grueneberg
przeciętna Restauracja Hotelowa
___________________
Wszedł do restauracji i usiadł przy barze
piwo poproszę...- powiedział spokojnym tonem
"niech się chowa wino" pomyślał jak podali mu dwu litrowy kufel z piwem
Weszłam do restauracji. Kiedy zobaczyłam Sasuke, na moją twarz wypłyną uśmiech.
- Wiedziałam, że Cię tu znajdę.- powiedziałam do niego, przysiadając się obok niego.- Macie tu surowe mięso, albo rybę? - zapytałam się barmana. Ten popatrzyła na mnie dziwnie, ale zniknął w drzwiach do kuchni. Po chwili wrócił.
- Hai, mamy.- potwierdził.
- To poproszę dwie ryby, sushi ze szpinakiem i butelkę sake.- oznajmiłam. Mężczyzna skinął głową i przyniósł ryby, owinięte w papier. Jedną schowałam do torby, a drugą rzuciłam Kabe, który zajął się pałaszowaniem.
Sake dostałam zaraz potem, ale na sushi musiałam poczekać.
ramen dla mnie- powiedział
kufel był w połowie pełny
Jak ci się spało?-zapytał
- Zaskaująco dobrze.- odparłam, popijając sake.
Po chwili dostałam shushi i pałeczki. - Itadakimasu.- oznajmiłam i zaczęłam łapczywie jeść. Kiedy ja ostatni raz miałam cokolwiek w ustach?zapytajnik
podali mu Ramen
smacznego- powiedzia³ i zacz¹³ jeœÌ
gdy zjadÂł i wypiÂł piwo zapÂłaciÂł za wszystko
obj¹³ jedn¹ rêk¹ Hasei
OdsunĂŞÂłam pusty taleÂż.
- JesteÂś tu od rana? - zapytaÂłam podejÂżliwie.
byÂłem jeszcze u Keishiego, kiedy ja tu przyszedÂłem jakieÂś 5 min przed tobÂą - powiedziaÂł patrzÂąc jej w oczy
WestchnĂŞÂłam i przytuliÂłam siĂŞ do niego.
- BojĂŞ siĂŞ. Nie chcĂŞ zostawiĂŚ maÂłej samej na tym swiecie. Nie wybaczyÂłaby mi tego.- mruknĂŞÂłam.
spoko nie zostawisz... prĂŞdzej ja zginĂŞ niÂż ty - powiedziaÂł spokojnym tonem i pocaÂłowaÂł jÂą
WszedÂł do restauracji, zauwaÂżyÂł Hasei i Sasuke.
Witam wszystkich- powiedziaÂł.
PodszedÂł do Barmana i zamówiÂł Ramen, usiadÂł przy innym stole niÂż Hasei i Sasuke i zacz¹³ jeœÌ Ramen.
Po kilku minutach
Zjad³ Ramen zap³aci³ za jedzenie, podszed³ pod okno i zacz¹³ wpatrywaÌ siê w niebo. Pada³ deszcz.
Hmmm- ZamyÂśliÂł siĂŞ.
Odda³am poca³unek. potem przejecha³am palcem, po czerwonej prêdze na jego twarzy. Zrobi³ siê ju¿ strupek i krew nie p³ynê³a, ale mimo wszystko u¿y³am Chiyute, aby znikn¹³ nawet strupek.
- Przepraszam za tamto. Ale czasem coÂś robiĂŞ, zanim pomyÂślĂŞ.
spoko...- powiedziaÂł spokojnym tonem
chodÂź, sprawdzimy czy Hyuta nie przyszedÂł- powiedziaÂł do Hasei i wstaÂł
wyszedÂł z Baru hotelowego.
Rowniez Wstalam. Zapielam kortke i nasunelam kaptur na glowe.
- Niecierpie deszczu...- mruknełam i wyszłam na deszcz. Kabe wybiegła przodem, wesoło rozbryzgując wode z kałuża na wszystkie strony.[nmm]
poszedÂł za Hasei *nmm*
Drzwi otwierajÂą siĂŞ,w drzwiach stoi mÂłody chÂłopak,podchodzi do barmana i mówi "PoproszĂŞ ramen.".Barman podaje ramen.Odbieram ramen zjadam go szybko i wychodze.
<nmm>
WchodzĂŞ do restauracji i zamawiam ramen.Barman podchodzi daje ramen a ja go jem.
Dodane po 16 minutach:
Po zjedzeniu ramen wychodzĂŞ z restauracji.
<nmm>
-Ohayooo - krzykn¹³em wchodz¹c - Macie tutaj Takoyaki? poprosze 3 porcje - doda³ po chwili i usiad³ przy jednym stoliku.
-WidziaÂłem napis "restauracja hotelowa" macie jakieÂś wolne pokoje, ile za jednÂą noc? - dodaÂł po chwili
<nmm>
-arigatou - powiedziaÂłem, wychodzÂąc - i dziĂŞki za pokój ale raczej nie mam pieniĂŞdzy. narka.
<nmm>
Do restauracji weszÂła Hisae.ZmĂŞczona ostatniÂą misjÂą zamówiÂła coÂś zimnego - wodĂŞ.UsiadÂła przy stoliku koÂło okna i zapatrzyÂła siĂŞ na ulicĂŞ delikatnie wachlujÂąc wachlarzem,który tylko z pozoru byÂł niewinny.CzĂŞsto biaÂłowÂłosa uÂżywaÂła go do walk.Ale bardzo rzadko...
Wszed³em do restauracji i usiad³em przy stoliku zamawiaj¹c gulasz. Zacz¹³em jeœÌ. * To ona, ona posiada 9 - ogoniastego * Bacznie obserwowa³em poczynania dziewczyny siedz¹cej niedaleko.
Hisae ziewnĂŞÂła nie zwracajÂąc Âżadnej uwagi na nowo przybyÂłego goÂścia.Nie przejmowaÂła siĂŞ tak naprawdĂŞ niczym.PatrzyÂła leniwie przez okno wypatrujÂąc czegoÂś wartego jej uwagi.
* Nie ma co dalej jej obserwowaĂŚ, tylko czy jest to uczciwe czy teÂż nie, heh... potrzebuje pieniĂŞdzy lecz spróbujĂŞ to zaÂłatwiĂŚ bez walki nie mam zamiaru walczyĂŚ z kobietÂą * WstaÂłem i podszedÂłem do dziewczyny wg. moich informacji nazywa siĂŞ Hisae Aizawa i jest Jinchuuriki.
- Przepraszam, czy mogĂŞ o coÂś zapytaĂŚ? - spytaÂłem jednak nie czekajÂąc na odpowiedÂź dodaÂłem - Czy nigdy nie przeszkadzaÂł ci demon, ukryty w tobie, czy nigdy nie chciaÂłaÂś siĂŞ go pozbyĂŚ? - byÂłem bardzo pewny siebie, wiedziaÂłem Âże to nie po mĂŞsku walczyĂŚ z kobietÂą wiĂŞc byÂłem nastawiony pokojowo ( do czasu )
Kishimoto wbiÂł do restauracji rozwalajÂąc zupeÂłnie przypadkowo drzwi z póÂłobrotu tak jak robi to jego wujek Chuck Norris w Ameryce ( )...
-To bĂŞdzie Sake i Dango raz... -mówi ze spokojem przyglÂądajÂąc siĂŞ znajomemu kolesiowi gadajÂącemu z pewnÂą dziewczynÂą...
-Kiomoto?? Czy to na prawdĂŞ ty??!!- zapytaÂł siĂŞ gostka stojÂącego przy owej panience...
Hisae bardzo wolno spojrzaÂła na przybysza.Jej wzrok byÂł zimny,bardzo zimny.
-Nie.PogodziÂłam siĂŞ z tym,Âże go mam.Mamy ze sobÂą wiele wspólnego.-mruknĂŞÂła i spojrzaÂła na nowego,który rozwaliÂł drzwi.
-"Samych wariatów ostatnio spotykam na tym Âświecie..."] - pomyÂślaÂła i powróciÂła do swojego poprzedniego zajĂŞcia - leniwego wachlowania i patrzenia przez okno.
- W takim razie nie chĂŞtnie siĂŞ go pozbĂŞdziesz. - powiedziaÂłem zrezygnowany, byÂło mi strasznie gÂłupio Âże bĂŞdĂŞ musiaÂł walczyĂŚ z kobietÂą.
- No dobrze, nie wierzĂŞ Âże mówiĂŞ to do kobiety ale wyjdÂźmy i zaÂłatwmy to szybko po mĂŞsku - dodaÂłem niepewnie.
ObróciÂłem siĂŞ w kierunku kuzynka chucka.
- Witaj Kishimoto, co ciĂŞ sprowadza do naszej starej wioski, dawno ciĂŞ juÂż nie widziaÂłem. - powiedziaÂłem jednak caÂły czas byÂłem czujny, po tym co powiedziaÂłem do Hisae mogÂła mnie zaatakowaĂŚ. * Chwila skoro Kishimoto to narwaniec... *
// Kurde gÂłupio mi bĂŞdzie z tobÂą walczyĂŚ ( Hisae ) nie chcesz oddaĂŚ demona bez tego? //
W³adca smolistych bestii wypi³ do koùca Sake po czym rzuci³ pust¹ butelk¹ w barmana (prawie trafi³o ) po czym wszama³ dango i zacz¹³ zbli¿aÌ siê do pary przy stoliku...
-Kuzyn!! Nareszcie Cie znalazÂłem. WróciÂłem niedawno od wujka Chucka z Ameryki i nauczyÂłem siĂŞ kopu z póÂłobrotu co rozwala drzwi i wyrywa serca. -mówiĂŞ spokojnie zbliÂżajÂąc siĂŞ do Kiomoto podajÂąc mu grabe przy okazji obserwujÂąc bacznie Hisae
- Kishimoto, to kunoichi, nie wiem czy mogĂŞ siĂŞ z niÂą mierzyĂŚ, choĂŚ nawet nie mam zamiaru walczyĂŚ z kobietÂą, dlatego... ( odwróciÂłem siĂŞ w kierunku Hisae ) oddaj mi Kyuubiego bez walki, bĂŞdziesz miaÂła spokój a ja potrzebne pieniÂądze, nie robiĂŞ tego dla siebie tylko na zlecenie. - powiedziaÂłem widzÂąc Âże kuzyn zmieniÂł siĂŞ w ameryce. // dziwne troszkĂŞ //
By³em doœÌ zrezygnowany, wygl¹da³em tak jakbym zaprzeda³
duszĂŞ diabÂłu.
-Ziomek a co ty mi tu Piersolisz kunoichi czy nie, ma demona którego z niej wyrwiemy jeÂśli nie odda go samowolnie //bestie tylko czekajÂą na Âświe¿¹ krew panienki//-mówi Kishimoto z uÂśmiechem traktorzysty
-WiĂŞc jak dobijamy targu czy wychodzimy na zewnÂątrz potÂłuc siĂŞ na goÂłe klaty?? ( ) MoÂżemy teÂż zaÂłatwiĂŚ to tak Âże ja spuszcze bestie, a one zjadajÂą ci nogi i rĂŞce... -mówi kishimoto napinajÂąc miĂŞÂśnie które przybyÂły mu po powrocie z Ameryki...
* O jedy, zawsze byÂł dla mnie sporym zaskoczeniem ale teraz... * - pomyÂślaÂłem ÂłapiÂąc siĂŞ za gÂłowĂŞ.
- Przepraszam za zachowanie towarzysza, proszĂŞ mu wybaczyĂŚ. - powiedziaÂłem do Hisae po czym zwróciÂłem siĂŞ ku Kishimoto.
- Kuzynie Stara legenda gÂłosi, Âże z artefaktów byÂłych Raikage prócz berÂła jest teÂż, miecz, tarcza, heÂłm oraz zbroja, kto zbierze te artefakty zapanuje nad mocÂą chmur. Jestem juÂż w posiadaniu berÂła a teraz mam zamiar zdobyĂŚ zbrojĂŞ wiĂŞc chcĂŞ abyÂś mi jÂą przyniósÂł, zbroja a raczej nagolenniki z niej trafiÂą do ciebie, rĂŞkawice trafiÂą do twojego partnera a reszta trafi to mojej tarczy. - powiedziaÂłem do Kishimota, nastĂŞpnie zwróciÂłem siĂŞ ponownie do Hisae.
- Niestety, mam lepsze zajĂŞcia niÂż walka z kobietÂą, lecz niech pani wie Âże jeszcze siĂŞ spotkamy. - powiedziaÂłem i ruszyÂłem w kierunku drzwi których nie byÂło.
- Kishimoto, idziesz czy nie? - powiedziaÂłem wychodzÂąc
<nmm> // Beny pisz na ulicy //
WychodzĂŞ za Kiomotem lekko zdziwiony jego DÂżentelmentowatoÂściÂą (trudne sÂłowo nie )
<nmm>
Hisae prychnĂŞÂła i uÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ zÂłoÂśliwie.
-Na pewno...KiedyÂś siĂŞ spotkamy...W piekle.-mruknĂŞÂła do siebie po czym podniosÂła siĂŞ i wyszÂła z restauracji.
<nmm>
Do restauracji wpadÂł mÂłody shinobi.
*No, przynajmniej lepiej niÂż w tamtym barze....* - przypomniaÂł sobie swoje poszukiwanie mapy... Tutaj mógÂł sobie w spokoju zjeœÌ obiadek... a nawet Âśniadanko. A moÂże kolacyjkĂŞ? W kaÂżdym razie miaÂł zamiar coÂś zjeœÌ. PodszedÂł do lady i zamówiÂł gorÂący ramen... a co. Po chwili przyszedÂł kelner, który mu podaÂł jedzonko. Od razu zabraÂł siĂŞ za jedzenie...
Dodane po 7 godzinach 8 minutach:
Po zjedzeniu rozsiadÂł siĂŞ wygodnie i odpoczywaÂł. Podczas tego odpoczynku duÂżo rozmyÂślaÂł o przeszÂłoÂści, dawnych czasach... Tak siĂŞ zamyÂśliÂł, Âże nic do niego nie docieraÂło. Nawet kelner, który przyniósÂł rachunek... ZostawiÂł wiĂŞc go na stole, robiÂąc niemi³¹ niespodziankĂŞ Jottosowi, gdy ten siĂŞ ockn¹³. ZapÂłaciÂł i wyszedÂł.
<NMM>
Do restauracji wszedÂł mÂłody genin."To miejsce jest chyba spokojne". Nie takie rozróby jak w barze,Âże nie moÂżna normalnie zjeœÌ. PodszedÂł wiĂŞc do lady Âżeby coÂś zamówiĂŚ. Wybór padÂł na ramen i do tego butelka sake bez której nie mógÂł ÂżyĂŚ.Tak zaopatrzony siadÂł w koncie gdzie nikt nie powinien zwracaĂŚ na niego uwagi.
Dodane po 24 minutach:
NajadÂłszy siĂŞ do syta. Orochi swój popiÂł ramen resztka sake. WstaÂł od stoÂłu.Nie wiedziaÂł jeszcze gdzie chce siĂŞ udaĂŚ ,ale nawet mu siĂŞ spodobaÂła Wioska Chmur wiec postanowiÂł Âże zostanie w niej do jutra. A po poÂłudniu wyruszy znowu do Oto. WychodzÂąc z restauracji gÂłoÂśno ziewn¹³.
- No to jest wiec centrum miasta, piękne i puste... *Przed nami poleciał kłębek taki jak na dzikim zachodzie* - Niezłe nie? a tam dalej prosto jakiś kilometr jest rezydencja Rado jeszcze inny silny klan o którym ci nie mówiłem. Zlapalem się za głowę bo już bylem nieco bez nadziei. - Ty może jednak UFO porwało wszystkich? Zapytałem śmiejąc się.
STOP!!
Po raz kolejny muszę interweniować matrixom....eh świecie...
Wioska to nie tylko userzy którzy grają ale również NPC którzy tutaj są! A po drugie odkrywanie ze nikogo nie ma choć są ludzie NPC w wiosce to oznacza, że coś jest nie tak podchodzi pod matrix.
Także mówię, że dopóki nie zobaczycie akowca w wiosce i dopóki nie odkryjecie, że oni tu rządza nie dowiecie się , żę wioska jest opanowana.
Dziękuje skończyłąm
- a no... mało ruchliwi. Zobacz na te ceny w tej restauracji, no i już się nie dziwię że tu tak pusto. Piwo za 10y!!! Jak ja u nas w centrum po 4,50y kupuje i lane z beczki.
Dobra tu pusto, tam pusto i jak widzisz nie ma jak potwierdzić twych słów....No a twój syn?
Anulej zaciekawił się i miał coś dopowiedzieć gdy.....
-Cięcie! Wymarłe miasto scena siedemdziesiąta zakończona, proszę wpuścić lud....
Tak jakiś chłopak na krześle z napisem reżyser darł się po reszcie. A Nekozuma zrobił minę " całe życie wśród kretynów"...Po cichu by się nie zorientowali twórcy tego horroru przemierzał do bocznej ściany.
- A no i masz odpowiedź, kręcą ten wysokobudżetowy horror. No wiesz jak Sailent Hill, to teraz będzie Sailent Kumo... Po za tym tu znajduje się Kumouuud. Wiesz bardzo dobre filmy czasem kręcą jak "Kumo ma oczy", "Kumando", "Gwiezdne wojny" Kumo kontratakuje, Zmierzch w kumo, Alicja z Kumogarue, "Mrówka K", "Goście, goście w kumo", "Miłość, Raikage i inne nieszczęścia", "Demony wojny według Raikage", Kumogaruńczyków dwóch, "O dwóch takich co poszło w Kumo", "Królik kubax", "Atsuix i Obarix misja Raigatka" No wiele tego było! O spójrz na reżysera, to ten no Robert Pokumorański, wiesz? Ten co nakręcił "Gitarzystę", no co w czasie wielkiej wojny wiosek, zła Trzecia Rzesza Kiri... a mniejsza z tym. Widzisz, wszystko ma się dobrze, a myśmy tak się bali... teraz trza odszukać jakiegoś Policmajstra, a najlepiej kogoś z władz, bo w biurze pustki...pewnie i tam kręcą.
Anulej sprytnie przedostał się przez szlaban by stanąć obok gapiów. Przyszykował też kartkę i długopis licząc na autografy.
- Szkoda że nie ma tu na wiesz Leonardo Atsuiego co grał np. w Kiraniku, wiesz niezatapialny i największy okręt. O Minako Montana, ją tak średnio trawię, nie znam... o super zagra ofiarę jakiegoś potwora, całe 15 sek w filmie. O gra jeszcze Arnold SzwarcRisen? No nie stój tam! Bo nas ochrona wyrzuci, przed sceną jak Amyja Jonowicz opłakuje zjedzoną Minako Montane przez Sam-hain-Aliena. Kurcze a ja płakałem jak nie zdążyłem na premierę Godzilli w Konosze.
Mizukage był już szczęśliwy że jednak coś tu się dzieje i do pełni szczęścia potrzebny mu jest tylko obojętny shinobi z opaską kraju błyskawic, by się czegoś dowiedzieć i właśnie takich wypatrywał.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Zgadzam się Pani Minako (jakbym mógł nie), bardzo przepraszam. Jakoś przeleciałem nad bramami... Po za tym ja nie szukam Akatsuki tylko kogoś z rządu Kumo by potwierdził słowa mojego więźnia i zapłacił karę za niego Ewentualnie pogadał...Anulej nic a nic się nie domyśla, a choćby całe Aka stanęło przed nim w swoich płaszczach to on kupiłby sobie też taki...".bo stał się modny". Szukamy innych shinobi, raczej ja szukam
Jeśli ktoś ma jakiekolwiek pytania i pretensje zapraszam na GG, wszystko wyjaśnię...Znaczy będę się grzecznie tłumaczyć. Co do straży to można NPC przysłać i nas pojmać za nielegalne przekroczenie bram... byłbym nawet za, tak dawno nik nigdzie mnie nie porwał....
A i szukam MG, by tu pogadał.. najlepiej ktoś z Akatsuki by nie było
Jeszcze raz Przepraszam, no niespojrzałem
@Amy: nie strasuj mi Anuleja, Minaś bo zesrtresowany facet się do niczego nie nadaje A ja mam plany " "Już dobrze Anuleju, o nic się nie martw Amy obroni Cię przed współadminką "
Mizukage zaczął wymieniać różne nazwy filmów aż w końcu nie wytrzymałem. - Skończyłeś? Powiedziałem z zamkniętymi oczami, próbowałem zakryć to ze jestem bardzo zdenerwowany. - I co z tego ze są ludzie... Raikage niema, i jak widać w biurze dawno tam nikogo nie było... paru Ninja i co z tego? mam przygnieść jakiegoś ninja do ściany? Uderzyłem pięścią o ścianę. - Lepiej pochodzić po rożnych klanach i się popytać czy ktoś widział Raikage.
- Wiesz, może urlopik? Ja tam mu wizytówkę zostawiłem więc jak co to się powinien skontaktować.
Anulej dalej stał i jak nigdy nic po otwarciu kawiarni dla ludu zamówił jakiś dziwnie wyglądający foletowo- niebieski omlet...Po jego przybyciu (przybył przy pomocy kelneta) rozpoczął "bakanie" i czatowanie na jego życie...Omlet się ruszał. Nekozuma niczym bardzo żywe dziecko przemieścił się do stolika... w pogoni za omletem.
- pst, jak myślisz? Długo to żyje? No nie przejmuj się i nie wal tak po ścianach, bo popękają... no co? Nie ma Raikage? Nie ma i Mizukage? I myślisz że tam jakieś poszukiwania trwają? Osiem godzin się pracuje przepisowo, daj mu żyć. Poczekamy i upolujemy jakiegoś tutejszego...
- Dobra, idziemy jeść... Weszliśmy do jakiegoś baru nie wiem jak to nazwać coś jak MC'Donald. Anulej zamówił jakieś naleśniki a ja zwyczajne lody. Gdy miałem zapłacić, wyjąłem portfel a z moich oczów polecialy łzy ;'( ale miałem jak zapłacić jeszcze. Gdy juz zaczęliśmy jeść, uśmiechnąłem się patrząc na naleśnika. - A ja wiem, cos mi sie zdaje ... dobra nic mi sie juz nie zdaje. Popatrzylem na Anuleja który spróbował naleśnika. - Propo naleśników, to jest taki ślimak który wygląda jak naleśnik. Gdy tylko Anulej wylecial do tylu wszyscy w barze krzykneli. - MAMY CIE!! Diewczyna jakas podeszla i podarowala ci bukiet kwiatow, na okolo nas kamery i dziennikarze z TVNU & z Polsatu.
Życie gwiazdy Anuleja nie było usłane różami.... to pewnie za tą rolę w "Piratach z Kiriibów" cóż...
-dziękuje dziękuje, wspaniała wioska!
Nekozuma szybko się zebrał nazat, zastanawiając się jakie to ślimaki są fioletowo niebieskie i podskakują... No kwestia naukowa, wymagająca badań. Jak się towarzystwo zaczęło rozchodzić specjalista od misji rangi Eznów spojrzał na więźnia towarzysza...
- Niech zgadnę, dziecka nie masz?
Wróciliśmy dalej do jedzenia. - Aaaa przepraszam ze ci nie odpowiedziałem, oczywiście mam dziecko... ale prawdo podobnie nie jest w Kumo. Po całej tej akcji będę musiał się spotkać z moja drużyna Geninow w której się znajduje mój syn. Zrobiłem smutna znowu minę jak jakiś Emos. - Nie widziałem już go długo... długo... aż się boje o jego, dopiero nie dawno zostalem liderem drużyny ósmej w której znajduje się mój syn. Lecz po chwili uderzyłem się lekko w twarz. - Druga ważna rzecz, to wioska... dużo tutaj się zmieniło i tyle bym chciał zmienić. Moim marzeniem jest zostać Raikage wioski Kumo. Zlapalem się za głowę jedna dłonią i się uśmiechnąłem. - Właśnie, jak się nazywasz?
Nekozuma rozejrzał się po bokach, szukając jakiejś bardzo ładnej dziewczyny. Wiecie "moim marzeniem jest zostać Raikage", mglisty wzrok i "jak się nazywasz". No nagle Anulej się zaniepokoił... o swoje bezpieczeństwo. Tanekaze mówił o synku lecz o mamusi nic.... czekaj a ten kraj nie jest za bardzo liberalny, wiecie pewne małżeństwa... Przeanalizujmy, specjalnie nas tu sprowadził, jest dziwnie miły, częstował ciasteczkami i herbatką i jeszcze mówi o dzieciach..teraz siedzimy w restauracji. No to....
- Wiesz myślę że 1000y mandatu skorygujemy do 100y mandatu, które wpłacisz przy okazji
Manewr by marsz równości w jego obronie nie przeszedł przez Kiri garue
- Dobra to zapłacisz przy okazji , ja nic dziwnego nie widziałem. Idę do siebie, na bramie jeszcze pogadam, zostawię wiadomość. No chyba że jeszcze tutaj siedzimy? Mi się nie spieszy
- Eee Znowu popatrzyłem na Mizukage który właśnie zmienił moja zapłatę do 100y. - Dzieki. Zauważyłem ze Mizukage zaczyna się nudzić. - Co nam chodzeniem po wiosce, i tak już za pare godzin zajdzie słońce a my niczego nie znaleźliśmy. Zjadłem już swoje lody. - Zamówimy coś jeszcze? może jakiś tort? albo placki? placki ziemniaczane są dobre.
-Ja idę na bramy, zaciągnąć języka a potem do domu. Szczerze to nie wierze że zapłacisz ten mandat, jakoś tak nie mam wiary w Ciebie. Ale to taki test na przyszłość czy masz honor czy nie. A więc do zobaczenia jeszcze w tym tygodniu w Kiri.
Anulej podziękował za te atrakcje i spokojnie udał się głównymi ulicami w kierunku głównych bram wioski. Po drodze się już nie rozglądał, cóż fajna typowa zwykła wioska...
NMMT
- Ow, dobrze rozumiem, przejdę się z tobą w takim razie pod bramę i się podprowadzę. Wstałem szybko i pobiegłem za Anulejem który szybko wyszedł z restauracji i poszedłem z nim w stronę bramy Kumo, może coś po brama się dowiemy. NMM
Było tam dosyć pusto, chłopak podejrzewał, że trafił w przerwę między głównymi posiłkami i siedzący przy stolikach są przypadkowymi gośćmi, lub zwykłymi obżartuchami. Wolny stoliczek stał się celem genina, który lawirując pomiędzy innymi ruszył w jego kierunku. Był idealny, mógł sobie na nim bez problemu sporządzić raport, no i oczywiście się pożywić. Gdy usiadł, zaczął go trapić odwieczny dylemat, czy chwycić notatnik i zacząć spisywać raport, czy jednak... czy jednak pochwycić menu i zamówić coś smakowitego. Wygrało to drugie, usprawiedliwione naprędce potrzebą uzyskania energii niezbędnej do logicznego myślenia i nadawania temu formy pisemnej.
Menu... i na tym kończy się rozumienie tekstu. Dziwaczne nazwy, oznaczające nie wiadomo co, chociaż ceny świadczyły o tym, że musi to być naprawdę duża porcja czegoś bardzo smacznego. Za taką cenę mógłby się wielokrotnie najeść w barze w Kiri, starczyłoby jeszcze na jakiś soczek i słodką bułeczkę dla Pana Anuleja. Pewnie gdzieś głoduje biedaczysko. Obżerają go pewnie te... te Anbusy, co pod maskami tylko się oblizują na widok smacznej drożdżówki... biedny Pan Anulej.
Wikłanie się w szczegóły negocjacji Maresuke i kelnera nie przyniosłoby nic dobrego, więc nie zostaną one tutaj przedstawione. Były owocne dla genina, nieco upokarzające dla kelnera, a kucharz miał zamiar przy pomocy tasaka wymierzyć sprawiedliwość za zbrodnie przeciwko wirtuozerii kulinarnej. Koniec końców, na stoliku wylądowało smakowite ramen w przystępnej cenie, oraz ciut zbyt mocno ściśnięte ryżowe kulki. Kucharz musiał włożyć w to sporo serca... chociaż raczej siły, pewnie wyobrażał sobie, że dusi zamawiającego. W każdym razie... jedzenie było, teraz trzeba było zająć się czymś innym. Spożywając w sposób siorbiący, oraz wciągający, co było oczywiste przy długich kluskach, chłopak próbował pozbierać myśli. Zagryzł to wszystko ryżową kulką i zasępił się nad otwartym notatnikiem. Zaczął powoli pisać, choć wiedział jak mało przydatnych informacji w nim się znajdzie. Zdał sobie sprawę, że samotnie zdziałać może stosunkowo niewiele, co dodatkowo go przygnębiło.
Cytat: Obecność wrogich jednostek - nie odnotowano.
Wstępny obchód objął wyznaczony budynek posterunku, bramy wioski, dzielnicę mieszkalną, rynek, oraz główne ulice.
Dzielnica klanowa jest niepokojąco wyludniona, zostanie w niej przeprowadzony szczegółowy rekonesans. Wcześniejsze doniesienia na chwilę obecną nie mogą zostać potwierdzone z powodu braku możliwości dokładniejszego zbadania wspomnianej posiadłości.
Proponowane rozwiązanie
Po potwierdzeniu obecności osób we wspomnianej posiadłości, zaminować budynek u podstaw, a następnie zdetonować. Przeprowadzić zorganizowany atak mający na celu wyeliminowanie zagrożenia.
- zagrożenie - stosunkowo niskie
- skuteczność - wysoka
- możliwe straty - tak
Osoby przebywające w wiosce - prośba o przekazanie listy tych osób.
Aki Kaguya - prośba o zwrócenie uwagi na nią, możliwa współpraca z obcą grupą. Bez interwencji dopóki nie zacznie działać otwarcie.
Westchnął patrząc na to, co powstało na kartce papieru. Wychodziło mu lepiej pisanie niż mówienie, chociaż i tak nie miał doświadczenia w pisaniu raportów. Przetarł palcami oczy, czuł się dziwnie zmęczony, było mu jakoś duszno i w ogóle restauracja zaczęła go przytłaczać. Potrzebował zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Pewne punkty na liście zaczęły wyglądać nagle na niezwykle wręcz okrutne. A co jeśli w posiadłości znajdują się niewinni ludzie? A co jeśli Aki wcale nie ma podejrzany powiązań?
Nie myśl o tym Maresuke. Lepiej popełnić błąd, niż zaniedbać - tłumaczył sam sobie w myślach. Niech to szlag trafi wszystkie trudne wybory, teraz musiał się przewietrzyć. Odliczył skrupulatnie co do monety rachunek i pośpiesznie wyszedł z restauracji chcąc uniknąć nienawistnych spojrzeń i wyciągniętych chciwie rąk po napiwki.
<NMM>
Teruyo szedł powoli ulicą tylko po to by wraz z dość pokaźną grupą oddać się rozkoszy jedzenia. Wchodząc do hotelu delikatnie w ciężkich i opornych butach które były elementem zbroi przekroczył jasno czerwony dywan wiodący do tutejszej recepcji , tylko po to by marmurową posadzką udać się w stronę restauracji hotelowej. Tam też podobnie jak wcześniej powoli i z wielką ostrożnością wyminął wszelkie zajęte stoły tylko po to by znaleźć 4 osobowy stolik przy ścianie tuż przy krańcu sali. Tam też zatrzymał się w spokojnie wpatrując się w nadchodzącą resztę "drużyny" , gdy dziewczyna podeszły do stolika młody Ichi jak go wiele razy uczona odsunął krzesło Yumeko , jeśli natomiast chodzi o Orichime w głębokiej nadziei powierzył ją Maresuke który na pierwszy rzut oka wyglądał na obeznanego w tematach dobrych manier. Dlatego też jak już wcześniej napisałem Teruyo odsuwa a następnie dosuwa krzesło Yumeko po czym uda się w jakiekolwiek wolne miejsce przy tym samym stoliku gdzie delikatnie przysiada i zdejmuje z pleców dość ciężki zważając na zawartość futerał w którym był sam instrument jak i kilka katan które po otwarciu pudełka powodowały nagły ból oczu poprzez odbijanie się o nich promieni świetlnych. Po chwili chłopak zmienił pozycję kładąc jedną nogę na kolanie , tak w przypadku noszenia zbroi było mu znacznie i wiele bardziej wygodnie w pozycji siedzenia , w przypadku normalnego siedzenia metalowe elementy pancerza dawały o sobie znać wbijając się nie miłosiernie w tyłek i inne części ciała.
- A więc moje drogie i urocze panie z pewnością wiecie w jakiej sprawie dzisiaj do was przybywam zresztą Maresuke wam już o naszej organizacji trochę opowiedział , lecz zanim zadam wam to jakże ważne dla mnie pytanie i otrzymam na nie odpowiedz chciałem was się zapytać czy posiadacie jakieś pytania. Wiecie wolę jednak żebyście wiedziały wszystko co chcecie nasz temat jeśli ma wam to w jakiś sposób pomóc w dokonaniu wyboru. Od siebie mogę tylko dodać że z tytułu bycia Mistrzem miecza otrzymacie zakwaterowanie w miarę regularną pensję , dodatkowo otrzymacie wspaniałe wręcz starożytne miecze oraz inne sztuki oręża na swoje potrzeby a także wszelkie wsparcie wyżywienie itp. dodatkowo w przypadku pochodzenia spoza Kiri dostaniecie takie same prawa do jej obywatel. W zamian wykonujecie powierzone przeze mnie misje oraz stawiacie się na wezwania oraz treningi. Ale teraz chwilowo udajmy się w podróż kulinarną prosto z serca tajemniczego Kumo
Po wypowiedzeniu ostatniego zdania do stolika podszedł kelner z pytaniem w czym może służyć mając na myśli co chcą państwo zamówić. Teruyo zamówił coś europejskiego a mianowicie makaron po włosku do tego zamówił także małą buteleczkę sake , oraz szklankę wody. W sumie był zadowolony z dość obszernego menu które oferowała restauracja ponieważ jak na miejsce hotelowe posiadało naprawdę ogromny wybór. Siedząc tak chłopak rozpoczął rozmyślanie na temat nie dawnej walki. Główne miejsce zastanowień , miało za zadanie zinterpretować zachowanie Atsuia , czyżby był czymś zmęczony ale może był to jakiś nagły i niekontrolowany wybuch złych emocji który musiał zostać ugaszony poprzez wyżycie się na czymś ? Sam chłopak już nie był pewien w 100% czy pan Atsui stoi nadal po jego stronie ostatnio zachowywał się nawet lekko dziwnie a może to kolejny kompleks młodego Ichi któż wie ....
Dobre maniery i Maresuke? To było dosyć prawdopodobne, szczególnie że Orichime nie była ot tak sobie rekrutem wziętym nie wiadomo skąd, ale jak najbardziej partnerką i nie chodziło tutaj o wspólne chodzenie z mieczami i rozbijanie czego popadnie. Podreptał zatem odrobinę niezręcznie i odsunął krzesło, które wydało z siebie przeraźliwy dźwięk, gdy przesuwało się po podłodze. Chłopak skrzywił się się lekko, to było takie niezręczne... Jak tylko siadała, przysunął je lekko, nie zapominając jednak o uniesieniu, by się przypadkiem nie powtórzyło szorowanie po podłodze. Sam zajął miejsce tak niedaleko, jakby na wszelki wypadek i uśmiechnął się do niej lekko. Wzrok przyciągnął podarowany nie tak dawno wisiorek, co ucieszyło go niezmiernie. Nie miał czasu, ani okazji się jej wcześniej przyjrzeć, a jak zawsze wyglądała w jego mniemaniu onieśmielająco. Westchnął sobie zdecydowanie w zbyt oczywisty sposób i zaczął słuchać co też ma do powiedzenia Teruyo, a ten zdecydował się przedstawić wszystko jako atrakcyjną pracę biurową z przerwą na lunch wpisaną w godziny pracy. Chociaż sam czas pracy był raczej ruchomy i taki Maresuke na ten przykład miał problem ze znalezieniem czasu na zjedzenie czegoś i potem musiał jeść na zapas, ale to nic nie szkodzi. Ninja musi zwyciężyć nawet z nieodpowiednią dietą. Postawiony pod ścianą w sprawie wyboru dania, spojrzał z nadzieją na Ori, żeby to ona zdecydowała. Był jej winien przynajmniej tyle za to, że po powrocie do domu tak szybko z niego się ulotnił. Trzeba będzie nadrobić w wolnej chwili... wolnej? Ale czy w ogóle takie będą? Czuł w kościach, że Pan Teruyo wspominając o misjach i treningach nie mówi tego na próżno. Rekrutacja, czyli potrzeba nowych osób, co oznacza działania wymagające wielu osób. Zmęczenie trochę odeszło, stres się rozładował, można było w końcu rozsiąść się w krześle i słuchać, co też inni mają do powiedzenia. Postanowił uzupełnić nieco przemowę Teruyo, zatem tak zupełnie delikatnie, by nie pojęto tego za mądrzenie się, spojrzał na Ori, na znak, że to do niej kieruje słowa.
- Tak, Pan Teruyo bardzo dobrze mówi. Nie będziesz musiała pozbywać się broni przed wejściem do Kiri. A to jest kłopotliwe i w ogóle bardzo nieprzydatne, bo skoro bronić wioski, to nie z pustymi rękoma, prawda? - przypomniał sobie, że miał jakieś pytania, ale nie za bardzo pamiętał ich treści. Pozostawił je zatem na bocznym torze, czekając aż same się ujawnią z biegiem czasu. Czekał na pytania od strony dziewcząt, chciał poznać ich obawy i wątpliwości.
Usiadłam na przeciwko Teruyo, obok Maresuke. Odsunięcie krzesła było bardzo miłym gestem. By uratować Marusia przed bardzo trudną decyzją, czyli wyborem potrawy wskazałam na trzymanej przez niego karcie danie o chwytliwej nazwie "Makaron smażony z krewetkami". Było to niegdyś moje ulubione danie do puki nie spróbowałam ramen u Ichiraku. Ja postanowiłam spróbować zamówić sobie najzwyklejsze tekka maki sushi. Nie miałam ochoty na żadne eksperymenty kulinarne.
Wysłuchałam wszystkiego co panowie mieli do powiedzenia. Pytania? Jedno cisnęło mi się na usta już od pierwszej chwili.
-Co tak właściwie stało się pod bramą?
Wiedziałam, że chodziło im bardziej o sprawy związane z Zakonem Miecza. Ale nie dawało mi to spokoju. Musiałam zadać to pytanie. Chciałam rozwiać wszelkie wątpliwości. Zaczęłam się już jednak zastanawiać nad pytaniami dotyczącymi organizacji.
Kirai przed wejściem do restauracji spalił blanta gdy wszedł zauważył go kucharz a tym samym kierownik przebił z nim żółwika pogadał z nim o interesach tak by zaraz zaproponował darmowe jedzenie jak zawsze po czym zawsze to wypalało usiadł przy stole i pomyślał .- Co by tu zjeść na pewno jakieś mięso nie przepadam za zieleniną ? Chłopak wziął menu i czyta . - Sałatki z feta ? Sałatka z glonami ? Kur** jest tu mięso !? Po chwilo szukania znalazł danie która się nazywała " Smażona kałamarnica z grilla " od razu się u uśmiechał szeroko i zamówił . Po 20 minutach dostał swoja potrawę gdy jadł usłyszał jak jakaś ładna dziewczyna o marchewkowych włosach pytała się coś o bramę lecz nie dosłyszał po czym olał to i dalej jadł smażona kałamarnica z grilla. Jedząc to odczuwał monotonie w jego życiu nic po za tym nauka młodych uczniów w akademii po czym przychodzenie tu i tak samo jak wczoraj i tak samo jak przed wczoraj zastanawiać się czy podoba się jemu tak monotonie życie po pozastanowemu gdy zjadł poprosił o dokładkę i tak gdy zjadł cztery porcje był najedzony po brzegi siedząc tak poklepał się po brzuchu dłubiąc w zębach wykałaczką zobaczył z dziewczyną o marchewkowych włosach dwóch samurajów jeden widać że był młodszy lecz po jego wyrazie twarzy było widać ze nie raz przelał krew po drogim ze reszta tez mógł tak powiedzieć tylko że był starszy odwróciłem się od nich i pomyślałem .- Kur** Kirai a jak to Ci zamachowcy ?! Nieeeee jak to byli oni to by tak spoko luzik nie siedzieli w restauracji przy tak spoko silnym ziomku jak ja hehe dobrze powiedziałem Gdy tak myślał ruszał rękoma tak jak by rapował czy freestylował. Po chwili postanowił z nimi porozmawiać chciał im pomoc jeśli chodzi o pokazaniu miejsc w Kumo wstał podchodząc do nich z uśmiechem na ustach mówi.- Ohayooo jak się podoba w Kumo ? Nazywam się Yotsuki Kirai i jestem mieszkańcem wioski miło mi was poznać Gdy to mówił wystawił do każdego pieść by przebić żółwika nawet dla dziewczyny która miała fajne marchewkowe włosy ( Bez obrazy Orichime )
Na pierwszy rzut oka było widać, że Teruyo często obcował z kobietami. Miły gest z jego strony, odsunięcie krzesła, naprawdę mnie zaskoczył. Przywódcę Siedmiu Mistrzów Miecza wyobrażałam sobie jako faceta z brodą i niezliczoną ilością blizn. Wciąż bacznie obserwując swojego przyszłego szefa zamówiłam Chichi Dango. Jakoś naszła mnie ochota na coś słodkiego. Gdy Orichime zadała nurtujące i mnie pytanie, potrząsnęłam gorliwie głową. Zaraz potem przypałętał się do nas jakiś ciemnoskóry mężczyzna. Nie miałam nic przeciwko poznawaniu nowych ludzi, jednak w obecnej sytuacji nieco mnie to zirytowało. Ze zwykłej grzeczności przybiłam ,,żółwika'', jednak zaraz potem odezwałam się cicho.
-Em... Miło nam cię poznać, ale... To chyba nie najlepsza chwila na pogawędki o wiosce - wymruczałam nieśmiało używając słowa ,,nam''. Nie byłam pewna, czy dobrze robię odzywając się w imieniu całej naszej czwórki.
-Panie Teruyo... To znaczy, Teruyo... Właśnie, czy mamy się zwracać per ,,pan''? Wiem, to głupie, ale przyjęcie do Siedmiu Mistrzów Miecza naprawdę może namieszać w głowie... - powiedziałam zupełnie zapominając, dlaczego w ogóle chciałam się zwrócić do przywódcy kiriańskiej organizacji. Nie wiedząc co dalej powiedzieć, wzięłam gryz przed chwilą podanego dango.
Gdy tak Kirai chciał pogadać z tutejszymi wędrowcami zapomniał że ma coś bardzo ważnego do zrobienia oczywiście zrozumiał aluzje dziewczyny nie żegnając się z nimi postanowił wyjść. Wychodząc z restauracji zamówił jeszcze jedzenie na wynos bo wiem nie umiał gotować i zazwyczaj kupował jedzenie na wynos . Zapłacił i przed wyjściem podpalił blanta i poszedł przed siebie by zrobić coś ciekawego.
[z/t]
Nawał pytań.... to było zrozumiałe i bardzo logiczne , w końcu człowiek jest istotą rozumną oraz ciekawską co wręcz zmusza go do zadawania nurtujących go pytań. Lecz oto także kelner spełniając swój obowiązek podał dania dlatego też odpowiedzi musiały trochę poczekać a mianowicie do pierwszego kęsa oraz pierwszego łyku wody który nawilżył skutecznie gardło co umożliwiło odpowiedz na pytania. Teruyo odchrząknął lekko by zwrócić na siebie uwagę zebranych shinnobi przy stole po czym rzekł:
- Na początku powiem wam że nie wiem skąd wziął się do was odruch mówienia do mnie "pan Teruyo" dla mnie wystarczy najzwyklejsze "Teruyo" ewentualnie w przypływach dobrego nastroju Terek. A w sprawie bramy no cóż.. dość nie miły incydent w którym strażnicy błędnie określili moje oraz Atsuia intencje , tak na wszelki wypadek Atsui także należy do naszej organizacji. Ale wracając do tematu zostaliśmy zaatakowani przy użyciu technik dlatego też odpowiedzieliśmy ogniem a resztę chyba sami znacie. Ale spokojnie doszliśmy do porozumienia z miłościwie panującym nam teraz Mizukage Aio który zresztą też już kiedyś był MM stąd ta wyrozumiałość do naszej organizacji. Jeszcze jakieś pytania ?
Po tych słowach ponownie widelec pełen makaronu trafił do jego ust powodując niebiańską rozkosz dla podniebienia tutejszy kucharz był dobry wręcz nawet bardzo dobry....ale w sumie i tak nie dorównał zdolność kucharskim naszemu przesławnemu Ichi.
Zignorowałam pojawienie się i zniknięcie nieznajomego. Byłam zbyt podekscytowana obecną sytuacja, by się tym w jakiś sposób przejąć.
Zaśmiałam się w duchu słysząc zdrobnienie. "Terek" wytłumaczył nam o co chodziło. Zrobił to bardzo ogólnikowo, ale postanowiłam nie drążyć tematu. Z jego wypowiedzi wynikło, że wszystko jest w porządku. W dodatku Atsui też należy do organizacji. Ucieszyło mnie to. Dobrze mieć kogoś takiego po swojej stronie... Na pewno lepiej, niż jako wroga.
-Kiedy oficjalnie zostaniemy członkiniami organizacji? -zapytałam z uśmiechem na twarzy. Nie mos\glam się doczekać tego, by zobaczyć siebie z jakimś wypasionym mieczem. Zawsze chciałam posługiwać się tego typu orężem. Chyba nawet bardziej niż chciałam grać na gitarze... A nie łatwo przebić to pragnienie...
Sushi było całkiem niezłe. Tylko trochę za dużo wasabi. Sięgnęłam szybko po swoją szklankę z wodą, by ugasić pożar w ustach wywołany ostrą potrawą. Spojrzałam na Marusia, by zobaczyć, czy smakuje mu wybrana przeze mnie potrawa. Znów zapatrzyłam się w jego niebieskie oczy. Uwielbiałam ich głęboki kolor. Kochałam jak się nimi patrzył wprost w moje oczy...
Nie miał innego wyboru jak przystać na wybór Ori, w końcu to ona tutaj rozdawała wszystkie karty, zatem karta dań nie mogła być wyjątkiem. Gdy po paru chwilach otrzymał wybrane nie do końca świadomie danie, zbiegło się to z wizytą, jak i szybkim odejściem nieznajomego. Zdołał jedynie spojrzeć na niego zdziwiony i już go nie było. Jacy mieszkańcy Kumo byli dziwni, spotkał przecież już jednego jakim był sam Raikage i on również miał dziwne podejście do otaczającego go świata. Zaczynał już tęsknić za zamglonymi uliczkami Kiri, przewidywalnym podejściem do życia jej mieszkańców, oraz za tym, że nie mógł swobodnie pójść w tak wiele lubianych przez siebie miejsc. Na przykład bar szybkiej obsługi, albo gabinet Mizukage, wbrew pozorom stawiał te dwa miejsca na równi pod względem dostarczanych rozrywem, poza tym Pana Aio mógł spotkać zarówno w jednym, jak i drugim miejscu.
Danie wylądowało przed nim na stole, a on spojrzał na nie ze zdumieniem, następnie rzut oka na listę dań i ponownie na talerz. Miał już zapytać, czy te robaki na talerzu są na pewno krewetkami, ale nie chciał zrobić przykrości Orichime. W końcu to ona wybrała, zatem jego obowiązkiem było zjeść to wszystko ze smakiem i podziękować. Spojrzał w jej niezmiennie śliczne oczy, które się wpatrywały w niego z nieznanego powodu, zapewne chęci poznania odpowiedzi na to, czy ten tutaj Maresuke zacznie wybrzydzać. Uśmiechnął się uprzejmie, mruknął coś w rodzaju "smacznego" i zabrał się niezdarnie za spożywanie. Chociaż "robak" z trudem przeszedł przez gardło i wywołał dreszcze na całym ciele, okazał się całkiem smaczny. Ninja musi mieć siłę, nawet jeśli pochodzi ona od robala i odsmażanego makaronu. Pomijając całkiem smaczną potrawę, która zajęła jego uwagę, dostrzegł z zadowoleniem ekscytacje w reakcji Ori na przystąpienie do organizacji. Uśmiechnął się lekko, chociaż nieco zdziwiła go postawa Pana Teruyo, który Panem Teruyo chyba być nie chciał. Ale to nic, na pewno ostatnie zdarzenia to spowodowały, zresztą nawet nie wypadało tak po prostu, po imieniu i w ogóle... Oczywiście dziewczęta miały zawsze trochę łatwiej, czemu się wcale nie dziwił, obie były ładne i w ogóle... Tak nawet nieco podejrzliwie spojrzał, czy aby... nie, nie, Pan Teruyo na pewno nic tego.
- Bardzo smaczny... - chciał już powiedzieć, że robak, ale w ostatniej chwili się powstrzymał - ... krewetka, krewetka, tak? Bardzo dobra... - uśmiechnął się trochę nieporadnie. Przypomniał sobie w tej chwili coś, o czym powinien pamiętać i uwzględnić w rozkładzie dnia o wiele wcześniej, jednak całe zamieszanie mu to uniemożliwiło.
- Proszę Pana... - odezwał się w końcu, zupełnie zapominając o tym, co Teruyo przed chwilą powiedział o zwracaniu się do niego po imieniu - Dostałem informacje od Pana Raikage o dwóch osobach z wysokim poziomem chakry w posiadłości Rado... czy powinniśmy zająć się tą sprawą? Spisałem wstępny raport... oglądałem z daleka, ale nic nie mogłem stwierdzić. No i jeszcze, czy w najbliższym czasie coś... no czy coś Pan planuje, bo chciałbym spotkać się z Panem Aio, no i najlepiej z Panem Anulejem i omówić parę rzeczy. Sam Pan rozumie... raport i takie tam. Pan Aio postanowił, że nadal jestem zastępcą Mizukage, tak jak było za Pana Anuleja, tak powiedział. Też bym wyjaśnił parę rzeczy... a dużo ich jest. Bo jeśli są jakieś plany, to bym szybko to załatwił i zajął się tym co jest do zrobienia - pokiwał ze zdecydowaniem głową.
Widząc Terka podnoszącego szklankę, nagle przypomniałam sobie o pewnej bardzo sprawie, a mianowicie...
-Kelner! Sake proszę! - zawołałam do jednego z elegancko ubranych mężczyzn. Ten zaraz przybiegł ze srebrną tacką podając trunek w szklance. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Pierwsze łyki alkoholu jak zwykle mnie uspokoiły. Odstawiłam szklankę z największą ostrożnością, na jaką mnie było stać, i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie swoich znajomych.
-Z ust mi to wyjęłaś... - mruknęłam rozbawiona, kiedy Orichime zapytała o datę przyjęcia do Siedmiu Mistrzów Miecza. Następnie Maresuke zaczął ględzić o jakiś ,,sprawach urzędowych'', jak to było w jego zwyczaju. Chyba nigdy nie spotkałam się, i raczej nie spotkam, z sytuacją, żeby mój przyjaciel coś pominął. Kolejny kęs dango, kolejny łyk sake. Czyżbym traciła umiejętność rozkoszowania się trunkami? Nie, niemożliwe.
-Przepraszam że się wtrącam... - powiedziałam w stronę Marusia i Teruyo. - Ale co do pytań to mam jeszcze jedno. Czy poza naszą czwórką, no i Panem Atsui'em, ktoś jeszcze jest w Siedmiu Mistrzach Miecza?
Kiedy ostatnio zapytałam o to Maresuke, nie dał mi zbyt jasnej odpowiedzi. Widząc, że Teruyo ma nieco większy może nie temperament, a raczej humor, wyczułam szansę na usłyszenie bardziej sprecyzowanego odzewu. Utkwiłam wzrok w przywódcy organizacji. Dopiero teraz zauważyłam, że kolor jego włosów jest niemal identyczny, co mój...
Ciemna postać wkroczyła do tego tak zabawnie i ładnie wystrojonego pomieszczenia. Rozejrzała się tylko po nim, jakby doskonale wiedząc czego szuka... albo może raczej kogo? Tak czy owak, już po krótkiej kontemplacji, znów ruszyła przed Siebie, chwiejąc się na nogach, jakby była pijana. Zresztą wcale nie wyglądała zbyt okazale. Przerażenie i zamęt, wprowadziła dodatkowo szkarłatna smuga, którą przyniósł ze Sobą. Kroczyła za nim, kiedy to prawie nie przewrócił się na jeden z rozłożonych stolików. Była tuż tuż, kiedy oparł się na jednym z kelnerów, aby tylko nie upaść na ziemię. Ta smuga, była niczym innym, jak krwią wydobywająca się ze świeżej rany. Długa karmazynowa linia, oddzielająca życie od śmierci. Kiedy wreszcie po kilku, wcale nie śmiesznych, perypetiach, dotarł do wybranego wcześniej stolika, prawie jak kłoda runął zajmując jedno z bocznych krzeseł. Ot, właśnie tak, aby mieć blisko Siebie ścianę. Zmrużone oczy, zaciśnięte drżące usta. Cały ten przeraźliwy widok, to cena, jaką zapłacił za spełnienie jednej ze Swych chorych ambicji. Ignorując wszystkich tutaj zebranych, sięgnął lewą ręką, po butelkę pełną mocnego trunku, po czym następnie przechylając głowę do tyłu wlał w Siebie jak największą ilość. Następnie pochylił głowę do przodu, ukazując wszystkim zdegustowanie smakiem owego trunku, po czym widocznie zmuszając się do tej czynności, połknął ten płyn. Atsui nigdy nie gustował, w tak mocnych alkoholach. Mimo wszystko, aby uśmierzyć ból, po raz kolejny powtórzył ów czynność, po czym odłożył butelkę z powrotem na stół. Dopiero teraz zwrócił właściwą uwagę na osoby przy nim siedzące. Zimny wzrok, każdemu poświęcił należytą ilość uwagi, tylko powierzchownie przyglądając się znanym Mu już mężczyzną, a jakby dogłębniej, wręcz badając, znajdujące się tutaj i również, kobiety. Nie, nie uronił ani słowa, czy też z przyczyn prywatnych, czy po prostu licząc iż w ramach grzeczności, to do innych należał ten pierwszy gest? Nieistotne. Dopiero po chwili, tej... przeraźliwej selekcji, twarz wypogodniała, wygładzając nieco rysy. Niewiadomym pozostanie czy skutkiem tej nagłej metamorfozy, był użyty alkohol czy otrzymany rezultat. Tak czy owak, Uchiha teraz po prostu siedział przy stole, kiwnięciem głowy zachęcając aby nie przerywano dyskusji...
-Po za nami i...
W tym momencie Teruyo przerwał zatrzymując się w połowie zdania bowiem oto niespodziewanie pojawiła się osoba która no cóż nie była zbytnio spodziewana , kątem oka Ichi dojrzał wąską smugę krwi która nie miłosiernie odliczała pozostały czas. Atsui nie musiał nawet zbyt daleko sięgać po trunek , ponieważ widząc zaistniałą sytuację młodzieniec wręczył lekko sake które z pewnością powinno spowodować uśmierzenie bólu szczególnie w takich ilościach...
-Oto pan Atsui , Atsui o to Orichime i Yumeko od dzisiaj będą z nami współpracować oczywiście jeżeli powiedzą teraz sakramentalne "tak". Wszelkie procedury zaprzysięgi oraz innego obdarowania przełóżmy na później. Jednymi słowy mam rozumieć że zgadzacie się na przyłączenie ? Jeśli tak to zaczynacie od dzisiaj , dostaniecie pieniądze na ekwipunek oraz radyjko dzięki któremu będziemy mogli się kontaktować , jednak jeżeli nie potraficie myślę że Maresuke zrobi wam krótki kurs pilotażu zresztą obsługa owego radyjka jest prosta jak konstrukcja cepa więc problemów nie powinno być w tej kwestii. Co do planów dzisiejszych mam pomysł byście pokazały mi jak radzicie sobie w walce oraz ogólnie swoje umiejętności zresztą pewnie Maresuke także zechce się lekko rozerwać. To jak kończmy jeść i udajmy się gdzieś gdzie z spokojem mogli byśmy poćwiczyć.
Gdy ostatnie słowo zostało wypowiedziane w eterze młodzieniec zabrał się za jedzenie wybranego dania którego dość dobrze komponowało się z wcześniejszym ostrym smakiem sake. Następnie odsunął się lekko od stołu po czym wyciągnął z kieszeni płaszcza paczkę papierosów z której zgrabnym ruchem wyciągnął papierosa i włożył do ust po czym przy użyciu zapałki odpalonej poprzez potarcie o brzeg katany zapalił by po chwili zamknąć oczy i powoli w górę wydmuchnąć powolny podmuch białego obłoczka..
Czy wszelkie kłopotliwe sytuacje powodujące wśród myśli kompletny chaos musiały zdarzać się tylko jemu? Przecież nie zrobił nic złego, za co więc spotyka go tyle problematycznych zdarzeń wymagających tak dziwacznych zachowań, że głowa genina zaczęła już sygnalizować niskie stężenie logiki w powietrzu. Jak to tak, zupełny brak reakcji, a może to też była reakcja, jakieś dziwaczne porozumienie? A niech to, musiał się jeszcze tyle nauczyć, bo ile sytuacji, to parę razy tyle zachowań i które teraz jest tym właściwym? Brzdęknął przypadkowo potrącony talerz, krzesło zaskrzypiało o podłogę, gdy poderwał się do góry. Powstanie, gdy ktoś wchodzi było dosyć normalnym zachowaniem dla Maresuke, zupełnie naturalnym. Spostrzegłszy jednak ciągnącą się za przybyłym smugę krwi, tak jakby zbladł jeszcze bardziej, a wzrokiem szukał pomocy u siedzących przy stoliku, w końcu jednak spojrzenie padło gdzieś w okolicy prawego ramienia Atsuia, gdyż wchodzenie w kontakt wzrokowy z kimkolwiek oprócz własnego odbicia w lustrze i oczywiście Orichime mogło zostać uznane za niestosowne, a w przypadku właśnie przybyłego za mocno nierozważne. A nuż by ujrzał po raz kolejny te przerażająco dziwne oczy, które pewnie by go prześladowały przez kolejnych parę nocy z rzędu.
- P-proszę Pana... - zaczął rozedrganym zdenerwowaniem głosem, uprzednio lekko się skłoniwszy - Pan jest ranny, czy... czy nie powinniśmy... czy można Panu jakoś pomóc? - zareagował dosyć nerwowo. Było to niezrozumiałe, że nie wzbudziło to większego zainteresowania Teruyo, a dziewczęta mogły jeszcze nie do końca rozumieć co się tu dzieje. Miał również nieodparte wrażenie, że właśnie popełnia gafę, kolejny błąd w niezwykle długiej ich kolejce będących jego udziałem od samego momentu narodzin. Pewnie zaraz dostanie reprymendę, ewentualnie Pan Atsui zabije go śmiechem, bo "to tylko zadrapanie, draśnięcie", albo "jestem w lepszym stanie niż TY zaraz będziesz". Chociaż nie... najprędzej będzie to wymowne milczenie nakazujące mu usiąść i wetknąć twarz w talerz z przysmażonym makaronem i robalami nazywanymi krewetkami. A niech szlag to trafi, całe życie jakieś problemy, czy to jest takie niezbędne do bycia Maresuke?
Atsui? Pan Atsui? Wiedziałam, że należy do Siedmiu Mistrzów Miecza, ale zobaczenie go na żywo sprawiło, że poczułam dreszcze. Mimo jego niezbyt dobrego stanu, wyglądał niesamowicie. Sprawiał wrażenie osoby bardzo majestatycznej i potężnej. Teraz wiedziałam dlaczego każdy mówi o nim z nutą strachu w głosie. Cóż, moje medyczne jutsu i tak nie pomogłoby przy jego ranach... Chwila... Czy on nie miał prawej ręki?! Matko Boska...
-Jestem Yumeko, miło mi poznać... - wyjąkałam starając się nie patrzeć na rozległe rany pana Atsui'a. Łyk sake na uspokojenie. Opanuj się, Yumeko, opanuj...
Słowa Teruya nie pomogły. Raczej pogorszyły sprawę.
-Walczyć...? Ale jak? Nie przeciwko sobie, tak? - zapytałam ukradkiem spoglądając na Orichime. Wyglądała na tak samo zdezorientowaną, jak ja. Przeniosłam wzrok na Maresuke. Miałam nadzieję, że jakoś wyratuje nas z tej sytuacji, ale sam był bardzo zdenerwowany. Westchnęłam bezsilnie. Wlepiłam wzrok w talerz.
Zamówienie krewetek dla Maresuke nie było chyba najlepszym pomysłem... Nie narzekał, ale chyba nie ufał tym małym stworzeniom na swoim talerzu.
I wtedy pojawił się Atsui. Nie było to moje pierwsze spotkanie z nim. Rozmawiałam z nim kiedyś w barze Ichiraku. Wtedy tez był ranny... Że też wiedzę go znów w podobnych okolicznościach. Skłoniłam się na powitanie.
-Miło mi poznać. - powiedziałam, bo byłam wręcz pewna, że mnie nie zapamiętał.
Przyjrzałam mu się. Tym razem był w dużo gorszym stanie. Gdy szedł zostawił za sobą ścieżkę krwi. Nie wyglądało to najlepiej. Z tego co mi było wiadomo jedynie Yuko umiała jakąś prostą medyczną technikę. To jednak chyba za mało, by pomóc mu w takim stanie.
Spojrzałam na Teruyo. On chyba jedyny zachował spokój. Mówił coś o pokazywaniu swoich umiejętności.
-Mam nadzieję, że nie... -szepnęłam do Yuko.
Nie wiem czy byłabym zdolna walczyć przeciwko któremukolwiek z nich. Byłam ledwie geninka, w dodatku daleką od awansu na wyższą rangę. Nie miałam bym zbytnich szans ani w walce z Yuko, ani z Maresuke, o pozostałych dwóch panach nie wspominając.
Tylko zestresowałam się niepotrzebnie...
Ponownie spojrzałam na Atsuia. On w najlepsze popijał sobie jakiś niezidentyfikowany trunek. Czyżby i on sam nie przejął się własnymi ranami..? A może tylko sprawiał takie wrażenie...?
Selekcja w dalszym ciągu trwała. Z każdym jednak momentem, wydawała się mniej straszna, ot z rygorystycznego badania, zmieniła się jedynie w obserwację. Widocznie wszystkie zebrane tutaj osoby, w jakiś tam sposób spełniły jego wyimaginowane kryteria... albo stało się coś innego. Wzrok nagle spoczął na na Ichi'im, oraz "broni" w jego ręku. Bez słowa, kontrolując każdy oddech, tylko groźnie przyglądał się jak ten oddaje się wątpliwej dla ciała przyjemności "palenia". Jednak... nie zareagował. Widocznie doszedł do wniosku, iż jeżeli tylko dym z owego wynalazku go nie dosięgnie, zamierza jedynie obserwować jak Lider Mistrzów Miecza, powoli odbiera Sobie życie. Przez nieruchome, jakby wpół otwarte usta, zdawały się lecieć różne słowa, czy to groźby czy uwagi, będące może zwyczajnymi przekleństwami, a może po prostu oschle wyrażaną troska. Opamiętawszy się po chwili, wykrzesał z Siebie... uśmiech. Taki sztuczny, słodki, wręcz plastikowy wyraz twarzy. Z pewnością nie były to wyżyny jego możliwości, gdyż na owalnej twarzy pozostało jeszcze dużo miejsca do poszerzenia tego aktu. Aktu tak niegodziwego, że aż sprawiał iż Atsui wypogodniał, przez krótki moment błogosławiąc wszystkich dobrodziejstwem Swojego Uśmiechu. Następnie z ust wyłonił się łagodny, a nie jak wcześniej szorstki i nieubłagany, głos:
-"Nie, dziękuję. Naprawdę nie trzeba. "- pierwsze słowa skierowane tylko i wyłącznie do Maresuke. Ot, właśnie takie aby tylko odciążyć go od kolejnego niepotrzebnego kłopotu, których zresztą, jak dotąd, nieudanie unikał. Zaraz za tą wypowiedzią, również tym dziwnym, nie pasującym do Niego tonem, potoczyła się kolejna, tym razem nieco bardziej skomplikowana:
-"Yumeko"- spojrzał na dziewczynę, wykonując tylko delikatne skinięcie głową, licząc iż nie zostaną mu wytknięte maniery z racji zajmowania miejsca siedzącego-taka taryfa ulgowa z racji na stan:-" I Orichime"- odwrócił głowę, koncentrując się teraz na towarzyszce Maresuke, znów wykonując identyczny mechaniczny gest, aby ostatecznie wydusić z Siebie: -"Jest Mi niezmiernie miło, iż mogę Was poznać."- wydukał, aby ostatecznie przechylić głowę odrobinkę w lewą stronę, sprawiając wrażenie jakby była strasznie ciężka. Następnie jednak, już nie mówił nic. Nie kwestionował "pomysłu" Lidera, gdyż wiedział zapewne, że i tak nie będzie w nim brał udziału. Kiedy tylko ta farsa dobiegnie końca, będzie mógł również zmyć fałsz z twarzy, oraz promieniejąc na prawo i lewo, przestać udawać, iż nic się nie stało...
Teruyo wrócił do pozycji wyprostowanej i nagle zapodział swojego papierosa , patrzący na dół osoby mogły dostrzec jak młody lider niezbyt grzecznie rzuca papierosa na wykładzinę i przydeptuje nogą , przez co na czerwonej wykładziny został niezbyt ładny ślad czarnego pyłu który najprawdopodobniej nie zmyje się do końca swoich dni. Młodzieniec wyprostował się mówiąc:
-Spokojnie nie przeciwko sobie , wiem że każde z was nie zamachnęło się na życie innej osoby. Będziecie w 3 walczyć przeciwko mnie...ale spokojnie chce zobaczyć tylko wasze możliwości ataku dlatego też wy będziecie atakować mnie a ja będę starał się waszych ataków uniknąć może tak być ? Spokojnie nie będziemy walczyć na śmierć i życie chce tylko rozeznać się w waszych umiejętnościach by następnie zobaczyć jakie drużyny będą optymalne na ewentualnie misje.
Po tej jakże uspokajającej mowie Teruyo mrugnął prawym okiem do wszystkich zebranych wokół stołu pokazując w ten sposób lekki i bezproblemowe podejście do całego pomysłu oraz sytuacji po czym schylił się lekko w stronę Atsuia i cicho rzekł:
- Ludzie Raikage czy on sam próbował na siłę zmusić cię do twoich egzotycznych wyjazdów ? Chce poprostu wiedzieć komu zrobić krzywdę gdy zobaczę go na horyzoncie.
Natychmiast po zakończeniu zdania wrócił do swojej pierwotnej pozycji popijając przy okazji dość mocno z butelki sake. Ten smak alkoholu zaczynał mu się naprawdę coraz bardzie podobać...
Lekko pokiwał głową na znak, że rozumie i z lekkim ociąganiem usiadł z powrotem. A usiadł niewygodnie, jakoś krzywo, jakby nie chciał być obrócony wobec kogoś plecami, czy chociaż bokiem. Nie chciał być posądzony o brak kultury, czy też szacunku do kogokolwiek. Musiał jednak wrócić myślami do wypowiadanych przy stole słów, do których czuł się zmuszony ustosunkować. Treningi były czymś paskudnie nieprzyzwoitym w jego mniemaniu, bo jakże to tak, nie na wroga, a tak o... na siebie nawzajem. A nie lepiej było przeprowadzić ankietę? Taką z możliwościami do zaznaczenia, pytaniami o techniki i ich zastosowanie? Ofiarą mogła być co najwyżej kartka papieru i ołówek. Miał głęboką nadzieję, że Pan Teruyo odejdzie od tego dziwnego pomysłu. Poza tym chociaż to było dawno, ale z Panem Teruyo miał już okazję "trenować" i nic z tego dobrego nie wyszło.
- Proszę Pana, czy to aby na pewno odpowiednie i... bezpieczne? Sam Pan rozumie, nawet podczas... podczas treningu są możliwe... urazy, a... proszę nie zrozumieć mnie źle, ale raczej nie powinniśmy sami sobie krzywdy robić, nawet jeśli to będzie przypadek. No bo w ogóle to... to chyba dosyć niebezpieczne, bo i te niezidentyfikowane osoby w dzielnicy klanowej, w tym całym... Rado, tak? Tak... - zapytał i sam sobie odpowiedział, jakby nie chciał odpuścić już raz zaczętego słowotoku, który wyrywał się spod kontroli, gdy genina dominowała niepewność, czy też obawy - I tam... a jeśli tak nagle, zupełnie przypadkiem oni wylezą i nas napadną? A co jeśli to ma związek z tym całym atakiem na ludzi Pana Raikage? Co jeśli oni się znają, a może i nawet współpracują? A jeśli nawet nie, to jak ona wydobrzeje i uda jej się uciec, to też może nam zrobić... zagrożenie może zrobić i co wtedy proszę Pana? Ja rozumiem, że niby ranna i takie tam, ale... ale proszę wybaczyć, skoro jest potężna, to też nie jest głupia, prawda? Tak właściwie to chyba powinienem sprawdzić co tam się dzieje i w ogóle... w ogóle to... powinienem być przy przesłuchaniu co je Pan Raikage planował, Pan Aio na pewno będzie chciał otrzymać raport, a ja nawet nie zacząłem... no i tak mało zrobiłem... Pan Aio na pewno nie będzie zadowolony jak coś przegapię i... i... - zaciął się, chociaż i tak potok słów, którymi próbował odciągnąć Teruyo od pomysłu sprawdzania ich umiejętność mógł rozdrażnić każdego. Maresuke nie przepadał za szafowaniem swoimi umiejętnościami, szczególnie tymi związanymi z klanem. Była to przecież tajemnica należąca do wioski i nie powinno jej się ujawniać jeśli nie jest się przekonanym, że nikt niepożądany tego nie ogląda. Czekał teraz już tylko na dosyć ostrą burę i nakaz nie robienie z siebie... no czegoś tam, co na pewno nie będzie miłe.
Z pewnym zmęczeniem, widocznym jednak tylko w oczach wysłuchiwał, tym razem męskiej części tego grona. Widocznie utrzymywanie takiej... dobrej pozy, musiało być czymś męczącym... albo niezwykle rzadkim. Całej sprawy, nieświadomie więc i niewinnie nie ułatwiał Teruyo, który zapytał o powód całego... zdarzenia. Uchiha tylko jakby odrobinkę "znudzony" wykonał powolny wdech... i wydech... i dla zaburzenia równowagi jeszcze jeden wdech ale po nim już nic innego, jak sama wypowiedź:
-"Raikage postanowił... nie składać Mi żadnej obietnicy. Poprosiłem go o...dyskrecję. Otóż mianowicie z pewnych bliżej nieznanych Ci powodów, Pewna Osoba, nie powinna znać pewnych faktów. Władca nie okazał się na tyle łaskawy..."- mówił powoli, używając nie tyle szyfru, co pozwalając "Ichie'mu" zgadywać o kogo oraz o co chodziło. Tak długo jak będzie snuł domysły a nie, potwierdzone informacje, wszystko będzie w porządku. Większą uwagę przykuł jednak słowotok genina. Atsui tylko uniósł głowę spoglądając na tą biała, jakby ciągle przestraszoną karnację, po czym starał się wyłapywać każde najmniejsze słowo. Nieudolnie. Po...pierwszych trzech zdaniach, zaczął mu nawet zazdrościć iż ten potrafi wypluć gigantyczną bezsensowną ilość słów. Jednak oprócz Swojego... lamentu, widocznie miał coś ciekawego do przekazania. Mimo iż wypowiedź zawierała dużo informacji, Atsui był zbyt zmęczony, aby ją po prostu zrozumieć. W pewnym momencie, podniósł po prostu rękę (którą?- ha ha, bardzo śmieszne), przerywając cudze wypowiedzi, aby rozpocząć bez przeszkód Swoją własną:
-"Potężna? Drogi... Ni, powiedz proszę zwięźle o Kogo chodzi. Użyj do tego wszystkich potrzebnych Ci tylko słów,ale wpierw, skomponuj proszę krótkie ciągi łatwych do zrozumienia informacji, dobrze?"- po czym znów przekrzywił głowę, jakby starając się powiedzieć, iż wcale to nie jest wina Maresuke. Ot, po prostu skromna prośba, taka dobra mina do złej gry. Nie wiedział jak długo będzie musiała trwać ta cała scenka, ale z pewnością nie powinna rykoszetem odbić się na którymś z nowych adeptów..
No i tak jakby nagle ktoś go nadział na rożen i zaczął obracać, takie uczucie towarzyszyło słowom Atsuia. Czyżby powiedział coś tak nieodpowiedniego, czy też może nierozważnego, by wzbudzić gniew... a może zainteresowanie, jednak to drugie. I to chodziło o szczegół dotyczące tajemniczej kobiety uwięzionej przez Raikage za nie do końca jasne przestępstwa. Chociaż upraszał się o informacje, nie otrzymał ich, nie mógł zatem odpowiedzieć na tyle w zadowalający sposób, by Pan Atsui nie poczuł się urażony. Zebrał zatem rozedrgane myśli, a nieustępujące im dłonie położył na kolanach, by przypadkiem swoimi nerwowymi ruchami nie pokazywały jak bardzo jest poruszony. Nie mógł jakoś przyzwyczaić się do takiego skrócenia dystansu, przecież niektóre relacje powinny pozostać bardzo, bardzo odległe, najlepiej uskuteczniane za pomocą pośrednika, tak... tak, to był bardzo dobry pomysł, jednak na jego realizacje było o wiele za późno. Tylko kwestia powiedzieć, nie powiedzieć... właściwie to Pan Atsui dużo lepiej się zajmie tą osobą niż przypadkowy strażnik, poza tym Pan Atsui był "swój", a wioska była "nasza". Wyciągnięte podświadomie słowa o nie łaskawości władcy, co wydało mu się od razu negatywnie nacechowane. Stan Pana Atsuia również nie należał do pozytywnych, a żeby go dodatkowo nie osłabić swoją nieporadnością, skupił się w sposób wręcz niewiarygodny. To chyba uczucie zagrożenia, lub raczej pewnej wiszącej w powietrzu niecierpliwości, kazało mu zwięźle przedstawić swoją wiedzę.
- Proszę Pana... - zaczął trochę niepewnie, ale zaraz wstrzelił się w odrobinę bardziej zdecydowane sfery przekazu informacji - Pan Raikage poinformował o schwytanej kobiecie. Została ona zamknięta... w czymś pod ziemią, coś w rodzaju celi, tak niedaleko rezydencji, raczej pod. Jest więźniem Pana Raikage jako... jako agresorka. Nie znam szczegółów, widziałem ją jedynie. Jest... była ranna, mogła mieć około dwudziestu lat, może nawet mniej - tutaj się trochę zająknął, zerkając niepewnie na Ori, jakby w obawie, że ta sobie coś pomyśli - Ładna... dosyć... jasna skóra... włosy takie... długie, brąz chyba jasny. Rana cięta od katany na plecach... więcej nie wiem, Pan Raikage nie przedstawił szczegółów. Miałem ją przesłuchać, a potem Pan Raikage zmienił zdanie i potem... no całe zamieszanie... o raport z potyczki prosiłem, ale nie było czasu, tylko Pan Raikage stwierdził jak wzywał, że potężna... - zamilkł i lekko spuścił głowę. Miał nadzieję, że to zadowoli Pana Atsuia, oraz że uniknie kłopotliwych pytań ze strony Ori na temat "urody więźnia". Miał jeszcze dodać, że nie wyglądała wcale tak groźnie ranna i nieprzytomna, ale w ostatniej chwili zrezygnował świadomy tego, że jego spostrzeżenia są nie na miejscu i raczej bez znaczenia.
Ręka, która jeszcze przez chwilę zdawała się wzbijać w Niebo, następnie powoli opadła opierając się na stole. Jej właściciel, pochylił się do przodu, przygotowując jakby uwagę na kolejny bezsensowny natłok słów. Już sam początek nie był jakoś szczególnie zachęcający. Ten formalny ton. Nie mógł zrozumieć, dlaczego młody genin, kładł na Niego aż taki nacisk. Potem jednak było odrobinkę lepiej. Krótki raport z sytuacji, sprawił iż Uchiha niemalże poczuł się dumny z tego przypadkowego... zastraszenia? Być i może, jednak w każdym bądź razie, było tylko środkiem w ogólnym celu. Jak się jednak potem okazało- dobre złego początki. Chwilę potem, ów raport zawierał już gabaryty wspomnianej osoby. Nie wiadomo, czy to był to jego pomysł, iż Atsui może potrzebować kogoś do towarzystwa? A może po prostu sam został urzeczony urodą tej przybyszki do tego stopnia, iż postanowił o tym wspomnieć? Nieistotne. Następnie raport znów opisywał rzeczy przydatne, aby zakończyć się mało interesującymi informacjami. Nie otrzymał najważniejszej, ale nie mogła to być winą Ni. Przecież nie mógł nawet podejrzewać, iż Dziedzic zechce ową osóbkę odwiedzić. Z ust, zasłoniętych nieruchomą dłonią, padło więc tylko:
-"Jak tam trafię? "- zabrzmiało tylko w powietrzu, oraz prawdę mówiąc, była to jedyna informacja, jakiej tylko potrzebował...
Chłopak zachęcony brakiem widocznych przejawów niezadowolenia, skinął głową i nabrał powietrza, by starczyło mu go aż do zakończenia opisu drogi do celu. Dlaczego aż na tyle? Bo skupienie ograniczało pamięć między innymi o regularnym łapaniu haustów powietrza, jak i o mruganiu. Zdawał sobie sprawę, że powinien nad tym jakoś zapanować, ale nie miał zbyt dobrych argumentów na to, że ma się tym zająć właśnie teraz.
- Jak jest do rezydencji wejście... - zaczął swój wywód, nieco zakłócony grzebaniem w plecaku, z którego wyciągnął notatnik. Zaczął rysować na nim drogę, jaką należało pokonać, by dotrzeć do miejsca docelowego - A potem już tylko w dół i są drzwi... a to jest kod, jaki należy tam wpisać - zapisał cyfry podane mu wcześniej przez Raikage. Była to liczba 1992, zapisana starannie, by nie miał nikt ku temu wątpliwości - Działa, bo już wszedłem w taki sposób - dodał jakby na potwierdzenie swoich słów. Jakoś dziwnie poczuł się odpowiedzialny za całą sytuację, w końcu to on zaczął wywołując zainteresowanie Pana Atsuia. A przecież... a jeśli zechce tam pójść... sam pójść i to w takim stanie? To mogło być niebezpieczne, a to wszystko przez kłapanie jadaczką. Przełknął ślinę i zrobił coś, o co nawet się wcześniej nie mógł podejrzewać.
- Proszę Pana... jeśli Pan chce tam iść, czy ja mogę... mogę też? Bo już tam byłem i... i mogę się przydać - zaproponował, chociaż w mgnieniu oka zachciało mu się samego siebie zdzielić bambusowym kijem za idiotyczne pomysły. Ale przecież nie mógł tu tak siedzieć i po prostu jeść robali z makaronem. A kto wie, czy gdyby wtedy Pan Atsui nie dał mu czasu, może wtedy któreś z nich by było w takim, lub nawet gorszym stanie? Posłusznie czekał na drwiące parsknięcie, czy też zwykłe milczenie oznaczające, że szkoda nawet słów, by komentować jego propozycje. To było tak bardzo prawdopodobne, że niemal już dokonane, westchnął lekko i zacisnął mocniej wargi.
W poprzedniej już pozycji spokojnie wysłuchiwał kolejnych słów opisujących jak po kolei miałby się dostać do owego miejsca. I znów Ni, nie był oszczędny w słowach. Jednak bardziej niż szczegółowy opis, martwił go brak uwagi. Restauracja poniekąd była miejscem publicznym, gdzie ściany miewają już nie tylko uszy, ale nawet oczy, a co poniektóre nawet przypominały ludzkie twarze. Próbując nie zasnąć podczas kolejnego napływu informacji, dziękował niebiosom iż Genin z Kaguya jest dobrym mówcą. W innym wypadku, zmęczenie i brak krwi, dałyby o Sobie znać. Po "krótkiej" chwili, ujął w dłoń karteczkę, czytając uważnie na niej numer, a następnie... spopielił ją. Ot, coś pomiędzy efektowną sztuczką z kontrolą chakry a zaplanowanym działaniem. Następnie wysłuchał skierowanego doń pytania, troski. Wydała Mu się taka... rozczulająca, wręcz może i nawet urocza. Nie, nie wypadało za Nią karcić, czy też nagradzać. Była zbyt naturalna i zbyt spontaniczna. Ot, tak jak pierwsze wyrazy uczącego się mówić dziecka. Cofnął więc rękę, pokazując swój "wyjściowy" uśmiech, a następnie odpowiadając spokojnie i wyrozumiale:
-"Heej, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Jeżeli uważasz, iż tam przydasz się bardziej..."- po czym mrugnął głową wskazując resztę grupy. Niech i sam podejmie decyzje, przecież jest już taaaki duży. Po tym wszystkim, zwrócił się do całego "zespołu", z naprawdę cukierkowym wyrazem twarzy stwierdził:
-"Wybaczcie Mi proszę, iż Was opuszczę. Mam nadzieję iż... będę gdzieś tutaj w pobliżu, zawsze w zasięgu Waszego radyjka..."- zamilkł na chwilę, aby spojrzeć na dwie ostatnie członkinie, i skierować słowa, tylko i tylko i wyłącznie do Nich:-" A Was, dwie Nimfy, Witam uroczyście w szeregach organizacji."- Po czym wstał i chwiejnym krokiem, lecz wcale nie bardziej chwiejnym niż tutaj przychodził, udał się w kierunku wyjścia. Nawet przez moment, nie zatrzymał się aby zastanowić się czy okazywanie aż tak fałszywej maski, mogłoby Mieć w przyszłości jakieś konsekwencje...
[nmm]
A ten znów o pracy... Czasami martwiłam się o niego, że nie potrafi przestać myśleć o obowiązkach. To chyba dobrze, szczególnie na zajmowanym przez niego stanowisku, ale żeby tak ciągle tylko o raportach i tym podobnych mówić? Cały Maresuke.
Postanowiłam nie wtrącać się w rozmowę między swoim ukochanym a Atsuim. Trwała ona dłuższą chwilę. W tym czasie zdążyłam dokończyć moje sushi.
Podziwiałam Atsuia, za to, że mimo takich obrażeń wciąż starał się być miły i pogodny. Momentami aż nazbyt rzucała się w oczy sztuczność cukierkowych wypowiedzi. Stwierdziłam jednak, że to zignoruję.
Wyszedł. Zostawił wybór Maresuke. Nie miałam pojęcia co wybierze.
Na odchodnym Atsui powitał nas w organizacji. W tym momencie poczułam się tak jakoś inaczej. Wreszcie mogłam na prawdę powiedzieć sama do siebie, że należę do Zakonu Miecza. To brzmiało tak dumnie w mojej głowie. Uśmiechnęłam się do własnych myśli.
Wszystko działo się o wiele za szybko. Na początek wiadomość, że ze sobą nie walczymy. Dobrze. Jak dobrze. Potem jakaś rozmowa, chyba Marusia i Atsui'a. Znaczy Pana Atsui'a. [I see you!], przez to wszystko zaczynam mówić jak Maresuke. Cóż, w każdym bądź razie ich słowa raczej do mnie nie docierały. Widziałam tylko obrazy, może barwne plamy. W mojej głowie toczyła się istna gonitwa różnych wyobrażeń i myśli. Co też doprowadziło Atsui'a... Znaczy Pana Atsui'a... Pal to licho, do takiego stanu? Jak bardzo silny jest Teruyo? Jak sprawdzą się moje umiejętności w walce? A może przywódca Zakonu Miecza nagle stwierdzi, że zwyczajnie nie nadaję się do jego organizacji? Co wtedy zrobię? Wrócę do Kiri i...
Moje przemyślenia przerwał zwrot przedstawiciela klanu Uchiha. Na pożegnanie kiwnęłam tylko głową, jakby nieco zamyślona. Taki lekki gest. Dopiero teraz zauważyłam cukierkowego uśmiech przyczepiony do twarzy czerwonookiego. Zupełnie nie pasował do reszty jego wyglądu. Może przez to go nie odwzajemniłam? Spuściłam wzrok jak małe dziecko dostające reprymendę od dorosłego. Chyba nie powinnam tak postępować.
-Miło było Cię poznać, Atsui... Znaczy Panie Atsui... Maresuke, to przez ciebie! - jęknęłam histerycznie zupełnie tracąc nerwy. Sake. Gdzie jest to głupie sake?! Widzę... Łyk. I kolejny. I kolejny.
-Przepraszam... - mruknęłam w stronę przyjaciela. Nie chciałam, by czuł się winny za mój wybuchowy charakter, a znając go, już jest przerażony. Spojrzałam na talerz. Ostatnie dango.
-Gochisousama - powiedziałam cicho. Dobre maniery, Yumeko. Brawo.
/no dobra zgodnie z umową ja znikam/
Teruyo momentalnie w chwili rozluźnienia odsunął się gwałtownie od stołu a krzesło niezbyt przyjaźnie dla uszu skrzypnęło o podłogę co mogło u niektórych osób spowodować nagły atak gęsiej skórki. O t w tak widzialny dla każdego sposób Teruyo postanowił udać się gdzieś w sumie nie wiedząc samemu gdzie.
<NMM>
Przez chwilę czuł się jakby ktoś próbował od środka rozerwać go na kawałki, dwie siły ciągnące w zupełnie różne kierunki, bo z jednej strony była chęć pozostania, a z drugiej podążania za Atsuiem. Mógł to przyrównać do płomienia kuszącego ćmy, które zbliżając się do niego spalały się. Tak też on, stawiając sobie za wyznacznik zasługi, które sam przypisał Atsuiowi, chciał za nim pójść i być może pożałować tego w parę chwil później. Mimo wszelkich odczuć, które kazały mu się trzymać z daleka od tego człowieka, czuł jednak najmocniej, że był mu to winien, bo nawet jeśli nie z powodu przynależności do tej samej organizacji, to z powodu tego niejasnego spotkania na granicy i ze zwykłego, ludzkiego odruchu. Gdy ten wyszedł chłopak wstał, przez chwilę stał w milczeniu, a przez jego obliczę przeszedł niemal widoczny cień podjętej decyzji. Spojrzał na Teruyo, jakby szukał w nim czegoś, może poparcia, albo zrozumienia, przecież on był świadkiem wydarzeń na granicy Kumo, oraz przecież znał go odrobinę dłużej.
- Przepraszam... ja pójdę... - rzekł tak trochę ściszonym głosem i skinął głową. Nie chciał odpowiadać Yumeko, nie teraz, i tak miał wrażenie, że obie się na niego zdenerwują za to, że je opuszcza. I to już nie pierwszy raz... Zabrał plecak, schowawszy nieco osmalony notatnik do środka i ruszył w stronę wyjścia. Nie oglądał się, nie chciał by ktoś go wołał, czy zatrzymywał.
<NMM>
Znów wrócił do tego miejsca. Nie było tutaj... nic szczególnego. Żadnych więzi, znajomych miejsc czy zapachów, nic co mogłoby wywołać jakiekolwiek wspomnienia. Właśnie... dlatego było idealne? Beznamiętnie, snując się niczym zjawa, ponownie wkroczył do lokalu. Nikt nie miał prawa, ani czelności zarzucać Mu tego co się stało tutaj niecałą godzinę temu. Nikt, nie był na tyle zdesperowanym, samobójcą. Nie chcąc ściągać niczyjego wzroku, udał się po prostu gdzieś do narożnego stolika, zgarniając tylko po drodze jedną, jedyną butelkę mocno czerwonego, wręcz szkarłatnego wina, oraz jeden diamentowy kieliszek. Nikogo się nie spodziewał, a właściwie, nikogo już nawet nie pragnął zobaczyć. I również w drugą stronę, nikt nie interesował się nim, nikogo już nie obchodził. Grzecznie zajął miejsce, zrzucając ze stołu wszystko co się na nim znajdowało. Pozostał jedynie śnieżnobiały aksamitny obrus, mający świadczyć o... czystości? Kogo chciał nią niby oszukać? Ustawił na nim kielich, oraz jedyną tego wieczoru, jednak jak zawsze wierną, partnerkę- zieloną butelkę, starannie zapieczętowaną przez czas. oraz marnując to co udało się zachować przez nieubłagane lata, niestarannie nalał trunku do kieliszka, po czym odstawił otworzony, więc już jakże bezwartościowy szklany pojemnik. Jedynym przedmiotem, którego jeszcze nie odesłał, był mały czarny nóż... Widocznie wyjątkowy, gdyż zachowany i trzymany, "gdzieś" indziej niż wszystkie inne rodzaje uzbrojenia, niż wszystko inne co posiadał. Głęboki oddech, mający zaledwie dodać odwagi, spowodował iż pewnie chwycił go w dłoń, następnie po prostu...wpatrując się w Niego, nie wiedział co teraz miałby począć...
I Nagle szarpnięcie. Gwałtowny ruch, jednoznaczny odgłos I... cisza. Nikt nie zauważył. Nikt nie usłyszał, nikt nie przybył na czas... Jedynym dowodem tego co się tutaj wydarzyło, był szkarłatny płyn ociekający po aksamitnym, białym obrusie...
L'Ultimo Post?
Last? Not... This is a new genesis... I belive.
"Will you return to me?"
Wszyscy wyszli. Wyszli nawet nie mówiąc gdzie, po co, dlaczego. Znowu. Takie zachowanie stawało się coraz bardziej irytujące, naprawdę. Nieco znudzona spojrzałam na Orichime. Jej twarz wyrażała chyba nieco więcej złości niż u mnie. Cóż, nie dziwię się. Wypiłam do dna sake. Zaraz poprosiłam o następne. Nie zwracałam uwagi na nieśmiałe próby odwrócenia mnie od tego pomysłu. Nie miałam ochoty na jakieś rozmowy, dyskusje, ploteczki. Wydawało mi się, że Orichime też nie, jednak wolałam odwrócić jej uwagę, gdyby coś takiego jej przyszło do głowy.
-Chcesz też...? - zapytałam po trzecim kieliszku. Było to zwykłe pytanie z grzeczności, wiedziałam przecież, że dziewczyna odmówi. Ostatnie picie nie wyszło jej na dobre. Po kolejnych szklaneczkach oparłam głowę o stół, by bardzo szybko zapaść w objęcia Morfeusza...
Gdzie oni wszyscy poszli?! Przyznaję, zaczynało mi to działać na nerwy. Zero wyjaśnienia, nic. Powinni chociaż coś powiedzieć, zwłaszcza, że to dla mnie i Yumeko pierwsza taka... z braku innego słowa, misja. Jednak patrząc na moją przyjaciółkę specjalnie się tym nie przejęła. Czasami nawet mi to imponowało.
-Yuko-chan...? - zapytałam nieśmiało patrząc na dziewczynę. To była już chyba druga kolejka. Słysząc jej pytanie gwałtownie potrząsnęłam głową. Z każdym kolejnym kieliszkiem Yumeko robiła się coraz bardziej dziwna, jeśli to w ogóle możliwe, aż w końcu zasnęła. I co ja mam teraz sama robić?! Nagle do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk. Jakiś świst... Początkowo nie zwróciłam na to uwagi, ale jakoś dziwnie mnie to nękało. Odwróciłam się.
-Atsui! - krzyknęłam szybko podbiegając do czarnowłosego mężczyzny. Puls. Kuso. Szczerze mówiąc nie znałam się na pierwszej pomocy. Czyżbym nic nie mogła zrobić? Muszę przynajmniej zabrać jego ciało z tego miejsca. Nie może się dostać w niepowołane ręce. Zaczęłam budzić Yuko, sama sobie nie poradzę...
___________________
Wszedł do restauracji i usiadł przy barze
piwo poproszę...- powiedział spokojnym tonem
"niech się chowa wino" pomyślał jak podali mu dwu litrowy kufel z piwem
Weszłam do restauracji. Kiedy zobaczyłam Sasuke, na moją twarz wypłyną uśmiech.
- Wiedziałam, że Cię tu znajdę.- powiedziałam do niego, przysiadając się obok niego.- Macie tu surowe mięso, albo rybę? - zapytałam się barmana. Ten popatrzyła na mnie dziwnie, ale zniknął w drzwiach do kuchni. Po chwili wrócił.
- Hai, mamy.- potwierdził.
- To poproszę dwie ryby, sushi ze szpinakiem i butelkę sake.- oznajmiłam. Mężczyzna skinął głową i przyniósł ryby, owinięte w papier. Jedną schowałam do torby, a drugą rzuciłam Kabe, który zajął się pałaszowaniem.
Sake dostałam zaraz potem, ale na sushi musiałam poczekać.
ramen dla mnie- powiedział
kufel był w połowie pełny
Jak ci się spało?-zapytał
- Zaskaująco dobrze.- odparłam, popijając sake.
Po chwili dostałam shushi i pałeczki. - Itadakimasu.- oznajmiłam i zaczęłam łapczywie jeść. Kiedy ja ostatni raz miałam cokolwiek w ustach?zapytajnik
podali mu Ramen
smacznego- powiedzia³ i zacz¹³ jeœÌ
gdy zjadÂł i wypiÂł piwo zapÂłaciÂł za wszystko
obj¹³ jedn¹ rêk¹ Hasei
OdsunĂŞÂłam pusty taleÂż.
- JesteÂś tu od rana? - zapytaÂłam podejÂżliwie.
byÂłem jeszcze u Keishiego, kiedy ja tu przyszedÂłem jakieÂś 5 min przed tobÂą - powiedziaÂł patrzÂąc jej w oczy
WestchnĂŞÂłam i przytuliÂłam siĂŞ do niego.
- BojĂŞ siĂŞ. Nie chcĂŞ zostawiĂŚ maÂłej samej na tym swiecie. Nie wybaczyÂłaby mi tego.- mruknĂŞÂłam.
spoko nie zostawisz... prĂŞdzej ja zginĂŞ niÂż ty - powiedziaÂł spokojnym tonem i pocaÂłowaÂł jÂą
WszedÂł do restauracji, zauwaÂżyÂł Hasei i Sasuke.
Witam wszystkich- powiedziaÂł.
PodszedÂł do Barmana i zamówiÂł Ramen, usiadÂł przy innym stole niÂż Hasei i Sasuke i zacz¹³ jeœÌ Ramen.
Po kilku minutach
Zjad³ Ramen zap³aci³ za jedzenie, podszed³ pod okno i zacz¹³ wpatrywaÌ siê w niebo. Pada³ deszcz.
Hmmm- ZamyÂśliÂł siĂŞ.
Odda³am poca³unek. potem przejecha³am palcem, po czerwonej prêdze na jego twarzy. Zrobi³ siê ju¿ strupek i krew nie p³ynê³a, ale mimo wszystko u¿y³am Chiyute, aby znikn¹³ nawet strupek.
- Przepraszam za tamto. Ale czasem coÂś robiĂŞ, zanim pomyÂślĂŞ.
spoko...- powiedziaÂł spokojnym tonem
chodÂź, sprawdzimy czy Hyuta nie przyszedÂł- powiedziaÂł do Hasei i wstaÂł
wyszedÂł z Baru hotelowego.
Rowniez Wstalam. Zapielam kortke i nasunelam kaptur na glowe.
- Niecierpie deszczu...- mruknełam i wyszłam na deszcz. Kabe wybiegła przodem, wesoło rozbryzgując wode z kałuża na wszystkie strony.[nmm]
poszedÂł za Hasei *nmm*
Drzwi otwierajÂą siĂŞ,w drzwiach stoi mÂłody chÂłopak,podchodzi do barmana i mówi "PoproszĂŞ ramen.".Barman podaje ramen.Odbieram ramen zjadam go szybko i wychodze.
<nmm>
WchodzĂŞ do restauracji i zamawiam ramen.Barman podchodzi daje ramen a ja go jem.
Dodane po 16 minutach:
Po zjedzeniu ramen wychodzĂŞ z restauracji.
<nmm>
-Ohayooo - krzykn¹³em wchodz¹c - Macie tutaj Takoyaki? poprosze 3 porcje - doda³ po chwili i usiad³ przy jednym stoliku.
-WidziaÂłem napis "restauracja hotelowa" macie jakieÂś wolne pokoje, ile za jednÂą noc? - dodaÂł po chwili
<nmm>
-arigatou - powiedziaÂłem, wychodzÂąc - i dziĂŞki za pokój ale raczej nie mam pieniĂŞdzy. narka.
<nmm>
Do restauracji weszÂła Hisae.ZmĂŞczona ostatniÂą misjÂą zamówiÂła coÂś zimnego - wodĂŞ.UsiadÂła przy stoliku koÂło okna i zapatrzyÂła siĂŞ na ulicĂŞ delikatnie wachlujÂąc wachlarzem,który tylko z pozoru byÂł niewinny.CzĂŞsto biaÂłowÂłosa uÂżywaÂła go do walk.Ale bardzo rzadko...
Wszed³em do restauracji i usiad³em przy stoliku zamawiaj¹c gulasz. Zacz¹³em jeœÌ. * To ona, ona posiada 9 - ogoniastego * Bacznie obserwowa³em poczynania dziewczyny siedz¹cej niedaleko.
Hisae ziewnĂŞÂła nie zwracajÂąc Âżadnej uwagi na nowo przybyÂłego goÂścia.Nie przejmowaÂła siĂŞ tak naprawdĂŞ niczym.PatrzyÂła leniwie przez okno wypatrujÂąc czegoÂś wartego jej uwagi.
* Nie ma co dalej jej obserwowaĂŚ, tylko czy jest to uczciwe czy teÂż nie, heh... potrzebuje pieniĂŞdzy lecz spróbujĂŞ to zaÂłatwiĂŚ bez walki nie mam zamiaru walczyĂŚ z kobietÂą * WstaÂłem i podszedÂłem do dziewczyny wg. moich informacji nazywa siĂŞ Hisae Aizawa i jest Jinchuuriki.
- Przepraszam, czy mogĂŞ o coÂś zapytaĂŚ? - spytaÂłem jednak nie czekajÂąc na odpowiedÂź dodaÂłem - Czy nigdy nie przeszkadzaÂł ci demon, ukryty w tobie, czy nigdy nie chciaÂłaÂś siĂŞ go pozbyĂŚ? - byÂłem bardzo pewny siebie, wiedziaÂłem Âże to nie po mĂŞsku walczyĂŚ z kobietÂą wiĂŞc byÂłem nastawiony pokojowo ( do czasu )
Kishimoto wbiÂł do restauracji rozwalajÂąc zupeÂłnie przypadkowo drzwi z póÂłobrotu tak jak robi to jego wujek Chuck Norris w Ameryce ( )...
-To bĂŞdzie Sake i Dango raz... -mówi ze spokojem przyglÂądajÂąc siĂŞ znajomemu kolesiowi gadajÂącemu z pewnÂą dziewczynÂą...
-Kiomoto?? Czy to na prawdĂŞ ty??!!- zapytaÂł siĂŞ gostka stojÂącego przy owej panience...
Hisae bardzo wolno spojrzaÂła na przybysza.Jej wzrok byÂł zimny,bardzo zimny.
-Nie.PogodziÂłam siĂŞ z tym,Âże go mam.Mamy ze sobÂą wiele wspólnego.-mruknĂŞÂła i spojrzaÂła na nowego,który rozwaliÂł drzwi.
-"Samych wariatów ostatnio spotykam na tym Âświecie..."] - pomyÂślaÂła i powróciÂła do swojego poprzedniego zajĂŞcia - leniwego wachlowania i patrzenia przez okno.
- W takim razie nie chĂŞtnie siĂŞ go pozbĂŞdziesz. - powiedziaÂłem zrezygnowany, byÂło mi strasznie gÂłupio Âże bĂŞdĂŞ musiaÂł walczyĂŚ z kobietÂą.
- No dobrze, nie wierzĂŞ Âże mówiĂŞ to do kobiety ale wyjdÂźmy i zaÂłatwmy to szybko po mĂŞsku - dodaÂłem niepewnie.
ObróciÂłem siĂŞ w kierunku kuzynka chucka.
- Witaj Kishimoto, co ciĂŞ sprowadza do naszej starej wioski, dawno ciĂŞ juÂż nie widziaÂłem. - powiedziaÂłem jednak caÂły czas byÂłem czujny, po tym co powiedziaÂłem do Hisae mogÂła mnie zaatakowaĂŚ. * Chwila skoro Kishimoto to narwaniec... *
// Kurde gÂłupio mi bĂŞdzie z tobÂą walczyĂŚ ( Hisae ) nie chcesz oddaĂŚ demona bez tego? //
W³adca smolistych bestii wypi³ do koùca Sake po czym rzuci³ pust¹ butelk¹ w barmana (prawie trafi³o ) po czym wszama³ dango i zacz¹³ zbli¿aÌ siê do pary przy stoliku...
-Kuzyn!! Nareszcie Cie znalazÂłem. WróciÂłem niedawno od wujka Chucka z Ameryki i nauczyÂłem siĂŞ kopu z póÂłobrotu co rozwala drzwi i wyrywa serca. -mówiĂŞ spokojnie zbliÂżajÂąc siĂŞ do Kiomoto podajÂąc mu grabe przy okazji obserwujÂąc bacznie Hisae
- Kishimoto, to kunoichi, nie wiem czy mogĂŞ siĂŞ z niÂą mierzyĂŚ, choĂŚ nawet nie mam zamiaru walczyĂŚ z kobietÂą, dlatego... ( odwróciÂłem siĂŞ w kierunku Hisae ) oddaj mi Kyuubiego bez walki, bĂŞdziesz miaÂła spokój a ja potrzebne pieniÂądze, nie robiĂŞ tego dla siebie tylko na zlecenie. - powiedziaÂłem widzÂąc Âże kuzyn zmieniÂł siĂŞ w ameryce. // dziwne troszkĂŞ //
By³em doœÌ zrezygnowany, wygl¹da³em tak jakbym zaprzeda³
duszĂŞ diabÂłu.
-Ziomek a co ty mi tu Piersolisz kunoichi czy nie, ma demona którego z niej wyrwiemy jeÂśli nie odda go samowolnie //bestie tylko czekajÂą na Âświe¿¹ krew panienki//-mówi Kishimoto z uÂśmiechem traktorzysty
-WiĂŞc jak dobijamy targu czy wychodzimy na zewnÂątrz potÂłuc siĂŞ na goÂłe klaty?? ( ) MoÂżemy teÂż zaÂłatwiĂŚ to tak Âże ja spuszcze bestie, a one zjadajÂą ci nogi i rĂŞce... -mówi kishimoto napinajÂąc miĂŞÂśnie które przybyÂły mu po powrocie z Ameryki...
* O jedy, zawsze byÂł dla mnie sporym zaskoczeniem ale teraz... * - pomyÂślaÂłem ÂłapiÂąc siĂŞ za gÂłowĂŞ.
- Przepraszam za zachowanie towarzysza, proszĂŞ mu wybaczyĂŚ. - powiedziaÂłem do Hisae po czym zwróciÂłem siĂŞ ku Kishimoto.
- Kuzynie Stara legenda gÂłosi, Âże z artefaktów byÂłych Raikage prócz berÂła jest teÂż, miecz, tarcza, heÂłm oraz zbroja, kto zbierze te artefakty zapanuje nad mocÂą chmur. Jestem juÂż w posiadaniu berÂła a teraz mam zamiar zdobyĂŚ zbrojĂŞ wiĂŞc chcĂŞ abyÂś mi jÂą przyniósÂł, zbroja a raczej nagolenniki z niej trafiÂą do ciebie, rĂŞkawice trafiÂą do twojego partnera a reszta trafi to mojej tarczy. - powiedziaÂłem do Kishimota, nastĂŞpnie zwróciÂłem siĂŞ ponownie do Hisae.
- Niestety, mam lepsze zajĂŞcia niÂż walka z kobietÂą, lecz niech pani wie Âże jeszcze siĂŞ spotkamy. - powiedziaÂłem i ruszyÂłem w kierunku drzwi których nie byÂło.
- Kishimoto, idziesz czy nie? - powiedziaÂłem wychodzÂąc
<nmm> // Beny pisz na ulicy //
WychodzĂŞ za Kiomotem lekko zdziwiony jego DÂżentelmentowatoÂściÂą (trudne sÂłowo nie )
<nmm>
Hisae prychnĂŞÂła i uÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ zÂłoÂśliwie.
-Na pewno...KiedyÂś siĂŞ spotkamy...W piekle.-mruknĂŞÂła do siebie po czym podniosÂła siĂŞ i wyszÂła z restauracji.
<nmm>
Do restauracji wpadÂł mÂłody shinobi.
*No, przynajmniej lepiej niÂż w tamtym barze....* - przypomniaÂł sobie swoje poszukiwanie mapy... Tutaj mógÂł sobie w spokoju zjeœÌ obiadek... a nawet Âśniadanko. A moÂże kolacyjkĂŞ? W kaÂżdym razie miaÂł zamiar coÂś zjeœÌ. PodszedÂł do lady i zamówiÂł gorÂący ramen... a co. Po chwili przyszedÂł kelner, który mu podaÂł jedzonko. Od razu zabraÂł siĂŞ za jedzenie...
Dodane po 7 godzinach 8 minutach:
Po zjedzeniu rozsiadÂł siĂŞ wygodnie i odpoczywaÂł. Podczas tego odpoczynku duÂżo rozmyÂślaÂł o przeszÂłoÂści, dawnych czasach... Tak siĂŞ zamyÂśliÂł, Âże nic do niego nie docieraÂło. Nawet kelner, który przyniósÂł rachunek... ZostawiÂł wiĂŞc go na stole, robiÂąc niemi³¹ niespodziankĂŞ Jottosowi, gdy ten siĂŞ ockn¹³. ZapÂłaciÂł i wyszedÂł.
<NMM>
Do restauracji wszedÂł mÂłody genin."To miejsce jest chyba spokojne". Nie takie rozróby jak w barze,Âże nie moÂżna normalnie zjeœÌ. PodszedÂł wiĂŞc do lady Âżeby coÂś zamówiĂŚ. Wybór padÂł na ramen i do tego butelka sake bez której nie mógÂł ÂżyĂŚ.Tak zaopatrzony siadÂł w koncie gdzie nikt nie powinien zwracaĂŚ na niego uwagi.
Dodane po 24 minutach:
NajadÂłszy siĂŞ do syta. Orochi swój popiÂł ramen resztka sake. WstaÂł od stoÂłu.Nie wiedziaÂł jeszcze gdzie chce siĂŞ udaĂŚ ,ale nawet mu siĂŞ spodobaÂła Wioska Chmur wiec postanowiÂł Âże zostanie w niej do jutra. A po poÂłudniu wyruszy znowu do Oto. WychodzÂąc z restauracji gÂłoÂśno ziewn¹³.
- No to jest wiec centrum miasta, piękne i puste... *Przed nami poleciał kłębek taki jak na dzikim zachodzie* - Niezłe nie? a tam dalej prosto jakiś kilometr jest rezydencja Rado jeszcze inny silny klan o którym ci nie mówiłem. Zlapalem się za głowę bo już bylem nieco bez nadziei. - Ty może jednak UFO porwało wszystkich? Zapytałem śmiejąc się.
STOP!!
Po raz kolejny muszę interweniować matrixom....eh świecie...
Wioska to nie tylko userzy którzy grają ale również NPC którzy tutaj są! A po drugie odkrywanie ze nikogo nie ma choć są ludzie NPC w wiosce to oznacza, że coś jest nie tak podchodzi pod matrix.
Także mówię, że dopóki nie zobaczycie akowca w wiosce i dopóki nie odkryjecie, że oni tu rządza nie dowiecie się , żę wioska jest opanowana.
Dziękuje skończyłąm
- a no... mało ruchliwi. Zobacz na te ceny w tej restauracji, no i już się nie dziwię że tu tak pusto. Piwo za 10y!!! Jak ja u nas w centrum po 4,50y kupuje i lane z beczki.
Dobra tu pusto, tam pusto i jak widzisz nie ma jak potwierdzić twych słów....No a twój syn?
Anulej zaciekawił się i miał coś dopowiedzieć gdy.....
-Cięcie! Wymarłe miasto scena siedemdziesiąta zakończona, proszę wpuścić lud....
Tak jakiś chłopak na krześle z napisem reżyser darł się po reszcie. A Nekozuma zrobił minę " całe życie wśród kretynów"...Po cichu by się nie zorientowali twórcy tego horroru przemierzał do bocznej ściany.
- A no i masz odpowiedź, kręcą ten wysokobudżetowy horror. No wiesz jak Sailent Hill, to teraz będzie Sailent Kumo... Po za tym tu znajduje się Kumouuud. Wiesz bardzo dobre filmy czasem kręcą jak "Kumo ma oczy", "Kumando", "Gwiezdne wojny" Kumo kontratakuje, Zmierzch w kumo, Alicja z Kumogarue, "Mrówka K", "Goście, goście w kumo", "Miłość, Raikage i inne nieszczęścia", "Demony wojny według Raikage", Kumogaruńczyków dwóch, "O dwóch takich co poszło w Kumo", "Królik kubax", "Atsuix i Obarix misja Raigatka" No wiele tego było! O spójrz na reżysera, to ten no Robert Pokumorański, wiesz? Ten co nakręcił "Gitarzystę", no co w czasie wielkiej wojny wiosek, zła Trzecia Rzesza Kiri... a mniejsza z tym. Widzisz, wszystko ma się dobrze, a myśmy tak się bali... teraz trza odszukać jakiegoś Policmajstra, a najlepiej kogoś z władz, bo w biurze pustki...pewnie i tam kręcą.
Anulej sprytnie przedostał się przez szlaban by stanąć obok gapiów. Przyszykował też kartkę i długopis licząc na autografy.
- Szkoda że nie ma tu na wiesz Leonardo Atsuiego co grał np. w Kiraniku, wiesz niezatapialny i największy okręt. O Minako Montana, ją tak średnio trawię, nie znam... o super zagra ofiarę jakiegoś potwora, całe 15 sek w filmie. O gra jeszcze Arnold SzwarcRisen? No nie stój tam! Bo nas ochrona wyrzuci, przed sceną jak Amyja Jonowicz opłakuje zjedzoną Minako Montane przez Sam-hain-Aliena. Kurcze a ja płakałem jak nie zdążyłem na premierę Godzilli w Konosze.
Mizukage był już szczęśliwy że jednak coś tu się dzieje i do pełni szczęścia potrzebny mu jest tylko obojętny shinobi z opaską kraju błyskawic, by się czegoś dowiedzieć i właśnie takich wypatrywał.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Zgadzam się Pani Minako (jakbym mógł nie), bardzo przepraszam. Jakoś przeleciałem nad bramami... Po za tym ja nie szukam Akatsuki tylko kogoś z rządu Kumo by potwierdził słowa mojego więźnia i zapłacił karę za niego Ewentualnie pogadał...Anulej nic a nic się nie domyśla, a choćby całe Aka stanęło przed nim w swoich płaszczach to on kupiłby sobie też taki...".bo stał się modny". Szukamy innych shinobi, raczej ja szukam
Jeśli ktoś ma jakiekolwiek pytania i pretensje zapraszam na GG, wszystko wyjaśnię...Znaczy będę się grzecznie tłumaczyć. Co do straży to można NPC przysłać i nas pojmać za nielegalne przekroczenie bram... byłbym nawet za, tak dawno nik nigdzie mnie nie porwał....
A i szukam MG, by tu pogadał.. najlepiej ktoś z Akatsuki by nie było
Jeszcze raz Przepraszam, no niespojrzałem
@Amy: nie strasuj mi Anuleja, Minaś bo zesrtresowany facet się do niczego nie nadaje A ja mam plany " "Już dobrze Anuleju, o nic się nie martw Amy obroni Cię przed współadminką "
Mizukage zaczął wymieniać różne nazwy filmów aż w końcu nie wytrzymałem. - Skończyłeś? Powiedziałem z zamkniętymi oczami, próbowałem zakryć to ze jestem bardzo zdenerwowany. - I co z tego ze są ludzie... Raikage niema, i jak widać w biurze dawno tam nikogo nie było... paru Ninja i co z tego? mam przygnieść jakiegoś ninja do ściany? Uderzyłem pięścią o ścianę. - Lepiej pochodzić po rożnych klanach i się popytać czy ktoś widział Raikage.
- Wiesz, może urlopik? Ja tam mu wizytówkę zostawiłem więc jak co to się powinien skontaktować.
Anulej dalej stał i jak nigdy nic po otwarciu kawiarni dla ludu zamówił jakiś dziwnie wyglądający foletowo- niebieski omlet...Po jego przybyciu (przybył przy pomocy kelneta) rozpoczął "bakanie" i czatowanie na jego życie...Omlet się ruszał. Nekozuma niczym bardzo żywe dziecko przemieścił się do stolika... w pogoni za omletem.
- pst, jak myślisz? Długo to żyje? No nie przejmuj się i nie wal tak po ścianach, bo popękają... no co? Nie ma Raikage? Nie ma i Mizukage? I myślisz że tam jakieś poszukiwania trwają? Osiem godzin się pracuje przepisowo, daj mu żyć. Poczekamy i upolujemy jakiegoś tutejszego...
- Dobra, idziemy jeść... Weszliśmy do jakiegoś baru nie wiem jak to nazwać coś jak MC'Donald. Anulej zamówił jakieś naleśniki a ja zwyczajne lody. Gdy miałem zapłacić, wyjąłem portfel a z moich oczów polecialy łzy ;'( ale miałem jak zapłacić jeszcze. Gdy juz zaczęliśmy jeść, uśmiechnąłem się patrząc na naleśnika. - A ja wiem, cos mi sie zdaje ... dobra nic mi sie juz nie zdaje. Popatrzylem na Anuleja który spróbował naleśnika. - Propo naleśników, to jest taki ślimak który wygląda jak naleśnik. Gdy tylko Anulej wylecial do tylu wszyscy w barze krzykneli. - MAMY CIE!! Diewczyna jakas podeszla i podarowala ci bukiet kwiatow, na okolo nas kamery i dziennikarze z TVNU & z Polsatu.
Życie gwiazdy Anuleja nie było usłane różami.... to pewnie za tą rolę w "Piratach z Kiriibów" cóż...
-dziękuje dziękuje, wspaniała wioska!
Nekozuma szybko się zebrał nazat, zastanawiając się jakie to ślimaki są fioletowo niebieskie i podskakują... No kwestia naukowa, wymagająca badań. Jak się towarzystwo zaczęło rozchodzić specjalista od misji rangi Eznów spojrzał na więźnia towarzysza...
- Niech zgadnę, dziecka nie masz?
Wróciliśmy dalej do jedzenia. - Aaaa przepraszam ze ci nie odpowiedziałem, oczywiście mam dziecko... ale prawdo podobnie nie jest w Kumo. Po całej tej akcji będę musiał się spotkać z moja drużyna Geninow w której się znajduje mój syn. Zrobiłem smutna znowu minę jak jakiś Emos. - Nie widziałem już go długo... długo... aż się boje o jego, dopiero nie dawno zostalem liderem drużyny ósmej w której znajduje się mój syn. Lecz po chwili uderzyłem się lekko w twarz. - Druga ważna rzecz, to wioska... dużo tutaj się zmieniło i tyle bym chciał zmienić. Moim marzeniem jest zostać Raikage wioski Kumo. Zlapalem się za głowę jedna dłonią i się uśmiechnąłem. - Właśnie, jak się nazywasz?
Nekozuma rozejrzał się po bokach, szukając jakiejś bardzo ładnej dziewczyny. Wiecie "moim marzeniem jest zostać Raikage", mglisty wzrok i "jak się nazywasz". No nagle Anulej się zaniepokoił... o swoje bezpieczeństwo. Tanekaze mówił o synku lecz o mamusi nic.... czekaj a ten kraj nie jest za bardzo liberalny, wiecie pewne małżeństwa... Przeanalizujmy, specjalnie nas tu sprowadził, jest dziwnie miły, częstował ciasteczkami i herbatką i jeszcze mówi o dzieciach..teraz siedzimy w restauracji. No to....
- Wiesz myślę że 1000y mandatu skorygujemy do 100y mandatu, które wpłacisz przy okazji
Manewr by marsz równości w jego obronie nie przeszedł przez Kiri garue
- Dobra to zapłacisz przy okazji , ja nic dziwnego nie widziałem. Idę do siebie, na bramie jeszcze pogadam, zostawię wiadomość. No chyba że jeszcze tutaj siedzimy? Mi się nie spieszy
- Eee Znowu popatrzyłem na Mizukage który właśnie zmienił moja zapłatę do 100y. - Dzieki. Zauważyłem ze Mizukage zaczyna się nudzić. - Co nam chodzeniem po wiosce, i tak już za pare godzin zajdzie słońce a my niczego nie znaleźliśmy. Zjadłem już swoje lody. - Zamówimy coś jeszcze? może jakiś tort? albo placki? placki ziemniaczane są dobre.
-Ja idę na bramy, zaciągnąć języka a potem do domu. Szczerze to nie wierze że zapłacisz ten mandat, jakoś tak nie mam wiary w Ciebie. Ale to taki test na przyszłość czy masz honor czy nie. A więc do zobaczenia jeszcze w tym tygodniu w Kiri.
Anulej podziękował za te atrakcje i spokojnie udał się głównymi ulicami w kierunku głównych bram wioski. Po drodze się już nie rozglądał, cóż fajna typowa zwykła wioska...
NMMT
- Ow, dobrze rozumiem, przejdę się z tobą w takim razie pod bramę i się podprowadzę. Wstałem szybko i pobiegłem za Anulejem który szybko wyszedł z restauracji i poszedłem z nim w stronę bramy Kumo, może coś po brama się dowiemy. NMM
Było tam dosyć pusto, chłopak podejrzewał, że trafił w przerwę między głównymi posiłkami i siedzący przy stolikach są przypadkowymi gośćmi, lub zwykłymi obżartuchami. Wolny stoliczek stał się celem genina, który lawirując pomiędzy innymi ruszył w jego kierunku. Był idealny, mógł sobie na nim bez problemu sporządzić raport, no i oczywiście się pożywić. Gdy usiadł, zaczął go trapić odwieczny dylemat, czy chwycić notatnik i zacząć spisywać raport, czy jednak... czy jednak pochwycić menu i zamówić coś smakowitego. Wygrało to drugie, usprawiedliwione naprędce potrzebą uzyskania energii niezbędnej do logicznego myślenia i nadawania temu formy pisemnej.
Menu... i na tym kończy się rozumienie tekstu. Dziwaczne nazwy, oznaczające nie wiadomo co, chociaż ceny świadczyły o tym, że musi to być naprawdę duża porcja czegoś bardzo smacznego. Za taką cenę mógłby się wielokrotnie najeść w barze w Kiri, starczyłoby jeszcze na jakiś soczek i słodką bułeczkę dla Pana Anuleja. Pewnie gdzieś głoduje biedaczysko. Obżerają go pewnie te... te Anbusy, co pod maskami tylko się oblizują na widok smacznej drożdżówki... biedny Pan Anulej.
Wikłanie się w szczegóły negocjacji Maresuke i kelnera nie przyniosłoby nic dobrego, więc nie zostaną one tutaj przedstawione. Były owocne dla genina, nieco upokarzające dla kelnera, a kucharz miał zamiar przy pomocy tasaka wymierzyć sprawiedliwość za zbrodnie przeciwko wirtuozerii kulinarnej. Koniec końców, na stoliku wylądowało smakowite ramen w przystępnej cenie, oraz ciut zbyt mocno ściśnięte ryżowe kulki. Kucharz musiał włożyć w to sporo serca... chociaż raczej siły, pewnie wyobrażał sobie, że dusi zamawiającego. W każdym razie... jedzenie było, teraz trzeba było zająć się czymś innym. Spożywając w sposób siorbiący, oraz wciągający, co było oczywiste przy długich kluskach, chłopak próbował pozbierać myśli. Zagryzł to wszystko ryżową kulką i zasępił się nad otwartym notatnikiem. Zaczął powoli pisać, choć wiedział jak mało przydatnych informacji w nim się znajdzie. Zdał sobie sprawę, że samotnie zdziałać może stosunkowo niewiele, co dodatkowo go przygnębiło.
Cytat: Obecność wrogich jednostek - nie odnotowano.
Wstępny obchód objął wyznaczony budynek posterunku, bramy wioski, dzielnicę mieszkalną, rynek, oraz główne ulice.
Dzielnica klanowa jest niepokojąco wyludniona, zostanie w niej przeprowadzony szczegółowy rekonesans. Wcześniejsze doniesienia na chwilę obecną nie mogą zostać potwierdzone z powodu braku możliwości dokładniejszego zbadania wspomnianej posiadłości.
Proponowane rozwiązanie
Po potwierdzeniu obecności osób we wspomnianej posiadłości, zaminować budynek u podstaw, a następnie zdetonować. Przeprowadzić zorganizowany atak mający na celu wyeliminowanie zagrożenia.
- zagrożenie - stosunkowo niskie
- skuteczność - wysoka
- możliwe straty - tak
Osoby przebywające w wiosce - prośba o przekazanie listy tych osób.
Aki Kaguya - prośba o zwrócenie uwagi na nią, możliwa współpraca z obcą grupą. Bez interwencji dopóki nie zacznie działać otwarcie.
Westchnął patrząc na to, co powstało na kartce papieru. Wychodziło mu lepiej pisanie niż mówienie, chociaż i tak nie miał doświadczenia w pisaniu raportów. Przetarł palcami oczy, czuł się dziwnie zmęczony, było mu jakoś duszno i w ogóle restauracja zaczęła go przytłaczać. Potrzebował zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Pewne punkty na liście zaczęły wyglądać nagle na niezwykle wręcz okrutne. A co jeśli w posiadłości znajdują się niewinni ludzie? A co jeśli Aki wcale nie ma podejrzany powiązań?
Nie myśl o tym Maresuke. Lepiej popełnić błąd, niż zaniedbać - tłumaczył sam sobie w myślach. Niech to szlag trafi wszystkie trudne wybory, teraz musiał się przewietrzyć. Odliczył skrupulatnie co do monety rachunek i pośpiesznie wyszedł z restauracji chcąc uniknąć nienawistnych spojrzeń i wyciągniętych chciwie rąk po napiwki.
<NMM>
Teruyo szedł powoli ulicą tylko po to by wraz z dość pokaźną grupą oddać się rozkoszy jedzenia. Wchodząc do hotelu delikatnie w ciężkich i opornych butach które były elementem zbroi przekroczył jasno czerwony dywan wiodący do tutejszej recepcji , tylko po to by marmurową posadzką udać się w stronę restauracji hotelowej. Tam też podobnie jak wcześniej powoli i z wielką ostrożnością wyminął wszelkie zajęte stoły tylko po to by znaleźć 4 osobowy stolik przy ścianie tuż przy krańcu sali. Tam też zatrzymał się w spokojnie wpatrując się w nadchodzącą resztę "drużyny" , gdy dziewczyna podeszły do stolika młody Ichi jak go wiele razy uczona odsunął krzesło Yumeko , jeśli natomiast chodzi o Orichime w głębokiej nadziei powierzył ją Maresuke który na pierwszy rzut oka wyglądał na obeznanego w tematach dobrych manier. Dlatego też jak już wcześniej napisałem Teruyo odsuwa a następnie dosuwa krzesło Yumeko po czym uda się w jakiekolwiek wolne miejsce przy tym samym stoliku gdzie delikatnie przysiada i zdejmuje z pleców dość ciężki zważając na zawartość futerał w którym był sam instrument jak i kilka katan które po otwarciu pudełka powodowały nagły ból oczu poprzez odbijanie się o nich promieni świetlnych. Po chwili chłopak zmienił pozycję kładąc jedną nogę na kolanie , tak w przypadku noszenia zbroi było mu znacznie i wiele bardziej wygodnie w pozycji siedzenia , w przypadku normalnego siedzenia metalowe elementy pancerza dawały o sobie znać wbijając się nie miłosiernie w tyłek i inne części ciała.
- A więc moje drogie i urocze panie z pewnością wiecie w jakiej sprawie dzisiaj do was przybywam zresztą Maresuke wam już o naszej organizacji trochę opowiedział , lecz zanim zadam wam to jakże ważne dla mnie pytanie i otrzymam na nie odpowiedz chciałem was się zapytać czy posiadacie jakieś pytania. Wiecie wolę jednak żebyście wiedziały wszystko co chcecie nasz temat jeśli ma wam to w jakiś sposób pomóc w dokonaniu wyboru. Od siebie mogę tylko dodać że z tytułu bycia Mistrzem miecza otrzymacie zakwaterowanie w miarę regularną pensję , dodatkowo otrzymacie wspaniałe wręcz starożytne miecze oraz inne sztuki oręża na swoje potrzeby a także wszelkie wsparcie wyżywienie itp. dodatkowo w przypadku pochodzenia spoza Kiri dostaniecie takie same prawa do jej obywatel. W zamian wykonujecie powierzone przeze mnie misje oraz stawiacie się na wezwania oraz treningi. Ale teraz chwilowo udajmy się w podróż kulinarną prosto z serca tajemniczego Kumo
Po wypowiedzeniu ostatniego zdania do stolika podszedł kelner z pytaniem w czym może służyć mając na myśli co chcą państwo zamówić. Teruyo zamówił coś europejskiego a mianowicie makaron po włosku do tego zamówił także małą buteleczkę sake , oraz szklankę wody. W sumie był zadowolony z dość obszernego menu które oferowała restauracja ponieważ jak na miejsce hotelowe posiadało naprawdę ogromny wybór. Siedząc tak chłopak rozpoczął rozmyślanie na temat nie dawnej walki. Główne miejsce zastanowień , miało za zadanie zinterpretować zachowanie Atsuia , czyżby był czymś zmęczony ale może był to jakiś nagły i niekontrolowany wybuch złych emocji który musiał zostać ugaszony poprzez wyżycie się na czymś ? Sam chłopak już nie był pewien w 100% czy pan Atsui stoi nadal po jego stronie ostatnio zachowywał się nawet lekko dziwnie a może to kolejny kompleks młodego Ichi któż wie ....
Dobre maniery i Maresuke? To było dosyć prawdopodobne, szczególnie że Orichime nie była ot tak sobie rekrutem wziętym nie wiadomo skąd, ale jak najbardziej partnerką i nie chodziło tutaj o wspólne chodzenie z mieczami i rozbijanie czego popadnie. Podreptał zatem odrobinę niezręcznie i odsunął krzesło, które wydało z siebie przeraźliwy dźwięk, gdy przesuwało się po podłodze. Chłopak skrzywił się się lekko, to było takie niezręczne... Jak tylko siadała, przysunął je lekko, nie zapominając jednak o uniesieniu, by się przypadkiem nie powtórzyło szorowanie po podłodze. Sam zajął miejsce tak niedaleko, jakby na wszelki wypadek i uśmiechnął się do niej lekko. Wzrok przyciągnął podarowany nie tak dawno wisiorek, co ucieszyło go niezmiernie. Nie miał czasu, ani okazji się jej wcześniej przyjrzeć, a jak zawsze wyglądała w jego mniemaniu onieśmielająco. Westchnął sobie zdecydowanie w zbyt oczywisty sposób i zaczął słuchać co też ma do powiedzenia Teruyo, a ten zdecydował się przedstawić wszystko jako atrakcyjną pracę biurową z przerwą na lunch wpisaną w godziny pracy. Chociaż sam czas pracy był raczej ruchomy i taki Maresuke na ten przykład miał problem ze znalezieniem czasu na zjedzenie czegoś i potem musiał jeść na zapas, ale to nic nie szkodzi. Ninja musi zwyciężyć nawet z nieodpowiednią dietą. Postawiony pod ścianą w sprawie wyboru dania, spojrzał z nadzieją na Ori, żeby to ona zdecydowała. Był jej winien przynajmniej tyle za to, że po powrocie do domu tak szybko z niego się ulotnił. Trzeba będzie nadrobić w wolnej chwili... wolnej? Ale czy w ogóle takie będą? Czuł w kościach, że Pan Teruyo wspominając o misjach i treningach nie mówi tego na próżno. Rekrutacja, czyli potrzeba nowych osób, co oznacza działania wymagające wielu osób. Zmęczenie trochę odeszło, stres się rozładował, można było w końcu rozsiąść się w krześle i słuchać, co też inni mają do powiedzenia. Postanowił uzupełnić nieco przemowę Teruyo, zatem tak zupełnie delikatnie, by nie pojęto tego za mądrzenie się, spojrzał na Ori, na znak, że to do niej kieruje słowa.
- Tak, Pan Teruyo bardzo dobrze mówi. Nie będziesz musiała pozbywać się broni przed wejściem do Kiri. A to jest kłopotliwe i w ogóle bardzo nieprzydatne, bo skoro bronić wioski, to nie z pustymi rękoma, prawda? - przypomniał sobie, że miał jakieś pytania, ale nie za bardzo pamiętał ich treści. Pozostawił je zatem na bocznym torze, czekając aż same się ujawnią z biegiem czasu. Czekał na pytania od strony dziewcząt, chciał poznać ich obawy i wątpliwości.
Usiadłam na przeciwko Teruyo, obok Maresuke. Odsunięcie krzesła było bardzo miłym gestem. By uratować Marusia przed bardzo trudną decyzją, czyli wyborem potrawy wskazałam na trzymanej przez niego karcie danie o chwytliwej nazwie "Makaron smażony z krewetkami". Było to niegdyś moje ulubione danie do puki nie spróbowałam ramen u Ichiraku. Ja postanowiłam spróbować zamówić sobie najzwyklejsze tekka maki sushi. Nie miałam ochoty na żadne eksperymenty kulinarne.
Wysłuchałam wszystkiego co panowie mieli do powiedzenia. Pytania? Jedno cisnęło mi się na usta już od pierwszej chwili.
-Co tak właściwie stało się pod bramą?
Wiedziałam, że chodziło im bardziej o sprawy związane z Zakonem Miecza. Ale nie dawało mi to spokoju. Musiałam zadać to pytanie. Chciałam rozwiać wszelkie wątpliwości. Zaczęłam się już jednak zastanawiać nad pytaniami dotyczącymi organizacji.
Kirai przed wejściem do restauracji spalił blanta gdy wszedł zauważył go kucharz a tym samym kierownik przebił z nim żółwika pogadał z nim o interesach tak by zaraz zaproponował darmowe jedzenie jak zawsze po czym zawsze to wypalało usiadł przy stole i pomyślał .- Co by tu zjeść na pewno jakieś mięso nie przepadam za zieleniną ? Chłopak wziął menu i czyta . - Sałatki z feta ? Sałatka z glonami ? Kur** jest tu mięso !? Po chwilo szukania znalazł danie która się nazywała " Smażona kałamarnica z grilla " od razu się u uśmiechał szeroko i zamówił . Po 20 minutach dostał swoja potrawę gdy jadł usłyszał jak jakaś ładna dziewczyna o marchewkowych włosach pytała się coś o bramę lecz nie dosłyszał po czym olał to i dalej jadł smażona kałamarnica z grilla. Jedząc to odczuwał monotonie w jego życiu nic po za tym nauka młodych uczniów w akademii po czym przychodzenie tu i tak samo jak wczoraj i tak samo jak przed wczoraj zastanawiać się czy podoba się jemu tak monotonie życie po pozastanowemu gdy zjadł poprosił o dokładkę i tak gdy zjadł cztery porcje był najedzony po brzegi siedząc tak poklepał się po brzuchu dłubiąc w zębach wykałaczką zobaczył z dziewczyną o marchewkowych włosach dwóch samurajów jeden widać że był młodszy lecz po jego wyrazie twarzy było widać ze nie raz przelał krew po drogim ze reszta tez mógł tak powiedzieć tylko że był starszy odwróciłem się od nich i pomyślałem .- Kur** Kirai a jak to Ci zamachowcy ?! Nieeeee jak to byli oni to by tak spoko luzik nie siedzieli w restauracji przy tak spoko silnym ziomku jak ja hehe dobrze powiedziałem Gdy tak myślał ruszał rękoma tak jak by rapował czy freestylował. Po chwili postanowił z nimi porozmawiać chciał im pomoc jeśli chodzi o pokazaniu miejsc w Kumo wstał podchodząc do nich z uśmiechem na ustach mówi.- Ohayooo jak się podoba w Kumo ? Nazywam się Yotsuki Kirai i jestem mieszkańcem wioski miło mi was poznać Gdy to mówił wystawił do każdego pieść by przebić żółwika nawet dla dziewczyny która miała fajne marchewkowe włosy ( Bez obrazy Orichime )
Na pierwszy rzut oka było widać, że Teruyo często obcował z kobietami. Miły gest z jego strony, odsunięcie krzesła, naprawdę mnie zaskoczył. Przywódcę Siedmiu Mistrzów Miecza wyobrażałam sobie jako faceta z brodą i niezliczoną ilością blizn. Wciąż bacznie obserwując swojego przyszłego szefa zamówiłam Chichi Dango. Jakoś naszła mnie ochota na coś słodkiego. Gdy Orichime zadała nurtujące i mnie pytanie, potrząsnęłam gorliwie głową. Zaraz potem przypałętał się do nas jakiś ciemnoskóry mężczyzna. Nie miałam nic przeciwko poznawaniu nowych ludzi, jednak w obecnej sytuacji nieco mnie to zirytowało. Ze zwykłej grzeczności przybiłam ,,żółwika'', jednak zaraz potem odezwałam się cicho.
-Em... Miło nam cię poznać, ale... To chyba nie najlepsza chwila na pogawędki o wiosce - wymruczałam nieśmiało używając słowa ,,nam''. Nie byłam pewna, czy dobrze robię odzywając się w imieniu całej naszej czwórki.
-Panie Teruyo... To znaczy, Teruyo... Właśnie, czy mamy się zwracać per ,,pan''? Wiem, to głupie, ale przyjęcie do Siedmiu Mistrzów Miecza naprawdę może namieszać w głowie... - powiedziałam zupełnie zapominając, dlaczego w ogóle chciałam się zwrócić do przywódcy kiriańskiej organizacji. Nie wiedząc co dalej powiedzieć, wzięłam gryz przed chwilą podanego dango.
Gdy tak Kirai chciał pogadać z tutejszymi wędrowcami zapomniał że ma coś bardzo ważnego do zrobienia oczywiście zrozumiał aluzje dziewczyny nie żegnając się z nimi postanowił wyjść. Wychodząc z restauracji zamówił jeszcze jedzenie na wynos bo wiem nie umiał gotować i zazwyczaj kupował jedzenie na wynos . Zapłacił i przed wyjściem podpalił blanta i poszedł przed siebie by zrobić coś ciekawego.
[z/t]
Nawał pytań.... to było zrozumiałe i bardzo logiczne , w końcu człowiek jest istotą rozumną oraz ciekawską co wręcz zmusza go do zadawania nurtujących go pytań. Lecz oto także kelner spełniając swój obowiązek podał dania dlatego też odpowiedzi musiały trochę poczekać a mianowicie do pierwszego kęsa oraz pierwszego łyku wody który nawilżył skutecznie gardło co umożliwiło odpowiedz na pytania. Teruyo odchrząknął lekko by zwrócić na siebie uwagę zebranych shinnobi przy stole po czym rzekł:
- Na początku powiem wam że nie wiem skąd wziął się do was odruch mówienia do mnie "pan Teruyo" dla mnie wystarczy najzwyklejsze "Teruyo" ewentualnie w przypływach dobrego nastroju Terek. A w sprawie bramy no cóż.. dość nie miły incydent w którym strażnicy błędnie określili moje oraz Atsuia intencje , tak na wszelki wypadek Atsui także należy do naszej organizacji. Ale wracając do tematu zostaliśmy zaatakowani przy użyciu technik dlatego też odpowiedzieliśmy ogniem a resztę chyba sami znacie. Ale spokojnie doszliśmy do porozumienia z miłościwie panującym nam teraz Mizukage Aio który zresztą też już kiedyś był MM stąd ta wyrozumiałość do naszej organizacji. Jeszcze jakieś pytania ?
Po tych słowach ponownie widelec pełen makaronu trafił do jego ust powodując niebiańską rozkosz dla podniebienia tutejszy kucharz był dobry wręcz nawet bardzo dobry....ale w sumie i tak nie dorównał zdolność kucharskim naszemu przesławnemu Ichi.
Zignorowałam pojawienie się i zniknięcie nieznajomego. Byłam zbyt podekscytowana obecną sytuacja, by się tym w jakiś sposób przejąć.
Zaśmiałam się w duchu słysząc zdrobnienie. "Terek" wytłumaczył nam o co chodziło. Zrobił to bardzo ogólnikowo, ale postanowiłam nie drążyć tematu. Z jego wypowiedzi wynikło, że wszystko jest w porządku. W dodatku Atsui też należy do organizacji. Ucieszyło mnie to. Dobrze mieć kogoś takiego po swojej stronie... Na pewno lepiej, niż jako wroga.
-Kiedy oficjalnie zostaniemy członkiniami organizacji? -zapytałam z uśmiechem na twarzy. Nie mos\glam się doczekać tego, by zobaczyć siebie z jakimś wypasionym mieczem. Zawsze chciałam posługiwać się tego typu orężem. Chyba nawet bardziej niż chciałam grać na gitarze... A nie łatwo przebić to pragnienie...
Sushi było całkiem niezłe. Tylko trochę za dużo wasabi. Sięgnęłam szybko po swoją szklankę z wodą, by ugasić pożar w ustach wywołany ostrą potrawą. Spojrzałam na Marusia, by zobaczyć, czy smakuje mu wybrana przeze mnie potrawa. Znów zapatrzyłam się w jego niebieskie oczy. Uwielbiałam ich głęboki kolor. Kochałam jak się nimi patrzył wprost w moje oczy...
Nie miał innego wyboru jak przystać na wybór Ori, w końcu to ona tutaj rozdawała wszystkie karty, zatem karta dań nie mogła być wyjątkiem. Gdy po paru chwilach otrzymał wybrane nie do końca świadomie danie, zbiegło się to z wizytą, jak i szybkim odejściem nieznajomego. Zdołał jedynie spojrzeć na niego zdziwiony i już go nie było. Jacy mieszkańcy Kumo byli dziwni, spotkał przecież już jednego jakim był sam Raikage i on również miał dziwne podejście do otaczającego go świata. Zaczynał już tęsknić za zamglonymi uliczkami Kiri, przewidywalnym podejściem do życia jej mieszkańców, oraz za tym, że nie mógł swobodnie pójść w tak wiele lubianych przez siebie miejsc. Na przykład bar szybkiej obsługi, albo gabinet Mizukage, wbrew pozorom stawiał te dwa miejsca na równi pod względem dostarczanych rozrywem, poza tym Pana Aio mógł spotkać zarówno w jednym, jak i drugim miejscu.
Danie wylądowało przed nim na stole, a on spojrzał na nie ze zdumieniem, następnie rzut oka na listę dań i ponownie na talerz. Miał już zapytać, czy te robaki na talerzu są na pewno krewetkami, ale nie chciał zrobić przykrości Orichime. W końcu to ona wybrała, zatem jego obowiązkiem było zjeść to wszystko ze smakiem i podziękować. Spojrzał w jej niezmiennie śliczne oczy, które się wpatrywały w niego z nieznanego powodu, zapewne chęci poznania odpowiedzi na to, czy ten tutaj Maresuke zacznie wybrzydzać. Uśmiechnął się uprzejmie, mruknął coś w rodzaju "smacznego" i zabrał się niezdarnie za spożywanie. Chociaż "robak" z trudem przeszedł przez gardło i wywołał dreszcze na całym ciele, okazał się całkiem smaczny. Ninja musi mieć siłę, nawet jeśli pochodzi ona od robala i odsmażanego makaronu. Pomijając całkiem smaczną potrawę, która zajęła jego uwagę, dostrzegł z zadowoleniem ekscytacje w reakcji Ori na przystąpienie do organizacji. Uśmiechnął się lekko, chociaż nieco zdziwiła go postawa Pana Teruyo, który Panem Teruyo chyba być nie chciał. Ale to nic, na pewno ostatnie zdarzenia to spowodowały, zresztą nawet nie wypadało tak po prostu, po imieniu i w ogóle... Oczywiście dziewczęta miały zawsze trochę łatwiej, czemu się wcale nie dziwił, obie były ładne i w ogóle... Tak nawet nieco podejrzliwie spojrzał, czy aby... nie, nie, Pan Teruyo na pewno nic tego.
- Bardzo smaczny... - chciał już powiedzieć, że robak, ale w ostatniej chwili się powstrzymał - ... krewetka, krewetka, tak? Bardzo dobra... - uśmiechnął się trochę nieporadnie. Przypomniał sobie w tej chwili coś, o czym powinien pamiętać i uwzględnić w rozkładzie dnia o wiele wcześniej, jednak całe zamieszanie mu to uniemożliwiło.
- Proszę Pana... - odezwał się w końcu, zupełnie zapominając o tym, co Teruyo przed chwilą powiedział o zwracaniu się do niego po imieniu - Dostałem informacje od Pana Raikage o dwóch osobach z wysokim poziomem chakry w posiadłości Rado... czy powinniśmy zająć się tą sprawą? Spisałem wstępny raport... oglądałem z daleka, ale nic nie mogłem stwierdzić. No i jeszcze, czy w najbliższym czasie coś... no czy coś Pan planuje, bo chciałbym spotkać się z Panem Aio, no i najlepiej z Panem Anulejem i omówić parę rzeczy. Sam Pan rozumie... raport i takie tam. Pan Aio postanowił, że nadal jestem zastępcą Mizukage, tak jak było za Pana Anuleja, tak powiedział. Też bym wyjaśnił parę rzeczy... a dużo ich jest. Bo jeśli są jakieś plany, to bym szybko to załatwił i zajął się tym co jest do zrobienia - pokiwał ze zdecydowaniem głową.
Widząc Terka podnoszącego szklankę, nagle przypomniałam sobie o pewnej bardzo sprawie, a mianowicie...
-Kelner! Sake proszę! - zawołałam do jednego z elegancko ubranych mężczyzn. Ten zaraz przybiegł ze srebrną tacką podając trunek w szklance. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Pierwsze łyki alkoholu jak zwykle mnie uspokoiły. Odstawiłam szklankę z największą ostrożnością, na jaką mnie było stać, i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie swoich znajomych.
-Z ust mi to wyjęłaś... - mruknęłam rozbawiona, kiedy Orichime zapytała o datę przyjęcia do Siedmiu Mistrzów Miecza. Następnie Maresuke zaczął ględzić o jakiś ,,sprawach urzędowych'', jak to było w jego zwyczaju. Chyba nigdy nie spotkałam się, i raczej nie spotkam, z sytuacją, żeby mój przyjaciel coś pominął. Kolejny kęs dango, kolejny łyk sake. Czyżbym traciła umiejętność rozkoszowania się trunkami? Nie, niemożliwe.
-Przepraszam że się wtrącam... - powiedziałam w stronę Marusia i Teruyo. - Ale co do pytań to mam jeszcze jedno. Czy poza naszą czwórką, no i Panem Atsui'em, ktoś jeszcze jest w Siedmiu Mistrzach Miecza?
Kiedy ostatnio zapytałam o to Maresuke, nie dał mi zbyt jasnej odpowiedzi. Widząc, że Teruyo ma nieco większy może nie temperament, a raczej humor, wyczułam szansę na usłyszenie bardziej sprecyzowanego odzewu. Utkwiłam wzrok w przywódcy organizacji. Dopiero teraz zauważyłam, że kolor jego włosów jest niemal identyczny, co mój...
Ciemna postać wkroczyła do tego tak zabawnie i ładnie wystrojonego pomieszczenia. Rozejrzała się tylko po nim, jakby doskonale wiedząc czego szuka... albo może raczej kogo? Tak czy owak, już po krótkiej kontemplacji, znów ruszyła przed Siebie, chwiejąc się na nogach, jakby była pijana. Zresztą wcale nie wyglądała zbyt okazale. Przerażenie i zamęt, wprowadziła dodatkowo szkarłatna smuga, którą przyniósł ze Sobą. Kroczyła za nim, kiedy to prawie nie przewrócił się na jeden z rozłożonych stolików. Była tuż tuż, kiedy oparł się na jednym z kelnerów, aby tylko nie upaść na ziemię. Ta smuga, była niczym innym, jak krwią wydobywająca się ze świeżej rany. Długa karmazynowa linia, oddzielająca życie od śmierci. Kiedy wreszcie po kilku, wcale nie śmiesznych, perypetiach, dotarł do wybranego wcześniej stolika, prawie jak kłoda runął zajmując jedno z bocznych krzeseł. Ot, właśnie tak, aby mieć blisko Siebie ścianę. Zmrużone oczy, zaciśnięte drżące usta. Cały ten przeraźliwy widok, to cena, jaką zapłacił za spełnienie jednej ze Swych chorych ambicji. Ignorując wszystkich tutaj zebranych, sięgnął lewą ręką, po butelkę pełną mocnego trunku, po czym następnie przechylając głowę do tyłu wlał w Siebie jak największą ilość. Następnie pochylił głowę do przodu, ukazując wszystkim zdegustowanie smakiem owego trunku, po czym widocznie zmuszając się do tej czynności, połknął ten płyn. Atsui nigdy nie gustował, w tak mocnych alkoholach. Mimo wszystko, aby uśmierzyć ból, po raz kolejny powtórzył ów czynność, po czym odłożył butelkę z powrotem na stół. Dopiero teraz zwrócił właściwą uwagę na osoby przy nim siedzące. Zimny wzrok, każdemu poświęcił należytą ilość uwagi, tylko powierzchownie przyglądając się znanym Mu już mężczyzną, a jakby dogłębniej, wręcz badając, znajdujące się tutaj i również, kobiety. Nie, nie uronił ani słowa, czy też z przyczyn prywatnych, czy po prostu licząc iż w ramach grzeczności, to do innych należał ten pierwszy gest? Nieistotne. Dopiero po chwili, tej... przeraźliwej selekcji, twarz wypogodniała, wygładzając nieco rysy. Niewiadomym pozostanie czy skutkiem tej nagłej metamorfozy, był użyty alkohol czy otrzymany rezultat. Tak czy owak, Uchiha teraz po prostu siedział przy stole, kiwnięciem głowy zachęcając aby nie przerywano dyskusji...
-Po za nami i...
W tym momencie Teruyo przerwał zatrzymując się w połowie zdania bowiem oto niespodziewanie pojawiła się osoba która no cóż nie była zbytnio spodziewana , kątem oka Ichi dojrzał wąską smugę krwi która nie miłosiernie odliczała pozostały czas. Atsui nie musiał nawet zbyt daleko sięgać po trunek , ponieważ widząc zaistniałą sytuację młodzieniec wręczył lekko sake które z pewnością powinno spowodować uśmierzenie bólu szczególnie w takich ilościach...
-Oto pan Atsui , Atsui o to Orichime i Yumeko od dzisiaj będą z nami współpracować oczywiście jeżeli powiedzą teraz sakramentalne "tak". Wszelkie procedury zaprzysięgi oraz innego obdarowania przełóżmy na później. Jednymi słowy mam rozumieć że zgadzacie się na przyłączenie ? Jeśli tak to zaczynacie od dzisiaj , dostaniecie pieniądze na ekwipunek oraz radyjko dzięki któremu będziemy mogli się kontaktować , jednak jeżeli nie potraficie myślę że Maresuke zrobi wam krótki kurs pilotażu zresztą obsługa owego radyjka jest prosta jak konstrukcja cepa więc problemów nie powinno być w tej kwestii. Co do planów dzisiejszych mam pomysł byście pokazały mi jak radzicie sobie w walce oraz ogólnie swoje umiejętności zresztą pewnie Maresuke także zechce się lekko rozerwać. To jak kończmy jeść i udajmy się gdzieś gdzie z spokojem mogli byśmy poćwiczyć.
Gdy ostatnie słowo zostało wypowiedziane w eterze młodzieniec zabrał się za jedzenie wybranego dania którego dość dobrze komponowało się z wcześniejszym ostrym smakiem sake. Następnie odsunął się lekko od stołu po czym wyciągnął z kieszeni płaszcza paczkę papierosów z której zgrabnym ruchem wyciągnął papierosa i włożył do ust po czym przy użyciu zapałki odpalonej poprzez potarcie o brzeg katany zapalił by po chwili zamknąć oczy i powoli w górę wydmuchnąć powolny podmuch białego obłoczka..
Czy wszelkie kłopotliwe sytuacje powodujące wśród myśli kompletny chaos musiały zdarzać się tylko jemu? Przecież nie zrobił nic złego, za co więc spotyka go tyle problematycznych zdarzeń wymagających tak dziwacznych zachowań, że głowa genina zaczęła już sygnalizować niskie stężenie logiki w powietrzu. Jak to tak, zupełny brak reakcji, a może to też była reakcja, jakieś dziwaczne porozumienie? A niech to, musiał się jeszcze tyle nauczyć, bo ile sytuacji, to parę razy tyle zachowań i które teraz jest tym właściwym? Brzdęknął przypadkowo potrącony talerz, krzesło zaskrzypiało o podłogę, gdy poderwał się do góry. Powstanie, gdy ktoś wchodzi było dosyć normalnym zachowaniem dla Maresuke, zupełnie naturalnym. Spostrzegłszy jednak ciągnącą się za przybyłym smugę krwi, tak jakby zbladł jeszcze bardziej, a wzrokiem szukał pomocy u siedzących przy stoliku, w końcu jednak spojrzenie padło gdzieś w okolicy prawego ramienia Atsuia, gdyż wchodzenie w kontakt wzrokowy z kimkolwiek oprócz własnego odbicia w lustrze i oczywiście Orichime mogło zostać uznane za niestosowne, a w przypadku właśnie przybyłego za mocno nierozważne. A nuż by ujrzał po raz kolejny te przerażająco dziwne oczy, które pewnie by go prześladowały przez kolejnych parę nocy z rzędu.
- P-proszę Pana... - zaczął rozedrganym zdenerwowaniem głosem, uprzednio lekko się skłoniwszy - Pan jest ranny, czy... czy nie powinniśmy... czy można Panu jakoś pomóc? - zareagował dosyć nerwowo. Było to niezrozumiałe, że nie wzbudziło to większego zainteresowania Teruyo, a dziewczęta mogły jeszcze nie do końca rozumieć co się tu dzieje. Miał również nieodparte wrażenie, że właśnie popełnia gafę, kolejny błąd w niezwykle długiej ich kolejce będących jego udziałem od samego momentu narodzin. Pewnie zaraz dostanie reprymendę, ewentualnie Pan Atsui zabije go śmiechem, bo "to tylko zadrapanie, draśnięcie", albo "jestem w lepszym stanie niż TY zaraz będziesz". Chociaż nie... najprędzej będzie to wymowne milczenie nakazujące mu usiąść i wetknąć twarz w talerz z przysmażonym makaronem i robalami nazywanymi krewetkami. A niech szlag to trafi, całe życie jakieś problemy, czy to jest takie niezbędne do bycia Maresuke?
Atsui? Pan Atsui? Wiedziałam, że należy do Siedmiu Mistrzów Miecza, ale zobaczenie go na żywo sprawiło, że poczułam dreszcze. Mimo jego niezbyt dobrego stanu, wyglądał niesamowicie. Sprawiał wrażenie osoby bardzo majestatycznej i potężnej. Teraz wiedziałam dlaczego każdy mówi o nim z nutą strachu w głosie. Cóż, moje medyczne jutsu i tak nie pomogłoby przy jego ranach... Chwila... Czy on nie miał prawej ręki?! Matko Boska...
-Jestem Yumeko, miło mi poznać... - wyjąkałam starając się nie patrzeć na rozległe rany pana Atsui'a. Łyk sake na uspokojenie. Opanuj się, Yumeko, opanuj...
Słowa Teruya nie pomogły. Raczej pogorszyły sprawę.
-Walczyć...? Ale jak? Nie przeciwko sobie, tak? - zapytałam ukradkiem spoglądając na Orichime. Wyglądała na tak samo zdezorientowaną, jak ja. Przeniosłam wzrok na Maresuke. Miałam nadzieję, że jakoś wyratuje nas z tej sytuacji, ale sam był bardzo zdenerwowany. Westchnęłam bezsilnie. Wlepiłam wzrok w talerz.
Zamówienie krewetek dla Maresuke nie było chyba najlepszym pomysłem... Nie narzekał, ale chyba nie ufał tym małym stworzeniom na swoim talerzu.
I wtedy pojawił się Atsui. Nie było to moje pierwsze spotkanie z nim. Rozmawiałam z nim kiedyś w barze Ichiraku. Wtedy tez był ranny... Że też wiedzę go znów w podobnych okolicznościach. Skłoniłam się na powitanie.
-Miło mi poznać. - powiedziałam, bo byłam wręcz pewna, że mnie nie zapamiętał.
Przyjrzałam mu się. Tym razem był w dużo gorszym stanie. Gdy szedł zostawił za sobą ścieżkę krwi. Nie wyglądało to najlepiej. Z tego co mi było wiadomo jedynie Yuko umiała jakąś prostą medyczną technikę. To jednak chyba za mało, by pomóc mu w takim stanie.
Spojrzałam na Teruyo. On chyba jedyny zachował spokój. Mówił coś o pokazywaniu swoich umiejętności.
-Mam nadzieję, że nie... -szepnęłam do Yuko.
Nie wiem czy byłabym zdolna walczyć przeciwko któremukolwiek z nich. Byłam ledwie geninka, w dodatku daleką od awansu na wyższą rangę. Nie miałam bym zbytnich szans ani w walce z Yuko, ani z Maresuke, o pozostałych dwóch panach nie wspominając.
Tylko zestresowałam się niepotrzebnie...
Ponownie spojrzałam na Atsuia. On w najlepsze popijał sobie jakiś niezidentyfikowany trunek. Czyżby i on sam nie przejął się własnymi ranami..? A może tylko sprawiał takie wrażenie...?
Selekcja w dalszym ciągu trwała. Z każdym jednak momentem, wydawała się mniej straszna, ot z rygorystycznego badania, zmieniła się jedynie w obserwację. Widocznie wszystkie zebrane tutaj osoby, w jakiś tam sposób spełniły jego wyimaginowane kryteria... albo stało się coś innego. Wzrok nagle spoczął na na Ichi'im, oraz "broni" w jego ręku. Bez słowa, kontrolując każdy oddech, tylko groźnie przyglądał się jak ten oddaje się wątpliwej dla ciała przyjemności "palenia". Jednak... nie zareagował. Widocznie doszedł do wniosku, iż jeżeli tylko dym z owego wynalazku go nie dosięgnie, zamierza jedynie obserwować jak Lider Mistrzów Miecza, powoli odbiera Sobie życie. Przez nieruchome, jakby wpół otwarte usta, zdawały się lecieć różne słowa, czy to groźby czy uwagi, będące może zwyczajnymi przekleństwami, a może po prostu oschle wyrażaną troska. Opamiętawszy się po chwili, wykrzesał z Siebie... uśmiech. Taki sztuczny, słodki, wręcz plastikowy wyraz twarzy. Z pewnością nie były to wyżyny jego możliwości, gdyż na owalnej twarzy pozostało jeszcze dużo miejsca do poszerzenia tego aktu. Aktu tak niegodziwego, że aż sprawiał iż Atsui wypogodniał, przez krótki moment błogosławiąc wszystkich dobrodziejstwem Swojego Uśmiechu. Następnie z ust wyłonił się łagodny, a nie jak wcześniej szorstki i nieubłagany, głos:
-"Nie, dziękuję. Naprawdę nie trzeba. "- pierwsze słowa skierowane tylko i wyłącznie do Maresuke. Ot, właśnie takie aby tylko odciążyć go od kolejnego niepotrzebnego kłopotu, których zresztą, jak dotąd, nieudanie unikał. Zaraz za tą wypowiedzią, również tym dziwnym, nie pasującym do Niego tonem, potoczyła się kolejna, tym razem nieco bardziej skomplikowana:
-"Yumeko"- spojrzał na dziewczynę, wykonując tylko delikatne skinięcie głową, licząc iż nie zostaną mu wytknięte maniery z racji zajmowania miejsca siedzącego-taka taryfa ulgowa z racji na stan:-" I Orichime"- odwrócił głowę, koncentrując się teraz na towarzyszce Maresuke, znów wykonując identyczny mechaniczny gest, aby ostatecznie wydusić z Siebie: -"Jest Mi niezmiernie miło, iż mogę Was poznać."- wydukał, aby ostatecznie przechylić głowę odrobinkę w lewą stronę, sprawiając wrażenie jakby była strasznie ciężka. Następnie jednak, już nie mówił nic. Nie kwestionował "pomysłu" Lidera, gdyż wiedział zapewne, że i tak nie będzie w nim brał udziału. Kiedy tylko ta farsa dobiegnie końca, będzie mógł również zmyć fałsz z twarzy, oraz promieniejąc na prawo i lewo, przestać udawać, iż nic się nie stało...
Teruyo wrócił do pozycji wyprostowanej i nagle zapodział swojego papierosa , patrzący na dół osoby mogły dostrzec jak młody lider niezbyt grzecznie rzuca papierosa na wykładzinę i przydeptuje nogą , przez co na czerwonej wykładziny został niezbyt ładny ślad czarnego pyłu który najprawdopodobniej nie zmyje się do końca swoich dni. Młodzieniec wyprostował się mówiąc:
-Spokojnie nie przeciwko sobie , wiem że każde z was nie zamachnęło się na życie innej osoby. Będziecie w 3 walczyć przeciwko mnie...ale spokojnie chce zobaczyć tylko wasze możliwości ataku dlatego też wy będziecie atakować mnie a ja będę starał się waszych ataków uniknąć może tak być ? Spokojnie nie będziemy walczyć na śmierć i życie chce tylko rozeznać się w waszych umiejętnościach by następnie zobaczyć jakie drużyny będą optymalne na ewentualnie misje.
Po tej jakże uspokajającej mowie Teruyo mrugnął prawym okiem do wszystkich zebranych wokół stołu pokazując w ten sposób lekki i bezproblemowe podejście do całego pomysłu oraz sytuacji po czym schylił się lekko w stronę Atsuia i cicho rzekł:
- Ludzie Raikage czy on sam próbował na siłę zmusić cię do twoich egzotycznych wyjazdów ? Chce poprostu wiedzieć komu zrobić krzywdę gdy zobaczę go na horyzoncie.
Natychmiast po zakończeniu zdania wrócił do swojej pierwotnej pozycji popijając przy okazji dość mocno z butelki sake. Ten smak alkoholu zaczynał mu się naprawdę coraz bardzie podobać...
Lekko pokiwał głową na znak, że rozumie i z lekkim ociąganiem usiadł z powrotem. A usiadł niewygodnie, jakoś krzywo, jakby nie chciał być obrócony wobec kogoś plecami, czy chociaż bokiem. Nie chciał być posądzony o brak kultury, czy też szacunku do kogokolwiek. Musiał jednak wrócić myślami do wypowiadanych przy stole słów, do których czuł się zmuszony ustosunkować. Treningi były czymś paskudnie nieprzyzwoitym w jego mniemaniu, bo jakże to tak, nie na wroga, a tak o... na siebie nawzajem. A nie lepiej było przeprowadzić ankietę? Taką z możliwościami do zaznaczenia, pytaniami o techniki i ich zastosowanie? Ofiarą mogła być co najwyżej kartka papieru i ołówek. Miał głęboką nadzieję, że Pan Teruyo odejdzie od tego dziwnego pomysłu. Poza tym chociaż to było dawno, ale z Panem Teruyo miał już okazję "trenować" i nic z tego dobrego nie wyszło.
- Proszę Pana, czy to aby na pewno odpowiednie i... bezpieczne? Sam Pan rozumie, nawet podczas... podczas treningu są możliwe... urazy, a... proszę nie zrozumieć mnie źle, ale raczej nie powinniśmy sami sobie krzywdy robić, nawet jeśli to będzie przypadek. No bo w ogóle to... to chyba dosyć niebezpieczne, bo i te niezidentyfikowane osoby w dzielnicy klanowej, w tym całym... Rado, tak? Tak... - zapytał i sam sobie odpowiedział, jakby nie chciał odpuścić już raz zaczętego słowotoku, który wyrywał się spod kontroli, gdy genina dominowała niepewność, czy też obawy - I tam... a jeśli tak nagle, zupełnie przypadkiem oni wylezą i nas napadną? A co jeśli to ma związek z tym całym atakiem na ludzi Pana Raikage? Co jeśli oni się znają, a może i nawet współpracują? A jeśli nawet nie, to jak ona wydobrzeje i uda jej się uciec, to też może nam zrobić... zagrożenie może zrobić i co wtedy proszę Pana? Ja rozumiem, że niby ranna i takie tam, ale... ale proszę wybaczyć, skoro jest potężna, to też nie jest głupia, prawda? Tak właściwie to chyba powinienem sprawdzić co tam się dzieje i w ogóle... w ogóle to... powinienem być przy przesłuchaniu co je Pan Raikage planował, Pan Aio na pewno będzie chciał otrzymać raport, a ja nawet nie zacząłem... no i tak mało zrobiłem... Pan Aio na pewno nie będzie zadowolony jak coś przegapię i... i... - zaciął się, chociaż i tak potok słów, którymi próbował odciągnąć Teruyo od pomysłu sprawdzania ich umiejętność mógł rozdrażnić każdego. Maresuke nie przepadał za szafowaniem swoimi umiejętnościami, szczególnie tymi związanymi z klanem. Była to przecież tajemnica należąca do wioski i nie powinno jej się ujawniać jeśli nie jest się przekonanym, że nikt niepożądany tego nie ogląda. Czekał teraz już tylko na dosyć ostrą burę i nakaz nie robienie z siebie... no czegoś tam, co na pewno nie będzie miłe.
Z pewnym zmęczeniem, widocznym jednak tylko w oczach wysłuchiwał, tym razem męskiej części tego grona. Widocznie utrzymywanie takiej... dobrej pozy, musiało być czymś męczącym... albo niezwykle rzadkim. Całej sprawy, nieświadomie więc i niewinnie nie ułatwiał Teruyo, który zapytał o powód całego... zdarzenia. Uchiha tylko jakby odrobinkę "znudzony" wykonał powolny wdech... i wydech... i dla zaburzenia równowagi jeszcze jeden wdech ale po nim już nic innego, jak sama wypowiedź:
-"Raikage postanowił... nie składać Mi żadnej obietnicy. Poprosiłem go o...dyskrecję. Otóż mianowicie z pewnych bliżej nieznanych Ci powodów, Pewna Osoba, nie powinna znać pewnych faktów. Władca nie okazał się na tyle łaskawy..."- mówił powoli, używając nie tyle szyfru, co pozwalając "Ichie'mu" zgadywać o kogo oraz o co chodziło. Tak długo jak będzie snuł domysły a nie, potwierdzone informacje, wszystko będzie w porządku. Większą uwagę przykuł jednak słowotok genina. Atsui tylko uniósł głowę spoglądając na tą biała, jakby ciągle przestraszoną karnację, po czym starał się wyłapywać każde najmniejsze słowo. Nieudolnie. Po...pierwszych trzech zdaniach, zaczął mu nawet zazdrościć iż ten potrafi wypluć gigantyczną bezsensowną ilość słów. Jednak oprócz Swojego... lamentu, widocznie miał coś ciekawego do przekazania. Mimo iż wypowiedź zawierała dużo informacji, Atsui był zbyt zmęczony, aby ją po prostu zrozumieć. W pewnym momencie, podniósł po prostu rękę (którą?- ha ha, bardzo śmieszne), przerywając cudze wypowiedzi, aby rozpocząć bez przeszkód Swoją własną:
-"Potężna? Drogi... Ni, powiedz proszę zwięźle o Kogo chodzi. Użyj do tego wszystkich potrzebnych Ci tylko słów,ale wpierw, skomponuj proszę krótkie ciągi łatwych do zrozumienia informacji, dobrze?"- po czym znów przekrzywił głowę, jakby starając się powiedzieć, iż wcale to nie jest wina Maresuke. Ot, po prostu skromna prośba, taka dobra mina do złej gry. Nie wiedział jak długo będzie musiała trwać ta cała scenka, ale z pewnością nie powinna rykoszetem odbić się na którymś z nowych adeptów..
No i tak jakby nagle ktoś go nadział na rożen i zaczął obracać, takie uczucie towarzyszyło słowom Atsuia. Czyżby powiedział coś tak nieodpowiedniego, czy też może nierozważnego, by wzbudzić gniew... a może zainteresowanie, jednak to drugie. I to chodziło o szczegół dotyczące tajemniczej kobiety uwięzionej przez Raikage za nie do końca jasne przestępstwa. Chociaż upraszał się o informacje, nie otrzymał ich, nie mógł zatem odpowiedzieć na tyle w zadowalający sposób, by Pan Atsui nie poczuł się urażony. Zebrał zatem rozedrgane myśli, a nieustępujące im dłonie położył na kolanach, by przypadkiem swoimi nerwowymi ruchami nie pokazywały jak bardzo jest poruszony. Nie mógł jakoś przyzwyczaić się do takiego skrócenia dystansu, przecież niektóre relacje powinny pozostać bardzo, bardzo odległe, najlepiej uskuteczniane za pomocą pośrednika, tak... tak, to był bardzo dobry pomysł, jednak na jego realizacje było o wiele za późno. Tylko kwestia powiedzieć, nie powiedzieć... właściwie to Pan Atsui dużo lepiej się zajmie tą osobą niż przypadkowy strażnik, poza tym Pan Atsui był "swój", a wioska była "nasza". Wyciągnięte podświadomie słowa o nie łaskawości władcy, co wydało mu się od razu negatywnie nacechowane. Stan Pana Atsuia również nie należał do pozytywnych, a żeby go dodatkowo nie osłabić swoją nieporadnością, skupił się w sposób wręcz niewiarygodny. To chyba uczucie zagrożenia, lub raczej pewnej wiszącej w powietrzu niecierpliwości, kazało mu zwięźle przedstawić swoją wiedzę.
- Proszę Pana... - zaczął trochę niepewnie, ale zaraz wstrzelił się w odrobinę bardziej zdecydowane sfery przekazu informacji - Pan Raikage poinformował o schwytanej kobiecie. Została ona zamknięta... w czymś pod ziemią, coś w rodzaju celi, tak niedaleko rezydencji, raczej pod. Jest więźniem Pana Raikage jako... jako agresorka. Nie znam szczegółów, widziałem ją jedynie. Jest... była ranna, mogła mieć około dwudziestu lat, może nawet mniej - tutaj się trochę zająknął, zerkając niepewnie na Ori, jakby w obawie, że ta sobie coś pomyśli - Ładna... dosyć... jasna skóra... włosy takie... długie, brąz chyba jasny. Rana cięta od katany na plecach... więcej nie wiem, Pan Raikage nie przedstawił szczegółów. Miałem ją przesłuchać, a potem Pan Raikage zmienił zdanie i potem... no całe zamieszanie... o raport z potyczki prosiłem, ale nie było czasu, tylko Pan Raikage stwierdził jak wzywał, że potężna... - zamilkł i lekko spuścił głowę. Miał nadzieję, że to zadowoli Pana Atsuia, oraz że uniknie kłopotliwych pytań ze strony Ori na temat "urody więźnia". Miał jeszcze dodać, że nie wyglądała wcale tak groźnie ranna i nieprzytomna, ale w ostatniej chwili zrezygnował świadomy tego, że jego spostrzeżenia są nie na miejscu i raczej bez znaczenia.
Ręka, która jeszcze przez chwilę zdawała się wzbijać w Niebo, następnie powoli opadła opierając się na stole. Jej właściciel, pochylił się do przodu, przygotowując jakby uwagę na kolejny bezsensowny natłok słów. Już sam początek nie był jakoś szczególnie zachęcający. Ten formalny ton. Nie mógł zrozumieć, dlaczego młody genin, kładł na Niego aż taki nacisk. Potem jednak było odrobinkę lepiej. Krótki raport z sytuacji, sprawił iż Uchiha niemalże poczuł się dumny z tego przypadkowego... zastraszenia? Być i może, jednak w każdym bądź razie, było tylko środkiem w ogólnym celu. Jak się jednak potem okazało- dobre złego początki. Chwilę potem, ów raport zawierał już gabaryty wspomnianej osoby. Nie wiadomo, czy to był to jego pomysł, iż Atsui może potrzebować kogoś do towarzystwa? A może po prostu sam został urzeczony urodą tej przybyszki do tego stopnia, iż postanowił o tym wspomnieć? Nieistotne. Następnie raport znów opisywał rzeczy przydatne, aby zakończyć się mało interesującymi informacjami. Nie otrzymał najważniejszej, ale nie mogła to być winą Ni. Przecież nie mógł nawet podejrzewać, iż Dziedzic zechce ową osóbkę odwiedzić. Z ust, zasłoniętych nieruchomą dłonią, padło więc tylko:
-"Jak tam trafię? "- zabrzmiało tylko w powietrzu, oraz prawdę mówiąc, była to jedyna informacja, jakiej tylko potrzebował...
Chłopak zachęcony brakiem widocznych przejawów niezadowolenia, skinął głową i nabrał powietrza, by starczyło mu go aż do zakończenia opisu drogi do celu. Dlaczego aż na tyle? Bo skupienie ograniczało pamięć między innymi o regularnym łapaniu haustów powietrza, jak i o mruganiu. Zdawał sobie sprawę, że powinien nad tym jakoś zapanować, ale nie miał zbyt dobrych argumentów na to, że ma się tym zająć właśnie teraz.
- Jak jest do rezydencji wejście... - zaczął swój wywód, nieco zakłócony grzebaniem w plecaku, z którego wyciągnął notatnik. Zaczął rysować na nim drogę, jaką należało pokonać, by dotrzeć do miejsca docelowego - A potem już tylko w dół i są drzwi... a to jest kod, jaki należy tam wpisać - zapisał cyfry podane mu wcześniej przez Raikage. Była to liczba 1992, zapisana starannie, by nie miał nikt ku temu wątpliwości - Działa, bo już wszedłem w taki sposób - dodał jakby na potwierdzenie swoich słów. Jakoś dziwnie poczuł się odpowiedzialny za całą sytuację, w końcu to on zaczął wywołując zainteresowanie Pana Atsuia. A przecież... a jeśli zechce tam pójść... sam pójść i to w takim stanie? To mogło być niebezpieczne, a to wszystko przez kłapanie jadaczką. Przełknął ślinę i zrobił coś, o co nawet się wcześniej nie mógł podejrzewać.
- Proszę Pana... jeśli Pan chce tam iść, czy ja mogę... mogę też? Bo już tam byłem i... i mogę się przydać - zaproponował, chociaż w mgnieniu oka zachciało mu się samego siebie zdzielić bambusowym kijem za idiotyczne pomysły. Ale przecież nie mógł tu tak siedzieć i po prostu jeść robali z makaronem. A kto wie, czy gdyby wtedy Pan Atsui nie dał mu czasu, może wtedy któreś z nich by było w takim, lub nawet gorszym stanie? Posłusznie czekał na drwiące parsknięcie, czy też zwykłe milczenie oznaczające, że szkoda nawet słów, by komentować jego propozycje. To było tak bardzo prawdopodobne, że niemal już dokonane, westchnął lekko i zacisnął mocniej wargi.
W poprzedniej już pozycji spokojnie wysłuchiwał kolejnych słów opisujących jak po kolei miałby się dostać do owego miejsca. I znów Ni, nie był oszczędny w słowach. Jednak bardziej niż szczegółowy opis, martwił go brak uwagi. Restauracja poniekąd była miejscem publicznym, gdzie ściany miewają już nie tylko uszy, ale nawet oczy, a co poniektóre nawet przypominały ludzkie twarze. Próbując nie zasnąć podczas kolejnego napływu informacji, dziękował niebiosom iż Genin z Kaguya jest dobrym mówcą. W innym wypadku, zmęczenie i brak krwi, dałyby o Sobie znać. Po "krótkiej" chwili, ujął w dłoń karteczkę, czytając uważnie na niej numer, a następnie... spopielił ją. Ot, coś pomiędzy efektowną sztuczką z kontrolą chakry a zaplanowanym działaniem. Następnie wysłuchał skierowanego doń pytania, troski. Wydała Mu się taka... rozczulająca, wręcz może i nawet urocza. Nie, nie wypadało za Nią karcić, czy też nagradzać. Była zbyt naturalna i zbyt spontaniczna. Ot, tak jak pierwsze wyrazy uczącego się mówić dziecka. Cofnął więc rękę, pokazując swój "wyjściowy" uśmiech, a następnie odpowiadając spokojnie i wyrozumiale:
-"Heej, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Jeżeli uważasz, iż tam przydasz się bardziej..."- po czym mrugnął głową wskazując resztę grupy. Niech i sam podejmie decyzje, przecież jest już taaaki duży. Po tym wszystkim, zwrócił się do całego "zespołu", z naprawdę cukierkowym wyrazem twarzy stwierdził:
-"Wybaczcie Mi proszę, iż Was opuszczę. Mam nadzieję iż... będę gdzieś tutaj w pobliżu, zawsze w zasięgu Waszego radyjka..."- zamilkł na chwilę, aby spojrzeć na dwie ostatnie członkinie, i skierować słowa, tylko i tylko i wyłącznie do Nich:-" A Was, dwie Nimfy, Witam uroczyście w szeregach organizacji."- Po czym wstał i chwiejnym krokiem, lecz wcale nie bardziej chwiejnym niż tutaj przychodził, udał się w kierunku wyjścia. Nawet przez moment, nie zatrzymał się aby zastanowić się czy okazywanie aż tak fałszywej maski, mogłoby Mieć w przyszłości jakieś konsekwencje...
[nmm]
A ten znów o pracy... Czasami martwiłam się o niego, że nie potrafi przestać myśleć o obowiązkach. To chyba dobrze, szczególnie na zajmowanym przez niego stanowisku, ale żeby tak ciągle tylko o raportach i tym podobnych mówić? Cały Maresuke.
Postanowiłam nie wtrącać się w rozmowę między swoim ukochanym a Atsuim. Trwała ona dłuższą chwilę. W tym czasie zdążyłam dokończyć moje sushi.
Podziwiałam Atsuia, za to, że mimo takich obrażeń wciąż starał się być miły i pogodny. Momentami aż nazbyt rzucała się w oczy sztuczność cukierkowych wypowiedzi. Stwierdziłam jednak, że to zignoruję.
Wyszedł. Zostawił wybór Maresuke. Nie miałam pojęcia co wybierze.
Na odchodnym Atsui powitał nas w organizacji. W tym momencie poczułam się tak jakoś inaczej. Wreszcie mogłam na prawdę powiedzieć sama do siebie, że należę do Zakonu Miecza. To brzmiało tak dumnie w mojej głowie. Uśmiechnęłam się do własnych myśli.
Wszystko działo się o wiele za szybko. Na początek wiadomość, że ze sobą nie walczymy. Dobrze. Jak dobrze. Potem jakaś rozmowa, chyba Marusia i Atsui'a. Znaczy Pana Atsui'a. [I see you!], przez to wszystko zaczynam mówić jak Maresuke. Cóż, w każdym bądź razie ich słowa raczej do mnie nie docierały. Widziałam tylko obrazy, może barwne plamy. W mojej głowie toczyła się istna gonitwa różnych wyobrażeń i myśli. Co też doprowadziło Atsui'a... Znaczy Pana Atsui'a... Pal to licho, do takiego stanu? Jak bardzo silny jest Teruyo? Jak sprawdzą się moje umiejętności w walce? A może przywódca Zakonu Miecza nagle stwierdzi, że zwyczajnie nie nadaję się do jego organizacji? Co wtedy zrobię? Wrócę do Kiri i...
Moje przemyślenia przerwał zwrot przedstawiciela klanu Uchiha. Na pożegnanie kiwnęłam tylko głową, jakby nieco zamyślona. Taki lekki gest. Dopiero teraz zauważyłam cukierkowego uśmiech przyczepiony do twarzy czerwonookiego. Zupełnie nie pasował do reszty jego wyglądu. Może przez to go nie odwzajemniłam? Spuściłam wzrok jak małe dziecko dostające reprymendę od dorosłego. Chyba nie powinnam tak postępować.
-Miło było Cię poznać, Atsui... Znaczy Panie Atsui... Maresuke, to przez ciebie! - jęknęłam histerycznie zupełnie tracąc nerwy. Sake. Gdzie jest to głupie sake?! Widzę... Łyk. I kolejny. I kolejny.
-Przepraszam... - mruknęłam w stronę przyjaciela. Nie chciałam, by czuł się winny za mój wybuchowy charakter, a znając go, już jest przerażony. Spojrzałam na talerz. Ostatnie dango.
-Gochisousama - powiedziałam cicho. Dobre maniery, Yumeko. Brawo.
/no dobra zgodnie z umową ja znikam/
Teruyo momentalnie w chwili rozluźnienia odsunął się gwałtownie od stołu a krzesło niezbyt przyjaźnie dla uszu skrzypnęło o podłogę co mogło u niektórych osób spowodować nagły atak gęsiej skórki. O t w tak widzialny dla każdego sposób Teruyo postanowił udać się gdzieś w sumie nie wiedząc samemu gdzie.
<NMM>
Przez chwilę czuł się jakby ktoś próbował od środka rozerwać go na kawałki, dwie siły ciągnące w zupełnie różne kierunki, bo z jednej strony była chęć pozostania, a z drugiej podążania za Atsuiem. Mógł to przyrównać do płomienia kuszącego ćmy, które zbliżając się do niego spalały się. Tak też on, stawiając sobie za wyznacznik zasługi, które sam przypisał Atsuiowi, chciał za nim pójść i być może pożałować tego w parę chwil później. Mimo wszelkich odczuć, które kazały mu się trzymać z daleka od tego człowieka, czuł jednak najmocniej, że był mu to winien, bo nawet jeśli nie z powodu przynależności do tej samej organizacji, to z powodu tego niejasnego spotkania na granicy i ze zwykłego, ludzkiego odruchu. Gdy ten wyszedł chłopak wstał, przez chwilę stał w milczeniu, a przez jego obliczę przeszedł niemal widoczny cień podjętej decyzji. Spojrzał na Teruyo, jakby szukał w nim czegoś, może poparcia, albo zrozumienia, przecież on był świadkiem wydarzeń na granicy Kumo, oraz przecież znał go odrobinę dłużej.
- Przepraszam... ja pójdę... - rzekł tak trochę ściszonym głosem i skinął głową. Nie chciał odpowiadać Yumeko, nie teraz, i tak miał wrażenie, że obie się na niego zdenerwują za to, że je opuszcza. I to już nie pierwszy raz... Zabrał plecak, schowawszy nieco osmalony notatnik do środka i ruszył w stronę wyjścia. Nie oglądał się, nie chciał by ktoś go wołał, czy zatrzymywał.
<NMM>
Znów wrócił do tego miejsca. Nie było tutaj... nic szczególnego. Żadnych więzi, znajomych miejsc czy zapachów, nic co mogłoby wywołać jakiekolwiek wspomnienia. Właśnie... dlatego było idealne? Beznamiętnie, snując się niczym zjawa, ponownie wkroczył do lokalu. Nikt nie miał prawa, ani czelności zarzucać Mu tego co się stało tutaj niecałą godzinę temu. Nikt, nie był na tyle zdesperowanym, samobójcą. Nie chcąc ściągać niczyjego wzroku, udał się po prostu gdzieś do narożnego stolika, zgarniając tylko po drodze jedną, jedyną butelkę mocno czerwonego, wręcz szkarłatnego wina, oraz jeden diamentowy kieliszek. Nikogo się nie spodziewał, a właściwie, nikogo już nawet nie pragnął zobaczyć. I również w drugą stronę, nikt nie interesował się nim, nikogo już nie obchodził. Grzecznie zajął miejsce, zrzucając ze stołu wszystko co się na nim znajdowało. Pozostał jedynie śnieżnobiały aksamitny obrus, mający świadczyć o... czystości? Kogo chciał nią niby oszukać? Ustawił na nim kielich, oraz jedyną tego wieczoru, jednak jak zawsze wierną, partnerkę- zieloną butelkę, starannie zapieczętowaną przez czas. oraz marnując to co udało się zachować przez nieubłagane lata, niestarannie nalał trunku do kieliszka, po czym odstawił otworzony, więc już jakże bezwartościowy szklany pojemnik. Jedynym przedmiotem, którego jeszcze nie odesłał, był mały czarny nóż... Widocznie wyjątkowy, gdyż zachowany i trzymany, "gdzieś" indziej niż wszystkie inne rodzaje uzbrojenia, niż wszystko inne co posiadał. Głęboki oddech, mający zaledwie dodać odwagi, spowodował iż pewnie chwycił go w dłoń, następnie po prostu...wpatrując się w Niego, nie wiedział co teraz miałby począć...
I Nagle szarpnięcie. Gwałtowny ruch, jednoznaczny odgłos I... cisza. Nikt nie zauważył. Nikt nie usłyszał, nikt nie przybył na czas... Jedynym dowodem tego co się tutaj wydarzyło, był szkarłatny płyn ociekający po aksamitnym, białym obrusie...
L'Ultimo Post?
Last? Not... This is a new genesis... I belive.
"Will you return to me?"
Wszyscy wyszli. Wyszli nawet nie mówiąc gdzie, po co, dlaczego. Znowu. Takie zachowanie stawało się coraz bardziej irytujące, naprawdę. Nieco znudzona spojrzałam na Orichime. Jej twarz wyrażała chyba nieco więcej złości niż u mnie. Cóż, nie dziwię się. Wypiłam do dna sake. Zaraz poprosiłam o następne. Nie zwracałam uwagi na nieśmiałe próby odwrócenia mnie od tego pomysłu. Nie miałam ochoty na jakieś rozmowy, dyskusje, ploteczki. Wydawało mi się, że Orichime też nie, jednak wolałam odwrócić jej uwagę, gdyby coś takiego jej przyszło do głowy.
-Chcesz też...? - zapytałam po trzecim kieliszku. Było to zwykłe pytanie z grzeczności, wiedziałam przecież, że dziewczyna odmówi. Ostatnie picie nie wyszło jej na dobre. Po kolejnych szklaneczkach oparłam głowę o stół, by bardzo szybko zapaść w objęcia Morfeusza...
Gdzie oni wszyscy poszli?! Przyznaję, zaczynało mi to działać na nerwy. Zero wyjaśnienia, nic. Powinni chociaż coś powiedzieć, zwłaszcza, że to dla mnie i Yumeko pierwsza taka... z braku innego słowa, misja. Jednak patrząc na moją przyjaciółkę specjalnie się tym nie przejęła. Czasami nawet mi to imponowało.
-Yuko-chan...? - zapytałam nieśmiało patrząc na dziewczynę. To była już chyba druga kolejka. Słysząc jej pytanie gwałtownie potrząsnęłam głową. Z każdym kolejnym kieliszkiem Yumeko robiła się coraz bardziej dziwna, jeśli to w ogóle możliwe, aż w końcu zasnęła. I co ja mam teraz sama robić?! Nagle do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk. Jakiś świst... Początkowo nie zwróciłam na to uwagi, ale jakoś dziwnie mnie to nękało. Odwróciłam się.
-Atsui! - krzyknęłam szybko podbiegając do czarnowłosego mężczyzny. Puls. Kuso. Szczerze mówiąc nie znałam się na pierwszej pomocy. Czyżbym nic nie mogła zrobić? Muszę przynajmniej zabrać jego ciało z tego miejsca. Nie może się dostać w niepowołane ręce. Zaczęłam budzić Yuko, sama sobie nie poradzę...