grueneberg

Jest tutaj ciemno - wszystkie 5 okien pozas³aniano czarnymi kawa³kami papieru. Na stole, stoj±cym po¶rodku pomieszczenia widaæ jakie¶ niedokoñczone rysunki, wiele przyborów artystycznych i papierów, zupe³nie niewiadomego pochodzenia, wygl±daj±cych jak zmiête chusteczki. Z g³êbi dochodzi cichy szloch. Wiêcej informacji otrzymasz w trakcie misji.


Próbowa³am siê rozejrzeæ po pracowni, jednak by³o zbyt ciemno bym mog³a cokolwiek dojrzeæ. Podesz³am powoli i ostro¿nie do okna, tak aby nie potkn±æ siê o nic. próbowa³am ods³oniæ jedno z okien. -Panie De Laurent, Jest tu pan? - zawo³a³am podczas ods³aniania okna
-Musisz mu pomóc... - szepn±³ Ci do ucha ch³opak, lecz w tym samym momencie odezwa³ siê pan De Laurent. -Ja... Sk±d znasz moje nazwisko... Dlaczego tu przysz³a¶... - pan De Laurent wyszed³ zza szafy. Zobaczy³a¶, ¿e by³ to dosyæ stary, schorowany cz³owiek z rêkami zniszczonymi przez lata malowania i szkicowania. Wyra¼nie przed chwil± p³aka³. Gdy ujrza³ za tob± ch³opaka, otworzy³ szeroko oczy i podszed³ do niego. Przytuli³ go mocno i rozp³aka³ siê. Nad wami wisia³ obraz jakiej¶ wyj±tkowo ³adnej kobiety. -Twoja matka... - wybuchn±³ g³o¶nym szlochem. Musia³a¶ go pocieszyæ, aby nie czu³ siê ura¿ony.
Nie czu³am siê zbyt dobrze. Nie wiedzia³am co mam zrobiæ. Wiedzia³am, ¿e tak bêdzie. Ka¿e moje s³owo mog³o zadaæ mu niewyobra¿alny ból. Ba³am siê cokolwiek powiedzieæ. Spojrza³am na portret nade mn±. Nie dziwi³am siê czemu ten malarz by³ w takim stanie. jego ¿ona by³a naprawdê piêkn± kobiet±. Mog³am sobie tylko wyobraziæ jego smutek. Ech, chc±c nie chc±c musia³am wykonaæ swoje zadanie. Spojrza³am siê na niego. u¶miechnê³am siê subtelnie - Przepraszam, czy to pan namalowa³ te wszystkie piêkne obrazy? - zapyta³am. "Miyo jeste¶ idiotk±! " skarci³am sam± siebie " Ty masz odci±gn±æ jego uwagê od tego portretu a nie jeszcze bardziej j± na nim skupiaæ". ¦wiadoma swojego b³êdu przygotowywa³am siê na pogorszenie stanu artysty.


-Tak... Ja... Moja ¿ona... Zginê³a podczas ataku Akatsuki na Konohê... Cztery lata temu... - staruszek sili³ siê na u¶miech, ale jako¶ mu nie wysz³o. -By³a wspania³± kunoichi. Podobno a¿ 4 cz³onków Akatsuki próbowa³o j± powstrzymaæ... Przewodzi³a g³ównej obronie... Mo¿e to dziwne, ¿e siê tak dobrali¶my, jednak byli¶my tacy szczê¶liwi... Spójrz na te szkice na stole... Spróbuj je dokoñczyæ, bardzo Ciê proszê... Dla mojej ¿ony - monsieur De Laurent wskaza³ na szkice ró¿, bzów, jakiego¶ ogromnego ogrodu, wszêdzie mia³y jakie¶ uszczerbki. -Proszê... Ja ju¿ nie mam do tego serca... To moje ostatnie dzie³a... - powtórzy³, patrz±c siê ufnie na Ciebie. Wygl±da³ jak naiwne, pozbawione zabawek dziecko.
Ze smutkiem stwierdzi³am, ¿e nie posiadam ¿adnego wybitnego talentu plastycznego. Mimo to nie chcia³am mu zrobiæ przykro¶ci. Usiad³am przy stole i wziê³am w d³oñ o³ówek. Przyjrza³am siê dok³adnie szkicom. Mog³am tylko marzyæ, ¿e chocia¿ w ma³ym stopniu dorównam temu arty¶cie. Zabra³am siê do koñczenia szkicu. Na szczê¶cie nie by³o tam zbyt wiele do rysowania. Gdzie nie gdzie by³y niedokoñczone kwiaty, a w niektórych miejscach po prosty trzeba by³o dostawiæ kreski. Mimo ¿e te zadanie nie by³o szczególnie wymagaj±ce, sprawi³o mi nie lada trudno¶ci.
Pan De Laurent podszed³ do Ciebie i spojrza³ na twoje prace. -Kochana, bardzo ³adnie... Nie twierd¼, ¿e nie masz talentu... Byæ mo¿e... Komu¶ kiedy¶ uratujesz ¿ycie... Przecie¿ jeste¶ medykiem... Szkoda, ¿e dru¿yna mojej ¿ony by³a pozbawiona... Medyków - ³za staruszka skapnê³a na twoj± pracê, a po niej kolejna i kolejna... Lecz nie rozp³aka³ siê, to by³o jego wzruszenie twoim po¶wiêceniem i pragnieniem pomocy... Widaæ by³o, ¿e jego stan psychiczny siê poprawia³... Wskaza³ lekko rêk± na obraz, który sta³ najbli¿ej was. Niedokoñczony. Jakiej¶ postaci nie by³o. Monsieur De Laurent po chwili ciszy zacz±³ wyja¶niaæ Ci, kogo tu brak. -To mia³a byæ moja ¿ona... Tak bardzo j± przypominasz... Proszê, daj siê tutaj namalowaæ... W tej sukience, bardzo proszê...
U¶miechnê³am siê lekko. Nigdy jeszcze nie pozowa³am do obrazu. Spojrza³am na niego - Dobrze panie De Laurent. Zgadzam siê. - powiedzia³am
Ch³opak, który Ciê przyprowadzi³, wrêczy³ Ci bukiet kwiatów. Natomiast pan De Laurent zacz±³ stawiaæ na obrazie delikatne kreski twojej postury, pó¼niej coraz mocniejsze kontury, by w koñcu ukazaæ ca³± twoj± sylwetkê. Farby posz³y w ruch. Twa malowana postaæ zaczê³a nabieraæ kolorów. Gdy starzec skoñczy³, odwróci³ w twoj± stronê obraz, aby¶ zobaczy³a jego dzie³o. -Czy... Czy Ci siê podoba ? - zapyta³ nie¶mia³o, lecz widzia³a¶ u¶miech na jego twarzy... Szczery u¶miech po¶ród ³ez.
Spojrza³am siê na obraz. - jest piêkny - powiedzia³am. Nie mog³am powstrzymaæ wzruszenia. Pierwszy raz kto¶ namalowa³ mój portret, i w dodatku zrobi³ to tak wspaniale. - Panie De Laurent, brakuje mi s³ów aby opisaæ to co pan zrobi³ - wybe³kota³am przez ³zy
Monsieur De Laurent obj±³ Ciê ramieniem i przytuli³. -To ja Ci dziêkujê. Wreszcie zapomnia³em o moim nieszczê¶ciu... Proszê, we¼ to - poda³ Ci jaki¶ pakunek. Otworzy³a¶ go, a w ¶rodku znalaz³a¶ ciê¿arki dodaj±ce +7 do szybko¶ci. -Nale¿a³y one do mojej ¿ony... Teraz s± twoje - pu¶ci³ objêcia i u¶miechn±³ siê. Natomiast ch³opak, syn malarza, w³o¿y³ Ci do rêki portmonetkê z pieniêdzmi. -Dziêkujê Ci. Dziêkujê za wszystko ! - i obaj wyszli z pracowni, bior±c sztafety i przybory do malowania... Chyba zamierzali razem stworzyæ nowy obraz.

Ukoñczona misja rangi D.

Otrzymujesz ciê¿arki +8 do szybko¶ci po zdjêciu podczas walki.
Przypominam, ¿e nie mo¿esz mieæ 2 rodzajów ciê¿arków, wiêc te zawsze mo¿esz sprzedaæ w skupie !

Standardowe wynagrodzenie:
Poniewa¿ pisa³a¶ bardzo ³adne posty, postanowi³am podwy¿szyæ trochê nagrodê.
120Y, 20 PCh oraz +4 do stat.
Przez chwilê sta³am i próbowa³am opanowaæ wzruszenie. Cieszy³am siê, ¿e uda³o mi siê zapaliæ ¶wiate³ko szczê¶cia w ich ¿yciu. Mia³am nadziejê ¿e od dzi¶ bêdzie im siê lepiej ¿y³o. Gdy siê pozbiera³am wysz³am z pracowni mistrza De Laurant'a. <nmm>