grueneberg

Wychodz±c z wioski metrów od bramy sze¶ædziesi±t stoi domek drewniany o du¿ej werandzie. Stra¿nicy opowiadaj± ci o tym ¿e mieszka³ tam kiedy¶ jeden z lepszych wojowników Tai Jutsu z wioski a teraz chatê zajmuje jego podopieczny piêtnastoletni belfer ( Gdyby to by³o mo¿liwe ) o imieniu Wong. Ciekawo¶æ przywiod³a ciê pod drzwi owego domku wchodz±c delikatnie po schodkach na werandê zastanawia³e¶ siê nad magi± tego miejsca bowiem by³o otoczone pewn± nieskaziteln± aur±. Nacisn±³e¶ klamkê co by zajrzeæ do ciemnego i niby pustego ¶rodka ... powoli skrzypi±ce drzwi siê otworzy³y. Rozejrza³e¶ siê czy nikt nie widzi ¿e tu wchodzisz bowiem to uznano by jako w³am. Szybkim susem wskoczy³e¶ do ¶rodka i przyjrza³e¶ siê pomieszczeniom.
Zauwa¿y³e¶ i¿ jest tu sypialnia; kuchnia po³±czona z pokojem dziennym i toaleta. Wchodz±c do pokoju dziennego spostrzegasz dwa solidne stare fotele i równie solidn± i star± kanapê jak i stolik na harbatke.
Kuchnia by³a ma³a wiêc do³±czono j± do du¿ego pokoju. Przechodzisz powoli niczym kot przez przedpokój by dostaæ siê do sypialni wchodzisz i widzisz m³odego oko³o 15 -16 letniego ch³opaka czytaj±cego s³awne w ca³ym ¶wiecie ksi±¿eczki Jiray'i po tym widoku usuwasz siê z domu.

( To oczywi¶cie tylko wersja dla spragnionych czytania drzwi do domku zawsze stoj± otworem dla szanownych go¶ci )


Szybko wskoczy³ na ganek i z daleka machn±³ ³ap± do chuuninów pilnuj±cych bramy. Szybko wyj±³ klucz i otworzy³ drzwi. Nie minê³o parê sekund jak rozpali³ we wcze¶niej nie wymienionym kominku parê baliji drewna ... usiad³ w fotelu i nakry³ siê kocem po czym odp³yn±³ do krainy snów.
Miota³ siê na ³ó¿ku w sennym koszmarze by po chwili spa¶æ z niego i gruchn±æ o ziemiê.
- Co siê dzieje ? - Powiedzia³ zaspany i przetar³ oczy a ju¿ po chwili podnosi³ siê z ziemi.
Podszed³ do okna by wyjrzeæ jaka jest dzi¶ pogoda.
- Bullshit ... albo tak krótko spa³em albo przespa³em ca³y dzieñ. - Powiedzia³ sam do siebie by po chwili pój¶æ do ³azienki i siê umyæ.
Z ³azienki wyszed³ po dwudziestu minutach ubrany w swój tradycyjny strój czyli bia³± tunikê i zielony pancerz z giêtkiego drewna.
Siad³ na ³ó¿ku i zawi±zywa³ swoje stare ju¿ sanda³y które zosta³y mu z dawnych klasztornych lat.
Szybko siê uwin±³ i wyszed³ zamykaj±c drzwi za sob±.
<NMM>
Szybkim krokiem wszed³ na werandê trzês±c siê z zimna i jeszcze szybciej otworzy³ drzwi swoim kluczykiem. Wszed³ do ¶rodka i napali³ w kominku drewnem sanda³owym specjalnie sprowadzanym ju¿ od dawna przez jego mistrza wiêc w piwnicy mia³ go pod dostatkiem. Szybkim susem wskoczy³ do innego pokoju i siê przebra³. Gdy wyszed³ wygl±da³ tak samo jak przed zmoczeniem przez wrednego dziada.
Siad³ w fotelu dos³ownie na piêæ minut by siê zagrzaæ i zjad³ zupkê w proszku po czym wsta³ i opu¶ci³ domek zamykaj±c za sob± drzwi. <NMM>