ďťż

grueneberg


Założyciel Klanu Uchiha przez lata pokonany w tym miejscu przez Pierwszego Hokage.
Był pierwszym z Uchiha, który rozwinął Mangekyō Sharingan a mianowicie
-Wiecznego Mangekyou Sharingana


Spojrzałem na posąg.
-Madara do najpiękniejszych to nie należał-pomyślałem
<NMM>
pojawiłam się na posągu oczekując na Richarde
witaj powiedzialem podchodzac do amy juz jestem


-widzę-powiedzałam wyrwana z zamyślenia-więc chciałeś się ze mną spotkać, coś ę stało?
chcialem potrenowac bo mi sie nudzi
-aaa... no dobrze-powiedziałm lekko nieobecnym głosem
wienc co proponujesz??
-może poćwicz rzucanie shurikenami do celu?-zasugerowałam
>sorki musze schodzic z kompa strasza sie przyczepila<
-to Ty sobie poświcz a ja wrócę do suny-powiedziałam >NMM<
zaczolem cwiczyc shurikenami

Dodane po 3 minutach:

po pewnym czasie przestalem trenowac
Pojawiam się na swoim pomniku ...
Siadam na nim i zaczynam rozmyślać ...
Przyszedłem pod pomnik.

-Witaj Madara.
Witaj "Odpowiedział do Sasuke"
Trzeba by zorganizowac zebranie hebi-powiedzial
No można
-Właściwie to ile nas jest "spytał"
-niestety tylko 3 Ekhm... mam nadzieje ze jeszcze ktos dołączy go bedzie troche ciezko pokonac aka
Właściwie to po co walczyć z Aka narazie nie wchodzą nam w drogę ...
-To nie chodzi oto czy nam wchodza w droge czy nie to sa poprostu nasi wrogowie tak czy siak wiec jezeli to my nie zaczniemy oni to zrobia.
Narazie za maÂło nas na takÂą walkĂŞ z Akatsuki ...
No tez racja narazie musimy duzo trenowac i wykonywac misje aby miec kase i rozwijac sile itd.
Tak... Narazie nie ma co rozmawiaĂŚ o Akatsuki , wiĂŞc zakoĂączmy ten temat
-Wybacz ale chciaÂłbym zostaĂŚ sam ...
-Ok nie ma problemu, jak bys mnie szukal to bede gdzies na terenie konoha-gakure

PoszedÂł <NMM>
Znikam <NMM>
Pojawiam siĂŞ na swoim pomniku ...
Cisza i spokój ...

Dodane po 17 godzinach 26 minutach:

Znikam <NMM>
Pojawiam siĂŞ na swoim pomniku i zaczynam trening ... Haikedo [Katon]

Dodane po 21 minutach:

Lekko wyczerpany koĂączĂŞ trening ... Technika Opanowana
Znikam ... <NMM>

Dodane po 1 godzinach 14 minutach:

Pojawiam siĂŞ zaczynam odpoczynek po ciĂŞÂżkim treningu ...

Dodane po 28 minutach:

Znikam <NMM>
Pojawiam siĂŞ i zaczynam trening ...
Katon Ninpou, Hibashiri [Katon]

Dodane po 8 godzinach 33 minutach:

Koniec treningu znikam <NMM>
wyladowalem na posagu, bol byl coraz mocniejszy
PrzyszÂła i czekaÂła na Amy.
bol stawal sie nie do powstrzymywania.. wokol mnie zaczela powstawac aura podobna do plomieni...
pojawiÂłam siĂŞ
-przepraszam za zwÂłokĂŞ, co siĂŞ dzieje?
- Sama zobacz
WskazaÂła na Gaidena bojÂąc siĂŞ o niego
moje prawe oko robilo sie czerwone... jakby plonelo... bol byl coraz mocniejszy....
przechyliÂłam gÂłowĂŞ na bok
-trochĂŞ to dziwnie wyglÂąda, on nie jest opentany przez demona?-upewniÂłam siĂŞ
- Tego to ja nie wiem, dlatego poprosiÂłam ciĂŞo pomoc
-moge spróbowaĂŚ zmusiĂŚ go do posÂłuszeĂąstwa za pomocÂą Gogyou Biju, jeÂśli ma demona oczywiÂście, al to bĂŞdzie dla niego bardzo bolesne-spojrzaÂłam na niÂą pytajÂąco
- Zrób wszystko, by mu pomóc
przyklĂŞkÂłam na ziemi
-Gogyou Biju!-w stronĂŞ Gaidena pomnknĂŞÂły kolorowy napisy oplÂątujÂąc go-to nie jest demon?!-przeraziÂłam siĂŞ widzÂąc Âże jutsu nic nie zmienia. CofneÂłam jutsu. Spróbój z nim porozmawiaĂŚ!
mojelewe oko uleglo zmianie... to juz nie byl sharingan...
Spojrza³a na niego myœl¹Ì nad tym co ma mu powiedzieÌ
- Kochanie sÂłyszysz mnie ?
SpytaÂła siĂŞ go nadal patrzÂąc na niego
-Gaiden co siĂŞ dzieje?-zapytaÂłam go
wstalem, na moich przedramionach pojawily sie plomienie. opatrunek z mojego oka odpadl zweglony. spojrzalem sie na sakure. na moim lewym oku byly 3 plomyki...
-oj nie jest dobrze... GAIDEN USPOKÓJ SIE!!! nie kaÂż nam wlaczyĂŚ ze sobÂą!
- Daj sobie pomóc i powiedz co jest grane
moje wlosy zamienily sie w ogien... czulem sie jakbym byl odciety od swiata rzeczywistego...
-oh mam tego do¹œÌ zostawiÂłam swojego demona bez opieki-mrukneÂłam wyciÂągajÂąc rĂŞce w kierunki Gaiden -Raiton Cell! OdoczyÂło go wiĂŞzienie z piorunów paraliÂżujÂąc go-sakuro zrób coÂś by straciÂł przytomnoÂśc
plomienie na moim ciele urosly i wypelnily cala klatke...
-przestaĂą bo siĂŞ poparzysz-fuknÂłam
Skupi³a czakre w piêœci i uderzy³a w ziemie tak, ¿e ziemia zacze³a pêkaÌ i trz¹œÌ siê. Chcia³a doprowadzic do tego by sie przewroci³.
plomienie powiekszyly sie jeszcze bardziej i rozbily wiezienie... po czym przygasly...
-Sakuro skoncentruj siĂŞ on ma byĂŚ nie przytomny inaczej nic nie zdziaÂłamy
rozwinalem ogniste skrzydla(obrazek w podpisie) i wzbilem sie w powietrze na dwa metry
spojraÂłam na Gaidena przepraszajÂąco
-Rairyuu no Tatsumaki! utworzyÂłam wielkie tornado które pochÂłoneÂło Gaidena. Po chwili wyrzyciÂło go sparaliÂżowanego na ziemie-teraz nie moÂże sie przynajmniej ruszaĂŚ
czulem sie jakby jakas sila wsysala mnie do innego wymiaru... tracilem sily...
SpojrzaÂła na Gaidena, lecz nie podeszÂła do niego .
- I co teraz ?
podesz³am do Gaidena-mam pewne spekulacje co do tego co mog³o by to powodowaÌ-obszuka³am jego kieszenie i wyjê³am star¹ ksia¿kê-no i proszê znowu to samo...-wtrêczy³am j¹ sakurze -trzymaj to zdala od niego... musze iœÌ
-fallen wings >NMM<
Wzie³a ksi¹¿ke i schowa³a j¹ podchodz¹c do niego bli¿ej
lezalem na wpol przytomny
KlĂŞkneÂła obok niego i przytuliÂła go
- Nie rób mi juÂż tego wiĂŞcej
RozpÂłakaÂła siĂŞ
moje cialo zaczelo sie ochladzac...
PatrzyÂła na niego czekajÂąc, aÂż wszystko minie .
nadal nie odzyskiwalem przytomnosci...
PoÂłoÂżyÂła jego gÂłowe na swoich kolanach i zaczeÂła go delikatnie poklepywaĂŚ po policzku, by oprzytomniaÂł.
moje oczy powoli robily sie normalne, zniknal sharingan...
OdetchneÂła z ulgÂą widzÂąc, Âże juÂż wszystko jest dobrze
powoli stopniowo odzyskiwalem przytomnosc
CzujÂąc, Âże bolÂą jÂą plecy oparÂła siĂŞ o posÂąg.
otworzylem oczy... Sharingan zniknal...
UÂśmiechneÂła siĂŞ do niego ciepÂło gÂłaskajÂąc po gÂłowie.
czulem jakis dziwny bol na plecach...
- Jak siĂŞ czujesz ?
- swietnie- usmiechnalem sie by ukryc prawde. czulem sie fatalnie wszystko mnie bolalo. na moich plecach pojawil sie wypalony znak w ksztalcie smoka...
- Ta jasne ... ÂŹdziwiÂłabym siĂŞ gdyby nic ci nie byÂło po czymÂś takim
PowiedziaÂła nadal siĂŞ uÂśmiechajÂąc
popczulem bol i schowalem twarz by sakura nie zauwazyla tego
- MoÂże lepiej chodzmy do domu.
- dobry pomysl - odpowiedzialem
PomogÂła mu wstaĂŚ i podtrzymujÂąc go ruszyÂła w kierunku domu*zt*
PopatrzyÂłem na posÂąg i ruszyÂłem dalej.
(NMM)
zobaczyÂłem ten posÂąg bo wracaem
PrzeszÂła spokojnie odob posÂągu , nawet na niego nie spogladajÂąc , i po chwili zniknĂŞÂła gdzieÂś w lesie <nmm>
PrzeszedÂł obok posÂągu - ha ! to Tobi ma swój posÂąg ja teÂż chcĂŞ taki - powiedziaÂł i poszedÂł dalej
UsiadÂł na PosÂągu Madary czyli na gÂłowie

Dodane po 4 godzinach 12 minutach:

schodzi z pomnika <NMM>
Pein wchodzi na szczyt posÂągu i g³êboko zamyÂśla siĂŞ nad róÂżnymi sprawami.

Dodane po 2 godzinach 38 minutach:

Pein stopniowo zeskakuje z posÂągu.<nmm>
Wbiegam na posÂąg i wyskakuje wysoooko....
[nmm]
Przelatuje nad posÂągiem kierujÂąc siĂŞ do Suny. Podziwiam piĂŞkno i ogrom rzeÂźby...
<NMM i Minako>
Na szczycie wielkiego posÂągu stojÂą dwie postaci i czekajÂą na swoich przeciwników...
Kisame i Midori nie liczymy czakry tradycyjnie ;]

PrzybiegÂłem koÂło posÂągu i czekaÂłem na to co przyniesie los.
Kisame podbiega do Midoriego.
-Co jest grane?-pyta siĂŞ go.NastĂŞpnie wyciÂąga miecz po czym jest gotowy do uniku wrazie czego.
Z góry posÂągu zeskakujÂą Androidy bojowe... JEszcze w powietru tworzÂą po dwa klony i w 6 osób bobardujÂą was Wielkimi Kulami Ognia ...
Bardzo szybko siê podmieni³em z k³od¹ i schowa³em za drzewem. Tam zdj¹³em ochraniacze i przywo³a³em moej marionetki a ta Fuuton wezwa³a diabelsk¹ marionetkê. Teraz szykujemy siê do ataku i czekam a¿ przeciwnicy bêd¹ na ziemi.
Kisame wykonuje kilka pieczĂŞci i najpierw obok niego pojawia siĂŞ 5 wodnych klonów a potem czworo z nich(klony) wykonuje jutsu wodnej tarczy.Kisame (straciÂł czakre tylko na klony) ponownie tworzy klony..tym razem 10(obok jest wodospad a to "tanie" wodne kloniki).Wszyscy wyskakujÂą w górĂŞ i atakujÂą przeciwników.Sam Kisame odskoczyÂł jednak shusinem no jutsu do Midoriego i jest gotowy na uniki.
Kisame zniszczy³ kule ognia ... Androidy zaczê³y was atakowaÌ stylem Ryu Gouken az w koùcu jeden z nich krzykn¹³:
-Omote Renge !
I pobiegÂł z niesamowitÂą prĂŞdkoÂściÂą do Midoriego. Drugi zniszczyÂł wszystkie klony Kisame i biegnie w jego kierunku.

Kidy przeciwnik do mnie bieg³ szybko chwyci³em katanê i krzykn¹³em:
Hayai Do Katana No Jutsu i wbiÂłem miecz w ziemiĂŞ. Z ziemi teraz w stronĂŞ przeciwnika wyszÂły miecze które powinny go z ÂłatwoÂściÂą przebiĂŚ. JeÂśli to siĂŞ nie udaÂło to najpierw marionetka robi daitoppa a potem ja uderzam chidori senbon.
Kisame wykonuje Kirigature no jutsu i wszystko owija ÂśnieÂżno biaÂła mgÂła(sorki midori ale nie bedziesz duÂżo widziaÂł).Wtedy Kisame wykonuje shusin no jutsu ale przedtem stworzyÂł 5 wodnych klonów.Kisame gdy pojawiÂł sie za tym drugim z shinobi uderza go mieczem:
-jeÂśli to klon Kisame odskakuje i wytwarza kolejne 2 klony;
-JeÂśli trafiÂł przed shinobiego podbiega klon który, Âłapie go w wodne wiĂŞzienie;
-JeÂśli uniknie(co w mgle jest trudne ) Kisame ponownie uÂżywa shuisin no jutsu i pojawia sie przed shinobim i uderza go kopniakiem;

Potem odskakuje i jest gotowy do uniku.
Android z nie przeciĂŞtnÂą szybkoÂściÂą i we mgle ominÂą wszystkie miecze i po dwóch sekundach Midori poczuÂł jak od ostroego kopniaka w brzuch unosi siĂŞ w powietrze. Za pierwszym nastĂŞpujÂą kolejne.... (Albo Kisame ci pomoÂże albo w sekundĂŞ coÂś wymyÂślisz)

//Kisame pisaÂłem, ze twoje klony zostaÂły zniszczone. //
Kisame pojawiÂł siĂŞ przed Androidem i gdy chciaÂł mu wyprowadziĂŚ kopniaka, ten nagle znikn¹³ i pojawiÂł siĂŞ za Kisame. WyprowadziÂł potĂŞÂżnego kopniaka w krĂŞgosÂłup, Kisame leÂży na ziemi, a klon smieje siĂŞ gÂłoÂśno mówiÂąc:
- My widzimy we mgle, idioci ... Hahahaha ...

//Madara ten raz ci podarujê ale nastêpny bêdê siê k³uci³ bo wychodzenie mieczy jest tak gêste ¿e nie da siê ich omin¹Ì mieczy a po za tym one wychodz¹ z ziemi tak szybko jak ja miecz wbijam//

Podczas kopniĂŞcia mnie aktywowaÂłem Raikigana wiĂŞc we mgle widziaÂłem mojÂą marionetkĂŞ która ma jutsu Raiton wiĂŞc podmieniÂłem siĂŞ z niÂą a ona kiedy byÂła owijana przez bandaÂże uÂżyÂła Haretsu i wybuchÂła wiĂŞc raczej zabiÂła przeciwnika. Moja marionetka wiatru uÂżyÂła Daitoppy i zdmuchÂła mgÂłe a nastepnie rzuciÂła dwa fuuma shurikeny i uÂżyÂła kaiten shuriken przez co bez problemu powinna pozabijaĂŚ resztĂŞ przeciwników.
Kisame zÂłoÂżyÂł kilka pieczĂŞci i z jego ust wydobyÂła siĂŞ ogromna iloœÌ wody mogÂąca stworzyĂŚ duÂże jezioro.PoniewaÂż, kisame mógÂł nim manipulowaĂŚ wrodzy shinobi sÂą teraz ciÂągle atakowani przez ogromne fale.Kisame jest w swoim Âżywiole, jeÂśli ktoÂś go zaatakuje w kaÂżdej chwili osÂłoniĂŚ go miÂże tarcza wodna a w razie szybkiego ataku tai jutsu Kisame zapada siĂŞ pod wodĂŞ a nastĂŞpnie woda którÂą, manipuluje wurzuca go na górĂŞ.
Atak Midoriego wgniótÂł jednego z androidów w posÂąg Madary, jednak ten po chwili podniósÂł siĂŞ i dalej zacz¹³ atakowaĂŚ CiĂŞ stylem Gouken i poÂłamaÂł Ci lewÂą rĂŞkĂŞ... Katana leÂży 10 metrów od Ciebie.
Klon walczÂący z Kisame wyskoczyÂł w powietrze i zaatakowaÂł piorunem... Kisame zostaÂł bardzo poraÂżony,a woda zniknĂŞÂła...
MiaÂłem juÂż serdecznie dosyĂŚ tej caÂłej walki. Za pomocÂą Raikigana wezwaÂłem chmury i zanim android do mnie dobiegÂł dostaÂł perfidnego kirina w Âłepetyne wiĂŞc mu sie powinno zwarcie zrobiĂŚ . Ten koÂło kisame i wszystkie klony teÂż powinny byĂŚ porazone a ja i Kisame jesteÂśmy daleko bo uÂżyÂłem kawarimi na sobie i kisame z kÂłodami.
"Ale jestem wÂściekÂły'-pomylaÂł Kisame."Spróbuje nowego patentu..".Kisame wytworzyÂł miedzy sobÂą a sninobimy wodnÂą osÂłonĂŞ z której, nagle wyÂłoniÂło siĂŞ 20 wodnych klonów po czym kaÂżdy z n8ich wykonaÂł shusin no jutsu i w biegu wytworzyÂł rasengan(tylko 4 z klonów ale nie widaĂŚ które).I zaatakowaÂły nimi shinobich.Samemu Kisame zakrĂŞciÂło siĂŞ w gÂłowie jednak nadal mógÂł unikaĂŚ ataków.
Androidy zniszczyÂły wszystkie klony po czym w niesamowitym tĂŞpie uciekÂły z tego miejsca.

Za misje otrzymujecie 200Y i 30 pCh
Moja marionetka wiatru wzbija siĂŞ w powietrze i zabiera mnie do Kumo
<NMM>
WstaÂł, rozejÂżaÂł siĂŞ i poczÂłapaÂł z zdenerwowanÂą minÂą w stronĂŞ Oto.

<NMM>
Nad posÂągiem przeleciaÂł kruk. SkrzydÂła miaÂł nieco "pokiereszowane", ale mimo tego moÂżna byÂło wyczuĂŚ swego rodzaju gracjĂŞ podczas jego lotu. ZatoczyÂł kilka kóÂłek nad skaÂłkowÂą gÂłowÂą, po czym poleciaÂł dalej.
<NMM>
NA pomniku pokazaÂła siĂŞ postaĂŚ.
UsiadÂła na samym jej Âśrodku kÂładÂąc swój kij na kolanach (siedzi "po turecku" ).
Wiatr na takiej wysokoÂści wiaÂł caÂłkiem mocno, fale które rozbijaÂły siĂŞ o kamienie a potem spadaÂły razem z resztÂą wody w Wodospadzie wytwarzaÂły przyjemne odgÂłosy...
gdy by³ ju¿ na szczycie pos¹gu zauwa¿y³ jak¹œ postaÌ po chwili zorientowa³ siê ¿e by³ to Itachi Uchiha
-Nie wtrÂącaj siĂŞ
mruknÂą do Shizue i aktywowaÂł sharingan
-Itachi zabije ciĂŞ
krzykn¹³ zrobi³ odpowiednie pieczêcie i w jego rêku pojawi³o siê Chidori z pe³n¹ szybkoœci¹ bieg³ na Brata
StaÂłam z boku przyglÂądajÂąc siĂŞ, zauwaÂżyÂłam Âże brat Sasuke ma pÂłaszcz akatsuki Pewnie naleÂży do tej organizacji ''pomyÂślaÂłam''. MartwiÂłam siĂŞ o Sasuke Oby nic mu siĂŞ nie staÂło ''myÂślĂŞ''.
Itachi siedziaÂł po "turecku" z zaciÂągniĂŞtym kapturem i kijem Boo na kolanach.
Gdy zobaczyÂł Sasuke takÂże aktywowaÂł Sharingan.
W momĂŞcie gdy Sasuke chciaÂł uderzyĂŚ swoim jutsu Itachiego, ten zÂłapaÂł za kij i uderzyÂł go markujÂąc cios w klatkĂŞ piersiowÂą podcinajÂąc nogi i odpychajÂąc jego rĂŞke z Chidori.
-Zwolnij - chÂłodny gÂłos powiedziany do brata staraÂł siĂŞ go uspokoiĂŚ.
-Zabije ciĂŞ
wydyszaÂł przez zaciÂśniĂŞte zĂŞby
-ZabiÂłeÂś prawie wszystkich z nasze urodziny Dlaczego!?
krzykn¹³ a ³zy mu sp³ynê³y po policzkach
Jego grobowa mina nie zdradzaÂła nic.
-¯ebyœ mia³ lepsz¹ przysz³oœÌ - powiedzia³ i spojrza³ na Brata
Bior¹c g³êboki wdech mrugn¹³ i powiedzia³ - To nie tak jak myœlisz...
-Nie a jak
krzykn¹³ Âłzy spadaÂły mu z policzków
-Dlaczego !Dlaczego !
-Ze wzglĂŞdu na to Âże to oni chcieli zniszczyĂŚ nas... - powiedziaÂł zamykajÂąc oczy.
- Klan Uchiha byÂł jednym z najsilniejszych i najstarszych klanów w Konoszy, ByÂła to policja, lecz nasi krewni niechcieli tylko tyle. Chcieli zrobiĂŚ zamach stanu zabijajÂąc Hokage i przejÂąc wÂładze. Ja oraz - tutaj przerwaÂł na chwilĂŞ, - Madara Uchicha zrobiliÂśmy to na proÂźbĂŞ 3 Hokage.
-Madara nie Âżyje od wielu lat
krzykn¹³ i spróbowaÂł wstaĂŚ
-A nasz ojciec by nie zrobiÂł czegoÂś takiego
Âłzy mu pociekÂły
-Czemu mnie oszczĂŞdziÂłeÂś wtedy
-Madara zyje caÂły czas - odpowiedziaÂł na pierwsze pytanie - czy imiĂŞ Tobi mówi Ci coÂś - zapytaÂł.
-NieznaÂłeÂś tak dobrze ojca jak ja, niebyÂłeÂś jeszcze na tyle wtajemniczony i niewiedziaÂłeÂś co chcÂą zrobiĂŚ.
Westchn¹³ - Ty niczemu nieby³eœ winny, by³eœ ma³y i naiwny ale te¿ dlatego ¿e - tutaj przerwa³ na d³u¿sz¹ chwile - ¿e jestes moim bratem...
-Masz jakiÂś dowód na potwierdzenie tego
krzykn¹³ a ³zy spad³y i rozprysnê³y siê o ziemiê
-I jeÂśli 3 hokage ci to kazaÂł to czemu uciekÂłeÂś z wioski czemu
-Hah... - zaÂśmiaÂł siĂŞ cicho. - MyÂślisz Âże wioska zaakceptowaÂłaby mnie po tym jak wymordowaÂłem caÂły klan ? - zapytaÂł.
- 3 hokage poprosiÂł mnie o to bym go wymordowaÂł, nasz klan. WiedziaÂł Âże niemoÂże mnie po tym chroniĂŚ wiĂŞc uciekÂłem stajÂąc siĂŞ Missing-ninem a 3 hokage stworzyÂł historie Âże ich wymordowaÂłem sam, bez przyczyny. ÂŻeby chroniĂŚ wioskĂŞ staÂło sie to co siĂŞ staÂło.
PrzyglÂądaÂłam siĂŞ im, a w oczach miaÂłam strach i przeraÂżenie. To co mówiÂł brat Sasuke byÂło straszne To niemoÂżliwe ''powtarzaÂłam w myÂślach''.
-To po co pokazaÂłeÂś mi jak mordowaÂłeÂś wszystkich po co?
krzyknoÂł
-bym ciĂŞ znienawidziÂł
Nagle powiaÂł trochĂŞ silniejszy wiatr, który rozwiaÂł wÂłosy Shizue. W jej rĂŞkach wylÂądowaÂł sielony liœÌ, na którym byÂło napisane.
Kod: JesteÂś moim wybraĂącem, który ochroni Iwa-Gakure. LiczĂŞ na ciebie i czekam przed wejÂściem do Iwy.
Po przeczytaniu listu westchneÂłam Czas ruszaĂŚ ''pomyÂślaÂłam'', wolaÂłam misje niÂż to co tu siĂŞ wyprawia. ZeszÂłam z posÂągu i ruszyÂłam w strone Iwy.NMM
Kidoumaru rusza Âśladem dziewczyny. Idzie w strone Iwy.
NMM
Wzi¹³ g³êboki wdech.
-Nie. - powiedziaÂł odrazu. - Po to byÂś widziaÂł co by siĂŞ staÂło gdybym tego niezrobiÂł, MusiaÂłbym znienawidziĂŚ wszystkich przyjacióÂł, hokage i innych...
SiedziaÂł nadal trzymajÂąc kij i patrzÂąc na Sasuke.
-Zrobi³em to po to byœ sta³ siê silniejszy. Wiedzia³em ¿e je¿eli to powiesz to bêdziesz d¹¿y³ do tego by byÌ silnym a nie za³amaÌ siê...
emocje wziĂŞÂły górĂŞ przeklĂŞta pieczĂŞĂŚ siĂŞ uwolniÂła a ja siĂŞ przemieniÂłem w formĂŞ CS2
-Do tego doprowadziÂła mnie ta pogoĂą za mocÂą
odpowiedziaÂł a Âłzy mu ÂściekaÂły po policzku
Itachi wstaÂł.
-Zrób to. - powiedziaÂł do niego otwarcie
Wzi¹³ g³êboki wdech, i zacz¹³ prawie krzyczeĂŚ - Zabij swojego brata, Potwora z Konochy który wymordowaÂł swój klan dla przyjemnoÂści, Zabij mnie! - Krzykn¹³ - Zabij osobĂŞ którÂą myÂślisz Âże znasz!! - Zamkn¹³ oczy i aktywowaÂł Mangyekou Sharingan - Zabij potwora który zamordowaÂł swojego przyjaciela!
w rĂŞku pojawiÂło mu siĂŞ chidori ruszyÂł na brata w ostatniej chwili siĂŞ zatrzymaÂł a chidori zniknĂŞÂło
-Nie mogĂŞ
Âłzy mu spÂłynĂŞÂły po policzku
-Nie zabije brata nie bĂŞde taki jak ty
krzykn¹³
Spod ciemnego kaptura poleciaÂły na ziemie Âłzy, okoÂło 5.
-Nigdy nie byÂłeÂś taki jak Ja - przerwaÂł - Nie jesteÂś taki jak ja, I nigdy nie bĂŞdziesz taki jak Ja... - wzi¹³ g³êboki wdech - Kim ja jestem? Potworem który wymordowaÂł klan, czÂłowiekiem który straciÂł ÂżonĂŞ i dwóch synów. WÂłóczĂŞgÂą który ucieka przed przeszÂłoÂściÂą...
-WróĂŚ zemnÂą do SO odbudujemy razem to co zniszczone zostaÂło
Âłzy mu ÂściekaÂły po policzku
-ZgódÂź siĂŞ Itachi
Itachi cicho siĂŞ zaÂśmiaÂł.
Wyci¹gn¹³ rêkê i stukn¹³ go w czo³o tak jak to robi³ jak by³ malutki
-Nie przyjmÂą mnie z otwartymi rĂŞkoma, byÂłem Liderem Akatsuki. Nie odszedÂłem z Akatsuki - na chwilĂŞ przerwaÂł - Jeszcze.
-Niestety sprawy wzywajÂą
powiedziaÂł cicho
-Na pewno siĂŞ spotkamy i przemyÂśl to proszĂŞ
odwróciÂł siĂŞ machajÂąc rĂŞkÂą na poÂżegnanie i odleciaÂł <NMM>
Ja i Hyuta z wielkÂą prĂŞdkoÂściÂą przelecieliÂśmy nad posÂągiem Madary kierujÂąac siĂŞ w stronĂŞ Taki-Gakure. Dopiero przyzwyczajaÂłem siĂŞ do summona, który lata z takÂą prĂŞdkoÂściÂą, wiĂŞc nie widziaÂłem nawet gdzie lecimy.
- MuszĂŞ kupiĂŚ sobie gogle...- pomyÂślaÂłem, a summon lekko siĂŞ zaÂśmiaÂł z mojej myÂśli... <Nie Ma Nas>
Itachi usiadÂł i siedziaÂł.
MijaÂły godziny a on siedzÂąc, przysypiajÂąc popijaÂł co jakiÂś czas wode z bukÂłaku i jadÂł kulki ryÂżowe zrobione przez MayĂŞ.

Wsta³ i znikn¹³ w oddali
Risen doleciaÂł do gÂłówki sÂłynnego przodka Itachiego. UsiadÂł wygodnie, po czym spojrzaÂł na przeciwlegÂły posÂąg hokage. Westchn¹³ lekko, po czym poÂłoÂżyÂł sie na kamiennej gÂłowie, wpatrujÂąc sie w niebo. Na wszelkie wypadek podstawiÂł Kawarimi. Tyle nieprzyjemnych rzeczy czeka na Akowca oddalonego od siedziby.
Risen zirytowany stwierdzi³, ¿e zrobi³o mu siê wielce nudno. westchn¹³ g³êboko, po czym cicho szepn¹³:
- Shoushitsu... - nad gÂłowÂą Risena pojawiÂła siĂŞ maÂła czarna dziura, a sam biedaczek zostaÂł przez niÂą wessany.
<NMM>
Dante pojawiÂł siĂŞ na posagu samego Uchihy Madary
- Ech ... gdzie nie popatrzysz tam Uchiha ...- westchnÂą z pogarda i nalaÂł na pomnik.
- Ulga ..- WestchnÂą chÂłopak ...poszedÂł na sam czubek gÂłowy tam gdzie nie byÂło moczu
- Hmm ... moÂże przerobimy ten posag na moja podobiznĂŞ tak posÂąg Dantego..- ZaÂśmiaÂł siĂŞ tyranicznie .. najwidoczniej byÂł sam na posagu .
Risen pojawi³ siê na pos¹gu, wynurzaj¹c z czarnej dziury. Spojrza³ na Dantka lekko zmêczonym wzrokiem, po czym lekko znu¿ony mrukn¹³:
- Gdzie byÂłeÂś, kiedy CiĂŞ nie byÂło ?
Dante widzÂąc kolejnego kolesia z bramkami czasoprzestrzennymi tylko siĂŞ skrzywiÂł .
- " Ech ... nie staÌ ich na oryginalnoœÌ ?"- pomyœla³ bezradnie
- a ByÂłem tam gdzie miaÂłem byĂŚ ..- OpowiedziaÂł równie fajnie jak pytanie Risenka
- Dobrze wiedzieĂŚ - odparÂł Risen, tym samym, znuÂżonym gÂłosem. SpojrzaÂł na posÂąg mĂŞtnym wzrokiem, po czym usiadÂł obok Dantka i spojrzaÂł w niebo.
- Dante, napadamy na kogoÂś ? - zapytaÂł niefrasobliwym tonem.
Dante popatrzyÂł na 1 hokage który byÂł po drugiej stronie ...
- MoÂżna by tylko kto ... w jakim miejscu ... o jakiej porze ... .- PowiedziaÂł Dantek z podejrzanym uÂśmieszkiem . PÂłaszczyk akatsuki leÂżaÂł sobie na ziem przynajmniej jego dolna czêœÌ i.... a kapelusik obok chÂłopaków
- Nie wiem - odpar³ nieco orzeŸwiony Risen. Otrzepa³ p³aszczyk, po czym wyj¹³ z zewnêtrznej kieszeni kapelusz. Spojrza³ na Dante przenikaj¹cym wzrokiem, po czym zapyta³ wyj¹tkowo powa¿nie:
- Czemu do³¹czy³eœ do Akatsuki ?
Dante przekrzywiÂł gÂłówkĂŞ w bok stronĂŞ twarzy Risena.
- Hmmmm ...... nie wiem nowe wraÂżenia ... sprawy prywatne ... bo zona kazaÂła ... ? - ZaÂśmiaÂł sie chÂłopak ..
- Tak .. na powaÂżnie ... hmm.... nigdzie mnie nie chcieli ... wszystko mi zabrali .. a Akatsuki przyjĂŞÂło mnie z otwartymi ramionami ... a zresztÂą ..... sÂą inne sprawy .. o których siĂŞ nie mówi .. ...- PowiedziaÂł powaÂżniejszym tonem .
Risen cicho gwizdn¹³. ¯ona... A to Ci dopiero. Spojrza³ na Dante powa¿nym wzrokiem, po czym zapyta³:
- Dante, zechciaÂłbyÂś Âłaskawie byĂŚ ze mnÂą w parze ? - szatyn przez chwilĂŞ patrzyÂł z wyczekiwaniem na Shirowca, po czym dodaÂł zaniepokojony - ...tylko sobie tego nie kojarz..
// JuÂż nie jestem shirowcem //
Dante popatrzyÂł przez chwilkĂŞ na risenka ...
- Hmm... zaleÂży od Tengena ...- PowiedziaÂł Dante ... drapiÂąc siĂŞ po gÂłowie.
- W sumie mogĂŞ byĂŚ twoim tym czasowym partnerem zawodowym , do puki Tengen siĂŞ pomnie nie upomni ...- PowiedziaÂł usmiechniĂŞty ..
- To dobrze - odpar³ Risen wyraŸnie pocieszony. Spojrza³ na przeciwleg³y pos¹g, po czym mrukn¹³:
- Dante, idziesz na takÂą fajnÂą misjĂŞ ? Bo tam moÂże bĂŞdzie Hyuta i bĂŞdzie Âśmiechowo - po szatynie moÂżna byÂło poznaĂŚ, Âże jest wrĂŞcz zachwycony tÂą perspektywÂą.

//misji szukaj w dziale "ogÂłoszenia od administracji"....tzn. o ile siĂŞ nie zapisaÂłeÂś, bo nie patrzyÂłem. Misja 7 samurajów czu cuÂś takiego ;P//
// Daj link znaleœÌ nie mogê //
- Hmmm ... moÂże byĂŚ ciekawie ... dawno siĂŞ z nim nie widziaÂłem ..- StwierdziÂł chÂłopak uÂśmiechniĂŞty ... .

///sorka Âże kródki //
//http://www.shinnobirpg.rpgforum.pl/post-vp102448.html#102448//
- Te¿ tak s¹dzê - zgodzi³ siê Risen pokornym tonem. Wyj¹³ z kieszeni papieros, po czym mimowolnie wycelowa³ paczk¹ w Dantka.
- Chcesz ? - zapytaÂł po chwili, wpatrujÂąc isĂŞ w strumieĂą pÂłynÂący na dole.
Dantek pokiwaÂł przeczÂąco...
- Ja pale tylko po pijaku ..- ZaÂśmiaÂł siĂŞ pod nosem.
- Hmm.... wÂłaÂśnie co ja miaÂłem zrobiĂŚ ... ech .... te moje zakÂłopotane Âżycie ... muszĂŞ ciĂŞ zostawiĂŚ ..- PowiedziaÂł wstajÂąc i trzymajÂąc kapelusik w dÂłoni.
- Tak wiĂŞc do zobaczenia ...- PowiedziaÂł Dantek pomachaÂł ÂłapkÂą ...
- Tuska ci do towarzystwa zostawiê bo wiem ¿e siê lubicie ..- Wtedy z pod p³aszcza wyskoczy³ pingwin .. a Dante zamieni³ siê w bia³e go³êbie ... *oryginalnoœÌ *

nmm
Risen cicho westchn¹³. SchowaÂł paczkĂŞ, po czym odwróciÂł siĂŞ do TuÂśka. Pingwin tylko zamachaÂł skrzydeÂłkami radoÂśnie, po czym wskoczyÂł na gÂłowĂŞ szatyna. Po chwili obaj zniknĂŞli w czarnej przestrzeni.
<NMM>
*W koùcu po pewnym czasie doszed³ do doliny koùca, stan¹³ pewnie na pomniku Uchihy Madary po czym dobrze siê rozejrza³ szukaj¹c pewnej osoby w swoim otoczeniu*
Szybko zmierzaÂł do siedziby swojej organizacji skaczÂąc z drzewa na drzewo. ZauwaÂżyÂł posÂąg Uchiha Madary i postanowiÂł na niego wejœÌ i usi¹œÌ by odpocz¹Ì. Po chwili wstaÂł i znów zacz¹³ pĂŞdziĂŚ w stronĂŞ Ta no Kuni by odwiedziĂŚ siedzibĂŞ swojej organizacji po dÂługim okresie nieobecnoÂści.[NMM]
Pojawi³em siê w dolinie koùca. Trawa i wszelka roœlinnoœÌ rozpoœciera³a siê pomiêdzy wa³ami V-kszta³tnymi. Zacz¹³em siê rozgl¹daÌ, po czym w koùcu dostrzeg³em pomnik Uchiha Madary."Miejsce mojego spotkania z Thingolem Uchiha, ciekawe o czym tutaj bêdziemy rozmawiaÌ..."- zastanawia³em siê. Na szczêœcie go jeszcze nie by³o, wiec kamieù z serca mi spad³. Opar³em siê o pomnik i zacz¹³em czekaÌ na niego.
Rinsaku usÂłyszaÂł dziwny dÂźwiĂŞk przypominajÂąc pĂŞkanie olbrzymiego kamienia lecz szybko zostaÂł on stÂłumiony przez wodospad który znajdowaÂł siĂŞ pomiĂŞdzy posagami. W tym mĂŞcie na szczycie pojawiÂł siĂŞ Thingol Uchiha wykorzystujÂąc sieĂŚ tuneli jaka prowadziÂła z posiadÂłoÂści ich rodu do tego miejsca. Thingol rozejrzaÂł siĂŞ "stajaĂŚ" na gÂłowie Madary w poszukiwaniu mÂłodzieĂąca z którym siĂŞ umówiÂł. Po krótkiej chwili dostrzegÂł go opierajÂącego siĂŞ o cokóÂł pomnika na którym on sam sie znajdowaÂła, wyjÂąwszy ma³¹ notkĂŞ nagryzmoliÂł na niej kilka sÂłów Jestem na szczycie, poÂśpiesz siĂŞ! podczepiÂł ja do kunaia po czym rzuciÂł jÂą w stronĂŞ chÂłopaka. notka ta wylÂądowaÂła tuÂż przy jego stopach.

Pisze tym kolorem poniewaÂż jest to moja próbna misja by zostaĂŚ MG a Rinsaku wyraziÂł zgodĂŞ by w niej uczestniczyĂŚ.
Nagle mojÂą medytacjĂŞ przerwaÂł jakiÂś dziwny odgÂłos. ByÂło to pojawienie siĂŞ jakiejÂś postaci na szczycie posÂągu. Nagle koÂło mnie wylÂądowaÂła notka z karteczkÂą. PodniosÂłem broĂą i przeczytaÂłem treœÌ. OkazaÂło siĂŞ, Âże jest to wÂłaÂśnie od osoby na którÂą czekam, czyli Thingola Uchiha. Szybko skupiÂłem chakrĂŞ w stopach i zacz¹³em biec po budowli ,aÂż w koĂącu znalazÂłem siĂŞ na szczycie. Gdy znalazÂłem siĂŞ koÂło tego shinobi to rzekÂłem:
- Jestem ,jak kaza³eœ mi przyjœÌ na to miejsce. S³ucham Ciebie- powiedzia³em ,a wiatr powia³ moj¹ szat¹ na kilka stron œwiata.
-PrzybyÂłeÂś tu poniewaÂż chciaÂłeÂś siĂŞ dowiedzieĂŚ prawdy o naszym dziedzictwie, przeznaczeniu naszego klanu. MogĂŞ Ci to wszystko opowiedzieĂŚ lecz najpierw musisz udowodniĂŚ mi, Âże jesteÂś tego wart. BĂŞdziesz musiaÂł wypeÂłniĂŚ jedno zadanie, które zdecyduje o tym czy jesteÂś wart mej uwagi bym mógÂł wyjawiĂŚ Ci prawdĂŞ. Tak wiĂŞc jak brzmi twoja odpowiedÂź podejmiesz siĂŞ wyzwania?
Gdy wszedÂłem na górĂŞ, to Thingol przemówiÂł do mnie. SpytaÂł siĂŞ mnie ,czy jestem gotów podj¹Ì siĂŞ jakiegoÂś zadania.
-ChcĂŞ siĂŞ dowiedzieĂŚ wszystkiego o swoim klanie i nie zrezygnujĂŞ z tego ,choĂŚby nie wiem co. Jestem gotów wykonaĂŚ tÂą próbĂŞ ,przed którÂą zamierzasz mnie postawiĂŚ. I zobaczysz, Âże nie poÂżaÂłujesz .Na pewno CiĂŞ nie zawiodĂŞ. Jestem czÂłonkiem jednego z najznakomitszych klanów na caÂłym Âświecie shinobi i jestem z tego dumny. PrezentujĂŞ sobÂą bardzo duÂżo i zawsze staram siĂŞ z caÂłych siÂł.- Po tych sÂłowach wstÂąpiÂła we mnie fala determinacji i zapaÂłu. CzekaÂłem ze spokojem na sÂłowa mĂŞÂżczyzny.
-Nie sÂłowa siĂŞ liczÂą lecz czyny, co w swym Âżywocie dokonaÂłeÂś by udowodniĂŚ mi, Âże jesteÂś wart bym poÂświeciÂł mój czas przy przeprowadziĂŚ próbĂŞ. Opowiedz mi czym zasÂłyn¹³eÂś na tym Âświecie czy wpisaÂłeÂś swe imiĂŞ w listĂŞ Bingo, byĂŚ moÂże stworzyÂłeÂś grupĂŞ tak silnÂą, Âże jest w stanie podoÂłaĂŚ mym wymaganiom. Tak wiĂŞc opowiadaj chÂłopcze, mów.
Wzi¹³em g³êboki oddech, po czym powiedzia³em:
- Nie zrobiÂłem nic. Nic, co by mogÂło zadowoliĂŚ osobĂŞ twojego pokroju. Nie waÂżne jakie rzeczy zrobiÂłem i ile osób zabiÂłem na swojej drodze, liczy siĂŞ teraz ten moment, ta chwila. Chcesz siĂŞ przekonaĂŚ ,Âże jestem godny, to mnie przete3stuj ,a nie zadajesz mi pytania o moje Âżycie. ÂŻyÂłem jako morderca, ÂżyÂłem jako szaleniec ,ale takÂże ÂżyÂłem jako dobry shinobi, walczÂący o swoich bliskich. Kim jestem teraz?- Sam nie wiem. Jestem po prostu shinobim podróÂżujÂącym od jednej wioski do drugiej i poszukujÂącym przygód, a takÂże coraz wiĂŞkszej mocy. Czy taka odpowiedÂź ciĂŞ satysfakcjonuje?- zapytaÂłem nie spuszczajÂąc z niego wzroku.
- Powiem Ci kim na razie jesteÂś zwykÂłym czÂłowiekiem który Âśmie siĂŞ zwaĂŚ shinobi, lecz ja to zmieniĂŞ. Staniesz siĂŞ doskonaÂłym narzĂŞdziem, bĂŞdziesz dumnie reprezentowaÂł nasz klan i osiÂągniesz peÂłnie mocy sharigana. Wtedy bĂŞdziesz mógÂł siĂŞ zwaĂŚ prawdziwym shinobi. Lecz zanim to nastÂąpi musisz coÂś dla mnie zrobiĂŚ. Udaj siĂŞ do tam znajdÂź postój karawan i do³¹cz do ochrony tej która zmierza do Suny. PamiĂŞtaj nikt nie moÂże ciĂŞ o nic podejrzewaĂŚ musisz zdobyĂŚ ich zaufanie i przychylnoœÌ wtedy udasz siĂŞ do punktu zaznaczonego na tej mapie. - powiedziawszy to Thingol wrĂŞczyÂł mu skrawek papieru, po czym ciÂągn¹³ dalej - Gdy ram dotrzesz dasz znaĂŚ moim ludziom do ataku bĂŞdzie to wybuchajÂąca notka rzucona wysoko w powietrze. Wtedy oni zaatakujÂą twoim celem wtedy bĂŞdzie ochrona Âładunku i zabicie kaÂżdego kto zagrozi jego bezpieczeĂąstwu. Reszty dowiesz siĂŞ póÂźnej zobaczymy czy dotrwasz. JeÂżeli nie masz pytaĂą to ruszaj.

jak dotrzesz do oto pisz w tym temacie http://www.shinnobirpg.rp...188.html#143188
WysÂłuchaÂłem ze spokojem wypowiedzi Thingola Uchihy. Po czym powiedziaÂłem:
- Bardzo siê mylisz co do mnie ,jednak o tym siê jeszcze zdo³asz przekonaÌ...- Po tych s³owach uk³oni³em siê mu i wyruszy³em w drogê. "Wiedzia³em ,¿e to nie bêdzie ³atwe zadanie, jednak zawsze sobie powtarza³em ,¿e nie mo¿na siê nigdy poddawaÌ i ci¹gle trzeba iœÌ do przodu. W myœl tej zasady wiem ,¿e nie przegram. Ta karawana dotrze ca³a i zdrowa. Nikomu w³os z g³owy nie spadnie ,taka jest moja obietnica, obietnica cz³onka klanu Uchiha!". Znik³em za horyzontem kieruj¹c siê w stronê bramy Konohy. <NMM>
Czarny kruk podleciaÂł do Thingola który juÂż od kilku dni siedziaÂł na pomniku oddajÂąc siĂŞ medytacjÂą i rozglÂądajÂąc siĂŞ po okolicy. WystawiÂł on rĂŞkĂŞ na której za chwile usiadÂł kruk po czym zgin¹³ w obÂłokach dymu. Zapewne byÂło to posÂłaniec wysÂłany mu przez kogoÂś. Thingol wstaÂł, na jego wyraz twarzy wskazywaÂł widocznie na nie zadowolenie. - Heh... I ten okazaÂł siĂŞ tchórzem co siĂŞ dzieje z tymi Uchiha, czy juÂż tylko ja pozostaÂłem wierny dawnym ideaÂłom. mrukn¹³ do siebie po czym za pomocÂą sharinagan przejrzaÂł okolice. W oddali dostrzegÂł znajomÂą mu postaĂŚ wraz z grupkÂą jakiÂś innych osób które go otaczaÂły. Po chwili sterczenia na skale i wyznaczanie trasy do owej polany, zeskoczyÂł wprost do wodospadu po czym wypÂłynÂąwszy na brzeg zakryÂł swoje swojÂą twarz czarna chustÂą po czym zaÂłoÂżyÂł kaptur na gÂłowĂŞ i ruszyÂł w kierunku polany. <NMM>
SiedziaÂłem sobie na gÂłowie Madary patrzÂąc na wodospad. RozmyÂślaÂłem trochĂŞ o planach Hebi, potem myÂślaÂłem o swojej kuzynce Akaru i o tym kiedy znowu siĂŞ moÂże spotkamy i o Akatsuki.
TrochĂŞ duÂżo tego byÂło... lecz musiaÂłem dziaÂłaĂŚ. Na chwile zapadÂła cisza
w mojej gÂłowie. I zacz¹³em lekko przymykaĂŚ swoje oczy, nie to Âżebym zasypiaÂł. PróbowaÂłem odpocz¹Ì w ciszy od wszystkiego.
BiaÂłowÂłosy chÂłopak po dÂługim biegu i skakania po drzewach, dotarÂł w koĂącu na miejsce.BiegÂł tak szybko nie rozmyÂślajÂąc nad niczym.Jego twarz oraz wÂłosy pÂławiÂły siĂŞ w wietrze krople które spadaÂły z drzew obijaÂły siĂŞ o jego twarz i spÂływaÂły po niej niczym Âłzy rozpaczy bowiem liÂście pÂłakaÂły za niego.BiaÂłowÂłosy chÂłopak nie potrafiÂł pÂłakaĂŚ,nagle wzrok Balatexa wzniósÂł siĂŞ ku górze podziwiajÂąc piĂŞkny widok posagu zbudowanego przez robotnik,po jakiÂś 10 sekundach,chÂłopak zobaczyÂł postaĂŚ któregoÂś z shinobi który siedziaÂł na gÂłowie Madary i podziwiaÂł lÂśniÂący kraj obraz chÂłopak bez zastanowienia wspi¹³ siĂŞ ku górze aby sprawdziĂŚ kto tam przesiaduje.ChÂłopak wszedÂł na ramie Madary nie chce zdradzaĂŚ swojej pozycji oraz swojej obecnoÂści.
SiedziaÂłem patrzÂąc z powrotem na wodospad, trudno byÂło mi nie usÂłyszeĂŚ skoków/tupaĂą, wiedziaÂłem ze ktoÂś juÂż przyszedÂł dyskretnie patrzÂąc za siebie powiedzialem. - Juz jesteÂś... dawno siĂŞ nie widzieliÂśmy... Beltax ... co u ciebie? zapytaÂłem bezinteresownie. Obok mnie leÂżaÂła jakaÂś paczuszka. Z powrotem patrzyÂłem na wodospad i na posag który stal tuÂż na przeciw mnie.
ChÂłopak pomyÂślaÂł-shit nigdy nie bylem dobry w tego typu zakradaĂą.ChÂłopak nie widziaÂł twarzy lecz znal skÂądÂś ten gÂłos,biaÂłowÂłosy rozmyÂślaÂł-ale skÂąd ja go znam hmm..chÂłopak zrobiÂł skwaszona minĂŞ,juÂż wiem wymówiÂł te sÂłowa z uÂśmiechem na twarzy to jest Amesuke! ostatnim razem spotkaÂłem go po misji jak leÂżaÂłem w szpitalu w Konoszy tak to byÂło wtedy pomyÂślaÂł-jak wyszedÂłem ze szpitala do baru na Ramen tam go widziaÂłem.ChÂłopak odpowiedziaÂł na sÂłowa Amesuke-Masz racje kupe lat..Amesuke.Na chwila zrobiÂła siĂŞ cisza po jakimÂś czasie Balatex odpowiedziaÂł-co u mnie ? jak zwykle to samo caÂły czas misje i treningi po woli zaczyna mnie to irytowaĂŚ a wczoraj jeszcze zabiÂłem swoja ukochana..okÂłamywaÂła mnie na kaÂżdym kroku musiaÂłem pomÂściĂŚ tych których zabiÂła.BiaÂłowÂłosy chÂłopak spuÂściÂł gÂłowĂŞ w dóÂł,po czym ja uniósÂł i zapytaÂł siĂŞ Amesuke-A co u ciebie ?
- Nic specjalnego ... OdpowiedziaÂłem krotko po ostatnich sÂłowach
ch³opaka. Chwyci³em za paczuszkê po czym machn¹³em ja za siebie.
- Lap ... to dla ciebie ... W stronĂŞ chÂłopaka poleciaÂła paczuszka zawiniĂŞta w jakimÂś ciemnym papierze. - Chce ÂżebyÂś doszedÂł do mojej organizacji... Hebi vel Karasu. W paczce siedziaÂł obiór Hebi & Radyjko do ucha. ObejrzaÂłem siĂŞ lekko by zobaczyĂŚ wyraz twarzy chÂłopaka.
ChÂłopak zdziwiony patrzyÂł na Amesuke i powiedziaÂł- ale ale ...zacinajÂąc siĂŞ co drugie sÂłowo, jak to do jakiej organizacji mam do³¹czyĂŚ do Organizacji Hebi w ciemno opowiedz mi trochĂŞ co siĂŞ staÂło ze tak nagle zbierasz ochotników nawet nie wiesz jakie mam zdolnoÂści,ChÂłopak zacz¹³ gÂłówkowaĂŚ hmm nie mam grupy ani nie mam rodziny co innego mi zostaÂło przecieÂż nie mogĂŞ odpuÂściĂŚ,to by byÂła dobra okazja aby pomÂściĂŚ mojego ojca wybijajÂąc pewna osobĂŞ z Akatsuki.ChÂłopak trzymaÂł paczkĂŞ w reku i rozmyÂślaÂł a skÂąd on wiedziaÂł ze ja tu przyjdĂŞ? i nawet przyniósÂł mi ciuch i jak do mnie dotarÂł ,chÂłopak myÂślaÂł nad tym ze skwaszona mina.
- pewnie masz wiele pytaĂą... wiem wiĂŞcej o tobie niÂż sobie myÂślisz... jak myÂślisz z jakiego powodu tutaj przyszedÂłeÂś? czemu akurat w to miejsce?
PatrzyÂłem siĂŞ lekko prawym okiem, lewe oko byÂło zabandaÂżowane.
- JesteÂś tutaj, poniewaÂż twoje przeznaczenie ciebie zawoÂłaÂło... Po czym z powrotem odwróciÂłem gÂłowĂŞ w stronĂŞ wodospadu. - Lap... tutaj jest mapa do rezydencji Hebi... Powiedzialem rzucajÂąc w jego strone mapĂŞ.
ChÂłopak nie zastanawiajÂąc siĂŞ dÂłuÂżej odpakowaÂł paczkĂŞ,i spadl z pomnika nabijajÂąc se guza i krzyczaÂł w czasie spadania-ja mam w tym chodziĂŚ!!
ChÂłopak wskoczyÂł z powrotem na pomnik i powiedziaÂł- I gdzie ja se ten miecz tera wsadzĂŞ?
ChÂłopak po wymówionych sÂłowach pomyÂślaÂł-Pewnie mi zaraz powie ze mam se go wsadziĂŚ w [cenzura],chÂłopak nie lubiÂł dobieraĂŚ slow po prostu jak otwieraÂł buzie rozmawiaÂł prostackim jĂŞzykiem cóÂż taka byÂła jego natura,biaÂłowÂłosy jest mÂściwy wesoÂły lubi se jaja robiĂŚ i gadaĂŚ od rzeczy np.Kon wody z mucha siĂŞ nie napije.
ch³opak zacz¹³ siê ubieraÌ.
- Rob co chcesz ... Powiedzialem wstajÂąc na proste nogi. - Spotkamy siĂŞ w krotce z powrotem... bedziemy trenowaĂŚ muszĂŞ ciebie wyszkolic Nie odwróciÂłem siĂŞ nawet w stronĂŞ Baltexa ... zrobiÂłem krok do przodu tak jak bym miaÂł skoczyĂŚ lecz zrobiÂłem shunshin no jutsu i pojawiÂłem siĂŞ na drugim pomniku i zacz¹³em szybko biegnÂąc znikajÂąc gdzieÂś w lesie. NMM
ChÂłopak pomyÂślaÂł,ten to lubi siĂŞ pojawiaĂŚ i znikaĂŚ ale cóÂż hmm...biaÂłowÂłosy spojrzaÂł na mapĂŞ z zakÂłopotaniem uniósÂł rĂŞkĂŞ i podrapaÂł siĂŞ w gÂłowĂŞ no cóÂż to najpierw wrócĂŞ do domu spakuje co mi potrzebne i w drogĂŞ.ChÂłopak zeskoczyÂł z pomnika i znikn¹³ za pobliskimi skalami.

NMM
ByÂł u góry gdy dotarÂł juÂż do Doliny Shuuryou. SpojrzaÂł z góry na wodospad, dwa posÂągi i resztĂŞ zakÂątków tejÂże Doliny. "WiĂŞc jednak trafiÂłem. Hmm...WyglÂąda na caÂłkiem fajne miejsce."-to wÂłaÂśnie przechodziÂło przez umysÂł Chuunina z Wioski LiÂścia, który zaraz po tym wszedÂł na jeden z dwóch wielkich pomników. StaÂł na pomniku Uchiha Madary. Po krótkiej chwili usiadÂł spoglÂądajÂąc raz w dóÂł, a raz na niebo. "Za niedÂługo czas wyruszyĂŚ w podróÂż do innych wiosek".

Dodane po 1 godzinach 7 minutach:

ZnudziÂło mu siĂŞ juÂż siedzenie na gÂłowie posÂągu Uchiha Madary i spoglÂądnie na chmury i blask sÂłoĂąca. Powoli wstaÂł i za pomocÂą chakry trzymaÂł siĂŞ posÂągu schodzÂąc na dóÂł. ChciaÂł dostaĂŚ siĂŞ na sam dóÂł doliny, gdzie pÂłynie rzeka i na brzegu rosnÂą drzewa.
<NMM>
Met doszła do Posągu. Był on dosyć duży, jednak widziała w swoim życiu większe budowle. Podchodząc do niego co raz bliżej, skutki zmęczenia były co raz większe. Usiadła na kamiennym podeście machając nogami. Dopiero teraz odczuła jak bardzo ją one bolały. Jej wzrok zwrócony był ku niebu. Białe obłoki niczym żołnierze, maszerowały przez niebo w zwartym szyku. Nagle wydawało jej się, że wleciała w jedną z takich chmur. "Chyba zbyt dużo byłam na słońcu" Powiedziała i położyła się tak aby całą twarz mieć schowaną w cieniu posągu. To dziwne dziewczyna z pustyni, wrażliwa na słońce. Jednak na pustyni met zawsze nosiła coś na głowie. A teraz nie miała nic, nawet chustki. Czekała aż trochę wydobrzeje. Zdrzemnęła się ...
Spacerując wolno doszła w końcu pod posąg jakiegoś Uchiha. Nie znała gostka, ale sam monument zrobił na niej wielkie wrażenie. Z otwartą buzią stała w miejscu patrząc na niego. Metsuri nie dostrzegła, gdyż ta była schowana po drugiej stronie.
-Wow... Ale wielkie....!
Powiedziała głośno podchodząc do podstawy posągu.
Met nagle wyrwana z pięknego snu w, którym była ptakiem, wstała od razu do pionu z grymasem na twarzy. Usłyszała dziecięcy głos, o dziwo ten głos był jej znany. To musiała być ta osoba, której Met szukała przez tyle czasu, ale zaraz może to op prostu kolejny sen? może wszystko to to tylko kolejne złudzenie wywołane żalem i tęsknotą za Tsuki. Met wstała i rozglądnęła się, ale nic nie zauważyła. Jednak coś nie dawało jej spokoju i musiała obejść posąg dookoła. Idąc tak na około posągu, nagle zobaczyła małą dziewczynkę. Stanęła jak kamień, a jej oczy zaczęły się szklić... - Tsuki !- Krzyknęła, ruszając z kopyta w jej stronę. - Tsuki czy to naprawdę ty ?! Czy ja śnię ?! Nic ci nie jest ?! - Krzyczała Met łapiąc ją w końcu w swoje objęcia i przytulając ją do siebie tak mocno jak jeszcze nigdy.
Podziwianie budowli przerwało jej pojawienie się pewnej dobrze znanej małej postaci. Opuściła głowę i spojrzała z wielkim uśmiechem na Metsuri.
-Onee-san...! Co tam u cie...
Wypowiedź przerwał jej jednak fakt, że dziewczyna porwała ją do góry i przytuliła aż za mocno. Tsu złapała ją za szyję, jednak na jej buźce pojawił się grymas.
-Onee-san! To boli! Nic mi nie jest, ale zaraz połamiesz mi żebra! I proszę, nie płacz
Jęknęła nieco obolała i poprosiła gdy tylko dostrzegła, ja jej oczy zaczynają się szklić. Zaczęła ją głaskać po włosach jak to zwykł czynić Hareshi względem niej.
Przeprasza, ja ... ja po prostu jestem szczęśliwa, myślałam, że coś ci się stało. Kto to był, kto cię porwał ?! - mówiła dalej. Przestała już krzyczeć, bo starała się opanować emocje, jednak z trudem jej to przychodziło. Postawiła Tsuki na ziemi i czekała na jakie kolwiek słowa z jej strony. Była tak szczęśliwa, że nawet przestała odczuwać zmęczenie i brak chakry, po walce. Czekała...
Zrobiła zdziwioną minkę.
-To ktoś mnie porwał...?
Zamrugała patrząc na nią ciekawie
-Masz na myśli Hareshiego..? To mój przyjaciel.
Uśmiechnęła się szeroko nadal przytulona do dziewczyny. Nie chciała by ta się martwiła. Wolała nawet nie myśleć co by zrobiła, gdyby dowiedziała się, że Tsuki zadaje się z wampirem. Pewnie by zawału dostała nie wspominając nawet o tym, że mała regularnie oddaje mu swoją krew.
Przyjacielem ! Przyjacielem, który wyrwał cię z moich rąk i uciekł ?! - Tym razem Met krzyknęła i złapała Tsuki za ramiona, klękając i patrząc jej w oczy. " Jag go tylko dorwę, nie nie dzisiaj, dzisiaj nie mam siły, a on na pewno jest ode mnie silniejszy" Pomyślała Met, niestety realia ją dobijały, porywacz był silniejszy od niej, nie miała by szans, a tym bardziej po walce z Matem. - Co on potrafi i ile zajmie mu dogonienie nas ? - Zapytała po chwili, podnosząc się i podnosząc Tsuki, przygotowywała się do biegu.
-Hmm.....
Położyła paluszek na bródce i zrobiła zamyśloną minkę. Pomyślmy... ile czasu może zająć wampirkowi znalezienie jednej dziewczynki?
-Pewnie mniej niż piętnaście - dwadzieścia minut od momentu, gdy zacznie mnie szukać. A potrafi bardzo dużo... A czemu pytasz?
Dopiero dotarło do niej co dziewczyna powiedziała.
-Jak to wyrwał i uciekł? Widzieliście się? Prawda, że jest fajny? Powiedział, że się mną zaopiekuje i zabierze razem ze sobą. Pewnie nie wiedział kim jesteś i tylko chciał mnie chronić. Wiesz.... on nie lubi z reguły obcych ludzi. Ma nieco specyficzny charakter, ale dla mnie jest zawsze bardzo miły. No i jest cieplutki! Zawsze jak zasypiam to przytula mnie do siebie bym nie zmarzła...!
Mówiła z uśmiechem na buźce. Widać naprawdę uważała wampirka za przyjaciela. Zastanawiała się gdzie on teraz jest...
-Metsuri-san! Ale nie mogę nigdzie iść, bo Hareshi się będzie martwił, że mnie nie ma! Powiedział, abym na niego zaczekała...!
Próbowała zejść na ziemię. Gdyby Met ją zabrała to wampirek mógłby się rozzłościć... A zły wampirek to nic dobrego.
Met osłupiała, czyżby porywacz, mógł namieszać jej w głowie, jak mogła go uważać za przyjaciela ?! To chore, tak małe dziecko nie może sobie zdawać sprawy z zagrożenia na jakie była i bardzo możliwe, że będzie narażona. Met ruszyła, trzymając Tsuki tak aby nie mogła wyjść z jej rąk, zawsze mogła, ją wsadzić do pudła na plecach. Teraz najważniejsze to ją uratować. Met biegła dalej powoli przedzierając się przez wielkie trawy i zarośla. Była gotowa, na to że mała będzie się rzucać, jednak w takim wypadku, jeżeli pudło nie poskutkuje, zawsze może ją przewiązać nićmi z chakry, w ten sposób nie byłaby zdolna do najmniejszego ruchu.
-Onee-san! Ja nie mogę iść! Postaw mnie!
Zaczęła się wiercić by wyślizgnąć się z objęcia przyszywanej siostry. Nie była zadowolona, że ją bądź co bądź uprowadza! A z każdym jej krokiem znajdowała się coraz dalej od swojego wampirka. Jak on zareaguje gdy nie będzie jej tam, gdzie kazał jej zaczekać? I co gorsza gdy się dowie, że Metsuri chciała ją zabrać? Nie chciała, aby coś się jej stało.
-Metsuri-san! Onegaii! Puść mnie! Ja muszę wracać, bo Hareshi się będzie o mnie martwił!
Próbowała ją jakoś przekonać, lecz najwidoczniej wszystkie jej prośby nie robiły na dziewczynie większego wrażenia. Cały czas próbowała się jakoś uwolnić z jej uścisku.
Met zatrzymała się nagle, wzięła małą w żelazny uścisk i wsadziła do drewnianego pudła na plecach, zamykając je najmocniej jak potrafiła. - Mam nadzieję, że wybaczysz mi to kiedyś - Powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. " A jeżeli ona nie chce, wracać ? Jeżeli ona naprawdę chce z nim być ? Kim ja jestem aby jej tego zabronić ?" Met zadawała sobie pytania na, które nikt nie mógł jej odpowiedzieć. "Wypuszczę ją pod warunkiem, że mi wszystko wytłumaczy ! Ale tylko wtedy kiedy naprawdę będzie się rzucać " Dodała w myślach po chwili. Biegła dalej, jednak nie rozstawała się z myślą, że może będzie musiała zostawić małą Tsuki, tak jak to ona chce.
Gdy tylko zamknęła ją w pudle ta.... skuliła się i patrzyła wielkimi oczkami na ścianki skrzyni. Podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Nic. Nie pisnęła, ani nie zaszlochała. Prawie nic nie widziała. W środku było strasznie ciemno, ciasno i duszno. W jednym momencie wszystko wróciło. Ona zamknięta w szafie, do której włożył ją ojciec, by nie została zabita. Ciemność. Krzyki. Gorąco. Znów słyszała jęki jej konającej rodziny. Zaczęła drżeć na całym ciele a po policzkach spływały jej łzy. Była jednak cicho... Nienaturalnie cicho.
"Musisz być bardzo cicho. Nic nie mów. Nie możesz nawet pisnąć. Nie bój się, po wszystkim zabiorę cię stąd."
To były ostatnie słowa jej ojca wypowiedziane do córki. Jednak on nie wrócił. Nie zabrał jej w bezpieczne miejsce. A gdy tylko otworzyły się drzwi zobaczyła jednego z członków ANBU, gdy inni gasili pożar. Na podłodze leżały martwe ciała jej najbliższej rodziny. Teraz już naprawdę była sama...
Met biegła dalej, jednak coś ją niepokoiło, Tsuki nagle ucichła. Nie podobało jej się to, może to był tylko klon, albo iluzja. Met stanęła gwałtownie i posadziła pudełko na ziemi otwierając drzwiczki. Zobaczyła skuloną, płaczącą Tsuki. Jej serce zostało ugodzone niewidzialnym mieczem poczucia winy. " To moja wina, wszystko to moja wina, gdybym jej nie zostawiła" Pomyślała, po czym wzięła Tsuki na ręce i upadła na ziemię razem z nią płacząc i wtulając ją do swojej piersi. - Błagam wybacz mi, gdybym cię nie zostawiła, nie doszło by do tego - mówiła przez łzy, pocałowała ją kilka razy w policzek. Przypomniała sobie pierwszy dzień kiedy ją spotkała, to tylko naruszyło ranę w sercu. Dalej leżała na ziemi i płakała, przytulając Tsuki.
-Iie... to nic... ja tylko... przypomniało mi się coś...
Mówiła cicho pochlipując. Oddychała głęboko by się uspokoić, rączkę wytarła szybciutko łzy z policzków.
-One-san, nie martw się o mnie. Hareshi naprawdę nic mi nie zrobił. Nie musisz się o to bać.
Mruknęła cichutko ze spuszczoną główką. Przez to doświadczenie z dzieciństwa panicznie bała się ciemności. Gdy tylko znalazła się w takiej sytuacji jak przed chwilą po prostu nie mogła się ruszyć. Przytuliła się do dziewczyny chowając twarz w jej włoskach.
Met dalej tuliła się do Tsuki, gdy ta zaczęła mówić. - Nie rozumiem, więc czemu wszyscy mówili, że on cię porwał i że jest potworem - Powiedziała ocierając swoją twarz z łez, po czym usiadła normalnie na ziemi i postawiła Tsuki przed sobą - Proszę cię powiedz mi wszystko to co się stało i co powinnam wiedzieć, ale proszę cię bądź szczera, nie okłamuj mnie - Powiedziała uśmiechając się przez łzy. To była jedynie maska, w środku nadal czuła ból. Rana wyrwana w jej sercu, dalej niewidocznie krwawiła. Czekała na wytłumaczenia Tsuki, tylko one mogły ją zagoić.
Pokręciła przecząco główką wycierając łzy dziewczyny z policzków. Nie chciała by się smuciła z jej powodu. Uklęknęła przed nią zaczynając opowiadać.
-Spotkała Hareshiego nad rzeką. Była wtedy razem z Matashichim, Fellowem, Richardem i Keisuke. Był tam jeszcze jeden dziwny koleś, ale jego nie znam z imienia.
Mruknęła z nad wyraz śmieszną minką gdy próbowała sobie przypomnieć chłopaka z klanu Aburame.
-Po jakimś czasie zostałam już sama z Keisuke. Wtedy przyszedł Hareshi. Na początku sprawiał wrażenie chłodnego. I tak dziwnie się na mnie patrzył. Na początki Kei mnie chciał bronić, lecz potem, gdy w końcu on mnie nie zaatakował to poszedł sobie zostawiając mnie. Hareshi zabrał mnie do doliny. Tam rozmawialiśmy. Wytłumaczył mi kim jest. I chyba zasnęłam ze zmęczenia. Jak się obudziłam byliśmy znowu nad rzeką, ale w innym miejscu. To chyba jakaś łąka była. Zgłodniałam i Hareshi powiedział, że pójdzie poszukać mi czegoś do jedzenia, a mi kazał na siebie czekać. On naprawdę jest dla mnie dobry... Obiecaliśmy sobie, że będziemy się nawzajem chronić i sobie pomagać.
Uśmiechnęła się szeroko głaszcząc lalkarkę(?) po włosach.
Met wysłuchała całej opowieści i wyraz jej twarzy zmienił się nagle ze smutnego na zamyślony, jednak tak naprawdę nie myślała o niczym. - Ale o co chodziło z tym, że Hareshi jest potworem, bestią Wycedziła i popatrzyła jej w oczy. W jej głowie nie było teraz nic, była ona pusta, wszystkie pytania i odpowiedzi zostały jakby na drugim planie. Na razie została tylko Tsuki i Met. Cały czas czekała na kolejne wyjaśnienia.
Zmieszała się nieco. Przecież nie mogła jej powiedzieć prawdy. Hareshi jasno jej tego zabronił.
-Wiesz onee-san.... niektórzy po prostu tak mówią na tych, których nie lubią. Albo dlatego, że myśleli, że ktoś bez skrupułów może mnie porwać. On naprawdę jest bardzo miły.
Uśmiechnęła się szeroko. W sumie nie kłamała, tylko nie mówiła całej prawdy. Miała nadzieję, że dziewczyna nie będzie dalej wnikać.
Met uśmiechnęła się i przytuliła Tsuki, po czym wstała podając jej rękę. - Spokojnie nie porwę cię - powiedziała widząc lekko nieufność w oczach dziewczynki. Otrzepała się z piachu - Nie umiesz kłamać, ale nie będę dociekać, kiedyś może mi powiesz - Dodała - No to na mnie już czas, nie możemy pozwolić, żeby nas przyłapał - Powiedziała a jej oczy znów się zeszkliły - Do następnego zobaczenia - Powiedziała, przytuliła ją i odeszła czym prędzej. Met odwróciła głowę tak, że Tsuki mogła poczuć kilka kropel łez na swoich policzkach. Met nie lubiła długich pożegnań, więc ruszyła z kopyta kierując się w niewiadomą stronę.

NMM
Zamrugała zdziwiona. Dlaczego jej siostrzyczka chciała ją zostawić? Dlaczego pragnęła udać się w inną stronę? Przecież widziała, że cierpi. Że najwidoczniej chce z nią zostać. Dlaczego więc tego nie zrobi?
Spuściła lekko główkę.
-Do zobaczenia onee-san...
Szepnęła cicho. Znów zostawała sama. Czy właśnie takie miało być jej przeznaczenie? Wieczna samotność? Jeżeli tak to powinna się już chyba zacząć przyzwyczajać.
Pozbierała się z ziemi i ruszyła w stronę wioski.
NMM
Plany obojgu nie co się zmienily odnalazł ich ojca Akaiio i powiedzial że spotkają się na posągu Uchiha Madaray poczym zamieni się w wodę. Akaiio wraz z Hotaru zeszli z olbrzymiego drzewa lotosy po czym Akaiio usiad na Hotaru i ruszyli w wyznaczone miejsce. Po dziesięciu minutach znaleźli się w wyznaczonym miejscu, kiedy wdrapali się na posąg czeka tam już ojciec Akaiio:
- O co chodzi?
- Waściwie o nic takiego ważnego matka cie szukala masz wracać na obiad.
- Co i tylko po to kazaleś mi tu pybyć nie móg powiedzieć mi tego twoj klon?
- Masz racje przepraszam, mamy okazje wrócić razem
Po czym Akaiio usiad na Hotaru a Jego ojciec na swojego wilka po czym popędzili do Posiadlości Inuzuka.
Odishu był już trochę zmęczony lecz nadal miał chęć iść do suny. Spoglądał na Michimoto co jakiś czas lecz potem jego wzrok skierowany został na posąg Uchiha Madary. Oglądał go już kilka razy ale kiedy tylko tędy przechodzi zawsze na niego zerka. Młodzieniec był już bardzo blisko suny razem z byłym Tsuchikage. [NMM]
Szedłem sobie spokojnie aż dotarłem do doliny. W oddali ujrzałem piękne dwie figury wyrzeźbione w skale. Były to posągi dwóch przedstawicieli najsilniejszych klanów w Konoha-Gakure. Stoczyli oni tutaj zabójczy bój, w którym wygrał przedstawiciel klanu Senju. Interesowało mnie jednak to jak to się stało że nikt im nie pomógł, może to była ustalona walka pomiędzy tymi dwoma osobnikami. Co wtedy robił mój klan, jakoś głębiej tej historii nie zagłębiałem, a na pewno było by to ciekawe i interesujące. Tak siedziałem sobie spokojnie, po czym postanowiłem udać się w dalszą drogę
<NMM>
Tak sobie idąc dotarłem do posągu Uchiha Madary, jednego z najlepszych , o ile nie najsilniejszych przodków naszego klanu. Był on pierwszym posiadaczem trzeciego ,a nawet czwartego poziomu sharingana. Ustałem przed tą piękną budowlą. Przypomniały mi się moje plany zniszczenia i całkowitego wybicia mojego klanu. Gdzie się podziała moja złość i mrok? Moja dusza znowu stała się jakby obojętna. Ehh... Po kilkunastu minutach dalej ruszyłem opuszczając to miejsce. <NMM>
Dotarłem prawie do konohy, dolina końca. Spojrzałem, zobaczyłem że to posąg Uchiha Madary. Trochę o nim słyszałem, słyszałem również że był straszliwie mocny. Eh.. gdyby był mocny widziałbym go dzisiaj i siał by strach. Nie był aż tak mocny. Z posągu był piękny widok, na rozległe lasy i łąki. Usiadłem po turecku i zacząłem się koncentrować. Co chwila zerkałem, jak jest wkoło mnie...
Siedziałem już tu dosyć długo postanowiłem ruszyć dalej. Pełni skoncentrowany i odpoczęty, zacząłem się przeciągać, po czym ruszyłem. Przemyślałem moje dalsze cele i punkty podróży i biegłem w stronę gorących źródeł. Byłby to grzech nie zajrzeć na gorące źródła będąc w Konoha Gakure. No więc postanowiłem i tak też zrobiłem. Szybkim biegiem ruszyłem w stronę gorących źródeł sam dobrze nie wiedząc gdzie się znajdują. Lecz pełny nadziei.

NMMT
Odishu nadal biegł z zakneblowaną Emi. Jego drogą przez kraj ognia jak zwykle było miejsce nieopodal Uchiha Madary. Wiedział, że do kusy już niedaleko, teraz wykonywał ważne zadanie, które tak naprawdę już się skończyło ponieważ uciekinierka z kusy jest bezbronna. Młodzieniec był już trochę zmęczony ale musiał biec, trucizna, która się znajdowała w jego organiźmie mogła być groźna.[NMM]
Po krótkiej chwili znalazłem się przed posągiem przedstawiającym kolejną osoba z wielkich ninja którzy narodzili się na tym świecie. Był on tak samo wspaniały jak jego poprzednich. Jak ja bym chciał aby kiedyś tka na moja cześć zbudowano posąg, lecz to były złudne marzenia, nie moglem liczyć na takie coś, byłem jeszcze tylko początkującym geninem, jednakże ta myśl dodawała mi skrzydeł i wiedziałem że jak się postaram to mogę zdziałać wiele, po kilku minutach patrzenia na posąg postanowiłem udać się w inne miejsce ponieważ było wiele miejsc do zwiedzenia.
<NMM>
Po dosyć długiej podróży dotarłem w końcu w okolice Konohy. Na samym początku miałem chęć zajść do wioski, ale szczerze mówiąc zrezygnowałem z tego pomysłu gdyż nie wiedziałem czy jeden z członków klanu Hyuuga nie poinformował może strażników przy bramach o mnie jak i również o moim wyglądzie. Szczerze mówiąc wolałem nie ryzykować dlatego też skierowałem się w stronę Mizu no Kuni odziany w czarny płaszcz z kapturem na głowie.
<NMM>
Pojawiłem się przed posągiem członka mojego rodu Uchiha. Madara, jeden z najsilniejszych shinobi wioski liścia. Walczył z były Hokage o władanie nad Konohą. Niestety przegrał i słuch o nim zaginął. Chciałbym kiedyś dorównać jemu mocy i potędze, zdobyć czwarty poziom sharingana zwanym eternal mangekyou sharingan. Jednakże do tego potrzeba jeszcze mnóstwo czasu i treningów. Dezaktywowałem swojego sharingana i przyglądnąłem się temu obiektowi. Po około pół godziny ponownie uruchomiłem czerwone ślepia i ruszyłem w dalszą drogę. <NMM>
Akaio przybył wraz z Hotaru w swoje ulubione miejsce gdzie miał zamiar odpocząć i przemyśleć wszystko bowiem na chwilę obecną przejął wszystkie obowiązki lidera ANBU. Teraz posługiwał się imieniem Aishido jedynie w siedzibie ANBU i między przyjaciółmi gdy miał czas wolny przybierał imię Akaio. Oczywiście Akaio był ubrany w standardowy obiór członka ANBU a na twarzy miał swoją maskę. Jak to cały Akaio delektował się piękną pogodą w swoim ulubionym miejscu.
Amy wskoczyła na głowę posągu któregoś tam hokage. To zabawne, że nigdy nie jest wstanie spamiętać historii żadnego kraju. Tak swoją drogą to jej kuzynka, chyba nadal tu panuje... a jeśli wierzyć plotkom nie przepada za moim narzeczonym... a skoro jest z mojego klanu, to lepiej jej nie podpadać. Amy uśmiechnęła sie do siebie zeskakując z posągu ni ruszając dalej >NMM<
Po długim biegu Shin, jak to Shin ledwo już łapał oddech. Nie miał siły aby iść dalej i przycupną w miejscu. Siedząc, obserwował cały krajobraz wokół. Widok z samego czubka był niesamowity, choć patrzenie w dół sprawiało go o mdłości. Lekki wiatr ochładzał młodego genina. Cisza i spokój tego miejsca sprawiły, że chłopak postanowił zostać tu dłużej.
Nagle zza jego plecami pojawił się shinobi. Wyglądał już zupełnie inaczej. Inaczej niż kiedy pierwszy raz go zobaczyłeś na oczy. Nagle poczułeś jego dotyk na plecach. Tak to był wspaniały ninja Nigari.
Zacząłem ci szeptać do ucha coś
- Witaj mój mały człowieczku. Mam dla ciebie prezent, ale najpierw powiedź mi jakim żywiołem się specjalizujesz. - Mój głos był pewny. Wiedziałem dokładnie co chciałem powiedzieć.
Słysząc głos za swoimi plecami cały spokój wyleciał z Shina. Jak obcy położył swoją rękę na plecach chłopak natychmiast zareagował. Znikł z miejsca i pojawił się parę metrów dalej. Instynktownie użył Kaze Kawarimi. Patrząc na przybysza dostrzegł w nim coś znajomego.
-Nigdy więcej tego nie rób!-
krzyknął, będąc nadal w szoku. Po chwili dodał
-Zaraz czy ja cię gdzieś nie widziałem?... Już wiem! To ty o mało mnie nie zabiłeś w wiosce Gorących Źródeł. Obiecałeś mi siłę, a wyszło jak wyszło. Czego chcesz?-
Spoglądał na nieznanego. Pytanie które mu zadał wydawało się dziwne i nie na miejscu.
-Fuuton. Ale po co ci to? Wyjaśnij o co chodzi, bo nic nie rozumiem!-
Kiedy nagle zniknąłeś zacząłem się śmiać
- Wiedziałem, że tak zareagujesz. Tak w ogóle to nazywam się Nigari, a potrzebne mi to było po to, aby dać ci odpowiednią broń. Akurat taką miałem przy sobie.
Sięgnąłem do swojego plecaka i wyciągnąłem duży wachlarz. Przekręciłem się szybko dookoła i wykonałem ruch wachlarzem jakbym chciał wywołać wielki wiatr. Niestety nic się nie stało. Rzuciłem mu wachlarz i powiedziałem
- To dla ciebie. Podobno polepsza ataki typu fuuton.

// Wpisz do ekwipunku "Duży wachlarz" //
Shin wziął do ręki wachlarz i obracając go wokół własnej osi bacznie oglądał. Dla młodego genina wachlarz był ciężki i niełatwo utrzymywał go w rękach. Po chwili powiedział
-Wielkie dzięki, ale nadal nie rozumiem po co mi go dajesz?-
ciekawość coraz bardziej rosła w nim. Chciał wiedzieć po co to wszystko, to całe spotkanie, otrzymanie nowej broni i wcześniejszy sparing, który mógł skończyć się dla niego nie najlepiej.
Stałem chwilę w milczeniu patrząc ci prosto w oczy. Wyglądałem jakbym robił to specjalnie, lecz w mojej myśli kłębiło się zadane przez niego pytanie. Po chwili jednak odpowiedziałem
- Stwierdziłem, że może ci się przydać. I jeszcze zrób dla mnie coś...
W tym momencie wyciągnąłem kawałek kartki, na którym coś naskrobałem.
- Ja muszę spadać.
Najszybciej jak się dało przebiegłem koło Shinkiro zostawiając mu przed nogami dwa elektryczne miecze i pod nimi kartkę, a ja sam zniknąłem. Na kartce było napisane:
Cytat: Znajdź Uchiha Keishi i przekaż mu oto te dwa miecze. Powiedź, że to od Devil'a.


<NMM>
Shin spojżał na kartkę. Spojrzał na zdjęcie, nigdy nie widział gości. Chciał zadać mu pytanie czy wie gdzie on jest, ale Nigari już zniknął. Młody genin podrapał się po głowie i głęboko westchnął.
-Ehh..., same utrapienia z nim...-
Założył swój nowiutki, odpicowany wachlarz na plecy, wziął dwa zawinięte miecze i zniknął. Chciał jak najszybciej znaleźć tego Keishego i mieć chwile spokoju.

<NMMT>
Cały czas 3 osobowa grupka leciała na wielkim orle nie mogąc się doczekać wizyty w Ame. Odishu zobaczył posąg Madary Uchiha. To był znak, że właśnie znajdują się na terenie kraju Ognia a stąd już tylko trochę do wioski deszczu gdzie w końcu będą mogli wykonać swoje zadanie. Odwrócił się do tyłu mówiąc do swoich kolegów:
- Jeszcze tylko trochę a znajdziemy się w Ame Gakure.
[NMM]
W połowie drogi od Konohy w to jakże piękne miejsce, zaczął biec. Przystopował dopiero gdy ujrzał dwa posągi oraz szum, który wydawał wodospad. Podczas biegu dostał lekkiej zadyszki. Z tego też powodu, oddycha głęboko. Z każdym swoim krokiem był coraz bliżej. Gdy doszedł do posągu Madary, wskoczył na niego i usiadł na jego głowie. Spoglądając w dal zastanawiał się nad różnymi rzeczami. Chwilowo nie dostał żadnych list z poszukiwanymi osobami, ale Hokage obiecała mu je przygotować. Chwilę później jego myśli "pobiegły" dalej.
*Po co ten głupi chwast tam przylazł? Jeszcze będę miał przez niego przekichane. Mogłem zostawić go w tym więzieniu...*-wciąż pogrążony w swych myślach, lecz po paru minutach zaczął myśleć o czymś innym. O rzeczach milszych i nie tak uciążliwych. Położył się, podsuwając ręce pod głowę i spoglądał na bielutkie chmurki na błękitnym niebie. Ahh ten spokój, którego nie miał od dłuższego czasu.
Obłoki posiadały niebywałą właściwość przybierania za sprawą wyobraźni najprzeróżniejszych kształtów. Poczynając od banalnych, spotykanych na każdym kroku owiec, wielorybów, czy słodkich króliczków, przechodząc do poważniejszych form. Próżno było szukać tam choćby Pani Hokage, ale kunai był jak najbardziej rozpoznawalny, a może to było cygaro? Doszukując się u kolejnej chmury podobieństwa do paczki notek wybuchowych, do Twojego zmysłu słuchu dobiegł nieprzyjazny, rujnujący spokój dźwięk. Dochodził on z bliżej nieokreślonego kierunku, wirował gdzieś w okolicy, a jego potoczną nazwą było bzyczenie. Paskudny owad, najgorszy z najgorszych, jak on śmiał przerwać odpoczynek spracowanego ninja, który właśnie zrobił sobie drobną przerwę? Było to niewybaczalne, a więc wystarczył przelatujący na tle chmur kształt, by wyzwolił agresje pogromcy owadów tkwiącą w prawie każdym człowieku. Co ciekawe, pośród typowego bzyczenia, doszedł też zupełnie niepasujący dźwięk, coś jakby tarcie metalu, o metal. Co najciekawsze, dosyć dużych rozmiarów "bydle" będące powodem całego zamieszania, lśniło w słońcu metalicznie, gdy krążyło nad Twoją głową. Odgłos zamykającej się migawki pozbawił Cię wszelkich złudzeń co do owada, który owadem raczej nie był. A ten w najlepsze dokończył kółko i zaczął się oddalać, zlatując w dół.
//Mniemam iż mam za nim lecieć, czy coś.//

Rozkoszował się niezwykłą ciszą, przez parę minut zdawało się, iż nikt nie będzie w stanie jej przerwać, zakłócić. Miał spokój, którego nie mógł uzyskać od jakiegoś czasu, od czasu kiedy zaczął pracę jako ANBU. Leżącego Uchihe przepełniła lekka złość, gdy tylko usłyszał coś bzykającego, coś co naprawdę działało mu na nerwy. Huh? Znów rozbiegł się następny dźwięk. Wprost idealnie...Miał sobie po odpoczywać słuchając jedynie dźwięków wydających przez matkę naturę. Chwilę później dostrzegł coś latającego nad jego głową. *A to co do jasnej cho**ry?*-pomyślał patrząc na coś co nad nim lata. Dostrzegł, iż w końcu zaczęło się oddalać. Kei wstał szybko i złożył znak pomagający kontrolować chakrę. Skupił ją w stopach i przyczepiając się do posągu, zaczął zbiegać za latającym, wkurzającym go owadem.

//Jak coś źle zrozumiałem, to sorki >.<//
Dziwny owad poruszał się dosyć chaotycznie, a jego bzyczenie wydawało się momentami urywane. Ciężko było określić co to za latające dziwactwo, ale było więcej niż pewne, że nie jest to dzieło matki natury, chyba że ta zaczęła używać śrubokręta.
Nieco ociężale, ale mimo wszystko owad nadal się oddalał. Udało Ci się jednak zbiec z posągu i teraz mogłeś stanąć na równej ziemi. Mogła niepokoić obecność czegoś tak dziwnego. Jak wiadomo na owady, które nie zatruwają życia nikt nie zwraca uwagi, więc taki mógłby niezauważony dostać się właściwie wszędzie. A jak same owady potrafią być groźne, gdy ktoś nimi kieruje można się przekonać stając naprzeciw jednego z klanów z Konohy, który się w nich specjalizuje. Twoim wyborem pozostaje, czy potraktujesz sprawę poważnie, czy pozwolisz odlecieć skrzydlatemu uciekinierowi, który najwyraźniej kierował się w stronę lasu, chociaż leciał zygzakiem.

//rób co uważasz, masz pewną dowolność
*Ciekawe od kiedy to latają u nas takie owady...*-pomyślał biegnąc wciąż za poruszającym się metalowym czymś... Jak to przystało na coś, co upodabnia się do owada, jest bardzo szybkie. Do tego zbyt małe by mógł go rzucić kunai. Dlatego upolowanie go za pomocą jakiejś broni, odpadało. Co takiego teraz mógł zrobić członek wspaniałego rodu jakim jest Uchiha? Sam nie wiedział czy dać temu czemuś odlecieć, czy raczej podążać za tym. Chwila zastanowienia podczas biegu i...jednak postanowił złapać "owada", który zakłócił mu jego spokój. Nie chodziło tu o samą "zemstę", jednak chciał się dowiedzieć co to tak naprawdę jest. Hmm...Może biegnąc za tym, to coś doprowadzi go do czegoś ciekawego? Chciał to właśnie zobaczyć, dlatego nie próbował nawet tego złapać.
Atakując tego niby owada miałbyś co najwyżej kawałek bezużytecznej blachy, z którą nawet nie wiadomo co zrobić. A tak to ścigałeś ten z najdziwniejszych widzianych ostatnio natręctw wątpliwego pochodzenia i mogłeś jedynie zachodzić w głowę co to może być i do czego służyć. Najważniejsze było pytanie kto się za tym kryje i w jaki sposób dokonał czegoś tak niezwykłego. Ogromne mechanizmy można było jeszcze zrozumieć, ale tak małe...
Pościg za umykającym owadem szybko oddalił się od posągu i już po paru chwilach stał się wspomnieniem. Przerywane co jakiś czas bzyczenie i ocieranie się o siebie metalowych elementów wskazywało na możliwość usterki, możliwe że owad był uszkodzony, przez co wydawał z siebie takie dziwne odgłosy. Podążanie za nim byłoby całkiem łatwe, gdyby nie nagła zmiana scenerii. Ani się obejrzałeś, a już wokół rozciągała się łąka, okwiecona i pełna najróżniejszej maści owadów. W jednej chwili straciłeś go z oczu, gdy wleciał w wysoką trawę. Teraz już będzie nieco trudniej. Potrzebny jest dobry pomysł.

Łąka - tu następny post z "dobrym pomysłem".
Ikoshito podróżował już jakiś czas. Nagle znalazł się przy wielkim wodospadzie, po obu jego stronach były umieszczone posągi pewnych osób. Młodzieniec nie wiedział co za ludzie są tam wyrzeźbieni ale też specjalnie się tym nie interesował. Szybko przebiegając kawałek terenu znalazł się na jednym z tych wielkich posągów. Był to dobry czas na odpoczynek po sporym czasie podróżowania. Z posągu tego był świetny widok na wiele ciekawych obiektów. Mógł oglądać między innymi jak pracuje wodospad czy zobaczyć korony drzew.
Dziwne. Jako mieszkanka Ame nie była tam już od... i jeszcze dłużej! A najlepsze, że nawet nie chciała tam wracać. Nie, nie zdradziła wioski ani nic z tych rzeczy. Ona po prostu wolała przebywać poza murami, które by ją tylko ograniczały. Z resztą... nie chciała się mieszać w sprawy shinnobi. Nie lubiła walczyć, nie umiała walczyć, nienawidziła krzywdzić innych. Dla niej najlepiej by było po prostu wybudować sobie małą chatkę w lesie nad rzeką i założyć ogródek. Śmieszne myśli jak na 16-letnią dziewczynę która przed sobą miała całe życia i powinna mieć naprawdę wiele celów postawionych. Tak jednak nie było, a jedyną stalą przyjaciółką dziewczyny była pustułka latająca na niebie.
Tak było i tym razem, gdy ptak szybował pod chmurami i obserwował z góry okolicę. Cały czas Kaminari miała w zasięgu wzroku dziewczynę, która spokojnie kroczyła wzdłuż rzeki pod wodospadem. Szła na bosaka z butami w lewej ręce. Nie, jej stóp nie muskała świeża, zielona trawa. A dlaczego? Ponieważ zebrawszy w nich chakrę wędrowała właśnie po tafli wody idąc w stronę brzegu tuż pod wodospadem. Nie zauważyła chłopaka siedzącego na posągu. W sumie nawet nie spojrzała na nie. Tyle razy je widziała z daleka, że doskonale wiedziała jak wyglądają.
Kaminari w przeciwieństwie do niej za to zapikowała tuż na chłopaka jakby chciała go zaatakować. Mało brakowało, a ninja oberwałby w główkę z jej szponów, lecz ptak w ostatniej chwili się poderwał nawet nie dotykając go i poleciał do dziewczyny. Tsuki, gdy zorientowała się, że Kaminari zbliża się do niej wyciągnęła przed siebie prawą rękę pozwalając usiąść pustułce na specjalnej rękawicy.
Młodzieniec z góry doskonale widział dziewczynę, która szła po wodzie trzymając buty w lewej ręce. Obserwował ją przez jakiś czas bo po prostu nie miał co robić, panowały nudy dlatego wpadł na pomysł, by zająć się obserwowaniem wszystkiego co się porusza zaczynając od liści, które porusza wiatr kończąc na zwierzętach i ludziach. Kiedy ptak leciał wprost na niego schylił głowę lecz i tak zrobił to niepotrzebnie gdyż ptak sam wzbił się w górę po chwili lecąc w stronę dziewczyny, którą jeszcze niedawno obserwował. Ikoshito siedział dokładnie na palcach wyrzeźbionego człowieka, palce te były tak wielkie, że spokojnie zmieściłoby się tu jeszcze parę osób. Chłopak nie widział jednak takiej potrzeby, by ktoś się do niego przysiadał. Sam niedługo musiał się zbierać by dalej podróżować po kraju ognia a nie wykluczone, że przekroczy te tereny po dłuższym namyśle...
W końcu doszła do brzegu, jednak jedynie położyła buty na trawie samej nadal stojąc na wodzie. Z delikatnym uśmiechem na ustach zaczęła głaskać ptaka po główce i takim ciepłem w oczach. Mało kto mógł oglądać ją w takim stanie. Dziewczyna kochała naturę nie ważne, jak by się ta przejawiała. Zwierzęta, rośliny i przede wszystkim spacery w deszczu. Dla niej było to coś wspaniałego.
Po chwili pieszczot Kaminari obróciła główkę wbijając wzrok prosto w chłopaka. Tsuki już nauczona, że w ten sposób chce jej coś pokazać również spojrzała w tamtym kierunku. Zamrugała zdziwiona. Nie zauważyła wcześniej, by ktoś tu był. Pfff.... a niby była kunoichi. Miedzy innymi dlatego nie chciała się mieszać w sprawy shinnobi. Była beznadziejnym ninja, trzeba to przyznać. Niby kiedyś starała się dorównać innym, lecz zrezygnowała.
Bycie medykiem... to już bardziej do niej przemawiało.
Przyglądając się tak chłopakowi z poważnym wyrazem twarzy w końcu i do niego się uśmiechnęła unosząc nieco lewą rękę w formie pozdrowienia. Pustułka widząc, że jej pani nie czuje jakiegoś wielkiego zagrożenia znowu wzbiła się w powietrze, jednak cały czas miała ich na oku.
Dziewczynie znudziło się stanie na wodzie i usiadła przy brzegu pod wodospadem. Kropelki wody unoszące się w powietrzu i prowadzone niewidzialną ręką wiatru osiadały na jej długich czarnych włosach tak jak i na całej reszcie ciała. Ona się jednak nie przejmowała tym, lubiła czuć to przyjemne uczucie chłodnej wody na skórze.
Młodzieniec w końcu zaobserwował, że nieznajoma dziewczyna zaczęła patrzeć w jego stronie po chwili unosząc lewą rękę do góry. Chłopak nie zamierzał jej ignorować, wręcz przeciwnie podniósł swą prawą rękę. Po chwili zaczął schodzić z posągu po różnych częściach ciała wyrzeźbionych u tego człowieka. Po krótkim czasie znalazł się obok dziewczyny. Pomyślał, że jeśli chce coś osiągnąć musi zdobywać coraz to nowe doświadczenia dlatego chciał się dowiedzieć, kim jest owa dziewczyna. Od każdego można się czegoś nauczyć a Ikoshito jak najbardziej nie chciał uniknąć nauki, która z czasem mogłaby stać się cenna. Podrapał się po głowie trochę zawstydzony nie wiedział co powiedzieć więc stał tak jakiś czas. W końcu wydusił jakieś słowa:
- Część. Nazywam się Ikoshito.
Chowając ręce za plecami kopał nogą w ziemi, była to jego codzienna postawa. Po chwili usiadł przy dziewczynie.
Uśmiechnęła się nieco szerzej, gdy chłopak jej "odmachał". Widać, że przynajmniej nie olał jej na całej linii. Co lepsze sam zaczął schodzić z posągu i zmierzać w jej kierunku. Hmm... więc będzie miała towarzystwo. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, będzie z kim porozmawiać.
Siedząc przy brzegu i mocząc nogi w wodzie podniosłą główkę do góry patrząc na chmurki. Niech ninja spokojnie do niej dotrze, co zapewne nie zajmie mu dużo czasu. Opaskę ze znakiem wioski Ame miała przewiązaną na nadgarstku lewej ręki. Krótkie jeansowe spodenki i bluzka bez rękawów nadawała się w sam raz na taką pogodę. Szczególnie, że się chmurzyło, a pierwsze krople deszczu już spadały na ziemię (zgodnie z pogodą na forum w Kraju Ognia). Kaminari schowała się gdzieś między drzewami. Ona w odróżnieniu od dziewczyny nie lubiła wody.
Po chwili obok niej stanął młodzieniec. Teraz zauważyła, że był młodszy od niej, acz tej samej wysokości. Uśmiechnęła się przyjaźnie. Co będzie straszyć chłopaka, jak już jest niepewny siebie?
-Cześć. Ja mam na imię Tsuki. Miło mi Cię poznać
Patrzyła jak siada obok niej nieco rozbawiona.
-Aż tak bardzo jestem przerażająca, że nie wiesz co powiedzieć?
Przekrzywiła lekko głowę. Widać miała dziś dobry nastrój.

//gomen, że tyle to zajęło. Rodzice chcieli parę rzeczy ode mnie.
Ikoshito siedząc przy Tsuki zaczął bawić się trawą. Po chwili na pytanie nowej koleżanki odpowiedział:
- Wcale nie jesteś przerażająca. Zawsze tak mam, jak poznaję kogoś nowego, zawsze mam tremę i nie mogę wydusić ani słowa.
Chyba chłopak nie był już tak nieśmiały jak przed paroma sekundami. Powiedział aż dwa zdania a to był już dla niego sukces. Opaska konohy widniała na jego czole więc Tsuki bez problemu mogła dowiedzieć się, skąd pochodzi Ikoshito. Opaskę Tsuki, młokos przyuważył na nadgarstku lewej ręki dziewczyny. Nie wiedział jednak z jakiej wioski ona pochodzi ponieważ nie wiedział co oznaczają cztery paski pionowo wyrzeźbione obok siebie więc zapytał:
- Hmm.. Mogłabyś powiedzieć, z jakiej wioski pochodzisz? Nie wiem co znaczy znak, który masz na ręce a bardzo chciałbym wiedzieć.
Młodzieniec miał nadzieję, że dziewczyna powie mu, co to za symbol a przez to stanie się troszeczkę mądrzejszy.
Uśmiechnęła się ciepło do niego.
-Cóż... zależy dla kogo. Jedni w końcu mogą mnie uważać za jedną osobę, drudzy za drugą. W sumie to zależy od człowieka i humoru, w jakim się aktualnie znajduje.
Położyła się na mokrej trawie zamykając oczka. Deszcz padał coraz mocniej, lecz jak widać jej to zupełnie nie przeszkadzało. Już całkowicie przemoczona pozwalała kroplom wody obmywać jej ciało.
Tak, zauważyła już wcześniej, że chłopak pochodzi z Konohy. Spotkała już sporo ludzi z tejże wioski, w środku niej też była i to kilka razy. Jednak.. nieco się zdziwiła, że Ikoshito nie wie jaka wioska ma dany symbol. Aż otworzyła oczka i spojrzała na niego zdziwiona.
-Naprawdę nie wiesz?
Podniosła rękę do góry przyglądając się swojej opasce. Sądziła, że takie rzeczy się po prostu wie.
-Pochodzę z Ame Gakure no Sato, inaczej mówiąc z Wioski Deszczu.
Wyjaśniła spokojnie znowu zamykając oczka a lewą rękę kładąc sobie na brzuchu.

//zw na 10-15 min, może nieco dłużej.
Młodzieniec w końcu dowiedział się, skąd pochodzi Tsuki. Deszcz padał coraz mocniej lecz Ikoshito bardzo lubił chwile, w których pada deszcz. Uśmiechnął się mówiąc:
- Wioska deszczu... Nigdy w niej nie byłem, czy w twojej wiosce cały czas panuje taka pogoda jak teraz. W końcu nie bez powodu nadaje się nazwę wioską.
Po chwili też położył się na trafie. Jego ubranie powoli zaczęło przesiąkać woda jednak to mu nie przeszkadzało. Niebo coraz bardziej zachmurzało się z minuty na minutę, po chwili nie było widać ani centymetra miejsca, gdzie byłby błękit. Leżąc tak krople deszczu spadały również na opaskę dzieciaka, które rozpryskiwały się. Nie chciało się wstawać Ikoshito, to było wspaniałe orzeźwienie po tak długiej podróży, uśmiechnięty powiedział do koleżanki z Ame Gakure:
- Chyba jesteś przyzwyczajona do takiej pogody..
Heh, nie ważne ile razy spotyka kogoś, kto nigdy nie był w Ame tyle samo razy słyszy pytanie, czy w jej wiosce zawsze pada bez przerwy. Zachichotała cicho przekręcając głowę by spojrzeć na nowego znajomego.
-Pada tam z pewnością częściej, niż w innych krajach, lecz również bywają bezchmurne dni. Co prawda opady są tam bardziej obfite, jednak idzie się przyzwyczaić.
Wzruszyła ramionami tylko i znów zamknęła oczka. Zrobiło się chłodnie, lecz jej to nie przeszkadzało. I rzeczywiście, taki "prysznic" był doskonałym orzeźwieniem. A jeszcze lepsze byłyby powolne spacer w kroplach deszczu.
-Przyzwyczajona to mało powiedziane. Kocham deszcz. On pozwala się uspokoić, czasem pozbyć sam na sam ze swoimi myślami... a co najważniejsze zmywa wszelkie ślady po bitwach zabierając również krew poległych.
Przez chwilę w jej pamięci pojawił się obraz wybitego klanu, palącej się posiadłości i deszczu, który powoli gasił ogień. Zaraz jednak się otrząsnęła i z otwartymi oczkami uśmiechała się przypatrując ciemnym chmurom. W sumie ciężko by mu było zauważyć tą krótką zmianę, gdyby jej cały czas nie obserwował. A czy to robił? Któż raczy wiedzieć?
Leżał cały czas, nie chciało mu się nic robić. Spotkał dzisiaj nową osobę, osoba ta była mu na pewno bardzo pomocna. W końcu młody Ikoshito poznał symbol wioski deszczu, jednak ta podróż się opłacała a to był dopiero początek tej długiej drogi, jaką zamierzał przebyć. Cały czas uśmiechając się szczerze powiedział:
- Tak bardzo nie chce mi się wstawać.
Na ziemi robiło się już mniej przyjemniej. Obok chłopaka ziemia zwilgotniała do takiego stopnia, że zrobiło się małe błoto. Teraz jednak tym się nie przejmował, i tak jego ubrania nie mogły znaleźć się w gorszym stanie. Były całe przemoknięte, mógł je wykręcać, wyciskać bardzo długi czas a i tak wypływałaby duża ilość wody. Chłopak długo czekał z tym pytaniem, które chciał zadać, nie wiedział, czy Tsuki zgodzi się na jego propozycję lecz jednak powiedział to co chciał:
- Wiesz... Chcę poznawać świat, nigdy nie byłem jeszcze w Ame Gakure ani w okolicach tej wioski, jeśli wyruszyłabyś ze mną byłbym ci bardzo wdzięczny.
Hmmm... czy aby na pewno taka pomocna? Nie jestem pewna. Wszak powiedzieć mu mógł każdy jak wygląda symbol wioski deszczu.
Słysząc jego komentarz roześmiała się szczerze. Mokre włosy kleił się jej do polików, lecz to tylko sprawiało, że wyglądała naprawdę uroczo.
-W takim razie leż, nikt ci nie broni. Wszakże błotne kąpiele dobrze robią na cerę.
Powiedziała rozbawiona, sama zaś usiadła. Jakoś nie podobała jej się perspektywa rozbierania do bielizny i prania swoich ubrań w rzece w towarzystwie Ikoshito.
Słysząc jego propozycję chwilę siedziała cicho wpatrując się w zmąconą taflę wody. Miałaby przyjąć rolę towarzysza podróży?
-Wybacz, ale to nie dla mnie. Mogę ci co najwyżej wskazać kierunek, lecz nie chcę jeszcze wracać do Ame. Mimo, że się tam urodziłam z Wioską Deszczu wiążę parę niezbyt miłych wspomnień. Nie byłam w niej od... kilku dobrych lat. Nie zdziwię się, jeżeli już mnie uznali za zdrajcę wioski.
Westchnęła tylko i odwróciła wzrok od niego.
Młodzieniec podrapał się po głowie mówiąc:
- Rozumiem. Jeśli nie chcesz trudno. Sam będę podróżował, może to mi się kiedyś do czegoś przyda.
Po chwili wstał i wskoczył do wody w ubraniu, zaczął obmywać swą odzież z błota, nie chciał jednak prędko wychodzić z rzeki, było mu tam dobrze, po chwili odczepił kaburę, w której trzymał wszystkie rzeczy, przydatne shinobi i położył ją na brzegu, by nie odpłynęła gdzieś z prądem rzeki, który i tak był bardzo mocny, lecz dla Ikoshito był to trening. Kiedy brakowało mu sił trzymał się jak najbardziej mógł brzegu i przemieszczał się w bezpieczną pozycję. Po pewnym czasie wyszedł z rzeki, cało się z niego tak, jak z wodospadu obok, szybko odszedł troszeczkę w bok i zaczął ruszać nogami i rękami by wytrzepać wodę. Następnie przybliżył się już do dziewczyny by wycisnąć ubrania, które miał cały czas na sobie, nie były to zbyt zgrabne ruchy, ale stan odzieży zdecydowanie się poprawił.
Białowłosy, nieco zdziecinniały chłopaczyna stawiał nieśpiesznie kroki, jeden, później drugi, dalej kolejne. Miał się wychylić, ukazać zebranym, wystąpić przed ich oblicza, jednak coś go uprzedziło. Coś nie normalnego, bowiem za wodą nie przepadało, a jednak brnęło, Bóg jeden wie po co. Może kierowany złudnym marzeniem, aby spadająca woda niosła ze sobą tony alkoholu? Cóż było tak naiwne, najpewniej spytało by wielu... Kot! Czarny, z licznymi bliznami po równie licznych starciach z innymi mieszkańcami okolicy. Pozbawiony ucha połowy. Obdarzony oczyma odmiennej barwy, niż u większości kotów. Barwy krwi, czerwieni, tak specyficznej. Podobno w piekle im czerwieńsze oczęta, tym ważniejsza persona, zwierze to więc było minimum królewskim kotem. W dość nienormalny sposób podbiegł do dwójki, a gdy spadająca woda obryzgała go z nienaganną intensywnością prysnął znikając gdzieś, w sumie ciężko określić gdzie. A zaraz po nim, ukazał się kto inny, z wyrazem twarzy dość dziecinny, absolutnie bezładnym ułożeniem włosów, swoją drogą dość intensywnie zwilżonych deszczem z krainy dźwięku. Dłonie skryte w kieszenie, bluza biała niczym włosy. Luźna. Ubiór i wygląd tak nieodpowiedni dla lidera brzasku, że swobodnie mógł się poruszać wśród ludzi. Zwłaszcza, z tym dziecinnym, tak odmiennym od prawdziwych odczuć, wyrazem twarzy. Po co tu przybył? Przecież Romra, demoniczna siostra oczekuje go w iwie. No cóż, czasem trzeba dać sobie spokój z demonami, zajrzeć do ludzi zwykłych, aby może w przyszłości ich zwykłość odmienić. Minimalny uśmiech, nieruchome oczy, błękitne, jasne, spokojne. - Dzień-Do-Bry... - Słowo powiedziane głośno, zabawnie podzielone, dość zaczepnie, i wciąż, ten spokojny wyraz twarzy z uśmiechem pełnym niewyjaśnionej satysfakcji. Później wyłącznie oczekiwane reakcji. Reakcji zwykłych ludzi, ludzi neutralnych, tak dawno nie spotkanych.
Spojrzała na niego. Cóż... dobrze przyjął odmowę.
-Cieszę się, że Cię nie uraziłam. I z pewnością masz rację, że Ci się to przyda. Ja podróżuję w ten sposób odkąd skończyłam 10 lat, więc troszkę czasu już minęło.
Fakt... przez sześć lat poznawała świat, a i tak nie zawędrowała wszędzie, gdzie chciała. Nadal były miejsca nieznane dziewczynie, nadal nie zdawała sobie sprawy z wielu rzeczy.
Gdy chłopak wstał i wskoczył do rzeki... zdziwiła się? Przeraziła? Coś na pograniczu. W tej chwili nurt był naprawdę silny, a on sobie w najlepsze pływał!
-Baaka! Co ty robisz?! Jeszcze cię zmyje dalej, a ja nie będę Cię wyławiać!
Oczywiście, jakby zaszła taka potrzeba to by go wyłowiła, lecz naprawdę nie miała na to ochoty.
Na szczęście chłopak nie odpływał daleko, woda nie zabrała go ze sobą dalej i nie poszedł na dno. Cóż... jego szczęście.
Po pewnym czasie wyszedł z wody i się... otrzepał jak jakiś pies. Dziewczyna zaśmiała się uroczo widząc to wszystko. Nie dość, że pada, to on jeszcze postanowił popływać. Doprawdy urocze.
-Wyglądasz jak zmokła kura.
Stwierdziła naturalnie, jakby mówiła, że trawa jest zielona. Mimo to z jej twarzyczki nie schodził uśmiech. Naprawdę jakaś taka wesoła dzisiaj była i nawet deszcz nie mógł tego zmienić. Ba! Sprawiał, że stawała się jeszcze radośniejsza.
Gdzieś tam między drzewami dało się słyszeć odgłosy wydawane przez Kaminari.
Po chwili ten względny spokój został przerwany. Przez kogo? Przez co? Czy to wróg, czy może sprzymierzeniec? Zawsze istniała również możliwość, że to zbłąkany wędrowiec.
Ale nie, to był kot czarny jak smoła o oczach w kolorze rubinów. Widać, że wiele przeżył, o czym świadczyły liczne blizny i uszczerbek ucha. Tsuki patrzyła na niego uważnie zdziwiona nieco, że taki czworonóg wyszedł na deszcz. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona widząc, że ten zaraz uciekł by się najprawdopodobniej schronić przed wodą.
Po chwili jednak jej uwagę przykuło coś innego. Nie, wróć. Wypadałoby powiedzieć "ktoś inny". Widząc, że w ich stronę zmierza jakiś chłopak z białymi włosami wstała i mimo, że na sobie miała jedynie krótkie, jeansowe spodenki oraz szarawą bluzkę bez rękawów nie trzęsła się z zimna. Ubrania mokre kleiły się do jej ciała tak samo jak włosy do polików. Była boso. Jej buty mógł zauważyć obok na trawie. Czekała spokojnie aż podejdzie, a gdy już to się stało z lekkim uśmiechem skinęła mu głową. Widać, że deszcz jej wcale nie przeszkadzał.
-Ohayo.
Przekrzywiła delikatnie główkę zaciekawiona któż to też do nich zawitał.
Chłopak choć w małej części pozbył się wody, która była w jego ubraniach. Deszcz kropił, najgorsze już było za nimi, teraz pogoda powinna się poprawiać choć nigdy nic nie wiadomo, nieraz pogoda sprawiała ciekawe niespodzianki. Chłopak zaśmiał się na tekst, o zmokłej kurze, po chwili zobaczył kota, który po chwili uciekł, młokos nie zdążył mu się nawet dobrze przyjrzeć. Nie był zbyt dobry w szybkim wychwytywaniu różnych rzeczy więc zdążył zauważyć, że kot był czarny. Po chwili oczy Ikoshito ujrzały pewnego, białowłosego chłopaka, po jego wyrazie twarzy wywnioskował, że raczej jest przyjazny i nie mógł zrobić krzywdy ani jemu ani Tsuki. Chłopak ten po chwili przywitał się więc wypadało zrobić to samo:
- Witam.
Młokos przetarł swoją opaskę konohy, którą i tak po chwili zamoczyły krople deszczu cały czas spadające w niewielkich ilościach. Coraz bardziej przeszkadzał mu błotnisty teren, stworzony przez żywioł wody spadający z nieba. Krople wody spadały z jego kosmyków włosów w odstępie czasowym jakichś trzech sekund. W końcu chłopak przerwał tą monotonną zabawę zaczesując włosy do tyłu.
Dwa słowa, pierwotnie z ust damy, później jakiegoś chłopaka. Powitania. W odpowiedzi na jego, a mimo to nie powstrzymał niewinnie poszerzającego się uśmiechu. Krok w ich stronę, dość teatralny, z powoli unoszoną nogą. Nie wiadomo kiedy dłonie nie były już w kieszeniach. Nagle oderwanie wzroku od dwójki. Uniesienie go na niebo, na chmury, na ten czas absolutnie ignorując otoczenie. Później powolne sprowadzenie wzroku, na dziewczynę. Szybkie przeniesienie na Ikoshito, aby znów powrócić do Tsuki. - Zmokliście. - stwierdzenie tak rozbrajające, i tak oczywiste. On sam był przemoczony, gdzie się nie pojawił, tam deszcz nieubłaganie moczący wszystko w swym zasięgu. Ale lubił deszcz. Znacznie bardziej niż bezkresny upał zwalający z nóg. Chłód był do zniesienia. Chłód dało się załagodzić ogniem bądź grubszym ubraniem. A co zrobić z ciepłem? Można się rozbierać, acz zerwanie skóry radosną perspektywą nie jest. W końcu powolne nabranie tchu, wypełnienie płuc powietrzem. Chwilę później oblizanie warg, z dość słonawych kropel spadających z nieba. Odruch mający na celu ich zwilżenie, choć wilgoci im nie brakło. - Na imię mi Aru... - stwierdzenie równie banalne, i tak odległe od uwagi, tak uprzejme i miłe, pozbawione tej zabawy, której przed chwilą nie dało się skończyć. Kolejny teatralny kroczek, przejście na drugą (prawą) nogę, skracając dystans od zebranych. Tak, jakby za wypowiedzi pozwalał sobie podchodzić. Choć w zasadzie cel był zagadką, tak jak i chaos jego umysłu. ~Nie ma?~ Pytanie rozbrzmiało w jego głowie. Nie mogli go usłyszeć, a i to sensu by nie pojęli. ~Nie...~ Treściwa odpowiedź. Od kogo? Nie ważne. To i tak nie było dla nich widoczne. Kolejny krok, choć tym razem z pozoru nie mówił nic. - Mieszkacie 'tu'? - proste pytanie, choć w rzeczywistości on sam nie wiedział, co rozumiał przez 'tu'. Mogło to być wszystko. Od wodospadu, po kraj. A może chodziło o ten świat ogarnięty pragnieniami mocy? O ten świat pełen intryg i kłamstw? A może o samo istnienie? Bo przecież nie miał na myśli planety bądź galaktyki. Chociaż? Nie ważne w sumie. Teraz był czas odpowiedzi, ich odpowiedzi! Czas jego milczenia.
Jak widać i Itoshito zaskoczyło nagłe pojawienie się kota. Szkoda, że nie zdążył mu się dokładniej przyjrzeć. Jednak to prawda, że właśnie kobiety zwracają większą uwagę na szczegóły. Tsuki mogła dojrzeć więcej w krótkim czasie. Może dlatego, że umiała "patrzeć"? Jej powierzchowny wygląd nie wystarczył, by kogoś ocenić. Chciała wiedzieć więcej. Chociaż czy chciała? Raczej musiała, by wyrazić o kimś opinię.
Weźmy na przykład takiego Aru. To taki młody chłopak (zdawało jej się, że mniej więcej w jej wieku) posiadający białe, średniej długości włosy które przesłaniają mu błękitne, jasne oczy. Luźne ubranie i dość przyjazny wyraz twarzy wskazywał, że jest osobą miła, spokojną i raczej niezbyt chętnie wyżywającą się na innych. Jak bardzo złudne to było nie powiem...
Słysząc jego wypowiedź odruchowo dotknęła mokrych kosmyków włosów. Faktycznie. Była przemoczona do suchej nitki, lecz nie przeszkadzało jej to.
-Faktycznie, jednak ja osobiście lubię deszcz.
Czy była to istotna informacja? Szczerze wątpię. Chociaż jak było widać po opasce przewiązanej na jej nadgarstku dziewczyna pochodziła z Ame no Sato, więc nie dziwne, że deszcz nie jest dla niej jakąś przeszkodą.
I faktycznie. Chłód był czymś, co pozwalało odetchnąć. A chłodny deszcz? Nie dość, że uspokajał, orzeźwiał to jeszcze czasami rozjaśniał umysł. Sama Tsuki wiedziała z kolei, że na taką pustynię by się nie wybrała. To nie były "jej" klimaty, które mogłyby wprowadzić ją w stan ukojenia. Nie lubiła gorąca. Ciepło owszem, lecz nie skrajnie wysokie temperatury jakie to były na pustyniach w godzinach popołudniowych.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jeszcze się nie przedstawiła. Czym prędzej chciała więc naprawić ten błąd, więc położyła sobie prawą dłoń na wysokości klatki piersiowej.
-Ja mam na imię Tsuki, a to... - tu wskazała na swego towarzysza - ...to jest Ikoshito. Miło mi Cię poznać Aru.
Tu uśmiechnęła się delikatnie, zaś swą dłoń z kolei wyciągnęła w jego kierunku, by się przywitać jak należy. Cóż.. może była młoda, lecz zachować się potrafiła.
Miała tyle pytań... kim jest? skąd pochodzi? co go tu sprowadza? Wiedziała jednak, że należy z nimi poczekać dopóki chłopak sam nie będzie chciał im tego powiedzieć.
Pokręciła przecząco głową słysząc pytanie białowłosego.
-Nie, ja obecnie jestem w... można powiedzieć w podróży. Jestem kunoichi Wioski Deszczu.
Tu poniosła nieco do góry swoja lewą dłoń pokazując opaską z czterema pionowymi kreskami symbolizującymi deszcz.
Ikoshito przyglądał się chłopakowi, który przybył tu niedawno, na fakt, o którym powiedział odrzekł:
- Tak, trochę zmokliśmy, nie pamiętam kiedy ostatnio tak zmokłem, zawsze uciekałem przed deszczem.
Uśmiechnął się poznając imię chłopaka, które brzmiało - Aru. Po chwili Tsuki przedstawiła go nowo przybyłemu a młodzieniec wystawił rękę do Aru by ją uściskać na znak powitania, nowo poznany zadał pytanie, na które Ikoshito jak nigdy znał odpowiedź:
- Ja jestem mieszkańcem kraju ognia, mieszkam w Konoha Gakure lecz kilka godzin temu również wyruszyłem w podróż, nie wiem kiedy wrócę do wioski.
Zastukał palcem trzy razy w swoją opaskę, przez te trzy razy palec młodzieńca ślizgał się na tym metalu jak na lodowisku jednak to go nie dziwiło, mokry błyszczący metal, który cały czas był uzupełniany kroplami wody. Po krótkiej chwili młokos zwrócił twarz ku niebu, krople deszczu spływały na jego zamknięte oczy, nos usta jak i na opaskę konohy, omal nie przewrócił się stawiając krok na błocie, które było coraz bardziej rzadkie. Kolejna rzecz, która nie dziwiła chłopaka, deszcz padał nieustannie od dobrych paru godzin. Spojrzał na trawę, na której jeszcze niedawno leżał, teraz nie położyłby się na niej za żadne skarby.
Delikatnie klaśnięcie w dłonie, które wydało charakterystyczne, acz stłumione deszczem brzmienie. To była swego rodzaju pochwała za wyjawienie, co lubi, choć nie musiał o to pytać. Sama konstrukcja wypowiedzi z kolei, wydała mu się łudząco podobna do zdań, które on nierzadko wypowiadał. 'Lubię mgłę'. 'Lubię chłód'. Te dwie wypowiedzi, tak szczere i specyficzne, padały u niego bardzo często. Tym razem jednak wolał przemilczeć kwestię, sam siebie uznałby bowiem, za bezsensownie przymilającą się dziewczynie personę. - Dobrze jest coś lubić... - równie chore wręcz zdanie. Równie niewyjaśniony uśmieszek. Równie nagła cisza.
Sam fakt, że oboje rozmówców posiadało opaski dla niego nie znaczył nic. On żadnej nie trzymał na wierzchu, a miał nie tylko mgły, gdzie się urodził. Posiadał również Iwy, choć sam właściwie nie pamiętał skąd. Może i kumo w jakiś podróżach sobie przywłaszczył? No, nie ważne. Ważne było to, że informacja z tego marna, dla kogoś podejrzliwego. Jedynie znak dla naiwnych, wierzących we wszystko co wierzą i słyszą, a to, że Aru taki nie był, to już wina wyłącznie matki na tury. Chociaż? Może i siostry, która go wychowywała, a teraz oddała swe ciało demonowi. Może to wina tej uroczej Armor, którą sam wprowadził w głęboką depresję zafascynowany jej nowym charakterem?
Lecz w końcu, w chwili porzucenia rozmyślań, nastąpiło olśnienie dziewczyny, przypomniała sobie, o wspaniałym manewrze jakim z pewnością było powitanie. Tak radujące uszy słowa, z którego w imię zapadły dwa. Jednym było Tsuki, drugim cięższe do zapamiętania, a zarazem zapadające w umysł swą specyfiką - Ikoshito. Samą kwestię 'miłego poznania' zignorował. Nigdy za zwrotami rodzącymi się z kultury nie przepadał. Mówi przecież, że miło, ale co ona o nim wie? Skąd może przypuszczać, że to w rzeczywistości miłe poznanie? Skąd pewność, że to nie złudne wrażenie, które runie za chwilę i zniknie gdzieś w nicości? Równie nikły uśmiech błysnął na jego twarzy po raz kolejny, taki, którego jeszcze nie okazywał w tej rozmowie, tak dziecinny, że Aru zamiast wyglądać na siedemnastolatka, sprawiał wrażenie dwunasto właśnie, a zarazem mniej dojrzałego, niż obecny tu dwunastolatek. Kochane pozory, zdolnie zwieść niemal każdego, kogo przyszło mu spotkać.
Gest, tak uprzejmy i banalny, jak wyciągnięcie dłoni, całkiem ładnej, a zarazem wilgotnej dłoni w stronę chłopaka. Krok do przodu, niwelując dzielący ich dystans. Kilka myśli, choć sens był oczywisty. Pomóc wstać, bądź iść gdzieś? Uścisnąć? Pozostał przy trzecim wyjściu. Lekko ujął jak należy aby uścisnąć, po czym w jednym momencie zmiana uchwytu na równie delikatny. Podciągnięcie nieco ku górze i niewinny ucałowanie obiektu trzymanego w palcach zaledwie. - Mi również miło... - słowa tak banalne, tak bawiące chłopaka, że kiedy tylko puścił jej dłoń, kiedy tylko wyzwolił z więzienia palców, kiedy tylko zakończył specyficzną szopkę nie powstrzymał niewinnego parsknięcia. Śmiech ten, równie dziecinny jak i niedawny wyraz twarzy, równie odejmujący chłopakowi lat, równie niedojrzały. Oj tak, pozory były mylne. A teraz, krok do boku, nie żeby z jakimś podtekstem, ot, zwykłe przestawienie stopy, dostawienie drugiej. Uścisk dłoni drugiego osobnika, młodszego a wydawało by się, bardziej spokojnego.
Kiedy już rytuał przywitania dobiegł końca, a obie dłonie białowłosego były wolne, Obrócił się na pięcie lewej nogi, drugą trzymając niewiele nad ziemią. Obrót był w przeciwną do dziewczyny stronę. Stał teraz do nich plecami. Krok do przodu niósł za sobą charakterystyczne mlaśnięcie błota. Drugi i trzeci podobnie. Czwarty już nie brzmiał. Dlaczego? Bo nie było czwartego. Później z szeroko rozstawionymi ramionami jeszcze jeden obrót. - Wioska deszczu... - wyartykułował dość głośno, dość zaczepnie, dość specyficznie, acz bez tej dziecinności tym razem. - Każda z wiosek, które odwiedziłem ostatnimi czasy, pogrążona była w deszczu... Czyżbyście dzielili się swym dobrem ze światem? Akt miłosierdzia? - każde słowo mówione oddzielnie, nie jako zdanie. Brzmiało to nieco dłużej, a zarazem zabawniej zdaniem chmurkowego. Sam nie powiedział jeszcze skąd jest. Ale zaraz? Ja powiedziałem jeszcze? W sumie, nie wiadomo, czy w ogóle zechce im powiedzieć. Bo skąd jest? Kiri go ściga, za niepojawianie sie w wiosce właśnie. Poza kiri, był w podróży, a odpowiedź 'ze świata' raczej ich nie zadowoli. Bezgłośnie niemal prychnięcie, nie mogło dotrzeć do ich uszu w taki deszcz. Spojrzenie na chłopaka.
~Kiedy Tanusia wraca do swoich kochanych 'dzieci', oni uciekają w podróże? Cóż za podły świat...~ - Wymsknęło mu się w myślach. Odpowiedzią był cichy śmiech 'Zagadki' będącej teraz w jego ciele, cichy, niewinny. Ale czy ona rozumiała cóż on miał na myśli? W końcu nie była w tym świecie zbyt długo, więc czy rozumiała? No, nie ważne...
- Dokąd? - proste, jasne pytanie. Kierowane do człowieczyny z liścia.
Doprawdy aż tak jej wypowiedź była podobna do jego wcześniejszych rozmyślań? Patrzcie, nie zauważyłam. W każdym bądź razie fakt pozostawał faktem. Bo dlaczegóż by miała nie lubić czegoś, co towarzyszyło jej od najmłodszych lat dzieciństwa? Deszcz był czymś, co kochała i nie miała zamiaru się z tym kryć.
A czy jej przeszkadzałoby, gdyby Aru nagle zaczął się do niej przymilać? Cóż... to zależy co by robił i czy przypadkiem nie straciłoby to dobrego smaku. Bo i tak przecież mogło się stać. A zapewniam, że raczej miło by nie było, gdyby na spotkanie chłopakowi zleciały się wszystkie wrony, kruki i inne ptaszyska z jakże ostrymi dziobami i pazurami? O Kaminari nie wspominając, lecz pustułka obecnie wolała się schronić przed deszcze dopóki jej pani nie groziło żadne niebezpieczeństwo.
-Z pewnością masz rację Aru-kun. Jednakże gdy coś się lubi zawsze znajdzie się tego przeciwieństwo. A raczej, gdy czegoś się nie lubi tylko dlatego, że swoją sympatią obdarzy się inny przedmiot, osobę lub zjawisko. Więc czy nie lepiej by było pozostać obojętnym na świat by nie doświadczać różnych przykrości, irytacji bądź zupełnie odmiennych, acz zbliżonych emocji?
Co było spowodowane tą wypowiedzią? Może chęć sprawdzenia z kim ma do czynienia? A może po prostu chciała powiedzieć co myśli? Różnie dałoby się to zinterpretować. Jednak po co rozważać powód wyartykułowania tychże słów, gdy liczy się ich sens jaki ze sobą niosą?
I tym razem muszę przyznać rację. Opaska z symbolem przynależności do danej wioski mogła zwodzić. W końcu nie powinno się odrzucać możliwości zdobycia takowej od innego ninja w walce, bądź znalezienia, co raczej było bardzo mało prawdopodobne. Skąd więc pewność, że odzwierciedla pochodzenie danego shinnobi? No właśnie. Pewności nie można było mieć.
Tak, Tsuki czasami miała opóźniony zapłon, przyznaję, lecz nie odejmowało to ani troszkę z jej uroku osobistego. Bo nie okłamujmy się, brzydka to ona nie była, acz z pewnością znajdą się ładniejsze.
"Tsuki"...
"Księżyc"...
Kolejna informacja do jej osoby. Mimo to raczej mało istotna. Bo kogo interesuje, że została poczęta w bezchmurną noc podczas pełni księżyca? Jeżeli jest ktoś taki to bardzo proszę, przyznajcie się, bo jestem niezmiernie ciekawa.
I skąd mogła wiedzieć, że to spotkanie nie stanie się nagle koszmarem na jawie? No właśnie, nie mogła. Jednak chciała wierzyć ludziom. Przecież nie każdy musiał być od razu skończonym draniem, który tylko czeka na to, by wyprowadzić kogoś w pole wodząc go za nos jak małe dziecko, prawda?
Jednak.. ten jego uśmieszek naprawdę dał jej nieco do myślenia. W końcu to prawie że nie możliwe, by 16-17-latek zachowywał się jak.... krótko mówiąc dzieciak. Osoby w tym wieku (i to jeszcze ninja) były już doświadczone przez życie w tym stopniu, by nabrać nieco dystansy do świata. A on? Robił wszystko zupełnie inaczej a czuła, że ten prezentował sobą zupełnie przeciwną postawę.
Spodziewała się, że uściśnie jej dłoń, lecz nie, że poczuje jego wargi na swej delikatnej skórze dłoni, co również mógł zauważyć. Uśmiechnęła się delikatnie, lecz w jej oczach widniały podejrzliwe iskierki. Kim był ten chłopak...?
-Hmmm.. dżentelmen.
Stwierdziła krótko zabierając dłoń, gdy tylko wypuścił ją ze swojego delikatnego uścisku. Jednak.. skąd to parsknięcie?
-Mogę spytać cóż to tak Cię rozbawiło Aru-kun?
Przekrzywiła delikatnie głowę niczym zaciekawiony kociak. Cóż.. już taki odruch, którego z pewnością się nie oduczy.
Obserwowała uważnie, jak ten urządza sobie mały spacerek idąc parę kroków plecami do nich, a następnie znów stanął twarzą do dziewczyny.
-A czymże jest miłosierdzie? Zesłanie deszczu na inne wioski mogłoby być błogosławieństwem jak i przekleństwem. Tak samo jak drobny deszcz przynosi potem urodzajne plony, tak i wielka ulewa może być przyczyną powodzi.
Cóż... odpowiedź raczej jakaś konkretna nie była, jednak kto by się przejmował?
Odgarnęła za ucho jeden z mokrych kosmyków. Cóż.. już naprawdę porządnie przemoczona, jakby wpadła do rzeki dostała gęsiej skórki na ramionach i nogach. Cóż.. ten chłodny wiaterek z pewnością nie pomagał jej w takiej sytuacji, lecz nie miała zamiaru dać tego po sobie poznać. Nawet nie drżała, nic. Oprócz tego drobnego szczegółu na jej ciele chłopacy nie powinni się zorientować, że czarnowłosa najzwyczajniej w świecie zaczęła marznąć.
Ikoshito czuł się trochę nieswojo. Aru jak i Tsuki byli od niego starsi. Czuł się jak dzieciak bo właściwie był dzieciakiem zazwyczaj niezauważanym na ulicy, często odpychanym przez większych mężczyzn. Uśmiechnięty wsłuchiwał się w rozmowę dziewczyny i chłopak. Deszcz cały czas lał, nie ustawał nawet na trochę, robiło się coraz większe błoto, można powiedzieć, że nawet bagno choć bał się do końca używać tego stwierdzenia. Od tej pory przestało mu się podobać to, że pada deszcz. Wolał już, by wyszło słońce, jak dla niego było już za dużo deszczu. Nie rozumiał ludzi, którzy lubią deszcz pomimo to, że kapie im na głowę prawie przez cały czas. Mieszka jednak w innych warunkach pogodowych niż mieszkańcy Ame, zapewne gdyby mieszkał w tamtej wiosce przyzwyczaiłby się do deszczu a wkrótce i pokochałby go. Młokos pochodził jednak z wioski liścia i za dużo deszczu doprowadzało go do depresji tym bardziej, że pod nogami jest ślisko a buty niemalże zanurzają się w tej mieszance ziemi i deszczu. Po chwili starszy od Ikoshito chłopak o imieniu Aru zadał pytanie, na które odpowiedzi już nie znał więc rzekł:
- Właściwie nie wiem gdzie teraz bym poszedł. Miałem zamiar iść do Ame ale po tym co dzisiaj przeżyłem odechciało mi się deszczowych klimatów. Nieważne gdzie pójdę, chcę tam zdobyć jak najwięcej doświadczeń. Może i cię to rozbawi ale jako ninja nie wykonałem jeszcze żadnej misji, boję się na razie wykonywać jakiekolwiek zadania ponieważ nie chcę zawieść swojego potencjalnego zleceniodawcy.
Podrapał się po głowie, drapiąc się, woda z jego włosów rozpryskiwała się we wszystkie strony. Nadal w przemoczonych ubraniach, które nie mogły już bardziej zmoknąć stał... Po chwili jego ciało zrobiło dziwny odruch, po prostu ciarki przeszły po plecach młodego shinobi z konohy. Za dużo stania na deszczu, który nie był tak ciepły jak temperatura powietrza w kraju ognia.
Słuchał jej wywodu, czy jak nazwać rozważania, tak podobne do tych, które on miał lat temu pięć (pierwsze dni na forum). Neutralność, lenistwo, brak przykrości i rozczarowania. Szybko znalazł się tuż obok niej ponownie. Tajemniczym, odrobinę złośliwym uśmieszkiem błyszcząc wręcz. Szybki (jak przystało na dość porywczego i leniwego osobnika, który zwykł robić coś szybko aby później odpoczywać) ruch rękoma, i niewinnie (choć może już nie aż tak niewinnie) splótł dłonie gdzieś za jej szyją samemu pozwalając sobie oprzeć głowę o jej czoło. No i zaczynała się zabawa, w prowokacje, sprawdzanie gruntu, zaczepianie. Nie żeby agresja, siła czy cokolwiek (Siły zresztą nie miał), ale zabawa. Zobaczymy, jak bardzo jest martwiąca się o siebie i przewrażliwiona. - Obojętność... jest nudna. - stwierdził zgodnie z tym co aktualnie myślał. Troszkę się zmieniło przez te lata. Przez lata pogoni za starszą siostrą. Troszkę się leniwy, rozpieszczony chłopczyk zmienił, rozszalał, zaczął bawić. Po chwili rozplótł palce, dwa kroczki, malusieńkie, obrót i znalazł się za nią. Wykorzystał sobie jej plecy jako niewinną podporę co raczej nie będzie budziło zadowolenia. - Nie można bać się przykrości, chcąc żyć... - Kolejny niewinny obrót, tym razem wyprowadzający go przed dziewczynę po raz kolejny. - Sam żyję dopiero około roku. - dodał bezgłośnie, również jak najbardziej szczerze, o ile życiem uznać coś innego, niż wykorzystywanie każdej wolnej chwili na leżenie.
Później, kiedy w końcu nadszedł czas na pytanie, na pytanie, cóż śmieszy białowłosego, pozorny wyraz zamyślenia. W rzeczywistości nie często zastanawiał się nad odpowiedzią, wyłapywał raczej pojedyncze słowa z chaosu swego umysłu i rzucał nie zastanawiając się, czy są odpowiednie. To było najmilsze co mogło być, acz niektórym się nie podobało. - Nic innego, jak moje istnienie... - ponownie, zaczepny ton głosu, z lekką nutą dziecinności, choć wyraz twarzy już tej dziecinności nie ukazywał.
Przelotne spojrzenie na dziewczynę, później, po usłyszeniu odpowiedzi chłopaka, wlepienie wzroku w jego sylwetkę. - Więc suna? - spytał, oczywiście chodziło o cel. Później nabrał powietrza. - Prawdziwa dojrzałość, to nie bać się porażki... - rzucił, ot tak, nawet nie z własnego umysłu, a z tego, co mu ślina na język przyniosła. Dość zabawne i odpowiednie zarazem. Nakłaniające do zaprzestania bezczynności, choć sam brak strachu przed porażką nie był według białowłosego dobry. Cóż, sam siebie poprawiał nie będzie, a chłopak choć młodszy powinien i sam myśleć.
Pytanie dziewczyny, śliczny wręcz uśmieszek, jeden z tych dziecinnych wywołało na twarz Leviego (jak przedstawił się w brzasku). Nie był to sztuczny uśmiech, raczej pozostałość z młodości, nim jeszcze Armor-onechan opuściła wioskę mgły. Nim jeszcze on ją porzucił, porzucając bezczynność na rzecz pogoni za siostrą. Nie dorastał normalnie, dodatkowo obracał się w dość specyficznym towarzystwie no i mamy efekty. - Miłosierdziem jest to, że pozwalam Wam patrzeć na mnie... - stwierdził niewinnie, pozornie nieśmiałym głosem, co w zabawny sposób kontrastowało z treścią wypowiedzi. Chwila ciszy.
- Jak widzisz, nawet zdystansowana osoba może czuć przykrość, irytację i smutek, kwestia głupiej pogody, więc nie ma sensu się przed tym zabezpieczać... należy to przyjąć... - dodał w końcu głosem podobnym do głosu nauczyciela dumnego, że klasa nie rozumie a on pokaże, jaki to jest mądry (jak nie wiecie o co chodzi, podziwiam waszą szkołę~!).
A później, strudzonym oczkom białowłosego uderzył w umysł szczególik, mały, z pozoru nie istotny a tak radujący (Bóg jeden wie dlaczego) jego duszę. Obecna tu Pani okazywała swe cierpienie mimo deszczu który podobno lubiła. Cierpienie spowodowane chłodem, które wcale takim cierpieniem być nie musiało, a jednak odzwierciedlało się na jej wcale zgrabnym ciele. Paluszek, niby niewinnie a tak szybko wystrzelił w stronę jej ramienia aby wskazać znalezisko, a później obrócić się i wierzchem dłoni przesunąć po jej skórze delikatnie. - Zimno Ci, wiesz? - spytał, cóż z tego, że powinna wiedzieć to sama? No bo przecież nie chodzi, o obecność ducha, zresztą Enigma nie wydzielała chłodu ani niczego innego, co mogło by oddziaływać na niewinne ciała wokół niej, no chyba, że by ją naszło na opętanie. Kolejny uśmieszek, tym razem ciężko określić jaki, zagadkowy z pewnością, acz czy dziecinny, czy dojrzały nie wiadomo.
W pierwszej chwili nie wiedziała zbytnio co się dzieje. Musiała zamrugać kilka razy by się zorientować w jakiej to sytuacji się znalazła. A Aru... ten się znalazł zdecydowanie zbyt blisko niej. Ręce zarzucone na szyję, czoło dotykające jej czoła... Nie, to było dla niej nieco za dużo. Jakby nie patrzeć z chłopem była nieożyta, nigdy się nie całowała i tym podobne, nawet jeżeli nie o to chodzi. A czemu o tym wspominam? Prawdopodobnie po to, by wyjaśnić jej reakcję. Mimo, że nie chciała jej serce nagle uderzyło szybciej. Nie rozumiała skąd te reakcje jej ciała, co tylko sprawiło, że zirytowała się porządnie.
Ta jego zabawa wcale się dziewczynie nie spodobała. Łatwo było ją sprowokować szczególnie naruszając jej przestrzeń osobistą. Nie lubiła, gdy ktoś jej dotykał bez zgody samej dziewczyny. Sama nie rozumiała czemu. Niegdyś jako dziecko uwielbiała się przytulać do bliskich, pokazywać im w ten sposób jak bardzo ich kocha, lecz teraz? Zapewne to było spowodowane strachem przed przywiązaniem się do kogoś. Odkąd jej przybrana siostra zostawiła ją cztery lata temu stała się bardziej niezależna. A czy wyszło jej to na dobre czy wręcz przeciwnie.... to już nie ważne.
Podniosła rękę chcąc go odsunąć od siebie, lecz chłopak już zdążył się przenieść za jej plecy. Prychnęła niczym rozzłoszczona kotka odsuwając się praktycznie od razu, gdy tylko poczuła jak się opiera. Cóż.. jeżeli chłopak nie był zwinny i zręczny najpewniej wylądował w błocie, a że raczej jego ruchy posiadały wręcz kocią grację raczej tak się nie stało.
-Skoro obojętność jest "nudna" to niby co jest "ciekawe"?
Spytała nieco rozzłoszczona. Co on sobie myślał? Że ona jest jakąś pierwszą lepszą panną, którą można obściskiwać? Jeżeli tak to grubo się pomylił.
Nie odpowiedziała na jego słowa. Miała nie bać się ryzyka jeżeli chciała żyć? A co, jeżeli nie chciała? Cała jej najbliższa rodzina nie życie, przyjaciele opuścili jak była dzieckiem a od czterech lat pałęta się po tym zasranym świecie sama jak palec. I niby ona się bała przykrości? Tyle ich doświadczyła, że przywykła.
Tym razem nie dała się w żaden sposób objąć i odsunęła się dwa kroki do tyłu. Widać, że była podirytowana, żeby nie powiedzieć zła.
Słysząc jego kolejną wypowiedź sama się uśmiechnęła, jednak nieco wrednie.
-W takim razie pozwól, że i sama się pośmieję.
Po czym prychnęła i zarzucając mokrymi włosami do tyłu odwróciła się przodem do Ikoshito.
-Skro masz dość deszczu i lubisz ciepłą, acz bez przesady temperaturę idź do Oto Gakure. Tamtejszy klimat powinien Ci się spodobać. A misji się nie bój. Na początek poproś o jakąś łatwą jak znalezienie kota bądź dostarczenie mniej ważnej przesyłki. W ten sposób zdobędziesz doświadczenie na przyszłość No i zawsze możesz dołączyć do jakiejś drużyny. Wtedy będziesz miał pomoc jak i zyskasz nowych znajomych.
Chociaż nie zawsze ci "znajomi" byli kimś wartym bliższego poznania. Zawsze w końcu się znajdzie taki facet, co to z czystą przyjemnością będzie kopał dwunastoletnią dziewczynkę pozbawioną chakry i oślepioną po brzuchu podczas walki 1 vs. 1.
Gdy usłyszała zaś co też do powiedzenia ma nie kto inny jak Aru-kun zmrużyła oczka niezadowolona.
-No patrzcie jaki zaszczyt mnie kopnął. Może jeszcze powinnam dziękować na kolanach?
Czemu była zła? Czemu chodziła podirytowana? Nie, nie zbliżała jej się miesiączka, więc darujcie sobie na starcie komentarze tego typu. Ciekawe, czy fakt, że Aru był chole*nie przystojny jej skromnym zdaniem i nieproszony zajął miejsce tuż przy niej miało znaczenie?
Nawet nie zauważyła jak ten znów się przy niej znalazł tym razem wodząc wierzchem dłoni po jej ramieniu, przez co dosłownie zadrżała. Nie spodziewała się tego, a i kontakt z jego ciałem okazał się zadziwiająco... przyjemny. Odwróciła się gwałtownie do niego przodem tak, że prawie stukali się nosami.
-No co Ty nie powiesz?
No proszę... a ona nadal poirytowana.
Każdy coś doradzał młodemu shinobi. Aru radził iść do suny gakure lecz tam było za ciemno. Tsuki zaproponowała Oto i można powiedzieć, że dobrze trafiła lecz młodzieniec nie zamierzał się nigdzie ruszać. Obserwował, co wyczyniają czarnowłosa dziewczyna i białowłosy chłopak. Te obściskiwania się, zbliżenia do siebie twarzy, stykanie się nosami. Młodzieniec uśmiechnął się odchodząc trochę od dwójki znajomych, kucnął nad brzegiem rzeki mówiąc:
- Nie chcę wam przeszkadzać.
Po tych słowach zaśmiał się jeszcze bardziej, próbował jednak ukrywać tą przed tymi dwojga. Pomyślał sobie, że dzieje się pomiędzy innymi coś dziwnego. A może coś dziwnego tylko dla dwunastoletniego chłopca ? Aru widocznie chciał być blisko z Tsuki więc żeby mu to umorzliwić, Ikoshito odizolował się od tych ludzi by zamoczyć ręce w rzece bez konkretnego celu. Tęsknił już za konohą choć dopiero przebywał poza nią parę godzin. Był on jednak mało doświadczonym przez życie słabym chłopcem więc to może dlatego. Z nudów wyjął kunaia i zaczął bawić się nim w błocie rysując różne rzeczy, co chwilę dyskretnie zerkał na Aru oraz na Tsuki, chciał obserwować co nowego dzieje się u tej dwójki, jaki kolejny krok wykonał jego kolega a może koleżanka. Deszcz cały czas nie ustępował, padało nie aż tak mocno jak wcześniej lecz nadal było to odczuwalne. Młodzieniec dawno nie widział takiej ulewy w swoim krótkim, dwunastoletnim życiu. Kunaiem narysował serce a następnie dwoje ludzi stojące po dwóch stronach tego organu. Po chwili rzekł:
- Więc może wybiorę się do tego Oto...
Jego przemowa była cicha, lecz na pewno słyszalna dla Aru i Tsuki, nie tyle oznajmiał tej dwójce co zrobi lecz głośno myślał...

///// Levi.... Aru ty przypadkiem nie grałeś na fairy tail rpg pod nickiem Levino ? \\\\\