grueneberg

1. Tanuki Hyoko Yamanaka
2. Chunin
3. 1500
4. 16
5. [jutsu:]
1) Kai (rozproszenie)
2) Bakuretsufuu (pieczêcie wybuchu)
3) Konocha Repuu (podciêcie)
4) Kanashibari no Jutsu (sparali¿owanie iluzj±)
5) Kawarimi no Jutsu (zamiana miejsc)
6) Henge no Jutsu (transformacja cia³a)

Chcê siê nauczyæ Doryuu Heki [Doton] - ¶ciana b³ota [koszt PCh 600]

Dzieñ 1.
Tanuki wsta³a z ³ó¿ka i podbieg³a do okna.
-Taak... - pomy¶la³a, widz±c ptaki siedz±ce na ga³êziach pobliskich drzew - kolejny piêkny dzieñ. Kolejne chwile na naukê.
Od dzieciñstwa powtarza³a sobie jak mantê : byæ siln± - byæ silniejsz±.
Mimo to czasem pragnê³a spokoju. Ale nie teraz, nie teraz, nie kiedy jest tak blisko osi±gniêcia si³y, o której zawsze marzy³a... Zebra³a wszystkie rzeczy, potrzebne jej do treningu: zwoje, banda¿e i zeszyt, ¿eby przypomnieæ sobie, ¿e jednak ma wolne chwile i mo¿e je wykorzystywaæ. Ostatnio zbytnio zajê³a siê nauk±. Tanuki szybko wybieg³a z budynku, aby pod±¿yæ w stronê lasu. Tam mia³ zacz±æ siê trening m³odej ninja, mo¿e jeszcze nie do¶wiadczonej, ale pe³nej dobrych chêci.
-Przemy¶lenia zostawmy na pó¼niej - mruknê³a niezadowolona - je¶li tak dalej bêdzie, nigdy nie stanê siê na tyle silna, aby pokonaæ przeciwno¶ci, które stan± mi na drodze do ¶wietno¶ci.
Bieg³a najszybciej jak mog³a. Mimo to, gdy dotar³a do wyznaczonego miejsca, na wpó³ wyschniêtego torfowiska, by³o ju¿ pó¼ne popo³udnie. Dziewczyna zaczê³a od próby uformowania niskiego muru z b³ota. Jednak zu¿y³a du¿± ilo¶æ czakry, a b³oto tylko nieznacznie siê podnios³o, zabulgota³o i "przesta³o" reagowaæ na gesty Tanuki. Nagle bardzo zakrêci³o jej siê w g³owie i upad³a na ziemiê.

Dzieñ 2.
-Co... Co siê sta³o ? - Tanuki przetar³a oczy. Wokó³ niej las budzi³ siê do ¿ycia po kolejnej nocy. Ptaki ¶piewa³y swoje arie, a wiatr porusza³ delikatnie li¶ciami drzew. Wsta³ nowy dzieñ. Dziewczyna podnios³a siê i spojrza³a w b³êkitne niebo. Gdy przypomnia³a sobie zdarzenie z poprzedniego dnia, i zrozumia³a, ¿e zemdla³a ze zmêczenia, postanowi³a bezwzglêdnie kontynuowaæ trening. -Nie mogê siê poddaæ, nie mogê siê poddaæ, nie mogê siê poddaæ... Powtarza³a po raz kolejny, jakby chcia³a sobie tym dodaæ si³ i utuchy. Mia³o to ukryty sens - nie czu³a siê ju¿ tak samotna. Wsta³a i zaczê³a trening od nowa, nie zwa¿aj±c na wczesn± porê. Dziêki swojemu uporowi potrafi³a ju¿ utworzyæ nisk± ¶cianê b³ota, które coraz ³atwiej dawa³o siê formowaæ. Zadowolona Tanuki postanowi³a odpocz±æ, by zje¶æ co¶, co mia³o byæ obiadem, i za³o¿yæ banda¿e na zmêczone ostrym treningiem rêce. Popo³udniu postanowi³a rozejrzeæ siê trochê po okolicy - odkry³a star± chatê, a pod wieczór wróci³a do treningu. Skoñczy³a pó¼n± noc±, nie mia³a ju¿ na nic si³y. Wesz³a tylko na najbli¿sze drzewo i pomiêdzy ga³êziami zasnê³a spokojnie.

Dzieñ 3.
Z ka¿d± godzin± po¶wiêcon± æwiczeniom, ¶ciana wzrasta³a nieznacznie, by w porze obiadowej przerosn±æ Tanuki. -S± jakie¶ efekty - u¶miechnê³a siê do siebie, ale wiedzia³a, ¿e to jeszcze nie koniec ci±g³ych æwiczeñ jednej umiejêtno¶ci. Musia³a jednak przerwaæ naukê - poczu³a sw±d wypalonego ogniska. By³a na tyle daleko od wioski, ¿eby wiedzieæ, ¿e to nie czyja¶ kuchnia. Na my¶l nasunê³a jej siê my¶l - wróg, czy przyjaciel ? Z opowie¶ci innych shinobi pamiêta³a o wrogich
szpiegach, organizacjach i zabójcach na zlecenie. Zadr¿a³a. Nie mia³a szans z do¶wiadczonym jouninem. Jej jedyn± obron± w tym wypadku by³by jedynie kanashibari, ale nie wiedzia³a, czy ma na tyle du¿± ilo¶æ czakry, aby wykonaæ jutsu. Intensywny trening odbiera³ ka¿d± ilo¶æ czakry, jak± potrafi³a w sobie skumulowaæ. Przestraszona postanowi³a sprawdziæ, co j± czeka. Tymczasem zapad³a noc. Tanuki przesuwa³a siê jak cieñ, zmierzaj±c do tajemniczego ¼ród³a ¶wiat³a. Spomiêdzy drzew
ukaza³o siê ognisko. Ku ogromnemu zdziwieniu, przy ognisku zobaczy³a staruszkê, trzymaj±c± zwój. Dziewczyna podesz³a do starszej pani. -Kim pani jest ? - spyta³a siê nieznajomej. -A kim ty jeste¶ ? - odrzek³a pytana. Chyba mogê jej odpowiedzieæ, pomy¶la³a Tanuki. -Nazywam siê Tanuki Hyoko, pochodzê z rodu Yamanaka wioski li¶cia. Trenujê w pobli¿u. Nieznajoma rzek³a: -Jestem Yonoki, delegat z wioski piasku, niosê wa¿ny przekaz dla Hokage z twojej wioski. Jednak moj± ochronê napadniêto. Nikogo nie oszczêdzono. Ja sama musia³am siê ratowaæ ucieczk±, jednak nie mogê kontynuowaæ podró¿y, zmarnowa³am ca³± swoj± czakrê na to, by utrudniæ napastnikom po¶cig za mn±... To dlatego jestem tutaj. - nieznajoma opowiedzia³a swoj± historiê do koñca i westchnê³a. Tanuki pomy¶la³a, ¿e mo¿e starsza pani pomog³a by jej w treningu w zamian za pomoc dostania siê do wioski, wiêc zada³a kolejne pytanie, maj±c nadziejê, ¿e odpowied¼ bêdzie twierdz±ca: -Zna pani jutsu Doryuu Heki, ¿ywio³u Doton ? -Tak, mój mistrz by³ do¶wiadczonym jouninem, znam wiêkszo¶æ jutsu ¿ywio³u ziemi ... Pewnie chcia³aby¶, aby pomog³a Ci æwiczyæ ? Je¶li tylko potem pomo¿esz dostaæ mi siê do swojej wioski, bardzo chêtnie pomogê... - Po s³owach delegatki dziewczyna u¶miechnê³a siê. Zapada³ zmrok i trzeba by³o pomy¶leæ o tym, gdzie spêdziæ noc i chroniæ staruszkê, nie mog³y zostaæ w tym samym miejscu, ninja mogliby ich znale¼æ. Tanuki postanowi³a wróciæ w miejsce, gdzie zaczê³a trening. Staruszka usnê³a, a dziewczyna czuwa³a przy niej do chwili, gdy i j± sen zmorzy³.

Dzieñ 4.
-Obud¼ siê, dziecko, obud¼ siê ... - kto¶ mocno potrz±sa³ ¶pi±c± ninja. -Je¶li chcesz nauczyæ siê tego jutsu, musisz wcze¶niej wstawaæ ! - Tanuki otworzy³a oczy. Przed sob± widzia³a starsz± pani±, któr± wczoraj poprosi³a o trening. -Dobrze, ju¿ dobrze. Wstajê. - powiedzia³a lekko niemrawa. Po ¶niadaniu rozpocz±³ siê trening, jeszcze ciê¿szy od tego, który dziewczyna prowadzi³a. Musia³a wydobyæ ca³± swoj± czakrê, aby b³oto sta³o siê twarde i nie da³o siê skruszyæ, ¿eby mog³a przywo³aæ b³otn± ¶cianê wtedy, kiedy bêdzie chcia³a i bêdzie potrzebna, a nie wtedy, kiedy szczê¶liwy traf pozwoli. Silne æwiczenia dzia³a³y pobudzaj±co na jej mózg, krew pulsowa³a szybciej. Czu³a siê ¶wietnie. Widzia³a efekty æwiczenia pod okien do¶wiadczonej osoby. ¦ciana ros³a i ros³a i ros³a... Zacz±³ zapadaæ zmrok. Tanuki wybra³a siê wg³±b puszczy, by nazbieraæ chrustu na ognisko. Nagle upu¶ci³a zebrane patyki. Us³ysza³a krzyk starszej kobiety. Pobieg³a najszybciej jak mog³a, do miejsca, gdzie zostawi³a delegatkê. Sta³o przy niej dwóch ros³ych mê¿czyzn. Us³ysza³a strzêpy ich rozmowy. -To bêdzie ³atwe, ta kobieta nie ma czakry, zaraz zakoñczymy jej mêki na tym ¶wiecie... -Tak, skoñczmy to... - Tanuki poczu³a gor±co. Mê¿czy¼ni wyjêli kunai'e i zbli¿yli siê do kobiety. W pewnej chwili wykonali gwa³towny gest, szybko przyskoczyli do atakowanej. Musia³a co¶ zrobiæ, po prostu musia³a... Krzyknê³a: -Nie ! - i w niespodziewanym czasie wrodzy ninja zderzyli siê z tward± i wysok± na 10 metrów ¶cian± b³ota. Upadli nieprzytomni na ziemiê. -Proszê pani, trzeba uciekaæ, oni zaraz siê ockn±... - wziê³a staruszkê za rêkê i obie pobieg³y w kierunku wioski, nie spotykaj±c ju¿ przeciwno¶ci i bezpiecznie docieraj±c do celu...

To opowiadanie publikujê po raz drugi.

zaliczone.


1. Tanuki Hyoko Yamanaka
2. Chunin
3. 1530
4. 16
5. [jutsu:]
1) Kai (rozproszenie)
2) Bakuretsufuu (pieczêcie wybuchu)
3) Konocha Repuu (podciêcie)
4) Kanashibari no Jutsu (sparali¿owanie iluzj±)
5) Kawarimi no Jutsu (zamiana miejsc)
6) Henge no Jutsu (transformacja cia³a)
7) Doryuu Heki (¶ciana b³ota)

Chcê siê nauczyæ Sakura Dizorubu, iluzja p³atków kwiatów (koszt 250 Pch + 100 za zaostrzenie)

Wstêp.
-P³atki, p³atki - Tanuki mrucza³a co¶ pod nosem, id±c ³±k±. Spojrza³a w górê, sklepienie by³o przejrzyste. Po prostu ¿ar la³ siê z nieba. Dziewczyna zmru¿y³a oczy. -No jasne, ³atwo mówiæ, trudniej zrobiæ - powiedzia³a na g³os, gdy po raz kolejny uda³o jej siê przywo³aæ jaki¶ zmatowia³y p³atek nieznanego jej kwiatu. Nie wyja¶nia³am, ¿e Tanuki Hyoko Yamanaka w³a¶nie trenowa³a ? Teraz ju¿ wiecie. Nie przeszkadzajmy jej, wróæmy do naszej historii. Tak wiêc, Tanuki, ju¿ nieco wnerwiona zesch³ymi chwastami i tym podobnymi "ro¶linkami", postanowi³a odpocz±æ. -Nie nad±¿am, mo¿e narratorze wolniej ? - Och, tak, oczywi¶cie. Zacznijmy od tego, ¿e dziewczyna postanowi³a nauczyæ siê nowego jutsu. P³atki ró¿, bardzo romantycznie - pomy¶la³a Tanuki - tylko, ¿e przy moich ZADZIWIAJ¡CYCH umiejêtno¶ciach, bêdzie to mêczarnia godna rewolucji francuskiej - doda³a w my¶lach po chwili. No có¿, mimo, ¿e nie by³a uzdolniona, pe³na dobrych chêci i za³o¿ê siê, ¿e do czego¶ wkrótce dojdzie... Zacznijmy od nowa.

Trening, czyli mêczarni Dzieñ 1.
Tanuki Hyoko Yamanaka po raz -êty próbowa³a przywo³aæ p³atki. To, co uda³o jej siê stworzyæ, nie nazwano by chwastami. W³a¶ciwie, nie wiadomo, co to by³o. Jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz. Dziewczyna wyczerpana pada na murawê. -Czy na pewno chcê siê uczyæ tego jutsu ? - pyta sam± siebie. -Bo w koñcu nie muszê ... - Tanuki spojrza³a w niebo. Czas p³yn±³, a efektów nie by³o. -Mo¿e powinnam pomy¶leæ o czym¶ mi³ym ? Dla przyk³adu, o Richarde ... - u¶miechnê³a siê w my¶lach. Skupiaj±c siê na mi³ych wspomnieniach, przywo³a³a trochê bia³ych p³atków, które zaczê³y wirowaæ u jej stóp. -Bosko - dziewczyna u¶miechnê³a siê jeszcze raz - teraz trzeba przywo³aæ dziesiêæ razy tyle... - zapad³ zmierzch. Czy Tanuki zdawa³a sobie z tego sprawê ? Pewnie nie, ale postanowi³a spróbowaæ jeszcze raz. Kolejna mi³a my¶l unios³a p³atki nieco wy¿ej, a m³oda kunoichi spojrza³a w niebo po raz setny tego dnia. Pierwsze gwiazdy pojawi³y siê na niebie. Trzeba by³o poszukaæ miejsca dobrego do noclegu ...

Lepiej, czyli mam talent ! Dzieñ 2.
Jeszcze daleko do tego, aby Tanuki zosta³a optymistk±. Obudzi³a siê pod jakim¶ drzewem. -Tak zasn±æ ... - prychnê³a. Temperament. Otrzepa³a siê i szybko wsta³a. -Spróbujê skupiæ siê na snach - z³o¿y³a rêce i przywo³a³a du¿o wiêcej bia³ych p³atków, ni¿ dnia poprzedniego. £adnie, ³adnie - cichy g³os, mimo zakazu odzywania siê, znowu zacz±³ opanowywaæ my¶li Tanuki - skoro ju¿ mówiê do Ciebie, pomogê w æwiczeniach. Ca³a ja¼nia dziewczyny skupi³a siê na piêknie i mi³o¶ci do pewnej osoby. P³atki zawirowa³y i Tanuki unios³a siê na 10 cm w powietrze. -Ahhh ! - w pewnym momencie p³atki opad³y delikatnie, stawiaj±c kunoichi na ziemi. -Spróbujmy jeszcze raz - za ka¿dym razem m³odej ninja sz³o coraz lepiej. Jednak ona d±¿y³a do perfekcji. Nastêpnego dnia przywo³am ich jeszcze wiêcej - pomy¶la³a i usiad³a pomiêdzy ga³êziami, zamykaj±c oczy. Zmierzch by³ ju¿ blisko. Zjad³a zapakowane wcze¶niej ramen i pogr±¿y³a siê w s³odkich snach.

Czy to koniec ? Dzieñ 3.
Otworzywszy oczy, dziewczyna rozejrza³a siê wokó³. Rude wiewiórki uwija³y siê, zbieraj±c orzechy leszczyny, na której spa³a. Bi³o j± w oczy ¶wiat³o s³oneczne wpadaj±ce przez ga³êzie. -O¿ywczo - powiedzia³a sama do siebie. -Skoro jestem wyspana, spróbujê teraz - Tanuki z³o¿y³a odpowiednio rêce. W pewnym momencie znik±d pojawi³y siê ¶liczne, ró¿owe p³atki ró¿ i zaczê³y wirowaæ naoko³o dziewczyny. To by³o cudowne uczucie, i Tanuki wiedzia³a, ¿e zaraz wype³ni± j± my¶li, równie przyjemne... P³atki zawirowa³y szybciej, unosz±c j± w górê i oplataj±c pobliskie drzewo. -To piêkne - powtarza³a za ka¿dym razem, gdy æwiczenie wychodzi³o jej jeszcze lepiej. Godziny mija³y nieub³aganie, jednak ona, mimo, ¿e zdawa³a sobie z tego sprawê, postanowi³a kontynuuowaæ trening do pó¼nej nocy z przerw± na posi³ek. -Sakura Dizorubu ! - krzyknê³a jeszcze raz, a p³atki zaczê³y dziko wirowaæ, jednak jakby uk³ada³y siê w jaki¶ dziwny taniec, w którym uczestniczy³a dziewczyna. Potwornie zmêczona, podesz³a chwiejnie do jakiego¶ drzewa i opar³a siê o nie ...

Spotkanie w cztery oczy - Ak'owiec na mojej drodze ! Dzieñ 4.
Wiatr dziko szamota³ li¶cie - ¶wita³o. Mimo to Tanuki ju¿ od pocz±tku dnia trenowa³a jutsu. By³a po prostu konsekwentna. "Let's go" - my¶la³a ca³y czas - trzeba siê postaraæ. Trzeba przywo³aæ du¿o wiêcej p³atków - jej my¶li stawa³y siê coraz bardziej skupione na jednej rzeczy. Chcia³a opanowaæ to jutsu, bez wzglêdu na cenê. W pewnej chwili postanowi³a zrobiæ przerwê, aby obmyæ twarz. Podesz³a do strumyka i spojrza³a w niebiesk± toñ. Mrugnê³a i zobaczy³a b³ysk stali. Dwa kunaie uderzy³y w miejsce, w którym sta³a. Zd±¿y³a zrobiæ szybki unik w bok. I wtedy zobaczy³a go. Cz³owieka ubranego na czerwono. Z nienawistnym wyrazem twarzy i ironicznym u¶miechem. On nie chcia³ jej zabiæ. Nie od razu... Chcia³ siê pobawiæ ni±, jak zabawk±, by potem j± wykoñczyæ. -Kim jeste¶ ? - powiedzia³a dr¿±cym g³osem Tanuki. Nie wiedzia³a, kim jest, pamiêta³a tylko te ubranie ... Ale¿ to Akatsuki - przemknê³o jej przez g³owê - nie mam szans, moje jutsu s± zdecydowanie za s³abo, a ten tutaj wygl±da, jakby szkolono go tylko po to, aby zabijaæ ... - dziewczyna spojrza³a na kwiaty. To moja ostatnia szansa - mê¿czyzna zbli¿a³ siê powoli, wyjmuj±c shurikeny z rêkawa i szepcz±c s³owa jakiego¶ zakazanego jutsu. Dziewczyna cofnê³a siê. -Odejd¼, nie mam zamiaru z Tob± walczyæ - powiedzia³a Tanuki. -To bardzo dobrze - odpowiedzia³ nieznajomy - bêdzie mi Ciê ³atwiej zabiæ - prychn±³, widz±c strach w oczach dziewczyny. Tanuki z³o¿y³a rêce, modl±c siê w duchu, aby Sakura Dizorubu wysz³o... P³atki, tym razem czarne, zaczê³y okrêcaæ siê. Wyci±gnê³a rêkê, a czarna chmara polecia³a w stronê gro¼nie wygl±daj±cego mê¿czyzny, oplataj±c go. Tanuki mocniej ¶cisnê³a rêkê, a p³atki, jakby by³y agresywne, nagle skupi³y siê na nim, ¶ciskaj±c go. Pomy¶la³a o kunai'ach, a wtedy p³atki jeszcze mocniej zaczê³y dusiæ napastnika. Dziewczyna widz±c, ¿e jest to jej szansa, byæ mo¿e ostatnia, zniknê³a w zaro¶lach, pêdz±c w stronê wioski. -Czekaj ! Dopadnê Ciê ... Zabijê ... - s³ysza³a g³os mê¿czyzny, st³umiony przez p³atki, które nadal go otacza³y. Próbowa³ siê uwolniæ, i goniæ Tanuki Hyoko, ale ta dobieg³a do wioski i zniknê³a w t³umie.

//ca³kiem ³adnie. Zaliczone. H.S.//
1. Tanuki Hyoko Yamanaka
2. Chunin
3. 1530
4. 16
5. [jutsu:]
1) Kai (rozproszenie)
2) Bakuretsufuu (pieczêcie wybuchu)
3) Konocha Repuu (podciêcie)
4) Kanashibari no Jutsu (sparali¿owanie iluzj±)
5) Kawarimi no Jutsu (zamiana miejsc)
6) Henge no Jutsu (transformacja cia³a)
7) Doryuu Heki (¶ciana b³ota)
8) Sakura Dizorobu (iluzja p³atków kwiatów)

Chcê siê nauczyæ Doryuu Taiga - rzeka b³ota (koszt PCh 200)

Wstêp.
Tanuki Hyoko Yamanaka znowu my¶la³a. "Pewnie co¶ kombinuje" - mówili ludzie w jej wiosce i kilku pobliskich, gdy poprzednio widz±c j± z tak± min±, wybi³a komu¶ szybê, co sta³o siê g³o¶nym skandalem. "Ostatnio sp³awi³a jakiego¶ Ak'owca" - dodawa³y dzieciaki, dla których m³oda ninja sta³a siê przedmiotem powszechnego uwielbienia. Tanuki spojrza³a tylko gro¼nie na wszystkich i z tym samym ckliwym wyrazem twarzy wróci³a do swoich rozmy¶lañ. My¶la³a o b³ocie. Tak, w³a¶nie o b³ocie ! Jutsu, którego zamierza³a siê w³a¶nie nauczyæ, by³o zwi±zane z b³otem. Rzek± b³ota. Wdepnê³am w niez³e bagno - Tanuki ruszy³a ulicami Konohy, za¶miewaj±c siê z w³asnych my¶li i nie zwa¿aj±c na zdziwione twarze ludzi. Wysz³a z wioski i ruszy³a w stronê w±wozu, miejsca do nauki nowej techniki.

To tutaj ? Dzieñ 1.
Nie tak to sobie wyobra¿a³am - przed Tanuki widnia³a g³êboka szczelina. Dziewczyna spojrza³a w dó³. Mg³a. Identyczna, jak w Kiri. Jeszcze raz spojrza³a z odraz± w dó³, staj±c na ja³owej ziemi. W okolicy by³o niewiele drzew - trzy, a pod ka¿dym trochê trawy i jakiego¶ zielska. Krajobraz, któremu b³oto nie wyrz±dzi du¿ej krzywdy - doda³a w my¶lach i skarci³a siê - bierz siê do roboty, Tanuki, bo bêdziesz skoñczona... - dziewczyna zaczê³a my¶leæ o tym, jak nauczyæ siê tego jutsu. -Koniec pomys³ów, wymy¶l co¶ ! - krzyknê³a. Wiêc dobrze, Tanuki, znaj±c podstawy ninjutsu i pamiêtaj±c rady starszej pani, któr± spotka³a dawno temu, mimo to zapamiêta³a dok³adnie, dotycz±ce uk³adu r±k, podesz³a do krawêdzi i szepnê³a : -Doryuu Taiga ! - cienki strumyczek b³ota sp³yn±³ w przepa¶æ. -To ¿enuj±ce, dlaczego innym mo¿e wyj¶æ, a mi nie ?! - krzyknê³a zdenerwowana - to wcale nie jest ju¿ zabawne - cisnê³a kamieñ w pustkê pod nogami. Tum, tum, tum, tum. G³az spad³ w nico¶æ. Nico¶æ, która by³a tak¿e nad dziewczyn±.

"Can you hear me ?" Dobry... Dzieñ 2.
W snach i w rzeczywisto¶ci to samo, trening - pomy¶la³a Tanuki, widz±c ¶wit. Wygl±da³o to tak, jakby nagle kto¶ w³±czy³ ¶wiat³o. -Mo¿e Bóg ? - powiedzia³a, wstaj±c. Nogi ugina³y siê pod ni±. Nie by³a przyzwyczajona do takich warunków. Dzieñ by³ jasny, niebo przejrzyste. Nie by³o s³ychaæ g³osów ptaków. Okolica wydawa³a siê martwa... Tanuki nie wiedzia³a, dlaczego. I mo¿e dobrze, bo okolicê zamieszkiwa³ pewien demon ! Demon, który ¿±da³ krwi i przybiera³ ludzk± postaæ, ¿eby zwabiaæ wêdrowców i ich zabijaæ. Jednak Tanuki go nie spotka, nie teraz.... Tak wiêc, Tanuki, nie wiedz±c o niczym, zaczê³a trenowaæ. W po³udnie potrafi³a stworzyæ ju¿ wartk± rzeczkê, co by³o zapewne du¿ym wsparciem dla jej psychiki. Mo¿e w koñcu co¶ mi siê uda - my¶la³a - mo¿e to ju¿ koniec ? - marzenia by³y z³udne. Nie, nie, Tanuki, musisz jeszcze trochê potrenowaæ. Nie ma tak ³atwo. Przepraszam, jestem narratorem, i nie bêdê siê ju¿ wtr±caæ. -Doryuu Taiga ! - dziewczyna wykrzykiwa³a s³owa raz po raz. Co ty, chcesz Tsunami zrobiæ ? - g³os z g³owy znowu dawa³ o sobie znaæ. Tanuki za czêsto by³a sama. Samotno¶æ otwar³a w niej pesymizm i ch³odny racjonalizm.

G³upota przesz³ego dnia ! Nigdy wiêcej b³êdu. Dzieñ 3.
-Zbyt naiwnie podchodzê do ¿ycia, je¶li bêdê ca³y czas my¶leæ o pora¿kach, nigdy nawet nie ujrzê celu - mruknê³a, otwieraj±c oczy. Dzieñ wsta³. Koszmar - skomentowa³ g³os i zawaha³ siê - ale... -Ale co ? - warknê³a Tanuki. Jest gorzej ni¿ my¶la³am, ju¿ nie mogê zachowywaæ siê tak, jak na pocz±tku, co¶ mnie zmieni³o ... - my¶li Tanuki kr±¿y³y wokó³ opanowania kolejnej techniki. Próbowa³a stworzyæ co¶, co przypomina³oby rzekê. -W czym¶ pope³niam b³±d - mówi³a, gdy znowu w dó³ sp³ynê³o trochê szarego b³ocka, a jutsu nie wychodzi³o, jakby mog³a sobie tego za¿yczyæ. -A chcia³abym - Tanuki westchnê³a. Wszystko sz³o nie tak, jak powinno. Dziewczyna wiedzia³a, ¿e ma ukryty talent, ale nie mog³a wydobyæ z siebie si³y. Ca³y dzieñ spêdzi³a na æwiczeniach, a wieczorem zaczê³a siê zastanawiaæ, czy aby przypadkiem b³oto nie wywo³a jakiej¶ lawiny, sp³ywaj±cej w dó³. Opar³a siê o drzewo i zasnê³a.

Wartkim nurtem ! Dzieñ 4.
Od rana trenowa³a. -Nie mogê siê daæ, nie mogê siê poddaæ - mówi³a sobie, a my¶li i cichy g³os jej wtórowa³y. Mi³o by³o "widzieæ" co¶, w czym trzy odrêbne stany by³y zgodne. A zdarza³o siê to rzadko. Tanuki wróci³a do treningu. Mimo wsparcia, efekty by³y nieznaczne. -Czas ucieka - powiedzia³a Tanuki i skrzywi³a siê, wspominaj±c pora¿ki. Miernie - okre¶li³a to w my¶lach. W oddali zobaczy³a ptaka. Ten poszybowa³ ku niej i zrzuci³ jaki¶ ¶wistek papieru. Podnios³a go i przeczyta³a na g³os dwa krótkie zdania: -Pamiêtaj o moim ¿yczeniu. Trenuj dobrze. Yonoki - to list od starszej pani, któr± uratowa³a przed oprawcami. Czuj±c w sobie nowe si³y, Tanuki wyszepta³a po raz kolejny s³owa: -Doryuu Taiga ! - rzeka u jej stóp otworzy³a siê tak nagle, ¿e dziewczyna prawie wpad³a w przepa¶æ. Jeszcze raz: -Doryuu Taiga ! - zza Tanuki wielka fala zaczê³a p³yn±æ do w±wozu, niszcz±c i wci±gaj±c drzewa. Kunoichi sta³a na wysepce. Wokó³ niej b³oto kot³owa³o siê i wirowa³o, by po chwili znikn±æ w mroku i mgle. Dziewczyna nie dowierza³a w³asnym oczom. -To by³o jak jakie¶ do³adowanie ! - krzyknê³a. -Teraz wiem, ¿e z przyjaznymi mi lud¼mi mogê wszystko ! - i pobieg³a w stronê zachodz±cego s³oñca, po raz pierwszy na prawdê szczê¶liwa...

Zaliczam
Wi Dim
Chcê siê nauczyæ techniki w³asnej – Hidding of Leaf Village, niewidzialno¶æ wioski li¶cia.

„Ostatnia misja Tokiko. Krew zosta³a przelana. Koniec wodnego demona!”

Tanuki siedzia³a w³a¶nie w parku w Konosze. Czeka³a na swojego przyjaciela, który powinien lada chwila wróciæ z misji, któr± mu powierzy³ hokage. Zaniepokojona rozejrza³a siê woko³o. Co mog³o siê staæ, dlaczego nie przychodzi ? – my¶la³a raz po raz. Nie wiedzia³a jednak, ¿e wyst±pi³y pewne komplikacje. Nikt nie przewidzia³ nag³ego pojawienia siê demona. Ma³y oddzia³ ANBU nie da³ mu rady. Wiêc demon dalej szala³, i prawdopodobnie mia³by respekt tylko przed samym hokage... Ale niestety hokage nie wybra³ siê na t± misjê. Tanuki nie by³a pewna, czy chcia³aby siê spotkaæ z tym demonem i ... chyba liczy³a na jaki¶ solidny trening. Mia³a zamiar stworzyæ w³asn± technikê, s±dzi³a, ¿e uda jej siê to... –Hidding of Leaf Village! – krzyknê³a, krzy¿uj±c pieczêci do Sakura Dizorubu i Doryuu Taiga. Pobliskie drzewo wybuch³o. –Oj, to jednak nie to – zatka³a sobie uszy, bo to samo sta³o siê z kolejnym drzewem, a pan stró¿ na pewno przy¶le jej rachunek za szkody... Pobieg³a w stronê swojego domu.
~~~~~~*
-ANBU ! – kto¶ krzykn±³. –Pe³na mobilizacja ! – na pograniczu W±wozu Mg³y, a Konohy co¶ siê dzia³o. Szafirowe oczy niszczy³y wszystko i wszystkich, którzy stanêli im na drodze. Krew la³a siê z ka¿dej szyi, której dotkn±³ potworny demon. Dowódca ANBU zacz±³ krztusiæ siê w³asnym osoczem. Pad³ na ziemiê w drgawkach. ¦mieræ by³a bliska i zbiera³a wielkie ¿niwo. Rano W±wóz Mg³y by³ pusty. Cia³a spoczywa³y na dnie pobliskiego jeziora. Wszystkie mia³y rozszarpane twarze. –Bezimienny – wydusi³ z siebie m³ody jounin, przewodnicz±cy wyprawie. Jego oczy zasz³y szar± mg³± i spad³ na dno jak kamieñ. W w±wozie nie by³o ju¿ ¿ywej duszy, jak i w jego okolicach. Noc zakry³a ¶wiat.
~~~~~~*
-Nie ¿yje ? – Tanuki nerwowo potrz±snê³a kartk±. Jaki¶ shinobi z³o¿y³ jej w³a¶nie raport na temat masakry na misji, któr± wyda³ hokage do¶wiadczonej grupie jouninów. –To... Ale... –Tanuki przewertowa³a notatki. Jej wzrok przyci±gnê³o zdanie: „Najprawdopodobniej za ¶mieræ pañskich ludzi jest winny demon”. Demon ? – Tanuki nie pamiêta³a, aby ktokolwiek kiedykolwiek wspomina³ jej o demonie w okolicy W±wozu Mg³y. Mo¿e dlatego, ¿e w Konosze przebywa³a krótko ? -Musi byæ potê¿ny, skoro zabi³ Naru – Tanuki wspomnia³a gorzko przyjaciela i uczci³a jego pamiêæ chwil± ciszy. Po kilku minutach jednak w jej oczach b³ysnê³a nienawi¶æ. Zniszczy tego, kto to zrobi³... Zniszczy go przy pomocy w³asnej techniki !
~~~~~~*
„Demon, którego ¿±dza krwi i zniszczenia ludzkich nadziei by³a wa¿niejsza, ni¿ wszystko, co go otacza³o, demon, który zamordowa³ ju¿ tyle osób, a liczba jego ofiar jest nadal nieznana, i demon, siej±cy zniszczenie i wabi±cy ofiarê jak rybê przynêt±, ¿yje w jeziorze przy pustkowiu zwanym W±wozem Mg³y, je¶li ¿ycie wêdrowca wam mi³e, nie wa¿cie siê przechodziæ tamtêdy, bo zguba pewna.” Tanuki wyrwa³a kartkê z starej ksi±¿ki, zgiê³a na pó³ i w³o¿y³a do kieszeni spodni. To mo¿e siê przydaæ – pomy¶la³a, nie zauwa¿aj±c, ¿e z miejsca, w którym by³a uprzednio kartka, zaczê³a kapaæ b³êkitna krew. ¦ciekaj±c na pod³ogê, uformowa³a siê w ma³ego smoka, który obserwowa³ sytuacjê. Byæ mo¿e dla jego pana zbli¿a³a siê w³a¶nie pora obiadu. Gdzie¶ daleko szafirowe, pe³ne nienawi¶ci oczy b³ysnê³y dziko. Tanuki szybkim krokiem wysz³a z biblioteki. Demon ów zabi³ jednego z jej najlepszych przyjació³. Bêdzie to tak¿e doskona³a okazja do treningu – dziewczyna spojrza³a przed siebie, a widz±c dwie postacie machaj±ce do niej rêk±, u¶miechnê³a siê. Tokiko i Yrokinu czekali na ni± przy wyj¶ciu z wioski.
~~~~~~*
Tokiko by³a dziewczyn± o czarnych oczach, tak przenikliwych, ¿e gdy rzuca³a na kogo¶ swoje spojrzenie, osoba ta dos³ownie trzês³a siê z zimna, które zionê³o od niej, jednak mimo tego bardzo serdeczna dla wszystkich. Kiedy¶ nale¿a³a do Akatsuki, które wyznaczy³o nagrodê za tego, kto zabije zdrajczyniê. Tokiko nie przejmowa³a siê jednak tym, bo potrafi³a siê bardzo dobrze ukryæ i w³a¶nie dlatego mia³a zamiar pomóc Tanuki uczyæ siê nowego jutsu, zwi±zanego z sztuk± ukrycia siê przed ¶wiatem. ¦wietnie w³ada³a technikami Dotonu. Kim by³ Yrokinu ? Pochodzi³ z klanu Uchicha i posiada³ Mangekyou Sharingan. Pos³ugiwa³ siê g³ównie jutsu Katonu i podkochiwa³ siê w Tokiko, która oczywi¶cie o tym nie wiedzia³a. Oboje, i Tokiko, i Yrokinu, byli bardzo zdolnymi m³odymi ninja. Oboje mieli rangê jouninów. Lecz Tokiko by³a bardziej zdolna do po¶wiêceñ. -I to w³a¶nie ona zginie pierwsza – dokoñczy³ tubalnym g³osem demon.
~~~~~~*
-Cze¶æ, Tanuki! – Tokiko u¶miechnê³a siê ciep³o, a Yrokinu pomacha³ Tanuki rêk±. Oboje kiwnêli zgodnie g³owami, gdy dziewczyna podesz³a do nich. Wrêczyli jej kilka zwoi. Tanuki zdziwi³a siê ogromnie. Nie wiedzia³a, o co chodzi przyjacio³om. Otworzy³a zwój. –Aby stworzyæ w³asn± technikê Doton... – przeczyta³ resztê zwoju i spojrza³a z podziwem na Yrokinu i Tokiko. Musieli siê postaraæ, aby zdobyæ ten zwój. Nawet ona nie mia³ go w swojej bibliotece, a przecie¿ jej rodzina od pokoleñ gromadzi³a wszelkie ksi±¿ki i zwoje. –Mo¿emy ruszaæ – Tanuki rozpromieni³a siê i ruszy³a ku W±wozowi Mg³y, by zg³adziæ potwora. Wiedzia³a, ¿e czê¶æ treningu mia³a ju¿ za sob±. Jej pamiêæ by³a od pewnego czasu nieomylna. I w³a¶nie dlatego bêdê chcia³a siê zem¶ciæ – pomy¶la³a, bo wiedzia³a o tym, ¿e nie zapomni takiej krzywdy, wyrz±dzonej niewinnemu. Przyjaciele wyszli z wioski i znikli w zaro¶lach.
~~~~~~*
-W±wóz ¦mierci – szepnê³a Tokiko, widz±c w dole strumieñ. Niedaleko znajdowa³o siê owo nies³awne jezioro. Postanowili obozowaæ w okolicy bli¿szej wodzie. Gdy dotarli nad jezioro, im oczom ukaza³o siê lazurowe lustro wody. Bia³e lilie, które „p³ywa³y” miêdzy br±zowymi pa³kami wodnymi nadawa³y miejscu jakiego¶ romantyzmu, którego Tokiko nie mog³a poj±æ, bowiem w tym miejscu zginê³o przecie¿ pó³ tuzina osób! Jezioro otacza³y gêste zaro¶la, a co pewien czas jaki¶ ptak wyfruwa³ z gniazda na licznej do¶æ ilo¶ci drzew. Okolica by³a najwyra¼niej wyci±gniêta z jakiej¶ bajki. Yrokinu wyci±gn±³ z plecaka namiot i ustawi³ go, aby ¿aden silniejszy podmuch wiatru nie móg³ go porwaæ. –Wiesz co, Yrokinu, pójdê nazbieraæ drewna na opa³ – Tokiko u¶miechnê³a siê promiennie do Yrokinu, który zaczerwieni³ siê, s³ysz±c, ¿e jego lubo¶æ zwraca siê do niego po imieniu. Tanuki z nimi nie by³o. Powiedzia³a im ju¿ wcze¶niej, ¿e ma zamiar opanowaæ w³asne jutsu. Tokiko ju¿ wcze¶niej udzieli³a jej stosownych rad, wiêc Tanuki uwa¿a³a, ¿e da sobie radê.
~~~~~~*
-W±¿! Smok! Zaj±c! Tygrys! Zaj±c ! W±¿ !– Tanuki pos³a³a w stronê najbli¿szego drzew kolejn± niszcz±c± falê. Drzewo zajarzy³o siê p³omieniem, a za nim drugie... I trzecie... I czwarte... Dobrze, ¿e æwiczy³a na ma³ej wysepce, oddalonej od brzegu piêtna¶cie metrów, bo inaczej na pewno wznieci³aby po¿ar. Ogieñ szybko znikn±³. Jutsu nadal nie by³o znikaniem przedmiotów, czy te¿ jej samej. –W±¿! Smok! Zaj±c! Tygrys! Zaj±c ! W±¿ ! – dziewczyna wykona³a ponownie pieczêcie i... zaczê³a stawaæ siê przezroczysta. Na ziemiê upad³ li¶æ i buchnê³o bia³ym proszkiem. To pewnie dlatego, ¿e przed wypraw± tak¿e æwiczy³am – pomy¶la³a, wykonuj±c po raz setny te same kroki, a pieczêcie i s³owa miesza³y siê z d¼wiêkami ¶wiata, który bêdzie chcia³a ochroniæ przed demonem. ¦wiata, który jej za to podziêkuje. Otrz±snê³a siê z marzeñ i powtórzy³a jeszcze siedem razy te same czynno¶ci. Zapad³ zmierzch i na taflê wody pad³y ostatnie promienie s³oneczne, unosz±c kurz, który zamigota³ urokliwie. Tanuki dobrze wiedzia³a, z kim chcia³by teraz byæ, i têskni³a za nim... Zabra³a siê do æwiczeñ pozycji, któr± trzeba przybraæ przy próbie wykonania jutsu. Napiê³a miê¶nie ³ydek i okrêci³a siê w kó³ko, a li¶cie upadaj±ce na ziemiê wybuch³y. Jeszcze raz wykona³a æwiczenie i tym razem bia³y proszek uniós³ siê jeszcze wy¿ej, po¶ród czarnych drzew. Czarnych – od ognia, który przywo³a³a na pocz±tku. ¦wietnie opanowywaæ nowe genjutsu, tym razem w³asne – u¶miechnê³a siê w my¶lach. Zamierza³a w czasie jak najkrótszym opanowaæ t± technikê, bo by³aby przydatna do walki z demonem. Spojrza³a na zwoje od Tokiko i Yrokinu. Jeszcze raz wykrzycza³a nazwy pieczêci, tym razem dodaj±c jeszcze nazwê techniki. Ca³e cia³o Tanuki znik³o. Czy by³a teraz duchem ? Mimo niepewno¶ci u¶miechnê³a siê. Wiedzia³a, ¿e to byæ mo¿e jest ju¿ koniec nauki. Ale... Czy nie mówi siê hop, zanim siê nie skoczy ? Bo w tej w³a¶nie chwili Tanuki us³ysza³a rozdzieraj±cy serce krzyk. Krzyk zabijanej Tokiko. Natychmiast ruszy³a na pomoc przyjació³ce, przedzieraj±c siê przez zaro¶la.
~~~~~~*
Tokiko nuci³a pod nosem jak±¶ piosenkê, zbieraj±c do rêki chrust na ognisko. By³a bardzo zadowolona z tego, ¿e obozowali w takiej piêknej okolicy. Zawsze mia³a bardziej artystyczne podej¶cie do ¶wiata ni¿ reszta osób w Akatsuki. Prychnê³a na samo wspomnienie tej organizacji. Nie chcia³a mieæ ju¿ z ni± nic wspólnego. Zwiewna sukienka szamota³a siê na wietrze. W¶ród drzew przemknê³a niebieska postaæ i, gdy dziewczyna by³a odwrócona do niej plecami, rzuci³a siê na Tokiko. Dziewczyna krzyknê³a przera¼liwie, a z w±t³ego gard³a trysnê³a krew. Demon nadal nie zaspokoi³ swojej ¿±dzy krwi.
~~~~~~*
Yrokinu by³ przy Tokiko pierwszy. Z³apa³ rêkami nieprzytomn± dziewczynê i zacz±³ ni± potrz±saæ. Puls Tokiko powoli s³ab³. Dziewczyna posinia³a na twarzy i opad³a bezw³adnie na ziemiê. Umar³a. Tanuki przybieg³a chwilê po Yrokinu. I to w³a¶nie ona zauwa¿y³a najpierw demona. Cofnê³a siê, przera¿ona. Zupe³nie zapomnia³a o tym, ¿e jej nie widaæ. Byle by tylko nie u¿ywaæ ¿adnego jutsu, byleby tylko nie daæ siê ponie¶æ ... – spojrza³a jeszcze raz na demona i wys³a³a w jego stronê masê shurikenów. Mimo, ¿e ¿aden nie spud³owa³, bestia tylko leniwie przekrzywi³a ³eb. Chroni³o j± widocznie jakie¶ silne pole magnetyczne, wiêc Tanuki wys³a³a w stronê stwora Sakura Dizorubu. P³atki sta³y siê czarne, bo Tanuki powoli stawa³a siê w¶ciek³a. Ciemna chmara pomknê³a w stronê demona i zaczê³a t³uc siê o jego wodne cia³o. Potwór rykn±³ z w¶ciek³o¶ci, gdy pierwszy p³atek wnikn±³ w cia³o, a za nim reszta czarnych drobia¿d¿ków. W pewnym momencie p³atki zaczê³y biæ o wodne ¶ciany jego cia³a, przekszta³caj±c siê w swego rodzaju miecze. Tokiko i Naru zostali pomszczeni. Demon zgin±³. Tanuki wziê³a na rêce cia³o Tokiko i wraz z Yrokinu pod±¿yli do rodzinnej wioski...
~~~~~~*
Tanuki po³o¿y³a bia³± ró¿e na grobie Tokiko i Naru. Na wielkim monumencie. Zaraz po niej zrobi³ to tak¿e Yrokinu. Po policzku dziewczyny sp³ynê³a ³za. –Nigdy wiêcej... – szepnê³a cicho, a Yrokinu obj±³ j± ramieniem i oboje ruszyli w g³±b cmentarza. Ju¿ ka¿dy bêdzie o nich pamiêtaæ - pomy¶la³a Tanuki, mijaj±c kolejne groby zabitych przez demona. -Taaak - powiedzia³ wodny demon tubalnym g³osem gdzie¶ w g³êbi piekie³.

Zaliczam
Min.


1. Tanuki Hyoko Yamanaka
2. Chunin
3. 1580
4. 16
5. [jutsu:]
1) Kai (rozproszenie) - PCh 100
2) Daijigoku no Jutsu (wir - zapadniêcie siê ziemi) - PCh 200
3) Kiseki (leczy powa¿ne rany osób w pewnym okrêgu) - PCh 250
4) Kanashibari no Jutsu (sparali¿owanie iluzj±) - PCh 200
5) Kawarimi no Jutsu (zamiana miejsc) - PCh 100
6) Henge no Jutsu (transformacja cia³a) - PCh 100
7) Doryuu Heki (¶ciana b³ota) - PCh 200
8) Sakura Dizorubu (iluzja p³atków kwiatów) - PCh 250 + 100 za zaostrzenie jutsu <np. do poziomu kunaii>
9) Doryuu Taiga (rzeka b³ota) - PCh 200
10) Hidding of Leaf Village (niewidzialno¶æ - w³asna) - PCh 600

Chcê siê nauczyæ Sekenzousha – genjutsu, poprzez u¶pienie przeciwnika przenosi siê go do ¶wiata stworzonego przez wykonuj±cego genjutsu. Koszt 250 PCh. Ranga A.
Wstêp.
Przed Tanuki „wyrós³” budynek, w którym, jak s±dzi³a, by³a sala treningowa Iwy. List, który otrzyma³a, nie mówi³ dok³adnie, gdzie mia³a czekaæ osoba, która... -„..mia³a za zadanie pomóc” mi „w treningu” – zacytowa³a spokojnie dziewczyna, patrz±c w chmurne niebo. Nie czekaj±c ju¿ d³u¿ej, wesz³a spokojnie do budynku. Zatrzyma³a j± nieznajoma dziewczyna, ³api±c za rêkê. Po chwili przemówi³a: -Tanuki Hyoko Yamanaka ? Chuninka z Konohy ? – przerwa³a na chwilê, czekaj±c na odpowied¼. –Tak, to ja – powiedzia³a spokojnie Tanuki, patrz±c dziewczynie w oczy. Zawsze potrafi³a wyczytaæ z nich intencje obcych jej osób. Oczy dziewczyny, stoj±cej przed ni±, by³y niebieskie i spokojne. Nie mog³a wyczytaæ z nich ¿adnego z³a. –O co chodzi ? – doda³a po chwili milczenia. –Chod¼ ze mn± – odpowiedzia³a dziewczyna, ci±gn±c Tanuki po schodach prowadz±cych do mieszkañ, które by³y wynajmowane dla trenuj±cych. –Tu – pchnê³a najbli¿sze drzwi, a oczom Tanuki ukaza³ siê wspania³y salon. –Jutro zaczynamy trening, wszystko wyja¶niê Ci pó¼niej – powiedzia³a spokojnie dziewczyna, zamykaj±c za sob± drzwi. Tanuki rzuci³a siê na ³ó¿ko z baldachimem i spojrza³a w okno, które znajdowa³o siê tu¿ przy ³ó¿ku. Wiatr delikatnie puka³ w szybê, ale dziewczyna by³a zbyt zmêczona, by to dostrzec... Zasnê³a.

Dzieñ 1.
Tanuki obudzi³a siê rano, przekrêcaj±c siê na bok. Mia³a niespokojne sny, wrêcz koszmary. „A mo¿e jednak chcia³aby¶ siê ze mn± zabawiæ ?” – pyta³ raz po raz mê¿czyzna, g³aszcz±c szorstk± rêk± jej delikatn± twarz. By³ to ten sam bawidamek, którego odprowadzi³a ostatnio do rodziny. Gdyby Tanuki go dopad³a, pewnie wydrapa³aby mu oczy. –Nie, nie, zostaw mnie... Zostaw ! – krzyknê³a w pewnym momencie, i otworzy³a oczy. –To tylko sen, to tylko sen... – westchnê³a przestraszona dziewczyna, a do pokoju wesz³a kobieta, która wczoraj j± tu przyprowadzi³a. Usiad³a na ³ó¿ku i odgarnê³a bia³e w³osy, które jeszcze wczoraj wydawa³y siê Tanuki br±zowe i powiedzia³a do dziewczyny: -Nazywam siê Issun i pochodzê z Iwy... Mo¿e jeszcze nie wiesz, ale tutejszy Tsuchikage odda³ wioskê pod w³adanie Akatsuki, wiêc nasz trening musi pozostaæ w tajemnicy... Tak jak pisa³o w li¶cie, bêdê pomagaæ Ci przez cztery kolejne nauki – kobieta wyjê³a z szafki przy ³ó¿ku kopertê z listem, któr± schowa³a tam wczoraj Tanuki. –Tak, zostanê twoj± sensei na jaki¶ czas... Ale pamiêtaj, wymagam szacunku do siebie... – kobieta spojrza³a na Tanuki, która kiwnê³a g³ow± i odpar³a: -Hai ! Oczywi¶cie, sensei ! – kobieta jeszcze przez chwilê przypatrywa³a siê dziewczynie, a potem, odwracaj±c g³owê, jakby chc±c co¶ ukryæ, powiedzia³a: -Chod¼my ju¿. Dzi¶ zamierzam Ciê nauczyæ Sekenzousha. To genjutsu, bêdê uczy³a Ciê g³ównie genjutsu... – wysz³a z pokoju, a za ni± pod±¿y³a jeszcze nieco nieprzytomna Tanuki. Przesz³y w±skim korytarzem, po którego obu stronach znajdowa³y siê okna, przez które przelewa³o siê mêtne ¶wiat³o. Po drugiej stronie korytarza, ³±cz±cego najwyra¼niej dwie czê¶ci wielkiego budynku, znajdowa³a siê sala z wysokim, okr±g³ym sklepieniem. Tanuki rozejrza³a siê po pomieszczeniu, a w tym czasie Issun odesz³a niedaleko. –Spójrz teraz na mnie. To bêdzie pierwsza czê¶æ naszego treningu. Podzielimy go na cztery czê¶ci, i ka¿dej po¶wiêcimy osobny dzieñ. Bêd± to przedstawianie jutsu w praktyce, poznanie pieczêci, wykonanie jutsu i doskonalenie go, a na koniec bêdziesz musia³a mnie w nie wprowadziæ. Je¶li mnie u¶pisz, uznam, ¿e t± technikê opanowa³a¶. Teraz zwróæ swój wzrok na moje oczy. Spróbuj odeprzeæ te genjutsu. Uwa¿aj, mo¿esz doznaæ niema³ego szoku... – Issun u¶miechnê³a siê tajemniczo i wykona³a z zawrotn± szybko¶ci± pieczêcie, tak szybko, ¿e Tanuki nie by³a w stanie dostrzec nawet jednej z nich. – Sekenzousha ! – krzyknê³a Issun, a Tanuki znalaz³a siê na dziwnej pla¿y. Nie by³o s³ychaæ szumu morza, czy oceanu, rajska wyspa, na której sta³a, nie dawa³a ¿adnych znaków ¿ycia. Tanuki próbowa³a co¶ powiedzieæ, krzykn±æ, ale nie s³ysza³a swojego g³osu, mimo, ¿e porusza³a ustami, a struny g³osowe wyra¼nie drga³y... Nagle us³ysza³a g³os, który odbija³ siê echem i rós³ ca³y czas w sile. By³ to g³os Issun. –To ¶wiat, który w³a¶nie sobie wyobrazi³am. Przepraszam Ciê, ¿e nie mia³a¶ szans siê obroniæ, ale takie s± walki... – co¶ nagle pstryknê³o, a ¶wiat, w którym znalaz³a siê Tanuki, znik³. Znowu by³a w sali treningowej Iwy, tym razem klêcz±c na pod³odze. –My¶lê, ¿e na dzisiaj koniec. Ca³kiem dobrze poradzi³a¶ sobie z tym genjutsu, pierwszy etap twojego treningu zosta³ zaliczony. Mój by³y uczeñ na pocz±tku zacz±³ siê krztusiæ... – Issun zamilk³a, a po jej policzku sp³ynê³a ³za. –Sensei, co siê sta³o ? – szepnê³a Tanuki, ale kobieta odpar³a: -Nic, id¼ ju¿ do siebie – dziewczyna ruszy³a d³ugim korytarzem w stronê pokoju, który zosta³ przeznaczony dla niej.

Dzieñ 2.
Znowu ten sam koszmar... Mê¿czyzna posuwa³ siê coraz dalej... „Maleñka, nie wiesz, co Ciê ominie...” – mówi³, przesuwaj±c kunai’a po szyi dziewczyny, i spijaj±c krew, która kapa³a na bia³±, koronkow± sukniê, w któr± by³a ubrana Tanuki we ¶nie. „Masz najs³odsz± krew, jak± kiedykolwiek pi³em...” – szepn±³ w ucho dziewczyny, która by³a przykuta do ¶ciany. -Obud¼ siê – spokojny, lecz mocny g³os Issun, wyrwa³ Tanuki z sennego koszmaru. –Co... Gdzie ja jestem ?! – krzyknê³a przestraszona dziewczyna, ale Issun pog³adzi³a j± tylko po w³osach i powiedzia³a: -¦ni³a¶, moja droga, ¶ni³a¶. Ale teraz czas na trening. Za 15 minut czekam na Ciebie w sali treningowej – obok ³ó¿ka s³u¿±ca, która wesz³a w chwili, gdy Issun koñczy³a mówiæ do Tanuki, postawi³a ¶niadanie. Obie kobiety wysz³y, a Tanuki przebra³a siê szybko w swoje kimono wyszywane jedwabnymi niæmi, uk³adaj±cymi siê w kszta³t smoków i chiñskich, japoñskich znaków. Porwa³a z tacy szklankê z sokiem pomarañczowym, zostawiaj±c wspania³e ¶niadanie, poniewa¿ ¶pieszy³a siê bardzo na spotkanie Issun. Nie lubi³a siê spó¼niaæ i ufa³a, ¿e kobieta tak¿e tego nie lubi. Wybieg³a z pokoju, kieruj±c siê niezbyt szerokim korytarzem w stronê sali treningowej. Jednym pchniêciem otworzy³a mocne, dêbowe drzwi. Wchodz±c na salê zauwa¿y³a, ¿e by³o w niej du¿o ja¶niej ni¿ poprzedniego dnia, byæ mo¿e dlatego, ¿e kto¶ nareszcie ods³oni³ rolety na oknach. W Iwie nie by³o zbyt jasno, a odk±d „zaprzyja¼ni³a” siê z Akatsuki, sta³a siê wrêcz wroga dla obcych shinobi. –Dzi¶ poka¿ê Ci, jak poprawnie sk³adaæ pieczêci do tego jutsu. Oczywi¶cie bêdziesz musia³a siê nauczyæ wykonywaæ je tak szybko, jak ja to wczoraj robi³am – Issun u¶miechnê³a siê, widz±c Tanuki nieco wcze¶niej. Od razu przesz³y do treningu. –Spójrz na mnie – kobieta zaczê³a powoli wykonywaæ pieczêcie. –Pies, zaj±c i w±¿. Spróbuj je teraz wykonaæ – Tanuki zaczê³a niezdarnie wykonywaæ pieczêcie, by za dwudziestym razem, przy znacznej pomocy Issun, wykonaæ je prawid³owo i do¶æ szybko. –¦wietnie ! Jeste¶ bardzo pojêtna. S±dzê, ¿e na dzisiaj do¶æ treningu, chod¼my na ramen – powiedzia³a dziarsko nowa sensei Tanuki. Dziewczyna kiwnê³a g³ow±. Ta kobieta wcale nie przypomina wczorajszej, smutnej Issun – pomy¶la³a, id±c ulicami Iwy ze swoj± nauczycielk±. –No to wchod¼ – Issun u¶miechnê³a siê otwieraj±c drzwi do jednej z wielu restauracji w Iwie, a obecnie jedynej otwartej. Do Tanuki i kobiety podszed³ kelner, prosz±c o zamówienie. –Hej, Tanuki, co by¶ chcia³a ? – kobieta spojrza³a na Tanuki, ale ta nie mog³a odpowiedzieæ, poniewa¿... Zasnê³a.

Dzieñ 3.
Noc minê³a bardzo szybko, i by³a dla Tanuki równie niespokojna jak poprzednie noce. Byæ mo¿e to by³o jakie¶ fatum, które mê¿czyzna rzuci³ na dziewczynê, zanim doprowadzi³a go do rodziny. Tanuki obudzi³a siê w momencie, gdy mê¿czyzna zacz±³ j± dotykaæ. –Albo to jest moja chora wyobra¼nia, albo kto¶ ingeruje w moje ¿ycie – powiedzia³a niezadowolona, i natychmiast ruszy³a do sali treningowej. Jak zauwa¿y³a, Issun czeka³a tam na ni± o ka¿dej porze, jakby w ogóle nie spa³a. Nie wa¿ne, wa¿ne, aby skoñczyæ trenowaæ i ¿eby Issun uzna³a mnie za siln±... – powtarza³a sobie w my¶lach, jakby to by³a jaka¶ mantra szczê¶cia. Ludzie zwykle uwa¿ali, ¿e jest jak kwiat – silniejszy podmuch zmiecie jego p³atki i pozostanie bez ochrony. Tak w³a¶nie my¶leli o Tanuki inni, a ona, nie lubi±c okazywaæ swojej z³o¶ci, w my¶lach doprowadza³a siê do furii, jednak nigdy nie pozwoli³a na pokazanie swoich uczuæ. Bardzo dobrze panowa³a nad emocjami. Wracaj±c do sedna sprawy, czyli treningu Tanuki... Zakoñczyli¶my na przebudzeniu ? Ach, tak, ju¿ pamiêtam. Tak wiêc Tanuki ruszy³a mêtnie o¶wietlonym przez ¶wiat³o s³oneczne korytarzem, prowadz±cym do sali treningowej. Pchnê³a drzwi, a te zaskrzypia³y przera¼liwie, witaj±c m³od± chuninkê w sali, gdzie mia³a spêdziæ swój przedostatni dzieñ æwiczeñ. –Och, Tanuki, cieszê siê, ¿e jeste¶ wcze¶niej – kobieta u¶miechnê³a siê, machaj±c do Tanuki przyja¼nie rêk±. –Pamiêtasz, czego dzi¶ mia³am Ciê nauczyæ ? – Issun machnê³a jeszcze raz rêk±, aby dziewczyna podesz³a bli¿ej. –U¿ywania jutsu i jego „definicji”, sensei... – powiedzia³a Tanuki, niezbyt pewna, czy to nie by³o przypadkiem pytanie retoryczne. –Hm... No tak. Mo¿e najpierw opowiem Ci o tym jutsu. Musisz wiedzieæ, ¿e zosta³o wymy¶lone bardzo dawno temu... Mój znajomy, który bêdzie pomaga³ dzi¶ w treningu, przyniós³ w³a¶nie wa¿ny artefakt i jeden ze zwoi ze s³ynnej biblioteki... Zosta³a spalona przy ataku jednego z Bijuu, wiêc ten zwój jest bardzo cenny, nieliczne przetrwa³y TAK¡ czakrê... Bêdziesz mog³a go przeczytaæ, oczywi¶cie, usi±d¼ przy mnie, a ja zaraz poszukam Senkaia... – powiedzia³a, wychodz±c z sali i nie mog±c zobaczyæ ju¿, ¿e twarz Tanuki sta³a siê marmurowo bia³a. Senkai ? Przecie¿ wiele osób nosi takie imiê... Wiele, prawda, to nie mo¿e byæ on, je¶li siê spotkamy, co zrobi zemn±... – a gdy szuka³a gor±czkowo odpowiedzi na kluczowe pytania o jej dalszym ¿yciu, druga ja¼nia doda³a w my¶lach: Uspokój siê – i Tanuki, jak za machniêciem czarodziejskiej ró¿d¿ki, sta³a siê nagle o wszystko spokojna. Jednak czasami dobrze mieæ w sobie kogo¶ takiego jak ja, prawda ? – powiedzia³a jeszcze druga ja¼nia, wchodz±c na chwilê w my¶li dziewczyny. Tanuki rozejrza³a siê jeszcze raz po sali, i zobaczy³a, ¿e Issun wchodzi przez drzwi, prowadz±c za sob±... Jednak tego samego cz³owieka, o którym tak niespokojnie my¶la³a dziewczyna. Zdradza³y go jego bia³e oczy bez ¼renic – znak charakterystyczny tylko dla jednego klanu Konohy, posiadacza jednego z trzech wielkich doujutsu: Byakugana. –Tak wiêc to jest mój znajomy, Senkai... – powiedzia³a Issun, ale mê¿czyzna jej przerwa³, oblizuj±c siê lubie¿nie i dodaj±c: -Nie ma takiej potrzeby, my siê ju¿ znamy... – spojrza³ z po¿±daniem na dziewczynê i kontynuowa³: -Mo¿e da³aby¶ siê zaprosiæ na kolacjê... – u¶miechn±³ siê w jej stronê i zwróci³ siê do Issun: -No to ju¿ umówione, po treningu idê z Tanuki do restauracji przy bramach... Nie masz nic przeciwko, prawda ? – odpowied¼ Issun by³a natychmiastowa: -Po treningu. Niech bêdzie... No to... Senkai, daj dziewczynie te zwoje, nie przyprowadzi³am Ciê na zdobywanie jej serca, ale po to, aby¶ wreszcie je nam da³ – kobieta by³a ju¿ wyra¼nie poirytowana zachowaniem niedosz³ego amanta. –A no tak – Senkai po³o¿y³ zwoje na wyci±gniêtych rêkach Tanuki, specjalnie dotykaj±c jej d³oni. Widaæ nie móg³ siê powstrzymaæ, bo przyci±gn±³ dziewczynê bli¿ej siebie i obj±³ mocno ramieniem. –Zostañ moj±... – szepn±³ ponêtnie do ucha dziewczyny, której wypad³y z r±k zwoje, i g³adz±c rêk± jej aksamitne, czarne w³osy. –Ja... Ja... – Tanuki zawaha³a siê. Nie wiedzia³a, jak zareaguje Senkai. Z pomoc± przysz³a jednak Issun. –SENKAI ! £apy precz od mojej uczennicy ! Nie na moim treningu ! I patrz, co zrobi³e¶ ze zwojami, maj± dwa tysi±ce lat ! To cud, ¿e siê jeszcze nie rozpad³y ! – kobieta odepchnê³a mê¿czyznê od Tanuki i zebra³a zwoje, k³ad±c je ponownie na rêce m³odej adeptki. –Proszê. A teraz usi±d¼my gdzie¶, ¿eby Tanuki mog³a je przeczytaæ. Jak g³osi legenda, jest zawarta w nich ca³a teoria u¿ywania Sekenzousha. Zaginê³y, gdy przed wiekami pojawi³ siê pierwszy Bijuu. Przeczytaj nam na g³os ca³± zawarto¶æ tego zwoju, Tanuki – dziewczyna kiwnê³a lekko g³ow±, s³ysz±c s³owa swojej sensei, i otworzy³a pierwszy zwój. Zaczê³a czytaæ: -„Jak g³osz± stare powie¶ci, gdy pierwsi ninja osiadli na ziemiach kraju zwanego w naszym czasie Krajem Ognia, i gdy pierwsza wioska otworzy³a ju¿ swe bramy, witaj±c nieznajomych i zrzeszaj±c ich w ca³o¶æ, wioska, której nie mo¿na widzieæ, zmieciona falami przyp³ywu, maj±c utalentowanych adeptów sztuk tajemnych, postanowi³a wyszkoliæ ich w dziedzinie bli¿ej nam nieznanej. W dawnych czasach nazywano j± Sekenzousha, jako iluzjê, która ból psychiczny zadawaæ umie i sprawiaæ rany równie dotkliwe we wnêtrzu cz³owieka, tylko w uczucia ludzkie ingeruj±c. A wykonywano j± w sposób nastêpuj±cy: pieczêæ psa, zaj±ca i wê¿a, s³owo wypowiedzieæ kluczowe Sekenzousha, i w wyobra¼ni zobaczyæ cz³owieka, którego¶ my zaatakowali, ¿eby w umy¶le swym uwiêziony obrazy z naszego zmys³u widzia³. Tak powiadaj± stare opowie¶ci, kr±¿±ce od dawna, a ino ja, wasz skryba, powiem wam, ¿e w moim mniemaniu s± one prawe, bo¶ to i ja, nieuk w sztuce genjutsu, wykonaæ ow± technikê umiem.” – Tanuki przerwa³a na chwilê, aby zaczerpn±æ oddech, i powiedzia³a: -Na tym zdaniu w³a¶nie koñczy siê zwój. Zrobi³am wszystko, o czym tutaj pisz±. Mam spróbowaæ to teraz wykonaæ ? Mo¿emy od razu przej¶æ do walki, Issun ? – dziewczyna spojrza³a na swoj± sensei, która zamy¶li³a siê. –Wiesz co, spróbuj wykonaæ to na Senkaiu... Je¶li uda Ci siê to zrobiæ, zaliczê Ci to jutsu... Wybacz, ¿e nie mogê z tob± walczyæ, ale... Jutro jest pogrzeb mego ucznia. Zgin±³... Zgin±³ od miecza. Przepraszam Ciê, ale teraz musisz i¶æ do swojego pokoju, Senkai, odprowad¼ j±... – kobieta kiwnê³a g³ow± w stronê drzwi. Ju¿ po chwili dziewczyna wraz z Senkai’em, który usilnie próbowa³ trzymaæ j± za rêkê, przeszli przez korytarz. Tanuki szybko w¶lizgnê³a siê do pokoju, zamykaj±c za sob± wszystkie 15 zamków, które by³y zamontowane w drzwiach. Skoczy³a na ³ó¿ko, ca³y czas my¶l±c o dziwnym ¶wiecie.

Dzieñ 4.
-Piêkna, lepiej by dla Ciebie by³o, jakby¶ siê ju¿ obudzi³a, bo przegrasz ze mn± walkowerem – powiedzia³ mê¿czyzna, siedz±c na ³ó¿ku Tanuki i g³aszcz±c jej w³osy. –Jakim cudem siê tu dosta³e¶ ? – odpar³a Tanuki spokojnie, otwieraj±c powoli oczy. –Mam dodatkowe klucze. A teraz szybko siê przebierz i idziemy walczyæ na salê – dziewczyna wyskoczy³a z ³ó¿ka i pobieg³a do ³azienki, bior±c szybki prysznic i nak³adaj±c nowe kimono. –Ju¿, jestem gotowa – powiedzia³a, wychodz±c z ³azienki. –¦wietnie. Wiêc chod¼my – wyszli z pokoju i po raz setny ruszyli tym samym korytarzem, który prowadzi³ na salê æwiczeñ...

-Spróbuj na mnie u¿yæ swojego genjutsu, ja bêdê próbowa³ zrobiæ unik... Wiem, ¿e to bêdzie dla mnie trudne, bo to genjutsu ma wyj±tkowo du¿y obszar dzia³ania... Zaczynajmy – mê¿czyzna zdj±³ swoje ciê¿arki, które by³y identyczne jak te Ramy, podarowane Tanuki przez ojca zmar³ego ch³opaka. Zacz±³ poruszaæ siê bardzo szybko, kr±¿±c wokó³ dziewczyny, która próbowa³a siê skupiæ. Oczami wyobra¼ni widzia³a ju¿ Senkai’a uwiêzionego w klatce, poch³aniaj±cej czakrê i pal±cego siê. Instynktownie, gdy¿ zamknê³a oczy, z³o¿y³a pieczêcie i powiedzia³a „Sekenzousha”. Mê¿czyzna zgi±³ siê w pó³, czuj±c niewyobra¿alny ból. Prawdopodobnie w³a¶nie wydawa³o mu siê, ¿e siê pali, bo turla³ siê po pod³odze i krzycza³ jak oszala³y. A do tego nie móg³ u¿yæ ¿adnego jutsu, poniewa¿, jak mu siê wydawa³o, ca³a jego czakra znajdowa³a siê w³a¶nie w prêtach wyimaginowanej klatki. Tanuki zrobi³o siê przykro, ¿e zada³a taki psychiczny ból mê¿czy¼nie, mimo, ¿e ten przecie¿ z zimn± krwi± zabija³ i mówi³ jej niecenzuralne rzeczy... –Nie bêdê Ci dziêkowaæ – us³ysza³a jak w stereo, gdy Senkai wsta³. Opar³ swoj± brodê na jej ramieniu i zapyta³ siê: -To jak, idziemy na ramen ? – Tanuki nie wiedzia³a ju¿ w³a¶ciwie co o tym my¶leæ, wiêc, wiedz±c, ¿e zaliczenie tego jutsu przez Issun ma jak w kieszeni, powiedzia³a: -Poczekajmy na moj± sensei – i oboje wyszli z sali, kieruj±c siê w dwie przeciwne strony na rozstaju korytarzy. Senkai têsknym wzrokiem odprowadzi³ dziewczynê do drzwi jej pokoju, a gdy znik³a, westchn±³ cicho. Naprawdê mu siê podoba³a. Tanuki natomiast nie marzy³a o niczym innym, tylko o byciu w tej chwili z Richardem.

Co stanie siê potem ? Kto, Issun czy Senkai, sprzymierzy siê z Akowcami ? Czy naprawdê s± tacy straszni, jak mówi± ludzie w Iwie ? I kto ich poskromi ? Czy Tanuki rzeczywi¶cie pójdzie na kolacjê z Senkai'em i co mu potem zrobi ? Gdzie i jak zabito ucznia Issun ? I gdzie w³a¶ciwie by³a Issun - czy stuprocentowo na pogrzebie ? A mo¿e... To wszystko w moim kolejnym opowiadaniu, przy okazji oczywi¶cie nauka ^^ I wiêcej walk. Iwa legnie w gruzach, gdy nadejd± ONI.

4 bite strony. Niech kto¶ mi powie, ¿e nie jest takie denne, jak my¶lê.

Bardzo ³±dnie ^^ Zaliczam i dopisz sobie 7 pkt do stat
Minako
1. Tanuki Hyoko Yamanaka
2. Chunin
3. 1610
4. 16
5. [jutsu:]
1) Kai (rozproszenie) - PCh 100
2) Daijigoku no Jutsu (wir - zapadniêcie siê ziemi) - PCh 200
3) Kiseki (leczy powa¿ne rany osób w pewnym okrêgu) - PCh 250
4) Kanashibari no Jutsu (sparali¿owanie iluzj±) - PCh 200
5) Kawarimi no Jutsu (zamiana miejsc) - PCh 100
6) Henge no Jutsu (transformacja cia³a) - PCh 100
7) Doryuu Heki (¶ciana b³ota) - PCh 200
8) Sakura Dizorubu (iluzja p³atków kwiatów) - PCh 250 + 100 za zaostrzenie jutsu <np. do poziomu kunaii>
9) Doryuu Taiga (rzeka b³ota) - PCh 200
10) Hidding of Leaf Village (niewidzialno¶æ - w³asna) - PCh 600
11) 11.Sekenzousha (u¶pienie przeciwnika i przeniesienie do ¶wiata wytworzonego przez siebie) - PCh 250

Chcê siê nauczyæ Sakura Kai - aktywuje siê samoczynnie, zamieniaj±c u¿ytkownika w p³atki, z których mo¿na odrodziæ siê bez obra¿eñ. Obrona doskona³a. Koszt PCh 200.

-Chod¼, chod¼, Tanuki... - Issun powoli wpycha³a dziewczyne do pomieszczenia, w którym znajdowa³o siê urz±dzenie do treningu. I bynajmniej nie chodzi³o tutaj o jakie¶ zwyk³e ciê¿arki czy bierzniê, ale o pokój, który potrafi zakrzywiaæ rzeczywisto¶æ na potrzeby danej osoby. W³a¶nie dlatego tak czêsto by³a u¿ywana przez ludzi z Iwy. -No, wchod¼, ¶mia³o, przecie¿ wiem, ile czasu spêdzasz na tej g³upiej grze komputerowej ! Mog³aby¶ trenowaæ, rozwijaæ siê, ale ty nie, oczywi¶cie, musisz wbiæ kolejny poziom, bo siê inaczej udusisz... - doda³a po chwili Issun z niema³± ironi±. -Zaprogramuj platformê - odezwa³ siê mechaniczny g³os, biêgn±cy z ¶cian pokoju. -Jaaaa nieeee chcê - krzyknê³a dziewczyna, gdy drzwi siê zamknê³y. -Zaprogramowano: Valley Village. Lokacja przyjêta - przy Tanuki zaczê³y pojawiaæ siê ma³e domki z japoñskimi daszkami i plac. Po¶rodku placu ros³o jedyne drzewo w okolicy. Pulsowa³a od niego dziwna energia, choæ wydawa³o siê zwyk³± wi¶ni±, jednak by³o wspanialsze i wiêksze. -No dobrze, zaczynamy zabawê. Ta gra, jak widzisz, to uk³adanka. Pomy¶l, co tu jest nie tak. Otrzymasz wtedy prawo przej¶cia do kolejnej lokacji... A tak w ogóle, Senkai, w co ty j± ubra³e¶ ?! Co ma oznaczaæ ten ró¿owy ? Ma wygl±daæ stylowo, jak przysta³o na moj± uczennice ! - krzyknê³a Issun, a wygl±da³o to tak, jakby do Tanuki przemówi³ jaki¶ miejscowy bóg. Spojrza³a na swoje rêce i... Oniemia³a. W tej chwili ró¿owe ubranie, którego wcze¶niej nie zauwa¿y³a, zmieni³o kolor na fioletowy. Mia³a na sobie teraz krótki kostium, na nogach 5cm szpilki, których zapiêcia oplata³y siê wokó³ nóg, a na rêkach i w³osach, tym razem zwi±zanych w kucyk, jakie¶ wst±¿ki. Po chwili jej wzrok skierowa³ siê na bok. Srebrne sztylety z piêkn± rêkojêcz± zaczê³y ¶wieciæ na niebiesko. Wziê³a je do rêki, i aura natychmiast zmieni³a kolor na fioletowy. -To jakie¶ jutsu ? - spyta³a siê, patrz±c w niebo. -Nie, nie mo¿esz u¿ywaæ jutsu. Zamierzam zmusiæ Ciê do u¿ycia Sakura Kai. To jedyny sposób, dziêki któremu mo¿esz poznaæ do na wpó³ genjutsu... Z reszt±, chyba nie czujesz swojej czakry, prawda ? No ju¿, szukaj, bo kto szuka, ten w koñcu znajdzie - po tonie g³osu sensei Tanuki widaæ by³o, ¿e jest t± ca³± sytuacj± rozbawiona. -W takim razie... - Tanuki rozejrza³a siê po najbli¿szej okolicy. -A wiêc to jest tak: aby nauczyæ siê tego jutsu musia³am poznaæ najpierw Sakura Dizorubu. Sakura znaczy po japoñsku kwiat wi¶ni... Wi¶nia ! Co¶ mi to przypomina... - dziewczyna zwróci³a sw± twarz w kierunku ¶wiat³a, które bi³o od bia³ych p³atków kwitn±cego drzewa. Nagle jeden kwiat opad³ na ziemiê, niby daj±c Tanuki znak. Dziewczyna podesz³a do starego, lecz mê¿nego drzewa i dotknê³a delikatnie jego kory. W tym momencie wype³ni³o j± cudowne ciep³o, te same, które czu³a, gdy by³ przy niej Richard. Rozleg³ siê wspania³y d¼wiêk, a ¶wiat³o bij±ce z drzewa sta³o siê tak potê¿ne, ¿e prawie o¶lepi³o Tanuki. Z br±zowego pokrycia drzewa wy³oni³ siê z³oty, rajski ptak i przemówi³ do m³odej chuninki. -Gratuluje... I zapraszam do nastêpnego miejsca... Aby¶ wykaza³a siê tak logicznym my¶leniem, jakim wykaza³a¶ siê tutaj ! - powiedzia³ ¶piewnym g³osem, a na rêce Tanuki sp³yn±³ niebieski zwój. Ptak znikn±³. Dziewczyna otworzy³a zwój, a mechaniczny g³os znowu siê odezwa³. -Juchang Bureau. Lokacja wczytana - Tanuki znik³a z Wioski w Dolinie, pojawiaj±c siê na altance w jakim¶ uroczym zak±tku. -Jak tu ³adnie ! - krzyknê³a g³o¶no. Okolica rzeczywi¶cie by³a urocza. Wokó³ altanki znajdowa³o siê ma³e jezioro, po¶rodku którego sta³a wielka, kryszta³owo czysta kula. Na bambusowych prêtach by³y umieszczone s³omiane daszki, najwyra¼niej na korzy¶æ wie¶niaków, aby nie musieli piec siê w s³onecznym skwarze. Jednak w³a¶nie nastawa³a ch³odna noc. Tanuki nie wiedzia³a, co dalej robiæ. W pewnym momencie z jeziora wy³oni³a siê nimfa - stró¿ flory tego zapomnianego przez ¶wiat miejsca. -Witaj. Podejd¼ do mnie... Jestem tym samym rajskim ptakiem... Opowiem Ci o histori tego miejsca... O drzewie wi¶ni... Ale czy chcesz ? - powiedzia³a ¶piewnie nimfa, a niewidzialn± si³± Tanuki zbli¿y³a siê do niej, opadaj±c na omszony kamieñ. -By³o to bardzo dawno temu... Przed wiekami by³ to sad - boski Eden, miejsce szczê¶cia i nadziei. Jednak z³o zaw³adnê³o nim, i jedynie wi¶nia powstrzyma³a siê dziêki swym niewinno bia³ym kwiatom przeciwko tej sile... Wi¶nia sta³a siê symbolem tej wioski, jednak z³o dotar³o i tutaj... Wioska zosta³a zniszczona, lecz ludzi ocali³a kula w jeziorze... I ja, uwiêziona w niej... Najczystszy kwiat wi¶ni, bez skazy... Kitai - nadzieja, tak brzmi moje imiê... Czy potrafi³aby¶ powiedzieæ mi, co robiê nie tak ? Chcê ich tylko ochroniæ przed... Przed z³em... Ale oni... Ich ju¿ tu nie ma... - powiedzia³a smutno nimfa, a Tanuki zaczê³a zastanawiaæ siê nad rozwi±zaniem. -Pozwól z³u wnikn±æ nieco w ich serca... Bez z³a ¿ycie by³oby zbyt proste... - odpowiedzia³a po d³u¿szym namy¶le. -Wiêc... Ja... Jestem dobrem ? Czujê to w sercu... Jednak... Mo¿e to nie jest z³o... Proszê, we¼ to... - nimfa zróci³a siê do Tanuki, podaj±c jej bia³y p³atek. -Tam te¿ Ciê potrzebuj±... Ta gra... To ju¿ nie jest wymys³... - doda³a po chwili, a p³atek, gdy tylko upad³ na otwart± d³oñ Tanuki otworzy³ przed ni± bramê. -¯egnaj - powiedzia³a jeszcze nimfa, gdy milcz±ca Tanuki przesz³a przez bramê. Ich twarze by³y u¶miechniête. -Lokacja trzecia: Kingdom Country - mechaniczny g³os stworzy³ wokó³ dziewczyny nowe otoczenie. Znik³a altanka i bambusowe pa³ki, a pojawi³y siê czerwone bloki skalne. Otacza³y wszêdzie dziewczynê. Nigdzie nie by³o widaæ ¿adnej wi¶ni. Czarnow³osa unios³a oczy do góry i z³o¿y³a b³agalnie rêce, dodaj±c z ironi±: -O bo¿e, i co ja teraz mam robiæ, mo¿e kto¶ mi powie ? - odpowied¼ uzyska³a natychmiast. -Æwicz, kochana, æwicz. Sakura Kai. Przypominam, ¿e ta technika nie wymaga pieczêci. Zaraz pode¶lemy Ci kilku zbójów do towarzystwa... Pamiêtaj, ¿e mo¿esz u¿yæ Sakura Kai i tych swoich sztylecików, ale z katan± to one nie wygraj±... - odpowiedzia³ Tanuki Senkai, i przed dziewczyn± pojawi³o siê natychmiast 5 samurajów, odzianych w jasne szaty, z wyci±gniêtymi katanami i gotowych do natarcia. Zaatakowali. Tanuki sprytnie wyminê³a ich ciosy i spróbowa³a zadaæ w³asne. Sztylety b³ysnê³y gro¼nie, rozcinaj±c skórê mê¿czyznom, jednak ci pojawiali siê dalej, ca³y czas zadaj±c ciosy Tanuki. Najwyra¼niej sztylet móg³ im zrobiæ tyle, co nic. Natomiast katany samurajów zadawa³y dziewczynie bolesne ciosy. –Skupiæ siê... Skupiæ siê... Chocia¿ na chwilê... Skupiæ siê... – powtarza³a sobie ca³y czas, jakby s³owa potrafi³y sprawiæ cud. Ta mantra trwa³a dobr± chwilê. Nagle z cia³em ciemnow³osej dziewczyny zaczê³o siê co¶ dziaæ, jednak nie potrafi³a nad tym zapanowaæ... Raz zamienia³a siê w ró¿owe p³atki wi¶ni, raz sta³a jak kamieñ, nie mog±c siê ruszyæ. –Co... Co siê ze mn± dzieje ? – krzyknê³a rozdra¿niona. –Zapanuj nad tym, zapanuj ! – us³ysza³a mocny Issun. Dziewczyna jeszcze raz skupi³a swoj± czakrê do uformowania siê w p³atki. Ró¿owe tornado, nowa forma Tanuki, popêdzi³o w stronê wojowników, roznosz±c ich w py³. Nagle... Wszystko zniknê³o. By³a w jakim¶ mie¶cie. W tle mo¿na by³o ujrzeæ potê¿ne mury. Bia³a posadzka pod nogami Tanuki wydawa³a siê ¶wiec±cym kryszta³em, a niebo by³o czystsze ni¿ w innych miejscach. –Lokacja czwarta: Ochun Castle wczytana – poinformowa³ g³os maszyny. Tym razem w wirtualnym ¶wiecie pojawi³a siê tak¿e Issun. –Wiesz, dlaczego uzna³am, ¿e jeste¶ gotowa ze mn± walczyæ ? Poniewa¿ to jutsu nie wymaga u¿ycia pieczêci... Nie mo¿na by³o Ciê inaczej go nauczyæ. Ja te¿ nauczy³am siê go w taki sposób. Logiczne my¶lenie... Wiêc... Czy chcesz ze mn± walczyæ ? – spyta³a siê zdziwionej Tan, wyci±gaj±c swój miecz. –Jedno jutsu. Sakura Kai. Uczeñ vs. mistrz. Kto wygra ? – relacjonowa³ na ¿ywo Senkai. Tanuki wyci±gnê³a swe sztylety, a Issun machnê³a kilka razy mieczem. By³y gotowe do natarcia. –Zaczynamy ! Czas start ! 5 minut ! – krzykn±³ bóg-Senkai. –Spójrz na mnie... Popatrz, jak ja wykonujê te jutsu... Nie bez powodu zosta³am mistrzyni± genjutsu.... – powiedzia³a cicho sensei dziewczyny, wysy³aj±c w jej stronê masê shurikenów. Jednak Tanuki zwinnie wyminê³a atak broni± bia³± i sama przygotowa³a siê do natarcia. Nó¿ w jej rêkach b³ysn±³ gro¼nie, przecinaj±c ramiê Issun, jednak ta... Zamieni³a siê w p³atki i odrodzi³a siê tu¿ za dziewczyn±, popychaj±c j± na schody. Tanuki, upadaj±c na kant marmurowych schodów zrani³a siê okropnie, jednak nie poczu³a bólu. Co¶ mówi³o jej, ¿e on zaraz minie. Rêka, rana, cia³o Tanuki – wszystko zaczê³o zamieniaæ siê w bia³o-czarne p³atki, które wyminê³y Issun, odbieraj±c jej broñ, lecz sensei dziewczyny nie mog³a kontratakowaæ, bo nawet nie wiedzia³a w co trafiæ... Mimo, ¿e zna³a t± technikê bardzo dobrze, jedyn± wad± jej wiedzy by³o to, ¿e nikt nie powiedzia³ jej, jak to zatrzymaæ... ¦liczne, japoñskie daszki znik³y, ust±piaj±c miejsca bia³emu pokojowi, do którego wesz³a na pocz±tku Tanuki. –Gratuluje... Ca³kiem nie¼le... – powiedzia³ Senkai, usilnie próbuj±c przytuliæ dziewczynê, albo stworzyæ choæ romantyczny nastrój. Tanuki prychnê³a tylko gniewnie i zwróci³a siê do swojej sensei. –Issun-sensei, czy to genjutsu... Czy... Ja siê go nauczy³am ? – spojrza³a b³agalnie na kobietê, a ta rzek³a: -Tak, ale wiêcej ju¿ nie skorzystamy z tego... Programu. Wcielanie Martial Heores do rzeczywisto¶ci nie jest najlepszym pomys³em – i Issun wysz³a z pomieszczenia, a za ni± Tanuki. Senkai by³ smutny. Mia³ w³a¶nie zamiar o¶wiadczyæ siê dziewczynie.

No có¿.... Obiecujê, ¿e nastêpne opowiadanie na technikê w³asn± bêdzie z tymi, co zgodzili siê w nim wzi±æ udzia³, czyli ca³e... 14 osób ^^ No i bêdzie du¿o d³u¿sze.

Brawo Tanuki. £adnie opisana technika. Z przyjemno¶ci± Zaliczam
Keishi
1. Tanuki Hyoko Kurama (Amy pozwoli³a zmieniæ klan ^^)
2. Jounin/Missing-nin
3. 2410 PCh
4. 18
5. [jutsu:]
1) Kai (rozproszenie) - PCh 100
2) Daijigoku no Jutsu (wir - zapadniêcie siê ziemi) - PCh 200
3) Kiseki (leczy powa¿ne rany osób w pewnym okrêgu) - PCh 250
4) Kanashibari no Jutsu (sparali¿owanie iluzj±) - PCh 200
5) Kawarimi no Jutsu (zamiana miejsc) - PCh 100
6) Henge no Jutsu (transformacja cia³a) - PCh 100
7) Doryuu Heki (¶ciana b³ota) - PCh 200
8) Sakura Dizorubu (iluzja p³atków kwiatów) - PCh 250 + 100 za zaostrzenie jutsu <np. do poziomu kunaii>
9) Doryuu Taiga (rzeka b³ota) - PCh 200
10) Hidding of Leaf Village (niewidzialno¶æ - w³asna) - PCh 600
11) Sekenzousha (u¶pienie przeciwnika i przeniesienie do ¶wiata wytworzonego przez siebie) - PCh 250
12) Sakura Kai (obrona aktywuje siê, gdy cia³o u¿ytkownika zostanie zranione, zmienia siê on w p³atki wi¶ni z których odradza siê bez jakichkolwiek obra¿eñ, bardzo trudno zatrzymaæ je, poniewa¿ nie daj± siê spaliæ, zamroziæ itp.) - PCh 200

Chcê siê nauczyæ Ikyoutono - tworzenie silnej iluzji podczas malowania, technika klanu Kurama, koszt 100 PCh za post.

Dzieñ 1.
Woda zmêtnia³a doszczêtnie, gdy dziewczyna w³o¿y³a do niej sw± rêkê. Ciemne fale przemknê³y po niezm±conej do tej chwili tafli wody. Powoli nadchodzi³ wieczór, a po nim nieub³agana noc. W powietrzu unosi³ siê zapach dzikich ró¿. Noc zapowiada³a siê kilkoma gwiazdami na poczernia³ym ju¿ niebie i ujawniaj±cym siê powoli ksiê¿ycem. Æmy uwija³y siê przy kwitn±cym kwieciu, gdzie¶ w g³êbi gêstwiny ptaki wydawa³y ostatnie arie, by po chwili skoñczyæ swe trele i oznajmiæ koniec dnia. Tanuki wsta³a, poprawiaj±c lekko swój p³aszcz Akatsuki. Jej rze¶k±, nieco blad± twarz od¶wie¿y³o zimno wody strumyka p³yn±cego przez dolinê Enttemoos. Idealne miejsce do uczenia siê technik jej nowego klanu, Kurama, polegaj±cych na straszeniu niewinnym dusz ich w³asnymi lêkami... Ostatnim razem, bêd±c w Sunie ‘zwinê³a’ kilka bardzo cennych zwojów opisuj±cych mo¿liwo¶ci ów klanu. I, jak na Akowca przysta³o, mia³a zamiar wykorzystaæ je do w³asnych celów. Niezwykle ¶wi±tobliwych, oczywi¶cie, bo polegaj±cych na zdobywaniu nowej wiedzy w imiê Akatsuki. Taka technika mog³aby siê przydaæ do odpêdzania potencjalnych wrogów organizacji, ale tak¿e do podkre¶lenia nietypowego charakteru dziewczyny. Charakteru i nastroju, który potrafi³ siê bardzo, ale to bardzo czêsto zmieniaæ. Có¿, by³a humorzast± osob±, to trzeba przyznaæ. Lubi³a siê popisywaæ, lubi³a imponowaæ innym. W³a¶nie teraz, rozmy¶laj±c, z gracj± wsta³a, uprzednio siedz±c na du¿ym, jajowatym kamieniu. Kumo by³o piêkne, dolina zachwyca³a Tanuki swymi mo¿liwo¶ciami. M³oda Kurama zaczê³a grzebaæ w swej torbie, w poszukiwaniu zwojów, umo¿liwiaj±cych naukê technik jej ‘niu’ klanu. Pierwsza ukaza³a siê bia³a, pokrêtna rolka pergaminu, z wygrawerowanym krwistoczerwonym napisem ‘Ikyoutono’. Dziewczyna dobrze wiedzia³a, co ów napis oznacza. ‘Wrzask, strach i z³udno¶æ.’ – mog³aby odpowiedzieæ, gdyby mia³a tak± ochotê. Ale w³a¶nie teraz zag³êbia³a siê w fascynuj±c± lekturê tekstu zwoju. Pisany jêzykiem archaicznym, czyli takim, z którego niewiele mo¿na zrozumieæ, albo raczej – ¿eby cokolwiek zrozumieæ, trzeba by³o siê bardzo wysiliæ. Rozwinê³a rolkê. Tekst, czytany poziomo brzmia³ nastêpuj±co:

„Wielka wojna domostw s³onecznych. Bia³og³owe z rodzin Kuramy, mordowane przy gawiedzi, patrz±cej siê w niewierne porz±dkowi ustanowionemu przez królestwo Suny, zem¶ciæ siê postanowi³y na panuj±cych nam mi³osiernie. Sztukê iluzji posiadawszy opanowan± a¿ zanadto, a wiedz±c, czego nam panuj±cy boiæ siê potrafi±, azali gdy one d³oñ w sposób odpowiedni z³o¿yæ siê odwa¿ywszy i wywo³aæ wielk± panikê u gawiedzi, to w³adaj±cy przychylno¶æ ich pozyskaæ chcieli. Kobiety m±drem bêd±c, nie da³y siê wie¶æ za nos i same do cienia wioski piasku siêgnêli, by swoj± córkê na piedestale w³adcy posadziæ. Jednak straszna kl±twa spad³a na ów bia³og³ow±. Malowawszy odkry³a straszny ¶wiat, którego technikê nazwa³a „Ikyoutono”. Co rysuj±c, to wcielaj±c w ¿ycie i ból zadaj±c. Jednak z³a nie czyni±c, zyska³a przychylno¶æ ludzi. Tak wiêc rodzimy Kurama sta³ siê wielkim potomkiem sunijskich domów.”

Zwinê³a zwój, kiwaj±c przy tym z ¼dziebka g³ow±. Przed sob± mia³a ju¿ ustawion± sztalugê, a na niej kawa³ek specjalnego materia³u. Wyjê³a pierwszy lepszy pêdzel i na³o¿y³a na niego nieco zielonej farby. Na p³ótnie zaczê³y pojawiaæ siê delikatne smugi, niczym faluj±ce ¼d¼b³a trawy, unosz±ce siê pod niezmiernym b³êkitem, który w³a¶nie powstawa³... Mieszanie cudownych, b³ogich kolorów, sprawia³o jej rado¶æ. Tak powsta³o dzie³o, koñczone br±zowymi smugami drzewa, stoj±cego po¶rodku ³±ki... Jeszcze tylko kilka kresek, rozja¶nianie nieba, tworzenie cieni, k±t padania ¶wiat³a, lekk± rêk± rysuj±c brzegi strumyka, p³yn±cego przez ¶rodek obrazu, wa¿ki, motyle... Istna dolina Enttentmoos. Praca zaczê³a siê suszyæ. Wysz³o jej niespotykanie doskonale, ale wiedzia³a równie¿, ¿e to dopiero pocz±tek jej pracy... Teraz trzeba by³o wcieliæ obraz w ¿ycie. Wiedzia³a, ¿e to jedne z najpotê¿niejszych genjutsu, wa¿ne by³o, by umiejêtnie stworzyæ obraz strachu, umiejêtnie stworzyæ obraz tego, czego wróg boi siê najbardziej... Owszem, nie mia³a jeszcze obiektu æwiczebnego, ale na pewno wkrótce go znajdzie, a wtedy bêdzie mog³a dokoñczyæ naukê swej techniki. Przeci±gnê³a siê leniwie, odstawiaj±c sztalugê z obrazem na bok. Sama opar³a siê o drzewo, by zasn±æ... W sumie malowa³a ca³y dzieñ. Ca³y dzieñ, ale wysz³o jej to na dobre. Nauczy³a siê czego¶. Nauczy³a siê wytrwa³o¶ci, której wiêkszo¶ci shinnobi dziwnie brak³o. Dzieñ chyli³ siê ku koñcowi. Niebo ró¿owia³o, s³oñce chowa³o siê na zachodzie, ¶wiat blak³... I wreszcie nadszed³ sen. Sen o przestworzach. Sen o b³êkitnym niebie i o piêknej dolinie w Kumo...

Dzieñ 2.
„Sen o nico¶ci.”
Sen jest niczym.
Nie ma snu.
Ledwo oczy zamkniesz, a ju¿ siê musisz budziæ.
Sen jest udrêk±.
Sen jest koszmarem.
Sen jest zwid±, któr± trzeba pokonaæ.
Ale...
Sen jest ukojeniem.
Sen jest zapomnieniem.
Sen jest piêknem danym przez Boga.
Sny s± twoje.
Ty wybierasz, czy koszmary i paranoje,
Czy ukojenie i zapomnienie.
Zawsze i wszêdzie.
Pamiêtaj.
Sam kreujesz t± surrealistyczn± my¶l.
Dana przez Boga,
Nie musisz siê z niej t³umaczyæ.
I to w snach jest najpiêkniejsze.

Przetar³a zaspane oczy. Jeszcze widz±c wszystko jak przez mg³ê, zwróci³a swoje oblicze ku stronie lewej od miejsca, w którym sta³a. Ku stronie sztalugi z obrazem. Kolory, nabrawszy przez noc ¿ywszych kolorów, mieni³y siê w porannym s³oñcu. Ranna zorza roztacza³a siê nad wschodnim horyzontem. Poranek by³ rze¶ki, piêkny, uroki doliny Kumo podkre¶la³a równie¿ trawa, szemrz±ca na wietrze, usiana stokrotkami... Dziewczyna podesz³a do p³ótna. Dotknê³a jego powierzchni, zbieraj±c rêk± ca³± wilgoæ, naniesion± przez noc... Pierwsze promienie muska³y twarz Tanuki, zakrêcaj±c, odbijaj±c siê od strumienia, p³yn±cego niedaleko, gdzieniegdzie, niby przechodz±c przez pryzmat, tworzy³y wielobarwne têcze. Westchnê³a. W takich momentach ludzie zwykle zastanawiaj± siê, jacy s± g³upi. Filozoficzne, niekiedy chore my¶li. ¯ycie i ¶mieræ. ¦mieræ i ¿ycie. Ale Hyoko nie martwi³a siê takimi... B³ahostkami ? Sta³a, wpatrzona w swe dzie³o. W swe wspania³e dzie³o. Usiad³a przed nim po turecku i z³o¿y³a palce obu d³oni w pozycji chi. Energia, chakra, przep³ywa³a przez jej cia³o. Czu³a j±, czu³a jej nawa³, czu³a jej ilo¶æ... Roz³o¿y³a przed sob± zwój. Chakra, przechodz±c przez jej rêkê, zaczê³a delikatnie unosiæ siê w górê i oplataæ obraz, na celu maj±c wprowadzenie m³odej artystki do w³asnego, piêknego, wyimaginowanego ¶wiata... Sztaluga delikatnie drgnê³a, mimo to nic wiêcej siê nie sta³o. Kompletnie nic. Technika by³a najwyra¼niej zbyt potê¿na do opanowania „na pierwszy ³yk”. Mimo to dziewczyna siê nie poddawa³a. Zaczê³a medytowaæ, wprowadzaj±c siê w g³êboki trans, maj±cy na celu uspokojenie energii i bezpo¶rednie wykierowanie jej w stronê obrazu...

„Sen o ja¶minowym smoku”
Trans przyszed³ niczym sen, g³ówne ukojenie ludzkich my¶li. Trans przyszed³ niczym porz±dek, zawsze i wszêdzie stanowiony przez prawa. Brunetka sta³a na ³±ce. Prawie ¿e identycznej, jak ta na namalowanym przez ni± obrazie. Trawy, ko³ysane wiatrem, jak faluj±ce morze znaczy³y widnokr±g. Brak³o jeszcze statku, choæ, w³a¶ciwie by³... Stare, mê¿ne drzewo po¶rodku tej b³ogiej, boskiej otch³ani, niezmierzonej zieleni... Unios³a wzrok. Nie by³o ju¿ pogodnie, zdawa³o siê, ¿e nad t±, prawie ¿e idealn± krain±, zawis³o jakie¶ szczególne nieszczê¶cie. Czarne, ciê¿kie, burzowe chmury, niczym ociê¿a³e barany przelewa³y siê przez lazurowy b³êkit nieba, szerokiego nieba, pe³nego nieba, nieba, które otworzy³o jej swoje bezdro¿a. Mog³a... Chcia³a ujrzeæ tam otwart± przestrzeñ. Cokolwiek. Lecz nie – tu¿ nad drzewem, w powietrzu, zawis³ wielki smok koloru ja¶minowego. Wiatr, niczym potwierdzenie ma¶ci ów smoka, przyniós³ ze sob± ostry, mocny, acz przyjemny, zapach ja¶minu, którego krzewin w koñcu w okolicy nie by³o. M³oda Kurama wch³onê³a zapach i z zapart± piersi± zaczê³a g³êboko wpatrywaæ siê w smoka. By³ majestatyczny. By³ wielki. Czu³o siê jego blisko¶æ, dziwne bezpieczeñstwo, które dawa³a jego obecno¶æ. To by³o dziwne. Kryszta³owe, karmazynowe oczy tego przera¿aj±cego, a za razem jak¿e cudownego stworzenia skierowa³y siê ku dziewczynie. Pó³ potwór, pó³ cud po krótkiej chwili wzajemnego zainteresowania sob±, przemówi³ do dziewczyny g³êbokim, piêknym, natchnionym, tubalnym g³osem:
-Witaj w moim ¶wiecie... Chcia³aby¶ zobaczyæ rzecz, której zechcia³a¶ siê uczyæ ? Spêdzisz ze mn± dwa dni waszego realnego ¶wiata. Tu mo¿e to trwaæ zaledwie chwilê, ale tego, czego nauczaæ Ciê zamierzam ³atwo nie zapomnisz... Zgód¼ siê na jeden warunek, a bêdziemy mogli zacz±æ naukê... Nikomu nie opowiesz o spotkaniu ze mn± – smok przeszy³ ciemnow³os± swoimi b³yskotliwymi, g³êbokimi oczami, po czym obni¿y³ lot, gdy¿ ujrza³ odpowied¼... Energicznie kiwniêcie g³ow± w jego stronê. Zgodzi³a siê. Po chwili bezw³adnego lotu, znajduj±c siê tu¿ przy ziemi, stwór przemówi³ po raz kolejny:
-Wczep siê w moje w³osie... Lecimy daleko, hen, hen za znany Ci obszar... W miejsce puste, gdzie wyobra¼ni nie ogranicza ¿adna z rzeczy materialnych... – zabrzmia³ niczym dzwonki, po¶ród których da³o siê wyró¿niæ ciche potakiwanie, co jaki¶ czas „hai” i wielkie pos³uszeñstwo ze strony dziewczyny, wspinaj±cej siê teraz po ¶liskich ³uskach swego nowego sensei i dosiadaj±c go jak konia, choæ by³a to istota wy¿sza, uzmys³owiona, istota, która ju¿ odda³a jej dobro i spokój dzia³añ Kuramy... Smok ponownie uniós³ siê w górê, teraz szybuj±c ju¿ du¿o spokojniej i ni¿ej ni¿ poprzednio, kieruj±c siê na po³udnie, w stronê gór, których wierzcho³ki migota³y raz po raz przy opadaniu potê¿nego cielska ja¶minowego demona... Mknêli w coraz ja¶niejszych przestworzach, a¿ w pewnej chwili czas i miejsce siê... Skoñczy³y. Nasta³a biel, pustka, bez cieni, jak kartka, linia prosta, nie maj±ca pocz±tku i nie maj±ca koñca. Smok opad³ w dó³. Wyl±dowali, choæ Tanuki czu³a siê jakby... Wisia³a w powietrzu. Dos³ownie wisia³a w powietrzu. Najwyra¼niej by³o tak, jak mówi³ smok. Pustka symbolizowa³a czysto¶æ... Smok... Smok, który znikn±³. W uszach dziewczyny brzmia³o dziwne zdanie... „Aby siê st±d wydostaæ, musisz malowaæ w³asn± wyobra¼ni±. To jedyne, co mo¿e Ciê uratowaæ...” Zrozpaczona Kurama zaczê³a kr±¿yæ po bia³ej przestrzeni, zauwa¿aj±c sztalugê i farby, ale poza tym... Nie by³o tu nic. Rozgl±daj±c siê mo¿na by³o ujrzeæ tylko i wy³±cznie czyst± biel... „Malowaæ w³asn± wyobra¼ni±...” Czy¿by to znaczy³o, ¿e musi sobie... Wyobraziæ drzwi, wyj¶cie z tego dziwnego, a przepe³nionego chor± surrealistk±, ¶wiata... ? Nie umia³a tego zrobiæ. Bardzo silne genjutsu, polegaj±ce na tworzenie w³asnej rzeczywisto¶ci potiomkinowskiej... Nie nadawa³a siê do tworzenia takiego ¶wiata. ¦wiata, w którym sama zosta³a zamkniêta jak jakie¶ zwierzê, jak pies w budzie... W takich miejscach my¶li siê tylko o ¶mierci. O wbiciu sobie sztyletu w pier¶, ujrzenie w³asnej, szkar³atnej krwi... Widzia³a ju¿ siebie, trzymaj±c± d³oñ na rêkoje¶ci samobójczego narzêdzia, na wzgórzu w okolicy jakiego¶ posêpnego cmentarza... Niebo, chmury przetaczaj±ce siê po niebie, czerwone od zachodz±cego ¶wiat³a... By³o to uczucie co najwyra¼niej niemi³e... Kto normalny odebra³by sobie ¿ycie... Nie, nie ona. Je¶li nawet, nie mia³a czym. Podesz³a do sztalugi, zaczynaj±c malowaæ w³asn± rzeczywisto¶æ, tworz±c j±...
-Maluj±c, skupiæ chakrê, nie pozwoliæ, by uciek³a w nico¶æ, przelaæ j± na papier i stworzyæ iluzjê, która pozwoli wydostaæ mi siê z tego ¶wiata... Najlepsz± obron± jest atak, i ja w³a¶nie tak zrobiê... Iluzj± zniszczê iluzjê tego przeklêtego, diabelskiego smoka... – mrucza³a, rysuj±c z³otymi kreskami zorzê polarn±, doprawiaj±c odrobin± srebrnego po³ysku krople deszczu, tañcz±ce na wietrze... Wszystko to, powoli, zaczyna³o istnieæ w bia³ym, szaleñczo spokojnym pokoju... Niewyra¼ne, lecz niczym techniki iluzji, których tak czêsto u¿ywa³a... W pewnej chwili dziewczyna poczu³a zawroty g³owy... Która mog³a byæ godzina... ? Nie wiedzia³a... W jej ¶wiecie nie by³o miejsca na zegar, aczkolwiek pewnie taki by siê przyda³... Nawet tutaj odczuwa³a zmêczenie... Tak. Ten ¶wiat by³ prawdziwy. W pewnym momencie, nie mog±c „ustaæ” ju¿ na nogach, te za³ama³y siê pod ni±... Upad³a. Czarne, d³ugie w³osy rozwia³ jej niematerialny, nieistniej±cy wiatr... Sen przyszed³ niczym ¶nieg w lecie. Niespodziewanie.

Dzieñ 3.
Ocknê³a siê po¶rodku nico¶ci... Nico¶ci ? Mo¿e ju¿ nie. Gdzieniegdzie mieni³y siê kwieciste ró¿e, czerwienie, ale by³y to tylko cienie tego, co chcia³a stworzyæ. Podnios³a siê, albo raczej wydawa³o siê jej, ¿e siê podnios³a... Sztaluga ca³y czas znajdowa³a siê naprzeciw niej. Razem p³ynêli w tym kosmicznym bezkresie. Podesz³a do p³ótna i zaczê³a koñczyæ sw± pracê, wk³adaj±c tym razem w ni± ca³± sw± energiê, ca³± sw± si³ê, tworz±c mocnymi, zamaszystymi, ruchami kolejne artystyczne ¶wiaty. Mi³y dla oka, rozlany lazur zmieni³ siê z bezw³adnej plamy w nieco pomarszczon± przez falê taflê jeziora. Kolor br±zowy, jako szorstka kora pni drzew ró¿nej ma¶ci, wtapia³y siê w t³o. Gdzieniegdzie zaro¶la, jak herbaciane szlaki, napawa³y siê swymi darami – te ni¿sze jagodami, te wy¿sze wszelkiego rodzaju owocem, który dawaæ mog³y. Piasek przy wybrze¿u, chrupi±cy pod nogami, szeleszcz±cy w d³oni, piasek, na którym mo¿na by³o usi±¶æ... Setki milionów miliardów ma³ych ziarenek ¿ó³tego, ¿ywego, przeskakuj±cego pomiêdzy sob± piasku... W koñcu niebo. Ciemne, nocne, z ksiê¿ycem w nowiu, z wielkim ksiê¿ycem w nowiu, stoj±cym na czystym granacie nocy... Kolory zaczê³y siê wyostrzaæ, przesta³y byæ bezkszta³tne, stawa³y siê... Czym¶. Stawa³y siê czym¶, czym¶, co tworzy³a ów dziewczyna, stoj±ca na brzegu jeziora, poruszaj±ca teraz ju¿ delikatnie rêk±, by nie zepsuæ efektu obrazu... Aby nie sprawiæ, by ten znik³, aby podtrzymaæ go przy ¿yciu jako jedyn± drogê ucieczki... Zaczê³a wype³niaæ puste miejsca, bia³y kolor znik³ z tego potiomkinowskiego ¶wiata, sta³ siê nico¶ci±, któr± sam tworzy³, czarn± materi±... Kolory, jak¿e ¿ywe, daj±ce Tanuki szybk± nadziejê wydostania siê z tego piek³a, które sama sobie pod¶wiadomie tworzy³a... Najbardziej ze wszystkiego na ¶wiecie ba³a siê samotno¶ci, bezkresnej, bezsensownej bieli, ci±gn±cej siê jak kosmos, ca³y czas rozszerzaj±cej... Co do obrazu, który mia³a przed sob±... Ujrza³a co¶ dziwnego, co¶, czego na pewno nie malowa³a, co¶, czego nie malowa³a... Szuka³a wzrokiem drzwi, tego, o czym wspomina³ ja¶minowy smok... Ów plama, bo te niezwyk³e zjawisko by³o plam± po¶ród granatu nocy, na któr± dziewczyna patrzy³a, przybra³a kolor herbaciany. Jasnego, g³êbokiego br±zu. Br±zu, który zacz±³ przybieraæ kszta³ty d³ugiej, nieregularnej linii, by w koñcu zamieniæ siê w... Smoka. Czy¿by chcia³ uwiêziæ j± tu na wieki wieków... ?
-To niemo¿liwe ! - zaprzeczy³a sama sobie, jej my¶li nie by³y pozytywne, nie by³y takie
na pewno, mimo to unios³a rêce w górê, w b³agalnym ge¶cie pomocy... Smok obni¿y³ pu³ap swego lotu, wolno zbli¿aj±c siê do panny w czarnej, falowanej sukience... Czeka³a na odpowied¼ smoka, owa przecie¿ musia³a nadej¶æ... Zbiera³a w sobie ca³± si³ê, by, gdyby potwór chcia³ walczyæ, móc u¿yæ przeciwko niemu jego w³asnej broni... Ikyoutono. Po chwili zacz±³, swym cudownie i aksamitnie g³êbokim g³osem:
-Czy dzieciê ludzkie nauczy³o siê ju¿ rzeczy, o która prosi³ mój brat ? Ahh... - przerzuci³ swój wzrok po okolicy, zatrzymuj±c go na osiemnastoletniej Kuramie. Pytanie zabrzmia³o dla niej zupe³nie retorycznie, wiêc i nie ¶pieszy³a siê z odpowiedzi±. Smok kontynuowa³:
-Pamiêtaj, ¿e wszelkie twe czyny powinny s³u¿yæ dobru... NIE PRÓBUJ SIÊ TEMU SPRZECIWIAÆ ! - rykn±³ gro¼ny g³osem, by po pewnym momencie wróciæ do normalnego tonu, przepe³nionego chor± s³odycz±...
-A teraz ¿egnaj, ludzkie dzieciê... Nawet medytacja nie mo¿e trwaæ wieczno¶ci - zamigota³ swymi karmazynowymi, doszczêtnie wci±gaj±cymi oczami, które poch³onê³y dziewczynê dog³êbnie... ¦wiat znik³. Znów medytowa³a przed obrazem w dolinie Kumo. Nie wiedzia³a, ile czasu straci³a, a ile zyska³a. Wsta³a, otrzepuj±c siê ze wszystkich py³ków. Odwiedziny w tym nierealistycznym, iluzyjnym ¶wiecie nie nale¿a³y do najprzyjemniejszych, ale da³o siê je prze¿yæ. Prze¿yæ, szczególnie, je¶li potem siê co¶ zyska. M±dro¶æ narodów, owszem, ale czêsto... Co¶ wiêcej. Tak jak w jej przypadku - straciæ wszystko, a potem zyskaæ na plusie. Ogarnê³a ca³y ba³agan; farbki i pêdzle trafi³y do starej torby, czysty i suchy obraz nios³a 'pod pach±'. Ruszy³a przed siebie, pokonuj±c szybkim, zamaszystym krokiem najwiêksze nawet odleg³o¶ci. Nie chcia³a, by tutejsi ludzie próbowali na ni± polowaæ... Narodowe po¶cigi Akowców znów sta³y siê modne. Ale... Zawsze mog³a u¿yæ swojego nowego genjutsu, genjutsu, którego uczy³a siê we w³asnym, wyimaginowanym ¶wiecie... Sztuki iluzji, przekazanej jej przez ja¶minowego smoka. Mo¿e go jeszcze spotka... Byle nie prêdko, o oprócz wiedzy niós³ ze sob± tak¿e strach i ¶mieræ... Naukê Ikyoutono mog³a uznaæ za zakoñczon± tylko dziêki smokowi... Musia³a wydostaæ z siebie najwiêksz± si³ê podczas najwiêkszych lêków, malowaæ, mimo trzês±cej siê rêki... Dziêkowa³a karmie i wielkiemu bogowi za dar objawienia siê smoka, krocz±c po niezmierzonych, kwitn±cych wrzosowiskach doliny Enttemoos, przed sob± maj±c ¿ycie zagadek, pe³ne ¿ycie do wykorzystania...

Przepraszam za wszelkie spacje i inne b³êdy gramatyczne czy stylistyczne... Mam popsut± klawiaturê, spacja nie dzia³a, a zamiast 'r' wychodzi 'k' i odwrotnie.... @.@

Panie i Panowie, powie¶æ mo¿naby rzec. S³owa, których wiêkszo¶æ populacji nigdy nie bêdzie rozumia³a. Moim skromnym zdaniem jedna z ³adniejszych prac aczykolwiek koñcówka trochê mnie zawiod³a... Nie chcia³o Ci siê koñczyæ prawda? Znudzi³o Ci siê.. W ka¿dym razie:
Widzê tam du¿e powi±zanie z ¿yciem osobistym i dlatego chyba tak mi siê spodoba³o.. Nie by³o to wymyslane.. Po prostu upamiêtnia³o jakie¶ tam zdarzenia.

bezsprzecznie
niezaprzeczalnie
niepodwa¿alnie

Zaliczam....

Proszê o niesprawdzanie. To jest tylko 1/2 opowiadania. Prawdopodobnie po po³udniu pojawi siê jego reszta.

1. Tanuki Hyoko Kurama
2. Jounin/Nukenin
3. 2470 PCh
4. 18
5. [jutsu:]
1) Kai (rozproszenie) - PCh 100
2) Daijigoku no Jutsu (wir - zapadniêcie siê ziemi) - PCh 200
3) Kiseki (leczy powa¿ne rany osób w pewnym okrêgu) - PCh 250
4) Shinmon no Jutsu (czytanie w my¶lach) - PCh 200
5) Kawarimi no Jutsu (zamiana miejsc) - PCh 100
6) Henge no Jutsu (transformacja cia³a) - PCh 100
7) Doryuu Heki (¶ciana b³ota) - PCh 200
8) Sakura Dizorubu (iluzja p³atków kwiatów) - PCh 250 + 100 za zaostrzenie jutsu <np. do poziomu kunaii>
9) Doryuu Taiga (rzeka b³ota) - PCh 200
10) Hidding of Leaf Village (niewidzialno¶æ - w³asna) - PCh 600
11) Sekenzousha (u¶pienie przeciwnika i przeniesienie do ¶wiata wytworzonego przez siebie) - PCh 250
12) Sakura Kai (obrona aktywuje siê, gdy cia³o u¿ytkownika zostanie zranione, zmienia siê on w p³atki wi¶ni z których odradza siê bez jakichkolwiek obra¿eñ, bardzo trudno zatrzymaæ je, poniewa¿ nie daj± siê spaliæ, zamroziæ itp.) - PCh 200

Chcia³abym nauczyæ siê dwóch technik - Kage Bushin no Jutsu [200PCh per 1 klon] oraz Konpaku no Jutsu [przekazanie swej drugiej ja¼ni klonowi, 400PCh]. Nauki obu technik s± zawarte w tym jednym opowiadaniu.

Wprowadzenie.

0.
Trzyma³a ostrze tu¿ przy szyi mê¿czyzny. Ten chrypia³ przera¼liwie. Ostatnie d¼wiêki. Ostatnie s³owa wydobywa³y siê z jego ust...
-Ty... Jak ty... To... Niemo¿liwe...
-Ale¿ mo¿liwe – odpar³y dwie Tanuki zgodnie, kiwaj±c g³owami.
-Ale... Jak... Wy... To niemo¿liwe... Jeste¶cie we dwie, identyczne, to nie mo¿e byæ klon...
-Có¿. To d³uga historia. Choæ... Mo¿liwe, ¿e Ci j± opowiemy. Bo widzisz, ca³kiem niedawno...

1.
Czarnow³osa dziewczyna, maj±c za sob± d³ug±, mêcz±c± podró¿, siedzia³a na polanie treningowej w lesie Zetsumei, medytuj±c.
-Mmm... – mrucza³a raz po raz, próbuj±c zebraæ swoj± naturaln± si³ê duchow± Chi. Nie mog³a. Ca³y czas kto¶ jej przeszkadza³... Kto¶, albo raczej co¶. Kolejny li¶æ spad³ na ziemiê. Dlaczego ‘kolejny’ ? Z racji tego, ¿e by³a jesieñ. Drzewa otaczaj±ce dziewczynê, ówcze¶nie by³y zielone, zielone by³y li¶cie wielkich, mê¿nych konoszañskich drzew. Ale to by³o kiedy¶. Teraz li¶cie mia³y kolory najprzeró¿niejsze – od z³otych li¶ci dêbu po g³êboko karmazynowe li¶cie klonu. W³a¶ciwie dlaczego mamy rozwodziæ siê nad tym, co siê dzia³o z li¶æmi, kiedy wa¿niejsza w ca³ym tym opowiadaniu jest jego g³ówna bohaterka, Tanuki ? Z pewno¶ci± odnie¶li¶cie wra¿enie, ¿e to li¶cie s± g³ównymi bohaterami, prawda ? Mylili¶cie siê. Brunetka mia³a pewien powód do medytowania. Oczywi¶cie znów zwi±zany z nauka nowej techniki. Tym razem chodzi³o o powi±zanie Kage Bushin no Jutsu, tworzenie klonów, z Konpaku no Jutsu, wysy³aniem swej drugiej osobowo¶ci do cia³a klona. Obu technik, niestety, musia³a nauczyæ siê tu i teraz. A gwoli ¶cis³o¶ci, w³a¶ciwie ju¿ siê nauczy³a... Jak ? Nied³ugo siê dowiecie. Pierwsza technika, polegaj±ca na tworzeniu klona swojego cia³a, by³a do¶æ znana, uczyli jej nawet w Akademii Ninja, jednak czarnow³osa nigdy nie mia³a okazji tam siê jej nauczyæ. Natomiast druga technika, os³awione Konpaku no Jutsu, znalaz³a przez zupe³ny przypadek. Mianowicie, pewnego dnia znalaz³a stare schody, prowadz±ce z piwnic rodu Kurama w dó³, do katakumb. Tam, po przej¶ciu kilku dobrych metrów, znalaz³a tablicê z pewnymi obrazami, wygl±daj±cym m³odej Kuramy na jak±¶ obrazkow± bajkê. Byæ mo¿e i bajk± by³y, ale zaintrygowana dziewczyna postanowi³a zg³êbiæ je jak najbardziej. Czyni±c to, mia³a racjê. Okry³a co¶ niezwyk³ego... Odkry³a królestwo, zwane ‘Królestwem Karmazynowej Wa¿ki’. Tablica wraz z tekstem widniej±cym na niej, opowiada³a o ¶mierci ów pañstewka, rz±dzonego przez pewn± niezbyt frasobliw± ksiê¿niczkê... Ka¿dy obraz kry³ czê¶æ historii Królestwa Karmazynowej Wa¿ki, królestwa, do którego kto¶ j± wci±gn±³...

2.
Bezpieczny stêp przerodzi³ siê w szaleñczy galop. Mê¿czyzna pu¶ci³ wodze, wbijaj±c ostrogi swych butów w boki konia, trzymaj±c siê ostro¿nie jego szyi. W ¶nie¿nej zamieci, miêdzy zaspami ¶niegu, pêdzi³, by odnale¼æ sw± pani±, pêdzi³ po jej jeszcze nie zasypanych ¶wie¿± warstw± ¶niegu ¶ladach.
-Co ona sobie my¶li... – mrukn±³ niezadowolony. Ksiê¿niczka po raz –êty uciek³a z pa³acu. Ka¿dy taki wybryk kosztowa³ go ch³ostê i podwy¿szenie podatku p³aconego przez jego rodzinê. Koñ zwolni³ tempo. Widaæ by³o, ¿e jest zmêczony. Zreszt±... ¦lady siê skoñczy³y. Zeskoczy³ z konia. Co¶ przed nim le¿a³o. Cia³o. Martwe cia³o. Cofn±³ siê, patrz±c z przera¿eniem na dziewczynê, le¿±c± bezw³adnie na ¶niegu. Lat oko³o osiemnastu, jasna cera, ciemne, d³ugie w³osy i oczy o identycznej barwie. Ubrana w bia³±, koronkow± sukienkê, niegdy¶ zapewne pe³na ¿ycia dziewczyna, teraz nie dawa³a znaku ¿ycia...
-Ksiê¿niczko ! – mê¿czyzna podniós³ z ziemi zmarzniête cia³o m³odej kobiety. Prze³o¿y³ je przez siod³o, a sam, prowadz±c konia za uzdê, ruszy³ w kierunku, z którego przyby³... Na ¶niegu zaszkli³y siê ma³e bry³ki lodu. £zy cz³owieka, który bêdzie musia³ pokutowaæ za co¶, czemu nie móg³ zapobiec... Kto¶ daleko za¶mia³ siê przera¼liwie. Ten kto¶ bawi³ siê wszystkimi lud¼mi jak zabawkami...

3.
Przechadzaj±c siê katakumbami i przygl±daj±c siê jednocze¶nie p³askorze¼bom, Tanuki szuka³a czego¶, co pomog³oby jej w rozwijaniu swych umiejêtno¶ci... My¶la³a tylko o tym od czasu pamiêtnego zabójstwa dwóch Hokage. No co ?! TO ON J¡ PIERWSZY DOTKN¡£ ! Trzeba by³o nie zaczynaæ. Ona NIE atakowa³a, tylko siê BRONI£A. Bo w ogóle ten mord to by³ w 100% win± Richarda. Westchnê³a. T³umaczy³a siê przed sam± sob±... A do tego, co gorsze, rozmawia³a z sam± sob±. Przesuwaj±c siê z pochodni± w rêce coraz bardziej do przodu, poznawa³a historiê tajemniczego królestwa, znajduj±cego siê kiedy¶ na terenach Suny, gdy ta by³a jeszcze poro¶niêta gêstym lasem, gdy ta by³a oaz± spokoju i szczê¶cia, gdy tereny Suny nie by³y jeszcze pokryte pustyni±... Wêdruj±c labiryntem korytarzy i po³±czeñ, raz po raz trafia³a na kolejny obrazy przedstawiaj±ce poszczególne sceny z ¿ycia mieszkañców Kraju Lnianej Wa¿ki – wielkie festyny, organizowane na cze¶æ nadchodz±cego lata, odwiedziny ludu w pa³acu królewskim czy narodziny dziecka... Przy jednej p³askorze¼bie znalaz³a nawet dziwny klucz, zakoñczony szmaragdowymi klejnotami, u³o¿onymi na kszta³t wielkiego, pó³kolistego ksiê¿yca. Na koñcu labiryntu, na koncu ostatecznego korytarza, odnalaz³a jakie¶ zakurzone drzwi. Na ¶cianie ko³o nich widnia³ dziwny napis, jakby zatarty przez czas... Podesz³a bli¿ej do ¶ciany, przecieraj±c rêk± miejsce wypuk³o¶ci... W powietrze unios³y siê tumany kurzu, by po chwili opa¶æ na ziemiê, odkrywaj±c napis.
-Têdy do... Królestwa Karmazynowej Wa¿ki – wyszepta³a, przygl±daj±c siê literom, które teraz zaczê³y emanowaæ dziwn± energi±... Wiedzia³a, ¿e drzwi maj± zamek. Wiedzia³a, ¿e klucz znaleziony przez ni± pasuje do ów zamka... Chc±c nie chc±c, pchana przez rozkoszn± ciekawo¶æ, postanowi³a u¿yæ klucza w celu, do jakiego go po¶wiêcono. Zamek skrzypn±³ przera¼liwie. Drzwi otworzy³y siê... Wystarczy³ jeden krok, by przekroczyæ próg, ale Tanuki nawet tego nie zrobi³a... Dziwna energia, identyczna, jak ta maj±ca ¼ród³o w napisie, wci±gnê³a j± do ¶rodka, nie pozwalaj±c na opór...

4.
Spad³a na ziemiê. Zamknê³a oczy, modl±c siê, by to wszystko by³o tylko g³upim, surrealistycznym snem... Powoli policzy³a do dziesiêciu, otwieraj±c oczy. Jednak nie. To nie by³ sen. To wszystko dzia³o siê naprawdê. Niebo, którego nie by³o prawa widaæ w katakumbach, tutaj by³o czyste, g³êbokie, niczym morska toñ. ¯adnej chmurki. Znajdowa³a siê na jakim¶ dziedziñcu, na jakim¶ placu... Z czterech stron otacza³y j± typowe, niskie, japoñskie budynki o zaostrzonych czubkach dachów. Na ka¿dym dachu zatkniêta by³a flaga, najwidoczniej utkana z jedwabiu z wydziergan± wa¿k± w kolorze karmazynu. Brunetka spojrza³a w b³êkitn± otch³añ, spodziewaj±c siê dojrzeæ w¶ród ów b³êkitu jaki¶ znak od Boga... Zaraz, ona mia³a Boga ? A to dziwne, przez du¿± czê¶æ swego ¿ycia my¶la³a, ¿e jest zatwardzia³± ateistk±. Najwidoczniej myli³a siê, choæ s³ysza³a, ¿e ludzie w trudnych sytuacjach maj± tendencjê do wzywania si³ bo¿ych. Mo¿liwe, ¿e j± tak¿e to dzi¶ spotka³o. Wracaj±c do sytuacji Tanuki... Spojrzawszy w niebo, us³ysza³a jednocze¶nie g³o¶ny brzdêk, chyba starcie siê dwóch mieczy, katan, jian czy co to mog³o byæ... Wa¿ne, ¿e nad ni± odbywa³a siê zaciêta walka miêdzy dwoma mê¿czyznami odzianymi w ciemne haori. Walka mia³a wyra¼nie charakter przyjacielskiego starcia, gdy¿ obaj osobnicy nie zadawali sobie nawzajem zbyt potê¿nych ciosów. Wreszcie który¶ z nich, wysoki, przystojny blondyn, zauwa¿y³ zdziwion± dziewczynê, klêcz±c± na posadzce dziedziñca. Ruchem rêki poprosi³ swego czarnow³osego znajomego, by ten przerwa³ na chwilê walkê. Wystarczy³ jeden zgrabny ruch, by stan±³ na ziemi, tu¿ przy dziewczynie. Szarmancko wyci±gn±³ w jej stronê rêkê. Ta [tu: dziewczyna] poda³a mu j±, jednocze¶nie wstaj±c. Blondyn zmierzy³ nietypowego przybysza czujnym spojrzeniem, po czym uk³oni³ siê i przemówi³:
-Uindo Kurama. Kapitan stra¿y przybocznej królewskiego rodu Kurama. Oraz porucznik Tawamura Kurama, równie¿ Shinigami – brunet schyli³ czo³o przed dziewczyn±, gdy jego oponent mówi³ dalej: -Z przyjemno¶ci± poznamy Twoje imiê. Ale czy wyjawisz je nam ? – zapyta³ uprzejmie, odgarniaj±c czarn± czuprynê. Dziewczyna cofnê³a siê gwa³townie w ty³.
~ Kurama... ~ - zaj±knê³a siê, zdaj±c sobie sprawê, z kim ma doczynienia ze sw± rodzin±. Mo¿e nie byæ ³atwo. Dobrze pamiêta³a, czym zwykle koñczy³y siê rodzinne obiadki...
-Tanuki Kurama... – chcia³a kontynuowaæ, ale blondyn uderzy³ j± rêkoje¶ci± swojego jian w ty³ g³owy. Przechyli³a siê niebezpiecznie do przodu... Upad³a wprost na otwarte rêce Uindo... Ostatni± rzecz±, któr± ujrza³a przed zamkniêciem oczu by³a twarz blondyna, jaka¶ dziwna, u¶miechniêta, patrz±ca na brunetkê, trac±c± teraz przytomno¶æ, z zaciekawieniem...

5.
Hyoko ocknê³a siê w jakim¶ ciemnym pomieszczeniu. Cztery ¶ciany, drewniana pod³oga, na koñcu d³ugiego pokoju natomiast... Dziko jarz±ce siê kocie oczy. Zielone, lekko iskrz±ce siê wêgielki zaczê³y przysuwaæ siê coraz bli¿ej i bli¿ej w kierunku dziewczyny... Dziwna zieleñ oczu, bij±ca sw± intensywno¶ci± po oczach, okaza³a siê byæ czê¶ci± cia³a pewnego wysokiego starca.
-Nie ³adnie tak, droga panno, uciekaæ z domu, oj, nie³adnie ! – wykrzycza³, ¶ciskaj±c w rêku wysoki kij.
-Jeste¶ ksiê¿niczk± Kraju Lnianej Wa¿ki, powinna¶ dawaæ innym przyk³ad ! Jakiem potomek rodu Kurama, zmuszê Ciê do tej nauki, ¿eby¶ i umrzeæ mia³a ! Bo¶ z królewskiej rodziny pochodzisz, a zachowujesz siê jak jaki¶ wie¶niak ! – doda³ w udawanej furii. Brunetka przekrzywi³a g³owê. ¯ê quo ? ¯ê niby ona mia³a byæ jak±¶ ksiê¿niczk± ? Có¿, zawsze obnosi³a siê powy¿ej przeciêtnej krajowej, ale ¿eby siê od razu tytu³owaæ ksiê¿niczk±... Nawet jej by to do g³owy nie przysz³o. Jej spojrzenie, kierowane w stronê starca, by³o pe³ne zdziwienia i totalnego niezrozumienia dla jego osoby. Starzec prychn±³ pogardliwie.
-Do roboty, nie obijaæ siê ! Z zaleg³ego tygodnia masz do nadrobienia dwie nauki ! I ¿e ty w ogóle jeszcze ¶miesz tak marnowaæ czas ! – popêdzi³ dziewczynê, delikatnie d¼gaj±c jej nogi koñcówk± kija. W koñcu by³a teraz ‘ksiê¿niczk±’. A ksiê¿niczek siê zwykle nie nadwerê¿a, bo to s³abe i kruche istoty zwykle s±. Rzuci³ w stronê osiemnastolatki dwa zwoje.
-Najpierw cieniste klony, pó¼niej uzbroisz jednego w druga osobowo¶æ... Nie udawaj zdziwionej, przecie¿ tu ka¿dy posiada druga ja¼ñ – staruszek po¶piesznie uzupe³ni³ sw± my¶l, widz±c jeszcze bardziej zdziwiony wyraz twarzy u dziewczyny. Mia³ racjê; trafi³ w sedno. Ciemnooka gor±czkowo zastanawia³a siê, sk±d taki starzec mo¿e wiedzieæ o jej zaburzeniach osobowo¶ci... By³o to raczej co¶, co stara³a siê ukryæ przed ¶wiatem, co¶, czego nigdy u niej nie by³o widaæ... Druga ja¼ñ milcza³a od d³u¿szego czasu, nie ujawniaj±c siê przy ludziach... A on... Ten... DZIAD CHCIA£, ABY UJAWNI£A SWOJ¡ ‘CHOROBÊ’ PRZY PUBLICZNO¦CI ?! Niedopuszczalne dla jej i tak nadwerê¿onej psychiki. Przecz±co pokrêci³a g³ow±.
-Co ja mówi³em ?! Nie leniuchowaæ, tylko uczyæ siê ! Jedna pieczêæ ! Tylko jeden znak, nawet nie pieczêæ ! DO ROBOTY, LENIU PATENTOWANY ! – zamachn±³ siê, uderzaj±c sw± broni±, kijem, o pod³ogê. Dziewczyna po¶piesznie wsta³a, skupiaj±c siê na poprawnym przygotowaniu siê do wykonania techniki cienistego klonowania... Stwierdzi³a, ¿e jednak lepiej jest zrobiæ to, o co stary dziadyga j± prosi... Nie wiadomo, do czego by siê jeszcze posun±³... Ju¿ w tej chwili wygl±da³ na ma³o opanowanego i wybuchowego... Zajê³a siê prób± skupienia chakry... Staruszek chyba nie chcia³ odpu¶ciæ...

6.
Jak wiêkszo¶æ shinnobi dobrze wie, ¿eby stworzyæ swojego klona, trzeba umieæ dobrze podzieliæ sw± ilo¶æ chakry, co wcale nie jest ju¿ TAKIE PROSTE. Bo je¶li uwolni siê zbyt du¿a czê¶æ chakry, klony bêd± nieudane. Je¶li natomiast uwolni siê zbyt ma³a ilo¶æ chakry, po prostu wyparuje, a technika nie da ¿adnych, nawet najmniejszych efektów. Dlatego tak wa¿ne jest, by skupiæ siê na wykonywanym ruchu, nie dodaj±c ¿adnych, najmniejszych nawet gestów i niepotrzebnych s³ów. Có¿, w pierwszej czê¶ci nauki liczy³o siê g³ównie poprawne wykonanie znaku i niemal¿e idealne skupienie chakry.
Brunetka z³o¿y³a odpowiednio d³onie, zamykaj±c jednocze¶nie oczy. Skupiona, opadaj±c w czarn± nico¶æ powiek, widzia³a sw± bia³± chakrê. Dziwne, prawda ? Biel i czerñ. Dzieñ i noc. Jing i Yang. Doprawdy, co za dziwaczny zbieg okoliczno¶ci, ¿e i przy nauce tej techniki potrzebne bêd± dwa przeciwieñstwa, nieprawda¿, [you]... ? Bia³awa energia, kr±¿±ca bez³adnie w nieprzeniknionej czerni, teraz zaczê³a uk³adaæ siê w sekwencje, w znak, w który dziewczyna u³o¿y³a wcze¶niej d³onie... Dziel±c sw± energiê Chi, czy inaczej chakrê, wyobra¿a³a sobie sw± kopiê, stoj±c± naprzeciw niej, z pewno¶ci± nieco niezadowolon± z obrotu sytuacji. Chakra, kszta³tuj±c siê w cia³o dziewczyny, w jej materialn±, macierzyst± dublerkê, by³a gotowa do uwolnienia siê.
-Kage Bushin no Jutsu ! - zakrzyknê³a, jednak nic siê nie sta³o. Ten, kto mówi³, ¿e komunikaty niewerbalne s± lepszym ¶rodkiem, mia³ racjê... Je¶li racji nie mia³ w przypadku innych person, to mia³ j± przynajmniej w sytuacji, w której znale¼æ siê mia³a okazjê Tanuki. Problemy z wymow± ? Niee. To by³o co¶ innego, co¶ podstawowego. Czu³a, jak chakra z niej ulatuje. Powód by³ jasny. Zbyt ma³o chakry u¿ytej do wykonania klona. Niezadowolona ze swoich efektów postanowi³a powtórzyæ æwiczenie, teraz ze zdwojon± si³± i g³o¶nym, niezbyt umilaj±cym czas, dopingiem staruszka. Jego 'Dalej, leniu !' wcale a wcale nie pomaga³o, lecz psu³o tylko efekt jej pracy. Po kilkukrotnym wzdychaniu i 'ohh-aniu', ponownie sk³adaj±c d³onie w znaku, który mia³a ju¿ wyæwiczony wcze¶niej. Ponownie równie¿ skumulowa³a sw± czakrê. Tym razem czerñ zamkniêtych powiek by³a jakby ja¶niejsza, a bieli du¿o wiêcej, ni¿ przy poprzedniej próbie wykonania techniki. Zebra³a siê w sobie. Mo¿e teraz siê uda ? Kto wie ? Mo¿e to ju¿ koniec treningu chorego dziadygi, a mo¿e dopiero jego pocz±tek, przecie¿ mówi³ jeszcze o jakim¶... Konpaku, czy jak tam by³o... ? Zdawa³a sobie sprawê, ¿e musi to byæ technika klanowa Kuramy, gdy¿ a¿ tak naciskano na nauczenie siê przez ni± Kage Bushin no Jutsu, bez którego Konpaku no Jutsu by³oby niczym. Potê¿na technika, umiejscawiaj±ca czê¶æ duszy dziewczyny wraz z drug± osobowo¶ci± w klonie potrzebowa³a porz±dnego treningu, lecz ona uczy³a siê teraz sztuki klonowania, ufa³a, ¿e na æwiczenia z ja¼ni± przyjdzie jeszcze czas... Teraz musia³a skupiæ siê na podzieleniu chakry. Trzy fazy. Pierwsza faza - znak; ju¿ jest ! Druga faza - chakra. Staraæ siê poszatkowaæ energiê, któr±, gdyby dzieliæ na punkty, zapewne dziewczyna mia³aby ok. 2,5 tysi±ca. Sto wiêcej, sto mniej, kto to teraz liczy... Wracaj±c jeszcze do tematu treningu. Nie mog³a 'ot, tak sobie' wzi±æ pierwszego lepszego tasaka i 'pokroiæ' chakrê. Tak siê nie da³oby w ¿adnym wypadku, przecie¿ energia Chi jest rzecz± niematerialn±, któr± dzieliæ, mierzyæ i wa¿yæ mo¿na tylko i wy³±cznie sw± wytrzyma³o¶ci± i odporno¶ci± psychiczn±. To te¿ robi³a teraz Tanuki. Skupia³a wszystkie swe si³y, by móc w koñcu stworzyæ idealnego klona, double-Kurama. Si³a witalna Hyoko znów zaczê³a wirowaæ, tym razem w wiêkszej ilo¶ci bia³ego paskudztwa, które by³o w³a¶nie chakr±. Tym razem jako¶ mocniej skupion±... Tym razem jako¶ mocniej sklepion±, jak±¶ lepiej wykorzystan±...
-Kage Bushin no Jutsu ! - otworzy³a jedno oko, a pó¼niej drugie. W pyle, powsta³ym przy wykonywaniu techniki, co¶ le¿a³o... Ostro¿nym krokiem podesz³a do ów 'czego¶', modl±c siê, by nie by³o to sflacza³e cia³o jej klona... Gorzko siê zawiod³a. Jednak to by³ jej klon, nieco nieprzytomny, a do tego, pojawiaj±c siê, wyl±dowa³ w³a¶nie na... Staruszku. Dziewczyna nie mog³a nadziwiæ siê wyczuciu czasu klona, który, jakby specjalnie, spad³ na jej prze¶ladowcê. W koñcu nie wytrzyma³a. Ryknê³a g³o¶nym, zdrowym ¶miechem. Starszy pan wygl±da³ przekomicznie, le¿±c i gro¼nie potrz±saj±c kijem w stronê Tanuki, wykrzykuj±c zgrabn± wi±zankê przekleñstw. Klon, z istn± delikatno¶ci± i swym wyczuciem sytuacji, postanowi³ siê tytu³owo 'zmyæ', znikaj±c, zostawiaj±c za sob± k³êby szarawego dymu. Staruszek sprawnie wsta³, gro¿±c dziewczynie sw± d³ug±, nieco zakrzywion± lask±. Widocznie by³ wzburzony zachowaniem jego 'ksiê¿niczki'.
-Moja panno, co to ma znaczyæ ?! Na¶miewasz siê ze mnie, ze swojego straconego czasu, czy z tego klona, który Ci niezbyt wyszed³, co ? Jeszcze raz. Do trzech razy sztuka. Próbuj – powiedzia³ rozz³oszczony, wskazuj±c na zwój, przeznaczony do nauki techniki klonowania. Dziewczyna, kieruj±c siê w stronê zwoju, zaczê³a mruczeæ co¶ o szowinizmie niektórych osób, ale starzec pu¶ci³ to ko³o uszu. Po prostu uda³, ¿e tego nie s³yszy.
~Finalne podej¶cie.~ - pomy¶la³a, krzy¿uj±c z³±czone palce wskazuj±ce i ¶rodkowe obu d³oni. Znak-pieczêæ zbli¿y³a do czo³a, ponownie staraj±c skupiæ siê na owej pieczêci. Powieki dziewczyny opad³y, jednak tym razem czarny wcze¶niej ¶wiat by³ podzielony. Jednak jego czê¶æ bia³a, druga czarna. Osi±gnê³a spokój wewnêtrzny, mo¿na rzec, stan doskona³y. Czu³a, jak z jej cia³a wyziera chakra, czu³a, jak podwaja siê ono, widzia³a biel, a zarazem czerñ, czu³a siê pe³na, a zarazem wiedzia³a, ¿e by³a pusta... Czy to w³a¶nie by³a esencja nauki Kage Bushin no Jutsu ? Maksymalne skupienie, odpowiedni znak i dobrze wymówiona sentencja... ? Postanowi³a spróbowaæ. Jej my¶li kr±¿y³y ca³y czas wokó³ poprawnego wykonania techniki...
-Kage Bushin no Jutsu ! – zakrzyknê³a, a obok niej, z cichym pstrykniêciem, pojawi³a siê dok³adna kopia jej osoby. No-Tanuki u¶miechnê³a siê promiennie do swej oryginalnej wersji, która jeszcze raz powtórzy³a czynno¶ci wcze¶niej wymienione, by stworzyæ teraz nie jednego, lecz dwa klony za jednym zamachem. Original-Tanuki, po¶ród swoich kopii, wygl±daj±cych jak fanclub orygina³u dziewczyny, chcia³a jeszcze raz z³o¿yæ znak-pieczêæ, przywo³uj±c kolejn± porcjê swych wielbicielek, co, nawiasem mówi±c, podwy¿sza³o niebotycznie jej morale, wyra¼nie zani¿one przez staruszka... Lecz ten nie pozwoli³ przywo³aæ jej czwartego ju¿ klona... Zniszczy³ dwa, które ostatnio powsta³y, zostawiaj±c tylko jednego, pierwszego, oryginaln± No-Tanuki...
-Do¶æ zabaw. Je¶li ju¿ skoñczy³a¶, mo¿emy zacz±æ dalsz± czê¶æ nauki – rzek³, ale dziewczyna momentalnie zaprzeczy³a:
-Po co, dlaczego i w jakim celu ? I czy pan w ogóle wie, ¿e ja nie je... – starzec nie da³ jej dokoñczyæ, przyk³adaj±c jej rêkê do ust.
-Wiem – szepn±³ – ale na razie musimy zachowywaæ pozory. Ksiê¿niczka zaginê³a, ty zostaniesz przez jaki¶ czas jej dublerk±... Jeste¶cie podobne. Teraz sied¼ cicho i nie odzywaj siê nieproszona do koñca treningu. Przyszed³ czas na naukê uwalniania drugiej ja¼ni...

7.
Uindo i Tawamura, kolejny dzieñ stoj±c bezczynnie przed pa³acem, pilnuj±c jego bram, coraz mniej cieszyli siê z odnalezienia ksiê¿niczki. To oni prowadzili poszukiwania dziewczyny, wiêc mieli co robiæ; wysy³aæ listy goñcze, prosiæ ludzi o pomoc, robiæ CO¦, przynajmniej CO¦ robiæ... Teraz mogli tylko sterczeæ u marmurowych, wysokich murów pa³acu, z którego wnêtrza la³a siê kwiecista woñ pa³acowych ogrodów. Uindo przeci±gn±³ siê leniwie.
-No to chyba zaraz bêdzie zmiana warty – mrukn±³ nieco znudzony w stronê swego towarzysza, który ponownie zwróci³ swe oblicze ku drodze. W dali zamajaczy³a jaka¶ niewyra¼na postaæ. Galopuj±c przez wertepy drogi, postaæ z ka¿d± sekund± ros³a i stawa³a siê coraz wyra¼niejsza... Koñ, ma¶ci karej, jego je¼dziec – oko³o dwudziestopiêcioletni mê¿czyzna o bia³ych w³osach. Z ty³u mia³ prze³o¿ony jaki¶ pakunek, a jak siê pó¼niej okaza³o – cia³o. Zatrzyma³ siê gwa³townie przed dwoma wartownikami, delikatnie zdejmuj±c z konia cia³o. Stra¿nicy spojrzeli na niego ciekawie.
-Audiencji, u króla, ju¿ ! Jego córka... Znalaz³em jego córkê ! – rykn±³ niczym dzikie zwierze. Dwaj stra¿nicy spojrzeli po sobie zdziwieni.
-Ale przecie¿ ksiê¿niczka jest ju¿... – Tawamura cofn±³ siê w ty³, gdy¿ nieznajomy przy³o¿y³ ostrze swego jian wprost do gard³a porucznika.
-Przestañ, Metsuki... – Uindo pob³a¿liwie machn±³ rêk± na zachowanie niedosz³ego napastnika.
-Mamy ju¿ dublerkê... I jak na razie radzi sobie lepiej od poprzedniej. Nawet nie próbowa³a pope³niæ mordu na staruchu – jasnow³osy wyszczerzy³ zêby w triumfalnym u¶miechu. Metsuki, osobnik z jian, po chwili zdziwienia, postanowi³ spytaæ o rzecz, która trapi³a go kilka dobrych chwil.
-Czyli... ¯e... One wszystkie... S± dublerkami ? – nie móg³ pozbyæ siê my¶li, ¿e przez tyle lat jego rodzina walczy³a dla kogo¶, kto nie by³ z linii b³êkitnej krwi, ¿e ca³a ludno¶æ jego wioski p³aci³a niebotyczne podatki dla osoby, która nie by³a urodzona w szlacheckiej rodzinie... W¶ciek³o¶æ, która nim targa³a, ust±pi³a miejsca zgrozie. Uindo natomiast tylko zasalutowa³ i odszed³, a za nim Tawamura, jako osoba podw³adna blondynowi. Metsuki, nie poddaj±c siê, ruszy³ do pa³acu. Mia³ nadziejê na odratowanie ksiê¿niczki... Có¿, po takim czasie, jaki jako ochroniarz spêdzi³ z ni± sam na sam, mo¿na by³o wywnioskowaæ, ¿e j± najprawdopodobniej pokocha³...

Zaliczam Keishi
Tunina chce siê nauczyæ: Denki Kai. Ranga D. Technika polega na wyrzuceniu kilku s³abych ³adunków elektrycznych.

Westchnê³a sobie w duchu. Na dworze szala³a taka ³adna burza, by³o szaro, smutno, deszczowo, a ona musia³a siedzieæ w przytulnym, suchym i ogólnie rzecz bior±c milusim GABINECIE. ¦wiat to ma zerow± sprawiedliwo¶æ – mruknê³a w my¶lach, wracaj±c do rysunków. Ostatnio lubi³a rysowaæ mi¶ki pod tranzystorami wysokiego napiêcia. Rzecz ogólnie bior±c, fajnie by³o byæ Hokage, ale trochê nudno. Ci Konoszanini albo przynudzali albo chcieli, ¿eby im w jakich¶ wyimaginowanych rzeczach pomaga³a... Ehh, jednym s³owem konkretna kaszana. Tak nudno ¿e a¿ umrzeæ by³o ciekawiej. Tunina wyci±gnê³a z szufladki, któr± mia³a po boku biurka, tak± fajn± ksi±¿eczkê z napisem „Raitony oraz innne” i bardzo jaskraw± ok³adk±. Na boku by³o napisane „zachowywaæ wszelk± ostro¿no¶æ”, a obok ona sama, w³asnorêcznie, wymalowa³a w trójk±cie z czerwon± obwódk± du¿y piorun; wspomina³am ju¿ przecie¿, ¿e naprawdê siê jej nudzi³o. I tak otwieraj±c sobie ksi±¿eczkê zaczê³a czytaæ, co by stwarzaæ chocia¿ pozory inteligencji.
-Bla bla bla... – przygody w ksi±¿ce toczy³y siê jak perypetia bohaterów lubianego i wyj±tkowego d³ugiego tasiemca znanego pod nazw± „Moda na sukces”. Ca³a ksi±¿eczka liczy³a zaledwie 15 stron i jej g³ównym tematem by³a jaka¶ tam technika Denki Kai, ale Tanuki to do pewnego momentu wcale nie rusza³o. No, do pewnego momentu. To by³o wtedy, gdy przypomnia³a sobie, ¿e jest Hokage i geniuszem w jednej osobie, to co by mo¿e nie spróbowaæ siê tej techniki nauczyæ. No i spróbowa³a. Bohater cudownego komiksu na ostatniej stronie, który by³ zarazem rekompensat± za stracony czas i za stracone pieni±dze, sk³ada³ jak±¶ pieczêæ i mrucza³ nazwê techniki. Tanuki, nie chc±c byæ gorsz± i mniej o¶wiecon±, uczyni³a to samo... No ale z trochê gorszym efektem. Papiery na biurku, pospolicie mówi±c, zajara³y siê b³êkitnym ogniem. Dobrze, ¿e niedawno kaza³a zainstalowaæ system przeciwpo¿arowy, bo teraz to by mia³a tutaj konkretne barbecue... Zauwa¿ywszy, ¿e kreskówkowaty bohater z podejrzanie du¿ymi oczami sw± technikê wyprobywuje na wrogu, postanowi³a zawo³aæ sobie Rokudo, tak dla zasady; Hanako przecie¿ by³a kobiet±, a Tanuki feministk±, wiêc nie godzi³o siê „strzelaæ do siostry”. D³ugow³osy przyszed³ prawie natychmiast po naci¶niêciu dzwonka z napisem „kamerdyner” i stan±³ na baczno¶æ w drzwiach, nawet siê nie kwapi±c, by je zamkn±æ.
-Rooookudooooo... Ty wiesz jak ja ciê lubiê, prawda? – zaæwierka³a po swojemu, trzepocz±c rzêsami. Ch³opak chyba wyczu³ podstêp, bo powoli cofa³ siê w ty³... Tunina by³a jednak szybsza. Pieczêæ i s³owo i... I nic siê nie sta³o. Rokudo móg³ odetchn±æ. Ostatnio jego „pani” ubzdura³a sobie, ¿e mo¿e wyci±æ mu wyrostek bez znieczulenia. Te¿ mu ciekawe zajêcie...
Hokage by³a jednak du¿o mniej zadowolona swymi osi±gniêciami, a raczej ich brakiem. Przestudiowa³a chwile obrazek, po czym dosz³a do wniosku, i¿ tak, owszem, z³o¿y³a pieczêæ, tylko nie t± co trzeba, bo w ogóle komiks to czyta³a do góry nogami... Azali z³o¿y³a pieczêæ po raz kolejny, tym razem t± w³a¶ciw±, posy³aj±c w stronê Rokudo trzy ³adunki... Ch³opak leg³ na ziemiê, nie bardzo zdaj±c sobie sprawê z faktu, co zrobi³a z nim jego pani. I mo¿e dobrze... Tanuki, ¶miej±c siê niczym ma³a dziewczynka, wybieg³a z gabinetu, omijaj±c oczywi¶cie le¿±cego s³ugê... Ale¿ siê ubawi³a! Idzie pomêczyæ trochê wo¼ne a potem to mo¿e i Hyutona, bo go co¶ d³ugo nie widzia³a... Hm. Hmmmmmmmmmmmm. Pomy¶li jeszcze.

Akceptuje - Maurithio Saren