grueneberg

Zwyk³y do¶æ ma³y szpital, chod¼ lepiej pasowa³ by zwrot klinika. Na dzieñ dobry oczom ukazuje siê przed wej¶ciem wielki lazurowy napis "Kusaklinic". Budynek jest jedno piêtrowy gdzie na dole znajduj± siê pokoje pacjentów, a na górze sale operacyjne i pokoje dla ciê¿ej chorych osób w tym izolatki. ¦ciany zachowane s± w kolorach morskich i bieli, tak samo jak pielêgniarze i lekarze (nie oznacza to ¿e pracuj± tutaj same kobiety). Wchodz±c do ¶rodka mo¿na zobaczyæ niedu¿± recepcjê.
Do tego szpitala zazwyczaj trafiaj± zwykli mieszkañcy którzy zostali poszkodowani podczas codziennych pracach domowych oraz na roli, czy zbieraj±c zio³a, czy robi±c drewno na opa³, czy chodz±c na ³owy. Widaæ ¿e wiêkszo¶æ ludzi pacjentów jak i obs³ugi znaj± siê co nadaje przytulnej atmosfery miejscu. Z pewno¶ci± ka¿dy poczu³by siê tutaj przyjemnie.

* Zmiana w opisie wprowadzona 28 listopada 2009 roku przez Jeng

*Wbieg³o kilku ANBU z dwoma osobami, lekarz odrazu podbieg³ i wykrzykn±³.*

- NOSZE, TO JENG... NASZA W£ADCZYNI, SZYBKO NA BLOK Z NI¡.wykrzyknik

*Zdziera³ sobie gard³o lekarz i zabra³ pokiereszowan± kobietê na blok operacyjny.W tym samym czasie jedna z pielêgniarek poda³a kilka tabletek jeszcze przytomnemu m³odzieñcowi.*

- To leki nasenne i przeciwbólowe, prze¶pisz siê do rana i wtedy zrobimy ci operacje.Teraz ¶pij, jeste¶ szbyt zmeczony.

*Zmêczony i zapadaj±cy w sen ostatkiem si³ pyta³.*

-Co bêdzie z ni±.! Proszê, powied¼cie mi..

*Zasn±³ ze zmêczenia.*

_______________________________

*Nastêonego dnia obudzi³ siê w pokoju kliniki....

//Proszê MG o dopisanie co siê sta³o przez noc ze mn± i z Jeng.\\


Kilka zabiegów i du¿a ilo¶æ leczniczej chakry, sprawi³a, ¿e z obra¿eñ, nawet najpowa¿niejszych, zosta³y co najwy¿ej krwiaki. Hitsugi ma jedn± rêkê usztywnion± w nadgarstku na tydzieñ, Jeng nie mo¿e biegaæ z powodu uszkodzeñ ¿eber (lepiej, ¿eby w ogóle pozosta³a w ³ó¿ku) równie¿ przez tydzieñ.
Dziewczyna otworzy³a spokojnie oczy. Czu³a du¿y ból g³owy wiêc nawet nie odwróci³a twarzy by zobaczyæ gdzie jest, wola³a sobie spokojnie le¿eæ tam gdzie jest. Po g³osach wiedzia³a ¿e to szpital tyle ¿e jaki ... zosta³y tylko domys³y ¿e walka siê powiod³a dla wioski pomy¶lnie. Czeka³a na co¶ ... na jaki¶ ruch, znajomy g³os czy s³owa lekarza.
*Ch³opak westnchn±³ , spróbowa³ spojrzeæ na boki, szuka³ wzrokiem Jeng.Cicho zawo³a³, kiedy zobaczy³ obok siebie zielonow³os± postaæ.*

- Jeng... to tylko ja. S³yszysz mnie.. a z reszt± niewa¿ne, bojê siê, ¿e zanim umrê nie wyjawiê ci czego¶, mimo tego, ¿e mo¿esz mnie mnie s³yszeæ, chcê ci co¶ powiedzieæ.

*Jego g³os urwa³ siê na moment, chcia³ co¶ przemy¶leæ.*

A je¿eli uzna to za glupotê, sprawê nie wart± zachodu, wy¶mieje mnie, co wtedy zrobiê . Wola³bym zgin±æ ni¿ ... j± straciæ, có¿, je¿eli nigdy siê nie odwa¿ê to mo¿e siê staæ, a ja nigdy nie poznam odpowiedzi, nie zobaczê reakcji.

*Po jego policzku sp³ywa³y ³zy, mówi³ przez nie, nie wiedz±c o przebudzeniu Jeng, cicho pochlipywa³, na wpó³ ze szczê¶cia, na wpó³ ze smutku.*

- Ja.. ja poprostu, chcê ci ... powiedzieæ to co trzymam w sercu od tej walki z wysokim cz³onkiem Akatsuki. Chcê, ¿eby¶ wiedzia³a.... , ¿e oprócz mi³o¶ci jako mieszkaniec do... do w³adcy czujê do ciebie co¶ mocniejszego.. o wiele mocniejszego, uczucie jakim mê¿czyzna darzy kobietê,... a ty jeste¶ dla mnie wzorem... kobieco¶ci.. piêkna.. ka¿dej z cnót...

*Zamilk³, zacisn±³ oczy i zêby ws³[cenzura]±c siê w odpowied¼, bradzo siê jej obawia³, wrêcz trz±s³ siê ze strachu, a¿ jego ³ó¿ko zatrzeszcza³o, wtedy tylko zacisn±³ powieki i nadal le¿a³.*


- Dziêkujê, nie spodziewa³am siê takich s³ów po tobie - u¶miechne³a siê chod¼ tego nie by³o widaæ odwróci³a g³owe w stroê z którego dochodzi³y g³osy - prawie mnie nie znasz a zebra³es siê na takie wyznanie. Kilka razy mnie tylko widzia³e¶ a broni³e¶ mnie ze wszystkich si³ nie martwi±æ siê o swoje imiê. Dziêkujê ci jeszcze raz. A teraz chyba powiniene¶ tak jak ja odpocz±æ.
-Dobrze... Tak zrobiê, dobranoc...

*Zasn±³. Jeszcze tylko raz spojrza³ na Jeng zanim zamkn±³ oczy, czu³ siê nadzwyczaj szczê¶liwy.[/color]

//Jako Kage masz mozliwosc dobrania 3 zywio³ów oraz powinna¶ zamie¶ciæ nazwy i ilo¶æ twoich jutsu w podpisie \\
Jeng tak¿e próbowa³a zasn±æ jednak jej to nie wychodzi³o. Ci±gle patrzy³a siê na ch³opaka my¶lac o tym co on powiedzia³ do niej. Ch³opak tak walczy³ dla niej ... by³ bardzo odwa¿ny ... ale ona go nie znala dorbze ... wrecz wcale. Przez ca³y czas my¶la³a o tym wszystkim do pory a¿ zasne³a. Sama nie widzia³a kiedy to nasta³o.
*Obudzi³ siê i spojrza³ na Jeng, nic nie mówi³, nie chcia³ jej budziæ, patrza³ tylko na jej sylwetkê, podziwia³ jej piêkno. Marzy³*

Ale¿ ona jest piêkna... Nastêpnym razem, gdy kto¶ j± zaatakuje musze byæ szybszy, teraz mog³a zgin±æ. Chcia³bym j± poznaæ... tak, ale siê wstydze, po tym co powiedzia³em chyba nigdy siê ju¿ jej na oczy nie poka¿ê, takie upoko¿enie, tak muszê uciec, byle daleko...

*Przykry³ siê po sam czubek g³owy, ostatni raz spojrza³ na dziewczynê i z³o¿y³ kilka znaków, jednak by³ za s³aby, zemdla³, zasn±³*
Dziewczyna otwzy³a oczy. By³a strasznie zmêczona a ca³e cia³o j± bola³o i ka¿dy ruch doskwiera³ jej ogromnie. Jednak w jej g³owie zaiskrzy³a pewna my¶l - " Jestem Kage tej wioski i muszê wykonywaæ swoje obowi±zki". Po tej chwili zastanowienia usiad³a i spojrza³a na ch³opaka który nakry³ siê ca³y ko³dr± i wziê³a do rêki jak±¶ karteczkê.
Cytat: Drogi Mój. Je¶li by¶ chcia³ ze mn± porozmawiaæ to jestem u siebie w rezydencji. Mi³o by³o gdyby¶my siê bli¿ej poznali.
Jeng
Dziewczyna pozostawi³a karteczkê przy stoliku ch³opaka i o kolach które le¿a³y ko³o jej ³oza pod±¿y³a do swojego miejsca w tym mie¶cie. Przecie¿ mia³± jeszcze tyle na g³owie ... <nmm>
*Obudzi³ siê ju¿ spokojny, jednak nadal nie móg³ u¿ywaæ lewej rêki, odkry³ siê i popatrza³ w miejsce, gdzie wcze¶niej le¿a³a Jeng, zdziwi³ siê, ¿e jej nie ma. Westchn±³, próbowa³ wstaæ i wtedy us³ysza³, ¿e jaki¶ papierek spad³, wzi±³ go do rêki i przeczyta³.*

Hmm... mo¿e siê tam przejdê

*Próbowa³ przej¶æ kawa³ek ale siniaki pod ¿ebrami uwiera³y go i opar³ siê plecami o ¶cianê.

Je¿eli dzi¶ tam dojdê to bêdzie cud... piekielnie boli

*Narzeka³ w duchu ale szed³ do Gabinetu KusoKage*

[NMM]
Przyszed³ pracowaæ w szpitalu i powiedzia³ :
- Ciekawe co dzisiaj sie wydarzy, kogo przynios± i w ogole.
Zdj±³ p³aszcz, zapa¿y³ wodê na zio³a i usiad³ przy swoim biurku.

Dodane po 15 godzinach 18 minutach:

Przespa³ ca³y nocyny dy¿ur. Za³o¿y³ p³aszcz przech±gn±³ sie, umy³ twarz. Porzegna³ sie z personelem i wyszed³.
- Dziêkujê za pomoc - powiedzia³ g³osem o zbyt wysokim jak na mê¿czyzne zastêpca w³adczyni kusy - musi odpocz±c, by³a na misji i pewnie tam pad³± z wycieñczenia. Ty chyba przysz³a¶ do Pani Jeng w innej sprawie ? - spyta³ siê Nitii.
- Eee... tak... - powiedzia³am nie¶mia³o - W³a¶ciwie to ja w sprawie misji...
Wszed³em do pomieszczenia. Podszed³em do pielêgniarki i poprosi³em aby zawo³a³a jakiego¶ lekarza. Usiad³em sobie pod ¶cian± w oczekiwaniu. W drzwiach pojawi³ siê Kisamê, który przeszed³ siê po ca³ym pomieszczeni, a nastêpnie usiad³ w k±cie sali.
Zwyk³y do¶c ma³y lecz przytulny szpital. Ludzie s± tutaj zapracowani, personel jest tutaj nie du¿y, a pacjentami s± zwykli mieszkañcy, chorzy lub poszkodowani w codziennych robotach.
Pielegniarka stoj±ca przy recepcji od razu zareagowa³a gdy przyszed³e¶, by³a to spora rana. Swojej kole¿ance kaza³a powiadomic lekarza, za¶ tobie pój¶c za ni± do odpowiedniego pomieszczenia. Twój uraz nie by³ byle czym. Slamanie otwarte mog³o przerwac ¿y³ê, a co gorsza têtnicê powoduj±c bardzo gro¼ny krwotok, który móg³by nawet doporowadzic do amputacji ca³êj rêki.
Znalaz³e¶ siê w pomieszczeniu przypominajacym sale operacyjn±. Kobieta, pielêgniarka która ciê tutaj zaprowadzi³a spojrza³a na ciebie i zapyta³a:
- Czy zgadza siê pan na narkozê i zabieg? Znieczulenie bêdzie tutaj ma³o pomocne.
W pomieszczeniu by³a jeszcze druga pielegniarka ubrana w jaki¶ zielony strój oraz mê¿czyzna z pewno¶ci± lekarz ubrany wrêcz identycznie tyle¿e jego ubiór musia³byc nie co wiêkszy.
-Je¿eli to konieczne to tak- Odpar³em na s³owa pielêgniarki. Od momentu, w którym otrzyma³em cios, minê³o sporo czasu i utraci³em sporo krwi co odczu³em. Popatrzy³em teraz na lekarza i drug± pielêgniarkê.
- Proszê wiêc siê tutaj po³ozyc - powiedzia³a kobieta przytrzymuj±c ci rêkê tak by¶ zmieniaj±c pozycjê nie naruszy³ jej. W tym czasie druga pielêgniarka poda³a ci co¶ co po chwili spowodowa³o odczucie ca³ego zmêczenia dzisiejszego dnia. I zamkn±³e¶ oczy ... sen.
W tym czasie podczepiono do ciebie kroplówkê z krwi± (czy jak to siê tam nazywa ), przygotowano miejsce do przeprowadzenia operacji ³±cznia ko¶ci i zbadania dok³±dniej miejsca. Specjalista zaj±³ siê ran± Tengena. Na koñcu za³o¿y³ szwy i gips, a jego przenie¶li do pokoju pacjentów na wlasne ³ó¿ko czekaj±c a¿ siê przebudzi.
Kiedy siê ockn±³em, od razu spojrza³em na rêkê. Jêk niezadowolenia wydar³ mi siê przez zaci¶niête usta. Teraz rozejrza³em siê po pokoju w którym siê znajdowa³em. Gwa³townie podnios³em siê do pozycji siedz±cej, co po narkozie nie by³o raczej dobrym pomys³em.
Nagle usiad³e¶ co spowodowa³o zawrotem g³owy i znó znalaz³e¶ siê w pozycji le¿±cej. Mia³e¶ jeszcze ma³o si³. Twoje miê¶nie jakby by³y po jakim¶ parali¿u.S³abe i zmêczone. Chwilê potrwa³o a¿ zbli¿y³a siê do ciebie pani pielêgniarka. Kobieta ubrana w identyczny strój jak te które pozna³e¶ na przyj¶cie.
- Witam pana ... Tengena - powiedzia³a patrz±c na kartê - musi pan jeszcze noc przele¿ec u nas w szpitalu, a pó¼niej pana bez przeszkód wypu¶cimy. Wszystko jest w porz±dku z rêk±. Nie przecie³a têtnicy. Ale jest pan os³abiony. Proszê na siebie uwa¿ac - doradzi³a kobieta
By³em niezmiernie niezadowolony, z przymusowego odpoczynku. Prawie ca³y dzieñ przele¿a³em praktycznie bez ruchu wpatruj±c siê w sufit. Momentami zdarza³o mi siê zapadaæ w sen, który w mojej pamiêci po przebudzeniu widnia³ jako czarna plama. Kisame w tym czasie przychodzi³ do pomieszczenia i wychodzi³ kiedy mu siê podoba³o. Wieczorem wróci³ i po³o¿y³ siê na skraju ³ó¿ka. Ja nie spa³em do do¶æ pó¼nej pory, ale gdy w koñcu zasn±³em obudzi³em siê dopiero pó¼nym rankiem. Kiedy siê obudzi³em przebra³em siê w swoje ubrania i bez s³owa wraz z Kotem wyszed³em ze szpitala.<NMM>
Wszed³em do recepcji i podszed³em do pielêgniarki. Wyt³umaczy³em jej ¿e przyszed³em tu aby lekarz obejrza³ moje obra¿enia, to jest wybity bark. Usiad³em pod ¶cian± czekaj±c a¿ pielêgniarka zawo³a lekarza. przy okazji rozgl±da³em siê po recepcji, jak bym nie by³ tu ca³kiem niedawno...
Kobieta która pracowa³a tutaj jako recepcjonistka chod¼ wystarcza³a by jej rola uroczej ozdoby tego wi±¿±cego siê ze ¶mierci± miejsca wys³ucha³a to co powiedzia³e¶, wskaza³a ci gabinet do którego masz siê udac oraz uda³± siê po lekarza. Po za tym prosi³a ciê by¶ zdj±³ koszulkê i usiad³ na krze¶le które tam bylo.
Gabinet pomieszczenie nadzwyczaj niedu¿e jak na szpital w porównaniu z konoszañskim kolosem medycyny. Mie¶ci³o siê tutaj jedynie biurko z krzes³ami po obu stronach, bia³e ³u¿ko, parawan zas³aniaj±cy pacjenta od wej¶cia, waga, pod¶wietlana ¶ciana nadaj±ca miejscu nowoczesny wyraz, wieszak na ciuchy oraz ma³a metalowa szafeczka na klucz w której znajdowa³y siê przyrz±dy lekarskie oraz leki. Na bia³ym biurku kontrastuj±cym z innymi ¶nie¿nymi przedmiotami oraz ¶cianami lazurowymi le¿a³y d³ugopisy, karteczki, kalendarz oraz stetoskop który najwyra¼niej zostawi³ ostatni lekarz.
Wszed³em pos³usznie do gabinetu, gdzie usiad³em na miejscu pacjenta. Zdj±³em p³aszcz i koszule. Zacz±³em chodziæ po gabinecie niecierpliwie oczekuj±c przybycia doktora. W koñcu wyj±³em maskê i zacz±³em j± z nudów obracaæ w palcach.
Wkoñcu gdy zacz±³e¶ ju¿ bawic siê swoj± mask± wszed³ mê¿czyzna do¶c m³ody, wygl±da³ ci na dziewiêtna¶cie lat. W³osy ¶redniej d³ugo¶ci do ramion, rozczochrane ... dniowy zarost na swojej mêskiej twarzy ... bia³y typowy dla lekarzy fartuch. Spojrza³ na ciebie i na to co trzymale¶ w rêku. Z zastanowieniem w oku chwilê siê temu przygl±da³ po czym ruszy³ do biurka by wzi±sc stamt±d swoje wcze¶niej zostawione s³óchawki.
- Dzieñ dobry ... co siê sta³o, wygl±da pan na dosc poturbowanego - powiedzia³ powa¿nym lecz m³odym g³osem zbli¿aj±c siê do ciebie nie spuszczaj±c oka przedmiotu wyci±gniêtego przez ciebie, wcze¶niej jeszcze wyj±³ kilka cennych przedmiotów z szafki ktora przez ca³y czas jego nieobecno¶ci by³a zamkniêta. Gdy siê zbli¿y³ dopiero zauwa¿y³e¶ plakietkê na jego lewej piersi z danymi:

Cytat: Lekarz Kusaklinic
Watari Uze
Schowa³em maskê i odpowiedzia³em - A co siê mog³o staæ, by³em zbyt peny siebie podczas misji i oberwa³em parê razy.- Teraz pozosta³o mi ju¿ czekaæ a¿ lekarz zakoñczy swoje badania. Przy okazji przygl±da³em siê zabranym przez lekarza przedmiotom.
Lekarz nic nie powiedzia³ poczu³ siê zbesztany przez ciebie. Wpierw zbada³ przez dotyk twoje cia³o. Wymaca³ ¿e twój bark jest wybity dlatego te¿ nastawi³ ci go. By³ to ból podobny do samego wybicia. Nastêpnie opatrzy³ rany je¶li takowe mia³e¶, wcze¶niej dezynfekuj±c je, a na pot³uczenia i obicia u¿y³ ma¶ci która mia³a przy¶pieszyc gojenie siê rany. Po wszystkim powiedzia³ tylko " Gotowe" jakby by³ z siebie zadowolony.
- Proszê podac swoje imiê, klan lub nazwisko oraz wiek -usiad³wszy do biurka wyda³ ci takowe polecenie otwierajac zeszyt w którym wpisywa³ pacjentów.
-Dziêkuje za pomoc - Powiedzia³em zak³adaj±c swoje ubranie. Ruszy³em w kierunku drzwi, nie odpowiadaj±c na dalsze s³owa doktora. Wyszed³em z pomieszczenia po czym szybkim krokiem przeszed³em przez recepcje i wyszed³em na zewn±trz. Po chwili skierowa³em siê w kierunku gabinetu KusaKage<NMM>
Do szpitala wesz³a grupka mê¿czyzn wraz z urocz± jednak teraz nadzwyczaj zmartwion± w³±dczyni± wioski. Niesli oni na noszach mêzczyznê który powa¿nie krwawi³, a po za tym zosta³ zmasakrowany prawdopodobnie przez jaki¶ oprawców, bo inaczej nie mo¿na nazwac wyd³ubania oczu i pozostawienie rannego cz³owieka na ³awce by umar³. Zaniesli go wprost na orion gdzie czeka³a ju¿ przygotowana chwilê wcze¶niej sala. Po³ozyli go na stole, pod³±czyli po stwierdzeniu grupy krew i zaczeli starac siê o prze¿ycie poszkodowanego. Jeng ci±gle towarzyszy³a nieprzytomnemu mê¿czy¼nie którego znalaz³a w parku.

Ba³am siê o ¿ycie biedaka. Modli³am siê sama nie wiedzia³am dlaczego o jego prze¿ycie. Gdybym nie byla w³adczyni± wioski z pewno¶ci± wygonili by mnie z sali, jednak ja nie mog³am pozwolic na opuszczenie nieznajomego. Sta³am niedu¿y kawa³ek od niego patrz±c siê jakby b³agaj±cym spojrzeniem by da³ radê. Nie zwraca³am narazie uwagi na jego walory mêskosci, nie patrza³am na niego nawet jak na mê¿czyznê ... by³ dlamnie obecnie cz³owiekiem który umiera w mojej wiosce. Nie mog³am uratowac wielu ludzi jednak teraz mia³am nadziejê ¿e dosc szybko zareagowa³am by da³o siê go uratowac.
Po wielu próbach i operacjach , lekarze w koñcu mogli stwierdziæ , ze ten mê¿czyzna prze¿yje to zdarzenie. Powiedzieli w³adczyni ,¿e zostanie on nieprzytomny przez 7 czy 8 najbli¿szych dni , potem powoli zacznie kontaktowaæ. W szpitalnej sali musi przele¿eæ jeszcze 2 tygodnie , potem sprawdza czy jeszcze wymagana jest jaka¶ pomoc. Lekarze pozostawili aparaturê i cz³owieka wraz z w³adczyni± kusy , a sami poszli odpocz±æ.
Gdybym nie by³a opiekuñcz± i odpowiedzialn± osob±, która nadzwyczaj martwi³a siê o nieznajomego mê¿czyznê z pewno¶ci± odesz³abym by zaj±c siê swymi obowi±zkowami Kage, jednak tutaj le¿a³ s³aby, nie przytomny cz³owiek. Postanowi³am jeszcze trochê przy nim zostac. Usiad³am przy ³ó¿ku i patrzy³am siê na Samhaina. Moje intensywne zielone oczy skupione by³y na jego zmasakrowanej twarzy. Najwa¿niejsze teraz bylo ¿e prze¿yje. Siedzia³am tak z kilka godzin nic nie jedz±c i nie pij±c a¿ zmog³o mnie i zasnê³am nie ¶wiadoma tego k³±d±c swoj± g³owê na ciele nieptrzytomnego.
Samhain le¿a³ tak ca³kowicie nieprzytomny, a jego organizm choæ bardzo zmêczony prze¿yciami ostatnich dni, nadal walczy³ o jak najszybszy powrót do zdrowie. Natomiast jego umys³ przeniós³ siê do zupe³nie innego ¶wiata... ¶wiata gdzie mia³ oczy, a na jego ciele nie by³o ¿adnych blizn. Jego kondycja fizyczna by³a bez najmniejszego uszczerbku.
Ale wracaj±c do rzeczywisto¶ci, która a¿ tak piêkna nie by³a, dawny Tsuchikage wyda³ swój pierwszy d¼wiêk po zakoñczonej operacji... by³o to takie przeci±g³e
-yyyyyyyyyyy....- wiele osób mog³oby to rozbawiæ... takie po³±czenie do¶æ specyficznego niskiego g³osu i takiego d³ugiego stêkniêcia... brzmia³o to niczym jaki¶ potwór, ¿ywi±cy siê ludzkim miêsem na bagnach. Có¿ niewiele brakowa³o, a takie porównanie wcale nie by³o by nieprawdziwe, bowiem jakby nie patrzeæ Samhain pewnego rodzaju potworem by³, jednak m³oda dziewczyna jeszcze o tym nie wiedzia³a...
Spa³abym d³uzej gdyby nie d¼wiêk który wyda³ z siebie nieptrzytomny mê¿czyzna. Te jêkniêcie przez sen zadzia³a³o jak budzik. Otworzy³am nagle oczy, w mgnieniu oka znalaz³am siê w pozycji siedz±cej by po sekundzie spa¶c z krzes³± i wyl±dowac swymi drobnymi zgrabnymi czterema literami na zimnej pod³odze sali. W miêdzy czasie krzes³o siê przewróci³o wydaj±c g³uchy trzask. Ju¿ by³am chwilê w szpitalu, a mo¿e dzieñ, czy noc, a ju¿ narozrabia³am. Wstalam prêdko, poprawi³am zmasakrowan± togê, je¶li wogóle teraz mo¿na nazwac to tog± i przewrócone siedzisko. Stanê³am nad z pewnosci± cierpi±cym mê¿czyzn± i po³o¿y³am swoj± ch³odn± d³oñ na jego czole by po chwili wyszeptac niczym opiekuñcza mamka:
- Wszystko bêdzie dobrze ...
S³owa Jeng nie zosta³y bez ¿adnej odpowiedzi... kolejnym przeci±g³ym
-yyyyyyyyy- Samhain zareagowa³ na jej s³owa, chocia¿ mo¿e to wcale nie by³a reakcja na s³owa tylko na spacer po swojej pod¶wiadomo¶ci... tego nie wiedzia³ nikt, ale przynajmniej poobijany ¶lepiec nawi±za³ jak±¶ interakcjê z piêkn± dziewczyn±, która niczym anio³ stró¿ czuwa³a nad nim.
Po chwili kolejny g³o¶ny stêk m³odego czarnow³osego shinobiego skwitowa³ ca³± sytuacjê... tym razem by³o w nim s³ychaæ o wiele wiêcej bólu ni¿ poprzednio...
Poczu³am siê winna za te cierpienia ch³opaka. Nachyli³am siê znów nad nim i jako¶ instynktownie niczym matka swoje dziecko uca³owa³a jego czo³o jakbym chcia³a u¶nie¿yc jego ból. Delikatnie wewnêtrzn± stron± d³oni przejecha³am po jego twarzy i wyszepta³am:
- Ju¿ spokojnie - sama nie wiedzia³am dlaczego zwraca³am siê do niego jak przytomnego cz³owieka, a raczej ma³ego rozrabiaki który zrobi³ sobie kuku. - Muszê ju¿ isc. Przyjdê pó¼niej. Obiecujê - on i tak nic nie rozumia³. Ale có¿ ... czu³am ¿e bêdzie lepiej do niego mówic. Tym bardziej nie zastanawia³am siê dlaczego w³a¶ciwie traktujê tak tego nieznajomego mi mê¿czyzne. Kim on wogóle by³? Co tutaj robi³? I co mu siê sta³o?

W koñcu zdecydowa³am siê opu¶cic pomieszczenie zostawiaj±c w samotno¶ci mê¿czyznê. Zatrzyma³am w drodzê jedn± z pielêgniarek i poprosi³am by zagl±da³a do niego co pó³godziny sprawdzaj±c jego stan. Czy¿bym nie by³a zbyt opiekuñcza? Podziêkowa³am jeszcze tylko lekarzom za udan± robotê i opatulaj±c siê najlepiej jak potrafi³am wysz³am udaj±c siê do swojej szklarenki by tam trochê odreagowac czy odpocz±c. By³am zmêczona jednak nie mia³am ochoty i¶c spac. By³am zmêczona ... ale zarazem znalaz³am w sobie nowe z³o¿a energii ... dzieki temu nieznajomemu. <nmm>
Có¿, piêkna dziewczyna opu¶ci³a pokój Samhain'a, a on zosta³ sam i co móg³ on teraz porabiaæ? No raczej w swoim obecnym stanie to bieganie i skakanie raczej odpada³a, tak samo nawet mówienie, bowiem le¿a³ sobie nieprzytomny... Natomiast jego umys³, który serfowa³ miêdzy jaw± a realnym ¿yciem serwowa³ to coraz bardziej dramatyczne prze¿ycia, które skrywa³a jego pod¶wiadomo¶æ. Jego cia³o na t± ca³± sytuacjê reagowa³o coraz to g³o¶niejszym stêkaniem i od czasu do czasu szybsz± prac± serca, która mimo to mie¶ci³a siê w kardiologicznej normie... jedyn± pociech± tej ca³ej sytuacji by³a poznana przez dawnego Tsuchikage kobieta, piêkna, bystra, inteligentna... no m¿ê jeszcze pocieszaj±ce by³o ¿e jego stan jest stabilny i nie zagra¿a mu ¿adne niebezpieczeñstwo.
Mikomi wesz³a do kliniki i rozejrza³a siê. Wszyscy bardzo siê spieszyli, tak bardzo, ¿e nikt jej nie zauwa¿y³. Kunoichi podesz³a do jednej z pielêgniarek i zatrzyma³a j±. Ta przyjrza³a jej siê.
- Nie jeste¶ ranna, wiêc czego szukasz? Nie mamy teraz czasu...! - powiedzia³a z po¶piechem kobieta.
Jezuu, ale tu niemi³o - pomy¶la³a Mikomi.
- Przysy³a mnie Kage, mam wam pomóc - powiedzia³a, a jej g³os brzmia³ do¶æ nieprzyjemnie. Niestety, kunoichi nic nie mog³a z tym zrobiæ, taka ju¿ by³a.
Pielêgniarka która przed chwil± wygl±da³a na zmêczon±, zabiegan± tak bardzo ¿e zapomnia³a o uprzejmo¶ciach teraz rozpromienia³a. ¯adko siê zdarza przecie ¿eby jaka¶ osoba bezinteresowanie przysz³a im pomóc... no mo¿e liczyla¶ na wynagrodzenie ale teraz j± to nie interesowa³a. Ka¿da osoba to mniej pracy i wiêksza wygoda pacjentów.
- Mi³o wiêc widziec pomoc - u¶miechnê³a siê po czym krzyknê³a - Katrinnnn
Chwilê po wrzasku recepcjonistki pojawi³a siê pielêgniarka. Do¶c m³oda panienka o blond w³osach spiêtych w kitê. Na g³owie nosila typowy bia³y czepek. Przez szyjê mia³a przewieszony steroskop. Na lewej piersi mia³a plakietkê :
Cytat: Pielêgniarka Kusaklinic
Katarin Shuo
- S³ucham ... - w wypowiedzi przerwa³a jej kole¿anka
- Powied¼ dziewczynie co ma zrobic i gdzie ma siê przebrac. A teraz musze dalej zaj±c sie swoj± robot± - powiedziala po czym zwróci³a siê w stronê osoby czekaj±cej w kolejce. By³a to jaka¶ starsza kobieta mówi±ca co¶ o dolegliwo¶ciach... w pods³uchiwaniu przerwa³a ci nowoprzyby³± pielêgniareczka.
- Hej. Jestem Katrin ... ty siê nazywasz ? - poda³a tobie rêkê w ge¶cie przywitania. - Chod¼ za mn± - skierowa³a siê z tob± w stronê jednego z pomieszczeñ.
Mikomi u¶cisnê³a d³oñ Katrin.
- Mów mi Mikomi - powiedzia³a i ruszy³a za dziewczyn±. By³a ju¿ kilka razy w klinice, ale jeszcze nigdy w niej nie pomaga³a. Jak zawsze poch³ania³a oczami ka¿dy szczegó³ korytarzy, którymi przemieszcza³a siê razem z Katrin. Mi-chan lubi³a znaæ miejsca, w których siê znajdowa³a. Nie, nie dostrzega³a wszêdzie spisku - wrêcz przeciwnie. Po prostu robi³a to na wszelki wypadek, taki skutek uboczny...
Korytarz jak korytarz nic w nim szczególnego. Morskie ¶ciany, od po³owy bia³e po sam sufit. Po bokach drzwi prowadz±ce do pokojów pacjentów, pielêgniarek i ró¿nych gabinetów. Co jaki¶ czas mijali¶cie jakie¶ osoby ubrane w bia³e pi¿amy wygl±daj±ce na schorowane. Nic ciekawego...
- Pomagasz przy osobach chorych pierwszy raz? Dlaczego siê zdecydowa³a¶ nam pomóc? - zapyta³a, a pozytywna energia . Doszli¶cie w koñcu do oszklonych drzwi. Dziewczyna otworzyla je kluczem. Weszli¶cie do czê¶ci szpitala przeznaczonego do prywatnego u¿ytku pracowników socjalnych tej kliniki.
To jednak nie by³ koniec twojej posdró¿y. Dziewczyna zaprowadzi³a Ciê do pomieszczenia na którego drzwiach wisia³a plakietka
Cytat: Pielêgniarki i Po³o¿ne
Niedu¿e pomieszczenie z okr±g³ym sto³em przy którym stoj± krzes³a, szafkami i sof±. Jest tutaj te¿ lodówka, zlew. Zauwa¿yla¶ dwie kobietki które pi³y kawe dyskutuj±c. Jedna wygl±da na trzydzie¶ci druga na czterdzie¶ci pare. Widzisz ¿e rozmawiaj± na temat jaki¶ akt. Chyba prowadz± jak±¶ wa¿n± rozmowê. S± tutaj jeszcze trzy drzwi w tym dwa prowadz± na prawo.
- Oto nasz ma³y k±cik w którym mo¿emy odpocz±c i przeanalizowac wyniki pacjentów. Dzieñ dobry pani± - uk³oni³a isê przed nimi - To jest Pani Beatric i Wi-zun, a to jest nasza tymczasowa nowa pomoc Mikomi. - przedstawi³a was.
- Witam.
- Witam,witam, witam - powiedzialy kobiety po czym znów odwróci³y siê do siebie i dalej dyskutowa³y na tajemncizy temat.
- Chod¼ za mn± - powiedzia³a po czym blondynka zaci±gnê³a Ciê do jednych drzwi na prawo, a dok³adnie w pierwsze. By³a to pod³u¿na nie du¿a szatnia z stalowymi szafkami. Dziewczyna przeszuka³a pêk kluczy ... du¿y pêk kluczy po czym wybieraj±c jeden z wielu kluczy otworzy³a jedn± szafkê. Wyjê³a morski strój pielêgniarki z podstawowym osprzêtem i wrêczy³a ci ten nowy strój.
- Prosze ... to twój ubiór ... przebierz siê a ja poczekam na zewn±trz. - powiedzia³a wychodz±c - wtedy ci przybielê jak±¶ pracê.
Mikomi pos³usznie ruszy³a za Katrin±. Zerknê³a na pêk kluczy, który dziewczyna trzyma³a w rêkach.
Jezu, sk±d ona wie, który do czego s³u¿y? - Mi-chan nie mog³a wyj¶æ z podziwu. Otrz±snê³a siê dopiero gdy dosta³a ubranie, które mia³a za³o¿yæ.
Kiedy Katrina wysz³a, Mikomi westchnê³a ciê¿ko.
- Czy¿by ten facet jednak ze mn± wygra³...? - w tym momencie kunoichi mia³a na my¶li Traya. Nie lubi³a zak³adaæ takich dziwnych ubrañ, no ale có¿ mo¿na poradziæ. Czarnow³osa wcisnê³a na siebie pielêgniarski strój, a swoje ubranie z³o¿y³a w kostkê i w³o¿y³a do tej samej szafki, któr± Katrina przed chwil± otworzy³a. Mikomi wysz³a z pomieszczenia - w stroju pielêgniarki wygl±da³a... jak nie ona. Ale nie wa¿ne.
- Zrobione - powiedzia³a. Nagle ciekawo¶æ wziê³a nad ni± górê... - Czy wiesz mo¿e o czym rozmawiaj± tamte kobiety? - Mikomi ¶ciszy³a g³os tak, ¿e nikt poza Katrin± nie móg³ jej us³yszeæ. Mi-chan nie interesowa³a siê jakimi¶ plotkami, czy innymi rzeczami tego rodzaju, ale mia³a przeczucie, ¿e pielêgniarki rozmawiaj± o czym¶... ciekawszym. Có¿, zawsze mog³a siê myliæ...
Stroj pielêgniarki by³ przeznaczony dla bardzo szczup³ej osoby wiêc pasowa³ idealnie dla ciebi podkre¶laj±c twoj± taliê. Wygl±da³a¶ w tym stroju trochê jak seksi pielêgniareczka ... ale nie zwa¿aj±c na to wysz³a¶ a Katrin widac by³o ¿e podziwia³a ciê wzrokiem.
- No,no ... zamiast pomagac pacjêtom bêdziesz powodowac szybsze bicie serca - za¶mia³± siê po czym zbli¿y³a do ciebie. Chcia³a ju¿ zacz±c mówic ci o piwerwszym zleceniu gdy zada³a¶ jej pytanie. - Ech. Pewien mê¿czyzna trafi³ do szpitala przyniesiony dzieki naszej W³adczyni. Byl strasznie poturbowany, podobno ... - zrobi³a ciszê i zastanowi³a siê czy powiedziec ci wszystko ze szczegó³ami po czym stwierdzi³a ¿e jest to zbyt drastyczne jak dla pocz±tkuj±cej pielêgniareczki - byl ca³y we krwi z wieloma ciêtymi ranami. Jest obecnie w szpi±cce jednak jego stan jest w normie ... czasami jednak ... bardzo czêsto ostatniego czasu jêczy i napina miê¶nie gdyby ¶ni³y mu siê tortury jakie mu zadawano ... Pani Beatric pe³ni nad nim obecnie opiekê, ale ¿e Wi-zun jest wieloletni± do¶wiadczon± pielêgniark± chce od niej zasiêgn±c rady jakie dzia³±nia ma podi±c.... i czy wogóle ma co¶ zrobic z tym fantem.
- Ale to chyba nie jest zbyt ciekawy temat ... pracowa³a¶ kiedy¶ z dziecmi ... a dok³adnie zajmowa³a¶ siê kiedy¶ niemowlêtami? Mamy jedn± po³o¿n± bo jedna zachorowa³a ... a przysz³a pora karmienia i trzeba niektórymi siê zaj±c ... - spojrza³a nutruj±co na ciebie
Us³yszawszy komentarz Katriny, Mikomi pokrêci³a tylko g³ow± z rezygnacj±. S³ucha³a uwa¿nie co pielêgniarka mia³a do powiedzenia na temat rozmowy dwóch kobiet. Jaki¶ tajemniczy kole¶ w szpitalu, w Kusie? To chyba nie zdarza³o siê zbyt czêsto, w ka¿dym razie, z tego co mówi³a Katrina, nie by³o z nim najlepiej. Ale po co zaprz±taæ sobie g³owê kim¶ nieznajomym? Chocia¿...
Kunoichi ca³y czas patrzy³a siê na dziewczynê, a gdy ta wspomnia³a o dzieciach Mi-chan przeszed³ po plecach dreszcz. Czarnow³osa nigdy nie lubi³a dzieci - niemowl±t tym bardziej.
- Szczerze mówi±c nigdy nie zajmowa³am siê niemowlakami, ani dzieæmi... - zawiesi³a g³os, jakby chcia³a co¶ jeszcze powiedzieæ, ale nie skoñczy³a swojej wypowiedzi. Zapa³a chwilowa cisza, która by³a do¶æ nieprzyjemna.
Pielêgniarka z zaciekawieniem ciê obserwa³a i twoje dziwne miny, które siê zmienia³y. Czlowiek automatycznie delikatnie zmienia³ napiêcie miê¶ni twarzy ... nie kontroluje zazwyczaj takich odruchów ... a dla lekarza jest to ³atwo zauwa¿alne.
- Z pewno¶ci± kiedy¶ przyjdzie ci zajmowac siê tak¿e swoimi dziecmi - powiedzia³a trochê ¿artobliwie dziewczyna chod¼, pewnie mia³a racjê ... chyba ¿e nie planujesz byc matk±.
- Zaprowadzê Ciê do sali z dziecmi ... tam ci kole¿anka powie co masz robic ... - ju¿ zaczê³a isc w stronê drzwi wyj¶ciowych.
- Eee... - podjê³a Mi-chan stoj±c w miejscu. - Tak, wiem, ¿e teraz automatycznie jeste¶ moim... dowódc± - Mikomi przez chwilê szuka³a odpowiedniego s³owa, ale owa my¶l uciek³a jej z g³owy. - Ale obawiam siê, ¿e lepiej nie wysy³aæ mnie do dzieci.
Kunoichi pamiêta³a swoje pierwsze i prawdopodobnie ostatnie konwersacje z dzieæmi, a wydarzenie to mia³o miejsce dwa lata temu. Od tamtego czasu jej stosunek do dzieci nie zmieni³ siê ani trochê. Po prostu ich nie lubi³a i, znaj±c siebie, wiedzia³a, ¿e mog³aby powybijaæ te dzieci w pieñ, gdyby tylko zaczê³y p³akaæ...
Katrine, w zachowaniu Mi-chan, mog³o dziwiæ tylko jedno - spokój, który nie opuszcza³ jej ani na krok. Ta kamienna mina przyprawiaj±ca ludzi o strach nie by³a zbyt przyjemna, ale ka¿dy jej ruch i ka¿de s³owo pozbawione emocji... spokojne. Mo¿na by³o porównywaæ j± do ducha.
- No có¿. Je¶li nie dzieci to mo¿e przydzielê ciê na oddzia³ dla starszych ludzi, to ja w tym czasie zajmê siê dziecmi? - zapyta³a siê dziewczyna nie pewnie. Chyba jej zadaniem by³o opieka nad umieraj±cymi powoli lud¼mi w szpitalu. Jej z pewno¶ci± odpowiada³a ta drobna zamiana ... ale czy tobie? Praca przy starszych ludziach jest nieciekawa i to bardzo nieciekawa.
Kobiety siedz±ce przy stoliku wsta³y i wysz³y z pomieszczenia zostawiaj±c was na swoich miejscach. Starsza pielêgniarka o japoñskim imieniu wolnym krokiem ruszy³a do szklanych drzwi ... druga uda³a siê gdzie¶ w lewo ... i zosta³a¶ z dylematem. Wreszcz±ce dzieci i Starzy ludzie ...
Mikomi sta³a chwilê w ciszy zastanawiaj±c siê.
- Starsi ludzie - powiedzia³a w koñcu. Lubi³a wybrzydzaæ, zawsze to robi³a. Ale praca przy ludziach umieraj±cych nie by³a taka straszna... przynajmniej Mikomi tak my¶la³a. Z reszt± Katrina zdawa³a siê byc zadowolona z faktu i¿ mo¿e bêdzie pracowaæ przy dzieciach. Nawet Mi-chan lubi³a spe³niaæ czasem dobre uczynki. Dlatego te¿ wybra³a staruszków.
Kobiety, które wcze¶niej intrygowa³y kunoichi przesta³y j± interesowaæ, nie ogl±da³a siê za nimi. Z ich kroków mog³a jednak wywnioskowaæ, ¿e jedna wysz³a na korytarz g³ówny, a druga otworzy³a te drzwi, które by³ po lewej stronê. A co do tajemniczego go¶cia... Mikomi ju¿ o nim nie my¶la³a, ale, je¿eli bêdzie przechodzi³a obok jego pokoju to przyjrzy mu siê uwa¿niej. Mo¿e go zna?
- Wspaniale - powiedzia³a pielêgniarka jakby wygra³a na loterii piêc tysiêcy yenów. Bez dalszych s³ów zaprowadzi³a ciê korytarzami do pomieszczenia gdzie mieszkali ludzie starsi którzy powoli i z wielkim bólem schodzili w za¶wiaty, czasem nawet nie ¶wiadomi tego.
Pokój nie du¿y z sze¶cioma ³ó¿kami, o morsko-bia³ych ¶cianach jak w ca³ym szpitalu. Zwyk³e lampy na sufitach mimo ¿e dawa³y wszêdzie równe ¶wiat³o mia³a¶ uczucie jakby w tym pomieszczeniu by³ bardziej ciemno ni¿ w innym zak±tku szpitala. W powietrzy unosi³ siê dziwny zapach. Przypomina³ ci stary ¶redniowieczny ko¶ció³. Zimny, testamentowy ... poczu³±¶ siê przez chwilê jakby¶ by³a w jaki¶ mro¼nych podziemiach. Zapach starych destek wyrabianych na trumny dla ludzi gin±cych na czarn± ¶mierc ... Nawet na chwilê zatraci³a¶ siê w tej wizji by wrocic do tego zwyk³ego szpitalnego pokoju. Dziwne uczucie nie zniknê³o, a zapach by³ przes±cony starymi lud¼mi ... By³o tu piêciu mê¿czyzn. Nikt wiêcej. Le¿eli w swych ³ó¿kach. Jedni patrzeli siê w sufit czekaj±c na przyj¶cie kostuchy ... inni rozwi±zywali krzy¿ówki zastanawiaj±c siê godzinami nad jednym has³em, a jeszcze inni próbowali zasn±c ... jednak nie potrafili zamkn±c oczu obawiaj±c siê ¿e ju¿ siê nigdy nie obudz±. Tak wygl±da ¿ycie w szpitalu starszych ludzi tym bardziej gdy lekarze i pielêgniarze nie maj± czasu dla nich ...
- Czasami nawet ja spe³niam dobre uczynki - powiedzia³a jakby do siebie, ale Katrina bez problemu mog³a j± us³yszeæ. Znowu pos³usznie ruszy³a za dziewczyn±. Kiedy wesz³a do sali poczu³a... zapach ¶mierci. Ju¿ czêsto by³a na granicy miêdzy ¶wiatem ¿ywych i umar³ych, ale takiego uczucia jeszcze nigdy nie dozna³a. Po chwili wróci³a do ¶wiata realnego, jednak dziwne uczucie nie zniknê³o.
Mi-chan przyjrza³a siê starszym mê¿czyznom. Ich strach przed ¶mierci± i monotonia ¿ycia w zimnym, nieprzyjemnym szpitalu dobija³a nawet j±. W jej martwym sercu obudzi³o siê co¶ na kszta³t wspó³czucia.
- Pomogê im, ale ¿eby nikt nie mówi³, ¿e siê rozczuli³am - powiedzia³a pod nosem. - Mam robiæ co¶ konkretnego, czy tylko tutaj siedzieæ?

// straszny ten opis
Katrin spojrza³a na ciebie stoj±c w drzwiach. Nawet nie zareagowa³a na uczucie ¶mierci. Czy¿by cz³owiek przebywaj±c w takim otoczeniu przyzwyczaja³ siê do przera¿aj±cego ¿ycia takich ludzi. Czy wpatrywanie siê w sufit stawa³a siê i jej nawykiem podczas opieki nad staruszkami? Pewna by³a¶ jednego ... w jej sercu by³a dziwna znieczulica na ich los spowodowana codziennym prze¿ywaniem ich nieszczê¶cia. Z pewno¶ci± gdzie¶ w g³êbi serca wspó³czu³a im ... ale wspó³czucie nie sprawdza sie w pracy.
- Pomagaj im. Zaprowadz do toalety gdy bêd± tego potrzebowac. Znajd¼ im jakie¶ zajêcie. Podaj leki ... - zrobi³a przerwê i wyciagnê³a w twoj± stronê akta z danymi pacjentów i ich potrzebami - ... przynies wodê gdy bêd± spragnieni i za pó³torej godziny pójd¼ po posi³ek dla nich. To bêdzie wszystko ... b±d¼ opiekunê przez te trzy godziny ... pó¼niej przyjdê. - nie pozwoli³a Ci zadac jeszcze jakie¶ pytanie bo gdy tylko chwyci³a¶ papierzyska, a sama skoñczy³a mówic znik³a zamykaj±c za sob± drzwi.
Mikomi tylko kiwnê³a g³ow± i pos³usznie chwyci³a papiery. Nie mia³a ju¿ wiêcej pytañ... i tak nie mog³aby ich zadaæ, bo Katrina zniknê³a. Kunoichi usiad³a na krze¶le przy ¶cianie, przeczyta³a papiery chocia¿ wcale jej siê to nie u¶miecha³o. No ale, skoro ju¿ tu przysz³a... Po jak¿e mêcz±cej lekturze rzuci³a papiery na pod³ogê obok krzes³a, ale tak, aby siê nie rozsypa³y. Ubranie, które mia³a na sobie przeszkadza³o jej, ale nie denerwowa³o. Pod³o¿y³a rêce pod g³owê i patrzy³a siê w pustkê. Jak zwykle o niczym nie my¶la³a, by³a jakby w stanie hibernacji. Gdyby jednak co¶ zaczê³o siê dziaæ, by³a gotowa pomóc.
Otworzy³a¶ akta. Wszystkie by³y szablonowe. Takie samo nudne u³o¿enie.

Cytat: Imiê: Edvin
Nazwisko: Shwiz
Wiek: 68
Schorzenia: Mia¿dzyca têtnic, katarakta
Urazy: Mocne naruszenie konstrukcji lewej ko¶ci strza³kowej.
Przyjmowane leki: Witaminy, Volgan, Sarcyna, Krople do oczu
Uwagi i zalecenia: Pacjent czêsto zapomina gdzie co¶ od³o¿y³, czasem nawet ja siê nazywa i gdzie siê znajduje przez co dostaje ataki agresji w razie potrzeby u¿yc zastrzyków uspakajaj±cych gdy¿ mo¿e wyrz±dzic sobie jak i innym pacjêtom krzywdê.

Imiê: Roberts
Nazwisko: Villim
Wiek: 87
Schorzenia: Choroba Alzhaimera
Urazy: brak
Przyjmowane leki: Witamina B oraz E, Antycholesterol, NLPZ
Uwagi i zalecenia: Codziennie podejmowac czynno¶ci intelektualne. Wykonywac masa¿e cia³a. Pacjent ma wahanie nastrojów oraz zachodza w nim zaburzenia osobowo¶ciowe. Sepleni podczas wymowy.

Imiê: Hi-gu
Nazwisko: Mazasho
Wiek: 89
Schorzenia: Zwiotczenie miê¶ni i delikatny parali¿
Urazy: Os³abienie prawej nogi
Przyjmowane leki: Witaminy oraz substancje od¿ywce podawane do¿ylnie
Uwagi i zalecenia: Masa¿e i czêste spacery.

Imiê: Togoko
Nazwisko: Lizu
Wiek: 70
Schorzenia: Astma, g³uchota starcza, jaskra
Urazy: brak
Przyjmowane leki: Krople do uszu, leki przeciw astmie.
Uwagi i zalecenia: Pacjent czasami miewa ataku duszno¶ci dlatego trzeba szybko interweniowac i podawac szybko leki, w razie potrzeby wstrzykn±c substancjê rozkurczow±.

Imiê: Orochmiaru
Nazwisko: Daichi
Wiek: 100
Schorzenia: Choroba parkinsona
Urazy: brak
Przyjmowane leki: L-DOPA do¿ylnie, procyklidyna,Propranolon
Uwagi i zalecenia: Pacjent objawia depresjê. Czêste zaparcia, ¶liniotok, napadowe pocenie siê. Objawiaj± siê problemy z po³ykaniem posi³ku, z mow± oraz problemy ruchowe.

Przeczyta³as t± jak¿e nu¿±c± lekturê ... trochê przera¿aj±c±. Czy ciebie te¿ w przysz³o¶ci bêdzie czeka³o spêdzenie staro¶ci w takim szpitalu razem z innymi czterema babciami które nie bêd± widzia³y jak siê nazywaj±, nie bêd± potrafi³y prze³kn±c posi³ku a z k±ciku ust bêdzie ciekn±c im obrzydzaj±ca ¶lina?
Usiad³a¶ i gabi³a¶ siê w jeden punkt. Nikt ciê nie zauwa¿y³ ... zupe³nie nikt.

======
W miêdzy czasie przed szpitalem. A raczej wbiegaj±c do szpitala Jeng ubrana w swój kagowski strój, ale jak¿e sexowny. Z rozciêciem ... z obi podkre¶laj±cym taliê i odpowiednim dekoldem. Stanê³a wpierw w recepcji. Chod¼ nie chcia³a ludzie jej ust±pili miejsca. Szybko poprosila o zezwolenie na odwiedzilny nieznajomego sobie mê¿czyznê i uda³a siê do owej sali. W niej obecnie siedzia³a pielêgniarka rozwi±zuj±ca sobie krzy¿ówkê na krze¶le dogl±daj±c go co jaki¶ czas. "..., sam w domu" - na na cztery litery i K. Ciê¿ko siê zastanawia³a gdy do ¶rodka wesz³a urocza Jeng i ...

- Witam - powiedzia³am wchodzac do ¶rodka. Przebieg³am przez mokre ulice a¿ do szpitala. Na szczê¶cie mia³am swój piêkny magiczny kapelusz bêd±cy lepszy ni¿ parasol. Zostawi³am go w holu. Trochê g³upio siê czu³am ¿e zrobi³am takie zamieszanie w recepcji. Ja chcia³am tylko czekac w kolejce i dostac pozwolenia ... a tu wszyscy chorzy ust±pili mi miejsca bo jestem g³owa Kusy ... ech ... ¿ycie. Jak¿e kocham tych ludzi.
- Jest pani na razie wolna. Ja przy nim trochê posiedzê - zwolni³am kobietê która wysz³a. Ja w tym czasie mog³am zdj±c swój wierzchni strój w³adcy. Mimo ¿e niktórych poci±ga³a kobieta-w³adca w sexy ciuszku to ja czu³±m siê w nim zbyt obszerna. Nawet pas obi nie rêkompensowa³ mi tego. Szybko pozby³am siê kokonu jak poczwarka zmieniaj±ca sie w motyla. Zosta³am teraz w ciemnozielonych doskonale przylegaj±cych do mojego cia³a bodach z nogawkami i d³ugimi rêkawkami. Nachyli³am siê nad mêszczyzn± a na jego twarz kap³a kropla deszczu która przypadkiem znalaz³a siê na moim policzku.
Cia³o Samhain'a ju¿ dawno pogodzi³o siê z jego obecnym, op³akanym stanem zdrowia przez co jego ¶pi±czka siê zaczyna³a powoli pog³êbiaæ. Jednak umys³ czarnow³osego m³odzieñca ca³y czas walczy³ aby siê wybudziæ... aby wróciæ do ¶wiata ¿ywych. Mo¿e dla innych te jêki, napinanie miê¶ni czy nawet krzyki, które podczas snu wydawa³ z siebie dawny Tsuchikage by³y wspomnieniami tortur, to dla samego zainteresowanego by³a to niebiañska krucjata umys³u o powrót... o obudzenie siê.
Kiedy piêkna w³adczyni Kusy wesz³a do pomieszczenia, Samhain jeszcze nadal by³ w ¶pi±czce, ca³y czas le¿a³ w tej samej pozycji i dos³ownie w tym samym miejscu co jeszcze tydzieñ temu, gdyby nie ci±gle bij±ce serce mo¿na by go bez problemów pomyliæ z jakim¶ nieboszczykiem.
Kropla deszczu, która spad³a na jego policzek by³a momentem prze³omowym w jego krucjacie, to w³a¶nie sekundê po niej po raz pierwszy poruszy³ g³ow±, a zaraz po tym spróbowa³ otworzyæ oczy aby rozejrzeæ siê gdzie obecnie przebywa. By³ to odruch bezwarunkowy, wystêpuj±cy u ludzi, którzy jeszcze niedawno posiadali wzrok lecz go utracili, jednak co do samego podniesienia powiek to nawet to mu siê nie uda³o... banda¿e na jego g³owie by³y do¶æ mocno zawi±zane, tak wiêc jedyne na co Samhain móg³ siê zdaæ to resztê swoich zmys³ów, które po kolei te¿ wraca³y, najpierw wêch... potem smak... nastêpnie dotyk, jednak dopiero kiedy wróci³o do niego wyczuwanie chakry innych istot, zauwa¿y³ ¿e nie jest w pomieszczeniu sam...
-K..K...K...Ki...Kim jeste¶?- zapyta³ siê piêknej nieznajomej, ka¿de s³owo by³o wypowiadane z trudem, a w jego g³osie by³o s³ychaæ zmêczenie. Jego g³owa by³a skierowana tak jakby patrzy³ Jeng prosto w oczy...
Gdy ta zimna kropla deszczu spad³a na ch³opaka, a on zacz±³ siê jako¶ dziwnie nerwowo poruszac ... poczu³am jaki¶ dziwny strach. Dziwn± niepewno¶c. Co siê dzieje. Czy to koniec czy dopiero pocz±tek? Moja wina? Dobrze siê dzieje czy ¼le. Tyle w±tpliwo¶ci... i wybudzi³ siê. Mia³am uczucie jakby patrzyl na mnie. Tak ... wiem jest to nie mo¿liwe gdy¿ jego powieki by³y zamkniête ... a nawet gdyby to zosta³ pozbawiony ga³ek ocznych przez jakiego¶ potwora. Poczu³am w sobie rado¶c i smutek. Rado¶c z tego ¿e wróci³ do ¿ywych, bêde mia³a okazjê kogo¶ poznac i kim¶ siê zaopiekowac ... komu¶ dac swoj± mi³o¶c (nie my¶l tutaj o mi³osci kobiety do mê¿czyzny ... na to zawcze¶nie). Smutek nad losem tego cz³owieka. S³aby, ledwo ¿ywy, zmasakrowany. Czy bêdzie szczê¶liwy. Czy doceni ¿ycie nawet z perspektywy najgorszego ludzkiego pado³u? Nie by³am pewna jednak nie to siê teraz liczylo.
Nachyli³am siê nad zmêczonym, s³abym cia³em chlopaka, nad jego twarz±, mo¿e przestraszon±, zagunion± ... Jedn± d³oñ po³o¿y³am na jego d³oni ... drug± zas dotknê³am jego lewego policzka.
- Jestem Jeng ... ju¿ wszystko dobrze ... wszystko bêdzie dobrze - powiedzia³±m cichym delikatnym g³osem boj±c siê ¿e zbyt wysoki ton mo¿e go skaleczyc. Nie wiedzia³am ¿e stojê nad wielkim shinobi ... nawet nie wiedzia³am ze jest ninj±. My¶la³am ¿e jest to zwyk³y mê¿czyzna ... nie zwraca³am uwagi nawet na jego walory. No mo¿e zwróci³am ale teraz nie by³ot o moim piorytetem. - Jeste¶ w szpitalu w Kusagakure. Jak siê czujesz ... chcesz wody? - zada³am jedynie dwa pytania by nie przemêczac poszkodowanego.
M³odzieniec spróbowa³ wstaæ z ³ó¿ka, jednak jego cia³o stanowczo zaprotestowa³o przed tak wielkim wyczynem. Jedynie co mu siê uda³o to lekko podnie¶æ g³owê... có¿ na wiêkszy wysi³ek fizyczny obecnie nie mia³ wystarczaj±co si³...
Kiedy Jeng swoj± delikatn± d³oni± dotknê³a jego policzka, Samhain poczu³ jaki¶ niebywa³y spokój we wnêtrzu swej duszy. By³o to uczucie, które niemal ju¿ ca³kowicie zapomnia³ i niemal ¿e zakopa³ na dnie jego serca, nie czu³ siê tak od czasu kiedy to by³ dzieckiem.
Nie zwa¿aj±c na pytanie piêknej w³adczyni Kusy, która dla niego by³a jedynie niebieskim ¶wiate³kiem wobec niekoñcz±cych siê ciemno¶ci tego pomieszczenia zacz±³ j± wypytywaæ o kilka rzeczy...
-Ile ja tu ju¿ le¿e? I czy to Ty mnie uratowa³a¶?- z trudem wypowiada³ ka¿de s³owo. Chcia³ dowiedzieæ siê jak on tu siê dok³adnie znalaz³, i co by³o najwa¿niejsze... Dlaczego kto¶ go uratowa³? przecie¿ takich ludzi jak on siê nie ratuje... jedynie co mo¿na zrobiæ to skazaæ ich na do¿ywotnie wiêzienie lub ¶mieræ...
- Nie wstawaj ... nigdzie siê chyba nie ¶pieszysz w takim stanie - powiedzia³am ironicznie jednak wci±¿ tym swoim mi³ym g³osem. Nie chcia³am byc nie mi³a tylko po prostu chcia³am skarcic mê¿czyznê za niepotrzebny wysi³ek. Zamiast mi odpowiedziec zada³ nastêpne pytania. Ech ... gdyby nie by³ chory ju¿ bym na niego nakrzycza³a ze tak nie wypada... ale biedak by³ s³aby i do koñca jeszcze chyba nie kontaktowa³ ... ale nawet to nie zmienia³o faktu ¿e mia³ prawo do niepewno¶ci i wielu pytañ... chod¼ z pewno¶ci± ja mia³±m ich jeszcze wiêcej. Jednak nie chcia³am go teraz mêczyc.
- Le¿ysz ... sama zbytnio nie wiem bo tyle mam roboty ¿e dni mi uciekaj± miêdzy palcami jak piasek klepsydry - powiedzia³am filozoficznie zamy¶lona wpatrzona w twarz mê¿czyzny. - Ale spodziewam siê ¿e oko³o tygodnia ... moze wiêcej. Znalaz³am Ciê i zabra³am do szpitala ... a lekarze ciê uratowali - taka by³a prawda. Nie by³am bohaterk± lecz drobn± pomoc±.
- Jak siê czujesz? Chcesz wody? I pamietasz swoje imiê ? - znów zada³am te same dwa pytania. By³am upart± dziewczyn±. Brnê³am ci±gle ku temu samemu celowi ...
-Tak, chêtnie jakby¶ mog³a- odpowiedzia³ Jeng na pytanie na temat wody. Czu³ ¿e raczej nie ma ona wobec niego ¿adnych z³ych zamiarów, prawdopodobnie nigdy ona o nim nie s³ysza³a.
-Wybacz moj± nieuprzejmo¶æ pani..- chcia³ przeprosiæ dziewczynê za jego zachowania lecz, kaszel na chwilê przerwa³ mu jego wypowiedz
-Jestem Samhain, i dziêkuje Ci za uratowanie mego ¿ycia- lekko schyli³ swoj± g³owê w ge¶cie podziêkowania, bo na razie chyba tylko tyle móg³ zrobiæ. Co do samego przedstawienia siê, dopiero po chwili nasz³y go my¶li ¿e ¼le zrobi³ przedstawiaj±c siê swoim prawdziwym imieniem, i ¿e piêkna nieznajoma skojarzy sobie te imiê z imieniem 5 Tsuchikage.
-I przepraszam za k³opot- powiedzia³ nadal maj±c g³owê lekko pochylon±.
Samhain. Samhain... kojarzê sobie sk±dz to imiê. Z pewno¶ci± ... tylko sk±d. Bêde musia³± siê pó¼niej na spokojnie pozastanawiac nad tym ... teraz lepiej skupiê siê nad tym biedactwem które tu le¿y.
Uda³am siê po szklankê wody. Woda najlepiej ¿eby byla letnia. Nie zimna, nie gor±ca. Nala³am do po³owy. Albo do po³owy zostawi³am pust± szklankê. Przystawi³am do ust ch³opaka. Wiem ¿e ludzie tego nie lubi±, tym bardziej mê¿czyzni którzy czuj± sie przez to mniej mêscy ...ale nie pozwolê mu siê mêczyc fizycznie.
- Proszê - delikatnie przchyli³am szklane naczynie by woda malutkim strumyczkiem stworzonym przez okr±g³e ¶ciany pop³yne³a do suchuch z pewno¶ci± spragnionych ust pacjenta kliniki.
- Nic siê nie sta³o. A raczej zbyt du¿o z³ych rzeczy siê sta³o bym mog³a przejsc obok ciebie. Moim obowi±zkiem jest pomaganie ludzi± w Kusie ... a po za tym to nie tylko obowi±zek - powiedzia³am i po napojeniu mê¿czyzny i odlo¿eniu szklanki usiad³am blisko niego trzymaj±c go za d³oñ jakbym chcia³a rpzez to powiedziec - nie bój siê.
- Pamiêtasz co siê sta³o? Potrzebujesz czego¶? Zastanawiam siê czy lepiej by ci nie by³o u mnie w apartamencie mieszkac ni¿ tutaj - powiedzia³am trochê pytajaco. Po za tym tak du¿o da³±m bod¼ców Samhainowi ¿e jestem Kusakage ¿e móg³ ju¿ siê zorienotwac u poczuc we mnie wroga. Aka zawsze widzia³o w Kusie s³abego robaczka którego mo¿na zabic i wykrasc jest ziemie.
Mikomi nigdy nie zastanawia³a siê nad tym czy do¿yje staro¶ci, by³a jednak pewna, ¿e umrze w m³odym wieku. Prawie ka¿dy ninja tak koñczy... prawie. Nikt jej nie zauwa¿y³ - mo¿e to i lepiej? Siedzia³a tak z lekko przymkniêtymi powiekami. Po jakim¶ czasie unios³a je.
- Podstaw± szczê¶cia jest wolno¶æ, a podstaw± wolno¶ci odwaga. Nadzieja wspomaga ca³y ten proces... i pozwala wyswobodziæ siê z objêæ ¶mierci - powiedzia³a swoim wiecznie spokojnym g³osem. Czemu to zrobi³a? Pewnie zaczê³o jej siê nudziæ, a mówienie do siebie nie by³o takim z³ym zajêciem.
Kiedy jego zmys³y ju¿ ca³kowicie wróci³y do normalnego stanu, Samhain móg³ zobaczyæ ¿e Jeng nie jest zwyk³± pielêgniark± czy te¿ przypadkow± Kunoichi, przez swoje "oko serca", bo tak nazwa³ swoj± now± umiejêtno¶æ, zobaczy³ ¿e poziom chakry tej dziewczyny znacznie przewy¿sza chunina, a byæ mo¿e nawet jounina... nawet nie przypuszcza³ ¿e w Kusie mo¿e znajdowaæ siê kto¶ a¿ tak potê¿ny.
Kiedy w³adczyni Kusy przystawi³a mu szklankê do ust i powolnym strumykiem wla³a mu wodê do gard³a czarnow³osy poczu³ ulgê... mo¿e ta ca³a sytuacja nie by³± zbyt mêska, jednak jaki samiec nie chcia³by aby kobieta tak o niego dba³a? oczywi¶cie wykluczaj±c grono osób o odmiennej orientacji seksualnej ni¿ zwykle.
-Dzi... Dziêkuje- wymamrota³ z trudem przez zêby... m³odzieniec nie zwyk³ mówiæ tego s³owa, dlatego te¿ ta sytuacja stawa³a siê coraz dziwniejsza.
Po chwili gdy piêkna zielonooka Jeng zaproponowa³a mu pobyt w swoich komnatach, ¶lepiec zrozumia³ kim jest ta kobieta... Tak to na pewno musia³a byæ KusaKage we w³asnej osobie, tylko teraz w jego umy¶le pojawi³y siê kolejne pytanie... Co ona zrobi kiedy siê o nim dowie ca³ej prawdy? Czy zabije go? Jednak jej g³os i zachowanie odgania³y wszystkie z³e my¶li...
-Nie chcia³bym siê narzucaæ, i tak dla mnie zrobi³a¶ tak wiele pani...- znów mówi³ z lekk± pochylon± g³ow±... to siê znaczy na tyle pochylon± na ile móg³... wiêc piêknej dziewczynie bardzo ciê¿ko by³o zauwa¿yæ jak±kolwiek ró¿nicê...
W sali staruszków u Mikomi:
- S³ucham? Mówi³e¶ co¶ Hi-gu ?- powiedzia³ jeden ze starców jakby twoje s³owa zostaly wypowiedziane nie rpzez cieibe tylko jego lokatora. Nie wiedzia³a¶ nawet którym z pacjentów jest ten dziadek bo przecie¿ znaj±c imiona nie oznacza wiedziec do któej osoby nale¿±- Nic nie zrozumia³em.
- Obiancie ¦myrcy?! - powiedzia³ nadzywczaj niewyra¼nie jeden z nich - W kyñcy Nemoglem sy docykyc - powiedzia³ jako¶ dziwnie radosny - Jo ny umry Orkohymaru yst nesmertl... - nie móg³ wykrztusic ostatniego s³owa gdy¿ zach³ysn±³ siê w³asn± ¶lin±. Reszta dziadków dalej by³a zajêta swoimi czynno¶ciami.

=====
W sali Samhaina:
Cieszylam siê bardzo widz±c ¿e mê¿czy¼nie mog³am pomóc i ¿e chyba powoli wraca³ do si³. Nadzwyczaj mi humor siê poprawi³. Mia³am ochotê ... ach nie wa¿ne. Tym bardziej rozpromieni³am siê gdy powiedzia³ "dziêkujê" Musia³ byc wspania³ym mê¿czyzn±. Wspania³ym materia³em na mê¿a. Nie zwa¿a³abym na jego wady cia³a bo w duszy jest wspanialy ...
- Stop - powiedzialam do siebie zatrzymuj±c wszystki g³upie my¶li. Z pewno¶ci± Samhain móg³ jako¶ to dziwnie odebrac ... ale musia³am na g³os rozkazac wewnêtrznej Jeng siê uspokoic. Po chwili g³upiutko powiedzia³±m- przepraszam, to nie do ciebie
- No có¿. Tak by³abym blisko ciebie i mog³abym czê¶ciej w wolnym czasie wchodzic nie zrywaj±c zbytnio swojego grafiku ... a w takim wypadku bêde musia³a d³uzej byc nie obecna w swym gabinecie bedac nie odpowiedzialn± przy tym ... a to przebieganie przez pó³ miasta w deszczu ... - powiedziala niby powa¿nie ale z ironizmem by przekonac mê¿czyznê do swojego - ... je¶li wolisz tutaj le¿ec ni¿eli u mnie w domu ... to dobrze.
Chcia³am miec mê¿czyznê ko³o siebie. By³am bardziej pewna o jego zdrowie i pewniejsza o opiekê nad nim. Przypuszcza³am ¿e je¶li bêdzie w dobrych warunkach ¿adne komplikacje zdrowotne nie powinny nast±pic. W tym szpitalu by³o ciep³o, a gdybym chcia³a jedna z pielêgniarek pe³ni³aby nad nim stra¿, ale jednak im te¿ potrzebne jest wytchnienie ... przecie¿ teraz jest okres wielu zachorowan. Po za tym jego pobyt w moim apartamencie by³ plusem takze dla mnie je¶li chodzi o pe³nienie funkcji Kusakage jak wspomnia³am ju¿ w swojej wypowiedzi.
- Uch... - westchnê³a dziewczyna kiwaj±c g³ow± z rezygnacj±. Tak, to bez w±tpienia bêdzie najnudniejszy dzieñ w jej ¿yciu. Nawet nie wiedzia³a co powiedzia³ ten drugi mê¿czyzna! Po prostu go nie zrozumia³a. Pomy¶la³a sobie teraz o tym kim¶, kto przyby³ do szpitala 'ca³y we krwi' - jak powiedzia³a Katrina. Mo¿e tam by³oby ciekawiej? Ale có¿, skoro zdecydowa³a zaj±æ siê dziadkami to musi tu zostaæ. Z reszt± to i tak lepsze ni¿ zajmowanie siê dzieæmi... chwila spokoju.
- Kto pogra ze mn± w szachy - zapyta³ siê jeden z dziadków - Gdzie s± szachy - jednak nikt mu nie odpowiedzia³ z siedz±cych tutaj lokatorów. Czy oni siê ignoruj±? A mo¿e nawet siebie nie s³ysz± ¿yj±c w ró¿nych ¶wiatach? Dziwni s± ludzie ... tym bardziej starsi. Jednak po chwili kto¶ odpowiedzia³ na jego s³owa ... a mo¿e to by³a zachcianka wogóle nie zwi±zana z jego s³owami ...
- Zagrajmy w ko¶ci. - stwierdzi³ i siêgn±³ do szafeczki wyjmuj±c przyrz±dy do tej kontrowersyjnej gry. Nie wiadmo która gra jest bardziej ekscytujaca ... szachy czy ko¶ci
- Gdy yst Kabuto? - zapyta³ siê jeden z dziadków ... tak ... tak ten sam który tak niezwykle piêknie sepleni³.

// Naprawdê nie zrozumia³a¶ co wcze¶niej powiedzia³?? //
Mikomi przygl±da³a siê starszym mê¿czyznom bez jakichkolwiek emocji. I co mia³a robiæ? Pograæ sobie z nimi w ko¶ci, czy mo¿e po prostu i¶æ spaæ? Nie, nie pójdzie spaæ. Chocia¿ mo¿liwym by³o, ¿e u¶nie. Wtedy, mo¿e kto¶ j± zauwa¿y, a mo¿e nawet obudzi...

// wiem tylko, ¿e mówi³ co¶ o ¶mierci ... o.o
-Có¿, je¿eli tak stawiasz sprawê...- na twarzy m³odzieñca pojawi³ siê lekki u¶miech
-Pobyt w twoich komnatach bêdzie dla mnie olbrzymim zaszczytem- s³owa wypowiada³ ju¿ z mniejszym trudem, lecz nadal rany, które pokrywa³y jego prawie ca³e cia³o odbi³y jakie¶ piêtno...
Nawet nie zwa¿a³ na dziwne zachowanie kobiety w pewnym momencie rozmowy, przecie¿ on przez kilka miesiêcy te¿ rozmawia³ sobie tylko sam ze sob±... i wie ¿e przynajmniej jego rozmówca by³ na tym samym poziomie intelektualnym co on.
Co do samego zaproszenia to czarnow³osy ch³opak mia³ do¶æ mieszane uczucia, z jednej strony piêkna zielonooka w³adczyni Kusy bardzo go interesowa³a, zdawa³a siê byæ do¶æ m±dr± i rozeznan± w ¶wiecie osob±, jednak mroczna przesz³o¶æ cz³onka Akatsuki mog³aby zawa¿yæ na ich znajomo¶ci, przez co Samhain mo¿e mieæ nie lada k³opoty...
W pokoju staruszków, Mikomi:
- A Pani Katrin? Bêdzie z nami gra³a? - zapyta³ siê pomys³odawca gry w ko¶ci. Wsta³ z ³ó¿ka. Zwyk³em krokiem, nadzwyczaj prostym mru¿±c oczy zbli¿y³ siê do stolika który znajdowa³ siê na koñcu sali i usiad³ na zwyk³ym krzese³ku szpitalnym
- A..a... Anku to ty? Wiedzylem ¿ przyjdzysz pomny - powiedzia³ do ciebie patrz±c na ciebie. Wyci±gn±³ trzês±c± rêkê w twoj± stronê. Mê¿czyzna wygl±da³ dosc dziwnie. Blada twarz, tak jak ca³e cia³o. Zapadniête puste oczy. D³ugie proste siwe w³osy. Nadzwyczajne jest to ¿e nie posiada ¿adnych zmarszczek. Zacz±³ znów co¶ mówic w twoj± stronê a jego ¶lina kapa³a na po¶ciel - Tywiedzzala m ¿ przyjdzysz po styryszka swygo.
W tym czasie dziadek który chcia³ grac w szachy zbli¿y³ siê tak¿e do stolika i tak¿e przy³±czy³ siê do gry.
Reszta albo spa³± albo by³a nadzwyczaj otêpia³a bo nie zareagowali na te s³owa...

=====
Samhain:
Zawsze stawiam na swoim. Kiedy¶ by³am tylko ksiê¿niczk± Kusy która marzy³a o bogactwie, o ksiêciu z bajki, o w³adzy, o gwiazdach z nieba ... teraz jestem W³adczyni± Kusakage i wszystko o czym marzy³am mogê wzi±¶c. Za¶mia³am siê na te mysli cicho.
- Przed wezwaniem kogo¶ na przetransportowanie ciê do mojej rezydencji powinnam chyba zmienic tobie opatrunki ... chyba ¿e siê mnie wstydzisz - powiedzia³am wstawaj±c z miejsca i nachylaj±c siê nad mê¿czyzn±. Szczerze mówi±c chcialam dok³±dniej przyjrzec siê Samhainowi. Jego budowie. Aczkolwiek tak¿e chcia³am ocenic jak d³ugo jeszcze bêdzie fizycznie dochodzic do siebie.
Gra w ko¶ci? Jednak to nie ona zosta³a zaproszona, tylko Katrina, której aktualnie tu nie by³o.
- Katriny nie ma, zastêpuje j± - odezwa³a siê g³o¶no tak, aby staruszek j± us³ysza³.
Czyi¶ g³os wyrwa³ Mikomi z przemy¶leñ. Unios³a powieki i poszuka³a jego ¼ród³a. By³ to sepleni±cy staruszek.
- Nie jestem Anku, a raczej czym¶ na kszta³t... - tutaj zastanowi³a siê. - ...anio³a, który pomaga ludziom pozbyæ siê strachu przed ¶mierci±.
Po czê¶ci mówi³a prawdê, tyle ¿e ona nie zastanawia³a siê czy kto¶ boi siê ¶mierci czy nie. Zabija³a tak po prostu. Ale staruszka mo¿na czasem ok³amaæ...
Po chwili mia³a¶ ujrzec ¿e praca przy dziadkach nie jest taka piêkna jak siê wydaje. Jeden z osób która nic nie mówi³a przez ten ca³y czas spojrza³a w twoj± stronê. Widzia³a¶ ¿e jego lewa rêka wygl±da nadzwyczaj obrzydliwie. Jest chuda i dok³adnie widac ko¶c która jest niezwykle po³atana. Spojrza³ na ciebie pustymi oczami. Jego ¼renice by³y nadzwyczaj wielkie... rozszerza³y siê co raz bardziej.
- KAtrin...katrin...katrin ... - zacz±³ krzyczec w niebog³osy nie przerywaj±c krzyków. Zacz±³ siê wierzgac na ³ó¿ku zmieniaj±c swój krzyk w wrzaski. Wygi±³ siê i dalej zachowywa³ siê jak pacjent z objawami padaczki przy okazji mocno uderzaj±c siê rêkoma o kanty ³ó¿ka czy stolika.
Jakby tego by³o ma³o mê¿czyzna który sepleni³ spojrza³ na ciebie swymi bia³ymi oczami i zacz±³ ... p³akac by zacz±c krzyczec ... i wsta³ z ³ó¿ka kieruj±c siê w twoj± stronê z ³y¿k± po jogurcie.
- Coz yj zrubilos?! Ankuuuu - zach³ysn±³ siê swoj± ¶lin± jednak dalej n szed³ do ciebie. Szed³? Je¶li mo¿naby³o to nazwac chodem. Zgarbiony, mocno nachylony do przodu, wlek±cy siê na swych ocie¿a³ych nogach. Przy okazi nadzwyczaj dysza³ chodz±c. Czy¿by to byl psychiatryk?
- Proszê do nas u¶i±sc - powiedzia³ mê¿czyzna który pierwsy usiad³ do stolika wcale nie przejmuj±c siê tym co dzieje siê do oko³a. Zacz±³ liczyc kosci do gry. Drugi mê¿czyzna siedzia³ i ... siedzia³. Czeka³ na twoje przybycie. Ostatni le¿a³ i spa³. Chyba sobie nie przeszkadza³ ha³asami.
Mikomi chwyci³a strzykawkê z lekiem uspokajaj±cym i wbi³a j± niezbyt ostro¿nie w ramiê mê¿czyzny rzucaj±cego siê po ³ó¿ku. Nastêpnie zrêcznie wyminê³a tego, który szed³ w jej kierunku.
Ju¿ wiem, czemu Katrina tak siê cieszy³a... - przesz³o jej przez my¶l kiedy przechodzi³a obok ¶pi±cego staruszka, podesz³a do tego, który mówi³ na ni± Anku.
- Przepraszam pana bardzo, ale NIE JESTEM ¯ADN¡ ANKO - powiedzia³a g³o¶no i wyra¼nie. - Rozumiem, ¿e mo¿e pan mieæ problemy psychiczne, które wi±¿± siê z pañskim wiekiem, ale to nie znaczy, ¿e mo¿e pan mnie prze¶ladowaæ - Mikomi by³a gotowa wyci±gn±æ kolejn± strzykawkê i temu panu równie¿ podaæ lek uspokajaj±cy.
Zerknê³a w stronê stolika, przy którym grali w ko¶ci. Skierowa³a siê w tamt± stronê.
Szybka interwencja na wierzgaj±cym siê mêzczy¼nie le¿±cym na ³ó¿ku. Po chwili przesta³ siê ruszac i jedynie puls oraz oczy chodz±ce w jedn± i drug± stronê ¶wiadczy³y ¿e ¿yje. Jak¿e teraz by³ potulny. W tym czasie psychopatyczny staruszek dalej wluk³ siê w twoim kierunku. By³ bli¿ej i bli¿ej jednak zanim dojdzie minie z dziesiêc minut.
- Ohoramara byyu wylkym szhenby. Orhatuj my. Pyzwyl znyly¼c ny ciao - powiedzia³ wygl±daj±c na zdesperowanego dziadka - ny my haka
Ty za¶ usiad³a¶ sobei przy dziadkach i przysuniêto do ciebie ko¶ci by¶ pierwsza rozpoczê³a partiê ( ja bêdê ci losowac ko¶ci gdyby co).
- Panienki przodem - powiedzia³ jedyny chwilowo wydaj±cy siê na normlaniejszego mê¿czyzna - Jak siê zwiesz?
Faktycznie... on zdawa³ siê byæ normalny. Ale czy to by³o mo¿liwe w tej ma³ej salce? Czy ktokolwiek móg³ tu byæ normalny? Mi-chan przestawa³a w to wierzyæ.
- Zw± mnie Mikomi - powiedzia³a kunoichi i wziê³a ko¶ci w d³oñ. Czêsto gra³a w t± jak¿e fascynuj±c± grê, ale wynik zale¿a³ tylko i wy³±cznie od szczê¶cia tego, który rzuca³. Umiejêtno¶ci te¿ z pewno¶ci± mia³y jakie¶ znaczenie. Ruch nadgarstka, itp. Mikomi rzuci³a ko¶ci i powêdrowa³a za nimi swoim bez emocjonalnym spojrzeniem.
Mina Samhain'a trochê zmizernia³a...
-Jedyne czego siê obecnie wstydzê...- rozpocz±³ lekko smutnym g³osem
-... to to ¿e nie jestem w stanie poruszaæ siê o samodzielnych si³ach, tego ¿e na razie jestem przykuty do ³ó¿ka niczym kaleka...- w jego s³owach by³o s³ychaæ ¿al i smutek, który towarzyszy³ mu w tej sytuacji. Lecz kiedy "spojrza³" na twarz Jeng od razu siê rozchmurzy³.
-Oczywi¶cie nie mam nic przeciwko temu aby¶ mi zmieni³a opatrunki- doda³ po chwili ciszy, która zapewne zapanowa³a po jego krótkiej lecz dobitnej wypowiedzi.
Mikomi:
Dziadek który nêka³ ciê psychicznie zrezygnowa³ ze swojej czynno¶ci i po³ozy³ siê spac. Ty za¶ razem z dziadkami siedzia³a¶ przy grze. Twój pierwszy rzut. Ko¶ci poturla³y siê po stoliku i wypad³y ci nastêpuj±ce warto¶ci: 1; 1; 2;4;5. //wszystko z generatorem // Dalej mog³a¶ wymienic ko¶ci wszystkie, kilka bo chwilowo nic nie osi±gnê³a¶. Dziadkowie do oko³a ciebie wpatrywali siê jak idzie nowej pielêgniarce.
Mikomi przyjrza³a siê ko¶ciom. Wziê³a jedn± ko¶æ - t±, na której wypad³o jeden - i rzuci³a licz±c na liczbê 3. Gdyby tak siê sta³o mia³aby du¿ego strita. Patrzy³a siê wyczekuj±co na ko¶æ i czeka³a, a¿ ta siê zatrzyma.

// gra³am kiedy¶ w ko¶ci na kurniku i znam tylko tamte zasady (o ile gdziekolwiek s± inne... ^ ^'), wiêc mo¿emy siê kierowaæ nimi?
W sali Samhaina:
- Przestañ. - rozkaza³am. Chyba bycie Kage trochê wesz³o mi w nawyk i czasem zbyt bardzo stawialam na swoim. - Przepraszam ¿e podnios³am g³os, ale nie lubiê jak ludzie u¿alaj± siê nad sob±. Szybko wyzdrowiejesz i wróci... - przerwa³am. Zapomnia³am ¿e jest kalek± tak¿e dlatego i¿ straci³ wzrok.
Nie dokoñczy³am swoich s³ów. Od razu wziê³am siê do zmieniania opatrunków mê¿czyzny. Chcia³am tak bardzo ¿eby nieznajomy, a mo¿e ju¿ znajomy wróci³ do zdrowia. Zrobi³am g³o¶ny wydech i zaczê³am delikatnie odwijac oraz odklejac stare opatrunki. Mog³am przyjrzec siê jego cialu. By³ mêski ... nie powiem. Kiedy bylam nachylona nad jego klatk± piersiow± delikatnie palcem przejechalam po lini odnznadzaj±cych siê miê¶ni niezdawaj±c sobie sprawy z tego ¿e mê¿czyzne mo¿e zastanawiac ta dziwna czynno¶c. Szybko jednak wrócilam do swojej poprzedniej pracy. Widzia³am prawie ca³e jego nagie cia³o. Z wyj±tkiem jednego miejsca. Gdy skoñczy³am t± czynno¶c nachyli³am siê nad twarz± ch³opaka ods³aniaj±c grzywê która spada³± na czo³o które uca³owa³am. Sama nie widzia³am dlaczego to zrobi³am. To by³o dziwne. Nie w moim stylu. Z pewno¶ci± to zbytnia nadopiekuñczosc. Czujê siê jak matka pochylaj±ca siê nad zasypiaj±cym cierpi±cym dzieckiem...nic wiêcej.
- Ju¿ gotowe. - og³osi³am - Poproszê, aby ciê przeniesiono do mojej rezydencji ... dobrze?

Mikomi i jej gra:
Cytat: Zasady:
Mo¿esz wymieniac dowoln± ilo¶c ko¶ci. Wymiany dokonujesz dwa razy po wcze¶niejszym wyrzuceniu.
Zdobywanie punktów:
3 jednakowe ko¶ci - suma oczek tych ko¶ci
4 jednakowe ko¶ci - suma oczek tych ko¶ci
Full - 3 i 2 jednakowe ko¶ci - suma wszystkich oczek
Ma³y strit - cztery kolejne oczka - 30 pn.
Du¿y stri - piec kolejnych oczek - 40 pn.
Genera³ - 5 jednkowych kosci - 60 pn.
Ko¶c siê poturla³a i waha³a siê pomiêdzy dwoma stronami, a¿ wypad³a trójka. Czy¿by¶ mia³a a¿ tak wielkie szczê¶cie? Wszyscy gracze zakneli w duchu. Zdobyla¶ du¿o punktów jak na pocz±tek. Pó¼niej dziadek który najwiêcej siê odzywa³ i wydawa³ siê na najnormalniejszego zaczal swoj± partiê. Wyrzuci³ takowe ko¶ci: 1; 4; 5; 5; 6. Wymieni³ wszystkie ko¶ci prócz pi±tek. Wyrzucono mu jak po z³osci: 1; 4; 6. Ponownie zamiesza³ wszystkimi pozostalymi ko¶cmi. Wylosowa³: 1; 3; 3. Zero punktów.
Nastêpny cichy jak do tej pory szachowy mistrz, bo tak mo¿na go ¿artobliwie nazwac zacz±³ swoj± kolejkê. Wylosowa³ niczym wielki szczê¶ciarz: 2; 5; 6; 6; 6. Wymieni³ wiêc nie pasuj±ce dwie pierwsze ko¶ci. Wpierw wylosowa³: 4 i 6, a pó¼niej wymieniaj±c ostatni± ko¶c trafi³ na 6. Piêc jednakowych ko¶ci do tego szóstek.
Mikomi - 40 pn.
Togoko - 0 pn.
Roberts - 60 pn.

Znów twoja kolejka.
// Przy wszystkim u¿ywa³am generatora ko¶ci ... nie strzela³am tylko naprawdê losowa³am ... //
Wypad³a trójka! Có¿, Mikomi nie by³a taka kiepska w te klocki.
Nastêpny rzuca³ pan Togoko, niestety, a mo¿e na szczê¶cie, nie zdoby³ ¿adnego punktu. Za to pan Roberts wyrzuci³ a¿ piêæ szóstek! Ten to ma dopiero szczê¶cie...
Mi-chan z³apa³a ko¶ci i potrz±snê³a nimi trzymaj±c je w gar¶ci.
Nie zawied¼cie mnie - pomy¶la³a i rzuci³a. Jak zawsze wpatrywa³a siê w nie spokojnym wzrokiem.

// ook ^ ^
Dotyk delikatnych d³oñ piêknej zielonookiej w³adczyni Kusy by³ dla Samhain'a niczym jak magiczne lekarstwo... jego zmys³y na chwilê zamiast odbieraæ tylko bod¼ce bólu generowane przez liczne rany w jego organizmie, przestawi³y siê na odbiór delikatnych ruchów rêk±... dla m³odzieñca czas w momencie zmienia banda¿y prawie siê zatrzyma³, ta przyjemno¶æ, uczucie odprê¿enia, i w ogóle ca³o¶æ tej sytuacji zwiêczona poca³unkiem... jeszcze chyba nigdy w ¿yciu czarnow³osy m³odzieniec nie czu³ siê tak mi³o, komfortowa i zarazem tak bezpiecznie jak tutaj wraz z Jeng...
-Dobrze- powiedzia³ cichym, lecz ju¿ bardziej szczê¶liwym g³osem... wre¶cie, chocia¿ na chwilê móg³ zapomnieæ ¿e jest dumnym cz³onkiem Akatsuki i poczuæ trochê ¿ycia.... normalnego ¿ycia.
Mikomi:
Po szczê¶liwym trafie dziadka od szachów przysz³a kolej na ciebie. Pierwszy rzut. Wylosowa³a¶ nastêpuj±ce ko¶ci: 1; 2; 2; 5; 5. Co postanowisz zrobic z tym fantem? Z pewno¶ci± takie pytanie drêczy³o ka¿dego z graczy. Tego przegranego i tego wygranego. W czasie gdy ty wykonywa³a¶ swoje rzuty Pan Togoko zapisa³ wasze wyniki na kartce.
====
Samhain:
Mê¿czyzna wygl±da³ jakby mój dotyk by³ dla niego niezwyk³± rozkosz±. Czy naprawdê tak by³o nie wiedzia³am ... jednak robi³ takie wra¿enie. Z pewno¶ci± delikatny dotyk ka¿dej kobiety by³by dla niego cudowny. Ech...
- Ja bêdê lecia³a. Porozmawiamy ju¿ u mnie w rezydencji - powiedzia³am bezuczuciowo. Zaczê³am ubierac siê w swój kagowski strój. Gdy by³am gotowa do wyj¶cia chwyci³am swój wielki kapelusz z którego ¶ciek³a ju¿ woda, za³o¿y³am go i spojrza³am ostatni raz przed wyj¶ciem w stronê ch³opaka - To pa...
Od razu po opuszczeniu pomieszczenia posz³am by oznajmic pielêgniark± ¿e mê¿czyzna siê rozbudzi³ i ¿eby przygotowa³a sanitariuszy którzy go przenios±. Po tym uda³am siê do recepcji by podpisac o¶wiadczenie ¿e biorê na siebie opiekê nad Samhainem.
Po tych wszystkich "manewrach" uda³am siê do swojej rezydencji... <nmm>
- Do odwa¿nych ¶wiat nale¿y - powiedzia³a Mi i z³apa³a ko¶ci 1,2,2, i rzuci³a. Mi³o by³o patrzeæ jak toczy³y siê po stole.. by³y takie pe³ne energii.
No w³a¶nie. Mikomi czêsto my¶la³a o przedmiotach martwych w taki sposób. Dostrzega³a w nich to, czego nie dostrzega³ przeciêtny cz³owiek - ¿ycie.
Mikomi:
Rzuci³a¶. Wszyscy z oczekiwaniem wpatrywali siê w ko¶ci które jedynie dla ciebie wydawa³y siê nadzwyczaj ¿ywe. W koñcu zatrzyma³y siê i nie na twoj± korzy¶c: 1; 3; 6. Masz jeszcze jedn± szanse. Czy ta siê poszczê¶ci. Widzia³±¶ w oczach przegranego gracza nadziejê ¿e bêdzie mia³ szansê na lepsze miejsce ni¿ ostatnie. Matka fortuna ma ró¿ne wyroki...
Mi-chan bez ¿adnego zastanowienia znów wziê³a trzy nieszczê¶liwe ko¶ci i rzuci³a. Mo¿e tym razem siê poszczê¶ci? Zauwa¿y³a b³ysk w oku przegrywaj±cego staruszka. Có¿... kunoichi nie zdziwi³aby siê gdyby to ona w koñcu przegra³a. Ale, tak naprawdê, ka¿dy móg³ zostaæ przegranym - to i tak nie mia³o wiêkszego znaczenia.
Samhain le¿a³ tak jeszcze przez chwilê w bezruchu...a w zasadzie to on ca³y czas le¿a³ w bezruchu, poniewa¿ jego stan zdrowia nie pozwala³ mu na jakikolwiek wysi³ek fizyczny. Jednak okre¶lenie "bezruch" bardziej pasowa³o obecnie do jego stanu umys³u, który bez w±tpienia obecnie siê zawiesi³... có¿ umys³ mê¿czyzny ma czasami co¶ takiego ¿e przestaje pracowaæ w niektórych momentach. Jednak nie to by³o teraz najdziwniejsze... dziwniejsz± rzecz± by³a odpowiedz m³odego shinobiego na po¿egnanie Jeng...
-Pa...- przyznam szczerze, ja narrator historii tego cz³owieka, jeszcze nigdy do tej pory nie us³ysza³em ¿eby z jego ust pad³o jakiekolwiek s³owo podobne do tego... jeszcze na dodatek wypowiedziane, takim do¶æ... rozmarzonym g³osem.
Dopiero po wyj¶ciu dziewczyny z pokoju czarnow³osy cz³onek Akatsuki otrz±sn±³ siê lekko z tego zauroczenia
-"Co ja tutaj robiê? flirtuje z KusaKage? czy ¿ycie mi nie mi³e?"- jego umys³ wróci³ jak to bywa³o podczas najlepszych lat jego pracy, do analizowania wszystkiego co wydarzy³o siê w okó³ niego, i przez t± krótk± chwilê kiedy by³ sam w tym maleñkim pomieszczeniu Samu¶ przemy¶la³ wiele rzeczy, jednak ciekawo¶æ co siê stanie dalej pomiêdzy nim a Jeng spowodowa³a wypêdzenie my¶li o jak najszybszej ucieczce z tej wioski, z jego g³owy.
Mikomi:
Nastêpna próba. Czy tym razem szczê¶cie ci dopisze i znajdziesz pary do pi±tek? Wylosowa³y siê nastêpuj±ce oczka na kostkach: 1; 4; 5.
- Trzy pary. Mog³o byc gorzej - powiedzial dziadek który narazie mia³ zero punktów. Dopisa³ ci 15 punktów do wcze¶niejszego wyniku i sam zacz±³ swoj± rundê. Pomiesza³ ko¶ci i rzuci³ . Wylosowa³ : 1; 3; 4; 4; 6. Odrzuci³ 1 i 3 i 6, a w zamian nich wylosowa³ 4; 3; 1 a po¼niej dwie niepasuj±ce kostki zamieni³ na 4 i 6. Tym razem mia³ szczê¶ci. Cztery jednakowe oczka. Jednak ten ³ud szcze¶cia nie pozwoli³ mu przegonic Ciebie.
Pó¼niej kolej mistrza gry Robertsa. Zamieszanie i ... 2; 3; 3; 3; 4. Zaryzykowa³ i wymieni³ dwie 3, które zamieni³y siê w 1 i 4. Niepasuj±c± czwórkê za¶ wymiesza³ modl±c siê o pi±tkê jednak los zakpi³ z niego i wylosowa³ dwójkê. 1; 2; 3; 4 daje razem ma³ego strita czyli 30 punktów.

Mikomi - 55 pn.
Togoko -16 pn.
Roberts - 90 pn.
====
Samhain:
Gdy tak Akowiec sobie le¿a³ i rozwa¿a³ dziwoty które siê dzia³y z nim. Z jego rozma¿eniem i uleganiu urokowi Jeng. Ale zarazem próbuj±c ogarn±c siê i znów stac siê tym hardym mê¿czyzn± ... z zamy¶lenia wyrwali go pielêgniarze. Dwóch silnych mê¿czyzn. Spojrzeli na poszkodowanego.
- Witam Pana. Jak siê pan czujê? - zapyta³ jeden z nich grubym g³osem.
-Cóz... jak widaæ bywa³o lepiej- Samhain za¿artowa³ sobie, poniewa¿ do¶æ dziwne jest to aby pytaæ cz³owieka przykutego do ³ózka o zdrowie.. chocia¿ jeszcze dziwniejsze by³o to ¿e nastrój Samhain'a by³ do¶æ dobry, ¿eby nie powiedzieæ radosny.
-Panowie, zapewne maj± mnie przetransportowaæ?- zapyta³ siê, przy okazji wpatruj±c siê w ¶cianê, któr± mia³ dok³adnie przed swoj± twarz±, chcia³ aby ludzie w szpitalu byli ca³kowicie przekonani ¿e on straci³ wzrok i pozosta³ kalek± do koñca swych dni.
I znowu ja... - pomy¶la³a Mikomi ³api±c ko¶ci w d³oñ. - Monotonia ¿ycia.
I znowu rzuci³a licz±c na to, i¿ uda jej siê wygraæ. Chocia¿, tak naprawdê, to by³y z³udne nadzieje. Prawda by³a taka, ¿e zupe³nie nie obchodzi³ jej wynik gry, liczy³o siê tylko to, ¿e wywi±zuje siê ze swojej obietnicy i wykonuje 'misje'.
Mikomi:
Znów twoja tura i prawdopodobnie ostatnie by³y rzuty bo Pan Roberts przekroczy liczbê puktów 100 i tym samym wygra. Musia³by miec wielkiego pech by nie zdobyc nêdznych 10 punktów do kolekcji. A wiêc twoja kolej, twój rzut i twoje kostki: 5; 5; 5; 5; 6. Znów szczê¶ci ci dopisa³o. Czy to twój urok powali³ ko¶ci czy g³upi zawsze ma szczê¶ci? Wszyscy wiedzieli jaki teraz zrobisz ruch ... ale oczekiwali co z tego wyjdzie...
====

Samhain:
Mê¿czy¼ni siê trochê zmieszali twoimi s³owami. G³upie pytanie, a jednak zawsze mo¿e byc lepiej. Bez s³owa zaczêli przygotowywac wszystko do nadzwyczaj d³ugie podró¿y bo ze szpitala do rezydencji Kusakage.
- Tak, my mamy pana przetransportowac ... moze pan siê poruszac? - zapyta³ siê jeden z mê¿czyzn. - Czy jest pan a¿ w tak z³ym stanie ¿e nie mo¿e pan ruszac ani rêk± ani nog±?
M³odzieniec sam dobrze nie wiedzia³ czy potrafi jeszcze poruszaæ swoimi koñczynami... od kilku dni ca³y czas tylko i wy³±cznie le¿a³, jednak czucie w jego nogach jak i rêkach wraca³a do normalno¶ci. Dlatego te¿ spróbowa³ najpierw poruszyæ palcami prawej d³oni... uda³o siê, no to ju¿ wiadomo ¿e nie bêdzie on ca³kowicie sparali¿owany, za chwilê lekko podniós³ lew± rêkê, tak samo z nogami... widaæ ¿e powoli ale jednak jego organizm wraca do normalnego funkcjonowania.
-Wydaje siê ¿e potrafiê poruszaæ koñczynami, jednak chyba jeszcze nie bêdê w stanie chodziæ przez pewien czas- mówi±c skierowa³ swoj± g³owê, w stronê dobiegaj±cego g³osu, a raczej w stronê tych malutkich niebieskich ¶wiate³ek, które sta³y przy wej¶ciu do jego pokoju. Bowiem jak wiadomo ka¿dy ¿ywy organizm posiada i wydziela pewne ilo¶ci chakry... ilo¶ci dziêki którym Samhain potrafi wyczuæ swoje otoczenie...
W przypadku Mikomi bardziej pasowa³aby my¶li: "G³upi ma zawsze szczê¶cie", ale có¿... Mi-chan nie spodziewa³a siê tak dobrego wyniku, który mile j± zaskoczy³. Wziê³a ko¶æ, która pokazywa³a 6 oczek i rzuci³a.
W pokoju Samhaina:
- To bardzo dobrze ¿e zaczyna Pan wracac do poprzedniego stanu. Mam jeszcze jedno pytanie ... czy wózek panu bêdzie odpowiada³, bo nie jest pan w tak z³ym stanie jak siê spodziewali¶my, aczkolwiek spodziewamy siê ¿e sam pan na wózku nie da rady siê poruszac. - powiedzia³ spojrza³ na swojego znajomego po czym doda³ - jeszcze bêdzie musia³ pan porozmawiac z psychologiem ... bo widac ¿e wraca pan powoli do zdrowia.
Psycholog. Brzmi niebezpiecznie. Po co ci psycholog?! Czy¿by stwierdzili ¿e a¿ tak ¼le siê czujesz? A mo¿e Jeng zarz±dzi³a by ciê przes³uchano gdy¿ podejrzewa ciê o co¶. Przecie¿ jako kage nie jest jak±¶ tam g³upiutk± dziewczynk±...

Podczas gry Mikomi:
Szóstka za pierwszym razem zamieni³a siê w pi±tkê do kolekcji. Genera³. Najwy¿ej punktowany bo a¿ 60pn. Lepiej byc nie mog³o. Chod¼ to nie jest koniec gry. Jeszcze dwóch panów. Wpierw pan Togoko. Wylosowa³: 1; 2; 4; 6; 6 by wymienic je na 3 i 6. Ma³y strit i 30 punktów.
Teraz kolej mistrza. Czy przekroczy setkê? 1; 1; 2; 4; 5. Wymieni³ niepasuj±c± jedynkê dwa razy lecz wypad³a mu pi±tka i czwórka. Nic nie pasowa³o ... przegrana.
Mikomi wygrywa
- Gratulujê - powiedzia³ nie wiadomo dlaczego uradowany najnormlaniejszy z dziadków
- Pierwszy raz wygra³ mnie kto¶ - o¶wiadczy³ drugi cichy mê¿czyzna.
//+1 pn na zrêczno¶c //
Gra siê skoñczy³a i do ¶rodka wesz³a ... Katrin. By³a nadzwyczaj u¶miechniêta. Spojrza³a po pokoju. Wy siedzieli¶cie przy grze, reszta spa³a.
- Och, widze ¿e sobie poradzi³a¶- powiedzia³a rado¶nie po czym doda³a - ju¿ koniec pracy tutaj. Mam nadziejê ¿e masz dobre wspomnienia z tym miejscem.
- Kiedy przyjdziesz nastêpnym razem? - zapyta³ siê dziadek który przez nieszczêsne ko¶ci przegra³.
Mi-chan nie wiedzia³a za bardzo co zrobiæ, wiêc unios³a tryumfalnie rêkê do góry, co przy jej wyrazie twarzy wygl±da³o bardzo zabawnie.
- Dziêkujê i równie¿ gratuluje - powiedzia³a Mikomi. - Przyjemnie siê z panami gra³o.
Wtedy wesz³a Katrina. Mi-chan odwróci³a siê w jej kierunku - dziewczyna by³a bardzo zadowolona, co bardzo ucieszy³o Mikomi. Nawet ona potrafi³a spe³niaæ dobre uczynki!
- Witaj Katrina-chan - przywita³a siê kunoichi i odwróci³a w stronê mê¿czyzn. - W takim razie ¿egnam siê, na pewno jeszcze was odwiedzê.
Mikomi wsta³a i zerknê³a na Katrine. Powróci³o wspomnienie o tajemniczym go¶ciu odwiedzaj±cym szpital.
- Mog³yby¶my odwiedziæ tego kogo¶? Chcia³abym tylko zajrzeæ... - tu zatrzyma³a siê na chwilê. - Proszê - i na tym skoñczy³a siê jej wypowied¼.
-Wózek powinien mi wystarczyæ, i tak ju¿ do¶æ sporo czasu straci³em na le¿eniu...- ca³y czas stara³ siê aby jego g³os by³ jak najbardziej przyjazny, tak aby nie wzbudziæ ¿adnych podejrzeñ. Jednak kiedy sanitariusze wspomnieli o rozmowie z psychologiem, czarnow³osy m³odzieniec zaniepokoi³ siê lekko... choæ stara³ siê aby na jego twarzy ca³y czas widnia³a ta sama mina, to w jego wnêtrzu bi³o siê kilka my¶li.... jak¿e ró¿nych, odmiennych z jednej strony pada³o pytanie "Dlaczego? czy Jeng co¶ podejrzewa" z drugiej my¶l ¿e wszystkie ofiary takich wypadków jak np wyd³ubanie oczów musz± t± rozmowê przej¶æ, jednak to nie by³o najgorsze.... najbardziej mêcz±cym pytaniem, które obecnie ca³y czas b³±ka³o siê po jego g³owie by³o "Czy jestem w stanie oszukaæ psychologa, tak aby nie odkry³ mojej prawdziwej natury?" wiedzia³ ¿e to mo¿e byæ ciê¿kie zadanie, nigdy nie rozmawia³ z psychologiem, i raczej niezbyt mia³ na to ochotê...
Mikomi:
Dziadkowie którzy grali razem z tob± schowali ko¶ci i udali siê spac. Reszta spa³a, tym bardziej dziadek który zosta³ poczêstowany przez ciebie zastrzykiem. Jeden najstarszy z dziadków przez sen cos szepta³. Brzmia³o to miej wiêcej jak powtarzanie imion. "Kabattu, Anky, Yray..." W pods³uchiwaniu mamrotañ dziadka przerwa³a ci Katrin swym radosnym g³osem:
- Wyobra¼ sobie ¿e ten mê¿czyzna który trafi³ w takim strasznym stanie do szpitala ockn±³ siê, a jego stan znacznie siê poprawi³. Kusakage zechcia³a go miec w swojej rezydencji wiêc jeszcze chwila a ju¿ go tutaj nie bêdzie. - powiedzia³± po czyms szybko doda³a - a w³a¶nie mam dla ciebie ostatnie zadanie. Posprz±ta³a by¶ pokój po tym mê¿czy¼nie? I bêdziesz ju¿ wolna. - poinformowa³a pielêgniarka wolnym krokiem zmie¿aj±c do owej sali.
===
Samhain:
Dwóch mê¿czyzn przygotowa³o wózek i zapakowa³o go na niego. Wcze¶niej jeszcze jedynie za³o¿yli na samhaina gruby szlafrok by nie zmarz³ podczas podró¿y.
- Pani Kusakage powiedzia³a ¿eby psycholog przyszed³ do jej apartamentu bo stwierdzi³a ¿e tutaj s± z³e warunki i bêdzie siê pan gorzej czu³ - poinformowa³ i zaczeli wychodzici kieruj±c wózek po korytarzu ku wyj¶ciu. Widzia³e¶ kilka pielêgniarek przechodz±cych, lekarzy i innych osób ... a raczej wyczu³e¶ ich chakrê oraz mog³e¶ wnioskowac po rozmowach.
Przed chwil± ko³o ciebie przesz³y dwie pielêgniarki w tym jedna powiedzia³a cicho jednak dla twojego wra¿liwego ucha wystarczaj±co g³o¶no:
- To on ... przystojny.
Mikomi kiwnê³a g³ow± z satysfakcj±.
- Nie ma sprawy - powiedzia³a. Gdzie¶ tam w ¶rodku mia³a nadziejê, ¿e tajemniczy go¶æ nie zniknie zanim Katrina i Mi-chan dojad± do jego pokoju.
- Dobrze, ¿e nie jest z nim ju¿ tak ¼le - odpowiedzia³a na pierwsze s³owa pielêgniarki i ruszy³a za ni± entuzjastycznie.
Katrin razem z tob± przemierzy³a ca³y korytarz a¿ w koñcu dotar³y¶cie do pomieszczenia z którego wyje¿dza³ mê¿czyzna(Samhain) na wózku z eskort± dwuch mê¿czyzn, sanitariuszy. W tym jeden z nich pcha³ wózek. By³ ca³y w opatrunkach lecz wszystko zakrywa³a pi¿amka (^^) i gróby szlafrok.
- To on - powiedzia³a cicho pielêgniarka jednak wystarczaj±co g³o¶no by us³ysza³ to mê¿czyzna jad±cy ko³o nich. Po czym ¿artobliwie, ale zarówno z g³êbi serca doda³a - Przystojny.
Umys³ Samhain ca³y czas by³ do¶æ niespokojny, ta my¶l o zbli¿aj±cej siê rozmowie z psychologiem nie dawa³a mu ani chwili spokoju...
-"O co psycholog mo¿e mnie zapytaæ? Jak siê czuje bez oczu? czy te¿ jak siê czuje po balansowaniu na krawêdzi ¶mierci?" m³odzieniec wiedzia³ ¿e je¿eli bêdzie mu odpowiada³ zgodnie ¿e swoj± natur±, to bez w±tpienia zostanie zdemaskowany i albo zostanie wygnany z Kusagakure albo po prostu zostanie skazany na ¶mieræ przez radê starszych za kontakty z Akatsuki lub innymi z³ymi organizacjami, które maj± za zadanie ca³kowicie przej±æ kontrolê nad tym ¶wiatem...
I pomy¶leæ ¿e jeszcze kilka chwil temu by³ bardzo szczê¶liwy z powodu jego zbli¿aj±cej siê podró¿y do komnat Jeng, jednak teraz ten psycholog ca³kowicie wybi³ go z tego toku my¶lenia.
Sz³a za Katrin± i sz³a, a¿ w koñcu dosz³y do owego pokoju, w którym mieszka³ Sam. Mikomi przyjrza³a mu siê uwa¿nie, z jej oczu promieniowa³o zdziwienie.
- ... Samhain? - spyta³a przekrêcaj±c zabawnie g³owê w bok, wci±¿ wpatruj±c siê w ch³opaka. Shinobi, móg³ j± poznaæ bez problemu, mimo i¿ by³a ubrana inaczej ni¿ zwykle...
Do Mikomi zupe³nie nie dociera³y teraz s³owa Katriny, bo by³a... zbyt zdziwiona. Tak, to z pewno¶ci± bêdzie dobre okre¶lenie.
Có¿ za zdziwienie malowa³o siê na twarzy m³odego shinobego kiedy us³ysza³ znajomy g³os, który wypowiada³ jego imiê...
-Mi...Mikomi?- g³os, tak samo jak twarz zdradza³a zdziwienie ch³opaka. Gestem rêki pokaza³ sanitariuszom aby siê na chwilê zatrzymali...
Spokój Mi-chan szlag trafi³. Ale ile¿ mo¿na siê szokowaæ? Kunoichi podesz³a do wózka i kucnê³a naprzeciwko ch³opaka.
- Ech... co¶ ty ze sob± zrobi³? - spyta³a kiwaj±c g³ow± z rezygnacj±. - To ja. Wspania³a, niezwyk³a, niezwyciê¿ona Mikomi - po¿eracz s³odyczy.
Ciekawie siê przedstawi³a, prawda? Jak by³a ma³a zawsze to mówi³a, a potem wszyscy, ³±cznie z ni±, ¶miali siê z jej g³upoty. Tym razem jednak siê nie ¶mia³a, ale to by³o akurat normalne. Przygl±da³a siê Samhain'owi, a do jej oczu powróci³ na chwilê b³ysk szczê¶cia, który ju¿ dawno temu j± opu¶ci³.
-Jak widaæ jestem trochê....- shinobi szuka³ przez chwilê jakiego¶ ³adnego s³owa, który odzwierciedla³oby jego obecny stan zdrowia...
-...poobijany- powiedzia³ z lekkim u¶miechem na twarzy, wiedz±c ¿e te s³owo niezbyt pasuje do cz³owieka z wyd³ubanymi oczami i ran± ciêt± pomiêdzy 2 a 3 ¿ebrem po prawej stronie tu³owia, jednak jego obecnie ubogi jêzyk nie pozwala³ zbytnio na jakie¶ bardziej wyrafinowane s³ownictwo.
-Ile to ju¿ lat siê nie widzieli¶my? 10? 11?- lekki u¶miech pojawi³ siê na jego twarzy, a troski, które obecnie by³y w jego umy¶le zosta³y odjête niczym magiczn± ró¿d¿k±. Zapewne dziêki spotkaniu starej znajomej.
- Tak, jako¶ tak - powiedzia³a Mikomi i zerknê³a na mê¿czyzn, którzy powoli zaczynali siê niecierpliwiæ. - S³ysza³am, ¿e przygarnê³a ciê Kusakage - brzmia³o to bardziej jak stwierdzenie ni¿ pytanie.
- Tylko nie zrób niczego g³upiego - ka¿dy mo¿e siê domy¶liæ, co czarnow³osa mia³a na my¶li, wiêc chyba nie muszê t³umaczyæ. Mi-chan pokaza³a zêby w nik³ym u¶miechu.
- Ju¿, ju¿, ju¿ koniec rozmowy musimy Pana przewie¶c do apartamentu Kusakage, a tam czeka na niego rozmowa z psychologiem. Po za tym pani tak¿e mog³a by sie udac do rezydencji W³adczyni z pewno¶ci± bêdzie mia³a kilka pytañ. - powiedzia³ jeden z mê¿czyzn.
Gdy Katrin us³ysza³a to zwróci³a siê do dziewczyny:
- To ja mogê siê zaj±c twoimi obowi±zkami w pokoju i tak to nie jest dla mnie du¿y problem. A tutaj trzymaj kluczyk... bêdziesz mog³a ko¿ystac z szafki. Po za tym przysz³a mo¿e by¶ na kurs pielêgniarstwa? Bêdzie nied³ugo ... mi³o by by³o ciebiê tam zobaczyc ... i przepraszam ¿e tak troche przerwa³am wasza rzomowê.
- Mo¿emy ju¿ jechac Panie Samhainie? - zapyta³ siê sanitariusz którego zajêciem jest wprawianie wózka w ruch swymi miê¶niami tym samym transportuj±c mê¿czyznê jednak chwilowo nie móg³ wykonywac swojego zadania. Po za tym ¶pieszno im by³o bo przecie¿ nie tylko ten jedyny cz³owiek by³ w ca³ym szpitalu potrzebny.
Mikomi spojrza³a na mê¿czyznê i przyjrza³a mu siê uwa¿nie. Po co ona tam? Có¿... jak mus to mus. Mia³a tylko nadziejê, ¿e nie bêd± jej zadawaæ dziwnych pytañ. Odwróci³a siê do Katriny.
- Przepraszam, ¿e nie posprz±tam - wziê³a od dziewczyny kluczyk. - Na pewno kiedy¶ to odpracuje. Kurs pielêgniarstwa? Do¶æ... interesuj±ca propozycja, jeszcze siê zastanowiê - Mi-chan zdziwi³a siê, kiedy Katrina przeprosi³a, ¿e przerwa³a rozmowê. By³a bardzo dobr± dziewczyn±.
- Nie ma sprawy - powiedzia³a Mikomi. - Idê siê przebraæ.
I posz³a. Przesz³a korytarz, dosz³a do szklanych drzwi. Otworzy³a swoj± szafkê i w³o¿y³a swoje codzienne ubranie, a strój pielêgniarki zamknê³a w szafce. Wróci³a do grupki stoj±cej przy pokoju, w którym le¿a³ Samhain. Nie zajê³o jej to du¿o czasu.
-Oczywi¶cie przepraszam za te ca³e utrudnienia- z lekkim u¶miechem na twarzy Samhain odpowiedzia³ sanitariuszowi, który wprawia³ jego piêkny, czteroko³owy pojazd w ruch (brzmi to du¿o lepiej ni¿ wózek )
Szybko po¿egna³ siê z Mikomi i niecierpliwi±c siê kolejnego spotkania Jeng jecha³ na swym ¿elaznym rumaku, napêdzanym si³± miê¶ni mê¿czyzny, po którym widaæ by³o ¿e zna siê na swoim fachu.
Samhain:
Mikomi uda³a siê do szatni. W tym czasie Katrin zniknê³a w pokoju z którego wyjecha³a do twojego by³ego pokoju by zaj±c siê sprz±taniem ba³aganu który po tobie zosta³.
Ruszy³e¶ ju¿ na swoim wiernym rumaku, do czasu kiedy wierny bêdzie sanitariusz i pojechales wprost do rezydencji. Drugi z pielêgniarzy wzi±³ parasol gdy¿ na dworze pada³o. Przejechali¶cie d³ug± ulicê obok parku w tkórym ciê znaleziono. Nie by³o ju¿ ¶ladu po krwi. Ujrza³e¶ w koñcu wielk± odznaczajac± siê rezydenjcê Kusakage. Zabrano ciê do jej apartamentu ... <nmSama>
=====
Mikomi:
Widac by³o ¿e Katrin nie mia³a za z³e dodatkowej pracy. Przecie¿ sama zaproponowa³a swoj± pomoc. Ruszy³a wiêc bez s³owa do pokoju twojego przyjaciela (?). Ty za¶ ruszy³a¶ do szatni. Minê³a¶ szklane drzwi i znalaz³a¶ siê przed pokojem pielêgniarek i po³o¿nych. Otworzy³a¶ drzwi, a w ¶rodku nie bylo ¿ywej duszy. Pierwsze drzwi na prawo i jeste¶ w przebieralni. Schowa³a¶ ciuchy, zamknê³a¶ swoj± szafeczkê i ruszy³a¶ z powrotem na korytarz gdzie powinien czekac Samhain... lecz jego juz nie by³o. Znikn±³. Z pewnosci± jest ju¿ w rezydencji Kusakage, ty te¿ mia³a¶ siê tam podobno udac.
Na dworzu zobaczyla¶ ¿e jest wielka ulewa. Pogoda nadzwyczaj brzydka. A¿ cz³owiekowi nie chce siê wychodzic. Dlatego dziadkowie mieszkaj±cy w jednym pokoju mieli dobrze. Nic nie musieli robic bo wszystko co potrzebne przynosi³y im pielêgniarki niezarabiajace na tym maj±tku...
Mikomi lubi³a deszcz... kocha³a go. Ten niemi³y cz³owiek ju¿ odjecha³ - nie zmieni³ siê ani trochê.
- Na razie Katrin - powiedzia³a Mi-chan i przesz³a przez korytarz do drzwi. Popchnê³a je i znalaz³a siê na dworze. Jak¿e mi³o by³o przedzieraæ siê przez falê deszczu. Kunoichi jednak nie bieg³a, sz³a wolno, spokojnie. I tak by zmok³a, czy musia³a siê dodatkowo mêczyæ?

[z/t]
Odishu wszed³ do szpitala i w recepcji powiedzia³, ¿e jest zatruty razem z t± dziewczyn±. Pani w recepcji szybko skierowa³a ich do odpowiedniego lekarza, który szybko poda³ odpowiednie antidotum. Kiedy to siê sta³o, m³okos wzi±³ dziewczynê znów na ramiê po tym jak j± spu¶ci³ by lekarz poda³ antidotum i wyszed³ ze szpitala kieruj±c siê gdzie¶, gdzie sprawdzimy to¿samo¶æ Emi, najlepiej to budynku W³adcy Kusy.[NMM]