ďťż

grueneberg

Na stoÂłówce kaÂżdy moÂże sobie zamówiĂŚ posiÂłek. W pomieszczeniu znajduje siĂŞ wiele stoÂłów oraz lada, za którÂą stoi kelnerka.
GoÂści obsÂługujÂą równieÂż róÂżni kelnerzy. PodajÂą do stoÂłu i zbierajÂą zamówienia.



przyszÂłam i stanĂŞÂłam czekajÂąc na Gaare
PrzyszedÂłem za Amy.
-To gdzie siadamy?-zapytaÂłem.
-gdziekolwiek-powiedziaÂłam siadajac przy jednym z wolnych stolików


UsiedliÂśmy oboje. Po chwili podeszÂła kelnerka.

-Co paĂąstwu poadaĂŚ?
spojrzaÂłam na Gaare
-coÂś zjadliwego na Âśniadnie
-No to ja bym prosiÂł raz ramen, raz kurczaka z ryÂżem i saÂłatkÂą, biaÂłko o smaku czekoladowym i wodĂŞ.-powiedziaÂłem jednym tchem.

kelnerka szybko zapisaÂła na kartce zamówienie po czym zapytaÂła:
-A pani czego dokÂładnie sobie Âżyczy?
zaczĂŞÂłam siĂŞ zastanawiaĂŚ
-moÂże tosty i kakao-powiedziaÂłam
-Dobrze-powiedziaÂła kelnerka po czym poszÂła do kuchni.
-Nie ma to jak dobre biaÂłko przed walkÂą.-powiedziaÂłem.
-aha-przytakne³am bior¹c jak¹œ ulotkê-o.O walczysz z Richarde
-No trudno.

Kelnerka podeszÂła i daÂła nam nasz posiÂłek, po czym powiedziaÂła:
-Smacznego-i poszÂła sobie.
-smacznego-powiedziaÂłam do Gaary i wziĂŞÂłam siĂŞ za jedzenie
-DziĂŞkujĂŞ i równieÂż smacznego-powiedziaÂłem do Amy i przystÂąpiÂłem najpierw do jedzenia ramen.
poch³onê³am zawartoœÌ mojego talerza
"Ale szybko zjadÂła.."-pomyÂślaÂłem.
Zjad³em ramen i zacz¹³em jeœÌ kolejne danie popijaj¹c wod¹.
wypiÂłam kakao
-gdzie Ty to wszystko mieÂścisz?-zapytaÂłam
-Bo mam ¿o³¹dek cztero-komorowy, jak krowa.-powiedzia³em ¿artuj¹c xDDD
Zjad³em ju¿ drugie danie i wypi³em wodê. Zacz¹³em piÌ bia³ko czekoladowe.
pokrĂŞciÂłam gÂłowÂą z uÂśmiechem
WypiÂłem biaÂłko.
-Dawno tyle nie jadÂłem..... To moÂże gdzieÂś teraz pójdziemy?
-chĂŞtnie-uÂśmiechneÂłam siĂŞ-jakieÂś propozycje?
-MoÂże pójdziemy na arenĂŞ, zobaczĂŞ, zbadam teren. to chyba bĂŞdzie rozsÂądne.-powiedziaÂłem.
-dobrze-wstaÂłam
>NMM<
wyszedÂłem
nmm
wszedÂłem zyciÂłem okiem na sale poczym siadÂłem do pierszego wolnego stalika
_kelner!!!.zawoÂłaÂłem
-Tak ser??
-Ramen 15 porcji.
Kelnerowi spadÂła taca ktura niusÂł

- Juz juÂż niose
zjadÂłem po czym poszÂłem do swojego pokoju
(NMM)
Wbiegam na stoÂłowke z HM! na plecasch poczym pomagam jej zejsc
-gdzie chcesz siadnac??
-nie wiem obojĂŞtne mi to-powiedziaÂła HM!
-CoÂś jest nie tak ? jestes jakaÂś smutna .WoÂłam kelnera
-czym moge sÂłuzyĂŚ panstwu??
-dla mnie ramen
-A mÂłoda dama czego sobie rzyczy
-wszystko wporzÂądku,a co jest oprócz ramen-zapytaÂła siĂŞ HM!

/bêdê za jak¹œ godzinke przerwa siê skonczy³a/
-Wszystko czego sobie panienka rzyczy mamy kalmary, ostrygi ,torty ,wiepszowine a jezeli ma pani jakies specjalne rzyczenia to zaraz po instruÂłuje Kuchaza i postaramy siĂŞ aby przyrzadzic wszystko co tylko pani sobie wymazy
(ja tez bede za godzinke nara)
-No to niech bĂŞdzie ramen i jak mozna na deser kawaÂłek tortu czekoladowego-powiedziaÂła HM!
-Juz podaje

Dodane po 42 minutach:

zjadam swoje ramen poczym prosze o nastepna i nastepna razem zjadam okoÂło 15 miseczek z ramen
-Ach to byÂło dobra

Dodane po 5 minutach:

prze sie na HM!*pewnie jest wyczerpana podruza nie pokazuje tego po sobie lecz to nie byÂła Âłatwa przeprawa dla 9 letnie dziewczynki-omuslaÂłem*

Dodane po 3 minutach:

Moze po posiÂłku chcesz odpoczac w moim apartamecie

Dodane po 15 minutach:

(NMM)

Dodane po 8 godzinach 32 minutach:

wstaje od stoÂłu twoze klona roskazaÂłem mu pilnowac HM!
daje HM!
Klucz do pokoju 777
-Prosze wes ten klucz i idzi sie przespac ja pujde na arene walk troche po trenowac*A moze znajdzie sie ktoÂś na tyle gÂłubi aby zemna walczyĂŚ-pomyslaÂłem*wyszÂłem z stoÂłówki

Dodane po 24 sekundach:

(NMM)
-Dobrze Lee,to ja pójdĂŞ do pokoju
[nmm]
klon poszedÂł wraz z nia aby byÂła bezpieczna
- Nie jestem gÂłodna, ale Toffik tak - wampir wyssal ludzi, poszli.
[nmm]
Krocząc ulicami Ivy, Hieh dość nerwowo rozglądał się dokoła, jakby czegoś szukał. Mimo iż po drodze, minęli dostatecznie dużo podobnych do wcześniejszej, tanich knajp, to jednak nawet nie zdecydował się przy nich zatrzymać, aby ocenić ich wątpliwą jakość. Po chwili, można to nawet uznać spaceru, widząc w oddali oczekiwany obiekt, rozchmurzył się. Mimo iż nie powiedział żadnego słowa, już po samym Jego kroku można było odnieść wrażenie, iż przerażenie oraz zniesmaczenie spowodowane tym miejscem, ustały. Obiektem tym był widziany już z daleka, dobrej jakości, bo zresztą jedyny prawdziwy Hotel. A w takich miejscach, jadłodajnia, musi być na oczywistym poziomie. I tak też było tym razem. Wielki hol, prowadził do skromnej, niewłaściwie oświetlonej rzecz można by restauracji. Już od progu, rozciągała się niewielka, czerwona i miła dla podeszwy buta, wykładzina. Miło iż większość stołów była przeznaczona do grupowego spożywania posiłku, o czym świadczyła zastawiona zastawa. Były tez jednak pojedyncze stoliki, w rogu sali, z nakryciem, jak i krzesłami znacznie wyższej jakości. Wysokiej jakości, była również karteczka, znajdująca się na owych, z wyraźnym napisem "rezerwacja". Nie stanowiła ona żadnego problemu. Prowadząc Sakue, przez niemalże pustą, zważywszy na porę, salę właśnie dotarli do jednego z tych "magicznych" stolików. Pstryknięciem palca, spowodował iż karteczka w kuriozalny sposób zawirowała w powietrzu, a następnie opadła na ziemię, pozwalając o Sobie zapomnieć. Następnie odsunął krzesło, składając uroczyste zaproszenie, po czym kiedy Biała Dama zajęła miejsce, delikatnie dosunął je. Sam zaś zajął miejsce po drugiej stronie, oraz ostatecznie rozejrzawszy się po pomieszczeniu, które widocznie zdało jego srogie wymogi, cicho westchnął.
Mijali dziesiątki, może setki takich samych, nędznych, szarawych, kamiennych budyneczków. żaden z nich nie przypadł jej do gustu, i może właśnie dlatego w Iwie pojawiła się jeden jedyny raz... Zresztą, lepiej tego nie roztrząsać. Mogło to bowiem przynieś bardzo zgubne skutki dla jej umysłu. Idąc więc krokiem "średnio wolnym", zawaham się użyć stwierdzenia "spacerowym", przed ich oczyma zaświtał budynek. Ładny, porządny budynek. jeden z tych starego typu, ale utrzymany w dobrym guście, jakoby odróżniać się od tej ponurej szarości, która czekała na nich wśród murów slusmsów wręcz, okalających tą jedyną oazę porządku i świetności, niczym chwasty wzrastającą różę... Na jej bladej, świeżej twarzy pojaił się nikły uśmiech, który z każdym postawionym krokiem stawał się coraz szerszy, coraz milszy... Umiejscowienie hotelu było bowiem wręcz idealne. Okolica wydawała się być na tyle cicha, że nie trzeba było się obawiać "gości z niższych sfer", którzy z pewnością czaili się w "barze", który odwiedzili wcześniej... Wchodząc do środka, przez porządne drzwi, a nie jakiś prowizoryczny wymysł z amerykańskich westernów, przeszli karmazynowym dywanem przez długi, ciągły korytarz... Wreszcie zaświtało przed nimi jakieś pomieszczenie. Coś na wzór restauracji. Stoliki, dosyć spore, świadczące o ilości gości tegoż lokalu. Gdzieś tam, w kątach, przy bokach, stoliki były małe, zaznaczone karteczkami 'rezerwacja", co nie przeszkodziło Hiei'owi w podejściu do jednego z nich, po czym w sposób machinalny acz wdzięczny, usunięcie ów informacji z pola widzenia. Odsunął grzecznie krzesło, by usiadła, co także, podnosząc nieznacznie sukienkę, uczyniła. Poczekała, aż i młodzieniec zajmie swe miejsce, po czym, płynnym ruchem, sięgnęła po menu, leżące przed nią jak i przed jej towarzyszem, "zagłębiając się" w deliberowanie nad wyborem potrawy.
Skończywszy kontemplację pomieszczenia, zwrócił uwagę jak to Sakue wybitnie przegląda kartę dań. Stwierdzając, iż jest to bardzo dobry pomysł, sięgnął po swój egzemplarz, po czym zaczął dokładną lekturę okładki. Cztery, złociste litery, ułożone mniej więcej na środku strony, nie sprawiły żadnych problemów, osobie tak oczytanej jak Hiei. I powoli przeszedł dalej, przeglądając według nałożonej przez autora kolejności. Pierwsze były trunki. Z obrzydzeniem czytał sławne i przynoszące prestiż nazwy, takie jak Whisky, Rum, Borygo, Tequila, aż po bardziej sławne drinki typu Mohito. Na dole strony, równie zaszczytne miejsce, zajmowały wina. Oparł na nich wzrok, gdyż przywołały niepożądane wspomnienia. Przez dłuższy czas, po prostu wpatrywał się w tą samą stronę, rozmyślając. Dla niedokładnego obserwatora, smutnawa i po części sfrustrowana mina, mogła sprawiać wrażenie, iż nie radzi Sobie z taką ilością wykwintnego tekstu. Tak na dobrą sprawę, to On go nawet nie czytał. Po prostu się w Niego wpatrywał. Po dłuższej chwili, obudzony pojedynczym hałasem, wzdrygnął się, szybko przewracając stronę. To Atsui doszedł do głosu, nie chcąc aby ta sytuacja, kiedykolwiek się powtórzyła. Albo przynajmniej tak Sobie to wmawiał. Kolejne części karty, przeglądał już beznamiętnie, w dalszym ciągu nie mogąc podjąć żadnej decyzji. Może nawet z racji wspomnień stracił apetyt. Po chwili bezradności, odłożył na stół, na wpół otwartą kartę dań, komentując niepokorną sytuację, spokojnym tonem:
-"Kłopotliwy i szeroki wybór, nie uważasz?"- po czym przekrzywiając głowę nieco na prawo, zajrzał w stronę korytarza, czy też kuchni. Przecież przy stolikach tego typu, słowo "samoobsługa" nigdy nie było tolerowane. Więc i ten, tak zwany "kelner" też powinien się tutaj pojawić lada chwila...
Pogrążona we własnych myślach, prawie że nie zauważyła dużej zmiany, dosyć wyjątkowej zmiany, która zaszła nagle na twarzy Hiei-samy. Wzrokiem przeczesując część z daniami, mocno skupiona, próbowała trafić na pozycję w miarę jej znaną, w miarę jadalną, taką, której wyboru nie musiałaby później żałować, ze względu na wygląd, smak, zapach czy konsystencję płynną, choć nazwa wskazywała, iż jest to coś stalszego... Wertowawszy więc Menu, a nie mogąc znaleźć "nic dla siebie", przeskoczyła przystawki, dodatki, alkohole, wina, soki, aż do amarantowego napisu "Dziękujemy za wybór", znaczącego koniec książeczki. Wzdychając cicho, sama do siebie, uniosła wzrok znad liter, zatrzymując go na twarzy chłopaka, bowiem nie spodobał się jej jakiś cień na jego twarzy, zaobserbowany już wcześniej. To było coś na wzór smutku, nikłego, ale jednak smutku. Mogła uznać, że spowodowane jest to kartą dań, szczególnie po kolejnych usłyszanych słowach...
-Faktycznie - i ona opuściła swą kartę, delikatnie kładąc ją na stół - wybór jest wyjątkowo... Trudny - zakończyła, w dalszym ciągu uważnie przyglądając się jego obliczu, doszukując się w nim jakiejś ciekawostki, nieścisłości całego "obrazu" twarzy z wypowiedzianym tekstem... Po chwili jednak, martwiąc się, że jej "przyglądanie się" zostanie zauważone, spuszczając wzrok, uśmiechnęła się tylko, ciepło i miło...
Niczym odbicie w lustrze, druga bordowa karta upadła na śnieżnobiały obrus. A towarzyszyło temu dość frywolne wypuszczenie powietrza, oznaczające daleko idące znudzenie. Widząc iż Sakue jest równie niezdecydowana, wesoło parsknął. Pochylił się do przodu, a następnie dość niegrzecznie oparł łokcie na karcie dań, tworząc coś w rodzaju "mostu", na którym potem spoczęła głowa. Poczuł, jak mimowolnie kąciki ust unoszą się do góry, wywołując szczery uśmiech. Oczy wręcz, iskrzyły próbując się powstrzymać od śmiechu. Rozbawiony zapytał:
-"Sakue-Hime, czyż nie rzekłaś ostatnio, iż apetyt Ci dopisuje?"- dość konkretne pytanie. Oczywiście, było Swego typu, droczeniem. A może nawet Swoistą obroną? Tak czy owak, uznał iż odrobina posiłku, z pewnością by jej pomogła. No i przecież, może nie wiążąco ale obiecała opowiedzieć kilka słów o Sobie. Nie czekając zbyt długo na odpowiedź, co owszem i było niezwykle niegrzeczne, ale chyba potrzebne:
-" Albo może zwyczajnie przytłoczona tak ciężką podróżą, nie możesz zdecydować czego tak naprawdę pragnie Twoje podniebienie?"- to pytanie z kolei, miało już na celu, umilenie czasu, jak i nawiązanie skromnego dialogu. Z pewnością rozmowa, byłaby zbawienną rzeczą w tak niezręcznej sytuacji jak ta. No bo przecież, lada moment, może im przyjść odpierać zmasowane ataki "kelnera"...
-Ohh... - pociągnęła cicho, możliwe, pod nosem. Uśmiech przybrał teraz zupełnie inną barwę - jakby i sam Hiei był powodem do żartu, który, no przecież, tak uroczo wytrysnął na jej lico... Przechyliła lekko głowę, pozwalając włosom opaść na twarz, a dłoń prawej ręki kładąc na menu. Machinalnie wręcz palcami przesuwając po jego powierzchni, ździebko ironicznym, lecz zabawnym i łagodnym głosem, odparła: -Zbyt wielki wybór... Jak dla mej osoby - znów obdarzając chłopaka szczerym, miłym wyrazem ust, rozgarnęła grzywkę. -A Ty, drogi Hiei-sama, czyżbyś już dokonał wyboru potrawy, wina, deseru czy też przystawki? - udała zmartwioną, ruchem dłoni, prawej dłoni, wskazując na kartę dań rozmówcy. -Zdaje mi się bowiem, iż Twój "repertuar" upadł z powodu bliskiemu mojemu powodowi...
"Wina"... Znów to słowo, mające jakby na celu przywołać wspomnienia. Jednakże tym razem na to nie pozwolił. Boska Komedia? Zrządzenie Losu? Czysty Przypadek? Tak czy owak, wszystko prowokowało myśli do powrotu ku tamtejszej nocy. Zachłanne Wspomnienia, jakby nie wystarczyło im, że już odebrały mu apetyt! Nie, nie powinien się jednak do tego przyznawać. Dziecinnie wręcz rozkładając ręce, kiwnął uśmiechniętą głową do przodu, przyznając Jej rację. Następnie jednak wykonał głęboki niepocieszony wydech, zapewne tylko po to, aby znów napełnić się powietrzem, tym jednak filtrowanym przez zęby. Przypominało to odgłos syczenia, mogący budować napięcie, bądź odzwierciedlać niezadowolenie. Następnie kiwnąwszy smutno głową, rozpoczął wypowiedź: -"Cóż, w takim wypadku, pozostaje tylko jedne wyjście..."- zabrzmiało to niezwykle smutno i zdecydowanie. Prawie jak wyrok. Tym bardziej, że pochylił głowę do przodu, marszcząc brwi i tworząc z pyszczka tak zwany "dziubek". Cała poza wyglądała dość zatrważająco, w dodatku oczekiwanie, na to "jedno, jedyne wyjście", samo w Sobie podnosiło napięcie. Aż w końcu, niezwykle pochmurnym tonem, korzystając z faktu, iż przybłąkał się również kelner, wyszeptał:
-"Cannelloni alla Crema"- mimo pochmurnej miny, zabrzmiało to niezwykle słodko i dziecinnie. Zaklęcie? Starożytny przepis? Mitologiczne greckie prawo?! Cała sprawa, została wyjaśniona, kiedy to na niewielkim talerzyku, bielszym jeszcze niźli obrus, został przyniesiony pewien smakołyk. Tajemnicza nazwa, nie skrywała zaklęcia, choć coś równie magicznego!- Na podstaweczcę znajdowała się... Rurka z Kremem. A Hiei? Roześmiany, triumfalnie przyglądał się łakociom.
Chwila napięcia. Słowa powiewały zgrozą, niczym nocna zjawa z ulicy Wiązów... Przeciągła cisza, jeszcze bardziej ponura. Może wręcz ciężka? Ciekawskie oczy przyglądały się Hiei'owi - cóż on chce powiedzieć, cóż zaproponować, ach, cóż?! Przymknęła delikatnie powieki, ścinając usta w bardzo niezadowolony wyraz, jakby zmuszając chłopaka do wyjawienia ów jednego, jedynego wyjścia. Czekanie było wyjątkowo trudne, niezadowalające, niewłaściwe! I w końcu, gdy tylko nastąpiła ta chwila, gdy "jedno, jedyne wyjście" zostało wypowiedziane, i, o dziwo, pojawiło się również na stole, w postaci rurek z bitą śmietaną, nadęła lekko policzki, niczym mała dziewczynka, obracając się profilem do młodzieńca, z nieokreślonym wyrazem twarzy. Kątem oka przyglądając się raz mu raz rurkom, nie sposób było jej się nie rozchmurzyć.
-Och - wydusiła z siebie ponownie, unosząc już rurkę w górę - tak mnie... Straszyć... - wręcz szczerząc swoje bialuśkie, równiutkie ząbki w serdeczny, niewinny uśmiech, powiedziała Hiei-owi, jak małe, słodkie dziecko, iż... Iż jego wybór był wręcz idealny. Tykając ustami bowiem kremu, jakże niebiańsko lekkiego, przypominać zaczęły jej się najlepsze chwile życia, wtedy, gdy, jako nieświadoma świata chuuninka, przeczesywała las, w poszukiwaniu jakieś rzeczy... Nie pamiętała, co to było, nie wiedziała teraz, cóż to być mogło - ale, czy to naprawdę aż tak ważne? Bo... Najbardziej relewantny był smak bitej śmietany.
Widząc uśmiech, by nie rzec nieskromnie zachwyt rozchmurzył się jeszcze bardziej. Kluczem do każdej niewygodnej sytuacji, są właśnie... słodycze! Przypominają albo szczery i nie zniszczony przez Ninjitsu smak dzieciństwa. Smak dorastania, moment w którym stają się niepoważne i "dziecinne". Wraz z wiekiem jest jednak coraz gorzej. Słodki słodycz, z czasem staję się zakazanym owcem. Jest przecież taki niepoważny, szkodliwy dla zdrowia...i taki pyszny! Wypowiadając niemalże na głos ostatnią myśl, nieśmiało chwycił jedną z rureczek, obwiniając się iż "skrada" ją Sakue. Kiedy cały delikatny manewr się udał, a przysmak wylądował po Jego stronie stołu, rzucił ostatnie podejrzane spojrzenie. Następnie otwierając szeroko usta, jednym potężnym kęsem, niemalże skonsumował więcej niż pół tej pysznej łakoci. Złośliwi los, jednakże doszczętnie ukarał go za tak zuchwały czyn! W momencie tak niecierpliwego kęsa, z drugiej strony pod wpływem ciśnienia, wyciekła pokaźna ilość białego kremu po czym, z wiadomym skutkiem poszybowała w dół. Odchylając głowę do tyłu, w celu skonsumowania ten części łakoci, która nie znajdowała się na koszuli, przez chwilę nieświadomy delektował się jej smakiem. Następnie, chcąc po raz kolejny jej zakosztować, zorientował się, iż kremowe nadzienie, znajduję się już poza całym obiektem. Po raz kolejny bezwładnie rozłożył ręce przyglądając się jak mieszanka, powoli spływa coraz niżej i niżej brudząc coraz to większą powierzchnię. Zamiast gwałtownie wybuchnąć i rzucić się do jak najszybszego czyszczenia plamy, prawie roześmiał się na głos, ostatkiem sił tłumiąc w Sobie radość z tak dziecinnej sytuacji. Przez chwilę trzęsąc ramionami, próbował się uspokoić, ale tak daleko idąca niezdarność w miejscach publicznych wyzwalała naprawdę dziecinne instynkty. Ostatecznie, nabrał na palec wskazujący większą część "ubytku", po czym bardzo uroczo oblizał, "wkładając do buzi", niczym 3 letnie dziecko. Równocześnie z wzrokiem pełnym skruchy, patrzył błagająco na przyglądającą się wszystkiemu Sakue.
Unosząc kolejną rurkę do ust, a patrząc się na Hiei-samę, powstrzymywała się od parsknięcia śmiechem. "Wyczynowiec" ten zaczął pałaszować "tulejkę z białym puchem" tak gwałtownie i tak szybko, że lekka substancja ześlizgnęła się i, szybując w dół, spoczęła na szacie. Przez chwilę przyglądała się, jak spływa coraz niżej i niżej, a później, nie, nie, wcale nie ze zdziwieniem, acz dziecinną radością w oczach patrzała na jego zachowanie, na to, jak oblizuje swój palec, równie żarliwie zaatakowała swój smakołyk, obserwując, jak i jej pianka zniża się po sukience...
-Ohhh - znów mruknęła, wpatrując się w Hiei'a, jakoby on dla niej był wzorem do naśladowania, po czym, identycznym ruchem, co on, palcem wskazującym zebrała puszek, patrząc z istną niewinnością na chłopaka, po czym ów palec wsadzając sobie do ust, nie brudząc ich, delikatnie je przygryzając. W ten sposób, dziecięcym sposobem, droczyła się ze swym kompanem, namawiając go zarazem do dalszych, podobnych zachowań... Były one albowiem tak niedojrzałe, a zarazem tak miłe dla jej oka i serca, że chciało jej się w ten sposób bawić, oderwać od jakże dorosłych, ciemnych ścian restauracji... To wszystko było takie smętne. Cała dorosłość tego świata, świata shinnobi, tak się zapowiadała i taka była. Ale oni teraz nie byli ninja, nie byli Hokage Tanuki i potomkiem wielkiego rodu Uchiha, Atsui'm, a nieznanymi Sakue i Hiei'em. To wszystko wydawało się jej być takie piękne - nareszcie bowiem mogła być sobą...
Krótkie chwilę, przez które przejmował się nowym ubraniem, odeszły w zapomnienie, kiedy zauważył iż jego Towarzyszce przytrafiła się podobna przygoda. Ubrany był dość skromnie, jednak pokaźna ilość lukru na wykwintnym stroju, jakim niewątpliwie była suknia, mogło być już poważnym problemem. Sakue, ku jego ogromnemu zdziwieniu, nie przejęła się tym faktem, ani trochę. Niewielki koszt dobrej zabawy? Świadomość o Jednorazowości? O fakcie, iż za jakiś czas, zarówno ubrania, jak i dwie kartonowe figurki, które teraz reprezentują, zostaną bezpowrotnie rzucone w ogień? To naprawdę nie miało teraz żadnego zdarzenia. Mimo iż próbował groźnie zmarszczyć brwi, na jego twarzy pozostawał wciąż ten sam, szeroki uśmiech. Całość, spotykała się na wysokości śmiejąco-rozgniewanych oczu, które prawdę powiedziawszy, nie wiedziały co mają wyrazić. Imitując poważny ton, spytał:
-"Ależ Sakue-Hime, czy to tak wypada?"- po czym nie czekając na odpowiedź, zwinnym gestem, chwycił kolejną rurkę obfitości. Nie podnosząc jej jednak za wysoko, wręcz maskował jej posiadanie. Następnie, nachylając się nieco nad stołem, skierował dłoń do góry, wysuwając jeden palec ku niebiosom. Następnie, spokojnym gestem, jakby przywołał uwagę Damy, sugerując aby ta również nachyliła się nad stołem. Gdy tak się stał, chwycił przysmak oburącz, łamiąc na pół opieczoną skorupkę. A następnie, zanim Jego biedna ofiara zdążyła się zorientować, z pełną satysfakcją dmuchnął, obserwując jak kremowe nadzienie, niczym biały puch, unosi się w powietrze...
Skarcona przez Hiei'a grymasem brwi, nie przejęła się swym wyglądem ani trochę. Widząc jakby "zapraszający" gest, i ona nachyliła się nad stolikiem. Uznała to za dalszą część, zresztą, jakże ciekawej zabawy. Gdy więc biała śmietanka niespodziewanie uczepiła się jej włosów, bladej twarzyczki, nie zareagowała w żaden gwałtowny sposób. Palcami, powoli, ścierając białą substancję z poważną miną, zwiastującą rychły dość niespodziewany gest, rękę, machinalnie, z dość dużą szybkością, właściwą zaskoczeniu, jakie chciała wywołać, choć wątpiła, czy zaskoczenie takowe byłoby na towarzyszu możliwe "wykonać", wyciągnęła przed siebie, tykając mleczną pozostałością czoła Hiei'a, pozostawiając na nim białą kropkę, po czym przeciągając ją opuszkami po policzkach, uśmiechnęła się anielsko.
-Ależ ja... Ja tylko oddaję, co Pańskie, Hiei-sama... - stwierdziła łagodnie, odwrotnie do prędkości, z jaką "rysowała tatuaż" na twarzy młodzieńca, powoli cofając dłoń... To też miało być częścią zabawy. Jak gra w warcaby. Twój ruch, mój ruch... A pionkami były tutaj, o dziwo - rurki z bitą śmietaną! Nietypowa broń, ale za to ile mogła przynieść jej zabawy i radości.
Spodziewał się, iż poprzedni wybryk, nie ujdzie mu na "sucho". Nie postanowił jednak z tego powodu zasłaniać się tacą, czy obrusem. No i na dobrą sprawę, otumaniony widokiem białego puchu, który niczym w szklanej kuli, unosił się w powietrzu po czym delikatnie opadł na białe włosy, czy równie białą skórę. Chwilę potem, czuł jak miły, wręcz puszysty czy kremowy dotyk, oplata wpierw Jego czoło, a następnie spływa w dół po policzkach. Nie potrafił przerwać uśmiechu. Mimo iż cały gest, był wręcz zuchwały czy niewybaczalny (jak Jego poprzednie zresztą), to i tak nie potrafił przestać się szczerze uśmiechać. Odchylił głowę wpierw do tyłu, a następnie nieco w prawo, po czym kręcąc palcem w mleczno-śmietankowej mieszance, ostatecznie nabrał niewielkie jej ilości na palec wskazujący. Następnie, ku dezaprobacie kelnera, przybliżył palec niczym dziecięcą łyżkę, albo wirujący samolot po czym, po krótkiej chwili zawahania, musnął koniuszkiem palców, samego czubka nosa, tego ubrudzonego Aniołka. Następnie, czując iż zachował się nieco zbyt inwazyjnie, cofnął rękę, po czym skosztował resztek pianki, przyglądając się efektom wybornego dzieła. Bialutki czubek, doskonale uzupełniał całą resztę, idealnie współgrając z resztkami płatków śniegu, wplecionymi we włosy. Odchylając z powrotem głowę, do idealnego pionu, skomentował tylko, nader dziecinnym głosem:
-"Jeszcze pyszniejsze..."- po czym rzucił łakliwe spojrzenie na stół, obserwując iż po ostatnim Jej manewrze, zdecydowana większość "amunicji" znalazła się po przeciwnej stronie. A to nie wróżyło nic dobrego..
Pozwoliła postawić sobie kropkę na nosie, wspaniałomyślnym gestem dobroci nie usmarowawszy - a przynajmniej od razu - doszczętnie Hiei'a, chociaż teraz, pod wpływem bardzo dziecięcego myślenia, miała jak najbardziej na to ochotę. Jej kolejny ruch winien być już przemyślany. Zanim więc machinalnie chwytając krem, będący na jej bialutkim obliczu, zastanowiła się dwa razy, obmyślając strategię ataku. Jej mina wyglądać mogła niepokojąco - tajemniczy spokój, który sobą prezentowała, zawiadamiał o tym, że knucie idzie na jak najlepszy tor. Zerknąwszy jeszcze tylko na kelnera, czy przypadkiem nie spogląda zbytnio w ich stronę i nie chce wyprosić ich z lokalu, potrząsnęła gwałtownie włosami, brudząc twarz i ubranie młodzieńca, pozbywając się zarazem z siebie pianki. Prostując głowę, spojrzała nieśmiało na towarzysza, przykładając palec do ust i niewinnym wzrokiem przyglądając się swemu dziełu, prezentując sobą zarazem zupełnie niewinny obrazek dziewczynki, która wcale nie wie o tym, że źle zrobiła i że zaraz... Że zaraz może zostać za to ukarana. Ale czy ktokolwiek chciałby karać taką słodką, miłą istotkę, która nawet nie pojmuje wagi swojego czynu?
Jak po sznurku. Rzecz można, iż się nawet tego spodziewał. Bo jak można się nie spodziewać perfidnie uknutego kontrataku, posuwając się tak daleko?! Dlatego też spokojnie i wygodnie oparty o starannie wykonane, lecz ostatecznie niezbyt wygodne krzesło, po prostu czekał na bieg wydarzeń, przy czym obserwował czarne oczy jarzące się niczym drobniutkie kawałki płonącego węgla. Już samo popadnięcie w ich niełaskę, można by uznać za karę. Jednak ta miała dopiero nastąpić. Dość pierwotny, albo raczej dziecinny sposób, aby pozbyć się zabrudzenia. Krótka refleksja, iż cały efekt byłby o wiele bardziej dotkliwy w skutkach, gdyby Dziewczyna nie ścięła ich odrobinę wcześniej. A tak, zamiast niosącego zagładę oręża, ujrzał po raz kolejny spektakl, w którym biała pianka odgrywała rolę tańczącego w powietrzu śniegu, aby ostatecznie delikatnie i lekko upaść na Niego samego, po prostu go brudząc. Przez cały ten czas, drgnął jedynie jego uśmiech, który z chwili na chwilę coraz bardziej się poszerzał. Kiedy cała scena, dobiegła końca, jedynie cicho jęknął. Za wydanym odgłosem, podążyło Ciche westchnięcie, oraz krótki komentarz:
-"Cóż, Sakue-Hime, wygląda na to, iż odniosłem z Twej dłoni, słodką porażkę."- po czym jedynie spojrzał na ubranie, nie kwapiąc się czy to też ani do czyszczenia, ani chociażby zrzucenia nadmiernych ilości słodkiej substancji spoczywającej we włosach. Może już po prostu nie miała znaczenia, albo uważał iż nie jego obowiązkiem jest posprzątać. Następnie, przechylając ciężką głowę do tyłu, przymknął oczy, wtulając się we wspomniany wcześniej fotel. Kolejna chwila milczenia, być może i nawet kolejna refleksja, skrzętnie skryta pod powiekami. W końcu, nawet nie otwierając zmęczonych oczu do końca, przechylił głowę opierając ja na trzech palcach prawej dłoni, po prostu zapytał:
-"Już wiesz?"-
Przygryzła lekko wargę, przygotowując się do odpowiedzi na pytanie ze właściwą swojemu rozleniwieniu, które ją nagle dopadło, powolnością, a może i ignorancją! Przekręciła lekko głowę, jakby pytająco patrząc na Hiei'a, szukając w jego osobie riposty na poruszoną kwestię... Kwestię? A czy tak krótkie, wieloznaczne pytanie można nazwać kwestią? Owszem, teatralnym wywodem... -Obawiam się, Hiei-sama, że nie do końca zrozumiałam Twe pytanie... - zaczęła słodko, możliwe nawet, iż zbyt słodko jak na jej osobę - ...czyżby dotyczyło one naszej rozmowy nad wodospadem? A może... - ścierając delikatnie z twarzy resztki kremu, pstryknęła palcami, przywołując tym samym kelnera. -Czegoś zupełnie innego? - marszcząc nieznacznie brwi, zwróciła się teraz do kelnera, otwierając menu i wskazując w nim jakąś nazwę, napis...
-Pudding - mruknęła sama do siebie, uśmiechając się, gdy kelner znikł gdzieś w ciemnościach kuchni... Wzrokiem wróciła do towarzysza. Cóż, w końcu czekała na niego odpowiedź...
Trzy palce bez problemu radziły Sobie z obciążeniem jakie wywoływała na nich głowa. Wygodnie umiejscowione, pozwalały również dyskretnie podrapać się za uchem, co oprócz przyjemnej pieszczoty, zaowocowało pozbyciem się kolnej dawki kremu. Kelner, niczym wesoła zabawka, posłusznie wykonywał polecania, prawdopodobnie jedynie mamrocząc coś pod nosem, kiedy oddalał się w kazamaty kuchni. Wprawdzie, już usłyszał to co chciał usłyszeć, albo może raczej- wyczytał to sprawnie pomiędzy wersami, układając je według Swojego Mniemania. Odpowiedział równie niekonkretnie co zapytał:
-"I tak... I Nie."- tak, znakomity początek zdania:-" Wiedzę można w różne sposoby interpretować. Czy już Wiesz, czego Ci, Hime, brakowało? Albo czy już wiesz, co planujesz zrobić? Lub zwyczajnie, czy pamiętasz już jaki smak miała, przysłowiona "młodość"?"- Wszystkie pytania błądziły gdzieś wokoło posępnego tematu. Fenomen zwyczajnej rozmowy czy też plotki. Można mówić dużo, i niekonkretnie, mimo to ta dalej będzie trwała będąc niezwykle konkretną i interesującą. W ten sposób, można by ją kontynuować bez końca. I to jest piękne.
-Wiem... - odparła, składając dłonie na czarnym prostokącie, leżącym na stoliku. -Wiem, że zawsze brakło mi tej słodyczy, którą mam teraz we włosach... Wiem, że tak smakuje dzieciństwo... Wiem, że... Nie chcę wracać do poprzedniego życia. Wiem, że chcę odpocząć. Wiem, że chcę oddychać świeżym powietrzem i być wolną, w tej postaci, jaką obrałam, w żadnej innej... Wiem także, że moja wolność zależy, przynajmniej częściowo, od Ciebie, drogi Hiei-dono... Dlatego moja niewiedza jest prawie graniczna z wiedzą. Właściwie - uśmiechnęła się - wiem, że nic nie wiem. O ludziach, którzy mnie otaczają. O przyrodzie, uczuciach... O sobie. Nie każ mi więc, kochany Hiei-dono, zbyt szybko wracać do poprzedniej osobowości. Bowiem jak słodko i miło być personą, na którą nikt nie narzeka ani nie złości się, która nie musi myśleć o setkach rzeczy, tak naprawdę dla niej nieistotnych... Bo ja, teraz, nie muszę udawać tamtej koszmarnej dziewczyny. Mam dużo tuszowanych wcześniej słabości... Jedną jest z pewnością chęć rozmowy. Ciągnięcia nieskończonych rozmów, jeśli tylko wydają się być mi one interesujące, a rozmówca mi również odpowiada...
Lekko przymrużając oczy, spokojnie słuchał wypowiedzi. A przynajmniej się starał. Ale trzeba przyznać iż nie był wprawnym słuchaczem. Rzadko rozmawiał, jeszcze rzadziej słuchał wypowiedzi innych. Nawyk nabyty z czasem, spowodował, iż nie miały po prostu większego znaczenia. Żartobliwie, można było powiedzieć, iż preferował język ciała. Proste gesty, ruchy, zwalniające z potrzeby otwierania ust. Wysłuchanie więc długiego wywodu Sakue, zmusiło go nieco do wzmożenia koncentracji. Chętnie zapisałby gdzieś w pamiętniczku każde kolejne zdanie, aby móc spokojnie i przemyślnie na nie odpowiedzieć. Teraz jednak, nie miał tej szansy:
-"Dzieciństwo to nie tylko słodki smak łakoci. Ale również i beztroska z nim związana. Ciężko, jest uświadczyć prawdziwej, dziecięcej szczerości."- pokiwał przecząco głową, nie zgadzając się z doborem słów. Już prawie wyliczając argumenty na palcach, kontynuował:-" I skądże. Twoja wolność, nie zależy ode Mnie. Wolność, nie powinna zależeć od Nikogo, gdyż wtedy zmienia się jedynie w słodką formę niewolnictwa. Niewielki postęp, a i Ja osobiście, nie chciałbym być sprawcą tak kłopotliwej roli..."- znów chwila przerwy, na złapanie oddechu i przypomnienie tematu: -"A już z pewnością, nie zamierzam Cię niczego pozbawiać, Sakue-Hime. Ciągle, po części żałuję, iż z mojej przyczyny straciłaś słodki przywilej niewiedzy. Nie pragnę odebrać Ci również osobowości."- po czym unosząc na chwilę wzrok do góry, oderwał go do rozmówczyni, co świadczyło o momencie głębszej refleksji. Ten minął jednak niewyobrażalnie szybko, a co więcej, Hiei, zdecydował się takową podzielić: -"Przeszłość, pozory, rola... Tak czy owak, będą się za Nami ciągnąć. Niektórzy nie zapomną, niektórzy nie będą nawet próbowali. Tego nie można zmienić, nie można też uciec. Jedynie schować się gdzieś wśród zgiełku pospolitości..."- po tej, może i nieco niechcianej wypowiedzi, nastąpiła niezręczna cisza, za którą, rzeknijmy, gospodarz się obwinił. Opuściwszy głowę, na jego twarzy zawitał dziecinny uśmiech, a wręcz nawet pewien przekręt, symbolizujący spryt, a gęste powietrze, przedarła wypowiedź:
-" "Tamta" Dziewczyna, nie była aż taka znowu... Koszmarna, wiesz?"- cała wypowiedź zakończona niewinnym i rozbrajającym, wręcz dziecinnym uśmiechem.
"...nie była aż taka koszmarna..." Słowa te, rzec można, wywołały w niej jakieś wewnętrzne wzburzenie, kontratak drugiej osobowości na jej własne, wcześniejsze słowa. Może to, co czuła, było wzruszeniem? Może to, co stanowiło teraz zbitek myśli, było czymś na wzór burzy w szklance wody, kłótni myślowej? Przymknęła lekko oczy, patrząc na brązowowłosego spod długich, czarnych rzęs... Taka riposta. Ohh, jaka lekka, a jednocześnie jak bardzo skłaniająca ją do rozmyślań, podobnie jak i jego słowa! A piękna nimfa, siedząca teraz i swe jasne, świetliste oczy skupiając na osobie Hiei'a, mogła wydawać się spłoszona, może nawet obrażona! Dolna warga lekko drgała, jakby nagle jakaś niezmiernie interesująca wypowiedź przestrzeliła jej umysł, a Sakue po prostu starała się myśl swą wyrazić na swój sposób... Starała się, jednak nie mogła. W pewnym momencie, trzymając uczucia na uwięzi, pochyliła głowę, opierając ją na dłoniach, łokcie kładąc zaś na mlecznobiałym obrusie... Prychnęła, może i gniewnie. Może zniecierpliwiona czekaniem na kelnera, może nie mogąc znaleźć wyjścia, inaczej jak nie opowiadając towarzyszowi... O sobie? To w pewnym sensie było poniżeniem, lecz ona nie traktowała tego w taki sposób... Delikatnie wzdychając, zaprzeczyła:
-Nie. Ona... Naprawdę była koszmarna. Kłamliwa, rozkapryszona. Uwielbiała wdawać się w intrygi. W jej wyobrażonym, idealnym świecie była Cesarzową, Imperatorką. Zdradzała, by osiągnąć coś dla siebie. Była... Egoistką. Nie liczyła się z nikim i niczym. Robiła to, co było "dobre" dla Konohy, raniąc innych... To była dla niej zabawa. Nawet to, jak pokazała się przed Atsui'm... Nawet jej cała niechęć do Kiri - uśmiechnęła się ciepło, dając odpowiedź na uśmiech młodzieńca. -I... Kolejne nie. Wolność... Jest względna. Hyuton powiedział mi kiedyś, że nikt nie jest wolny. Miał rację... Bo... Nasza... Twoja i moja, innych... Jakkolwiek by to nie zabrzmiało... wolność zależy od ciągu kolejnych osób... Nie zawsze dla nas ważnych. Czasem zupełnie przypadkowych...
Wypuszczenie dużej ilości powietrza, znów skoncentrowało Jego uwagę. Powoli kiwając głową, wręcz w myśl aprobaty i podziwu, bo przecież nie każdy potrafi mówić o Sobie, niemalże w samych negatywach. Niestety, Jego wady wyszły na Jaw, gdyż kiedy pod koniec długiej wypowiedzi, uniósł do góry prawą rękę, po czym udając nią pacynkę, przedrzeźniał Sakue:
-"Hyuta Powiedział""- po czym pokiwał głową to w prawo, to w lewo: -" Hyuta czasami dużo mówił, i zdarzało Mu się mijać z prawdą. I mógłbym się nawet założyć o coś niezwykle cennego, byle móc Ci to udowodnić."- wypowiedź przesiąknięta odrobinką Atsui'stwa, lecz przede wszystkim szczerością. Można odnieść wrażenie, iż często zdarzało Mu się kłócić z Hyutą, czy też po prostu wchodzić w różne sprzeczki. No i lubił Mieć rację. A do ostatecznego osiągnięcia tego celu, pozostał jeden temat:-" Kła...mliwa? Ależ teraz, usłyszałem uncję szczerości"- rozpoczął trudniejszy temat od miłego uśmiechu. -" Kaprysy, Intrygi... Wiesz, że brzmi to niezwykle interesująco? Świadczy o niecodziennych zainteresowaniach..."- mimo iż złośliwość, kazała Mu dołożyć "nic typu pranie i gotowanie", to jednak resztki osobistej kultury głośno krzyczały, aby tego nie robił. W wypowiedzi dostrzegł również cechy opisujące Siebie -" Egoistka? Na Boga! Co jest w tym złego?! Altruiści i marzyciele giną młodo i niepotrzebnie. Ten Gatunek nie potrafi przetrwać..."- parsknął wręcz komedialnie na koniec. Ostatecznie, jednak odsunął się, czy to przed obawą, iż mógłby dostać w twarz, czy też po prostu dla wygody, kończąc wypowiedź:-" Zabawa... Często, życie jest Jej warte. Dlaczego chcesz, aby ludzkość była wadą?"- po czym znów spojrzał w sufit, jakby reasumując wszystko do kupy: -" Ostateczne więc, Nie by... Nie jest taka koszmarna. Co najwyżej specyficzna, interesująca czy nietypowa. Zresztą, są i gorsze osobistości na tym padole."- Wdzięczny, iż jeszcze nie otrzymał karzącego uderzenia, znów się dziecinnie uśmiechnął.
Otworzyła usta, już-już przygotowując ripostę, odpowiedź na słowa Hiei'a... Po raz kolejny jednak milczała. Nic nie powiedziała. Odwróciła wzrok, jakby obrażona. Być może i taką była... W pewnym sensie nerwowo zaciskając palce dłoni, nawet nie spostrzegła, kiedy kelner przyniósł jej deser... Przyciągnął ją dopiero zapach... Powstrzymując się więc od wygłoszenia ciągu złośliwych uwag, starając się nie pokazać na swej twarzy, żadnym, nawet najmniejszym grymasem, iż poczuła się urażona, delikatnie tykając łyżki, nabierając na nią czekoladowej substancji i przeciągle wkładając do ust... Ciszę, którą prezentowała swoją postacią, uważała za właściwą. Tak powinno być, właśnie tak. Bo... Bo kwestionowanie słów Hyutona, nawet w jakikolwiek sposób, było w jej obecności nie na miejscu. Stwierdziła więc, że, wysłuchawszy już wszystkiego, co wysłuchać miała ochotę lub też niekoniecznie, mogła pozwolić sobie na milczenie.
Przez dłuższy czas, nie usłyszawszy ani słowa przechylił do przodu, opierając łokieć na stole, a następnie głowę na dłoni. Cóż, wiedział iż nie była to oznaka jakieś wyższego wychowania, tak samo jak wiedział, iż pewnych rzeczy jednak nie powinien był mówić. Widząc, iż Sakue, mimo uciążliwej ciszy, ochoczo złapała, za łyżeczkę, kiwnął tylko głową, jakby bezgłośnie życząc "Smacznego". Następnie wodził gdzieś wzrokiem, zastanawiając się, czemu właśnie tak powiedział. Iście ludzkie, iż błędy są analizowane, dopiero po ich wykonaniu. Zdecydował jednak, iż jeszcze większym błędem, byłaby próba przeprosin. Oznaczałoby przyznanie się do niego, znak nawet pewnej uległości, omylności. A nawet kłamstwa, czy zalążek hipokryzji. Według ogólnej idei, każdy powinien zgadzać się z Hyutą. Czy członek Zakonu, czy Kirigakurańczyk, bez znaczenia- każdy. Lecz nie On. Tak na prawdę, zawsze miał jakieś wątpliwości czy zastrzeżenia. I tym bardziej, nie mógł się zgodzić, po tym co zrobił. Tak więc, ostatecznie, potraktował milczenie, jako odpowiedź, w którą równie intensywnie, postanowił się wsłuchiwać. Mimo to, oczyma błądził gdzieś tam w pustce, wpatrując się za okno, prawdopodobnie, już nie potrzebnie, próbował przywołać wspomnienia.
Gdy czekoladowy wyrób budynio-podobny zniknął z salaterki, westchnęła cicho, prostując się, plecy opierając o dębowe krzesło, podbite niebieskim jedwabiem... Odchylając głowę do tyłu, a przyglądając się kryształowemu żyrandolowi, łapiąc ciepłe, wyjątkowo przyjemne dla oczu światło lampek, stwierdziła, że... Że koniecznie musi odpocząć. Przy okazji wszystko sobie przemyśleć, uporządkować po raz drugi. Bo teraz, niechcący, cały porządek ona sama, niczym za machnięciem czarodziejskiej różdżki, zniszczyła. Taki mały, własny, przydomowy kryzys. Próbowała się uspokoić, wewnętrznie. Zamiast sobie pomóc, pogorszyła swój stan. Lepsze dobrego wrogiem...
-Pozwól, drogi Hiei-sama, że zatrzymamy się tu na dłuższy czas... Wydaje mi się, że powinnam... Odpocząć - stwierdziła, nie poprosiła czy spytała, nieco obojętnym głosem, widocznie się na taki siląc... Czy był sens takiej próby, czy próba się powiodła - nie wiedziała. Głos jej bowiem lekko zadrżał w pewnym momencie, wyraźnie prezentując pewne negatywne uczucia, które, zupełnie nagle, zaczęła żywić do samej siebie, do słów Hyutona i do całego otaczającego ją świata. Z pewnością był to też motyw pewnej frustracji, jaką przeżywała. Frustracji, która najpierw była kryta przez czekoladowy deser, później poprzez zainteresowanie świecidełkami, a teraz prawie że uwolnionej...
Przez dłuższy czas, spoglądał za okno, a nieobecne oczy, świadczyły o tym, iż właśnie gdzieś krąży w krainie marzeń czy też wspomnień. Nie wyglądało to na przemyślenia, a raczej na samo rozkojarzenie. Nawet nie zauważył, kiedy to osoba Mu towarzysząca, "spałaszowała" cały pudding czekoladowy. Obudzony, albo raczej przywrócony do życia przez ciche stwierdzenie, obrócił głowę, patrząc przez chwilę na Sakue. Na jego twarzy, malowało się nie zdziwienie, a brak zrozumienia, spowodowany niedawną podróżą. Po chwili jednak, dotarł do Niego ton wypowiedzi, jak i Niszcząca doszczętnie obojętność. Nie wypowiadając ani słowa, po prostu kiwając głową, po czym podając dłoń uprzejmie wyprowadził Hime z sali...
[nmtwg]

Jest to początek postu. Druga część tutaj:
Click