grueneberg

S to tereny czce wodospad i las w og taki , tak zwana wolna przestrze. Jest ona nie wielka w Taki mao jest rzeczy nic nie znaczcych , waciwie to zaledwie par metrw , jednak ludzie czasem lepi tutaj zamki z piasku. Waciwie powierzchnia jest do twarda jednak dla modych pokole wodospadu jest to niewane. Oni i tak zawsze bd kopa. Teren ten zna , kady. Kiedy przechodzi tdy prawie kady obywatel , ktry opuci wiosk. Nie wiadomo dlaczego to miejsce jest zaniedbane i nic tu prawie nie ma. Moe troch ziemi te jest potrzebne . ..


Podesza do jeziorka z krystalicznej, czystej wody. Umiechna si do swojego odbicia. Poprawia fady kimona i signa do rkawa, wyjmujc wa.
- Sssss...
- Co ssskarbie? le ci jesssst ze mn?
- Ssssss...
- Ciesssssz si, e jessst ci wessssoo...
W powoli wsun si do rkawa, a jego uski pobyskiway tczowymi kolorami. Tsuyo nigdy nie zastanawiaa si, dlaczego ma wa. Kojarzy jej si z Oro, a ona nienawidzia dawnego pana. Lekko zmieszana opucia miejsce.

NMM.
przebiegam obok wodospadu
<nmm>
Bieg³em bez wytchnienia a¿ do samej rzeki.Kiedy dotar³em to przykuc³em przy niej i uzupe³ni³em wodê w butelce.Po ³uku krystalicznej wody ruszy³em dalej w stronê IwaGakure.
<NMM>


Przysz³am nad brzeg jeziorka i po³o¿y³am siê na trawie. Za³o¿y³am rêce za g³owê i przygl±da³am siê leniwie p³yn±cym po niebie chmurkom.
Lecia³em na swoim smoku.Kiedy dostrzeg³em wodospad to da³em znaæ smokowi ¿eby to w³a¶nie tam wyl±dowa³.Kiedy ju¿ to zrobi³ to podszed³em do rzeki i nape³ni³em swj pojemnik na wodê ¶wie¿± wod±.Smok w tym czasie napi³ siê wody a po chwili ruszyli¶my dalej.
NMM
Lecia³ t± sam± drog± co przedtem postanowi³ udaæ siê do nastêpnej wioski.Spogl±da³ znudzony na okolice.Nie mia³ co robiæ prcz siedzieæ w pewnym momencie zeskoczy³ ze smoka i lecia³ bezw³adnie g³ow± w d³ na spotkanie ze ¶mierci±.Smok ktry natychmiast siê zorientowa³ zrobi³ manewr i zabra³ Arihyoshiego.Znikli razem za horyzontem.
NMM
Pojawia siê pod wodospadem i siada znudzony ....
Kto¶ zepchn± Kokiego z wodospadu.

Zgrabnie l±dujê na wodzie na dole wodospadu rozgl±dam sie za chamem co mie zepchn±³
- Atsugai - us³ysza³e¶ tylko echo.
W twoj± stronê mkie wielka fala powietrza zmieszana poczê¶ci z wod±.
Wykonije kawarimi na grê wodospadu je¶li dostrzegam mojego wroga wykonije goukak you no jutsu....
Twj przeciwnik zrobi³ Kawarimi i pojawi³ siê za tob± uderzy³ co wiêcej zastosowa³ Kaze no Yaiba i przecio³ ci rêkê.
wykonujê Gouryuuka No Jutsu [Katon] i steruje ognistym smokiem na przeciwnika jesnocze¶nie wyskakuje w grê i rzycam w niego 2 schurikeny w razie ataku wykonuuje Kawarimi
Twj przeciwnik wykona³ Atsugai i smok z ognia sta³ siê wiêkszy lecz niemo¿liwy do sterowania wiêc przeciwnik zrobi³ unik.
Wykonujê kawarimi za jego plecy rzycam w niego kunajami w razie ataku znowu wykonujê kawarimi
Owszem wykona³e¶ kawarimi ale nie zd±¿y³e¶ rzuciæ kunaja gdy¿ przeciwnik ciê z³apa³ ( dlatego drugie kawarimi nie zadzia³a³o ) i wali ciê teraz z dyni ca³y czas.
i ja go z³apa³em tak ¿eby mie mg³ mi uciec
wykonujê Hougou Toukokoro No Jutsu[kakuku] chc±æ mu wyrwaæ serce....
Uda³o ci siê nawi±zaæ po³±czenie z jego sercem jednak uci± nici kunajem i odskoczyl jest na wyczerpaniu i ma uszkodzone kanaliki krwiono¶ne
wykonujê kilka pieczeci i goukakyou no jutsi jednak jutsu nie ma trafiæ w przciwnika kiedy wykonuje podmanê lub unik ja wykoujê kawarimi nad wrogo u z ca³ej si³y kopiê go w twarz....
Twj wrd umiera masz szansê go dobiæ
podbiegam i wykonujê Hougou Toukokoro No Jutsu[kakuku] wyrywaj±c mu serce...
Uda³o ci siê zgarynasz serce.
Techniki - Atsugai i Kaze no Yaiba
staty 2 i 5PCh ;P
Znikam
[nmm]
Casper uklêg³ nad wod± i przemy³ twarz a nastêpnie wymy³ dok³±dnie rêce. Otrze¼wiony zimn± i czyst± wod± czeka³ na swoj± towarzyszkê. Nudz±c siê zacz±³ rozbijaæ namiot gdy¿ by³o ju¿ ciemno i mimo ¿e ju¿ zaczyna³o ¶witac wola³ odpocz±æ bo ¼le wspina siê po pionowej ¶cianie zmêczonym gdy dobrze nie widaæ w³asnego nosa co dopiero kamieni pod swoimi stopami.
Przybieg³am za Casperem
-Ju¿ jestem!-Krzyknê³am ochoczo do towarzysza
-To co musimy dok³adniej zrobiæ-Zapyta³am siê drapi±c siê za g³ow±
Casper usiad³ na ziemi po czym zacz±³ t³umaczyæ co i jak z t± misj±.
- Naszym zadaniem jest przekonac wioskê do zawarcia z nami paktu militarnego ktry bêdzie opieraæ siê na pomocy naszych oddzia³w innym wzamian za pomoc w nieprzepuszczania akowcw przez ich tereny ... czyli roztawienie oddzia³w patroluj±cych. Zrozumia³a¶ ?
-Zgubi³am siê przy "naszym zadaniem" XD Nie no ¿art...Zrozumia³am -Powiedzia³±m szczerz±c swoje z±bki
- Mam nadziejê ¿e naprawde zrozumia³±¶ wszystko - zrobi³ taka minê op czym doda³ - mo¿e by¶my przenocowali tutaj dzisiaj ¿eby wypocz±æ po podr¿y ale szczeglnie by miec si³y do wspinaczki... ja zostawi³ bym tutaj klona ja za¶ muszê udaæ siê do mojego znajomego a nikt chyba nie bedzie wiedzia³ ¿e to klon ... ci to nie bêdzie przeszkadzaæ?
-Szczerze, po³owe z tego zrozumia³am xP. O taaa nie ma jak rozmawianie z klonem...Normalnie marzenie-Powiedzia³am z bananem na twarzy a Tsukimaru siê za³ama³a wiedz±c, ¿e nawet ona wie na czym polega to zadanie w 100% XD
Casper wykona³ mokuton no bunshi tworz±c z drewnia obok siebie klona, idealnego klona od ktrego mo¿e oddalaæ siê na wiele kilometrw. Casper uk³oni³ siê przed dziewczyn±
- Mi³ego dnia ... - powiedzia³ po czym pomkn±³ za siebie kieruj±c siê w stronê Kumo. <nmm>

Klon spojrzal na dziewczyne po czym zada³ zwyk³e proste pytanie:
- Czy masz si³ê wspinaæ siê po ¶cianie wodospadu ? Mogê tworzyæ na niej drewniane schodki by ³atwo nam by³o dostaæ siê do gry.
(soorry kara na kompa :| T_T)

-Jak wolisz, mi to obojêtnê, prawda Tsukimaru?-Zapyta³am siê mojego wychowanka, ktra tylko zgodnie szczeknê³a
Stan±³em niedaleko rozmawiaj±cych. Usiad³em na ziemi i prbowa³em uspokoiæ oddech. "Nastêpnym razem muszê i¶æ wolniej" Pomy¶la³em sobie. Dopiero teraz zauwa¿y³em ¿e kto¶ jest na polance.
Casper zacza³ sk³±daæ pieczêci a dok³±dnie jego klon. By³ zbyt zajêty by zauwa¿yæ ¿e kto¶ niedawno przyszed³ albo mo¿e nie mia³ ochoty go zauwa¿yæ. Na kamiennej ¶cianie, jedynej najszybszej drodze do wioski Taki stworzy³y siê drewniane stopnie po ktrych jego towarzyszka z psem i on mogli spokojnie przej¶æ ... ale i tak trzeba bêdzie byæ ostro¿nym.
- Idziemy wiêc ? - zapyta³ siê u¶miechniêty
Do Estiaba: Kiedy tak siedzia³e¶ nagle podesz³a do ciebie jaka¶ postaæ jednak¿e nie zd±¿y³e¶ jej zidentyfikowaæ gdy¿ zanim siê obejrza³e¶ zosta³e¶ og³uszony silnym uderzeniem w potylicê. Tajemnicza postaæ wziê³a ciê na plecy i zniknê³a wraz z tob± w k³êbie dymu.
Tutaj:
http://www.shinnobirpg.rp...1878.html#91878
-Taaa...Panie przodem xD - Powiedzia³am i zaczê³a wchodziæ na grê z bananem na twarzy. Tsukimaru jako jedyna normalna istota w duecie moim i Tsukimaru by³a za¿enowana sytuejszyn XD
Casper uda³ siê za dziewczyn± by jak najszybciej dostac siê do wioski ... by³o ju¿ jasno ... <nmm>
Szum wodospadu ca³kowicie zag³usza³ wszelkie kroki nawet gdyby kto¶ bieg³. Po chwili z miêdzy drzew wysz³a jaka¶ postaæ. Przez bryzê bij±c± od wodospadu nie wiele by³o widaæ ale w³osy mia³a jakie¶ takie w nie³adzie, czarne. Koszulkê bia³± na ktrej zwisa³ czarny p³aszcz z kapturem. W d³oniach mia³a jakie¶ miecze i ³añcuchy. Podrzuca³a nimi co jaki¶ czas. W jednym s³owie by³ to Aru. Ch³opak wsadzi³ po chwili miecze na plecy i dezaktywowa³ Kekkei Genkai. Chcia³ popatrzeæ na ten potê¿ny wodospad jednak w³asnymi oczyma. Po kolei a nie patrzeæ na ca³o¶æ. Podszed³ blisko. Zbyt blisko. krople uderzaj±ce o ziemiê lecia³y mu z du¿± prêdko¶ci± w oczy ktre si³± rzeczy ch³opiec musia³ zmru¿yæ... Patrzy³ od gry do do³u na wodospad. Prawdê mwi±c nigdy nie mia³ okazji ogl±daæ wodospad wiêc mg³ trochê popodziwiaæ. Przynajmniej puki wsp³towarzysze podr¿y byli gdzie¶ z ty³u. Nie martwi³ siê, ¿e ich zgubi³ bo dawa³ do¶æ ¶ladw ktrêdy szed³. ¦ladw od skraju laso obok kryjwki 7mm. Kto¶ mg³ by tam trafiæ jednak¿e by³a zbyt potê¿nie zabezpieczona a ¶lad siê urywa³ w pewnym miejscu. Ch³opak postanowi³ daæ im trochê czasu na doj¶cie.. Usiad³ wiêc na jednym z kamieni i wpatrywa³ siê swymi b³êkitnymi oczyma w spadaj±c± wodê. Odbijane kropelki by³y dla niego przyjemne. Zmk³ co prawda nieco ale przecie¿ siê nie rozpu¶ci. Ch³opak lubi³ jak jest ch³odno a i wody siê nie ba³. Miecz rwnie¿ mu nie zerdzewieje bo substancje z ktrych go wykona³ s± nierdzewne. Czeka³ i patrzy³. Spokojnie siedzia³ w bezruchy w spadaj±c± wodê. D¼wiêk og³usza³ go nieco jednak ju¿ zaczyna³ siê przyzwyczaiæ. Gdyby kto¶ zaszed³ go od ty³u Aru raczej by go nie zauwa¿y³ bo ju¿ jego oczy by³y zwyk³e, co¶ pod kolor szafiru. Nie l¶ni³y krwistym blaskiem.
Nareszcie Yochi wyszed³ z pomiêdzy drzew, zobaczy³ w oddali siedz±cego Aru, siedzia³ do mnie plecami.
"Eh...a ten znw czeka...". Po tych przemy¶leniach Yochi postanowi³ podej¶æ po cichu do Aru, szed³ tak ¿e jego krokw nie mo¿na by³o us³yszeæ, w dodatku wodospad rwnie¿ go zag³usza³, kiedy podszed³em ju¿ bardzo blisko Aru uderzy³em go otwart± d³oni± w plecy.
-Nie ¶pij bo ciê zabij± ! - powiedzia³em, a raczej wykrzykn±³em przy uderzeniu. Po ca³ej akcji przysiad³em siê do niego i siedzia³em w bezruchu.
Ch³opcu po uderzeniu w plecy wylecia³o z p³uc ca³e magazynowane w nich powietrze a ch³opak przez chwile nie mg³ z³apaæ tchu. Upozorowa³ po prostu g³êbszy wydech co wysz³o mu o dziwo realistycznie. - Kto mnie zabije? w koñcu teoretycznie mam tyln± stra¿.. - stwierdzi³ ch³opak spokojnie. Wci±¿ by³ zapatrzony w wodospad. Wiedzia³, ¿e Criss ci±gnie siê gdzie¶ dalej, z prostego powodu. Yochi przysiad³ wiêc wyprzedza³ Crissa. Aru rwnie¿ nie rusza³ siê. Nie mwi³ nic tak¿e przez chwilê. Bo po co? nie mia³ nic konkretnego do powiedzenia a niezrêczna cisza nie panowa³a. Szum wody j± zag³usza³. Ch³opak wbi³ jasnob³êkitne oczy w kamieñ wp³ wystaj±cy w wodzie o ktry rozbija³ siê wodospad.
Yochi siedzia³ spokojnie, musimy czekaæ na Crissa, ciekawe czy chocia¿ wyruszy³, zacz±³em siê rozgl±daæ wok³, ale nigdzie nie by³o go widaæ.
-Wiêc mamy chwilê odpoczynku...-Powiedzia³em do towarzysza po czym zdj±³em miecz z plecw, po³o¿y³em obok siebie, podpar³em siê rêkoma z ty³u i tak siedzia³em czekaj±c na Crissa.
-Ciekawe kiedy tu dotrze ?- doda³em jeszcze te s³owa, chcia³em zrobiæ co¶ aby czas szybciej zlecia³, nie mia³em pomys³u, mo¿e by pop³ywaæ, ale p¼niej musia³bym chodziæ mokry, innych pomys³w nie mia³em, zosta³a wiêc tylko rozmowa z Aru, albo czekanie w ciszy zak³ucanej przez szum wodospadu na Crissa.
Woda spada³a wci±¿ w ten sam sposb, bez ¿adnych rewelacji. W jej sp³ywaniu nie by³o ¿adnych smian. Jednak Aru wci±¿ mia³ oczy wbite w jedno nie wyr¿niaj±ce siê niczym miejsce. Ch³opak wyra¼nie o czym¶ my¶la³. Twarz mia³ co prawda bez ¿±dnego wyrazu ale oczy jakby takie nieobecne. S³owa Yochiego wybi³y go z trybu zamy¶lenia. - Ano mamy - stwierdzi³ d¼wiêcznym g³osem. - Ale kalek± on chyba nie jest wiêc my¶lê, ¿e dotrze niebawem. - stwierdzi³ ch³opiec zerkaj±c na Yochiego. Ch³opiec w tej chwili wid³ wzrok w grê wodospadu, w kierunku nieba. W³a¶nie na niebie jego oczy zatrzyma³y siê na kolejny moment. Oglnie ch³opiec lubi³ naturê co jednak nie przeszkadza³o mu w jej niszczeniu. Taki paradox. - Ty chyba nie jeste¶ zachwycony t± wycieczk± nie? - spyta³ w koñcu po chwili "ciszy".
Po ostatnim zadaniu Aru odpowiedzia³em:
-No jakby¶ zgad³...ale lepsze to chyba ni¿ siedzenie w siedzibie.- Po tych s³owach podnios³em miecz, odszed³em kawa³ek dalej i zacz±³em æwiczyæ r¿ne sekwencje ciosw. Dok³adniej to wszed³em na wodê, utrzymywa³em siê na niej dziêki skumulowanej chakrze w stopach i tam æwiczy³em.
Robi³em r¿ne ciêcia, obroty, piruety itp. Mo¿e w ten sposb czas szybciej zleci.
Wy³oni³em sie z lasu niczym gazela pedzaca w stadzie, za mojimi plecami efektownie ¶wieci³o s³oñce o¶lepiajac gapiw przede mn±. -Ju¿ jestem przepraszam ¿e musieli¶cie czekaæ. Mia³em wa¿n± sprawê do za³atwienia na osobno¶ci, niechcieli¶cie byæ przy tym- parskn±³em. Wiêc co robimy tu prezerwê czy idziemy dalej??
- No w sumie lepsze - stwierdzi³. Osobi¶cie nie lubi³ siedzieæ w jednym miejscu zbyt d³ugo gdziekolwiek by to nie by³o. Chocia¿ nad tym wodospadem mg³ posiedzieæ trochê d³u¿ej.. Odprowadzi³ wzrokiem Yochiego na wodê. Po chwili patrzy³ na wodospad. Kontem oka ogl±da³ trening Yochiego. Jego miecze przystosowane by³y do nieco innej walki chyba, ¿e w drugiej formie. C¿ ale na razie powinien nauczyæ siê pos³ugiwaæ nimi normalnie. Jest to zarazem po¿yteczne bo Criss dziêki temu z pewno¶ci± ich znajdzie. W tej chwili jednak ch³opiec odpoczywa³. Patrzy³ raz na wodê raz na Yochiego raz na chmury. Raz te¿ spojrza³ do ty³u. W tym w³a¶nie spojrzeniu jego oczom ukaza³ siê nadchodz±cy Criss. Ch³opak nie widzia³ go dok³adnie ale rêkoje¶æ miecza by³± u³o¿ona w specyficzny dla niego sposb i to ch³opcu wystarczy³o. - A dasz radê i¶æ dalej? - spyta³ beznamiêtnym g³osem Crissa. C¿ bo trochê bez sensu jest ruszaæ je¶li on zamierza ponownie wlec siê z ty³u.
Yochi widz±c wybiegaj±cego z lasu Crissa zaprzesta³ treningu.
Podszed³ do towarzyszy i powiedzia³ :
-To ruszamy dalej nie - Pytanie by³o raczej retoryczne, poniewa¿ Yochiemu ju¿ nie chcia³o siê tutaj siedzieæ i po jego zachowaniu mo¿na by³o to wywnioskowaæ. Yochi patrzy³ raz na Crissa to na Aru, czeka³ a¿ ktry kolwiek z nich da odpowied¼, po chwili jednak powoli ruszy³ w drogê.

//Aru prowadzi moj± postaæ//
-Co ty sobie my¶lisz smarkaczu, chodzê jak chcê.- Po tych s³owach usiad³em na kamieniu niedaleko wodospady. Krople odbija³y siê od lustra wody i spada³y na moj± twarz pog³êbiaj±c pragnienie. Zanurzy³em jedn± rêkê i wypi³em trochê wody.
- Nie b±d¼ niepowa¿ny... to ¿e jeste¶ kilka lat starszy nie zanczy, ¿e nietykalny.. A ja my¶le co chcê. - stwierdzi³ obojêtnie, nie chcia³o mu siê jako¶ wczuwaæ by powiedzieæ to wybitnym tonem. Po chwili rzuci³ swj mieczyk w jedno z drzew. Nie po to by siê popisywaæ, trenowaæ czy co¶. Zwyczajnie, nie chcia³o mu siê wstawaæ wiêæ zrobi³ sobie co¶, na czym mg³ siê podci±gn±æ. Po tym jak wsta³ od³o¿y³ mieczy spowrotem do stworzonej pochwy i otrzepa³ siê lekko. - Skoro chodzisz jak chcesz, zmêczenie siê Ciebie nie ima. W takim razie ruszajmy bo Yochi ma ju¿ do¶æ tego miejsca. - stwierdzi³ spokojnie ch³opiec. Jako, ¿e byli ju¿ wszyscy uzna³, ¿e nie ma potrzeby na zaznaczanie ¶ladw i nie wyjmowa³ meicza.. Ch³opiec kikoma krokami zbli¿y³ siê do wody. Nastêpnie przeskoczy³ na nastêpn± stronê "rzeczki" ktr± wodospad tworzy³. By³ to jeden z d³u¿szych skokw ktry stworzy³ mu wizjê kolejnego zastosowania jego nowiutkich mieczykw. Mianowicie by³o to manewrowanie lotem. Gdy ju¿ przeskoczy³, zauwa¿y³, ¿e Yochi uda³ siê dalej. Dogoni³ go szybko i bez s³owa ruszyli w stronê Iwy. - No to do kopalni.. - mrukn±³ m³ody Sabataya wyprzedzaj±c nieznacznie Yochiego.
(NMM/NMYochiego)
Nastêpny temat
-Dobrze wiêc, ruszajmy- rzek³em, po czym dotrzymuj±c kroku Yochiemu i Aru ruszy³em do kopalni. Ciekawe co tam znajdziemy mam nadziejê na ¿e uda nam siê zarobiæ kilka ³adnych z³otych monet . Wiatr wia³ a s³oñce zaczê³o chyliæ siê ku zachodowi.
nmm
Bia³ow³osy biegnie teraz do swojej rezydencji i przy okazji zamacza siê w wodzie jednak to nie jest potrzebne. Zbiera siê na wielki deszcz przy Taki , ktry powoduje zmycie wszelkich zapachw. Ostatnio deszcze zdarzaj± siê zbyt czêsto co niepokoi Wi. Upa³ , deszcz , upa³ , deszcz i tak ci±gle. Jednak w tej sytuacji to pogodna pogoda dla Sage. Ch³opka udaje siê do swojej rezydencji. . .

<NMM>
Ta sama droga tylko w odwrotn± stronê. Aru przemieszcza³ siê zgodnie z drog± do bazy. Gdy w koñcu ujrza³ wodospad. Ten sam przy ktrym sie zatrzyma³ w pierwsz± stronê.. Tym razem jednak tego nie powtrzy³. L¶ni±ce oczy dok³adnie przeszukiwa³y teren w oko³o, szuka³y kogokolwiek, medykiem mo¿e byæ przecie¿ ka¿dy.. Co¶ nie dawa³o mu spokoju, nie wiedzia³, czy dobrze zrobi³ zostawiaj±c Yochiego samego. C¿, teraz itak by³o ju¿ po decyzji.. Momentalnie odbi³ od ¶cie¿ki i skrêci³ w kierunku wioski, w g³±b..
[nmm]

Dodane po 16 godzinach 26 minutach:

Po pewnym czasie ko³o wodospadu ponownie pojawi³ siê czarnow³osy, rozczochrany ch³opiec.. Ponownie zmierzy³ wodpospad wzrokiem, wci±¿ ¶wiec±cym na czerwono, nie odwraca³ siê, nie zatrzymywa³, patrzy³ w ty³, na wodospad i do przodu.. W koñcu znikn±³ gdzie¶ na przodzie...
[nmm]
Bieg³am dalej za moim czarno w³osym braciszkiem. By³ szybszy ni¿ ostatnio gdy go widzia³am. W³a¶ciwie to nie tylko dorus³ ale i usrus³ w si³ê. Ledwo utrzymywa³am jego têpo. Zaniedba³am siê w treningu... No c¿ mi pozosta³o oprcz biegu za nim nie mog³am go zgubiæ... Aktywowa³am moje DouJutsu by mieæ go ca³y czas na oku... <nmm>
Yochi przyszyd³ powolnym krokiem nad wodospad przy ktrym siedzieli przed pj¶ciem do kopalni, uda³o mu siê spieniê¿yæ ich skarb, i teraz czeka³ na towarzyszy aby mg³ z nimi ruszyæ do siedziby oraz przekazaæ im ich czê¶æ pieniêdzy. Usiad³ pod jakim¶ drzewkiem opieraj±c siê i czeka³...
Z d³oñmi w kieszeniach, mieczami na plecach, w³osami w nie³adzie i p³aszczu powiewaj±cym na wietrze nieopodal wodospadu zjawi³ siê ch³opiec.. Swymi b³êkitnymi oczyma bez trudu zauwa¿y³ siedz±cego pod drzewkiem Yochiego... Podszed³ do niego spokojnie i usiad³ na kamieniu obok..
- Sprzeda³e¶? - spyta³ w koñcu, bez ¿adnego powitania..
-Tak...ale niestety przepi³em ca³± kwotê-odpowiedzia³em spokojnie po czym ruszy³em w kierunku siedziby. Czekam na reakcje Aru, chcia³em go trochê poddenerwowaæ. Spokojnym krokiem ruszy³em w drogê, ale szed³em bardzo powoli.
- Wybacz Yochi ale przeceniasz siê.. Jak by¶ przepi³ ponad 10 tysiêcy to nie sta³ by¶ tutaj na w³asnych nogach... - odrzek³ z rwnym spokojem.. to co mwi³ Yochi by³o nierealne.. gdyby rzek³, ¿e przegra³ w kasynie mia³ by szansê zmartwiæ ch³opca.. tak to jedynie roz¶mieszyæ..
- Ile dosta³e¶? - spyta³ id±c razem z Yochim..
-No dobra...jest po 4 ko³a na g³owê...-powiedzia³em wrêczaj±c jego czê¶æ do rêki ch³opca.
-Crissowi osobi¶cie przeka¿ê jego czê¶æ.- Doda³em jeszcze.
-Wiêc jakie teraz mamy plany ? wracamy do siedziby-powiedzia³em ale z takim g³osem jakbym raczej rozkazywa³ ni¿ zadawa³ pytanie.
Po tych s³owach ruszy³em w kierunku kiri.

[NMM]
Ch³opak wzi±³ swoj± czê¶æ i schowa³ j± w kieszeñ.. - Crissowi wrêczaj, nie wrêczaj ma³o mnie to obchodzi... - rzek³ spokojnie..
- Ano do siedziby... - odrzek³ ignoruj±c ton Yochiego..
Ruszy³ w stronê siedziby swoim tempem..
(nmm)
Id±c z za³o¿onymi rêkoma za g³ow± mam zamkniête oczy, wyczuwam delikatny powiew wiatru na twarzy jak i na ciele, ¿ywio³ targa mi w³osy i koszulê. Po chwili jestem wstanie odczuæ zmianê klimatu, wiêksza wilgotno¶æ i inny teren, spogl±dam k±tem oka na prawo i zauwa¿am wodospad. Odwracam siê w jego stronê i postanawiam i¶æ do jego jeziora. Gdy jestem ju¿ przy, klêkam i nabieram wodê w d³onie po czym ch³odzê sobie twarz, kropelki wody sp³ywaj± mi po szyi i brodzie. Zamykam oczy i rozkoszujê siê ch³odem jaki da³a mi woda, po chwili otwieram i zauwa¿am co¶ w wodzie, chwilê nad tym my¶lê po czym podwijam rêkaw i wsadzam rêkê do wody staraj±c siê "co¶" wyci±gn±æ...
W wodzie ujrza³e¶ ca³y b³yszcz±cy kamyk. By³ naprawdê ¶liczny. W wodzie mieni³ siê niczym szlachetny ale w d³oni wydawa³ siê byæ zwyk³ym minara³em. Nie potrafi³e¶ rozpoznaæ tego kruszæca. Tak czy owak by³ ¶liczny. Wtedy ujrza³e¶ starego mnicha. By³ to mê¿czyzna oko³o dziewiêdziesiêcio letni. D³ugie poniszczone szaty, siwa broda i ³ysiej±ca g³owa. Oczy ktre wiele widzia³y. Twarz zahartowana. Podszed³ do ciebie. Wygl±da³ na jakiego¶ pustelnika. Spojrza³ na ciebie surowym d³ugim spojrzeniem i wyci±gn±³ d³oñ w twoj± stronê. Wygl±da³o to tak jak by chcia³ odzyskaæ co¶ co do niego nale¿y.
Po wyjêciu kamienia dok³adnie obejrza³em ze wszystkich stron, nawet go podrzuci³em parê razy po czym k±tem oka zobaczy³em starszego cz³owieka, spojrza³em na niego. Jego wzrok by³ dos³ownie prze¶wituj±cy, czu³em siê jakby przelatywa³ mnie na wylot, jakby czyta³ my¶l po my¶li. W koñcu jedyne co zrobi³ to podszed³ bli¿ej i wystawi³ rêkê, by³o mo¿na siê domy¶liæ, ¿e po to co trzymam, ale sk±d... Sk±d on wiedzia³, ¿e akurat to tu jest skoro to by³o jego, wcze¶niej go nie widzia³em, krz±ta³o mi siê wiele my¶li, jednak ostatecznie poda³em mu przedmiot do rêki...
- Proszê... - odpar³em ze spokojem w g³osie...
-W tej wodzie jest jeszcze 7 takich kamieni je¶li je dla mnie wyci±gniesz sowicie ciê wynagrodzê.

Powiedzia³ starzec odbieraj±c od ciebie jeden z kamieni. Nie wiedzia³e¶ dlaczego ale jego wzrok naprawdê ciê przera¿a³. D³ugie i ¶widruj±ce spojrzenie pustelnika. Twoje my¶li szala³y. I po co mu te kamienie?
Przekrzywi³em mocno g³owê i k±tem oka spojrza³em na cz³owieka... Jego oczy... no i ten jego wzrok, nie by³ normalny. Po chwili odwrci³em poma³u wzrok ku wodzie...
- Przecie¿... ta woda, znaczy jezioro... jest wielkie... , a mo¿na wiedzieæ co to s± za kamienie? - spyta³em, jednak wiedzia³em, ¿e w¶cibstwo nie jest dobr± cech± cz³owieka...
Podszed³em parê krokw do przodu i spojrza³em w wodê, rozejrza³em siê dooko³a i lekko skrzywi³em siê...
- Ehh... - cicho westchn±³em za³amuj±cym siê g³osem, i mocno spu¶ci³em g³owê w d³...
-Nie nie mo¿na, ja p³acê ja wymagam, ale skoro nie jeste¶ zainteresowany to trudno...

Mêzczyzna mwi³ wrêcz grobowym g³osem. Odwrci³ siê do ciebie plecami i ruszy³ przed siebie wolnym krokiem. Co¶ by³o z nim nie tak, zdecydowanie nie tak. Nie by³ to napewno poczciwy staruszek opowiadaj±cy bajeczki dzieciom.
Za³amany odwrci³em siê energicznie i surowym tonem...
- Stj starcze! - rzuci³em,-Po co odchodzisz jak wiesz dobrze, ¿e to zrobiê. - odpar³em mwi±c prawdê...
- Jednak pozwl, ¿e siê czego¶ dowiem... . S± rozrzucone w mniej wiêcej konkretnych miejscach, czy nie?- spyta³em maj±c nadzieje na pocieszaj±c± odpowied¼. Spojrza³em z powrotem na wodê, [cenzura] co mi starzec odpowie...
Mê¿czyzna spojrza³ na ciebie z wyzszo¶ci±. Jego wiekowa twarz sposêpnia³a. Na czole pojawi³y siê liczne zmarszczki.

-To ju¿ twoje zadanie. Chcesz szukaj ich ja poczekam, nie to niezawracaj mi g³owy bo mam ciekawsze zajêcia ni¿ sobie mo¿esz wyobra¿aæ m³okosie. S± w wodzie, gdzie to ju¿ nale¿y do twoich obowi±zkw by je odnale¼æ je¶li chcesz wogle siê tego podi±æ.

Mê¿czyzna sta³ i czeka³ na twoj± odpowied¼.
Powiedziawszy mi co mia³ do powiedzenia, spojrza³em i lekko siê pochyli³em do przodu w ge¶cie uk³onu,
- Ale¿ oczywi¶cie, ¿e to zrobiê...- powiedzia³em z lekkim u¶miechem na twarzy po czym odwrci³em siê po raz kolejny w stronê wody, podszed³em bli¿ej i zacz±³em zdejmowaæ ubranie zaczynaj±c od pasa, torby z glin±, ochraniaczy na rêce, a koñcz±c na sanda³ach i spodniach...
Po chwili usiad³em na brzegu w samych spodenkach i spojrza³em jeszcze raz na starego mnicha...
Rozebra³e¶ siê nie mal do naga. Widzia³e¶ ¿e mnich usiad³ sobie na jakim¶ kamieniu i czeka³. Nastêpnie spojrza³e¶ na wodê. Ju¿ ujrza³e¶ kolejny kamieñ. By³ niedaleko od brzegu. Odbija³ ¶wiat³o s³oneczne. Stwierdzi³e¶ ¿e jak tak dalej pjdzie to zrobisz to wszystko w mniej ni¿ godzinê. Nastêpny kamyk ujrza³e¶ dziesiêæ metrw dalej. By³ idealnie okr±g³e, niczym rze¼bione, a na sztuce trochê siê znasz. By³y nie mal identyczne jak dwa klony... Powoli wchodzi³e¶ do wody... (napisz ¿e ppo nie p³yniesz )
Odwracaj±c uwagê od mnicha, spogl±dam na wodê. Wielka chmura zesz³a s³oñcu z drogi i zauwa¿y³em kolejny kamieñ, p¼niej kilkana¶cie metrw dalej kolejny. Z szerokim u¶miechem wszed³em do wody, p³yn±c do nastêpnego. Woda by³a ¶wietna, taka zimna i orze¼wiaj±ca... Gdy by³em ju¿ pod kamieniem, zanurkowa³em i wynios³em z dna drugi kamyk, wzbijaj±c chmury piasku z dna. Po chwili wy³oni³em siê z b³êkitnego p³ynu i mocno pokrêci³em g³ow±, by czê¶æ wody ze mnie sp³ynê³a... Nastêpnie wyszuka³em trzeci i rwnie¿ siê zanurzy³em by go wy³owiæ. Nastêpnie spojrza³em z wody na starca i zacz±³em p³yn±æ w jego stronê...
Mia³e¶ ju¿ dwa kamienie. Pojrza³ej i widzia³e¶ kolejne trzy. By³y do¶æ blisko siebie. Niestety owiele g³êbiej ni¿ te dwa, podp³yn±³e¶ tu¿ nad nie. A w oddali kolejny, szsty bia³y, b³yszcz±cy kamyczek. By³e¶ w niebo wziêty ze ta robota jest tak banalna. Nie do¶æ ¿e p³ywa³e¶ sobie w najlepsze to jeszcze mia³e¶ otrzymaæ za to zap³atê... Zwyczajnie ¿yæ nie umieraæ...
Hmm widz±c nastêpne, ucieszy³em siê i szeroko u¶miechn±³em, jednak by³y znacznie g³êbiej. Lekko wzruszy³em ramionami i wzi±³em g³êboki wdech, po czym zanurzy³em siê by je wyci±gn±æ. Machn±³em kilkana¶cie razy rêkoma i ju¿ je mia³em przed sob±, kilka chwytw i ju¿ by³y w moich rêkach, ju¿ mia³em siê wynurzaæ gdy zobaczy³em szsty... Niestety brak³o mi powietrza, dziêki czemu koniecznie musia³em wyj¶æ na powierzchniê. Po chwili znw nurkowa³em i wzi±³em kolejnego, ostatniego... Wy³oni³em siê ponownie i zacz±³em p³yn±æ w jego stronê, aby oddaæ mu co jego...
Zebra³e¶ sze¶æ kamieni. Zadowolony z siebie wroci³e¶ do mnicha i odda³e¶ mu je. On spojrza³ na ciebie p¼niej na kamienie.

-Ch³opcze brakuje jednego ostatniego kamienia. Mwi³em wyra¼nie ¿e w wodzie jest ich 7 a nie 6. Przynie¶ mi jeszcze ostatni i po sprawie.

Mê¿czyzna by³ wyra¼nie zadowolony. Ale czy tobie chcia³o siê wracaæ do wody i szukaæ bzdurnego kamienia?
Spojrza³em na niego i odpar³em:
-Tak wiem, dobrze us³ysza³em... .Muszê p³ywaæ jako¶, a kamienie w rêkach by mi przeszkadza³y...- odpar³em, po czym po chwili siê odwrci³em i podszed³em do wody, przymru¿y³em oczy i przelecia³em wzrokiem ca³e jezioro... . By³o tak du¿e, chocia¿... kamyki by³o niedaleko siebie, mo¿e ten te¿ bêdzie w miejscu gdzie le¿a³y inne... . Na szczê¶cie w miarê pamiêta³em po³o¿enie poprzednich. Wskoczy³em do wody na g³wkê, wbijaj±c siê w czyst± pow³okê wody, chc±c dotrzeæ do miejsca kamykw. Po dotarciu w mniej wiêcej miejsca 3 kamykw, zacz±³em szukaæ, nurkowaæ, sprawdzaæ i siê rozgl±daæ maj±c nadziejê ujrzenia "koñca zadania".
Przeczesywa³e¶ ca³e jezioro. Szuka³e¶ w pobli¿u poprzednich kamieni. Kilka razy zdawa³o ci siê ¿e ju¿ go widzisz ale to by³a tylko twoja wyobra¼nia. P³ywa³e¶ w ko³o tam i z powrotem. Ju¿ mia³e¶ zrezygnowaæ gdy ujrza³e¶ go. By³ zakopany w piasku tak ¿e niema go min±³e¶. Zanurkowa³es po niego. Tak to ten kamieñ, identyczny jak poprzednie... Zabra³e¶ go z dna i pop³yn±³e¶ prosto do starca. Ten u¶miechn±³ siê zadowolony. Wrêczy³e¶ mu ostatni± zgubê a on poda³ ci w tym samym czasie mieszek... Nastêpnie wykona³ jakie¶ znaki i znikn±³ w chmurze szarego dymu...

Koniec: D, 300Y, +2 do stat, +10 pch.

Ucieszy³em siê na znak skoñczonej misji, u¶miechn±³em siê i mocno wyci±gn±³em. Skin±³em g³ow± w jedn± stronê, a nastêpnie w drug± g³o¶no strzelaj±c karkiem. Spojrza³em jeszcze raz na jezioro i na wodospad, po chwili odwrci³em siê na piêcie i znikn±³em w oddali...
Pod wodospad przybieg³ ma³y ch³opiec. By³ ca³y zdyszany, bieg³ ca³± drogê z Konohy. Usiad³ obok spadaj±cego w d³ wodospadu i wyj±³ swoj± wodê z plecaka. Zrobi³ ³yk i po³o¿y³ siê pod klifem. Zakrêci³ butelkê i spojrza³ siê w grê. Zacz±³ ogl±daæ chmury, ktre przypomina³y mu hamburgery i hot-dogi. Ale jestem g³ody .. Jak tylko odpocznê ruszê w dalsz± drogê ... Pomy¶la³ i zamkn±³ na chwilê oczy ... Zasn±³ ...

Dodane po 5 godzinach 26 minutach:

Obudzi³ siê po paru godzinach drzemki. Rozci±gn±³ siê i spojrza³ w grê, by³o ju¿ ciemno i trzeba by³o siê zbieraæ do wioski. Wsta³ i siê otrzepa³, zabra³ wszystkie swoje manatki i poszed³ w stronê Taki ...

NMM
Ikoshito bieg cay czas za psem. Po chwili znalaz si na jakim dziwnym terenie, nie wiedzia gdzie dokadnie si znajdowa lecz wiedzia, e z tym psem na pewno nie zabdzi. Dziki wchowi tego stworzenia nie byo opcji, by si pomyli albo co gorsza zgubi, podrapa si po gowie mwic:
- Jeste pewien, e to tutaj? Nie wiem nawet gdzie si znalelimy, mam spore wtpliwoci.
Zastanawia si cay czas, gdzie tutaj mogli ukry si porywacze. Po chwili mylenia wywnioskowa, e porywacze mogli jedynie ukry te psy i i sobie gdzie nie wiadomo gdzie. Psy mogy zawsze wyldowa w jakiej klatce. To byy jednak tylko jego przemylenia, ktre do niczego mdrego nie prowadziy bowiem, jeli ten may szczeniaczek umia mwi nie by normalnym psem, wic w przyszoci mgby sta si psem ninja. Jego ojciec ju powinien nim by, wic z pewnoci nie mg by saby a wrcz przeciwnie, porywacze musieli go cay czas pilnowa by nie zwia przy czym te musieli posiada jak moc. Modzieniec coraz bardziej si lka, nie wiedzia czy sprosta zadaniu, nie wiedzia nawet, czy wyjdzie z tej misji cay. Najbardziej jednak ba si poraki, bardzo jej nie chcia. To bya jego pierwsza misja, nie chcia, by si nie powioda.
Biege cay czas za psem, ktry nie oszczdza siebie, ani chwil, kiedy nastay te pytania, w ktrych to Ikoshito zacz wtpi w nos psa on niezwocznie odpowiedzia
- Nie masz si czego obawia. Po woli ich doganiamy. Zmienili jednak troch swoj drog. Ich zapach jest coraz wyraniejszy nie moemy zwalnia. - Zaraz po tym przypieszy do swojego staego tempa. Nie chcia traci nawet chwili. Chcia uratowa swoich rodzicw najszybciej, jak tylko byo to moliwe.

// Jeli s jakie niecisoci wybacz mi bardzo, ale przejcie misji to nie najwygodniejszy sposb. //
Chopak rozumia, nie byo czasu a tym bardziej brakowao go na jakiekolwiek wtpliwoci. Musia po prostu biec z nadziej, e jednak biegn w dobrym kierunku. Modzieniec mia spor zadyszk, po duszym zastanowieniu wywnioskowa, e jego wtpliwoci byy zupenie niepotrzebnie. Przecie to psy maj lepszy wch. Miejsce, w jakim si znajdowa byo bardzo dziwne. Moe nie tyle dziwne co wyjtkowe, nigdy nie znajdowa si w takim miejscu wic to moe dlatego czu si nieswojo. Z tego co mwi szczeniak, zbliaj si do celu co znaczy, e albo porywacze wraz z psami stoj albo przemieszczaj si znacznie wolniej ni Ikoshito i szczeniaczek. Mokos przypomnia sobie biegnc o swojej wiosce, wtedy uwiadomi sobie, e nie mg zawie nikogo kto w niego wierzy. To dodao mu otuchy, zacz biec szybciej przynajmniej przez chwil, w kocu motywacja a moliwoci ciaa to dwie rne rzeczy (przynajmniej dla Ikoshito).
// Motywacj na forum mona manipulowa //

Bieglicie cay czas w jednym kierunku przy rzece niedaleko wodospadu. Po okoo 5 minutowym biegu zauwaye 3 osoby poruszajce si w tym samym kierunku co wy. Dwch z nich, trzymao klatki dla psw. Mogo oznacza to tylko jedno. Wanie ci ludzie porwali temu biednemu szczeniakowi rodzicw. Pies, gdy tylko zauway trjk ludzi znacznie przypieszy. Dystans dzielcy was coraz bardziej si zmniejsza. Osoby, ktre trzymay klatki byy po bokach.
Modzieniec nie wiedzia czy w tej klatce znajduj si rodzice tego szczeniaka. Co wicej nie wiedzia czy cokolwiek znajduje si w tych klatkach. Jedyne co mg zrobi to szepn z wyczuciem do psa tak, by trzy osoby biegnce w tym samym kierunku nie mogy nic usysze:
- Psie.. Wiem, e to dla ciebie moe si wydawa gupie lecz.. Musimy troszeczk odej od tych ludzi. Musimy si troszeczk cofn, wej bardziej w gszcze lasu a nastpnie biegn w takim tpi jak wczeniej. Nie wiemy, czy ci ludzie uprowadzili twoich rodzicw. Jeli tak si stao musimy ich obserwowa. Ludzie ci nie mog nas zauway, wtedy moemy wszystko popsu. Musimy si dowiedzie, gdzie znajduje si ich kryjwka. Gdzie chc zaprowadzi te klatki. Moliwe, e ci ludzie uprowadzili wicej psw a nie bdzie w tym nic zego, jeli przy okazji pomoemy innym psim przyjacioom prawda?
Modzieniec sam wszed bardziej w las i prawdopodobnie to samo zrobi szczeniak. Nie spuszcza z oczu osb, ktre najprawdopodobniej byy zaangaowane w kradzie psw. Nie wyklucza te, e psy byy bite. Przecie ojciec tego szczeniaczka musia zosta jako pokonany a przecie tylko przemoc mogli co zdziaa. By przygotowany na wszystko. Ikoshito mg obserwowa tych ludzi ale tylko dotd, kiedy zmieni kierunek swojej wdrwki. Jeli zmieniliby tras biegu to oznaczaoby, e procent tego, e ludzie ci zamieszani s w kradzie spadby, poniewa pies kierowa si wycznie zapachem swoich rodzicw wic jeli trzy osoby z klatkami zmieniliby swj kierunek biegu byby to koniec ledzenia ich. Mody bezklanowicz mia jednak nadziej, e tak si nie stanie bowiem jeli ludzie ci biegliby w tym samym kierunku co Ikoshito i zwierzak misja okazaaby si znacznie atwiejsza...
Razem ze szczeniakiem skrcilicie wgb lasu, ktry by niedaleko. Bieglicie cay czas za nimi. Jego trop si nie zmienia. Cay czas bieglicie za trjk ludzi, ktra w pewnym momencie skrcia wgb lasu rwnie. Oddalajc si coraz bardziej od wodospadu. Pies rwnie nie zmieni tropu biegnc za nimi. Wygldao na to, e ludzie, za ktrymi bieglicie byli wanie tymi waciwymi.
Ludzie cay czas biegli w tym samym kierunku. To byo do przewidzenia zwaywszy na to, e nieli klatki, w ktrych mogli znajdywa si rodzice, myl ta jednak szybko przemina z wiatrem dlatego, e pies czu swoich rodzicw gdzie znacznie dalej co wykluczao to, e rodzice szczeniaka znajdoway si wanie w nich. Pies nie by zadowolony, z tego co robi Ikoshito, z tego, e nie chce tego zaatwi jednak mody genin wioski licia wszystko mu wyjani, wyjani co tak najbardziej chce zrobi:
- Mwiem ci ju, musimy dowiedzie si, gdzie chc zabra te klatki. Nie moemy z nimi teraz walczy, to nam nie pomoe a moe i nawet zaszkodzi a tego chyba nie chcesz.
Modzieniec czu, e za chwil wypluje puca. Po prostu nie mia ju si by dalej biec, musia jednak to zrobi dla tego szczeniaka i po to, by nie odnie poraki, ktrej si tak bardzo ba. W gszczu tego lasu, modzieniec co chwil napotyka si na jakie licie, ktre uderzay lekko o jego twarz. Nie byo to zbyt przyjemne zwaszcza, e przeszkadzao mu to w dobrym ledzeniu trzech osb. Szybko jednak postanowi omija wszystkie te licie, by obserwowa porywaczy. Mia nadziej, e niedugo dotr do jakiej siedziby gdy jeszcze chwila a chopakowi nie starczy si. Po duszym zastanowieniu co go tkno "Jaki ja byem gupi! Nie mog w to po prostu uwierzy, nie mog!". Modzieniec znacznie przypieszy, bardzo chcia dogoni swoich przyszych przeciwnikw, pies te by zaskoczon tak nag decyzj Ikoshito, kiedy spyta go o co chodzi, genin rzek:
- Moemy pokona tych trzech i jednoczenie dowiedzie si, czy w tych klatkach nie znajduj si twoi rodzice co raczej jest niemoliwe lecz.. Myl, e mogli uy jutsu jakiej bariery, ktra moe w jaki sposb nie przedostawa zapachu. Wydaje si to mao prawdopodobne ale zawsze jest szansa na to. Jeli nie i tak nic nie zyskamy z tego, e bdziemy cay czas za nimi biegli. Wtedy pjdziemy do siedziby, w kocu masz na tyle dobry wch i rozprawimy si ze wszystkimi. Istnieje szansa, e takowej siedziby nie ma, a jedynymi psami, ktre zostay porwane s twoim rodzice.
Mokos rozpdzony kopn jedn spor ga, ktra si zamaa, szybko podmieni si z ni za pomoc Kawarimi no Jutsu i popdzi jeszcze szybciej przed trzech ludzi tym samym wycigajc kunaia, kiedy znalaz si przed trzema osobnikami po prostu skierowa rk z kunaiem w przd mwic:
- Ani kroku dalej, upucie te klatki i odejdcie a moliwe, e nie zrobi wam krzywdy.

///// 1000 - 100 = 900 \\\\\
Szczeniak si nie odzywa. Jego najwaniejszy cel by niedaleko i do niego chcia trafi. Kiedy zobaczy, e ty przypieszye on rwnie to uczy, lecz nie by w stanie ci dogoni przez co zosta troch z tyu. Zamae ga, ktr wykorzystae do podmiany, jako zabezpieczenie na pniej. Wybiege na przeciwko nich chcc ich zatrzyma i przej te dwie klatki. Dopiero, gdy stane na przeciwko nich bye w stanie zauway psy w tych klatkach. Spay przez co nie mogy wydawa adnych odgosw. Zanim powiedziae jedno sowo w twoim kierunku poleciao 6 kunai. Widocznie spodziewali si ciebie. W czasie, kiedy ty zacze walczy szczeniak znalaz miejsce, w ktrym mg spokojnie obserwowa walk.
Chopak nie zdy mrugn a w jego stron poleciao sze metalowych sztylecikw. Na pewno nie byoby to rzecz przyjemn przyj te wszystkie kunaie na swoje ciao, mia naoone na siebie kawarimi no jutsu, po co mia je jednak dezaktywowa kiedy mg unikn kunaiw a przy tym zaskoczy swoich przeciwnikw zadajc im decydujcy cios? Tak te uczyni. Kucn, wykona piecz do Shunshin no Jutsu i w uamku sekundy znalaz si za plecami przeciwnikw dlatego, e odlego pomidzy Ikoshito a trzema osobnikami bya bardzo maa. Modzieniec nie tak wyobraa sobie t misj, mia nadziej, e obejdzie si bez walki lecz to w kocu wiat ninja. Jeli idziesz na misj musisz liczy si z tym, e trafisz na kogo, kto bdzie chcia ci zabi za to, e chcesz komu pomc. Rne szumowiny rodz si na wiecie. W tej walce chopak uwiadomi sobie, e takie osobniki trzeba likwidowa wic w uamku sekundy, odkd znalaz si za plecami swoich wrogw zacz dziaa. Sprawnie wyj trzy shurikeny ze swojej kabury cisnc po jednym w kadego przeciwnika. By przygotowany na rne uniki, ktre oczywicie mogy si zdarzy. Kiedy rzuci te trzy kunaie, przeciwnicy byli zajci gownie unikaniem ich, Ikoshito w tym czasie nie prnowa, przykucn po czym wybi si w gr doskakujc do swoich oponentw tym samym prbujc zabra im klatki ze zwierztami, w ktrych mogli znajdowa si rodzice szczeniaczka. Mieszkaniec wioski licia przynajmniej mia tak nadziej, e uratuje rodzicw tego psa. Sam wychowa si bez rodzicw, wiedzia jaki to jest bl, bl ten jest jeszcze wikszy, gdy utraci si osob, z ktr spdzio si cae ycie, do ktrej si przywizao. Chopak walczy w sprawie rodziny, ktr tworzyy te trzy pieski. Musia pokona swoich przeciwnikw, wanie to motywowao go do dziaania. Prbowa zabra klatki jednym sprawnym ruchem obojga rk. Jeli jednak to by si nie udao szybko staje na rka zadajc wszystkim trzem przeciwnikom kopa w twarz, wygldaoby to tak, e jedn nog przejechaby po wszystkich twarzach. Jeli wtedy puciliby klatki wtedy wziby je, jeli jednak nie udaoby mu si tego zrobi odskakuje na jakie pi metrw by w razie jakiego ataku ze strony wrogw mie czas na jego uniknicie. Pord drzew w tym gstym lesie zobaczy szczeniaczka, ktry patrzy z nadziej na t walk. Nie mg go zawie, musia wygra t walk dla niego.
Odlego bya zbyt maa, aby wykona piecz do jakiejkolwiek techniki. Jednak akurat Shunshin no Jutsu takowej nie potrzebowa. Szybko pojawie si za przeciwnikami wyrzucajc trzy shurikeny. Jednak te ruchy nie byy ju, a tak szybkie, jak podczas Shunshin no Jutsu, oraz tak bezszelestne. Zdoali ci usysze jednak to i tak na wiele si nie zdao. Nie mieli wystarczajco czasu, aby unikn tego ataku. Jedynie co zdyli to odwrci si do ciebie. Shurikeny trafiy wszystkim prosto w brzuch. Jednak, kiedy wybie si w ich stron trafie prosto w atak przeciwnika. Zostae uderzony z buta nie majc szans na unik. Od ciebie teraz zaley czy si podmienisz z tym kawakiem drewna. Jeli nie ldujesz na ziemi z lekkim blem na wysokoci klatki piersiowej.
Modzieniec dosta kopa lecz w tym przypadku zadziaao kawarimi no jutsu. Jego przeciwnik kopn wprost w ga, nie udao mu si skutecznie powali Ikoshito. Chopak znalaz si w gszczu lasu, mia przewag, mg atakowa teraz z zaskoczenia, by jednak zawiedziony poniewa nie mg uy swojej najlepszej techniki dlatego, e bya ona obszarowa i moga zaszkodzi stworzeniom, znajdujcym si w klatce, ktr niestety trzymali porywacze. Porusza troch gow, obmyli plan, ktry jego zdaniem mg wypali i ruszy do dziaania. Znw uama spor ga i podmieni si z ni technik Kawarimi no Jutsu. Zaraz po tym pokaza si swoim przeciwnikom, wyj trzy kunaie, podbieg troch bliej i cisn nimi w szyj wszystkich trzech osb. Mokos nie by zbyt celny wic dlatego musia podej na tak odlego, by mc co zdziaa swoim rzutem. Kiedy wszystkie trzy kunaie wyleciay z jego rk kierujc si w garda porywaczy, Ikoshito nie poprzesta tylko na tych trzech rzutach. Szybko postanowi podbiec by zabra klatki, w ktrych znajdoway si jakie stworzenia, moliwe, e byy to rodzice szczeniaczka ale w tym przypadku nie chodzio tu tylko o nich. Chodzio tu o wszystkie pokrzywdzone zwierzta, ktre cierpiay tak jak rodzice psa, ktry zleci im t misj jak i sam szczeniak. Walczy po to, by nigdy wicej nie zdarzyo si co takiego, by psy byy niewolnikami. Wiedzia, e z ran, jak odnieli rzutem shurikenem w brzuch i tak nie bd mogli ju nic zdziaa. W pewnym momencie wykrwawi si. Brzuch to miejsce, gdzie znajduje si chyba najwicej miejsc witalnych wic to jedna z najgorszych rzeczy, jaka moga przytrafi si jego przeciwnikom. Nabra teraz pewnoci siebie, wiedzia, e wygra t walk lecz nie wiedzia kiedy to nastpi. Zajty zabieraniem klatek nie spojrza, czy wszystkie trzy kunaie trafiy tam, gdzie miay trafi, czy umiejscowiy si w gardle, co zakoczyoby walk.. Szczeniak czeka z nadziej, swoj drog by bardzo dzielny, na pocztku, gdy spotka Ikoshito paka, lecz zdeterminowany ruszy za porywaczami, by zaprowadzi go do nich...

///// 900 - 100 (shunshin z poprzedniego posta) - 100 (kawarimi z tego posta) = 700 \\\\\
Przeciwnik kopn ga, ktra pod wpywem tego wanie kopnicia przeamaa si na p. Szybko schowae si za drzewami i wykonae kolejne zabezpieczajce kawarimi. Wybiege na przeciwko trjki przeciwnikw atakujc ich zzaskoczenia. Szybko zacze biec w stron przeciwnikw rzucajc 3 kunaie. Nie spodziewae si ich reakcji. Nikt si jednak spodziewa reakcji rywali. Nawet szczeniak siedzcy gdzie w oddali na drzewie. Kunai leccy w ich stron zablokowali wasn doni. Dwjka ninja w tym samym czasie pucia klatki. Caa trjka szybko odskoczya wyrzucajc kunai w twoim kierunku. Nie miae szans unikn go. Zamiast ciebie pojawia si w tym miejscu ga. Shinobi stali 2 metry od klatek.
Trzeba byo przyzna, e przeciwnicy Ikoshito nie byli byle jakimi przeciwnikami, potrafili co nieco walczy wic nie mona byo ich nazwa sabymi. Mokos musia zaplanowa to tak, by wzi klatki a jednoczenie zakoczy walk z nimi. Zadanie byo trudne ale wykonalne. Mia ju przygotowany plan kiedy tylko podmieni si z gazi wic dziki temu mg szybko dziaa. Znw da kopniaka w spor ga by j zama a co za tym idzie podmieni si j znw technik Kawarimi no Jutsu. Kiedy to zrobi nie byo przeszkd, by wykona swj plan, ktry mg si okaza genialny, ale te moga wyj z tego klapa. Jak jednak wygldaby wiat kiedy nikt by nie ryzykowa? Ikoshito niestety nie mia czasu, by nad tym rozmyla, musia dziaa, wiedzia z wasnego dowiadczenia, e ryzyko si czasem opaca, jednak na misjach rzadko jest ono wskazane lecz w tej sytuacji... Mokos szybko wykona Shunshin no Jutsu. Wykona teleport do klatek tym samym szybko i sprawnie je zabierajc. Kiedy to zrobi szybko odbieg, za pomoc chakry wszed na drzewo i zostawi tam swoj zdobycz po czym wrci do porywaczy zaatwiajc z nimi to, co powinien ju dawno zrobi tylko akurat nie mia czasu. Zoy pieczci, nabra powietrza do puc mieszajc je z chakr Katon, Goukakyuu no Jutsu!!, wykrzycza te sowa po chwili wypuszczajc ze swych ust pomie, ktry po chwili uformowa si w kul, pomie ten zmierza do przeciwnikw Ikoshito by zada im due obraenia, ktre najprawdopodobniej uniemoliwi im dalsz walk lub bardzo j utrudni. Kiedy wykona t technik klkn, by odpocz troch po serii trzech jutsu, jakie udao mu si wykona. Dla takiego Genina trzy techniki wykonywane w tak krtkim odstpie czasowym byy bardzo mczce. Chopak nie mia jeszcze takiej mocy, by mc uywa jutsu bez opamitania, czekay go jeszcze lata cikich treningw. Po ataku kul ognia powinno si zrobi niemae zamieszanie poniewa trawa powinna si w tym momencie zapali tam, gdzie stali jego przeciwnicy. Dlatego te jeli nie podpal si oni bezporednio po wykonaniu techniki, mog si przypadkowo podpali przez traw. Mogoby do tego doj poprzez zapalenie si nogawki a jak wiadomo, ubrania szybko si pal. Mia nadziej, e jego atak bdzie ostateczny cho, na zdrowy rozsdek nie sdzi, e tak si stanie, po tym co zobaczy, jak rzucaj shurikeny, jakie ataki taijutsu wykonuj..

////// 700 - 400 = 300 \\\\\\
Szybko chwycie klatki co udao ci si bez problemu. Porywacze nawet nie zdyli zareagowa, a ty bye ju razem z klatkami. Szybko wbiege na drzewo zostawiajc tam klatki. Zbiege na du i uye swej najlepszej techniki, jak posiadae w swym szablonie technik. Oni w kontrataku wyrzucili swe kunai'e kady po jednym. Wszystko dziao si w tym samym czasie idealnie zsynchronizowane. Dwa kunai'e fala ognia zmiota bez problemu. Natomiast jeden z nich przedziera si powoli przez ogie nie dajc si twojej technice. Dopiero pod sam, przed twoimi oczami rozgrzany kunai upad na ziemi. Zaraz po tym, gdy zakoczye swoj technik w kbach dymu wida byo 3 ciaa, ktre leay na ziemi, nie poruszajc si.
Kiedy Ikoshito zobaczy trzy osoby lece na ziemi wiedzia, e to koniec. Zdj klatki z drzewa i krzykn:
- Szczeniaczku! Ju po wszystkim.
W tym momencie szczeniak powinien przyj do Ikoshito by zobaczy, czy w klatce na pewno znajduj si jego rodzice. Mogo to zaj jednak duo czasu, zanim pies dotrze wic otworzy klatki wczeniej, by zobaczy czy znajduj si tam jakiekolwiek psy. Kiedy ju otworzy klatki podszed do trzech porywaczy, lecych na ziemi mwic:
- Jak moglicie zrobi co takiego? Po co byy wam potrzebne te psy? Powiedzie mi wy...
Mokos nie mia sw, nie wiedzia jak nazwa tych porywaczy, pogoda bya jak zawsze w tych terenach, nie byo ani gorco ani zimno cho jego przeciwnikom na pewno mogo by nieco cieplej. Spokojnie zacz przydeptywa traw, ktra moga si zapali przez dziaanie jego techniki. W tym samym momencie szczeniak powinien ju doj, ale czy stworzenia, jeszcze przed chwil znajdujce si w klatce byy jego rodzicami? Tego jeszcze nie wiedzia, nie wiedzia jak zareaguje pies dlatego trudno byo mu to okreli. Po prostu czeka na to, co powie pies wyjmujc kunaia. Nie by pewien, czy czasem jego przeciwnicy nie podnios si i nie zaatakuj go cho i tak mia na siebie naoone kawarimi. Nie chcia jednak wykorzystywa swojej obrony jeli mgby zada ostateczny cios ktremu z porywaczy. Ikoshito czu si dumny, wykona w kocu jakie zadanie, da z siebie wszystko i to poskutkowao. By bardzo zadowolony, w kocu dowiedzia si jak to jest pomaga, nie wane czy ludziom, czy zwierztom, wane, e pomg, zrobi co dobrego dla wiata. Tylko to si dla niego liczyo. Westchn patrzc si na stworzenia, ktre uratowa...
Zaraz po tym, kiedy pokonae swoich rywali szczeniak przybieg przywita si ze swoimi rodzicami. Tak, wanie byli to jego rodzice uradowany szczeniak szczeka z radoci przytulajc si do swoich rodzicw. Ty otwierajc jedn z klatek zauwaye troch pienidzy, ktre podniose. Kiedy mwie co do bandytw nic nie odpowiedzieli. Wygldao, e s nie przytomni, albo zginli. W kocu mieli rany w dwch miejscach plus jeszcze cae ciao poparzone, a to na pewno musiao bole. Szczeniak poegna si z tob i wyruszy wgb lasu. Rodzice nie odzywali si do ciebie widocznie nie umieli mwi ludzkim jzykiem, jak szczeniak. Byli zwykymi psami mieszkajcymi nieopodal Taki.

[Misja rangi C 250y, 40Pch, 5 punktw do rozdania]
Wreszcie, wreszcie Ikoshito wykona misj, jego serce byo rozradowane. Pomg jakiemu stworzeniu a dokadniej to a trzem. By z siebie bardzo dumny, mia zamiar wrci do wioski i pochwali si wszystkim, e wykona misj ale czy wrci do niej? W kocu nie by adnym zbiegiem lecz jednak nie chciao mu si jeszcze wraca. Chcia dalej zwiedza wiat, lecz bardzo tskni za swoj osad, jedyn i niepowtarzaln. Tskni za wszystkimi ludmi, przyjacimi lecz chcia poznawa nowych przyjaci, chcia mie ich jak najwicej a przy tym zdobywa jak najwicej dowiadcze, nie wiedzia jeszcze kiedy wrci cho jeszcze niedawno mia zamiar to zrobi. Szybko postanowi opuci to miejsce biegnc z bardzo szybk prdkoci. Porywaczy zostawi lecych na ziemi, yczy im mierci lecz nie wiadomo, czy ona nastpi, mia nadziej, e tak. [NMM]
Hizan szed powoli w stron Konohagakure. Kosa zwisaa mu z plecw. Nikogo nie byo w okolicy wiec mczyzna tym bardziej ucieszony nie spieszy si z podr. Mia zamiar posiedzie chwile w Dolinie Koca. Nie mia dzisiaj ochoty na rytualna ofiar cho gdyby taka si nawina pewnie nie poyaby dugo.