grueneberg

To jest mój pokój. Znajduje siê tu ma³a bie¿nia, rowerek rega³ z ksi±¿kami i ³ó¿ko... dwuosobowe bo na poduszce ¶pi Shiwansen... ale zaczyna siê na niej przestawaæ mie¶ciæ

Dodane po 2 minutach:

Mój klon karmi Shiwansena butelk± z mlekiem. Daje mu te¿ wyj±tkowo delikatne i kruche ptasie miêso. Ry¶ zjada wszystko ze smakiem i idzie spaæ na poduszkê.
Tymczasem mój klon zaczyna wyra¿aæ siê twórczo maluj±c ca³y mój dom we wzory powietrznych i wodnych jutsu... W moim pokoju znajduj± siê jutsu do których trzeba u¿yæ wachlarza, gdy¿ s± najbardziej widowiskowe.


Co¶ wielkiego, czarno-br±zowego le¿y na ³ó¿ku. Shiwansen wstaje i trzepie swoimi d³ugimi uszami z czarnymi frêdzlami.
Wiedzia³em, ¿e szybko o mnie zapomni... trzeba mu siê przypomnieæ
Ry¶ bardzo wyrós³. Ma niespotykan± d³ugo¶æ prawie 1,5m nie licz±c ogona... Ale teraz jest z³y i jego pan mo¿e ju¿ zacz±æ siê baæ.
Ry¶ wyskoczy³ przez okno i popêdzi³ do siedziby MizuKage.
NMR
Delikatnie pchaj±c drzwi, nie¶mia³o, jakby z namaszczeniem, wesz³a do zaciemnionego pokoju. Snopy ¶wiat³a, wpadaj±ce przez drzwi, rozegra³y na ¶cianach pomieszczenia s³odkiego i ¶licznego oberka, pokazuj±c dziewczynie mityczne i cudowne, delikatne, szare i b³êkitne, lazurowe wzory... Jakie¶ wiry, znaki, magicznie wrêcz wyrysowane na powierzchni bia³ej ¶ciany... Wesz³a w g³±b pokoju z dziwnym przeczuciem, ¿e Bóg Lodu dawno, naprawdê dawno tutaj nie by³... Tknê³a powierzchni jednej z pó³ek, w g³êbi pokrytej wrêcz szczelnie starymi ksiêgami o grawerowanych powierzchniach. Cicho wzdychaj±c, podnios³a w kierunku twarzy palce z zebranym kurzem, po czym, ostro¿nie na niego chuchaj±c, przygl±da³a siê, jak b³yszcz±ce, mieni±ce siê w promieniach s³onecznych drobinki lewitowa³y nad ziemi±, przez chwilê opieraj±c siê prawu grawitacji, a nastêpnie powoli opadaj±c na pod³ogê... Krok do przodu, po³±czony z dziwnym skrzypniêciem... Ach, to Hyuton! Stoi w mê¿nych, starych drzwiach. Spojrza³a na niego z zaciekawieniem, lecz tak¿e z lekkim, dalszym rozkojarzeniem, wywo³anym z pewno¶ci± przej¶ciem z jasno¶ci w ten pó³mrok... Mo¿e i mrok, ale przyjemny. Krok w stronê pana Shiro. D³oñ, wyci±gniêta w jego kierunku, z czu³o¶ci± musnê³a twarz mê¿czyzny, jej mê¿czyzny...pieszcz±c j± i pielêgnuj±c, z mi³o¶ci i czystego ukochania...
Ch³opak wszed³ do swojego dawnego pokoju z krzywym u¶miechem. Mog³o siê to mo¿e podobaæ, ale dla niego by³ to jeden wielki bajzel - pamiêta³ jak wygl±da³o to wszystko dawniej. Przegoni³ z ³ózka jakich¶ lokatorów.
-Rozgo¶æ siê- rzuc³ do Tanuki, a samemu otworzy³ okno i wzi±³ siê do jako-takiego doprowadzenia pomieszczenia do porz±dku. Jasne czê¶æ rzeczy bêdzie trzeba wyrzuciæ, ale od biedy da³oby siê tu ¿yæ, gdyby kto¶ mia³ tu mieszkaæ. Bo samemu to tak dziwnie w ogromnej rezydencji...


Cofnê³a siê, jako¶ nie mog±c w tym domu, w domu Hyutona znale¼æ dla siebie miejsca. jakby ca³ym cia³em nienawidz±c Kiri i têskni±c, och, jak bardzo têskni±c za Konoh±! Wiedzia³a, ¿e sprawi³aby mu przykro¶æ, gdyby teraz za¿±da³a powrotu... Ale pan MizuKage... Co zrobi³by Hyuton, gdyby ONA chcia³a zniszczyæ Wioskê Mg³y? Czy by³by z³y? Jakby siê zachowa³?
Westchnê³a cicho, uspakajaj±c wewnêtrzne pok³ady energii Chi. Tak... Tamte zaburzenia, w gabinecie MizuKage, najwyra¼niej musia³y byæ... Przej¶ciowe? O ile mo¿na je tak nazwaæ? Przej¶ciowymi zaburzeniami? Wa¿ne, ¿e ju¿ nie istnia³y! Cofnê³a siê jeszcze bardziej, przygl±daj±c siê ponownie ksi±¿kom, jakby z lekkim... Za¿enowaniem? Nie, z³e s³owo. Z... Ze stresem.
Hyuta beztrosko sprz±ta³. Szczerze mówi±c nigdy dot±d nie my¶la³, ¿e mo¿e to sprawiaæ a¿ tyle przyjemno¶ci. Jak by tego nie nazywaæ wpad³ w sza³ - lekko podple¶nia³y materac z ³ó¿ka wylecia³ przez okno w ¶lad za brudnym dywanem. Widz±c nieco dziwne spojrzenie Tanuki zdmuchn±³ z ksi±¿ek kurz i szybko przejecha³ po nich schowan± dot±d, w szafie ¶ciennej na czarn± godzinê, ¶ciereczk± wyci±gaj±c jedn±, bardzo start± ksi±¿kê "Ba¶nie tych co im odmrozili jajca", bêd±c± w zasadzie zbiorem legend z czasów zanim powsta³ klan Shiro.
- Co¶ po¿yczyæ chcesz azali? - zapyta³ z gramatyk± godn± mistrza Yody.
-Nie, nie, dziêkujê - zreflektowa³a szybko i jako¶ smutno, ch³odno, sucho, swoje zainteresowanie pó³k±. Nie mia³a ochoty ani na czytanie ksi±¿ek, ani na rozmowê, ani na... Ani na nic. Tak naprawdê najchêtniej po³o¿y³aby siê spaæ i spa³a a¿ do koñca ¶wiata, w snach prosz±c Najwy¿szego, by nikt nie zak³óca³ jej odpoczynku. Po prostu nie mia³a ju¿ si³ do tych wszystkich... Spraw dyplomatycznych. Oni, inni w³adcy, byli namolni jak muchy w smole! Przygnêbia³a j± tak¿e ostatnia rozmowa z Panem Szanownym MizuKage. Pod koniec pasjonuj±cego wywodu zachowywa³ siê jak nawiedzony! Jakby chcia³, ¿eby zaraz rzuci³a siê na niego, przybi³a do ziemi, przejecha³a katan± po tym... A zreszt±... Po co dalej ci±gn±æ ten wywód, jak i tak ma³o kto siê nim zainteresuje? Zmieniaj±c temat... Dlaczego wiêc Tanuki patrzy³a na ksi±¿ki? Odpowied¼ wydaje siê uwarunkowana psychicznie. Lubi³a po prostu patrzeæ na kolory. A w tej wiosce, przygnêbiaj±cej, smutnej, deszczowej, zamglonej i o wielu innych synonimach... Kolory by³y szare. Jakie¶ takie niewyra¼ne... Wiêc ka¿dy mocny odcieñ dodawa³ jej otuchy i by³ dla jej psychiki jak±¶ po¿ywk±, czym¶, czym mog³a syciæ do woli oczy i nie zostaæ za to zbesztana...
-Co by¶ zrobi³, gdybym siê... Zabi³a? - rzuci³a pytanie w eter, przesi±kniête jak±¶ przesadno¶ci± w akcencie, mo¿e sadyzmem? Mo¿e. Ale mo¿e ma wiele znaczeñ. Odczytuj±c to s³owo, widzimy najczê¶ciej nieskoñczony lazur Ba³tyku. Wiemy, ¿e gdzie¶ tam le¿y Szwecja, ale dziêki krzywi¼nie Ziemi nie jeste¶my w stanie dostrzec l±du. Wiêc to z³udzenie optyczne nadaje jakby ¶wiatu nieskoñczony kolor lazuru, b³êkitu... Ale "mo¿e" ma tak¿e inne znaczenie. Otwiera przed nami setki pytañ, na które nie zawsze jeste¶my w stanie, jeste¶my gotowi udzieliæ odpowiedzi. Natomiast... Samobójstwo, to rzecz zgo³a inna. To rzecz straszna, do której tylko osoby psychiczne, osoby ciê¿ko chore psychicznie mog³yby siê posun±æ. Czy ona by³a ciê¿ko chora psychicznie? Nie wiedzia³a tego. Pytanie by³o zadane wiêc lekko, jakby z namaszczeniem. Problemem by³a jednak odpowied¼, na jak± liczy³a Tanuki. W³a¶ciwie, czy liczy³a ona na jak±kolwiek odpowied¼? Czy kaza³a Hyutonowi odpowiadaæ? Mo¿e to by³o pytanie retoryczne, choæ wcale, wydawa³oby siê, takiego wyd¼wiêku nie mia³o? Delikatnie wyci±gaj±c rêkê, wysuwaj±c j± w ty³, sw± d³oni± dotknê³a d³oni narzeczonego... Narzeczonego. To tak ¶miesznie, ot, groteskowo brzmi! Narzeczonego. Wymówcie to s³owo i zastanówcie siê nad jego wag±. My¶licie? Wiedzcie wiêc, ¿e dziewczyna o aksamitnych, ciemnych w³osach, odziana w sukniê z widocznym, g³êbokim dekoltem, zastanawia³a siê teraz, czy, tak szczerze, szczerze od serca, Shiro Hyuton kiedykolwiek we¼mie z ni± ¶lub. Bo czym¿e by³by wisiorek, nietypowy, ale dany z czystych chêci, na jej szyi, gdyby nie chcia³ z³±czyæ na zawsze z ni± swego ¿ycia? Na zawsze? Nie, na pewno nie nie na zawsze. Znajdzie siê co¶, co go od niej oderwie. I tym siê w³a¶nie martwi³a najbardziej... Tym najbardziej siê martwi³a.
Hyuta przetar³ ksi±¿ki, zdmuchn±³ jakiego¶ zab³±kanego paj±czka i usiad³ sobie na drewnianej ³amie ³ó¿ka maj±cej w sobie wygodê nieoheblowanej deski. Ciê¿ko by mu by³ nie zauwa¿yæ, ¿e jego ukochana z czym¶ siê bije w my¶lach. Albo nawet z paroma cosiami.
Westchn±³ ciê¿ko i spojrza³ Tanuki w oczy.
-Co jest? - zapyta³. A co mia³ powiedzieæ? Przeprowadziæ psychoanalizê tego têsknego spojrzenia za okno? Hmm...
No có¿, spróbujmy wiêc.
Gdyby trzeba by³o domy¶liæ siê powodu zamy¶lonego spojrzenia, trzeba by wiedzieæ, co mo¿e osobê w danym miejscu zniechêcaæ.
Przyk³adowo - Hyutê w tym pomieszczeniu zniechêca³ bród. Ale on by³ przyzwyczajony do pogody, wiec to mo¿e ona jest powodem ponurego nastroju Tanuki? Albo to, ¿e wzi±³ siê za sprz±tanie, a nie zacz±³ jako¶ przytuliæ czy pocieszyæ czy co¶ w ten deseñ?
Nie zd±¿y³ siê wbiæ w rozpatrywanie obecnej sytuacji poprzez filtr domniemanego dzieciñstwa narzeczonej kiedy us³ysza³... co tu du¿o gadaæ, dziwne pytanie.
-Gdyby¶ siê zabi³a? - zapyta³ jakby nie dowierza³. To akurat nie wymaga³o d³ugiego zastanowienia. Przy³o¿y³ dwa palce w ma³ej imitacji "pistoleciku" i powiedzia³ tylko.
-Pufff.
Chyba nie wymaga³o to zbytnich obja¶nieñ. Dla Hyuty ¿ycie bez Tanuki by³o kompletnie bez sensu. Równie dobrze mog³oby siê skoñczyæ. Gorzej. Gdyby postawiono go przed wyborem "¿ycie bez Tanuki albo ¶mieræ ca³ego ¶wiata" to te¿ nie waha³by siê ani chwili.
Ale to wygl±da³o tak ma³o sugestywnie... Hyuta wsta³, podszed³ do Tanuki, obj±³ j± i przycisn±³ swoim cia³em do ¶ciany nachylaj±c siê nad jej uchem.
-Nigdy tak nie my¶l... s³yszysz? Nigdy. Za mocno ciê kocham...
Po czym, ¿eby swoj± tezê jako¶ udowodniæ, poca³owa³ narzeczon±.
Po chwili s³ychaæ by³o szumi±ce kapry¶nie radio... tak akurat tera
Kod: -Hyu¶?! Jeste¶? Przepraszam ¿e przeszkadzam, ale kto¶ na twoim smoku w³a¶nie atakuje Kiri. Tak przemyci³ ludzi do wioski i rozpoczyna burdy, w dodatku prowokuje do wojny z Konoch±. Z raportu s³ysza³em ¿e to Atsui, ten co przy mnie odszed³ z 7MM. Wszystko ¼le wskazuje wiêc b³agam ciê odwo³aj to bydle, inaczej pos±dzê Ciê o zdradê Kiri, jak by to nie zabrzmia³o, w koñcu to twój smok...

Zalecany jest po¶piech by uratowaæ ca³± sytuacje, a jest bardzo ciekawa. Z³amanie rozkazu Mizukage, jawna bezczelno¶æ i agresja
"Puff..."
Kiwnê³a g³ow± na znak, ¿e rozumie, co Hyuta ma przez to... wyra¿enie... do powiedzenia. "Puff." Puuuuuuuuuff... Czy¿by on te¿, za ni±, zabi³by siê przez ni±? To by by³o straszne... Zbyt straszne. Ale... Ale on j± kocha! Jak Romeo i Julia. Jak Julia i Romeo. ¦mieræ na bia³ym marmurze, a krew, lej±ca siê, przelewaj±ca, znaczy³aby ich ¶cie¿ki... Serce w piersi dziewczyny dziko za³omota³o, gdy ch³opak znów siê zbli¿y³... Obj±³ j±. Czu³a, ¿e mog³aby w jego ramionach tkwiæ wieki... Jego ciep³o, ciep³o jego cia³a, poca³unek, ¶ciana, znów ciep³o i... Radio. Skrzywi³a siê, s³ysz±c g³os Anuleja.
-Hyuta, b³agam, powiedz, ¿e mi siê to tylko i wy³±cznie ¶ni... - szepnê³a cicho, kurczowo trzymaj±c siê ramion Bo¿ka Lodu...
Kiedy Hyuta us³ysza³ radyjko najchêtniej by przekl±³. Drug± rzecz±, któr± chêtnie by zrobi³ by³o trzepniêcie tym r±banym radyjkiem po ¶cianê z tak± si³±, ¿e jego resztki wysz³yby po drugiej stronie.
Ale nie móg³. TO by³o oczywiste ¿e nie móg³.
-Chod¼ ze mn± - rzuci³ tylko przez ramiê, a gdy wyskakiwa³ przez okno jego cia³o spowi³a demoniczna chakra i drastycznie przyspieszy³ u¿ywaj±c Shunshin no jutsu.
-Czekaæ! - wrzasn±³ jeszcze przez radyjko
Jedno oko sta³o siê czarno bia³e.
~Tryb namierzania chakry gotowy
~Mega zord w pe³ni sprawny
~Zamknijcie siê barany!
~Gryfy.
~Co?
~Gryfy nie barany.
~IDIOCI!
NMM -> Bar co¶tam jakiej¶tam
Chwila wahania. Podesz³a do okna, zerkaj±c niepewnie za Hyutonem... Teraz mog³a odej¶æ. Wyj¶æ st±d, odej¶æ precz... Sprawnymi ruchami dosta³a siê na ulicê i wmiesza³a w t³um. Ale dalej nie czu³a siê bezpiecznie. Nie mia³a zamiaru zostawaæ w Kiri d³u¿ej... Wa¿ne by³o dostanie siê do bram, do morza. Tam, stamt±d, do Konohy. Mia³a do¶æ. Mia³a dosyæ Wioski Mg³y na zawsze, wszystkich jej Kage, wszystkiego. I nad wszystko w ¶wiecie chcia³a zostaæ sama. By nikt nic do niej nie mówi³, nie chcia³ kolejnej rzeczy, której nie mog³a spe³niæ. Poprzysiêg³a sobie, w duszy, tej tragicznej wiosce zemstê, której dokona tymi rêkoma! Niech my¶l± teraz co chc±, ale kiedy ich krew zmiesza siê z b³otem i wniknie w ziemiê, a na ich martwych cia³ach posiane zostan± nasiona drzew wi¶ni! Gdy korzenie rozpuszcz±, wch³on± ich ko¶ci, ju¿ nikt nie powie nigdy nic o Kiri! Bêd± milczeæ na wieki! Koniec z pokojem! Wioska Li¶cia zem¶ci siê za t± zniewagê, gdy¿ nagle, w tej niepozornej, ciemnow³osej replice, zap³onê³o uczucie nienawi¶ci, mieszane ze zgroz±...
Przemknê³a ulicami, w¶ród gawiedzi. Do bram...
NMM