grueneberg

Zmieni³em trochê rejon poszukiwañ. Wszed³em g³êbiej w las, choæ nie do koñca by³em pewien, czy dobrze czyniê. Przecie¿ kto przy zdrowych zmys³ach szed³by karawan± przez taki busz? A nawet je¶li by szed³, to zostawi³by mnóstwo ¶ladów po sobie. Tak samo grupa rzekomych ³otrów, która obrobi³a ta karawanê – jakie¶ ¶lady zostawiæ musia³a. A okolica naprawdê wydawa³a siê coraz mniej przyjazna. Katanê trzyma³em przy boku, d³oñ na rêkoje¶ci, aby w razie jakiego¶ ataku szybko wyci±gn±æ szablê. Poza tym wchodz±c tutaj czu³em siê pewnie i bezpiecznie, ale kr±¿±c po tym miejscu, o którym chyba ludzie zapomnieli, stawa³em siê coraz bardziej podejrzliwy. Dosz³o do tego, ¿e nastawi³em siê na Kawarimi w razie jakiej¶ niespodzianki... Ca³y czas zwraca³em uwagê na otoczenie i na to, czy s± jakie¶ poszlaki – albo ¶lady na ziemi, albo jakie¶ po³amane ga³êzie... Je¶li kto¶ têdy szed³, na pewno zostawi³ po sobie ¶lady. Co prawda znalaz³em trochê odcisków w glebie, ale by³y to tylko odciski racic. Poszukiwania zaczyna³y mnie powoli nu¿yæ, postanowi³em wej¶æ na drzewo i zbadaæ sytuacjê z góry. Po chwili siedzia³em ju¿ na drzewie i rozgl±da³em siê po okolicy z góry. W pewnym momencie w prze¶wicie pomiêdzy drzewami dojrza³em co¶, co przypomina³o drogê. Szybko zeskoczy³em z drzewa i ruszy³em szybszym krokiem w tamto miejsce. Pamiêtaj±c ca³y czas o obronie, stworzy³em jednego klona, który w razie czego mia³ mnie chroniæ. Zbli¿y³em siê do owej drogi i wychyli³em siê zza drzewa – by³a to najzwyklejsza droga... Wyszed³em wiêc spo¶ród drzew i zacz±³em dok³adnie analizowaæ odciski w ziemi. Po krótkim przemy¶leniu sytuacji stworzy³em jeszcze 2 klony i spojrza³em na s³oñce.
- Mamy jeszcze trochê czasu, zanim zacznie siê ¶ciemniaæ. Was dwóch – zwróci³em siê do klonów – pójdzie wzd³u¿ tej drogi, po ¶ladach w tamtym kierunku – machn±³em rêk± – ja za¶ pójdê w przeciwnym... Spotkamy siê za oko³o dwie godziny w tym miejscu i ka¿dy z was powie mi, co widzia³ – narysowa³em mieczem na ziemi kanji, znacz±cy „tutaj” i poci±gn±³em jednego klona za ubranie, aby ruszy³ ze mn±. Tak wiêc dwa kolny pobieg³y w swoj± stronê, ja z trzecim klonem w przeciwn±. Po drodze zwracali¶my uwagê na wszelkie poszlaki mog±ce naprowadziæ mnie na trop. W pewnym momencie stan±³em na chwile i skoncentrowa³em siê – próbowa³em wyczuæ czakrê. Je¶li w grupie, której szukam znajduj± siê shinobi i s± gdzie¶ w okolicy, powinienem wyczuæ ich czakrê. Oczywi¶cie, od razu po wyczuciu czakry kierujê siê w danym kierunku. Po parunastu minutach poszukiwañ natkn±³em siê na g³êbsze ¶lady kó³ – wyra¼nie wygl±da³y na ¶wie¿e. Po bokach by³o te¿ sporo odcisków butów. Na moje szczê¶cie wszystkie prowadzi³y w kierunku, w którym zmierza³em. W pewnym momencie ¶lady na drodze zaczê³y uk³adaæ siê bardzo chaotycznie. Dodatkowo dosz³o wiele nowych odcisków. Wygl±da³o to na jak±¶ walkê. Ukucn±³em nad ¶ladami i zacz±³em analizowaæ – karawana jecha³a ze wschodu, gdy nagle z krzaków znajduj±cych siê obok drogi wyskoczy³o paru ludzi (dok³adnie nie wiem ilu) i napad³o na jad±c± karawanê. Odby³a siê krótka szamotanina, jednak kupcy z karawany nie mieli szans. Wzrok przenios³em na krzaki. No, w koñcu mia³em swoje ¶lady obecno¶ci cz³owieka... Zadeptana trawa tak, jakby kto¶ w po¶piechu ucieka³, po³amane krzaki.. By³em pewny, ¿e to têdy bandyci uciekali. Wraz z klonem zeszli¶my z drogi w las w poszukiwaniu dalszych tropów. Parê metrów dalej le¿a³o oko³o piêciu zabitych mê¿czyzn, wala³y siê szcz±tki karawany. W koñcu jakie¶ pozytywne wyniki poszukiwañ... Ekhem. Przygotowa³em Kawarimi, gdy¿ nie czu³em siê tutaj pewny. Klonowi nakaza³em os³aniaæ ty³y, sam za¶ poszed³em jeszcze parê, parêna¶cie metrów do przodu. Tak jak przypuszcza³em, oprawcy uciekali jedn± zwarta grup±. Przynajmniej na razie. Po przebyciu kolejnych parunastu metrach przystan±³em ponownie. Chcia³em wyczuæ czakrê, mia³em wra¿enie, ¿e nied³ugo stanê twarz± w twarz z bandziorami. Skupi³em siê. Wyczu³em s³abe impulsy czakry mniej wiêcej z pó³nocno-zachodniej strony. U¶miechn±³em siê i ruszy³em w tamtym kierunku szybszym krokiem. S³aby impuls oznacza³, ¿e posiadacze czakry s± ode mnie trochê oddaleni, ale im dalej szed³em w tamtym kierunku, tym wyra¼niejszy stawa³ siê sygna³. W pewnym momencie ¶lady, po których szed³em rozdzieli³y siê. Jedna grupa odbi³a na wschód. To jest to, o czym pewnie wspomina³ tamten kupiec, z³odzieje szkatu³ki oddalili siê bardziej. Jednak¿e impuls czakry, do którego d±¿y³em nadal dochodzi³ ze strony zachodniej, wiêc tam skierowa³em swe kroki. Teraz jednak nie bieg³em – stara³em siê skradaæ, szablê trzymaj±c w pogotowiu, w razie czego to Kawarimi z jakim¶ pniakiem, b±d¼ z ga³êzi± jak±¶, w koñcu w lesie tego pe³no. Ka¿dy krok starannie rozwa¿a³em tak, aby nie stan±æ na jakiej¶ suchej ga³êzi i nie robiæ ha³asu. Po jakim¶ czasie tych „podchodów” da³o siê s³yszeæ odg³osy. Dochodzi³y one gdzie¶ sprzede mnie. Obni¿y³em chód, aby zmniejszyæ szanse wykrycia mnie. Impuls czakry by³ ju¿ na tyle mocny, ¿e by³em pewien, ¿e zbli¿am siê do celu. Za moment spomiêdzy drzew da³o siê widzieæ ognisko i paru ludzi siedz±cych dooko³a. Byli czym¶ wyra¼nie rozbawieni, ci±gle siê ¶miali i przyjacielsko przepychali... Przystan±³em. Przede mn± by³a grupa paru shinobi, nawet nie wiem jakiego stopnia. Maj± co¶, na czym zale¿y mojemu zleceniodawcy. Oczywistym by³o, ¿e nie oddadz± mi tego bez walki. Czas obmy¶liæ plan dzia³ania... Rzecz jasna nie mog³em sobie pozwoliæ na zbytnie roztargnienie, wiêc trochê rozmy¶la³em, trochê nas³uchiwa³em co siê dzieje przy ognisku... Jak ju¿ wspomnia³em Kawarimi jest przygotowane na ewentualne ataki, zdajê sobie sprawê z po³o¿enia przeciwników, natomiast oni o mnie nie... Element zaskoczenia, siê rozumie, gra tu g³ówn± rolê.


Wszystko oki do momentów z wyczuwaniem chakry tego nie potrafisz. Ale i tak znalaz³e¶ karawanê , ale przy rozdzieleniu ¶ladów siê zgubi³e¶ i wpad³e¶ w zmy³kê. Jednak dostrzeg³e¶ z³aman± ga³±zkê to jedyna poszlaka jaka pozosta³a musisz to sprawdziæ .
Rozejrza³em siê dooko³a - ¶lady siê urwa³y. No piêknie, muszê siê zawróciæ. Wraca³em do miejsca, gdzie tropy siê rozdziela³y. Robi³em to powoli i ostro¿nie, aby nie pomyliæ w³asnych ¶ladów ze ¶ladami bandytów. Droga powrotna zajê³a mi troche czasu, jednak w koñcu dotar³em do miejsca, w którym tropy siê rozdziela³y. Przykucn±³em i zamkna³em oczy. próbowa³em wyobraziæ sobie drogê, któr± w³a¶nie przeby³em, aby znowu nie wej¶æ w maliny... Nastêpnie odgarn±³em trochê ¶ció³ki i na gruncie za pomoca kunaia wyrysowa³em mapê, któr± w³a¶nie stworzy³em w g³owie. Spojrza³em na krzaki w celu poszukania tam jakiej¶ wskazówki. Jednya rzecz±, któr± dojrza³em by³a ma³a, z³amana ga³±zka... Bingo! Musieli i¶æ têdy. Jesli nie oni, to nie wiem kto, ale na pewno nie ja... Przenios³em wzrok na ziemiê pod z³amana ga³±zk±. Popatrzy³em chwilê na to miejsce i porówna³em je z miejscem kawa³ek dalej. Nie trzeba by³o byæ geniuszem, ¿eby dostrzec, ¿e ¶ció³ka pod z³aman± ga³±zk± jest dziwnie u³o¿ona - znaczy siê nie zosta³a u³o¿ona przez matkê naturê, tylko narzucona przez jakiego¶ cz³owieka niedbale. Podnosi³em delikanie z tego miejsca li¶æ po li¶ciu, a¿ moim oczom ukaza³ siê trochê niewyra¼ny, ale zawsze jaki¶, odcisk buta. Czyli jednak kto¶ zasypa³ ¶lady ¶ció³k± w celu zamaskowania ich. A komu teraz mog³o na tym bardziej zale¿eæ ni¿ z³odziejom, którzy maj± co¶ warto¶ciowego? Zacz±³em wiêc poruszaæ siê powoli do przodu co jaki¶ czas odgarniaj±æ ¶có³kê - tym razem nie chcia³em zgubic tropu. Je¶li droga po tropie pójdzie pomy¶lnie, wszystko toczy siê jak w po¶cie poprzednim od momentu [Teraz jednak nie bieg³em...]
Bingo. Podnios³e¶ ¶ció³kê i odkry³e¶ ¶lady 2 osób jednak nie mo¿esz byæ pewny , ze bandytów bêdzie tylko 2. Ci jednak nie mogli byc zwyk³ymi pijakami nawet kto¶ o twoim umy¶le mia³ problem , ze zwyk³ym zakryciem ¶ladów . . . Jedyna opcja to ruszyæ przed siebie a czas ucieka.


Ryzyk - fizyk. Ruszy³em przed siebie. Teraz, jak ju¿ wiedzia³em, ¿e kto¶ tam w ogóle jest, by³em pewien, ze kawarimi siê przyda. Przeda siê równie¿ jakie¶ wsparcie. Stworzy³em dwa klony, jeden mia³ zostaæ z ty³u i os³aniaæ, drugi mia³ siê zakra¶æ ze mn± pod banitów. Stara³em siê zminimalizowaæ wydawane d¼wiêki, aby nie straciæ elementu zaskoczenia. Oczywi¶cie klonowi równie¿ nakaza³em zachowaæ ciszê... Mia³em nadziejê na wykoñczenie bandytów poprzez napadniêcie ich w najmniej oczekiwanym dla nich momencie. Pozostawa³em na baczno¶ci, aby przypadkiem sam nie staæ siê ofiar± zaskoczenia.
Dostrzegasz grupkê bandytów. Tak to na 100% Ci co ukradli zegarek bo jeden ma na rêce bardzo drogi , poz³acany i wyrobiony przez najlepszego zegarmistrza. Bandytów widzisz 4 , a¿ 4!! //musisz napisaæ dlaczego 4 // .
Siedz± sobie przy ognisku i pal± chyba nie spodziewaj± siê ataku , ale ostro¿no¶ci nigdy nie za wiele.
Czterech bandytów, eh... Widzia³em ¶lady tylko dwóch osób, a teraz widzê czterech. Pierwsza opcja jest taka, ¿e byæ mo¿e da³em siê podej¶æ i wpad³em w jakie¶ Genjustu... Od razu asekuracyjnie u¿ywam Kai, co nie wymaga ¿adnych specjalnych ruchów, ani te¿ nie zdradza po³o¿enia wykonuj±cego. Gdy zwyk³e Kai nie wystarczy na pozbycie siê genjutsu zacinam siê kunaiem w udo, aby wyrwaæ siê z iluzji. Je¶li udaje mi siê rozproszyæ genjutsu szybko dobywam miecza i za pomoca Shunshina chowam siê za jakim¶ drzewem, nakazuj±c jednocze¶nie klonowi wypatrywaæ przeciwnika. Uwa¿am na wszelkie ataki, miecz trzymam ostrzem do do³u, aby w razie potrzeby szybko zblokowaæ, odbiæ jaki¶ atak, lub wbiæ miecz w ziemiê, je¶li atakuj±cy bêdzie chcia³ zaatakowaæ spode mnie. Ca³y czas mam na³o¿one na siebie Kawarimi, które przygotowa³em ju¿ jaki¶ czas temu. Je¶li jednak nie jest to genjutsu, wtedy wchodzi opcja druga. Opcja druga to taka, ¿e dwóch z nich mo¿e byæ klonami. Patrzê na nich i staram siê ich ze sob± porównaæ, je¿eli widzê, ¿e s± podobni, to jestem, ¿e u¿yli jutsu klonuj±cego. Dlaczego mieliby stworzyæ klony, nie wiem...Mo¿e przypuszczali, ¿e kto¶ bêdzie ich goniæ, a mo¿e po prostu w czwórkê ra¼niej im siê przy ognisku siedzi... Nie wiem, nie wiem, w ka¿dym razie jest mo¿liwo¶æ, ¿e s± to klony, co wyniknie tak czy siak w walce. Druga mo¿liwo¶æ jest taka, ¿e dwóch shinobi sz³o ¶cie¿k±, a za nimi sz³o dwóch kolejnych o ich ¶ladach, aby zmyliæ potencjalnego wroga... Jedyne, co wiem na pewno to to, ¿e jest ich tam czterech przy ognisku, ja natomiast mam obok siebie jednego klona i drugiego oddalonego kawa³ek od nas. No i ja mia³em przewagê w postaci elementu zaskoczenia... Dajê znaki klonowi, który zosta³ z ty³u, ¿e ma siê trochê przybli¿yæ. Ka¿ê schowaæ mu siê w krzakach w pobli¿u, w razie czego podmieniam siê z nim za pomoc± Kawarimi. Tworzê jeszcze jednego klona, wiêc obok mnie teraz znajduj± siê dwa klony plus jeden schowany w krzakach. Dwa klony po cichu odchodz± kawa³ek na lewo ode mnie, aby nie zdradzi³y mojej pozycji w przypadku, gdy sprawy nie potocz± siê po mojej my¶li. Gdy ju¿ siê oddal±, jeden z nich wykonuje Kirigakure no Jutsu, aby pozbawiæ wroga orientacji, drugi natomiast przygotowuje Rairyuu no Tatsumaki. Gdy tylko smok bêdzie gotowy, od razu ma uderzaæ w czwórkê shinobi (Rairyu no Tatsumaki posiada dwie g³owy, wiêc wypada po g³owie na dwóch). Wa¿ne tutaj s± kolejno¶æ i zgranie klonów, które powinny wygl±daæ nastêpuj±co: Po oddaleniu siê ode mnie który¶ z klonów zaczyna przygotowywaæ Rairyuu, dos³ownie pó³ sekundy pó¼niej drugi klon wykonuje KiriGakure. Zbieraj±ca siê dooko³a mg³a mo¿e wywo³aæ podejrzenia w¶ród bandytów, lecz nie powinni oni zareagowaæ natychmiastowo. Chwilê po pojawieniu siê pierwszych gêstszych ob³oków mgie³ w stronê shinobi przy ognisku startuje Rairyuu no Tatsumaki. Przeciwnicy brani z zaskoczenia powinni mieæ trochê opó¼nion± reakcjê. Gdy smok w nich uderzy bêd± chwilê oszo³omieni. Wtedy klon wykonuj±cy KiriGakure rzuca w ich kierunku po jednym kunaiu. Celami g³ównie s± miejsca, które wykluczy³yby przeciwników z walki, np. g³owa, okolice przepony i splotu s³onecznego, nerki, ale tak¿e miê¶nie uda, bicepsy itp. Je¶li który¶ z przeciwników unika ataków, udaje mu siê uskoczyæ itp. wtedy oba klony maj± za zadanie za pomoc± Shunshina jak najszybciej dopa¶æ delikwenta i pozbawiæ go g³owy lub innej czê¶ci cia³a katanami. Je¿eli to zadanie okazuje siê za trudne dla klonów, to maj± go chocia¿ porz±dnie zwi±zaæ drutem. Ja podczas ca³ej tej akcji siedzê z boku schowany za drzewem i obserwujê ca³± sytuacjê. Uwa¿am te¿ na ty³y, aby przypadkiem kto¶ mnie nie zaszed³. Poza wymienionym wcze¶niej Kawarimi moj± obron± s± bloki mieczem i uskoki.
Wiêc akcja wypali³a , ale bandyci mieli na³o¿one na siebie kawarimi. Szli po ¶ladach to by³a taka ciekawostka. Pojawili siê na 4 drzewach i w dó³ posz³y 4 fale ognia , które zniszczy³y ca³e obozowisko i klony. Jednak nie widzieli ( chyba) prawdziwego Ciebie. Na szczê¶cie ( nagroda za zagadkê) najbli¿ej Ciebie sta³ go¶æ z zegarkiem wiêc zadanie by³o ³atwe bo chodzi³o o zegarek , a nie krew bandytów.
Nie zwracaj±æ na to, co siê tu dzia³o i jak wygl±da³a okolica szybko prezmierza³em las w poszukiwaniu drogi wiod±cej do lodowej wioski..[NMM]
Wci±¿ pozostaj±c w ukryciu analizowa³em sytuacjê. Zna³em pozycjê wrogów, wiedzia³em te¿, gdzie jest cz³owiek z zegarkiem. Nie wiedzia³em natomiast, czy bandyci znaj± moj± pozycjê. Wola³em nie ryzykowaæ i ruszyæ pierwszy. Jeszcze zanim KiriGakure stworzone przez jednego z klonów ca³kowicie siê rozproszy, tworzê jednego klona i ka¿ê mu zwróciæ na siebie uwagê, sam za¶ wskakujê na drzewo i przedzieram siê jak najszybciej do shinobi z zegarkiem. Ca³y czas staram siê dzia³aæ z zaskoczenia, tote¿ reakcje przeciwnika powinny byæ trochê opó¼nione. Gdy ju¿ dotrê do celu, niezw³ocznie uderzam przeciwnika rêkoje¶ci± szabli w potylice. Koñcówka rêkoje¶ci jest metalowa, a ja uderzam mocno, aby pozbawiæ delikwenta przytomno¶ci. Jednocze¶nie stoj±c za nim oplatam swoim ramieniem jego szyjê, co umo¿liwia mi wykonanie duszenia aortowego zza pleców, na wypadek gdyby nie uda³o mi siê go og³uszyæ uderzeniem rêkoje¶ci±. Drug± rêk± natomiast staram siê ¶ci±gn±æ zegarek z rêki bandyty (je¶li utraci przytomno¶æ, nie powinno byæ to trudne, je¶li przytomno¶ci nie utraci i zacznie siê szarpaæ zacie¶niam ucisk na szyjê. Facet powinien siê wtedy skupiæ na ratowaniu siebie, ni¿ zegarka.) Podczas tego szybkiego manewru ca³y czas patrzê, czy który¶ z pozosta³ych bandytów nie próbuje mnie zaatakowaæ. Widz±c, ¿e nadchodzi jaki¶ atak, uciekam za pomoc± Shunshina na drzewo obok. Gdy ju¿ dorwê zegarek w swoje ³apsa wykonujê Shunshin na drzewo, na którym nie siedzi ¿aden z banitów w celu zmylenia ich. O ile dobrze mi siê wydaje, sp³onê³y klony, które zaatakowa³y wcze¶niej mê¿czyzn przy ognisku. W takim razie, poza tym stworzonym przed chwil± (o ile jeszcze istnieje), pozosta³ jeszcze jeden klon, schowany kawa³ek dalej w krzakach, pod którego by³o pod³o¿one Kawarimi. Tak wiêc po wykonaniu Shunshina zmy³kowego, wykonujê Kawarimi w klonem ukrytym w krzakach, sam za¶ uciekam z miejsca zdarzenia co jaki¶ czas pomykaj±c Shunshinami przed siebie. Je¿eli klon siedz±cy w krzakach równie¿ zgina³, to wykonujê Kawarimi z pierwszym lepszym przedmiotem oddalonym trochê od spalonego placu, po czym uciekam.
Obron± tutaj s± uniki i uskoki, proste bloki mieczem przed broni± bia³± i wspomniane wcze¶niej techniki.
Uda³o Ci siê wyeliminowaæ i og³uszyæ bandziora. Zabra³e¶ mu zegarek i zacz±³e¶ wracaæ , t± sam± drogê. Reszta zajê³a siê koleg± , a nie tob±. Na 100% bêd± Ciê ¶cigaæ , a pozostawi³e¶ po sobie wiele ¶ladów. .. by³e¶ bardzo szybki i po chwili dotar³e¶ do rozdro¿a. Sam widzisz po³amane ga³±zki itp , jednak na zamaskowanie tego nie ma ju¿ czasu. Musisz oddaæ pierwsz± rzecz i i¶c po drug± tak bêdzie najbezpieczniej ( mo¿esz bez przeszkód wracaæ.)
Po czê¶ci zadowolony u¶miechn±³em siê do siebie i rzucilem wzrokiem w stronê, z której przyby³em. Spory kawa³ek. Potem wzrok przenios³em na zegarek. By³ taki ¶wiec±cy, taki piêkny... Ekhem.
"Musze zadbaæ, ¿eby mnie potem nie szukali. Póki co wracam z tym ¶wiecide³kiem. Jeszcze tylko jedna sprawa..." Stworzy³em klona i kaza³em zrobiæ mu tutaj jak najwiêksz± dymakê z piasku le¿±cego na drodze tak, aby nie by³o widaæ w któr± stronê siê teraz uda³em i tak ju¿ zostawi³em po sobie za du¿o ¶ladów. Po wykonanej robocie klon ma znikn±æ. Sam za¶ biorê nogi za pas i udajê siê na umówione miejsce spotkania. <NMM>
Szum wiatru i inne naturalne odg³osy lasu typu spadaj±ce z wiatrem li¶cie l±duj±ce na runie le¶nym dawa³y cichy spokojny d¼wiêk.. D¼wiêk który by³ tu codzienny. Na tej opuszczonej drodze bowiem nie dzia³o siê nic od dawna bo nikt tu nie zagl±da³. Zwierzêta le¶ne nawet rzadko têdy chodzi³y.. W koñcu cichy szum przerwa³y wolne, lekkie kroki. Wszyscy którzy tu mieszkali najwidoczniej usunêli siê gdzie¶ na jaki¶ czas albo zamaskowali tak dobrze, ¿e nie sposób by³o ich us³yszeæ. Aru wêdrowa³ bawi±c siê w rêkach swoimi nowo stworzonymi mieczami. Co chwilê podrzuca³ jê w górê i ¶ci±ga³ do siebie ³api±c za ³añcuchy. Có¿ musia³ nauczyæ siê pos³ugiwaæ nimi do perfekcji bo w koñcu za co mieli by go nazywaæ mistrzem miecza? Szed³ i "bawi³ siê" W tej chwili ju¿ nie u¿ywa³ drzew. Chodzi³o o sam manewr w powietrzu a nie o trafienie w cel. Nie mia³ czasu wbijaæ broni w chodzie bo co chwilê zmienia³ pozycjê i by³o to do¶æ niewygodne. W miêdzyczasie ws³uchiwa³ siê w szum. Tylko on tu go¶ci³. O dziwo nawet ptaków nie s³ysza³. Có¿ ja¿±ce siê rubinowym blaskiem oczy ch³opca ogl±da³y teren nawet bez jego udzia³u. Cisza wydawa³a mu siê podejrzana jednak nic tu nie by³o. Nie wiedzia³ dla czego i ma³o go to obchodzi³o... Szed³ powoli nie przestaj±c rzucaæ tymi mieczami. Yochi i Criss byli gdzie¶ z ty³u wiêc nie by³o zagro¿enia trafienai którego¶ z nich.. Aru wróci³ do zajêcia trafiania w drzewa. Teraz æwiczy³ manewr trafienia w dwa drzewa jakie¶ 10 metrów przed nim i podci±gniêciu siê w ich kierunku na ³añcuchu jak na kuszy. Có¿ nie zbyt mu to wychodzi³o ale æwiczy³ a to siê liczy³o. Przez te liczne próby zostawia³ na drzewach pe³no ¶ladów po ciêciach. Kawa³ek by³ czysty jednak kawa³ek dalej id±c ci±gle drog± znów widaæ by³o pe³no naciêæ. Naciêcia te z pewno¶ci± wskaza³y by drogê o ile który¶ z id±cych za nim ludzi zb³±dzili. Ch³opak nie zna³ dok³adnie drogi ale có¿. Liczy³ siê fakt. Kierunek zna³ a to siê liczy³o. (NMM)
Kolejne miejsce wg tasy Arusia (jako, ¿e Wy siê obijacie to ja prowadzê )
Szed³em trochê za Aru, ale widz±c naciêcia na drzewach, wiedzia³em ¿e szed³ têdy m³ody mistrz miecza. "[i]Ca³y czas bawi siê tymi mieczami...jaka¶ fobia czy co¶[i]". Przy¶pieszy³em kroku aby dogoniæ Aru, Criss by³ gdzie¶ z ty³y, a czekaæ mi siê nie chcia³o, z reszt± we 2 zawsze bêdzie ra¼niej czekaæ na Crissa, chocia¿ z drugiej strony i tak wolê samotno¶æ ni¿ towarzystwo jakiego¶ dzieciaka, ale postanowi³em i tak przy¶pieszyæ kroku poniewa¿ móg³by on na przyk³ad spotkaæ jakiego¶ przeciwnika i z walk± nie zaczeka³by na mnie, albo móg³by znale¼æ co¶ ciekawego.

<NMM>
Zosta³em trochê w tyle ale nic nieszkodzi. Aru zostawia widoczne ¶lady, lub po prostu niema co robiæ z nowymi zabawkami. Ca³y czas bieg³em za zaznaczona ¶cie¿k±. W pewnym momencie zatrzyma³em siê aby wypró¿niæ mocznik. Czynno¶æ ta nie zajê³a mi du¿o czasu wiêc szybko wróci³em na wyznaczony szlak.
nmm
Ryu powoli szed³ przez las w stronê Taka.
Nie wiedzia³ jednak, ¿e wszed³ na teren lasu ¶mierci.
Przej¶cie na drug± stronê lasu, gdzie by³o wyj¶cie, zajê³o mu dwie godziny.
Rany, mia³em szczê¶cie, ¿e tutaj by³o wyj¶cie, powiedzia³ i powoli znów ruszy³ w stronê wioski do której zmierza³.

NMM
Yochi szed³ ju¿ drugi raz t± drog±. Tym razem kierowa³ siê do siedziby mistrzów miecza, kiedy przeszed³ kawa³ek postanowi³ poczekaæ na swojego towarzysza, musia³ go gdzie¶ odstawiæ, albo tamten znów gdzie¶ poszed³.
Usiad³em na jakim¶ drzewie, na grubszej ga³êzi i obserwowa³em czy aby Aru nie nadchodzi.
Kilka chwil po Yochim na drodze znalaz³ siê Aru. D³onie mia³ w kieszeniach.. Szed³ spokojnie, rozczochrany zerkaj±c na Yochiego..
- Ty ju¿ nie musisz na mnie czekaæ.. znam drogê... - stwierdzi³ spokojnie i nie zatrzymuj±c siê ruszy³ dalej...
(NMM)
Na s³owa Aru odpowiedzia³em tylko krótkim:
-Wiem.- Siedzia³em na tej ga³êzi jeszcze przez jaki¶ czas, ale po pewnym czasie postanowi³em wyruszyæ dalej w kierunku kiri, a dok³adniej siedzibie 7mm. Zeskoczy³em z drzewa i ruszy³em w miarê szybkim krokiem do wybranego celu.

<NMM>
Bieg³em ci±gle za tymi niezwyk³ymi ptaszkami z symbolem Konoszy na sobie. Lecia³y nadzwyczaj szybko i pewnie wiedzia³y gdzie zmierzaj±. Mam dziwne przeczucie ¿e szykuje siê co¶ bardziej niezwyk³ego a zarazem niebezpiecznego ni¿ mo¿na by siê spodziewaæ. Bêd±c w ci±g³ym ruchu skracaj±c sobie drogê przez boczn± drogê i omijaj±c z zwinno¶ci± Senjuu wszystkie przeszkody le¶ne obserwuje wszystko dooko³a i ¶ledzê wzrokiem moje drogie stworzonka, co jaki¶ czas zerkaj±c czy mój uczeñ nie zgubi³em go gdzie¶ w gêstwinie.
Kamisaka bieg³ przez pogr±¿ony w mroku las. By³ zagubiony, sam nie wiedz±c, na co zwrócic uwagê : na fascynuj±c± puszczê, jak± zawsze chcia³ zobaczyc, czy na zielone ptaszki szybuj±ce swobodnie i przecinaj±ce ciemno¶c, z intryguj±cym symbolem Konohy na piórkach? Stara³ siê jednocze¶nie zwracac uwagê na obie te rzeczy. W ciemno¶ci zbli¿a³ siê do drzew, aby w biegu na szybko je obejrzec i stwierdzic, jakiego s± gatunku, szukaj±c jakiego¶ nowego, nieznanego sobie i tego, o którym nie by³o jeszcze informacji w jego szkicowniku. Przez nie patrzenie pod nogi czêsto upada³, potykaj±c siê o grube korzenie sêkatych drzew, wpadaj±c w ostre ciernie, jednak¿e to go nie zniechêca³o. M³ody Hytoroga zwykle by³ obojêtny co do wszystkiego, jednak nic nie mog³o go powstrzymac przed odkryciem gniazda tak niezwyk³ych ptaków. Bieg³ jakie¶ kilka metrów za Casprem-sensei, od czasu do czasu szukaj±c jakiego¶ sposobu na roz¶wietlenie panuj±cej wokó³ ciemno¶ci. Nagle pomy¶la³, ¿e mog± siê zgubic, zapuszczaj±c siê we wnêtrze tego ciemnego lasu. Dopiero teraz, gdy zachwyt puszcz± i ptaszkami lekko opad³, zobaczy³, ¿e w rzeczywisto¶ci puszcza wygl±da na bardzo niebezpieczn±. Do jego duszy zakrad³ siê strach, nakazuj±c mu zachowac czujno¶c. Szybko wsadzi³ do kieszeni szkicownik i o³ówek, po czym wyci±gn±³ kunai, zwolni³ trochê biegu. Na ka¿dym drzewie ostrzem no¿yka pozostawia³ wyra¼ny znak dwóch kresek, na wypadek, gdyby siê zgubili. Znaki wyryte w korze by³y do¶c dobrze widoczne nawet w mroku. Bieg³ dalej, znacz±c swoje kreski i zachowuj±c czujno¶c, a jednocze¶nie patrz±c te¿ na ptaszki oraz na Caspra-sensei. Wyobra¼nia zaczê³a dzia³ac, rysuj±c dziwne potwory i zwierzêta wy³aniaj±ce siê nagle zza grubych pni starych drzew. Kamisaka stara³ siê odganiac te obrazy, ale niezbyt mu to wychodzi³o.
Przemieszczali¶cie siê wielkim ciemnym lasem. Ptaszki ani na chwilê siê nie zatrzyma³y. O dziwo co mo¿na by³o zaoobserwowaæ ma³e latajace zwierz±tka idealnie siê wtapia³y w otoczenie. Musieli¶cie wytê¿aæ wzrok by nie raz je dojrzeæ. To napewno ich zdolno¶æ adapracji w terenie da³a im ten kamufla¿. Mo¿e dlatego ciê¿ko je spotkaæ. A mo¿e s± ju¿ na wyginiêciu. Tak czy inaczej zmierzali¶cie za nimi w g³±b drzewiastego labiryntu. W pewnym momencie poczuli¶cie dym. Tak gesty ¶mierdzacy dym. Obaj wiedzieli¶cie doskonale ¿e nie ma dymu bez ognia. Po kilku skokach dalej ujrzeli¶cie p³omienie. ¦ciana ognia. Las p³on±³ w¶ciek³ymi piekielnymi p³omieniami. Ciep³o i ¿ar bij±cy z tamt±d od razu w was uderzy³. Nieciekawa sytuacja. Ptaszki jakby zwariowa³y lata³y w kó³ko zdezorientowane. Wygl±da³o to jak b³aganie o pomoc. O co mog³o im chodziæ. Co by³o tak wa¿ne, widaæ nie chodzilo o sam las. P³omienie szybko siê rozprzestrzenia³y. Ca³y po¿ar zaj±³ ju¿ do¶æ spory obszar je¶li siê nie po¶pieszycie sami mo¿ecie wpa¶æ w pu³apkê i zgin±æ. Ptaszki niczym oszala³e kamikadze rzuci³y siê z rozpaczy w p³omienie...
- Moku-Souran No Jutsu - powiedzia³em szybko, a drugi rz±d drzew(nie pal±cych siê) od wielkiego paleniska zacz±³ siê odsuwaæ wolno od ognia. Jednak ta prêdko¶æ wystarczy bo gdy nawet zacz±³ by siê paliæ pierwszy rz±d ro¶lin do drugi zd±¿y siê wystarczaj±co odsun±æ by nie dosiêg³y go ognie. Drzewa przesuwaj± siê za pomoc± korzeni z wielk± si³± wbijaj±c je w ziemiê. Nie robi± to jak enty ¿e id± a po prostu przesuwaj± siê niszcz±c p³aty ziemi.
Cholerka nie ma tu nigdzie wody, a wodny w±¿ tutaj nie poradzi sobie. Czasu zbytnio nie mamy, a o las ju¿ mogê byæ bezpieczny. Jak szalona osoba, zarzuciwszy na siebie mocniej kaptur naci±gaj±c na twarz tak by zas³ania³ mnie ca³ego rzuci³em siê w pogoni za ptaszkami w ognie jeszcze przed tym rzucaj±c przed siebie, drog± któr± bêdê i¶æ kunai. Do ostrza którym rzuci³em by³a przypiêta bomba lodowa. Z pewno¶ci± poradzi³a by sobie z p³omieniami przynajmniej na razie. Ja od razu po wybuchu nie czekam na oklaski, pêdem ruszam tam gdzie prowadz± mnie ptaszki konoszañskie.
Ca³kowicie zapomnia³em o Kamisaki ... jednak ju¿ siê nie odwróci³em, w centrum po¿aru musia³em uwa¿aæ ¿eby nic na mnie nie spad³o czy nie wpa¶æ w p³omienie piekielne. Gdy zaczyna ca³kowicie paliæ siê moja szata zrzucam j±.

=======
Chakra:
2290-300=1990Pch
=======
Kamisaka bieg³ lasem w ciemno¶ci. Ogarnia³ go powoli coraz wiêkszy strach.
Las Zetsumei... S³ysza³em o nim tyle opowie¶ci... - zaczê³y mu siê przypominac historie, jakie opowiada³a jego babcia. Wed³ug niej ten las nie by³ niczym piêknym. M³ody Hytoroga odnajdywa³ w nim jaki¶ urok, ale strach w du¿ej czê¶ci go zag³usza³.
Przez przera¿enie zakradaj±ce siê do jego duszy niewiele ju¿ patrzy³ na ptaki, ale za ka¿dym razem widzia³, ¿e zaczynaj± "pojawiac siê i znikac" . Gdy zaobserwowa³ dok³adniej to zjawisko, zorientowa³ siê, o co chodzi...
One wtapiaj± siê w otoczenie! Niesamowite... Muszê to zapisac!
Siêgn±³ po szkicownik i o³ówek, odk³adaj±c kunai. Zapisa³ :

Kod: Potrafi± zlewac siê z otoczeniem, s± wtedy ledwo dostrzegalne

Gdy znów zerkn±³ na ptaki, do jego nosa doszed³ niepokoj±cy zapach...
Dym!
Po chwili w lesie roztoczy³y siê gêste opary, które nieco utrudni³y mu widoczno¶c - a przynajmniej tak mu siê zdawa³o przez panikê, jaka go ogarnê³a. Zacz±³ kaszlec, a to, co po chwili zobaczy³, przyprawi³o go o ciê¿ki szok. Las poch³ania³y p³omienie.
Po¿ar! Niech to szlag! Muszê siê st±d wydostac... Muszê!
Zapomnia³ ju¿ o gnie¼dzie tajemniczych ptaków, ma³o go to obchodzi³o. Musia³ teraz chronic w³asne ¿ycie.
Nie wrócê siê... Nie mogê zd±¿yc... Zginê tutaj!
Zdawa³o mu siê ju¿, ¿e p³omienie i dym otulaj± go ¶mierteln± zas³on±, kiedy postanowi³ zacz±c my¶lec racjonalnie.
Nie mogê panikowac... - powtarza³ sobie w my¶lach, przecz±c temu, co dzia³o siê w jego duszy. - Muszê siê uspokoic... Muszê!
Przekonany, ¿e inaczej nie zdo³a przetrwac, zacz±³ siê uciszac. Rozgoni³ rêkami dym utrudniaj±cy mu widoczno¶c, po chwili ten jednak znów oddzieli³ go gêst± zas³on± od reszty ¶wiata. Przedtem jednak zobaczy³, jak ptaszki rzuci³y siê oszala³e w p³omienie. Teraz niezbyt go to przejê³o. By³ zbytnio zajêty ochron± w³asnego ¿ycia.
Po co tu wchodzi³em?! Jestem idiot±! Ale nie ma teraz czasu na karcenie samego siebie... Ten po¿ar zaraz do mnie dojdzie...
W jego g³owie pojawi³ siê krótki, mo¿e desperacki plan. Skupi³ chakrê w nogach i zacz±³ biec po pniu drzewa, wspinaj±c siê do góry i do góry. Gdy dosiêgn±³ pierwszej ga³êzi, przesta³ u¿ywac chakry, aby jej zbytnio nie marnowac. To, co mia³ zrobic, i tak poch³ania³o spore jej zasoby. Wdrapywa³ siê szybko na coraz wy¿sze ga³êzie drzewa, maj±c nadziejê uciec przed p³omieniami, a gdy znalaz³ siê na jednej z najwy¿szych, opar³ siê o g³ówny konar.
Jak wysoko...
Wcze¶niej przestraszy³ by siê tej wysoko¶ci, ale teraz by³ zbytnio przejêty samym po¿arem. Zacz±³ formowac pieczêci, z jego ust wydoby³ siê dr¿±cy, przepe³niony strachem g³os.
-Hyouton Kawarimi no Jutsu... Yukinadare no jutsu!
Skupi³ chakrê i po chwili poczu³ jej odp³yw. Yukinadare no Jutsu by³o technik± polegaj±c± na zes³anie olbrzymiej lawiny ¶niegu ku ziemi, za¶ Kawarimi - ¶nie¿n± technik± podmiany. To pierwsze jutsu wymaga³o co prawda pagórzystego terenu, ten za¶ zapewne taki nie by³, jednak¿e Kamisaka by³ na szczycie bardzo wysokiego drzewa, mia³ wiêc nadziejê, ¿e jutsu dziêki temu zadzia³a w pe³ni swej si³y.
Lawina ¶nie¿nobia³ego ¶niegu zwali³a siê w p³omienie. ¦nieg jest tak naprawdê wod±, wiêc powinno to zgasic po¿ar. Siêgn±³ szybko do torby i wyci±gn±³ shuriken, który rzuci³ w ¶nieg. By³ to przedmiot, z jakim w razie czego planowa³ siê podmienic z pomoc± Hyouton Kawarimi no Jutsu. Teren, jaki zala³a lawina, zapewne by³ du¿y, wiêc Kamisaka ponownie skupi³ chakrê w nogach i zacz±³ zbiegac po drzewie. Zbiega³ du¿ymi, d³ugimi susami, aby zmarnowac jak najmniej chakry. Wreszcie zszed³ z drzewa i stan±³ na ¶niegu, biegn±c po nim i roztaczaj±c rêkami dym. Chcia³ znów dojrzec Caspra-sensei, którego skupi³ podczas wykonywania planu.
Je¶li poczuje, ¿e ¶nieg nie zniszczy³ wszystkich p³omieni, natychmiast odskakuje na drzewo, wspinaj±c siê mo¿liwie jak najwy¿ej, znowu z u¿ytkiem chakry.
W razie jakiegokolwiek niebezpieczeñstwa, którego unikniêcie jest niemo¿liwe, m³ody Hytoroga u¿ywa Hyouton Kawarimi no Jutsu, podmieniaj±c siê z wyrzuconym wcze¶niej shurikenem.

Chakra
1500 PCh - moja pocz±tkowa chakra
Yukinadare no jutsu, Hyouton Kawarimi no Jutsu - techniki, jakie wykona³em
400 PCh - koszt Yukinadare no Jutsu
150 PCh - koszt Hyouton Kawarimi no Jutsu
400 PCh + 150 PCh - koszt obu jutsu
400 PCh + 150 PCh = 550 PCh - koszt obu jutsu
1500 PCh - 550 PCh - moja pozosta³a chakra
1500 PCh - 550 PCh = 950 - moja pozosta³a chakra.

Zmiany w ekwipunku
5 x shuriken - ilo¶c moich shurikenów przed postem
1 x shuriken - ilo¶c shurikenów, jakie straci³em
5 - 1 - ilo¶c shurikenów, jakie mi pozosta³o
5 - 1 = 4 - ilo¶c shurikenów, jakie mi pozosta³o.

Inne zmiany
Brak
Casper skutecznie za pomoc± swego jutsu zapobieg³ dalszemu rozprzestrzenianu siê ognia. Drug± spraw± by³o to i¿ wasze po³±czone si³y w próbie ugaszenia po¿aru okaza³y siê doskona³e. Jutsu m³odego w³adcy ¶niegu poskutkowa³o mimo nieodpowiedniego terenu. ¦nieg przykry³ p³omienie d³awi±c je i gasz±c, to co jednak unik³o przykrywie ¶nie¿nej zosta³o zgaszone przez wybuch lodowej bomby Caspra. Nie czekali¶cie ani chwili i rzucili¶cie siê dalej. Pêdem za ptaszkami. A raczej w kierunku w ktorym lecia³y bo tak naprawdê zginê³y w p³omieniach ale nie by³o wam to ju¿ dane zobaczyæ gdy¿ ¶nieg je pochowa³. Tak czy inaczej kilka chwil pó¼niej waszym ocz± ukaza³ siê budynek. Nie by³a to jednak zwyk³a budowla murowana. Wygada³a jak ¶wi±tynia zbudowana w calo¶ci z jadeitu. Zlewa³a siê z ca³ym zielonym i ciemnym lasem. Poro¶niêta bluszczem, mchami i porostami mog³a byæ nie mal przez was pominiêta i niezauwa¿noa gdyby nie kierunek w którym lecia³y ptaszki. Z wej¶cia do ¶wi±tyni które by³o otwarte wydobywa³a siê s³odka kwiatowa woñ. Có¿ to mog³o byæ za niezwyk³e miejce?

// piszcie na razie tutaj na ¶mieræ zapomnia³am ¿e po¿yczy³am temat mojej ¶wi±tyni lasu na potrzeby Caspra // [ps. piszcie do mnie jak odpiszecie obaj bo ja zapominam komu mam odpisaæ i gdzie ]
Kamisaka z zadowoleniem spojrza³, jak jego lawina przykry³a p³omienie. Patrzy³, jak ¶nieg gasi ostatnie p³omienie, u¶miechaj±c siê s³abo.
Uda³o siê... Chocia¿ szkoda, ¿e musia³em tak poniszczyc ten las. Z drugiej strony, gdyby nie to, po¿ar poch³on±³by ca³± puszczê i pozosta³y by po niej tylko zgliszcza. - dopiero teraz, gdy emocje nieco minê³y, zobaczy³, ¿e Casper-sensei te¿ nie pró¿nowa³. U¿y³ swoich zdolno¶ci zwi±zanych z kontrol± Mokutonu, aby zaprzestac rozprzestrzenianiu siê ognia. - Dobra, nie czas teraz na rozmy¶lania. Dym trochê siê rozwia³. - wytê¿y³ wzrok. Ptaszków nie by³o nigdzie widac. Przypomnia³ sobie ich "samobójstwo" przez wlot w p³omienie. Poczu³ ogromny zawód.
Teraz jedyn± nadziej± na odnalezienie ich gniazda jest pod±¿anie w kierunku, w którym lecia³y... Niech to szlag. Taki ciekawy gatunek. Nigdy sobie nie wybaczê, je¶li nie dowiem siê czego¶ jeszcze. - z nadziej±, ¿e znajd± te¿ innych osobników niezwyk³ego gatunku, zacz±³ szybko pod±¿ac po swoim ¶niegu, przykrywaj±cym dymi±ce zgliszcza pozosta³e po p³omieniach. Kilkana¶cie kroków przed nim bieg³ Casper-sensei.
Kilka chwil pó¼niej Kamisaka ujrza³ budynek. Nie by³a to jednak zwyk³a budowla...
Niesamowite, to jest zbudowane z... jadeitu!
Fascynuj±cy budynek faktycznie by³ wykonany z jadeitu, i to w ca³o¶ci. W imponuj±cy sposób zlewa³ siê z le¶nym otoczeniem. M³ody Hytoroga prze³kn±³ ¶linê. Gdy fascynacja minê³a, zacz±³ siê zastanawiac, co to mo¿e byc. Budowla by³a poro¶niêta bluszczem, mchem oraz innymi ro¶linami, co nadawa³o jej niemal doskona³y kamufla¿ w lesie. Z otwartego wej¶cia wydobywa³ siê wspania³y, koj±cy zapach kwiatów.
Co to za woñ? Taka przyjemna... - zaczerpn±³ nosem wiêcej zapachu, jednak¿e zaraz siê opamiêta³ i przesta³ oddychac. - To przecie¿ mo¿e byc pu³apka! Mo¿e za du¿o siê naczyta³em o usypiaj±cej woni kwiatów... Ale zawsze istnieje jakie¶ niebezpieczeñstwo. Po co ja tu wchodzi³em?! - zacz±³ znów oddychac, jednak powoli i ustami, bez u¿ycia nosa. - W porz±dku... Trzeba wybadac ten budynek... Mo¿e to tu zagnie¼dzi³y siê te ptaki? Oby...
-Casper-sensei - odezwa³ siê Kamisaka, wyci±gaj±c kunai i wbijaj±c go w ziemiê przed wej¶ciem do budynku. -S±dzê, ¿e powinni¶my wybadac tê budowlê. Lepiej jednak zatkaj nos, mam podejrzenia co do tej woni kwiatów. Mog± siê tam kryc wrogowie, tak¿e bêdê musia³ szpiegowac pod inn± postaci± i Tobie te¿ to radzê. U¿yjê Henge...
Nie czekaj±c na odpowied¼ Caspra-sensei, z³o¿y³ jedn± pieczêc do Henge no Jutsu. Jego prawdziwa postac zniknê³a w k³êbku dymu, z którego po chwili wy³oni³a siê... Muszka. Zwyk³a muszka owocówka. M³ody Hytoroga przybra³ jej posturê w celu bezpiecznego wybadania budynku.
Ma³a wielko¶c muszki pozwoli mi na unikniêcie ewentualnych pu³apek, za¶ jej nie zwracaj±ca uwagi postura - na ominiêcie wrogów, je¶li tam s±... No to pora zacz±c.
Kamisaka pod postaci± malutkiej muszki owocówki wyruszy³ na zwiad. Ostro¿nie wlecia³ do wnêtrza budynku. Wiedzia³, ¿e jego przemiana niekoniecznie pomo¿e mu w ominiêciu wszystkich pu³apek, tak¿e nie lekcewa¿y³ niebezpieczeñstwa i uwa¿nie obejrza³ wej¶cie przed "wlotem" . Bêd±c ju¿ w ¶rodku, powoli i ostro¿nie zag³êbia³ siê coraz bardziej i bardziej we wnêtrze dziwnej budowli. Ca³y czas pamiêta³ o u¿yciu wcze¶niej na³o¿onego na siebie Hyouton Kawarimi, chc±c je wykonac z zostawionym przed budynkiem kunaiem.

Chakra
950 PCh - moja chakra przed tym postem
Henge no Jutsu - techniki, jakie wykona³em
100 PCh - koszt Henge no Jutsu
950 PCh - 100 PCh - moja pozosta³a chakra
950 PCh - 100 PCh = 850 PCh - moja pozosta³a chakra .

Zmiany w ekwipunku
5 x kunai - ilo¶c moich kunai przed postem
1 x kunai - ilosc kunai, jakie straci³em
5 - 1 - ilo¶c kunai, jakie mi pozosta³o
5 - 1 = 4 - ilo¶c kunai, jakie mi pozosta³o.

Inne zmiany
Z pomoc± Henge no Jutsu zmieni³em swoj± posturê na postac muszki-owocówki.
Doskonale sobie poradzi³. U¿y³ silnego jutsu, nawet siê nie spodziewa³em ¿e tak zaistnieje przed moimi oczami na tej misji. Z ¿ywio³em natury, ogniem jestem pewien ¿e by sobie poradzi³ ... ale to dopiero pocz±tek. Spojrza³em ze swym ci±g³ym u¶miechem na twarzy. Wszyscy wiedz± ¿e nie wa¿ne od godziny, dnia, chwili czy pojedynku zawsze na mojej twarzy widnieje u¶miech który przekazuje moje uczucia. Mia³ teraz wyraz zadowolenia z rezultatu jaki osi±gn±³ mój uczeñ.
Zanim odpowiedzia³em czy ruszy³em ku budynku swoim bystrym wzrokiem próbowa³em wyszukaæ w ¶niegach lub gdzie¶ w powietrzu oznak ¿ycia tych niezwyk³ych ptaszków. Uratowa³y las ...
Wolnym ju¿ krokiem nie czuj±c chwilowo zagro¿enia zbli¿y³em siê do budynku przygl±daj±c sobie. Te jadeitowe ¶ciany. Obro¶niêty ro¶linno¶ci±. W topianie siê w otoczenia. Z pewno¶ci± jest to s³awna ¶wi±tynia lasu o której jednak nie posiada³em zbytnio informacji ... ewentualnie z legend ludu Konohy. Ze ¶rodka czuæ by³o woñ. Próbowa³em nie nabieraj±c powietrza ca³kowicie do p³uc rozpoznaæ co to mog± byæ za kwiaty i czy odczuwam przez nie delikatne zawroty czy inne oznaki dzia³ania usypiaj±cego ... przecie¿ jako cz³onek klanu senjuu i osoba która posiada najwiêksze ogrody kraju ognia powinienem rozpoznaæ w³a¶ciwo¶ci kwiatów i ich gatunek po zapachu.
- Dobrze, id¼ sprawdziæ ale uwa¿aj i nie zapuszczaj siê zbyt daleko - rozkaza³em a samemu zacz±³em obchodziæ ten cud ¶wiata doko³a wcze¶niej jeszcze rzucaj±c swemu uczniowi - Pamiêtaj ¿eby nie marnowaæ zbytnio chakry ...
Gdy ogl±dn±³em dok³adnie ca³± niezwyk³± budowlê z ka¿dej strony stajê przy wrotach i czekaj±c na swojego ucznia przypinam kilka wybuchowych notek do kunai.
Gdy m³ody Hytoroga zmieni³ siê w muszkê owocowkê wielko¶ci g³ówki od szpilki, Casper zastanawia³ siê co to mog± byæ za kwiaty. W pewnym momenci zda³ sobie sprawê ¿e tak pachnie zwyk³a lawenda i zwyk³e lilie. Nie by³o w tym zapachu nic odurzaj±cego ani usypiajacego. Zwyk³a kwiatowa woñ. M³ody mieszkaniec Yuki pod postaci± muszki ju¿ mia³ wlecieæ do wnêtrza kamiennej budowli gdy niespodziewanie kto¶æ z niej wyszed³. By³a to mo³oda kobieta ca³a w kolo¿e zieleni, na jej rêku spoczywa³ jeden z ptaków konohy. Ayrin wysz³a przed ¶wi±tyniê.
-Witajcie nazywam siê Ayrin i jestem ostatni± kap³ank± ¶wi±tyni matki ziemi w tym lesie. Widzê ¿e przybyli¶cie z pomoc±. Chwalmy za to matkê Ziemie. Widzê ¿e naprawdê dopisa³a mi opatrzno¶æ ¿e przys³a³a ludzi z tak wyj±tkowymi umiejêtno¶ciami. Nie na codzieñ spotyka siê w³adców ¶niegu i drzew.
Mówi³a bardzo mi³ym, spokojnym i melodyjnym g³osem.
Kamisaka kierowa³ siê ku wej¶ciu do ¶wi±tyni, kiedy wysz³a z niej jaka¶ kobieta. Spi±³ wszystkie miê¶nie, gotów do zdeaktywowania Henge i rozpoczêcia walki, jednak¿e nie wygl±da³a ona na wrogo usposobion± do nich osobê. By³a ubrana w zieleñ, jeden z ptaków niezwyk³ego gatunku spoczywa³ na jej rêce. Wygl±da³a wspaniale, piêknie i majestatycznie. Odzwierciedla³a jakby naturê tego miejsca. M³ody Hytoroga patrzy³ na ni± w zachwycie, zaraz jednak zmru¿y³ swoje owadzie oczy.
Wygl±d nie pokazuje wnêtrza, jak uczy³ mnie dziadek. Pod warstw± piêkna mog± kryc siê z³e zamiary. Zachowam ostro¿no¶c.
Spojrza³ na kunai, który wbi³ w ziemiê przed wej¶ciem do ¶wi±tyni.
Gdyby co¶ siê dzia³o, podmieniê siê z nim...
Kobieta przedstawi³a siê jako "ostatnia kap³anka ¶wi±tyni matki ziemi" . Za swe imiê poda³a Ayrin.
Ayrin... Co ma znaczyc "ostatnia kap³anka ¶wi±tyni matki ziemi"? To jakie¶ ¿arty? - s³ysz±c s³owa o "w³adcy ¶niegu" , zaniepokoi³ siê. - Kim ona jest, skoro przejrza³a moj± przemianê?
Zdeaktywowa³ natychmiast Henge. Z k³êbku dymu wymaszerowa³a postac prawdziwego Kamisakiego.
Zawsze marzy³em o spotkaniu kogo¶, kto przedstawi siê jako kap³anka ¶wi±tyni matka ziemi... Babcia opowiada³a mi o takich osobach, ale my¶la³em, ¿e ¿artowa³a. Co to mo¿e znaczyc? Zachowam szacunek do tej osoby, ale nie mogê zapomniec o ostro¿no¶ci.
-Witaj, Ayrin. - rzek³ spokojnie Kamisaka, z szacunkiem sk³aniaj±c g³owê. Jego oczy wyra¿a³y opanowanie, nie pokazywa³y ukrytej w nim g³êboko podejrzliwo¶ci. - W czym mamy pomóc? Czego oczekujesz? Przyby³em tu w celu odnalezienia gniazda tych niezwyk³ych ptaków... Tych, z którego jeden siedzi na Twej rêce.
Lawenda, lilie. Piêkny zapach który intensywnieje noc± ... wiêc musi byæ tam wiêcej tych kwiatów. Zaci±gn±³em siê piêkn± woniom kwiatów. Gdy tak delektowa³em siê zapachem i piêknym wygl±dem budynku nagle ujrza³em kobietê. Ubrana w zieleni kobieta trzyma³a ptaszka konoszañskiego. Wygl±da³a jak opiekunka tego miejsca i siê nie pomyli³em. Kap³anka. Moim ma³ym hermesom chodzi³o o zaprowadzenie mnie do tego budynku, do tej osoby.
- Jak mo¿emy Ci pomóc ... a mo¿e wam - u¶miechn±³em siê teraz z wielk± rado¶ci±. - Przybyli¶my tutaj gdy¿ ptaki nas tutaj zaprowadzi³y. Wiedzia³em od pocz±tku ¿e potrzebuj± pomocy dlatego przyby³em jak najszybciej. Jak mo¿emy pomóc? - zapyta³em ze spokojnym i mi³ym tonem.
Kamisakiemu niezbyt siê to wszystko podoba³o. Wyczuwa³ w kobiecie, która przedstawi³a siê jako kap³anka lasu. Obejrza³ siê. Ci±gle widzia³ za sob± dymi±cy jeszcze kawa³ terenu pokrytego ¶niegiem z jego lawiny.
Tyle drzew uleg³o spaleniu. Kto mo¿e po¶wiadczyc, ¿e to nie stanie siê znowu? Lub kto mo¿e potwierdzic, ¿e to nie sprawka tej kobiety? Zapu¶ci³em siê za daleko... Mo¿e zrobiê z³e wra¿enie na Casprze-sensei, ale nie mam wyj¶cia.
-Sensei, muszê wracac do Yuki. Wzywaj± mnie pilne sprawy.
Pewnie nie uwierzy w tak± trzeciorzêdn± wymówkê, ale nie mogê zrobic nic lepszego.
Odwróci³ siê, wyci±gn±³ z ziemi kunai, w³o¿y³ go do torby, po czym zacz±³ zawracac. ¦nieg pomaga³ mu odnale¼c drogê. Po chwili za¶nie¿ony lawin± teren zakoñczy³ siê, ale tutaj za to zaczê³y siê znaki, jakie zostawia³ wcze¶niej na drzewach m³ody Hytoroga.
Wiedzia³em, ¿e to siê przyda. - pomy¶la³, biegn±c i powoli zbli¿aj±c siê ku skrajowi lasu.
[NMM] .

Chakra
Bez zmian

Zmiany w ekwipunku
4 x kunai - ilo¶c moich kunai przed postem
1 x kunai - ilosc kunai, jakie zyska³em
4 + 1 - ilo¶c kunai, jakie mi pozosta³o
4 + 1 = 5 - ilo¶c kunai, jakie w obecnej chwili posiadam.

Inne zmiany
Brak

// Armor usunê³a siê z forum, wiêc misjê uwa¿am za przerwan±... Przynajmniej dla siebie. //
Porozmawia³em jeszcze chwilê z kobiet± o po¿arze. Tak mieli¶my wiêc pomóc. Z pewno¶ci± dobrze nam siê to uda³o ... a Kami sobie poszed³ =.=
Ciekawe co teraz wykombinowa³. Sprawy w Yuki ... w±tpliwa sprawa, albo nie dopowiedziana. Przyj±³em od kobiety ptaka konoszañskiego którym ( mia³em go dostaæ od Armor wiêc sobie biorê ) mam siê zaj±c i miedz nadziejê ¿e gdzie¶ w ca³ym kraju ognia istnieje samczyk pozwalaj±cy na przetrwanie populacji tym niezwyk³ym ptakom. Teraz jednak muszê siê zaj±c tym. Podziêkowa³em serdecznie za wszystko. Stworzy³em ma³± ³±dn± klateczkê z drewna mojej nowej pociesze by by³a tam bezpieczna i ruszy³em szybkim krokiem do miasta. Nie musia³em i¶æ za ¶ladami które pozostawi³ uczeñ. Ten las jest dla mnie równie przestronny i znany jak w³asna rezydencja, chod¼ i w niej potrafi± siê gubiæ go¶cie. <nmm>
*Bieg³ skacz±c przez drzewa lasu z my¶l± o tym ¿e nie d³ugo trafi do Doliny koñca w której mo¿e spotkaæ go co¶ ciekawego*
Podniesiona g³owa kierowa³a oczyma ch³opca ku niebu, d³ugo go nie widzia³ choæ nie z przymusu a raczej z braku chêci do ruszania siê gdzie¶ poza budynek. Tak czy inaczej w tej chwili nie odrywa³ z nieba wzroku i nim siê spostrzeg³ wyl±dowa³ w lesie.. Z lekkim zdziwieniem rozejrza³ siê w ko³o a na jego twarzy pojawi³ sie g³upawy u¶mieszek. By³ tu ju¿, zauwa¿y³ naciêcia na drzewach które porobi³ mieczami gdy tylko wpad³y w jego d³onie, teraz ich nie mia³. Wiedzia³ dok±d prowadz± dwie drogi naznaczone ciêciami, nie wiedzia³ jednak która jest po której stronie. Zatrzyma³ wiêc siê na d³u¿ej zastanawiaj±c. W koñcu spojrza³ ponownie w niebo, nie wiedzia³ po co ani gdzie mia³by i¶æ któr±kolwiek z tych dróg...
Jaki¶ cieñ przemkn±³ przez drogê.Cieniem okaza³a siê szczup³a dziewczyna w masce.Stanê³a.Lodowatym spojrzeniem lazurowych oczu omiot³a ¶cie¿kê zatrzymuj±c go na ch³opaku stoj±cym kilka metrów dalej.¦ci±gnê³a maskê oddychaj±c ¶wie¿ym powietrzem.Wskoczy³a na ga³±¼ i przypatrywa³a siê z góry ch³opakowi my¶l±c czy to wróg czy przyjaciel.
Cichy szelest wydzielany przez dziewczynê dotar³ do uszu ch³opca nim zd±¿y³a siê jeszcze zatrzymaæ. Aru wiedzia³ doskonale, ¿e kto¶ jest w pobli¿u, s³ysza³ jak szybko potrafi siê poruszaæ nie przej±³ siê jednak. Nie tym razem. By³ w fazie jakiej¶ dziwnej obojêtno¶ci na to co siê z nim stanie b±d¼ mo¿e staæ. Mo¿e by³a to zwyczajna niechêæ do walki? Przechyli³ w koñcu g³owê w kierunku obiektu nieco nad nim. Jasnob³êkitne oczy ze spokojem zmierzy³o postaæ. Na ustach ch³opca pojawi³ sie lekki u¶miech. Sam nie wiedzia³, czy to z powodu wra¿enia jakie sprawia³a ta osoba a jak on je odbiera³ czy po prostu zwyczajna zakodowana w pod¶wiadomo¶ci rado¶æ, ze spotkania cz³owieka.
Unios³a lekko jedn± brew.Jeszcze raz zmierzy³a ch³opaka spojrzeniem lazurowych oczu i robi±c salto zeskoczy³a z drzewa.Wyl±dowa³a na prostych nogach, tu¿ przed stoj±cym ch³opakiem.Splot³a rêce ca³y czas na niego patrz±c.-Proszê, proszê-mruknê³a na tyle g³o¶no, ¿eby us³ysza³-Co taki ma³y ch³opiec robi na takiej ¶cie¿ce jak ta....?-U¶miechnê³a siê sarkastycznie. Dla niej ta ¶cie¿ka to by³ raj. Nie rozumia³a, dlaczego tacy mali ch³opcy chc± siê naraziæ na atak kogo¶ z innych wrogich wiosek.
Lewa d³oñ ch³opca powêdrowa³a do kieszeni, o dziwo dopiero teraz. Dla dziewczyno mog³o to wygl±daæ podejrzanie, jak by chcia³ co¶ wydobyæ jednak on zwyczajnie lubi³ trzymaæ rêce b±d¼ jedn± chocia¿ d³oñ w kieszeni(ach). - Wydaje mi siê, choæ mogê siê myliæ.. - zacz±³ lekcewa¿±cym nieco tonem - ¿e stoi i patrzy na Ciebie.. - skoñczy³. Dziewczyna mog³a to odebraæ neutralnie b±d¼ nie mi³o Aru nie zastanawia³ siê nad tym, nie by³a to wypowied¼ w ka¿dym razie bardziej wroga, ni¿ jej "gro¼ba" a przynajmniej wyra¿enie mog±ce byæ gro¼b±. Jasnob³êkitne oczy ch³opca znów spojrza³y na drogê do Taki, na drogê do "Labiryntu" i na niebo, na niebie zatrzyma³ sie na chwilê a nastêpnie powróci³ wzrokiem do dziewczyny... - ¶cie¿ka jak ka¿da inna, je¶li kto¶ ju¿ na niej by³.. - stwierdzi³ ju¿ cicho, spokojnie.. - A dlaczegó¿ tak "mi³a" osoba nie przywita sie najpierw a pyta "z biegu"? - spyta³ nawet nie oczekuj±c odpowiedzi, nie obrazi³ by siê jednak za tak± ale nie potrzebowa³ jej...
Prychnê³a cicho. Jak na szczeniaka poetycko siê wyra¿a. Wyjê³a jeden z kunaiów, ale nie po to, ¿eby go zaatakowaæ, ale po to, ¿eby siê nim bawiæ. Takima mia³a ju¿ taki zwyczaj, ¿e bawi siê broni± w czasie rozmowy. Ten typ tak ma. Jeszcze raz zlustrowa³a go spojrzeniem.-No dobra, niech ci bêdzie...-westchnê³a-Jestem Takima Sumakari z klanu Sumakari z osady Otogakure... ale chyba to ty pierwszy powiniene¶ jak na faceta siê przedstawiæ, co?
Nie zbyt szeroki u¶miech ponownie zago¶ci³ na twarzy ch³opca. Aru obróci³ siê ju¿ w stronê Takimy "ca³y" jako, ¿e wcze¶niej wykrêca³ g³owê. - Powinienem, nie powinienem jakie to ma teraz znaczenie? poza tym chyba "Paniom pierwszeñstwo" mo¿na i tutaj zastosowaæ.. - rzek³ w odpowiedzi na jej "sugestie" b±d¼ co innego w ka¿dym razie na zwrot dotycz±cy "powinno¶ci". - Tak czy inaczej mi³o mi.. - stwierdzi³ wys³uchawszy prezentacji wyg³aszanej przez starsz± od niego dziewczynê. W miêdzyczasie prawa d³oñ dosiêg³a ty³u g³owy ch³opca gdzie podrapa³ siê powoli i lekko. - Ja natomiast jestem Aru z... - pomin±³ klan bo nigdy nikt siê nie zwraca³ do niego z nazwiskiem wiêc uzna³ to za zbêdne nie to by³o tu jednak istotne, na miejsce pochodzenia zawaha³ sie lekko lecz - z kiri - skoñczy³ po chwili
U¶miechnê³a siê pod mask±. ¦ci±gnê³a j± pokazuj±c swój w±t³y u¶mieszek. Nie spodziewa³a siê, ¿e znajdzie kogo¶ tak pasjonuj±cego, tak podobnego do niej. Strasznie przypomina³ j±, kiedy by³a w jego wieku. To by³y czasy. Zaczê³a powoli obracaæ kunai w rêce, ot tak z nudów-Czego szukasz w tym lesie pe³nym tajemnic?-spyta³a g³osem pe³nym melancholi i podziwu dla tak m³odego shinobi.
Grymas na twarzy ch³opca powoli powraca³ do bardziej naturalnego bo ile¿ mo¿na siê u¶miechaæ? Spojrza³ na dziewczynê gdy ta zdjê³a ju¿ maskê, zreszt± patrzy³ tez na ni± gdy wykonywa³a tê czynno¶æ. Po chwili us³ysza³ pytanie. Wzrokiem powiód³ po najbli¿szych drzewach.. - Czy ja wiem? mo¿e samego szukania? - zacz±³ nie wiedz±c czy zrozumie co mia³ na my¶li zreszt± to ju¿ jej sprawa.. Ponownie wbi³ wzrok w twarz dziewczyny a konkretniej w jej oczy, po chwili jednak wzrok jego przywiód³ kunai w jej d³oniach i tam ju¿ wzrok spocz±³. - Po prostu chodzê, to co mo¿na znale¼æ samo siê znajduje.. - rzek³ spokojnie, có¿ mia³ dziwne podej¶cie do ¿ycia zw³aszcza na swój wiek..
Zobaczy³a, ¿e ch³opak przenius³ wzrok na kunai. Po raz drugi pomy¶la³a, ¿e jest na swój sposób inteligentny.Westchnê³a. I jak tu prowadziæ rozmowê z kim¶ bardziej wymownym od ciebie?-Ja szukam tu ucieczki od samotno¶ci i odpowiedzia na moje pytanie...- mówi±c te s³owa wbi³a wzrok w ziemiê, nie chc±c by dostrzeg³ wyraz jej oczu, teraz przepe³nionych bólem i nienawi¶ci±.
G³owa ch³opca natomiast by³a w nietypowy dla niego sposób pusta, znaczy nie komentowa³ ani nie ocenia³ w g³owie ostatnimi dniami wszystkich ludzi jakich napotka³ . - Od samotno¶ci czy bycia sama? - spyta³ tym samym cichym i spokojnym, nies³yszalnym z wiêkszych odleg³o¶ci g³osem... Widzia³ jak dziewczyna spuszcza g³owê, nie reagowa³ na to jednak, uda³, ¿e nie zauwa¿y³ wiedz±c, ¿e inne dzia³anie mog³o by odebrane byæ natrêtnie...
- Je¶li od bycia sam± to las jest dziwnym miejscem, raczej karczmy bary i miasta s± bardziej zaludnione.. - rzek³ spokojnie
- je¶li natomiast od samotno¶ci samej w sobie, có¿ miejsce jak ka¿de...
-Uciekam przed samotno¶ci±-powiedzia³a i popatrzy³a ch³opakowi w oczy-Która od kilku lat mi towarzyszy.Szukam odpowiedzia na pytanie, dlaczego naznaczono mnie piêtnem m¶ciciela.... dlaczego ja...-zadawa³a sobie to pytanie odk±t pamiêta.-Jednak przed samotno¶ci± nie da siê uciec.... bêdzie ci ona towarzyszyæ a¿ do ¶mierci...-jej oczy teraz nic nie wurza¿a³y.Mia³a kompletn± pustkê w g³owie. Nic innego teraz j± nie obchodzi³o.Kunai nerwowo drga³ w jej rêku.
*Ludzie.. istoty wiecznie niezadowolone..* - stwierdzi³ z niesmakiem w my¶lach, dotyczy³o to faktu, ¿e zna³ ludzi którzy d±¿yli do samotno¶ci z pewnych powodów, dziewczyna przed nim natomiast ucieka przed ni±.. i tak ¼le i tak nie dobrze... mo¿e po prostu ludzie musza narzekaæ? stwarzaæ sobie problemy?.. tego ch³opiec nie wiedzia³.. Nie rozumia³ te¿ o czym ona mówi do koñca, jakim piêtnem? nie rozumia³ i w±tpi³, ¿e zrozumie...
- Je¶li czego¶ chcesz gotowa do tego d±¿ysz.. prêdzej czy pó¼nie osi±gniesz to.. - rzek³ spokojnie, dziwnie to brzmia³o w jego ustach bo on sam by³ osob± której siê przewa¿nie nic nie chêæ, typowym leniem. *chyba, ¿e co¶ Ci w tym przeszkodzi..* - dokoñczy³ sobie w my¶lach, ostatnio poznawa³ dziwnych ludzi a Ci którzy byli normalni stawali siê dziwni.. oddzia³ywa³o to z pewno¶ci± w pewnym stopniu na psychikê ch³opca..
- Uspokój siê... - rzek³ cicho, spokojnie jednak z nut± niepewno¶ci w g³osie. Nie drgn±³ nawet wodz±c po dziewczynie wzrokiem..
-Ja jestem spokojna....-syknê³a.Chyba jeszcze nigdy nie widzia³ jej naprawdê zdenerwowanej.Od pewnego czasu nie panuje nad emocjami.Mo¿e to ze wzglêdu na przej¶cia jakie przesz³a, jeden pies.Teraz ma co innego do roboty.U¶miechnê³a siê pod nosem s³ysz±c nutkê niepewno¶ci w jego g³osie.A ju¿ my¶la³a, ¿e lêk jaki wywo³uje jej osoba dawno min±³, ale có¿ zdarza siê-Panowanie nad w¶ciek³o¶ci± nie jest moj± mocn± stron±, ale sobie radzê...-odpar³a i usiad³a na niewielkim kamieniu który sta³ przy drodze.Kunai mia³a w pogotowiu na wszelki wypadek.Wypadki naprawdê chodz± po ludziach.
- Ehe.. jeste¶ spokojna a ja natomiast pe³en gniewu.. - rzek³ bardzo, bardzo cicho pod nosem lekcewa¿±co, nie wiedzia³ czy to us³yszy, samo mu siê wyrwa³o.. Wci±¿ obserwowa³ dziewczynê, na zmianê wy³apywa³ jej spojrzenia chc±c poznaæ intencje tak jak i drgania kunaia... *Pierwsza taka ostro¿na osoba..* - pomy¶la³, do tej pory gdyby mia³ tak± ochotê móg³by zabiæ dos³ownie ka¿dego tak, ¿e nawet nie zorientowa³ by siê, ¿e umiera.. ona jednak by³a ostro¿na.. To zreszt± by³o bez znaczenia bo ch³opiec by³ zbyt leniwy by rwaæ siê do ukazywania mo¿liwo¶ci komukolwiek.. - Jak nie jest to Tw± dobr± stron± usuñ ¼ród³o w¶ciek³o¶ci... - rzek³ urywaj±c nagle dochodz±c do wniosku jak by to idiotycznie brzmia³o gdyby to on j± w tê w¶ciek³o¶æ teraz wprowadza³.. u¶miechn±³ siê lekko na tê my¶l nic wiêcej nie mówi±c..
Za¶mia³a siê odrzucaj±c g³owê do ty³u-Filozof z Ciebie-odpar³a i przeczesa³a grzywkê, która wpada³a jej na czo³o.Kunai w jej rêku przesta³ drgaæ.Uspokoi³a siê i u¶miechnê³a siê przyja¼niej do ch³opaka.Wydawa³ jej siê interesuj±cy i przyjazny jak na tak m³odego ch³opaka.Lecz ona my¶la³a tak bardzo rzadko.Przewa¿nie ludzi ocenia³a po zdolno¶ciach w walce i wykonywaniu zadañ. Nigdy nie ocenia³a ludzi po zamienieniu z nimi paru s³ów.
Gdy spojrzenie jasnob³êkitnych oczu ch³opca ujrza³o u¶miech Takimy chc±c nie chc±c odpowiedzia³ tym samym..
Lewa d³oñ ch³opca wydosta³a siê z kieszeni, zaczê³a mu ju¿ powoli drêtwieæ le¿±c w bezruchu to te¿ postanowi³ rozprostowaæ palce. Podczas tej g³upiej czynno¶ci patrzy³ na tê rêkê jak by by³o to co¶ nie widywanego na co dzieñ..
Opar³ siê wygodnie o drzewo znajduj±ce siê o krok dos³ownie za jego plecami. Po chwili uzna³, ¿e wygodna pozycja w ogóle nie jest taka wygodna i zsun±³ siê do pozycji siedz±cej, powoli.. Zerka³ raz na dziewczynê raz na niebo za ni± nad drzewami.. - Sta³o Ci siê co¶ kiedy¶, ¿e jeste¶ taka ostro¿na? - spyta³ typowym dla siebie cichym g³osem..
Zamilk³a na chwilê.U¶miechnê³a siê-Przez ostatnie 4 lata kto¶ chcia³ mnie zabiæ-powiedzia³a ze wstrêtem w g³osie i strachem.Po policzku pop³ynê³a jej ³za.Wytar³a j± wierzchem d³oni i schowa³a kunai.Zapatrzy³a siê w dal, a jej oczy wyra¿a³y strach i przygnêbienie.Te 4 lata nie sz³y po jej my¶li.By³y pe³ne cierpienia i bólu.Mia³a ju¿ tego serdecznie do¶æ.
- Có¿.. jakim wiêc cudem prze¿y³a¶? - spyta³ z lekkim zainteresowaniem jak i niepewno¶ci± w g³osie, nie wiedzia³ czy powinien zag³êbiaæ siê w ten temat zw³aszcza z powodu w jaki zachowywa³a siê dziewczyna.. - Broni³a¶ siê czy to co obra³o Ciê na cel nie mog³o Ciê odnale¼æ? - spyta³ bardziej niepewnie i nieco ciszej..
*Widaæ kto¶ by³ ma³o zawziêty b±d¼ g³upi...* - stwierdzi³ w my¶lach nie pokazuj±c tego jednak w ¿aden sposób, twarz jego wyra¿a³a tylko zmartwienie ciekawo¶æ i niepewno¶æ zarazem..
Popatrzy³a na niego-Za dobrze siê ukrywa³am... nie potrafi³ mnie odnale¼æ, ale gdyby to zrobi³ nie by³o by mnie tutaj...-odpar³a opanowana.Ch³opak nie powinien d±¿yæ tematu, je¶li chce zachowaæ swoje cenne ¿ycie.Gdy siê w¶cieknie nie bêdzie ju¿ dla niego ratunku.Usadowi³a siê wygodniej na kamieniu.-Moje ukrywanie siê da³o efekty... nadal mnie szuka, ale gdy mnie znajdzie bêdê gotowa... nie to co cztery lata temu... nie odpuszczê...
Ledwie zauwa¿alny u¶mieszek ponownie pojawi³ siê na twarzy ch³opaka, nie wiadomo by³o nawet dla niego samego co go przywo³a³o, tak czy inaczej by³.. Aru nie przyjmowa³ jako¶ do wiadomo¶ci istnienia wielkiego jakiego¶ wielkiego zagro¿enia przez której dziewczyna musi uciekaæ i ukrywaæ siê, nie ukazywa³ tego jednak bo i po co j± denerwowaæ?.. Jeszcze zapragnê³a by okazaæ sw± si³ê a wtedy ch³opak te¿ musia³ by siê wysilaæ a nie mia³ ochoty ani motywacji na takie dzia³ania.. - Niew±tpliwie - odpar³ z leciutko wyczuwaln± nut± ironii w g³osie.. zabrzmia³o to dla niego jak z jakiego¶ opowiadania, có¿ nigdy siê z takim czym¶ nie spotka³ w ¿yciu to te¿ dziwi³o go to..
Wyczu³a nutkê ironii w jego g³osie.Przyjrza³a mu siê dok³adnie spojrzeniem lodowato zimnych oczu.Ch³opak za bardzo sobie pozwala³.Nie lubi pyskatych dzieciaków, ale ¿ycie nauczy³o j±, ¿eby nie wszczynaæ niepotrzebnie bójek.Jej mistrz móg³by siê wtedy nie¼le zdenerwowaæ, a to nie by³oby za bardzo przyjemne.Postanowi³a trzymaæ nerwy na wodzy.-Ciekawe...-mruknê³a do siebie-Wiesz, ¿e tak jakby trochê siê wywy¿szasz?
Gdy dziewczyna lodowato spojrza³a na ch³opca on sam nie unika³ jej wzroku, wpatrzy³ sie w jej oczy robi±c lekko znudzon± minê.. - nie wiem... - zacz±³ z tym swoim spokojem którym zd±¿y³o siê mu poirytowaæ ju¿ kilka osób... - W którym miejscu ta sytuacja jest ciekawa... - ci±gn±³ niezmienionym g³osem... - ... ani kiedy siê wywy¿sza³em.. - stwierdzi³ ca³kiem szczerze. On zwyczajnie nie móg³ poj±æ sytuacji gdzie trzeba od kogo¶ uciekaæ i ukrywaæ siê, dla niego samego co¶ takiego nie mia³o by sensu, nie lepiej zastawiæ pu³apkê? nawet jak nie pojedynczo to z kim¶? ucieczka nie ma sensu.. - Skoro tak to jednak odbierasz, to Twoja sprawa... ja nie mam zwyczaju wywy¿szaæ siê nad ¶wie¿o poznane osoby ani nigdy nie zamierzam przybraæ takiego zwyczaju.. - stwierdzi³ wiedz±c, ¿e takie wywy¿szanie siê jest zgubne.. Wiedzia³ sporo jak na swój wiek..
-O rannyyy...-mruknê³a ciê¿ko pod nosem.Nie mia³a ju¿ pomys³u na kontynuowanie tej rozmowy.Dzieciak jak na tak m³odego potrafi³ dogadaæ cz³owiekowi.-Ucieczka wcale nie jest taka najgorsza...-odpar³a po chwili-Gdy wszystkie wyj¶cia s± od razu przegrane, ucieczka mo¿e ci wiele daæ... bynajmniej w moim przypadku to wysz³o na dobre, ale czasami naprawdê nie ma ju¿ ¿adnego wyj¶cia... ¿ycie ju¿ takie jest... brutalne i g³upie, to samo jest z przeznaczeniem... cz³owiek ju¿ z takim siê rodzi... jego nie da siê zmieniæ...
Ch³opiec westchn±³ cicho i przeczesa³ sobie d³oni± w³osy od grzywki w ty³, zawsze irytowa³y go w jednym u³o¿eniu przez d³u¿sz± chwilê - zw³aszcza naturalnym.. - Ucieczka mo¿e nie jest z³a ale jaki ma cel? Uciekaæ by uciekaæ móc dalej? zastanów siê.. wystarczy przecie¿, ¿e sprzymierzysz siê z kim¶ albo najmiesz kogo¶ i koniec udrêki, robisz co zechcesz.. - rzek³ spokojnie.. - I proszê Ciê nie mów mi tu o przeznaczeniu bo to jest najwiêksza g³upota tego ¶wiata.. cz³owiek ma w³adzê nad swym ¿yciem i tyle, je¶li kto¶ urodzi³ siê wysoko to taki ju¿ bêdzie, to mo¿na nazwaæ "przeznaczeniem" ale nazywanie sytuacji kiedy biedak stanie siê bogaty jest po prostu d±¿eniem do celu.. - rzek³ spokojnie.. - Dla przyk³adu jakiemu¶ cz³owiekowi przeznaczone bêdzie umrzeæ z powodu nieznanej dot±d choroby, nie da siê nic zrobiæ? a da siê, mo¿e pope³niæ samobójstwo i gówno przeznaczenie ma do tego.. - ch³opiec rzek³ g³o¶niej unosz±c siê ju¿ lekko po skoñczeniu jednak westchn±³ cicho i zamilk³..
Westchnê³a-Przestañ chrzaniæ o tej twojej "teorii" przeznaczenia.Ja wiem swoje... ucieczka w moim przypadku ma na celu nie ci±g³e uciekanie, ale czas... czas na zebranie si³ i zmierzeniem siê z po¶cigiem... ty tego nie zrozumiesz, wiêc nawet nie próbuj...ka¿de wyj¶cie z sytuacji jest dobre, je¶li potrafisz dobrze je wykorzystaæ...-powiedzia³a lustruj±c go uwa¿nie wzrokiem.Szczeniak za bardzo siê m±drzy.To widaæ, ¿e próbuje pozowaæ na kogo¶ kim nie jest.Te jego filozoficzne gadki potrafi± cz³owieka doprowadziæ do stanu bia³ej gor±czki.
- Mogê przestaæ.. ja po prostu stwierdzam, ¿e nie zgadzam siê z Tw± opini± i jak widaæ nikt nikogo nie przekona... - stwierdzi³ ponownie cicho i spokojnie... Wzrok wlepi³ w niebo, na ciemne chmury ci±gn±ce siê w niebie, przemieszcza³y siê wolno ale zapewnie nios³y ze sob± te¿ d³ugi deszcz.. Ch³opiec nie przej±³ siê tym jednak..
- Skoro chodzi o czas, nie tracisz go rozmow±? - spyta³ ponownie patrz±c na dziewczynê, z dziwnym spokojem... Wiedzia³, ¿e zaczyna j± irytowaæ, có¿ na wiêkszo¶æ ludzi tak dzia³a³.. po chwili namys³u spyta³ tylko:
- Ile osób Cie ¶ciga? - po czym zamilk³..
Za¶mia³a siê gard³owo.-Minimum 10...-odpar³a ze z³o¶liwym u¶miechem-Ale teraz ju¿ sobie poradzê, bo nie jestem s³abiutk± dziewczynk±, jak± by³am wcze¶niej...teraz ju¿ sobie poradzê...nic mi nie przeszkodzi...-Zapatrzy³a siê w zachmurzone niebo my¶l±c nad czym¶ gor±czkowo.Ciekawe czy ilo¶æ przeciwników pozosta³a ta sama?A mo¿e co¶ siê zmieni³o?Nie potrafi³a tego odgadn±æ.Wie, ¿e sta³a siê m¶cicielem i musia³a dokonaæ zemsty, na mordercach rodziców.To jej motto i cel...
- S³abiutka dziewczynka z mocn±, nie normaln± psychik± czêsto mo¿e wiêcej ni¿ do¶wiadczony shinobi... - stwierdzi³ jednak nie koñczy³ nie chc±c dr±¿yæ tematu.. *¯ycie to nie balet, nie chodzi to o obrotu uniki i walkê, chodzi o zabicie przeciwnika..* - pomy¶la³ i westchn±³.. - Na 10 jednak faktycznie, s³abiutka dziewczyna siê nie nada bo zdarza spostrzec z kim maj± do czynienia naprawdê... - stwierdzi³.. - jeste¶ strasznie pewna siebie...
Rzuci³a mu pe³ne wrogo¶ci spojrzenie-Có¿, ja ju¿ tak mam... nigdy nie obracam siê z raz obranej drogi i walczê do utraty ¿ycia.-rzek³a lekko poirytowanym tonem.Szczeniak ju¿ za bardzo d±¿y³ temat, i radzi³aby mu zaprzestanie tego bo mo¿e tego gorzko ¿a³owaæ.Nie jest dzisiaj w nastroju do walki i sprzeczek, ale mo¿e zrobiæ wyj± tek, gdy j± do tego zmusi, ale z ca³ego serca nie chcia³aby.
- Masz jak masz.. widzê jednak, ¿e "Nie chce Ci siê" o tym gadaæ.. - stwierdzi³ podnosz±c kamyczek obok miejsca gdzie siedzia³ oparty o pieñ wielkiego drzewa. - Wiêc mo¿e o czym¶ innym.. -zacz±³ zastanawiaj±c siê o czym mo¿na by tu rozmawiaæ.. - Jeste¶ osob± która woli czyniæ czy obserwowaæ? - spyta³...
Podrzuca³ lekko kamieniem w swej d³oni a¿ zacz±³ przerzucaæ go miêdzy jedn± rêk± i drug±, nie wiedzia³ zwyczajnie co zrobiæ z rêkoma..
Zdecydowanie czyniæ-odpowiedzia³a jak na przes³uchaniu.Cieszy³a siê, ¿e w koñcu zmieni³ temat, nie chcia³a opowiadaæ mu ca³ego swojego ¿yciorysu.Zdecydowanie do niej pasuj± czyny ni¿ obserwacja.Jest osob± która woli dzia³aæ ni¿ tylko staæ i przygl±daæ siê.Zawsze rwie siê do przodu i wykonuje dane jej rozkazy i polecenia.Ten typ tak ma, trzeba jej to przyznaæ.
- Yhym... - mrukn±³ na znak, ¿e zrozumia³ . nie wiedz±c czemu wszyscy ludzie jakich spotka³ ostatnio rw± siê do dzia³ania.. có¿.. po co to wszystko? Po co zbieraæ si³y pokonuj±c wszystkich by potem jako najsilniejszy cz³owiek odpocz±æ, mo¿na odpoczywaæ i bez tego, ca³a droga jest zbêdna.. Kamyk w koñcu wyl±dowa³ w prawej d³oni ch³opca a on rzuci³ nim gdzie¶ w bok w ¿adnym wypadku nie mog±c ugodziæ dziewczyny.. Kamyk odbi³ siê od drzewa i potoczy³ gdzie¶ po drodze przy której siê znajdowali...
Westchnê³a.Zamierza³a zadaæ mu pytanie na które próbuje znale¼æ odpowied¼-Powiedz, dlaczego ludzie oddaj± ¿ycie za tego kogo kochaj±?-To pytanie rozbrzmiewa³o jej w g³owie od dawna.Nikt nie chcia³ jej na to odpowiedzieæ.A chce poznaæ j±.Nie rozumie tego, ale usilnie próbuje, ale na razie bez skutku.Mo¿e chocia¿ on da jej jak±¶, nawet ma³o znacz±c± wskazówkê, a ona sama ju¿ do reszty dojdzie.
- Odpowiedzi jest chyba du¿o... - zacz±³ sam nie wiedz±c sk±d siê u niego wzi±³ taki styl rozmów.. - Jedni nie doceniaj± siebie samych, s±dz±, ¿e druga osoba mo¿e osi±gn±æ wiêcej. ten przyk³ad mym zdaniem akurat jest g³upi ale có¿... - przerwa³ na chwilê by zaczerpn±æ oddech - Drudzy chc± siê jako¶ wyró¿niæ w oczach kochanej osoby... - rzek³ i przeszed³ do g³ównego przyk³adu... - no a wiêkszo¶æ ludzi em.. wiesz jak to jest jak kto¶ umrze lub odejdzie? ogromny ¿al nape³nia Tw± duszê i Cia³o, niejednokrotnie wiêkszy od tortur, ludzie chc± tego unikn±æ, wbrew pozorom oni zrzucaj± cierpienie na ukochan± osobê, niech ona cierpi, dla mnie to za trudne... przez to jednak okazuj± jak wiele ta osoba jest dla nich warta.. - skoñczy³ znajduj±c drugi kamyk, patrzy³ na niebo, nie na dziewczynê, zastanawia³ siê nad czym¶, nad lud¼mi których zna³..
-Takiej odpowiedzi szuka³am-powiedzia³a bardziej do siebie ni¿ do niego. Wyjê³a z torby ma³e zdjêcie i zaczê³a przypatrywaæ mu siê.-Masz rodzinê?-spyta³a.Rodzina... dla niej prawie nieznane s³owo... mia³a, ale niestety zosta³a jej odebrana, na zawsze naznaczaj±c j± piêtnem m¶ciciela.Chcia³a wiedzieæ, czy ten ch³opak, który gada filozoficzne gadki ma jak±¶ rodzinê.Ona j± straci³a, gdy by³a m³odsza od niego.
- Rodzinê hymm... - zamy¶li³ sie na d³u¿sz± chwilê patrz±c w niebo. Kamyczek który zdo³a³ podnie¶æ rzuci³ jak poprzedni w drzewo... - Nie wiem w³a¶ciwie... - rzek³ cicho... - Do niedawna przynajmniej mia³em starsz± siostrê, jednak em.. pewne powody sprawi³y, ¿e odesz³a i wiêcej jej nie widzia³em, nie wiem czy ¿yje... - stwierdzi³ unosz±c drugi kamyk którym równie¿ rzuci³ w drzewo, chybi³ tym razem a kamyk polecia³ gdzie¶ dalej miêdzy drzewami.. Nie chcia³ mówiæ dziewczynie o tym, jak to jego siostra posz³a na misjê, zginê³a i umawiaj±c siê z diab³em wróci³a przeklêta, opêtana w czê¶ci, z po³ow± obcej duszy... nie wiedzia³ czy ¿yje jeszcze bo robi³a ostatnio "dziwne" rzeczy... Có¿, ¿yje czy nie ¿yje czy to jeszcze jego siostra?.. nie wiedzia³... szuka³ by jej mo¿e dla odpowiedzi ale to nie w jego stylu, ma inne podej¶cie do ¿ycia. On liczy na przypadek, skoro podró¿uje to kiedy¶ j± spotka, ju¿ raz w³a¶nie mu sie uda³o, u bram konohy szukaj±c medyka dla rannego znajomego, ona takim szczê¶liwie by³a, wtedy jako¶ siê kontrolowa³a.. wtedy...
U¶miechnê³a siê smutno. Nie chcia³a ju¿ dalej rozkopywaæ tego tematu.Ona te¿ mia³a rodzinê, dawno temu, zanim sta³a siê m¶cicielem.Wsta³a z kamienia.Mia³a do¶æ rozmowy.-Wybacz mi ale muszê ju¿ i¶æ.....-powiedzia³a i powoli ruszy³a w drogê powrotn± do wioski.Odwróci³a siê-Bardzo mi³y z ciebie ch³opak....-po tych s³owach za³o¿y³a maskê i znik³a miêdzy drzewami.
Aru patrzy³ w milczeniu jak dziewczyna odchodzi.. oddycha³ cicho czekaj±c a¿ zniknie.. Wtedy te¿ spojrza³ na niebo. I odpowiedzia³ na ostatnie s³owa dziewczyny: - jak dla kogo... - u¶miechn±³ siê nastêpnie i uniós³ kolejny kamyk... wznowi³ rzucanie w drzewa z braku lepszego zajêcia..
Po pewnym czasie wsta³ i odeszed³ znikaj±c miêdzy drzewami. [nmm]
Ch³opak dobieg³ do lasu. Bieg³ przez to miejsce do¶æ szybko. Omija³ wszelkie drzewa, których by³a tutaj masa, lecz byakugan robi³ swoje i pomaga³ mu nie waln±æ g³ow± w drzewo. Bieg³ bardzo szybko, a jego oczom ju¿ pokaza³o siê ¶wiat³o. Bieg³ w stronê okoliæ oto bo to w³a¶nie tam byli widziani wrodzy Ninja.

<NMM>
O w ten oto ciekawy sposób, osoba pochylonego szatyna pojawi³a siê na dró¿ce. Rozgl±da³a siê, to tu, to tam, pytaj±c siê po co jej ten ca³y kram.
Mruknê³a co¶ niezrozumiale,
po czym, ku swej zgubie lub chwale,
dzielnie naprzód ruszy³a,
a¿ bosa stopa j± parzy³a.
Dotar³a do brzegu lasu,
lecz, by nie wydaæ z siebie ha³asu,
skrêci³a na po³udnie.
Niestety, do celu pisane by³o d±¿yæ jej ¿mudnie.
Spojrza³a na swe rêce,
a ¿e mêki swej, prze¿ywaæ nie chcia³a wiêcej,
wróci³a siê do rozstajów
i uda³a siê w kierunku wilgotnego gaju.

<NMM>

(nudzi mi siê)
Kobieta na chwilê zostawi³a Ciê samego, znikaj±c w kuchni.
-Powinno siê ¶ciemnic za jakie¶ 2-3 godziny-us³ysza³e¶ z kuchni.
Po kilku minutach kobieta wysz³a z kuchni i stane³a przed tob±, z niewielkim buk³akiem w d³oniach i z tryumfalnym u¶miechem na ustach.
-W tym powinno Ci byc ³atwo nie¶c wodê... wylac te¿ siê bêdzie da³o szybko.-powiedzia³a, podajac ci buk³ak.
- Dobrze... poczekam na zewn±trz a¿ siê ¶ciemni a potem wyruszê do obozu bandytów

Sokaris z³apa³ buk³ak w obie d³onie i wyszed³ na zewn±trz. Usiad³ na byle jakim kamieniu i spojrza³ w stronê lasu..... Siedzia³ bez ruchu i czeka³ na nadchodz±c± noc.

*Mam nadziejê ¿e wszyscy bêd± w namiotach gdy dotrê do obozu*
//Rusz to trochê, bo do Euro 2012 bêdziemy t± misje robic, jak bêdziesz mi pisal, ¿e siedzisz sobie na kamieniu... poza tym obóz jest 3 godziny drogi st±d.. wiêc nie masz raczej po co czekac..//
Siedzia³e¶ sobie na kamyku jak±¶ godzinê, a¿ wreszcie kobieta wysz³a z domku.
-Przepraszam, ¿e ci przeszkadzam, ale moje krowy siê tutaj pa¶c powinny, a ty mi je p³oszysz... nie mia³e¶ czasem czego¶ do zrobienia?-zapyta³a siê ironicznie kobieta, raczej niezbyt subtelnie daj±c Ci do zrozumienia, ¿eby¶ sobie poszed³...
weszla w koncu na tereny konoha.
Poslugujac sie sciezka, o ktorej malo kto pamieta jakas magiczna moc, ciagnela ja do przodu.
Dziwne jeszcze , ze nikt jej nie zauwazyl.
Kiedys slowo Akatsuki, wypowiadano z obrzydzeniem i ze strachem, ach.. te czasy...
Szla dalej , zastanawiajac sie nad tym co ja czeka na koncu drogi.

nmm
//Tylko my nie prowadzimy jedenj misji ale ci±g kilku które utworz± przygodê wiêc mi siê nie ¶pieszy//

Sokaris zimno spojrza³ na kobietê.
- Je¶li chcesz mieæ z g³owy tych bandytów to zajmij siê swoimi sprawami. Ja wiem kiedy mam wyruszyæ i co robiæ....
Po tych jak¿e zimnych s³owach Shinobi pochyli³ g³owê i udawa³ ¿e nie widzi i nie s³ucha w³a¶cicielki domu. Gdy zaczê³o siê ¶ciemniaæ Sokaris wsta³ i wyruszy³ do obozu bandytów.
*Czy ta kobieta nie rozumie ¿e pu¼n± noc± naj³atwiej bêdzie mi siê zakra¶æ do obozu ?*
Dotar³e¶ wreszcie do obozu. By³o ju¿ tak ciemno, ¿e pod koniec drogi ledwie widzia³e¶ gdzie idziesz... Obóz wygl±da³ tak jak na mapie. Namioty otacza³y p³on±ce ognisko. Nigdzie nie widzia³e¶ za to bandytów.
Byc mo¿e ¶pi± w namiotach? A mo¿e czaj± siê w zasadzce, aby zaatakowac Ciê z zaskoczenia? Tego nie wiedzia³e¶, ale na pewno wkrótce siê dowiesz...
Sokaris zaczai³ siê w krzakach obserwuj±c wszystko do o ko³a. Stara³ siê robiæ ka¿dy ruch jak najciszej mo¿na i próbowa³ wyszukaæ w ciemno¶ciach bandytów. Je¶li nie zauwa¿y ani jednego wyci±ga naczynie z wod± które wcze¶niej dosta³ od kobiety i rzuca nim w ognisko. Stara siê zrobiæ to jak najprecyzyjniej . Je¶li za¶ zauwa¿y jakiego¶ cz³owieka czeka na moment w którym bandzior podejdzie dosyæ blisko i bêdzie mo¿na wyprowadziæ w jego stronê ¶miertelny atak w okolice gard³a aby nie wyda³ z siebie ¿adnego d¼wiêku(kunaiem).
Zmêczonym krokiem, powoli opuszcza t± lokacjê. Egzamin by³ bardziej wyczerpuj±cy ni¿ siê spodziewa³. Mimo prostego rozwi±zania, zachowa³ siê jak nowicjusz, a jednak zaliczy³. Tak czy owak, przy konfrontacji z innymi Shinobi, wypad³ do¶æ marnie, wiêc to nie by³ odpowiedni moment, spoczêcia na laurach... Tak czy owak, zmierza³ ku wyj¶ciu...

[nmm]
Schowa³e¶ siê w krzakach i obserwowa³e¶. W zasiêgu wzroku nikogo nie by³o, wiêc rzuci³e¶ naczyniem w ogieñ. Trafi³e¶, nie przewidzia³e¶ jednak jednego - W tym momencie najpierw us³ysza³e¶ syk paruj±cej wody a potem krzyki w namiocie. Co prawda ognisko zgas³o, i jest ca³kiem ciemno, ledwie co widzisz, jednak ca³y obóz jest ju¿ pewnie na nogach... musisz dzia³ac szybko.
Sokaris przykucn±³ i z³o¿y³ b³yskawicznie klika piêczêci, przy³o¿y³ rêkê do ziemi (Muchiyose no Jutsu x2 aby zwiêkszyæ ilo¶æ owadów) i wypu¶ci³ z swojego cia³a mnóstwo robactwa ¿ywi±cego siê chakr±. Owady rozlaz³y siê po calym obozie gryz±c i wysysaj±c chakrê z ka¿dego kogo napotkaj±. Shinobi wsta³ i przygl±da³ siê ,,masakrze''. ( Nadal stara siê byæ niezauwa¿onym)
//Jeste¶my na frm na bie¿±ce z tematem ,,matrixuj±cych'' klanów. Tak¿e nie mogê uznac atakowania robakami z Muchiyose. Do tego jest inna technika, której nie masz. Muchiyose mo¿esz tylko przyzwac sobie owady, tzn jest podstaw± innych technik klanu Aburame.//

Wypu¶ci³e¶ swoje owady na ca³y obóz, jednak nie by³e¶ jeszcze na tyle sprawnym u¿ytkownikiem swego Kekkei Genkai, aby pokonac nimi przeciwników. Robale rozlaz³y siê po ca³ym obozie, powoduj±c zamieszanie. Dziêki temu bandyci jeszcze Ciê nie znale¼li, jednak widzisz juz w mroku ich sylwetki, gdy Ciê szukaj±...
Sokaris wykona³ kilka pieczêci i nagle owady zamieszkuj±ce jego cia³o zaczê³y z niego wychodziæ. Ustawia³y siê obok jeden na drugim tworz±c wiern± kopiê. Gdy klon by³ ju¿ gotowy Sokaris ruszy³ na przeciwników. W obu d³oniach trzyma³ kunaie i stara³ siê szybko eliminowaæ nimi przeciwników. Je¶li zobaczy ¿e kto¶ mierzy do niego z ³uku stara siê rzuciæ w niego kunaiem i trafiæ w okolice szyi. Potem wyci±ga kolejny kunai i wk³ada go na miejsce wyrzuconego.
[color=lime]Powrociles do kobiety, zabierajac ze soba znalezione rzecz...

-Ohayo. skoro wracasz, to rozumiem, ze problem zalatwiony... masz tutaj swoja nagrode-powiedziala, wreczajac Ci pieniadze...

wykonana misja C
-5pkt na staty
-25 pch
-300yen
Pêdzi³em z Oto-Gakure do wioski li¶cia. Z niej chcia³em siê udaæ do Taki-Gakure. Postanowi³em i¶æ przez Las zetsumei. Ca³y czas bieg³em w kierunki li¶cia, a po drodze s³ucha³em ¶piewu ptaków i szelestu drzew.
<NMM>
Zapomniana droga przez las, a dziewczynie wydawa³o siê, ¿e przechodzi³o têdy wiele razy stado poka¼nych s³oni. Wywnioskowa³a to nie tylko z po³amanych gdzieniegdzie drzew, ale porozrzucanych ¶mieci, nie zabranych przedmiotów (raz znalaz³a jeansy na ga³êzi topoli) i tym podobnych skutków dzia³alno¶ci cz³owieka.

Wybieraj±c siê do Amegakure, Arisa obmy¶la³a swój nastêpny krok jakim by³a misja w³a¶nie w tej¿e wiosce. Mog³a u¿yæ swojego daru przemawiania nie tylko ustami, ale ca³ym cia³em, jednak to mija³oby siê z celem. Powinna kogo¶ zabiæ, ¿eby by³o zabawniej.
NMMT
Byli¶my coraz bli¿ej celu. Pomy¶la³em ¿e przyda siê obgadaæ strategiê na wypadek jakiego¶ niespodziewanego "wypadku".
-Zmieni³e¶ siê we mnie... Ale czy to aby dobry pomys³? Konoha ma sposoby na sprawdzenie czy dana osoba jest t± za która siê naprawdê podaje... Ale zostawiaj±c nawet ten temat. Co planujesz zrobiæ jak ju¿ bêdziemy w ¶rodku? Ciebie pewnie bêd± próbowali pod eskort± wstawiæ do klatki a mnie zrewidowaæ. Chyba ¿e oczekujesz i¿ nikogo nie bêdzie w domu. -Zagada³em do Orikimaru wci±¿ utrzymuj±c odpowiednie tempo.
Hmm nad tym jeszcze nie my¶la³em odpowiedzia³em do Mitsuhide, my¶l±c, ¿e "zgasze" go na kilka minut. Równie¿ nie zwalnia³em tempa, w³a¶ciwie to chwilami przy¶piesza³em. Próbowa³em zapamiêtaæ ka¿dy centymetr ten drogi aby pamiêtaæ któr± drog± wróciæ. Po kilku minutach ci±g³ego chodu zauwa¿y³em brame. Przy¶pieszmy i wyjd¼my wreszcze z tego h... lasu szepn±³em poczym zacz±³em biec.

NMM
Odpowied¼ Orikimaru mnie nie zadowoli³a ale wyczu³em w tonie jego g³osu ¿e nie chce o tym rozmawiaæ. "Heh... Pewnie jak zwykle siê za bardzo tym przejmujê, mam przynajmniej okazjê odwiedziæ wioskê."
Pod±¿ali¶my dalej przez las.
<NMM>
Akahito bieg³ w stronê wyj¶cia z lasu, a za razem wej¶cia do Konohy. Mia³ ochotê zje¶æ ciep³e Ramen i odwiedziæ dawn± nauczycielkê. Zatem przyspieszy³ kroku. Mija³ wiele dziwnych zwierz±t, które na szczê¶cie nie mia³y ochoty go zaatakowaæ.
Szed³em w stronê wyj¶cia z lasu lekko sko³owany po ostatniej misji. Faktem jest, ¿e by³em trochê rozaregulowany i zmêczony po walce z 50 wilkami. Teraz kierowa³em siê spokojnym krokiem w stronê wioski, gdzie mia³em zamiar co¶ przek±siæ, po czym wróciæ wypoczywaæ w domu.

<NMM>
Metsuri sz³a wolnym krokiem przez las, [cenzura] jakich¶ dziwnych d¼wiêków, jednak takowych nie us³ysza³a. Id±c dalej my¶la³a o tym jak bêdzie wygl±daæ Konoha "Tak dawno w niej nie by³am, ¿e nie pamiêtam jak ona wygl±da " Pomy¶la³a Metsuri.

NMM

Dodane po 68 godzinach 39 minutach:

Metsuri, wraca³a t± sam± drog±, któr± tu przyby³a. "Oh ju¿ czujê t± parê z ³a¼ni, w sumie dawno z nikim nie rozmawia³am, nie licz±c tego stra¿nika, mo¿e chocia¿ raz bêdê mi³a, je¿eli kto¶ mnie zaczep...", Metsuri my¶la³a i pogania³a sam± siebie.

NMM
Nagle pojawili¶cie siê w Lesie Zetsumei, by³o tutaj bardzo ciemno a wokó³ was pe³no zaro¶li, i ca³y czas przez wasze oczy co¶ przebiega³o, przelatywa³o i pod nogami co¶ wychodzi³o i siê chowa³o nagle facet rzek³
- Oho to nie to miejsce, musimy znale¼æ siê tam gdzie jest ten potwór,a mo¿e on tutaj jest poszukajmy dobrze.
W jednym momencie by³em sobie w ogródku za domkiem, a teraz jestem gdzie¶ w lesie.. Nie wiedzia³em co to za las, nigdy tu nie by³em. Typ powiedzia³, ¿e to nie to miejsce, ale chce ¿eby¶my poszukali.
- No dobra, to idziemy... - powiedzia³em, po czym wyci±gn±³em z sakiewki dwa no¿e kunai i zacz±³em i¶æ przed siebie, rozgl±da³em siê dooko³a, by³em czujny i przygotowany na ewentualny atak.
Gdy sobie tak powoli szli¶cie nagle przed waszymi oczami jakby jakie¶ pl±cze przelecia³y przez drogê. A wiêc nic szli¶cie dalej, a¿ nagle znów przed wami stan±³ jaki¶ potwór

- Dobra dalej nie pójdziecie a ty dziadku pójdziesz ze mn± ale pierw za³atwiê ch³opaka - rzek³ ten potwór
- To on to on ten jeden co mnie szuka szybko ³ap go bo przenie¶æ siê nie mogê popsuty zegar. - nawet nie wiedzia³e¶ kiedy ale przed twoimi oczami zacz±³ siê rozprzestrzeniaæ ¿ó³ty gaz usypiaj±cy a ty dosta³e¶ jednych jego pn±czy w twarz i odlecia³e¶ na jakie¶ 5 metrów. Potwór szybko znalaz³ siê obok faceta i wzi±³ go pod pachê uciekaj±c.
Kolejny?.. Oberwa³em czym¶ i nie¼le odlecia³em. Zobaczy³em, ¿e wzi±³ go¶cia pod pachê i zacz±³ wiaæ. Zobaczy³em dziwny gaz, gdy by³em po za jego zasiêgiem, wzi±³em g³êboki wdech i zacz±³em biec w ruchu zawi±zywa³em pieczêci, w mojej d³oni pojawi³ siê ten sam miecz którym walczy³em ze skorpionem. Czeka³em a¿ potwór wybiegnie z dymu, wtedy zaczynam normalnie oddchaæ.
- Ej ty... patafianie!.. Mia³e¶ mnie za³atwiæ!.. Co z tob±?.. Boisz siê?.. - mia³em nadziejê na sprowokowanie go. Je¶li siê nie uda biegnê za nim z pe³n± szybko¶ci± i wykonujê ciêcie w jego nogi, a raczej macki. S± cienkie wiêc powinny odpa¶æ szybko. Je¶li siê zatrzyma robiê to samo. Gdy bêdzie nie¼le spowolniony wyci±gam z sakiewki 3 kunaie i zaczynam na niego szar¿owaæ, gdy jestem jakie¶ 4 metry od niego rzucam jeden po drugim, celujê w ³eb, on bêdzie zajêty shurikenami, wtedy ja wykonujê ¶lizg po ziemi uderzam go mocnym kopniêciem od do³u ku górze, tak aby wybiæ go w powietrze, wtedy szybko wstajê, wyskakujê, biorê bardzo szeroki zamach i wykonujê pionowe ciêcie wzd³u¿ cia³a potwora, jako ¿e jest w powietrzu nie bardzo mo¿e unikaæ ciosów, wiêc jest wystawiony na atak. Z tego ci widzê to raczej jest jak±¶ ro¶lin±. A jak wiemy ro¶liny, a tym bardziej zielone, nie s± odporne na ciêcia, wiêc taki atak powinien zakoñczyæ walkê. Potem biorê typka który zleci³ mi zadanie i odprowadzam go na bezpieczn± odleg³o¶æ.
Potwór nie porusza³ siê normalnie tylko owija³ swoimi mackami jako rêce o drzewa, i tak szybciej siê porusza³. Ale gdy us³ysza³ ¿e zacz±³e¶ gadaæ ¿e mia³ ciebie za³atwiæ tochê siê wkurzy³, od³o¿y³ faceta i rzuci³ w ciebie czym¶ ostrym w porównaniu do Shurikenów ale ¿e ty nie by³e¶ przygotowany na atak wiêc trafi³o ci w rêkê a raczej drasnê³o, gdy Kunaie lecia³y w jego stronê nagle swoj± g³owê zamkn±³ w jakiej¶ twardej kopule (co¶ jak mia³ Zetsu) i Kunaie siê tylko wbi³y. I gdy bieg³e¶ na niego z³apa³ on ciê jedn± mack± za nogi do góry nogami i zacz±³ tob± machaæ.
Gdy zielona poczwara zaczê³a mn± machaæ, nie¼le siê wkurzy³em. Zacisn±³em d³oñ na mieczu aby broñ bo¿e nie wypad³ mi z r±k, biorê szeroki zamach i ucinam macki w których mnie trzyma³. Spadaj±c robiê obrót i stajê na nogach. Wykorzystuj±c to, ¿e przeciwnika powinien sparali¿owaæ ból po odciêciu koñczyny szybko do niego podbiegam i wbijam miecz w korpus.. a raczej co¶ przypominaj±cego korpus i podrywam ostrze do góry rozrywaj±c jego cia³o. Nawet je¶li uda mi siê tylko d¼gn±æ go, to i tak powinien zgin±æ poniewa¿ zostanie zamro¿ony, zarówno na zewn±trz jak i wewn±trz..

//Aisu koutesu z poprzedniej tury: 1580-280=1300pch//
Gdy odci±³e¶ pn±cze jako rêkê potworowi ten zawy³ z bólu i zakoñczy³e¶ jego ciê¿ki ¿ywot. Facet wsta³ i znów zacz±³ klaskaæ
- No ³adnie ³adnie, teraz widzê ¿e mogê na tobie polegaæ i nie muszê siê baæ jeszcze wiêkszych i gorszych stworzeñ na które na potkamy. Chyba mo¿emy ruszaæ dalej bo zauwa¿y³em jakie¶ stare drzewa i li¶cie chod¼ poszukamy jaki¶ ¶ladów. - i ruszyli¶cie dalej w g³±b ciemnego lasu. //Opisz jak szukasz potwora lub ¶ladów jaki¶.//
Gdy potwór pad³ wyci±gn±³em z niego swoje shurikeny i wrzuci³em do sakiewki.. W koñcu broñ piechot± nie chodzi, wiêc trzeba oszczêdzaæ. Zawiesi³em miecz na plecach, mo¿e siê jeszcze przydaæ, a raczej na pewno. No wiêc dobrze, szukamy dalej. Szli¶my sobie spokojnie t± sam± dró¿k±, patrzy³em pod nogi, mo¿e zauwa¿ê jakie¶ podejrzane ¶lady, a zarazem rozgl±dam siê po lesie dooko³a.
- HEeej potworku gdzie jeste¶?.. Przysz³a przek±ska, mam tutaj pana od podró¿y w czasie! - chcia³em go sprowokowaæ, by³em gotów na atak. Lepiej ¿eby wyskoczy³ gdy siê go spodziewam ni¿ jakby¶my mieli wpa¶æ w pu³apkê. Ci±gle siê wydziera³em, za razem rozgl±daj±c siê i dok³adnie patrz±c pod nogi. Zastanawia³em siê do dalej..
- Pan te¿ szukaj jakby co. - powiedzia³em do go¶cia, nie chcia³em ¿eby tylko szed³ za mn± i dzwoni³ jajami. Oczekujê jakiej¶ pomocy sam przecie¿ wszystkiego nie zrobiê. Nadal krzycza³em.. to by³o dziwne, wywo³ywanie potwora który w ka¿dej chwili mo¿e nas zabiæ. Mimo to dar³em siê jak szalony. Rozbola³o mnie gard³o wiêc na jaki¶ czas da³em sobie spokój i odda³em siê poszukiwaniom wzrokowym.
No tak lepiej mieæ broni wiêcej przy sobie, no wiêc szed³e¶ dalej wzd³u¿ ¶cieszki razem z facetem
- No chyba tutaj nic nie znajdziemy mo¿e przej¶æ dalej - gdy facet to rzek³ ruszyli¶cie dalej i zamiast ciemnej dró¿ki i drzew wokó³ was nagle pojawi³a siê pustynia z palm±.

//Tu <nmm> a teraz pisz Tu
Skapnêli¶my siê, ¿e raczej nikogo tutaj nie znajdziemy. Jaki¶ czas po poszukiwaniach i bezsensownym wydzieraniu siê, zrozumia³em, ¿e raczej nic ju¿ tutaj nie znajdziemy. W³a¶nie w tej samej chwili go¶æ powiedzia³, ¿e ruszamy dalej i ¿e tutaj nic nie znajdziemy, no wiêc dobrze. Znudzonym, powolnym krokiem podszed³em do niego, z³apa³em go za rêkê, po chwili zniknêli¶my, z moich oczu zniknê³a ciemna, le¶na droga...

<NMM i go¶cia od podró¿y w czasie>
Kai dosta³ siê bez szwanku a¿ tu, oby tak dalej. Szed³ drog± przez las, który wed³ug niektórych by³ niebezpieczny, jednak nie wed³ug Kaia. " Co tu mo¿e byæ niebezpieczne ? Muchy ? " Szed³ dalej. Gdy znalaz³ siê na skraju drogi, przystan±³ na chwilê, widz±c mury. W sumie dla kogo¶ takiego jak on nie by³y one ¿adn± przeszkod±, Kai potrafi³ chodziæ po ¶cianach, nie za pomoc± samej chakry, tak jak to robi wiêkszo¶æ ninja, on wykorzystuje do tego celu si³y magnetyczne, które przyci±gaj± go do muru, jakkolwiek ¶liski i stromy by on nie by³. Ruszy³ dalej w stronê Wielkiej bramy.

NMM
Droga by³a coraz bardziej ciemna i krêta jednak dziêki doskona³emu wêchu m³ody Inuzuka nie obawia³ siê przeszkód dla bezpieczeñstwa stworzy³ wodnego klona i na grzbiecie Hotaru ruszyli dalej nie maj±c ¿adnych problemów z pokonaniem trasy do domu.
Tak lecia³em, lecia³em i lecia³em, a¿ w koñcu u¶wiadomi³em sobie ¿e nie wiem po co tu przylecia³em. Postanowi³em poobserwowaæ okolicê z lotu ptaka, gdy¿ by³ to najpiêkniejszy widok. Obserwowa³em czy nie dzieje siê nic dziwnego, czy jaka¶ walka jest wokó³ nas.
Kiedy tak spokojnie lecia³e¶ i patrzy³e¶ na teren z lotu ptaka, nagle zauwa¿y³e¶ ¿e tu¿ za tob± pojawi³ siê sokó³, musia³ ciê goniæ ju¿ przez d³ugi czas, ale dopiero teraz zdo³a³ siê do ciebie zbli¿yæ, po chwili usiad³ ci na ramieniu, widaæ by³o ¿e jest bardzo wyczerpany. Przy nodze mia³ zamieszczon± karteczkê, co by³o ju¿ tradycj± w takowych przesy³kach.

Cytat: PILNE ZLECENIE : Otrzymali¶my informacjê ¿e gdzie¶ w lesie Zetsumei znajdujê siê grupa zbieg³ych bandziorów, nie znamy dok³adnych informacji, jednak jest tam nasz zwiadowca, w okolicach zapomnianej drogi, prosimy aby osoba do której dotrze wiadomo¶æ pomog³a nam, zostanie hojnie wynagrodzona

Ptak widocznie dolecia³ tylko do ciebie, a i tak by³ ju¿ wykoñczony, widaæ ¿e nie mia³ si³y ju¿ lecieæ. Zbieg okoliczno¶ci ? A mo¿e przeznaczenie. Nie wiesz, wiadomo tylko ¿e to ty jeste¶ tym który odczyta³ t± wiadomo¶æ.
Nareszcie siê co¶ wydarzy... na to czeka³em od dawna pomy¶la³em zlatuj±c na bezpieczn± wysoko¶æ aby dotykaæ czubków drzew. Rozgl±da³em siê po okolicy gdzie znajduje siê ta banda rabusiów, aby móc nareszcie co¶ wysadziæ. Po kilku godzinnym siedzieniu na ptaku i rozgl±daniu siê po okolicy, zacz±³em siê rozci±gaæ, gdy¿ czu³em jak prawie ca³e moje cia³o zdrêtwia³o.
Kiedy lecia³e¶ tak z du¿± prêdko¶ci±, na wysoko¶ci czubków drzew, i zacz±³e¶ siê rozgl±daæ, co dobrym pomys³em nie by³o lec±c przy tej prêdko¶ci, gdy¿ przy rozci±ganiu nie zauwa¿y³e¶ tego i¿ zaczyna siê kilka wy¿szych drzew, odruchowo zacz±³e¶ wykonywaæ manewry na twoim ptaku, który omija³ drzewa, jednak ty zachaczy³e¶ o ga³±¼, przez co spad³e¶ z niego, i gdyby nie to i¿ zawiesi³e¶ siê na pobliskim drzewie, które mia³o do¶æ li¶ci i ga³±¼ do¶æ mocn± aby nie pêk³a i¿ skoñczy³e¶ tylko z lekko pot³uczon± rêk±... jednak to wydarzenie mia³o swój plus, gdy¿ niedalego ciebie nast±pi³ jaki¶ wybuch, ciekawe jaka jest jego przyczyna.
Postanowi³em to sprawdziæ. Stworzy³em jeszcze jednego ptaka, poczym wzbi³em siê wysoko w niebo, a nastêpnie uda³em siê w kierunku wybuchu. Próbowa³em domy¶liæ siê jaka jest tego przyczyna jednak nic nie wpad³o mi do g³owy.

//Chakra next Post
Kiedy podlecia³e¶ wystarczaj±co blisko epicentrum wybuchu, zauwa¿y³e¶ jedno cia³o, oraz dwóch zranionych ludzi stoj±cych obok niego, jeden z nich trzyma³ co¶ w rêcê. Nie mia³e¶ pojêcia co siê sta³o, ani co to za ludzie, jednak widocznie co¶ im nie wysz³o... a mo¿e to by³a walka, z tej odleg³o¶ci nie jeste¶ w stanie zobaczyæ nic wiêcej... jednak który¶ z nich musia³ ciê zauwa¿yæ, gdy¿ wskaza³ na ciebie palcem po czym obydwoje skierowali siê do ucieczki. Wygl±da to do¶æ podejrzanie, jednak nadal nie masz pojêcia o co chodzi.
Postanowi³em pod±¿yæ za nimi. Wyprzedzi³em ich trochê, aby z zaskoczenia móg³ ich zatrzymaæ. Zeskoczy³em z mojego wierzchowca na najwy¿sze drzewo. Ptak dalej kr±¿y³ nad nami gdy¿ móg³ mi siê jeszcze przydaæ. Gdyby dotarli do mnie zatrzymuje ich prost± komend± staæ *xd* .

1050Pch
Twoje "staæ" najwyra¼niej mocno ich przestraszy³o... panicznie jeden z nich zacz±³ biec w drugim kierunku, drugi za¶ zatrzyma³ siê w miejscu i pad³ na kolana, wygl±da³ na zmarnowanego, zniechêconego do ¿ycia. Dodatkowo trzyma co¶ w rêku, mo¿liwe ¿e to jakie¶ dokumenty, poniewa¿ zauwa¿y³e¶ jak±¶ kopertê... nie wiesz jednak czego siê tak panicznie boj±... mo¿esz z³apaæ te¿ drugiego, który nie przemieszcza siê zbyt szybko, gdy¿ co chwilê siê potyka i przewraca, jednak wyj±tkowo szybko wstaje i biegnie dalej.
Wykona³em pieczêci do Mimizu no Jutsu aby stworzyæ glinian± g±sienicê która mia³a na celu sparali¿owanie wroga. Wyrwa³em mu kopertê z rêki, poczym ruszy³em za tym drugim co rzuci³ siê w podró¿ (ten 1 jest sparali¿owany ). Gdyby nie chcia³ siê zatrzymaæ cisne przed niego moim orze³ekiem lataj±cym nad nami.

700Pch
Ruszy³e¶ za uciekinierem, jednak ten w miarê szybkim tempem ci±gle ci ucieka³, postanowi³e¶ dzia³aæ twoim ptakiem, jednak ten jeszcze nie zd±¿y³ dolecieæ, kiedy uciekinier nagle znalaz³ siê na jakiej¶ lince, wisz±c g³ow± w dó³. Wpad³ w jak±¶ pu³apkê, ale pewne jest to ¿e teraz ci nie ucieknie, kiedy znalaz³e¶ siê tu¿ przy nim zacz±³ co¶ mówiæ.
-My nic nie zrobil¶my... on nas zabije, nie wiem co siê sta³o, byli¶my na spotkaniu z naszym cz³owiekiem, kiedy tutaj nagle BUM, i wszystko by³o w powietrzu...- mówi³ to bardzo szybko, przy czym równie¿ panicznie, widocznie siê ba³, ale bynajmniej ju¿ wiesz nieco o zaistnia³ej sytuacji.
Gdzie on jest!? Agresywnie z³apa³em go za w³osy, poczym zada³em mu pytanie. Gdy mi odpowie udaje siê w miejsce jego ostatniego pobytu, gdy¿ mo¿e jeszcze nie jest za pó¼no na poszukiwania.
-Nie rób mi krzywdy... musi byæ na miejscu wybuchu... mo¿liwe ¿e w czê¶ciach, a mo¿e to... ¦ci±gnij mnie najpierw, proszê nie zostawiaj mnie tak ! - krzycza³ ci do ucha, jednak dowiedzia³e¶ siê tej informacji której chcia³e¶ siê dowiedzieæ, teraz albo stracisz trochê czasu pomagaj±c siê mu wydostaæ z pu³apki, albo skierujesz siê od razu na miejsce wybuchu, dodatkowo drugi z "uciekinierów" jest ca³y czas unieruchomiony przez twoj± technikê... mo¿esz robiæ co chcesz, wybór jak zwykle nale¿y do ciebie.
Postanowi³em zostawiæ go tutaj i zaj±æ siê nim po powrocie. Szybko uda³em siê w miejsce wybuchu po drodze rozgl±daj±c siê na ró¿ne strony. Je¿eli nic nie znajde na miejscu ani po drodze, tworzê or³a aby obejrzeæ sytuacje z góry.

Chakra next post :p
Ruszy³e¶ we wskazane miejsce, a kiedy ju¿ dobieg³e¶ ogarnê³o ciê zdziwienie, sta³e¶ w jakiej¶ "dziurze", która by³a ca³a zwêglona, musia³a tutaj dzia³aæ bardzo wysoka temperatura, jednak nie ma tutaj ¿adnego innego ¶ladu, mia³e¶ ju¿ tworzyæ or³a, kiedy nagle us³ysza³e¶ do¶æ g³o¶ny szmer z krzaków na wprost ciebie, krzaki równie¿ zaczê³y siê poruszaæ... po chwili wszystko siê uspokoi³o, ale nie na d³ugo, poniewa¿ nagle wyskoczyli wrogowie, z trzech stron ruszyli na ciebie, ka¿dy z nich wyrzuci³ po kunai, jest to do¶æ du¿e pole, jakie¶ 10m ¶rednicy, ty stoisz na ¶rodku, a przeciwnicy jak ju¿ wcze¶niej pisa³em s± z trzech stron rozstawieni wokó³ ciebie
Szybko próbuje wykonaæ Kawarimi no Jutsu za jaki¶ przedmiot poza polem walki. Gdyby uda³o mi siê unikn±æ ich ataku wyci±gam z kieszeni 3 shurikeny poczym cisnê po 1 w ka¿dego z przeciwników. Gdy przeciwnicy mieli wykonaæ unik, ja tworze 4 ¿uczki C1.

400Pch
Postanowi³e¶ swoj± obronê postawiæ na kawarimi no jutsu, co sta³o siê dla ciebie k³opotliwe, gdy¿ nie mog³e¶ dostrzec nic co mog³o by pos³u¿yæ za obiekt do wymiany, kiedy jednak dostrzeg³e¶ nadaj±cy siê do tego badyl, jeden kunai ju¿ praktycznie by siê zanurzy³ w twoim ciele, gdyby nie odruchowo wykonany przez ciebie sk³on, dziêki czemu lekko zadrapa³ ci lewy bark. Dwa nastêpne nie zdo³a³y ciebie dostaæ gdy¿ ju¿ na twoim miejscu znajdowa³ siê badyl. Nastêpnie postanowi³e¶ rzuciæ w nich po shurikenie, jednak byli oni nie fortunnie dla ciebie ustawieni, i twoje rzuty nie by³y zbyt celne, przez co przeciwnicy zdo³ali bardzo szybko ich unikn±æ, jeden z nich praktycznie nie musia³ siê nawet poruszaæ. Jedyny plus z twojej akcji jest taki, i¿ zd±¿y³e¶ zrobiæ swoje ¿uczki C1.

// Proszê o bardziej szczegó³owe posty, im ³adniejszy post, tym wiêksza szansa powodzenia akcji//
Trzymaj±c C1 dalej w swoich otworach znajduj±cych siê w d³oniach ruszy³em na przeciwnika. Podczas biegu wyjmujê dwa kunai'e. Gdy znajdê siê przy pierwszym przeciwniku atakujê go kunai'em trzymaj±cego w lewej rêce( jestem leworêczny daj x% celno¶ci ) celuj±c pod brodê. Nastêpnie wycofuje siê do ty³u mocnym odskokiem. Gdy pozosta³a dwójka znajdzie siê obok siebie, wykonujê rzut ¿uczkami w ich stronê. Gdy gliniane robaki znajd± siê na ich ubraniach krzycze g³o¶no : KATSU!!!
Twój plan by³ dobry, nawet bardzo dobry. Ruszy³e¶ na jednego z przeciwników, kiedy znalaz³e¶ siê przy nim, zaatakowa³e¶ go kunai pod brodê, jednak zdo³a³ unikn±æ twojego pierwszego ciosu odchyleniem g³owy, jednak ty próbowa³e¶ go zaatakowaæ dalej, przez co druga próba zabi³a twojego przeciwnika. Nastêpni przeciwnicy postanowili ciê zaj¶æ z dwóch stron, jednak ³atwo to zauwa¿y³e¶, gdy¿ walczycie na otwartym terenie, kiedy znale¼li siê na do¶æ bliskiej odleg³o¶ci, poczêstowa³e¶ ich swoimi ¿uczkami, a kiedy znale¼li siê tu¿ przy tobie, ich ty³ki zaczê³y fruwaæ przed tob± . Jeden z nich umar³ na miejscu, a jeden jeszcze wydaje jakie¶ jêki, jest ca³y w krwi i d³ugo nie poci±gnie, ale je¿eli ci siê poszczê¶ci mo¿e zdo³a odpowiedzieæ na jakie¶ pytanie, a mo¿e szybko wyzionie ducha i nie zd±¿ysz nawet do niego podej¶æ...
Nie wiedzia³em za bardzo co mam z nim zrobiæ, jednak szybko podszed³em, a w³a¶ciwnie podbieg³em do niego. Gdy bêde ju¿ przy nim, kucam na kolanach chwytaj±c go wystarczaj±co mocno za w³osy aby zadaæ mu ból. Dlaczego ich zaatakowali¶cie!? Spyta³em siê wrogiego shinnobiego, próbuj±c wszelkimi sposobami jak najd³u¿ej przytrzymaæ go przy ¿yciu.
Twój wiêzieñ zacz±³ kaszleæ, a kiedy go z³apa³e¶ za w³osy to tylko sykn±³ z bólu.
-Wygra³e¶ z ... z nami, w nagrodê co¶ ci powiem... ja by³em agentem pomiêdzy nimi, a bandytami którzy porwali jakie¶ dziecko od tych wie¶niaków... b...byli oni wcze¶niej wiêzieni w tamtej wiosce, ale...wziêli sobie to dziecko na zak³a...- w tym momencie jego g³os siê urwa³, wyzion±³ ducha... dowiedzia³e¶ siê ju¿ o ca³ej sytuacji, jednak nie wiesz nadal gdzie znajduj± siê bandyci... mo¿e który¶ z tamtej dwójki bêdzie zna³ lokacje tej kryjówki.
Podesz³em do jeszcze jednego pokonanego shinnobi'ego pytaj±c go o to samo. Gdyby jednak ju¿ nie ¿y³, ruszam do tamtej dwójki, która przed nimi ucieka³a. Mia³em zamiar spytaæ siê ich oco chodzi z tym dzieckiem. Nie mog³em stworzyæ sobie kolejnego or³a gdy¿ czu³em ju¿ brak chakry.
Podszed³e¶ do drugiego shinobi ale ten niestety ju¿ nie ¿y³, nastêpnie skierowa³e¶ siê do tamtej dwójki. Kiedy zapyta³e¶ siê o dziecko widocznie nad czym¶ siê zastanawiaæ zaczêli, po chwili jeden z nich zabra³ g³os.
-Ci co nam zbiegli zabrali jedno dziecko ze sob±... jest to pierwszy dzieciak z naszej wioski który ma szansê staæ siê shinobi... ale kiedy go porwali nasze marzenie leg³o w gruzach, wiêc postanowili¶my szukaæ pomocy...- mówi³ to z ci±gle spuszczon± g³ow±, ale po chwili wtr±ci³ siê drugi :
-S±dzê ¿e zgodzisz siê pomóc gdy¿ oczywi¶cie nie zrobisz tego za darmo, mam dla ciebie mapê z miejscem gdzie jest ich obóz, ch³opiec jest przetrzymywany w najwiêkszej budowli, a mo¿e jest to namiot... tylko radzê ci jako¶ po cichu siê tam przedostaæ... oni maj± silnych ninja którzy zgodzili siê ich broniæ, s±dzê ¿e za pieni±dze, jednak wiêcej nie zdo³a³em siê dowiedzieæ gdy¿ mój szpieg zosta³ zabity podczas naszego spotkania, by³e¶ z reszt± w tamtym miejscu... wiêc jak bêdzie ?- zapyta³ na koniec wrêczaj±c ci mapê... w ich oczach by³o widaæ za³amanie, ale równocze¶nie jak±¶ iskierkê nadziei, nadziei któr± najwyra¼niej ty w nich rozbudzi³e¶, decyzja nale¿y do ciebie...
Dawaj mi t± mapê! warkn±³em do "wrogiego" ninja wystawiaj±c w jego stronê d³oñ. Gdy j± otrzymam, czekam a¿ shinnobi zdradzi mi sekret jak siê tam dostaæ i co z tego bêde mia³. Gdy to mi siê uda, ruszam w podró¿ do obozu wrogich ninja. Zanim jednak wyruszam przeszukuje schwytanych ninja, szukaj±c ró¿nych pigu³ek, kunai'ów itp.
Niestety nie znalaz³e¶ nic po¿ytecznego, tylko dwa kunaie, gdy¿ ka¿dy z nich mia³ tylko po jednym... niestety musieli ju¿ wcze¶niej zu¿yæ swój ekwipunek... ruszy³e¶ w stronê obozu w miejsce wskazane na mapie... mia³e¶ tam dwa punkty, jeden by³ podpisany jako "bandyci", a drugi "punkt wymiany", mo¿liwe ¿e chc± aby¶ tam uda³ siê z ch³opcem, dwa punkty jednak s± do¶æ bardzo odleg³e od siebie, wiêc sama podró¿ mo¿e zaj±æ ci du¿o czasu. Po kilkunastu minutach drogi, us³yszeæ da³o siê ha³as, bez w±tpienia jest to miejsce gdzie przebywaj± ludzie... zauwa¿y³e¶ te¿ ¿e dwóch ludzi pilnuje najwiêkszego namiotu, który znajdujê siê z ty³y namioty, a za nim dalej jest las... nie jest to zbyt rozs±dne po³o¿enie terenu... jest tutaj kilku ninja, bynajmniej to da³o siê rozpoznaæ z ich opasek na czole... jednak z odleg³o¶ci nie mog³e¶ zauwa¿yæ z jakiej wioski pochodz±, mo¿e najrozs±dniej bêdzie obej¶æ ich obóz i spróbowaæ zaj¶æ ich od ty³u... a mo¿e wybierzesz opcjê rambo i wparujesz do ¶rodka obozu próbuj±c nie zgin±æ... jak zawsze masz wybór...
Postanowi³em zaj¶æ ich od ty³u, kieruj±c siê za drzewami abym nie zosta³ zauwa¿ony.Gdy ju¿ dotre na miejsce tworze 2 ptaszki aby zaatakowa³y wartowników (ptaszki maj± autopilota :p ). Nastêpnie robie wjazd do namiotu jak ojciec Jasia obserwuj±c wszystko wokó³ siebie. Gdy zobacze dziecko wykorzystuje kunai'e zakoszone tamtej dwójce do obrony. Jak najszybciej próbuje wyprowadziæ dziecko z obozu.

300Pch
Spokojnie dosta³e¶ siê na ty³ obozu, i przed wej¶ciem do namiotu postanowi³e¶ szybko zaj±æ czym¶ stra¿ników... tworz±c ptaszki które polecia³y w stronê przeciwników, oni nie wiedz±c co to jest odskoczyli, jednak nie mieli pojêcia i¿ to ma autopilota wiêc mieli problem z drugim unikiem, jeden z nich wybuch³, a drugi nadal ucieka od twoje ptaszka, w miêdzyczasie ty wparowa³e¶ do namiotu bez wcze¶niejszych oglêdzin tego miejsca, a kiedy zacz±³e¶ rozgl±daæ siê wokó³ siebie, zauwa¿y³e¶ dwójkê zwi±zanych ludzi, oraz ch³opca... tak znalaz³e¶ ch³opca wiêc szybko postanowi³e¶ go zabraæ, jednak kiedy ju¿ mia³e¶ wychodziæ wbieg³ do ¶rodka jeden ze stra¿ników z przera¼liwym krzykiem... by³e¶ ju¿ pewien ¿e tu¿ za nim leci twój ptak, a on leci prosto w twoj± stronê... jest dos³ownie kilka metrów za tob±, a ptaszka powinien mieæ dos³ownie za plecami
( Mam nadzieje, ¿e go widze bo tak to zrozumia³em ) Gdy zauwa¿y³em pêdz±cego ptaka w moj± stronê, szybko pad³em na brzuch poczym detonowa³em ptaszka s³owem KASTU. Odrazu po tej akcji wsta³em, wzi±³em ch³opca pod ramiê i ruszy³em przed siebie w stronê wyj¶cia. Je¿eli stra¿nik nadal bêdzie sta³ w tym samym miejscu, atakujê go z buta w klatkê piersiow±.
Pad³e¶ szybko na ziemiê po czym detonowa³e¶ swojego ptaszka, a przeciwnik który by³ przed ptakiem odlecia³ po wybuchu w jakie¶ pu³ki, uderzaj±c w nie g³ow± przez co straci³ przytomno¶æ. Postanowi³e¶ szybko siê st±d ewakuowaæ wiêc wzi±³e¶ ch³opca i ruszy³e¶ w stronê ucieczki, jednak te dwa wybuchy zaalarmowa³y bandytów którzy zebrali siê wokó³ namiotu. Uda³o ci siê uciec do lasu jeszcze za nim zablokowali ci drogê, jednak kilkunastu z nich mo¿e ciê ¶ledziæ... musisz im jako¶ zbiec.

Postanowi³em wykorzystaæ ostatnie resztki mej chakry. W³o¿y³em moj± lew± rêke do kieszeni z glin±, poczym mieszaj±c j± z chakr± stworzy³em 5 ¿uczków. Rzuci³em je na drzewa poczym przy¶pieszy³em tempa. Po ok. 30 sec dedotuje ¿uczki odwracaj±c ich uwagê.

50Pch
Twój plan by³ dobry... i zadzia³ w stu procentach. Wybuch który powsta³ przez zrobione przez ciebie ¿uki okaza³ siê wspania³ym rozwi±zaniem, jednak kosztowa³o ciê to resztki twojej chakry. Poczu³e¶ siê niewiarygodnie s³abo, wiêc musia³e¶ zwolniæ tempa, jednak to nie by³o ju¿ ¿adn± przeszkod± gdy¿ skierowa³e¶ siê na miejsce wymiany spacerem. Kiedy dotar³e¶ na miejsce zauwa¿y³e¶ tam faceta z którym rozmawia³e¶ wcze¶niej, jeszcze ciê nie zauwa¿y³, jednak widocznie na ciebie czeka, ma ze sob± dwóch ludzi.
-Ja ich znam... oni s± z mojej wioski...- powiedzia³ ch³opiec ale przestraszonym g³osem... masz chwilê czasu wiêc mo¿esz siê go spytaæ o co chodzi, albo po prostu oddaæ go i odebraæ zap³atê.
Oco chodzi ma³y?? Spyta³em dziecko chowaj±c siê za drzewem. Czeka³em a¿ mi wyt³umaczy dlaczego tak siê boi tych trzech mê¿czyzn. Nastêpnie obserwuje teren czy jest co¶ ciekawego na podmiane kawarimi, czy inne przydatne rzeczy.
-No bo jak oddasz mnie im to bêdzie czekaæ mnie kara... a ja nie chcê kary, bo porwali mnie z mojej winy- powiedzia³ spokojnie ch³opak widz±c ¿e niepotrzebnie ciebie przestraszy³. Czeka³ teraz na twoja reakcjê z spuszczon± g³ow±...
//po twoim kolejnym po¶cie, je¿eli zaprowadzisz ch³opca zakoñczê misjê//
Postanowi³em oddaæ dzieciaka tym go¶ciom. Wyszed³em zza drzewa, poczym podesz³em bli¿ej facetów i po³o¿y³em dziecko przed ich nogami. Po chwili wystawi³em rêke i rzek³em: A teraz zap³ata. Gdy otrzymam pieni±dze liczê kilka razy czy jest pe³na suma... Je¿eli siê bêdzie zgadza³o, idê w swoj± stronê.
Mê¿czy¼ni bardzo ucieszyli siê na widok ciebie wraz z ch³opcem... w ich oczach po prostu by³o widaæ rado¶æ, która by³a a¿ dziwna.
-Tak siê ba³em o ciebie... bêdziesz musia³ siê dobrze wyt³umaczyæ jak do tego mog³o doj¶æ- jego s³owa przerwa³e¶ zapytaniem o zap³atê.
-A tak zap³ata, bardzo dobrze siê spisa³e¶, dobry jest z ciebie cz³owiek... ale, no nie bêdê ju¿ d³u¿ej przed³u¿a³, oto twoje 200Y. My bardzo cenimy ¿ycie naszych dzieci, i z pewno¶ci± da³bym ci wiêcej gdybym sam mia³...- po tych s³owach facet rzuci³ ci saszetkê z pieniêdzmi po czym skierowali siê w swoim kierunku, tak samo jak ty to zrobi³e¶. Przez chwilê jeszcze s³ysza³e¶ jak ch³opiec zbiera³ s³owa reprymendy w swoj± stronê, ale ty wykona³e¶ ju¿ swoje zadanie.

// Ukoñczona misja rangi C
Nagrody :
200Y
30 pch
2 pkt. do rozdania na statystyki.
Nastêpna misja mo¿liwa dopiero za równo dwa tygodnie //
Zadowolony z zarobku, postanowi³em opu¶ciæ konohe i udaæ siê w rodzinne strony. Bez chwili wahania przeszed³em przez wej¶cie do lasu, opuszczaj±c jego teren. Czu³em siê zadowolony z wykonania swej pierwszej misji, jednocze¶nie bardziej wykoñczony. Po drodze robi³em krótkie postoje a¿ do najbli¿szej wioski...

NMM
Terek wychodzi³ pwooli z mroków kraju mg³y gdy nagle zatrzyma³ siê na terytorium kraju ognia by zawi±zaæ buta. Czeka³a go podró¿ przez gor±ce piaski Suny co wydawa³o siê dla niego mordêg±. W koñcu on obywatel z Yuki wychoddzi na gor±c± pustyniê.... gdy but ju¿ by³ zawi±zany ruszy³ dalej
<NMM>
Id±c i id±c zastanawia³em siê gdzie teraz zmierzaæ. Postanowi³em i¶æ do Kumo Gakure. Ta wiosk± równie¿ by³a na li¶cie, mo¿e bêd± tam stra¿nicy, lub jacy¶ przyja¼nie nastawienie ludzie którzy odpowiedz±c na moje pytanie. Jak nie spróbuje, to siê nie dowiem, tak te¿ ruszy³em ku przygodzie do kumo...

NMMT
Po chwili na tej zapomnianej przez ludzi i bogów drodze pojawi³ siê Teruyo i Minour. Przeszli parê kroków rozgl±daæ siê wokó³. Zmierzali do Yuki by je podbiæ i zrabowaæ , a potem przej±æ w³adze. A mo¿na by pomy¶leæ ¿e s± bandytami.... po chwili Teruyo jak i Minour wyskoczyli w powietrze i odbijaj±c siê z ga³êzi na ga³±¼ udali siê w stronê wioski ukrytej w mgle.
<NMM i Minour oraz Keiko>
Biegli razem, ramiê w ramiê. Dwaj cz³onkowie Akatsuki, przebrani po cywilnemu. Zuko nic nie mówi³ ca³± drogê, podobnie jak Yoshimitsu. Idealne warunki do pracy, cisza i skupienie. Zuko gardzi³ lasek przez który w³a¶nie podró¿owali. Och, jak on bardzo nienawidzi³ kraju ognia, jak on nienawidzi³ KonohaGakure. Wszystkiego nienawidzi³, nie cierpia³, nie trawi³, wszystko pu¶ci³ by z dymem, w ogniu, spali³ i spopieli³. Z tym potwornym obrzydzeniem musia³ mijaæ te wszystkie drzewa, ka¿de z nich dzia³a³o na Uchihê okropnie, przywodz±c falê ró¿nych, mieszanych wspomnieñ... Podró¿owali dalej, jedynie Zuko co¶ mamrota³ pod nosem... [nie ma nas!]
Amy sz³a sobie przez las oczekuj±c odpowiedzi na swoje pytanie. Sama by³a pogr±¿ona w my¶lach na temat pana Anuleja i swoich szans u tego niepozornego ch³opaka, który tak bardzo mêczy³ jej psychikê odk±d pozna³a go w gabinecie Hyuty przed pamiêtn± misj±. U¶miechnê³a siê do siebie i swoich my¶li kiedy zaczê³a zastanawiaæ siê czy smakowa³aby mu jej kuchnia. Iluzjonistka przystanê³a odwracaj±c siê i czkaj±c na Kirijczyka.
Przyszed³em za Amy z rêkoma za³o¿onymi za g³owê koñcz±c swoj± kwestiê mówi±c do radyjka.
Kod:
-Hej, Maresuke. Ta... ta...emm... - zacz±³em siê j±kaæ. Widaæ by³o ¿e zapomnia³em imienia iluzjonistki która to przyby³a z odsiecz± na pomoc z polecenia Mizukage. - No wiesz... ta "pani", która do nas do³±czy³a. Kaza³a ci przekazaæ ¿e ta dziewczyna co j±... pozbawili¶my ¿ycia *chwila przerwy* ma gdzie¶ siostrê... cokolwiek to znaczy. Powodzenia w poszukiwaniach. Toushirou,Bez odbioru - zakoñczy³em z weselszym jakby g³osem.
Gdy zakoñczy³em wywód przez radyjko podbieg³em bli¿ej Amy ¿eby czasem nie posz³a za daleko bez mojej skromnej osoby. W koñcu nagle jako¶ tak przyspieszy³a. Na twarzy mia³em u¶miech, który mia³ na celu ubezpieczenie siê przed z³o¶ci±" o nazwania Amy "t±, t±, pani±". Co jak co, ale nie raz siê widzi gdy m³oda kobieta obra¿a siê gdy tylko nazwie siê j± "Pani±", popada w kompleksy ¿e uwa¿a siê j± za star± itp itd tec. Rozpocz±³em rozmowê.
-Tak na wstêp... Toushirou jestem. - powiedzia³em przypominaj±c swoje imie, które jak widaæ by³o zrêcznie zast±pione "Kiryjczykiem". - Maresuke ju¿ zosta³ powiadomiony. Nie wiele wiem o Mizukage. Nie mia³em przyjemno¶ci czêstego widywania siê z nim. Czemu o Niego pytasz? - zapyta³em zaciekawiony id±c z rêkoma za³o¿onymi za g³owê, czekaj±c na reakcje i s³owa Amy.
-hymmm- dziewczyna zamy¶li³a siê - po prostu chcia³am go lepiej poznaæ, bo wydaje mi siê ze przeoczy³am co¶ bardzo wa¿nego. Ale nie przejmuj siê to nic takiego - u¶miechnê³a siê ruszaj±c przodem. - wiem jak siê nazywasz, ale mam po Hyucie lekki Kirijkowstrêt - wyja¶ni³a - nie odbieraj tego osobi¶cie, nie mam nic do Ciebie, ale jeste¶ kirijczykiem i zawsze nim bêdziesz. Chod¼ Anulej te¿... - zamy¶li³a sie -hymm muszê zmieniæ podej¶cie - u¶miechnê³a sie

>NMN<

http://www.shinnobi.cba.p...=1735&start=480
Wys³ucha³em s³ów Amy po czym zwolni³em nieco kroku, zrobi³em nieco dziwn± minê, po czym wzruszy³em ramionami i przyspieszy³em by nie od³±czaæ siê zbytnio od towarzyszki.
-"Dziwna jaka¶..." - pomy¶la³em sobie id±c dalej. -"Mniejsza o to... Maresuke te¿ jest dziwny" - zakoñczy³em swoje rozwa¿ania przytakuj±c i u¶miechaj±c siê. Kolejny cel - okolice Amekagure.

<NMM>
Dotar³em do zapomnianej przez wielu shinobi ¶cie¿ki prowadz±cej do pewnego miejsca, czyli Lasu ¶mierci. W³a¶nie tutaj odbywa³y siê zawsze egzaminy na wy¿sz± rangê. Nawet bra³em sam udzia³ w takim te¶cie, który oczywi¶cie zda³em. Jednak nied³ugo powinna odbyæ siê kolejna próba. Nie mog³em siê ju¿ doczekaæ. Dalej ruszy³em w tym kierunku. <NMM>
Shikamaru kieruje siê wolnym krokiem w stronê Suny by móc siê trochê odprê¿yæ i po wspominaæ dobre czasy spêdzone w Sunie.
--Nic innego mi nie pozosta³o, tylko ruszyæ tam gdzie mnie moje nogi poprowadz±.
Gdy tak szed³em sobie przez las postanowi³em troszkê odpocz±æ. Ca³e to zdarzenie by³o na prawdê dziwne a ja nie mia³em zamiaru siê przemêczaæ. Rozejrza³em siê, znalaz³em drzewo jak najbli¿ej drogi i usiad³em pod nim. Tak, nic siê nie stanie jak trochê tutaj pozalegam. S³ucha³em szumu li¶ci i obserwowa³em motyle, owady i co jaki¶ czas przebiegaj±ce zaj±ce i sarenki. Tak, mog³em siedzieæ tutaj wieki...
Dobra jestem ju¿ w lesie a raczej na jakie¶ drodze. Zgubi³em siê W±tpiê. Ja nigdy siê nie gubiê. Mo¿e nie wiem gdzie jestem bo jestem pod ziemi±. A wiêc powoli wy³oni³em g³owê z moj± ro¶lin± która zakrywa³a trochê twarzy i siê rozejrza³em. Tak, to jest las wiêc na pewno siê nie zgubi³em. Wiedzia³em. Patrzy³em dalej co mog³em zauwa¿yæ ciekawego... A wiêc drzewa, drzewa, drzewa o dalej drzewa i znów drzewa, jaki¶ pajac potem drzewa...Wróæ...o jaki¶ pajac. Mo¿e to ten kole¶ którego szukam. Nie szkodzi zapytaæ. Wyszed³em powoli z ziemi na nogi co rzadko to robiê i podszed³em powolnym ale zdecydowanym krokiem do ludka. - Siema Pajacu.. Czy wiesz co¶ na temat ANBU ? - oczywi¶cie pierwszy musia³ siê nie ³adnie wyrwaæ czarny ale po chwili rzek³ bia³y - Sory za niego. Chcia³em zapytaæ czy wiesz co¶ na temat ANBU. Otó¿ muszê kogo¶ znale¼æ, sprawdziæ i zwerbowaæ. - po chwili siê u¶miechn±³em i czeka³em na reakcjê paja....nieznajomego.
Spojrza³em na go¶cia, o ile mo¿na go tak nazwaæ.. Nie wa¿ne. Chwast zacz±³ do mnie mówiæ.
-ANBU, co¶ kojarzê ale nie bardzo.. Proszê o¶wieæ mnie.. - powiedzia³em do ro¶liny. Nie¼le, ró¿ne dziwactwa w ¿yciu widzia³em.. Smoki, minotaury, ale czego¶ takiego w ¿yciu. A co do tego pajaca to go¶æ raczej nie powinien siê wypowiadaæ na ten temat. No chyba ¿e to ja mam twarz w dwóch ró¿nych kolorach a na ³bie jaki¶ kokon. No có¿, mo¿e dla jego plemienia to normalne ja jestem dziwakiem. Spogl±da³em na niego ze zdziwienie, choæ nie okazywa³em tego na twarzy, czeka³em na jego odpowied¼ odno¶nie ANBU.
Spojrza³em na kolesia i siê za³ama³em no dobra spoko móg³ nie wiedzieæ nic o tym. - Powiem tak: Policja dla zwierz±t w konosze. Pasi ? - u¶mechn±³êm i doda³em jako bia³a strona - Kolega chcia³ powiedzieæ ¿e po prostu jest to organizacja która chroni swoje wioski jak i pomaga innym. Ale to pó¼niej. - jak nie wie o co chodzi to na pewno nie jest ten kole¶ którego szukam. - A tym czasem chod¼ mo¿esz siê przydaæ do czego¶ i zmienimy miejsce do obgadania. Tutaj nie czujê siê za dobrze. - spojrza³em siê z u¶miechem i ruszy³em dalej przez las. Nie mog³em siê ukryæ w ziemi bo by nie wiedzia³ gdzie idê. Co chwilê zerka³em do ty³u i szed³em dalej.<zt>
Co za kole¶.. Chyba nie jest zbyt normalny.. No có¿, przejdê siê z nim zobaczê o co mu chodzi.. A mo¿e chce mnie zabiæ? Niee.. nawet je¶li to i tak siê nie dam.. to by by³a hañba.. daæ siê zabiæ ro¶linie..
-Dobra.. prowad¼.. - powiedzia³em do niego po czym wsta³em. Otrzepa³em ty³ek z li¶ci i piachu. Uda³em siê za nowo poznanym chwastem. Chwilê potem ju¿ nas nie by³o..

<nmm>
"Za jakie kary trafi³em w to zawszo... przepiêkne miejsce" Szed³em z spuszczon± g³ow± przez to przedziwne miejsce... ta droga wygl±da tak jakby o jej istnieniu ludzie zapomnieli, a mo¿e tak w³a¶nie jest. Ale poco zapominaæ o gotowej drodze, pó¼niej s± tylko problemy z tworzeniem nowych, aby pó¼niej skoñczy³y jak ta... a czy nie mniejsze koszta poniós³by ¶wiat gdyby odremontowali te drogi, stare, zapomniane, zachowanie ¶wiata w ogóle jest bez logiki. Tak sobie my¶l±c jak zwykle na tematy wa¿ne dla ¶wiata, która praktycznie nie zmieni± prawie nic w funkcjonowaniu ludzi, czy te¿ ich istnieniu przemierza³em bardzo spokojnym krokiem, gdy¿ nie chcia³o mi siê ju¿ wiêcej ¶pieszyæ do kiri-gakure... bynajmniej moje mniemanie jest takie, i¿ to w³a¶nie w tamtym kierunku zmierzam.

<nmm>
Romra dobieg³a do drogi, prowadz±cej wprost do wioski ukrytego li¶cia. Stanê³a bezw³adnie, robi±c jakie¶ nieznane nikomu gesty, gdy skoñczy³a, czeka³a na przybycie jej "brata" czy te¿ bardziej poprawnie kompana, bo tym by³ dla niej Levi. Gdy ten ju¿ j± dogoni³, ona sama zaczê³a do niego mówiæ, pieszczotliwym, acz zmieniaj±cym siê tonem g³osu. Raz by³ srogi i niemi³y, a raz przeciwnie, s³odki i serdeczny. -Tutaj zaczekamy, po weselu powinna têdy wracaæ, nasza wspólna Krewna, Tanuki Kurama. W zale¿no¶ci od tego, jak potoczy siê rozmowa, albo pomo¿e nam, albo bêdê zmuszona do³±czyæ j± do mojej kolekcji.- Ostatnie s³owa, podkre¶li³a suchym tonem g³osu. Tanuki Kurama by³a ostatni± osob± z listy rodziny Armor, z któr± by chcia³a walczyæ. Ona jedna mog³a by walczyæ z ni±, nie rani±c cia³a Armor a co za tym idzie, bez obawy i zahamowañ. Ona jedna by³a by wstanie zniszczyæ, Romrê na jej w³asnym podwórku, w chorej psychice, w jej królestwie. Tak wiêc lepiej by³o trzymaæ Leviego przy sobie, oraz oczywi¶cie przekonaæ Tanuki po dobroci. Musieli równie¿ znale¼æ chwilow± kryjówkê, by domownicy i go¶cie na ¶lubie, nie wytropili ich za szybko, puki nie bêd± gotowi do Ataku! Spojrza³a na niego, troskliwym spojrzeniem. -A Ty Levi, jakie masz plany? Czy mogê pomóc w czym¶ Tobie?- Zapyta³a w sposób przejêty, zainteresowany, jednak wcale jej intencje nie wygl±da³y tak przejrzy¶cie, pomo¿e mu do czasu, do kiedy jego plany bêd± siê nak³adaæ na jej w³asne. Ale czemu ju¿ ma snuæ plany opuszczenia go? Dopiero przecie¿ siê naprawdê poznali. Musi jeszcze poznaæ go lepiej, przy nim czu³a siê tak normalnie, a jednocze¶nie swobodnie, wcze¶niej, wiecznie otoczona trupami, wiecznie we krwi, teraz ma z kim wymieniæ pogl±dy, ma kogo¶ z kim mo¿e niszczyæ i snuæ spiski.