grueneberg
Wielki ogród, w którym przez ca³y rok kwitn± piêkne, bia³e czy te¿ ró¿owe wi¶nie. S³odki zapach kwiatów unosi siê w powietrzu, a droga z balkonu apartamentu Tanuki jest dos³ownie usiana kwieciem. Gdzieniegdzie poustawiane s± drewniane ³awki. 30m od domu p³ynie ma³y strumyk, nad którym zawieszony jest most o kszta³cie ³uku, typowy dla japoñskich rodzin. W wodzie p³ywaj± ryby ró¿nych gatunków. Za mostem dalej ci±gnie siê ogród i zamyka siê on dopiero na terenach w pobli¿u Kusy (³atwy dostêp). ¦cie¿ka, która przecina ogród jest wysypana ¿wirem pomieszanym z piaskiem. Wi¶niowy ogród jest idealnym miejscem na majowe pikniki.
"Pierwsza z listy, Yokhi Yamanaka..."
Ieyasu z plecakiem pe³nym Ramen wkroczy³ w wi¶niowy ogród w posiad³o¶ci klanu Yamanaka.
"Jaki piêkny zapach" - pomy¶la³ ch³opak, czuj±c s³odk± woñ wi¶ni. By³y ró¿owe i bia³e, du¿e i ma³e.
Zauwa¿y³, ¿e droga z jednego z balkonów jest szczególnie usiana kwiatami.
"Heh, kto¶ musi naprawdê je lubiæ... Zapach jest ³adny, ale ja tam bym nie wytrzyma³ tu zbyt d³ugo... Wali po oczach ró¿em i biel±..."
Tu i ówdzie Ieyasu zobaczy³ ³awki wykonane z drewna. Widaæ by³o tak¿e niewielki strumyk, nad którym zawieszony by³ most w kszta³cie ³uku. Zobaczy³, ¿e p³ywaj± w nim ryby. ¦cie¿ka prowadz±ca przez ogród zosta³a wysypana ¿wirem i piaskiem.
"Musieli siê nad tym nie¼le napracowaæ..."
Ch³opiec zacz±³ wypatrywaæ osoby, której mia³ dostarczyæ Ramen. Je¶li tylko kogo¶ dostrze¿e, podbiega do niego i pyta, czy to on / ona jest Yokhi Yamanaka.
//ONA //
Niestety to miejsce jest tak samo puste jak i piêkne. Nie widzisz nikogo tylko wiatr porywa kwiaty kwitn±cych wi¶ni . Na ³awkach w swojej wyobra¼ni widzisz siedz±cych ludzi i têtni±c± ¿yciem ulicê , jednak po chwili wracasz do rzeczywisto¶ci. Ramen stygnie , a ten zapach mo¿e Ciê doprowadziæ do szaleñstwa. Tym bardziej , ze posiad³o¶æ wydaje siê byæ bardzo du¿a , a szukaæ tam zaginionej pannicy od zamówienia mo¿e byæ ciê¿ko. Piêkny widok zwodzi Ciê za nos , ale ty musisz ruszaæ dalej .
Ch³opiec rozgl±da³ siê przez chwilê, ale na oko nikogo tu nie by³o. Ogród by³ pusty, jedynie jego piêkno i wystrój sprawia³y, ¿e co chwila zdawa³o siê mu, ¿e kto¶ tam jednak jest. Ieyasu czu³, ¿e Ramen stygnie, jednak zapach wi¶ni by³ naprawdê piêkny. Na dodatek posiad³o¶æ wydawa³a siê mu bardzo du¿o.
"Ciê¿ko tutaj by j± znale¼æ... Trudno, muszê poszukaæ gdzie indziej..."
Ieyasu z trudem odwróci³ siê od piêknego ogrodu i wyszed³ z niego. [NMM] .
Pojawiam siê wiedz±c ¿e jestem spó¼niony ponad godzinê. Lecz nie przejmujê siê tym bo widzê i¿ miejsce jest puste.
<nmm>
Westchnê³a, schodz±c po czysto bia³ych, marmurowych schodach, zdejmuj±c z siebie jednocze¶nie p³aszcz Akatsuki, wszelkie insygnia, pozostawiaj±c jedynie pier¶cieñ, który zacisnê³a w d³oni... Ubrana w czarn±, jedwabn± sukniê przemierza³a cud przyrody, jej w³asny wi¶niowy raj... Wieczór, a raczej noc, przebija³ siê przez jej piêkny, wi¶niowy ogród, podczas gdy ona pieczo³owicie chowa³a po¶ród drzew Jigoku, by nikt, prócz niej, go nie znalaz³... O Ashito nie musia³a siê martwiæ, wygl±da³ jak zwyk³y pier¶cieñ... Zwyk³a ozdoba jej kobiecego cia³a... Ruszy³a dalej... Otworzy³a ksi±¿kê, id±c przed siebie.... Wypad³a z niej ma³a kulka. Trucizna. Czê¶æ jej genialnego planu, maj±cego na celu dorwanie oprawców jej siostry... Zaczê³a czytaæ szeptem tekst os³awionego tytu³u czê¶ci poematu Adama Mickiewicza:
Cytat: Tymczasem przeno¶ mojê duszê utêsknion±
Do tych pagórków le¶nych, do tych ³±k zielonych,
Szeroko nad b³êkitnym Niemnem rozci±gnionych;
Do tych pól malowanych zbo¿em rozmaitem,
Wyz³acanych pszenic±, posrebrzanych ¿ytem;
Gdzie bursztynowy ¶wierzop, gryka jak ¶nieg bia³a,
Gdzie panieñskim rumieñcem dziêcielina pa³a,
A wszystko przepasane, jakby wstêg±, miedz±
Zielon±, na niej z rzadka ciche grusze siedz±.
¦ród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Sta³ dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
¦wieci³y siê z daleka pobielane ¶ciany,
Tym bielsze, ¿e odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go broni± od wiatrów jesieni.
Na marginesie strony naszkicowa³a znak, Oko, skojarzenie... 'Do Oto', brzmia³a adnotacja pod ów boskim znakiem, tak, do Oto... Z dr¿eniem r±k w³o¿y³a do ust po³owê pigu³ki... Ju¿ czu³a gorzki smak trucizny, ju¿ czu³a jej dzia³anie... Mêtlik w g³owie, mêtlik w g³owie nakaza³ jej upa¶æ na ziemiê i spaæ... ¦wiat³o. Bia³e ¶wiat³o nico¶ci. ¦wiat³o przed ¶wiatem. Nico¶æ. Nico¶æ tej ziemi. ¯yje ? Nie jest pewna...
Upad³a na ziemiê pokryt± kwieciem wi¶ni... Jej czarne w³osy rozwia³ delikatny wiatr... Wydawa³o siê, ¿e umar³a... Mo¿e tak by³o ? Kto wie... Tylko ona, ale ona nie mog³a ju¿ odpowiedzieæ... Odesz³a do krainy snów...
*a... bo to jest tak... '¶wiat jest be, ja jestem cacy'... ? xDD*
Michimoto pojawi³ siê przy ciele Tanuki. Spojrza³ na ni± obojêtnym wzrokiem, co dawa³o znaæ, ¿e ma jaki¶ zamiar w stosunku do niej. Podniós³ j± z ziemi przed tym sprawdzajac puls.
- Kuso..... To¿ to moja partnerka, nie mogê jej zje¶æ, nie teraz! Mo¿e ona ¿yje? Mo¿e tylko ¶pi? Trzeba bêdzie poczekac i zobaczyæ, czy cia³o nie zaczyna gniæ.- wyg³osi³ monolog w g³owie. Wzi±³ jej rzeczy Akatsuki i ruszy³ w stronê domu. <NMM>
Wesz³a do ogrodu. Wszedzie roztacza³a siê cudowna woñ kwiecia wi¶ni. Pszczo³y uwija³y siê przy ró¿owych p³atkach, brudz±c swe ma³e nó¿ki w jasno ¿ó³tym nektarze. Ogród ten, niezale¿nie od pory roku zawsze piêknie kwit³. Podesz³a do drzewa, po¶ród którego ga³êzi ukry³a Jigoku. By³ zbyt cenny, by pozwoliæ na zabranie go przez kogo¶, kto znajdzie j± nieprzytomn±. Zgrabnym ruchem rêki wyjê³a nienaruszony miecz, po czym ponownie skierowa³a siê w stronê rezydencji.
NMM
Dotar³am do cudownego, kwitn±cego ogrodu mojej kuzynki. Zapach kwiatów wi¶ni by³ wrêcz narkotyzuj±cy. Ptaki æwierka³y rado¶nie a drzewka robi³y przyjemny cieñ. Usiad³am na ³aweczce i rozkoszowa³am siê urokiem tego bajecznego miejsca.
Dodane po 5 godzinach 2 minutach:
Do¶æ ju¿ lenistwa niezaznam tu spokoju... Muszê ruszaæ dalej... Wyjê³am ma³± karteczkê i zaczê³am na niej pisac wiadomo¶æ... Gdy skoñczy³±m przypie³am j± w widocznym miejscu....
Cytat: Tanuki droga kuzynko przepraszam ale nie mogê d³u¿ej czekaæ... Spotkamy siê przy nastêpnej okazji... Wybacz mi ca³ujê Armor.
Wysz³am z ogrodu... Kierowa³am siê prosto do biura hokage...
<nmm>
Dotar³am do ogrodu... Zapach kwitn±cych drzew... Trawa zasypana p³atkami wi¶ni... Podesz³am do karteczki... Zerwa³a j±... Chcia³am siê zabraæ za napisanie ostatnich s³ów ale nie mog³am siê skupiæ... Po³o¿y³am siê na miêkkiej trawie usianej p³atkami... Wyjê³am truciznê, le¿±³am zwiniêta w k³êbek zastanawiaj±c siê nad sesem swojej egzystencji... Stê¿ona dawka dla dwóch osób... Jeden ³yk by wystarczy³... Wyjê³am kartkê i jednak zacz±³am co¶ pis±æ...
Dodane po 13 minutach:
Cytat: Przepraszam Was wszystkich, ona jest silniejsza ode mnie, nie potrafiê ju¿ d³u¿ej nad ni± zapanowaæ... To ja zniszczy³am ¶wi±tyniê ognia. To ja zabi³am niewinne dziecko. Nie zniosê my¶li ¿e jeszcze kto¶ móg³ by przeze mnie ucierpieæ... Przepraszam was, to jedyne s³uszne wyj¶cie...
Kocham was Armor...
Po³o¿y³am tê wiadomo¶æ obok siebie... Po³o¿y³am siê w pozycji embrionalnej i wypi³am wszystko do dna... Ca³± fiolkê trucizny... Zamknê³am oczy i................
Dodane po 16 minutach:
________/\___/\___/\____/\/\/\/\/\_____________________________...
Mój ptak kr±¿y³ nad posiad³o¶ci±. Widzia³em go, wskazywa³ mi miejsce. Bieg³em ile si³ w nogach. Zdala widzia³em jak Armor le¿y na ziemi i próbuje co¶ wypiæ. Najszybciej jak mog³em podbieg³em i wytr±ci³em jej buteleczke z rêki. Wrazie gdybym mia³ niezd±¿yæ to aktywuje swoj± w³asn± technke dziêki której za pomoc± wiatru uniemo¿liwiam Armor ten akt.
Mo¿e jako MG siê do tego wtr±cê. Rado, nie uda³o Ci siê wytr±ciæ buteleczki z r±k Armor. Wypi³a j±... Ale w tej samej chwili...
Nad ogrodem zacz±³ zataczaæ ko³a orze³. Potê¿na orlica. Zni¿y³a lot, upuszczaj±c co¶ przy ciele Armor... Co¶, co okaza³o siê opask±, wytwarzaj±c± antidotum na wszelkie rodzaje trucizn, wcze¶niej je analizuj±c. Do opaski przypiêta by³a kartka:
Cytat: Chcia³am Ci to daæ ju¿ dawno, kuzynko... U¿ywaj m±drze. Tanuki.
Orze³, nieco zafrasowany zapachami, opu¶ci³ strefê powietrzn±, kieruj±c siê w kierunku bli¿ej nieokre¶lonym.
NMOr³a.
Podbiegam do dziewczyny. Klêkam przy niej podnoszac butelke z trucizn±. Armor-chan. Dlaczego? Nastêpnie podnosze t± opaske i czytam kartke. Hmm... Natychmiast za³o¿y³em t± opaske na rêce Armor. Czeka³em co siê stanie.
Po za³o¿eniu opaski moje cia³o drgnê³o... Znów. Znów... Dos³ownie wpad³o w atak epileptycznych drgawek... W ust toczy³a siê jaka¶ czarna ma¼... Po chwili wszystko usta³o... Moje cia³o podnios³o siê... Wyjê³am za pleców bia³± maskê... Za³o¿y³am na twarz i zawi±za³am z ty³u g³owy... Wtedy siê zaczê³o... Demoniczna fioletowa chakra zaczê³a uwalniaæ siê z mojego cia³a... Moje wcze¶niej ¶nie¿no bia³e w³osy zmieni³y barwê na kruczo czarne... Cia³o ¶wieci³o siê nienaturaln± demoniczn± ³un±... Oczy zgas³y, nie by³y ju¿ miodowo z³ote a ciemne jak dwie czarne per³y... Szklane, nieobecne...
Spojrza³am na Rado. Równie¿ nieobecnie... Ch³odne bez imienne spojrzenie przeszy³o Rado...
Nic nie mówi³am...
Nic nie s³ysza³am...
Nic nie widzia³am...
Co¶ siê dzia³o z Armor. Niewiedzia³em co. To by³o dziwne i przera¿aj±ce. Za³o¿y³a maske. Fioletowa chakra? Wygl±d Armor siê zmieni³. Jakby jaka¶ przemiana. Co sie z ni± dzieje? By³em zbyt zaszokowany aby cokolwiek zrobiæ. Jedyne co mi sie uda³o to wymówiæ dwa s³owa.
-"Co jest?"
-Nic... Zup³nie nic Kage Kumo Gakure Rado... Dlaczego jej nie pos³ucha³e¶? By³o by dla was tak lepiej... Ale z jednej strony jestem ci wdziêczna... Ona ju¿ odchodzi³a a ty przeszkodzi³e¶ jej i da³e¶ mi szansê... Jestem Romra... Wiesz jak to jest siedzieæ w kim¶ i s³uchaæ ci±gle Rado-kun Rado-kun, rzygac mi siê tam chcia³o. A teraz jestem wolna... Teraz to ona siê nas³ucha a ja pobawiê... I te wasze rozmowy... A¿ mnie mdli... Zowiod³e¶ j± w ¶wi±tyni Hachibiego! To twoja wina ¿e teraz jest tym kim jest! Ty j± zmusi³e¶ do sprzedania duszy i cia³a wiedzia³e¶ o tym? Dlaczego nie chcia³a i¶c do nieba? Dlaczego sprzeda³a wszystko? Dla ciebie nieudaczniku! Nie zas³ugujesz na ni±! Ona jest tylko moja!! Moja! Nie zabierzesz mi jej! I te s³owa: Kocham ciê kocham... Bleee! To tylko puste s³owa, puste s³owa... Nie czarujmy siê... Ona nigdy nie wróci nadszed³ moj czas! Moja Era, moje ¿ycie a Armor Sabataya odchodzi w zapomnienie!!!
Demoniczny g³os rycz±c i krzycz±c mowil do Rado rani±ce s³owa! G³os by³ pe³en obrzydzenia, pe³en gniewu i ¿alu, naigrywa³ siê w szyderczy sposób!!
Z pocz±tku nic nierozumia³em. Nie wiedzia³em co sie dzieje. Co sie sta³o z Amor. Dopiero po chwili dotar³o do mnie. To demon. Zaw³adne³a cia³em dziewczyny. S³ucha³em co mówi³a. To by³a okrutna prawda. To by³o wszystko co gnêbi³o moje sumienie.
-"Powiedzieæ tobie dlaczego przyszed³em za ni±? Bo mi na niej zale¿y. Zale¿y! Jest dla mnie bardzo wa¿na."
Powiedzia³em Romrze dlaczego tutaj przyby³em po czym dalej mówi³em.
-"Doskonale zdaje sobie sprawe ze j± zawiod³em! Wiem o tym dobrze. Teraz przeze mnie cierpi."
Nie wiedzia³em ¿e Armor-chan po¶wiêci³a tak wiele dla mnie. Dla mnie. Mimo ¿e j± zawiod³em. Nie moge jej zawie¶æ. Nie moge. Muszê j± ocaliæ bez wzglêdu na wszystko.
-"Jestem jej wdziêczny ¿e a¿ tyle po¶wiêci³a dla mnie. Dlatego staram siê byæ godnym jej. Chce tak¿e wiele po¶wiêciæ dla niej. Dlatego nie pozwole aby jaka¶ demonica j± zabra³a!"
-Jeszcze tego nie pojmujesz Ona jest moja ju¿ na zawsze! Kim ona dla ciebie jest? Gdzie by³e¶ gdy umiera³a? Gdzie by³e¶ gdy walczy³a? Gdzie b³e¶ gdy cierpia³a? Nic nie zrobisz czlowieczku! Nic! Odesz³a! Sama zdecydowa³a co dla niej dobre! Wybra³a ¶mieræ! Nawet tego nie umia³e¶ uszanowaæ! Prosi³a by¶ jej nie szuka³! Troszczy³a siê! Martwi³a! Zawiod³e¶ j± i nie ma ju¿ odwrotu! Zaprzepa¶ci³e¶ wszystko! Jeste¶ s³aby i ¿a³osny! Kim by³a? Nikim! Kim jest? Marnym wspomnieniem! Niczym wiêcej! Niczym! Jestem teraz ja! Romra! Armor to tylko mój s³aby marny cieñ! A jak tego nie rozumiesz to pomy¶l dlaczego chcia³a ze sob± skoñczyæ? Nie kocha³a ciê! Nigdy! Nigdy dla niej nikim wa¿nym nieby³e¶! Wiod³a marny ¿ywot! Zniknê³a tak jak jej mg³a! Nie wróci!
Demonica dalej szydzi³a z Rado! Wyjê³a i roz³o¿y³a parasolkê opieraj±c j± o ramiê!
-"Ona nigdy nie bêdzie twoja. To ty niepojmujesz ¿e mi na niej zale¿y. Mimo ¿e j± zawiod³em chce wszystko jej wynagrodziæ. Chce wymazaæ swoje b³êdy. Odpokutowaæ. Mo¿e powinienem uszanowaæ jej wybór ale niepotrafie bez niej ¿yæ. Niepozwole jej odej¶æ. Niepozwole aby¶ j± zabi³a! Ona jest wyj±tkowa. A ty jeste¶ marnym plugawym stworzeniem."
Ca³y czas Romra rzuca³a s³owami które mnie rani³y. A niektóre dra¿ni³y. Nie ma mowy by jaki¶ demon odebra³ mi Armor-chan.
-Jeste¶ nudny i oble¶ny do bulu ¶miertelniku! Nawet mnie nie zatrzymój! Bo stracisz j± na wieki! Nie ma czego¶ takiego jak odkupienie! Raz obranej ¶cia¿ki nie da siê zmieniæ! Chcesz to j± zabijê! Te ¶cierwo! A mo¿e chcecie porozmawiaæ? Po¿egnaæ siê?
Romi wyjê³a kunai z torby i przy³o¿y³a sobie to szyji.
s³ucha³em tych wszystkich wrednych i okropnych s³ów. Romra naprawde zaczyna³a mnie dra¿niæ. A gdy przy³o¿y³a sobie kunaji do szyji. Niewiedzia³em co robiæ. Milcza³em i patrzy³em na demonice.
-Tak tez my¶la³am jeste¶ s³aby! Bardzo s³aby! Nie masz jej nic do powiedzenia? Dobrze! Zmarnowa³e¶ ostatni± szansê by siê po¿egnaæ!
Rzuci³a kunaiem prosto w Rado! U¶miecha³a siê przy tym z³owieszczo!
-To tylko puste s³owa, puste s³owa!
Dziewczyna a raczej demonica rzuci³a we mnie kunajem. Zrobi³em tylko krok w bok aby mnie nie trafi³. Spojrza³em na ni±. Na demona który siedzia³ w Armor.
-"To nie s± puste s³owa! Nie strace jej przez ciebie."
-Obud¼ siê i skoñcz ¶niæ na jawie! Ona ju¿ odesz³a!
Odwróci³am siê do ch³opaka plecami. Teraz widzia³ tylko piêkny parasol. Po tajemnie gdy nie widzia³ moich ruchów zastosowa³am jutsu ukrycia we mgle... Ca³y teren pokry³a gêsta mg³a... Wtopi³am siê w ni± i bez szelestnie uciek³am w stronê kusy...
<nmm>
Pojawi³a siê mg³a. Troche czasu mine³o nim znikne³a. Wówczas dziewczyny ju¿ nie by³o. Za bardzo nie wiedzia³em co robiæ. Po chwili ruszy³em w kierunku w którym sta³a Armor czy raczej Romra. Odrazu zawo³a³em swojego ptaka Horusa który lecia³ kawa³ek przedemn± rozgl±daj±c siê po okolicy.
<nmm>
Bieg³a. Bieg³a truchtem. Najpierw przez most, ogl±daj±c krystalicznie czyst± wodê, potem przez ³any zbó¿ i wysokie, poz³acane promieniami s³onecznymi trawy... Nogi zag³êbia³y siê coraz bardziej w chaszcze - ogród wygl±da³ jak z bajki. Wiecznie kwitn±ce kwiaty drzewa wi¶ni by³y dos³ownie wszêdzie. Na ziemi, tworz±c ró¿owe, delikatne i pachn±ce dywany, w powietrzu - gdzie unosi³a siê ich s³odka, narkotyzuj±ca woñ, oraz nawet na niebie - albowiem konary i rozga³êzienia tego cudu ogrodnictwa przykrywa³y spor± po³aci± lazur popo³udniowego nieba. Najpierw niebosk³on mia³ kolor szarawy niczym zaj±c, acz ciemno¶æ ta ust±pi³a i nasta³a ¶wiat³o¶æ s³oneczna. Cieñ siê wyd³u¿y³ i opada³ teraz pod ostrym k±tem na mchowe pod³o¿e. Im bli¿ej by³a Kusy, tym czu³a wiêksze zniecierpliwienie i jakby zastanowienie, zafrasowanie, zadufanie w sobie. Powodem tego wszystkiego, co spotka³o od pewnego czasu bardzo sk³onn± do filozoficznych rozwa¿añ Hokage, by³o na pozór bardzo dziwne - skrawek materia³u. Lecz na tym skrawku materia³u widnia³ znak Kusy, zabarwiony na kolor najgorszy z mo¿liwych - czerwieñ. Kolor wojny i z³a. Trzeba by³o to sprawdziæ. Poza tym... Byæ mo¿e szykowa³a siê wojna. Czy¿by znak Kusy odpowiada³ wyzwaniu wojennemu Wioski Traw dla Wioski Li¶cia? Powinno siê to sprawdziæ. Tak. Powinna to koniecznie sprawdziæ, by, gdyby ewentualnie Jeng zaatakowa³a, ona mia³a nad ni± choæ t± krztynê przewagi. Kusa by³a ju¿ niedaleko. Wystarczy³o siê teraz skupiæ i przy¶pieszyæ...
NMM
"Pierwsza z listy, Yokhi Yamanaka..."
Ieyasu z plecakiem pe³nym Ramen wkroczy³ w wi¶niowy ogród w posiad³o¶ci klanu Yamanaka.
"Jaki piêkny zapach" - pomy¶la³ ch³opak, czuj±c s³odk± woñ wi¶ni. By³y ró¿owe i bia³e, du¿e i ma³e.
Zauwa¿y³, ¿e droga z jednego z balkonów jest szczególnie usiana kwiatami.
"Heh, kto¶ musi naprawdê je lubiæ... Zapach jest ³adny, ale ja tam bym nie wytrzyma³ tu zbyt d³ugo... Wali po oczach ró¿em i biel±..."
Tu i ówdzie Ieyasu zobaczy³ ³awki wykonane z drewna. Widaæ by³o tak¿e niewielki strumyk, nad którym zawieszony by³ most w kszta³cie ³uku. Zobaczy³, ¿e p³ywaj± w nim ryby. ¦cie¿ka prowadz±ca przez ogród zosta³a wysypana ¿wirem i piaskiem.
"Musieli siê nad tym nie¼le napracowaæ..."
Ch³opiec zacz±³ wypatrywaæ osoby, której mia³ dostarczyæ Ramen. Je¶li tylko kogo¶ dostrze¿e, podbiega do niego i pyta, czy to on / ona jest Yokhi Yamanaka.
//ONA //
Niestety to miejsce jest tak samo puste jak i piêkne. Nie widzisz nikogo tylko wiatr porywa kwiaty kwitn±cych wi¶ni . Na ³awkach w swojej wyobra¼ni widzisz siedz±cych ludzi i têtni±c± ¿yciem ulicê , jednak po chwili wracasz do rzeczywisto¶ci. Ramen stygnie , a ten zapach mo¿e Ciê doprowadziæ do szaleñstwa. Tym bardziej , ze posiad³o¶æ wydaje siê byæ bardzo du¿a , a szukaæ tam zaginionej pannicy od zamówienia mo¿e byæ ciê¿ko. Piêkny widok zwodzi Ciê za nos , ale ty musisz ruszaæ dalej .
Ch³opiec rozgl±da³ siê przez chwilê, ale na oko nikogo tu nie by³o. Ogród by³ pusty, jedynie jego piêkno i wystrój sprawia³y, ¿e co chwila zdawa³o siê mu, ¿e kto¶ tam jednak jest. Ieyasu czu³, ¿e Ramen stygnie, jednak zapach wi¶ni by³ naprawdê piêkny. Na dodatek posiad³o¶æ wydawa³a siê mu bardzo du¿o.
"Ciê¿ko tutaj by j± znale¼æ... Trudno, muszê poszukaæ gdzie indziej..."
Ieyasu z trudem odwróci³ siê od piêknego ogrodu i wyszed³ z niego. [NMM] .
Pojawiam siê wiedz±c ¿e jestem spó¼niony ponad godzinê. Lecz nie przejmujê siê tym bo widzê i¿ miejsce jest puste.
<nmm>
Westchnê³a, schodz±c po czysto bia³ych, marmurowych schodach, zdejmuj±c z siebie jednocze¶nie p³aszcz Akatsuki, wszelkie insygnia, pozostawiaj±c jedynie pier¶cieñ, który zacisnê³a w d³oni... Ubrana w czarn±, jedwabn± sukniê przemierza³a cud przyrody, jej w³asny wi¶niowy raj... Wieczór, a raczej noc, przebija³ siê przez jej piêkny, wi¶niowy ogród, podczas gdy ona pieczo³owicie chowa³a po¶ród drzew Jigoku, by nikt, prócz niej, go nie znalaz³... O Ashito nie musia³a siê martwiæ, wygl±da³ jak zwyk³y pier¶cieñ... Zwyk³a ozdoba jej kobiecego cia³a... Ruszy³a dalej... Otworzy³a ksi±¿kê, id±c przed siebie.... Wypad³a z niej ma³a kulka. Trucizna. Czê¶æ jej genialnego planu, maj±cego na celu dorwanie oprawców jej siostry... Zaczê³a czytaæ szeptem tekst os³awionego tytu³u czê¶ci poematu Adama Mickiewicza:
Cytat: Tymczasem przeno¶ mojê duszê utêsknion±
Do tych pagórków le¶nych, do tych ³±k zielonych,
Szeroko nad b³êkitnym Niemnem rozci±gnionych;
Do tych pól malowanych zbo¿em rozmaitem,
Wyz³acanych pszenic±, posrebrzanych ¿ytem;
Gdzie bursztynowy ¶wierzop, gryka jak ¶nieg bia³a,
Gdzie panieñskim rumieñcem dziêcielina pa³a,
A wszystko przepasane, jakby wstêg±, miedz±
Zielon±, na niej z rzadka ciche grusze siedz±.
¦ród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Sta³ dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
¦wieci³y siê z daleka pobielane ¶ciany,
Tym bielsze, ¿e odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go broni± od wiatrów jesieni.
Na marginesie strony naszkicowa³a znak, Oko, skojarzenie... 'Do Oto', brzmia³a adnotacja pod ów boskim znakiem, tak, do Oto... Z dr¿eniem r±k w³o¿y³a do ust po³owê pigu³ki... Ju¿ czu³a gorzki smak trucizny, ju¿ czu³a jej dzia³anie... Mêtlik w g³owie, mêtlik w g³owie nakaza³ jej upa¶æ na ziemiê i spaæ... ¦wiat³o. Bia³e ¶wiat³o nico¶ci. ¦wiat³o przed ¶wiatem. Nico¶æ. Nico¶æ tej ziemi. ¯yje ? Nie jest pewna...
Upad³a na ziemiê pokryt± kwieciem wi¶ni... Jej czarne w³osy rozwia³ delikatny wiatr... Wydawa³o siê, ¿e umar³a... Mo¿e tak by³o ? Kto wie... Tylko ona, ale ona nie mog³a ju¿ odpowiedzieæ... Odesz³a do krainy snów...
*a... bo to jest tak... '¶wiat jest be, ja jestem cacy'... ? xDD*
Michimoto pojawi³ siê przy ciele Tanuki. Spojrza³ na ni± obojêtnym wzrokiem, co dawa³o znaæ, ¿e ma jaki¶ zamiar w stosunku do niej. Podniós³ j± z ziemi przed tym sprawdzajac puls.
- Kuso..... To¿ to moja partnerka, nie mogê jej zje¶æ, nie teraz! Mo¿e ona ¿yje? Mo¿e tylko ¶pi? Trzeba bêdzie poczekac i zobaczyæ, czy cia³o nie zaczyna gniæ.- wyg³osi³ monolog w g³owie. Wzi±³ jej rzeczy Akatsuki i ruszy³ w stronê domu. <NMM>
Wesz³a do ogrodu. Wszedzie roztacza³a siê cudowna woñ kwiecia wi¶ni. Pszczo³y uwija³y siê przy ró¿owych p³atkach, brudz±c swe ma³e nó¿ki w jasno ¿ó³tym nektarze. Ogród ten, niezale¿nie od pory roku zawsze piêknie kwit³. Podesz³a do drzewa, po¶ród którego ga³êzi ukry³a Jigoku. By³ zbyt cenny, by pozwoliæ na zabranie go przez kogo¶, kto znajdzie j± nieprzytomn±. Zgrabnym ruchem rêki wyjê³a nienaruszony miecz, po czym ponownie skierowa³a siê w stronê rezydencji.
NMM
Dotar³am do cudownego, kwitn±cego ogrodu mojej kuzynki. Zapach kwiatów wi¶ni by³ wrêcz narkotyzuj±cy. Ptaki æwierka³y rado¶nie a drzewka robi³y przyjemny cieñ. Usiad³am na ³aweczce i rozkoszowa³am siê urokiem tego bajecznego miejsca.
Dodane po 5 godzinach 2 minutach:
Do¶æ ju¿ lenistwa niezaznam tu spokoju... Muszê ruszaæ dalej... Wyjê³am ma³± karteczkê i zaczê³am na niej pisac wiadomo¶æ... Gdy skoñczy³±m przypie³am j± w widocznym miejscu....
Cytat: Tanuki droga kuzynko przepraszam ale nie mogê d³u¿ej czekaæ... Spotkamy siê przy nastêpnej okazji... Wybacz mi ca³ujê Armor.
Wysz³am z ogrodu... Kierowa³am siê prosto do biura hokage...
<nmm>
Dotar³am do ogrodu... Zapach kwitn±cych drzew... Trawa zasypana p³atkami wi¶ni... Podesz³am do karteczki... Zerwa³a j±... Chcia³am siê zabraæ za napisanie ostatnich s³ów ale nie mog³am siê skupiæ... Po³o¿y³am siê na miêkkiej trawie usianej p³atkami... Wyjê³am truciznê, le¿±³am zwiniêta w k³êbek zastanawiaj±c siê nad sesem swojej egzystencji... Stê¿ona dawka dla dwóch osób... Jeden ³yk by wystarczy³... Wyjê³am kartkê i jednak zacz±³am co¶ pis±æ...
Dodane po 13 minutach:
Cytat: Przepraszam Was wszystkich, ona jest silniejsza ode mnie, nie potrafiê ju¿ d³u¿ej nad ni± zapanowaæ... To ja zniszczy³am ¶wi±tyniê ognia. To ja zabi³am niewinne dziecko. Nie zniosê my¶li ¿e jeszcze kto¶ móg³ by przeze mnie ucierpieæ... Przepraszam was, to jedyne s³uszne wyj¶cie...
Kocham was Armor...
Po³o¿y³am tê wiadomo¶æ obok siebie... Po³o¿y³am siê w pozycji embrionalnej i wypi³am wszystko do dna... Ca³± fiolkê trucizny... Zamknê³am oczy i................
Dodane po 16 minutach:
________/\___/\___/\____/\/\/\/\/\_____________________________...
Mój ptak kr±¿y³ nad posiad³o¶ci±. Widzia³em go, wskazywa³ mi miejsce. Bieg³em ile si³ w nogach. Zdala widzia³em jak Armor le¿y na ziemi i próbuje co¶ wypiæ. Najszybciej jak mog³em podbieg³em i wytr±ci³em jej buteleczke z rêki. Wrazie gdybym mia³ niezd±¿yæ to aktywuje swoj± w³asn± technke dziêki której za pomoc± wiatru uniemo¿liwiam Armor ten akt.
Mo¿e jako MG siê do tego wtr±cê. Rado, nie uda³o Ci siê wytr±ciæ buteleczki z r±k Armor. Wypi³a j±... Ale w tej samej chwili...
Nad ogrodem zacz±³ zataczaæ ko³a orze³. Potê¿na orlica. Zni¿y³a lot, upuszczaj±c co¶ przy ciele Armor... Co¶, co okaza³o siê opask±, wytwarzaj±c± antidotum na wszelkie rodzaje trucizn, wcze¶niej je analizuj±c. Do opaski przypiêta by³a kartka:
Cytat: Chcia³am Ci to daæ ju¿ dawno, kuzynko... U¿ywaj m±drze. Tanuki.
Orze³, nieco zafrasowany zapachami, opu¶ci³ strefê powietrzn±, kieruj±c siê w kierunku bli¿ej nieokre¶lonym.
NMOr³a.
Podbiegam do dziewczyny. Klêkam przy niej podnoszac butelke z trucizn±. Armor-chan. Dlaczego? Nastêpnie podnosze t± opaske i czytam kartke. Hmm... Natychmiast za³o¿y³em t± opaske na rêce Armor. Czeka³em co siê stanie.
Po za³o¿eniu opaski moje cia³o drgnê³o... Znów. Znów... Dos³ownie wpad³o w atak epileptycznych drgawek... W ust toczy³a siê jaka¶ czarna ma¼... Po chwili wszystko usta³o... Moje cia³o podnios³o siê... Wyjê³am za pleców bia³± maskê... Za³o¿y³am na twarz i zawi±za³am z ty³u g³owy... Wtedy siê zaczê³o... Demoniczna fioletowa chakra zaczê³a uwalniaæ siê z mojego cia³a... Moje wcze¶niej ¶nie¿no bia³e w³osy zmieni³y barwê na kruczo czarne... Cia³o ¶wieci³o siê nienaturaln± demoniczn± ³un±... Oczy zgas³y, nie by³y ju¿ miodowo z³ote a ciemne jak dwie czarne per³y... Szklane, nieobecne...
Spojrza³am na Rado. Równie¿ nieobecnie... Ch³odne bez imienne spojrzenie przeszy³o Rado...
Nic nie mówi³am...
Nic nie s³ysza³am...
Nic nie widzia³am...
Co¶ siê dzia³o z Armor. Niewiedzia³em co. To by³o dziwne i przera¿aj±ce. Za³o¿y³a maske. Fioletowa chakra? Wygl±d Armor siê zmieni³. Jakby jaka¶ przemiana. Co sie z ni± dzieje? By³em zbyt zaszokowany aby cokolwiek zrobiæ. Jedyne co mi sie uda³o to wymówiæ dwa s³owa.
-"Co jest?"
-Nic... Zup³nie nic Kage Kumo Gakure Rado... Dlaczego jej nie pos³ucha³e¶? By³o by dla was tak lepiej... Ale z jednej strony jestem ci wdziêczna... Ona ju¿ odchodzi³a a ty przeszkodzi³e¶ jej i da³e¶ mi szansê... Jestem Romra... Wiesz jak to jest siedzieæ w kim¶ i s³uchaæ ci±gle Rado-kun Rado-kun, rzygac mi siê tam chcia³o. A teraz jestem wolna... Teraz to ona siê nas³ucha a ja pobawiê... I te wasze rozmowy... A¿ mnie mdli... Zowiod³e¶ j± w ¶wi±tyni Hachibiego! To twoja wina ¿e teraz jest tym kim jest! Ty j± zmusi³e¶ do sprzedania duszy i cia³a wiedzia³e¶ o tym? Dlaczego nie chcia³a i¶c do nieba? Dlaczego sprzeda³a wszystko? Dla ciebie nieudaczniku! Nie zas³ugujesz na ni±! Ona jest tylko moja!! Moja! Nie zabierzesz mi jej! I te s³owa: Kocham ciê kocham... Bleee! To tylko puste s³owa, puste s³owa... Nie czarujmy siê... Ona nigdy nie wróci nadszed³ moj czas! Moja Era, moje ¿ycie a Armor Sabataya odchodzi w zapomnienie!!!
Demoniczny g³os rycz±c i krzycz±c mowil do Rado rani±ce s³owa! G³os by³ pe³en obrzydzenia, pe³en gniewu i ¿alu, naigrywa³ siê w szyderczy sposób!!
Z pocz±tku nic nierozumia³em. Nie wiedzia³em co sie dzieje. Co sie sta³o z Amor. Dopiero po chwili dotar³o do mnie. To demon. Zaw³adne³a cia³em dziewczyny. S³ucha³em co mówi³a. To by³a okrutna prawda. To by³o wszystko co gnêbi³o moje sumienie.
-"Powiedzieæ tobie dlaczego przyszed³em za ni±? Bo mi na niej zale¿y. Zale¿y! Jest dla mnie bardzo wa¿na."
Powiedzia³em Romrze dlaczego tutaj przyby³em po czym dalej mówi³em.
-"Doskonale zdaje sobie sprawe ze j± zawiod³em! Wiem o tym dobrze. Teraz przeze mnie cierpi."
Nie wiedzia³em ¿e Armor-chan po¶wiêci³a tak wiele dla mnie. Dla mnie. Mimo ¿e j± zawiod³em. Nie moge jej zawie¶æ. Nie moge. Muszê j± ocaliæ bez wzglêdu na wszystko.
-"Jestem jej wdziêczny ¿e a¿ tyle po¶wiêci³a dla mnie. Dlatego staram siê byæ godnym jej. Chce tak¿e wiele po¶wiêciæ dla niej. Dlatego nie pozwole aby jaka¶ demonica j± zabra³a!"
-Jeszcze tego nie pojmujesz Ona jest moja ju¿ na zawsze! Kim ona dla ciebie jest? Gdzie by³e¶ gdy umiera³a? Gdzie by³e¶ gdy walczy³a? Gdzie b³e¶ gdy cierpia³a? Nic nie zrobisz czlowieczku! Nic! Odesz³a! Sama zdecydowa³a co dla niej dobre! Wybra³a ¶mieræ! Nawet tego nie umia³e¶ uszanowaæ! Prosi³a by¶ jej nie szuka³! Troszczy³a siê! Martwi³a! Zawiod³e¶ j± i nie ma ju¿ odwrotu! Zaprzepa¶ci³e¶ wszystko! Jeste¶ s³aby i ¿a³osny! Kim by³a? Nikim! Kim jest? Marnym wspomnieniem! Niczym wiêcej! Niczym! Jestem teraz ja! Romra! Armor to tylko mój s³aby marny cieñ! A jak tego nie rozumiesz to pomy¶l dlaczego chcia³a ze sob± skoñczyæ? Nie kocha³a ciê! Nigdy! Nigdy dla niej nikim wa¿nym nieby³e¶! Wiod³a marny ¿ywot! Zniknê³a tak jak jej mg³a! Nie wróci!
Demonica dalej szydzi³a z Rado! Wyjê³a i roz³o¿y³a parasolkê opieraj±c j± o ramiê!
-"Ona nigdy nie bêdzie twoja. To ty niepojmujesz ¿e mi na niej zale¿y. Mimo ¿e j± zawiod³em chce wszystko jej wynagrodziæ. Chce wymazaæ swoje b³êdy. Odpokutowaæ. Mo¿e powinienem uszanowaæ jej wybór ale niepotrafie bez niej ¿yæ. Niepozwole jej odej¶æ. Niepozwole aby¶ j± zabi³a! Ona jest wyj±tkowa. A ty jeste¶ marnym plugawym stworzeniem."
Ca³y czas Romra rzuca³a s³owami które mnie rani³y. A niektóre dra¿ni³y. Nie ma mowy by jaki¶ demon odebra³ mi Armor-chan.
-Jeste¶ nudny i oble¶ny do bulu ¶miertelniku! Nawet mnie nie zatrzymój! Bo stracisz j± na wieki! Nie ma czego¶ takiego jak odkupienie! Raz obranej ¶cia¿ki nie da siê zmieniæ! Chcesz to j± zabijê! Te ¶cierwo! A mo¿e chcecie porozmawiaæ? Po¿egnaæ siê?
Romi wyjê³a kunai z torby i przy³o¿y³a sobie to szyji.
s³ucha³em tych wszystkich wrednych i okropnych s³ów. Romra naprawde zaczyna³a mnie dra¿niæ. A gdy przy³o¿y³a sobie kunaji do szyji. Niewiedzia³em co robiæ. Milcza³em i patrzy³em na demonice.
-Tak tez my¶la³am jeste¶ s³aby! Bardzo s³aby! Nie masz jej nic do powiedzenia? Dobrze! Zmarnowa³e¶ ostatni± szansê by siê po¿egnaæ!
Rzuci³a kunaiem prosto w Rado! U¶miecha³a siê przy tym z³owieszczo!
-To tylko puste s³owa, puste s³owa!
Dziewczyna a raczej demonica rzuci³a we mnie kunajem. Zrobi³em tylko krok w bok aby mnie nie trafi³. Spojrza³em na ni±. Na demona który siedzia³ w Armor.
-"To nie s± puste s³owa! Nie strace jej przez ciebie."
-Obud¼ siê i skoñcz ¶niæ na jawie! Ona ju¿ odesz³a!
Odwróci³am siê do ch³opaka plecami. Teraz widzia³ tylko piêkny parasol. Po tajemnie gdy nie widzia³ moich ruchów zastosowa³am jutsu ukrycia we mgle... Ca³y teren pokry³a gêsta mg³a... Wtopi³am siê w ni± i bez szelestnie uciek³am w stronê kusy...
<nmm>
Pojawi³a siê mg³a. Troche czasu mine³o nim znikne³a. Wówczas dziewczyny ju¿ nie by³o. Za bardzo nie wiedzia³em co robiæ. Po chwili ruszy³em w kierunku w którym sta³a Armor czy raczej Romra. Odrazu zawo³a³em swojego ptaka Horusa który lecia³ kawa³ek przedemn± rozgl±daj±c siê po okolicy.
<nmm>
Bieg³a. Bieg³a truchtem. Najpierw przez most, ogl±daj±c krystalicznie czyst± wodê, potem przez ³any zbó¿ i wysokie, poz³acane promieniami s³onecznymi trawy... Nogi zag³êbia³y siê coraz bardziej w chaszcze - ogród wygl±da³ jak z bajki. Wiecznie kwitn±ce kwiaty drzewa wi¶ni by³y dos³ownie wszêdzie. Na ziemi, tworz±c ró¿owe, delikatne i pachn±ce dywany, w powietrzu - gdzie unosi³a siê ich s³odka, narkotyzuj±ca woñ, oraz nawet na niebie - albowiem konary i rozga³êzienia tego cudu ogrodnictwa przykrywa³y spor± po³aci± lazur popo³udniowego nieba. Najpierw niebosk³on mia³ kolor szarawy niczym zaj±c, acz ciemno¶æ ta ust±pi³a i nasta³a ¶wiat³o¶æ s³oneczna. Cieñ siê wyd³u¿y³ i opada³ teraz pod ostrym k±tem na mchowe pod³o¿e. Im bli¿ej by³a Kusy, tym czu³a wiêksze zniecierpliwienie i jakby zastanowienie, zafrasowanie, zadufanie w sobie. Powodem tego wszystkiego, co spotka³o od pewnego czasu bardzo sk³onn± do filozoficznych rozwa¿añ Hokage, by³o na pozór bardzo dziwne - skrawek materia³u. Lecz na tym skrawku materia³u widnia³ znak Kusy, zabarwiony na kolor najgorszy z mo¿liwych - czerwieñ. Kolor wojny i z³a. Trzeba by³o to sprawdziæ. Poza tym... Byæ mo¿e szykowa³a siê wojna. Czy¿by znak Kusy odpowiada³ wyzwaniu wojennemu Wioski Traw dla Wioski Li¶cia? Powinno siê to sprawdziæ. Tak. Powinna to koniecznie sprawdziæ, by, gdyby ewentualnie Jeng zaatakowa³a, ona mia³a nad ni± choæ t± krztynê przewagi. Kusa by³a ju¿ niedaleko. Wystarczy³o siê teraz skupiæ i przy¶pieszyæ...
NMM