ďťż

grueneberg

Jest to jeziorko zbudowane przez Lee dla Hasei własnymi rękoma dawno temu. Jeziorko jest w kształcie lotosu z mała wyspą na środku ,w wodzie znajdują się kwiaty lotosu. Przejście na ów wysepkę jest możliwe tylko dla zakochanych .Kiedy dwójka ludzi stanie przed jeziorkiem a ich miłość będzie szczera .Kwiaty lotosu ustawia się w most pozwalający przedostali się na wysepkę. Dwójka kochanków która się ram znajdzie zobaczy w odbiciu wody prawdę o swoim związku. Ci którzy kochają zobaczą swoja miłość w odbiciu tej o to sadzawki .Jeśli w odbiciu ujma osobę z która przybyli to tego miejsca .Kwiaty lotosu wzbija się w góre i zaczną spadać niczym deszcz wokół pary ukochanych.




Lee przechodzi tylko obaok jeziorak i mija je bez chwili odpoczynku(NMM)
Lee szedÂł przed siebie nawet na chwile nie zatrzymal sie przed woda oddzielajacÂą wysepke lotosa .Kiedy przechodzil kwiaty lottosu ustawily sie tak aby nugl po nich przejsci poczym stanoÂł na wysepce polozyl sie na niej i spogladaÂł w niebo
WeszÂłam nad jesiorko, z nadziejÂą, Âże bĂŞdĂŞ mogÂła spokojnie pomyÂśleĂŚ. Kiedy zobaczyÂłam Lee zatrzymaÂłam siĂŞ, ale po chwili namysÂłu podeszÂłam i usiadÂłam w zupeÂłnej ciszy obok niego.
Hako i Kabe siedziaÂły pod drzewem, tulÂąc siĂŞ do siebie.


Lee bardziej ja wyczuÂł niÂż zobaczyÂł .PatrzyÂł siĂŞ caÂły czas w niebo w sercu cieszÂąc siĂŞ Âże jest przy niej. ChoĂŚ wiedziaÂł Âże to nie bĂŞdzie trwaĂŚ dÂługo choĂŚ wiedziaÂł Âże smutkiem opÂłaci to Âże teraz jest z niÂą .Nic nie mówiÂł nic nie byÂło potrzebne aby powiedzieĂŚ .WystarczyÂło to Âże on tu jest .Lee zamkn¹³ oczy nadal le¿¹c na wysepce zacz¹³ nucici piosenkĂŞ.A kiedy ja nuciÂł na jego twarzy pojawiÂł sie uÂśmiech ktory tak Âżadko ostatnimi czasów zagaszcza na jego twarzy
Czy istniej coÂś czego nie potrafiÂła by zdziaÂłaĂŚ ta piosenka … nie wieÂże w to … dziĂŞkuje ze mi ja ukazaÂłaÂś … dziĂŞkuje Âże moglem ja ci zanucici
PoÂłoÂżyÂłam siĂŞ obok Lee i zaÂśpiewaÂłam razem z nim. "Jest coÂś, co mógÂłby mi daĂŚ. Ale... MusiaÂłabym byĂŚ samolubnym snobem, Âżeby go o to poprosiĂŚ..."- pomyÂślaÂłam. Ale w moim umyÂśle, zupeÂłnie wbrew mojej woli pojawiÂł siĂŞ obraz. PrzedstawiaÂł mnie, z maÂłym zawiniÂątkiem w ramionach. WiedziaÂłam, Âże tego chcĂŞ, ale jednoczeÂśnie wiedziaÂłam, Âże nie wolno mi chcieĂŚ.
Lee widziaÂł w jej oczach czego od niego pragnie .I choĂŚ ja kochaÂł choĂŚ oddaÂł by za nia Âżycie nie mógÂł tego zrobiĂŚ nie mógÂł zostawiĂŚ jej samej z swoim potomkiem. .Nie zniósÂł by takiej roz³¹ki .Lee letko zbliÂżyÂł siĂŞ do niej i pocaÂłowaÂł ja delikatnie i namiĂŞtnie w usta .A w jego umyÂśle wci¹¿ sÂłyszaÂł jak nuca tÂą piosenkĂŞ.
-Kocham cie i nigdy nie przestaÂłem i nie przestane///Wybacz Hasei nie mogĂŞ tego zrobiĂŚ … naprawdĂŞ nie wytrzymaÂł bym tego///
ChciaÂłam powiedzieĂŚ "Jat teÂż." Zamiast tego oddaÂłam jego pocaÂłunek, tak namiĂŞtnie, delikatnie i z takÂą miÂłoÂściÂą, jakÂą tylko zdolna byÂłam z siebie wykrzesaĂŚ.
Lee wzioÂł ja w ramiona przytulajÂąc siĂŞ do niej tak Âże wyczuwaÂł kazde jej nawet najmniejsze drgnienie kaÂżdy wdech powietrza kaÂżdy ruch.. Serce mu ÂłomotaÂł tak jak zawsze kiedy by³¹ przy nim to siĂŞ nie zmieniÂło i nigdy nie zmieni .Nie widziaÂł juÂż nic tylko jej oczy czul tylko ja przytulona do siebie … chciaÂł aby to trwaÂło wiecznie lecz wiedziaÂł Âże tak nie bĂŞdzie
WtuliÂłam siĂŞ w niego jeszcze mocniej i
[CENZURA]. TrwaÂłam tak, chcÂąc by moje... By nasze marzenie siĂŞ speÂłniÂło.
Lee CieszyÂł siĂŞ z tej bliskoÂści z tego Âże moÂże byĂŚ przy niej . CzuÂł siĂŞ tak jakby caÂły czas zastygn¹³ jakby wszystko przestaÂło istnieĂŚ .I tak wÂłaÂśnie byÂło ksiĂŞÂżyc zacz¹³ ÂświeciĂŚ oÂświetlajÂąc jej cudne lico gwiazdy znikÂły z nieba po to aby pojawiĂŚ siĂŞ w jej oczach .Lee spoglÂądaÂł w nie z taka miÂłoÂściÂą z uczuciem którego sam nie umiaÂł opisaĂŚ .SÂłowa nie byÂły tu potrzebne nic nie trzeba byÂło mówiĂŚ choĂŚ Lee nie usÂłyszaÂł od niej sÂłowa kocham cie wiedziaÂł Âże jednak ona to samo czuje wiedziaÂł teÂż Âże wybraÂła drogĂŞ która wedÂług nie jest wÂłaÂściwa. PoÂświĂŞcajÂąc wszystko za to w co wieÂżyÂła . Za niÂą samÂą za wszystko czym go obdarzyÂła kochaÂł ja i kochaĂŚ bĂŞdzie wiecznie. Znów ja pocaÂłowaÂł nie zamykajÂąc oczu chciaÂł ja widzieci. jej oczy tak cudne… nie chciaÂł stracici nawet sekundy z tego czasu
ChciaÂłam czuĂŚ siĂŞ naprawdĂŞ szczĂŞÂśliwa. ChciaÂłam móc czuĂŚ to samo co Lee, a jednak... WiedziaÂłam, Âże nie mogĂŞ. WiedziaÂłam, Âże odcianajÂąc siĂŞ od niego chroniĂŞ nas oboje. W moich oczach nadal pozostawaÂła owa dziwna pustka. ZamknĂŞÂłam swoje uczucia w medaliku. PowtarzaÂłam to sobie, a jednak nie mogÂłam oprzeĂŚ siĂŞ wraÂżeniu, Âże caÂły mój Âświat sprowadza siĂŞ do oczu jak dwie studnie, krzaczastych brwi, hebanowo-czarnyh wÂłosów i dobrego serca, którego rytm czuÂłam, tuÂż obok mojego serca. Nasze serc biÂły jednym rytmem, wystukujÂąc magiczny takt miÂłoÂści.
A potem czar min¹³. Zaskoczona tym co robiê odsunê³am siê nieco i mruknê³am.
- Leader Hebi, Sasuke Uchiha ciĂŞ szuka.
Z twarzy Lee nadal nie znikn¹³ uÂśmiech lecz wstaÂł z ziemi i popatrzaÂł w gwiazdy .Czas zacz¹³ znowu pÂłyn¹Ì .Wszystko wróciÂło do normy … jeÂśli to moÂżna nazwaĂŚ normalnoÂści.
BĂŞdzie czekaÂł na ten nastĂŞpny raz choĂŚ by mniam siĂŞ juÂż nigdy nie powtórzyĂŚ.
-Czyli nadszedÂł juÂż czas …hmm … czas wojny … gdzie mogĂŞ go znaleœÌ
- Najpewniej jest w Kryjówce Hebi i leczy rany.- odparÂłam. Kabe i Hako odwaÂżyÂły siĂŞ i podeszÂły do nas.
Witam Hasei
Lee spowaznial na jego twarzy znów pojawiÂło sie opanowanie.
-Nigdy nie byÂłem w ich kryjówce .. wiec potrzebuje abys mi wyjasnila jak mam ja znalesc.Lee uklekÂł przed psami i przywitaÂł sie z nimi.
-MiÂło was znów widziec
Hako przyj¹³ g³askanie zupe³nie obojêtnie. Kabe za to zamerda³ weso³o ogonem. Skinê³am g³ow¹... Po chwili namys³u powiedzia³am jedynie.
- Znajduje siĂŞ w okolicy Oto.- po czym wyszÂłam[nmm].
Lee patrzaÂł sie jak odchodzi odczekaÂł chile aby sie odaliÂła wystarczajaco daleko.Po czym podazyÂł jej sialdem wstrone Konohy zanim wyruszy do Sasuke musi wziosc swoje wypozazenie.(NMM)
Przechodzi obok jeziora kierujÂąc siĂŞ ku Oto Gakure.

<NMM>
Arihyoshi przebiega obok jeziorka i nagle dostrzega Âże ma ono niezwykÂły ksztaÂłt..."Dziwne"...PrzyspieszyÂł bieg i kierowaÂł siĂŞ ku KonohaGakure
<NMM>
Lee minoÂł jeziorko lotosu martwiac sie o HM!.BiegnoÂł wstrone Suny nie wiedzial czemu lecz czul ze tam ja znajdzie.(NMM)
Ponownie biegn¹³ obok jeziorka i myœla³ ca³y czas o piêknej HoKage..."Ale piêkna to kobieta nie nie Arihyoshi skup siê na zadaniu"...Przyspieszy³ kroku tak jakby chcia³ zapomnieÌ o przeœlicznej HoKage.
<NMM>
Arihyoshi przebiega obok jeziorka nie zwracajÂąc nawet na niego uwagi skupia siĂŞ na swoim celu a mianowicie na zjawieniu siĂŞ na Arenie w IwaGakure przyspieszyÂł kroku aby siĂŞ nie spóÂźniĂŚ.
<NMM>
Rafichi przebiega obok jeziorka w kierunku doliny
podszedÂł do jeziorka i usiadÂł

Dodane po 2 minutach:

idĂŞ sobie szukajÂąc szczĂŞÂścia w Kiri-Gakure <NMM>
PrzyprowadziÂłam córkĂŞ nad jeziorko i poprowadziÂłam jÂą na wysepkĂŞ. Tam usiadÂłam.
- Jak Ci siĂŞ tu podoba? - zapytaÂłam, a wspomnienia nadpÂłynĂŞÂły wielkÂą falÂą. Ale nie byÂło w nich zwykÂłej goryczy. To byÂły wspomnienia dobrych chwil i kogoÂś, kto CiĂŞ naprawdĂŞ kocha.
- ÂŁaaaadnie tu... - powiedziaÂła Neko rozglÂądajÂąc siĂŞ dookoÂła z zaciekawieniem. UsiadÂła na brzegu i z zainteresowaniem wpatrywaÂła sie w soje odbicie w lutrze wody...
PrzeÂładowaÂłam trochĂŞ chakry w wodĂŞ i lotos, który porastaÂł jeziorko zacz¹³ zmieniaĂŚ swoje poÂłoÂżenie. Po chwili utworzyÂł obraz Hasei Lee i maÂłej Neko pomiĂŞdzy nimi.
- ChciaÂłabyÂś dowiedzieĂŚ siĂŞ czegoÂś wiĂŞcej o tacie? - zapytaÂłam.
- Tata? - Neko spojrzaÂła na odbicie z wyraÂźnym zainteresowaniem. WyciÂągnĂŞÂła maÂła dÂłoĂą w kierunku odbicia Lee... Po chwili spojrzaÂła na mamĂŞ... Jej spojrzenie wyraÂźnie mówiÂło "tak"
- ByÂł wspaniaÂłym czÂłowiekiem... I to musisz zapamiĂŞtaĂŚ na zawsze... PoznaÂłam go, kiedy pomógÂł jednemu z moich psów. Potem siĂŞ w nim zakochaÂłam. Bardzo, bardzo, bardzo siĂŞ kochaliÂśmy. Twój tata byÂł odwaÂżny i waleczny, a jednoczeÂśnie dobry i Âłagodny. Niestety miaÂł obowiÂązki wobec wioski, tak jak i ja... MusiaÂł iœÌ walczyĂŚ... JuÂż nie wróciÂł...- westchnĂŞÂłam i oatrÂła samotnÂą ÂłzĂŞ.- Masz jego oczy... I wÂłosy...
Neko wysÂłuchaÂła sÂłów mamy i jeszcze raz spojrzaÂła na odbicie Lee... PodeszÂła do Hasei i mocna siĂŞ w niÂą wtuliÂła...
- Nie zapomnĂŞ mamusiu nie zapomnĂŞ...
Znó zaczĂŞÂłam gÂładziĂŚ ma³¹ po wÂłosach. ByÂła Âżywym Âświadectwem tego, jak szczĂŞÂśliwÂą moglibyÂśmy byĂŚ rodzinÂą.
" A ja... Ja nie potrafiÂłam zaakceptowaĂŚ jego sÂłaboÂści... Kuso! Teraz rozumiem jaka byÂłam gÂłupia! Ale teraz to juÂż nieczego nie zmieni... Lee nie Âżyje i nie da siĂŞ tego odwróciĂŚ... Co wiĂŞcej ja gÂłupia wysÂłaÂłam za nim do krainy Âśmierci Kane... Ech... Mam nadziejĂŞ, Âże dzieki niemu przynajmniej nie bĂŞdzie tam samotny....... Co ja myÂślĂŞ?! PrzecieÂż on tam ma rodzinĂŞ... Ja teÂż... Pewnie nie wróciÂłby nawet gdyby mógÂł... Pewnie juÂż nawet nie pamiĂŞta..."
Neko caÂły czas tuliÂła siĂŞ do mamy...
- Kocham ciĂŞ mamusiu...
- Ja teÂż CiĂŞ kocha, sÂłoneczko... Nawet nie wiesz jak bardzo...- trwaÂłam z ma³¹ w ramionach, bo wiedziaÂłam, Âże ta chwila nie bĂŞdzie trwaÂła wiecznie. Ze za chwilĂŞ bĂŞdĂŞ musiaÂła zaj¹Ì siĂŞ obowiÂązkami Hokage i nie wiadomo kiedy znów przypomnĂŞ sobie, Âże mam córkĂŞ, krew z mojej krwi.
Potem odsunê³am od siebie ma³¹ delikatnie i po³o¿y³am j¹ na trawie. Sama leg³am obok niej i wpatrzy³am siê w chmury.
- Popatrz... S¹ takie wolne i nieskrêpowane... A ta przypomina pieska.- doda³am wskazuj¹c jedn¹³ z chmurek.
Neko popatrzyÂła siĂŞ na wskazanÂą przez Hasei chmurkĂŞ i uÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ...
- Jest Âśliczna... O... A tamta przypomina miskĂŞ z ramen... - powiedziaÂła pokazujÂąc na nastĂŞpnÂą... PatrzyÂła na chmury i ich róÂżne ksztaÂłty... Co chwilĂŞ ÂśmiaÂła sie wesoÂło gdy zauwaÂżyÂła jak¹œ w ciekawym ksztaÂłcie
- Acha... A ta... Ta jest zupe³nie jak serduszko...- nigdy nie s¹dzi³am, ¿e tak¹ frajdê mo¿e mi przynieœÌ ogl¹danie zwyczajnych chmur.
Neko co chwila œmia³¹ siê patrz¹c na coraz to inne kszta³ty chmur. Nagle przesta³a... Patrzy³a na chmurkê do z³udzenia przypominaj¹c¹ wê¿a...
- Ta jest brzydka... - stwierdziÂła odwracajÂąc od niej wzrok...
- Och... WĂŞÂże nie sÂą brzydkie... Czasem mogÂą nam pomagaĂŚ... Pozatym sÂą silnymi przyjacióÂłmi.... JeÂśli masz wĂŞÂża za przyjaciela, to nic nie moÂże Ci siĂŞ staĂŚ...- wytÂłumaczyÂłam spokojnie.
- Ale s¹ brzydkie! - Neko nadal upiera³a siê przy swoim, W¹¿ zbyt mocno kojarzy³ siê jej z "Wujkiem" Sasuke.
- Nie lubiĂŞ ich.
- Ech... Jak chcesz... Nikt Ci nie kaÂże ich lubieĂŚ, ale bĂŞdziesz musiaÂła je tolerowaĂŚ.- oznajmiÂłam i usiadÂłam.
- To co? Chyba pora wracaĂŚ do domu...
- Nie - Neko zrobiÂła obraÂżona minĂŞ. Nie wiadomo byÂło czy chodzi jej o powrót do domu czy tolerowanie wĂŞÂży. ZresztÂą najpewniej o jedno i drugie.
- Wiesz co? Kabe CiĂŞ odprowadzi... A ja zaraz do Ciebie do³¹czĂŞ i bĂŞdĂŞ miaÂła ze sobÂą niespodziankĂŞ.- zwróciÂłam siĂŞ do maÂłej, wstaÂłam i si³¹ postawiÂłam jÂą na nogi. Kabe podbiegÂł do Neko i lizn¹³ jÂą mokrym jĂŞzorem po policzku. Ogon zasuwaÂł w tĂŞ i wewtĂŞ jak oszalaÂły.
- No chodÂź...! BĂŞdzie fajnie...!- mówiÂł pies, a Neko rozumiaÂła jego mowĂŞ.
Mina Neko nieco zÂłagodniaÂła...
- WiĂŞc prowadÂź... - mruknĂŞÂła do psa.
Kabe zabraÂł Neko z polanki.

Tymczasem ja usiadÂłam na samym Âśrodku wysepki, w klasycznym kwiecie lotosa, przymknĂŞÂłam oczy i medytowaÂłam. NapeÂłniaÂłam siĂŞ sielskoÂściÂą uczuĂŚ, które we mnie igraÂły. MiÂłoœÌ do córki, radoœÌ z konstruktywnie spĂŞdzonego dnia, poczucie speÂłnienia jako Hokage i jako matka... To wszystko ogarniaÂło mnie i pozwalaÂło mi byĂŚ szczĂŞÂśliwÂą. A potem Âświadomie oddaliÂłam to od siebie i otwarÂłam siĂŞ na naturĂŞ. StawiaÂłam sama sobie, na swoje przekonania pytania, które niweczyÂły wszystko, o czym byÂłam przekonana.
W ten sposób sama siebie doprowadziÂła do stanu Mistes. Stanu otwarcia na Âświat, bez wÂłasnych uprzedzeĂą i przekonaĂą. ByÂła dla Âświata naga i czysta. Potem przeniosÂła siĂŞ myÂślami do ÂŹródÂła. To wspomnienie... CoÂś w nim byÂło...
"Lotos! Lee!"
Hasei wystraszyÂła siĂŞ i otwarÂła oczy...
Kiedy Lee próbowaÂł przedostaĂŚ siĂŞ ponownie do swojego planu Astralnego poczuÂł Âże jest ciÂągniĂŞte w pewne miejsce ,miejsce które jest mu dobrze znane .WyczuwaÂł energie pewnej osoby, osoby tak mu dobrze znanej ze juÂż na samym poczÂątku wyczuÂł kim ONA jest .LĂŞkaÂł siĂŞ iœÌ w tym kierunku w kierunku który prowadzi go do niej lecz wiedziaÂł Âże nie oprze siĂŞ pokusie zobaczenia jej to byÂła jedyna osoba która kochaÂł jedyna osoba która byÂła wstanie go zrozumieĂŚ. Lee przed osoba miaÂł jasne ÂŚwiatÂło wiedziaÂł dobrze Âże jeszcze nie czas aby przejĂŞci za jego blas jeszcze nie czas spotka siĂŞ z nimi w odpowiedniej chwili .Lecz teraz przez tÂą krótka chwile chce ja zobaczyĂŚ.
Cos-Lee nie powinniÂśmy tego robiĂŚ wiesz Âże moÂże to siĂŞ zle skÂłaczyĂŚ to jeszcze nie nasz CZAS.
Lee- Wiem ale nie zostawiĂŞ jej nie teraz musze ja zobaczyĂŚ choĂŚ manilo by to oznaczaĂŚ Âże zabraknie mi siÂły na powrót.
Lee przeszedÂł przez poÂświatĂŞ zatrzymujÂąc siĂŞ na jej KraĂącu .CzuÂł Âże ów blask pochÂłania go Âże próbuje go zmusiĂŚ do przekroczenia granicy lecz to nie czas.
LEe stan¹³ przed Hasei na samym œrodku sadzawki .Uœmiechaj¹c siê do niej w ten wyj¹tkowy przeznaczony tylko dla niej uœmiech.
-Witaj Madam ..UkÂłoniÂł siĂŞ nisko nadaj jednak nie spuszczaÂł wzroku z jej oczu.
Mama nadzieje Âże nie przeszkadzam.. w medytacji .Znowu siĂŞ usmiechnoÂł.
Lee byÂł tylko zaledwie swym cieniem lecz po mimo tego mozna byÂło go rozpoznac gdyÂż nie zmienil sie wcale.
WpatrywaÂłam siĂŞ przez chwilĂŞ w postaĂŚ. Nie wiedziaÂłam, czy mam jÂą zignorowaĂŚ, czy jednak nie. PodniosÂłam siĂŞ z trawy, oddychajÂąc szybko, a serce pĂŞdziÂło takim galopem, jak przy pierwszym naszym pocaÂłunku.
"MyÂślaÂłam, Âże ta miÂłoœÌ juÂż siĂŞ wypaliÂła... Co siĂŞ ze mnÂą dzieje? PrzecieÂż w ten sposób tylko jeszcze bardziej siĂŞ zraniĂŞ...!"
Mimowolnie postÂąpiÂłam krok w kierynku ukochanego. a potem rzuciaÂłam siĂŞ mu w ramiona, jakby nic siĂŞ nie staÂło. Jakby te wszystkie zÂłe wydarzenia nie miaÂły miejsca. Jakby byÂł przy mnie zawsze.
PrzytuliÂł ja mocno tak jak to zawsze czyniÂł kiedy byli ze soba razem.
-Witaj Ukochana .Mowiac te sÂłowa pocaÂłowaÂł ja namiĂŞtnie i delikatnie w ustaw usta.
Poczym opanowaÂł siĂŞ wiedzÂąc Âże nie ma wiele czasu a ma jej coÂś waÂżnego do powiedzenia.
-Pewnie dziwi cie muj widok ale nie mam dobrych wiadomoœci musze wracaÌ .Lee delikatnie dotkn¹³ d³oni¹ jej policzka czu³ siê jak by by³ niebie ona tak blisko jego.
Przybylem tu tylko dla tego Âże musiaÂłem Cie zobaczyĂŚ…oraz przekazaĂŚ ci Âże niedÂługo wruce juÂż na zawsze…ale nie bĂŞdzie to miÂły powrót gdyÂż juÂż na samym poczÂątku mam dla 5 Shinobi misje która moÂże siĂŞ okazaĂŚ czymÂś bardzo waÂżnym....i niebezpieczna. Oczy Lee zapÂłonĂŞÂły b³êkitnym BLASKIEM.
Cos-Lee musimy wracaĂŚ jeÂśli teraz tego nie zrobimy zginiesz.
ChoĂŚ nie byÂło tego po nim widaĂŚ jego siÂły malaÂły w nie samowitym tempie .Powoli zaczynaÂł znikaĂŚ tak jakby byÂł wciÂągany przez coÂś lub kogoÂś.
-Hasei ja wrucĂŞ obiecuje … przygotuj druÂżynĂŞ ..Hyuto…Richarda …Nie dokuczyÂł sÂłowa gdyÂż juÂż rozpÂłyn¹³ siĂŞ w powietrzu znikajÂąc caÂłkowicie .Lecz jego zapach nadal pozostaÂł Âślady jego stup nadal byÂłi widoczne na pÂłatkach LOTTOSU.
Patrzy³am siê niewidomym wzrokiem w miejsce gdzie przed chwil¹ jeszcze sta³ Lee. Z oczu zaczê³y mi p³yn¹Ì ³zy.
- Dlaczego mnie ciÂągle zostawiasz?... Dlaczego?- wyszeptaÂłam, po czym upadÂłam na kolana i zaczĂŞÂłam pÂłaciaĂŚ rzewnymi Âłzami. KrztusiÂłam siĂŞ Âłzami i ÂślinÂą, Âświat sÂła siĂŞ jednÂą, wielkÂą, rozmytÂą plamÂą. Nie rozumiaÂłam jego sÂłów. MoÂże nie chciaÂłam ich zrozumieĂŚ? SkuliÂłam siĂŞ z bólu i leÂżaÂłam tak, wstrzÂąsana kolejnymi salwami Âłez. ChciaÂłam mu tyle powiedzieĂŚ... O tyle rzeczy chciaÂłam siĂŞ go zapytaĂŚ... Narazie jednak nie byÂłam w stanie logicznie myÂśleĂŚ... StaÂłam siĂŞ zwierzĂŞciem... Nie... Mniej niÂż zwierzĂŞciem... IstotÂą ledwie ÂżywÂą, rozszarpywanÂą przez ból wewnĂŞtrzny. ZwijaÂłam siĂŞ i wiÂłam, krzyczaÂłam, jĂŞczaÂłam, ÂśmiaÂłam a potem znów pÂłakaÂłam...
"Boli!
Ach jak boli!
ÂŚmierĂŚ!
UciekaĂŚ!
Aaaaaaaa!"- myÂśli nie byÂły myÂśliami istoty Âświadomej. W koĂącu zabrakÂło mi Âłez. WiĂŞc tylko leÂżaÂłam, wstrzÂąsana drgawkami nieludzkiego bólu, niczym w agonii.
PodczoÂłgaÂłam siĂŞ do Keishiego i delikatnie do niego przytuliÂłam.
- N-nie zostawisz mnie, tak jak On? Nie znikniesz? - wyj¹ka³am dr¿¹cym g³osem.
ZjawiliÂśmy siĂŞ przy jeziorku.RozejrzaÂłem siĂŞ i zamarÂłem.
-PiĂŞkne miejsce...-westchn¹³em, dostrzegajÂąc wysepkĂŞ-kiedyÂś zabiorĂŞ tam Minako-chan...co Ty na to?-spytaÂłem wilka, który staÂł obok mnie.
-Co ja na to?A co ja mogĂŞ?To Twoja dziewczyna!ChociaÂż sÂądzĂŞ, Âże to dobry pomysÂł...
-Dobra...mniejsza o to...idziemy dalej, skoro tu teÂż nikogo nie ma-powiedziaÂłem i ruszyliÂśmy dalej.

<NMN>
Od czasu spotkania z "widmem" Lee nie byÂłam na Jeziorkiem. Teraz wóciÂłam tu, by znów przeprowadziĂŚ siĂŞ w stan Mistes i doznaĂŚ Objawienia. UsiadÂłam na Âśrodku wysepki, a psy poÂłoÂżyÂły siĂŞ na brzegu jeziora, chlepczÂąc wodĂŞ. SkupiÂłam siĂŞ i zaczĂŞÂłam rozmyÂślania. Po 30 minutach, byÂłam juÂż w stanie mistes. CzekaÂłam. W mojej ÂświadomoÂści pojawiÂła siĂŞ subtelna, ogromna swiadomoœÌ. Czas jakiÂś kontemplowaÂłam Ducha Lasu, a potem poprostu poÂłoÂżyÂłam siĂŞ i usmiechaÂłam spoglÂądajÂąc w niebo. Po chwili zrobiÂło mi siĂŞ trochĂŞ smutno, a wokóÂł zawiaÂł silniejszy wiatr, unoszac z ziemi opadÂłe liÂście. "JuÂż jesieĂą... NiedÂługo przyjdzie zima i przyroda zapadnie w gÂłeboki sen... Kto mnie wtedy pocieszy? Kto rozbawi? Kto ukoÂłysze do snu?"
<pojawiÂł siĂŞ w burzy piaskowej i powiedziaÂł> Ja...
Nagle z sadzawki wyskoczy³ wielki czarny wilka nie wiadomo skad sie tu zjawi³ i jak to mozliwe ¿e wczesniej nikt go nie dostrzeg³ spojza³ w oczy Has.Kiedy Hasei spojza¹³ w jego oczy dostrzeg³a tam coœ znajomego.
Po chwili jednak udezyÂła w jej umysl fala uczuc zÂłosci nienawiesci ale i spokoju i walecznosci po czym pojawily sie sÂłowa"ON czeka na CIEbie w swoim DOMU ... Âśpiesz sie "CZarny wilk zniknoÂł w obÂłokach dymu.
<UsÂłyszaÂł sÂłowa Nieznajomego> Jak Ci na imiĂŞ?? <nie patrzÂąc na niego>
LeÂżaÂłam przez chwilĂŞ, zadziwiona nagÂłym pojawieniem siĂŞ stworzenia. Potem wstaÂłam i spokojnie przeszÂłam po tafli wody, zawieszajÂąc wzrok na chÂłopaku.
- Jeszcze siĂŞ poznamy... skoro takÂą masz ochotĂŞ na rozbawianie mnie...- zwruciÂłam siĂŞ do niego miĂŞkkim gÂłosem, a potem odeszÂłam, razem z pasmi.[nmm]
Dobrze...<powiedziaÂł patrzÂąc jak Odchodzi><nmm>
<przychodzĂŞ ze Hikaru nad jezioro>
UsiÂądÂźmy nad brzegiem..
<Idze w stronĂŞ brzegu trzymajÂąc Hikaru za rĂŞkĂŞ>
przyszÂłam za Toshiro
-ÂŁadnie tu-powiedziaÂłam
Zaraz siĂŞ zacznie....
<usiadÂł na brzegiem jeziora i spoglÂąda na sÂłoĂące nic nie mówiÂąc>
UsiadÂłam obok niego
-Czekasz jak na jieÂś wilelkie wydarzenie
<sÂłoĂące zaczĂŞÂło zachodziĂŚ>
PiĂŞknie...
<powiedziaÂł i przytuliÂł siĂŞ do niej>
ZastygÂłam zaskoczona tym co zrobiÂł Toshiro. Nic nie powiedziaÂłam
Wiesz mam dla Ciebie prezent....
<uÂśmiechnÂą siĂŞ do niej>
-Dla mnie-zdziwilam sie-Co takiego?
<uformowaÂł z piasku róÂże i wrĂŞczyÂł dziewczynie>
To jest róÂża z mojej chakry i piasku rozsypie siĂŞ tylko w tedy gdy zginĂŞ...
-Dziekuje...-powiedzialam oglÂądajac dokÂładnie roze-Wierze ze nie rozpadnie sie szybko...
Tez chciaÂłbym w to wierzyĂŚ...<przytuliÂł siĂŞ do niej>
Bardzo mi siĂŞ podobasz....<powiedziaÂł patrzÂąc na zachód sÂłoĂąca a wiatr rozwiewaÂł jego wÂłosy>
Nie wiedziaÂłam co powiedziec. Jedyne na co byÂło mnei staĂŚ to
-D-dziekuje...-powiedziaÂłam poczym splonelam rumieĂącem
<spojrzaÂł na niÂą>
hehe... JesteÂś rozpalona....
<pogÂłaskaÂł po pleckach>
OdchrÂżaknelam
-Dz-dziwisz sie?-sytalam po czym odwrocilam glowe
Hmm.... Czy ja wiem, jak by mi ktoÂś takie komplementy sypaÂł to bym siĂŞ cieszyÂł...
<uszczypnÂą w boczek>
-AÂła...-powiedziaÂłam z uÂśmiechem-JuÂż siĂŞ ciesze
Widze...Masz kogoÂś??
-Masz na myÂśli chÂłopaka? Hmm... Narazie nie i siĂŞ nie zanosi
//SkoĂączcie ten SPAM! JeÂżeli chcecie tutaj dÂługo romansowaĂŚ to piszcie chociaÂż dÂłuÂższe posty które majÂą co najmniej piĂŞtnaÂście wyrazów! Hikaru doszÂła dopiero wczoraj wiĂŞc daruje jej osta. Ale ty Toshiro Nakata jesteÂś na tym forum juÂż ponad miesiÂąc i powinieneÂś wiedzieĂŚ Âże trzeba pisaĂŚ dÂłuÂższe posty. PodsumowujÂąc Hikaru napisaÂła dziÂś 22 króciutkie poÂściki, zaÂś ty Toshiro Nakata przez miesiÂąc sto dwadzieÂścia z których Âżaden nie byÂł bogaty w treœÌ. WstydÂź siĂŞ! Dla obojga radzĂŞ pisaĂŚ dÂłuÂżej bo Âźle to siĂŞ moÂże dla was skoĂączyĂŚ!//
<spojrzaÂł na niÂą>
A ja to co....
<przytuliÂł siĂŞ do niej i ugryzÂł w uszko delikatnie>
Ten zachód jest prawie tak Âładny jak ty....
<spojrzaÂł na zachód>
UÂśmiechneÂłam siĂŞ pod nosem
-PrzestaĂą mi mówiĂŚ tyle komplementów bo jeszcze popadne w samozachwyt.-PowiedziaÂłam ÂśmiejÂąc siĂŞ
Nie zmieniaj tematu jak myÂślisz czy mam jakiekolwiek szanse u ciebie...<look na niÂą powaÂżnym wzrokiem>
Bo ty mi siĂŞ bardzo podobasz i chciaÂłbym byÂś byÂła moja drugÂą poÂłówkÂą...
SpojÂżaÂłam na niego trochĂŞ zdziwiona
-Emmm... Jeszcze siĂŞ nie spotkaÂłam z takim bezpoÂśrednim pytaniem wiĂŞc nie wiem co odpowiedzieĂŚ-powiedziaÂłam trochĂŞ zmieszana
Wiesz moÂże nie miaÂłaÂś tak zdecydowanego chÂłopaka na przeciwko siebie wiem ze to moÂże za wczeÂśnie ale kiedy jak nie teraz miaÂłem o to zapytaĂŚ piĂŞkna dziewczyna piĂŞkny zachód sÂłoĂąca i róÂża która oznacza czy Âżyje czy nie...
<spojrzaÂł w jej piĂŞkne oczka i chwyciÂł za dÂłonie a zanim wspaniaÂły zachód sÂłoĂąca>
w odpowiedzi spojÂżaÂłam mu w oczy. Nie wiedziaÂłam co mu powiedziec. CzuÂłam... Âże chyba sie zakochaÂłam
<zauwa¿aj¹c ze dziewczyna nie odpowiada zawstydzi³ siê bardzo i zacz¹³ kijkiem mieszaÌ w piasku patrz¹c na zachodz¹ce s³oùce, nie odzywaj¹c siê>
-Czy... Czy zrobiÂłam coÂś nie tak? Tak nagle zamilkÂłeÂś-spytaÂłam Toshiro uwaÂżnie siĂŞ mu przyglÂądajÂąc
Nie...<nadal patrzÂąc przed siebie lecz przestaÂł siĂŞ bawiĂŚ kijkiem>Po prostu ja...
<nie mógÂł do koĂączyĂŚ choĂŚ siedziaÂło to w nim g³êboko>
-Tak?-powiedziaÂłam ciÂągle przyglÂądajÂąc siĂŞ Toshiro-ChciaÂłeÂś coÂś powiedzieĂŚ, prawda?-powiedziaÂłam odwracajÂąc siĂŞ w jego stronĂŞ
<PatrzyÂł twardo przed siebie a wiatr delikatnie zarzuciÂł wÂłosy na jego oczy>Ja Cie Kocham Hikaru...
<nadal patrzaÂł przed siebie>
Po sÂłowach, które wypowiedziaÂł Toshiro zamaraÂłam. Nie wiedzia³¹m co mam mu odpowiedzieĂŚ. ZaczĂŞÂłam siĂŞ jÂąkaĂŚ poniewaÂż pierwszy raz znalazÂłam siĂŞ w takiej sytuacji
-Ja... Ja
<patrzyÂł ciÂągle przed siebie lecz sÂłuchaÂł jej uwaÂżnie>
Tak??
<z piasku zacz¹³ siê tworzyÌ wiata nad nami>
PochyliÂłam gÂłowe do przody tak, by wÂłosy zasÂłaniaÂły mojÂą zarumienionÂą twarz
-Ja... Ja teÂż cie kacham, Toshiro
<spojrzaÂł na niÂą>NaprawdĂŞ....
<przysun¹³ siê do niej i przytuli³>
<sÂłoĂące juÂż zaszÂło a nad nami piĂŞkne rozgwieÂżdÂżone niebo>
PrzytuliÂłam sie do Toshiro. CzuÂłam sie przy nim naprawde bezpiecznine, czuÂłam... ze komuÂś na mnie zaleÂży
Spójrz na niebo...
<spojrzaÂł na niebo byÂło na nim peÂłno gwiazd i wielki ksiĂŞÂżyc w peÂłni>
Zrobilam to co powiedziaÂł Toshiro
-PiĂŞkne...
PrzypomniaÂło mi siĂŞ dzieciĂąswto jak razem z moim ojcem siadaliÂśmy w naszym ogrodzie i wyszukiwaliÂśmy najróÂżniejszych krztaÂłtów wÂśród gwiazd
Wybierz jedna z gwiazd która najbardziej Ci siĂŞ podoba...
<przytuliÂł ja mocniej i pocaÂłowaÂł w gÂłówkĂŞ>
OparÂłam gÂłowĂŞ na jego ramieniu. SpojÂżaÂłam w niebo jeszcze raz ale uwÂązniej.
-Ta mi sie podoba-powiedziaÂłam wskazujÂąc na najjaÂśniejszÂą gwizdĂŞ
To jest mój prezent ode mnie Dla ciebie....
<powiedziaÂł do niej patrzÂąc jej w oczka>
-DziĂŞkuje... -powiedziaÂłam przypatrujÂąc siĂŞ gwieÂździe. po chwili spostrzeglam Âże Toshiro na mnie patrzy i równiez spojzalam mu w oczy
<zbliÂżyÂł siĂŞ do niej i delikatnie musnÂą ustami jej usta po czym spojrzaÂł w oczka>
Kocham Cie Hikaru...
-Ja Ciebie tez Toshiro...-powiedziaÂłam szeptem. WptrywaÂłam siĂŞ chwile w niego, po czym wpiÂłam siĂŞ w jego usta, a tego zachowania u siebie kompletnie nie przewidziaÂłam
<OdwzajemniÂłem pocaÂłunek lecz delikatnie i zmysÂłowo>
MoÂże pójdÂźmy do domu trzeba chyba siĂŞ poÂłoÂżyĂŚ...
-AÂż taki z Ciebie Âśpioszek, Âże chcesz o tej godzinie iÂśc spaĂŚ?-spytalam uÂśmiechajÂąc sie do niego
To znaczy nie ale moÂżemy juÂż pójœÌ jest tu troszku chÂłodno...
<PrzytuliÂł ja>
-Zauwazy³am...-mruknê³am po czym sie do niego przytuli³am.-Ale przy tobie jest mi wystarczaj¹co ciep³o. Ale jak chcesz mo¿emy iœÌ
PodniosÂłam sie, chwycialm Toshiro za rĂŞkĂŞ i poprowadziÂłam do mojego domu

<nmm>
<idĂŞ za niÂą do jej domu>

<nmm>
Keishi pojawi³ siê nad jeziorkiem... W tym samym czasie jego klon znik³... Ch³opak zaœ usiad³ pod drzewem patrz¹c na jeszcze tu obecnych... Patrzy³ na Nami ale tak¿e na ma³¹ Neko patrz¹c¹ smutnym wzrokiem na miejsce gdzie widaÌ by³o cia³o Yukimaro...
Sakura przyszÂła nad jeziorko, gdyÂż przeczuwaÂła, Âże moÂże tu jest Keishi. Nie myliÂła siĂŞ i zauwaÂżyÂła go siedzÂącego pod drzewem to czym prĂŞdzej do niego podbiegÂła.- Hej gdzie byÂłeÂś? Bardzo dawno ciĂŞ nie widziaÂłam.. MartwiÂłam siĂŞ o ciebie i tĂŞskniÂłam za tobÂą..- powiedziaÂła do niego siadajÂąc tuÂż obok. Teraz czekaÂła na jego odpowiedÂź..
Keishi w odpowiedzi jedynie przytuliÂł siĂŞ do Sakury...
- Ja teÂż tĂŞskniÂłem... - powiedziaÂł cicho...
- Najpierw zostaÂłem zaproszony na pogrzeb przyjaciela Hasei-chan... A potem... DowiedziaÂłem siĂŞ o ataku na SunĂŞ... TrochĂŞ czasu to zajĂŞÂło... - powiedziaÂł cicho i pocaÂłowaÂł delikatnie SakurĂŞ w policzek... Drugi zresztÂą caÂły czas gÂładziÂł wierzchem dÂłoni...
Rozumiem to doskonale.. Lecz kiedy nie ma ciĂŞ, pomimo iÂż masz waÂżne sprawy do zaÂłatwienia to po prostu myÂślĂŞ o tobie i tĂŞskniĂŞ..Ale waÂżne jest to, Âże znowu jesteÂśmy razem. - odpowiedziaÂła czule do niego i równieÂż go objĂŞÂła. SwojÂą jednÂą dÂłoniÂą teÂż zaczĂŞÂła gÂładziĂŚ jego policzek, po czym gÂłowĂŞ poÂłoÂżyÂła mu na ramieniu , chcÂąc nie myÂśleĂŚ o niczym zÂłym tylko o tej piĂŞknej chwili, a najlepiej by byÂło jakby trwaÂła jak najdÂłuÂżej. -I co siĂŞ staÂło z SunÂą? zostaÂła obroniona? -zapytaÂła siĂŞ go po chwili, gdyÂż to takÂże chciaÂła wiedzieĂŚ, czy wiosce juÂż nic nie grozi, poniewaÂż im wiĂŞcej wojen, tym bardziej ich wioska moÂże byĂŚ podatna na zagroÂżenia, czego wolaÂłaby unikn¹Ì. Sakura nie lubiÂła wojen ani tego jak ktoÂś niszczy inne wioski..
- Nic siĂŞ nie staÂło... Z jakiegoÂś powodu Kirijczycy siĂŞ wycofali... - uspokoiÂł ukochanÂą nadal gÂładzÂąc jÂą po policzku... Co prawda sam powód wycofania i tak napawaÂł go pewnym lĂŞkiem i niepokojem o los Miharu ale mimo to nie dawaÂł po sobie tego poznaĂŚ... Nie chciaÂł martwiĂŚ Sakury...
To dobrze, Âże siĂŞ wycofali..A tak w ogóle, czemu Kiri zaatakowaÂło SunĂŞ?- zapytaÂła siĂŞ go z lekkim zdziwieniem, Âże jakaÂś napadÂła na innÂą. Taka reakcja z jej strony byÂła, gdyÂż nie rozumiaÂła czemu tak siĂŞ staÂło, bo myÂślaÂła, Âże te wioski nie sÂą sobie wrogie. Nadal gÂładziÂła swojego ukochanego po policzku,a równieÂż jej gÂłowa caÂły czas spoczywaÂła na jego ramieniu.
- Nie wiem... WyglÂąda na to, Âże sytuacja miĂŞdzy Kiri a SunÂą od dÂłuÂższego czasu jest bardzo napiĂŞta... W dodatku Kazekage byÂł w kiepskim stanie... Chyba dlatego... - powiedziaÂł cicho...
- Ale nie mówmy juÂż o tym... Nie warto roztrzÂąsaĂŚ przeszÂłoÂści... - dodaÂł po chwili. Delikatnymi ruchami dÂłoni gÂładziÂł wÂłosy Sakury...
Dobrze, bo faktycznie nie ma sensu o tym rozmawiaĂŚ. A tak po za tym Nami mi uciekÂła w pewnym momencie, bo nie wiem jak siĂŞ mogÂło to staĂŚ, Âże mi siĂŞ przysnĂŞÂło. Gdy siĂŞ zbudziÂłam jej nie byÂło, a teraz widzĂŞ, Âże jest tu z tobÂą. Ciekawa jestem jak do ciebie dotarÂła..- powiedziaÂła do niego spokojnie, lecz by³¹ trochĂŞ zÂła na siebie, Âże pozwoliÂła jej gdzieÂś pójœÌ. Bo kiedy poszÂła, to zamartwiaÂła siĂŞ o niÂą..
- Nasza Nami naprawdĂŞ szybko siĂŞ uczy... MusiaÂła zapytaĂŚ siĂŞ kogoÂś o drogĂŞ. - StwierdziÂł po chwili zastanowienia. PatrzyÂła na córeczkĂŞ spokojny peÂłnym opiekuĂączej troski wzrokiem. Potem znów przeniósÂł wzrok na ukochanÂą.
- Nie martw siĂŞ. Nami jest bardziej zaradna niÂż mogÂłoby siĂŞ wydawaĂŚ...
Namida nie zwracaÂła wogóle uwagi na rodziców. UsiadÂła na brzegu jeziorka i nieobecnym wzrokiem wpatrywaÂła siĂŞ w twarz martwego chÂłopaka. Do tej pory nigdy nie widziaÂła jeszcze nikogo martwego, ale teraz, patrzÂąc na tĂŞ spokojnÂą, pozbawionÂą emocji twarz stwierdziÂła Âże uwielbia ÂśmierĂŚ. Na swój sposób pojĂŞÂła, Âże ÂśmierĂŚ uwalnia ludzi od tego co doczesne i pozwala im byĂŚ naprawdĂŞ spokojnymi.
Neko od chwili "zatopienia" ciaÂła caÂły czas siedziaÂł na brzegu... CaÂły czas pÂłakaÂła cicho patrzÂąc na martwe ciaÂło Yukimaro... Im dÂłuÂżej na nie patrzyÂła tym bardziej pÂłakaÂła... Jednak... Nie umiaÂła odwróciĂŚ wzroku... Nie umiaÂła wstaĂŚ, odwróciĂŚ siĂŞ i odbiec... CaÂły czas siedziaÂła patrzÂąc na martwÂą twarz kogoÂś kogo mogÂła nazwaĂŚ ojcem... Jakby byÂła zwiÂązana z miejscem, w którym siedziaÂła...
Keishi w koĂącu wstaÂł...
- Wybacz Kochanie powinienem wróciĂŚ do wioski... - powiedziaÂł cicho i wolnym krokiem skierowaÂł siĂŞ w stronĂŞ Ame... Jednak zanim to zrobiÂł podszedÂł do Neko...
- Nie bój siĂŞ pÂłakaĂŚ... Ból i pÂłacz po stracie bliskiej osoby nie sÂą zÂłe... Ale... PamiĂŞtaj teÂż, Âże on zawsze bĂŞdzie blisko... - powiedziaÂł po czym opuÂściÂł okolice jeziorka {NMM}
Patrza³ na wszystko a na jego twarzy powoli zacz¹³ siê pojawiaÌ uœmiech co by³o jego powodem.
To wiedziaÂł tylko Lee.
"Do zobaczenia przyjacielu-powiedziaÂł w myÂślach"
Po czym spojzaÂł na armie cieni na to jak potĂŞÂżni siĂŞ wydawali lecz nie pod wzgleem siÂły fizycznej lecz mocy zawartej w ich samych w wierze.
MachnaÂł rĂŞkÂą i wszystkie postacie powoli zaczĂŞÂły znikaĂŚ ksztaÂłty rozmyÂły sie po czym caÂłkowicie znikÂły.

-Trzeba ruszaĂŚ...czas na to aby znów wszystko zaczaĂŚ od nowa...czas na to aby przywróciĂŚ równowagĂŞ.- mówiÂł sam do siebie.

Przy jego nagach pojawiÂł sie KANE w jego oczach zapÂłonĂŞÂły iskierki.
Oboje nie mogli siĂŞ doczekaĂŚ tego kiedy znów wszystko sie zacznie.

Lekie zawahania chakry i niebieska poÂświata wokuÂł Lee pojawiÂła sie tylko na chwile znikajac natychmiast.
CoS-Tak...tylko czemu mi sie wydaje Âże nasza podróÂż nigdy siĂŞ nie skonczy.
Powoli nie spieszac siĂŞ podszedÂł do Neko poÂłoÂżyÂł jej dÂłoĂą na ramieniu i szepnoÂł jej do ucha jedno sÂłowo
-PRZEPRASZAM.nastepnie odszedÂł w strone Konohy.
(nmm)
WeszÂłam nad jeziorko i spojrzaÂłam na córkĂŞ. PodeszÂłam do niej i poÂłoÂżyÂłam jej rĂŞkĂŞ na ramieniu, a potem przytuliÂłam jÂą i zasÂłoniÂłam jej oczy rĂŞkÂą, by nie patryÂła na Yukiego.
- Nie ¿yj przesz³oœci¹, bo teraŸniejszoœÌ umknie Ci sprzed nosa, a przysz³oœÌ spadnie na Ciebie niczym grom z jasnego nieba.- wyszepta³am jej do ucha. Nic nie mog³am poradziÌ na to, ¿e nie potrafi³am d³ugo nosiÌ w sercu ¿a³oby. Zawsze pamiêta³am tylko to co by³o dobre. Potem wsta³am.
- Jak poczujesz siĂŞ na siÂłach, wróĂŚ do domu... Ja siĂŞ nigdzie nie wybieram, wiĂŞc bĂŞdĂŞ tam na Ciebie czekaÂła. - powiedziaÂłam, odwróciÂłam siĂŞ, gwizdnĂŞÂłam na psy i razem z nimi wybiegÂłam z polany otaczajÂącej jeziorko.
Neko drgnĂŞÂła... Nie umiaÂła zrozumieĂŚ jak wszyscy tak szybko potrafili wróciĂŚ do normalnego Âżycia... Jakby nic siĂŞ nie staÂło... Nie rozumiaÂła tego... Jeszcze przez dÂługi czas siedziaÂła nad brzegiem... Czas jakby siĂŞ dla niej zatrzymaÂł... SiedziaÂła nie czujÂąc nic... Ani chÂłodu ani gÂłodu... Nic... ZupeÂłnie... W koĂącu wstaÂła... RuszyÂła przed siebie... {NMM}
< Pojawia siĂŞ >
Kocham was!
< PodbiegÂła do dziewczyn ucaÂłowaÂła je i znikÂła >
Sakura oburzyÂła siĂŞ, Âże tyle tu osób byÂło, a znowu wszystkich gdzieÂś wywiaÂło. PostanowiÂła, Âże i ona stÂąd zniknie.
-ChodÂź Nami. Idziemy stÂąd, bo po co mamy tu siedzieĂŚ same? - zaproponowaÂła swojej córeczce, bo tylko ona jeszcze z niÂą byÂła. Nie czekajÂąc na jej odpowiedÂź, chwyciÂła jÂą za rÂączkĂŞ i obie poszÂły gdzieÂś przed siebie..
NMM
PrzyszÂłam nad przepiĂŞkne jezioro, gdy je zobaczyÂłam przypomniaÂło mi siĂŞ moje dzieciĂąstwo. PoÂłoÂżyÂłam siĂŞ na trawie i zamkneÂłam oczy. ZaczeÂłam sÂłuchaĂŚ Âśpiewu ptaków, po chwila sama zaczeÂłam nuciĂŚ pewnÂą piosenkĂŞ.
SzedÂłem zmĂŞczony podró¿¹ z Kusy. W pewnym momencie zauwaÂżyÂłem Shizune na ziemi. PodszedÂłem do niej jak najciszej umiaÂłem. ZdziwiÂło mnie Âże ma zamkniĂŞte oczy. Kucn¹³em nad niÂą i dÂźgn¹³em palcem w gÂłowĂŞ.
PoderwaÂłam siĂŞ z ziemi tak szybko, Âże podkneÂłam siĂŞ o kamieĂą i znowu wylÂądowaÂłam na trawie- WystraszyÂłeÂś mnie -powiedziaÂłam podnoszÂąc siĂŞ z ziemi, nos miaÂłam troche zadarty. SpojrzaÂłam na Estiaba- Gdzie byÂłeÂś? -zapytaÂłam go.
-MuszĂŞ iœÌ do swego sensei, byÂłem na spacerze, do zobaczenia- PowiedziaÂłem po czym szybkim krokiem oddaliÂłem siĂŞ w kierunku oddziaÂłów ANBU
- Do zobaczenia -krzykneÂłam za Estiabem po czym wróciÂłam do poprzedniego zajĂŞcia czyli leÂżenia na trawie z zamkniĂŞtymi oczami.

Dodane po 24 minutach:

Po trzydziestu minutach znudziÂło mi siĂŞ leÂżenie, wiĂŞc wstaÂłam i rószyÂłam przez siebie w strone Konohy. NMM
Neko usiadÂła na brzegu jeziora. Dla wiĂŞkszoÂści byÂło to miejsce miÂłoÂści... Dla niej ponury grobowiec... PatrzyÂła siĂŞ w jasno oÂświetlone ciaÂło. Yuki-san wydawaÂł siĂŞ taki spokojny. ZupeÂłne przeciwieĂąstwo jej stanu ducha... Nie pÂłakaÂła. Nie miaÂła na to juÂż siÂł... Zamiast tego siedziaÂła skulona na brzegu jeziora. ObjĂŞÂła nogi rĂŞkoma i siedziaÂła... Jakby... Na kogoÂś czekaÂła...
Raizo szybkim krokiem przechodzi koÂło doliny . Kieruje siĂŞ w strone Mizu no kuni.
NMM
BiegÂłem wci¹¿ równym tempem trzymajÂąc przy boku KirĂŞ... Nie czuÂłem zmĂŞczenia, nie czuÂłem juz nawet strachu... Tak w ogóle to nic nie czuÂłem, wiedziaÂłem tylko, Âże musze biec. Co jakiÂś czas uÂżywaÂłem Shunshin, aby szybciej znaleŸÌ siĂŞ na miejscu - Kusa no Kuni. <NMM>
ZatrzymaÂłam siĂŞ na skraju polanki, patrzÂąc na Neko. ZdradziÂł mnie jednak maÂły, który zupeÂłnie nagle zacz¹³ gÂłoÂśno pÂłakaĂŚ.
- No juÂż, juÂż...- wyszeptaÂłam do niego, wychodzÂąc do córki. UÂśpiÂłam go spowrotem i usiadÂłam obok Neko.
- Jak myÂślisz? Jak powinnyÂśmy go nazwaĂŚ? - zapytaÂłam. - MoÂże po jego ojcu? Jest piĂŞkny, prawda? BiaÂły jak Âśnieg... - mówiÂłam, wpatrujÂąc siĂŞ w chÂłopca, który teraz spaÂł spokojnie. Ostatnio zauwaÂżyÂłam, Âże jego oczka ciemniejÂą i przestajÂą byĂŚ niebieskie. NiepokoiÂła mnie natomiast ich nowa barwa... MiaÂłam jakieÂś dziwne obawy, Âże mój syn bĂŞdzie albinosem.
Neko odwróciÂła siĂŞ gdy usÂłyszaÂła pÂłacz dziecka... Gdy zobaczyÂła mamĂŞ ogarnĂŞÂła jÂą mieszanina wszelakich uczuĂŚ... ChciaÂła podbiec i przytuliĂŚ siĂŞ do mamy... RozpÂłakac i przeprosiĂŚ. Zdj¹Ì z siebie ten przeklĂŞty ciĂŞÂżar... Jednak siedziaÂła w miejscu. Nie umiaÂła po prostu tego zrobiĂŚ.
- Tak... JeÂśli tak mówisz to na pewno bĂŞdzie dobre imiĂŞ. - powiedziaÂła obojĂŞtnie...
- Nie powinnaÂś mnie szukaĂŚ... Przeze mnie ani ty ani on nie bĂŞdziecie szczĂŞÂśliwi... - dodaÂła po chwili... Jej oczy byÂły puste... Ona sama byÂła ledwie cieniem samej siebie... WesoÂła beztroska Neko zniknĂŞÂła...
- CóÂż, niech bĂŞdzie Yukiha.- oznajmiÂłam nagle.- Co chcesz na obiad? - zapytaÂłam. Nigdy nie byÂłam dobra w powaÂżnych rozmowach i tych sprawach. ZawaliÂłam, Âładnie mówiÂąc, wychowanie mojego pierwszego dziecka, bo sama byÂłam jeszcze trochĂŞ dzieckiem. Kiedy jednak Neko dodaÂła kewstiĂŞ, o tym Âże nie powinnam przychodziĂŚ coÂś siĂŞ we mnie zagotowaÂło.
- SÂłuchaj no, bo nie powtórzĂŞ tego po raz drugi! TWÓJ OJCIEC cierpi tak samo jak ja, z powodu Twoich fochów i wydumanych problemów. Wracasz do domu i Âżyjesz dalej, albo zdechniesz gdzieÂś samotnie. Ale nosiÂłam CiĂŞ w sobie przez 9 miesiĂŞcy, a potem opiekowaÂłam siĂŞ tobÂą przez kolejne 10 lat i nie zdzier¿ê oblegi, jakÂą jest stwierdzanie Âże byÂłabym szczĂŞÂśliwsza BEZ Ciebie! - wziĂŞÂłam Neko za brodĂŞ i zmusiÂłam jÂą do spojrzenia mi w oczy.- Nigdy nie zakÂładaj czegoÂś, jeÂśli nie bĂŞdziesz tego w 100% pewna...- potem puÂśiÂłam jÂą izajĂŞÂłam siĂŞ maÂłym, który znów zacz¹³ kwiliĂŚ, przez moje krzyki.
- Kiedy, mój kochany kotku?... Kiedy daÂłam Ci do zrozumienia, Âże CiĂŞ nie kocham i wolaÂłabym ÂżyĂŚ bez Ciebie?
Neko przyjĂŞÂła reprymendĂŞ dziwnie obojĂŞtnie...
- A czy bĂŞdziesz szczĂŞÂśliwa majÂąc pod dachem dziecko szczerze nienawidzÂące wÂłasnego ojca? Osoby, którÂą kochasz? - zapytaÂła po chwili tym samym pustym gÂłosem...
- OpiekowaÂłaÂś siĂŞ mnÂą 10 lat... MyÂślisz, ze nie zauwaÂżyÂłam, ze ilekroĂŚ byÂłam na coÂś zÂła czy smutna, to odbijaÂło siĂŞ na tobie? NienawidzĂŞ wÂłasnego Ojca... Nie czujĂŞ wobec niego nic... Czy doÂświadczanie tego dzieĂą w dzieĂą nie bĂŞdzie ciĂŞ raniĂŚ? - zapytaÂła po raz drugi. Pod tÂą obojĂŞtnÂą maskÂą Neko kryÂła caÂły swój ból... BóÂł dziecka brutalnie odartego z niewinnoÂści. Na chwilĂŞ zrzuciÂła tÂą maskĂŞ...
- Kocham ciĂŞ... I nie chcĂŞ ciĂŞ raniĂŚ... Wiem, ze musisz wzi¹Ì ten Âślub... Nie darowaÂłabym sobie gdybym go zniweczyÂła... Ale... Nie umiem go zaakceptowaĂŚ... I nie chodzi tylko o Yukimaro-san... - PowiedziaÂła ÂłamiÂącym gÂłosem a w jej oczach pojawiÂły siĂŞ Âłzy... ÂŁzy, które tak dÂługo tÂłumiÂła...
- Powiedz... Powiedz mi wszystko, abym mog³a zrozumieÌ...- za¿¹da³am nagle.
Neko otarÂła Âłzy i z trudem powstrzymywaÂła nastĂŞpne...
- Od Âśmierci Yukimaro-san... Ja sama nie wiem... DostrzegaÂłam wiĂŞcej... CzuÂłam wiĂŞcej... RozumiaÂłam wiĂŞcej... A to... BolaÂło... Bardzo bolaÂło... - powiedziaÂła cicho...
- Ja... CzujĂŞ siĂŞ inna... Splamiona... Nie umiem tego opisaĂŚ.. - wyszeptaÂła. RzeczywiÂście nie umiaÂła wyraziĂŚ tego sÂłowami... Bólu dziecka odartego z niewinnoÂści... Dziecka, które poznaÂło co to ÂśmierĂŚ... Ból... Rozpacz... Dziecka, które znienawidziÂło tego, za sprawÂą którego je poznaÂła... Jej ciaÂłem znów wstrzÂąsn¹³ pÂłacz...
- Kochanie... Potrzebujesz czasu... Potrzebujesz zapomnieĂŚ... CoÂś Ci pokarzĂŞ...- powiedziaÂłam i wstaÂłam. Potem wykonaÂłam True Spring no jutsu, przenoszÂąc córkĂŞ do ÂŹródÂła.
Widzisz... Spójrz w taflĂŞ tego ÂźródÂła, a zobaczysz przyszÂłoœÌ... - mój gÂłos rozlegaÂł siĂŞ zewszÂąd. Cicho szumiÂący las, sÂłoneczne refleksy na liÂściach - to wszystko uspokajaÂło. Nie powiedziaÂłam córce Âże zamierzam jej uakzaĂŚ tylko tÂą lepszÂą wersjĂŞ przyszÂłoÂści.
Neko zrobiÂła to o co prosiÂła jÂą mama... SpojrzaÂła w spokojnÂą taflĂŞ jeziora powoli powstrzymujÂąc Âłzy... WidziaÂła siebie i mamĂŞ... ByÂł tam teÂż maÂły chÂłopczyk... Oraz on... Ojciec Neko, m¹¿ jej mamy... Wszyscy razem szczĂŞÂśliwi... Nic nie mÂąciÂło ich spokoju... Nagle Neko odwróciÂła wzrok...
- Nie... Ta przysz³oœÌ nie nadejdzie... Ja nie mam doœÌ si³y by mu wybaczyÌ... - wyszepta³a...
UwolniÂłam jutsu i spojrzaÂłam na Neko.
- JesteÂś mojÂą córkÂą... Nie wmówisz mi, Âże nie masz doœÌ siÂły... A gdy bĂŞdzie naprawdĂŞ Âźle ja Ci pomogĂŞ...- pocaÂłowaÂłam jÂą w czoÂło, a potem znów zapiĂŞÂłam jej medalion.
- ChodÂź do domu...- powiedziaÂłam wstajÂąc i wyciÂągajÂąc do niej rĂŞkĂŞ.- Jak chcesz, to dam Ci potrzymaĂŚ Yuki'ego...
Neko przez chwilĂŞ patrzyÂła na mamĂŞ... Tak bardzo za niÂą tĂŞskniÂła... W jej oczach znów pojawiÂły siĂŞ Âłzy... Jak przez mg³ê widziaÂła ja wyciÂąga swojÂą rĂŞkĂŞ... Jak jej maÂła dÂłoĂą niknie w dÂłoni mamy... CzuÂła jak mama pomaga jej wstaĂŚ... CzuÂła siĂŞ odurzona... Jakby to byÂło zbyt piĂŞkne...
Lee biegÂł cieszÂąc siĂŞ kaÂżdÂą chwila tej wolnoœÌ omijajÂąc grób swego przyjaciela. UknekÂł na chwile oddajÂąc mu hoÂłd.
-Witaj ponownie przyjacielu...-PowiedziaÂł do pustki i pobiegÂł dalej cieszÂąc siĂŞ iÂż udajÂąc siĂŞ do Hyuty mógÂł odziedziĂŚ tÂą piĂŞkne miejsce
(NMM)
BiegÂłam za Lee ile tylko mia³¹m siÂły w nogach. CóÂż...dobrze , Âże Lee mnie "ostrzegÂł". MiaÂłam trudnoÂści z dotrzymaniem mu kroku. SpojrzaÂłam w miejsce które równieÂż spojrzaÂł Lee. Nie wiedziaÂłam co tutaj byÂło ale sÂądziÂłam , zĂŞ coÂś waÂżnego. RuszyÂłam dalej
< NMM>
ZatrzymaÂłam siĂŞ na chwilĂŞ przy Jeziorku. ZamoczyÂłam w nim rĂŞkĂŞ i namalowaÂłam na czole wodÂą znak kanji powszechnie oznaczajÂący ochronĂŞ.
"ChroĂą mnie Yukimaro-san... ChroĂą mnie mój ukochany, przed tym co byĂŚ moÂże bĂŞdĂŞ musiaÂła zrobiĂŚ."
WyszeptaÂłam w myÂślach, wpatrujÂąc siĂŞ w jego na zawsze spokojnÂą twarz. Potem odwiÂązaÂłam chÂłopca od grzbietu psa, rozebraÂłam i zanurzyÂłam caÂłego w wodzie, przy okazji zmieniajÂąc mu pieluszkĂŞ.
"I chroĂą Twego syna przed tym co ja lub ktokolwiek inny moÂże mu zrobiĂŚ..."
DodaÂłam. Potem wysuszyÂłam dziecko i mówiÂąc do niego Âłagodnym gÂłosem obejrzaÂłam. Jego skóra nadal byÂła zbyt biaÂła jak na zwykÂłego czÂłowieka, a poÂłowa prawego oka pokryta byÂła juÂż czerwonymi plamkami. Potem odsÂłuchaÂłam pÂłuc i z przykroÂściÂą stwierdziÂłam, Âże nadal jest w nich wydzielina. ÂŻal mi byÂło maÂłego dziecka, które okazaÂło siĂŞ tak chorowite.
"Biedny... Nie nadajesz siĂŞ na ninja..." SpojrzaÂłam na dwie katany, owiniĂŞte w delikatnÂą baweÂłnĂŞ i których rĂŞkojeÂści wystawaÂły z plecaka. "Raczej nie zrobisz z nich poÂżytku, ale juÂż ja dopilnujĂŞ, ÂżebyÂś przynajmniej nauczyÂł siĂŞ nimi posÂługiwaĂŚ."
W koĂącu wÂłoÂżyÂłam maÂłego Yukiego do nisideÂłka, bo chÂłopiec znów zrobiÂł siĂŞ zmĂŞczony i ruszyÂłam dalej. ÂżaÂłujÂąc Âże opuszczam te miejsca prawdopodobnie na yak dÂługi czas, Âże wiele rzeczy siĂŞ tu zmieni zanim wrócĂŞ.
[nmm]
Keishi mija³ w³aœnie Jezioro Lotosu. Têdzy wiod³a najszybsza droga do Kraju Wody... Jednak w tym miejscu zatrzyma³ siê na chwilê. Spokojnym krokiem stan¹³ nad brzegiem jeziora i spojrza³ na zatopione w nim cia³o.
- Witaj Yukimaro-sama - powiedziaÂł cicho. ZnaÂł symbolikĂŞ jeziora... ByÂło symbolem miÂłoÂści a ten kto teraz w nim spoczywaÂł... ZnaÂł miÂłosĂŚ od kaÂżdej strony... I umarÂł jak przystaÂło na prawdziwego shinobi. W obronie swoich przyjacióÂł. Na momnet Keishi zamkn¹³ oczy i spuÂściÂł wzrok. OddaÂł siĂŞ refleksjm na temat prawdziwej miÂłoÂści. W koĂącu jednak podniósÂł gÂłowĂŞ i ruszyÂł dalej... {NMM}
SÂłoĂące wÂłaÂśnie ÂświtaÂło. WidocznoœÌ byÂła ograniczona, ale moÂżna byÂło coÂś dostrzec. PodszedÂłeÂś do jeziorka i poczuÂłeÂś, Âże dotykasz kwiat. Kiedy zbliÂżyÂłeÂś twarz, spostrzegÂłeÂś, Âże to lotos. PrzemyÂłeÂś twarz, a nastĂŞpnie dÂługo patrzyÂłeÂś w tafle wody. ZrobiÂło, siĂŞ juÂż caÂłkiem jasno. OkazaÂło siĂŞ, Âże caÂła polana na której siĂŞ znajdujesz jest wypeÂłniona kwiatami. nie zwykÂłymi, a niebieskimi z kolcami. dokÂładnie takimi jakich szukaÂłeÂś. ZerwaÂłeÂś ich trochĂŞ wiĂŞcej niÂż miaÂłeÂś. Wtedy zobaczyÂłeÂś na horyzoncie kruka. DokÂładnie takiego samego który zleciÂł Ci te misjĂŞ, MiaÂł w dziobie karteczkĂŞ. Wyj¹³eÂś jÂą i przeczytaÂłeÂś

Cytat: Pospiesz siĂŞ, jeÂżeli znajdziesz kwiaty wepchnij je do tutki, w której wczeÂśniej byÂł list.

W tutce byÂła równieÂż zapÂłata. WyciÂągn¹³eÂś ja okazaÂło siĂŞ, ze to caÂłe 100 Y. WÂłoÂżyÂłeÂś kwiaty do tutki, a ptak poleciaÂł w stronĂŞ Kiri.

/// Koniec Misji Rangi C \\\

Wynagrodzenie
100 Y
+4 punkty do rozdysponowania
+20 PCh

Polecam siê na przysz³oœÌ Akaru
Maresuke uœmiechn¹³ siê z satysfakcj¹, gdy kruk odlecia³. Obserwowa³ go, a¿ ten sta³ siê niewielkim, czarnym punktem na niebie. Ci¹gle by³ pod wra¿eniem sposobu, w jaki Mizukage go tu odszuka³ i pos³a³ ku niemu swojego pos³aùca. To przecie¿ kawa³ drogi. Wtedy w³aœnie entuzjazm nieco przygas³.
Czeka mnie jeszcze taka dÂługa podróÂż... to strasznie frustrujÂące... - narzekaÂł w myÂślach. ZebraÂł swoje rzeczy i po dÂłuÂższym zastanowieniu ruszyÂł w poszukiwaniu drogi do domu.

<NMM>
Szedlem w kierunku Suny. Nagle doszedlem do pieknego miejsca. Bylo tu wielkie jeziorko. Woda w nim byla niesamowicie czysta.
"Niesamowite, nigdy czegos takiego nie widzialem"- pomyslalem. Usiadlem na brzegu jeziorka, siedzialem kilka minut i ruszylem w strone kraju wiatru.
<NMM>
No i proszĂŞ kolejne jezioro na naszej drodze. Tym razem sztuczne, hmm to chyba wiĂŞc nie moÂże siĂŞ nazywaĂŚ jeziorem, albo i moÂże. Trza by byÂło siĂŞ kiedyÂś nad tym zastanowiĂŚ. Jeziorko legendarne zbudowane przez Lee, tylko nie wiem czym zasilane... no bo deszczówka na takÂą powierzchnie raczej nie starczy. Nekozuma jako Âże zamierza zwiedziĂŚ wszystkie jeziora musiaÂł si³¹ rzeczy i wejœÌ na to w ksztaÂłcie lotosu. SpojrzaÂł na wyspĂŞ dla zakochanych, troszkĂŞ pomruczaÂł pod nosem idÂąc dalej...
NMMT
Gdy szedÂłem, chociaÂż jeszcze nie wiedziaÂłem gdzie, mój wzrok przykryÂło piĂŞkna ³¹ka wraz z jeziorkiem na jej Âśrodku. Od powierzchni ziemi odbijaÂły siĂŞ promienie sÂłoneczne górujÂącego sÂłoĂąca. JuÂż poÂłudnie, myÂślĂŞ, Âże zrobiĂŞ sobie krótkÂą przerwĂŞ... A co mi tam, moÂże i dÂłuÂższy pobyt. PoÂłoÂżyÂłem siĂŞ na trawie koÂło jeziorka i z gÂłowÂą odwróconÂą do niego marzyÂłem, po chwili zasn¹³em...
KukÂła leniwie toczyÂła siĂŞ do przodu, bez nerwów i poÂśpiechu...obok drogi byÂł maÂły pas zieleni i jeziorko. Przemieszczanie na 1 biegu trwaÂło dalej, potem 2 bieg, nogi zaÂłoÂżone i wĂŞdrówka naszym kukÂło-mecha-zaurem staÂła siĂŞ nudna jak [I see you!]. Dziewczyna w lalce marki Skorpion made in Sasori spojrzaÂła na pas i drogĂŞ... nic ciekawego. Jeziorko, lasek nieopodal, ³¹ka, ÂśpiÂący chÂłopak... trza jechaĂŚ dalej, tylko gdzie? O tego jeszcze nie wiemy...
Nagle rozbudziÂł siĂŞ. SpojrzaÂł na niebo. WydawaÂło by siĂŞ, Âże nic siĂŞ nie zmieniÂło jak gdyby czas siĂŞ zatrzymaÂł. ChÂłopak umiaÂł okreÂśliĂŚ czas po tym w jakim miejscu znajdowaÂło siĂŞ sÂłoĂące. PrzyÂłoÂżyÂł palec wskazujÂący do nadgarstka. A wiĂŞc spaÂłem dwie godziny? Co powinienem dalej robiĂŚ...A tam pole¿ê sobie jeszcze. Gdy tak rozmyÂślaÂł nagle poczuÂł na sobie czyjÂś wzrok. OdwróciÂł gÂłowĂŞ w stronĂŞ drogi i zobaczyÂł, jak¹œ postaĂŚ. Jednak nie przej¹³ siĂŞ niÂą. ObróciÂłem gÂłowĂŞ w kierunku nieba i przyglÂądaÂłem siĂŞ jak wolno pÂłynÂą biaÂłe chmurki...
"ludzie sobie le¿¹ i nic nie robi¹, to jest ¿ycie" pomyœla³a i spokojnie siê oddala³a dalej zobaczyÌ co te¿ to mo¿e czekaÌ j¹ tam dalej, a mianowicie czeka³a na drogowskaz.... by wybraÌ drogê.
O i jest w tÂą kiri, Suna , Konoha, Ame, Kusa... w Sunie stamtÂąd idziemy to odpada, to moÂże konoha? DuÂży wybór róÂżnych lokalizacji.
WyglÂądaÂło to tak Âże duÂży gabarytowy chÂłop oglÂądaÂł znak na rozstaju dróg i siĂŞ wahaÂł gdzie iœÌ. Lalka Skorpion made in Sasori, wyglÂądaÂła nieco zÂłowrogo w blasku zachodzÂącego czerwonego sÂłoĂąca
Nagle poczuÂłem zapach doliny. "Tak to jest Konoha. JuÂż blisko" - pomyÂślaÂłem i przyÂśpieszyÂłem swoje kroki. W dolinie zobaczyÂłem kilka osób, lecz nie miaÂłem za bardzo ochoty na rozmowy. PoÂłoÂżyÂłem siĂŞ na trawce i zacz¹³em marzyĂŚ, zamykajÂąc oczy.
O jeszcze jeden marzÂący w zaroÂślach, pewnie zlot leni tu majÂą, spokojnie zrobimy wyliczankĂŞ co nam wypadnie to tam pójdziemy
-/cichutko by nikt nie sÂłyszaÂł/ Am-se, adam-se , fiore, oma di oma di oma de deo ...
no i taki odpada, nastĂŞpna...

TroszkĂŞ to zajĂŞÂło tak z 10 minut i w koĂącu wyszÂło Konocha, kukieÂłka wiĂŞc siĂŞ odwróciÂła i powoli ruszyÂła drogÂą w tym kierunku, bacznie przyglÂądajÂąc siĂŞ chÂłopakowi z opaskÂą z tej wÂłaÂśnie wioski
Gdy tak sobie marzyÂłem caÂły czas zacz¹³ machaĂŚ nogami dla zabawy. Po chwili jednak coÂś poczuÂłem. UderzyÂłem w coÂś ciĂŞÂżkiego. PodniosÂłem siĂŞ i zobaczyÂłem jakiegoÂś czÂłowieka z wielkim ogonem. ZdziwiÂło mnie trochĂŞ to, Âże w ogóle ktoÂś do mnie podszedÂł z zaskoczenia. TrochĂŞ przestraszonym gÂłosem powiedziaÂłem
- CzeœÌ.
- CzeœÌ
odpowiedziaÂł dziwny mĂŞski gÂłos, taki z tych zÂłowieszczych.

- do konohy to jak ten znak pokazuje to dojdĂŞ, tylko czy to daleko jest?

SpytaÂł ten sam gÂłos, twój rozmówca jak ci siĂŞ zdawaÂło naleÂżaÂł do bardzo dobrze zbudowanych chÂłopów, tymczasem ogon zostaÂł schowany, tak by nie wystawaÂł. JegomoœÌ czekaÂł na odpowiedÂź..

Tymczasem Sorincia w Âśrodku zauwaÂżyÂła Âże dobrym pomysÂłem byÂło zamontowanie tutaj skórzanego fotela z Maybacha...sÂą podstawki na kubki
Gdy okaza³o siê, ¿e chce siê tylko o drogê zapytaÌ ul¿y³o mi, lecz ci¹gle wisia³ nade mn¹ ogon. Patrzy³em wci¹¿ na niego, lecz po jakimœ czasie go schowa³. Wtedy postanowi³em odpowiedzieÌ na pytanie.
-Szczerze mówiÂąc to jestem tutaj pierwszy raz, zawsze chodziÂłem trochĂŞ innÂą drogÂą, wiĂŞc nie wiem jak daleko jest jeszcze, ale moÂżemy siĂŞ przejœÌ.
Chmury pÂłynĂŞÂły niezwykle powoli. ByÂły wielkie i strasznie biaÂłe. PatrzÂąc swoimi niebieskimi oczami na niebo, myÂślaÂłem co powinienem zrobiĂŚ dalej. ByÂło to dla mnie jasne, Âże nie mogĂŞ spĂŞdziĂŚ Âżycia na leÂżeniu do góry brzuchem. GÂłodny jestem, bym coÂś przekÂąsiÂł, moÂże powinienem wracaĂŚ juÂż do wioski? Nie... Zjem w innej wiosce. RozmyÂślajÂąc nie zauwaÂżyÂł drugiego przybysza. Ale najpierw krótka drzemka. Jak pomyÂślaÂł tak zrobiÂł.
- a, to nie wiesz

KukieÂłka ruszyÂła znacznie szybciej w stronĂŞ konohy, a potem odbiÂła w innym kierunku jakby zmieniajÂąc zdanie co co kierunku swej podróÂży. ByÂło to bardzo moÂżliwe, byĂŚ moÂże jegomoœÌ, a raczej ona baÂła siĂŞ podróÂży z nieznajomymi, a nuÂż coÂś od niej wyciÂągnie. Lepiej nie im mniej ludzi nas zna tym lepiej dla nas. Zgodnie z tym zaÂłoÂżeniem dziecko pustyni byÂło pewne Âże skoro na pustyni sama daje rady to i tutaj nie bĂŞdzie zbytniego problemu

NMMT
Gdy zobaczyÂłem, Âże mĂŞÂżczyzna ruszyÂł w stronĂŞ Konohy chciaÂłem iœÌ za nim, lecz gdy odwróciÂł siĂŞ i poszedÂł w innÂą stronĂŞ poÂłoÂżyÂłem siĂŞ i zacz¹³em myÂśleĂŚ co by tu zrobiĂŚ. Po paru minutach wstaÂłem i poszedÂłem do Konohy zobaczyĂŚ czy Hokage juÂż wróciÂła.

<NMM>
Znów zostaÂł sam. Wreszcie jestem sam w moim królestwie... ZaÂśmiaÂł siĂŞ w myÂślach. SpojrzaÂł znów w kierunku lÂśniÂącego jeziora. Chyba, juÂż na mnie pora. MyÂślĂŞ, Âże powinienem ruszyĂŚ w dalszÂą drogĂŞ. Jak pomyÂślaÂł tak zrobiÂł, wiedziaÂłem Âże dalszego planu daleko nie zajdĂŞ, wiĂŞc najpierw przeanalizujmy. Po chwili namysÂłu byÂł juÂż na drodze do Konoszy.
Wędrowała różnymi leśnymi dróżkami zmierzając w nieznane. Pragnęła spokoju. Chwili do rozmyślań. Znalazła jeziorko. Gdy tylko podeszła do wody uśmiechnęła się lekko. Kwiaty lotosy pływały po niczym nie zmąconej powierzchni wody. Widok doprawdy przepiękny. To miejsce było idealne dla zakochanych. Miało w sobie pewien specyficzny klimat, który wręcz nakłaniał do romantycznych wyznań. Ona jednak nie miała nikogo, od kogo by usłyszała takowe słowa. RaRocka już nie brała pod uwagę. Miał szansę, nawet więcej niż jedną i z niej nie skorzystał. A ona nie miała zamiaru pchać się w niepewny związek. Przysiadła na jednym z większych kamieni ustawionych przy brzegu i przymknęła oczy. Chciała się oddać w pełni nastrojowi tu panującemu. Czy będzie jej to dane....? Zobaczymy.
Spokój jaki panował nad jeziorem lotosu wprowadzał w szczególny nastrój refleksji, gdy wirujące myśli składały się w pewien szczególny rodzaj nostalgii, utęsknienia. Czy było to zasługą tego miejsca, a może głębszą potrzebą duszy siedzącej tu osoby, można by rozważać i znaleźć argumenty na obie możliwości. Zapach trawy, wody, ożywiona gra owadzich skrzydeł, przyjemnie grzejące słońce. Po tafli jeziora rozchodziła się się fala, kolejne kręgi, gdy skrzydła ważki zawirowały nad jej powierzchnią. Było tak spokojnie i cicho, niezwykle. Wszystkie dźwięki otoczenia wydawały się jedynie pretekstem do właśnie tej ciszy, zapach lotosu przyjemnie drażnił nozdrza, a ciało wydawało się wołać, jakby okazywało pragnienia, które świadomość powinna spełnić.
Usłyszałaś za sobą kroki, ciche, znaczone tylko gnącą się trawą, jej łagodnym szelestem. Za swoimi plecami wyczułaś czyjąś obecność, milczącą i napawającą niepewnością. Sądziłaś dotąd, że byłaś sama, a tu takie zdziwienie, w jednej chwili rozpraszające myśli.
- Wspaniale, prawda? - odezwał się aksamitny, męski głos. Nie igrała w nim żadna fałszywa nuta, brzmiał dźwięcznie i przyjemnie.
- Lubię miejsca takie jak to, przywołują myśli. Jakie zjawiły się u Ciebie? - zapytał, mówił swobodnie, jakby rozmawiał z kimś znajomym. Ton był rozmarzony, płynący z samej głębi.
Błogi stan wyciszenia nie trwał długo. Gdy tylko usłyszała kroki otworzyła oczy, lecz nie odwróciła się. Upewniła się, że kunai ukryty w rękawie kimona jest na swoim miejscu w razie czego.
Nowy towarzysz jednak nie okazał się napastnikiem. Usłyszawszy pytanie zastanowiła się Co ona tutaj tak właściwie robiła, dlaczego tu przyszła? Po to by pobyć chwilę sam na sam ze swymi myślami. Lecz tutaj nasuwało się kolejne pytanie. O czym tak zawzięcie chciała pomyśleć? Uśmiechnęła się kącikami ust.
-Doprawdy wspaniale, aczkolwiek nastrój, który tu panuje bardziej pasuje do pary zakochanych niż samotnej dziewczyny.
Dopiero w tym momencie odwróciła głowę do tyłu by spojrzeć na swojego rozmówcę. Po głosie rozpoznała mężczyznę... A może chłopaka wkraczającego w dorosłe życie? Nie była pewna.
-Masz rację również mówiąc, że okolica skłania do refleksji. Wątpię jednak, by moje przemyślenia w jakikolwiek sposób mogły Cię zainteresować.
Zaczęła się bardziej przyglądać postaci, jaką był przedstawiciel płci męskiej.
Dostrzegłaś najpierw rude włosy, swobodnie poruszane lekkimi podmuchami wiatru, następnie duże, zielone oczy, lekko przymknięte powieki. Twarz delikatna, niemal dziewczęca, usta wąskie. Miał na sobie luźną marynarkę w odcieniach czerwieni, pod nią białą koszulę na guziki, czarne spodnie z miękkiego materiału niknęły nogawkami w wysokiej trawie. Jego wzrost nie był imponujący, był całkiem niski, nie w sposób było określić jego wieku. Dłonie spoczywały w kieszeniach, a on spoglądał na jezioro przed Wami.
- Przeciwnie - odezwał się, a gdy na niego patrzyłaś, to nie w sposób było uwierzyć, że głos należy do niego - Przy Twoich myślach zatrzymałbym się na dłużej - grzywka przysłoniła prawe oko, dmuchnął, by pozbyć się włosów, jednak musiał pomóc sobie ręką. Rozdrażnienie na jego twarzy wyglądało zabawnie, jakby mała dziewczynka obrażała się na cały świat. Wydął swoje drobne usta i popatrzył w przestrzeń, jakby chciał rzec, że wiatr powinien się wstydzić.
- Co tu robisz sama w takim razie? - zapytał, przenosząc teraz wzrok na Ciebie. Był drążący, jakby próbował się wwiercić do odpowiedzi zanim je od Ciebie usłyszy.
Cóż... chłopak był raczej przeciętny, a z pewnością nie zrobił na niej jakiegoś większego wrażenia. Wzbudzał jednak swoistą sympatię swoją osobą. Uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na niego. Jednak mimo zasady "nie oceniaj książki po okładce" pozostawała w razie czego czujna.
-Co tutaj robię...? Dobre pytanie. Rozmyślam nad sensem istnienia, zastanawiam się dlaczego każdy z nas się rodzi, skoro ludzkie życie jest tak kruche i krótkie. Do czego dąży egzystencja każdego człowieka? I co jest dalej, gdy nasz czas się skończy...
Powiedziała spokojnie melodyjnym głosem. Wstała z kamienia i wygładziła śnieżnobiałe kimono. Długie hebanowe włosy spływały jej po ramionach kontrastując z ubraniem, a mądre oczy patrzyły na rozmówcę dziewczyny. Kim był owy chłopak i jaki był jego cel? Zapewne niedługo się przekona.
- Po co Ci te rozmyślenia, czy chcesz wiedzieć na pewno? Czy może same rozważania przynoszą Ci spokój? - zapytał miękko, patrząc Ci prosto w oczy, był Twojego wzrostu. Usta rozciągnęły się w tajemniczym uśmiechu, jego spojrzenie wcale nie było przyjemne, zbyt świdrujące, ciekawskie, natarczywe.
- Nieznajoma, chcesz poznać odpowiedzi? - zapytał, a włosy rozwiewał mu wiatr. Wyciągnął rękę, powoli, ostrożnie. Palce miał długie, dłonie drobne, dziewczęce.
- Pomogę Ci znaleźć odpowiedzi, a Ty pomożesz mi. Co Ty na to? - czuć było w jego tonie pewien rodzaj niecierpliwości, jakby nie mógł się doczekać Twojej odpowiedzi.
- Nie odmawiaj, najpierw wejrzyj w siebie, co masz do stracenia? Znalazłem Cię samotną nad jeziorem miłości, w miejscu, gdzie samotność nie powinna mieć racji bytu. Chodź ze mną, pokaże Ci wiele odpowiedzi - wyciągnięta dłoń była jak namowa, oczekiwał.
-Na niektóre pytania nie powinno się szukać odpowiedzi. Pewne rzeczy wręcz powinny pozostać niejasne.
Oznajmiła spokojnie. Spojrzenie chłopaka jej się nie podobało. Zielone oczy wręcz przeszywały ją na wskroś. Nie wiedziała co powinna o nim sądzić. Sam w sobie nie wydawał się groźny, lecz wokół chłopaka unosiła się swoista aura tajemniczości. Spojrzała na wyciągniętą w jej stronę dłoń. Coś korciło ją aby ją ująć, lecz powstrzymała się.
-Chcesz mojej pomocy, lecz nie mówisz w czym. Jakże mam Ci jej udzielić nie wiedząc czego ode mnie oczekujesz?
Wbrew pozorom do stracenia miała bardzo wiele. Brata, przyjaciół, życie oraz wiele, wiele więcej. Lecz mała doza ryzyka wydawała się nader intrygującą perspektywą. Była ciekawa czegóż to od nie chce młodzian stojący przed nią i co też może ją spotkać, jeżeli poda mu swą dłoń i da się poprowadzić w nieznane. Dokąd ją zabierze?
Pewność siebie zniknęła z jego twarzy, nie wygląda teraz na zadowolonego. Gdy się odezwał po raz kolejny, jego głos wydawał się już bardziej pospolity, jakby ktoś wypuścił z niego powietrze.
- Podróżuję z bratem, kazał mi przyprowadzić kogoś interesującego - burknął, teraz już przypominał jedynie dzieciaka, który próbował kogoś naśladować. Udawany głos, pożyczone maniery, to wszystko składało się na jego obecne zachowanie, a przynajmniej tak się mogło wydawać.
- Brat jest moim trenerem, wyruszyliśmy w podróż. Muszę wypełniać polecenia, wtedy zaliczę test. To rodzaj misji... - widać było w jego spojrzeniu niecierpliwość, butę, pogardę dla tego typu zadań, a jednak je wykonywał.
- Pójdziesz ze mną? To nie jest wcale daleko, w lesie śmierci rozbiliśmy obóz - zapytał z typową dla obrażonych dzieci, wymuszoną prośbą w głosie - Jesteś interesująca, brat będzie zadowolony i da mi kolejne zadanie - jego pierwsze wrażenie już dawno pękło jak bańka mydlana, teraz stał przed Tobą niecierpliwy dzieciak, który za wszelką cenę chciał zaimponować bratu. Wszystko wyglądało na to, że chciał mu się przypodobać właśnie Tobą.
Podniosła do góry jedną brew. A to podobno kobiety są zmienne... Przyjrzała się mu dokładniej od stóp po głowę.
-Ile ty masz lat, co? Poza tym rozbijanie obozu w Lesie Śmierci raczej nie jest najmądrzejszym pomysłem.
Mruknęła poprawiając katanę na plecach. Ten prosty gest miał pokazać, że lepiej jej nie wyprowadzać na manowce, bo zła kobieta to niebezpieczna kobieta. Brat trener dający mu misję przyprowadzenia "interesującej" osoby. Cóż, w sumie schlebiało jej, że nazwał ją interesującą, lecz nie podobał jej się sam fakt wysyłania dzieciaka do takich misji. Albo ten jego brat po prostu robił sobie z niego jaja albo miał jakiś inny cel w tym. Poza tym zawsze może się okazać, że gdy tylko z nim pójdzie to drugi ją zaatakuje, zabierze broń, zwiąże a potem zgwałci i zostawi gdzieś w krzaczkach na (nie)łaskę dzikich zwierząt i innych shinnobi.
-Powiedz... Po to twojemu bratu jest potrzebna... "interesująca" osoba?
Zaakcentowała specjalnie przedostatnie słowo patrząc na niego sceptycznie.
Popatrzył na Ciebie, Twoje zachowanie widocznie go zaniepokoiło. Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią, jakby rozważał co Ci powiedzieć, lub chociaż jakich słów użyć. W końcu jednak ramiona powędrowały w dół, jakby zupełnie już się poddał.
- Czternaście, ale czy wiek jest taki ważny? - zapytał z wyrzutem, jakbyś trafiła w czuły punkt, teraz jego głos był już normalny, zwyczajny dla chłopaka w jego wieku. Trzeba przyznać, że modulowanie nim wychodziło mu wcześniej całkiem nieźle, zanim emocje wzięły nad nim górę.
- Brat wie co robi. Powiedział, że las dobrze mi zrobi, że pokażę na co mnie stać. Tam odbywał się egzamin na chuunina, wiesz? Nie sprawi mi najmniejszego problemu, zobaczysz - na chwilę odzyskał pewność siebie i wyprostował się dumnie - A Ty masz być obserwatorem, masz mnie oceniać. Brat powiedział, że nie on będzie oceniał, tylko obcy ludzie co zlecają misje. Znasz się na tym, prawda? Używasz czakry, czuję to, brat mówił, że jeszcze jestem w tym słaby, ale to nieprawda. Pójdziesz ze mną? Bo będę musiał szukać kogoś innego, a pewnie nie trafię już na taką ładną dziewczynę... - zakończył już odrobinę innym tonem. Była to bardzo wyraźna próba przypodobania się. W innych okolicznościach, gdybyś nie zdawała sobie sprawy z tego, że chłopak próbuje udawać kogoś, kim nie jest może by to podziałało, lecz teraz...
Słysząc ostatnią wypowiedź roześmiała się dźwięcznie. Jej śmiech niósł się razem z wiatrem, tańczył razem z nim między liśćmi drzew, wśród traw...
Spojrzała na niego rozbawiona i położyła mu dłoń na włosach i poczochrała mu je jakby sama była jego starszą siostrą.
-Wiesz co młody...? Skoro tak ci zależy to zgoda, ale nie baw się w lizusa. Fałszywość jest najgorszą cechą w ludziach. Po prostu bądź sobą a jakoś się dogadamy.
Opuściła dłoń i rozejrzała się jeszcze po okolicy. Doprawdy było tu przewspaniale i była pewna, że przy najbliższej okazji tu wróci. PO chwili z powrotem przeniosła wzrok na chłopaka.
-Skoro mam z tobą iść by ocenić jak sobie radzisz jako ninja najpierw pokaż mi, że nie będzie to stracony czas. Na przykład.... Wejdź na tamto drzewo bez używania rąk.
Poleciła z delikatnym uśmiechem. Zdawała sobie sprawę, że chłopak jako nowicjusz może tego nie potrafić. Chciała zobaczyć jakie będzie jego podejście do tego, czy szybko się podda.. A jeżeli natomiast ją zaskoczy i podoła zadaniu będzie to równoznaczne z tym, że jednak coś tam potrafi. Oparła się o kamień, na którym wcześniej siedziała i spoglądała na chłopca wyczekująco.
Widać było, że zupełnie mu się to nie podobało jak targałaś bo po czuprynie.
- Nie jestem wcale taki młody, jestem już duży... - mruknął i zrobił obrażoną minkę. Chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale Twoje kolejne słowa skutecznie go powstrzymały.
- Ja nie jestem wcale lizusem... a Ty jesteś ładna i mogłabyś być moją dziewczyną, ale jesteś trochę za stara... uch! - ugryzł się w język i spojrzał na Ciebie odrobinę zaniepokojony. Chyba zorientował się, że pewnych rzeczy nie powinno mówić się do dziewczyn, kobiet. Trochę się wycofał, tak na wszelki wypadek, a swój odwrót szybko zmienił w zapał. Zerknął na drzewo, uśmiechnął się pewny siebie.
- Pff! To dla mnie łatwizna. Patrz i podziwiaj! - ruszył truchtem w jego kierunku, przed samym pniem wysunął nogę i postawił stopę na drzewie i zaraz następną. Miał nieco problemu przy czwartym kroku, a piąty wykonał z największym trudem i chwycił się będącej obok gałęzi. Przysiadł na niej i z uśmiechem satysfakcji wpatrywał się w Ciebie. Widać było jak pot wystąpił mu na czoło, a dłonie lekko drżały, ale próbował trzymać fason. Mniejsza o to, że siedział na jednej z niższych gałęzi, widać było, że nie jest kompletnym beztalenciem, a jedynie potrzeba mu więcej treningu.
- Brat nie lubi jak chodzę po drzewach, bo ubranie się niszczy - odezwał się, słychać było, że nieco się zdyszał. Czarne pantofelki dyndały, gdy przebierał nogami siedząc na gałęzi.
Zaśmiała się głośno słysząc jak chłopak prawi jej komplementy. Na wpadkę nic nie powiedziała. Udała, że właściwie jej nie usłyszała. Bawiła ją postawa chłopca. Z obrażonego dziecka zmieniał się w młodego mężczyznę, który zaczyna coś tam pojmować o prawdziwym życiu. Najgorszy tez nie był. Patrzyła spokojnie jak wbiega na drzewo oparta o kamień. Prawą ręką odgarnęła włosy za ucho, które falując na wietrze tworzyły doprawdy cudowny efekt. Widziała jak chłopak męczy się z wykonywaniem kroków, jednak pokiwała z uznaniem głową gdy dotarł do gałęzi.
-Bardzo dobrze... Widać jednak coś tam potrafisz, chociaż długa droga przed tobą. Musisz popracować nieco nad kontrolowaniem chakry. Gdy to opanujesz poproś brata by nauczył cię chodzić po wodzie.
Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do drzewa kładąc dłoń na korze. Miejscami była naruszona, świadczyło to o zbyt dużym przepływie wypuszczanej chakry, lecz najwidoczniej młodzieniec szybko się w tym orientował, dzięki czemu nie spadł.
-A teraz zejdź na dół i prowadź. Mam ochotę poznać Twojego brata...
Mówiąc to podniosła lekko głowę do góry patrząc na rudowłosego. Miał potencjał, który należało rozwijać.
Chłopak gwałtownie skinął głową i zwiesił się na rękach, by mieć bliżej ziemię. Puścił się i wylądował, otrzepał dłonie i popatrzył na Ciebie. Był zadowolony z efektu, czyli Twojego przyzwolenia.
- Chodź za mną. A właściwie jak się nazywasz? Przedstawię Cię bratu, będzie zadowolony ze mnie, dziewczyny go bardzo lubią, wiesz? Jak byliśmy w mieście, to musieliśmy użyć Technik! Nie chciały wypuścić go z restauracji, a jedna nawet zemdlała jak na nią spojrzał, a nie patrzył wcale jakoś specjalnie, po prostu była głośna - szedł przodem i mówił - Tak, brat ma powodzenie, ale nie lubi jak jest głośno, w ogóle mało lubi. Dobrze, że wrócił do domu, może w końcu mnie szkolić jak obiecał. Chodź, pójdziemy tędy, na skróty. Chodź za mną, pamiętam drogę. Masz chłopaka? - rozgadał się, wychodziło z niego dziecięce gadulstwo i ciekawość. Podczas drogi okazało się, że nie zna drogi aż tak dobrze, jednak las był już niedaleko, a jego wejście czekało na Was. Chłopiec od jakiegoś czasu szedł za Tobą, wyglądał na zmęczonego. Wcześniejsza energia poszukiwacza wyraźnie go opuściła.

//Pościk w wejściu proszę
Wysoko postać, ubrana w czarny długi płaszcz wędrowała w półmroku. Jedyne światło jakie było tej nocy to tylko odblask księżyca odbijający się od tafli przepięknego jeziora.
-Ech, i co ja mam teraz zrobić?- chłopak ciągle się zastanawiał nad sensem swojego istnienia, odkąd niejaki Rinsaku przejął władzę w najwspanialszej organizacji zwanej Akatsuki pewne rzeczy przyjęły dość niespodziewany obrót sprawy.... Po chwili zniknął gdzieś w ciemnościach zapomnianego świata...
<nmm>
Obaj jednak nie znaleźli dobrego miejsca do odpoczynku więc wybrali się nad Jezioro Lotosy gdzie ojciec pokazywal modemu Inuzuka ogromne drzewo lotosu ktore roso blisko jeziora. Wdrapanie się na nie nie sprawialo im obu problemów po czym znaleźli sobie wygodne miejsce postanowili odpocząc.
Wraz z Keiko i jej chodzącą farmą pcheł, lub jak kto woli psami, przekroczyliśmy okolice Jeziora Lotosu. Szliśmy z Kraju Ryży, a naszym celem były gorące piaski Pustyni Narra. Szliśmy nieco powolnym krokiem bo po co się spieszyć. Tak oto doszliśmy do początków pustyni.
<nmmt>
Wi zahaczając o jeziorko bez większych namysłów zatrzymał się nad nim. Wpatrując się w taflę powoli uginał nogi, aż w końcu przysiadł przy jeziorku. Zastanawiał się nad tym co się w ogół władcy Taki dzieje powoli przymknął oczy i tak zasnął nad magicznym stawem. Piękne kwiaty lotosu pomagały zasnąć Dimowi, który po chwili leżał na trawce przy jeziorku. . .
Drzemkę Wi Dima przerwało pojawienie się hologramu lidera Brzasku.
-Ohayo -Rzekłem na powitanie ,po czym od razu przeszedłem do celu mojej wizyty:
-Jestem tutaj by powiadomić cię o mojej podróży. Udaję się by opanować lepiej moje kekke genkai ,czyli Sharingan. Muszę stać się jeszcze silniejszy ,a na to potrzebuję czasu i wielu ćwiczeń. Dlatego nowym liderem zostaje Levi. Chłopak z klanu Sabataya(W tym momencie opisałem jego wygląd.). Dobrze by było jakbyś udał się teraz do siedziby Brzasku i pogadał sobie z nim ,bowiem jest pewna robota do wykonania i widząc po twoim zajęciu ,raczej ci się spodoba to oderwanie od szarej rzeczywistości. Do zobaczenia- Rzekłem po czym hologram się rozpłynął. <NMM hologramu>
Akaio. który szedł z wioski przez las trafił w to miejsce było to jego ulubione miejsce ponieważ było tu dużo wody i niezłe miejsce do opalania i odpoczywania była to mianowicie głowa Madary Uchiha. Akaio i Hotaru uwielbiali tam przychodzić oboje wygrzewali się tam słoneczne dni a ten taki był.
-To co wskakujemy do wody?
Zapytał się dziarskim tonem kierując pytanie do Hotaru. Akaio zamienił go w swoją replikę i oboje skoczyli na główkę nie był to pierwszy raz dlatego mieli niezłą wprawę.
-Głowa mnie boli... Drzemka była taka przyjemna. . . - Wi zaczął mówić do lidera, którego tu dawno nie było po tym jak nawiedził go dziwny sen. Wtedy białowłosy spostrzegł kąpiących się ludzi i nic poza tym. Dla spokojnego Senjuu nie było to zaskoczeniem, jednak wizja lidera aka, który tak nagle zniknął i stwierdził, ze będzie ćwiczył te swoje Uchihwskie propagandy była raczej dziwna. Taki - Kage zapytał o coś kąpiących się :
-Hej wiesz, która godzina i jaki dziś jest dzień ? Straciłem w tym wszystkim rachubę. . . - Wi podrapał się po głowie i zwrócił wzrok w kierunku wody oczekując odpowiedzi.
Wszedłem na polanę, przy której znajdowało się zachęcająco wyglądające jeziorko.
Tak, woda... Już tak dawno nie miałem z nią styczności. Symbol spokoju i równowagi... przede wszystkim. Może sobie tak do niej wejdę...? Nie, głupi pomysł, przeziębię się jeszcze, zachoruję, będę kaszlał, to doprowadzi do różnych powikłań i w końcu umrę... jak każdy inny. Ech, wzięło mnie na durnowate rozmyślania o niczym. Wróćmy do teraźniejszości...
Rozejrzałem się dookoła, oglądając ten spokojny, tak odmienny od środowiska miejskiego, krajobraz. Jedyną rzeczą, która mi tu nie poasowała, była biała plama pod drzewem przy jeziorze. A może to było białe włosy... Tak, to to. Ale kto mógł przyjść tutaj akurat wtedy, gdy chciałem się odprężyć? Jak zwykle miałem pecha. Już myślałem, że samotnie porozmyślam nad moim biednym losem, a tu nagle... ktoś przychodzi. Czy ja kiedykolwiek widziałem człowieka o białych włosach...? Siwe tak, ale bia... No tak, to musi być On.
- Witaj sensei! Dawno się nie widzieliśmy. - krzyknąłem do Wi Dima, idąc równocześnie wolnym krokiem w jego stronę - Co Cię tu sprowadza? Miałeś jakieś wieści od Maresuke? - spytałem, lecz uśmiech, który gościł dotąd na mojej twarzy, przy wymówieniu ostatniego słowa, zmienił się mimowolnie w wyraz smutku i żalu. Jednak chwilę potem otrząsnąłem się i ponownie uśmiechnąłem, jak to miałem w zwyczaju podczas rozmów ze znajomymi...

EDIT DOWN: Arashi, Matixar, Wy mnie nie znacie! Znacie tylko Wi Dima, ale mnie wcześniej nie spotkaliście! O.o
- Hmm, czyżby to było tutaj? Chyba tak, choć dosyć dawno mnie tu nie było, to z pewnością jest to Jezioro Lotosu. - mówiłem sobie, ponieważ od czasu mojego ostatniego pobytu tutaj minęły 2 lata. - Tak, to z pewnością to miejsce! Pamiętam tą roślinność, ten samotnie rosnący dąb blisko jeziorka, tak to na pewno tutaj.
Krocząc dalej zauważyłem dwóch ludzi, hmm białe włosy? Znam tylko jedną z białymi włosami, czyżby Wi-Dim Sensei sobie tutaj odpoczywał? A ta druga osoba? Niech się bliżej przyjrzę... Ahh, to z pewnością Harimi. Czym prędzej podbiegam do nich.
- Witajcie, dawno się nie widzieliśmy, jak tam u was?
Przybiegam nad jeziorko.
- Ale spóźniony... - powiedziałem dysząc. Rozejrzałem się dookoła siadając na trawie.
- Sensei jeszcze nie ma ? - zapytałem się, gdy zobaczyłem Matixara i Harimi Hanyu. Jednak gdy przyjrzałem się dokładnie to zobaczyłem i jego.
- Mam nadzieję, że aż tak późno nie jestem. - powiedziałem próbując wymusić lekki uśmiech.
Białowłosy najpierw zobaczył jednego ucznia, po chwili drugiego, a na końcu trzeciego. Każdemu powtarzał tylko "Witaj", do czasu, aż wszyscy się zebrali. Senjuu przyjrzał się dokładnie każdemu z osobna i zaczął do nich mówić:
-A więc wszyscy przybyli. Sądzę, ze możemy zaczynać, chyba że macie coś innego do roboty bądź czujecie się niepewnie, ja mam sporo czasu. Możecie się chwilkę zastanowić i dopiero potem udzielić mi odpowiedzi o waszej gotowości. Liczę na to, że przemyślicie swoją decyzję, by potem nie ociekać z pola treningowego. . . - Białowłosy odwrócił głowę w stronę jeziorka i przyglądał się przejrzystej tafli. Siedział tu już parę dni, pomimo tego nie odczuwał uciekającego czasu. Wody miał pod dostatkiem, pokarmu też w końcu wychowywał się w pobliżu lasów Konohy.
Hmm... Ciekawe kogo tym razem będę miał w drużynie. Skład się zmienił. Szkoda... Być w drużynie z Maresuke... i Katsuhito... To było coś. Każdy był inny. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że te osoby będą równie dobre lub nawet lepsze od swoich poprzedników... - pomyślałem, po czym przyjrzałem się dokładnie twarzy każdego z nowych kompanów.
- Jestem gotowy. - powiedziałem bez głębszego zastanowienia. I tak nie miałem nic lepszego do roboty, ale wiedziałem, że sensei nie pochwaliłby takiej postawy, więc spróbowałem się zmotywować do pracy. Oby tym razem nikt nam nie przeszkodził... - Od czego zaczniemy? - spytałem bez żadnego wyrazu na twarzy. Zwykle uśmiechałem się w takich sytuacjach, ale dzisiaj wyjątkowo nie miałem ochoty... Czekałem tylko na odpowiedź Wi Dima i reakcje pozostałych osób...
Gdy usłyszałem wypowiedź Wi Dim'a stanąłem prawie na baczność. Pilnie obserwowałem twarze nowcyh kompanów.
''Moja pierwsza drużyna... Szkoda, że prawie nic o nich nie wiem.'' - pomyślałem, gdy przyjrzałem się reszcie. Mimo, że byłem dość zmęcznony po długim biegu nie chciałem rezygnować z pierwszego treningu.
- Ja także jestem gotowy. - oznajmiłem swojemu sensei i towarzyszom z drużyny, po czym odsłoniłem moje białe wlosy z oczu, tak aby nie zasłaniały mi za bardzo widoku.
Najpierw rozejrzałem się dookoła, aby zobaczyć piękno jakie nas otacza. Dopiero po pewnym czasie się ocknąłem i zdałem sobie sprawę, że przyszedłem na trening z moją pierwsza drużyną. - Hmm... Zawsze trenowałem sam, czasami tylko tata podpowiadał mi jak się do tego zabrać. Myślę, że jestem gotów, tyle w życiu przeszedłem, jestem liderem klanu, muszę być gotowy! - krzyczałem sobie w duchu.
- Także jestem gotów, nie ma na co czekać, zaczynajmy trening. - powiedziałem do nowo poznanych kompanów. - Mam nadzieję, że będziemy zgraną drużyną. - dodałem z uśmiechem na twarzy.
-Rozumiem, że przemyśleliście wasze decyzję. Teraz może się sobie przedstawimy. Jak wszyscy wiecie na imię mam Wi Dim i pochodzę z klanu Senjuu. Obecnie władam wioską ukrytą w wodospadzie, czyli miejscem, z którego pochodzi jeden z naszych towarzyszy. Generalnie nie mam marzeń, chociaż od dzieciństwa chcę coś osiągnąć. Nie nazwałbym tego marzeniem tylko z jednego powodu. Mój cel jest możliwy do osiągnięcia, a marzenia są nie nieosiągalne . Lubię to co lubię, a gdybym miał wam wymieniać rzeczy których nie lubię zajęło by to trochę czasu. Teraz może wy coś o sobie powiedzie - Wi na chwilę zwrócił głowę w stronę uczniów, po czym zaczął przyglądać się tafli wody. Zastanawiał się czy ich przyszły trening na pewno dobrze wpłynie na faunę i florę tego jeziorka. . .
Spojrzałem na Wi Dima, kiedy zaczął się nam przedstawiać.
Kocham oficjalne przywitania... Po prostu uwielbiam... Nie dość, że krępujące, to jeszcze często nieprawdziwe. Tylko długotrwała znajomość potrafi wybrać te informacje i fakty, które nie są okryte płaszczem kłamstwa lub tajemnicy...
- Hmm... Wygląda na to, że teraz pora na mnie - powiedziałem, po czym westchnąłem ciężko i zacząłem mówić - Nazywam się Harimi Hanyu i pochodzę z klanu Yamanaka... Z Konohy, żeby nie było. Mam parę celów, które chciałbym osiągnąć, ale są one w tym momencie poza moim zasięgiem, więc nie będę się nad nimi rozwodził. Trudno jest mi powiedzieć jak dużo rzeczy lubię, a jak dużo nie... W ludziach cenię sobie przede wszystkim szczerość... To chyba tyle, jeżeli o mnie chodzi. - odpowiedziałem krótko i, jak miałem nadzieję, treściwie, ale pewnie moja wypowiedź ani trochę nie przybliżyła moim towarzyszom mojej prawdziwej osoby.
Prezentacje słowne nie mają sensu. Dopiero po jakimś czasie dostrzegamy, jacy naprawdę jesteśmy, a to zazwyczaj trochę trwa...
Oglądałem spokojnie teren dookoła... Gdy usłyszałem wypowiedź Wi Dima, zacząłem przemyślać wszystko co powiedział. Gdy o sobie opowiedział Harini postanowiłem, że teraz ja dodam coś od siebie.
- Jestem Arashi Sabataya. Moją wioską jest Kirigakure no Sato. Cel... Chcę dążyć do wielu rzeczy, ale narazie jestem zbyt mało doświadczony, aby go osiągnąć. Lubię to co powinienem lubieć, tak samo z tym co nie lubię. Ogólnie, to ciężko jest mi powiedzieć coś konkrentego o sobie. - powiedziałem. Urwałem, tak jakbym miał jeszcze coś powiedzieć, lecz już więcej słów nie wyrwało się z moich ust.
- No to teraz chyba pora na mnie - powiedziałem, usłyszawszy prezentacje innych. - Nazywam się Matixar, pochodzę z klanu Idochi, w którym aktualnie sprawuję stanowisko lidera. Urodziłem się i aktualnie mieszkam w Taki-gakure, czyli jak się pewnie domyślacie, tej samej wioski co nasz Sensei. Mój cel? Zostać kimś ważnym, to w połowie się spełniło, ponieważ jak już wspomniałem jestem liderem mojego klanu. Nie powiem, co lubię, a czego nie, ponieważ nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Podobnie jak Harimi, cenię sobie szczerość. Na kłamstwie nie da się zbudować zgranej drużyny.
Mówiąc o moim klanie, przypomniało mi się, że przyszłość naszego klanu zależy od dwóch osób. Ja i Yo Idochi. A właśnie, Ciekawe, czy Yo, poszedł zobaczyć nasz dom, czy może wybrał się w jakąś podróż?
-Właśnie o to chodziło. Więc chyba przejdziemy już do treningu, na początek może... - Wi nie skończył zdania, wstał i powoli ruszył w stronę wody stanął przed nią. Zrobił spory krok do przodu, powoli skupiając chakrę w stopach. Opuścił nogę, przesunął drugą i stanął na wodzie. Obrócił się dwa razy po czym spojrzał na uczniów :
-Pewnie wszyscy już chodziliście po wodzie, teraz czas sprawdzić jak to robicie. To podstawowe ćwiczenie pokaże mi jak kontrolujecie swoją chakrę. Jeśli nigdy tego nie robiliście, lepiej powiedzcie od razu to chyba lepsze niż skończyć w wodzie. Właściwie może lepiej jeśli najpierw zażyjecie małą kąpiel. Ułatwi mi to późniejsze zadania. . . - Wi przez cały czas spokojny i opanowany przy końcu zaczynał się śmiać pod nosem. Nie miał nic przeciwko temu, by któryś z uczniów wpadł do wody. . . .
Hmm... Chodzenie po wodzie... Już chyba to kiedyś robiłem. Nie pamiętam. W każdym razie, już wielorotnie podczas moich treningów z nin i genjutsu uczyłem się kontrolować chakrę i jak na mój poziom, opanowałem to niemal do perfekcji... Gorzej z walką w zwarciu... - pomyślałem, przypominając sobie nieudolne próby zaatakowania na bliską odległość kogokolwiek... Zawsze wspomagałem się przy tym jakimś ninjutsu... Jednakże nauka Kokohi no jutsu nauczyła mnie jak kontrolować chakrę i przede wszystkim... nie bać się jej używać i wiedzieć kiedy dokładnie jej użyć.
- Dobra, spróbuję pierwszy. - powiedziałem, nie emanując entuzjazmem, jak to przystało na genina, który dopiero co dostał się do drużyny jednego z najlepszych ninja świata shinnobi... W sumie to jestem w tej drużynie już od dawna, więc nie miałem czym się ekscytować.
Stanąłem nad wodą i złączyłem ręce w pieczęć tygrysa, tak jak do Kai. Jak to już wielokrotnie robiłem zarówno podczas moich treningów, misji, jak i nauki nowych technik, zajrzałem w głąb siebie i zacząłem szukać niezbyt wielkiego, ale jakże zazwyczaj aktywnego źródła mojej wewnętrznej siły. Za każdym razem, gdy to robiłem wychodziło mi to lepiej... Pamiętam moje pierwsze nieudolne próby, kiedy myśląc, że trzema pieczęciami wywrócę cały świat do góry nogami, sam przewracałem się na ziemię pod masą zmęczenia, które wywoływały u mnie wielogodzinne treningi nad rzeką Konohy... Muszę jeszcze kiedyś tam wrócić. Wspaniałe miejsce - pomyślałem i zaraz po tym skarciłem się za brak koncentracji, którą szlifowałem już od dawna...
Po raz kolejny sięgnąłem w głąb siebie do źródła chakry. Pochwyciłem ją... Kształtowanie było jednym z trudniejszych elementów manipulowania tą energią... Poza samym znalezieniem, oczywiście... Zacząłem powoli kształtować ją w dolnych partiach mojego ciała. Przypomniałem sobie to uczucie... To dziwne mrowienie, jakbym na chwilę odciął dopływ krwi do kończyny i go wznowił... Jakby stado mrówek biegało po mnie w tę i we wtę... Gdy moje stopy były już wypełnione chakrą, którą ukształtowałem precyzyjnie w niezbędnych ilościach (a przynajmniej tak dotąd robiłem), otworzyłem oczy i pewnym krokiem, pełen koncentracji i pozbawiony wszelkiego strachu, wszedłem na taflę wody... Byłem pewny siebie... To prawda. Jest to cecha, która potrafi zarówno wzmocnić, jak i zgubić człowieka... W moim przypadku zazwyczaj działało to pierwsze. I tym razem pozytywna strona pewności siebie zatryumfowała. Zachwiałem się lekko, ale nie pozwoliłem sobie na stracenie koncentrecji... Nie w takim momencie... Stałem.
- Udało się. - powiedziałem do Wi Dima, który stał koło mnie - Już kiedyś to robiłem, więc mam pewne doświadczenie... - spojrzałem na pozostałcyh członków drużyny i uśmiechnąłem się zachęcająco - Teraz Wy...
''Jak to przystało na mieszkańca Wioski Ukrytej we Mgle chodziłem już kiedyś po wodzie, więc mam nadzieję, że i tym razem się uda...'' - pomyślałem wymuszając lekki uśmiech.
- No więc, teraz pójdę ja. - powiedziałem i zrobiłem kilka kroków, tak aby dojść do brzegu. Wyciszyłem się i skoncentrowałem. Zacząłem kumulować swoją wewnętrzną energię zwaną chakrą. Po klilku chwilach przeniosłem ją powoli w stopy.
''Tak samo robiłem już w KiriGakure, więc nie powinno być problemów. Mam żywioł Suiton, dlatego to powinno ułatwić dużo sprawę.'' - powiedziałem w myślach. Byłem spokojny, zresztą jak zawsze. Pewny siebie zrobiłem krok na taflę wody. Utrzymałem się na wodzie.
''Całe szczęście...'' - pomyślałem z lekką ulgą. Cały czas bardzo skoncentrowany zrobiłem kilka wolnych, ale długich kroków w stronę Harimi'ego Hanyuu i Wi Dim'a.
- Już kiedyś to robiłem. Zresztą w Kirigakure często robi się takie rzeczy. - powiedziałem do sensi'a i oglądałem wyczyny pozostałych członków mojej drużyny.
''Ciekawe jak pójdzie reszcie...'' - pomyślałem obserwując co zrobią inni.
- No to pora na mnie! - rzekłem do innych.
Nie powinno być to dla mnie zbyt trudne, przecież pochodzę z klanu, w którym panowanie nad wodą to podstawa. Takie rzeczy trenowałem mając zalewnie parę lat. Pewny swoich umiejętności podszedłem blisko jeziora. Uwolniłem czakrę, po czym wszedłem na wodę.
W sumie to zdziwił bym się, gdybym tego nie zrobił. Biorąc jednak pod uwagę ilość czasu, który minął od mojego ostatniego chodzenia po wodzie, to trochę było by to możliwe, abym temu nie podołał. No nic, nie ma co nad tym rozmyślać, przecież udało mi się.
- A więc każdy z nas potrafi chodzić po wodzie. W sumie, to nie jest dziwne - każdy z nas posiada żywioł Suiton. Co teraz Wi-Dim Sensei?
Cieszyłem się, że każdemu z nas się to udało. Arashi mimo, iż ma 8 lat już to potrafił, nie jest to dziwne, w Kiri-gakure - podobnie jak w moim kraju - woda to podstawa.
Patrząc się towarzyszy, czekałem na następne polecenie Wi-Dima.
-Dobra to potraficie pewno lepiej ode mnie. Niestety nie miałem przyjemności patrzenia jak spadacie w dół, a szkoda. Może najpierw powiecie mi, oczywiście stojąc tu na wodzie z czym macie problemy, tak będzie mi łatwiej wybrać ćwiczenia. Test początkowy każdy zaliczył, jesteście raczej spokojni więc skupienie chakry nie było problemem, tym bardziej patrząc na wasz żywioł i pochodzenie. Sugeruje przyznać się do własnych słabości czy lęków, to naprawdę pomoże. - Po tych słowach Wi spojrzał się na uczniów, każdy z nich wyglądał na skupionego i gotowego. Widać w nich było chęć do życia i ćwiczeń, czego nie brakło też Liderowi Senjuu. Dim zastanawiał się z czym mogą nie radzić sobie tak zdolni ninja. Jego przypuszczenia padły na style walki Tai, Ken, gdyż za dobrze poradzili sobie z kontrolą. . .
"Ta drużyna zapowiada się bardzo obiecująco, sądzę, że już niedługo urządzimy sobie pierwszą wspólną misję." - Pomyślał sobie Wi Dim odbiegając trochę od tematu treningu.
Hmm... No tak... Wszysycy mają zdolność kontroli wody. To wszystko tłumaczy. Zarówno łatwość w opanowaniu chakry, jak i... różnorodność. No cóż, zobaczymy co będzie dalej...
Spoglądałem na moich kolegów, którzy z równie dużą swobodą, co ja, wchodzili na taflę wody i stawali koło Wi Dima. Ta drużyna była dokładną odwrotnością poprzedniego składu drużyny 10-tej... Gdy usłyszałem pytanie senseia zastanowiłem się przez chwilę, po czym odpowiedziałem:
- Wydaje mi się, że najwięcej problemów może sprawiać mi walka z osobami dążącymi do walki w zwarciu. To jest chyba taka moja... główna słabość, ale udało mi się ją częściowo wyplenić, bo walczyłem już z użytkownikiem TaiJutsu i wygrałem... Wszystko zależy od dobrego planu. Przynajmniej do czasu... - powiedziałem spokojnie, czekając na reakcję pozostałych osób.
Po usłyszeniu tego, co przekazał nam Wi-Dim, zacząłem zastanawiać się na odpowiedzią. Po chwili namysłu powiedziałem:
- Moją największą słabością jest GenJutsu. Nigdy nie uczyłem się umiejętności z tej dziedziny. Bardzo chciałbym opanować chociaż podstawowe Jutsu chroniące przed niektórymi GenJutsu. Leki? Jedyne o co się boję, to przyszłość mego klanu. Czuję lekką presję od strony starszyzny mego klanu. Dobrze się czuję walcząc stylami NinJutsu i KenJutsu, w TaiJutsu jestem trochę gorszy, dlatego też walczę tak tylko, gdy nie posiadam pod ręką żadnej broni.
Po chwili dalszego przemyśleń dopowiedziałem:
- Co do moich problemów ogólnych... Mimo, że mam już 26 lat, nie opanowałem w pełni swojego Kekkei Genkai. Dziadek, gdy jeszcze żył, powiedział mi, że udało mu się to zrobić mając zaledwie 15 lat. Chciałbym Wi-Dim Sensei, jeśli oczywiście możesz, abyś pomógł mi w tym. Tak, wiem, być może ta prośba brzmi dziwnie, lecz od tego jest drużyna, prawda? Prosiłbym, żebyś mnie nie oszczędzał na treningach, naprawdę wiele poświecę, aby odkryć sekret Ban Mizunikutai. Jesteś władcą Taki, na pewno w jakiś "tajnych" papierach musi być coś o moim klanie.
Przez chwile, zastanawiałem się, czy powinienem to powiedzieć... Przecież muszę być szczery. Nie będę ukrywał tajemnic.
Po moich wypowiedziach, czekałem na dalszy ciąg treningu.
Z ciekawością, ale z ponurym wyrazem twarzy słuchałem wypowiedzi innych członków drużyny.
''Ciekawe jakie trudności mogą mieć posiadacze Suitonu w chodzeniu po wodzie... Raczej nie wielki.'' - pomyślałem słysząc wszystko co mówią inne osoby. Poczekałem spokojnie, aż swoją wypowiedź skończy Harimi Hanyuu a następnie Matixar, po czym zabrałem głos :
- Słabość... Logicznie myśląc wychodzi żywioł chakry Raiton. Jak wiadomo woda przewodzi elektryczność, więc każdy posiadać Suitonu jest raczej mało odporny na ten żywioł. - oznajmiłem.
''Ame tą opowiedzią nie odkryłem.'' - pomyślałem po przerwaniu wypowiedzi. Przełknąłem ślinę.
- Co to jeszcze miało być... - mruknąłem pod nosem i szybko mi się przypomniało.
- Aha. Lęki. Boję się... wszystkiego, czego powinnem się bać. Mój charakter może być waszym problemem... - dokończyłem zdanie. Dzięki temu, że cały czas byłem spokojny nie miałem problemów z kontrolowaniem swojej chakry i utrzymywałem się na wodzie. Czekałem co odpowie sensei.
Wi wysłuchał wszystkich spokojnie co jakiś czas przytakując głową w geście zrozumienia, zdecydowanie najczęściej robił to przy wypowiedzi matrixa z Taki.
"Ciekawy chłopak, właściwie wszyscy oni są dosyć ciekawymi ludźmi." - Pomyślał Wi Dim, przez chwilę nic nie mówiąc. Po chwili otworzył usta i spokojnie przemówił do uczniów :
-Więc w kolejności najpierw przećwiczymy sztuki walki połączone z kontrolą chakry. Potem Gen jutsu, co do raitonów nic nie mogę poradzić. Mówiąc szczerze Arashi nie podałeś swojej wady tylko ogólny minus żywiołu suiton. Sądzę, że trening Tai i Ken przyda się w razie walki z kimś kto używa raitonu. Mogę jedynie powiedzieć, że piorun dobrze przewodzić wodę co pewno wszyscy wiecie, dlatego jest zagrożeniem dla obu stron. W końcu jeśli w kogoś z tarczą błyskawic, trafi się falą wody to pozostanie z niego tylko trochę popiołu. A więc cóż pozostała dwójka nie ma nic przeciwko by w pierwszej kolejności przećwiczyć sztuki walki połączone z Ken? Jeśli nie to możemy kontynuować. . . - Wi kończąc swoją wypowiedź szybko dopowiedział coś sam do siebie w myślach
"Ciekawe czy zauważyli, że pomimo tego samego żywiołu wiele ich różnic i pomimo identycznego początku każdy rozwinął inny temat, gdy doszło do poważniejszej rozmowy. Mam nadzieję, że sami sobie to uświadomią. . . "
Słuchałem spokojnie i uważnie wypowiedzi każdej osoby.
No tak... Genjutsu. Odwieczny problem ninja walczących w zwarciu. - zaśmiałem się w duchu - Czyli jednak nie jesteśmy tacy podobni... - pomyślałem i nareszcie dostrzegłem podstawową różnicę między nami - wiek. Między nami była taka przepaść, że strach się bać... - Na szczęście nie od wieku zależy nasza dojrzałość...
- Nie mam nic przeciwko treningowi sztuk walki... Pod warunkiem, że mnie zbytnio nie poobijacie... - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko przy ostatnim stwierdzeniu - Mam nadzieję, że nie wzięli tego na serio. - pomyślałem - Co do treningu GenJutsu, to bardzo chętnie mogę Ci pomóc, sensei. Znam się na tym co nieco... Wprawdzie znam tylko podstawy, ale to zawsze coś... - rzekłem.
Po wysłuchaniu Harimi, powiedziałem:
- Ja także nie mam nic przeciwko, możemy zaczynać trening.
Bardzo cieszyłem się na myśl o tym, że już za moment rozpocznę trening z nowo poznaną drużyną. Byłem ciekaw umiejętności innych. Miałem nadzieję, że jak na swój wiek, będą dobrze walczyć.

//PS: Wi - napisałeś matrixa, a nie matixara
''Genjutsu... To ta sztuka kontrolowania umysły przeciwnika. Może być ciekawie... - pomyślałem.
- Słabości moich umiejętności są moimi słabościami. - odpowiedziałem Wi Dim'owi. Poczekałem, aż Harimi Hanyuu i Matixar skończą wypowiedzi.
- Ja także mogę trenować teraz Genjutsu. - powiedziałem na końcu. Poprawiłem włosy, które zaczęły zasłaniać mi oczy.
''Ciekawe o jaką formę treningu mu chodziło... Trenowanie technik umysłu jest o wiele trudniejsze niż nawet np. Ninjutsu.'' - w myślach zadawałem sobie pytania. Czekałem, aż sensei powie, co mamy robić.
-Dobrze więc zaczynamy. Na początek powiem, że trening Tai jutsu będzie się opierał na walce w określonym miejscu. Walczycie 3 na mnie jednego. Zasady są trochę skomplikowane, jednak mam nadzieję, ze je pojmiecie. Więc opowiem je wam w punktach :
- Po pierwsze kto wyjdzie poza jeziorko odpada z treningu i automatycznie przegrywa, waszym celem jest wyrzucenie mnie poza jeziorko.
-Tylko jedna osoba może używać broni rzucanych, takich jak shurikeny czy kunaie
-Tylko jeden członek drużyny może używać drewnianego miecza, który zaraz stworzę . . .
-Tylko dwóch z was może używać nóg podczas walki.
-Tylko jedna osoba, może używać chakry by wzmacniać ciosy, jednak nie może być to tren osobnik, który włada mieczem.
-Maksymalny czas na wykonanie zadania to 4 tury, jeśli w tym czasie nie pozbędziecie się mnie z jeziorka przegrywacie i czeka was kara.
-Za złamanie zasad czeka was jeszcze gorsza kara. . . .
Mam nadzieję, ze wszystko zrozumieliście // Jeśli nie pytania na gg//. Macie teraz minutę by się odsunąć i przygotować plany // Wybierzcie też mg który po sędziuje. Ma być to wybór całej 3. // Polecam wam na razie zejść z wody, gdyż niepotrzebnie tracicie chakre. - Tak oto Wi zakończył swoją wypowiedź, po czym sam zszedł z jeziorka ( MG określi dotychczasowy ubytek chakry) i usiadł przy drzewie niedaleko wody.
Heh... no tak, praca zespołowa... Nie wszyscy to potrafią. Próbuj pracować z indtwidualistą... - pomyślałem sobie, po czym przeskoczyłem z jeziorka na ląd.
- Dobra, chodźcie tu... Musimy przemyśleć, co zrobić. - powiedziałem, czekając aż do mnie przyjdą - Proponuję następujące rozwiązanie: Matixar - Ty, jako osoba walcząca mieczem weźmiesz drewniany miecz... To będzie jedyne rozważne posunięcie, jeśli o to chodzi. - zacząłem starając się mówić szeptem, żeby Wi tego nie usłyszał... jeżeli słyszy, to odchodzę dalej (razem z Matixarem i Arashim) - Dwie osoby muszą atakować go w zwarciu, a jedna cały czas musi czymś w niego rzucać... Proponuję, żebym to był ja, bo mam całkiem spory arsenał kunaiów i shurikenów. Tym samym, nie będę używał nóg do walki... Wy musicie to zrobić. Zapędzić go w kozi róg, po czym zgramy się razem tak, że będzie zmuszony uciec poza jeziorko... Jeżeli chodzi o używanie chakry, by wzmacniać swoje ciosy, to jeżeli nie znacie żadnych technik, które wymagają chakry i Was wspomogą, to ja będę używał chakry... Znam parę... technik, które ułatwią mi nieco rzucanie. - powiedziałem, po czym czekałem na ich propozycje/modyfikacje moich planów...
Zeskakuję z jeziorka. Zrobiłem kilka kroków w stronę Harimi'ego Hanyuu. Gdy byłem blisko wysłuchałem jego propozycji.
''Jego plan jest nawet dobry...'' - pomyślałem po wysłuchaniu wszystkiego.
- Może być, ale wątpie, żeby taki doświadczony ninja sam wyskoczył poza teren jeziorka. Według mnie powinniśmy go zdekoncentrować, wtedy być może wpadłby do wody. Wtedy gdyby się podnosił łatwoby było wypchnąć go poza teren jeziora. - powiedziałem po cichu do reszty. Obejrzałem się, czy Wi Dim tego nie słyszał.
- Można by także skupić swoje ataki na jego nogach, wtedy byłby zmuszony odskakiwać do tyłu. Następnie, gdyby doszedł do końca jeziora osoby, które używają nóg naraz by go wykopnęły. - oznajmiłem jeszcze ciszej niż wtedy.
Poszedłem w stronę Harimiego i Arashiego, po czym wysłuchałem co mają do powiedzenia.
Następnie dodałem szeptem:
- Arashi, jesteś pewny, że dasz sobie radę w TaiJutsu? Z tego co wywnioskowałem, to nie jesteś najlepszy. Ale w sumie to nie mamy wyjścia. Harimi, zgodzę się z tym, abyś ty mógł używać czakry. Pozostało pytanie, kto będzie mógł używać nóg?
Zastanawiałem się jeszcze przez chwilkę i zaproponowałem:
- Harimi, jako że będziesz walczyć z odległości, Wi-Dim może się starać wyeliminować najpierw Ciebie. Dlatego ty powinieneś móc używać nóg. Arashi, myślę że ty też powinieneś używać nóg. Ja jestem szybszy od Ciebie i może dałbym radę uniknąć ataku. Ty będziesz mógł odskoczyć. Zauważyłem, że Wi-Dim nie zabronił nurkowania. Sądzę, że moglibyśmy także w razie ataku zanurkować, aby uniknąć ataku, poprzez zatrzymanie dopływu czakry do stóp.
Gdy już powiedziałem to co powiedzieć chciałem, czekałem na odpowiedź reszty.
Więc będę waszym MG za stanie na wodzie straciliście 40 PCh. W końcu nie będę, aż tak osłabiał twoich uczniów Wi, bo to im bardziej przeszkadza spadek chakry. Pierwszy post napiszę, któryś z was mi to obojętnie. Na koniec Wi. Jeszcze chciałbym dodać tak przy okazji z racji tego, iż jestem GM, ale również liderem MnS, że Arashiego z rekrutował Keishi i z tego powodu jest uznawany za pełnoprawnego członka, a co za tym idzie masz prawo do stylu walki. Post na ten temat znajdziesz w siedzibie MnS. To tyle, teraz pozostały tylko zasady:
- Zero matrixów
- Zakaz edytowania postów
- Liczę na ładne, rozbudowane i przemyślane posty
- Odejmować chakrę w każdym poście
- Im mniej macie chakry tym jesteście słabsi
- Opis techniki jeśli używacie pierwszy raz, chyba, że macie wypisane w karcie postaci to wtedy tylko link trzeba podać
- pytania/skargi na gg
- ukryte ruchy na pw
O jej... Wiedziałem, że ktoś będzie miał jakieś "ale"... Ale w końcu od czego jest demokracja?
- Matixarze, pozwolisz, że się z Tobą nie zgodzę... - powiedziałem, po czym uśmiechnąłem się - Zadaniem Wi nie jest atakowanie nas, ale unikanie naszych ciosów... Poza tym to waszym zadaniem będzie separowanie go ode mnie i spychanie z jeziorka... Nawet jeżeli zacznie się do mnie zbliżać, poradzę sobie bez używania nóg. - tutaj znowu się uśmiechnąłem - Ponadto Ty, jako nasza główna siła TajJutsu musisz używać nóg, które, nawiasem mówiąc, są też potrzebne przy pływaniu... Będziemy stopniowo spychać go w kierunku lądu. To jest przede wszystkim wasze zadanie, bo nie dacie mu chwili wytchnienia, kiedy ja zaatakuję go z dystansu tak, że będzie w kropce... - rzekłem i spojrzałem na Arashiego - Oczywiście jeżeli dalej się nie zgadzasz, to decydujący głos należy do Arashigo... - powiedziałem.
Po tym, jak plan zostanie wreszcie... ustalony, udaję się na jeziorko, oddalony o jakieś 7 metrów od Wi Dima...

//Matixar, powiedz mi, skąd wiesz, że jesteś szybszy od Arashiego...? >.>
EDIT down: Matixar... nawet jeżeli wiedzisz to w profilu, to nie wiesz tego w fabule... a z tym Tai to uogólniłem
- Hmm, dobra, w takim razie ja i Arashi będziemy używać nóg. I fakt, zapomniałem, że to my mamy atakować jego, nie on nas. Masz dobry plan. Nie możemy dać mu chwili wytchnienia. Należy cały czas "zasypywać" Go atakami. - odpowiedziałem Harimiemu.
- Teraz pozostaje czekać na wypowiedź Arashiego. - wymawiając te słowa odwróciłem na niego wzrok.
Jeśli wszyscy są już gotowi, udaję się na jeziorko.

//Up: A no rzeczywiście Można powiedzieć, że napisałem to na podstawie wieku
- Mi to pasuje... - powiedziałem i spojrzałem na Wi Dim'a.
''On się pewnie właśnie tego spodziewa...'' - pomyślałem obserwując tego doświadczonego ninja.
- Tak więc ja i Matixar będziemy używać nóg, a w tym czasie Harimi będzie rzucał kunai'ami i shuriken'ami... - mruknąłem pod nosem sam do sibie.
- Dla mnie możemy zaczynać. - oznajmiłem, tak aby wszyscy to usłyszeli. Wskakuję na jeziorko i staję obok Harimi'ego Hanyuu.
Wi wszedł na wodę stanął blisko środka jeziorka i spojrzał na uczniów. Po chwili wydał komendę :
-Gotowi Zaczynajcie i nie maci mi dawać żadnych forów, jednak pamiętajcie to walka tylko Tai. - Senjuu przyjął pozycję obronną mierząc wzrokiem wszystkich uczniów. Dim obliczył swoje szanse na całe 15%, oczywiście pod warunkiem, że wszyscy trzej nie wylecą po pierwszym ataku. Właściwie wszystko zależało od początku, przynajmniej w takim utwierdzeniu utrzymywał się Senjuu. W tej walce liczyło się zgranie i szybkość, Liderowi Taki brakowało tego pierwszego, bo zgrać z powietrzem to on się nie mógł. . .
Nie wiem nawet czy powinienem odpisywać, ale odpiszę żebyście przypadkowo na mnie nie czekali cały czas. Tracicie 10 PCh i będzie tak co post, więc razem już straciliście 50 Pch. Kolejność wciąż taka sama, bo nawet nie zaczęliście atakować, a Wi raczej nie może, bo to nie on jest od atakowania, lecz wy.
Dobra, trzeba to rozplanować jakoś logicznie... Mam nadzieję, że będziemy dobrze zgrani. To podstawa...
- Biegnijcie pierwsi... Zacznijcie spychać go na prawą stronę jeziora. Dajcie mi dobrą okazję, zarzućcie go gradem ciosów i nie pozwólcie mu powrócić na środek. - szepnąłem do kompanów, mając nadzieję, że sensei tego nie słyszał.
Jeżeli tylko dobrze zaatakują, walka zakończy się szybko. Pierwszy ruch muszą wykonać Oni... Ja ich wspomogę i zaatakuję przy dogodnej okazji... - pomyślałem, uważnie obserwując ruchy Wi Dima i moich kolegów z drużyny, czując ubywającą chakrę, wypływającą przez stopy...

1095-50=1045
W końcu coś będzie się działo, mam nadzieję, że nam się uda...
- Dobra, wygląda na to, że czas rozpocząć ofensywę. Niech będzie tak jak mówisz Harimi, spróbujemy zepchnąć go na prawo. - mówiłem cicho do drużyny. - Arashi, zaczynamy.
Zacząłem biec w stronę Wi-Dima, używając stylu Finta udaję, że chcę zaatakować Wi-Dim w głowę, tymczasem moim prawdziwym celem są jego nogi. Jednocześnie staram się o ile to możliwe spychać go w prawą stronę.

1500 - 50 = 1450PCh

Bym zapomniał,
Ataki KenJutsu:
http://shinnobi.cba.pl/vi...210694b674c2b59
Słucham co mają do powiedzenia Harimi Hanyuu i Matixar. Gdy ten drugi mówi do mnie kiwam głową twierdząco. Zaczynam biec obok lidera klanu Idochi w stronę Wi Dim'a. Gdy Matixar robi cięcie mu w nogi ja kopię go mocno w klatkę piersiową. Cały czas kopię i zadaję różne ciosy, aby zmusić go do udania się na prawą stronę jeziorka.
''Musi się udać.'' - pomyślałem zadając serię ciosów.

Chakra : 1000 - 50 = 950
Białowłosy stał spokojnie, dopóki uczniowie nie zaczęli wykonywać pierwszych ruchów. W momencie rozpoczęcia biegu Wi kopnął w wodę z całym swoim impetem. Powinno to przynajmniej pomoczyć uczniów, kropelki mogą im się dostać do oczu co przerwie atak. Zaraz po tym Wi wyskoczył w górę robiąc coś w rodzaju przewrotu w przód spadając wyciągnął nogi, obliczył że tam powinni być jego uczniowie. Jeśli tam dobiegli Wi położył im nogi na barkach i używając nóg zepchnął głęboko pod wodę, odskakując jednocześnie w przód. Wi nie spodziewa się ataku w powietrzu, jednak w każdej chwili może złapać broń rzucaną. Wspomagając się wodą Dim osłabi rzucającego, który najpewniej zostanie z tyłu. Senjuu nie wie, który z uczniów zaatakuje pierwszy, jednak wywnioskował z podstawowych informacji, że Matixar, będzie władał mieczem. Zakładając, że całą akcja Wi Dima się powiedzie, po całym zajściu Władca Taki będzie stał ok. 5 metrów od rzucającego. Dim szybko się odsunie na bok, stając blisko prawej krawędzi jeziora, i co jakiś czas będzie zmieniał pozycję ( w razie ataku spod wody).

chakra : 3965 - 65 = 3900
Wi Dim dzięki swojej szybkości i silne bez problemu zanurzył was pod wodę. Gdy był w powietrzu poleciały w niego 2 kunaie, które złapałeś bez problemu. Powodem tego było, iż rzucający, czyli Harimi rzucił je z małą siłą. Przy takiej zręczności Wi nie miał z tym żadnego problemu. Więcej ataków na Wi Dima nie było.

Podsumowując:
Harimi stoi od Wi Dima 6 metrów
Matixar i Arashi są lekko zanurzeni
Wi Dim ma w ręce 2 kunaie wyrzucone przez Harimi'ego

Kolejność:
Wi Dim - Arashi - Matixar - Harimi

Odejmujcie co post 10 PCh
Biorąc pod uwagę obecną sytuację białowłosego shinnobi, nie maił on za wiele czasu. Szybko rzucił 2 kunaie ( siła ok 45 więc szybkosc podobna, celność na maxa) w stronę Harimiego i używając chakry przyśpieszył swój bieg po wodzie. Jakieś 2 metry od swego ucznia wykonał ostry skręt, który wytworzył sporą falę. Połączona ona z nożami (kunai) powinna zdezorientować shinnobiego. Zaraz po tem Wi znowu użył swojej chary i nie biegł, a sunął po wodzie ( jak na łyżwach). W ten sposób tworzył w okół siebie sporo wody w razie, gdyby Harimi wyskoczył i próbował go złapać kunaiami ( bo dogonić nie zdoła). Z tą szybkością Wi powinien dotrzeć do obu uczniów zanim się pozbierają, chwycić jednego za koniec ubrania ( najlepiej Arashiego, jednak jeśli bliżej będzie Matixar to właśnie jego złapie białowłosy) i wyrzucić po za arenie. Jeśli uczniowie spróbują się zanurzyć Dim zanurzy nogi i przy użyciu chakry przetnie wodę. Jeśli to się powiedzie Wi odskoczy na bok ( 3-4 metry od krawędzi jeziorka). Przy dużym szczęściu Dim wyeliminuje 2m rywali ( jeden wyrzucony 2 wypchnięty przez falę i kunaie).
Więc jestem zanurzony, dlatego łapię Wi Dim'a za nogę i próbuję pociągnąć go w stronę brzegu. Gdy już zaczyna stawiać opór wyskakuję jakiś metr dalej i kopię jak najmocniej sensei w klatkę piersiową, tak aby wyleciał poza teren jeziorka. Obsypuję przeciwnika ciosami. Gdy on próbuje coś wymyślić robię pozycję ''na krzyż'' i rzucam mu się pod nogi. Wtedy nurkuję i podcinam dolne kończyny Wi Dim'owi.

Chakra : 950 - 10 = 940
Wchodzę na powierzchnię wody, po czym od razu rozpoczynam atak na Wi-Dima. Stosuję technikę Taniec Perkoza, następnie robię Cięcie Półksiężyca. Jeśli mi się uda wykonuję Jyu-nihon me: Nukiuchi, następnie Gohon me: Kesagiri . Innymi słowy, staram się zasypywać go ciosami, aby nie mógł użyć na nas ofensywy. Przy okazji staram się zgrać z Arashim i Harimim, bo przecież musimy walczyć zespołowo.

1450 - 10 = 1440
Mogłem przewidzieć, że dwa kunaie to za mało... Ale ma tylko dwie ręce. Ale co teraz zrobi...? - zadałem sobie to pytanie w myślach. Nie było czasu na analizowanie sytuacji, trzeba było działać odruchowo, niemalże kierując się instynktami... Nie lubiłem jednak czegoś takiego. Dla mnie nieprzymyślana sprawa, to stracona sprawa.
Dobra, jeżeli ma dwa kunaie w ręku to dostępnych jest parę opcji... Może jeszcze wyjąć zza pazuchy jakiś mieczyk, chociaż... nie, to w końcu trening TaiJutsu, nie KenJutsu... Nie może też skoncentrować się na jednej ze stron. Narazi się wtedy na atak drugiej... Sam się ulokował w takim niefortunnym położeniu. Ale dlaczego? Nie może używać NinJutsu, nie unieruchomi nas żadnym GenJutsu, sklonować też się nie może... No, chyba że ma taryfę ulgową, którą sam sobie zapewnił... No nic, trzeba się zastanowić, co zrobić...
I tu dla odmiany dostępnych jest kilka opcji:

1) Wi pozostawi gdzieś kunaie lub po prostu je odrzuci, bo zajmują mu ręce. Wtedy:
a) Jeżeli odskoczy (lub wykona jakąkolwiek próbę odejścia/ odsunięcia się od nas), to nie mam nic więcej do zrobienia, jak tylko cisnąć w nim czterema shurikenami. W końcu wszystkich nie złapie... Mam nadzieję.
b) Jeżeli zaś zaatakuje jedną z naszych grupek (lub podejmie akcję zmierzającą do wykonania ataku), wówczas również rzucę w niego cztery shurikeny, uważając przy tym, aby przypadkiem nie trafić kolegów z drużyny.

Teraz warianty, w których Wi nie odrzuca kunaiów (wtedy, co by się nie działo, wysuwam z rękawa ukrytego kunaia, który cały czas tam tkwił, żeby opcjonalnie odbić ataki bronią rzucaną z jego strony, ale jeżeli rzuci dwoma we mnie, wtedy używam drugiego kunaia, którego wyjmę z opakowania, przytwierdzonego do nogi):

1) Wi rzuci po jednym kunaiu w obie grupki. Wówczas odbijam kunaia wymierzonego we mnie, po czym wyjmuję szybko cztery shurikeny i rzucam tak jak powyżej.

2) Wi rzuci dwa kunaie w jedną grupkę, a sam zaatakuje drugą:
a) Jeżeli kunaie rzuci we mnie, to odbijam je kunaiem z rękawa plus ewentualnie dodatkowym kunaiem, po czym rzucam w niego cztery shurikeny, tak jak poprzednio.
b) Jeżeli kunaie rzuci w tamtą grupkę, a zaatakuje mnie, to i tak rzucam w niego shurikeny (cztery) i jeżeli nie poskutkuje, to dodatkowo dwa kunaie.

3) Wi odskoczy i rzuci kunaiami (co z gruntu rzeczy precyzyjne i celne nie będzie). Wtedy odbijam kunaie kuniami i rzucam w niego cztery shurikeny, jeszcze kiedy jest w locie...

4) Jeżeli zdecyduje się zogniskować atak na jednej grupie, to oczywistym jest, że druga Go zaatakuje od tyłu.

5) Jeżeli dołoży swoją broń rzucaną, to moment sięgnięcia po takową zarówno ja, jak i moi koledzy wykorzystamy na atak, który albo uniemożliwi mu dobycie broni, albo Go zdekoncentruje, co spowoduje, że najpewniej rzuci niecelnie.

A teraz parę przypisów (tak, tak już kończę):
1) Wszystkie moje ataki staram się wykonać precyzyjnie. Ponadto uważam, by przez przypadek nie uszkodzić kolegów z drużyny.
2) Surpsrise! Do wszystkich ataków shurikenami dołączam moje skromne dwa grosze, to jest kage shuriken no jutsu (stosuję tylko na jednym shurikenie).
3) Gdybym nie napisał obrony / ataku, które będą adekwatne do tego, co napisał Wi, to mimo to dążę do rzutu czterema shurikenami (razem z kage shuriken) oraz obrony przy pomocy kunaia z rękawa.
4) Pragnę także zaznaczyć, że Wi jest otoczony, w związku z powyższym każda grupa, która Go atakuje będzie dążyła do korzystania z tej przewagi.
5) Jeżeli zaistnieje sytuacja podobna, ale nie idealnie taka jak opisałem, to wybierz tę opcję, która będzie najbliższa mojemu opisowi.

Dobra, to chyba tyle... Jeżeli coś jest niejasne Nigari, to pisz proszę na gg, bo już późno jest i mogłem napisać coś "bez głowy". Aha, no i jeszcze opis technik:

Cytat: Kage Shuriken no Jutsu
Ranga: D
Użytkownik rzuca w stronę przeciwnika Shuriken ,którego cieniem jest drugi taki sam. Przeciwnik nie jest w stanie go zauważyć. Po uniknięciu pierwszego pojawia się następny, który zazwyczaj zadaje rany.
Koszt: 150

1045-160=885.
Wi szybko wyrzucił swoje 2 kunaie w stronę Harimi’ego, które sparował z wielkim trudem skupiając całą swoją uwagę na kunaiach. Zaraz po tym jednak była fala, która powaliła cię na wodę. Przez co uniemożliwiła ci wykonanie kolejnych ruchów. Arashi twoja szybkość nie jest za wielka patrząc na to co prezentuje Wi Dim, więc dopiero zacząłeś wychodzić z wody, gdy nagle Wi chwycił cię swoimi silnymi łapami. Matixar zdarzył wyjść z wody bez większych problemów. Gdy nagle zaczął nadciągać Wi Dim w waszą stronę(cofnęliśmy się lekko w czasie z twojej perspektywy). Używając na nim taniec perkoza, gdy zdarzył chwycić już chwycić Arashi’ego odrzuciło go trochę w bok. Na wasze szczęście Arashi poleciał tylko trochę do przodu wpadając znów do wody zamiast wylądować na lądzie.

Podsumowując:
Patrząc na czas w jakim zostało to wykonane Harimi zdarzył już wstać, nie użył kage shuriken no jutsu
Arashi znów wleciał do wody i jest przy samym brzegu
Wi jest metr od Matixara, 2 metry od Harimi’ego i Arashi’ego

I jeszcze – 10PCh

Kolejność:
Matixar - Harimi - Wi Dim - Arashi
Widząc swoje niezbyt dobre położenie, staram się szybko zareagować. Wykorzystuję technikę Jyu-nihon me: Nukiuchi i jeśli się uda to stosuję Hachihon me: Ganmen-ate. Gdy nie mogę już nic zrobić, staram się odskoczyć do środka jeziorka, by być jak najdalej od brzegu. Musimy to skończyć jak najszybciej, a więc używam techniki Cięcie półksiężyca. Jeśli go trafię i tym samym trochę rozproszę Wi-Dima, staram się go ominąć oraz zasypać go gradami ciosów, wypychając go za brzeg. Robiąc to, oczekuję na pomoc Arashiego, który jest blisko. Dodatkowo chciałbym, aby Harimi nie dopuścił Senseia do pójścia dalej niż 3 metry od brzegu.
- Jeśli odpowiednio się zsynchronizujemy, moglibyśmy to szybko skończyć - pomyślałem sobie.

1440 - 10 = 1430PCh
Gdy Wi rzucił we mnie dwoma kunaiami, które wcześniej ode mnie przejął, skupiłem się na odbiciu ich w sposób najdokładniejszy, jaki mogłem. To była głupota... oczywiście. Miałem jednakże nadzieję, że dzisiaj świat się na mnie nie uweźmie i łaskawie zostawi mnie w spokoju, bym mógł po mału, analizując wszystko, wykonać kolejny ruch. Ale nie... To nie mogła być prawda. Gdy tylko sparowałem atak, już szykowałem się do wyrzucenia shurikenów... Co mnie powstrzymało w ten piękny bezwietrzny dzień...? Fala... Fala! Nie, czemu...?
Chol... czemu to zawsze przytrafia się akurat mnie? Zawsze, kiedy chcę doprowadzić mój szatański plan do końca, ktoś lub coś musi zaprotestować. Powiedzieć to swoje denerwujące nie... A dlaczego? Bo NIE! Idealne tłumaczenie... - pomyślałem zirytowany, ale szybko wstałem, otrzepałem się i spojrzałem na Wi Dima.

//A tutaj zaczyna się mój ukryty ruch... ]:)

1035-10=1025
Wi widząc sytuację nie czeka ani chwili i używając swojej szybkości skacze w górę tak by uniknąć ataków.
Opcja A.
Dim po ujrzeniu scenki sprzed 5 sekund przypuszcza, aż Matarix użyje swoich zdolności Ken, Arashi spróbuje na czas doskoczyć a Harimi będzie starał się zbombardować go kunai bądź shurikenami. Wi uskakuje w górę na tyle wysoko, by miecz go nie sięgną, właściwie obraca on się w powietrzu, a przy jego szybkości zadanie ciosu mieczem jest niemożliwe. Wiadomo, że płaska powierzchnia jest dużo mniejsza wiec Wi nie spodziewa się by broń rzucana trafił. Arashi został na chwilę wyautowany a przy takim szybkom przebiegu akcji dzieląca ich odległość i szybkość/ zwinność musi być zbyt wielka by młody dopłynął. Senjuu przeskakuje szybko za zdezorientowanego Matarixa, który w panicznym ruchu powinien użyć jakiejś techniki ken. Dim bez problemu ( sprzęt rękawiczki zmniejszają ból) powinien złapać miecz po czym chwycić rękę Matarixa i rzucić nim w kierunku Harimiego.
Jeśli wszystko się uda Harimi nie zdąży rzucić kolejnej partii, jeśli uniknie ciała Matarixa ten wyleci na zewnątrz, a sam Harimi straci równowagę na tyle by Wi z pięści wyrzucił go poza.| Jeśli złapie ciało sprawa będzie o tyle prosta że Wi wypchnie obu, jeśli dostanie szybko lecącym ciałem to sam wyleci.
Opcja A ( jeśli Harimi popłynie pod wodę)
Wi po prosu kopnie Taki- Gakurczyka by zatrzymać jego szarżę, i w ten sposób wyrzuci go po za pole ( siła + zwinność) po czym wyskoczy w powietrze szykując ręce do obrony. Rękawice pozwolą odbijać kunai bez obrażeń. Wi ma nadal na sobie swoją zbroję samurajską w razie zbyt wielkiej ilości shurikenów Senjuu zwinnie się w kulkę i przyjmie broń na zbroję ( nie powinna się przebici ewentualnie delikatne rany. Harimi po salwie musi być na powierzchni Więc Wi wykorzystując grawitację spadnie ze sporą siłą NIE UŻYWAJĄC CHAKRY ( stworzy falę po skoku na bombę) po czym ogłuszy Harimiego szybkim ciosem w twarz. Jeśli Arashi spróbuje mu przeszkodziwszy Wi złapie jednego Kunai i rzuci nim w Kiri gakurczyka( nie powinno być problemu dopóki Wi jest w powietrzu). Jeśli przeszkodzi pod wodą to dostanie kopa w brzuch, który go spowolni na parę sekund, a Harimi dostanie z ręki w nos ( można ogłuszyć). Jeśli obaj się natoczą zostaną wyrzuceni z wody, jeśli tylko Harimi to Wi zostanie sam z Arashim
OPCJA B
Po skoku jeśli Harimi ruszy na Wi by walczyć wręcz Dim po prostu szybko kopnie Matarixa tak by poleciał w Harimiego 9 w biegu ten nie ma szans na unik, a po dostaniu matarixem obaj wylecą poza arenę. Sam Arashi nie przeszkodzi Wi Dimowi, gdyż wciągając go pod wodę/ atakując z powietrza/ czy stojąc na wodzie chłopak nie ma szans w walce wręcz. Zostanie po prostu wyrzucony ( poweidzmy złapany za rękę i wyrzucony). Tak jak w opcji A Kiri - Gakurczyk nie ma żadnych szans dopłynąć do Senjuu.

Biorąc pod uwagę to, że Wi poznał szybkość i siłę Matarixa z początkowym unikiem nie ma problemu tym bardziej przy małej odległości i znaniu wszystkich ken jutsu przez Wi .
Nurkuję i płynę. Na powierzchnię wychodzę na środku jeziora. Podbiegam w stronę Matixara i Harimi'ego. Staram się stać tak, aby Wi Dim był bliżej brzegu ode mnie.
- Jest przygotowany na większość ataków... - pomyślałem obserwując przeciwnika. Gdy Matixar robi cięcie robię długi krok i podcinam nogi Wi Dim'owi. Zasypuję go ciosami.

Chakra : 940 - 10 = 930