X
ďťż

grueneberg

Są to tereny łączące wodospad i las w ogół taki , tak zwana wolna przestrzeń. Jest ona nie wielka w Taki mało jest rzeczy nic nie znaczących , właściwie to zaledwie parę metrów , jednak ludzie czasem lepią tutaj zamki z piasku. Właściwie powierzchnia jest dość twarda jednak dla młodych pokoleń wodospadu jest to nieważne. Oni i tak zawsze będą kopać. Teren ten zna , każdy. Kiedyś przechodził tędy prawie każdy obywatel , który opuścił wioskę. Nie wiadomo dlaczego to miejsce jest zaniedbane i nic tu prawie nie ma. Może trochę ziemi też jest potrzebne . ..


Podeszła do jeziorka z krystalicznej, czystej wody. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Poprawiła fałdy kimona i sięgnęła do rękawa, wyjmując węża.
- Sssss...
- Co ssskarbie? Źle ci jesssst ze mną?
- Ssssss...
- Ciessssszę się, że jessst ci wessssoło...
Wąż powoli wsunął się do rękawa, a jego łuski pobłyskiwały tęczowymi kolorami. Tsuyo nigdy nie zastanawiała się, dlaczego ma węża. Kojarzył jej się z Oro, a ona nienawidziła dawnego pana. Lekko zmieszana opuściła miejsce.

NMM.
przebiegam obok wodospadu
<nmm>
BiegÂłem bez wytchnienia aÂż do samej rzeki.Kiedy dotarÂłem to przykucÂłem przy niej i uzupeÂłniÂłem wodĂŞ w butelce.Po Âłuku krystalicznej wody ruszyÂłem dalej w stronĂŞ IwaGakure.
<NMM>


PrzyszÂłam nad brzeg jeziorka i poÂłoÂżyÂłam siĂŞ na trawie. ZaÂłoÂżyÂłam rĂŞce za gÂłowĂŞ i przyglÂądaÂłam siĂŞ leniwie pÂłynÂącym po niebie chmurkom.
LeciaÂłem na swoim smoku.Kiedy dostrzegÂłem wodospad to daÂłem znaĂŚ smokowi Âżeby to wÂłaÂśnie tam wylÂądowaÂł.Kiedy juÂż to zrobiÂł to podszedÂłem do rzeki i napeÂłniÂłem swój pojemnik na wodĂŞ Âświe¿¹ wodÂą.Smok w tym czasie napiÂł siĂŞ wody a po chwili ruszyliÂśmy dalej.
NMM
LeciaÂł tÂą samÂą drogÂą co przedtem postanowiÂł udaĂŚ siĂŞ do nastĂŞpnej wioski.SpoglÂądaÂł znudzony na okolice.Nie miaÂł co robiĂŚ prócz siedzieĂŚ w pewnym momencie zeskoczyÂł ze smoka i leciaÂł bezwÂładnie gÂłowÂą w dóÂł na spotkanie ze ÂśmierciÂą.Smok który natychmiast siĂŞ zorientowaÂł zrobiÂł manewr i zabraÂł Arihyoshiego.Znikli razem za horyzontem.
NMM
Pojawia siĂŞ pod wodospadem i siada znudzony ....
KtoÂś zepchnÂą Kokiego z wodospadu.

Zgrabnie l¹dujê na wodzie na dole wodospadu rozgl¹dam sie za chamem co mie zepchn¹³
- Atsugai - usÂłyszaÂłeÂś tylko echo.
W twojÂą stronĂŞ mkie wielka fala powietrza zmieszana poczĂŞÂści z wodÂą.
Wykonije kawarimi na górĂŞ wodospadu jeÂśli dostrzegam mojego wroga wykonije goukak you no jutsu....
Twój przeciwnik zrobiÂł Kawarimi i pojawiÂł siĂŞ za tobÂą uderzyÂł co wiĂŞcej zastosowaÂł Kaze no Yaiba i przecioÂł ci rĂŞkĂŞ.
wykonujĂŞ Gouryuuka No Jutsu [Katon] i steruje ognistym smokiem na przeciwnika jesnoczeÂśnie wyskakuje w górĂŞ i rzycam w niego 2 schurikeny w razie ataku wykonuuje Kawarimi
Twój przeciwnik wykonaÂł Atsugai i smok z ognia staÂł siĂŞ wiĂŞkszy lecz niemoÂżliwy do sterowania wiĂŞc przeciwnik zrobiÂł unik.
WykonujĂŞ kawarimi za jego plecy rzycam w niego kunajami w razie ataku znowu wykonujĂŞ kawarimi
Owszem wykona³eœ kawarimi ale nie zd¹¿y³eœ rzuciÌ kunaja gdy¿ przeciwnik ciê z³apa³ ( dlatego drugie kawarimi nie zadzia³a³o ) i wali ciê teraz z dyni ca³y czas.
i ja go zÂłapaÂłem tak Âżeby mie mógÂł mi uciec
wykonujê Hougou Toukokoro No Jutsu[kakuku] chc¹Ì mu wyrwaÌ serce....
Uda³o ci siê nawi¹zaÌ po³¹czenie z jego sercem jednak uci¹ nici kunajem i odskoczyl jest na wyczerpaniu i ma uszkodzone kanaliki krwionoœne
wykonujĂŞ kilka pieczeci i goukakyou no jutsi jednak jutsu nie ma trafiĂŚ w przciwnika kiedy wykonuje podmanĂŞ lub unik ja wykoujĂŞ kawarimi nad wrogo u z caÂłej siÂły kopiĂŞ go w twarz....
Twój wród umiera masz szansĂŞ go dobiĂŚ
podbiegam i wykonujĂŞ Hougou Toukokoro No Jutsu[kakuku] wyrywajÂąc mu serce...
UdaÂło ci siĂŞ zgarynasz serce.
Techniki - Atsugai i Kaze no Yaiba
staty 2 i 5PCh ;P
Znikam
[nmm]
Casper uklêg³ nad wod¹ i przemy³ twarz a nastêpnie wymy³ dok³¹dnie rêce. OtrzeŸwiony zimn¹ i czyst¹ wod¹ czeka³ na swoj¹ towarzyszkê. Nudz¹c siê zacz¹³ rozbijaÌ namiot gdy¿ by³o ju¿ ciemno i mimo ¿e ju¿ zaczyna³o œwitac wola³ odpocz¹Ì bo Ÿle wspina siê po pionowej œcianie zmêczonym gdy dobrze nie widaÌ w³asnego nosa co dopiero kamieni pod swoimi stopami.
PrzybiegÂłam za Casperem
-JuÂż jestem!-KrzyknĂŞÂłam ochoczo do towarzysza
-To co musimy dokÂładniej zrobiĂŚ-ZapytaÂłam siĂŞ drapiÂąc siĂŞ za gÂłowÂą
Casper usiad³ na ziemi po czym zacz¹³ t³umaczyÌ co i jak z t¹ misj¹.
- Naszym zadaniem jest przekonac wioskĂŞ do zawarcia z nami paktu militarnego który bĂŞdzie opieraĂŚ siĂŞ na pomocy naszych oddziaÂłów innym wzamian za pomoc w nieprzepuszczania akowców przez ich tereny ... czyli roztawienie oddziaÂłów patrolujÂących. ZrozumiaÂłaÂś ?
-Zgubi³am siê przy "naszym zadaniem" XD Nie no ¿art...Zrozumia³am -Powiedzia³¹m szczerz¹c swoje z¹bki
- Mam nadziejĂŞ Âże naprawde zrozumia³¹œ wszystko - zrobiÂł taka minĂŞ op czym dodaÂł - moÂże byÂśmy przenocowali tutaj dzisiaj Âżeby wypocz¹Ì po podróÂży ale szczególnie by miec siÂły do wspinaczki... ja zostawiÂł bym tutaj klona ja zaÂś muszĂŞ udaĂŚ siĂŞ do mojego znajomego a nikt chyba nie bedzie wiedziaÂł Âże to klon ... ci to nie bĂŞdzie przeszkadzaĂŚ?
-Szczerze, poÂłowe z tego zrozumiaÂłam xP. O taaa nie ma jak rozmawianie z klonem...Normalnie marzenie-PowiedziaÂłam z bananem na twarzy a Tsukimaru siĂŞ zaÂłamaÂła wiedzÂąc, Âże nawet ona wie na czym polega to zadanie w 100% XD
Casper wykonaÂł mokuton no bunshi tworzÂąc z drewnia obok siebie klona, idealnego klona od którego moÂże oddalaĂŚ siĂŞ na wiele kilometrów. Casper ukÂłoniÂł siĂŞ przed dziewczynÂą
- Mi³ego dnia ... - powiedzia³ po czym pomkn¹³ za siebie kieruj¹c siê w stronê Kumo. <nmm>

Klon spojrzal na dziewczyne po czym zadaÂł zwykÂłe proste pytanie:
- Czy masz si³ê wspinaĂŚ siĂŞ po Âścianie wodospadu ? MogĂŞ tworzyĂŚ na niej drewniane schodki by Âłatwo nam byÂło dostaĂŚ siĂŞ do góry.
(soorry kara na kompa :| T_T)

-Jak wolisz, mi to obojĂŞtnĂŞ, prawda Tsukimaru?-ZapytaÂłam siĂŞ mojego wychowanka, która tylko zgodnie szczeknĂŞÂła
Stan¹³em niedaleko rozmawiajÂących. UsiadÂłem na ziemi i próbowaÂłem uspokoiĂŚ oddech. "NastĂŞpnym razem muszĂŞ iœÌ wolniej" PomyÂślaÂłem sobie. Dopiero teraz zauwaÂżyÂłem Âże ktoÂś jest na polance.
Casper zaczaÂł sk³¹daĂŚ pieczĂŞci a dok³¹dnie jego klon. ByÂł zbyt zajĂŞty by zauwaÂżyĂŚ Âże ktoÂś niedawno przyszedÂł albo moÂże nie miaÂł ochoty go zauwaÂżyĂŚ. Na kamiennej Âścianie, jedynej najszybszej drodze do wioski Taki stworzyÂły siĂŞ drewniane stopnie po których jego towarzyszka z psem i on mogli spokojnie przejœÌ ... ale i tak trzeba bĂŞdzie byĂŚ ostroÂżnym.
- Idziemy wiĂŞc ? - zapytaÂł siĂŞ uÂśmiechniĂŞty
Do Estiaba: Kiedy tak siedzia³eœ nagle podesz³a do ciebie jakaœ postaÌ jednak¿e nie zd¹¿y³eœ jej zidentyfikowaÌ gdy¿ zanim siê obejrza³eœ zosta³eœ og³uszony silnym uderzeniem w potylicê. Tajemnicza postaÌ wziê³a ciê na plecy i zniknê³a wraz z tob¹ w k³êbie dymu.
Tutaj:
http://www.shinnobirpg.rp...1878.html#91878
-Taaa...Panie przodem xD - PowiedziaÂłam i zaczĂŞÂła wchodziĂŚ na górĂŞ z bananem na twarzy. Tsukimaru jako jedyna normalna istota w duecie moim i Tsukimaru byÂła zaÂżenowana sytuejszyn XD
Casper udaÂł siĂŞ za dziewczynÂą by jak najszybciej dostac siĂŞ do wioski ... byÂło juÂż jasno ... <nmm>
Szum wodospadu caÂłkowicie zagÂłuszaÂł wszelkie kroki nawet gdyby ktoÂś biegÂł. Po chwili z miĂŞdzy drzew wyszÂła jakaÂś postaĂŚ. Przez bryzĂŞ bijÂącÂą od wodospadu nie wiele byÂło widaĂŚ ale wÂłosy miaÂła jakieÂś takie w nieÂładzie, czarne. KoszulkĂŞ bia³¹ na której zwisaÂł czarny pÂłaszcz z kapturem. W dÂłoniach miaÂła jakieÂś miecze i ÂłaĂącuchy. PodrzucaÂła nimi co jakiÂś czas. W jednym sÂłowie byÂł to Aru. ChÂłopak wsadziÂł po chwili miecze na plecy i dezaktywowaÂł Kekkei Genkai. ChciaÂł popatrzeĂŚ na ten potĂŞÂżny wodospad jednak wÂłasnymi oczyma. Po kolei a nie patrzeĂŚ na caÂłoœÌ. PodszedÂł blisko. Zbyt blisko. krople uderzajÂące o ziemiĂŞ leciaÂły mu z du¿¹ prĂŞdkoÂściÂą w oczy które si³¹ rzeczy chÂłopiec musiaÂł zmruÂżyĂŚ... PatrzyÂł od góry do doÂłu na wodospad. PrawdĂŞ mówiÂąc nigdy nie miaÂł okazji oglÂądaĂŚ wodospad wiĂŞc mógÂł trochĂŞ popodziwiaĂŚ. Przynajmniej puki wspóÂłtowarzysze podróÂży byli gdzieÂś z tyÂłu. Nie martwiÂł siĂŞ, Âże ich zgubiÂł bo dawaÂł doœÌ Âśladów którĂŞdy szedÂł. ÂŚladów od skraju laso obok kryjówki 7mm. KtoÂś mógÂł by tam trafiĂŚ jednakÂże byÂła zbyt potĂŞÂżnie zabezpieczona a Âślad siĂŞ urywaÂł w pewnym miejscu. ChÂłopak postanowiÂł daĂŚ im trochĂŞ czasu na dojÂście.. UsiadÂł wiĂŞc na jednym z kamieni i wpatrywaÂł siĂŞ swymi b³êkitnymi oczyma w spadajÂącÂą wodĂŞ. Odbijane kropelki byÂły dla niego przyjemne. ZmókÂł co prawda nieco ale przecieÂż siĂŞ nie rozpuÂści. ChÂłopak lubiÂł jak jest chÂłodno a i wody siĂŞ nie baÂł. Miecz równieÂż mu nie zerdzewieje bo substancje z których go wykonaÂł sÂą nierdzewne. CzekaÂł i patrzyÂł. Spokojnie siedziaÂł w bezruchy w spadajÂącÂą wodĂŞ. DÂźwiĂŞk ogÂłuszaÂł go nieco jednak juÂż zaczynaÂł siĂŞ przyzwyczaiĂŚ. Gdyby ktoÂś zaszedÂł go od tyÂłu Aru raczej by go nie zauwaÂżyÂł bo juÂż jego oczy byÂły zwykÂłe, coÂś pod kolor szafiru. Nie lÂśniÂły krwistym blaskiem.
Nareszcie Yochi wyszedÂł z pomiĂŞdzy drzew, zobaczyÂł w oddali siedzÂącego Aru, siedziaÂł do mnie plecami.
"Eh...a ten znów czeka...". Po tych przemyÂśleniach Yochi postanowiÂł podejœÌ po cichu do Aru, szedÂł tak Âże jego kroków nie moÂżna byÂło usÂłyszeĂŚ, w dodatku wodospad równieÂż go zagÂłuszaÂł, kiedy podszedÂłem juÂż bardzo blisko Aru uderzyÂłem go otwartÂą dÂłoniÂą w plecy.
-Nie œpij bo ciê zabij¹ ! - powiedzia³em, a raczej wykrzykn¹³em przy uderzeniu. Po ca³ej akcji przysiad³em siê do niego i siedzia³em w bezruchu.
ChÂłopcu po uderzeniu w plecy wyleciaÂło z pÂłuc caÂłe magazynowane w nich powietrze a chÂłopak przez chwile nie mógÂł zÂłapaĂŚ tchu. UpozorowaÂł po prostu g³êbszy wydech co wyszÂło mu o dziwo realistycznie. - Kto mnie zabije? w koĂącu teoretycznie mam tylnÂą straÂż.. - stwierdziÂł chÂłopak spokojnie. Wci¹¿ byÂł zapatrzony w wodospad. WiedziaÂł, Âże Criss ciÂągnie siĂŞ gdzieÂś dalej, z prostego powodu. Yochi przysiadÂł wiĂŞc wyprzedzaÂł Crissa. Aru równieÂż nie ruszaÂł siĂŞ. Nie mówiÂł nic takÂże przez chwilĂŞ. Bo po co? nie miaÂł nic konkretnego do powiedzenia a niezrĂŞczna cisza nie panowaÂła. Szum wody jÂą zagÂłuszaÂł. ChÂłopak wbiÂł jasnob³êkitne oczy w kamieĂą wpóÂł wystajÂący w wodzie o który rozbijaÂł siĂŞ wodospad.
Yochi siedziaÂł spokojnie, musimy czekaĂŚ na Crissa, ciekawe czy chociaÂż wyruszyÂł, zacz¹³em siĂŞ rozglÂądaĂŚ wokóÂł, ale nigdzie nie byÂło go widaĂŚ.
-WiĂŞc mamy chwilĂŞ odpoczynku...-PowiedziaÂłem do towarzysza po czym zdj¹³em miecz z pleców, poÂłoÂżyÂłem obok siebie, podparÂłem siĂŞ rĂŞkoma z tyÂłu i tak siedziaÂłem czekajÂąc na Crissa.
-Ciekawe kiedy tu dotrze ?- dodaÂłem jeszcze te sÂłowa, chciaÂłem zrobiĂŚ coÂś aby czas szybciej zleciaÂł, nie miaÂłem pomysÂłu, moÂże by popÂływaĂŚ, ale póÂźniej musiaÂłbym chodziĂŚ mokry, innych pomysÂłów nie miaÂłem, zostaÂła wiĂŞc tylko rozmowa z Aru, albo czekanie w ciszy zakÂłucanej przez szum wodospadu na Crissa.
Woda spadaÂła wci¹¿ w ten sam sposób, bez Âżadnych rewelacji. W jej spÂływaniu nie byÂło Âżadnych smian. Jednak Aru wci¹¿ miaÂł oczy wbite w jedno nie wyróÂżniajÂące siĂŞ niczym miejsce. ChÂłopak wyraÂźnie o czymÂś myÂślaÂł. Twarz miaÂł co prawda bez ¿¹dnego wyrazu ale oczy jakby takie nieobecne. SÂłowa Yochiego wybiÂły go z trybu zamyÂślenia. - Ano mamy - stwierdziÂł dÂźwiĂŞcznym gÂłosem. - Ale kalekÂą on chyba nie jest wiĂŞc myÂślĂŞ, Âże dotrze niebawem. - stwierdziÂł chÂłopiec zerkajÂąc na Yochiego. ChÂłopiec w tej chwili wiódÂł wzrok w górĂŞ wodospadu, w kierunku nieba. WÂłaÂśnie na niebie jego oczy zatrzymaÂły siĂŞ na kolejny moment. Ogólnie chÂłopiec lubiÂł naturĂŞ co jednak nie przeszkadzaÂło mu w jej niszczeniu. Taki paradox. - Ty chyba nie jesteÂś zachwycony tÂą wycieczkÂą nie? - spytaÂł w koĂącu po chwili "ciszy".
Po ostatnim zadaniu Aru odpowiedziaÂłem:
-No jakbyÂś zgadÂł...ale lepsze to chyba niÂż siedzenie w siedzibie.- Po tych sÂłowach podniosÂłem miecz, odszedÂłem kawaÂłek dalej i zacz¹³em ĂŚwiczyĂŚ róÂżne sekwencje ciosów. DokÂładniej to wszedÂłem na wodĂŞ, utrzymywaÂłem siĂŞ na niej dziĂŞki skumulowanej chakrze w stopach i tam ĂŚwiczyÂłem.
RobiÂłem róÂżne ciĂŞcia, obroty, piruety itp. MoÂże w ten sposób czas szybciej zleci.
WyÂłoniÂłem sie z lasu niczym gazela pedzaca w stadzie, za mojimi plecami efektownie ÂświeciÂło sÂłoĂące oÂślepiajac gapiów przede mnÂą. -JuÂż jestem przepraszam Âże musieliÂście czekaĂŚ. MiaÂłem waÂżnÂą sprawĂŞ do zaÂłatwienia na osobnoÂści, niechcieliÂście byĂŚ przy tym- parskn¹³em. WiĂŞc co robimy tu prezerwĂŞ czy idziemy dalej??
- No w sumie lepsze - stwierdziÂł. OsobiÂście nie lubiÂł siedzieĂŚ w jednym miejscu zbyt dÂługo gdziekolwiek by to nie byÂło. ChociaÂż nad tym wodospadem mógÂł posiedzieĂŚ trochĂŞ dÂłuÂżej.. OdprowadziÂł wzrokiem Yochiego na wodĂŞ. Po chwili patrzyÂł na wodospad. Kontem oka oglÂądaÂł trening Yochiego. Jego miecze przystosowane byÂły do nieco innej walki chyba, Âże w drugiej formie. CóÂż ale na razie powinien nauczyĂŚ siĂŞ posÂługiwaĂŚ nimi normalnie. Jest to zarazem poÂżyteczne bo Criss dziĂŞki temu z pewnoÂściÂą ich znajdzie. W tej chwili jednak chÂłopiec odpoczywaÂł. PatrzyÂł raz na wodĂŞ raz na Yochiego raz na chmury. Raz teÂż spojrzaÂł do tyÂłu. W tym wÂłaÂśnie spojrzeniu jego oczom ukazaÂł siĂŞ nadchodzÂący Criss. ChÂłopak nie widziaÂł go dokÂładnie ale rĂŞkojeœÌ miecza by³¹ uÂłoÂżona w specyficzny dla niego sposób i to chÂłopcu wystarczyÂło. - A dasz radĂŞ iœÌ dalej? - spytaÂł beznamiĂŞtnym gÂłosem Crissa. CóÂż bo trochĂŞ bez sensu jest ruszaĂŚ jeÂśli on zamierza ponownie wlec siĂŞ z tyÂłu.
Yochi widzÂąc wybiegajÂącego z lasu Crissa zaprzestaÂł treningu.
PodszedÂł do towarzyszy i powiedziaÂł :
-To ruszamy dalej nie - Pytanie byÂło raczej retoryczne, poniewaÂż Yochiemu juÂż nie chciaÂło siĂŞ tutaj siedzieĂŚ i po jego zachowaniu moÂżna byÂło to wywnioskowaĂŚ. Yochi patrzyÂł raz na Crissa to na Aru, czekaÂł aÂż który kolwiek z nich da odpowiedÂź, po chwili jednak powoli ruszyÂł w drogĂŞ.

//Aru prowadzi mojÂą postaĂŚ//
-Co ty sobie myœlisz smarkaczu, chodzê jak chcê.- Po tych s³owach usiad³em na kamieniu niedaleko wodospady. Krople odbija³y siê od lustra wody i spada³y na moj¹ twarz pog³êbiaj¹c pragnienie. Zanurzy³em jedn¹ rêkê i wypi³em trochê wody.
- Nie bÂądÂź niepowaÂżny... to Âże jesteÂś kilka lat starszy nie zanczy, Âże nietykalny.. A ja myÂśle co chcĂŞ. - stwierdziÂł obojĂŞtnie, nie chciaÂło mu siĂŞ jakoÂś wczuwaĂŚ by powiedzieĂŚ to wybitnym tonem. Po chwili rzuciÂł swój mieczyk w jedno z drzew. Nie po to by siĂŞ popisywaĂŚ, trenowaĂŚ czy coÂś. Zwyczajnie, nie chciaÂło mu siĂŞ wstawaĂŚ wiĂŞĂŚ zrobiÂł sobie coÂś, na czym mógÂł siĂŞ podciÂągn¹Ì. Po tym jak wstaÂł odÂłoÂżyÂł mieczy spowrotem do stworzonej pochwy i otrzepaÂł siĂŞ lekko. - Skoro chodzisz jak chcesz, zmĂŞczenie siĂŞ Ciebie nie ima. W takim razie ruszajmy bo Yochi ma juÂż doœÌ tego miejsca. - stwierdziÂł spokojnie chÂłopiec. Jako, Âże byli juÂż wszyscy uznaÂł, Âże nie ma potrzeby na zaznaczanie Âśladów i nie wyjmowaÂł meicza.. ChÂłopiec kikoma krokami zbliÂżyÂł siĂŞ do wody. NastĂŞpnie przeskoczyÂł na nastĂŞpnÂą stronĂŞ "rzeczki" którÂą wodospad tworzyÂł. ByÂł to jeden z dÂłuÂższych skoków który stworzyÂł mu wizjĂŞ kolejnego zastosowania jego nowiutkich mieczyków. Mianowicie byÂło to manewrowanie lotem. Gdy juÂż przeskoczyÂł, zauwaÂżyÂł, Âże Yochi udaÂł siĂŞ dalej. DogoniÂł go szybko i bez sÂłowa ruszyli w stronĂŞ Iwy. - No to do kopalni.. - mrukn¹³ mÂłody Sabataya wyprzedzajÂąc nieznacznie Yochiego.
(NMM/NMYochiego)
NastĂŞpny temat
-Dobrze wiĂŞc, ruszajmy- rzekÂłem, po czym dotrzymujÂąc kroku Yochiemu i Aru ruszyÂłem do kopalni. Ciekawe co tam znajdziemy mam nadziejĂŞ na Âże uda nam siĂŞ zarobiĂŚ kilka Âładnych zÂłotych monet . Wiatr wiaÂł a sÂłoĂące zaczĂŞÂło chyliĂŚ siĂŞ ku zachodowi.
nmm
BiaÂłowÂłosy biegnie teraz do swojej rezydencji i przy okazji zamacza siĂŞ w wodzie jednak to nie jest potrzebne. Zbiera siĂŞ na wielki deszcz przy Taki , który powoduje zmycie wszelkich zapachów. Ostatnio deszcze zdarzajÂą siĂŞ zbyt czĂŞsto co niepokoi Wi. UpaÂł , deszcz , upaÂł , deszcz i tak ciÂągle. Jednak w tej sytuacji to pogodna pogoda dla Sage. ChÂłopka udaje siĂŞ do swojej rezydencji. . .

<NMM>
Ta sama droga tylko w odwrotnÂą stronĂŞ. Aru przemieszczaÂł siĂŞ zgodnie z drogÂą do bazy. Gdy w koĂącu ujrzaÂł wodospad. Ten sam przy którym sie zatrzymaÂł w pierwszÂą stronĂŞ.. Tym razem jednak tego nie powtórzyÂł. LÂśniÂące oczy dokÂładnie przeszukiwaÂły teren w okoÂło, szukaÂły kogokolwiek, medykiem moÂże byĂŚ przecieÂż kaÂżdy.. CoÂś nie dawaÂło mu spokoju, nie wiedziaÂł, czy dobrze zrobiÂł zostawiajÂąc Yochiego samego. CóÂż, teraz itak byÂło juÂż po decyzji.. Momentalnie odbiÂł od ÂścieÂżki i skrĂŞciÂł w kierunku wioski, w g³¹b..
[nmm]

Dodane po 16 godzinach 26 minutach:

Po pewnym czasie ko³o wodospadu ponownie pojawi³ siê czarnow³osy, rozczochrany ch³opiec.. Ponownie zmierzy³ wodpospad wzrokiem, wci¹¿ œwiec¹cym na czerwono, nie odwraca³ siê, nie zatrzymywa³, patrzy³ w ty³, na wodospad i do przodu.. W koùcu znikn¹³ gdzieœ na przodzie...
[nmm]
BiegÂłam dalej za moim czarno wÂłosym braciszkiem. ByÂł szybszy niÂż ostatnio gdy go widziaÂłam. WÂłaÂściwie to nie tylko dorusÂł ale i usrusÂł w si³ê. Ledwo utrzymywaÂłam jego tĂŞpo. ZaniedbaÂłam siĂŞ w treningu... No cóÂż mi pozostaÂło oprócz biegu za nim nie mogÂłam go zgubiĂŚ... AktywowaÂłam moje DouJutsu by mieĂŚ go caÂły czas na oku... <nmm>
Yochi przyszydÂł powolnym krokiem nad wodospad przy którym siedzieli przed pójÂściem do kopalni, udaÂło mu siĂŞ spieniĂŞÂżyĂŚ ich skarb, i teraz czekaÂł na towarzyszy aby mógÂł z nimi ruszyĂŚ do siedziby oraz przekazaĂŚ im ich czêœÌ pieniĂŞdzy. UsiadÂł pod jakimÂś drzewkiem opierajÂąc siĂŞ i czekaÂł...
Z d³oùmi w kieszeniach, mieczami na plecach, w³osami w nie³adzie i p³aszczu powiewaj¹cym na wietrze nieopodal wodospadu zjawi³ siê ch³opiec.. Swymi b³êkitnymi oczyma bez trudu zauwa¿y³ siedz¹cego pod drzewkiem Yochiego... Podszed³ do niego spokojnie i usiad³ na kamieniu obok..
- SprzedaÂłeÂś? - spytaÂł w koĂącu, bez Âżadnego powitania..
-Tak...ale niestety przepi³em ca³¹ kwotê-odpowiedzia³em spokojnie po czym ruszy³em w kierunku siedziby. Czekam na reakcje Aru, chcia³em go trochê poddenerwowaÌ. Spokojnym krokiem ruszy³em w drogê, ale szed³em bardzo powoli.
- Wybacz Yochi ale przeceniasz siĂŞ.. Jak byÂś przepiÂł ponad 10 tysiĂŞcy to nie staÂł byÂś tutaj na wÂłasnych nogach... - odrzekÂł z równym spokojem.. to co mówiÂł Yochi byÂło nierealne.. gdyby rzekÂł, Âże przegraÂł w kasynie miaÂł by szansĂŞ zmartwiĂŚ chÂłopca.. tak to jedynie rozÂśmieszyĂŚ..
- Ile dostaÂłeÂś? - spytaÂł idÂąc razem z Yochim..
-No dobra...jest po 4 ko³a na g³owê...-powiedzia³em wrêczaj¹c jego czêœÌ do rêki ch³opca.
-Crissowi osobiœcie przeka¿ê jego czêœÌ.- Doda³em jeszcze.
-WiĂŞc jakie teraz mamy plany ? wracamy do siedziby-powiedziaÂłem ale z takim gÂłosem jakbym raczej rozkazywaÂł niÂż zadawaÂł pytanie.
Po tych sÂłowach ruszyÂłem w kierunku kiri.

[NMM]
Ch³opak wzi¹³ swoj¹ czêœÌ i schowa³ j¹ w kieszeù.. - Crissowi wrêczaj, nie wrêczaj ma³o mnie to obchodzi... - rzek³ spokojnie..
- Ano do siedziby... - odrzekÂł ignorujÂąc ton Yochiego..
RuszyÂł w stronĂŞ siedziby swoim tempem..
(nmm)
Id¹c z za³o¿onymi rêkoma za g³ow¹ mam zamkniête oczy, wyczuwam delikatny powiew wiatru na twarzy jak i na ciele, ¿ywio³ targa mi w³osy i koszulê. Po chwili jestem wstanie odczuÌ zmianê klimatu, wiêksza wilgotnoœÌ i inny teren, spogl¹dam k¹tem oka na prawo i zauwa¿am wodospad. Odwracam siê w jego stronê i postanawiam iœÌ do jego jeziora. Gdy jestem ju¿ przy, klêkam i nabieram wodê w d³onie po czym ch³odzê sobie twarz, kropelki wody sp³ywaj¹ mi po szyi i brodzie. Zamykam oczy i rozkoszujê siê ch³odem jaki da³a mi woda, po chwili otwieram i zauwa¿am coœ w wodzie, chwilê nad tym myœlê po czym podwijam rêkaw i wsadzam rêkê do wody staraj¹c siê "coœ" wyci¹gn¹Ì...
W wodzie ujrzaÂłeÂś caÂły bÂłyszczÂący kamyk. ByÂł naprawdĂŞ Âśliczny. W wodzie mieniÂł siĂŞ niczym szlachetny ale w dÂłoni wydawaÂł siĂŞ byĂŚ zwykÂłym minaraÂłem. Nie potrafiÂłeÂś rozpoznaĂŚ tego kruszĂŚca. Tak czy owak byÂł Âśliczny. Wtedy ujrzaÂłeÂś starego mnicha. ByÂł to mĂŞÂżczyzna okoÂło dziewiĂŞdziesiĂŞcio letni. DÂługie poniszczone szaty, siwa broda i ÂłysiejÂąca gÂłowa. Oczy które wiele widziaÂły. Twarz zahartowana. PodszedÂł do ciebie. WyglÂądaÂł na jakiegoÂś pustelnika. SpojrzaÂł na ciebie surowym dÂługim spojrzeniem i wyciÂągn¹³ dÂłoĂą w twojÂą stronĂŞ. WyglÂądaÂło to tak jak by chciaÂł odzyskaĂŚ coÂś co do niego naleÂży.
Po wyjĂŞciu kamienia dokÂładnie obejrzaÂłem ze wszystkich stron, nawet go podrzuciÂłem parĂŞ razy po czym kÂątem oka zobaczyÂłem starszego czÂłowieka, spojrzaÂłem na niego. Jego wzrok byÂł dosÂłownie przeÂświtujÂący, czuÂłem siĂŞ jakby przelatywaÂł mnie na wylot, jakby czytaÂł myÂśl po myÂśli. W koĂącu jedyne co zrobiÂł to podszedÂł bliÂżej i wystawiÂł rĂŞkĂŞ, byÂło moÂżna siĂŞ domyÂśliĂŚ, Âże po to co trzymam, ale skÂąd... SkÂąd on wiedziaÂł, Âże akurat to tu jest skoro to byÂło jego, wczeÂśniej go nie widziaÂłem, krzÂątaÂło mi siĂŞ wiele myÂśli, jednak ostatecznie podaÂłem mu przedmiot do rĂŞki...
- ProszĂŞ... - odparÂłem ze spokojem w gÂłosie...
-W tej wodzie jest jeszcze 7 takich kamieni jeÂśli je dla mnie wyciÂągniesz sowicie ciĂŞ wynagrodzĂŞ.

PowiedziaÂł starzec odbierajÂąc od ciebie jeden z kamieni. Nie wiedziaÂłeÂś dlaczego ale jego wzrok naprawdĂŞ ciĂŞ przeraÂżaÂł. DÂługie i ÂświdrujÂące spojrzenie pustelnika. Twoje myÂśli szalaÂły. I po co mu te kamienie?
PrzekrzywiÂłem mocno gÂłowĂŞ i kÂątem oka spojrzaÂłem na czÂłowieka... Jego oczy... no i ten jego wzrok, nie byÂł normalny. Po chwili odwróciÂłem pomaÂłu wzrok ku wodzie...
- PrzecieÂż... ta woda, znaczy jezioro... jest wielkie... , a moÂżna wiedzieĂŚ co to sÂą za kamienie? - spytaÂłem, jednak wiedziaÂłem, Âże wÂścibstwo nie jest dobrÂą cechÂą czÂłowieka...
PodszedÂłem parĂŞ kroków do przodu i spojrzaÂłem w wodĂŞ, rozejrzaÂłem siĂŞ dookoÂła i lekko skrzywiÂłem siĂŞ...
- Ehh... - cicho westchn¹³em zaÂłamujÂącym siĂŞ gÂłosem, i mocno spuÂściÂłem gÂłowĂŞ w dóÂł...
-Nie nie moÂżna, ja pÂłacĂŞ ja wymagam, ale skoro nie jesteÂś zainteresowany to trudno...

MĂŞzczyzna mówiÂł wrĂŞcz grobowym gÂłosem. OdwróciÂł siĂŞ do ciebie plecami i ruszyÂł przed siebie wolnym krokiem. CoÂś byÂło z nim nie tak, zdecydowanie nie tak. Nie byÂł to napewno poczciwy staruszek opowiadajÂący bajeczki dzieciom.
ZaÂłamany odwróciÂłem siĂŞ energicznie i surowym tonem...
- Stój starcze! - rzuciÂłem,-Po co odchodzisz jak wiesz dobrze, Âże to zrobiĂŞ. - odparÂłem mówiÂąc prawdĂŞ...
- Jednak pozwól, Âże siĂŞ czegoÂś dowiem... . SÂą rozrzucone w mniej wiĂŞcej konkretnych miejscach, czy nie?- spytaÂłem majÂąc nadzieje na pocieszajÂącÂą odpowiedÂź. SpojrzaÂłem z powrotem na wodĂŞ, [cenzura] co mi starzec odpowie...
MĂŞÂżczyzna spojrzaÂł na ciebie z wyzszoÂściÂą. Jego wiekowa twarz sposĂŞpniaÂła. Na czole pojawiÂły siĂŞ liczne zmarszczki.

-To juÂż twoje zadanie. Chcesz szukaj ich ja poczekam, nie to niezawracaj mi gÂłowy bo mam ciekawsze zajĂŞcia niÂż sobie moÂżesz wyobraÂżaĂŚ mÂłokosie. SÂą w wodzie, gdzie to juÂż naleÂży do twoich obowiÂązków by je odnaleŸÌ jeÂśli chcesz wogóle siĂŞ tego podi¹Ì.

MĂŞÂżczyzna staÂł i czekaÂł na twojÂą odpowiedÂź.
Powiedziawszy mi co miaÂł do powiedzenia, spojrzaÂłem i lekko siĂŞ pochyliÂłem do przodu w geÂście ukÂłonu,
- AleÂż oczywiÂście, Âże to zrobiĂŞ...- powiedziaÂłem z lekkim uÂśmiechem na twarzy po czym odwróciÂłem siĂŞ po raz kolejny w stronĂŞ wody, podszedÂłem bliÂżej i zacz¹³em zdejmowaĂŚ ubranie zaczynajÂąc od pasa, torby z glinÂą, ochraniaczy na rĂŞce, a koĂączÂąc na sandaÂłach i spodniach...
Po chwili usiadÂłem na brzegu w samych spodenkach i spojrzaÂłem jeszcze raz na starego mnicha...
RozebraÂłeÂś siĂŞ nie mal do naga. WidziaÂłeÂś Âże mnich usiadÂł sobie na jakimÂś kamieniu i czekaÂł. NastĂŞpnie spojrzaÂłeÂś na wodĂŞ. JuÂż ujrzaÂłeÂś kolejny kamieĂą. ByÂł niedaleko od brzegu. OdbijaÂł ÂświatÂło sÂłoneczne. StwierdziÂłeÂś Âże jak tak dalej pójdzie to zrobisz to wszystko w mniej niÂż godzinĂŞ. NastĂŞpny kamyk ujrzaÂłeÂś dziesiĂŞĂŚ metrów dalej. ByÂł idealnie okrÂągÂłe, niczym rzeÂźbione, a na sztuce trochĂŞ siĂŞ znasz. ByÂły nie mal identyczne jak dwa klony... Powoli wchodziÂłeÂś do wody... (napisz Âże ppo nie pÂłyniesz )
OdwracajÂąc uwagĂŞ od mnicha, spoglÂądam na wodĂŞ. Wielka chmura zeszÂła sÂłoĂącu z drogi i zauwaÂżyÂłem kolejny kamieĂą, póÂźniej kilkanaÂście metrów dalej kolejny. Z szerokim uÂśmiechem wszedÂłem do wody, pÂłynÂąc do nastĂŞpnego. Woda byÂła Âświetna, taka zimna i orzeÂźwiajÂąca... Gdy byÂłem juÂż pod kamieniem, zanurkowaÂłem i wyniosÂłem z dna drugi kamyk, wzbijajÂąc chmury piasku z dna. Po chwili wyÂłoniÂłem siĂŞ z b³êkitnego pÂłynu i mocno pokrĂŞciÂłem gÂłowÂą, by czêœÌ wody ze mnie spÂłynĂŞÂła... NastĂŞpnie wyszukaÂłem trzeci i równieÂż siĂŞ zanurzyÂłem by go wyÂłowiĂŚ. NastĂŞpnie spojrzaÂłem z wody na starca i zacz¹³em pÂłyn¹Ì w jego stronĂŞ...
MiaÂłeÂś juÂż dwa kamienie. PojrzaÂłej i widziaÂłeÂś kolejne trzy. ByÂły doœÌ blisko siebie. Niestety owiele g³êbiej niÂż te dwa, podpÂłyn¹³eÂś tuÂż nad nie. A w oddali kolejny, szósty biaÂły, bÂłyszczÂący kamyczek. ByÂłeÂś w niebo wziĂŞty ze ta robota jest tak banalna. Nie doœÌ Âże pÂływaÂłeÂś sobie w najlepsze to jeszcze miaÂłeÂś otrzymaĂŚ za to zapÂłatĂŞ... Zwyczajnie ÂżyĂŚ nie umieraĂŚ...
Hmm widzÂąc nastĂŞpne, ucieszyÂłem siĂŞ i szeroko uÂśmiechn¹³em, jednak byÂły znacznie g³êbiej. Lekko wzruszyÂłem ramionami i wzi¹³em g³êboki wdech, po czym zanurzyÂłem siĂŞ by je wyciÂągn¹Ì. Machn¹³em kilkanaÂście razy rĂŞkoma i juÂż je miaÂłem przed sobÂą, kilka chwytów i juÂż byÂły w moich rĂŞkach, juÂż miaÂłem siĂŞ wynurzaĂŚ gdy zobaczyÂłem szósty... Niestety brakÂło mi powietrza, dziĂŞki czemu koniecznie musiaÂłem wyjœÌ na powierzchniĂŞ. Po chwili znów nurkowaÂłem i wzi¹³em kolejnego, ostatniego... WyÂłoniÂłem siĂŞ ponownie i zacz¹³em pÂłyn¹Ì w jego stronĂŞ, aby oddaĂŚ mu co jego...
ZebraÂłeÂś szeœÌ kamieni. Zadowolony z siebie wrociÂłeÂś do mnicha i oddaÂłeÂś mu je. On spojrzaÂł na ciebie póÂźniej na kamienie.

-ChÂłopcze brakuje jednego ostatniego kamienia. MówiÂłem wyraÂźnie Âże w wodzie jest ich 7 a nie 6. PrzynieÂś mi jeszcze ostatni i po sprawie.

MĂŞÂżczyzna byÂł wyraÂźnie zadowolony. Ale czy tobie chciaÂło siĂŞ wracaĂŚ do wody i szukaĂŚ bzdurnego kamienia?
SpojrzaÂłem na niego i odparÂłem:
-Tak wiem, dobrze usÂłyszaÂłem... .MuszĂŞ pÂływaĂŚ jakoÂś, a kamienie w rĂŞkach by mi przeszkadzaÂły...- odparÂłem, po czym po chwili siĂŞ odwróciÂłem i podszedÂłem do wody, przymruÂżyÂłem oczy i przeleciaÂłem wzrokiem caÂłe jezioro... . ByÂło tak duÂże, chociaÂż... kamyki byÂło niedaleko siebie, moÂże ten teÂż bĂŞdzie w miejscu gdzie leÂżaÂły inne... . Na szczĂŞÂście w miarĂŞ pamiĂŞtaÂłem poÂłoÂżenie poprzednich. WskoczyÂłem do wody na gÂłówkĂŞ, wbijajÂąc siĂŞ w czystÂą powÂłokĂŞ wody, chcÂąc dotrzeĂŚ do miejsca kamyków. Po dotarciu w mniej wiĂŞcej miejsca 3 kamyków, zacz¹³em szukaĂŚ, nurkowaĂŚ, sprawdzaĂŚ i siĂŞ rozglÂądaĂŚ majÂąc nadziejĂŞ ujrzenia "koĂąca zadania".
Przeczesywa³eœ ca³e jezioro. Szuka³eœ w pobli¿u poprzednich kamieni. Kilka razy zdawa³o ci siê ¿e ju¿ go widzisz ale to by³a tylko twoja wyobraŸnia. P³ywa³eœ w ko³o tam i z powrotem. Ju¿ mia³eœ zrezygnowaÌ gdy ujrza³eœ go. By³ zakopany w piasku tak ¿e niema go min¹³eœ. Zanurkowa³es po niego. Tak to ten kamieù, identyczny jak poprzednie... Zabra³eœ go z dna i pop³yn¹³eœ prosto do starca. Ten uœmiechn¹³ siê zadowolony. Wrêczy³eœ mu ostatni¹ zgubê a on poda³ ci w tym samym czasie mieszek... Nastêpnie wykona³ jakieœ znaki i znikn¹³ w chmurze szarego dymu...

Koniec: D, 300Y, +2 do stat, +10 pch.

UcieszyÂłem siĂŞ na znak skoĂączonej misji, uÂśmiechn¹³em siĂŞ i mocno wyciÂągn¹³em. Skin¹³em gÂłowÂą w jednÂą stronĂŞ, a nastĂŞpnie w drugÂą gÂłoÂśno strzelajÂąc karkiem. SpojrzaÂłem jeszcze raz na jezioro i na wodospad, po chwili odwróciÂłem siĂŞ na piĂŞcie i znikn¹³em w oddali...
Pod wodospad przybiegÂł maÂły chÂłopiec. ByÂł caÂły zdyszany, biegÂł ca³¹ drogĂŞ z Konohy. UsiadÂł obok spadajÂącego w dóÂł wodospadu i wyj¹³ swojÂą wodĂŞ z plecaka. ZrobiÂł Âłyk i poÂłoÂżyÂł siĂŞ pod klifem. ZakrĂŞciÂł butelkĂŞ i spojrzaÂł siĂŞ w górĂŞ. Zacz¹³ oglÂądaĂŚ chmury, które przypominaÂły mu hamburgery i hot-dogi. Ale jestem gÂłody .. Jak tylko odpocznĂŞ ruszĂŞ w dalszÂą drogĂŞ ... PomyÂślaÂł i zamkn¹³ na chwilĂŞ oczy ... Zasn¹³ ...

Dodane po 5 godzinach 26 minutach:

ObudziÂł siĂŞ po paru godzinach drzemki. RozciÂągn¹³ siĂŞ i spojrzaÂł w górĂŞ, byÂło juÂż ciemno i trzeba byÂło siĂŞ zbieraĂŚ do wioski. WstaÂł i siĂŞ otrzepaÂł, zabraÂł wszystkie swoje manatki i poszedÂł w stronĂŞ Taki ...

NMM
Ikoshito biegł cały czas za psem. Po chwili znalazł się na jakimś dziwnym terenie, nie wiedział gdzie dokładnie się znajdował lecz wiedział, że z tym psem na pewno nie zabłądzi. Dzięki węchowi tego stworzenia nie było opcji, by się pomylił albo co gorsza zgubił, podrapał się po głowie mówiąc:
- Jesteś pewien, że to tutaj? Nie wiem nawet gdzie się znaleźliśmy, mam spore wątpliwości.
Zastanawiał się cały czas, gdzie tutaj mogli ukryć się porywacze. Po chwili myślenia wywnioskował, że porywacze mogli jedynie ukryć te psy i iść sobie gdzieś nie wiadomo gdzie. Psy mogły zawsze wylądować w jakiejś klatce. To były jednak tylko jego przemyślenia, które do niczego mądrego nie prowadziły bowiem, jeśli ten mały szczeniaczek umiał mówić nie był normalnym psem, więc w przyszłości mógłby stać się psem ninja. Jego ojciec już powinien nim być, więc z pewnością nie mógł być słaby a wręcz przeciwnie, porywacze musieli go cały czas pilnować by nie zwiał przy czym też musieli posiadać jakąś moc. Młodzieniec coraz bardziej się lękał, nie wiedział czy sprosta zadaniu, nie wiedział nawet, czy wyjdzie z tej misji cały. Najbardziej jednak bał się porażki, bardzo jej nie chciał. To była jego pierwsza misja, nie chciał, by się nie powiodła.
Biegłeś cały czas za psem, który nie oszczędzał siebie, ani chwilę, kiedy nastały te pytania, w których to Ikoshito zaczął wątpić w nos psa on niezwłocznie odpowiedział
- Nie masz się czego obawiać. Po woli ich doganiamy. Zmienili jednak trochę swoją drogę. Ich zapach jest coraz wyraźniejszy nie możemy zwalniać. - Zaraz po tym przyśpieszył do swojego stałego tempa. Nie chciał tracić nawet chwili. Chciał uratować swoich rodziców najszybciej, jak tylko było to możliwe.

// Jeśli są jakieś nieścisłości wybacz mi bardzo, ale przejęcie misji to nie najwygodniejszy sposób. //
Chłopak rozumiał, nie było czasu a tym bardziej brakowało go na jakiekolwiek wątpliwości. Musiał po prostu biec z nadzieją, że jednak biegną w dobrym kierunku. Młodzieniec miał sporą zadyszkę, po dłuższym zastanowieniu wywnioskował, że jego wątpliwości były zupełnie niepotrzebnie. Przecież to psy mają lepszy węch. Miejsce, w jakim się znajdował było bardzo dziwne. Może nie tyle dziwne co wyjątkowe, nigdy nie znajdował się w takim miejscu więc to może dlatego czuł się nieswojo. Z tego co mówił szczeniak, zbliżają się do celu co znaczy, że albo porywacze wraz z psami stoją albo przemieszczają się znacznie wolniej niż Ikoshito i szczeniaczek. Młokos przypomniał sobie biegnąc o swojej wiosce, wtedy uświadomił sobie, że nie mógł zawieść nikogo kto w niego wierzył. To dodało mu otuchy, zaczął biec szybciej przynajmniej przez chwilę, w końcu motywacja a możliwości ciała to dwie różne rzeczy (przynajmniej dla Ikoshito).
// Motywacją na forum można manipulować //

Biegliście cały czas w jednym kierunku przy rzece niedaleko wodospadu. Po około 5 minutowym biegu zauważyłeś 3 osoby poruszające się w tym samym kierunku co wy. Dwóch z nich, trzymało klatki dla psów. Mogło oznaczać to tylko jedno. Właśnie ci ludzie porwali temu biednemu szczeniakowi rodziców. Pies, gdy tylko zauważył trójkę ludzi znacznie przyśpieszył. Dystans dzielący was coraz bardziej się zmniejszał. Osoby, które trzymały klatki były po bokach.
Młodzieniec nie wiedział czy w tej klatce znajdują się rodzice tego szczeniaka. Co więcej nie wiedział czy cokolwiek znajduje się w tych klatkach. Jedyne co mógł zrobić to szepnąć z wyczuciem do psa tak, by trzy osoby biegnące w tym samym kierunku nie mogły nic usłyszeć:
- Psie.. Wiem, że to dla ciebie może się wydawać głupie lecz.. Musimy troszeczkę odejść od tych ludzi. Musimy się troszeczkę cofnąć, wejść bardziej w gąszcze lasu a następnie biegnąć w takim tępię jak wcześniej. Nie wiemy, czy ci ludzie uprowadzili twoich rodziców. Jeśli tak się stało musimy ich obserwować. Ludzie ci nie mogą nas zauważyć, wtedy możemy wszystko popsuć. Musimy się dowiedzieć, gdzie znajduje się ich kryjówka. Gdzie chcą zaprowadzić te klatki. Możliwe, że ci ludzie uprowadzili więcej psów a nie będzie w tym nic złego, jeśli przy okazji pomożemy innym psim przyjaciołom prawda?
Młodzieniec sam wszedł bardziej w las i prawdopodobnie to samo zrobił szczeniak. Nie spuszczał z oczu osób, które najprawdopodobniej były zaangażowane w kradzież psów. Nie wykluczał też, że psy były bite. Przecież ojciec tego szczeniaczka musiał zostać jakoś pokonany a przecież tylko przemocą mogli coś zdziałać. Był przygotowany na wszystko. Ikoshito mógł obserwować tych ludzi ale tylko dotąd, kiedy zmienią kierunek swojej wędrówki. Jeśli zmieniliby trasę biegu to oznaczałoby, że procent tego, że ludzie ci zamieszani są w kradzież spadłby, ponieważ pies kierował się wyłącznie zapachem swoich rodziców więc jeśli trzy osoby z klatkami zmieniliby swój kierunek biegu byłby to koniec śledzenia ich. Młody bezklanowicz miał jednak nadzieję, że tak się nie stanie bowiem jeśli ludzie ci biegliby w tym samym kierunku co Ikoshito i zwierzak misja okazałaby się znacznie łatwiejsza...
Razem ze szczeniakiem skręciliście wgłąb lasu, który był niedaleko. Biegliście cały czas za nimi. Jego trop się nie zmieniał. Cały czas biegliście za trójką ludzi, która w pewnym momencie skręciła wgłąb lasu również. Oddalając się coraz bardziej od wodospadu. Pies również nie zmienił tropu biegnąc za nimi. Wyglądało na to, że ludzie, za którymi biegliście byli właśnie tymi właściwymi.
Ludzie cały czas biegli w tym samym kierunku. To było do przewidzenia zważywszy na to, że nieśli klatki, w których mogli znajdywać się rodzice, myśl ta jednak szybko przeminęła z wiatrem dlatego, że pies czuł swoich rodziców gdzieś znacznie dalej co wykluczało to, że rodzice szczeniaka znajdowały się właśnie w nich. Pies nie był zadowolony, z tego co robi Ikoshito, z tego, że nie chce tego załatwić jednak młody genin wioski liścia wszystko mu wyjaśnił, wyjaśnił co tak najbardziej chce zrobić:
- Mówiłem ci już, musimy dowiedzieć się, gdzie chcą zabrać te klatki. Nie możemy z nimi teraz walczyć, to nam nie pomoże a może i nawet zaszkodzić a tego chyba nie chcesz.
Młodzieniec czuł, że za chwilę wypluje płuca. Po prostu nie miał już sił by dalej biec, musiał jednak to zrobić dla tego szczeniaka i po to, by nie odnieść porażki, której się tak bardzo bał. W gąszczu tego lasu, młodzieniec co chwilę napotykał się na jakieś liście, które uderzały lekko o jego twarz. Nie było to zbyt przyjemne zwłaszcza, że przeszkadzało mu to w dobrym śledzeniu trzech osób. Szybko jednak postanowił omijać wszystkie te liście, by obserwować porywaczy. Miał nadzieję, że niedługo dotrą do jakiejś siedziby gdyż jeszcze chwila a chłopakowi nie starczy sił. Po dłuższym zastanowieniu coś go tknęło "Jaki ja byłem głupi! Nie mogę w to po prostu uwierzyć, nie mogę!". Młodzieniec znacznie przyśpieszył, bardzo chciał dogonić swoich przyszłych przeciwników, pies też był zaskoczoną tak nagłą decyzją Ikoshito, kiedy spytał go o co chodzi, genin rzekł:
- Możemy pokonać tych trzech i jednocześnie dowiedzieć się, czy w tych klatkach nie znajdują się twoi rodzice co raczej jest niemożliwe lecz.. Myślę, że mogli użyć jutsu jakiejś bariery, która może w jakiś sposób nie przedostawać zapachu. Wydaje się to mało prawdopodobne ale zawsze jest szansa na to. Jeśli nie i tak nic nie zyskamy z tego, że będziemy cały czas za nimi biegli. Wtedy pójdziemy do siedziby, w końcu masz na tyle dobry węch i rozprawimy się ze wszystkimi. Istnieje szansa, że takowej siedziby nie ma, a jedynymi psami, które zostały porwane są twoim rodzice.
Młokos rozpędzony kopnął jedną sporą gałąź, która się złamała, szybko podmienił się z nią za pomocą Kawarimi no Jutsu i popędził jeszcze szybciej przed trzech ludzi tym samym wyciągając kunaia, kiedy znalazł się przed trzema osobnikami po prostu skierował rękę z kunaiem w przód mówiąc:
- Ani kroku dalej, upuśćcie te klatki i odejdźcie a możliwe, że nie zrobię wam krzywdy.

///// 1000 - 100 = 900 \\\\\
Szczeniak się nie odzywał. Jego najważniejszy cel był niedaleko i do niego chciał trafić. Kiedy zobaczył, że ty przyśpieszyłeś on również to uczył, lecz nie był w stanie cię dogonić przez co został trochę z tyłu. Złamałeś gałąź, którą wykorzystałeś do podmiany, jako zabezpieczenie na później. Wybiegłeś na przeciwko nich chcąc ich zatrzymać i przejąć te dwie klatki. Dopiero, gdy stanąłeś na przeciwko nich byłeś w stanie zauważyć psy w tych klatkach. Spały przez co nie mogły wydawać żadnych odgłosów. Zanim powiedziałeś jedno słowo w twoim kierunku poleciało 6 kunai. Widocznie spodziewali się ciebie. W czasie, kiedy ty zacząłeś walczyć szczeniak znalazł miejsce, w którym mógł spokojnie obserwować walkę.
Chłopak nie zdążył mrugnąć a w jego stronę poleciało sześć metalowych sztylecików. Na pewno nie byłoby to rzeczą przyjemną przyjąć te wszystkie kunaie na swoje ciało, miał nałożone na siebie kawarimi no jutsu, po co miał je jednak dezaktywować kiedy mógł uniknąć kunaiów a przy tym zaskoczyć swoich przeciwników zadając im decydujący cios? Tak też uczynił. Kucnął, wykonał pieczęć do Shunshin no Jutsu i w ułamku sekundy znalazł się za plecami przeciwników dlatego, że odległość pomiędzy Ikoshito a trzema osobnikami była bardzo mała. Młodzieniec nie tak wyobrażał sobie tą misję, miał nadzieję, że obejdzie się bez walki lecz to w końcu świat ninja. Jeśli idziesz na misję musisz liczyć się z tym, że trafisz na kogoś, kto będzie chciał cię zabić za to, że chcesz komuś pomóc. Różne szumowiny rodzą się na świecie. W tej walce chłopak uświadomił sobie, że takie osobniki trzeba likwidować więc w ułamku sekundy, odkąd znalazł się za plecami swoich wrogów zaczął działać. Sprawnie wyjął trzy shurikeny ze swojej kabury cisnąc po jednym w każdego przeciwnika. Był przygotowany na różne uniki, które oczywiście mogły się zdarzyć. Kiedy rzucił te trzy kunaie, przeciwnicy byli zajęci głownie unikaniem ich, Ikoshito w tym czasie nie próżnował, przykucnął po czym wybił się w górę doskakując do swoich oponentów tym samym próbując zabrać im klatki ze zwierzętami, w których mogli znajdować się rodzice szczeniaczka. Mieszkaniec wioski liścia przynajmniej miał taką nadzieję, że uratuje rodziców tego psa. Sam wychował się bez rodziców, wiedział jaki to jest ból, ból ten jest jeszcze większy, gdy utraci się osobę, z którą spędziło się całe życie, do której się przywiązało. Chłopak walczył w sprawie rodziny, którą tworzyły te trzy pieski. Musiał pokonać swoich przeciwników, właśnie to motywowało go do działania. Próbował zabrać klatki jednym sprawnym ruchem obojga rąk. Jeśli jednak to by się nie udało szybko staje na ręka zadając wszystkim trzem przeciwnikom kopa w twarz, wyglądałoby to tak, że jedną nogą przejechałby po wszystkich twarzach. Jeśli wtedy puściliby klatki wtedy wziąłby je, jeśli jednak nie udałoby mu się tego zrobić odskakuje na jakieś pięć metrów by w razie jakiegoś ataku ze strony wrogów mieć czas na jego uniknięcie. Pośród drzew w tym gęstym lesie zobaczył szczeniaczka, który patrzył z nadzieją na tą walkę. Nie mógł go zawieść, musiał wygrać tą walkę dla niego.
Odległość była zbyt mała, aby wykonać pieczęć do jakiejkolwiek techniki. Jednak akurat Shunshin no Jutsu takowej nie potrzebował. Szybko pojawiłeś się za przeciwnikami wyrzucając trzy shurikeny. Jednak te ruchy nie były już, aż tak szybkie, jak podczas Shunshin no Jutsu, oraz tak bezszelestne. Zdołali cię usłyszeć jednak to i tak na wiele się nie zdało. Nie mieli wystarczająco czasu, aby uniknąć tego ataku. Jedynie co zdążyli to odwrócić się do ciebie. Shurikeny trafiły wszystkim prosto w brzuch. Jednak, kiedy wybiłeś się w ich stronę trafiłeś prosto w atak przeciwnika. Zostałeś uderzony z buta nie mając szans na unik. Od ciebie teraz zależy czy się podmienisz z tym kawałkiem drewna. Jeśli nie lądujesz na ziemi z lekkim bólem na wysokości klatki piersiowej.
Młodzieniec dostał kopa lecz w tym przypadku zadziałało kawarimi no jutsu. Jego przeciwnik kopnął wprost w gałąź, nie udało mu się skutecznie powalić Ikoshito. Chłopak znalazł się w gąszczu lasu, miał przewagę, mógł atakować teraz z zaskoczenia, był jednak zawiedziony ponieważ nie mógł użyć swojej najlepszej techniki dlatego, że była ona obszarowa i mogła zaszkodzić stworzeniom, znajdującym się w klatce, którą niestety trzymali porywacze. Poruszał trochę głową, obmyślił plan, który jego zdaniem mógł wypalić i ruszył do działania. Znów ułamał sporą gałąź i podmienił się z nią techniką Kawarimi no Jutsu. Zaraz po tym pokazał się swoim przeciwnikom, wyjął trzy kunaie, podbiegł trochę bliżej i cisnął nimi w szyję wszystkich trzech osób. Młokos nie był zbyt celny więc dlatego musiał podejść na taką odległość, by móc coś zdziałać swoim rzutem. Kiedy wszystkie trzy kunaie wyleciały z jego rąk kierując się w gardła porywaczy, Ikoshito nie poprzestał tylko na tych trzech rzutach. Szybko postanowił podbiec by zabrać klatki, w których znajdowały się jakieś stworzenia, możliwe, że były to rodzice szczeniaczka ale w tym przypadku nie chodziło tu tylko o nich. Chodziło tu o wszystkie pokrzywdzone zwierzęta, które cierpiały tak jak rodzice psa, który zlecił im tą misję jak i sam szczeniak. Walczył po to, by nigdy więcej nie zdarzyło się coś takiego, by psy były niewolnikami. Wiedział, że z raną, jaką odnieśli rzutem shurikenem w brzuch i tak nie będą mogli już nic zdziałać. W pewnym momencie wykrwawią się. Brzuch to miejsce, gdzie znajduje się chyba najwięcej miejsc witalnych więc to jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogła przytrafić się jego przeciwnikom. Nabrał teraz pewności siebie, wiedział, że wygra tą walkę lecz nie wiedział kiedy to nastąpi. Zajęty zabieraniem klatek nie spojrzał, czy wszystkie trzy kunaie trafiły tam, gdzie miały trafić, czy umiejscowiły się w gardle, co zakończyłoby walkę.. Szczeniak czekał z nadzieją, swoją drogą był bardzo dzielny, na początku, gdy spotkał Ikoshito płakał, lecz zdeterminowany ruszył za porywaczami, by zaprowadzić go do nich...

///// 900 - 100 (shunshin z poprzedniego posta) - 100 (kawarimi z tego posta) = 700 \\\\\
Przeciwnik kopnął gałąź, która pod wpływem tego właśnie kopnięcia przełamała się na pół. Szybko schowałeś się za drzewami i wykonałeś kolejne zabezpieczające kawarimi. Wybiegłeś na przeciwko trójki przeciwników atakując ich zzaskoczenia. Szybko zacząłeś biec w stronę przeciwników rzucając 3 kunaie. Nie spodziewałeś się ich reakcji. Nikt się jednak spodziewał reakcji rywali. Nawet szczeniak siedzący gdzieś w oddali na drzewie. Kunai lecący w ich stronę zablokowali własną dłonią. Dwójka ninja w tym samym czasie puściła klatki. Cała trójka szybko odskoczyła wyrzucając kunai w twoim kierunku. Nie miałeś szans uniknąć go. Zamiast ciebie pojawiła się w tym miejscu gałąź. Shinobi stali 2 metry od klatek.
Trzeba było przyznać, że przeciwnicy Ikoshito nie byli byle jakimi przeciwnikami, potrafili co nieco walczyć więc nie można było ich nazwać słabymi. Młokos musiał zaplanować to tak, by wziąć klatki a jednocześnie zakończyć walkę z nimi. Zadanie było trudne ale wykonalne. Miał już przygotowany plan kiedy tylko podmienił się z gałęzią więc dzięki temu mógł szybko działać. Znów dał kopniaka w sporą gałąź by ją złamać a co za tym idzie podmienić się ją znów techniką Kawarimi no Jutsu. Kiedy to zrobił nie było przeszkód, by wykonać swój plan, który mógł się okazać genialny, ale też mogła wyjść z tego klapa. Jak jednak wyglądałby świat kiedy nikt by nie ryzykował? Ikoshito niestety nie miał czasu, by nad tym rozmyślać, musiał działać, wiedział z własnego doświadczenia, że ryzyko się czasem opłaca, jednak na misjach rzadko jest ono wskazane lecz w tej sytuacji... Młokos szybko wykonał Shunshin no Jutsu. Wykonał teleport do klatek tym samym szybko i sprawnie je zabierając. Kiedy to zrobił szybko odbiegł, za pomocą chakry wszedł na drzewo i zostawił tam swoją zdobycz po czym wrócił do porywaczy załatwiając z nimi to, co powinien już dawno zrobić tylko akurat nie miał czasu. Złożył pieczęci, nabrał powietrza do płuc mieszając je z chakrą Katon, Goukakyuu no Jutsu!!, wykrzyczał te słowa po chwili wypuszczając ze swych ust płomień, który po chwili uformował się w kulę, płomień ten zmierzał do przeciwników Ikoshito by zadać im duże obrażenia, które najprawdopodobniej uniemożliwią im dalszą walkę lub bardzo ją utrudnią. Kiedy wykonał tą technikę klęknął, by odpocząć trochę po serii trzech jutsu, jakie udało mu się wykonać. Dla takiego Genina trzy techniki wykonywane w tak krótkim odstępie czasowym były bardzo męczące. Chłopak nie miał jeszcze takiej mocy, by móc używać jutsu bez opamiętania, czekały go jeszcze lata ciężkich treningów. Po ataku kulą ognia powinno się zrobić niemałe zamieszanie ponieważ trawa powinna się w tym momencie zapalić tam, gdzie stali jego przeciwnicy. Dlatego też jeśli nie podpalą się oni bezpośrednio po wykonaniu techniki, mogą się przypadkowo podpalić przez trawę. Mogłoby do tego dojść poprzez zapalenie się nogawki a jak wiadomo, ubrania szybko się palą. Miał nadzieję, że jego atak będzie ostateczny choć, na zdrowy rozsądek nie sądził, że tak się stanie, po tym co zobaczył, jak rzucają shurikeny, jakie ataki taijutsu wykonują..

////// 700 - 400 = 300 \\\\\\
Szybko chwyciłeś klatki co udało ci się bez problemu. Porywacze nawet nie zdążyli zareagować, a ty byłeś już razem z klatkami. Szybko wbiegłeś na drzewo zostawiając tam klatki. Zbiegłeś na du i użyłeś swej najlepszej techniki, jaką posiadałeś w swym szablonie technik. Oni w kontrataku wyrzucili swe kunai'e każdy po jednym. Wszystko działo się w tym samym czasie idealnie zsynchronizowane. Dwa kunai'e fala ognia zmiotła bez problemu. Natomiast jeden z nich przedzierał się powoli przez ogień nie dając się twojej technice. Dopiero pod sam, przed twoimi oczami rozgrzany kunai upadł na ziemię. Zaraz po tym, gdy zakończyłeś swoją technikę w kłębach dymu widać było 3 ciała, które leżały na ziemi, nie poruszając się.
Kiedy Ikoshito zobaczył trzy osoby leżące na ziemi wiedział, że to koniec. Zdjął klatki z drzewa i krzyknął:
- Szczeniaczku! Już po wszystkim.
W tym momencie szczeniak powinien przyjść do Ikoshito by zobaczyć, czy w klatce na pewno znajdują się jego rodzice. Mogło to zająć jednak dużo czasu, zanim pies dotrze więc otworzył klatki wcześniej, by zobaczyć czy znajdują się tam jakiekolwiek psy. Kiedy już otworzył klatki podszedł do trzech porywaczy, leżących na ziemi mówiąc:
- Jak mogliście zrobić coś takiego? Po co były wam potrzebne te psy? Powiedzie mi wy...
Młokos nie miał słów, nie wiedział jak nazwać tych porywaczy, pogoda była jak zawsze w tych terenach, nie było ani gorąco ani zimno choć jego przeciwnikom na pewno mogło być nieco cieplej. Spokojnie zaczął przydeptywać trawę, która mogła się zapalić przez działanie jego techniki. W tym samym momencie szczeniak powinien już dojść, ale czy stworzenia, jeszcze przed chwilą znajdujące się w klatce były jego rodzicami? Tego jeszcze nie wiedział, nie wiedział jak zareaguje pies dlatego trudno było mu to określić. Po prostu czekał na to, co powie pies wyjmując kunaia. Nie był pewien, czy czasem jego przeciwnicy nie podniosą się i nie zaatakują go choć i tak miał na siebie nałożone kawarimi. Nie chciał jednak wykorzystywać swojej obrony jeśli mógłby zadać ostateczny cios któremuś z porywaczy. Ikoshito czuł się dumny, wykonał w końcu jakieś zadanie, dał z siebie wszystko i to poskutkowało. Był bardzo zadowolony, w końcu dowiedział się jak to jest pomagać, nie ważne czy ludziom, czy zwierzętom, ważne, że pomógł, zrobił coś dobrego dla świata. Tylko to się dla niego liczyło. Westchnął patrząc się na stworzenia, które uratował...
Zaraz po tym, kiedy pokonałeś swoich rywali szczeniak przybiegł przywitać się ze swoimi rodzicami. Tak, właśnie byli to jego rodzice uradowany szczeniak szczekał z radości przytulając się do swoich rodziców. Ty otwierając jedną z klatek zauważyłeś trochę pieniędzy, które podniosłeś. Kiedy mówiłeś coś do bandytów nic nie odpowiedzieli. Wyglądało, że są nie przytomni, albo zginęli. W końcu mieli rany w dwóch miejscach plus jeszcze całe ciało poparzone, a to na pewno musiało boleć. Szczeniak pożegnał się z tobą i wyruszył wgłąb lasu. Rodzice nie odzywali się do ciebie widocznie nie umieli mówić ludzkim językiem, jak szczeniak. Byli zwykłymi psami mieszkającymi nieopodal Taki.

[Misja rangi C 250y, 40Pch, 5 punktów do rozdania]
Wreszcie, wreszcie Ikoshito wykonał misję, jego serce było rozradowane. Pomógł jakiemuś stworzeniu a dokładniej to aż trzem. Był z siebie bardzo dumny, miał zamiar wrócić do wioski i pochwalić się wszystkim, że wykonał misję ale czy wróci do niej? W końcu nie był żadnym zbiegiem lecz jednak nie chciało mu się jeszcze wracać. Chciał dalej zwiedzać świat, lecz bardzo tęsknił za swoją osadą, jedyną i niepowtarzalną. Tęsknił za wszystkimi ludźmi, przyjaciółmi lecz chciał poznawać nowych przyjaciół, chciał mieć ich jak najwięcej a przy tym zdobywać jak najwięcej doświadczeń, nie wiedział jeszcze kiedy wrócił choć jeszcze niedawno miał zamiar to zrobić. Szybko postanowił opuścić to miejsce biegnąc z bardzo szybką prędkością. Porywaczy zostawił leżących na ziemi, życzył im śmierci lecz nie wiadomo, czy ona nastąpi, miał nadzieję, że tak. [NMM]
Hizan szedł powoli w stronę Konohagakure. Kosa zwisała mu z pleców. Nikogo nie było w okolicy wiec mężczyzna tym bardziej ucieszony nie spieszył się z podróżą. Miał zamiar posiedzieć chwile w Dolinie Końca. Nie miał dzisiaj ochoty na rytualna ofiarę choć gdyby taka się nawinęła pewnie nie pożyłaby długo.


 

Drogi uzytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

 Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

 Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.