grueneberg

Korytarze wiod±ce do ró¿nych pomieszczeñ.


Wpad³em z moim kotem przelotnie w drodze do Iwy.
<NMN>
¦mia³a siê na glos id±c se.
[nmm]
Idê korytarzem wchodz±c w pierwsze lepsze drzwi.

<NMM>


Biegnê korytarzem i znikam rozp³ywaj±c siê w powietrzu po chwili s³ychaæ zamykaj±ce siê drzwi Kage tego¿ ¿e kraju.
<NMM>
Idê wraz z Akimoto w stronê wyj¶cia...

<NMM>
Idê u boku Ichigo patrzê siê na niego i próbuje zdefiniowaæ jak silne jest mój przeciwnik..."Wygl±da na to ¿e ma wiêksze do¶wiadczenie jako¶ to bêdzie"...Przyspieszy³ kroku poniewa¿ Ichigo by³ ju¿ przy wyj¶ciu.
<NMM>
Kieruje siê w kierunku Wyjscia
<NMM>
Idê korytarzem w kierunku wyj¶cia, my¶lac o zadaniu, czekajacym na mnie na zewn±trz rezydencji...
<NMM>
Szed³em przez korytaæ a Kane podaza³ zamn±(NMN)
HM! wysz³a z biura i sz³a w kierunku wyj¶cia.
nmm
Sam pod±¿a³ za HM! w my¶lach narzekaj±c na bol±ce udo
<nmm>
IDê korytarzem i dochodzê do drzwi gabinetu Samhaina. Pukam szybk otrzy razy i nie czekaj±c na odpowied¼ wchodzê...
NMM
Gaara szed³ korytarzem. Zmierza³ w kierunku Gabinetu w³adcy Iwy.

<NMM>
Szed³ korytarzem do¶æ szybko przy czym ogl±da³ dok³adnie obrazy przedstawiaj±ce by³ych tsuchikage.
Przed paroma siê zatrzymywa³ by b³±dziæ za tymi twarzami w pamiêci lecz wiêkszo¶æ koñczy³a siê fiaskiem.
Szed³ tak dobr± chwilê gdy stan±³ przed jakimi¶ drzwiami i wszed³ za nie. < NIE MA MIENIA >
£azi³ korytarzem w t± i we w t±, szukaj±c czego¶ co by wskazywa³o ¿e za którymi¶ drzwiami znajdowa³ sie tshuchikage. Pomieszczeñ by³o zatrzêsienie ale ju¿ mia³ swoje g³ówne typy.
- To chyba tu. - wskaza³ gestem drzwi. - Co mam mówiæ?
- No jasne ¿e tu... - wskaza³ na znak kamienia na tabliczce przywieszonej na drzwiach.
- Nie przejmuj siêeee... - za¶mia³ siê, poci±gn±³ mocno za klamke i wszed³ do ¶rodka zostawiaj±c drzwi otwarte. Po co mia³by wymy¶laæ jakie¶ g³upoty skoro mo¿e wej¶æ i powiedzieæ to co chce i my¶li. <nmm>
,,Nie przejmuj siê'' zabrzmia³o dziwnie z³owieszczo, Kykaid po¿a³owa³ sk±pstwa na tak przyjazne przedmioty jak knebel, ostatecznie kawa³ konopnego sznura by³by w sam raz.
- Jasne... - u¶miechn± siê sztucznie i z tak± min± wpad³ za sash±, dobre pierwsze wra¿enie przede wszystkim.

<nmm>
Wesz³a do rezydencji, przez jaki¶ czas chodzi³a po korytarzach, bo by³a zbyt zdenerwowana by tak po prostu wej¶æ do kage. Wysz³aby ze swojej roli, a tego przecie¿ nie chcia³a.
Przecie¿ Kiiya to tak mi³a i u³o¿ona panienka...
Uspokoi³a siê nieco, wziê³a g³êboki wdech, a jej twarz natychmiast przybra³a delikatne, ³agodne rysy. Nie odzwierciedla³o to wprawdzie jej nastroju, ale to kwestia drugorzêdna. Stanê³a przed gabinetem tsuchikage, zapuka³a lekko i wesz³a. [nmm]

Dodane po 19 minutach:

Gdy zamknê³a za sob± drzwi gabinetu, wypu¶ci³a z siebie g³o¶no powietrze. Teraz zdobêdzie dru¿ynê, i bêdzie siê doskonaliæ... i kiedy¶ poka¿e temu ¶wiatu. Nikt nie bêdzie tak po prostu decydowa³ o jej byæ albo nie byæ.
W¶ciek³a walnê³a piê¶ci± o ¶cianê, ale zaraz siê opanowa³a. By³a w miejscu publicznym. Rozejrza³a siê szybko, czy na pewno nikt tego nie widzia³.
Wyszed³ z bananem na twarzy od ucha do ucha, ta sama dziewczyna co przed chwil± by³a w gabinecie wali³a w ¶cianê. 'Pewnie co¶ rozwali³a ¿e tak siê czai na boki.' takiej sytuacji nie móg³ nie wykorzystaæ, nie bêdzie mu taka ksiê¿niczka po jego okolicy szaleæ.
- £adnie to tak rozwalaæ ¶ciany w rezydencji? - zakpi³ i rzuci³ okiem w miejsce uderzenia, nic nawet rysy. Skrzywi³ siê trochê nie ma siê do czego ju¿ przyczepiæ.
- No mów co tak zniszczy³a¶.
Zauwa¿y³! Ten kole¶ co by³ w ¶rodku, z jakiego¶ powodu wyszed³ i zauwa¿y³! Nie mog³a pozwoliæ by zrozumia³ jak bardzo jest zdezorientowana, tote¿ u¶miechnê³a siê z lekkim zak³opotaniem.
- Ojej, tak mi wstyd, nie chcia³am by kto¶ to widzia³ - powiedzia³a, obracaj±c siê do niego - Sama nie wiem co mnie napad³o, to chyba te nerwy. Mam nadziejê byæ nareszcie przypisana do dru¿yny jakiej¶. A co ciê tu sprowadza?
¦ciany s± przecie¿ wszystkiemu winne! ma³o co nie parskn± ¶miechem prosto w twarz dziewczyny. Opanowa³ siê i zgrzytaj±c zêbami z³o¿y³ zdanie nadaj±ce sie do przekazanie i by nie by³o przesi±kniête jadem.
- To samo co ciebie. - wydusi³ przez zêby, dziewczyna go irytowa³a tylko nie wiedzia³ co w tej chwili bardziej przes³odzony g³os czy mo¿e sztuczne zachowanie? W ka¿dym razie Kykaid by³ gotów obdarzyæ sw± nienawi¶ci± ca³y ¶wiat i by mu jeszcze zosta³o na jaki¶ ma³y bonus dla specjalnych jednostek.
- I dobrze ¿e ci wstyd... jest legenda nawet ¿e jak kto¶ z przemoc± obejdzie siê do murów rezydencji to spadnie na jego kl±twa a by wyrwaæ siê bêdzie trzeba. - Przerwa³ w pó³ s³owa by wybuchn±æ ¶miechem, je¿eli dziewczyna po³knie haczyk bêdzie siê przejmowa³a kl±tw± to bêdzie kara... kara za ca³okszta³t.
Popatrzy³a na niego beznamiêtnie. Kpi? Kpi! Dopiero co jeden idiota próbowa³ j± zabiæ, cudem wysz³a z tego z ¿yciem, a teraz przychodzi sobie jaki¶ ch³opaczek i siê z niej nabija.
Co za przeklêty dzieñ!
- Na szczê¶cie znam specjaln± technikê do ochrony przed kl±twami - powiedzia³a, ci±gle siê u¶miechaj±c, i zastanawiaj±c siê czy teraz to on podchwyci temat.
A jednocze¶nie uderzy³a j± inna my¶l. Skoro oboje przyszli po to samo, prawdopodobnie trafi± do jednej dru¿yny...
Wzruszy³ teatralnie ramionami.
- Zobaczymy czy to na co¶ pomo¿e. - wyszczerzy³ zêby, nawet cieszy³ siê ¿e nie ma z nim szaszki by³by tylko zbêdnym balastem i by co¶ gada³ od rzeczy co on w takim razie potrafi, wyobrazi³ sobie przebieg rozmowy przesta³ byæ tak bardzo zadowolony.
- A co siê sta³o ¿e tak siê m¶cisz nieudolnie na ¶cianie, jak sie wali to tak by jaka¶ pami±tka zosta³a na ¶cianie... albo na d³oni.
- No co ty? - oburzy³a siê - Wtedy zosta³by dowód. Nie mogê zostawiaæ takich ¶ladów, ju¿ wystarczaj±co niedobrze ¿e w tak niski sposób dajê upust swoim emocjom...
Naprawdê siê wkopa³a, co to za kole¶? Powoli mêczy³a siê tym wszystkim, i bliska by³a stwierdzenia, ¿e mo¿e nawet lepiej by by³o gdyby Rinsaku j± zabi³. Przynajmniej mia³aby spokój.
Zaraz jednak przywo³a³a swoje my¶li do porz±dku.
Ziewn±, nie potrzebnie siê do biednej dziewczyny przyczepi³ pewnie ma wiêksze problemy, ale tê problemy poczekaj± je¿eli on o czym¶ mówi to trzeba go s³uchaæ... G³upio siê poczu³ nigdy nie chcia³ wyj¶æ na egocentryka.
- To ju¿ nie lepiej i¶æ na arenê walk i komu¶ wyklepaæ frustracje na twarzy? - nie by³o to w jego stylu on siê roz³adowywa³ przy wybuchach tych mniejszych i wiêkszych.
U¶miechnê³a siê lekko, naprawdê rozbawi³ j± ten pomys³.
- Na arenê? - powtórzy³a, chichocz±c lekko - Nie, to tak¿e nie pasuje do mnie specjalnie. Powinnam wróciæ do domu i wy¿yæ siê na fortepianie, ale po prostu najpierw chcia³am za³atwiæ sprawê z dru¿yn±.
Wyprostowa³a siê lekko, u¶miechnê³a.
- Nazywam siê Kiiya - doda³a, wyci±gaj±c rêkê w jego stronê.
- Tak na arenê ale jak wolisz fortepian. - wyobrazi³ sobie jak taka Kiiya spycha fortepian z dachu na jakiego¶ przechodnia.
- Tak fortepian nie jest z³y. Kykaid Douhito, tak to ci od wybuchowej gliny i z twarzami na d³oniach. - specjalnie pomacha³ jêzykiem lewej d³oni by by³a widoczna mutacja.
- Bardzo mi mi³o... - wymrucza³a, wpatruj±c siê w jêzyk.
Nawet zd±¿y³a na moment zapomnieæ o wcze¶niejszych wydarzeniach tego dnia. Ten kole¶ mia³ co¶, co bardzo j± interesowa³o. Chcia³aby kiedy¶ sprawdziæ sobie, jak bardzo jego budowa anatomiczna odstaje od normy.
Zboczenie zawodowe.
Sama chcia³a te¿ pochwaliæ siê znanym klanem, ale niestety - i ku w³asnej rozpaczy - wychowa³a siê w rodzinie która w ¶wiecie shinobi kompletnie nic nie znaczy. Smutne ale prawdziwe.
- Czy twój towarzysz te¿ ma tak ciekawe pochodzenie? - zapyta³a, maj±c nadziejê ¿e je¶li ich trójka trafi do jednej dru¿yny, to nie ona bêdzie najbardziej bezbarwn± osob±...
- Fajna sprawa z tym jêzykiem ale na d³u¿sz± metê strasznie upierdliwa. wiesz paprochy ró¿ne i takie tam. - Cofn± je¿yk i zacisn± d³oñ w piê¶æ.
- Nie tamten ch³opak to te¿ jaki¶ kun... - ¿eby nie powiedzieæ ,,kundel'' ugryz³ siê w jêzyk jeden z trzech. - nie, on te¿ nie jest raczej w ¿adnym klanie ale chyba ma inspiracje na w³asny.
Zignorowa³a jego s³owa, choæ mia³a szczer± ochotê mu przy³o¿yæ. Ale w sumie tego dnia lepiej by ju¿ trzyma³a siê pacyfizmu.
¯e niby jest taki wspania³y bo ma jêzyk na d³oni?
Posz³±by sobie, ale po namy¶le dosz³a do wniosku ¿e chwilowo w tym miejscu jest najbezpieczniejsza. A mo¿e nie. Mo¿e Rinsaku przyby³ do wioski, bo planuje zamach na kage?
Nie, skoro nic o nim nie wiedzia³, to co najwy¿ej przyby³ trochê poszpiegowaæ. ¯a³owa³a ¿e nie zatru³a jego napoju, gdy siedzieli w barze. Przynajmniej mia³aby satysfakcjê.
- Za³ó¿my ¿e w wiosce pojawi³ siê agresywny shinobi z konoszki - powiedzia³a, ¶wiadomie wyra¿aj±c siê do¶æ pogardliwie o kraju li¶cia - Co by¶ zrobi³?
- przytuli³bym siê i bym go wysadzi³. - odpar³ bez namys³u. - ale konoszanie u nas za s³abi s± by po kamieniach chodziæ. - wyrazi³ siê pogardliwie w sumie wszyscy poza shinobi z Iwa nie zas³ugiwali na ¿ycie.
- Zawsze by mo¿na... ale je¿eli by³by agresywny to by na siebie ¶ci±gn± uwagê policji, albo by go miejscowi wywalili... nie wiem pod moim domem nikt nieznajomy siê nie pa³êta.
Wzruszy³a ramionami. W sumie teraz to ju¿ nie by³ jej problem. A je¶li kiedy¶ znowu przyjdzie im siê spotkaæ, ju¿ jej w tym g³owa ¿eby nie zakoñczy³o siê tak jak tego dnia. I nie ona bêdzie poszkodowan±...
Niepotrzebnie tylko powiedzia³a ¿e chodzi o shinobi z Konohy, tak to by móg³ to na upartego potraktowaæ jako sytuacjê hipotetyczn±.
- W ka¿dym razie, ja ju¿ siê tym nie muszê przejmowaæ - przyzna³a z zadowoleniem, po czym u¶miechnê³a lekko - I naprawdê chcia³abym zobaczyæ jak wysadzasz konoszañskich przybyszów w powietrze. Pewnie ciekawy widok.
- Widok tak, ale potem ciê¿ko odepraæ nasze kamienne drogi. Mocny detergent to nawet flaki wypali. - u¶miechn± siê do swoich my¶li. - A tacy przybysze u nas? No daj se spokój... - usiad³ sobie pod ¶cian± od stania siê zmêczy³ i zrobi³ siê bardziej rozleniwiony ni¿ zwykle.
- Mi³o mi by³o poznaæ a nó¿ bêdziemy w tej samej dru¿ynie.
Skinê³a g³ow±.
- Te¿ uwa¿am ¿e to prawdopodobne, zw³aszcza ¿e w naszej wiosce nigdy nie by³o wielu adeptów - przyzna³a, nie zna³a przyczyny takiego stanu.
Przecie¿ Iwagakure by³o naprawdê ¶wietne! Najwyra¼niej staruszkowie tak siê po¶wiêcali treningom, ¿e zapominali by popracowaæ nieco nad przyrostem naturalnym wioski.
W sumie to nawet nie mo¿na ich winiæ.
- Mam tylko nadziejê ¿e szybko zaczniemy robiæ zadania. Chcia³abym móc ju¿ ruszyæ do jakiej¶ misji, mo¿e i nasza wioska jest ¶wietna, ale mimo wszystko siedzenie w miejscu jest mêcz±ce.
- Nudno no co¶ ty! Tu kamieñ tam wiêkszy kamieñ czego mo¿na chcieæ wiêcej? - zmarszczy³ brwi. - Jak zawo³asz 'daj kamienia' mo¿na byæ pewnym ¿e siê takiego dostanie. Misja oj tak jak sobie pomy¶le ile razy by³em poza wiosk± to mnie obrzydzenie napawa, siedz±c tu legend± nie zostanê. - podrapa³ siê po brodzie i wsta³ ca³e to planowanie natchnê³o go do dzia³ania. - A konoszanom siê domy spali!
Kolejna osoba pragn±ca zostaæ legend±. Chwilowo mia³a zbyt ¶wie¿e i nieprzyjemne wspomnienia, by zareagowaæ na to z entuzjazmem.
- Najpierw obrzuci siê ich kamieniami - mruknê³a, bo w koñcu niech to bêdzie chocia¿ odrobinê symboliczne.
Ostatecznie tak¿e usiad³a pod ¶cian±, ale po drugiej stronie korytarza, tak by w ka¿dej chwili móc zobaczyæ swojego rozmówcê.
- A daj kamienia zrobi³o siê ju¿ nudne, niestety. Choæ do tej pory podobno zdarzaj± siê tu tury¶ci, którzy przebywaj± ca³± tê trasê tylko po to by wyg³osiæ tê znan± frazê. Ech... - westchnê³a.
Nic nie robienie naprawdê nie by³o fajne.
- Kamieni u nas dostatek konoszanie ju¿ niech siê szykuj± na kamienne ataki. - powiedzia³ i entuzjastycznie zatar³ d³onie, eksterminacja ca³ej wioski nie wiedz±c nawet gdzie taka miejscowo¶æ le¿y wydawa³a siê do¶æ ciekawa.
- tury¶ci i ''daj kamienia'' nie widzia³em jeszcze nikogo, mo¿e dlatego ¿e z rzadka poza moj± posiad³o¶æ wychodzê?
- To bardzo prawdopodobne - przyzna³a z lekkim skinieniem g³owy - Tym bardziej ¿e jednak rzadko kto¶ tu do nas przybywa.
Unios³a nieco g³owê i wbi³a wzrok w sufit. Fajnie by by³o jakby tsuchikage ju¿ siê nimi zaj±³ i mogliby siê rozej¶æ, chcia³a mieæ ju¿ t± ca³± biurokracjê za sob±.
Choæ oczywi¶cie stara³a siê niezadowolenia nie okazaæ.
- Jest jaki¶ kraj który najbardziej chcia³by¶ zobaczyæ? - zapyta³a by podtrzymaæ jako¶ rozmowê.
- Na razie nie mam opinii o obcych stronach - odpowiedzia³a, skubi±c swój rêkaw - Przypuszczam ¿e wszêdzie mo¿na znale¼æ co¶ interesuj±cego. Chcia³abym zwiedziæ kawa³ ¶wiata i zobaczyæ ró¿ne rzeczy.
A przy okazji spotkaæ wielu interesuj±cych shinobi, oczywi¶cie z zastrze¿eniem by nie próbowali jej zabijaæ. Choæ pewnie nie da siê tego ca³kowicie unikn±æ, a i im wiêcej osi±gnie w ¿yciu, tym wiêcej osób bêdzie dybaæ na jej g³owê.
Có¿, co¶ za co¶...
- Chocia¿ na pocz±tku i tak prawdopodobnie bêdziemy dzia³aæ wy³±cznie lokalnie, wiêc je¶li jakim¶ cudem nie znajdê silnego shinobi który zgodzi siê przyj±æ mnie na ucznia, z pewno¶ci± jeszcze przez jaki¶ czas bêdê ogl±daæ wy³±cznie poczciwe kamienie naszej Iwagakura...
- Zar¿niemy kogo¶ wy¿ej postawionego i od razu ¿ycie zrobi siê kolorowsze z setk± shinobi na karku nie da sie nie nudziæ ale to mo¿e kiedy¶. - Stanie w tym miejscu ju¿ mu wychodzi³o bokiem jest lepiej ni¿ w gabinecie kage bo nie musi byæ taki spiêty. Dalej mu co¶ brakowa³o.
- Mo¿e jaki¶ egzamin na chunina zrobimy dru¿ynowo?
- Mo¿e - przyzna³a - w koñcu chyba wymagaj± dru¿yn. Tylko najpierw jeszcze by wypada³o trochê potrenowaæ, i przede wszystkim zobaczyæ jak radzimy sobie w pracy zespo³owej. Bo w koñcu mo¿liwe ¿e wcale nie bêdzie tak kolorowo... - doda³a.
Chêtnie by siê pochawali³a ¿e jest medykiem i z tego powodu bardzo cennym elementem dru¿yny, ale g³upio by by³o gdyby w sytuacji prawdziwej potrzeby odkryli, ¿e jej medyczne zdolno¶ci ograniczaj± siê ci±gle jeszcze do znajomo¶ci anatomii i umiejêtno¶ci parali¿u nerwów. Innych, bardziej przydatnych w leczeniu technik hirujutsu, zwyczajnie jeszcze nie opanowa³a.
- A je¶li ju¿ kogo¶ zar¿n±æ, to najpierw trzeba by przy³±czyæ siê do jakiej¶ organizacji, albo za³o¿yæ w³asn± i zebraæ popleczników. Grunt ¿eby nie byæ ³atwym celem, inaczej to tylko g³upi wyskok... - mruknê³a, tak zmêczona ¿e nawet nie zastanawia³a siê nad tym co mówi.
- Nie, ju¿ to przemy¶la³em kiedy¶ zak³adanie organizacji jest z³e za du¿o ludzi bêdzie wiedzia³o o organizacji i bêd± tepiæ wszystkich a nie tylko jednostki a jednostki jak wiadomo ³atwiej obroniæ... choæ organizacja w pe³nej konspiracji by przesz³a. - Westchn±, ju¿ go miota³o go na wszystkie strony z bezczynno¶ci chodzi³ w te i we wte.
- Co oni tam robi± ? Cz³owieka ju¿ cierpliwo¶æ traci... sprawdzaj± nas.
Przemy¶la³ sobie? Wychodzi na to ¿e wpad³a na jakiego¶ przysz³ego terrorystê. Super, wygl±da na to ¿e normalni ludzie ju¿ siê na tym ¶wiecie nie zdarzaj±. Nawet siebie nie mog³a podaæ jako wyj±tku.
Wzruszy³a ramionami.
- Nie wiem, sprawdzaj± czy nie, równie dobrze zwyczajnie ich nic nie obchodzimy. Albo s± naprawdê zajêci - doda³a jeszcze, ¿eby nie wyj¶æ na tak zniecierpliwion± jak by³a naprawdê - Ale twój znajomy jest w ¶rodku, mo¿e po prostu co¶ omawiaj± albo sprawdzaj± jego mo¿liwo¶ci, ¿eby dobraæ do dru¿yny osoby nawzajem siê uzupe³niaj±ce...?
- Znaj±c tamtego ch³opaka zacznie siê wyklinaæ z kage, zastanawia mi tylko czy wyleci drzwiami czy oknem. - Sashke trochê ju¿ zna³, a pobie¿na ocena ch³opaka przewidywa³a tak± w³a¶nie kulminacje rozmowy z szefem.
- mo¿e go jeszcze zobaczymy. - za¶mia³ siê stylizuj±c g³os na typowego z³ego charaktera, koñcz±c równie typowym spazmem. - A czym oni mog± byæ zajêci wojna z konosz± ju¿ dawno siê zakoñczy³a z dziesiêæ lat ju¿ mine³o.
- W takim razie bêdzie z pewno¶ci± oryginalnym dodatkiem do dru¿yny - podsumowa³a z sympatycznym u¶miechem to co us³ysza³a o ch³opaku który zosta³ w ¶rodku.
Natomiast w ¶rodku zaczê³a siê modliæ do wszystkich znanych i nieznanych bóstw, by nie wyl±dowaæ w jednym teamie z kim¶ tak nierozgarniêtym i problematycznym. W koñcu dru¿yna musi przede wszystkim wspó³pracowaæ, a we¼ tu pilnuj nieustanie czy jaki¶ uwsteczniony kole¶ nie sabotuje w³a¶nie w³asnego zespo³u.
Czekanie by³o irytuj±ce, zw³aszcza gdy kto¶ jest obok i musi udawaæ mi³± panienkê. A w tej chwili ju¿ nawet o tsuchikage mia³a bardzo niecenzuralne zdanie, i gdyby kto¶ zna³ technikê pozwalaj±c± na czytanie my¶li, czeka³by go przynajmniej potê¿ny szok.
- Mo¿e pogramy w pañstwa miasta? - zapyta³a z pewn± desperacj± - Albo piczipolo na ma³e brameczki? W ostateczno¶ci mo¿e byæ nawet zmodyfikowana wersja konoszañskiej ruletki, byle tylko co¶ robiæ, bo choæ jestem naprawdê cierpliw± osob±, to jednak za moment tu chyba u¶wierknê...
- Dodatek to mo¿e nie ale nie bójmy siê tego s³owa i ja i ty wiemy ¿e bêdzie miêsem armatnim i nie wydaje mi siê by ktokolwiek a w szczególno¶ci on sam móg³ to zmieniæ. - westchn±, nie wiedzia³ co on tak d³ugo robi³ z tym szefem mo¿e to jaki¶ pedofil i bóg jeden wie co on tam z szaszk± robi. Wyplu³ rêk± kawa³ek gliny i uformowa³ paj±ka. Ot kuleczka i cztery nó¿ki Kykaid nie by³ artyst± wytwór nic nie przypomina³.
- To paj±k. - zastrzeg³ by dziewczyna mog³a jako¶ nazwaæ ,,to co¶''. poda³ paj±czka z u¶miechem na ustach.
- To dla ciebie mo¿esz siê pobawiæ tylko nie wiem czy ci rêki przypadkiem nie urwie.
U¶miechnê³a siê z wdziêczno¶ci±, po czym przyjrza³a mu siê czujnie.
- Znaj±c twój klan, na pewno wybuchnie, a ja jeszcze nie znam technik pozwalaj±cych mi regenerowaæ utracone koñczyny, wiêc jak na razie muszê odmówiæ prezentu - powiedzia³a, wyci±gaj±c rêkê by go oddaæ, ale rozmy¶li³a siê w po³owie ruchu - Albo...
U³o¿y³a paj±czka na pod³odze.
- Co stymuluje u niego wybuch?
- Chakra albo dotyk. - Zastanowi³ siê nigdy siê nad tym nie zastanawia³. Mo¿e jedno i drugie fajnie takie jak zacznie chodziæ to leeeeeci a¿ w kogo¶ nie trafi i co najlepsze sam wybieram miejsce gdzie zrobi boooom! - Odg³osami swojej paszczy z imitowa³ spory wybuch i g³osy wybuchaj±cych ludzi co¶ jak ''urwa³o mi noooge!''. Podniós³ paj±czka i zjad³ go drug± rêk±.
- Zabawka to to jest tylko nic siê tym w walce prawie nie zrobi muszê siê nauczyæ czego¶ co zrobi wiêkszy wybuch bo budowaæ klona co robi naprawdê wielki wybuch jest trochê ciê¿ko w warunkach polowych.
Zastanowi³a siê, bo zawsze to wreszcie jakie¶ zajêcie.
- Mo¿e jakby¶ wzi±æ co¶ sporego, ale jak najmniej skomplikowanego...? - mruknê³a w zamy¶leniu, nawet bardziej do siebie ni¿ do niego.
Przypomina³a sobie rozmaite stworzenia, ale nic jako¶ nie pasowa³o...
- A w±¿ na przyk³ad? - doda³a w ol¶nieniu - Sam by formowa³ swój kszta³t, wychodz±c z twoich ust, a do tego jeszcze mo¿e siê ople¶æ wokó³ przeciwnika i dopiero spowodowaæ wybuch wtedy, bardziej efektywnie...
Po d³u¿szej chwili b³±dzenia, oraz przygl±dania siê tubylcom, trafi³ w koñcu pod drzwi gabinetu... Nie wiedzia³ czy sensei, siê ucieszy na jego widok, czy mo¿e te¿ st³ucze jak psa. Có¿, w ka¿dym b±d¼ razie, wypada³oby go jednak zobaczyæ, z czystej przyzwoito¶ci...

[nmm]
Juji przeszed³ do¶æ d³ugi korytarz podziwiaj±c wystrój wnêtrza. Po drodze widzia³ kilku pracowników tego biura - byli dziwnie smêtni. Widaæ, ¿e nowy Tsuchikage trochê ich ¶ciga. Podszed³ do drzwi opatrzonych piêknym napisem Cytat: Michimoto i jego tytu³ami. Ostro¿nie zapuka³ i wszed³ do ¶rodka.
Zastanowi³ siê czy takie co¶ by przesz³o.
- Mo¿e i tak ale musia³bym sk³adaæ inne pieczêcie przy sk³adaniu techniki... ale mo¿e uda mi siê co¶ takiego opracowaæ i moje umiejêtno¶ci artystyczne nie bêd± nadwyrê¿ane. - u¶miechn± siê szeroko, ³atwo my bêdzie zostaæ najwiêkszym terrorysto-piromanem ¶wiata. Tylko jakie¶ miny pu³apki by siê zda³y i mo¿e ju¿ wysadzaæ ¶wiat. Naglê siê u¶miechn± szeroko i wybuchn± przyjaznym ¶miechem.
- Wybacz wyobrazi³em sobie ¿e zarzynam wszystkich po kolei w tej okolicy... 'nie kykaid nie rób tego! aaaa!' - ¶mia³ sie dalej i ostatnimi s³owami uda³ jak±¶ starsz± kobietê wykonywa³ gesty ¶niêcia pi³± mechaniczn±.
Patrzy³a jak jacy¶ podejrzani kolesie z konoszki mijaj± ich i znikaj± w gabinecie kage, i zrozumia³a ¿e przyjdzie im tu spêdziæ jeszcze wieeele czasu. Teraz jednak by³a zaintrygowana. Co¶ siê najwyra¼niej dzia³o, mo¿e chodzi³o o jakie¶ sprawy polityczne?
Spojrza³a na Kykaida na¶laduj±cego g³osem staruszkê, i mimo woli opu¶ci³a brew. ¯e te¿ takie kretynizmy, w dodatku przy niemal obcej osobie, nie rani³y jego poczucia godno¶ci...
- Ka¿dy potrafi gadaæ - mruknê³a wreszcie powa¿nym g³osem - ale wiesz, gdyby¶ naprawdê chcia³ wysadziæ choæby jakie¶ miasto, na pewno zosta³by¶ bez problemu spacyfikowany przez lepszych od siebie. Nie wiem jak shinobi to robi±, ale po³owa po samym tylko za³o¿eniu opaski ju¿ twierdzi ¿e ¶wiat le¿y u ich stóp... Nie wiem sama czy to jeszcze naiwno¶æ, czy ju¿ zwyczajna g³upota.
Siêgnê³a do jednego z rêkawów, pomocowa³a siê moment i wydoby³a niedu¿± ksi±¿eczkê do anatomii, po czym zaczê³a przegl±daæ strony, zastanawiaj±c siê jak± replikê za moment us³yszy. A przynajmniej mia³a nadziejê us³yszeæ, specjalnie zmieni³a swoje nastawienie niemal o te sto osiemdziesi±t stopni. Niechby siê tu choæby i pobili, naprawdê nie chcia³a tak siedzieæ i zapuszczaæ korzeni.
U¶miechn± siê tylko nie spodziewa³ siê takiego ograniczenia z jej strony.
- Widzia³a¶ przecie¿ jak têdy ³a¿± shinobi z innych wiosek gdyby który¶ mia³ bombê któr± by móg³ zdetonowaæ zdalnie nikt by nawet tego nie zauwa¿y³. A mnie nawet siê nie da przeszukaæ czy bombê posiadam czy nie. Tak czy inaczej zosta³bym spacyfikowany dopiero po osi±gniêciu celu. - Mówi³ ju¿ ca³kiem powa¿nie z nudów i nie chcia³o mu siê ju¿ udawaæ ze jest kim¶ innym ni¿ jest a nie jest kim jest.
- Zawsze te¿ zostaje mi samobójczy atak którym te¿ co¶ mogê wysadziæ. Lepsi ode mnie s± i jest ich nawet bardzo du¿o ale co im po tym jak bêdê dzia³a³ w infiltracji?
- Nie mówiê ¿e nie osi±gn±³by¶ celu - odpowiedzia³a, spogl±daj±c na niego znad rozrysowanych w³ókienek miê¶niowych - Chodzi³o mi w³a¶nie o to, ¿e by³by to raczej atak samobójczy. Choæ faktycznie, mog³oby ci siê co¶ takiego nawet do¶æ d³ugo udawaæ, je¶li szczê¶cie by ci sprzyja³o...
Zzezowa³a na drzwi gabinetu tsuchikage. Co¶ tam siê teraz pewnie dzia³o, ale nie mia³a ochoty ponownie pakowaæ swojego nosa w to miejsce.
- No i wiesz, zawsze da siê ciebie znale¼æ po stylu twoich technik. Nie jest to ³atwe, ale nie niemo¿liwe. A jak nadepniesz na czyj¶ odcisk, czy mo¿e raczej mu go wysadzisz, to mo¿e siê znale¼æ kto¶ kto zdecyduje siê du¿o po¶wiêciæ dla wy¶ledzenia ciebie.
Przymknê³a powieki na moment, westchnê³a lekko.
- Zreszt± co, tak ci siê pali do terroryzmu?
Drzwi otworzy³y siê, a w nich pojawi³ siê Uchiha Juji. Wyszed³ na korytarz i rozejrza³ siê po obecnych. "Po co oni tu stercz±..." - pomy¶la³ i u¶miechn±³ siê do dziewczyny. Wyj±³ skrêta, odpali³ go i zaci±gn±³ siê piek±cym dymem. Skierowa³ siê ku wyj¶ciu zostawiaj±c to wszystko za sob±.

[NmM]
Wybieg³ uradowany rozdziawiaj±c drzwi
- Kykiad!!... Panienko! Kage bêdzie naszym sensei. - z³apa³ Kiiye za nadgarstki, podnosz±c j± do góry, potem z³apa³ kykiada za ramie koszuli i przymusowo wtargn±³ ich przez otwarte drzwi do pokoju Kage. <tripple nMM>
Wysz³a z gabinetu tsuchikage, ci±gn±c za sob± Sashê. Wygl±da³a na naprawdê uprzejm± osobê, pu¶ci³a go niemal natychmiast, i u¶miechnê³a siê ³agodnie.
- Nazywam siê Kiiya. Wybacz ¿e ciê tak wyci±gnê³am, ale pomy¶la³am ¿e pozosta³e sprawy powinni¶my miêdzy sob± omówiæ ju¿ poza gabinetem. Wiesz, szef to taki zajêty cz³owiek... - mruknê³a, wyczekuj±c na wyj¶cie Kykaida.
- Ja jestem Sasha... - u¶miechn±³ siê weso³o, nikt nigdy go tak nie ci±gn±³, ciekawe uczucie...
- E tam... taki zajêty cz³owiek, co ma 2 uczniów z li¶cia... to a¿ ¿a³osne... nie pyta³em go o pochodzenie, bo jeszcze by powiedzia³ ¿e z wioski s³oñca... - nigdy nie wiadomo co mo¿na siê spodziewaæ. - Kage powinien byæ z t±d i mieæ normalnych uczniów...
Wyszed³ rozradowany od kage. Od razu podszed³ do swojej dru¿yny.
- Sasza jest od teraz kapitanem dru¿yny. - Wskaza³ go palcem, w ten sposób zapewni³ sobie i kole¿ance wiêksze szanse na prze¿ycie bo zawsze siê zaczyna od dowódcy.
- Jaki¶ sprzeciw? - spojrza³ na dziewczynê i pu¶ci³ jej oko tak by ch³opak tego nie zauwa¿y³.
Najpierw zmarszczy³a brwi i mia³a ochotê sprawdziæ czy z koleg± wszystko w porz±dku, potem dosz³a jednak do wniosku ¿e zawsze to jaka¶ strategia przetrwania...
Poza tym, jako¶ da³ radê za³atwiæ nauczyciela, mo¿e nie by³ takim fajt³ap± na jakiego wygl±da³?
- O ile nie bêdzie krytykowaæ kage pod drzwiami jego w³asnego gabinetu, to nie mam nic przeciwko - odpowiedzia³a wreszcie, po czym rozejrza³a siê - Ale mo¿e najpierw gdzie¶ siê st±d ruszymy?
- S±dze i¿ Kykiad powinien byæ przywódc±, jest jak narazie najsilniejszy, z powodu przewagi klanowej - chocia¿ nie móg³ byæ pewnym tak naprawde czy dziewczyna ma jaki¶ klan, w tym momêcie spojrza³ w jej oczy.
- Co to za Kenkei genkai? Oczne? - zdziwi³ siê, s³yszy³ o czym¶ takim jak Sharingan, ale zupe³nie innego.
- Gdzie ja przywódc±? nie b±d¼ taki skromny, nawet nasza kole¿anka ciê popar³a. - Co on bredzi³ o tych oczach? Przewróci³ oczyma, teraz powinni zalaæ sie w trupa by na jutrzejszy trening wpadli na takim okrutnym kacu by z treningu wynie¶li w bólu wiêcej.
- Tak z pewno¶ci± powinni¶my teraz potrenowaæ Taijutsu a w szczególno¶ci styl pijanego mistrza!
Popatrzy³a na Sashê, potem wys³ucha³a Kykaida, i z powrotem spojrza³a na fioletowow³osego. W zasadzie, sama czasami zastanawia³a siê czy nie p³ynie w niej specyficzna krew. Tylko ¿e jako¶ nigdy nie znalaz³a w sobie niczego co by mog³o to potwierdziæ...
- Nie mam nic z oczami, po prostu s± pozbawione barwy - odpowiedzia³a, po czym postanowi³a na wszelki wypadek zmieniæ temat - Sasha, ty bêdziesz doskona³ym przywódc±. Nie znamy siê wprawdzie za dobrze, ale przecie¿ namówienie tsuchikage by wzi±³ pod swoj± opiekê kilku geninów, to nie byle co. Ja nie by³abym do tego zdolna, Kykaid pewnie te¿ nie...
- Sam chcia³... - za¶mia³ siê, nie musia³ go wcale zmuszaæ.
- Mo¿emy, potrenow±æ cokolwiek, wybierzcie miejsce walki... - mu to by³o obojêtne, chocia¿ æwiczenie na wodzie by³oby najodpowiedniejsze.
- Ja wam mówiê pijanego mistrza to przyjemne i po¿yteczne a i musimy siê przygotowaæ do misji w której by¶my musieli przepiæ jakiego¶ konoszañskeigo ¿ula a tamci s± ¼li i wylewaj± sake z ko³nierz podobno! - Pokrêci³ g³ow± by pokazaæ jak bardzo ubolewa nad losem konoszañskich ¿uli.
- oj musimy na takich uwa¿aæ.
Popatrzy³a na obu i mia³a ochotê naprawdê ciê¿ko westchn±æ. Praca zespo³owa, co?
- Nie pijê alkoholu, wiêc nie pójdê z wami teraz piæ - zwróci³a siê najpierw do Kykaida - Zreszt±, mam z³e wspomnienia po ostatniej wizycie w barze. Sasha, wybierz jakie¶ miejsce sam, w koñcu zosta³e¶ naszym przywódc± - doda³a w stronê drugiego.
Podnios³a pozostawion± wcze¶niej w po¶piechu ksi±¿eczkê od anatomii i zaczê³a j± sobie chowaæ do kieszonki wewn±trz obszernego rêkawa.
- No jestem przywódc± i przydzielam Kykaida do wybrania miejsca - za¶mia³ siê, wkoñcu podobno by³ przywódc±. Zastanawia³ siê teraz nad now± technik±, której siê nauczy, a przecie¿ nie móg³ jednocze¶nie my¶leæ o dwóch rzeczach.
Spojrza³ na Kiiye ura¿ony.
- Nie piæ a trenowaæ! Jako genini winni¶my spróbowaæ swoich si³ w ka¿dej dziedzinie walki a ta jest jedn± z najprzyjemniejszych wiêc siê nadaje na sam pocz±tek ale skoro nie chcesz trenowaæ to mo¿emy zawsze co¶ teraz i¶æ zje¶æ bo natrenujemy siê jutro. - Tak, ju¿ czu³ te zakwasy po jutrzejszym treningu. Mo¿e mu siê uda wyj¶æ w jednym kawa³ku z tego.
- Obojêtnie jak by¶ to nazwa³, wlewanie w siebie alkoholu to nadal dla mnie ma³o atrakcyjne zajêcie - powiedzia³a, poprawiaj±c na sobie szatê.
Fajne toto by³o, i mia³o du¿o kryjówek, ale czasami sama czu³a siê jakby w tym tonê³a...
- Obojêtnie co by¶my teraz zrobili, grunt by razem, bo w ten sposób bêdziemy pracowaæ nad nasz± prac± zespo³ow± - mruknê³a - Nie wiem jakie metody ma ten kole¶ - brod± wskaza³a na gabinet tsuchikage - ale nie s±dzê by by³o lekko.
- Mo¿emy i¶æ co¶ zje¶æ, poznaæ siebie bardziej podczas rozmowy, a potem potrenowaæ walki, bez picia. - zaproponowa³ - zna kto¶ mo¿e dobre miesjce gdzie mo¿na siê naje¶æ? - ostatnio z Kykaidem próbowali co¶ zje¶æ ale im nie wysz³o...
Nie uda³o siê ich wyci±gn±æ na trening to nie, mo¿e kiedy¶... bardzo kiedy¶ bior±c pod uwagê dojrza³o¶æ dru¿yny.
- Tak najlepiej co¶ zje¶æ jak kto¶ zna dobry bar z dobrym jedzeniem to niech prowadzi potem mo¿e gdzie¶ pój¶æ spaæ przed treningiem. Ale to ju¿ nie razem. - Zastrzeg³ szybko by nie wyj¶æ na g³upiego.
Wzruszy³a lekko ramionami.
- Trzeba pój¶æ poszukaæ jakiego¶ baru, sam na pewno siê nie znajdzie... - powiedzia³a, obracaj±c siê w stronê drzwi.
No ³adnie, dwóch kolesi którzy du¿o gadaj± a inicjatywy w nich ani krztyny... Zapowiada³o siê ciê¿ko, przynajmniej na ten moment.
- To chod¼cie, zaraz co¶ powinno siê trafiæ.
[nmm]
- Nie staniesz sie silniejszy od spania... jedynie bardziej wyspany... - odpar³ do Kykaida i poszed³ za Kiiy±. <nnm>
Nie móg³ uwierzyæ w g³upotê tego co powiedzia³ Sasha. Kim on bêdzie bez snu? ¯ywym zombie który bêdzie siê porusza³ tylko po czterech litrach kawy. Z³apa³ siê za twarz w ge¶cie za¿enowania i poszed³ za towarzyszami broni i ich poronionymi pomys³ami. Tak wspó³praca siê zapowiada³a ¶wietna.

<nmm>
Wreszcie by³ u celu, pu¶ci³ ich dopiero przy samych drzwiach i z³apa³ wylatuj±c± z ust bu³eczke. Musia³ odetchn±æ, nie by³ zbyt wytrzyma³y je¶li o to chodzi.
- No to wchodzimy? - u¶miechn±³ siê, otworzyl drzwi i wszed³, zostawiaj±c je otwarte dla reszty. <nmm>
Westchn± strasznie nie chcia³o mu siê dzi¶ nic robiæ ale mus to mus.
- To lecim. - Ziewn±³ wchodz±c do ¶rodka z nadziej± ¿e nie bêdzie musia³ za bardzo siê mêczyæ na tym treningu. Wzruszy³ ramionami lepiej zacz±æ teraz ni¿ w ogóle nie trenowaæ.

<nmm>
- Wchodzimy... - westchnê³a ciê¿ko, przekraczaj±c próg razem z nimi.
Nie to ¿e znowu ci±gniêto j± z miejsca na miejsce, kurde. Trzeba bêdzie w koñcu powiedzieæ temu kolesiowi by nie pozwala³ sobie na zbyt wiele, chwilowo jednak by³y wa¿niejsze rzeczy na g³owie.
[nmm]
Od wej¶cia kr±¿y³ po korytarzach Budynku W³adcy Wioski. W pewnym momencie siê zatrzyma³. Przez chwile chcia³ przemy¶leæ kilka spraw.

"Zaraz, przecie¿ jako Chuunin bêde musia³ nawet niekiedy nara¿aæ ¿ycie, a technika najsilniejsza moja, to Klon. A rzadko wykorzystuje taktykê. Ksoo! Mam to gdzie¶! Ide!"

Zbulwersowa³ siê jakby sam na siebiê. Postanowi³ i¶æ po misjê do W³adcy choæby mia³ zgin±æ. Nie jest mo¿e mistrzem sztuki ale potrafi wykorzystaæ to co ma w swoim arsenale. <nmm>
Po wej¶ciu do ¶rodka rezydenci chuunin napotka³ na pewien problem. Nie zna³ rozmieszczeni sal w budynku i nie wiedzia³, gdzie znajduje siê sala Tsuchikage. Chodzi³ od drzwi do drzwi i szuka³ ¶ladu jakiegokolwiek ¿ycia. Na pró¿no. W koñcu wykrzykn±³
-Jest tu kto¶!?-
Niestety nikt nie odpowiedzia³. Szuka³ wiêc dalej, w nadziei ¿e w koñcu otworzy odpowiednie drzwi.

<NMMT>