grueneberg

Droga w stronê Konohy.

Sasuke szed³ w stronê konochy *nmm*


Wraca³am do domu, z ma³± na rêkach. Dziecko spokojnie spa³o, wysypiaj±c siê za emocje wczorajszego dnia (niby szli¶my ca³± noc Smile).
Hako szed³ obok, a szczeniak stawia³ pierwsze kroki pod czujnym okiem psa. Kiedy tylko zostawali w tyle, Hako bra³ szczeniaka w pysk i podbiega³ do przodu.
szed³ jakie¶ 3 m za Hasei
szed³ spokojnie nic nie mówi³
Szed³ niezbyt szybko drog± podziwiaj±c widoki. Dwójka shinobi by³a daleko przed nim.

Dodane po 9 godzinach 43 minutach:

Doszed³ do wioski.



Pein zmierza w stronê suny.

Idê do konohy.

Bieg³em po drodze, jak bym szuka³ czego¶. Szukam Drogi do Konohy, ale nagle sobie przypominam, ¿e na niej jestem. Idê do Konohagakure <NMM>
Jottos wszed³ na drogê po dobrym treningu z Risenem. Szed³ spogl±daj±c w niebo z za³o¿onymi rêkami za g³owê. Zwolni³ kroku i czeka³ na kolegê.
No wreszcie...Czy ty zawsze tak pêdzisz ? - pytam z udawan± pretensj± w g³osie - No to co ? Very Happy Podbijemy jak±¶ wiochê po drodze ?
- Po drodze to ja widzê... Wiochê Weso³ych Wiewiórek Hycaj±cych W¶ród Drzew... No co ty, po co ci Orzeszkowe Królestwo? - spyta³ ¿artobliwie, widocznie mia³ fazê.
Eee...Nie dziêki Cry...'. To mo¿e jednak co¶ porobimy po wizycie w konoha, nie ? Wypada³oby odwiedziæ starego mizukage. Co o tym s±dzisz ? - mówiê lekko rozkojarzonym g³osem
- Dobrze... To chod¼my wreszcie do tej wioski na ten ramen... - powiedzia³. Zg³odnia³ po ostatnich wydarzeniach. W drodze ju¿ by³o widaæ bramê Konohy. Ptaszki ¶piewa³y a s³onko ¶wieci³o.
- £adn± mamy dzi¶ pogodê... - zagada³ po chwili.
Piêknie tutaj - mówiê cicho.
Po chwili zwracam uwagê na Jottosa. U¶miecham siê pod nosem.
Tak piêkn±...Chod¼ twój nastrój nie idzie w parze z pogod±, co Question
- Czy ja wiem... Chyba nadal jestem wkurzony na siebie za pora¿kê z Daiem... - odpowiedzia³ zamy¶lony.
Wybacz...To moja wina... - mówiê ze ³zami w oczach. Jeszcze go pokonam....Zobaczysz.
- To nie twoja wina... tylko Peina. Wysy³a³ z³± energiê. - pociesza³ kolegê. Brama Konohy by³a coraz bli¿ej.
Wiem...Ale ja j± ZNISZCZÊ Exclamation Exclamation Exclamation - krzyczê uwalniaj±c swoj± ca³± nienawi¶æ do rodzeñstwa z Akatsuki.
Dziêki mojemu kekkei genkai - dodaje cicho
Popatrzy³ przed siebie. Byli ju¿ przy bramie.
- Pó¼niej go dorwiemy, teraz chod¼my na ramen. - powiedzia³ wchodz±c do bramy.

Jasne - mówiê cicho do Jottosa. Po chwili przechodzê razem z nim przez bramê.

Idê drog± do Konohagakure. <NMM>

Dodane po 4 minutach:

T± drog± wracam siê z konohy, id±c na polanê treningow± <NMM>

Dodane po 9 minutach:

Znowu idê do Konohagakure <NMM>

Dodane po 3 godzinach 8 minutach:

Biegnê t± drog± na polanê treningow± <NMM>
Wraca³em do Konohy, ale po drodze bacznie wszystko obserwowa³em...niestety, nikogo nie by³o.Kokoroi szed³ obok mnie, a ja zacz±³em nuciæ moj± ulubion± melodiê.

<NMN>
*Biegnie drog± do wioski, zatrzyma³ sie na moment by napic siê wody, po chwili odpoczynku znów zacz±³ biec, rêkê trzyma³ na biodrze, prawdopodobnie by co¶ przytrzymaæ.*

[NMM]
Zatrzyma³ siê na drodze i rozejrza³...
-KTo¶ wie gdzie mo¿e byæ ta ¶wi±tynia Buddy ?
zapyta³ kompanów
//Ty wiesz jak ciê¿ko ciê znale¶æ??//
-Nie wiem,ty raczej powiniene¶ wiedzieæ by³e¶ chyba d³u¿ej mieszkañcem tej wiochy no nie?
Zacz±³ siê rozgl±daæ...Nic nie zauwa¿y³.
-Jak to mo¿liwe ¿e jej nie ma.Musi tu byæ bo jak j± wykonamy?
Popada³ w paranoje.//Nawet nie wiem co to paranoja //
Miharu zatrzyma³a siê przy nich i spojrza³a na summona
- Sheena...- powiedzia³a s³owo , a pluszowy królik od razu zareagowa³.
- No wiem , no wiem...sie robi - Powiedzia³a i opu¶ci³a cia³ko zabawki po czym ruszy³a w teren ¿eby znale¼æ ¶wi±tyniê.
- To potrwa tylko chwilê. - powiedzia³s Hachiko. I rzeczywi¶cie po kilku minutach Sheena wróci³a do cia³a królika.
- To w tamt± stronê...spory kawa³ek i do¶æ krêta droga , ale s±dzê ¿e traficie. Ukryta jest w do¶æ gêstym lesie , ale da siê zauwa¿yæ. - powiedzia³a wskazuj±c im kierunek.
Usmiechn±³ siê i skierowa³ siê w stronê gdzie pokaza³a Sheena
-Wiêc jednak jeste¶ u¿yteczna... Pomin±æ twoja s³abo¶c do s³odyczy to nawet nawet - powiedzial smiej±c sie i znikaj±c w oddali

<NMM>
Ruszy³ za liderem
<nmm>
Posz³a za nimi wk³adaj±c summona do kaptura <nmm>
Szed³em w strone konohy czuj±c, ¿e co¶ mnie w ¶rodku, podnieca. Rz±dza krwi wzmaga³a siê. Ostatnim razem czu³em siê tak kiedy mia³em 10 lat. Nie Pamiêtam co siê wtedy dzia³o. Nagle zatrzyma³em. Podniecenie przerodzi³o siê w ból i upad³em na ziemie. G³owa zaczê³a mnie boleæ, po czym zemdla³em.
*nmm*

Dodane po 2 godzinach 48 minutach:

ockn±³em siê, g³owa przesta³a mnie boleæ, kontynuowa³em podró¿ z nadziej± o przygodê
*nmm*
Biegne do Konochy

NMM
Klon który trzyma mnie na rêkach z niewyobra¿aln± prêdko¶ci± pokonuje ten krótki jak dla niego odcinek.Jego prêdko¶æ jak± osi±gn±³ dziêki otwarciu 5 bram pozwala mu siê przemieszczaæ bardzo szybko miêdzy wioskami.
NMM
Biegniem drog± w strone Mostu prowadz±cego do Yuki

NMM
Wbiegam na drogê do Konochy i biegnê w stronê wioski....
[nmm]
Biegnie z Yuki, widaæ w jego oczach zmêczenie.

NMM
Biegnê bardzo szybko oddalaj±c siê od wioski

[nmm]
Biegnie szybko i nie my¶li o niczym. Jest zdeterminowany ¿eby wykonaæ swoje zadanie.

NMM
Idê drog± do konochy i rozmy¶laj±c o czym¶.

<nmm>
Kakashi bieg³ w stronê konohy.W pewnej chwili jedenak³ zapragn±³ odpoczynku.Usiad³ przy drodze i wyj±³ swoj± ulubion± ksi±¿kê.Nastêpnie odda³ siê lekturze.
Przychodzi do ciebie pewna osoba. By³ to facet. Powiedzia³ do ciebie:
-Witaj panie-sk³oni³ siê- mam pytanie. Czy jest pan Ninja. Potrzebujemy kogo¶ kto eskortowa³ by karawanê pewnego bogatego w³adcê ziemskiego. Obiecujemy ciê dobrze wynagrodziæ.
-Hmm-dopiero po chwili Hatake oderwa³ uwagê od ksi±¿ki.U¶miechn±³ siê porozumiewawczo i odpowiedzia³:
-Tak jestem shinobim..i tak ma³o mam teraz roboty wiêc prowad¿..
-¦wietnie- powiedzia³ i z³o¿y³ kilka pieczêci. Potem z³apa³ ciê za ramiê i zniknêli¶cie.
<NMK>

http://shinnobirpg.mojefo....html?start=500
Tu ju¿ nie odpisuj tylko w tym temcie co masz link.
Risen spojrza³ na drogê.
"Ani normalna, ani zwyk³a."
Zastanawiaj±c siê nad sensem istnienia najprostszych rzeczy, odwróci³ siê, debatuj±c, jak± ocenê dosta³by od swojego sensei, za t± misje. Spojrza³ na sygnet, który wci±¿ nosi³. A¿ trudno by³o mu uwierzyæ, ¿e...prze¿y³.
"Bo to siê liczy" - Bêbni³y mu w uszach s³owa sensei. Po chwili prychn±³ pogardliwie i spojrza³ ze z³o¶ci± na drogê wiod±c± do Konohy.
"I po co ja tam idê ?" Ze w¶ciek³o¶ci± stwierdzi³, ¿e jego podró¿ w stronê wioski, budz±cej jego lito¶æ i inne tego typu uczucia, jest absolutnie zbêdna. Niewiele my¶l±c skierowa³ siê w stronê, któr± podyktowa³o mu przeznaczenie. Do miejsca zamieszkania.
<NMM>
Casper spokojnie lecz wymiarowo szed³ sobie drog± patrz±c ci±gle na Kakashiego jakby chcia³ siê lepiej poznaæ jego osobê. Najpierw z wygl±du, budowy cia³a, ubraniu, ekwipunku.
- Mo¿esz powiedzieæ co¶ wiêcje o sobie ? W³adasz piorunami, tak ? A jaka jest twoja specjalizacja ? Taijutsu te¿ potrafisz ? Posadasz sumona ? - zacz±³ drêczyæ go pytaniami zwi±zanymi z jego umiejêtno¶ciami - posiadasz jak±¶ specjaln± broñ ? Specjalne umiejêtno¶ci ?
Kakashi poczu³ siê trochê zak³opotany pytaniami. Sam te¿ chcia³by siê dowiedzieæ czego¶ o jego towarzyszu. Ale uzna³ ¿e najlepiej je¶li odpowie na kilka pytañ by nie uraziæ Caspra.
-Ee..Dobrze odpowiem pokoleji..Jakie by³o pierwsze pytanie..a tak.. co¶ o sobie..Tak wiêc jak dobrze wiesz jestem Jouninem..Moja rodzina nie ¿yje od d³ugiego czasu..- wspomnia³ swego ojca lecz nie mia³ na tyle si³ by o nim opowiedzieæ. Postanowi³ przej¶æ dalej.
-Przez kilka ostatnich miesiêcy nie by³o mnie w Konosze..zosta³em wys³any na wa¿n± misjê..I na tej misji spotka³em Pein'a..-Tu na chwilê przerwa³.
-Po spotkaniu z nim zosta³o mi wiele blizn..Ale wtedy te¿ uaktywni³em Mangekyou Sahringan..Tak, moim ¿ywi³em chakry s± wy³±dowania elektryczne..I to te¿ jest moja specjalizacja..Potrafiê Taijutsu ca³kiem nie¿le ale wole Ninjutsu i Genjutsu. Kiedy¶ mia³em summona lecz aktualnie nie mam..Moj± specjaln± broni± jest w szczególno¶ci moja technika Raikiri..A co do specjalnych umiejêtno¶ci to chyba chodzi ci o Sharingan.. Ale tyle o mnie..mo¿e teraz ty opowiesz o sobie..-zapyta³ spokojnie z tym samym sympatycznym u¶miechem na twarzy. Szed³ równo z Casprem i dpiero teraz zobaczy³ u niego miecz.
- Jestem Casper z Klanu Sennju - u¶miechna³ siê - nieliczny z potomków jednego z za³o¿ycieli Konoszy. Moja ca³a rodzina najbli¿sza mi nie ¿yje wiêc nie dawno sam mieszka³em w swej wielkiej rezydencji pe³nej pomocy domowej ale od jakiego¶ czasu ju¿ przyby³o kilku cz³onków rodu mokutonu a tak¿e mieszka tam mój dobry przyjaciel z dzieciêcych lat, Ichisake i uczniowie których szkole. Od jakiego¶ czasu jestem uznanym shinobim naszego kraju ognia. Wykona³em kilka ciê¿szych misji a na jednej nawet by³em z nasza szanown± Hokage, moj± przyjació³k± Kate. Wcze¶niej jeszcze by³em blisko z wcze¶niejsz± w³±dczyni±, Keiko która do¶c d³ugo sprawowa³a swe rz±dy. A je¶³i ju¿ mówi³e¶ o Peinie to doskonale go znam. By³ czas kiedy znêca³em siê nad nim psychicznie by dostac informacje o miejscu zamieszkania akatsuki w której po miesi±cu lub dwóch znalaz³em siê zniewolony przez Hidana nastêpnego silnego cz³onka brzasku. Od tamtej pory zmieni³em siê nie co ... - zamkn±³ na sekundê oczy. Tak, jego cia³a spowija aura demona, Cezara czy Sylwanusa, demona od którego pochodz± ogoniaste, przerwa³ mowe na chwile jednak wróci³ ju¿ po jakim¶ czasie do opowiadania.
- Je¶li siê domy¶lasz potrafiê kontrolowaæ narturê i chakrê mokutonu. Stworzy³em tak¿e dwie potê¿ne techniki a dok³adnie jedn± zaczerpne³em z pradawnych zapisków klanu sennju których rozszyfrowywanie zaje³o mi sporo czasu. Jest mo¿e co¶ o czym zapomnia³em powiedziec tobie ? Chyba ¿e taijustu ... potrafiê u¿ywaæ tych technik jednak lepszym w ninjitsu a szczególnie wykonywanie bardzo szybko pieczêci. Genjutsu ... co¶ tam pewnie pamiêtam z akademii - zrobi³ lekko g³upkowat± minê drapiac siê po g³owie - ale to na pewno nie du¿o ...
Shi poczula sie bardzo glodna. Od paru tygodni nie miala swierzej krwi w ustach, gdyz bo pniewaz. Zgubila sie na pewnien cza w lesie niedaleko KOnha-gakure.
Rozejrzala sie wokol. Zauwazyla swojego znienawidzonego wroga..
Kakashi Hatake.. To on niegdys torturowal ja w lochach Konohy.
O.. i Casper.. chyba uciekl w koncuu z naszj sciany w siedzibie..
No nic trudno.
Zaburczalo jej glosno w brzuchu.. - glodna! - jeknela.
BYla rowniez na wielkim glodzie alkoholowym, co tez jej sie nie podobalo.
No coz. Po tylu tygodniach tulaczki, kompletnie zapmniala o celu jej misji.
Postanowila wycofac sie do bazy.
Poszla nie odwracajac sie za siebie.
<nmm>
-Wiêc mi³o co¶ wiêcej o Tobie wiedzieæ..Ale teraz skupmy siê na misji-Rzek³ troszkê ponaglaj±cym tonem i przy¶pieszy³ kroku.
-Bêdziemy musili zatrzymaæ siê gdzie¶ bli¿ej Kuisy i opracowaæ Taktykê..-Hatake u¶miechn±³ siê.
-Ale to potem..-powiedzi³ cicho i rozejrza³ siê woko³o.
NIetoperz zoabczy³ podejrzanego i odlecia³.
nmt
- Dobra, obijamy siê zbytnio ... ruszajmy ile si³ w nogach - rzek³ po czym zacz±³ biec w stronê kusy.
Wioska do której d±¿yli nie by³± a¿ tak daleko jak siê spodziewali wiêc w kilka na¶cie a mo¿e kilka dziesi±t godzin gdy ju¿ siê ¶ciemni³o byli w pobli¿u miejsca ich celu. Casper przez cala drage nic nie mowil byl zajety obserwacja wszelkich okolic by w razie ataku zareagowaæ kontrola drzew i ochrona przy tym.

http://shinnobirpg.mojefo...03.html?start=0 <-nastepny cel
Kakashi kiwniêciem g³owy zgodzi³ siê z towarzyszem. Ruszy³ za nim po drodze wyci±gaj±c jedynie kunaja. NMM
Wkroczy³ na drogê miêdzy drzewami. Dawno nie widzia³ takiego krajobrazu, trochê siê za nim stêskni³, gdy¿ ostatnio ca³ymi dniami przesiadywa³ na pustyni. Wolnym krokiem szed³ w stronê Konohy.

Dodane po 4 godzinach 17 minutach:

Postanowi³ zrobiæ sobie przerwê, a ¿e nieopodal sta³o wielkie drzewo, to usiad³ pod nim.

<NMM>

Dodane po 9 godzinach 47 minutach:

Wsta³ spod drzewa i wyruszy³ w dalsz± drogê...

Dodane po 5 godzinach 29 minutach:

Dotar³ pod bramy Konohy...

<NMM>
Szed³em drog± tym razem ju¿ powolnym krokiem.Ca³y czas siê rozgl±daj±c i kieruj±c siê do Konohy.

<nmm>
Casper idzie w stronê swojej rezydencji wolnym krokiem. NAgle wpad³o mu nastêpne pytanie do dziewczynki.
- Jaki by¶ chcia³a mieæ pokój ? - zapyta³ - Masz jakie¶ wyobra¿enie jego wygl±du?
-hmm.. szczerze nie wiem moze na ró¿owo
Powiedzia³a HM! zastanawiaj±c siê jaki by chcia³a miec pokój.
- Dobrze, wymy¶limy co¶ bêd±c na miejscu - u¶miechn±³ siê i lekko przy¶pieszy³ kroku ale tak by HM! tak¿e mog³a spokojnie i¶æ bo przecie¿ by³a ma³a
Ju¿ by³o widaæ w oddali rezydencjê Caspra skryt± miêdzy drzewami lasu Konohy. Zawsze by³o tam spokojnie, ptaszki ¶piewa³y i drzewa szumia³y. Czasem jednak las wydawa³ siê straszny, szczególnie noc± a przecie¿ zaczyna³o siê ju¿ ¶ciemniaæ ... <nmn>

Nastêpna Lokacja
HM! sz³a za Casprem.
nmm
Mój smok pêdzi jak burza ponad dolin± koñca sam± swoj± obecno¶ci± och³adzaj±c temperaturê. Ja sam sta³em siê ju¿ zimny i wyrachowany, taki jak zawsze w boju, wiedzia³em, ¿e ofiara Lee nie mo¿e pój¶æ na marne.
NMN
[<font color=#CC9900>]Zwalniam kroku widzac przed sob± osade, która by³a moim celem. [</font>
<NMM>
Po drodze od strony granicy z Kiri szed³ genin. Posuwa³ siê powoli, by³ zmêczony, i nie chcia³ widocznie zwracaæ na siebie uwage. Zgarbiony, z przewi±zanym workiem na plecach szed³ do konochy....
Biegnê do konohy.
<NMM>
Tracac nieco na szybkosci biegu, kieruje siê drog± do wioski li¶cia...
<NMM>
Pojawili¶my siê na drodze do konohy gdzie czeka³em na odpowied¼ odno¶nie umiejêtno¶ci. Skrzyd³a tygrysa by³y w coraz lepszej formie. Powiedzia³em:
-Trzymaj siê bo zaraz odlecimy.
Tak wiêc poka¿e Ci gdy nada... - Nagle mê¿czyzna przerwa³. Zobaczyli¶cie stoj±cego na drodze pijaczynê , który ledwo utrzymywa³ siê na nogach. Jednak by³ w stanie do was jako¶ mówiæ . - Stójcie ju¿ , tu koniec tej podró¿y(by³o to do¶æ niewyra¼ne i niepoprawne) . Nagle w jego stronê wylecia³ z ogromn± prêdko¶ci± kunai. Przebi³ na wylot mê¿czyznê//tego pijaka//, kunai trafi³ prosto w serce. //Midori//mog³e¶ us³yszeæ za sob± ciê¿kie oddychanie. Twój towarzysz powoli zacz±³ mówiæ - To moja zdolno¶æ. Jestem ograniczony do 2 strza³ów kunai z ogromn± prêdko¶ci±, tylko najlepsze techniki mog± go wykryæ. Bardzo ciê¿ko go unikn±æ. Ale ilo¶æ wykonañ to tylko 2 na tydzieñ. To by³o moje 2. Dlatego jeste¶ tu ty teraz wszystko w twoich rêkach.
Midori twój tygrys bêdzie móg³ lataæ w Oto (bramy) teraz mo¿esz i¶æ spokojnie dalej
Z³apa³em kolesia za szyjê:
-Zrób co¶ takiego w mojej obecno¶ci jeszcze raz a tle siê na boga ¿e twoja g³owa wyl±duje w [cenzura] mojego tygrysa.
Stworzy³em klona który zabra³ pijaka i mam nadziejê ¿e doprowadzi go do szpitala. Natomiast my idziemy dalej. <NMN>
Wbiegam na drogê do Konohy i biegnê w jej stronê. <NMM>
Gdy wraz z konwojem wyszed³em na g³ówn± drogê do wioski, zmierzaj±c jednak w innym kierunku co¶ podkusi³o mnie ¿eby ju¿ przygotowaæ jaki¶ system brony. Wyrzuci³em w górê 4 shurikeny i za pomoc± swojej techniki zacz±³em je kontrolowaæ. Ustawi³em je po 2 z ka¿dej strony konwoju w razie gdyby nast±pi³ nag³y atak mog³em skierowac je na wroga w celu opó¼nienia go. Zwa¿ywszy na moj± syzbko¶æ jestem w stanie szybko zareagowaæ, wiêc mam w pogotowiu swojego K³a Pustyni.
Wszystko jest w porz±dku. Na drodze panuje absolutna cisza. Jednak nagle przez droge przebiega króliczek(zwyk³y).
To nic nadzwyczajnego w tym regionie - Mówi do Ciebie wo¼nica grzecznie i z u¶miechem na ustach.

Mo¿esz jechaæ dalej

Ch³opak bieg³ co si³, postanowi³ podj±æ próbê zapisu. Konoha by³a ju¿ blisko.

nmm
sz³am wolnym krokiem zapatrzona przed siebie. Wraca³am do suny

Dodane po 28 minutach:

>NMM<
Bieg³am co si³ w nogach, aby jak najszybciej dostarczyæ list. Zwolni³am bieg, gdy znalaz³am siê w dolinie i stanê³am pod drzewem. -Chyba mnie nie zabije za chwilê odpoczynku - przypomnia³am sobie surow± twarz starca.
Wiatr zawia³ i zmiót³ trochê piasku z g³ównej ¶cie¿ki, pozatym jednak nie wydarzy³o siê nic konkretnego. po chwili odpoczynku mog³a¶ kontynuowaæ swój rajd ci±gle maj±c w pamiêciu twarz starca.
Szybko ruszy³am drog± w przeciwnym kierunku. Jaskinia stalagmitów powita mnie zimno - pomy¶la³am, owijaj±c siê szalem. NMM
Wzburzona wysz³am z zimnej jaskini i skierowa³am siê w stronê Konohy. Targa³y mn± mieszane uczucia. NMM
Pojawiam siê na drodzê do Konochy-Wreszcie bêdê w Konoszce i w reszcie bêdê móg³ wype³niæ sw± misjê.-mruczê sam do siebie
Nagle zza drzew wyskakuje 3 bandytów. Za nimi widac cia³o jakiego¶ cz³owieka. 1 bandyta trzyma w krêku drewniany kij 2 zbit± butelkê po tanim Winie a 3 trzyma kunaia. Pieni±dze albo ¿ycie przyg³upie - wykrzyczeli razem.
Bez ¿adnego ostrze¿enia wykonujê pieczêæ robiê Suna Shuriken w bandytê z kunaiem i rzucam kunaie oraz normalne shurikeny w pozosta³ych... Heh
2 bandyci le¿± martwi ale ten z kijem podbieg³ do Ciebie i przysadzi³ Ci kijem w ³eb. Trafi³ Ciê te¿ w rêkê . Uda³o Ci siê go dobic kunaiem ale boli Ciê g³owa. Widzisz cia³o le¿±ce za drzewem.
Podchodzê do cia³a biorê je na plecy...
Zorientowa³e¶ siê , ¿e na g³owie (twojej) powsta³a rana. Krew powoli wyp³ywa z rany . Podnosisz cia³o idziesz 5 metrów w przód i upadasz na ziemie. Cia³o jest ciê¿kie a ubywa Ci coraz wiêcej krwi.
Li¶æmi próbujê zatamowaæ ...
Nie udaje Ci siê zatamowaæ rany. Czujesz , ¿e d³ugo tak nie wytrzymasz. Krew s±czy siê a li¶cie te¿ nic nie pomagaj± . Czujesz siê coraz s³abszy //za 2 posty zemdlejesz//
Urywam kawa³ek swojej koszulki i próbujê tym zatamowaæ krwotok
Krwotok zostaje zatamowany. Jednak musisz odpocz±æ ( 1H) ¿eby wyruszyæ w dalsz± podró¿y.
Odpoczywam przy martwym ziomku ...
Po godzinie siedzenia wróci³a Ci cze¶æ si³. Jeste¶ w stanie kontynuowaæ podró¿ w stronê Suny nios±c cia³o. (idziesz przez Ame i w Ame nic siê nie stanie mo¿esz i¶æ do Suny swobodnie)
<wychodzê>
Powoli idê w stronê Konochy. Przy okazji podziwiam okolicê. " Kiedy¶ zamieszkam w domku po¶rodku lasu zbrzyd³a mi ju¿ ta pustynia." Pomy¶la³em i przystan±³em na chwile. Westchn±³em i ruszy³em dalej w stronê Konochy. <nmm>
" A wiêc wróci³em wcze¶niej ni¿ mi siê wydawa³o." Pomy¶la³em po czym skierowa³em siê w stronê bramy konohy.
Idê drog± w stronê przeciwn± do wioski i ogl±dam rosn±ce drzewa, których na pustyni za wiele nie widujê.

[NMM]
To by³a ostatnia prosta która dzieli³a mnie od celu, zdj±³em kaptur i rusyz³em przed siebie.

NMM
Powolne kroki Kurotsu by³o dobrze s³ychaæ na pustej ¶cie¿ce. Co prawda nie by³ on ju¿ zdenerwowany, jednak wci±¿ nie rozumia³ po co Yumi siê odzywa³a, gdyby siedzia³a cicho wtedy nie mia³aby k³opotu ani on ani te¿ ona a tak to oboje teraz mieli pewne problemy z osob± Hokage oraz ANBU a jeszcze wina nie spad³a tylko na Rosarium jak to on wcze¶niej planowa³. -.-
Lecia³em na swoim olbrzymim b³êkitnym smoku lotem szybowym. Nie mia³em siê o co martwiæ -Richarde by³ w dobrych rêkach. A Minako... No có¿. Tacy jak oni dbaj± o siebie bardzo ³atwo. A ona i tak by³a ju¿ wyj±tkowo potê¿nym cz³owiekiem. Owszem to te¿.
NMM
Bieg³a najszybciej jak tylko mog³a rozgl±daj±c siê dooko³a.
-Onii-san...onii-san...onii-san
Czu³a ¿e serduszko bije jej znacznie szybciej.
Nagle spostrzeg³a Kurotsu.
-Braciszku!-krzyknê³a ze ³zami w oczach.
Podbieg³a do niego i od razu przytuli³a siê do jego pleców.
-Proszê nigdy ju¿ mnie nie opuszczaj-wy³ka³a wtulaj±c siê w niego najmnocniej jak tylko potrafi³a.
-Przepraszam-wyszepta³a cicho zerkaj±c na niego.
-Musia³a¶ siê odzywaæ...
Mrukn±³ cicho nieco z³y, jednak po chwili obróci³ siê i obj±³ j± delikatnie pochylaj±c siê tak ¿ê jego twarz wtuli³a siê w bok jej g³owy.
-I niæ z porywania ciê, mam jednak nadziejê ¿e nie mia³a¶ przeze mnie k³opotów...
Mrukn±³ cicho pewien ¿e ju¿ nie uda mu siê zabraæ siostry do siebie i tam z ni± mieszkaæ, choæ nie wiedzia³ równie¿ jak na to zareaguj± ludzie z taki. Mimo to jego g³os by³ przyjazny, bo przecie¿ jakby by móg³ byæ wzglêdem swojej najukochañszej siostry.
-J...ja-wyj±ka³a a g³os jej dr¿a³. Ba³a siê ¿e ch³opak bêdzie siê na ni± gniewaæ.
Kamieñ spad³ jej z serca gdy ten j± przytuli³.
-Przepraszam, nie chcia³am aby tamten AMBU co¶ ci zrobi³-powiedzia³a g³adz±c ty³ jego g³owy.
Spojrza³a siê na niego z u¶miechem na twarzy.
-Nie. Tamten ch³opak zaprowadzi³ mnie tylko do Hokage a on powiedzia³ mi ¿ebym wiêcej tak nie robi³a
Przez chwilê milcza³a przytulaj±c do siebie brata.
-Ale ja ju¿ mu o¶wiadczy³am ¿e wybywam z wioski-doda³a zaraz i poca³owa³a bia³ow³osego w czo³o.
-Jestem taka szczê¶liwa ¿e mogê byæ przy tobie
-To idziemy?
Spyta³ kiwaj±c siê na boki nieco po czym odsun±³ siê od niej i zacz±³ biec w kierunku Taki.
-Kto pierwszy x3
Krzykn±³ weso³o po czym reszta jego s³ów zosta³a zag³uszona przez kroki a ten weso³o bieg³ sobie dalej, tak jakby chcia³ ¿eby ta go goni³a, oczywiste by³o ¿e Aga¶ oszukiwa³, jednak nie obchodzi³o go to gdy¿ mia³a to byæ zabawa a i tak nie wa¿nego kto wygra
Lee szed³ powoli a mg³a i dziwny czarny wilk sz³y tuz za nim.
Z jego kierunku mo¿na by³o przypuszczaæ ze udaje siê do Konohy(NMM)
Gdy tylko zobaczy³a jak ten zaczyna biec najpierw przekrzywi³a g³owê zastanawiaj±c siê o co mu chodzi, lecz zaraz ruszy³a sprintem za nim.
Niestety Yumi by³a nieco zmêczona, gdy¿ przedtem ju¿ bieg³a kiedy to szuka³a Kurotsu, wiêc teraz mimo i¿ bardzo tego chcia³a nie mog³a dogoniæ ch³opaka.
-Zaczekaj!-krzyknê³a patrz±c siê na jego plecy i wci±¿ biegn±c za nim.
kurotsu us³ysza³ g³os swojej siostry i dopiero teraz zda³ sobie sprawê ¿e ta dla niego opuszcza wioskê i postanowi³ j± przytuliæ, dlatego szybko zawróci³ robi±c obrót i obj±³ siostrzyczkê, jednocze¶nie przesuwaj±c noskiem po jej bia³ych w³osach i rozmy¶laj±c.
-Siostrzyczko emmm idziemy prosto do Taki?
Spyta³ ciekawy czy czasem Yumi nie pokarze mu jakiego¶ miejsca w wiosce, które nie by³o znane komu¶ kto tylko tu przechodzi³ a mieszkanka wioski wiedzia³a wszystko o takich ciekawych i interesuj±cych miejscach. Jego blade d³onie zacisnê³y siê mocniej na siostrze, jednak nie pot to aby j± ¶cisn±æ, tylko delikatnie wbi³ palce w jej skórê, nie by³o to jednak uczucie które mog³o przeszkadzaæ.
Dysza³a jakby przebieg³a z wioski do wioski. W koñcu jednak objê³a mocno Kurotsu opieraj±c czo³o o jego klatkê piersiow±.
-M...my¶la³am...¿e ju¿ siê nie...zatrzymasz-powiedzia³a oblizuj±c wargi i g³o¶no oddychaj±c.
Na jego pytanie pokrêci³a przecz±co g³ow±.
-A mo¿e jeszcze Ci co¶ poka¿e?-zasugerowa³a i zaraz jej oczy zaiskrzy³y rado¶nie.
-O ju¿ wiem! Chod¼
Z³apa³a go za rêkê i oboje zaczêli kroczyk w pewne miejsce.
<oboje zt>
Powolnym krokiem ruszy³em w stronê wioski, lecz podró¿ wlek³a siê strasznie z powodów odniesionych ran.<nmm>
Naruto zjawia siê na drodze .Idzie powolnym krokiem kieruj±c siê w stronê wielkiego wodospadu,rozmy¶laj±c przy tym.

<nmm>
Id±c tak do konohy kurier mówi Ci, ¿e tak na prawdê to nie wzi±³ Ciebie dla towarzystwa, a dla ochrony. Niesie wa¿ne dokumenty i obawia siê kradzie¿y.
-A Ty ch³opcze? Co Ciê sprowadza w te strony ?
Mnie?Mnie nic nie sprowadza przyszed³em pozwiedzaæ,gdy¿ d³ugo mnie tutaj nie by³o-powiedzia³ Naruto i szed³ dalej z kurierem.
Id±c w mi³ej atmosferze nagle przed wami wybiega ranny dzik z wbitym shurikenem w grzbiet. Leje siê z niego krew. Wygl±da jakby przed czym¶ ucieka³.
Nie ruszaj siê,poczekamy a¿ przebiegnie,mo¿e kto¶ go goni,to zaczekamy na t± osobê.-powiedzia³ i usiad³ na jednym z kamieni oczekuj±c na osobê która goni dzika.
Po kilku minutach czekania nikt nie wychodzi.Najwidoczniej ten kto na niego polowa³ albo trafi³ go przypadkiem albo zgubi³ trop, nie wiadomo. A dzik sam stara siê pyskiem wyj±æ shurikena. Gdyby nie mia³ sier¶ci by³o by widaæ jak blady jest.
Kuso.On chyba d³ugo nie poci±gnie trzeba mu wyci±gn±æ ten shuriken-powiedzia³ Naruto i zbli¿y³ siê do dzika by wyj±æ mu shuriken z cia³a.
W momencie gdy chcia³e¶ wyci±gn±æ mu shurikena z grzbietu dzik nagle przemieni³ siê w cz³owieka, a konkretniej w m³odego ninja. Chcia³ Ciebie od razu zaatakowaæ ale uda³o Ci siê zrobiæ unik. Wsta³, wyj±³ swój miecz i jest gotowy do walki.
Tylko mi nie mów ¿e mam z tob± walczyæ-Naruto powiedzia³,wyj±³ dwa shurikeny i rzuci³ nimi w ch³opaka,potem wyci±gn±³ kunaja i zaatakowa³ go nim próbuj±c go zraniæ.
Ch³opakowi uda³o siê str±ciæ shurikeny ale Twój atak kunaiem zadrasn±³ mu ramiê. Odskoczy³ na drzewo i zacz±³ uciekaæ po ga³êziach w kierunku konohy.
Nie bêdê za nim gania³-Naruto powiedzia³ do kuriera.
Chod¼my dalej.-powiedzia³ i ruszy³ w kierunku konohy.
Dochodzicie do miejsca w którym g³ówna droga jest zablokowana przez zapalone zwalone drzewa. Ani Ty ani kurier nie macie ¿adnych wodnych technik by ugasiæ ogieñ. Mo¿ecie spróbowaæ przedrzeæ siê przez pal±ce drzewa b±d¼ omin±æ je ¶cie¿k± obok, któr± w³a¶nie Twoje bystre oko wypatrzy³o.
Idziemy tamt± ¶cie¿k± bo têdy nie przejdziemy-powiedzia³ Naruto i ruszy³ w kierunku bocznej ¶cie¿ki.
Drobne rzezimieszki, które powali³y pal±ce siê drzewa na g³ówn± trasê dobrze zaplanowali swoj± pu³apkê. Wyskakuje na przeciw Ciebie dwóch oko³o 10-13 letnich ninja. Jeden atakuje Ciebie, a drugi kuriera.

Ja bêdê walczy³ za kuriera.
Szybko wyci±gam dwa shurikeny i rzucam nimi w atakuj±cego mnie dzieciaka.Gdyby nie uda³o mi siê go zatrzymaæ,odskakujê na bok i tam wyci±gam dwa shurikeny.Rzucam nimi w dzieciaka.Jak dzieciak by oberwa³ wyci±gam kunaja i atakujê go kunajem by zraniæ dzieciaka.
Jeden z shurikenów trafi³ i ugrzêz³ w nodze dzieciaka. Jest trochê wolniejszy ale widaæ po jego twarzy, ¿e nie zamierza odpu¶ciæ.
Skoncentrowa³ siê i strzeli³ do Ciebie z Goukakyuu no Jutsu [Katon] ¶redniej wielko¶ci kul± ognia. Wycelowana by³a tak ¿eby uderzaj±c Ciebie trafi³a te¿ w kuriera. Ch³opak po tym jutsu wyra¼nie opad³ z si³.

Drugi ch³opak atakowa³ za¶ normalnie za pomoc± katany.
Kurier jak to kurier robi³ to co potrafi³ najlepiej. Biega³ i biega³ by unikn±æ ataków. Jednego nie móg³ unikn±æ i zosta³ zraniony w rêkê.
No to przesadzili¶cie-powiedzia³ Naruto.
Unikaj!-krzykn±³ do kuriera.
Sam rzuci³ kunaja na prawo i zrobi³ z nim kawarimi by unikn±æ ataku.Po kawarimi wyci±gn±³ kolejnego kunaja i podbieg³ do dzieciaka próbuj±c raniæ go by nie by³ w stanie dalej walczyæ.Gdy drugi dzieciak zajmowa³ siê kurierem Naruto wyj±³ kunaj i rzuci³ w dzieciaka.
Uniknêli¶cie ataku ognist± kul±, ale w momencie gdy bieg³e¶ ju¿ z kunaiem wycelowanym w dzieciaka pojawi³ siê jakby znik±d oko³o 18 letni ninja.
-Przestañ bo zginiesz- powiedzia³ gwi¿d¿±c na swoich znajomych by Ci siê oddalili.
- Jeszcze tu wrócimy.- rzuci³ granat dymny i mog³e¶ siê tylko domy¶laæ w którym kierunku uciekli.

Kurier trzyma³ siê za ramiê. Krwawi³o ca³kiem okazale.
Chod¼ dojdziemy do Konohy i pójdziesz do szpitala.-powiedzia³ Naruto i w raz z kurierem udali siê w dalsz± drogê do konohy.
Trzymaj±c siê za ramiê kurier szed³ powoli. Czu³ siê co raz to s³abiej ale nie chcia³ siê poddawaæ, ma misjê do wykonania.
W lesie zapad³ ju¿ zmrok i jak to po zmroku zrobi³o siê ca³kiem ciemno.
Kuso i co my teraz zrobimy-zapyta³ Naruto.
Nie ma co idziemy musimy doj¶æ do Konohy jak najszybciej bo to siê mo¿e ¼le skoñczyæ-znów powiedzia³ i ruszy³ w kierunku konohy.
Kurier wyj±³ z torby podrêczn± latarkê turystyczn±, mia³a o¶wietliæ drogê przed wami. Przekaza³ j± Tobie gdy¿ on ma zajête rêce.

Dochodzicie do d³ugiego mostu przy którym stoi policjant z konohy.
Policjancie! Zabierz go pan do szpitala w konosze.Jest on ranny-powiedzia³ Naruto.Albo pójdê z wami-powiedzia³ i czeka³ czy policjant siê zgodzi czy te¿ nie.
-Ch³opcze, chcia³bym ale nie mogê opu¶ciæ stanowiska bo gdzie¶ w okolicy grasuje m³odociany gang genninów. Nie którzy s± bardzo silny, jak chunini.
Policjant rozejrza³ siê do oko³a i zezwoli³ wam przekroczyæ most.
Most jest d³ugi, oko³o 20 metrów, a pod wami rw±ca rzeka.
Nie mamy wyboru-Powiedzia³ Naruto do kuriera,wszed³ na most i zacz±³ powoli po nim kroczyæ w raz z kurierem.
Przeszli¶cie most bezpiecznie ale nie oby³o siê bez stresów. Gdy byli¶cie na drugiej stronie stra¿nik przemieni³ siê w 17 letni± dziewczynê ninja, a przed wam stan±³ ten sam 18 latek co wcze¶niej.

-Jeste¶my tu po to co niesiesz przy sobie kurierze. Oddaj, a darujemy Tobie ¿ycie.

Kurier siê zarzeka³, ¿e po jego trupie wiêc napastnicy nie mieli innego wyboru. Atak z dwóch stron

obrona>atak
*Kuso,kuso,kuso! Po co ja siê zgadza³em na t± podró¿,no nic trzeba walczyæ!*-pomy¶la³ Naruto.
Naruto odskoczy³ na bok,by unikn±æ ataku,wyj±³ 3shurikeny i rzuci³ nimi w 18letniego ninja.Potem wyj±³ kunaja i rzuci³ siê na niego by go zraniæ.Gdyby atak kunajem nie wyszed³,Naruto podbiega do 18letniego ninja i u¿ywa na nim Naruto Rendan.
Wyl±dowa³em na drodze do wioski...Mistrz ognia...Zwin±³em ryuuri i ruszy³em w kierunku bramy rozmy¶laj±c nad zbli¿aj±cym siê starciem...
<NMM>
Ataki rêczne i Twoje taijutsu nie podzia³a³y na ch³opaka ale skutkiem Twojego ataku by³o to, ¿e straci³ du¿o energii na unikniêciu Twoich ataków i przynajmniej przez rundê nie bêdzie atakowa³.
Kurier doskonale zwodzi³ dziewczynê. Do momentu póki dziewczyna nie u¿y³a genjutsu i uda³o siê jej z³apaæ w technikê kuriera. Nie mo¿e teraz ona Ciebie atakowaæ lecz tylko siê broniæ i to z miernym skutkiem.
*Kuso,nie dam im rady,muszê u¿yæ Rasengana!*-pomy¶la³ Naruto.
Naruto podbieg³ do dziewczyny i próbowa³ u¿yæ Naruto rendan.Gdyby ten atak siê uda³ Naruto odskakuje, i u¿ywa Rasengana by trafiæ 18letniego ninja i zakoñczyæ t± walkê.
Uda³ Ci siê atak na dziewczynê, kurier zosta³ uwolniony z genjutsu. Dziewczyna jest powa¿nie ranna. Wykonuj±c rasengana lekko siê zmêczy³e¶ ale dasz radê kontynuowaæ walkê. Ch³opak 18 letni zbiera siê powoli do ataku wykonuj±c nieznane Tobie pieczêcie.
*Kuso! Co on robi? Jaka¶ nie znana mi technika?!*-my¶la³ Naruto.
Szybko wyci±gn±³ dwa kunaje i rzuci³ nimi w przeciwnika gdy ten by³ zajêty sk³adaniem pieczêci.Potem szybko obiega go z boku,wyci±ga kunaja i próbuje wbiæ mu go w plecy.
Pieczêcie by³y cze¶ci± silnego fuutonowego jutsu tornada. Lec±ce kunaie nagle siê zatrzyma³y, zawis³y, a chwilê potem pomknê³y w Twoim kierunku. Tornado os³ab³o, a przeciwnik powoli zbiera siê do ucieczki.
Naruto kuca by unikn±æ ataku kunaji.Potem wyci±ga szybko kolejnego kunaja i rzuca nim w uciekaj±cego przeciwnika.Podchodzi do kuriera.Wszystko dobrze? Chod¼ trzeba doj¶æ do tej konohy-powiedzia³ Naruto i ruszy³ w kierunku Konohy.
Trafi³e¶ kunaiem w podudzie. Przeciwnik zdo³a³ uciec.
Kurier nie da rady chodziæ i musisz go targaæ na barkach do konohy.
Ju¿ widaæ z daleka bramê konohy.
Naruto bierze kuriera na barki.
Ale ty ciê¿ki-Naruto powiedzia³ i za¶mia³ siê.
Naruto ruszy³ z kurierem na barkach w kierunku bram konohy.

<nmm>
5 cia³ przemknê³o drog±, ich celem by³o Yuki gdzie by³a osoba któr± Kyoko za wszelk± cenê chcia³ pokonaæ... b±d¼ te¿ zwyczajnie powstrzymaæ.
NMM
Richarde przybiegl na miejsce i muslac chwilke stwozyl dwa klony i razem z nimi zamaskowal sie na poboczach w krzakach i czekal az transport sie pojawi na drodze dodatkowo zamaskowalem dwie wybuchowe notki
Przygotowa³e¶ siê do zasadzki. Razem z klonami wypatrywa³e¶ powozów , które po kilkunastu minutach zaczê³y cicho nadje¿d¿aæ. Mog³e¶ dostrzec tych obiecanych 15 osób uzêbionych w katany , du¿e shurikeny i inn± broñ shinobi. Us³ysza³e¶ ich ciche rozmowy. Zobaczy³e¶ , ¿e z przodu idzie jeden cz³owiek za zamaskowan± twarz± tak , ¿ê tylko oczy widaæ.Zauwa¿y³ê¶ , zê to w³±¶nie Ona zatrzymuje ca³e powozy i rozgl±da siê niepewnie
Richarde niewychylal sie narazie tylko czekal co zrobi zamaskowany meszczyzna richarde i klony byly niemam nieslyszalne dodatkowo richarde wykozystal to ze to on robi zasadzke i tylko obzerwowal a w razie jakiegos dziwnego zbiegu okolicznosci i ataku meszczyzny oddalam sie z klonami na bezpieczna odlegolosc nadal nieujawniajac swojej obecnosci Richarde czeka az meszczyzna wejzie w pole ataku kture jest dokladnie po srodku odleglosci miedzy kolnami
- Czemu siê zatrzymali¶my? - us³ysza³e¶ g³os i z jednego z powozów wychyli³ siê mê¿czyzna
- Mires chyba co¶ znalaz³, Panie - powiedzia³ jeden ze stra¿ników
Mires wyj±³ za pleców ³uk i du¿± strza³ê. Naci±gn±³ ciêciwe i zacz±³ kierowaæ siê w Twoj± stronê. Po kilku sekundach napi±³ strza³ê i szybko j± wypu¶ci³ tak , ¿e trafi³ Twojego jednego klona
- Mamy towarzystwo ! - krzyknê³a owa osoba.
W Twoj± stronê i drugiego klona ruszy³o 15 osób 7 na klon 8 na Ciebie. Powyci±gali katany i byli gotowi do obrony
klon wykonal matanetke i w kazdego razem z zamaskowanym meszczyznom pomknelo po dwa pioruny dodatkowo jesli przeciwnicy sa w polu notek klon posyla tam schurikeny richarde natomiast oddala sie i ukrywa na nowo jednak gdy kturys znajdzie sie w jedo zasiegu wyciaga swuj miecz elektrychny i blokuje nim ataki sila miecza =chidori wiec nawet blok ich zabije
Kiedy wykona³e¶ matanetke jeden ze zgromadzonych wykona³ jak±¶ dziwn± pieczêæ i Twoje pioruny po prostu odbi³y siê od ka¿dego z wrogów. Jednak Twój klon rzuci³ w notki shurikeny przez co notki wybuch³y i jeden z powozów siê przewróci³. Z tego powodu wyszed³ jaki¶ mê¿czyzna. Wzi±³ jednego z konia i ruszy³ galopem przed siebie. Po chwili znikn±³ . 7 osób które walczy³y z Twoi klonem ³atwo Go zniszczy³. Jednak 8 osó nie mog³o znalexæ CIebie w tym g±szczu. Po chwili do³±czy³o do nich tamte 7
Richarde teraz i nanich zrobil zasadzke wzol notki i linke poczym rozplutl je wkoli siebie i ustawil tak by zaden z wybuchuw go niedotknol a zapewnia mu obrone linek niewidac wiec plapka przygotowana ja jestem w jej srodku i robie podkop poza teren poszukiwan tamtych gdy wyszedlem spod ziemi kieruje sie do tamtego meszczyzny trzymajac muj miecz w rece poscig powinien isc w strone plapki gdzie prowadz i zapach i slady.
Jeszcze zanim ludzie do Ciebie doszli mo¿na by³o us³yszeæ krzyki. Mog³e¶ niewidocznie dostrzec jak jeden z zarzyna swoich ludzi. Robi±d podkop poczu³ê¶ jak kto¶ CI przystawia broñ do szyji.
- Radzê Ci siê nei ruszaæ - us³ysza³e¶...kobiecy g³os
Richarde usmiechnol sie sluszac kobiete i opuccil miecz lecz to bylo mylace bo gdy dotknol mieczem ziemi ta wybuchnela tak by wybuch poslal ja daleko odemnie ja natomias uaktywnilem zbroje z piorunow i uwazajac na tyly szedlem prosto w strone meszczyzny pewny siebie.
Dziewczyna uderzy³a w drzewo. Spojrza³a za oddalaj±cym siê mê¿czyzn±. Chwyci³a mocniej katanê i stanê³a Ci na drodze. W oczach mia³a w¶ciek³o¶æ ale równie¿ strach przed ¶mierci±. Jej miecz zab³ysn±³ dziwnie niebiesk± po¶wiat± i w Twoj± stronê po machniêciu katan± ruszy³ powiew wiatru który Ciê przewróci³ do¶æ mocno na ziemiê
Richarde wstal lecz nadal trzymal miecz w gorze poczym odparl
- jam jest Hokage zejdz mi z drogi albo oddaj mi wisior z niebieskim diametem . richarde powiedziawszy to stwozyl jeszcze dwa klony kture mialy w pogotowiu uzyc ,Rairyuu no Tatsumaki . Richarde spowaznial widzac zlosc kobiety i to ze jest poobijana.
Mê¿czyzna zd±¿y³ odjechaæ do wioski ( nie ma go) a kobieta patrzy³a na Niego z powag±.
- Nie pozwolê na to - powiedzia³a dziewczyna i rzuci³a siê z mieczem na Ciebie tworz±c przy okazji 3 klony które wykona³y jak±¶ technikê i w stronê klonów pogna³y strumienie wiatru które zniszczy³ klony. Sama dziewczyna zaatakowa³± CIê katan± z góry
Richarde juz nieco zly ze kobieta mu nieodpowiedziala wziol i wykonal Gin raiton no jinjia dzieki czemu wykonuje swoje pole anty grawitacyjne gdzie dziala tylko katon i raiton nastepnie dzieki calkowitej kontroli pola unosi ja w powietrzu do siebie jednoczesnie unieruchamia ja i pyta sie jej
- dlaczego tak bronisz tego zlodzieja??
Ta popatrzy³a na Ciebie ze spokojem i powiedzia³a
- A TY by¶ nie broni³ swojego Pana? - zapyta³a i jakim¶ cudem wyrwa³a rêkê z niewidzialnych wiêzów i d¿gnê³am Ciê katan± w ramiê. Broñ przebi³a Twoje ramiê na wylot. Poczu³e¶ pieczenie kiedy dziewczyna wyjê³a katanê z cia³a. Twoje pole zaczê³o dziwnie s³abn±æ a po chwili kompletnie opad³o. Dziewczyna upad³a na ziemiê i by³a przygotowana do walki
Wi wraz z Kido wbiegaj± na tereny Konohy. Ch³opak nie am an sobie oznaczeñ Taki , a raczej rozpoznawaln± postaci± nie jest. Ma³o osób wie o tym , ze jego wioska jest w ZZWS. Jednak z drugiej strony Wi wraz z Kido byli niezauwa¿alni. Skakali po drzewach strasznie szybko ¶pieszy³o siê im.

<NMN za mnie i Kido>

Dodane po 3 godzinach 15 minutach:

Wraz z Kido i 2 klonami * na klonach cia³a Saska i Shizue) przekraczamy szybko drogê. W lesie bezpieczniej dlatego Wi woli i¶æ tamtêdy. Szybko znikaj±.

<NMN ja + Kidou + klony z cia³ami Saska i Shizue)
Dante z Tengenem na lodowym smoku powinni ju¿ bez problemu dogoniæ owego Wi dima. Czarny smok znajduje sie przed uciekinierem.... Obok Dantego sta³ Kisuke którego Dante przyzwa³ w czasie po¶cigu i Asure. Kisuke ca³y czas wyczuwa³ chakrê Wi Dima , wiec Dante nie móg³ go zgubiæ.... Dante ma na sobie mizu kawarimi jak zawsze

// Wi czekamy na decyzje MG , anie skaczesz z tematu do tematu najwy¿ej MG napisz ¿e nie mog³em ciê ¶cigaæ .. //
Ok to ja napisze
Dante nie mo¿esz ¶cigaæ Wi
1. Przerwa³e¶ specjalnie misje aby niby us³yszeæ co siê dzieje i zacz±æ go ¶cigaæ
2. Nagle jakim¶ cudem znalaz³e¶ siê w murach i ju¿ wiedzia³ê¶ o co chodzi
Takie co¶ jest po prostu ju¿ prxegiêciem.
Daltego nie pozwalam Ci go ¶cigaæ
// Spoko minako dostosuje siê ..... //

Dante zgubiwszy trop wraca do suny ....

nmm
Lecê z zawrotn± prêdko¶ci± powy¿ej szlaku do Konohy. Wykonuj±c ostre skrêty w powietrzu bawiê siê jak nigdy w ¿yciu. Ca³kiem, jakbym nie mia³ przed sob± walki z niepokonanym cz³owiekiem... No có¿. Do czasu niepokonanym.
-Dobrze mieæ takiego diab³a stró¿a jak ty Juubina...-mrukn±³em zadowolony i pomkn±³em ju¿ prosto pod wodospad
NMM
Przebieg³ najszybciej jak móg³ przez dolinê by czym prêdzej dotrzeæ do Konohy, a stamt±d udaæ siê do Otogakure. Nie ogl±da³ siê te¿ na nic po drodze.

[nmm]
Zakapturzona postaæ pojawi³a siê na szlaku który zmierza³ w stronê konochy, lecz najwyra¼niej ona stamt±d wraca³a. widaæ by³o, ¿e biegnie gdy¿ zale¿a³o jej na czasie. Jej celem by³ ukryty wodospad.<NMM>
Wznawiamy misje Richarde...a i innych którzy by chcieli têdy przechodziæ mogliby do koñca tej walkinie pisaæ tutaj postów?
Oto co pisa³am ostatnim razem
Ta popatrzy³a na Ciebie ze spokojem i powiedzia³a
- A TY by¶ nie broni³ swojego Pana? - zapyta³a i jakim¶ cudem wyrwa³a rêkê z niewidzialnych wiêzów i d¿gnê³am Ciê katan± w ramiê. Broñ przebi³a Twoje ramiê na wylot. Poczu³e¶ pieczenie kiedy dziewczyna wyjê³a katanê z cia³a. Twoje pole zaczê³o dziwnie s³abn±æ a po chwili kompletnie opad³o. Dziewczyna upad³a na ziemiê i by³a przygotowana do walki
richarde przykucnol i zlapal sie za ramie lecz usmiechnol sie bo dzieki Souzou Saise richarde nietylko sie uleczyl ale tez zregenerowal swoja czakre teraz cialo richarda pokryla masa tatulazy. richarde zrozumial ze musiala zmarnowac mase czakry i energi . richarde szybko wstal i wiedzac ze pole zadzialalo na kobiete odskoczyl i wykonujac matanetke wyslal pioruny wkolo kobiety tak by odciac jej droge ucieczki i dzieki wybucha od piorunow setki odlamkow ruznej wielkosci powinny zranic kobiete lecz niezabic bo chcialem ja przesluchac . w razie ataku odskakuje broniac sie mieczami.
Uleczy³e¶ swoje rany. Wsta³e¶ i rzuci³e¶ b³yskawice w stronê swojej przeciwniczki. Ta j± powa¿nie zrani³a. Nie by³a przygotowana na taki atak. Le¿y powa¿nie ...nawet bardzo powa¿nie na ziemi. Ledwo mo¿e isê ruszaæ. Ma zamkniête oczy z bólu jednak nie krzyczy , nie pozwala sobie nawet na jêk bólu. Nie zwróci³ê¶ uwagi na to , ze technika by³a trochê os³abiona. Nie wiesz czemu. Nie wiesz gdzie jest ten który ukrad³ Twój naszyjnik. Dziewczyna umiera³a...by³o to widaæ , ¿ê taki atak mimo , zê nie powinnien byæ gro¼ny dla niej by³ ¶miertelny. Co robisz? Czujesz siê mimo wszystkiego zmêczony
Richarde poczul zmeczenie i podparl sie mieczem i podszedl do kobiety podpierajac sie mieczem potem kleknol obok kobiety i prawa reka wyjol z kieszaki linke i zwiazawszy jej rece i nogi tak aby niemogla sie uwolnic po tym zabezpieczeniu wykonalem Fuukin Souhuu Eisei no Jutsu za swojej lewej dloni. nastepnie wlozylem dzieki technice reke do jej ciala i zaczolem oplatac jej serce i inne nazady nicmi z czakry przez to zaczol sie proces leczenia nazadow po tym zabiegu ta samom technika zaczolem leczyc reszte jej ciala . gdy skonczylem usiadlem obok niej i czekalem az on sie ocknie i bedzie mogl ja przesluchac . sam zaczol odpoczywac .
Zwi±za³e¶ dziewczynê i zacz±³e¶ j± leczyæ...przynajmniej próbowa³e¶. Niestety bardzo chcia³a¶ u¿yæ techniki do wyleczenia kobiety jednak nie mog³e¶. Nie wiedzia³e¶ czemu? Czu³e¶ , ¿e masz chakrê aby to zrobiæ ale nie mog³e¶. Jakby co¶ j± blokowa³o. Dziewczyna siê ocknê³a i kaszlnê³a krwi±. Zerknê³a na Ciebie. Linki którymi zwi±za³e¶ jej rêce i nogi mocno uwiera³y j± w cia³o. U¶miechnê³am siê delikatnie , bardzo delikatnie pomimo bólu i powiedzia³a
- Lubisz patrzeæ na ludzkie cierpienie? Je¶li nie to mnie dobij.... - szepnê³a s³abo i znowu kaszlnê³a krwi±. Zycie z niej ulatywa³o...by³o to widaæ go³ym okiem.
Richarde widzac ze niemoze uzyc techniki jednak niepoddawal sie i zaczol leczyc ja recznie bez techniki rozwiazal jej sznury bo teraz mimo iz moze przezyje to niebedzie wstanie nic mu zrobic podniusl ja i polozyl ja swojej sbroi nastepnie wyjol swoje nazedzia medyczne i zaczol ratowac jej zycie muwiac
- nielubie patrzec jak ktos cierpi jestem medykiem i nawet jesli tego niechcesz ja bede cie prubowal uleczyc
po tych slowach uspil ja ziolami kture mial przy sobie i osloniety przez skrzydla swojej orlicy zaczol operowac kobiete . mimo iz niemial specjalistycznej aparatury powinien sobie poradzic wkoncu jest jednym z najlepszych w tej branzy . gdy skonczyl otarl czolo i zaszyl miejsca gdzie operowal szycie bylo tak precyzyjnie wykonane ze niepowinny zostac nawet milimetrowe blizny. . po tych czynnosciach usiadl jeszcze bardziej zmeczony i zaczol sie zastanawiac dlaczego niemoze wykonac technik zaczol sie rozgladac po calej okolicy to samo zrobila orkica richarde podejzewal ze musi to byc jakas technika bo zakry niemozna od tak sobie zatrzymac.
Chcia³e¶ pomóc dziewczynie. Jako medyk nawet mia³e¶ taki obowi±zek aby pomóc umieraj±cemu. Lecz zanim da³e¶ jej zio³a aby zasnê³a. Ta ju¿ le¿a³a martwa z otwartymi szeroko oczami. Dopiero teraz spostrzeg³e¶ jak m³oda jest to kobieta. Mia³a zaledwie 17 lat. Patrzy³a martwo w niebo gdzie lata³a Twoja orlica. Nie by³o zagro¿enia. Nic nie wyczuli¶cie.
Nieco zawiedziony zamknolem jej oczy poczym pyzwolalem swoja orlice by ta zaczela rozgladac sie z bardzo wysoka dzie udala sie tamta karawana sam natomiast zamachnol sie nieczem i dzieki sile miecza ziemia wybuchla i nim spadla ulozylem kobiete w dole uwczesnie przeszukujac jej zwloki poszukujac wskazowki. gdy dol sie sasypal okrylem to miejsce kamieniami i poszedlem w miejsce gdzie rozwalilem jedna z skrzyn czy cos w tym stylu.
Karawana zniknê³a. Orlica nie mog³± jej zobaczyæ poniewa¿ by³a ju¿ bardzo daleko. Jednak po przeszukaniu dziewczyny znalaz³e¶ fragment mapy. Mapy Konohy. By³ zaznaczony krzyk w pewnym miejscu. Niedaleko miejsca gdzie aktualnie stoisz. Przypomnia³e¶ sobie zleceniodawcê i Jego mapê. POkaza³ Ci miejsce gdzie najprawdopodobniej kierowa³ siê Twój z³odziej. To samo miejsce to by³ w³a¶nie ten krzy¿yk na mapie. Widocznie to tam siê kierowali. Zakopa³e¶ cia³o dziewczyny i ruszy³ê¶ tutaj
Richarde zastanowil sie chwilke i wyslal makaje zwiadem do przodu po pewnym czasie sam poszedl w tamto miejsce gzdie spodziewal sie zanalezc naszyjnik

NMM
Szed³ powoli go¶ciñcem prowadz±cym z daleka do Konohy. On jednak nie kierowa³ swych kroków w stronê Ukrytej Wioski Li¶cia. Szed³ kierunkiem przeciwnym, udaj±c siê do Ame no Kuni.
"Prawdopodobnie z tego kraju bêdê móg³ siê dostaæ do Kaze no Kuni, gdzie znajduje siê Suna. " - planowa³. Obejrza³ siê na dziadka. Drepta³ za nim, stawiaj±c ma³e kroki, wiêc Akuro co chwila zwalnia³ kroku. - "Je¶li ci, którzy chc± go dorwaæ, wynajêli bardziej rozumnych ludzi, na pewno spróbuj± najpierw go porwaæ, zanim mnie zaatakuj±. A on porusza siê tak wolno, jakby za cholerê nie móg³ zrozumieæ powagi sprawy. A przecie¿ tu chodzi o jego ¿ycie. Ci naukowcy... Nigdy ich pewnie nie zrozumiem. "
Co chwila rozgl±da³ siê na wszystkie strony - w ty³ za dziadkiem, w resztê kierunków za ewentualnym wrogiem.
"Nie ma tu raczej drzew, krzaków, ani zbytnio pagórkowatego terenu, wiêc w±tpiê, ¿eby mogli siê gdzie¶ ukryæ... Ale ostro¿no¶ci nigdy za wiele. Nie mogê nie doceniaæ przeciwnika, którego nie znam. Mo¿e spytam dziadka pó¼niej, czy wie, jacy dok³adniej wrogowie nas szukaj±. Ale to przy bramie której¶ z wiosek, gdzie bêdê bezpieczny. Na razie nie mogê siê skupiaæ na rozmowie. "
Dziadek nie szed³ zbyt szybko , raczej by³ powolny , jednak z tob± nie rozmawia³. Liczy³ co¶ na ma³ej karteczce po czym schowa³ j± do kieszonki i wyci±gn±³ nastêpn±. T± czynno¶æ powtarza³ wiele razy , w³a¶ciwie przez ca³± drogê. Nikt was tak blisko Konohy nie zaatakowa³ , wybra³e¶ dobr± i bezpieczn± drogê. Jednak potem warto by by³o zboczyæ z g³ównego szlaku. Zawsze jest on niebezpieczny i nawet przez przypadek mo¿na napotkaæ g³upie zagro¿enie. . . a ty musia³e¶ uwa¿aæ nas starca , który biegaæ nie umia³. . . Mo¿ecie i¶æ dalej tu nikt was nie napadnie
Akuro szed³ wiêc dalej. Coraz bardziej denerwowa³o go zachowanie starca, a dochodzi³ do tego strach przed atakiem, choæ tak blisko Konohy atak by³ raczej niemo¿liwy. W³o¿y³ rêkê pod bluzkê i zacisn±³ d³oñ na rêkoje¶ci pugina³u. Nie wyczu³ zagro¿enia, po prostu poczu³ nag³± potrzebê zaci¶niêcia czego¶ w d³oni. Z nerwów. Szed³ dalej, a torba zdawa³a mu siê ci±¿yæ, choæ by³a tak naprawdê leciutka.
[NMM, NMD]
Richarde wrucil do miejsca gdzie rozwalil jeden z powozow czy co tam bylo i zaczol szukac sladow krure poprowadzily by go do tamtego zlodzieja makaja latala wysoko by sprubowac jednak dostrzec cos podejzanego chocby jedna upuszczona monete przez uciekinierow . richarde byl pelen energi zdjol tamte lachy z siebie i schowal je nadal szukajac tropu
Przeszukuj±c miejsce ataku zauwa¿y³ê¶ karteczkê. By³ to jaki¶ fragment. Na karteczce by³o napisane
" Naprzeciwko miejsca gdzie usiad³ê¶ aby odpocz±æ"
Nic innego nie mog³ê¶ odnale¼æ. Tak samo Twoja przyjació³ka która szuka³a z powietrza
Tam gdzie odpoczywalem ehh ja nie odpoczywalem nigdzie ale zaraz pewnie chodzi o bar richarde nazucil ponownie szmate na siebie i skierowal sie ponownie do wioski tym razem postanowil niewchodzic gluwnym wejsciem by niezwracac na siebie uwagi

NMM
Szybki bieg³em w stronê konohy by zaraz skrêciæ w kierunku wioski d¼wiêku, by jak najszybciej dotrzeæ na miejsce.<nmm>
bieg³ w przeciwn± stronê ni¿ do wioski by³o widaæ ¿e ¶pieszy mu siê <NMM>
Wi i Dante podró¿owali tak na Asurze , gdy nagle doszli do g³ównej drogi w Konoha. Wi zatrzyma³ pingwinka i nakaza³ mu tu staæ. Ch³opak zaskoczy³ z czapki i powiedzia³ ochoczo do Dantego :
-Ty tu poczekaj , a ja przejdê siê do Konohy , albo w³a¶ciwie mo¿esz i¶æ ze mn± jak chcesz. Tam zawsze siê co¶ dzieje , no i mówi± , ze nowy Hokage usiad³ na tronie. Wiêc ja partnerze siê ulatniam , ¿egnaj , znajd¼ mnie w Konoha. - Po tych s³owach po Wi pozosta³a tylko chmurka dymu , ch³opak pêdzi³ odwiedziæ star± wioskê , w nowym stroju.

<NMM>

/Mam pozwolenie na sterowanie Dantkiem i Pingwinem //

Dodane po 7 godzinach 42 minutach:

Wi o w³asnych nogach wraca do Kusy , mówi±c do Dantka :
-Id¼ do Konohy jest nasza - ch³opak bardzo szybko to powiedzia³ i znikn±³ , bardzo mu siê ¶pieszy³o.

<NMM>
Wysz³am z lasu i znalaz³am siê na drodze do wioski li¶cia. Sz³am dosyæ wolnym krokim, moje oczy by³y jak zwykle nieobecne a twarz miczego nie wyra¿a³a. Znowu zwoni³am kroku Jeszcze nie chce wracaæ do domu i tak nie mam po co, zastanawia³am siê nad wieloma sprawami. Po chwili zauwa¿y³am, ¿e stane³am w miejscu Za du¿o my¶le i znowu ruszy³am przed siebie.
Rozmy¶laj±c o wielu rzeczach, zauwa¿y³a¶ id±cego wprost na Ciebie m³odzieñca. Dostrzeg³a¶, ¿e ch³opak siê spieszy³. Gdy ju¿ znalaz³ siê blisko twojej osoby, to zobaczy³a¶ ca³y jego wygl±d. By³a to ubrany w granatowy strój osoba, mia³a ze sob± teczkê z wieloma zwojami. Na stroju przyszyty by³ numer 23283502. Shinobi mia³ b³êkitne oczy i krótkie, blond w³osy. Na g³owie mia³ czarn± czapkê z daszkiem. U¶miechn±³ siê do dziewczyny i powiedzia³:
- Witam, jestem 23283502. Hinata? Tak, na pewno. Oto dla ciebie przesy³ka. - Wyj±³ z torby zielony zwój i wrêczy³ go panience. Po tym uk³oni³ siê i ruszy³ dalej w swoj± drogê. Nawet, gdyby¶ Go o co¶ zapyta³a, to nic by Ci ju¿ nie odpowiedzia³. Po otworzeniu zawiniêtego pieczêci± papieru, ukaza³ siê list o nastêpuj±cej tre¶ci:

Droga Hinato,

Ty mnie nie znasz, ale ja Ciebie znam bardzo dobrze. S³ysza³am wiele pozytywnych uwag na twój temat. Zarekomendowa³ twoj± osobê Arashi Hyuuga. Nie wiem czy Go znasz, ale on siê zajmuje ewentualnymi misjami ,które s± zlecane m³odym cz³onkom rodziny. Zauwa¿y³, ¿e ty nie masz ¿adnego jeszcze zlecenia, wiêc postanowi³ ci je daæ. tutaj do akcji wkraczam ja, Kazuki Ishimura, twoja zleceniodawczyni. Mam dla Ciebie ma³e zadanko... Wiadomo, ¿e czeka Ciê za to sowita zap³ata. No i do tego dostaniesz pochwa³ê ode mnie, co pójdzie pó¼niej do twoich akt. Otó¿... Mam lekki problem... Mianowicie, zgubi³am swoj± bardzo drogocenn± apaszkê w kolorach têczy, jednak ona nie by³a taka zwyczajna, poniewa¿ zmienia³a kolor zale¿nie od otoczenia w jakim siê znajduje. Proszê bardzo Ciebie o znalezienie mojej zguby. Znajduje siê ona w mojej rezydencji. By siê tam znale¼æ, to musisz wykonaæ trzy pieczêcie w nastêpuj±cej kolejno¶ci: Nezumi(Szczur), Hebi(W±¿), Tora(Tygrys). Po tym od razu przeniesie Ciê do tego miejsca. Po znalezieniu jej, powróæ tutaj z szalem, wykonuj±c te same symbole. A nastêpnie wykonaj Tori(Ptak) i Ryu(Smok), a bêdê wiedzia³a, ¿e wykona³a¶ swoje zadanie i jak najszybciej siê pojawiê kolo Ciebie.

Powodzenia,
Kazuki Ishimura.

//Masz napisaæ na minimum(minimum nie oznacza maksimum) 1.5 strony A4 ,czcionka 12, jak szukasz w jej 100 pokojowym mieszkaniu apaszki, dodaj te¿ anegdotkê ,jak po przeszukaniu po³owy pokoi znajdujesz nie ten szal co trzeba i ju¿ maj±c wychodziæ ,orientujesz siê ,¿e to nie jest to co mia³a¶ znale¼æ. Mi³ego pisania //

Po przeczytaniu listu chcia³am o co¶ zapytaæ chlopaka ale ten ju¿ odszed³. Cicho westchne³am Zlecili mi szukanie jakie¶ dziwnej apaszki, a na dodatek poleci³ mnie tej pani Arashi Hyuuga, z tego co wiem jest on liderem mojego klanu. Mówi siê trudno. Jeszcze raz przeczyta³am zwój i dok³adnie przyj¿a³am siê pieczêci±, które mia³am wykonaæ. Zchowa³am list, skupi³am chakre w sobie i wykona³am nastêpuj±c± pieczêæ po której mia³am siê znale¶æ w rezydencji Kazuki Ishimura. Gdy j± wykona³am znikne³am.

<NMM>
”Yare… ta pogoda mnie wykoñczy… „ My¶li przelatuj±ce mu przez g³owê towarzyszy³y nieskromnemu przeci±ganiu siê w trakcie przemieszczania siê miêdzy punktem A, a punktem B. Szed³ wolno ubrany na czarno jako blady shinobi, znany jedynie w swoim kraju. Byæ mo¿e zacznie teraz byæ rozpoznawany tak¿e i tutaj w kraju ognia. Stawiaj±c krok za krokiem zastanawia³ siê dlaczego tu idzie, przecie¿ nie ma ¿adnej misji ani te¿ z niczyjego polecenia uda³ siê w podró¿. Nagle na jego twarzy pojawi³a siê oznaka znalezienia szukanej odpowiedzi na nêkaj±ce go pytanie. Kilka dni temu sta³ siê pe³no prawnym chuuninem i dziêki temu móg³ opu¶ciæ wioskê na kilka dni w celu wypoczynku i zapoznania siê ze ¶wiatem. Na jego ustach widnia³ ma³y u¶miech któremu towarzyszy³o rzadkie mruganie powiekami, które zas³ania³y czerwone ¶lepia. Kiedy wy³oni³ siê zza wzgórza zwróci³ wzrok przed siebie i zatrzyma³ siê w miejscu jakby zobaczy³, co¶ nies³ychanego. To by³a te¿ prawda, przed nim w oddali znajdowa³y siê bramy jednej z ukrytych wiosek shinobi. W tym samym te¿ momencie przeszy³o go kilka uczuæ jak i emocji zwi±zanych z sytuacj±. By³ na pocz±tku zaskoczony i podekscytowany tym co ujrza³ ale by³ te¿ przestraszony, co zrobi± stra¿nicy i mieszkañcy kiedy go zobacz±. Stoj±c na dró¿ce znajduj±cej siê na wzniesieniu obserwowa³ wielkie wrota Konohy. W jego oczach ros³a ciekawo¶æ i obawa. Wiedzia³, ¿e bez dobrej wymówki nie wejdzie tam i obcych ninja tam nie wpuszcz± bez pisemnego polecenia. Zsun± z czo³a ochraniacz i ukry³ go g³êboko w kieszeni. Po chwili kiedy poprawi³ ubranie i ¶nie¿no bia³e w³osy ruszy³ zabójczo tanecznym i ¿ywym krokiem w stronê wioski. Mia³ jeszcze do¶æ spory kawa³ek wiêc nie przejmowa³ siê zbyt szybkim dotarciem na miejsce. Zacz±³ siê jednak zastanawiaæ, co powie stra¿nikom kiedy znajdzie siê na miejscu i bêdzie musia³ powiedzieæ im jak±¶ ³adn± bajeczkê. ”Mo¿e sam napiszê jakie¶ pismo, w którym z polecenia mojego lorda bêd± móg³ wej¶æ do kraju ognia. Ale nie… przecie¿ zdj±³em ochraniacz, jakbym zacz±³ go teraz nak³adaæ mogli by to zobaczyæ stra¿nicy… A nie wygl±daj± na osoby chc±ce siê zaprzyja¼niæ.” W g³owie ca³y czas krêci³y mu siê my¶li, które pozwol± mu na wej¶cie do wioski. Odleg³o¶æ z ka¿dym krokiem zmniejsza³a siê i sprawia³a, ¿e stawa³ siê wyra¼niejszy dla osobników przy bramie. Sam te¿ zastanawia³ siê jak potraktuj± go kiedy zechce przekroczyæ granicê wioski, po opowiedzeniu bajki czy zwyk³ym spojrzeniu na niego. Serce bi³o mu coraz mocniej ale przez swój wygl±d jak zwykle wszyscy patrz±c na niego wiedzieli opanowanego ch³opaka. Id±c ¶cie¿k± rozgl±da³ siê delikatnie lecz niedyskretnie na boki, jakby powydziwia³ okoliczne tereny z chêci± podró¿owania po nich. Nagle zobaczy³ obok ¶cie¿ki koszyk pe³en jab³ek. Podszed³ do niego do¶æ cicho i zatrzyma³ siê kilka centymetrów od niego. Przykucn±³ przygl±daj±c siê im z wytrzeszczonymi oczami i po chwili siêgn±³ otwart± d³oni± po jedno z nich. Unosz±c je do góry przyjrza³ siê mu dok³adnie jakby bada³ czy jest dojrza³e i czy nie ma ¿adnych skaz czy robaków. Przysun±³ je do ust i robi±c pierwszy kês chcia³ poznaæ smak jab³ka. Ono jednak by³o tak s³odkie, ¿e ch³opak z wra¿enia przymkn±³ oczy rozkoszuj±c siê w delektowaniu owocu. Obróci³ ¿uchw± wydaj±c charakterystyczne odg³osy chrupania twardego i soczystego jab³ka. Kiedy za¶ powieki siê lekko unios³y on zobaczy³ zarys postaci stoj±cej nachylonej przed nim. Otwieraj±c oczy szerzej obraz stawa³ siê wyrazisty a przed ch³opakiem ukaza³a siê kobieta o kilka lat starsza. Mia³a na g³owiê bia³y czepek z pod którego wystawa³y l¶ni±ce, rude i puszyste w³osy. Sukienka z ma³ym dekoltem powodowa³a widok nie z tej ziemi gdy¿ nachylona dziewczyna eksponowa³a nie¶wiadomie swoje piêkno. Materia³ zas³ania³ cia³o dziewczyny od ramion do kolan i falowa³ delikatnie na wietrze powoduj±c, ¿e w my¶lach ch³opaka zaczyna³a budziæ siê fantazja. Kiedy jego oczy otworzy³y siê do¶æ mocno ten prze³kn±³ kawa³ek jaki mia³ w ustach i rozchyli³ lekko wargi.
Anio³?
Zapyta³ dziewczyny stoj±cej przednim, bêd±c pe³nym podziwu i my¶li na jej temat. Ona za¶ patrzy³a na niego do¶æ srogo ale kiedy us³ysza³a wzmiankê o aniele jej wyraz twarzy zmieni³ siê na bardziej przyjazny, lecz s³owa jakie wypowiedzia³a, sprawi³y, ¿e ch³opak otrze¼wia³ i opad³ w ty³ na ty³ek.
Nie anio³… W³a¶cicielka Jab³ek które kradniesz! A teraz popamiêtasz! – Kiedy tylko dziewczyna siê wyprostowa³a w jej oczach pojawi³y siê p³omienie a w rêkach nie wiadomo sk±d wielki sêkaty kij. Przez ten widok ch³opak zosta³ wrzucony w wir biegu, który jako jedyny ratowa³ go przed rozw¶cieczon± dziewczyn±. Mimo swojego wygl±du nie zdo³a³ jej odstraszyæ w wrêcz przeciwnie gdy¿ dziewczyna goni³a za nim prze ³adnych kilkadziesi±t metrów. W pewnym momencie dziewczyna siê zatrzyma³a i pomacha³a kijem w powietrzu krzycz±c co¶ do ch³opaka, ale ten bêd±c daleko od niej nie s³ysza³ jej s³ów. Zadowolona dziewczyna odwróci³a siê w stronê swojego koszyka i zobaczy³a dwa biegn±ce klony ch³opaka, które mia³y pe³ne kieszenie i gar¶cie jab³ek. Niewiastê tak zamurowa³o, ¿e nie wiedzia³a co powiedzieæ lecz kiedy jeden z klonów przebiega³ obok ta siê ocknê³a i z wielkim zamachem robi±c przy okazji obrót chcia³a uderzyæ podróbkê ch³opaka. W momencie uderzenia usta klona dotknê³y policzka dziewczyny i po chwili od zderzenia postaæ zniknê³a zostawiaj±c po sobie kilka jab³ek. Zdenerwowana tym faktem dziewczyna odwróci³a siê w stronê bram konohy i widz±c w oddali ch³opaka, który zmierza³ do miasteczka ruszy³a za nim w pogoñ. Widaæ chcia³a pozwoliæ mu jeszcze raz posmakowaæ…swojego kija…

<nmm>
Kyoko przemkn±³ drog± w stronê Konohy, w rzeczywisto¶ci jednak zmierza³ w kierunku Ame, wybra³ najbardziej uczêszczan± z dróg ze wzgêdu na do¶æ ma³e prawdopodobieñstwo napa¶ci.

z/t
Przez ca³± drogê jak dotychczas nie b³o ¿adnych niespodzianek. Ma³a genninka trochê sie ju¿ jednak zmêczy³a forsownym marszem. Nie ¶mia³a jednak prosiæ o postój.
- ¯yczy pan sobie zatrzymaæ siê w Konosze, omin±æ j± i i¶æ lasami, czy mo¿e przej¶æ przez ni±? - zapyta³a grzecznie.
Osobi¶cie by³a za opcj± nr. 1, a na pój¶cie lasami i tak by siê nie zgodzi³a, bo zapada³ ju¿ zmrok, ale grzeczno¶æ wymaga³a by spytaæ.
Heiji pod±¿a³ za dziewczyn±. Przyspieczy³a ona têpo co nie spodoba³o mu siê bo musia³ przyspieszyæ swój krok. Nagle Namida zada³a pytanie ch³opakowi. Heiji pomy¶la³ przez chwilê po czym odpowiedzia³.
-My¶lê ze powinni¶my przej¶æ przez ni± ale nie zatrzymywaæ siê w niej. Prawdopodobnie gdyby¶my wkroczyli do wioski to bym nas zaatakowa³ t³um ludzi. A nie chce do tego dopu¶ciæ. Nie lobiê tego rodzaju sytuacji. Dlatego wybieram przej¶cie przez wioskê tylko ale nie zatrzymywanie siê w niej.
Po tych s³owach ch³opak rozejrza³ siê po okolicy. By³a to piêkna okolica. Wokó³ znajdowa³a siê trawa i kwitn±ce kwiatki. W powietrzu unosi³ siê aromat owych ro¶lin. Ch³opak czeka³ na twoj± decyzjê któr± podejmiesz a nastêpnie ruszy³ za tob± opuszczaj±c owe miejsce.
Nami skinê³a g³ow± i posz³a dalej. Nogi zaczyna³y j± ju¿ porz±dnie boleæ, ale nie odzywa³a siê nawet s³owem. Kiedy doszli do bram Konochy, posz³a dalej drog±, która skrêca³a w bok i okr±¿a³a wioskê tu¿ przy murach. Sz³a dalej, zupe³nie bez s³owa.
Sayler pojawi³ siê na horyzoncie.Przetar³ czo³o i zobaczy³ w oddali zarysy wioski.To pewnie Konoha.A wiêc ju¿ blisko.Zmêczony podró¿± chcia³ usi±¶æ ale ¿eby nie przed³u¿aæ wêdrówki ruszy³ do¶æ szybkim krokiem.Po paru d³u¿szych chwilach by³ ju¿ przy bramie Konohy.Zatrzyma³ siê tam i odpocz±³ siadaj±c i opieraj±c siê o mur.Minê³a godzina po czym Sayler zachêcony lekkim podmuchem wiatru wsta³ i ruszy³ dalej przekraczaj±c bramê.
NMM
Ju¿ byli¶cie w kraju ognia. Ty natomiast le¿a³e¶ na wozie bawiac siê kunaj. Ale i to te¿ cie znudzi³o. Wszystko siê ci±g³o. Monotonia i ta powolna podró¿. Na twoje szczê¶cie b±d¼ nieszczê¶cie zosta³a przerwana. Zewsz±d zaczeli wybiegaæ bandyci. By³o ich conajmniej kilkunastu. Byli ze wszystkich stron. Zostali¶cie otoczeni. Ochrona powozu ruszy³a do akcji. Zaczeli walczyæ. Ty natomiast narazie by³y¶ na wozie. Dziêki temu spostrzeg³e¶ w oddali trzech ³uczników którzy ju¿ celuj± w wasz± strone.
Zareagowa³em szybko. Wykona³em odpowiednie pieczêcie i u¿y³em Goukakyu no Jutsu. Kula ognia powinna spopieliæ lec±ce w nas strza³y. Zapobiegliwie u¿ywam Kawarimi no jutsu na wbitym w siedzenie no¿u kunai. Zanim do³±czê do walki z nadci±gaj±cymi bandytami, postanowi³em za³atwiæ ³uczników. Zarzuci³em na nich Kokohi no jutsu i sprawi³em, i¿ us³yszeli za sob± odg³osy w¶ciek³ej bestii. Gdy siê odwrócili ujrzeli wielkiego, bia³ego tygrysa, widocznie maj±cego na nich chrapkê. Korzystam z ich rozkojarzenia i ciskam w nich 3 shurikeny, ka¿dy wycelowany w szyje napastnika. Nawet je¶li siê nie uda, tygrys powinien na chwile ich zaj±æ. Maj±c ³uczników z g³owy, zeskoczy³em z powozu i rzuci³em no¿em kunai w najbli¿sz± grupkê atakuj±cych. Do ostrza przyczepiona by³a wybuchowa notka, która wybucha po dotarciu do celu. Nastêpnie wyci±gn±³em kolejny sztylet i spróbowa³em przeci±æ nim têtnice szyjn± najbli¿szego bandyty.

1000ch - 200ch(za Goukakyu no Jutsu) - 200ch (za Kokohi no jutsu) - 100ch (za Kawarimi no jutsu) = 500ch
Zareagowa³e¶ dosyæ szybko. Za³o¿y³e¶ kawarimi. Nastêpnie Wypu¶ci³e¶ swoj± kule ognia. Strza³y ³uczników nie dosiêg³y celu po za tym twój atak ich poparzy³. Dodatkowo zdezorientowa³e¶ ich swoim kolejnym jutsu. Wykorzystuj±c t± okazje rzuci³e¶ w nich shurikenami. Nie trafi³e¶ dok³adnie tam gdzie chcia³e¶ ale i tak padli na ziemie. £ucznicy sprz±tniêci. Ruszy³e¶ na bandytów. Cisn±³e¶ kunaj z wybuchow± notk±. To nie by³o za m±dre rozwi±zanie. Rozwali³e¶ kilku bandytów ale niestety porani³e¶ swoich pomocników. Wszyscy byli zaskoczeni twoj± nie ostro¿no¶ci±. Rzuci³e¶ sie na najbli¿szego bandyte zadaj±c mu rane ciêt± na szyji. Teraz przed tob± byli przeciwnicy.
Nie przej±³em siê specjalnie losem moich sojuszników. Skoro nie byli wystarczaj±co silni by unikn±æ mego ataku, to ich sprawa. Mia³em wystarczaj±co du¿o na g³owie, nie mia³em czasu martwic siê o innych. Stworzy³em 3 Bushiny, mia³y one na celu rozproszenie uwagi bandytów, oraz zmniejszyæ liczbê ataków na prawdziwego mnie. Ka¿dy Mitrashi biegnie w swoim kierunku. Ja zbli¿am siê do jednego bandytów i kilka metrów przed nim ciskam w niego stalow± gwiazdkê, celuj±c w czo³o. Nastêpnie wyci±gam kunai i bêd±c ju¿ przy nim wbijam ostrze w serce zbira. Odpycham cia³o od siebie i biegne ku kolejnemu. Skacze w górê i przelatuj±c nad nim rzucam w niego 3 shurikeny. L±duje za nim i wbijam jedn± rêk± mu nó¿ w plecy, drug± tymczasem przyklejaj±c do jego barku wybuchow± kartkê. Podcinam go i ³apie za nogê. Zbieram ca³e swoje si³y i zaczynam krêciæ mê¿czyzn±. U¿ywam go jak maczugi by powaliæ kolejnego napastnika, po czym wykonuje jeszcze jeden obrót i ciskam cia³em w innego atakuj±cego. Gdy "pocisk" dotrze do celu sk³adam pieczêæ i aktywuje wybuchow± notkê. Je¶li w jakim¶ miejscu bêdzie zgromadzonych co najmniej 3 bandytów, to atakuje ich przy pomocy Goukakyu no Jutsu.

500ch-150ch (za buhshiny)=350
lub z u¿yciem Goukakyu no Jutsu: 350ch - 200ch = 150ch
Stworzy³ê¶ bushiny. Ka¿dy pobieg³ w inn± strone. Teraz czê¶c ataków zosta³a odwrócona od ciebie. Rzuci³e¶ shurikenem w zbira który go odbi³ lecz niezdo³a³ unikn±æ twojego drugiego ataku. Kolejnego bandyte trafi³es trzema shurikenami. L±duj±c za nim wbi³e¶ mu nó¿ po czym przykllejasz mu wybuchow± kartke. Cisn±³e¶ nim w napastników i odpali³e¶ ³adunek. Wtedy po jednej stronie zebra³a sie grupka któr± przysmarzy³e¶ ognist± kul±. Zacz±³e¶ bardzo odczuwaæ zmêczenie. W koñcu masz koñcuwke chakry.
//niezapomnij odpisaæ sobie zu¿ytego sprzêtu//
Spróbowa³em uspokoiæ oddech, niestety zmêczenie dawa³o ju¿ o sobie znaæ. "[I see you!]! Zu¿y³em za du¿o chakry. Musze teraz przemy¶leæ ka¿dy ruch, jedno niepotrzebne jutsu i po mnie." Siêgn±³em do kieszeni i wyj±³em kilka shurikenów. W obu rêkach mia³em po 4 gwiazdki. Rzuci³em ¶mierciono¶ne kawa³ki metalu z jednej rêki, celuj±c w nogi 4 bandytów. Zaraz potem cisn±³em 4 kolejne shurikeny w g³owy tych samych zbirów. Rozsypa³em za sob± 20 makibishi by uniemo¿liwiæ atak od ty³u i rzuci³em siê w wir walki. Trzymaj±c dwa no¿e kunai skonfrontowa³em siê z jednym napastnikiem, jednym ostrzem broni±c siê, a drugim atakuj±c punkty witalne. Je¿eli uda mi siê go zabiæ rzucam oba ostrza w kolejn± ofiarê, celuj±c w serce i ¿o³±dek. Na koniec rzucam jeszcze jeden kunai z wybuchow± notk±, po czym podbiegam do wozu i opieram siê o drewnian± ¶cianê. Próbuje chwile odsapn±æ, rozgl±daj±c siê przy tym po polu bitwy
Po wyjêciu kolejnych shurikenów wycelowa³es a nastêpnie rzuci³e¶ nimi w nogi bandytów. Ci zajêcie walk± ze stra¿nikami zostali trafieni. Wtedy wiedzieli kto i sk±d atakowa³. Twego drugiego ataku w ich g³owy unikneli mniej wiecej bo co¶ tam zostali zachaczeni. Rozsypa³e¶ za sob± makibishi. Pomys³ wydawa³ siê idiotyczny gdy¿ stworzy³e¶ sobie przeszkode do powozu ale jednak jaki¶ gamoñ który chcia³ cie zaj¶æ wszed³ w nie. Borok w dodatku upad³ i jeszcze bardziej siê pokaleczy³. Po chwili by³ ca³y ozdobiony twoimi ostrzami. Facet w pañce wsta³ i uciek³ z t±d wraz z twoimi makibishi. Ty natomiast wyj±³ê¶ dwa kunaj i zaatakowa³e¶ pierwszego lepszego napastnika rani±c go dotkliwie ale on by³ an tyle zwinny i szybki ¿e tak¿e cie uszkodzi³ pozostawiaj±c na tobie dwie rany ciête na rêce i klatce piersiowej. Ból by³ mocny ale jako tako sobie radzi³e¶. Twój przeciwnik nie by³ zdolny do walki wiêc rzuci³e¶ swoimi dwoma kunaj w kolejnego zbira. Zosta³ trafiony ale nie tam gdzie chcia³e¶. Rany strasznie tobie utrudnia³y walke. Na koniec rzuci³e¶ kunaj z wybuchow± notk± (odejmij j± sobie). Nó¿ z ³adunkiem wbi³ siê w ziemi by po chwili eksplodowaæ. Nikogo tym mocno niezrani³e¶ ale za to zafundowa³e¶ kilku zbirom darmowy lot. Spostrzeg³e¶ ¿e zaczynaj± siê wycofywaæ. Kilku z nich rzuci³o jakimi¶ kulkami które zrobi³y puff i was wszystkich o¶lepi³y. Podczas tego manewru dosta³ê¶ po¿±dnego kopniaka w brzuch które ciebie do¶æ odrzuci³. Po chwili gdy ju¿ mogli¶cie urzywaæ oczu nikogo nie by³o. Wszyscy ranni i zabici znikneli. W¶ród was tak¿e byli ranni.
Widz±c uchodz±cych bandytów odetchn±³em z ulg±. Brak chakry oraz zadane mi rany znacznie zmniejszy³y efektywno¶æ moich ruchów. Gdyby walka potrwa³a jeszcze kilka minut, mog³oby to ¼le siê skoñczyæ dla mnie oraz ca³ej wyprawy. Rana na klatce piersiowej bola³a coraz bardziej, niestety nie zna³em siê na medycynie i nie mia³em pojêcia jak j± opatrzyæ. Postanowi³em poprosiæ o pomoc Harrego i jego ludzi, maj±c nadzieje, i¿ który¶ z nich zna siê na leczeniu. Nastêpnie stêkaj±c z bólu wdrapa³em siê na powóz, gotowy do dalszej podró¿y. W my¶lach pomodli³em siê o brak kolejnych niespodzianek.
Powoli sie pozbiera³e¶. Twoje rany coraz bardziej tobie dokucza³y. ZObaczy³e¶ jak tych dwóch pseudo samurajów lata wokó³ ¿o³nierzy z bandarzami i ich opatrza. Dopiero po kilkunastu minutach skonczyli z nimi i od niechcenia podeszli do ciebie i narazie ciebie zabanda¿owali. Po tym pomogli rannym wej¶æ na wóz. Reszta co mog³a sz³a na nogach. Ty z trudem wskoczy³e¶ na góre powozu. Nie mia³e¶ gdzie siê ulokowaæ wiêc usiad³e¶ obok wo¼nicy. Ten spojrza³ na ciebie k±tem oka i ruszyli¶cie dalej w strone konohy. Atmosfera by³a napiêta, widocznie wszystkim niepodoba³ siê twój styl walki.
Zachowanie moich kompanów przyjmowa³em do¶æ obojêtnie. Nie zna³em ich wcze¶niej, a w przysz³o¶ci te¿ siê ju¿ nie spotkamy, nie wiele wiêc obchodzi³a mnie ich opinia. Mimo to by³em wdziêczny za udzielon± pomoc, obieca³em sobie, by na przysz³o¶æ bardziej uwa¿aæ na towarzyszy. Nie maj±c na nic si³, po prostu wpatrywa³em siê bezmy¶lnie na mijaj±cy krajobraz.
Wpatrywa³e¶ sie bezmy¶lnie w krajobraz. Po kilku minutach przybiegli ci dwaj samurajowie a za nimi medycy. Zaczeli oni u¿ywaæ medycznych na rannych ¿o³nie¿ach. Tych bardziej rannych odprawili do szpitala reszta która niepotrzebowa³a tam sie udaæ zosta³a. W koñcu podeszli do ciebie. Z³o¿yli jakie¶ pieczêcie i zaczeli leczyæ twoje rany. Po kilku minutach wszystko wygl±da³o w miare dobrze. Jeden z medyków powiedzia³. "Przez kilka dni nie siê pan zbytnio nie rusza. Rany siê musz± zagoiæ wiêc jak najmniej ruchu a szczególnie pracy." Po tym odeszli. Wtedy to Harry wyszed³ z powozu i podszed³ do ciebie mówi±c. "Dotarli¶my na miejsce. Zrobi³e¶ to co do ciebie nale¿y. Teraz zap³ata." Mê¿czyzna wyci±gn±³ portfel i zacz±³ w nim przebieraæ mówi±c. "Plus za ochrone, minus za ranienie innych ochronia¿y, plus za dobr± robote, minus za rekonwalestencje innych i jeszce plus za zwrócenie tobie kosztów zu¿ytej broni. Wiêc to bêdzie w sumie 250Y. Proszê." Wrêczy³ tobie pieni±dze, wsiad³ do powozu i pojecha³. Tyle go widzia³e¶. Mo¿e i by³ bogaty ale i tak¿e sk±py na pieni±dze skoro tak ciebie rozlicza³.

misja rangi C zaliczna
wynagrodzenie: 20pch, 4pkt, 250Y
na okres 3 dni masz ograniczon± ruchliwo¶æ
Bia³ow³osy lider aka powoli siê porusza³. Dotar³ na drogê prowadz±c± do Konohy , jednak ca³kiem szybko zboczy³ w kierunku Suny , ta wioska mia³a pokój z jego organizacj±. Mo¿e tam znajdzie kogo¶ kto mu pomo¿e i udzieli podstawowych informacji. Wi ma³o wiedzia³ , zreszt± nigdy nie by³ dobrym informatorem , jednak ludzie na ¶wiecie musieli co¶ o nim wiedzieæ. Mo¿e tam w dalekiej i gor±cej Sunie znajdzie jakiego¶ dobrze doinformowanego genina. Ch³opak znikn±³ za drzewami i przy¶pieszy³ tempo. Chcia³ dotrzeæ do Suny jak najszybciej.

<NMM>
Szed³em wolnym krokiem od Tanzaku w kierunku Konohy. Nie by³o mi spieszno lecz zastanawia³em siê co bêdê tam robi³, skoro to nie ja mam interesy do tego miejsca. Tak rozwa¿aj±c szed³em w kierunku bramy<NMM>
Raz, dwa, trzy, cztery, maszeruj± wy¿sze sfery... By³a droga, by³a ona, która, przemieszczaj±c siê z nienaturaln± szybko¶ci± a zarazem koci± gracj±, w dzikim, opêtañczym biegu galopowa³a wertepami, ¶cie¿kami ¿ycia... Wolno¶æ, ahh, s³odka wolno¶æ! 'S³odkiego, mi³ego ¿ycia, bez g³odu, ch³odu i picia... !' - szaleñcza rado¶æ gna³a j± coraz bardziej i bardziej, nie daj±c chwili wytchnienia. Szczê¶cie. Szaleñcza rado¶æ, szaleñcze szczê¶cie zast±pi³y adrenalinê, która daæ mog³a brunetce a¿ tyle si³... Sk±d taka euforia, sk±d i dlaczego ? Gdy walczy siê ze ¶mierci±, w sensie dos³ownym, a pó¼niej trza siedzieæ nie wiadomo ile w gabinecie, czuje siê tak± dziwn± moc, je¶li uda siê cz³owiekowi wyrwaæ z tego chorego systemu... Ahh... Droga do Taki sta³a przed ni± i macha³a dziko, zachêcaj±co.
NMM
Szed³em spokojnym krokiem w stronê Konohy przez bardzo znane mi tereny. Rzeczy prawie mi wysch³y, lecz nie zauwa¿y³em tego. By³em ju¿ za d³ugo mokry by zauwa¿yæ ró¿nice. Jedynie by³o widaæ po tym, ¿e w niektórych miejscach by³y bardziej ciemne fragmenty mojej odzie¿y.

<NMM>
Zmierzaj±c do Konohy, w koñcu opad³ z si³. Dlatego postanowi³ siê wiêc gdzie¶ zatrzymaæ. Drzewo, stoj±ce na uboczu, by³o do tego idealnym miejscem. Nasz dzielny heros, opar³ siê o jego ukryty w Cieniu konar, a nastêpnie odsapn±³ ¿eby zregenerowaæ si³y. W oddali widzia³ swoj± wioskê, Konohe, ale nie wiedzia³ czy chce do niej wróciæ.
Tak czy wak, zdj±³ ochraniacz z Suny, i siedzia³ oparty o drzewo, staraj±c siê z³apaæ oddech...

Po chwili jednak, zorientowa³ siê, i¿ zbyt wiele tu ludzi...
Postanowi³ udaæ siê w bardziej zaciszne miejsce.

[nmm]

Po tragicznych prze¿yciach na pomniku, wróci³ tutaj i z powrotem usiad³ pod drzewem... Po chwili przemy¶leñ, uda³ siê do Kiri, nad wskazane Jezioro...

[nmm]
S³oñce ju¿ zachodzi³o, kiedy Juji przemie¿a³ drogê oddalaj±c siê od Konohy. Kocie ³by uwiera³y w nogi, a ciep³e powietrze tworzy³o na czole genina kilka kropelek potu. Juji obejrza³ siê za siebie patrz±c na Konohê. "A co je¶li ju¿ nigdy nie wrócê?" pomy¶la³ i u¶miechn±³ siê. Ruszy³ dalej ku swojemu przeznaczeniu.

[nmm]
Richarde szedl droga od strony konohy swoim spokojnym krokiem . rozmyslajac sobie o tym ile szczescia maja jego uczniowie byl z tego dumny bo chociarz ta zecz mu sie udala teraz szukal amy ale na przekur cos go ciagnelo by odwiedzic i podenerwowac liderke Akatsuki z ktura jakis czas temu sobie balowal a ona " przespala sie zemna i zaliczyla moje ramie" w ostatnim czasie richarde mial nawet sporo powodow do usmiechu dlatego teraz mial dobry chumor . szedl sobie wpatrujac sie przed siebie lecz niezapominal ze jest na drodze podniesionego ryzyka wiec byl czujny
Zbli¿aj±c siê wolno, ale jednak, Richarde móg³ zauwa¿yæ przed sob± ma³y czarny punkcik, który z ka¿d± minut± powiêksza³ siê do swoich normalnych rozmiarów. Po krótkim odcinku czasu okaza³o siê, ¿e obiektem by³ by³...ma³y powóz z dwoma koñmi na przedzie i mê¿czyzn± w ¶rednim wieku siedz±cym na "ko¼le". Trzyma³ on mocno lejce prowadz±ce jego poci±g, za to na g³owie u³o¿ony mia³ elegancki berecik ze znakiem Wioski Trawy. Tak siê akurat sta³o, ¿e Sage spotka³ siê z tym wozem w po³owie drogi, na skrzy¿owaniu czterech.
Richarde uznal ten woz za kupiecki i skinol tylko glowa gdy ten przejezdzal obok niego poczym spytal
- Co pan tak sie spieszy poczym zerknol na jego rece kture mocno trzymaly lejce facet musial byc podenerwowany . A w glosie sage panowal spokuj i opanowanie wiedzial ze ta droga jest niebezpieczna no ale bez przesady obecnie bardzo zadko dochodzi do napadow chyba ze ten akurat mial pecha
W±saty mê¿czyzna, zerkaj±c z ukosa na poczciw± twarz shinobi, u¶miechn±³ siê k±cikami ust. Nie by³ to widok rzadki. Czêsto to robi³, jednak w jego spojrzeniu czuæ by³o pewne zmartwienie...
-Witaj strudzony wêdrowce. Niech s³oñce bêdzie twoim przewodnikiem, a wiatr opiewa³ twe drogi.-przywita³ siê i¶cie podró¿niczo, patrz±c ju¿ wprost na Richarde. Ten jednak zada³ pytanie, wiêc czym prêdzej odpowiedzia³ na nie:
-¦pieszê siê, gdy¿ przede mn± d³uga droga do Kusy, a w dodatku od pewnego czasu rzezimieszki nie daj± spokoju w pewnym w±wozie...Tak przynajmniej s³ysza³em, a skutki takiego ataku widzia³em
Richarde sie usmiechnol poczym odparl
-hmm muwisz ze do kusy sie wybierasz tak to chyba moge ci pomuc moge pojechac jako twoje wsparcie na wypadek ataku ja nieboje sie zadnych rzezimieszkow to oni boja sie mnie przynajmniej tutaj na tych terenach . to jak przyjmujesz oferte??
Mê¿czyzna, przygl±daj±c siê Richarde i my¶l±c nad jego ofert±, podrapa³ siê po podbródku, a¿ jego w³osy nie zaczê³y wydawaæ pewnego chrzêstu niemytego zarostu.
-Hm...propozycja nie byle jaka, dziêkujê, jednak jak± mogê mieæ pewno¶æ, ¿e sam nim nie jeste¶ i nie chcesz mnie zwabiæ w pu³apkê?-spyta³ ostro¿nie, co nawet zgadza³oby siê w tej sytuacji. Ma³o kto od razu by siê zgodzi³ i poszed³ ¶lepo za "wybawicielem" z opresji. Sage wiêc musia³ wymy¶liæ co¶, co zdo³a³oby przekonaæ poczciwego wêdrowca o swoich pobudkach co do dzia³ania.
Richarde wyjol swoja legitymacje sagowska poczym podal i dodal niejestem a zgodzilem sie bo mi sie nudzi noi jesli bym chcial cie napasc to juz dawno wachal bys kwiadki od spodu . poczym usmiechnol sie tak jak na zdjeciu w legitymacji i czekal na odpowiedz kupca
Wo¼nica, trzymaj±c nadal lejce w d³oniach, przygarbi³ siê na bok, by obejrzeæ niby to niepodrobion± legitymacjê shinobi. Wszystko by³o ok, tylko jaki¶ stary ten dokument...Postanowi³ to przemilczeæ, bo skoro okazja siê pojawi³a, to trzeba z niej korzystaæ. Carpe Diem jak to mówi± rybacy.
-No dobrze, zgadzam siê na twoj± pomoc. Nie licz tylko na jaki¶ wielki prezent w podziêce za ochronê. Jestem skromnym lekarzem-handlowcem i ledwo co staæ mnie na utrzymanie. A w ogóle to jak siê zwiesz? Ja nazywam siê Meito, a ty?-spyta³ tak z ciekawo¶ci, by nie zwracaæ siê do Richarde per "Pan"
Richarde usmiechnol sie na wiesc ze owy kupiec jest lekarzem poczym odparl
- Ja Nazywam sie Richarde i tak sie sklada ze takrze jestem medykiem poczym usiadl przy woznicy poczym dodal
- co do zaplaty to pewnie masz jakis ciekawy sprzet medyczny ale dlamnie glownie liczy sie zabawa gdy natrafimy na rabusiow i skopanie im ze sie tak wyraze tylniej czesci ciala .gdy siedzial juz na wozie spowaznial i obserwowal okolice uwazniej niz przedtem dodajac
- mozemy jechac
-O, to bardzo dobrze. Ju¿ my¶la³em, Richarde, ¿e nale¿ysz do tych awanturników, co by tylko walczyæ chcieli. Ale skoro jeste¶ lekarzem, to mo¿esz jechaæ tu¿ obok mnie.-rzek³, jakby siedzenie na jego wozie by³o czym¶ w rodzaju nagrody, prezentu...zaszczytu. Tak w³a¶nie by³o, a sam Meito da³ znak parze koniom za pomoc± lejców, by ruszy³y z wolna. Przesz³y d³ug± drogê, wiêc nie powinny tak siê od razu mêczyæ. Dodatkowo ci±gnê³y powóz, baga¿ lekarza jak i samego jego wraz z Sage, jego tymczasowego baga¿u. Po 5 minutach medyk, ogl±daj±c piêkny krajobraz, zapyta³ siê:
-A tak w ogóle, Panie Richarde, to dok±d zmierza³e¶? Konoha, co?
Hmm powiem tak im mniej pan wie otym gdzie szedlem tym lepiej dla pana powiedzial powaznie poczym usmiechnol sie i dodal juz innym glosem
- no to co stoimy tak czy moze ruszamy?? po tych slowach richarde rozsiadl sie wygodnie i czekla az wkoncu kupiec ruszy
-Przecie¿ jedziemy! A¿ tak wolno?-obruszy³ siê mê¿czyzna. Je¿eli kto¶ mówi mu, ¿e konie jad± tak wolno, ¿e a¿ w cale, to jego twarz stawa³a siê czerwona jak burak. W tej sytuacji by³o tak samo. Musia³ jednak szybko o tym zapomnieæ, bo jakakolwiek z³a uwaga na temat zachowania Richarde mog³aby siê skoñczyæ samotn± jazd± do Kusy, a nawet ¶mierci± z rêki ów ninja. Czym prêdzej w takim razie pospieszy³ swoje dwa koniki, by zwiêkszy³y prêdko¶æ. Zwierzêta transportowe, czuj±c ucisk na swoim ciele, podporz±dkowa³y siê panu. Ten z kolei zacz±³ mówiæ do Richarde, ¿e bêd± przeje¿d¿aæ przez W±wóz ¬d¼b³a. Ponoæ by³ on tam w±ski, ¿e przedostaæ siê móg³ tylko-jak sama nazwa wskazuje-chudy jak ¼d¼b³o trawy.

NM Richarde.
Piszesz nowy temat na terenie Wioski Trawy "W±wóz ¬d¼b³a".
Krajobraz zmieni³ sie biametralnie, jeszcze godzinê temu szed³ po piaszczystej Sunie, a teraz.. twarda ziemia. Nie tylko to sprawi³o zdziwienie Kairego mianowicie, wszêdzie byli ludzie. W Sunie, spotyka³ ich wy³acznie w wiosce
Jest tu tak ³adnie... mo¿e przycupnê sobie nad rzek±.
<NMM>
Juji nie ¶piesz±c siê par³ przed siebie, z ka¿dym krokiem oddalaj±c siê od Konohy. Skrêt z marihuany, wetkniêty miêdzy wargi umila³ czas podró¿y, a okoliczne ptaki zdawa³y siê ¶piewaæ piêkniej ni¿ zwykle. Co jaki¶ czas wy³ania³o siê przed nim le¶ne stworzenie b±d¼ zagubiony grzybiarz. W³a¶nie w ten sposób mija³y mu kolejne minuty.

[NMM]
W koñcu... pomy¶la³ Akari, przechodz±c przez g±szcz, lasów. Pierwszy raz w ¿yciu co¶ tak ogromnego widzia³. Te zielone ro¶liny, te drewniane, rzaki.. Brrr.. pomy¶la³ z obrzydzeniem. - Ju¿ wole, pustyniê... - mrukn±³ cicho pod nosem. Szed³ tak przez parê kilometrów, a¿ w koñcu otworzy³a siê przed nim, slawna dolina koñca. Te pos±gi, oraz wodospad, wprawia³y, lalkarza w os³upienie. * Kim s± ci ludzie ? Jaki¶ czubek ze zbroj± i nadmiarem, kud³ów, oraz drugi czubek rownie¿ ze zbroj± tylko mniesz± czupryn±... * pomy¶la³ * To takim ludziom siê teraz stawia pos±gi ? smiechu warte* Powiedzia³ i pobiegl szybko do Konohy.

<NMM>
Szed³ po drodze i odpoczywa³ po d³ugim biegu. Po chwili znów poczu³ przyp³yw si³ i zacz±³ biec bardzo szybko, mo¿e nie a¿ tak szybko jak na pocz±tku ale wystarczy³o by szybko dostaæ siê do konohy. M³odzieniec nie móg³ siê doczekaæ kiedy wreszcie usi±dzie w sali egzaminacyjnej.[NMM]
Z dziewczynk± na plecach pod±¿a³em drog± do Konochy. Ma³y lisek biegn±cy przede mn± wskazywa³ mi drogê. Ca³y czas by³em przygotowany na atak zbójów, gdyby w razie dowiedzieli siê, ¿e jeden ze ¶wiadków zabójstwa nadal ¿yje. Po drodze zastanawia³em siê co powiedzieæ w Konoszy.
Nie tak dawno szed³em do a teraz ju¿ wracam, mia³em tyle oczekiwañ co do tej ¿a³osnej Konohy i co? Nic wielkie nic gdzie tera ? Dojdziemy do skrzyrzowania i siê zastanowimy. Roztaje dróg s± najlepsze, zakrêæ siê na jednej nodze i id¼ gdzie popadnie. Nam ju¿ wszystko jedno nie mamy nic wiêc nic niestracimy jedynie mo¿na zyskaæ. Garbaty shinobi cudnej urody z workiem na plecach szed³ ¶mia³o w kierunku przeciwnym co do konohy. Nie wraca³ do Suny wiêc czeka³ na kierunkowskazy gdzie s± inne wioski...
-nie nie jestem....Kto¶ biegnie!-us³ysza³am cichy odg³os zbli¿aj±cych siê kroków. Z racji tego ¿e by³am nie widoma, pozosta³e zmys³y mia³am niezwykle wyczulone, wiêc Yukihy nie powinno zdziwiæ to ¿e us³ysza³am co¶ takiego. Odsunê³am siê na bok nie chc±c byæ rozdeptan± przez nadbiegaj±cego ninja.
Przecudny ninja szed³ spokojnie, ale do¶æ ¿ywo. Co raz to raz poprawiaj±c
kapturowy worek na plecach, przypominaj±cy te u¿ywane przez kugla¿y.

Zauwa¿y³ dziewczyne na zakrêcie, wiêc schyli³ ³eb patrz±c na droge, lub jak kto woli pod nogi. Wola³ niepatrzeæ, kto wie kto to jest... znów us³yszy pisk "Ale szpetny" "Ratunku, Srek ¿yje!" i znajdzie siê jaki¶ m³odzian "nielêkajcie siê ja was przed tym garbatym..." Ech gdyby ¿y³ w ¶redniowieczu zapewne by³by smokiem.

Za zakrêtem zwolni³, tak sam nie wiedz±c czemu, nie spogl±da³ jednak... Zwrok ludzki jest prowokuj±cy a on nie nale¿a³ do odwa¿nych. Byle ich min±æ i do przodu
Yukiha nie zwróci³ wiêkszej uwagi na przechodz±cego. Nawet tak dziwnie wygl±daj±cego. By³ mu obojêtny tak d³ugo jak nie próbowa³ niczego zrobiæ Biafrze. Delikatnym ruchem zachêci³ dziewczynê do szybszego marszu. W koñcu do Suny nie by³o blisko
Ruszy³am za Yukih±. Skoro on nie przejmowa³ siê obcymi lud¼mi ja te¿ nie mia³am powodu do obaw. Nie co pewniejszym krokiem zrówna³am siê z Ykih± ¿eby nie ci±gn±c siê za nim. Przechodz±c ko³o nieznajomego, a w³a¶ciwie wyprzedzaj±c go u¶miechnê³am siê nieznacznie odwracaj±c g³owê w jego stronê, po czym utkwi³am "wzrok" gdzie¶ przed sob± na wysoko¶ci pierwszych ga³êzi drzew.
Haiku nie by³ zadowolony z tego, i¿ jak mu siê zdawa³o, m³odzi zakochani obrali ten sam kierunek co i on. Nie zauwa¿y³ w nich nic szczegulnego, zwykli ludzie, id±cy w kieunku Suna Garue. Za jakie¶ 5 km bêdzie s³ynne le¶ne skrzy¿owanie ¶cie¿ek, w tedy zadecyduje, gdzie siê znale¼æ. W domu czy w innej trasie. My¶la³ te¿ o wyprzeczeniu i szybkim zgóbieniu "parki go³±bków", ale je¶li mu nie zagra¿aj± to po co rzucaæ siê w oczy. Shinobi skacz±cy po pniach z du¿± szybko¶ci± na pewno zaciekawi innych ninja... je¶li takowi tu siê znajduj±. A tak tylko opaska ze Suny obwi±zana przez biceps, wskazuje kim jest. Haiku wiêc stan± i czeka³ a¿ nieznajomi zwiêksz± dystans, gdy wyniesie jakie¶ 100m ruszy za nimi.
Yukiha nie zdradza³ siê z tym, ¿e przynale¿y do grupy Shinnobi. Nie by³o powodu. W tej chwili razem z Biafr± wygl±dali jak najmniej podejrzanie. Powoli zbli¿ali siê ku skrzy¿owaniu, którego jedna odnoga prowadzi³a ku Sunie. Wtedy zbli¿± siê ku celowi... I mo¿e znajd± kogo¶ kto zna³ drug± ja¼ñ Biafry...
~ No w koñcu
Pomy¶la³ Haiku patrz±c jak obiekty ludzkie zbli¿a³y siê do skrzy¿owania... I obiera³y kierunek, no w³a¶nie trza poczekaæ a¿ wybior±. Kiedy¶ wydadz± gre na ich postawie, piewszy symulator ¶limaczka winniczna na skrzy¿owaniu. Ale có¿ mo¿na by siê spodziewaæ po zwyk³ych ludziskach.

Nasz shinobi, dalej trzyma³ siê planu, "bezpiecznej odleg³o¶ci" i czeka³ zatem jak obcy sobie pójd±. Nie chcia³ aby oni go widzieli, a tym bardziej wachaæ siê z decyzja py nich. Jeszcze troszke i bêdzie po sprawie.

Surigeñczyk przez to iz nie podnosi³ g³owy nie widzia³ nawet waszych twarzy, a tym bardziej nie mo¿e oceniæ stanu zdrowia, psychiki itd
-Yukiho, daleko jeszcze?-dziewczyna spyta³a zwalniaj±c krok-trochê zmêczy³a mnie ta wêdrówka-powiedzia³a, jednak po krótkiej chwili namys³u przyspieszy³a ponownie niemal wyprzedzaj±c towarzysza-albo lepiej bêdzie, je¶li szybciej rozwi±¿emy nasz± sprawê i wrócimy do Pana Keia i Pani Ayano. Przypuszczam ¿e nie bêd± zachwyceni jak siê zorientuj± ¿e nas nie ma...
Richarde pojawi³ siê na drodze wracaj±c z willi gdzie zabi³ bossa narkotykowego zauwa¿y³ dzieciaki które widzia³ w siedzibie aka wiec usmiechn± siê i podszed³szy do nich mówi±c
- Dzieciaki co wy tak daleko od Akatsuki co
richarde stal i czeka³ co powiedz± ma³olaty

B³êdy... b³êdy... b³êdy... a potem muszê wys³uchiwaæ o b³êdach w postach Rich staraj siê
- Jeste¶my coraz bli¿ej. Jaki¶ dzieñ mo¿e dwa drogi. - Yukiha u¶miechn±³ siê by pocieszyæ przyjació³kê. Zrówna³ siê z ni± natychmiast. Odpowiedzia³ by pewnie, ¿e podziela obawy Biafry i w razie czego jest gotów przyj±æ ca³± winê na siebie ale... Pojawi³ siê kretyn numer dwa. Zakl±³ s³ysz±c jak Richarde wymawia nazwê nieznan± do tej pory Biafrze. Mimo przemo¿nej chêci dania by³emu Hokage w pysk po prostu go zignorowa³.
- Zignoruj go... Wyja¶niê ci potem... - powiedzia³ cicho choæ ciep³ym tonem do Biafry.
Richarde popatrzy³ ja yukihe po czym powiedzia³
- Daj jej mówiæ za siebie . ostatnio dosyæ szybko uciekli¶cie gdy was spotka³em. Jestem Richarde
odpar³ do Biafry. po czym u¶miechn±³ siê ale dopiero teraz zauwa¿y³ ze ta jest niewidoma wcze¶niej nie mia³ okazji ¿eby siê o tym dowiedzieæ
Haiko siê mocno zasmuci³, jakie Akatsuki? Jaki Richard? Ju¿ mieli wybieraæ droge a tak beda sterczeæ i gadaæ. Ach ci ludzie zawsze maj± jaki¶ znajomych po drodze. Biedny urodziwy garbus sta³ w odleg³o¶ci ok 20m od s³odkiej parki go³±bków. W pocz±tkowej fazie my¶la³ ¿e kolejny nieznajomy przybysz krzyknie , "Stójcie to jest napad" lub co¶ w podobnym stylu. A tak, dowiedzia³ siê zapewne o istnienu jakiej¶ wsi o nazwie Akatsuki, zapewne wszyscy troje s± z tej miejscowo¶ci... A wiêc ruchy, i wracajcie na wie¶. Haiko nagle zauwa¿y³ ¿e jest strasznie ograniczony, przecie¿ mo¿e i¶æ dalej mimo tych ludzi. Czasami jednak nawyki bior± góre, nie lubi mijaæ ludzi, musia³by przecie¿ przej¶æ obok... Niech jest jak jest, ludzie d³ugo tak staæ nie bêd±...tak my¶le
-Ka¿dy by uciek³-burknê³a nie grzecznie dziewczyna- za czêsto podrzucasz niewinnym osobom paj±ki.-powiedzia³a z wyrzutem po czym szybko zakry³a usta d³oñmi.-plepszam...-wybe³kota³a ci±gle zas³aniaj±c usta rêkami. Po chwili jednak ods³oni³a je.-Jestem Biafra -powiedzia³a nie¶mia³o. Podnios³± g³owê [cenzura].-Yukihio czemu ta osoba któr± wyprzedzili¶my stoi w miejscu?
- Nie bój siê ja nie gryzê za to twój kolega wygl±da jakby mia³ siê zaraz na mnie rzuciæ . Za¿artowa³ po czym powtórzy³ pytanie które zad±³ wcze¶niej
- Co wy tak daleko od ... urwa³ nagle widz±c stoj±cego dalej widzia³ ze obserwuje ich trójkê po czym spojrza³ ponownie na biafre i na yukihe.
Yukiha spojrza³ na Haiku...
- Nie wiem... Najwyra¼niej chce wiedzieæ, którêdy my pójdziemy by wybraæ przeciwny kierunek. - powiedzia³ spokojnie. Co¶ mu mówi³o, ¿e nieznajomy nie lubi towarzystwa. Westchn±³... Chêtnie zignorowa³by Richarde, który beztrosko wszem i wobec og³asza³ ca³emu ¶wiatu, ¿e on i Biafra maj± cokolwiek wspólnego z organizacj± bêd±c± jedn± z najbardziej znienawidzonych w ¶wiecie Shinobi.
- Co tu robimy i dlaczego jest nasz± i tylko nasz± spraw±. - powiedzia³ ch³odno. Ciê¿ko by³o rozró¿niæ czy g³os by³ mêski czy kobiecy.
- A ju¿ na pewno nie zwykli¶my siê tym dzieliæ z lud¼mi, którzy wchodz± tam gdzie nie s± proszeni. - doda³ zgry¼liwie. Obawia³ siê, ¿e to co siedzia³o w Biafrze mog³o zareagowaæ na tego osobnika tak jak na poprzedniego...
-oh Yukiha nie b±d¼ nie grzeczny-Biafra machnê³a karc±co rêk± robi±c wymown± minê która coraz mniej przypomina³a przestraszon± twarz niewidomej-pan Richarde najwyra¼niej chce nam pomóc...-Biafra przechyli³a g³owê u¶miechaj±c siê zalotnie. Richarde zna³ bardzo dobrze to zagranie, przywodz±ce na my¶l tylko jedn± osobê w ¶wiecie shinobi. Mimo to nie móg³ mieæ pojêcia kim jest Biafra. A Biafra, a raczej Amy ¶wiadoma tego z kim ma do czynienia bawi³a siê w najlepsze nie zdradzaj±c swojej to¿samo¶ci, za równo Richardem jak i Yukih±.
~O ho, a wiêc jestem w z³ym miejscu o z³ej porze, wiedza o tej ich wiosce Akatskuki mo¿e byc kosztowna.

Haiku powoli ruszy³ do przodu, patrz±c znowu na czubki swych bucików, mysla³ i rozwa¿a³. Ba³ siê, ale postanowi³ jednak przej¶æ. To takie uczucie gdy idziecie ciemn± ulic±, mogliby¶cie i¶æ dooko³a, ale jednak wybieracie t± "krótsz±" droge.
Tym razem jednak, przechodz±c spojrza³ na twarze zebranych, specjalnie ich zapamiêtuj±c. A zw³aszcza tego co wrzuca niewinnym paj±ki, a nie wygl±da³ na jakiegos ¶wira.
Garbaty shinobi, w³a¶nie mija³ ca³± szopke, gdy...

-* hmmmuuuuuaaaaaa!

Krzykn±³ dziewczêcy g³os, a worek na plecach Haiku siê poruszy³.
Garbusek a¿ zastyg³, by³ miêdzy "Pajêczym ¶wirem" a park± "¶limaczków winniczków" i akurat teraz musia³a siê obudziæ.

Haiku nie wiedz±c czemu uk³oni³ siê i jak nigdy nic powolutku postawi³ stope do przodu, praw±, lew±. Odszed³ kawa³ek, pod wielkie drzewo. Znowu przystan±³, wyj±³ jakie¶ zawini±tko; zapewne jedzenie i poda³ manierke z wod±, komu? Albo czemu, co siedzia³o w worku. Owy szary wór, podobny do tych u¿ywanych przez kuglarzy, ale z kaptórkiem zosta³ zdjêty z pleców i oparty o pieñ drzewa.Worek chihota³, szepta³, ¶mia³ siê.... po czym p³aka³, podskakiwa³, histeryzowa³ ¿e wszyscy zgin±, znów ¶mia³ siê ¿e wszystcy widz± co chc±, p³aka³, wyzywa³ od oszustów, bi³ konar drzewa... znowu histerycznie p³aka³.
Haiku, zachowywa³ natomiast spokój, czeka³ ±z siê przedstawienie skoñczy. W koñcu s³ychaæ by³o tylko dziwne mlaskanie, poci±ganie nosem kataru, po kilku chwilach z worka wyrzucony zosta³ tylko pojemnik na wode i szmatka. Haiku pozbiera³ owe przedmioty i za³o¿y³ worek spowrotem na plecy. Teraz wszyscy zauwa¿yli ¿e worek mia³ profilaktyczne paski od plecaka, roboty domowej.

-* Historia niepotrzebna nikomu,
twoja egzystencja -
nie mia³a sensu,
bo nikomu na niej nie zale¿a³o.

- spokojnie, wracamy do domu

-* Tysi±c zmarnowanych pro¶bami s³ow, a ty nadal ... masz czelno¶æ ¿yæ?

- spokojnie, wrócimy do domu

-*Kocham cie swiecie!!
Dlaczego ciê kocham??
Bo tu sie urodzi³am!!
Bo tu bêdê zawsze!!
Bêdê tu ¿yæ i umieraæ!!
Wiec buntuj siê!!
Tym ktorzy cie nienawidz±!!
Zmieniaj± rzeczywisto¶æ...
Sw± moc± siê broni±...
Zabijaj± wrogów...
Zrob huragan lub tsunami!!
Cokolwiek!!
Prosze...
Bo ja cie kocham, ¶wiecie...

Haiku zapad³ siê pod ziemie... dos³ownie, u¿y³ jakiej¶ techniki.
A ziemia zacze³a p³akaæ, ¶miaæ siê, histeryzowaæ, szeptaæ, pochlebiaæ i krzyczeæ ; Widze was! Widze! Widze!

Garbus wszed³ jaki¶ metr pod ziemie, wraz z workiem. Czeka³, tylko to móg³ zrobiæ, je¶li by zacz±³ biec kto wie co by ci obcy zrobili, a tak, je¶li to s± zwykli ludzie...z wioski Akatsuki......Po za tym musia³ czekaæ a¿ kto¶ za¶nie
/// Richarde... Widzê, ¿e nagle albo nauczy³e¶ siê czytaæ ze zrozumieniem albo kto¶ ci powiedzia³ ale nie zapominaj, ¿e Yukiha nadal do z³udzenia przypomina dziewczynê. W koñcu jest Shiro... ///
Yukiha dyskretnie spojrza³ w niebo w ge¶cie bezradno¶ci i zrezygnowania... Znowu.
"Czy jej to nigdy siê nie znudzi?" - zapyta³ sam siebie w duchu maj±c ju¿ serdecznie do¶æ fioletowookiej iluzjonistki. Tak jak my¶la³ obecno¶æ kolejnego idioty szukaj±cego jej sprowokowa³a j± do dzia³ania. Znowu zdecydowa³a siê zabawiæ jego kosztem a przede wszystkim kosztem Biafry. A byli ju¿ tak blisko. Stan±³ tu¿ za Biafr± po czym otworzy³ nieznacznie usta. Mimo to nie da³o siê s³yszeæ ¿adnego d¼wiêku. A mo¿e jednak? D¼wiêk by³ tylko, ¿e by³ niedos³yszalny dla ucha osoby, która nie mia³a wyczulonego s³uchu. Czyli dla ka¿dego poza Biafr±.
- Do¶æ ju¿... Nie drêcz jej, proszê. - to by³y jedyne s³owa skierowane do iluzjonistki. Prosta pro¶ba, jedyne na co Yukiha móg³ siê zdobyæ. Po³o¿y³ rêkê na ramieniu przyjació³ki. Dr¿a³a lekko. Gdyby sprawy wymknê³y siê z pod kontroli by³ gotów wykonaæ proste szybkie uderzenie kantem d³oni w szyjê. Wystarczaj±ce by Biafra omdla³a. Powinno siê udaæ zw³aszcza, ze Iluzjonistka z Suny chyba nie chcia³a siê ujawniaæ...
Biafra po³o¿y³a d³oñ na rêce ch³opaka
-chyba mnie nie skrzywdzisz... prawda Yukihio?-zapyta³a niewinnie wbijaj±c mu delikatnie acz znacz±co paznokcie w skórê d³oni. Nie chcia³by¶ chyba ¿ebym mia³a pó¼niej do Ciebie pretensje?-zapyta³am retorycznie-szczególnie ¿e one mog± skoñczyæ siê baaaardzo e przyyjemniee-przeci±gnê³a sylaby ostatnich wyrazów podkre¶laj±c jaki rodzaj nieprzyjemno¶ci ma na my¶li.
Richarde spojrzal na Biafre i usmiechn±³ sie swoim zachowaniem przypominala Amy nawet wbijajac Yukiemu paznokcie to wszystko sprawilo ze Biafra wydawala mu sie calkiem fajna osoba na slowa Yukiego o tym zebym sie niewtracal przemilczal to ale gdy Biafra zaczela wbijac pazurki powiedzial.
- heh zabawni jestescie jak bedziecie spowrotem w siedzibie powiedzcie Shi ze ma mi oddac to co mi wziela z mojego palacu. Biafro cos czuje ze z takim temperamentem zajdziesz daleko , znalem osobe o równym temperamencie i wiem co mowie.
Yukiha nawet nie drgn±³. Mog³aby mu w rêkê wbijaæ æwieki a nic by to nie da³o... Zadziwia³a go za to g³upota by³ego cienia Li¶cia. Nawet nie zauwa¿y³ drastycznej zmiany w zachowaniu Biafry. Yukiha nie wiedzia³ jak g³upim trzeba by³o byæ. Nawet Gaara to dostrzeg³ ale ten... Szkoda s³ów. Yukiha ignorowa³ go. Nie ignorowa³ natomiast lokatorki cia³a Biafry. Spojrza³ na ni± niby obojêtnie jednak w tym spojrzeniu Amy (je¶li widzi) mog³a dostrzec... Wyzwanie?
- To, ¿e u¿ywasz jej cia³a nie znaczy, ¿e ni± jeste¶... - szelest wiatru by³ g³o¶niejszy od tych slów.
- JEJ nie skrzywdzê... Wobec ciebie mogê nie mieæ takich oporów wiêc zostaw j± w spokoju... - doda³ równie cicho. Zakl±³ w my¶lach... Widzia³ co siê sta³o gdy Gaara zacz±³ idealizowaæ swoj± znajomo¶æ z Iluzjonistk± z Suna-gakure... Je¶li Amy wyjdzie. Yukiha nie bêdzie mia³ oporów przed zabiciem go.
Biafra wybuch³a ¶iechem na s³owa Yukihy
-do prawdy jeste¶ uroczy...-zamrucza³a przymykaj±c oczy (w ciele Biafry Amy te¿ nie widzi) Mia³a zamiar jeszcze co¶ powiedzieæ kiedy do jej blond umys³u dotar³y s³owa richarda
-Shi ¿yje?-pu¶ci³a Yukihê odwracaj±c siê do Richarda-jak to?
Richarde dopiero teraz zalapal o co biega z tym zachowaniem Biafry najpierw doslownie szczena mu opadla a potem gdy sie uspokoil odparl
- Tak ona zyje i widzialem sie z nia jakis czas temu konczac juz zwrocil sie do niej AMY
po czym widzac ze yukiha cos mamrocze pod nosem odparl
- Co tam mamroczesz
richarde stal i czekal co powie Biafra/ Amy na slowa o Shi która jest siostra Amy wiec bylo pewne ze czesc Amy teraz na pewno tak latwo nie odpusci.
-J a k t o ¿ y j e ? !-Biafra przeliterowa³a ponownie pytanie a z ka¿d± sylab± jej g³os zmienia³ siê w zimny i nieprzyjemny. W g³osie mo¿na by³o wyczuæ dumê i dominacjê. G³os ten by³ przera¿aj±co kusz±cy, a zarazem, wzbudza³ respekt i nie sposób by³o go zlekcewa¿yæ, a na pewno, pomyliæ. Richarde móg³ siê ju¿ w 100% domy¶leæ z kim ma do czynienia, natomiast Yukiha... có¿... ostatni jego spotkanie z iluzjonistk± zakoñczy³o siê do¶æ niefortunnie wiêc nie powinien jej prowokowaæ, mimo ¿e jeszcze nie przyjê³a swojej prawdziwej formy. Biafra podesz³a do Richarde ustawiaj±c siê bokiem do Yukihy.
-Wiêc powiedz mi... -zamy¶li³a siê na chwilê - mój drogi jakim cudem moja droga siostra ¿yje? - Biafra przechyli³a g³owê. Normalnie gdyby Amy by³a sob± zademonstrowa³a by pewnie swoje wdziêki w tym momencie jednak powstrzyma³a siê, gdy¿ po g³êbszej ocenia cia³a Biafry, uzna³a ¿e nie ma co siê kompromitowaæ. Szara myszka, nie bêd±ca miss piêkno¶ci, z kolorem w³osów tylko przypominaj±cym blond nie by³a odpowiednia do wdziêczenia siê do mê¿czyzn, bo co najwy¿ej, wybrane obiekty da³y by jej kilka Yenów na co¶ do jedzenia. Biafra, a raczej Amy westchnê³a lekko nie zadowolona po czym wróci³a do kokietowania Richarde g³osem
-no wiêc?
Richarde zasmial sie z Amy po jej pokazie poczym odparl
- Amys na gaaare to moze i dzialalo ale namnie jakos niebardzo poczym postanowil przejsc do tematu jej siostry
- wiec moja droga twoja siostra zyje i ma sie za swoj wampirzy sposob dobrze . podobno byla w tybecie u jakis mnichow ale jakos mnie ta bajeczka nieprzekonuje ale wiem tylko tyle teraz podobno ma zamiar zebrac prawie upadle Akatsuki do kupy bo jak tam bylem ostatnio to byl obraz nedzy . powiedz mi jakim cudem siedzisz w tym ciele richarde zmienil temat bo byl w niemalym szoku . caly czas obserwowal Yukiego bo ten zachowywal sie dosyc podejzanie
-Amy?-Biafra a raczej Amy zdziwi³a siê niezmiernie-a kto to? Ja jestem Biafra-powiedzia³a perfidnie- jestem tylko ma³± niewidom± kap³anka, zakonu Granas. Mo¿e opowiedzieæ Ci co nieco o moim bogu? -zapyta³a niewinnie - wiesz dawno dawno temu... albo nie-przerwa³a nagle podjêt± opowie¶æ-chyba lepiej bêdzie jak Cie zabijê. Wcale nie mam ochoty siê ujawniaæ! -Warknê³a oburzona. Zmiany nastroju Amy by³y znane a¿ za dobrze shinobi którzy mieli z ni± do czynienia. Ot przys³owiowa kobieta. Biatra odsunê³a siê do ty³u "patrz±c" a raczej przyjmuj±c pozê na patrzenie spode ³ba. - czemu wszyscy siê uwziêli ¿eby mnie odnale¼æ?-spyta³a retorycznie z wyrzutem.- Nie po to siê zniknê³am ¿eby¶cie za mn± latali i mnie szukali... yh... Najpierw Gaara teraz Ty... jeszcze mi Gaidena do szczê¶cia brakuje...
Richarde zasmial sie z grozb amy bo ta juz nieraz mu tym grozila po czym odparl
- Ja cie szukalem bo dawno cie niewidzialem a ze bylas moim sensei to chyba naturalne ze zdziwilo mnie twoje niewyjasnione znikniecie . richarde zrozumial ze w tym ciele toczy sie walka o to kto mam mowic i ze w jakis dziwny sposob amy zostala zaciagnieta do tego ciala
- richarde zerkna³ na Biafre/ Amy po czym powiedzial chcesz czy nie jakos cie z tamtad wyciagne za wiele nerwow zjadlem szukajac ciebie . richarde mowil pewnym glosem bylo widac ze wydoroslal od czasow kiedy byl "malym" geninem . ale potem zaczal sie wyglupiac biorac pajaka do reki i machajac nim przed nosem biafry/amy mowiac
- amyska wylaz , wylaz z tamtad ;P !!
-Wo³aj do woli nie mam zamiaru-Biafra zaplot³a rêce na piersi- jest mi tu dobrze, i nikt po za nielicznymi naprzykrzaczami nie wie gdzie jestem.-burknê³a Amy nie przestraszy³a siê paj±ka bo go po prostu nie widzia³a, cia³o Biafry by³o nie widome wiêc Amy równie¿ nie widzia³a co dzieje siê wko³o. Zreszt± bardzo jej to nie przeszkadza³o, gdy¿ krótki okres w swoim ¿yciu sama by³a niewidoma po walce z Tayuy±. - to co jam mam teraz z Tob± zrobiæ?-Amy zamy¶li³a siê lekcewa¿±c wrzaski Richarde, Yukihê którego zamurowa³o, i obcego który chyba przesta³ oddychaæ.
hehe richarde wpad³ na pomys³ ze je¶li nie widzi ona paj±ka no to go poczuje wiec richarde wzi±³ i wrzuci³ jej paj±ka za dekolt po czym powiedzia³
- No to teraz ju¿ na pewno wiesz ze nie zartuje za¶mia³ siê richarde . po czym zerknal jak biafra/ Amy bêdzie próbowa³a wyci±gn±æ paj±ka . richarde wiedzia³ ze Amy je¶li poczuje paj±ka to od razu wpadnie w zlos tak jak kiedy¶ ale mo¿ne ta z³o¶æ pomo¿e jej wydostaæ sie mimo woli z tego dzieciêcego cia³a . richarde na wszelki wypadek wzi±³ jeszcze jednego którego zebra³ z drzewa i rzuci³ biafrze na twarz . po czym czeka³ w gotowo¶ci bo wiedzia³ ze takie cos rzadko dobrze siê dla niego koñczy³o
Spod ziemi wynurzy³a siê tylko g³owa Haiku, m³ody Gennin mia³ nieprzyjemno¶æ zostania doinformowanym o sprawach tego ca³ego, wielkiego mot³ochu. Dopiero co udobrucha³ "Swoj± z³o¶nice", a teraz jako brzydal patrzy na szopke troskliwych misów. Moment napiêcia w przedstawieniu, zapewne obcy wyskoczy z tej ³adnej dziewczynki.
Ku swojemu szczê¶ciu zosta³ zignorowany, i jako¶ czu³ siê bezpieczniej. Chocia¿ nie móg³ za daleko st±d uciec, a "worczanka" wpad³a w histerie na widok tej Biafry, za tem co¶ jest z ni± nie tak...
Aby nie wszczynaæ k³ótni, pozwoli³ jej zerkaæ z kapturowego worka... najwidoczniej to j± zainteresowa³o, ba rewelacja, nawet cicho siedzi.
Ukryci zza krzakiem, z mo¿liwo¶ci± ucieczki upatrywali tych z³ych. Mia³ Haiku ich za zwyk³ych ludzi z wioski o nazwie Akatsuki..a tu prosze, prosze...ile te informacje mog± byæ warte? Amy, jaka Amy? Którz to taki?
-*/szept/ I tak je widze
- /szept/nic nie mów
Yukiha nie wytrzyma³... Dwie sekundy. Tyle wystarczy³o... Do¶æ czasu by strzeliæ w pysk Richarde. Nale¿a³o mu siê ju¿ wtedy gdy wszed³ do siedziby... A i teraz po prostu skazywa³ Biafrê na nieprzyjemno¶ci zwi±zane z utrat± kontroli nad w³asnym cia³em. A po drugie. Szybko lekko i sprawnie obróci³ ku sobie Amy i... Rozleg³ siê suchy trzask. Na policzku dziewczyny widnia³ na razie blady lecz stopniowo coraz bardziej intensywny czerwony ¶lad.
- Uprzedza³em by¶ j± zostawi³a... - powiedzia³ zimno.
-Aua!-Biafra za³apa³a siê za policzek-to bola³o...-powiedzia³a swoim normalnym g³osem po czym rozp³aka³a siê jak ma³a dziewczynka-uderzy³e¶ mnie!-powiedzia³a przera¿onym g³osem, wyjmuj±c sobie paj±ka z dekoltu i zrzucaj±c na ziemiê.
Richarde widzac takie zachowanie Yukichy bez pardonu p[odszedl podniusl go i rzucil nim muwiac
- Ty tchuzu bic dziewczyne postaw sie domnie
richarde widzac takie cos wpadl w szal zabijania . Amyska siedzaca w biafrze wiedziala ze richarde jesli cos go nieuspokoi to zabije yukiche tak jak kiedys razem z gaara zabil Martina . Richarde byl wsciekly za zwyczaj wytrzymywal wiele ale widok bitej dziewczyny wyzwalal w nim nieziemska zlosc. richarde zaslonil biafre/ Amy poczym odparl
- No co teraz postawisz sie domnie !!!!!
poczym powiedzial do biafry/ Amy
-nieplacz on zaraz dostanie to naco zasluzyl.
Haiku widzia³ ¿e akcja toczy siê tutaj jak w filmie sensacyjnym, brakowa³o mu tylko popkornu, chocia¿ z innej strony nigdy nie by³ w kinie. Samemu chodziæ mu siê nie chcia³o, a zaproszony, czy zaprosiæ nigdy nie mia³ kogo. Tak smuci³ kage ¿e ten da³ do pilnowania mu j±...
A co ona? A wcina orzeszki, i obstawia ....eh
-* trzy orzeszki na tego ¶wira od pajaków, przebijasz?

Shinobi, z niepokojem obserwowa³ przebieg wydarzeñ. Nie by³o rady, trza by³o siedzieæ cicho i to przeczekaæ...
///Nie wiem czy czytaæ nie umiesz ale pierwszy dosta³e¶ ty.///
Jeste¶ kretynem czy tylko udajesz? - Yukiha uniós³ brew. Nawet nie poczu³ uderzeñ. Nigdy ich nie czu³. Zignorowa³ s³owa wygnañca z li¶cia. Omin±³ go jakby nie istnia³ i... Przytuli³ Biafrê... Wiedzia³, ¿e za sekundê Amy znów przejmie kontrolê. I pewnie teraz mu siê dostanie.
- Przepraszam. Ale to by³ jedyny sposób by choæ na chwilê przesta³a bawiæ siê twoim cia³em. - powiedzia³ ciep³ym cichym g³osem. Nie mia³ pewno¶ci czy w ogóle mówi do Biafry... Ale có¿ musia³ zaryzykowaæ... Inaczej j± straci. A tego nie chcia³. W koñcu spojrza³ na Richarde
- Jednak jeste¶ kretynem. Tak jak ten poprzedni... Interesuje was tylko ta cholerna iluzjonistka. Nie my¶licie o tym, ¿e przez ni± cierpi kto¶ inny. Odejd¼ i nie prowokuj jej wyj¶cia... Bo je¶li znów bêdê zmuszony uderzyæ Biafrê by przywróciæ j± do zmys³ów... Zabijê ciê. - Lodowata nienawi¶æ brzmia³a w g³osie Yukihy...Za¶ oczy by³y zimne niczym lód...
Biafra poci±gnê³a nosem kilka razy
-chod¼my st±d ten napalony ninja gotów jeszcze zrobiæ co¶ g³upiego-Biafra wytar³a wierzchem d³oni ³zy. Przez u³amek sekundy popatrzy³a(!) na Richarda ch³odnym triumfalnym wzrokiem Amy, po czym jej wzrok zmatowia³ kiedy wtuli³a g³owê w ramie Yukihy staj±c siê na powrót Biafr±.-chod¼my-powtrórzy³a
- To ty jestes idiota nie ja ja uderzylem tylko ty a co do Amy to masz racje interesuje mnie bo to moja sensei .
poczym slyszac ze ktos inny szukal amy pomyslal o gaarze i niepytajac sie o pozwolenie spytal sie
- Amy Gaara cie szukal
richarde widzac yukiche mial ochote go zabic za to jak on manipuluje Biafra. poczym powiedzial
- widze ze jestes niewidoma moze to przez to ze jest w tobie Amy a jesli nie to moge ci pomuc odzyskac wzrok jestem najlepszym medykiem w tym kraju i moglbym ci pomuc.
-nie mo¿esz mi pomóc mam tak od wielu lat i ju¿ nie jeden medyk mi pomaga³-powiedzia³a Biafra spokojnie-A Gaarê zabi³am za wtr±canie siê-doda³a Amy równie spokojnie przedrze¼niaj±c Biafrê.-Yukiho chod¼my st±d, on ¼le na ni± dzia³a-powiedzia³a Biafra.
Richarde zerknol na biafre poczym powiedzial
- wiec to moze byc spowodowane tym ze w twoim wnetrzy jest inna osoba jesli sie rozdzielicie to moze odzyskasz wzrok .poczym slyszac o smirci gaary odpar do amy
- heh az tak sie rozloscil ze go zabilas ehh. ciekawe jak twoja siostrzyczka zareaguje ze siedzisz w ciele tej dziewczynki .
poczym richarde dodal
- zastanow sie mam ruzne techniki zaawansowane techniki medyczne i ja to nie inni medycy Amy siedzaca w tobie wie otym
Yukiha zignorowa³ richarde. Widaæ, ¿e by³ zbyt têpy by zrozumieæ co robi...
- Nie da siê przywróciæ wzroku w martwym oku. Wielu próbowa³o. W tym Mistrz Nonto z Kumo-gakure. A tak¿e cz³onkowie burzowych medyków. Nikomu siê to nie powiod³o a ¶miem twierdziæ, ¿e byli w swoim fachu lepsi ni¿ ty. - powiedzia³ po czym poci±gn±³ delikatnie Biafrê za sob±.
- I nie id¼ za nami... Gaara nie wiedzia³ kiedy przestaæ. Iluzjonistka go tylko dobi³a... A ¿eby pokonaæ mnie musia³ posi³kowaæ siê demonem... - doda³ jakby od niechcenia. Jeden trup czy dwa dodatkowe... Jakie mia³o to znaczenie dla ucznia Ayano? Byle by tylko osi±gn±æ cel...
Biafra podrepta³a grzecznie za Yukih± ¶ciskaj±c go mocno za rêkê, jakby ba³a siê ¿e Richarde si³± woli zatrzyma j± w tym lesie
-nie gniewam siê-powiedzia³a cicho do Yukichy-chyba j± te¿ zabola³o bo siê przymknê³a-Biafra u¶miechnê³a siê wdziêcznie.
Richade niemial wyjscia niechcieli po dobroci bedzie musial uzyc sily cofnol sie od biafry i yukichy poczym blyskawicznie wykonal Chuusuusei no gato paralizujac Amy/ biafre i yukiche przed tym jutsu niemieli jak sie obronic moga teraz tylko stac i patrzec biafra/amy moze jeszcze muwic ale to wszystko niemoza wykonac jutsu bo ich uklad nerwowy jest teraz pod moja kontrola poczym powiedzial
- Amyska to juz robi sie wkurzajace wychodz z tamtad . Czego sie boisz poczym wziol znowu pajaki i zucil tak by trafily tak jak przedtem teraz yukicha niemoze nic zrobic
Tego by³o ju¿ za wiele. Czemu nie którzy nie rozumiej± "odczep siê" po dobroci? Biafrê zaczê³a otaczaæ fioletowa gêsta mg³a, w której migota³y z³ote drobiny kurzu, a mo¿e to by³a czakra? Yukiha wiedzia³ co za chwilê nast±pi. Richarde móg³ siê domy¶laæ, a "widz" (:D) có¿... widz dalej pewnie ogl±da³. Biafra nie mog³a siê ruszyæ wiêc Amy pozosta³o tylko jedno wyj¶cie. Mg³a niemal ca³kowicie okry³a cia³o Biafry i zaczê³a "wyp³ywaæ" na ziemie tworz±c co¶ w rodzaju gêstego fioletowego dym, który ogranicza³ wszystkim widoczno¶æ. Powietrze nape³ni³o siê silnym zapachem ci±¿kach perfum, a sylwetkê Biafry ca³kowicie skry³a gêsta migoc±ca mg³a.
Richarde byl zadowolony z tego ze cos zaczelo sie dziac niewiedzial jeszcze co to dokladnie jest ale postanowil odsunac sie jeszcze troche tak by niezostac "uszkodzonym " narazie czekal co bedzie sie dzialo dalej niedezatywowal swojej techniki czekal co sie teraz bedzie dzialo czy wkoncu uda mu sie odzyskac swoja sensei.
-* zatrzymasz to?
- nie widze powodu
-* zatrzymaj!
- Nie, ale je¶li siê co¶ jeszcze wydarzy....
-* ju¿ za wiele, ja tej drugiej tu nie chce!
- To wolisz by obie cierpia³y?
-* Za du¿o ogl±dasz Luz Maryi, oni siê tak naprawde kochaj±. móg³by¶ teraz zrobiæ wir z ziemi i wci±gn±æ ich wszystkich. Nie mog± siê ruszaæ wiêc razem bêdzie pewnie im tam najlepiej, a ten pata³ach pajêczy nie bêdzie móg³ ich uratowaæ, wykorzystaj sytuacje i uwiê¿ ich!

Haiku wynu¿y³ siê do pasa, szybciutko z³o¿y³ kilka pieczêci a teren zawirowa³. Ziemia zacze³a siê zapadaæ na olbrzymiej powierzchni.
Dwoje ¶limaczków przez to ¿e s± nieruchliwi nie mieli szans. Tu³ów Haiko z workiem je¼dzi³ w kó³ko wiru, postanowi³ ¿e tej fioletowo maziastej nie chwyta, ale tego jej kompana troszke szkoda wiêc mo¿e. W³adca of spider mia³ trudny wybór.... kombinowaæ nie ma co, jak zostanie to do³±czy do karuzeli, raczej pozostaje mu ucieczka na dystans. Mo¿e zd±¿y jest szybki...Ale nie na tyle by kogo¶ uratowaæ, sam przecie¿ siê cofa³ od tej Biafry.
Haiku i dziewczyne uratuje ale jak na razie boi siê tego czego fioletowego z czakr±....

-----------------------------------------------------------------------------
To nie walka , ale d³u¿ej nie wytrzyma³em... Dziêki za dwóch jeñców

A jeñcy siê nie gniewajcie nic wam nie bêdzie, Haiku was pó¶ci i ucieknie przera¿ony, robi to tylko po to by fioletowy po¿eracz ludzi nie pojawi³ siê na ziemi

hahaha no dziêki Haiku vel [...] a by³o ju¿ tak blisko... no nic bêdziemu musieli siê z Yukih± pofatygowaæ do Ciebie
Richarde widzac co sie dzieje ponowil jutsu tak ze wszystkie organizmy zywe w zasiegu 500m zostaja sparalizowane oprucz mnie . tym samym jutsu Haiku powinno sie dezaktywowac nim wogule na dobre sie zacznie poczym dalej czekalem na to co sie wydazy. czekalem nato by wkoncu zobaczyc swoja sensei.
Mg³a rozp³ynê³a siê. Biafra zaczê³a wrzeszczeæ przera¿ona nie mog±c siê suszyæ. Wiatr teoretycznie powinien j± chroniæ, ale jedyne co móg³ zrobiæ w takiej sytuacji to amortyzowaæ uderzenia o wiruj±c± ziemiê. "ja nie chcê umieraæ..." pomy¶la³a Biafra histerycznie [cenzura] rêkami z przera¿enia. Po¿a³owa³a serdecznie tego ¿e opu¶ci³a mieszkanie Pana Keia i Pani Ayano. Skoncentrowa³a siê chc±c przywo³aæ niechcian± osobowo¶æ, ale jak na z³o¶æ iluzjonistka postanowi³a zamkn±æ siê w sobie.