dalej. Robi³o siê nieprzyjemnie, ca³e obozowisko p³onê³o, nie licz±c jednej torby wyrzuconej poza obóz przez ogon wija, mniejsza o to, ¿e z fragmentem czyjego¶ ramienia.
Trzaska³ p³on±cy olej, robal wydawa³ z siebie odg³osy jakby kto¶ pazurami ora³ po szkolnej tablicy, zacz±³ unosiæ siê gêsty dym, w koñcu wszystko wokó³ by³o mocno wilgotne. Mo¿e dziêki temu po¿ar siê nie rozprzestrzeni... Chyba, ¿e p³on±cy robal postanowi opu¶ciæ las i sp³on±æ gdzie¶ na obszarach zalesionych. A¿ dziw bierze, ¿e bestia ma jeszcze si³ê siê tak miotaæ.
- 700pch ³±cznie.
Szybki bieg po ga³êzi po czym odbicie siê od drzewa w stronê torby któr± Mo* próbuje z³apaæ i odskoczyæ jeszcze dalej. W tym czasie oczywi¶cie ciska shurikenami w robala by mo¿liwie sprawiæ mu jak±¶ przykro¶æ choæ o to bêdzie trudno... bowiem mia³ on chitynowy pancerz i zapewne by³ on twardy. Szybki uskok z ziemi z torb± w ³apie tu¿ na drzewo na którym siê zatrzyma³ i obserwuje z bezpiecznego miejsca robala w nadziei ¿e owy sp³onie. W obawie przed atakami gotów jest u¿yæ kawarimi na jednym z kamieni o ile taki gdzie¶ le¿y... pod owym bomby raczej nikt nie ukry³ wiêc przy okazji mo¿e czuæ siê pewnie co w tej chwili jest nie zbêdne do prze¿ycia. Je¿eli jednak stwierdzi ¿e robal p³onie lecz prze¿yje to opluwa go kolejn± porcj± oleju tyle ¿e nie jest to stró¿ka ci±g³a a przerywana co by przypadkiem sam sobie twarzy nie podpali³.
Siê zakot³owa³o, ale torba by³a na tyle interesuj±cym obiektem, ¿e zmys³ kolekcjonera w mig podsun±³ Ci potrzebê jej zdobycia. Niczym przedstawiciel rodu naczelnych w pogoni za bananem, ruszy³e¶ zwinnie w jej kierunku. Teraz to by³o widno jak przy ogromnym ognisku podczas biwaku. Brakowa³o tylko kie³basek, chocia¿ najlepiej by by³o, by¶ nie sta³ siê jedn± z nich. I ju¿, ju¿ torba jest w Twojej d³oni, stopa dotyka ziemi i... co¶ trzasnê³o, jakby gi±³ siê metal, to brzmia³o jak... lepiej nie zabieraæ stopy, tak podpowiada³ Ci zdrowy rozs±dek. Gorsze jest jednak to, ¿e nie by³o za bardzo siê z czym podmieniæ. Wszystkie obiekty, które w jakikolwiek sposób siê do tego nadawa³y, w³a¶nie w najlepsze sta³y w ogniu, a co za tym idzie, Ty znalaz³by¶ siê w ich miejscu i pieczony ninja gotowy.
Tymczasem robal jakby stwierdzi³, ¿e czas mu zdychaæ, miota³ siê jakby mniej i nie ha³asowa³ jak wcze¶niej. Chyba za chwilê siê dopali i bêdzie spokój... gdyby nie to co¶, co przed chwil± postanowi³o znale¼æ siê pod podeszw± Twojego buta. I teraz zagadka, czy wybuchnie jak zabraæ nogê, czy jednak nie?
"KLAK" gdy stopa dotknê³a ziemi nie mówi³a nic dobrego to te¿ ch³opak nie mia³ wiele czasu do namys³u i przejrza³ szybko zawarto¶æ torby... co by³o warto¶ciowe szybko pochowa³ po kieszeniach po czym torbê rzuci³ jak najdalej od siebie w stronê drzewa tak by ta zahaczy³a o ga³±¼ i zerkn±³ jeszcze w stronê robala. Có¿ je¿eli istnieje mo¿liwo¶æ podmiany z torb± rzucon± gdzie¶ na drzewo to w³a¶nie to ch³opak robi. Je¿eli jednak torba jest za ma³ym obiektem to Mo* u¿ywa swego ognistego ataku ( Goukakyuu no Jutsu ) i stara siê spaliæ jedno z drzew od samego do³u zdrewnia³ej ³odygi w nadziei ¿e upadaj±ce drzewo walnie koron± w minê i dziêki temu zacznie lataæ na wszystkie strony i ch³opak bêdzie mia³ z czym siê podmieniæ. Jak który¶ z zabiegów wyjdzie to Mo* podci±ga siê/wchodzi na drzewo i na takowym zostaje by obserwowaæ robala i ew. dolaæ "oliwy" do ognia.
Torba, ot plecak, z ni± podmieniæ móg³by siê jedynie karze³ ninja, a Ty niestety nim nie by³e¶, ale czy by³o siê czym martwiæ? W plecaku by³y jakie¶ szmaty, przepocone skarpetki, ¶mierdz±ca kanapka owiniêta w przemiêk³y papier, no i co¶ na kszta³t sakiewki. To mog³o siê przydaæ.
No to teraz dalsza czê¶æ planu, czyli zdmuchniêcie pobliskiego drzewa w celu pozyskania czego¶ do podmiany. Jaka¶ spora dziupla, walniêcie w ni± mog³o spowodowaæ pêkniêcie drzewa i w rezultacie po¿±dane skutki. No to do dzie³a, tylko jeszcze rzut oka w robala, ale ten powoli przestawa³ stanowiæ jakiekolwiek zagro¿enie, mo¿na by³o go ju¿ podporz±dkowaæ pod brykiet.
No to trochê ognia, pieñ musia³ byæ w ¶rodku odrobinê bardziej pusty, ni¿ mo¿na by³o siê spodziewaæ. Po chwili ognia buszuj±cego wewn±trz, co¶ trzasnê³o i pieñ rozpêk³ siê na dwie czê¶ci, z czego jedna upad³a na bok. By³a tam wiêcej ni¿ jedna mina, nast±pi³a seria wybuchów. Pierwszy i ogromny konar wystrzeli³ w powietrze. Druga i posypa³y siê drzazgi, kolejna i ga³±¼ polecia³a gdzie¶ w bok, ona by³a idealna. Szybka podmiana z ni± i ju¿ znalaz³e¶ siê poza zasiêgiem... puszki po pomidorach. W uszach jeszcze d¼wiêcza³o, a my¶li skupiæ siê mog³y wokó³ ludzi tworz±cych dzikie wysypiska wewn±trz lasu ¶mierci. Jeszcze nigdy, ale to nigdy pusta puszka po pomidorach zagrzebana do po³owy w ziemi nie narobi³a tyle zamieszania. No có¿, ale wa¿ne, ¿e ¿yjesz. Robal tymczasem nie mia³ a¿ tyle szczê¶cia, bo skwiercza³ cichutko, nie rusza³ siê.
By³e¶ zmêczony, ale poza ubytkiem czakry i p³on±cym wokó³ lasem nic z³ego siê nie sta³o. Pozby³e¶ siê za jednym zamachem podejrzanych k³usowników i robala, a na dodatek za frajer wszed³e¶ w posiadanie mi³ych rzeczy.
Ukoñczy³e¶ misjê rangi C, zdobywasz 240y, paczkê papierosów (w ramach dodatkowego wynagrodzenia), oraz 30pch i 3pkt statystyk do rozdania.
Czakra(1000) w ca³o¶ci zregeneruje siê w ci±gu 48 godzin.
Zmêczony, mokry, podrapany i wystraszony puszk± po pomidorach szybko ulotni³ siê z miejsca zdarzenia. W pamiêci zapewne tkwi mu wielki robal a tak¿e k³usownicy którzy wymagaj±cymi przeciwnikami nie byli dla niego ani dla robala. Szybkim susem znalaz³ siê na drzewie i teraz ju¿ umykaj±c powêdrowa³ p³otem za ten straszny las... <NMM>
Stan±³em przed wej¶ciem do lasu, moja pierwsza my¶l by³a taka-Kiedy do niego wkroczê, bêdê w koñcu mia³ cisze i spokój.Ehh w koñcu trochê czasu dla siebie*Pomy¶la³em* kiedy wszed³em do lasu skrêci³em w lewa stronê.Mi±³em zamiar znale¼æ...... jakie¶ ³adne o¶wietlone spokojne drzewo, na którym bêdê móg³ siê ca³y dzieñ wylegiwaæ oraz patrzeæ w przestworza nieba.
Po wej¶ciu do lasu poczu³e¶ dziwny podmuch powietrza, lecz nie zwróci³e¶ jako¶ na to uwagi i dalej szed³e¶ po drodze która znajdowa³a siê w lesie by znale¼æ jakie¶ drzewo pod którym mo¿esz siê po³o¿yæ. Po chwili kiedy chcia³e¶ postawiæ nogê na ziemi zobaczy³e¶, ¿e kto¶ siê przed tob± znajduje. Kiedy unios³e¶ wzrok na niego to zobaczy³e¶ staruszka ubranego w bia³e spodenki i bia³± koszulkê na której widnia³ znak futonu. Starzec mia³ pomarszczon± skórê i siwe d³ugie w³osy które siêga³y mu do pasa. Spojrza³ na ciebie po czym powiedzia³
-Witaj m³odzieñcze, przepraszam ciebie ¿e zawracam ci g³owê ale nie widzia³e¶ mo¿e tutaj mojego zwierzaczka? Wszêdzie go szukam ale nie mogê go znale¼æ.
Starzec po tych s³owach usiad³ na ziemi i lekko westchn±³, jego g³owa pochyli³a siê w dó³ a na twarzy pojawi³ siê grymas zmartwienia. Po krótkiej chwili zacz±³ mówiæ tak jakby do ciebie
-Có¿ ja teraz pocznê, bylem z moim zwierzaczkiem od samego pocz±tku, mia³em 4 latka kiedy go znalaz³em, by³ taki s³odki i niewinny, nie mog³em go zostawiæ samego w lesie, a teraz ponownie mi uciek³, widocznie traktuje ten las jak swój dom, zna wszystkie kryjówki a ja nie mogê go odszukaæ przez ten fakt. Có¿ ja teraz pocznê.....
Po tej wypowiedzi starzec wzi±³ patyk i zacz±³ kre¶liæ co¶ w ziemi, widocznie by³ tak zmartwiony zginiêciem jego zwierzaka ¿e ca³kowicie postrada³ zmys³y...
Teraz nasuwa siê pytanie czy pomo¿esz niemu znale¼æ jego zwierzaka czy te¿ wolisz zostawiæ jego na pastwê losu? Wybór nale¿y do ciebie
-Hee..!!! Przyszed³em tu aby odpocz±æ...ehh jakie to k³opotliwe.Otworzy³em me zaspane oczy, po czym pomy¶la³em-Od kiedy to siê przychodzi do lasu na spacer ze zwierzaczkami-jaki ten facet jest k³opotliwy....?przecie¿ sama nazwa mówi- Las ¦mierci.Shikamaru zrobi³ zak³opotany wyraz twarzy,ale có¿ przecie¿ nie odmawia siê starym ludziom, którzy potrzebuj± pomocy.
A i chce mnie wzi±æ na lito¶æ, pewnie Naruto by siê nabra³ na takie przedstawienie ale nie ja.Shikamaru Kontem oka spogl±da³ na starca przygl±daj±c mu siê, acz kol wiek jego zmartwionemu wyrazowi twarzy który starzec mia³.
Shikamaru podszed³ do starca, klekn±³ na jedno kolano, po czym szeptem siê zapyta³.
-Po pierwsze,co to za zwierze.
-Po drugie, jak siê nazywa.
-Po trzecie, czy jest to ma³e czy du¿e zwierze,jaki ma kolor sier¶ci...acz kol wiek,czy w ogóle ma sier¶æ, czy tez pióra.Shikamaru wiedzia³ ¿e szybko znajdzie zagubione zwierze,bowiem by³ zdany na swój niezmiernie wielki iloraz inteligencji.
*My¶li-Znowu to samo,nigdy nie bêdê mia³ spokoju,jakie to wszystko jest k³opotliwe.*
Starzec na twoj± pierwsz± reakcje jeszcze bardziej zesmutnia³, liczy³ na to ¿e jednak bêdziesz chcia³ mu pomoc, kiedy ju¿ mia³ odchodziæ to podszed³e¶ do niego i powiedzia³e¶ kilka slow które bardzo mocno go uradowa³y. Spojrza³ na ciebie po czym zacz±³ mówiæ, a raczej odpowiadaæ na zadane przez ciebie pytania
-Nazywa siê on Pysio, tak jak go nazwa³em. Jest to wielki tygrys koloru czarnego, bardzo niespotykany okaz, mo¿na powiedzieæ jedyny w swoim rodzaju. Ma on piêkn± grub± sier¶æ która l¶ni kiedy padaj± na niego promienie s³oneczne. Do tego jest on mniej wiêcej dwa razy wiêkszy od przeciêtnego cz³owieka. Mam nadzieje ¿e te informacje pomog± ci znale¼æ moje zwierz±tko, oj jak ja za nim têsknie.
Po tych s³owach starzec spojrza³ na ciebie oczami w których widnia³a nadzieja ze jednak pomo¿esz mu znale¼æ owe zwierzê i ponownie spotka siê z nim i bêdzie móg³ go przytuliæ i zabraæ do domu. Po chwili doda³
-Oczywiscie aby jeszcze bardziej ciebie zachêciæ to dostaniesz ode mnie skromny podarunek je¶li uda ci siê go znale¼æ i przyprowadziæ do mnie, to taka zachêta aby¶ by³ bardziej zmotywowany poniewa¿ po twoim zachowaniu widaæ ze tak sobie chce ci siê robiæ to zadanie a robisz je tylko dlatego ¿e nie powinno siê odmawiaæ takim osobom. Mam nadzieje ¿e to co powiedzia³em w jaki¶ sposób ciebie zmotywuje
Po tych s³owach starzec spojrza³ na ciebie chytrze, czekaj±c na twoj± odpowiedz i zarazem oczekuj±c ¿e przyst±pisz do poszukiwañ tego zwierzaka.
Shikamaru przytakiwa³ starcowi.
-Eee coo?...Pysio...tak tak oczywi¶cie.
Shikamaru stan±³ na proste nogi, po czym leniwym ruchem podrapa³ siê po g³owie mówi±c.-Oki, Oki ju¿ biorê siê do roboty,ehh jakie to k³opotliwe.
Shikamaru wiedzia³ ¿e w lesie ¦mierci, nie zabraknie mu cieni do wykonywania swych jutsu.
Las by³ gêsty, lecz Shikamaru na chybi³ trafi³ nie znalaz³ by Tygrysia Pysia.
Po jaki¶ dziesiêciu sekundach, Shikamaru przysiad³ na drzewie, aktywuj±c swój mózg do my¶lenia, po czym powiedzia³-Ahh tak!!...to jest to,ju¿ wiem jak go znajdê.
Shikamaru zeskoczy³ na ziemie i wróci³ do miejsca startu, gdzie spotka³ dziadzie, Shikamaru spojrza³ na ziemie, po czym mia³ zamiar przeprowadziæ pewn± teorie.
*My¶li* Hmm, a wiec tak to zrobimy....aha aha ju¿ wiem.
Shikamaru klekn±³ na jedno kolano z zamiarem znalezienia odcisków oraz ¶ladów ³ap naszego drogiego Tygrysia Pysia.Shikamaru nie zosta³o nic innego, ni¿ tylko i¶æ za ¶ladami ³ap lub po³amanych ga³±zek na których mo¿e wisieæ sier¶æ naszego Tygrysia.
Shikamaru przypomina³ sobie parê ksi±¿ek których przeczyta³ by poprawiaæ swoja wiedzê w sprawach tropicielskich, oraz metod których niegdy¶ u¿ywali mieszkañcy D¿ungl oraz plemion Ika Mika.Lecz to nie by³ jedyny pomys³ Shikamaru który mia³ w zanadrzu w swojej m±drej g³ówce.
Uwa¿nie zacz±³e¶ patrzeæ czy nie znajduj± siê jakiekolwiek ¶lady po zwierzaku starca. Niestety ale na twoj± niekorzy¶æ nie by³o ¿adnego konkretnego tropu, widocznie w tym miejscu nie by³o nic wa¿nego co by mog³o ciebie nakierowaæ na zwierzaczka. Musia³e¶ udaæ siê g³êbiej w las aby poszukaæ jakiegokolwiek znaku o zaginionym stworzeniu. W oddali us³ysza³e¶ jaki¶ g³o¶ny odg³os, co¶ na wznak ryku. Po chwili chmara ptaków wylecia³a znad konar drzew i skierowa³a siê w kierunku wioski. Widocznie co¶ musia³o je przestraszyæ. Mo¿e to by³ zwierzak starca a mo¿e jaka¶ inna kreatura. Kolejny wybór stan±³ przed tob±, i¶æ w kierunku miejsca sk±d wylecia³y ptaki czy zignorowaæ to i dalej szukaæ tropu zwierzaka. Tymczasem starzec usiad³ sobie na konarze drzewa i wyj±³ z sakiewki fajkê, po chwili za pomoc± zapa³ki zapali³ j± i zacz±³ wci±gaæ tytoñ do ust. Po chwili z jego buzi wylecia³a chama dymu. Mê¿czyzna przygl±da³ siê tobie i patrzy³ co zamierzasz teraz zrobiæ. ¦ledzi³ ka¿dy twój ruch, co mog³o wydaæ siê do¶æ dziwne.
Shikamaru wskoczy³ na najwy¿sze drzewo które by³o w pobli¿u, po czym spojrza³ w stronê dochodz±cego odg³osu ryku.
Jakie¶ dwie sekundy pó¼niej, Shikamaru mia³ zamiar u¿yæ swego nastêpnego planu, który mia³ na celu uratowaæ jego piêkny intelekt przed upokorzeniem.
No co mia³ zrobiæ ch³opak? Przecie¿ nie zosta³o mu nic innego jak dokoñczyæ misje, która by³a dla niego nudna.
W pewnym momencie wypowiedzia³ :Gakure no jutsu, po czym przybra³ barwy lasu, które w raz z jego biegiem, przystosowywa³y siê do natury tak aby nie wystraszyæ tygrysy, Shikamaru biegnie w stronê Ryku z nadzieja ze to jest to, bowiem las jest du¿y i ciê¿ko znale¼æ co kol wiek.
Shikamaru przez parê godzin szuka³ Tygrysia , a¿ w koñcu siê podda³ lub znudzi³ takimi b³ahostkami.
Bez Zastanowienia zacz±³ kierowaæ siê w gnêbiê Lasu ¶mierci, z my¶l± ze znajdzie gdzie¶ jakie¶ dobre miejsce by odpocz±æ od swoich zmartwieñ oraz problemów, które go po nie kont spotka³y przez ostatnie parê dni.A jednak wyszedl z Lasu bo zapomnial ze musi zajsc do Akademi.
Pojawi³em siê przed wej¶ciem do lasu. Dalej kontynuowa³em moj± podró¿ i rozwijanie swoich umiejêtno¶ci. Patrzy³em ze spokojem na piêkno natury swoimi czerwonymi ¶lepiami. Chakra a¿ wirowa³a w tym miejscu. Mog³em dostrzec odrobinki energii znajduj±ce siê w ka¿dym z tych miejsc. Wk³adaj±c rêce do kieszeni p³aszcza wszed³em do g³êbi lasu. <NMM>
Moje kroki i rozmy¶lania zaprowadzi³y mnie gdzie¶, gdzie najprawdopodobniej doj¶æ nie chcia³em. Las Zetsumei...
No tak... Ju¿ kiedy¶ tu by³em. Niezbyt mi³e wspomnienia, ale... mo¿na by od¶wierzyæ nieco wspomnienia - pomy¶la³em i wszed³em do lasu, maj±c nadziejê, ¿e znajdê tam co¶ lub kogo¶, kto mnie zainteresuje...
<NMM>
Dziewczyna postanowi³a poszukaæ spokojnego miejsca do rozmy¶lañ. Las ¦mierci... mo¿e niezbyt zachêcaj±ca nazwa, ale ona lubi³a niebezpieczeñstwa. To miejsce przywodzi tyle wspomnieñ...A¿ serce ¶ciska z bólu...pomy¶la³a. Lecz musia³a to zrobiæ. Westchnê³a i poruszaj±c siê gibko w ga³êziach drzew, wkroczy³a do lasu.
NMMT
Po chwili Przybieg³ nieznajomy Ninja o lodowej masce. Na ramionach mia³ dwa ró¿ne ochraniacze (Ame oraz Yuki) co te¿ oznacza ze jest kim¶ wa¿nym.
Ra nie wiedzia³ co ze sob± zrobiæ tak wiêc zacz±³ oczekiwaæ na swoje zadanie egzaminacyjne (ten nieznajomy to Ra).
Ta trochê by¶ se posta³ gdyby nie ja twój wielki MG . Otó¿ sta³e¶ sobie i czeka³e¶ na zbawienie które do¶æ szybko nadesz³o. Otó¿ nawet nie wiedzia³e¶ kiedy a zosta³e¶ z³apany za bluzê i wci±gniêty na du¿ego smoka na którym lecia³a seksowna panna w zbroi steruj±c w³a¶nie tym smokiem. Ty wyl±dowa³e¶ w³a¶nie na grzebiecie tego smoka ty³em do panny. Byli¶cie bardzo wysoko a upadek z tej wysoko¶ci nawet by nie bola³ .
RaRock zaskoczony co tu siê dzieje spyta³ siê dziewczyny nie okazuj±c ¿adnych emocji - y... co jest grane? gdzie ty ¿e¶ mnie bierzesz? oraz czy to jest czê¶æ tego pogiêtego egzaminu? – po czym zamilk³ chowaj±c praw± rêkê do kieszeni w której ju¿ czeka³ kunaj by w ni± rzuciæ na w razie jaki¶ przejawów wrogo¶ci.
Dziewczyna siê u¶miechnê³a - Schowaj ten scyzoryk. Bo se jeszcze krzywdê zrobisz. Nic nie chcê ci zrobiæ chcem aby¶ mi pomóg³.- Nagle z ty ¿e jako by³e¶ odwrócony w stronê ogonu smoka to zauwa¿y³e¶ 4 lec±ce ogniste pociski. Smok robi³ ró¿ne uniki ale pociski dalej lecia³y w wasz± stronê.
Ra spoj¿a³ u¶miechn±³ siê tak jak ju¿ dawno tego nie robi³ o tak... to by³ prawdziwy u¶miech ob³±kañca! Spoj¿a³ na dziewczynê po czym powiedzia³ - a do czego¿ to jestem ci potrzebny i jak moja pomoc k tobie mia³a by wygl±daæ. - powiedzia³ dalej siê u¶miechaj±c za lodowej maski.
- Choæby tym co teraz w nas leci... - dziewczyna siê wkurzy³a trochê a dwa pociski z 4 uderzy³y z ciebie i w dziewczynê a dwa w smoka. Z bardzo du¿ej wysoko¶ci mocno spadli¶cie na ziemiê. Byli¶cie pó³ ¿ywi pó³ martwi, na szczê¶cie smok wiêkszo¶æ z amortyzowa³ i by³ nie przytomny tak¿e. Ty widzia³e¶ tylko nie wyra¼nie kontrasty drzew, kwiatów, smoka i jakiego¶ faceta który podchodzi do dziewczyny i j± zabiera.
-y... co jest grane, nie czu³em sie tak od ostatniej imprezy w Akademii kiedy przyjara³em i to ostro - po czym wsta³ otrzepa³ siê i wracaj±c szybko do normy rzuci³ dwa kunaje w nogi przeciwnika by go zatrzymaæ aczkolwiek nie robi±c mu krzywdy po czym zawo³a³ - hej ty tam! wymoczek! co ty ¿e¶ chcesz zrobiæ z moj± ziomalk±?! - po czym zamilk³ nie spuszczaj±c go z oczu. a w razie ataku jakimkolwiek rzutkami lub technikami robi unik za¶ na w razie walki wrêcz to blokuje ciosy przeciwnika.
Kole¶ który wzi±³ dziewczynê nawet nie zareagowa³ na ciebie i wszed³ na swojego potworka i odlecia³. Ty by³e¶ tak zamulony i prawie nic nie widzia³e¶ ¿e nawet nie mia³e¶ si³y wyj±æ Kunai. Smok który siê obudzi³ nagle powiedzia³ ludzkim g³osem. - Ehhh... Trze...ba j± ratowaæ.. ehh dobrze ¿e znam jej zapach a nos mam dobry. - smok wbij ci lekko pazur w ramiê a ty poczu³e¶ siê o wiele lepiej.
Ra otrz±sn±³ siê aczkolwiek wci±¿ chwiejnie stoj±c powiedzia³ lekko przyæpanym g³osem - dla takiego haju to z chêci± mogê ci pomóc aczkolwiek przyda³ by siê jaki¶ plan i lepszy sprzêt - po czym zacz±³ rozmy¶laæ a¿ w koñców znów doda³ - ma¿ mo¿e przy sobie 4 zwoje osaczenia - mówi±c to nie zwa¿a³ ¿e to jest smok i tratowa³ go jak równego go¶cia.
Smok spojrza³ siê na ciebie oburzony - Zwoje ? Ta a mo¿e jeszcze frytki do tego. - ale po chwili usiad³ normalnie i pomy¶la³ - Hmm plan... znalezienie ich i zabicie i odzyskanie porwanej. Taki mój plan. £atwo nie bêdzie bo znam wroga. - nastêpnie spojrza³ siê na brzuch i zacz±³ siê powoli leczyæ.
- eh... geniuszem strategicznym to ty nie jeste¶ no ale có¿ w takim razie w drogê - gdy skoñczy³ mówiæ pomy¶la³ wnet "pytanie jest jedno ten ziomek mnie podrzuci na rze¼ czy muszê z³apaæ stopa" po czym ruszy³ w kierunku którym uciek³ przeciwnik.
- No niestety nie wiadomo co siê mo¿e zdarzyæ. - wtedy smok normalnie wsta³ i naszykowa³ siê do startu. No a ty? W³a¶nie ty nie mog³e¶ ruszyæ w stronê wroga bo on po prostu odlecia³. A wiêc smok wystartowa³ bior±c ciebie w rêce - Niech stracê. - i polecieli¶cie w stronê Suny
Nem idzie powoli w stronê lasu. Jest zadowolony z podniesienia skuteczno¶ci sharingana. Z drugiej strony jest z³y na siebie, ¿e straci³ tak du¿o czasu. Musi teraz nadrobiæ to ciê¿kim treningiem. Wreszcie dochodzi na skraj lasu. Rozgl±da siê wko³o o lustruje ¶cianê drzew. Nastêpnie kierujê siê w ich stronê. Ma zamiar jedynie pospacerowaæ i odprê¿yæ siê.
Akane wchodzi do lasu z lekkim nie pokojem. W g³owie mu chodzi³y ró¿ne rzeczy.
- (Co¶ chyba s³ysza³em, ¿e ten las jest niebezpieczny czy co¶? nie chyba mi siê wydaje, fajnie tu)
Nie zwalniaj±c wchodzi³ coraz g³êbiej i g³êbiej szukaj±c przygody.
Nagle zauwa¿y³ jakiego¶ ch³opaka. Postanowi³ podej¶æ i zagadaæ nieznajomego.
- Witaj. Powiedzia³ nie¶mia³o
- Jestem z wioski Suna, mo¿e opowiesz mi o tym lesie?
Nem wzdrygn±³ siê na d¼wiêk g³osu. Odwróci³ siê i ujrza³ zakapturzon± postaæ. Zlustrowa³ j± wzrokiem. Nie s³ysza³ jak idzie. By³ zbytnio pogr±¿ony we w³asnych my¶lach, wspomnieniach. Wyrwa³ siê z zamys³u i postanowi³ odpowiedzieæ.
- Suna? Przyby³e¶ z tak daleka? - mówi±c to w jego g³osie mo¿na by³o wyczuæ nutkê zaciekawienia. - Co do lasu, to nie zapuszcza³bym siê zbyt g³êboko. Czychaj± tu liczne niebezpieczeñstwa, a dla nie tutejszych dochodzi jeszcze zwiêkszone ryzyko zgubienia siê. - zacz±³ opowiadaæ. - Czego tu szukasz?
Akane zdziwi³ siê, ¿e ch³opak go nie zauwa¿y³, ale có¿ to go ma³o obchodzi³o.
- eee tam daleko, chcia³em po prostu sprawdziæ jak jest u s±siadów.
ch³opak zacz±³ siê rozgl±daæ po lesie mówi±c:
- Mówisz, ¿e jest niebezpiecznie? to dziwne jeszcze nic mnie nie spotka³o, najwidoczniej mam szczê¶cie. Nie martw siê i tak bym sobie poradzi³. U¶miechn±³ siê ch³opak chwal±c siê.
- W koñcu jestem z Suny!
stanê³am na skraju lasu "jak ja nie lubê tej wioski" pomy¶la³am ze znudzeniem rozgladajæ siê
Przybiegla za Amy i rozejrzala sie
- Nic sie tu nie zmienilo
-nooo nie bardzo-przyzna³am jej racjie-znowu te same stare nudne miejsca...
- Teraz ju wiem czemu odeszlam z wioski[/list]
skrzywi³am siê
-odesz³am z wioski przez Martina-poprawi³am j± ruszaj±c na przód-gdzie idziesz?
Pojawi³a siê w lesie...znów trafi³a na Amy i Sakurê...tym razem zanim do nich posz³a to w ukryciu zdjê³a maskê i p³aszcz pozostawiaj±c je gdzie¶ w krzakach po czym wysz³a do nich i przywita³a siê - Cze¶æ...
-he he he ale ¶wiat jest ma³y-u¶miechna³am siê-witaj, Ty te¿ do Konohy?
- Tak...wybra³am siê na ma³± wycieczkê - u¶miechnê³a siê lekko
-przepraszam Was usze siê pospieszyæ-powiedzia³am wskakuj±c na drzewo i znikaj±c po chwili >NMM<
- To do zobaczenia...- powiedzia³a do Amy po czym spojrza³a na sakurê - Jestem Miharu - u¶miechnê³a siê lekko po czym doda³a - No to ja te¿ ju¿ idê. - po¿egna³a j± gestem d³oni po czym zniknê³a przy czym zabra³a zza drzew niepostrze¿enie swoje rzeczy <nmm>
Spojrza³a za dziewczynami i sama odbieg³a *nmm*
Otwieram bramê prowadz±c± do lasu ¶mierci.Obejrza³em siê za siebie i wszed³em do lasu.<NMM>
Ruszy³am w stronê pustyni
>NMM<
Wszed³em do lasu.<NMM>
przebieglem <nmm>
wszedlem do lasu z zamiarem znalezienia zwlok. rozgladalem sie uwaznie na kazdym kroku zeby niczego nie przeoczyc. dodatkowo wypuscilem wszedzie swoje insekty. odczekalem kilka minut zeby mogly zbadac teran i poszedlem w glab lasu <nmm>
[Dobiegam]
-Ok.. Ok.. Jestem przy wejsciu-krzynolem do mayi...
-Teraz gdzie zapyta³em??
* patrzê siê na wej¶cie do lasu ¶mierci .Na mojej twarzy pojawia siê u¶mieszek*
-No mo¿e tu siê trochê zabawie . *mojej twarzy znika u¶miech zastêpuje go opanowanie i spokój* wchodzê do lasu
wszedlem
NMM
Chcia³ wejsæ do lasu.Zobaczyæ co siê dzieje w jego starej wiosce.Jednak nie chcia³ tam wracaæ.Wiec odszed³
[nmm]
Wchodzê do lasu
<NMM>
Przychodze i czekam na Sensei...
przychodzi moj klon - hej mam cos dla ciebie
"super" powiedzialem usmiechajac sie
wyjalem ciezarki treningowe - sadze ze powinno ci sie to przydac- powiedzialem
:O "wow, sensei widze ze sie szczerze przejmujesz mna :D:D" powiedzialem usmiechajac sie, jednak po chwili przypomnialo mi sie jak wczoraj sensei potraktowal mnie swoim jusu "hmmm " pomyslalem chwile po czym powiedzialem "dziekuje". "co do wczoraj..." odczekalem i zamachnalem sie koncentrujac chakre na koncowkach palcow po czym uderzylem klona prosto w glowny punkt chakry na brzuchu "hehe to za wczoraj" powiedzialem wracajac do wioski <nmm>
Wchodzê do lasu
<NMM>
Wykonuje Soto Orochi i siê pszenosze w miejsce piaskowej bramy
<NMM>
pojawiam sie przed wejsciem do lasu i czekam na Nejiego
podbiegam
na mojej twzy pojawi sie usmieszek
-to co wchodzimy czy sie bojisz
oki wchodzimy <nmm>
wchodze(nmm)
Wychodze z Lee na ramionach <NMM>
-"Gdzie siê oni podziali"-pomy¶la³em i wszed³em do lasu.
<NMM>
Weszlem do lasu ...
MMN
wesz³em do LAsu <nmm?
Wybieg³em z lasu
NMM
wychodze z lasu <nmm>
Dodane po 9 godzinach 34 minutach:
wchodze do lasu <nmm>
wchodze do lasu <nmm>
Dodane po 19 minutach:
wychodze z lasu nmm
Wchodzê do lasu uwarznie siê rozgl±daj±c.
<NMM>
wchodze do lasy nios±c kila ramen w plecaku
(NMM)
Wpad³em z moim kotem przelotnie w drodze do Iwy.
<NMN>
Dodane po 16 godzinach 14 minutach:
Wchodzimy do lasu w poszukiwaniu jakiego¶ pobojowiska lub ofiar w pu³apkach, znale¼æ jakie¶ uzbrojenie, a je¶li siê uda to nawet pieni±dze...
- Idziemy Nibi -powiedzia³em i znikn±³em w krzakach z moim kocurem.
HM! wesz³a do lasu.
-Moze tutaj bêdzie Lee.
[nmm]
Wysz³a z lasu.
[nmm]
- Ciê¿ko znale¼æ co¶ w tak gêstych krzakach co nie, Nibi - powiedzia³em do kocura, lecz ten nie zwróci³ nawet na mnie uwagi, tylko liza³ li¶cie. Postanowi³em lepiej im przyjrzeæ siê. By³y to ma³e krzaczki jagód z ma³ymi owocami, ale by³y czym¶ pokryte. Czym¶ co przypomina³o...
- Krew... - w moim sercu zago¶ci³a rado¶æ i nadzieja, ¿e nie bêdziemy d³ugo wysilaæ siê w swoich poszukiwaniach - Nibi idziemy, mamy co¶ do zrobienia - zawo³a³em kocura. Wtedy przypomnia³a mi siê jedna z lekcji w akademi z terenoznawstwa: "...tam gdzie krew, tam te¿ s± pu³apki...". Po chwili obydwaj zniknêli¶my w gêstwinie krzaków.
Lee wchodzi do Lasu
-Co¶ czuje ze to cie znajde KANE. pobiegl dalej
Znowu szalony pomys³... ale ka¿dy pomys³ jest dobry, nie...
Wchodzi do lasu ¶mierci rozgl±daj±c siêna wszystkie strony.
powolnym krokiem wchodze do lasu <nmm>
Biegnê nieos±c shinobiego Konohy.
-Czy jest tu jaki¶ sanitariusz? Zatamowa³em krwawienie ale utraci³ mnóstwo krwi potrzebuje lekarza. Straci³ wszystkie palce nie bêdzie walczyæbez przeszczepów najwy¿szej klasy...
Kiedy podchodzi sanietariusz i leczy ranê niosê go wraz z nim do szpitala.
NMM
wychodze z dzwiekowcem na ramieniu <nmm>
Id±c do Konohy postanowi³em tu zajrzeæ. Wchodzê do lasu i rozgl±dam siê za czym¶ ciekawym.
Las ¦mierci... lepiej jak sobie pójdê bo siê trochê bojê po tym jak z³ama³em nogê... <odchodzi do parku> <NMM>
Wchodzê do lasu ¶mierci <nmm>
U¿ywam Moku Bunshin no Jutsu i wracam do Hokage.
Wchodze do lasu ¶mierci wolnym krokiem przed tem tworz±c klona. Sam za¶ wchodzê do alsu lecz nie ide dok³±dnie na miejsce starcia.
Przechodzi przez bramê i wchodzi do lasu.
<NMM>
<skacze nad siatk± NMM>
Wyszed³ z lasu i skierowa³ siê w stronê osiedla.
<NMM>
<skoczy³ przez siatkê na dach, a z dachów na dachy i tak dalej NMM>
Poszed³em w stronê Suny nios±c sze¶æ porcji ramenu.
nmm
wesz³em do lasu ¶mierci by go zobaczyæ
Pojawi³ siê.Stan±³ na skraju lasu i czeka³.
[i] Wygl±da³o na to ¿e pos³aniec powiedzia³ ci wcze¶niej wszystko co mia³ i nie wyruszy³ za tob±. Teraz ju¿ niestety jeste¶ zdany sam na siebie. W wej¶ciu do lasu nie zauwa¿y³e¶ niczego podejrzanego ani ¿adnych ¶ladów.
"No có¿.."-zamy¶li³ siê."Pora ruszaæ".
Szed³ powolnym krokiem nie trac±c czujnosci.Po chwili przekroczy³ granice lasu ¶mierci.
Nie spotykaj±c ¿adnych przeszkód Jiraya wszed³ w g±szcz drzew.
http://shinnobirpg.mojefo...t=143&start=520
Lee przechodzi przez brame wejsciowa nie ogladajac sie za siebie(NMM)
Lee wyszed³ z lasu i uda³ sie w strone konohy(NMM)
Podbieg³ pod metalowy p³ot, rozgl±daj±c siê dooko³a, my¶l±c sobie
Ta wioska mnie kiedy¶ dobije...
Przeskoczy³ przez p³ot i zacz±³ biec w strone Oto
<NMM>
"Mi³y klimacik nie s±dzicie?"
Akimoto Lee bez chwili zamy¶lenia wbiega do lasu i zapuszcza siê w g³±b po chwili znika w g³êbi lasu.
<NMM>
wchodze do lasu pewnym krokiem skacze na drzewo i sie rozgl±dam
Biegiem wchodze do Lasu
Wszed³ do lasu by poæwiczyæ swoje techniki
Wchodzi do lasu razem ze swoim psem i idzie w g³±b...
<nmm>
Stan±³ przed wej¶ciem na skraj lasu....
-Muszê pomy¶leæ...
po czym usiad³ pod jednym z drzew zamy¶lony....
Dodane po 41 sekundach:
Stan±³ przed wej¶ciem na skraj lasu....
-Muszê pomy¶leæ...
po czym usiad³ pod jednym z drzew zamy¶lony....
Przysz³am do wej¶cia. Zaczê³am siê rozgl±daæ. Nie widzia³am nikogo , ani niczego podejrzanego
~Przyda³by siê Kokoroi... ~pomy¶la³am i wesz³am do lasu
< NMM>
Wysz³am z lasu i skierowa³am siê w stronê mieszkañ
< NMM>
Zatrzyma³am siê przed wej¶ciem do lasu.
- Tutaj bêdziemy trenowaæ.- oznajmi³am.- Idziemy? - zapyta³am, patrz±c na córkê i zastanawiaj±c siê czy siê boi. Hako i Kabe ju¿ zniknê³y w g±szczu lasu.
Neko spojrza³a na wielki las... By³a przestraszona, choæ nie dawa³a po sobie tego poznaæ... S³ysza³a, ¿e jest to bardzo niebezpieczne miejsce... Strach by³ wiec na miejscu... Jednak min±³ gdy spojrza³a na Mamê...
"Mama na pewno mnie obroni... Nie ma siê czego baæ..."
- Hai. - powiedzia³a z bladym u¶miechem. Tenshi nie podziela³a optymizmu swojej pani... Wola³a trzymaæ siê zdala od tego miejsca...
- No to chod¼.- odpar³am i wesz³am do lasu, w tym samym miejscu, gdzie zniknê³y moje psy. Dobrze zna³am tutejsze ¶cie¿ki i bez problemu omija³am pu³apki, prowadz±c córkê.
[nmm]
Neko skinê³a g³owa i ostroznie sz³a za mam±... Tenshi co prawda nioezbyt chêtnie ale bieg³a za nimi... {NMM}
Shi weszla do lasu.
Staje przed lasem i rozmy¶la "To tu genini staj± siê chuninami". Po krótkim namy¶le Wi Dim wchodzi do lasu
<nmm>
Zatrzymujê siê przed wej¶ciem.My¶lê chwilê i idê przez las do doliny koñca.
<nmm>
Id±c po drodze napotka³em wej¶cie do lasu-O_O <Wiecej ¶mieci ni¿ pod
ogrodzeniem...<Kage Bunshin no Jutsu>2 klony pomog³y mi w sprz±taniu.
Po 2 godzinach ciê¿kiej pracy posprz±ta³em po³owe wej¶cia.
Klony znikne³y...Po chwili jaki¶ cz³owiek mia³ zamiar mi pomóc.
Razem wysprz±tali¶my drug± czê¶æ lasu....Tak wysprz±tali¶my wej¶cie do lasu.
Wchodzê do Lasu/NMM
Lecia³am wolno nad lasem. Rosa lata³± jak szalona w ko³o nas nie robi±c sobie nic z tego ¿e by³a niemal dziesiêæ razy mniejsza od Mg³y. Summon z³o¿y³ lewe skrzyd³o skrêcaj±c na wschód. Po czym zniknêli¶my z pola widzenia >NMM<
Szla w milczeniu. Bo gdby nie szla w ciszy,to ktos widzacy ja moglby ja uznac za nie normalna.
Bo do kogo niby miala sie odzywac? Do samej siebie?
Wiec szla milczeniu. Mimo, ze byla kobieta. I dwa dni idac i sie do nikogo nie odzywajac bylo wrecz zabojcze, dla tej delikatnej osobki.
Nagle cos wyczula..
"O bleee... to pot Amy.. musiala byc tu jakis czas temu"
Usiadla sobie na kamieniu.
Wyjela zza plaszcza dwulitrowa butelke z krwia.
Zaczela konsumowac.
Krew nalezala do siedemnastolatka.. grupa AB
nie przepadala za ta grupa krwi,ale nie ma co wybrzydzac.
Pila.
Zastanawiala sie i usilowala sobie przypomniec, po co w ogole tu przychodzila..
Wbieg³em truchtem do lasu. Rozejrza³em siê po okolicy i wszed³em g³êbiej w las. Zauwa¿y³em jak±¶ kobietê z butelk±... To chyba krew jest... Ludzie maj± coraz dziwniejsze fetysze ostatnio. No ale co mi do tego, muszê znale¼æ karawanê, a raczej jej szcz±tki. Szed³em spokojnym krokiem wypatruj±c pozosta³o¶ci po jakim¶ wozie, czy co¶...
Nic nie widzisz , ani nie s³yszysz chyba ten kupiec by³ szalony i wtedy zapu¶ci³ siê wg³±b lasu. To z³y pomys³ tym bardziej w tak niespokojnych czasach , ale póki tacy idioci maj± pieni±dze wy shinobi musicie ryzykowaæ.
Wchodzê do lasu szybkim krokiem zdejmujê z pleców moj± w³uczniê Guan i ruszam dalej szybkim krokiem
nmm
wbiegam za nim
wchodze do lasu
Sz³a spokojnym krokiem przez las zmierzaj±c gdzie¶ w stronê suny. <nmm>
Saruto przyszed³ wreszcie na miejsce, las Zetsumei. Sk³ada siê on z ¶wierków, brzóz,dêbów i ró¿nych li¶ciastych drzew. Do wej¶cia do lasu prowadzi³a ¶cie¿ka na , której znajdowa³ siê ¿wir ,a wokó³ ros³a wysoka trawa.S³oñce tego dzisiejszego dnia górowa³o bardzo wysoko i mimo lekkiego lekkiego wiaterku by³o bardzo gor±co. Shinobi powoli wszed³ do lasu. Spod konarów drzew od czasu do czasu przedostawa³y siê promienie s³oneczne. Tutaj ju¿ nie by³o tak ciep³o jak przed wej¶ciem. "Co ona mówi³a? Jak on mia³ wygl±daæ...Korona by³a lekko ¿ó³tawa, raczej to by³ odcieñ pomarañczu. Ma mieæ d³ug± ³odygê, jakie¶ piêtna¶cie centymetrów. Kolce ma cienkie i ma³e. P³atki maj± kolor bia³y, a s³upek mia³ by¶ czerwony. Ponadto powinien mieæ b³êkitne pokrycie na p³atkach. Ro¶nie tylko w wilgotnych miejscach ,gdzie ma minimalny dostêp do ¶wiat³a. "- Oritsake by³ zdziwiony, ¿e zapamiêta³ to wszystko, pewnie dziêki temu, ¿e ju¿ kiedy¶ wykonywa³ misjê, która polega³a na zbieraniu ro¶lin. Wtedy w³a¶nie musia³ wykuæ na pamiêæ dok³adny opis i wygl±d odpowiednich gatunków. To æwiczenie bardzo mu pomo¿e teraz w wykonaniu tego zadania. Rozpocz±³ swoje poszukiwania. Zacz±³ od przeszukiwania ogólnego terenu. Musia³ najpierw znale¼æ miejsce tak nawil¿one, aby spe³niæ z jedno z kryteriów ró¿y. Przeszukiwa³ do¶æ d³ugo las, by³ ju¿ zmêczony i zaczê³y go boleæ nogi, ale siê nie poddawa³. Brn±³ dalej, coraz g³êbiej i g³êbiej, a¿ wreszcie dotar³ do miejsca gdzie p³yn±³ strumyk. ¬ród³o wody musia³o byæ bardzo daleko st±d, poniewa¿ uj¶cie p³yn±cej rzeczki by³o bardzo ma³e. Oritsake schyli³ siê by obmyæ sobie spocon± twarz. Poczu³ mi³e orze¼wienie, mimo ¿e ¶rednica strumienia by³a bardzo w±ska to by³a zimna. "Przecie¿ s³oñce powinno ogrzaæ to, jakim cudem ona jest taka przyjemna?- zacz±³ siê zastanawiaæ shinobi. Wtedy w³a¶nie dostrzeg³, i¿ drzewa nie dopuszcza³y tutaj prawie w ogóle ¶wiat³a. Od czasu do czasu przebi³ siê pojedynczy promyk, ale w przeciwnym wypadku to by³o tutaj bardzo wilgotno. Zacz±³ siê rozgl±daæ po okolicy. Zauwa¿y³ drzewa na których widaæ by³o mech, kora by³a bardzo miêkka, co ¶wiadczy³o o du¿ym natê¿eniu pary w powietrzu. Przejecha³ rêk± po ¼d¼b³ach trawy, poczu³ jak kropelki rosy rozpryskiwa³y siê na wszystkie strony pod wp³ywem jego ruchu. Nastêpnie ukucn±³ i wyj±³ kunai. Przeora³ malutki kawa³ek zieleni by dostaæ siê do ziemi. Wzi±³ j± w rêkê,by³a lodowata, ale te¿ mokra. "Czy¿by tutaj pode mn± by³ jaki¶ tunel? Sama os³ona tych iglaków nie mog³a dawaæ takiej ilo¶ci wilgoci?" - zastanawia³ siê Saruto. Ninja postanowi³ jeszcze raz przejrzeæ ca³y teren ale o wiele bardziej dok³adnie, tym razem wiedzia³ czego szuka- by³o to jakie¶ wej¶cie ,zapadlisko, nienaturalna górka piasku lub co¶ w tym rodzaju. Po jaki¶ trzydziestu minutach znalaz³ g³az narzutowy, prawdopodobnie naniesiony kiedy¶ przez pr±d rzeki , która mog³a tu kiedy¶ p³yn±æ. Oritsake napi±³ wszystkie swoje miê¶nie i spróbowa³ podnieæ kamieñ, jednak bez skutku. Jeszcze kilka razy u¿y³ swojej si³y chocia¿by do ruszenia go, jednak bez sukcesu. "Jakby tam siê dostaæ?- zastanawia³ siê dyszaæ. Nagle go ol¶ni³o, przypomnia³o mu siê jak kiedy¶ czyta³ o egipskich piramidach i jak sobie z tym radzono. Postanowi³ u¿yæ d¼wigni, potrzebowa³ do tego jakiego¶ grubego i do¶æ wytrzyma³ego kija. Po krótkim czasie znalaz³ nadaj±cy siê kawa³ drewna. Spód kija postawi³ u podnó¿a kamienia. Najpierw u¿y³ kunai do wydr±¿enia dziury ,a potem wbi³ go g³êboko w ziemiê. Badyl by³ bardzo stabilny i oto w³a¶nie chodzi³o ch³opakowi. Pochyli³ siê nad kijem i poci±gn±³ z ca³ej si³y. Ska³a musia³a siê ugi±æ i tak siê sta³o. G³az potoczy³ siê kilka metrów dalej. Na oczach Saruto ukaza³ siê zaskakuj±cy widok, a mianowicie zobaczy³ wej¶cie do jakby podziemnego koryta. Mia³o ono wygl±d kuli, na ¶ciankach widaæ by³o korzenie drzew rosn±cych w pobli¿u. Oritsake schyli³ siê ,by przyjrzeæ siê dok³adniej wnêtrzu kopca. Po krótkiej chwili zorientowa³ siê ,¿e kopu³a odbija w prawo tworz±c bardzo w±ski korytarz. Shinobi nie móg³ siêgn±æ wzrokiem co by³o dalej w w±skiej szczelinie, wiêc wsta³ i uda³ siê wzd³u¿ niej. to doprowadzi³o go do olbrzymiego dêbu. Mia³ jakie¶ osiem metrów. ¦cie¿ka tunelu koñczy³a siê tu¿ u podnó¿a tej ro¶liny. Ch³opak wyj±³ kunai i zacz±³ dr±¿yæ w grz±skim i mokrym pod³o¿u. Gdy siê dokopa³ to ujrza³ koniec korytarzu. Postanowi³ w³o¿yæ tam g³owê, przecisn±³ j± do samej ¶ciany piasku i spojrza³ w górê. Zobaczy³ ow± ró¿e, ros³a ona w ¶rodku tego drzewa. M³odzieniec wyj±³ twarz i okr±¿y³ ro¶linê. Z drugiej strony zobaczy³ w±sk± szczelina na któr± ¶wieci³o s³oñce. Zacz±³ d³ubaæ w drewnie i dokopa³ siê do piêknego kwiatu.Okaz mia³ dostêp do promieni s³onecznych i mia³ te¿ dostêp do cieczy,poniewa¿ soki z dêbu nawil¿a³y j±. Odnalaz³ w koñcu cel ,po który siê uda³ tutaj. Zerwa³ go i w³o¿y³ do szczelnej torebki. Uda³ siê z powrotem do wyj¶cia. Zaczyna³o ju¿ siê robiæ ciemno, s³oñce ledwo co by³o ponad zenitem, wiêc postanowi³ przed wej¶ciem rozbiæ namiot i siê przespaæ, a nastêpnie od razu skoro ¶wit udaæ siê na spotkanie z dziewczyn±. Rano wsta³ bardzo wyspany i ruszy³ do wyznaczonego miejsca. <NMM>
Popatrzy³em siê na las.
-I to ten las nazywaj± strasznym?
powiedzia³em sam do siebie.Stawi³em krok potem drugi i trzeci gdy wszed³em do lasu dziwny skurcz ¶cisn± mnie w rz±dek.
-Hmh..morze nie powinienem tak mówiæ
Po tych s³owach zg³êbi³em siê w mroku.
Po d³ugiej drodze, nareszcie doszed³em do terenów konohy, za mn± szed³ Criss, doszedli¶my do wejcia do lasu ¶mierci. Niewzruszony poczeka³em a¿ dojdzie do mnie Criss, kiedy znalaz³ siê blisko mnie mówiê:
-Chwilowo siê tu ukryjemy...konoha jest raczej wroga dla naszej organizacji je¿eli nic siê nie zmieni³o.- Popatrzy³em z u¶miechem na las:
-Ciekawe dlaczego nazwali go lasem ¶mierci Las jak ka¿dy inny ... - Powiedzia³em z dziwnym u¶miechem na twarzy do Crissa, po czym wszed³em do ¶rodka.
NMM
Dochodzê do Yoshiego. Dobre miejsce na kryjówkê pomy¶la³em, ciemne ciche. ciekawe czy du¿o osób b³±ka siê po tym lesie. - Tak las ¶mierci ,phi -parskn±³em pod nosem. Ruszy³em wolnym krokiem za Yoshim.
NMM
Wychodzê z lasu powolnym krokiem, ca³y czas zastanawia³em siê czy najpierw nie odwiedziæ konohy, ale Criss by³ ze mn±, mog³o by to byæ niebezpieczne a organizacja nie mo¿e sobie na to pozwoliæ.
Ruszyli¶my do siedziby...uwa¿a³em aby nikt mnie czasem nie ¶ledzi³ i ruszy³em do siedziby 7MM.
NMM [Criss ze mn±]
Dotar³am do z³owrogiego lasu. Ró¿ni³ siê od tych w okolicach mojej rodzinnej Kiri, brakowa³o tu mg³y. Mimo tego braku las i tak wydawa³ mi siê strasznie przera¿aj±cy...
-Dobra muszê go przej¶æ by dostaæ siê do ¶wi±tyni ognia...
Powiedzia³am sama do siebie niby motywuj±cym g³osem ale sama nie chcia³am w to uwierzyæ, a co jak Romi wymknie siê tu? Kto by j± powstrzyma³ pó¼niej od natarcia na Konohê? Nikt, muszê na siebie uwa¿aæ... Ruszy³am dalej w serce lasu...
Id±c g³êbiej w las ¶cie¿k±, us³ysza³a¶ jakie¶ p³akanie. Kto¶ siedzia³ w krzakach i p³aka³... By³o to o tyle smutne, ¿e, zdawa³o siê, p³aka³o jakie¶ dziecko... Co one tutaj robi³o, i, przede wszystkim, dlaczego p³aka³o... ? Czy pozostawisz je w lesie, by dzikie zwierzêta je rozszarpa³y, czy mo¿e wyprowadzisz je z lasu... ? Twoja decyzja, Twoja decyzja, czy zapytasz siê dziecka, dlaczego p³acze, czy przejdziesz ko³o niego obojêtna, miniesz je, udasz, ¿e go nie zauwa¿y³a¶...
~Popatrz Armor los siê do nas u¶miechn±³ pierwsze cia³o do kolekcji co ty na to?~ powiedzia³a mi w umy¶le Romi.
*Zapomij, nie bêdê mordowa³a niewinnych dzieci...*
~A co ci szkodzi chcesz to za³atwiê to za ciebie...~
*Nie, najpierw dowiemy siê co siê sta³o je¶li to sierota to skrucimy jego mêki je¶li nie to pomo¿emy...*
~No dobrze...~
Powoli i ostro¿nie zbli¿y³am siê do kszaków. Gdy by³am ju¿ na bezpiecznej odleg³o¶ci zawo³a³am do "krzaków".
-Ohayo co¶ siê sta³o? Czy mogê ci jako¶ pomóc? Nazywam siê Armor, a ty jak masz na imiê?
Stara³am siê wo³aæ spokojnym tonem g³osu, nie chcia³am bezrdziej przestraszyæ dziecka. Nie wiedzia³am co siê dzieje...
Dziecko spojrza³o siê na Ciebie... By³o przestraszone, zagubione... Po chwili szepnê³o smutno:
-Nazywam siê Tokyo... Moi rodzice... Moi rodzice umarli... - dziecko, a raczej dziewczynka, rozp³aka³a siê, unosz±c swe delikatne oblicze ku niebu.
-Mamo, tato, przyjdê do was, obiecujê !
Nawet nie wiem kiedy Romi przejê³a inicjatywê bez moje najmniejszej zgody. Zupe³nie bez ostrze¿enia zaatakowa³am. Chwyci³am dziecko za g³owê, a dok³adniej w³osy, poci±gnê³am do góry, tak by bardzo bola³o, wykonuj±c t± czynno¶æ mówi³am do niej:
-Nie martw siê dziecko to bêdzie tylko chwilka, nim siê obejrzysz bêdziesz ju¿ martwa, do³±czysz do swojej rodziny po drugiej stronie, szybko, sprawnie i w miarê humanitarnie...
W tym momencie z mojego lewego rêkawa wysun±³ siê kunai, dalej trzyma³am dziecko w powietrzu za w³osy, z chirurgiczn± precyzj± jak to przyta³o na medyka, wykona³am jedno sprawne ciêcie, w têtnicê szyjn±, zadaj±c ciêcie rzucam dzieckiem o pobliskie drzewo. Nie chcia³a pobrudziæ ubrañ, w dodatku nie s± moje... Odczeka³am chwilê a¿ dziecko siê wykrwawi i umrze. Gdy by³o ju¿ po wszystkim sprawdzi³am jakie¿ to ciekawe drobiazgi mia³a nasza ma³a zgóba. Dok³anie przeszuka³am cia³o dziewczynki, w tym samym czasie oglada³am wszystkie czê¶ci cia³a, czy by³a zdrowa, ile mog³a mieæ lat, generalnie wykona³am szybkie oglêdziny cia³a. Po przeprowadzeniu tych oglêdzin i poszukiwañ, wyci±gnê³am zwój z torby, rozwinê³am go ostro¿nie i bez po¶piechu, na zwoju by³o przygotowane siedem pustych krêgów, wykna³am niezbêdne pieczêci do Experimental Bodies. Cia³o dziecka zniknê³o a w jednym z pustych krêgów pojawi³ siê symbol techniki. Wszystko by³o zakoñczone, gotowe, jeszcze raz siê rozejrza³am, powoli ruszy³am w g³±b lasu... <nmm>
Zabi³a¶ dziecko... Poczu³a¶, jak Romra, Twój wewnêtrzny demon, zyskuje nieco mocy... Od tej chwili po ka¿dym przejêciu przez niego Twojego cia³a zyskujesz +5 do wszystkich statystyk.
Niewykonana misja.
Otrzymujesz 30PCh i +4 na staty. Dlaczego tak du¿o ? Romi, wtargaj±c do Twojego umys³u przyniós³ Ci wielk± si³ê, choæ, niekoniecznie, dobrobyt i szczê¶cie...
Minusy do Twojej mocy:
Za co trzecim u¿yciem mocy tracisz panowanie nad sob± na okres jednego postu.
Przy dziecku znalaz³a¶ natomiast jakie¶ flaszki, to by³a chyba trucizna.
Trucizna - jedna flaszka, starczy dla dwóch osób, powoduje stracenie przytomno¶ci na okres dwóch dni.
Opis dziecka:
Dziewczynka, 11 lat, 152cm, zdrowa, blond krêcone w³osy, bia³a cera, niebieskie oczy, chuda.
Stan±³em przed wej¶ciem do lasu Zetsumei. Wysokie ogrodzenie oraz dziwne odg³osy z g³êbi puszczy podpowiada³y mi, ¿e nie powinienem tam wchodziæ. Ciekawo¶æ by³a jednak silniejsza. "Przecie¿ jestem ninja, jakby co na pewno dam sobie rade." Tak rozmy¶laj±c wkroczy³em do lasu. <NMM>
Zbli¿aj±c siê do lasu rozgl±dam siê za innymi ninja.Siadam pod pierwszym leprzym dzewem , ³apiê oddech i odpoczywam.
Siedz±c pod jakim¶ drzewem, us³ysza³e¶ czyj¶ krzyk, nios±cy siê g³o¶nym, dono¶nym echem po lesie... Nie mog³e¶ stwierdziæ, z której strony dochodzi ów odg³os, poniewa¿ las powa¿nie zniekszta³ci³ jego brzmienie i przep³yw... Wiedzia³e¶ tylko, ¿e ów krzyk nale¿y najprawdopodobniej do mê¿czyzny, s±dz±c po jego tonie, i ¿e ten mê¿czyzna biegnie, zbli¿aj±c siê w tw± stronê...
Wstaje , rozgl±dam siê na boki i czekam patrz±c czy co¶ siê nie zbli¿a.Dla ostro¿no¶ci wyjmuje 2 shurikeny , chowam rêce z ty³u i czekam.Jednak by³em zbyt ciekawy by czekaæ na osobê...Sam zacz±³em siê zbi¿aæ do g³osu jagbym by³ zahipnotyzowany...
Przed Twoj± osob± pojawi³o siê trzech mê¿czyzn. Ka¿dy z nich trzyma³ w rêku kuszê. Jeden z ów mê¿czyzn, najwy¿szy i najszczodrzej obdarzony przez urodê, zagadn±³ do Ciebie nieco dziwacznie:
-Hej, m³odziaku, chcia³by¶ pomóc nam w polowaniu ? Karmazynowy wilk nie ¶pi, a ty tak sam w lesie... Zwierze lubi ludzkie cia³a. Wiêc mo¿e ruszysz z nami, by go z³apaæ ?
Hmm czemusz nie?-Zadaje sobie to pytanie w my¶lach.
-A co z tego bêde mia³?-Pytam siê z chêci zysku. Po chwili patrzenia na mê¿czyzn chowam kunai'e do kieszeni i czekam co odpowiedz±.
-Op³acimy Ciê sowicie - mê¿czyzna przemawiaj±cy do Ciebie wcze¶niej u¶miechn±³ siê, zak³adaj±c kusze na plecy, co tak¿e uczynili jego wspó³towarzysze.
-Karmazynowy wilk dalej stanowi dla nas zagro¿enie... Nie traæmy czasu na czcze gadki, tylko w koñcu zapolujmy na niego... - mrukn±³ który¶ z pozosta³ych mê¿czyzn, ale osi³ek, stoj±cy przed nim, uciszy³ go delikatnym ruchem rêki, ponownie zwracaj±c siê do Ciebie.
-Jak siê nazywasz ? - spyta³, prawie ¿e od niechcenia.
-Mankuro, Mankuro Nara-mówie do mê¿czyzny stoj±cego przedemn±
-To jak idziemy-po tych s³owach zaczynam i¶æ wolnym krokiem. Po us³yszeniu odpowiedzi na wszelki wypadek nak³adam na siebie kawarimi i czekam co zrobi± mê¿czy¼ni.
1000-100=900ChP
Z Iwy prosto w okolice Konohy. Widaæ by³o zmianê kraj obrazu ze skalistego na bardziej ¿ywy i zielony. Kraj ognia hmm to tutaj znajduje siê wioska ukrytego li¶cia. Jak mog³am a¿ tak strasznie zab³±dziæ w tej Kusie. Usiad³am przed wej¶ciem do lasu by chwilkê odpocz±æ i zje¶æ kanapkê.
Siedzia³a¶ i jad³a¶ kanapke. A¿ tu nagle us³ysza³a¶ jaki¶ cha³as. Jaka¶ zamaskowana osoba wybieg³a z lasu. Goni³y j± jakie¶ trzy osoby. Widaæ by³o ¿e potrzebuje pomocy. Udzielisz jej?
Nie wiedzia³am z jakiego powodu prowadzony jest po¶cig za t± osob±. Nie mog³am zbyt pochopnie podj±æ decyzji. Schowa³am kanapkê i z pewnego dystansu zaczê³am ¶ledziæ uciekiniera i jego konwój po¶cigowy. Stara³am siê niepostrze¿enie przemieszczaæ w koronie drzew i obserwowaæ rozwój sytuacji. Przygotowa³am dwa kunaie, po jednym do obu d³oni. By³y mi potrzebne do obrony lub ewentualnego ataku.
Schowa³a¶ siê w koronie drzewa obserwuj±c rozwój wydarzeñ. Uciekinierka lekko utyka³, zapewno zosta³ zraniony ju¿ wcze¶niej. Ci którzy go ¶cigali rzuciliw ni± serie shurikenów. Biedaczka nie unikne³a wszystkich. Pad³a na ziemie. Napastnicy staneli nad ni± i wyci±gneli broñ.
Szybko przygotowa³am pieczêci do Hyuton Bunshin no Jutsu . Klony pojawi³y siê na s±siednich ga³êziach. Rzuci³am wraz z klonami seriê kunai w przeciwników. A raczej tak by ich odstraszyæ ni¿ zabiæ. Dalej nie wiedzia³am kto jest z³y a kto dobry w tej ca³ej walce. Jeden z moich dwóch klonów zeskoczy³ na dó³ kiedy ja z drugim dalej by³am w ukryciu. Klon przemówi³ do zbirów.
-Co tutaj siê dzieje? Dlaczego atakujecie t± osobê?
Klon wyj±³ dwa kunaje i przegotowa³ siê do obrony. Ja z drugim klonem w koronie drzew wyjê³am shurikeny gotowa do salwy na napastników. W razie ataku na mojego klona ja odpowiadam atakiem shurikenów na nich.
//je¶li mam klony to : 1550-500= 1050//
Stworzy³a¶ swoje klony. Nastêpnie rzuci³a¶ kunaj w przeciwników. Jeden z twoich klonów zeskoczy³ z drzewa i ruszy³ do tej gromadki. Trójka napastników widzac twoj± ingerencje wycofa³a sie. Na ziemi zosta³a ranna uciekinierka.
Mój drugi klon zeskoczy³ z drzewa ja wola³am trzymaæ siê na razie z daleka. Jeden ubezpiecza³ i wypatrywa³ ewentualnych wrogów. Drugi podszed³ do kobiety i zacz±³ przygl±daæ siê jej ran±. By³am pewna ¿e napastnicy nie odpuszcz± tak ³atwo i czaj± siê gdzie¶ w pobli¿u. By³am gotowa na obronê tej osoby.
Jeden klon ogl±da³ rany dziewczyny. Drugi natomiast bacnie obserwawa³ otocznie i wypatrywa³ wrogów. Jako¶ ¿aden sie nie pojawi³. Poprostu sie z st±d zabrali. Ty natomiast dalej siedzia³a¶ na drzewie.
Gdy by³am pewna ¿e napastnicy odeszli zeskoczy³am z drzewa teraz obydwa klony czuwa³y nad naszym bezpieczeñstwem. Podesz³am do kobiety.
-Jestem Tajra, co siê sta³o? Dlaczego ciê ¶cigali?
Zapyta³am ciekawa ca³ej tej afery. Wyjê³am kanapkê by j± dokoñczyæ. Wyjê³am te¿ drug± i wyci±gnê³am rêkê z kanapk± w stronê kobiety. Nie zna³am siê na pierwszej pomocy to te¿ nawet nie próbowa³am nie chc±c jej zrobiæ krzywdy.
Napastników ju¿ nie by³o. Osobi¶cie podesz³a¶ do uciekinierki. Dziewczyna spojrza³a na ciebie i powiedzia³a. "¦cigali mnie za to ¿e zbuntowa³am sie naszemu... ich panu."
Spojrza³am jeszcze raz na kobietê. Chcia³am siê upewniæ czy jej rany s± powa¿ne, i czy mo¿e i¶æ dalej.
-Czy mogê ci jako¶ pomóc?
Zapyta³am mi³ym g³osem. Nie wiedzia³am co mam pocz±æ. Z jednej strony ¶pieszno by³o mi do konohy, z drugiej nie mog³am jej tak tu zostawiæ. Co tu robiæ.
Uciekinierka spojrza³a na ciebie po czym ¶ci±gne³a z twarzy huste któr± mia³a ju¿ od pocz±tku za³o¿on±. "Nie wiem czy mo¿esz mi pomóc." Po tych s³owach dziewczyna próbowa³a wstaæ ale jej to nie wychodzi³o. Rany jej przeszkadza³y. Potrzebowa³a opatrunków itp pomocy. Spojrza³± na ciebie b³agalnym wzrokiem. Mo¿e niechcia³a cie prosiæ o pomoc ale widaæ by³o ze jej chce.
-Ehhh to przynajmniej pozwól ¿e odprowadzê ciê gdzie¶ gdzie zajm± siê twoimi ranami. Znasz takie miejsce gdzie mog± ci pomóc?
Zapyta³am kiwaj±c jednocze¶nie do moich klonów by podesz³y. Nastêpnie moje kopie podnios³y dziewczynê i pozwoli³y by ta podpar³a siê na nich. Wygl±da³o to tak ¿e dziewczyna idzie w ¶rodku a klony po jej bokach trzymaj±c j± w pasie a ona prze³o¿y³a rêce na ich barki. Czeka³am a¿ dziewczyna co¶ powie. Gdy wska¿e jaki¶ kierunek lub powie o jakim¶ miejscu niezw³ocznie udajê siê tam z ni± i moimi klonami.
Twoje klony podnios³y dziewczyne. Ta teraz ledwo sta³o tylko dziêki podparciu. Uciekinierka by³a przygnêbiona. "Teraz nie mam gdzie siê udaæ."- powiedzia³a. "Nie mam gdzie i¶æ." Teraz oktualnie by³y¶cie na otwartej przestrzeni a nieopodal by³y zaro¶la i troche drzew. Je¶li napastnicy chcieliby wróciæ to maj± niemal doskona³± okazje.
-Niestety nie jestem medykiem nie mogê ci pomóc z twoj± ran±, zwyczajnie siê na tym nie znam. A sk±d uciekasz? Pójdziemy zwyczajnie w przeciwnym kierunku. Sama pewno przyznasz ¿e im dalej tym lepiej.
Ruszy³am z dziewczyn±. Nie wiedzia³am co mam robiæ. Czu³am siê jednocze¶nie bezradna i zak³opotana. Co mia³am z ni± zrobiæ....
Ruszy³a¶ z dziewczyn± i klonami w kierunku w którym wcze¶niej ucieka³a. Widaæ by³o smutek na jej twarzy. Gdy siê ju¿ jej przyjrza³a¶ mo¿na by³o poznaæ ¿e jest blisko twojego wieku. Przed wami widnia³ ogromny las. Je¶li dalej têdy pójdziecie wejdzie prosto w ten dziki i niebezpieczny las. Najlepiej bêdzie jak obierzecie inny kierunek.
(Chocia¿ zabandarzuj jej rany i nawi±¿ kontakt.)
Chcia³abym tylko przypomnieæ o zasadzie 45 s³ów w postach, regulowan± prawem nr 19 zgodnie ze statutem regulaminu z aneksu z dnia 05.07.09r... T.H.
// A niech siê wykrwawia w ciszy by¶ opisa³ otocznie, pogodê, wygl±d mojej towarzyszki bo ja robiê wszystko non stop da³am jej je¶æ powiedzia³am jak mam na imiê zaoferowa³am pomoc to ta laska to jaka¶ lama //
-Pokarz t± ranê, mo¿e udam mi siê co¶ z ni± zrobiæ. Powiedzia³am spokojnym g³osem do dziewczyny. Schyli³am siê nisko by zobaczyæ dok³adnie co jest nie tak z jej nog±. Gdy ju¿ widzê co z ni± nie tak urywam jej kawa³ek szaty i banda¿uje. Skupiam po³owê chakry w d³oni któr± potrzebujê do normalnego u¿ycia techniki lodowej d³oni i przyk³adam koñcówki palców, ch³ód powinien u¶mierzyæ ból. Po tych czynno¶ciach idê z ni± dalej i czekam na jej wypowiedzi...
//ok, wybacz to moja wina, ostatnio ciê¿ko mi co¶ natworzyæ, teraz siê bardziej postaram//
Podesz³a¶ do dziewczyny i obejrza³a¶ jej rany. By³o kilka ciêæ na nogach ale mia³a jedn± g³êbok± rane na udzie. Gdy ju¿ chcia³a¶ urwaæ kawa³ek swojego ubrania dziewczyna ciê powstrzyma³a. "Nie trzeba. W kieszeni powinnam mieæ jeden banda¿." Po czym z trudem go wyci±g³a i poda³a tobie. Ty natomiast uzy³a¶ go najpierw aby zabanda¿owaæ t± najpowa¿niejsz± rane. Pó¼niej jeszcze inne rany zakry³a¶ materia³em. Nastêpnie sch³odzi³a¶ rane przez co mniej j± bola³a. Us³ysza³a¶ jak do ciebie znów mówi. "Przepraszam. Nic nie mówi³am ani nie robi³am bo niewiedzia³am czy moge tobie ufaæ. Ale teraz widze ¿e chyba moge. Nazywam siê O³ina."
-Wiêc dok±d O³ino? Mówi³a¶ ¿e sprzeciwi³a¶ siê swojemu panu. Kto to i co siê sta³o opowiedz mi wszystko postaram siê temu zaradziæ.
Pod±¿a³y¶my dalej chcia³am us³yszeæ opowie¶æ dziewczyny. Jej stan zdrowia mnie martwi³. By³am czujna na wszelki wypadek gdyby znów ¶cigano dziewczynê. Klony mia³y j± chroniæ, a ja bym odwróci³a uwagê wrogów. Ca³a ta historia mnie intrygowa³a.
Zatrzyma³y¶cie siê kawa³ek przed wielkim dzikim lasem. Dziewczyna sie bardzo oburzy³a gdy powiedzia³a¶ 'swojemu panu'. Wrêcz krzykne³a do ciebie. "On nie jest moim panem!" Przez chwile ciê¿ko podysza³a po czym osune³a siê na ziemie i zacze³a p³akaæ. Biedaczka by³a naprawde zrozpaczona. Widaæ by³o ¿e mimo i¿ uciek³a to co¶ jeszcze jest nie tak. Ta sprawa ma chyba drugie dno.
-eee, no ten przepraszam, ee nie chcia³am ciê uraziæ, po prostu ehhh proszê nie p³acz i wyja¶nij mi wszystko nie jestem za dobra w pocieszaniu... powiedz wys³ucham ciê eee przepraszam...
Poklepywa³am dziewczynê po ramieniu. Klony by³y na warcie a ja bezradna kucnê³am nad dziewczyn±.
Dziewczyna jeszcze przed chwile p³aka i szlocha³a. Dopiero po kilku minutach siê uspokoia na tyle by co¶ powiedzieæ. "Nie masz za co przepraszaæ. Ta ja powinnam ciebie przeprosiæ za to ¿e jestem dla ciebie utrapieniem i ¶ci±gam na ciebie niebezpieczeñstwo." O³ina sie rozejrza³± wokó³ aby sie upewnic czy nikogo nie ma po czym zap³akana kontynuowa³a. "Je¶li chodzi o twoje wcze¶niejsze pytanie. Uciek³am bo nie mog³am znie¶æ tego co on nam kaza³ robiæ. On jest szaleñcem. Wykorzystuje ludzi i ninja dla swoich chorych ambicji. Ale to nie wszystko. Ja zostawi³am tam swojego kuzyna. Jest moj± jedyn± rodzina."
Biedaczka znów zacze³a p³akaæ.
-Od razu lepiej. Dobrze plan jest taki powiedz mi gdzie mam i¶æ i kogo pokonaæ. A ty ukryj siê wraz z moimi klonami. One ciê obroni± w razie potrzeby. JA uwolniê twój uciemiê¿ony lud tylko gdzie mam siê udaæ?
Czeka³am na moj± rozmówczyniê. By³am ciekawa jak zareaguje na mój ¶mia³y plan.
Dodane po 15 sekundach:
-Od razu lepiej. Dobrze plan jest taki powiedz mi gdzie mam i¶æ i kogo pokonaæ. A ty ukryj siê wraz z moimi klonami. One ciê obroni± w razie potrzeby. JA uwolniê twój uciemiê¿ony lud tylko gdzie mam siê udaæ?
Czeka³am na moj± rozmówczyniê. By³am ciekawa jak zareaguje na mój ¶mia³y plan.
"Nie ja, ja niemog³abym... Ja musze to za³atwiæ. Najwy¿ej z twoj± pomoc±. Niepozwole aby¶ po tej dobroczynno¶ci jeszcza tam sz³a i ryzykowa³a swoje ¿ycie." O³ina spojrza³± siê na ciebie. Jej oczy by³y przepe³nione nadziej± i wiar±. Ona naprawde zacze³± tobie ufaæ. "Co¿. Je¶li mamy i¶æ razem to musimy siê jako¶ przygotowaæ i troche poczekaæ a¿ moja rana siê zagoi a przynajmniej nie bêdzie uci±zliwa." doda³a jeszcze.
-Pos³uchaj mnie nie mamy czasu na zwlekania. Puki co jest po naszej stronie efekt zaskoczenia. Je¶li bêdziemy zwleka³y z tym atakiem oni siê lepiej przygotuj± i donios± swemu panu ¿e kto¶ czyli ja ci pomaga. Dodam wiêcej je¶li teraz tego nie zrobiê to wy¶l± silniejszy po¶cig za nami. Mam wiêksze szanse sama teraz rozumiesz? Wiem ¿e to twoja zemsta, twój lud oraz rodzina ale pomy¶l rozs±dnie czy mamy tyle czasu.
Mówi³am do dziewczyny spokojnym ale stanowczym g³osem. Us³ysza³am wtedy w g³owie: "po co siê tak anga¿ujesz w to? znów to ja bêdê ciê musia³ z tego wyci±gaæ. Zostaw j± tutaj niech sobie radzi skoro taka odwa¿na jest..." ~Przestañ, od³ó¿my t± rozmowê na pó¼niej.~ "Jak tam sobie chcesz ale mi siê mo¿e pó¼niej nie chcieæ z tob± rozmawiaæ" ~Dobrze niech tak wiêc bêdzie...~ Skoñczy³am wewnêtrzny dialog z Nekomat±. Przygl±da³am siê dziewczynie.
Dziewczyna spojrza³a na ciebie poruszona. Jej oczy siê szkli³y. Nast±pi³a chwila ciszy któr± przerywa³ powiew wiatru i szum li¶ci. O³ina opu¶ci³a nieco g³owe w dó³. "Tak, chyba masz racje." -powiedzia³a. Zauwa¿y³a¶ jak ona swoimi d³oñmi które mia³a na nogach ¶cisne³a swoje ubranie. Widaæ by³o ¿e targaj± ni± emocje. Widocznie cieszy³a siê tym ze jej pomo¿esz ale raczej nie tym ¿e j± wyrêczysz a ona tutaj zostanie, ¿e niepomoze bliskim.
-Nie martw siê o nic. Nic mi nie bêdzie a czas teraz jest na wagê z³ota. Kto wie mo¿e je¶li siê po¶pieszê to uda mi siê ich zaskoczyæ ale gdzie mam siê udaæ powiedz. Druga sprawa to nie chcê by twoja rodzina ucierpia³a przez twój ruch, bo widzisz je¶li nie dopadn± ciebie to twoich najbli¿szych. Je¶li ich kochasz to pozwól mi dzia³aæ.
Powiedzia³am poklepuj±c j± po ramieniu, chcia³am dodaæ jej otuchy ale nie bardzo wiedzia³am jak.
Dziewczyna by³a ca³a zap³akana. Jeszcze jej troche ³ez sp³ywa³o po policzkach. Spojrza³a na ciebie tymi szklanymi oczyma i powiedzia³a. "DZiêkuje. Dziêkuje bardzo." Po czym przetar³a twarz swoj± hust± i dalej mówi³a. "Jego posiad³o¶æ znajduje sie w dolinie. A dok³adniej w samym sercu lasu na polanie. Jest widoczny. Ale uwa¿aj. Oni ciebie zobacz± jak bêdziesz chcia³a tam tak poprostu sie wtargn±æ."
-Nie martw siê o mnie dam sobie radê.
Po tych s³owach zostawi³am z dziewczyn± moje klony a sama ruszy³am. Chcia³am zrobiæ to jak najszybciej. Wtedy odezwa³ siê on:
"Gdzie tak pêdzisz bez przygotowania co? Chcesz zgin±æ?"
~Mam plan nie martw siê o mnie.~
"Nie martwiê siê o ciebie ale o nas, wiesz ¿e od twoich decyzji zale¿y nasz wspólny los..."
~Tak ¶wietnie zdajê sobie z tego sprawê, a teraz nie marud¼, potrzebujê chwile spokoju do namys³u.~
Ju¿ nie us³ysza³am odpowiedzi mojego kociego demona skupi³am siê na szykowaniu planu ataku na posiad³o¶æ. Przemieszcza³am siê cicho i z gracj±. Ukryta niczym poluj±cy dziki kot w¶ród ga³êzi drzew. <nmm>
*Szybkim ruchem zeskoczy³ z drzewa po czym ujrza³ wyj¶cie z lasu. Z zadowoleniem przy¶pieszy³ kroku i zacz±³ biec w stronê Doliny koñca (nnm)
Przed wej¶ciem do lasu ¶mierci sta³o trzech mê¿czyzn w czarnych szatach i maskach na twarzy wpatrywali siê w drogê przed sob± jedyn± drogê która prowadzi do ¶rodka puszczy. Ich czarne szaty powiewa³y delikatnie na wietrze lecz ich sylwetki by³y nie wzruszone stali tak i czekali a¿ uczniowie dotr± na miejsce drugiej próby egzaminacyjnej gdzie mia³o wszystko siê zacz±æ. A tu¿ za nimi znajdowa³o siê przej¶cie do mrocznego lasu w którym grasuj± stworzenia z najmroczniejszych koszmarów oraz gdzie inteligencja jak i chêæ przetrwania ninja mia³y zostaæ podstawione przed prób± czasu.
Niezbyt szybkim jednak pewnym krokiem przemierzy³em drogê od akademii i sali egzaminacyjnej a¿ do bram wej¶cia do lasu gdzie stali mê¿czy¼ni, jak mo¿na by³o ³atwo stwierdziæ z ANBU. Stroje jak i maski mówi³y swoje. Poplecznicy Lee. Opiera³em siê przez ca³± drogê o swoj± drewnian± laskê. Od czasu swej medytacji w samotni i mieszkania na oddalu przez kilka lat zawsze tak siê porusza³em, chyba ¿e zabrak³o mi kija. By³o to zwyk³e przyzwyczajenie, nic wiêcej, nie posiada³em ¿adnej kontuzji ani nie dokucza³ mi reumatyzm. Chod¼ z pewno¶ci± niejedna osoba mogla by stwierdziæ ¿e jestem s³abym cz³owiekiem który potrzebuje do pomocy laski.
Gospodarze ju¿ na mnie czekali ... i oczywi¶cie na resztê moich konkurentów. Stan±³em wiêc przed jednym z nich. Nie zdj±³em kaptura który zwisa³ mi do¶æ nisko zas³aniaj±c czo³o i powoduj±c padanie cienia na moje oblicze. Spojrza³em na pierwszego lepszego.
- Casper Senjuu ... - przedstawi³em siê tylko i czeka³em na dalsze instrukcje od prowadz±cego.
Fioletowooki wolnym krokiem zbli¿a³ siê do cz³onków Anbu ubranych w p³aszcze z kapturem i maski, ch³opak wpatrywa³ siê w tych shinobi oraz w las w, który za chwile mia³ wej¶æ, m³odzieniec przed podej¶ciem do cz³onków ANBU w³o¿y³ rêce w kieszenie które by³y umieszczone w kombinezonie i rzek³ :
- Jestem Odishu Ronbun... przyszed³em tu na drugi etap egzaminu, który niebawem odbêdzie siê w tym lesie.
Odishu popatrzy³ siê na cz³onków Anbu a nastêpnie opar³ siê o bramê wej¶ciow± trzymaj±c rêce w kieszeniach.
Ch³opak szybko bieg³ przez wioskê. Zawsze by³ ostatni na tym egzaminie, mo¿e tym razem bêdzie przed kim¶... Przepycha³ siê miêdzy przechodniami nie zwracaj±c na nich uwagi... W koñcu znalaz³ siê przy wej¶ciu do upiornego lasu, gdzie mia³ odbywaæ siê kolejny etap egzaminu. Raz, dwa... Dotar³o przed nim dwoje ludzi, czyli tym razem nie jest ostatni... Ujrza³ ludzi w maskach i czarnych p³aszczach. Wygl±dali dosyæ gro¼nie, ale czy tacy byli? Ma³o prawdopodobne by³o, ¿e oni mogli byæ "stra¿nikami" lasu, raczej to ludzie Lee. Stan±³ w równym rzêdzie co pozostali kandydaci na wy¿sze rangi. Nie zwraca³ siê do ANBU, spojrza³ tylko na Caspra
- Ohayo, sensei. - powiedzia³ cicho, a potem znów zwróci³ swój wzrok na ANBU.
"Skoro przyszli tutaj nas egzaminowaæ, to pewnie wiedz± o nas (prawie) wszystko... no i maj± nasze karty." - pomy¶la³, a potem siê zastanawia³ jak± on sam móg³ mieæ "kartê"... Sta³ pewnie wpatruj±c siê w ich maski i czekaj±c na reakcje. Nie pokazywa³ ¿adnych emocji, ale czasem ma³y u¶mieszek pojawia³ siê na jego twarzy...
Powolnym krokiem dochodzi³em do lasu. Stali ju¿ tam ludzie, których spotka³em w sali. By³ go¶æ w zielonym p³aszczu, by³ jego uczeñ oraz kilku innych. Ja ca³y czas zastanawia³em siê nad prawdziwo¶ci± s³ów naszego egzaminatora.
~Czy rzeczywi¶cie, który¶ z nich móg³by byæ czarn± owc±? Wed³ug wszelkich obliczeñ, przemy¶leñ, których dokona³em wszystko wskazuje na to, ¿e tamten cz³owiek chce nas po prostu nastraszyæ. ~
S³oñce przeszkadza³o mi trochê dlatego usiad³em sobie w cieniu i stara³em siê ws³uchaæ w rozmowê pozosta³ych ludzi.
Z miejsca, które zaj±³em powiedzia³em tylko dziarsko
-Witam wszystkich..
Neko pojawi³a siê w koñcu w okolicy wej¶cia do lasu. Ciê¿ko by³oby siê domy¶leæ, ze niewiele brakowa³o a nie zosta³aby dopuszczona do egzaminu. Co jaki¶ czas rozmawia³a ze swoj± suczk± czochraj±c j± po ³bie. Mimo to trzyma³a siê z ty³u grupy uwa¿nie obserwuj±c ka¿dy ruch innych uczestników. W my¶lach powtarza³a sobie pieczêcie do tych nielicznych technik jakie zna³a. Spacer cienia bêdzie przydatny... Las to jeden wielki cieñ. Da sobie rade. Nadal nie wygl±daj±c na zbyt przejêt± czeka³a a¿ zostanie wezwana po swój zwój...
Z po¶ród trójki ANUS'ów jeden z nich wysun±³ sie na czele aby przywitaæ nowo przyby³ych. Jego bia³a szata delikatnie powiewa³a na wietrze kiedy powoli zbli¿a³ sie do zgromadzonych. Nie odezwa³ siê ani s³owem, siêgn±³ tylko do wewnêtrznej kieszeni swego p³aszcza, z której wydoby³ sze¶æ zwojów. Na ka¿dym z nich widnia³y inicja³y ka¿dego z przyby³ych. Podchodzi³ po kolei do shinobi oddaj±c im w rêce zwoje z ich inicja³ami.
- Oto zwoje o których mówi³ nasz mistrz. Macie ich strzec niczym oka w g³owie. Otworzenie któregokolwiek z nich, b±d¼ zniszczenie bêdzie sie równa³o Wasz± dyskwalifikacj±. Zgubienie lub nie zdobycie bli¼niaczego zwoju równie¿ bêdzie sie równa³o dyskwalifikacj±. - odwróci³ sie do swych towarzyszy, którzy stali za nim przy bramie i skin±³ delikatnie g³ow±. Dwójka zbli¿y³a sie do Was, w tym samym czasie kiedy mê¿czyzna który z wami rozmawia³ odwróci³ siê i podszed³ w stronê wej¶cia do Lasu ¦mierci. Pozosta³a dwójka ANBU'sów wrêczy³a ka¿demu z przyby³ych ma³y worek z wyposarzeniem w którym znajdowa³o siê: dwa kunai, sze¶æ shurikenów, jedna karteczka z notk± wybuchow±, zwyczajny metalowy drut, oraz manierki z wod±. Kiedy to wrêczyli, natychmiastowo znikli a ich dowódca otworzy³ kratê prowadz±c± w mroczne czelu¶cie starego lasu.
- Tak wiêc znacie cele Waszego zadania. Dostali¶cie wyposarzenie. Pouczy³em Was równie¿ o warunkach dotycz±cych waszych zwojów. Teraz jedyne co mi pozosta³o to poinformowaæ Was i¿ w lesie znajduj± siê niebezpieczne istoty oraz ¿e specjalnie na potrzeby tej misji zosta³o stworzone dla Was miejsce które powinni¶cie odnale¼æ bez problemu. Acha, zapomnia³bym.... Mistrz Lee kaza³ Wam przekazaæ i¿ mo¿ecie u¿ywaæ tylko podstawowych jutsu. ( D i C) Uzycie jakichkolwiek potê¿niejszych zostanie natychmiastowo przez nas wykryte. Bêdziemy mieli na oku ka¿dy Wasz ruch i ka¿dy z Was zostanie oceniony. - po tych s³owach dowódca oddzia³u w bia³ej szacie znikn±³, pozostawiaj±c Wam woln± drogê dostania sie do obozu.
//Od dnia dzisiejszego startuj± 3 dni Waszego testu.//
Podnios³em rêkê w stronê jottosa na znak powitania i co¶ burkn±³em pod nosem a nastêpnie odebra³em swój zwój jako pierwszy bo przyby³em tu jako numer jeden. Schowa³em go pod szat± przyczepiaj±c do stroju ninja którego nikt nie widzia³. Odebra³em swój "pakunek" ci±gle [cenzura] co maj± do powiedzenia nam gospodarze tegorocznego drugiego etapu egzaminu. Naci±gn±³em bardziej kaptur i stan±³em przy bramie prowadz±cej do wielkiego niebezpiecznego jednak bardzo dobrze znanemu przeze mnie lasu Konohy. Nie wszed³em. Czeka³em na reakcjê innych. Co zrobi± co uczyni±. Zareaguj± jako¶ czy wezm± jakie¶ dodatkowe zwoje. Nie chcia³em byæ pierwszym go¶ciem ... wola³em by inni weszli do lasu, a dopiero pó¼niej ja. Na razie mog³em robiæ za doskona³ego obserwatora i móc zastanowiæ siê nad nastêpnymi dzia³aniami.
Odishu, na pocz±tku nie pewien ch³opiec zdania testu teraz nadzwyczaj o¿ywiony i pewien swojego. Wyluzowany. Zbyt bardzo pewien siebie.
Jottos mój w³asny wspania³y uczeñ którego dobrze wyszkoli³em ... ale tak¿e zna³em jego s³abe strony. Je¶li by przydarzy³o walczyæ nam ze sob± mia³bym du¿e szanse nawet je¶li nie mogê w du¿ym stopniu wykorzystaæ swojej w³adzy nad natur±. Jednak nie mam zbytniej ochoty zmierzyæ siê z w³asnym wychowankiem.
M³ody cichy ch³opak który zapisywa³ wszystkie s³owa Lee. Ma³o mówny. Z pewno¶ci± mo¿na stwierdziæ ¿e wszystko potrafi przemy¶leæ. Równie dobry obserwator jak ja ... jednak jest m³odszy i z pewno¶ci± mniej wprawiony ... ale czy mi to wystarczy? Startowa³ na jounina b±d¼ na spec. jounina gdy¿ pisa³ d³u¿sz± wersjê egzaminu. Rozpisa³ siê ... w±tpiê ¿e w takim stopniu bazgroli³ na kartkach.
Neko z klanu Inuzuka, od razu poznaæ po jej psie, a po za tym Lee sam j± zdradzi³. Jest m³oda, spó¼ni³a siê i nie wykwalifikowana. Zosta³a przyjêta mimo tego ¿e nie napisa³a pierwszej czê¶ci. Dziwne ... bardzo dziwne.
Odishu odbieraj±c zwój u¶miechn±³ siê do jedengo z cz³onków Anbu i schowa³ zwój pod kombinezon "tutaj napewno bêdzie bezpieczny" pomy¶la³ czarno w³osy kieruj±c siê do bramu wej¶ciowej lasu ¶mierci "muszê siê jeszcze dok³adnie przyj¿eæ normalnemu ¶wiatu, tam ju¿ nie bêdzie tak weso³o, bêd± straszne zwierzêcia z tego co mówili Anbusi" pomy¶la³ m³ody mistrz papieru i wchodzi³ wolnym krokiem do lasu. M³odzieniec wchodz±c do lasu jeszcze raz pomy¶la³ "muszê siê teraz pokazaæ przed egzaminatorem ¿eby zdaæ ten egzamin i nie daæ plamy, wiem dobrze ¿e Rocklee chcia³ nas tylko zniechêciæ tym ¿e nie mamy szans i ¿e szpiegiem jest jaki¶ ¶wietny shinobi, po tym jak wszyscy patrzyli na tego go¶cia w zielonym ubranku my¶le ¿e jego trzeba siê obawiaæ bo mo¿e on byæ szpiegiem, tak naprawdê my¶le ¿e to te¿ jest tylko dla zniechêcenia nas, prawdopobodnie nie ma ¿adnego szpiega". Ch³opiec wszed³ do lasu u¶miechaj±c siê na ¶wiat poza nim.[NMM]
Ch³opak wzi±³ swój zwój i schowa³ go do kamizelki, gdzie mia³ na to przeznaczone miejsce, a jego d³uga, czerwona szata zas³ania³a je. Worek natomiast opró¿ni³, wk³adaj±c przedmioty w nim znalezione w odpowiednie miejsca - jeden kunai do rêkawa prawej rêki, drugi za¶ do kieszonki w kamizelce. Shurikeny i drut umie¶ci³ w zasobniku przy pasie, do którego przytwierdzi³ te¿ manierkê z wod±. Karteczka wybuchowa natomiast by³a w klieszeni po lewej stronie.
- No, chyba czas ruszaæ... - powiedzia³ do Caspra, który jeszcze sta³ przed bram± i ruszy³ wolnym krokiem w stronê czelu¶ci Lasu ¦mierci. W drodze zastanawia³ siê nad zachowaniem poszczególnych cz³onków "dru¿yny" zdaj±cych egzamin. Jak± strategiê obj±æ? Rozdzieliæ siê czy trzymaæ razem? No i jak to jest z t± dziewczynk± - czy ona w ogóle napisze test teoretyczny? Czy mo¿e jak mówi± pozory - jest szpiegiem? Te wszystkie my¶li k³êbi³y mu siê w g³owie do momentu przekroczenia bramy... Wtedy to zamieni³o siê w czujno¶æ.
<NMM>
Podniós³ kamyczek, by zaraz potem rzuciæ go do celu, którym by³ wysoki na kilkadziesi±t ³okci d±b. Nie trafi³, potem podniós³ drugi i ponowi³ próbê. Kolejne pud³o.. Zezulec, czy co? Mo¿e warto zainwestowaæ w okulary pomy¶la³by ka¿dy, kto w chwili obecnej. Powodem g³ównym takich rzutów nie by³ jednak k³opot ze wzrokiem a nerwy, ogarniaj±ce m³odego ch³opaka.
Dlaczego daje to mi tyle do my¶lenia, z ka¿da chwil± s³owa wypowiedziane wcze¶niej w sali przez Rocka Lee coraz bardziej miesza³y w g³owie m³odemu Narze.
"W¶ród was jest Czarna owca..... Ninja ten jest doskona³y..."
Przecie¿ nie ma kogo¶ takiego.. Nie ma osoby doskona³ej a mo¿e w³a¶nie o to chodzi³o!! Teraz dopiero wpad³o mu to do g³owy.. Dlaczego nie pomy¶la³ o tym wcze¶niej nie wiedzia³ sam.
Nie ma osoby doskona³ej i dowody tego przychodz± do naszych uszu ka¿dego dnia. Ciekawy jestem, czy jeszcze kto¶ móg³ na to wpa¶æ.
W tej chwili spo¶ród zgromadzonych Anbusów wyszed³ jeden ubrany na bia³o i stan±³ na ¶rodku. Nie powiedzia³ wtedy nic tylko siêgn±³ rêk± do kieszeni aby wyci±gn±æ z niej sze¶æ bardzo podobnych do siebie zwojów.
Kortill skupi³ swe my¶li na s³owach jakie wypowiada³ bia³y Anbu w momencie, gdy trzyma³ ju¿ wszystkie zwoje w rêku. Manipuluj±c nimi wysoko ponad g³ow± tak, by ka¿dy zobaczy³, jak wygl±daj±.
"Oto zwoje o których mówi³ nasz mistrz. Macie ich strzec niczym oka w g³owie....."
Wreszcie skoñczy³ a blondas podniós³ swój ty³ek aby w odpowiedni sposób odebraæ podane mu wyposa¿enie. Bardzo ceni³ sobie dobre wychowanie. Skoro od innych wymaga³ uprzejmo¶ci i odpowiedniego zachowania, sam musia³ dawaæ przyk³ad.
Podziêkowa³ mê¿czy¼nie wrêczaj±cemu mu worek i zwój zamaszy¶cie wyci±gaj±c rêkê i k³aniaj±c siê. Wykonuj±c te czynno¶ci zobaczy³, jak przygl±da³ mu siê mê¿czyzna w zielonkawej szacie.
Minê³o kilka chwil, w których m³ody Nara tkwi³ w pochylonej pozycji, gdy wsta³ zauwa¿y³, ¿e Anbusa ju¿ przy nim nie by³o. Pokierowa³, wiêc swe kroki do tajemniczej osoby, ubranej w zielon± d³ug± szatê o karnacji jasnej niczym królewskiej.
-Witam, zauwa¿y³em, ¿e przygl±dasz mi siê Panie czy co¶ siê sta³o?
Poczeka³ chwilê na odpowied¼ ale s³ysz±c o tym, ¿e egzamin siê rozpocz±³ ruszy³ w stronê lasu..
Kiedy trójka shinobi wyruszy³a, pozostawiaj±c samych ze sob± kunoichi z klanu Inuzuka oraz bardziej do¶wiadczonego shinobi z klanu Senju ich pozostawienie samych sobie dawa³o wiele do my¶lenia zarówno im jak i ich towarzyszom. Zarówno którykolwiek z tej dwójki mog³o byæ teraz podejrzanym o bycie szpiegiem, b±d¼ to jeden z trójki po¶piesza³ swych przyjació³ tylko po to aby odsun±æ od siebie ewentualne oskar¿enia. Tak czy inaczej Neko oraz Casper tracili dwie godziny do reszty osób bior±cych udzia³ w egzaminie.
Neko uwa¿nie przyjrza³a siê wchodz±cym. Ale niezbyt zwraca³a uwagê na to, ¿e sama jest obserwowana. Casper Senjuu... S³ysza³a o nim. Czy on by³ szpiegiem? Nie wiadomo... Czu³a, ¿e wiêkszo¶æ podejrzeñ padnie na ni±. W koñcu jej udzia³ by³ najbardziej w±tpliwym. Zabra³a sprzêt i zwój który schowa³a pod ubraniem. Tr±ci³a lekko swoje kolczyki, tak na szczê¶cie i ruszy³a w g³±b lasu razem z Tenshi. {NMM}
Nie ¶pieszy³em siê zbytnio. Czekanie jest sposobem na przemy¶lenie ka¿dej ewentualno¶ci. Mog³em przygl±daæ siê ruchom wszystkim z uczestników. W zadumê wprawia³a mnie sprawa tak zwanej Czarnej Owcy, kto zacznie pierwszy ruch, czy szpieg czy bierny gracz? Jakie bêdzie pierwsze posuniêcie, czy wszyscy siê pozabijaj±? Nie wiedzia³em tego ale gdybanie pozwala mi przeanalizowaæ wszystko mo¿liwo¶ci i odpowiedzenia dzia³aniem na dzia³anie.
M³ody blondas który nie mia³em pojêcia dlaczego rzuci³a niecelnie do drzewa zapyta³ mnie czy co¶ siê sta³o., odpowiedzia³em tylko w my¶lach ... zacz±³ siê egzamin.
Kto jest szpiegiem?? To pytanie z pewno¶ci± ka¿dy sobie zadawa³ i na ka¿dego zrzuca³. Jottos jako mój uczeñ który móg³ mnie przerosn±æ umiejêtno¶ciami. Neko dziewczyna która z niewiadomych powodów do sta³a siê do egzaminu. Kortill cichy i opanowany jak lis. Przem±drza³y z zachowania Odishu ...
Poszed³em w ¶lady wszystkim moich poprzedników i szuka³em obozu id±c g³ówn± ¶cie¿ynk±.
Opu¶ci³em las, w którym odbywa³ siê mój egzamin. By³em nawet zadowolony, ¿e uda³o mi siê zostac Jouninem. Teraz nareszcie bêde co¶ znaczy³ w Kiri-gakure. Tam w³a¶nie skierowa³em swe kroki.
<NMM>
Dotar³em wo wyj¶cia z lasu. Spojrza³em jeszcze na ten obiekt ro¶linny, który by³ dla mnie bardzo ciê¿kim testem ,a do tego tak¿e okaza³ siê bardzo szczê¶liwy. Zerwa³ siê porywisty wiatr. S³oñce zosta³o zas³oniête przez szare chmury. Temperatura siê och³odzi³a. W oczach Rinsaku pojawi³o siê szaleñstwo, które przez ten czas musia³ ukrywaæ. Demoniczny u¶mieszek zawita³ na jego ustach. Nie móg³ on byæ ju¿ tak± osob±, która przedtem rozmawia³a z Minako. Teraz jedynie co chcia³, to kogo¶ zabiæ ,ale najbardziej rozwin±æ swoj± organizacjê. Zarzuci³em na siebie mój czarny p³aszcz zas³aniaj±c to¿samo¶æ kapturem i ruszy³em w drogê. <NMM>
Stan±³em przed wej¶ciem do lasu Zetsumei. Wysokie ogrodzenie oraz dziwne odg³osy z g³êbi puszczy podpowiada³y mi, ¿e nie powinienem tam wchodziæ. Ciekawo¶æ by³a jednak silniejsza. "Nie moge tutaj wej¶æ mogê siê natkn±æ na jaki¶ oddzia³ ANBU." Tak rozmy¶laj±c pszeszd³em obok wej¶cia do lasu kieruj±c siê do Tani no Kuni.
NMM
Przeszed³em sobie obok lasu, widz±c ju¿ w oddali Konoha-gakure. Upchn±³em d³oñ g³êbiej w kieszeni, ¿eby stra¿nicy nie mieli siê do czego przyczepic, i ju¿ my¶la³em o tanim winie, które zakupiê na miejscu.
<NMM>
Wszed³ do ¶rodka lasu w biegu. Szybko mija³ drzewa i po kilku minutach znikn±³ gdzie¶ w g³êbi lasu. <zt>
Dla niektórych têdy wchodzi siê do lasu, dla Maurithio jest to na szczê¶cie wyj¶cie. Wiatr muska³ jego w³osy które tañczy³y jakoby zahipnotyzowane równie¿ p³aszcz Anbu powiewa³ na wietrze gdy Mauryc wychodzi³ z lasu. - Có¿ szybko posz³o... teraz do suny. - po owych s³owach, poprawi³ p³aszcz, buty wojskowe i p³aszcz. Powolnym krokiem ruszy³ ku wschodz±cemu s³oñcu, widz±c konohê a raczej jej zarys u¶miechn±³ siê wiêc bo cel siê zbli¿a³.
<Nmm>
Gdy dotarli¶my do wyj¶cia lasu zatrzyma³em siê przed dziwn± bram±. Moim oczom ukaza³y siê olbrzymie i poka¼ne mury konoha-gakure. A wiêc jeste¶my na miejscu... Jeste¶ pewien, ¿e chcesz uczestniczyæ w tej misji?? Pamiêtaj, ¿e Ja siê nie wycofam rzek³em do Mitsuhide czekaj±c na jego odpowied¼.
Zatrzyma³em siê. Pytanie zadane przez lidera SO nie ucieszy³o mnie za bardzo. "W tej chwili wola³bym nie mieæ takiego wyboru. Opu¶ci³em wioskê, wykradniêcie informacji wprost z siedziby ANBU bêdzie jawn± zdrad±. To nie jest decyzja jak± ³atwo podj±æ. Jednak teraz s³u¿ê Organizacji D¼wiêku i to aktualnie muszê braæ pod uwagê."
-Co ma byæ to bêdzie. Noszê piêtno tej organizacji i czy chce czy nie muszê wykonywaæ twoje rozkazy. -Mówi±c to opu¶ci³em g³owê, po chwili jednak j± podnios³em. -Ruszajmy. -Doda³em.
Tak... Ruszamy szepn±³em sobie pod nosem poczym ruszy³em w strone bram konohy... Mury robi³y siê coraz wiêksze i wiêksze. Z oddali zauwa¿y³em ju¿ t³umy ludzi przeciskaj±cych siê miêdzy sob±. Mimo, ¿e by³em liderem SO, nie przestawa³em my¶leæ ani o powodzeniu misji, ani o ¶mierci.
NMM
-Tak czas zacz±æ dzia³aæ -Po tych s³owach poprawi³em maskê ANBU i ruszy³em za Orikimaru. "Teraz siê oka¿e jak dobrzy jeste¶my, ale nie ma co siê d³u¿ej nad tym zastanawiaæ." Za moment staniemy przed bram± w Konoha, teraz niema ju¿ odwrotu.
<NMM>
Akahito dotar³ do wej¶cia do lasu. Przeczyta³ tabliczkê która g³osi³a, ¿e ka¿dy wchodzi na w³asn± odpowiedzialno¶æ. Jednak Akahito, wszed³ do lasu, rozejrza³ siê i pobieg³ jak najszybciej umia³, dró¿k± która ³±czy³a wej¶cie i wyj¶cie do Konohy
NMM
Rozgl±dam siê nerwowo. - No có¿, wchodzê. - westchnê³em. I tak nie mam co robiæ a tu mogê znale¼æ jakie¶ wyzwanie.
Lekkim krokiem pobieg³em drog± prowadz±c± w g³±b lasu ¶mierci.
Jak znowu spó¼niê siê na spotkanie, to siê chyba potnê.
Bieg³em tak, maj±c nadziejê spotkaæ przyjaciela w ustalonym miejscu przy rzece.
<NMMT>
Dziarskim krokiem zbli¿y³am siê do granicy lasu.
No to w drogê! Czas zwiedziæ Kiri-gakure. Ciekawe jak tam jest... Co mnie tam spotka... Czy bêdê siê tak nudziæ jak tutaj....
To ostatnie pytanie nurtowa³o mnie najbardziej. Nie mog³am ju¿ wytrzymaæ tej monotonnej codzienno¶ci.
Przekroczy³am granice lasu ¶mierci i pod±¿y³am w stronê mojego celu.
<NMM>
Do lasu zbliza³em sie ja i zbytnio spiesz±cy siê facet w ¶rednim wieku którego mia³em eskortowaæ.
- Hej, gdzie siê tak spieszy? - zapyta³em siê neico zmêczonego po¶piechem - dobra, niewa¿nie - i szli¶my dalej. Bacznie siê rozglad±³em po okolicy, bo ostro¿no¶ci nigdy za wiele.
Zrobi³o siê ju¿ ciemno, choc ksiê¿yc ¶wieci³ jasno wiêc widoczno¶c by³a w normie. Eskortowany mê¿czyzna zwolni³, daj±c Ci siê wyprzedzic... nagle poczu³e¶ uk³ucie zimnej stali na szyi. Spojrza³e¶ w dó³ i ujrza³e¶ rêkê mê¿czyzny trzymaj±c± kunai przy twoim gardle.
-Nareszcie posi±dê tajemnice klanu Nagari...
Gdy kole¶ przy³o¿y³ kunaia do szyji i powiedzia³ to co powiediza³ nieco sie zdziwi³em, ale nie wpada³em w panike lecz utrzymywa³em spokój.
"humph? Snij dalej..." po czym specjalnie naku³em siê na tego kunaia po czym... puff... zosta³ po mnie niewielki powiew powietrza, a ja sta³em 10 metrów za kolesiem (kaze kawarimi). Wyci±gna³em 2 shurikeny, przes³a³em do nich chakrê fuutonu (kaiten shuriken) i pos³a³em po ³uku tak ¿ê jeden lecia³ z lewej, a drugi z prawej strony. Chwile po wyrzuceniu pierwszej dwójki pos³a³em kunaia te¿ z chakr± wiatru. kierowa³em go prosto na g³owe postaci. Je³¶i ten wyrzuci jakiegos kunaia czy shurikena zbije go z toru. Wyci±gn±³em nastepnego kunaia i rusyz³em na przeciwnika ca³yczas zmieniaj±c swoje po³ozenie. Przygotowany by³em do uniku czy kontrataku.
1500 - 170 = 1330
//Licz chakre :P//
Za pomoc± podmiany unikn±³e¶ ataku, pojawiaj±c siê za przeciwnikiem. Ten nawet nie zareagowa³... rzuci³e¶ swoje pociski, jednak w momencie gdy ju¿ mia³y trafic, przeciwnik rozp³yn±³ siê w powietrzu.
-Liczy³em na dobr± walkê. Mam nadziejê ¿e siê nie przeliczê.-Us³ysza³e¶ zza siebie. Odwróci³e¶ siê, atakuj±c kunaiem, jednak przeciwnik zablokowa³ go swoim w³asnym kunaiem. Teraz stoicie ko³o siebie, si³uj±c siê...
- ¯eby¶ sie nie przeliczy³ - po tych s³owach odepchn±³em siê od niego tak mocno jak tylko da³o rade ( przy okazji powinno go zaboleæ) i wyl±dowa³em bezpiecznie. Zacz±³em gromadziæ chakrê w d³oniach po czym wys³a³em serie niewielkich, szybkich i silnych pocisków wietrznych. BY³o ich dok³adnie 6. By³y one nieco rozproszone tak by napewno 2 czy 3 z nich trafi³y. Czeka³em na nastêpny ruch przeciwnika z kunaiem w rêku. Bacznie obserwowa³em wroga czekaj±c na jego reakcje, bêd±c przygotowanym do defensywy.
1210 PCH
Wystrzeli³e¶ swoje pociski... przeciwnik chyba nie spodzeiwa³ siê tak szybkiego ataku, bo nie zd±¿y³ wykonac kawarimi. Zamiast tego unikn±³ 3 pocisków, jednak pozosta³e 3 pociski trafi³y. Mê¿czyzna przewróci³ siê, a Sakkat spad³ mu z g³owy...
Powoli podszedlem do lezacego faceta z kunaiem w reku. By³em przygotowany na to ze facet móg³ tylko udawaæ wiêc w karzdej chwili by³em gotowy rzuciæ kunaiem lub zrobiæ unik.
- I kto tutaj kogo zawiód³. Nawet sie ni zmêczy³em - powiedzia³em lekko lekcewazaco. Podszed³em blizej go¶cia
- Nie lekcewa¿ w³adców wiatru - po czym zasadzi³em mu kopa w twa¿ tak by ten zemdla³. Je¶li siê uda³o to go przeszukujê z nadziej± na znalezienie czego¶ przydatnego i odchodzê zostawiajac goscia na pastwe losu kazac mu samemu dojsc do kiri.
To by³ b³±d.. Pociski nie by³y do¶c silne, aby zrobic krzywdê przeciwnikowi, jedynie go powali³y.. gdy zacz±³e¶ podchodzic, ten do¶c szybko poderwa³ siê na równe nogi, po czym u¿y³ Daitoppy... Uderzenie wiatru by³o na tyle silne, ¿e nie mog³e¶ podej¶c bli¿ej.
-Nie ty jeden u¿ywasz fuutonu...
Jak mówi³em... by³em przygotowany na to ¿ekoles ¶ciemnia takwiec gdy ten sie ruszy³ rzuci³em w niego kunaiem i oddali³em siê nieco odskakuj±c i staj±c przy jedyn z wiêkszych drzew. Próbowa³em zaj¶æ go od ty³u kryj±c siê w mroku nocy i przechodz±c miedzy drzewami. Ca³yczas obserwowa³em go¶cia i modli³em siê o to by nie by³ tropicielem. By³em w pogotowiu na róznego rodzaju kontratak lub defensywê.
Schowa³e¶ siê za jednym z drzew... mê¿czyzna przystan±³ i zacz±³ nas³uchiwac. Gdy przemieszcza³e¶ siê, musia³ Ciê us³yszec..
-Juuha Shou!-mkn±ca za tob± fala powietrza ledwo ciê ominê³a, ¶cinaj±c przy tym spore drzewo, które prawie ciê przygniot³o... uda³o Ci siê jednak ukryc za kolejnym drzewem.
-Nie ukryjesz siê... To ma byc ten s³awny klan w³adców powietrza? Wyjdz i walcz jak mê¿czyzna!
"Chole***, juuha shou? Nie¼le. Teraz moja kolej. Troche sie z nim zabawimy." Z³o¿y³em pieczêcie i wytwo¿y³em 2 kaze bushiny, które mog³y byæ tworzone jedynie przez klan Nagari. Rozesz li¶my siê w oko³o niego i co chwila wydawali¶my jaki¶ dzwiek by go nieco zko³owaæ. Po niedu¿ej chwili wyskoczylisy zza drzew i ruszyli¶my na niego. two¿yli¶my razem trójk±t a w srodku by³ wróg. Razem z klonami zachowaywalismy sie tak samo by pomy¶la³ ¿e jest to iluzja Bushin no Jutsu. Kiedy byli¶my przy go¶ciu, klony przytrzyma³y przeciwnika, a ja nieco odskoczy³em i u¿y³em juuha shou.
1210 - 460 = 750
-Juuha Shou!- Teraz dwie fale powietrza polecia³y prosto w kierunku twoich klonów... jeden z nich unikn±³ ataku, jednak drugi zosta³ zgnieciony przeciêtym drzewem. Wtedy wyskoczy³e¶ razem z klonem z ukrycia. Przeciwnik by³ ju¿ widocznie zmêczony z braku chakry... bez wiêkszych przeszkód twój klon przytrzyma³ go, a ty wykona³e¶ swoj± technikê, niszcz±c klona i zabijaj±c wroga...
Przeszuka³e¶ cia³o i znalaz³e¶ trochê pieniêdzy...
Wykonana misja C
-150y
-25pch
-2 pkt stat
- No, i le¿eæ. Nie zadziera siê z klanem Nagari. - powiedzia³em nieco zmêczony, ale nie by³o ¼le. Zebra³em co znalaz³em i poszed³em do swojej wioski. Cieszy³em siê ¿e nie musia³em i¶æ a¿ do kiri... w koñcu dopiero co z tamt±d wróci³em.
<NMM>
Xavier szed³ przez las .Dziwne i upiorne miejsce -powiedzia³ do siebie cichym g³osem.Jednak szybko bieg³ w kierunku Konohy.Ciekawe jak ona jest ,nie którzy mówi± ,¿e jest najwiêksz± z wiosek.Hmm zobaczymy jak tam dotrê -my¶li przebieg³y przez g³owê Xaviera. Xavier jednak bieg³ dalej w kierunku Konohy <NMM>
-Jak ja nienawidzê chodziæ po lasach..w dodatku, gdy robi siê ciemno..-powiedzia³am, wchodz±c wraz z dziewczynami do ciemni gêstego boru. Ptaszki nie æwierka³y, bo lisy gryz³y im szyje, a my¶liwi o tej porze polowali na ¶pi±ce rude kity. Wszystko mia³o swój ³añcuszek przeznaczenia, a w³a¶nie jeden z nich wybra³ ten z kamieniem o nazwie Hanita Hyuuga. Mój bia³y strój mo¿e siê wyró¿niaæ po¶ród ciemno¶ci, wiêc najlepiej bêdzie poruszaæ siê koronami drzew-ma³o który facet poluje na ptactwo.
Nastêpny przystanek-> Kusa.
NMMT
M³ody chunnin szed³ sobie wolnym kroczkiem w stronê Ta no kuni do puszczy osakiej.
- Ech chyba sobie odpocznê i co¶ zjem..- Oznajmi³ sobie samemu i usiad³ na ziemi , a z plecaka wyj± jakie¶ kanapeczki i picie i zacz±³ siê zajdaæ.
Po posi³ku ruszy³ dalej w drogê dzier¿±c kose na swoich plecach.
nmm
Pozwoli³a siê prowadziæ ch³opcu. Widzia³a, ¿e by³ zmêczony, dlatego te¿ nie narzuca³a szybkiego tempa. Wiêc jego brat by³ doprawdy tak urodziwy, ¿e dziewczêta mdla³y na jego widok? U¶miechnê³a siê lekko pod nosem. Widaæ trzeba i jemu daæ ma³± szko³ê ¿ycia.
-Mam na imiê Matsuri... I nie, nie mam ch³opaka.
U¶miechnê³a siê delikatnie zrównuj±c siê z ch³opcem. By³ strasznie gadatliwy, jednak to by³a czêsta cecha osób w jego wieku. Mia³ przed sob± ca³e ¿ycie i nie zdawa³ sobie sprawy o wielu sprawach.. Ciekawa by³a za to jaki jest jego brat. Po opowie¶ci rudow³osego wnioskowa³a, ¿e do osób towarzyskich nie nale¿y. W koñcu oboje stanêli przed wej¶ciem do lasu. Spojrza³a na m³odego uwa¿nie.
-Jeste¶my... Mo¿e chcesz odpocz±æ przed spotkanie z bratem?
Spyta³a spokojnie przenosz±c wzrok na bramê(?).
Ogrodzony las... te¿ pomys³. Jednak niektórzy s±dzili, ¿e w ten sposób unikn± problemów jakie mog³y przynie¶æ osoby tam wchodz±ce, lub z niego wychodz±ce. Przerdzewia³y p³ot, drut kolczasty i zamkniêta brama, ale ju¿ nie na ³añcuch, on zwisa³ smêtnie z otwart± k³ódk±.
- Tak Matsuri... chcê odpocz±æ, ale tylko chwilkê. Brat mówi, ¿e zbyt szybko siê mêczê, ¿e za ma³o trenujê. £adne imiê, wiesz? Ja nazywam siê Nai, ale mi siê nie podoba - przysiad³ przed samym wej¶ciem. By³o to jedno z wielu oznaczonych numerem wej¶æ, ale przerdzewia³a tabliczka by³a zatarta.
- Ju¿ prawie odpocz±³em, wiesz? Szybko, prawda? - spojrza³ na Ciebie, jakby oczekiwa³ pochwa³y, zaraz jednak skierowa³ wzrok na wej¶cie do lasu - To niedaleko, brat pewnie jest na miejscu i czeka. A Ty? Matsuri, masz brata? A mo¿e masz siostrê? - zapyta³ i wyd±³ wargi - A w³a¶ciwie dlaczego nie masz ch³opaka? Pewnie ogl±daj± siê za Tob± i zapraszaj± do restauracji, albo na spacer, czy do kina. By³em w kinie i widzia³em, ¿e by³o tam du¿o ³adnych dziewczyn.
Pokrêci³a g³ow± rozbawiona. Ch³opak widocznie nie wiedzia³, jaki¶ pytañ nie nale¿y zadawaæ. Jednak¿e to nie do niej nale¿a³o u¶wiadamianie mu tego.
-Dziêkujê... Twoje tak¿e jest ³adne, Nai.
U¶miechnê³a siê. Zdziwi³a siê, ¿e ten tak szybko siê regeneruje. Na jego s³owa tylko skinê³a g³ow±. Nie zamierza³a tego jako¶ specjalnie komentowaæ.
-Mam brata.. Jest w moim wieku, aczkolwiek dowiedzia³am siê jego istnieniu niedawno. Jednak¿e to d³u¿sza historia a s±dzê, ¿e twój brat pewnie siê niecierpliwi.
Mia³o to za zadanie uci±æ rozmowê. Tematy poruszone przez ch³opca wcale do najprzyjemniejszych nie nale¿a³y, gdy nie potrafi³o siê znale¼æ na nie odpowiedzi.
- No tak! Pewnie siê niecierpliwi! - podniós³ siê z ziemi i przeci±gn±³ - Chocia¿ pewnie to nie, jest dosyæ cierpliwy... ale pewnie lepiej bêdzie jak ju¿ pójdziemy. Ju¿ nie mogê siê doczekaæ a¿ siê spotkacie. Ciekawe jakie zadanie mi wymy¶li, co? - podszed³ do bramy i powoli zacz±³ j± otwieraæ.
- Pewnie co¶ trudnego, on daje mi trudne zadania. Masz swojego nauczyciela? Takiego, co uczy, daje zadania i siê Tob± zajmuje? - zapyta³ jednym tchem, otwieraj±c szerzej bramê.
- O, mo¿emy ju¿ i¶æ - wskaza³ na ¶cie¿kê biegn±c± w g³±b lasu - Ja poprowadzê, pamiêtam drogê. Naprawdê podoba Ci siê moje imiê? - zapyta³ jeszcze wychodz±c naprzód. Widaæ by³o, ¿e czuje siê przy Tobie swobodnie.
Westchnê³a cicho rozbawiona.
-Nie tyle pytañ na raz mój drogi... powoli.
Posz³a za nim. Dogonienie ch³opca nie by³o dla niej trudnym zadaniem. W sumie do najszybszych nie nale¿a³.
-I ja jestem ciekawa poznania twego brata. Zastanawia mnie jaki jest, lecz tego wolê siê dowiedzieæ z w³asnych obserwacji.
Wyja¶ni³a rozgl±daj±c siê dooko³a. Ca³y czas by³a przygotowana na ewentualny atak. W sumie w³a¶nie z tego s³ynê³o to miejsce, ¿e ludzie czêsto nie wracali st±d ¿ywi.
-Kiedy¶ mia³am nauczyciela, lecz musia³am go opu¶ciæ, by zaj±æ siê bratem. Przechodzi³ trudny okres w swoim ¿yciu i by³am zobowi±zana udzieliæ mu pomocy.
Powiedzia³a spokojnie rozgl±daj±c siê k±tem oka po okolicy.
U¶miechnê³a siê s³ysz±c ostatnie pytanie m³odzika.
-Owszem podoba. Jest oryginalne jak ty sam.
W pewnym momencie przystan±³, by zej¶æ ze ¶cie¿ki. Spojrza³ na Ciebie zachêcaj±co, machn±³ nawet rêk±. Widocznie obóz znajdowa³ siê gdzie¶ tam pomiêdzy drzewami.
Chocia¿ z pocz±tku las nie wydawa³ siê zbyt gêsty, to teraz, po pokonaniu pewnej odleg³o¶ci nie w sposób by³o dostrzec ju¿ ogrodzenia. Teraz zeszli¶cie ze ¶cie¿ki, nie by³o gêsto, chocia¿ drzewa ros³y ju¿ bli¿ej siebie. Ch³opiec milcza³, pracowicie odgarnia³ rêkoma ga³êzie.
Rozgl±da³a¶ siê uwa¿nie, nic nie wygl±da³o niepokoj±co, co samo w sobie by³o podejrzane, bo nie tego mo¿na siê spodziewaæ po owianym z³± s³aw± lesie. Ptaki ¶piewa³y, s³oñce przedziera³o siê przez ga³êzie, ogrzewaj±c przyjemnie skórê. Zapach lasu by³ przyjemny, runo le¶ne trzeszcza³o cicho pod stopami, czuæ by³o zapach grzybów. Lekkie jak westchnienie pajêczynki l±dowa³y czasem na Twojej twarzy.
//Kolejne posty ju¿ w obozie
Akaiio wraz z Hotaru weszli do to by³o jedyne miejsce przez które mogli przej¶æ nie trac±c czasu do posiad³o¶ci klanu Inuzuka. Ani Akaiio ani Hotaru nie obawiali siê niczego poniewa¿ dysponowali bardzo dobrymi technikami a moc Akaiio by³a nie ograniczona bo nie opodal znajdowa³o siê ma³e jeziorko dziêki czemu ka¿de wodne jutsu mia³o tu naprawdê silê.
M³ody ch³opak opatulony w ciemny p³aszcz powolnym krokiem szed³ ku "mrocznemu lasu" który nie jednego móg³ napawaæ groz±. By³o ciep³o, ciep³o a¿ nadmiernie to te¿ nag³e "oberwanie" chmury nikogo nie mog³o dziwiæ. Krople skapywa³y z kaptura na ziemie a st±panie po zmoczonym pod³o¿u nie napawa³o za specjalnym zachwytem.
- Mokro - rzek³ do siebie staj±c pod drzewem i podci±gaj±c jednocze¶nie spodnie które nabra³y dodatkowego obci±¿enia dziêki ulewie która trwa³a ju¿ któr±¶ godzinê.
- Mogli mnie wys³aæ w jakie¶ ciep³e miejsce... na przyk³ad do pilnowania uczniów w akademii... nie po co - warkn±³ - lepiej by³o mnie wys³aæ tam gdzie pada... i w³osy zamieniaj± siê w loki za spraw± wilgoci wszech obecnej - ch³opak siêgn±³ do kieszeni i wyj±³ co¶ co przypomina³o zacnego papierosa to te¿ po chwili owy znajdowa³ siê odpalony w ustach Mosuke który z zadowolenie spogl±da³ na dym unosz±cy siê z jego nosa.
Kap, kap, mokro, duszno... papieros z trudem trwa³ w tym niego¶cinnym ¶rodowisku, dym unosi³ siê leniwie. Mo¿e to i lepiej, ¿e to by³ las, a nie jaka¶ zat³oczona akademia? Tam nie mo¿na by³o paliæ, a uczniowie bywali naprawdê upierdliwi i te ich ¿a³osne misje rangi D wypchane kocim futrem.
Przed Tob± zaczyna³ siê las, nie taki zwyk³y, lecz sam Las ¦mierci. Znany tak nie bez przyczyny, ale o niej nie warto by³o ju¿ wspominaæ. Maj±c za nic wzglêdy natury antypo¿arowej, æmi³e¶ papierosa pod pierwszym, lepszym drzewem. ¯a³osne ogrodzenie z poprzecinanej, zardzewia³e¶ siatki mog³y co najwy¿ej ¶mieszyæ, a nie chroniæ teren przed czyim¶ wtargniêciem. Nawet tablicê z numerem bramy kto¶ ukrad³, zapewne jaki¶ potrzebuj±cy ninja przerobi³ j± sobie na kunai, lub co pewniejsze up³ynni³. Zreszt± sama brama by³a w stanie wskazuj±cym na zu¿ycie.
Wokó³ panowa³a leniwa, deszczowa atmosfera. W chwilach takich jak ta, cz³owiek zastanawia siê co te¿ robi w miejscu takim jak ten las i czy aby nie ma lepszych rzeczy do roboty. Zwykle odpowied¼ przychodzi sama, lecz rzadziej przy akompaniamencie wybuchu.
W wilgotnym powietrzu echo eksplozji nios³o siê znakomicie, zad¼wiêcza³o w uszach. Gdzie¶ w lesie co¶ wybuch³o, a to nigdy nie wró¿y³o nic dobrego. Wiadome by³o, ¿e pe³no w nim starych pu³apek, dziwacznych stworzeñ, lub nie mniej dziwnych osobników, którzy tylko czekaj±, by sprawiæ komu¶ masê problemów. Ten problem brzmia³ jak paczka notek wybuchowych wrzuconych do ogniska. Ziemia lekko zadr¿a³a, z li¶ci sypnê³o kroplami, parê wpad³o za ko³nierz, reszta pomknê³a na ziemiê w nieudanej próbie zgaszenia papierosa, tylko lekko zwilgotnia³.
Gdy da³o siê s³yszeæ wybuch a ziemia zadr¿a³a ten momentalnie papierosa zagasi³ có¿ ze smutkiem bowiem ostatni lecz czasem wzywaj± obowi±zki. Szybkim krokiem skierowa³ siê ku miejscu wybuchu, po cichu przedzieraj±c siê przez chaszcze co by zaobserwowaæ có¿ takiego dzieje siê nieopodal. Ca³y czas w gotowo¶ci s± jego d³onie ju¿ praktycznie z³o¿one do znamienitego jutsu podmiany - z jakim¶ pniakiem or belk±, kamieniem, workiem ¶mieci który kto¶ nieopatrznie wyrzuci³ do miejsca chronionego przez green peace. Jednocze¶nie je¿eli owy atak nie nast±pi a osobê b±d¼ co¶ co sprawi³o wybuch da siê dojrzeæ Mosuke tworzy dwa bushiny i nakazuje im szybko wdrapaæ siê na drzewo i zeskoczyæ tak aby ch³opak nie by³ od razu dostrze¿ony przez ewentualnego oponenta je¿eli nast±pi owa akcja i bushiny zostan± zaatakowane ten u¿ywa Gamayudan by opluæ przeciwnika oleist±, ³atwopaln± mazi± po czym zrêcznie ciska w niego kunai... bowiem w±tpi i¿ atak katon uda mu siê skleciæ w sekundê po opluciu ewentualnego oponenta.
W ¶wie¿ym, deszczowym powietrzu sw±d rozchodzi³y siê znakomicie. Gdyby¶ nie wiedzia³ w czym rzecz, mo¿na by³o s±dziæ, ¿e kto¶ w okolicy robi sobie grilla. Nie, jednak to na pewno nie by³o to. Przedzieraj±c siê pomiêdzy drzewami, krzaczorami, przeskakuj±c zwalone pnie, otrzymywa³e¶ kolejne dawki deszczu w miejsca, w których nie powinien on siê znale¼æ. Dotar³e¶ w koñcu do miejsca przypominaj±cego niewielki krater. By³ to w³a¶ciwie spory plac osmalonej ziemi, jakby w sam ¶rodek uderzy³ jaki¶ kamieñ wprost z kosmosu, czy inne dziwad³o. Powód jednak by³ mo¿e nie tyle przyziemny, co podziemny - mina. Pewnie jaka¶ z czasów egzaminu na chuunina, albo po prostu z³o¶liwo¶æ jakiego zakompleksionego ninja ze sk³onno¶ciami do wybuchów. Na ziemi wala³y siê przypieczone fragmenty skóry i cia³a, problemem by³oby stwierdziæ có¿ to za zwierz siê napatoczy³, gdyby nie... rogi wbite w pieñ drzewa, rogi z kawa³kiem czaszki, mózg skapywa³ niej powoli. Rogacizna nie mia³a szczê¶cia w starciu z min± przeciwpiechotn±, pewnie nie by³oby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ¿e z kawa³ka trupa wystawa³a strza³a, a w³a¶ciwie jej resztki, g³ównie grot i kawa³ek rozbitego drzewca. Jeleñ musia³ zostaæ postrzelony czas jaki¶ przed skoñczeniem w taki przedziwny sposób. Kto¶ buszowa³ w tym lesie, polowa³ znaczy by³ g³odny, pewnie mia³ jaki¶ powód, by nie odwiedziæ pobliskiego sushi baru. Czy¿by w lesie zalêgli siê wykolejeñcy z obcych wiosek, a mo¿e zwykli k³usownicy? Jeleñ dosta³ na miêkkie, krwawi³ z pewno¶ci± jak... porównanie do zarzynanej ¶wini by³oby niefortunne. Miejsce po wybuchu, ogólny rozgardiasz i drobna przes³anka, czy warto siê ni± zainteresowaæ?
- Zwierze... mój papieros, zwierze, mój papieros... - W tym momencie Mosuke za³ama³ siê doszczêtnie bowiem musia³ zagasiæ swego fajka dla durnej zwierzyny. Spogl±da za ¶ladami bowiem jelonek musia³ uciekaæ z jakiej¶ konkretnej strony. Szybkie rozpoznanie terenu i skok na jedno z drzew po czym podci±gniêcie siê na jednej z ga³êzi mog³o zaowocowaæ lepsz± widoczno¶ci± b±d¼ do¶æ bolesnym upadkiem i to byæ mo¿e na jedn± z min. Ch³opak wiedzia³ ¿e teraz musi poruszaæ siê ze znaczn± finezj± i zgrabno¶ci± godn± kota bowiem upadek na ziemiê móg³ skoñczyæ siê równie tragicznie jak dla tego zwierza. Wypatruj±c k³usownika, dziada, ³ucznika b±d¼ innego miêso¿ercy w gotowo¶ci podmiana z jakim¶ wiêkszym kawa³kiem jelonka b±d¼ pniakiem tak aby mia³ pewno¶æ ¿e pod nim miny niema. Gdyby nadarzy³a siê okazja od razu ciska "scyzorykiem" bowiem nie ostro¿nie by³o by podpaliæ las... pe³en ¶mierciono¶nych min.
By³ nawet taki film, ¿e my¶liwi zabili mamê ma³ego, s³odkiego jelonka, a potem on sam... film nie mia³ zbyt du¿ej ogl±dalno¶ci, a g³upia rogacizna sama siê o to prosi³a. Nie by³o sensu nara¿aæ siê na w±tpliw± przyjemno¶æ detonacji jakiego¶ zapomnianego przez ¶wiat ³adunku. Mo¿na by³o siê rozerwaæ na wiele znacznie ciekawszych sposobów, jak i o niebo bezpieczniejszych.
No to hyc na drzewo, ¶liskie drañstwo, poruszone li¶cie zalewaj± kaskad± deszczówki, szlag by trafi³ tak± pogodê, akurat teraz komu¶ zachcia³o siê deszczu. Zmokn±æ, czy wybuchn±æ, odwieczny dylemat reaktorów j±drowych. Z Twojej nowej pozycji widaæ by³o wiêcej, po³amane ga³êzie, ¶lady kopyt odci¶niête w niektórych miejsca, no i oczywi¶cie kropelki krwi na drzewach, o które jeleñ siê ociera³. Trop by³ ca³kiem wyra¼ny, mo¿na by³o dziêki niemu prze¶ledziæ trasê, któr± pokona³a dziczyzna miêdzy prób± upolowania, a grillowania przy u¿yciu ³adunku wybuchowego.
Pod±¿aæ, nie zwa¿aæ na pogodê, nie zwa¿aæ na aurê, która jak na z³o¶æ postanowi³a rzucaæ siê w oczy, skapywaæ za ko³nierz, moczyæ ca³e ubranie, a w³osy przyklejaæ do czaszki. Ninja jednak siê nie poddaje i choæ natura nie wychodzi mu na przeciw, to on po niej skacze - tak by³o teraz z Tob± i drzewami. Mija³e¶ gniazda, jakie¶ dziuple, a las... las robi³ siê wiêkszy, taki jakby gro¼niejszy, mo¿e to dlatego, ¿e drzewa zaczê³y przypominaæ ¶pi±ce olbrzymy.
W koñcu jest, polanka, a na polance runo zdarte od kopyt, a gdzie¶ tam, kilkadziesi±t metrów dalej, kryjóweczka z li¶ci, niczym my¶liwska ambona, na jednej z ni¿szych ga³êzi. Li¶ciasty daszek mia³ chyba chroniæ my¶liwego przed wykryciem i pewnie deszczem, wygl±da³o na to, ¿e sprawcy zamieszania tu nie by³o.
- Zgadnij kotku co mam w ¶rodku... - zacytowa³ przypominaj±c sobie rozbabrane na drzewach i ziemi zw³oki jelonka, sarny, ³ani... ta³atajstwa. Gdy tylko zauwa¿y³ skórê z kolejnego kopytnego li¶ciastego zwierza po czym "skryjdê" jakiego¶ cwaniaczka postanowi³ zaczaiæ siê w owej. To te¿ na bezdechu szybko czmychn±³ po drzewach uwa¿nie siê rozgl±daj±c i przy okazji zastanawiaj±c siê czy sam sprawdza przypadkiem nie wybuch³ gdzie¶ dalej goni±c... ju¿ teraz truch³o czego¶ rogatego. Przyszykowane kawarimi na skórze zwierzêcia i ew. od razu ci¶niêcie w oponenta kunaiem by³o jedynym wyj¶ciem by nie wybuchn±æ szybciej ni¿ zwierzak który tkwi³ w jego nie skalanej pamiêci. Brak nikotyny we krwi i dymu w p³ucach powodowa³ lekkie dr¿enie lewej brwi ch³opaka na dodatek cholerny deszcz nie chcia³ ustaæ to te¿ zapowiada³o siê na ciê¿k± noc... ksiê¿yc wznosz±cy siê gdzie¶ wysoko nad Mosuke dawa³ raczej liche ¶wiat³o to te¿ ch³opak zaabsorbowany wypatrywaniem jakiego¶ cepa lataj±cego z ³ukiem z bambusu albo co gorsza bambusa z ³ukiem nie zwraca³ uwagi na inne rzeczy dziej±ce siê w okó³.
Kryjówka by³a przyjemna, chroni³a przed deszczem i wyklucza³a przypadkowe spotkanie po¶ladków z powierzchni± miny przy siadaniu. Wreszcie mo¿na by³o nieco odsapn±æ w spokoju, powietrze by³o nienawistnie czyste, pozbawione nikotynowego tchnienia, przyda³by siê choæ jeden, taki maleñki, no choæby niedopa³ek. O dziwo znalaz³e¶ po¶ród li¶ci popió³ i niewielkie krêgi w miejscach, gdzie gaszono papierosy, samych niedopa³ków jednak nie by³o.
By³o ju¿ ciemno, chmury zasnu³y niebo, tylko lichy blask gwiazd i ksiê¿yca dawa³ niejakie pojêcie o tym, gdzie nale¿y stawiaæ stopê, a gdzie nie. Poruszanie siê po ziemi w tych warunkach by³o tak bezpieczne, jak sikanie na notki wybuchowe z papierosem w ustach. W³a¶nie... papieros, o ile w wy¿szych partiach drzew by³o dosyæ jasno, to im ni¿ej, tym bardziej otoczenie przypomina³o piwnicê pozbawion± okien. Gdzie¶ tam, w tych nieprzyjaznych ciemno¶ciach zab³ys³ punkcik, malutki czerwony, weso³o gorej±cy. Nie by³o w±tpliwo¶ci, ¿e gdzie¶ tam kto¶ raczy³ siê najzwyklejszym w ¶wiecie papierosem. By³o to jakie¶ kilkadziesi±t metrów od Twojej kryjówki, dostrzega³e¶ chowaj±cy siê i na zmianê pokazuj±cy siê ¿ar papierosa. Kto¶ musia³ przegraæ z na³ogiem, a wiadomo by³o, ¿e palenie zabija - mog³e¶ mu to w tej chwili udowodniæ na przyk³adzie, kimkolwiek ten kto¶ by nie by³. Przez swoj± nieostro¿no¶æ wystawi³ siê w sposób niepodobny do ¿adnego innego. Mia³e¶ jeszcze parê chwil odmierzanych za pomoc± g³êbszych zaci±gniêæ.
Siedz±c tak ch³opak co jaki¶ czas przygl±da³ siê swoim d³oniom które lekko lepi³y siê od b³ocka którego by³o pe³no. - Zacnie wrêcz, zacnie... - ch³opak rzek³ widz±c popió³ i rozgrzebuj±c li¶cie w poszukiwaniu "bucha" niestety równie zacnie ch³opak siê zawiód³ bowiem poza popio³em i oznakami gaszenia szluga nic nie znalaz³. W pewnej chwili gdy ch³opak zauwa¿y³ w oddali "znak" ( czyt. ¿ar ) lekko poderwa³ siê i ju¿ na kuckach przypatrywa³ siê mu przez chwilê z rozmarzeniem niczym mê¿czyzna... na polkê. W oczach zbiera³o mu siê na ³zy i ju¿ chcia³ biec w zachwycie uca³owaæ wybawcê gdy naglê przypomnia³ sobie ¿e byæ mo¿e w³a¶nie przez owego palacza zginê³o zwierzê kopytne a on sam musia³ siê oddaliæ z miejsca w którym mia³ siedzieæ i czekaæ na gwiazdkê z nieba...
Ch³opak szybko z³o¿y³ pieczêci i pozwoli³ sobie stworzyæ dwa bushiny, jednemu nakaza³ siedzieæ w miejscu w którym Mosuke czeka³ na "rozrabiakê" za¶ drugiemu kaza³ i¶æ powoli od frontu z kunaiem w d³oni za¶ sam Mo* poszed³ lew± flank± co by opluæ przeciwnika gamayudanem i je¿eli przypadkiem resztka palonego papierosa spadnie oponentowi na ubranie... mo¿e siê skoñczyæ dla niego nie ciekawie... to te¿ je¿eli wyniknie walka momentalnie rzuca 2 shurikeny.
Ach, co to by³ za widok, przesycony na wskro¶ nikotynow± nadziej±, powodowa³ naturalne odruchy siêgania do ust. Ogromn± przyjemno¶ci± by³oby zaci±gn±æ siê t± zadymion±, zniewalaj±c± przyjemno¶ci±. Niestety, gdzie¶ pomiêdzy Tob±, a celem by³ kawa³ lasu, pewnie z parê kilo materia³ów wybuchowych, oraz ogólnie rzecz bior±c noc.
Parê pieczêci i ju¿ dwie iluzje Twojej osoby pojawi³y siê tu¿ obok. No to teraz trzeba je ³adnie pos³aæ, by sprawi³y siê jak trzeba. Iluzje klonów mia³y niebywa³± przewagê w tej sytuacji. Mianowicie nie powodowa³y one najmniejszego nawet nacisku na pod³o¿e, a co za tym idzie nie spowoduj± one niepo¿±danej eksplozji.
Zatem jeden pozosta³ na stanowisku, a drugi z zaciêciem kamikaze uda³ siê, by uderzyæ na przeciwnika, odwracaj±c tym samym jego uwagê od prawdziwego Ciebie. Plan by³ dobry, wymaga³ jedynie elementu zaskoczenia.
Po chwili dostrzeg³e¶ swojego przeciwnika, w nik³ym blasku, który przedostawa³ siê pomiêdzy ga³êziami. Ot przeciêtny facet, mia³ ³uk przerzucony przez ramiê, parê strza³ w ko³czanie. Sta³ z papierosem w ustach, zagl±daj±cy w³a¶nie do pustej ju¿ paczki. Nie by³ chyba z tego powodu zadowolony. Zgi±³ j± w d³oni, wcisn±³ do kieszeni, z drugiej wyci±gn± now±. W jego ustach niedopa³ek koñczy³ w³a¶nie swoje nikotynowe ¿ycie.
Musia³ spostrzec klona, bo w jednej chwili wyrzuci³ paczkê na ziemiê, siêgn±³ po ³uk, dobywaj±c za jednym zamachem strza³y. Tymczasem Ty, oryginalny, choæ pró¿no by³o szukaæ odpowiedniej metki, u¿y³e¶ techniki. Tamten w³a¶nie wypu¶ci³ strza³ê w klona, niszcz±c go tym samym, nie zd±¿y³ zatem siêgn±æ po kolejn± strza³ê, gdy... zosta³ opluty. Po chwili wrêcz p³ywa³ w oleju, popatrzy³ po sobie, potem po Tobie, nic siê nie dzia³o, siêgn±³ po strza³ê, ta wy¶lizgnê³a mu siê z rêki, a drobna iskierka z trzymanego w ustach niedopa³ka powoli upad³a na ubranie.
To siê nazywa rozb³ysk, na parê chwil zupe³nie o¶lep³e¶, ale to w koñcu nie nowo¶æ dla Ciebie, prawda? Za to s³ysza³e¶ doskonale krzyki, ale to przez parê chwil, póki ogieñ nie poch³on±³ go zupe³nie. ¦mierdzia³o palonym cia³em i w³osami, skwiercza³ topiony t³uszcz, z mokrego pod³o¿a podnosi³y siê k³êby pary. By³o tak przyjemnie, jakby kto¶ zagotowa³ zupê z... w³a¶ciwie to z cz³owieka i zapomnia³ jej doprawiæ. A ponoæ gotowanie na parze by³o zdrowe.
Po chwilowej eksplozji p³omieni, krzykiem pal±cego siê cz³owieka i ogólnym pop³ochu nocnych stworzeñ, zapad³a cisza. Jedynie deszcz nadal pada³, kropelki z sykiem koñczy³y swój ¿ywot nad dopalaj±cymi siê resztkami. Gdyby nie deszcz, mia³by¶ nie lada po¿ar, a tak to mi³e ognisko, dopóki olej siê nie wypali.
-250pch.
- Psia krew... przypali³em obiad... - pomy¶la³ po czym szybko zas³oni³ nos i usta d³oni± by po chwili wskoczyæ na jedno z drzew i obserwowaæ czy nieszczêsna paczka papierosów spali³a siê razem z mê¿czyzn±. Je¿eli jest w stanie wypatrzeæ owe to najbli¿sz± drog± trafia do nich po drzewie jednocze¶nie owego przytrzymuj±c siê za pomoc± chakry... bowiem pod fajkami mo¿e byæ ma³y prezent którego kolega Mosuke nie chce dotkn±æ... stan±æ na tym czy co¶ w tê kminê. Przy okazji je¿eli owych fajek nie widzi do ka¿e bushinowi siê rozejrzeæ co by sam nie musia³ schodziæ z owego drzewa. Siedzi teraz ukryty pomiêdzy li¶æmi i czeka na rozwój sytuacji... w koñcu w lesie mog³o byæ wiêcej k³usowników z papierosami a m³ody ch³opak tylko na to czeka³. W pogotowiu kawarimi ew. uskok na kolejne drzewo b±d¼ je¿eli kogo¶ zauwa¿y ciska w niego kunai na poziomie kolana uskakuj±c na inne drzewo by nie zostaæ wykrytym.
W razie zauwa¿enia osoby która wygl±da na ninja znów u¿yje gamayudan i równie¿ uskoczy na kolejne z drzew... przygotowuj±c kolejne szaleñcze plany.
Fajeczki, wspania³e fajeczki, tylko wredny ogieñ ju¿ do nich zmierza. A co je¶li dotrze przed Tob±? Le¿± takie bezbronne w osmalonej trawie, obok skwierczy ich poprzedni w³a¶ciciel. W tym miejscu by³ korzeñ drzewa, tu¿ obok, wiêc mog³e¶ spokojnie wyl±dowaæ na nim i uratowaæ cenn± paczkê fajek przed nienawistnym ¿ywio³em. Bior±c pod uwagê, ¿e nie by³o widaæ wiêkszej ilo¶ci my¶liwych, czy innych podejrzanych typów, mog³e¶ stwierdziæ, ¿e by³o w miarê bezpiecznie. W miarê... Zdo³a³e¶ dorwaæ w swoje rêce paczkê, pachnia³a nowo¶ci±, nawet folia nie zosta³a zerwana, a jedynie odrobinê stopiona gor±cem z ogniska. Tak, to by³o to, kto by pomy¶la³, ¿e natura potrafi ofiarowaæ artyku³y pierwszej potrzeby nawet w miejscu takim jak to. Rado¶æ nie trwa³a niestety d³ugo, bo nagle rozleg³ siê ryk. To nie by³a taki zwyczajny ryk, jaki wydobywa z siebie dajmy na to w¶ciek³y nied¼wied¼. By³ to ryk taki, jakby ca³e stado nied¼wiedzi rycza³o w g³±b dosyæ sporej studni. W jednej chwili co¶ b³ysnê³o i nad lasem zaczê³o unosiæ siê... ¶wiate³ko, nie, nie by³a to ¿adna ba¶niowa istota, ani przedwczesny wschód s³oñca, przypomina³o to flarê. Po chwili dotar³y do Ciebie odg³osy walki, jakby kto¶ rzuca³ kunaiami w kawa³ g³azu, kto¶ siê dar³, ³ama³y siê drzewa. Chyba co¶ siê zaczê³o dziaæ i to ca³kiem niedaleko Ciebie.
Ma³y b³±d a móg³by nie ¿yæ a mimo to zeskoczy³ z drzewa na pniak i chwyci³ fajki po czym jedn± wsadzi³ sobie natychmiastowo w paszcze i odpali³ od " gor±cego " my¶liwego. A ³amane drzewa i odg³osy walki przez chwile go prawie nie obchodzi³y. Zaci±gn±³ siê zacnie i czmychn±³ na jedno z drzew na to " wysokie " co by zobaczyæ ile mniej wiêcej jest metrów od miejsca walki i czy jest w stanie dotrzeæ tam skacz±c po drzewach. Kiwn±³ g³ow± by bushin zlustrowa³ zaj¶cie a on sam powoli czmycha³ z drzewa na drzewo z kunaiami w d³oniach wiêc w razie ataku blokowaæ bêdzie broni± ostr± i momentalnie odparowywa³ atak po czym lew± d³oni± stara³ siê dotrzeæ w miejsce witalne ew. przeciwnika. Gdy bezpiecznie dotar³by na miejsce walki przypatruje siê najpierw có¿ dzieje siê w owym miejscu, oszacuje ilo¶æ przeciwników, si³ê i ew. broni±cego siê...
Trzeba by³o zbli¿yæ siê choæ trochê, by spostrzec co siê dzieje. Przelecia³a jaka¶ ga³±¼, tak pewnie z dziesiêæ metrów od Ciebie, roztrzaska³a siê o ogromny pieñ rosn±cego tam drzewa. Mia³e¶ wyj±tkowe szczê¶cie, ¿e klon nie by³ Tob±, bo rozpêk³ siê po spotkaniu szybko lec±cego pniaka, takiego w sam raz do podmiany. Ciekawe, czy kto¶ masowo produkowa³ takie.
Teraz ju¿ by³o doskonale widoczne ca³e miejsce zaj¶cia, chocia¿ w tej chwili chyba lepiej, by by³o, ¿eby ta ca³a flara zgas³a i mrok okry³ z powrotem scenê, która dzia³a siê na niewielkiej polance w cieniu drzewa. Nie raz widzia³e¶ dziwaczne stwory, który po odsuniêciu kamienia umyka³y na setkach nó¿ek, wij±c swoim segmentowym cia³em, wymachiwa³y czu³kami i tak w ogóle by³y ohydne maj±c te parê centymetrów. Ten osobnik natomiast musia³ wychowaæ siê pod jakim¶ ogromnym kamieniem. Mia³ mo¿e z piêæ metrów d³ugo¶ci, z pó³ szeroko¶ci i chitynowy pancerz l¶ni±cy w ostatnich przeb³yskach flary. W³a¶nie owija³ siê wokó³ krzycz±cego wniebog³osy mê¿czyzny. ¦cisn±³, tamten otworzy³ usta, poczerwienia³, potem zsinia³, oczy wysz³y mu z orbit, sflacza³ tak jako¶ przy akompaniamencie ³amanych ko¶ci. Obok le¿a³ ju¿ jeden trup, kawa³ki kolejnego rozrzucone by³y tu i ówdzie. Paskudnie wygl±daj±ce szczêkoczu³ki zacisnê³y siê na czaszce trupa, rozleg³ siê trzask i chrupniêcie jakby kto¶ mia¿d¿y³ orzecha. Pola³a siê krew, zrobi³o siê zupe³nie nieprzyjemnie, nie mog³e¶ pozbyæ siê wra¿enia, ¿e robal wcale siê nimi nie najad³... Drañ porusza³ siê zdecydowanie zbyt zwinnie, nie by³o co siê dziwiæ. Zwyk³e wije, popularne szczypawy nie takie rzeczy wyprawia³y, pewnie w swoim naturalnym ¶rodowisku jakim by³ ten las, by³ to naprawdê gro¼ny przeciwnik. ¦wiadczy³y o tym trupy, po³amane ga³êzie, resztki obozowiska, które wygl±da³y jakby kto¶ je prze¿u³ i wyplu³.
Szybko skaka³ z ga³êzi na ga³±¼ i gdy tylko zauwa¿y³ i¿ jego bushin wyda³ ostatnie tchnienie postanowi³ zrobiæ 2 kolejne. Gdy ca³y dotar³ na miejsce zdarzenia i zobaczy³ robaczka zjadaj±cego ludzi pomy¶la³ co¶ w stylu " Bo to z³y roobal by³ " i za chcia³o mu siê uciekaæ lecz z drugiej strony szkoda by³o by gdyby to monstrum zaatakowa³o jakiego¶ niewinnego obywatela konohy to te¿ ch³opak szybko pos³a³ swe bushiny do akcji co by zwróci³y na siebie uwagê a on móg³ w tym czasie skleciæ pieczêci do gamayudan i opluæ pod³o¿e pod robalem po czym przeskoczyæ na kolejne drzewo i przygotowaæ siê do kolejnego ataku tym razem mia³ byæ ¶mierciono¶ny... zupe³nie jak z grillowanym k³usownikiem. Gdy znalaz³ siê na innym drzewie szybko z³o¿y³ pieczêci do Goukakyuu no Jutsu i nie namy¶laj±c siê pos³a³ ognist± kulê wprost na robala po czym uskoczy³ na inne drzewo jeszcze dla pewno¶ci ciskaj±c dwoma kunaiami... w razie ataku stara siê podmieniæ z pniem jakim¶ or cia³em jednego z zabitych.
Rzeczywi¶cie, do Konohy nie by³o wcale tak daleko, szansa na to, ¿e ze¿re kogo¶ na swojej drodze, by³a ca³kiem spora. Co gorsza, najbli¿szym w tym momencie obywatelem Konohy by³e¶ Ty i chyba to niepokoi³o najbardziej. Sytuacja osób, które obozowa³y w tym miejscu by³a nie do pozazdroszczenia, by³a równie¿ niekomfortowa je¶li braæ pod uwagê walory... estetyczne, w koñcu urywanie czê¶ci cia³a i z¿eranie ich na czyich¶ oczach nie nale¿a³o do codziennych widoków dla ninja.
Iluzje klonów da³y pewien rodzaj pewno¶ci, w której g³ówn± rolê odgrywa³ rachunek prawdopodobieñstwa. W koñcu teraz szansa tego, ¿e zostaniesz zaatakowany zmniejszy³a siê, chyba... Twoje odwracacze uwagi pojawi³y siê, musia³y wygl±daæ bardzo smakowicie, bo robal w jednej chwili wyprysn±³ wrêcz w stronê jednego z nich. By³o to dosyæ przera¿aj±ce, bo chitynowy pancerz wrêcz rozora³ korê drzewa, o które paskuda siê obtar³a. Jakie by³o jego zdziwienie, gdy swoje cielsko owin±³ wokó³ niczego, zaskrzecza³ dziwacznie, tr±c czu³kami o siebie. Tymczasem Ty, nie bawi±c siê w jakiekolwiek dobre zachowania, zwyczajnie splun±³e¶. Nie tak zwykle, ale oleist± substancj±, która przed paroma chwilami uczyni³a z kogo¶ kupkê popio³ów.
Olej rozla³ siê na ziemi, resztki obozowiska wrêcz utonê³y w nim, ale robaczek ani my¶la³ daæ Ci wiêcej czasu na dzia³anie. Nieszczê¶liwie nie zainteresowa³ siê drugim klonem, ale zacz±³ sun±æ w Twoim kierunku, by³ ju¿ ¶liski od oleju i chyba niezbyt dobrze sobie w tej chwili z tym poradzi³. Skutki jednak nie by³y zbyt szczê¶liwe, bo uderzy³ z ca³ym impetem w drzewo, które obra³e¶ sobie za pozycjê do koñcowego ataku. W tym momencie flara zgas³a i zrobi³o siê nieprzyjemnie ciemno, zanim oczy przywykn± na powrót do ciemno¶ci minie trochê czasu, a jak na z³o¶æ drzewo zadr¿a³o. Stopa nie trafi³a tam, gdzie trzeba, trzeba by³o ratowaæ siê przed upadkiem. Nie by³o tak ¼le, wyl±dowa³e¶ z gracj±, bez uszczerbku na zdrowiu. Gdzie¶ tam Twój klon próbowa³ zwróciæ na siebie uwagê, ale ciê¿ko by³o stwierdziæ, gdzie jest w³a¶ciwie to "tam". Co¶ zaszura³o, rozleg³o siê oleiste chlapniêcie i co¶ jakby szczêkoczu³ki obtar³y siê o siebie. To co¶ by³o tu¿ obok, chyba mo¿na by³o siê ju¿ zacz±æ denerwowaæ. Do wyboru droga w górê, po drzewie... droga w dowoln± inn± stronê w g³êbokich ciemno¶ciach, lub droga przez uk³ad pokarmowy stwora.
Gdy "plaskniêcie" oleistej mazi rozleg³o siê w tej czê¶ci ¶wiata, ch³opak pewien by³ zakoñczenia walki w szybkim tempie i zadowolony straci³ czujno¶æ to te¿ wskoczy³ na inne drzewo po czym do¶æ szybko spad³ z owego na skutek uderzenia robala w konar biednej bogu ducha winnej ro¶linki na której schroni³ siê ch³opak. Przeczuwaj±c to co zdarzyæ siê mo¿e zaraz Mo* szybko wskoczy³ na drzewo staraj±c siê równie zwinnie podci±gn±æ siê i zaobserwowaæ z góry robala który do najmilszych raczej nie nale¿a³. Je¿eli uda³o mu siê wypatrzyæ glizdê to szybko ciska kunai w przeciwleg³e drzewo co by zwróciæ uwagê "¿yj±tka" i mieæ czas na wykonanie swego ognistego jutsu do którego od razu po owej czynno¶ci pieczêci zacz±³ sk³adaæ. Je¿eli jeden z klonów ¿yje to ka¿e mu znów staraæ siê o zwrócenie uwagi bowiem ¿ywy Mo* nie chcia³ byæ zjedzony.
Zdecydowanie bezpieczniej by³o ponad ziemi±. W powietrzu nie by³o jakich¶ min, rozlewaj±cego siê w oleju, ani taplaj±cych siê w nim robali. Uda³o Ci siê przycupn±æ na ga³êzi, atak ze strony wija nie nastêpowa³, chocia¿ by³o go s³ychaæ tu¿ obok. Jego uwagê przyci±gn±³ w koñcu ostatni pozosta³y przy iluzorycznym ¿yciu klon. Rzuci³ siê na niego, ¶lizgaj±c siê gwa³townie, w chitynowym pancerzu pokrywaj±cym jego cielsko odbi³ siê blask, to by³ znak do ataku, zna³e¶ jego pozycje i wystarczy³o tylko wykonaæ technikê... Jak b³ysnê³o, jak nagle ca³y ¶wiat eksplodowa³ ogniem. Istne piek³o z p³on±cym wijem w roli g³ównej. Musia³ nie lubiæ ognia, bo zacz±³ miotaæ siê z ogromn± furi±, p³on±cy olej pryska³ na boki, osiada³ na pniach, li¶ciach, runie le¶nym. A jak na z³o¶æ deszcz przesta³ padaæ... Gdzie¶ obok Twojej twarzy prysn±³ olej, nie przeszkodzi³o mu to p³on±æ dalej. Robi³o siê nieprzyjemnie, ca³e obozowisko p³onê³o, nie licz±c jednej torby wyrzuconej poza obóz przez ogon wija, mniejsza o to, ¿e z fragmentem czyjego¶ ramienia.
Trzaska³ p³on±cy olej, robal wydawa³ z siebie odg³osy jakby kto¶ pazurami ora³ po szkolnej tablicy, zacz±³ unosiæ siê gêsty dym, w koñcu wszystko wokó³ by³o mocno wilgotne. Mo¿e dziêki temu po¿ar siê nie rozprzestrzeni... Chyba, ¿e p³on±cy robal postanowi opu¶ciæ las i sp³on±æ gdzie¶ na obszarach zalesionych. A¿ dziw bierze, ¿e bestia ma jeszcze si³ê siê tak miotaæ.
- 700pch ³±cznie.
Szybki bieg po ga³êzi po czym odbicie siê od drzewa w stronê torby któr± Mo* próbuje z³apaæ i odskoczyæ jeszcze dalej. W tym czasie oczywi¶cie ciska shurikenami w robala by mo¿liwie sprawiæ mu jak±¶ przykro¶æ choæ o to bêdzie trudno... bowiem mia³ on chitynowy pancerz i zapewne by³ on twardy. Szybki uskok z ziemi z torb± w ³apie tu¿ na drzewo na którym siê zatrzyma³ i obserwuje z bezpiecznego miejsca robala w nadziei ¿e owy sp³onie. W obawie przed atakami gotów jest u¿yæ kawarimi na jednym z kamieni o ile taki gdzie¶ le¿y... pod owym bomby raczej nikt nie ukry³ wiêc przy okazji mo¿e czuæ siê pewnie co w tej chwili jest nie zbêdne do prze¿ycia. Je¿eli jednak stwierdzi ¿e robal p³onie lecz prze¿yje to opluwa go kolejn± porcj± oleju tyle ¿e nie jest to stró¿ka ci±g³a a przerywana co by przypadkiem sam sobie twarzy nie podpali³.
Siê zakot³owa³o, ale torba by³a na tyle interesuj±cym obiektem, ¿e zmys³ kolekcjonera w mig podsun±³ Ci potrzebê jej zdobycia. Niczym przedstawiciel rodu naczelnych w pogoni za bananem, ruszy³e¶ zwinnie w jej kierunku. Teraz to by³o widno jak przy ogromnym ognisku podczas biwaku. Brakowa³o tylko kie³basek, chocia¿ najlepiej by by³o, by¶ nie sta³ siê jedn± z nich. I ju¿, ju¿ torba jest w Twojej d³oni, stopa dotyka ziemi i... co¶ trzasnê³o, jakby gi±³ siê metal, to brzmia³o jak... lepiej nie zabieraæ stopy, tak podpowiada³ Ci zdrowy rozs±dek. Gorsze jest jednak to, ¿e nie by³o za bardzo siê z czym podmieniæ. Wszystkie obiekty, które w jakikolwiek sposób siê do tego nadawa³y, w³a¶nie w najlepsze sta³y w ogniu, a co za tym idzie, Ty znalaz³by¶ siê w ich miejscu i pieczony ninja gotowy.
Tymczasem robal jakby stwierdzi³, ¿e czas mu zdychaæ, miota³ siê jakby mniej i nie ha³asowa³ jak wcze¶niej. Chyba za chwilê siê dopali i bêdzie spokój... gdyby nie to co¶, co przed chwil± postanowi³o znale¼æ siê pod podeszw± Twojego buta. I teraz zagadka, czy wybuchnie jak zabraæ nogê, czy jednak nie?
"KLAK" gdy stopa dotknê³a ziemi nie mówi³a nic dobrego to te¿ ch³opak nie mia³ wiele czasu do namys³u i przejrza³ szybko zawarto¶æ torby... co by³o warto¶ciowe szybko pochowa³ po kieszeniach po czym torbê rzuci³ jak najdalej od siebie w stronê drzewa tak by ta zahaczy³a o ga³±¼ i zerkn±³ jeszcze w stronê robala. Có¿ je¿eli istnieje mo¿liwo¶æ podmiany z torb± rzucon± gdzie¶ na drzewo to w³a¶nie to ch³opak robi. Je¿eli jednak torba jest za ma³ym obiektem to Mo* u¿ywa swego ognistego ataku ( Goukakyuu no Jutsu ) i stara siê spaliæ jedno z drzew od samego do³u zdrewnia³ej ³odygi w nadziei ¿e upadaj±ce drzewo walnie koron± w minê i dziêki temu zacznie lataæ na wszystkie strony i ch³opak bêdzie mia³ z czym siê podmieniæ. Jak który¶ z zabiegów wyjdzie to Mo* podci±ga siê/wchodzi na drzewo i na takowym zostaje by obserwowaæ robala i ew. dolaæ "oliwy" do ognia.
Torba, ot plecak, z ni± podmieniæ móg³by siê jedynie karze³ ninja, a Ty niestety nim nie by³e¶, ale czy by³o siê czym martwiæ? W plecaku by³y jakie¶ szmaty, przepocone skarpetki, ¶mierdz±ca kanapka owiniêta w przemiêk³y papier, no i co¶ na kszta³t sakiewki. To mog³o siê przydaæ.
No to teraz dalsza czê¶æ planu, czyli zdmuchniêcie pobliskiego drzewa w celu pozyskania czego¶ do podmiany. Jaka¶ spora dziupla, walniêcie w ni± mog³o spowodowaæ pêkniêcie drzewa i w rezultacie po¿±dane skutki. No to do dzie³a, tylko jeszcze rzut oka w robala, ale ten powoli przestawa³ stanowiæ jakiekolwiek zagro¿enie, mo¿na by³o go ju¿ podporz±dkowaæ pod brykiet.
No to trochê ognia, pieñ musia³ byæ w ¶rodku odrobinê bardziej pusty, ni¿ mo¿na by³o siê spodziewaæ. Po chwili ognia buszuj±cego wewn±trz, co¶ trzasnê³o i pieñ rozpêk³ siê na dwie czê¶ci, z czego jedna upad³a na bok. By³a tam wiêcej ni¿ jedna mina, nast±pi³a seria wybuchów. Pierwszy i ogromny konar wystrzeli³ w powietrze. Druga i posypa³y siê drzazgi, kolejna i ga³±¼ polecia³a gdzie¶ w bok, ona by³a idealna. Szybka podmiana z ni± i ju¿ znalaz³e¶ siê poza zasiêgiem... puszki po pomidorach. W uszach jeszcze d¼wiêcza³o, a my¶li skupiæ siê mog³y wokó³ ludzi tworz±cych dzikie wysypiska wewn±trz lasu ¶mierci. Jeszcze nigdy, ale to nigdy pusta puszka po pomidorach zagrzebana do po³owy w ziemi nie narobi³a tyle zamieszania. No có¿, ale wa¿ne, ¿e ¿yjesz. Robal tymczasem nie mia³ a¿ tyle szczê¶cia, bo skwiercza³ cichutko, nie rusza³ siê.
By³e¶ zmêczony, ale poza ubytkiem czakry i p³on±cym wokó³ lasem nic z³ego siê nie sta³o. Pozby³e¶ siê za jednym zamachem podejrzanych k³usowników i robala, a na dodatek za frajer wszed³e¶ w posiadanie mi³ych rzeczy.
Ukoñczy³e¶ misjê rangi C, zdobywasz 240y, paczkê papierosów (w ramach dodatkowego wynagrodzenia), oraz 30pch i 3pkt statystyk do rozdania.
Czakra(1000) w ca³o¶ci zregeneruje siê w ci±gu 48 godzin.
Zmêczony, mokry, podrapany i wystraszony puszk± po pomidorach szybko ulotni³ siê z miejsca zdarzenia. W pamiêci zapewne tkwi mu wielki robal a tak¿e k³usownicy którzy wymagaj±cymi przeciwnikami nie byli dla niego ani dla robala. Szybkim susem znalaz³ siê na drzewie i teraz ju¿ umykaj±c powêdrowa³ p³otem za ten straszny las... <NMM>
Stan±³em przed wej¶ciem do lasu, moja pierwsza my¶l by³a taka-Kiedy do niego wkroczê, bêdê w koñcu mia³ cisze i spokój.Ehh w koñcu trochê czasu dla siebie*Pomy¶la³em* kiedy wszed³em do lasu skrêci³em w lewa stronê.Mi±³em zamiar znale¼æ...... jakie¶ ³adne o¶wietlone spokojne drzewo, na którym bêdê móg³ siê ca³y dzieñ wylegiwaæ oraz patrzeæ w przestworza nieba.
Po wej¶ciu do lasu poczu³e¶ dziwny podmuch powietrza, lecz nie zwróci³e¶ jako¶ na to uwagi i dalej szed³e¶ po drodze która znajdowa³a siê w lesie by znale¼æ jakie¶ drzewo pod którym mo¿esz siê po³o¿yæ. Po chwili kiedy chcia³e¶ postawiæ nogê na ziemi zobaczy³e¶, ¿e kto¶ siê przed tob± znajduje. Kiedy unios³e¶ wzrok na niego to zobaczy³e¶ staruszka ubranego w bia³e spodenki i bia³± koszulkê na której widnia³ znak futonu. Starzec mia³ pomarszczon± skórê i siwe d³ugie w³osy które siêga³y mu do pasa. Spojrza³ na ciebie po czym powiedzia³
-Witaj m³odzieñcze, przepraszam ciebie ¿e zawracam ci g³owê ale nie widzia³e¶ mo¿e tutaj mojego zwierzaczka? Wszêdzie go szukam ale nie mogê go znale¼æ.
Starzec po tych s³owach usiad³ na ziemi i lekko westchn±³, jego g³owa pochyli³a siê w dó³ a na twarzy pojawi³ siê grymas zmartwienia. Po krótkiej chwili zacz±³ mówiæ tak jakby do ciebie
-Có¿ ja teraz pocznê, bylem z moim zwierzaczkiem od samego pocz±tku, mia³em 4 latka kiedy go znalaz³em, by³ taki s³odki i niewinny, nie mog³em go zostawiæ samego w lesie, a teraz ponownie mi uciek³, widocznie traktuje ten las jak swój dom, zna wszystkie kryjówki a ja nie mogê go odszukaæ przez ten fakt. Có¿ ja teraz pocznê.....
Po tej wypowiedzi starzec wzi±³ patyk i zacz±³ kre¶liæ co¶ w ziemi, widocznie by³ tak zmartwiony zginiêciem jego zwierzaka ¿e ca³kowicie postrada³ zmys³y...
Teraz nasuwa siê pytanie czy pomo¿esz niemu znale¼æ jego zwierzaka czy te¿ wolisz zostawiæ jego na pastwê losu? Wybór nale¿y do ciebie
-Hee..!!! Przyszed³em tu aby odpocz±æ...ehh jakie to k³opotliwe.Otworzy³em me zaspane oczy, po czym pomy¶la³em-Od kiedy to siê przychodzi do lasu na spacer ze zwierzaczkami-jaki ten facet jest k³opotliwy....?przecie¿ sama nazwa mówi- Las ¦mierci.Shikamaru zrobi³ zak³opotany wyraz twarzy,ale có¿ przecie¿ nie odmawia siê starym ludziom, którzy potrzebuj± pomocy.
A i chce mnie wzi±æ na lito¶æ, pewnie Naruto by siê nabra³ na takie przedstawienie ale nie ja.Shikamaru Kontem oka spogl±da³ na starca przygl±daj±c mu siê, acz kol wiek jego zmartwionemu wyrazowi twarzy który starzec mia³.
Shikamaru podszed³ do starca, klekn±³ na jedno kolano, po czym szeptem siê zapyta³.
-Po pierwsze,co to za zwierze.
-Po drugie, jak siê nazywa.
-Po trzecie, czy jest to ma³e czy du¿e zwierze,jaki ma kolor sier¶ci...acz kol wiek,czy w ogóle ma sier¶æ, czy tez pióra.Shikamaru wiedzia³ ¿e szybko znajdzie zagubione zwierze,bowiem by³ zdany na swój niezmiernie wielki iloraz inteligencji.
*My¶li-Znowu to samo,nigdy nie bêdê mia³ spokoju,jakie to wszystko jest k³opotliwe.*
Starzec na twoj± pierwsz± reakcje jeszcze bardziej zesmutnia³, liczy³ na to ¿e jednak bêdziesz chcia³ mu pomoc, kiedy ju¿ mia³ odchodziæ to podszed³e¶ do niego i powiedzia³e¶ kilka slow które bardzo mocno go uradowa³y. Spojrza³ na ciebie po czym zacz±³ mówiæ, a raczej odpowiadaæ na zadane przez ciebie pytania
-Nazywa siê on Pysio, tak jak go nazwa³em. Jest to wielki tygrys koloru czarnego, bardzo niespotykany okaz, mo¿na powiedzieæ jedyny w swoim rodzaju. Ma on piêkn± grub± sier¶æ która l¶ni kiedy padaj± na niego promienie s³oneczne. Do tego jest on mniej wiêcej dwa razy wiêkszy od przeciêtnego cz³owieka. Mam nadzieje ¿e te informacje pomog± ci znale¼æ moje zwierz±tko, oj jak ja za nim têsknie.
Po tych s³owach starzec spojrza³ na ciebie oczami w których widnia³a nadzieja ze jednak pomo¿esz mu znale¼æ owe zwierzê i ponownie spotka siê z nim i bêdzie móg³ go przytuliæ i zabraæ do domu. Po chwili doda³
-Oczywiscie aby jeszcze bardziej ciebie zachêciæ to dostaniesz ode mnie skromny podarunek je¶li uda ci siê go znale¼æ i przyprowadziæ do mnie, to taka zachêta aby¶ by³ bardziej zmotywowany poniewa¿ po twoim zachowaniu widaæ ze tak sobie chce ci siê robiæ to zadanie a robisz je tylko dlatego ¿e nie powinno siê odmawiaæ takim osobom. Mam nadzieje ¿e to co powiedzia³em w jaki¶ sposób ciebie zmotywuje
Po tych s³owach starzec spojrza³ na ciebie chytrze, czekaj±c na twoj± odpowiedz i zarazem oczekuj±c ¿e przyst±pisz do poszukiwañ tego zwierzaka.
Shikamaru przytakiwa³ starcowi.
-Eee coo?...Pysio...tak tak oczywi¶cie.
Shikamaru stan±³ na proste nogi, po czym leniwym ruchem podrapa³ siê po g³owie mówi±c.-Oki, Oki ju¿ biorê siê do roboty,ehh jakie to k³opotliwe.
Shikamaru wiedzia³ ¿e w lesie ¦mierci, nie zabraknie mu cieni do wykonywania swych jutsu.
Las by³ gêsty, lecz Shikamaru na chybi³ trafi³ nie znalaz³ by Tygrysia Pysia.
Po jaki¶ dziesiêciu sekundach, Shikamaru przysiad³ na drzewie, aktywuj±c swój mózg do my¶lenia, po czym powiedzia³-Ahh tak!!...to jest to,ju¿ wiem jak go znajdê.
Shikamaru zeskoczy³ na ziemie i wróci³ do miejsca startu, gdzie spotka³ dziadzie, Shikamaru spojrza³ na ziemie, po czym mia³ zamiar przeprowadziæ pewn± teorie.
*My¶li* Hmm, a wiec tak to zrobimy....aha aha ju¿ wiem.
Shikamaru klekn±³ na jedno kolano z zamiarem znalezienia odcisków oraz ¶ladów ³ap naszego drogiego Tygrysia Pysia.Shikamaru nie zosta³o nic innego, ni¿ tylko i¶æ za ¶ladami ³ap lub po³amanych ga³±zek na których mo¿e wisieæ sier¶æ naszego Tygrysia.
Shikamaru przypomina³ sobie parê ksi±¿ek których przeczyta³ by poprawiaæ swoja wiedzê w sprawach tropicielskich, oraz metod których niegdy¶ u¿ywali mieszkañcy D¿ungl oraz plemion Ika Mika.Lecz to nie by³ jedyny pomys³ Shikamaru który mia³ w zanadrzu w swojej m±drej g³ówce.
Uwa¿nie zacz±³e¶ patrzeæ czy nie znajduj± siê jakiekolwiek ¶lady po zwierzaku starca. Niestety ale na twoj± niekorzy¶æ nie by³o ¿adnego konkretnego tropu, widocznie w tym miejscu nie by³o nic wa¿nego co by mog³o ciebie nakierowaæ na zwierzaczka. Musia³e¶ udaæ siê g³êbiej w las aby poszukaæ jakiegokolwiek znaku o zaginionym stworzeniu. W oddali us³ysza³e¶ jaki¶ g³o¶ny odg³os, co¶ na wznak ryku. Po chwili chmara ptaków wylecia³a znad konar drzew i skierowa³a siê w kierunku wioski. Widocznie co¶ musia³o je przestraszyæ. Mo¿e to by³ zwierzak starca a mo¿e jaka¶ inna kreatura. Kolejny wybór stan±³ przed tob±, i¶æ w kierunku miejsca sk±d wylecia³y ptaki czy zignorowaæ to i dalej szukaæ tropu zwierzaka. Tymczasem starzec usiad³ sobie na konarze drzewa i wyj±³ z sakiewki fajkê, po chwili za pomoc± zapa³ki zapali³ j± i zacz±³ wci±gaæ tytoñ do ust. Po chwili z jego buzi wylecia³a chama dymu. Mê¿czyzna przygl±da³ siê tobie i patrzy³ co zamierzasz teraz zrobiæ. ¦ledzi³ ka¿dy twój ruch, co mog³o wydaæ siê do¶æ dziwne.
Shikamaru wskoczy³ na najwy¿sze drzewo które by³o w pobli¿u, po czym spojrza³ w stronê dochodz±cego odg³osu ryku.
Jakie¶ dwie sekundy pó¼niej, Shikamaru mia³ zamiar u¿yæ swego nastêpnego planu, który mia³ na celu uratowaæ jego piêkny intelekt przed upokorzeniem.
No co mia³ zrobiæ ch³opak? Przecie¿ nie zosta³o mu nic innego jak dokoñczyæ misje, która by³a dla niego nudna.
W pewnym momencie wypowiedzia³ :Gakure no jutsu, po czym przybra³ barwy lasu, które w raz z jego biegiem, przystosowywa³y siê do natury tak aby nie wystraszyæ tygrysy, Shikamaru biegnie w stronê Ryku z nadzieja ze to jest to, bowiem las jest du¿y i ciê¿ko znale¼æ co kol wiek.
Shikamaru przez parê godzin szuka³ Tygrysia , a¿ w koñcu siê podda³ lub znudzi³ takimi b³ahostkami.
Bez Zastanowienia zacz±³ kierowaæ siê w gnêbiê Lasu ¶mierci, z my¶l± ze znajdzie gdzie¶ jakie¶ dobre miejsce by odpocz±æ od swoich zmartwieñ oraz problemów, które go po nie kont spotka³y przez ostatnie parê dni.A jednak wyszedl z Lasu bo zapomnial ze musi zajsc do Akademi.
Pojawi³em siê przed wej¶ciem do lasu. Dalej kontynuowa³em moj± podró¿ i rozwijanie swoich umiejêtno¶ci. Patrzy³em ze spokojem na piêkno natury swoimi czerwonymi ¶lepiami. Chakra a¿ wirowa³a w tym miejscu. Mog³em dostrzec odrobinki energii znajduj±ce siê w ka¿dym z tych miejsc. Wk³adaj±c rêce do kieszeni p³aszcza wszed³em do g³êbi lasu. <NMM>
Moje kroki i rozmy¶lania zaprowadzi³y mnie gdzie¶, gdzie najprawdopodobniej doj¶æ nie chcia³em. Las Zetsumei...
No tak... Ju¿ kiedy¶ tu by³em. Niezbyt mi³e wspomnienia, ale... mo¿na by od¶wierzyæ nieco wspomnienia - pomy¶la³em i wszed³em do lasu, maj±c nadziejê, ¿e znajdê tam co¶ lub kogo¶, kto mnie zainteresuje...
<NMM>
Dziewczyna postanowi³a poszukaæ spokojnego miejsca do rozmy¶lañ. Las ¦mierci... mo¿e niezbyt zachêcaj±ca nazwa, ale ona lubi³a niebezpieczeñstwa. To miejsce przywodzi tyle wspomnieñ...A¿ serce ¶ciska z bólu...pomy¶la³a. Lecz musia³a to zrobiæ. Westchnê³a i poruszaj±c siê gibko w ga³êziach drzew, wkroczy³a do lasu.
NMMT
Po chwili Przybieg³ nieznajomy Ninja o lodowej masce. Na ramionach mia³ dwa ró¿ne ochraniacze (Ame oraz Yuki) co te¿ oznacza ze jest kim¶ wa¿nym.
Ra nie wiedzia³ co ze sob± zrobiæ tak wiêc zacz±³ oczekiwaæ na swoje zadanie egzaminacyjne (ten nieznajomy to Ra).
Ta trochê by¶ se posta³ gdyby nie ja twój wielki MG . Otó¿ sta³e¶ sobie i czeka³e¶ na zbawienie które do¶æ szybko nadesz³o. Otó¿ nawet nie wiedzia³e¶ kiedy a zosta³e¶ z³apany za bluzê i wci±gniêty na du¿ego smoka na którym lecia³a seksowna panna w zbroi steruj±c w³a¶nie tym smokiem. Ty wyl±dowa³e¶ w³a¶nie na grzebiecie tego smoka ty³em do panny. Byli¶cie bardzo wysoko a upadek z tej wysoko¶ci nawet by nie bola³ .
RaRock zaskoczony co tu siê dzieje spyta³ siê dziewczyny nie okazuj±c ¿adnych emocji - y... co jest grane? gdzie ty ¿e¶ mnie bierzesz? oraz czy to jest czê¶æ tego pogiêtego egzaminu? – po czym zamilk³ chowaj±c praw± rêkê do kieszeni w której ju¿ czeka³ kunaj by w ni± rzuciæ na w razie jaki¶ przejawów wrogo¶ci.
Dziewczyna siê u¶miechnê³a - Schowaj ten scyzoryk. Bo se jeszcze krzywdê zrobisz. Nic nie chcê ci zrobiæ chcem aby¶ mi pomóg³.- Nagle z ty ¿e jako by³e¶ odwrócony w stronê ogonu smoka to zauwa¿y³e¶ 4 lec±ce ogniste pociski. Smok robi³ ró¿ne uniki ale pociski dalej lecia³y w wasz± stronê.
Ra spoj¿a³ u¶miechn±³ siê tak jak ju¿ dawno tego nie robi³ o tak... to by³ prawdziwy u¶miech ob³±kañca! Spoj¿a³ na dziewczynê po czym powiedzia³ - a do czego¿ to jestem ci potrzebny i jak moja pomoc k tobie mia³a by wygl±daæ. - powiedzia³ dalej siê u¶miechaj±c za lodowej maski.
- Choæby tym co teraz w nas leci... - dziewczyna siê wkurzy³a trochê a dwa pociski z 4 uderzy³y z ciebie i w dziewczynê a dwa w smoka. Z bardzo du¿ej wysoko¶ci mocno spadli¶cie na ziemiê. Byli¶cie pó³ ¿ywi pó³ martwi, na szczê¶cie smok wiêkszo¶æ z amortyzowa³ i by³ nie przytomny tak¿e. Ty widzia³e¶ tylko nie wyra¼nie kontrasty drzew, kwiatów, smoka i jakiego¶ faceta który podchodzi do dziewczyny i j± zabiera.
-y... co jest grane, nie czu³em sie tak od ostatniej imprezy w Akademii kiedy przyjara³em i to ostro - po czym wsta³ otrzepa³ siê i wracaj±c szybko do normy rzuci³ dwa kunaje w nogi przeciwnika by go zatrzymaæ aczkolwiek nie robi±c mu krzywdy po czym zawo³a³ - hej ty tam! wymoczek! co ty ¿e¶ chcesz zrobiæ z moj± ziomalk±?! - po czym zamilk³ nie spuszczaj±c go z oczu. a w razie ataku jakimkolwiek rzutkami lub technikami robi unik za¶ na w razie walki wrêcz to blokuje ciosy przeciwnika.
Kole¶ który wzi±³ dziewczynê nawet nie zareagowa³ na ciebie i wszed³ na swojego potworka i odlecia³. Ty by³e¶ tak zamulony i prawie nic nie widzia³e¶ ¿e nawet nie mia³e¶ si³y wyj±æ Kunai. Smok który siê obudzi³ nagle powiedzia³ ludzkim g³osem. - Ehhh... Trze...ba j± ratowaæ.. ehh dobrze ¿e znam jej zapach a nos mam dobry. - smok wbij ci lekko pazur w ramiê a ty poczu³e¶ siê o wiele lepiej.
Ra otrz±sn±³ siê aczkolwiek wci±¿ chwiejnie stoj±c powiedzia³ lekko przyæpanym g³osem - dla takiego haju to z chêci± mogê ci pomóc aczkolwiek przyda³ by siê jaki¶ plan i lepszy sprzêt - po czym zacz±³ rozmy¶laæ a¿ w koñców znów doda³ - ma¿ mo¿e przy sobie 4 zwoje osaczenia - mówi±c to nie zwa¿a³ ¿e to jest smok i tratowa³ go jak równego go¶cia.
Smok spojrza³ siê na ciebie oburzony - Zwoje ? Ta a mo¿e jeszcze frytki do tego. - ale po chwili usiad³ normalnie i pomy¶la³ - Hmm plan... znalezienie ich i zabicie i odzyskanie porwanej. Taki mój plan. £atwo nie bêdzie bo znam wroga. - nastêpnie spojrza³ siê na brzuch i zacz±³ siê powoli leczyæ.
- eh... geniuszem strategicznym to ty nie jeste¶ no ale có¿ w takim razie w drogê - gdy skoñczy³ mówiæ pomy¶la³ wnet "pytanie jest jedno ten ziomek mnie podrzuci na rze¼ czy muszê z³apaæ stopa" po czym ruszy³ w kierunku którym uciek³ przeciwnik.
- No niestety nie wiadomo co siê mo¿e zdarzyæ. - wtedy smok normalnie wsta³ i naszykowa³ siê do startu. No a ty? W³a¶nie ty nie mog³e¶ ruszyæ w stronê wroga bo on po prostu odlecia³. A wiêc smok wystartowa³ bior±c ciebie w rêce - Niech stracê. - i polecieli¶cie w stronê Suny
Nem idzie powoli w stronê lasu. Jest zadowolony z podniesienia skuteczno¶ci sharingana. Z drugiej strony jest z³y na siebie, ¿e straci³ tak du¿o czasu. Musi teraz nadrobiæ to ciê¿kim treningiem. Wreszcie dochodzi na skraj lasu. Rozgl±da siê wko³o o lustruje ¶cianê drzew. Nastêpnie kierujê siê w ich stronê. Ma zamiar jedynie pospacerowaæ i odprê¿yæ siê.
Akane wchodzi do lasu z lekkim nie pokojem. W g³owie mu chodzi³y ró¿ne rzeczy.
- (Co¶ chyba s³ysza³em, ¿e ten las jest niebezpieczny czy co¶? nie chyba mi siê wydaje, fajnie tu)
Nie zwalniaj±c wchodzi³ coraz g³êbiej i g³êbiej szukaj±c przygody.
Nagle zauwa¿y³ jakiego¶ ch³opaka. Postanowi³ podej¶æ i zagadaæ nieznajomego.
- Witaj. Powiedzia³ nie¶mia³o
- Jestem z wioski Suna, mo¿e opowiesz mi o tym lesie?
Nem wzdrygn±³ siê na d¼wiêk g³osu. Odwróci³ siê i ujrza³ zakapturzon± postaæ. Zlustrowa³ j± wzrokiem. Nie s³ysza³ jak idzie. By³ zbytnio pogr±¿ony we w³asnych my¶lach, wspomnieniach. Wyrwa³ siê z zamys³u i postanowi³ odpowiedzieæ.
- Suna? Przyby³e¶ z tak daleka? - mówi±c to w jego g³osie mo¿na by³o wyczuæ nutkê zaciekawienia. - Co do lasu, to nie zapuszcza³bym siê zbyt g³êboko. Czychaj± tu liczne niebezpieczeñstwa, a dla nie tutejszych dochodzi jeszcze zwiêkszone ryzyko zgubienia siê. - zacz±³ opowiadaæ. - Czego tu szukasz?
Akane zdziwi³ siê, ¿e ch³opak go nie zauwa¿y³, ale có¿ to go ma³o obchodzi³o.
- eee tam daleko, chcia³em po prostu sprawdziæ jak jest u s±siadów.
ch³opak zacz±³ siê rozgl±daæ po lesie mówi±c:
- Mówisz, ¿e jest niebezpiecznie? to dziwne jeszcze nic mnie nie spotka³o, najwidoczniej mam szczê¶cie. Nie martw siê i tak bym sobie poradzi³. U¶miechn±³ siê ch³opak chwal±c siê.
- W koñcu jestem z Suny!