ďťż

grueneberg

Wejście do siedziby ANBU pilnuje go 4 ANBUsów , uzbrojonych w katany i podstawowy sprzęt shinnobi. Na bramie stoi dzwon informacyjny , każdy funkcjonariusz ma na sobie drewnianą maskę zasłaniająca twarz. Są oni rangą Chuunina i wpuszczają tylko pewne osoby do siedziby. Jeżeli ktoś wydaje się szemrany jeden z ludzi idzie wraz z osobnikiem do biura lidera. Najczęściej jednak lider wychodzi na zewnątrz , by nie robić zamieszania. Brama jest wykonana z m metalu , na końcu są kolce , które tylko czekają n klienta , który się na nie nakłuje. Brama jeszcze nigdy nie została od tak sforsowana , poza 4 strażnikami nie ma nikogo w pobliżu . . .

Richarde przyszedl i podpierajac sie o murek zaczol czekac na swoich uczniow. zerkajac co jakis czas na zegarek bo byl pewien ze to on sie spuzni a nie uczniowie


Joku przyszedł w płaszczu klanowym mając założony na siebie kaptur. Szedł spokojnym krokiem mając nadzieje że się nie spóźnił, w końcu ani się nie śpieszył ni kroku nie przyśpieszał. Ręce spokojnie spoczywały w kieszeni.
- o to tutaj - pomyślał w duchu patrząc na osobę podpierającą się o murek. Pokiwał głową na boki
- nie tego się spodziewałem - dodał chwilę później.
Podszedł w końcu do shinobi
- ohayo.. - powiedział mało słyszalnym tonem, dobrze było go jednak słychać, popatrzył od góry do dołu na niego "mierząc go".
- silniejszy niż myślałem - dodał w myślach.
Popatrzylem na chlopaka widzac jego rozbiegane oczka odepchnolem sie od murka i stanolem prosto iczekalem az chlopak spokojnie podejdzie i odpowiedzialem
- ohayo .
gdy doszedl mówie Witaj Jestem Richarde twoj nowy sensei . a teraz ty przedstaw sie i opowiedz mi osobie.
Przyszedłem do wejścia rozglądając się za ludźmi z którymi miałem się spotkać. Po chwili dojrzałem ich i podszedłem. -Witajcie jestem Estiab- Powiedziałem patrząc najpierw na richarde a potem na Jooku.


Usmiechnolem sie i powiedzialem do Estiaba zwracajac wzrok ku niemu
- dobrze witaj opowiedz mi teraz cos o sobie .
gdy richarde zadal ptranie makaja przyleciala i usiadla mu na ramieniu . richarde czekal teraz na odpowiedz uczniow
-CóÂż nie mam Âżadnych zainteresowaĂą, jestem nukeninem no i nie jestem zbyt silny- OdpowiedziaÂłem na pytanie richarde siadajÂąc pod murkiem. MiaÂłem nadzieje, Âże to mu wystarczy.
Hmmm czyli bedziesz musial ostro sie postarac . ale niemartw sie juz wiem jaki trening dostaniesz bpoczym usmiechnolem sie lekko zlowieszczo . poczym teraz czekalem na odpowiec drugiego z uczniow.
-A kiedy zaczynam- PowiedziaÂłem do richarde. SpojrzaÂłem na drugiego chÂłopaka. Nie znaÂłem go no ale musiaÂłem z nim pracowaĂŚ.
Joku popatrzyÂł na nadchodzÂącego shinobi. PokiwaÂł gÂłowÂą na boki i przysÂłuchaÂł siĂŞ tej niezwykle dÂługiej i wiele mówiÂącej o sobie wypowiedzi
- hm.. teraz moja kolej - pomyÂślaÂł sobie
- CóÂż, nie mogĂŞ zbyt wiele powiedzieĂŚ o moim klanie, caÂła moja wiedza na temat klanu sprowadza siĂŞ do tego, Âże mój ojciec miaÂł potrzebĂŞ a matka mu pomogÂła w wyÂładowaniu siĂŞ. Tak powstaÂłem, - tutaj przerwaÂł, i wbiÂł wzrok w ziemiĂŞ. UniósÂł jednÂą brew, a za niÂą gÂłowĂŞ patrzÂąc pytajÂąco na senseia, a jego mina nie zmieniÂła siĂŞ, ciÂągle wyraÂżaÂła bezuczuciowoœÌ
- a ja od mÂłodego trenujĂŞ, przynajmniej staram siĂŞ. Moim kekkei genkai jest panowanie nad lodem. To jest jedyne co nie ma przede mnÂą tajemnic. PotrafiĂŞ równieÂż wyczuwaĂŚ chakrĂŞ przeciwnika.. - przystan¹³, lecz nie mówiÂł nic o swoich sÂłaboÂściach - to by byÂła gÂłupota, ciÂągle patrzyÂł na senseia, nie wiedziaÂł czego od niego oczekuje
- mojÂą specjalnoÂściÂą jest ninjutsu, i bloodline, moim celem jest staĂŚ siĂŞ silniejszym, i znaleŸÌ ojca, i kupców którzy mnie porwali przed laty, oraz zabicie ich - ciÂągn¹³ dalej jednak zaraz przystan¹³, schowaÂł rĂŞce do kieszeni
- eeeh.. skoĂączĂŞ juÂż bo jeszcze ich zanudzĂŞ - pomyÂślaÂł, a malutki uÂśmiech pojawiÂł siĂŞ w kÂącikach ust.
Dobrze wiec to przejdzmy teraz na polane treningowa powiedzial Richarde poczym wypuscil makaje w powietrze. a sam wszedl miedzy uczniow i machnol reka by uczniowie poszli zanim

NMM Polana treningowa
Joku naÂłoÂżyÂł na gÂłowĂŞ kaptur, i poszedÂł za sensei'em.
<z tematu>
PobiegÂłem za nim /NMM
ObczajajÂąc z daleka wejÂście dostrzegam czterech typków . (To muszÂą byĂŚ jedni z ANBU ,to moja okazja. ByĂŚ moÂże teraz speÂłni siĂŞ moje marzenie i stanĂŞ siĂŞ silniejszy ,a nawet odnajdĂŞ swojÂą matkĂŞ? ) SprawiaÂłem wraÂżenie wyluzowanego (choĂŚ bardzo siĂŞ baÂłem "podchodzĂŞ do ANBUsów").

Nofushido Zuka , Genin wioski Kusy , prowadÂźcie do waszego przywódcy , mam zamiar dostaĂŚ siĂŞ do ANBU !
Anbusi zerkneli na ciebie i widzac ze niejestes z tej wioski zagrodzili ci droge do wejscia do siedziby poczym jeden z nich muwi do ciebie
- Czego tutaj szukasz dzieciaku to niemiejsce dla dzieci idz sie pobawic na plac zabaw
"Pan" mówi do mnie?? Skoro nie chcecie daĂŚ mi szansy zobaczymy siĂŞ kiedyÂś jeszcze . WychodzĂŞ z placówki ANBU. Nagle jeden ze straÂżników wracajÂących na swoje miejsce dostaje kamieniem w gÂłowĂŞ ...
ANBUsi nieprzejeli sie twoimi slowami a gdy zuciles kunaj bezproblemu go uniknol i zaczol sie zmiac z ciebie
RzuciÂłem kamieniem jak juÂż coÂś . (No dobra wpadnĂŞ innym razem. Nie wiedziaÂłem ,Âże Organizacja ANBU aÂż tak zeszÂła na psy. )
Witam . MówiÂłem ,Âże wrócĂŞ ,a teraz proszĂŞ mnie przepuÂściĂŚ . Mam sprawĂŞ do Lee ,który ma mnie nauczyĂŚ nowej techniki. Nie czekajÂąc na odpowiedÂź Zuka wchodzi do siedziby . Aha tutaj jest dowodzik:
Cytat: prosisz o pierwszy poziom Gauken prawda??...jaœli tak to proszê bardzo z mi³¹ chaci¹ nauczê...w sobotê wpadnij do Siedziby Anbu w Konoszhe do mego gabinetu porozmawiaj z Lee i nauczymy CIE Wink

Seiki podszedÂł do bramy gdzie zaczepiÂł mnie i z ANBUsów i kazaÂł mi oddaĂŚ mu swoje bronie.Seiki oddaÂł bronie i poszedÂł dalej w stronĂŞ Gabinetu dowudcy.
Seiki poraz kolej ny odwiedziÂł siedzibĂŞ gÂłównÂą ANBU i tak jak poprzednio wszedÂł oddajÂąc bronie.
Nareszcie dotarÂłem... pomyÂślaÂłem ujÂżawszy wejÂście do gÂłównej siedziby ANBU. Wolniejszym krokiem zacz¹³em iœÌ w strone gabinetu lidera. MiaÂłem nadzieje, Âże zostane go lub jÂą. LiczÂąc na otrzymanie nowej roboty, miaÂłem powaÂżniejszÂą minĂŞ niÂż zawsze.

NMM
Hanita ubrana w pÂłaszcz ANBU na czerwonym ekskluzywnym kimono i w masce rzecz jasna, przemierzaÂła krĂŞpe uliczki Konohy w celu dotarcia do siedziby organizacji, którÂą przewodziÂła. CzuÂła, Âże jest doœÌ sÂłaba jak na szefowÂą, jednak robi to co w jej mocy, by odkrywaĂŚ wiĂŞksze poÂłacie tajemnic. Wreszcie, po krótkim b³¹dzeniu w podobnych do siebie dzielnicach Wioski Ukrytego LiÂścia, dotarÂła do Âśrodka siedziby, by zaraz potem byĂŚ juÂż w gabinecie.
NMMT
WyszedÂłem z gabinetu, z zadowolonÂą minÂą, a nawet i leprzÂą. Nareszcie dostaÂłem robote, o której od tak dawna marzyÂłem. Nie chciaÂłem zostaĂŚ jakimÂś utalentowanym ninja, chciaÂłem po prostu ÂżyĂŚ w spokoju. Przed wyjÂściem zatrzymaÂłem siĂŞ, poczym wÂłoÂżyÂłem list do plecaka i ruszyÂłem dalej.

NMM
Naszemu wĂŞÂżowatemu koledze towarzyszyÂły trzy Âładne panie, choĂŚ ich urok i wdziĂŞk ukryte byÂły pod pÂłaszczami (oryginalnymi!) ANBU. Dowódca tejÂże grupy, tudzieÂż ja, prowadziÂła Orikimaru przez praktycznie puste, maÂło wydeptywane ÂścieÂżki Konohy, by tuÂż po 10 minutach zaprowadziĂŚ go przed wejÂście do siedziby ów organizacji.
-To tutaj.-oznajmiÂłam krótko, spoglÂądajÂąc niecierpliwie na Yono i Aelis, które mimo zamaskowania równieÂż wyglÂądaÂły na trochĂŞ zirytowane. Nawet siĂŞ facet nie przedstawiÂł, choĂŚ wie, Âże mój pseudonim to Sokolica. A szkoda.
-Tak w ogóle to jak ci na imiĂŞ?-spytaÂłam, zanim poszÂłam z nim do wnĂŞtrza budynku.
NMMT
Orikimaru, PrzeklĂŞta bestia z Oto, Lider Sound Organization - rzekÂłem do liderki Anbu uwarzajÂąc, Âże nie ma sensu ukrywaĂŚ siĂŞ i swej organizacji. PrzyglÂądaÂłem siĂŞ uwaÂżnie drapaczowi chmur, oblizujÂąc przy tym twarz swoim dÂługaÂśnym jĂŞzykiem. To jak wchodzimy?? ZapytaÂłem poczym ruszyÂłem do Âśrodka bez Âżadnego zezwolenia. Gdy kroczyÂłem w strone wejÂścia spoglÂądaÂłem swoimi oczami na inne dziewice ANBU.

NMM
Hidetora opuÂściÂł budynek ANBU zmierzajÂąc ponownie pod bramy, chciaÂł oceniĂŚ zniszczenia i byĂŚ moÂże przydaĂŚ siĂŞ na coÂś pani Hokage, ostatnim czasem krĂŞciÂło siĂŞ tam zbyt wiele osób Âżeby moÂżna byÂło jÂą zostawiĂŚ samÂą z obowiÂązki, owszem byÂła potĂŞÂżna ale to jeszcze nie oznacza Âże w peÂłni gotowa do walki z kilkoma przeciwnikami jeÂśli do takowej miaÂło dojœÌ, mĂŞÂżczyzna otworzyÂł bramy i poprawiÂł maskĂŞ, wszystko siĂŞ knociÂło a gdzieÂś w pobliÂżu chÂłopak wyczuwaÂł czyj¹œ obecnoœÌ... doœÌ Âświe¿¹ i znajomÂą.

z/t
NieÂśmiaÂła czarnowÂłosa dziewczynka stanĂŞÂła przed wejÂściem do siedziby ANBU, pokazujÂąc straÂżnikom swojÂą plakietkĂŞ i dokumenty - byÂła ochroniarzem Hokage. Mimo, Âże wyglÂądaÂła niepozornie, psychicznie trzymaÂła siĂŞ caÂłkiem dobrze i umiaÂła walczyĂŚ. To jedne z rzeczy, które Hokage ceniÂła najbardziej. Wytrzyma³¹ psychikĂŞ, Âżeby znosiĂŚ jej zachcianki, oraz umiejĂŞtnoœÌ walki. Nie to, Âże siĂŞ kogoÂś baÂła, co to to nie... Po prostu wyprzedzaÂła przyszÂłoœÌ. Przydatna cecha charakteru...
Han weszÂła do Âśrodka, szukajÂąc gabinetu dowódcy ANBU.
NMNPC
JuÂż z daleka daÂło siĂŞ zauwaÂżyĂŚ gÂłównÂą siedzibĂŞ Anbu. Szybkim krokiem zmierzaÂłem ku niej, nie chciaÂło mi siĂŞ przedÂłuÂżaĂŚ pobytu w tejÂże wiosce. ZresztÂą nie podobaÂła mi siĂŞ. WiedziaÂłem, Âże i tak pewnie moje plany siĂŞ nie ziszczÂą, dlatego nie traciÂłem czasu. ZresztÂą, taka byÂła moja natura, nie lubiÂłem czekaĂŚ, ani jak ktoÂś czekaÂł na mnie. Gdy juÂż dotarÂłem pod budynek, rozejrzaÂłem siĂŞ i wszedÂłem do Âśrodka.

<NMMT>
Po kilku chwilach znalazłem się w samym środku Konoha-Gakure, w miejscu gdzie znajdowała się główna siedziba ANBU. Ustałem przed wejściem, przed nim znajdowało się czterech ANBUsów.
-Czego tutaj szukasz chłopcze?
Zapytali stanowczym głosem. Ja tym czasem wyjąłem list i wręczyłem go. Oni po przeczytaniu go odpowiedzieli.
-Oh, najmocniej przepraszamy nowy liderze, nie wiedzieliśmy o tym. Proszę, jesteśmy do twoich rozkazów
Po tych słowach uklęknęli przede mną. Ja tym czasem powiedziałem
-Dobrze już, mam zamiar się rozejrzeć po siedzibie.
Po tych słowach wszedłem do siedziby
<NMM>
Po chwili ponownie ponownie znalazłem się przed siedzibą. Wyszedłem z niej a drzwi zostały zamknięte przez jednego z ANBUsów. Odwróciłem się i powiedziałem do nich
-Od teraz jedyną osobą która może tutaj wejść jest Hokage-sama i moja osoba. Jeśli rekrutuje nowych członków to zostaniecie o tym powiadomieni i oni także będą mogli tutaj wchodzić. Ja tym czasem udam się w pewne miejsce. Do zobaczenia
Po tych słowach zacząłem kierować się w stronę wyjścia z wioski.
<NMM>
Akaio znalazł się a właściwie doszedł do miejsca wskazanego mu wcześniej przez Dayu Aburame i wszedł do sierotka nie czekając ani chwili dłużej bo i tak zwlekał zbyt dużo czasu by odebrać oporządzenie członka ANBU

<NMM>
Przedstawiciel klanu Uchiha, a zarazem nowy lider ANBU, powoli zmierzał ku wejściu do siedziby. Podążał on za wskazówkami, które znajdowały się na kartce. Nie było na niej opisane dokładnej drogi, raczej była napisana tak by trzeba było użyć mózgu. Kei jednak nie należał do najgłupszych i domyślał się którędy iść. Gdy doszedł już do wejścia, na chwilę przystanął spoglądając za siebie.
*I tak oto spadają na mnie obowiązki. Cóż, nie sądziłem nigdy, że będę miał taką fuchę.*-pomyślał i znów spojrzał na wejście. Stało tam czterech strażników. Kei jednak podszedł i powiedział poważnie:
-Uchiha Keisuke...Nowy lider ANBU.-jeden z nich spojrzał na swój notatnik, gdzie zapisane miał wszystkie nowe informacje. Kiwnął tylko głową na znak, że można przejść. Uchiha skierował się w głąb siedziby.
<ZT>

Dodane o 21:48

Keisuke po wyjaśnieniu podstaw zabrał chłopaka w stronę wioski. A dokładnie bramy do Konohy. Następnie oglądając się od czasu do czasu za siebie, szedł. W czasie wędrówki, może nie długiej, założył maskę, gdyż opuszczał siedzibę. Następnie zaczął w końcu biec.
<ZT> //Pod bramę//
Akaio który także założył maskę na twarz nie czekał i nie szedł jednak gdy siedział na grzbiecie Hotaru zaczął biec Akaio wiedział że Keizo na pewno ich nie dogoni przy takim tempie. Więc gdy Hotaru zaczął przyśpieszać Akaio wyciągnął rękę i mocno złapał Keizo po czym wrzucił go na grzbiet wilczura może nie było to zbyt wygodne jednakże było o wiele szybsze.
-Tak będzie szybciej nie martw się.
Po czym oboje na grzbiecie Hotaru mknęli w stronę bramy Konohy.
Ubrany w strój i zamaskowany na twarzy, podążał do wejścia prowadzącego w głąb siedziby. Miał zamiar teraz trochę odpocząć po balu i pomyśleć nad pewnymi sprawami. Następnie zająć się sprawami ANBU. Przeszedł obok strażników wypowiadając tylko słowa: Uchiha Keisuke, Lider oddziałów Konohy-następnie znikł wchodząc w korytarze, a następnie kierując się do gabinetu.
Uchiha stanęła przed wielkim ceglanym budynkiem na którym wisiały flagi wszystkich zjednoczonych wiosek. Następnie obok widniał znak organizacji.
Akaru podeszła do wielkich drewnianych drzwi których pilnował ANBU.
- Uchiha Akaru, mam zamiar dołączyć do szeregów organizacji. Oto moje dokumenty. Czy znajdę tutaj lidera ANBU?
Anbus sprawdził wszystkie dokumenty następnie popatrzył w swojej śmiesznej masce wprost na dziewczynę.
- Tak dopiero co wszedł.
Następnie otworzył drzwi przepuszczając Uchihę, Akaru zrobiła kilka nieśmiałych kroczków, a następnie ujrzała kolejnego ANBU.
"Czy to ten lider, o którym mówił strażnik?''
- Hej! Wiesz może gdzie znajdę lidera ANBU?
Pytanie, co prawda było dziwne, a takie krzyczenie trochę nie w stylu naszej bohaterki, ale jakoś nie chciało jej się biegać od drzwi do drzwi w poszukiwaniu ''tego jedynego'' który na dodatek wygląda jak wszyscy.
Stojąc przez chwilę i rozglądając, usłyszał głos dziewczyny, która prawdopodobnie zwracała się właśnie do Uchihy.
*Ekhm...To chyba do mnie...*-pomyślał i powoli obrócił się. Miał zamaskowaną twarz tak więc nie mogła jej ujrzeć. Zmierzył ją przez chwilę wzrokiem od góry do dołu, a następnie zebrał powietrze.
-Ja jestem liderem ANBU, coś Cię sprowadza?-zapytał, gdyż chciał wiedzieć w jakim celu przybyła. Wciąż ją obserwował swym Sharinganem.
*Czyżby chciała dołączyć?*-znów słowa przeleciały przez jego myśli.
Chłopak odwrócił się, na twarzy miał maskę przypominająca koto- listka.. podobnie jak wszystkie maski ANBU. a małych dziurkach na oczy w których dostrzegła rozwinięty sharingan. Nic nie mówiąc podeszła do chłopaka i ukłoniła się. Kiedy jej twarz podniosła się chłopak mógł dostrzec sharingan.. niby taki sam z trzema łezkami. Jendnak wyraz twarzy Akaru zmienił się diametralnie dzięki czemu sharingan stał się zimny, chłodny, traktował wszystkich innych z pogardą. Pomimo tego chuuninka delikatnie wymusiła na sobie chytry uśmieszek.
- Nazywam się Uchiha Akaru.. zostałam odesłana do lidera ANBU, mam zamiar dołączyć.
Gdyby nie sharingan mogło by to wyglądać zabawnie i chłopak mógłby nie potraktować swojej kuzynki poważnie, jednakże ten zimny wzrok nie wziął się znikąd. To trening z najpotężniejszym z klanu Uchiha Masahide Hidetora zaszczepił w niej ten wzrok. Jego niegasnący wieczny sharingan był.. obiektem pragnień dziewczyny. Moc zawarta w tych oczach potrafiłaby niszczyć całe pokolenia..
- Dobrze Akaru.. tak jak ci mówiłem
"Zamknij się.."
[i]- Dlaczego jesteś,d la mnie taka nie miła, Akaru..? Ja chce tylko dla nas dobrze"
"Sama sobie poradzę.. zawsze pojawiasz się w najmniej oczekiwanej chwili"
Po tej chwili Akaru powróciła do realnego świata, uwadniając że w jej głowie przed chwilą nic nie zaszło. Następnie włozyła prawą rękę do wewnętrznej kieszeni płaszcza
- Oto moje dokumenty.. swoja drogą.. czy możemy to załatwić w gabinecie?
W oczach nieznajomej mu dziewczyny ujrzał Sharingan o trzech łezkach. Był on rozwinięty na tyle, ile miał sam Keisuke. Spoglądał w nie przez chwilę. *Te zimne spojrzenie i tak nie budzi we mnie żadnego strachu, zdziwienia, niepewności...*-pomyślał przez chwilę stojąc w milczeniu.
-Heh...Uchiha chcąca dołączyć do ANBU. Cóż za niespodzianka.-rzekł obracając się w stronę drzwi do gabinetu.
-Uchiha Keisuke. Miło mi poznać. Oczywiście chodź za mną, tam omówimy resztę...-dodał po krótkiej chwili od ostatniej wypowiedzi. Następnie powoli skierował się w stronę gabinetu, tym samym otwierając drzwi, a następnie wpuszczając dziewczynę jako pierwszą.
<ZT>
Przed bramą siedziby ANBU pojawił się były członek tej organizacji , był jednym z najmłodszych shinobich z tej "korporacji" .
- Nic się nie zmieniło ...- Stwierdził patrząc na budynek , wtedy w głowie chłopaka pojawiły się wspomnienia związane z ANBU.
- Orochi- Sama może mi powiesz po co przybyliśmy do tej wioski... jeżeli masz zamiar werbować ludzi... to nie wiem czy to zaakceptuje..- Powiedział chłopak tęskniący za swoją kosą.
Orochi byl zaciekawiony Ryukiem i jego wypowiedzia. Na jej podstawie wnioskowal ze chlopak juz tu byl i spedzil tyle czasu ze potrafil wszystko zapamietac. Mimo ze towarzysz byl czlonkiem jego organizacji czarnowlosy i tak malo o nim wiedzial.
-Czy myslisz ze gdybym chcial werbowac czlonkow przyszlibysmy pod siedzibe ANBU. Ich werbacja jest bardzo watpliwa. Chce zawrzec sojusz i zorganizowac jakas akcje z ktorej zarowno my jak i oni beda mieli korzysci. Jestem zmuszony do takiego kroku poniewaz juz od dluzszego czasu nie mam zadnych wiesci od innych czlonkow poza toba. Nie mam ludzi do zorganizowania czegokolwiek. Nie zaszkodzi tez dowiedziec sie czegos o innych organizacjach. Zatem skoro juz cie poinformowalem to idziemy
Orochi pewnym krokiem przekroczyl prog siedziby ANBU i ruszyl ku gabinetowi Lidera

NMM
Wszedłem szybko przez wejście...-Hmm..to na pewno tu...a On jest gdzieś blisko...wyczuwam jego obecność-pomyślał chłopak i wszedł zamykając za sobą drzwi...
ruszył spokojnym krokiem w kierunku saki w której był Orchi...
nmm

[ Dodano: Sro 02 Cze, 10 ]
Szybkim krokiem dogoniłem Orochiego idącego korytarzem zamieniłem z nim szeptem kilka sów które powtórzyłem Ryukowi...
Wszyscy, jeden za drugim przeszliśmy przez wejście i z łatwością wmieszaliśmy się w tłum kierujący się do bramy
NMM
NMR
NMO
Ze środka siedziby ANBUsów wybiegł Keisuke, który prawdopodobnie się gdzieś śpieszył. Przebiegł obojętnie obok stojących, bezużytecznych strażników. Biegnąc zarzucił na siebie płaszcz, a na twarz założył maskę. Kierował się głąb wioski, a następnie wprost do szpitala gdzie leżeli zranieni, o których mówiono w raporcie.
*Zalecana rozmowa z Hokage...Nie mam teraz na to czasu*-rozmyślał biegnąc, chwilę potem nie było go już stąd widać...
<ZT>

Edit: 15 czerwca

Po niezbyt długim czasie nieobecności, wrócił do siedziby po tym jak przeszedł przez pół wioski. Spoglądał na niebo, a gdy wszedł do pomieszczeń swój wzrok odwrócił na ziemie. Spoglądał idąc i kierując się do swego gabinetu, pomieszczenia gdzie zasiada lider ANBUsów.
Po około 30 minutach znów zmierzał w stronę wyjścia, tym razem w kierunku wioski, a nie swego gabinetu. Nie znalazł tu nic ciekawego więc pomyślał iż poszuka może w siedzibie leżącej w Oto-Gakure.
<NMM>
Nareszcie stanąłem przed moim celem - siedzibą ANBU. Byłem tu z kimś umówiony, ale... nikogo ani nie widziałem, ani nie wyczuwałem, ani... no właśnie. Nikogo nie było. Stanąłem sobie przed drzwiami i oczekiwałem na coś niespodziewanego. Na przykład kulę ognia spadającą z nieba. Czemu nie? Albo wściekłego dowódce, który, paradoksalnie, dotarga się na spotkanie jako ostatni... Albo, jeszcze lepiej, ciszy i spokoju, umożliwaiające zaśnięcie i równie brutalne ich przerwanie przez nagły okrzyk od strony ulicy. Byłem zmęczony... Za niskie ciśnienie. Oparłem się o słup przy wejściu i czekałem na kogoś, kto mógłby powiedzieć mi co i jak.

[ Dodano: Pią 02 Lip, 10 ]
Cóż... - pomyślałem po dłuuuugich chwilach czekania - Wygląda na to, że nikt ani się nie przypałęta, ani nie pomarudzi, ani nie posmędzi... Chyba nie mam co robić - stwierdziłem, wskoczyłem za słup i przebrałem się szybko w strój codzinny... - Tak. Zdecydowanie lepiej... Ale gdzie ja mogę teraz pójść? Nigdy nie byłem poza Konohą... Być może czas odwiedzić inne kraje... - pomyślałem i udałem się w stronę bramy.

<NMM>
Prawie-że spokojnym krokiem Kiraki podszedł do bram Konoszańskiego ANBU. Był lekko onieśmielające. Siedziba - ogromna. Ludzi - masa. A sharingan ukryty pod kapturem dostrzegał też spore skupiska chakry.
Wyłączenie sharingana nie było ani wysiłkiem, ani ulgą w ubytku energii. Ot tyle co mrugnąć.
Już bez słynnych czerwonych oczu chłopak swobodnie podszedł do strażników bramy zrzucając kaptur.
-Dzień dobry - odezwał się uprzejmie lekko skłaniając się głową nie tyle w oznace jakiegoś przesadnego szacunku ile raczej rolą przywitania się.
-Szukam pana kapitana ANBU. Czy jest w siedzibie? Chciałem zgłosić swoją kandydaturę jako nowego shinobiego w waszych szeregach, a to chyba trzeba się zgłosić do niego prawda?
Kierował się wolno w stronę siedziby, dokładniej w stronę wejścia do niej. Idąc drogą zauważył nieznajomego, który rozmawiał z strażnikami przy bramie. Uchiha Keisuke, podszedł powoli do strażników jak i młodego człowieka. Rozpoznał go dopiero teraz, kiedy to spojrzał z bliska. *To ten gnojek z niewyparzoną gębą, spotkałem go przecież w Gabinecie u Hokage.*-pomyślał spoglądając na niego i stojąc przez chwilę w milczeniu.
-Lider ANBU. Co Cię tu sprowadza?-zapytał z poważnym wyrazem twarzy. Kei nie miał maski na twarzy, więc Kiraki mógł dostrzec jego twarz, a tym samym również go rozpoznać... Teraz Uchiha stał i czekał na odpowiedź.
*Uhm...Ruszaj się bo nie mam całego dnia.*-znów błądzenie w swych myślach.
*chooooleeeeeeeeraaaaaaaa!* zaklął w myślach Kiraki. za nic nie podobało mu się, że to ten gościu. Szczerze mówiąc wyleciało mu to z głowy - w końcu przedstawił się w gabinecie.
Uchiha postanowił nie zmieniać swojego w miarę radosnego wyszczerzu i odwrócił się w stronę Keisuke.
-Witam ponownie - powiedział bez najmniejszego cienia chłodu. Ot tak, neutralnie, spokojnie się przywitał. -Sprowadza mnie tutaj chęć zapisania się do ANsatsu senjutsu tokushu BUtai, do oddziału skrytobójczo-szpiegowskiego głównej jednostki ANBU w Konoha-Gakure.
Wszystko to wymówił niemalże jednym tchem tonem tak entuzjastycznym jakby mówił o zgłoszeniu się na ochotnika w roli testera w najbogatszym domu publicznym w mieście.
Z kieszeni wyciągnął kartkę ze swoimi prawdziwymi danymi osobowymi pomijając jednakże historię, miejsca zamieszkania i techniki.
-Przyniosłem blankiecik informacyjny - dodał zachęcająco.
Kilka sekund później otrzymał wreszcie odpowiedź ze strony kolejnego Uchiha, który chciał dołączyć do oddziałów ANBU Konohy. Kolejny co pcha się nie wiadomo po co. Uchiha miał już wystarczającą ilość członków, lecz nikt nie powiedział, że miejsca są ograniczone. Nie spodobał mu się jedynie fakt jego zachowania, wtedy w gabinecie.
-Mam się zgodzić? Kpisz czy o drogę pytasz? Dlaczego miałbym Cię przyjąć z otwartymi ramionami do mych oddziałów? Jak udowodnisz mi, że jesteś zaufany? Że jesteś godzien tego, by znaleźć się w jednostkach Konohy?-po tych słowach spojrzał jedynie na dokumenty które chce pokazać mu chłopak. Zerknął tylko na jego dane i przekazał mu z powrotem.
-Więc słucham...-dodał chwilę później. Ponownie czekał na odpowiedź z jego strony.
Kiraki zdębiał. Po prostu nie został wychowany w wierze, że strażnicy tacy jak ANBU mogą być inteligentni. Poważnie zachwiało to jego światopoglądem do którego na biega próbował się z powrotem dostroić.
-Uhm - odchrząknął Uchiha i wyciągnął cztery wyprostowane palce. - Po kolei.
Argumenty w jego głowie byłby bardziej pokręcone, niż pismo pająka siedzącego na batucie dyrygenta z parkinsonem w czasie trzęsienia ziemi.
-Po raz... Właściwie to sam się zastanawiam co ja robię, ale wydaje mi się, że zgłoszenie do ANBU to nie jest kpina... Po dwa - otwartych ramion nie potrzebuję nie jestem dotykowym człowiekiem. Jak by nie było wszystkie oddziały potrzebują kogoś, kto pomyśli zanim coś zrobi i potrafi się wycofać zamiast kretyńsko walczyć aż do śmierci. Po trzy... Kurde ciężko. Mogę zastepować. Znak taki ładny energiczny krok. Tego, że jestem po godzien nie muszę udowadniać. Proszę znaleźć mi kogoś kto nie mając mistrza potrafi robić z oczami takie sztuczki jak ja. Nie ma takich ludzi wiele. Jeśli w ogóle znajdą się jacyś. Zresztą mogę zrobić coś co udowodni moją lojalność. Raczej nie ma rzeczy których nie mógłbym ukraść, osób których nie mógłbym skrytobójczo zamordować...
-Nadal nie widzę powodu by Cię przyjąć. Hmm...-przerwał i na chwilę zawędrował pośród swych myśli. Musiał się zastanowić przez chwilę, by później móc odpowiedzieć. Minęło kilka sekund.
-Może zrobimy tak. Wezmę Cię na okres próbny. Czeka Cię walka, która udowodni jaki to jesteś dobry. Zobaczymy co tak naprawdę potrafisz i pomyślimy co dalej. Może nawet zlecę Ci jakąś misję zamiast walki, misję która będzie świadczyć o Twych umiejętnościach. Zapewne nie będzie ona łatwa...-zakończył dosyć zabawnie, jakby podkreślając ostatnie słowa, aczkolwiek wypowiadając je cicho. Co wcale nie oznaczało, że nie był w stanie ich usłyszeć. Oczywiście, że był. W końcu po to do niego przemawiał.
-Jeżeli masz czas zacznijmy od razu, a jeśli nie to zjaw się tu za niedługo, być może będę tutaj przesiadywał w co wątpię.-dokończył już wszystko co miał do powiedzenia. Pozostało ponowne czekanie na kolejne słowa "wylatujące" ze słów Kirakiego.
*I jak tu to jakoś sensownie wyjaśnić? Ech... *
-Niestety na chwilę obecną jestem troszeczkę zajęty. Jestem umówiony w dolinie końca, a nie wiem, kiedy skończą się pisemne egzaminy i znajoma zdoła przyjść. W związku z tym zgłoszę się na test w najbliższej przyszłości.
Po tych słowach Kiraki poczuł się ciut niezręcznie nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić. Kopnął zabłąkany kamyczek wykręcił niemiłosiernie ręce i w końcu wymęczył z siebie.
-Do widzenia.
Po czym zadowolony z życia, siebie i tego, że właśnie wpadł na genialny pomysł odpoczynku w odludnym miejscu ruszył w stronę ulicy głównej.
NMM
Wysłuchał go i obrócił się. Również nie miał co do roboty w siedzibie. Chwilowo żadnych obowiązków, zleceń czy jakichkolwiek misji. Czekał na niego odpoczynek, gdzieś, gdzie będzie cicho i spokojnie. W miejscu, którym nikt mu nie przeszkodzi. Tylko gdzie takie miejsca się znajdują? Trudno powiedzieć. Świat jest tak zatłoczony, że trudno by nikt nie znalazł się w tym samym miejscu. Jak nie spotkasz takiej osoby wcześniej, to sama do Ciebie przyjdzie. Zawsze tak jest. Kei spoglądał na odchodzącego Kirakiego, który był osobą z tego samego klanu co Lider ANBU. Stał przez chwilę w milczeniu obok strażników, aż dostrzegł zbliżających się dwójkę znajomych mu osób. Byli to Mineko i Eizo (NPC jak coś ) podbiegli i nie odzywali się nawet słowem, zresztą jak zawsze. *Ja to mam sztywny oddział, ale cóż, przynajmniej mam kogoś do pomocy.*-pomyślał spoglądając na podbiegającą dwójkę. Chwilę później cała trójka znikła z tego miejsca, normalnie i wolnym krokiem odchodząc...
<ZT>