ďťż

grueneberg

Nieduże piaskowe wybrzeże nad jeziorem. Nie znajduje się tutaj nic nadzwyczajnego. Czasem można zaobserwować jak pływają tutaj łódki rybaków łowiących świeże słodkowodne ryby. Pływanie w jeziorze jest nie polecane gdyż można natknąć się na sieci rozstawione przez owych rybaków.
* Zmiana w opisie wprowadzona 28 listopada 2009 roku przez Jeng

Hidetora wraz z Logenem pojawili się na wybrzeżu, miało to być ich miejsce walki, tutaj już nic nie tłumiło ich chakry, tutaj byli wolni i mogli zdecydować o własnych losach.


- Co zamierzasz? - zapytałem, zszokowany widokiem miejsca, gdzie zostaliśmy przeniesieni. - I co żeś zrobił, że nas przeniosłeś?
Słałem spokojnie, wyciągając dwa kunai'e, do każdej ręki po jednym. Czekając na odpowiedź zamaskowanego shinobi, zamknąłem oczy, a po ich otworzeniu, zmieniły się na czerwone, z łezkami - Sharingan.
Może uda mi się czegoś więcej dowiedzieć. Ale po co mnie tu śćiągnął... - zastanawiałem się w myślach, patrząc na mojego przeciwnika. Stałem pewnie, mocno trzymając kunai'e, a także nakładając Kawarimi no Jutsu, które użyje, jeśli będę miał kłopoty.

Chakra: 900 (tylko za kawarimi, za sharingan nic nie czerpie ;p)
Masahide spojrzał an chłopaka ten zaczął zadawać pytania ale chyba w obecnym momencie było to zbędne, czy lider powinien odpowiadać? Sam nie wiedział ale chyba wypadało zatem zrobił to.
-Dowiesz się u kresu tej walki... - powiedział Hidetora po czym jego zielone źrenice znikły, a czerwony wirujący Sharingan 2 stopnia zastąpił je. Teraz pozostawało tylko wykonać pierwszy ruch. Hidetora sięgnął na plecy i wyciągnął z sai swój unikalny oręż, Soujin Katana. Broń ta odznaczała się przede wszystkim tym że była czuła na chakre, zatem można jej było nadać odpowiedni żywioł chakry, a zaraz potem była ona w stanie wysyłać łuki energii. To też zrobił chłopak.
-Fuuton... - mruknął cicho a ostrze katany pokryło się wiatrem, mężczyzna machnął z całych sił kataną a potężny podmuch grzmotnął w chłopaka, gdyby jednak Kawarimi zadziałało, Masahide natychmiast przenosi się za plecy młodziana i zadaje mu cios pięścią w plecy tak by pogruchotać kręgosłup.
Dobra parę zasad od Kiomosia
1. Piszecie ładne posty, ale nie matrixowate, nie mam zamiaru czytać 3 stron A4.
2. Jeżeli o czymś nie napisałem znaczy że tego nie było.
3. Nie mieć pretensji nie zbyt dobrze sędziuje ale jakoś sobie radzę.
4. Macie 3 ataki ( uwaga łącznie z taijutsu i rzucaniem kunajów ) i jedną obronę.
5. Kolejność:
Hidetora -> Logen -> MG -> Logen -> Hidetora -MG itd...
6. Proszę zwrócić uwagę na śmiertelność postaci...


-Fuuton... - mrukn¹³ cicho a ostrze katany pokryÂło siĂŞ wiatrem, mĂŞÂżczyzna machn¹³ z caÂłych siÂł katanÂą a potĂŞÂżny podmuch grzmotn¹³ w chÂłopaka. I tak generalnie zaczĂŞÂła siĂŞ ta walka, mĂŞÂżczyzna nie miaÂł zamiaru siĂŞ forsowaĂŚ, i tak d¹¿yÂł do jednego celu chciaÂł daĂŚ temu chÂłopakowi powód do zemsty, chciaÂł mu daĂŚ coÂś co poprowadziÂło by go odpowiedniÂą ÂścieÂżkÂą, takÂą która ostatecznie doprowadziÂła by go do przeznaczenia. Zaraz po wypuszczeniu powietrznej fali Hidetora wykonuje kilka zgrabnych przeskoków i uaktywnia 2 poziom Sharingana (bo 1 nie moÂżna gdy juÂż raz siĂŞ 2 aktywuje ), teraz powinien widzieĂŚ wszystko klarowniej co daje mu nad geninem jeszcze wiĂŞksza przewagĂŞ. KolejnÂą technikÂą uÂżytÂą przez chÂłopaka byÂło Kaiten Shuriken, jednakÂże chciaÂł on wykorzystaĂŚ moment zaskoczenia i... zamiast wÂłasnej broni, poderwaÂł tÂą która naleÂżaÂła do przeciwnika i wiatrem nakierowaÂł jÂą na niego, gdy bĂŞdzie zajĂŞty odpieraniem zmierzajÂącego nieuchronnie w jego stronĂŞ Âżelastwa Hidetora nawiÂązuje z chÂłopakiem kontakt wzrokowy.
-Saimin jutsu... - Sharingan w oczach Hidetory zawirowaÂł i w tym momencie mĂŞÂżczyzna powinien byĂŚ w stanie zmusiĂŚ przeciwnika do wykonania jednej z jego technik na nim samym.

W razie ataków uÂżywam Kaze Kawarimi, jest to potĂŞÂżniejsza bo wietrzna wersja podstawowej techniki która daje praktycznie 100% szanse na unik, szczególnie w walce ze sÂłabym przeciwnikiem.
Gdy potĂŞÂżna fala uderzyÂła we mnie, uÂżyÂłem kawarimi, które wykonaÂłem wczeÂśniej, na wypadek tego typu ataku. StojÂąc kawaÂłek dalej i bardziej z boku, niÂż przed chwilÂą. PatrzÂąc na zamaskowanego mĂŞÂżczyznĂŞ, przygotowaÂłem siĂŞ na kolejne ataki, uÂżywajÂąc kolejnego Kawarimi no Jutsu. Kiedy atak Kaiten Shuriken trafi we mnie, podmieniĂŞ siĂŞ z pniakiem drzewa, jednoczeÂśnie unikajÂąc ataku. Wtedy biegnĂŞ na mojego przeciwnika z kunai'em w kaÂżdej rĂŞce. Sharingan'em uwaÂżnie obserwuje jego ruchy, a gdy zobaczĂŞ jakiÂś atak odskakuje od niego i dalej biegnĂŞ w jego stronĂŞ. JeÂśli uda mi siĂŞ dobiec na dÂługoœÌ ramienia, staram siĂŞ przeci¹Ì jego pÂłaszcz na wysokoÂści szyi, jednoczeÂśnie usiÂłujÂąc go choĂŚby zadrasn¹Ì.

Chakra: 800, za 1 kawarimi odj¹³em wczeœniej, teraz za drugie...
Logen nawet jak piszesz drugi moÂżesz atakowaĂŚ -_-// No dobra do konkretów, straszy starzem sharinganowym Hidetora zaatakowaÂł swoim mieczem, Logen jednak podstawiÂł Kawarimi... Kolejny atak... znów kawarimi, aÂż do Saimin Jutsu które mÂłody genin odparÂł swoim sharinganem, dobiegÂł on do samego przeciwnika i próbowaÂł go przeci¹Ì kunajem, jednak Hidetora sprytnie podstawiÂł Kaze Kawarimi.
Jest lepszy niÂż sÂądziÂłem... ale jak... jak mógÂłbym go choĂŚby drasn¹Ì. - mówiÂłem w myÂślach do siebie. SpoglÂądaÂłem co chwile na mojego przeciwnika, zatrzymujÂąc siĂŞ na dÂłuÂżej, na jego oczach. Sharingan... ale jak? zastanawiaÂłem siĂŞ, nie tracÂąc czujnoÂści. RuszyÂłem biegiem w jego stronĂŞ, caÂły czas trzymajÂąc w kaÂżdej rĂŞce kunai. UÂżyÂłem jeszcze Kawarimi no Jutsu, które wykonam w razie ataku. Jednak caÂły czas zmierzam w stronĂŞ zamaskowanego shinobi, a gdy znajdĂŞ siĂŞ tuÂż przed nim - ok. póÂł metra, wyskakujĂŞ w górĂŞ i skÂładam pieczĂŞcie, koĂączÂąc pieczĂŞciÂą Tygrysa.
Katon, Goukakyuu no Jutsu! - krzyczĂŞ w myÂślach, po czym plujĂŞ ogromnÂą kulÂą ognia we wroga.

Chakra: 800 - 100 za Kawarimi - 200 za Katon = 500, chyba, Âże nie bĂŞdzie potrzebne Kawarimi, to 600
Sprawdzenie moÂżliwoÂści chÂłopaka wydawaÂło siĂŞ rozsÂądnym ruchem, sprawdziÂły siĂŞ przewidywania mówiÂące o tym iÂż genin ma bardzo ma³¹ gamĂŞ technik bowiem do obrony uÂżyÂł zwykÂłych Kawarimi, tym razem jednak powinno siĂŞ to zakoĂączyĂŚ. Hidetora obserwowaÂł chÂłopaka z pomocÂą swojego sharingana, nie uÂżyÂł skomplikowanej formy ataku bowiem jedynie natarÂł na Hidetore, a ten w tym czasie dokonaÂł myÂślowego rekonesansu.
-*JeÂżeli wczeÂśniej uÂżyÂł Kawarimi dwukrotnie to nie dysponuje ÂżadnÂą formÂą obrony, dlatego tez teraz takÂże z pewnoÂściÂą w razie kontry przygotuje sobie kawarimi... jeÂśli bĂŞdĂŞ szybki to nadzieje siĂŞ na jedno kawarimi a 2 nie zd¹¿y uÂżyĂŚ.* - chÂłopak w koĂącu natarÂł, bÂłyskawicznie wyskoczyÂł w górĂŞ nad Masahide a wkrótce w jego stronĂŞ pomknĂŞÂła wielka kula ognia.
-No tak! Katon! - krzykn¹³ ochoczo Sage po czym skontrowa³, bowiem atak nale¿y zwalczaÌ atakiem. Ogieù nale¿y zwalczaÌ ogniem.
-Katon! - krzykn¹³ Sage a jego miecz zapÂłon¹³, chÂłopak zakrĂŞciÂł nad gÂłowÂą mÂłynek a póÂźniej wykonaÂł potĂŞÂżny zamach po którym z miecza wystrzeliÂł potĂŞÂżny promieĂą ognia, miaÂł on zderzyĂŚ siĂŞ z kulÂą Logena i eksplodowaĂŚ, co zmusi chÂłopaka do uÂżycia swojego Kawarimi, bowiem wybuch rozejdzie siĂŞ na takÂą odlegÂłoœÌ Âże zwykÂły odskok nie wystarczy, wtedy uwaÂżnie obserwujĂŞ go sharinganem Âżeby wiedzieĂŚ gdzie siĂŞ przeniósÂł i w powstaÂłej zawierusze (wszystko siĂŞ pali, zadymka etc ) pojawiam siĂŞ wykorzystujÂąc swojÂą szybkoœÌ za Logenem z juÂż gotowÂą technikÂą.
-Rasengan!! - uderzam w Âśrodek krĂŞgosÂłupa tak by sparaliÂżowaĂŚ Logena na czas tej walki, tak by byÂł on zdany na mój osÂąd, ale podkreÂślam nie mam zamiaru go zabijaĂŚ, bo nie o to od poczÂątku chodziÂło Masahide, leÂży w tym g³êbszy plan. Zaraz po tym pokrywam miecz Fuutonem w razie koniecznoÂści odbicia wiatrem jakiegoÂś ataku.
NIe ma co tutaj duÂżo mówiĂŚ, nasz mÂłody Logen zmieniÂł poÂłoÂżenie za pomocÂą Kawarimi, i nawet wystrzeliÂł kulĂŞ ognia, jednak Hidetora spokojnie wykonaÂł atak swoim mieczem, co spowodowaÂło zderzenie dwóch kuli ognia, nastĂŞpnie pojawiÂł siĂŞ dym, Logen ledwo widziaÂł Masahide, który jest o wiele szybszy, widziaÂł go tylko troszkĂŞ i to tylko dziĂŞki sharinganowi. Sage pojawiÂł siĂŞ tuÂż za geninem i uderzyÂł go obrotowÂą sferÂą paraliÂżujÂąc go. Logen, mocno obity krĂŞgosÂłup, nie moÂżesz chodziĂŚ przez 3 dni.
Bonusiki: Hidetora 10Pch i 2 do statów, Logen jako Âże jesteÂś sÂłabszy i obroniÂłeÂś siĂŞ przez jeden post dostajesz tyle co Masahide oraz za tamtÂą misjĂŞ której nie dokoĂączyÂłeÂś dodatkowo 20 Pch i 4 do statów co daje 30 PCh i 6 do statsów.
Hidetora schowaÂł miecz i wolnym krokiem podszedÂł do genina, wyprostowaÂł palec Âśrodkowy i wskazujÂący po czym daÂło siĂŞ dostrzec Âże oplotÂła je chakra.
-Nie miej mi tego za zÂłe chÂłopcze... mówisz Âże kochasz swojÂą wioskĂŞ, Âże nie wiesz co to zemsta... dam ci teraz powód do zemsty, dam ci teraz powód do tego byÂś kiedyÂś znalazÂł mnie i zapragn¹³ zabiĂŚ... - po tych sÂłowach nastÂąpiÂł szybki ruch rĂŞkÂą i owe dwa wyprostowane palce uderzyÂły w lee oko chÂłopaka, Hidetora zdawaÂł sobie sprawĂŞ z tego jak bardzo wielki byÂł to ból, jednakÂże byÂł konieczny. W tym momencie Logen zostaÂł pozbawiony Lewego oka, co za tym szÂło mógÂł juÂż korzystaĂŚ ze sharingana tylko w 1 oku, moÂże i nie byÂło to Âżadne ograniczenie ale... wystarczaÂło by daĂŚ temu geninowi powód do zemsty... kiedyÂś gdy uroÂśnie w si³ê.
-Wybacz... bêdê czeka³ na ten dzieù. - zakoùczy³ Masahide i znikn¹³

z/t
[color=purple] Gdy Logen byÂł sparaliÂżowany Hidetora ukradÂł mu oko, troszkĂŞ nie honorowe byÂło jego zachowanie ale cóÂż, ludzie sÂą jacy sÂą na szczĂŞÂście dla mÂłodego Genina przez wybrzeÂże przechodziÂł starszy mĂŞÂżczyzna który udzieliÂł mu pomocy i zaniusÂł do szpitala w Kusa Gakure. // Teraz musisz pisaĂŚ w Kusa a tak od siebie, ja bym mu kiedyÂś to oko zabraÂł //
Mikomi rozÂłoÂżyÂła siĂŞ na piaszczystym wybrzeÂżu i wbiÂła oczy w czarne niebo, na którym ÂświeciÂł tylko KsiĂŞÂżyc i gwiazdy. Mikomi najbardziej lubiÂła noc, wtedy nikt nie przeszkadzaÂł jej w tej jakÂże interesujÂącej rozprawce, która powstawaÂła w jej gÂłowie, na temat ludzkiej egzystencji.
Tak naprawdĂŞ Mikomi po prostu nie lubiÂła towarzystwa. Kiedy tak siedziaÂła sama wyciszaÂła siĂŞ. UspokajaÂła wszelkie myÂśli, ÂżyÂła tÂą jednÂą chwilÂą pochÂłaniajÂąc piĂŞkno nocnego nieba.
Tak te¿ by³o teraz. Kunoichi nie zaprz¹ta³a sobie g³owy niepotrzebnymi myœlami, faktami. Nie robi³a podsumowania dnia czy rachunku sumienia. O nie! To nie dla niej. Mikomi ws³uchiwa³a siê w pieœù wiatru i wody, natury - tylko ona potrafi³a sprawiÌ, by kunoichi mog³a odpocz¹Ì od ¿ycia.

Dodane po 21 godzinach 15 minutach:

LeÂżaÂła, leÂżaÂła, leÂżaÂła... IleÂż moÂżna leÂżeĂŚ? Mikomi ziewnĂŞÂła gÂłoÂśno, kaÂżdy mógÂł przysn¹Ì na piasku nad jeziorem w baardzo zimnÂą noc.
Po ciele kunoichi przeszedÂł dreszcz. Nic dziwnego, wszĂŞdzie dookoÂła wszystko przykrywaÂł szron. Niestety Mikomi równieÂż 'dopadÂła zimna noc'. CzarnowÂłosa szybko strzepnĂŞÂła z siebie szron i piasek.
Patrzcie i podziwiajcie mojÂą inteligencjĂŞ! - wykrzyknĂŞÂła w myÂślach, niestety, a moÂże na szczĂŞÂście, nikt jej nie odpowiedziaÂł.
Kunoichi odwróciÂła siĂŞ na piĂŞcie i zniknĂŞÂła w cieniu drzew.

[zt]
- Ha i jest jezioro marzeĂą!
UcieszyÂł siĂŞ Nekozuma, ten kraj bardzo mu siĂŞ podobaÂł. ByÂło w nim wszystko, lasy jeziora maÂło wrednych ludzi. Bardzo miÂły i sympatyczny kraj.
Junnin szedÂł na wprost przez jezioro, maÂło interesujÂąc siĂŞ tym co siĂŞ dziaÂło na brzegach. Za to miny zdziwionych rybaków, byÂły zadowalajÂące. Mimo wszystko nie opuÂściÂł granic tej krainy, liczy na to Âże moÂże coÂś siĂŞ dowie, Âże moÂże kogoÂś spotka. Sam myÂślaÂł gdzie siĂŞ udaĂŚ, a Âże miaÂł pustkĂŞ w gÂłowie to po prostu zwiedzaÂł. SpytaÂł wieÂśniaków czy znajÂą jakieÂś ciekawe miejsca a oni wymienili jezioro... wiadome byÂło Âże kirigureĂączyk Âżadnej wodnej kaÂłuÂży nie wybaczy i musi iœÌ zobaczy co to za bajoro. a tu prosz Âśliczne sredniej wielkoÂści jeziorko, o nawet Âżaglówki majÂą, wodne rowery, kajaki. cisza i spokój... no bajer...

po chwili doszedÂł do koĂąca NMMT
Nad jeziorko doszÂła po dÂłuÂższym czasie dÂługowÂłosa dziewczyna. Pierwsze co siĂŞ rzucaÂło w oczy to biaÂła sukienka i katana przymocowana na wysokoÂści pasa. Nijak to do siebie nie pasowaÂło, jednak stanowiÂło to najmniejszy problem.
RozejrzaÂła siĂŞ dookoÂła i uÂśmiechnĂŞÂła lekko. Tak.. JuÂż jej siĂŞ zaczĂŞÂło tu podobaĂŚ. DostrzegÂła kawaÂłek do siebie przewalonÂą kÂłodĂŞ. W sam raz, aby posÂłuÂżyÂła za ÂławeczkĂŞ. ChwilĂŞ potem juÂż siedziaÂła na niej wpatrujÂąc siĂŞ w rybaków na swoich Âłodziach. W powietrzu unosiÂła siĂŞ woĂą wody a pod stopami miaÂła ziarenka piasku. Nad gÂłowÂą dziewczyny lataÂły ptaki, inne chodziÂły niedaleko stopniowo zbliÂżajÂąc siĂŞ do niej. NiedÂługo po tym wokóÂł niej zebraÂła siĂŞ maÂła gromadka skrzydlatych istotek, która co rusz coÂś podÂśpiewywaÂła w tylko sobie znanym jĂŞzyku.
Nad brzegiem jeziora ni stÂąd ni z owÂąd pojawiÂła siĂŞ doœÌ nieciekawa postaĂŚ. MĂŞÂżczyzna ubrany tylko w czerwone spodnie z dziwnymi znakami. W oczy mogÂły rzuciĂŚ siĂŞ jego biaÂłe, dÂługie wÂłosy i bardzo umiĂŞÂśnione ciaÂło. Kaloryferek na brzuchu mógÂł spodobaĂŚ siĂŞ nie tylko kobietom, a opalone ciaÂło robiÂło jeszcze wiĂŞksze wraÂżenie. Owy mĂŞÂżczyzna podszedÂł do jeziorka, przemywajÂąc twarz, a nastĂŞpnie usiadÂł siĂŞ pod drzewem w cieniu. Widocznie byÂł zmĂŞczony podró¿¹. Nie zwracaÂł uwagi na dziewczynĂŞ w biaÂłej sukni. Widocznie, takie kobiety nie robiÂły na nim wraÂżenia.
Ledwie zaszczyciÂła chÂłopaka spojrzeniem i wróciÂła do obserwacji okolicy. PochyliÂła siĂŞ lekko wystawiajÂąc w kierunku zwierzÂątek rĂŞkĂŞ. Te z poczÂątku niepewnie chodziÂły wokoÂło na poczÂątku siĂŞ odsuwajÂąc. Nie musiaÂła jednak dÂługo czekaĂŚ, aby siĂŞ do niej przekonaÂły. ChwilĂŞ potem juÂż jeden siedziaÂł jej na dÂłoni ciekawie i ufnie poznajÂąc osobĂŞ, z którÂą przyszÂło mu siĂŞ spotkaĂŚ.
UÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ delikatnie pod nosem drugÂą rĂŞkÂą poprawiajÂąc katanĂŞ, która nieco siĂŞ poluzowaÂła.
Izuri siedzia³ pod drzewkiem spogl¹daj¹c na to co robi dziewczyna. Zaœmia³ siê widz¹c, ¿e oswaja zwierz¹tka.. wed³ug niego jest to doœÌ g³upie i naiwne. Zaœmia³ siê pod nosem, a potem chwyci³ siê za lewe ramiê. Dopiero teraz mo¿na by³o zauwa¿yÌ doœÌ g³êbok¹ ranê ciêt¹, byÌ mo¿e by³a to pami¹tka po kolejnej ofiarze "psychopaty". Rana by³a doœÌ rozleg³a i mocno krwawi³a. Ch³opak chcia³ zatamowaÌ owe krwawienie, niestety nie by³ medykiem.
PodniosÂła gÂłowĂŞ usÂłyszawszy chichot. Jak siĂŞ okazaÂło to wÂłaÂśnie chÂłopak siedzÂący pod drzewem siĂŞ ÂśmiaÂł z niej. Nie zwróciÂłaby na niego wiĂŞkszej uwagi gdyby nie to, Âże powaÂżnie krwawiÂł. PatrzyÂła na jego nieudolne próby zatamowania krwotoku, jednak jak widaĂŚ ten nie miaÂł najmniejszej wprawy w opatrywaniu ran. PozwoliÂła skrzydlatemu stworkowi sfrun¹Ì na ziemiĂŞ i wstaÂła. Wolnym krokiem podeszÂła do niego patrzÂąc ciekawie na jego poczynania. ChwilĂŞ staÂła w milczeniu, po czym lekko siĂŞ uÂśmiechnĂŞÂła.
-MoÂże pomóc?
SpytaÂła przyjaÂźnie kucajÂąc przed nim i przekrzywiajÂąc delikatnie gÂłowĂŞ zainteresowana jego osobÂą.
CaÂły czas chÂłopak próbowaÂł zatamowaĂŚ krwawienie, aÂż w koĂącu podeszÂła do niego nieznajoma. Dopiero teraz mogÂła ona dostrzec jego dziko zielone oczy i z jakiej wioski pochodzi, gdyÂż miaÂł opaskĂŞ na nodze, a dokÂładniej - na udzie. SpojrzaÂł zimnym wzrokiem na dziewczynĂŞ i pomyÂślaÂł: "Jak mi pomoÂże, to moÂże jej nie zabije". Nawet w takich sytuacjach nie zapominaÂł o swoim chorym poglÂądzie. ZaÂśmiaÂł siĂŞ do niej tĂŞpo i rzekÂł potĂŞÂżnym, doœÌ chÂłodnym gÂłosem:
- Jak chcesz.- cóÂż, moÂże nie byÂło to za miÂłe, ale tylko na tyle byÂło staĂŚ Izuri'ego.
PodniosÂła jednÂą brew do góry. CóÂż... nie takiej reakcji siĂŞ spodziewaÂła. ZbliÂżyÂła siĂŞ do niego siadajÂąc obok przed krwawiÂącym ramieniem. Nie traciÂła czasu. WidziaÂła, Âże w takim tempie chÂłopak spokojnie wykrwawiÂł by siĂŞ w mniej niÂż 20 min, JuÂż byÂł blady na twarzy mimo opalenizny.
-MoÂże zaboleĂŚ.
OstrzegÂła przykÂładajÂąc emanujÂącÂą zielonkawÂą chakrÂą dÂłoĂą do rany uÂżywajÂąc Naosute no Jutsu. PoÂświata wypeÂłniÂła jÂą ca³¹ dostajÂąc siĂŞ równieÂż w niewielkim stopniu do obiegu w organizmie jej teraÂźniejszego pacjenta. Dziewczyna nadaÂła jej formĂŞ maÂłych ÂżyÂłek, które po³¹czone ze sobÂą zaczĂŞÂły zasklepiaĂŚ ranĂŞ. CzêœÌ z nich zastÂąpiÂła przerwane ÂżyÂły, w których pÂłynĂŞÂła krew chÂłopaka, inne pobudzaÂły komórki do regeneracji i przyÂśpieszaÂły jÂą. BiaÂłowÂłosy mógÂł czuĂŚ szczypanie czy pieczenie. To zaleÂżaÂło od organizmu i ukÂładu odpornoÂściowego. W koĂącu uÂżywaÂła chakry o innej naturze niÂż on posiadaÂł. Po 10min po ranie zostaÂła pÂłytka blizna.
-Poczekaj jeszcze chwilĂŞ...
PoprosiÂła podwijajÂąc lekko sukienkĂŞ i odsÂłaniajÂąc udo. Z jednej z kabury, które miaÂła tam przyczepione wyciÂągnĂŞÂła maÂłe pudeÂłeczko z maÂściÂą. NabraÂła trochĂŞ na palec i posmarowaÂła niÂą bliznĂŞ. Po tym zabiegu staÂła siĂŞ ona bledsza i mniej wyraÂźna.
-SkoĂączone.
SpojrzaÂła chÂłopakowi w oczy. Zadowolona dostrzegÂła, Âże powoli wracaÂły mu poczÂątkowe kolory na twarzy.
Kiedy dziewczyna podeszÂła do chÂłopaka, ten zrobiÂł doœÌ dziwnÂą minĂŞ. Widocznie nie odpowiadaÂło mu to, Âże dziewczyna mu pomaga. Co prawda byÂła medykiem, ale wolaÂłby interwencjĂŞ lekarza pÂłci przeciwnej. O nie nie! Bez skojarzeĂą proszĂŞ. Po prostu nie mógÂł pogodziĂŚ siĂŞ z tym, Âże dziewczyna go musi ratowaĂŚ. CaÂły czas czuÂł jej delikatne dÂłonie, gdy ta robiÂła mu zabieg. Zasklepianie rany szczypaÂło go, ale on jak na mĂŞÂżczyznĂŞ przystaÂło, nie daÂł tego po sobie poznaĂŚ. CzuÂł, Âże powoli rĂŞka wraca do sprawnoÂści. Nagle zauwaÂżyÂł, Âże dziewczyna podwija sukienke do góry i wyciÂąga jej maœÌ. W pewnym momencie zawahaÂł siĂŞ, czy aby na pewno dobrze robi, dajÂąc siĂŞ opatrywaĂŚ, ale chyba nie miaÂł wyboru. Gdy shinnobi w biaÂłej sukience skoĂączyÂł zabieg, spytaÂł:
- WiĂŞc jesteÂś z Yuki co?- jego gÂłos caÂły czas byÂł chÂłodny i bezstronny.. nie robiÂło na nim wraÂżenia to, Âże dziewczyna wÂłaÂśnie uratowaÂła mu Âżycie.
- Nazywam siĂŞ Izuri.. Yuge Izuri- nie wiedziaÂł, dlaczego siĂŞ przedstawiÂł, zawsze uwaÂżaÂł, Âże tylko miĂŞczacy przechodzÂą na "Ty".
PokiwaÂła lekko gÂłowÂą chowajÂąc pudeÂłeczko z maÂściÂą i poprawiajÂąc sukienkĂŞ. SpojrzaÂła jeszcze raz na bliznĂŞ i przejechaÂła po niej delikatnie opuszkiem palca.
-BĂŞdzie dobrze, tylko przez najbliÂższy czas nie powinieneÂś nadwyrĂŞÂżaĂŚ rĂŞki.
Dopiero po chwili dotarÂło do niej to, Âże ten siĂŞ przedstawiÂł.
-Jestem Matsuri Shihou.
UÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ lekko zupeÂłnie nie zraÂżona jego chÂłodnym zachowaniem.
Na sÂłowa dziewczyny zareagowaÂł doœÌ dziwnie, natychmiast rĂŞkÂą którÂą dopiero co miaÂł opatrzonÂą uderzyÂł w pieĂą drzewa, przez co zrobiÂł w nim ogromne pekniĂŞcie. PokazaÂł swojÂą brutalnÂą si³ê, ale dlaczego? CóÂż... to tylko on wie. UÂśmiechn¹³ siĂŞ do dziewczyny, co rzadko mu siĂŞ zdarza i rzekÂł takim samym, chÂłodnym, mocnym gÂłosem:
- BĂŞdzie dobrze!- widocznie wywnioskowaÂł to po sile swojego uderzenia, lub chciaÂł zaszpanowaĂŚ przed dziewczynÂą. Po kilku chwilach milczenia dodaÂł patrzÂąc na ziemie:
- Jak juÂż mnie uratowaÂłaÂś... to moÂże... porozmawiamy?- mówiÂł to jakby zaraz miaÂł umieraĂŚ. Widocznie sÂłowa te sprawiÂły mu trudnoœÌ. Rzadko oferowaÂł rozmowie nieznanej mu osobie.
SkuliÂła siĂŞ lekko widzÂąc poczynania chÂłopaka. Nie byÂło to jednak spowodowane brutalnÂą si³¹ lecz gwaÂłtownoÂściÂą, z jakÂą wzi¹³ zamach. CóÂż... to byÂła jej nabyta reakcja wyĂŚwiczona we wczesnych latach Âżycia. Szybko jednak wróciÂła do normy majÂąc nadziejĂŞ, Âże zielonooki nic nie zauwaÂżyÂł.
-Zgoda, jeÂżeli masz ochotĂŞ nie widzĂŞ nic przeciwko temu.
UÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ, jednak w mógÂł wyczuĂŚ w jej gÂłosie pojedynczÂą, nerwowÂą nutĂŞ.
K¹tem oka, ch³opak zauwa¿y³, ¿e jego nowa znajoma schyli³a siê, aby nie zostaÌ uderzon¹. Izuri jednak nie skrzywdzi³by jej, przynajmniej na razie. Czu³ siê jakoœ dziwnie, czu³, ¿e coœ z t¹ dziewczyn¹ mo¿e go po³¹czyÌ, nie wiedzia³ natomiast co. Uœmiechn¹³ siê do niej i powiedzia³:
- Spokojnie, nie miaÂłem zamiaru CiĂŞ uderzyĂŚ.- po czym znów nic nie mówiÂł przez kilka chwil. SpojrzaÂł na dziewczynĂŞ swoimi dzikimi oczami i rzekÂł po chwili:
- Widzisz... tylko ja nie potrafiĂŞ rozmawiac, dawno z nikim nie rozmawiaÂłem.- biaÂłowÂłosy podrapaÂł siĂŞ po gÂłowie, jakby wstydzÂąc siĂŞ tego co mówi. Delikatnie zacz¹³ poprawiaĂŚ opaskĂŞ z symbolem wioski.
PopatrzyÂła mu w oczy jakby oceniajÂąc czy mówi prawdĂŞ. Nie dostrzegÂła w nich jednak agresji i chĂŞci wyÂładowania negatywnych emocji. Nieco uspokojona usiadÂła wygodniej na trawie. Dopiero nastĂŞpne sÂłowa mÂłodego mĂŞÂżczyzny jÂą zdziwiÂły. UÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ pewniej.
-Potrafisz... przecie¿ ca³y czas rozmawiamy, nieprawda¿? Poza tym tego nie mo¿na zapomnieÌ. Nawet je¿eli dawno nie mia³eœ towarzysza do rozmowy nie znaczy, ¿e zatraci³eœ t¹ umiejêtnoœÌ. S³owa maj¹ si³ê potê¿niejsz¹ ni¿ miêœnie. Mog¹ zraniÌ o wiele g³êbiej i wyryÌ trwa³e rany na duszy cz³owieka lub te¿ podnieœÌ kogoœ na duchu. To dziêki nim mo¿emy wyraziÌ uczucia, jakie w danej chwili targaj¹ naszymi sercami.
Izuri wiedziaÂł, Âże dziewczyna ze zdziwieniem na niego spoglÂąda, dlatego caÂły czas gapiÂł siĂŞ w glebĂŞ jak sroka w gnat. Nie wiedziaÂł co powiedzieĂŚ, kiedy dziewczyna zaczĂŞÂła mówiĂŚ mu definicjĂŞ rozmowy. SpojrzaÂł tylko na niÂą tĂŞpo i po chwili powiedziaÂł:
- Szczerze mówiÂąc i tak nie rozumiem tego co powiedziaÂłaÂś. Dla mnie nie ma definicji na temat rozmowy.- sam nie wiedziaÂł, co miaÂł przez to osiÂągn¹Ì, ale przecieÂż musiaÂł coÂś odpowiedzieĂŚ i nie daĂŚ po sobie poznaĂŚ, Âże nie zna zupeÂłnie uczuĂŚ... jest tylko maszynÂą na rozkazy swojego wÂładcy.
ZachichotaÂła cicho.
-Krótko mówiÂą rozmowa jest wymianÂą zdaĂą na dany temat. To wszystko. Nam teraz po prostu znaleŸÌ temat, który odpowiadaÂłby obojgu.To wcale nie jest takie trudne zwaÂżywszy na to, Âże przynajmniej nie siedzimy cicho i nie patrzymy kaÂżdy w swojÂą stronĂŞ.
PowiedziaÂła juÂż caÂłkowicie rozluÂźniona.
-MogĂŞ spytaĂŚ skÂąd miaÂłeÂś tÂą ranĂŞ...? Z takim krwotokiem w sumie nie daÂłbyÂś rady przeÂżyĂŚ wiĂŞcej niÂż póÂł godziny.
MruknĂŞÂła po chwili przyglÂądajÂąc siĂŞ mu ciekawie.
Zaœmia³ siê, widz¹c, ¿e Matsuri siê œmieje. By³o to dla niego bardzo dziwne, pierwszy raz od bardzo d³ugiego czasu by³ rozluŸniony i wyluzowany. Nie wiadomo czy sprawi³a to rozmowa z dziewczyn¹ z Yuki, czy mo¿e wieœÌ na to, ¿e uratowa³a mu ona ¿ycie. Tak, czy siak... czu³ siê bardzo dobrze, poczu³ w sobie odrobinê cz³owieczeùstwa:
- Rozumiem, wiĂŞc to o to chodzi.- mrukn¹³, kiedy usÂłyszaÂł w skrócie co to znaczy rozmowa. MoÂże wydawaĂŚ siĂŞ to dziwne, ale naprawde Chuunin z Taki nie wiedziaÂł tego.
- Ta rana? To pami¹tka po mojej kolejnej ofiarze.- odpowiedzia³ na pytanie. Na szczêœcie zdo³a³ siê powstrzymaÌ na dalsz¹ czêœÌ opowiadania.
-Ofierze....? Ach, rozumiem, Âże byÂłeÂś na misji. To wszystko wyjaÂśnia.
PatrzyÂła zadowolona jak chÂłopak siĂŞ Âśmieje. WyglÂądaÂł wtedy o wiele lepiej niÂż z surowÂą, naburmuszonÂą minÂą. WidziaÂła, Âże i on juÂż poczuÂł siĂŞ swobodnie w jej towarzystwie, dziĂŞki czemu jej uÂśmiech siĂŞ nieco poszerzyÂł.
-Opowiesz mi coÂś o sobie?
PoprosiÂła po chwili gdy Âśmiech chÂłopaka ustaÂł a on sam siedziaÂł wygodnie obok niej.
Ch³opak zaœmia³ siê na s³owa dziewczyny. Jednak nie musia³ niczego t³umaczyÌ, dziewczyna znalaz³a doœÌ m¹dr¹ i ciekaw¹ odpowiedŸ. Kiedy Izuri us³ysza³ pytanie, natychmiast spojrza³ na dziewczynê i powiedzia³:
- J..ja? No cóÂż...pochodzĂŞ z Taki-Gakure z klanu Yuge. Moja ranga to Chuunin, w niedalekiej przyszÂłoÂści, mam zamiar zostaĂŚ Jouninem. CóÂż jeszcze mogĂŞ Ci opowiedzieĂŚ? Aaa... jestem psychopatycznym mordercÂą, nienawidze ludzi... nie wiem dlaczego, ale satysfakcja z zabijania ich strasznie mi siĂŞ podoba. Wiem, Âże mówiĂŞ straszne rzeczy, ale nic na to nie poradzĂŞ. Jestem maszynÂą mojego pana... to co on mi rozkaÂże, ja wykonujĂŞ.- sÂłowa te wypowiedziaÂł z gniewem w oczach. Nie chciaÂł przestraszyĂŚ dziewczyny, ale teÂż nie chciaÂł kÂłamaĂŚ. A wydaje siĂŞ, Âże Matsuri nie jest taka gÂłupia i co nieco dowiedziaÂła siĂŞ juÂż o biaÂłowÂłosym Chuuninu.
SÂłuchaÂła z uwagÂą. Na jej twarzy nie byÂło innych emocji poza powagÂą. WiedziaÂła, Âże chÂłopak nie Âżartuje a ona chciaÂła go zrozumieĂŚ. Gdy skoĂączyÂł mówiĂŚ przysunĂŞÂła siĂŞ nieco, wyciÂągnĂŞÂła jednego ze swoich kunaii i wÂłoÂżyÂła mu go do rĂŞki.
-W takim razie zabij mnie. Zrób uÂżytek z broni, chociaÂż prawdopodobnie nawet jej nie potrzebujesz
PowiedziaÂła patrzÂąc mu caÂły czas w oczy. ChciaÂła coÂś mu udowodniĂŚ. Jednak jeÂżeli to ona siĂŞ pomyliÂła... cóÂż, wtedy juÂż nic nie bĂŞdzie.
Dziwne myœli przesz³y przez g³owê bia³ow³osego ninja. Nie wiedzia³ co mia³ zrobiÌ, gdy dziewczyna da³a mu kunai'a i kaza³a siê zabiÌ. Przecie¿ ludzie zawsze b³agali Izuriego, aby ich oszczêdzi³, a Matsuri by³a inna. Ch³opak wzi¹³ szeroki zamach i tu¿ przed twarz¹ dziewczyny zatrzyma³ rêkê.
- Niby dlaczego miaÂłbym CiĂŞ zabiĂŚ?! UratowaÂłaÂś mi Âżycie... nawet ja czasami myÂślĂŞ logicznie. JesteÂś odwaÂżna, bardzo mi siĂŞ to podoba.- obkrĂŞciÂł kunai'a na palcu i chciaÂł oddaĂŚ go dziewczynie. TrzÂąsÂł siĂŞ caÂły czas... chyba nie dowierzaÂł, Âże tego nie zrobiÂł.
- A co Ty moÂżesz mi opowiedzieĂŚ o sobie?- spytaÂł po chwili biaÂłowÂłosy.
OtworzyÂła oczy i spojrzaÂła na niego. Nawet nie wiedziaÂła kiedy je zamknĂŞÂła. To nie prawda, Âże byÂła odwaÂżna. BaÂła siĂŞ i to wielu rzeczy. PoÂłoÂżyÂła mu rĂŞkĂŞ na dÂłoni, w której trzymaÂł broĂą z delikatnym uÂśmiechem.
-Nie jesteÂś taki zÂły jak mówisz. Nie jesteÂś maszynÂą do zabijania. A to, Âże mnie nie zabiÂłeÂś jest tego najlepszym dowodem.
PopatrzyÂła mu w oczy po czym schowaÂła kunaia.
-JeÂżeli o mnie chodzi jestem po prostu dziewczynÂą z Yuki, chociaÂż urodziÂła siĂŞ w wiosce poÂłoÂżonej dalej na póÂłnoc. JakiÂś czas temu siĂŞ przeniosÂłam. Ponadto jestem geninem, a jednoczeÂśnie medic ninja. I wcale nie jestem tak odwaÂżna jak sÂądzisz.
OdgarnĂŞÂła wÂłosy spadajÂące jej na twarz. Jeszcze czuÂła przyÂśpieszone bicie serca spowodowane tym, co przed chwilÂą zaszÂło.
Kiedy dziewczyna poÂłoÂżyÂła rĂŞkĂŞ na dÂłoĂą Izuriego, ten natychmiast odsun¹³ jÂą i oddaÂł tylko kunai'a. Na wieœÌ o tym, Âże nie jest maszynÂą do zabijania, Âłza popÂłynĂŞÂła mu po policzku. "Faktycznie... nie jestem, nie byÂłem w stanie zabiĂŚ dziewczynki"- pomyÂślaÂł sobie w duchu, a nastĂŞpnie zacz¹³ doœÌ nerwowo tupaĂŚ nogami. WysÂłuchaÂł z uwagÂą Matsuri, a nastĂŞpnie kiedy powiedziaÂła, Âże jest geninem zrobiÂł wielkie oczy i zacisn¹³ piĂŞÂści. "UratowaÂł mnie gennin!"- nie mógÂł zaakceptowaĂŚ tej informacji. Szybko chwyciÂł za kunai'a i rzuciÂł go w kierunku dziewczyny z Yuki. Na szczĂŞÂście, broĂą lekko musnĂŞÂła tylko sukienkĂŞ dziewczyny. NastĂŞpnie zÂłapaÂł siĂŞ za gÂłowĂŞ i zacz¹³ krzyczeĂŚ jak opĂŞtany:
- Kuso! Uciekaj! Nie chcĂŞ Ci zrobiĂŚ krzywdy! Uciekaj... dopóki masz czas!- jego ton byÂł niezwykle nerwowy nawet jak na psychopatĂŞ.
PoderwaÂła siĂŞ na nogi szybko zdziwiona jego zachowaniem. Nie rozumiaÂła o co chodzi, skÂąd ta nagÂła zmiana. OdsunĂŞÂła siĂŞ kilka kroków, lecz nie odeszÂła.
-Izuri-kun... ProszĂŞ uspokój siĂŞ. PowiedziaÂłam coÂś zÂłego..?
DostrzegÂła ÂłzĂŞ. Co ona takiego zrobiÂła, iÂż doprowadziÂła chÂłopaka do takiego stanu...? Nie miaÂła pojĂŞcia, jednak chciaÂła to naprawiĂŚ.
"Ta dziewczyna.. nie jest zwykÂłym genninem"- pomyÂślaÂł biaÂłowÂłosy shinnobi Taki-Gakure. Nie wiedziaÂł co ma robiĂŚ.. nie chciaÂł zraniĂŚ dziewczyny, a on czasami nie potrafi zapanowaĂŚ nad swoim ciaÂłem. ZdziwiÂł siĂŞ na sÂłowa Matsuri, Âże ma siĂŞ uspokoiĂŚ. Inni zawsze uciekali w popÂłochu. ByĂŚ moÂże po prostu Matsuri jest taka odwaÂżna, lub nie wie co moÂże siĂŞ staĂŚ. SpojrzaÂł na dziewczynĂŞ i rzekÂł tym samym chÂłodnym gÂłosem co zawsze:
- Wybacz... ja jestem demonem w ludzkim ciele. Nie panujĂŞ nad swoim ciaÂłem... to nie przez Ciebie. Siada mi po prostu psychika. Nie chcĂŞ CiĂŞ zraniĂŚ, ale muszĂŞ CiĂŞ ostrzec... ja czasami.. nie odróÂżniam przyjacióÂł od wrogów.- ze zdania na zdanie byÂł coraz spokojniejszy, dziewczyna dziaÂłaÂła na niego uspokajajÂąco.
PatrzyÂła na niego uwaÂżnie. WidzÂąc, Âże ten siĂŞ uspokaja podeszÂła do niego powoli.
-W porzÂądku. To nie ma znaczenia.
Gdy byÂła juÂż blisko niego poÂłoÂżyÂła chÂłopakowi dÂłoĂą na ramieniu. CaÂły czas patrzyÂła mu prosto w oczy.
-JuÂż dobrze...? WyglÂądaÂło, jakby coÂś ciĂŞ bardzo bolaÂło. Wszystko w porzÂądku?
UÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ delikatnie do niego.
WidzÂąc, Âże dziewczyna podchodzi do niego, zamkn¹³ oczy, aby nie dostrzegaĂŚ tego. Nagle poczuÂł dziwne ciepÂło na ramieniu, otworzyÂł oczy i dostrzegÂł jej dÂłoĂą. Szybko chwyciÂł jej ramiĂŞ i delikatnie odsun¹³ rĂŞkĂŞ, jednoczeÂśnie mówiÂąc
- Wybacz... tak, juÂż wszystko dobrze. DziĂŞki!- cóÂż nigdy od czasu, kiedy ÂżyÂł ojciec nikt nie byÂł dla niego taki miÂły. ChÂłopak uÂśmiechn¹³ siĂŞ po chwili i rzekÂł:
- Umiesz pÂływaĂŚ?- zaÂśmiaÂł siĂŞ i pobiegÂł w kierunku jeziora, zatapiajÂąc siĂŞ w wodzie we wszystkim co miaÂł na sobie.
-Hmmm..?
W pierwszej chwili nie rozumiaÂła co ma myÂśli, jednak widzÂąc jak pĂŞdzi do wody wybuchnĂŞÂła gÂłoÂśnym Âśmiechem.
CóÂż... raz kozie ÂśmierĂŚ. ÂŚciÂągnĂŞÂła katanĂŞ i kabury z broniÂą i lekami i zostawiÂła je pod drzewem. PodeszÂła spokojnie do brzegu i czekaÂła aÂż chÂłopak wypÂłynie na powierzchniĂŞ. WidaĂŚ juÂż siĂŞ uspokoiÂł, jeÂżeli moÂżna tak powiedzieĂŚ. PochyliÂła siĂŞ lekko nad taflÂą wody chcÂąc go wypatrzeĂŚ.
Izuri po kilkudziesiĂŞciu sekundach przebywania pod wodÂą, wynurzyÂł siĂŞ i powiedziaÂł do dziewczyny:
- ChodŸ chodŸ, spokojnie... nic Ci nie zrobiê, w wodzie czujê siê znakomicie.- uœmiechn¹³ siê i czeka³ a¿ dziewczyna do niego przyjdzie. Kiedy ju¿ to zrobi... jak ka¿de dziecko chwyta dziewczynê za nogê i podtapia. Dziecinna zabawa, ale ch³opak zrozumia³, ¿e przebywanie z ludŸmi nie jest takie z³e jak siê wydawa³o.
ZachichotaÂła.
-Zgoda, ufam ci.
PowiedziaÂła i powoli weszÂła do wody. Nie byÂła najcieplejsza, ale w sumie byÂła przyzwyczajona do wiĂŞkszych mrozów.
Wszystko piĂŞknie Âładnie, ale zaraz ale znalazÂła siĂŞ z piskiem pod wodÂą. Dlaczego...? OczywiÂście za sprawÂą biaÂłowÂłosego.
Gdy tylko wypÂłynĂŞÂła zaczerpnĂŞÂła duÂżo powietrza i spojrzaÂła na niego rozbawiona.
-Nie darujĂŞ Ci tego...
MruknĂŞÂła niby to zÂłowieszczo i zaczĂŞÂła go chlapaĂŚ wodÂą.
Z rozbawieniem ci¹gn¹³ dziewczynê za nogê, po dotarciu na dno wypuœci³ j¹. Ta szybko wyp³ynê³a na powierzchnie, a bia³ow³osy T.Jounin z Taki-Gakure wraz z ni¹. Uœmiechn¹³ siê na s³owa Matsuri i zacz¹³ odpowiadaÌ na jej tryskanie wod¹ tym samym. Bawili siê tak kilka minut, a¿ naglê Izuri wpad³ na pewien pomys³... doœÌ g³upi.. chyba.
- Co powiesz na to, ¿eby wpaœÌ do mnie na kawê?- mog³o to zdziwiÌ mieszkankê Yuki.. pewnie Izuriego te¿, ale ju¿ to powiedzia³, wiêc czeka³ na reakcjê.
Gdy us³ysza³a co powiedzia³ w³aœnie ch³opak przez chwilê zapomnia³a jak siê p³ywa i posz³a na dno jak kamieù. Czuj¹c jednak brak tlenu w p³ucach zaraz pop³ynê³a na powierzchniê kaszl¹c lekko. Doprowadziwszy siê do wzglêdnego stanu u¿ywalnoœci przyjrza³a siê bia³ow³osemu. Zd¹¿y³a go polubiÌ mimo tego ma³ego incydentu. Uœmiechnê³a siê przyjaŸnie.
-Zgoda. JeÂżeli mnie zapraszasz nie wypada odmówiĂŚ.
Kiedy dziewczyna poszÂła na dno, chÂłopak staÂł jak wryty.. nie wiedziaÂł co robiĂŚ. Po chwili miaÂł wÂłaÂśnie jej pomóc, kiedy ta juÂż wypÂłynĂŞÂła. ZaÂśmiaÂł siĂŞ widzÂąc jak dziewczyna kaszle i czekaÂł na jej odpowiedÂź. Gdy Matsuri powiedziaÂła, Âże siĂŞ zgadza biaÂłowÂłosy uÂśmiechn¹³ siĂŞ bardzo szeroko i powiedziaÂł do dziewczyny:
- Zatem zwijamy siĂŞ, przed nami bardzo dÂługa droga, ale obiecujĂŞ, Âże nie poÂżaÂłujesz. Taki-Gakure to wspaniaÂła wioska.- chÂłopak uÂśmiechn¹³ siĂŞ i wyszedÂł z wody suszÂąc swoje ubrania. CzekaÂł aÂż dziewczyna da znaĂŚ o rozpoczĂŞciu podróÂży.
PopatrzyÂła na niego chwilĂŞ zdziwiona. MiaÂła racjĂŞ myÂślÂąc, Âże z uÂśmiechem mu o wiele lepiej o twarzy. Z chwilowym opóÂźnieniem wyszÂła z wody i wykrĂŞcajÂąc swojÂą sukienkĂŞ. I tak byÂła wilgotna i kleiÂła siĂŞ do ciaÂła, jednak akurat na to nie mogÂła nic poradziĂŚ. PrzypiĂŞÂła znowu swojÂą broĂą i spojrzaÂła na niego.
-Jestem gotowa. Mo¿emy iœÌ.
Uœmiechnê³a siê lekko. Gdy ch³opak zacz¹³ iœÌ ta pod¹¿y³a za nim.

NMNAS
Przybliżałem już się do miejsca i do ziemi. Moje robaki zaczęły odlatywać więc było ich sporo mniej dla tego lekko opadałem. Gdy byłem dość nisko na ziemi, zeskoczyłem i rozejrzałem się gdzie jesteśmy. Miejsce dla moich owadów było idealne, trawa, roślinność pełna i ogólnie wszystko co potrzeba zwierzętom. Więc byłem zadowolony i usiadłem sobie pod drzewkiem oczekując na Blondasa.
Długo, długo, długo po przybyciu Minoru przybyłem ja. Ręce miałem w kieszeni i szedłem sobie powolnym, wręcz szczerkowym krokiem. Wyjąłem mapę z kieszeni i przyjrzałem się jej. Chciałem się po prostu upewnić.
-Taa, tao tutaj. - powiedziałem sam do siebie - "Tylko gdzie jest teraz ten narwaniec. Nie wiem po co nam było tu przychodzić" - zacząłem się rozglądać, zastanawiając się na jakże trudnym pytaniem. Wreszcie dojrzałem jakąś Postać i po niedługich przyglądaniach uznałem iż jest to Pan Robaczek vel Narwaniec, do którego dołączyłem. Za dosyć nieprzemyślane działanie uważałem takie nagłe wyruszenie do miejsca wskazywanego przez mapę - w końcu ktoś z rangą Jonina Specjalisty powinien być świadom czegoś takiego. Chyba nie wszyscy... Doszedłem do Minoru z rękoma w kieszeni.
- Ile razy mam ci przypominać że me imię to Seitaro? - zapytałem, nie oczekując wcale odpowiedzi, a ton głosu mógł to wskazywać. Zacząłem się rozglądać po okolicy - "Mam złe przeczucia" - pomyślałem i uznałem że mądrym posunięciem będzie przygotowanie Kawarimi tak na wszelki wypadek. - Ok, Narwańcu... To gdzie teraz? - zakończyłem wypowiedź cały czas rozglądając się po okolicy. Pocieszającym faktem była obecność piasku, jednakże woda z jeziorka mnie niepokoiła i po części to tam najczęściej wędrował mój wzrok.
Kai biegł drogą przez łąki Kawai. Były one piękne pełno kolorowych kwiatków, każdy innego gatunku i innego koloru, wyglądało to trochę jak tęcza w "płynie", coś w stylu morza kolorów. Keiko, z nią też należałoby się spotkać, trzeba jej się pochwalić, że nauczyło się nowego jutsu medycznego. Jednak nie wiedział, gdzie może ją znaleźć. Na razie musi biec do swojej wioski, żeby móc wykonać pracę, a przy okazji zobaczy w ptaszarni, czy nie ma do niego żadnych listów.

NMM
Kiedy już po chwili przybyliście na miejsce, Swoją drogą, bardzo ciekawe (było tu i nieco piasku i nieco robaczków) wymarzona okolica dla takiej uroczej parki jak Wy). Zaczęliście się rozglądać, i według tego co wskazywała mapa... Wasz cel był na środku jeziora. Tak, zdecydowanie, nie mogło być tutaj mowy o pomyłce, tym bardziej, że na środku plaży znaleźliście ślady prowadzące do wody, oraz jakby urywające się tuż na jej kraju (wyglądało to nieco sztucznie). Uhum, cóż, to chyba jednak nie tak miało wyglądać...

-Tak, wiem, ta misja jest długa, ale nie trzymamy się limitów, bądźmy kreatywni...

- No nareszcie blondasie ile można na ciebie czekać ehh.. - powolny ten człowiek jak nikt inny no ale cóż poradzić niektórych natura skrzywdziła. A więc powróćmy do na naszej "misji" owszem można było zauważyć ładne ślady które wchodzą pod wodę, mógł to być ten gościu który wtedy napluł na Blondasa lub mogło być to też GenJutsu słabej rangi więc wykonałem Kai zobaczyć co się stanie. Gdy jedna woda nie zniknie, wkładam czakrę w buty i wchodzę na wodę poobserwować czy można coś w ogóle zauważyć pod wodą jeżeli ona jest czysta. A po ponieważ jest to ładny krajobraz w którym roślinność jest bujna i raczej nikt nie ruszyłby takiej wody, bo ktoś by mógł jeszcze z niej skorzystać. Ale mogło też prawie nic nie widać ponieważ piach który jest na brzegu powinien być też pod wodą i mały ruch pod wodą powinien rozruszać ten piach i zrobić tak aby było ciężko coś zobaczyć. Ale jeszcze można zrobić jedną sztuczkę a mianowicie wziąć jednego Kunai'a i rzucić w tą wodę, możliwe że się o coś odbije, uruchomi coś lub kogoś zrani zawsze jest jakaś wskazówka. Więc tak zrobiłem wyjąłem mojego Kunai'a z prawej schowki na bronie, zrobiłem szeroki zamach i rzuciłem we wodę oczywiście na niej stając gdy Kai nie pomoże. Bo może to być GenJutsy lub używali czegoś aby wejść pod wodę. Więc podsumujmy, pierw wykonuję Kai bo możliwe że jest to GenJutsu i powinna woda wtedy zniknąć. Natomiast jeżeli nie jest to woda wchodzę na nią używając przy tym chakrę w butach i gdy znajdę się na jej środku robię szeroki i rzucam Kunai na dno jeziora tak aby sprawdzić co może w niej być.
- Tyle samo ile można powtarzać swoje imię... - powiedziałem ironicznie po czym dmuchnąłem nieco w górę, w grzywkę gdyż ta nieco wyszła spod kontroli. Spojrzałem na mapę by się upewnić czy aby na pewno chodziło o to miejsce. Taa, to było tutaj. Nie miałem najmniejszego zamiaru bawić się w wodzie więc tą robotę zostawiłem dla pana robaczywka, samemu... właśnie. Co ja mógłbym zrobić. Wiem. Przyjrzałem się dokładnie śladom zostawionym przy jeziorku i skąd pochodzą. Może to specjalna fałszywka by odseparować mnie od Minoru, albo odwrócić naszą uwagę. (Tutaj prosze o odpis pana MG, w którym zawrze co z moich obserwacji wynika). Oczywiście nie trzeba przypominać że rozglądam się po okolicy co jakiś czas by się upewnić że coś nie nadciąga, o gotowości do użycia Kawarimi nie wspominając.
Mimo Waszych tajemniczych planów, podejrzeń itp. okazało się iż na środku jeziora, znajduję się coś jakby w rodzaju jaskini, a dokładniej groty. Wejście, perfidnie blokowały jedynie stare i drewniane drzwi. Kolejną dziwną sprawą jest fakt, że ślady, były owszem, świeże, ale pojedyncze. Tak, jedynie 2 pary stóp, albo czegoś bardzo do nich podobnego. W dodatku, po prostu "wchodziły" w wodę, jakby zanurzenia dokonało coś bardzo ciężkiego, posiadającego dużo większą wyporność niż woda. Blondasek, nie był tylko pulchny, ale również wolny i ślepawy. Nic nie zauważył, a Was czeka kolejna ciężka decyzja. Kto wie, co może czaić się w takich podziemnym tunelu...
-A wy uwierzyliście, że dam Wam wybrać miejsce misji... pff

Hmm jednak nic nie zadziałało więc musiała to być zwykła woda a w środku była jakaś jaskinia, grota. Trzeba było tam jakoś wparować a ja na pewno pierwszy lub sam tego nie zrobię bo za duże rzeczy już robię. Spojrzałem się na Sietaro i podszedłem do niego od tyłu kopiąc go w plecy w stronę jeziora (czy czego tam).
- A ty rusz to swoje pieprzone [cenzura]*ko a nie siedzisz i nic nie robisz. To ty masz mi udowodnić że mogę cie wziąć do Hebi a nie. Masz lenia w [cenzura]*e jak nie wiem (tak jak i w realu). Więc rusz [cenzura]. - wtedy czekałem na reakcję sietaro czy pójdzie w stronę jeziora to wtedy ja pójdę za nim.
Przyglądałem się mizernym działaniom Minoru, jednakże jak już było wspomniane... mizerne działania Minoru nie mogły się równać złej do szpiku kości sile nadprzyrodzonej, która jakby się na nas uwzięła i uprzykrza nam życie, ale zapomnijmy o duchach, mistrzach gry, złych bożkach i innych zmorach, i dziwadeł. Jako iż stałem, kopniak w plecy ze strony Minoru nie bardzo był możliwy, więc uznajmy że mnie popchnął oburącz, ok? A więc po popchnięciu i krzykach oraz żalach Mister Robaczka nie bardzo się wzruszyłem czy przejąłem.
- Uspokój się... "narwańcu" (myśl) - powiedziałem zaczynając otrzepywać swój płaszczyk po popchnięciu Minoru. Odwróciłem się w stronę jeziorka i przyjrzałem się wodzie, klękając przy brzegu. Dotknąłem palcem wody, po czym wstałem, chowając ręce do kieszeni.
- Zimna, mokra... czy ty naprawdę chcesz żebym tam wchodził? - powiedziałem nieco ociężale, a ton głosu mógł wskazywać na jedno z kolejnych pytań retorycznych. Skupiłem chakrę w stopach i wszedłem na środek jeziora z przygotowanym kawarimi... kto wie co może czaić się w głębiach jeziorka. Kucnąłem na powierzchni wody i zanurzyłem głowę w wodzie, szukając ów groty. Próbowałem ocenić odległość miedzy mną, a grotą (proszę podać odległość panie MG). Wynurzyłem się z wody przybierając postawę stojącą z rękoma w kieszeni i wpatrywałem się to raz w wodę, a raz w Minoru.
-"Jak do chol3ry pozbyć się szybko i sprawnie tych drzwi i co ważniejsze czy w tej grocie też jest woda..." - krążyła mi po głowie dwie myśli.
Uhum, gdybym tam był, to naprawdę z obrzydzeniem i zażenowaniem oglądałbym Wasze niewinne próby dostania się pod wodę. Pomyśleć, że odrobinką tej magicznej substancji, pozbawiła Was resztek godności i męskości. Cóż, przyglądając się dnie jeziora, dokładnie widzieliście jaskinie. Tak, ona tam była, to pewne. Posiadała też stare, drewniane drzwi (chyba najwyraźniej o nią oparte, gdyż z tego co Mi wiadomo, jaskinie czy też groty, nie posiadają zawiasów). Znajdowała się ona w dystansie około, 10 M. A Fakt, czy w środku znajduję się Woda, lawa, powietrze itd, jest już Moją słodką tajemnicą. Sugestia MG?- Minoru, będąc mądrym liderem, powinien wesprzeć fizycznie kolegę, pomagając mu dostać się pod Wodę. Śmiało, śmiało chłopaki.

Zrobiłem głęboki wdech i ziewnąłem.
- Koniecznie musimy tam wchodziiiić? - zadałem pytanie do Minoru, przeciągając niektóre głoski, co wskazywało na to że naprawdę uważam że nie jest to w ogóle potrzebne.
- Poza tym nie wiem czy starczy mi.... to znaczy nam powietrza by tam zejść. - powiedziałem zastanawiając się jak by zapobiec problemowi, który mógłby nas pozbawić życia. Co więcej nie wiadomo co może być za tymi drzwiami, a miałem złe przeczucia co do tego, a można to było wyczytać z wyrazu twarzy.
- Masz jakiś pomysł by zabrać ze sobą trochę powietrza? - zadałem pytanie lekko się uśmiechając. Ciekawiło mnie czy ten narwaniec czasami myśli logicznie. Ja nie mam zamiaru wchodzić tam jako pierwszy... po co mm narażać życie, jak zrobić to za mnie może zrobić mój Towarzysz T. Jonin Aburame? Bądź co bądź, to starszy rangą przejmuje odpowiedzialność za swoich podopiecznych i przebieg "misji".
- Właź i nie marudź nie wiem jak to zrobisz ale masz wejść. - stanąłem zakładając ręce na siebie i przyglądając się Seitaro. Gościu mnie wkurzał i nie chciał nic robić to chyba trzeba było użyć siły aby mu pokazać że ma coś robić. No więc podszedłem do niego i trzepnąłem mu ręką w łeb tak aby wszedł pierwszy do wody. Następnie pokręciłem głową że chyba nie nadaje się do Hebi bo takich nie potrzebujemy w naszej organizacji i sam nabrałem dużo powietrza wskakując do wody i płynąc w stronę jaskini i czegoś tam.
Widziałem że działam na nerwy Minoru, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Gdy ten chciał mnie uderzyć nieco się uchyliłem, co spowodowało że nie dostałem za mocno. Jedyne co miałem teraz w głowie to to by jak najszybciej zakończyć to co się zaczęło i się stąd zmywać. Widząc że Minoru zaczął schodzić pod wodę postanowiłem zrobić podobnie, jednakże nie uważałem tego czynu za zbyt dobry. Nabrałem dużo powietrza i zszedłem pod powierzchnie wody. Zacząłem kierować się do drzwi, które jak korek blokowały jaskinię. Jeśli uda mi się dotrzeć do drzwi staram się je odsunąć razem z Minoru. Gdybym zauważył że nie starczy mi powietrza na dotarcie do wrót/za drzwiami jaskini była by też woda i ani śladu powietrza wracam na powierzchnie. W razie jakiegoś nagłego ataku ze strony drzwi staram sie zrobić unik tudzież kawarimi.
No i w końcu po dłuższej dyskusji (chociaż i tak nie doszliście do niczego konkretnego, trudno), postanowiliście wspólnymi siłami zanurkować. Nie mogę powiedzieć, że było to specjalne mądre, gdyż nie przygotowaliście ani dodatkowej liczby robaczków, ani też chociażby odrobiny piasku. Cóż, będziecie musieli ponieść większe koszty. Bez problemu udało Wam się "otworzyć" tylko oparte o wejście do jaskini drzwi, a następnie wpłynęliście do środka. Tutaj problemem okazał się być brak światła, a wy po prostu utknęliście pośrodku ciemnego "pomieszczenia", widząc tylko niewielkie ilości światełka z otworu przez który się tutaj dostaliście. To światło, wystarczyło jedynie do pokazania ewentualnej drogi powrotnej, w żadnym wypadku do oświetlenia przybytku. Trzeba myśleć, a czas ucieka...

-Macie jakieś 1-1.5 postu powietrza. Tutaj chcę widzieć dobre pomysły, a nie zwyczajne prostolinijne kombinowanie, inaczej Was potopię.
-Minoru, masz 1 post na podliczenie całej chakry użytej w misji. Jeżeli tego dokładnie nie zrobisz, zrobię to Ja, z "niewielkim" marginesem błędu.
-Seitaro, też możesz dopisać Swoją.

1860 Pch

Zanurkowałem spokojnie i rozejrzałem się było tam bardzo ciemno, sama woda i tylko kilka małych światełek. Postanowiłem trochę nabrać powietrza i robaków, więc wróciłem na powierzchnię wziąłem głęboki oddech i wezwałem trochę robaków do mojego ciała. Wtedy znów zanurkowałem i wpłynąłem do korytarzu. Czakrę wprowadziłem do stóp aby szybciej płynąć i wystartowałem, płynąc prosto jak najszybciej szukając wyjścia czy czegoś. Byłem naszykowane na jakiekolwiek pułapki więc miałem naszykowane Kawarimi z robaków.
Chakra: 1410 PCh

Tak jak było mówione. Jako iż w tunelu była woda, a końca tunelu czy miejsc w których można było by nabrać powietrza postanowiłem wypłynąć z powrotem na powierzchnię. Tam wyszedłem z wody i wyrównałem oddech. Wpadłem na pewien pomysł, jednakże nie wiedziałem czy mógłby on wypalić. Wyszedłem na suchy ląd gdzie zdjąłem swój płaszcz i zacząłem... wyciskać go z wody z pełną siłą. Gdy z płaszcza została usunięta cała lub większość wody, zapiąłem jego przód po czym zacząłem związywać i zamykać wyloty powietrza jak jeden z rękawów, wylot na głowę, spód płaszczu - wiązałem je ze sobą za pomocą samego materiału z płaszcza i trawą nieopodal jeziorka. W ten sposób powstało coś na zasadzie balonu z jednym wylotem - niezawiązanym rękawem. Oczywiście materiał może przemakać, ale i na to znajdzie się sposób. Teraz trzeba załatwi jakieś światło, jednakże tutaj nie miałem żadnego pomysłu... pozostaje płynąć na ślepo z nadzieją że nie trafi się zbyt wiele razy na ścianę i szybko dojdzie... to znaczy dopłynie do końca tunelu. Teraz pozostaje kwestia tego by zapobiec przepuszczaniu wody przez płaszcz, a raczej balon z niego zrobiony. Wszedłem na środek jeziorka z czakrą w stopach i... wpuściłem też chakrę w materiał płaszczu, co jak miałem nadzieję zapobiegnie jego przemakaniu czy wypuszczeniu powietrza. Nałapałem trochę powietrza by napełnić balon. zacisnąłem ręką jeden rękaw i zacząłem spływać pod wodę kierując się do tunelu, co jakiś czas biorąc powietrze z balonika. Podobnie jak Minoru zgromadziłem chakrę w nogach i rękach co by szybciej płynąć. Kierowałem się przez tunel trzymając balonik, machając nogami by płynąć przed siebie i trzymając wolną rękę przed sobą by móc wyczuć gdzie są ściany groty i móc odpowiednio wyczuć w którym kierunku mam płynąc. Czasami odpychałem się też tą ręką od ścian tunelu.
Płynąc na ślepo takim podwodnym korytarzem, po około 3 minutach zaczęło brakować Wam powietrza. Nawet sztuczka Seitaro z płaszczem na niewiele się zdała, gdyż jak przewidział płaszcz zwyczajnie przeciekł, a on Sam musiał zostawić go gdzieś po drodze, gdyż niewygodnie go spowalniał. Tak więc, kiedy czuliście, że to już Wasz limit, oraz więcej nie uda, panicznie, niemalże równocześnie zaczęliście wypływać na powierzchnię. Nie muszę tutaj chyba przypominać Waszego zdziwienia, kiedy okazało się iż, nad Wami nie znajdował się już skalny strop, a przynajmniej nie zaraz nad powierzchnią wody. Wynurzając się, mogliście też zaobserwować wnętrze jaskini. A był to nie lada widok! Ponure skały, pokryte jakimś biało, czerwonymi malowidłami, przedstawiającymi coś na wzór sztuki pierwotnej. Jako, iż nie należycie do śmietanki towarzyskiej, a do trzonu buractwa, niewiele to dla Was znaczyło. Nawet dopiero po chwili, dotarła do Was wiadomość, jakim to cudem jesteście widzieć całkowicie po ciemku. Odpowiedź, padłą niemalże na chwilę, gdy spojrzeliście na środek groty. Znajdował się tam tam duży, gdyż aż około 30 metrowy, okrągły płat ziemi, wokoło którego ustawione były pochodnie. Cóż, z zewnątrz, cały kompleks się tak nie zapowiadał. Na środku stała wcześniej znana Wam parka, widocznie czekająca na Was widok. Musieli się niecierpliwić, gdyż widząc Was, mężczyzna wesoło zaklekotał...

Ok, Jako że pływaliście w kółko przez około 3 minuty na jednym powietrzu, będziecie teraz mieli poważny problem z oddychaniem.
W dodatku, tak pomagając Sobie chakrą, spaliliście jej pokaźne ilości, bo aż 150 na głowę.
um

1860-150=1710
Zmachany wyszedłem spokojnie na powierzchnię i usiadłem aby chwilę odpocząć. Rozejrzałem się po okolicy i zauważyłem tych knypków. Podniosłem się i otrzepałem swoje ciuchy. Spojrzałem na dwójkę ludzików i pomyślałem że znów trzeba walczyć
- Wstawaj, nie ociągaj się leniu. - wtedy wykonałem jednego Bunshina który ruszył na przeciwników, wyciągając przy tym Kunai i ich atakować. Jeżeli zostanie zniszczony robaki po klonie od razu zaatakują chłopaka wysysając mu całą czakrę, czyli ja wykonuję Mushi Dama. Na natomiast kiedy klon na nich biegnie i gdy oni się skupiają na nim robię Shinjuu Zanshu no Jutsu łapiąc dziewczynę za nogi i wciągając pod ziemię. Cały czas jestem naszykowany na jakiekolwiek ataki więc mam naszykowane Kawarimi które jest bez pieczęci.
1410 - 150 = 1260

Gdy już przed nosem przelatywało mi całe życie udało mi się wynurzyć i nabrać powietrza. Oczywistym faktem była żałość iż plan zabrania powietrza ze sobą nie zadziałał, a na dodatek zgubiłem swój ulubiony płaszczyk. I po co to? Dla dwóch nieznanych mi osób, które na dodatek mnie pogryzły, a na dodatek stojących bezczelnie przede mną. Podniosłem się, próbując wyrównać oddech ( a że wytrzymałość mam nieco wyższą od minoru przychodziło mi to nieco łatwiej). Zauważyłem też że w jaskini jest światło (czego raczej nie idzie przeoczyć), oraz rożne malowidła, którym (mimo tego jak uważa siła wyższa) chętnie bym się przyjrzał, jednakże nie ma teraz na to czasu. Rozejrzałem się po jaskini, ciężko oddychając, w poszukiwaniu jakiegokolwiek piachu, jednakże pech (taa, jasne... "pech") tak chciał że nie ma tutaj nawet ziarenka piasku. Pozostało jedynie walczyć w zwarciu za pomoca kunai, co nie było zbyt dobrą perspektywą, oraz rzucanie shurikenów co równie nie jest najlepszą ideą. Widząc że Minoru rusza do boju, poczekałem moment aż jego klon pobiegnie do przodu po czym ruszyłem za nim. Podczas biegu sięgnąłem dwa shurikeny i rzuciłem nimi w... panią NPC. Zaraz po rzucie sięgnąłem po jednego z kunai i biegłem dalej. W razie ataku próbuję zrobić unik, sparować cios lub wykonać podmianę z... jedną z pochodni. Jak już jesteśmy przy pochodniach. Próbuję też chwycić jedną z nich i użyć jej do walki. Jak? Pochodnia, ogień, ciuchy i włosy parki - chyba nie trzeba więcej tłumaczyć. Z pochodnią czy bez atakuję Kunaiem w parkę, a celuje w punkty witalne jak ten w okolicach brzucha, płuc czy głowy. W razie rozsypania się klona zatrzymuje bieg i cofam się nieco niewielkim odskokiem w tył i czekam aż parka zajmie się robaczkami, po czym kontynuuje atak. Przypominam o moich zamiarach z pochodnią.
Cóż, dopiero teraz zauważyliście, jak to niefajnie było się przygotować. Zawsze przecież istniała perspektywa zabrania ze Sobą nieco piasku z plaży, a dopiero potem pomyśleć o jakimś wysuszeniu go (o ile byłoby to konieczne). Cóż, szkoda, że Ci to wtedy nie przyszło do głowy. W każdym bądź razie, kiedy tylko wyłoniliście się na brzeg, mężczyzna ruszył w Waszą stronę. Minoru zdążył stworzyć klona, który chciał zatrzymać/zaatakować dzielnie biegnącego męża, a Seitaro pobiegł tuż za nim. Mężczyzna, wesoło klekocząc wbiegł w klona, rozwalając go na drobne robaczki, które na Nim osiadły, po czym następnie zadał cios w brzuch nieostrożnemu Seitaro, który poszybował aż do Swojego robaczanego kolegi. Przypominam o dużych problemach z oddychaniem, więc wejście pod ziemię, byłoby samobójstwem (jednak jeżeli mimo to zamierzasz desperacko próbować, napisz o tym w następnym poście). Dziewczyna, widząc wasze nieudolne starania, wesoło się zaśmiała, a mężczyzna zaś, ponownie zaklekotał...
Chakra, Chakra, Chakra...

1710-150(klon)=1560
Stałem i obserwowałem dalej co się dzieje, można powiedzieć że dobrze nam szło znaczy mnie. Robaki osiadły faceta więc mogłem zakończyć jego żywot. Więc wykonałem Mushi Dama gdzie koleś powinien upaść gdyż robaki nie pozwoliły mu się ruszać tak jakby paraliż a następnie zeżreć mu całą czakrą powoli lub szybko to było bez znaczenia. Nie mógł zrobić żadnej techniki Suitonowej gdyż potrzebował zrobić pieczęcie do jakiegoś z nich ale był niestety sparaliżowany. Gdy by jednak Mushi Dama nie zadziałała Seitaro powinien się się nim zająć ja natomiast spróbuję się zając dziewczyną. Robię szybko następnego klona który wyciąga dwa Kunai'e a ja za nim robię Chidori i biegniemy razem na dziewczynę. Klon jest jakby moją tarczą odbija różne Kunai'e lub Shurikeny Swoimi Kunai'ami, gdy coś w niego uderzy mam szanse szybko dobiedz i trafić dziewczynę Chidorim i ją załatwić. Pamiętajmy że Chidori to też technika przebijająca czyli gdy coś na mnie leci mogę zniszczyć, nie wszystko ale większość. Gdyby jednak Klon został zniszczony a moje Chidori by nie zadziałało oczywiście robię to samo co wcześniej czyli Kawarimi i robaki Z klona i z Kawarimi łączą się razem robiąc przy tym raczej dość sporą plagę owadów atakując dziewczynę a ja po kawarimi znajduję się dość za nią i wykonuję Chuusuusei Biribiri aby miała trudności z ruchami i ucieczką przed robakami. Gdy ją dopadną robię Mushi Dama i z nią dzieje się to samo co z facetem.
Odleciałem do tyłu po uderzeniu i znalazłem się w okolicach Mr. Robaka. Podniosłem i otrząsnąłem się po czym sięgnąłem wcześniej upuszczonego kunaia. Chciałem ruszyć do Ataku, ale postanowiłem się zatrzymać i nieco przemyśleć sytuację. Przyjąłem postawę obronną i w razie ataku staram się sparować ciosy, zrobić unik, a ostatecznie podmienić się z pochodnią, a ostatecznie z klonem Minoru (jeśli łaska). Zastanawiałem się nad tym czemu facet nie walczy na poważnie, a tylko szczerzy mordę i czasami uderzy. Kolejnym problemem było to że walczy on solo, a nie tak jak wcześniej nie współpracował z jego towarzyszką. Koleś miał też specyficzny klekot, a na dodatek robaczki Minoru nic mu nie zrobiły... gdyby nie to że robaki minoru nie znalazły żadnych nici chakry uznać by można było że jest ludzką lalką. Chyba że jest jakiś inny sposób na kontrolę lalki. Grota też nie wyglądała na zwykła - różne malowidła ścienne na które przelotnie spojrzałem (jakiś dokładniejszy opis daj jeśli wnoszą one coś do sytuacji).
- Po co ta walka. Gdzie my jesteśmy i kim wy do chol3ry jesteśmy?! - zapytałem Panią i Pana NPC prawie krzycząc i czekałem na odpowiedź - w końcu prowadziła tutaj jakaś mapa, a jakakolwiek tożsamość pary nie była nam znana. Tak jak było mówione że jestem przygotowany na uniki, kontratak czy kawarimi. W razie braku odpowiedzi/nie satysfakcjonującej odpowiedzi ruszam do ataku. Sięgam po 2 Shurikeny i rzucam w stronę pana NPC, po czym staram się do niego zbliżyć i zaatakować Kunaiem, oraz kopnąć w udo lub uderzyć pięścią w twarz. Chciałem przy okazji sprawdzić moją teorie na temat ludzkiej Lalki. Gdyby udało się podmienić z jedną z pochodnie i sięgnąć kolejną próbuję ją wykorzystać również do ataku na któregoś z przeciwników.
Cóż, w końcu do czegoś doszliście. A raczej Seitaro, wysługując się Swoim towarzyszem doszedł. Ale po kolei, najpierw sytuacja dotycząca robaczków i Mężczyzny. Cóż, owszem, usiadły na nim, po czym zaczęły się w niego wgryzać, a On przy tym malowniczo upadł na ziemię. Od razu tego nie odczułeś, bo skupiłeś się na tworzeniu klona i następującym ataku, ale Twoje robaczki, jakby nie wykradały chakry. Kiedy biegnąc w stronę ładnej Pani, chciałeś jej zrobić krzywdę, leżący mężczyzna znów zaklekotał, po czym z jego jamy ustnej wydobyła się duża chmara ognia, która pochłonęła klona biegnącego z przodu, a poparzyła i odrzuciła Minoru biegnącego za nim (atak nastąpił jakby poniekąd z boku-taki atak był zupełnie niespodziewany, więc nie uznaję Kawarimi). Chidori, nic w takiej sytuacji nie pomoże, chakra stracona. W tym czasie, pulchniutki nie będąc specjalnie bystry, myślał, a zajęło Mu to trochę czasu. Następnie wykrzyczał w niezwykle "kumalski" sposób kilka pytań (naprawdę myślałeś, że w trakcie walki ktoś będzie z Tobą rozmawiał?) po czym wyciągając swoje zabawki postanowił zaatakować mężczyznę, w celu potwierdzenia swej teorii. Lepiej późno niż wcale. Oczywiście atak na leżącą lalkę udał się, ale nie był efektywny. Za to jej kontratak, owszem- gdyż korzystając ze Swojego ramienia, skutecznie wpierw podcieła Seichuu, a następnie, uderzyła, znów odsyłając w stronę robaczkowego kolegi...

-Panowie, tutaj jest już poważnie...
-Robaczki nie przegryzły nici chakry, bo kazałeś Im atakować mężczyznę, nie jego okolice.
-Seitaro- spuchnięta noga (pod kolanem), co utrudnia poruszanie się (-10 do szybkości).
-Minoru, poparzenia, może nie są poważne, ale powodują poważny dyskomfort...
-Nie, malowidła na ścianie, nie mają żadnego znaczenia (prócz tego estetycznego).

1560-300-150=1110
Mój atak niestety nie udał się i jeszcze na dodatek zostałem sam poparzony bo wielki pan Seitaro (brawa dla tego pana) postanowił sobie pogawędzić, może do tego jeszcze kawki i ciasteczka. No ale cóż było minęło, teraz wróćmy do walki. Zauważyłem że moje robaki są na lalce a dziewczyna nim dalej kontrolowała.Pierw co zrobiłem to aktywowałem CS czyli przeklętą pieczęć. Więc następnie wysłałem moje robaczki z lalki aby od razu odgryzły nici Chakry a ja przystąpiłem do ataku na nią aby od razu ja zniszczyć. Gdy zauważę że nici zostały odcięte szybko wykonuję znów Chidori i ruszam na lalkę niszcząc ją. Robaki które odcięły nici ruszają na dziewczynę aby po prostu na nią wszedły. Gdyby jednak nici nie zostaną odcięte wtedy Seitaro powinien na nią ruszyć aby coś wykombinować a ja biegnę na lalkę dalej z moim Chidorim, podkreślmy to że Chidori dodaje trochę prędkości a także moja pieczęć dodaje prędkość a że byłem dość blisko lalki powinienem dość szybko do niej dobiegnąć i zaatakować. Jeżeli zaś lalka zaatakuję mnie jakąś kulą ognia lub wodą odskakuję na boki próbując zrobić jakiekolwiek uniki i biegnąc dalej na lalkę niszcząc ją. Oczywiście gdy nadleci na mnie coś ostrego to wtedy robię Kawarimi znajdując się za dziewczyną i wykonując Chuusuusei Biribiri wtedy dziewczyna ma problemy z kontrolowaniem siebie. Ale jeżeli tak się nie stanie co lepiej dla mnie. To po pierwsze lalka jest zniszczona a Seitaro atakuję babkę wtedy ja mu pomagam tworząc klona który na nią biegnie razem z Seitaro z Kunai'em w ręku. Gdy zostanie zniszczony robaki z klona wchodzą na dziewczynę gdzie jest ich już więcej bo wcześniej moje robaki polazły na nią. I w ostateczności robię Mushi Dama kończąc walkę.

-Przeklęta pieczęć
+250 do chakry
-na ciele pokazują się czarne znaki
+10 do szybkości
+5 do siły
Cóż, po tym jak udało mi się odkryć iż i upewnić się iż mamy do czynienia z laleczką i lalkarką, odleciałem ponownie do Minoru, którego nagle olśniło bez jakichkolwiek przemyśleń że tutaj stoi laleczka (czyżby używanie informacji z poza gry?). Podniosłem się tak szybko jak tylko mogłem, ale spuchnięta noga i uszczerbki na szybkości poruszania się, będące niczym do niewielkich poparzeń, trochę to utrudniało. Zauważyłem że Pan Robaczek został pokryty dziwnymi, czarnymi pieczęciami, znakami czy jak kto woli. Przystąpił on do ataku na lalkę, ja zaś (wedle wspólnie ustalonego planu - nie, nie przypiszesz sobie wspólnej pracy) ruszyłem na Panią która pociągała za sznurki w tej sytuacji, dosłownie jak i w przenośni. Sięgnąłem po 4 shurikeny (których według posta MG jeszcze nie użyłem) którymi cisnąłem w lalkarkę. Shurikeny w locie utworzyły coś na zasadzie rombu, tak by przynajmniej 2 trafiły w cel. Tuż po wyrzuceniu shurikenów, sięgnąłem po Kunaia i kontynuowałem bieg, który bądź co bądź nie był łatwym zadaniem z opuchniętą nogą. Próbuje dotrzeć do Lalkarki i zaatakować z bliska co powinno być jej słabym punktem. Głównie swoją uwagi przywiązuję do rąk i głowy lalkarki. Jak wiadomo, zanim lalka zaatakuje, to marionetkarz pierw rusza ręką by odpowiednio wydać rozkaz lalce, tak więc widok poruszającej się reki zapewne będzie ostrzeżeniem że lalka może zaatakować, a czemu Głowa? Wiadomo, dzięki temu można dostrzec gdzie spogląda osoba, co może planować po wyrazie twarzy czy inne bzdety. Oczywiście za pomocą ust można tez wykonać różne techniki. Podczas biegu jestem przygotowany na uniki czy podmianę z nieszczęsnymi pochodniami, a widok poruszającej się ręki na pewno mi to ułatwi (jeśli atak nadejdzie ze strony lalki) i ostrzeże. Na koniec pragnę też dodać że władczyni marionetek musi mieć uwagę podzieloną na Minoru i swoją lalkę oraz na Mnie. Do tego wszystkiego jeszcze musi wybrać - ona albo lalka. Nie najlepsza sytuacja, ale zapewne siła wyższa faworyzująca lalkarzy i ich istoty "mające uczucia" zapewne jakoś nam utrudni życie.
Cóż, niby ładny i zgrany atak, ale w dalszym ciągu nie wykorzystujecie wszystkiego. Plan odcięcia nici z chakry powiódł się, lecz nie umknęło to uwadze lalkarki. Znów wypuściła chmurę pyłu (tak! we własną lalkę), która niemalże natychmiast zajęła się ogniem, zabijając robaki oraz zmuszając Minoru do wykonania Swojego kawarimi (te robaki tez zginęły). Cóż, Chidori po raz kolejny raz się nie udało, zbytnio ufasz fajności tej techniki. Teraz kolej na atak Seitaro. Owszem, cisnął od 4 shurikeny w niewiastę, z czego niestety tylko 1 trafił (nie przesadzajmy z celnością). Nie trafiłby żaden, ale wykonywanie techniki, znacznie ograniczyło zręczność tej młodej osóbki. Następnie, widząc iż nacierasz na Nią z Kunai (szybkości tej Swojej nie przeceniał) wykonała bardzo popularny shunshin teleportując się w chmurę dymu (nie tego łatwo palnego, tego który pozostał po poprzednim wybuchu). Tam widocznie będzie próbowała odnowić więź, ze Swoim mężczyzną...

Niefortunnie trafił tylko jeden z rzuconych Kunai, co nie było zbyt pocieszne. Nie zwracałem zbytniej uwagi na to co się dzieje u Minoru, jednakże łatwo było się domyślić iż nici z chakry zostały przerwane, co było w miarę pocieszającym faktem, ale to na krótszą metę, co trzeba było zmienić, a teleportacja celu wcale tego nie ułatwiła. Sam do tych walczących w zwarciu nie należę co było nie lada problemem, jednakże trzeba spróbować. Kunaia, którego trzymałem w ręce chwyciłem pewnie, wycelowałem i rzuciłem w głowę pani NPC, po czym najszybciej jak tylko mogłem ruszyłem w jej stronę, dobywając ostatniego shruikena i tym razem celując w ręce - marionetkarz z poranionymi rękoma to marny marionetkarz. Jeśli dystans tego wymagał sięgnąłem kolejnego kunaia i rzuciłem w lalkarkę. Chciałem zyskać czas zarówno dla siebie jak i Minoru by ten mógł zniszczyć marionetkę. Jak? Nie wiem - roztrzaskać o ziemie, zablokować jej połączenia robaczkami, wrzucić w pochodnie, wrzucić do jaskini z wodą w której pływaliśmy, rozłożyć ją silnymi uderzeniami... wiele opcji, ale która najlepsza? Wracając do wątku lalkarki. Rzucam do niej pozostałym sprzętem, tak by jak dobiegnę miał 2 Kunaie w dłoniach. Jak uda mi się dobiec staram się kopnąć zdrową nogą w udo, a kunaie wbić w szyje, a jesli sie nie uda to w ręce. Przygotowany jestem na unik, kontrę podmianę z... ta, pochodniami (jeśli jakiś destruktywny atak to z lalką która jeszcze nie jest połączona z panią NPC by lalkarka zniszczyła własną broń)
1110+250-300=1060
Nasz plan nie szedł zgodnie z planem. Dziewczyna szybko ukryła się w dymie ze swoja lalką a Seitaro marnymi próbami próbował przeszkodzić jej aby znów połączyła się ze swoją lalką a ja musiałem szybko coś wymyślić aby załatwić lalkę lub ją. A więc pierw wykonałem dwa Klony. Jeden klon ruszył szybko z Kunai'em w ręku w stronę przeciwników tak gdy będzie blisko faceta (lalki) wziąć ją za rękę i zrobić szeroki zamach i wrzucić do wody lub roztrzaskać od ścianę. Jeżeli to się nie uda i dziewczyna zdąży połączyć się lalką i zniszczyć klona, wtedy robaki próbują zaatakować ich i odciąć nici czakry. Teraz drugi klon, jeżeli pierwszemu uda się wyrzucić lalkę, a lalka nie rozwali się to drugi klon robi tak aby Facet (lalka) została zniszczona. Czyli bierze ją i mocno rzuca o ziemię. Jeżeli zaś nie udało się i pierwszy klon został zniszczony to klon drugi od razu po zniszczeniu jego rusza na nich próbują to samo co klon pierwszy. Robaki po klonie pierwszym powinny zasłonić widok przeciwnikom i klon drugi powinien mieć przewagę i znaleźć się tam. Ale zanim klon ominie robaki po pierwszym klonie w drodze wykonuję on Gakure No Jutsu i znika. I omija lalkę atakując przeciwniczkę. Ja natomiast gdy przeciwnicy są zajęci moimi klona i omijaniem Kunai i Shurikenów Seitaro ja robię Gakure No Jutsu jak klon drugi i znikam szybkim ale cichym krokiem zbliżając się do dziewczyny od tyłu. Gdy mi się uda znaleźć za dziewczyną szybko wykonuję Chuusuusei Biribiri i odskakuję na dość daleką odległość rzucając przy tym moje 5 Shurikenów zobaczyć czy technika mi się udał. Jeżeli zaś nic na początku nie wyjdzie i dziewczyna zajmie się mną, to pierw próbuję robić uniki w formie odskoków. Ale gdy już mam czymś oberwać ostrym wykonuję Kawarimi.
Na początek, zła nowina- Lalka połączyła się ze Swoją Panią, ale to Tylko i wyłącznie z Waszej winy. Nie mieliście konkretnego pomysłu na atak (nie wmawiać Mi, że chaotyczne miotanie ślepego i niecelnego Seitaro, nim było). Wszystkie nadlatujące pociski, zostały odbite/wbiły się w lalkę ulegając zniszczeniu (powykrzywiane itd.). Kiedy Sam podbiegłeś, naiwnie szukając walki w zwarciu otrzymałeś cios jedną z wydłużanych kończyn. Zabolało i odleciałeś, a Ty widocznie po raz kolejny nie wyciągnąłeś wniosków. Nieco większą wyobraźnią popisał się Minoru, który wpierw wykonał dwa szarżujące klony (lecz te zostały niemalże natychmiastowo "zdmuchnięte" przez ognisty podmuch wydobywający się z lalki). Biedne robaczki, ale na szczęście dały Minoru na tyle czasu, aby używając Swej techniki, zniknął a następnie sprytnie podkradł się do przeciwniczki, ogłuszając Ją. Dobicie, było już zbędne, ale o tym nie pomyślałeś, więc Misja kończy się tutaj. Nie będzie ckliwego dialogu czy legendy wyjaśniającej znaczenie tego miejsca. Trudno.

Misja Rangi B, Ukończona Pomyślnie.

Nagrody- 300 y Na główkę, 35 Pch chakry, 4 Pkt Statystyk

Oboje, powinniście spędzić chociażby tydzień na rekreacji i odnowieniu chakry.

To tyle, na następny trening, przygodę zapraszam po upłynięciu limitu 2 tygodni.

Spojrzałem się na lalkę jak fajnie opada i na Seitaro który też dość daleko odleciał. Podszedłem do niego podając mu rękę aby pomóc mu wstać. Dezaktywowałem pieczęć i zwróciłem się do Seitaro
- Hmm wiem że na pewno potrafisz więcej bo teraz się nie wykazałeś za bardzo. Ale po namyśle dołączysz do Hebi, walnij se tatuażyk i masz wolne ja muszę coś załatwić. - wziąłem znów głeboki oddech i wskoczyłem do wody przepływając szybko tunel i wyskoczyłem na normalną glebę i powietrze. Wtedy szybkim ruchem zniknąłem gdzieś w polu. <nmm>
Ostatecznie lalka i jej władczyni padła - zupełnie jak ja. Minoru pomógł mi wstać co było zaskoczeniem. Wysłuchałem tego co ma mi do powiedzenia, po czym śledziłem go wzrokiem, aż do wyjścia z groty. Zostałem sam. Spojrzałem na prymitywne obrazki i powoli ruszyłem do tunelu z wodą. Wziąłem głęboki wdech i zanurzyłem się. Przepłynąłem przez tunel i wypłynąłem na powierzchnię gdzie czekał na mnie mój płaszczyk. Wycisnąłem go porządnie, wziąłem pod rękę i powolnym krokiem udałem się... hmm... sam jeszcze nie wiem gdzie.
<NMM>
Masubi doszedł do wybrzeża na sławnych łąkach Kawaii. " Ehh... Czy ja wiem.. takie piękne nie są, ale cóż odpocząć można i tu " pomyślał, opadając całym ciałem na bujną trawę. Kiedy tylko się położył z trawy zaczęły piszczeć różne żyjątka, które rozzłoszczone były zepsuciem ich kryjówek. Masubi przymknął oczy i położył ręcę pod głowę. Słońce muskało jego twarz jak gorący piasek, spadający mu na poliki. Czekał aż coś się wydarzy, bo jak na razie było nudno, a co za ubaw z siedzenia na trawie, lepiej denerwować innych pesymizmem nie ?" Nuda ... Nuda ... Nuda ... " powtarzał w głowie. Nawet ktoś taki jak on nie lubi się nudzić, a wystarczająco "zajmująca" była podróż z konohy.
Kiedy chłopak tak leżał mógł poczuć cień na swojej twarzy który się pojawiał co chwilę. Gdyby otworzył oczy to właśnie by zauważył przelatującego pięknego czerwonego feniksa. To byłam ja. Szukałam kogoś kto by mi pomógł. Niezależnie od tego czy Go znam czy nie. Musi mi ktoś pomóc. Latając tak znalazłam leżącego na ziemi pewnego chłopaka. Gdybym mogła się uśmiechać to bym to zrobiła. Uśmiech na twarzy wyrażał dwie sprawy. Pierwsza była ta , że jest nadzieja , że ktoś mi pomoże , a druga ,miałam dość lotu i musiałam wypocząć.
Obniżyłam lot i po chwili z pełną gracją , choć było to trudne w moim obecnym stanie , wylądowałam przed chłopakiem przy Jego twarzy. Patrzyłam na Niego przez chwilę bez słowa po czym dziobem chwyciłam za rękaw ubrania i zaczęłam ciągnąć. Chciałam aby za mną poszedł.
Masubi powoli zasypiał, ale jego twarz kąpiąca się w blasku słońca, nagle została zasłonięta cieniem. " Znów jakiś natręt ? Chociaż natręci to dobra okazja, żeby kogoś powkurzać pesymizmem " pomyślał i otworzył oczy. Na trawie przednim stał piękny czerwony ptak, który ciągnął go za rękaw. Masubi nie wiedział co zrobić, ale ptak nie wyglądał na zwykłego, nie mógł go ot tak po prostu pogonić ręką, zalatywało od niego ... magią. Masubi wstał i szedł w stronę, w którą ciągnął go tajemniczy ptak. " O ironio ...." westchnął w głowie, jednak nie chował lekkiego zaciekawienia całą sprawą. W końcu nieczęsto się zdarza, że ktoś widzi wielkiego czerwonego ptaka, który nie boi się człowieka, tylko traktuje go jak ... zabawkę ... Masubi poddał się woli ptaka, idąc za nim, czekał tylko na to co z tego wszystkiego wyniknie.

NMM ( ja i Minako/fenix )
Nie minęło sporo czasu jak wędrówka Reibiego doprowadziła go łąk konwalii. Zaciekawiony noweg i tajemniczego miejsce chłopak bacznie obserwował każdy jego centymetr. Położył się na parę chwil by złapać oddech. Faktycznie po parunastu godzinach ruszył dalej w swą podróż.-Jestem już niedaleko- Mamrotał sam do siebie oddalając się i znikając za horyzontem...

NMM
Źle skręcił, to na pewno nie była pustynia, chodź w tym ów miejscu można było znaleźć piasek. Znalazł się mianowicie, gdzieś na totalnym odludziu pomiędzy krajem traw a krajem deszczu. Piękna, piaszczysta plaża, nad spokojnym lazurowym jeziorze. Podszedł blisko do tafli wody, przejrzał się w niej. Było tak spokojnie, tak cicho. W wodzie pływały małe kolorowe rybki. Zuko usiadł na piaszczystym podłożu, skrzyżował nogi w siadzie turecki, podparł się rękoma od strony pleców i oparł się nich. Patrzał w niebo, gdzie wolno toczyły się obłoczki. Wiatr targał jego włosy, porywając tym samym setki myśli, niczym liście, niosąc je daleko. Teraz odpoczywał, zażywając kąpieli słonecznej. Opalał się? Tak, kochał słońce, kochał jego ciepły dotyk na swojej skórze, delikatna bryza i cichy szmer wody. To wszystko było takie magiczne...
Ciepło bijące od słońca sprawiało iż chłopak czuł się błogo, ale również było mu strasznie gorąco z powodu czarnego płaszczu, który miał właśnie na siebie założony. Z tego powodu zdjął go aby się nie ogrzewać niepotrzebnie. Podczas pochodu złożył płaszcz w kostkę po czym trzymając go w ręku ruszył dalej przed siebie. Nagle jego wzrok przykuła osoba siedząca na piasku, jakby właśnie się opalała. Podszedł powoli i cicho w taki sposób, aby mnie nie usłyszał. Po chwili stojąc tuż przy nim mówię:
- Witaj nieznajomy - gdy się odwróci zauważy tylko moją posturę ciała jak i białe włosy, ponieważ moja twarz jest zasłonięta maską.
Błogi spokój Zuko nie trwał długo, szybko ktoś mu przerwał jego słoneczne wygrzewanie. Zuko odwrócił się i spostrzegł, mężczyznę w masce, z białymi jak śnieg włosami oraz podejrzanym strojem w kolorach nocy. Szybko odepchnął się na łokciach i zerwał na równe nogi. Wyjął kunai i odskoczył na kilka metrów do tyłu. -Anbu! Czego ode mnie chcesz?!- Wykrzyknął wrogim tonem głosu. Nie na co dzień ktoś się do niego zakradał w taki sposób, w dodatki, mężczyzna posiadał maskę a ta kojarzyła mu się tylko z jedną organizacją. ANBU. Z którymi nie był zapian brat, no bo, nawet miał z nimi złe wspomnienia i wrogie stosunki.
- Wyluzuj mały! Nie tym tonem, tym bardziej, że nie jestem z Anbu! - jego ton głosu wskazywał na to, że mówi prawdę.
Po tych słowach odchylił kaptur by ukazać mu swoją maskę, którą po chwili znowu zdjął z tego względu aby owy osobnik zaufał mu. Wiedział, że jeśli będzie stał w masce nic takiego może nie mieć miejsca.
Zarozumiały impertynent! Tak określił go sobie w myślach, młody Uchiha. Niby za kogo on się uważał? Przecież nie był wiele starszy od samego Uchihy. Zmierzył go czujnym wzrokiem od stup do głowy. Schował swój kunai, skoro facet nie był z ANBU to już był dal niego plus. -Więc kim jesteś i dlaczego się tak niespodziewanie do mnie podkradasz? Czyżbyś szukał kłopotów?- Zaoponował dość poważnym tonem głosu, nie był smarkaczem, ni dzieciuchem, właśnie to chciał zademonstrować ów przybyszowi. Są dzieci o wiele młodsze od Zuko, a posiadają potężniejszą moc. Jednak, młody Uchiha znał swoją wartość i wiedział jakie on sam posiada możliwości.
- Potrzebuję czyjejś pomocy. Widzisz udało mi się obezwładnić jak i również ogłuszyć pewną osobę, która posiada pewne informacje co do ataku na jakiś z klanów z Konohy i muszę go przenieść do tutejszej wioski w celu wystawienia go dla Hokage. - swoje słowa skierował do niego wypowiadając je powoli i dokładnie tak aby owy człowiek mógł to usłyszeć. Po chwili dodałem:
- Jednak musimy się spieszyć gdyż nie wiem kiedy owy nieznajomy się ocknie. -
Słuchał słów uważnie, analizując każdy po kolei, w kusie nie było przecież HoKage, tylko władca feudalne, każdy to wie. Zuko aktywował swój sharingan. Czerwone tęczówki z trzema tomoses w każdej z nich, które zawirowały złowrogo. Wzrok młodego Uchihy zdawał się być teraz inny, zdawał się również widzieć inaczej niż wszyscy śmiertelni. Jego oczy wdzierały się w umysł Yoshimitsu, łamiąc opór kruchej psychiki. -Nie interesują mnie sprawy i polityka KonohaGakure. W co Ty ze mną pogrywasz?- Zuko z niechęcią wspominał wioskę ukrytego liścia, pałał do niej wstrętem, odrazą i obrzydzeniem, praca na rzecz kraju ognia, jego mieszkańców a już na pewno dla HoKage, nie odpowiadała mu ani trochę.
- Człowieku, podzielę się z Tobą zdobytą nagrodą, a nawet trochę dopłacę, tylko pomóż mi bo sam nie dam rady z tego względu iż mam problemy z zdrowiem. Może tego nie widać, ale mam kłopoty z lewą nogą po walce z owym osobnikiem. Im szybciej to załatwimy tym będzie lepiej, i dam Ci po prostu spokój. - swoje słowa wypowiedział spokojnie i z należytą powagą dla tego wydarzenia. Miał wielką nadzieję, że owy człowiek zechce z nim pójść , ponieważ potrzebna była mu jego pomoc.
Zdezaktywował sharingan, z powodu zbliżającej się lekkiej migreny, wiedział że to nie może się tak potoczyć to też zmienił ton głosu i nastawienie, niczym aktor zmienia teatralną rolę. -Rozumiem, niech już Ci będzie, to gdzie jest ten koleś?- Zapytał z niezwykłym zaangażowaniem, mógł Yoshimitsu zaoferować swą pomoc medyczną no ale skoro mowa była o nagrodzie, cóż, takiej okazji nie mógł przegapić, tym bardziej że jego obecny budżet wynosił okrągłe zero.
Słowa owego chłopaka bardzo go ucieszyły. Patrząc na niego nałożył maskę na twarz i skierował do niego oto te słowa:
- Chodź za mną, im szybciej tym lepiej -
Po tych słowach skierował się w drogę powrotną z której przyszedł, po chwili nałożył na siebie płaszcz i machnął ręką w stronę nieznajomego aby za nim podążył.
<NMM>
Wielkie problemy z nogą? Jakoś nie sprawiał wrażenia nie umiejącego chodzić. Co więcej, skradanie się oraz bieganie nie sprawiało mu znacznych trudności. Co więc było grane? Zuko zaczął myśleć nad zawiłością tej niesamowitej intrygi. Cóż mu jednak pozostało, ruszył za nim w bieg. [nie ma mnie]
Przebieglem szybko przez te laki nim sie obejrzalem bylem juz w Kusa ale co mi tam biegne dalej nikt nie mogl mnie zatrzymac przebieglem niczmym burza pisaku bieglem caly czas przed siebie wiatr powiewal mi prosto w twarz i te cisnienie powietrza takie ciezkie oraz przykre biegne dalej. NMMT.
Ayumi Miyamoto nie znalazła nic pożytecznego do robienia w wiosce. Przyszła nad jezioro, idąc przez piaskowe wybrzeże. Cisza i spokój... Pomyślała sobie i spojrzała w niebo. Czyste jak zwykle. Słońce mocno grzało. Nie było tutaj zalesionych terenów. Położyła się na piasku, patrząc na czyste niebo.
Nagle z jeziora wyleciało kilka bąbelków, Tak owe bąbelki zaczęły wirować dookoła ciebie a następnie z ziemi wynurzyły się dwie dłonie które złapały cie za nogi i zaczęły wciągać cię pod ziemię. Nagle gdy już wciągało się aż do pasa pod ziemię wtem z bąbelków uformowały się trzy klony jakiejś nieznanej postaci które wodnymi technikami zmiękczyły teren poczym cię wyciągnęły i rzuciły trochę dalej.
Cóż teraz uczynisz po tak owych naskakujących wydarzeniach??
Ayumi wpadła w szał. Jak można atakować bezbronną kobietę? Pomyślała sobie i wstała. Zrobiła nieprzyjemną minę. Była nieco poddenerwowana. Nie patrzała już na swój pobrudzony strój. Prawą ręką szybko wyjęła kunai, a drugą ręką sięgnęła po trzy shurikeny. To tylko klony... Pomyślała i uważnie przyjrzała się postaciom. Szybko podbiegła bliżej i szybkim ruchem ręki rzuciła trzy shurikeny każdego w innego klona, po czym odskoczyła do tyłu i jeszcze odeszła kilka kroków. Podniosła rękę z kunaiem wyżej, przechyliła się do przodu. Uważnie przyglądała się przeciwnikom. Narzekała na brak czegokolwiek do roboty, a gdy już zaczęło się coś dziać to chciała, aby jak najszybciej się skończyło. Ayumi chyba sama nie wie czego chce.
No cóż trochę dziwnie gdyż z łatwością pokonałaś 3 klony jednakże nie wiedzieć dlaczego zupełnie były nie przygotowane na tak owe zdarzenie. Po chwili jednak z wody wynurzył się człowiek a przynajmniej tak ci się zdawało. Wtem prawie natychmiastowo później z ziemi wyszedł jakiś golemowy stwór.
Zapadła niezręczna cisza po czym człekokształtny stojący na wodzie powiedział - jeśli chcesz przeżyć to nie atakuj swoich sojuszników! - po czym wyjął fajkę i stworzył około 1000 bąbelków Zaś golem z ziemi czekał jak gdyby nigdy nic
Cóż teraz uczynisz czyżbyś miała plany znowu zaatakować sojusznika??

//ogólny twój status -3shurikeny//
Ayumi pokryła się rumieńcem. Było jej wstyd, że nie rozgryzła sytuacji. Proszę mi wybaczyć. Powiedziała do nieznajomych i ukłoniła się nisko. Ukazał się niewinny wyraz twarzy. Nie miała jednak zamiaru chować kunaia. Wydawało się to dość podejrzane. Podeszła do przodu wolnym krokiem i podniosła swoje shurikeny, uważnie patrząc na stwora i faceta.
Tak oto zostałaś kameleonem gdyż jedno oko patrzało w lewo zaś drugie w prawo
W chwili kiedy podniosłaś shurikeny dwaj nieznajomi zaczęli walczyć, po chwili gdy ziemny potwór zdarł maskującą szatę z człekokształtnej postaci okazało się że ma on gadzie oczy oraz gdzie nigdzie trochę łusek.
I tak oto Wodne Bąbelki walczyły z skałami. Jednakże walki nie było widać końca aż tu nagle twój sprzymierzeniec został odrzucony i już się nie podniósł. Lecz jeszcze żyw chciał walczyć dalej
Ayumi zaczęła się już gubić w tej sytuacji. Najpierw zachowują się jak sprzymierzeńcy, a teraz zaczęli walczyć. Dziewczyna zastanawiała się komu pomóc. Coś jej tu nie grało. Spojrzała na gadokształtnego człeka, a później zwróciła twarz ku golemowi. Ręka z kunai'em uniosła się wyżej. Po chwili Ayumi schowała go do kieszeni i zaczęła wiązać pieczęcie. Wąż, Tygrys, Małpa, Świnia, Koń, Tygrys. Katon: Goukakyuu no Jutsu! Wykrzyknęła i dmuchnęła w ów golema podmuchem ognia. Nie skumulowała w nim jednak wiele chakry. Zamierzała nieco sprawdzić swojego przeciwnika. Po ataku zrobiła kilka kroków w tył, wyjęła z powrotem kunai i podniosła obie ręce.

Techniki:

Goukakyuu no Jutsu
Ranga techniki: C.
Prosta, lecz najsławniejsza chyba z technik Katon. Jedna z pierwszych, której uczą się młodzi członkowie klanu Uchiha. Polega na skoncentrowaniu chakry żywiołu Katon w płucach, a następnie wypluciu jej. Ogień, który wydostaje się z naszych ust, przybiera postać sporej kuli. Kulę można wykorzystać na dwa sposoby : zaatakować nią blisko stojącego przeciwnika i natychmiast zgasić, nie pozwalając na to, by poszła dalej, lub wysłać ją w kierunku dalej położonego wroga. Kula nie jest zbytnio szybka, ale za to duża i w przypadku trafienia wroga zyskuje on pokaźne poparzenia, które mogą poprzeszkadzać w dalszej walce. Ważną ciekawostką jest fakt, iż technika jest naprawdę wszechstronna, a jej siła rośnie wraz z użytkownikiem (a dokładniej z ilością tchniętej w nań chakry).
Koszt chakry: od 250 do 650 PCh
Szybkość : od 35 do 65

Chakra:

1500 - 250 (słaby podmuch ognia) = 1250 PCh
Gdy tak owy ognisty podmuch zmierzał ku kolizji z golemem ten machnął ręką która uderzyła w twój ogień i nagle technika okazała się bezużyteczna.
Golem chwile postał po czym powiedział złowieszczym głosem - ogniem w ziemię? no coś ci chyba nie wyszło, coś cienko dedukujesz walki i zachodzące wydarzenia. - po czym zaczął szarżować w twoim kierunku w taki sposób ze jak szybko nie zareagujesz i nie zaskoczysz go jakoś w tej chwili to możliwe że nie będzie już takiej okazji,; a no i jeśli w ciebie uderzy to dość mocno się zaboli wiec cóż teraz uczynisz??
Ayumi szybko związała pieczęcie do Kawarimi no Jutsu. Sama wyskoczyła wysoko do góry i związała kolejne pieczęci. Hitei Mushou! Powiedzła i wypuściła ze swoich ust mnóstwo igieł, celując w przeciwnika. Sięgnęła lewą i prawą ręką po kunai po czym starała się wylądować na piasku.

Techniki:

Kawarimi no jutsu
Ranga: E
Jedno z podstawowych Jutsu. Pozwala na podmianę z pobliskim przedmiotem celem uniknięcia ataku. Mimo iż w Anime zazwyczaj jest to pniak można się także podmienić z inną osobą (jeśli tego chce), przedmiotem, klonem (jego wola jest bez znaczenia) lub zwierzęciem (Jak podmiana Kakashiego z klonem Naruto podczas jego testu)
koszt 100

Hitei Mushou
Ranga : C
Technika polegająca najpierw na złożeniu odpowiedniej pieczęci, a potem wypuszczeniu malutkich igieł ze swoich ust. Te ostrza zmieniają siew czasie lotu w gwoździe , następnie unoszą się w powietrzu. W tym momencie użytkownik może je dowolnie kontrolować, może napuścić atak tymi przedmiocikami na swojego przeciwnika i powodować, że będą one go goniły, dopóki nie trafią celu.
Koszt : 150 PCH


Chakra:

1250 - 100 (kawarimi) - 150 (Hitei Mushou) = 1000 PCh
Tak wiec udało ci się uniknąć kolizji skalnym olbrzymem (golemem), po czym używając dość dziwnej techniki o przygważdżającym efekcie udało ci się go trochę unieruchomić dzięki czemu już w tej turze cię nie zaatakował w tym samym czasie bankowy gad wstał z trudem i próbował jeszcze trochę odsapnąć przed dalszą walką.
Tak wiec podsumowując w tej turze nic ci nie grozi ale nic wielkiego też nie dokonałaś
Teraz był konieczny skuteczny atak. Dziewczyna wiedziała, że atak ogniem nie przyniesie efektu, ale to jedyne co mogła teraz zrobić. Zrobiła dwa kroki do przodu i zaczęła wiązać pieczęcie. Była bardzo skupiona i kumulowała ogromne ilości chakry w płucach. Katon: Goukakyuu no Jutsu! Krzyknęła i wypuściła przez usta ogromny podmuch ognia, kierując go w stronę przeciwnika. Wiedziała, że bezskuteczne atakowanie nie przyniesie jej zwycięstwa, a miała coraz mniej chakry.

Techniki:

Goukakyuu no Jutsu
Ranga techniki: C.
Prosta, lecz najsławniejsza chyba z technik Katon. Jedna z pierwszych, której uczą się młodzi członkowie klanu Uchiha. Polega na skoncentrowaniu chakry żywiołu Katon w płucach, a następnie wypluciu jej. Ogień, który wydostaje się z naszych ust, przybiera postać sporej kuli. Kulę można wykorzystać na dwa sposoby : zaatakować nią blisko stojącego przeciwnika i natychmiast zgasić, nie pozwalając na to, by poszła dalej, lub wysłać ją w kierunku dalej położonego wroga. Kula nie jest zbytnio szybka, ale za to duża i w przypadku trafienia wroga zyskuje on pokaźne poparzenia, które mogą poprzeszkadzać w dalszej walce. Ważną ciekawostką jest fakt, iż technika jest naprawdę wszechstronna, a jej siła rośnie wraz z użytkownikiem (a dokładniej z ilością tchniętej w nań chakry).
Koszt chakry: od 250 do 650 PCh
Szybkość : od 35 do 65

Chakra:

1000 - 500 (silny podmuch ognia) = 500 PCh
No cóż niestety coś ci nie wyszło gdyż ziemniak (ninja ziemi) jedynie sie "przyrumienił na wolnym ogniu" przez co jedynie ma lekkie oparzenia i sie przewrócił. Niestety szybko sie pozbierał i znów zaczął w ciebie szarżować oraz pluć strumieniami błota.
Na szczęście nie byłaś sama a jak wiadomo banki są również woda przez co twój towarzysz, którego starałaś wcześniej sie pozbyć osłonił cię przed strumieniami błota; aczkolwiek nie zdołał cie ochronić przed szarżą, przez co przeciwnik w ciebie uderzył z całym potencjałem swej siły wyrzucając cie tym samym na odległość 15metrów w wodę oraz łamiąc ci nogę.

//- 10 do szybkości przemieszczania się //
Zrobiło się bardzo źle. Ayumi już nie wiedziała co począć. A do tego jeszcze jej noga. Chyba zapowiadał się koniec. Nie sądziła, że tak szybko zakończy swój żywot. Dziewczyna wstała i starała się jakoś wyjść z wody. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. Medyczny shinnobi poradzi sobie nawet w takiej sytuacji. Powiedziała nieco donośnym głosem i uniosła głowę. Bardzo się skoncentrowała. Zaczęła skupiać chakrę w ów złamanej nodze. Aby efekt był lepszy to rosprostowała nogę, zamknęła oczy i związała pieczęć. Jika Jikusei. Powiedziała bardzo cicho, otwierając oczy. Technika miała za zadanie "posklejać kości". Uśmiechnęła się lekko tak, jakby miała radość z tak ciężkiej walki. Dokazywała jej utrata dużej chakry, ale starała się nie ukazywać tego przeciwnikowi. Wzięła do ręki kunai i uniosła ją. Stała w miejscu, aby noga została uleczona.

Techniki:

Jika Jukusei
Ranga: C
Przy pomocy chakry w strasznie szybkim tempie jesteśmy w stanie wyleczyć nawet najpoważniejsze rany ( tylko swoje). Poprzez skupienie chakry w konkretnym miejscu, nasze komórki zaczynają błyskawicznie się goić, poprzez zastępowanie starymi komórkami nowe. Jednak najsilniejsze obrażenia jesteśmy tylko w pewnym stopniu wyleczyć.
Koszt: 200

Chakra:

500 - 200 (Jika Jikusei) = 300 PCh
No i o to chodzi, jednakże kiedy wstałaś z wody i zaczęłaś leczyć swą nogę starając sie nie okazywać że to już powoli koniec twojej chakry. Przeciwnik nagle doznał szoku spowodowany wstrząs organizmu za pomocą elektryczności. O tak nie było to nic innego jak bezpośrednie uderzenie chidori w kręgosłup. Po krótkim czasie skalny "golem" upadł tym samym wyzionął ducha.
Za "golemem" stał człowiek na pierwszy rzut oka czystej krwi, jednakże jego oczy były wypełnione żywymi iskrami a jego włosy stały dęba niczym płomień spowity małymi wyładowaniami elektrycznymi.
No i cóż ciekawe jak sie teraz zachowasz w obliczu kogoś takiego...
Co to za jeden? Pomyślała Ayumi i spojrzała na pokonanego przeciwnika po czym przerzuciła wzrok na ów dziwnego człowieka. Ten dzień wydawał się jej bardzo dziwny. Jednakże nie traciła pewności siebie. Odetchnęła po walce. Miała głęboką nadzieję, że następna osoba ją zaatakuje, bo to mogłoby się źle skończyć. Czujności nigdy za wiele. Kunai wciąż był w gotowości, w prawej ręce. Kim jesteś ? Zapytała dziwnego człowieka. Nie dawało jej spokoju pytanie: Skąd się biorą tacy jak on ?
Nieznajomy spojrzał na ciebie po czym się uśmiechnął i powiedział - Zwą mnie Ester i jestem Ninją z Ame a przybyłem tu jako wsparcie dla mojego przyjaciela z Kiri który ci pomagał jak widzę - po czym zamilknął.
I wtem drugi (gad od baniek) odpowiedział - no cóż bywa ze jeden drugiemu musi pomagać -po czym wszyscy zamilkli oczekując na twoją odpowiedź.
Dziewczyna poczuła ulgę. Odetchnęła głęboko i spojrzała na sprzymierzeńców. Podeszła bliżej, schowała kunai i wyciągnęła rękę. Jestem Ayumi Miyamoto z wioski ukrytej trawy. Miło mi cię poznać. Powiedziała do shinnobi z Ame. Zastanawiała się, czy mogłaby się jakość odwdzięczyć za pomoc. Chociaż w tym stanie nie wiele może zrobić. Mogę się jakoś odwdzięczyć za pomoc ? Zapytała obu shinnobi po czym usiadła na piasku, żeby odpocząć.
Obydwoje sie popatrzyli na siebie po czym ten od piorunów rzucił ci jakieś pudełko z pigułkami a następnie powiedział - możesz nam pomóc w eskorcie dyplomaty z Kusy do Ame gdyż z pewnością się nam przydasz skoro jesteś medykiem tak wiec za jakiś dzień wyruszamy po dyplomatę wiec lepiej sie przygotuj - poczym zaczęli rozbijać namioty i rozpalać ogień i wtem słońce zaszło jaskrawym końcem.
Bardzo chętnie. Odpowiedziała Ayumi i podniosła ów pigułki. Uważnie im się przyjrzała. Chyba mogę im zaufać. Pomyślała i wyciągnęła jedną po czym połknęła ją. Czekała na efekt. Spojrzała na jezioro. Będzie musiała dzisiaj spać pod gołym niebem, ale chyba lepsze to niż śmierć z ręki zmutowanego genetycznie człowieka. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać nad sobą. Nie dała rady pokonać przeciwnika, a w następnym zadaniu na niewiele się przyda, bo nie jest bardzo dobrze wyszkolona w technikach medycznych. Jednak ma nadzieję, że na coś się przyda.
Ranem gdy cię obudził świergot dzikich ptaków ujrzałaś swych dwóch towarzyszy którzy ci machają i zabierają się za spożycie śniadania. Czyżby to machanie było czymś w rodzaju zaproszeniem na śniadanie? no cóż któż to wie.
W każdym bądź razie cóż teraz uczynisz? tylko pamiętaj ze jest to chwila przed wyroszeniem po dyplomatę.

A no i wracając do pigułki to przyśpieszyła regeneracje twojej chakry przez co przez noc odnowiła ci się cała chakra.
Nieśmiała dziewczyna podeszła do dwóch sprzymierzeńców. Dzień dobry. Powiedziała i usiadła tuż obok po turecku. Nie ruszała ich jedzenia, ponieważ nie była czy jest zaproszona. Na pewno musi być samkowite... Pomyślała dziewczyna, uważnie przyglądając się jedzeniu. Dawno nie jadła żadnych pyszności, a po takiej walce przydało by się jej coś do jedzenia, ale grzeczność nie pozwoliła jej się tak po prostu rzucić na jedzenie, a nie miała odwagi, żeby poprosić o kawałek. Nie ciekawi mogło by to zabrzmieć z jej strony.
Mężczyźni po krótkiej chwili spożywania posiłku byli zaskoczeni iż dziewczyna nic nie je tak wiec pseudo gadzina powiedziała - chcesz trochę - podając jej miseczkę ryżu, po czym ten drugi dopowiedział - no śmiało, częstuj się. Na czas zadania co nasze to i twoje - po czym zabrali się do dalszego spożywania posiłku gdyż zaraz będą wyruszać w drogę by wykonać swe zadanie (i to razem z tobą).
Ayumi uśmiechnęła się szeroko. To było to czego potrzebowała. Dziękuję bardzo! Powiedziała i zaczęła się brać do jedzenia. Spożywała ryż bardzo szybko (jak zwykle), ale niezwykle mało jadła i po jednej misce przestała jeść. Jest niejadkiem. Spojrzała do pudełka z pigułkami, aby sprawdzić ile ich ma. Zapewne będą jej potrzebne, gdyż ta misja nie będzie łatwa. Tak mówiła jej intuicja, kobieca. Wstała, żeby trochę się rozruszać, czekając na toważyszów. Ciekawe jak wygląda Ame-gakure. Może uda mi się tam dłużej zabawić. Pomyślała sobie, robiąc lekkie skłony w przód po czym rozprostowała ręce i usiadła na ziemi. Nie mogła się doczekać wyprawy.
No cóż po spędzeniu miłego czasu przy śniadaniu dwaj mężczyźni zaczęli zwijać swoje rzeczy by wyruszyć w drogę ku pierwszemu punktowi spotkań misji. Tak więc po krótkim czasie Wyruszyli w kierunku Bramy Kusy.
W pojemniczku było jeszcze z dobre 7 pigułek jednakże dwie się różniły od innych gdyż były czerwone a pozostałe żółte. (wcześniej połknęłaś też żółąa).
No ale cóż, co teraz uczynisz? Podążysz za nimi czy odejdziesz własna ścieżką?

//jeśli podążysz za nimi kieruj się tam Brama Kusy//
Shikamaru biegł ile sił w nogach, by zrobić to co powinien, sumienie mu podpowiadało że miał się udać do Oto -Gakure chłopak nie opamiętany oraz leniwy biegł przed siebie, biegł ile sił w nogach po piaskowym wybrzeżu by zdążyć, jeszcze nigdy nie był w tej wiosce.NMMT