grueneberg

G³wna ulica wioski. Przechodzi przez ca³± osadê wiêc nic dziwnego ¿e jest g³wnym ¶rodkiem transportu i najczê¶ciej uczêszczanym miejscem przez ludzi. Nie jedno krotnie droga w jakie¶ konkretne miejsce wi±¿e siê z przej¶ciem prze ta ulice. Podobnie jak na targowisku tu rwnie¿ plag± z³odziejstwa zajê³a siê stra¿ miejsca w przebraniach. Z³odzieje nie maj± ³atwego ¿ycia w wiosce. G³wna ulica Oto czêsto jest naprawiana. Jednak nigdy nie mo¿na przeprowadziæ na niej remontu generalnego gdy¿ jest niezbêdna do ¿ycia wioski. Tak wiêc musz± jej starczyæ regularne seriê ma³ych napraw...

by Armor


YEAH- Szczê¶liwie wykrzycza³. To ju¿ to miasto. Tylko ,¿e muszê gdzie¶ odpocz±æ. Idê czego¶ poszukaæ.
NMM
Lecia³em ptakiem i rozgl±da³em sie po wiosce.Chcia³em zwiedziæ je wszystkie.Gdy ju¿ j± zwiedzi³em polecia³em dalej do innych wiosek.
szla przez ulicê zastanawiaj±c siê, co by dzisiaj mog³a ciekawego zrobiæ

<NMM>


Popatrzy³a na przechodniw i nie znalaz³a w¶rd nich nikogo znajomego.
C¿ chyba sobie z nikim nie pogadam ;(
Posz³a dalej, a niebo zaczê³o ciemnieæ.

Dodane po 49 sekundach:

Skierowa³a siê w stronê parku, odesz³a.
NMM
HM! sz³a ulic±-O tutaj nigdy mnie nie by³o,muszê
siê rozejrzeæ
[nmm]
Bieg³a HM!
[nmm
lee jest tuz za nia
(NMM)
Bieg³a
[nmm]
koniec tej zabawy lee twozy 4 klony ktree siê rozdzielaja i wyruszaja w poscig
HM! sz³a spokojnie przez ulice.
Sz³a wolnym krokiem, rozgl±daj±c siê doko³a. W koñcu dostrzeg³a na ulicy ma³± dziewczynkê. Na jej twarzy pojawi³ siê ponury u¶miech. Ucieszy³a siê na widok HM!, jednak by³a w zbyt ponurym nastroju, by mc jako¶ specjalnie wyraziæ swoj± rado¶æ. Podesz³a szybko do uczennicy i dotknê³a jej ramienia, by zwrciæ jej uwagê na siebie.
- Hard... Dawno ciê nie widzia³am, kochana - powiedzia³a do dziewczynki.
-O Ayano jak ja ciebie dawni nie widzia³am,gdzie by³a¶-
zapyta³a siê HM!
Pu¶ci³a dziewczynkê. Na jej pytanie wzruszy³a ramionami.
- C¿... By³am tu i tam... Rozmawia³am z paroma lud¼mi... i... - Zagryz³a doln± wargê, patrz±c uwa¿nie na dziewczynkê.
W³a¶ciwie, to czy powinna jej mwiæ wszystko? W koñcu jest jeszcze ma³a, i nie tyle, ¿e jeszcze niewiele rozumia³a, ale po prostu ma³o j± to obchodzi³.
- Dosz³o do paru ma³ych zmian - zdecydowa³a siê wyja¶niæ jej nowe sprawy w do¶æ enigmatyczny sposb. U¶miechnê³a siê do niej przyja¼nie. - Dziêki temu bêdê mia³a dla ciebie wiêcej czasu.
-U mnie du¿o sie dzia³o,nie by³o mnie d³ugo w Aka no
ostatnio by³am ale na chwilkê.du¿o czasu bêdziesz mia±³ dla mnie jak to-powiedzia³± HM!
Znw siê do niej u¶miechnê³a. "Zabawne, ale tylko j± obdarzam tak czêsto u¶miechami..." - pomy¶la³a odrobinê zaskoczona tym odkryciem.
- No, pomy¶la³am, ¿e powinnam ci po¶wiêciæ o wiele wiêcej uwagi ni¿ dotychczas - wyja¶ni³a.
W³a¶ciwie to nie by³ jedyny powd jej "wolnego czasu". Jednak nie zamierza³a wypowiadaæ prawdy na g³os. Ayano nawet sam± siebie lubi³a oszukiwaæ.
- A wiêc opowiedz mi, co ostatnio sie dzia³o? Pozna³a¶ jakich¶ kolegw, przyjaci³ki? - spyta³a dziewczynkê.
-Sama nie wiem od czego zacz±æ,no tak jakby mam przyjaciela-powiedzia³a HM!
Spojrza³a na ni± zaskoczona. Szczerze mwi±c, to nie spodziewa³a siê, i¿ HM! mo¿e siê z kim¶ zaprzyja¼niæ. Spyta³a o to, tylko z czystej formalno¶ci, nie spodziewa³a siê twierdz±cej odpowiedzi.
- Och... - wyrwa³o siê jej.
- Opowiedz mi o nim - powiedzia³a z u¶miechem.
-No on nie jest przyjacielm tylko udaje zeby dowiedzieæ siê informacji,jestem dla niego jak siostra-powiedzia³a
- Jak siostra... - powtrzy³a s³owa dziewczynki, zastanawiaj±c siê nad ich znaczeniem.
Potrz±snê³a g³ow±, jakby chc±c pozbyæ siê natrêtnych my¶li. Ostatnio zachowywa³a sie do¶æ dziwnie. A jeszcze dziwniejsze mia³a my¶li. Odgarnê³a w³osy z twarzy.
- Kim on jest? Jak siê nazywa? I sk±d jest? - zasypa³a j± pytaniami.
Pyta³a z czystej ciekawo¶ci.
-Ma na imiê Lee jest z konochy z ANBU.-powiedzia³a dziewczynka do Ayano
"ANBU" - powtrzy³a w my¶lach.
U¶miechnê³a siê wrednie.
- Brawo, Hard. Bardzo ³adnie. Cz³owiek ANBU... - gwizdnê³a z podziwem i patrzy³a na HM! z pochwa³±, maluj±c± siê na jej twarzy.
- Naprawdê uda³o ci siê go omamiæ? Doprawdy, nie podejrzewa³a ciê nawet o takie zdolno¶ci aktorskie...
-Nic,w³asnie do niego sz³am ale Hodan szed³ za mn± Shi mu kaza³a,wiêc zawrci³am-powiedzia³a HM! dumna z siebie
Zmarszczy³a brwi. Czemu Shi wys³a³a Hidana za JEJ uczennic±? Ayano wiedzia³a, czego uczyæ HM!, i wiedzia³a, ¿e ta da sobie radê w ka¿dych warunkach. Zreszt±, ma³a chyba ju¿ zd±¿y³a to udowodniæ. Za³o¿y³a rêce na piersi trochê poirytowana.
Czy¿by nie ufali zdolno¶ciom jej uczennicy? Uczennicy Ayano Uchiha?
Prychnê³a, adresuj±c sw± pogardê do ca³ego ¶wiata.
- Gdzie go zgubi³a¶? - spyta³a dziewczynkê o Hidana.
Rozejrza³a sie dooko³a, jednak nigdzie nie zauwa¿y³a kap³ana. "No proszê, HM! umie nawet zgubiæ swj ogon" - pomy¶la³a z niejak± dum±.
-Zgubi³am go w Kiri na brzegu jeziora powiedzia³a HM!
U¶miechnê³a siê dumna z HM!.
- To trzy krainy st±d. Bêdzie siê musia³ nie¼le napracowaæ, by znw powrciæ na twj trop - powiedzia³a zamy¶lona, przywo³uj±c przed oczami mapê ich kochanego ¶wiata shinobi.
- Masz talent, moja mi³a - powiedzia³a do dziewczynki.
HM! by³a bardzo szczê¶liwa,ale nagle odezwa³a siê druga ja¼nia
ktra powiedzia³a do Ayano-Z mi³± chêci± tego kosiarza zabije
z zimn± krwi±,tak mnie wkurwia ...........
Patrzy³a na ni± zaskoczona jej zamian± g³osu i zachowania. Po chwili u¶miechnê³a siê do siebie. Chyba rzeczywi¶cie ostatnio nie spêdza³a du¿o czasu z HM!. W dziewczynce obudzi³a siê jej druga ja¼ñ. Pos³a³a jej perfidne spojrzenie, b³yskaj±c oczami.
- Tak, HM!. Jednak wpierw bêdziesz musia³a odnale¼æ sposb na pokonanie nie¶miertelno¶ci. To tylko ma³y szkopu³, jednak mo¿e przeszkodziæ ci w zabiciu Hidana... Jednak¿e - tutaj nachyli³a siê nad dziewczynk± - podoba mi siê twoje nastawienie. Powiedz, droga HM!, kiedy ostatnio kogo¶ zabi³a¶? - spyta³a z u¶miechem zainteresowania i u¶miechem i¶cie diabolicznym.
-Sama ju¿ nie pamiêtam kiedy zabi³am kogo¶-powiedzia³a juz zmartwiona HM!
Ayano zrobi³a rwnie¿ zmartwion± minê.
- Oj... Nie têskno ci za krzykiem cierpi±cych ludzi? - spyta³a zatroskanym g³osem, oczywi¶cie, podpuszczaj±c ujawnion± obecnie ja¼nie.
Ja¼ni, ktra kocha broczyæ w krwi. Ja¼ni, ktra cierpienie ludzi uwa¿a za natchnienie. Natchnienie do czego? C¿, Ayano s±dzi³a, ¿e do dalszego zabijania.
HM! by³a bardzo w¶ciek³a mia³a chêæ kogo¶ zabiæ,nawet jej ja¼nia pomy¶la³a o Ayano ale szybko zmieni³a zdanie
-Nie pomagasz mi
U¶miechnê³a siê do dziewczynki wyrozumiale. Wyprostowa³a siê i ogarnê³a okolicê ruchem rêki.
- Przebieraj, kochana. Wybierz sobie kogo¶, choæby i teraz. A ja popatrzê. Popatrzê, jak bawisz siê w swoj± ulubion± grê i bêdê patrzeæ z nieskrywan± fascynacj± - rzek³a dumnie i pompatycznie.
- Zaspokj swoje pragnienie mordu, i zaspokj moje pragnienie rozrywki i pokazu - zachêca³a dziewczynkê.
Dziewczynkê, ktra teraz by³a morderczyni±, a jej piêkne oczy ju¿ nie by³y oczami dziecka.
HM! wypatrywa³a dla siebie ofiarê.
By³o ju¿ p¼no i ma³o ludzi pozosta³o na ulicach. Jednak dostrzegasz m³odzieñca, zapewne tu¿ po ¶lubie, gdy¿ pêdzi³ szybko do domu, kln±c na nadgodziny. Ma na sobie strj modny w wiosce Oto, za nim powiewaj± po³y d³ugiego i rozpiêtego p³aszcza. Mê¿czyzna trzyma³ co¶ pod pach±. Musisz dzia³aæ szybko, by m³ody mê¿czyzna ci nie uciek³.
HM! zobaczy³a m³odzienca i zawo³a³a go.
Mê¿czyzna us³ysza³ g³os dziecka, i zaskoczony tyn ewenementem zatrzyma³ siê i odwrci³ w twoj± stronê.
- Hê? A co ty tu robisz, dziecko? Gdzie twoi rodzice? - zacz±³ ciê wypytywaæ wyra¼nie zauroczony twoimi wielkimi oczêtami.
HM! prbuje go nabraæ swoim tekstem.
-Moi rodzice zapomnieli o mnie napweno teraz pij± absolwent.
Mê¿czyzna wyra¼nie siê rozczuli³. Ledwo uda³o mu siê powstrzymaæ przekleñstwa, ¶wierzbi±ce mu jêzyk. W duchu z³o¶ci³ siê, i¿ na ¶wiecie ¿yj±, tak nieodpowiedzialni ludzie. Ten mê¿czyzna zapewne nale¿a³ do tych, ktrzy sw± ciamajdowatym stanem fizycznym prbuj± stworzyæ lepszy ¶wiat. Jednak mimo wszystko zauwa¿y³a¶, jak nerwowo przestêpowa³ z nogi na nogê. Podrapa³ siê z ty³u g³owy, poprawi³ tajemniczy przedmiot ukryty pod pach± i po³ami szerokiego, zdecydowanie za du¿ego p³aszcza.
- S³uchaj, ma³a... ¦pieszy mi siê do domu. ¯ona na mnie czeka... - Spojrza³ na ciebie i znw siê rozczuli³ twoim uroczym wygl±dem. - I na pewno ma dla mnie co¶ do jedzenia. I podejrzewam, i¿ starczy rwnie¿ dla ciebie. - Wyci±gn±³ w twoj± stronê rêkê. - Pjdziesz ze mn±, dzieweczko?
-Dobrze moge pj¶æ prowad¼.
Mê¿czyzna u¶miechn±³ siê do ciebie i wzi±³ ciê za rêkê. Ayano za¶ ukry³a siê w cieniu drzewa, przygl±daj±c wam i pod±¿aj±c bezszelestnie za wami. K±tem oka widzia³a¶ j±, jednak twj "wybawca" by³ ca³kowicie ¶lepy na ten fakt, pewien, ¿e o tej porze trudno o jakichkolwiek ludzi.
- To ju¿ tutaj, byli¶my blisko - powiedzia³ mê¿czyzna.
Stanêli¶cie przed dwupiêtrowym budynkiem. Mê¿czyzna wyci±gn±³ klucz, przez co o ma³o nie wypu¶ci³ pakunku, ktry tak pieczo³owicie przechowywa³. Otworzy³ drzwi i wszed³ do ¶rodka, daj±c znak, by¶ sz³a za nim. Jego domem by³a stara i zaniedbana rudera zamieszkana przez kilka rodzin. Szli¶cie schodami w grê na pierwsze piêtro. Otworzy³ kluczami kolejne drzwi, i w koñcu znale¼li¶cie siê w jego obskurnym mieszkaniu.
-Wiêc to tu mieszkasz,co ty tak ci±gle z t± paczk±
chodzisz jak mozna wiedzieæ.
Mê¿czyzna zarumieni³ siê. Najwidoczniej uwa¿a³ swj talent do przemycania za niezwykle wybitny.
- C¿... To nie s± kwestiê, ktre powinny interesowaæ m³ode pannice - mrukn±.
- Pannice, ktre s± g³odne - doda³, po czym zawo³a³: - Kunegundo! Wrci³em! I przyprowadzi³em ma³ego go¶cia.
Z kuchni wysz³a ogromna i niezbyt atrakcyjna kobieta. Z trudem przesz³a przez prg, krusz±c framugi, i tak ju¿ mocno zniszczone. Spojrza³a na ciebie surowo, jednak szybko uleg³a twojemu urokowi. Klasnê³a w d³onie i wpad³a w zachwyt.
- Och, jak siê nazywasz, ¶liczna dziewuszko? - spyta³a.
-Hard Mamba! a ty?
hej spoko mi mozesz powiedzieæ co masz w tej paczce.
Kobieta u¶miechnê³a siê przyja¼nie, jednak wcale nie wygl±da³o to atrakcyjnie w jej wykonaniu.
- Nazywam siê Kunegunda - przedstawi³a siê tobie, po czym wziê³a ciê za rêkê.
Zaprowadzi³a ciê do kuchni, gdzie znajdowa³ siê st³. Doprowadzi³a ciê do niego i wskaza³a rêkê, by¶ usiad³a na krze¶le.
- Zapewne chcesz co¶ zje¶æ - powiedzia³a, po czym ruszy³a do niezbyt czystych garw.
Mê¿czyzna wszed³ za wami i po³o¿y³ swj "skarb" na stole owiniêty w brudn± aksamitkê.
-Przepraszam mo¿esz mi powtrzyæ jak masz na imiê Kondontuea?
Kobieta spojrza³a na ciebie.
- Kunegunda - powiedzia³a dobitnie, po czym wrci³a do pichcenia.
Mê¿czyzna wyra¼nie chcia³ zwrciæ na siebie czyj±¶ uwagê. Usiad³ na przeciw ciebie i przek³ada³ z rêki do rêki swj pakunek.
-Mo¿e ja w czym¶ pomogê np. kroiæ warzywa spoko nic sobie nie zrobiê umiem pos³ugiwaæ siê no¿em.
Kobieta spojrza³a na ciebie krytycznie, mierz±c ciê spojrzeniem.
- C¿... - powiedzia³a z wahaniem.
- Dobrze. - Poda³a ci n¿ i pokaza³a warzywa na drewnianej desce (chyba na tym siê je kroi? o.O).
- Jak nie bêdziesz dawa³a sobie rady, to mw - powiedzia³a do ciebie troskliwie.
-Przepraszam czy mogê dostaæ drugi n¿ bo chcê sprawdziæ ktrym,
lepiej siê bêdzie kroiæ-HM! spojrza³a na nich niewinnie.
Kunegunda spojrza³a na ciebie zaskoczona, jednak poda³a ci drugi n¿.
Mê¿czyzna bawi³ siê swoim zawini±tkiem. Tylko kobieta na ciebie patrzy³a.
Ayano sta³a pod waszym oknem, jednak ty znajdowa³a¶ siê na pierwszym piêtrze, nauczycielka na parterze.
-dlaczego tak na mnie patrzysz to mnie irytuje jak bys wiedzia³a.
Kobieta zapowietrzy³a siê i zez³o¶ci³a twoim aktem bezczelno¶ci. Odwrci³a siê napuszona, stoj±c teraz bokiem do ciebie, jednak by³a tak zaabsorbowana ga(a)rnkiem, ¿e nie mog³a zobaczyæ, co robisz.
HM! prbuje zamachn±æ no¿em w jej cia³o.
Trafi³a¶ j± w ramiê. Kobieta zawy³a z blu, a ty zbroczy³a¶ siê krwi±.
Mê¿czyzna, s³ysz±c krzyk poderwa³ siê z krzes³a i patrzy³ oniemia³y na was dwie.
Kunegunda walnê³a ciê swoj± wielk± ³ap± ogromnej kobiety w g³owê. Zachwia³a¶ siê, ale nie przewrci³a¶. Nie wypu¶ci³a¶ rwnie¿ drugiego no¿a. Pierwszy utkn±³ w ramieniu kobiety.
HM! prbowa³a rozci±æ jej rêke,a z drugim no¿em prbowa³a wcelowaæ w serce mê¿czyzny.
Si³± swojego ciê¿aru cia³a przesunê³a¶ no¿em wzd³u¿ jej ramienia, a¿ do ³okcia, or±c g³êboko. Wy³a straszliwie, a¿ siê zachwia³a. Przytrzyma³a siê blatu, jednak zemdla³a z blu i spad³a z rumorem na ziemiê.
Mê¿czyzna krzykn±³ ze zgroz± i rzuci³ siê na bok, jednak nie zd±¿y³ i n¿ wbi³ mu siê w pier¶. Rwnie¿ upad³ na ziemiê.
Jednak oboje wci±¿ oddychali, a mê¿czyzna by³ przytomny. Z jego ust wyp³ywa³a b±belki krwi, a sam wydawa³ z siebie charcz±ce d¼wiêki. Drga³ na ca³ym ciele, a rêk± prbowa³ w powietrzu znale¼æ oparcie.
HM! wyjê³a no¿e z nich i sprbowa³a chlasn±æ w gard³o.
Krew trysnê³a brudz±c ¶ciany, a w szczeglno¶ci ciebie. Oboje doro¶li ju¿ nie ¿yli. Targnê³y nimi ostatnie konwulsje przed¶miertne i ju¿ nie oddychali.
Na stole le¿a³ pakunek przyniesiony przez mê¿czyznê.
HM! wziê³a do r±k pakunek.
Z kawa³ka materia³u wyturla³ siê zwj. By³ stary i niezwykle delikatny. Dopiero teraz zauwa¿y³a¶, i¿ w kuchni znajdowa³y siê same zabytkowe meble. Najwidoczniej martwi ju¿ w³a¶ciciele obskurnego mieszkania byli mi³o¶nikami antykw.
Zwj by³ zamkniêty, jednak na zwyk³± woskow± pieczêæ, wiêc z ³atwo¶ci± mo¿esz j± z³amaæ i otworzyæ zwj.
HM! sprbowa³a delikatnie otworzyæ ten zwj,by³a ciekawa.
Ujrza³a¶ przed sob± mapê. Mapê wszystkich krajw, znanych ¶wiatu shinobi. Niczym nie r¿ni³a siê od map, ktre pokazywa³a ci kiedy¶ nauczycielka podczas twojej edukacji z teorii.
Jednak przyuwa¿y³a¶ jaki¶ tajemniczy znak na ¶rodku mapy. Krzy¿yk, jednak nie wiedzia³a¶, o ktre miejsce chodzi. Na parapecie siedzia³a Ayano, przygl±daj±c ci siê z u¶miechem.
HM! podesz³a do Ayano z map± i pokaza³a jej.
Wziê³a od dziewczynki mapê i przygl±da³a siê je uwa¿nie. Od razu zauwa¿y³a czerwony znak - krzy¿yk.
- To s± okolice naszej siedziby - mruknê³a.
Spojrza³a na HM!.
- Nie wiem, co to oznacza, ale jak dla mnie to to jest zwyk³a rycina, nic wiêcej. Ale je¶li chcesz zabawiæ siê w poszukiwanie skarbw, to proszê bardzo - powiedzia³a, wzruszaj±c ramionami.
Szczerze mwi±c, nie spodziewa³a siê, by dziewczynka znalaz³a co¶ intryguj±cego. Zeskoczy³a z parapetu i przyjrza³a siê krytycznie trupom. U¶miechnê³a siê wrednie.
- Bardzo ³adnie, HM!. Jak widaæ, cywile nie robi± ci problemu. Nawet takie wielkie babsztyle - rzuci³a okiem na ogromn± babê.
- A krzyki by³y osza³amiaj±ce. Jednak musimy st±d i¶æ, bo na pewno kto¶ je us³ysza³. - Ayano podesz³a do drzwi i wysz³a szybkim krokiem z kuchni, potem z mieszkania, bacz±c, czy HM! idzie za ni±.
<nmm>
HM! wziela sloik we krwi i wyzszla.
nmm
Szed³em wraz z Keiem t± ulic±. By³o bardzo du¿o ludzi , wiêc zacz±³ w nich waliæ bombami. Dziêki nim , ludzie rozwalali siê na drobny mak . Zostawa³a po nich tylko plama krwi , b±d¼ pojedyncze czê¶ci cia³a. - Hej Kei ty te¿ co¶ rozwal ! np. jakie¶ budynki , a ja tych ludziw , co ty na to? - zapyta³em go.
Szed³ se xP
[NMM]
Powoli przeszed³ ulic± przygl±daj±c siê rozwalonym cha³upom. <nmm>
Ide przez ulice i patrze sobie na ludzi...

<NMM>
Idê my¶l±c jak by to fajnie by³o byæ joninem.
(NMM)
idzie[NMM]
Ide przez ulice...

<NMM>
Zmierzam ku bramie.
(NMM)
Ide ulic±...

<NMM>
Idê ulic± i k³adê siê na aswaldzie patrzê na ulicê i mowie ¿e rzeczywi¶cie jest ruchoma.Idê dalej.
(NMM)
Ide przez ulice patrzac na domy obok...

<NMM>
Idê ulic± i naglê znikam.
(NMM)
Ide ulica myslac co by dzis porobic...

<NMM>
Idê ulic± my¶l±c o trzech nowych trupach w zaplutym barze.Znika.
(NMM)
Ide ulic±...

<NMM>
kierujê siê ulic± do club-lie <NMM>
Mj klon idzie ulic± i pyta siê o swego ucznia Kibe ... " Nikt g onie widzia³ ?! " JEszcze kilkana¶cie osb przepyta³ a¿ kto¶ widzia³ wchodz±cego ch³opaka ktry wchodzi³ do tamtego klubu (wskaza³ palcem) z psem takimjak na zdjêciu.
Idzie zamy¶lony ulic±.
(NMM)
Biegne ulic± i mysle o wlasnych sprawach...

<NMM>
"... to chyba to miejsce jest do tego najlepsze" Pomy¶la³ przechodz±c ruchom± ulic±. <nmm>
Idê ulic±.
(NMM)
Przeszed³ ruchom± ulic± kieruj±c siê w stronê bram Oto. <nmm>
Przebiega...
(NMM)
Ide ulic±...

<NMM>
Idê ulic±...
(NMM)
Jottos skacz±c po dachach budynkw przechodzi przez wioskê i idzie dalej.
<NMM>
Kieruje siê za swym uczniem bêd±c kilka krokw od niego <nmm>
Ide ulic±...

<NMM>
Karol idzie ulic±.Ma mieszane uczucia.Z jednej strony Orochimaru wrci³ a z drugiej nie dostanie siê do SO.Orochimaru bêdzie zleca³ misje a SO te¿ by zleca³o.Karol nie wie co by wybra³ SO czy wioskê.Karol jest podra¿niony emocjami ktre rozdra¿niaj± mu humor.Idzie na dzielnicê klanw.
<NMM>
Ide ulic± szukaj±c kogo¶ z OFS...

<NMM>
Replika Bitsunena powoli przesz³a ulic±. <nmm>
Szedl ulic± i mysla³ o sobie...

<NMM>
jakiu¶ cz³owiek z kominiark±na twarzy ucieka biegn±c po ruchomej ulicy... ma pod rêk± jak±¶ zielon±torebkê. Kieruje sie w strone targowiska...
Karo z zawrotn± prêdko¶ci± biegnie za z³odziejem ma nadziejê ¿e go z³apie.
-Szybki jest-powiedzia³ sam do siebie
Karol biegnie ulic± za z³odziejem.
<NMM>
Ide ulic±...

<NMM>
Przechodze ulica w poszukiwaniu oro
NMM
Chodzi³em po ulicy. By³a wyjatkowo ruchliwa. Dodatkowo t³oczna i g³o¶na.
Karol idzie ulic± i rozmy¶la co w tej chwili robi Lord Orochimaru"Pewnie knuje jaki¶ spisek lub torturuje Kazekage"-pomy¶la³ i na jego twarzy pojawi³ siê szyderczy u¶mieszek.Kiedy tak rozmy¶la³ nie zorientowa³ siê ¿e ju¿ widaæ na horyzoncie Zapluty Bar.
-Najem siê i pjdê dalej-powiedzia³ i zacz±³ biec w stronê Zaplutego Baru
<NMM>
biegnie w strone bramy i rozglada sie za Saiem
<NMM>
Karol idzie powolnym krokiem z plecakiem na plecach w stronê bramy."Ciekawe co siê dzieje w innych wioskach"-rozmy¶la³ "Dawno mnie nie by³o w ¿adnej wiosce poza oto ci±gle te misje"-my¶la³ z u¶miechem na twarzy.Karol powolnym krokiem zbli¿a³ siê do bramy.
<NMM>
Ide ulic±...

<NMM>
Przeszed³em ulic± szukaj±c kogo¶ z Oto...

<NMM>
- dziwnie tu pusto - zauwa¿y³a, dziel±c siê uwag± z Yugai

posz³y dalej

<NMM>
Przyszed³ w bia³ej szacie rozgl±daj±c siê. Nikogo nie zauwa¿aj±c poszed³ dalej szukaæ ofiar.

<NMM>
Przysz³a na ulice Oto-gakure Wci±¿ w przebraniu. Kupi³a w pobliskim sklepie kilka lekw aby nie by³a o wa³êsanie siê bez celu podejrzewana. Spakowa³a je to torby po czym usiad³a na niskiej ga³êzi jednego z drzew ktre ros³o przy ulicy...spod wielkiego kaptura ktry zas³ania³ cieniem jej twarz rozgl±da³a siê dyskretnie , tymczasem wyci±gnê³a flet i zaczê³a graæ na nim s³odk± melodiê...flet nie by³ w tym kraju obcy...w koñcu st±d sama pochodzi³a.
Przechodzi³ ulicami i us³ysza³ jak±¶ melodiê i zobaczy³ kogo¶ graj±cego na flecie na drzewie , wiêc wskoczy³ obok niego i spojrza³ tej osobie w twarz , a ona wydawa³a mu siê jaka¶ znajoma , wiêc powoli zsun±³ mu kaptur i zobaczy³ Miharu - To ty?? Znalaz³em Ciê w koñcu! Mam misjê , ¿eby obserwowaæ t± wiochê i przy okazji ciebie znale¼æ i siê znalaz³a¶! - powiedzia³ uradowany i j± przytuli³ .
Zaci±gnê³a kaptur szybko z powrotem na g³owê , po czym zwrci³a siê do Deidary
- Shhhhhhhhhhhh! Proszê...Nie ods³aniaj mi twarzy...i spokojnie , musimy zachowaæ spokj. - powiedzia³a lekko zdenerwowana...nie chcia³a siê na niego w¶ciekaæ ale nie mog³a ujawniæ tu swej to¿samo¶ci...gdy¿ klan Hachiko zajmowa³ szczeglne miejsce w tych stronach...a poza tym nie chcia³a by Orochimaru lub jego ludzie znw j± znale¼li i moze jeszcze zamknêli. Znw zaczê³a graæ tym razem ciszej
Przechodzi³ Ulic± szukaj±c reszty. - Ale krwi p³ynê³o z têtnicy tego stra¿nika-powiedzia³ wycieraj±c siê z niej na twarzy
A co siê sta³o ? - wyszepta³ jej do ucha , gdy¿ widzia³ jak siê zdenerwowa³a , wiêc zacz±³ zachowywaæ siê ciszej , by nikt ich tu nie znalaz³ na razie .
- Obserwacja w ukryciu...polega na tym by raczej nikt nie zwraca³ na nas uwagi - powiedzia³a ju¿ normalnie , jednocze¶nie rozgl±daj±c siê dyskretnie spod kaptura. ¦ciska³a w d³oni flet mimo wszystko siedz±c spokojnie na ga³êzi. Jej oko wci±¿ by³o okiem demona...martwi³a siê czy to siê w koñcu zneutralizuje.
Przybieg³ i stan±³ obok jednego z licznych domw przy uliczce. *Mo¿e poczekam, to kto¶ siê zjawi...*
Wyl±dowa³m nagle turz obok ciebie. - ilu posz³o do piachu?? - Spyta³ stanowczo. - Bo u mnie 12.
- Widzia³em ¿e kto¶ by³ przy bramie... To moja robota. Na murach chcia³em ich wszystkich po cichu, jednak by³o ich zbyt wielu... Zauwa¿yli by mnie. - odpowiedzia³. - Jak dot±d ¿adnego shinobi nie spotka³em, mo¿e pjdziemy na mury wybiæ tych stra¿nikw?
Ale nie ma co tam zbieraæ po stra¿nikach. chyba ¿e lubisz martwe cia³a.

(sorki muszê i¶æ jutro spotkamy siê tutaj w tym temacie i dokoñczymy dalej.)
Przecie¿ ju¿ jestem cicho.Hej Miharu czemu grasz na flecie? I naprawdê co¶ ci siê sta³o w oko , bo po co by¶ nosi³a banda¿? - zapyta³ j± czule , gdy¿ siê martwi³ o ni±, ale powiedzia³ to szeptem , ale tak by ona to us³ysza³a.
- Nic mi nie jest...po prostu nie jestem w humorze jasne...a jak nie jestem w humorze to gram na flecie...- powiedzia³a do niego szeptem. Po czym stanê³a na ga³êzi i rozejrza³a siê...schowa³a flet do kieszeni p³aszcza.
- Trzeba siê rozejrzeæ dalej...najlepiej siê rozdzielmy...bêdzie szybciej - powiedzia³a do Deidary. Nie by³a w humorze...jako¶ w takiej sytuacji gdzie by³a znw blisko kryjwki Orochimaru nie mia³a w sobie ani grama uczuæ...zarwno dobrych jak i z³ych.
- Spotkamy siê na polach ry¿owych za jaki¶ czas - powiedzia³a po czym b³yskawicznie i bezszelestnie zniknê³a <nmm>
dobrze...-powiedzia³ smutny i pobieg³ siê rozgl±daæ. Bola³o go ,¿e ona jaka¶ taka jest dziwna i wiedzia³ , ¿e ona co¶ ukrywa tylko nie wiedzia³ co .
Przebieg³ ulic± a jego oczom ukaza³y siê postaci z p³aszczami Akatsuki. Bieg³ do rezydencji [nmm]
sz³a przez park, nagle zatrzyma³a siê i usiad³a na ³awce

- co¶ nie tak? - zapyta³a ³asica
- nie... wszystko jest w porz±dku... dobrze by³o widzieæ Saia... ju¿ my¶la³am, ze nie wyrobiê... Sai zawsze pojawia siê w momencie, kiedy go potrzebujê - u¶miechnê³a siê
- hmm, Maya, jeste¶my na misji, nie zwierzaj mi siê, tylko rb, co nale¿y - powiedzia³a ³asica, w tym wypadku g³os rozs±dku, i czmychnê³a w dal

Maya powoli podnios³a siê, trzymaj±c KOSÊ w rêku i ruszy³a za Yugai

<NMM>
- Wiesz co...? Pjdê sam, mam pewien pomys³... - powiedzia³ do Dosu i pobieg³ pod mury wioski.
<NMM>
sz³a ulic±, jak ostatnio pust±

zatrzyma³a siê przy jakiej¶ innej ³awce, przy ktrej rs³ du¿y kasztanowiec

- Yu, wdrapa³aby¶ siê na to drzewo, co? rozejrza³aby¶ siê po okolicy...
- jasne

³asica zwinnie wspiê³a siê po pniu, a bêd±c na jednej z wy¿szych ga³êzi rozejrza³a siê wok³ uwa¿nie

- nikogo nie ma - powiedzia³a po chwili - ¿eby tak siê nudziæ na misji rangi S... - zeskoczy³a na ziemiê i pobieg³a, a Maya posz³a obojêtnie za ni±

<NMM>
Przesz³a t± "opustosza³±" ulic± w poszukiwaniu kogo¶ z aka. Nie mogli d³u¿ej pa³êtaæ sie po tej pustej wiosce , nale¿a³o uderzyæ w jej serce...czyli przywdce..<nmm>
Szed³ przez ulicê...
-Jak tu pusto - powiedzia³ i poszed³ dalej.

<NMM>
Gdy wszed³ na ulicê spotka³ tylko jakiego¶ bezpañskiego psa, ktry pl±ta³ mu siê pod nogami przez chwilê. *W wiosce chyba ju¿ nikogo nie ma... Trzeba przeszukaæ okolicê.* - pomy¶la³ lekko wkurzony ¿e tak d³ugo nic nie znalaz³. Wpad³ na pomys³ aby pj¶æ do okolicznej puszczy.
Szed³ jeszcze chwilê w deszczu.
Sz³a ulic±, ko³ysz±c lekko biodrami. Zauwa¿y³a kogo¶ przed sob±. Postanowi³a przyjrzeæ siê bli¿ej tej osobie.
Cz³owiek w bia³ej zauwa¿y³ i¿ jest ¶ledzony. Nagle znikn±³ i pojawi³ siê za t± osob± z kunaiem w rêku (Shunshin).
- Kim jeste¶?
- Jestem przede wszystkim sob± - powiedzia³a lekcewa¿±cym tonem.
- Ciekawe... Co¶ jeszcze... ? - powiedzia³ podnosz±c n¿ powoli w grê.
- Jeste¶ idiot± - powiedzia³a i u¿y³a Shunshin, teleportuj±c siê na odleg³o¶æ ok. 15 metrw. Na jej skrze zaczê³y pojawiaæ siê czarne zygzaki, jak tatua¿e. Pierwszy Poziom Pieczêci.
- Dziêki za komplement... - powiedzia³ bardziej do siebie ni¿ do Tayuyi. Wskoczy³ na jeden z ni¿szych dachw i pos³a³ w jej stronê kulisty piorun Raiginken. - Wiêc chyba siê nie dogadamy... ? - powiedzia³ i skoczy³ w bardziej os³oniête miejsce.

PCh: 1600-200=1400
Z du¿± szybko¶ci± (Pieczêæ) uskoczy³a przed piorunem.
- Twj wybr - wyjê³a flet - Mateki: Mugen Onsa - zaczê³a graæ.

//Skoñczymy jutro, siostra idzie spaæ, wiêc ja te¿ muszê //
- Haha i co, bêdziesz graæ? - powiedzia³ z lekcewa¿±cym wyrazem twarzy. Ju¿ chcia³ wykonaæ pieczêcie aby zaatakowaæ, jednak zastyg³ bez ruchu. *Co siê... GenJutsu? Nie... nie mam szans...* - pomy¶la³ z³apany w trans. *Kuso!...*
Gra³a dalej, a iluzja trwa³a. GenJutsu polega³o na tym, ¿e ofiara mia³a byæ unieruchomiona oraz otoczona stworzonymi przez iluzje ³añcuchami, ktre roz¿arzone do bia³o¶ci sprawia³y wra¿enie, ze przetapiaj± skrê do ko¶ci. Jej wargi, na tyle ile mog³y nie przerywaj±c gry, u¶miechnê³y siê kpi±co. Tayuya patrzy³a na ch³opaka ca³y czas swoim pe³nym spokoju i nienawi¶ci wzrokiem. Zamierza³a utrzymywaæ Jutsu, pki Jottos nie straci przytomno¶ci. Chakry na pewno jej starczy, w koñcu CS1 du¿o jej daje.
przelecialem nad wioska... i zauwazylem ze ktos na dole gra na flecie... "hmm moze to jakis rodzaj genjutsu... Byakugan!" poiwedzialem w mysli" nono ma sporo chakry"
*Kuso!* - wy³ z blu w my¶lach. *Muszê co¶ zrobiæ... W koñcu to tylko iluzja...* Z trudem w cierpieniu wyci±gn±³ shuriken z pochwy przy pasie, jednak nie mg³ go rzuciæ w stronê przeciwnika, poniewa¿ mia³ skrepowane ruchy. Pad³ na kolana. *Muszê to zrobiæ...* - pomy¶la³ zaciskaj±c zêby i wbi³ sobie shurikena w udo, maj±c na celu uwolnienie siê z iluzji.

// I tu przyda³by siê MG ,
//Poradzimy sobie bez, i tak jak na mj gust nie jeste¶ w stanie walczyæ x/ //

Odjê³a flet od ust widz±c, ze Jottos uwolni³ siê z jej GenJutsu. Wiedz±c, ze raczej nie bêdzie w stanie unikn±æ kolejnego ataku, pos³a³a w jego kierunku wi±zkê b³yskawic (Gian), ktra pêdzi³a z prêdko¶ci± ¶wiat³a.
Zauwa¿y³ i¿ przeciwniczka wykonuje kolejne Jutsu, Jottos le¿±c ju¿ na ziemi przeturla³ siê w bok aby unikn±æ ataku, jednak na niewiele siê to zda³o i zosta³ pora¿ony. Na szczê¶cie unikn±³ bezpo¶redniego kontaktu z wy³adowaniem. - A niech ciê... - powiedzia³. *To chyba koniec...* - pomy¶la³ i ostatkiem si³ wykona³ Shunshin no Jutsu i teleportowa³ siê w bezpieczne miejsce gdzie nie by³o go widaæ.

PCh: 1400-100=1300
//Rozumiem, ze walkê wygra³am//

Parsknê³a z niezadowoleniem. Chcia³a jeszcze go u¶piæ, ale jej zwia³. Zacisnê³a palce wok³ fletu tak mocno, ze kostki jej pobiela³y. Odwrci³a siê na piêcie i odesz³a szybkim, w¶ciek³ym krokiem, mrucz±c pod nosem jakie¶ przekleñstwa.

NMM.
Wyladowalem wtym samym miejscu z ktorego przeteleportowal sie Jottos. "Slady krwi" pomyslalem " co ona mogla z nim robic O_o" przeszedlem sie wzdloz ulicy. W koncu usiadlem z skupieniu i zaczalem sie posilac malym kubeczkiem ryzu.

Dodane po 3 minutach:

po chwili wstalem i odlecialem (na fenixie ;] ) NMM
Podnis³ siê z ziemi za p³otem obok jakiej¶ chatki. Rana ju¿ siê prawie zagoi³a, jednak wci±¿ krwawi³a. *Kuso... Nie mogê uwierzyæ ¿e tak szybko przegra³em...* - pomy¶la³ w¶ciek³y na siebie. *Jestem w kiepskim stanie... Muszê siê st±d wynosiæ...* - przeszed³ przez p³ot i utykaj±c zmierza³ ulic± w stronê bramy.
Doszed³ do bramy.
<NMM>
Idê ulic± w stronê Bram Oto.

<NMM>
Skacze po domach sprawdzaj±c stan Oto po chwili lece dalej
Idê ulic± w stronê siedziby Otokage.

<NMM>
Pojawi³a siê na obecnie opustosza³ej ulicy w Oto. Lubi³a to uczucie...¿e jej ¶wiat jest tak naprawdê pusty a ona mo¿e w ciszy na nim egzystowaæ. Wyci±gnê³a flet i zaczê³a graæ jak±¶ dziwnie spokojn± a wrêcz pogrzebow± melodiê.

Dodane po 3 godzinach 14 minutach:

Wkrtce posz³a gdzie¶ , graj±c wci±¿ na flecie...<nmm>
Usiad³em na dachu jednego z budynkw... Czu³em, ze by³ tu kto¶ na kim mi zale¿y...
"Strasznie tu cicho, odk±d Aka przejê³o w³adzê... Ale to siê w wkrtce skoñczy..."

Dodane po 1 godzinach 43 minutach:

Ca³y czas siedzia³em na dachu my¶l±c o tych, ktrzy s± mi bliscy... Nie wiedzieæ czemu my¶li skupia³em siê na tych, ktrych utraci³em... Rodzice, ktrzy umarli... Tayuya, ktra mnie nienawidzi... Miharu, ktra do³±czy³a do Aka... Wszyscy oni wracali do mnie teraz... Zastanawia³em siê czemu nie mogê o nich zapomnieæ... Odpowied¼ przysz³a sama.
"Jestem Genishida... Oni nie zapominaj± o tych, ktrzy s± im bliscy... To jest moja si³a i moje przekleñstwo..."

Dodane po 1 godzinach 23 minutach:

Minê³a ju¿ p³noc... Bez s³owa wsta³em i skierowa³em siê w stronê puszczy... Wci±¿ my¶la³em o tych na ktrych mi zale¿a³o... {NMM}
Idê przez ulicê.

<NMM>
Ide przed siebie rozgl±daj±c sie co jakis czas
Przechodzê przez ulicê ogl±daj±c siê za siebie co jaki¶ czas...

<nmm>
Idê przez ulicê,zatrzymujê siê i wyci±gam z plecaka gotowy ramen.Otwieram i jem go po drodze...

<nmm>
Arihyoshi szed³ spokojnym krokiem z opuszczonymi swobodnie rêkoma ktre skryte by³y w rêkawach.Maj±c ca³y czas aktywowanego Byakugana szed³ spokojnie nie zwracaj±c uwagi na pobliskich ludzi ktrzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem.Znik³em chwilê p¼niej kiedy ludzie siê na mnie ju¿ nie gapili.
<NMM>
Idê ulic±...

NMM
Idê chwiejnym krokiem przez ruchom± ulicê obok mnie idzie mj klon ktry niesie mojego kolegê na rêkach.Wraz z moim klonem i Kursokim Ichigo ktrego w klon niesie zmierzamy do szpitala.
<NMM> oraz <NMI>
Idê ulic± w stronê bram Oto...

NMM
Wskoczy³ na dach jednego z budynkw, po czym zacz±³ biec, przeskakuj±c z jednego na drugi. Rozgl±da³ siê w poszukiwaniu domkw mieszkalnych. Wreszcie znalaz³ siê obok jednego z nich.

<NMM>
Rozgl±dam siê chodz±c po ulicach w¶rd t³umu ludzi.

Dodane po 18 minutach:

Po chwili ruszy³em w stronê siedziby SO <NMM>
Lecia³em ulic± na smoku szukaj±c mojego domu.Poniewa¿ dawno mnie nie by³o nie mog³em go znale¼æ.Po d³u¿szych poszukiwaniach znalaz³em mj dom i ruszy³em w jego stronê.
NMM
Chodzê po ulicach szukaj±c ciekawych rzeczy na straganach. - Ciekawe czy ludzie tutaj dobrze zarabiaj±...- my¶lê i po chwili kierujê siê do najbli¿szego baru. <NMM>
Lecia³em t± sam± ulic± co wczoraj.Krtki pobyt w domu by³ dla Arihyoshiego dobrym sposobem regeneracji czakry.D³u¿sze spêdzanie czasu w tej nudnej dziurze mu nie s³u¿y³ potrzebowa³ rozrywki i adrenaliny.Znikn±³ wraz ze smokiem na ktrym lecia³.
NMM
Chodz±c po ulicach us³ysza³em od przechodniw o nowym stowarzyszeniu ognia. Kyuto no Honoo. Chcia³em siê dowiedzieæ co to jest. Przywo³a³em Morphine i da³em jej list do lidera tej¿e organizacji. Summon polecia³ do siedziby KNH.
-Ludu macie nowego Kage! - wrzasn±³em na ca³e gard³o. Czekam a¿ kto¶ wyjdzie mi groziæ wid³ami... Czekam bardzo niecierpliwie. Bêdzie nauczka... Rozejrza³em siê i wzruszy³em ramionami.
-Ewidentnie siê z tym pogodzili.
Ruszy³em do biura mojego ucznia.
NMM
Madara w niesamowitym têpie bieg³ po drodze w nieznanym nikomu kierunku...

<NMM>
Madara usiad³ na trawie obok uliczki i zacz±³ odpoczywaæ ...

//Oro wbijaj i we¼ ze sob± MG //

Czeka³ d³ugo, a¿ wypocz±... Wsta³ i uda³ siê do rezydencji ..
<NMM>
Kidoumaru szybkim krokiem przechadza³ siê ulicami miasta.
Szed³ bez celu, po prostu przed siebie.
W pewnym momencie podbiega do Ciebie malutka, drobniutka dziewczynka, zap³akana zaszlochana..
Prbuje do Ciebie przemwiæ lecz Ty nie mo¿esz zrozumiec nic z tego co do Ciebie mwi...
Prbuje Ciê zatrzymaæ...
Kidoumaru z pocz±tku w ogle nie zwraca uwagi na p³acz±c± dziewczynkê.
Jednak mimo braku czasu postanawia siê zatrzymaæ i uspokoiæ j±.
-Wiem, ¿e mo¿e Cê to nie ntyeresowaæ ale proszê Ciê pom¿ mojemu TACIE
dziewczynka powiedzia³a te s³owa drzacym jêkliwym g³osem ... Tak, ¿e ledwo co zrozumia³e¶... Ostatnie s³owa natomiast by³y jednym wielkim jêkiem...
-Obiecuje, .¿e je¿eli uda Ci siê go sprowadziæ zywego... Oddamy Ci p³ naszego maj±tku
Powiediza³a ju¿ spokojniej
- Czy dobrze us³ysza³em, p³ maj±tku? - powiedzia³ z niedowierzaniem Kido.
- Oczywi¶cie, ¿e Ci pomogê ale za odpowiedni± zap³at±.
-Uwierz mi zap³ata bedzie odpowiednia mj ojciec jest szanowanym urzêdnikiem wioski znajduj±cej siê na zachd st±d..
Powiedzia³a ocieraj±c ³zy.
-Zgina³ kilka dni temu chodzi³ po Orgomna puszcza Osaska natomiast zmierza³ do Zwalonego pnia drzewa tam powiniene¶ rozpocz±æ poszukiwania.. Bêdê na Ciebie czeka³a w Bramach Oto..
-Dobrze, dobrze mo¿esz na mnie liczyæ, tylko pamiêtaj gdy nie dotrzymasz s³owa zabije ca³± twoj± rodzinê - gro¼nie ostrzeg³ dziewczynkê.
-Za³atwiê tylko jedn± sprawê, czekaj na mnie przy bramie.
Kidoumaru powolnym krokiem zmierza³ do bramy.
¦piesz siê i dziekujê.. Liczê na to, ¿e uda Ci siê wrcic z mym ojcem ...
Dziewczynka jak szybko pojawi³a sie tak szybko znik³a..
(Ty udaj sie teraz do Zwalony pieñ drzewa)
-Czy zawsze misje rangi D musz± byæ takie g³upie?- powiedzia³ rozw¶cieczony Kidoumaru.
-No ale misja to misja trzeba j± wykonaæ przynajmniej siê wzbogacê- powiedzia³ my¶l±cy tylko o pieni±dzach Kidoumaru.
Kidoumaru licz±c na du¿e pieni±dze wzi±³ miot³ê i zacz±³ sprz±taæ ulice d¼wiêkowego miasta.
- La la la la trala la la lal trala la - prbowa³ umilaæ sobie czas.
Powoli zaczê³o go to nudziæ, wiêc stawa³ siê co raz bardziej rozdra¿niony.
Gdy pewien staruszek przeszed³ po wymiecionym terenie i mocno nabrudzi³ Kidoumaru siê w¶ciek³ i rzuci³ w niego shurikena. Dziadek ledwo co unikn±³ strza³u.
-Masz za swoje brudasie!- krzycza³ oburzony Kido.
-Jeszcze raz tu nabrudzisz to ju¿ nie spud³uje! - kontynuowa³.
Gdy nagle znajomi staruszka, do ktrych w dziadek zmierza³ rzucili siê w pogoñ za Kidoumaru.
Ninja nie zastanawia³ siê ,odrzuci³ miot³e i zacz±³ uciekaæ.
Gdy wydawa³o siê, ¿e Kidou porz±dnie oberwie u¿y³ Kawarimi no jutsu.Wyl±dowa³ ju¿ na zupe³nie innej ulicy, teraz ju¿ spokojnie uda³ siê na poszukiwania miot³y.
Gdy j± znalaz³ powrci³ do pracy.
Mimo wielu przechodz±cych ludzi z nikim nie rozmawia³.
Nie by³ ju¿ te¿ taki wybuchowy, bo nie chcia³ znowu uciekaæ przed rozz³oszczonymi mieszkañcami miasta.
Kidoumaru postanowi³ sobie zrobiæ krtk± przerwê.
Usiad³ przy p³ocie gdy spotka³ nie znajomego przybysza z innej krainy.
-Witaj chcia³by¶ zarobiæ? - spyta³ nieznajomy.
-Zale¿y w jaki sposb. - odpowiedzia³ kido.
-Odpowiesz tylko na kilka pytañ.- oznajmi³ nieznajomy.
-Je¶li chcesz prze¿yæ to uciekaj, chyba ¿e chcesz zgin±æ - powiedzia³ w¶ciek³y Kidoumaru.
Nieznajomy oddali³ siê i ju¿ nie wrci³, a Kidoumaru skoñczy³ pracê.
Podchodzi do Ciebie ten sam.. cz³owiek, ktry zleci³ Ci to "wymagaj±ce zadanie" patrzy z podziwem na prace, ktra wykona³e¶ ..
-Jestem naprawdê pod wra¿eniem. to miejsce jest bardzo ruchliwe Ty jednak.. siê spisa³es w sposb newyobra¿alnym dla mnie.. za nim nie zobaczy³em efektw.. Dzieki temu bêdê mg³ odpoczywac przez najbli¿sze 3 dni. Proszê o to nagroda..
Dziadek z u¶miechem wrêczy³ Ci worek , w ktrym by³o 160Y
[Dodaj sobie 5 do stat zaliczone .. O wiele lepsze od poprzedniej pracy zatem na zachete P ale jeszcze lepeiej umiesz ]]

Zostajesz sam, z workiem pe³nym pieniêdzy..
Ch³opak spokojnie przechodzi ulic± mijaj±c mieszkañcw, udaje ¿e nie zauwa¿a ich zdziwionych spojrzeñ i nie wie, ¿e wskazuj± ci±gle na niego palcami. Zd±¿y³ siê przyzwyczaiæ do bycia zawsze na ustach wszystkich, nie przejmowa³ siê tym, w pewnym momencie skrêci³ w jedn± z pobocznych uliczek wioski.

<nmm>
Wolnym krokiem przedziera³am siê przez t³umy.
-Mogli by zrobiæ szersz± t± ulice - powiedzia³a gdy ju¿ wchodzi³a z t³umu i uda³a siê w kierunku p³nocnym.

<NMM>
Sz³am powoli ulic±. By³a zupe³nie pusta. Nie dziwi³o mnie to zbytnio, w koñcu by³o ju¿ p¼no
Summon wyl±dowa³ na ulicy. Zszed³em z niego i wys³a³em info o po³o¿eniu do cz³onkw organizacji. Potem powiedziaê³m do Risena:
-Czekamy na Dantka i Miyo i robimy pospolite ruszenie na akatsuki.
- Niech bêdzie...A tak w ogle, to mamy kogo¶ konkretnego na mysli ? - odpar³ Risen przeczesuj±c co jaki¶ czas w³osy...Spojrzal na niebo...By³o pochmurnie. Nawet sprzyjaj±ce warunki do ³apania Akowcw...Ten klimat walk
Nagle na niebie pojawi³ siê wielki pingwinek ... Na nim sta³ Dantek i Kisuke. Asurek zmniejszy³ swoje cia³o do rozmiarw g³owy cz³owieka .. a kisuke by³ gotowy do tropienia i analizy.
- Ohayo wszystkim ! - Przywita³ siê dantek , a dwa pingwinki pomacha³y rwnocze¶nie na przywitanie i nagle z w³osw ch³opaka wyskoczy³ Tusiek i zacz±³ swj taniec rado¶ci , ktry by³ bardzo ¶mieszny w jego wykonaniu ...
Risenu¶ u¶miechn±l sie pod nosem...Tusiek by³ dla niego najgro¼niejszym ze wszystkich pingwinw Dantka. Ch³opak spojrza³ to na Dantka, to na Midosia i ponowi³ pytanie:
- Wiêc, co mamy z³apaæ....Albo -> kim jest ten jinchuurikki ?
Lisek poszed³ i owin±³ siê wok³ szyi Miyo.
-Do³±czysz do nas p¼niej. On pokarze ci drogê- powiedzia³êm do dziewczyny po czym doda³em ju¿ do wszystkich- pamiêtajcie naszym celem jest Samhain. Wdawajcie siê w walkê je¶li uznacie to za konieczne.- w tym czasie po³±czy³em siê z summonem.-A teraz za mn±. Wiem gdzie jest ich siedziba dok³adnie. Dantek ty znajdziesz potem Samhaina.

<NMM>
Dantek i pingwinki pokiwa³y g³ow±
- Oki Doki ...- Powiedzia³ A Asurek urs³ i wszystkie pingwinki i Dantek wskoczy³y na jego plecki , tym samym powêdrowali za Midosiem ...
nmm
Risenu¶ westchn±³ cicho...Na jego palcach pojawi³o siê kilka pier¶cieni, a w jego oczach pojawi³y sie dziwne obwdki...Westchn±³ lekko po czym ruszy³ za Midosiem. Jest teraz jego pacho³em ... Ruszy³ wiêc powolnym krokiem za Midosiem. Przed odej¶ciem pog³aska³ Tu¶ka...Nawet fajny pingwin z niego
<NMM>
pog³aska³am liska - A wiêc najwy¿szy czas by i¶æ z nimi. Prowad¼ mnie, proszê - zwrci³am siê do liska, ktry zeskoczy³ mi z szyi. Ruszy³am szybko za nim <nmm>?
Kiedy przekroczy³em brame miasta wbieg³em na jedn± z najbardziej ruchliwych ulic.Widzia³em jak wokl mnie przemieszcza³o sie pe³no osob."Tutaj na pewno mi sie uda znalezæ informacje o tym mê¿czyznie.Musze zrobiæ to jak najszybcie poniewa¿ jesli uda mu sie spotkaæ z jego kumplami to bedzie cie¿ko mi walczyc z kilkoma przeciwnikami naraz."
Zaczelem sie rozgl±dac."Musze znale¿æ osobe ktora patrzy na otoczenie wok³ niej.Hmmm o jest!Ta osoba bedzie w sam raz"Zobaczy³em paniê ktora siedziala na ulicy i sprzedawala kwiaty.Miala ona na sobie czerwon± sukienkê,jej wlosy byly splecione w kok i mialy kolor br±zowy.Stala ona przy straganie.Podbieglem do niej i zapytalem:
-Przepraszam pani±,czy nie widziala pani czasem mê¿czyzny ktory przebiagal tedy.Nie sposob bylo go niezauwa¿yæ bo pewnie potr±ca³ on inne osoby,gdyz sie spieszyl.Mial on na sobie czarne buty , br±zowe d³ugie spodnie i czarny sweter. Na g³owie mia³ okulary przeciws³oneczne.Trzyma³ w rêku damsk± torebke.By³bym wdzieczny jesli by mi pani pomog³a.Opowiedzialem zadyszanym,lecz umiarkowanym glosem w nadzieji ze uzyskam satysfaksjonujaca mnie odpowiedz.
Dobrze wybra³e¶ osobê , ktra mia³a Ci pomc. Pani naprawdê wygl±da³a na obeznan± , po twym pytaniu zaczê³a siê zastanawiaæ czy kogo¶ takiego tu nie by³o. Trwa³o to z 3 minuty , jednak po tym czasie powiedzia³a g³o¶no :
-Po krtkim namy¶lê stwierdzê , ze by³ tu taki cz³owiek , kierowa³ siê ku wyj¶ciu z Oto i chyba opu¶ci³ miasto , pewnie teraz spokojnie idzie le¶n± ¶cie¿k± do swojej kryjwki. Wygl±da³ mi na podejrzanego typa , ale nie powinno siê oceniaæ ksi±¿ki po ok³adce. Powiniene¶ siê pospieszyæ i udaæ w tamtym kierunku , s±dzê , ¿e w lesie ten go¶æ ma jaki¶ kumpli. Teraz to niebezpieczna okolica nawet je¿eli chodzi o zbieranie kwiatw , ktre tu sprzedaje. A w³a¶nie mo¿e nie kupi³ by¶ jakiego¶ , ceny s± wyj±tkowo niskie. .. to jak mo¿e siê skupisz - kobieta stara³a Ci siê wcisn±æ kwiatki za 5Y lub te dro¿sze za 10Y , ale ty chyba nie mia³e¶ na to czasu.
Odpowiedzialem jej pewnym glosem:
-Dziekuje pani za informacje.Niestety nie mam czasu na kupowanie kiatow bo musze jak najszybciej znalezc ta osobe.Dowidzenia.Po tych slowach szybko oddalilem sie od niej i opu¶cilem miasto Oto
Szed³em spokojnie ulic± po drodze mija³em du¿o osb ulica by³a strasznie zat³oczona, by³o tu du¿o budynkw sklepw. Pe³no osb, widzia³em nawet kilkunastu shinobi z innych wiosek. Gdzie nie gdzie ludzie biegali, nie podoba³o mi siê tu...
<NMM>
Szed³em przez ulicê, razem z fal± ludzi, ktrzy widocznie bardzo siê gdzie¶ spieszyli. By nie zostaæ stratowanym, musia³em torowaæ sobie drogê, przepychaj±c siê przez ³awicê osb ³okciami. "Hm, mo¿na by potraktowaæ jako pewien rodzaj treningu, jednak zaczynaj± mnie ju¿ bolec ³okcie. Chyba powinienem opu¶ciæ ju¿ t± wioskê." Roztr±caj±c otaczaj±cych mnie ludzi, wybieg³em z ulicy. <NMM>
Przemierza³em ulicê wolnym krokiem, wracaj±c do domu.
Nie¶piesznym ruchem wyci±gn±³em sobie papierosa i zatrzymuj±c pod ¶cian± jakiego¶ budynku odpali³em go. Rozejrza³em siê uwa¿nie.
"Co¶ pusto na tej zat³oczonej ulicy"

Dopali³em papierosa i ruszy³em w dalsz± drogê, schodz±c w boczne uliczki.
<NMM>
Takima sz³a zat³oczon± ulic±.Ale tu t³oczno... pomy¶la³a.Przepychaj±c siê ³okciami uda³o jej siê przej¶æ na drug± stronê.Odetchnê³a z ulg± i uda³a siê prosto przed siebie.
Znw szed³em t± ulic±, tym razem jednak w przeciwnym kierunku rozmy¶laj±c nad mo¿liwo¶ciami zarobkowymi.
"A¿ siê nie dobrze robi" Pomy¶la³em.
Wygra³em kolejn± walkê z t³umem i skierowa³em swe kroki do bramy osady.
<NMM>
Ju¿ przez d³u¿szy czas przechadzam siê po ulicach,rozgl±dam siê w r¿ne strony(klon,nie ja).
Sayler pojawi³ siê znik±d na ulicy.Ale tu ma³o ludzi w porwnaniu do Konohy.Ciekawe gdzie wszyscy mieszkañcy.Ch³opak szed³ powoli rozgl±daj±c siê raz na jedn± raz na drug± stronê.By³o tu wszystko bronie,jedzenie,zwoje i wiele innych rzeczy.Przygl±da³ siê wszystkiemu i samemu nie wiedz±c czemu wskoczy³ na jeden z dachw przykucaj±c i patrz±c siê gdzie¶ w dal.Rozmy¶la³ o r¿nych sprawach,a zw³aszcza o rozmowie z Roshim.Da³a mu ona wiele do my¶lenia jednak nie zmieni³a stanowczo jego podej¶cia do ¿ycia.
Sayler:
Gdy sobie tak sobie kuca³e¶ na jednym z dachw nawet nie us³ysza³e¶ jak jaki¶ ch³opak, chudy, o br±zowej rozwalonej czuprynie skrada³ siê za ciebie. Cicho na palcach w skrzanych butach. W odpowiednim momencie gdzie ty zamy¶lony patrza³e¶ gdzie¶ w oddal chwyci³ twoj± sakiewkê z setk± szybko i szarpn± a nastêpnie zeskoczy³ z dachu w jak±¶ alejkê i zacz±³ ociekaæ tobie wymijaj±c wszystkie przeszkody z dzieciêc± gracj±. By³ do¶æ szybki mimo ¿e chudy, chyba przyg³odny i niski.
Zaskoczony kradzie¿± od razu porwa³em siê w po¶cig za z³odziejem.Zeskoczy³em na ziemiê i bieg³em ile si³ w nogach.W miêdzy czasie jedna z moich r±k wyl±dowa³a w torbie z wybuchow± glin± i otwr w d³oni skonsumowa³ jej odpowiedni± ilo¶æ a nastêpnie stworzy³ dwie gliniane figurki ktre by³y moj± perfekcyjn± kopi±.Rzuci³em je przed siebie a potem z³o¿y³em pieczêæ mwi±c: -Nendo Bunshin no Jutsu i w jednej chwili figurki zakry³y siê bia³ym dymem a z niego wybieg³y dwa klony ktre rwnie¿ gna³y za z³odziejem.Z moich rêkaww wylecia³y 3 ptaszki ktre rwnie¿ lec± za z³odziejem a ¿e s± szybsze ode mnie to siadaj± na jego nogach i po z³o¿eniu przeze mnie pieczêci i wypowiedzenia s³owa -Katsu! wybuchaj±.Gdyby to wszystko nie da³o rezultatw wyrzucam w mj cel 3 shurikeny a klony robi± to samo.
Sayl:
Twoja akcja by³a bardzo szybka. Na pocz±tku szybko zeskoczy³e¶ za ch³opakiem i stworzy³e¶ swoje klony te pogna³y za nim jednak jeden wpad³ na wz z owocami co go spowolni³o i zosta³ w tyle za¶ w dwaj (ty i bunshin) zbli¿yli¶cie siê nie co do z³odzieja. Trzy gliniane ptaszki polecia³y w stronê rabusia i po jakim¶ czasie go dogoni³y gdy ten wpad³ w jak±¶ uliczkê chyba ¶lep±. Nic tam szczeglnego nie by³o oprcz p³ota i drewnianych belek opartych o jedno z domw. W tym momencie us³ysza³e¶ huk a zobaczy³e¶ jak ch³opak le¿y bez ng, jedynie z kikutami krwawi±cymi po twojej bezlitosnej technice. Ch³opak p³aka³ i krzycza³ i prosi³ ¿eby¶ go zostawi³ ... zbytnio nierozumia³e¶ jego s³w zmieszanym z szlochem, krzykiem, kaszleniem, pluciem i wszystkim co siê da. Twoja sakiewka le¿y gdzie¶ dalej obok niego.
U¶miechn±³em siê szyderczo po czym zacz±³em rozgl±daæ siê za sakiewk±.Gdy j± ujrzê podnoszê j± i zagl±dam czy nic nie uby³o.Jak wszystko siê zgadza chowam j± a je¶li nie pytam siê ch³opaka gdzie jest reszta.Mimo i¿ okrad³ mnie pomy¶la³em ¿e zbyt brutalnie go potraktowa³em dla tego mwiê: -Zanie¶æ ciê do szpitala?Jedna z technik medycznych powinna sprawiæ ¿e twoje nogi powrc± do normalno¶ci.To jak?-czekaj±c na odpowied¼ rozgl±da³em siê za kim¶ wrogim a w miêdzy czasie mj trzeci klon dobieg³ do mnie. -Dlaczego chcia³e¶ mnie okra¶æ?-doda³em na koniec po czym umilk³em
Ch³opak ci±gle wy³ krzycza³, plu³, kaszla³, zaciska³ piê¶ci na ziemi i bi³ nimi o ziemiê z blu, chyba zbytnio nie wiedzia³ czy na pewno chcesz go zanie¶æ do lekarza i nie wierzy³ twoim s³owom a mo¿e po prostu nie dociera³o to do niego. Straci³ ju¿ du¿o krwi co mog³o mu odj±æ racjonalne my¶lenie. Jego krzyki sk³ada³y siê miej wiêcej z takich s³w... je¶li to mo¿na nazwaæ s³owami:
- Aaaa, yhy... nieeee, bo¿eeee ... zosssszzzz...yhyhyhyhy... thy... to ... proszê ... do ... e ... - podobne sekwencjê d¼wiêkw ci±gle siê powtarza³y z ma³o zrozumia³ymi s³owami przeplatane przerwami g³o¶nych krzykw.

-Nie mwisz racjonalnie wiêc ja podejmê za ciebie decyzjê-powiedzia³ normalnym g³osem po czym wraz z dwoma klonami podnis³ go i wybieg³ z uliczki na g³wn± ulicê.Ludzie znajduj±cy siê tam patrzeli siê na niego dziwnym wzrokiem.Pyta³ siê ka¿dego po kolei gdzie mo¿e znale¼æ szpital i gdy kto¶ mu to oznajmi jak najszybciej tam biegnie.Mimo i¿ wydaje siê ¿e Sayler to z³y cz³owiek nie chcia³ aby z³odziej wykrwawi³ siê na ¶mieræ.
Ludzie mili, wiêkszo¶æ troskliwa, niektrzy przera¿eni, wci±¿ wypytuj±cy co siê sta³o, czy mog± pomc wszyscy pokazali ci od razu drogê do szpitala. Jest to niedu¿y budynek, kwadratowy, ³adny z wygl±du ale trochê przypominaj±cy bardziej klinikê. Drzwi du¿e z pewno¶ci± przystosowane do czêstych wizyt chorych na ³¿kach czy wzkach.
Szpital
Xavier id±c od bramy wszed³ na g³wn± ulice.G³o¶no tu pomy¶la³ ,wok³ pe³no shinobi z wioski i nie tylko .Xavier nie zwracaj±c uwagi na siebie uda³ siê w kierunku jakiego¶ baru ,aby co¶ zje¶æ.<NMM>
Wychodzc z restauracji postanowiam kierowa si w stron bramy. Miaam nadziej, e spotkam Kaseia po drodze. Miaam te nadziej, ze nie bdzie wkurzony.
To wszystko wina Koichiego! - chciaam si usprawiedliwi, ale tak na prawd to by mj wasny egoizm. Ktem oka spojrzaam na bento, ktre trzymaam w rce. Liczyam, ze to bdzie wystarczajce. Ale najpierw musiaam znale chopaka... Tylko gdzie on mg by? Szam powoli rozgldajc si na wszystkie strony i patrzc na kadego przechodnia, eby niczego nie przeoczy. Z reszt trudno byoby chyba przeoczy chopaka z kocimi uszami i ogonem, nie? Nie?
Szybko szed, lawirujc midzy to niszymi, to wikszymi sylwetkami mieszkacw oraz turystw w Otogakure. Sysza, e pono jego dawna znajoma i aktualna przyjacika, Hanita Hyuuga znajduje si znw w wiosce, ale z ni porozmawia sobie pniej. Zajty szukaniem Kochania, odnalaz j na skrzyowaniu ulic. Zapa dziewcz w pasie i od razu wycaowa jak pies cieszcy si z powrotu swojej wacicielki/waciciela.
-Witaj, Aku. Sprawa zaatwiona. Teraz moesz oficjalnie przebywa duej w Krainie Dwiku.
-Gupek!-krzyknam uderzajc Koichego w brzuch, nie za mocna, ale tak, eby poczu. Skrzyowaam rce na piersi i odwrciam si do niego bokiem. W rce cigle trzymaam bento dla Kaseia i miaam nadziej, ze si za bardzo nie sponiewierao.
-Mgby si przynajmniej zapyta o moje zdanie - powiedziaam z irytacj, chocia moja wcieko ju nieco zelaa. Moe i byo to korzystne rozwizanie, niemniej jednak nie podobaa mi si ta sytuacja. Opuciam Kiri z pen wiadomoci tego, co robi i wiedziaam, jakie mog by tego konsekwencje. Wysanie tego gupiego listu jakby zaprzeczao temu, co chciaam osign. Spojrzaam na Koichiego mruc oczy. Utrzymywaam kamienn twarz, chocia emocje powoli si uspokajay.
A usiad, nadal nie wracajc do poprzedniej kondycji, z jakiej syn za pierwszego ycia. Pomasowa sobie brzuch, umiechajc si krzywo. Aki staa si bardziej mielsza...i silniejsza te. Jakby optaa j moc drugiej pieczci dwiku.
-Wybacz, Kochanie, ale po tym jak zginem, musiaem zapewni Ci optymalne bezpieczestwo ze strony Kirigakure i Otogakure. Nie chc, by staa si Tobie krzywda tylko dlatego, e nic nie powiedziaa wadzom.-odpar, nie wstajc z chodnika.
Wywrciam oczami. Bezpieczestwo byo dla mnie jedynie pustym sowem. Ale nie mogam mie za ze Koichiemu, e si o mnie martwi. Umiechnam si kcikami ust. Koichi by naprawd rozbrajajcy. Kucnam przed nim na chodniku.
-Wstawaj, bo jeszcze kto si o ciebie potknie - powiedziaam z niepewnym umiechem podajc mu rk. Taaak, sowo "przepraszam" zawsze przechodzio mi przez gardo z wielkimi oporami. Z reszt nigdy nie czuam potrzeby przepraszania. Po raz kolejny dotaro do mnie jak wielk jestem egoistk. I egocentryczk. I innymi rzeczami zaczynajcymi si od "ego"... westchnam i spojrzaam w niebo. Cigle byo zachmurzone.
To dziwne... - pomylaam. Zawsze wydawao mi si, ze Oto to do soneczna wiocha...
Tupn lew nog o bruk, przewalajc si caymi plecami na kamie posadzki ulicy. Wpierw zapa do Aki i pocign ja za sob, by usiada sobie na nim.
-A nie, nie wstan. Niech si ludzie przewracaj, mnie to tam zbytnio nie obchodzi. Wypeniem obywatelski obowizek przysposobienia obronnego i teraz mog mi ludzie najwyej dmuchn w nos, o!-rzek komandorowym tonem, patrzc sobie w niebiesk pociel z jedn ma, jasn dziurk na materiale. Byo cakiem adnie, mogoby by lepiej...
Straciam rwnowag i stao si dokadnie tak, jak to sobie Koichi zaplanowa. Jeli chodzi o leenie na ulicy to nie byo to moje ulubione zajcie, ale wida jemu nie przeszkadzao to, e przechodnie patrzyli si dziwnie. Co wicej, musiao to wyglda, jakby to bya moja wina, bo to ja siedziaam na nim, nie odwrotnie. Wzruszyam ramionami. Postanowiam nie przejmowa si takimi bahostkami. Oparam donie koo gowy Koichiego. Pyty chodnikowe byy zdecydowanie zimne. Dreszcz przebieg mi po plecach.
- Do czego ty mnie zmuszasz? - zapytaam pseudo-oskarycielskim tonem pochylajc si nad chopakiem. Przypomniao mi si, ze jeszcze przed chwil byam na niego wkurzona...
A... o co w ogle chodzio..?
Stwierdziam, e to nie wane i zajam si wpatrywaniem w twarz Koitka.
-A dlaczego mnie uderzya przed chwil ? ebym usiad na chodniku i paka z powodu twojej nadludzkiej siy ? Oj bagam, Kochanie, nie bd a taka sztampowa w namitnociach, jakie teraz przeywamy. Rozumiem, e w jaki sposb zmienia si charakterem po tym, jak mnie stracono przy bramie Oto, jednak nie oznacza to, e nasz zwizek rwnie ma si zmieni...-przyzna cicho, domi bdzc po dugich, biaych jak nieg wosach Aki. Nie mg uwierzy, e jest to kolor naturalny dla tej dziewczyny.
Zamyliam si nad tym, co powiedzia Koichi. Czy rzeczywicie si zmieniam? I... naprawd byam sztampowa?! To najgorsze, co mogam usysze. I to od Koichiego. Poczuam si dotknita, ale przede wszystkim zagubiona. Nie do koca wiedziaam jak mam zareagowa, wic patrzyam si zdziwionym wzrokiem w twarz Koichego.
Moe przesadzam? Moe on wcale nie mia tego na myli? - zaczam zadawa sobie pytania w przypywie desperacji. Szukaam odpowiedzi w oczach Koichiego. Tych trawiacie zielonych oczach, ktre tak uwielbiaam.
A moe... a moe to on si zmieni..?
-Tak bardzo bym chciaa, eby tamto nigdy si nie wydarzyo - powiedziaam zamykajc oczy, eby powstrzyma zy cisnce si pod powieki.
Ucaowa jedno zamknite firank wosw oczko Aki, nastpnie drugie, umiechajc si cudownie, jak tylko najbardziej potrafi w sytuacji, gdy mio jego ycia siedziaa mu na niedawno zranionych bebechach odka.
-Ja te bym chcia, Kagu, ale niestety stao si tak, jak si stao..I nic nas nie uratuje z wydarze przeszoci. Moemy jedynie spali za sob ten most i budowa nowy, ktry doprowadzi nas do cudownego ogrodu, raju przyszoci...i teraniejszoci...-zamrucza pociesznie, cay czas skupiajc wzrok na dziewczynie. Dziwne, e wczeniej, gdy jej nie zna, nie zwrci na ni uwagi w miecie. Bya przecie...INNA, ORYGINALNA. Jedyna w swoim rodzaju panienka, ktra mogaby si nim zainteresowa w jakikolwiek sposb.
Otworzyam oczy. Czuam, e s wilgotne od ez. Zamrugaam szybko, eby si tego uczucia pozby. Wydawao mi si, e powinnam by teraz szczliwa, ale jako nie umiaam. Nie potrafiam te myle o przyszoci. Byam bezsilna. Pochyliam si nad Koichim i przytuliam si do niego starajc si nie ciy mu zbytnio. Jeli nadal mnie kocha to by to najlepszy dowd, ze ludowe powiedzonko, e mio jest lepa nie byo wcale takie gupie jak mi si wydawao kiedy. Trudno mi byo uwierzy w to, e kto o zdrowych zmysach zakochaby si w tak wybrakowanym towarze, jakim byam. A moe byam zbyt krytyczna wobec siebie? Moe w rzeczywistoci nie byo ze mn a tak le jak mi si wydawao? Albo przynajmniej tak to wygldao w oczach innych? W mojej gowie znowu pojawiy si setki pyta bez odpowiedzi. Zaczynao to ju by mczce. Zamiast skupia si na tym, co si dziao w rzeczywistoci snuam przypuszczenia i domysy. Ale co ciekawe nigdy nie dotyczyy one przyszoci.
-Przyszo wydaj mi si wielk czarna dziur - stwierdziam. Nie chciaam o niej myle, bo moga przynie zbyt wiele nieoczekiwanych rzeczy.
-Zdecydowanie wol teraniejszo - podsumowaam na gos swoje myli, ktre jednak w jaki sposb czyy si ze sowami Koichiego.
-Dla mnie wielk czarn dziur jest to, co byo pomidzy moim dawnym yciem, mierci, a teraniejszoci. Tyle rzeczy ucieko mi z doni...Po prostu...pofruno w sin dal...Nie byem przy Tobie, ani przy siostrze, ani przy Krlowej Minako...Ani nawet przy tym, jak nasza siedziba jest niszczona, o czym mwia w lesie...Nie chc ponownie zatraci si w objciach przemijaniach, wic moe bymy w jaki sposb ten czas spoytkowali ?....na sobie?-spyta, wycigajc prawidowe w mioci wnioski, e to parter/ka jest najwaniejsza, a nie on sam/a. Koichi, umiechajc si od ucha do ucha, jeszcze raz ucaowa swoj miosn zdobycz, tym razem prosto w usteczka.
Umiech Koichego podnis mnie jako na duchu. Odwzajemniam pocaunek, ale nie mogam przesta myle o temacie, ktry poruszy. Zaczam zastanawia si, co tak naprawd stao si w siedzibie organizacji, do ktrej przecie oboje naleelimy i jak si to skoczyo. Czuam si winna, bo nic wtedy nie zrobiam, chocia powinnam pomc. Nie, jeli chciaam tam nalee to wrcz musiaam co zrobi. A nie zrobiam nic.
-Koichi - zwrciam si do chopaka. - Musimy sprawdzi, co tam si stao...
Wiedziaam, e to, co mwi jest w zupenej sprzecznoci z jego sowami, ale nie mogam pozby si tej myli. Czuam si jak morderca. A przestpca zawsze wraca na miejsce zbrodni, prawda? Tylko czy powinnam go w to miesza?
-Albo nie! Sama tam pjd - prawie krzyknam wstajc gwatownie. Chciaam ju i, ale co mnie zatrzymao.
Moe jednak bdzie chcia i ze mn? - przemkno mi przez myl. Byam zdecydowana, nie mg mnie zatrzyma. Czekaam tylko na jakie sowo czy gest, ktre powiedziayby mi o jego stanowisku.
Jak optany podskoczy do gry, podpierajc si wolnymi domi o pyty chodnika. Wpierw nawet nie wiedzia czemu, ale skoro zrobia to Aki, to i on powinien, prawda? Dobrze jednak, e zaraz potem dziewczyna wystosowaa odpowiednie pismo informacyjne.
-Chcesz i do budynku ? Pono jest zniszczony...-mrukn niechtnie, ale szybko zapa ukochan za rk. Ucaowa j namitnie w usteczka i przytuli si noskiem do prawego policzka Kaguya.
-Musimy i razem, innego wyboru niestety nie masz.

WZT
Nie spodziewaam si tego. Mylaam, e powie co w stylu " w adnym wypadku tam nie idziesz". Nie, miaam nadziej, e tak powie. To by ju ktry z kolei raz, kiedy co zmuszao mnie, ebym posza w miejsce, w ktrym nie miaam czego szuka. Ale nie chciaam o tym myle, a tym bardziej mwi. Chocia to ja zaproponowaam t wycieczk Koichi poszed przodem. Staam w miejscu i wahaam si. Moja pewno nagle wyparowaa.
Dlaczego ja tam w ogle chc i?
Nie chcc duej traci czasu zaczam i za Koichim, ktry znikn kilka sekund temu za jakim zakrtem. Tylko, e jego ju tam nie byo. Co gorsza, nie byo go te w adnej z pobliskich uliczek. Zaczam si zagbia coraz dalej.
-Shimatta! - zaklam pod nosem. Nie do, ze zgubiam go, to jeszcze sama si zgubiam. Rozejrzaam si w koo. Nie miaam pojcia, gdzie si znajdowaam. Postanowiam zapyta o drog, tylko by pewien problem... Bya to okolica jakiej wielkiej willi i nie byo tu zbyt wielu przechodniw... No dobra, nie byo tu ani jednego przechodnia. Jedyn nadziej, ze znajd tu kogokolwiek, bya ta wanie willa.
Ale wstyd - pomylaam i podeszam do wejcia.
<NMM>
Jiro zadowolony ze swojego nowego stroju szed prosto eby za par krokw odbi w poln drk prowadzc do jego domu. Chopiec powoli posuwa si na przd, i pac.. potkn si o wystajcy kamie i o mao si nie przewrci... "Ehhh... Tak nie moe by. Musze co zrobi eby uatwi sobie "widzenie" drogi. Na tym poziomie sam such to za mao." - powiedzia po czym nieco posmutnia. Ruszy dalej, z postanowieniem wystrugania drewnianego kija uatwiajcego niewidomemu przemieszczanie si. Szed jeszcze chwilk i skrci w poln drog ktra prowadzia do jego domu.

<NMM>