grueneberg
Pośród bambusowego lasu znajduje się pewnie miejsce które od dawna było wykorzystywane przez shinobi do treningów. Ubita ziemia świadczy że stoczono tutaj nie jeden pojedynek, ziemia posiada tutaj kolor brunatny jakby krew nasączyła tak mocno ziemię że woda nie dała rady jej zmyć. Znajduje się tutaj kilka grubszych bambusów wbitych do ćwiczeń, na ziemi leżą strzępki kijów, a gdzieniegdzie można odnaleźć jakieś stare zardzewiałe kunaie czy shurikeny. To miejsce nosi wspomnienia wielu młodych shinobich z wielkimi ambicjami które teraz zmieniły się w dalekie, niedostępne marzenia.
* Zmiana w opisie wprowadzona 28 listopada 2009 roku przez Jeng
Odishu zdejmuje swój płaszcz, szykuje kunaie i shurikeny. Zaczyna sie rozciągać. Patrzy i sądzi że wybrał dopry teren do walki. Pozytywnie nastawiony do walki Odishu uśmiecha sie widząc przeciwnika i mówi :
- Witam, myślę że nasza walka będzie interesująca.
Przychodze-Witam-mówie, machając kunajem trzy manym na palcu
Witam was i ja. To będzie walka pomiędzy Makoto z Oto , a Odishu z Kusy. Macie pisać długie ładne posty , ale to dokładnie opisze w zasadach
Zasady , Reguły :
-Brak editów wykrzyknik
-Summony dozwolone
-wszelkie matrixy , god mod i wyrocznie zabronione
-Patrze na wasze rangi i staty jeżeli chodzi o techniki więc uwaga . . . nie przesadźcie
-Chakrę liczycie na końcu postu ze wszystkimi zza i przeciw
-dozwolone 3 jutsu nie ważne jakie ]
-pozwalam na 8 ruchów na turę ( bieg , skok , atak mieczem ( w tym też seria ataków)) itd
-Piszecie długie ładne posty , no i ja mam to zrozumieć , eewentualne wytłumaczenia na gg bądź PW
- pytań do woli , ale odpowiadam na TE Z SENSEM
- zero skarg na sędziego , możecie wytłumaczenia pod postem pisać, przed moim werdyktem to pomaga.
-Zakaz spamu i pamiętajcie , ze jak myślicie to tracicie cenny czas.
Koniec reguł teraz pogoda :
Świeci słońce , jednak na niebie widać nieliczne białe obłoki powoli przesuwające się na wschód. Wiaterek lekko powiew, jednak w niczym wam to nie przeszkadza. Nie zapowiada się na deszczy czy inne anomalia
Opis terenu i wasze położenie :
Jesteście na małej polance , na której nie rosną drzewa i nie ma trawy. Stoicie jakieś 15 metrów od siebie , jesteście gotowi do boju o jakim marzyliście. Nie ma tu drzew , ani z niczym nie można wykonać kawarimi , a mniej więcej 20 metrów w tył ( od każdego z was) jest las. Jakby się zastanowić to ta polana to kółko w środku lasu. Promienie słoneczne docierają na tą polanę bez problemu i można je jakoś wykorzystać. Upadek na ziemi może też bardziej bolec , jest to tylko ubita gleba bez żadnych traw.
KOLEJKA :
Makoto ---> Odishu --> JA --- Odishu ---> Makoto ---> Ja
Odishu wygrywa i ma ciało Makoto , może z nim zrobic co chce. Makoto ma 24h w niebycie nic zrobić nie może. Odishu dopisz sobie staty za wygraną z przeciwnikiem na tym samym poziomie.
Thx za walkę i polecam się na przyszłość .
Ale ja chunin.
Przechodz¹c têdy pomyœla³ "Fajne miejsce na trening" wiêc zacz¹³ trenowaÌ na drzewie. I postanowi³ trenowaÌ tai jutsu przez 3 godz.
Dodane po 29 minutach:
W miĂŞdzy czasie wykonaÂł trzy razy Konoha Senpuu i Kai i powróciÂł do treningu podskoczyÂł z piĂŞcioma kunaiami w rĂŞku zrobiÂł dwa szybkie obroty w powietrzu i wyrzuciÂł je w tarczĂŞ byÂł zdziwiony rezultatem trafiÂły tylko dwa kunaie na piĂŞĂŚ
Wyszed³ z lasu na te ubite pole i siad³ by chwilkê odpocz¹Ì.
SiadÂł wiĂŞc na polanie gdzieÂś na uboczu by w razie czego nikt go nie spostrzegÂł. Po chwili odpoczynku wstaÂł i kierowaÂł siĂŞ w stronĂŞ Konohy.
<NMM>
Yosh wraz z Junem po dłuższej wędrówce przez las, doszła aż tutaj, gdzie nie było żadnych drzew, było to po prostu puste od jakichkolwiek przeszkód miejsce. Jej wzrok spoczął na polanie, jeszcze zanim na nią weszli, rozglądała się gorączkowo, jednak nic nie mogła dostrzec, niestety. - Jeżeli zobaczysz tornado, to ukryj się tak, żeby ci nie mogło nic zrobić, a wtedy ja je osłabię, mam nadzieję, że założenie mu na szyję tego ustrojstwa znów go zapieczętuje - Powiedziała i ruszyła przed siebie, na skąpaną w słońcu otwartą przestrzeń. Jej wachlarz był gotowy do użycia, rozglądała się na wszystkie strony, jednak po kocie ani widu, ani słychu. Miała nadzieję, że to ona go znajdzie, a nie on ją. Obróżkę, wsadziła do kieszeni, tak przylegającej do jej ciała, że trudno będzie jej wypaść. Kiedy zobaczy tornado od razu używa tej samej sekwencji co wcześniej, czyli tornada, kręcącego się w inną stronę. Kamaitachi No Jutsu.
1300 - 200 = 1100 (odjęła wcześniejsze użycie)
Teraz dla odmiany nad bambusowym lasem świeciło słońce, grzało w swoich promienia wilgotną po deszczu ziemię, widać było jak gleba paruje, a stojące gdzieniegdzie kałuże nikną w oczach. Niepokoiła ponownie cisza, w tak piękny dzień, który przeistoczył się z tego paskudnie deszczowego powinny śpiewać ptaki, jednak nic z tego. Powietrze było duszne i parne. Idący za Tobą Jun, który przez całą podróż tylko chrząknięciami i pomrukami okazywał swoją obecność, ponownie mruknął na znak, że rozumie. Wtedy się zaczęło, trzask łamanego bambusa dotarł z naprzeciwka, wziął się zupełnie znikąd, ale siła jaką to się stało była porażająca. W jednej chwili ściana lasu na przeciw od Ciebie niemal eksplodowała dając miejsce wściekłemu wirowi. Dobrze trafiliście jeśli chodzi o miejsce, okoliczności były już gorsze. Tornado było ogromne, ponad dziesięć metrów wysokości, szerokość natomiast co chwila się zmieniała. Porwane odłamki bambusa z pewnością zadziałają na ludzkie ciało jak szatkownica, więc lepiej było uważać. Widzisz oprócz wielkości istotną różnicę w porównaniu do poprzedniego wiru. Ten w środku ma coś świecącego jasnym światłem, teraz ledwo dostrzegalnym przez przedmioty porwane przez wiatr. Jeśli ufać słowom kobiety, Wir mógł jeszcze urosnąć dwukrotnie, co było niezbyt pocieszające. Wykonałaś technikę, przez machnięcie wachlarzem posłałaś swoje tornado w stronę Diabelskiego Wiru, starły się. Oba zwolniły, jednak mocniej wirowało wrogie tornado i w parę chwil po Twoim zostały zamierające turbulencje widoczne w powietrzu jako niewyraźne drgania. Na chwilę szum zmniejszył się, ale z powrotem zaczął rosnąć, a Wir znów się rozpędzał obierając Ciebie jako swój cel. Masz do niego jakieś trzydzieści metrów, a już czujesz na twarzy smaganie wiatru, widzisz jak drobne przedmioty są wciągane nawet z odległości dwudziestu metrów.
Stało się z naprzeciwka wylazło wielkie tornado. To prawda że było większe od poprzedniego, a potwierdzeniem było to, że zniszczyło jej jutsu, jakby była to mała przeszkoda. Shimatta, Jun chowaj się - Krzyknęła do chłopaka stojącego gdzieś za nią, teraz sama musiała uważać na tornado, które "szarżowało" na nią . Dziewczyna przypomniała sobie, jak starsza kobieta mówiła o kuli chakry, która jest wewnątrz tornada. Gdyby mogła dostać się bliżej tornada, a raczej bliżej serca tej trąby powietrznej. Wymyśliła pewien plan, jednak wciąż niedokończony, uderzy w serce tornada paroma kulkami powietrza. Jeżeli kula w tornadzie to chakra, to też musi wirować w jakąś stronę. Zapewne wiruje ona w tę samą stronę co tornado. Musi zatem uderzyć w kulę chakry ze swojego jutsu Butoukai. Problem w tym, że nie miała się jak dostać do serca, nie lądując w kawałkach 20 metrów dalej.... Podeszła jak najbliżej mogła, by nie obrywać żadnymi rzeczami, po czym posłała w serce tornada 2 kulki powietrze, kręcące się również w inną stronę co tornado. Miała nadzieję, że to wystarczy...
Jeżeli tornado słabnie:
wyrzuca z siebie jeszcze 2 kulki, które powinny je dobić
Jeżeli tornado nie słabnie:
To znaczy, że albo kulki nie działają, albo nie doszły do serca. W takim razie musi udać się na samą górę tornada, i z stamtąd wrzucić kulki wprost na serce. Tylko jak dostać się tak wysoko ? Musi wykonać swoje tornado, które będzie miało małą szerokość, za to wysokość co najmniej 10 metrów. To tornado musi ją unieść, aż do samej góry diabelskiego wiatru i stamtąd posyła 2 kule. Cały czas ma się na baczności przed latającymi rzeczami.
Taktyka 1: 1100 - 4 x 200 = 300 pch
Taktyka 2: 1100 - 5 x 200 = 100 pch
// Wow szybko chakre straciłam ; o
Jun odbiegł na bok i przyglądał się całemu wydarzeniu ze względnie bezpiecznej odległości. No to zaczęło się, pierwsza kula i z trudem przedarła się, ale jak głęboko, nie jesteś w stanie powiedzieć, ale nie słabło. Jeszcze jedna, a tornado jest coraz bliżej i... coś jakby drgnęło, zwolniło swój ruch w Twoim kierunku, ale nie swoje obroty, coś jakby wahanie? Niezbędne było przywołanie własnego tornada, to było bardzo ryzykowne, gdyż sama skazywałaś siebie na niebezpieczeństwo, chwila nieuwagi i własne jutsu stanie się groźne dla Ciebie. Pod Twoimi stopami zaczęło się formować, unosić Cię coraz wyżej, chwiało się, nie było stabilne, a koncentracje utrzymać było coraz ciężej i ciężej, zmęczenie doskwierało, osłabienie charakterystyczne dla szybkiego ubytku chakry. Stałaś teraz, a właściwie wirowałaś razem z tornadem, będąc na jego czubku. Niedługo zakręci się w głowie i będzie nieciekawie, ale udało się wspiąć na tyle wysoko, by zajrzeć do ogromnego leja. Było tam, otoczone wirem, jaśniejące serce tornada. W uszach wył wiatr, rozpędzony pył siekł po twarzy, rozwiane włosy w szalonym tańcu nie dawały się okiełznać. Kolejna kula o przeciwnym obrocie i oba tornada zachwiały się, mało nie straciłaś równowagi, robi Ci się niedobrze od obrotów i ubytku chakry, ale słabnie, w końcu słabnie. Jeszcze jedne i... tornado się załamało, uderzyło w Twoje i nawzajem wytraciły na sile, czujesz uderzenia i powolny spadek, a potem coraz szybszy, nie wiadomo co się dzieje, wokół unosi się tyle rzeczy. Mocne szarpnięcie i jęk, ale nie Twój, otwierasz oczy, a wokół wszystko wiruje łącznie ze zmartwioną twarzą Juna, którego właśnie przygniatasz swoim ciałem. Dosyć sprawnie zamortyzował upadek. Czujesz pieczenie, masz mnóstwo niewielkich ranek na rękach, gdzieniegdzie tkwią zadry, ale to nic poważnego. Obok rozległo się żałosne miauknięcie. Pomimo zawrotów głowy dostrzegasz nieco naburmuszonego kotka, który leży jakby mocno zmęczony na ziemi i chociaż próbuje się podnieść, łapki same mu się rozjeżdżają na boki.
Plan się udał, chociaż lądowanie miało wyglądać trochę inaczej, no ale cóż . - wybacz ... - Powiedziała Yosh podnosząc się z Juna. Udało jej się, tornado przybrało postać kota, który w dodatku nie mógł wstać z ziemi. Dziewczyna szybko podbiegła do niego i złapała go, zawiązując mu obróżkę na szyi, tak, żeby go nie udusiła, ale żeby kotek nie mógł sam sobie jej zdjąć. Nie czuła żadnego żalu w stosunku do kota, trzymała go mocno, wręcz trochę brutalnie i patrzyła się na niego chłodno. - Jun, myślę, że najlepszym pomysłem byłoby wrócenie razem z tym pchlarzem do wioski, a tedy ta kobieta się nim zajmie .... - Powiedziała i czekała na jakieś sugestie z jego strony. Jej ciało, włosy, ubranie wszystko było brudne. Poprawiła stojące włosy, układając je w ten sam co zawsze artystyczny nieład. Miała ochotę się umyć, uczesać grzebieniem i zmienić ubranie, jednak najpierw musiała raz na dobre zażegnać sprawę tego kocura i tornada.
Jun jęknął tylko co mogło oznaczać "nic się nie stało". Kot natomiast miauknął, a było to miauknięcie pełne sprzeciwu. Poruszył tylko nerwowo wąsikami, bo tylko na tyle miał siły. Tymczasem Jun podniósł się z ziemi i potwierdził skinieniem głowy, że to dobry pomysł. Patrzył przez chwilę na kota, jakby nie mógł uwierzyć, że tak mały kotek może być powodem tak wielkich problemów. Pokręcił tylko głową i ruszył w drogę powrotną do wioski. Chociaż jesteś zmęczona, nie będzie problemów z wróceniem do wioski, a kot... cóż, próbuje wkraść się w łaski i łasi się ostatkiem sił robiąc wielkie, smutne oczy.
* Zmiana w opisie wprowadzona 28 listopada 2009 roku przez Jeng
Odishu zdejmuje swój płaszcz, szykuje kunaie i shurikeny. Zaczyna sie rozciągać. Patrzy i sądzi że wybrał dopry teren do walki. Pozytywnie nastawiony do walki Odishu uśmiecha sie widząc przeciwnika i mówi :
- Witam, myślę że nasza walka będzie interesująca.
Przychodze-Witam-mówie, machając kunajem trzy manym na palcu
Witam was i ja. To będzie walka pomiędzy Makoto z Oto , a Odishu z Kusy. Macie pisać długie ładne posty , ale to dokładnie opisze w zasadach
Zasady , Reguły :
-Brak editów wykrzyknik
-Summony dozwolone
-wszelkie matrixy , god mod i wyrocznie zabronione
-Patrze na wasze rangi i staty jeżeli chodzi o techniki więc uwaga . . . nie przesadźcie
-Chakrę liczycie na końcu postu ze wszystkimi zza i przeciw
-dozwolone 3 jutsu nie ważne jakie ]
-pozwalam na 8 ruchów na turę ( bieg , skok , atak mieczem ( w tym też seria ataków)) itd
-Piszecie długie ładne posty , no i ja mam to zrozumieć , eewentualne wytłumaczenia na gg bądź PW
- pytań do woli , ale odpowiadam na TE Z SENSEM
- zero skarg na sędziego , możecie wytłumaczenia pod postem pisać, przed moim werdyktem to pomaga.
-Zakaz spamu i pamiętajcie , ze jak myślicie to tracicie cenny czas.
Koniec reguł teraz pogoda :
Świeci słońce , jednak na niebie widać nieliczne białe obłoki powoli przesuwające się na wschód. Wiaterek lekko powiew, jednak w niczym wam to nie przeszkadza. Nie zapowiada się na deszczy czy inne anomalia
Opis terenu i wasze położenie :
Jesteście na małej polance , na której nie rosną drzewa i nie ma trawy. Stoicie jakieś 15 metrów od siebie , jesteście gotowi do boju o jakim marzyliście. Nie ma tu drzew , ani z niczym nie można wykonać kawarimi , a mniej więcej 20 metrów w tył ( od każdego z was) jest las. Jakby się zastanowić to ta polana to kółko w środku lasu. Promienie słoneczne docierają na tą polanę bez problemu i można je jakoś wykorzystać. Upadek na ziemi może też bardziej bolec , jest to tylko ubita gleba bez żadnych traw.
KOLEJKA :
Makoto ---> Odishu --> JA --- Odishu ---> Makoto ---> Ja
Odishu wygrywa i ma ciało Makoto , może z nim zrobic co chce. Makoto ma 24h w niebycie nic zrobić nie może. Odishu dopisz sobie staty za wygraną z przeciwnikiem na tym samym poziomie.
Thx za walkę i polecam się na przyszłość .
Ale ja chunin.
Przechodz¹c têdy pomyœla³ "Fajne miejsce na trening" wiêc zacz¹³ trenowaÌ na drzewie. I postanowi³ trenowaÌ tai jutsu przez 3 godz.
Dodane po 29 minutach:
W miĂŞdzy czasie wykonaÂł trzy razy Konoha Senpuu i Kai i powróciÂł do treningu podskoczyÂł z piĂŞcioma kunaiami w rĂŞku zrobiÂł dwa szybkie obroty w powietrzu i wyrzuciÂł je w tarczĂŞ byÂł zdziwiony rezultatem trafiÂły tylko dwa kunaie na piĂŞĂŚ
Wyszed³ z lasu na te ubite pole i siad³ by chwilkê odpocz¹Ì.
SiadÂł wiĂŞc na polanie gdzieÂś na uboczu by w razie czego nikt go nie spostrzegÂł. Po chwili odpoczynku wstaÂł i kierowaÂł siĂŞ w stronĂŞ Konohy.
<NMM>
Yosh wraz z Junem po dłuższej wędrówce przez las, doszła aż tutaj, gdzie nie było żadnych drzew, było to po prostu puste od jakichkolwiek przeszkód miejsce. Jej wzrok spoczął na polanie, jeszcze zanim na nią weszli, rozglądała się gorączkowo, jednak nic nie mogła dostrzec, niestety. - Jeżeli zobaczysz tornado, to ukryj się tak, żeby ci nie mogło nic zrobić, a wtedy ja je osłabię, mam nadzieję, że założenie mu na szyję tego ustrojstwa znów go zapieczętuje - Powiedziała i ruszyła przed siebie, na skąpaną w słońcu otwartą przestrzeń. Jej wachlarz był gotowy do użycia, rozglądała się na wszystkie strony, jednak po kocie ani widu, ani słychu. Miała nadzieję, że to ona go znajdzie, a nie on ją. Obróżkę, wsadziła do kieszeni, tak przylegającej do jej ciała, że trudno będzie jej wypaść. Kiedy zobaczy tornado od razu używa tej samej sekwencji co wcześniej, czyli tornada, kręcącego się w inną stronę. Kamaitachi No Jutsu.
1300 - 200 = 1100 (odjęła wcześniejsze użycie)
Teraz dla odmiany nad bambusowym lasem świeciło słońce, grzało w swoich promienia wilgotną po deszczu ziemię, widać było jak gleba paruje, a stojące gdzieniegdzie kałuże nikną w oczach. Niepokoiła ponownie cisza, w tak piękny dzień, który przeistoczył się z tego paskudnie deszczowego powinny śpiewać ptaki, jednak nic z tego. Powietrze było duszne i parne. Idący za Tobą Jun, który przez całą podróż tylko chrząknięciami i pomrukami okazywał swoją obecność, ponownie mruknął na znak, że rozumie. Wtedy się zaczęło, trzask łamanego bambusa dotarł z naprzeciwka, wziął się zupełnie znikąd, ale siła jaką to się stało była porażająca. W jednej chwili ściana lasu na przeciw od Ciebie niemal eksplodowała dając miejsce wściekłemu wirowi. Dobrze trafiliście jeśli chodzi o miejsce, okoliczności były już gorsze. Tornado było ogromne, ponad dziesięć metrów wysokości, szerokość natomiast co chwila się zmieniała. Porwane odłamki bambusa z pewnością zadziałają na ludzkie ciało jak szatkownica, więc lepiej było uważać. Widzisz oprócz wielkości istotną różnicę w porównaniu do poprzedniego wiru. Ten w środku ma coś świecącego jasnym światłem, teraz ledwo dostrzegalnym przez przedmioty porwane przez wiatr. Jeśli ufać słowom kobiety, Wir mógł jeszcze urosnąć dwukrotnie, co było niezbyt pocieszające. Wykonałaś technikę, przez machnięcie wachlarzem posłałaś swoje tornado w stronę Diabelskiego Wiru, starły się. Oba zwolniły, jednak mocniej wirowało wrogie tornado i w parę chwil po Twoim zostały zamierające turbulencje widoczne w powietrzu jako niewyraźne drgania. Na chwilę szum zmniejszył się, ale z powrotem zaczął rosnąć, a Wir znów się rozpędzał obierając Ciebie jako swój cel. Masz do niego jakieś trzydzieści metrów, a już czujesz na twarzy smaganie wiatru, widzisz jak drobne przedmioty są wciągane nawet z odległości dwudziestu metrów.
Stało się z naprzeciwka wylazło wielkie tornado. To prawda że było większe od poprzedniego, a potwierdzeniem było to, że zniszczyło jej jutsu, jakby była to mała przeszkoda. Shimatta, Jun chowaj się - Krzyknęła do chłopaka stojącego gdzieś za nią, teraz sama musiała uważać na tornado, które "szarżowało" na nią . Dziewczyna przypomniała sobie, jak starsza kobieta mówiła o kuli chakry, która jest wewnątrz tornada. Gdyby mogła dostać się bliżej tornada, a raczej bliżej serca tej trąby powietrznej. Wymyśliła pewien plan, jednak wciąż niedokończony, uderzy w serce tornada paroma kulkami powietrza. Jeżeli kula w tornadzie to chakra, to też musi wirować w jakąś stronę. Zapewne wiruje ona w tę samą stronę co tornado. Musi zatem uderzyć w kulę chakry ze swojego jutsu Butoukai. Problem w tym, że nie miała się jak dostać do serca, nie lądując w kawałkach 20 metrów dalej.... Podeszła jak najbliżej mogła, by nie obrywać żadnymi rzeczami, po czym posłała w serce tornada 2 kulki powietrze, kręcące się również w inną stronę co tornado. Miała nadzieję, że to wystarczy...
Jeżeli tornado słabnie:
wyrzuca z siebie jeszcze 2 kulki, które powinny je dobić
Jeżeli tornado nie słabnie:
To znaczy, że albo kulki nie działają, albo nie doszły do serca. W takim razie musi udać się na samą górę tornada, i z stamtąd wrzucić kulki wprost na serce. Tylko jak dostać się tak wysoko ? Musi wykonać swoje tornado, które będzie miało małą szerokość, za to wysokość co najmniej 10 metrów. To tornado musi ją unieść, aż do samej góry diabelskiego wiatru i stamtąd posyła 2 kule. Cały czas ma się na baczności przed latającymi rzeczami.
Taktyka 1: 1100 - 4 x 200 = 300 pch
Taktyka 2: 1100 - 5 x 200 = 100 pch
// Wow szybko chakre straciłam ; o
Jun odbiegł na bok i przyglądał się całemu wydarzeniu ze względnie bezpiecznej odległości. No to zaczęło się, pierwsza kula i z trudem przedarła się, ale jak głęboko, nie jesteś w stanie powiedzieć, ale nie słabło. Jeszcze jedna, a tornado jest coraz bliżej i... coś jakby drgnęło, zwolniło swój ruch w Twoim kierunku, ale nie swoje obroty, coś jakby wahanie? Niezbędne było przywołanie własnego tornada, to było bardzo ryzykowne, gdyż sama skazywałaś siebie na niebezpieczeństwo, chwila nieuwagi i własne jutsu stanie się groźne dla Ciebie. Pod Twoimi stopami zaczęło się formować, unosić Cię coraz wyżej, chwiało się, nie było stabilne, a koncentracje utrzymać było coraz ciężej i ciężej, zmęczenie doskwierało, osłabienie charakterystyczne dla szybkiego ubytku chakry. Stałaś teraz, a właściwie wirowałaś razem z tornadem, będąc na jego czubku. Niedługo zakręci się w głowie i będzie nieciekawie, ale udało się wspiąć na tyle wysoko, by zajrzeć do ogromnego leja. Było tam, otoczone wirem, jaśniejące serce tornada. W uszach wył wiatr, rozpędzony pył siekł po twarzy, rozwiane włosy w szalonym tańcu nie dawały się okiełznać. Kolejna kula o przeciwnym obrocie i oba tornada zachwiały się, mało nie straciłaś równowagi, robi Ci się niedobrze od obrotów i ubytku chakry, ale słabnie, w końcu słabnie. Jeszcze jedne i... tornado się załamało, uderzyło w Twoje i nawzajem wytraciły na sile, czujesz uderzenia i powolny spadek, a potem coraz szybszy, nie wiadomo co się dzieje, wokół unosi się tyle rzeczy. Mocne szarpnięcie i jęk, ale nie Twój, otwierasz oczy, a wokół wszystko wiruje łącznie ze zmartwioną twarzą Juna, którego właśnie przygniatasz swoim ciałem. Dosyć sprawnie zamortyzował upadek. Czujesz pieczenie, masz mnóstwo niewielkich ranek na rękach, gdzieniegdzie tkwią zadry, ale to nic poważnego. Obok rozległo się żałosne miauknięcie. Pomimo zawrotów głowy dostrzegasz nieco naburmuszonego kotka, który leży jakby mocno zmęczony na ziemi i chociaż próbuje się podnieść, łapki same mu się rozjeżdżają na boki.
Plan się udał, chociaż lądowanie miało wyglądać trochę inaczej, no ale cóż . - wybacz ... - Powiedziała Yosh podnosząc się z Juna. Udało jej się, tornado przybrało postać kota, który w dodatku nie mógł wstać z ziemi. Dziewczyna szybko podbiegła do niego i złapała go, zawiązując mu obróżkę na szyi, tak, żeby go nie udusiła, ale żeby kotek nie mógł sam sobie jej zdjąć. Nie czuła żadnego żalu w stosunku do kota, trzymała go mocno, wręcz trochę brutalnie i patrzyła się na niego chłodno. - Jun, myślę, że najlepszym pomysłem byłoby wrócenie razem z tym pchlarzem do wioski, a tedy ta kobieta się nim zajmie .... - Powiedziała i czekała na jakieś sugestie z jego strony. Jej ciało, włosy, ubranie wszystko było brudne. Poprawiła stojące włosy, układając je w ten sam co zawsze artystyczny nieład. Miała ochotę się umyć, uczesać grzebieniem i zmienić ubranie, jednak najpierw musiała raz na dobre zażegnać sprawę tego kocura i tornada.
Jun jęknął tylko co mogło oznaczać "nic się nie stało". Kot natomiast miauknął, a było to miauknięcie pełne sprzeciwu. Poruszył tylko nerwowo wąsikami, bo tylko na tyle miał siły. Tymczasem Jun podniósł się z ziemi i potwierdził skinieniem głowy, że to dobry pomysł. Patrzył przez chwilę na kota, jakby nie mógł uwierzyć, że tak mały kotek może być powodem tak wielkich problemów. Pokręcił tylko głową i ruszył w drogę powrotną do wioski. Chociaż jesteś zmęczona, nie będzie problemów z wróceniem do wioski, a kot... cóż, próbuje wkraść się w łaski i łasi się ostatkiem sił robiąc wielkie, smutne oczy.