grueneberg

Gouken- Poziom drugi.

Po codziennej dawce treningu Taijutsu, powróci³em do swojego domu w kirgakure. Trenowa³em codziennie od miesi±ca, chc±c ulepszyc mój styl walki wrêcz. Wyci±gn±³em z szafki stary zwój, który przegl±da³em dzieñ w dzieñ od miesi±ca. Rozwin±³em go, choc i tak zna³em ju¿ tre¶c na pamiêc.
,,...zwiêksza si³ê ataków dwukrotnie... ciosy s± trudniejsze do przewidzenia''- mamrota³em pod nosem w nadziei ¿e przeoczy³em cos wa¿nego, za ka¿dym z dziesi±tki razów, gdy czyta³em manuskrypt. Jednak, i tym razem, jak zwykle, nie znalaz³em tam nic nowego.
,,Te¿ mi zaskoczenie''-mrukn±³em pod nosem.
Wyszed³em z mieszkania, ciskaj±c bezceremonialnie zwój w k±t sypialni.
Zmierza³em w stronê baru co¶ zje¶c, gdy moj± uwagê przyci±gnê³a pewna niecodzienna scena. 3 oprychów atakowa³o dziadka w wieku oko³o 65 lat. Ruszy³em na pomoc, g³ównie nie po to, aby pomóc staruszkowi, ale ¿eby wypróbowac moje zdolno¶ci tai na kilku ¿ywych kuk³ach treningowych. Napastnicy nie byli z pewnosci± shinobi, nosili ³achmany, a na czole ¿adnego z nich nie znajdowa³ sie ochraniacz z znakiem wioski. Zanim zd±¿y³em zadac choc jeden cios, dziadek ruszy³ do akcji. dwóch z trzech napastników us³ysza³o tylko niezbyt g³o¶ne, charcz±ce.. Konoha dai Senpuu, zanim padli nieprzytomni na ziemiê. Dziadek jednak, po wykonaniu ataku, ciêzko wyl±dowa³, stêkn±³ jeszcze raz, i pad³ na ziemiê.
Trzeci napastnik próbowa³ go kopn±c, jednak na jego drodze stan±³em ja, blokuj±c atak, a chwilê potem rewan¿uj±c siê seri± ciosów w nerki, zakoñczon± silnym atakiem w twarz. Ostatni przeciwnik zwali³ siê na ziemiê.
-Pomóc? - zwróci³em siê z ironicznym u¶miechem dio poszkodowanego dziadka, zbieraj±cego siê powoli z pod³ogi.
-Ach, nie, nie, dziekuje ch³opcze, do¶c ju¿ zrobi³es.
Jednak ja, my¶lê, ¿e mogê pomóc tobie... Dostrzeg³em pewne.. niedoskona³o¶ci w twoich ruchach.
-Tak? A jak niby ty mog³bys mi pomóc, skoro ledwo trzymasz siê na nogach...
,,Jak on to dostrzeg³, le¿±c na ziemi''- zastanawia³em siê.
-Cóz, mo¿e nie jestem ju¿ w sile wieku, jednak kiedy¶ by³em mistrzem w Taijutsu. Tak, to by³y wspania³e czasy...- zamy¶li³ sie dziadyga
No ale do rzeczy... Zacznijmy od twojej prêdko¶ci. Masz, oczywi¶cie, ciê¿arki treningowe?- Staruch dopiero teraz da³ mi doj¶c do s³owa
-Nie, ale kto wogóle powiedzia³ ¿e chcê siê od ciebie uczyc?
-Có¿, je¶li nie, to nie... Ale mo¿e zachêcê ciê mówi±c, ¿e ja, perfekcyjnie opanowa³em trzeci poziom Gouken, podczas gdy ty, nie jeste¶ nawet gotów na naukê drugiego....
,,Có¿ nie zaszkodzi spróbowac. Zrobiê wszystko aby stac siê silniejszym, bêdê nawet trenowa³ pod okiem tego zmursza³ego dziada''- pomy¶la³em
-Faktycznie, to trochê zmienia sytuacje.. a wiêc muszê kupic ciê¿arki?
- Hmm w sumie to... (Dziad zdj±³ swoje ¶mierdz±ce onuce. Poczu³em zabójczy smród.)
-Co tak pier... - umilk³em gdy zobaczy³em na nogach dziada 20 kilogramowe ciê¿arki. Po chwili trzyma³em w rêkach 40 kilo metalu
- We¼ to. Masz je nosic 24 godziny na dobê, wliczaj±c w to minimum 5 godzin treningu taijutsu. Hmmm...- Dziad rzuci³ mi taksuj±ce spojrzenie- my¶lê, ¿e tydzieñ wystarczy- doda³ po chwili
Bez s³owa skargi zacz±³em zak³adac ¶mierdz±ce ¿elastwo.
-A co po tym tygodniu?
-A po tygodniu... nie bêdziesz ju¿ potrzebowa³ mojej pomocy...
-Dzieki- rzuci³em przez ramiê, cz³api±c ciê¿ko z nieludzkim ciê¿arem na nogach w kierunku polany na której trenowa³em.

Po godzinie dotar³em na miejsce. Wszystkie miê¶nie bola³y mniê ju¿ od samego chodzenia, wola³em nie my¶lec, co bêdzie po treningu...
Zacz±³em kopac z ca³ej si³y wys³u¿on± kuk³e, nie przestawa³em póki nie mog³em ju¿ poruszac nogami, a oba ciê¿arki by³y juz poobijane.
Zgodnie ze wskazówkami dziadzia, ruszy³em do domu, nie zdejmuj±c z siebie czterdziestu kilo ¿elastwa - Chod¼ w tej chwili mog³a by byc to równie dobrze tona...

Po do¶c krótkim ¶nie, wsta³em. By³ ju¿ poranek. Nie jedz±c nawet ¶niadania ruszy³em w moim ¿elaznym rynsztunku na polanê treningow±.
Ku mojemu zaskoczeniu, zobaczy³em na niej poznanego wcze¶niej dziadka.
-Co ty tu robisz?
-Có¿, postanowi³em udzielic ci jeszcze kilku wskazówek...
Otó¿- staruszek kontynuowa³, nie daj±c mi swoim zwyczajem doj¶c do s³owa.
Po 1sze: musisz uderzac wykorzystuj±c ca³± masê cia³a, wyobra¼ sobie, ¿e uderza ca³e cia³o, a nie tylko piê¶c, czy noga.
Po 2gie: Po twojej kukle widzê, ¿e nie potrafisz nawet trafic za ka¿dym razem w to samo miejsce. Musisz nad tym popracowac.
I w koñcu po 3cie:(dziadek wyci±gn±³ jaki¶ zwój, rozwin±³ go i u¿y³ kai- po chwili przed moimi oczami sta³a stalowa kuk³a):
Kiedy zniszczysz t± kuk³ê, oraz ciê¿arki które ci da³em, zobaczymy, czy dasz radê prze³amac standardow±, drewnian± kuk³ê jednym kopniêciem.
Je¶li ci siê uda, to znaczy ¿e opanowa³e¶ ju¿ drugi poziom Gouken.
No, ruszaj.

zada³em kilka bardzo bolesnych kopniêc stalowej kukle.
,,To chyba maszyna tortur, a nie sprzêt treningowy''- pomy¶la³em, ale nie przestawa³em wyprowadzac ciosów.

Przez kolejne 3 dni sukcesywnie z³omowa³em ciê¿arki oraz kuk³e.
Czwartego dnia nast±pi³ prze³om.
Moim ciosom towarzyszy³ snop iskier, gdy dwa ¿elazne narzêdzia tortur zderza³y siê ze sob±. Wieczorem wreszcie najpierw jeden ciêzarek spad³ mi z nogi, gdy zupe³nie rozbi³em klamry, a zaraz potem podda³a siê kuk³a, sprowadzona do parteru kilkoma kopniêciami drugiej nogi, wyposa¿onej jeszcze w ciê¿arek.

-Brawo. A teraz zdejmij drugi obci±¿nik. I tak oba nie nadaj± siê ju¿ do u¿ytku. Nadszed³ czas na kolejny etap.

Zrzuci³em ze swojej nogi ciê¿arek, po czym podszed³em do drewnianej kuk³y. Wzi±³em zamach, i wykona³em potê¿ne kopniêcie. W powietrze wzbi³o siê mnóstwo drzazg, gdy manekin zosta³ przepo³owiony moim atakiem. Dziadyga ucieszy³ siê ewidentnie z sukcesu swojego ucznia. Na jego twarzy ujrza³em u¶miech.
-No to teraz jeste¶ ju¿ gotów do rozpoczêcia prawdziwego treningu. Przygotuj siê na wycisk.-mówi±c to, dziad zerwa³ z siebie koszulê, ukazuj±c potê¿ne sploty miê¶ni i stan±³ na przeciw mnie.
-Bêdziesz gotów, gdy mnie pokonasz. Zaczynajmy-powiedzia³ mój nowy nauczyciel, po czym od razu wyprowadzi³ potê¿ne kopniêcie prosto w moj± twarz.
Przytomno¶c odzyska³em dopiero jak±¶ godzinê pó¼niej. Wygl±da³o na to, ¿e dziad mnie tu przyniós³, bo w³a¶nie siedzia³ przy moim stole i wpycha³ w siebie moj± kolacje, któr± przygotowa³em jeszcze przed wyj¶ciem.
-Bardzo smaczne. Ty dzi¶ nie zas³u¿y³e¶ na jedzenie. Nawet siê nie postara³e¶ w walce....- us³ysza³em g³os starucha, przerywany co g³o¶niejszymi mla¶niêciami. I zawzi±³em siê. Wiedzia³em, ¿e muszê z Nim zrobic porz±dek... nie wypada³o przecie¿, ¿eby byle dziad pokonywa³ Jounina Kiri w walce wrêcz. Zerwa³em siê z ³ó¿ka i zrewan¿owa³em siê nauczycielowi za atak z zaskoczenia. O dziwo uda³o mi siê wykopac dziada, wraz z krzes³em przez okno. Po chwili wyskoczy³em przez rozbite okno z pokoju, wiedz±c ¿e ten jeden atak nie po³o¿y wytrzyma³ego starucha. Gdy dotar³em do Niego, ten ju¿ sta³ na nogach, choc trochê dysza³. Bez s³owa ruszy³ w moj± stronê, na zmianê atakuj±c to z lewej, to z prawej strony, ³±cz±c kopniêcia z ciosami. Z ogromnym trudem blokowa³em i unika³em. W oczach przeciwnika widzia³em dzik± furiê. Zrozumia³em wtedy, ¿e mê¿czyzna, który przede mn± stoi stoczy³ ju¿ setki podobnych pojedynków i najprawdopodobniej ¿adnego nie przegra³. Musia³em za wszelk± cenê to zmienic...
Gdy moj± nogê trafi³o kolejne kopniêcie, uda³em, ¿e upadam. Gdy by³em ju¿ blisko ziemi odbi³em siê rêk± i unios³em szybko drug± nogê, która po chwili z niesamowit± prêdko¶ci± trafi³a dziada w podbródek, wysy³aj±c go na dobry metr w górê. Szybko podnios³em siê, dziêki czemu uda³o mi siê jeszcze kopn±c spadaj±cego przeciwnika. Staruszek stêkn±³, pluj±c jednocze¶nie krwi±. Wiedzia³em ju¿ ¿e wygra³em.Tym samym nie potrzebowa³em ju¿ pomocy. Za to dziad potrzebowa³, w koñcu zas³u¿y³ na ni±, pomagaj±c mi w treningu. Podnios³em go i nie zwa¿aj±c na smród zanios³em do szpitala.

//Niby ca³kiem zno¶nie, ale jest kilka "ale". Po pierwsze - explorer albo opera no nie? No w³a¶nie Zacznij pisaæ z Mozilli i poprawiaj sobie b³êdy bo mnie bol± . Po drugie - nauka jest troszkê taka przymulasta i zdecydowanie nierealistyczna. Cz³owieku wiesz ile to jest 100kg ¿elastwa? Nie by³by¶ w stanie siê ruszaæ No i po trzecie - nauka nie ma w sobie czego¶ ciekawego, wyobra¿enie sobie tego co robi³e¶ by³o dla mnie nieprzyjemne bo sobie przypomina³em jak bardzo to nierealne... Popraw to bo Gouken to by³a moja najlepsza chyba nauka Wiêcej treningu a nie tylko tekst o treningu i historyjka. H.S.//

//Je¶li boli ciê brak c z kresk± na górze - przykro mi, narazie c z kresk± na górze nie bêdzie:P. Mam problem z klawiatur± i wy¿ej wspomniana litera nie wychodzi a nie mam ostatnio wolnej chwili ¿eby siê tym zaj±c(z kresk± na górze:P)
[color=blue]
//Po d³ugiej mêce przekopywania siê przez to stwierdzi³em, ¿e dam ci zaliczenie :p i tak ci Hyuta mo¿e skopaæ [cenzura]:D H.S.//


Chidori - Przeczyta³em.
Hm.. technika stosowana, ¿eby zabic.
,,Interesuj±ce, i... przydatne''- pomy¶la³em.
Spojrza³em przez okno biblioteki. Na zewn±trz robi³o siê ju¿ ciemno.
Podnios³em ksi±¿kê, któr± czyta³em, i podszed³em do bibliotekarza.
-Biorê to.
-Raiton dla opornych- przeczyta³ na g³os bibliotekarz patrz±c siê na mnie jak na upo¶ledzonego, po chwili naskroba³ co¶ w ksiêdze le¿±cej przed nim, i doda³:
-Proszê oddac w ci±gu najbli¿szego tygodnia..
-Pff, jasne, mówisz jakby nauka techniki mia³a zaj±c mi wiêcej ni¿ kilka godzin. Spodziewaj siê mnie jutro.
Mê¿czyzna wiêcej siê nie odezwa³, a ja wyszed³em z budynku, zmierzaj±c w stronê mojej ulubionej polany, gdzie codziennie trenowa³em.

Gdy dotar³em na miejsce treningu, zacz±³em od przecwiczenia ,,na sucho''
pieczêci opisanych w ksi±¿ce ,,Raiton dla opornych''.

Autorzy podrêcznika sugerowali:
Cytat: Chidori- przed u¿yciem skonsultul siê z Sensei lub przeczytaj poni¿sz± notkê:
Pieczêci: Wó³, Zaj±c, Ma³pa.
Zkumuluj chakrê w czubkach palców, po czym nadaj jej naturê Raitonu. Resztê musisz opanowac sam. Trenuj i nie poddawaj siê, to nie jest ³atwa technika!
Uwaga: nie próbuj u¿ywac techniki, je¶li czujesz, ¿e wiêcej ci nie wyjdzie! Nie stosowanie siê do powy¿szej uwagi mo¿e prowadzic nawet do ¶mierci

,,Có¿, zbyt pomocne to nie by³o.. no ale trudno! Zaczynamy!''- pomy¶la³em skupiaj±c siê na chakrze p³yn±cej w mej d³oni.
Niestety moje Chidori zakoñczy³o siê ju¿, zanim na dobre siê rozpoczê³o.
B³ysnê³o jasn± po¶wiat±, i zgas³o.
Ucieszony, ¿e osi±gn±³em chocia¿ tyle ju¿ za pierwszym podej¶ciem, kontynuowa³em. Znów wykona³em pieczêcie, skumulowa³em chakrê, i...
znów to samo. Wykona³em oko³o 20 podobnych prób, po czym podda³em siê. By³o ju¿ ciemno, wiêc zacz±³em wracac do domu. Jednak odchodzi³em z zamiarem powrotu jutro, z samego rana, aby kontynuowac trening.
Przed za¶niêciem analizowa³em technikê, oraz sposób jej wykonania.
,,Nie rozumiem czemu mi nie wychodzi, wszystko robiê dobrze''- by³a to moja ostatnia my¶l zanim zapad³em w sen..

Rano na szybko zjad³em ¶niadanie, i ruszy³em na polanê treningow±.
Spróbowa³em jeszcze kilka razy, tak samo jak poprzedniego dnia. B³yski by³y jakby trochê mocniejsze, jednak to zapewne zas³uga wypoczynku, a nie treningu. Zastanawia³em siê, co powinienem sobie wyobrazic podczas tworzenia Chidori. Przy Sen Denki Dekiru by³a to prosta sprawa, poniewa¿ ma ono regularny kszta³t dysku. Po prostu wyobra¿a³em sobie dyski, i ju¿ po chwili pociski mknê³y w stronê przeciwnika.
,,Có¿, spróbójê mo¿e wyobrazic sobie setki malutkich dysków na mojej d³oni, co¶ takiego powinno byc nawet podobne do Chidori''- pomy¶la³em ucieszony.
Po chwili jednak mój entuzjazm znikn±³. Zamiast Chidori stworzy³em kilkana¶cie malutkich Sen Denki Dekiru, które rozbi³y siê po prostu na pobliskim drzewie. Taka technika by³a bezu¿yteczna, ma³e dyski pewnie nawet nie przetn± skóry.
Spróbowa³em jeszcze kilka razy, staraj±c siê jak najd³u¿ej utrzymac dyski w mojej d³oni. Jednak mój rekord wyniós³ marne 5 sekund.
,,Có¿, to ju¿ co¶, teraz pozostaje mi wyd³u¿yc czas dzia³ania do przynajmniej minuty, a pó¼niej zwielokrotnic si³ê pora¿eñ, i powinienem miec ju¿ namiastkê Chidori.''- pociesza³em siê.
Resztê dnia spêdzi³em tworz±c setki, je¶li nie tysi±ce dysków. Teraz by³o ich znacznie wiêcej, oraz by³y mniejsze. Wci±¿ nie potrafi³em utrzymac efektu wiêcej ni¿ piêc sekund, jednak si³a mojego pseudo Chidori by³a ju¿ znacznie wiêksza.
Czas zlecia³ mi bardzo szybko na treningu, nawet nie zauwa¿y³em kiedy siê ¶ciemni³o. G³odny i wyczerpany, ruszy³em do domu.
Kiedy dotar³em na miejsce, zjad³em obfit± kolacjê, i po³o¿y³em siê spac.

Wsta³em o 4 rano, zjad³em resztki kolacji z poprzedniego dnia i pobieg³em trenowac. S³oñce powoli wstawa³o, gdy ja sta³em ju¿ na ¶rodku wydeptanej polany z parodi± Chidori w d³oni.

,,Piêc sekund.. nawet gdyby to by³o prawdziwe Chidori, a nie moje ¶mieszne dyski, niebêd±ce nawet w po³owie tak silne, to i tak nie zd±¿ê dobiec do wroga. Muszê wymy¶lec co¶ innego''- zreflektowa³em.

Nagle co¶ mnie tchnê³o! ,,Tworzê Chidori, wspomagaj±c siê wiedz± zdobyt± w trakcie treningu mojej drugiej techniki Raiton - Sen Denki Dekiru. Przecie¿ znam jeszcze Raiseishi! Gdyby jako¶ wykorzystac Raiseishi i Sen Denki Dekiru jednocze¶nie...''- kombinowa³em.

Postanowi³em najpierw spróbowac z samym Raiseishi. Tylko jak mog³em je wykorzystac przy tworzeniu Chidori? Raiseishi to technika, dziêki której mo¿na ,,na³adowac'' broñ energi± Raiton, ra¿±c przeciwnika przy ataku. W sumie Chidori dzia³a podobnie, tylko muszê wytworzyc energiê w rêce, a nie w broni. No i oczywi¶cie Chidori musi byc du¿o silniejsze...
,,Wiem!''- nagle w mojej g³owie pojawi³ siê genialny pomys³.
Wyj±³em z sakwy 4 kunaje, po czym ka¿dy z nich w³o¿y³em miêdzy dwa palce mojej prawej d³oni.
Spróbowa³em wytworzyc Raiseishi na ka¿dym z kunajów. Gdy tworzy³em zwyk³e Raiseishi, zawsze u¿ywa³em bardzo ma³ego przep³ywu Chakry. Teraz da³em z siebie wszystko. Po chwili w mojej d³oni znajdowa³y siê na³adowane Kunaje. Wygl±da³o to bardzo podobnie do Chidori. Zwiêkszy³em jeszcze przep³yw Chakry. Energia Raitonu opuszcza³a ju¿ prze³adowane kunaje, tworz±c strzelaj±ce z mojej dloni pioruny. Wydawa³o nawet takie d¼wiêki jak Chidori.
Postanowi³em sprawdzic si³e mojej techniki. Uderzy³em kunajami w pobliskie drzewo. Pod naciskiem energi, w drzewie powsta³a do¶c du¿a dziura.
,,Wreszcie jestem na dobrej drodze do stworzenia Chidori!''- ucieszy³em siê, lecz wiedzia³em ¿e czeka mnie jeszcze wiele pracy.

Resztê dnia spêdzi³em tworz±c ,,poczwórne Raiseishi'', jednak ju¿ bez kunajów. Wieczorem mog³em bez problemu powstrzymac moje pseudo Chidori przed zga¶niêciem. Robi³em to, wyobra¿aj±c sobie w mojej d³oni kunaje, ca³y czas wmawia³em sobie, ¿e to one trzymaj± energiê, ¿e ja nie muszê tego robic. Opanowa³em ju¿ czê¶c Chidori, polegaj±c± na utrzymywaniu go. Teraz muszê zwiêkszyc si³ê ataku.
Postanowi³em wst±pic do baru na szybki posi³ek, po czym wrocic do treningu. Zapowiada³a siê bezsenna noc.
Zamówi³em ramen, my¶l±c o przysz³ej potêdze mojego Chidori.
Kiedy kelner postawi³ przede mn± miskê, od razu zabra³em siê do jedzenia. Jak tylko skoñczy³em, ruszy³em na polanê.

,,Teraz czas po³±czyc obie metody. Wyobra¿e sobie raiseishi w mojej d³oni, dziêki czemu stworzê atak który ³atwo mi podtrzymywac, do tego o ca³kiem niez³ej mocy. Wtedy wystarczy dodac miniaturowe dyski, i powinienem otrzymac wspania³e Chidori''- Mia³em kolejny genialny pomys³.

Od dziecka mia³em podzieln± uwagê. Stworzenie Chidori, posi³kuj±c siê jednocze¶nie dwoma technikami, nie by³o dla mnie wielkim problemem, gdy opanowa³em ju¿ ka¿d± z nich z osobna.
Po kilku godzinach ciê¿kiego treningu, ciemn± noc roz¶wietli³o moje Chidori o pe³nej mocy. Z nowym atakiem ruszy³em na poblisk± ska³ê. Uderzy³em praw± d³oni± z ca³ych si³, moje Chidori wgryz³o siê w skaln± scianê. Musia³em zamkn±c oczy, poniewa¿ o¶lepi³ mnie blask. Gdy otworzy³em oczy, ujrza³em w skale ziej±c± dziurê. Wiedzia³em ju¿, ¿e moje Chidori jest idealne.
Zadowolony z siebie ruszy³em w stronê domu, na zas³u¿ony odpoczynek.

Nauka ³adna. Limit u¿yæ to 3 lecz pamiêtaj ¿e u¿ywanie chidori bez doujutsu nie jest takie proste i troche ryzykowne.
Zaliczam
Midori
Cytat: Shunshin no Jutsu
Pozwala na szybkie poruszanie siê u³atwia atak i obronê jest to podstawowe jutsu.
koszt 100
Ranga : D

Przeczyta³em w podrêczniku dla 8-mio letnich ninja, któr± znalaz³em na ulicy. Widac jaki¶ uczeñ akademii j± zgubi³.
,,Wygl±da na to, ¿e mam braki w podstawowych technikach''- pomy¶la³em.
Jak bardzo kompromituj±ce by nie by³o uczenie siê technik z ksi±¿ki dla dzieci, muszê to zrobic.
Ranga D? Przy odrobinie szczê¶cia powinienem to opanowac zanim ktokolwiek mnie przy tym zobaczy....
Schowa³em ksi±¿kê, i ruszy³em z ni± do pobliskiego lasu. Znalaz³em miejsce, gdzie w promieniu 10m nie by³o drzew.

Tak jak napisane by³o w ksi±¿ce, z³o¿y³em pieczêc i skoncentrowa³em siê, kieruj±c moj± chakrê w kierunku miejsca, gdzie chcia³em siê przemie¶cic, metr dalej.
Za pierwszym razem nie uda³o mi siê.
Ponowi³em próbê, tym razem dziel±c przep³yw chakry, czê¶c skierowa³em do moich nóg, czê¶c skoncentrowa³em przed sob±.
Tym razem uda³o mi siê przenie¶c, ale prêdko¶c nie by³a zadowalaj±ca.
Zdenerwowany rzuci³em ksi±¿kê w krzaki. Spróbowa³em jeszcze kilka razy, prêdko¶c trochê siê zwiêkszy³a, jednak niewystarczaj±co.
,,Mo¿e spróbujê z rozpêdu''- pomy¶la³em.
Wzi±³em rozbieg, z³o¿y³em pieczêc, i próbowa³em przemie¶cic siê do przodu. Tak! Tym razem prêdko¶c by³a wrêcz zadziwjaj±ca.
Moj± nastêpnym celem by³o osi±gniêcie takiej prêdko¶ci bez rozbiegu.
To móg³byc problem. Spróbowa³em kilkukrotnie, staraj±c siê wyobrazic sobie, ¿e biegnê, jednak, niestety, nic z tego nie wysz³o.
Prêdko¶c w dalszym ci±gu mnie nie zadowala³a.
Mog³em poddac siê, i u¿ywac Shunshina tylko w biegu, licz±c, ¿e udoskonalê go z czasem... i zrobi³bym to, ale po prostu wstyd by³o mi nie znac tak prostej i podstawowej techniki.

,,Chyba pocwiczê improwizowane wy¶cigi''- pomy¶la³em.
Za³o¿y³em na siebie kawarimi, z pienikiem le¿±cym przy mnie, na ziemi,
po czym rzuci³em dyski Sen Denki Dekiru. Stara³em siê u¿yc Shunshina, tak, aby wyprzedzic dyski i zostac przez nie trafionym.
Nic z tego... kiedy ja by³em w miejscu, gdzie zdawa³o mi siê, ¿e widzê dysk, on ju¿ przecina³ drzewo dobre pare metrów dalej...
Æwiczy³em w ten sposób, a¿ zu¿y³em ca³± Chakrê, za jedn± z prób uda³o mi siê do¶cign±c dysk. Gdy we mnie uderzy³, uaktywni³o siê kawarimi.
Sta³em na miejscu, z którego zaczyna³em ,,wy¶cig'', i patrzy³em na równo przepo³owiony pniak, kilka metrów przede mn±.
,,Nareszcie jakie¶ sukcesy''- ucieszy³em siê.

Nastêpnego ranka, postanowi³em zakoñczyc trening - wiedzia³em ju¿, ¿e potrafiê osi±gn±c satysfakcjonuj±c± prêdko¶c, jednak nie zawsze mi to wychodzi. Próbowa³em sobie przypomniec o czym my¶la³em, gdy uda³o mi siê prze¶cign±c moje ninjutsu.
,,Hmm jak zwykle, wyobra¿a³em sobie po prostu ¿e pêdze..... nie chwila! my¶la³em te¿ intensywnie o miejscu gdzie mia³em siê pojawic, gdy¿ wtedy w³asnie zda³em sobie sprawê, ¿e muszê wzi±¶c pod uwagê wyprzedzenie, tak aby dysk nie przelecia³ przede mn±, jak za pierwszym razem! Mo¿e to w³a¶nie jest klucz...''
Wiele siê nie namy¶laj±c wskoczy³em na dach najbli¿szego domu. Jaki¶ dziad z do³u zacz±³ siê na mnie drzec, lecz ja oczywi¶cie nie zwraca³em na to uwagi. Skupi³em siê na uczuciu biegu, wiatru we w³osach, pêdu....
i na dachu drugiego domu, który by³ moim celem. Uda³o siê! Czu³em, ¿e tym razem osi±gn±³em prêdko¶c, jakiej nie uda³o mi siê rozwin±c nigdy wcze¶niej...

Podró¿owa³em dachami, korzystaj±c jedynie z nowo wytrenowanej techniki. To nie by³ jeszcze koniec mojego treningu.
U¿ywaj±c Shunshina dotar³em dachami a¿ poza tereny wioski.
Zacz±³em bieg na polane, na której zwykle trenowa³em, tym razem oszczêdzaj±c Chakrê. Kolejnym, i ostatnim krokiem mojego treningu, bêdzie ³±czenie Shunshina ze znanymi mi technikami.
Gdy dotar³em na miejsce, ustawi³em siê dziesiêc metrów od wielkiego g³azu, który zalega³ na polanie od kiedy pamiêtam.
Zacz±³em od Sen Denki Dekiru. U¿y³em ataku, kieruj±c dyski w g³az, po czym szybko przenios³em siê Shunshinem na ukos, tak, ¿e teraz sta³em jakie¶ piêc metrów od mojej pozycji pocz±tkowej, oraz piêc metrów od g³azu. St±d tak¿e wypu¶ci³em 3 dyski. Moje ataki siêgnê³y celu jeden po drugim, w prawie idealnej synchronizacji. To mi wystarczy³o.
Postanowi³em przej¶c do Chidori. To by³o trudniejsze. Musia³em albo u¿yc Chidori w trakcie Shunshina, co wymaga³oby nie lada prêdko¶ci, lub wykonac Shunshina, maj±c ju¿ aktywne Chidori... co wydawa³o mi siê niemo¿liwe. Spróbowa³em obu opcji: Za pierwszym razem, nie zd±¿y³em wykonac wszystkich pieczêci, natomiast za drugim, wogole nic z tego nie wysz³o, poniewa¿ nie mog³em sk³adac pieczêci z aktywnym Chidori.
Musia³em po³±czyc obie metody. U¿y³em Shunshina, jednak zamiast od razu ruszyc w stronê kamienia, przytrzyma³em go chwilê i zacz±³em aktywacjê Chidori. Ostatni± pieczêc wykonywa³em ju¿ w pêdzie.
Uda³o siê! moje Chidori trafi³o kamien z ogromn± prêdko¶ci±, tworz±c w nim ziej±c± czerni± dziurê.
Zadowolony z siebiê wróci³em do domu.

//Wiem, ¿e ma³o trochê, ale to tylko D, a nie mia³em jako¶ weny//

Co z tego , ¿ê D...to jest ilo¶æ mniej wiêcej na E...nawet tego nie czytam bo taka ilo¶æ jest...no parnoja , zê tak pwoiem
Nie zaliczam
Dopisz jeszcze z jedn± stronê

//OK, dopisa³em co¶, mam nadziejê, ¿e teraz starczy//

Ty my¶lisz , ¿ê jak bêdziesz po ka¿dym zdaniu robi³ entery to ci wyjdzie , ¿ê napisales 4 strony...nie ma tak kolego...nauka lipna..
Dopisales z 1/4 strony kiedy usunelam te entery...
To ma byæ nauka...bez enterów...
Dopisz

//Entery robiê ze wzglêdów estetycznych, ¿eby tekst ³atwiej siê czyta³o, a nie jak zasugerowa³a¶, ¿eby optycznie zwiêkszyc ilo¶c tekstu.
Teraz dopisa³em ponad stronê, my¶lê ¿e wystarczy na prost± technikê.
Wiem, ¿e tekst jest s³aby, ale nie ka¿da nauka musi byc arcydzie³em literackim... Co do ilo¶ci jakie¶ 2x tyle wystarczy³o na Chidori, wiêc powinno byc ok. Pozdrawiam:P//

Ok zaliczam CI to w koñcu....
Na przysz³o¶æ zaznaczaj kolorem to co poprawi³e¶
Kusari shihai- Za pomoc± chakry jeste¶my zdolni kontrolowaæ ³añcuchy
Ranga : D
Chakra : 50

Choc jestem cz³onkiem klanu Rensai, zabawa ³añcuchami wogóle mnie do tej pory nie poci±ga³±. Postanowi³em jednak opanowac choc podstawowe techniki mego klanu, zdaj±c sobie sprawê, jak du¿± przewagê taktyczn± mog± mi dac w po³±czeniu ze zdolno¶ciami, które posiadam.
Musia³em zacz±c od techniki, bez której nikt nie ma prawa nazywac siê Rensai: Kusari shihai.
Zna³em teoriê, nie raz widzia³em praktykê. Teraz postanowi³em sam spróbowac. Zacz±³em próby przelania mojej chakry w ³añcuch. Skupi³em siê, wizualizowa³em sobie, jak energia p³ynie przez moje tenketsu, a¿ do stalowych ogniw. Nic siê nie sta³o. £añcuch nawet nie drgn±³. Mo¿e moja broñ by³a zbyt ciê¿ka, ¿eby uczy³ siê, zaczynaj±c od podstaw?
,,Muszê znale¶c jaki¶ lekki ³añcuch''-pomy¶la³em.
Gdy my¶lê, zwykle patrzê w górê. Teraz te¿ tak zrobi³em i ujrza³em... lampe. Wisia³a na ³añcuchu. W³a¶nie takim jakiego potrzebowa³em - lekkim i do¶c krótkim. ,,No có¿, przez jaki¶ czas pozbawiony bêde o¶wietlenia...''-zda³em sobie sprawê, ale by³o ju¿ zbyt pó¼no, poniewa¿ moje rêce koñczy³y w³a¶nie wykonywanie Sen Denki Dekiu. Po chwili elektryczny dysk odci±³ lampê, od sufitu. Z trzaskiem spad³a na pod³ogê, rozbijaj±c siê. Drugi pocisk odci±³ ³añcuch od sufitu. Po chwili trzyma³em interesuj±cy mnie przedmiot w d³oni. Wykona³em to samo cwiczenie, co z moj± broni±, jednak tym razem przy u¿yciu mocowania lampy. Uda³o siê: ³añcuch, choc wci±¿ toporny w mej rêce, lekko siê unosi³, walcz±c z grawitacj±. Spróbowa³em machn±c nim w powietrzu, nie u¿ywaj±c r±k, tylko Chakry. Nic z tego nie wysz³o: ³añcuch opad³ bezw³adnie. Straci³em nad nim jak±kolwiek kontrolê.
Trening postanowi³em kontynuwowac przed domem, aby unikn±c dalszych zniszczeñ.
,,Jakim sposobem mogê kontrolowac zginanie siê ³añcucha? podniesienie go jest ca³kiem proste, jednak w³adanie nim, w stopniu, jaki zapewnia technika... wydaje siê bardzo trudne''- pomy¶la³em, jednocze¶nie po raz kolejny próbuj±c machn±c czê¶ci± nieszczêsnej lampy z mojego domu.
Po raz kolejny nic z tego nie wysz³o. ,,Co¶ muszê robic ¼le, na pewno jest jaki¶ sposób''.
,,A gdyby tak.. zwiêkszyc przep³yw Chakry, i zatrzymac pewn± jej ilo¶c w jednym ogniwie? wtedy powinienem byc w stanie je obracac, obracaj±c tym samym ca³± konstrukcj±''- wpad³em na pomys³.
Jak pomy¶la³em, tak zrobi³em. Tym razem bez wiêkszych problemów macha³em delikatnym ³añcuchem. Zadowolony, jeszcze bardziej zwiêkszy³em przep³yw chakry. Ogniwo, które na³adowa³em chakr±, pêk³o na kawa³ki.
,,W sumie i tak mia³em ju¿ przej¶c do treningu z prawdziwym ³añcuchem''- my¶la³em wlok±c za sob± z domu dobre parê kilo ¿elaza- ³añcuch bojowy klanu Rensai.
Teraz nie by³o ju¿ tak ³atwo - gdy przela³em Chakrê, koncentruj±c j± w ¶rodkowym ogniwie ³añcucha, okaza³o siê to za ma³o, aby ruszyc ciê¿kim ¿elastwem.
,,A wiêc muszê spróbowac kontrolowac wiêcej ni¿ 1 ogniwo w ten sposób''- my¶la³em, wysy³aj±c jednocze¶nie Chakrê do 3 ogniw w broni, po³o¿onych zdawa³oby siê w miejscach, które powinny mi dac niez³± kontrolê nad ca³o¶ci±.
Tym razem uda³o siê ca³kiem nie¼le. £añcuch leniwie buja³ siê z prawa na lewo. Oczywi¶cie z takimi ruchami nie mog³bym tym ³añcuchem nawet krów na wypas prowadzac - co dopiero walczyc.
,,Muszê w jaki¶ sposób ograniczyc zu¿ycie Chakry, tak abym móg³ wiêksz± jej ilo¶c przelac do konkretnych ogniw. Tak, przecie¿ wybieraj±c ogniwa, koncentrowa³em siê na nich, jednak nie ogranicza³em wogóle chakry p³yn±cej przez resztê mojej broni! Có¿ za marnotrawstwo chakry.''- wiedzia³em ju¿ co muszê zrobic, aby w³adac ³añcuchem jak przysta³o na cz³onka klanu Rensai.
Jak pomy¶la³em, tak zrobi³em. Po chwili ³añcuch lata³ z du¿± prêdko¶ci± wokó³ mnie, a¿ sam by³em zdziwiony! Teraz muszê zrobic jeszcze tylko jedno...
Wróci³em do domu, wyj±³em jeden z moich starych, ciê¿kich i zardzewia³ych ³añcuchów z szafy.
-Kusari shihai- powiedzia³em, wysy³aj±c moj± chakrê w od dawien dawna nie oliwione ogniwa. Niewprawnemu obserwatorowi zdawa³oby siê, ¿e zardzewia³e ¿elastwo lata po pokaju bez ³adu i sk³adu. Jednak ledwie kilka sekund pó¼niej, lampa wisia³a u sufitu na starym, skrzypi±cym ³añcuchu.
,,No có¿, przynajmniej klimatycznie skrzypi''- my¶la³em, gdy tej nocy mia³em problemy z za¶niêciem, przez skrzypienie dobiegaj±ce od sufitu...

//Technika na 100 postów, ocenic mo¿na teraz, a dodam jak bêdzie 100//

Ok akcept<- minako


Kusari Henshin

Ranga: A

Proponowany koszt: ok. 250 za koñczynê/skrzyd³o. 100 za wystworzenie 5m ³añcucha. Inne opcje ocenia MG na podstawie tych ustalonych kosztów.

Rodzaj: klanowe ninjutsu

Co trzeba zrobic, aby wykonac: Miec aktywn± technikê Kusari Shihai, wykonac cztery pieczêci.

Technika polega na wytworzeniu stworzonych z ³añcucha ró¿nych tworów na swoim ciele. Z tym, ¿e twory nie posiadaj± ¿adnej wymy¶lnej funkcjonalno¶ci(tzn. mogê sobie zrobic skrzyd³a, ale to nie znaczy, ¿e bêde lata³.) Wytworzone koñczyny mogê kontrolowac, tak jakby by³y integraln± czê¶ci± mojego cia³a... czyli mogê np. stworzyc sobie trzeci± rêkê. Twory zbudowane s± z chakry, mo¿na je zniszczyc tylko destrukcyjnymi technikami rangi S, byc mo¿e niektórymi A....
Jednak przez pierwsz± turê, zanim przyzwyczajê siê do dodatkowych koñczyn mam -10 do szybko¶ci i celno¶ci za ka¿d± stworzon± w tej turze koñczynê.
Technika pozwala tak¿e wystrzelic z cia³a ³añcuch kosztem 100 pch.
Wszystko stworzone t± technik± mogê w dowolnym momencie od³±czyc od swojego cia³a.

Skutki dla u¿ytkownika: utrata chakry, w 1 turze znaczne minusy do statystyk. Poza tym zale¿ne od zastosowania.

Skutki dla przeciwnika: bezpo¶rednio ¿adne

"Technika pozwala tak¿e wystrzeliæ z cia³a ³añcuch kosztem 100 pch." - bez tego to inna technika
Ograniczam wielko¶æ tworów itd do 2 razy wiêkszych ni¿ ludzkie 9 np 2 razy wiêksze co¶ ni¿ rêka . . . Skrzyd³a mog± mieæ mac po 3 metry. Co turê za ka¿dy twór tracisz 100 chakry ( + 200 za stworzenie) . Ka¿dy twór spowalnia ciê o 5 i zmniejsza celno¶æ o 5 przez ca³± walkê , w pierwszej turze - 10. Jako ,¿e to chakra to technika rangi D Byakugana to zniszczy ( przerwie ) jednak techniki nin jutsu nie atakuj±ce chakry tego nie zniszcz± tak ³atwo. Potrzebne do tego silne techniki A b±d¼ S ( MG oceni). Twory mog± równie¿ zwiêkszyæ si³ê ( du¿y ciê¿ar rêki i uderzenie zwiêkszy o du¿o twoj± si³ê ) , ale to od mg zale¿y .

Aio tworzy technike wlasna Kusari Henshin.

Pomysl na technike:
Pewnego pochmurnego, deszczowego, czyli niczym nie wyrozniajacego sie dnia w Kiri gakure, a konkretniej w rezydencji Mizukage siedzial sobie przy biurku mezczyzna. Jego cialo okrywal plaszcz Mizukage, a na biurku lezal kapelusz. Jednym slowem, byl to Aio Rensai, dziesiaty Kage wioski Krwawej Mgly. Bylem to ja. Pomiedzy przydzialami misji typu ,,przynies-podaj-pozamiataj'' nieopierzonym genninom, a zalatwianiem wcale nie bardziej interesujacych spraw dyplomatycznych, niewiele czasu udawalo mi sie przeznaczyc na trening. Dlatego tez postanowilem sobie zafundowac odskocznie od codziennych zajec wladcy. Ta wlasnie odskocznia mial byc trening. Tak oto siedzialem przy biurku, zastanawiajac sie, czego powinienem sie nauczyc. Przede mna pietrzyl sie stos ksiag, ze spisem przeroznych technik nalezacych do roznych zywiolow. Zaczalem od mojego ulubionego raitonu, jednak okazalo sie ze wiekszosc przydatnych technik juz znam, a do reszty potrzebowalbym nauczyciela, ktorego akurat pod reka nie mialem. Przejrzalem wiec pobieznie spis technik innych zywiolow, jednak nie mialem w tym momencie ochoty uczyc sie wladac innymi niz raiton zywiolami. W koncu wpadlem na genialny pomysl. Czemu by tak nie wrocic do korzeni, i nie rozwinac swoich umiejetnosci klanowych? Hmm tylko jakiej niby mialbym sie nauczyc techniki...
Wlasnie gdy rozwazalem ten problem, go glowy wpadl mi kolejny genialny pomysl... Przeciez nie musze sie ograniczac do pracy odtworczej... Przyszedl czas, aby stworzyc cos Wlasnego Jeszcze dobre polgodziny siedzialem w fotelu, myslac o tym, jak powinna dzialac moja wymarzona technika, az w koncu zdecydowalem. Ostatnio rozwinalem zdolnosci taijutsu oraz kenjutsu, jednak ciezko bylo korzystac z obu naraz... A gdyby tak stworzyc technike, ktora by to umozliwila? Taa... Co powiesz na dodatkowa reke zbudowana z lancuchow i zdolna trzymac miecz?-zapytalem sam siebie. To bylaby idealna fuzja ninjutsu, taijutsu i kenjutsu-po chwili odpowiedzialem w myslach.

Tydzien pierwszy:
Mimo, ze czekal mnie trudny i dlugi trening, nie moglem zaniedbac swoich obowiazkow jako wladcy. Z rana zaplanowalem kilka spotkan z przedstawicielami innych wiosek, wydalem Hisagiemu koordynacje zwiazane ze zlecaniem misji, po czym opuscilem rezydencje, udajac sie na polane, na ktorej zwykle trenowalem. Obudzily sie we mnie wspomnienia... Dawno tutaj nie bylem, a to przeciez tu jako gennin poznalem swoja pierwsza technike...
Coz, to nie byl czas na rozwazania o przeszlosci, przyszedlem tu w konkretnym celu i nie mialem ani chwili do stracenia. Rozwinalem wiec ciezki lancuch, i polozylem go na ziemii.
-Kusari Shihai-wymamrotalem pod nosem, po czym zaczalem kombinowac, w jaki sposob moglbym stworzyc sobie dodatkowa konczyne zbudowana z lancucha. Najprymitywniwjszym a zarazem pierwszym pomyslem na jaki wpadlem, bylo po prostu owiniecie sie lancuchem, aby nie spadl z mojego ciala, i uformowanie ze stalowych ogniw pozadanej konczyny. I wlasnie uzywajac tej metody spedzilem dwa dni treningu. Jednak sposob byl zbyt wolny, zbyt niepraktyczny a stworzona konczyna zbyt ciezka. Postanowilem wiec uzyc do tego samego celu Kusari Bunshina.. To bylo to. No mo¿e prawie to, bo gdy stworzy³em klona bezpo¶rednio na mojej rêce, ten zaraz z hukiem stamt±d zlecia³ na ziemiê... Pro¶ciej by³o stworzyc nowego, ni¿ mêczyc siê od nowa z odpowiednim ustawieniem tego egzemplarza... Wiêc po raz kolejny z³o¿y³em pieczêci I po raz kolejny klon z ³oskotem spad³ na ziemiê... Ca³y dzieñ mêczy³em siê z klonami, a¿ wreszcie wieczorem, trzeciego dnia treningu zda³em sobie sprawê, ¿e z tego nic nie bêdzie, ¿e muszê wymy¶lec co¶ nowego. Jednak to by³ koniec treningu na ten tydzieñ, musia³em zaj±c siê obowi±zkami Kage – zlecanie pielenia ogródków genninom et cetera...
Tak wiêc resztê tygodnia spêdzi³em w³a¶nie na wykonywaniu nudnych obowi±zków. I mo¿e w³a¶nie to by³o mi potrzebne, aby jeszcze raz gruntownie przemy¶lec dzia³anie techniki, której nazwê ju¿ od dawna mia³em w g³owie – Kusari Henshin?

Tydzieñ drugi:
Od pocz±tku kolejnego tygodnia znów opu¶ci³em rezydencje I zacz±³em trening. Ewidentnie przemy¶lenia podczas wykonywania obowi±zków okaza³y siê owocne, poniewa¿ teraz ju¿ wiedzia³em co muszê zrobic – nie wiedzia³em natomiast jeszcze jak... Musia³em stworzyc klona, po³±czonego z moim cia³em. Wtedy nie by³o by problemów z utrzymaniem go na sobie. Oczywi¶cie ³añcuch musia³ byc stworzony z chakry. Przecie¿ nie mog³em targac za sob± kilkudziesiêciu kilogramów ¿elastwa dwadzie¶cia cztery godziny na dobê. Pierwszego dnia mêczy³em siê, staraj±c siê wyregulowac kszta³t klona I jego po³o¿enie zmieniaj±c przep³yw chakry, jednak sposób by³ ma³o skuteczny. Jednak nastêpnego dnia zabra³em z rezydencji ksi±¿kê o pieczêciach I ich zastosowaniu. To by³o to! Zmieniaj±c kilka pieczêci, a kilka dodaj±c uda³o mi siê stworzyc odpowiedni± sekwencjê, która, przynajmniej w za³o¿eniu powinna dac spodziewane efekty. Wykona³em wiêc pieczêci, I po chwili zaczê³a wyrastac mi trzecia rêka, dok³adnie tak jak zaplanowalem! Niestety, ju¿ po kilku sekundach zda³em sobiê sprawê, ¿e co¶ jest nie tak... Koñczyna ros³a I ros³a, a¿ w koñcu pod wp³ywem w³asnego ciê¿aru uderzy³a o ziemiê, mnie poci±gaj±c za sob±... To by³a dobra okazja do przetestowania si³y po³±czenia miêdzy ³añcuchami a moim cia³em, oraz nauczenia siê jak to po³±czenie zlikwidowac. Ponad pó³ godziny le¿a³em na ziemii, a¿ w koñcu wykombinowa³em, z którego tenketsu przep³yw chakry muszê powstrzymac, aby odczepic ³añcuchy od swojego cia³a. Teraz nie pozosta³o mi w³a¶ciwie nic innego do zrobienia, jak tylko udoskonalic technikê i j± do koñca opanowac. Niestety, godzinami próbowa³em poprawnie wykonac technikê, ale ci±gle efekt by³ ten sam. £añcuchy rozrazta³y siê i rozrasta³y, przy okazji pobieraj±c z mojego organizmu ogromne ilo¶ci chakry... Wykona³em technikê mo¿e z 8 razy, a by³em ju¿ niesamowicie zmêczony. Musia³em wiêc zwiêkszyc kontrolê i ograniczyc ilosc pobieranej chakry... inaczej nic z tego nie bêdzie. Kolejne próby przez reszte tygodnia równie¿ by³y zakoñczone pora¿k± - co bym nie robi³ i jak bym siê nie stara³, technika po prostu nie chcia³a wyj¶c...

Tydzieñ trzeci:
Tak samo jak poprzednie, ten tydzieñ tak¿e zacz±³em pe³ni±c rutynowe obowi±zku. Jednak w wolnych chwilach pomiêdzy zlecaniem mycia garów, torturowaniem zamkniêtych w piwnicy szpiegów tudzie¿ ok³adania pejczem zamkniêtych w sypialni kobiet czyta³em literaturê fachow±, i nie mam tu na my¶li czytywanej przeze mnie zazwyczaj ksi±¿kê o technikach gwa³tu ,,How to win a fight & have sex all night''. W tym tygodniu moje biurko zawalone by³o tomami dzie³ o przep³ywie chakry i o kontroli, jak± maj± nad nim u¿ywane przez shinnobich pieczêci. I w³a¶nie po 3 dniach siedzenia w gabinecie i studiowania ksi±g doszed³em do wniosku, ¿e brakuje mi czwartej pieczêci przy mojej technice, a drug± trzeba zmienic... Teraz dokoñczenie techniki by³o ju¿ tylko formalno¶ci±. Ruszy³em na polanê i tak jak siê spodziewa³em, teraz technika wysz³a ca³kiem-ca³kiem. Pozosta³o mi trenowac resztê tygodnia, co te¿ zrobi³em.
Teraz Kusari Henshin by³o technik± idealn±...

//Przypominam ¿e na w³asn± po³owa nauki:P//

//Nauka zawiera refleksje, próby, pora¿ki a na koñcu ostateczne zwyciêstwo. Niestety, pojawia siê jeden problem. Samo opowiadania (pomijam ju¿ fakt wstêpu, opis techniki itd.) posiada ledwo, ledwo pó³tora strony. Có¿, jako Mizukage, reprezentuj±cy Rensai, Wioskê no i Siebie, móg³by¶ pokusiæ siê na odrobinê wiêcej\\
By Atsui.

Kolorem dopisa³em:P

Taa, zaliczam. Nastêpnym razem, bez takich ^_^

Arai Ikazuchi
Technika podobna do Raikiri/Chidori. Najpierw wykonujemy bardzo szybko odpowiednie pieczêcie, a nastêpnie w naszej rêce kumuluje siê chakra po³±czona z raitonem tworz±c kulê. Nastêpnie z reki wydobywa siê wpierw b³yskawica, która pêdzi w stronê przeciwnika i zamienia siê w wilka, który dos³ownie rozrywa oponenta na kawa³eczki. Atak jest nies³ychanie szybki i wymaga niesamowitej perfekcji ¿ywio³u Raiton.
Ranga: S
Koszt: 400
Wymaga: Chidori

Sen przerwa³ mi promieñ ¶wiat³a, padaj±cy przez okno wprost na moje oczy. Wymamrota³em pod nosem kilka(na¶cie) s³ów, za publikacje których ¶ciga³yby mnie w³adze nawet najbardziej liberalnych pañstw ¶wiata. Siad³em na ³ó¿ku i jak przez mg³ê, próbowa³em przypomniec sobie wydarzenia poprzedniego dnia. To by³ pi±tek - tygodnia koniec i pocz±tek, jak mawia³ jeden z Kieleckich raperów. Cokolwiek by to nie by³o, te Kielce... W ka¿dym razie musia³ byc to pi±tek, bo wspomnienia obfitowa³y w typowe dla tego dnia widoki. Stó³ zawalony butelkami, i tymi, którzy ju¿ wysiedli...- ostatnie co pamiêtam. Zapewne nied³ugo pó¼niej sam znalaz³em siê na tym stole. W ka¿dym razie wczorajszej imprezy bankietem nazwac raczej nie mog³em. [I see you!] - w³a¶nie przypomnia³em sobie, ¿e to co robi³em dnia poprzedniego, raczej nie bardzo przystoi Mizukage. Stara³em siê wyrzucic z pamiêci widoki wczorajszej imprezy, jednak ból g³owy ci±gle dawa³ siê we znaki i nie da³ zapomniec...
Ubra³em siê i podnios³em z ³ó¿ka. Przyszed³ czas sprawdzic, gdzie wogóle wyl±dowa³em. Rozejrza³em siê po pokoju - nic nadzwyczajnego - jedno okno, naprzeciw ³ó¿ka, pod ¶cianami jakie¶ szafki, gdzie¶ z boku lodówka i kuchenka. Takie mieszkanie jednopokojowe, jednak pewien by³em, ¿e ogl±dam je pierwszy raz na oczy. Postanowi³em skorzystac z go¶cinno¶ci nieobecnego gospodarza i uda³em siê w kierunku lodówki. Znalezione produkty wystarczy³y do przygotowania angielskiego ¶niadania - znanego remedium na kaca. Popi³em jedzenie mlekiem, i lekko orze¼wiony ruszy³em w kierunku drzwi chaty. Naciskam klamkê - drzwi ust±pi³y, otwieraj±c siê z lekkim zgrzytem... Wtedy dozna³em szoku.
Znalaz³em siê na jakim¶ odludziu, w ¶rodku lasu! Naoko³o nic - tylko drzewa. Ani ¶ladu cywilizacji. Wszed³em na najwy¿sze drzewo w okolicy, aby siê rozejrzec. Sytuacja nie wygl±da³a ciekawie... w promieniu kilomotrów nic, tylko drzewa i drzewa... [I see you!], sk±d taka puszcza w pobli¿u Kiri... wola³em nawet nie my¶lec, gdzie siê znalaz³em. Wyci±gn±³em radio, maj±c nadzieje, ¿e kto¶ mi wyt³umaczy co siê sta³o, jednak odpowiedzia³ mi tylko suchy trzask zak³óceñ. W sumie nie by³o co siê dziwic... W ka¿dym razie nie mog³em tak stac i patrzec siê na horyzont jak krowa w malowane wrota. Musia³em wracac do Kiri, tym bardziej ¿e wszystko wskazywa³o na to, ¿e daleka droga przede mn±. Zacz±³em siê zastanawiac... Kiri od pó³nocy graniczy z morzem. Je¶li wiêc wci±¿ jestem na tej samej wyspie, a w okolicy innych tak du¿ych raczej nie ma to powinienem i¶c na pó³noc... najprawdopodobniej. Za pomoc± po³o¿enia mchu na drzewach okre¶li³em kierunek, i nie pozosta³o mi nic, jak tylko i¶c...

Oczywi¶cie nie skoñczone, wiec nie sprawdzac(chocia¿ jak nie bêde nikogo mêczy³ o to, to i tak w±tpliwe ¿eby kto¶ siê porwa³ do sprawdzaniaxD)
Kuchiyose no Jutsu
Ranga: B
Technika przywo³ania istoty/summona
koszt:
- 1200Pch ( Boss)
- 700 Pch ( pod boss)
- 400 Pch ( mini summon)

To musia³o kiedy¶ nast±pic...-pomy¶la³em, zastanawiaj±c siê, czemu ten rogaty typ majstruj±cy przy kotle jeszcze mnie nie ugotowa³. Mo¿e chce ¿ebym cierpia³, dlatego powoli podgrzewa ciecz w zbiorniku? Zreszta niewa¿ne, tak czy inaczej jaki¶ diabe³ czy inna chol*ra wpieprzy mnie na obiad, czy co oni tam robi± z tymi niby-grzesznikami. A my¶la³em ¿e piek³o to taka bajka, straszak na niegrzeczne dzieci. ¯e za klepanie kelnerek po ty³kach, na czym zreszt± zwykle siê nie koñczy³o, za chlanie na umór nie czeka mnie ¿adna kara, mo¿e poza bólem g³owy, ew. syfem w tym pierwszym przypadku. Tak s³odko czas mi mija³ na przemy¶leniach, a¿ ciecz zaczê³a robic siê niebezpiecznie ciep³a... Wtedy wreszcie podja³em decyzje - diab³y czy nie diab³y, nie bêd± mnie wsuwac na obiad.
Postuka³em w wieko zakrywaj±ce garnek. Strasznie ciê¿kie i grube, za nic nie mog³em go otworzyc. Jednak podj±³em ju¿ decyzje, nie mog³em tak ³atwo siê poddac. Wznios³em d³onie ponad poziom wody, sk³adaj±c pieczêci. Po chwili w jednej d³oni zamigota³o Chidori. Uderzy³em nim z ca³ych si³ w ¶cianê, szczê¶liwie j± rozwalaj±c. B³yskawicznie wyskoczy³em z kot³a, k±tem oka dostrzegaj±c jakiego¶ w³ochatego starucha z rogami na g³owie, zapewne tutejszego kucharza. Dopiero teraz zauwa¿y³em, ¿e ci±gle mam przy sobie miecz. Na szczê¶cie. Chociaz to ju¿ zale¿y od punktu widzenia, bo na przyk³ad piekielny kucharz raczej zadowolony nie by³. Z drugiej strony, jego niezadowolenie d³ugo nie trwa³o, a sam punkt widzenia znajdowa³ siê ju¿ tam gdzie g³owa delikwenta, czyli na posadzce. Nie zastanawiaj±c siê d³ugo ruszy³em przed siebie, pierwszym korytarzem jaki napotka³em. Po drodze zaszlachtowa³em jeszcze kilka diab³ów, wygl±daj±cych jak dziadki z rogami, a¿ wreszcie dotar³em do jakiej¶ komnaty. Wszed³em do ¶rodka, gdzie czeka³ na mnie nie kto inny jak... Atsui. Us³ysza³em krzyk:
-Nie! Nie! Prosze, tylko nie to!
I wtedy zauwa¿y³em jak wygl±da³a komnata. Na ¶rodku sta³ Atsui, a ka¿dy centymetr komnaty, pod³oga, ¶ciany i sufit wype³nione by³y... drzwiami. Tak, to by³o normalne, emo-Uchiha ba³ siê drzwi.
Zostawiaj±c Atsuia sam na sam z jego drzwiami, sam ruszy³em dalej.
Kilkadziesi±t minut i kilkana¶cie odciêtych g³ów pó¼niej dotar³em do kolejnej komnaty. Tutaj te¿ by³o w miare ciekawie: Na ¶rodku sta³ Aki, a wszêdzie w oko³o by³o pe³no nagich kobiet z rogami. Ch³opak krzycza³ i zas³ania³ sobie oczy rêkoma. Pewnie wola³by w³ochatych dziadków, podobnych do tego co gotowa³ mnie w garnku... Ja tam na jego miejscu wyznawa³bym zasadê ,,jak siê nie ma co siê lubi, to sie lubi co siê ma'', ale chyba o niej nie s³ysza³. Có¿, popatrzy³em trochê, podotyka³em, jednak nie mog³em tu d³u¿ej zostac, wiêc Maresuke tak jak i Atsui zosta³ sam ze swoim koszmarem.
Pewnie nikogo nie zaskocze, pisz±c ¿e po d³u¿szym czasie wreszcie znalaz³em kolejn± komnatê. Ju¿ zastanawia³em siê, kogo tam spotkam, gdy otwiera³em drzwi.
Tym razem ujrza³em Anuleja Nekozume, obecnego Mizukage. Wpatrywa³ siê w ¶cianê i p³aka³... poza tym by³ ubrany w garnitur.
Gdy podszed³em bli¿ej, za szybk± ujrza³em tanie wino i uniform menela noszony na codzieñ przez Anuleja. Biedny... a wiêc tak wygl±da³ jego koszmar? Mog³em gapic siê w szybkê z Anulejem, albo ruszyc dalej, wybra³em wiêc oczywi¶cie to drugie.
No i tu historia siê powtarza: lec± g³owy, idê, idê... a¿ wreszcie dotar³em do kolejnego pokoju. Tutaj z kolei siedzia³ Teruyo. Prawie ¿e go zabi³em, przez okulary, które wygl±da³y jak rogi przypomina³ diab³a. Poza tym jednak by³ brzydszy, wiêc siê powstrzyma³em, poznaj±c ch³opaka. Wtedy dostrzeg³em tak¿e Dantego. Hm.. Kazehan dzieli³ koszmar ze swoim uczniem? Ciekawe...
Obaj stali na wysepce, a w wodzie otaczaj±cej ich pe³no by³o martwych pingwinów, polepionych rop± naftow±. Wygl±da³o to na skutek jakiej¶ katastrofy... rozbicie tankowca? Niewa¿ne zreszt±. Wa¿ne by³o to, ¿e dwóch doros³ych ch³opów sta³o na wysepce i p³aka³o oraz zawodzi³o, przygl±daj±c siê swoim pupilkom. Po¶mia³bym siê z nich, ale mnie ten widok te¿ jako¶ tak smutno siê zrobi³o, wiêc odpu¶ci³em. No nic... ruszy³em dalej. W tym momencie móg³by nast±pic wielostronicowy, epicki opis batalii z legionami demonów, jednak nie trzeba siê wysilac ¿eby wyrobic na marne 2 strony a4, wiêc równie dobrze takie lanie wody sobie mo¿na odpu¶cic.
Wiêc poprostu, najzwyczajniej w ¶wiecie, dotar³em do kolejnego pokoju. Tu czeka³ na mnie kolejny duet.
Pokój podzielony by³ na trzy czê¶ci, odzielone pleksiglasem. Przez jedn± przechodzi³em, w drugiej sta³a Tanuki w jakim¶ lateksowym stroju i z pejczem w d³oni, natomiast w trzeciej sta³o ³ó¿ko z przywi±zanym do niego Hyut±. Równie¿ w lateksie. Nawet mu do twarzy by³o, ale wola³em siê d³u¿ej nie przygl±dac spe³zaj±cym na niczym prób± Tanuki maj±cym na celu dostanie siê do Hyuty. Ruszy³em wiêc dalej.
<opis epickich starc z piekielnymi legionami>
Kolejna sala - kolejny koszmar. Tym razem Balatex sta³ na ¶rodku pomieszczenia, z przezroczyst± butelk± sake w d³oni. W mig zrozumia³em jego problem. Jak bardzo by sie nie stara³ z przechylanej butelki alkohol poprostu nie chcia³ leciec... Dla mnie to te¿ nie by³ ciekawy widok, wiêc szybko opu¶ci³em to pomieszczenie.
Wtedy zacz±³em siê zastanawiac - czy ta podró¿ bêdzie mia³a koniec? A mo¿e ja te¿ znajdê taki pokój ze swoim koszmarem i tam zostanê na wieki? Nie mog³em jednak zadrêczac siê takimi my¶lami, par³em wiêc naprzód, nie wchodz±c wiêcej do innych komnat. Nie chcia³em ogl±dac tego, co tam na mnie czeka³o... W koñcu doszed³em do wielkich, stalowych wrót. Czy¿by wyj¶cie? Musia³em to sprawdzic, zacz±³em wiêc pchac wrota, a¿ stane³y otworem. Wszed³em do ¶rodka. Na wielkim tronie przy ¶cianie pomieszczenia siedzia³ sobie nie kto inny, jak pan piekie³ - Lucyfer.
-Siemasz Lucek, czemu mnie tu sprowadzi³e¶.
-Nie jeste¶my na Ty, grzeszniku. Polecenie z góry, spêdzisz tu wieczno¶c, sorry ziomek.-Odpowiedzia³ Pan Piekie³.
-Wiesz co, to mi siê nie bardzo u¶miecha. Dam ci 100 yenów i tanie wino, a ty mnie wypu¶cisz ok?
-Nie OK.
-Twoja mama je¼dzi do pracy rowerem wodnym.-Zreflektowa³em têp± ripost±, na têp± ripostê.
-Dobra, inteligentna riposta. W nagrodê dam ci mo¿liwo¶c wykonania trzech zadañ. Jak Ci siê uda, to mo¿esz wracac i jeszcze prezent dostaniesz. Stoi?-spyta³ Diabe³.
Spojrza³em na swoje spodnie i ju¿ chcia³em zaprzeczyc, ale zorientowa³em siê ¿e mówi o umowie.
-Spoko diabe³, dawaj te zadania.
-No wiêc po pierwsze musisz przegadac lokalnego mistrza ciêtej riposty, Belzebuba.-Powiedzia³ diabe³, i kiwn±³ palcem. Po efektownej eksplozji w pokoju zjawi³ siê dziad z rogami i wid³ami.
-Ee... to jest Belzebub? A zreszt± niewa¿ne... zaczynaj, Belzebub.
Tutaj Belzebub zacz±³ mówic w jakim¶ dziwnym, nieznanym mi jêzyku.
-Hebrajski diss, ziom. Nie przebijesz...-fachowo oceni³ Lucyfer.
Nie wiedzia³em co to za Hebrajski diss, ale wiedzia³em jedno. Musia³em go przebic.
-Tak? To s³uchaj!-poleci³em Luckowi, po czym zwróci³em siê do Belzebuba:
-Twoja mama buduje Megazorda,
brakuje jej tylko Fire Sworda.

-Super, niniejszym mianuje Ciê nowym mistrzem ciêtej riposty-Zachwyci³ siê Lucyfer.
Belzebub znikn±³, a ja spyta³em:
-Co dalej mam zrobic?
-To zadanie bêdzie trudniejsze. Musisz wypic pó³ litra smo³y.-Stwierdzi³ w³adca piekie³, stawiaj±c przede mn± dzban.
-Nie wygl±da zachêcaj±co, ale ró¿ne rzeczy sie pi³o.-Powiedzie³em, chwytaj±c naczynie po kilku chwilach uda³o mi siê je opró¿nic, choc nie by³o to ciekawe prze¿ycie.
-Hm... to jeszcze trzecie zadanie, taa?- spyta³em, zadowolony z siebie.
-Jasne, najtrudniejsze. Musisz zaspokoic sukkuba.
-Brzmi fajnie...-powiedzia³em I znikn±³em na kilkana¶cie godzin w sypialni Lucyfera z wybran± przez niego diablic±. Gdy wróci³em wycieñczony, powita³em w³adcê piekie³:
-Okej, by³o mi³o, ale chyba czas na mnie. Choc nie powiem, ¿e to zadanie by³o nieciekawe.
-Zaczekaj! Jako jedyny wykona³e¶ 3 zadania, mam dla Ciebie nagrodê. Podpiszemy tak± ma³± umowê... ot, cyrograf. Bêdziemy Ci s³u¿yc w walce I nie tylko, a w zamian dusze zabitych przez ciebie ludzi powêdruj± tutaj. Na pocz±tek proponujê Ci pomoc Leviathana, demona mórz. Do piek³a to on za bardzo nie pasuje, nie ten klimat, rozumiesz...
-Ok, dawaj ten cyrograf...-powiedzia³em, nadgryzaj±c ju¿ palec I podpisuj±c pakt krwi±.
-Dobrze, od teraz bêdziesz móg³ przyzwac Leviathana a on bêdzie Ci s³u¿y³. A teraz do zobaczenia!-wrzasn±³ Lucyfer, a ja odzyska³em przytomno¶c. Le¿a³em zapity w barze, jednak wiedzia³em ¿e to co prze¿y³em nie by³o snem...

*siada na fotelu*Zawiod³e¶ mnie, M³ody Rensai....Wiesz, jaka jest kara za zawiedzenie swego Mistrza? I to nie jest ban za twarz? xD

Normalnie mam ochotê ciê pochowaæ, Aio. Mia³e¶ tak± fajn± okazjê podpisania paktu, a spartoli³e¶ sprawê moim zdaniem. Próby nie pasowa³y, natomiast wyzywanie siê z PP prêdzej...to mog³e¶ wykorzystaæ do g³ównego w±tku akcji. A pocz±tek? W miarê. Je¿eli czyta³e¶ Piek³o Dantego to mog³e¶ wykorzystaæ motyw wêdrówki g³ównego bohatera...Dobra, nie zanudzam..

Masz zaliczone, ale z ledwo¶ci±.. :s