grueneberg

Wej¶cie do skromnego budynku, chocia¿ najbardziej ozdobionego w porwnaniu z innymi domami cywilów.

Dodane po 50 sekundach:

Pein z sentymentem wchodzi do rezydencji.



Wchodzi do rezydencji..
[nmm]
Pein wychodzi z rezydencji.
<nmm>
Drzwi rezydencji uchyli³y siê powoli i po chwili by³y otwarte do koñca a w ich progu sta³ m³odzieniec nie wygl±daj±cy na ninja czy jakiegokolwiek wojownika. Wzrok mia³ podniesiony i szukaj±cy czego¶. Oddech spokojny tak jak kroki które w³a¶nie stawia³ wchodz±c do ¶rodka. Rozgl±da³ siê uwa¿nie jakby spodziewa³ siê czego¶ niezapowiedzianego. "Akatsuki krêcili siê tu..." - Pomy¶la³ wchodz±c ale có¿ siê dziwiæ skoro st±d pochodzi cz³onek aka i to nie jeden...
Wszed³.


Zabijam szybko stra¿ników przy wej¶ciu i nie robi±c sobie nic wchodzê do rezydencji w³adcy Ame

Dodane po 22 sekundach:

{NMM}
Wchodzê spokojnie do rezydencji znów widz±c martwych stra¿ników, ale ju¿ nie jestem tak zaskoczony jak przy bramie, wchodzê i udajê siê do gabinetu lidera. <NMM>

Dodane po 44 minutach:

Wychodzê z listem Dla Raikage <NMM>

Dodane po 30 minutach:

Wchodzê do rezydencji, udaje siê do Hidekiego<NMM>

Dodane po 23 minutach:

Wychodzê<NMM>
Wpad³am do rezydencji jak burza, os³aniaj±c siê rek±, przed gradem dachówek, spadaj±cych z góry i pobieg³am korytarzem do gabinetu. Hako bieg³ przodem, niczym b³yskawica, i po raz pierwszy chyba w ¿yciu wygl±da³ na w¶ciek³ego.[nmm]
2 Klony wchodz± do rezydencji a w³a¶ciwie do tego co po niej zosta³o ... jeden zachodzi miejsce walki od ty³u a drugi od przodu, staraj± siê byæ w ukryciu, co jest trudne do wykonania.. id± dalej do miejsca walki <NMK>
Przechodzi szybko przez drzwi, machaj±c jedynie do stra¿ników.

<NMM>

Dodane po 10 minutach:
Równie szybko wychodzi jak przyszed³.
Wszed³ do rezydencji.
<nmm>
Wchodzi równie¿ miejscemgdzie by³o kiedys wej¶cie
<NMM>
Wyszed³ z rezydencji.
<nmm>
Wyszed³ z Raikage i kieruje siê tam gdize on<NMM>
Dai wreszcie zatrzymuje siê przy wej¶ciu do rezydencji i widz±c kilku stra¿ników, zaczyna w bardzo szybkim tempie sk³adaæ pieczêci. Po gestykulacji i wymówieniu s³ów techniki "Fuuton: Kami Oroshi". Potê¿ne strumienie wiatru pod ci¶nieniem zmiot³y stra¿ników z terenów rezydencji. Jeden ude¿y³ w mury biblioteki. Ostatnimi si³ mê¿czyzna cisn±³ wiruj±cymi strumieniami wewn±trz posiad³o¶ci likwiduj±c i tam stra¿ników, a tak¿e robi±c w ¶rodki niez³y ba³agan. Dai wbieg³ do ¶rodka.

<nmm>
Wi spokojnie wchodzi do Rezydencji w³adcy Ame. Przed stra¿nikami udaje , ¿e zgubi³ misiaczka co teraz mu wysz³o ca³kiem dobrze. Pozwolili mu i¶æ dalej . Wi wszed³ schodami i kierowa³ siê w stronê gabinetu w³adcy.

Edit By Keishi

Wi po co ta maskarada? Konoha nie jest wrogiem Ame wiêc je¶li masz sprawe mo¿esz tu wejsæ bez takich akcji

Dodane po 5 godzinach 19 minutach:

Wi wybiega z rezydencji trzymaj±c w prawej rêce wiadomo¶æ

<NMM>

/przezorny zawsze ubezpieczony//
Dochodz±c do drzwi spojrza³em w górê budynku. Odetchn±³em i spojrza³em znów na drzwi i otwar³em je wchodz±c do ciemniejszej siedziby...
NMM
Dziewczyna podesz³a do drzwi rezydencji i po prostu wesz³a bez pukania, gdy¿ wiedzia³a na pewno, ¿e Kei wpu¶ci j± od razu.. Kiedy by³a w ¶rodku stanê³a wraz z córeczk± gdzie¶ obok w pomieszczeniu.
- Nie przeszkadzam? Bo nie mam gdzie siê podziaæ za bardzo.. - odpar³a spokojnie patrz±c na ukochanego, jednocze¶nie nadal trzyma³a córkê za r±czkê i czeka³a na jego reakcjê..
Jeden ze stra¿ników skin±³ g³ow± i przepu¶ci³ Sakurê...
Pein wchodzi do rezydencji i rozgl±daj±c siê po niej my¶li "Sporo siê tu zmieni³o".
<nmm>
Powolnym krokiem wszed³em do rezydencji.
- Nawet ³adnie siê urz±dzi³...- pomy¶la³em.
<NMM>
Patrz±c na wspania³y budynek ruszy³em powolnym krokiem w stronê rezydencji a nastêpnie jak bêde na miejscu to wyruszê w stronê gabinetu.

<NMM>
Namida wesz³a do rezydencji, z dwoma zestawami Sushi na Wynos w rêkach. Zastanawia³a siê co te¿ mo¿e teraz porabiaæ jej ojciec. Kocha³a go i dlatego czêsto martwi³o j±, jak du¿o pracy ma W³adca. To by³ wielki honor byæ jego córk±, bo rozpoznawa³y j± wszystkie dzieciaki z Wioski, ale byæ W³adc± to ju¿ inna zabawa.
"Tatu¶... Dlaczego nie rzucisz tego i nie ruszysz z mam± na samotn± misjê, jak kiedy¶?" zapytywa³a go czasem. A on zawsze odpowiada³, ¿e musi opiekowaæ siê innymi. Nie tylko mam±.

Stra¿nicy bez najmniejszego problemu przepu¶cili j± do ¶rodka. Przecie¿ oficjalnie Namida tu pracowa³a. Dziewczynka przebieg³a sprintem przez korytarze. Nie lubi³a portretów, które wisia³ yna ¶cianach i stanê³a z lekk± zadyszk± przed drzwiami gabinetu taty. Zapuka³a z grzeczno¶ci i wesz³a do ¶rodka.
[nmm]
Wesz³am do rezydencji i trzymaj±c siê d³oni± ¶ciany ¿eby nie wpa¶æ na co¶, ruszy³am schodami na górê szukaj±c gabinetu w³adcy Ame. >NMM<

Dodane po 26 minutach:

Zbieg³am po schodkach przeskakuj±c po trzy na raz. Po drodze wpad³am na kogo¶. Uspokoi³am siê natychmiast i gor±co go przepraszaj±c wysz³am z rezydencji >NMM<
Postaæ mê¿czyzny przemknê³a przez korytarz, a raczej stara³a siê to zrobiæ jak najszybciej potrafi³a, Jednak ból w nodze po przygodzie na wygnaniu wci±¿ nie dawa³ mu spokoju. W po³owie przystan±³ i schyli³ siê, sykn±³ z bólu gdy podniós³ nogawkê i ujrza³ wci±¿ ¶wie¿± ranê.
Patrz±c na sw± ¶wie¿± ranê, nawet nie zauwa¿y³e¶, gdy w pewnym momencie ko³o Ciebie stan±³ starzec. Wygl±da³ na schorowan± i sponiewieran± osobê. Na oczy nasuniêt± mia³ opaskê z czterema kreskami, pionowo wygrawerowanymi w kawa³ku metalu, przyczepionym do skrawka niebieskiego materia³u. Co¶, co kiedy¶ by³o ochraniaczem shinnobi pochodz±cego z wioski Ame, teraz stanowi³o zas³onê dla ¶lepych oczu starca. Ten [tu: starzec] poruszy³ siê niespokojnie, w d³oni dzier¿±c laskê, prowadz±c± niewidomych przez ¶wiat, u³atwiaj±c im ¿ycie...
-Kyoko Isayama ? - szepn±³, wyci±gaj±c rêkê przed siebie. Po chwili spoczê³a ona na Twym barku.
-Kyoko Isayama ? - powtórzy³, tym razem dodaj±c: -Mam do Ciebie pewn± pro¶bê - zawaha³ siê, tym razem nie kontynuuj±c, a czekaj±c na Tw± odpowied¼.
Czuj±c czyi¶ dotyk na barku, Kyoko momentalnie wyprostowa³ siê i spojrza³ na kogo¶ kto teraz do niego te¿ przemówi³. Przez chwilê w pe³ni doros³y ju¿ ninja s³ucha³ co do powiedzenia ma dziwny starzec, gdy zakoñczy³ Isayama odezwa³ siê.
-Pytaj... pro¶, muszê siê zrekompensowaæ temu ¶wiatu... zawiod³em i zabi³em wiele istnieñ.
Starzec u¶miechn±³ siê drwi±co. Czy¿by ¶mieszy³y go Twoje s³owa ? Nie by³o w nich nic, co pozwoli³oby mu na ten niecodzienny wyraz twarzy.
-Nie ty jeden pope³ni³e¶ czyny, o których siê nie mówi... Jednak przyzna³e¶ siê do tego przede mn±, przed osob± Ci nie znan±, co bardzo w Tobie ceniê... Jednak... Moja pro¶ba, spe³nienie mojej pro¶by, mo¿e kosztowaæ Ciê wiele... Ale czy uwa¿asz, ¿e nadal masz co¶ do stracenia ? Czy odwa¿ysz siê po³o¿yæ swe ¿ycie na szali losu, by zniszczyæ to, co w Tobie najgorsze, a wspomóc jednocze¶nie ¶wiat ? - zapyta³ tajemniczo, przekrzywiaj±c g³owê. Wydawa³o siê, ¿e starzec dobrze wie, kim jeste¶ i czego mo¿na siê spodziewaæ nie tylko po Tobie, jako cz³owieku, ale tak¿e po Twoich umiejêtno¶ciach shinnobi...
Tajemniczy cz³owiek bardzo zaintrygowa³ Kyoko, patrzy³ ona na niego d³u¿sza chwilê chc±c wyczytaæ co¶ wiêcej z wyrazu twarzy, Chwilê pó¼niej odpowiedzia³ czuj±c ¿e musi to zrobiæ.
-Moje ¿ycie, jest równe z ¿yciem tych których zabi³em, teraz gdy rinnengan nie zatruwa ju¿ mojej duszy, a w oczach pojawi³o siê nowe ¶wiat³o, jestem pewien ¿e podo³am temu co chcesz przede mn± postawiæ.
-W dzisiejszych czasach niczego nie mo¿na byæ ju¿ pewnym, zapamiêtaj to, mo¿liwe, ¿e w³a¶nie TO uratuje Ci kiedy¶ ¿ycie... - przerwa³, by po chwil znów zacz±æ: -Zaginê³a mi pewna rzecz. Bardzo cenna. Cenniejsza od ¿ycia wielu ludzi... Oczywi¶cie, gdyby ¿ycie cz³owieka by³o w jakikolwiek sposób mo¿liwe do wycenienia. Wiem, gdzie znajduje siê ta rzecz, jednak samemu, bêd±c ¶lepcem, nie mogê jej stamt±d wydostaæ... Czy chcesz poznaæ nazwê ów przedmiotu ? Wiedz, ¿e bêdzie to ostateczne potwierdzenie Twej gotowo¶ci do wykonania zadania, które zostanie Ci za moment przekazane... Nie bêdziesz móg³ siê ju¿ wycofaæ - rzek³ starzec, na jego ustach dalej widnia³ ironiczny u¶miech, niegodny sytuacji...
Walcz±c z u¶miechem starca i z w³asnym sob± Kyoko przez chwilê nie udzieli³ odpowiedzi, z jednej strony wygl±da³o to jak jedna wielka pu³apka, z drugiej za¶ jak faktyczne zadanie do wykonania. W koñcu ninja odezwa³ siê, pewnym, stanowczym g³osem.
-Mów, podj±³em decyzjê na samym pocz±tku
-Zgubi³em, a w³a¶ciwie kto¶ mi ukrad³ pewn± bardzo cenn± ksiêgê... Wys³a³em za nim najemników, aby odzyskali rêkopis, jednak ¿aden z nich nigdy nie wróci³... Obawiam siê, ¿e nie tyle, co nie odzyskali ksi±¿ki, a co¶ siê im przytrafi³o... My¶leli, ¿e to stara, zniszczona ksi±¿ka, lecz tylko ja zna³em o niej prawdê... To, co kryje siê w ¶rodku, przewy¿sza podstawowe warto¶ci cz³owieka... Ksiêga jest bezcenna. Z³odziej, który o¶mieli³ siê tkn±æ jej obramowania bêdzie przeklêty po wieki, mimo ¿e pó¼niej okaza³ skruchê, zostawi³ ksiêgê w miejscu bezpiecznym dla niej, ale niedostêpnym dla mnie... - ¶lepiec zamy¶li³ siê, jakby wchodz±c w ¶wiat rzeczy istotnych i zrozumia³ych tylko dla niego samego...
-Je¶li wiesz w jakich regionach spoczywa ta ksiêga, mogê j± odnale¼æ i sprowadziæ. jednak¿e nie wierze by ten cz³owiek poprzesta³ na jej ukryciu, wiem ¿e bêdê musia³ walczyæ. Przyjmê tê misjê, jest wiele do zrobienia dla tego ¶wiata, zanim na dobre wrócê z wygnania mogê wykonaæ te jedn± ostatni± misjê. - zakomunikowa³ i czeka³ na dalszy rozwój zdarzeñ.
Ironiczny u¶miech starca sta³ siê jeszcze bardziej tajemniczy, ni¿ by³ na pocz±tku. Po chwili, wyrywaj±c siê z letargu, Twój rozmówca rzek³:
-Z³odziej ukry³ ksiêgê gdzie¶ nad jeziorem Adonai, na terenach Wioski Mg³y, Kiri, gdzie¶ nad tafl± wody ów jeziora, na jego brzegach... Nic wiêcej powiedzieæ Ci teraz nie mogê. Nie spodziewaj siê, ¿e znalezienie ksiêgi bêdzie zadaniem prostym i przyjemnym... Jednak widz±c, ¿e jeste¶ gotowy na m± misjê, ufam, ¿e ju¿ wkrótce powrócisz do mnie z ksiêg±...
Kyoko kiwn±³ krótko g³ow±, zaraz potem jego postaæ rozpoczê³a powolny proces znikania, powolny dlatego ¿e mê¿czyzna chcia³ co¶ jeszcze wyczytaæ z oczu zleceniodawcy, parszywy u¶mieszek wci±¿ odbija³ siê na jego psychice. Niestety nic nie móg³ rozszyfrowaæ, zatem znikna³ ca³kowicie i uda³ siê we wskazane miejsce.

z/t
Kyoko wszed³ do rezydencji i po schodach wbieg³ na piêtro, rozgl±da³ siê za cz³owiekiem którym zlecia³ mu misje, teraz ch³opak mia³ zgubê starca... zatem jego misja by³a skoñczona, tak siê przynajmniej wydawa³o.
Starzec rzeczywi¶cie czeka³ na Ciebie na korytarzu. Gdy tylko us³ysza³ Twój znajomy mu ju¿ krok, u¶miechn±³ siê lekko, po czym, z niewielkim podnieceniem w g³osie, spyta³:
-Masz ksiêgê ? - wyci±gn±³ przed siebie praw± d³oñ. Czeka³, a¿ podasz mu sw± zdobycz... Ta sama laska. Ta sama osoba, która, rzekomo, zginê³a we wspomnieniach ksiêgi... A mo¿e jednak wcale nie zginê³a ? Mo¿e w³a¶nie sta³a przed Tob±, czekaj±c na Twój gest... ?
-Kasumi... czym jest ta ksiêga, po co ci ona... co siê dzieje w tej chwili z Sayuri, jeste¶ mi w stanie odpowiedzieæ na te pytania? - oznajmi³ konsekwentnie Kyoko i ukaza³ ksiêgê, pomysla³ ¿e to zmusi podkuszonego Kasumiego do gadania.
-Dawaj ! Dawaj ! Nie ma czasu na gadanie... - machn±³ rêk±, próbuj±c wyrwaæ Ci ksi±¿kê z rêki, ale zatrzyma³ siê w pó³ drogi.
-Sk±d... Sk±d znasz moje imiê ? Czy¿by¶ czyta³ t± ksiêgê... ? Nie, ¼le siê wyrazi³em... Czy z ni± rozmawia³e¶ ? Czy widzia³e¶ Sayuri ? Wiesz CZYM JEST TA KSIÊGA ? Otwórz j±, otwórz j± i poka¿ jej zawarto¶æ ! - krzykn±³, uderzaj±c koñcem laski o pod³ogê... By³a to dziwna pro¶ba, bowiem przecie¿ Kasumi by³ ¶lepcem, nie móg³ przeczytaæ zawarto¶ci kart...
Kyoko cofn±³ rêkê z ksiêg± i schowa³ j± za pa¿uchê, wpatrzy³ siê w starca i odrzek³ mu pe³nym powagi g³osem.
-Nie, nie oddam ci tej ksiêgi, w twoich rêkach mog³a by wyrz±dziæ innym tylko krzywd±, tak± jak± ty wyrz±dzi³e¶ wtedy m³odej Sayuri. Wiedz ¿e to ja pozbawi³em ciebie wzroku, zmieni³em przesz³o¶æ Sayuri ¿yje, Jiro niestety nie.
Wzburzony starzec ponownie uderzy³ lask± o ziemiê. Jego cia³o zaczê³o siê przemieniaæ... Ju¿ po chwili przed Tob± sta³ krzepki m³odzieniec, bardzo podobny do ch³opca, którego przysz³o Ci pozbawiæ wzroku, jednak by³ o kilkana¶cie lat starszy...
-Wiêc jednak odkry³e¶ sekret ksiêgi. Có¿, nie my¶la³em, ¿e uda Ci siê w ogóle z ni± porozmawiaæ, bo wybiera tylko osoby GODNE. Ty, w moim mniemaniu, nie by³e¶ GODNY - u¶miechn±³ siê bezczelnie, po czym doda³:
-A teraz, po dobroci, oddaj ksiêgê... ¯ebym nie musia³ z Tob± walczyæ... Moje umiejêtno¶ci od ostatniego czasu bardzo siê poprawi³y...
-Nie tylko twoje umiejêtno¶ci wzrastaj± starcze, tu nie chodzi o sam fakt walki ale ta ksiêga opêta³a ciê, nie bêdziesz potrafi³ nad ni± zapanowaæ nie mo¿esz byæ jej w³a¶cicielem, ona musi zostac zniszczona - powiedzia³ kyoko który zaraz pó¼niej sprawnie przebi³ ksi±¿ke katanê, a pó¼niej wprowadzi³ do niej element powietrza by rozszarpaæ j± na strzêpy.
-Baka ! - krzykn±³ mê¿czyzna/starzec, próbuj±c ratowaæ resztki ksiêgi... Niestety, nie uda³o mu siê... Zosta³a rozdarta przez Tw± kontrolê ¿ywio³u Fuuton...
-Baka... Co¶ Ty zrobi³... Wiesz, ile ona by³a warta... ?! - zacisn±³ praw± piê¶æ, kieruj±c j± w stronê Twojej twarzy... Chyba chcia³ Ci wymierzyæ porz±dnego lewego sierpowego, bo widaæ by³o, ¿e jest na Ciebie w¶ciek³y... Czy¿by a¿ tak zale¿a³o mu na ksiêdze ? Czy¿by by³a dla niego a¿ tak wa¿na... ?
¯e ksiêga by³a demoniczna Kyoko zda³ sobie sprawê ju¿ dawno, zniszczy³ j± i to by³a jedna z tych rzeczy które mia³ ju¿ za sob±, teraz trzeba by³o okie³znaæ gniew starca. Gdy prawa rêka pomknê³a w jego stronê by wymierzyæ cios, Kyoko z³apa³ j± i ¶cisn±³, chwilê pó¼niej u¿ywaj±c Chidori Nagashi sam wyprowadzi³ uderzenie wprost w brzuch przeciwnika, chcia³ go tylko os³abiæ, nie zabijaæ. i tak ju¿ siê m³odego sage wycierpia³ wystarczaj±co.
M³odzieniec-starzec u¶miechn±³ siê ponuro, gdy u¿y³e¶ swego elektrycznego jutsu.
-To ju¿ mój koniec ? Na prawdê tak bardzo mnie nienawidzisz, ¿e a¿ musisz zabijaæ ? Dlaczego teraz ? Dlaczego tu ? Dlaczego Ty... Ja chcia³em tylko t± ksiêgê, nic wiêcej... Jiro nie ¿yje, a Sayuri... Ju¿ nie d³ugo. Tutaj siê po¿egnamy, co ? - spyta³ nonszalancko, unosz±c w górê g³owê... Mimo, ¿e nie chcia³e¶ go zabijaæ, chyba jednak w³a¶nie umiera³...
-Tak tutaj siê ¿egnamy... i to nawet lepiej, twoja misja pokaza³a mi ¿e niektóre rzeczy na ¶wiecie trzeba zniszczyæ bo w nieodpowiednich ekach moga narobiæ bardzo du¿ej szkody ludzko¶ci, nie miej mi za z³e tego co zrobi³em, bêdziesz móg³ przynajmniej odpoczywaæ z czystym sumieniem... a Sayuri? ¯yje, zmieni³em bieg wydarzeñ w ksiêdze. ¯egnaj. - zakoñczy³ Kyoko i schowa³ miecz do saii
-¯egnaj ? O nie, nie, nie, nie... TO nie jest koniec... Czujê to... Jeszcze siê kiedy¶ spotkamy, zaufaj mi... Teraz ja mówiê ¯EGNAJ - Kasumi dr¿±c± rêk± zasalutowa³ Ci, by w nastêpnym momencie obróciæ siê w proch. Ciekawa technika, jednak nie wygl±da³o na to, ¿eby mia³ odrodziæ siê z popio³ów jak feniks... Pozosta³y po nim tylko ubrania. Twoja misja zosta³a ukoñczona... Po¶ród ubrañ Kasumiego znalaz³e¶ kilka ciekawych rzeczy...

Ukoñczona misja rangi B.

Wynagrodzenie znalezione w ubraniach:
+5 do stat, 45PCh, 150y, tanto, flakonik z trzema pigu³kami, regeneruj±cymi 75% chakry [u¿yæ ich mo¿na zgodnie z regulaminem]

MS:
Przez nastêpne 7 dni uczysz siê korzystaæ z nowej 'mocy'. To znaczy, ¿e nadu¿ywanie jej w tym czasie mo¿e prowadziæ do ¶lepoty... Radzê odstawiæ walki na ten czas.
Kyoko opu¶ci³ korytarze rezydencji, oczy wci±¿ bola³y go niemi³osiernie jednak¿e wiedzia³ ¿e jest to jego nowa moc, musia³ siê z ni± oswoic nim zacznie u¿ywaæ jej w pe³ni.
-Ra-tata-ta-ra(w kó³ko)
Id±c krokiem gremlina z drugiej czê¶ci, Anulej wszed³ do Rezydenci i wyszed³... Znowu wszed³ i znowu wylaz³... To wszed³ z powrotem aby po chwili sprawdziæ co jest na dworze...
~ Nie wierze, ale tu pustki... nikogo, miasto widmo...Taka wielka wioska, ponoæ si³a militarna i... nic? Skromna brama, dobra jest taka hmmm sentymentalna, ale taka ma³a posiad³o¶æ to ju¿ przesada!!! Nie do wiary ¿e to jest sztab g³ówny tej wioski...Trudno...mo¿e wielcy ninja tu s±...tylko gdzie?

NMMT
HM! wchodzi sobie spogl±da i idzie w stronê korytarza.
- Co za zadupie nikogo nie ma, biedny mój toffik nie ma od
kogo wypiæ krew. Oby by³ w³adca tej wiochy.
NMM
Idê za moj± pani± do¶æ wolnym krokiem zachowuj±c odstêp 3 metrów od niej. Rozgl±dam siê na wszystkie strony podczas mojej wêdrówki po korytarzu. Dziwne ale nie ma tutaj nikogo, my¶la³em ¿e spotkamy jaki¶ stra¿ników a tu ani ¿ywej duszy. Po chwili opuszczam korytarz i dalej pod±¿am za dziewczynk±.
<NMM>
-Poczekajmy jeszcze trochê jak nie przyjdzie Keishi to
pójdziemy gdzie¶ ¿eby zrobiæ chaos w tej wiosce.
Co¶ jako¶ zaniedbuje ten w³adca t± wioskê bez
problemu mo¿na j± zdobyæ.
Dziewczynka wsta³a i podesz³a do okna rozgl±daj±c
czy jakie¶ ¿ywe stworzenie jest na zadupiu.
-Dzisiaj jest ³adna pogoda. A no w³a¶nie
opowiedz co¶ o sobie, jak to siê sta³o ¿e poprzednim w³a¶cicielem
by³a Shi ?
-Widocznie nie zale¿y mu na tej wiosce skoro nawet nie przebywa w swoim gabinecie. Mo¿liwe tak¿e ze ma on jakie¶ inne wa¿ne sprawy do za³atwienia. jednak mnie to nie obchodzi poniewa¿ to nie by³o moim zadaniem.
Po tych s³owach spojrza³em na dziewczynkê która podesz³a do okna i zaczê³a siê wpatrywaæ w nie. Po tym czynie wsta³em i tak¿e skierowa³em siê w tym kierunku. Nastêpnie spojrza³em na przestrzeñ która znajdowa³a siê za oknem i odpowiedzia³em dziewczynce na pytanie
-By³a ona moim poprzednim w³a¶cicielem mimo i¿ tego nie wiedzia³a, jako pierwsza wyci±gnê³a do mnie rêkê co równa³o siê z tym i¿ stawa³em siê jej w³asno¶ci±, jako broni moim celem jest chronienie w³a¶ciciela za wszelk± cenê, nawet kosztem w³asnego ¿ycia, moje ¿ycie nie jest wa¿ne, wa¿ne jest to aby prze¿y³a moja pani. Jako ¿e powiedzia³a ¿e moim nowym partnerem jeste¶ ty, sprawi³o to ¿e ty sta³a¶ siê moj± now± pani±, jako w³a¶ciciel masz prawo przekazaæ mnie ka¿dej osobie której uwa¿asz.
Mówi±c to nawet siê nie wzruszy³em, nie okazywa³em jakichkolwiek uczuæ, nie by³y one we mnie. By³em tylko broni± która by³a przekazywana z w³a¶ciciela do w³a¶ciciela.
- Zale¿y... Nawet je¶li tego nie okazujê. - G³os wydoby³ siê z cienia na korytarzu. Nie wiadomo jak d³ugo sta³ tam lider Ame. Spojrza³ na HM! i jej towarzysza.
- Je¶li jeste¶cie tu prywatnie mo¿ecie zostaæ... Je¶li jako cz³onkowie Akatsuki... Zalecam jak najszybsze oddalenie siê. - doda³. Jednak w tych chwilach gdy patrzy³ na przybran± siostrê Lee u¶miecha³ siê nieznacznie...
Dziewczynka odwróci³a siê w stronê Keishiego
- No nareszcie przyszed³e¶, czekali¶my na ciebie.
Spokojnie jeste¶my w prywatnie nawet nie mog³abym
do ciebie przyj¶æ jako cz³onek Akatsuki wstyd by mi by³o.
Powiedzia³a dziewczynka u¶miechaj±c siê w stronê Keishiego.
- Keishi poznaj Emiko, jest moim partnerem.
Nagle z cienia wyszed³ pewien mê¿czyzna. Ciekawi³o mnie to jak d³ugo tutaj przebywa³. Mog³em byæ bardziej ostro¿ny i przebadaæ teren. Nastêpnym razem to siê nie powtórzy. Po s³owach mojej pani uk³oni³em siê lekko g³ow±. Widocznie owy osobnik to by³ w³adca Ame-Gakure i nareszcie raczy³ przybyæ do swojego gabinetu. Po czym powiedzia³em ch³odnym g³osem patrz±c na lidera wioski
-Mi³o ciebie poznaæ panie Keishi, d³ugo kaza³ pan na siebie czekaæ.
Po tych s³owach czeka³em a¿ moja w³a¶cicielka przejdzie do rzeczy. Skoro go zna³a to na pewno ³atwiej bêdzie jej z nim rozmawiaæ w przeciwieñstwie do mnie.
Keishi jedynie skrzywi³ siê na okre¶lenie "pan" po czym skin±³ g³ow± w ge¶cie powitania. Ze spokojem wys³ucha³ tego co HM! mia³a do powiedzenia.
- To dobrze... Nie mam ochoty na walkê. A gdyby¶cie przyszli tu ze spraw± od Akatsuki nie mia³bym wyj¶cia - powiedzia³ spokojnie.
- A w jakim celu tu przyszli¶cie? - zapyta³ w koñcu. Z pozoru taki sam jak wtedy gdy znajdowa³ siê w Hebi jednak to rzeczowe pytnie zmy³o ten pozór. By³ inny...
-Mam pro¶bê do ciebie Keishi czy móg³by¶ mi
pomóc i powiedzieæ kto mo¿e mieæ demona.
Bym by³a bardzo wdziêczna od razu mówiê,
¿e tej osobie nic nie chcemy zrobiæ.
Powiedzia³a dziewczynka spokojnym tonem w
stronê Keishiego, czekaj±c na odpowied¼.
Po wys³uchaniu wypowiedzi panienki skierowa³em mój wzrok w stronê w³adcy Ame-Gakure i powiedzia³em stanowczym g³osem
-Przepraszam ze siê wtr±cê ale mo¿e pan Keishi nie zrozumieæ o co nam dok³adnie chodzi. Pozwolisz ¿e wyja¶niê jaka informacja jest na potrzebna. Oto¿ chcieliby¶my siê dowiedzieæ kto jest posiadaczem demona w twoim kraju panie Keishi. Tak jak mówi³a moja pani nie chcemy go skrzywdziæ tylko uzyskaæ informacje i opu¶cimy to miejsce, wiêcej g³owy ci zawracaæ nie bêdziemy
Po tych s³owach czeka³em na uzyskanie odpowiedzi od w³adcy Ame.
- Nie móg³bym powiedzieæ nawet gdybym wiedzia³. - odpowied¼ by³a natychmiastowa. Keishi ani na chwilê nie straci³ ciep³ego wyrazu twarzy. W³a¶ciwie nawet lekko siê u¶miecha³.
- Wiesz HM!, ¿e tak jak ciebie obowi±zuje tajemnica w po³o¿eniu waszej kryjówki tak ja nie mogê zdradziæ wam tego co wiem na temat nosicieli demonów. Taki mam obowi±zek, - doda³ u¶miechaj±c siê.
HM! na twarzy by³o widaæ jej smutek, a¿
oczy jej siê ¶wieci³y i powiedzia³a.
- No có¿ przykro mi, ¿e tej osobie nie pomo¿emy,
oby jej siê nic nie sta³o bo nie chcia³abym ¿eby
krzywda siê sta³a. Emiko chyba siê zbieramy st±d
bo nikt nas tu nie chce.
Dziewczynce ³ezki polecia³y z jej piêknych ocz±t,
zawiod³a siê na przyjacielu któremu kiedy¶
pomog³a.
Spojrzenie Keishiego z³agodnia³o.
- Mo¿e nawet chcia³bym wam pomóc. Niestety i tak nie wiem kto i czy w ogóle kto¶ z Ame jest nosicielem demona. Ze wzglêdu na bezpieczeñstwo potencjalnego nosiciela nigdy nie naciska³em by siê ujawni³. - powiedzia³ ³agodnym koj±cym g³osem.
- No nie p³acz ju¿. Naprawdê nie wiem.
- Nie ma sensu dalej tutaj traciæ czasu. Skoro pan nie wie to bêdziemy musieli go wybawiæ z jego kryjówki. Mo¿e jak zniszczymy pó³ wioski to wyjdzie z ukrycia i dowiemy siê kim on jest a nastêpnie nic nie robi±c odejdziemy. My¶lê ¿e to bêdzie bardzo dobry pomys³
Powiedzia³em zimnym g³osem, czekaj±c na reakcjê w³adcy owego kraju popatrzy³em na moj± pani± której polecia³y ³zy. Wyj±³em chusteczkê z kieszenie i otar³em jej policzki.
- Bardzo dobry pomys³... Oczywi¶cie je¶li zamierzasz uj¶æ kilka kroków by pa¶æ od uderzenia pioruna. - g³os Keishiego ocieka³ sarkazmem a w jego spojrzeniu, które przeniós³ na w³asno¶æ HM! pojawi³y siê b³yskawice.
- Jestem przyjacielem HM! jednak jestem te¿ Daymio tej wioski... Je¶li zechcesz jej zaszkodziæ bêdê zmuszony was powstrzymaæ i nie zawaham siê u¿yæ do tego celu pe³ni talentów jakimi w³adam... A zanosi siê na burzê. - powiedzia³ powa¿nie. Jednak po chwili znów siê u¶miechn±³ patrz±c na HM!.
- Ale póki tego nie próbujecie jeste¶cie tu bezpieczni
HM! by³a bardzo zdziwiona co jej zrobi³ s³uga.
Nagle go spoliczkowa³a nie spodoba³ siê jej jego
ton do przyjaciela.
- Na tyle sobie nie pozwalaj nie jeste¶ u siebie
i nie bêdê tej wioski rozwalaæ mam szacunek do tego
zadu..miejsca.
Keishi by³o mi mi³o ciebie spotkaæ mo¿e uda siê nam jeszcze
siê zobaczyæ ale po przyjacielsku a nie w interesach,
pozdrów od de mnie twoje dzieci.
Na nas juz czas, nie bêdziemy tobie przeszkadzaæ, masz
pewnie du¿o roboty papierkowej.
-Jak sobie ¿yczysz pani, to by³a tylko moja propozycja, dobrze wiesz ¿e bym nie zrobi³ czego¶ bez twojego pozwolenia. Jestem tylko broni±, niczym innym. Moim zadaniem jest wykonywaæ twoje rozkazy.
Po tych s³owach otar³em policzek który by³ czerwony od uderzenia mojej pani. Nastêpnie popatrzy³em chwilê na w³adce Ame po czym czeka³em a¿ moja pani po¿egna siê z ow± osob±.
- No to idziemy w drogê, by³o mi³o ciebie
zobaczyæ Keishi jak mo¿e kiedy¶ spotkasz Lee
to go od de mnie pozdrów.
Powiedzia³a dziewczynka wychodz±c z rezydencji.
NMM
Uk³oni³em moj± g³owê na znak szacunku i tak¿e opu¶ci³em to miejsce. Interesowa³o mnie jak ona zamierza zdobyæ informacje o osobie która posiada demona, jednak widaæ by³o ¿e by³ on dla niej wa¿ny i widzia³a ¿e nie wyci±gnie od niego wiêcej informacji. Pod±¿a³em za dziewczynk± opuszczaj±c rezydencje w³adcy Ame.
Wej¶cie do rezydencji w³adcy wioski by³o takie jak wej¶cia do wielu innych rezydencji. Sk³ada³o siê drzwi i stra¿ników, którzy pewnie narzekali na reumatyzm s±dz±c po fakcie, ¿e stali na deszczu. Maresuke w my¶lach przeszuka³ swoje rzeczy. Na wyimaginowanej li¶cie odhaczy³ kolejne pozycje, których by³ pewien. Pochowane po kieszeniach i w plecaku przyrz±dy przeró¿nych zastosowañ sprawia³y, ¿e ch³opak czu³ siê pewniej i bezpieczniej. No i jeszcze Pan Anulej tu¿ za plecami. Genin na wszelki wypadek obejrza³ siê za siebie, czy aby na pewno Anulejowi nie zachcia³o siê go zostawiæ na pastwê kogo¶ tam, który rz±dzi tym deszczowym miejscem.
Pewnie dostanê kataru, albo zapalenia p³uc i umrê... to takie frustruj±ce - marudzi³ w my¶lach. Jego w³osy mo¿na by³o wy¿ymaæ, a plecak lada chwila mia³ przemokn±æ. Bêdzie lepiej jak wejd± do ¶rodka.
- Hm? - mrukn±³ do Anuleja, wskazuj±c g³ow± na wej¶cie. Teraz czu³by siê pewniej jakby to on by³ z przodu. Poza tym w razie konieczno¶ci okazania jakich¶ dokumentów z piecz±tk± Mizukage... Anulej na pewno mia³ jakie¶ schowane na wszelki wypadek.

(Za zgod± Anuleja)

Ch³opak widz±c, ¿e towarzysz idzie grzecznie za nim, wszed³ do ¶rodka. Stra¿nicy najwidoczniej nie wyczuli z ich strony zagro¿enia, bo nie robili im k³opotów. A mo¿e to ta maska na mordce Anuleja?

<NMM i Anuleja>
Anulej otworzy³ drzwi, jak to szofer otwiera limuzynê. Zaczeka³ i wszed³ za mistrzem ko¶ci do ¶rodka. Oczywi¶cie i tutaj czar zadzia³a³ i mogli bez przeszkód i¶æ dalej.

- No to teraz pod gabinet, stra¿e nie zaatakuj± nas dopóki my nie zaatakujemy ich. Taka zasada z fizyki akcja równa siê reakcja.

Dalej szed³ spokojnie za swym towarzyszem broni z kiri garue, tak mo¿na powiedzieæ ¿e ten m³ody gennin faktycznie mo¿e byæ nowym objawieniem ich wioski a ju¿ zosta³ pos³any na tak± wa¿n± misje. Ciekawe jak± range za to dostanie, a Nekozuma oczywi¶cie musia³ siê do³±czyæ, bo i jak by inaczej
NMMT
Ile ich nie by³o, tyle nie by³o, ale ju¿ wychodzili. Szkoda by³o czasu na czekanie. Ch³opak stara³ siê nie pokazywaæ po sobie, z jak± czu³o¶ci± poca³owali klamkê do gabinetu w³adcy Ame. Pan Anulej mia³ du¿o ³atwiej, ta maska i p³aszczyk. Pewnie szczerzy³ siê tam rado¶nie i robi³ g³upie miny do stra¿ników. W sumie Maresuke by tak zrobi³. Przeszli obaj obok nich i dostojnym, acz lekko przy¶pieszonym krokiem ruszyli w stronê bram. Co¶ jak s³awni aktorzy odmawiaj±cy komentarza stadu paparazzich. Oczywi¶cie nikt nie prosi³ o autograf, ani nawet na nich nie spogl±da³. Nie pada³o ju¿ tak strasznie, ale to mo¿e by³a tylko pomy³ka jakiej¶ zamy¶lonej chmury. Maresuke postanowi³ czym prêdzej opu¶ciæ ten kraj ze swoim zamaskowanym towarzyszem.

<NMnie i Anuleja>
Drzwi do budynku otworzy³y siê a przez nie wesz³a postaæ w kapeluszu i czarnym p³aszczu. Posuwa³a siê wolno w stronê drzwi gabinetu Kage. Stra¿nicy spogl±dali na postaæ, która nie odzywa³a siê i nawet nie spojrza³a na ¿adnego. Doszed³ do drzwi gabinetu i otworzy³ je.
<nmm>
Uda³o siê... jako¶ w¶ród tego nieustaj±cego deszczu dotar³a do rezydencji tutejszego w³adcy. ¦ci±gn±wszy z g³owy kaptur rozejrza³a siê dooko³a. By³a nieco przemoczona, ale ponad to wygl±da³a... ¶licznie. W³oski jej siê delikatnie zakrêci³y od wilgoci, dziêki temu mia³a urocze fale. Zorientowawszy siê w terenie ruszy³a do gabinetu kage.
NMM
Raiji wszed³ szybkim, pewnym krokiem do rezydencji. Od razu skierowa³ siê do gabinetu w³adcy.

[ Dodano: Sob 17 Kwi, 10 ]
Nadal nie¼le wkurzony ch³opak opu¶ci³ budynek.

[ Dodano: Pon 03 Maj, 10 ]
Wchodz±c w dobrze mu znane drzwi Raiji ruszy³ korytarzem w stronê gabinetu RaRocka.

<NMMT>
"Wszed³em do jakiego¶ lokalu, ale by³em tak zamy¶lony ¿e nie zauwa¿y³em co to jest... ha, swoj± drog± dobra sytuacja do tego aby siê z niej po¶miaæ, no zreszt± niewa¿ne... jak ju¿ tu jestem to mo¿na odwiedziæ naszego w³adcê, zobaczymy czy ucieszy siê widz±c moj± gêbê" prowadzi³em w g³owie swoisty monolog, no niektórzy s± wstanie stwierdziæ i¿ jest to niezdrowe, ale to mo¿e nawet poprawiæ umiejêtno¶ci perswazji, w samego siebie najtrudniej jest przekonaæ do swoich racji... no tak, min±³em ju¿ wej¶cie a nadal plotê g³upoty, ach, zreszt± niewa¿ne, mo¿na by siê uciszyæ w koñcu... ju¿ mnie samego g³owa od tych my¶li boli, swoj± drog± ciekaw jestem czy kto¶ by³by w stanie wytrzymaæ ten nat³ok bzdur, gdyby móg³ us³yszeæ moje my¶li... ach jak bardzo jestem ciekaw.
Skierowa³em siê dalej, wprost do gabinetu w³adcy.

<nmm>

[ Dodano: Pi± 04 Cze, 10 ]
"A jednak d³u¿ej siê zastanawiaj±c nie by³o dobrym pomys³em udanie siê w to miejsce... zazwyczaj wizyty u wy¿szych osób koñcz± siê takow± sytuacj±, ale bêdzie to dobry test dla moich umiejêtno¶ci perswazyjnych. Zawsze co¶..." Tradycyjnie ju¿ prowadzi³em monolog w swojej g³owie, zapewne to przez brak odpowiedniej ilo¶ci rówie¶ników w tej wiosce, musia³em skoñczyæ tak jak skoñczy³em. Ale nie wini±c nikogo za to po prostu skierowa³em siê w kierunku bram wioski, gdy¿ pewnym jest to, i¿ czym prêdzej ruszê tym prêdzej zakoñczê swoj± misjê. Ale czy aby na pewno oto mi w³a¶nie chodzi... ale z drugiej strony nawet kazali mi siê ¶pieszyæ. No có¿, czyli chyba musz± nawet wyruszyæ szybko... jak siê wszystko dobrze uk³ada w jedn± ca³o¶æ.

<nmm>
Znalaz³em siê przed wej¶ciem do rezydencji. Maj±c na sobie ten specjalny przedmiot daj±cy mi niewidzialno¶æ ruszy³em dalej .Nikt nie móg³ mnie dostrzec. Zacz±³em zbli¿aæ siê do budynku Kage Amegakure. Poszed³em za budynek i znalaz³em siê ko³o gabinetu. Pora zacz±æ moj± rozgrywkê. <NMM>
No i znalaz³em siê prawie u kresy mojej wyprawy. Jeszcze tylko wej¶æ do budynku, pokonaæ te wszystkie korytarze, aby w koñcu znale¼æ siê w tym jednym gabinecie. Tak, ju¿ nied³ugo zakoñczê t± ca³± wyprawê. Otworzy³em drzwi po czym wszed³em do ¶rodka, pokonuj±c wszystkie korytarze, mijaj±c masê drzwi skierowa³em siê pod sam gabinet kage.

[nmm]
Sz³am sobie wolnym i spokojnym krokiem spogl±daj±c na wszystkich tutaj zgromadzonych. Kiedy¶ by³a to moja wioska a nic siê prawie nie zmieni³a no mo¿e nowy Kage ale jego tak¿e nie znam wiêc muszê poznaæ. Dosz³am do jakiego¶ wielkiego budynku i stane³am przed nim. Pomy¶la³am ¿e to pewnie ten budynek i szybko wbieg³am do niego. <zt>
Do ¶rodka rezydencji wszedla m³oda kobieta która by³a dosyæ w pogodnym rozwi±zaniu. Rozejrza³a siê w kolo poniewa¿ pierwszy raz by³a w tych pomieszczeniach a¿ w koñcu znalaz³a pewne schody. Którymi ruszy³a w gore, w koñcu dotar³a do drzwi gdzie prawdo podobnie znajduje siê biuro w³adcy Ame. NMM
Szed³em przed siebie, jeszcze tylko te schody do pokonania... ju¿ niedaleko! Jednak pot zdo³a³ oblaæ mnie ca³ego, no niemo¿liwe przecie¿ jest ¿e to wina tych ciê¿arków, to musi byæ jaki¶ mój problem zdrowotny. Ach, niewa¿ne zreszt±, nie ma siê nad czym zastanawiaæ, i tak przecie¿ nie lubiê szpitali, wiêc nie pójdê tam prêdzej ni¼li kto¶ mia³by mnie tam wnie¶æ nieprzytomnego... no chyba ¿e w odwiedzinach, ale przecie¿ nie znam za du¿o ludzi, wiêc w odwiedzinach te¿ tam nie trafiê. Od taki przyjazny zbieg okoliczno¶ci. Próbuj±c przemy¶leniami odwróciæ swoj± uwagê od tych jak¿e ciê¿kich i nieprzyjemnych w noszeniu ciê¿arków, dosta³em siê ju¿ przed samo wej¶cie do gabinetu. -Nareszcie siê tutaj dosta³em... czujê siê wrêcz, wykoñczony- po tych s³owach otworzy³em drzwi do gabinetu i znalaz³em siê niespodziewanie w jego wnêtrzu.

[nmm]