grueneberg

Przystanê³am rozgl±daj±c sie. W oddali na jednym ze szczytów dostrzeg³am ciemny budynek Twierdzy. "oh to chyba tam" pomy¶la³am siadaj±c na ziemi. "nie ma co siê ¶pieszyæ na tak± zabawê nale¿y siê przygotowaæ". Rozpakowa³am siê. Postawi³am namiot rozpali³am ognisko i wziê³am sie za konsumpcjê prowiantu. Przeci±gnê³am siê kilkakrotnie, po czym na³o¿y³am na siebie Kawarimi no Jutsu, i przywo³a³am Summona
-co znowu?-parskn±³ Koñ [cenzura] moja torbê, po czym bez uprzedzenia po¿ar³ jedn± z kanapek
-misja...-powiedzia³am rozkradaj±c ¶piwór-bêdziesz mi potrzebny jutro... i to bardzo, a póki co bad¼ tak dobry i stañ na stra¿y ja muszê odpocz±æ i pomy¶leæ co mam jutro zrobiæ-powiedzia³am wchodz±c do namiotu i k³ad±c siê spaæ. "Walka z Risenem... specjalist± od pieczêtowania... mo¿e byæ przykre.... ale..."-wyjê³am z kieseni kurtkê z zapieczêtowanym efektem od Risena. U¶miechnê³am siê do siebie chowaj±c j± spowrotem "a Anulej... tiaa... z tym panem to bêdzie ciê¿ko... jak ja nie nawiedzê inteligentnych ludzi..." przywo³a³am Rosse i przytuli³am siê do niej naci±gnê³am ¶piwór na g³owê zasypiaj±c.


Obudzi³am sie o ¶wicie. Po szturchnê³am Rossê która momentalnie wzbi³a siê w powietrze i wylecia³a z namiotu. Wysz³am za ni±, rozgl±daj±c siê po zamglonym terenie. Zza namiotu przyszed³ Mg³a ziewaj±c.
-musimy i¶æ do tej mrocznej twierdzy-powiedzia³am wskazuj±c podbródkiem zamek
-taak-ziewn±³ koñ potrz±sajac grzyw±. - mam Nadziejê ¿e tym razem masz lepszy plan ni¿ 5 ostatnimi...
-a ¿eby¶ wiedzia³ ze mam-powiedzia³am jedz±c ¶niadanie. Kiedy skoñczy³am zwinê³am obóz. Wskoczy³am na Summona. Ma³y konik zrobi³ kilka kó³ek w powietru w ko³o nas po czym ruszyli¶my wolno na misjê >NMM<
kiedy kontynuowa³em podru¿ przez góre Oikos trafi³m na kopalnie nie mia³em pojêcia co tam jest, zacze³o padac wiêc wszed³em do ¶rodka i czeka³em a¿ przestanie padac, po kilku minutach deszcz przesta³ padac,
wyszed³em i przypomnia³em sobie ¿e mam jeszcze jedn± gruszke, zjad³em j± i poszed³em dalej.

<NMM>
Cieszê tego wieczory przed kopalni± przerwa³y kroki, z faktu, jak czêsto by³y stawiane mo¿na wywnioskowaæ, ¿e albo kto¶ bieg³ albo by³o wiêcej ni¿ jedna osoba. Druga opcja by³a w³a¶ciwa. Po chwili ko³o kopalni od strony wioski wodospadu przyby³o dwóch ludzi. Jeden by³ starszy i wy¿szy od drugiego jednak obaj mieli miecze. Nie by³y to zwyk³e miecze a jedyne w swoim rodzaju. Nikt nigdy nie widzia³ identycznych. Oczy ni¿szego ch³opca z barwy jasnob³êkitnej przesz³y do innej, krwistoczerwonej. Innymi s³owy zaczê³y emanowaæ rubinowym blaskiem. Ch³opiec dziêki temu ogl±da³ okolicê. Zagl±da³ te¿ do kopalni. Rozgl±da³ siê dooko³a. Wszystko wskazywa³o na to, ¿e przed kopalni± nie by³o nikogo. do wnêtrza ch³opiec nie zagl±da³ by tu¿ przy wej¶ciu by³o za Ciemno a dalej zwyczajnie gubi³ siê i nie dociera³ do ¶wiat³±. ¯eby zna³ chocia¿ jej budowê. Tak nie móg³ znale¼æ nic.. Tak czy ianczej dooko³a niej by³o bezpiecznie. Przynajmniej na razie. Obaj przybysze podeszli kawa³ek dalej. Obaj nic nie mówili. Stali przez chwilê nieruchomo.


Nie minê³a nawet minuta jak znik±d wy³oni³a siê trzecia osoba, id±ca wolnym krokiem. Niedbale mówi±ca do innych dwóch osób- Nareszcie jeste¶my- swoim charakterystycznie zimnym g³osem. Nasun±³ mocniej kaptur na g³owê po czym poprawi³ miecz. Tak to by³ Criss.
//Jako, ¿e Yochi gdzie¶ jedzie z tego co siê orientujê to nie idzie na misjê wiêc go tutaj zostawimy i mi³o by by³o jakby go bezbronnego nikt nie zabi³ póki po niego nie wrócimy D//
Kroki Crissa nie by³o zaskoczeniem ani dla Yochiego ani dla Aru. Obaj na nie czekali. Aru spojrza³ na Crissa, potem na Yochiego. *Ale siê Yochi wkurzy D ale w koñcu to by³ pomys³ Cirssa* - pomy¶la³ robi±c krzyw± minê. Po chwili rzek³ do wspó³towarzyszy podró¿y. - Dobra... jak tak na was patrzê. To nie wydaje mi siê, by¶cie byli na tyle roztargnieni by co¶ zaplanowaæ. - stwierdzi³ nie zastanawiaj±c sie zbyt d³ugo. Nie wiedzia³, czy ich takie stwierdzenie obrazi czy nie. Gdyby siê po obra¿ali wygl±da³o by to w ka¿dym razie ¿a³o¶nie bo to Aru¶ prowadzi od siedziby i w ogóle.. - Tak czy inaczej, Criss chcia³ zaj¶æ do kopalni. Yochi po prostu nie chcia³ siedzieæ w wiosce a ja no ja chcia³em siê rozerwaæ... - stwierdzi³. - [i]Tak wiêc Yochi bêdzie mia³ najodpowiedzialniejsze zadanie. Chronienie ty³ów i eliminowanie b±d¼ pozbawianie przytomno¶ci uciekaj±cych z kopalni. W koñcu nie chcemy by nas poszukiwano nie?. Criss i ja pójdê do kopalni po z³oto b±d¼ jakie¶ b³yszcz±ce kamyczki. Dlaczego my? dlatego, ¿e Criss wymy¶li³ wypad do kopalni a ja mam oczka które pozwol± mi ogarn±æ teren, rozmieszczenie ludzi i wszystkie takie szczególiki. Tak wiêc ja idê do kopalni a Wy róbcie jak postanowicie. (NMM/Yochi zostaje bo go nie ma wiêc nie bêdzie móg³ braæ udzia³u w misji Powiedzmy, ¿e ukry³ siê za ska³ami i czeka..)
Link do kopalni
-dobrze zgadzam siê- Oczy Crissa na za¶wieci³y siê nienaturalnie na d¼wiêk s³owa z³oto. -Trzymaj siê Yochi i pilnuj ty³ów- Po tych s³owach zaci±gn±³ mocniej kaptur na g³owê po czym ruszy³ za Aru, pozostawiaj±c samotnie Yochiego. Wprawdzie by³em indywidualist± lecz od czasu przynalezno¶ci do siedmiu mistrzów mieczy zacz±³em doceniaæ prace zespo³ow±.
nmm
Tak naprawdê olewaj±c ich s³owa schowa³em siê za jakie¶ kamienie, lecz po krórtkiej chwili zasn±³em, nie mia³em zamiaru nic robiæ. Minê³o bardzo du¿o czasu, a wspó³towarzyszy nadal nie by³o widaæ, nie mia³em co robiæ i zacz±³em rozmy¶laæ co oni mog± tam tak d³ugo robiæ, po kiklu minutach postanowi³em równie¿ wej¶æ za nimi. Wszed³em spokojnym krokiem do kopalni, maj±c nadzieje ¿e towarzysze za daleko nie zaszli.

<NMM>
Dobieg³am na miejsce tu¿ po moim braciszku. Moje kg by³o aktywowane to te¿ przypadkiem zauwa¿y³am ¿e braciszek co¶ przewemn± ukrywa ale teraz by³o to nie istotne. Spojrza³am na ch³opaka(Crissa) i moimi karmazynowymi oczyma zbada³am dok³adnie jego stan. Ogra¿eñ wewnêtrznych nie odnius³ ale poparzenia wygl±da³y okropnie. Musia³ dostaæ z bardzo bliska albo bardzo mocnym jutsu. Zastanowi³am siê chwilkê po czym przyst±pi³am to leczenia.

-Kiseki!

Powiedzia³am jednocze¶nie koñcz±c sk³adanie pieczêci. Jego rany zaczê³y lekko ¶wieciæ jasn± b³êkitn± ³un±. Powturzy³am ten manewr jeszcze dwa razy gdy¿ pierwsza próba pomog³a tylko po czê¶ci. Gdy skoñczy³am po jego oparzeniach zosta³y tylko ma³e lekko widoczne blizny które z czasem powinny znikn±æ. W³osów jednak nie mog³am uratowaæ. (XD). Zostawi³am go gdy¿ jeszcze spa³... Odwróci³am siê do brata. Widzia³ teraz ¿e patrzê na podejrzane worki i ich zawarto¶æ.

-Jeszcze parê dni musi siê trochê pokurowaæ i odpocz±æ. Ale co tam chowasz? To pewno przybory do treningu co Aru¶? I dlaczego macie wszyscy takie dziwne miecze? Tylko nie rób ze mnie glupiej i mów a nie zmieniaj tematu.

Zaczê³am przes³uchanie brata. Jako¶ gdy zajmowa³am siê bratem przesz³y mi smutki bo stara³am siê skupic na nim nie na sobie. Mia³am tylko nadzieje ¿e odpowie a nie zacznie mnie wypytywaæ o szczegó³y mojej sprawy. Poza tym odpowiadanie pytaniem na pytanie jest niegrzeczna. (XD)
Opar³ siê o wiêkszy kamieñ i patrzy³ na dzia³ania siostry, oczy ju¿ mu zgas³y, zmieni³y siê na b³êkitne. Nie mia³ chakry na utrzymywanie tej techniki bez sensu..
- Jego sprawa czy bêdzie siê kurowa³, G³upio by by³o jak by tak sie zabi³ sam ><.. - stwierdzi³
- Nie przybory, widzisz jako¶ trzeba zarabiaæ.. a my mam ty zanie¶æ do pewnego kupca.. misja taka.. - sk³ama³ koñcz±c temat worków, przecie¿ nie powie siostrze, ¿e napadli na kopalnie ..
- Miczee.. a jak my¶lisz, sk±d ma siê miecze? P³acisz dla kowala i on Ci takie co¶ w ku¼ni wykuwa nie? Nie mo¿na chodziæ ot tak sobie po ¶wiecie bez broni, zastanów siê.. - ponownie nie powiedzia³ prawdy, no ale có¿.. by³ raczej przekonywuj±cy..
Po chwili spojrza³ na Yochiego..
- Doniesiesz te worki do tego kupca, ju¿ blisko, ja tymczasem idê gdzie¶ porozmawiaæ z siostr±... - powiedzia³ - Spotkamy siê przy tym wodospadzie który by³ po drodze... - doda³ na koniec...
Ponownie wbi³ wzrok w dziewczynê...
- a my chod¼my..
Rzek³ i poszed³ w kierunku wioski.. [nmm]
W sumie brat nie k³ama³ chyba. Takie mia³am odczucie. Odk±d ja spiskujê z demonami to ka¿dy wydaje mi siê teraz podejrzany. Jego odpowiedzi wydawa³y siê byæ bardzo logiczne. No có¿ nie zosta³o mi nic innego jak udaæ siê za nim na rozmowê. By³ powa¿ny a ja taka nie gotowa. Teraz to on zdaje siê niañczyæ mnie... Pobieg³am za m³odszym bratem... <nmm>
Yochi tylko patrzy³ za odbiegaj±cymi Aru i dziwnie znajom± dziewczyn±, by³ pewien ¿e gdzie¶ j± kiedy¶ spotka³, zacz±³ siê przez chwilê zastanawiaæ sk±d j± móg³ znaæ, po chwili jednak stwierdzi³ ¿e nie ma to wiêkszego znaczenia, wzi±³ te worki i zabra³ je do kupca, który powinien byæ gdzie¶ niedaleko.
Criss le¿a³ obok, ale skoro niebezpieczeñstwo mu nie grozi postanowi³em go zostawiæ, poniewa¿ worki które mia³em zanie¶æ i tak by³y do¶æ ciê¿kie aby jeszcze dodatkowo siê nim obci±¿aæ. Ruszy³em w stronê kupca aby nastêpnie i¶æ drog± powrotn± do siedziby.

<NMM>
Kai wraz z Panem Haruko doszli do wej¶cia do kopalni. Byli lekko zdyszani jednak nie mo¿na by³o tego nazwaæ zmêczeniem. Pan Haruki mia³ za sob± pewnie wiele, wiele kilometrów i by³a to dla niego zaledwie rozgrzewka. Podobnie mia³ Kai, który te¿ nawêdrowa³ siê w ¿yciu co nie miara. Czeka³ na dalsze instrukcje Pana H. Z kopalni dalej wydobywa³ siê ten ziemisty zapach, teraz by³ on tak intensywny, ¿e w przeci±gu kilku sekund ubrania zaczyna³y wilgotnieæ i pachnieæ ziemi±.
Kopalnie ró¿ni³y siê od swoich wyidealizowanych kuzynek z bajek dla dzieci. Nie by³a to jaka¶ dziura w górze obudowana drewnem. Ca³y krajobraz przypomina³ ogromne gruzowisko, przez które przedziera³a siê ubita droga. Gdzie¶ spomiêdzy ha³d wydobytej ziemi i ska³ wyrasta³y brzydkie baraki. Z daleka widaæ by³o ludzi w kombinezonach roboczych, chodz±cych w grupach. Pewnie trafili¶cie w³a¶nie na przerwê.
- Ch³opcze, teraz zachowujemy siê jak profesjonali¶ci, ¿adnych zbêdnych grzeczno¶ci i uprzejmo¶ci nawet wobec siebie nawzajem. Nie wolno nam w ¿aden sposób siê spoufalaæ, bo wejd± nam na g³owê. Oni tu s± u siebie, my jeste¶my obcymi, intruzami, niepotrzebn± kontrol± t³amsz±c± ciê¿ko pracuj±cych ludzi. Zamkniemy im szyb, ludzie strac± pracê. Je¶li bêdzie potrzeba, a nie zamkniemy, to mog± zgin±æ ludzie. Zagro¿enie ¶mierci± nie przemawia... pieni±dze s± o wiele bardziej rzeczywiste. I pamiêtaj... to s± kopalnie z³ota, nie daj sobie nic podrzuciæ, nie po³aszcz siê na ¿aden samorodek - przemówi³ do Ciebie, wpatruj±c siê uwa¿nie w niedalek± wioskê górników, która w ci±gu lat tu powsta³a, jak nalecia³o¶æ, osad. Ruszy³ powoli w ich kierunku.
- Je¶li masz pytania, mów teraz. Potem ju¿ nie bêdzie okazji - dorzuci³ jeszcze.
Hai ! - Powiedzia³ Kai lekko zduszonym krzykiem, po czym czeka³ na to a¿ Pan Haruko siê ruszy. Jego nos nadal wype³nia³ zapach b³ota, który w pewnym stopniu przypomina³ mu dom. Kai musia³ siê przygotoaæ psychicznie, nie lubi³ byæ wredny, tylko je¿eli kto¶ by³ wredny dla niego, a z tego co zrozumia³ ci ludzie bêd± dla niego mili, bêd± traktowaæ go jak Boga, byle by nie powiedzia³ o ich kopalni nic z³ego. Kai postanowi³, ¿e niepytany nie bêdzie siê odzywaæ. Czeka³ a¿ padn± jakie¶ pytania b±d¼ polecenia...
Dotarli¶cie w koñcu miêdzy budynki, a w³a¶ciwie pod³e baraki mieszkalne. To zadziwiaj±ce jak z³oto, tak cenione w ¶wiecie, tak ol¶niewaj±ce, by³o wydobywane w takich warunkach. Wszyscy, których mijali¶cie patrzyli z pewn± podejrzliwo¶ci± i brakiem zaufania. Jeden z baraków wydawa³ siê nieco wiêkszy, tam w³a¶nie skierowa³ siê mê¿czyzna, któremu towarzyszy³e¶. Tabliczka oznajmia³a, ¿e tam w³a¶nie swoj± siedzibê ma kierownictwo kopalni. Na spotkanie wyszed³ mê¿czyzna w ¶rednim wieku, mia³ na sobie ca³kiem zadbany kombinezon roboczy, a w d³oni niós³ kask ochronny.
Twój towarzysz nie podejmowa³ tematów i oszczêdnie odpowiada³ na pytania zwi±zane z podró¿± i ewentualnym zmêczeniem. Tamten zacz±³ siê pociæ, pot perli³ siê mu na czole. Ruszyli¶cie w koñcu. Teren gwa³townie opada³, a nad g³êbok± na oko³o dwadzie¶cia metrów przepa¶ci± nachyla³ siê ¿uraw z zamocowan± doñ wind±. Wsiedli¶cie, zjechali¶cie na dó³, ko³a zêbate pracowa³y z piskiem.
Na dole wyminê³y Was dwie grupy szepcz±cych górników, patrzyli krzywo.
¦wie¿e podk³ady, szyny dla wózka kopalnianego, masa sprzêtu o dziwnych kszta³tach i zastosowaniach czeka³a zakryta brezentem, a¿ padnie polecenie, by wnie¶æ j± do ¶rodka. Twój towarzysz zdecydowanie poprosi³ o plany plany. Wasz przewodnik niechêtnie zostawi³ Was samych i wróci³ do windy. Stoicie teraz przed wej¶ciem do kopalni.
- I co na to powiesz? Co o tym my¶lisz? - zapyta³ siê Ciebie, odwrócony twarz± w kierunku ska³y, tak by nie by³o widaæ z góry, ¿e siê odzywa.
Kai odwróci³ siê tak aby nie by³o widaæ ruchów wargami. - Wygl±da na nowe, ale trochê zastanawia mnie, czy to jest nowe, czy tylko wygl±da na takie. Czy mo¿na to jako¶ sprawdziæ ? - Kai czu³ siê w swoim ¿ywiole, móg³ siê czego¶ nauczyæ, a w dodatku by³ w miejscu tak bardzo przypominaj±cym mu jego wioskê. Ch³opak stan±³ przy belce podtrzymuj±cej strop kopalni i wpatrzy³ siê w ni± - wygl±da na trochê poszarpane i spróchnia³e, ale powinno trzymaæ jeszcze parê lat - Powiedzia³ po chwili cichym g³osem, aby us³ysza³ go tylko Pan Haruko i ¿eby jego g³os nie powêdrowa³ szybem do uszy [cenzura] pracowników. Czeka³ na dalsze instrukcje od Pana H.
Westchn±³ ciê¿ko i opar³ siê o jedn± z belek.
- Niektóre musieli wyci±gn±æ z nieczynnych szybów. Szyny te¿ nie wygl±daj± na nowe, martwi mnie jeszcze to, ¿e jeste¶my teraz tak nisko. Zjechali¶my tu wind±, a najpewniej kolejna jest w g³êbi kopalni. Wyobra¼ sobie teraz trzêsienie ziemi i jak zbocze, na którym stoi ¿uraw zawala siê, bezpowrotnie zasypuj±c wej¶cie. Albo zwyczajny zawa³ i problemy z ewakuacj± rannych. To górzysty teren, zdarzaj± siê tu lawiny, a jak pewnie wiesz stosowane s± w kopalniach ¶rodki wybuchowe. Obawiam siê, ¿e nawet nie mamy czego szukaæ w ¶rodku. Z pewno¶ci± natknêli siê na nowe pok³ady, ale bêdziemy musieli ich zasmuciæ. Jak tylko dostarczone zostan± mi dokumenty, bêdê móg³ wystawiæ opinie. Tymczasem zostañ tu i obserwuj sytuacje. Ja przejdê siê nieco w ¶rodku, w razie czego Ciê zawo³am - to powiedziawszy znikn±³ w wej¶ciu do kopalni. Rozb³ys³o ¶wiat³o lampy i zaczê³o siê oddalaæ, by w koñcu znikn±æ za zakrêtem.
Tymczasem zaskrzypia³ ¿uraw i kierownik kopalni w asy¶cie kobiety o surowej twarzy zjechali na dó³. Kobieta by³a w ¶rednim wieku, mia³a popielate w³osy i nieprzyjemny wyraz twarzy. Nie mia³a na sobie ubrania roboczego, tylko wytarte jeansy i koszulê w kratê. Podeszli do Ciebie, kobieta siê zatrzyma³a z ty³u, stan±³ przed Tob± kierownik.
- Czy Pan architekt jest w ¶rodku? - zapyta³, zerkaj±c w stronê wej¶cia do kopalni - Czy Pan architekt co¶ mówi³? - doda³. Rulon papieru trzymany w jego d³oni by³ lekko wilgotny od potu. Wygl±da³ na zdenerwowanego.
Kai po odej¶ciu Pana Haruki us³ysza³ skrzypienie ¿urawia, a potem zobaczy³ najprawdopodobniej kierownika i jak±¶ kobietê, szybko przybra³ powa¿ny i arogancki wyraz twarzy. - Pan Architekt poszed³ do dalszej czê¶ci kopalni - Powiedzia³ wymuszonym zimnym g³osem - Wszystkie informacje zostan± Panu przekazane po inspekcji, tym czasem proszê nie zak³ócaæ pracy architekta. - Doda³ po chwili ostrzegawczym g³osem. Czeka³ na jakiekolwiek informacje od Pana Haruki, a przy okazji mia³ nadziejê, ¿e ta dwójka sobie pójdzie. By³ dosyæ ciêty na tê niemi³± kobietê. Sta³ i czeka³ ...
Nie wygl±da³ na zadowolonego z tego co powiedzia³e¶. Kiwn±³ tylko g³ow± i wróci³ do swojej towarzyszki. Rozmawiali ze sob± cicho, zerkaj±c tylko w Twoim kierunku. Kobieta tylko przytakiwa³a, nie odzywa³a siê. Czas zaczyna³ siê d³u¿yæ, a atmosfera by³a dosyæ napiêta.
- Pozwól do mnie, we¼ ze sob± dokumenty - us³ysza³e¶ z g³êbi szybu g³os swojego towarzysza. Widaæ by³o blask lampy o¶wietlaj±cy jego twarz. Na górze, niedaleko ¿urawia by³o widaæ ciekawskie twarze. Wasze przybycie najwyra¼niej szybko sta³o siê tematem numer jeden w tym miejscu. A najgorsze by³o to, ¿e nikt nie spogl±da³ przyja¼nie.
- Niech nikt nam nie przeszkadza - doda³ po chwili z wnêtrza kopalni. Najwidoczniej chcia³ zostaæ z Tob± na osobno¶ci. Mo¿liwe, ¿e wyczuwa³ k³opoty, albo zwyczajnie obecno¶æ innych osób w tym momencie by³a mu niepotrzebna.
Chmura przes³oni³a s³oñce, w w±wozie zrobi³o siê szaro, a spo¶ród ska³ zawia³ mocniejszy wiatr. W powietrzu da³o siê wyczuæ wilgoæ nadchodz±cego deszczu. Zadziwiaj±ce jak w górach szybko zmienia siê pogoda.
Przykro mi, ale sami s³yszeli¶cie, proszê udaæ siê do Baraków i czekaæ na nasze instrukcje - Powiedzia³ Kai, czekaj±c chwilê a¿ pójd±, nagle zawia³ wiatr, nie wró¿y³ on nic dobrego. Kai powêdrowa³ w stronê Pana Haruki, który by³ gdzie¶ w dalszej czê¶ci kopalni. Gdy stan±³ obok niego, ogl±dn±³ siê jeszcze za siebie, czy przypadkiem, nikt nie [cenzura]. W kopalni zrobi³o siê bardzo zimno, Kai dosta³ gêsiej skórki, jednak wytrwale czeka³, na polecenia swojego pracodawcy, bez ¿adnego jêkniêcia. Czeka³ ...
Odpowiedzia³o Ci jedynie wrogie milczenie. Odeszli, zaskrzypia³ ¿uraw, oboje wjechali na górê. Musz± podejrzewaæ, ¿e co¶ jest nie tak.
¦wiadomo¶æ tysiêcy ton ska³ ponad Twoj± g³ow± nie nadawa³o otuchy. Nawet jak na Twój nos by³o tu trochê za ciasno i zbyt nisko. Parê metrów przeby³e¶ wodz±c d³oni± po skale, zanim wszed³e¶ w obszar ¶wiat³a z lampy. Skin±³ Ci g³ow±, wskaza³ by¶ szed³ za nim, odebra³ od Ciebie dokumenty, zacz±³ przegl±daæ je w blasku lampy.
- Nie wygl±da mi to najlepiej. Ska³y wygl±daj± na bardzo niepewne. Przegl±da³em przed wyruszeniem tutaj raporty na temat trzêsieñ ziemi. W tym miejscu nie powinno byæ w ogóle kopalni. Te po³o¿one wy¿ej znajduj± siê w twardszej skale, ale i tak nie nale¿± do najbezpieczniejszych - skrzywi³ siê, gdy doszed³ do pewnego momentu w dokumentach - Kto¶ spartaczy³ wcze¶niejsze oceny poziomu bezpieczeñstwa. Specjalnie, czy nie... fakt jest faktem. Same poprawki nie pomog± - nie musia³ mówiæ ju¿ wiêcej, by³o oczywiste, ¿e ju¿ podj±³ decyzje. Tymczasem na zewn±trz musia³a rozpêtaæ siê burza, bo echo grzmotów rozleg³o siê echem w korytarzu.
- Jeszcze tego brakowa³o... - skomentowa³ Haruki - Tu, wed³ug planu powinna byæ winda na dó³, jeszcze tam sprawdzimy dla zasady - wskaza³ palcem punkt na planach - A Ty mi opowiedz co s±dzisz o naszych gospodarzach.
Kai wys³ucha³ w skupieniu s³ów P Haruki. Jego zdanie o bezpieczeñstwie tej kopalni, napawa³o Kai strachem, jednak musia³ i¶æ za nim, przysi±g³ mu go chroniæ. Gdy Pan Haruki powiedzia³ o zej¶ciu jeszcze ni¿ej Kai przestraszy³ siê, prawdziwi ninja nie powinni odczuwaæ strachu, jednak on siê ba³. - Gospodarze, hmm.. bardzo nie mili, szczególnie, ¿e to w³a¶nie o ich [cenzura] dbamy - Powiedzia³ dr¿±cym g³osem, po czym przykry³ usta rêk± - Przepraszam, czasami mi siê wymyka o jedno s³owo za du¿o - Powiedzia³ i czeka³ na to aby pój¶æ za Panem H.
Stanêli¶cie przed wind±. Pionowy szyb nikn±³ gdzie¶ pod jej drewnian± pod³og±. Po obu stronach bieg³y ¿elazne szyny, zapobiegaj±ce zapewne chwianiu siê jej. By³a obs³ugiwana rêcznie za pomoc± du¿ego ko³owrota wmontowanego w pod³ogê windy. Stalowa lina by³a przymocowana za pomoc± bloczków i niknê³a gdzie¶ w systemie przek³adni. Musia³ zauwa¿yæ Twoje zaniepokojenie.
- Tylko zjedziemy na dó³, rozejrzymy siê i wracamy - rzek³ i zapali³ drug± lampê dla Ciebie i kolejn± wisz±c± przed wej¶ciem do windy. Zacz±³ krêciæ ko³owrotem jak tylko wsiad³e¶. Pracuj±ce bloczki, tr±ca o siebie stal i uczucie opadania. Ponad Waszymi g³owami ¶wiate³ko powoli siê oddala³o.
Jakie¶ skrzypniêcie z góry, Pan Haruki zachwia³ siê, gdy ko³owrót zamar³, nie da³ siê dalej ruszyæ. Winda osunê³a siê nieoczekiwanie o metr, niemal nie zwalaj±c Was obu z nóg. Z góry posypa³y siê kamienie, zamajaczy³ siê czyj¶ cieñ. Dzia³o siê to niezwykle szybko. Rozleg³ siê trzask, a lina zwiotcza³a i winda krzesz±c iskry o stalowe sztaby w ¶cianie zaczê³a osuwaæ siê, nabieraj±c coraz wiêkszej prêdko¶ci. Twój towarzysz przewróci³ siê, co¶ krzycza³, ale pisk metalu tr±cego o metal wszystko zag³usza³. Masz niewiele czasu, chocia¿ szyb prawdopodobnie nie jest zbyt g³êboki, to uderzenie mo¿e byæ w skutkach ¶miertelne.
Kai wszed³ do windy z Panem Haruki, g³upio mu by³o, gdy¿ Pan H zauwa¿y³ jego strach. Gdy wsiedli do windy i zjechali trochê na dó³, winda nagle zaczê³a siê dziwnie zachowywaæ. Po chwili zaczê³a spadaæ, Kai musia³ szybko co¶ wymy¶liæ, jego magnetyczne jutsu pozwala³y mu na do¶æ du¿e pole do popisu. Wszendobylska ziemia jednak nie nadawa³a siê do stworzenia ¿elaznego piasku, gdy¿ by³a zbyt mokra i za ma³o sypka. Zatem Kai musia³ u¿yæ jednego ze swoich magnetycznych jutsu, które mog³y wyci±gn±æ ich z windy. Kai kaza³ z³apaæ siê Panu H obur±cz w pasie, maj±c nadziejê, ¿e jest on dosyæ lekki. Gdy Pan H z³apa³ siê wystarczaj±co mocno Kai z³o¿y³ pieczêcie i krzykn±³ wyci±gaj±c rêce przed siebie - Jisei no Jutsu ! - Jutsu powinno sprawiæ, ¿e Kai i Pan H zatrzymali siê nagle, bêd±c przyczepionym di Stalowej liny, która wcze¶niej utrzymywa³a windê. Gdy ju¿ Kai siê jej z³apa³, poczu³, ¿e jego cia³o zaczyna siê wyd³u¿aæ - Niech Pan siê z³apie liny ! - Krzykn±³ do niego, gdy ju¿ obydwoje z³apali siê liny, Kai zapyta³ siê - Idziemy na dó³, czy wracamy w górê ? - Powiedzia³ i czeka³ na odpowied¼, mia³ nadziejê, ¿e przyjdzie ona jak najszybciej.
Winda trzês³a siê, ca³a dr¿a³a, a pisk by³ niemo¿liwy. Uda³o Ci siê chwyciæ Pana Harukiego i wykonaæ technikê. Twoje cia³o zosta³o przyci±gniête w stronê liny. Bez chwycenia jej mog³oby siê nie udaæ, bo jednak dodatkowy ciê¿ar w osobie Pana Harukiego dawa³ siê we znaki. Winda po paru sekundach uderzy³a w ziemiê. Drzazgi z roztrzaskanej pod³ogi wyprysnê³y, do góry wzniós³ siê ob³ok py³u. Lina gwa³townie siê zachwia³a, w u³amek sekundy jak siê w ni± wczepili¶cie. Wisieli¶cie w ciemno¶ciach, bo lampy polecia³y wraz z wind± na dó³, rozpryskuj±c siê. Rozlana oliwa z lampy zajê³a siê ogniem, pozosta³o¶ci po windzie p³onê³y.
- Nie... na górê... nie na dó³. Ogieñ... tlen, mog± nas zasypaæ. Dym nas udusi... - wystêka³ z trudem, kurczowo trzymaj±c siê liny. Widaæ by³o, ¿e jest to dla niego gigantyczny wysi³ek. A Ty czu³e¶ ju¿ dym, który powoli wêdrowa³ nieomylnie kominem, w którym wisieli¶cie.
Nie mia³e¶ czasu do stracenia. Pod Wami p³onê³o drewno, ponad Wami by³o dobrych trzydzie¶ci metrów. Widz±c stan swojego towarzysza, mo¿esz mieæ powa¿ne w±tpliwo¶ci, czy uda mu siê tam wspi±æ o w³asnych si³ach. Twoja technika sprawdzi³a siê i wyci±gnê³a Was z opresji, teraz trzeba jeszcze sobie pomóc. Na górze nadal pali³a siê lampa, o¶wietlaj±c miejsce, gdzie przed chwil± pojawi³ siê czyj¶ cieñ, zanim nast±pi³a ta katastrofa.

//odpisuj czakrê za u¿yte techniki.
Chol*ra ! -Krzykn±³ Kai, po czym wymy¶li³, ¿e u¿yje kolejnego Jutsu, dziêki, któremu bêdzie móg³ chodziæ po ¶cianie. £api±c linê miêdzy nogi, tak aby nie zlecieæ, z³o¿y³ pieczêcie i powiedzia³ - Kouro no Jutsu - Z wielkim trudem przychodzi³o mu utrzymanie siê, jednak zwi±zki metali znajduj±ce siê w ziemi pomaga³y mu nie traciæ równowagi. Kai w ciemno¶ci wymaca³ cia³o Pana Haruki, sam pu¶ci³ siê liny wisz±c poziomo w powietrzy, powiedzia³ ¿eby Pan H poszed³ trochê do góry, tak aby znalaz³ siê nad nim. Gdy tak siê sta³o, Kai ponownie wymaca³ linê, po czym z³apa³ siê jej. - Niech pan siê mn± wspiera, a¿ nie st±d nie wyjdziemy ! - Krzykn±³ do niego kaszl±c - Niech pan oddycha przez ko³nierzyk ! - Doda³ i sam stara³ robiæ siê to samo, Posuwali siê kawa³ek po kawa³ku w górê, Kai mia³ nadziejê, ¿e wszystko siê dobrze skoñczy. To ¶wiat³o go niepokoi³o, czy kto¶ to zrobi³ specjalnie ? Ca³y czas starali siê poruszaæ w górê, Kai mia³ nadziejê, ¿e wilgoæ na tym poziome sprawi, ¿e ognieñ zga¶nie.

1500 - 200 - 75 = 1225 pch
Zawis³e¶ trzymaj±c siê samymi nogami, seria pieczêci i ju¿ mog³e¶ dzia³aæ. Wspieraj±c pana Harukiego, wspina³e¶ siê dalej. Sz³o to teraz o wiele sprawniej.
Dymu by³o coraz wiêcej, co jaki¶ czas kaszel wyrywa³ siê z Waszych ust. By³a to bardzo mêcz±ca wspinaczka, a wyj¶cie z szybu zbli¿a³o siê bardzo, ale to bardzo powoli. Dym gryz³ w gardle, wyciska³ ³zy z oczu, po prostu dusi³ i ogranicza³ widoczno¶æ. W koñcu ¶wiat³o lampy o¶wietli³o Wam twarze, pan Haruki z trudem wype³z³ z dziury, Ty zaraz po nim. Obaj oddychali¶cie ciê¿ko, d³onie bola³y od liny. Jak wychodzi³e¶, zauwa¿y³e¶, ¿e pan Haruki wpatruje siê w g³±b korytarza. Pod±¿y³e¶ wzrokiem w tym samym kierunku i zobaczy³e¶ tam j±. Ta sama kobieta, która by³a wtedy razem z kierownikiem kopalni, sta³a na skraju ¶wiat³a, usta mia³a ¶ci¶niête w w±sk± liniê. Szybka seria pieczêci i dotyka d³oni± ¶ciany korytarza. Pod jej naporem ska³a pêka, formuj±c d³ug± lancê. Drobne kamyki upadaj± na ziemiê, gdy chwyta j± pewnie w d³onie.
Stoicie na samym skraju przepa¶ci, z której dobywa siê dym. Za Twoimi plecami jest tylko ten szyb i zwisaj±ca stalowa lina, obok stoi Twój towarzysz. Od kobiety dzieli wasz oko³o sze¶æ metrów, jej lanca ma ponad dwa metry. Korytarz jest szeroki na dwa i pó³ metra, a wysoki na dwa.
Kai by³ wniebowziêty tym, ¿e uda³o im siê wydostaæ z "Korytarza ¶mierci" jednak okaza³o siê, ¿e tutaj czeka ich czê¶æ 2. Kai zauwa¿y³ t± sam± kobietê, która namawia³a siê z kierownikiem. Gdy Ch³opak zobaczy³ w jej rêku lancê d³ugo¶ci 2 metrów, wiedzia³ o co chodzi. Tak w³a¶nie przechodzili wszystkie kontrole wypisywali fa³szywe dokumenty i zabijali kontrolerów. - Ooo nie ! Nie tym razem - Krzykn±³ Kai po czym wyci±gn±³ Kunaia i Stan±³ przed Panem Haruki. - Czemu to robicie, zamiast zadbaæ o bezpieczeñstwo ?! - Krzykn±³, ale przypomnia³y mu siê s³owa Pana H, mówi³ on, ¿e teraz do ludzi przemawiaj± tylko pieni±dze. Kai czeka³ na jej ruch, by³ pewien, ¿e rzuci ona ow± lancê, w takim przypadku Kai krzyczy do Pana H, aby ten odsun±³ siê jak najbli¿ej ¶ciany, a sam stara siê kunaiem "przekroiæ" lancê. // Je¿eli kobieta ma zamiar zaatakowaæ ich ow± lanc±, trzymaj±c j± rêkach: Kai stara siê sparowaæ jej ataki, aby po chwili zacz±æ j± atakowaæ i celuj±c Kunaiem w gard³o lub serce. Licz±c, ¿e kobieta walczy obur±cz, nie mo¿e wykonywaæ jutsu, a przerwy miêdzy jej atakami s± dosyæ du¿e, Kai atakuje bez przerwy wdychaj±c jak najwiêksze dawki tlenu, tak aby odzyskaæ harmoniê, ale ¿eby nie dostaæ zawrotów g³owy, w razie ataku paruje go.
Kobieta na Twoje pytanie parsknê³a rozbawiona. Widaæ by³o po niej, ¿e w g³owie jej jedynie w³asna skóra, a Wy jeste¶cie przeszkod± do wyeliminowania.
- Co ty mo¿esz wiedzieæ - wychrypia³a. G³os mia³a suchy, gard³owy, nieprzyjemny. Zaatakowa³a w jednej chwili. Nie mia³a nawet zamiaru rzucaæ lanc±. Ona by³a tu w korzystniejszej sytuacji, bo to Wy stali¶cie nad sam± krawêdzi± szybu. Post±pi³a parê kroków i wykona³a dwa krótkie pchniêcia. By³e¶ zmuszony parowaæ kunaiem. Kobieta wygl±da³a na do¶wiadczon± i nie pozwoli³a Ci przedrzeæ siê, walczy³a lanc± niczym w³óczni±. Przy jednej z prób skrócenia dystansu ska³a bole¶nie rozdar³a Ci skórê na d³oni. Tymczasem Pan Haruki, który opiera³ siê o ¶cianê, osun±³ siê po niej trzymaj±c siê za pier¶. By³ blady na twarzy, oczy mia³ szeroko otwarte. Sytuacja by³a kiepska, musia³e¶ cofn±æ siê o krok, by unikn±æ trafienia. Je¶li tak dalej pójdzie, zostaniesz zepchniêty w dó³ szybu.
-Ty S***o - Powiedzia³ Kai ze z³o¶ci±, gdy kobieta rozciê³a mu rêkê. Kai nie mia³ czasu aby zbytnio my¶leæ, musia³ pokonaæ szybko kobietê, gdy¿ Pan H najwidoczniej mia³ zawa³, a Kai za chwilê móg³ ponownie wpa¶æ do szybu. Nagle wymy¶li³ pewien plan, Gdy kobieta naciera³a na niego lanc±, Kai stara³ siê podskoczyæ, wymijaj±c ataku, ale spadaj±c nog± po³amaæ lancê. // Je¿eli mu siê udaje, zaczyna nacieraæ na kobietê, Stara siê j± trochê zmêczyæ, po czym próbuje z³apaæ j± i zrobiæ przewrót tak, aby zamienili siê stronami, gdy ju¿ to zrobi stara siê j± zepchn±æ do szybu. // Je¿eli nie udaje mu siê po³amaæ lancy : Wtedy zapewne znajduje siê bli¿ej kobiety wiêc próbuje j± atakowaæ (zabiæ); je¿eli jednak nie znalaz³ siê bli¿ej kobiety, stara siê kopn±æ lancê tak mocno, aby kobieta nie mog³a jej utrzymaæ i aby ta zablokowa³a siê miêdzy ziemi±, a sufitem. Wszystko robi, tak aby zabiæ kobietê, gdy¿ nie ma czasu. Pan Haruki mo¿e umrzeæ, a do tego nie mo¿e dopu¶ciæ.
Widz±c Twoj± z³o¶æ roze¶mia³a siê chrapliwie i natar³a ¶mielej, a przez to mniej uwa¿nie. Teraz nadarzy³a siê szansa, by wykonaæ swój plan. Podskoczy³e¶ i... ca³y ¶wiat znikn±³ w rozb³ysku bólu. Jak¿e mo¿na by³o zapomnieæ o tym, ¿e sufit jest tak blisko? Sam jeste¶ wysoki, wiêc wyskakuj±c, z ca³ych si³ uderzy³e¶ g³ow± w sufit. Zwali³e¶ siê z jêkiem na co¶ twardego, po Twoim ciele rozszed³ siê straszny ból, promieniuj±cy z okolic ¿eber. Us³ysza³e¶ jeszcze gniewne sykniêcie kobiety.
Kto¶ patrz±cy z boku widzia³by jak padasz skaln± lancê i swoim cia³em wyrywasz j± z r±k kobiety.
Niestety przy tym sam doznajesz obra¿eñ. Krêci Ci siê w g³owie, obraz jest taki rozmazany... Widzisz jak kobieta ociera krew z ust, przy ruchu czujesz, ¿e parê skalnych od³amków wbi³o Ci siê w bok. Widzisz, ¿e kobieta wyci±ga zza paska spodni, ukryty dot±d pod wypuszczon± koszul± kunai. Ty swój nadal trzymasz kurczowo w rêku. Teraz dzieli Ciê od niej nieca³e dwa metry, a Ty wspierasz siê na ³okciach klêcz±c.

-8 do wszystkich statów z powodu obra¿eñ.
Kai zapomnia³ ca³kowicie o niskim stropie, gdy skoczy³ uderzy³ w niego g³ow±, jednak by³e te¿ plusy jego wybryku. Wyci±gn±³ lancê z r±k kobiety, aby nie mog³a ona ni± ju¿ atakowaæ, Kai kopn±³ j± i zrzuci³ do szybu (nie wiem czy nie spad³a wcze¶niej, ale jako¶ tego nie mogê wywnioskowaæ z posta). W rêku kobiety pojawi³ siê Kunai, jej kolejna broñ, jednak to by³o u¶miechem losu dla Kaia, który z³o¿y³ pieczêcie i powiedzia³ - Jisei no Jutsu - Mia³o to sprawiæ, ¿e Kunai w rêku kobiety zostanie przyci±gniêty do Kaia, jego prêdko¶æ przyci±gania, nie mia³a byæ du¿a, akurat taka, ¿eby Kai móg³ go z³apaæ // Je¿eli udaje mu siê z³apaæ Kunaia, naciera 2 kunaiami na kobietê, kieruj±c w szyjê, g³owê lub serce, tym chce zakoñczyæ ich walkê. // Je¿eli nie udaje mu siê z³apaæ Kunaia (to co wy¿ej, z tym ¿e tylko jednym), w razie jakich kolwiek ataków stara siê je parowaæ.

1225 - 100 pch = 1125pch
Na resztkach lancy w³a¶nie le¿ysz, w koñcu po³ama³e¶ j± ciê¿arem swojego cia³a. Ruchem rêki pchn±³e¶ za siebie jej resztki, chyba spad³y, przynajmniej tak s³ysza³e¶. Nie mia³e¶ czasu sprawdzaæ, szybko z³o¿y³e¶ pieczêci, a ona ju¿ uderza³a. Próbowa³a siêgn±æ ostrzem kunaia Twojego gard³a, przyci±gniêta broñ wypad³a jej z rêki i wyl±dowa³a w Twoim. Cofnê³a siê o dwa kroki zdziwiona tym co zobaczy³a. Ruszy³e¶ do ataku, ona szybko z³o¿y³a kolejne pieczêcie. Zaczê³o siê od czubków jej palców i wêdruj±c w górê. Zrobi³a to zbyt wolno, Twój kunai rozora³ jej pier¶, koszula od razu nasi±k³a krwi±, drugi cios trafi³ w ramiê, ale zareagowa³ jakby uderzy³ w kamieñ. Kobieta syknê³a z bólu i ruszy³a na Ciebie w¶ciekle, os³aniaj±c ramieniem twarz, jakby chcia³a Ciê staranowaæ. Jej skóra by³a br±zowa i bior±c pod uwagê drugie trafienie kunaiem, by³a twarda.
Teraz jeste¶ obrócony ty³em do przepa¶ci, dzieli Ciê od niej dwa metry z kawa³kiem, kobieta szar¿uje na Ciebie.
Gdy Kai uderzy³ kobietê drugi raz, by³a ona twarda, musia³a to byæ jaka¶ technika Dotonu, gdy¿ z tego co zauwa¿y³ tylko takich u¿ywa, przynajmniej jak na razie.Teraz móg³ wykonaæ 2 czê¶æ swojego planu, gdy kobieta szar¿owa³a na Kaia, ten sta³ spokojnie i tylko czeka³ a¿ do niego podbiegnie. Gdy to zrobi Kai uskakuje jej w stronê tej ¶ciany do której ma teraz dalej, tym samym unika uderzenia o ni± // je¿eli udaje mu siê uskoczyæ: Gdy tylko kobieta stanie niedaleko przepa¶ci, Kai biegnie do niej, i popycha j± w stronê przepa¶ci, gdzie kobieta powinna zostaæ ju¿ na zawsze, a przynajmniej na jaki¶ czas. // Je¿eli nie uda mu siê uskoczyæ (sugeruje, ¿e zosta³ uderzony) Kai pluje jej w twarz, tak aby bieg³a za nim, i gdy jest przy samej przepa¶ci uskakuje w bok // je¿eli nie uda mu siê uskok, ³apie siê liny, która teraz powinna byæ o¶wietlona.
Kobieta ruszy³a na Ciebie z w¶ciek³o¶ci± i zamachnê³a siê do ciosu. Widocznie chcia³a zakoñczyæ to jednym, potê¿nym uderzeniem. Cios by³ przewidywalny, pozosta³o siê uchyliæ, ale w tym momencie poprzednie obra¿enia sprawi³y, ¿e nie by³e¶ a¿ tak szybki. Poczu³e¶ jakby kamieñ z impetem uderzy³ w szczêkê, zsuwaj±c siê po niej. Kobieta uderza³a ca³± si³ê, a mia³a jej trochê. Nie trafi³a czysto, zachwia³a siê. Post±pi³a parê niezdarnych kroków, by wyhamowaæ przed otworem szybu. Pomimo nieco rozmytego wzroku i pulsuj±cej szczêki zdo³a³e¶ ostatkiem si³ pchn±æ j±. Ju¿ wtedy wiedzia³e¶, ¿e jest to za s³abe, jednak korytarz by³ w±ski, potknê³a siê o wyci±gniête nogi Twojego towarzysza i runê³a z wrzaskiem w przepa¶æ, nikn±c w dymie, który ci±gle spowija³ szyb, lina zachwia³a siê.
Twój towarzysz jêkn±³ cicho, próbowa³ siê podnie¶æ. Wtedy z g³êbi szybu dobieg³o gniewne warkniêcie. ¦ciany zadr¿a³y, dostrzegasz jak pajêczyny pêkniêæ wyrastaj± na ¶cianach. Drewniane podpory zatrzeszcza³y niebezpiecznie. Pierwsze od³amki ska³ zaczê³y odpadaæ ze ¶cian. Nie musisz byæ specjalist± od ska³, by zorientowaæ siê, ¿e wszystko zaraz szlag trafi i kilka tysiêcy ton ska³ zaraz spadnie na Was i pogrzebie w kamiennym grobowcu.

W sumie -10 do statów na chwilê obecn±.
Bó³ g³owy by³ straszny, Kai w jeden dzieñ czu³ tyle bólu ile nie czu³ jeszcze przez ca³e ¿ycie. Kobieta spad³a na dó³, jednak prze¿y³a, lub te¿ nie, to nie wa¿ne. Kai nie wiedzia³ czy to jej upadek spowodowa³ takie zniszczenia, w koñcu mia³a na sobie tward± i ciê¿k± pow³okê z ziemi, czy mo¿e to jakie¶ Jutsu. Jedno by³o pewne, musieli uciekaæ. Kai podbieg³ do P Haruki i zarzuci³ sobie jego rêkê na swoje ramiona, po czym jak najszybciej uda³ siê w stronê z, której przysz³a kobieta. Mia³ nadziejê, ¿e znajdzie tam jakie¶ wyj¶cie, lub ¿uraw. W koñcu kobieta musia³a siê czym¶ tu dostaæ.
Z trudem d¼wign±³e¶ Pana Harukiego i ruszyli¶cie w stronê wyj¶cia. Przez chwilê ¶wiat³o lampy wisz±cej na ¶cianie o¶wietla³o Wam drogê. Jednak w pewnej chwili od³amek ska³y rozbi³ lampê. Wszystko siê wali³o, ca³a góra zdawa³a siê dr¿eæ w posadach. ¦lepi, og³uszeni, z ustami pe³nymi py³u, zasypywani od³amkami ska³ pod±¿ali¶cie ku wyj¶ciu. D³oni± wodzi³e¶ po ¶cianie, zakrêt... ju¿ widaæ z daleka ¶wiat³o, a raczej jego szar± namiastkê, py³ przes³ania widok. Pierwszy g³az spada na linii wej¶cia do kopalni, potem nastêpny, sufit zarywa siê w jednej chwili, gdy tam dopadacie, cudem nie wiêzi Was pod zwa³ami ska³. Nie ma siê gdzie cofn±æ, z przodu blokuj± ska³y. Sufit ponad Wami pêka, za chwilê zwali siê Wam na g³owy. Musisz co¶ zrobiæ, albo pozostanie Ci wiara w dobry los.
Ch***ra ! - Krzykn±³ Kai widz±c zawalaj±ce siê kamienie, które nagle udaremni³y im drogê ucieczki. Móg³ teraz zrobiæ tylko jedno, mia³ nadziejê, ¿e mu siê uda. Z³o¿y³ szybko pieczêcie, wcze¶niej zdejmuj±c rêkê z ramienia Pana H i powiedzia³ - Satetsu no Jutsu - Z jego ust nagle wylecia³a chmura drobnego piaseczku, który gdyby tylko by³o tu ¶wiat³o po³yskiwa³by niczym ma³e gwiazdki. Teraz przyszed³ czas na kolejn± fazê planu Kaia. Ponownie z³o¿y³ pieczêcie i krzykn±³ - Kiba no Jisei ! - Stara³ siê wytworzyæ jak najwiêcej kolców, które powinny naruszyæ konstrukcjê góry, która toruje im tunel. // Je¿eli mu siê udaje bierze Pana H tak samo jak wcze¶niej i czym prêdzej biegnie razem z nim w stronê ¶wiat³a. // Je¿eli nie udaje mu siê utorowaæ sobie drogi, próbuje jeszcze raz.

1. 1125 - 100 - 250 = 775 pch
2. 1125 - 100 - 250 - 250 = 525 pch
Piasek zawirowa³, formuj±c siê nastêpnie w kolce. Kruszy³y i rozpiera³y ska³y, poruszaj±c bezw³adny gruz, utworzy³ siê prze¶wit. Z trudem przeciskacie siê przez utworzon± szczelinê, wokó³ pe³no jest py³u, który wchodzi do oczu. S³yszysz jakie¶ krzyki i okropny rumor za Waszymi plecami. Czujesz d³onie zaciskaj±ce siê na ramionach, podtrzymuj±ce Ciê z ty³u. Kto¶ krzyczy Ci do ucha, ale ciê¿ko cokolwiek zrozumieæ. Czujesz, ¿e kto¶ klepie Ciê po ramieniu, a ciê¿ar cia³a mê¿czyzny, którego prowadzisz przestaje byæ uci±¿liwy. W koñcu powietrze, wiatr zacina deszczem, py³ sp³ywa po twarzy. Jaki¶ mê¿czyzna w kasku górniczym krzyczy do Ciebie gestykuluj±c i ci±gnie po b³otnistej ziemi. S³yszysz skrzypi±cy mechanizm ¿urawia, obok dwóch górników prowadzi Twojego zleceniodawce. Zostajecie wprowadzeni do windy, czeka tam na Was kierownik kopalni z powa¿n± min±. Nie odzywa siê.
Kai nadal widzia³ jakby wszystko falowa³o, by³o to zmêczenie, za du¿a ilo¶æ emocji i na dodatek bolesne uderzenie w g³owê. Gdy ju¿ obraz zacz±³ mu siê klarowaæ zauwa¿y³, ¿e jedzie wind±, od razu spróbowa³ staæ aby zobaczyæ czy Pan Haruki jest z nim. Jednak jego próba skoñczy³a siê na kolejnej serii bólu w g³owie. Na szczê¶cie zd±¿y³ zauwa¿yæ Pana H. Jechali wind±, jednak Kai mia³ niezbyt dobre przeczucie, co do tego kierownika. Przecie¿ kobieta, która ich zaatakowa³a, najpierw rozmawia³a z nim, mog³o to oznaczaæ, ¿e on te¿ bêdzie chcia³ walczyæ, a dla Kaia by³a by to chyba ju¿ ostatnia walka w jego ¿yciu, Dla pana H z pewno¶ci± te¿. Jedn± rêkê kry³ tak, aby móg³ od razu wyci±gn±æ Kunai ze schowka i ewentualnie siê obroniæ. Czeka³
W milczeniu dojechali¶cie na górê, kolejni górnicy pomogli wyprowadziæ Pana Haruki, wtedy odezwa³ siê kierownik.
- Czy nic mu nie bêdzie? - zapyta³, patrz±c na starszego architekta - To ona, prawda? - teraz spojrza³ w dó³, na zawalone wej¶cie do kopalnie - To musia³a byæ ona, teraz jestem skoñczony, prawda? Mia³a nam pomóc, przy¶pieszyæ pracê - zacz±³ siê t³umaczyæ ze zwieszon± g³ow± - Mówi³a, ¿e ¿y³a z³ota jest tu¿ tu¿, ¿e bêdziemy mogli wydobywaæ. Wziê³a pieni±dze, pomaga³a technikami, wierzyli¶my jej - schowa³ twarz w d³oniach, wygl±da na mocno za³amanego i zrezygnowanego - Powiedzia³em jej, ¿e to koniec, ¿e nie dopu¶ci... a ona powiedzia³a, ¿e bêdzie jak wypadek, ¿e nikt nie bêdzie pyta³, zatrze siê ¶lady. Nie mog³em jej powstrzymaæ... nie mog³em - zacz±³ szlochaæ. Paru górników patrzy³o na Was w milczeniu, kolejni zajmowali siê Twoim towarzyszem.
KAi by³ z regu³y ufnym cz³owiekiem, wiêc teraz uleg³ na jego s³owa, mo¿liwe ¿e ¼le siê to dla niego skoñczy, jednak nie obchodzi³o go to teraz. - Wszystkiego siê pan dowie gdy Architekt wyzdrowieje - Powiedzia³ zimnym tonem, rozmasowuj±c sobie g³owê. "Czy¿by to by³ ju¿ koniec ?" Zapyta³ siebie w duchu Kai. Przez ca³± drogê jego oczy by³y ¶lepo wpatrzone w pod³ogê. Czu³, ¿e zawiód³, obiecywa³ ¿e nic nie stanie siê Panu Harukiemu, a jednak mia³ zawa³, a przynajmniej na zawa³ to wygl±da³o. Kai prze¿y³ ju¿ wiele lawin, które w IwaGakure s± na porz±dku dziennym. Jednak ta by³a zdecydowanie najstraszniejsza ze wszystkich. Jego rêka dalej le¿a³a gotowa do wyci±gniêci Kunaia.
Nie wygl±da³o na to, ¿e grozi Wam co¶. Ch³odna troskliwo¶æ doprowadzi³a Was do jednego z baraków, gdzie udzielono Wam pomocy i pozwolono siê umyæ. Twój towarzysz zacz±³ dochodziæ do siebie, gdy pozostawiono Was samych, odezwa³ siê zmêczonym g³osem.
- Tyle... tyle siê sta³o. Dziêkujê Ci ch³opcze, ¿e mnie uratowa³e¶. Staro¶æ mnie zawiod³a, a Ci ludzie... ich oszukano, zmamiono obietnicami, dano z³udne nadzieje. Muszê odpocz±æ ch³opcze, a to potrwa. Nie dokoñczê swojej misji, a Twoja w³a¶nie siê tu koñczy. Przyjmij moje podziêkowania... - siêgn±³ do le¿±cej obok torby, któr± pomimo niebezpieczeñstw targa³ ze sob±, nie porzuciwszy jej. S± tam tuby na zwoje papieru, dokumenty. Ca³a torba jest pobrudzona, ale zawarto¶æ nienaruszona. Wyci±gn±³ pieni±dze, odliczy³ i poda³ Ci.
- We¼ to ch³opcze, zas³u¿y³e¶... zas³u¿y³e¶ i na moj± wdziêczno¶æ i szacunek. Zostanê tu z tymi lud¼mi, a Ty... wracaj do swojego ¿ycia. Nie zdziw siê tylko jak odnajdzie Ciê pos³aniec z wiadomo¶ci± ode mnie - u¶miechn±³ siê lekko - A teraz id¼ ju¿, poradzê sobie sam, dotrê do wioski i tam spêdzê trochê czasu... oczekuj wiadomo¶ci ode mnie - zakoñczy³ i u³o¿y³ siê na swoim pos³aniu do snu. Potrzebowa³ odpoczynku

Podsumowanie
Zakoñczy³e¶ misjê rangi C, otrzyma³e¶ 240y, 30pch, oraz 3pkt statystyk do rozdania.
Obecne obra¿enia, czyli -10 do statystyk maleje w stopniu dwóch na dzieñ, czyli po piêciu dniach bêdziesz ca³kiem zdrowy. Jeste¶ ju¿ opatrzony.
Kai u¶miechn±³ siê do Pana Haruki - Jestem szczê¶liwy, ¿e mog³em pomóc, ¿a³ujê, ¿e tak siê to wszystko potoczy³o - Powiedzia³, po czym wsta³ i doda³ - Bêdê czeka³, Do widzenia ! - Po czym wyszed³ z baraków i powêdrowa³ w dó³ góry. Chcia³ powróciæ do Konohy, gdzie mia³ nadziejê spotkaæ swoj± kuzynkê Hanitê. Id±c w dó³ zbocza, czó³ jeszcze przyp³ywy bólu, jednak ni by³y one a¿ tak silne, ¿eby zwaliæ go z nóg. Jego misja siê powiod³a, to by³o najwa¿niejsze. Szed³ t± sam± drog±, któr± wcze¶niej z panem Haruki. Zmierza³ ku do³owi licz±c na poprawê pogody.

NMM
Po d³ugiej podró¿y w koñcu przyszed³em pod kopalniê. Znajduj±c siê tu¿ obok wej¶cia na³o¿y³em maskê jak i p³aszcz aby kompletnie zakryæ swoj± osobowo¶æ. Obracaj±c siê w ko³o poszuka³em jakiego¶ miejsca, za którym móg³bym siê schowaæ aby popatrzeæ na rozwój sytuacji. Gdy znalaz³em takie miejsce schowa³em siê za nie i przygl±da³em siê wej¶ciu z nadziej±, ¿e byæ mo¿e zobaczê owego ma³ego shinnobi, który móg³ oznaczyæ i¿ trafi³em w odpowiednie miejsce.
Dotar³e¶ do wej¶cia kopalni. Wej¶cie by³o zamkniête przez potê¿n± bramê. By³a wytopiona najprawdopodobniej z ¿elaza. Pe³na bogatych zdobieñ. Na jednej z ma³ych miniatur ujrza³e¶, grupkê ma³ych ludzi z brodami, w ciê¿kich zbrojach, uzbrojonych w topory. Na ich heroicznych twarzach wykutych w ¿elazie mog³e¶ dostrzec zapa³ i fanatyzm, z jakim rzucali siê na ogromn± bestiê o piêciu ogonach. Tak to by³ bijuu o jakim mog³e¶ us³yszeæ w podaniach i legendach. Ale w jaki sposób ci shinobi, mogli wygraæ z demonem? Nie mia³e¶ pojêcia. Bronili swych skarbów i podziemnej twierdzy. Wa¿niejsze jednak by³o dla ciebie to i¿ wej¶cie by³o zamkniête. Jak tam siê dostaæ? Wiedzia³e¶ ju¿, ¿e to miejsce Twoich poszukiwañ. Jakie czekaj± Ciê tam niebezpieczeñstwa i potyczki, mia³e¶ siê przekonaæ w nied³ugiej przysz³o¶ci. Przysz³o Ci równie¿ na my¶l, ¿e zanim tam wejdziesz, przyda³o by Ci siê jakie¶ ¼ród³o ¶wiat³a. B±d¼ co b±d¼ nie potrafi³e¶ widzieæ, a co wiêcej, walczyæ w mroku... Stoisz oko³o dwóch metrów od potê¿nych wrót.
Widz±c ca³± sytuacjê wystraszy³em siê. Co móg³ robiæ w takim miejscu piêcioogoniasty? Odpowied¼ na to pytanie by³a tak samo trudna jak odnalezienie czego¶, dziêki czemu mia³bym jakiekolwiek ¼ród³o ¶wiat³a. Pierwsze co robiê to na ziemi staram siê odnale¼æ jaki¶ patyk na którym móg³bym umocowaæ materia³, który mia³by mi daæ po¿±dane ¼ród³o ¶wiat³a. Moje poszukiwania by³y skierowane w przeciwn± stronê ni¿ osoby walcz±ce jednak nie oddala³em siê na tyle daleko, gdy¿ chcia³em mieæ ich ca³y czas na oku. Po odnalezieniu patyka je¶li jest mo¿liwo¶æ staram siê odnale¼æ pewn± ilo¶æ suchej trawy ¿ebym móg³ podpaliæ j± a potem materia³. Potrzebny by³ mi równie¿ kamieñ, dziêki któremu uderzaj±c o jedn± z broni, które posiadam wywo³a³bym po¿±dane iskry. Wiedz±c i¿ mam wszystkie za pomoc± kunaia odcinam z mojej bluzy odpowiednio d³ugi skrawek materia³u. Siedz±c w ciszy i jak i przygl±daj±c siê walce dziwnych shinnobi z demonem zacz±³em konstruowaæ pochodniê. Wycinaj±c ¶rodek patyka wk³adam tam jeden z koñców materia³u, po czym obwijam go w jednym miejscu i miêdzy kolejnymi warstwami materia³u wsadzam such± trawê. Wiedz±c i¿ wszystko jest gotowe jak i równie¿ znaleziony kamieñ znajduje siê w mojej kieszeni czekam na dalszy rozwój sytuacji. Podchodz±c jak najbli¿ej wrót w taki sposób, aby ¿aden z znajduj±cych siê w pobli¿u przeciwników nie móg³ mnie zobaczyæ czekam do momentu kiedy który¶ z owych shinnobi z brodami, otworzy t± dziwn± bramê. Gdy taki moment nadejdzie staram siê szybko wbiec b±d¼ wskoczyæ do wej¶cia nie robi±c przy tym ha³asu. Gdy wszystko siê uda chowam siê w najbli¿szym mo¿liwym ciemnym miejscu, okrywaj±c siê p³aszczem. Gdy ju¿ bêdê wiedzia³, ¿e na razie nie grozi mi niebezpieczeñstwo staram siê podpaliæ pochodniê, któr± mam ca³y czas w rêku. Robiê to uderzaj±c kamieniem o kunai, dziêki czemu powinny powstaæ iskry, które staram siê skierowaæ na such± trawê.

// ¯e¶ mi zafundowa³ szko³ê przetrwania //
[Precyzuj±c ;p tam nie ma demona i wojowników, ta scenka jest wyryta na bramie. "Miniatura" no taki obrazek na bramie >< ]

Po chwili intensywnych poszukiwañ, uda³o ci siê znale¼æ odpowiedni± ga³±¼, by³a sucha i twarda, wrêcz idealna. Z rozpalaniem ognia by³a nieco inna sprawa. Trawa, nie by³a tak doskona³a jakiej potrzebowa³e¶. Trwa³o to i trwa³o, nim iskry jakie wywo³a³e¶, wywo³a³y rozpalenie siê ognia. Jak to mówi±, trud pop³aca, tak samo by³o i w twoim przypadku. W koñcu rozpa³ka uleg³a twojej woli i zap³onê³a s³abym ogniem. Na to czeka³e¶, owin±³e¶ ga³±¼ kawa³kiem materia³u, podpali³e¶ i gotowe, prowizoryczna pochodnia, gotowa by³a do u¿ycia, tylko na jak d³ugo wystarczy bez paliwa? Nie mia³e¶ pojêcia. Brama nadal by³a zamkniêta.
// ¬le przeczyta³em, ja mówi³em ¿e j± zapalam dopiero jak bêdê w ¶rodku //

Patrz±c na to wszystko zacz±³em siê nudziæ. Po pewnej chwili zacz±³em gadaæ sam do siebie:
- Có¿, masz co raz mniej czasu, wiêc trzeba powoli spi±æ po¶ladki i zobaczyæ o co chodzi z tymi drzwiami. -
Po tych s³owach zrobi³em to o czym mówi³em. Podchodz±c do drzwi zacz±³em siê im uwa¿nie przygl±daæ. Patrz±c na te wszystkie obrazki postanowi³em zacz±æ rêkoma g³adziæ po bramie w poszukiwaniu jakiego¶ tajemniczego prze³±cznika, dziêki któremu móg³bym otworzyæ owe drzwi. Gdy moja rêka napotka jaki¶ rysunek z ca³ych si³ naciskam na niego z nadziej±, ¿e to byæ mo¿e to czego trzeba do otwarcia tych drzwi. Je¶li natomiast taki ruch w ¿adnym wypadku siê nie powiedzie. To zaczynam pukaæ w drzwi i wo³am:
- Halo, jest tu kto¶?! -
Sprawdzi³e¶ d³oñmi niemal ¿e ca³± bramê, od góry do do³u i z powrotem. Nic, ¿adnego przycisku, guzika, ukrytej d¼wigni... Nic. Po tym jak ¿e ¿mudnym przedsiêwziêciu zacz±³e¶ pukaæ i wo³aæ. To okaza³o siê równie nieskuteczne co "macanie" wrót. Nikt nie s³ysza³ twojego g³osu, nikt nie zwróci³ uwagi na stukanie. Sta³e¶ dalej przed ¿elazn± bram±.
To wszystko mnie dobija³o, drzwi w ogóle nie chcia³y siê otworzyæ, a na dodatek mia³em co raz mniej czasu na wykonanie misji. Zdenerwowa³em siê, nie wiedz±c co robiæ zacz±³em szukaæ jakiego¶ tajemnego przej¶cia w kamieniu, b±d¼ jakiej czê¶ci obluzowanej by w jakich¶ sposób siê tam dostaæ. To wszystko by³o frustruj±ce, wiedz±c i¿ to mo¿e siê nie powie¶æ zacz±³em szaleæ. Nie trac±c wiêcej czasu znowu zacz±³em przeszukiwaæ jakiego¶ przycisku tym razem wokó³ bramy. W koñcu musieli siê jako¶ tam dostaæ od zewn±trz, no chyba ¿e mieli jakie¶ has³o, ale nie mia³em zbyt wiele czasu aby próbowaæ je odgadn±æ, poniewa¿ s³ów by³o bardzo wiele, a znaj±c ¿ycie mieli oni swój jêzyk, którego pewnie nie zna³em. W koñcu moj± uwagê przyku³a pewna wybuchowa notka, która le¿a³a na ziemi. Bior±c j± do siebie oddali³em siê od bramy i rzuci³em w ni± z ca³ych si³. Czeka³em z wielk± nadziej± na to, co siê bêdzie dzia³o.
Sfrustrowany i poirytowany powoli zatraca³e¶ siê we w³asnych dzia³aniach. Poszukiwania nie dawa³y rezultatów. Dostrzeg³e¶ na ziemi, wybuchow± notkê. Faktycznie le¿a³a tam samotna, porzucona, dziwny zbieg okoliczno¶ci ale mog³a Ci siê wyj±tkowo przydaæ. Rzuci³e¶ ni± w ow± przeszkodê jak± by³a brama i bum. Eksplozja, nie jaka¶ imponuj±ca ale dostateczna by otworzyæ bramê. Teraz wej¶cie sta³o przed Tob± otworem. Mroczny korytarz do wnêtrza ziemi.
Ciesz±c siê z owych efektów jak i równie¿ z tego, ¿e w koñcu uda³o mi siê otworzyæ bramê zapalaj±c pochodniê wszed³em do ¶rodka. Ka¿dy krok stawia³em powoli i dok³adnie aby nie narobiæ niepotrzebnego ha³asu. Wiedz±c i¿ muszê znale¼æ rzecz o nazwie mitril, któr± owi shinnobi wydobywaj±. Domy¶laj±c siê, ¿e je¶li znajduj± siê pod ziemi± i owy mitril wydobywaj± to za wszelk± cenê bêdê musia³ odnale¼æ kopalniê b±d¼ inne miejsce gdzie mo¿e siê to co¶ znajdowaæ. Id±c dalej [cenzura] uderzeñ jaki¶ przedmiotów b±d¼ jakiej¶ ku¼ni gdzie mo¿e owy mitril siê znajdowaæ.
Poszed³e¶ w g³±b korytarza. Wszechogarniaj±cy mrok i kopalniany zaduch. St±pa³e¶ ostro¿nie, powoli, do przodu. Twoja prowizoryczna pochodnia dawa³a ma³± ilo¶æ ¶wiat³a, acz zadowalaj±c±. Tunel z pocz±tku ma³y, ciasny, coraz bardziej siê powiêksza³. W pewnym momencie, ca³e to miejsce przestawa³o przypominaæ tunel wykuty w skale. Teraz widzisz liczne ³uki i kolumn podtrzymuj±ce strop. klik Widzia³e¶ raptem tyle na ile pozwala³ ci ogieñ. Wszêdzie by³o ciemno i o dziwo cicho. Spodziewa³e¶ siê odg³osów ciê¿kiej pracy, huku narzêdzi, a tym czasem by³o cicho i spokojnie.
¦wiat³o bij±ce od pochodni sprawi³o i¿ co najmniej w jakim¶ stopniu mog³em zobaczyæ pomieszczenie, w którym siê znajdowa³em. Jego piêkno jak i wygl±d urzek³ mnie na tyle, ¿e przez chwilê sta³em wpatrzony w to wszystko jak w obraz. Jednak musia³em siê skupiæ na misji dlatego te¿ wêdrowa³em przed siebie. Ogarniaj±ca cisza by³a niepokoj±ca jak i równie¿ sprawi³a, ¿e musia³em zawa¿aæ na ka¿dy szmer i odg³os wokó³ mnie. W ogóle jak dla mnie by³o tutaj za cicho, taki spokój móg³ oznaczaæ zbli¿aj±ce siê niebezpieczeñstwo. Z tego powodu stara³em siê znale¼æ jaki¶ drogowskaz wskazuj±cy gdzie znajduj± siê kopalnie tych dziwnych shinnobi, którzy znajdowali siê na obrazu na drzwiach. Jednak na wszelki wypadek staram siê stawiaæ kroki powoli i dok³adnie. Równie¿ nak³adam na siebie Kawarimi No Jutsu i je¶li nast±pi jaki¶ atak to podmieniam siê z ka¿d± rzecz±, która znajduje siê jak najdalej od atakuj±cego.

Chakra:
1640 - 100 = 1540
Monumentalno¶æ budowli zapar³a ci dech w piersiach. To ju¿ nie kopalnia, to podziemna forteca. Konstrukcja i misterna doskona³o¶æ w fachu kamieniarskim, pozawala³a wysnuæ wiele wniosków o tajemniczych budowniczych. Szed³e¶ dalej, ostro¿nie, powoli i czujnie. Na³o¿y³e¶ na siebie jutsu podmiany. Im dalej w g³±b tajemniczej pieczary tym wiêcej mroku. W pewnym momencie us³ysza³e¶ czyje¶ ha³a¶liwe i niezdarne kroki. Schroni³e¶ siê za jedn± z wielkich kolumn. Zza niej ujrza³e¶ postaæ kar³owatego, ohydnego stworzenia. Szpetny z powykrêcanymi koñczynami. Skórê mia³ ciemno zielon±, ubrany by³ w potargane szmaty. Na plecach mia³ krótki ³uk i ko³czan. Przy boku za¶ têpe i uszkodzone ostrze, oraz róg, który cechowa³ zwiadowców. Pijany, g³upi, szed³ i kopa³ jak±¶ star± zmursza³± czaszkê. Co to mia³o byæ? Widz±c jego brzydotê, wiedzia³e¶ na pewno ¿e nie by³ to owy budowniczy. Nie by³ to shinobi z brod±. Ale co te paskudztwo tutaj robi³o? Nie wiedzia³e¶. Jedno by³o pewne, to na bank zwiadowca, z oczu, têpych i nad wyraz okrutnych, wywnioskowa³e¶ ¿e nie jest pacyfist±, a okrutnym morderc±. Nie zauwa¿y³ cie jeszcze ale to kwestia kilku chwil nim zorientuje siê ¿e chowasz siê za kolumn±, w koñcu dzier¿ysz pochodniê. Kto wie jak liczne wsparcie jest w stanie przywo³aæ swoim rogiem.
S³ysz±c czyje¶ kroki skierowa³em siê w stronê kolumny aby za ni± siê schowaæ. Moim oczom ukaza³ siê straszny widok. Ohydny stwór ubrany w jakie¶ szmaty jak i równie¿ rogiem przy pasie, który przyku³ moj± g³ówn± uwagê. Wiedz±c i¿ ¶wiat³o wydobywaj±ce siê z pochodni mo¿e zwróciæ jego uwagê musia³em dzia³aæ i to szybko. Wiedz±c równie¿, ¿e nie mam czasu na zdejmowanie ciê¿arków treningowych, co zajê³o by wiêksz± ilo¶æ czasu musia³em polegaæ na obecnych swoich umiejêtno¶ciach. K³ad±c pochodniê na ziemi jak i zdejmuj±c kaptur z g³owy aby mieæ dobry dostêp do katany, która by³a schowana w pochwie za moimi plecami. Szybkim biegiem stara³em siê znale¼æ przy owym osobniku. Wiedz±c i¿ jest pod wp³ywem alkoholu mog³em biec normalnie bo przewa¿nie wtedy szybko¶æ reakcji u takich osobników jest bardzo spowolniony. Jednak nie chc±c ryzykowaæ wykonywa³em ruchy nogami tak aby odbijaæ siê tylko na palcach co powinno st³umiæ jako tako odg³os mojego biegu. Podczas wykonywania ruchu szybkim ruchem wyjmujê katanê za pleców. Gdy znajdê siê za plecami owego stworzenia szybkim ruchem nogi podcinam go po czym wykonuj±c ciêcie z góry do do³u przecinam go na pó³. Je¶li owy ruch siê powiedzie idê po pochodniê, któr± zostawi³em przy kolumnie.
Od³o¿y³e¶ pochodnie na posadzkê kamiennej warowni, tu¿ za kolumn±. Przygotowa³e¶ siê i ruszy³e¶ do natarcia. Dziêki sprytnemu podej¶ciu z bieganiem na palcach, wydawa³e¶ minimalne odg³osy kroków, za ciche by przeciwnik siê zorientowa³ o niebezpieczeñstwie. Okr±¿y³e¶ go w do¶æ szybkim tempie. Znajduj±c siê za jego plecami, podci±³e¶ mu nogi. Uderzy³ na plecy ze sporym ³oskotem. Nastêpne by³o szybie i precyzyjne ciêcie. Katana rozpru³a cia³o maszkary. Wyda³ z siebie cichy jêk przed ¶mierci±, nie mia³ szans na jak±kolwiek reakcjê obronn±, od g³owy do po³owy pleców, ostrzem miecza zrobi³o spor± ranê, ¶mierteln±. Zgin±³ chwilê pó¼niej. £uk i ko³czan zosta³y zniszczone przez ciêcie mieczem, natomiast miecz osobnika to tylko powyginany kawa³ek ¿elastwa. Wróci³e¶ pod kolumnê, by zabraæ swe ¼ród³o ¶wiat³a. Uda³o Ci siê nie zostaæ wykrytym.
Zadowolony z swoich ruchów jak i równie¿ z tego, ¿e nie zosta³em wykryty ruszy³em w dalsz± drogê zabieraj±c z sob± jedyne ¼ród³o ¶wiat³a. Wiedz±c i¿ zabi³em zwiadowce to owych stworzeñ mog³o byæ jeszcze wiêcej. Za nim zag³êbi³em siê w owe miejsce postanowi³em przewiesiæ katanê na mój lewy bok aby w razie potrzeby szybkim ruchem praw± rêk± wyj±æ j± z pochwy i byæ gotowym do ataku b±d¼ obrony przed ewentualnym zamachem na moje ¿ycie. Pochodniê trzymam ca³y czas w lewej rêce. Id±c przed siebie staram siê byæ mo¿e odnale¼æ jak±¶ drogê do miejsca w którym mo¿e znajdowaæ siê owy mitril. Ka¿dy krok stawiam powoli i dok³adnie aby nie narobiæ ¿adnego ha³asu. Staram siê równie¿ nas³uchiwaæ d¼wiêku zbli¿aj±cego siê zagro¿enia. W razie potrzeby mam wcze¶niej na³o¿one na siebie kawarimi.
Ponownie w drodze, w¶ród kamiennych kolumn, droga wydawa³a Ci siê nieskoñczenie d³uga. Szed³e¶ i szed³e¶, a¿ do twoich uszu dotar³y gwarne okrzyki kilku istot. Ich g³osy by³y skrzekliwe i wysokie. Bez w±tpienia nale¿a³y do plugawych istot. Ponownie schowany za kamienn± kolumn± ujrza³e¶ pi±tkê zielonych potworów, wygl±dem przypomina³y zabitego ju¿ zwiadowcê, tylko ci byli nieco bardziej brzydcy i tylko trochê wiêksi. Siedzieli nad ogniskiem, na którym najprawdopodobniej piek³y siê dwa szczury. Maszkary gra³y w ko¶ci, mo¿e dla rozrywki a mo¿e o co¶ siê zak³adali? Nie wiedzia³e¶ tego, gdy¿ nie rozumia³e¶ ani s³owa z ich dziwnej mowy. Nagle jeden z nich zacz±³ g³o¶no wykrzykiwaæ co¶ do innego. Rzuci³ siê na niego w wyniku czego wywi±za³a siê miêdzy nimi ma³a bójka. Trzech stanê³o w oko³o tych dwóch bij±cych siê w parterze, dopinguj±c im i g³o¶no pokrzykuj±c. To mog³a byæ Twoja szansa, byli zajêci, mimo i¿ mieli przewagê liczebn±, efekt zaskoczenia by³ po twojej stronie. Ognieñ twej prowizorycznej pochodni zacz±³ do¶æ szybko przygasaæ, no bo ile mo¿e siê paliæ kawa³ek materia³u na kiju?! W ka¿dym razie nie d³ugo. Zielone cz³owieczki by³ jakie¶ 15 metrów od ciebie, s± zajête sob±. ¦wiat³o niewielkiego ogniska roz¶wietla spory okr±g oko³o 10 metrów.
Patrz±c na ca³e zaj¶cie przy ognisku, nie mia³em ju¿ wyboru, musia³em zdj±æ niepotrzebne mi rzeczy. Z tego równie¿ powodu z nóg szybkim ruchem rêki zdj±³em ciê¿arki treningowe[szybko¶æ=66] jak i równie¿ p³aszcz, który ogranicza³ mi moje ruchy. K³ad±c pochodniê w taki sposób aby p³aszcz siê nie zapali³ od³o¿y³em katanê na bok. Po chwili ruszy³em w stronê owej grupki. Po raz kolejny bieg³em w ich stronê na palcach aby nie narobiæ ¿adnego ha³asu. Pierwsze co robiê podczas biegu wyjmujê 3 kunaie. Jednego rzucam w stronê najbardziej oddalonego ode mnie stworzenia. Mój rzut jest wycelowany w taki sposób i rzucony z tak± si³± aby ostrze kunaia przebi³o aortê na jego szyi przez co powinienem zabiæ go od razu. Nastêpnie pojawiam siê pomiêdzy stoj±c± dwójk± i wbijaj±c im kunaie w brzuch moje rêce wêdruj± ku górze aby zadaæ im od razu ranê ciêt±. Je¶li owy ruch siê powiedzie powinni oni mieæ ranê uk³ut± jak i równie¿ ciêt±. Obydwie rany powinny daæ efekt uszkodzonych organów wewnêtrznych. Je¶li natomiast owe ruchy siê nie powiod± jestem gotów w ka¿dej chwili do obrony b±d¼ aktywacji mojego kawarimi z pochodni± znajduj±c± siê przy moich rzeczach. Je¶li tak siê stanie to stwór uderzy prawdopodobnie w ogieñ co spowoduje zapalenie siê jego ubrañ b±d¼ skóry. Je¶li natomiast wszystkie ruchy mi siê powiod± to pozostanie mi dwójka do zabicia, która walczy³a miêdzy sob±. Z nadziej±, ¿e zajêci pojedynkiem miêdzy sob± nie zwrócili na mnie zbytniej uwagi staram siê za pomoc± pal±cego drewna podpaliæ ich tak dla zabawy. S±dz±c i¿ rozniesie siê smród pal±cego cia³a powracam na miejsce gdzie pozostawi³em swoje rzeczy i przyodziewam je. Po zakoñczonym sma¿eniu owej dwójki podchodzê do trójki, któr± wcze¶niej zabi³em i zabieraj±c im je te szmaty owijam wokó³ pal±cego siê drewna wziêtego z ogniska.
[Wybacz jeszcze raz >< naprawdê prze¿ywam ostatnio zakrzywienie czasoprzestrzeni]

Zdj±³e¶ ciê¿arki, a nastêpnie p³aszcz. Jak powszechnie wiadomo te pierwsze sporo wa¿n±, to te¿ nawet po³o¿enie ich na ziemiê wywo³a³o spory ha³as, alarmuj±cy w ten sposób grupê zielonych. Rzuci³e¶ siê nich w biegu, trzy kunaie pos³ane na wroga, trafi³y w oko, czo³o a trzeci chybi³ i pomkn±³ gdzie¶ w mrok pozostawiaj±c g³uchy odg³os uderzania metalu o ska³ê. Dwójka walcz±cych przerwa³a swój spór, gdy ty pojawi³e¶ siê pomiêdzy tymi stoj±cymi. Twój kolejny atak powiód³ siê tylko w po³owie, temu po lewej stronie uda³o ci siê wbiæ kunai prosto w ¿ebra, si³a uderzenia odrzuci³a go do ty³u wraz z wbit± broni±, ale nie powali³o. Temu z prawej za¶ uda³o siê wykonaæ blok, kunai z ³oskotem uderzy³ o metalowy ochraniacz na jego nadgarstku. Doby³ swego zakrzywionego ostrza i wykona³ niecelne pchniêcie, które to bez wiêkszych trudów uda³o Ci siê unikn±æ. Co robi³a zwa¶niona dwójka? Otó¿ w miêdzy czasie zd±¿y³a siê podnie¶æ i zdj±æ ³uki, szykuj±c siê do strza³ów. Tak wiêc, jeden zielony pad³ na miejscu, drugi jest ranny oko³o trzech metrów za tob±, jeden walczy z tob± w zwarciu, a ostatnia dwójka jest ju¿ prawie gotowa do strza³u, z odleg³o¶ci oko³o siedmiu metrów po twojej lewej. || W razie jaki¶ niejasno¶ci albo co¶ to pisz na gg oki? ||
// Spoko nic siê nie sta³o //

Niestety nie wszystkie moje ruchy dosz³y do celu z czego nie by³em zadowolony. Jeden by³ ranny wiêc jak na razie by³ niezdolny do walki. W obecnej chwili musia³em siê zaj±æ owym stworem z którym walczy³em w zwarciu. Musia³em równie¿ uwa¿aæ na t± dwójkê z ³ukami. Po chwili ruszy³em do dzia³ania. Wykorzystuj±c goukena 2 zasypa³em przeciwnika gradem ciosów. By³em równie¿ gotów na obronê ka¿dego ciosu. Staraj±c siê wyczuæ moment, kiedy mój przeciwnik bêdzie mia³ chwilê zawahania silnym podciêciem podcinam mu nogi aby pó¼niej mocnym uderzeniem z rêki wbiæ go w ziemiê. Je¶li natomiast wcze¶niej zaatakuj± stwory z ³ukami to wykorzystuje mojego przeciwnika jak ¿yw± tarczê i chowam siê za nim. Tak czy tak powinien zgin±æ. Po chwili doskakujê do dwójki z ³ukami i ³api±c ich za g³owy ciskam nimi o ziemiê b±d¼ zderzam z sob±. W ka¿dej chwili jestem gotów na unikniêcie ciosu z strony ³uczników. Gdy oni prawdopodobnie bêd± ju¿ nie ¿yli podchodzê do rannego przeciwnika i go dobijam zwa¿aj±c na ka¿dy jego ruch. W razie konieczno¶ci mogê zu¿yæ wcze¶niejsze kawarimi(je¶li je mam) je¶li nie to staram siê wykonaæ szybko podmieniæ siê za jak±¶ rzecz± za kolumnami oprócz ciê¿arków treningowych jak i równie¿ p³aszcza i pochodni.

Chakra:
Je¶li by³o wcze¶niejsze kawarimi jeszcze to nadal 1540

Je¶li nie by³o i musia³em u¿yæ nowego to: 1540 - 100 = 1440
[Tak masz te kawarimi ca³y czas na³o¿one a raczej mia³e¶ ju¿ ]
Zaatakowa³e¶ swojego rywala, z którym obecnie walczy³e¶ w zwarciu. Grad szybkich ciosów sprawi³, ¿e upu¶ci³ swój orê¿. £ucznicy wystrzeli swe strza³y, a ty wykorzysta³e¶ otumanionego rywala jako ¿yw± tarczê. Dwie strza³y wbi³y siê w jego klatkê piersiow±. Ju¿ praktycznie by³ martwy, kolana mu siê ugiê³y i upad³ na ziemiê. Podbieg³e¶ od dwóch krótkodystansowców i chwyci³e¶ oboje za szkaradne ³by. Uderzenie ich o siebie nawzajem sprawi³o ¿e stracili przytomno¶æ i upadli na ziemiê. To nie by³ jednak koniec, ranny potworek mia³ jeszcze do¶æ si³y. Wyj±³ wbity mu wcze¶niej kunai, ciskaj±c Ci nim w plecy. Aktywowa³o siê wówczas jutsu podmiany, z Twoj± prowizoryczn± pochodni±. Zostali¶cie ju¿ tylko wy dwoje, by³ jakie¶ 5 metrów od Ciebie, w¶ciek³y, bia³a piana toczy³a mu siê z ust. By³a co prawda jeszcze dwójka og³uszonych, lecz oni nie prêdko siê podnios± z ziemi.
Chakra: 1540

Ruszy³em w stronê owego przeciwnika, podczas biegu z³o¿y³em pieczêcie do Kawarimi no Jutsu. Wiedz±c i¿ przy moim przeciwniku le¿y pochodnia chcia³em to wykorzystaæ. Biegn±c w jego stronê czeka³em na jakikolwiek ruch z jego strony. Z wielk± nadziej± i¿ ma jaki¶ ³uk przy sobie czeka³em na to a¿ wypu¶ci w moj± stronê strza³ê. Wykorzystuj±c to czekam na aktywacjê wcze¶niej na³o¿onego kawarimi, które powinno zadzia³aæ z pochodni±. Powinno to zaskoczyæ na tyle mojego przeciwnika i¿ moje nag³e pojawienie siê tu¿ przy nim powinno go zdezorientowaæ. Wykorzystuj±c sytuacjê zaskoczenia szybkim kopniêciem z pó³obrotu ³ami±c mu przy okazji kark. Po czym podchodzê do owej dwójki i za pomoc± kunaia dobijam ich po czym idê po swoje rzeczy jak i równie¿ pochodniê. Je¶li natomiast mój przeciwnik nie bêdzie posiada³ ³uku to kierujê siê wjego stronê szybkim pêdem, po czym rzucam w jego stronê 4 shurikeny. Jeden w lew± rêkê, drugi w praw± oraz dwie w nogi. Nie mia³ on ¿adnego wyj¶cia i w celu unikniêcia musia³by uskoczyæ do góry. Czekaj±c na to wybijam siê w górê po czym silnym kopniakiem kierujê go w dó³. Po czym dobijam dwójkê, która straci³a przytomno¶æ i równie¿ idê po swoje rzeczy jak i po pochodniê.

Chakra:

1540 - 100 = 1440
Ruszy³e¶ pêdem na przeciwnika. On nie wyj±³ ¿adnej broni. Pogr±¿ony w czarnej furii rzuci³ siê równie¿ w Twoj± stronê. Na³o¿y³e¶ swoje kawarimi, lecz nie zd±¿y³e¶ wyj±æ shurikenów, to w koñcu raptem piêæ metrów was dzieli³o. Ugryz³ Ciê w bark, wówczas nast±pi³a kolejna podmiana z pochodni±. S³abo pal±ca siê ju¿, zada³a mu raczej niewielkie obra¿enia, nie zaj±³ siê te¿ ogniem, tylko lekko poparzy³. W swym wielkim szale poszukiwa³ Ciê wzrokiem, wtedy to zaskoczy³e¶ go kopniakiem z pó³obrotu, które odrzuci³o go na kilka metrów, zdecydowanie powstrzymuj±c jego zapa³ do walki. Uderzy³ z wielk± si³± o poblisk± kolumnê, osun±³ siê po niej plecami, a ty dostrzeg³e¶ ciemno zielonkaw± smugê krwi, o ile mo¿na to by³o krwi± nazwaæ. Nie musia³e¶ go dobijaæ, widzia³e¶ jak w pewnym momencie jego klatka piersiowa przestaje oddychaæ, co by³o tylko dowodem jego ¶mierci, ju¿ nie oddycha³. Pozosta³a dwójka nieprzytomnych. (edit) [Wybacz przeoczenie] Zebra³e¶ swoje rzeczy, nie znalaz³e¶ jednego z kunai który przepad³ gdzie¶ w mroku podziemnej fortecy. Dobi³e¶ dwójkê nieprzytomnych oraz zebra³e¶ z ziemi pochodniê. Owijaj±c j± dodatkowo w szmaty pokonanych. Nie znalaz³e¶ przy nich nic warto¶ciowego. Ruszaj±c dalej widzia³e¶ tylko ciemno¶æ, rozrzedzon± dziêki nik³emu ¶wiat³u pochodni. W pewnym momencie do¶æ d³ugiego i ostro¿nego marszu, us³ysza³e¶ wrzawê bitwy, echo sprawia³o ¿e nie mog³e¶ dok³adnie oceniæ odleg³o¶ci i kierunku.
Chakra: 1440

S³ysz±c wrzawê bitwy zacz±³em i¶æ powoli i ostro¿nie w kierunku tego ha³asu. Patrz±c na to co siê dzia³o w ostatnich momentach mog³em byæ gotowy na wszystko. Id±c w kierunku tego ha³asu stara³em siê zwracaæ uwagê na ka¿dy odg³os, który móg³by oznaczaæ zbli¿aj±ce siê niebezpieczeñstwo. Gdy uda mi siê dotrzeæ do miejsca wydobywaj±cych siê odg³osów bitwy staram siê najpierw oceniæ ca³± sytuacjê w której mogê znale¼æ, jak i równie¿ wypatrzeæ jaki¶ dobrych miejsc, których móg³bym u¿yæ podczas obrony jak i równie¿ podczas ataku. Za nim wykonam jakiekolwiek dzia³ania nak³adam na siebie Kawarimi No Jutsu.

Chakra:
1440 - 100 = 1340
Na³o¿y³e¶ swoje kawarimi, to by³o chyba Twoje ulubione ninjusu, gdy¿ u¿ywasz non stop tai. Nie ma w tym nic z³ego, wrêcz przeciwnie. (to nie krytyka jak by co¶). Szed³e¶ za odg³osami, nasilaj±cy siê ha³as i wrzawa bitwy, tylko doda³y ci pewno¶ci co do kierunku. W pewnym momencie dotar³e¶ do dosyæ w±skiego korytarza, id±c nim dalej natrafi³e¶ na d³ugie i strome schody, lekko nadpsute. Musia³e¶ uwa¿aæ by z nich nie zlecieæ. Po ich pokonaniu, dotar³e¶ do jakby wielkiego podziemnego mostu. Nad wielk± przepa¶ci± w otch³añ, mie¶ci³o siê ów kamienne przej¶cie z jednej strony na drug±. Na ¶rodku postawiona by³a barykada. Po tej samej stronie zapory lecz w sporej odleg³o¶ci od Ciebie, znajdowa³a siê grupka kilu niskich shinobi, z d³ugimi brodami oraz potê¿nymi zbrojami. Starali siê za wszelk± cenê zatrzymaæ napieraj±c± hordê spotkanych przez ciebie ju¿ wcze¶niej istot. Wielkimi tarczami bronili siê przed strza³ami, wypuszczanymi z gobliñskich ³uków. Strzelali sami w odwecie z pistoletów na proch, do¶æ s³abo szed³ im kontratak, lecz skutecznie, bo z ka¿d± salw± kilkana¶cie poczwar pada³o na ziemie trupem. Jeste¶ oko³o 30 metrów od miejsca bitwy, po stronie krasnoludów.
Widz±c ca³e zaj¶cie stan±³em jak wryty. Wszystko mnie zaskoczy³o do tego stopnia i¿ na samym pocz±tku nie wiedzia³em co robiæ. W g³owie mia³em istny mêtlik. Patrz±c na ca³± sytuacjê powiedzia³em sam do siebie:
- Ja, ¿e w takich miejscach odgrywaj± siê takie bitwy -
Nagle oprzytomnia³em, poniewa¿ zrozumia³em i¿ w takiej sytuacji ka¿da pomoc mo¿e im siê przydaæ. Nie trac±c wiêcej czasu powolnym i bardzo uwa¿nym krokiem ruszy³em w ich stronê po mo¶cie aby nie spa¶æ w dó³ co na sto procent zakoñczy³o by siê moj± ¶mierci±. Z tego co zauwa¿y³em dzia³ali w skoordynowanym szyku co ¶wiadczy³o o ich doskona³ym wyszkoleniu taktycznym. Musieli byæ równie¿ przez kogo¶ sterowani, kto¶ musia³ im wydawaæ rozkazy, dlatego te¿ postanowi³em poszukaæ nieopodal ich jakiego¶ dowódcy, z którym móg³bym siê skontaktowaæ. W ka¿dej chwili by³em gotowy do obrony gdyby nast±pi³ jaki¶ atak na mnie.

Chakra bez zmian czyli: 1340
Obserwowa³e¶ przez chwilê przebieg ca³ej bitwy. Widzia³e¶ jak zieloni przebijaj± siê powoli ale systematycznie przez zaporê wojowników. Kolejni z szlachetnych upadaj± na most, barwi±c jego posadzkê szkar³atem krwi. Po obydwóch stronach non stop nastêpuj± straty, lecz w przypadku obroñców s± one bardziej dotkliwe i widoczne. W³ócznie i ³uki kontra topory, tarcze oraz pistolety. Wojownicy zmuszeni s± ca³y czas do ci±g³ego wycofywania siê. Nie dostrzeg³e¶ ¿adnego lidera grupy czy przywódcy wydaj±cego rozkazy. Wszyscy walcz± tam ramie w ramiê jak jeden m±¿. Acz widaæ ¿e losy bitwy nie s± po stronie sprawiedliwo¶ci. Dzikie okrzyki, zamêt bitwy. Wszystko dzia³o siê tak szybko. Kolejne salwy ³uków i strza³y z pistoletów. Koleje padaj±ce ofiary walki. Sta³e¶ za plecami obroñców, ¿aden nie mia³a ani chwili odpoczynku a co dopiero czasu na wdawanie siê z Tob± w rozmowy. Walczyli i nawet nie zauwa¿yli twojego podej¶cia.
"Nie ma czasu, muszê im pomóc" pomy¶la³em, by po chwili zastanowiæ siê nad planem dzia³ania. Nie mia³em wyboru, musia³em to zrobiæ. Zdj±³em szybko p³aszcz jak i równie¿ ciê¿arki treningowe oraz katanê, która utrudnia³aby mi moje ruchy. Wiedz±c i¿ teraz po zdjêciu ciê¿arków jestem o wiele szybszy[szybko¶æ=66] aktywowa³em szybko technikê o nazwie Raigeki no Yoroi(elektryczna zbroja). Wokó³ mnie pojawi³ siê pr±d, patrz±c na ca³e zaj¶cie wiedzia³em, ¿e muszê to zrobiæ. W ruch posz³y dwa kunaje, które zosta³y rzucone w kierunku owych zielonych stworów. Ich si³a ra¿enia powinna zostaæ zwiêkszona, poniewa¿ przep³ywa³a przez nie równie¿ elektryczno¶æ po zetkniêciu z moj± zbroj±. Po chwili biorê kolejne dwa kunaje, tylko ¿e tym razem rzucam siê w wir walki. Przeskakuj±c przez mur brodatych shinobi naskoczy³em na pierwszego stwora wbijaj±c mu jednego z kunai w szyjê w taki sposób by przebiæ aortê niczym Achilles podczas walki z filmu Troja. Chwilê pó¼niej drugi kunai l±duje w brzuchu kolejnego stworka. Korzystaj±c z tego i¿ mam na sobie zbrojê z elektryczno¶ci ¿adna broñ przeciwnika nie powinna RACZEJ mnie tkn±æ, je¶li natomiast tak siê stanie, to zostanie on od razu popieszczony pr±dem. W razie czego mam kawarimi na sobie. Gdy ju¿ pozbêdê siê kunai rzucam siê w wir walki i za pomoc± goukena 2 atakujê wszystkich wokó³ za pomoc± kopniêæ i uderzeñ piê¶ci±. Staram siê wk³adaæ w to tyle si³y aby mój przeciwnik po otrzymaniu takiego ciosu, który jest jeszcze wzmocniony elektryczno¶ci± pad³ na miejscu. Równie¿ w ka¿dej chwili jestem gotów u¿yæ uników jak i równie¿ obron przed ciosami od strony przeciwników.

Chakra:
1340 - 200(Raigeki No Yoroi) = 1140
Zdj±³e¶ swe ciê¿arki jak i resztê sprzêtu. Zastosowa³e¶ równie¿ swoje ninjutsu raitonu. Pr±d elektryczny oblek³ twe cia³o tworz±c szczeln± zbrojê. Doby³e¶ dwóch kunai lecz po rzuceniu ich, ³adunek który je otacza³ gdy by³y w twoich d³oniach, natychmiast siê rozproszy³, co sprawi³o i¿ spowodowa³y raczej ma³e zamieszanie w szeregach wroga. Po tym nie efektownym ruchu rzuci³e¶ siê na przód, skacz±c nad zapor± i walcz±cymi krasnoludami. Zbroja z piorunów skutecznie chroni³a twoje cia³o przed strza³ami i w³óczniami wrogów. Niestety szybko wytr±cono twoje bronie z r±k przez co zmuszony by³e¶ walczyæ na piê¶ci z hordami nieprzyjació³. Mimo i¿ bezpieczny, zmuszony przez ci±g³y i nieprzerwany napór wroga, do wycofania siê. Ca³y czas cofaj±c siê w ty³, atakowa³e¶ to kopi±c to bij±c piê¶ciami. Gobliny nie dawa³y siê t³uc od tak, non stop by³y z ich strony to uniki to odskoki. Widzia³e¶ w oddali po przeciwnej stronie trójkê goblinów w dziwnych, fioletowych i postrzêpionych szatach. Naszyte mieli niæmi srebrne sierpy ksiê¿yca na ubraniu. Po obydwu stronach ca³y czas pada³y kolejne ofiary, a ¶mieræ zbiera³a swe ¿niwo. Trzej gobliñscy szamani nocy, zaczêli sk³adaæ dziwne pieczêci, niczym do ninjutsu ale nie do koñca, trwa³o to d³ugo, za d³ugo jak na zwyk³e nin. Widzia³e¶ jak gromadzi siê w oko³o nich dziwna energia, ni to chakra, ale bardzo mroczna, fioletowa jak ich stroje. Nie wiedzia³e¶ co to mog³o byæ, lecz zapowiada³o siê na co¶ wielkiego, zwa¿ywszy chod¼ by na czas trwania jaki im zajmuje inkantowanie ów dzia³añ. Co poczynisz, przed tob± armia z³a, za nimi jakie¶ 30 metrów od ciebie, trzej czarnoksiê¿nicy szykuj± co¶ okropnego, oraz garstka krasnoludów s³abn±cych w ka¿dej chwili za twymi plecami. Walczysz, ale co dalej?
Wszystko by³o ciê¿sze ni¿ my¶la³em, jednak wiedzia³em, ¿e taka jest walka i muszê siê spodziewaæ wszystkiego. Moj± uwagê przykuli owi szamani, którzy skupiali siê nad jakim¶ Jutsu. Widz±c to wszystko wystraszy³em siê, poniewa¿ owe wykonywanie Jutsu trwa³o o wiele d³u¿ej ni¿ powinno, co mog³o oznaczaæ i¿ owa technika jest potê¿na. Moj± tezê potwierdzi³a równie¿ zbieraj±ca siê energia wokó³ nich. Nie trac±c wiêcej czasu nie przej±³em siê nawet tymi przeciwnikami wokó³ z tego wzglêdu i¿ przy owej trójce oni byli niczym. Rzucaj±c w ich stronê ostatniego kunaia, który mi zosta³ w stronê szamanów czeka³em na to a¿ jakich¶ z moich przeciwników zaatakuje mnie aktywuje siê moje wcze¶niej na³o¿one Kawarimi(piszê tak, poniewa¿ nie napisa³e¶ nic o tym, ¿eby one siê aktywowa³o). Maj±c nadziejê i¿ aktywacja siê powiedzie powinienem znale¼æ siê tu¿ przed samymi szamanami. Ten ruch powinien ich zaskoczyæ dlatego te¿ wykorzystuj±c to rzucam piêcioma shurikenami w jednego z szamanów. Po jednym wycelowanym w ka¿d± rêkê , po jednym w ka¿d± nogê jak i równie¿ jeden w g³owê. W tej równie¿ chwili rzucam siê na owego szamana w którego rzuci³em shurikenami w celu zaatakowania go je¶li, w wiadomy sobie sposób unikn±³by mojej broni. Znajduj±c siê przy nim podcinaj±c go jak i ³api±c za g³owê wbijam j± w ziemiê. Czuj±c ¿±dzê krwi rzucam siê w kierunku pozosta³ej dwójki ca³y czas nie zapominaj±c o obronie jak i równie¿ o jakichkolwiek unikach b±d¼ odskoków. Pozosta³± dwójkê staram siê zepchn±æ z mostu za pomoc± kopniêæ jak i równie¿ za pomoc± uderzeñ piê¶ci±.

Chakra: bez zmian - poniewa¿ nie napisa³em ¿e zu¿ywam kawarimi dlatego te¿ pomy¶la³em ¿e ci±gle je mam.
Rzuci³e¶ swym kunaiem, lecia³ niczym w zwolnionym tempie, w g³owê jednego z trójki shamanów. Wtem nagle wyskoczy³a jak by znik±d, osobista, elitarna stra¿, przywódców klanu nocnych goblinów. Kunaj zosta³ odpity jedn± z dwunastu w³óczni, bo tyle liczy³ ów, specjalny oddzia³. Twoja zbroja zosta³a zdezaktywowana, musia³e¶ to zrobiæ, by zrealizowaæ swój plan. Jaki? Otó¿ nie musia³e¶ d³ugo czekaæ, by zostaæ zranionym. Kawarimi zadzia³a³o natychmiast a ty pojawi³e¶ siê za szamanami. Wyrzuci³e¶ natychmiast, po pojawieniu siê, swoje piêæ shurikenów, wszystkie, trafi³y w swój cel, z powodu bliskiej odleg³o¶ci. Chwyci³e¶ swoj± ofiarê za kaptur i szarpn±³e¶ ku do³owi, impet uderzenia roztrzaska³ jego g³owê. Dwójka odskoczy³a na boki, dalej kumuluj±c energiê wewn±trz siebie. Teraz doskoczy³a do ciebie, ciê¿kozbrojna elita. Dwunastu wojowników o krótkich w³óczniach i szerokich tarczach. Zaraz ciê zaatakuj±, jeszcze trzy sekundy...
Moja ¶mieræ by³a ju¿ bliska wiedzia³em o tym, jednak mog³em siê równie¿ uratowaæ z tej ciê¿kiej sytuacji. Wiedzia³em, nie mia³em ¿adnego wyj¶cia i musia³em jako¶ zareagowaæ. Schylaj±c siê w dó³ ruszy³em na nogi jednego z elitarnego oddzia³u. Jego reakcja powinna byæ taka, ¿e za wszelk± cenê bêdzie chroni³ swoje nogi. Jednak tak na prawdê owy ruch mia³ inny cel. Kieruj±c siê w stronê jego nóg tak naprawdê powinienem siê znale¼æ pod jego broni±. Wykorzystuj±c ten moment staram siê wybiæ j± z jego r±k, po czym z³apaæ j± i za wszelk± cenê wydostaæ siê z tego krêgu. Je¶li uda mi siê to, to staram siê wycelowaæ w³ócznie w jednego z szamanów. Je¶li jednak nie uda mi siê ten ruch to staram siê obroniæ przed jakimikolwiek atakami u¿ywaj±c uników jak i ró¿nych bloków ataku, b±d¼ zbijania ich w³óczni za pomoc± broni, któr± uda³o mi siê wyrwaæ z r±k z jednego z elitarnej stra¿y.
¦mieræ by³o mo¿na wyczuæ w powietrzu. Elita by³a ju¿ w trakcie ataku. Pad³e¶ na ziemiê, cudem unikaj±c kilku pchniêæ w³óczni, które bez w±tpienia przebi³y by Twoje cia³o. Szybkim kopniêciem w rêkê jednego z przeciwników sprawi³o i¿ pu¶ci³ on swój orê¿, który teraz by³ w Twoim posiadaniu. Szarpn±³e¶ ni± i pchn±³e¶ w ty³, wbijaj±c w oko jednego z gobliñskich wojowników. Nastêpnie u¿y³e¶ jej do bloku, by nie pa¶æ ofiar± kolejnych ataków. By³o naprawdê blisko, jeden z nich drasn±³ ciê ostrzem w prawe ramiê, by³o bardzo niebezpiecznie. Nadal le¿±c na ziemi, wykona³e¶ zamach broni±, tak by zmusiæ ich do odsuniêcia siê. To by³a twoja szansa, jednym ruchem powsta³e¶ na równe nogi, kolejny zamach broni± dooko³a, by utrzymaæ rywali na dystans. Skoczy³e¶ nad jednym z gobo elity, w locie nog± odepchn±³e¶ siê od jego tarczy, nast±pi³a dylatacja czasu, w zwolnionym tempie, lec±c w powietrzu, cisn±³e¶ w szamana w³óczni±. Pocisk, rani³ go dotkliwie, wbijaj±c siê g³êboko w jego bark. Ty natomiast wyl±dowa³e¶ na ziemi, z koci± gracj±. Trzeci szaman widz±c ¿e ju¿ sam nie podo³a w dokoñczeniu rytua³u, rzuci³ pod twoim adresem kilka siarczystych przekleñstw, po czym uciek³ jak najgorszy tchórz. Ranny goblin kuli³ siê w agonalnych bólach. Teraz zosta³o tylko do pokonania kilku elitarnych zielono skórych, którzy siê w³a¶nie przegrupowywali by razem ruszyæ do natarcia. Sta³e¶ niespe³na parê metrów od nich. Widzia³e¶ jak zapora zaczyna upadaæ, krasnoludy ju¿ nie daj± rady.
Ciesz±c siê i¿ uda³o mi siê zakoñczyæ wypowiadanie Jutsu skoczy³em w stronê szamana, który zwija³ siê z bólu. ¦ciskaj±c swoj± stopê na jego g³owie stara³em siê j± zmia¿d¿yæ podczas gdy wyjmowa³em z jego cia³a wbit± w³óczniê. Maj±c chwilê czasu na³o¿y³em na siebie Kawarimi no Jutsu. Patrz±c w stronê krasnoludów wystraszy³em siê, powoli siê ³amali a prze de mn± sta³ równie¿ oddzia³ elitarnej stra¿y goblinów. Tak to by³o to czego oczekiwa³em, byæ mo¿e bêdzie to godna ¶mieræ bohatera walcz±cego w s³usznej sprawie. "Jashinie, daj mi si³ê i moc abym pokona³ owych wrogów ku twej chwale", po tych my¶lach poczu³em ¿±dzê krwi rzuci³em siê w stronê oddzia³u krzycz±c:
- Nie za³amujcie siê! Damy radê! -
Kieruj±c siê w stronê oddzia³u by³em gotów na ¶mieræ. Jak na razie najwa¿niejszym celem by³o zdobycie tarczy, dziêki której móg³bym siê obroniæ przed czê¶ci± ataków. Wpadaj±c na oddzia³ goblinów zacz±³em pchaæ, ci±æ jak i równie¿ uderzaæ w³óczni±, któr± mia³em w rêku. Zwa¿a³em równie¿ na obronê zbijaj±c broñ przeciwników za pomoc± w³óczni jak i równie¿ wykonuj±c ró¿ne bloki i uniki b±d¼ odskoki, jak i równie¿ licz±c na moje na³o¿one kawarimi.
Podbieg³e¶ do szamaniego goblina, wyrywaj±c z niego w³óczniê, zafundowa³e¶ mu w ten sposób now± dawkê bólu, oraz otwart± ranê, jego los by³ ju¿ przes±dzony. Zginie za parê chwil. Na³o¿y³e¶ kolejne kawarimi, gotów na chwalebn± ¶mieræ. Gobliny zebra³y szyki, tworz±c co¶ na wzór falangi. Rzuci³e¶ siê na formacjê obronn± zielonoskórych. Nagle wielki huk, podobny do strza³u z krasnoludzkiego pistoletu, jednak inny, dono¶niejszy, wiêkszy. TO BY£O DZIA£O! Krasnoludy zza barykady, wystrzeli³y z ogromnego dzia³a. Wielka ¿elazna kula, niczym g³owa doros³ego cz³owieka a mo¿e i nawet ciut wiêksza, przelecia³a przez walcz±ce gobliny, co wiêcej, pocisk lecia³ z tak± moc±, ¿e mimo oporu zielonych cia³ po drodze, dotar³ do kolejnego punktu, a mianowicie formacji obronnej, roztrzaskuj±c j± w drobny mak. Kawa³ki koñczyn, masa krwi i kawa³ki wyposa¿enia wzbi³y siê w powietrze niczym pierze. Po to by zaraz opa¶æ. Gobliñska elita by³a w rozsypce, mo¿e z trzech prze¿y³o uderzenie pocisku artyleryjskiego. Ca³e szczê¶cie Jashin nad tob± czuwa³, przynajmniej takie odnios³e¶ wra¿enie, parê kroków dzieli³o Ciê przecie¿ od ¶mierci. Podnios³e¶ z ziemi tarczê która wyda³a ciê siê najmniej sfatygowana po ataku. Trzy gobliny le¿a³y oszo³omione na ziemi. Tyle zosta³o z gro¼nego oddzia³u. Widzia³e¶ jak szala bitwy odwróci³a siê na wasz± stronê. Krasnoludy wydoby³ z siebie g³o¶ny bojowy okrzyk. W odwecie, zza twoich pleców odezwa³ siê kolejny, g³o¶niejszy, tym razem ryk. Ryk bestii. Klik wygl±d. Widzia³e¶ ¿e prowadzi go do Ciebie, ten sam shaman, który wcze¶niej uciek³. Na ustach goblina by³ wyj±tkowo szyderczy u¶mieszek. Krzykn±³ co¶ do ciebie gdy nagle, bestia, tak g³upia jak wielka, chwyci³a go jak szmacian± lalkê i rzuci³a w przepa¶æ bez dna, z mostu. Taki niby to kaprys, niby nic. Sta³ tak i mierzy³ Ciê przyg³upim a zarazem z³owrogim spojrzeniem.
Chakra za wcze¶niejszy post: 1040

By³em pod wra¿eniem ogromnej bestii a zarazem chcia³o mi siê ¶miaæ z wygl±du jej twarzy. Patrz±c na ni± jak i trzymaj±c w³óczniê w jednym rêku a tarczê w drugiej krzykn±³em w stronê bestii:
- Chod¼ tu g³upia poczwaro, no chod¼! -
Wiedzia³em, ¿e jest to dosyæ g³upie, jednak wiedz±c, ¿e mam na sobie Kawarimi trochê mnie pocieszy³o. Czekaj±c na jej ruch a pewnie bêdzie to bieg w moj± stronê zrobi³em to samo. Kierowa³em siê w stronê jego nóg. Wiedz±c i¿ przy jego sile tarcza za du¿o mi nie da rzuci³em j± do przodu aby znalaz³a siê dok³adnie za stworem. Biegn±c miêdzy jej nogami staram siê przeci±æ b±d¼ przebiæ wykorzystuj±c ca³± swoj± si³ê ¶ciêgno znajduj±ce siê na nodze potwora. Taki ruch powinien sprawiæ, ¿e bestia nie bêdzie mog³a poruszaæ jedn± z dolnych koñczyn. Gdyby natomiast bestia wcze¶niej zaatakowa³a to aktywacja kawarimi z tarcz± powinna sprawiæ i¿ bêdê za przeciwnikiem i równie¿ za wszelk± cenê bêdê stara³ siê uszkodziæ jakie¶ ¶ciêgno bestii.

chakra:
1040 - 100 = 940
Sprowokowa³e¶ bestiê do natarcia. Jak ¿e ten bez mózg by³ przewidywalny. Wykona³e¶ swój manewr z tarcz±, powiód³ siê w 100%. Wykonuj±c ¶lizg, zaatakowa³e¶ w³óczni± jego ¶ciêgna w ³ydce, by³ to ryzykowny ruch. Potwór zaatakowa³ swoim ostrzem w rêku, przebijaj±c ciê na wylot. Nast±pi³a podmiana z tarcz±, przebita na wylot, nawet kamienna posadzka by³a uszkodzona od ataku Trolla. Ty, znajduj±c siê za nim, wbi³e¶ mu w³ócznie w drug± nogê. Troll zawy³ z bólu i w¶ciek³o¶ci padaj±c na kolana. He³m zlecia³ z jego têpej, ³ysej g³owy. Chcia³ siê zamachn±æ i uderzyæ ciê t³ustym ³apskiem, ale zdo³a³e¶ uskoczyæ. Drzewiec gobliñskie³ broni uleg³ z³amaniu, tarcza le¿a³a pod kolanami potwora, by³e¶ bez orê¿a i tarczy. Co dalej. Widzia³e¶ jak têpa bestia obraca siê w twoj± stronê, chod¼ by mia³ siê czo³gaæ, ale dopadnie ciê, by³ w¶ciek³y, z pyska toczy³a siê gêsta bia³a piana. Sta³e¶ 7 metrów od czo³gaj±cego siê do Ciebie, potwora. Bitwa na mo¶cie nadal trwa³a, a jej wyniki nadal by³y zmienne.
Musia³em dobiæ owego stwora, nie mog³em byæ lito¶ciwy dla tego czego¶ co mia³o jeszcze czelno¶æ mnie atakowaæ. Szukaj±c jakiej¶ broni, a najlepiej kolejnej w³óczni, któr± móg³bym wbiæ dla stwora prosto w g³owê. Na wszelki wypadek nak³adam na siebie Kawarimi w celu obrony. Trzymaj±c w³óczniê w rêku biorê rozpêd by po chwili wyskoczyæ w górê z w³óczni± skierowan± w dó³ ku g³owie potwora. Mój cios ma wbiæ w³óczniê w jego g³owê, co powinno spowodowaæ natychmiastow± ¶mieræ. Lecz jeszcze na wszelki wypadek razem z wbit± w³óczni± u¿ywam obydwu nóg w celu zmia¿d¿enia czaszki. Patrz±c na konaj±ce zwierze, zwracam uwagê na sytuacjê dziej±c± siê u obroñców.

Chakra: 940 - 100 = 840
Na³o¿y³e¶ na siebie kawarimi. Rozejrza³e¶ siê dooko³a lecz nie znalaz³e¶ ¿adnej broni zdatnej do u¿ytku. Wycofywa³e¶ siê, potwór czo³ga³ siê do ciebie z coraz to wiêksz± w¶ciek³o¶ci±. Obroñcy radzili sobie coraz lepiej. Wiêcej gobliñskich ¿o³nierzy pada³o zraszaj±c posadzkê kamiennego mostu, sw± ohydn± krwi±. Ale ty mia³e¶ inny problem na g³owie, nie mia³e¶ broni a to co¶ do ciebie siê zbli¿a³o, by³o coraz bli¿ej.
¯adnej broni w takiej sytuacji, to by³o denerwuj±ce. Mia³em powoli do¶æ tego. Nie czekaj±c ani chwili d³u¿ej wyj±³em z kieszeni pozosta³e shurikeny i wyskakuj±c w górê skierowa³em je wszystkie z ogromn± si³± w g³owê bestii. Na wszelki wypadek spad³em jeszcze na jego g³owê z du¿ym impetem aby j± zgnie¶æ w razie czego.
Chakra: nadal bez zmian.
Wyskoczy³e¶ w powietrze wyrzucaj±c przy tym ostatnie shurikeny. Jashin najwyra¼niej faktycznie nad tob± czuwa³, bo dwa z kilku wyrzuconych broni, rani³y oczy bestii, uniemo¿liwiaj±c jej dalsze czo³ganie siê do Ciebie. Zada³e¶ mu jeszcze ¶miertelne kopniêcie, ³ami±c mu w ten sposób kark. Pad³ na ziemiê z hukiem. Wygra³e¶ to starcie. Krasnoludy równie¿ radzi³y sobie doskonale. Dzia³o spisywa³o siê doskonale. Wiêkszo¶æ zielonoskórych pad³o trupem lub uciek³o, zostali ju¿ tylko maruderzy i niedobitki z którymi ju¿ nie by³o wiêkszych k³opotów. Jeden z krasnoludów stan±³ na zaporze i zad±³ w róg, obwieszczaj±c tryumf. By¶ mo¿e by³ to przywódca. Nie oby³o siê jednak bez ofiar, mniej ni¿ po³owa pozosta³a po ca³ej bitwie (tych dobrych). Jednak wszystko zakoñczy³o siê sukcesem, w du¿ej mierze dziêki tobie.
Ciesz±c siê z zakoñczonej walki jak i równie¿ z tego, ¿e obroñcy obronili swój kraj zacz±³em zbieraæ wszystkie shurikeny i kuanie, które pozosta³y na polu walki. Gdy ta czynno¶æ powiod³a siê bez ¿adnych problemów podszed³em do cia³a bestii i nakre¶laj±c znak Jashina zacz±³em modliæ siê do swego Boga. Po wszystkim podszed³em do swoich rzeczy, czyli do ciê¿arków treningowych jak i równie do p³aszcza i katany i zacz±³em je nak³adaæ. Ciê¿arki wyl±dowa³y na nogach, katana na plecach a p³aszczem przykry³em samego siebie. Gdy ju¿ wszystko by³o gotowe ruszy³em w stronê owego osobnika, który dmucha³ w róg. Zbli¿aj±c siê do niego k³aniam siê nisko i mówiê:
- Witaj o wielki wojowniku -
Wykona³e¶ krwi± symbol swego boga. Rozpocz±³e¶ rytualne mod³y które trochê ci zajê³y. Po tej czynno¶ci zabra³e¶ siê za zbieranie swoich rzeczy. Krasnoludzi ju¿ zd±¿yli podobijaæ wszystkich, zajêci teraz spychanie truche³ z mostu. Gdy odnalaz³e¶ ju¿ swoje przedmioty, podszed³e¶ do przywódczy, brodatego ludu. -B±d¼ pozdrowiony! Wszak widzieli¶my twe czyny i odwagê w boju, zaiste jeste¶ jednym z wielkich! Jak Ciê zw± przyjacielu? Jeste¶my Ci wdziêczni za pomoc, a Ty i Twoja rodzina liczyæ na nas mog± a¿ do siódmego pokolenia!- Oznajmi³ dumnym i enigmatycznym tonem g³osu. Klik wygl±d. Czeka³ na Twoj± odpowied¼, przygl±daj±c siê jak id± prace.
- Zw± mnie Yoshimitsu o wielki, a Ciebie wspania³y wojowniku? -
Patrzy³em na zacnego wojownika i przygl±da³em siê jego posturze jak i pewno¶ci w jego zachowaniu. Czeka³em na jego odpowied¼ i by³em bardzo ciekaw jak siê przedstawi.
Wojownik chod¼ niskiej postury podszed³ do Ciebie i u¶cisn±³ Ci d³oñ, mocnym, wrêcz ¿elaznym u¶ciskiem, w d³oniach mia³ wiele mêstwa i si³y. -Zw± mnie Grimlard, Syn Garmila z Milornem. Rad jestem ¿e nam pomog³e¶.- Odszed³ na chwilê do sporej skrzyni znajduj±cej siê ko³o armaty. Wyj±³ z niej przepiêkn±, mieni±c± siê nawet w tych ciemno¶ciach, kolczugê. Poda³ Ci j±, by³a niezwykle piêkna, a jej wykonanie by³o i¶cie misterne. Zdziwi³a Ciê równie¿ jej lekko¶æ. -Proszê, oto kolczuga z naszego najcenniejszego stopu, mitrilu, warta tyle co dziesiêæ wsi i stadninê koni. No¶ j± z dum±, jako pami±tkê po tym chwalebnym zwyciêstwie.- Nie po¿egna³ siê, po prostu odszed³ od Ciebie i zabra³ siê do pomocy swym rodakom. Ju¿ mia³e¶ odej¶æ z sama kolczug±, gdy nagle zawo³a³ Ciê, jeszcze na chwilê do siebie. -Zaczekaj, a co mi tam, we¼ równie¿ to, bêdziesz móg³ z tego zrobiæ wspania³± broñ.- Powiedzia³, wrêczaj±c Ci trzy sztabki, identycznego stopu co z materia³ kolczugi. Po tym mog³e¶ ju¿ spokojnie odej¶æ, mia³e¶ daninê dla lidera Zielonych Modliszek, spe³ni³e¶ siê w boju i pod wzglêdem religii, nic tu po tobie, ruszaj w drogê.

[Kolczuga z Mitrillu, +20 wytrzyma³o¶ci wa¿y o po³owê mniej ni¿ zwyk³a kolczuga i jest niezwykle wytrzyma³a]
- Dziêkujê Ci za wszystko o wielki -
Po tych s³owach schowa³ kolczugê z mitrilu w taki sposób aby nikt nie móg³ jej zauwa¿yæ. Po chwili schowa³em równie¿ sztabki mitrilu i kieruj±c siê w stronê wyj¶cia wróci³em t± sam± drog±, któr± tu przyby³em. Po chwili znalaz³em siê przed kopalni± i ruszy³em na miejsce spotkania z owym osobnikiem.
<NMM>
Prosze jeste¶my! Rzek³em do mojego nowego towarzysza Yo... Albo przynajmniej uwa¿a³em go za towarzysza. Usiad³em na pobliskim kamieniu przypominaj±c sobie d³ug± i mêcz±c± drogê do tej kopalni, jednak... op³aca³o siê. Móg³bym tutaj spêdziæ ca³± reszte swojego ¿ycia... mo¿e... zbuduje sobie tutaj domek... pomy¶la³em czekaj±c a¿ Yo zacznie siê ekscytowaæ .
"Ciekawe co on ma na my¶li ci±gn±c mnie w takie tereny... tutaj chyba w ogóle ludzi nie ma" pomy¶la³em po czym spokojnie zacz±³em siê rozgl±daæ wokó³ siebie. "Ale mimo wszystko nie jest to najgorsze miejsce na ¶wiecie... ale co¶ nadzwyczajnego to te¿ nie" po tych przemy¶leniach postanowi³em zapytaæ o co¶ towarzysza :
-To miejsce nie wygl±da mi na kopalniê... spodziewa³em siê jaki¶ tuneli, ciemno¶ci... miejsc o¶wietlonych tylko za pomoc± lamp, ale ¿eby kopalnia by³a taka jak ta...- mówi³em krótko, w koñcu powiedzia³em tylko to co mi w³a¶nie przysz³o do g³owy. Po tych s³owach zacz±³em siê dalej rozgl±daæ, czekaj±c tym samym na odpowied¼ mojego towarzysza.
Widze, ¿e jeste¶ szczery do bólu... odpowiedzia³em ch³opakowi spogl±daj±c wysoko w górê, wlepiaj±c oczy w przelatuj±ce chmury... Mam przeczucie, ¿e bêdzie dzisiaj padaæ... pomy¶la³em spogl±daj±c na zbli¿aj±ce siê z daleka czarne Cumulusy congestusy. Chocia¿ mog³o to te¿ oznaczaæ co innego... mo¿e na¿ Bóg chce nam co¶ przekazaæ... rozmy¶la³em tak ca³y czas spogl±daj±c na niebo...
-Uwa¿am i¿ lepiej jest mówiæ prawdê ni¿ owijaæ w bawe³nê.- odpowiedzia³em do Horiuchiego. Nie mia³em w zwyczaju wprowadzaæ ludzi w b³±d.
-Widzê równie¿ ¿e lubisz takie spokojne miejsca jak to... to ci przyznam, ¿e mnie równie¿ napawa pewnego rodzaju przyjemno¶ci±.- stwierdzi³em dalej usiadaj±c niedaleko towarzysza tak abym móg³ spokojnie spogl±daæ na niego. Nie przychodzi³o mi do g³owy nic bardziej wymy¶lnego, a to zajêcie nad wymiar by³o fascynuj±ce i takie pe³ne zwrotów akcji... chmury kierowa³y siê to w jednym kierunku, to w tym samym, i tak na przemian...
Taaaak.... Takie miejsca... nape³niaj± moje cia³o energi± i spokojem... rzek³em do Yo wyprostowuj±c ju¿ krêgos³up. Postanowi³em wymy¶liæ jaki¶ temat do rozmowy. Ehh... chcia³bym dowiedzieæ siê o tobie co¶ wiêcej... Jak wiesz teraz prawie ka¿dy z nas posiada specjalne moce, zwi±zane z nasz± rodzin±... Posiadasz jakie¶?? Spyta³em z ciekawo¶ci± spogl±daj±c na jego... ubiór... Nie nawidzi³em kontaktu wzrokowego...
-Ach... co do zdolno¶ci to... nie wiem czy powinienem o tym mówiæ, ale podpowiem ci ¿e lubiê walkê za pomoc± mieczy, niestety ¿aden nie jest aktualnie w moim posiadaniu- mówi³em do¶æ szybko, ale tak¿e wyra¼nie tak aby towarzysz móg³ mnie zrozumieæ. Nie powiedzia³em mu o technikach mojego klanu, o tym ¿e jestem w³adc± wody, nie s±dzi³em i¿ mog± byæ to informacje które powinienem mówiæ na pierwszym spotkaniu... jednak on ma to co¶, ¿e nie wiem czemu, ale chcê mu ufaæ...
Walkê mieczem mówisz... szepn±³em sobie pod nosem. Odwróci³em siê do Yo nachwile plecami, poczym po paru sekundach, poda³em mu do rêki miecz. Jego ostrze ¶wiêci³o siê i iskrzy³o. Na pierwszy rzut oka nie mo¿na rozpoznaæ co to jest, a je¿eli nigdy na w³asne oczy nie widzia³o siê magmy, nie powinno siê rozpoznaæ tego materia³u. Tylko nie dotykaj ostrza... mo¿esz siê bardzo powa¿nie oparzyæ doradzi³em towarzyszowi u¶miechaj±c siê do niego...
Lekkie zdziwienie mnie ogarnê³o kiedy otrzyma³em do rêki miecz. Wydawa³ siê solidnie zrobiony...
-Jest super !- powiedzia³em po czym zacz±³em wymachiwaæ nim podstawowe ciosy w powietrzu. Po chwili us³ysza³em aby nie dotykaæ ostrza, co mnie zainteresowa³o.
-Skoro mam nie dotykaæ ostrza... zak³adam ¿e jest z jakiego¶ specjalnego materia³u ?- zada³em mu pytanie machaj±c tym mieczem jak dziecko które dosta³o co dopiero zabawkê w swoje rêce, zachwycaj±c siê ni±. "Naprawdê ciekawy miecz... sam nie wiem co o nim my¶leæ".
Kraj Ziemi by³ od zawsze kojarzony z przeró¿nego rodzaju ska³ami, które chc±c, nie chc±c ka¿dy z jego mieszkañców musia³ podziwiaæ na co dzieñ. Góra Oikos by³a jednym ze znaków rozpoznawczych tego miejsca. Wydr±¿one w niej tunele kopalni, szczególnie te opuszczone, by³y znakomit± okazj± do wpakowania siê w niez³e k³opoty.
Gdy w najlepsze sobie gawêdzili¶cie, ziemia zadr¿a³a. W jednej chwili wszelkie d¼wiêki przyrody ucich³y, by w parê sekund potem zast±pi³ je odg³os pêkaj±cych ska³, oraz osuwaj±cych siê kamieni. Tu¿ obok Was ziemiê przeciê³o pêkniêcie, szczelina zaczê³a siê rozszerzaæ, wokó³ panowa³ chaos. Wszystko dr¿a³o do tego stopnia, ¿e ciê¿ko by³o ustaæ. Niedaleko znajdowa³ siê szyb prowadz±cy do jednej z kopalni, jednak czy rozs±dnie by³o szukaæ tam schronienia? By³a te¿ nieopodal pusta przestrzeñ, gdzie chyba nie grozi³o przygniecenie ogromnym g³azem spadaj±cym z góry. Na pewno pozostanie w tym miejscu, w którym obecnie siê znajdujecie nie by³oby niczym rozs±dnym. W miejscu, gdzie powsta³a szczelina grunt zapad³ siê w dziwny sposób, jakby pod nim by³a pusta przestrzeñ. Trzêsienia ziemi zwykle d³ugo nie trwaj±, ale swoj± gwa³towno¶ci± nadrabiaj± to bez trudu. Gdzie¶ z gór zaczê³a schodziæ kamienista lawina, s³ychaæ by³o osuwaj±ce siê kamienie.
Na pocz±tku by³em przera¿ony ca³±, t± sytuacj±. By³em tak zdezorientowany, ¿e od razu zacz±³em uciekaæ w pobliskiego tunelu, nie zwracaj±c u wagi na to co zrobi Yo. Mimo, ¿e ¿yje w tej wiosce 17 lat, nigdy jeszcze czego¶ takiego nie widzia³em...
-Yo chod¼ tutaj!!! Krzykn±³em do towarzysza, gdy ju¿ siê uspokoi³em stoj±c w "Bezpiecznym" tunelu. S³ysza³em staczaj±ce siê gruzy kamieni... Wiedzia³em, ¿e nie jest to dobra wiadomo¶æ...
Kiedy zaczê³a dziaæ siê siê do¶æ dziwna sytuacja, nie wiedzia³em chwilowo jak zareagowaæ.
"Ciekawe maj± te miejscówki..." Zd±¿y³o mi przej¶æ przez my¶l po czym widz±c i¿ Horiuchi ruszy³ w kierunku niedalekiego tunelu, stwierdzi³em i¿ lepiej bêdzie kiedy pobiegnê za nim, zazwyczaj we dwóch s± wiêksze szanse na prze¿ycie. Kiedy znajdê siê ju¿ obok Horiuchiego mówiê :
-Czêsto zdarzaj± siê tutaj takie nag³e wypadki... czy to co¶ nowego?- zapyta³em go po czym czekaj±c na odpowied¼ zacz±³em siê spokojnie rozgl±daæ po tunelu, co chwilê patrz±c czy sufit nie zaczyna spadaæ nam na g³owy... nie by³aby to za ciekawa informacja, chocia¿ ci±gle mam nadziejê i¿ ten tunel zdo³a nas ochroniæ, a mo¿e lepiej by³o wybraæ inn± drogê ucieczki...
Ziemia w miejscu, w którym jeszcze parê chwil temu stali¶cie, rozpêk³a siê wzd³u¿ szczeliny i zapad³a, w tym miejscu musia³a byæ pusta przestrzeñ. Tymczasem wokó³ Was stoj±cych w tunelu sypa³ siê py³, oraz drobne kamienie. Stare korytarze kopalni by³y wspierane drewnianymi stemplami, tote¿ stanowi³y nieco lepsz± ochronê od naturalnego tworu przyrody. Ponad Wami przewala³y siê tony kamieni sun±cych po zboczu i po chwili wzbi³a siê chmura py³u towarzysz±ca zawalaj±cemu siê wej¶ciu do jaskini. Ha³as by³ og³uszaj±cy, a py³ dusi³ wdzieraj±c siê do ust i gard³a wraz z haustami powietrza. Po jakim¶ czasie ziemia przesta³a dr¿eæ i wszystko ucich³o. Stoj±c w kompletnych ciemno¶ciach mogli¶cie stwierdziæ, ¿e wej¶cie jest zasypane. Ponadto, chocia¿ wokó³ wszystko przesta³o niepokoj±co siê trz±¶æ, to... s³ychaæ by³o odg³os ocierania kamienia o kamieñ i musia³y byæ to naprawdê spore g³azy. Jak na razie jednak jest ciemno, py³ dopiero powoli opada, a Wy stoicie przed osypiskiem, maj±c za plecami nieznane korytarze zamkniêtej kopalni.
Ca³y czas obserwuj±c bardzo nie ciekawy rozwój sytuacji nagle w nasz± stronê skierowa³a siê olbrzymia ilo¶æ py³u, wtedy odruchowo obróci³em g³owê w drug± stronê, kilka razy przy tym kaszl±c, chc±c wykrztusiæ z siebie py³ który zd±¿y³ dostaæ siê do mojego organizmu. Po chwili jednak zapanowa³a cisza, stara³em siê byæ spokojny. Py³ opad³, a w ¶rodku panowa³a totalna ciemno¶æ, niestety nie mam przy sobie nic czym mo¿na by roz¶wietliæ sobie tunel. Podchodz±c do wyj¶cia gdzie teraz le¿a³a sterta g³azów powiedzia³em do towarzysza :
-Têdy raczej nie przejdziemy, chc±c nie chc±c musimy udaæ siê wg³±b tych jaskiñ... przecie¿ musi byæ gdzie¶ tutaj drugie wyj¶cie !- czeka³em teraz na to co powie towarzysz, i je¿eli zgodzi siê ze mn± i¿ powinni¶my udaæ siê wg³±b tunelu ruszam powolnym krokiem ca³y czas trzymaj±c siê blisko ¶ciany, tak abym móg³ jedn± rêkê prowadziæ po ¶cianie, drug± wyci±gniêt± przed siebie. Nie mia³em innego pomys³u na dzia³ania w takich warunkach, jest to pierwszy raz kiedy znajdujê siê w takiej sytuacji, ale ja bynajmniej nie mam predyspozycji do okapania sobie wej¶cia, wiêc wielkiego wybory raczej nie mam.