grueneberg
Du¿a sypialnia , z zas³oniêtym baldachimem ³ó¿kiem , szaf± , ³azienk± i standardowo z du¿ym lustrem. To tutaj sypia Kazekage Wioski Piasku.
Wchodzê do sypialni
-Jest tu kto?-krzykn±³em, lecz nikt nie odpowiada³, wiêc u¿ywaj±c mojej techniki mówi±c cicho "Katon: Hosenka no Jutsu" podpali³em ³ó¿ko Kazekage po czym szybko opusci³em pokój...
wszedlem do pokoju Kazekazge i zobaczylemar "WTF?? Kirigakure justu!!" pokoj wypelnila mgla, ogien powoli wygasl " hmmm ktos musial podpalic go i moze jeszcze jest w poblizu, Byakugan!" uaktywnilem mojego byakugana i zauwazylem biegnaca osobe. Pobieglem za nia <nmm>
Gaara otworzy³ drzwi sypialni od strony korytarza... Masa wspomnieñ po ujrzeniu pomieszczenia powróci³a do Gaary i kompletnie zat³oczy³a miejsce w jego g³owie. Podszed³ do okna i wyjrza³ przez nie. Sage spojrza³ na wioskê, która by³a cudowna, mimo to nie chcia³ tu zostaæ na d³u¿ej. By³o to jego miejsce urodzin i wychowania. To dziêki tej wiosce zaszed³ tam gdzie zaszed³, ale chciwo¶æ nak³oni³a go do opuszczenia tego cudownego miejsca. Gaara wyci±gn±³ z torby swój "kapelusz" kazekage. Tak pamiêta³ jeszcze, jak wyrzuci³ go w stronê Amy, gdy opuszcza³ wie¶ wraz z kompanem Painem. Przez akatsuki straci³ demona, ale mimo to i¿ nie by³o go w jego ciele, to dusza... sobowtór Gaary, który tylko przypomina³ go wygl±dem i to nie do koñca, o charakterze Shukaku pozosta³ i ci±gle odzywa³ siê do Kazesage. Ch³opak spojrza³ na kapelusz ponownie u¶miech znikn±³ z jego twarzy... Gaara ponownie go schowa³ i g³êboko siê zamy¶li³...
Bardzo cicho, praktycznie bezszelestnie do pokoju w¶lizgnê³a siê Meredith. Widz±c kontemplacje Gaary, uda³a siê do przeciwleg³ego k±ta i usiad³a na sypialnianym ³o¿u. Przypomnia³o jej ono ostatni pokój Aio. Tak naprawde nie wiedzia³a do kogo on nale¿a³, jedyne co pamieta³a przez mglê, to nios±cego jej bezw³adne cia³o Atsuia.
Te wydarzenia rowniez pozwoli³y Meredith na rozmy¶lenia, zapomnia³a po co w³a¶ciwie tutaj przysz³a, o Akatsuki, ultimatum jej siostry i innych troskach. Z oczami pelnymi têsknoty g³adzi³a miêkk± poszewkê, jak matka czworga dzieci, która nie wie czy za ostatnie pieni±dze kupiæ chleb czy op³aciæ rachunek za ¶wiat³o. Wygl±da³a na zafrasowan±, choæ stara³a sie to jak zawsze ukryæ. Na razie nit uwagi na Merce nie skupi³, wiêc pozwoli³a sobie na ciche westchnienie, daj±c upust w minimalnym stopniu w³asnym emocjom i uczuciom.
Gaara s³ysz±c, ¿e kto¶ wszed³ do pomieszczenia od razu siê odwróci³ a jego oczom ukaza³a siê dziewczyna. Nawet ³adna dziewczyna. Tak czy inaczej pamiêta³ j± z gabinetu, ale czy to przypadek, ¿e i ona siê tutaj oprócz niego znalaz³a? Ech nie wa¿ne... Gaara zna³ regu³y Savoir vivre'u wiêc nie zwlekaj±c podszed³ do ³ó¿ka, na którym siedzia³a Uchiha i wyci±gn±³ przed ni± rêkê.
- Sabaku no Gaara - Przedstawi³ siê z u¶miechem na twarzy, który pojawi³ siê do¶æ niedawno. - A ty? Jak masz na imiê? - Zapyta³ trzymaj±c rêkê naprzeciw Meredith.
Zamy¶lona dziewczyna s³ysz±c mêski g³os odwróci³a raptownie g³owê. Ujrza³a Gaarê, do¶æ blisko siebie, przez co na chwilê wstrzyma³a oddech. Nie spodziewa³a siê ¿adnych ruchów z jego strony, by³a zbyt zaabsorbowana sob± by pomy¶leæ o drugim go¶ciu Yagu. Nieco j± wystraszy³ ruch z jego strony.
Poda³a mu niepewnie swoj± kruch± i zimn± d³oñ i wyszepta³a, nie patrzac d³ugo w oczy Gaary:
- Meredith.
Odwróci³a g³owê i nadal g³adzi³a posciel, tylko jako¶ bardziej nerwowo. Wiedzia³a, ¿e mê¿czyzna pewnie siê na ni± patrzy, interpretuje jej zachowanie, które nie nale¿a³o do codziennych.
- Nie jeste¶ st±d prawda?? - Zapyta³ z u¶miechem na twarzy. Widzia³ niepewno¶æ Meredith ale Gaara by³ pewny siebie. Przecie¿ to nic strasznego. By³y kazekage, pan prezydent. U¶miech z twarzy Gaarnka nie schodzi³.
- Co ciê tu sprowadza? - Gaara patrzy³ na oczy Meredith. Ale nie popad³ w zachwyt. Czu³, ¿e s± to oczy inne. Jakby te z konohy, które sam kiedy¶ posiada³. Cudowne oko... oczy... - Od kiedy znasz Yagu?
Bardzo przyjemna w dotyku ta tkanina... a¿ chcia³abym siê na niej po³o¿yæ i zasn±æ. Przecie¿ te rozmowy mog± trwaæ godziny, a moja regeneracja organizmu pozwoli na ich ukrócenie Gdyby nie fakt, ¿e Merka nie by³a sama, pewnie skorzysta³aby z podpowiedzi wyobra¼ni. Ale deprymowa³ j± ten czerwonow³osy ciekawski mê¿czyzna. Nie mia³a ochoty odpowiadaæ na jego szereg pytañ. Przeciez to wszystko by³o bez znaczenia dla niej, dla niego. Spojrza³a wymownie w sufit i wziê³a g³êboko powietrze, przed³u¿aj±c chwilê oczekiwania na jej s³owa. Bawi³a siê, podaj±c cierpliwo¶æ Gaary na próbê.
- To wszystko to przeznaczenie, które pozwoli³o mi poznaæ niedawno pana Ryu. - wyszepta³a s³odkim g³osem, dodaj±c odpowiedzi nutê tajemniczo¶ci. Wci±¿ g³adzi³a miêkk± po¶ciel, a z jej twarzy nie znika³ lekki usmiech. Zachowywa³a siê naprawdê nietypowo. Przypomina³a wrêcz jak±¶ wied¼mê, dziwne odpowiedzi, ukryty u¶miech, mo¿e jeszcze mroczny plan w zanadrzu?
Gaara doskonale wiedzia³ o co chodzi... Ale przecie¿ to on by³ tu panem i w³adc±, którego nastêpc± jest Yagu. Gaara odszed³ od Uchihy i spojrza³ w okno.
- To ja.... To ja by³em tu kazekage przez najd³u¿szy okres... - U¶miech z twarzy Gaary znik³. Sage mia³ teraz grobow± minê. Ch³opak nie przestawa³ patrzeæ przez okno, bowiem by³o ono chyba najbardziej interesuj±cym obiektem w ca³ym pomieszczeniu. Ba... To by³a jego sypialnia. Wszystko tutaj by³o jego i tylko jego, ale teraz nale¿y do Yagu i w sumie to uspokoi³o Gaarê. Doskonale zna³ tego faceta i wiedzia³, ¿e mo¿na mu powierzyæ wszystko... Dos³ownie wszystko. Wiedzia³, ¿e wioska nie podupadnie przy jego rz±dach. Ale po co mu ta dziewczyna? Hê.... Przecie¿ ona jest z Konohy... Tak. Gaara mimo i¿ nie otrzyma³ odpowiedzi na to pytanie doskonale wiedzia³, ¿e dziewczyna jest z konohy... Mo¿e po prostu zna³ te oczy...
Nagle drzwi siê gwa³townie otworzy³y i Yagu wszed³ do pokoju.
-Jak ty to wytrzymywa³e¶, powybijam nastêpnym razem wszystkich.
Powiedzia³ przeklinaj±c do tego pod nosem.
-A teraz do rzeczy Meredith jeste¶ z Uchiha wiêc znasz Ayano na pewno i widzia³em jak reagujesz na temat brzasku co mo¿e byæ spowodowane ¿e znasz kogo¶ stamt±d bardzo blisko, nie muszê mówiæ kogo podejrzewam ja i tu obecny Gaara byli¶my cz³onkami tej organizacji i mam jeszcze pewne plany...
Tu spojrza³ na Gaare wymownie
-Mam nadzieje ¿e mi pomo¿esz i ty te¿ Meredith, szczerze mówi±c mam do was pewne plany, oczywi¶cie je¶li wyrazicie chêæ i zgodê by mi pomóc mogê obiecaæ jedno nudziæ siê nie bêdziecie a wpiszecie siê do historii na d³ugo.
Teraz czeka³ na reakcje ich, mia³ nadzieje ¿e siê zgodz±.
Na samym pocz±tku Meredith udawa³a ¶rednio zainteresowan±. Wci±¿ g³adzi³a tkaninê ze spokojem i odrobin± melancholii. Ale wystarczy³o imiê jej siostry, by unios³a wzrok nieco wy¿ej, zerkaj±c na Yagu. Od tego momentu przesta³a wykonywaæ jakiekolwiek ruchy d³oñmi, a skupi³a siê na s³owach mê¿czyzny. Mówi³ bardzo krótko i na temat, nie pozwala³ Meredith na wiele przemy¶leñ. I nie przekona³ jej jako¶ od razu, bowiem Merce na s³awie nigdy nie zale¿a³o. A na nudê te¿ nie potrafi³a narzekaæ, jej poezja by³a ¿yciem i ca³ym ¶wiatem, wystarcza³a zupe³nie na przetrwanie ka¿dego zmudnego dnia. W dodatku niedawno pojawi³a siê Ayano, Teruyo... Takimi argumentami nie uda³o siê dziewczyny przekonaæ. Nie zaufa³a genialnemu planowi Yagu.
- Mo¿esz ja¶niej siê okre¶liæ jakie bêdê mia³a z tego korzy¶ci? - zapyta³a, patrz±c prosto w oczy rozmówcy. Chcia³a znac jedynie prawdê, a pod presj± jej czarnych oczu mog³a liczyæ na szczero¶æ.
Gaara odwróci³ siê od okna.
- ... Yagu, ja ju¿ wpisa³em siê do historii tej wioski... - Gaara u¶miechn±³ siê lekko. - Aczkolwiek nie udajê i¿ wyra¿am szczer± chêæ pozbycia siê tej organizacji z powierzchni ziemi. Od czasu, gdy Pain nie jest liderem, nie mia³em tam ¿adnego celu... Inny zarz±dca tej organizacji po primo nie przyniós³by dla organizacji ¿adnych korzy¶ci, a po sekundo tak jak kiedy¶ chcê ich po prostu powybijaæ. Obawiam siê tylko starych cz³onków takich jak Ayano czy Kei... A tak nawiasem... Jakie s± twoje plany wobec mnie...? Bo wiesz nie to, ¿e ci nie ufam, ale nie bêdê nic w ciemno "podpisywa³"... wiêc? - Gaara spojrza³ na Uchihê i pokrêci³ g³ow± nieznacznie ale jednak. Nastêpnie spojrza³ na Yagu przeszywaj±cym wzrokiem i oczekiwa³ na odpowied¼.
-Na razie zbyt wiele nie mogê powiedzieæ, to s± dopiero zal±¿ki ale celem nie jest pozbycie siê Brzasku.
Powiedzia³ w jego oczach by³o widaæ spokój i chêæ wyjawienia ca³ego planu ale nie by³o to miejsce i czas na to.
-Co bêdziecie mieli z tego... Na razie powiem tyle Gaara znasz t± wioskê najlepiej z osób mi znanych wiêc chcia³bym byæ by³ moim doradc± ale tak by nikt tego nie wiedzia³, cieniem moim i wioski z którym bym na równych prawach radzi³ nad sprawami wioski i nie tylko, Merce chcia³bym by¶ mi zaufa³a i do³±czy³a do mnie równie¿ a jako gest pokazuj±cy ¿e ja tobie te¿ chce zaufaæ chcia³bym by¶ zosta³a moim zastêpc± je¶li na to oboje przystaniecie powiem wam wiêcej wiadomo¶ci.
Yagu nie okazywa³ uczuæ, nie by³o po nim nic widaæ lecz liczy³ na obojga.
- ... - I tu siê pojawi³ problem. Gaara uwielbia³ t± wioskê... Szczê¶cie w nieszczê¶ciu... Gdy¿ wioska by³a dla niego czym¶ wa¿nym, ale nie chcia³ ni± w³adaæ na stanowisku kazekage i siê wyró¿niaæ, a wiêc taka posada jak ukryty doradca to niby dobra fucha. Ale Gaara ceni³ sobie tak¿e niezale¿no¶æ od kogokolwiek, a podleganie czyjej¶ w³adzy w ¿adnym stopniu mu nie odpowiada³o, dlatego sta³ siê Watari. No ale s³owa "byliby¶my na równi" jako¶ powoli zaczê³y przekonywaæ Gaarê co do tego...
- No wiêc... Je¶li o to chodzi to jest pewien problem. Znaczy zgodzê siê na bycie doradc± je¶li mamy byæ na równi to ok... wiêc nie chcê podlegaæ pod twoj± w³adzê, wiesz o co chodzi? Jak to powiedzieæ. No chcê byæ niezale¿ny... Oczywi¶cie ja ze swojej strony oferujê to samo. Nie bêdê ci nic narzuca³, ale dobrze by by³o gdyby¶ czasem pos³ucha³ mnie w sprawach dot. wioski. W prawdzie na tym polega praca doradcy. A i jeszcze jedno... Wiesz chodzi o to bym móg³ opuszczaæ wioskê i przez innych byæ uwa¿any za Watari, sam powiedzia³e¶, ¿e chcesz by nikt o tym nie wiedzia³. Wiêc... Zasiedlê siê w wiosce, ale nie wrócê do rezydencji Seichuu... Nie chcê by kto¶ podejrzewa³ mnie o powrót. Tak wiêc przyw³aszczê sobie jaki¶ pokój w tym budynku. Oczywi¶cie nie zostawiê ciê opuszczaj±c wioskê w jakich¶ wa¿nych sprawach o to b±d¼ spokojny. No i najwa¿niejsze o czym ju¿ mówi³em... Niezale¿no¶æ - Zakoñczy³ sw± rozbudowan± wypowied¼ KazeSAGE, a jego mina spowa¿nia³a.
Tyrada Yagu nie by³a do¶æ przekonuj±ca dla Meredith. Praktycznie niczego siê z niej nie dowiedzia³a, a jedynie us³ysza³a kim ma zostaæ. Poproszono j± o sprawowanie rangi zastêpcy Kage. By³o to zadanie nie lada trudne, a co wiecej nie ogranicza³o siê do spraw zwi±zanych z wiosk±. Przeciez na funkcja mia³a byæ jedynie przykrywk±, tak naprawdê Merka przeznaczona by³a do innych celów. A tych wszak¿e nie zdo³ala poznaæ. Nigdy nie lubi³a w ciemno zgadzac sie na co¶. I tym razem nie bêdzie robi³a niczego wbrew sobie.
Wsta³a i podesz³a do Yagu, bêd±c bardzo blisko mê¿czyzny. ¦widrowa³a go zimnym spojrzeniem, ta twarz wyprana z emocji nie nale¿a³a do zachêcajacych. A wywód Gaary by³ dla niej niedorzeczny. Skoro w³adze maj± sprawowaæ 'na równi' to nie moga byæ niezale¿ni. Ich wspó³praca powinna opieraæ siê na kompromisach, a nie samodzielnych rz±dach. Merce warunek postawiony przez jej towarzysza wyda³ siê nieco absurdalny, ale ciekawe jak zareaguje na to sam Yagu.
Merka d³ugo przygl±da³a siê mê¿czy¼nie z kamienn± twarz±, oddychaj±c powoli zatrzymuj±c d³u¿ej wzrok w okolicy oczu. Zawsze uwa¿a³a, ¿e ten ludzki narz±d potrafi ukazac wiêcej ni¿ cokolwiek innego. Odezwa³a siê cicho, g³osem trochê ochryp³ym:
- Skoro nie chcesz nic zdradziæ, mo¿e powiesz mi chocia¿ na jak d³ugo nasza umowa by³aby wi±¿±ca...
Merka tez nie przepada³a za zale¿no¶cia i wp³ywami, ale zdo³a³a siê do nich przyzwyczaiæ. Jednak¿e od bardzo ju¿ dawna oddzia³ywanie na jej osobê zosta³o ograniczone do minimum. Teraz mia³oby byæ inaczej. Co wiêcej, nie mia³a pojêcia w co siê pakuje. I dlatego w³asnie, od razu nie podjê³a decyzji. Nie potrafi³a ot, tak zaufaæ w idylliczny plan Sunañczyka. Potrzebowa³a w pierwszej kolejno¶ci us³yszeæ, na czym on polega, by na spokojnie przemy¶leæ go. Taka by³a Meredith, rozwa¿na w sprawach wielkiej wagi, a jeszcze bardziej nieufna o swój los. Bo ludzie potrafi± byæ g³upi i slepi i nie mo¿na im bezgranicznie wierzyæ w ka¿d± opowiastkê i spe³nienie ich marzeñ.
-Gaara, nie chodzi mi o niezale¿no¶æ a kompromis bardziej.
Yagu u¶miechn±³ siê do obojga lecz nagle dziewczyna zaczê³a go ¶widrowaæ wzrokiem, kage westchn±³ i równie¿ spojrza³ jej w oczy, w jego nic nie da³o siê wyczytaæ by³y to same sprzeczno¶ci jak ogieñ i woda.
-Dwa miesi±ce na pocz±tku je¶li tobie siê co¶ nie spodoba lub mi na tym siê to zakoñczy a je¶li mamy ustalone wszystko to wracajmy do mojego gabinetu.
- Kompromis nie wyklucza niezale¿no¶ci... - Rzek³ trochê zdziwiony prawdê mówi±c. - Chodzi mi o to, ¿e nikt nie bêdzie sta³ nade mn±... Nawet ty Yagu. Tak owszem je¶li bêdzie to konieczne to pójdê na tzw. kompromis, ale nie bêdê siê podporz±dkowywa³ pod nikogo... Teraz rozumiesz o co chodzi? - Zapyta³ ju¿ zirytowany t± rozmow±... Ch³opak wyci±gn±³ paczkê fajek i zapali³ jednego mocno siê zaci±gaj±c, a dym wypu¶ci³ z ust przez okno na podwórze...
-Tak o to mi chodzi³o Gaara
Powiedzia³ spokojnie po czym nabazgra³ co¶ na kartce i wys³a³ ptaka z ów listem przez okno, po chwili spojrza³ wyczekuj±co na Mer, czeka³ na jej odpowied¼ co zrobi i czy zgodzi siê czy te¿ nie.
Zachowanie obu panów, protekcjonalno¶æ bij±ca z ich wnêtrza poczê³y odpychaæ Meredith. Przewracaj±c oczami opu¶ci³a wzrok i uda³a siê do wyj¶cia. Mia³a pokierowaæ szereg zarzutów w stronê Yagu, ale straci³a ochotê na ripostê. I tak by jej w nale¿yty sposób nie zrozumia³. Na dobr± sprawê jej niewypowiedziana aprobata by³a ma³o wi±¿±ca. Dlatego nie wnios³a sprzeciwu, dwa miesi±ce... Nie jest to du¿o, nawet dla zagubionej piêtnastolatki. Bêd±c tak rozwa¿n± potrafi³a podo³aæ temu zadaniu. Na razie nie mia³a ¿adnych wytycznych, wiêc mog³a robiæ co chcia³a. Co wiêcej, liczy³a ¿e w³asnym urokiem i perswazj± zdo³a zmiêkczyæ ewentualnie serce swego 'szefa', gdyby mia³a jakie¶ obiekcje.
Sprawa, jak¿e ma³o skrystalizowana, przesta³a byæ dla Meredith priorytetow±. Wiêcej ju¿ nie osiagnie, mo¿e czekaæ cierpliwie na rozwój wydarzeñ. A w tym czasie zaj±æ sie sob±. Bardzo na to czeka³a... Kiedy opuszcza³a bez s³owa pokój, zastanawia³a siê czy powinna jeszcze pojawiaæ siê w gabinecie. Nic jej tam nie ci±gnê³o, a tym bardziej s³uchanie tych apodyktycznych facetów, którym testosteron ju¿ dawno za mocno namiesza³ w g³owie.
Jedynie najm³odszy ch³opak wyda³ siê dziewczynie bardziej interesujacy i tylko dla drobnej zaczepki postanowi³a zahaczyæ o pokój Ryu. By wykonac drobny gest, na niejak± poprawê humoru i pocz±tek d³ugo wyczekiwanego odpoczynku.
[zt]
W tym momencie Yagu dosta³ zwrotn± wiadomo¶æ na swój list wys³any niedawno.
-Gaara opiekuj siê sun± i wszystkim pod moj± nieobecno¶æ ja muszê wyruszyæ na pewien czas, gdy wrócê to ci powiem o co chodzi³o a teraz do zobaczenia.
Yagu zarzuci³ na siebie p³aszcz a potem na plecy pochwê z mieczem, u¶miechn±³ siê diabolicznie i ¿eby nie traciæ czasu wyskoczy³ przez okno na zewn±trz.
<NMM>
- Jasne... - Rzek³ Gaara trochê zniechêcony. Nie mia³ ochoty na siedzenie w wiosce, a tym bardziej w rezydencji kazekage. Ale có¿... Yagu to jego przyjaciel, nie móg³ go zawie¶æ. Ch³opak wyjrza³ przez okno i natychmiastowo z niego wyskoczy³, podtrzymuj±c siê na piasku powoli zlecia³ na ziemiê i ujrza³ co¶ ciekawego. Ruszy³ w stronê gdzie to siê dzia³o.
<NMM>
Wchodzê do sypialni
-Jest tu kto?-krzykn±³em, lecz nikt nie odpowiada³, wiêc u¿ywaj±c mojej techniki mówi±c cicho "Katon: Hosenka no Jutsu" podpali³em ³ó¿ko Kazekage po czym szybko opusci³em pokój...
wszedlem do pokoju Kazekazge i zobaczylemar "WTF?? Kirigakure justu!!" pokoj wypelnila mgla, ogien powoli wygasl " hmmm ktos musial podpalic go i moze jeszcze jest w poblizu, Byakugan!" uaktywnilem mojego byakugana i zauwazylem biegnaca osobe. Pobieglem za nia <nmm>
Gaara otworzy³ drzwi sypialni od strony korytarza... Masa wspomnieñ po ujrzeniu pomieszczenia powróci³a do Gaary i kompletnie zat³oczy³a miejsce w jego g³owie. Podszed³ do okna i wyjrza³ przez nie. Sage spojrza³ na wioskê, która by³a cudowna, mimo to nie chcia³ tu zostaæ na d³u¿ej. By³o to jego miejsce urodzin i wychowania. To dziêki tej wiosce zaszed³ tam gdzie zaszed³, ale chciwo¶æ nak³oni³a go do opuszczenia tego cudownego miejsca. Gaara wyci±gn±³ z torby swój "kapelusz" kazekage. Tak pamiêta³ jeszcze, jak wyrzuci³ go w stronê Amy, gdy opuszcza³ wie¶ wraz z kompanem Painem. Przez akatsuki straci³ demona, ale mimo to i¿ nie by³o go w jego ciele, to dusza... sobowtór Gaary, który tylko przypomina³ go wygl±dem i to nie do koñca, o charakterze Shukaku pozosta³ i ci±gle odzywa³ siê do Kazesage. Ch³opak spojrza³ na kapelusz ponownie u¶miech znikn±³ z jego twarzy... Gaara ponownie go schowa³ i g³êboko siê zamy¶li³...
Bardzo cicho, praktycznie bezszelestnie do pokoju w¶lizgnê³a siê Meredith. Widz±c kontemplacje Gaary, uda³a siê do przeciwleg³ego k±ta i usiad³a na sypialnianym ³o¿u. Przypomnia³o jej ono ostatni pokój Aio. Tak naprawde nie wiedzia³a do kogo on nale¿a³, jedyne co pamieta³a przez mglê, to nios±cego jej bezw³adne cia³o Atsuia.
Te wydarzenia rowniez pozwoli³y Meredith na rozmy¶lenia, zapomnia³a po co w³a¶ciwie tutaj przysz³a, o Akatsuki, ultimatum jej siostry i innych troskach. Z oczami pelnymi têsknoty g³adzi³a miêkk± poszewkê, jak matka czworga dzieci, która nie wie czy za ostatnie pieni±dze kupiæ chleb czy op³aciæ rachunek za ¶wiat³o. Wygl±da³a na zafrasowan±, choæ stara³a sie to jak zawsze ukryæ. Na razie nit uwagi na Merce nie skupi³, wiêc pozwoli³a sobie na ciche westchnienie, daj±c upust w minimalnym stopniu w³asnym emocjom i uczuciom.
Gaara s³ysz±c, ¿e kto¶ wszed³ do pomieszczenia od razu siê odwróci³ a jego oczom ukaza³a siê dziewczyna. Nawet ³adna dziewczyna. Tak czy inaczej pamiêta³ j± z gabinetu, ale czy to przypadek, ¿e i ona siê tutaj oprócz niego znalaz³a? Ech nie wa¿ne... Gaara zna³ regu³y Savoir vivre'u wiêc nie zwlekaj±c podszed³ do ³ó¿ka, na którym siedzia³a Uchiha i wyci±gn±³ przed ni± rêkê.
- Sabaku no Gaara - Przedstawi³ siê z u¶miechem na twarzy, który pojawi³ siê do¶æ niedawno. - A ty? Jak masz na imiê? - Zapyta³ trzymaj±c rêkê naprzeciw Meredith.
Zamy¶lona dziewczyna s³ysz±c mêski g³os odwróci³a raptownie g³owê. Ujrza³a Gaarê, do¶æ blisko siebie, przez co na chwilê wstrzyma³a oddech. Nie spodziewa³a siê ¿adnych ruchów z jego strony, by³a zbyt zaabsorbowana sob± by pomy¶leæ o drugim go¶ciu Yagu. Nieco j± wystraszy³ ruch z jego strony.
Poda³a mu niepewnie swoj± kruch± i zimn± d³oñ i wyszepta³a, nie patrzac d³ugo w oczy Gaary:
- Meredith.
Odwróci³a g³owê i nadal g³adzi³a posciel, tylko jako¶ bardziej nerwowo. Wiedzia³a, ¿e mê¿czyzna pewnie siê na ni± patrzy, interpretuje jej zachowanie, które nie nale¿a³o do codziennych.
- Nie jeste¶ st±d prawda?? - Zapyta³ z u¶miechem na twarzy. Widzia³ niepewno¶æ Meredith ale Gaara by³ pewny siebie. Przecie¿ to nic strasznego. By³y kazekage, pan prezydent. U¶miech z twarzy Gaarnka nie schodzi³.
- Co ciê tu sprowadza? - Gaara patrzy³ na oczy Meredith. Ale nie popad³ w zachwyt. Czu³, ¿e s± to oczy inne. Jakby te z konohy, które sam kiedy¶ posiada³. Cudowne oko... oczy... - Od kiedy znasz Yagu?
Bardzo przyjemna w dotyku ta tkanina... a¿ chcia³abym siê na niej po³o¿yæ i zasn±æ. Przecie¿ te rozmowy mog± trwaæ godziny, a moja regeneracja organizmu pozwoli na ich ukrócenie Gdyby nie fakt, ¿e Merka nie by³a sama, pewnie skorzysta³aby z podpowiedzi wyobra¼ni. Ale deprymowa³ j± ten czerwonow³osy ciekawski mê¿czyzna. Nie mia³a ochoty odpowiadaæ na jego szereg pytañ. Przeciez to wszystko by³o bez znaczenia dla niej, dla niego. Spojrza³a wymownie w sufit i wziê³a g³êboko powietrze, przed³u¿aj±c chwilê oczekiwania na jej s³owa. Bawi³a siê, podaj±c cierpliwo¶æ Gaary na próbê.
- To wszystko to przeznaczenie, które pozwoli³o mi poznaæ niedawno pana Ryu. - wyszepta³a s³odkim g³osem, dodaj±c odpowiedzi nutê tajemniczo¶ci. Wci±¿ g³adzi³a miêkk± po¶ciel, a z jej twarzy nie znika³ lekki usmiech. Zachowywa³a siê naprawdê nietypowo. Przypomina³a wrêcz jak±¶ wied¼mê, dziwne odpowiedzi, ukryty u¶miech, mo¿e jeszcze mroczny plan w zanadrzu?
Gaara doskonale wiedzia³ o co chodzi... Ale przecie¿ to on by³ tu panem i w³adc±, którego nastêpc± jest Yagu. Gaara odszed³ od Uchihy i spojrza³ w okno.
- To ja.... To ja by³em tu kazekage przez najd³u¿szy okres... - U¶miech z twarzy Gaary znik³. Sage mia³ teraz grobow± minê. Ch³opak nie przestawa³ patrzeæ przez okno, bowiem by³o ono chyba najbardziej interesuj±cym obiektem w ca³ym pomieszczeniu. Ba... To by³a jego sypialnia. Wszystko tutaj by³o jego i tylko jego, ale teraz nale¿y do Yagu i w sumie to uspokoi³o Gaarê. Doskonale zna³ tego faceta i wiedzia³, ¿e mo¿na mu powierzyæ wszystko... Dos³ownie wszystko. Wiedzia³, ¿e wioska nie podupadnie przy jego rz±dach. Ale po co mu ta dziewczyna? Hê.... Przecie¿ ona jest z Konohy... Tak. Gaara mimo i¿ nie otrzyma³ odpowiedzi na to pytanie doskonale wiedzia³, ¿e dziewczyna jest z konohy... Mo¿e po prostu zna³ te oczy...
Nagle drzwi siê gwa³townie otworzy³y i Yagu wszed³ do pokoju.
-Jak ty to wytrzymywa³e¶, powybijam nastêpnym razem wszystkich.
Powiedzia³ przeklinaj±c do tego pod nosem.
-A teraz do rzeczy Meredith jeste¶ z Uchiha wiêc znasz Ayano na pewno i widzia³em jak reagujesz na temat brzasku co mo¿e byæ spowodowane ¿e znasz kogo¶ stamt±d bardzo blisko, nie muszê mówiæ kogo podejrzewam ja i tu obecny Gaara byli¶my cz³onkami tej organizacji i mam jeszcze pewne plany...
Tu spojrza³ na Gaare wymownie
-Mam nadzieje ¿e mi pomo¿esz i ty te¿ Meredith, szczerze mówi±c mam do was pewne plany, oczywi¶cie je¶li wyrazicie chêæ i zgodê by mi pomóc mogê obiecaæ jedno nudziæ siê nie bêdziecie a wpiszecie siê do historii na d³ugo.
Teraz czeka³ na reakcje ich, mia³ nadzieje ¿e siê zgodz±.
Na samym pocz±tku Meredith udawa³a ¶rednio zainteresowan±. Wci±¿ g³adzi³a tkaninê ze spokojem i odrobin± melancholii. Ale wystarczy³o imiê jej siostry, by unios³a wzrok nieco wy¿ej, zerkaj±c na Yagu. Od tego momentu przesta³a wykonywaæ jakiekolwiek ruchy d³oñmi, a skupi³a siê na s³owach mê¿czyzny. Mówi³ bardzo krótko i na temat, nie pozwala³ Meredith na wiele przemy¶leñ. I nie przekona³ jej jako¶ od razu, bowiem Merce na s³awie nigdy nie zale¿a³o. A na nudê te¿ nie potrafi³a narzekaæ, jej poezja by³a ¿yciem i ca³ym ¶wiatem, wystarcza³a zupe³nie na przetrwanie ka¿dego zmudnego dnia. W dodatku niedawno pojawi³a siê Ayano, Teruyo... Takimi argumentami nie uda³o siê dziewczyny przekonaæ. Nie zaufa³a genialnemu planowi Yagu.
- Mo¿esz ja¶niej siê okre¶liæ jakie bêdê mia³a z tego korzy¶ci? - zapyta³a, patrz±c prosto w oczy rozmówcy. Chcia³a znac jedynie prawdê, a pod presj± jej czarnych oczu mog³a liczyæ na szczero¶æ.
Gaara odwróci³ siê od okna.
- ... Yagu, ja ju¿ wpisa³em siê do historii tej wioski... - Gaara u¶miechn±³ siê lekko. - Aczkolwiek nie udajê i¿ wyra¿am szczer± chêæ pozbycia siê tej organizacji z powierzchni ziemi. Od czasu, gdy Pain nie jest liderem, nie mia³em tam ¿adnego celu... Inny zarz±dca tej organizacji po primo nie przyniós³by dla organizacji ¿adnych korzy¶ci, a po sekundo tak jak kiedy¶ chcê ich po prostu powybijaæ. Obawiam siê tylko starych cz³onków takich jak Ayano czy Kei... A tak nawiasem... Jakie s± twoje plany wobec mnie...? Bo wiesz nie to, ¿e ci nie ufam, ale nie bêdê nic w ciemno "podpisywa³"... wiêc? - Gaara spojrza³ na Uchihê i pokrêci³ g³ow± nieznacznie ale jednak. Nastêpnie spojrza³ na Yagu przeszywaj±cym wzrokiem i oczekiwa³ na odpowied¼.
-Na razie zbyt wiele nie mogê powiedzieæ, to s± dopiero zal±¿ki ale celem nie jest pozbycie siê Brzasku.
Powiedzia³ w jego oczach by³o widaæ spokój i chêæ wyjawienia ca³ego planu ale nie by³o to miejsce i czas na to.
-Co bêdziecie mieli z tego... Na razie powiem tyle Gaara znasz t± wioskê najlepiej z osób mi znanych wiêc chcia³bym byæ by³ moim doradc± ale tak by nikt tego nie wiedzia³, cieniem moim i wioski z którym bym na równych prawach radzi³ nad sprawami wioski i nie tylko, Merce chcia³bym by¶ mi zaufa³a i do³±czy³a do mnie równie¿ a jako gest pokazuj±cy ¿e ja tobie te¿ chce zaufaæ chcia³bym by¶ zosta³a moim zastêpc± je¶li na to oboje przystaniecie powiem wam wiêcej wiadomo¶ci.
Yagu nie okazywa³ uczuæ, nie by³o po nim nic widaæ lecz liczy³ na obojga.
- ... - I tu siê pojawi³ problem. Gaara uwielbia³ t± wioskê... Szczê¶cie w nieszczê¶ciu... Gdy¿ wioska by³a dla niego czym¶ wa¿nym, ale nie chcia³ ni± w³adaæ na stanowisku kazekage i siê wyró¿niaæ, a wiêc taka posada jak ukryty doradca to niby dobra fucha. Ale Gaara ceni³ sobie tak¿e niezale¿no¶æ od kogokolwiek, a podleganie czyjej¶ w³adzy w ¿adnym stopniu mu nie odpowiada³o, dlatego sta³ siê Watari. No ale s³owa "byliby¶my na równi" jako¶ powoli zaczê³y przekonywaæ Gaarê co do tego...
- No wiêc... Je¶li o to chodzi to jest pewien problem. Znaczy zgodzê siê na bycie doradc± je¶li mamy byæ na równi to ok... wiêc nie chcê podlegaæ pod twoj± w³adzê, wiesz o co chodzi? Jak to powiedzieæ. No chcê byæ niezale¿ny... Oczywi¶cie ja ze swojej strony oferujê to samo. Nie bêdê ci nic narzuca³, ale dobrze by by³o gdyby¶ czasem pos³ucha³ mnie w sprawach dot. wioski. W prawdzie na tym polega praca doradcy. A i jeszcze jedno... Wiesz chodzi o to bym móg³ opuszczaæ wioskê i przez innych byæ uwa¿any za Watari, sam powiedzia³e¶, ¿e chcesz by nikt o tym nie wiedzia³. Wiêc... Zasiedlê siê w wiosce, ale nie wrócê do rezydencji Seichuu... Nie chcê by kto¶ podejrzewa³ mnie o powrót. Tak wiêc przyw³aszczê sobie jaki¶ pokój w tym budynku. Oczywi¶cie nie zostawiê ciê opuszczaj±c wioskê w jakich¶ wa¿nych sprawach o to b±d¼ spokojny. No i najwa¿niejsze o czym ju¿ mówi³em... Niezale¿no¶æ - Zakoñczy³ sw± rozbudowan± wypowied¼ KazeSAGE, a jego mina spowa¿nia³a.
Tyrada Yagu nie by³a do¶æ przekonuj±ca dla Meredith. Praktycznie niczego siê z niej nie dowiedzia³a, a jedynie us³ysza³a kim ma zostaæ. Poproszono j± o sprawowanie rangi zastêpcy Kage. By³o to zadanie nie lada trudne, a co wiecej nie ogranicza³o siê do spraw zwi±zanych z wiosk±. Przeciez na funkcja mia³a byæ jedynie przykrywk±, tak naprawdê Merka przeznaczona by³a do innych celów. A tych wszak¿e nie zdo³ala poznaæ. Nigdy nie lubi³a w ciemno zgadzac sie na co¶. I tym razem nie bêdzie robi³a niczego wbrew sobie.
Wsta³a i podesz³a do Yagu, bêd±c bardzo blisko mê¿czyzny. ¦widrowa³a go zimnym spojrzeniem, ta twarz wyprana z emocji nie nale¿a³a do zachêcajacych. A wywód Gaary by³ dla niej niedorzeczny. Skoro w³adze maj± sprawowaæ 'na równi' to nie moga byæ niezale¿ni. Ich wspó³praca powinna opieraæ siê na kompromisach, a nie samodzielnych rz±dach. Merce warunek postawiony przez jej towarzysza wyda³ siê nieco absurdalny, ale ciekawe jak zareaguje na to sam Yagu.
Merka d³ugo przygl±da³a siê mê¿czy¼nie z kamienn± twarz±, oddychaj±c powoli zatrzymuj±c d³u¿ej wzrok w okolicy oczu. Zawsze uwa¿a³a, ¿e ten ludzki narz±d potrafi ukazac wiêcej ni¿ cokolwiek innego. Odezwa³a siê cicho, g³osem trochê ochryp³ym:
- Skoro nie chcesz nic zdradziæ, mo¿e powiesz mi chocia¿ na jak d³ugo nasza umowa by³aby wi±¿±ca...
Merka tez nie przepada³a za zale¿no¶cia i wp³ywami, ale zdo³a³a siê do nich przyzwyczaiæ. Jednak¿e od bardzo ju¿ dawna oddzia³ywanie na jej osobê zosta³o ograniczone do minimum. Teraz mia³oby byæ inaczej. Co wiêcej, nie mia³a pojêcia w co siê pakuje. I dlatego w³asnie, od razu nie podjê³a decyzji. Nie potrafi³a ot, tak zaufaæ w idylliczny plan Sunañczyka. Potrzebowa³a w pierwszej kolejno¶ci us³yszeæ, na czym on polega, by na spokojnie przemy¶leæ go. Taka by³a Meredith, rozwa¿na w sprawach wielkiej wagi, a jeszcze bardziej nieufna o swój los. Bo ludzie potrafi± byæ g³upi i slepi i nie mo¿na im bezgranicznie wierzyæ w ka¿d± opowiastkê i spe³nienie ich marzeñ.
-Gaara, nie chodzi mi o niezale¿no¶æ a kompromis bardziej.
Yagu u¶miechn±³ siê do obojga lecz nagle dziewczyna zaczê³a go ¶widrowaæ wzrokiem, kage westchn±³ i równie¿ spojrza³ jej w oczy, w jego nic nie da³o siê wyczytaæ by³y to same sprzeczno¶ci jak ogieñ i woda.
-Dwa miesi±ce na pocz±tku je¶li tobie siê co¶ nie spodoba lub mi na tym siê to zakoñczy a je¶li mamy ustalone wszystko to wracajmy do mojego gabinetu.
- Kompromis nie wyklucza niezale¿no¶ci... - Rzek³ trochê zdziwiony prawdê mówi±c. - Chodzi mi o to, ¿e nikt nie bêdzie sta³ nade mn±... Nawet ty Yagu. Tak owszem je¶li bêdzie to konieczne to pójdê na tzw. kompromis, ale nie bêdê siê podporz±dkowywa³ pod nikogo... Teraz rozumiesz o co chodzi? - Zapyta³ ju¿ zirytowany t± rozmow±... Ch³opak wyci±gn±³ paczkê fajek i zapali³ jednego mocno siê zaci±gaj±c, a dym wypu¶ci³ z ust przez okno na podwórze...
-Tak o to mi chodzi³o Gaara
Powiedzia³ spokojnie po czym nabazgra³ co¶ na kartce i wys³a³ ptaka z ów listem przez okno, po chwili spojrza³ wyczekuj±co na Mer, czeka³ na jej odpowied¼ co zrobi i czy zgodzi siê czy te¿ nie.
Zachowanie obu panów, protekcjonalno¶æ bij±ca z ich wnêtrza poczê³y odpychaæ Meredith. Przewracaj±c oczami opu¶ci³a wzrok i uda³a siê do wyj¶cia. Mia³a pokierowaæ szereg zarzutów w stronê Yagu, ale straci³a ochotê na ripostê. I tak by jej w nale¿yty sposób nie zrozumia³. Na dobr± sprawê jej niewypowiedziana aprobata by³a ma³o wi±¿±ca. Dlatego nie wnios³a sprzeciwu, dwa miesi±ce... Nie jest to du¿o, nawet dla zagubionej piêtnastolatki. Bêd±c tak rozwa¿n± potrafi³a podo³aæ temu zadaniu. Na razie nie mia³a ¿adnych wytycznych, wiêc mog³a robiæ co chcia³a. Co wiêcej, liczy³a ¿e w³asnym urokiem i perswazj± zdo³a zmiêkczyæ ewentualnie serce swego 'szefa', gdyby mia³a jakie¶ obiekcje.
Sprawa, jak¿e ma³o skrystalizowana, przesta³a byæ dla Meredith priorytetow±. Wiêcej ju¿ nie osiagnie, mo¿e czekaæ cierpliwie na rozwój wydarzeñ. A w tym czasie zaj±æ sie sob±. Bardzo na to czeka³a... Kiedy opuszcza³a bez s³owa pokój, zastanawia³a siê czy powinna jeszcze pojawiaæ siê w gabinecie. Nic jej tam nie ci±gnê³o, a tym bardziej s³uchanie tych apodyktycznych facetów, którym testosteron ju¿ dawno za mocno namiesza³ w g³owie.
Jedynie najm³odszy ch³opak wyda³ siê dziewczynie bardziej interesujacy i tylko dla drobnej zaczepki postanowi³a zahaczyæ o pokój Ryu. By wykonac drobny gest, na niejak± poprawê humoru i pocz±tek d³ugo wyczekiwanego odpoczynku.
[zt]
W tym momencie Yagu dosta³ zwrotn± wiadomo¶æ na swój list wys³any niedawno.
-Gaara opiekuj siê sun± i wszystkim pod moj± nieobecno¶æ ja muszê wyruszyæ na pewien czas, gdy wrócê to ci powiem o co chodzi³o a teraz do zobaczenia.
Yagu zarzuci³ na siebie p³aszcz a potem na plecy pochwê z mieczem, u¶miechn±³ siê diabolicznie i ¿eby nie traciæ czasu wyskoczy³ przez okno na zewn±trz.
<NMM>
- Jasne... - Rzek³ Gaara trochê zniechêcony. Nie mia³ ochoty na siedzenie w wiosce, a tym bardziej w rezydencji kazekage. Ale có¿... Yagu to jego przyjaciel, nie móg³ go zawie¶æ. Ch³opak wyjrza³ przez okno i natychmiastowo z niego wyskoczy³, podtrzymuj±c siê na piasku powoli zlecia³ na ziemiê i ujrza³ co¶ ciekawego. Ruszy³ w stronê gdzie to siê dzia³o.
<NMM>