grueneberg

1. Hasei Inuzuka
2. Chuunin
3. 1500
4. 18 lat

Techniki:
[Klanowe]
1. Gijyuu Shikyaku no Justu
2. Garouga
3. Gatsuuga
4. Inuzuka Ryuu Chinjuu Konbi Henge: Soutou Rou
5. Juujin Bushin
[Suiton]
1. Suirou no Jutsu
2. Mizu Bushin no Jutsu
3. Suijinheki

Hasei chcia³aby siê nauczyæ Meisai Gakure no Jutsu.

Wchodzê na polanê treningow±. I u¶miecham siê do siebie. Jest akurat, aby poæwiczyæ. Wyci±gam notatki i pczytam je uwa¿nie.
Stajê najpierw na tle drzew, kumulujê chakrê w ciele, wykonujê pieczêci i próbujê zlaæ siê z otoczeniem. Po trzech próbach uda³o mi siê, wiêc postanowi³am utrudniæ sobie sprawê.
Stanê³am przed drewnianym palem wbitym w ziemiê. Spróbowa³am wykonaæ Mesai Gakure, ale nie uda³o mi siê. Spróbowa³am ponownie i jeszcze raz i jeszcze, a¿ w koñcu uda³o mi siê ca³kowicie zlaæ z otoczeniem.
Postanowi³am sprawdziæ siê w terenie. Przesz³am siê po lesie i wkoñcu znalaz³am jakiego¶ cz³owieka. Stanê³am przed krzakiem, na drodze, któr± cz³owiek szed³ i wykona³am tê technikê. Niestety napiêcie sprawi³o, ¿e niec z tego nie wysz³o i zdumiony mê¿czyzna popatrzy³ siê na mnie dziwnie.
Nagle us³ysza³am szybkie kroki i szczekanie. "Teraz musi siê udac"- pomy¶la³am. Wykona³am tê technikê, ale zadzaia³a³a z opó¼nieniem i zanim "zniknê³am" Kane zd±¿y³ mnie jeszcze zobaczyæ. Przesz³am dooko³a psów i pokaza³am im siê z drugiej strony.
- Nie¼le...- przyzna³ z uznaniem Kane.
- Popieram...- doda³ Kabe
- I ja te¿.- przy³±czy³ siê Hako. Wszyscy razem wrócili¶my na polanê. Wypróbowa³am nowopoznan± technikê jeszcze parê razy, po czym zadowolona wysz³am z polany *NMM*

zaliczam


Hasei chcia³aby siê nauczyæ Daibakufu no Jutsu

Pewnego dnia, kiedy Hasei sz³a przez wioskê, w swym zwyk³ym stroju, zobaczy³a jak dzieci bawi± siêw wojnê. Zabawa polega³a na tym, ¿e po ka³u¿y p³ywa³y ma³e stateczki, sterowane za pomoc± chakry. Nagle, jeden z ch³opców, wyra¼nie wiod±cy prym, stworzy³ na wodzie miniaturowe tornado, które zniszczy³o stateczki innych ch³opców. Rozleg³ siê jêk zawodu i ch³opcy pobiegli szukaæ nowej zabawy. Jednak Hasei powa¿nie siê nad tym tornadem zastanowi³a

Nastêpnego dnia wyprawi³a siê do biblioteki w Konosze, w poszukiwaniu techniki, która odpowiada³aby jej oczekiwaniom. W koñcu znalaz³a Daibakufu no jutsu. Nie czekaj±c ani chwili sporz±dzi³a notatki i ruszy³a nad jezioro, aby potrenowaæ.

Najpierw przeczyta³a po raz kolejny instrukcje. Potem wykona³a pieczêcie i prze³adowa³a chakrê w wodê.
Nic.
Powtórzy³a.
Znowu nic. I tak, a¿ w koñcu, skonsternowana, postanowi³a, ¿e da sobie spokój, na dzi¶.

Nastêpnego dnia, kiedy uparcie powtarza³a próby wykonania techniki, bez ¿adnego skutku, zobaczy³a, na drugim brzegu jeziora dzieci. Bez namys³u pobieg³a po tafli wody. Tak jak my¶la³a, w¶ród dzieci, by³ "jej" ch³opczyk.
- Cze¶æ, dzieciaki.- zagai³a. Dzieci popatrzy³y siê na ni± nieco niespokojnie. Potem sporza³y na dwa psy, stoj±ce obok niej w przybrze¿nej wodzie, a na koñcu na Tego ch³opaka, jakby w oczekiwaniu na to, co maj± zrobiæ. Ch³opak wsta³ y bojowniczo wysun±³ podbródek.
- Konnichiwa... Czego od nas chcesz? - zapyta³.
- Dok³adniej od ciebie... Widzia³am przedwczoraj, przypadkiem, jak bawili¶cie siê w wojne na statki. Wywo³a³e¶ wtedy takie mini-tornado, które zniszczy³o inne statki... Jak to zrobi³e¶? Znaczy siê. Znam pieczê¶cie, do jutsuu, które pozwala na stworzenie takie du¿ego tornada, ale... nic siê nie dzieje.- Has bezradnie roz³o¿y³a rêce.
- Sorki... Musimy prze³o¿yæ na jutro, tê bitwê...- mrukn±³ ch³opak do reszty dzieci, które zareagowa³y jêkiem zawodu.- No dobra... Id¿cie ju¿...- b±kn±³ i dzieciaki pobieg³y w stronê wioski.
- No wiêc poka¿.- poprosi³ ma³y, tonem znawcy.
Has zademonstrowa³a jej nieudolno¶æ, a twarz ma³ego rozja¶ni³a siê.
- Za bardzo skupiasz siê na chakrze, a ma³o na wodzie. Musisz t± wodê poczuæ... Musisz poczuæ jak stajesz siê ka¿d± jej kropelk±, ka¿dym zawirowaniem. Najpierw woda... Potem jutsu.- pouczy³.
Has spokojnie powtórzy³a, tym razem jednak zanim wykona³a pieczêcie skupi³a siê na wodzie. A kiedy wykona³a jutsu, rzeczywi¶cie poczu³a, jakby to ona unosi³a siê, tworz±c wodny lej. Potem zabrak³o jej chakry i woda chlusnê³a do jeziora, oblewaj±c przy tym i j± i ch³opca.
- Dziêki... W nagrodê stawiam lody.- powiedzia³a do ch³opaka.- A tak wogóle, to Hasei jestem.
- Joru.- odpar³ ch³opak.- Uwielbiam malinowe, a ty? - i tak, weso³o gawêdz±c wrócili do wioski.

Kolejne trzy dni Hasei po¶wiêci³a na trenowanie techniki, a¿ do perfekcji i choæ kto¶ inny móg³by tego nie dostrzec, to ona wynios³a z ca³ej przygody bardzo wa¿n± lekcjê "Nigdy nie lekcewa¿ dzieci.".
No teraz ju¿ lepiej Zaliczam
Hasei chce stworzyæ w³asn± technikê: Nakau Shoni no jutsu

Przez d³ugi czas Hasei nie mog³a zapomnieæ tego momentu. Tego momentu, w którym odda³a siê Lee. Mia³a co do tego mieszane uczucia. Wiedzia³a, ¿e postêpuje samolubnie, ale tak bardzo tego pragnê³a. A teraz jej marzenie sta³o siê faktem - jest w ci±¿y. Irytowa³y j± obowi±zki Hokage, a ca³ymi my¶lami by³a na wysepce, po¶rodku jeziorka. Zastanawia³a siê równie¿ nad tym, jak wielkim brzemieniem obarczy³a sam± siebie. Przecie¿ jej obowi±zki jako matki, bêd± ogranicza³y jej mo¿liwo¶ci. Nie bêdzie mog³a siê przemêczaæ i walczyæ, a ju¿ nied³ugo najprawdopodobniej wybuchnie wojna! Wszystkie te rozmy¶lania sprowadza³y siê do jednego pytania "Jak zapewniæ sobie i dziecku bezpieczeñstwo?"
Poniewa¿ nie mia³a ¿adnego pomys³u i niczym ¶lepiec b³±dzi³a w kó³ko, zaczê³a spêdzaæ coraz wiêcej czasu w bibliotece, oczywi¶cie na tyle, na ile pozwala³y jej obowi±zki. Jednak nawet gdy siedzia³a w gabinecie, zlecaj±c misje, zawsze mia³a przy sobie jak±¶ ksi±¿kê o technikach defensywnych. Nic jednak nie odpowiada³o jej oczekiwaniom. W koñcu podda³a siê i przez trzy dni da³a sobie spokój. A potem, jak zreszt± zwykle w jej przypadku, zupe³nie przypadkowe zdarzenie sprawi³o, ¿e jasno i klarownie wiedzia³a, o co chodzi.
A by³o to tak...
Tego dnia obudzi³a siê jak zwykle i jak zwykle posz³a do swojego gabinetu; przedtem sprawdzaj±c stan Uinda. Potem zleca³a misje, podpisywa³a jakie¶ dokumenty itp. A potem posz³a do akademii Ninja, poniewa¿ mia³a wcze¶niej zaplanowane spotkanie z dzieciakami. Kiedy przechodzi³a korytarzami Akademii, przypomnia³o jej siê, jak ona sama do niej chodzi³a. Lekcja by³a ¶rednio ciekawa. Dzieciaki nie s³ucha³y. (Has zaczê³a siê zastanawiaæ, czy to nie wchodzi przypadkiem w sk³ad obowi±zków ucznia) A ona sama nie by³a w stanie wykrzesaæ z siebie nic wiêcej, poza raczej nudnymi i rozleg³ymi odpowiedziami, na tak samo nudne pytania, zadawane jej przez Irukê. "Za³o¿enie owej lekcji jest takie, i¿ dzieci zaczn± siê interesowaæ tym, jak wielkim brzemieniem jest ¿ycie Hokage i ¿e w³±cz± siê do ciekawej i pasjonuj±cej rozmowy." - Has przypomnia³y siê s³owa z zaproszenia na lekcjê. Prawda by³a o wiele bardziej brutalna. Po lekcji dzieciaki wybieg³y na dziedziniec. Has po chwili namys³u, zdjê³a szatê Hokage i równie¿ wysz³a na dziedziniec. Podesz³a do dzieciaków i zapyta³a, czy mo¿e siê z nimi pobawiæ. Najpierw nie by³y pewne, czy to dobry pomys³, ale wtedy na podwórko wyszed³ Joru. U¶miechn± siê, widz±c "starsz± kole¿ankê" i podbieg³ do niej.
- Konnichiwa, Hokage-sama co ty tu robisz? - zapyta³, z szacunkiem w g³osie, a bez charakterystycznego dla innych skrêpowania.
- Udzielam dzieciakom lekcji. - odpar³a Has, ucieszona, ¿e widzi "jej" ch³opaka.- A obecnie, to chcia³abym siê pobawiæ.- doda³a. Joru patrzy³ na ni± przez chwilê sceptycznie, a reszta dzieci, jakby na chwilê zamar³a. Wszyscy wpatrywali siê w m³odego ucznia.
- No dobra. Ale potem nie narzekaj, ¿e "to ju¿ nie te lata". - odpar³ w koñcu.- Bo wtedy przypominasz Irukê-sensei.
- Hai.- odpar³a Has i zasalutowa³a. Psy przygl±da³y siê zabawie z boku, podczas gdy Hasei bawi³a siê z dzieciakami, daj±c uj¶cie niepohamowanej rado¶ci ¿ycia. W koñcu pad³a na ziemiê i odczo³ga³a siê pod ¶cianê. Chcia³a powiedzieæ, ¿e "to ju¿ nie te lata", ale obieca³a, ¿e nie bêdzie, wiêc po prostu siedzia³a i dysza³a. Zdumia³o j±, jak silne i ¿ywotne s± te dzieciaki. A czasem to co robi³y zupe³nie j± zaskakiwa³o. Joru przyniós³ jej jeszcze wodê, a potem dzieciaki pobieg³y do sal na lekcje. Dziewczyna siedzia³a jeszcze chwilê i ju¿ mia³a wstaæ, kiedy na dzieciniec wybieg³a ma³a (na oko 5-cio letnia) dziewczynka. Potknê³a siê i upad³a. Tu¿ za ni± bieg³o dwóch 12-nasto latków. Ch³opcy ju¿ zbli¿ali siê do ma³ej, kiedy nagle wokó³ niej pojawi³a siê pó³prze¼roczysta, okr±g³a bariera. W cieniu budynku, tu¿ przy wyj¶ciu na dziedziniec sta³ Joru. Wpatrywa³ siê w dziewczynkê.
- Katon! - krzykn±³ nagle i bariera zap³onê³a ogniem. Starsi ch³opcy odskoczyli, poparzeni. Odwrócili siê do Joru, z zawziêt± min±. Ten odwróci³ siê i odbieg³, odci±gaj±c chuliganów od ma³ej. Has podesz³a do dziewczynki i pomog³a jej siê pozbieraæ. Potem odprowadzi³a j± do Iruki i odesz³a. Wiedzia³a ju¿ jednak, jak ma zapewniæ bezpieczeñstwo swojemu dziecku.
Po pierwsze jeszcze tego samego dnia uda³a siê do jubilera. Zamówi³a tam naszyjnik, z takim samym medalikiem w kszta³cie serca, jaki nosi³a ona. Nastêpnie zaszy³a siê w bibliotece, gdzie spêdzi³a ca³± noc, opracowuj±c technikê.
Nastêpnego dnia odebra³a medalik i ruszy³a nad jeziorko lotosu. Tam usiad³a na wysepce po¶rodku jeziorka i przez pó³ dnia ³±czy³a oba medaliki delikatnymi niæmi chakry. W koñcu postanowi³a sprawdziæ efekt swojej pracy. Nowy medalik zostawi³a na wysepce, a sama za³o¿y³a swój spowrotem na szyjê i oddali³a siê parê kroków. Nastêpnie wykona³a pieczêcie: ¶winia, wó³, pies, ¶winia, wó³, smok, ¶winia, wó³, ma³pa, ¶wninia, wó³, szczur i krzyknê³a:
- Nakau Shoni no jutsu! - nic siê jednak nie sta³o, pozatym, ¿e jej medalik rozjarzy³ siê, rozgrza³ i poparzy³ jej szyjê. Has zaczê³a siê zastanawiaæ co robi nie tak. Przypomnia³a sobie determinacjê m³odego przyjaciela, przypomnia³a sobie, jak patrzy³ na t± dziewczynkê, przypomnia³a sobie... "Kontakt wzrokowy! To jest to!" - u¶wiadomi³a sobie i ignoruj±c ból w poparzonej szyi spróbowa³a ponownie, tym razem skupiaj±c wzrok na ma³ym, b³yszcz±cym punkciku, po¶ród zielonej trawy. Wykona³a pieczêcie i krzyknê³a:
- Nakau Shoni ni jutsu! - tym razem wokó³ medalika pojawi³a siê pó³prze¼roczysta, okr±g³a bariera.
- Suiton! - krzyknê³a Has, a bariera pokry³a siê wod±. Hasei poczu³a, ¿e mo¿e ow± wodê dowolnie kontrolowaæ, naprzyk³ad tworz±c z niej wodne mini-pociski. Zadowolona uwolni³a jutsu i podesz³a do medalika. Podnios³a go z trawy i sama siê na niej po³o¿y³a. Wpatruj±c siê w niebo czu³a siê naprawdê szczê¶liwa.

Bardzo ³adnie Inni powinni siê od ciebie uczyæ

M.
Hasei chce stworzyæ now± technikê - True Spring no jutsu

Hasei chcia³aby stworzyæ w³asn± technikê. W tym celu napisa³am opowiadanie, lecz jest ono trak d³ugie, ¿e nie wstawiê tu ca³ego, tylko kawa³ek.

Przez pierwsze 3 dni Hasei odnosi³a siê do nauk Oni'ego raczej sceptycznie, je¶li nie niedowierzaj±co. Pod±¿a³a za nim i Tenshi, niekiedy pieszo, innym razem na jego grzbiecie. Jej trojaczki towarzyszy³y jej, niezmiennie milcz±c. Wilki sz³y przed siebie, dogl±daj±c lasu. Oni odzywa³ siê ¿adko, Tenshi prawie wcale. Kiedy ch³opak mówi³, Hasei s³ucha³a. Kiedy pyta³, odpowiada³a, choæ nigdy nie odpowiedzia³a poprawnie. Kiedy o co¶ prosi³, stara³a siê spe³niæ pro¶bê. Po trzech dniach poczu³a, ¿e przestaje cokolwiek czuæ. Jej umys³ sta³ siê dziwnie pusty, bo w przeci±gu tych kilku dni, Oni'emu uda³o siê zakwestionowaæ ca³y jej dotychczasowy sposób my¶lenia. Sta³a siê wiêc Mistes, czyli "Istot± otwart± na ¶wiat i naturê... Czy lepiej pustym kontenerem, jak to Wy siê wyra¿acie." jak stwierdzi³ ch³opak. Wtedy zacz±³ pokazywaæ jej w³a¶ciw± drogê - "Drogê Duchów" - jak zwyk³ j± nazywaæ. Najpierw nauczy³ Hasei, jak ¿yæ bez lito¶ci i marnotrastwa. Nauczy³ j±, ¿e nie wszystko co stworzy³a natura, jest piêkne i idealne. Pokaza³ jej, ¿e niektóre rzeczy, zupe³nie jak u³omnego ptaka, czy kwiat który nie ma nektaru, nale¿y niszczyæ. "Wtedy zostaje miejsce dla prawdziwych cudów Ducha Lasu." Czasem Hasei pyta³a siê o Ducha Lasu, ale wtedy Oni zmienia³ temat. W koñcu, po dwóch tygodniach nauki zabra³ j± do ¬ród³a. By³o to piêkne ¼róde³ko, w ¶rodku lasu. Pozwoli³ jej spojrzeæ w wodê. Tego co Hasei w niej zobaczy³a, nigdy ju¿ nie opowie. By³y to obrazy piêkne, ale straszne zarazem. A w owych obrazach zawar³a siê ca³a m±dro¶æ ¶wiata. Kiedy wybudzi³a siê z "transu" w jaki wprowadzi³o j± ¬ród³o ujrza³a Jego. Zobaczy³a prawdziwego i niekwestionowanego Ducha Lasu. Hasei nie potrafi³a go opisaæ anie wtedy, ani nigdy pó¼niej, choæ podejmowa³a nieudolne próby. Przy ¬ródle nie by³o ani jej psów, anie Oniego i Tenshi. Tylko ona i Duch. Patrzy³a na niego i wydawa³o jej siê, ¿e trwa to ca³± wieczno¶æ.
Nie potrzebowali s³ów.
Znali swoje my¶li i dusze.
Byli jednym.
Jednym wszechogarniaj±cym istnieniem, wraz z ro¶linami dooko³a, myszami w norach, wilkami na polowaniu i soko³em wysoko, na niebosk³onie.
Hasei czu³a siê, jakby mog³a ogarn±æ swym umys³em i pojmowaniem ca³y ¶wiat.
Wydawa³o jej siê, ¿e to trwa wieczno¶æ.
Ale owa wieczno¶æ zawar³a siê w paru chwilach.
Tak krótkich jak machniêcia skrzyde³ motyla.
Potem Duch Lasu odwróci³ siê i odszed³.
A Hasei upad³a na trawê, zlana potem.
Pod palacmi prawej rêki poczu³a co¶ miêkkiego.
Spojrza³a i ujrza³a kwiat Lotosu. W sercu rozla³o siê ciep³o, niewiadomego pochodzenia. Co¶ jej on przypomina³, ale co?
Lee.
I nagle, cudowne, b³ogie uczucie wszechobecno¶ci prys³o jak bañka mydlana, zast±pnione mi³o¶ci±.

Kiedy wieczorem, w jaskini opowiedzia³a o wszystkim Oni'emu, ten u¶miechn±³ siê ze zrozumieniem.
- Gdzie jest wiara, tam nie mo¿e byæ mi³o¶ci.- stwierdzi³ spokojnie.
- A ty i Tenshi?- zapyta³a siê Hasei.
- Jeste¶my rodzeñstwem. To inny rodzaj mi³o¶ci. Nie mo¿esz pamiêtaæ. Musisz zrozumieæ, ¿e mi³o¶æ ma wielk± moc. Musisz wybraæ, moc mi³o¶ci lub moc Ducha Lasu.
- Nie mogê! Kocham Lee! Nie potrafi³abym bez niego ¿yæ! - wybuch³a dziwczyna, wstaj±c gwa³townie.
- Musisz sobie zadaæ pytanie: "Czy napewno?"...- odpar³ na to, zupe³nie spokojnie, Oni. Hasei krzyknê³a i wybieg³a przed jaskiniê. Blask ogniska ledwo tu dociera³, a powietrze by³o mro¼ne i ¶wie¿e. Hasei spojrza³a w gwiazdy bezchmurnego nieba. Zaczê³a odmawiaæ cich± modlitwê, do nieznanych bogów. Do gwiazd.
- Nie potrafiê! - krzyknê³a, jakby chcia³a zag³uszyæ odpowiedzi. - Nie potrafiê.- powiedzia³a ju¿ ciszej.- Nie potrafiê...- powtórzy³a szeptem i upad³a na kolana. Lee by³ dla niej wszystkim, rado¶ci± i smutkiem, s³oñcem i deszczem, noc± i dniem. Czy to mog³o siê zmieniæ? Musi, je¶li Hasei chce jeszcze chocia¿ raz do¶wiadczyæ tego przecudownego uczucia.
Noc spêdzi³a przed jaskini± na rozmy¶laniach.
W koñcu zdecydowa³a.
Ranek zasta³ j± gotow± do dalszej nauki. Nieczu³± i zimn±, t± która straci³a ciep³o, pielêgnowane w sercu przez tak d³ugi czas. Ciep³y puszek zmieni³ siê w grudkê zimnej ziemi. Jednak na tej ziemi nied³ugo mia³a wyrosnaæ soczysta trawa.
Tak te¿ siê sta³o.
Ostatni± rzecz±, jakiej nauczy³ j± Oni by³a technika ¬ród³a. By³o to Genjutsu, do którego wykonania nie by³y konieczne pieczêcie. Najpierw Hasei musia³a przypomnieæ sobie ¬ród³o i wyobraziæ je sobie. Potem utorzyæ z r±k okr±g, w którym musia³ siê znale¼æ przeciwnik (co¶ jak znak duszy u Ino). Nastêpnie wystarczy³o uwolniæ z siebie chakrê. Ale to by³o najtrudniejsze. Hasei nie wiedzia³a jak uwolniæ chakrê, która by³aby t± nieprzetworzon± chakr±. D³ugie godziny medytacji i podró¿e po lesie wydawa³y siê nic nie dawaæ. Zmienia³y jednak Hasei nieustannie, acz niezauwa¿alnie.
Po kolejnym tygodniu prób i niepowodzeñ Hasei poczyni³a pierwszy widoczny postêp. Uda³o jej siê uwolniæ nieprzetworzon± chakrê. Kiedy to zrobi³a, nie potrafi³a jednak nad ni± zpanowaæ i w efekcie wyl±dowa³a w stanie u¶pienia, na cztery dni. Nastêpnym razem posz³o jednak o wiele lepiej. A za trzecim siê uda³o. Hasei uda³o siê sprawiæ, by Oni znalaz³ siê u ¬ród³a i pokazaæ mu najgorszy dla niego widok - ¶mieræ lasu.
Bo na tym w³a¶nie polega³o owo jutsu.
Pozwala³o ukazaæ przeciwnikowi to, co jest jego najwiêkszym strachem, lub najwiêksz± rado¶ci± i nadziej±.
U¿ytkownik jutsu równie¿ móg³ to zobaczyæ i dziêki temu Hasei potwierdzi³a swoje domys³y.
- Jeste¶ ju¿ dojrza³a sercem, dusz± i umys³em. Nic wiêcej Ciê nie nauczê i cieszy mnie, ¿e mog³em przekazaæ komu¶ choæ ma³y kawa³ek swojej wiedzy. Mam nadziejê, ¿e Wiedza, za Twoj± spraw± pójdzie dalej... Tymczasem jednak... Proszê, nie zapomnij o nas... Chocia¿ ty... B±d¼ zdrowa i... ¯egnaj...- Oni sta³ na granicy swego królestwa, w kotlinie pomiêdzy górami i patrzy³ siê z dziwnym uczuciem na swoj± uczennicê. Hasei razem z psami ruszy³a zboczem góry. A Oni przez trzy minuty sta³ na szczycie i macha³ rêk±, podczas gdy zachodz±ce s³oñce wyolbrzymia³o jego cieñ.
Hasei wiedzia³a jedno.
¯e nigdy nie zapomni.
Nie wa¿ne co siê stanie.

Nigdy.
Nie.
Zapomni.

Zaliczam


Hasei chcia³aby siê nauczyæ Goukakyuu no jutsu

Hasei przesta³a byæ Hokage. Sta³a siê Sage, oddaj±c palmê pierwszeñstwa m³odszej i byæmo¿e mniej do¶wiadczonej, ale napewno pe³nej zapa³u Kate. Czy czu³a ¿al? Nie. Cieszy³a siê, bo znów mia³a czas dla siebie i swojej córeczki. Pewnego dnia, podczas wspólnego treningu Hasei wpad³a na idiotyczny, ¶mia³y i niesamowicie odwa¿ny pomys³. "A co by by³o, je¶libym nauczy³a siê kontrolowaæ kolejn± naturê chakry.?" Mia³a ju¿ za sob± do¶wiadczenie sporej ilo¶ci misji, pracy Hokage, a nawet walkê z Akatsuki. "Dlaczego mia³abym nie daæ rady?"
Wiêc, podczas gdy córka sumiennie rzuca³a kunaiami do celu, Hasei zaczê³a zastanawiaæ siê, "Jaki?". W pierwszym momencie pomy¶la³a o Dotonie, jednak szybko odrzuci³a tê drogê, poniewa¿ wiedzia³a, ¿e nie osi±gnie limitu chakry, przypisanego rodowi Senju. Musia³a wybraæ zywio³, który w po³±czeniu z jej Suitonem stanie siê niezwykle gro¼ny.
"Raiton? W sumie... dlaczegoby nie? Ale to takie do przewidzenia... Pozatym w Konosze jest bardzo ma³o zwojów z jutsu Raitona...
Fuuton? Tymbardziej nie... wiatr roznosi wodê i rozdrabnia j±... Fuuton to mój przeciwnik, nie sprzymierzeniec...
A wiêc... Pozostaje...
Katon"

Nastêpnego dnia Hasei przysz³a do biblioteki i zajrza³a do dzia³u z podstawowymi jutsu Katon'a. Jaka¶ mi³a kunoichi podpowiedzia³a jej Goukakyuu, jako wspania³e na pocz±tek. Hasei zabra³a wiêc zwój i ruszy³a nad Jeziorko. Lubi³a tam æwiczyæ, a tak bêdzie bezpieczniej, poniewa¿ na wyspie po¶rodku jeziorka nie narobi wiêkszych szkód, jesli co¶ jej nie wyjdzie.
Na wysepce usiad³a i zatopi³a siê w lekturze. Jutsu istotnie wydawa³o siê do¶æ proste. Jednak nie samo jutsu by³o wyzwaniem, tylko opanowanie kolejnej natury chakry. Na pocz±tek Hasei wyci±gnê³a szkicownik i wyrwa³a kartkê papieru. Nastêpnie skupiaj±c na niej charkê, próbowa³a j± zapaliæ.
Nie udalo jej siê do wieczora, ani w ci±gu kolejnych 5 dni. Jednak¿e przychodzi³a nad Jeziorko i trenowa³a ca³ymi godzinami, a oprócz tego zawsze mia³a przy sobie kartkê, by trenowac "w biegu".
Kiedy w koñcu uda³o jej siê podpaliæ kartkê, natychmiast przesz³a do nauki techniki. W pierwszej kolejno¶ci wbi³a sobie do glowy uk³ad pieczeci - W±¿, Tygrys, Ma³pa, Swinia, Koñ, Tygrys.
"W±¿, Tygrys, Ma³pa, Koñ... nie...
W±¿, Tygrys, Ma³pa, Swinia, koñ Tygrys..."- i tak w kolko.
Kiedy by³a ju¿ na 100% pewna, ¿e nie zapomni pieczeci, stanê³a po¶rodku polany i zaczê³a skupiaæ swoj± chakrê w brzuchu, oraz po cze¶ci w ca³ym ciele. Potem zaczê³a j± przenosiæ z brzucha do p³uc. Nastêpnie wykona³a pieczêcie i wziê³a gleboki wdech, jednocze¶nie mieszaj±c chakrê z powietrzem i staraj±c siê jej nadaæ naturê ognia. Nic jej nie wysz³o. Powtórzy³a wiêc æwiczenie, ale by³a tak zmêczona, ¿e od³o¿y³a dalszy ci±g na nastêpny dzieñ.

Nastêpnego dnia zabra³a siê do æwiczeñ z nowym zapa³em i mniej wiêcej w po³udnie uda³o jej siê po raz pierwszy wykonaæ technikê od pocz±tku do koñca, poprawnie. Jednak kula ognia by³a zdecydowanie zbyt ma³a, a ilo¶æ chakry jak± kunocihi musia³a w³o¿yæ w wykonanie techniki, stanowczo za du¿a. Hasei nie przerwa³a wiêc æwiczeñ, doskonal±c technikê do perfekcji, przez nastêpne 3 dni. W koñcu zadowolona z rezultatów da³a sobie spokój, postanawiaj±c jednak, ¿e ta technika bêdzie jej asem w rêkawie, wiêc nie mo¿e jej nikomu zdradziæ. Ow± mi³a kunoichi odwiedzi³a jeszcze tego samego dnia, proszac j± grzecznie o milczenie, na co ta odpowiedzia³a spokojnie, ¿e niemal zapomnia³a ju¿ o jak± technikê i o kogo chodzi. Hasei usatysfakcjonowana wróci³a do szukania nastepnych przydatnych technik, z zakresu ¿ywio³u Ognia.

Zaliczone, nastêpnym razem napisz wiêcej jak siê uczysz. M.K