grueneberg
1. Nick: Aru
2. Ranga: Chuunin
3. Chakra: 1525
4. Wiek: 13
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
S³oñce powoli ukazywa³o siê nad niebem o¶wietlaj±c okolice…
Aru otworzy³ oczy po czym wsta³ spokojnie… Przeci±gn±³ siê leniwie i wyjrza³ za okno…
Chmury wêdrowa³y powoli po niebie, zakrywaj±c co jaki¶ czas s³oñce, które sma¿y³o nieub³aganie…
By³o strasznie duszno…
- Ehh… trzeba siê w koñcu nauczyæ jakiej¶ techniki… - stwierdzi³ cichym, zaspanym jeszcze g³osem nie do koñca zadowolony, nie lubi³ siê uczyæ…
*Ale pierwsza czê¶æ nie wymaga wysi³ku…* - dokoñczy³ sobie w my¶lach u¶miechaj±c siê
Po chwili podszed³ do zwoi z technikami klanowymi, które zostawi³ jego ojciec i wyj±³ jeden…
W ³o¿y³ go do tylniej kieszeni a nastêpnie ruszy³ szukaæ jakiego¶ wygodnego miejsca do przyswojenia sobie wiedzy, w koñcu w tak piêkn± pogodê Aru¶ nie bêdzie marnowa³ dnia na czytanie w domu …
Ch³opak przeby³ ju¿ spory odcinek… W koñcu ujrza³ drzewko stoj±ce obok sp³ywaj±cej spokojnie rzeczki… Podszed³ do niego i usiad³ w cieniu, po chwili zsun±³ siê do pozycji le¿±cej…
Patrzy³ przez chwilê na sp³ywaj±c± wodê, i pewnie patrzy³ by jeszcze d³ugo gdyby nie zrobi³o mu siê niewygodnie le¿±c na zwiniêtym zwoju…
Aru wyj±³ go by zobaczyæ co ma pod sob± bo prawdê mówi±c zapomnia³ po co tu przyszed³…
Sabataya Kirigakure no Jutsu
Taki napis widnia³ na zwoju…
- Huh? Pewnie jakie¶ nieprzydatne do ¿ycia jutsu reklamuj±ce klan i wioskê… – stwierdzi³ po przeczytaniu nazwy…
Po chwili rozwin±³ jednak zwój i zacz±³ go czytaæ…
Cytat:
Sabataya Kirigakure no Jutsu jest podstaw± walki shinobi wioski mg³y a szczególnie niebezpieczn± broni± w rêkach posiadacza przenikaj±cych oczu Tsuujitegan, u ludzi wywodz±cych siê z klanu Sabataya.
Dziêki tej technice mo¿na w niewiarygodnie prosty sposób uciec przeciwnikowi. Technika ta bowiem przywo³uje mg³ê… Mniej do¶wiadczeni ninja nie bêd± w stanie nic zrobiæ gdy zostan± z³apani we mg³ê, powód jest prosty… Ludzie polegaj± g³ównie na wzroku który w tym miejscu zawodzi…
Mieszkañcy Kiri-gakure szkoleni æwiczeni s±, do walki bez u¿ycia wzroku, przez mg³ê, dodatkowo posiadacze Tsuujitegan – przenikaj±cych oczu s± w stanie patrzeæ przez mg³ê bez najmniejszych k³opotów… Ofiara tej techniki nie jest w stanie zlokalizowaæ nadchodz±cego ataku przez co jego skuteczno¶æ obrony diametralnie spada… Poza tym technika w wielkim stopniu pomaga w ucieczce nawet przed najbardziej do¶wiadczonymi wojownikami, zmys³y wêchu i s³uchu nie obejmuj± drzew, kamieni ani pod³o¿a…
By wykonaæ tê technikê musisz z³o¿yæ odpowiedni± pieczêæ i zacz±æ koncentrowaæ chakrê, jednak¿e nie koncentruj chakry w sobie, taka koncentracja s³u¿y do ataku… Ty musisz skoncentrowaæ Chakre do ko³a siebie, kumuluj j± spokojnie w pod³o¿u i przede wszystkim w powietrzu. Nie rób tego na si³ê, ta technika wymaga spokoju oraz opanowania, gdy chakrê skupisz zbyt gêsto b±d¼ zbyt ¶ci¶le z mg³y powstanie co najwy¿ej odrobina wilgoci w ko³o Ciebie a Ty zmarnujesz bez celu chakrê… Rób to powoli z ma³ymi ilo¶ciami chakry stopniowo zwiêkszaj±c ilo¶æ i szybko¶æ jej emitowania…
Ma³y Aru czyta³ zwój z zaciekawieniem, by³ pozytywnie zaskoczony stylem, w jakim zosta³ on napisany… Wiêkszo¶æ zrozumia³ i zacz±³ analizowaæ po kolei ka¿de zdanie…
Cytat: … posiadacza przenikaj±cych oczu Tsuujitegan, u ludzi wywodz±cych siê z klanu Sabataya.
*jak widaæ, co¶ dla mnie* - stwierdzi³ w my¶lach u¶miechaj±c siê mimowolnie…
Cytat: Ludzie polegaj± g³ównie na wzroku który w tym miejscu zawodzi…
*To jest sensowne, sam nigdy nie æwiczy³em powiedzmy nosa….* - podsumowa³ w my¶lach i kontynuowa³ przegl±d zwoju…
Cytat: …musisz skoncentrowaæ Chakre do ko³a siebie, kumuluj j± spokojnie w pod³o¿u i przede wszystkim w powietrzu. Nie rób tego na si³ê, ta technika wymaga spokoju oraz opanowania…
*Nie no stworzone dla mnie… nie trzeba siê skupiaæ na raz wszystko na spokojnie…* - pomy¶la³ po czym zwin±³ zwój i wsta³…
PRÓBA 1:
Odetchn±³ g³êboko po czym z³o¿y³ odpowiedni± pieczêæ i zacz±³ kumulowaæ chakrê, jak siê okaza³o emitowanie jej w oko³o nie by³o w cale takie proste jak ma³y Aru przypuszcza³. Zamiast emitowaæ chakrê zacz±³ j± skupiaæ, od r±k z³o¿onych w pieczêæ powoli chakra rozchodzi³a siê po ca³ym jego organizmie, uczucie by³o przyjemne jednak skutek zerowy… Ch³opak spojrza³ na siebie nie zadowolony…
PRÓBA 7:
Ch³opak ponownie wzi±³ g³êbszy wdech po czym sk³adaj±c chakrê sk³ada³ pieczêæ i poczu³, jak odrobina chakry wydoby³a siê z jego cia³a jednak czê¶æ dalsza nie zmieni³a siê, ponownie chakra rozchodzi³a siê od r±k w resztê jego cia³a… Ch³opak na ró¿ne sposoby próbowa³ j± wyrzuciæ, napina³ miê¶nie, stawia³ kilka kroków niestety, ¿adne z jego metod nie odnios³y skutku… po chwili wydechn±³ ca³e powietrze które mia³ w p³ucach, by³o jakby gêstsze, bardziej mgliste…
Ca³a pozosta³a chakra któr± skumulowa³ ch³opak rozesz³a siê nie daj±c efektu…
*[I see you!] przecie¿ nie bêdê robi³ za mglistego smoka!* - burkn±³ w my¶lach oburzony…
PRÓBA 8:
- Choleraa! – od tego w³a¶nie s³owa, zaczê³a siê kolejna próba wytworzenia mg³y…
Aru by³ zdenerwowany jak nigdy wcze¶niej… Po szybko z³o¿onej pieczêci zacz±³ koncentrowaæ w z³o¶ci tyle chakry ile tylko da radê… Skupia³ siê bardzo, z zamkniêtymi oczyma kumulowa³ chakrê…
W pewnym momencie wszystko zaczê³o go boleæ: rêcê, nogi, plecy, wszystko. Ch³opak wstrzyma³ oddech wci±¿ siê skupiaj±c… Po chwili chakra szuka³a jakiego kol wiek uj¶cia i zaczyna³a wylatywaæ z cia³a ch³opaka tworz±c co¶ na wzór mg³y, jednak¿e tak gêstego, ¿e od razu l±dowa³o na ziemi… Aru wszystko bola³o po chwili zakrêci³o mu siê w g³owie, obraz powoli zanika³ mu sprzed oczu, Ch³opak zachwia³ siê na nogach roz³±czaj±c d³onie i po chwili pad³ zu¿ywszy wiêkszo¶æ chakry…
L±duj±c na ziemi przeturla³ siê o kilka metrów i le¿a³ nie przytomny przez jaki¶ czas...
Ch³opak zerwa³ siê ochlapany wod± usiad³ momentalnie i rozgl±da³ gwa³townie…
Po chwili na tle jasnoniebieskich chmur ujrza³ kucaj±cego na zielonej trawce mê¿czyzne po 40-stce…
- Gdzie ja jestem?! – spyta³ sam siebie g³o¶no po czym ujrza³ le¿±cy pod korzeniem drzewa dyskretnie zwój i przypomnia³ sobie…
- Ja spa³em?! – ch³opak spyta³ mê¿czyznê który go ocuci³…
- Straci³e¶ przytomno¶æ z powodu zu¿ycia chakry na jakie¶ trzy dni… – stwierdzi³ mê¿czyzna pomagaj±c dla Aru wstaæ…
*Aha… znowu bêdzie, ¿e siê szwendam gdzie¶ bez wie¶ci, ¿e mia³em mówiæ gdzie idê jak idê na d³u¿ej ni¿ dzieñ… ehh* - stwierdzi³ ch³opak w my¶lach otrzepuj±c siê z kurzu, w którym pole¿a³ ju¿ chwile… Po chwili poczu³ ból jak by co chwilê wbija³ mu kto¶ ig³y w ró¿ne punkty na ciele…
- Jestem Satsuo, po twym stanie widzê, ¿e trenowa³e¶… wybacz w¶cibsko¶æ ale czemu¿ kumulowa³e¶ tak wiele chakry jednocze¶nie… mog³e¶ porozrywaæ sobie naczynka chakry i ju¿ jej wiêcej nie móc kumulowaæ… – rzek³ mê¿czyzna po chwili
- Próbowa³em emitowaæ chakrê, jednak ona nie chcia³a wydobywaæ siê poza me cia³o chyba, ¿e w wydychanym powietrzu jednak proces oddychania jest zbyt d³ugi by zadzia³aæ na otoczenie… – stwierdzi³ ch³opak rozgrzewaj±c sobie szyjê poprzez ruszanie g³ow±…
Po chwili Aru pochyli³ siê nad rzeczk± i umy³ twarz…
- I poskutkowa³o? – spyta³ Satsuo
- Wydoby³o siê trochê chakry ale nie do koñca tak jak mia³o… – odpar³ Aru drapi±c siê po g³owie…
- To dlatego, ¿e nie masz rozruszanych naczynek chakry, jest kilka metod by je oczy¶ciæ, Ty wybra³e¶ chyba najgorsz± z mo¿liwych ale najbardziej skuteczn±… – stwierdzi³ Satsuo po czym zerkn±³ na zwój le¿±cy na ziemi…
Aru ju¿ chcia³ mu go odebraæ, w koñcu to by³a w³asno¶æ klanu wiêc nie mo¿e czytaæ go byle kto jednak mê¿czyzna po przeczytaniu nazwy odrzuci³ zwój ch³opakowi mówi±c…
- Jutsu mg³y hym? Spróbuj rozprowadzaæ chakrê przy skórze w tak± jakby zbroje… – gdy skoñczy³ rzuci³ jeszcze krótkie…
- Ja idê dalej, narka… – i znikn±³ ch³opakowi z oczu…
- Em… dziêki… – stwierdzi³ Aru chowaj±c zwój w kieszeñ…
PRÓBA 9:
Aru czuj±c, ¿e odzyska³ ju¿ ca³± chakrê a zarazem straci³ do¶æ czasu wzi±³ kilka oddechów i ponownie z³o¿y³ pieczêæ kumuluj±c chakrê…
Stara³ siê naciskaæ chakr± na skórê tak by opiera³a siê o ni± jak przewa¿nie mu to wychodzi³o.. Ku zaskoczeniu ch³opca chakra wylatywa³a z jego cia³a i zlatywa³a na ziemiê w postaci czym¶ miêdzy mg³± a wod±…
Aru po chwili przerwa³ próbê i otrzepa³ siê z mglistej substancji która siê do niego przylepi³a… po chwili podskoczy³ kilkakrotnie wzi±³ kilka oddechów i postanowi³ spróbowaæ ponownie…
PRÓBA 10: Ch³opak tym razem nie by³ ju¿ tak porywczy, z³o¿y³ znak i skupia³ odrobinê chakry w ca³ym ciele i kierowa³ j± ku obrze¿ach organizmu, ku pozytywnemu zaskoczeniu ch³opca chakra zaczê³a unosiæ siê swobodnie w postaci leciutkiej mgie³ki ku b³êkitnym chmurom i znikaæ z otoczenia…
Na pole walki nie zostawa³a jednak ch³opak uzna³ to za motywacjê i powoli zwiêksza³ szybko¶æ i gêsto¶æ mg³y która coraz wolniej unosi³a siê z terenu a¿ w koñcu gêsto¶æ mia³ ju¿ dopracowan±… Emitowa³ mg³ê w oko³o coraz szybciej a¿ po krótkiej chwili ca³y teren by³ zamglony… ch³opak nic nie widzia³ u¶miechn±³ siê a w tym samym momencie automatycznie uaktywni³o siê jego kekkei genkai…
Ch³opak emitowa³ mg³ê jeszcze jaki¶ czas… czu³ siê cudownie… po chwili zaczê³o krêciæ mu siê z lekka w g³owie, przesadzi³ z ilo¶ci± mg³y bo Itak ju¿ spory obszar ona ogarnê³a…
Ch³opak ruszy³ zadowolony z dum± odnie¶æ zwój na miejsce…
Zaliczam
Wi Dim
1. Nick: Aru
2. Ranga: Chuunin
3. Chakra: 1525
4. Wiek: 13
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
(UCZÊ SIÊ Raiseichi oraz Rai No Tate)
WSTÊP
Aru siedzia³ oparty o drzewo niedaleko jeziorka znudzony ogl±daj±c wodê..
Czas mija³. Lecia³y sekundy, minuty, godziny a ch³opakowi nie chcia³o siê wstawaæ…
No bo jaki sens jest i¶æ nie wiadomo gdzie, jak tu jest komu¶ wygodnie…
Nagle ujrza³ w wodzie odbicie jakiego¶ mê¿czyzny… By³ to Satsuo, cz³owiek którego spotka³ podczas poprzedniego treningu…
- Ej!! - da³o siê s³yszeæ krzyk Aru
Po chwili ciszy..
- Satsuo!! – kolejny raz krzykn±³ Aru
Niestety ku rozczarowaniu ch³opaka facet nie us³ysza³..
Aru lekko zdenerwowany, bo ile¿ mo¿na wo³aæ wyj±³ kunai i rzuci³ w kierunku faceta…
Kuna ¶wisn±³ nad wod± i zbli¿a³ siê szybko do celu, gdy ju¿ by³ tu¿ obok Satsuo uniós³ d³oñ i powiedzia³ Rai no Tate na której pojawi³a siê nagle tarcza…
Kunai zosta³ odbity i wpad³ do wody a mê¿czyzna w tym w³a¶nie momencie zauwa¿y³ sk±d wylecia³…
Satsuo rzuci³ po chwili tarczê w bok ¶cinaj±c jedno z drzew i ruszy³ powoli w kierunku ch³opaka…
Gdy by³ ju¿ blisko przemówi³…
- aaa…. To Ty… i jak tam trening…[/i]
- No dobrze, opanowa³em tê technikê, mi³o ¿e spyta³e¶… i sory za ten kunai… – odpowiedzia³ Aru
- Có¿ to by³a za technika której przed chwil± u¿y³e¶?! Nauczy³ by¶ mnie?! – doda³ po chwili podekscytowany
Satsuo zmierzy³ ch³opaka wzrokiem. – [b]W³a¶ciwie mam teraz czas, to co mia³em za³atwiæ za³atwi³em jednak¿e wiedz jedno, nie bêdzie to ³atwe oraz nie bêdzie to mo¿liwe je¶li nie masz w sobie dodatkowo natury chakry Ration – stwierdzi³ ch³odnym g³osem…
- Dobrze, to kiedy zaczynamy?! – spyta³ faceta…
- Chcesz siê uczyæ?! Wstawaj![/i]
WSTÊP DO NAUKI
Aru ju¿ po krótkiej chwili sta³ naprzeciw Satsuo’a który rozkaza³ mu skoncentrowaæ wszelkie zasoby chakry na palcu który skropi³ wod±…
Aru pos³ucha³ Satsua i skoncentrowa³ siê na kropli… Po chwili mê¿czyzna wzi±³ jak±¶ nitkê i przeci±gn±³ j± przez krople wody. Nitka po chwili wyprostowa³a siê…
- [b]Masz szczê¶cie… gdzie¶ w Tobie drzemie natura Ration – stwierdzi³
Aru u¶miechn±³ siê po czym spyta³ siê – Co mam robiæ?!
-Spokojnie, najpierw musisz wiedzieæ, ¿e trening ten bêdzie dla Ciebie bardzo trudny… powód jest taki: jak widzia³em, uczysz siê technik Suitonu wiêc gdy bêdziesz chcia³ dodaæ naturê chakry, nie bêdzie Ci ³atwo jej odró¿niæ… poza tym ta technika jest jedn± z trudniejszych wiêc najpierw musisz opanowaæ podstawy… Rozumiesz co mam na my¶li? – stwierdzi³…
- No rozumiem… – stwierdzi³ Aru ju¿ lekko znudzony tym ca³ym wstêpem…
- To dobrze, wszystko to ma te¿ swe zalety, chocia¿by to, ¿e woda przewodzi pr±d wiêc nawet gdyby¶ u¿ywa³ dwóch ¿ywio³ów na raz nic by siê nie sta³o poza 2krotn± ró¿nic± w zu¿yciu chakry… – stwierdzi³….
NAKUA WSTÊPNA
- Na pocz±tek nie ma mo¿liwo¶ci by¶ nauczy³ siê od razu do¶æ zaawansowanej techniki wiêc zaczniemy od… hmm… Raiseichi – stwierdzi³ Satsuo.
- Dobra… – odpar³ Aru zmieszany, czê¶ciowo znudzony by³ s³uchaniem tego wszystkiego, z drugiej za¶ strony podekscytowany treningiem…
- Jest to prosta technika, jedna z najprostszych tego ¿ywio³u sam od niej zaczyna³em, polega na na³adowaniu broni pr±dem… Stwierdzi³ facet po czym wyj±³ kunai który ¶cisn±³ po chwili… Kunai zacz±³ siê lekko ¶wieciæ… Aru po chwili zorientowa³ siê, ¿e Satsuo dotkn±³ kunaaiem jego ramienia… Ch³opak poczu³ najpierw jaki¶ dreszcz, nastêpnie odrêtwienie i powoli traci³ czucie w rêku…
Satsuo zabra³ kunai i schowa³ go do plecaka po czym powiedzia³ do ch³opaka…
- Znajd¼ sobie co¶ co dobrze przewodzi pr±d i trenuj, ja tymczasem idê do miasta, wrócê rano… pamiêtaj, musisz skupiæ chakrê w d³oni, oddzieliæ j± od wody i wypu¶ciæ na broñ… – powiedzia³ po czym odszed³…
- Wydaje siê ³atwe… – Stwierdzi³ Aru gdy Satsuo ju¿ go opu¶ci³.
Po chwili w jego rêku powsta³ miecz z wody… mia³o byæ co¶ co przewodzi pr±d wiêc uzna³, ¿e siê nada …
Ch³opak zacz±³ trening… Koncentrowa³ najpierw zwyczajn± chakrê… mieczyk lekko ¶wieci³ przez chwilê na niebiesko po czym ca³a chakra ulatywa³a z niego… By³o to przeciwieñstwo jego poprzedniego treningu, wtedy musia³ rozprzestrzeniaæ chakrê a teraz skupiaæ… teraz nie by³o to ³atwe…
Ch³opak próbowa³ dalej, nie przestawa³, skutki zmienia³y siê jednak nie wychodzi³o tak jak mia³o… Raz chakra ulatywa³a, innym razem mieczyk zaczyna³ siê kruszyæ a jeszcze innym chakra sp³ywa³a z niego i spada³a na ziemiê…
Po wielu próbach w koñcu uda³o siê, ch³opak osi±gn±³ pierwszy z etapów jakie tutaj wybra³ chakra trzyma³a siê na wodnym ostrzu, po¶wistywa³a lekko emanuj±c energi± w ko³o niego.
Ch³opak u¶miechn±³ siê po czym usiad³, sporo chakry zmarnowa³ dzisiejszego dnia na nauce kontroli chakry kszta³tu.. By³ z siebie zadowolony.
Nie wiedzia³, ¿e najtrudniejsze przed nim …
Po chwili usiad³ pod drzewem I zasn±³ po chwili…
Nastêpnego dnia, gdy otworzy³ oczy ujrza³ przed sob± Satsuo..
- Wsta³e¶ wreszcie… poka¿ czego siê nauczy³e¶… – rzek³ mê¿czyzna do ch³opaka…
Aru wsta³ i ziewn±³… *Jeju od samego wstania nauka… i ja sam tego niby chcia³em?!* - burkn±³ w my¶lach Aru po czym stan±³ w lekkim rozkroku…
Przywo³a³ po chwili wodny miecz i skupi³ siê na nim.. Po chwili zacz±³ przekazywaæ na niego sw± normaln± chakrê a on zacz±³ siê lekko ¶wieciæ…
- ¦wietnie! Widzê, ¿e nie rzucasz siê na wszystko naraz jak wszyscy m³odzi idioci.. po kolei podchodzisz… prawid³owo, pierwszy etap kontroli masz ju¿ za sob±.. w takim razie æwicz dalej, ja nie bêdê Ci do tego potrzebny… a i masz tu napoje… – stwierdzi³ Satsuo, mówi±c ostatnie s³owa wskaza³ na kilka(na¶cie) butelek przy drzewie za nim.
Po chwili ju¿ go nie by³o…
Aru podszed³ do stosiku butelek i wypi³ zawarto¶æ jednej…
Po chwili postanowi³ na razie odrzuciæ kszta³t techniki, i nauczyæ siê wytwarzaæ chakrê elektryczno¶ci…
Wiele godzin próbowa³ wyemitowaæ trochê chakry z rêki, stopniowo zaczyna³ dzia³aæ…
Pierwsze próby wytworzy³y mg³ê, w koñcu na razie mózg nastawiony mia³ na tamt± technikê…
Stopniowo mg³a zaczyna³a byæ rzadsza a przy tym emanowaæ jak±¶ dziwn± energi±…
Wieczorem ch³opakowi uda³o siê w koñcu otoczyæ przedramiê pr±dem…
Z u¶miechem podniós³ swój stary wodny miecz który le¿a³ spokojnie na trawce…
Uchwyci³ go mocno i zacz±³ koncentrowaæ na nim chakrê..
Pierwsza próba skoñczy³a siê ulotnieniem siê chakry…
Kilka prób pó¼niej uda³o mu siê ju¿ nadawaæ kszta³t chakrze który pokrywa³ siê z mieczem… niestety jak siê okaza³o mieczyk by³ zbyt s³aby i roztrzaska³ siê w d³oniach ch³opaka…
Aru podszed³ do butelek…
*Zosta³y tylko dwie…* - pomy¶la³ widz±c ile ju¿ wypi³…
Wypi³ po³owê kolejnej butelki i wyj±³ kunai
Uchwyci³ go mocno i stara³ siê skoncentrowaæ na nim chakrê… ku jego zdziwieniu chakra sama dopasowa³a siê do jego wielko¶ci. My¶la³, ¿e ponownie bêdzie musia³ siê mêczyæ z opanowaniem kszta³tu a to niespodzianka…
Kilka prób i uda³o siê! Ch³opak na³adowa³ kunai pr±dem, co prawda zd±¿a³o mu siê, by energia nie rozchodzi³a siê równomiernie lub ulatnia³a siê czê¶ciowo ale liczy siê fakt! Po kilku prubach odrzuci³ kunai i wypi³ ostatni± butelkê napoju…
Nastêpnie siad³ pod drzewem i ogl±da³ wodê…
- Ile¿ mo¿na na niego czekaæ?! – zapyta³ pod nosem czekaj±c…
Po oko³o dwóch godzinach pojawi³ siê i Satsuo..
- Opanowa³em!... – rzek³ dumnie Aru…
- Brawo… przepraszam, ¿e musia³e¶ tyle na mnie czekaæ ale nigdzie wykuwaj± nic na zamówienie… musia³em i¶æ a¿ do s±siedniej wioski… – odpar³ Satsuo
- Nie chcesz zobaczyæ?! Ee do s±siedniej wioski? Po có¿ to? – spyta³ Aru
- po co? To Tobie powinno zale¿eæ nie mi, skoro mówisz, ¿e opanowa³e¶ to nie czuje potrzeby sprawdzaæ czy mówisz prawdê… aa by³em po dalsz± czê¶æ twego treningu…
Trening w³a¶ciwy
- DALSZ¡ C ZʦÆ TRENINGU?! Jak to? – spyta³ zaskoczony Aru
- Takto… – odpar³ Satsuo po czym zrzuci³ z pleców drewnian±, okr±g³± tarcze z metalowymi obwódkami…
Ch³opak zrobi³ wielkie oczy… domy¶la³ siê do czego to… i jasne sta³o siê dla nie go po co by³ trening pierwszej techniki…
- Rozumiem – stwierdzi³ Aru gdy tylko zobaczy³ tarczê - nie czeka³ na obja¶nienie
Po chwili uniós³ tarczê, wbrew pozorom by³a lekka, zapewnie specjalnie tak skonstruowana by nie mêczyæ przy noszeniu bo nie po to ona jest by broniæ a by pomóc w treningu…
Mimo, i¿ najciê¿sza nie by³a ch³opak zachwia³ siê, nigdy wcze¶niej nie nosi³ tarczy…
Satsuo w tym czasie przysiad³ z boku, na jednym z wiêkszych g³azów które znajdowa³y siê w okolicy patrz±c na trening ch³opaka…
Aru skupi³ siê i zacz±³ koncentrowaæ chakrê w tarczy…
Skutek by³ znikomy, nie uzyska³ takiego efektu jaki mia³…
Chakra wbrew woli ch³opaka nie chcia³a trzymaæ siê na tarczy…
- Nie musisz skupiaæ… musisz emitowaæ a nastêpnie skupiaæ… – stwierdzi³ Satsuo patrz±c spokojnie na poczynania ch³opaka i drapi±c siê po g³owie…
Mê¿czyzna doskonale wiedzia³, ¿e nie jest to ³atwe zadanie i zapewnie trochê zajmie m³odemu chuuninowi ale mu siê nigdzie nie ¶pieszy³o…
Aru westchn±³ g³o¶no…
Nie podejrzewa³, ¿e podczas tego treningu bêdzie do przej¶cia a¿ tyle etapów…
Po czym zacz±³ rozprzestrzeniaæ chakrê… nie mia³o to wiêkszego sensu, chakra albo ulatnia³a siê gdzie¶ w okolicy albo zwyczajnie skupia³a siê na metalu nie przylegaj±c do drewna…
- Choleraa… nie ³atwe… – burkn±³ ch³opak
- Ty nie przeklinaj tylko siê skup! – uspokoi³ go Satsuo
Ch³opak próbowa³ wiele godzin jednak¿e skutku nie by³o…
Chakra co jaki¶ czas sp³ywa³a, innym razem odp³ywa³a a jeszcze innym powodowa³a przepiêcia elektryczne…
Ch³opakowi przy wielu próbach zaczyna³a drêtwieæ rêka… Pr±d który utrzymywa³ siê na metalowych obrêczach i uchwycie powraca³ do niego w nieprzyjemny sposób…
Wiele próbowa³…
W koñcu jednak uzna³, ¿e nie ma sensu dalej trenowaæ…
Po³o¿y³ siê gdy¿ ca³± chakrê Itak zu¿y³ a powietrzem tarczy nie na³aduje...
Poza tym wielogodzinny trening zmêczy³ go tak¿e fizycznie…
Le¿±c nie móg³ spaæ przez pó³ nocy. Zastanawia³ siê nad rozwi±zaniem…
Ostatecznie nic nie wymy¶li³ i zasn±³…
Gdy obudzi³ siê rankiem, s³oñce sma¿y³o go od wschodu…
Zaraz po tym jak otworzy³ oczy do g³owy przysz³o mu pewne wspomnienie/do¶wiadczenie…
Tak czy inaczej przypomnia³ sobie jak wytwarza mg³ê, nauczy³ siê zagêszczaæ j± w konkretnych miejscach…
Postanowi³ tutaj zrobiæ tak samo…
Po kilku kolejnych godzinach treningu (ahh jak ten czas leci ) skupiania chakry w wyznaczonym przez siebie miejscu uda³o mu siê skupiæ chakrê i utrzymaæ j± w okolicach tarczy…
Ca³a energia pocz±tkowo skupia³a siê na metalu jednak ch³opak zaczyna³ byæ w stanie j± kontrolowaæ…
Stopniowo zagêszcza³ j± skupiaj±c bli¿ej drewna…
Kilka godzin pó¼niej potrafi³ ju¿ tak skupiaæ tê chakrê, ¿e drewno uleg³ego zniszczeniu, metalowa obrêcz nie spad³± jednak, ch³opak utrzymywa³ j± emitowan± energi±… Nareszcie uda³o mu siê zrobiæ co¶ w rodzaju tarczy… nie by³o to jeszcze tak efektywne ale najgorsze ju¿ z g³owy…
- Brawo! – zacz±³ Satsuo – Rai No Tate jest bardzo zaawansowan± technik±, pozwala wytworzyæ elektryczn± tarczê, jest nadzwyczaj skuteczna w ochronie… z czasem bêdziesz w stanie robiæ j± znacznie wiêksz± i broniæ wiêcej ni¿ tylko siebie, jednak¿e pierwszy, najtrudniejszy etap masz ju¿ za sob±… có¿ czas ciê teraz przetestowaæ i przystosowaæ do ¿ycia… – stwierdzi³ i u¶miechn±³ siê cwano na koniec
Po chwili rzuci³ w ch³opaka kamieniem…
Kamieñ ten lecia³ dosyæ szybko..
Gdy uderzy³ w miejsce, gdzie przed chwila jeszcze by³o drewno, nie zatrzyma³ siê a zmieni³ tor lotu jednak¿e przelecia³ i lekko uderzy³ Aru w brzuch…
- Skup wiêcej chakry!… – burkn±³ Satsuo rzucaj±c w stronê ch³opaka shuriken…
Aru nie bêd±c jeszcze gotowym do u¿ycia chakry przeciw temu shurikenowi przechyli³ j± i odbi³ shuriken tym co zosta³o z prawdziwej tarczy, metalowym ogrodzeniem
- Tak z zaskoczenia? Da³ by¶ mi siê przygotowaæ! – Spyta³ lekko zdziwiony Aru po czym skoncentrowa³ wiêcej chakry… cze¶æ odlecia³a gdzie¶ jednak tarcza zaczê³a tworzyæ widoczn± barierê..
- Podczas walki nikt nie da Ci siê przygotowaæ… – burkn±³ Satsuo grzebi±c w torbie z broni± miotan±…
Kolejny broñ - kunai wyrzucony w ch³opaka..
- No niby tak… – mrukn±³ Aru..
Po chwili skupi³ siê bardziej na koncentrowaniu chakry…
Kunai zbli¿a³ siê nieub³aganie…
Jednak co¶ go zatrzyma³o… takk!!
Uda³o siê, zosta³ odbity od tarczy…
Aru nie zd±¿y³ siê tym nacieszyæ zbyt d³ugo…
Kolejne trzy shurikeny wymierzone w niego zbli¿a³y siê z zaskakuj±c± szybko¶ci…
Aru zauwa¿y³ je w ostatniej chwili…
Odchyli³ siê na nogach… Dwa z nich uda³o mu siê odbiæ… trzeci przelecia³ mu kilka milimetrów od ucha…
- Ma³o brakowa³o… – mrukn±³ i odskoczy³ w ty³…
W powietrzu, zauwa¿y³, ¿e w ziemiê pod nim wbi³ siê kunai z wybuchow± notk±…
Nad ziemi± Aru nie mia³ gdzie uciekaæ… Ustawi³ wiêc tarczê w kierunku ziemi i skuli³ siê..
Nagle nast±pi³a eksplozja…
Ch³opak odlecia³ w powietrze… by³ lekko og³uszony jednak obroni³ siê…
Nagle za jego plecami – o kilkana¶cie metrów nad ch³opakiem lec±cym w górê ukaza³ Siê Satsuo…
Satsuo równie¿ uaktywni³ tarczê… Ch³opak obróci³ siê i obie defensywne techniki zderzy³y siê iskrz±c w oko³o…
Aru po chwili zacz±³ lecieæ bezw³adnie w kierunku ziemi…
By³ coraz bli¿ej…
Kilka metrów nad ni± zosta³ z³apany przez Satsua…
- Musisz byæ zawsze czujny… nawet podczas treningu.. nigdy nie wiesz kiedy zostaniesz zaatakowany! – rzek³ Satsuo
Po chwili facet rzuci³ Aru na ziemiê…
- Wiêc trenujemy dalej… – rzek³ po czym wyskoczy³ w górê…
W powietrzu z³o¿y³ jakie¶ pieczêcie po czym wypu¶ci³ z ust strumieñ wody pod du¿ym ci¶nieniem który by³ na³adowany elektryczn± chakr±…
Ch³opak nie mia³ czasu aby wstaæ…
Po³±czy³ jedynie obie d³onie i postara³ siê wykonaæ tê technikê…
Po chwili woda rozpryska³a siê dooko³a odbijaj±c siê od tarczy…
Nie wiadomo, czy po prostu Aru by³ tak zdolny, czy wynik adrenaliny któr± skutecznie wywo³ywa³ Satsuo.
Tak czy inaczej ch³opak OPANOWA£ TÊ TECHNIKÊ!
Ch³opak trenowa³ pos³ugiwanie siê tarczy przez kolejne kilka godzin po czym podziêkowa³ za naukê i odszed³..
Wiem, ¿e trening w³a¶ciwy jest odrobinê gorzej napisany jednak¿e sami wiecie jak to jest nie? Zmêczy³em siê tym pisaniem wydaje mi siê, ¿e mimo to wystarczy…
Raisechi zaliczone , Rai no tate nie zaliczam
Minako
Nie wiem, czemu nie zaliczy³a¶ mi, co prawda by³o nie dopracowane ale to by³o mniej wiêcej w sumie dwukrotnie tyle tekstu co Twój trening chidori.. mniejsza o wiêkszo¶æ tak czy inaczej dopisa³em (a raczej z edytowa³em) trening i mam nadziejê, ¿e tyle ju¿ wystarczy Aru
Ok zaliczam...ale nastêpnym razem bez tkaich notatek
1. Nick: Aru
2. Ranga: Chuunin
3. Chakra: 2355
4. Wiek: 13
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
Suiryuuben
W budynku by³a cisza.. nie by³o tu nikogo jednak drzwi by³y uchylone. Tu¿ przy drzwiach a¿ do przeciwnej ¶ciany poustawiano rega³y… Na rega³ach wed³ug tajemniczego wzoru poustawiane by³y ró¿ne ksiêgi i zwojê.. Budynek wygl±da³ na bibliotekê – by³a to biblioteka, klanowa… Dêbowe drzwi uchyli³y siê nagle wpuszczaj±c do zamroczonego pomieszczenia znaczne ilo¶ci ¶wiat³a… Do ¶rodka wszed³ rozczochrany czarnow³osy ch³opiec, wêdrowa³ wzrokiem dooko³a.. Patrzy³ od pod³ogi po sufit, od drzwi po ¶cianê przerzuca³ jasnob³êkitnymi oczyma po rega³ach… Ziewn±³ leniwie po czym podszed³ kawa³ek dalej, miêdzy rega³y.. Wszystkie zwoje by³y pouk³adane kolorami ale co one oznacza³y nie sposób by³o domy¶liæ siê na pierwszy rzut oka… Po chwili jednak sytuacja siê rozja¶nia³a, ¿ó³te zwoje zawiera³y techniki z ¿ywio³u b³yskawicy, czerwone p³omienia i tak dalej.. Fioletowe by³y za¶ iluzj± a zielone tai jutsu.. Zielonych by³o tu najmniej zaledwie jeden aczkolwiek poka¼ny rega³… Ch³opak wszed³ miêdzy kolorowe rega³y licz±c na szczê¶liwe ujrzenie czego¶, co go zaciekawi nie bo on w³a¶ciwie jeszcze nie po³apa³ siê gdzie co jest… Uj±³ d³oni± jeden zwój, by³ koloru niebieskiego.. Postanowi³ wzi±æ go ze sob± i zapoznaæ siê z zawarto¶ci±, przyszed³ tu by zdobyæ wiedzê.. A jako, ¿e drzwi by³y otwarte a nikogo tu nie spotka³ wyszed³ tak samo jak wszed³ zostawiaj±c wnêtrze budynku ponownie w mroku, tak jak by³o nim siê tu pojawi³…
Aru wêdrowa³ spokojnie ze nios±c zwój w prawej d³oni a lew± d³oñ chowaj±c w kieszeni.. Dotar³ nad jeziorko nad którym ju¿ jedn± technikê opanowa³.. Nic siê tu nie zmieni³o.. Ch³opak opar³ siê o drzewo i spojrza³ w wodê… Kiedy trenowa³ tu poprzednim razem ujrza³ z tego miejsca cz³owieka, który go tej techniki nauczy³. Teraz nie ujrza³ nikogo… Jeszcze kilka chwil wbija³ spojrzenie w wodê. Na wodzie pojawia³y siê malutkie fale wywo³ywanie przyjemnym, ch³odnym wiatrem… Aru w koñcu usiad³ pod drzewem i obejrza³ zdobyty w bibliotece zwój… „Suiton Suiryuuben” – przeczyta³ na g³os.. *Ciekawe czego mnie nauczysz…* - pomy¶la³ zak³adaj±c, ¿e nie zwa¿aj±c na to co bêdzie zawarto¶ci± zwoju nauczy siê w³a¶nie tej techniki… Nie, nie z ambicji. Z lenistwa, zwyczajnie nie chcia³o mu siê wracaæ po nic innego… W koñcu rozwin±³ niebieski zwój wewn±trz którego znajdowa³ siê piêkni opis techniki oraz wszystko wymagane do stworzenia oraz wszystko co trzeba wiedzieæ by siê nauczyæ… Ch³opak westchn±³ g³o¶no.. ju¿ teraz wiedzia³, ¿e trochê siê z t± technik± pomêczy.. Wsta³. Otrzepa³ ubranie z piasku na którym siedzia³ przed chwil± i patrz±c na rozwiniêty na ziemi zwój czyta³ co trzeba na pocz±tku… Przeczyta³ tu o dwóch wielkich zaletach tej techniki, pierwsz± z nich by³ brak pieczêci które trzeba wykonaæ – czysta koncentracja… Drug± z zalet by³o to, ¿e do jej wykonania wystarczy zaledwie kropla wody a o to nie trudno nawet na pustyni, zwyk³y pot który wytwarza cz³owiek b±d¼ zwyk³e gêstsze skoncentrowanie jego klanowej mg³y i ma wymagany sk³adnik… U¶miechn±³ siê nieznacznie jednak po wodê wola³ schyliæ siê do jeziorka które znajdywa³o siê obok.. Namoczy³ praw± d³oñ po czym uniós³ j± do góry i wcisn±³ w ni± chakrê… Kropelki wody drgnê³y lekko. Podskoczy³y na kilka sekund w powietrze. Opad³y bezw³adnie na d³oñ ch³opca… Aru przekl±³ do¶æ g³o¶no po czym powtórzy³ czynno¶æ tym razem wspomagaj±c siê lew± rêk±.. Pchn±³ kroplê wody w górê za pomoc± chakry… Kilka rozlecia³o siê na boki.. Có¿ technika wymaga³a jednej, w tej chwili w górze by³y oko³o trzy.. Ch³opak powoli odci±gn±³ lew± rêkê od prawej d³oni bo jeszcze mu tego brakowa³o, aby jedn± technikê wykonywaæ dwurêcznie. Kroplê nad jego d³oni± zadr¿a³y jednak nie opad³y. By³y trzy. Teoretycznie lepiej jednak w tej chwili rozprasza³y ch³opaka. Lew± rêk± a konkretnie koñcem palca wskazuj±cego znajduj±cego siê na niej odci±gn±³ dwie krople znajduj±ce siê nad d³oni±. Krople wody opad³y gdzie¶ w okolicy, by³o to bez znaczenia – liczy³a siê ta jedna jedyna kropla któr± ch³opak postanowi³ wykorzystaæ.. Ma powstaæ kula wody nad rêk±, pomy¶la³. Kropla by³a ju¿ nad rêk± ale raczej za spraw± jej wielko¶ci nie móg³ nazwaæ tego kul±… Wiedzia³ doskonale co trzeba zrobiæ. Skupiæ chakrê wewn±trz kropli tak gêsto, by siê w niej nie mie¶ci³a, wtedy kula siê rozro¶nie. Sam nie wiedzia³ jak to siê dzieje, ¿e wody staje siê wiêcej ale wiedzia³ jak to zrobiæ i tak zacz±³ robiæ.. Koncentrowa³ chakrê w d³oni przez dobre kilkadziesi±t sekund. Robi³ to powoli i miarowo. Kropelka powiêksza³a siê wolno, proporcjonalnie.. W koñcu by³a wielko¶ci pi³ki tenisowej, straci³a kszta³t idealnie okr±g³ej kuli. Rozla³a siê na boki oblewaj±c ch³opca… Aru przekl±³ ponownie. Dopiero po przerwaniu techniki o ile mo¿na tak nazwaæ to, co przed chwil± wyczynia³ poczu³ znaczny ubytek chakry. Zachwia³ siê lekko, zamgli³o mu siê w oczach.. Po chwili jednak potrz±sn±³ g³ow± stwierdzaj±c, ¿e jeszcze zbyt wcze¶nie by s³abn±æ..
Ch³opak rozejrza³ siê po okolicy, by³o tu ca³kowicie pusto. Dziwi³o to ch³opca jednak cieszy³o zarazem, nie lubi³ jak kto¶ spogl±da na jego trening… Zerkn±³ w niebo, przez liczne chmury ujrza³ jak s³oñce góruje. Po³udnie, pomy¶la³. Uniós³ praw± d³oñ ku s³oñcu u zacz±³ delikatnie wypuszczaæ chakrê.. Lew± wrzuci³ tu¿ nad ni± zaledwie kropelkê wody, Ta jednak nie polecia³a dalej ani nie opad³a na nadgarstek ch³opca. Zawis³a w powietrzu. Ch³opak u¶miechn±³ siê mimowolnie i ponownie spróbowa³ powiêkszyæ to do rozmiarów kuli, co najmniej takiej jak± gra siê w pi³kê no¿n±.. Etap pi³eczki do ping-ponga przeszed³ bez najmniejszych zachwiañ.. Gdy kropla osi±gnê³a rozmiary pi³ki do tenisa kszta³tem w ogóle nie przypomina³a kuli. By³a czym¶ miêdzy kwadratem a trójk±tem, jak by na ni± spojrzeæ z boku mo¿na by by³o stwierdziæ, ¿e jest to gwiazda. Có¿ tak w³a¶ciwie to nie mo¿na by³o nazwaæ tego czym by³a bo jej kszta³t zmienia³ siê z ka¿d± sekund±.. Ch³opak spojrza³ na to co mia³ nad rêk± z niezadowoleniem. Skrzywi³ siê. Sykn±³. Skoncentrowa³ mocniej staraj±c opanowaæ kszta³t chakry. Po chwili woda zmieni³a siê mo¿na powiedzieæ w pi³eczkê, idealn±. By³a okr±g³a, bez ¿adnych nie równo¶ci, niestety wci±¿ by³a zbyt ma³a. Wci±¿ osi±ga³a wielko¶æ zaledwie tenisowej pi³eczki a jak Aru zd±¿y³ przeczytaæ ma byæ znacznie wiêksza ni¿ ta do gry w nogê. Có¿ wznowi³ próby powiêkszania. Ponownie spotka³ siê z takim samym efektem, gdy woda osi±gnê³a masê podrêcznej pi³ki do gry w nogê (taka mniejsza =) ) ponownie nast±pi³y zachwiania kszta³tu. Woda zmienia³a swe u³o¿enie co chwilê. Raz by³a kwadratem, raz czym¶ co przypomina³o s³onia, potem przerwa³a siê na pó³ jednak nie rozdzielaj±c do koñca, ukaza³a kszta³t cepa.. Zaraz po tym, jak woda ukaza³a cep, cep rozerwa³ siê na dwie czê¶ci i ochlapa³ ch³opca. M³ody Sabataya przekl±³ g³o¶no czuj±c jak woda po nim sp³ywa… po chwili poczu³ znaczny spadek energii. Zachwia³ siê na nogach. Zrobi³ krok w ty³, ten krok by³ b³êdem. Po cofniêciu siê o krok zachwia³ siê na nogach i ju¿ nie odzyska³ równowagi, pad³ na plecy od pasa l±duj±c w jeziorze, p³ytkim na brzegu. Le¿a³ na plecach, b³êkitne oczy wbija³ w niebo. My¶la³. Wspomina³ poprzednie treningi. Nie mia³ si³ wstaæ wiêc có¿ mu pozosta³o? Przypomnia³ sobie jak to przy uczeniu siê mg³y tworzy³ wodê, wtedy ona go denerwowa³a a teraz na jego nieszczê¶cie niemal kompletnie oduczy³ siê tego. Tak mu siê przynajmniej wydawa³o. Potem my¶la³ o uk³adaniu kszta³tu chakry, có¿ kula by³a ³atwiejsza do osi±gniêcia ni¿ tarcza. A tarcze nauczy³ siê ju¿ wytwarzaæ. Poza tym.. – nie dokoñczy³ rozmy¶lania. Straci³ przytomno¶æ.
Gdy spod ciê¿kich powiek ch³opak wystawi³ oczy koloru podobnego do nieba na które by³y skierowane nie wiedzia³ ile le¿a³. Wiedzia³, ¿e by³o mu zimno. Wiedzia³ dlaczego, le¿a³ w wodzie. Nie pamiêta³ kiedy przesta³ byæ obecny umys³em na tej polanie. Có¿ ale trochê tu pole¿a³, by³ ¶wit. Z pewno¶ci± nie by³ to ten sam dzieñ. Ch³opak pierwotnie zastanawia³ siê nad opuszczeniem jeziorka i rozgrzania siê. Uzna³, ¿e nie mo¿e, za du¿o czasu ju¿ zmarnowa³. Inn± spraw± by³ fakt, ¿e by³ ¶wit – do po³udnia bêdzie gor±co. Ch³opak podpar³ siê z ty³u d³oñmi, wsta³ w koñcu. Chcia³ przekl±æ widz±c jak przemoczony ma ty³ ubrania. Nie zrobi³ tego. Nie chcia³o mu siê? Zwyczajnie – starczy³o mu to, co poprzeklina³ poprzedniego dnia. Ch³opak rozprostowa³ siê krêc±c g³ow±, miê¶nie mu siê zasta³y. Pokrêci³ kilkakrotnie rêkoma, pozgina³ nogi i postanowi³ wróciæ do treningu. Ch³opak uniós³ praw± d³oñ ponad g³owê. Zamkn±³ na chwilê oczy, sam w³a¶ciwie nie wiedzia³ po co. Po prostu zamkn±³, byæ mo¿e dla lepszej koncentracji – nieistotne. Po chwili nad d³oni± zaczê³a tworzyæ siê gêsta mg³a, po chwili skupi³a siê w kulê, idealn± bez ¿adnych kantów, by³a wielko¶ci pi³ki do gry w nogê. Ci±gle ros³a. Ch³opak z u¶miechem patrzy³ na to zjawisko. Nie wiedzia³, sk±d ta nag³a poprawa. Có¿ byæ mo¿e spowodowana by³a odnowieniem chakry której tak wiele zu¿y³ dzieñ przed tym. Mo¿e po prostu oswoi³ siê z wod±. Nie wiedzia³ i prawdopodobnie nigdy siê nie dowie. Pi³ka w kontroli ch³opca by³a ju¿ wielko¶ci ca³kiem konkretnej, lekarskie. Ch³opak w±tpi³, ¿e bêdzie w stanie kontrolowaæ kszta³t pi³ki a raczej wody o wiêkszej masie. Myli³ siê, gdy pi³ka osi±gnê³a wielko¶æ konkretnej pi³ki pla¿owej nie mia³ z tym najmniejszych problemów. Ch³opak s±dzi³, ¿e wszystko sta³o siê w kilka minut. Te z³udzenie rozmy³o mu jedno spojrzenie, spojrzenie na niebo. Ujrza³ s³oñce w zenicie. Ten widok wrêcz przerazi³ ch³opca który wbijaj±c oczy w p³on±c± kule straci³ kontrolê nad t± wodn±, rozp³ynê³a siê tworz±c spor± ka³u¿ê, ch³opak odsun±³ siê i nie zosta³ zmoczony, Zauwa¿y³, ¿e jego ubranie te¿ ju¿ by³o suche. Odszed³ kilka kroków i opar³ siê o drzewo. Poczu³ to. Straci³ spor± czê¶æ chakry. Choæ nie by³o to tak wiele jak poprzedniego dnia. Ch³opak za³amany spojrza³ na jezioro, patrzy³ na g³adk± tafle wody. W ogóle nie by³o wiatru. Ch³opak zamkn±³ oczy, chcia³ daæ im odpocz±æ chwilê tak jak ca³emu organizmowi. Zsun±³ siê do pozycji siedzenia opartego. Nie spa³. Oddycha³ miarowo. Zbiera³ si³y.. W koñcu wsta³, nie wiedzia³ ile czasu minê³o. Wydawa³o mu siê, ¿e chwila… ¬le mu siê wydawa³o, zreszt± jak zwykle ostatnimi dniami. Minê³y dwie godziny. Có¿ w tej chwili by³o to nie istotne. W tej chwili liczy³o siê tylko to, ile minie zanim uda mu siê stworzyæ kulê odpowiedniej masy. Uchwyci³ jeden z le¿±cych na ziemi patyków, narysowa³ okr±g. Wbi³ patyk w sam ¶rodek. Stworzy³ zegar s³oneczny… Tyle, ¿e nie wiedzia³ która jest teraz godzina. Có¿ te „urz±dzenie” mia³o pos³u¿yæ mu raczej za stoper.. W koñcu uniós³ rêkê w górê i prychn±³ gniewnie. W kilka sekund pojawi³a siê malutka kropelka nad jego palcami, stworzona z mg³y. Móg³ schyliæ siê co prawda do jeziora, ale zabezpiecza³ siê na wypadek walki na pustyni, poza tym tak by³o szybciej. Kilka minut zajê³o ch³opakowi nim kropla osi±gnê³a wielko¶æ pi³eczki pingpongowej. Co chwila zerka³ nerwowo na zegar. Jak by nie patrzeæ to zerkanie, spowalnia³o go. Po oko³o piêtnastu minutach od stworzenia kropli mia³ pi³eczkê tenisow±. Có¿ strasznie wolno. Ch³opak nie odczuwa³ tego tworz±c to, ca³± ta czynno¶æ poch³ania³a go. Towarzyszy³o temu dziwne uczucie zatracenia poza czasem, có¿ ale stoper tego nie rozumia³. Nieub³aganie wskazywa³ jak ten czas leci. Po po³owie godziny by³a pi³ka do gry w nogê. Gdy by³o dok³adnie 60 minut od pocz±tku wykonywania techniki, nad rêk± ch³opca ukaza³ siê w koñcu upragniony kszta³t, a raczej wielko¶æ. By³a to pi³ka pla¿owa. Ch³opak odrzuci³ kulê wody kawa³ek dalej. Zachwia³ siê na nogach. Có¿ w tym treningu praktycznie po ka¿dej próbie koñczy³ chwiej±c siê. Zerkn±³ na s³oñce, powoli zbli¿a³o siê ku zachodowi. Nie mia³ czasu na odpoczynek. Po odpoczynku ju¿ nie mia³ by kontroli nad swym wolnym tempem. Skupi³ siê mocno. Ponownie uniós³ d³oñ nad g³owê. Ponownie z kropli wody w kilka minut ciecz przechodzi³a wielko¶ci± przez pi³kê pingpongow± przez tenisow± przez no¿n±, lekarsk± na pla¿owej koñcz±c. Zegar ponownie nieub³aganie wskazywa³ cieniem patyka czas jaki zd±¿y³ up³yn±æ. By³o to pó³ godziny. Ch³opak pad³ na ziemiê zmêczony, kula wyl±dowa³a gdzie¶ obok na szczê¶cie nie ochlapuj±c m³odego Sabataya. Ch³opak uniós³ g³owê. Mia³ mieszane uczucia, umia³ utrzymaæ ju¿ kulê jednak tworzy³ j± zbyt wolno. Tyle trudu, a to dopiero pierwszy etap… Patrzy³ w niebo. Przesta³ rozmy¶laæ. Po prostu patrzy³. Patrzy³ na pomarañczowo-ró¿owy zachód s³oñca. S³oñce zasz³o. Ch³opak zasn±³.
Gdy Aru zaszczyci³ niebo spojrzeniem swych b³êkitnych oczu by³o ju¿ ko³o po³udnia. Có¿, d³ugo spa³. Gdy wsta³ poszed³ do miasta. Musia³ co¶ zje¶æ by nie umrzeæ z g³odu. Bola³ go brzuch, nic dziwnego. Przez trening zapomnia³ o wymaganiach organizmu a teraz mia³ za swoje. Przeszed³ miêdzy sklepami. Kupi³ jaki¶ chleb, owoce i inne ró¿ne jedzenie. Czê¶æ zjad³ od razu, czê¶æ przeznaczy³ na przerwy w treningu i wzi±³ do plecaka. Kupi³ te¿ napoje. Ca³e te chodzenie po mie¶cie zajê³o mu zaledwie dwie godziny, a do sklepów by³o kawa³ek, zje¶æ te¿ trochê trwa³o. Có¿ nie mia³ kobiecych potrzeb ogl±dania wszystkich przefascynuj±cych ubrañ i innych tego typów rzeczy wiêc w czym siê dziwiæ? Gdy dotar³ w koñcu na swoj± polanê ko³o jeziorka rzuci³ plecak pod drzewo. Uniós³ rêkê i.. i stwierdzi³, ¿e zjad³ zbyt wiele bo czu³ siê ciê¿ki =). Po chwili jednak przypomnia³ sobie w jakim celu trzyma uniesion± d³oñ, spowa¿nia³. Szybko rzuci³ okiem na zegar i zaraz przyst±pi³ do techniki. Mg³a. Kropla. Pingpongowa pi³a. Tenisowa pi³ka. Podrêczna no¿na pi³ka. Pi³ka no¿na. Pi³ka lekarska. Pi³ka pla¿owa. Na oko 17 minut. Có¿ nie z jednej strony by³o to ju¿ dwukrotnie szybciej, z drugiej by³o to o wiele zbyt wolno do walki. Próbowa³ bez przerwy do zmroku. Efekt by³ widoczny. W tej chwili osi±ga³ kulê upragnionej wielko¶ci ju¿ w minutê i siedem sekund. Có¿ ju¿ nie by³o ¼le ale to wci±¿ zbyt wolno jak na walkê gdzie nie ma siê bonusu zaskoczenia. Ch³opak zasn±³. Gdy obudzi³ siê kolejnego dnia wci±¿ trenowa³, od mg³y po pi³kê pla¿ow± w nocy udawa³o mu siê przechodziæ w kilkana¶cie sekund a efekt by³ stabilny. Ch³opak chcia³ przej¶æ do kolejnego etapu ale widz±c piêkn± pe³nie ksiê¿yca postanowi³ przerwaæ na chwilê a pó¼niej nie wiedz±c kiedy zasn±³. Nastêpnego ranka, bo w³a¶nie rankiem siê obudzi³, ch³opak potrafi³ ju¿ tworzyæ kulê bardzo szybko mog±c przy tym gdyby mi±³ taki kaprys dla efekty machaæ d³oni± a nie trzymaæ j± w bezruchu. Có¿ teraz czas na etap drugi. Tworzenie macki.
Z kuli trzymanej ponad d³oni± ch³opca, na ¿yczenie m³odego shinobiego wylecia³a jedna macka, powoli. Kula po chwili straci³a stabilno¶æ i obla³a ch³opca. Aru przekl±³ do¶æ dono¶nie uderzaj±c ze z³o¶ci piê¶ci± w najbli¿sze drzewo. By³ przekonany, ¿e najgorsze za nim. Myli³ siê oczywi¶cie… Ahh ta naiwno¶æ. Ponownie stworzy³ kulê w czym by³ ju¿ zadowalaj±co szybki, w koñcu nie trenowa³ tego od dzi¶ a wiêcej dni, mo¿e nawet tydzieñ, ch³opak nie pamiêta³ zreszt± by³o to nie istotne, liczy siê przecie¿ efekt. Wypu¶ci³ powoli jedn± mackê, wiêksza liczba by³a by bezsensu bo zwyczajnie nie potrafi³ tego kontrolowaæ. Z ka¿dym metrem kula traci³a na masie i stabilno¶ci, có¿ ch³opak próbowa³ to kontrolowaæ. Woda nad jego g³ow± chwia³a siê jednak nie rozwali³a jak za pierwszym podej¶ciem. Te pn±cze wydostaj±ce siê z „pi³ki” by³o strasznie niestabilne i powolne, gdy odbiega³o na 5 metrów od ch³opca on traci³ nad nim kontrole i macka odrywa³a siê od kuli spadaj±c na ziemiê niczym deszcz. Kula zachwia³a siê. Ch³opiec przekl±³. Chcia³ zaprzestaæ jednak co¶ kaza³o mu próbowaæ dalej. Co¶ kaza³o wiêc próbowa³. Wiele godzin wysuwa³ macki z kuli, jedn± za drug±. Z pocz±tku robi³ to pojedynczo, powoli chcia³ je utrzymaæ. W koñcu zmieni³ taktykê, wolne wodne pn±cze by³o dla niego zbêdne, ch³opiec potrzebowa³ szybkiej broni. Zacz±³ wiec wrêcz wystrzeliwaæ z kuli kolejne macki. Jedna, rozla³a siê. Druga, to samo. Ró¿nicy nie by³o a¿ do trzydziestej czwartej. Có¿ ta równie¿ siê rozla³a. Ch³opak jednak spostrzeg³ odleg³o¶æ dok±d zdo³a³a dotrzeæ. Ostatnia z wykonanych do tej pory macek by³a jakie¶ dwadzie¶cia osiem metrów dalej, ni¿ pierwsza. Trzydziest± pi±t± wykona³ spokojnie, jak pierwsz±. Ku pozytywnemu zaskoczeniu bez problemu przekroczy³a dystans dwudziestu metrów, nie straci³ kontroli jak kilka godzin temu, na starcie. Ch³opak u¶miechn±³ siê i zachwia³ lekko na nogach. Ponownie nie mia³ chakry. Wodna kula wyla³a siê na niego przemaczaj±c ca³kiem. Ch³opak nie przej±³ siê tym faktem. Poszed³ zje¶æ co¶. Nastêpnie napi³ siê, wypró¿ni³ i usn±³.
Kolejny poranek nie by³ w niczym inny ni¿ poprzednie. Pogoda identyczna, wci±¿ ten sam mi³y wietrzyk zachêcaj±cy do treningu.. Aru wsta³ a raczej zerwa³ siê uznawszy, ¿e spa³ dzi¶ zbyt d³ugo. Chcia³ jak najszybciej opanowaæ tê technikê, wczoraj mia³ wy¶mienity rezultat w treningu, ¿e wychodzi³ z dziwnego za³o¿enia, ¿e dla równowagi dzisiaj bêdzie sz³o mu fatalnie. Có¿.. Mia³ szczê¶cie. Jego obawy s³uszne nie by³y. W kilka sekund nad jego rêk± ukaza³a siê wielka kula wody. Pó¼niej wylatywa³y z niej macki. Nie, nie pojedynczo jak dnia poprzedniego. Wylatywa³y masowo. We wszystkie strony z ogromn± szybko¶ci± owijaj±c siê czasami. Po przeleceniu jakiego¶ odcinka czasem rozpada³y siê na wodê, czasem nie. Lecia³y jak szalone, bezustannie wylatywa³y z kuli. Ch³opiec trenowa³ do upad³ego, wiedzia³ jednak ju¿ jak wykonaæ tê technikê. Reszta by³a tylko doskonaleniem.
//Je¶li kto¶ ocenia po rozmiarze w wordzie to na akapitach 1cm czcionk± 11 textu jest ok 4,5 strony //
//£adna, d³uga i w miarê akceptowalna ogólnie nauk± zaliczone//
1. Nick: Aru
2. Ranga: Miszcz miecza/missing/chuunin(w wiosce )
3. Chakra: 2405
4. Wiek: 14
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
Suishuu Gorugon
Ranga:B
koszt 250
Shinobi wytwarza kulê wody, która zmienia siê w wê¿a. W±¿ ten mo¿e poraniæ przeciwnika ostrymi zêbami.
W¶ród unosz±cej siê mg³y da³o siê s³yszeæ kroki.. Nad nie odwiedzane od d³ugiego czasu jezioro.. Wiatru nie by³o.. Po s³oñcu mo¿na by³o wydedukowaæ, ¿e jest popo³udniu.. Czternastoletni, b³êkitnooki ch³opiec zatrzyma³ siê na chwilê.. Spojrza³ na jezioro.. kto¶ tam by³.. Wysoka, szczup³a dziewczyna o jasnych w³osach...
Po terenie otaczaj±cych dwoje m³odych ludzi mo¿na wydedukowaæ, ¿e walka trwa ju¿ jaki¶ czas.. Drzewa na przemian rozerwane, prze³amane oraz przebite.. G³azy na przemian przebite, roztrzaskane i zmia¿d¿one.. Wszystko jest wilgotne, to z pewno¶ci± nie jest walka u¿ytkowników katonu.. W wiêkszo¶ci zmoczona ziemia z której wyrasta zielona trawa...
Na tym terenie znajdywa³y siê dwie osoby. Miêdzy licznymi wg³êbieniami w ziemi o ¶rednicy oko³o 25cm ciê¿ko dysz±cy, czarnow³osy rozczochrany ch³opiec.. Oddycha³ z trudem.. By³ ca³y mokry jednak nie wygl±da³o to jak by by³ mokry przez pot a zwyczajnie oblany wod±.. Swe jasnob³êkitne oczy kierowa³ na drug± ze znajduj±cych siê tu osób. By³a to wysoka, szczup³a dziewczyna o jasnych, d³ugich do pasa, rozpuszczonych w³osach, wygl±da³a na starsz± od niego o oko³o piêciu lat.. Jej oczy równie¿ by³y b³êkitne.. Niczym nie zdradza³a zmêczenia, oddycha³a spokojnie, sta³a a jej piêknie cia³o wraz z gustownym ubraniem równie¿ by³o lekko zwil¿one.. Stali przy jeziorze, oboje d³u¿sz± chwilê nieruchomo.. W koñcu b³êkitnooka dziewczyna unios³a powoli praw± d³oñ w kierunku jeziora.. Ciemnow³osy ch³opiec natomiast uniós³ lew± d³oñ ku niebu.. Wci±¿ patrzyli na siebie.. Kilka sekund pó¼niej z jeziora na które wskaza³a jasnow³osa wyp³ynê³o 5 wodnych wê¿y, wê¿e mknê³y w stronê b³êkitnookiego ch³opca.. Ch³opiec jednak równie¿ nie trzyma³ d³oni w powietrzu chc±c zbadaæ kierunek wiatru b±d¼ z nudów.. Nad jego d³oni± niemal równo z wê¿ami pojawi³a siê wodna kula.. By³a ona wielko¶ci pi³ki pla¿owej.. Z kuli momentalnie wystrzeli³o kilka wodnych i szybkich zarazem macek.. Kilka po chwili zast±pi³o kilkana¶cie, pó¼niej by³o ju¿ kilkadziesi±t a¿ w koñcu liczyæ by³o trzeba je w setkach.. Atakowa³y wodne wê¿e odpychaj±c je g³ównie od celu którym by³ Aru.. W koñcu dwa z wê¿y uda³o mu siê zniszczyæ, nie wiadomo by³o jednak czy to nie dziewczyna je zniszczy³a uznaj±c, ¿e trzy wystarcz±.. Kilkana¶cie minut walczy³y wê¿e z wodnymi mackami.. Nikt nie wychodzi³ na prowadzenie.. Dziewczyna najwidoczniej mia³a do¶æ tej zabawy.. Unios³a wolno d³oñ ozdobion± b³êkitnym pier¶cionkiem z nieznanego ch³opcu minera³u ozdobionym piêknym, jasnym szafirem. Jej rêka ozdobiona by³a tak¿e srebrn± bransoletk± równie¿ stworzon± z tego tajemniczego minera³u.. Skierowa³a dwa palce, wskazuj±cy i ¶rodkowy w stronê ch³opca, a dok³adniej nieco nad niego, w stronê wodnej kuli któr± mia³ nad g³ow±. Dwa nastêpne palce mia³a zagiête, serdeczny oraz ma³y, kciuk natomiast skierowany by³ w bok.. Po chwili u¶miechnê³a siê lekko jednak niemniej ³adnie ukazuj±c przy tym swe ma³e, ¶nie¿nobia³e z±bki.. W ko³o ch³opca pojawi³o siê kilka kolejnych wê¿y, znacznie mniejszych od trzech walcz±cych aktualnie z ch³opcem.. Ca³y teren by³ wilgotny wiêc mia³a do¶æ wody na takie dzia³anie.. Mniejsze wê¿e bez problemu dotar³y do czarnow³osego pomimo faktu, ¿e próbowa³ siê broniæ.. W kilka chwil zosta³ przez nie opleciony.. Pomimo faktu, ¿e wê¿e uzbrojone by³y w ostre k³y nie ch³opiec nie zosta³ nimi pogryziony.. Jedynie przewalony na zwil¿on± ziemiê.. Ciê¿ar wody nie dawa³ mu mo¿liwo¶ci wstania, zreszt± nie mia³ nawet chakry by staraæ siê potem cokolwiek zrobiæ.. Le¿a³ wiêc i patrzy³ na jasnow³os± dziewczynê, w jej jasnob³êkitne oczy.. Ona patrzy³a na niego.. u¶miecha³a siê lekko. Ch³opiec nie wiedzia³ co teraz zamierza jednak by³ spokojny, dziwnie spokojny.. Mo¿e to dla tego, ¿e nie mia³ po co siê martwiæ? I tak nic by to nie zmieni³o, le¿a³ bez mo¿liwo¶ci zrobienia czegokolwiek..
- Spokojnie.. - rozbrzmia³ cicho d¼wiêczny g³os dziewczyny. Brzmia³ du¿o m³odziej ni¿ dziewczyna wskazywa³a wygl±dem a i z wygl±du nie by³a stara ..
Ch³opiec nie odpowiedzia³, patrzy³ tylko w jej b³êkitne, du¿e oczy.. Dziewczyna równie¿ d³ugo milcza³a wpatrzona w oczy le¿±cego ch³opca.. on jednak nie popêdza³ jej..
- ³adne masz oczy... - rzek³a do niego przykucaj±c obok.. Ch³opiec nie odpowiedzia³ niczym choæ chcia³, co¶ go jednak powstrzyma³o...
Dziewczyna nie by³a ani speszona ani zirytowana cisz±, u¶miechnê³a siê tylko nieco bardziej..
- Dzielnie walczy³e¶ i chyba zas³u¿y³e¶ na nagrodê.. - ponownie jej d¼wiêczny, dziewczêcy g³os przerwa³ zapadaj±c± tu ciszê.. Ch³opiec ponownie siê nie odzywa³. Czu³, ¿e nie powinien tego robiæ..
Dziewczyna wsunê³a sw± lew± d³oñ gustownie ozdobion± pier¶cieniem i bransoletk± z tajemniczego minera³u o barwie jeziora by po chwili j± wyci±gn±æ.. Gdy j± wyci±gnê³a d³oñ nie by³a ju¿ pusta.. Wyjê³a z kieszeni zwój.. Wygl±da³ jednak nieco inaczej ni¿ zwoje spotykane na co dzieñ.. Papier nie by³ szary lecz szarob³êkitny, dr±¿ki nie by³y ani z drewna, ani z ko¶ci s³oniowej lecz z tajemniczego minera³u w który ozdobiona by³a w³a¶cicielka zwoju.. Wodne wê¿e a raczej wê¿yki które jasnow³osa stworzy³a by u¶wiadomiæ ch³opcu, ¿e jest od niego lepsza oraz nie ma sensu z ni± walczyæ zmieni³y siê w wodê i sp³ynê³y powoli z ch³opca jeszcze bardziej zwil¿aj±c wilgotn± ju¿ ziemiê.. Dziewczyna woln± rêk± unios³a lew± d³oñ ch³opca po czym w³o¿y³a mu do niej tajemniczy zwój..
Nastêpnie powoli unios³a d³oñ nad twarz ch³opca, dwoma palcami dotknê³a go w czo³o, nastêpnie zamknê³a mu oczy.. on natomiast usn±³..
*
Gdy otworzy³ swe jasnob³êkitne oczêta nie by³o jeszcze po³udnia. By³ ranek, ch³opiec czu³ siê dziwnie, nigdy nie wstawa³ o tak wczesnej porze, no nigdy odk±d rozsta³ siê z siostr±, ta okazyjnie go do tego "zmusza³a". Wodzi³ oczyma po niebie. G³ównie, jak nie trudno siê domy¶leæ po chmurach niebem wêdruj±cych, okazyjnie rzucaj±c jednak okiem tak¿e na s³oñce. Po kilku minutowym podziwianiu nieba o poranku ch³opiec podniós³ siê powoli.. Gdy siedzia³ rozejrza³ siê nieco.. Nie zna³ tego miejsca, nigdy tu nie by³ a przynajmniej nie przypomina³ sobie by by³. Siedzia³ na jakim¶ niewysokim pagórku poro¶niêtym z wierzchu zielon± trawk±, wygl±daj±c± na przycinan± regularnie, zadban±. W ko³o jak spostrzeg³ by³a woda nie jakie¶ mo¿e b±d¼ ocean, spore jezioro. Ch³opiec le¿a³ na wyspie.. Ale jak siê tu znalaz³? nie mia³ pojêcia. Zielony dywan trawy urozmaicany by³ do¶æ gêsto rosn±cymi kwiatami. Kwiaty te odziane by³y w bia³e p³atki, by³y ³adne, jak siê nazywa³y? ch³opiec tego nie wiedzia³, nigdy nikt mu nie opowiada³ nic o kwiatach.. Poza kwiatami ros³o tu te¿ kilka drzew których jak siê nie trudno domy¶liæ ch³opiec nazw te¿ nie zna³.. Chocia¿.. jedno pozna³, nie po wygl±dzie lecz po owocach jakie dawa³o. By³a to jab³oñ.. Jedyne drzewo daj±ce jakie¶ owoce na tej wysepce swoj± drog± bardzo ³adnej wysepce.. Ch³opiec nie czu³ g³odu to te¿ nie wstawa³ aby podej¶æ do tego drzewa, zorientowa³ siê nagle, ¿e w d³oni trzyma zwój.. Patrz±c na tajemniczy papier o szarob³êkitnej barwie zawiniêty na b³êkitnych dr±¿kach z nieznanego minera³u, przypomnia³ sobie ostatnie sceny nim odp³yn±³ ¶wiadomo¶ci± do swego w³asnego ¶wiata, ¶wiata snu.. Swoj± drog± spa³o mu siê bardzo dobrze. ¦ni³ o tym, jak to dziwnym sposobem oddycha³ pod wod± w której by³ przez ca³y sen, p³ywa³ i wêdrowa³ po ziemi na zmianê du¿o poni¿ej miejsca po³±czenia powietrza z wod±, by³o tu wiele dziwnych ryb oraz raf koralowych.. Sen ten jednak nie jest istotny. Przypomnia³ sobie jak to po zaciêtej walce która wynik³a jakim¶ dziwnym sposobem dosta³ od jasnow³osej dziewczyny ten zwój. Przygl±da³ mu siê d³u¿sz± chwilê.. Nie rozwija³, nie ¶pieszy³o mu siê.. Obróci³ go kilkukrotnie w d³oni. Usiad³. Wzrokiem pod¶wiadomie poszukiwa³ by³ej w³a¶cicielki tego zwoju, b³êkitnookiej dziewczyny. Nie ujrza³ jej jednak. Mia³ dziwne wra¿enie, ¿e ona jest gdzie¶ tutaj jednak nie spostrzeg³ jej. Rozwin±³ zatem szarob³êkitny zwój, powoli i spokojnie. W koñcu skierowa³ wzrok na litery na nim, by³ to rêkopis, swoj± drog± pismo by³o wrêcz piêkne, wyra¼ne zdobione wieloma zaokr±gleniami wyrazy by³y niewielkie lecz by³o ich wiele. Ch³opiec zacz±³ czytaæ...
******************
Witaj.. Je¶li zwój ten wszed³ w Twe posiadanie uczciwie a nie za spraw± podstêpu, mo¿esz zatem ¶mia³o napawaæ siê dum±. Pisz±c to szczerze pow±tpiewa³am, ¿e jakikolwiek ¶miertelnik krocz±cy po tej ska¿onej okrucieñstwem ziemi godzien bêdzie poznaæ tre¶æ któregokolwiek z mych dzie³. Je¶li jednak czytasz to zapewne znajdujesz siê na tajemniczej nieznanej Ci wysepce po ¶rodku jeziora.. Wiedz jednak, ¿e nie jest to zwyk³e miejsce.. Ludzie nigdy nie mieli tu wstêpu, maj± zbyt ma³o szacunku do przyrody. Je¶li jeste¶ tu znak to, ¿e jeste¶ odmienny.. Ostrzegam Ciê jednak:
"zbezczeszczenie tego miejsca ¶wiêtego równaæ siê bêdzie niczemu innemu ni¿ ¶mierci cz³owiekowi niegodziwemu i z³emu..."
Wyspa ta magicznej mocy jest ¼ród³em.. Moc ta chakr± jest przewa¿nie zwana, magia to nazwa mo¿na by rzec zaawansowana. Tak czy inaczej energia na wyspie tej jest odnawiana a tak¿e potêgowania. Ka¿dy oddech odnawia tu jej zasoby, ka¿dy wody ³yk przep³yw jej polepsza. Jab³ko z jab³oni nie jest zwyk³ym jab³kiem, si³y na wiele tygodni w jego wnêtrzu osiaduj±, sw± siedzibê tam buduj±..
Wróæmy jednak do w³a¶ciwej tre¶ci zwoju..
Umiejêtno¶æ, zaklêcie b±d¼ technika w zale¿no¶ci od tego jak j± chce nazywaæ osoba która to opanowa³a jest zdolno¶ci± stworzenia z wody istoty ¿ywej. Tworzy ona wê¿a w zale¿no¶ci od zamiarów, du¿ego b±d¼ kilka mniejszych.. Wodne twory s± szybkie, skrêtnie ponadto niemal zupe³nie nieszkodliwe na rany ciête b±d¼ k³ute, szkodê mo¿na wyrz±dziæ im obuchem.. Ich ostre jak brzytwa zêby l¶ni±, gotowe sp³yn±æ wrogów Twych krwi±..
Do stworzenia istoty jak z opisu nie trzeba znaæ ¿adnego ¿yciorysu.. Wymagany jest za¶ do natury szacunek.. Istota niezdolna do pozornie bezcelowej obserwacji wody nie bêdzie w stanie opanowaæ tej sztuki. Do tego fantazji szczypta te¿ jest wymagana bo istota na jej wzór bêdzie produkowana..
Musisz wczuæ siê w rytm wody, natury.. Przewa¿nie narzucany wiatrem b±d¼ moc± ksiê¿yca.. Wyrównaæ oddech do rytmu tego.. Przy ka¿dym wdechu skupiaj w sobie energiê za¶ przy wydechu przerzucaj j± do wody... Utwórz w swej fantazji obraz tej istoty a konkretnie wê¿a bo bêd± k³opoty.. Formuj z wody kszta³t stwora z wyobra¼ni, powiêkszaj i klonuj stopniowo, powoli. Potêga stwora zale¿na jest od Twej woli... A¿ po wielu próbach bêdzie to istota idealna.. A wtedy nie bêdziesz musia³ siê ju¿ nigdy lêkaæ, ¿e okradn±, napadn± b±d¼ zabij± Cie we ¶nie, ustawiasz wartownika a on nie przepu¶ci nawet owsika...
**********************
Ch³opiec powoli zwin±³ zwój a nastêpnie opar³ go o jab³oñ.. Sam natomiast powsta³ i urwa³ jedno z jab³ek. Nie ¶piesz±c siê ugryz³, prze¿u³ i prze³kn±³. Ponawia³ tê czynno¶æ wielokrotnie a¿ w koñcu zosta³ ogryzek, po³o¿y³ go gdzie¶ obok drzewa.. Odetchn±³ g³êbiej a przy wydechu poczu³ siê jako¶ dziwnie.. Niesamowite ciep³o a zarazem si³a objawi³a siê w okolicach ¿o³±dka i wêdrowa³a ku górze.. Ch³opiec czu³ siê cudownie.. Skierowa³ spojrzenie swych jasnob³êkitnych ocz±t na wodê i patrzy³.. Ta dziwna energia która objawi³a siê w ¿o³±dku ogarnê³a go ca³ego, oczy ch³opca automatyczne, wbrew jego woli zmieni³y barwê na czerwon± ¶wiec±c przy tym za¶ d³onie same z siebie unios³y siê lekko.. Ch³opiec widzia³ wszystko w oko³o a jako, ¿e by³ na wyspê w oko³o by³a tylko woda.. Wia³ lekki wiaterek.. Ch³opiec wyrówna³ oddech do fal wrêcz bezproblemowo.. Medalion na jego szyi dr¿a³ gwa³townie od samego pocz±tku tutaj jednak z przyzwyczajenia bo le¿±c zd±¿y³ siê przyzwyczaiæ nie zwraca³ na niego uwagi, do teraz.. W tej chwili wilcza g³owa wrêcz podlatywa³a na srebrnym ³añcuszku informuj±c o jakiej¶ silnej mocy i wydzielanej chakrze, ch³opiec i bez tego wiedzia³.. Ta moc by³a teraz w nim, miejsce to faktycznie nie by³o zwyk³ym miejscem. Uniós³ sw± d³oñ w kierunku wody, wzi±³ lekki rozmach i chcia³ tchn±æ trochê chakry b±d¼ jak kto woli magii w wodê, chcia³ trochê jednak¿e na tej wyspie zamiast trochê polecia³o potê¿ne uderzenie które chlapnê³o wod± w górê i obla³o ca³± wyspê, wrêcz jak wybuch bomby. Aru podczas wykonywania tej czynno¶ci poczu³ jak nie trudno siê domy¶liæ potê¿ny ubytek chakry, ku jego pozytywnemu zaskoczeniu chakra ta w kilka sekund zosta³a zregenerowana. Moc ponownie go nape³ni³a a on chc±c sprawdziæ jak bardzo postanowi³ stworzyæ jak najwiêcej klonów by³ tylko w stanie.. Zdziwi³ siê jak ujrza³, ¿e klony nie mieszcz± siê na wysepce. Z u¶miechem wyrzuci³ z siebie kolejn± czê¶æ chakry która zmiot³a wszystkie klony z okolicy bez najmniejszej szkody dla otoczenia, poza wytworzeniu potê¿nych fal w ko³o wyspy które p³ynê³y w dal.. Ponownie ciep³o wraz z moc± nape³ni³o ciemnow³osego..
Postanowi³ on wiêc zrobiæ jak by³o nakazane we zwoju.. Wyrówna³ oddech do rytmu wody a ponadto z w³asnej inicjatywy zamkn±³ rubinowe oczka. Wczu³ siê ca³ym sob±.. Wczu³ i wyobrazi³ sobie istotê a raczej istoty które go pokona³y. W jego wyobra¼ni z wody wychodzi³y wodne wê¿yki, szybkie i piêkne a przy tym zestawieniu jak nie trudno siê domy¶liæ gro¼ne.. Widzia³ oczyma wyobra¼ni jak istoty takie wychodz± z wody. Wys³a³ falê energii w kierunku otaczaj±cej go cieczy otwieraj±c przy tym oczy, efekt by³ kiepski b±d¼ jak kto woli mocny, tak czy inaczej nie taki jak mia³ byæ. W oko³o wysepki ponownie powsta³a fala przypominaj±ca tak±, jaka jest dooko³a miejsca w które kto¶ wskoczy b±d¼ wrzyci co¶ do wody.. Ch³opiec chcia³ przekl±æ jednak powstrzyma³ siê, te cudowne miejsce ludziom kulturalnym daje niemal nieograniczon± moc, ch³opiec nie czu³ w ogóle zmêczenia a gdyby zrobi³ takie co¶ w miejscu normalnym pad³ by na twarz bez chakry.. Próbowa³ ponownie jednak¿e z wcale nie lepszym skutkiem, bez przerwy wywo³uj±c wy³±cznie wodne fale. Próba trzydziesta siódma (do której doszed³ bardzo szybko dziêki w jego mniemaniu nieskoñczonym pok³adom chakry na wyspie) w wykonaniu ch³opca nie ró¿ni³a siê specjalnie od innych, ponownie zamkn±³ oczêta, skupi³ siê i tchn±³ chakrê w wodê wywo³uj±c fale i fontannê spadaj±cej wody.
Tym razem jednak nie by³ jedyn± osob± która zmok³a pod jej wp³ywem. Nie wiedz±c sk±d ani kiedy o trzy metry przed ch³opcem pojawi³a siê b³êkitnooka i szczup³a dziewczyna wy¿sza od niego nieco. By³a to t± sam± z która pokona³a go nie dawno. Ch³opiec otworzy³ usta by przemówiæ jednak dziewczyna uciszy³a go gestem.
Schyli³a siê nastêpnie nad ch³opcem zni¿aj±c siê do jego wysoko¶ci i szepnê³a mu do ucha cichym jednak nie mniej d¼wiêcznym g³osem.
- Pamiêtaj, jest to magia twórcza... - Dziewczyna lekkim ruchem d³oni skaza³a wodê z której równo z dr¿eniem medalionu ch³opca wyszed³ wodny w±¿. - a nie destrukcyjna - energicznym ruchem wskaza³a na wê¿a który eksplodowa³ wrêcz wod± ochlapuj±c wszystko w swym zasiêgu a jako, ¿e w zasiêgu by³a ca³a wyspa nie pomin±³ niczego...
Dziewczyna spojrza³a teraz swymi jasnob³êkitnymi oczkami z czego jednym ukrytym pod jasn± grzywk± jej miêkkich w³osów w oczy ch³opca, nie ustêpuj±ce jej oczom kolorem ani ukryciu pod w³osami jednak w tym wypadku ciemnymi. U¶miechnê³a siê do ch³opca lekko na co ch³opiec automatycznie odpowiedzia³ u¶miechem.
- Ty tworzysz, nie niszczysz musisz to zapamiêtaæ bo inaczej nic nie osi±gniesz... - szepnê³a jeszcze po czym zniknê³a równie szybko i niespodziewanie jak siê pojawi³a, by³o to niesamowite gdy¿ wszystkie znikniêcia jakie widzia³ i o jakich s³ysza³ ch³opiec by³y charakterystyczne w tym, ¿e podczas znikania zostawa³a woda drewno b±d¼ powoli siê dematerializowali, dziewczyna natomiast zniknê³a szybciej ni¿ trwa najszybsze mrugniêcie na ¶wiecie. Powietrze chaotycznie wype³ni³o pustkê bêd±c± w miejscu znikniêcie dziewczyny. Ch³opiec westchn±³ po chwili i po krótkim zastanowieniu wznowi³ dzia³ania.
Kolejny raz podj±³ siê próby, ponownie zamykaj±c przy tym oczy. Wys³a³ kolejn± falê chakry tym razem jednak usi³uj±c nadaæ jej "³agodny wyraz" czyli innymi s³owy sprawiæ by nie by³a energi± agresywn±, przypomnia³ sobie fragment o "magii twórczej" nie mia³ pojêcia pierwotnie o czym by³a mowa, teraz pojmowa³ a przynajmniej tak mu siê zdawa³o. Do tej pory w wiêkszo¶ci przypadków z chakry robi³ rzeczy które niszczy³y a nie tworzy³y, na swoje szczê¶cie potrafi³ jednak jedn± technikê w której co¶ Tworzy³, technikê tarczy, po chwili u¶wiadomi³ sobie, ¿e potrafi tak¿e tworzyæ mg³ê. U¶miechn±³ siê ¶wiadom, ¿e sztuka ta nie jest mu obca.. Tchn±³ "magiê" w kierunku wody a raczej w kierunkach czyli wszêdzie w ko³o, oczy otworzy³ powoli, nie tak gwa³townie jak poprzednio. Moc ta równie¿ nie mknê³a jak szalona a lecia³a powoli do celu. Gdy ju¿ dolecia³a z wody wy³oni³y siê wodne kulki które wytoczy³y siê i porobi³y wiêksze ka³u¿e w itak ju¿ przemoczonej wysepce. Ch³opiec u¶miechn±³ siê do siebie u¶wiadamiaj±c sobie fakt, ¿e zapomnia³ wyobraziæ sobie obiektu jaki ma powstaæ. Ponownie zamkn±³ oczy i machn±³ obiema d³oñmi tym razem jednak wy³±cznie przed siebie. Z wody wy³oni³y siê ju¿ kulki które po chwili odzia³y siê w ogony o pootwiera³y siê, zmieni³y w wê¿e które zaczê³y pe³zaæ.. Ch³opiec chcia³ spróbowaæ ponownie jednak co¶ mu przerwa³o. Zamkn±³ oczy a gdy po chwili je otworzy³ nie by³ ju¿ na tej tajemniczej wysepce na wodzie. Le¿a³ na ziemi, w miejscu gdzie walczy³ w d³oni trzyma³ rozwiniêty zwój na którym by³y jakie¶ pieczêcie, i u¶wiadomi³ sobie co zasz³o widz±c jak±¶ pieczêæ zamiast tre¶ci któr± widzia³ na wyspie. W zwoju by³a zapieczêtowana iluzja, iluzja przeznaczona do nauki techniki, by³ to niesamowity a zarazem skuteczny sposób edukacji jakiego ch³opiec do¶wiadczy³ po raz pierwszy. Wsta³ i rozejrza³ siê, by³ sam. Stworzy³ wiêc dwa wê¿e wodne dla towarzystwa a zarazem na próbê czy bêdzie w stanie. Uda³o mu siê. U¶miechn±³ siê wiêc.
- Dziêkuje... - powiedzia³ g³o¶no w przestrzeñ nim znikn±³ we mgle...
Zaliczam
Wi
1. Nick: Aru
2. Ranga: chuunin(by³y cz³onek 2 organizacji)
3. Chakra: 2295 (po cofniêciu bonusów za missinga i dodaniu za misje..)
4. Wiek: 16
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
10. Suishuu Gorugon
11. Tobi-mi karasu
12. Ration: Seigyo tatamae
13. Nazwa jeszcze nie wymy¶lona dodam, jak wymy¶lê
Ranga techniki A
Ponownie w³asna technika. Te konkursy pozwalaj± mi na tworzenie ich i wygl±da na to, ¿e nastêpne jeszcze po tej bêdê mia³ mo¿liwo¶æ nauki ;p Jako w³asna ponownie wymaga 2x mniej tekstu.
Cichy szum p³yn±cej wody idealnie komponowa³ siê z szumem li¶ci drzew i harmonijnym ¶piewem ptaków na drzewach zasiadaj±cych.. Miejsce to by³o w górach w lesie, w okolicy strumyka. Ch³opak wêdrowa³ wzd³u¿ tego w³a¶nie ¼ród³a wody pitnej i znalaz³ domek.. Wygl±da³ na opuszczony.. Wszed³ do niego spokojnie i rozejrza³ siê.. Nie by³o tu nic warto¶ciowego poza bezcennym otoczeniem. Opuszczony dom przy strumyku, na ³onie natury.. Aru u¶miechn±³ siê nieco.. Postanowi³ pomieszkaæ tu chwilê przynajmniej dopóki nie znajd± siê inni chêtni którym bez problemów odst±pi miejsca… Ch³opak ostatnio nie osadza³ siê nigdzie na sta³e, wêdrowa³ raczej szukaj±c miejsca na nocleg na bie¿±co, nieraz sypia³ pod go³ym niebem co mu nie przeszkadza³o…
Kilka dni pó¼niej..
Na polanie oddalonej od opuszczonego domku o kilkaset metrów m³ody Sabataya ociera³ w³a¶nie pot z czo³a.. Dzieñ by³ wyj±tkowo gor±cy i parny.. Choæ na powietrzu by³o tu duszno.. Ch³opak trenowa³ ju¿ czas jaki¶.. Nie mia³ aktualnie dostêpu do biblioteki to te¿ technik stworzonych wiêc jedynym co mu pozosta³o by³o tworzenie w³asnej techniki… Obliza³ zakrwawion± nieco wargê, mia³ dziwny zwyczaj przegryzania jej gdy my¶la³ intensywnie co sprawia³o ¿e czêsto pojawia³a siê na niej krew... Skoncentrowa³ siê w koñcu, wyrówna³ oddech.. Mia³ ju¿ wizjê ca³o¶ci tej techniki i wiedzia³, ¿e zwyk³e zmys³y mu do tego nie wystarcz±.. Zacz±³ wiêc próbê poprawienia wzroku poprzez skoncentrowanie w oczach chakry.. Nie rozwa¿ne próby.. Kilka sekund trwa³ czas od rozpoczêcia eksperymentów do chwili gdy ch³opak wyl±dowa³ na kolanach z krzykiem trzymaj±c siê za oczy rêkoma.. Oczy bowiem by³y bardzo delikatn± czê¶ci± cia³a a lekki ³adunek elektryczny bo to by³o czê¶ci± chakry ch³opaka sprawi³ przeogromny ból w ga³kach ocznych. Kilka minut trwa³o taczanie siê nierozwa¿nego shinobi po ziemi jednak minê³y one w ciszy.. Ból stopniowo przechodzi³.. W koñcu tak¿e zacz±³ widzieæ normalnie.. podszed³ wiêc do strumyka i op³uka³ oczêta.. westchn±³..
Nastêpnego dnia postanowi³ wznowiæ próbê wyostrzeniu zmys³ów.. S³uch wyszed³ mu od razu, nie by³o z nim ¿adnych problemów ale nadszed³ czas na oczy, du¿o delikatniejszy organ..
Skierowa³ swe szarob³êkitne oczêta na niebo i westchn±³.. D¼wiêk strumyka, ¶piew ptaków i szum wiatru poruszaj±cego li¶cie brzmia³y wyj±tkowo g³o¶no i przyjemnie… Zacisn±³ zêby.. Zamkn±³ oczy.. Kilka wdechów, sekundy trwaj±ce wieczno¶æ i otworzy³ oczy ponownie.. Bia³ka i okolice l¶ni³y czerwieni± jak przy klanowej technice, wnêtrze jednak, têczówki oraz czerñ w ¶rodku l¶ni³y ostrym b³êkitem.. Wygl±da³y jakby burza by³a w nich, z krawêdzi oczu wyciek³y ³zy, nie by³y one przystosowane do czego¶ takiego.. ch³opak u¶miechn±³ siê po chwili. Krêci³o mu siê w g³owie ale to by³o do zniesienia, mo¿na by³o siê do tego wszystkiego przyzwyczaiæ a wtedy bêdzie mo¿na przej¶æ dalej.. G³êboki wdech po którym ju¿ ch³opak mia³ rozwijaæ technikê dalej i ca³y blask l¶ni±cych przed chwil± oczu znikn±³.. Pozosta³a szaro¶æ i czerñ.. Ch³opak natomiast zachwia³ siê lekko na nogach, zamkn±³ oczy i zacz±³ odchylaæ siê do ty³u, odchylaæ bez kontroli nad tym by w koñcu uderzyæ plecami o trawê bez przytomno¶ci..
Czas jaki¶ pó¼niej, nie wiedzia³ jaki otworzy³ swe ciê¿kie powieki.. By³ wieczór. G³owa bola³a go niema³o, zawroty jej, dziwne echo.. ptaki ¶piewa³y jako¶ inaczej, niekszta³tnie jak i obrazy rozmazywa³y siê lekko. Ch³opak doskonale wiedzia³ przez co.. nie by³ przystosowany do czego¶ takiego.. Wsta³ jednak.. Ponownie uda³ siê do strumyka który szumia³ jako¶ tak dziwnie.. ciszej.. Napi³ siê wody, otrzepa³ w koñcu zakurzone ubranie.. Skoncentrowa³ siê chwilê, westchn±³ I rozrzuci³ du¿± czê¶æ chakry po ca³ym ciele, chakry b³yskawic.. Lekkie mrowienie w miê¶niach by³o przyjemne.. postawi³ kilka kroków, szybkich, chcia³ podbiec jednak ca³y obraz rozmaza³ mu siê na nowo a on sam pomkn±³ ku ziemi zawadzaj±c twarz± o krzak i koñcz±c z rozciêtym policzkiem le¿±c na brzuchu bez przytomno¶ci..
Znów czas jaki¶ le¿a³ nie wiedz±c co siê dzieje.. Gdy tym razem oczy raczy³ otworzyæ nie le¿a³ na ziemi lecz w ³o¿u.. Nie wiedzia³ sk±d siê tu wzi±³. Uaktywni³ swe karmazynowe spojrzenie sprawdzaj±c, gdzie tak w³a¶ciwie siê znalaz³.. By³ to ten sam dom który obra³ za nocleg pierwszego dnia po przybyciu nad strumieñ.. Co najdziwniejsze nie by³o tu nikogo, nie by³o osoby która przynios³a go tutaj i po³o¿y³a w ³o¿u.. Kim wiêc ona by³a? Bez znaczenia zreszt±. Ch³opak ponownie sprawi³, ¿e jego oczy sta³y siê b³êkitne po czym sprawdzi³ czy nic mu nie zniknê³o. Mia³ wszystko, ³uk, pieni±dze, amulet.. wszystko by³o. G³o¶ne westchniêcie. Aru wsta³ i ponownie uda³ siê na miejsce, w którym zamierza³ trenowaæ. Stan±³ na ¶rodku polany. Postanowi³ podj±æ kolejn± próbê tym razem po kolei. Najpierw wyostrzy³ zmys³ s³uchu.. W jego g³owie brzmia³o lekkie echo jednak to nie zmienia³o faktu, ¿e d¼wiêki szumu wody i ¶piewu ptaków brzmia³y w g³owie g³o¶niej. Potem przysz³a pora na oczy. Koncentracja.. Przeszywaj±cy ból w ¶lepiach zwali³ ch³opaka na kolana, z³apa³ siê obiema d³oñmi za oczodo³y, os³oni³ je od ¶wiat³a. Ból by³ nie do zniesienia.. ale.. ale mija³, stopniowo przemija³. Ch³opak powoli odkry³ oboje oczu na ¶wiat. Przed jego oczyma przelecia³ jaki¶ ptak. Lecia³ wyj±tkowo wolno.. Chocia¿ nie, on lecia³ normalnie. Ch³opak natomiast widzia³ wszystko w spowolnieniu. S³ysza³ g³o¶niejsze.. G³owa go bola³a. Krêci³o mu siê w niej do¶æ mocno. Wsta³ powoli. Po chwili jednak upad³ przyt³oczony informacjami ponownie na kolana. Odetchn±³ spokojnie. Wdech, wydech. Ponownie wsta³. Potrafi³ ju¿ staæ. On te¿ porusza³ siê wolniej. Du¿o wolniej ni¿ normalnie.. Ale to te¿ tylko pozory. Wszystko porusza³o siê normalnie, to jego mózg po prostu przetwarza³ to szybciej ni¿ normalnie. Ch³opak zacisn±³ piê¶ci. Czas ju¿ by³o rozwin±æ technikê do koñca. Skoncentrowa³ energiê w centrum brzucha. Robi³o mu siê ciep³o choæ nie posiada³a ona natury ognia. Po chwili zgi±³ rêce w ³okciach unosz±c zaci¶niête d³onie ku górze na wysoko¶æ ramion. Po chwili opu¶ci³ je energicznie w dó³ prostuj±c palce i rozpraszaj±c przy tym energiê jednocze¶nie.. Zachwia³ siê lekko ale utrzyma³ siê na nogach. Mrowienie dosz³o ju¿ do ramion i powoli zakrêca³o na rêce. Ch³opak napi±³ miê¶nie koncentruj±c siê. Chcia³ to przy¶pieszyæ. Wokó³ jego r±k i okolicy serca z cia³a wydoby³y siê ³adunki elektryczne kr±¿±ce w ko³o jego sylwetki. Wygl±da³o to co prawda ³adnie jednak¿e razi³o to wykonawcê wiêc nie by³o rozs±dne. Ch³opak widzia³ ich lot w spowolnieniu. Postanowi³ wiêc wydostaæ siê z nieprzyjemnych obrêczy. Wyskoczy³ wiêc z nich obracaj±c siê w powietrzu a nastêpnie pobieg³ w przód by uciec z zasiêgu ich przyci±gania. Obróci³ siê w biegu zaczynaj±c hamowaæ na butach.. Trwa³o to d³u¿ej ni¿ normalnie, du¿o d³u¿ej.. Zaskoczy³o to ch³opaka jednak nie bardziej ni¿ fakt, ¿e podczas tego hamowania za jego cia³em ukazywa³y siê niewielkie ¶cie¿ki ¶wiat³± o krótkim zasiêgu.. Czy¿by pr±d pozostawa³ za nim? Pomacha³ kilka razy rêk± by mieæ pewno¶æ. Nie myli³ siê. Dla upewnienia uderzy³ kilkakrotnie w drzewo, wykona³ kilka kopniêæ, to z biegu, to z obrotu to na inne sposoby..
Nastêpnego dnia obudzi³ siê na trawie, by³a noc. G³owa bola³a go strasznie, nie móg³ znie¶æ szumu wody. Oczy na szczê¶cie nie cierpia³y, nie by³o zbyt jasno. Wszystkie miê¶nie go bola³y, kilka mia³ chyba porozrywanych ale co ciekawsze mia³ z³aman± lew± rêkê a nie przypomnia³ sobie, by co¶ mu siê w ni± sta³o.. Wsta³. Rozejrza³ siê lekko chwiej±c. Drzewo by³o zniszczone ponadto widaæ by³o ¶lady po pora¿eniu pr±dem choæ niewielkim.. Na ziemi pe³no by³o ¶ladów po hamowaniu na butach.
Có¿. Idealna pora by udaæ siê do lekarza opatrzyæ rany.
Ale¿ wy sie trzymacie tego "2 razy mniej" ale szczerze powiem ¿e mimo powiedzia³ bym "standardowej d³ugo¶ci", to przyjemnie siê wszystko czyta³o dlatego akceptuje cie te naukê. Nastêpnym razem staraj siê jednak nie ograniczaæ tym "2 razy mniej", bo zawsze da siê napisac wiêcej z twoim potencja³em ; p
Hidek
1. Nick: Aru
2. Ranga: chuunin (cz³onek Aka)
3. Chakra: 2305
4. Wiek: 17
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
10. Suishuu Gorugon
11. Tobi-mi karasu
12. Ration: Seigyo tatamae
13. XXX
14. Kirikouken no Jutsu
Ranga: B
Na oko³o wroga pojawia siê bardzo gêsta mg³a, gdzie przeciwnik nie widzi u¿ytkownika, a on za¶ widzi jego.
Wilgoæ jak± zawiera³ ch³odne powietrze by³a niezwykle orze¼wiaj±ca. Jak¿e Aru siê za tym stêskni³. Od razu gdy tylko trafi³ na teren kraju wdrapa³ siê na jakie¶ drzewo i po prostu le¿a³ z g³owa skierowan± ku niebu na ga³êzi. Kirigakure, dawno go tu nie by³o, bardzo dawno. W sumie nie mia³ po co tu przychodziæ, siostra siê wynios³a, do Hyuuty który ostatnim razem tu rz±dzi³ mia³ do¶æ ch³odny stosunek… Mistrzowie miecza? Zbyt niekonsekwentni w dzia³aniach i nudni. Ale ten wiatr, ta wilgoæ i mg³a, najcudowniejsze co tylko mo¿e byæ. Ch³opak le¿a³ d³ugo. ¦lepia mia³ skryte pod powiekami a nawet gdy je otwiera³ robi³ to tylko do po³owy. Czysta rozkosz takie le¿enie w ch³odzie, nie ma porównania w innych krajach. Ani nie za sucho, ani nie za ciep³o, ani nie za zimno, idealnie. Tak jest tylko tutaj. Czas jednak nie zatrzymywa³ siê a mkn±³ nieub³aganie. W takim tempie, ¿e Aru nie wiedzia³ jaki jest miesi±c czy dzieñ tygodnia. W sumie jakie to mia³o znaczenie? Trwa³ nie zwa¿aj±c na zmiany dni. W koñcu otworzy³ swe szarob³êkitne oczêta raz jeszcze, nie bardziej ni¿ do po³owy ale do¶æ, by ujrzeæ te piêkne szare niebo. W innym kraju przypuszcza³ by, ¿e deszcz siê zbli¿a ale nie tutaj. W wiosce mg³y niebo zawsze by³o bardziej szare. U¶miechn±³ siê k±cikami ust. Wcale nie chcia³ zmokn±æ. *Ju¿ czas* ~ stwierdzi³ w my¶lach i zeskoczy³ z drzewa, a raczej sturla³ siê z ga³êzi bêd±cej dla niego ³o¿em w locie ustawiaj±c siê odpowiednio by wyl±dowaæ na nogach a nie przyk³adowo na twarzy. ¦nie¿nobia³e w³osy przykry³y mu oboje oczu ale nie przej±³ siê tym, nie dzi¶. Mia³ na sobie lu¼ne spodnie oraz bia³±, zbyt lu¼n± bluzê ze swobodnie wisz±cym kapturem. Obliza³ wargi w³a¶ciwie nie ¶wiadomie, tutejsza pogoda pokry³a j± typow± dla kiri warstw± smacznej w mniemaniu ch³opaka wilgoci. Bia³e w³osy oraz do¶æ gêsta mg³a, naturalne to by³o w Kiri jednak Aru nie lubi³ patrzeæ z chocia¿by minimalnymi nie mgie³kami w obrazie. Có¿, do¶æ wybredne mo¿na by rzecz. Kto¶ nieprzystosowany widzia³ by tu maksymalnie kilka centymetrów przed sob± ale on i bez klanowych zdolno¶ci widzia³ kilkana¶cie metrów w dal. Tak to ju¿ jest jak siê gdzie¶ mieszka od urodzenia. Jego oczêta nagle, zupe³nie nic tego nie zapowiada³o rozb³ysnê³y krwistym czerwieniem. Wrêcz l¶ni³y jak dwie latareczki a Aru dziêki temu szczegó³owi widzia³ wszystko dooko³a doskonale. Teraz bialutkie w³osy ani mg³a nie ogranicza³y jego widoczno¶ci. By³ w idealnym dla siebie terenie. Oko³o czterysta metrów przed bia³ow³osym znajdowa³a siê brama wej¶ciowa do Kiri. Za¶mia³ siê cicho. Zawsze s±dzi³, ¿e na wej¶ciu powinni staæ ludzie z Sabataya bo Ci stra¿nicy niewiele zobacz± przy gêstszej mgle a tak± nie trudno tu przywo³aæ w sposób pozornie naturalny. Jeden ruch m³odego Sabataya i mg³a zgêstnia³a to tego stopnia, ¿e stra¿ nie widzia³a niczego. By³a to przelotna mg³a, ale wraz z ni± przelecia³ przez bramê bia³ow³osy niezauwa¿ony. W wiosce od razu mg³a siê rozp³ynê³a, pozosta³a tylko ta naturalna. U¶miechn±³ siê do siebie… To by³o ³atwe, bardzo ³atwe. Có¿, widaæ do walki go nie zmusz± czy te¿ on ich nie sprowokuje, zale¿y z której strony by na to patrzeæ, trudno siê mówi. Spokojnym krokiem, z rêkoma zwyczajowo skrytymi w kieszeniach ruszy³ do przodu. Nie przyby³ tu przecie¿ na wczasy czy te¿ w celach rozrywkowych, no w ka¿dym razie nie tylko. Mija³ najwa¿niejsze budynki w mie¶cie, dotar³ w koñcu do sektora, w którym z pewno¶ci± go wykryj± i z pewno¶ci± nie bêdzie musia³ siê legitymowaæ za spraw± czerwonych oczysk. Do dzielnicy klanowej. Ju¿ wiedzia³, ¿e ludzie z domów obserwuj± go, no i co z tego? On równie¿ ich widzia³ i nie kry³ siê specjalnie. Zawsze bawili go tutaj szpiedzy, którzy nie wiedzieli nic o klanie a przemykali siê pod ¶cianami jak cienie tak, jak by mia³o to im w czym¶ pomóc… Dotar³ w koñcu do pewnego domu przy którymi energicznie zawróci³ i wyj±³ kluczyk z kieszeni. Oj dawno on tego klucza nie u¿ywa³, bardzo dawno a dom równie¿ nie by³ najlepszym stanie, w koñcu porzucili go. Przekrêci³ go, wszed³ do wnêtrza i rozejrza³ siê… Nie, nie by³o tutaj tego, czego szuka³. W³a¶ciwie nie musia³ do niego nawet wchodziæ, nie przypuszcza³ by tu to znalaz³ a poza tym widzia³ zawarto¶æ mieszkania. Jednak wszed³, skoro ju¿ tu dotar³ chcia³ raz jeszcze rozejrzeæ siê po mieszkanku ju¿ zwyczajnymi oczyma, szarob³êkitnymi. Przemierzy³ je ca³e ostatecznie wychodz±c. Zamkn±³ za sob± drzwi i westchn±³. Niewiele widzia³ przez ¶ciankê bielusieñkich w³osów ale co¶ widzia³, z pewno¶ci± wiêcej ni¿ widzia³ by przeciêtny cz³owiek. Co ciekawe pierwszy raz w Kiri mia³ bia³e w³osy, có¿, widaæ treningi zmieniaj± ludzi, jemu wypali³y naturalny barwnik bêd±cy we w³osach i tak skoñczy³, prawdê powiedziawszy nie przeszkadza³o mu to. Ruszy³ dalej, z krwistymi na nowo oczyma zag³êbia³ siê do centrum mieszkalnej dzielnicy Sabataya. Dodar³ do wej¶cia do podziemi, zszed³ po schodkach powoli. Tam czeka³o dwoje ludzi, zaufanych, dbaj±cych o klan i nie interesuj±cych siê rzeczami poza klanowymi. Im móg³by¶ powiedzieæ nawet, ¿e zabi³e¶ wszystkich kage wiosek a nic by Ci nie zrobili chyba, ¿e który¶ by³by z Sabataya. Ch³opak u¶miechn±³ siê. Legitymowanie siê by³o tu nie potrzebne, ¶lepia mówi³y wszystko. Przedstawi³ siê jednak – Aru… – jedno proste s³owo, imiê. Có¿, mieli tam zapisane wszystkie imiona ale tego lenia jak po u¶miechu starego ju¿ cz³owieka tu przesiaduj±cego zapamiêtali. Na proste pytanie czego chcesz ch³opak odpar³ jeszcze pro¶ciej, choæ bez u¿ycia s³ów. Wymowny u¶miech który ukaza³ sam za siebie mówi³ czego mo¿e chcieæ z tego miejsca, technik. Osobnik znajduj±cy siê tutaj zaprowadzi³ go do rega³u ze zwojami klanowymi bêd±cego w g³êbi tego miejsca. Stan±³ przy wej¶ciu a ch³opak przegl±da³ je w tym czasie. Wybra³ jeden. Da³ go do rêki dla starca tak, jak to siê tutaj zawsze odbywa. Nie mo¿na st±d wynie¶æ tej cennej wiedzy. Starzec wykona³ szybko seriê pieczêci po czym wyj±³ drugi zwój z plecaka, a mia³ ich tam wiele i uderzy³ w oba zwoje d³oñmi. Ten drugi, wyci±gniêty z plecaka bia³ow³osy dosta³. Doskonale wiedzia³ co z nim zrobiæ po zapoznaniu siê z technik±, zniszczyæ. Móg³by zawsze zdradziæ klan ale nie zamierza³. Zbyt dobrze zorganizowane miejsce, nale¿y mu siê szacunek a jak± mia³by korzy¶æ, gdyby wiedza o jego mocach roznios³a siê na ¶wiat? Utraci³ by element zaskoczenia. Bia³ow³osy sk³oni³ siê przesadnio po czym schowa³ zwój wraz z d³oni± w kieszeñ i wyszed³ rozbawiony. A tu nic siê nie zmienia. Nie ma ch³opaka lat kilka w wiosce a uprzejmi panowie zero wyrzutu. No i tak byæ powinno. Wyszed³ z dzielnicy klanowej, wyszed³ tak¿e z wioski stosuj±c ten sam sposób mg³y. Dotar³ na odludzie, zamglony pagórek ko³o rzeczki, niegdy¶ jego ulubione miejsce do treningu. Rozwin±³ zwój. Przeczyta³ jego zawarto¶æ nawet nie wiedz±c kiedy usiad³ przed tym. Westchn±³ cicho. Przesun±³ d³oni± po tek¶cie a on rozmy³ siê po czym ociek³ gdzie¶ na trawê kroplami czego¶, co wygl±da³o na atrament a w rzeczywisto¶ci by³o tylko skoncentrowan± chakr±. Dobrze wiêc, technika konkretnej mg³y. Pierwsze co musia³ zrobiæ to znale¼æ sobie cel, zacz±³ najpro¶ciej, od klona którego stworzy³ jednym ruchem d³oni. Klon sta³ wyprostowany z g³ow± podniesion±, zupe³nie jak ch³opak kiedy nie chwyta go znudzenie. U¶miechn±³ siê lekko. Nie wygl±da³ tak ¼le jak przypuszcza³. S±dzi³, ¿e jego imitacja a wiêc i on jest nieco bardziej roztrzepana i ewidentnie znudzona ¶wiatem a tu ca³kiem mi³a niespodzianka. Có¿ ale nie to by³o istotne. Ch³opak wsta³ równie¿ odrzucaj±c oczyszczony zwój na bok. Doskonale wiedzia³, jak nale¿y wykonaæ tê technikê, by³ cholernie inteligentn± osob±. Stworzyæ mg³ê i manipulowaæ jej kszta³tem odpowiednio. Obie rzeczy potrafi³ choæ praktyka zawsze bywa trudniejsza. Szybki gest i mg³a pojawi³a siê na ca³ej okolicy skrywaj±c wszystko dooko³a. Oczy ch³opaka l¶ni³y czerwieni± przez co on nie mia³ problemów z patrzeniem ale zwyk³y cz³owiek by³by tu ¶lepcem. Kilka kolejnych gestów a mg³a zaczê³a gêstnieæ w ko³o kolona, pos³usznie choæ do¶æ powoli… Sam sens techniki by³ dla bia³ow³osego rzecz± oczywist±, z mg³± mia³ do czynienia od dnia narodzin, to by³o tylko rozwiniêcie tego, co ju¿ by³o mu znane. Gdy ju¿ skupi³a siê w ko³o klona machn±³ d³oñmi na boki rozpraszaj±c j± a jednocze¶nie niweluj±c. Westchn±³. Powtórzy³ gesty tym razem tworz±c mg³ê dooko³a swego klona na kszta³t okrêgu o promieniu jednego metra. Szybko wiruj±ca mg³a zaczê³a zacie¶niaæ okr±g i po kilkunastu sekundach osiad³a na postaci.. Nie o to chodzi³o, nie mia³ na celu by ona na niej osiada³a. Zakl±³ cicho ale nie mia³ czasu siê obijaæ. Zna³ sens techniki a potrzebowa³ jej pilnie, nauka nie mog³a byæ zbyt d³uga, przyby³ tu na chwilê a ju¿ wiêkszo¶æ czasu przeznaczy³ na leniuchowanie. Przywo³a³ mg³ê raz jeszcze. W kilka sekund przyleg³a do klona, [I see you!] znowu przyleg³a. Jak na z³o¶æ. Westchniêcie, rozproszenie powtórka. Tym razem stworzy³ okr±g mniejszy, i wolniej go zaciska³ ale jako, ¿e zamiast metra mia³ 30 centymetrów w czasie zajê³o to tyle samo, piêæ sekund. Tym razem idealnie uda³o mu siê zatrzymaæ ustawianie mg³y oko³o dwóch centymetrów od cia³a celu, dziêki temu nie widzia³ jak przez mg³ê lecz widzia³ mg³ê. Doskonale. Klon znikn±³, mg³a równie¿. Czas na próbê. Najlepszy element tego wszystkiego. Ch³opak wyszczerzy³ bielusieñkie zêby w z³o¶liwym u¶miechu. Poszed³ na drogê prowadz±c± do wioski. Wiedzia³, ¿e tam porusza siê jaki¶ dzieciak. Te oczy dawa³y naprawdê wielk± przewagê nad zwyczajnymi lud¼mi. Szybki gest a dzieciak skryty zosta³ warstw± mg³y idealnie trac±c widoczno¶æ w czym upewni³ bia³ow³osego upadek po kilku krokach spowodowany potkniêciem. Bajecznie wrêcz… Chocia¿ 5 sekund, to do¶æ d³ugo. Wypatrzy³ sobie kolejny cel, nie bêdzie przecie¿ gnêbi³ ma³ego dzieciaka na drodze. Zamkn±³ na chwilê oczy koncentruj±c siê. Wykona³ technikê w nieco inny sposób. Zacz±³ wytwarzaæ mg³ê od razu na celu, którym by³a ³adna do¶æ kobieta najprawdopodobniej ko³o 20 lat. Mg³a zaczê³a otaczaæ j± od stup kr±¿±c woko³o. Powoli, na pewno nie szybciej ni¿ tamte próby ale za to w bardziej zmys³owy sposób mgielne nicie oplata³y j± w kombinezon, ju¿ by³y na wysoko¶ci kolan. Nie trwa³o dwa wdechy gdy przekroczy³y wysoko¶æ pasa po czym minê³y brzuch, piersi oplataj±c siê w oko³o szyi. W koñcu zaczê³y skrywaæ jej twarz a bia³ow³osy zrozumia³ swój b³±d. Nasuwaj±ca siê na oczy mg³a od do³u by³a nietypowa. Dziewczyna spanikowa³a, uciek³a. Aru u¶miechn±³ siê. Zapamiêta, by tworzyæ ja od oczu.. Ruszy³ drog± dalej, oddalaj±c siê jednocze¶nie od kiri. A droga stamt±d przepe³niona by³a licznymi próbami i powtórzeniami. Po jaki¶ czternastu kolejnych atakach na ludzi którzy to zaskoczeni panikowali, to uciekali, to po prostu szli dalej uznaj±c, ¿e to jest normalne ch³opak spróbowa³ raz jeszcze, tym razem jednak nie na kim¶ lecz na sobie. Mg³a pokry³a go w sekundê mo¿e to przez zyskan± wprawê, mo¿e to przez to, ¿e tworzy³ j± tak bliski. I tak szed³ mgielny cz³owiek nie ukazuj±c to¿samo¶ci. Otoczony mg³±, skryty pod jej ¶cian± wêdrowa³ i choæ nie widzia³ by niczego normalny cz³owiek, on widzia³ doskonale. Bo nie by³ normalnym cz³owiekiem. By³ cz³onkiem pewnego klanu.. Klanu ludzi w³adaj±cych mg³±. Ró¿ne spojrzenia przyci±ga³, to zaciekawione, to spanikowane, to pogardliwe. Na te ostatnie odpowiada³ mg³±… Gdy kto¶ gardzi czym¶ czego nie zna, niech spróbuje to pokonaæ.. taka nauka.. niech znaj± ludzie ³askê, niech doceni±, ¿e ch³opaczyna wysili³ siê by ich czego¶ nauczyæ. A mo¿e to nie by³a ³aska tylko egoizm? Mo¿e to mia³ byæ po prostu trening? Mo¿e, ale jakie to mia³o znaczenie?
Akceptujê
1. Nick: Aru
2. Ranga: chuunin (cz³onek Aka)
3. Chakra: 2305
4. Wiek: 17
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
10. Suishuu Gorugon
11. Tobi-mi karasu
12. Ration: Seigyo tatamae
13. XXX
14. Kirikouken no Jutsu
15. YYY
Ranga: A
***
[…]
G³azy lecia³y w ch³opaka z zadziwiaj±c± prêdko¶ci±, niczym pociski stworzone z kamieni. Aru musia³ przyznaæ, ¿e jego przeciwnik nie jest byle kim, nie mia³ czasu kontratakowaæ, ci±gle tylko chroni³ siê swoj± tarczê elektryczn±, rozbija³ i odbija³ lec±ce w niego skalne pociski a gdy tego nie robi³ to unika³ ich. Po prostu by³ atakowany bez chwili wytchnienia, dooko³a nie by³o drzew ani gór czy budynków za którymi móg³by siê schowaæ i przywo³aæ chocia¿by tê swoj± klanowa mg³ê. By³o ¼le. Jego przeciwnik wydawa³ siê nie zu¿ywaæ przy tym wiele chakry a Aru prawie pada³ z wyczerpania. Kolejny kamieñ za kolejnym odbija³ siê od elektrycznej tarczy. D³ugo nie poci±gnie. Nie by³o czasu ani mo¿liwo¶ci wykonywaæ innej techniki, tylko jak by dezaktywowa³ os³onê zosta³ by przebity licznym ostrymi od³amkami skalnymi.. Co robiæ? Je¶li szybko czego¶ nie wymy¶li… Ale zaraz.. Wymy¶li³! Szybki impuls chakry poszed³ do koñca jego d³oni. Zbudowa³ co¶ co mia³o siê opieraæ o ziemiê i pozostaæ os³on± bez u¿ywania rêki. Có¿ uda³o mu siê ale nie do koñca. Tarcza opad³± na ziemie i sta³a pionowo tworz±c malutk± os³onkê a Aru mia³ wolne rêce. Ale zaraz, wielki g³az lecia³ prosto na niego. Po³o¿y³ siê na plecach przy tarczy, przelecia³ nad nim, setki ma³ych kamieni odbi³o siê od próbnej os³ony, z pewno¶ci± by³a zbyt ma³a je¶li chodzi o wygodê ale có¿, wa¿ne, ¿e dzia³a³a. Jeden gest a ca³± okolicê zala³a gêsta mg³a. Jeden ges a jego oczy z szarob³êkitnych sta³y siê krwistoczerwone. Jedna chwila a przeciwnik nie wiedzia³ gdzie znajduje siê bia³ow³osy. A chwilê pó¼niej le¿a³ pokonany, szybki cios w skroñ za pomoc± jednego z g³azów pozbawi³ go przytomno¶ci.
***
Wieczór i ch³ód, tak, w oto by³o dzisiaj do¶æ ch³odno, co prawda nie mo¿na by³o tego porównywaæ z idealnym klimatem kiri ale ch³opak nie zamierza³ wybrzydzaæ. Siedzia³ nad strumykiem stukaj±c palcami w kamyczek. Nudzi³o mu siê. BIA£OW£OSEMU SIÊ NUDZI£O! Jeszcze kilka miesiêcy temu sam by w to nie uwierzy³, ch³opak który nud± ¿y³, uwielbia³ siê opieprzaæ i nie robiæ nic teraz by³ rozczarowany nud±. Patrzy³ w p³yn±c± wodê i my¶la³, zastanawia³ siê jakim cudem uda³o mu siê wykorzystaæ tê udoskonalon± nieco technikê o poranku. Cudem, gdyby nie to pewnie skoñczy³ by poprzebijany a jednak. Westchn±³ cicho. Jednak lepiej nie liczyæ na cud. Wsta³, powiód³ wzrokiem po okolicy, pusta, to dobrze. Nienawidzi³ gdy kto¶ obserwuje niedopracowane techniki w³asne. A tak± w³a¶nie chcia³ stworzyæ, niepowtarzaln±, siln± technikê defensywn±. Mia³ na czym bazowaæ. Na technice tarczy któr± po prostu powiêkszy i nie bêdzie trzyma³. Która sama bêdzie siê opieraæ o ziemiê dooko³a. Zacisn±³ piê¶æ lewej rêki, zal¶ni³a, stworzy³ tarczê, trzyma³a siê na d³oni naturalnie. Gdy powtórzy³ czynno¶æ która ocali³a go o poranku tarcza po prostu spad³a na ziemiê po czym zniknê³a. Ale dlaczego? A to dlatego, ¿e wtedy po prostu wbi³a siê w ziemiê a teraz ¼le wyl±dowa³a. Okazuje siê, ¿e to cudowne ocalenie nie by³o wcale sposobem lecz szczê¶ciem. Nie dobrze, bardzo nie dobrze. Ale có¿, skoro ju¿ mia³ pomys³ i plan, to nie mo¿e siê wycofaæ, nie teraz. Musia³ pokonaæ to nieznane mu dot±d uczucie znudzenia oraz bezradno¶æ dotycz±c± tworzenia. Koncentracja po czym obie d³onie roz¶wietli³y nieco mrok, nim uformowa³y siê typowe tarcze strzepa³ energiê na ziemiê chc±c stworzyæ co¶ na wzór otaczaj±cego okrêgu. Oczywi¶cie nie uda³o mu siê to. Nic w ¿yciu nie jest a¿ tak ³atwe, no mo¿e poza technikami ju¿ opracowanymi i banalnymi. Popróbowa³ jeszcze kilkukrotnie w ten sam sposób, spróbowa³ stworzyæ tarczê od ziemi, bez skutku. Ostatecznie poszed³ do jakiej¶ ma³ej, pobliskiej osady…
***
Siedzia³ przy barze i s±czy³ jedno piwo. Aru wbrew pozorom mia³ s³ab± g³owê no ale có¿, czasem trzeba, zw³aszcza, jak nie udaje siê to, co udaæ siê powinno. Rozmawia³ z jakim¶ nieznajomym, wprawdzie tamten poda³ mu imiê ale bia³ow³osy nie uzna³ by warte by³o zapamiêtania. Po co mu zu¿ywaæ pamiêæ na jakiego¶ pijaczynê w tawernie? No w³a¶nie. I tak siedzia³, gada³ i siedzia³. Pó¼niej le¿a³ g³ow± na blacie.. No a w koñcu odszed³, odszed³ od krainy snów…
***
Która by³a godzina? Nie wiedzia³, ma³o go to obchodzi³o, w ka¿dym razie by³o ju¿ jasno. Wsta³, zap³aci³ kulturalnie dodaj±c przy tym rozbawiony u¶mieszek. Bo czy p³acenie dobê pó¼niej po prostu odje¿d¿aj±c by³o normalne? A kogo obchodzi³y tutaj normy, liczy³o siê to, ¿e zap³aci³. Wsta³ i wyszed³ przez drzwi. Rozejrza³ siê szaroniebieskimi oczyma odbijaj±cymi blask s³oñca. Niedobrze, ciep³o, du¿o cieplej ni¿ wczoraj.. Mo¿e to przez to, ¿e jest dzieñ a wtedy by³ wieczór, bez znaczenia, wprawia³o to ch³opaka w stan niezadowolenia. Po drzemce lub jak kto woli po d³ugim ¶nie ch³opak mia³ trze¼wy umys³. Wyszed³ z budynku udaj±c siê w upatrzone wcze¶niej miejsce. Jego bia³e w³osy jak i bia³a bluza odbija³y s³oñce, dobrze, nie zniós³ by gdyby jeszcze jego g³owa i strój by³y rozgrzane.
***
Przep³uka³ twarz, kolejne kilkana¶cie prób by³o za nim, doszed³ ju¿ do jednego wniosku. Zaczynaæ od góry, tak te¿ robi³. Przywo³ywa³ tarczê na górze któr± pó¼niej opuszcza³ na boki. Wiele prób mu zajê³o nim mu siê tu uda³o zrobiæ i utrzymaæ a wci±¿ by³ niezadowolony…. Dlaczego? Bo by³a do¶æ ambitnym ch³opakiem, nie wystarczy³ mu fakt, ¿e odklepa³ zaznaczony cel, chcia³ go spe³niæ z satysfakcj± a to wymaga³o wiêcej. My¶la³, zastanawia³ siê jak tego dokonaæ.. Napi³ siê wody i dalej my¶la³. A¿ och³odzi³o siê. U¶miechn±³ siê lekko. W ch³odzie czu³ siê lepiej. Po obejrzeniu okolicy uzna³ nawet, ¿e jest ju¿ ciemno.. Noc siê zbli¿a. No có¿, ciekawie. Nie wiedzia³ nawet kiedy mu czas zlecia³… Nie nazwa³ by tego dobr± zabaw± a jak to mówi±, przy dobrej zabawie leci szybciej, po prostu mia³ siê czym zaj±æ. Zastanowi³ siê nad wszystkimi technikami jakie posiada³, mg³a klanowa, a pó¼niej ta bardziej zaawansowana wersja, to mu siê uda³o zrobiæ. Id±c dalej. Wodne wê¿e chodz±ce gdzie mu siê spodoba.. A pó¼niej wodne macki… Manipulacja kszta³tem by³a tam wymagana. Có¿, postanowi³ po¶wiêciæ chwilê wykonywania na dorzucenie do tego kilku pieczêci. Krótka seria i nad jego g³ow±, ju¿ bez celowania tam d³oni± powsta³ dysk, co¶ na kszta³t prostej tarczy lub aureoli, zale¿y od fantazji obserwatora. By³ on zrobiony z b³yskawic.. A mo¿e by tak podej¶æ do tego inaczej? Kolejne cztery próby odby³y siê na czystej chakrze, ju¿ bez ewidentnego emanowania ich natur± a po prostu kszta³tem. Miska, bo to powsta³o nad jego g³ow± utrzyma³a siê chwilê w powietrzu po czym spad³a zamykaj±c go. Zabawne, zamkn±³ siê w misce gdzie w której zmuszony by³ le¿eæ.. Nie ca³kiem o to chodzi³o. U¶miechn±³ siê blado. W sumie by³o mu wygodnie.. A skoro ju¿ le¿a³…
***
¦wit, Aru obudzi³ siê o ¶wicie! Jak to jest mo¿liwe? Nikt nie zna tak do koñca przewrotnej psychiki ch³opaka. Sam w sumie by³ w zaskoczony, zamierza³ spaæ do popo³udnia, a¿ bêdzie ch³odniej a tu taki psikus, no nic. Przeturla³ siê do strumyka, nie chcia³o mu siê wstawaæ jeszcze ale pragnienie zmusi³o go do tego. Gdy ju¿ je ugasi³ wsta³. Ol¶ni³o go. Umie trochê manipulowaæ wszystkim, ale gdyby to po³±czyæ? Gdyby po³±czyæ natury chakry oraz konstrukcjê z niej stworzon±? Genialnie. Seria pieczêci po czym wyrzucenie z siebie trzech przeplataj±cych siê ze sob± strumieni chakry. Gdy by³y nad nim z³±czy³y siê a potem rozrzuci³y dooko³a ch³opaka tworz±c nad nim kopu³ê a raczej jej szkielet. W kilka chwil z³±czy³o to siê w obronn± technikê. Wybornie. Woda i b³yskawica okrywaj±ce przezroczyst± os³onê z chakry. By³o to piêkne same w sobie a je¶li pomin±æ piêkno zapewne mocne. Najlepszym w tej technice by³ fakt, ¿e ch³opak mia³ obie wolne rêce. Podskoczy³, to by³ jego b³±d, uderzy³ o ¶ciankê swojej os³ony po czym pora¿ony pad³ na plecy a defensywa zniknê³a.
***
Przemy¶la³ to oczywi¶cie doskonale w te kilka godzin. Najlepsze by³o to, ¿e przespa³ po³udnie, najgorszy okres dla ludzi lubi±cych ch³ód. Ju¿ wiedzia³ jak powinien to robiæ. Seria pieczêci i stworzenie nad g³ow± kopu³y która podpiera³a siê ostatecznie o ziemiê jaki¶ metr dooko³a ch³opaka. Uda³o siê jak chcia³. Zrobi³ krok do przodu a to przesunê³o siê nie¶piesznie o równy dystans. NA BOGA Z TYM MO¯NA PODRÓ¯OWAÆ! U¶miechn±³ siê, oj tak, to go satysfakcjonowa³o z pewno¶ci±. Kolejne kilka godzin æwiczeñ, w pe³ni zadowolenia. Nie do¶æ, ¿e pogoda mu sprzyja³a to jeszcze radzi³ sobie. Po tych kilku godzinach nauczy³ siê manipulowaæ nieco kszta³tem tego jutsu, tworz±c przyk³adowo skocznie po której wycelowany w niego atak wyleci a tarcie bêdzie jeszcze mniejsze a co za tym idzie szansa na zniwelowane techniki równie¿ spadnie. Có¿, chyba czas przetestowaæ.
***
Dzielnica jaki¶ bandytów, idealne wrêcz miejsce do testowania swojego nowego tworu. Otoczony przez licznych napastników ch³opak po prostu nie mia³ szans broniæ siê przed wszystkimi naturalnymi sposobami. Kilka strza³ jak i lec±cych no¿y unikn±³ dziêki swej niebywa³ej szybko¶ci ale kiedy wpadli na to, by atakowaæ jednocze¶nie to nawet oczêta l¶ni±ce czerwieni± nie mog³y mu pomóc. Wyszczerzy³ bia³e z±bki, atak nadlatywa³, oto chwila prawdy. Szybka seria pieczêci a nad g³ow± pojawi³o siê co¶, co za¶wieci³o przez chwilê po czym rozlecia³o siê na wszystkie strony tworz±c kulê uciêt± w po³owie a po³owa ta by³a nigdzie indziej jak na ziemi. Wszystkie ataki, strza³y, no¿e, kamienie, wszystko po prostu prze¶lizgnê³o siê po os³onie. Nie, nie mia³a ona na celu ich odbicia, nie w tym jej moc. Ca³a jej przewaga nad innymi technikami tkwi³a w tym szczególe, ¿e ona choæ s³absza nie musia³a pokonywaæ techniki ofensywnej wroga, jej jedynym celem by³o sprawienie, ¿e atak poleci dalej zostawiaj±c w spokoju wykonawcê. Chwilê pó¼niej ca³e miejsce zala³a gêsta mg³a a o bia³ow³osym ju¿ nikt tu wiêcej nie s³ysza³….
Nie mam wiele do powiedzenia. Nie jestem wprawdzie zachwycony obecnym tutaj stylem, ale póki nauka spe³nia wszystko innego, ma to niewielkie znaczenie.
Zaliczam
Atsui
2. Ranga: Chuunin
3. Chakra: 1525
4. Wiek: 13
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
S³oñce powoli ukazywa³o siê nad niebem o¶wietlaj±c okolice…
Aru otworzy³ oczy po czym wsta³ spokojnie… Przeci±gn±³ siê leniwie i wyjrza³ za okno…
Chmury wêdrowa³y powoli po niebie, zakrywaj±c co jaki¶ czas s³oñce, które sma¿y³o nieub³aganie…
By³o strasznie duszno…
- Ehh… trzeba siê w koñcu nauczyæ jakiej¶ techniki… - stwierdzi³ cichym, zaspanym jeszcze g³osem nie do koñca zadowolony, nie lubi³ siê uczyæ…
*Ale pierwsza czê¶æ nie wymaga wysi³ku…* - dokoñczy³ sobie w my¶lach u¶miechaj±c siê
Po chwili podszed³ do zwoi z technikami klanowymi, które zostawi³ jego ojciec i wyj±³ jeden…
W ³o¿y³ go do tylniej kieszeni a nastêpnie ruszy³ szukaæ jakiego¶ wygodnego miejsca do przyswojenia sobie wiedzy, w koñcu w tak piêkn± pogodê Aru¶ nie bêdzie marnowa³ dnia na czytanie w domu …
Ch³opak przeby³ ju¿ spory odcinek… W koñcu ujrza³ drzewko stoj±ce obok sp³ywaj±cej spokojnie rzeczki… Podszed³ do niego i usiad³ w cieniu, po chwili zsun±³ siê do pozycji le¿±cej…
Patrzy³ przez chwilê na sp³ywaj±c± wodê, i pewnie patrzy³ by jeszcze d³ugo gdyby nie zrobi³o mu siê niewygodnie le¿±c na zwiniêtym zwoju…
Aru wyj±³ go by zobaczyæ co ma pod sob± bo prawdê mówi±c zapomnia³ po co tu przyszed³…
Sabataya Kirigakure no Jutsu
Taki napis widnia³ na zwoju…
- Huh? Pewnie jakie¶ nieprzydatne do ¿ycia jutsu reklamuj±ce klan i wioskê… – stwierdzi³ po przeczytaniu nazwy…
Po chwili rozwin±³ jednak zwój i zacz±³ go czytaæ…
Cytat:
Sabataya Kirigakure no Jutsu jest podstaw± walki shinobi wioski mg³y a szczególnie niebezpieczn± broni± w rêkach posiadacza przenikaj±cych oczu Tsuujitegan, u ludzi wywodz±cych siê z klanu Sabataya.
Dziêki tej technice mo¿na w niewiarygodnie prosty sposób uciec przeciwnikowi. Technika ta bowiem przywo³uje mg³ê… Mniej do¶wiadczeni ninja nie bêd± w stanie nic zrobiæ gdy zostan± z³apani we mg³ê, powód jest prosty… Ludzie polegaj± g³ównie na wzroku który w tym miejscu zawodzi…
Mieszkañcy Kiri-gakure szkoleni æwiczeni s±, do walki bez u¿ycia wzroku, przez mg³ê, dodatkowo posiadacze Tsuujitegan – przenikaj±cych oczu s± w stanie patrzeæ przez mg³ê bez najmniejszych k³opotów… Ofiara tej techniki nie jest w stanie zlokalizowaæ nadchodz±cego ataku przez co jego skuteczno¶æ obrony diametralnie spada… Poza tym technika w wielkim stopniu pomaga w ucieczce nawet przed najbardziej do¶wiadczonymi wojownikami, zmys³y wêchu i s³uchu nie obejmuj± drzew, kamieni ani pod³o¿a…
By wykonaæ tê technikê musisz z³o¿yæ odpowiedni± pieczêæ i zacz±æ koncentrowaæ chakrê, jednak¿e nie koncentruj chakry w sobie, taka koncentracja s³u¿y do ataku… Ty musisz skoncentrowaæ Chakre do ko³a siebie, kumuluj j± spokojnie w pod³o¿u i przede wszystkim w powietrzu. Nie rób tego na si³ê, ta technika wymaga spokoju oraz opanowania, gdy chakrê skupisz zbyt gêsto b±d¼ zbyt ¶ci¶le z mg³y powstanie co najwy¿ej odrobina wilgoci w ko³o Ciebie a Ty zmarnujesz bez celu chakrê… Rób to powoli z ma³ymi ilo¶ciami chakry stopniowo zwiêkszaj±c ilo¶æ i szybko¶æ jej emitowania…
Ma³y Aru czyta³ zwój z zaciekawieniem, by³ pozytywnie zaskoczony stylem, w jakim zosta³ on napisany… Wiêkszo¶æ zrozumia³ i zacz±³ analizowaæ po kolei ka¿de zdanie…
Cytat: … posiadacza przenikaj±cych oczu Tsuujitegan, u ludzi wywodz±cych siê z klanu Sabataya.
*jak widaæ, co¶ dla mnie* - stwierdzi³ w my¶lach u¶miechaj±c siê mimowolnie…
Cytat: Ludzie polegaj± g³ównie na wzroku który w tym miejscu zawodzi…
*To jest sensowne, sam nigdy nie æwiczy³em powiedzmy nosa….* - podsumowa³ w my¶lach i kontynuowa³ przegl±d zwoju…
Cytat: …musisz skoncentrowaæ Chakre do ko³a siebie, kumuluj j± spokojnie w pod³o¿u i przede wszystkim w powietrzu. Nie rób tego na si³ê, ta technika wymaga spokoju oraz opanowania…
*Nie no stworzone dla mnie… nie trzeba siê skupiaæ na raz wszystko na spokojnie…* - pomy¶la³ po czym zwin±³ zwój i wsta³…
PRÓBA 1:
Odetchn±³ g³êboko po czym z³o¿y³ odpowiedni± pieczêæ i zacz±³ kumulowaæ chakrê, jak siê okaza³o emitowanie jej w oko³o nie by³o w cale takie proste jak ma³y Aru przypuszcza³. Zamiast emitowaæ chakrê zacz±³ j± skupiaæ, od r±k z³o¿onych w pieczêæ powoli chakra rozchodzi³a siê po ca³ym jego organizmie, uczucie by³o przyjemne jednak skutek zerowy… Ch³opak spojrza³ na siebie nie zadowolony…
PRÓBA 7:
Ch³opak ponownie wzi±³ g³êbszy wdech po czym sk³adaj±c chakrê sk³ada³ pieczêæ i poczu³, jak odrobina chakry wydoby³a siê z jego cia³a jednak czê¶æ dalsza nie zmieni³a siê, ponownie chakra rozchodzi³a siê od r±k w resztê jego cia³a… Ch³opak na ró¿ne sposoby próbowa³ j± wyrzuciæ, napina³ miê¶nie, stawia³ kilka kroków niestety, ¿adne z jego metod nie odnios³y skutku… po chwili wydechn±³ ca³e powietrze które mia³ w p³ucach, by³o jakby gêstsze, bardziej mgliste…
Ca³a pozosta³a chakra któr± skumulowa³ ch³opak rozesz³a siê nie daj±c efektu…
*[I see you!] przecie¿ nie bêdê robi³ za mglistego smoka!* - burkn±³ w my¶lach oburzony…
PRÓBA 8:
- Choleraa! – od tego w³a¶nie s³owa, zaczê³a siê kolejna próba wytworzenia mg³y…
Aru by³ zdenerwowany jak nigdy wcze¶niej… Po szybko z³o¿onej pieczêci zacz±³ koncentrowaæ w z³o¶ci tyle chakry ile tylko da radê… Skupia³ siê bardzo, z zamkniêtymi oczyma kumulowa³ chakrê…
W pewnym momencie wszystko zaczê³o go boleæ: rêcê, nogi, plecy, wszystko. Ch³opak wstrzyma³ oddech wci±¿ siê skupiaj±c… Po chwili chakra szuka³a jakiego kol wiek uj¶cia i zaczyna³a wylatywaæ z cia³a ch³opaka tworz±c co¶ na wzór mg³y, jednak¿e tak gêstego, ¿e od razu l±dowa³o na ziemi… Aru wszystko bola³o po chwili zakrêci³o mu siê w g³owie, obraz powoli zanika³ mu sprzed oczu, Ch³opak zachwia³ siê na nogach roz³±czaj±c d³onie i po chwili pad³ zu¿ywszy wiêkszo¶æ chakry…
L±duj±c na ziemi przeturla³ siê o kilka metrów i le¿a³ nie przytomny przez jaki¶ czas...
Ch³opak zerwa³ siê ochlapany wod± usiad³ momentalnie i rozgl±da³ gwa³townie…
Po chwili na tle jasnoniebieskich chmur ujrza³ kucaj±cego na zielonej trawce mê¿czyzne po 40-stce…
- Gdzie ja jestem?! – spyta³ sam siebie g³o¶no po czym ujrza³ le¿±cy pod korzeniem drzewa dyskretnie zwój i przypomnia³ sobie…
- Ja spa³em?! – ch³opak spyta³ mê¿czyznê który go ocuci³…
- Straci³e¶ przytomno¶æ z powodu zu¿ycia chakry na jakie¶ trzy dni… – stwierdzi³ mê¿czyzna pomagaj±c dla Aru wstaæ…
*Aha… znowu bêdzie, ¿e siê szwendam gdzie¶ bez wie¶ci, ¿e mia³em mówiæ gdzie idê jak idê na d³u¿ej ni¿ dzieñ… ehh* - stwierdzi³ ch³opak w my¶lach otrzepuj±c siê z kurzu, w którym pole¿a³ ju¿ chwile… Po chwili poczu³ ból jak by co chwilê wbija³ mu kto¶ ig³y w ró¿ne punkty na ciele…
- Jestem Satsuo, po twym stanie widzê, ¿e trenowa³e¶… wybacz w¶cibsko¶æ ale czemu¿ kumulowa³e¶ tak wiele chakry jednocze¶nie… mog³e¶ porozrywaæ sobie naczynka chakry i ju¿ jej wiêcej nie móc kumulowaæ… – rzek³ mê¿czyzna po chwili
- Próbowa³em emitowaæ chakrê, jednak ona nie chcia³a wydobywaæ siê poza me cia³o chyba, ¿e w wydychanym powietrzu jednak proces oddychania jest zbyt d³ugi by zadzia³aæ na otoczenie… – stwierdzi³ ch³opak rozgrzewaj±c sobie szyjê poprzez ruszanie g³ow±…
Po chwili Aru pochyli³ siê nad rzeczk± i umy³ twarz…
- I poskutkowa³o? – spyta³ Satsuo
- Wydoby³o siê trochê chakry ale nie do koñca tak jak mia³o… – odpar³ Aru drapi±c siê po g³owie…
- To dlatego, ¿e nie masz rozruszanych naczynek chakry, jest kilka metod by je oczy¶ciæ, Ty wybra³e¶ chyba najgorsz± z mo¿liwych ale najbardziej skuteczn±… – stwierdzi³ Satsuo po czym zerkn±³ na zwój le¿±cy na ziemi…
Aru ju¿ chcia³ mu go odebraæ, w koñcu to by³a w³asno¶æ klanu wiêc nie mo¿e czytaæ go byle kto jednak mê¿czyzna po przeczytaniu nazwy odrzuci³ zwój ch³opakowi mówi±c…
- Jutsu mg³y hym? Spróbuj rozprowadzaæ chakrê przy skórze w tak± jakby zbroje… – gdy skoñczy³ rzuci³ jeszcze krótkie…
- Ja idê dalej, narka… – i znikn±³ ch³opakowi z oczu…
- Em… dziêki… – stwierdzi³ Aru chowaj±c zwój w kieszeñ…
PRÓBA 9:
Aru czuj±c, ¿e odzyska³ ju¿ ca³± chakrê a zarazem straci³ do¶æ czasu wzi±³ kilka oddechów i ponownie z³o¿y³ pieczêæ kumuluj±c chakrê…
Stara³ siê naciskaæ chakr± na skórê tak by opiera³a siê o ni± jak przewa¿nie mu to wychodzi³o.. Ku zaskoczeniu ch³opca chakra wylatywa³a z jego cia³a i zlatywa³a na ziemiê w postaci czym¶ miêdzy mg³± a wod±…
Aru po chwili przerwa³ próbê i otrzepa³ siê z mglistej substancji która siê do niego przylepi³a… po chwili podskoczy³ kilkakrotnie wzi±³ kilka oddechów i postanowi³ spróbowaæ ponownie…
PRÓBA 10: Ch³opak tym razem nie by³ ju¿ tak porywczy, z³o¿y³ znak i skupia³ odrobinê chakry w ca³ym ciele i kierowa³ j± ku obrze¿ach organizmu, ku pozytywnemu zaskoczeniu ch³opca chakra zaczê³a unosiæ siê swobodnie w postaci leciutkiej mgie³ki ku b³êkitnym chmurom i znikaæ z otoczenia…
Na pole walki nie zostawa³a jednak ch³opak uzna³ to za motywacjê i powoli zwiêksza³ szybko¶æ i gêsto¶æ mg³y która coraz wolniej unosi³a siê z terenu a¿ w koñcu gêsto¶æ mia³ ju¿ dopracowan±… Emitowa³ mg³ê w oko³o coraz szybciej a¿ po krótkiej chwili ca³y teren by³ zamglony… ch³opak nic nie widzia³ u¶miechn±³ siê a w tym samym momencie automatycznie uaktywni³o siê jego kekkei genkai…
Ch³opak emitowa³ mg³ê jeszcze jaki¶ czas… czu³ siê cudownie… po chwili zaczê³o krêciæ mu siê z lekka w g³owie, przesadzi³ z ilo¶ci± mg³y bo Itak ju¿ spory obszar ona ogarnê³a…
Ch³opak ruszy³ zadowolony z dum± odnie¶æ zwój na miejsce…
Zaliczam
Wi Dim
1. Nick: Aru
2. Ranga: Chuunin
3. Chakra: 1525
4. Wiek: 13
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
(UCZÊ SIÊ Raiseichi oraz Rai No Tate)
WSTÊP
Aru siedzia³ oparty o drzewo niedaleko jeziorka znudzony ogl±daj±c wodê..
Czas mija³. Lecia³y sekundy, minuty, godziny a ch³opakowi nie chcia³o siê wstawaæ…
No bo jaki sens jest i¶æ nie wiadomo gdzie, jak tu jest komu¶ wygodnie…
Nagle ujrza³ w wodzie odbicie jakiego¶ mê¿czyzny… By³ to Satsuo, cz³owiek którego spotka³ podczas poprzedniego treningu…
- Ej!! - da³o siê s³yszeæ krzyk Aru
Po chwili ciszy..
- Satsuo!! – kolejny raz krzykn±³ Aru
Niestety ku rozczarowaniu ch³opaka facet nie us³ysza³..
Aru lekko zdenerwowany, bo ile¿ mo¿na wo³aæ wyj±³ kunai i rzuci³ w kierunku faceta…
Kuna ¶wisn±³ nad wod± i zbli¿a³ siê szybko do celu, gdy ju¿ by³ tu¿ obok Satsuo uniós³ d³oñ i powiedzia³ Rai no Tate na której pojawi³a siê nagle tarcza…
Kunai zosta³ odbity i wpad³ do wody a mê¿czyzna w tym w³a¶nie momencie zauwa¿y³ sk±d wylecia³…
Satsuo rzuci³ po chwili tarczê w bok ¶cinaj±c jedno z drzew i ruszy³ powoli w kierunku ch³opaka…
Gdy by³ ju¿ blisko przemówi³…
- aaa…. To Ty… i jak tam trening…[/i]
- No dobrze, opanowa³em tê technikê, mi³o ¿e spyta³e¶… i sory za ten kunai… – odpowiedzia³ Aru
- Có¿ to by³a za technika której przed chwil± u¿y³e¶?! Nauczy³ by¶ mnie?! – doda³ po chwili podekscytowany
Satsuo zmierzy³ ch³opaka wzrokiem. – [b]W³a¶ciwie mam teraz czas, to co mia³em za³atwiæ za³atwi³em jednak¿e wiedz jedno, nie bêdzie to ³atwe oraz nie bêdzie to mo¿liwe je¶li nie masz w sobie dodatkowo natury chakry Ration – stwierdzi³ ch³odnym g³osem…
- Dobrze, to kiedy zaczynamy?! – spyta³ faceta…
- Chcesz siê uczyæ?! Wstawaj![/i]
WSTÊP DO NAUKI
Aru ju¿ po krótkiej chwili sta³ naprzeciw Satsuo’a który rozkaza³ mu skoncentrowaæ wszelkie zasoby chakry na palcu który skropi³ wod±…
Aru pos³ucha³ Satsua i skoncentrowa³ siê na kropli… Po chwili mê¿czyzna wzi±³ jak±¶ nitkê i przeci±gn±³ j± przez krople wody. Nitka po chwili wyprostowa³a siê…
- [b]Masz szczê¶cie… gdzie¶ w Tobie drzemie natura Ration – stwierdzi³
Aru u¶miechn±³ siê po czym spyta³ siê – Co mam robiæ?!
-Spokojnie, najpierw musisz wiedzieæ, ¿e trening ten bêdzie dla Ciebie bardzo trudny… powód jest taki: jak widzia³em, uczysz siê technik Suitonu wiêc gdy bêdziesz chcia³ dodaæ naturê chakry, nie bêdzie Ci ³atwo jej odró¿niæ… poza tym ta technika jest jedn± z trudniejszych wiêc najpierw musisz opanowaæ podstawy… Rozumiesz co mam na my¶li? – stwierdzi³…
- No rozumiem… – stwierdzi³ Aru ju¿ lekko znudzony tym ca³ym wstêpem…
- To dobrze, wszystko to ma te¿ swe zalety, chocia¿by to, ¿e woda przewodzi pr±d wiêc nawet gdyby¶ u¿ywa³ dwóch ¿ywio³ów na raz nic by siê nie sta³o poza 2krotn± ró¿nic± w zu¿yciu chakry… – stwierdzi³….
NAKUA WSTÊPNA
- Na pocz±tek nie ma mo¿liwo¶ci by¶ nauczy³ siê od razu do¶æ zaawansowanej techniki wiêc zaczniemy od… hmm… Raiseichi – stwierdzi³ Satsuo.
- Dobra… – odpar³ Aru zmieszany, czê¶ciowo znudzony by³ s³uchaniem tego wszystkiego, z drugiej za¶ strony podekscytowany treningiem…
- Jest to prosta technika, jedna z najprostszych tego ¿ywio³u sam od niej zaczyna³em, polega na na³adowaniu broni pr±dem… Stwierdzi³ facet po czym wyj±³ kunai który ¶cisn±³ po chwili… Kunai zacz±³ siê lekko ¶wieciæ… Aru po chwili zorientowa³ siê, ¿e Satsuo dotkn±³ kunaaiem jego ramienia… Ch³opak poczu³ najpierw jaki¶ dreszcz, nastêpnie odrêtwienie i powoli traci³ czucie w rêku…
Satsuo zabra³ kunai i schowa³ go do plecaka po czym powiedzia³ do ch³opaka…
- Znajd¼ sobie co¶ co dobrze przewodzi pr±d i trenuj, ja tymczasem idê do miasta, wrócê rano… pamiêtaj, musisz skupiæ chakrê w d³oni, oddzieliæ j± od wody i wypu¶ciæ na broñ… – powiedzia³ po czym odszed³…
- Wydaje siê ³atwe… – Stwierdzi³ Aru gdy Satsuo ju¿ go opu¶ci³.
Po chwili w jego rêku powsta³ miecz z wody… mia³o byæ co¶ co przewodzi pr±d wiêc uzna³, ¿e siê nada …
Ch³opak zacz±³ trening… Koncentrowa³ najpierw zwyczajn± chakrê… mieczyk lekko ¶wieci³ przez chwilê na niebiesko po czym ca³a chakra ulatywa³a z niego… By³o to przeciwieñstwo jego poprzedniego treningu, wtedy musia³ rozprzestrzeniaæ chakrê a teraz skupiaæ… teraz nie by³o to ³atwe…
Ch³opak próbowa³ dalej, nie przestawa³, skutki zmienia³y siê jednak nie wychodzi³o tak jak mia³o… Raz chakra ulatywa³a, innym razem mieczyk zaczyna³ siê kruszyæ a jeszcze innym chakra sp³ywa³a z niego i spada³a na ziemiê…
Po wielu próbach w koñcu uda³o siê, ch³opak osi±gn±³ pierwszy z etapów jakie tutaj wybra³ chakra trzyma³a siê na wodnym ostrzu, po¶wistywa³a lekko emanuj±c energi± w ko³o niego.
Ch³opak u¶miechn±³ siê po czym usiad³, sporo chakry zmarnowa³ dzisiejszego dnia na nauce kontroli chakry kszta³tu.. By³ z siebie zadowolony.
Nie wiedzia³, ¿e najtrudniejsze przed nim …
Po chwili usiad³ pod drzewem I zasn±³ po chwili…
Nastêpnego dnia, gdy otworzy³ oczy ujrza³ przed sob± Satsuo..
- Wsta³e¶ wreszcie… poka¿ czego siê nauczy³e¶… – rzek³ mê¿czyzna do ch³opaka…
Aru wsta³ i ziewn±³… *Jeju od samego wstania nauka… i ja sam tego niby chcia³em?!* - burkn±³ w my¶lach Aru po czym stan±³ w lekkim rozkroku…
Przywo³a³ po chwili wodny miecz i skupi³ siê na nim.. Po chwili zacz±³ przekazywaæ na niego sw± normaln± chakrê a on zacz±³ siê lekko ¶wieciæ…
- ¦wietnie! Widzê, ¿e nie rzucasz siê na wszystko naraz jak wszyscy m³odzi idioci.. po kolei podchodzisz… prawid³owo, pierwszy etap kontroli masz ju¿ za sob±.. w takim razie æwicz dalej, ja nie bêdê Ci do tego potrzebny… a i masz tu napoje… – stwierdzi³ Satsuo, mówi±c ostatnie s³owa wskaza³ na kilka(na¶cie) butelek przy drzewie za nim.
Po chwili ju¿ go nie by³o…
Aru podszed³ do stosiku butelek i wypi³ zawarto¶æ jednej…
Po chwili postanowi³ na razie odrzuciæ kszta³t techniki, i nauczyæ siê wytwarzaæ chakrê elektryczno¶ci…
Wiele godzin próbowa³ wyemitowaæ trochê chakry z rêki, stopniowo zaczyna³ dzia³aæ…
Pierwsze próby wytworzy³y mg³ê, w koñcu na razie mózg nastawiony mia³ na tamt± technikê…
Stopniowo mg³a zaczyna³a byæ rzadsza a przy tym emanowaæ jak±¶ dziwn± energi±…
Wieczorem ch³opakowi uda³o siê w koñcu otoczyæ przedramiê pr±dem…
Z u¶miechem podniós³ swój stary wodny miecz który le¿a³ spokojnie na trawce…
Uchwyci³ go mocno i zacz±³ koncentrowaæ na nim chakrê..
Pierwsza próba skoñczy³a siê ulotnieniem siê chakry…
Kilka prób pó¼niej uda³o mu siê ju¿ nadawaæ kszta³t chakrze który pokrywa³ siê z mieczem… niestety jak siê okaza³o mieczyk by³ zbyt s³aby i roztrzaska³ siê w d³oniach ch³opaka…
Aru podszed³ do butelek…
*Zosta³y tylko dwie…* - pomy¶la³ widz±c ile ju¿ wypi³…
Wypi³ po³owê kolejnej butelki i wyj±³ kunai
Uchwyci³ go mocno i stara³ siê skoncentrowaæ na nim chakrê… ku jego zdziwieniu chakra sama dopasowa³a siê do jego wielko¶ci. My¶la³, ¿e ponownie bêdzie musia³ siê mêczyæ z opanowaniem kszta³tu a to niespodzianka…
Kilka prób i uda³o siê! Ch³opak na³adowa³ kunai pr±dem, co prawda zd±¿a³o mu siê, by energia nie rozchodzi³a siê równomiernie lub ulatnia³a siê czê¶ciowo ale liczy siê fakt! Po kilku prubach odrzuci³ kunai i wypi³ ostatni± butelkê napoju…
Nastêpnie siad³ pod drzewem i ogl±da³ wodê…
- Ile¿ mo¿na na niego czekaæ?! – zapyta³ pod nosem czekaj±c…
Po oko³o dwóch godzinach pojawi³ siê i Satsuo..
- Opanowa³em!... – rzek³ dumnie Aru…
- Brawo… przepraszam, ¿e musia³e¶ tyle na mnie czekaæ ale nigdzie wykuwaj± nic na zamówienie… musia³em i¶æ a¿ do s±siedniej wioski… – odpar³ Satsuo
- Nie chcesz zobaczyæ?! Ee do s±siedniej wioski? Po có¿ to? – spyta³ Aru
- po co? To Tobie powinno zale¿eæ nie mi, skoro mówisz, ¿e opanowa³e¶ to nie czuje potrzeby sprawdzaæ czy mówisz prawdê… aa by³em po dalsz± czê¶æ twego treningu…
Trening w³a¶ciwy
- DALSZ¡ C ZʦÆ TRENINGU?! Jak to? – spyta³ zaskoczony Aru
- Takto… – odpar³ Satsuo po czym zrzuci³ z pleców drewnian±, okr±g³± tarcze z metalowymi obwódkami…
Ch³opak zrobi³ wielkie oczy… domy¶la³ siê do czego to… i jasne sta³o siê dla nie go po co by³ trening pierwszej techniki…
- Rozumiem – stwierdzi³ Aru gdy tylko zobaczy³ tarczê - nie czeka³ na obja¶nienie
Po chwili uniós³ tarczê, wbrew pozorom by³a lekka, zapewnie specjalnie tak skonstruowana by nie mêczyæ przy noszeniu bo nie po to ona jest by broniæ a by pomóc w treningu…
Mimo, i¿ najciê¿sza nie by³a ch³opak zachwia³ siê, nigdy wcze¶niej nie nosi³ tarczy…
Satsuo w tym czasie przysiad³ z boku, na jednym z wiêkszych g³azów które znajdowa³y siê w okolicy patrz±c na trening ch³opaka…
Aru skupi³ siê i zacz±³ koncentrowaæ chakrê w tarczy…
Skutek by³ znikomy, nie uzyska³ takiego efektu jaki mia³…
Chakra wbrew woli ch³opaka nie chcia³a trzymaæ siê na tarczy…
- Nie musisz skupiaæ… musisz emitowaæ a nastêpnie skupiaæ… – stwierdzi³ Satsuo patrz±c spokojnie na poczynania ch³opaka i drapi±c siê po g³owie…
Mê¿czyzna doskonale wiedzia³, ¿e nie jest to ³atwe zadanie i zapewnie trochê zajmie m³odemu chuuninowi ale mu siê nigdzie nie ¶pieszy³o…
Aru westchn±³ g³o¶no…
Nie podejrzewa³, ¿e podczas tego treningu bêdzie do przej¶cia a¿ tyle etapów…
Po czym zacz±³ rozprzestrzeniaæ chakrê… nie mia³o to wiêkszego sensu, chakra albo ulatnia³a siê gdzie¶ w okolicy albo zwyczajnie skupia³a siê na metalu nie przylegaj±c do drewna…
- Choleraa… nie ³atwe… – burkn±³ ch³opak
- Ty nie przeklinaj tylko siê skup! – uspokoi³ go Satsuo
Ch³opak próbowa³ wiele godzin jednak¿e skutku nie by³o…
Chakra co jaki¶ czas sp³ywa³a, innym razem odp³ywa³a a jeszcze innym powodowa³a przepiêcia elektryczne…
Ch³opakowi przy wielu próbach zaczyna³a drêtwieæ rêka… Pr±d który utrzymywa³ siê na metalowych obrêczach i uchwycie powraca³ do niego w nieprzyjemny sposób…
Wiele próbowa³…
W koñcu jednak uzna³, ¿e nie ma sensu dalej trenowaæ…
Po³o¿y³ siê gdy¿ ca³± chakrê Itak zu¿y³ a powietrzem tarczy nie na³aduje...
Poza tym wielogodzinny trening zmêczy³ go tak¿e fizycznie…
Le¿±c nie móg³ spaæ przez pó³ nocy. Zastanawia³ siê nad rozwi±zaniem…
Ostatecznie nic nie wymy¶li³ i zasn±³…
Gdy obudzi³ siê rankiem, s³oñce sma¿y³o go od wschodu…
Zaraz po tym jak otworzy³ oczy do g³owy przysz³o mu pewne wspomnienie/do¶wiadczenie…
Tak czy inaczej przypomnia³ sobie jak wytwarza mg³ê, nauczy³ siê zagêszczaæ j± w konkretnych miejscach…
Postanowi³ tutaj zrobiæ tak samo…
Po kilku kolejnych godzinach treningu (ahh jak ten czas leci ) skupiania chakry w wyznaczonym przez siebie miejscu uda³o mu siê skupiæ chakrê i utrzymaæ j± w okolicach tarczy…
Ca³a energia pocz±tkowo skupia³a siê na metalu jednak ch³opak zaczyna³ byæ w stanie j± kontrolowaæ…
Stopniowo zagêszcza³ j± skupiaj±c bli¿ej drewna…
Kilka godzin pó¼niej potrafi³ ju¿ tak skupiaæ tê chakrê, ¿e drewno uleg³ego zniszczeniu, metalowa obrêcz nie spad³± jednak, ch³opak utrzymywa³ j± emitowan± energi±… Nareszcie uda³o mu siê zrobiæ co¶ w rodzaju tarczy… nie by³o to jeszcze tak efektywne ale najgorsze ju¿ z g³owy…
- Brawo! – zacz±³ Satsuo – Rai No Tate jest bardzo zaawansowan± technik±, pozwala wytworzyæ elektryczn± tarczê, jest nadzwyczaj skuteczna w ochronie… z czasem bêdziesz w stanie robiæ j± znacznie wiêksz± i broniæ wiêcej ni¿ tylko siebie, jednak¿e pierwszy, najtrudniejszy etap masz ju¿ za sob±… có¿ czas ciê teraz przetestowaæ i przystosowaæ do ¿ycia… – stwierdzi³ i u¶miechn±³ siê cwano na koniec
Po chwili rzuci³ w ch³opaka kamieniem…
Kamieñ ten lecia³ dosyæ szybko..
Gdy uderzy³ w miejsce, gdzie przed chwila jeszcze by³o drewno, nie zatrzyma³ siê a zmieni³ tor lotu jednak¿e przelecia³ i lekko uderzy³ Aru w brzuch…
- Skup wiêcej chakry!… – burkn±³ Satsuo rzucaj±c w stronê ch³opaka shuriken…
Aru nie bêd±c jeszcze gotowym do u¿ycia chakry przeciw temu shurikenowi przechyli³ j± i odbi³ shuriken tym co zosta³o z prawdziwej tarczy, metalowym ogrodzeniem
- Tak z zaskoczenia? Da³ by¶ mi siê przygotowaæ! – Spyta³ lekko zdziwiony Aru po czym skoncentrowa³ wiêcej chakry… cze¶æ odlecia³a gdzie¶ jednak tarcza zaczê³a tworzyæ widoczn± barierê..
- Podczas walki nikt nie da Ci siê przygotowaæ… – burkn±³ Satsuo grzebi±c w torbie z broni± miotan±…
Kolejny broñ - kunai wyrzucony w ch³opaka..
- No niby tak… – mrukn±³ Aru..
Po chwili skupi³ siê bardziej na koncentrowaniu chakry…
Kunai zbli¿a³ siê nieub³aganie…
Jednak co¶ go zatrzyma³o… takk!!
Uda³o siê, zosta³ odbity od tarczy…
Aru nie zd±¿y³ siê tym nacieszyæ zbyt d³ugo…
Kolejne trzy shurikeny wymierzone w niego zbli¿a³y siê z zaskakuj±c± szybko¶ci…
Aru zauwa¿y³ je w ostatniej chwili…
Odchyli³ siê na nogach… Dwa z nich uda³o mu siê odbiæ… trzeci przelecia³ mu kilka milimetrów od ucha…
- Ma³o brakowa³o… – mrukn±³ i odskoczy³ w ty³…
W powietrzu, zauwa¿y³, ¿e w ziemiê pod nim wbi³ siê kunai z wybuchow± notk±…
Nad ziemi± Aru nie mia³ gdzie uciekaæ… Ustawi³ wiêc tarczê w kierunku ziemi i skuli³ siê..
Nagle nast±pi³a eksplozja…
Ch³opak odlecia³ w powietrze… by³ lekko og³uszony jednak obroni³ siê…
Nagle za jego plecami – o kilkana¶cie metrów nad ch³opakiem lec±cym w górê ukaza³ Siê Satsuo…
Satsuo równie¿ uaktywni³ tarczê… Ch³opak obróci³ siê i obie defensywne techniki zderzy³y siê iskrz±c w oko³o…
Aru po chwili zacz±³ lecieæ bezw³adnie w kierunku ziemi…
By³ coraz bli¿ej…
Kilka metrów nad ni± zosta³ z³apany przez Satsua…
- Musisz byæ zawsze czujny… nawet podczas treningu.. nigdy nie wiesz kiedy zostaniesz zaatakowany! – rzek³ Satsuo
Po chwili facet rzuci³ Aru na ziemiê…
- Wiêc trenujemy dalej… – rzek³ po czym wyskoczy³ w górê…
W powietrzu z³o¿y³ jakie¶ pieczêcie po czym wypu¶ci³ z ust strumieñ wody pod du¿ym ci¶nieniem który by³ na³adowany elektryczn± chakr±…
Ch³opak nie mia³ czasu aby wstaæ…
Po³±czy³ jedynie obie d³onie i postara³ siê wykonaæ tê technikê…
Po chwili woda rozpryska³a siê dooko³a odbijaj±c siê od tarczy…
Nie wiadomo, czy po prostu Aru by³ tak zdolny, czy wynik adrenaliny któr± skutecznie wywo³ywa³ Satsuo.
Tak czy inaczej ch³opak OPANOWA£ TÊ TECHNIKÊ!
Ch³opak trenowa³ pos³ugiwanie siê tarczy przez kolejne kilka godzin po czym podziêkowa³ za naukê i odszed³..
Wiem, ¿e trening w³a¶ciwy jest odrobinê gorzej napisany jednak¿e sami wiecie jak to jest nie? Zmêczy³em siê tym pisaniem wydaje mi siê, ¿e mimo to wystarczy…
Raisechi zaliczone , Rai no tate nie zaliczam
Minako
Nie wiem, czemu nie zaliczy³a¶ mi, co prawda by³o nie dopracowane ale to by³o mniej wiêcej w sumie dwukrotnie tyle tekstu co Twój trening chidori.. mniejsza o wiêkszo¶æ tak czy inaczej dopisa³em (a raczej z edytowa³em) trening i mam nadziejê, ¿e tyle ju¿ wystarczy Aru
Ok zaliczam...ale nastêpnym razem bez tkaich notatek
1. Nick: Aru
2. Ranga: Chuunin
3. Chakra: 2355
4. Wiek: 13
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
Suiryuuben
W budynku by³a cisza.. nie by³o tu nikogo jednak drzwi by³y uchylone. Tu¿ przy drzwiach a¿ do przeciwnej ¶ciany poustawiano rega³y… Na rega³ach wed³ug tajemniczego wzoru poustawiane by³y ró¿ne ksiêgi i zwojê.. Budynek wygl±da³ na bibliotekê – by³a to biblioteka, klanowa… Dêbowe drzwi uchyli³y siê nagle wpuszczaj±c do zamroczonego pomieszczenia znaczne ilo¶ci ¶wiat³a… Do ¶rodka wszed³ rozczochrany czarnow³osy ch³opiec, wêdrowa³ wzrokiem dooko³a.. Patrzy³ od pod³ogi po sufit, od drzwi po ¶cianê przerzuca³ jasnob³êkitnymi oczyma po rega³ach… Ziewn±³ leniwie po czym podszed³ kawa³ek dalej, miêdzy rega³y.. Wszystkie zwoje by³y pouk³adane kolorami ale co one oznacza³y nie sposób by³o domy¶liæ siê na pierwszy rzut oka… Po chwili jednak sytuacja siê rozja¶nia³a, ¿ó³te zwoje zawiera³y techniki z ¿ywio³u b³yskawicy, czerwone p³omienia i tak dalej.. Fioletowe by³y za¶ iluzj± a zielone tai jutsu.. Zielonych by³o tu najmniej zaledwie jeden aczkolwiek poka¼ny rega³… Ch³opak wszed³ miêdzy kolorowe rega³y licz±c na szczê¶liwe ujrzenie czego¶, co go zaciekawi nie bo on w³a¶ciwie jeszcze nie po³apa³ siê gdzie co jest… Uj±³ d³oni± jeden zwój, by³ koloru niebieskiego.. Postanowi³ wzi±æ go ze sob± i zapoznaæ siê z zawarto¶ci±, przyszed³ tu by zdobyæ wiedzê.. A jako, ¿e drzwi by³y otwarte a nikogo tu nie spotka³ wyszed³ tak samo jak wszed³ zostawiaj±c wnêtrze budynku ponownie w mroku, tak jak by³o nim siê tu pojawi³…
Aru wêdrowa³ spokojnie ze nios±c zwój w prawej d³oni a lew± d³oñ chowaj±c w kieszeni.. Dotar³ nad jeziorko nad którym ju¿ jedn± technikê opanowa³.. Nic siê tu nie zmieni³o.. Ch³opak opar³ siê o drzewo i spojrza³ w wodê… Kiedy trenowa³ tu poprzednim razem ujrza³ z tego miejsca cz³owieka, który go tej techniki nauczy³. Teraz nie ujrza³ nikogo… Jeszcze kilka chwil wbija³ spojrzenie w wodê. Na wodzie pojawia³y siê malutkie fale wywo³ywanie przyjemnym, ch³odnym wiatrem… Aru w koñcu usiad³ pod drzewem i obejrza³ zdobyty w bibliotece zwój… „Suiton Suiryuuben” – przeczyta³ na g³os.. *Ciekawe czego mnie nauczysz…* - pomy¶la³ zak³adaj±c, ¿e nie zwa¿aj±c na to co bêdzie zawarto¶ci± zwoju nauczy siê w³a¶nie tej techniki… Nie, nie z ambicji. Z lenistwa, zwyczajnie nie chcia³o mu siê wracaæ po nic innego… W koñcu rozwin±³ niebieski zwój wewn±trz którego znajdowa³ siê piêkni opis techniki oraz wszystko wymagane do stworzenia oraz wszystko co trzeba wiedzieæ by siê nauczyæ… Ch³opak westchn±³ g³o¶no.. ju¿ teraz wiedzia³, ¿e trochê siê z t± technik± pomêczy.. Wsta³. Otrzepa³ ubranie z piasku na którym siedzia³ przed chwil± i patrz±c na rozwiniêty na ziemi zwój czyta³ co trzeba na pocz±tku… Przeczyta³ tu o dwóch wielkich zaletach tej techniki, pierwsz± z nich by³ brak pieczêci które trzeba wykonaæ – czysta koncentracja… Drug± z zalet by³o to, ¿e do jej wykonania wystarczy zaledwie kropla wody a o to nie trudno nawet na pustyni, zwyk³y pot który wytwarza cz³owiek b±d¼ zwyk³e gêstsze skoncentrowanie jego klanowej mg³y i ma wymagany sk³adnik… U¶miechn±³ siê nieznacznie jednak po wodê wola³ schyliæ siê do jeziorka które znajdywa³o siê obok.. Namoczy³ praw± d³oñ po czym uniós³ j± do góry i wcisn±³ w ni± chakrê… Kropelki wody drgnê³y lekko. Podskoczy³y na kilka sekund w powietrze. Opad³y bezw³adnie na d³oñ ch³opca… Aru przekl±³ do¶æ g³o¶no po czym powtórzy³ czynno¶æ tym razem wspomagaj±c siê lew± rêk±.. Pchn±³ kroplê wody w górê za pomoc± chakry… Kilka rozlecia³o siê na boki.. Có¿ technika wymaga³a jednej, w tej chwili w górze by³y oko³o trzy.. Ch³opak powoli odci±gn±³ lew± rêkê od prawej d³oni bo jeszcze mu tego brakowa³o, aby jedn± technikê wykonywaæ dwurêcznie. Kroplê nad jego d³oni± zadr¿a³y jednak nie opad³y. By³y trzy. Teoretycznie lepiej jednak w tej chwili rozprasza³y ch³opaka. Lew± rêk± a konkretnie koñcem palca wskazuj±cego znajduj±cego siê na niej odci±gn±³ dwie krople znajduj±ce siê nad d³oni±. Krople wody opad³y gdzie¶ w okolicy, by³o to bez znaczenia – liczy³a siê ta jedna jedyna kropla któr± ch³opak postanowi³ wykorzystaæ.. Ma powstaæ kula wody nad rêk±, pomy¶la³. Kropla by³a ju¿ nad rêk± ale raczej za spraw± jej wielko¶ci nie móg³ nazwaæ tego kul±… Wiedzia³ doskonale co trzeba zrobiæ. Skupiæ chakrê wewn±trz kropli tak gêsto, by siê w niej nie mie¶ci³a, wtedy kula siê rozro¶nie. Sam nie wiedzia³ jak to siê dzieje, ¿e wody staje siê wiêcej ale wiedzia³ jak to zrobiæ i tak zacz±³ robiæ.. Koncentrowa³ chakrê w d³oni przez dobre kilkadziesi±t sekund. Robi³ to powoli i miarowo. Kropelka powiêksza³a siê wolno, proporcjonalnie.. W koñcu by³a wielko¶ci pi³ki tenisowej, straci³a kszta³t idealnie okr±g³ej kuli. Rozla³a siê na boki oblewaj±c ch³opca… Aru przekl±³ ponownie. Dopiero po przerwaniu techniki o ile mo¿na tak nazwaæ to, co przed chwil± wyczynia³ poczu³ znaczny ubytek chakry. Zachwia³ siê lekko, zamgli³o mu siê w oczach.. Po chwili jednak potrz±sn±³ g³ow± stwierdzaj±c, ¿e jeszcze zbyt wcze¶nie by s³abn±æ..
Ch³opak rozejrza³ siê po okolicy, by³o tu ca³kowicie pusto. Dziwi³o to ch³opca jednak cieszy³o zarazem, nie lubi³ jak kto¶ spogl±da na jego trening… Zerkn±³ w niebo, przez liczne chmury ujrza³ jak s³oñce góruje. Po³udnie, pomy¶la³. Uniós³ praw± d³oñ ku s³oñcu u zacz±³ delikatnie wypuszczaæ chakrê.. Lew± wrzuci³ tu¿ nad ni± zaledwie kropelkê wody, Ta jednak nie polecia³a dalej ani nie opad³a na nadgarstek ch³opca. Zawis³a w powietrzu. Ch³opak u¶miechn±³ siê mimowolnie i ponownie spróbowa³ powiêkszyæ to do rozmiarów kuli, co najmniej takiej jak± gra siê w pi³kê no¿n±.. Etap pi³eczki do ping-ponga przeszed³ bez najmniejszych zachwiañ.. Gdy kropla osi±gnê³a rozmiary pi³ki do tenisa kszta³tem w ogóle nie przypomina³a kuli. By³a czym¶ miêdzy kwadratem a trójk±tem, jak by na ni± spojrzeæ z boku mo¿na by by³o stwierdziæ, ¿e jest to gwiazda. Có¿ tak w³a¶ciwie to nie mo¿na by³o nazwaæ tego czym by³a bo jej kszta³t zmienia³ siê z ka¿d± sekund±.. Ch³opak spojrza³ na to co mia³ nad rêk± z niezadowoleniem. Skrzywi³ siê. Sykn±³. Skoncentrowa³ mocniej staraj±c opanowaæ kszta³t chakry. Po chwili woda zmieni³a siê mo¿na powiedzieæ w pi³eczkê, idealn±. By³a okr±g³a, bez ¿adnych nie równo¶ci, niestety wci±¿ by³a zbyt ma³a. Wci±¿ osi±ga³a wielko¶æ zaledwie tenisowej pi³eczki a jak Aru zd±¿y³ przeczytaæ ma byæ znacznie wiêksza ni¿ ta do gry w nogê. Có¿ wznowi³ próby powiêkszania. Ponownie spotka³ siê z takim samym efektem, gdy woda osi±gnê³a masê podrêcznej pi³ki do gry w nogê (taka mniejsza =) ) ponownie nast±pi³y zachwiania kszta³tu. Woda zmienia³a swe u³o¿enie co chwilê. Raz by³a kwadratem, raz czym¶ co przypomina³o s³onia, potem przerwa³a siê na pó³ jednak nie rozdzielaj±c do koñca, ukaza³a kszta³t cepa.. Zaraz po tym, jak woda ukaza³a cep, cep rozerwa³ siê na dwie czê¶ci i ochlapa³ ch³opca. M³ody Sabataya przekl±³ g³o¶no czuj±c jak woda po nim sp³ywa… po chwili poczu³ znaczny spadek energii. Zachwia³ siê na nogach. Zrobi³ krok w ty³, ten krok by³ b³êdem. Po cofniêciu siê o krok zachwia³ siê na nogach i ju¿ nie odzyska³ równowagi, pad³ na plecy od pasa l±duj±c w jeziorze, p³ytkim na brzegu. Le¿a³ na plecach, b³êkitne oczy wbija³ w niebo. My¶la³. Wspomina³ poprzednie treningi. Nie mia³ si³ wstaæ wiêc có¿ mu pozosta³o? Przypomnia³ sobie jak to przy uczeniu siê mg³y tworzy³ wodê, wtedy ona go denerwowa³a a teraz na jego nieszczê¶cie niemal kompletnie oduczy³ siê tego. Tak mu siê przynajmniej wydawa³o. Potem my¶la³ o uk³adaniu kszta³tu chakry, có¿ kula by³a ³atwiejsza do osi±gniêcia ni¿ tarcza. A tarcze nauczy³ siê ju¿ wytwarzaæ. Poza tym.. – nie dokoñczy³ rozmy¶lania. Straci³ przytomno¶æ.
Gdy spod ciê¿kich powiek ch³opak wystawi³ oczy koloru podobnego do nieba na które by³y skierowane nie wiedzia³ ile le¿a³. Wiedzia³, ¿e by³o mu zimno. Wiedzia³ dlaczego, le¿a³ w wodzie. Nie pamiêta³ kiedy przesta³ byæ obecny umys³em na tej polanie. Có¿ ale trochê tu pole¿a³, by³ ¶wit. Z pewno¶ci± nie by³ to ten sam dzieñ. Ch³opak pierwotnie zastanawia³ siê nad opuszczeniem jeziorka i rozgrzania siê. Uzna³, ¿e nie mo¿e, za du¿o czasu ju¿ zmarnowa³. Inn± spraw± by³ fakt, ¿e by³ ¶wit – do po³udnia bêdzie gor±co. Ch³opak podpar³ siê z ty³u d³oñmi, wsta³ w koñcu. Chcia³ przekl±æ widz±c jak przemoczony ma ty³ ubrania. Nie zrobi³ tego. Nie chcia³o mu siê? Zwyczajnie – starczy³o mu to, co poprzeklina³ poprzedniego dnia. Ch³opak rozprostowa³ siê krêc±c g³ow±, miê¶nie mu siê zasta³y. Pokrêci³ kilkakrotnie rêkoma, pozgina³ nogi i postanowi³ wróciæ do treningu. Ch³opak uniós³ praw± d³oñ ponad g³owê. Zamkn±³ na chwilê oczy, sam w³a¶ciwie nie wiedzia³ po co. Po prostu zamkn±³, byæ mo¿e dla lepszej koncentracji – nieistotne. Po chwili nad d³oni± zaczê³a tworzyæ siê gêsta mg³a, po chwili skupi³a siê w kulê, idealn± bez ¿adnych kantów, by³a wielko¶ci pi³ki do gry w nogê. Ci±gle ros³a. Ch³opak z u¶miechem patrzy³ na to zjawisko. Nie wiedzia³, sk±d ta nag³a poprawa. Có¿ byæ mo¿e spowodowana by³a odnowieniem chakry której tak wiele zu¿y³ dzieñ przed tym. Mo¿e po prostu oswoi³ siê z wod±. Nie wiedzia³ i prawdopodobnie nigdy siê nie dowie. Pi³ka w kontroli ch³opca by³a ju¿ wielko¶ci ca³kiem konkretnej, lekarskie. Ch³opak w±tpi³, ¿e bêdzie w stanie kontrolowaæ kszta³t pi³ki a raczej wody o wiêkszej masie. Myli³ siê, gdy pi³ka osi±gnê³a wielko¶æ konkretnej pi³ki pla¿owej nie mia³ z tym najmniejszych problemów. Ch³opak s±dzi³, ¿e wszystko sta³o siê w kilka minut. Te z³udzenie rozmy³o mu jedno spojrzenie, spojrzenie na niebo. Ujrza³ s³oñce w zenicie. Ten widok wrêcz przerazi³ ch³opca który wbijaj±c oczy w p³on±c± kule straci³ kontrolê nad t± wodn±, rozp³ynê³a siê tworz±c spor± ka³u¿ê, ch³opak odsun±³ siê i nie zosta³ zmoczony, Zauwa¿y³, ¿e jego ubranie te¿ ju¿ by³o suche. Odszed³ kilka kroków i opar³ siê o drzewo. Poczu³ to. Straci³ spor± czê¶æ chakry. Choæ nie by³o to tak wiele jak poprzedniego dnia. Ch³opak za³amany spojrza³ na jezioro, patrzy³ na g³adk± tafle wody. W ogóle nie by³o wiatru. Ch³opak zamkn±³ oczy, chcia³ daæ im odpocz±æ chwilê tak jak ca³emu organizmowi. Zsun±³ siê do pozycji siedzenia opartego. Nie spa³. Oddycha³ miarowo. Zbiera³ si³y.. W koñcu wsta³, nie wiedzia³ ile czasu minê³o. Wydawa³o mu siê, ¿e chwila… ¬le mu siê wydawa³o, zreszt± jak zwykle ostatnimi dniami. Minê³y dwie godziny. Có¿ w tej chwili by³o to nie istotne. W tej chwili liczy³o siê tylko to, ile minie zanim uda mu siê stworzyæ kulê odpowiedniej masy. Uchwyci³ jeden z le¿±cych na ziemi patyków, narysowa³ okr±g. Wbi³ patyk w sam ¶rodek. Stworzy³ zegar s³oneczny… Tyle, ¿e nie wiedzia³ która jest teraz godzina. Có¿ te „urz±dzenie” mia³o pos³u¿yæ mu raczej za stoper.. W koñcu uniós³ rêkê w górê i prychn±³ gniewnie. W kilka sekund pojawi³a siê malutka kropelka nad jego palcami, stworzona z mg³y. Móg³ schyliæ siê co prawda do jeziora, ale zabezpiecza³ siê na wypadek walki na pustyni, poza tym tak by³o szybciej. Kilka minut zajê³o ch³opakowi nim kropla osi±gnê³a wielko¶æ pi³eczki pingpongowej. Co chwila zerka³ nerwowo na zegar. Jak by nie patrzeæ to zerkanie, spowalnia³o go. Po oko³o piêtnastu minutach od stworzenia kropli mia³ pi³eczkê tenisow±. Có¿ strasznie wolno. Ch³opak nie odczuwa³ tego tworz±c to, ca³± ta czynno¶æ poch³ania³a go. Towarzyszy³o temu dziwne uczucie zatracenia poza czasem, có¿ ale stoper tego nie rozumia³. Nieub³aganie wskazywa³ jak ten czas leci. Po po³owie godziny by³a pi³ka do gry w nogê. Gdy by³o dok³adnie 60 minut od pocz±tku wykonywania techniki, nad rêk± ch³opca ukaza³ siê w koñcu upragniony kszta³t, a raczej wielko¶æ. By³a to pi³ka pla¿owa. Ch³opak odrzuci³ kulê wody kawa³ek dalej. Zachwia³ siê na nogach. Có¿ w tym treningu praktycznie po ka¿dej próbie koñczy³ chwiej±c siê. Zerkn±³ na s³oñce, powoli zbli¿a³o siê ku zachodowi. Nie mia³ czasu na odpoczynek. Po odpoczynku ju¿ nie mia³ by kontroli nad swym wolnym tempem. Skupi³ siê mocno. Ponownie uniós³ d³oñ nad g³owê. Ponownie z kropli wody w kilka minut ciecz przechodzi³a wielko¶ci± przez pi³kê pingpongow± przez tenisow± przez no¿n±, lekarsk± na pla¿owej koñcz±c. Zegar ponownie nieub³aganie wskazywa³ cieniem patyka czas jaki zd±¿y³ up³yn±æ. By³o to pó³ godziny. Ch³opak pad³ na ziemiê zmêczony, kula wyl±dowa³a gdzie¶ obok na szczê¶cie nie ochlapuj±c m³odego Sabataya. Ch³opak uniós³ g³owê. Mia³ mieszane uczucia, umia³ utrzymaæ ju¿ kulê jednak tworzy³ j± zbyt wolno. Tyle trudu, a to dopiero pierwszy etap… Patrzy³ w niebo. Przesta³ rozmy¶laæ. Po prostu patrzy³. Patrzy³ na pomarañczowo-ró¿owy zachód s³oñca. S³oñce zasz³o. Ch³opak zasn±³.
Gdy Aru zaszczyci³ niebo spojrzeniem swych b³êkitnych oczu by³o ju¿ ko³o po³udnia. Có¿, d³ugo spa³. Gdy wsta³ poszed³ do miasta. Musia³ co¶ zje¶æ by nie umrzeæ z g³odu. Bola³ go brzuch, nic dziwnego. Przez trening zapomnia³ o wymaganiach organizmu a teraz mia³ za swoje. Przeszed³ miêdzy sklepami. Kupi³ jaki¶ chleb, owoce i inne ró¿ne jedzenie. Czê¶æ zjad³ od razu, czê¶æ przeznaczy³ na przerwy w treningu i wzi±³ do plecaka. Kupi³ te¿ napoje. Ca³e te chodzenie po mie¶cie zajê³o mu zaledwie dwie godziny, a do sklepów by³o kawa³ek, zje¶æ te¿ trochê trwa³o. Có¿ nie mia³ kobiecych potrzeb ogl±dania wszystkich przefascynuj±cych ubrañ i innych tego typów rzeczy wiêc w czym siê dziwiæ? Gdy dotar³ w koñcu na swoj± polanê ko³o jeziorka rzuci³ plecak pod drzewo. Uniós³ rêkê i.. i stwierdzi³, ¿e zjad³ zbyt wiele bo czu³ siê ciê¿ki =). Po chwili jednak przypomnia³ sobie w jakim celu trzyma uniesion± d³oñ, spowa¿nia³. Szybko rzuci³ okiem na zegar i zaraz przyst±pi³ do techniki. Mg³a. Kropla. Pingpongowa pi³a. Tenisowa pi³ka. Podrêczna no¿na pi³ka. Pi³ka no¿na. Pi³ka lekarska. Pi³ka pla¿owa. Na oko 17 minut. Có¿ nie z jednej strony by³o to ju¿ dwukrotnie szybciej, z drugiej by³o to o wiele zbyt wolno do walki. Próbowa³ bez przerwy do zmroku. Efekt by³ widoczny. W tej chwili osi±ga³ kulê upragnionej wielko¶ci ju¿ w minutê i siedem sekund. Có¿ ju¿ nie by³o ¼le ale to wci±¿ zbyt wolno jak na walkê gdzie nie ma siê bonusu zaskoczenia. Ch³opak zasn±³. Gdy obudzi³ siê kolejnego dnia wci±¿ trenowa³, od mg³y po pi³kê pla¿ow± w nocy udawa³o mu siê przechodziæ w kilkana¶cie sekund a efekt by³ stabilny. Ch³opak chcia³ przej¶æ do kolejnego etapu ale widz±c piêkn± pe³nie ksiê¿yca postanowi³ przerwaæ na chwilê a pó¼niej nie wiedz±c kiedy zasn±³. Nastêpnego ranka, bo w³a¶nie rankiem siê obudzi³, ch³opak potrafi³ ju¿ tworzyæ kulê bardzo szybko mog±c przy tym gdyby mi±³ taki kaprys dla efekty machaæ d³oni± a nie trzymaæ j± w bezruchu. Có¿ teraz czas na etap drugi. Tworzenie macki.
Z kuli trzymanej ponad d³oni± ch³opca, na ¿yczenie m³odego shinobiego wylecia³a jedna macka, powoli. Kula po chwili straci³a stabilno¶æ i obla³a ch³opca. Aru przekl±³ do¶æ dono¶nie uderzaj±c ze z³o¶ci piê¶ci± w najbli¿sze drzewo. By³ przekonany, ¿e najgorsze za nim. Myli³ siê oczywi¶cie… Ahh ta naiwno¶æ. Ponownie stworzy³ kulê w czym by³ ju¿ zadowalaj±co szybki, w koñcu nie trenowa³ tego od dzi¶ a wiêcej dni, mo¿e nawet tydzieñ, ch³opak nie pamiêta³ zreszt± by³o to nie istotne, liczy siê przecie¿ efekt. Wypu¶ci³ powoli jedn± mackê, wiêksza liczba by³a by bezsensu bo zwyczajnie nie potrafi³ tego kontrolowaæ. Z ka¿dym metrem kula traci³a na masie i stabilno¶ci, có¿ ch³opak próbowa³ to kontrolowaæ. Woda nad jego g³ow± chwia³a siê jednak nie rozwali³a jak za pierwszym podej¶ciem. Te pn±cze wydostaj±ce siê z „pi³ki” by³o strasznie niestabilne i powolne, gdy odbiega³o na 5 metrów od ch³opca on traci³ nad nim kontrole i macka odrywa³a siê od kuli spadaj±c na ziemiê niczym deszcz. Kula zachwia³a siê. Ch³opiec przekl±³. Chcia³ zaprzestaæ jednak co¶ kaza³o mu próbowaæ dalej. Co¶ kaza³o wiêc próbowa³. Wiele godzin wysuwa³ macki z kuli, jedn± za drug±. Z pocz±tku robi³ to pojedynczo, powoli chcia³ je utrzymaæ. W koñcu zmieni³ taktykê, wolne wodne pn±cze by³o dla niego zbêdne, ch³opiec potrzebowa³ szybkiej broni. Zacz±³ wiec wrêcz wystrzeliwaæ z kuli kolejne macki. Jedna, rozla³a siê. Druga, to samo. Ró¿nicy nie by³o a¿ do trzydziestej czwartej. Có¿ ta równie¿ siê rozla³a. Ch³opak jednak spostrzeg³ odleg³o¶æ dok±d zdo³a³a dotrzeæ. Ostatnia z wykonanych do tej pory macek by³a jakie¶ dwadzie¶cia osiem metrów dalej, ni¿ pierwsza. Trzydziest± pi±t± wykona³ spokojnie, jak pierwsz±. Ku pozytywnemu zaskoczeniu bez problemu przekroczy³a dystans dwudziestu metrów, nie straci³ kontroli jak kilka godzin temu, na starcie. Ch³opak u¶miechn±³ siê i zachwia³ lekko na nogach. Ponownie nie mia³ chakry. Wodna kula wyla³a siê na niego przemaczaj±c ca³kiem. Ch³opak nie przej±³ siê tym faktem. Poszed³ zje¶æ co¶. Nastêpnie napi³ siê, wypró¿ni³ i usn±³.
Kolejny poranek nie by³ w niczym inny ni¿ poprzednie. Pogoda identyczna, wci±¿ ten sam mi³y wietrzyk zachêcaj±cy do treningu.. Aru wsta³ a raczej zerwa³ siê uznawszy, ¿e spa³ dzi¶ zbyt d³ugo. Chcia³ jak najszybciej opanowaæ tê technikê, wczoraj mia³ wy¶mienity rezultat w treningu, ¿e wychodzi³ z dziwnego za³o¿enia, ¿e dla równowagi dzisiaj bêdzie sz³o mu fatalnie. Có¿.. Mia³ szczê¶cie. Jego obawy s³uszne nie by³y. W kilka sekund nad jego rêk± ukaza³a siê wielka kula wody. Pó¼niej wylatywa³y z niej macki. Nie, nie pojedynczo jak dnia poprzedniego. Wylatywa³y masowo. We wszystkie strony z ogromn± szybko¶ci± owijaj±c siê czasami. Po przeleceniu jakiego¶ odcinka czasem rozpada³y siê na wodê, czasem nie. Lecia³y jak szalone, bezustannie wylatywa³y z kuli. Ch³opiec trenowa³ do upad³ego, wiedzia³ jednak ju¿ jak wykonaæ tê technikê. Reszta by³a tylko doskonaleniem.
//Je¶li kto¶ ocenia po rozmiarze w wordzie to na akapitach 1cm czcionk± 11 textu jest ok 4,5 strony //
//£adna, d³uga i w miarê akceptowalna ogólnie nauk± zaliczone//
1. Nick: Aru
2. Ranga: Miszcz miecza/missing/chuunin(w wiosce )
3. Chakra: 2405
4. Wiek: 14
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
Suishuu Gorugon
Ranga:B
koszt 250
Shinobi wytwarza kulê wody, która zmienia siê w wê¿a. W±¿ ten mo¿e poraniæ przeciwnika ostrymi zêbami.
W¶ród unosz±cej siê mg³y da³o siê s³yszeæ kroki.. Nad nie odwiedzane od d³ugiego czasu jezioro.. Wiatru nie by³o.. Po s³oñcu mo¿na by³o wydedukowaæ, ¿e jest popo³udniu.. Czternastoletni, b³êkitnooki ch³opiec zatrzyma³ siê na chwilê.. Spojrza³ na jezioro.. kto¶ tam by³.. Wysoka, szczup³a dziewczyna o jasnych w³osach...
Po terenie otaczaj±cych dwoje m³odych ludzi mo¿na wydedukowaæ, ¿e walka trwa ju¿ jaki¶ czas.. Drzewa na przemian rozerwane, prze³amane oraz przebite.. G³azy na przemian przebite, roztrzaskane i zmia¿d¿one.. Wszystko jest wilgotne, to z pewno¶ci± nie jest walka u¿ytkowników katonu.. W wiêkszo¶ci zmoczona ziemia z której wyrasta zielona trawa...
Na tym terenie znajdywa³y siê dwie osoby. Miêdzy licznymi wg³êbieniami w ziemi o ¶rednicy oko³o 25cm ciê¿ko dysz±cy, czarnow³osy rozczochrany ch³opiec.. Oddycha³ z trudem.. By³ ca³y mokry jednak nie wygl±da³o to jak by by³ mokry przez pot a zwyczajnie oblany wod±.. Swe jasnob³êkitne oczy kierowa³ na drug± ze znajduj±cych siê tu osób. By³a to wysoka, szczup³a dziewczyna o jasnych, d³ugich do pasa, rozpuszczonych w³osach, wygl±da³a na starsz± od niego o oko³o piêciu lat.. Jej oczy równie¿ by³y b³êkitne.. Niczym nie zdradza³a zmêczenia, oddycha³a spokojnie, sta³a a jej piêknie cia³o wraz z gustownym ubraniem równie¿ by³o lekko zwil¿one.. Stali przy jeziorze, oboje d³u¿sz± chwilê nieruchomo.. W koñcu b³êkitnooka dziewczyna unios³a powoli praw± d³oñ w kierunku jeziora.. Ciemnow³osy ch³opiec natomiast uniós³ lew± d³oñ ku niebu.. Wci±¿ patrzyli na siebie.. Kilka sekund pó¼niej z jeziora na które wskaza³a jasnow³osa wyp³ynê³o 5 wodnych wê¿y, wê¿e mknê³y w stronê b³êkitnookiego ch³opca.. Ch³opiec jednak równie¿ nie trzyma³ d³oni w powietrzu chc±c zbadaæ kierunek wiatru b±d¼ z nudów.. Nad jego d³oni± niemal równo z wê¿ami pojawi³a siê wodna kula.. By³a ona wielko¶ci pi³ki pla¿owej.. Z kuli momentalnie wystrzeli³o kilka wodnych i szybkich zarazem macek.. Kilka po chwili zast±pi³o kilkana¶cie, pó¼niej by³o ju¿ kilkadziesi±t a¿ w koñcu liczyæ by³o trzeba je w setkach.. Atakowa³y wodne wê¿e odpychaj±c je g³ównie od celu którym by³ Aru.. W koñcu dwa z wê¿y uda³o mu siê zniszczyæ, nie wiadomo by³o jednak czy to nie dziewczyna je zniszczy³a uznaj±c, ¿e trzy wystarcz±.. Kilkana¶cie minut walczy³y wê¿e z wodnymi mackami.. Nikt nie wychodzi³ na prowadzenie.. Dziewczyna najwidoczniej mia³a do¶æ tej zabawy.. Unios³a wolno d³oñ ozdobion± b³êkitnym pier¶cionkiem z nieznanego ch³opcu minera³u ozdobionym piêknym, jasnym szafirem. Jej rêka ozdobiona by³a tak¿e srebrn± bransoletk± równie¿ stworzon± z tego tajemniczego minera³u.. Skierowa³a dwa palce, wskazuj±cy i ¶rodkowy w stronê ch³opca, a dok³adniej nieco nad niego, w stronê wodnej kuli któr± mia³ nad g³ow±. Dwa nastêpne palce mia³a zagiête, serdeczny oraz ma³y, kciuk natomiast skierowany by³ w bok.. Po chwili u¶miechnê³a siê lekko jednak niemniej ³adnie ukazuj±c przy tym swe ma³e, ¶nie¿nobia³e z±bki.. W ko³o ch³opca pojawi³o siê kilka kolejnych wê¿y, znacznie mniejszych od trzech walcz±cych aktualnie z ch³opcem.. Ca³y teren by³ wilgotny wiêc mia³a do¶æ wody na takie dzia³anie.. Mniejsze wê¿e bez problemu dotar³y do czarnow³osego pomimo faktu, ¿e próbowa³ siê broniæ.. W kilka chwil zosta³ przez nie opleciony.. Pomimo faktu, ¿e wê¿e uzbrojone by³y w ostre k³y nie ch³opiec nie zosta³ nimi pogryziony.. Jedynie przewalony na zwil¿on± ziemiê.. Ciê¿ar wody nie dawa³ mu mo¿liwo¶ci wstania, zreszt± nie mia³ nawet chakry by staraæ siê potem cokolwiek zrobiæ.. Le¿a³ wiêc i patrzy³ na jasnow³os± dziewczynê, w jej jasnob³êkitne oczy.. Ona patrzy³a na niego.. u¶miecha³a siê lekko. Ch³opiec nie wiedzia³ co teraz zamierza jednak by³ spokojny, dziwnie spokojny.. Mo¿e to dla tego, ¿e nie mia³ po co siê martwiæ? I tak nic by to nie zmieni³o, le¿a³ bez mo¿liwo¶ci zrobienia czegokolwiek..
- Spokojnie.. - rozbrzmia³ cicho d¼wiêczny g³os dziewczyny. Brzmia³ du¿o m³odziej ni¿ dziewczyna wskazywa³a wygl±dem a i z wygl±du nie by³a stara ..
Ch³opiec nie odpowiedzia³, patrzy³ tylko w jej b³êkitne, du¿e oczy.. Dziewczyna równie¿ d³ugo milcza³a wpatrzona w oczy le¿±cego ch³opca.. on jednak nie popêdza³ jej..
- ³adne masz oczy... - rzek³a do niego przykucaj±c obok.. Ch³opiec nie odpowiedzia³ niczym choæ chcia³, co¶ go jednak powstrzyma³o...
Dziewczyna nie by³a ani speszona ani zirytowana cisz±, u¶miechnê³a siê tylko nieco bardziej..
- Dzielnie walczy³e¶ i chyba zas³u¿y³e¶ na nagrodê.. - ponownie jej d¼wiêczny, dziewczêcy g³os przerwa³ zapadaj±c± tu ciszê.. Ch³opiec ponownie siê nie odzywa³. Czu³, ¿e nie powinien tego robiæ..
Dziewczyna wsunê³a sw± lew± d³oñ gustownie ozdobion± pier¶cieniem i bransoletk± z tajemniczego minera³u o barwie jeziora by po chwili j± wyci±gn±æ.. Gdy j± wyci±gnê³a d³oñ nie by³a ju¿ pusta.. Wyjê³a z kieszeni zwój.. Wygl±da³ jednak nieco inaczej ni¿ zwoje spotykane na co dzieñ.. Papier nie by³ szary lecz szarob³êkitny, dr±¿ki nie by³y ani z drewna, ani z ko¶ci s³oniowej lecz z tajemniczego minera³u w który ozdobiona by³a w³a¶cicielka zwoju.. Wodne wê¿e a raczej wê¿yki które jasnow³osa stworzy³a by u¶wiadomiæ ch³opcu, ¿e jest od niego lepsza oraz nie ma sensu z ni± walczyæ zmieni³y siê w wodê i sp³ynê³y powoli z ch³opca jeszcze bardziej zwil¿aj±c wilgotn± ju¿ ziemiê.. Dziewczyna woln± rêk± unios³a lew± d³oñ ch³opca po czym w³o¿y³a mu do niej tajemniczy zwój..
Nastêpnie powoli unios³a d³oñ nad twarz ch³opca, dwoma palcami dotknê³a go w czo³o, nastêpnie zamknê³a mu oczy.. on natomiast usn±³..
*
Gdy otworzy³ swe jasnob³êkitne oczêta nie by³o jeszcze po³udnia. By³ ranek, ch³opiec czu³ siê dziwnie, nigdy nie wstawa³ o tak wczesnej porze, no nigdy odk±d rozsta³ siê z siostr±, ta okazyjnie go do tego "zmusza³a". Wodzi³ oczyma po niebie. G³ównie, jak nie trudno siê domy¶leæ po chmurach niebem wêdruj±cych, okazyjnie rzucaj±c jednak okiem tak¿e na s³oñce. Po kilku minutowym podziwianiu nieba o poranku ch³opiec podniós³ siê powoli.. Gdy siedzia³ rozejrza³ siê nieco.. Nie zna³ tego miejsca, nigdy tu nie by³ a przynajmniej nie przypomina³ sobie by by³. Siedzia³ na jakim¶ niewysokim pagórku poro¶niêtym z wierzchu zielon± trawk±, wygl±daj±c± na przycinan± regularnie, zadban±. W ko³o jak spostrzeg³ by³a woda nie jakie¶ mo¿e b±d¼ ocean, spore jezioro. Ch³opiec le¿a³ na wyspie.. Ale jak siê tu znalaz³? nie mia³ pojêcia. Zielony dywan trawy urozmaicany by³ do¶æ gêsto rosn±cymi kwiatami. Kwiaty te odziane by³y w bia³e p³atki, by³y ³adne, jak siê nazywa³y? ch³opiec tego nie wiedzia³, nigdy nikt mu nie opowiada³ nic o kwiatach.. Poza kwiatami ros³o tu te¿ kilka drzew których jak siê nie trudno domy¶liæ ch³opiec nazw te¿ nie zna³.. Chocia¿.. jedno pozna³, nie po wygl±dzie lecz po owocach jakie dawa³o. By³a to jab³oñ.. Jedyne drzewo daj±ce jakie¶ owoce na tej wysepce swoj± drog± bardzo ³adnej wysepce.. Ch³opiec nie czu³ g³odu to te¿ nie wstawa³ aby podej¶æ do tego drzewa, zorientowa³ siê nagle, ¿e w d³oni trzyma zwój.. Patrz±c na tajemniczy papier o szarob³êkitnej barwie zawiniêty na b³êkitnych dr±¿kach z nieznanego minera³u, przypomnia³ sobie ostatnie sceny nim odp³yn±³ ¶wiadomo¶ci± do swego w³asnego ¶wiata, ¶wiata snu.. Swoj± drog± spa³o mu siê bardzo dobrze. ¦ni³ o tym, jak to dziwnym sposobem oddycha³ pod wod± w której by³ przez ca³y sen, p³ywa³ i wêdrowa³ po ziemi na zmianê du¿o poni¿ej miejsca po³±czenia powietrza z wod±, by³o tu wiele dziwnych ryb oraz raf koralowych.. Sen ten jednak nie jest istotny. Przypomnia³ sobie jak to po zaciêtej walce która wynik³a jakim¶ dziwnym sposobem dosta³ od jasnow³osej dziewczyny ten zwój. Przygl±da³ mu siê d³u¿sz± chwilê.. Nie rozwija³, nie ¶pieszy³o mu siê.. Obróci³ go kilkukrotnie w d³oni. Usiad³. Wzrokiem pod¶wiadomie poszukiwa³ by³ej w³a¶cicielki tego zwoju, b³êkitnookiej dziewczyny. Nie ujrza³ jej jednak. Mia³ dziwne wra¿enie, ¿e ona jest gdzie¶ tutaj jednak nie spostrzeg³ jej. Rozwin±³ zatem szarob³êkitny zwój, powoli i spokojnie. W koñcu skierowa³ wzrok na litery na nim, by³ to rêkopis, swoj± drog± pismo by³o wrêcz piêkne, wyra¼ne zdobione wieloma zaokr±gleniami wyrazy by³y niewielkie lecz by³o ich wiele. Ch³opiec zacz±³ czytaæ...
******************
Witaj.. Je¶li zwój ten wszed³ w Twe posiadanie uczciwie a nie za spraw± podstêpu, mo¿esz zatem ¶mia³o napawaæ siê dum±. Pisz±c to szczerze pow±tpiewa³am, ¿e jakikolwiek ¶miertelnik krocz±cy po tej ska¿onej okrucieñstwem ziemi godzien bêdzie poznaæ tre¶æ któregokolwiek z mych dzie³. Je¶li jednak czytasz to zapewne znajdujesz siê na tajemniczej nieznanej Ci wysepce po ¶rodku jeziora.. Wiedz jednak, ¿e nie jest to zwyk³e miejsce.. Ludzie nigdy nie mieli tu wstêpu, maj± zbyt ma³o szacunku do przyrody. Je¶li jeste¶ tu znak to, ¿e jeste¶ odmienny.. Ostrzegam Ciê jednak:
"zbezczeszczenie tego miejsca ¶wiêtego równaæ siê bêdzie niczemu innemu ni¿ ¶mierci cz³owiekowi niegodziwemu i z³emu..."
Wyspa ta magicznej mocy jest ¼ród³em.. Moc ta chakr± jest przewa¿nie zwana, magia to nazwa mo¿na by rzec zaawansowana. Tak czy inaczej energia na wyspie tej jest odnawiana a tak¿e potêgowania. Ka¿dy oddech odnawia tu jej zasoby, ka¿dy wody ³yk przep³yw jej polepsza. Jab³ko z jab³oni nie jest zwyk³ym jab³kiem, si³y na wiele tygodni w jego wnêtrzu osiaduj±, sw± siedzibê tam buduj±..
Wróæmy jednak do w³a¶ciwej tre¶ci zwoju..
Umiejêtno¶æ, zaklêcie b±d¼ technika w zale¿no¶ci od tego jak j± chce nazywaæ osoba która to opanowa³a jest zdolno¶ci± stworzenia z wody istoty ¿ywej. Tworzy ona wê¿a w zale¿no¶ci od zamiarów, du¿ego b±d¼ kilka mniejszych.. Wodne twory s± szybkie, skrêtnie ponadto niemal zupe³nie nieszkodliwe na rany ciête b±d¼ k³ute, szkodê mo¿na wyrz±dziæ im obuchem.. Ich ostre jak brzytwa zêby l¶ni±, gotowe sp³yn±æ wrogów Twych krwi±..
Do stworzenia istoty jak z opisu nie trzeba znaæ ¿adnego ¿yciorysu.. Wymagany jest za¶ do natury szacunek.. Istota niezdolna do pozornie bezcelowej obserwacji wody nie bêdzie w stanie opanowaæ tej sztuki. Do tego fantazji szczypta te¿ jest wymagana bo istota na jej wzór bêdzie produkowana..
Musisz wczuæ siê w rytm wody, natury.. Przewa¿nie narzucany wiatrem b±d¼ moc± ksiê¿yca.. Wyrównaæ oddech do rytmu tego.. Przy ka¿dym wdechu skupiaj w sobie energiê za¶ przy wydechu przerzucaj j± do wody... Utwórz w swej fantazji obraz tej istoty a konkretnie wê¿a bo bêd± k³opoty.. Formuj z wody kszta³t stwora z wyobra¼ni, powiêkszaj i klonuj stopniowo, powoli. Potêga stwora zale¿na jest od Twej woli... A¿ po wielu próbach bêdzie to istota idealna.. A wtedy nie bêdziesz musia³ siê ju¿ nigdy lêkaæ, ¿e okradn±, napadn± b±d¼ zabij± Cie we ¶nie, ustawiasz wartownika a on nie przepu¶ci nawet owsika...
**********************
Ch³opiec powoli zwin±³ zwój a nastêpnie opar³ go o jab³oñ.. Sam natomiast powsta³ i urwa³ jedno z jab³ek. Nie ¶piesz±c siê ugryz³, prze¿u³ i prze³kn±³. Ponawia³ tê czynno¶æ wielokrotnie a¿ w koñcu zosta³ ogryzek, po³o¿y³ go gdzie¶ obok drzewa.. Odetchn±³ g³êbiej a przy wydechu poczu³ siê jako¶ dziwnie.. Niesamowite ciep³o a zarazem si³a objawi³a siê w okolicach ¿o³±dka i wêdrowa³a ku górze.. Ch³opiec czu³ siê cudownie.. Skierowa³ spojrzenie swych jasnob³êkitnych ocz±t na wodê i patrzy³.. Ta dziwna energia która objawi³a siê w ¿o³±dku ogarnê³a go ca³ego, oczy ch³opca automatyczne, wbrew jego woli zmieni³y barwê na czerwon± ¶wiec±c przy tym za¶ d³onie same z siebie unios³y siê lekko.. Ch³opiec widzia³ wszystko w oko³o a jako, ¿e by³ na wyspê w oko³o by³a tylko woda.. Wia³ lekki wiaterek.. Ch³opiec wyrówna³ oddech do fal wrêcz bezproblemowo.. Medalion na jego szyi dr¿a³ gwa³townie od samego pocz±tku tutaj jednak z przyzwyczajenia bo le¿±c zd±¿y³ siê przyzwyczaiæ nie zwraca³ na niego uwagi, do teraz.. W tej chwili wilcza g³owa wrêcz podlatywa³a na srebrnym ³añcuszku informuj±c o jakiej¶ silnej mocy i wydzielanej chakrze, ch³opiec i bez tego wiedzia³.. Ta moc by³a teraz w nim, miejsce to faktycznie nie by³o zwyk³ym miejscem. Uniós³ sw± d³oñ w kierunku wody, wzi±³ lekki rozmach i chcia³ tchn±æ trochê chakry b±d¼ jak kto woli magii w wodê, chcia³ trochê jednak¿e na tej wyspie zamiast trochê polecia³o potê¿ne uderzenie które chlapnê³o wod± w górê i obla³o ca³± wyspê, wrêcz jak wybuch bomby. Aru podczas wykonywania tej czynno¶ci poczu³ jak nie trudno siê domy¶liæ potê¿ny ubytek chakry, ku jego pozytywnemu zaskoczeniu chakra ta w kilka sekund zosta³a zregenerowana. Moc ponownie go nape³ni³a a on chc±c sprawdziæ jak bardzo postanowi³ stworzyæ jak najwiêcej klonów by³ tylko w stanie.. Zdziwi³ siê jak ujrza³, ¿e klony nie mieszcz± siê na wysepce. Z u¶miechem wyrzuci³ z siebie kolejn± czê¶æ chakry która zmiot³a wszystkie klony z okolicy bez najmniejszej szkody dla otoczenia, poza wytworzeniu potê¿nych fal w ko³o wyspy które p³ynê³y w dal.. Ponownie ciep³o wraz z moc± nape³ni³o ciemnow³osego..
Postanowi³ on wiêc zrobiæ jak by³o nakazane we zwoju.. Wyrówna³ oddech do rytmu wody a ponadto z w³asnej inicjatywy zamkn±³ rubinowe oczka. Wczu³ siê ca³ym sob±.. Wczu³ i wyobrazi³ sobie istotê a raczej istoty które go pokona³y. W jego wyobra¼ni z wody wychodzi³y wodne wê¿yki, szybkie i piêkne a przy tym zestawieniu jak nie trudno siê domy¶liæ gro¼ne.. Widzia³ oczyma wyobra¼ni jak istoty takie wychodz± z wody. Wys³a³ falê energii w kierunku otaczaj±cej go cieczy otwieraj±c przy tym oczy, efekt by³ kiepski b±d¼ jak kto woli mocny, tak czy inaczej nie taki jak mia³ byæ. W oko³o wysepki ponownie powsta³a fala przypominaj±ca tak±, jaka jest dooko³a miejsca w które kto¶ wskoczy b±d¼ wrzyci co¶ do wody.. Ch³opiec chcia³ przekl±æ jednak powstrzyma³ siê, te cudowne miejsce ludziom kulturalnym daje niemal nieograniczon± moc, ch³opiec nie czu³ w ogóle zmêczenia a gdyby zrobi³ takie co¶ w miejscu normalnym pad³ by na twarz bez chakry.. Próbowa³ ponownie jednak¿e z wcale nie lepszym skutkiem, bez przerwy wywo³uj±c wy³±cznie wodne fale. Próba trzydziesta siódma (do której doszed³ bardzo szybko dziêki w jego mniemaniu nieskoñczonym pok³adom chakry na wyspie) w wykonaniu ch³opca nie ró¿ni³a siê specjalnie od innych, ponownie zamkn±³ oczêta, skupi³ siê i tchn±³ chakrê w wodê wywo³uj±c fale i fontannê spadaj±cej wody.
Tym razem jednak nie by³ jedyn± osob± która zmok³a pod jej wp³ywem. Nie wiedz±c sk±d ani kiedy o trzy metry przed ch³opcem pojawi³a siê b³êkitnooka i szczup³a dziewczyna wy¿sza od niego nieco. By³a to t± sam± z która pokona³a go nie dawno. Ch³opiec otworzy³ usta by przemówiæ jednak dziewczyna uciszy³a go gestem.
Schyli³a siê nastêpnie nad ch³opcem zni¿aj±c siê do jego wysoko¶ci i szepnê³a mu do ucha cichym jednak nie mniej d¼wiêcznym g³osem.
- Pamiêtaj, jest to magia twórcza... - Dziewczyna lekkim ruchem d³oni skaza³a wodê z której równo z dr¿eniem medalionu ch³opca wyszed³ wodny w±¿. - a nie destrukcyjna - energicznym ruchem wskaza³a na wê¿a który eksplodowa³ wrêcz wod± ochlapuj±c wszystko w swym zasiêgu a jako, ¿e w zasiêgu by³a ca³a wyspa nie pomin±³ niczego...
Dziewczyna spojrza³a teraz swymi jasnob³êkitnymi oczkami z czego jednym ukrytym pod jasn± grzywk± jej miêkkich w³osów w oczy ch³opca, nie ustêpuj±ce jej oczom kolorem ani ukryciu pod w³osami jednak w tym wypadku ciemnymi. U¶miechnê³a siê do ch³opca lekko na co ch³opiec automatycznie odpowiedzia³ u¶miechem.
- Ty tworzysz, nie niszczysz musisz to zapamiêtaæ bo inaczej nic nie osi±gniesz... - szepnê³a jeszcze po czym zniknê³a równie szybko i niespodziewanie jak siê pojawi³a, by³o to niesamowite gdy¿ wszystkie znikniêcia jakie widzia³ i o jakich s³ysza³ ch³opiec by³y charakterystyczne w tym, ¿e podczas znikania zostawa³a woda drewno b±d¼ powoli siê dematerializowali, dziewczyna natomiast zniknê³a szybciej ni¿ trwa najszybsze mrugniêcie na ¶wiecie. Powietrze chaotycznie wype³ni³o pustkê bêd±c± w miejscu znikniêcie dziewczyny. Ch³opiec westchn±³ po chwili i po krótkim zastanowieniu wznowi³ dzia³ania.
Kolejny raz podj±³ siê próby, ponownie zamykaj±c przy tym oczy. Wys³a³ kolejn± falê chakry tym razem jednak usi³uj±c nadaæ jej "³agodny wyraz" czyli innymi s³owy sprawiæ by nie by³a energi± agresywn±, przypomnia³ sobie fragment o "magii twórczej" nie mia³ pojêcia pierwotnie o czym by³a mowa, teraz pojmowa³ a przynajmniej tak mu siê zdawa³o. Do tej pory w wiêkszo¶ci przypadków z chakry robi³ rzeczy które niszczy³y a nie tworzy³y, na swoje szczê¶cie potrafi³ jednak jedn± technikê w której co¶ Tworzy³, technikê tarczy, po chwili u¶wiadomi³ sobie, ¿e potrafi tak¿e tworzyæ mg³ê. U¶miechn±³ siê ¶wiadom, ¿e sztuka ta nie jest mu obca.. Tchn±³ "magiê" w kierunku wody a raczej w kierunkach czyli wszêdzie w ko³o, oczy otworzy³ powoli, nie tak gwa³townie jak poprzednio. Moc ta równie¿ nie mknê³a jak szalona a lecia³a powoli do celu. Gdy ju¿ dolecia³a z wody wy³oni³y siê wodne kulki które wytoczy³y siê i porobi³y wiêksze ka³u¿e w itak ju¿ przemoczonej wysepce. Ch³opiec u¶miechn±³ siê do siebie u¶wiadamiaj±c sobie fakt, ¿e zapomnia³ wyobraziæ sobie obiektu jaki ma powstaæ. Ponownie zamkn±³ oczy i machn±³ obiema d³oñmi tym razem jednak wy³±cznie przed siebie. Z wody wy³oni³y siê ju¿ kulki które po chwili odzia³y siê w ogony o pootwiera³y siê, zmieni³y w wê¿e które zaczê³y pe³zaæ.. Ch³opiec chcia³ spróbowaæ ponownie jednak co¶ mu przerwa³o. Zamkn±³ oczy a gdy po chwili je otworzy³ nie by³ ju¿ na tej tajemniczej wysepce na wodzie. Le¿a³ na ziemi, w miejscu gdzie walczy³ w d³oni trzyma³ rozwiniêty zwój na którym by³y jakie¶ pieczêcie, i u¶wiadomi³ sobie co zasz³o widz±c jak±¶ pieczêæ zamiast tre¶ci któr± widzia³ na wyspie. W zwoju by³a zapieczêtowana iluzja, iluzja przeznaczona do nauki techniki, by³ to niesamowity a zarazem skuteczny sposób edukacji jakiego ch³opiec do¶wiadczy³ po raz pierwszy. Wsta³ i rozejrza³ siê, by³ sam. Stworzy³ wiêc dwa wê¿e wodne dla towarzystwa a zarazem na próbê czy bêdzie w stanie. Uda³o mu siê. U¶miechn±³ siê wiêc.
- Dziêkuje... - powiedzia³ g³o¶no w przestrzeñ nim znikn±³ we mgle...
Zaliczam
Wi
1. Nick: Aru
2. Ranga: chuunin(by³y cz³onek 2 organizacji)
3. Chakra: 2295 (po cofniêciu bonusów za missinga i dodaniu za misje..)
4. Wiek: 16
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
10. Suishuu Gorugon
11. Tobi-mi karasu
12. Ration: Seigyo tatamae
13. Nazwa jeszcze nie wymy¶lona dodam, jak wymy¶lê
Ranga techniki A
Ponownie w³asna technika. Te konkursy pozwalaj± mi na tworzenie ich i wygl±da na to, ¿e nastêpne jeszcze po tej bêdê mia³ mo¿liwo¶æ nauki ;p Jako w³asna ponownie wymaga 2x mniej tekstu.
Cichy szum p³yn±cej wody idealnie komponowa³ siê z szumem li¶ci drzew i harmonijnym ¶piewem ptaków na drzewach zasiadaj±cych.. Miejsce to by³o w górach w lesie, w okolicy strumyka. Ch³opak wêdrowa³ wzd³u¿ tego w³a¶nie ¼ród³a wody pitnej i znalaz³ domek.. Wygl±da³ na opuszczony.. Wszed³ do niego spokojnie i rozejrza³ siê.. Nie by³o tu nic warto¶ciowego poza bezcennym otoczeniem. Opuszczony dom przy strumyku, na ³onie natury.. Aru u¶miechn±³ siê nieco.. Postanowi³ pomieszkaæ tu chwilê przynajmniej dopóki nie znajd± siê inni chêtni którym bez problemów odst±pi miejsca… Ch³opak ostatnio nie osadza³ siê nigdzie na sta³e, wêdrowa³ raczej szukaj±c miejsca na nocleg na bie¿±co, nieraz sypia³ pod go³ym niebem co mu nie przeszkadza³o…
Kilka dni pó¼niej..
Na polanie oddalonej od opuszczonego domku o kilkaset metrów m³ody Sabataya ociera³ w³a¶nie pot z czo³a.. Dzieñ by³ wyj±tkowo gor±cy i parny.. Choæ na powietrzu by³o tu duszno.. Ch³opak trenowa³ ju¿ czas jaki¶.. Nie mia³ aktualnie dostêpu do biblioteki to te¿ technik stworzonych wiêc jedynym co mu pozosta³o by³o tworzenie w³asnej techniki… Obliza³ zakrwawion± nieco wargê, mia³ dziwny zwyczaj przegryzania jej gdy my¶la³ intensywnie co sprawia³o ¿e czêsto pojawia³a siê na niej krew... Skoncentrowa³ siê w koñcu, wyrówna³ oddech.. Mia³ ju¿ wizjê ca³o¶ci tej techniki i wiedzia³, ¿e zwyk³e zmys³y mu do tego nie wystarcz±.. Zacz±³ wiêc próbê poprawienia wzroku poprzez skoncentrowanie w oczach chakry.. Nie rozwa¿ne próby.. Kilka sekund trwa³ czas od rozpoczêcia eksperymentów do chwili gdy ch³opak wyl±dowa³ na kolanach z krzykiem trzymaj±c siê za oczy rêkoma.. Oczy bowiem by³y bardzo delikatn± czê¶ci± cia³a a lekki ³adunek elektryczny bo to by³o czê¶ci± chakry ch³opaka sprawi³ przeogromny ból w ga³kach ocznych. Kilka minut trwa³o taczanie siê nierozwa¿nego shinobi po ziemi jednak minê³y one w ciszy.. Ból stopniowo przechodzi³.. W koñcu tak¿e zacz±³ widzieæ normalnie.. podszed³ wiêc do strumyka i op³uka³ oczêta.. westchn±³..
Nastêpnego dnia postanowi³ wznowiæ próbê wyostrzeniu zmys³ów.. S³uch wyszed³ mu od razu, nie by³o z nim ¿adnych problemów ale nadszed³ czas na oczy, du¿o delikatniejszy organ..
Skierowa³ swe szarob³êkitne oczêta na niebo i westchn±³.. D¼wiêk strumyka, ¶piew ptaków i szum wiatru poruszaj±cego li¶cie brzmia³y wyj±tkowo g³o¶no i przyjemnie… Zacisn±³ zêby.. Zamkn±³ oczy.. Kilka wdechów, sekundy trwaj±ce wieczno¶æ i otworzy³ oczy ponownie.. Bia³ka i okolice l¶ni³y czerwieni± jak przy klanowej technice, wnêtrze jednak, têczówki oraz czerñ w ¶rodku l¶ni³y ostrym b³êkitem.. Wygl±da³y jakby burza by³a w nich, z krawêdzi oczu wyciek³y ³zy, nie by³y one przystosowane do czego¶ takiego.. ch³opak u¶miechn±³ siê po chwili. Krêci³o mu siê w g³owie ale to by³o do zniesienia, mo¿na by³o siê do tego wszystkiego przyzwyczaiæ a wtedy bêdzie mo¿na przej¶æ dalej.. G³êboki wdech po którym ju¿ ch³opak mia³ rozwijaæ technikê dalej i ca³y blask l¶ni±cych przed chwil± oczu znikn±³.. Pozosta³a szaro¶æ i czerñ.. Ch³opak natomiast zachwia³ siê lekko na nogach, zamkn±³ oczy i zacz±³ odchylaæ siê do ty³u, odchylaæ bez kontroli nad tym by w koñcu uderzyæ plecami o trawê bez przytomno¶ci..
Czas jaki¶ pó¼niej, nie wiedzia³ jaki otworzy³ swe ciê¿kie powieki.. By³ wieczór. G³owa bola³a go niema³o, zawroty jej, dziwne echo.. ptaki ¶piewa³y jako¶ inaczej, niekszta³tnie jak i obrazy rozmazywa³y siê lekko. Ch³opak doskonale wiedzia³ przez co.. nie by³ przystosowany do czego¶ takiego.. Wsta³ jednak.. Ponownie uda³ siê do strumyka który szumia³ jako¶ tak dziwnie.. ciszej.. Napi³ siê wody, otrzepa³ w koñcu zakurzone ubranie.. Skoncentrowa³ siê chwilê, westchn±³ I rozrzuci³ du¿± czê¶æ chakry po ca³ym ciele, chakry b³yskawic.. Lekkie mrowienie w miê¶niach by³o przyjemne.. postawi³ kilka kroków, szybkich, chcia³ podbiec jednak ca³y obraz rozmaza³ mu siê na nowo a on sam pomkn±³ ku ziemi zawadzaj±c twarz± o krzak i koñcz±c z rozciêtym policzkiem le¿±c na brzuchu bez przytomno¶ci..
Znów czas jaki¶ le¿a³ nie wiedz±c co siê dzieje.. Gdy tym razem oczy raczy³ otworzyæ nie le¿a³ na ziemi lecz w ³o¿u.. Nie wiedzia³ sk±d siê tu wzi±³. Uaktywni³ swe karmazynowe spojrzenie sprawdzaj±c, gdzie tak w³a¶ciwie siê znalaz³.. By³ to ten sam dom który obra³ za nocleg pierwszego dnia po przybyciu nad strumieñ.. Co najdziwniejsze nie by³o tu nikogo, nie by³o osoby która przynios³a go tutaj i po³o¿y³a w ³o¿u.. Kim wiêc ona by³a? Bez znaczenia zreszt±. Ch³opak ponownie sprawi³, ¿e jego oczy sta³y siê b³êkitne po czym sprawdzi³ czy nic mu nie zniknê³o. Mia³ wszystko, ³uk, pieni±dze, amulet.. wszystko by³o. G³o¶ne westchniêcie. Aru wsta³ i ponownie uda³ siê na miejsce, w którym zamierza³ trenowaæ. Stan±³ na ¶rodku polany. Postanowi³ podj±æ kolejn± próbê tym razem po kolei. Najpierw wyostrzy³ zmys³ s³uchu.. W jego g³owie brzmia³o lekkie echo jednak to nie zmienia³o faktu, ¿e d¼wiêki szumu wody i ¶piewu ptaków brzmia³y w g³owie g³o¶niej. Potem przysz³a pora na oczy. Koncentracja.. Przeszywaj±cy ból w ¶lepiach zwali³ ch³opaka na kolana, z³apa³ siê obiema d³oñmi za oczodo³y, os³oni³ je od ¶wiat³a. Ból by³ nie do zniesienia.. ale.. ale mija³, stopniowo przemija³. Ch³opak powoli odkry³ oboje oczu na ¶wiat. Przed jego oczyma przelecia³ jaki¶ ptak. Lecia³ wyj±tkowo wolno.. Chocia¿ nie, on lecia³ normalnie. Ch³opak natomiast widzia³ wszystko w spowolnieniu. S³ysza³ g³o¶niejsze.. G³owa go bola³a. Krêci³o mu siê w niej do¶æ mocno. Wsta³ powoli. Po chwili jednak upad³ przyt³oczony informacjami ponownie na kolana. Odetchn±³ spokojnie. Wdech, wydech. Ponownie wsta³. Potrafi³ ju¿ staæ. On te¿ porusza³ siê wolniej. Du¿o wolniej ni¿ normalnie.. Ale to te¿ tylko pozory. Wszystko porusza³o siê normalnie, to jego mózg po prostu przetwarza³ to szybciej ni¿ normalnie. Ch³opak zacisn±³ piê¶ci. Czas ju¿ by³o rozwin±æ technikê do koñca. Skoncentrowa³ energiê w centrum brzucha. Robi³o mu siê ciep³o choæ nie posiada³a ona natury ognia. Po chwili zgi±³ rêce w ³okciach unosz±c zaci¶niête d³onie ku górze na wysoko¶æ ramion. Po chwili opu¶ci³ je energicznie w dó³ prostuj±c palce i rozpraszaj±c przy tym energiê jednocze¶nie.. Zachwia³ siê lekko ale utrzyma³ siê na nogach. Mrowienie dosz³o ju¿ do ramion i powoli zakrêca³o na rêce. Ch³opak napi±³ miê¶nie koncentruj±c siê. Chcia³ to przy¶pieszyæ. Wokó³ jego r±k i okolicy serca z cia³a wydoby³y siê ³adunki elektryczne kr±¿±ce w ko³o jego sylwetki. Wygl±da³o to co prawda ³adnie jednak¿e razi³o to wykonawcê wiêc nie by³o rozs±dne. Ch³opak widzia³ ich lot w spowolnieniu. Postanowi³ wiêc wydostaæ siê z nieprzyjemnych obrêczy. Wyskoczy³ wiêc z nich obracaj±c siê w powietrzu a nastêpnie pobieg³ w przód by uciec z zasiêgu ich przyci±gania. Obróci³ siê w biegu zaczynaj±c hamowaæ na butach.. Trwa³o to d³u¿ej ni¿ normalnie, du¿o d³u¿ej.. Zaskoczy³o to ch³opaka jednak nie bardziej ni¿ fakt, ¿e podczas tego hamowania za jego cia³em ukazywa³y siê niewielkie ¶cie¿ki ¶wiat³± o krótkim zasiêgu.. Czy¿by pr±d pozostawa³ za nim? Pomacha³ kilka razy rêk± by mieæ pewno¶æ. Nie myli³ siê. Dla upewnienia uderzy³ kilkakrotnie w drzewo, wykona³ kilka kopniêæ, to z biegu, to z obrotu to na inne sposoby..
Nastêpnego dnia obudzi³ siê na trawie, by³a noc. G³owa bola³a go strasznie, nie móg³ znie¶æ szumu wody. Oczy na szczê¶cie nie cierpia³y, nie by³o zbyt jasno. Wszystkie miê¶nie go bola³y, kilka mia³ chyba porozrywanych ale co ciekawsze mia³ z³aman± lew± rêkê a nie przypomnia³ sobie, by co¶ mu siê w ni± sta³o.. Wsta³. Rozejrza³ siê lekko chwiej±c. Drzewo by³o zniszczone ponadto widaæ by³o ¶lady po pora¿eniu pr±dem choæ niewielkim.. Na ziemi pe³no by³o ¶ladów po hamowaniu na butach.
Có¿. Idealna pora by udaæ siê do lekarza opatrzyæ rany.
Ale¿ wy sie trzymacie tego "2 razy mniej" ale szczerze powiem ¿e mimo powiedzia³ bym "standardowej d³ugo¶ci", to przyjemnie siê wszystko czyta³o dlatego akceptuje cie te naukê. Nastêpnym razem staraj siê jednak nie ograniczaæ tym "2 razy mniej", bo zawsze da siê napisac wiêcej z twoim potencja³em ; p
Hidek
1. Nick: Aru
2. Ranga: chuunin (cz³onek Aka)
3. Chakra: 2305
4. Wiek: 17
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
10. Suishuu Gorugon
11. Tobi-mi karasu
12. Ration: Seigyo tatamae
13. XXX
14. Kirikouken no Jutsu
Ranga: B
Na oko³o wroga pojawia siê bardzo gêsta mg³a, gdzie przeciwnik nie widzi u¿ytkownika, a on za¶ widzi jego.
Wilgoæ jak± zawiera³ ch³odne powietrze by³a niezwykle orze¼wiaj±ca. Jak¿e Aru siê za tym stêskni³. Od razu gdy tylko trafi³ na teren kraju wdrapa³ siê na jakie¶ drzewo i po prostu le¿a³ z g³owa skierowan± ku niebu na ga³êzi. Kirigakure, dawno go tu nie by³o, bardzo dawno. W sumie nie mia³ po co tu przychodziæ, siostra siê wynios³a, do Hyuuty który ostatnim razem tu rz±dzi³ mia³ do¶æ ch³odny stosunek… Mistrzowie miecza? Zbyt niekonsekwentni w dzia³aniach i nudni. Ale ten wiatr, ta wilgoæ i mg³a, najcudowniejsze co tylko mo¿e byæ. Ch³opak le¿a³ d³ugo. ¦lepia mia³ skryte pod powiekami a nawet gdy je otwiera³ robi³ to tylko do po³owy. Czysta rozkosz takie le¿enie w ch³odzie, nie ma porównania w innych krajach. Ani nie za sucho, ani nie za ciep³o, ani nie za zimno, idealnie. Tak jest tylko tutaj. Czas jednak nie zatrzymywa³ siê a mkn±³ nieub³aganie. W takim tempie, ¿e Aru nie wiedzia³ jaki jest miesi±c czy dzieñ tygodnia. W sumie jakie to mia³o znaczenie? Trwa³ nie zwa¿aj±c na zmiany dni. W koñcu otworzy³ swe szarob³êkitne oczêta raz jeszcze, nie bardziej ni¿ do po³owy ale do¶æ, by ujrzeæ te piêkne szare niebo. W innym kraju przypuszcza³ by, ¿e deszcz siê zbli¿a ale nie tutaj. W wiosce mg³y niebo zawsze by³o bardziej szare. U¶miechn±³ siê k±cikami ust. Wcale nie chcia³ zmokn±æ. *Ju¿ czas* ~ stwierdzi³ w my¶lach i zeskoczy³ z drzewa, a raczej sturla³ siê z ga³êzi bêd±cej dla niego ³o¿em w locie ustawiaj±c siê odpowiednio by wyl±dowaæ na nogach a nie przyk³adowo na twarzy. ¦nie¿nobia³e w³osy przykry³y mu oboje oczu ale nie przej±³ siê tym, nie dzi¶. Mia³ na sobie lu¼ne spodnie oraz bia³±, zbyt lu¼n± bluzê ze swobodnie wisz±cym kapturem. Obliza³ wargi w³a¶ciwie nie ¶wiadomie, tutejsza pogoda pokry³a j± typow± dla kiri warstw± smacznej w mniemaniu ch³opaka wilgoci. Bia³e w³osy oraz do¶æ gêsta mg³a, naturalne to by³o w Kiri jednak Aru nie lubi³ patrzeæ z chocia¿by minimalnymi nie mgie³kami w obrazie. Có¿, do¶æ wybredne mo¿na by rzecz. Kto¶ nieprzystosowany widzia³ by tu maksymalnie kilka centymetrów przed sob± ale on i bez klanowych zdolno¶ci widzia³ kilkana¶cie metrów w dal. Tak to ju¿ jest jak siê gdzie¶ mieszka od urodzenia. Jego oczêta nagle, zupe³nie nic tego nie zapowiada³o rozb³ysnê³y krwistym czerwieniem. Wrêcz l¶ni³y jak dwie latareczki a Aru dziêki temu szczegó³owi widzia³ wszystko dooko³a doskonale. Teraz bialutkie w³osy ani mg³a nie ogranicza³y jego widoczno¶ci. By³ w idealnym dla siebie terenie. Oko³o czterysta metrów przed bia³ow³osym znajdowa³a siê brama wej¶ciowa do Kiri. Za¶mia³ siê cicho. Zawsze s±dzi³, ¿e na wej¶ciu powinni staæ ludzie z Sabataya bo Ci stra¿nicy niewiele zobacz± przy gêstszej mgle a tak± nie trudno tu przywo³aæ w sposób pozornie naturalny. Jeden ruch m³odego Sabataya i mg³a zgêstnia³a to tego stopnia, ¿e stra¿ nie widzia³a niczego. By³a to przelotna mg³a, ale wraz z ni± przelecia³ przez bramê bia³ow³osy niezauwa¿ony. W wiosce od razu mg³a siê rozp³ynê³a, pozosta³a tylko ta naturalna. U¶miechn±³ siê do siebie… To by³o ³atwe, bardzo ³atwe. Có¿, widaæ do walki go nie zmusz± czy te¿ on ich nie sprowokuje, zale¿y z której strony by na to patrzeæ, trudno siê mówi. Spokojnym krokiem, z rêkoma zwyczajowo skrytymi w kieszeniach ruszy³ do przodu. Nie przyby³ tu przecie¿ na wczasy czy te¿ w celach rozrywkowych, no w ka¿dym razie nie tylko. Mija³ najwa¿niejsze budynki w mie¶cie, dotar³ w koñcu do sektora, w którym z pewno¶ci± go wykryj± i z pewno¶ci± nie bêdzie musia³ siê legitymowaæ za spraw± czerwonych oczysk. Do dzielnicy klanowej. Ju¿ wiedzia³, ¿e ludzie z domów obserwuj± go, no i co z tego? On równie¿ ich widzia³ i nie kry³ siê specjalnie. Zawsze bawili go tutaj szpiedzy, którzy nie wiedzieli nic o klanie a przemykali siê pod ¶cianami jak cienie tak, jak by mia³o to im w czym¶ pomóc… Dotar³ w koñcu do pewnego domu przy którymi energicznie zawróci³ i wyj±³ kluczyk z kieszeni. Oj dawno on tego klucza nie u¿ywa³, bardzo dawno a dom równie¿ nie by³ najlepszym stanie, w koñcu porzucili go. Przekrêci³ go, wszed³ do wnêtrza i rozejrza³ siê… Nie, nie by³o tutaj tego, czego szuka³. W³a¶ciwie nie musia³ do niego nawet wchodziæ, nie przypuszcza³ by tu to znalaz³ a poza tym widzia³ zawarto¶æ mieszkania. Jednak wszed³, skoro ju¿ tu dotar³ chcia³ raz jeszcze rozejrzeæ siê po mieszkanku ju¿ zwyczajnymi oczyma, szarob³êkitnymi. Przemierzy³ je ca³e ostatecznie wychodz±c. Zamkn±³ za sob± drzwi i westchn±³. Niewiele widzia³ przez ¶ciankê bielusieñkich w³osów ale co¶ widzia³, z pewno¶ci± wiêcej ni¿ widzia³ by przeciêtny cz³owiek. Co ciekawe pierwszy raz w Kiri mia³ bia³e w³osy, có¿, widaæ treningi zmieniaj± ludzi, jemu wypali³y naturalny barwnik bêd±cy we w³osach i tak skoñczy³, prawdê powiedziawszy nie przeszkadza³o mu to. Ruszy³ dalej, z krwistymi na nowo oczyma zag³êbia³ siê do centrum mieszkalnej dzielnicy Sabataya. Dodar³ do wej¶cia do podziemi, zszed³ po schodkach powoli. Tam czeka³o dwoje ludzi, zaufanych, dbaj±cych o klan i nie interesuj±cych siê rzeczami poza klanowymi. Im móg³by¶ powiedzieæ nawet, ¿e zabi³e¶ wszystkich kage wiosek a nic by Ci nie zrobili chyba, ¿e który¶ by³by z Sabataya. Ch³opak u¶miechn±³ siê. Legitymowanie siê by³o tu nie potrzebne, ¶lepia mówi³y wszystko. Przedstawi³ siê jednak – Aru… – jedno proste s³owo, imiê. Có¿, mieli tam zapisane wszystkie imiona ale tego lenia jak po u¶miechu starego ju¿ cz³owieka tu przesiaduj±cego zapamiêtali. Na proste pytanie czego chcesz ch³opak odpar³ jeszcze pro¶ciej, choæ bez u¿ycia s³ów. Wymowny u¶miech który ukaza³ sam za siebie mówi³ czego mo¿e chcieæ z tego miejsca, technik. Osobnik znajduj±cy siê tutaj zaprowadzi³ go do rega³u ze zwojami klanowymi bêd±cego w g³êbi tego miejsca. Stan±³ przy wej¶ciu a ch³opak przegl±da³ je w tym czasie. Wybra³ jeden. Da³ go do rêki dla starca tak, jak to siê tutaj zawsze odbywa. Nie mo¿na st±d wynie¶æ tej cennej wiedzy. Starzec wykona³ szybko seriê pieczêci po czym wyj±³ drugi zwój z plecaka, a mia³ ich tam wiele i uderzy³ w oba zwoje d³oñmi. Ten drugi, wyci±gniêty z plecaka bia³ow³osy dosta³. Doskonale wiedzia³ co z nim zrobiæ po zapoznaniu siê z technik±, zniszczyæ. Móg³by zawsze zdradziæ klan ale nie zamierza³. Zbyt dobrze zorganizowane miejsce, nale¿y mu siê szacunek a jak± mia³by korzy¶æ, gdyby wiedza o jego mocach roznios³a siê na ¶wiat? Utraci³ by element zaskoczenia. Bia³ow³osy sk³oni³ siê przesadnio po czym schowa³ zwój wraz z d³oni± w kieszeñ i wyszed³ rozbawiony. A tu nic siê nie zmienia. Nie ma ch³opaka lat kilka w wiosce a uprzejmi panowie zero wyrzutu. No i tak byæ powinno. Wyszed³ z dzielnicy klanowej, wyszed³ tak¿e z wioski stosuj±c ten sam sposób mg³y. Dotar³ na odludzie, zamglony pagórek ko³o rzeczki, niegdy¶ jego ulubione miejsce do treningu. Rozwin±³ zwój. Przeczyta³ jego zawarto¶æ nawet nie wiedz±c kiedy usiad³ przed tym. Westchn±³ cicho. Przesun±³ d³oni± po tek¶cie a on rozmy³ siê po czym ociek³ gdzie¶ na trawê kroplami czego¶, co wygl±da³o na atrament a w rzeczywisto¶ci by³o tylko skoncentrowan± chakr±. Dobrze wiêc, technika konkretnej mg³y. Pierwsze co musia³ zrobiæ to znale¼æ sobie cel, zacz±³ najpro¶ciej, od klona którego stworzy³ jednym ruchem d³oni. Klon sta³ wyprostowany z g³ow± podniesion±, zupe³nie jak ch³opak kiedy nie chwyta go znudzenie. U¶miechn±³ siê lekko. Nie wygl±da³ tak ¼le jak przypuszcza³. S±dzi³, ¿e jego imitacja a wiêc i on jest nieco bardziej roztrzepana i ewidentnie znudzona ¶wiatem a tu ca³kiem mi³a niespodzianka. Có¿ ale nie to by³o istotne. Ch³opak wsta³ równie¿ odrzucaj±c oczyszczony zwój na bok. Doskonale wiedzia³, jak nale¿y wykonaæ tê technikê, by³ cholernie inteligentn± osob±. Stworzyæ mg³ê i manipulowaæ jej kszta³tem odpowiednio. Obie rzeczy potrafi³ choæ praktyka zawsze bywa trudniejsza. Szybki gest i mg³a pojawi³a siê na ca³ej okolicy skrywaj±c wszystko dooko³a. Oczy ch³opaka l¶ni³y czerwieni± przez co on nie mia³ problemów z patrzeniem ale zwyk³y cz³owiek by³by tu ¶lepcem. Kilka kolejnych gestów a mg³a zaczê³a gêstnieæ w ko³o kolona, pos³usznie choæ do¶æ powoli… Sam sens techniki by³ dla bia³ow³osego rzecz± oczywist±, z mg³± mia³ do czynienia od dnia narodzin, to by³o tylko rozwiniêcie tego, co ju¿ by³o mu znane. Gdy ju¿ skupi³a siê w ko³o klona machn±³ d³oñmi na boki rozpraszaj±c j± a jednocze¶nie niweluj±c. Westchn±³. Powtórzy³ gesty tym razem tworz±c mg³ê dooko³a swego klona na kszta³t okrêgu o promieniu jednego metra. Szybko wiruj±ca mg³a zaczê³a zacie¶niaæ okr±g i po kilkunastu sekundach osiad³a na postaci.. Nie o to chodzi³o, nie mia³ na celu by ona na niej osiada³a. Zakl±³ cicho ale nie mia³ czasu siê obijaæ. Zna³ sens techniki a potrzebowa³ jej pilnie, nauka nie mog³a byæ zbyt d³uga, przyby³ tu na chwilê a ju¿ wiêkszo¶æ czasu przeznaczy³ na leniuchowanie. Przywo³a³ mg³ê raz jeszcze. W kilka sekund przyleg³a do klona, [I see you!] znowu przyleg³a. Jak na z³o¶æ. Westchniêcie, rozproszenie powtórka. Tym razem stworzy³ okr±g mniejszy, i wolniej go zaciska³ ale jako, ¿e zamiast metra mia³ 30 centymetrów w czasie zajê³o to tyle samo, piêæ sekund. Tym razem idealnie uda³o mu siê zatrzymaæ ustawianie mg³y oko³o dwóch centymetrów od cia³a celu, dziêki temu nie widzia³ jak przez mg³ê lecz widzia³ mg³ê. Doskonale. Klon znikn±³, mg³a równie¿. Czas na próbê. Najlepszy element tego wszystkiego. Ch³opak wyszczerzy³ bielusieñkie zêby w z³o¶liwym u¶miechu. Poszed³ na drogê prowadz±c± do wioski. Wiedzia³, ¿e tam porusza siê jaki¶ dzieciak. Te oczy dawa³y naprawdê wielk± przewagê nad zwyczajnymi lud¼mi. Szybki gest a dzieciak skryty zosta³ warstw± mg³y idealnie trac±c widoczno¶æ w czym upewni³ bia³ow³osego upadek po kilku krokach spowodowany potkniêciem. Bajecznie wrêcz… Chocia¿ 5 sekund, to do¶æ d³ugo. Wypatrzy³ sobie kolejny cel, nie bêdzie przecie¿ gnêbi³ ma³ego dzieciaka na drodze. Zamkn±³ na chwilê oczy koncentruj±c siê. Wykona³ technikê w nieco inny sposób. Zacz±³ wytwarzaæ mg³ê od razu na celu, którym by³a ³adna do¶æ kobieta najprawdopodobniej ko³o 20 lat. Mg³a zaczê³a otaczaæ j± od stup kr±¿±c woko³o. Powoli, na pewno nie szybciej ni¿ tamte próby ale za to w bardziej zmys³owy sposób mgielne nicie oplata³y j± w kombinezon, ju¿ by³y na wysoko¶ci kolan. Nie trwa³o dwa wdechy gdy przekroczy³y wysoko¶æ pasa po czym minê³y brzuch, piersi oplataj±c siê w oko³o szyi. W koñcu zaczê³y skrywaæ jej twarz a bia³ow³osy zrozumia³ swój b³±d. Nasuwaj±ca siê na oczy mg³a od do³u by³a nietypowa. Dziewczyna spanikowa³a, uciek³a. Aru u¶miechn±³ siê. Zapamiêta, by tworzyæ ja od oczu.. Ruszy³ drog± dalej, oddalaj±c siê jednocze¶nie od kiri. A droga stamt±d przepe³niona by³a licznymi próbami i powtórzeniami. Po jaki¶ czternastu kolejnych atakach na ludzi którzy to zaskoczeni panikowali, to uciekali, to po prostu szli dalej uznaj±c, ¿e to jest normalne ch³opak spróbowa³ raz jeszcze, tym razem jednak nie na kim¶ lecz na sobie. Mg³a pokry³a go w sekundê mo¿e to przez zyskan± wprawê, mo¿e to przez to, ¿e tworzy³ j± tak bliski. I tak szed³ mgielny cz³owiek nie ukazuj±c to¿samo¶ci. Otoczony mg³±, skryty pod jej ¶cian± wêdrowa³ i choæ nie widzia³ by niczego normalny cz³owiek, on widzia³ doskonale. Bo nie by³ normalnym cz³owiekiem. By³ cz³onkiem pewnego klanu.. Klanu ludzi w³adaj±cych mg³±. Ró¿ne spojrzenia przyci±ga³, to zaciekawione, to spanikowane, to pogardliwe. Na te ostatnie odpowiada³ mg³±… Gdy kto¶ gardzi czym¶ czego nie zna, niech spróbuje to pokonaæ.. taka nauka.. niech znaj± ludzie ³askê, niech doceni±, ¿e ch³opaczyna wysili³ siê by ich czego¶ nauczyæ. A mo¿e to nie by³a ³aska tylko egoizm? Mo¿e to mia³ byæ po prostu trening? Mo¿e, ale jakie to mia³o znaczenie?
Akceptujê
1. Nick: Aru
2. Ranga: chuunin (cz³onek Aka)
3. Chakra: 2305
4. Wiek: 17
5.:
1. Kai
2. Kawarimi no jutsu
3. Kage Bunshin no jutsu
4. Tsuujitegan
5. Sunshin no jutsu
6. Mizukuri No Yaiba
7. Sabataya Kirigakure no Jutsu
8. Rai No Tate
9. Suiryuuben
10. Suishuu Gorugon
11. Tobi-mi karasu
12. Ration: Seigyo tatamae
13. XXX
14. Kirikouken no Jutsu
15. YYY
Ranga: A
***
[…]
G³azy lecia³y w ch³opaka z zadziwiaj±c± prêdko¶ci±, niczym pociski stworzone z kamieni. Aru musia³ przyznaæ, ¿e jego przeciwnik nie jest byle kim, nie mia³ czasu kontratakowaæ, ci±gle tylko chroni³ siê swoj± tarczê elektryczn±, rozbija³ i odbija³ lec±ce w niego skalne pociski a gdy tego nie robi³ to unika³ ich. Po prostu by³ atakowany bez chwili wytchnienia, dooko³a nie by³o drzew ani gór czy budynków za którymi móg³by siê schowaæ i przywo³aæ chocia¿by tê swoj± klanowa mg³ê. By³o ¼le. Jego przeciwnik wydawa³ siê nie zu¿ywaæ przy tym wiele chakry a Aru prawie pada³ z wyczerpania. Kolejny kamieñ za kolejnym odbija³ siê od elektrycznej tarczy. D³ugo nie poci±gnie. Nie by³o czasu ani mo¿liwo¶ci wykonywaæ innej techniki, tylko jak by dezaktywowa³ os³onê zosta³ by przebity licznym ostrymi od³amkami skalnymi.. Co robiæ? Je¶li szybko czego¶ nie wymy¶li… Ale zaraz.. Wymy¶li³! Szybki impuls chakry poszed³ do koñca jego d³oni. Zbudowa³ co¶ co mia³o siê opieraæ o ziemiê i pozostaæ os³on± bez u¿ywania rêki. Có¿ uda³o mu siê ale nie do koñca. Tarcza opad³± na ziemie i sta³a pionowo tworz±c malutk± os³onkê a Aru mia³ wolne rêce. Ale zaraz, wielki g³az lecia³ prosto na niego. Po³o¿y³ siê na plecach przy tarczy, przelecia³ nad nim, setki ma³ych kamieni odbi³o siê od próbnej os³ony, z pewno¶ci± by³a zbyt ma³a je¶li chodzi o wygodê ale có¿, wa¿ne, ¿e dzia³a³a. Jeden gest a ca³± okolicê zala³a gêsta mg³a. Jeden ges a jego oczy z szarob³êkitnych sta³y siê krwistoczerwone. Jedna chwila a przeciwnik nie wiedzia³ gdzie znajduje siê bia³ow³osy. A chwilê pó¼niej le¿a³ pokonany, szybki cios w skroñ za pomoc± jednego z g³azów pozbawi³ go przytomno¶ci.
***
Wieczór i ch³ód, tak, w oto by³o dzisiaj do¶æ ch³odno, co prawda nie mo¿na by³o tego porównywaæ z idealnym klimatem kiri ale ch³opak nie zamierza³ wybrzydzaæ. Siedzia³ nad strumykiem stukaj±c palcami w kamyczek. Nudzi³o mu siê. BIA£OW£OSEMU SIÊ NUDZI£O! Jeszcze kilka miesiêcy temu sam by w to nie uwierzy³, ch³opak który nud± ¿y³, uwielbia³ siê opieprzaæ i nie robiæ nic teraz by³ rozczarowany nud±. Patrzy³ w p³yn±c± wodê i my¶la³, zastanawia³ siê jakim cudem uda³o mu siê wykorzystaæ tê udoskonalon± nieco technikê o poranku. Cudem, gdyby nie to pewnie skoñczy³ by poprzebijany a jednak. Westchn±³ cicho. Jednak lepiej nie liczyæ na cud. Wsta³, powiód³ wzrokiem po okolicy, pusta, to dobrze. Nienawidzi³ gdy kto¶ obserwuje niedopracowane techniki w³asne. A tak± w³a¶nie chcia³ stworzyæ, niepowtarzaln±, siln± technikê defensywn±. Mia³ na czym bazowaæ. Na technice tarczy któr± po prostu powiêkszy i nie bêdzie trzyma³. Która sama bêdzie siê opieraæ o ziemiê dooko³a. Zacisn±³ piê¶æ lewej rêki, zal¶ni³a, stworzy³ tarczê, trzyma³a siê na d³oni naturalnie. Gdy powtórzy³ czynno¶æ która ocali³a go o poranku tarcza po prostu spad³a na ziemiê po czym zniknê³a. Ale dlaczego? A to dlatego, ¿e wtedy po prostu wbi³a siê w ziemiê a teraz ¼le wyl±dowa³a. Okazuje siê, ¿e to cudowne ocalenie nie by³o wcale sposobem lecz szczê¶ciem. Nie dobrze, bardzo nie dobrze. Ale có¿, skoro ju¿ mia³ pomys³ i plan, to nie mo¿e siê wycofaæ, nie teraz. Musia³ pokonaæ to nieznane mu dot±d uczucie znudzenia oraz bezradno¶æ dotycz±c± tworzenia. Koncentracja po czym obie d³onie roz¶wietli³y nieco mrok, nim uformowa³y siê typowe tarcze strzepa³ energiê na ziemiê chc±c stworzyæ co¶ na wzór otaczaj±cego okrêgu. Oczywi¶cie nie uda³o mu siê to. Nic w ¿yciu nie jest a¿ tak ³atwe, no mo¿e poza technikami ju¿ opracowanymi i banalnymi. Popróbowa³ jeszcze kilkukrotnie w ten sam sposób, spróbowa³ stworzyæ tarczê od ziemi, bez skutku. Ostatecznie poszed³ do jakiej¶ ma³ej, pobliskiej osady…
***
Siedzia³ przy barze i s±czy³ jedno piwo. Aru wbrew pozorom mia³ s³ab± g³owê no ale có¿, czasem trzeba, zw³aszcza, jak nie udaje siê to, co udaæ siê powinno. Rozmawia³ z jakim¶ nieznajomym, wprawdzie tamten poda³ mu imiê ale bia³ow³osy nie uzna³ by warte by³o zapamiêtania. Po co mu zu¿ywaæ pamiêæ na jakiego¶ pijaczynê w tawernie? No w³a¶nie. I tak siedzia³, gada³ i siedzia³. Pó¼niej le¿a³ g³ow± na blacie.. No a w koñcu odszed³, odszed³ od krainy snów…
***
Która by³a godzina? Nie wiedzia³, ma³o go to obchodzi³o, w ka¿dym razie by³o ju¿ jasno. Wsta³, zap³aci³ kulturalnie dodaj±c przy tym rozbawiony u¶mieszek. Bo czy p³acenie dobê pó¼niej po prostu odje¿d¿aj±c by³o normalne? A kogo obchodzi³y tutaj normy, liczy³o siê to, ¿e zap³aci³. Wsta³ i wyszed³ przez drzwi. Rozejrza³ siê szaroniebieskimi oczyma odbijaj±cymi blask s³oñca. Niedobrze, ciep³o, du¿o cieplej ni¿ wczoraj.. Mo¿e to przez to, ¿e jest dzieñ a wtedy by³ wieczór, bez znaczenia, wprawia³o to ch³opaka w stan niezadowolenia. Po drzemce lub jak kto woli po d³ugim ¶nie ch³opak mia³ trze¼wy umys³. Wyszed³ z budynku udaj±c siê w upatrzone wcze¶niej miejsce. Jego bia³e w³osy jak i bia³a bluza odbija³y s³oñce, dobrze, nie zniós³ by gdyby jeszcze jego g³owa i strój by³y rozgrzane.
***
Przep³uka³ twarz, kolejne kilkana¶cie prób by³o za nim, doszed³ ju¿ do jednego wniosku. Zaczynaæ od góry, tak te¿ robi³. Przywo³ywa³ tarczê na górze któr± pó¼niej opuszcza³ na boki. Wiele prób mu zajê³o nim mu siê tu uda³o zrobiæ i utrzymaæ a wci±¿ by³ niezadowolony…. Dlaczego? Bo by³a do¶æ ambitnym ch³opakiem, nie wystarczy³ mu fakt, ¿e odklepa³ zaznaczony cel, chcia³ go spe³niæ z satysfakcj± a to wymaga³o wiêcej. My¶la³, zastanawia³ siê jak tego dokonaæ.. Napi³ siê wody i dalej my¶la³. A¿ och³odzi³o siê. U¶miechn±³ siê lekko. W ch³odzie czu³ siê lepiej. Po obejrzeniu okolicy uzna³ nawet, ¿e jest ju¿ ciemno.. Noc siê zbli¿a. No có¿, ciekawie. Nie wiedzia³ nawet kiedy mu czas zlecia³… Nie nazwa³ by tego dobr± zabaw± a jak to mówi±, przy dobrej zabawie leci szybciej, po prostu mia³ siê czym zaj±æ. Zastanowi³ siê nad wszystkimi technikami jakie posiada³, mg³a klanowa, a pó¼niej ta bardziej zaawansowana wersja, to mu siê uda³o zrobiæ. Id±c dalej. Wodne wê¿e chodz±ce gdzie mu siê spodoba.. A pó¼niej wodne macki… Manipulacja kszta³tem by³a tam wymagana. Có¿, postanowi³ po¶wiêciæ chwilê wykonywania na dorzucenie do tego kilku pieczêci. Krótka seria i nad jego g³ow±, ju¿ bez celowania tam d³oni± powsta³ dysk, co¶ na kszta³t prostej tarczy lub aureoli, zale¿y od fantazji obserwatora. By³ on zrobiony z b³yskawic.. A mo¿e by tak podej¶æ do tego inaczej? Kolejne cztery próby odby³y siê na czystej chakrze, ju¿ bez ewidentnego emanowania ich natur± a po prostu kszta³tem. Miska, bo to powsta³o nad jego g³ow± utrzyma³a siê chwilê w powietrzu po czym spad³a zamykaj±c go. Zabawne, zamkn±³ siê w misce gdzie w której zmuszony by³ le¿eæ.. Nie ca³kiem o to chodzi³o. U¶miechn±³ siê blado. W sumie by³o mu wygodnie.. A skoro ju¿ le¿a³…
***
¦wit, Aru obudzi³ siê o ¶wicie! Jak to jest mo¿liwe? Nikt nie zna tak do koñca przewrotnej psychiki ch³opaka. Sam w sumie by³ w zaskoczony, zamierza³ spaæ do popo³udnia, a¿ bêdzie ch³odniej a tu taki psikus, no nic. Przeturla³ siê do strumyka, nie chcia³o mu siê wstawaæ jeszcze ale pragnienie zmusi³o go do tego. Gdy ju¿ je ugasi³ wsta³. Ol¶ni³o go. Umie trochê manipulowaæ wszystkim, ale gdyby to po³±czyæ? Gdyby po³±czyæ natury chakry oraz konstrukcjê z niej stworzon±? Genialnie. Seria pieczêci po czym wyrzucenie z siebie trzech przeplataj±cych siê ze sob± strumieni chakry. Gdy by³y nad nim z³±czy³y siê a potem rozrzuci³y dooko³a ch³opaka tworz±c nad nim kopu³ê a raczej jej szkielet. W kilka chwil z³±czy³o to siê w obronn± technikê. Wybornie. Woda i b³yskawica okrywaj±ce przezroczyst± os³onê z chakry. By³o to piêkne same w sobie a je¶li pomin±æ piêkno zapewne mocne. Najlepszym w tej technice by³ fakt, ¿e ch³opak mia³ obie wolne rêce. Podskoczy³, to by³ jego b³±d, uderzy³ o ¶ciankê swojej os³ony po czym pora¿ony pad³ na plecy a defensywa zniknê³a.
***
Przemy¶la³ to oczywi¶cie doskonale w te kilka godzin. Najlepsze by³o to, ¿e przespa³ po³udnie, najgorszy okres dla ludzi lubi±cych ch³ód. Ju¿ wiedzia³ jak powinien to robiæ. Seria pieczêci i stworzenie nad g³ow± kopu³y która podpiera³a siê ostatecznie o ziemiê jaki¶ metr dooko³a ch³opaka. Uda³o siê jak chcia³. Zrobi³ krok do przodu a to przesunê³o siê nie¶piesznie o równy dystans. NA BOGA Z TYM MO¯NA PODRÓ¯OWAÆ! U¶miechn±³ siê, oj tak, to go satysfakcjonowa³o z pewno¶ci±. Kolejne kilka godzin æwiczeñ, w pe³ni zadowolenia. Nie do¶æ, ¿e pogoda mu sprzyja³a to jeszcze radzi³ sobie. Po tych kilku godzinach nauczy³ siê manipulowaæ nieco kszta³tem tego jutsu, tworz±c przyk³adowo skocznie po której wycelowany w niego atak wyleci a tarcie bêdzie jeszcze mniejsze a co za tym idzie szansa na zniwelowane techniki równie¿ spadnie. Có¿, chyba czas przetestowaæ.
***
Dzielnica jaki¶ bandytów, idealne wrêcz miejsce do testowania swojego nowego tworu. Otoczony przez licznych napastników ch³opak po prostu nie mia³ szans broniæ siê przed wszystkimi naturalnymi sposobami. Kilka strza³ jak i lec±cych no¿y unikn±³ dziêki swej niebywa³ej szybko¶ci ale kiedy wpadli na to, by atakowaæ jednocze¶nie to nawet oczêta l¶ni±ce czerwieni± nie mog³y mu pomóc. Wyszczerzy³ bia³e z±bki, atak nadlatywa³, oto chwila prawdy. Szybka seria pieczêci a nad g³ow± pojawi³o siê co¶, co za¶wieci³o przez chwilê po czym rozlecia³o siê na wszystkie strony tworz±c kulê uciêt± w po³owie a po³owa ta by³a nigdzie indziej jak na ziemi. Wszystkie ataki, strza³y, no¿e, kamienie, wszystko po prostu prze¶lizgnê³o siê po os³onie. Nie, nie mia³a ona na celu ich odbicia, nie w tym jej moc. Ca³a jej przewaga nad innymi technikami tkwi³a w tym szczególe, ¿e ona choæ s³absza nie musia³a pokonywaæ techniki ofensywnej wroga, jej jedynym celem by³o sprawienie, ¿e atak poleci dalej zostawiaj±c w spokoju wykonawcê. Chwilê pó¼niej ca³e miejsce zala³a gêsta mg³a a o bia³ow³osym ju¿ nikt tu wiêcej nie s³ysza³….
Nie mam wiele do powiedzenia. Nie jestem wprawdzie zachwycony obecnym tutaj stylem, ale póki nauka spe³nia wszystko innego, ma to niewielkie znaczenie.
Zaliczam
Atsui