ďťż

grueneberg

Niewielka polanka znajdująca się daleko od głównej drogi. Jest tam pięć drzew.


Szłam wolnym krokiem, wspominając dawne czasy. Nie wiadomo dlacego pobyt w Konosze zawsze budził we mnie wspomnienia dzieciństwa. Nie nawiedziłam tej wioski, jednak spędzone tu wczesne lata mojego życia wpisały się na stałe w mojej pamięci, i chodź nie raz starałam się zapomnieć, nigdy nie osiągnęłam upragnionego celu. Przystanęłam na chwilę lokalizując swoje położenie. Po czym skręciłam na północ >NMM<
Przyszłam tu czekając na Sasuke, rozglądałam się do okoła. Niedaleko znajdowała się główna droga i wioska.
Stanął obok dziewczyny
-a więc idziemy


- Tak tylko tu się rozstajemy. Tam znajdują się osobne łaźnie więc niemożemy być razem. Do zobaczenia -powiedziałam i pomachałam mu na pożegnanie.NMM
wszedł do budynku
Wyszłam z wioski i czekałam na Sasuke. Usiadłam pod drzewem, słuchałam śpiewu ptaków.
bez żadnych dźwięków pojawił się za nią
-idziemy
powiedział
- Dobrze -powiedziała ruszyłam za chłopakiem, po chwili znikneliśmy.NMM
Kortill powolnym krokiem przemieżał.. tereny leżące nieopodal wioski ukrytej w liściach musiał zajść na pole walki, która ostatecznie wygrał. Przyniosła ona wiele rannych, strat...[NMM]
Tagashi biegł przez Polanę. Musiał się jak najszybciej dostać do doliny końca. Był ciekawy, czy zleceniodawca misji, nadal tam na niego czeka.

~Jakie to życie okrutne... cały czas przebiegam obok swego dawnego domku a nawet nie mam czasu.. by sprawdzić co teraz dzieje sie w wiosce~
Kortill biegł na spotkanie nie zwracając uwagi na nic co w okół niego się działo. [NMM]
Wi przebiega przez polanę. Jest stanowczo niezadowolony i wkurzony na wszystko. Właśnie w takiej chwili pan H.S zażyczył sobie spotkania , albo rady starców jakkolwiek byśmy to nazwali. Zresztą nieważne teraz Wi chciał jak najszybciej dotrzeć na miejsce , czyli do gabinetu Hyuty w Kirińskim ANBU.

Szybkim krokiem przebiegam przez tą wioskę widzę przed sobą masę ludzi jednak najważniejszy jestem ja .. Nic innego się na chwilę obecną nie liczy [NMM]
Maszerując dość szybko dotarłem do do tego miejsca. Rozejrzałem się Jaki to zupełnie odmienny krajobraz niż ten, z którym miałem do czynienia w Sunie.-pomyślałem idąc dalej. Tyle zieleni i nie jest tak gorąco-dodałem i ruszyłem przed siebie szukając jakiegoś ciekawego zajęcia dla siebie.
~NMM~
Dotarłem w to samo miejsce poprzez które znalazłem się w Kiri. Podróżując już dłuższy czas zastanawiałem się nad ostatnim osiągnięciem jakim była technika Jintai Sosei No Jutsu rangi S. Przyda się ta umiejętność, z pewnością będę mógł lepiej leczyć w moim miejscu pracy jakim jest Kiri. Szkoda, że muszę dłużej się koncentrować, czasem 15 sekund może uratować komuś życie, jeśli to będzie trwało za długo...mogę nie zdążyć. Szedłem zastanawiając się nad tym Ale w końcu lepsze 15 sekund niż brak tej techniki, zwiększają się szanse na uratowanie kogoś.
Poszedłem dalej szybkim krokiem. Skręciłem w kierunku Ame.
~NMM~
Chłopak powoli docierał do pięknej Konohy, doskonale wiedział gdzie jest. Z daleka czół już zapach tych specyfików , do smarowania. Przechodził właśnie obok centrum wypoczynkowego "gorące źródła". Teraz znajdował się na polance całkiem niedaleko wioski , co mu wcale nie pasowało. W takim stanie byle pagórek był dla niego wyzwaniem , a laska nie wiele mu pomagała. Wi powoli przechodził przez pagórek jego cel główny to Kiri , a właściwie tereny obok wioski.

Dodane po 1 minutach:

W końcu Wi stąd odchodzi nie czekając na jego , towarzysza. Białowłosy ma nadzieje , ze tamten go znajdzie , ślady są całkiem świeże i wyraźne.

Młody z daleka widział jak Wi szedł dalej ... po prostu sam nie nadążał biec zanim bowiem ciężkie miał życia ostatnie tygodnie .
Zdjął okulary bo już stały się uciążliwe i za Wi podążał do Kiri .

<NMM>
Szedł twardo niczym koń pociągowy polaną zdążał ku bramie Konohy miał przecież list dla jednego ze strażników. Szybko i bezszelestnie przebył ową polanę przy okazji rozejrzał się po okolicy bowiem był tu pierwszy raz. Za chwilę już widać było tylko jak przechodzi przez gęstwinę we właściwym kierunku . < NMM >
DochodzĂŞ na polanĂŞ. ZnajdujĂŞ sobie szybko miejsce na trening. KoncentrujĂŞ chakrĂŞ i uÂżywam Shunshin no Jutsu. Znikam i pojawiam siĂŞ koÂło drzewa uderzajÂąc w nie piĂŞÂściÂą. Powtarzam to kilka razy, a potem uÂżywam kombinacji Fukumi Hari i Shunshin no Jutsu. Po treningu zmĂŞczony wracam do domu czekajÂąc cierpliwie na nastĂŞpny dzieĂą.
Przychodzi z psem. Nagle zauwaÂża jak Mairaki (pies) przynosi mu patyka.Ten z chĂŞciÂą bierze go do rĂŞki i rzuca mu tak kilka razy,po czym kÂładzie siĂŞ na trawĂŞ i oglÂąda chmury.

Dodane po 37 minutach:

Wstaje i wraca do budynku.
<NMM>
PrzeszedÂł przez polanĂŞ szybkim krokiem ale nie zdecydowanym. Bardzo chciaÂł zahaczyĂŚ co tutejsze gorÂące ÂźródÂła, ale wyjÂątkowo siĂŞ ÂśpieszyÂł. PrzetarÂł tylko Âłzy, zaczerpn¹³ Âłyk piwa, wydaÂł dÂźwiĂŞk z siebie na znak orzeÂźwienia i ruszyÂł dalej...
[nmm]
Po dÂługiej podróÂży dotarÂłem w koĂącu do Hi no Kuni. MoÂże by tak skorzystaĂŚ z tutejszych ÂłaÂźni.-pomyÂślaÂłem i ruszyÂłem w ich kierunku, zostawiajÂąc za sobÂą wspomnienie o wykonanej misji dla Kiri. UratowaÂłem komuÂś Âżycie.-byÂłem z siebie dumny, ale mimo wszystko nie odczuwaÂłem zadowolenia. PoszedÂłem w kierunku ÂłaÂźni.
~nmm~

Dodane po 2 godzinach 32 minutach:

Nie zwleka³em ju¿ z drog¹ tylko poszed³em w kierunku Kiri. Odpocz¹³em trochê wiêc by³em gotowy do nastêpnej przygody. ~nmm~
Shikaku przechodziÂł przez wioskĂŞ gorÂących zródeÂł. * no nie wiem, chciaÂłbym mieĂŚ ucznia, wtedy mógÂłbym do nauczyĂŚ ciekawych rzeczy i w koĂącu miaÂłbym kompana do poróÂży * myÂślaÂł i usiadÂł na najbliÂższym drzewie.
Deidara wyskoczy³ z tunelu czasoprzestrzennego otwartego przez jakiegoœ shinnobi. " No dobra nie jestem ju¿ w aka ale mogê siê tutaj troszkê wy³adowaÌ " pomyœla³ i spojrza³ na jakiegoœ typka siedz¹cego na drzewie. - Broù siê un... - wykrzykn¹³.

Witam, witam. To ja, wasz ulubiony MG
Dobra, standardowo zaczynamy od kilku zasad.

-zakaz editów
- posty nie wiĂŞcej niÂż 20 linijek w wordpadzie albo wordzie XP (tyle, bo nie chce mi siĂŞ duÂżo czytaĂŚ)
-myÂślenie to strata czasu
-nie ma litoÂści - zÂłamanie regulaminu to przegranie walki. WyjaÂśniĂŞ jak przegracie albo nie, zaleÂży od mojego humoru.
-patrzĂŞ na staty
-MACIE ROBIÆ ENTERY Najlepiej z 5 na ca³y post, ale mo¿e byæ wiêcej.
-liczycie chakrê na bie¿¹co
-walicie wszystkim, co macie
-nie piszcie skomplikowanym jĂŞzykiem

Nie bĂŞdĂŞ opisywaÂł terenu. Po prostu zielona polana, nie ma drzew, bo ktoÂś je wykarczowaÂł

Shikaku->Dei->Ja->Dei->Shikaku->Ja itd.

AktywowaÂłem Sharingan i spojrzaÂłem na przeciwnika.
* Akatsuki hmm ciekawe * - pomyÂślaÂłem i zacz¹³em skÂładaĂŚ pieczĂŞci. - Daitoppa - powiedziaÂłem i zacz¹³em biec jakby pólkolem w kierunku Deidary. Nastepnie rzuciÂłem w jego stronĂŞ trzy kunaje. Po czym jeszcze zÂłoÂżyÂłem pieczĂŞci do Gufutenki, po czym wystrzeliÂłem dwa pioruny w kierunku rywala.
Gdy blondyn ujrzaÂł wielkÂą kulĂŞ tnÂącego powietrza bez zastanowienia wykonaÂł dwa Nendo Bunshiny, nastĂŞpnie odskoczyÂł od kuli.

1 klon: Powinien zostaĂŚ trafiony przez kulĂŞ wiatru, nastĂŞpnie wraz z tymi klonami które powstaÂły po zderzeniu z DaitoppÂą atakuje Shikaku. Podobnie jak drugi klon, który stara siĂŞ osÂłoniĂŚ oryginalnego DeidarĂŞ przed atakiem prÂądu.

Gdy klony Deidary atakujÂą Shikaku ten wykonuje Daifukuroo No Jutsu i wsiada na sowĂŞ, z którÂą wznosi siĂŞ w powietrze.

Tak maÂło piszecie - mili jesteÂście... JuÂż macie staty za tÂą walkĂŞ
Ale teraz osÂąd

Shikaku aktywowaÂł Sharingan. I udaÂło mu siĂŞ Deidara w Âżadnym stopniu nie przeszkodziÂł mu w tej czynnoÂści, wrĂŞcz chciaÂł wiĂŞcej. Czyli Shikaku, po prostu jesteÂś za sÂłaby dla Deia, skoro tak CiĂŞ traktuje
Sunijczyk bez kÂłopotów ze strony swego wroga wykonaÂł swojÂą technikĂŞ (Daitoppa), jednak tutaj dzielny artysta wykazaÂł siĂŞ innowacja - stworzyÂł 2 klony z gliny, kiedy Shikaku kreÂśliÂł jeszcze pieczĂŞcie. Jednak jest jedna waÂżna rzecz - glinĂŞ trzeba najpierw przetworzyĂŚ w mordzie na dÂłoni, w zwiÂązku z czym kiedy silny podmuch wiatru leciaÂł w jego kierunku, z jego dÂłoni wyskakiwaÂły falowo iloÂści gliny, potrzebne do stworzenia glinianych stworków.

W tym jakÂże interesujÂącym momencie, Ja - narrator i sĂŞdzia tejÂże walki, jestem zmuszony wydaĂŚ wyrok. Z tego, co widzieliÂśmy choĂŚby w anime, Daitoppa nie zwala z nóg, a wytwarza silny, przed którym nawet zasÂłaniajÂąc siĂŞ, trzeba wycofaĂŚ kroczek lub dwa. Tak teÂż staÂło sie w przypadku Deidary.

Shikaku rzuciÂł kunai'e w swego wroga. To wyjatkowo straszne posuniĂŞcie, jednak i z tej wyjÂątkowo niebezpiecznej sytuacji blondyn wyszedÂł bez szwanku - glina, która niestety jeszcze nie przybraÂła postaci klonów, przyjĂŞÂła na siebie uderzenie kunai, które mimo posiÂłków w postaci lotu z wiatrem, nie przebiÂły tej zapory.

Po chwili jednak, wiatr ustÂąpiÂł, a zamiast dwóch klonów, pojawiÂło siĂŞ piĂŞĂŚ - dodatkowa trzy powstaÂły, gdyÂż glina nie tolerowaÂła obecnoÂści kunai. Warto tu wspomnieĂŚ, Âże Shikaku inteligentnie nie uÂżyÂł techniki Raitonu, kiedy "dziaÂłaÂła" Daitoppa - techniki te prawdopodobnie by siĂŞ wzajemnie zneutralizowaÂły.

Mimo to, powoli przechodzĂŞ do koĂąca.
Wskutek Gufutenki, Âżycie straciÂły 2 najwiĂŞksze stwory (miaÂły po 1.5m - reszta ma 90cm), które bohatersko poÂświĂŞciÂły siĂŞ, przyjmujÂąc na siebie ca³¹ moc uderzenia, które mogÂło przechyliĂŚ szalĂŞ zwyciĂŞstwa na stronĂŞ Shikaku. Za ich plecami Deidara wskoczyÂł na dopiero powsta³¹ sowĂŞ, a nastĂŞpnie wzbiÂł siĂŞ 8m w powietrze obserwujÂąc zmagania Shikaku z 3 stworkami, które chwilowo celnym uderzeniem w tors, posÂłaÂły go na ziemie.

Sytuacja koĂącowa:
Shikaku zostaÂł uderzony przez jednego z trójki stworków - zostaÂł chwilowo posÂłany na glebĂŞ. ZauwaÂżyÂł jednak, Âże glony, które poraziÂł GufutenkÂą siĂŞ nie poruszajÂą, ani nie rozmnaÂżajÂą.
Jego statystyki na przysz³¹ turê spadaj¹:
SzybkoœÌ -2

Deidara:
Deidara lata sobie 8m nad ziemiÂą wpatrujÂąc siĂŞ w walkĂŞ 3 stworków z Shikaku. Nie odniósÂł Âżadnych obraÂżeĂą, oprócz kilku pyÂłków zawartych w wietrze, które wpadÂły mu w oczy.
Jego statystyki na przysz³¹ turê spadaj¹ :
CelnoœÌ/ZrêcznoœÌ - 3

Kiedy mÂłody blondyn spostrzedÂł co Shikaku zrobiÂł z jego klonami opĂŞtaÂła go chĂŞĂŚ zabijania. * NIe podarujĂŞ mu tego, zabijĂŞ go... un * - pomyÂślaÂł i wzi¹³ troszkĂŞ gliny, w mordĂŞ na dÂłoni ( tak jak to uj¹³eÂś ) i zacz¹³ tworzyĂŚ dziwnÂą technikĂŞ. - Suzame Kibaku no Jutsu - powiedziaÂł mÂłodzieciec z akatsuki ( wÂłaÂściwie juÂż mnie wyrzucili ) i z jego dÂłoni wydostaÂły siĂŞ trzy maÂłe ptaszki które leciaÂł y s stronĂŞ jego przeciwnika gdy byÂły juÂż bardzo blisko wykrzykn¹³ - Katsu - nastĂŞpnie wzbiÂł siĂŞ na maksymalnÂą wysokoœÌ na którÂą mógÂła polecieĂŚ jego sowa, w ten sposób byÂła mniejsza prawdopodobnoœÌ trafienia go przez mĂŞÂżczyznĂŞ z suny. Gdy byÂł juÂż wyrzej wypuÂściÂł z dÂłoni kolejne klony, tym razem byÂły to Tama Bakuretsu Bunshiny, które opadÂły na ziemiĂŞ i zaczĂŞÂły atakowaĂŚ przeciwnika w stylu TaiJutsu, w razie potrzeby obrony Deidara stara siĂŞ robiĂŚ uniki przed przeciwnikiem, a jako iÂż jest w locie powinno byĂŚ to Âłatwiejsze.
// sory za tamten jakÂże ÂżaÂłosny post ale stara goniÂła nas z kompem //
Gdy tylko spostrzegÂłem Âże klony mojego przeciwnika przestajÂą siĂŞ ruszaĂŚ po atakach raitonem od razu zÂłoÂżyÂłem pieczĂŞci do Gufutenki i zaatakowaÂłem dwa pozostaÂłe klony. Po tym jak trzeci klon rzuciÂł siĂŞ na mnie przepuÂściÂłem przez swoje ciaÂło naturĂŞ raiton i uderzyÂłem go z piĂŞÂści co powinno i go sparaliÂżowaĂŚ, gdyby to jednak siĂŞ nie udaÂło po raz kolejny uÂżywam Gufutenki tyle Âże jeden z piorunów zostaje skierowany w sowĂŞ Deidary, zaÂś drugi co zdaje siĂŞ oczywiste kieruje siĂŞ w klona. NastĂŞpnie widzÂąc ptaki staram siĂŞ uciec od ptaszków rzucam w nie kunaje aby opadÂły na ziemiĂŞ nie raniÂąc mnie przy tym. Gdyby to siĂŞ nie udaÂło staram siĂŞ w momencie detonacji uciec od nich, nie majÂą one zbyt duÂżej siÂły wybuchu wiĂŞc powinnem wyjÂśc z tego mniej czy wiĂŞcej caÂły, nastĂŞpnym moim posuniĂŞciem okazuje siĂŞ byĂŚ moja ulubiona technika, Chidori, jednak robiĂŞ to tylko w wypadku gdy Deidara zostaje zrzucony przez sowĂŞ, po moim wczeÂśniejszym ataku gufutenkÂą. W takim razie biegnĂŞ w jego stronĂŞ i wbijam mu piorun prosto w serce, gdby jednak nie miaÂło dojœÌ do tego ataku zamiast niego skÂładam pieczĂŞci po raz trzeci juÂż w tym poÂście do Gufitenki, jednym piorunkiem celujÂąc w blondasa, drugim zaÂś w sowĂŞ. W razie ataku podstawiam Kawarimi z wyrzuconym wczeÂśniej kunajem ( tym z poprzedniego postu ) .

// Risek spoko obaj liczymy chakrĂŞ, zaczniemy wpisywaĂŚ w nastepnym poÂście bo mÂłody zapomniaÂł sory //

Gufutenka.... JakÂże uÂżyteczne jutsu.
2 stworki padÂły po ataku Shikaku. Bez problemu udaÂło mu siĂŞ takÂże pozbyĂŚ 3 klona za pomocÂą Gufutenki. Mimo to, pan Artysta juÂż obmyÂślaÂł artystyczny plan zagÂłady

3 ptaków wyleciaÂła z pysków (XD) na dÂłoni Deidary, lecÂąc z olbrzymiÂą prĂŞdkoÂściÂą na Shikaku, równo z tym, kiedy ten uÂżyÂł Gufutenki do zniszczenia 3 klona.

Nie owijajÂąc w baweÂłnĂŞ, atak kunai'ami byÂł po prostu niewypaÂłem (jak klony Deia ). Ptaszki z gliny byÂły zdecydowanie za maÂłe i zwinne, aby zostaĂŚ trafione Kunai'ami.
Ale powróĂŚmy do walki, otóÂż Shikaku nie udaÂło siĂŞ unikn¹Ì ptaszków. A przynajmniej nie caÂłkowicie. Dlaczego ? OtóÂż z jego celnoÂściÂą i zrĂŞcznoÂściÂą..... Nie jest too funny.
Explozja nastÂąpiÂła jakiÂś metr od ciaÂła Sunijczyka, co spowodowaÂło maÂły odrzut od jej miejsca i tonĂŞ kurzu.
Blondyn, dziĂŞki chwili stworzyÂł klony, które.... ZostaÂły razem z nim na sowie

Dei:
Jest na sowie, przytomny - wpatruje siĂŞ z nudów w dym. I wÂłaÂśnie z powodu tegoÂż obÂłoczku klony nie atakujÂą. Bo im Shikaku zniknaÂł !
Staty:
bez zmian.

Shi:
LeÂży sobie plackiem na ziemi, powinien wstaĂŚ, bo zapora dymna dawajÂąca mu schronienie przemija z wiatrem.
Spada Ci o 10 wytrzyma³oœÌ (na czas walki).

Dlaczego zakoĂączyÂłem tak posta ? OtóÂż przerwaÂłem w TAKIM momencie, poniewaÂż..... ChcĂŞ zobaczyĂŚ troszkĂŞ taktyki ze strony Deia
Gdyby opisaÂł ruch ptaszków i powiedziaÂł, Âże np. jeden zajdzie Sunijczyka od tyÂłu, to byÂłby koniec walki. ZresztÂą, co ja mówiĂŞ ?
Gdybym nie bawiÂł siĂŞ w dym, to byÂłoby juÂż zwyciĂŞstwo Dei'a. A tak... Masz mi (Dei) w nastĂŞpnym poÂście napisaĂŚ jakieÂś taktyczne posuniĂŞcie, w stylu "ptaszków" 6 z lewej, 5 z prawej, a nie 13 z przodu itp.
Jako MG muszĂŞ rozwijaĂŚ twórcze myÂślenie userów

Tak na zakoĂączenie - ÂśmierĂŚ wam nie grozi, bo to walka typu gÂłupie naparzanie siĂŞ.

*No dobra* - pomyÂślaÂłem bĂŞdÂąc pod k³êbem dymu, jako Âże mam aktywowany 2lv sharingana widzĂŞ co siĂŞ dzieje z DeidarÂą, kiedy on wpatruje siĂŞ z nudów z dym, wtedy ja skÂładam pieczĂŞci do... Gufutenki ... i wystrzeliwuje oba pioruny w sowĂŞ, czego nie powinien siĂŞ spodziewaĂŚ Dei, jako Âże Raiton paraliÂżuje jego gliniane stworki powinien on spadaĂŚ z góry, nastĂŞpnie gdy juÂż spada uÂżywam Kaze no Yaiba bez skÂładania pieczĂŞci, celujĂŞ trzema dyskami w DeidarĂŞ nastĂŞpnie staram siĂŞ zmieniĂŚ poÂłoÂżenie tak aby Deidara nie widziaÂł mnie przez pewien czas, powinno to siĂŞ udaĂŚ gdyÂż zwyczajnie blondas jest zajĂŞty unikaniem moich dysków, z innej pozycji kiedy juÂż siĂŞ przemieszczĂŞ wykonuje Henge no Jutsu zamieniajÂąc siĂŞ w... kamieĂą taki baaaaardzo malutki, tak aby Deidara na pewno mnie nie widziaÂł, w razie koniecznoÂści podstawiam Kawarimi.
// Chakra: 650 PCH //
MÂłody blondyn widzÂąc tylko dym stwierdziÂł Âże Shikaku mógÂł przeÂżyĂŚ poprzedni atak wiĂŞc po raz kolejny nabraÂł wybuchowej gliny do psyków (xD) tych na dÂłoniach i zÂłoÂżyÂł rzÂądanÂą sekwencjĂŞ pieczĂŞci, zÂłoÂżyÂł dÂłonie razem i wykonaÂł C2 Ryuu, wiĂŞc pojawiÂł siĂŞ smok, w tym momencie Deidara wskoczyÂł z sowy na smoka wzbijajÂąc siĂŞ jeszcze wyÂżej, nastĂŞpnie bĂŞdÂąc na smoku zÂłoÂżyÂł pieczĂŞci do Yaizo no Jutsu, z jednego segmentu ogona C2 Ryuu powstaÂł mniejszy smok który zostaÂł wystrzelony przez otwór gĂŞbowy wiĂŞkszego smoka, który leciaÂł prosto na shikaku. W razie ataku na Dei'a smok zasÂłania go swoim ogonem, sam smok jest przeogromny.

// Chakra: 2550 //
Klony Deidary zeskoczyÂły na ziemie. Shikaku, który pozostawaÂł pod osÂłona zasÂłony dymnej dostrzegÂł jedynie dwa ksztaÂłty spadajÂące na ziemiĂŞ.

Nie byÂł w najwyÂższej formie... Jego Gufutenka, a raczej jej wykonanie trwaÂło doÂśc czasu, by klony Deidary spadÂły na ziemiĂŞ. Mimo to, nie umniejszajmy Gufutence - wycelowana w klony, natychmiastowo usunĂŞÂła je z walki.

Teraz jednak wróĂŚmy do Deidary. W miĂŞdzyczasie, czyt. kiedy Shikaku rozwaliÂł GufutenkÂą klony, C2 byÂło juÂż gotowe. Deidara postanowiÂł wskoczyĂŚ na swój nowy twór. W tej sytuacji Shikaku nie mógÂł jednak pozostaĂŚ obojĂŞtny. Machn¹³ palcem w kierunku Deidary, a na Âłuku, który palec zakreÂśliÂł powstaÂło coÂś na ksztaÂłt ostrza kosy.

Z du¿¹ szybkoÂściÂą poleciaÂło na Deidare (powodujÂąc rozwianie siĂŞ dymu), jednak... Sowa. Ano, moja bohaterska nauczycielka matematyki (tak jÂą nazywamy), stanĂŞÂła miĂŞdzy DeidarÂą, a technikÂą wiatru, co spowodowaÂło "zuÂżycie siĂŞ" Kaze no Yaiba, a takÂże ÂśmierĂŚ sowy (z tego z mi wiadomo, to Kaze no Yaiba, to technika, dziĂŞki której skupia siĂŞ powietrze w palcach i wypuszcza je pod postaciÂą ostrego Âłuku).

Deidara jednak byÂł juÂż na swoim bezcennym smoku... I DZIAÂŁO ZAÂŁADOWANE.
W pysku (tym razem smoka ) pojawiÂł siĂŞ mniejszy smok, jeszcze tylko wdech... I BUUM
DziaÂło wystrzelone. Shikaku uÂżyÂł Henge i zamieniÂł siĂŞ w kamieĂą, ale.... Ano, "ale".
SiÂła wybuchu smoka rozwaliÂła kamieĂą na kawaÂłeczki. KawaÂłeczki, z których po chwili powstaÂło miĂŞsko.

Amen.

Deidara - pisana jest Ci gloria i chwaÂła MoÂżesz siĂŞ puszyĂŚ nad bratem w domu xP

Staty: Dei +4 35PCh (wtedy byÂło 20 za genina, a skoro z jouninem walczysz...)

Shi: 5Pch, +1
I tydzieĂą niebytu... Haha, mÂłodszy króluje w domu
Deidara spojrzaÂł tylko z pogardÂą na przeciwnika, wysÂłaÂł jednego klona który podniósÂł i zaniósÂł Shiaku do szpitala. * Co za miernota, niech Âżyje moÂże bĂŞdzie chciaÂł siĂŞ zemÂścic * - pomyÂślaÂł mÂłody blondyn, wiedziaÂł Âże musi jeszcze coÂś odstawiĂŚ do Aka wiĂŞc odleciaÂł na swoim smoku...
<nmm>
CaÂły czas pĂŞdziÂłem ile siÂł w nogach do wioski gorÂących ÂźródeÂł. Nie wiedziaÂłem, czy nadal pod¹¿a za mnÂą poÂścig, czy teÂż nie, ale szczerze mówiÂąc nie chciaÂłem siĂŞ dowiedzieĂŚ. SÂłuchajÂąc Âśpiewu ptaków i szelestu drzew biegÂłem po polanie do wioski GorÂących ÂŹródeÂł.
Lisek po czasie powiedziaÂł stój!! WiĂŞc wykonaÂłeÂś jego polecenie, bo brzmiaÂło jakoÂś tak nagle i mocno dobitnie.
Lisek poÂłoÂżyÂł Âłapke na ziemi, pojawiÂł siĂŞ na niej krÂąg zÂłoÂżony z japoĂąskich napisów, w wtenczas krÂąg zacz¹³ rosn¹Ì, zmieniaĂŚ siĂŞ. SpostrzegÂłeÂś Âże spod ziemi wynurza siĂŞ, powaÂżnie ranny ninja, a obok niego lisek. WszedÂł w sumona by nie zgin¹Ì i spowolniĂŚ efekt, z jego rany sÂączyÂło siĂŞ coÂś czarnego, na twarzy shinobi miaÂł jakby oparzenia. ChwyciÂł za zwoje i zjadÂł jakieÂś tabletki

- dziĂŞkuje ci, zgodnie z obietnicÂą oto twoje 300y ( plus 2 do statów, bo krótka ta misja byÂła... rangi C)... Nie wierzyÂłem Âże to siĂŞ uda, ale sÂą jeszcze mÂłodzi dobrej woli, szerokiej drogi, podróÂżniku

Shinobi z wioski Ksiê¿yca wykona³ kilka pieczêci i znikn¹³ pozostawiaj¹c po cobie woreczek z pieni¹¿kami
Ze zdziwieniem spojrza³em na to co siê sta³o. "No nieŸle"- pomyœla³em, po czym chwyci³em woreczek z pieniêdzmi. Odpocz¹³em trochê i ruszy³em do Oto-Gakure, aby siê porz¹dnie wyspaÌ i odpocz¹Ì po bardzo ciekawej przygodzie.
<NMM>
RaRock przechadzajÂąc siĂŞ i zamraÂżajÂąc wszystko w promieniu 1,5 metra trafiÂł na polanĂŞ gdzie ujrzaÂł piĂŞĂŚ drzew i postanowiÂł odpocz¹Ì tutaj. Tak wiĂŞc stworzyÂł dwa lodowe klony które go bĂŞdÂą pilnowaĂŚ i chroniĂŚ podczas gdy on uda siĂŞ na spoczynek. Tak wiĂŞc RaRock kimn¹³ siĂŞ pod drzewkiem a jego klony go pilnujÂą przed niebezpieczeĂąstwem.
SzÂła kawaÂłek za chÂłopakiem najwidoczniej nie zauwaÂżona.StanĂŞÂła w miejscu patrzÂąc jak chÂłopak udaje siĂŞ na spoczynek.PodeszÂła bliÂżej patrzÂąc na klony i uÂśmiechajÂąc siĂŞ do nich na przywitanie.SpojrzaÂła na ÂśpiÂącego chÂłopaka,chwilĂŞ wpatrywaÂła siĂŞ w jego spokojnÂą twarz.UÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ pod nosem i ukucnĂŞÂła obok niego.ZerwaÂła ÂźdÂźbÂło trawy i delikatnie zaczĂŞÂła smyraĂŚ go nim po nosku.
ChÂłopak uderzyÂł koĂącówkĂŞ ÂźdÂźbÂła trawy na tyle mocno i niecelnie Âże zaczĂŞÂła mu lecieĂŚ krew z nosa odziwo byÂła ona zupeÂłnie jak Âśnieg. ChÂłopak poczuwszy bul pomyÂślaÂł Âże to koszmar wiĂŞc spaÂł dalej, jednakÂże odwróciÂł siĂŞ w kierunku dziewczyny oraz przez sen zÂłapaÂł jÂą i przytuliÂł siĂŞ do niej jak do pluszowego misia.
JakÂże 'szczĂŞÂśliwa' z ruchu chÂłopaka,próbowaÂła siĂŞ uwolniĂŚ z jego objĂŞĂŚ.Na poczÂątku szarpaÂła siĂŞ lekko ale gdy to posuniĂŞcie nie daÂło Âżadnego efektu,wierciÂła siĂŞ mocniej majÂąc cichÂą nadzieje Âże obudzi chÂłopaka a ten jÂą puÂści.
Niestety mimo zamierzeĂą dziewczyny chÂłopak nie miaÂł zamiaru jÂą puÂściĂŚ gdyÂż miaÂł ciĂŞÂżki sen, a ÂśniÂło mu siĂŞ Âże trzyma siĂŞ drzewa a jak siĂŞ puÂści to spadnie do lawy. Tak wiĂŞc chÂłopak wtulajÂąc siĂŞ w dziewczynĂŞ mimo wszystko spaÂł dalej. Jednak trzeba przyznaĂŚ, Âże byÂło mu bardzo wygodnie.
ZaÂłamana ze swojej poraÂżki zwiÂązanÂą z uwolnieniem siĂŞ wystawiÂła jednÂą rĂŞkĂŞ w stronĂŞ klonów chÂłopaka.PatrzyÂła na nich ze skrzywdzeniem we wzroku , a dokÂładniej tak jakby zaraz miaÂła siĂŞ popÂłakaĂŚ.MiaÂła nadziejĂŞ Âże chociaÂż jego sobowtóry bĂŞdÂą choĂŚ odrobinĂŞ pomocne.
Lodowe klony ukradkiem widzÂąc co siĂŞ dzieje z RaRock’iem pilnowaÂły jedynie jego bezpieczeĂąstwa. ZaÂś Sam Ra WtulaÂł siĂŞ dalej w miĂŞciutkÂą towarzyszkĂŞ. JednakÂże tym razem trzymaÂł jÂą na tyle mocno by nie byÂła w stanie mu umkn¹Ì ale na tyle sÂłabo Âżeby nie skrzywdziĂŚ swojej towarzyszki i tak teÂż spaÂł dalej na niekorzyœÌ jego piĂŞknej aczkolwiek takÂże wygodnej i caÂłkiem miĂŞkkiej towarzyszki.
Poddaj¹c siê ca³kowicie,le¿a³a jak le¿a³a.Najwidoczniej szarpanie siê tylko pogarsza³o sytuacjê.Chc¹c nie chc¹c pozosta³o jej tylko czekaÌ,a¿ ch³opak siê obudzi.Wielce obra¿ona na ca³y œwiat patrzy³a na trawê wzrokiem jakby to ona by³a wszystkiemu winna.W³aœciwie ca³¹ winê chcia³a zwaliÌ na zielsko.
ChÂłopak ÂśniÂąc dalej zacz¹³ obmacywaĂŚ dziewczynĂŞ iÂż ÂśniÂło mu siĂŞ ze siĂŞ wspina po skaÂłach, jednakÂże po krótkim czasie tej wspinaczki w Âśnie spadÂł do wulkanu przez co siĂŞ obudziÂł wci¹¿ macajÂąc towarzyszkĂŞ. Po otwarciu oczu i normalnym przejrzeniu na nie chÂłopak zdziwiony odskoczyÂł na bok gdyÂż zasypiaÂł samotnie na polanie a obudziÂł siĂŞ macajÂąc swojÂą „przyjacióÂłkĂŞ”. Gdy Ra juÂż doszedÂł do siebie powiedziaÂł zaspanym i zniesmaczonym gÂłosem majÂąc wci¹¿ smutnÂą minĂŞ – Co tutaj robisz? I czego chcesz? Nie mam nastroju do gÂłupich kaÂłów i do zabawy. – poczym zacz¹³ ziewaĂŚ i z przymruÂżaĂŚ oczy zupeÂłnie jakby chciaÂł iœÌ spaĂŚ dalej.
PodniosÂła siĂŞ automatycznie do siadu patrzÂąc na chÂłopaka z lekkim zdziwieniem.AwanturĂŞ tyczÂącÂą siĂŞ naruszania prywatnoÂści wolaÂła zostawiĂŚ na innÂą okazjĂŞ.
-Czy ja kiedykolwiek robiÂłam jakieÂś gÂłupie kawaÂły?-ZapytaÂła i podniosÂła siĂŞ caÂłkowicie z ziemi.Wci¹¿ patrzyÂła na niego.-PrzyszÂłam poniewaÂż wyszedÂłeÂś tak nagle.Dodatkowo najwyraÂźniej siĂŞ ÂśpieszyÂłeÂś gdyÂż zapomniaÂłeÂś ubraĂŚ buty i te inne pierdoÂły.ChciaÂłam siĂŞ po prostu dowiedzieĂŚ co siĂŞ staÂło.Nic wiĂŞcej.-PowiedziaÂła ze szczeroÂściÂą w gÂłosie gdyÂż naprawdĂŞ nie wiedziaÂła o co mogÂło pójœÌ.
RaRock WstaÂł z zgorszonÂą mina otrzepaÂł siĂŞ z kurzu poczym spojrzaÂł w dal i rzekÂł smutnym aczkolwiek lekko rozgniewanym gÂłosem – nie waÂżne. – poczym upuÂściÂł gÂłowĂŞ i podniósÂł dÂłonie na tyle by mógÂł na nie spojrzeĂŚ i zacz¹³ lekko roniĂŚ Âłzy na nie ale tak by dziewczyna nie zauwaÂżyÂła poczym powiedziaÂł poprzednim gÂłosem – nie chcĂŞ o tym mówiĂŚ i jeÂśli to wszystko to siĂŞ oddal bym i ja mógÂł siĂŞ oddaliĂŚ. – poczym wci¹¿ odwrócony plecami do dziewczyny staÂł i czekaÂł na reakcje dziewczyny wci¹¿ patrzÂąc na dÂłonie z dystansu 0,5m.
PatrzyÂła na plecy chÂłopaka.ZupeÂłnie nie wiedziaÂła co byÂło powodem takiego zachowania.JakieÂś problemy?Raczej nie..A moÂże to byÂła jej wina,tylko czym zawiniÂła? ZrobiÂła kilka kroków.Lecz zamiast siĂŞ oddalaĂŚ to byÂła coraz bliÂżej chÂłopaka.
-Ra.Dlaczego chcesz Âżebym stÂąd poszÂła?Co ja takiego zrobiÂłam ,Âże humor ci zbladÂł aÂż do takiego stopnia?-StanĂŞÂła w miejscu czujÂąc siĂŞ jak najgorsze stworzenie na Âświecie.
RaRock bez wahania rzekÂł rozpaczliwym gÂłosem – Nic! NiewaÂżne! OdejdÂź! Nie chcĂŞ teraz z tobÂą rozmawiaĂŚ! – poczym zagwizdaÂł a dwa klony ja chwyciÂły i powiedziaÂł smutnym gÂłosem zakÂładajÂąc maskĂŞ z lodu – jeÂśli ty nie chcesz odejœÌ to ja to zrobiĂŞ a moje klony dopilnujÂą byÂś mnie zostawiÂła – poczym gdy klony unieruchamiaÂły dziewczynĂŞ chÂłopak siĂŞ oddalaÂł coraz bardziej i bardziej aÂż w koĂącu znikÂł a jego lodowe smugi roztopiÂły siĂŞ wtem klony puÂściÂły dziewczynĂŞ i same teÂż siĂŞ roztopiÂły.
<NMM>
StaÂła w bezruchu.CzuÂła jak ogromna pustka wrĂŞcz rozszarpuje jÂą od wnĂŞtrza.Czyli to juÂż byÂło pewne Âże ona zawiniÂła.OdwróciÂła siĂŞ i skierowaÂła w zupeÂłnie przeciwnym kierunku niÂż ten w który pod¹¿aÂł chÂłopak.IdÂąc kopaÂła jakieÂś kamyczki które znajdowaÂła pod stopami.ZupeÂłnie odpuÂściÂła sobie jakÂąkolwiek rozmowĂŞ z chÂłopakiem.ZmarszczyÂła brwi w wyrazie zÂłoÂści.
-Niepotrzebnie marnowaÂłam mój czas.-MruknĂŞÂła do siebie i spojrzaÂła na niebo.Po chwili biegiem ruszyÂła w stronĂŞ swojego terytorium.
Nmm
Nagle od strony Konohy zbliÂżyÂł siĂŞ w tym kierunku nadbiegajÂący obiekt póÂł-latajÂący którym jak siĂŞ potem okazaÂło byÂł Teruyo. PrzeskakujÂąc z drzewa na drzewo rozglÂądaÂł siĂŞ za zÂłym bandziorem który podobno znajduje siĂŞ w pobliÂżu. Aktualna czynnoœÌ przypominaÂła trochĂŞ Batmana który kr¹¿y po mieÂście w poszukiwaniu przestĂŞpców , Teruyo brakowaÂło tylko czarnego pÂłaszcza oraz czarnej czepeczki. Po chwili takiego monotonnego skakania mÂłodzieniec zatrzymaÂł siĂŞ na chwilĂŞ w celu odpoczynku oraz oglĂŞdzin tego miejsca. RozglÂądaÂł siĂŞ tu gÂłównie za Âśladami które mogÂły ÂświadczyĂŚ o obecnoÂści ludzi. ZÂłoczyĂąca miaÂł nad nim przewagĂŞ kilku godzin drogi co znacznie komplikowaÂło sprawĂŞ. "Cholipcia szkoda Âże nie nale¿ê do takich klanów jak Hyuuga lub Uchiha poprostu bym przeskanowaÂł ca³¹ okolicĂŞ oczyma szukajÂąc chakry. Mamo proszĂŞ nastĂŞpny razem oÂżeĂą siĂŞ z kimÂś innym." - pomyÂślaÂł ÂżaÂłoÂśnie chÂłopak. Po chwili takich oglĂŞdzin które oczywiÂście nie przyniosÂły skutku mÂłodzieniec wstaÂł i ruszyÂł w stronĂŞ wioski.

<NMM>
Dobra byle nogami do przodu, zaraz tu sÂą ÂźródÂła, czyli tam jest las, za wioskÂą jest dolina. No moÂżna powiedzieĂŚ Âże wioska leÂży juÂż po czĂŞÂści w tej dolinie. A wiĂŞc juÂż wiemy gdzie jesteÂśmy i gdzie i jak siĂŞ dostaĂŚ.
Anulej spokojnie szedÂł wydeptanÂą ÂścieÂżkÂą obok wioski gorÂących ÂźródeÂł w kierunku drogi gÂłównej. SzedÂł to raz to raz uÂśmiechajÂąc siĂŞ to do siebie. MyslaÂł zapewne o czymÂś przyjemnym, lub spirytus 101% nadal mu szumiaÂł we Âłbie. Alkohol u niektórych poprawia humor, niektórych bardziej doÂłuje lub pobudza do agresji, na kaÂżdego dziaÂła inaczej i nie zawsze tak samo...
NMMT
KukieÂłka typu Scorpion, made in Sasori, wyglÂądajÂąca co prawda identycznie jak czÂłowiek pod¹¿aÂła drogÂą do gorÂących ÂźródeÂł. To byÂł piĂŞkny kurort, wiĂŞc warto do niego wpaœÌ i zobaczyĂŚ co teÂż tam ciekawego majÂą. Lalka toczyÂła siĂŞ po piaszczystej drodze, i dlatego jakoÂś lepiej siĂŞ Sorincia czuÂła.
SpojrzaÂła przed siebie, ile tu zielonego koloru, wszystko takie Âżywe i wesoÂłe czyli obÂłudne, sÂłabe. Pustynia jest surowa, szczera i nie kÂłamie o Âżyciu, a tutaj ktoÂś by jeszcze mógÂł by pomyÂśleĂŚ Âże moÂże byĂŚ ono piĂŞkne, nie na pewno nie....

NMMT
Po niezbyt miÂłym opuszczeniu Wioski MgÂły udaÂła siĂŞ w stronĂŞ Konohy. Nie wiedziaÂła za bardzo dokÂąd zmierza. Po prostu szÂła przed siebie. W miĂŞdzy czasie rozmyÂślaÂła o wielu rzeczach. Czy zwiÂązek z RaRockiem to jednak dobry pomysÂł? Czy powinna wstÂąpiĂŚ do Masurao no Sora? A moÂże wróciĂŚ do swojej wioski? Na razie nie wiedziaÂła. ZaczĂŞÂła sobie przypominaĂŚ wszystko jak tu przybyÂła. Rozmowa z Ryoko w barze w Wiosce ÂŚniegu, pierwsza wycieczka do Kiri i popijawa z Aio i Balatexem... WÂŁAÂŚNIE! Balatex! Z tego co pamiĂŞtaÂła mieszkaÂł w Sunie. Hmmm.... Dlaczego by go nie odwiedziĂŚ? W sumie nie ma aÂż tak daleko a pustyni nigdy na oczy nawet nie widziaÂła. Z takim zamiarem ruszyÂła dalej.
NMM
Kai wraz ze starszym Panem H (zapomniaÂłem imienia ) przybyli na polankĂŞ w wiosce gorÂących ÂźródeÂł, nawet tutaj moÂżna byÂło wyczuĂŚ parĂŞ wodnÂą bijÂącÂą od wielkich zbiorników termalnych. Kai idÂąc wraz ze staruszkiem odezwaÂł siĂŞ w koĂącu na temat bramy KonoszaĂąskiej - z czego zbudowana jest Brama konochy ? przecieÂż drewno jest takie niewytrzymaÂłe, nie nadaje siĂŞ na wrota ?" Kai zastanawiaÂł siĂŞ nad tym wczeÂśniej, a teraz nadarzyÂła mu siĂŞ okazja porozmawiania na ten temat ze specjalistÂą.
SpojrzaÂł na Ciebie i zmarszczyÂł brwi.
- Drewno wbrew pozorom jest bardzo wytrzymaÂłe. Zastanów siĂŞ... byÂłeÂś kiedyÂś w kopalni? ZnajdujÂą siĂŞ tam drewniane podkÂłady utrzymujÂące strop, pozwalajÂące unikn¹Ì zawalenia. OczywiÂście wszystko zaleÂży od rodzaju drewna, bo ich jest mnóstwo. Na ten temat jednak lepiej wypowiedziaÂłby siĂŞ doÂświadczony stolarz. Jednak podzielĂŞ siĂŞ z TobÂą mojÂą wiedzÂą. Mamy bramĂŞ... musi mieĂŚ ona pewien okreÂślony ksztaÂłt, czasem zupeÂłnie wyjÂątkowy i ciĂŞÂżki do otrzymania. Tak, by napiĂŞcia rozkÂładaÂły siĂŞ odpowiednio, by unikn¹Ì sÂłabych punktów tam, gdzie brama jest naraÂżona na najwiĂŞksze uszkodzenia. Drewno moÂżna Âłatwo formowaĂŚ, a póÂźniejsze naÂłoÂżenie naĂą odpowiednich warstw ochronnych, pozwoli uzyskaĂŚ odpowiedniÂą trwaÂłoœÌ. Poza tym drewno jest lÂżejsze od stali, a stal ma to do siebie, Âże rozszerza siĂŞ i kurczy pod wpÂływem ciepÂła i pojawia siĂŞ wtedy problem. Bo nagle brama blokuje siĂŞ w zÂłym momencie i wioska stoi otworem. CiĂŞÂżar teÂż nie jest bez znaczenia. WyobraÂź sobie teraz transport ogromnych, stalowych wrót i póÂźniejszy ich montaÂż. Poza tym cena... wzglĂŞdy ekonomiczne. Jest wiele powodów, a co do samej KonoszaĂąskiej bramy, to jedynie Hokage moÂże wiedzieĂŚ co siĂŞ w niej kryje. WolĂŞ nie przyglÂądaĂŚ siĂŞ jej zbyt intensywnie, bo jeszcze posÂądzÂą mnie o szpiegostwo - tu uÂśmiechn¹³ siĂŞ i odetchn¹³ powietrzem. GorÂące ÂźródÂła byÂły tuÂż, tuÂż. MĂŞÂżczyzna zdj¹³ torbĂŞ i najzwyczajniej usiadÂł na ziemi. SpoglÂądaÂł w stronĂŞ zabudowaĂą, lekko wydymajÂąc wargi, jakby coÂś oceniaÂł.
W sumie ma Pan caÂłkowitÂą racje, nie pomyÂślaÂłem o tym gdzie uÂżywa siĂŞ drewna - Kai uÂśmiechn¹³ siĂŞ i popatrzyÂł w stronĂŞ gorÂących ÂźródeÂł. Powietrze w miejscu gdzie siedzieli, byÂło przepeÂłnione parÂą wodnÂą i zapachem olejków do ciaÂła. SÂłoĂące zaÂłamywaÂło siĂŞ na taflach wody w okolicznych zbiornikach, wyglÂądaÂło to tak Âładnie, tak majestatycznie. - Ciesze siĂŞ, Âże jestem u Pana boku, bĂŞdĂŞ mógÂł siĂŞ wiele przy panu nauczyĂŚ, mam tylko pytanie, czy jest jakieÂś podejrzenie, Âże ktoÂś moÂże chcieĂŚ pana zaatakowaĂŚ ? - Kai spytaÂł nadal uÂśmiechajÂąc siĂŞ, nie chodziÂło o to Âże siĂŞ baÂł, ale wolaÂł wiedzieĂŚ, wtedy ewentualny atak z zaskoczenia na nich nie powiódÂł by siĂŞ wrogowi.
Na Twoje pytanie westchn¹³ ciĂŞÂżko i siĂŞ podniósÂł, odszedÂł parĂŞ kroków. WydawaÂło siĂŞ, Âże patrzy w kierunku podnoszÂącego siĂŞ powoli obÂłoku pary z nad jednego z otwartych kÂąpielisk. W koĂącu siĂŞ odezwaÂł, a ton jego gÂłosu wskazywaÂł na g³êbokÂą powagĂŞ.
- Raduje mnie Twój entuzjazm, oraz zaangaÂżowanie... chciaÂłem co prawda opowiedzieĂŚ Ci o wszystkim podczas wizyty tutaj, w jednym z kÂąpielisk, jednak opowiem Ci teraz... - odwróciÂł siĂŞ teraz w Twoim kierunku - Jak juÂż mówiÂłem jestem wĂŞdrownym architektem. Moim zadaniem, o czym jeszcze nie wspomniaÂłem jest kontrola... po prostu kontrola budynków. Odbieram po prostu gotowe budowle i wystawiam odpowiedni certyfikat bezpieczeĂąstwa. Jest to bardzo odpowiedzialne zajĂŞcie mój chÂłopcze - pokiwaÂł gÂłowÂą z powagÂą - Niektórzy ludzie majÂą za nic bezpieczeĂąstwo i pragnÂą pieniĂŞdzy nawet za cenĂŞ Âżycia ludzkiego. NaraziÂłem siĂŞ juÂż wielu partaczom i kombinatorom. MuszĂŞ liczyĂŚ siĂŞ z tym, Âże ktoÂś w koĂącu zapragnie siĂŞ na mnie odegraĂŚ - skoĂączyÂł i staÂł przez chwilĂŞ w milczeniu. Chyba oczekiwaÂł aÂż coÂś powiesz, jakoÂś ustosunkujesz siĂŞ do tego.
"Za cenĂŞ ludzkiego Âżycia ..." - To nie ludzie to potwory ! - Krzykn¹³ Kai po czym wstaÂł szybko i powiedziaÂł - Niech Pan siĂŞ nie martwi jeÂżeli kto kolwiek bĂŞdzie chciaÂł Pana chociaÂżby dotkn¹Ì, bĂŞdzie musiaÂł najpierw zmierzyĂŚ siĂŞ ze mnÂą ! - W gÂłosie Kaia, moÂżna byÂło wyczuĂŚ wielki zapaÂł. Kai nie rzucaÂł sÂłów na wiatr. - A w dodatku, mogĂŞ panu pomóc, pochodzĂŞ z klanu specjalizujÂącym siĂŞ w uÂżywaniu Âżelaznego piasku, posiadam jutsu, dziĂŞki któremu mogĂŞ chodziĂŚ po Âścianach i suficie, mogĂŞ byĂŚ przydatny na wysokoÂściach. - DodaÂł po chwili, teraz atmosfera z sielankowej, zmieniÂła siĂŞ w peÂłnÂą burzĂŞ uczuĂŚ, od smutku po zÂłoœÌ i radoœÌ. Kai byÂł caÂły czas gotowy na jakie kolwiek zadania od Staruszka. Stan¹³ dumnie przed nim i czekaÂł na jego sÂłowa.
Uœmiechn¹³ siê i wyci¹gn¹³ rêkê, by poklepaÌ Ciê po ramieniu.
- Dobry z Ciebie chÂłopiec, ale jeszcze wielu rzeczy musisz nauczyĂŚ siĂŞ o ludziach. ChodÂźmy juÂż, porozmawiamy spokojnie w przyjemniejszych klimatach - ruszyÂł w stronĂŞ budynków. Nie zajĂŞÂło wiele czasu, by dojœÌ na miejsce. Twój zleceniodawca z przyjemnoÂściÂą przystÂąpiÂł do rozmowy z mÂłodÂą kobietÂą. Szybko omówiÂł warunki i po chwili wróciÂł do Ciebie.
- No to mamy pokój i prywatne ÂźródeÂłko. ZnajÂą mnie tu, wiĂŞc nie martw siĂŞ o koszta. Odpowiem na Twoje wszystkie pytania, o ile jeszcze jakieÂś masz. A potem opowiem Ci o moich planach i ustalisz wÂłasne. Zgoda? - zapytaÂł, choĂŚ nie czekaÂł na odpowiedÂź. WskazaÂł byÂś szedÂł za nim. SzliÂście korytarzykiem, aÂż w koĂącu odsun¹³ jedne z drzwi. ByÂł to niewielki pokoik z dwoma ÂłóÂżkami i odsuwanymi drzwiami po przeciwnej stronie od tych, którymi weszliÂście. Za nimi musiaÂło znajdowaĂŚ siĂŞ ÂźródeÂłko.
- RozgoœÌ siĂŞ - mrukn¹³ tylko Twój towarzysz i sam nie czekajÂąc udaÂł siĂŞ do maÂłej Âłazienki, by siĂŞ przygotowaĂŚ.

PoÂścik tutaj: ÂŁaÂźnia

Kai wraz ze swoim pracodawcÂą, Panem Haruki przemierzali wÂłaÂśnie polanĂŞ. Ich celem byÂła kopalnia w Iwagakure. Kai jak to przewaÂżnie bywaÂło szedÂł dziarskim krokiem, z szerokim uÂśmiechem na twarzy i machajÂąc rĂŞkoma. Ich obecnoœÌ tutaj byÂła chwilowa, poniewaÂż poruszali siĂŞ w dosyĂŚ szybkim tempie, w mgnieniu oka znaleÂźli siĂŞ na rozwidleniu dróg, które prowadziÂło do prawie kaÂżdej z wiosek. ÂŻeby dojœÌ do celu, musieli obraĂŚ kierunek na AmeGakure no Sato, z którego mogli odbiĂŚ do Iwy.

NMM
Kai przybył nad polanę, gdzie ostatnio składał przysięgę Pana Harukiemu, którą jednak udało mu się dotrzymać tylko w 50 %, Pan Haruki wyszedł cało, jednak pogorszył się stan jego zdrowia. Kai przypomniał sobie jego słowa, że do kąpieli w gorących źródłach, trzeba się przyzwyczaić. Właśnie to miał zamiar zrobić, wziąć kąpiel, przy okazji wypierze swoje zabłocone ciuchy. Tak szybka zmiana klimatu była dosyć dziwna, najpierw deszcz i chłód, późnij susza i teraz klimat umiarkowany. Powędrował w stronę łaźni, gdzie miał zamiar odpocząć. Do jego nosa, znów uderzyła fala zapachów olejków do ciała, a każdy wdech dawał tyle pary, że można było normalnie "pić" z powietrza.

NMM
Po zażartej walce z Hotaru oboje wyszli ze źródła poszli do szatni gdzie Akaiio ubrał się a Hotaru dorosły wilczur suszył swoje śnieżnobiałą futro. Oboje musieli już wracać do woski gdzie czekały ich obowiązki. Wyszli ze źródeł i znaleźli się na polanie nie daleko gorących źródeł Akaiio usiadł na potężnym i umięśnionym Hotaru i popędzili w stronę wioski.
Cóż Kai nieuchronnie musiał przejść przez tą wioskę, aby dojść do Oto, jednak zapomniał może Hania będzie coś wiedzieć o tym "czymś" powędrował więc do budynku łaźni, znając Hanię na pewno jeszcze tam siedziała, możliwe nawet, że Logen też tam jest. No cóż wszystko wyjaśni się po dotarciu tam.

NMM
Kai przybył nad polanę przed łaźniami, wszedł do budynku i znalazł się w przebieralni, miał wielką ochotę na kąpiel w odświeżających wodach. Jego twarz wypełniał uśmiech od ucha do ucha.

NMM
Przemierzałem sobie spokojnie przez polankę. Była słoneczna pogoda, wiatr lekko powiewał moim ubraniem. Moje czarne włosy lekko falowały w powietrzu. Zmierzałem w pew ym kierunku jednak nie wiedziałem gdzie się zatrzymam. Miałem jednak pewność że jak zobaczę owe miejsce to będzie właśnie to. Na polanie nie znajdowała się żadna żywa duszyczka wiec poszedłem dalej
<NMM>
Biegnąc pojawiłem się na jednej z moich ulubionych miejsc czyli łąka. Moje robaki wyszły z ciała i zaczęły latać w okół mnie a ja się położyłem patrząc w niego i czekając może na jakiś cud czy coś. Także nawet oczy mi się przymykały.
Przybyła na polanę wokół wioski miała konkretny cel ale teraz nie o tym. Zauważyła mężczyznę będącego wcześniej u Lorda Mizukage. Osiadłą wraz z kotkami na trawie i delektowała się blaskiem słońca.
Po krótkim odpoczynku raz z kotkami postanowiła opuścić tą uroczą wioskę. Przez cały czas obserwowała chłopaka ale wokół niego nic się nie działo. Może jej podejrzenia były tylko głupim wymysłem. Kto wie. W każdym razie wstała i wraz z kotkami zaczęła wędrować w stronę Oto-gakure.
[nmm]
Samhain szedł spokojnym krokiem, wiedział że to wszystko co się ostatnio wydarzyło było niczym balsam dla jego duszy. Na jego rękach nadal była krew Koichiego, człowieka przez, którego ten czarnowłosy młodzieniec musiał tyle wycierpieć.
Z szaleńczym uśmiechem na swojej twarzy były członek Brzasku kierował się w stronę Iwy...
<nmm>
Nagle z daleka wyłania się postać Reibiego. Jego włosy są rozwiewane na wietrze, tak jak i jego szata. Wolnym krokiem przemierza on tę lokacje w celu który nie jest wszystkim znany. Rozmyśla on o nowo zapoznanym nieznajomym. Nie minęło dużo czasu, jak przeszedł przez całą lokacje...

NMM
Usnąłem, spałem tak chyba kilka godzin i na szczęście nikt mi nie przeszkadzał. Wstałem otrzepując ciuchy i pomyślałem że trzeba coś w końcu zrobić a więc przywołałem moje robaki do siebie i ruszyłem tam gdzie nogi poniosą. <nmm>
Idąc od gorących źródeł doszedłem nad jakąś polane. Całkiem miła, lecz dosyć odpocząłem będąc nad gorącymi źródłami więc nie pozwalałem sobie na postój. Tak też wziąłem i zacząłem iść w stronę Kusa Gakure, przynajmniej taką nadzieje miałem, że idę w kierunku kusa gakure. Po chwili pomyślałem że to za długo zajmie i ruszyłem bardzo szybkim biegiem.

NMMT
Akaio przebrany już w strój ANBU wraz z Hotaru po kryjomu wyszedł z męskiej szatni ponieważ czekał na swojego towarzysza z którym snuł od niedawna bardzo ważne plany przynajmniej dla ich dwojga była to sprawa, która nie mogla długo czekać.
-No dobra Hotaru czekamy zaraz powinni się pojawić mam nadzieję
Po czym usiadł na wilczurze.
Chłopak nadszedł od strony wioski i wkroczył na polanę. W oddali zamajaczył mu kompleks gorących źródeł, więc niezauważalnie przyspieszył kroku. Gdzieś tam na skraju łąki ujrzał dziwaczną bestię, pół-psa, pół człowieka. Przystanął raptownie wytężając wzrok i zidentyfikował stworzenie jako swojego "niemal znajomego" Akaio z klanu Inuzuka i jego szczekuna Hotaru. Podszedł do uroczej pary ostentacyjnie podciągając rękawy bluzy. Upał tego dnia był wręcz nie do zniesienia.
- Ohayo - Pomachał im ręką. - Co tu robicie? - W gruncie rzeczy wcale go to nie obchodziło, ale nadmiar wiedzy nie boli.
-Właściwie to teraz można powiedzieć że się nudzimy, właśnie wyszliśmy z gorących źródeł też powinieneś kiedyś spróbować
A Hotaru nagle zawarczał, a Akaio powiedział że Hotaru właśnie go wyśmiał bo oboje z Akaio wiedzieli że Shikame z klanu Nara nie należał do tak wesołych osób jak oni był on raczej poważny i przewidujący ruchy dlatego właśnie obaj się dobrali, a kolejnym plusem ich współpracy jest to jak walczą rozumieją się bez słów a walki przebiegają szybko i pomyślnie.
-Co powiesz na mały spacer myślę że musimy o czymś porozmawiać
A Hotaru bez słowa Akaio ruszył w stronę lasu
-No dalej Shikame nie wlecz się.
- Taa, z pewnością muszę się tam wybrać - odparł cierpko. Wątpił by Niuchacz alias Akaio załapał sarkazm. Na dodatek kundel go wyśmiał. Pięknie.
- Spacer? Skoro nalegasz - rzucił pełne żalu spojrzenie na kompleks źródeł - Jeszcze tu wrócę - zagroził cicho i zawrócił na ścieżce zrównując się z Inuzuką. - Zatem cóż takiego ważnego i niecierpiącego zwłoki chcesz ze mną obgadać? - Kopnął kamień spod nóg, który poturlał w linii prostej parę metrów naprzód.
Kiedy Shikame dorównał kroku Akaio, który siedział na grzbiecie wilczura ściągnął maskę mówiąc:
-Pozwól że ściągnę maskę przy tobie nie muszę kryć mojej tożsamości.
-Kudo Inuzuka mój kuzyn który do tej pory ze mną mieszkał odszedł z domu i postanowił wyruszyć na samotną tułaczkę pomagając innym ludziom przy okazji.
-Więc jeśli nie masz się gdzie zatrzymać pokój Kudo jest wolny oczywiście jest wyczyszczony ze wszystkiego co miał zresztą on lubił porządek dlatego proponuję ci pokój a właściwie prawie cały dom bo tylko pokój będzie twój reszta wspólna.
-Jeśli nie masz nic przeciwko możesz wprowadzić się kiedy zechcesz miło będzie z kimś pogadać. Kiedy byłem sam gaałem tylko z Hotaru.
Po czym wilczur zatrzymał się i warknął.
-Nie martw się Hotaru nie przeszkadzało mi to lubię z tobą rozmawiać.
A wilczur ruszył jak by znów był zadowolony.
Shikame z roztargnieniem znów kopnął kamień słuchając propozycji Akaio. Chwila, pomyślał, czy on właśnie powiedział, że gadał z PSEM? Rzucił towarzyszowi dziwne spojrzenie, które być może nie uszło jego uwadze.
- Umm, tylko że ja zasadniczo mam gdzie mieszkać - przypomniał psiarzowi. - I jest mi tam dobrze. Tak w zasadzie - mruknął ponownie trącając butem kamyk. - zastanawia mnie, skąd ta nagła propozycja. Chodzi ci coś po głowie? - Kamień sturlał się ze ścieżki gdzieś na bok. Nara poszedłby po niego, gdyby mu się chciało.
Akaio przestał mówić do psa i spojrzał na niego kontem oka
-Czyli mam rozumieć że odmawiasz przeprowadzki?
-Nie ma sprawy wiedz że zawsze jesteś mile widziany w domu moim i Hotaru.
-Gdybyś chciał potrenować wal śmiało.
-Ale gdybyś zmienił zdanie wiedz że pokój czeka na ciebie.
Akaio szeroko się uśmiechną a maskę ANBU, którą trzymał w prawej dłoni przypiął o pasa by mu nie przeszkadzała i nie ciążyła.
Odpowiedział spojrzeniem.
- Tak, właśnie to powiedziałem. - Wzruszył obojętnie ramionami. Przez chwilę milczał walcząc z nagłą chęcią wytłumaczenia się z odmowy. Może poczuł się urażony, pomyślał przypatrując się uważnie koledze.
- To znaczy, słuchaj. To nie to, że cię nie lubię i w ogóle, ale to wygląda tak - Zatoczył szeroko rękami wokół siebie. - To jest moja prywatna strefa, kapujesz? Gdy jest systematycznie naruszana, duszę się. Mój pokój również się do niej zalicza. Rozumiesz, sporo czasu spędzamy razem, ale niekiedy lubię być "sam". - Dało się wyczuć nacisk na to słowo. - To, że trenujemy razem, wykonujemy misje i różne takie, to nie znaczy, że musimy również dzielić tę samą strefę, iskać się nawzajem i jeść z jednej miski. Zrozumiałeś? - Wątpię, dopowiedział w myślach, ale zaprzestał już prób wyjaśniania. Szkoda słów. - A ogółem jak żyjesz? Nic nie wspominałeś, że wstąpiłeś do ANBU. - Nachylił się ku niemu i szepnął konspiracyjnie. - Możesz o tym mówić otwarcie?
-Jeśli chodzi o tą sprawę z pokojem spokojnie nie musisz mi tego tak kolorowa przedstawić zrozumiałem za pierwszym razem nie musisz się tłumaczyć czy coś w tym stylu, możemy stwierdzić że zakończyliśmy ten temat A Akaio ponownie się uśmiechnął nie czując urazy do Shikame, ponieważ wiedział że ceni swoją przestrzeń a jemu to nie przeszkadzało. Jednakże wiedział że w walce i w życiu codziennym może na niego liczyć.
Akaio ponownie na niego spojrzał z uśmiechem na twarzy i powiedział:
-Ogółem cała moja praca w AMBU jest utajniona ale uważam że akurat te dane nie są ważne i nikomu się nie przydadzą.
Po czym lekko się roześmiał.
- Moje przyjęcie do ANBU poszło bardzo gładko z racji tego iż mój klan specjalizuje się w tropieniu zawsze znajdzie swoje miejsce w takim oddziale jak ANBU.
Akaio wyprostował się i nagle założył ponownie swoją maskę, którą wcześniej zdjął na czas rozmowy z Shikame. Założył ją ponieważ widział kogoś idącego z nad przeciwka.
//Sorki za opóźnienie ale miałem sprawę do załatwienia.//
- No i świetnie - mruknął wpatrując się w Hotaru. Chciałby mieć psa, ale nie takie bydle. Ile to żre? Niewydarzony kłąb futra i farma pcheł w jednym, dodatkowo obdarzona dość ciętym językiem. Tak przynajmniej twierdzi Akaio. A może mnie oszukuje?, przeszło mu przez głowę. Może te szczeknięcia to faktycznie tylko szczeknięcia, a nie psie komentarze.
- Po co to zakładasz z powrotem? Coś nie tak? - Uniósł lekko brwi rozglądając się dookoła. Drzewo, drzewo, drzewo... Może coś wyniuchał?
-Co do ciętego języka języka zgadzam się z tobą w stu procentach.
-Co do jedzenia je tyle co ja a czasem nawet i więcej.
-Co do tych pcheł nie zgodzę się Hotaru jest bardzo czystym wilczurem.
Wypowiedziawszy to Akaio szeroko się uśmiechnął i szybko założył maskę a znad przeciwka szła jakaś osoba prawdopodobnie był to jakiś rolnik kiedy był już w miarę daleko Akaio ponownie zdjął maskę i przypiął ją do pasa. i zaraz po tym mówił dalej.
-Co do chęci miecia psa jest to obowiązek a przy okazji czasem wygoda nie musisz chodzić.
Po czym głośno się roześmiał.
Przyglądam się z daleka stojąc za drzewem jak Shikame Nara i Akaio Inuzuka rozmawiają ze sobą. Zastanawiam się o czym mogą rozmawiać rozwarzam podejście do nich lecz rozmyślam nadym od czego zacząć.Akamaru stoi obok mnie patrzy się co robie następnie siada. Po dłuszym zastanowieniu postanawiam podejść mój przyjaciel Akamaru idzie za mną merdając ogonem . Po zauwarzeniu dwuch postaci stojących przed nim zaczyna szczekać . Po podejściu do nich pytam się -Cześć o czym rozmawiacie a nastepnie czekam na odpowiedż.
Hotaru od razu rozpoznał te warczenie był to pies jednego z członków klanu do którego należał Akaio był to oczywiście Kiba ze swoim psem Akamaru.
-Siemka Kiba co tam u ciebie?
Hotaru pozdrowił Akamaru cichym jednakże usłyszanym dla nich warknięciem Hotaru i Akamary bardzo się lubili a Akaio nie miał żadnych zastrzeżeń do swojego kuzyna Kiby
-Właśnie rozmawiamy o wolnym pokoju w moim domu ponieważ Kudo wybrał się na samotną wędrówkę po krajach, przy okazji pomagając potrzebującym.
-Złożyłem propozycję Shikame by się wprowadził do wolnego pokoju jednakże powiedział iż lubi to miejsce w którym mieszka i nie chce na razie go zmieniać.
- Dlatego ja i Hotaru czytamy teraz o wiele więcej książek bo nie mamy z kim pogadać.
Co do rozpoznania Akaio przez Kibe poznał go zapewne po Hotaru na którym siedział
Po krótkim zastanowieniu odpowiadam - Wszytko dobrze kuzynie właśnie nie dawno byłem na sali lekcji ale nikogo tam nie zastałem , ostatnio dużo trenuje walczę z wieloma osobami ale nie zawsze wygrywam więc uczę się na błędach. Następnie dodałem - A co do wolnego pokoju skoro Shikame nie jest zainteresowany to ja mogę się wprowadzić co ty na to ? Po czym usmiecham się i czekam na Odpowiedź Akaio zastanawiam się jak zareaguje na moją propozycję
Akaio długo nie czekał z odpowiedzią na zaskakujące pytanie młodego kuzyna genina
-Jasne czemu nie pokój i tak stoi pusty i zbiera się w nim tylko kurz.
-Z resztą i tak prędzej czy później musiał bym kogoś znaleźć a sala treningowa jest przystosowana typowo do naszego klanu
Akaio wiązał ogromne nadzieje ze swoim kuzynem Kibą miał nadzieje pomóc zdawać test na chunina dzikęi czemu młody kuzyn stanie się o wiele silniejszy
Hotaru na którym siedział Akaio także był zadowolony i powiedział w psim języku do Akamaru który rozumiały psy z klanu Inuzuka i ich właściciele
-Mił mi będzie z kimś pogadać.
Po czym głośno warknął. A Akaio się uśmiechnął w stronę kuzyna i jego psa
Kiba patrząc się na Akaio i jego Hotaru podpowiedział zdecydowanym głosem
- Miło było cię poznać kuzynie ale muszę już iść do zobaczenia wkrótce
Po czym podał mu rękę w ramach pożegnania Kiba cieszył się z spotkania swego kuzyna Akaio i jego śnieżnobiałego psa Hotaru . Ponieważ dawno ich nie widział nie spodziewał się że go tutaj znajdzie . Był zadowolony z odpowiedzi starszego kuzyna ponieważ Kiba ostatnio dużo czasu spędza sam z swoim Akamaru trenując , a wspólny pokój z kuzynem to doskonałe rozwiązanie jego samotności .Po pożegnaniu się z swoim kuzynem Kiba wraz z Akamaru udał się w stronę zachodzącego słońca. Akamaru bardzo zaprzyjaźnił się z Hotaru i mieli nadzieje że wkrótce się spotkają.
<NMM>
Akaio podał dłoń Kibie na pożegnanie i szeroko się uśmiechnął. Po chwili Hotaru głośno zawył na pożegnanie Akamaru. Kiedy Kiba odchodził w stronę słońca prawdopodobnie pochodzić po wiosce a następnie przenieść swoje rzeczy do nowego domu , własnego pokoju. Akaio kontynuował rozmowę z Shikame oczywiście nie stali w miejscu tylko szli dalej drogą która prowadziła w stronę lasu.
Spojrzał na plecy oddalającego się Kiby.
- Szybko wam to poszło - stwierdził chłodno będąc świadkiem wymiany zdań między Inuzuka, zarówno tą ludzką częścią jak i psią. - Na czym to stanęliśmy? - zastanowił się na głos. Bądź co bądź trochę zirytowało go to, że Akaio zaledwie kilka minut po odmowie znalazł kogoś na jego miejsce. - Zresztą mniejsza o to - skwitował machnąwszy ręką. Spojrzał wymownie na zegarek na lewej ręce. - Późno już - stwierdził krótko. - Będę się zmywał. Na razie. - Pożegnał się pokrótce z Niuchaczem i kundlem i skierował się ścieżką w stronę wioski.
<NMM>
Akaio także trochę się spieszył odpowiedział
-No to narazie
Akaio nie mówiąc nic do Hotaru ruszył powoli w swoją stronę musiał przygotować dom na przyjącie swojego młątrzego kuzyna Kiby bowiem Kiba miał zamieszkać u Akaio tak długo puki sobie czegoś nie znajdzie jednak zawsze jest mile widziany w jego domu.
<NMM>
Dośc szybko przyleciałem tu z doliny. A więc to tutaj wylądował statek... miałem nadzieje, że nie jest za późno, że badacz nie przypłacił swych niecodziennych zainteresowań życiem.
Wolałem jednak nie używac narazie radia, żeby w razie czego nie narażac badacza na odkrycie przez istotę znajdującą się na statku.
Wylądowałem w pobliżu statku, aktywując znów swój kamuflaż... Leviathan zaczął krążyc nad polaną.

Chakra: coś koło -1000
Tym razem statek wylądował wzorowo, pozostawiając jedynie zdartą trawę. Czuć było w powietrzu specyficzne opary dobywające się z gorących źródeł. Leviathan pozostawił Cię okrytego maskującą techniką. Wtedy dotarł do Ciebie przeraźliwy krzyk badacza, a w wejściu statku pokazał się on, przybysz, który narobił tyle zamieszania. Wyglądał jak potężnie zbudowany człowiek, miał na sobie przedziwną zbroję z materiału, którego nie rozpoznałeś. Na przedramionach miał charakterystyczne karwasze, z których wysunięte były ostrza. Na twarzy miał jednolitą maskę, warknął w charakterystyczny sposób. Na lewym ramieniu miał niewielkie działko, coś mówiło Ci, że właśnie to powodowało tak ogromne zniszczenia. Ciągnął za sobą Twojego pracodawce, trzymał go za kołnierz i wlókł za sobą. W dłoni ściskał zakrzywiony nóż. Do boku lewego uda miał przytroczoną zaostrzoną obręcz. Na prawym złożona sieć z ciężarkami. Jak odwrócił się bokiem, dostrzegłeś na plecach miotacz harpunów. Ten drań był uzbrojony po zęby, a na dodatek patrzył teraz w Twoją stronę. Opuścił badacza na ziemię i przesunął dłonią po karwaszu. Niemal od razu stanął w pozycji obronnej, poruszał się niezwykle szybko, rzut oka na krążącego Leviathana, badacza zignorował, a ten odpełzł na bok.
Wyglądało na to, że dziwak ze statku w jakiś sposób mnie wyczuwa, pomimo kamuflażu...
Leviathan ryknął, starając się odwrócic ode mnie uwagę. W tym momencie zaatakowałem. Przy pomocy shunshina błyskawicznie pojawiłem się przed przeciwnikiem, z Zabimaru w dłoni. Wykonałem potężne cięcie z góry na dół. Po cięciu wykonałem kopnięcie z półobrotu prawą nogą. Przy moim mistrzostwie w taijutsu nie wiadomo co było groźniejsze - cięcie mieczem czy kopnięcie... Ataków przeciwnika próbowałem unikac. Czekałem na lukę w jego obronie, umiałem dostrzec takie rzeczy po latach treningu. Gdy tylko się doczekałem, przy pomocy techniki Konoha Shofuu wykopuje typa w powietrze. Po chwili pojawiam się za nim, kilkoma kopnięciami wybijając go jeszcze wyżej... Wtedy oplatam go bandażem, sprowadzając z ogromną szybkością z powrotem na ziemię, samemu w ostatniej chwili odskakując... Czyli używam Omote Renge, otwierając tym samym pierwszą bramę.
W razie gdyby jakis silniejszy atak okazał się niemożliwy do uniknięcia, podmieniam się z jakimś kamieniem znajdującym sie w okolicy

Chakra: ~ -1200
Ciekawe czym karmią oni tych kosmitów? Pewnie był to jakiś rodzaj toksycznej kaszki, od której rosną mięśnie i brzydnie całe cielsko. Leviathan trochę przesadził, bo takie ryknięcie pewnie pozbawiło szyb pobliskie wiosce domostwa. Obcy zwrócił na niego łeb, aż przypominające dredy włosy zachwiały się, na Leviathanie pojawiły się trzy kropki, jakby każda była kątem trójkąta, był to chyba rodzaj namierzania laserowego, które wydostawało się z okolic działka.
Shunshin zupełnie go zaskoczył, ale trzeba mu przyznać, że refleks ma jak nie jeden bohater filmu lecącego na Kiri One we wtorkowy wieczór. Cios mieczem pewnie byłby śmiertelny, gdyby nie trafił w dziwaczne działo na jego ramieniu, które oderwało się, sypnęły iskry i miecz zsunął się w bok. Przybysz ryknął wściekle i... dostał kopniaka w okolice ramienia z taką siłą, że aż nogi straciły kontakt z podłożem. Zamiast grzecznie upaść i stwierdzić, że nie ma sensu dalej walczyć, przeturlał się i stanął na nogi. Naramiennik w który trafiłeś był zgnieciony, sączyła się spod niego jasnozielona krew. Zaryczał wściekle, w ten sam sposób co za pierwszym razem, aż w uszach zadźwięczało. Chyba jednak stwór nie miał nigdy do czynienia z ninja, bo nie spodziewał się najwidoczniej kolejnych ataków. Lewą łapą sięgnął po zaostrzoną obręcz, prawa zwisała mu bezwładnie, musiałeś uszkodzić ją wystarczająco dobrze. Była to okazja do ataku i użycia wspomnianych technik. Zamachnął się obręczą, gdy byłeś blisko, jednak unik nie okazał się aż tak trudny. Sam wykop w powietrze zwykłemu człowiekowi zmiażdżyłby klatkę piersiową. Materiał zbroi zgiął się, a on został wyrzucony wysoko w górę. Jakim cudem zdołał przy następnym kopniaku się odwinąć i zranić Cię obręczą, ciężko powiedzieć, chyba jednak był z typu takich, którzy walczą do końca. Nie była to jednak rana mogąca przerwać cokolwiek. Będąc już wysoko nad ziemią, gdy przeciwnik już nie miał najwidoczniej ochoty się odgryzać, został owinięty bandażami i wprawiony w ruch wirowy. Pomknęliście w stronę ziemi, ryk stwora był nie do zniesienia, aż w końcu kontakt z ziemią i... obłok pyłu, nic nie widać, słychać tylko kasłanie badacza. Czujesz zmęczenie, które jest efektem jakby nie było efektownego otwarcia bramy. Uczucie jakbyś był obłożony ciężarkami treningowymi jest dojmujące. W końcu pył opada, widzisz leżącego w niewielki zagłębieniu kosmitę, leje się z niego krew, a co najgorsze nie ma na twarzy maski, chociaż twarz w tym przypadku to zbyt wielkie słowo. Chyba już wiadomo, dlaczego nosił maskę, leżała ona teraz obok miejsca, w którym stałeś odskakując na bezpieczną odległość. Twój przeciwnik nie ruszał się, co było wyznacznikiem, że atak się powiódł. Klapka na karwaszu była oderwana, był pod nią jakiś niewielki ekranik, na którym przesuwały się symbole podobne do tych na statku, słyszałeś ciche pikanie. Z obrzydliwej gęby kosmity wydobył się stłumiony śmiech, a właściwie rechot. Coś tu chyba jest nie tak...
http://www.shinnobi.cba.pl/viewtopic.php?t=2927 - opisy bram

Po otwarciu bram, kamuflaż przestał działac.
Zaraz gdy tylko poczułem ból w mięśniach i zmęczenie po otwarciu pierwszej bramy, wziąłem się za drugą. Moje włosy uniosły się pod wpływem ciśnienia chakry, otaczająca mnie niebieska aura powoli połączyła się z zieloną w jedno...
Wtedy ujrzałem na dłoni cudaka jakieś urządzenie. Chyba był masochistą, bo ewidentnie cieszył się z wp**rdolu jaki dostał...
Teraz, znacznie szybszy, podbiegłem do rannego przybysza i uderzyłem pięścią w pikające urządzenie na jego dłoni. Potem, unikając jego ataków w razie potrzeby, wyszukałem lukę w obronie i znów używając całych sił trafiłem prosto w splot słoneczny obcego. W każdym razie w miejsce gdzie ludzie mają splot słoneczny. Użyłem do tego techniki Hando Ouda. Człowieka tak silne trafienie z pewnością pozbawiłoby życia, jednak przy obcym wolałem się upewnic. Doskoczyłem do odlatującego przeciwnika i kantem prawej dłoni zadałem silny cios prosto w krtań.
W razie kontrataków, gdybym widział że atak jest silny, a unik mi nie wyjdzie - kawarimi z jakimś pobliskim kamieniem po czym wznowienie kombinacji.

Chakra: ~ -1200
Otwarcie kolejnej bramy zniwelowało poprzednie efekty, byłeś zdolny do walki. Właściwie to ciężko było mówić tu o walce, bo przeciwnik był niezdolny do żadnego ruchu. Pod wpływem uderzenia posypały się kawałki urządzenia, ale pikanie nie ustawało, a jedynie było coraz częstsze, jakby było odliczaniem do czegoś, co poprawiło obcemu humor przed właściwie pewnym zgonem. Zresztą ze statku dobiegało podobne, więc w jakiś sposób musiało być to sprzężone ze sobą. Kolejny cios sprawił, że klatka piersiowa zapadła się gwałtownie w akompaniamencie trzasku pękających kości. Jako, że nie wstał, cios wbił go po prostu w ziemię, a kolejny zmiażdżył miejsce, w którym powinno być gardło. Badacz w najlepsze uciekł na bezpieczną jego zdaniem odległość i obserwował zza drzewa Twoje poczynania. Według pośpiesznej oceny, pikanie zbliżało się już do końca, zostało może parę sekund, ciekawe co zaraz się stanie...
Pikanie... Pikanie... Może to jakiś mechanizm samodestrukcji? Wydałem Leviathanowi rozkaz. W jednej chwili nadleciał, a ja wskoczyłem na jego grzbiet. W łapy zchwycił ciało obcego. Odleciałem w kierunku gdzie stał badacz. Złapałem go za ręke, ciągnąc w górę. Leviathan wzbił się w powietrze. Gdy odleciałem już dośc daleko, z góry obserwowałem statek...
Leviathan, wydawało się, że macha skrzydłami zdecydowanie zbyt wolno, a może po prostu takie wrażenie sprawiał, bo czas liczył się tu najbardziej. Zdołałeś tylko wskoczyć na jego grzbiet, gdy ciało obcego eksplodowało, jednak nie robiąc krzywdy wielkiej bestii. Można było przyrównać to do techniki używanej przez Anbu, dzięki której ciała przepadają, lecz tutaj była to zasługa jakiejś gwałtownej reakcji chemicznej. Leviathan lekko się zachwiał, gdy lekki podmuch eksplozji i grad odłamków uderzył w jego brzuch. Nie mając co zbierać oprócz niezbyt miłych dla oka resztek kosmity, podleciałeś do badacza, wciągając go tym samym na grzbiet Leviathana. Ledwo dwa ruchy skrzydłami i już jesteście na pewnej wysokości i wtedy nastał wybuch statku. Był on gwałtowny, rozeszła się fala uderzeniowa, poczułeś gorąco na skórze, badacz zakrył dłońmi twarz. Chmura odłamków wzbiła się w powietrze wraz z iskrami i kłębami dymu. Nie była to typowa eksplozja, widocznie wysoka temperatura miała za zadanie zniszczyć większość dowodów na istnienie czegoś takiego jak obca cywilizacja. Leviathan wylądował w bezpiecznym miejscu i zajął się czyszczeniem brzucha z resztek kosmity, przypieczonych przez falę uderzeniową. Badacz zeskoczył z jego grzbietu i podbiegł w kierunku pozostałości po statku, wszędzie walały się jakieś śmieci.
- To niesamowite... to, co tu się stało... Ja... ja chyba zrobię sobie przerwę i zajmę się czymś... zawsze chciałem być piekarzem i robić torty, co o tym sądzisz? - mówił dziwnym tonem, chyba był w sporym szoku. Schylił się i otrzepał coś, była to stalowa, zaostrzona obręcz, była pęknięta i osmolona. Schylał się jeszcze parokrotnie, chowając jakieś drobne śmieci do kieszeni. W końcu wrócił do Ciebie, dzierżąc porysowaną, parującą jeszcze maskę.
- Tyle z niego zostało... - stwierdził podając Ci ją - Weź na pamiątkę, powieś sobie na ścianie, albo coś... A ja chyba potrzebuję długiego urlopu - pokręcił głową i otarł pot z czoła. Z plecaka, z którym nie rozstawał się ani na chwilę, wyciągnął czarny portfel z wyszytym na nim wściekle żółtym "X". Jego również Ci podał.
- To mój fundusz na badania... akurat tyle, ile się umawialiśmy. Zresztą nie będzie mnie kusiło, by uganiać się za tymi... tymi kosmitami. Dziękuję Ci za pomoc... ja, tutaj są gorące źródła, zostanę tu trochę. Tobie radzę się stąd wynosić, zanim ktoś się zjawi i zacznie szperać... Do zobaczenia - poklepał Cię jeszcze po ramieniu i czym prędzej oddalił się w stronę wioski. Chyba nieprędko wróci do swoich poszukiwań.

Ukończono misję rangi B, otrzymujesz 300y, oraz 45pch i 5pkt do rozdania na cechy.
Dodatkowo: portfel ze znakiem popularnego serialu o zjawiskach nadprzyrodzonych emitowanego na Kiri One, oraz maskę należącą do pokonanego kosmity. Nie ma żadnych specjalnych właściwości, a wszelką elektronikę szlag trafił i pozostała jedynie maska(kawał żelastwa) - można nią zwyczajnie zakrywać twarz. Oba przedmioty mają znikomą wartość i pełnią rolę gadżetów.
-Uhm, powodzenia w dalszych badaniach-Pożegnałem podróżnika.
Podniosłem stalową maskę obcego. Schowałem ją, wyobrażając już sobie jak wskocze do gabinetu Anuleja przez okno, rycząc jak dziki w tej masce. Pomyśli chyba że mu leci Kiri One na Dolby Surround...
Pieniądze schowałem do portfela po czym wskoczyłem na Leviathana i odleciałem w kierunku Kiri.
<NMM>
Kiedy doszli na miejsce Shin jak strach coraz bardziej w nim rośnie. Miał ochotę uciec jak najdalej od tego miejsca, ale czuł tez ogromną chęć poznania tajemniczej organizacji do której należał ów chłopak za którym szedł.
-To jak? Tutaj zaczynamy?- powiedział do nieznajomego. Czekał i miał nadzieje że wyjdzie z tego w jednym kawałku.
Stanąłem od niego 5 metrów gotowy do walki. Przypatrywałem mu się dokładnie jakie ruchy robi. Byłem gotowy sparować każdy jego ruch. Powiedziałem do niego
- Możemy zaczynać. - Byłem przygotowany aż uderzy. W mych myślach był już cały plan działania.

// Czekamy na odpis MG, który wyznaczy kolejność i po sędziuje//
Więc taaaak... Jest to sparing, także żadne poważniejsze obrażenia nie będą tutaj przekładane na fabułę. Chociaż mogę, jak będziecie dla mnie niemili, będziecie mnie pośpieszać etc., załatwić wam złamanie rączki na 2 tygodnie. ;] Każdy z was ma 24h na odpis, ja 36h (od razu mówię, że jeśli walka przeciągnie się do soboty/niedzieli przyszłego tygodnia, nie liczcie zbytnio na moje posty w weekend). Przyjmuję usprawiedliwienia, odpowiadam na pytania, skargi rozpatruję. Proszę jednak się ze mną nie kłócić. Ostatecznie ja tutaj jestem Bogiem. Macie max. 8 ruchów na post. Czym jest ruch? Ruch to np. skakanie, uniki, atak bronią, jutsu. Na post możecie użyć najwięcej 3 techniki. W razie wątpliwości co do kwestii ruchów, proszę pisać do mnie na GG: 15769018. Nie pośpieszajcie mnie i nie proście o rady. Najpierw upomnę, później zablokuję, a na końcu wstawię osta, jeśli będziecie wyjątkowo "namolni".

Sytuacja: stoicie od siebie oddaleni o jakieś półtora metra. Pogoda jest ładna, jasna, niebo bez chmurek (tak, tak, wiem. znaczek mówi, że pada. pada od marca... taka pogoda mogłaby być dobra dla Kusy, nie dla Konohy! >_> nie sugerujcie się tym, co mówi meteoprog.), wieje niewielki wiaterek ze wschodu. Temperatura 23*C. Niskie ciśnienie. Godzina koło 17, słońce powoli kieruje się ku horyzontowi. Trawa pod waszymi nogami nie jest wysoka, sięga raptem do kostek. Pięć drzew, otaczających kręgiem tą małą polankę, jest ustawionych względem siebie co pięć metrów.

Najpierw Nigari, jako że to on proponował walkę, później Shin i na końcu, standardowo, ja.
Moje oczy w mgnieniu oka stały się poważne. Skupiłem się w pełni na przeciwniku. Szybko do mojej ręki powędrował kunai. Skupiając chakrę w nogach odskoczyłem na drzewo rosnące za mną. Wszystkie ataki ze strony Shina próbuje parować kunaiem, który trzymam w ręce lub metalowymi ochraniaczami. W krytycznej sytuacji, gdy nie będzie innego wyjścia na odparcie ataku ze strony Shina podmieniam się z jakimś kamieniem lub czymś innym za jego plecami przy pomocy kawarimi no jutsu.
Następnie przyjmuję pozycję defensywną będąc gotowy do odparcia jego kolejnych ataków.
Jeśli ruchów mi wystarczy, wtedy zamiast przygotowania się na jego kolejne ataki szybko zza pleców atakuje go. Kunaiem bez wahania próbuje zranić go w nogę. Gdy wszystko się powiedzie odbijam się od jego ciała jeśli to możliwe i ląduje na ziemi gotowy do obrony.
Nie tracąc czasu Shin wyjął 4 shurikeny i rzucił je w stronę przeciwnika. Wykonał pieczęcie do Kaiten Shuriken. Dzięki technice pokierował ich trajektorie lotu tak, że leciały one w kierunku nieznajomego z dwóch stron. Od lewej i prawej strony pędziły w jego stronę po 2 z każdej. Chłopak uważał że nie uda mu się zablokować ich wszystkich, więc zeskoczy z drzewa na ziemie, albo skoczy w powietrze. Jeśli w skoczy w powietrze rzucam w jego stronę kunaia z wybuchową notką, jeśli zeskoczy na ziemie wykonuje Kaze Katto i biegnę na niego z kunaiem.

1025-100= 925

Kaiten Shuriken
Ranga: E
Jest to najprostsza technika z zakresu „ Fuuton”. Ninja podrzuca do góry shurikeny ( tylko te małe), po czym poprzez pieczęcie otacza je chakrą fuuton. W ten sposób Shinnobi jest wstanie kontrolować shurikeny. Technika ma ograniczony zasięg do 15 metrów, jeśli shuriken oddali się dalej od użytkownika straci swoja otoczkę z Chakry ( jeśli ją straci to nie można już kontrolować shurikena). Technika ta NIE ostrzy shurikenów, pozwala je tylko kontrolować na małym obszarze, również umożliwia doskonale zwiększyć ich zwrotność, jednak nie zwiększa szybkości, ta ciągle zależy od siły wyrzucenia broni.
Koszt: 25 za shurikena ( max 7 shurikenów na raz )
Wasza szybkość jest podobna, więc na każdy wasz ruch przypada ruch przeciwnika, tak tłumacząc. Shin, nie pisz zbyt wiele opcji, bo są problemy z ogarnięciem. =)
Do sedna, do sedna.

Nigari odbił się nogami, by wskoczyć na drzewo, trzymając w ręku kunai'a. W tym samym czasie, co szanowny pan członek rodu Senjuu szybował sobie w kierunku zacnej roślinki, w jego stronę poszybowały shurikeny. Trach, trach! - raz po raz zderzały się z ochraniaczami. W którymś momencie [brzmi, jakby to było po latach i wiekach, ale akcja, tocząc się szybko, nie pozwoliła na inne ruchy ], Nigari, widząc, iż sytuacja dochodzi do punktu kulminacyjnego - mianowicie, broń latająca zraniła go w nogę nie tyle obficie, co... dość mocno, tak, że sączyła się z niej krew - złożył pieczęci do Kawarimi. Tym razem shuriken uderzył nie w jego ciało, a w... Kamień. Natomiast gdzie jest przeciwnik - tego już Shinkiro nie wiedział.

Podsumowując:
Nigari ma lekką ranę na lewej nodze. Nie poważną, ale krwawi.
Shin nie wie, gdzie jest Nigari.
Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Stojąc na środku polany Shin zaczął popadać w panikę. Nie wiedział gdzie znajduje się jego przeciwnik, a sam stał w odsłoniętym miejscu. Atak mógł nastąpić z każdej strony. "Uspokój się! Trzymaj nerwy na wodzy, a wszystko będzie dobrze!" uspokajał sam siebie. Wyciągną kolejnego kunaja i jedyne co mógł zrobić to szykować się do obrony. "Jedno jest pewne, trafiłem go w nogę. Jeśli jest rozsądny to nie będzie próbował szarży , tylko atakować na dystans." Powoli zaczął się wyciszać i skupiać się głownie na słuchu. Wyszukiwał najmniejszych oznak skąd możne nadejść atak, świstu przeszywanego powietrza przez kunaj lub szeleszczącej trawy uginającej się pod ciężarem wroga. W razie krytycznej sytuacji użyje Kabumi.

Kabumi
Ranga: D
Bardzo prosta technika stosowana w defensywie. Użytkownik składa pieczęci i jest w stanie na sekundę spowolnić czas, przez co może uniknąć technik taijutsu rangi E i D (czasami C zależy od MG)
Koszt: 100
Nie myśląc długo nad obecną sytuacją i zapominając o bólu szybkim ruchem wyskoczyłem w górę lecąc w kierunku Shina. W mojej ręce pojawiły się nagle 4 shurikeny. Rzuciłem je w kierunku mojego przeciwnika tak, aby zranić go w nogę i spowolnić. Tutaj wypada podkreślić DS-Style, który posiadam jako członek MnS opisany on jest w podpisie. Jeśli uda mu się uniknąć tej serii zaraz rzucam drugą taką samą. Po tym ląduje naprzeciwko niego będąc gotowy odeprzeć atak, jak poprzednio chyba, że użyje tej samej znanej już mi techniki z shurikenami, to wykonuje kawarimi no jutsu.
Sytułejszon: stojąc więc w odsłoniętym miejscu, Shin był idealnym wręcz celem dla wrogiego Senjuu. Ten, nie czekając zbyt wiele, wyrzucił w oponenta "serię" 4 shurikenów, szybujących z wzmożoną prędkością na AmeGakurczyka... Kabumi jednak, działając, spowolniło ździebko ich ruch, pozwalając na przynajmniej częściowe uniknięcie ataków... [Kolejna seria nie miałaby sensu. Czemu? Bo Shin by na nią nawet nie odpowiedział. Ty też, Nigari, staraj się nie wyprzedzać faktów.]

Obrażenia: aj, aj... Nóżka u Nigariego daje o sobie znać. I tym razem to już nie przejdzie. Minus dziesięć do szybkości. Oprócz tego celność zmniejszona. Shin zaś... Rana w nodze. Tkwi w niej jeden z shurikenów... Musi dość mocno boleć, choć na razie nie krwawi.

Rady na przyszłość: myśląc tracicie czas. Staraj się, Shin, podkreślać, że myślisz "gorączkowo", szybko...

Ogólnie: z poprzedniego podsumowania zmieniło się tylko to, że Shin wie już, gdzie jest Nigari. Ahh, no i walczycie bardzo ładnie. Staracie się oboje, więc na koniec będzie nagroda. Walczcie dalej. ;]
Ból coraz bardziej doskwierał. Postanowiłem nie przemęczać, aż tak rannej nogi. Szybko podniosłem ją do góry stojąc tylko na jednej. Byłem gotowy na każdy atak ze strony przeciwnika.
Było już jasne gdzie znajduje się przeciwnik. Problem w tym że shuriken który wbił się w nogę sprawiał uporczywy ból przy każdym kroku. Shin jako iż nie umiał sobie z tym poradzić, nie mógł podbiec do osobnika i go zaatakować. Nie tracąc dłużej czasu wykonał pieczęcie do Shiraisu i błyskawicznie rzucił kunaia w nieznajomego, celując w zdrową nogę. Chłopak miał nadzieje że trafi w jego nogę i cały ten cyrk się skończy.

Shiraisu
Ranga: C
Po złożeniu pieczęci, wprowadzamy przeciwnika w stan w którym jemu samemu wydaje się że czas drastycznie zwolnił, wykonujący jednak zadaje ciosy o standardowej szybkości. Technika możliwa do przełamania dla Geuserów i posiadaczy 2 lvlu sharingana.
Koszt: 200

925-100-200=625
// 100 jest za Kabumi, które użyłem wcześniej//
Ogromne gomene za opóźnienie. Widzicie, moi drodzy, jakoś nie miałam ostatnio do sędziowania głowy. Gorączka i inne głupoty życia doczesnego. Dlatego też, aby wam to wynagrodzić, każdy z was ma 48h na odpis.

Shin wykonał swoją technikę spowolnienia czasu. Teraz Nigariemu wydawało się, jakby wszelkie ruchy dziwacznie się rozciągnęły, zmieniły znaczenie... Rzucił kunai w oponenta. Ten nie miał właściwie szans na uniknięcie go przez technikę genjutsu... (Ja tylko przypominam, że bez wartości Genjutsu Nigari nie przełamie tego jutsu. ) Jednak miał szanse na wykonanie swej techniki**. I tak stali w iście tragicznej sytuacji - czas u Nigariego, rannego już w obie nogi, pokiereszkowanego, biegł inaczej, jednak jego ręce, wyciągnięte, były dosłownie tuż-tuż przed ciałem Shina...

Ogólnie rzecz biorąc, obrażenia nie wielce zmieniły się od ostatniego postu... Tylko Nigari'emu zwiastuję teraz utykanie.

**Treść ukrytego ruchu Nigariego:
"Gdy tak stałem obserwowałem dokładnie każdy ruch przeciwnika. Gdy rzuci we mnie swoje kunie/shurikeny korzystam z kawarimi no jutsu. Podmieniając się za nim jak najdalej. Wtedy korzystam z Moku-Hada no Jutsu**. Wydłużam swoje dwie ręce atakując go z dwóch stron. Jedną na wysokości kolan, a drugą na wysokości głowy jeśli jakoś tego uniknie szybko atakuje go tak samo.

Jeśli jednak będzie na mnie biec i dążyć do walki w zwarciu korzystam z tej samej techniki i wydłużam ręce wprost na niego, tak, aby uderzyć go w brzuch. Następnie dobijam go atakiem podnosząc ręce i upuszczając na niego z dużą siłą. (Przy tej opcji nie korzystam z kawarimi no jutsu)

Moku-Hada no Jutsu
Ranga: B
Shinobi zamienia jakąś część ciała w drewno i wydłuża ją, dzięki czemu może atakować na odległość.
Kosz: 200" ---> nawiasem, jakąś część ciała. Za dwie ręce koszt będzie podwójny.
Obrazując, to jutsu wyglądałoby tak: ZOBACZ.
Drewniane ręce były prosto przed moim rywalem. Czułem już jak go zgniatam, lecz zamiast tego klasnąłem w swe drewniane ręce i powróciły do stanu. Powiedziałem do Shinkiro
- Jesteś przyjęty. Teraz muszę śpieszyć się na egzamin. Poczekaj na mnie w Konoszy. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia. - Mówiąc to szedłem w stronę akademii lekko kulejąc.

<NMM>
Chłopak trochę nie wiedział co się stało... Najpierw w jego stronę pędziła drewniana ręka, gotowa go zmiażdżyć, a nagle przeciwnik znika. W głowie Shina utkwił jeden kawałek wypowiedzi "Jesteś przyjęty". Cieszył się niezłomnie, ale sytuacja była o tyle dziwna że nie wiedział jak miał zareagować. Jego nogi nie miały już sił i upadł na ziemie. Siedział tak sam na pustej polanie nadal nie łapiąc co się dzieje. Zaczął wiać lekki wiatr.
-Nawet nie powiedział jak się nazywa...- oznajmił sam do siebie.

[ Dodano: Pią 21 Maj, 10 ]
Po dojściu do siebie Shin wstał i poszedł poszukać nowych wrażeń

<NMMT>
Kai doszedł do polanki poprzedzającej wejście do wioski gorących źródeł. Już tutaj dało się wyczuć słodki zapach olejków eterycznych, zmieszanych z ciężkim wilgotnym powietrzem. Huczne imprezowanie w niektórych basenikach niosło się głuchym echem przez rozległe morze zieleni, w które jak kołek wbity był Kai. Jednak coś naszło go na powrót do Iwy, tak właśnie zrobił.

NMM
Tutaj była zanim zaczęła iść wzdłuż ogrodzenia zadaszonych źródeł, więc teoretycznie, zgodnie z innymi śladami w pamięci Mayumi, mapa którą miała przy sobie (już nie) cały czas powinna leżeć w zaroślach. Po przygodzie pod i nad pomnikiem Pierwszego Hokage kunoichi wykonała pieczęć przyzywającą, tworzącą dwójkę lodowych klonów. Chłodzące sobowtóry dziewczyny zaczęły wraz ze stwórczynią przeczesywać trawę polany w poszukiwaniu zgubionego przedmiotu. Nic nie wskazywało na to, aby szybko go znaleźć.
-Ech, musi być inny sposób na mapę... - powiedziała sama do siebie, żałując że podczas marszu zapomniała przywiązać mapy do siebie samej.
Hiro przyszedł zaraz za kunoichi. Spojrzał na to co ów kobieta wyprawia. Nagle dziewczyna zaczęła wykonywać pieczęci i powietrze wokół niej jakby oziębło. Znikąd zaczęły się formować bryły lodu, które z czasem stworzyły idealną kopię YukiGakurczyczki. Interesujące. Chłopak przez pewien czas przyglądał się jak kunoichi szuka ów zaginionej mapy. Mając dosyć czekania na nią Hyuuga błyskawicznie wykonał kilkadziesiąt pieczęci nieznajomych większości shinobi, gdyż ów pieczęci były wstępem do aktywowania DouJutsu młodzieńca. Białooki cicho szepnął nazwę techniki a wokół jego oczu pojawiły się żyły. Blado skóry chłopak z łatwością namierzył zaginiony przedmiot. Gdy już to zrobił równie szybko dezaktywował technikę co ją włączył. Potem podał dziewczynie mapę i rzekł:
-Możemy już iść? A więc prowadź-powiedział pośpieszając kobietę ninja
Długo ślęczała nad trawą oraz przeróżnymi gatunkami roślin, szukając zaginionej mapki kontynentu. Wpadając w sidła dzikiej róży, uśmiechnęła się do kwiatka, bo przypomniała się dziewczynie historia z Jin'em - jego białą, jak i czarną stroną osobowści. Mimo wolnie kąciki warg same podniosły się do góry.
Hm...ciekawe co teraz porabia. Może pytał się o pojedynki, bo chciał jeden ze mną przeprowadzić ? Kto wie..Ah...zapytam się go, jak ponownie trafi nam wspólna rozmowa.
Zerwała kwiat róży przed którym myślała, po czym wpięła go sobie w białe włosy. Jeszcze bardziej zaczęła wyglądać "kobieco" niż na ogół męsko, chowając atrybuty kobiety pod ciągiem grubych ubrań Yuki. Jeśli już trafi się Mayumi okazja by zamienić szary kombinezon w czerwień lata, to skorzysta z okazji. Być może już niedługo.

Zdziwiła się, gdy Hiro szybko dał jej mapkę. Ucieszona cmoknęła go w prawy policzek w podzięce za trud szukania.
-Hej, szybki jesteś. Hm..może się rozdzielimy ? Ja pójdę poszukać Hayate w źródłach zadaszonych, a ty poszukaj go w tamtych, oddalonych troszkę. - wskazała łaźnię z atrio.
Hiro nie zareagował na pocałunek w jego poliko. Żadnego zarumienia się czy też zawstydzenia. Po prostu stał dalej jak to bywało w jego przypadku bardzo spokojnie i nieemocjonalnie. Po wysłuchaniu propozycji dziewczyny zastanowił się przez chwilę. To dobry pomysł. Niech będzie, zresztą wolę obserwować przebieg walki samemu bez żadnego towarzystwa.
-Dobra. Możemy się rozdzielić. A więc mówisz, że mam ich szukać w tamtym kierunku. Ok. To do zobaczenia-rzekł młody Hyuuga oddalając się od kunoichi z krainy śniegu. Po chwili zniknął gdzieś w głębi gorących źródeł.

NMM
Teruyo szedł wolnym krokiem , przebyta droga dawała o sobie znać bólem w nogach a lody które niegdyś kusiły swoim wyglądem teraz leżały spokojnie gdzie na dnie brzucha. Jedynym jego partnerem w tej drodze była cisza która raz co raz mąciła jego uszy niezbyt miłym brzmieniem. Raz co raz Gwiazda Poranka mąciła uderzeniem o mocny pancerz samuraja który przywarł do niego niczym druga skóra. Chwilę potem jego opancerzona noga stanęła na twardym a zarazem miękkim od trawy podłożu , dawno tu nie był był tu ostatnim razem z nią.. jej imię przeleciało mu przez głowę przypominając o swojej obecności. Nagły ból między dwoma ostatnimi żebrami rozpala się nagle i niezapowiedziane zmuszając zmęczonego Ichiego do pochwycenia się w miejscu ataku bólu. To stara rana dała o sobie znać z dawnej walki. Instynktownie jego ręką powędrowała w stronę plecaka niczym narkoman rozpoczął przeszukiwać swój plecak w poszukiwaniu czegoś od czego można się było uzależnić , ale pomimo tego było to kluczowym elementem każdej kuracji oraz sposobem który ludzkość upodobała sobie jako leczenie chorób w końcu nie ma bólu nie ma choroby.... to właśnie małe białe tabletki o różnych kształtach które był nazywane tabletkami przeciwbólowymi trzymały w szachu całą ludzkość. I tak oto chłopak chwycił opakowanie , także potwór którego w sobie miał w w najmniej oczekiwanym momencie dał o sobie znać powodując ogromny ból na lewym ramieniu gdzie ponownie zaczęła się zmiana w kościach a wtedy jeśli do tego dojdzie będą kłopoty. Dlatego też ręka instynktownie sięgnęła płaszcza a tam pojawia się małe kartonowe pudełko z którego szybkim ruchem zostaje wyciągnięty papieros który lekko powodują otępienie przez moment , by po chwili rozesłać na całe ciało po zapaleniu falę spokoju która uspokaja wszystkie funkcje życiowe. Wtedy to oczy rozpoczynając wodzić w poszukiwaniu osób znajdujących się na polanie , po chwili dostrzega młodą kobietę najwyraźniej w dobrym humorze , jej sylwetka coś przypomina lecz mózg rejestrujący w większości swojego potencjału ból nie potrafi jej zidentyfikować. Dlatego też młodzieniec rozpoczyna robić dłuższe oraz głośniejsze kroki udając się w stronę szatni , musiał jak najszybciej się zrelaksować i zapomnieć o przeszłości która go goniła. W głębi duszy błagał by ta osoba go nie rozpoznała , nie mogła dostrzec młodego chłopaka który aktualnie zachowywał się jak gdyby miał 70 lat , stąd też po części wydobywała się większą prędkość. Palce kurczowo zacisnęły się na rękojeści miecza tymczasem lewa ręka powędrowała do bolącego boku. Tak oto pomimo przyspieszenia wolnym krokiem młodzieniec z utkwiona w ziemię głową udał się do szatni omijając Mayumi tak przynajmniej mu się wydawało... nie wiedział czy dobrze zapamiętał jej imię a ni tego że pozostanie rozpoznany...
Otworzyła mapę geograficzną na stronie drugiej, gdzie widniał dokładny spis wszystkich miejsc oznaczonych na kartach wydania atlasu. Kusa, Yuki, Konoha, Oto, Taki, Suna i wiele innych wiosek - wszystkie dokładnie opisane pod względem historycznym, krajobrazowym, nawet ciekawostkowym ! Atlas nie kosztował w sumie tak dużo, jakby się mogło wydawać. Mayumi na ogół nie chodziła do zwykłych księgarni, choć zdarzało jej się wesprzeć totalną koniunkturę przemysłu wydawniczego. Zefirka uwielbiała stare antykwariaty pełne jeszcze bardziej wiekowych tytułów na wykurzonych półkach drewnianych słupów. Pracując w bibliotece w Yuki Gakure nauczyła się szacunku do książek oraz innych dzieł piśmienniczych, więc co za tym idzie - stosowała ogromną opiekuńczość podczas korzystania z rozlatujących się map.

Hm...Jestem tutaj, na polanie...to jest ten zielony wycinek...ah, pomiędzy mną są dwa zielone źródła. Hiro poszedł do bliższego...Na lewo jest Dolina Końca....A na prawo..Las Śmierci...Nieprzyjaźnie brzmiące nazwy. Można było nazwać obydwa tereny "Słodyczy" albo "Uśmiechu". Ludzie nie baliby się podróży.... - uśmiechnęła się do siebie, decydując na samotny spacer w stronę Kusa. Spotkanie z rośliną - człowiekiem, Jin'em Hantabu, wywarła na umyśle Hytoroga wrażenie potrafiące wpłynąć na poczynania dziewczyny. Chłopak wykazał się inteligencją, a i dużo mówili razem o pięknie miejsca z którego on pochodzi. Już miała skręcić w lewo, do doliny, gdy kątem oka zauważyła chłopaka. Trzymając się za bolące miejsce posuwał się nawet....nawet sprawnie jak na chyba rannego. Istotny fakt zainteresował Mayumi, przez co białowłosa kunoichi powędrowała za nieznajomym. Podbiegła przed twarz chłopaka, aby być naprzeciwko, po czym spojrzała mu w oczy zaczynając mówić.
-Hej, wszystko gra ? - spytała opiekuńczo, analizując rycinę twarzy. Dopiero po chwili...
-O....Te...Ter..uy..o.. - dodała, tym razem cicho. Nie spodziewała się ujrzeć na terenach Kraju Ognia dawnego przyjaciela, którego uwielbiała pod każdym względem. Gdy jeszcze mieszkała w Yuki i często pojawiała się dla wiadomości publicznej, On troszczył się o nią, często podejmował decyzje nauczania Mayumi jak żyć, aby być ninja. Jednak, jak bywa, ich drogi rozeszły się. Czy przypadkowe spotkanie miało być nowym początkiem znajomości ? A może jest kontynuacją ? Dziewczyna z delikatnym, acz widocznym rumieńcem na twarzy czekała na odpowiedź.
A więc zbliżała się , Teruyo mógł to doskonale usłyszeć dzięki gałązce na która dziewczyna nadepnęła zbliżając się w jego stronę. Młodzieniec wiedział że prędzej czy później wyjdzie na to że jest palaczem a wtedy na pewno nie będzie miał szans nawet na wymianę zdań. Dlatego też z wielkim żalem szybkim ruchem papieros wylądował na zielonej trawie i natychmiast został mocnym uderzeniem wgnieciony w ziemię gdzie będzie rozkładał się przez jakieś 2 tygodnie oczywiście szacując to na zapamiętanie z Akademii wiadomości. Zresztą i tak w Yuki takie wiadomości nie były potrzebne , co spadało na śnieg już z niego w większości przypadków nie wracało przygniecione dużą kupą następnego śniegu istna lawina można by powiedzieć. I wtedy chwilę po tej ryzykownej akcji Teruyo , poczekał aż dziewczyna do niego podejdzie po czym szybkim ruchem obrócił się w jej stronę z lekkim wymuszonym uśmiechem na ustach. Nadal nie był w stanie się przypomnieć czy ową pannę zna choć dostrzegł u niej znaki pochodzenia z Yuki... a z tego co pamiętał widział wszystkich mieszkańców na zebraniu u Dantego i nie przypominał sobie jej twarzy. I wtedy niczym nagły cios z nieba nadeszły pierwsze dźwięki jej głosu który można by powiedzieć lekko że dały ogromnie do myślenia. I wtedy Teruyo przypomniał sobie skąd tą osobę zna lecz wtedy pamiętał ją trochę inaczej w sumie to ona była mniejsza i on był mniejszy. I proszę oto nadeszło spotkanie po latach które odświeżyło ich znajomość a raczej odnowiło.
-May..Mayumi ? Wydoroślał od momentu gdy ostatnim razem cię widziałem... co za miłe spotkanie.. ja cieszę się na twój widok i to bardzo się cieszę...
W sumie nie wiedział co w takiej sytuacji powiedzieć stał tak wpatrując się w dziewczynę radosnymi oczyma zadowolony z faktu że... nic jej nie było i z tego co widział ogólnie było z nią wszystko okey... w sumie nie wiedział co w takiej sytuacji powiedzieć ani zrobić , podrapał się tylko z tyłu głowy nerwowo pokazując wszystkim wokół swoje zdenerwowanie, po czym poprawił lekko uchwyt od gitary na prawym ramieniu...
Nienawidziła palaczy, ale ucieszyła się widokiem gaszonego papierosa. Uważała czyn odrzucania nałogu jako świadomość popełniania błędu, tak jakby grzechu, i chęcią wyzwolenia się spod władzy pragnień własnego ciała. Spoglądając na ruch stopą wgniatającą niedopałek w trawę obawiała się, że niedokładnie zniszczony papierek z tytoniem umożliwi zapłon, co będzie skutkowało pożarem. Techniki, którymi dysponowała, mogły ugasić cząstkowo ogień, lecz nie miała pewności co do częstotliwości powtarzania ich podczas pożaru. Przecież lód nie jest zbyt dobry przeciwko palącemu żywiołowi. Skoro o paleniu mowa, Mayumi doświadczała wyłącznie biernego użytkowania papierosów. Nigdy nie sięgnęła po niego, ani też po narkotyki. Nigdy nie uprawiała seksu, nigdy nie rysowała brzydkich fallusów na murach wioski. O, od czasu do czasu sięgnęła po alkohol.
Zarumieniła się mocniej, widząc znajomego, pięknego młodzieńca. Przypomniały się kunoichi czasy, w których nie liczyło się nic, oprócz wydawałoby się wiecznej zabawy w złodzieja i shinnobi, berka.
-Ter..ter..uyo.. - powtórzyła się, składając myśli do kupy. Najtrudniej jest połączyć przeszłość z teraźniejszością.
Wyciągnęła przed siebie prawą dłoń, mając pochylona głowę. Chciała uścisnąć prawicę przyjaciela, ale ze wstydu i rozpaczliwej próby nawiązania kontaktu wyszło niezgrabne *PYF* związane z dźwiękiem jakie wydały ubrania Mayumi. Dziewczyna przytuliła się do przyjaciela, pociągając noskiem.
-Cześć... - wyszeptała, oczekując zrozumienia. A nóż Teruyo równie się prawdziwie stęsknił, co i ona ? Chciała w to wierzyć, lecz po wszystkim co ją spotkało każda opcja była możliwa.
Początkowo Teruyo stał jak kłoda będąc przytulany przez dawno nie widzianą przyjaciółkę , lecz po chwili obeznał się w sytuacji i delikatnie odwzajemnił przyjacielskie powitanie wkładając w to trochę ciepła i zapominając o niedawnym bólu który go gnębił , na jego twarzy zawitał ponownie pogodne spojrzenie którego zwieńczeniem był uśmiech pełną gębą jak to niektórzy mawiają. Z czasem gdy kolejny sekundy mijały Teruyo postanowił w końcu coś powiedzieć a raczej szepnąć by wyjaśnić kilka spraw i ogólnie przywitać się. W końcu doczekał się kogoś z kim mógłby pogadać na spokojne o aktualnych czasach oraz w przypadku potrzeby o przeszłości.
- Cześć dawno się nie widzieliśmy co ? Ech zaczynało mi brakować chowania się w zaspach śnieżnych w czasie zabaw.... w sumie to stęskniłem się za twoją osobą a nie za zabawą. A po za tym co się sprowadza w takie ciepłe klimaty ? Czyżby zimno naszej ojczyzny dało ci się zbytnio we znaki ?
Co prawda to prawda ale dowolny inny klimat dla mieszkańców Yuki było czymś w rodzaju wrzucenia do piekarnika bądź też jak kto woli do kuchenki mikrofalowej. O ile w Kiri dało się jeszcze jakość przeżyć z powodu na panującą tam wilgoć oraz wszędobylską wodę to Suna albo Konoha były miejscami co najmniej nie zrozumiałymi dla mieszkańców lodowej krainy. Potęgę gorąca potęgowała w dodatku noszona przez młodego Ichi zbroja podobnie jak ochraniacze i rękawiczki , nie mówiąc już o płaszczu oraz od czasu do czasu jakieś masce. Młodzieniec był pełen podziwu dla osób mogących przez dłuższy czas wytrzymać w pełni ekwipunku. Dodatkowo aktualny uścisk dzięki któremu ciepła obu ciał się mieszały powodując uczucie duszności... no ale w końcu czego się nie robi w imię przyjaźni ?

/ Ja tak za 20 min odpiszę zabieram się za odgracanie mojego biurka /
Ona uwielbiała się przytulać. Dotykalska i pragnąca ciepła drugiej osoby często przytulała się do dopiero poznanych osób. Metaforyczny gorąc związany z poczuciem szczęścia w życiu Mayumi pojawił się tylko parę razy, tymczasowo. Bynajmniej nie tylko pragnienie powrotu do starych dobrych czasów spowodowało, że dziewczyna zachowywała się tak, a nie inaczej. Mogła być przecież twarda, oschła, zimna, tak jak to na ogół robi w czasie walki. Uczuciowość podczas pojedynków często doprowadzała do wielkich potknięć. Gdyby młodej ninja z Yuki Gakure przyszło poddać się miłości, na przykład do własnego brata, nigdy nie zostałaby profesjonalną shinnobi ani nawet nie pomściłaby śmierci części rodziny.
Sama Mayumi nie narzekała na ciepło powodujące pot, czy pieczenie skóry po zbyt długim, nawet niedostrzegalnym opalaniu się pod słońcem. Ubrana skromnie, ale z finezją i elegancją prezentowała się bardzo pięknie, wręcz kusząco. Dopiero co zrezygnowała ze starych, szarych, pochmurnych ubrań z ojczyzny na rzecz czegoś zupełnie innego; skrajnego.

-Ja...em...podróżuję...od roku i.....szukam czegoś, co pozwoliłoby mi się odkryć..Myślałam o uczestniczeniu w życiu ANBU, lecz nie jestem pewna wyborów, które stoją przede mną.. - odpowiedziała, zaczynając od stanu skruszonej beksy. Z każdą sekundą czuła się pewniej, lecz nie oznacza to, że we wnętrzu jaźni Mayumi nie była prowadzona prawdziwa walka dwóch przeciwnych sobie myśli.
Przestań, dziewczyno ! Uspokój się ! Znów musisz kogoś dotykać ? W dodatku - JEGO ?! Zapomnij w ogóle o dawnym uczuciu, które Ci się chyba pomyliło z normalnym koleżeństwem, którego Teruyo oczekuje od Ciebie ! Ale kurcze...on jest...i w ogóle...co robił...ze mną..
Przytulenie u Teruyo było czymś nowym przytulał się rzadko o ile nie powiedzieć że nie robił tego wcale , jedyną osoba która lubiła najwyraźniej się do niego przytulać była Meredith ale po ostatniej misji zaginęła co w małym stopniu odcisnęło się także na młodzieńca. Druga osoba która się do niego miała zwyczaj przytulać to Keiko chociaż ostatnimi czasy bardziej jej się podobało rzucanie od tyłu na ludzi oraz przewracanie ich tylko po to by na ziemi o ile ofiara była nadal przytomna zmiażdżyć ją swoimi mocno umięśnionymi ramionami. Dlatego też w sumie dla Teruyo przytulenie było czymś nowym brak żywych rodziców jeszcze bardziej zrobił odcisk na tej sferze jego życia. No cóż młodzieniec miał mało okazji by się przytulać ale każde pojedynczy taki gest sprawiał mu więcej radości aniżeli u innych osób. można by rzecz że zaczął się uczyć tego na nowo. Czekał na odpowiedz która w wkrótce nastąpiła i została wypowiedziana dość kruchym głosem jak gdyby Mayumi płakała... płacz kogoś bliskiego wprawiało go w lekkie zakłopotanie i stan depresyjny. Czyżby to jego wina ? Może zrobił coś nieodpowiedniego co zostało odebrane dwuznacznie ? A może sama jego osoba wywoływała u dziewczyna negatywne emocje które akurat teraz uwolniły się w postaci płaczu bezsilności ? Takie pytania dręczyły Teruyo który w sumie jeszcze nie był w stanie zrozumieć kobiecego toku myślenia , jedyne co udało mu się ustalić to fakt że każda jest unikatowa i trzeba o nią dbać w odmienny sposób. "Kobiety są jak kwiaty piękne , pięknie pachną i na ich widok przez ciało człowieka przepływają ciarki dodatkowo większość ludzi traci zdrowy tok myślenia co zresztą jest zrozumiałe zresztą pamiętam jak to było z Shenną...ach chyba warto mieć takiego kwiatka przy sobie !" Taka potężna myśl przeleciała przez umysł chłopaka kiedyś gdy rozmyślał i teraz ponownie ten tok myślenia wstąpił na jego tory postępowania. Po chwili wewnętrznej bitwy młody Ichi nareszcie postąpił zgodnie z swoim charakterem i najprawdopodobniej tak jak Mayumi od niego w tej sytuacji wymagała. Przytulił delikatnie mocniej do siebie i cicho rzekł:
[b]-Ciii.... naprawdę nie ma się czym martwić. Wybory to naturalna kolei życia , to właśnie wybory powodują że nasze życie nie jest monotonne i ciągle się zmienia przynoszą zależnie od decyzji dużo szczęścia a czasami także porażkę i nieszczęście. Lecz nie ma się czego obawiać po każdym nieszczęścia przychodzi pora na radość podobnie jak po każdej nocy przychodzi pora na nowy słoneczny dzień. A teraz z tego co widziałem to kogoś szukasz lub czegoś szukasz jeśli mogę ci w jakiś sposób pomóc...
Rzekł spokojnie nadal się uśmiechając i mówiąc radosnym i spokojnym głosem... którego spokój był porównywalny.. z tym stoickim oczywiście
A więc mieli coś wspólnego ze sobą. Obydwoje nie często doznawali przyjemności cielesnych, nawet zamkniętych w kojącym dla serca, przyjaznych - choć nie tylko - uściskach. Trzeba wiedzieć, że Mayumi od małego dziecka wlepiała wzrok w odważnego mężnego jak na swój wiek chłopca. Siedząc na bujaczce w okolicznej szkole ninja przyglądała się jak Teruyo pokonuje stare zakurzone manekiny, rzuca kunaiami bądź shurikenami - zazdrościła mu siły oraz pragnęła z całego serca, aby spędzić z nim czas. Chłopaka przecież nie dało się nie lubić; co dopiero mówić o kochaniu. Uczucie Zefirki należało do serii nieszczęśliwych, niespełnionych. Zawsze będąc na uboczu grupy obserwowała inne, o wiele śmielsze dziewczyny zabiegające o serce teoretycznego "wybranka". Kunoichi żyła i żyje nadal obecnie w przekonaniu, że kiedyś wszystko się ułoży, będzie lepiej. Być może otworzyła się na świat, ale Ziemia nie okazała się zbyt przyjazna dla osób pokroju Mayumi. Tym bardziej wtuliła się w swojego "przyjaciela od serca", zamykając nos w szczelinie między prawym ramieniem, a jego torsem. Teruyo nie zasugerował, aby skończyć ciągłe przytulanie się i trwanie w jednym miejscu, więc dziewczyna w duchu uśmiechnęła się. Na twarzy również zakwitło ciepłe zadowolenie.
-Siebie szukam, siebie. - powiedziała cicho, angażując szept na pierwszy plan wypowiedzi.
-Chciałabym robić coś, co dowałoby mi radość. Nie chcę być ciągle samotną podróżniczką kszątającą się od wioski do wioski...-mruknęła, jeszcze bardziej zanużając twarzyczkę w odmętach ciała przyjaciela. Kochanego przyjaciela. Cieszyła się niezmiernie z przypadkowego spotkania - uważała je za szansę od losu na naprawienie błędów, pokazanie się z dobrej, dojrzałej strony. Nie mogła tylko nad sobą zapanować, kiedy przed sobą miała Jego, dawnego utraconego z przeszłości.
-Ja też Mayumi ja też....
Powiedział jak gdyby na potwierdzenie Ichi... w sumie powiedział to odruchowo ponieważ potakiwanie było częściowo "wbudowane" w jego czaszkę zresztą podobnie jak w przypadku 1000000 kolejnych ludzi o ile nie więcej. Lecz po chwili chłopak przeanalizował swoje słowa które wydały mu się jednak dziwnie bardzo bliskie prawdy... niby posiadał stałą dobrze płatną pracę , może i posiadał rząd ludzi którzy się przed nim kłaniali , ba którzy nawet wręcz mu usługiwali ! W końcu zakończył życie kilku marnych śmieci którzy zginęli od jego ostrza ! Ale jednak w głębi samego siebie czegoś mu brakowało , ciągle rzucał się na boki w poszukiwaniu czegoś... nieuchwytnego , czegoś czego nie mógł zaspokoić wycinając w pień całą wioskę bądź też wydając samobójczy rozkaz. W tym momencie Teruyo dostał "zawiechy" chociaż tak naprawdę dumał w swych myślach o każdym kroku który zrobił. Jednakże fizycznie nadal pozwalał Mayumi wyszlochać się w ramię bądź też pierś. Chłopak tymczasem przeniósł się w przeszłość widzianą swoimi oczyma. Była mroźna zima jakieś 8 lat temu. Obraz lekko zamglony lecz widać dokładnie sylwetkę małego chłopaka z którego ciurkiem leje się pot. Dość sporych rozmiarów sala w pałacu Kazehana... sala do ćwiczeń wypełniona po brzegi kukłami. Widać jak młodzieniec ćwiczy kunszt walki mieczem okładając ciągle wypełnionego słomą manekina z którego rozerwanego boku wydobywało się słoma. Słoma była najpopularniejszym sposobem na robienie manekinów bardziej "pulchnymi". I wtedy wyskok kopniak manekinowi prosto w krocze , lecz oto młodzieniec nie wylądował odpowiednio przewracając się i uderzając mocno głową w drewnianą posadzkę sali. Z zewnątrz mogło to wyglądać na bardzo groźny upadek ale, młodziak wstał pomimo kulenia w prawej nodze i zbitego kolana. Lecz pomimo tego młodzieniec wstaje i ponownie próbuje uderzyć tym razem z prawidłowym lądowanie. I tak nagle obraz zniknął a ninja-palacz jak go czasami nazywano wrócił do świata żywych zastanawiając się dlaczego nie przerwał treningu. Co mu dawało motywacje ? Życzenie jego zmarłego niby ojca ? A może chęć stania się legendą ? Jeśli było to życzeniem to dlaczego motywacja która w wieku 12 lata dawała mu tak ogromną motywacje teraz zanikła zostawiając go pustego ? Nie wiedział tego ale trochę go to zaniepokoiło. Ostatnimi czasy jedyną motywacją do wstania z łóżka były kolejne rozkazy od rozkapryszonych Kage i potrzeby młodych ludzi. Co do Mayumi to zdaniem Terka złego sobie wybrała doradce jeśli chodzi o zajęcie jedyne co mógł zaoferować to swoje towarzystwo oraz towarzystwo członków organizacji..
- Szukasz miejsca gdzie mogła byś się osiedlić to naturalne dla każdego człowieka. Też szukam dla siebie własnego skrawka ziemi.. lecz narazie nadaremno. No ale cóż nie będę cię teraz obarczał moim problemami w końcu sam muszę je rozwiązać. Jedyne co mogę zrobić to pogadać z moim znajomym Kage może znajdzie ci jakąś robotę ale tak to sama musisz sama w sobie odnaleźć swój raj. Wiem jak to jest krzątać się po wioskach też jestem takim podróżnikiem. A teraz masz jakieś zajęcie czy mogę cię zaprosić na lody truskawkowe ?
Kto z nas w młodości nie popełnia prostych błędów wynikających z braku doświadczenia ? Mayumi również wiele razy źle wykonywała dane polecenie czy nawet własnowolnie narzucony rozkaz. Jeśli mamy już o niej mówić, to nigdy nie była dobra w rzucaniu shurikenami ani kunaiami. Drobne przedmioty na ogół albo gubiła w domu, albo też uznawała za zbędne. Poza tym preferuje jako shinnobi walkę na bliższym dystanie - ot, na długość wyciągnięcia ramion sięgało maksimum tego rejonu. Nic więc dziwnego, że jako życiową specjalizację wybrała TaiJutsu. Wbrew opiniom o roli kunoichi, która odnajdywała się głównie w namiotach medycznych, Mayumi postanowiła też studiować sztuki pieczętowania. Stary zwyczaj, sposób przekazu oraz walki od młodości interesował dziewczynę. Wodzona własnymi marzeniami zaciągnęła się na lekcje Fuin, gdzie pobierała ważne nauki dotyczące pieczęci.
Oderwała się od Teruyo - dość gwałtownie, ale też nie jakby poczuła do niego urazę. Spalona wstydem zaczęła patrzeć na czubki własnych butów. Palce wskazujace stykały się wzajemnie, a sama mieszkanka Yuki głęboko myślała. Zaczerwienienia na policzkach wynikały z niejasnego przekonania oraz głupotki nastolatki pragnącej być z kimś drugim, na zawsze.
-Am...lody truskawkowe ? Ja...tak, z chęcią się wybiorę. Prawdę mówiąc sama miałam zamiar coś zaproponować...A...ii...e..wiesz...zawsze możemy razem...wspólnie znaczy się...poszukać "miejsca" o którym myślimy... - spojrzała delikatnie do góry, gdzie pod niebem kończyła się głowa Teruyo. Delikatny uśmieszek skierowany w jego stronę mógł zdziałać więcej niż wszystkie słowa razem wzięte.
W przeciwieństwie do Mayumi Teruyo preferował inny styl walki można by powiedzieć że byli swoimi przeciwieństwami choć nie do końca.... w wielu kwestiach byli podobni , różnicą z pewnością było zamiłowanie do wszelkiej broni u chłopaka który dzień w dzień ćwiczył wszelkie techniki Kenjutsu i zaawansowane pozycje Beejutsu. Można by powiedzieć że jego życiową pasją było ścinanie głów lecz tak naprawdę takie stwierdzenie było po części krzywdzące. W końcu miecz jest tylko przedłużeniem ramienia który łączy człowieka z niebem dlatego do walki nie był on wbrew pozorom zupełnie nie potrzebny. Dodatkowym atutem z pewnością była umiejętność poruszania się z prędkość światła a ostatnio z prędkością większą niż światło. Jakby tego było jeszcze mało zdolności miecza zostały wzmocnione dzięki ogromnym zdolnością przebijającym żywiołu jakim był Raiton. Ale nie to było ważne teraz nastała pora wyboru który miał dwie możliwości zgodę lub nie zgodę. W sumie wybór był z góry przesądzony zważając chociażby na tok rozmowy jak i nastawienie. Dodatkowo w sumie wyszedł z inicjatywą więc wycofanie się z dalszych propozycji było by uznane za akt tchórzostwa a jak wiadomo tchórzostwo to największa wada człowieka nie licząc chamstwa oraz pogwałcenia ustalonych praw. Po kilku sekundach młodzieniec wykonał ruch jakże nie spodziewany a zarazem odważny a z drugiej strony głupi. Podszedł lekko do Mayumi chwytając ją i unosząc na ramiona pochwycił tak by ta bezpiecznie i w miarę wygodnie mogła leżeć wręcz na jego rękach , następnie zmienionym śmiesznym głosem rzekł poważnie:
- Po dokładnym przeanalizowaniu twojej propozycji przystępuje do niej i mianuje cię kapitanem w poszukiwaniu naszego upragnionego miejsca na ziemi ! Pierwszy cel zdobycie lodu truskawkowych z Konohy z naszą przewagą liczebną i wolą ducha oraz dosyć mocno wypchanym portfelem nie powinniśmy mieć z tym żadnego a to jakiegokolwiek problemu ! To jak wyruszamy ?
W tym momencie wyprostował się niczym żołnierz na warcie i czekał na dalsze polecenia.

/Będę potem wrazię czego daj za mnie NMM/
Niespodziewany ruch młodzieńca wcale nie był głupi, tylko miły, przyjemny i odważny, choć ze strony Mayumi nie groziło żadne niebezpieczeństwo - nie rozerwie przecież na strzępy kogoś, kogo tak dosadnie lubi i poniekąd pragnie. Cała spalona twarzy zamknęła oczy, myśląc ciężko.
Aj ! Wziął mnie ! Jej ! Jaki jest ciepły...oom...Ale..a..co mam zrobić ? Objąć go w karku ? Nie...obrazi się...nie...nie teraz..Aaa ! Nie panikuj, Mayumi ! Tylko nie to ! Weź się w końcu w garść ! Nie możesz tak leżeć na jego rękach i nic nie robić ! Świat nie toleruje nierobów !
Dziewczyna chrząknęła cicho, ksztusząc się własnymi, niekoniecznie grzecznymi myślami. Skojarzenia wywarte przez wewnętrzną kontemplację sprawiły, że kunoichi postanowiła trzymać dłonie na swoich kolanach. Nie chce narzucać się Teruyo, i to dosłownie ! Sytuacja, która powstała między nimi przypomniała jej ciekawą scenę z ulubionej mangi, którą czyta - "Runato": porwana niewiasta w rękach wyzwoleńca, który jako jedyny odnalazł zgubę wioski...Dość piękna i wzruszająca scena. Jednak po kolejnych rozważaniach pytanie chłopaka wybiło dziewczynę z miłosnego rytmu marzeń.
-Ja...ja nie mam pieniędzy..wydałam ostatnie grosze na bandaże i ochraniacze na dłonie....Wiem, to trochę głupi pytac i w ogóle...Ale chyba postawisz mi porcję, co ? - zlęknionym wzrokiem spojrzała chuunina, by zaraz potem zostać niesioną w kierunku Konoha.

NMMT+Teruyo.