ďťż

grueneberg

Całą posiadłość otacza wysoki na dwa metry mur z jasnego piaskowca. Zapewnia odrobinę prywatonści, oraz ma estetyczny wygląd. Brama z czarnego żelaza wydaje się bardzo słabą, jednak może wytrzymać bardzo wiele. Za bramą ciągnie się ścieżka z takiego samego piaskowca jak mur.

Dodane po 4 godzinach 28 minutach:

Doszedłem do muru i oparłem się o niego. Pamiętałem czasy, gdy biegałem tu jako malenki dzieciak z kuzynami z klanu... To były czasy kiedy nie martwiłem się, że Akatsuki za kilka godzin zaatakuje wioskę. TO były czasy pełnej beztroski... Zrezygnowałem z pójść do opuszczonej dziś siedziby klanu i wyruszyłem do bram wioski.
NMM


doszedłem do muru i energicznym skokiem skierowałem się w stronę domu

Podchodzi do muru i mówi "Wysoki ten mur ciekawe co się za nim znajduje.Nie będę tam wchodził".Odwraca się i odchodzi.

Wskoczyłem ponad murem na teren klanu i poszedłem w stronę krypty.

Dodane po 2 godzinach 5 minutach:

Stanąłem i spojrzałem w niebo które po wyjściu z kkrypty wydawało się bardzo jasne.


Midori stojąc nagle zniknął w Łebień dymyu
(za niego)
BiegÂłem dzielnicÂą klanowÂą na grzbiecie biaÂłego geparda i zobaczyÂłem mury z Âładnego piaskowca.Gepard na moje Âżyczenie przeskoczyÂł ten mur i udaÂł siĂŞ ze mnÂą wg³¹b posiadÂłoÂści..."Ciekawe czyja to posiadÂłoœÌ"...ZnikÂłem na gepardzie za jednym z domków.
NMM
Wi przeskakuje mur i kieruje sie w strone domu.

NMM
Nie ma to jak porządny patrol z wieczora, kiedy cała gnida wioski wychodzi na zewnątrz, by plądrować, zabijać, kraść i gwałcić. Hanita wraz z Yono i Aelis serdecznie tego nie znosiły, więc idąc w szeregu przez ulice rozglądały się na boki. No, przynajmniej towarzyszki głównej bohaterki, gdyż ta z zasady genów przekręcać głowy to Ona nie musiała. Konsekwencją posiadania KG z dziedziny DouJutsu miała być wygoda zwiadu, co Hanita odczuwała. Widząc, że nie ma tutaj nic ciekawego i godnego uwagi, poszła dalej.

NMMT
W swojej wędrówce dotarł w końcu do dzielnicy, której większą część zajmowały rezydencje, tudzież tereny należące do klanów wywodzących się z Kumo. Chłopak w drodze poczynił odpowiednie, jego zdaniem niezbędne zakupy. Towarzyszyły temu pewne roszady w ekwipunku, do łask wróciła tradycyjna kabura na kunaie i shurikeny umieszczona na prawym udzie. Funkcjonalność była teraz na pierwszym miejscu, do kabury powędrował też nowy zakup, umieszczony został nieco z boku, by w ferworze walki nie został pomylony ze zwykłym kunaiem. Na wierzchu znalazł się również granat dymny, tkwiący teraz w kieszeni na piersi, zaś w drugiej miejsce zajął niebezpiecznie duży pakunek z notek wybuchowych, można było tym wysadzić coś więcej niż samego użytkownika. Do tego jeszcze gogle zawieszone na szyi, tak na wszelki wypadek. Ukryte za wysokim kołnierzem nie rzucały się aż tak bardzo w oczy. Radyjko było na swoim miejscu. Bandaże natomiast zostały owinięte wokół przedramion, czyniąc osłonę mającą osłabiać ciosy w walce wręcz. Zacisnął pięści, rękawice z ochraniaczami leżały idealnie, był teraz gotowy do walki. Może nie to, że był gotowy, ale poprawiło mu to wystarczająco nastrój. Czuł się bardziej gotowy niż wcześniej, odrobinę spokojniejszy, miał więcej możliwości niż jeszcze kilkanaście minut temu. Ciężko uwierzyć jak taka drobnostka potrafi poprawić morale genina wysłanego na pewną śmierć. Oczywiście jak zwykle przesadzał, a raczej miał nadzieję, że jego myśli są przesadzone, a obawy nieuzasadnione. Gdzieś w kieszeni wewnętrznej tkwiły medykamenty, nie używał ich od... kiedyś trenowało się do upadłego i jeszcze trochę, więc znał się na nich wystarczająco, by wiedzieć ile można, a ile nie powinno się brać. Miał tylko nadzieję, że ani on, ani nikt z jego otoczenia nie będzie musiał ich użyć, traktował to jako ostateczność. Zużywanie chakry do ostatka nie należało ani do rzeczy rozsądnych, ani koniecznie bezpiecznych, sam starał się używać jej dopiero w ostateczności i tam, gdzie będzie z niej więcej pożytku od celnego sierpowego, czy podbródkowego.
Sama okolica wydawała się wymarła, a przynajmniej opuszczona i zapuszczona. Można było się z jednej strony cieszyć, ale często wielkie, ale jawne zagrożenie nie sprawiało takiego problemu jak to niewielkie, ale ukryte. Wykonał parę notatek na temat wielkości terenu, zabudować, wysokości muru, sprawdził czy brama jest otwarta. Tyle rozpoznania powinno wystarczyć, przynajmniej na razie. Potem jak już nie będzie tu sam, zajmą się szczegółami, których ogrom mógł przytłoczyć dwie gruby Anbu, a co dopiero genina i dwie dziewczyny, które nie wiadomo gdzie się teraz podziewały. Westchnął jeszcze i chowając notatnik do plecaka ruszył w dalszą drogę.

<NMM>