ďťż

grueneberg

nie znam się na prawie upadłościowym ale znalazłem coś ciekawego, co być może można wykorzystać:
Ustawa z 28 lutego 2003 r prawo upadłościowe i naprawcze (Dz.U. nr 60 poz. 535 z późniejszymi zmianami) w Dziale II rozdziałach 1 i 2 określa dość precyzyjnie instytucję Syndyka. I tak np.

Art. 160 ust. 3 mówi o odpowiedzialności syndyka za szkody wyrządzone na skutek nienależytego wykonywania obowiązków,
Art. 168 ust. 1 mówi o obowiązkowych sprawozdaniach (w tym finansowych) z działalności dla sędziego-komisarza,
Art. 170 ust. 1 i 2 mówią o odwołaniu syndyka.

Myślę, że jeżeli działania Stowarzyszenia (z całym dla osób tam działających szacunkiem) w bardzo krótkim czasie nie przyniosą wymiernych korzyści (w postaci np. podpisania aktów notarialnych), należy złożyć pozew do Sądu o odwołanie Syndyka oraz wytoczyć mu sprawę z powództwa cywilnego o szkody, których się dopuścił swoim działaniem lub zaniechaniem.

Możemy to zrobić dwojako: sami, tzn. każdy w pojedynkę będzie atakował Syndyka i Sąd lub grupowo - zatrudnijmy adwokata! zamiast płacić opłaty eksploatacyjne syndykowi zapłaćmy adwokatowi, który wie, jak i gdzie uderzyć, i doprowadzi sprawę do końca, raz na zawsze. Jestem otwarty na wszelkie propozycje i sugestie z Waszej strony.


Oby te dzialania nie przyniosly odwrotnego do zamierzonego skutku.
Czasami bowiem lepiej walczyc ze znanym "wrogiem", niz nowym. Poza tym moze sie okazac, ze przez brak syndyka tok spraw zostanie wstrzymany. I co wtedy?
I w najgorszym przypadku moze byc tak ze bedą kazali opuścic zamieszkałe mieszkania bo budynki są nie oddane do użytku i mieszkanie w nich jest bez prawne także treba uważać żeby nieprzesadzić zabardzo
krótkie sprostowanie - nie chodzi mi o to, żeby przesadzić tylko podjąć takie działania, by Syndyk wiedział, że ma do czynienia z inteligentnymi ludźmi, którzy wiedzą czego chcą; że jesteśmy na tyle zdeterminowani, by podjąć skuteczne kroki. Z doświadczenia widzimy, że dzisiaj my Syndyka głaszczemy i staramy się go nie urazić, a on doskonale wie, że nic mu z naszej strony nie grozi...


Rafaello - dobrze kombinujesz
w uzupełnieniu, gdyby ktoś chciał się dokształcić podaję linka do ustawy: http://isip.sejm.gov.pl/s...D20030535Lj.pdf
Znając postępownianie polskiego sądu i administracji i czas potrzebny na zmiany spodziewał bym się więcej niekorzyści niż korzyści. Uogólniając jestem stanowczo przeciw temu pomysłowi.

pozdrawiam
Może jednak jeszce poczekajmyz pozwami? Bo owszem wiele spraw wymaga wyjaśnienia, ale możemy zaszkodzić nie sobie a sąsiadom z powstających bloków. Ja proponuję, wszystkie działania bardzo ważyć i nie unosić się zbędnymi emocjami, o które sama wiem jak czasem łatwo. Ja osobiście daje czas na akt do nowego roku, później jestem za podjęciem radykalniejszych działań.
Widze ze sa jeszcze wsrod nas osoby ktore maja nadzieje na rozsadek syndyka ........ sorry ale ja juz dawno ja stracilem ten ""czlowiek "" ma wszystko serdecznie w glebokim powazaniu dla niego wazniejsze sa jego osobiste plany niz potrzeby mieszkancow ,tu nasuwa sie pytanie czy pan syndyk tak naprawde wie co sie dzieje na osiedlu i kiedy osobiscie pan L. byl na osiedlu i budowie ,a moze nawet nie wie gdzie to jest hahaha. Moje zdanie nie odpuszczac bo szkoda czasu na zabawe .

Pozdrawiam
Tu nie chodzi o nadzieję. Chodzi o to że np. ja po 7 latach czekania na to, konkretne mieszkanie tysiącach!!!! straconych odsetek w banku, milionach zepsutych nerwów, i tu zaznaczę że nie przez syndyka, ale także jego poprzedników, mam dość awanturi i pustych kłótni, a najmniejszą ochotę mam się po sądach włóczyć teraz. Koniec roku, przyjdzie i nic? Będziemy walczyć, to jest jasne. Ale to wszytko musi być bardzo wyważone. Bardzo.
mYSLE ZE PO SAdach nie ma sie co wloczyc patrzac na stosunek i postawe pana mecenasa ale odpuszczac nie wolno ja tez czekalem tyle lat jestem z wami od poczatku gdy na ogrodzenieu budowy syn pani Malgosi R. wieszal pierwsze ogloszenia o spotkaniach w ktorych prawie w 100% uczestniczylem i placac gruba kase,tracac nerwy , zdrowie czas itd itp nie zamnierzam nikomu nic darowac .Ktos powie odbilo gosciowi ,moze i ma racje ale czy tylko dlatego ze tyle czekalem teraz mam miec bubla nie bo i to wiaze sie z daldszymi kosztami.Syndyk jest przedstawicielem prawa ,panstwa a nas nie oszukal inwestor zagraniczny tylko rodzimy "twor" ktorego rozliczeniem pan syndyk nie jest zainteresowany bo to nie w jego interesie.Jesli wiec nie jest zainteresowany to niech bedzie rozliczany spijaniem piany ktora poprzednik nawazyl.

Pozdrawiam
Nie wiem czy dobrze odczytałem myśli Małgosi, ale rozumiem ją w następujący sposób: Nie podejmujmy działań, które mają wyłącznie na celu zaszkodzić syndykowi. To nie jest nasz cel jako lokatorów. Wszyscy jesteśmy wściekli na jego arogancję, pogardę i niekompetencję, ale musimy podejmować takie działania, które będą służyć rozwiązywaniu naszych problemów a nie walce z tym Panem. Wszelkie działania wobec S. spłyną po nim jak po kaczce. Jako strona umowy musimy walczyć o pewne sprawy, które należą nam się jak psu buda.
POPIERAW W CALEJ ROZCIAGLASCI
Źle mnie zrozumiałeś Michale, miałam na myśli nie podejmowanie działań, które mogą nam zaszkodzić, a nie syndykowi. Nie rozumiem skąd te wnioski. Czy to oznacza że jak ktoś już tutaj do końca nie wrzuca wszystkim, nie rzuca mięsem, nie wyzywa i nie kipi ze złości to staje "po ciemnej stronie mocy?". Apelowałam o spokój, i o niepodejmowanie działań pochopnych, które mogą nam zaszkodzić. Po 7 latach czekania i użerania się z tym wszytkim wiem co mówię, i nie życzę sobie wkładania w moje usta słów których nie użyłam, tudzież ich swobodne i tak dalekoidące interpretowanie. Zaatakować jest łatwo, ale zrobić to sprytnie, z pomysłem i odpowiednim rezultatem już trudniej, i na takich działaniach powinniśmy się skupić. Taka była moja myśl. No... Mam nadzieję, że teraz jaśniej.

Pozdrawiam.
Ech.., ta forma pisemna. Ktoś już napisał na tym forum, że w wyniku takiej właśnie formy dochodzi do nieporozumień. Oczywiście, że masz rację. Wcale nie uważam, że lokatorzy, którzy (jeżeli można tak to określić) są "mniej agresywnie" nastawieni do zaistniałej sytuacji stają jak to określiłaś "po ciemnej stronie mocy". Powiem więcej tacy, którzy są bierni i nie angażują się wcale też do nich nie należą. Uważam jedynie, że podejmowane kroki powinny służyć konkretnemu celowi np. "wybudowaniu ogrodzenia, za które już zapłaciliśmy", żeby nie okazało się, że musimy za nie płacić jeszcze raz i sami sobie je wybudować. W związku z tym, należy naciskać na osobę, która od nas te pieniądze odebrała na wybudowanie ogradzenia, żeby wywiązała się z zobowiązania. Zgadzam się z Tobą, że trzeba robić to umiejętnie i kompetentnie z pełnym wyczuciem, ponieważ w wyniku jakiegoś efektu ubocznego możemy sobie sami zrobić krzywdę. Czego nie chcemy. Nie chcą tego ani lokatorzy "zajadli" ani "rozważni" ani "bierni".

Myślę, że dyskusję na temat jak to zrobić należy przenieść na inny grunt niż forum (forum jest ogólnodostępne). Forum jest jedynie miejscem, gdzie pewne problemy można zidentyfikować. Sprwadzić, czy moje lub Twoje spostrzeżenia podzielają inni lokatorzy.

Pozdrawiam
Michał