grueneberg

1. Tayuya
2. Chuunin
3. 1500
4. 15

TECHNIKI
1.Drugi Poziom Pieczêci
2.Mateki: Mugen Onsa
3. Shishienjin
4. Kawarimi no Jutsu
5. Nemuri
6. Kage Bunshin no Jutsu
7. Shunshin no Jutsu


- Tak, to bêdzie Shunshin no Jutsu - powiedzia³a i rzuci³a zwój z list± Jutsu na ziemiê w do¶æ niedba³y sposób. Stanê³a w lekkim rozkroku.
Cel. Wola. Namys³.
Przymknê³a oczy.
W³a¶nie, gdzie by siê teleportowaæ? Mo¿e parê metrów w bok na pocz±tek.
Skupi³a Chakrê.
- Shunshin no Jutsu - powiedzia³a sucho. Wydawa³o jej siê, ¿e spada otch³añ, wiêc natychmiast przerwa³a.
Zdaje siê, ¿e je¶li chcê siê nauczyæ tej techniki, muszê opanowaæ swoje lêki.
Postanowi³a sprobowaæ jeszcze raz.
Cel. Wola. Namys³. Trzy metry w moj± lew± stronê. Chcê tam byæ. Teraz.
Huknê³o i zjawi³a siê w miejscu, które mia³a na my¶li, aczkolwiek niezbyt zachwycona faktem, i¿ zostawi³a tam, gdzie by³a wcze¶niej, ca³y swój ekwipunek ³±cznie z ubraniem. W¶ciek³a na siebie doprowadzi³a siê do normalnego stanu.
Jeszcze raz. Trzy metry do przodu. Chcê tam byæ wraz z tym, co mam na sobie. Teraz.
U³amek sekundy pó¼niej by³a w wyznaczonym miejscu u¶miechaj±c siê z satysfakcj±.

skarbie!! ja wiem , ze Ty uiesz lepiej pisac. W ogole sie nie postaralas.. 6 pkt ;>
Podnios³a zwój.
- To teraz kolejna... - mruknê³a sama do siebie - hmm... Gian? S±dzê, ¿e to by by³o odpowiednie... - tym razem z wiêksz± trosk± od³o¿y³a zwój i skupi³a siê na pracy. Wyci±gnê³a rêce przed siebie i skupi³a siê na Jutsu.
- Gian! - nic.
Spokojnie, nie musi wyj¶æ od razu.
Spróbowa³a jeszcze raz, z tym samym efektem. I jeszcze raz. Bluznê³a potokiem przekleñstw. Denerwowa³o j± to wszystko. Nie mo¿e byæ tak, ¿e ona ciê¿ko pracuje, a nie osi±ga efektu. Zacisnê³a d³onie w piê¶ci, które, o dziwo, zaiskrzy³y. Zadowolona postanowi³a sprobowaæ po raz kolejny. Efekt zerowy.
Kurde - my¶la³a - przecie¿ ju¿ by³o ca³kiem dobrze. Skoro d³onie mi iskrzy³y, pioruny powinny mi z ³atwo¶ci± wyj¶æ...
- Gian!!! - ryknê³a w¶ciek³a, a jaka¶ ma³a, zb³±kana b³yskawica pojawi³a siê na chwilê w jej d³oni. Wykona³a parê g³êbokich oddechów i zacisnê³a zêby.
Muszê.
- Gian - tym razem trochê lepiej.B³yskawice by³y nawet w miarê pos³uszne i nie znika³y tak szybko.
Chcê opanowaæ to Jutsu do perfekcji.
W jej wyci±gniêtych d³oniach ¶wieci³a jasno kula b³êkitno-bia³ych b³yskawic. Z satysfakcj± rzuci³a ni± w najbli¿szy cel, który zosta³ lekko pora¿ony.
Niee, to jeszcze nie to... Gian musi byæ silny...
Postara³a siê opanowaæ kr±¿±c± w niej Chakrê, szczególnie pobudzon± i niepos³uszn±, gdy¿ siê w³a¶nie z³o¶ci³±.
- Teraz. Gian - efekt by³ dok³adnie taki, jak chcia³a.

7pkt, zaliczone
Tayuya chce nauczyæ siê Shikei Seppun - Poca³unku ¦mierci.

Tayuya cicho westchnê³a. Jako ¿e straci³a ostatnio pseudo mi³o¶æ, zachcia³o jej siê poca³unków. U¶miechnê³a siê od ucha do ucha na sam± my¶l o tak zabójczej technice jak Shikei Seppun. Zmru¿y³a oczy, musi znale¼æ ofiarê. Poniewa¿ nigdzie tutaj nie by³o ¿adnego cz³owieka, stworzy³a Klona. Wiedzia³a, ¿e technika ta polega na wyssaniu Chakry z przeciwnika przez usta. Pomy¶la³a, ¿e bardzo dziwnie bêd± wygl±daæ dwie ca³uj±ce siê Tayuye, ale wyrzuci³a tê my¶l z g³owy. Mia³a skupiæ siê na nauce. Przemknê³o jej przez g³owê, ¿e to ca³kiem prosta technika. Wymaga tylko umiejêtno¶ci wci±gania czyjej¶ Chakry. Mo¿e nie bêdzie mia³a z tym problemu. Zbli¿y³a siê do swojego zdezorientowanego Klona i poca³owa³a go. Nie mia³o to ¿adnego efektu. Splune³a na ziemiê brzydz±c siê swego czynu i spróbowa³a jeszcze raz, tym razem skupiaj±c siê nie na ca³owaniu, ale na wysysaniu Chakry. Poczu³a wyra¼nie, ¿e Klon staje siê s³abszy, a ona silniejsza. ¯e przez ich z³±czone usta przep³ywa strumieñ, który nagle siê wyczerpa³. Ju¿ ca³kiem dobrze jej sz³o, postanowi³a kontynuowaæ naukê. Za³o¿y³a grzywkê za ucho i poca³owa³a Klona, tym razem przyprawiaj±c poca³unek o szczyptê namiêtno¶ci, przecie¿ to ma byæ poca³unek, nie pompa t³ocz±co-ss±ca xP Efekt by³ taki sam jak poprzednio. Postanowi³a jeszcze bardziej po¶wieciæ siê temu, co robi. Klon znik³ z braku Chakry. Teraz nale¿a³oby wyprobowaæ technikê na cz³owieku. Wysz³a na ulicê i pierwszego lepszego mê¿czyznê poca³owa³a, uprzedzaj±c poca³unek dwoma cichymi s³owami: "Shikei Seppun", które zabrzmia³y, jakby by³y wyznaniem mi³osnym. Cz³owiek przez chwilê opiera³ siê i krztusi³ w³asna Chakr±, ale Tayuya nie przestawa³a. Wrêcz zdawa³a siê z ka¿d± chwil± wzmacniaæ poca³unek. Gdy skoñczy³a, cz³owiek zachwia³ siê i upad³ na ziemiê martwy, a co najmniej wycieñczony. Zaklaska³a sama sobie. By³a zmêczona i bola³y j± usta, ale samozadowolenie t³umi³o negatywne odczucia. Przejecha³a palcem po ustach, stwierdzaj±c w my¶lach, ¿e jest mistrzyni± poca³unku i niech tak pozostanie na wieki wieków. Amen

na wieki wiekow amen. zaliczone. idz zberzenicow pokoju 7 punktow


Tayuya chce nauczyæ siê techniki w³asnej. Batafurai Uyoku – skrzyd³a æmy. Polega ona na wytworzeniu skrzyde³ bardzo podobnych do skrzyde³ æmy. S± one srebrnego, blado po³yskuj±cego odcienia. Dziêki nim Tayuya mo¿e lataæ, skrzyd³a mog± byæ równie¿ u¿yte jako ochrona przeciwko Raitonami (nawet Chidori/Raikiri).

Tayuya wpad³a na nowy pomys³. A gdyby tak stworzyæ w³asn± technikê? W jej umy¶le ju¿ powstawa³ pierwszy podstawowy szkic Jutsu. To maja byæ skrzyd³a. Na razie wiedzia³a tyle. Postanowi³a, ¿e reszta wyjdzie w praniu, jak ju¿ je zrobi, bo po co siê ma mêczyæ nad my¶leniem, skoro woli od razu przej¶æ do rzeczy? Rozlu¼ni³a siê i zebra³a Chakrê, manipuluj±c ni± tak, by znalaz³a siê w ³opatkach. Poczu³a, jak przez skórê bole¶nie przebija jej siê co¶, czego nie potrafi³a okre¶liæ. To co¶ ros³o, ros³o, a¿ ujrza³a po swoich bokach do¶æ niekszta³tne skrzyd³a wygl±daj±ce jak papier z rozmok³ej gazety. Zawy³a z zawodem. Nie chcia³a anulowaæ techniki i próbowaæ jeszcze raz, ro¶niêcie skrzyde³ kosztowa³o j± du¿o bólu. Pad³a na kolana, wal±c piê¶ciami w ziemiê. Gdy pierwszy gniew ust±pi³, spojrza³a krytycznie na owe cosie zwisaj±ce jej z pleców.
- Muszê nad nimi popracowaæ – mruknê³a – Batafurai… Batafurai Uyoku – wypowiedzia³a nazwê techniki, jakby to mia³o pomóc. Skrzyd³a przybra³y wyra¼niejsz± formê i kolor srebra, co ucieszy³o Tayuyê i sprawi³o, ¿e poczu³a siê pewniej. Skupi³a siê i pos³a³a wiêcej Chakry do skrzyde³. Poczu³a jak jeszcze bardziej rosn± i staj± siê roz³o¿yste. Roz³o¿y³a je na boki. Wygl±da³a jak æma. Zatrzepota³a skrzyd³ami piê¶ciami rozpaczliwej próbie uniesienia siê. Wznios³a siê na wysoko¶æ dwóch metrów. O¿ywiona dokonaniem zaczê³a machaæ nimi mocniej. Po pewnym czasie zaczê³a nabieraæ wprawy, fruwa³a sobie to tu to tam jak ró¿owa Pszczó³ka Maja. Zadowolona wyl±dowa³a na ziemi i postanowi³a przetestowaæ inne w³a¶ciwo¶ci skrzyde³. My¶la³a przez chwilê intensywnie, a¿ dosz³a do wniosku, ¿e warto by³by przetestowaæ odporno¶æ skrzyde³ na ró¿ne ¿ywio³y. Chakrê Fuuton postanowi³a pomin±æ, Gdynie mog³a ona mieæ wp³ywu na skrzyd³a jasnego powodu – s± skrzyd³ami. Jedyny ¿ywio³. Jaki mia³a „pod rêk±”, by³ Raiton.
- Gian – strzeli³a b³yskawicami jedno z rozpostartych skrzyde³. Srebrne skrzyd³o przez chwilê jarzy³o siê jasno ¶wiat³em b³yskawicy, ale nic siê nie sta³o. Tak jakby wch³onê³o b³yskawice.
- I tyle w zupe³no¶ci mi wystarczy – powiedzia³a cicho, lekko trzepi±c o dziwo nadal sprawnymi skrzyd³ami. Odczuwa³a ju¿ lekkie zmêczenie, wic przybra³a formê CS1. Od razu poczu³a przyp³yw si³ i zyska³a pewno¶æ, ¿e Batafurai Uyoku mo¿e u¿ywaæ równie¿ korzystaj±c z Pieczêci. Przybra³a normaln± postaæ – zygzaki znik³y z jej cia³a, a skrzyd³a schowa³y siê w ³opatki. Odetchnê³a g³êboko i przetar³a czo³o d³oni±. By³a zadowolona. Usiad³a i postanowi³a odpocz±æ, ciesz±c siê my¶l± o w³asnej technice. Po odpoczynku, wsta³a jeszcze raz. Tym razem chcia³a osi±gn±æ co¶ jeszcze. Chcia³a, by wyrastanie skrzyde³ nie bola³o j± a¿ tak bardzo. Podczas odpoczynku dosz³a do wniosku, ¿e zbyt gwa³townie wysy³a Chakrê, wiêc tym razem spróbowa³a wolniej.
- Batafurai Uyoku – ze pleców prawie bezbole¶nie wyros³y skrzyd³a æmy. Tayuya pokiwa³a g³ow± zadowoleniem i anulowa³a Jutsu. Po d³u¿szym czasie otrzepa³a siê z nieistniej±cego kurzu i ponowi³a æwiczenia, chc±c doprowadziæ Jutsu do perfekcji. Mog³a lataæ coraz wy¿ej, szybciej, zwinnej. Jej skrzyd³a by³y silniejsze i bardziej miêsiste, nie by³y zwyk³ymi b³onami podobnymi do papieru. Dosz³o ju¿ do tego, ze nie specjalnie musia³a kontrolowaæ Chakry, gdy¿ strumieñ uregulowa³ siê i p³yn±³ równo, jak rzeka bez dop³ywów na równinie. Ramiona bola³y j± tylko odrobinê. W locie rozmasowa³a szybko kark, czuj±c przy tym wyra¼n± ulgê. „Schowa³a” skrzyd³a i u¶miechnê³a siê szczerze.

Zaliczam. Ciekawa technika.
Tayuya chce nauczyæ siê Chiyute no Jutsu – leczenia ran.

Odk±d Tayuya by³a w 7MM, jej ¿ycie pod wzglêdem towarzyskim nabra³o barwy i nie tylko. Wokó³ niej pojawia³o siê coraz wiêcej osób, które uwa¿a³a za ciekawe i godne poznania. Wszyscy oni byli ¼li, jak ona, tote¿ odczuwa³a z nimi prawdziw± wspólnotê i chcia³a przydaæ im siê do jak najwiêkszej ilo¶ci rzeczy. Dziewczyna nie mia³a jeszcze zawodu, a ¿e w jej ukochanej organizacji nie by³o lekarza, zapragnê³a zostaæ nim, gdy¿ nie chcia³a, aby ludzie, których darzy sympati±, cierpieli przez rany, które teoretycznie mog³aby wyleczyæ. Tayuya podnios³a siê z siedzenia i wysz³a na ulicê, poszukuj±c królika do¶wiadczalnego, na którym mog³aby najpierw siê wy¿yæ, a potem naprawiæ to, co zrobi³a. Jakie¶ niewinne, ¶miej±ce siê dziecko przyku³o uwagê jej morderczych zmys³ów. Podesz³a do niego u¶miechaj±c siê s³odko. Kucnê³a naprzeciw ch³opczyka, patrz±c mu w oczy.
- Ch³opczyku, jak masz na imiê? – Zapyta³a mi³ym g³osem.
- Nie wolno mi rozmawiaæ z obcymi – dziecko pokrêci³o g³ow± i ju¿ chcia³o odej¶æ, gdy Tayuya z³apa³a go za rêkê.
- Zapewniam ciê, ¿e ze mn± nale¿a³oby rozmawiaæ – zmru¿y³a oczy w¶ciekle, a maluch pisn±³ ze strachu. Próbowa³ wyrwaæ swoj± drobn± d³oñ z u¶cisku Tayuyi, jednak dziewczyna trzyma³a mocno – Chod¼, maleñki, obiecujê, ¿e nic ci potem nie bêdzie... – Poci±gnê³a ch³opczyka za sob±, knebluj±c mu usta, by nie krzycza³. Zawlok³a go do swojej siedziby, gdzie wreszcie pu¶ci³a go, zamykaj±c drzwi na klucz. Ch³opiec za³ka³ cicho, bardzo przestraszony.
- Ach… - westchnê³a dziewczyna – Zadbam o to, by¶ nic nie poczu³ – rzek³a i uderzy³a go w skroñ wystarczaj±co mocno, by straci³ przytomno¶æ, lecz wystarczaj±co mocno, by nic mu siê nie sta³o. Musnê³a policzek ch³opca paznokciem. Powsta³o lekkie zadrapanie, nawet niekrwawi±ce. Tayuya postara³a siê skupiæ Chakrê w d³oni.
- Chiyute no Jutsu – szepnê³a. Jej d³oñ otoczy³a siê zielonkaw± po¶wiat±. Po dos³ownie sekundzie ranki nie by³o. Tayuya jednak nie by³a zadowolona. Przecie¿ chcia³a leczyæ rany bliskie ¶miertelnym, nie leciutkie zadrapania. Wyjê³a z kieszonki kunai. Chwyci³a nieprzytomn± twarzyczkê ch³opca za podbródek i naciê³a skórê na policzku. Krew pop³ynê³a drobnym strumykiem po twarzy, potem po szyi. Przysz³a Medic-Nin od³o¿y³a kunai na bok i przysunê³a sw± d³oñ do twarzy dziecka. I tym razem zaja¶nia³a ona jasn± zieleni±, jednak¿e bez efektu. Tayuya z wiêkszym uporem ponowi³a próbê. Oto na jej oczach skaleczenie goi³o siê, a pozostawa³a po nim tylko ledwie widoczna blizna. Duma Tayuyi nie pozwala³a nawet na bliznê. Zamknê³a oczy i przela³a jeszcze wiêcej Chakry w d³oñ. Po chwili twarz ch³opca wygl±da³a, jakby nigdy nie zosta³a zraniona. Tayuya westchnê³a ciê¿ko. Nadesz³a pora na ranê naprawdê ciê¿k±. Siêgnê³a po kunai i mocno przejecha³a nim po nadgarstku dzieciaka. Krew tryska³a na jej ubrania i dywan. Dziewczyna zniesmaczy³a siê trochê, jednak nie mog³a zaprzestaæ nauki techniki z powodu obrzydzenia tak± ilo¶ci± krwi. Zas³oni³a sobie widok na ranê rêk±, jednocze¶nie praktykuj±c Jutsu. Krew p³ynê³a dalej. Tayuya powoli zaczyna³a bac siê, ¿e ów dzieciak umrze na jej kolanach, a ona bêdzie za to w pe³ni odpowiedzialna. Wziê³a g³êboki oddech, zacisnê³a zêby i skupi³a siê na tym, co chcia³a osi±gn±æ: uleczenie rany dziecka. Po¶wiata wokó³ jej rêki by³a bardzo wyra¼na i jasna, jednak czego¶ brakowa³o. Tayuya wyobrazi³a sobie, ¿e ch³opczyk jest jej dzieckiem. Wiedziona instynktem Chakra zaczê³a mocno pulsowaæ, przep³ywaj±c przez d³oñ Tayuyi wprost na ranê z wyra¼nym efektem. Rana powoli, w równomiernym tempie goi³a siê. Krew zasycha³a i znika³a. Po paru minutach jedynymi ¶ladami by³y rdzawe plamy na odzieniu i dywanie w pokoju dziewczyny. Ch³opczyk by³ ca³y i zdrów, chocia¿ po takim up³ywie krwi by³ trochê blady i jak podejrzewa³a pocz±tkuj±ca lekarka bardzo os³abiony. Wziê³a go na rêce i wysz³a szybkim krokiem. Odnios³a go tam, sk±d go wziê³a. Po³o¿y³a go w piaskownicy. Sama ukry³a siê w krzakach czekaj±c na to, co mia³o siê zdarzyæ. Po d³u¿szej chwili ch³opiec obudzi³ siê. Pewnie my¶la³, ¿e przygoda z Tayuy± by³a tylko z³ym snem. Wsta³, niezdarnie otrzepuj±c siê z piasku i pobieg³ do gromadki kolegów, ¶miej±c siê weso³o i krzycz±c co¶ do nich. Tayuya bezszelestnie opu¶ci³a to miejsce, zadowolona bardziej z tego, ¿e uda³o jej siê dokonaæ uleczenia ni¿ ze zdrowia dziecka.

Zaliczam, ³adny opis (te krwio¿ercze intencje)