grueneberg

Jest to ma³y, lecz przestronny pokoik. Ca³y pomalowany na niebiesko. Na suficie ¿ó³te gwiazdy wyra¼nie podkre¶laj± marzycielski charakter Kar. Przy oknie, w którym wisz± bia³e firanki, stoi biurko z ma³ym krzese³kiem na kó³kach. Na prawo natomiast ³ó¿ko z ¶nie¿nobia³±, mleczn± po¶ciel±, obok niego szafka nocna z ma³±, okr±g³± lampk±. Natomiast na lewo znajduje siê kilka szafek, przyk³adowo z ubraniami, z ksi±¿kami, czy pó³ek, na których stoj± zdjêcia jej rodziny. Na drzwiach wej¶ciowych wisi plakat Sailor Moon, których Kar jest wielk± fank±
*=====================*
Dziewczynka wesz³a do pokoju... Rzuci³a jeszcze tylko okiem na plakat o¶miu ³adnych dziewcz±t i po³o¿y³a siê na ³ó¿ku... Miki wyl±dowa³ na pod³odze. Dla ma³ej nadszed³ czas s³odkich snów... Problem w tym, ¿e nie mog³a zasn±æ... Gwiazdy ¶wieci³y niezmiernie... Gwiazdy, wyimaginowane gwiazdy jej wyobra¼ni...


By³o pó¼no i wszyscy juz dawno spali. Tak przynajmniej mysla³a¶ bo do drzwi Twego pokoju dobija³ siê w³a¶nie jaki¶ osobnik.. W ¶rodku nocy wali³ g³ucho i silnie w wielkie dêbowe drzwi zdawa³o Ci siê, ze zaraz obudzi wszystkich w domu.. Chocia¿ z drugiej strony mo¿e to rodzice? mo¿e co¶ siê dzieje.. Miki zaczê³a szczekaæ. Najgorsze co mo¿e byc to zbudziæ psa w nocy. Zdezorientowany zwierzak bedzie szczeka³, wy³ dot±d a¿ wreszcie kto¶ siê nim zainteresuje. Spojrza³as na okno. Niebo by³o rzeczywi¶cie piekne. Rozja¶nia³o je miliony gwiazd. Co¿ z tego pieknego widoku skoro nie mog³a¶ nawet siê na nim skupiæ. By³a¶ jednak dzielna nie zaczê³a¶ p³akaæ. Nie przestraszy³as siê. Inna dziewczynka w Twoim wieku ju¿ dawno schowa³aby siê pod ko³derk± i czaka³a na wybawienie. Ty nie.. To nie w Twoim stylu..
Jako córka W³adcy Taki i W³adczyni Yuki musia³a¶ byæ nie tylko dobrze wychowana, elegancka wymagano od Ciebie tak¿e odwagi. Stara³as siê jej w³a¶nie dowie¶æ.
Zza drzwi s³ychaæ by³o dyszenie. Za nim ktokolwiek siê odezwa³ mine³o trochê czasu.

Dziewczynka wsta³a z ³ó¿ka. Kto¶ dobija³ siê do jej ma³ego pokoiku. Ostro¿nie podesz³a do drzwi. Rzeczywi¶cie. Nie ba³a siê. Nigdy siê nie ba³a. Na wszelki wypadek jednak uaktywni³a swoje KG. Jej oczy sta³y siê czerwone, b³yszcz±ce, dziêki nim mog³a widzieæ nawet w najtrudniejszych warunkach. Na³o¿y³a na siebie tak¿e Kawarimi, które postanowi³a wykonaæ z ksi±¿k±, znajduj±c± siê na parapecie jej okna. Tak wiêc podchodz±c do drzwi otworzy³a je spokojnie, z nieukrywan± ciekawo¶ci±. Kto za nimi sta³ ? By³o widaæ, ¿e siê nie boi, aczkolwiek ostro¿no¶ci nigdy za wiele. Spojrza³a na przybysza, lekko mru¿±c oczy.
-Pani jeden z Twoich braci... To okropne..
By³ to jeden ze strazników, który trzyma³ warte przy twoim pokoju. Jeden z Twoich osobistych ochroniarzy. Czêsto siê z nim bawi³a¶, w dzieciñ¶twie zastepowa³ Ci nawet matkê, która mia³a na g³owie powa¿niejsze rzeczy.
Stra¿nik sapa³ teraz bardzo zmêczony i zatrwo¿ony tym co siê sta³o. W tej sytuacji jego wielka postura ponad dwumetrowego, barczystego mê¿czyzny wydawa³a siê raczej mniej gro¼na ni¿ zwykle. Czarne d³ugie do ramion w³osy nie by³y tak jak zwykle upiete w kucyk tym razem w³osy na g³owie zwichrzy³y siê tak, jak nigdy. Na twarzy zauwa¿y³as wielkie czerwone rumieñce a oczy przestraszone jakby w³a¶nie zobaczy³y Ducha. Ca³y, bardzo du¿y z reszt± przedpokój by³ nieoswietlony co robi³o ca³a sytuacjê jeszcze bardziej dramatyczn±. Mê¿czyzna stara³ siê ponownie rozpocz±æ swoj± wypowied¼, jednak widz±c Twoje niewinne oblicze nie by³ w stanie zrobiæ nic innego, jak tylko patrzeæ na Ciebie z wyrazem pe³nym rozpaczy.
Do przedpokoju, w którym rozgrywa³a siê ca³a scena wkroczy³a reszta s³u¿by.
-Co siê dzieje Pani nic Ci nie jest!?


-Mi nie, ale mu... Najwyra¼niej tak - zmarszczy³a brwi. Liczy³a, ¿e bêd± to co najmniej cz³onkowie ZZWS, próbuj±cy j± porwaæ, gdy¿ jej ojciec, Wi Dim, wyst±pi³ z ZZWS... Czerwonymi oczkami ¶widrowa³a raz s³u¿bê, raz stra¿nika.
-Mój brat... Co z nim... Mów... - syknê³a, odwracaj±c twarz i gestem rêki uciszaj±c Miki.
- Zosta³ porawny... Prawdopodobnie to sprawka shinobi innej wioski jeszcze nie wiadomo, kto dok³adnie za tym stoi.
Mê¿czyzna osun±³ siê na kolana tak, by widzieæ lepiej twarz dziewczynki.
- Sta³o siê to podczas dzisiejszej popo³udniowej przechadzki panicza. Wyszed³ z domu na trening. Tak, jak zwykle ale nie wróci³ a¿ do teraz do domu. Godzinê temu dosta³em tê o to wiadomo¶c... Wyci±gnê³a¶ swa ma³±, ¶liczn± r±czkê i pochwyci³a¶ zawini±tko. Potem rozwinê³a¶ wiadomo¶æ i zaczê³a¶ czytac.
Cytat: Mamy dzieciaka. Je¿eli chcecie go widzieæ musicie przynie¶æ nam okup. Ka¿da próba g³upiego dzia³ania zakoñczy siê ¶mierci± malca. Jutro rano dostaniecie nastêpn± wiadomo¶æ.
Reszta s³u¿by podbieg³a do was.. s³ysz±c co powiedzia³ twój stra¿nik.
(Tak zapomnia³em go nazwaæ;p ju¿ siê poprawiam Ron.) Ron nie wiedzia³ co ze sob± zrobic. Tymczasem s³u¿ba zaczê³a lamentowaæ.
-Ojej biedne dziecko? Czym on sobie na to zas³u¿y³?
Ty natomiast? Jak wygl±da³o Twoje zachowanie w obliczu tych wydarzeñ
Kar, widz±c swojego s³ugê nazwanego jak najlepszy przyjaciel Harrego Pottera i s³ysz±c to, co mówi³, poblad³a niespodziewanie.
-Miejsce zostawienia okupu ? Miejsce znalezienia kartki ? - zamknê³a oczy, aby nie widzieæ twarzy Rona, nie widzieæ twarzy swych s³ug, zatrudnionych tu przez jej ojca. Po chwili ponowi³a pytanie, tym razem g³o¶niej i bardziej stanowczo.
-Gdzie znalaz³e¶ kartkê... Gdzie oni s±... Co chc± jako okup...
- Paniczko.. to jest w³asnie najsmutniejsze... Chc± Ciebie albo twoj± matkê..
Ron nie wytrzyma³, g³os mu siê urwa³ i zacza³ szlochaæ po chwili rycza³ juz jak ma³e dziecko..
-Moja kochana Panienko.. Oni chc±, panienkowych oczu.. Chc± posi±¶c tajemnicê klanu, z którego pochodzi Pani naszego domu..
Wie¶æ by³a straszna, wszyscy a¿ westchneli na te s³owa i sami zaczeli lament i p³acz. Sta³a¶ samotnie w samym ¶rodku tego galimatiasu. Patrz±c beznamietnie przed siebie. W tym czasie podesz³a do Ciebie biedna Miki, która najwyra¼niej poczu³a powagê sytuacji. Zaczê³a siê ochoczo ³asic do twoich m³odych i bladych nózek. Od urodzenia chroniona by³as przed dzia³aniem szkodliwych promieni s³onecznych dlatego cera twoja by³a delikatna , godna najwiekszych tego ¶wiata.
Nie to by³o teraz, jednak wa¿ne.. Twój brat, by³ porwany..
Zegar wybi³ w³a¶nie godzinê trzeci± w nocy.. przez chwilê nosi³ sie po przedpokoju odg³os uciekaj±cej godziny. Wy jednak zajêci byli¶cie teraz sob±..
-Có¿. Skoro chc± mnie, chêtnie oddam siê w ich rêce - u¶miechnê³a siê ironicznie do s³u¿by. My¶la³a nad tym, co mo¿e zrobiæ, w jaki sposób odzyska swego brata...
-Có¿ - powtórzy³a - kto¶ wska¿e mi miejsce, gdzie mam siê udaæ ? Nie zamierzam wystawiaæ na niebezpieczeñstwo mojej matki, ona i tak musi zaj±æ siê Yuki...
- Nie pu¶cimy Ciê samej!!!! Nie mo¿esz, nie pójdziesz! Gdyby Twój ojciec siê dowiedzia³, to by nas chyba oskalpowa³.
Zgomadzenie przekrzykiwa³o siê. By³ jeden wielki harmider. W koñcu Ron uciszy³ resztê s³u¿by i odezwa³ siê powa¿nym g³osem.
-Ja pójdê, razem z panienk±. Razem sprostamy porywaczom.
Mê¿czyzna u¶miechn±³ siê do Ciebie wiedzia³a¶, ze mo¿esz na nim polegaæ. Miki jednak ca³y czas nie pozwala³a Ci odej¶æ od siebie na krok. Ca³y czas wtula³a siê w Twoje malutkie nó¿ki.
-Hau Hau..
Wreszcie wielkolud zacz±³ mówiæ na nowo.
-Spotkanie ma odbyæ siê jutro na ulicach Taki oko³o godziny 10.00..
Dlatego teraz powinni¶my siê uspokoiæ i po³o¿yæ do ³ó¿ek, by mieæ si³ê. By¶my jutro pokazali tym opryszkom z kim zadarli.
Widaæ by³o jednak niepewno¶æ na twarzy czarnow³osego opiekuna, który wcale nie wygl±da³ na s³abeusza. Dlaczego, wiêc siê tak lêka³?
Skrzywi³a siê. Czas lecia³ nieub³aganie.
-Zamierzacie tu staæ, czekaæ, pozwoliæ zabiæ mojego brata ?! - krzyknê³a, tupi±c nó¿kami o pod³ogê. Có¿, by³a bardzo, bardzo z³a na swych s³ugusów, którzy najwidoczniej postanowili jeszcze bardziej uprzykrzyæ jej ¿ycie.
-Która godzina ? Chcê siê spotkaæ z porywaczami - doda³a po chwili uporczywego milczenia.
Twoja odpowied¼ bardzo szybko zosta³a skwitowana odg³osem zmieniaj±cej siê godziny spojrza³a¶. na wielki zegar.. by³a godzina 6.00 a wy wci±z nie spali¶cie.. S³u¿ba pomimo twoich starañ i krzyków po³o¿y³a Ciê wreszcie do ³o¿ka. Nie chcia³as le¿eæ. Ca³y czas troszcz±c siê o brata.
W pokoju pozosta³ lokaj, który mia³ dopilnowaæ Twojego odpoczynku. W tym czasie reszta s³uzby posz³a poszukaæ pana domu.
-On napewno bêdzie potrafi³ nam pomóc.
Mówili jedni przez drugich. Oddalajace g³osy przesta³y Ciê niepokoiæ. Powoli usypia³a¶. Mialas okropne sny. Koszmary dotycz±ce Ciebie i Twojego brata. Byli¶cie porwani przez istoty jakich wcze¶niej nie widzia³a¶. Bestie mia³y wielkie zêby, które wbija³y w szyje swoich ofiar wysysajac z nich krew. Ca³e szczê¶cie to tylko sen.
W koñcu obudzi³ Ciê lokaj, który nie móg³ wytrzymac ju¿ krzyków i cierpienia, które wystapi³o na Twej uroczej twarzyczce. Po kilku szturchniêciach. Powróci³a¶ ze ¶wiata snów. SAma nie wiediza³as o co w tym chodzi³o. Zaczê³as przecieraæ wielkie oczka, które zasz³y rop±. Twój wzrok skierowa³ siê na malutki zegarek stoj±cy tuz obok wielkiego ³o¿a, na którym spa³a¶. Zegarek wskaza³ godzinê 9.30.
Próbowa³as sobie przypomnieæ godzinê spotkania.. Wreszcie do pokoju wesz³a s³u¿±ca ze ¶niadaniem godnym królowej..
Tupnê³a swoj± ma³±, niewielk± nó¿k±. Mia³a do¶æ tego, ¿e wszyscy uwa¿ali j± za s³ab±.
-Idziemy teraz i ju¿ ! Ron, je¶li chcesz, mo¿esz wzi±æ prowiant, acz wola³abym, aby¶my nie zabierali z sob± zbyt wielu ciê¿arów... - przebi³a siê przez t³um s³u¿by i ruszy³a do drzwi, zatrzymuj±c siê przy nich i czekaj±c na reakcjê mê¿czyzny.
-Dobrze szê Pani wezmê tylko kilka kanapek i trochê butelek wody reszt± kupimy w razie potrzeby. Ron wyskoczy³ bardzo szybko z pokoju a s³u¿ba sta³a tu oszo³omiona nie wiedz±c co poczaæ. Zaskoczy³o ich Twoje zdecydowanie. Czeka³as tu lekko zdenerwowana ca³± t± sytuacj± i cisza jaka nasta³a poza tym Ron spó¼nia³ siê jak zwykle. Twa noga zacze³a ju¿ delikatnie uderzac o posadzkê w rytm poruszaj±cego siê wahad³a zegarowego. W koñcu po oko³o dziesiêciu minutach do pokoju wpad³ zdyszany Ron.
-Pani mam ju¿ wszystko co nam potrzebne do podró¿y mo¿emy ruszaæ..
Spojrza³as na mê¿czyzne, trzyma³ w rêku dwie bia³e reklamówki, które nie ujawnia³y swej zawartko¶ci. Z góry wystawa³o tylko kilka butelek i korków. o twarzy sp³ywa³y krople potu.
- W koñcu ruszajmy zatem.
Odezwa³a¶ siê nie zwracaj±c zbytniej uwagi na ca³± resztê, z wyra¼n± nutk± zdegustowania i znu¿enia w g³osie.
W koñcu wasza podró¿ siê zacze³a, zaraz poznacie porywaczy brata.. Przynajmniej tak my¶la³a¶. Jak bêdzie naprawdê? Heh nied³ugo siê oka¿e.
Stali¶cie ju¿ na d³ugich schodach domowych i szybkimi krokami zbiegali¶cie na dó³. Gdy z Twego pokoju dobieg³y glosy p³aczu i lamentu oraz jeden niewyra¼ny krzyk.. -Powodzenia Panienko..
NIe zwróci³a¶ zbytnio uwagi na t± ca³± ¶mieszn± scene i bieg³a¶ dalej..
Doszli¶cie do drzwi willi.