grueneberg

Ma³a wioska w której mieszkaj± zwykli cywile + paru shinobi którzy opu¶cili swoje wioski. Wodzem jest bardzo potê¿ny shinobi.


Wi wchodzi do wioski. W razie ataku u¿yje kawarimi z kunaiem , którego wcze¶niej wyrzuci w przód. Je¶li nic siê nie dzieje idê do przywódcy wioski.
Zanim jeszcze wszed³e¶ do wioski zza g³azu wylecia³ na ciebie do¶æ du¿y kolo. Ruszyli na niego stra¿nicy w wioski jednak jednym ruchem ich pokona³. Kiedy chcia³e¶ u¿yæ kawarimi to oberwa³e¶ czym¶ w g³owê jednak nic ci nie jest. Go¶æ krzykn±³:
-Kuchiose Chikao no Jutsu- obok niego pojawi³y siê dwa cia³a. Jedno z nich stoj±ce 20m od ciebie zaczê³a sk³adaæ pieczêci i wystrzeli³o w ciebie goukakyu no jutsu.
*Jezuzz* - my¶li Wi dostaj±c w g³owê. No wiêc okre¶l mi czy tu jest woda jak daleko stoi go¶æ itd. Wiêc u¿ywam szybko¶ci do odskoczenia do kuli ( w prawo). Dalej mokuton no justu do z³apania g³ównego cia³a go¶cia. Potem u¿ywa³ moku jouheki ¿eby ich wszystkich z³apaæ do ¶rodka. Jakby go¶æ siê wyszarpn± korzenie z³api± go znowu. Potem wskakuje na kopu³ê i krzyce: MOKUTON NO JUTSU!!. W ¶rodku wyskakuje pe³no ostrych , twardych drewnianych pali , które po zniszczeniu znowu atakuj±. Przy okazji Wi tworzy moku bunshina , który z podziemia przekuwa g³ówne cia³o go¶cia.
Dalej w razie ataku u¿ywam 2x kawarmi. Najpierw Moku kawarimi z cia³em stra¿nika i rzucam kunai w lewo. I potem z tym kunai 2 w razie kolejnego ataku.


Zamkn±³e¶ w kopule dwóch go¶ci bo trzeci zrobi³ kawarimi z kamieniem. Po kawarimi zrobi³ Kuchiose Chiako no Jutsu i wszystkie trzy cia³a znów s± bezpieczne i wycelowa³y w ciebie trzy kule ognia. Jednak uda³o ci siê zrobiæ kawarimi ale nie z przeciwnikiem bo nie by³o czasu a z klonem który jest zniszczony. Stoicie teraz 50m od siebie.
Dobra gnoju czego ty ode mnie chcesz- wykrzykn± Wi. Jednak nie czeka³ na odpowied¼ u¿y³ mokuton no jutsu ¿eby przez ca³y czas drêczyæ tego go¶cia. Niech ucieka. Jako, ¿e widzia³em prawdziwe cia³o celuje tylko w nie. Je¿eli zaatakuje wybije siê w górê mokuton no jutsu. Clon zaatakuje 2 cia³a pozosta³e cia³a znienacka , gdy nikt siê tego nie bêdzie spodziewa³. Jest on pod t± wielk± kopul±. W razie jego dalszych ataków bêdê atakowa³ mokutonem ale tym razem wystrzelonym z mego cia³a. Je¿eli siê skoñczy tragicznie wyci±gnê miecz i wtedy zacznê prawdziw± walkê.
Jedno cia³o siê po¶wiêci³o a dwa pozosta³e zaatakowa³y cie. Jeden u¿y³ daitoppy a drugi ryuuka no justu co zrobi³o ogromn± falê ognia. W ostatniej chwili zrobi³e¶ kawarimi jednak jeste¶ poparzony w nogê. Jedno cia³o przeciwnika nie ¿yje a reszta jest w pe³ni formy. Aktualnie jeste¶ jakie¶ 100m od nie a oni nie widz± gdzie jeste¶.
Jako , ¿e mnie niewidzi ani clona te¿ nie to Clon u¿ywa super mocnego Mokuton no jutsu i znika. U¿y³ na to wszystkiego co mia³ wiêc drewno jest bardzo twarde i ciê¿kie do zniszczenia nawet ogniem. Oba cia³a zosta³y ca³e oplatane po czym zaciskane. Trwa³o to setne sekundy , prêdko¶æ by³a wielka. Ja (prawdziwy) u¿y³em moku jouheki ¿eby ich obwi±zaæ i z drewna stworzy³em co¶ na wzór piaskowej trumny , która zaczê³a ich zaciskaæ. Ale to nie by³a g³ówna broñ. Z tego Co clon stworzy³ wysz³y drewienka ostre jak szpilki , które przebi³y ich cia³a na wylon. (Serce , mózg , w±troba, rdzeñ krêgowy). Wszystko. W razie ataku podmieniam siê z jakim¶ kamyczkiem na polu walki (kawarimi)
Zabi³e¶ obu jednak cia³o które rzekomo nie ¿y³o wsta³o i zaatakowa³o cie przebijaj±c ci rêkê. Potem jednak umar³o. Mo¿esz i¶æ dalej
No wiêc przeszukuje wszystkie cia³a a na rêkê zak³adam ówcze¶nie znaleziony banda¿ co tamuje krwawienie. Jak przeszukam cia³a i mo¿ne co¶ znajdê to idê w kierunku domu przywódcy wioski.
Nic nie znalaz³e¶. Przywódca wzi±³ od ciebie list i wrêczy³ ci nagrodê.
To nie by³o za trudne wiêc uznajmy ¿e misja rangi C
300Y
45Pch
4 do statystyk
Wi dziêkuje za nagrodê i biegnie w swoj± stronê ¿egnaj±c siê z dzieckiem , które wysz³o mu pogratulowac wykonanej misji.

Dodane po 34 sekundach:

NMM
Biegne równin± w kierunku najbli¿eszej wioski...
<NMM>
Natrafi³ na to miejsce przypadkiem w drodze przeszed³ przez wioskê i zosta³ zatrzymany przez 3 shinobich z którymi chwilê porozmawia³ i wyt³umaczy³ co tutaj robi. Po chwili przeszukano go i sprawdzono dok³adniej kim jest gdy okaza³o siê ¿e jest zwyk³ym chuuninem puszczono go dalej a nawet dano mu kulkê ry¿ow± na drogê. Po chwili machaj±c z daleka szed³ w stronê Suny. <NMM >
Kai wszed³ do wioski i popatrzy³ na domki, a raczej na ludzi przy domkach, czy mo¿e w której¶ z nich nie rozpozna Pana H. Nie znalaz³ nikogo podobnego wiêc skierowa³ siê w stronê domów, aby je "przeszukaæ". Biega³ od domu, do domu, od drzwi do drzwi i pyta³ mieszkañców, czy mo¿e go nie widzieli. Zastanawia³ siê jak wygl±da most nieba i ziemi, gdy¿ nigdy na nim nie by³. Jak zwykle z Panem H mo¿na siê du¿o nauczyæ ... Ca³y czas szuka³....
Wioska nie nale¿a³a do najwiêkszych, ot kilkana¶cie domków, ka¿dy ró¿ny, budowane bez ¿adnego konkretnego planu. Je¶li by kto¶ popatrzy³ z góry na wioskê, przypomina³aby rozrzucone rêk± bóstwa ko¶ci do gry, rozmieszczone przypadkowo.
Ludzi nie by³o zbyt wielu, a jeszcze mniej chcia³o w ogóle otworzyæ Ci drzwi. W koñcu jednak jedne z nich otworzy³y siê, stanê³a w nich kobieta w ¶rednim wieku, zza niej doszed³ Ciê p³acz ma³ego dziecka.
- Tak? Chodzi Ci o Pana architekta? Jest tam... - wskaza³a Ci rêk± kierunek - Dopatruje budowy domu ma³¿eñstwa Miyahara, tam go na pewno znajdziesz... a teraz... - przewróci³a oczami i zamknê³a drzwi, wracaj±c do p³acz±cego dziecka.
Teraz ju¿ wiedzia³e¶, gdzie te¿ znajduje siê poszukiwany przez Ciebie cz³owiek. Poszed³e¶ zatem we wskazanym kierunku i ju¿ po chwili dostrzeg³e¶ bambusowe rusztowanie, zaimprowizowany ¿uraw i paru mê¿czyzn uwijaj±cych siê wokó³ nieukoñczonego jeszcze domu, nie mia³ on dachu i jednej ze ¶cian, budowany by³ z bali wzmacnianych kamieniem. Pana Harukiego dostrzeg³e¶, a raczej us³ysza³e¶ w³a¶ciwie od razu. Z uniesion± rêk± gestykulowa³, wskazuj±c na budynek. Sta³ przy drewnianym stoliku, przed nim le¿a³ arkusz papieru. Komenderowa³ buduj±cymi jak majster pierwszego sortu, dostrzegaj±c i gani±c od razu wszelkie przejawy niesubordynacji podniesionym g³osem.
Kai wiedzia³ ju¿ gdzie znajduje siê P Haruki, od razu rozpozna³ go po g³osie, by³ on niski i gro¼ny. Ch³opak podszed³ do sto³u przy którym sta³ pan architekt i powiedzia³ - Oto stawiam siê na pañsk± pro¶bê - Po czym u¶miechn±³ siê i popatrzy³ na "dom", którego jeszcze nie mo¿na by³o nazwaæ domem. Kai popatrzy³ na plany i ponownie na budynek, ró¿ni³y siê trochê, ale mo¿e reszta ma byæ dobudowana w kolejnych fazach stawiania ? Kai czeka³, a¿ jego pracodawca w koñcu zareaguje, a nast±pi³o to dopiero po paru minutach. Pan Haruki by³ zapracowany, wiêc Kaiego nie dziwi³a jego chwilowa g³uchota i niewra¿liwo¶æ na otoczenie. Kai ca³y czas pamiêta³ wcze¶niejsz± misjê, musi pó¼niej porozmawiaæ o zdrowiu Pana Haruki.
- To nazywacie zapraw±? Nawet kaszka dla dzieci jest gêstsza! - gani³ mê¿czyzn mieszaj±cych w³a¶nie zaprawê w wielkim wiadrze - Dosypcie... tak, nie za du¿o... - obserwowa³ jak odmierzaj± materia³. W koñcu jak by³ zadowolony z ich pracy, odwróci³ siê do Ciebie.
- A niech mnie, m³odzieñcze... dobrze Ciê widzieæ. Ten ¶winiooki pos³aniec jednak Ciê odszuka³. Ju¿ s±dzi³em, ¿e bêd± to najgorzej wydane pieni±dze... ale nie mia³em innego pod rêk±. Opowiadaj, jak minê³a podró¿... A Wy tu siê nie obijaæ! - doda³ zdecydowanym g³osem, kieruj±c s³owa do pracuj±cych - Poczciwi, ale o budownictwie nie maj± pojêcia... - pokrêci³ g³ow±, po³o¿y³ rêkê na Twoim ramieniu.
- Usi±d¼my... porozmawiajmy - wskaza³ na krzyw± ³awkê pod sklecon± po¶piesznie szop± na narzêdzia.
Có¿ trochê d³uga i mêcz±ca, ale du¿o razy ju¿ szed³em t± drog± - Powiedzia³ i usiad³ na wskazanej ³awce - W Iwie nie ma ju¿ do¶wiadczonych budowlañców, wszyscy wyjechali do innych krajów - Powiedzia³, sk±d to wiedzia³ ? Wyczyta³ w dokumentach wioski. Patrz±c na budowê Kai powiedzia³ do Pana Haruki - Jak pana zdrowie ? - Zapyta³ i odwróci³ wzrok na Pana H. Ciekawy by³ co im siê przydarzy na mo¶cie nieba i ziemi. Mia³ nadziejê, ¿e nie bêdzie to co¶ w stylu kopalni, poniewa¿ tak g³êboko pod ziemi± czu³ siê niepewnie. £awka by³a strasznie niewygodna, ale to mo¿e byæ spowodowane przyzwyczajeniem do skórzanego fotela w Gabinecie. Ch³opak czeka³ na odpowied¼ Pana Harukiego.
- Jak na moje spostrze¿enie, to jednak wymarli zwyczajnie, ¶mierci± naturaln±. Bo warto Ci wiedzieæ mój ch³opcze, ¿e te okolice s³ynê³y nie z niczego innego, a w³a¶nie z budowli kamiennych. Maj±c pod rêk± takie ilo¶ci tego materia³u, miejscowi rzemie¶lnicy specjalizowali siê ze wszystkim co z kamieniem zwi±zane. Czy to rze¼by, czy w³a¶nie budowle. Póki nie zaczêto na wiêksz± skalê wytwarzaæ cegie³ i sprowadzaæ drewna z zalesionych terenów, kamieniarze mieli tutaj raj na ziemi. Kamieñ jest trwa³ym materia³em, ale o wiele trudniejszym w obróbce ni¿ drewno, czy w³a¶ciwie gotowa do spojenia ceg³a. Jak widzisz u¿ywamy podczas budowy kamiennych klocków, pochodz± z pobliskich kamienio³omów. Dostêpno¶æ kamienia jest ogromna i wierzê, ¿e w odpowiednich warunkach przemys³ kamieniarski móg³by siê odrodziæ. A przecie¿ to nie oznacza spowolnienia... we¼my na ten przyk³ad odpowiednie zaplecze w postaci maszynerii tn±cej i formuj±cej kamieñ w odpowiednie bry³y. Poza tym taki marmur wygl±da dobrze nie tylko w postaci kafelków na ¶cianie wystawnej ³azienki - przerwa³ na chwilê, pokiwa³ g³ow± - Tak, tak... ze zdrowiem w porz±dku, kazali mi siê nie przemêczaæ zbytnio, nie denerwowaæ, dali chyba z tuzin ró¿nych tabletek i pogrozili palcem. Mam przez to ca³e zamieszanie pewne opó¼nienia... oczywi¶cie uprzedzi³em o tym listownie, ale na szukanie zastêpstwa nie mia³em ju¿ czasu... - popatrzy³ w stronê budowy - Pozostawiê im plany i wskazówki... zamierzam tu wróciæ i sprawdziæ jak sobie radz±. A póki co, czeka nas wyprawa na tereny Kusy, jak siê na to zapatrujesz? - zapyta³, odwracaj±c siê do Ciebie.
Có¿ to prawda te tereny s± najbogatsze w kamieñ, chyba z ca³ego ¶wiata Shinnobi - Powiedzia³ zamy¶laj±c siê lekko, kiedy Pan Haruki powiedzia³ mu co nieco o ich wyprawie do Kusy, Kai popatrzy³ po kieszeniach i powiedzia³ po chwili - Ekwipunek w porz±dku, a nastawienie te¿ niczego sobie - I u¶miechn±³ siê. £awka wpija³a mu siê w plecy i cztery litery, a jednak nie dawa³ tego po sobie poznaæ. Czeka³, a¿ Pan Haruki wyda bezpo¶redni rozkaz wyruszenia w podró¿...
- W takim razie... - d¼wign±³ siê z ³awki - Idê po rzeczy, powiem komu trzeba o tym, ¿e wyruszam, a Ty na mnie tu poczekaj - jak powiedzia³, tak zrobi³. Najpierw podszed³ do budowlañców, wskazuj±c im to na plany, to na budynek, wyja¶nia³ im dosyæ d³ugo i jeszcze d³u¿ej dopytywa³, czy zrozumieli. Nastêpnie poszed³ gdzie¶, zapewne do swojego domku, który tu zajmowa³. Wróci³ niebawem ze swoj± ogromn± torb±.
- No to jestem gotowy. Prowad¼ zatem, chcia³bym siê zatrzymaæ jeszcze gdzie¶ na ³±kach Kusy, zatem we¼ to pod uwagê wybieraj±c drogê. Je¶li znasz na to dobre miejsce, to tam siê zatrzymamy na odpoczynek. Potem bêdzie du¿o roboty, mam w torbie linê, trzeba bêdzie zwiesiæ siê pod mostem obejrzeæ go dok³adnie. To dosyæ... charakterystyczne miejsce, ale to ju¿ potem. Je¶li bêdziesz ciekaw, to podczas odpoczynku opowiem Ci co nieco - skin±³ g³ow±, czeka³ a¿ ruszysz.
Kai wsta³ i czeka³ na Pana H, gdy ten wróci³, Kai zdziwi³ siêna widok jego wielkiej wypchanej torby. Musia³ na niego d³ugo czekaæ, gdy¿ t³umaczy³ on do¶æ d³ugo swoim pracownikom co i jak maj± robiæ, ale ich miny wskazywa³y na to, ¿e chyba nie zrozumieli wszystkiego. Kai wraz z Panem Harukim, wyruszy³ do Kusy, po jakich¶ 10 minutach znikli ju¿ za horyzontem. Kai mia³ nadziejê, ¿e jak najszybciej dotr± do Kusy i skoñcz± z powodzeniem misjê. Przez ca³± drogê KAi siê nie odzywa³, nie by³ smutny, po prostu nie mia³ pomys³u na rozmowê. W koñcu doszli do ³±k obok Kusy.

NMM
Wraz z panem Harukim, ponownie weszli do wioski, Kai doprowadzi³ pana Harukiego do sto³u z planami budynku i usiad³ na ³awce obok szopy. Mo¿e pan Haruki ma dla niego jeszcze jakie¶ zadanie ? Na razie Kai wylegiwa³ siê na niezbyt wygodnej, aczkolwiek dobrze dzia³aj±cej na zmêczenie, ³awce. Torba pana Harukiego spoczywa³a zaraz obok na ³aweczce, jednak Kai mia³ na ni± oko. Ta wioska jest dosyæ biedna i nie wiadomo, czy kto¶ mo¿e przypadkiem nie ukradnie torby. Kai czeka³ dalej na kolejne polecenia, b±d¼ podziêkowania, w wypadku gdyby by³ to koniec misji. Zmêczenie zaczyna³o powoli go dopadaæ, a praca do góry nogami, sprawi³a, ¿e dosta³ migreny. Zacz±³ sobie rozmasowywaæ skronie, w ten sposób zmniejszaj±c uczucie bólu.
Zd±¿y³o siê ju¿ przez ten czas ¶ciemniæ, przy budowie ju¿ nikogo nie by³o, w oknach okolicznych domostw pali³y siê ¶wiat³a, stolik na którym le¿a³y wcze¶niej plany by³ pusty.
- No to dotarli¶my - u¶miechn±³ siê Twój towarzysz i przeci±gn±³ siê - Doprawdy... tereny Kusy s± dla mnie zdecydowanie zbyt gor±ce. Dobrze, ¿e nie byli¶my zmuszeni zostaæ tam na d³u¿ej. Pozosta³o mi tylko wys³aæ raport i poczekaæ na odpowied¼. Dziêki Ci za pomoc, pewnie masz jeszcze mnóstwo zajêæ, jak to Wy tam ninja macie w zwyczaju. Je¶li bêdê mia³ jak±¶ pracê, to na pewno siê do Ciebie zwrócê - pokiwa³ z u¶miechem g³ow±, poklepa³ Ciê po ramieniu. Siêgn±³ do swojej torby i starannie odliczy³ sumkê.
- O tak, zas³u¿y³e¶ sobie - wrêczy³ Ci pieni±dze - A mi czas ju¿ do domu i po³o¿yæ siê spaæ, w koñcu w moim wieku trzeba o siebie dbaæ, czy¿ nie? - mrugn±³ do Ciebie i ciê¿ko westchn±³ - Do zobaczenia Kai! - kiwn±³ Ci jeszcze rêk±, zarzuci³ torbê na ramiê i poszed³, pewnie w kierunku swojego domu. Nad Tob± by³o rozgwie¿d¿one niebo, upa³ ju¿ na pewno nie bêdzie przeszkadza³ Ci w podró¿y, tylko przyda³oby siê co¶ zje¶æ, a w tej wiosce chyba nie mieli baru...

Zakoñczono misjê rangi C, otrzyma³e¶ 225y, 3pkt statystyk do rozdania i 30pch.
Kai odwdziêczy³ u¶miech, po czym wsta³ i powiedzia³ - To ja dziêkujê, bêdê czeka³ na informacjê od pana, Haruki - senpai - po czym u¶cisn±³ mu d³oñ, wzi±³ pieni±dze i odszed³. Przez ca³± drogê my¶la³, jak ³atwo minê³a mu misja, to dobrze, ¿e nie musia³ walczyæ, tylko rozwi±za³ sprawê dyplomatycznie. W koñcu znikn±³ z pola widzenia, jednak wcale nie opu¶ci³ wioski, usiad³ na jednym z drzew. Dopiero po godzinnym odpoczynku na ga³êzi jednego z drzew, zszed³ i powêdrowa³ w stronê Konohy, jednak wcale do niej nie zmierza³.

NMM
W powietrzu, Atsui, mimo upewniania siê, i¿ z Tanuki wszystko jest w porz±dku, o wiele bardziej by³ zainteresowany obserwacj± terenu, tylko raz mówi±c co¶ do radyjka. Nie chcia³ siê zbli¿aæ do wielkich o¶rodków mieszkalnych, ale jednak w którym¶ miejscu, musia³a dokonaæ siê magiczna przemiana. Po krótkiej podró¿y, wskaza³ palcem zbiórkê kilku domków, po czym nie pytaj±c towarzyszki o zdanie, stwierdzi³:
-"L±dujemy"- daj±c w ten sposób znak, aby Ta dobrze siê czego¶ chwyci³a. I ju¿ po chwili, królewska, gadzia krew, momentalnie obni¿y³a Swój lot, niemal¿e pionowo schodz±c do l±dowania. Mimo gro¼nego wygl±du, bardzo g³adko i równo wyl±dowa³, mniej wiêcej po ¶rodku wioski, ¶ci±gaj±c na Siebie uwagê okolicznych mieszkañców. I tym razem, rzucaj±c gro¼ne spojrzenie dooko³a, Atsui zszed³ jako pierwszy, nie wyci±gaj±c broni. Ca³a figura i tak prezentowa³a siê dostatecznie gro¼nie. Upewniwszy siê, i¿ równie¿ tym razem, grunt jest odpowiedni, znów poda³ Tanuki d³oñ, zapraszaj±c j± na ziemiê. Rozgl±daj±c siê woko³o i czekaj±c na jak±¶ reakcjê, ze strony tubylców, zapyta³:
-"Zdecydowa³a¶ ju¿, w Kogo... b±d¼ co, zamierzasz siê przeistoczyæ?"- pytanie wypowiedziane cichym tonem, mo¿e nieco ¿artobliwe, ale jednak ca³kowicie powa¿ne. Oznacza³o równie¿ mo¿liwo¶æ dopasowania siê, do prawie ka¿dej sytuacji.
Smoczysko opad³o spokojnie, bezproblemowo na ziemiê po kolejnych minutach lotu. Po raz kolejny ch³opak, jako pierwszy, zeskoczy³ na ziemiê, rzucaj±c mieszkañcom gro¼ne, burzliwe spojrzenie, jakby nim ich uciszaj±c, mo¿e nawet zastraszaj±c? Po raz kolejny ta sama, przyjazna d³oñ wysunê³a siê w jej kierunku w d¿entelmeñskim ge¶cie pomocy. Po raz kolejny na d³oni tej z³o¿ona zosta³a i d³oñ dziewczyny, po raz kolejny zsunê³a siê ona, z gracj± w³a¶ciw± swojej sobie, po pokrytej ³uskami skórze smoka... Ciche tupniêcie jej pantofli odbi³o siê g³uchym echem o ziemiê, nikn±c gdzie¶ tam, miêdzy szemraj±cym t³umem...
-W³a¶ciwie to... - w³a¶ciwie to nie zastanawia³a siê jeszcze nad tym, choæ czasu mia³a pe³no. Kim wiêc bêdzie? Niebieskie oczy, mo¿e zielone? A mo¿e fioletowe w³osy? Nie, nie... Wszelkie wariacje artystyczne trzeba odstawiæ na bok, nie rzucaæ siê w oczy... Wola³a jednak nie przemieniaæ siê w ¿adn± znan± sobie osobowo¶æ, chocia¿by dlatego, ¿e wszystkie by³y zbyt dobrze znane, zbyt ³atwo by³o je nazwaæ, rozpoznaæ, nawet przez mieszkañców prowincji...
-W³a¶ciwie to... - zaczê³a ponownie, równie¿ przyciszonym tonem - ...potraktuj to jak "niespodziankê"... - i jakby na potwierdzenie w³asnych s³ów, wyszepta³a jeszcze, bezg³o¶nie - ...tak, w³a¶nie tak. Jak niespodziankê...
Wszyscy na was patrzyli z dziwna mina, w koñcu ma³o kto lata na smoku i jeszcze l±duje na ¶rodku wioski. Do Tanuki podbieg³y dwie dziewczynki, mia³y one mniej wiêcej piec do sze¶ciu lat. Jedna dziewczynka ma³a w d³oni "wianek z ró¿" który chcia³a podarowaæ w³a¶nie dla Tanuki. - Plose Pani! to dla pani! Krzyknê³a. Druga dziewczynka za¶ z³apa³a za rêkaw Atsui i zada³a mu pytanie. - Co to jest? plose pana? W koñcu podesz³a do was para, ³adna kobieta '³adniejsza od Tanuki ' i mê¿czyzna w ³adnej szacie. - Uko, Sensen dajcie im spokój... powiedzia³a piêkna pani. - Witajcie podró¿nicy, zaszczyt was go¶ciæ a to jeszcze ze smokiem! w³a¶nie dzisiaj u nas jest ceremonia, ¦wiêto Smoków. Macie Smoka... i to jeszcze prawdziwego! Mê¿czyzna popatrzy³ na smoka z zachwycenia i niedowierzaj±co. - To musi byæ... technika "przywo³ania". Podsumowa³, by³o widaæ ze zna ta technikê. - Pozwólcie ze my was ugo¶cimy, dostaniecie po¿ywienie, ubrania! *Plask-Plask* mê¿czyzna klapn±³ d³oñmi dwa razy a obok was pojawi³y siê cztery m³ode dziewczyny trzymaj±c ciuchy i jedzenie w d³oniach. - Proszê sobie wybraæ!
Atsui zdaj±c Swoje pytanie, w ¿adnym wypadku, nie liczy³ na tak skomplikowan± i pe³n± wypowied¼. Dlatego przys³uchiwa³ siê jej z nale¿ytym zdziwieniem i uwag±, g³ównie wy³apuj±c o dziwo, tylko te najcichsze i bezg³o¶ne s³owa. "Niespodzianka". Uhm, mia³ ju¿ wyrobione zdanie, na temat niespodzianek, tym bardziej, je¿eli maj± one dotyczyæ osobistego bezpieczeñstwa. Ale czy nie by³o by to przeciwieñstwo poprzednich postanowieñ? Hipokryzja, spowodowana ostatecznym rozs±dkiem? Przemy¶lenia te, przerwa³y dwie mniejsze kobietki, które swoj± spontaniczn± rado¶ci± zasypa³y Tanuki kwiatami. Uroczy widok, po³±czony ze zgubn± i niewinn± ciekawo¶ci±. Tym urzeczony, mia³ ju¿ udzieliæ odpowiedzi, kiedy pojawi³ siê kto¶ mo¿e bardziej kompetêtny, ale równie naiwny. Wys³uchawszy odpowiedzi, zdecydowa³ i¿ ca³e to przedstawienie to nieco za du¿o. Jego znudzenie do takich oficjalnych czynno¶ci, udzieli³o siê równie¿ Smoczemu Lordowi, który zarzucaj±c szyj±, wyda³ z Siebie potê¿ny ryk, oprócz tego zbytnio siê nie poruszaj±c, by nie prowokowaæ niepotrzebnych ofiar. Kiedy podniecenie ju¿ nieco opad³o, leniwie spojrza³ na "przewodnicz±cego", po czym zacz±³ dyktowaæ Swoje warunki, niskim nieznosz±cym sprzeciwu g³osem:
-"Bez scen. Jeste¶my na nie zbyt skromni, a pragniemy jedynie krótkiego postoju, oraz podstawowych ¶rodków higieny."- Po czym ju¿ Nas nigdy wiêcej nie zobaczycie, pcha³o siê na usta, ale by³o ju¿ zbyt oczywiste. To na pewno nie pierwsza taka wizyta w tej wiosce, zreszt± znaj± podstawowe techniki, wiêc ju¿ musieli go¶ciæ kogo¶ tego pokroju. I z pewno¶ci± s± do tego przygotowani. O ile on móg³ uniwersalnie przebraæ siê tutaj, na ¶rodku placu, a nastêpnie jedynie zmyæ zmêczenie odrobin± ¶wie¿ej wody, o tyle Pani Hokage, z pewno¶ci± potrzebowa³aby wiêcej czasu, wiêkszego pomieszczenia, wiêkszego lustra, wiêkszej ilo¶ci ciep³ej wody. Mimo wszystko, by³ jednak ciekawy obiecanej "Niespodzianki"., albo mo¿e nie raczej, nie chcia³ przebywaæ tutaj zbyt du¿ej ilo¶ci czasu...
Powitanie wywo³a³o u niej... Zmieszanie. Widoczne zmieszanie. Po prostu... By³o tak szczere, nieprawdopodobne i ciep³e, TAK NIEPRAWDOPODOBNIE, i¿ musia³a wyraziæ swoje zmieszanie, zdezorientowanie, zwi±zane z u¶miechem, nie¶mia³ym... Odebra³a od dziewczynki wianek, przygl±daj±c siê mu, unosz±c w górê, ku oczom... Nie podziêkowa³a s³owami, lecz podziêkowanie odbi³o siê na twarzy... Wyra¼nie poczu³a, i¿ s³owo "dziêkujê" nie przeci¶nie siê jej przez usta... Zwi±zane by³o to z pewno¶ci± z zrzuceniem, chocia¿by i chwilowym, teatralnej maski. Wtedy, graj±c niczym aktor na scenie w teatrze, k³ama³a, dziêkowa³a, przeprasza³a, prosi³a, b³aga³a, p³aka³a, u¶miecha³a siê, kara³a sam± siebie tylko i wy³±cznie na pokaz...
W wyra¿eniu opinii na temat ca³ego koncertu ¿yczliwo¶ci ze strony "krajowców" zda³a sie w ca³kowito¶ci na Atsui'ego, sama nie zamierzaj±c wtr±caæ siê do t³umaczeñ i pró¶b... Patrz±c na zbiegowisko, kiwnê³a tylko g³ow±, ot, raz, na potwierdzenie wypowiedzianych przez ch³opaka s³ów, podpisuj±c siê pod nimi swym milczeniem... W zasadzie... nie chcieli "pokazówy".
Po chwilki burmistrz pokaza³ palcem namiot w którym wszystko by³o co potrzeba. Namiot wielki, by³y w nim trzy lustra i inne potrzebne rzeczy. Za burmistrzem sta³a ci±gle jego piêkna kobieta patrz±c na Tanuki nie zbyt zachwycona mina. Dzieci odesz³y bawi siê z innymi.
"Z³y" wzrok kobiety, który, chc±c nie chc±c, ci±gn±³ siê za ni± niczym guma, skomentowa³a cichym parskniêciem. Jacy¿ oni byli ma³ostkowi... ! Czy¿by ta dziewczyna by³a na ni± o co¶ z³a, mo¿e co¶ sobie ubzdura³a? Mo¿e widzi w niej zagro¿enie, co¶ na wzór: "wara od mojego mê¿czyzny"? Zabawne. I¶cie zabawne... Wolnym, spacerowym krokiem, znów, w identycznym, nieprzerwanym milczeniu kiwaj±c g³ow±, tym razem za¶ do przywódcy, dziêkuj±c za wskazanie miejsca, ruszy³a w stronê namiotu. Odgarniaj±c materia³, wesz³a do ¶rodka, obracaj±c siê jeszcze za siebie, i, patrz±c z przymru¿onymi oczami na ów dziewkê, o jak¿e ponurym wzroku, stoj±c± tam, po ¶rodku ma³ego placyku, po czym lustruj±c spojrzeniem swym wnêtrze... Lustra... Od razu je zauwa¿y³a. Wewnêtrzna chêæ przejrzenia siê zosta³a przytrzymana faktem, i¿ nigdy nie zna³a swego prawdziwego wygl±du. Ba³a siê wiêc spojrzeæ; nigdy nie widzia³a sie nawet w tafli wody, nigdy równie¿ nie po¶wiêca³a czasu na zagl±danie w zdro¿ne ¶wiecide³ka, b³yszcz±ce rzeczy, w lustra, na poprawianie wygl±du swych w³osów przy odbiciu... Mimo to zawsze wygl±da³a porz±dnie i dopracowanie. Perfekcjonistka do granic mo¿liwo¶ci, teraz rozgl±da³a siê za myd³em, sol± k±pielow±, olejkami...
-Mam nadziejê, ¿e nie bêdzie Ci przeszkadza³o, je¿eli strwoniê trochê czasu na... K±piel? - spyta³a Atsui'ego, unosz±c brwi, obrócona plecami do wej¶cia...
Pog³askawszy smoka, który przybra³ i¶cie kamienn± formê, udaj±c wielk± statuê na ¶rodku wioski, niecierpliwo¶ci± czeka³ na odpowied¼. I ta szybko nadesz³a. Przez niewielkie elektryczne urz±dzenie, wydoby³ siê najpierw szelest, a dopiero potem odpowiedni przekaz g³osowy. Nie by³ on ani specjalnie g³o¶ny, czy wa¿ny, lecz jego tre¶æ wprawia Atsui'a w zamy¶lenie. I to na tyle, i¿ nie zwa¿aj±c na nic, po prostu wkroczy³ do namiotu wype³nionego lustrami, a dok³adniej, ró¿nymi odbiciami Tanuki. Z pewno¶ci±, zosta³by coraz bardziej poch³oniêty, gdyby nie pytanie, które przypomnia³o o rzeczywistym ¶wiecie. Wpierw, uniós³ g³owê, nie kojarz±c zbytnio dlaczego znalaz³ siê akurat w ¶rodku namiotu, a Swoje zdziwienie oprócz wyrazem twarzy, wyrazi³ równie¿ krótkim "Humh". Samo za¶ pytanie, które dotar³o do Niego w niezwykle wolny sposób, skomentowa³:
-"Uhm?"- po czym rozumiej±c delikatno¶æ sytuacji, dozna³ jakby ol¶nienia:-"Ahh, tak, Wybacz. Proszê, Nie krêpuj siê."- po czym obróciwszy siê na piêcie, opu¶ci³ to "pomieszczenie", zasuwaj±c za Sob± materia³. Przez w³asn± nieuwagê, doprowadzi³ do niezrêczno¶ci. Znaj±c na pamiêæ w³asn± twarz, przy³o¿y³ zimn± d³oñ do czo³a, nie bêd±c zadowolonym z rozkojarzenia. Nastêpnie schowawszy przyrz±d, uda³ siê powoli w stronê pobliskiej ³awki, gdzie zaj±³ dogodn± pozycjê, obserwuj±c bawi±ce siê dzieci, czy te¿ nimfy czêstuj±ce jedzeniem mieszkañców. Przypuszcza³, i¿ to mo¿e trochê potrwaæ.
Dziewczyny krêci³y siê obok Atsui z ubraniami. - Proszê sobie wybieraæ... Powiedzia³a jedna. Wanna w której mia³a siê wykapaæ Tanuki by³a pe³na wody i b±belków. Na dworze bylo s³ychaæ szum, obok namiotu p³ynê³a rzeczka a na koñcu by³ wodospad którego mo¿na by³o zobaczyæ z okienka namiotu obok wanny. Kobieta która ostatni z³e patrzy³a na Tanuki stal± obok wodospady. Kobieta co¶ zrobi³a, z³o¿y³a parê pieczêci a jej palec by³ we krwi. - Kuchiyose no Jutsu ... Powiedzia³a spokojnym bardzo g³osem. Pojawi³ siê smok? nie to nie smok... by³o to jakie¶ inne stworzenie. Byl to jaki¶ piêkny bia³y ptak z bia³ymi piórami. Dziewczyna drapa³a jego lekko po dziobie.
Westchnê³a cicho, s³ysz±c kroki wychodz±cego ch³opaka. G³o¶ne kla¶niêcie sprowadzi³o do namiotu dwie z czterech dziewcz±t, które wcze¶niej prezentowa³y odzienie. -K±piel - rzuci³a krótko i podejrzanie ch³odnie, a na wpó³ nieznajome "rzuci³y siê" do przygotowywania wanny. Ju¿ po krótkiej chwili kad¼ wype³niona zosta³a gor±c± wod±, do której szanowna Hokage raczy³a wlaæ wszelkie znalezione perfumy, czê¶æ olejków, wsypaæ za du¿± ilo¶æ soli, a, na ponowne kla¶niêcie, gdy s³u¿ki ju¿ znik³y, chowaj±c siê za parawanem z malowid³ami smoków i innych bestii, "zrzuci³a" z siebie ciê¿k±, ciemn± sukniê, zanurzaj±c siê po szyjê w bia³± pianê... Chwila bezmy¶lnego wpatrywania siê w sufit. "O, s³odyczo nic nierobienia!". Zdecydowanie zbyt du¿o wolno¶ci...
Wyra¼nymi ¶ladami zaznaczaj±c swoje "wyj¶cie" z wanny, odziewaj±c siê w jak±¶ zwiewn± szmatkê, ponownie przywo³a³a s³u¿±ce. -Chcia³abym, aby¶cie zmieni³y mój wygl±d - zaczê³a du¿o milej, ani¿li poprzednio, wracaj±c jednak momentalnie do tego samego tonu - w³osy maj± byæ bia³e, krótkie. W reszcie wyka¿cie sw± inicjatywê. Raz, raz! - i znów, biegaj±ce dziewczêta, przynosi³y farbki, jakie¶ tubki, pachnid³a, a ona, siedz±c na starym fotelu, przed lustrem, zamykaj±c oczy, czeka³a na efekty...
-Ju¿, pani - poinformowa³a jedna, a ona, podnosz±c powieki, zobaczy³a w lustrze kobietê o idealnie bia³ych w³osach, takowej twarzy, oczach gro¼nych, ciemnych, okr±¿onych fioletow± obwódk±... Druga ze s³u¿ek, wyci±gaj±c ze skrzyni jasn±, jedwabn± sukniê, na³o¿y³a j± na Tanuki, gdy ta podnios³a swe drobne cia³o...
-Dziêkujê. Mo¿ecie siê oddaliæ - doda³a, ¼dziebko kpi±co, acz z wdziêczno¶ci±... Czarne pantofle, zamienione na bia³e, czarna suknia, zamieniona na bia³±, czarne w³osy zamienione na bia³e... Wysuwaj±c siê z namiotu, znacznie szybciej, ni¿li przepuszcza³a, tanecznym uk³adem zbli¿y³a siê do Atsui'ego, którego wyszuka³a w¶ród scenerii uwa¿nym wzrokiem...
(s³usznie, udajemy, ¿e nic siê nie sta³o =) )

Kto by pomy¶la³, i¿ prosta drewniana ³awka, mo¿e byæ a¿ tak wygodna. Drewniane deski, okaza³y siê byæ wyj±tkowo mi³e oraz postanowi³y nie wbijaæ siê w poszczególne organy. Obserwacja kolorowego t³umu, potem nieba, roztañczonych w ko³o dziewczyn, które zreszt± raz po raz niczym na zawo³anie znosz±c ró¿ne dobra, wchodzi³y do namiotu. Lustracja wzrokiem, ka¿dej z mijaj±cych go osóbek, nie okaza³a siê byæ dostatecznie ciekawym zadaniem wiêc ju¿ po chwili wsta³, po czym s³uchaj±c jarmarkowych melodii uda³ siê w stronê pierwszego straganu. Leniwie przegl±da³ poszczególne ubrania, wybra³ kilka jasnych tkanin, po czym podszed³ bli¿ej do sprzedawcy, zadaj±c mu seriê poszczególnych pytañ, zamawiaj±c specjalny przedmiot. Nastêpnie (b±d¼ tez nie- siê oka¿e), odebra³ pakunek, po czym zarzucaj±c przez ramiê kilka dobrej jako¶ci tkanin, oddali³ siê bez p³acenia. Có¿, w³a¶ciwie, to nigdy nie p³aci³. Przechadzaj±c siê w ten sposób, oraz ostatecznie wychodz±c z t³umu, prawie wpad³ na rytmicznie poruszaj±c± siê dziewczynê. Pierwsza reakcj±, wbrew typowej obojêtno¶ci, by³o równie rytmiczne obrócenie siê woko³o w³asnej osi, w celu powrócenia na poprzedni tor, po czym pozdrowienie szczególnej nieznajomej zalotnym u¶miechem. Przez sekundê w której wykonywa³ ten¿e obrót, ujrza³ J± w ca³ej okaza³o¶ci, oraz zapatruj±c siê, utraci³ równowagê i upad³ do ty³u. A raczej usiad³ na ziemi, gdy¿ ostatecznie jego górna czê¶æ pleców nie dotknê³a pod³o¿a. Kolejna sekunda, w której widzia³ reakcjê dziewczyny, pomieszan±, z nieco zmienionymi ale znanymi rysami twarzy, przytoczy³a Mu do g³owy oczywist± odpowied¼. "Kobieca Magia". Zna³ j±, ale nigdy nie podejrzewa³, i¿ efekty mog± byæ a¿ tak daleko id±ce od orygina³u. Szybkim ruchem wsta³, nawet nie otrzepuj±c siê, oraz dziecinnym kiwniêciem g³owy, stara³ siê obróciæ ca³± t± sytuacjê w ¿art. Na twarzy malowa³o siê uznanie, a sam nie wiedz±c co powiedzieæ tylko otworzy³ lekko usta, oraz niezgrabnie wskaza³ najpierw Siebie, a potem namiot, sygnalizuj±c "Swoj± kolej". Je¿eli to by³ ¿art, w takim razie trwa³ nadal
Id±c ty³em, ca³y czas przygl±daj±c siê efektom metamorfozy, w koñcu dotar³ do namiotu, gdzie w powietrzu unosi³ siê zapach perfum i wodna para. By³o tu a¿ za du¿o miejsca, nawet je¶li gdzie¶ tam w jednej sekcji, znajdowa³y siê "stare" okrycie g³owy Tanuki. Mimo i¿ nie planowa³ specjalnych zabiegów, a jedynie zmianê ubioru, widz±c Swoje odbicie w lustrze, zdecydowanie nie pasowa³. BA, a nawet przynosi³by wstyd! Mimo i¿ wtedy gor±c± k±piel, zawieraj±ca du¿o dodatkowych sk³adników, ni¼li myd³o i woda, okaza³a siê niezwykle kusz±c± propozycj±, ostatecznie zdecydowa³ siê jedynie na szybki prysznic. Osuszywszy siê, nawet niezbyt dok³adnie, ubra³ siê w nowe, du¿o ja¶niejsze szaty, skrywaj±c pod nimi tylko niezbêdn± czê¶æ ekwipunku. Tak ubrany, spojrza³ w lustro- tak... krucze w³osy, zdecydowanie nie pasowa³y do ca³ej reszty. Jednak¿e farba czy te¿ próba ¶ciêcia rodowej dumy, nie wchodzi³a w grê. Poradziwszy siê wiêc jednej z "dyspozycyjnych" pañ, postanowi³ wiêc je jedynie nieco rozja¶niæ, stosuj±c siê do niedawnej rady "br±zu". Oczywi¶cie wszystko pod dozorem odpowiednich perfum. Tak odnowiony, i wrêcz dumny i¿ ca³y proces nie zaj±³ nawet 1/5 czasu który potrzebowa³a Jej Wysoko¶æ, opu¶ci³ namiot, trzymaj±c w rêku pakunek, oraz kilka osobistych rzeczy. Ujrzawszy ¶wiat³o dzienne, poczu³ siê nieco nieswojo...
Przygl±daj±c siê nietypowemu zachowaniu ch³opaka, ³agodnym wzrokiem, z zupe³nie niewinnym u¶miechem na twarzy, poczu³a siê wyra¼nie usatysfakcjonowana zmian± swego wygl±du. Bia³a grzywa w³osów oplata³a teraz wdziêcznie marmurow± szyjê, opadaj±c na odkryte ramiona... Jedwabna, mleczna suknia o sko¶nym, sporawym dekolcie nie szarga³a siê po ziemi - w idealny sposób wrêcz zakoñczona spiêtymi fa³dami materia³u, ukazywa³a buty, wyszywane bialutkimi cekinami, które, we wczesnym s³oñcu dnia, promieniowa³y odbitymi promieniami... W powietrzu wokó³ niej unosi³ siê za¶ s³odki zapach wanilii... Wszystko siê zmieni³o. Wszystko, prócz naszyjnika od Pana Lodu, rytmicznie ko³ysz±cego siê w¶ród aksamitu. Nawet oczy, których powieki pokryte zosta³y delikatnym, fioletowym py³kiem, poja¶nia³y znacznie, ¶miej±c siê. Nie dane by³o nikomu zobaczyæ w nich powagi. U¶miecha³y siê, tak jak i ich "w³a¶cicielka"... Obróci³a siê nieznacznie, by móc "obserwowaæ" tym samym, pogodnym wzrokiem, jak ch³opak, cofaj±c siê, wsuwa siê do namiotu, znika jej z oczu... Mia³a szczer±, nieprzemierzon± ochotê siê roze¶miaæ. Ot tak, tak sobie, a je¶li ju¿ szukaæ przyczyny, chocia¿by dla ów rzeczy, "¿artu"... Zas³ona domku z materia³u opad³a. Obdarzaj±c "wigwam" jeszcze jednym, mi³ym spojrzeniem, podesz³a do stoisk, które jeszcze przed chwil± wzrokiem wertowa³ Atsui... Perfumy, jakie¶ tkaniny, bronie o ¶wietlistych ostrzach, masa kolorów, po³±czonych w¶ród wielobarwnych parawanów... Chwilê, niewielka, przygl±da³a siê ¶wiecide³kom, naszyjnikom, innym ozdóbkom, wracaj±c swój wzrok jednak w kierunku wej¶cia do namiotu... Wychodzi³ z niego ch³opak, nawet ze znacznej odleg³o¶ci by³a przekonana, i¿ to dziedzic Uchiha... Wracaj±c wiêc, kieruj±c siê co prawda ku niemu, lecz tak¿e i smokowi, unios³a delikatnie d³oñ wraz z po³± lekkiej, zwiewnej szaty, w ge¶cie, jak wolno by³o s±dziæ, powitania...
Mia³ wra¿enie, jakby siê nieco och³odzi³o. Nie nosi³ ju¿ ciê¿kich ubrañ, ani ekwipunku, wiêc widocznie to spowodowa³o uczucie przewiewno¶ci. Lecz nie tylko. Czu³ siê lekko równie¿ duchem i mo¿na to by³o zauwa¿yæ. Ju¿ nawet na pierwszy rzut oka, wydawa³ siê du¿o ja¶niejszy, a mo¿e nawet weso³y. Udaj±c siê g³ównie w stronê "Tanuki", ale równie¿ smoka, uj±³ powitaln± d³oñ, skin±wszy lekko g³ow±, po czym po czê¶ci wymusi³ na "nieznajomej" roztañczony piruet. Mo¿e po czê¶ci, dlatego i¿ jarmarkowy nastrój udzieli³ siê tak¿e jemu, albo dlatego i¿ by³a to doskona³a okazja do ostatecznego, ca³kowitego obejrzenia efektu przemiany. Nastêpnie, w pe³ni usatysfakcjonowany, uk³oni³ siê jeszcze ni¿ej, przemawiaj±c ³agodnym g³osem:
-"Pani pozwoli, ¿e siê przedstawiê... Aneyan Hiei... To niezwyk³y zaszczyt, móc osobi¶cie spotkaæ jeden z promyków S³oñca."-zabrzmia³o, jakby by³ w tej skórze od zawsze. Lekki pó³nocny akcent, mimo nie w pe³ni uroczystego tonu, w g³osie, nie by³o s³ychaæ drwin czy kpiny. Przynajmniej nie w tym dialekcie. Zabrzmia³ on czy¶cie i szczerze, oraz zdawa³ siê naprawdê pasowaæ do tej postaci. Ale nie do Atsui'a, który widocznie jedynie nauczy³ siê daleko id±cego pos³ugiwania siê "gadanym" jêzykiem. Na widok ca³ej sytuacji, "zdziwi³" siê równie¿ smok. Có¿, spodziewa³ siê on najwy¿ej drobnej przemiany, b±d¼ u¿ycia niecnych sztuczek. Tym czasem, bêd±c oblê¿anym jako miejscowa maskotka, doczeka³ siê niecodziennej sytuacji.
Daj±c siê "porwaæ w tan", obserwowa³a, jak suknia, unosz±c siê, tworzy ¶wietliste wzory, mieni siê, a pó¼niej niezmiernie powoli i leciutko opada... Delikatnie pochyli³a g³owê, w czci dla "nowo poznanego", niezmiernie mi³ego "prawie bruneta"...
-Promyk s³oñca... - przechylaj±c lekko g³owê, zarumieni³a siê widocznie, lecz nie du¿o -...mi równie¿ mi³o jest poznaæ niew±tpliwie wyj±tkowo "d¿entelmeñskiego" - i tu znów nast±pi³ u¶miech - mê¿czyznê, jakim, niew±tpliwie, jest pan, Hiei-sama... Ja za¶ jestem Sakue, z domu Furei... - zakoñczy³a dziwn±, archaiczn± wrêcz przemowê...
Przedstawienie. Tym razem jednak, nie by³o w nim nic negatywnego. Oczywi¶cie, ca³kowite nie bycie Sob±, nie powinno byæ nigdy dobre, ale w tym wypadku nic, ani nikt nie narzuca³ im roli, jak± by mieli interpretowaæ. Ca³kowita swoboda. Mo¿na siê pokusiæ nawet o stwierdzenie, i¿ mogli byæ bardziej prawdziwi, ni¿ zazwyczaj. Gdyby to oczywi¶cie mia³o znaczenie, b±d¼ podlega³o ocenie surowego Juri. Niechaj trwa. Us³yszawszy imiê, drugiej Bia³ej Damy, jak± przysz³o mu spotkaæ, Hiei w typowy dla Niego sposób, u¶miechn±³ siê. Muskaj±c wargami, uchwycon± moment wcze¶niej d³oñ, wyszepta³:
-"Sakue no Furei, tym wiêkszy zaszczyt, i¿ ¶wiat³o¶æ ta, nosi takie osobliwe imiê..."- po czym ostatecznie siê wyprostowa³, przyjmuj±c dumn± i wynios³± pozê. Odszukuj±c wzrokiem smoka, srebrzystej karocy, co swoj± drog±, nie by³o takie trudne, trzyma³ Swoj± d³oñ wysoko w górze, która stanowi³a oparcie. Prowadz±c w ten sposób skromn± osóbkê, weso³o pod¶piewywa³ melodyjkê z jarmarku. Zbli¿aj±c siê do podniebnego pojazdu, poprawnie gestykuluj±c, zapyta³, pok³adaj±c w g³osie wielkie nadzieje:
-"Na uczczenie, tak wspania³ego spotkania, proponujê uroczysty posi³ek, podczas którego, by³bym niezwykle zaszczycony bêd±c móg³ pos³uchaæ Twych opowie¶ci."- tradycyjna, wrêcz zapomniana historyjka skwitowana zosta³a uprzejmym u¶miechem, oraz otwartym zaproszeniem do "pojazdu"...
Skaka³em z ga³êzi na ga³±¼, z drzewa na drzewo. Az w koñcu wskoczy³em na dach jednego budynku. Bieg³em tak jeszcze kawa³ek po innych dachach a¿ w koñcu wskoczy³em na g³ow± ulice miasta. Bieg³em miedzy lud¼mi, by³ wielki festiwal "smoków" strasznie ciê¿ko by³o biegaæ miedzy lud¼mi i miedzy sztucznymi smokami. No i "paf" g³ow± uderzy³em w szmacianego smoka, nie widz±c bieg³em nie mog±c Zahamowaæ siê poniewa¿ pchnê³o mnie do przodu. W trakcie biegu zaczepi³em siê przy okazji o jaki¶ kamieñ i proszê... gleba! polecia³em do przody wlatuj±c do jakiego¶ namiot *LOOP - PLASK - LOOP* Uderzy³em g³ow± w jedno z trzech luster. - Aj aj aj! Zlapalem sie za glowe. - Mojaa g³owa! Dalej nic nie widz±c zdj±³em z siebie g³owê smoka z papieru, krêci³o mi siê w g³owie. W namiocie by³ jaki¶ chlopak i dziewczyna. - Ahahaaa Przepraszam... Przypatrzylem sie postaciom bardziej, i zauwazylem ochraniacze Konoszki. - Hmm ... Pokaza³em palcem brzydko. - Jeste¶cie z Konohy!? a¿ mnie to dziwi...
£agodny, pochwalaj±cy wrêcz zachowanie m³odzieñca u¶miech, którym bia³ow³osa nimfa obdarzy³a Hiei-samê, trwa³ z ni± dalej, d³ugo. Delikatnym, p³ynnym ruchem, sunê³a ku smokowi, w jednej d³oni trzymaj±c fa³dy sukni, drug± za¶ opieraj±c na d³oni towarzysza... Lekki, nie¶mia³y wiatr muska³ jej twarz niczym krople porannej rosy trawê, misternie utkan± przez paj±ka sieæ, miêkkie, zielone li¶cie drze i krzewów, niczym mech, uginaj±cy siê pod ciê¿arem cia³a strudzonego wêdrowca, opieraj±cego swe plecy o pieñ potê¿nego dêbu, znaj±cego historiê przedwiecznych wojowników, magii, ba¶ni... I znów pochyli³a g³owê, nie tyle, co nisko, a jakby ni± kiwaj±c, tylko o wiele bardziej wdziêcznie i wyszukanie... -Naturalnie, Hiei-dono... O ile Ty równie¿ zapragniesz opowiedzieæ mi o swej przesz³o¶ci... - przekrzywi³a lekko g³owê, jakby drocz±c siê na swój w³asny, uroczy sposób z ch³opakiem, stawiaj±c mu warunek... Zatrzyma³a siê przy smoku,wchodz±c na niego, z naj³agodniejszej, najbardziej odpowiedniej "dla jej stroju" strony... Na ch³opaka, który siê pojawi³, jak¿e dziwnego, niewychowanego wrêcz, uwagi swej nie zwróci³a. Godno¶æ pozwala³a jej interesowaæ siê tylko i wy³±cznie rozmówc±, co tak¿e czyni³a...
(Atsui nawet "legalnie" nie nosi ¿adnej opaski. Tym bardziej je¿eli chodzi o przebranie, wiêc przyjmijmy wersjê, i¿ by³o to rozpoznanie na podstawie "emanuj±cej woli ognia", albo po prostu "intuicja" Tanekaze.)

Ca³e zdarzenie, przypomina³o ba¶ñ. A raczej jedn± z jej wielu ilustracji, uroczy¶cie namalowan± farbami na miêkkim i bia³ym p³ótnie. S³ysz±c warunek, nie zl±k³ siê nawet przez chwilê, odpowiadaj±c tym samym grzecznym tonem:
-"Ale¿ Oczywi¶cie"-, nie zawieraj±c jednak w nim ani odrobiny ironii. Nastêpnie obserwowa³, jak Bia³a Dama pe³na powagi i gracji, zajmuje miejsce. I ju¿ mia³ zaj±æ, je równie¿ i On, kiedy szmaciany namiot run±³ pod wp³ywem ha³asu, a nastêpnie wy³oni³a siê z Niego, blondyn o ¿ó³tawych oczach. Wpierw, chc±c odci±¿yæ od Siebie uwagê, przeprosi³ odk³adaj±c rekwizyt. To co siê sta³o jednak, okaza³o siê byæ wielkim zagro¿eniem, ju¿ nie dla Hiei'a, czy Sakue, lecz akurat Atsui'a i Tanuki. Rozpoznanie, mog³o mieæ tragiczny efekt, w postaci plotek, a co wa¿niejsze, w postaci nieprzewidywalnych dalszych skutków. Natychmiastowy Atak, mimo i¿ nie pozostawi³by Mu ¿adnych szans, niestety ¶ci±gn±³by niechcian± uwagê ludno¶ci wioski. By³ jednak jedynym wyj¶ciem. Stoj±c plecami do go¶cia, delikatnie w³o¿y³ rêkê pod koszule, za plecy, gwa³townie siê obracaj±c. Wypowiedzia³ gniewnie:
-"Puste oszczerstwa..."- po czym przygl±da³ siê figurze ch³opaka, niepocieszonym wzrokiem. Rêka, ju¿ z pewno¶ci± trzyma³aby rêkoje¶æ ostrza... Drug± tymczasem, wykona³ pó³okr±g, k³aniaj±c siê lekko, po czym dokoñczy³ ju¿ ³agodniej: -"Ma godno¶æ to Aneyan Hiei. Oraz zapewniam Ciê..."- w tym miejscu, uniós³ g³owê do góry, przyjmuj±c dumn± pozycjê:-" ha³a¶liwy nieznajomy, i¿ ani Ja, ani ta Nadobna Dama, nie pochodzimy z Kraju Ognia, a co dopiero Konohy..."- dokoñczy³ jednostajnym tonem ca³± wypowied¼, zamykaj±c j± w pó³nocnym akcencie. Kiedy nauczy³ siê tak doskonale k³amaæ? Od zawsze umia³. Prawda, jest niezwykle wzglêdna, a zale¿y tylko od punktu widzenia. Nastêpnie, chc±c przenie¶æ presjê na obcego ofensora, spogl±da³ na niego, mru¿±c oczy i marszcz±c brwi. W tej postaci musia³o to wygl±daæ naprawdê gro¼nie, oraz wyra¿aæ zniecierpliwienie. Zbyt wysoki poziom ryzyka, odradza³ gwa³towne akcje, wiêc d³oñ, tylko zacisnê³aby siê na rêkoje¶ci miecza...
*- On...* Odruchowo wyj±³em kryszta³owa katanê blokuj±c jego atak który by³ bardzo nisko, wbi³em ostrze katany w ziemie ¿ebym móg³ bez ¿adnego problemu zablokowaæ atak. *- Co za szybko¶æ i szybki atak* Lecz nie dziwie siê jemu w koñcu wylecia³em na jego na dzieñ dobry. - Wybacz, muszê siê nauczyæ nie wylatywaæ na ludzi których nie znam. Po prostu masz "z³±" twarz. Powiedzia³em odpychaj±c lekko jego ostrze do tylu, u¶miechaj±c siê. - Ale faktycznie, mo¿esz nie byæ z krainy ognia... ale jeste¶ shinobim. Podrapa³em siê po g³owie lekko, szukaj±c kolejnych slow. - Pozwól ze podam ci swoja d³oñ na zgodzê i siê przedstawiê. Nazywam siê Hikaru Tanekaze i pochodzê z wioski b³yskawic - Kumo, przepraszam ze wlecia³em jak burza do sroka, strasznie siê spieszy³em i lekko zagalapowalem sie no i prosze... Popatrzylem siê na rozbite lustro i inne rzeczy.
W dalszym ci±gu stoj±c w miejscu, przygl±da³ siê zaistnia³ej sytuacji. Mo¿e ch³opak uderzy³ siê w g³owê i bredzi? Czy przypadkowo, pod presj± u¿y³ genjutsu? To nawet ca³kiem logiczne, gdy¿ oko, nie odzyska³o jeszcze pe³ni si³. Po chwili rozmy¶lañ i scenki, powoli odwróci³ siê przez ramiê, aby zaobserwowaæ zachowanie Sakue. Kiedy ona zd±¿y³aby... Nie, niedorzeczna my¶l, gdy¿ Dama po prostu u³o¿y³a siê na Smoku i jedynie spod okrytych fioletem powiek, znudzenie przygl±da³a siê ca³ej zaistnia³ej sytuacji. S³ysz±c, i¿ posiada "z³±" twarz, widocznie zmartwi³ siê przyk³adaj±c dziecinnie palec do ust. Jakim cudem, ta s³odka twarzyczka, mog³aby byæ "z³a"!? Chc±c przerwaæ ca³e przedstawienie, przechyli³ g³owê w drug± stronê, po czym weso³o zaklaska³ dwa razy, wybudzaj±c ch³opaka z transu, czy zwidów w które wpad³. Dla bezpieczeñstwa, w³osy zakry³y oko, które mog³o byæ wspó³winne ca³ej sytuacji. Znów z udawanym, idealnym akcentem powiedzia³:
-"I mi³o poznaæ równie¿ Ciebie, Tanekaze..."-Jednak nie a¿ tak mi³o, jak Ciebie,- dokoñczy³ ju¿ zdanie po cichu posy³aj±c niewielki u¶miech do znudzonej nimfy. Zawarta w nim by³a wiadomo¶æ, i¿ wkrótce ca³a farsa siê skoñczy. Kontynuowa³: -" Po raz kolejny, Obywatelu Kumo, siê mylisz. W ¿adnym wypadku, nie reprezentujê Swoj± osoby, klasy Shinobi. Jest Mi niezmiernie przykro, z powodu szkód jakich dokona³e¶, ale naprawdê zmartwieni, bêd± mieszkañcy tej¿e wioski, gdy¿ to ich asortyment zniszczy³e¶. "- mówi³ spokojnie, staraj±c siê narzuciæ Swój punkt widzenia. Ich, Nie Mój. Wasz problem. Nie Mój, ³atwe prawda? Z daleka, bo sporawa dzieli³a ich odleg³o¶æ, spogl±da³ na "pó³"-obcego mê¿czyznê z wyci±gniêt± d³oni±. Z takim gestem, w takim dystansie, wygl±da³ nieco dziwnie. Mo¿e nie podejdzie...
- Rozumiem... nie jeste¶ Shinobi... Usmiechnalem siê diabelskim u¶miechem. Po chwili lekko ugi±³em nogi sk³adaj±c parê pieczêci a z mego palca wystrzeli³ laserowy pocisk. Bylo widaæ ze nie jestem do tego koñca pewien jego slow. Tanekaze ³apa³ zbiegów ró¿nych wiosek i czasem umia³ wyczuæ to ze kto¶ blefuje. Wyraz twarzy... postawa ch³opaka który przedemna stal by³a taka... nie jaka. - Bron siê! krzykn±³em cicho. Laserowy promieñ wystrzeli³ niczym b³yskawica w stronê ch³opaka. Nie by³ to promieñ "super hiper" by³ on s³abszy od promienia tego jaki powinien byæ.
¦wietlista smuga ¶wiat³a pomknê³a w stronê Atsui'a. I ju¿ po chwili, celnie i precyzyjnie uderzy³a go w klatkê piersiow±. Taki cios, spowodowa³ niewielki odrzut, oraz ostatecznie niewielki obrót górnej czê¶ci tu³owia. Nie wyobra¿acie Sobie jak ciê¿ko mu by³o powstrzymaæ wyuczone zachowanie, oszukaæ instynkt. ¦wiadome przyjecie ataku czêsto bywa o wiele trudniejsze, ni¿ wyuczony unik. Otrzymawszy cios i odwróciwszy siê, siarczy¶cie w duchu przekln±³. Wyci±gniecie broni w jego towarzystwie, uznawane by³o za niedopuszczalne, a co dopiero zuchwa³y atak. Po nieca³ej sekundzie, z powrotem odwróci³ siê w stronê ofensora, przygl±daj±c mu siê gniewnie. Tak, nie Hiei, ale Atsui, zapamiêta Jego twarz. Nastêpnie, chwytaj±c siê kurczowo za "ranê", wypowiedzia³ pretensjonalnie:
-" Drogi Hikaru Tanekaze... "- imiê zosta³o wysyczane, na znak gro¼by, czy faktu i¿ nie zostanie zapomniane..."- jak ju¿ zapewne zauwa¿y³e¶, nie jestem Shinobi. Przykro Mi, i¿ Ciê rozczarowa³em. Mogê Ci JESZCZE jako¶ pomóc"- ostatecznie zapyta³ podejrzanie spokojnie. Ta rozmowa, za ka¿d± sekund± stawa³a siê coraz bardziej niebezpieczna. A Nimfa coraz bardziej znudzona. Czas, przesta³ ju¿ Mu byæ sprzymierzeñcem...
*- Wyczu³ ile wsadzi³em chakry w laser?* Wmawia³em sobie. - W takim razie! Moja rêka zaczê³a ¶wieciæ, tak jak chidori a po chwili szybko narysowa³ trójk±t przedemna który ¶wieci³. Wyros³y trzy zêby. - Nimpo: Hikaru No Huni... Po chwili trzy zêby wystrzeli³y w stronê ch³opaka mia³y za zadanie przyczepiæ ch³opaka do ¶ciany która znajduje siê za namiotem co znaczy ze namiot zostanie trochê zniszczony.

Nimpo: Hikaru No Huni (w³asne jutsu)
Opis Techniki: Technika bardzo przydatna gdy chcemy schwytaæ lub zraniæ przeciwnika. Koncentrujemy chakre + ¿ywio³ Hikaru przez co w naszej d³oni pojawia siê ¶wiec±ca kulka "efekt chidori" bardzo szybko rysujemy trójk±t przez co w ka¿dym punkcie 'jest ich 3' wyrastaj± ¶wiec±ce ostre ostrza. Zaraz potem ostrza wystrzeliwuj± w stronê przeciwnika, pociski te s± na prawdê szybkie! 'Szybko¶æ 300 - Shunshin'. Na prawdê trudny atak do unikniêcia. Ale nie jest to nie mo¿liwe.
Pokazówka: [2:45 - 3:10]
http://www.youtube.com/watch?v=uYSCfVoAAQE
Koszt: 1200 PCH (1020)
Skutki dla wroga:
Ostrza wbijaj±c siê w obydwie rêce i brzuch - przeciwnik nie mo¿e siê ruszaæ i zostaje poparzony, lecz musi byæ co¶ za nim do czego on zostanie przybity.
Skutki dla nas:
Skutki poparzona d³oñ, ponowne u¿ycie podczas walki grozi powa¿nymi obra¿eniami d³oni, ³±cznie z jej trwa³ym kalectwem.
I tym razem równie¿ w stronê bezbronnego Hiei'a, poszybowa³y ¶wietliste promyki. Tym razem, gwa³townie przebijaj±c siê przed jedn± d³oñ i doln± czê¶æ tu³owia (druga rêk± nie z³apana, a w razie jakiejkolwiek potrzeby Kirakira Nagashi). Ból jest niezwykle wzglêdny. Tym razem by³ przybity przez nienawi¶æ i z³o¶æ kumuluj±c± siê gdzie¶ tam w ¶rodku "laleczki treningowej". Nie bêd± to powa¿ne rany, ale sam czyn, polegaj±cy na zranieniu go, by³ niedopuszczalny. Bêd±c przybitym do ¶ciany, przekrzywi³ lekko g³owê znów w prawo, podirytowany i znudzony zapyta³:
-"Koniec? Jak d³ugo zamierzasz jeszcze nêkaæ uczciwego obywatela?"- chcia³ ju¿ aby sytuacja siê skoñczy³a, gdy¿ oprócz damy, nerwowo zerka³ równie¿ smok...

(do brzegu, do brzegu...)
- Obywatel powinien p³akaæ i b³agaæ! u¶miechn±³em siê. - Nie urodzi³em siê wczoraj ; ] Doda³em. Z pod mego rêkawa wysun±³ siê jeden kunai. - Do trzech razy sztuka siê mówi... zacz±³em krêciæ kunaiem na jednym palcem a po chwili rzuci³em nim w stronê ch³opaka a dok³adnie jego g³ow±. *- No dalej...*
I tym razem, zamiast smugi ¶wiat³a, powietrze przeci±³ obiekt. Ciemny, czarny, zimny, metalowy. Gro¼ba lec±ca w stronê niemal¿e ca³kowicie przytwierdzonego Hiei'a. Chc±c unikn±æ niechlubnych obra¿eñ twarzy, gdy¿ to przecie¿ nie wypada, zas³oni³ siê rêk±, pozwalaj±c aby ostrze trafi³o w przedramiê. Znów zas³oni³ twarz, wypowiadaj±c kolejne przekleñstwo. Jednak ju¿ po chwili opu¶ci³ d³oñ, z której ciek³a niewielka, wrêcz poetycka ilo¶æ krwi. Poirytowanie i gniew, zamieni³y siê w znudzenie. Patrz±c on obojêtnie, skomentowa³:
-"Godny obywatel, nie winien zachowywaæ siê jak dziecko. B³agaæ?"- pff, w tym momencie parskn±-"O co? O przebaczenie? O ocalenie ¿ycia? O spokój? Nie jestem osob± której szukasz..."- tutaj mo¿na by³o ju¿ wyczuæ niepodwa¿aln± ironiê. Prawdê powiedziawszy, prze¿ywa³ kryzys. Nie chcia³ w ¿adnym wypadku ujawniæ Swojej prawdziwej to¿samo¶ci, gdy¿ zmarnowa³oby to ca³y zachód w³o¿ony w idealnie dobrane przebranie...
- No có¿... jeste¶ obywatelem którego muszê ju¿ zabiæ bo za du¿o widzia³e¶ hahaha Za¶mia³em siê ³api±c siê jedno d³oni± za g³owê, lekko siê podrapa³em. Chwyci³em za zwój lekko podrzucaj±c i rozwijaj±c go. - Chodz! Kazeshini!! Krzykn±³em a ze zwoju wystrzeli³a bron <ty tam wiesz jaka nie muszê opisywaæ>. Krêci³em ³añcuchami, na koñcu ka¿dego ³añcucha by³ topór w sumie by³o ich dwa. - Zegnaj przyjacielu... Po czym machn±³em jednym toporem w stronê ch³opaka. "dwie sekundy na obronê xd".
Odpowied¼, któr± us³ysza³ wcale nie by³a jedn± z tych na które liczy³. Wrêcz przeciwnie. Bardzo go zawiod³a. Zwlekaj±c zbyt d³ugo z reakcj±, nie mia³ ju¿ wielkich szans na odparcie ataku. Doskonale o tym wiedzia³, jednak ostatecznie, z racji rozkojarzenia, nie raczy³ braæ tego pod uwagê. Co innego Eonor. Ten nigdy nie potrafi³ siê naprawdê bawiæ. Widz±c, i¿ przeciwnik dobiera wiêkszej broni, momentalnie zareagowa³, unosz±c siê do przodu, a nastêpnie przygniataj±c go ³ap±. Jak robaka. Uderzenie nie by³o silne, czy te¿ specjalnie szybkie. By³o jednak z zaskoczenia, a sama masa Eonora, pozwala³a Mu nie traktowaæ powa¿nie, "zwyk³ych" ludzi. W gruncie rzeczy upokarzaj±ce. Specyfika ciosu, przycisnê³a do ziemi równie¿ wiêksz± czê¶æ ³añcucha, nie pozwalaj±c ostrzu polecieæ w stronê bezbronnego Hiei'a, który ju¿ prawie pogodzi³ siê ze ¶mierci±. Pff, jakby ktokolwiek w ogóle by³ w stanie go zabiæ. Rozczarowany popatrzy³ na przytwierdzaj±ce i pal±ce kolce, czekaj±c a¿ po prostu znikn±. W innym wypadku, musia³by je sam, si³± usun±æ. Ostatecznie, nie ruszaj±c siê z miejsca, skomentowa³ ca³± sytuacjê:
-"Oczywi¶cie... Nastêpnym razem."- po czym, wiedz±c i¿ wierny smok, nie pozwoli na zrobienie Mu krzywdy, po prostu czeka³.
Gdy ³apa maila mnie przygnie¶æ ja szybko reaguj±c zrobi³em fiko³ek w bok, ³añcuch by³ spó¼niony przez co utkwi³ pod ³ap± smoka. - Smok? Technika przywo³ania? Popatrzylem na ch³opaka który by³ przybity do ¶ciany. Pu¶ci³em szybko ³añcuch po czym chwyci³em za pas po katanê, moja mina by³a bardzo powa¿na ... moje ostrze nagle prychnê³o chakra i zaczê³o ¶wieciæ... ja u¿ywaj±c shunshin pojawi³em siê obok Atsui z ostrzem pod jego gard³em a ze ³apy smoka wstrzeli³a krew co znaczy ze w trakcie przemieszczania siê dziêki shunshin zada³em g³êbokie ciecie. Bylo to jutsu po którym ostrze katany jest silniejsze. - Masz technikê przywo³ania, nie musisz odgrywaæ roli typu "jestem obywatelem" ...
(Z Twoj± ilo¶ci± chakry, powa¿ne zranienie Eonora, "przemieszczaj±c" siê ko³o Niego, jest niemo¿liwe. Urocze ³uskowate stworzenie.)

Kolejna postaæ pojawi³a siê ko³o naszego unieruchomionego Herosa. Mimo ostrza, które znajdowa³o siê niebezpiecznie blisko twarzy, tylko lekko odsun±³ g³owê w bok, aby przyjrzeæ siê figurze smoka i siedz±cej na nim Sakue. Upewniwszy siê, i¿ oprócz znudzenia nic jej nie dolega, skoncentrowa³ siê w koñcu na brzydkim elemencie stoj±cym tu¿ ko³o Niego. Bez najmniejszego wahania woln± rêk± chwyci³ jego nadgarstek aby mieæ pewno¶æ, i¿ ju¿ nie ucieknie. Nastêpnie szuka³ jego twarzy. Widaæ by³o na niej zmêczenie, co z kolei oznacza³o powa¿ne nadu¿ycie rezerw chakry. Niestety, bez Sharingan, nie by³ w stanie oceniæ jak du¿e. Znów znudzenie przemówi³:
-"Je¿eli chcesz kogo¶ straszyæ ostrzem... to przynajmniej go trochê potnij..."- przy czym mocniej zacisn±³ d³oñ na nadgarstku. Postanowi³ byæ jednak konsekwentny:-" Jeste¶ aroganckim idiot±, je¿eli wci±¿ uwa¿asz, ¿e jestem Shinobi. Gdybym naprawdê nim by³, z pewno¶ci± ju¿ dawno stan±³bym do walki, czy te¿ zabi³ Ciê."- po czym zawiedziony pokiwa³ g³ow±:-"Smok? A jakby to by³ pies, te¿ by³by przywo³any?"- zniszczy³ g³upi argument. Gad jak ka¿dy inny, ma Swoje potrzeby i uczucia- dlatego nie mo¿na wytykaæ go palcami. Zreszt±, kto by pomy¶la³ i¿ uciekanie od przemocy, mo¿e byæ takie trudne. Oraz dlaczego w ogóle postanawia byæ cierpliwym i uprzejmym? W ka¿dym b±d¼ razie, je¿eli sytuacja nie rozwinie siê po Jego my¶li, to przestanie. W razie próby wyszarpania siê/ruchu- Kirakira Nagashi i wyrwanie barku/z³amanie nadgarstka.
- Smoka & Pies to dwa ro¿ne ¶wiaty... smoków ju¿ dawno niema, jedynie mo¿na je samemu przyzwaæ. Powiedzia³em gdy ten trzyma³ mnie za nadgarstek. Wtedy ja szybko zada³em cios z piê¶ci prosto w jego brzuch. Piê¶æ by³a wbita a ja patrzy³em lekko na jego klatce piersiowa. Z bólu powinien chlopak pu¶ciæ nadgarstek, ja wtedy ju¿ odwracam siê od jego po czym idê kawa³ek do przody, pstrykaj±c obydwoma palcami. W tym czasie w³a¶nie kolce pu¶ci³y ch³opaka ten powinien upa¶æ z wyczerpania na ziemie, poniewa¿ by³ trochê torturowany.
Moment uwolnienia. A raczej powrót do rzeczywisto¶ci, gdy¿ prawdê powiedziawszy, nigdy tak naprawdê nie by³ spêtany. Iluzoryczne g³upstwo dla gapi±cego siê t³umu. Kiedy jednak zrzuci³ t± niewygodn± pozycjê, ostatecznie z³apa³ oddech, po czym splun±³ na ziemiê. Nastêpnie gniewnie wyszarpa³, powiêkszaj±c nieco ranê, ostrze wbite w przedramiê, po czym z wielk± z³o¶ci± cisn±³ nim o pod³ogê. Ha³as, z pewno¶ci± musia³ zwróciæ na Niego uwagê, wiêc zagryz³ wargê, oraz niezwykle uprzejmie zapyta³:
-"Czy Drogi... Hikaru Tanekaze, z KumoGakure... ¯yczysz Sobie czego¶ jeszcze?"- pe³ne wypowiedzenie imienia, i wioski pochodzenia, oznacza³o i¿ ju¿ raczej tego nie zapomni. W dodatku teraz czeka³ na konkretn± odpowied¼, licz±c na wyt³umaczenie ca³ej tej farsy, która mia³a miejsce tu¿ przed chwil±.
- Tak... albo nie... spotkamy siê nie d³ugo, ale nie jako wrogowie czy tez rywale. Promienie s³oñca przebija³y siê przez du¿e dziury namioty. - Ale do tego czasu przez stan g³upie zabawy i obud¼ siê do cholery. Kazeshini prychn±³ i pojawi³ siê z powrotem w zwoju tak samo katana za moimi plecami a kunai pod rêkawem. - Do zobaczenia... Po chwili znikn±³em w promieniach s³oñca. NMM
Po raz ostatni mocno zacisn±³ zêby. Owszem, spodziewa³ wyrzeczeñ, z powodu nowego przebrania, ale nie s±dzi³ i¿ nast±pi± tak szybko. Nie daj±c siê sprowokowaæ, zosta³ ofiar± upokorzenia, którego w dodatku prêdko nie zapomni, a jeszcze prêdzej pom¶ci. Odruchowo zacisn±³ d³oñ w piê¶æ, czuj±c zimne i lepkie palce. Z d³oni w dalszym ci±gu kapa³a krew. Jednak znacznie bardziej ni¿ cia³o, cierpia³a Jego Duma. Stoj±c jeszcze przez chwilê w bezruchu, obserwowa³ jak "znajomy" znika po¶ród ¶wiat³a. Nastêpnie znów obróci³ siê w stronê wiernego gada i dziewczyny, podchodz±c do nich spokojnym krokiem. Mijaj±c siê ze smokiem, pos³a³ mu karz±ce spojrzenie. Nawet teraz nie by³ wdziêczny, oraz uwa¿a³ i¿ nie powinien interweniowaæ, nara¿aj±c Siebie, a przede wszystkim "³adunek". Nastêpnie, obróciwszy siê w stronê niebywale znudzonej pasa¿erki kiwn±³ przepraszaj±co g³ow±, po czym wpierw prze³ykaj±c ¶linê szuka³ t³umaczenia:
-"Chcia³bym przeprosiæ za ten..."- podczas mówienia wzi±³ oddech, szukaj±c odpowiedniego s³owa: -"incydent. "- dokoñczy³, obarczaj±c Siebie, ca³kowit± win±, nawet je¶li z tym wystêpkiem, mia³ naprawdê niewiele wspólnego. Nastêpnie, powoli, staraj±c siê nie straciæ i tak zachwianej równowagi, uroni³ ostatnie krople krwi na ziemiê, po czym doby³ smoka, kontynuuj±c: -" Mam nadziejê, i¿ ca³e to zamieszanie, nie odebra³o Ci apetytu, albo co gorsza zmartwi³o Ciê..."-. Stara³ siê wymusiæ u¶miech, albo chocia¿by b³ysk w oku, z niewielkim skutkiem- unosz±c jedynie jeden k±cik ust do góry. Dobr± nowin± z pewno¶ci± by³ fakt, i¿ oko prawdopodobnie wróci³o do normy i teraz móg³ kontemplowaæ Jej osobê , ca³± par±. Tak te¿ czyni³, czekaj±c na ostateczn± odpowied¼...
Ze znudzeniem, zmieszanym z niezadowoleniem i zgorszeniem, siedz±ca wytwornie na "wierzchowcu", przygl±da³a siê, jak ch³opak z klanu Hikaru robi z siebie b³azna, odstawia jaki¶ zupe³nie niezrozumia³y dla niej cyrk, najwyra¼niej nudz±c siê i chc±c, by ów "nuda" udzieli³a siê komu¶ jeszcze. Oczy zab³yszcza³y tylko raz, tylko raz zainteresowa³a siê sytuacj±... Wtedy, gdy promieñ ugodzi³ br±zowow³osego m³odzieñca w pier¶. Zgroza przyæmi³a jej zimn± krew, na twarzy za¶ zawita³ ponury wyraz, jakby wrêcz chcia³a zabiæ Tanekaze, jakby chcia³a, by dzi¶, w³a¶nie teraz, jego cia³o, pozbawione ju¿ tego "¶wiat³a ¿ycia", leg³o w ziemiê, spowit± karmazynem jego krwi... Opanowa³a siê jednak, st³umi³a w sobie z³o¶æ. Znów przybra³a znudzon± maskê teatralnej postaci, przygl±daj±c siê, jak Tanekaze i Hiei odgrywaj± kolejn± scenê tej jak¿e niemi³osiernie d³ugiej komedii... Po zgrozie przysz³a pora na ¶miech. A raczej ironiczny u¶miech. Widzia³a bowiem, i¿ jej towarzysz odgrywa sw± rolê bezb³êdnie, a z ka¿d± chwil± pan Hikaru robi z siebie jeszcze wiêkszego pajaca. ¦miech. Tak, chcia³a siê teraz ¶miaæ. Po prostu nie mog³a uwierzyæ, jak ch³opak, po tylu dowodach, ironicznych odpowiedziach Aneyan-dono, on dalej, niczym maleñkie, naiwne dziecko czyni³ sw± zabawê. Jakie¿ to by³o ¶mieszne... Lecz szybko sta³o siê nieciekawe. Na Karmê, ile mo¿na, ile mo¿na ci±gn±æ jedn±, oczywist± wrêcz rzecz! ¦ci±gnê³a usta w okr±g, mru¿±c oczy. Uparty jak osio³! Nawet po tym, jak wielka ³apa smoka przygniot³a jego cia³o, on dalej, namolny, kontynuowa³ swoje bezsensowne wypowiedzi, a oni tracili tylko czas... Gdy wreszcie, po ostatnich s³owach, nieprzemy¶lanej gro¼bie czy te¿ czymkolwiek, czym by to nie by³o, znikn±³ w¶ród br±zowej otch³ani ska³, a Hiei za¶, wydawaæ siê mog³o, i¿ dosyæ mocno zdegustowany ca³ym zaj¶ciem, "doby³" potwora lataj±cego, podnios³a siê, ze stoickim spokojem s³uchaj±c jego przeprosin, wiedz±c jednak, i¿ nie do niego powinien nale¿eæ ów zaszczyt przepraszania.
-Oczywi¶cie, ¿e nie. Nie by³am znudzona, nie straci³am apetytu. Po prostu, Hiei-sama... Ten cz³owiek - u¶miechnê³a siê szeroko, kpi±co - ten cz³owiek by³ g³upcem. By³? Jest nim dalej... A Ty by³e¶ dla niego stanowczo zbyt dobry... Choæ rozumiem, przy obecnym otoczeniu... - rzuci³a okiem na zawalony namiot i jeszcze kilka "ciekawych" pozosta³o¶ci po Tanekaze, a w¶ród nich - zaczerwienion± d³oñ m³odzieñca...
Odpowied¼, a nawet niewielka próba t³umaczenia, wcale nie by³a koj±ca. Nawet je¶li ten osobnik da³ siê zwie¶æ, to by³ niewiarygodnie blisko niebezpiecznej prawdy. Teraz móg³ Sobie pozwoliæ na zabawê, jednak je¿eli spotkaj± kogo¶ bardziej kompetentnego, sytuacja mo¿e byæ naprawdê powa¿na. A to z kolei, przynosi ze Sob± s³odkie, aczkolwiek nieco niepotrzebne ryzyko. Pod±¿aj±c za wzrokiem dziewczyny, zrozumia³ i¿ przez krótk± chwilê opar³ siê on na d³oni, któr± zreszt±, wstydliwie, niemal¿e natychmiast schowa³, nie pozwalaj±c zbyt d³ugo jej kontemplowaæ. Nast±pi³a krótka niezrêczna przerwa. Hiei, nie chcia³ ju¿ komentowaæ wypowiedzianego zdania, czy te¿ wracaæ s³owami do tamtego pokrêconego "mê¿czyzny". Chc±c równocze¶nie przerwaæ dziwn± ciszê, pokiwa³ szybko g³ow±, jakby w³a¶nie rozbudzi³a Go zimna woda. Posy³aj±c mi³y u¶miech, w podziêce za ciep³e s³owa, zapyta³:
-"Szanowna Sakue, zanim ostatecznie wyruszymy, pragnê siê dowiedzieæ, czy posiadasz jak±¶ specjaln± zachciankê, czy te¿ w³a¶ciwy Ci wykwintny gust, który zobowi±za³em siê zaspokoiæ?"- S³ysz±c te s³owa, mo¿na z³o¶liwie stwierdziæ, i¿ poprzednia komedia, czy te¿ dramat, znów zamieni³y siê w pe³n± rycerstwa ba¶ñ. By³ stary Smok, Królewna w piêknej sukni, brakowa³o jedynie godnego jej czci Rycerza. Có¿, taki bywa z³o¶liwy los, nawet w najpiêkniejszych bajkach, nic nie bywa idealne...
Czy mia³a jakie¶ upodobania, czy mia³a jakie¶ chêci? Nie. Nie zastanawia³a siê nad tym, wiêc ¿adnych "¿±dañ" nie posiada³a. Nie zna³a ¶wiata, faktycznie nie zna³a niczego poza w³asnym k±tem w Konoha Gakure no Sato, poza swoim gabinetem i mieszkaniem gdzie¶ w¶ród ulic, zapachów cukierni, kwiatów, ¶wie¿o¶ci... ¦mieszne. ¦mieszne i smutne. Smutek owy, wywo³any pewnymi niewygodnymi, nawet dla niej, my¶lami, wspomnieniami z porzuconego rozdzia³u ksiêgi, odbi³ siê na jej twarzyczce nieco bardziej ponurym tonem delikatnego, lekkiego, idealnie wrêcz wystylizowanego g³osu, nieco bardziej ponurym spojrzeniem... -Nie - odpar³a - nie. Nie mam ¿adnych pró¶b, ¿adnych wymagañ ni pragnieñ... - zakoñczy³a szybko, mo¿e i niespodziewanie. Po prostu urwa³a zdanie, chc±c je, najwidoczniej, jak najszybciej zakoñczyæ... I mia³a w tym cel. Nie chcia³a wspominaæ ju¿ o rzeczy, któr± przecie¿ tak ³atwo zmieni³a. Tak jak zmienia siê kolor w³osów, farbuj±c je, tak i ona zmieni³a, przynajmniej chwilowe, swe, negatywne dot±d, podej¶cie do ¿ycia na to bardziej optymistyczne, milsze, bli¿sze cz³owiekowi. Cz³owiekowi i jego naturze, jak bardzo z³udnej, nie daj±cej ani w jednym procencie ujawniæ w³a¶ciwego przeznaczenia ludzi i ich morderczych wrêcz zapêdów...
Nie³adny obraz, jaki ukaza³ siê Hiei'owi, w momencie zadania pytania, znacznie wykracza³ poza granicê ba¶ni. I nie chcia³ go ogl±daæ. Szukaj±c szybko w g³owie przyczyny, znalaz³ j± natychmiastowo- Jego s³owa. Nieodpowiednie? Niew³a¶ciwe? ¬le dobrane? A mo¿e temat z³y? Albo po prostu, niczym trucizna, dopiero z³o¿ona z najprzeró¿niejszych efektów, przynosi po¿±dany skutek? W tym wypadku on by³ dalece niepo¿±dany, i musia³ zakoñczyæ siê najwcze¶niej, jak to mo¿liwe. Teraz. Natychmiast. Zanim nawet pad³± ca³a odpowied¼, momentalnie uniós³ w górê lew±, zdrow± rêkê, po czym "pstrykaj±c" od do³u nos, Sakue, u¶miechn±³ siê, daj±c znak i¿ odlatuj±. I Smok, pos³usznie zerwa³ siê do lotu, rozpoczynaj±c czynno¶æ, od weso³ego podskoku, maj±cego na celu roz³adowaæ ca³e napiêcie. Po krótkiej chwili, mo¿na by³o odczuæ ju¿, przyjemny wiatr, ¶wie¿e powietrze, nie zm±cone ludzkim gwarkiem. Równie¿ Eonor, dziêki Swoim specjalnym w³a¶ciwo¶ciom, dzia³a³ niczym orze¼wiaj±ca klimatyzacja, pozwalaj±c zapomnieæ i¿ znajduj± siê bli¿ej s³oñca. Weso³o szybuj±c w przestworzach, gad raz po raz przebija³ chmury, ciesz±c siê samym lotem, tak jak to przys³owiowo czyni± ptaki. Naprawdê, nie trzeba wiele byæ choæ na chwilê zatraciæ siê w tera¼niejszo¶ci...
[ntnwg]
Przeby³em d³ug± drogê z kraju traw do kraju ska³. Postanowi³em chwilê odpocz±æ i zaj±æ siê swoj± osob±. Pierw wszd³em do jakiego¶ sklepu z ubraniami w tej niewielkiej wioskê gdzie naby³em nowy p³aszcz, ubrania itp po czym zadowolony wyszed³em z tego¿ to sklepu. Nastêpnie zawita³em w barze gdzie posili³em siê przepysznym ramenem i napi³em siê niedu¿ej ilo¶ci sake. Chwilê jeszcze posiedzia³em w barze dla odpoczynku po czym opu¶ci³em t± niewielk± wioskê. Na jej obierzach postanowi³em zabanda¿owaæ sobie prawe oko... a raczej miejsce gdzie powinno ono siê znajdowaæ. Utraci³em oko w walce, a taka pusta wnêka nie najlepiej wygl±da. Siêgn±³em po banda¿ i po kilku machniêciach wszystko by³o gotowe. Na g³owie by³a niezbyt gruba, cienka warstwa banda¿u przebiegaj±ca na ukos g³owy, zas³aniaj±c pusty oczodó³. Nie mog³em te¿ zapomnieæ o ukryciu pieczêci. Z tego co mówi³ dziadek to s± tacy którzy szukaj± nosicieli. Zdj±³em ekwipunek i ubranie po czym zabanda¿owa³em plecy i klatkê piersiow± tak by dobrze ukryæ w/w pieczêæ. By³em gotowy do dalszej drogi. Za³o¿y³em ubrania, zabra³em ze sob± swoje manatki i ruszy³em przed Siebie.

<nmm>