ďťż

grueneberg

Wigilia…co w niej najważniejsze? ..moim zdaniem atmosfera, możliwość bycia z ludźmi. To chyba też wspaniała okazja, żeby zintegrować grupę, móc poznać się nawzajem, spędzić ze sobą czas, porozmawiać i wspólnie cieszyć się takim wydarzeniem..
Ale nieeeeee…J po raz kolejny okazuje się, że ważniejsze jest zrobienie tak długiego przejścia, w śniegu, po ciemku, żeby wszyscy mieli dość i stracili większą część tych ulotnych chwil , które miała dać wigilia..
Luuuudzie, przecież jesteśmy na tym kursie bo uwielbiamy góry, chcemy po nich chodzić, niech będą wyrypy, łażenie bez szlaku, po nocy i w zimie ..to nie żadna nowość
Ale czy trzeba tak zrobić zawsze??? W imię czego? Autorytetu? Jakiś durnych i chorych zasad, które objawiają się gadaniem…”że myśmy, na naszą wigilię przyszli jeszcze później..”
No tak, jak razy było bez sensu, to należy to powielać?
Z bacowaniem na Jasieniu było podobnie..trudno mieć jakąkolwiek radość z tak fajnej imprezy po 12 godzinach trasy z plecakami
Co takiego by się stało???, gdyby w takie dni trasy miały 4-5h, żeby każdy mógł się cieszyć bacowaniem, czy wigilią, a nie przychodzić wkurwiony na miejsce
A zasadzie piszę te słowa do członków zarządu, prowadzących kursy… i proszę o przemyślenie sprawy
Jeśli ktoś z kursantów myśli podobnie, to dopisujecie się tutaj

michał kozera..kurs 2007/2008


Słuchaj, po części masz na pewno rację, ale Wasza trasa z założenia była krótka a nie wszystko da się przewidzieć z perspektywy Katowic. Nie róbcie więc takiej tragedii, stało się i tyle. Racja, że "my przychodziliśmy później" argumentem nie jest, ale ta osoba chyba miała na myśli, że tak się zdaża. Podstawowym błędem prawie każdego kursu jest to, że traktuje wyjazdy i kurs jak kurs towarzyski a nie przewodnicki. Nie mówię, że jedno wyklucza drugie ale to drugie powinno być priorytetem. Wyjazdy takie jak opisujecie (pod względem fizycznym) powinny się odbywać, by potem Was nic nie zaskoczyło. Jeśli macie inne zdanie to proponuję się przepisać na kurs organizowanny przez PTTK. Oki, gdy przewidziana jest impreza kołowa to i trasa powinna być dostosowana... w takim razie patrz zdanie pierwsze.
Michał, nie chcę budować swojego autorytetu na Waszej krzywdzie, nie odpowiada mi okrucieństwo wobec innych, czego chyba najlepszym dowodem jest moja negacja zwyczajów blachowaniowych, o ile wiesz, o czym mówię, bo nie pamiętam Cię z poprzedniego wyjazdu. Nie chcę się mścić za to, że my doszliśmy później, ale cenię to, że wtedy uwierzyłam, że potrafię poradzić sobie w takich warunkach. Myślę, że Maciek czy inni, którzy wczoraj musieli się z tą trasą zmierzyć, mają choć trochę poczucia, że nie są byle kim, skoro dali radę.
Masz rację - Wigilia to chwila, gdy spoglądamy na siebie z ciepłym uczuciem w sercu. Ja żywię do Was takie uczucie nawet kiedy sabotujecie moje wysiłki, sprzeciwiacie się moim decyzjom, nawet kiedy jestem ściorana po całym dniu w śniegu. Drugi człowiek jest ważny - ogromnie ważny, ale równie ważny jest trzeci i dziesiąty, których będziecie kiedyś prowadzić i którym należy zapewnić szczęśliwe dojście na miejsce w każdych warunkach, a te mogą się szybko zmienić.
Wesołych Świąt - a w Nowym Roku oby dane nam było sprostać zadaniom, które życie przed nami postawi.
Krysia
Również się zgadzam z miko że że tak długie i męczące trasy są przesadą zwłaszcza gdy kończyć się mają jakąś świetną imprezą. My naprawdę potem nie mamy sił cieszyć sie i bawić na zorganizowanych imprezach!!! Rozumiem że można robić wyrypy ale przynajmniej czasami nam odpuśćcie!!!!!!!!!!!!!!!!!! Góry mają być przyjemnością a nie ciągłym gnaniem do upadłego. Przynajmniej czasami pozwólcie nam cieszyć sie samym przebywaniem w górach. Rozumiem że jest to kurs przewodnicki ale dlaczego nie możemy czerpać radości z bycia na tym kursie. To wszystko można połączyć - tylko okażcie trochę zrozumienia dla nas Jesteśmy tylko ludźmi !!!


do technolog
zapewniam, że traktujemy kurs poważnie i jest to dla nas kurs przewodnicki
a nawiasem mówiąc czy wigilia albo bacowanie, to nie imprezy towarzyskie robione w górach??
i czy przewodnik nie jest od tego żeby przewidywać pewne rzeczy i dostosować się do sytuacji, warunków w górach itd.?
zresztą dyskusja pewnie niewiele da
zamiast działać według zasady..najlepszą obroną jest atak, może po prostu to przemyślcie, żeby kolejne roczniki mogły rzeczywiście w pełni brać udział w tych imprezach
Moje zdanie na ten temat zostało wypowiedziane w postach "miko" i "kursantki". Chciałbym jednak jeszcze coś dodać dla Technologa, może inaczej zobaczy tę sprawę:
po pierwsze taka sytuacja już miała miejsce na "Jesiennym Bacowaniu" co napisał Michał
i po drugie - trasa, którą przyszliśmy na Górową nie była tą, która była zaplanowana przez Krysię - gdyby tak było to byśmy chyba wogóle nie doszli.
Osobiście jeszcze jedna rzecz mnie uderzyła po przyjściu na Górową - poczułem się tam trochę jak intruz. Skąd ta wrogość?? Pisanie tekstów w stylu: jak Ci się nie podoba to spadaj do PTTK na kurs. Więc dobrze, wszyscy będą robić tam kursy, tylko ciekaw jestem kto w takim razie będzie szkolił Wasze kadry, prowadził Wasze wykłady, skoro dalej będziecie tak hermetyczni, nawet na swoich kursantów.
A tu chodzi tylko o jedno - WYLUZOWAĆ TRASY KURSOWE, KTÓRE DOCIERAJĄ NA IMPREZY. IMPREZY - nie stypy, bo jak się można bawić jak każdy jest zmęczony, ale głównie zdenerwowany z bałaganem psychicznym. Poza tymi kilkoma imprezami rocznie my, kursanci możemy walić kilometry nocą, zimą, w deszczu i śniegu po pas zgodnie z pierwotnymi ustaleniami, bo ja naprawdę doceniam intencje Szefostwa, że chcą z nas ukształtować wykfalifikowanych przewodników, który będą dumnie nosić trójkątną blachę SKPB Katowice na piersiach. I róbmy coś razem - imprezujmy razem, śpiewajmy razem, cieszmy się swoją obecnością nawzajem razem i kochajmy Góry - też razem. Bądźmy Kołem nie w sensie geometrycznym - zamkniętą figurą, lecz dajmy sobie możliwość otwardzia się na siebie. Nie czujmy się lepsi bo udało nam się więcej w życiu dokonać, więcej przejść, dalej i wyżej zajść, czy zdać egzamin przewodnicki - czujmy się równi, bo łączy nas w końcu wspólna pasja, dla której tu jesteśmy i żyjemy.
Krysiu bardzo się cieszę, że wigilią było dla Ciebie samo przejście z nami, ale patrzyłaś ludziom w oczy?? Co w nich widziałaś?? Bo ja widziałem złość, agresję, niechęć. Te same uczucia grały w mojej duszy. Czy człowiek może wtedy celebrować wigilę - święto miłości, jedności, braterstwa?? Moim zdaniem nie...
I tak na koniec - nie chcę, aby ktoś sobie pomyślał, że atakuję jego osobę. Nasz wspólny apel ma na celu ukazania swojego punktu widzenia - kursanta SKPB Kato 2007/2008 Piszemy to nie po to, żeby ktoś pomyślał o nas, że jesteśmy biedne sierotki, tylko po to że nam zależy. Że zależy nam na tym, żebyście Wy nas dobrze wspominali jako kursantów i żebyśmy my go mile wspominali niezależnie od tego czy jako przyszli przewodnicy, czy nie.
Mam nadzieję, że zrozumiecie...

Pozdrawiam serdecznie
Michał Laska - również kursant SKPB Katowice 2007/2008
Proponuje następujące trasy wyjazdów kursowych:
1. Beskid Śląski : Wyjazd na Szyndzielnie, całodzienne przejście na Klimczok, nocleg, ekstremalne zejście do Szczyrku
2. Beskid Mały: z przeł. Przegibek na Magurkę, zejście do chatki na Rogaczu nocleg, zejście do Wilkowic
3. Beskid Średni: wyjazd na niedziele palmową proponuje wyjazd w sobote z Katowic jak kto chce do Tokarni, nocleg masza i powrót do domu
4. Gorce: Koninki wyjazd kolejką na Tobołów trawers na Wyżnią, nocleg, zejście do Poręby
5. Autokarówka: Katowice - Ustroń ( wyjazd na Czantorie - panoramka) nocleg, powrót przez Szczyrk ( trasa krótka bo kursanci mogą mieć chorobe lokomocyjną)
6. Przejście przewodnickie 2 tygodnie start z Górowej i czerwonym szlakiem idziemy na Babią. Powinno się w 2 tygodnie udać, chociaż to podejście na Małą Babią może być trudne. ( wyjazd ekstremalny)
7. egzamin praktyczny: ??? zależy od terminu ale np. Szczyrk wyjazd kolejką na Skrzyczne nocleg , zjazd do Szczyrku

Moje zdanie na ten temat zostało wypowiedziane w postach "miko" i "kursantki". Chciałbym jednak jeszcze coś dodać dla Technologa, może inaczej zobaczy tę sprawę:
po pierwsze taka sytuacja już miała miejsce na "Jesiennym Bacowaniu" co napisał Michał
i po drugie - trasa, którą przyszliśmy na Górową nie była tą, która była zaplanowana przez Krysię - gdyby tak było to byśmy chyba wogóle nie doszli.
Osobiście jeszcze jedna rzecz mnie uderzyła po przyjściu na Górową - poczułem się tam trochę jak intruz. Skąd ta wrogość?? Pisanie tekstów w stylu: jak Ci się nie podoba to sobie idź do PTTK na kurs. Więc dobrze, wszyscy będą robić tam kursy, tylko ciekaw jestem kto w takim razie będzie szkolił Wasze kadry, prowadził Wasze wykłady, skoro dalej będziecie tak hermetyczni, nawet na swoich kursantów.
A tu chodzi tylko o jedno - WYLUZOWAĆ TRASY KURSOWE, KTÓRE DOCIERAJĄ NA IMPREZY. IMPREZY - nie stypy, bo jak się można bawić jak każdy jest zmęczony, ale głównie zdenerwowany z bałaganem psychicznym. Poza tymi kilkoma imprezami rocznie my, kursanci możemy walić kilometry nocą, zimą, w deszczu i śniegu po pas zgodnie z pierwotnymi ustaleniami, bo ja naprawdę doceniam intencje Szefostwa, że chcą z nas ukształtować wykfalifikowanych przewodników, który będą dumnie nosić trójkątną blachę SKPB Katowice na piersiach. I róbmy coś razem - imprezujmy razem, śpiewajmy razem, cieszmy się swoją obecnością nawzajem razem i kochajmy Góry - też razem. Bądźmy Kołem nie w sensie geometrycznym - zamkniętą figurą, lecz dajmy sobie możliwość otwardzia się na siebie. Nie czujmy się lepsi bo udało nam się więcej w życiu dokonać, więcej przejść, dalej i wyżej zajść, czy zdać egzamin przewodnicki - czujmy się równi, bo łączy nas w końcu wspólna pasja, dla której tu jesteśmy i żyjemy.
Krysiu bardzo się cieszę, że wigilią było dla Ciebie samo przejście z nami, ale patrzyłaś ludziom w oczy?? Co w nich widziałaś?? Bo ja widziałem złość, agresję, niechęć. Te same uczucia grały w mojej duszy. Czy człowiek może wtedy celebrować wigilę - święto miłości, jedności, braterstwa?? Moim zdaniem nie...
I tak na koniec - nie chcę, aby ktoś sobie pomyślał, że atakuję jego osobę. Nasz wspólny apel ma na celu ukazania swojego punktu widzenia - kursanta SKPB Kato 2007/2008 Piszemy to nie po to, żeby ktoś pomyślał o nas, że jesteśmy biedne sierotki, tylko po to że nam zależy. Że zależy nam na tym, żebyście Wy nas dobrze wspominali jako kursantów i żebyśmy my go mile wspominali niezależnie od tego czy jako przyszli przewodnicy, czy nie.
Mam nadzieję, że zrozumiecie...

Pozdrawiam serdecznie
Michał Laska - również kursant SKPB Katowice 2007/2008


Proponuje następujące trasy wyjazdów kursowych:
1. Beskid Śląski : Wyjazd na Szyndzielnie, całodzienne przejście na Klimczok, nocleg, ekstremalne zejście do Szczyrku
2. Beskid Mały: z przeł. Przegibek na Magurkę, zejście do chatki na Rogaczu nocleg, zejście do Wilkowic
3. Beskid Średni: wyjazd na niedziele palmową proponuje wyjazd w sobote z Katowic jak kto chce do Tokarni, nocleg masza i powrót do domu
4. Gorce: Koninki wyjazd kolejką na Tobołów trawers na Wyżnią, nocleg, zejście do Poręby
5. Autokarówka: Katowice - Ustroń ( wyjazd na Czantorie - panoramka) nocleg, powrót przez Szczyrk ( trasa krótka bo kursanci mogą mieć chorobe lokomocyjną)
6. Przejście przewodnickie 2 tygodnie start z Górowej i czerwonym szlakiem idziemy na Babią. Powinno się w 2 tygodnie udać, chociaż to podejście na Małą Babią może być trudne. ( wyjazd ekstremalny)
7. egzamin praktyczny: ??? zależy od terminu ale np. Szczyrk wyjazd kolejką na Skrzyczne nocleg , zjazd do Szczyrku


Brawo, pogratulować inwencji. Szkoda tylko, że zamiast konstruktywnej rozmowy potrafisz sobie kpić z próśb i apelów innych, a jeżeli nie chcesz w tym temacie wnieść nic mądrego - lepiej sobie oszczędź. Skoro nie zrozumiałeś naszego apelu.

Pozrawiam
Ja zgadzam sie z kursantami ... trasy na wigilie, bacowanie , blachowanie oraz na fasolke powinny byc krotkie.... zredukowane do minimum...
A co do ekstremalnych wyjazdow.. kurs trwa 1.5roku i czas na takie lazenie po kilkanascie godzin z pewnoscia sie znajdzie...
Morderczymi trasami mozna tylko ludzi do gór zniechecic...
A wymienione imprezy sa po to robione -aby wspolnie w nich uczestniczyc...

pozdrawiam
marek bytom
Nie ma lekko, na kursie trzeba dostać w d... , żeby było co wspominać, i możecie mi wierzyć, że za rok będziecie się z tego śmiali. Jasne, że przed imprezą mogą być wyjątki, a nie wiem jak było tym razem, ale na bacowaniu to chyba sami trochę się ociągaliście, trasa nie była jakaś nadzwyczajna.( taka sama jak 3 lata temu dla ludzi z zewnątrz).
I to tyle pewno Was nie przekonam ale pogadamy o tym za rok.
Do zobaczenia po świętach na Górowej myślę, że będziemy się tam wspólnie dobrze bawić a i czasu na rozmowy bedzie sporo.

A tak swoją drogą jako, że jestem w komisji szkoleniowej to zastanowie się nad tym harmonogramem wyjazdów zaprezentowanym na forum

Nie ma lekko, na kursie trzeba dostać w d... , żeby było co wspominać, i możecie mi wierzyć, że za rok będziecie się z tego śmiali. Jasne, że przed imprezą mogą być wyjątki, a nie wiem jak było tym razem, ale na bacowaniu to chyba sami trochę się ociągaliście, trasa nie była jakaś nadzwyczajna.( taka sama jak 3 lata temu dla ludzi z zewnątrz).
I to tyle pewno Was nie przekonam ale pogadamy o tym za rok.
Do zobaczenia po świętach na Górowej myślę, że będziemy się tam wspólnie dobrze bawić a i czasu na rozmowy bedzie sporo.

A tak swoją drogą jako, że jestem w komisji szkoleniowej to zastanowie się nad tym harmonogramem wyjazdów zaprezentowanym na forum


to napisałem ja żeby nie było, że anonimowo
a jak mysli inaczej to tez moze sie dopisac?
wydaje mi sie ze Szefostwo kursu (czyt. Krysia) jest po zeby wycisnac z Nas jak najwiecej. bo kto jak nie przewodnik powinien byc ostatnia osoba ktora sie zalamie w sytuacji kryzysowej. ten kurs chyba jest wlasnie m.in. po to zeby Nas uodpornic na takie sytuacje. sam po kazdym wyjezdzie mam wszystkiego dosc i mysle o powrocie do samodzielnych bezstresowych spacerków po górach ale na szczescie szybko mi przechodzi i ciesze sie na kazdy nastepny wyjazd. po malu ucze sie dostosowywac do panujacych warunkow (czesto mocno ekstremalnych dla nieprzyzwyczajonych) i wyrabiam umiejetnosc radzenia sobie w trudnych sytuacjach. dla niektorych np taka sytuacja jaka byla na bacowaniu ze przychodzimy po calym dniu marszu niewyspani zmarznieci wycienczeni i okazuje sie ze nie ma juz dla nas miejsca do spania jest jakims kompletnym nieporozumieniem ale innych moze pobudzic do myslenia jak sobie poradzic i chyba o to chodzi. to ze nie mamy sily sie potem bawic na tych imprezach to osobna kwestia ktora mozna przedyskutowac. ale tlumaczenie ze byla to wigilijna impreza kolowa i z racji tego trasa powinna byc lajtowa jest troche chybione biorac pod uwage ze w "zwyklych" wyjazdach uczestniczy do samego konca garstka kursantow bo wiekszosc zwija sie wczesniej.
do.."kiedyś to bym dał radę.."

no jeśli to ktoś z "tworzących" skpb, to pogratulować
złośliwość na 5, ale
naucz się czytać ze zrozumieniem
co do tych tras-.."kiedyś to bym dał radę.." nie na miejscu taki glupi komentarz

A czy cos by sie stalo-jakby kurs na wigilie lajtowo wszedl sobie na miziowa -wszedl na pilsko i potrenował panoramki i z zradoscia podreptał na gorowa?
mysle ze nie ...
Miko rjka to Robert z naszego kursu. Ja sie wypowiadac o tym co sie dzialo na trasie wigilijnej nie mam zamiaru bo mnie tam nie bylo i tych, których tez nie było prosiłbym o nie zabieranie głosu. Powiem tylko, że zgadzam się ze stwierdzeniami twoimi Miko i Laski.
za chwile minie dziesiec lat jak z moja żoną zapisalismy sie na nasz kurs, wiele bylo wyryp w naszej historii, oj wiele, zadbali o to śp.Bartek Pudło ,Igor ,Adaś Gomola ,Remik i kilku innych takich BYKÓW- mile to wspominamy, twierdzimy ze pobyt na naszym kursie to najlepszy okres w naszym życiu i nie tylko dlatego ze poznalismy sie na tym kursie i mamy pierwsze kursowe dziecko, ale tez dlatego ze to byl wspanialy czas spedzony ze wspanialymi ludzmi w cudownych klimatach poprostu BAJERA, dla mnie zawsze bardziej ważniejsza od wielogodzinnych przejsc byla wiedza na tematy etnograficze, historyczne i topograficze nie mówiąc o architekturze .Dla osób prowadzących i organizujacych wyjady kursowe nie sport jest najważniejszy ,Technolog ma racje, ze niektórych sytuacji nie idzie przewidziec, ale nie można tego (a dzieje sie to bardzo czesto)robic z premedytacją, jak to zauważa kursant robic dla zaspokajania jakiś ambicji a wiem ze tak sie dzieje .Kurs idąc na impreze kolowa powinien sie cieszyc z tej imprezy z kontaktu z wapniakami i starszymi kolegami a nie dochodząc do mety myslec tylko o spaniu lub ukatrupieniem winnych sytuacji.
Nasze najdluższe przejscie 18 h efekt kilka osób leczy kolana do tej pory -bardzo ambitne!!
ps.zapraszamy kurasntow na kolede kolowa czekamy na liczne odwiedziny.
Eh Roman jak Ty cos powiesz to...
przeczytaj watek jeszcze raz dokladnie i sie zastanow co napisales...w szczegolnosci komu Miko odpowiada
Jako byly kursant i wspolorganizator tegorocznej Wigilii (i 3 poprzednich) moge miec cos do powiedzenia. Miko & co. maja sporo racji - nam tez nie bylo milo czekac do 22 na kurs. Dla mnie w sytuacji imprezy kolowej ciezkie, dlugie trasy to pomylka. Co do Bacowania - bywalo tak, ze trasy turystyczne nie mialy gdzie spac (sam spedzilem niezapomniana noc na Franculi :-) i tu raczej nie szukalbym ulatwien. Wigilia to jednak troszke co innego. A na zwyklych trasach kursowych ma byc po prostu wyrypiasto i tyle.

Jestem z kursu Blodiego - nas tez zupelnie niesprawiedliwie spotkala wrogosc, bylismy "tymi zlymi". A po latach okazalo sie, ze wiele osob z mojego kursu sie blachowalo i jeszcze kilka pojawia sie regularnie na imprezach kolowych.

Blodni - tym razem nie bylo mowy o panoramkach z Miziowej, widocznosc slaba, a nawet mgla.
zawsze można zrobic panoramke wirualna:)
Punkt dla Ciebie - zebysmy to raz robili wirtualna panoramke (gora na lewo, ktorej nie widac to Romanka
Sory wielkie ale chyba kazdy ma prawo do pomyłki? I nie rozumiem twojego "super" stwierdzenia "jak ty cos powiesz roman" To by było na tyle.
Przedewszystkim dzięki wielkie za odpowiedź z Waszej strony.

Blondi - trasę na Miziową i Pilsko z zejściem wieczorem na Górową próbowaliśmy przeforsować, jednak nieugięta Krysia się nie dała złamać jak na przewodnika przystało I myślę, że dzięki temu też każy może wysnuć choćby jeden pozytywny wniosek, choć póki co wspomnienie jest, no właśnie...

Łukaszu, czy to nie Ciebie mieliśmy zaszczyt gościć pod koniec lipca na Głuchaczkach?? :> Serdecznie pozdrawiam całą rodzinę

Wester - nie wiem czy po tym wyjeździe, ktoś będzie miał ochotę na wyjazd na Górową, po świętach, chyba jeszcze zbyt świeże wspomnienia Znalazłoby się na ten czas dla mnie miejsce leżące w kuchni?? :> Bo teraz spaliśmy w kurniku na grzędzie i gdyby nie Łukasz Ka i jakaś koleżanka z Kandaharu, to chyba by mnie tam jeszcze rozkuwali ;P

Widzę, że wszyscy zgadzamy się ze sobą w tej kwestii, o którą nam chodzi - wyrypy jak najbardziej tak, ale większy chillout kiedy mają się zakończyć imprezą kołową. I tylko o to nam chodzi
Najpierw jako admin: posty anonimowe będą kasowane. Przecież i tak wszyscy się tu znamy, a jak ktoś się wstydzi podpisać pod swoimi poglądami, to niech lepiej nic nie pisze.
Bacowanie: z tego co pamiętam, to szliśmy na Jasień cały czas razem: trasy rajdowe dla ludzi z zewnątrz i kurs, wyprzedzając się co jakiś czas. A że na Jasieniu śpi się na ziemi? Cóż, taki jego urok. A (przynajmniej moim zdaniem) miejsca na deskach powinny być zarezerwowane dla ludzi, którzy zapłacili pełną kwotę za rajd.
A Kurs to nie wycieczka, tylko szkolenie przewodników. Kurs SKPB był zawsze jednym z najtańszych, ale też stawiających pewne wymagania, zarówno jeśli chodzi o ilość egzaminów, jak i o trasy. Przewodnik musi umieć się zachować w każdych warunkach jakie może spotkać w górach. Stąd chodzenie w deszczu, w nocy i w śniegu. To ten, co - jak kapitan statku - schodzi z pokładu ostatni. Czego może nauczyć taki wyjazd jak wczorajszy? Że zima jest nieprzewidywalna i wszelkie wyliczenia że dany odcinek zajmie nam tyle a tyle są jak rozmowa z fusami po herbacie. Takie i gorsze nieprzewidziane wyrypy zdarzały się na kursach, a Wigilia jest często pierwszym zimowym wyjazdem kursowym. Może Krysia chciała całkiem podświadomie odegrać się za wyjazd swojego kursu na Wigilię (przyszli po północy, po całej imprezie, a do dziś pamiętam te poranne próby ubrania zamarzniętych na kamień spodni, skarpet i butów ). Ale też żeby nikt nie myślał, ze popieram celowe i złośliwe cioranie kursem przez najgorsze chaszcze i zaspy kiedy chodzi o dojście na imprezę. Powinniśmy wszyscy być na Górowej o 20.

ps. Stasik: ile to osób z Waszego kursu się blachowało? Naliczyłem 3?
Proponuję też wprowadzić na imprezy więcej radości. Jeśli ktoś przychodzi na WIGILIĘ po 7 godzinach przebijania się przez zaspy, zamiecie i inne zimowe urozmaicenia to przynajmniej oczekuje pozytywnej energii. A czy to na rajdzie nocnym, bacowaniu czy na WIGILII zasłyszałem melancholijne, smutne dźwięki, które bardziej skłaniają do smutku niż radości ze święta jednego i drugiego....

Myślę, że nie jest problemem robienie wyryp. Kurs jak już ktoś zauważył trwa ponad rok (prawie dwa) i znajdzie się chyba czas zrobić jakieś ekstremalne przejście. Ale czy musi to być czas świąt ?!

A do tego przejścia w nocy dochodzi jeszcze sen w nocy w temperaturze poniżej 0 stopni. Czy musi to wszystko się kumulować w WIGILIĘ?

Doceniam, ze prowadząc wczoraj grupę na Palenicę i Miziową podbudowałem swoją odporność fizyczną, psychiczną i pewnie każdą inną, ale czy musiało się to stać w WIGILIĘ?

A ta osoba która napisała tą szyderczą notkę o proponowanych trasach jest kwintesencją i najlepszym podsumowaniem atmosfery tej dosłownej i może bardziej tej duchowej podczas WIGILII.

A teraz z innej beczki: Czy ktoś nie znalazł zółtego, odblaskowego pokrowca na plecak hi-mountain? Jeśli tak proszę dajcie znać.

Każde koło, kurs, wycieczkę, atmosferę tworzą ludzie. Chyba warto o tym pamiętać i ambicje, urazy schować, zwłaszcza na święta.

Maciek Michalak
Kurs 2007/2008
To może oddam głoś faktom:
1. Zaplanowana (na początku tygodnia) trasa była dłuższa od istotnie wykonanej.
2. Wykonana obejmowała zwiedzanie Jaskini Wickowej, położonej niewysoko nad dnem doliny Potoku Wickowego, oraz podejście na Palenicę bez szlaku z Sopotni Wielkiej, następnie przejście przez Miziową na Górową.
3. Dotarliśmy późno, ale warunki były niełatwe (silny wiatr na grzbiecie, bardzo słaba widoczność), dwukrotnie poszukiwaliśmy właściwej drogi. Na Miziowej mieliśmy około półgodzinną przerwę na ciepłą herbatę.

Proszę o wyważoną opinię obu stron.

Mam propozycję rozejmu wymagającą jednak akceptacji obu stron:
Wykażmy dla siebie nieco więcej zrozumienia. W trudnych warunkach będzie ono szczególnie potrzebne. Nie chodzi mi tu o siebie, ale o to, byście się nawzajem wspierali, a nie krzyczeli jeden na drugiego, co mu zrobią, jeśli jeszcze chwilę dłużej trzeba będzie iść, bo właśnie ktoś się pomylił. Wierzcie mi, bardziej pomaga wsparcie drugiej osoby, gdy jest ciężko. Nie jest to oczywiście uwaga do wszystkich, wiele osób starało się pomagać kolegom i koleżankom, z czego bardzo się cieszę.
Ze swej strony postaram się udzielać Wam więcej wsparcia i rozsądniej planować trasy. Nie mogę jednak wykluczyć, że zimowe warunki zaskoczą nas jeszcze niejeden raz - czasem nawet trasa z Przełęczy Przegibek na Banię może trwać kilka godzin.

Nie chcę antagonizmu koło-kurs, tym bardziej, że tak naprawdę jestem zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie.

PS. Do Dzika: odgrywanie się musiałoby być bardzo podświadome. Problem jest taki, że mnie się na naszej Wigilii kursowej naprawdę podobało, za sprawą Blondiego zresztą, który poprowadził wyjazd bardzo fachowo. Nie mam do nikogo o to żalu, ale może właśnie dlatego trudniej mi zrozumieć, że komuś mogą się takie wyzwania świąteczne nie podobać. Być może również zaniedbałam jakiś ważny element, o którym Blondi wtedy nie zapomniał.

Do Blondiego: Mogę liczyć kilka dobrych rad na przyszłe wyjazdy?

A czy to na rajdzie nocnym, bacowaniu czy na WIGILII zasłyszałem melancholijne, smutne dźwięki, które bardziej skłaniają do smutku niż radości ze święta jednego i drugiego....
Jako współwykonawca tych strasznych dźwięków czuję się normalnie urażony...

A pokrowiec znalazłem sprzątając górę, zniosłem go na dół, ale co się z nim później stało, to już nie wiem, bo wyszliśmy z chaty.

A Ty się Krysiu nie tłumacz, bo to twoje dzieci kursowe, Koło Ci je powierzyło, nikt inny ich nie chciał, więc je teraz wychowujesz jak chcesz.

a jak mysli inaczej to tez moze sie dopisac?
wydaje mi sie ze Szefostwo kursu (czyt. Krysia) jest po zeby wycisnac z Nas jak najwiecej. bo kto jak nie przewodnik powinien byc ostatnia osoba ktora sie zalamie w sytuacji kryzysowej. ten kurs chyba jest wlasnie m.in. po to zeby Nas uodpornic na takie sytuacje. sam po kazdym wyjezdzie mam wszystkiego dosc i mysle o powrocie do samodzielnych bezstresowych spacerków po górach ale na szczescie szybko mi przechodzi i ciesze sie na kazdy nastepny wyjazd. po malu ucze sie dostosowywac do panujacych warunkow (czesto mocno ekstremalnych dla nieprzyzwyczajonych) i wyrabiam umiejetnosc radzenia sobie w trudnych sytuacjach. dla niektorych np taka sytuacja jaka byla na bacowaniu ze przychodzimy po calym dniu marszu niewyspani zmarznieci wycienczeni i okazuje sie ze nie ma juz dla nas miejsca do spania jest jakims kompletnym nieporozumieniem ale innych moze pobudzic do myslenia jak sobie poradzic i chyba o to chodzi. to ze nie mamy sily sie potem bawic na tych imprezach to osobna kwestia ktora mozna przedyskutowac. ale tlumaczenie ze byla to wigilijna impreza kolowa i z racji tego trasa powinna byc lajtowa jest troche chybione biorac pod uwage ze w "zwyklych" wyjazdach uczestniczy do samego konca garstka kursantow bo wiekszosc zwija sie wczesniej.


Zgadzam się z tym co powyżej w całej rozciągłości i dobrze, że napisał to kursant bo w ustach każdego innego z koła było by to tylko frazesami.

Ja zgadzam sie z kursantami ... trasy na wigilie, bacowanie , blachowanie oraz na fasolke powinny byc krotkie.... zredukowane do minimum...
A co do ekstremalnych wyjazdow.. kurs trwa 1.5roku i czas na takie lazenie po kilkanascie godzin z pewnoscia sie znajdzie...
Morderczymi trasami mozna tylko ludzi do gór zniechecic...
A wymienione imprezy sa po to robione -aby wspolnie w nich uczestniczyc...

pozdrawiam
marek bytom


Pewnie, tylko czy trasę przez Romankę nazwałbyś "morderczą"?. Podchodzić z Korbielowa?
moim skromnym zdaniem nawet te 1,5 roku na kurs , wyjazdy i "cioranie" to wcale nie tak długo. Z samym postrzeganiem wyjazdu względem imprezy zgadzam się z Kursantami, tylko niekoniecznie zgadzam się z niektórymi definicjami.
Cóż , pozostaje mi się tylko dopisać pod powyższymi zdaniami uczestików kursu, którzy domagaja się przemyślenia organizacji tras i imprez kołowych. Na kursie uderzajace wydaję się kurczowe trzymanie zasad , tylko w imię czego ? Zasad dla nich samych , ambicji ?Kazdy kurs to zupełnie inna mieszanka osobowości, charakterów, więc szanujmy swoje zdanie. A większość kursantów jest zgodna co do tego, żę : wyrypy na zwykłych wyjazdach - tak, imprezy kołowe - odpuśćmy sobie "za wszelką cenę". W wypadku Wigilii tą ceną był dobry, świąteczny nastrój i integrowanie sie naszej grupy.Organizatorzy naszego kursu : więcej refleksji.
Ewa Pluta, kurs 2007
Też uważam, że wyjazd na imprezę kołową to nie to samo, co wyjazd kursowy....Priorytety są zupełnie inne, co innego jest ważne. A tak z innej beczki- ja się nie dziwię, że trzy czwarte waszego kursu jest wykamane jak diabli po tych wyjazdach. Kilka osób nadaje tempo, które jest dla reszty grupy absolutnie zabójcze. Zreszta Wolf Wam (w sumie Nam, bo też się czuję kursantką, wprawdzie z doskoku, ale jednak) coś na ten temat mówił, więc nie ma sensu się powtarzać. I chyba przyczyną tego, że na mete kursanci przychodzą jak po wielkiej pardubickiej, nie jest TYLKO i WYŁĄCZNIE długość i poziom trudności trasy.
Wigilia kołowa to ważna impreza... trasa, kórą znalazłam w mailu była bardzo zachęcająca z perspektywy monitora Jak cięzko było nie wiem - pojechałam zupełnie w inne miejsce. Na kursie jest cięzko i tak powinno być. Jeśli ktoś się nie czuje na siłach (nie w danym momencie, ale po powrocie do domu kiedy już się wyśpi) to niech chodzi sam - wtedy nikt mu nie narzuca trasy i nie dochodzi o 22.

Justyna Wrońska
kurs Żony
(obecnie chodzę raczej poza kołem - bo lubię swoje własne tempo, ale kurs to jedna z lepszych rzeczy, które mi się przytrafiły)

Są ludzie, którzy uwielbiaja smęty i już - o gustach się nie dyskutuje, mozna poprosić zawsze o jakąs konkretną piosenkę;)
Do Dzika...
a ja naliczyłem czterech blachowanych... blacha 234 , 247 ,248, 249
a mam nadzieje ze w przyszłości jeszcze z 2-3 kursantki sie zblachują

DoTechnologa

W pewnych warunkach trasa przez Romankę czy Lipowską może być mordercza - nawet nie do przejścia.. dwa lata temu prowadziłem min Krysie na jej wyjeździe kursowym..tez na wigilie....trasa niby lajcik - Żabnica -Lipowska -Miziowa -Górowa......w połowie drogi na Lipowska - zawróciliśmy -zbyt dużo śniegu było..pewnie na górową byśmy z 3 dni torowali... wtedy pojechaliśmy pksem do korbielowa i w miarę o rozsądnej porze dotarliśmy na wigilie.....

Do Krysi
Mam nadzieje ze kiedyś uda mi sie poprowadzić jakiś wyjazd Twojego kursu:))

pozdrawiam
Ja też mam taką nadzieję.
Dzięki Blondi. Dziękuję też wszystkim, którzy spróbowali spojrzeć na sprawę z dystansem. Dziękuję też Robertowi, że odważył się napisać swoje zdanie mimo nawału przeciwnych opinii. Mam nadzieję, że wypracujemy jakiś rozsądny kompromis.
Szkoda, że ucierpiała na tym atmosfera Wigilii. Dlatego chciałam zostawić tutaj życzenia dla tych, którzy już przetrawią swoją urazę i zechcą je przeczytać:
Oby święta były dla Was radosne jak widok domu rodzinnego po długiej nieobecności, a nowy rok przysporzył codziennych ludzkich spraw, z tych dobrych, z których istnienia czerpiemy siłę, by zmagać się dalej z tymi złymi.
Jeżeli Robert uważa, że imprezy kołowe po naszych kołowych trasach są ok, to jego zdanie, szanuję, ale może mi przypomnisz Robercie, czy po trasie brałeś udział w śpiewie i zabawach, czy od razu się zawinąłeś w śpiwór?? Sorry, ale Cię nie kojarzę żebyś brał udział w imprezie. Bo nie na tym mają polegać imprezy kursowe, ale przyjdzie taki czas, że mam nadzieję i my będziemy organizować np. Rajd Nocny czy Bacowanie na Jasieniu i naprawdę bym nie chciał, żeby młodszy kurs nie czerpał z tego radości z powodu wymęczenia. Radości z efektu naszej pracy.
Dziku nie obrażaj się z powodu grania. Każdy ma swoją wizję kursu, nam się udziela wizja radosna, energiczna, z mocą, Wy natomiast preferujecie raczej spokojnie przy ognisku i nie ma w tym nic złego, ale musisz zrozumieć, że nie każdemu dogodzisz. Wiem bo te ż gram:)
I jeszcze raz powtórzę: nie traktujce nas jak osoby które chcą zabić kurs. Podchodzimy, lub też staramy się podchodzić do kursu poważnie i profesjonalnie. Zdajemy sobie sprawę z obowiązków, które na nas spoczną, daj Bóg. Apelujemy tylko o przemyślenie sprawy przebiegu tras wyjazdów kursowych kończących się imprezą kołową i tu już chyba bardziej dla tych co po nas, bo kolejne my będziemy organizować i zależy nam na tym, żeby każdy uczestnik i kursant je mile wspominał. Rozumiem, że mogła nas zaskoczyć zmiana warunków, ale tak się nie stało, bo taka pogoda utrzymywała się przez cały dzień i była łatwa do przewidzenia. Śniegu też nie dopadało po łokcie. Mimo wszystko podjęto decyzję. A skoro większość z nas ma jedno zdanie, to w imię demokracji, niech Ci co mogą coś z tym zrobią.
Tak na koniec OT: Blondi, też mam nadzieję, że poprowadzisz któryś z naszych wyjazdów.

Pozdrawiam serdecznie
Michał Laska
Co prawda nie było mnie na wigilii, ale temat znam z Jasienia.
Michał popieram Cię w 100%!!!
Marta
Jak dla mnie trasa którą szedł kurs była dostosowana do warunków, na pewno z "wyrypą" nic wspólnego nie miała. Trasa na bacowanie też nie uważam, żeby była ciężka. Sądzę, że jeśli przy takiej trasie kurs był tak padnięty, że od razu chciał iść spać, jest to raczej wina jego kondycji, a nie trudności trasy. Ja sam wyrypiarzem nie jestem i lubię raczej krótkie, nie męczące trasy, ale podchodzenie buczynką na górową na kursie to chyba trochę przesada.
A wspomniany wcześniej wyjazd na wigilię dwa lata temu wspominam bardzo dobrze, pomimo, że przyszliśmy już po imprezie dość zmęczeni. I jeśli teraz byłyby takie warunki jak wtedy, to uważam, że trasa byłaby za trudna (skoro wtedy nawet buczynka okazała się za trudna), ale teraz warunki jak na zimę były według mnie bardzo dobre. Były pewne głosy o spaniu na górze w niskiej temperaturze, to jeszcze nie była niska temperatura, poza tym mi tam było ciepło, dajcie ogłoszenie, że szukacie grzejnika samobieżnego, ja sobie znalazłem niedługo po zamieszczeniu ogłoszenia.
moim celem absolutnie nie jest narobic sobie wrogow wsrod wspolkursantow ale chcialem zwrocic uwage na cos innego. w pelni sie zgadza z tym iz jestemy (ja rowniez) bardzo zmeczeni na takich wyjazdach i tym samym nikt nie ma ochoty sie bawic i ta sprawa jest jak najbardziej do PRZEDYSKUTOWANIA. masz calkowita racje ze mnie nie widziales bo na zadnej imprezie nie uczestniczylem w zabawie ani innych zajeciach....na bacowaniu i rajdzie nocnym poszedlem dosc szyko spac a na blachowaniu skorzystalem z okazji ze wszyscy przeniesli sie do otwarej czesci bacowki uczestniczac w zajeciach i zainstalowalem sie przy piecu w kuchni i sie suszylem bo wszystko mialem mokre i bylo mi cholernie zimno. ale nie zgadzam sie z Wasza argumentacja ze wyrypa ok ale nie jak sa imprezy kolowe....poniewaz jak jest zwykly wyjazd bez imprezowy i jest zaplanowana wyrypa to duza czesc kursantow konczy sobie wyjazd wczesniej....PODKRESLAM KAZDY WYJAZD...bylem na wszystkich dotychczasowych (poza obozem) wiec wiem.
Witam!
Rozumiem, że kurs przewodnicki to nie wyjazdy towarzyskie, ale trochę dystansu do własnych ambicji przydało by się Krysi dla jej własnego dobra, zwłaszcza w taki dzień jak Wigilia. Zresztą prawdziwy przewodnik zawsze dostosowuje tempo do najsłabszego. Przewodnik powinien być przede wszyskim odpowiedzialny, tego chyba powinniśmy się nauczyć na tym kursie, a nie żeby "pozarzynać" innych...

Zdrowych, pogodnych i wesołych Świąt BOŻEGO NARODZENIA!!!

Józef Kędzior
Myślę, że Krysia ma bardzo dużo dystansu do swoich ambicji. Przewodnik powinien dostosować tempo do najsłabszego, ale to nie on powinien być tym najsłabszym, a podczas wyjazdu kursowego to przecież kursanci są przewodnikami, oni prowadzą grupę.
A znając Krysię, uważam, że może ona być jedynie zbyt dobra, raczej nie zbyt zła, dla swoich kursantów.
A z drugiej strony chodzenie zimą po górach jest nieobliczalne...czasem nawet łatwa trasa staje sie wielogodziną walka....
Jak ja byłem kursantem - zimą nasze trasy dochodziły nawet do 17-18 godzin....
Gdy prowadziłem kurs -niby łatwe dojscie z Koczego Zamku na Pietraszonkę zajęło nam 9 godzin...

Taka jest zima

pozdrawiam
jakkolwiek w trakcie trwania kursu pojawiaja sie pewne sprawy, ktore kwestionujecie (a kazdy prawie kurs costam w kole kwestionuje i moj kwestionowal sporo, o ile dobrze pamietam ), to proponuje, zeby sobie w tym celu nie szukac kozla ofiarnego- czyli prowadzacej kurs osoby. jesli ktos ma konkretne zarzuty wobec uchybien, ktorych rzekomo dopuscila sie Krysia, niech postara sie je merytorycznie przytoczyc, a nie pisac "mniej ambicji" bo raz ze to pustoslowie, a dwa ze troche brak szacunku. ja poki co nie uslyszalam innych "zarzutow" niz ten, ze trasa byla zbyt dluga i meczaca. i ok, osoby prowadzace wyjazdy wezma to sobie odtad pod rozwage, a nawet jak nie one, to wy kiedys- sami szkolac kursantow . natomiast Krysia nie zrobila nic "nieodpowiedzialnego", jak mozna odczytac z kontekstu takich slow. dlugie i meczace trasy sa codziennoscia kursu skpb katowice, tak samo jak mokre wszystkie ciuchy i buty i to ze jak ktos nie ma dobrego spiwora to niestety w nocy marznie, a czasem z zimna to i nie spi zeby nie bylo- ja dobrego spiwora nie mam do dzis nigdy mi to, na co sie skarzycie nie przeszkadzalo, wrecz przeciwnie, bylo dla mnie jedna z rzeczy, ktore w kursie podobaly mi sie bardziej. ale rozumiem was i sadze, ze faktycznie kursanci powinni uczestniczyc bardziej aktywnie w zyciu kolowym, a w tym celu musza: a) byc obecni; b) nie chciec isc od razu spac z wyczerpania.
natomiast sadze, ze niedopuszczalne sa takie osobiste wycieczki wobec osoby, ktora bedac sama przyzwyczajona do pewnych standardow chodzenia po gorach, sama te standardy stara sie wam przekazac. na ten temat napisali juz dosyc poprzednicy.
a swoja droga, to chyba nie zdajecie sobie sprawy, ze gdyby Krysia byla mniej ambitna i odpowiedzialna, to moze waszego kursu by w ogole nie bylo. sadze, ze szefowanie kursowi przez poltora roku to wymagajaca i trudna praca, do tego oczywiscie wykonywana spolecznie, wiec kazdemu szefowi kursu w pierwszej kolejnosci nalezy sie wdziecznosc i szacunek :] ja na przyklad jestem bardzo wdzieczna pewnej osobie za fachowe i skuteczne poprowadzenie mojego kursu. przy okazji- dziekuje Ci bardzo Kuba, w imieniu swoim i innych pewnie tez
Robert nie oskarżam Cię, ale sam widzisz - może jakby było krócej, to więcej osób miałoby ochotę się integrować.
Emil - moim zdaniem 60% kondycji, to kondycja psychiczna. Możesz być nie wiem jak mocny, ale jeżeli się złamiesz psychicznie, to nie zrobisz nawet prostej trasy i na odwrót. To potężna broń i arsenał, którą można skierować we własną stronę, którą o wiele trudniej "wyszlifować" niż kondycję fizyczną i myślę, że nam takiej odporności brakuje, bo jak iść dalej jak się sobie wmawia, że już nie mam sił i dostaje się kopa, że pomyliliśmy ścieżki i trzeba sporo nadrobić - minuty się momentalnie zmieniają w godziny, a metry w kilometry i pojawia się po raz kolejny myśl: "cholera, nie dam rady", która wierci psychę coraz bardziej. Znasz to?? Chyba każdy to zna. Odbija się to później na innych, odbiera chęci do zabawy.
Co do Krysi - jest dobrym przewodnikiem o niesamowitej wiedzy, którą chyba każdemu kursantowi może zaimponować, ale z tymi ambicjami różnie bywa - do chwili obecnej nie rozumiem czemu Krysiu się unosiłaś tym, że w sobotę możesz z Miziowej na Górową w sandałach przejść. Po co??

Pozdrawiam
Broń Boże nie mam zamiaru najeżdżać na Krysie, bo wiem ile dla nas zrobiła i doceniam jej wysiłki, kwestja odpowiedzialności to osbona sparwa i nie miałem akurat jej na myśli, z dugiej strony co innego wyjazd na imprezę, a co innego wyjaz kursowy.
Józef Kędzior
ja tez nie mam żadnych pretensji do Krysi
Ogólnie odkąd pamietam -a w kole jestem juz 10 lat - zawsze kursy chodziły na długie trasy przed kołowymi imprezami.
Tez nie byłem święty i na takie imprezy prowadziłem trasy długie...czasem nawet zbyt
Ale z perspektywy czasu -wie że to nie było najlepsze

pozdrawim
Blondi - dolicz jeszcze sympatyka Borowika, bez ktorego nie byloby wielu (bardzo wielu!) bazowych patentow. A kilka osob i bez blach zrobi czasem cos dla Kola.

Co do dlugosci trasy: mozna i trzeba robic dlugie trasy, bez tego czlowiek nie wyrobi sobie kondycji psychicznej i fizycznej (kolejnosc nieprzypadkowa). Niemniej jednak po ciezkiej trasie czlowiek ma ochote co najwyzej cos zjesc (albo i nie jezeli trasa byla naprawde ciezka) i isc SPAC. Nie wymagajmy od nikogo, aby wymeczony trasa dobrze sie bawil. Wigilia to nie rajd przygodowy i impreza powinna miec prymat nad wyrypa.

Inna historia jest z Bacowaniem - ono jest dla ludzi z zewnatrz (wlasnie Bacowanie przyciagnelo mnie do kola - dzieki Remik!) i tylko ekipa organizujaca moze liczyc na taryfe ulgowa. Wszyscy inni kursanci maja po prostu walnac wyrype i spac pod okapem albo na Franculi.

Problem tylko w tym, ze zima gory bywaja nieprzejednane i nieobliczalne. Trase z Rajczy przez Zabawy i Koczy Zamek na Pietraszonke pamietam az nadto. Od Koczego Zamku na Pietraszonke zajelo nam 8.5 godziny (Blondi nieco koloryzuje ;-) Moglo byc gorzej, ale szlo nas wtedy 30 osob i mial kto zmieniac torujacych...
po pierwsze
dziękuję wszystkim, którzy sie wypowiedzieli..myślę, że to już sukces, bo chodziło mi o zwrócenie uwagi na problem
a jak widać zauważyły i potwierdzają go nie tylko osoby z naszego kursu

po drugie kilka odpowiedzi:

Emil...zapewniam Cię, że nie chodzi o brak kondycji. i myślę, że biegając od lat maratony i chodząc po górach o wiele dłuużej od Ciebie(bez obrazy..z racji wieku), także z grupami(choć bez uprawnień:)), potrafię obiektywnie ocenić swoją kondycję i całego naszego kursu

i chcę jeszcze raz zwrócić uwagę, że nie chodzi nam o trasy kursowe wogóle, bo wiele już przeszliśmy bez narzekań, a o trasy, gdy mamy fajne imprezy..po prostu marnujemy wtedy okazję na coś cenniejszego

Robert...nie bardzo rozumiem co znaczy, że wielu kursantów kończy wyjazd przed czasem? o co Ci chodzi? że ktos wstaje wcześnie, żeby szybciej wrócić?? kto taki skrócił wyjazd na Jasień albo Nocnik?? mocno przesadzasz. i nadal upieram się, że na takie okazje jak wigilia i inne imprezy, trasy powinny być lajtowe, bo to wcale nie strata..patrz wyżej

Iza...zaczynając ten temat wcale nie miałem zamiaru szukać "kozła ofiarnego". myślę, że winę ponosi nie Krysia, a pewne nastawienie skpb utrzymujące się od lat i wyrażone w słowach Westera:" na kursie trzeba dostać w d...", i jak najbardziej, ale moim zdaniem, nie powinno to dotyczyć każdego wyjazdu
i o to mi chodziło, a w zasadzie nam..
chcemy zmienić coś na lepsze, nie gorsze

pozdrowienia dla wszystkich

Blondi - dolicz jeszcze sympatyka Borowika, bez ktorego nie byloby wielu (bardzo wielu!) bazowych patentow. A kilka osob i bez blach zrobi czasem cos dla Kola.

Od Koczego Zamku na Pietraszonke zajelo nam 8.5 godziny (Blondi nieco koloryzuje Moglo byc gorzej, ale szlo nas wtedy 30 osob i mial kto zmieniac torujacych...


Masz rację:)
Wow! ale sie rozpisaliscie! Kurs zawsze chodzil przed imprezami na wyrypy i choc róznie sie to konczylo to nikt nie robil z tego wielkiej tragedii. I powinien chodzic! Ale sa imprezy i imprezy! Na te najwazniejsze kolowe swieta czyli Blachowanie i Wigilie powinien byc zrobiony wyjatek. I moim zdaniem teraz byl zrobiony. W koncu trasa z Sopotni przez Palenice w teorii nie jest jakas straszna. ALe jak to Techonologo ladnie ujal "nie wszystko da sie przewidziec z perspektywy Katowic". Gdyby zdarzył Wam się bardziej "ambitny" szef to poszlibyście przez tę Romanke i dopiero by było. Po prostu takie rzeczy sie zdarzaja. Ile to razy przyszedlem z kursem na koniec imprezy (ktora czasem okazala sie przereklamowana). Rzecz w tym żeby zdystansowac sie do tego (choc czasem jest w pierwszej chwili ciezko, prawda...? ) i nie probowac "kopac sie z koniem" bo z tego dobrego nic nie wychodzi.
A co do innych imprez zwlaszcza tych zewnetrznych to trzeba sie zastanowic czy wogole kurs jest tam potrzebny, bo w koncu nie robi sie tego dla kursu tylko dla ludzi z zewnatrz. A jeszcze co do samego bacowania to wiekszosc myli to pojecie: Bacowanie obejmuje TRASE i impreze na mecie. Ale główną idea jest chodzenie po malych gorczanskich bacowkach a meta na Jasieniu jest tylko zakonczeniem. Wiekszosc niestety utozsamia Bacowanie z imprezą na Jasieniu.
Tyle ode mnie, a kursantom zycze "puntkualnych" przyjsc na imprezy kolowe (czasem sie udaje ).
Remik
(majacy nadzieje ze kiedys uda sie mu wyrwac na wyjazd kursowy)
Dzięki Kuba:) serio:)
pamięta sie potem te wyrypy mniejsze i większe jak Summer Podwilk Expedition:)
Respekt dla wszystkich prowadzących kursy. Nawet jesli teraz nie ma sie czasu jezdzić na wyjazdy dalej korzysta sie z tych doświadczeń, a wyrypa to chyba najlepsza możliwość uczenia. Impreza to tak naprawdę ta TRASA (juz wspominana wcześniej) a nie meta na końcu. To ile masz siły nie ma znaczenia bo dasz rade i prowadzacy nad tym czuwa. Na Kursie, czasem było ciężko: siłowo, psychicznie. Zdarzały się łzy, ale nigdy nikt nie zawiódł, zawsze wiedziałeś ze dojdziesz. Mokry zmarznięty, w cienkim śpiworze he ale dawało sie rade. Czasem zdarzała sie jakaś rywalizacja ( z Iza:P ) i to też było super. Ambitnym ludziom trudniej, bo chcą coś zrobić i widzą ze Ci słabsi też dadzą rade, nawet jeśli oni sami o tym nie wiedzą. Dlatego Krysiu daj im jeszcze nie raz poczuć zmęcznie:) (nie złośliwie)
Iza ja już chyba zapomniałem o co my walczyliśmy:P
pozdrawiam
Emil pamiętam jak wszedłeś do nas na Górową na poczatku roku w zimie, zciorany, samemu w nocy i wyciągnełeś z plecaka to co na takie chwile odpowiednie, z tego co pamiętam to impreza była przednia:):):)
byc moze przesadzam (bo faktycznie nie kazdy wyjazd tak wygladal) i sie czepiam i wogole stoje nie po tej stronie co powinienem ale poprostu lubie wyzwania. wybrales Michal akurat 2 imprezy ktorych skrocic sie nie dalo...ale zeby nie byc goloslownym:
worek raczanski - trasa konczyla sie w zwardoniu a nie w soli
rajd nocny - byla haja ze kurs sie zwinal o swicie nikomu nic nie mowiac i nie liczac sie z planami na niedziele prowadzacych wtedy przewodnikow
pasmo polic - koniec w zawoji a nie pod wodospadem
babia - tu niektorzy rozpoczeli wyjazd w piatek popoludniu a skonczyli w sobote rano na gluchaczkach meta byla na gorowej na ktora dotarlo pare osob bo druga fala odplywu nastapila na przel glinne
egzamin praktyczny - kontynuacja tradycji porannego zwijania sie
blachowanie - tu mila niespodzianka pierwszy raz wszyscy wracamy razem

rozumiem ze sa rozne sytuacje - kolokwia poniedzialkowe, sprawozdania, praca itp sytuacje wymagajace wczesniejszych powrotow albo np ktos ma daleko do domu (jak np Basia Herde ktora z jednego wyjazdu dotarla do domu o 3 w nocy ale z tego co zauwazylem to dziala w ten sposob ze jedna osoba zglasza chec wczesniejszego powrotu i nagle znajduje sie 10 innych osob ktore tez koniecznie musza wrocic wczesniej.

napisalem co mi lezalo na sercu i mam nadzieje ze mnie za to nie zlinczujecie na nastepnym wyjezdzie i kazdy zrobi sobie rachunek sumienia czy faktycznie musial wczesniej wracac czy poprostu skorzystal z okazji bo mu sie nie chcialo dalej isc.
re Jonasz, wolę nie wspominać tamtej trasy, a tylko imprezę. Przy życiu trzymała mnie jedynie wizja cieczy którą mieliśmy po moim dojściu na górową skonsumować. (spóźniłem się wtedy na imprezę trochę). Dla mnie czas na imprezę jest zawsze, choćbym był nie wiem jak zciorany. Po pamiętnym wyjeździe kursowym Sól-Rycerzowa o ile pamiętam też znalazł się czas na piwko, pomimo, że pod koniec już nawet nie myślałem, że dojdę.
Życzę wszystkim jak najwięcej takich wyryp, one zostają najlepiej w pamięci (przynajmniej mojej).
Jakby się nie chciało, to by się wogóle nie jechało, tylko zostało w domu. Do wyjazdów nas w końcu nikt nie zmusza, przynajmniej mnie. A jeżeli stanąłeś w opozycji tylko dlatego, "że lubisz wyzwania" to i tak będziesz dyndał za jaja na pierwszym lepszym smreku;] Jeżeli takie jest Twoje zdanie w tej kwestii, to masz jednak spore szanse ujść z życiem
Myślę, że wszystko co miało być powiedziane w tej kwestii zostało już napisane Tak się kończy najbardziej dynamiczny temat naszego forum, który skłonił wiele osób do podjęcia pierwszego posta:) Jednak ten kurs 2007/2008 nie jest całkiem beznadziejny

Pozdrawiam serdecznie
to na koniec pare fotek z ciorania sie po jaskni zwanej "dziura"

http://www.rj.jawnet.pl/k...nr=1&co=wigilia

ze szczegolnym uwzglednieniem jednej :

http://www.rj.jawnet.pl/k...gilia_019_d.jpg

))
Wywołany się poczułem... Więc podsumowując:

Do kursantów Krysi:
Słuchajcie, czasem tak bywa. Zaplanowana przez waszą Szefową Kursu trasa była rozsądna i odpowiednia do szacowanej godziny pojawienia się Waszej grupy na Wigilii. Dla nas w Kole Wigilia Kołowa to szczególny czas i miejsce i nikt nie planował dać Wam w kość w czasie tej imprezy - zresztą w Kole ostatnio, o ile kojarzę, nie planowano żadnych wyryp w trakcie imprez kołowych. Przewodnicy to też ludzie!

Wiem, że większość z Was sporo chodzi po górach - więc sami wiecie, że te góry są czasem silniejsze od planów i harmonogramów. Tak było i tym razem. Uwierzcie mi, 22 to bardzo cywilizowana godzina - trzy godziny opóźnienia zimą to nic - równie dobrze z powodu pogody można iść pięć godzin z Korbielowa arcykcięciem (a to mi się osobiście zdarzyło).

Ewo: tak, w Kole staramy się trzymać zasad! Gdyby Krysia "odpuściła", to nie byłoby Was na Górowej, bo ze względu na trudne warunki atmosferyczne wrócilibyście do ciepłych domów.

Maćku M: Siedmiogodzinny marsz przez śniegi to normalna trasa. Spanie w temperaturze poniżej zera - to normalne. Jak Ci nie pasuje - są hotele w dolinach, skutery śnieżne i kolejki linowe. Żebyś się nie przeforsował, polecam Górę Kalwarię lub Tarnowskie Góry. Mam nadzieję, że reszta kursu ma więcej ambicji.

Co do uwag o "cenniejszych" chwilach na kursie, jakimi miałyby być imprezy - to kurs jest po to, żebyście właśnie takie wyrypy, a nie tylko imprezy przeżyli. Jak widać, akurat ta lekcja przez niektóre osoby nie została właściwie odrobiona. Trasa Górowa - Babia - Górowa na rajdzie nocnym dała mi w kość i nieźle psioczyłem pod nosem, podobnie jak Koczy Zamek - Pietraszonka zimą - jednak dopóki się samemu nie poczuje prawdziwego trudu łażenia - nie będzie się dobrze prowadziło innych.

Imprezy kołowe to nie tylko "radosne i żywe" imprezowanie, ale także "smęty", a przede wszystkim pomoc w organizacji - nieważne, czy jesteś przewodnikiem, czy kursantem, możesz umyć gary czy przynieść wodę.
Jak zauważyłem, obecnie takie zachowania społeczne nie należą do najczęstszych (przykro).

Z podwójnego punktu widzenia: (byłego) szefa kursu (dzięki Iza, Jonasz!) i (byłego) kursanta - Lask!s, miko, kursantko, Romca, Ewo: więcej szacunku dla Krysi. To Ona zaplanowała trasę i opiekowała się Wami na niej, na dodatek dając Wam możliwość zobaczenia miejsc, w których zwykle się nie bywa. Możecie się z jej decyzjami nie zgadzać - ale na to jest miejsce w normalnej rozmowie w cztery oczy, a nie na internetowym forum (wstyd!).

Miałem (wstępnie) prowadzić Waszą trasę na Wigilię - niestety, zatrzymało mnie między innymi zapalenie oskrzeli. Mając te same dane, co Krysia, podjąłbym chyba podobne decyzje.

Kuba
Koniec świata! Zgadzam się zupełnie z Kubą (choć pare razy się to już zdarzyło) a nawet zgadzam się z Izą. Mimo, że miewamy różne zdania miło wiedzieć, że w poglądach zasadniczych nie ma różnic pomiędzy tymi co przeszli już drogę kursu i również nieco więcej. Też chciałbym podkreślić, że trasa wyznaczona przez Krysię była jak nabardziej rozsądna a 7 godzin to naprawdę niewiele.

Pozdrawiam!

Blondi - dolicz jeszcze sympatyka Borowika, bez ktorego nie byloby wielu (bardzo wielu!) bazowych patentow.
Trochę offtopicznie, ale gwoli ścisłości: nie chciałem w niczym ujmować Waszemu kursowi, a tylko z czystej ciekawości zareagowałem na to "dużo blachowanych". Bo wasz kurs pamiętam zawsze jako ludzi aktywnych i to przez wieeele (jak na Koło) lat, ale aktywnych z własnej woli, niezwiązanych blachą.
Kubo

twoje podsumowaniei kilka innych wypowiedzi, świadczy tylko o tym jakim "betonem" jest zarząd skpb(z wyjątkami)
potraficie szydzić, posądzać o brak ambicji i generalizować..robiąc z nas jakiś cieniasów..wy "wielcy" przewodnicy, my plebs

bardzo złe podejście
i w żadnym wypadku nie zgodze się, że przedstawianie swoich pogladów na forum jest czymś niewłaściwym, tym bardziej, że wcale nie atakowałem Krysi
a Ty nie jesteś od wydawania wyroków, co jest odpowiednie, a co nie
wydawało mi się, że tu można pisać o problemach, a nie tylko o bzdurach
no ale widocznie się pomyliłem...więc nie pedę już kalał WASZEGO świętego forum..możecie dalej pisać tu laurki dla siebie
piszesz, że mamy przeżyć wyrypy a nie tylko imprezy..tylko, że dzięki takiemu podejściu, nie przeżyliśmy tak jak trzeba jeszcze żadnej imprezy

dobra, ja na tym kończę, bo nie ma sensu
to co wyżej to ja napisałem
zapomniałem się podpisać
michał kozera kurs 2007/2008
hehe z tego co pamiętam to my tez nie przeżyliśmy zadnej imprezy tak jak należy, bo żeby przeżyć impreze jak należy to wypadałoby ja zorganizować:P :) z tego co pamiętam to imprezą jest własnie to chodzenie do poźna:)
ale to było dawno jak było sie jeszcze młodym wuięc moge nie pamietać, teraz 20 na karku i już nie jest tak wesoło:)

re emil, nie pamietam czegoś takiego jak koniec imprezy:P
to moze tym razem wjedziemy do Szczawin kolejką:P
pozdr
Pozwolę sobie coś napisać, bo cała ta dyskusja staje się chyba zbyt nieprzyjemna...

Zaczynając ten temat nie mieliśmy zamiaru wywołać mega konfliktu wszystkich z wszystkimi!

Zawiedliśmy się po prostu tym, że pomimo tego, że jechaliśmy na wigilię kołową, którą mieliśmy nadzieję spędzić razem w fajnej atmosferze - większość czasu chodziliśmy po górach w ciężkich warunkach - każdy osobno walcząc ze swoimi słabościami, a z integracji z członkami koła nic nie wyszło...

Nie zgadzam się z tym, że jest to wina Krysi i jej ambicji! Takie są po prostu zwyczaje SKPB - każdy poprzedni kurs przychodził na Wigilię późno, po długiej trasie i dlatego teraz wyglądało to podobnie...

Chcieliśmy tylko dać znak, że może nie jest to najlepsze rozwiązanie... i tyle!

Może trasa nie była zbyt długa i ciężka, może nie mamy kondycji, może po prostu przesadzamy ale chyba w takich sytuacjach chodzi o to żeby coś sobie przemyśleć, jeśli nie mamy racji to wytłumaczyć to spokojnie, jeśli trzeba to pomóc i wesprzeć, a nie przegadywać się i wyrzucać sobie kto jest słabszy, mniej wytrzymały i przewrażliwiony...

Kasia
Michał, nie nazywamy Was "cieniasami" i nigdy nie uważałam się za kogoś lepszego, bo jestem przewodnikiem. Dla Maćka z pewnością było to wyzwanie, bo po raz pierwszy prowadził zimą, nie dziwię się jego zmęczeniu. A choćbym była i izolatorem, to nigdy nie będę świętą krową. I być może to też Kuba miał na myśli, pisząc, że każdy z nas może pozmywać naczynia...
Kuba zapewne chce mnie bronić, bo starał się pojechać na Wigilię, a przyczyny obiektywne powstrzymały go w domu.
Nawet cieszę się z tej dyskusji, przynajmniej kilka osób ożywiło się i wyraziło swoje zdanie.
Jeśli macie odwagę zawalczyć o coś dla drugiego człowieka, cieszę się z tego. Szefowa kursu "Misiowego" (rok powyżej mojego) - jak wynika z opowieści kursantów - zaplanowała trasę wigilijną możliwie krótką, bo ona na własnym kursie dotarła na 2 w nocy, czego nie chciała robić swoim kursantom.
Myślę, że nie chodziło tutaj o trudność trasy, mimo że to jest mi zarzucane. Tak naprawdę Wasze nastawienie było inne niż moje, dlatego nie mogliśmy się dogadać. Ja zaplanowałam wyjazd z metą na Wigilii, Wasze nastawienie obejmowało Wigilię + wyjazd jako dojście. Myślę, że dalsza współpraca będzie układała się lepiej, bo albo będą to tylko wyjazdy, albo tylko imprezy, które sami będziecie organizować. A dyskusja zostanie dla potomności ku przestrodze...
Dobrze rozpoznaję problem?
Właśnie o to w tym wszystkim chodzi Krysiu

Wierzę, że w przyszłości będziemy się lepiej rozumieć - nie tylko dlatego, że będą mieć miejsce albo tylko wyjazdy, albo tylko imprezy, które sami będziemy organizować!

Pozdrawiam,
Kasia
a Ty nie jesteś od wydawania wyroków, co jest odpowiednie, a co nie[b]
Cóż Kuba razem ze mną jest w komisji szkoleniowej SKPB więc ma prawo wydawać wyroki związane ze szkoleniem kursantów.

twoje podsumowaniei kilka innych wypowiedzi, świadczy tylko o tym jakim "betonem" jest zarząd skpb(z wyjątkami)
potraficie szydzić, posądzać o brak ambicji i generalizować..robiąc z nas jakiś cieniasów..wy "wielcy" przewodnicy, my plebs

Jestem w kole od 17 lat więc to już nie "beton" tylko WAPNO, ( nie wiem czy zauważyłeś ale zarząd tworzą raczej ludzie z 2-3 poprzednich kursów a więc nie "wapno") SKPB moim zdaniem jest otwarte na nowe i sporo się zmienia i sugestie kursantów brane są pod uwage i każdy jako przyszły przewodnik ma prawo do realizacji swojego pomysłu. Na moim kursie mogłem sobie tylko wyobrażać jak jest na imprezie typu "wigilia" kołowa, kursanci nie mieli na nią wstępu.( wtedy podział był bardzo widoczny ale kazdy z nas chciał zasłużyć na dołączenie do grona przewodnickiego) Teraz juz tak nie jest i bardzo dobrze. Po przeczytaniu jeszcze raz wszystkich odpowiedzi nie zauważyłem żeby ktoś nazwał Was cieniasami i plebsem!!!!
A i mam pytanie masz może porównanie z kursami przewodnickimi innych kół????????? Rygory i wymagania są znacznie większe niż u nas( np. przejścia kondycyjne - jak nie dasz rady nie zostaniesz przewodnikiem dla przykładu SKPG Harnasie, Warszawa, każde koło tatrzańskie).

wydawało mi się, że tu można pisać o problemach, a nie tylko o bzdurach
no ale widocznie się pomyliłem...więc nie pedę już kalał WASZEGO świętego forum
Samo to, że wątek ma tyle odsłon i tyle odpowiedzi powinno być dowodem że koło interesuje się tym i reaguje na to o czym napisałeś, ale widzę, że jedyną słuszną odpowiedzią jak dla Ciebie jest przyznanie Tobie racji. Nie przyjmujesz żadnych argumentów i nie dostrzegasz że większość "wielkich" przewodników napisała, że faktycznie trzeba zastanowić się nad trasą przed imprezami kołowymi.
No i forum służy do wyrażania swoich opinii a nie każdy z każdym musi się zgadzać.

Na temat tego co jest a co nie jest wyrypą nie będe sie rozwodził ale polecam wam poczytanie kilku książek np. " na nartach w Czarnohorze", "Wielka księga narciarstwa polskiego", Z dziejów PTT" może na następną zimową trase wyjazdu kursowego spojrzycie zupełnie inaczej

[/b]
Ja też mam nadzieję, że poznamy się lepiej i będziemy lepiej rozumieć.
Co Wy na to, żeby polepszyć swoje wspomnienia z Górowej, spędzając tam absolutnie nieoficjalnie i pozakursowo wieczór sylwestrowy?
Byłaby to dla mnie dobra okazja do integracji:)
No i tym razem zjednoczyłabym się z śpiącymi na zimnej górze:)
Wester
nie wyrywaj pojedyńczych zdań z kontekstu..
pisałem, że Kuba nie powinien wydawać wyroków, co jest odpowiednie, a co nie..jeśli chodzi o to co tu piszemy, a nie w sprawie tras

poza tym nie napisałem, że użyto takich sformułowań, ale, że wasze szydercze wypowiedzi "robią" z nas cieniasów..co sugerujecie pisząc o braku kondycji lub dając propozycje "odpowiednich"dla nas tras

a może inaczej to powinno się odczytać?

i właśnie, tak jak napisałeś ..forum służy do wyrażania opini, a nie każdy z każdym musi się zgadzać..więc skoro nie przyjmujecie moich(naszych) argumentów, to dlaczego tak Cię dziwi, że my też nie, skoro widzimy to inaczej..
a jak pisałem wcześniej zuważyłem wszelkie reakcje na temat, a teraz odpowiadałem na konkretny post Kuby!

...więc o "świętym " forum napisałem dlatego, że Kuba zarzucił nam(kursantom) brak szacunku i wogóle..koniec świata(to technolog)

i ciekawe czy inne koła, gdzie mają wymagania kondycyjne..i bardzo dobrze, bo nie w tym problem...organizują tak samo Wigilię dla swoich kursów..?
Krysiu
ciekawa propozycja:)



Maćku M: Siedmiogodzinny marsz przez śniegi to normalna trasa. Spanie w temperaturze poniżej zera - to normalne. Jak Ci nie pasuje - są hotele w dolinach, skutery śnieżne i kolejki linowe. Żebyś się nie przeforsował, polecam Górę Kalwarię lub Tarnowskie Góry. Mam nadzieję, że reszta kursu ma więcej ambicji.

Kuba


Drogi Kubo Ty nie znasz mnie a ja Ciebie, proszę zatem nie wydawaj pochopnych opinii o innych nie mając do tego żadnych podstaw.
Trzeba znać czas i miejsce wszystkiego co ekstremalne.

Maciek Michalak
Hmmm
48 godzin , 68 postów, 1765 wyświetleń to absolutny rekord.
Na pewno zwróciliście uwagę na ten problem.
Jeśli chodzi o "święte" forum to różne rzeczy się tutaj dzieją albo raczej działy sie wcześniej. Ostatnimi czasy było bardzo spokojnie. Pamiętam ostre dyskusje. Nie jesteście pierwszym i na pewno nie ostatnim kursem, który zgłasza uwagi.
Czego wam mogę życzyć, to zrobienia blachy, wejścia do zarządu i zrobienia porządku.
Do zobaczenia

PS. Przypominam o podpisywaniu Swoich postów - będę usuwał anonimy!
Faktycznie poruchwa jak nigdy (od zmiany listy dyskusyjnej na forum na www) Ale to akurat dobrze

Jedno mnie ciekawi - kurs szedl 7 godzin z Sopotni przez Palenice, sniegu bylo pi razy oko po kolana (czyli srednio duzo). Cos dlugo, szczerze mowiac...

Dzik: nie ma sprawy, tak sie tylko upomnialem o moj kurs. Baby uratowaly nasz honor

Refleksja na koniec: mniej emocji, wiecej spokoju i checi porozumienia. Inaczej bedzie... jak zwykle ;-P
też pamiętam ,,ostre'' wymiany zdań na forum choc nie z moim udziałem na szczęście hehe
Krysiu- pozdrawiam osobę z mojego kursu i wszystkich z kursu Męża
ta..wyrypy też pamiętam..
z imprez typu ,,milszych" utkwiła mi w pamięci szczególnie jedna
na Górowej (organizowana przez nasz Mężowy kurs) tzw fasolkę (ta.. ale to raczej trudno nie pamiętać, jak się gotowało taaaki wielki gar fasoli )
ps.do mojego kursu czy ktoś planuje się zmobilizować jeszcze? i co z 2009?;)
pozdrawiam
Barbara Droździk (skoro tak bardzo chcecie to się podpisuję)
Napisałabym: "kopę lat", Basiu, a to przecież było tak niedawno... Czekam na ten wysyp blach w 2009 z utęsknieniem:) A w ogóle to powinnismy zrobić jeszcze jakieś pokursowe spotkanie, bo strasznie rzadko Was widuję...
Pozdrawiam najserdeczniej, jak potrafię - i Wesołych Świąt!
Kryśka ale ty masz szybki refleks ..w kilka sekund odpowiedz
co do spotkania to ja ,,wszystkimi łapami za''. Michała też zaciągnę..;) tylko wymyślcie jakiś lużniejszy termin.. i Wszystkiego Dobrego na Święta.

Maciek M: A do tego przejścia w nocy dochodzi jeszcze sen w nocy w temperaturze poniżej 0 stopni. Czy musi to wszystko się kumulować w WIGILIĘ?

Zdarzały się noce, gdy spaliśmy na Górowej w -20 stopniach (Wigilia 2001 lub 2002).

Kuba
A i był taki sylwester ...gdzie szampana zjedliśmy łyżeczkami )
Albo dorzuce jeszcze swoje zale.

Najstarszy blacha przewodnik na tegorocznej Wigilii to Zona, blachowany w 2001. Gdzie sie podzialo kolowe "wapno"? Zawsze bylo mile widziane na wszelkich imprezach. Wigilia byla najlepsza okazja poznania tych sympatycznych ludzi o sporym doswiadczeniu gorskim i zyciowym.

Kurs przyszedl troche pozno. Pamietam Wigilie 2002, weszlismy w kilka osob (m.in z Kotm, owczesnym prezesem) o 20.10 i dostalismy zjebke, ze impreze opozniamy. Co do nieprzewidywalnosci gor w zimie - zawsze mozna zmodyfikowac trase, Wigilia ma priorytet nad trasa i tyle.

W niedziele rano jako ekipa organizujaca nie zostalismy wsparci czynem przez nikogo. Dawniej utartym obyczajem bylo to, ze organizatorzy w niedziele szli w gory, a caly ten balaganik sprzatali ci, ktorzy w gorach byli w sobote. Dla mnie tegoroczna Wigilia skladala sie z wejscia Buczynka, pracy (ok, nie az tak duzo), imprezy, sprzatania i zejscia Buczynka. Organizatorzy tez chca czasem wyjsc w gory.

Salon bacowki nie byl w najlepszym stanie po opuszczeniu go przez kurs - kilka wywrocnych law (przewrocilo sie, niech lezy...) troszke rozrzucone drewno kolo ogniska i niemala ilosc smieci na gorze. Cos chyba nie tak, nawet po najciezszej trasie... Mlody kurs - jeszcze sie nauczy

Pozdrowienia
W Wigilie 2002 spalem pod daszkiem kolo drewutni, bo izba za kuchnia jak zawsze zarezerwowana byla dla organizatorow (i slusznie!), a w salonie bylo mi za duzo dymu. Temperetura siegala -20 stopni.

Na obozie zimowym w lutym 2002 temperatura nie podnosila sie powyzej -10 i caly tydzien sie spalo na gorze i bylo OK
Jak juz wspominamy:
To była taka Wigilia ze w piatek nie bylo sniegu a temperatura -20. I szło sie z siekierą narąbać troche wody ) Ale śnieg spadł na szczęście w sobotę rano Chyba to było w 1999 roku
Pozdr
Trochę z opóźnieniem, ale tez wypowiem się na ten temat. Moim zdaniem też imprezy kołowe powinny być priorytetem przed trasą. Nachodzić się jeszcze zdążymy. Tym bardziej, że za rok to my organizujemy bacowanie czy rajd nocny, więc powinniśmy się im przyjżeć, wyłapać możliwe błędy i wyciągnąć wnioski. Ale zarówno na jednej i drugiej trasie miałąm ochotę od razu iść spać. Na Wigilii było już lepiej bo było cieplej przy ognisku, więc chwilę można było posiedzieć. Co do koła, mam wrażenie, że wszyscy na nas tam wrogo patrzą i tylko szukają cczegoś, żeby się doczepić. Dziwnie to jest jak wchodząc na kuchnię, nagle milkną rozmowy. Ale to moje subiektywne odczucie. Po drugie mam doświadczenie w organizacji imprez (może w trochę innej organizacji) i też przerabiałam to, że największym priortytetem dla szefostwa było zgnojć uczestników, na szczęście to się zmieniło, dojrzali. To nie jest najważniejsze. Argument "bo my dotarliśmy o...", dla mnie też nie jest argumentem. Miałam wrażenie, że Krysia nie chce ustąpić z trasą, nie dlatego, że jest zbyt krótka, tylko dlatego, że co by powiedzieli "starzy" przewodnicy, że nasz kurs tak się lami. Szczerze Wam powiem, że nie wyczuwa się w Waszym kole jakieś serdeczności. Czasami człowiek lepiej się czuje, gdy przyjdzie do schroniska i spotka obcych ludzi. Eh to chyba tyle, a Ty Jakóbik podpadłeś na całej linii Chciałam Ci przypomnieć, że też się ze mn zmyłeś z Przełęczy Glinne!
a ja Ci chcialem przypomniec ze sie zmylem z glinnego nie z Toba tylko przez Ciebie! oj Dziołcha podpadasz.
OK, zgoda, nie bylismy zbyt serdeczni. Rozmowy nieco cichly po wejsciu kogos do kuchni - a jak mialo byc, jezeli w kuchni siedzieli ludzie, ktorzy sie dobrze znaja i wchodzi ktos obcy? Recepta na "obcosc" jest wspolna mila i sympatyczna impreza, pospiewanie razem, porozmawianie. Nie zauwazylem, zeby na rozbijaniu baz byl dystans miedzy starymi kolowymi piernikami i kursem - tu akurat jednoczy wspolna praca. Tyle, ze kurs przyszedl pozno, ludzie byli zmeczeni i niezbyt chetni do zabawy. A jacy mieli byc po za ciezkiej dla nich trasie?

No to sie narazilem "swoim"
Myślę, że temat imprezowych tras kursowych jest już wyczerpany, wszystko co miało być powiedziane, zostało napisane. No właśnie ale jak to jest z tą "obcością"?? Czy jesteśmy Wam obcy?? Rozumiem, że nas nie znacie choćby z widzenia, ale coś o nas wiecie - to, że mamy wspólną pasję powinno być początkową płaszczyzną naszej znajomości. Tym bardziej, że to bardzo intensywna pasja wymagająca trochę wysiłku. Tak jak pisała Kama jeż mam przed oczami obrazy z Doliny Pięciu, kiedy po całym dniu schodzę do schronu, idę pod prysznic (Ci co byli dobrze znają prysznic - jedyny z zimną wodą w Polskich Tatrach ) i tam spotykam grupkę ludzi w różnym wieku, którzy się pierwszy raz zobaczyli, wybiegamy razem na zewnątrz i w ramach hartowania się przed kąpielą nacieramy się śniegiem i rzucamy śnieżkami.
Jak układając się spać na glebie podchodzi do mnie i brata grupka francuskich skautek tłumacząc na migi wyciąga na zewnątrz, żeby nam pokazać najpiękniejsze rozgwieżdżone, bezchmurne niebo jakie w całym swoim życiu widziałem. Myślałem, że się ze szczęścia rozpłaczę, patrzyłem innym w oczy, bo nagle przed schronem się pojawili wszyscy turyści i widziałem w nich to samo, ja się uśmiechałem do nich oni do mnie, i wiedziałem, że myślą o tym samym.
Jak kiedyś pod Kozim nieznajomy mi wcześniej facet pożyczył mi swoje raki i linę, żebym mógł tam wejść z jego kolegą.
Niektórym może to wszystko wydaje się śmieszne i nienormalne, dla mnie to najpiękniejszy gest braterstwa i poczucia jedności, tak poznałem wielu wartościowych ludzi.
To tylko kilka przykładów, które mam w pamięci. Recepta na "obcość"?? Góry!! I nie trzeba nic więcej.
Chyba po raz pierwszy tak otwarcie powiem: Michał, czasami doprowadzasz mnie do białej gorączki, ale teraz to masz świętą rację. Chyba nam wszystkim o to chodzi, że z różnych powodów, w tym mojej ambicji, poznawanie siebie jakoś nam nie wyszło. Naprawimy to?
Proponuję w sylwestra:)
no właśnie
w związku z sylwetrem mam propozycję, ale może to następny temat napiszę..
w końcu ten rozwinął się świetnie:)
Miko - pytasz jak jest z ta obcoscia. No to Ci odpowiem. Ekipa organizujaca zna sie od lat, podobnie jak nieliczni przewodnicy i kolowicze, ktorzy sie zjawili na Wigilii. Nie da sie tak hop siup zintegrowac z nowymi ludzmi. Natura ludzka jest taka, ze trzymamy sie w gronie znajomych, a do poznania nowych ludzi potrzebujemy wspolnej imprezy, pracy itp.

Pamietam rozbijanie Gluchaczek, byli tam przerozni ludzie, w tym z nowego kursu. Pracowalismy ramie w ramie i siekiera w siekiere Mysle, ze gdybyscie sie pojawili na Wigilii o rozsadnej godzinie np. 20 to dalibysmy rade razem pospiewac i wrazenia bylyby zupelnie inne. A tak siedzielismy zniecierpliwieni i troche wkurzeni, pospiewalismy sobie pogadalismy o zyciu. No i na koniec przyszliscie Wy. OK, przepraszam wyszlo jak wyszlo...

Na Sylwestrze sie nie pojawie - mamy juz inne plany (gorskie) na ten czas. A Wam zycze milej zabawy - z wlasnego doswiadczenia wiem, ze Sylwek na Gorowej to fajna rzecz
Recepta na obcosc? Hmm, dobre pytanie. Otoz tak gory integruja jak malo co. Lask!s na pisał "Gory i nic wiecej". Otoz moim skromnym zdaniem trzeba tego (ze zacytuje tu Sapkowskiego) "Cos wiecej". Jest to trudne do zdefiniowania bo te "cos" to za kazdym razem jest inne. Jednak wydaje mi sie ze za tym "cos" stoi za kazdym razem taki banalny frazes jak milosc do drugiego czlowieka. Jesli odniesiemy sie do innych z poszanowaniem, zaufaniem i zyczliwoscia najczesciej odplaci nam tym samym. Ale musi to byc szczere. Ciezkie wyrypy w GORACH uwalniaja w nas najglebiej skryte uczucia. I wtedy okazuje sie jaki ktos jest naprawde. Jesli u Was pojawila sie "złość, agresja, niechęć" to jestem pełen niepokoju. I to jest wg mnie najwiekszym problemem tego wyjazdu. Nie ze kurs przyszedl o 22 czy o 2 w nocy. Bo po "udanej" wyrypie (zwlaszcza gdy jednak przychodzimy do "nagrzanej" bacowki, z ogniskiem i ciepla strawa, a nie musimy np. jej odkopywac spod zwalow sniegu) uczucia pozytywne przewazaja.

Co do integracji: cieszcie sie na razie pobytem na kursie, z kolem i tak zdązycie sie zintegrowac a wtedy dopiero kazdy z Was dostrzeze plusy i minusy i oceni czy bylo warto. Nic na sile.

Na koniec zyczenia: Oby kazdy z Was jak najczesciej doswiadczyl tego"czegos wiecej" w gorach i nie tylko. Kursantom jak najwiecej "udanych" dojsc na imprezy i wiecej zaufania do szefowej kursu.
Pozdrawiam
Remik
Co do integracji: cieszcie sie na razie pobytem na kursie, z kolem i tak zdązycie sie zintegrowac a wtedy dopiero kazdy z Was dostrzeze plusy i minusy i oceni czy bylo warto. Nic na sile.

Hmm .... ja uważam ze koło tworzą kursy i kursanci ...gdyby was nie było -kursanci - to nie byłoby koła ... nie było by rajdu nocnego, bacowania i wielu innych imprez...to Wy kursanci dajecie w tym kole życie...bez was to kolo umarłoby ....
Dajcie nam trochę czasu a z pewnością sie zintegrujemy....

pozdrawiam
marek bytom

Ja zgadzam sie z kursantami ... trasy na wigilie, bacowanie , blachowanie oraz na fasolke powinny byc krotkie.... zredukowane do minimum...
A co do ekstremalnych wyjazdow.. kurs trwa 1.5roku i czas na takie lazenie po kilkanascie godzin z pewnoscia sie znajdzie...
Morderczymi trasami mozna tylko ludzi do gór zniechecic...
A wymienione imprezy sa po to robione -aby wspolnie w nich uczestniczyc...

pozdrawiam
marek bytom
Jestem tu obcy,ale powiem,że zaiste Kilometrówkami można tylko zrazić ludzi do gór.pozdrawiam trotyl
A jak byście mnie potraktowali ,gdybym znalazł się przypadkowo w waszym towarzystwie w górach?Zaiste ciekawe!
Chyba za daleko zapędziliśmy się w tej dyskusji... Każdy się może o coś posprzeczać i nawet jeśli argumentuje złość zmęczeniem lub zmęczenie złością, to nie znaczy, że odczuwa ją w górach non stop. To był szczególny przypadek niedogadania się, nie sądzę, aby wpłynął na stosunki ludzi z Koła ze spotykanymi turystami, które zawsze - jak pamiętam - były przyjazne i chciałabym, aby takie pozostały.
PS. Dla ścisłości przeniosłam dyskusję na forum "Kurs", dzięki temu uzyskamy jasność, że dyskusja dotyczyła głównie kursu, a nie np. tras dla turystów na Bacowaniu.
no tak, zgadzam się z tym gościem przy piwie, ;-p mieliście naprawdę straszną "wyrypę": z Sopotniej na Górową w ciężkich warunkach 30cm śniegu i od czasu do czasu zwalone drzewo, naprawdę jesteście twardziele żeście to przeżyli, Waszą szefową qrsu możecie teraz oskarżyć o bezpośrednie narażenie życia wielu osób, taaak ..
naprawdę ..
aa, mam pytanie? może tak idąc w tej śnieżnej zawierusze, spotkaliście yeti ??
10 stron postów - nieźle =- dawno tak na stronie nie było...
Pewno każdy z Was ma trochę racji, a jak dobrze wiemy i tak ta dyskusja do niczego nie doprowadzi, wiele już takich było.
Kończąc chciałabym tylko wspomnieć jeden z miłych momentów na Wigilii- blachowanie sympatyka- teraz już u nas w rodzinie jest 3:1(SKPB do Harnasie)

Pozdrawiam!
Agata

no tak, zgadzam się z tym gościem przy piwie, ;-p mieliście naprawdę straszną "wyrypę": z Sopotniej na Górową w ciężkich warunkach 30cm śniegu i od czasu do czasu zwalone drzewo, naprawdę jesteście twardziele żeście to przeżyli, Waszą szefową qrsu możecie teraz oskarżyć o bezpośrednie narażenie życia wielu osób, taaak ..
naprawdę ..
aa, mam pytanie? może tak idąc w tej śnieżnej zawierusze, spotkaliście yeti ??


Nie mogliśmy znaleźć, bo siedział w domu i pisał tego żałosnego posta. Co jest znawca, odwagi nie masz żeby się podpisać ?? Napisałbym więcej ale Święta zobowiązują, więc trzeba się pohamować :]

Pozdrawiam
Michał Laska - kursant 2007/2008
Popieram Michała: posty się podpisuje, a nie komentuje zza kurtyny. Ci, którzy mieli coś do powiedzenia, zrobili to już zapewne do tej pory. Nie wygłupiajmy się, bo kto czytał, zrozumiał, że nie chodzi o cieniarstwo ani o jego brak.
Ale jak jestes taki madry - znawco terenu - to zapraszam na jakis zimowy wyjazd .. a moze wspolnie z nami poszukasz człowieka sniegu
pozdrawiam
gosc z piwem
Ojojojoj... Ledwo wyjechałem sobie na święta szukać śniegu, a już jakieś durności anonimowe na forum... Teraz już głupio głupiego posta kasować, bo stał się częścią dyskusji, więc wyglądałoby to jak ocenzurowany list...

ps. A reszta (niedawno mianowanych) moderatorów śpi? Guziczek "usuń" w prawym górnym rogu.
witam serdecznie wszystkich
być może mój post to troszkę musztarda po obiedzie, niestety nawał pracy nie pozwala na bieżące śledzenie forum, pozwólcie jednak na wrzucenie kilku zdań.
jak sobie troszke popatrzę na wypowiedzi to stwierdzam że w górach wtedy panowały katastrofalne warunki i wogóle było skrajnie niebezpiecznie!!!!
cóż mogę powiedzieć tyle że jako osoba zajmująca się w kole i nie tylko tematyką bezpieczeństwa w górach musiałem straszna gafę zrobić podpisując się pod egzaminami krysi z tejże tematyki????
bo moje zdanie jest zgoła inne- krysię uważam za absolutnie rozsądną i zrównoważoną osobę, zresztą w innej sytuacji nigdy bym sie pod tym nie podpisał!!!
czy bylo faktycznie za ciężko??? moim zdaniem nie, kurs trwa zdaniem niektórych aż a moim zdaniem tylko 1.5 roku a to wcale nie tak duzo i każda okazja na zrobienie z założenia "ciekawego" przejscia jest dobra!
a że było waszym zdaniem ciut męcząco i ekstremalnie....... ja bym za to tylko pogratulował krysi, bo moim zdaniem aura i warunki tylko pomogły jej w osiągnięciu METODYCZNEGO celu.
proszę państwa w górach macie być fachowcami, których żadna sytuacja nie zaskoczy, wymiar towarzyski zaś moim zdaniem ma znaczenie drugorzędne. ja rozumiem że skoro płacicie za kurs to oczekujecie konkretnej usługi a jedną z tych usług jest mozliwie najlepsze przygotowanie was do niespodzianek związanych z poruszaniem się po górach, (niech mi wybaczą fanatycy etnografii i budownictwa sakralnego w karpatach)!!!!! TO MA BYć MOTTO KURSóW
krótsze trasy na imprezy- powiedzmy sobie szczerze, na ile znam klimaty skpb to i tak każdą wolną chwilę spędzacie w górach i najczęsciej w podobnym towarzystwie, więc wtedy imprezujcie, a nie na wyjazdach kursowych!!!!
SPANIE NA GLEBIE CZY W KURNIKU- o ile pamiętam nasz kurs to zdarzało nam się wogóle nie dojść do celu i spać gdzieś w trasie i powiem więcej- to była najlepsza szkoła życia w górach z jaką jako osoba zajmująca się tym zawodowo spotkałem!!!!
faktycznie proponuje rozważyć kursy w PTTK: autokarówki i spanie w pensjonatach (przygotujcie kasę) a już zdecydowanie odradzam szkolenie z ratownictwa, które w ramach kursów prowadzę, tam niestety trzeba się nastawić na około 20 godzin zajęć nonstop niezależnie od warunków atmosferycznych i terenowych i chwała bogu że nie zrealizowaliśmy ostatnio szkoleń lawinowych: nie dość że zimno,ciemno, stromo to jeszcze lawiniasto czyli STRASZNIE!!!!! naprawde nie warto, lepiej wypic piwko

pozdrawiam

maciek moskwa

ps. 18 godzin o których wspomniał bratek to wycieczka: h. górowa- babia- h. górowa, którą zaserwował nam a. sulwiński i a. gomola na 2 lub 3 wyjeździe kursowym!!! wszyscy przeżyli, nikt nie zginął a ja (i nie tylko ja) do dziś wspominam ją z usmiechem i z szacunkiem dla naszych prowadzących!!!

ps 2: ktoś rzucił temat wyjazdów czysto kondycyjnych- jeśli będą chetni polecam się!!!! zawsze lepiej ponapierać kilanaście lub kilkadziesią godzin nonstop w towarzystwie
Maciek, co do wysnutych przez Ciebie wniosków to albo błędne oceniłeś warunki na podstawie naszych postów, albo tak bardzo przejaskrawiliśmy sprawę, a z racji tego kim jesteś najpewniej stawiam na to drugie, choć w żadnym poście kursantów nic nie pisze o "katastrofalnych i skrojnie niebezpiecznych" warunkach. Bo gdyby tak było, to Krysia by podjęła zgoła inną decyzję - również uważam ją za rozsądną osobę. Głównym "sękiem" powstania tej dyskusji są trasy kursowe na imprezy kołowe, bo pod taką a nie inną nazwą widnieją Bacowanie, Rajd Nocny czy Wigila, wystarczy popatrzyć na lewą stronę w "Menu". Poprostu dopiero w wyniku tej dyskusji dowiedzieliśmy się od Was, przewodników, że imprezą jest sama przebyta trasa, że finał musi być smutny i melancholijny. Kurs 2007/2008 pojmował hasło "impreza" inaczej i dlatego powstał ten topic. Różnica zdania.
Spanie w spartańskich warunkach to dla większości z nas również żadna
nowość i problem. A szkolenia z bezpieczeństwa nam nie odradzaj, bo niektórzy nie mogą się na nie doczekać i zapewniam Cię, że jeżeli mój kurs będzie musiał naginać 20h non-stop to większość to zrobi, dlatego również popieram ideę egzaminów kondycyjnych, obowiązkowych w innych kołach studenckich. My też na 3 wyjeździe mieliśmy długą trasę, wprawdzie znacznie krótsza Przyborów-Głuchaczki-Babia-Górowa (przez niektórych przedłużona o Pilsko i zwiedzanie okolic Górowaj, zwłaszcza pot. Buczynki;P) i choć połowa skończyła wcześniej, to Ci którzy dotrwali do końca byli z tego zadowoleni i ja również dobrze ten wyjazd z Westerem i Borowikiem wspominam. Na koniec dodam Maciek, że mój post nie jest atakiem na Twoją osobę, bo darzę Cię szczególnym szacunkiem ze względu na kim jesteś i co robisz

Na zakończenie: proponuję zamknięcie tematu

Pozdrawiam serdecznie
Michał Laska kurs 2007/2008