X
ďťż

grueneberg

Po tworzeniu drzwi ukazuje siĂŞ niezwykÂły widok. Przy samym wejÂściu jest zawieszona firanka o kolorze b³êkitnym. Po przekroczeniu progu od razu rzuca siĂŞ w oczy ogromne ÂłóÂżko. Jest ono przesÂłane bia³¹ poÂścielÂą. Poduszki majÂą ksztaÂłt kwadracików z otoczonymi falbankami po bokach. Przy ÂłoÂżu znajdujÂą siĂŞ cztery pale, które podtrzymujÂą u góry dyktĂŞ, na której jest przewieszona altanka. Jest ona przezroczysta, wykonana z jedwabnych nici. PoÂściel jest zawsze ÂświeÂża i wyprana. Po bokach znajdujÂą sie wazony z kwiatami, zawsze takimi jakie lubiÂł wÂładca.

//Edit by Hakashi//


Przed wbiegniĂŞciem do sypialni, zmieniÂłam siĂŞ znowu w siebie. OtworzyÂłam drzwi a potem je zamknĂŞÂłam. Pewnie mocny kopniak by wystarczyÂł aby je otworzyĂŚ. StaÂłam tak a po moich policzkach spÂływaÂły strumienie Âłez.
Co ja zrobiÂłam? ZdradziÂłam Tano. Ten by nigdy czegoÂś takiego nie zrobiÂł. Jak mogÂłam coÂś takiego...przecieÂż ja Go kochaÂłam a pomimo tego.
I po chwili do mnie dotarÂło. PotrzebowaÂłam bliskoÂści. TĂŞskniÂłam za bliskoÂściÂą Tano a Rinsaku spowodowaÂł , Âże...
Poczu³am siê jeszcze gorzej. Tano nie zas³ugiwa³ na mnie. Powinien znaleŸÌ kogoœ innego...lepszego. kogoœ kto by Go nie zdradzi³ po roz³¹ce. Czu³am do siebie obrzydzenie. Nie poznawa³am siebie. Schowa³am twarz w d³onie i zsunê³am siê po drzwiach ³kaj¹c cicho. Po chwili jednak dotar³o do mnie coœ. Nie mam prawa ¿yÌ. Nie kiedy zrobi³am coœ takiego.
SpojrzaÂłam na ÂłóÂżko kage i wstaÂłam. Pod poduszkÂą znajdowaÂł siĂŞ kunai. DoœÌ dÂługi i ostry. PrzyÂłoÂżyÂłam Go sobie do szyi. Po chwili oddaliÂłam i próbowaÂłam Go wbiĂŚ sobie w ciaÂło. Ale zatrzymaÂłam siĂŞ. Nie potrafiÂłam...naprawdĂŞ nie potrafiÂłam sama siebie zabiĂŚ. Sztylet mi wypadÂł z dÂłoni a ja sama nagle zobaczyÂłam ciemnoœÌ.
StaÂłam przed klatkÂą chmur. Znowu byÂłam w swoim umyÂśle wraz z Raiju. SpojrzaÂłam na Jego klatkĂŞ ale widziaÂłam, ze ten Âśpi.PodeszÂłam do klatki a dokladnie to do pieczĂŞci zawieszonej na niej. WyciÂągneÂłam rĂŞkĂŞ aby Po chwili usÂłyszaÂłam za sobÂą gÂłos
- Na pewno tego chcesz?
OdwróciÂłam siĂŞ gwaÂłtownie i zobaczyÂłam przed sobÂą postaĂŚ z czarnymi wÂłosami i oczami. W garniturze. Po chwili dotarÂło do mnie kto to.
- Raiju? Jak Ty...- spytaÂłam
- Czy na pewno tego chcesz? Czy chcesz abym wydostaÂł siĂŞ tylko po to abyÂś ty zginĂŞÂła?
Po chwili dotar³o do mnie co by to oznacza³o. Pokrêci³¹m g³ow¹
- Nie...masz racjĂŞ...- powiedziaÂłam
Po chwili wszystko siê rozp³ynê³o . Ale ja nie poczu³am siê lepiej...Potem znowu nasta³a ciemnoœÌ.

Ogólny zarys pokoju

WszĂŞdzie widaĂŚ krew. Jakby ktoÂś waliÂł w ÂścianĂŞ piĂŞÂścmi oraz jakby ktoÂś nimi jeÂździÂł zakrwaiwonymi dÂłoĂąmi. W kÂącie pokoju siedziaÂła Minako patrzÂąca nieobecnym wzrokiem przed siebie. Z jej dÂłoni kapaÂła obficie krew.
PrzechodziÂłem obok tego pomieszczenia gdy usÂłyszaÂłem haÂłas. ZatrzymaÂłem siĂŞ. PrzyÂłoÂżyÂłem ucho do drzwi. Chyba ktoÂś byÂł w Âśrodku. ChwyciÂłem za klamke aby otworzyĂŚ drzwi, byÂło zatrzaÂśniĂŞte, dopiero gdy uderzeÂłem w nie ciaÂłem otworzyÂły siĂŞ gwaÂłtownie i same zamkneÂły odbijÂąjÂąc od Âściany. Ja zdÂąrzyÂłem wejœÌ. Moim oczom ukazaÂł siĂŞ pokój we krwi, a dokÂładniej Âściany. SpostrzegÂłem z kÂącie Minako. BÂłyskawicznie do niej podbiegÂłem i kucn¹³em zasypujÂąc pytaniami.
-"Minako. Co siĂŞ tutaj staÂło? Co siĂŞ dzieje? Czemu jesteÂś ranna?"
Dopiero wtedy spostrzegÂłem jej nieobecny wzrok. Teraz byÂłem na powaÂżnie przestraszony. CzuÂłem jak mi serce bije ze zdenerwowania. ZÂłapaÂłem Minako za barki i lekko potrzÂąsÂłem mówiÂąc.
-"Minako ocknij siĂŞ. Co siĂŞ z tobÂą dzieje. Prosze oprzytomniej."
Chyba ktoÂś do mnie mówiÂł. Nie byÂłam pewna. Dopiero po chwili mogÂłam zrozumieĂŚ coÂś z tego co mówiÂła ta osoba.
OprzytomniaÂłam
SpojrzaÂłam smutnym wzrokiem na osobĂŞ. MiaÂłam nadzieje, Âże to nie Rinsaku i na szczĂŞÂście los mi sprzyjaÂł. Rado. Mój przyjaciel.
- Rado-kun... - szepnĂŞÂłam
Dopiero po chwili poczu³¹m ból na swoich rĂŞkach. SpojrzaÂłam na Nie. ByÂł od krwi. Dopiero do mnie dotarÂło co ja zrobiÂłam. W smutku zaczĂŞÂłam waliĂŚ w ÂścianĂŞ aby jakoÂś pozbyĂŚ siĂŞ wewnĂŞtrznego bólu.
SpojrzaÂłam znowu na przyjaciela ale przed sobÂą zobaczyÂłam Tano. Nie tylko Jego zawiodÂłam...zwioadÂłam przyjacióÂł. PokazaÂłam swojÂą prawdziwa naturĂŞ. Od razu spuÂściÂłam wzrok czujÂąc do siebie wiĂŞksze obrzydzenie
- Rado-kun...wyjdÂź...proszĂŞ...nie chcesz mnie znaĂŚ... - szepnĂŞÂłam nie patrzÂąc na Niego choĂŚ Âłzy cisnĂŞÂły mi sie do oczu


Gdy przyjacióÂłka siĂŞ ockneÂła, troszke mi ulÂżyÂło. PuÂściÂłem jÂą delikatnie. RĂŞkÂą siĂŞgn¹³em do kieszonki i wyciÂągn¹³em bandaÂż. Na szczĂŞÂście go miaÂłem przy sobie. Delikatnie chwyciÂłem jej dÂłonie i zacz¹³em je opatrywaĂŚ materiaÂłem jednoczeÂśnie [cenzura] przyjacióÂłki. Gdy skoĂączyÂła mówiĂŚ zÂłapaÂłem jÂą delikatnie za dÂłonie mówiÂąc do niej ciepÂłym spokojnym gÂłosem.
-"Dlaczego mam wyjœÌ? Dlaczego mia³bym ciebie nie znaÌ? Nie ma takiej opcji."
PowiedziaÂłem i czekaÂłem na wytÂłumaczenie Minako-chan. Bardzo siĂŞ o niÂą martwiÂłem. ChciaÂłem wiedzieĂŚ co siĂŞ staÂło i jej pomóc.
ChciaÂłam wyrwaĂŚ dÂłonie. Nie chciaÂłam aby ten mnie bandaÂżowaÂł. Nie zasÂługiwaÂłam na takie traktowanie. MiaÂłam jednak za maÂło siÂły aby siĂŞ wyrwaĂŚ, choĂŚ chÂłopak mógÂł poczuĂŚ mój delikatny, a raczej sÂłaby opór. PatrzyÂłam gdzieÂś w podÂłogĂŞ. Nie miaÂłam odwagi spojrzeĂŚ mu w oczy. Nawet nie zauwaÂżyÂłam jak po policzkach cieknÂą mi Âłzy. PrzymknĂŞÂłam je i szepnĂŞÂłam
- To co zrobiÂłam...nie powinnam ...Ty nie powinieneÂś mi pomagaĂŚ. Nie jestem tego warta ...ja...zrobiÂłam coÂś okropnego. CoÂś...czego Tano mi nie wybaczy...i nawet nie mam nadziei na to. Nie zasÂługuje na przebaczenie. On za to...zasÂługuje na kogoÂś o wiele lepszego ode mnie. - mówiÂłam nie zwracajÂąc uwagi na cieknÂące mi strumienie Âłez
ChciaÂłam aby ten odszedÂł bo nie czuÂłam siĂŞ , Âże mam powód aby przebywaĂŚ w Jego towarzystwie. Sama powinnam odejœÌ.
SÂłuchaÂłem uwaÂżnie co mówiÂła. ZastanawiaÂłem siĂŞ co ona mogÂła takiego okropnego zrobiĂŚ skoro aÂż tak tego ÂżaÂłuje. Dopiero po chwili spostrzegÂłem na jej policzkach Âłzy. PrawÂą rĂŞkÂą nawin¹³em sobie rĂŞkaw na dÂłoĂą i delikatnie przetarÂłem jej Âłzy. MoÂże nie byÂło to zbyt dzentelmeĂąskie ale cóÂż. SiedzÂąc juÂż po japoĂąsku lewa rekÂą trzymaÂłem jej pokaleczone dÂłonie a prawÂą wycieraÂłem Âłzy.
-"ProszĂŞ nie mów tak. Nie ma takiej rzeczy abym ja czy Tano nie mogli tobie wybaczyĂŚ."
bardzo martwiÂłem siĂŞ o niÂą. I przygnĂŞbiaÂło mnie to co mówiÂła. BaÂłem siĂŞ o nia.
W koĂącu zdaÂłam siĂŞ na odwagĂŞ i spojrzaÂłam prosto w Jego oczy. Po policzkach po raz kolejny popÂłynĂŞÂły mi Âłzy. Tym razem Âżalu. Bez sÂłowa rzuciÂłam siĂŞ na szyjĂŞ przyjaciela przytulajÂąc siĂŞ do Niego mocno. MoÂżna byÂło usÂłyszeĂŚ mój cichy szloch
- Rado-kun... - szepnĂŞÂłam mówiÂąc przez Âłzy wtulona w Jego ramiĂŞ - Gdybym tylko mogÂła cofn¹Ì czas...gdybym tylko potrafiÂła...zrobiÂłabym to natychmiast. Ja tak za Nim tĂŞsknie...kaÂżdego dnia pustka w moim sercu siĂŞ powiĂŞksza...ten brak bliskoÂści sprawiÂł...ja...nie wiem jak ja mogÂłam coÂś takiego zrobiĂŚ! On by tego nie zrobiÂł! Nigdy! Ja...- nie mogÂły mi te sÂłowa przejsĂŚ przez gardÂło - Ja....- ÂścisnĂŞÂłam mocniej Jego koszulkĂŞ - ...wykorzystujÂąc, Âże jakaÂś osoba coÂś do mnie czujĂŞ...chciaÂłam zapeÂłniĂŚ tÂą pustkĂŞ i...caÂłowaÂłam siĂŞ z innym. Nie wiedziaÂłam co we mnie wstÂąpiÂło...tak bardzo pragnĂŞÂłam bliskoÂści...próbowaÂłam przestaĂŚ ale nie mogÂłam. Tak bardzo chciaÂłam! Nie zasÂługuje na Tano...nie zasÂługuje na Niego...nie zasÂługuje na TwojÂą przyjaŸù...- oderwaÂłam siĂŞ od Niego choĂŚ Âłzy nadal pÂłynĂŞÂły mi ciurkiem - Dlatego proszĂŞ...odejdÂź...- mówiÂłam do Niego
Minako-chan rzuciÂła siĂŞ na mojÂą szyje. SÂłyszaÂłem jej cichy szloch. Delikatnie obj¹³em jÂą rĂŞkÂą i gÂłaskaÂłem jÂą po gÂłowie sÂłuchajÂąc co mówi. DociraÂło do mnie a raczej juz rozumiaÂłem co zaszÂło. To przez brak uczuĂŚ, miÂłoÂści. Biedna czuÂła siĂŞ pewnie samotna. Dlatego popeÂłniÂła takie gÂłupstwo.-myÂślaÂłem. Po wypowiedzeniu ostatnich sÂłów oderwaÂła siĂŞ odemnie mówiÂąc abym odszedÂł. Nic jej na poczÂątku nie odpowiedziaÂłem, tylko delikatnie jÂą obj¹³em tak aby mogÂła wtuliĂŚ siĂŞ w mój bark tak jak przed chwilÂą. Dopiero wtedy do niej powiedziaÂłem.
-"Spokojnie. JuÂż dobrze. WypÂłacz siĂŞ. Nic siĂŞ niestaÂło."
DÂługo zwlekaÂłem z pojawieniem siĂŞ tutaj. Zapach, który dochodziÂł z tego pokoju mieszaÂł siĂŞ z kwiecistÂą woniÂą Minako. Z samej sypialni sÂłyszaÂłem tylko niewyraÂźne "bulgotania", szepty..Nie wiedziaÂłem, o czym ta mogÂła rozmawiaĂŚ z jakimÂś goÂściem. Gdy skoĂączyÂłem pisaĂŚ swoje wyznanie, kartkĂŞ podsun¹³em pod drzwi, by przeszÂła na drugÂą stronĂŞ. Gdy Kurosaki siĂŞgnie po niÂą, jej oczom ukarze siĂŞ stylowe pismo peÂłne pozytywnego nastawienia i szczeroÂści
Droga Minako.
Od samego poczÂątku, gdy ciĂŞ ujrzaÂłem, poczuÂłem coÂś, co moÂżna by nazwaĂŚ miÂłoÂściÂą do Ciebie. MiÂłoÂściÂą, która nie jest sprecyzowana. Nie wiedziaÂłem, jak mam siĂŞ do tego odnosiĂŚ ani jak z tym walczyĂŚ-byÂłaÂś mi jednak bliska przez caÂły czas, nawet gdy traktowaÂłaÂś mnie sucho i niezbyt przyjaÂźnie. OkazaÂłaÂś mi troskĂŞ, wybaczenie, staraÂłaÂś siĂŞ pomóc, gdy byÂło to moÂżliwe z twojej strony NIE TYLKO jako WÂładczyni, ale jako Minako Kurosaki, kobiety o wielkim sercu.
W moim Âżyciu wiele siĂŞ zdarzyÂło. PoznaÂłem wiele dam dworu, nieÂśmiaÂłych uczennic czy wyksztaÂłconych panien ze sfer wyÂższych. KaÂżda z nich posiadaÂła coÂś, co przyciÂągaÂło-i nie chodzi tu wcale o wyglÂąd. Ostatniego czasu zakochaÂłem siĂŞ w osobie, która byÂła dla mnie siostrÂą...i okazaÂła siĂŞ niÂą. Dobrze wiesz o kim mówiĂŞ, choĂŚ tĂŞsknota za niÂą nie potrafi mi pisaĂŚ jej imienia. Wtedy to, gdy znów zostaÂłem sam, zdaÂłem sobie z czegoÂś sprawĂŞ-jesteÂśmy bardzo podobni, jakby nawet nie powiedzieĂŚ-identyczni. Obydwoje nie chcemy nikogo uraziĂŚ, pragniemy szczĂŞÂścia drugiej osoby, choĂŚ sami toniemy w ÂżaÂłoÂści i smutku. Opiekujemy siĂŞ osobami, które mogÂą byĂŚ dla nas obce-z pewnoÂściÂą znasz doskonale to uczucie, Królowo. I to jest wÂłaÂśnie ta miÂłoœÌ, o której wspomniaÂłem na wstĂŞpie. Nie waÂżne kim byÂłaÂś, jesteÂś czy zamierzasz byĂŚ. Nadal bĂŞdĂŞ ciĂŞ kochaĂŚ, bo przypominasz mnie, moje odbicie w lustrze. ZabrzmiaÂło to doœÌ narcystycznie, jednak moim wytÂłumaczeniem bĂŞdzie wiedza, znajomoœÌ cierpieĂą, jakie ponosisz budzÂąc siĂŞ rano z przeÂświadczeniem, Âże wszyscy w koÂło sÂą radoÂśni, tylko nie Ty, ja...My.

Uwa¿am, ¿e powinnaœ dowiedzieÌ siê o tym. Nie wiem w jakiej sytuacji teraz jesteœ, czy ci to pomo¿e, czy nie-dla mnie zawsze by³aœ kimœ wa¿nym, idea³em w³adzy i kobiecoœci, co nie zawsze mo¿e iœÌ w parze.

KoĂączÂąc to wyznanie....martwiĂŞ siĂŞ. Zastanawiam siĂŞ co by byÂło, gdyby Âświat straciÂł tak drogocenny skarb, jakim jesteÂś Ty, WÂładczyni. JesteÂś bowiem napĂŞdem, energiÂą Otogakure, opiekujesz siĂŞ wioskÂą jak robi to kokoszka ze swoimi maÂłymi pisklĂŞtami. Cokolwiek byÂś robiÂła nie rezygnuj ze swoich marzeĂą, dbaj teÂż o nie. Pozwól sobie na wÂłasne zadowolenie, nie jak zrobiÂłem to ja. ZasÂługujesz na dobro, którym sama promieniujesz, Królowo.

Twój wierny przyjaciel,
Ko.Su.

Usiad³em na lewo od drzwi, opieraj¹c siê o œcianê wewnêtrzn¹ rezydencji. Po chwili moja g³owa opad³a bezwiednie, a ja zasn¹³em.
"No to teraz zaÂłatwimy to raz-dwa i wracamy do domu" - dodaÂł sobie otuchy chÂłopak po czym powoli zacz¹³ wchodziĂŚ po schodach. Gdy tylko znalazÂł siĂŞ juÂż na górze dostrzegÂł nietypowy dla siebie widok , a mianowicie jakiegoÂś 16 latka który w najlepsze spaÂł w rezydencji wÂładcy ! Dla Teruya który od dziecka byÂł przyzwyczajony do autorytetu wÂładcy byÂło to nie dopuszczalne. Dlatego teÂż podszedÂł szybko do mÂłodziaka a nastĂŞpnie stan¹³ na wprost niego patrzÂąc na niego z góry. "WidzĂŞ Âże namnoÂżyÂło siĂŞ tu robactwa" - stwierdziÂł w myÂślach mÂłodziak po czym przystÂąpiÂł do wykonywania swojego diabolicznego planu obudzenia mÂłodziaka i wytkniĂŞcia mu jego b³êdów. Oj bĂŞdzie to bolaÂło....
PierwszÂą czynnoÂściÂą byÂło wyciÂągnĂŞcie katany razem z pochwÂą (W taki sposób by katana nadal znajdowaÂła siĂŞ w pochwie) po czym przycelowanie swojego ataku w gÂłowĂŞ. WyglÂądaÂło to w taki sam sposób jak golfista który przycelowuje swój kij tak by trafiÂł centralnie w piÂłeczkĂŞ. Gdy tylko uderzenie byÂło juÂż centralnie wycelowane mÂłodziak wzi¹³ zmach po czym ÂŁUP ! Prosto w gÂłowĂŞ z caÂłej siÂły jedyne czego brakowaÂło w tym uderzeniu do jĂŞku widowni na trybunach. Po tym ataku z pewnoÂściÂą mógÂł zostaĂŚ jakiÂś siniak lub guz. Ale to nie byÂł koniec. MÂłodziak rozpocz¹³ szybko skÂładaĂŚ pieczĂŞci by wykonaĂŚ sÂłabÂą technikĂŞ z ÂżywioÂłu pioruna o nazwie Denki Kai. W momencie kiedy skoĂączy w klatkĂŞ piersiowÂą Koichiego powinny uderzyĂŚ 3 maÂłe Âładunki elektryczne które z pewnoÂściÂą powinny go uÂświadomiĂŚ gdzie siĂŞ aktaulnie znajdujĂŞ... i to by byÂło na koniec gdyby nie sadystyczna radoœÌ z bicia 16latka. Pomimo wielu staraĂą Teruyo nie udaÂło siĂŞ opanowaĂŚ , by nie uderzyĂŚ raz jeszcze Koichiego z katany w gÂłowĂŞ. "Fajnie jest siĂŞ czuĂŚ jak golfista" - pomyÂślaÂł w swojej gÂłówce chÂłopak po czym schyliÂł siĂŞ do swojej ofiary tak by usta znajdowaÂły siĂŞ obok jego delikatnych uszu , by po chwili krzykn¹Ì mu do ucha:
- Pobudka ÂśpiÂąca królewno ! ! ! !
Po czym mÂłody shinobi z Yuki wyprostowaÂł siĂŞ i czekaÂł na reakcje publiki.
-Zachowujesz siê bardzo g³oœno..Co z ciebie za shinobi!-krzykn¹³em, gdy pioruny przesz³y przez moje cia³o. Mo¿e to moja funkcja muzyka, mo¿e beztalencie poruszania siê nieznajomego...A mo¿e wszystko na raz? Tak, na pewno facet nie zna³ siê na sztuce prawdziwego ninja.
Gdy po raz drugi miaÂłem oberwaĂŚ katanÂą, zablokowaÂłem cios metalowÂą, ciĂŞÂżkÂą formÂą dÂźwiĂŞkowego ramienia. Szkoda, Âże broĂą którÂą ten uderzaÂł byÂła dwurĂŞczna...Nie mógÂł siĂŞ obroniĂŚ przed ciosem piĂŞÂściÂą prosto w nosek. NaleÂżaÂła siĂŞ nauczka panu. MiaÂł szczĂŞÂście, Âże nie potraktowaÂłem go gorzej...
-Paniczu, rozumiem, Âże twój popĂŞd pÂłciowy wÂłaÂśnie na mnie dziaÂłaÂł, w dodatku nieudolnie, lecz swoje potrzeby proszĂŞ zachowaĂŚ dla kogoÂś innego. Nie wÂątpliwie przybyÂł pan tutaj do Minako. SwojÂą drogÂą gÂłupio postÂąpiÂłeÂś, nieznajomy, atakujÂąc mieszkaĂąca Oto. Nie wyglÂądasz na takiego, co by znaÂł jakkolwiek zasady tutaj panujÂące. Nie moÂżesz wiĂŞc pochodziĂŚ stÂąd. Wybaczam ci twojÂą wrodzonÂą gÂłupotĂŞ, skÂądkolwiek jesteÂś. Powiedz lepiej, czego oczekujesz od wÂładczyni.-powiedziaÂłem spokojnie, stojÂąc jakieÂś 5 metrów przed Teruyo.
OderwaÂłam siĂŞ szybko od Rado-kun i patrzyÂłam na Niego ...trudno byÂło okreÂśliĂŚ mój wzrok. WidaĂŚ w Nim byÂło wielki ból. WrĂŞcz ogromny
- Jak to siĂŞ nic nie staÂło?! Przeciez ja...ja... - spuÂściÂłam znowu gÂłowĂŞ zaciskajac dÂłonie w piĂŞÂści
Po chwili usÂłyszaÂłam jakby szelest kartki. SpojrzaÂłam na drzwi i zobaczyÂłam owy przedmiot. PodeszÂłam do Niego chwiejnie i zaczĂŞÂłam czytaĂŚ.
Z kaÂżdym sÂłowem coraz bardziej z moich oczu leciaÂł Âłzy. Ile dzisiaj siĂŞ jeszcze dowiem. Ile dzisiaj jeszcze osób bĂŞdzie okazywaĂŚ swoje uczucia w stosunku do mnie?
UsÂłyszaÂłam haÂłas za drzwiami. WielbiÂłam tego kogoÂś w górze. Przynajmniej mogÂłam siĂŞ odsun¹Ì od przyjaciela. Nie zasÂługiwaÂłam na to aby ten mnie pocieszaÂł. OtarÂłam szybko Âłzy a dziĂŞki czerwonym tĂŞczówkom nie moÂżna byÂło zauwaÂżyĂŚ , Âże pÂłakaÂłam...dawaÂły One takiego blasku, ¿ê trudno byÂło to dostrzec.
OtworzyÂłam z rozmachem drzwi. RozejrzaÂłam siĂŞ. JakiÂś czÂłowiek z Yuki. Spojrza³¹m w drugÂą stronĂŞ . Koichi. MógÂł ten zauwaÂżyĂŚ kartkĂŞ ÂściskanÂą w mojej rĂŞcĂŞ. Mój wzrok jednak biÂł bólem a na twarzy nie widaĂŚ byÂło codziennego uÂśmiechu. Znowu spojrzaÂłam na obcego mi chÂłopaka
- SÂłucham? - spytaÂłam z powagÂą
SÂłyszÂąc otwierajÂące siĂŞ drzwi, obróciÂłem siĂŞ na piĂŞcie, kÂłaniajÂąc nisko przed WysokÂą KrólowÂą. WidziaÂłem jÂą ponownie przed swymi oczyma. WyglÂądaÂła olÂśniewajÂąco.
-Pani....Ten tutaj przybysz widziaÂł radoœÌ w zaatakowaniu mnie. W twoim imieniu daÂłem mu nauczkĂŞ, spójrz jaki piĂŞkny strumieĂą krwi z jego nosa cieknie na wspania³¹ posadzkĂŞ rezydencji! Przepraszam, Âże przez niego wÂłaÂśnie musiaÂłaÂś przerwaĂŚ waÂżnÂą pracĂŞ, czy odpoczynek. ObiecujĂŞ, Âże nastĂŞpnym razem zachowamy siĂŞ ciszej.-przyznaÂłem spokojnie, spoglÂądajÂąc w smutne oczka Minako. Nie byÂła zadowolona.

//WidzĂŞ, Teruyo, Âże gramy niezwyciĂŞÂżonego...Czasem lepiej siĂŞ zatraciĂŚ siĂŞ w remisie, niÂżeli wygraĂŚ kosztem szacunku //
/Koichi taka uwaga techniczna moja postaĂŚ jest szybsza i to o doœÌ sporo nawet bez ciĂŞÂżarków to 1 po 2 jakim cudem ÂśpiÂąc usÂłyszaÂłeÂś mojÂą postaĂŚ O.o /

Gdy chÂłopak zechciaÂł uderzyĂŚ Teruyo w nosek ten natychmiast uwolniÂł jednÂą rĂŞkĂŞ od trzymania katany po czym chwycil rĂŞkĂŞ która miaÂła zamiar poniewieraĂŚ jego nosek po czym prawie natychmiast wykrĂŞciÂł jÂą w okolicy nadgarska. Powinno to byĂŚ doœÌ bolesne dla mÂłodego ninja z Oto. WiĂŞc gdy juÂż pan "muzyka" zostaje unieruchomiony samurai z Yuki mówi:
- MoÂże nie znam zasad tu panujÂących ale widzĂŞ Âże ÂśpiÂący gdzie popadnie majÂą tu wiĂŞcej do powiedzienia niÂż sam wÂładca. A moÂże jesteÂś jego sekretarkÂą ? Po za tym fajne ramie. Za ile kupiÂłeÂś je na okolicznym zÂłomowisku ?
Na koniec naszej drogiej rozmowy Teruyo miaÂł zamiar pokazaĂŚ jak wyglÂąda prawdziwe uderzenie w nos ale wÂłaÂśnie w tym momencie jego kÂłótnia z obywatelem Oto zostaÂła przerwana przez jak¹œ kobietĂŞ która na pierwszy rzut oka wyglÂądaÂła na tutejszÂą wÂładczyniĂŞ. MÂłody Samurai wiedziaÂł Âże dalsza walka nie ma sensu dlatego teÂż puÂściÂł okolicznego grajka a nastĂŞpnie ukÂłoniÂł siĂŞ Minako mówiÂąc przy tym:
- Przepraszam bardzo za naruszenie spokoju ale czy jest pani moÂże okolicznym wÂładcÂą o nazwisku Kurosaki ?
Wci¹¿ w uk³onie m³odziak oczekiwa³ odpowiedzi.
// CóÂż... widaĂŚ, ze jako byÂły MG muszĂŞ wkroczyĂŚ
Koichi zablokowaÂł katanĂŞ i juÂż miaÂł walnÂą oponenta w nos ale ten byÂł szybszy dlatego wykrĂŞciÂł mu rĂŞkĂŞ...i wÂłaÂśnie wtedy weszÂłam ja i widziaÂłam to...zeby nie byÂło //

WidzÂąc jak mieszkaniec Oto trzyma w uÂścisku Koichiego a potem Go puszcza spojrzaÂłam na Niego wzrokiem który by potrafiÂł zabiĂŚ.
- Tak jestem niÂą...A Ty znajdujesz siĂŞ na terenie mojej wioski i atakujesz mojego mieszkaĂąca z niewiadomych powodów! - krzyknĂŞÂłam w Jego stronĂŞ wÂładczym tonem - Czy wÂłaÂśnie tego uczy Was Dante w Yuki! Brak szacunku dla mieszkaĂąców Oto! Atakowanie ich bez powodu?! - krzyknĂŞÂłam w Jego stronĂŞ zÂła - Nawet jeÂśli miaÂłeÂś powód...atakowanie moich mieszkaĂąców mogĂŞ uznaĂŚ za akt rozpoczĂŞcia walk miedzy oto a Yuki! Czy tego wÂłaÂśnie chciaÂł Dante?! Czy po prostu stwierdziÂłeÂś, Âże fajnie by byÂło sobie powalczyĂŚ w mojej rezydencji!? - spytaÂłam miaÂżdÂżac Teruyo wzrokiem
WokóÂł moÂżna byÂło poczuĂŚ jak powietrze staje siĂŞ ciĂŞÂżkie i nie do wytrzymania. To byÂła moja uwolniona chakra która mogÂła niedÂługo pojawiĂŚ siĂŞ w postaci ognia. ByÂłam zÂła...nawet bardzo zÂła i czekaÂłam na wyjaÂśnienia.
- To raczej ja powinienem zapytaĂŚ siĂŞ czego pani uczy swoich ninja. ÂŻeby spali gdzie popadnie ? By utracili swój honor ! ? I czy pani naprawdĂŞ myÂśli Âże jak bym chciaÂł walczyĂŚ to bym uÂżyÂł technik rangi D oraz katany ukrtej w pochwie ! ?
KaÂże sÂłowo byÂło niczym kontratak na zarzuty Minako. Lecz po maÂłu nad Teruyem przyjmowaÂła wÂładzĂŞ inna siÂła. Która zawsze bra³¹ nad nim górĂŞ w wypadku gniewu. SiÂła która tylko czeka by zostaĂŚ obudzona i by zniszczyĂŚ wszystko co napotka. I to byÂł wÂłaÂśnie taki moment. Ciemna strona Teruyo zaczĂŞÂła dawaĂŚ znaki o swoim istnieniu. RĂŞcĂŞ Teruyo pomimo wysiÂłku jaki byÂło widaĂŚ zaczĂŞÂły powoli drÂżyĂŚ. CaÂłe ciaÂło chÂłopaka dostawaÂło drgawek. ByÂło to coÂś w rodzaju ostrzeÂżenia.
-Innych moÂże po prostu nie znaĂŚ...-dopowiedziaÂłem, spoglÂądajÂąc niepokojÂąco na Minako i Teruyo. SiÂła charatkerów obydwu postaci dawaÂła siĂŞ we znaki-ogieĂą Minako i nieobliczalna tajemniczoœÌ chÂłopaka. Czas zaradziĂŚ temu konfliktowi, co nie oznacza, Âże go ugaszĂŞ, bÂądÂź jeszcze bardziej rozpali.
-StraciÂłbym honor atakujÂąc kogoÂś bezbronnego w czasie snu. Ja pojmujĂŞ to sÂłowo jako dobre, dÂżentelmeĂąskie zachowanie, wiĂŞc albo ty go nie masz, albo nie zasÂługujesz na tytuÂł shinobi swojej wioski. Tylko gÂłupcy atakujÂą kogoÂś z nieswojego kraju, w dodatku ów wiosce, w której siĂŞ znajduje. WybraÂłeÂś naprawdĂŞ zÂły moment na dokuczanie Królowej, wiĂŞc lepiej powiedz, co masz powiedzieĂŚ i zmywaj siĂŞ stÂąd.
Odsun¹³em siĂŞ na bok, nie wykazujÂąc agresjÂą w stosunku do Teruyo. Nie lubiÂłem gryŸÌ siĂŞ z niepeÂłnosprawnymi umysÂłowo ninja, którzy uwaÂżajÂą siĂŞ za panów Âświata. WolaÂłem raczej pograĂŚ krótkÂą, szybkÂą melodyjkĂŞ, niczym tÂło muzyczne w tanim anime o shinobi z Konohagakure. Ten ruch miaÂł swoje plusy, bo tajemnicza muzyka naÂładowana mojÂą energiÂą docieraÂła do uszu chÂłopaka i Minako. GÂłównie chÂłopaka.

//Minako, PW//
Dr¿enie cia³a , d³onie zaciœniête w piêœci jakby chcia³ kogoœ powstrzymaÌ. Nag³¹ rekacja z³oœci. Ten ton g³osu jakby ktoœ przejmowa³ nad tob¹ kontrolê. Zna³am te objawy a¿ za dobrze. Tano-kun....
W tym momencie po raz kolejny poczuÂłam ból w sercu ale Go zignorowa³¹m
- Uspokój siĂŞ...nawet jeÂśli nie chciaÂłeÂś walczyĂŚ To go zaatakowaÂłeÂś a ja tego nie toleruje w mojej wiosce. Mów co chciaÂłeÂś... bo wÂątpie abyÂś przychodziÂł od tak sobie. I mówiĂŞ raz jeszcze uspokój siĂŞ! - mówiÂłam to nie tylko to Teruyo ale do prawdopodobnej osoby w Jego wnĂŞtrzu.
Po chwili zerknĂŞÂłam na Koichiego , wzrokiem mówiÂący aby przestaÂł robiĂŚ to co robi.
Minako coÂś mówiÂła lecz Teruyo tego nie sÂłuchaÂł poniewaÂż w jego gÂłowie pojawiÂł siĂŞ gÂłos mroczny prastary gÂłos czystego zÂła mówiÂący:
- Pozwól mi siĂŞ uwolniĂŚ g*wniarzu zniszcze zabije ich wszystkich tylko mi na to pozwól ! - PowiedziaÂł gÂłos
- PrzestaĂą siĂŞ wtrÂącaĂŚ do mojego Âżycia ! - OdpowiedziaÂł agresywnie.
- Zgódz siĂŞ ! JeÂśli tego nie zrobisz smarkaczu to uwolnie siĂŞ sam ! ZnajdĂŞ kaÂżdÂą istotĂŞ kaÂżdego czÂłowieka który byÂł twoim przyjacielem zabije ich ! Ich mĂŞki bĂŞdÂą trwaĂŚ wieki ! BĂŞdÂą pragn¹Ì Âśmierci ! A to przyjdzie póÂźno bardzo póÂźno
- PowiedziaÂłem ci odejdz ! Odejdz i nie wracaj nie odzywaj siĂŞ !
- Jak Âśmiesz do mnie tak mówiĂŚ "czÂłowieczku" widaĂŚ Âże nie umiesz sam podejmowaĂŚ decyzji. W takim razie uwolnie siĂŞ czy to ci siĂŞ podoba czy teÂż nie ! Nie pozwolĂŞ Âżeby mnie wspaniaÂłego demona traktowano jak Âśmiecia ! Czas pokazaĂŚ Âświatu Âże to ja jestem WÂŁADCÂĄ !
W tym wÂłaÂśnie momencie z gardÂła Teruyo wydobyÂł siĂŞ donoÂśny ryk... Ryk czegoÂś nad czym nie moÂżna zapanowaĂŚ. CoÂś w rodzaju zwierzĂŞcia które ma za zadanie tylko znaleŸÌ wszystko co siĂŞ rusza i zabiĂŚ to. DosÂłownie w tym samym momencie ciaÂło chÂłopaka zaczĂŞÂło siĂŞ w nieobraÂżalny sposób zmieniaĂŚ. KoÂścia zaczĂŞÂły wychodziĂŚ na zewnÂątrz tworzÂąc tym samym coÂś w rodzaju pancerza. Minako (oraz Rado) byÂła w stanie wyczuĂŚ chakrĂŞ demona który powoli zaczynaÂł siĂŞ uwalniaĂŚ. Ogromna siÂła która chciaÂła siĂŞ uwolniĂŚ od bardzo dawna. JednakÂże w tym momencie krzyk zostaÂł przerwany a koÂści wróciÂły na swoje miejsce a Teruyo upadÂł na ziemie uderzajÂąc twarzÂą o posadzkĂŞ. Po chwili jednak mÂłodzieniec postaraÂł siĂŞ wstaĂŚ jednakÂże jego wysiÂłki spÂłonĂŞÂły na panewce. Zaraz po tym jak siĂŞ wyprostowaÂł przewróciÂł siĂŞ ponownie. Lecz upór czÂłowieka jest nie do zÂłamania. Dlatego teÂż mÂłodziak spróbowaÂł jeszcze raz z tym samym skutkiem. Po chwili jednak zadecydowaÂł Âże szczytem jego umiejĂŞtnoÂści jest coÂś w rodzaju kucniĂŞcia. KucajÂąc tak Teruyo rzekÂł:
- PrzyszedÂłem by paniÂą ostrzec. Ostrzec przed czymÂś potĂŞÂżnym... czymÂś demonicznym które paniÂą zna....
Nie wiadomo dlaczego ale w tym momencie chÂłopak upadÂł na ziemiĂŞ niczym martwe ciaÂło.
Kiedy kierowaÂłem siĂŞ ku wyjsciu zauwaÂżyÂłem Âże jedna z komnat ma otwarte drzwi. CiekawoœÌ nie pozwoliÂła mi nie zajrzeĂŚ do Âśrodka. Kiedy wszedÂłem do komnaty moim oczom ukazaÂł siĂŞ straszny widok. ÂŚciany caÂłe zakrwawione a w Âśrodku staÂło czterech shinobi wÂśród których byÂła Pani Minako i Koichi. Jeden z ninja strasznie siĂŞ rzucaÂł i coÂś beÂłkotaÂł. Bardzo mnie to zdziwiÂło wiĂŞc jednym susem doskoczyÂłem przed Pania Minako aby na wszelki wypadek jÂą przed nim obroniĂŚ.
-Koichi co tu siĂŞ dzieje?
Bylem zmieszany nie wiedziaÂłem co mam o tym wszystkim myÂśleĂŚ.
Teraz juÂż na pewno wiedziaÂłam. Ten chÂłopak miaÂł demona. Tak samo jak ja czy Rado-kun. Kiedy ten upadÂł szybko do Niego podbiegÂłam. Jego sÂłowa sprawiÂł, Âże od razu przypomniaÂłam sobie zniszczone podziemia mojego klanu. Demon? Czy to moÂżliwe?
Kiedy przyszedÂł Orochi powiedziaÂłam do Niego
- PomóÂż mi...zaniesiemy Go na ÂłóÂżko...musi teraz odpoczywaĂŚ. DuÂżo odpocz¹Ì. To co siĂŞ staÂło...zawsze sprawia, ze osoba jest wtedy bardzo zmĂŞczona - odparÂłam
Kiedy ten pomógÂł mi zanieœÌ Teruyo na ÂłóÂżko w sypialni , poÂłoÂżyÂłam na Jego czole mokrÂą szmatkĂŞ , która zmoczyÂłam pod kranem. Mi to zawsze pomagaÂło.
- Powinien teraz odpoczywaÌ... - odpar³am po czym wygoni³am wszystkich w³¹cznie z Rado i zamknê³am drzwi.
StanĂŞÂłam przed dwójkÂą mieszkaĂąców z Oto i patrzyÂłam na nich smutnym niezmienionym od poczÂątku wzrokiem
- Nic...- powiedziaÂłam wymijajÂąco nie wiedzÂąc czy chÂłopak by chciaÂł aby mówiĂŚ o Jego demonie - MyÂślĂŞ, Âże jeÂśli szanowny kolega z Yuki bĂŞdzie chciaÂł o tym powiedzieĂŚ...to to zrobi. Teraz musi odpocz¹Ì. Wybaczcie...muszĂŞ siĂŞ zajÂąc pracÂą - dodaÂłam po czym ruszyÂłam do swojego gabinetu
MiaÂłam nadzieje, Âże ucieknĂŞ przed Rado. Nie chciaÂłam aby ten mi pomagaÂł. Powinien odejœÌ gdy o to Go poprosiÂłam. Nie zasÂługiwaÂłam na Jego przyjaŸù. Nie zasÂługiwaÂłam na miÂłoœÌ Tano. Nie zasÂługiwaÂłam na to aby broniĂŚ kogoÂś z Oto. Nie zasÂługiwaÂłam na to aby byĂŚ dalej KrólowÂą
< NMM>
Kiedy pomogÂłem zanieœÌ nieznanego goÂścia na ÂłóÂżko zaraz z polecenia Pani Minako opuÂściliÂśmy pokój w którym pozostaÂł jedynie nieznajomy. Pani Minako stanĂŞÂła przed nami. Jej twarz byÂła jakas smutna w ogóle nie byÂło w niej chĂŞci do Âżycia. Jej odpowiedÂź byÂła bardzo spÂławiajÂąca. PostanowiÂłem Âże nie bĂŞdĂŞ pytaÂł o nic wiĂŞcej. Krolowa mówiÂąc ze ma duzo pracy opuÂściÂła nas udajÂąc siĂŞ najpewniej w kierunku swojego gabinetu. To utwierdziÂło mnie w przekonaniu ze coÂś jest nie tak. Nie mialem jednak zamiaru o nic wypytywaĂŚ."Nie moge siĂŞ narzucaĂŚ naszej wÂładczyni". Nic mnie juÂż tu nie trzymaÂło wiĂŞc postanowiÂłem opuÂścic to miejsce.
-Koichi jesli chcesz to choĂŚ razem ze mna nic tu po nas.

NMM
-PójdĂŞ spowrotem do siedziby. Sytuacja wymaga odpoczynku, szczególnie po ciosie w gÂłowĂŞ od tego potĂŞpieĂąca z pedalskimi okularami.-odparÂłem naprawdĂŞ zÂły, dopatrujÂąc siĂŞ gÂłupoty w facecie z Yuki. CiekawiÂło mnie to, czy znajdzie siĂŞ teÂż kolejna osoba do naszej miÂłej organizacji dÂźwiĂŞku. A Âże nie miaÂłem tutaj nic do dodania-powoli opuÂściÂłem rezydencjĂŞ Minako. ÂŹle z niÂą byÂło i to kaÂżdy widziaÂł, sÂłyszaÂł, czuÂł. BĂŞdĂŞ musiaÂł z niÂą niedÂługo znów porozmawiaĂŚ-w milszym towarzystwie.
WZT
UsÂłyszaÂłem jakiÂś haÂłas. Minako siĂŞ odemnie oderwaÂła i podbiegÂła do drzwi. OtworzyÂła je. ByÂł niezÂły zamĂŞt na tym korytarzu. Po chwili wnieÂśli jakiegoÂś chÂłopaka do sypialni i mnie z niej wyprosili. StojÂąc za drzwiami zastanawiaÂłem siĂŞ jak jej pomóc. Po chwili Minako wyszÂła z pomieszczenia. Bardzo wolnym krokie poszedÂłem za niÂą.
<nmm>
CaÂłe zamieszanie zwiÂązane z Teruyo nie byÂło przez niego obserwowane. W koĂącu trudno jest o czymÂś mówiĂŚ gdy jest siĂŞ nieprzytomnym. Lecz teraz mÂłodzieniec z Yuki miaÂł inne sprawy na gÂłowie. ToczyÂł w samym sobie walkĂŞ miĂŞdzy resztkami swojego czÂłowieczeĂąstwa a czĂŞÂściÂą które przed chwilÂą obudziÂła to "coÂś". Teraz jednakÂże to "coÂś" mogÂło zostaĂŚ poprawienie nazwane demon. Demon który jeszcze nie ujawniÂł swojego imienia jednakÂże to co pokazaÂł dotychczas caÂłkowicie wystarczyÂło. WystarczyÂło by Teruyo poczuÂł do samego siebie obrzydzenie. ByÂł przeklĂŞty trzeba go odizolotowaĂŚ... zabiĂŚ. Takie myÂśli kr¹¿yÂły po myÂśli chÂłopaka. JednakÂże rozwarzanie o jego kwintesencji zostaÂły przerwane przez ponowne odezwanie siĂŞ odgÂłosu który byÂł tak bardzo znienawidzony przez chÂłopaka:
- Co ty sobie myslisz smarku co ? ÂŻe bĂŞdziesz mnie tak zatrzymywaĂŚ przed obudzeniem za kaÂżdym razem ? NastĂŞpnym razem obudzĂŞ siĂŞ i zabije kaÂżdÂą osobĂŞ ci blisko takÂże osoby które bĂŞdĂŞ wokóÂł ciebie kaÂżdego czÂłowieka !
-Odejdz !
- Nie mogê odejœÌ po za tym nie chcê odchodziÌ podoba mi siê siedzenie w twoim ciele. Po za tym nie bêdziesz mi rozkazywaÌ g*wniarzu ! A teraz zostaniesz ukarny za swoje zachowanie !
W tym wÂłaÂśnie momencie Teruyo poczuÂł grunt po swoimi stopami. WokóÂł niego byÂło jakieÂś pustkowie które rozpoÂścieraÂło siĂŞ na wiele miliardów kilometrów. Zaraz po chÂłopaku pojawiÂła siĂŞ przed nim postaĂŚ czernego rycerza w koÂścianym pancerzu który trzymaÂł w rĂŞku czarnÂą katanĂŞ z ÂświecÂącym ostrzem. Nagle chÂłopak dostrzegÂł obok siebie jakieÂś dwurĂŞczne ostrze które prawie natychmiast pochwyciÂł w swoje dÂłonie. Lecz demon byÂł juÂż obok niego wbijajÂąc mu ostrze w ramiĂŞ. Teruyo wrzasn¹³ z bólu nastomiast demon przemówiÂł:
- PamiĂŞtasz ten ból Teruyo ? BĂŞdziesz go czuĂŚ za kaÂżdym razem jak bĂŞdĂŞ chciaÂł siĂŞ uwolniĂŚ. RadzĂŞ ci go zapamiĂŞtaĂŚ.
I wÂłaÂśnie w tym momeĂącie demon miaÂł juÂż drugim ostrzem dobiĂŚ chÂłopaka lecz wtedy caÂły Âświat znikn¹³ a chÂłopak poczuÂł na czole przyjemne zimno. ChwilĂŞ po tym shinobi z Yuki przebudziÂł siĂŞ gwaÂłtownie natychmiast przyjmujÂąc pozycjĂŞ wyprostowanÂą natychmiast biorÂąc przy tym g³êboki oddech. Wci¹¿ g³êboko i Âłapczywie biorÂąc kaÂżdy nastĂŞpny wdech mÂłodziak rozpocz¹³ rozglÂądanie siĂŞ po pokoju. ByÂł to piĂŞkny pokój przypominajÂący po czĂŞÂście jego wÂłasny. JednakÂże coÂś byÂło to nie na miejscu. Czarwona ciecz nazywana przez nas krwiÂą ÂściekaÂła po Âścianie. CzyÂżby on samurai z Yuki zabiÂł wszystkich ludzi którzy byli wokóÂł niego!?. Nie to niemoÂżliwe w koĂącu ktoÂś siĂŞ nim opiekowaÂł poÂłoÂżyÂł okÂład na czoÂło. Ale nagle powrót pamiĂŞci sprzed incydentu. Kurosaki..Kurosaki musi jÂą ostrzec koniecznie. Ale gdzie mój sprzĂŞt nie ma go ! Nawet okularów i pÂłaszcza zrĂŞsztÂą chrzaniĂŚ to teraz musi iœÌ i pomóc kobiecie która nie wie jakie niebezpieczeĂąstwo jÂą czeka. W tym wÂłaÂśnie momeĂącie MM zerwaÂł siĂŞ z ÂłóÂżka i zrobiÂł pierwszy chwiejny krok po czym... przewróciÂł siĂŞ.
- Nie mogê nawet wyj¶æ z pokoju.... CO ZA MNE ZA SHINOBI ! NAWET NIE MOGÊ WSTAÆ.
Po tym krótki przeklniĂŞciu na siebie mÂłodziak z caÂłych siÂł uderzyÂł piĂŞÂściÂą w podÂłogĂŞ. Potem raz jeszcze i jeszcze. W koĂącu jednak opanowaÂł siĂŞ a nastĂŞpnie zacz¹³ siĂŞ czoÂłgaĂŚ do Âściany nastĂŞpnie opierajÂąc siĂŞ o niÂą wstaÂł i rozpocz¹³ iœÌ w Âślimaczym tĂŞpie w stronĂŞ gabinetu.
<NMM>

Dodane po 28 godzinach 17 minutach:

MÂłodziak przekrĂŞciÂł klamkĂŞ po czym otworzyÂł drzwi które dzieliÂły go od miejscu w którym najwyraÂźniej mógÂł z spokojem posiedzieĂŚ i siĂŞ wyciszyĂŚ. Lecz najpierw musiaÂł znaleŸÌ swój ekwipunek. Swoje poszukiwania zacz¹³ od przeszukania szafek w których to znalazÂł swój ekwipunek. Rozpocz¹³ go powoli oraz z chirurgicznÂą precyzjÂą umieszczaĂŚ poszczególnie elementu swojego pancerza oraz uzbrojenia na miejsca w których powinny siĂŞ znaleŸÌ. Pochwa na shurikeny oraz kuanie zostaÂła przyczepiona przy lewym kolanie. Katana zosta³¹ umieszczona na paskach w pozycji poziomej na pozycji pasa za plecami. Ochroniacze zostaÂły umieszczone wygodnie tuÂż przy nadgarstkach. PozostaÂło tylko jedna rzecz którÂą musiaÂł w sobie zmieniĂŚ. Na poczÂątek okulary które odrzucaÂły obce osoby od niego. By siĂŞ na nich zemÂściĂŚ mÂłodziak wyrzuciÂł je poprostu przez okno. Tak by byÂło najproÂściej. NastĂŞpna zmiana dotyczyÂła butów zamiast samurajskich sandaÂłów na jego nogach pojawiÂły siĂŞ po¿¹dne wzmacniane buty które nie doœÌ Âże byÂło wodoodoporne to jeszcze na dodatek nie krĂŞpowaÂły jego ruchów w czasie walki. NastĂŞpna zmiana byÂła juÂż bardziej widoczna. ChÂłopak usiadÂł niedaleko okna tam gdzie byÂło najwiĂŞksze nasÂłonecznienie a nastĂŞpnie wyciÂągn¹³ jedengo kunaia. I zacz¹³ siĂŞ bawiĂŚ w fryzjera...
Nowa fryzura byÂła caÂłkiem odmienna i caÂłkiem nowa. ChÂłopak wyglÂądaÂł caÂłkowicie inaczej niÂż chÂłopak którego moÂżna byÂło przed chwilÂą widzieĂŚ. Zmiana ta nie trwaÂła dÂłuÂżej niÂż 15min. Niestety lenistwo chÂłopaka daÂło o sobie znaki. SiedzÂąc tak poÂśrodku pokoju "po turecko" mÂłodziak zacz¹³ myÂśleĂŚ o tym co siĂŞ dzisiaj wydarzyÂło. A wydarzyÂło siĂŞ duÂżo nawet zbyt duÂżo jak na jeden dzieĂą. JednakÂże uwagĂŞ chÂłopaka przykuÂła rozmowa miĂŞdzy Dantym i Minako. CzyÂżby szykowaÂła siĂŞ wyprawa wojenna przeciwko zÂłej demonicy ? JeÂśli tak to kto bĂŞdzie braÂł w niej udziaÂł ? Z pewnoÂściÂą wielu wspaniaÂłych ninja.... wielu wspniaÂłych mistrzów Kenjutsu.. Po chwili myÂśli chÂłopaka zostaÂły zmĂŞcone przez co czego najbardziej siĂŞ obawiaÂł a mianowicie przez demona który musiaÂł ponownie potĂŞbiĂŚ jego zachowanie:
- Ty idioto ! CoÂś ty zrobiÂł ! PowiadomiÂłeÂś wÂładcĂŞ o tym demonie ! Wiesz co to oznacza ? ! Kilkuset osób które bĂŞdÂą chciaÂły przej¹Ì moc tej demonicy ! A pomyÂśleĂŚ Âże mogÂłeÂś mieĂŚ tÂą moc na wÂłasnoœÌ !
- Niechce tej mocy ta moc jest przeklĂŞta ! NaleÂży do zÂłej istoty !
- Nie obchodzi mnie co chcesz a czego nie chcesz ! To ja jestem WÂŁADCÂĄ ty moÂżesz conajwyÂżej wykonywaĂŚ moje rozkazy !
- Nie bĂŞdĂŞ ciebie sÂłuchaĂŚ ! Nie muszĂŞ ciebie sÂłuchaĂŚ to jest moje ciaÂło ! Nie masz nademnÂą Âżadnej a to Âżadnej wÂładzy
- NaprawdĂŞ tak myÂślisz czas najwyÂższy by pokazaĂŚ ci jak wielkÂą wÂładzĂŞ mam nad tobÂą !
W tym wÂłaÂśnie momeĂącie chÂłopak poczuÂł paraliÂżujÂący ból prawej rĂŞki dostrzegÂł Âże koÂści przebiÂły mu skórĂŞ. MÂłodziak krzykn¹³ jak opĂŞtany po czym chwyciÂł ciĂŞ za ramiĂŞ z którego wylewaÂły siĂŞ kolejne fale bólu po czym nie oczekiwanie zemdlaÂł tam gdzie usiadÂł. WciÂąz majÂą pozycje jak by siedziaÂł z opuszczonÂą gÂłowÂą....

Dodane po 24 godzinach 2 minutach:

Po chwili mÂłodziak obudziÂły siĂŞ nie pamiĂŞtajÂąc dokÂładnie tego co przed chwilÂą siĂŞ z nim dziaÂło. JedynÂą pozostaÂłoÂściÂą po caÂłym zdarzeniu to ból ramienia które tak nie dawno zaczynaÂło siĂŞ znieksztaÂłcaĂŚ. Po chwili Teruyo poszedÂł do Âłazienki przemyÂł twarz zimnÂą wodÂą a nastĂŞpnie wyszedÂł z pokoju
<NMM>

Dodane po 34 sekundach:

Po chwili mÂłodziak obudziÂły siĂŞ nie pamiĂŞtajÂąc dokÂładnie tego co przed chwilÂą siĂŞ z nim dziaÂło. JedynÂą pozostaÂłoÂściÂą po caÂłym zdarzeniu to ból ramienia które tak nie dawno zaczynaÂło siĂŞ znieksztaÂłcaĂŚ. Po chwili Teruyo poszedÂł do Âłazienki przemyÂł twarz zimnÂą wodÂą a nastĂŞpnie wyszedÂł z pokoju
<NMM>
Wbiegłam do pomieszczenia, a klony które trzymały Tano wraz za mną. Klon wraz z Dedalem który mu pomagał przyjść przyszli po chwili ale ja już zaczęłam leczenie. Położyłam Tano-kun na łózku i zdjęłam z Niego prowizoryczne bandaże. Kunaiem rozcięłam i tak zniszczoną bluzkę oraz część spodni. Jakoś chwilowo się nie przejmowałam strojem a ranami Tano-kun. Ręcę trzęsły mi się ze zdenerwowania. Rozpoczęłam leczenie za pomocą techniki leczniczej. Prostej a użytecznej. Rozpoczęłam obrażenia od klatki piersiowej przechodząc przez recę aż do nóg. To niestety zajęło mi jak najwięcej czasu. Leczyłam powoli . Składając każda tkankę do kupy. Ręcę trzęsły mi się strasznie a serce biło jak oszalałe. Nie wiedziałam co się stało. Nie chciałam chwilowo wiedzieć. Chciałam aby Tano-kun wyzdrowiał. Chciałam tylko aby się obudził. Całe leczenie trwało całe 3h. Byłam wyczerpana. Nadal leczyłam na ile starczyło mi chakry. Po tych 3 h w końcu mi się skończyła. Ale udało mi się Go uleczyć. Co prawda będzie musiał odpoczywać , ale to wystarczyło.
W czasie mojego leczenia Dedal został usadowiony na kanapie, aby odpoczął. Łóżko było zajęte przez bardziej ranną osobę. Kiedy skończyłam klony zniknęły a ja z trudem przykryłam wyleczonego chłopaka kołdrą. Ledwo usiadłam na krześle które stało obok łóżka. Ledwo chwyciłam dłoń Tano-kun i zaczęłam patrzeć ze zmęczeniem na Jego twarz. Odwróciłam się tylko do Dedala i powiedziałam
- Nawet nie wiesz jaka Ci jestem wdzięczna...wybacz , że nie mogę Cię uleczyć...ale już nie mam sił... - szepnęłam i znowu spojrzałam na twarz Tano-kun czekając , aż ten się obudzi. Cały czas Go trzymałam za rękę
Dedal siedział w milczeniu obserwując tylko Minako w akcji. Miał sporo czasu na odpoczynek. Stracił rachubę czasu ale na pewno było to ponad dwie godziny. Nie chciał przeszkadzać swojej sensei. Gdy tak nic nie robił tylko patrzał, udało mu się coś zaobserwować, Minako nie była tak zaabsorbowana i przejęta losem każdego człowieka świata. W jej spojrzeniu, strapionym, zmartwiony i pełnym wzruszenia dostrzegał coś głębokiego, nie pojmował tego ale obserwował jak niezwykłe zjawisko. Gdy ta już skończyła Dedal ułożył sobie w głowie z tysiąc różnych teorii kim może być ów uratowany chłopak? Kim był dla TaKage? I dlaczego Nekomata tak go hmmm przestrzegała przed "spaczeniem"... Wysłuchał zdania Minako-chan i uśmiechnął się blado acz radośnie. -Nic nie szkodzi, nie jestem ranny a wykończony, prawie nie czuję swoich mięśni i w ogóle chyba trochę potrwa nim wrócą mi siły. Nie wiem też czemu mi tak dziękujesz. To był czysty przypadek. A w ogóle to KTO TO JEST? jeśli mogę zapytać?- Zadał uprzejmie pytanie i w ogóle był miły.
- Czysty przypadek...a znaczący dla mnie bardzo wiele. Gdybyś Go nie znalazł... - westchnęłam. Nawet nie mogłam sobie tego wyobrazić, co by się stało. Nie mogło mi to przejść przez głowę. To było straszne dla mnie w samym wydźwięku. Zamknęłam na chwilę oczy [cenzura] się w spokojny oddech Tano-kun. Dopiero po chwili spojrzałam na twarz chłopaka którego kochałam na własne życie. Wyglądał tak strasznie spokojnie. Ale wiedziałam , ze pewnie mnóstwo przeżył. Nie chciałam wiedzieć teraz co się stało. Mogłam poczekać. Chciałam tylko aby sie obudził. Aby znowu na mnie spojrzał. Miałam nadzieje, ze wszystko będzie z nim dobrze.
Odruchowo poprawiłam Jego włosy który opadły mu na twarz. Ile razy myślałam , tęskniłam za tym Jego spokojnym wyrazem twarzy. Ile razy myślałam o tym , że znowu Go zobaczę. Pewnie nie zliczę. Tak bardzo się cieszyłam , że nic mu nie jest. Znowu był tutaj....obok mnie. Ścisnęłam Go delikatnie za rękę po czym spojrzałam na Dedala. Był moim uczniem. Miał prawo wiedzieć o tym kim jest dla mnie ta ważna osoba. I tak by zresztą się dowiedział
- To jest Tano-kun...ja...eh...jestem Jego narzeczoną. I...On zniknął na pewien...długi czas. Gdybyś Go nie znalazł... - przerwałam znowu nie mogąc przełknąć tego słowa. - Musisz teraz odpoczywać. Ty i On...jeszcze raz Ci dziękuje Dedal...nawet nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
Leżałem, spałem... wciąż brudny i zakrwawiony, ale uleczony. Jak się od Ookami'ego dowiedziałem, uratował nas Jinchuuriki Nekomanty... nie bardzo mu to pasowało, ale co miał zrobić.
Stałem w komnacie demona, który myślał i myślał, jednocześnie przypisując sobie zasługi za ocalone życie i przy okazji krytykować moją siłę. Cóż... znał się na tym, jak nikt inny.

W końcu spojrzał na mnie najpierw spokojnie... ja nie reagowałem.
Po krótkiej chwili, jego oczy znów zapłonęły jego charakterystycznym obłędem, gniewem i nienawiścią, po czym rąbnął łapą o ziemię, a ja się zbudziłem.

Usiadłem szybko, jakby mi się śnił koszmar... z miejsca poczułem efekty tej akcji w kościach mięśniach...
Nie widziałem jeszcze zbyt wiele... obraz był zamazany... a i nie usłyszałem nic ciekawego.... tylko swoje serce.
Milczałem.
Nadal siedziałam wyczerpana. Spojrzałam na chłopaka po czym tylko na chwilę Go puściłam aby pójść po miskę z ciepłą woda i po szmatkę. Miałam zamiar choć troche Go obmyć. Zamoczyłam szmatkę i zaczęłam delikatnie ocierać Jego twarz. Bałam się Go dotknąć aby nie zrobić mu większej krzywdy. Chciałam już mu oczyścić ręcę kiedy ten nagle wstał.
Przestraszona rzuciłam szmatkę na ziemię a sama opadłam na krzesło. Patrzyłam na Niego ze spokojem ale dopiero po chwili pojęłam co się stało. Przecież On nie jest do końca wyleczony! Czy On zawsze musi się tak nagle zrywać!? Nigdy Go tego nie oduczę.
Chwyciłam Go niepewnie za ramiona po czym powiedziałam
- Tano-kun...poznajesz mnie? Musisz odpoczywać...byłeś ciężko ranny...- popchnęłam Go delikatnie na łóżko aby leżał po czym spytałam - Możesz mi powiedzieć czy coś Cię boli? Nie powinieneś tak nagle wstawać. Naprawdę byłeś Ciężko ranny - powiedziałam kładąc mu rękę na czole aby sprawdzić czy ma gorączkę a potem moja ręka odruchowo spoczęła na Jego policzku
Tak się cieszyłam , że w końcu się obudził. Tak bardzo się cieszyłam co pokazywałam na uśmiechniętej , aczkolwiek zmęczonej twarzy
- Mnie boli nawet powietrze, które wydycham.. - jęknąłem ironicznie. - A o położeniu mnie nawet nie myśl, chyba, że chcesz usłyszeć serenadę pod tytułem "Wszystkie atomy mego ciała boooolą mnieee!"... - dodałem, usiłując powstrzymać się od śmiechu... bo bym nieźle zaśpiewał. Nawet nie śmiałem drgnąć
- No i tak zostanę dziś chyba spać. - westchnąłem. - Gdzie jestem?
No tak znów w nie komfortowej sytuacji. Dobre maniery i takt nakazywały mu wręcz by opuścił ten pokój. W końcu ze słów Minako-sensei wynikało że to jej narzeczony, że długo się nie widzieli i na pewno mają dużo do załatwienia. Wstał z siedzenia lekko się zataczają i idąc wzdłuż ściany. Kręciło mu się w głowie ale szedł dalej. Coraz szybciej odzyskując równowagę. Powiedział tylko krótko: -Emmm, no ja ten no, będę odpoczywał w gabinecie jak by co.- po tym zdaniu wyszedł z pomieszczenia nie żegnając się tylko po prostu opuszczając pokój zamykając drzwi za sobą. Był bardzo słaby ale nie dał się pokonać zmęczeniu. [nmm]
Zaśmiałam sie z Jego słów. Za tym też się strasznie stęskniłam . Jednak nadal zasmucał mnie fakt, że wszystko Go bolało. Kiedy zapytał o miejsce swojego pobytu powiedziałam
- W Sypialni Królowej Oto...znaczy u mnie w rezydencji - poprawiłam się - A dokładniej w sypialni...byłeś strasznie ranny więc Cię tu przyniosłam - powiedziałam patrząc na Niego ze spokojem.
Dopiero po chwili zadałam pytanie które mnie dręczyło od chwili gdy Dedal Go przyniósł do pokoju
- Co się stało? - spytałam nadal trzymajać dłoń na Jego policzku
Na słowa Dedala chciałam zaprzeczyć ale ten już wyszedł z pokoju. W duchu pokręciłam zrezygnowana głową. Czy faceci nie moga usiedzieć w miejscu. Rany...
- A tego, gdzie wywiało? - spytałem cicho. - No wariat po prostu. - skomentowałem zachowanie nieznajomego. Potem zacząłem przetwarzać dane od Minako-chan.
- Ouch... - burknąłem na wieść, gdzie jestem, a kiedy zapytała o wydarzenia...
- możesz za mnie przełknąć ślinę? bo ja chyba nie dam rady... - jęknąłem. - Czuję się, jak roślina. - mruknąłem lekko zażenowany.
- Muszę opowiadać teraz? - spytałem umęczony.
Zaśmiałam się na wzmiankę na Dedalu.
- Wariat....Ty też jesteś wariatem aby się tak zrywać z łóżka... - powiedziałam lecz słysząc Jego ton głosu od razu posmutniałam i powiedziałam ze spokojem i ze smutkiem
- Oczywiście , że nie teraz...teraz musisz odpocząć...- powiedziałam po czym pocałowałam Go delikatnie w policzek. Nadal bałam się, że zrobię mu jakąkolwiek krzywdę. Po chwili się odsunęłam od Niego po czym powiedziałam - Dasz radę sie położyć? - spytałam niepewnie patrząc na Niego ze smutkiem
Co się stało ,że doprowadził się do tego stanu? Co się stało
- Niestety, nie położę się - odpowiedziałem na pierwsze, po czym wziąłem wdech na tyle głęboki na ile pozwalał mój układ nerwowy i zacząłem:
- Gdyby nie fakt, że byłem w jaskini, to bym powiedział, że niebo zwaliło mi się na głowę po tym, jak uciekałem przed stadem orłów, jastrzębi, albo innego drapieżnego cholerstwa. - tyle powinno starczyć.. na razie.
Patrzyłam na Niego mniej więcej tak gdy mówił mi o zwierzętach które Go zaatakowały. Nie wiedziałam czy to była prawda ale jakoś nie chciałam Go wypytywać. Opowie mi o tym innym razem. Nie chciałam jednak aby spał na siedząco. Przecież to żaden odpoczynek. Po chwili stwierdziłam
- Są dwie opcje...albo dam ci coś przecibólowego albo...uda Ci się pochylić do przodu? - spytałam nadal na Niego patrząc ze spokojem
Ból by mu pomógł się położyć a jesli chodzi o pochylenie się do przodu. Mógłby spać na moim ramieniu przez pewien czas. W końcu i tak nie byłam zmęczona więc mogłam tak posiedzieć. Byleby odpoczął
- Mam tylko jedną prośbę... weź jakiś skórzany pasek, szmatkę albo coś, na czym sobie zębów nie połamię i wsadź mi w usta. - powiedziałem spokojnie, nie śmiąc drgnąć. Byłem faktycznie zmęczony... i miałem plan działania. Niestety byłem, jak inwalida... niezdolny do samodzielnego funkcjonowania.

To było... upokarzające...
Spojrzałam na Niego zaskoczona. Po chwili westchnęłam zdejmując z bioder pas od katany którą położyłam na ziemi.
- Mogę Ci dać leki...nie musisz się męczyć.- powiedziałam jednak włożyłam mu do ust pasek który był dość gruby ze względu na fakt, że podczas walki nie chciałam aby ktoś mi Go przeciął przez co bym utraciła katanę
Nadal chciałam aby zmienił zdanie. Nie chciałam aby się męczył. Istaniły w końcu środki które by mu pomogły, a ten wolał jak istny uparciuch się męczyć. Faceci i ich duma...nigdy nie może zostać pobrudzona.
Z paskiem w ustach, wziąłem głębszy dech i szarpnąłem się do tyłu, obalając na łóżko. Ryknąłem przez zaciśnięte zęby, a moje oczy wyrażały niesamowity ból.
Starałem się językiem wypchnąć pasek... ale jakoś mi nie szło. Spojrzałem wymownie na dziewczynę, a w oczach zbierały się bolesne łzy. Po przypatrzeniu się, można było nawet dostrzec zarys uśmiechu i szczęścia.
Kiedy ten wziął głębszy oddech wiedziałam co zaraz będzie chciał zrobić. Gdy usłyszałam Jego krzyk ból poczułam ból w sercu. Nie znosiłam...nie, raczej nienawidziałam gdy słyszałam , że ten cierpi. Od razu gdy zaczął się uspokajać wyjęłam pasek z Jego ust i chwyciłam delikatnie Jego twarz w dłonie i mówiłam cicho
- Czy Ty zawsze musisz być taki uparty? - westchnęłam po swoich słowach po czym delikatnie strąciłam łzy które zebrały się w kącikach oczu chłopaka. Nadal trzymałam Jego twarz w dłoniach po czym powiedziałam nadal na Niego patrząc - Spróbuj zasnąć...jeśli będziesz mnie potrzebował ja tutaj będę - odparłam i znowu Go pocałowałam w policzek, po czym usiadłam na swoim dawnym miejscu puszczając tylko Jego twarz bo odruchowo chwyciłam Jego dłoń. Nie chciałam jej ściskać bojąc się , że sprawię mu większy ból. Patrzyłam na Niego ze spokojem ale też szczęściem wynikającym z faktu , że znowu Go widzę.
Bolało mnie wszystko... i mimo wszystko, czułe dłonie ukochanej nie pomagały.
- wiesz... jak człowiek czuje ból, to znaczy, że żyje - uśmiechnąłem się na tyle, ile było to możliwe, po czym spuściłem ten wyraz twarzy na zwykły i zamknąłem oczy, usiłując zasnąć.
- Masz wiele pracy na pewno... idź się zajmij wioską. - poradziłem.
Widziałam , że nawet uśmiechanie się sprawia mu ból. Nie mogłam uwierzyć, że ten nie chciał przyjąć ode mnie , żadnego leku. Przecież jeden zastrzyk morfiny i byłoby po krzyku. Nie chciałam jednak Go zmusząc skoro nie chciał, ale w głębi duszy miałam straszną ochotę sięgnąć po morfinę i mu wstrzyknąć, byleby tylko nie cierpiał. Nie nawidziłam tego uczucia z całego swojego małego serca. Czułam nawet, że mój dotyk sprawia mu ból dlatego szybko wzięłam rękę. Spojrzałam na Niego po czym powiedziałam
- Papierzyska nie uciekną...a mi przerwa się przyda...poza tym chcę tutaj być. - powiedziałam patrząc na Niego
Nie chciałam mu mówić, że chciałam na Niego patrzeć aby zapamiętać ten obraz, gdyby znowu odszedł na tak długi czas. Chciałam Go zapamiętać spokojnego, a nie odurzonego przez ból
Otwarłem oko, słuchając jej słów. Zauważyłem coś.
- No dobra, bo mi tu umrzesz ze zmartwienia. Daj mi coś na ten ból... - jęknąłem. Cóż... od upartości i własnego ego, ważniejsze są inne rzeczy.
Spojrzałem w sufit i zacząłem myśleć, po czym zamknąłem oczy i usiłowałem się zrelaksować. Im mniej się ruszałem i bardziej byłem rozluźniony, tym lepiej się czułem.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. W końcu zrezygnował ze swojej dumy choć na ten czas. Wstałam i podeszłam do szafki skąd wyjęłam strzykawkę i odpowiednią ilość morfiny. Popukałam w strzykawkę po czym podeszłam do Tano-kun , zdezynfekowałam skórę po czym wbiłam strzykawkę. Oczyściłam małą rankę i wyrzuciłam sprzęt. Usiadłam ponownie obok Niego, tym razem na łóżku i patrzyłam na Niego
- Powinna zaraz zacząć działać...teraz będziesz mógł odpocząć - odparłam ze spokojem patrząc na Jego twarz. - Postaraj się przynajmniej odpocząć - dodałam patrząc na Niego
- Dziękuję - odparłem ledwo żywy z wdzięcznością i łagodnością. No... a teraz trzeba było czekać na działanie leku.
Po paru minutach ból ustępował, co było ogromnym ukojeniem. Po kolejnych kilku było już tak, jakby to były tylko zakwasy.. od razu zacząłem lepiej słyszeć, widzieć, czuć... odetchnąłem głęboko.
- ach... wspaniale odetchnąć - uśmiechnąłem się.
- I nie można było tak od razu, tylko trzeba było się męczyć?! - spytałąm z wyrzutem patrząc na Jego spokojną twarz. Miałam nadzieje, że na długi czas starczy ten lek przeciwbólowy. Miałam w zapasie więcej ale nie chciałam ich używać cały czas. - Ja Was facetów chyba nigdy nie zrozumiem...najpierw się męczycie a potem oddchacie z ulgą, że w końcu Wam przeszło - odparłam
Chciałam się do Niego przytulić , ale bałam się, że nadal Go coś może boleć i sprawię mu ból a tego naprawdę nie chciałam. Patrzyłąm z uśmiechem ,że lek zaczyna działać dzięki czemu Tano-kun może już lepiej funkcjonować. To napawało mnie optymizmem. Przynajmniej dopóki lek działa. Nie chciałam znowu widzieć bólu na Jego twarzy dlatego się nie ruszałam ze swego miejsca choć bardzo chciałam znowu poczuć Jego ciepło
- Tak to już z nami jest - uśmiechnąłem się. - albo dziewczyny się do tego przyzwyczaja, albo... nie. - mrugnąłem, wystawiając język, po czym wróciłem do pierwotnej pozycji.
No.. było mi lżej i w ogóle... poczułem się senny. Usiłowałem trzymać się przytomnym, jednak byłem zbyt zmęczony.. stopniowo odpływałem do krainy Morfeusza...

Aż zasnąłem.
Zaśmiałam się z Jego słów. Tylko On potrafił mnie tak podnieść na duchu. Tak to bywa z tymi facetami. Czasami są uparci jak osły a czasami są kochani niczym młode kociaki. I jak tutaj z nimi wytrzymać. Z nimi i bez nich źle. Chociaż ja uważałam , że jestem wyjątkiem. Ale jak to się mówi. Wyjątek potwierdza regułę.
Kiedy zobaczyłam , że ten zasypia już się nie odzywałam tylko pozwoliłam mu zasnąć. Pewnie skutek działania morfiny. Dopiero teraz dotknęłam Jego policzka patrząc na Niego z miłością. Nie można było opisać jak bardzo serce mi było szybko na Jego widok. Uśmiechnęłam się mimowolnie , patrząc na Niego. Chciałam usłyszeć historię co się z Nim działo przez cały ten czas, ale stwierdziłam , że to może zaczekać. Choć ja nie brałam morfiny ( o ile przez przypadek jej nie połknęłam ) również poczułam się senna. Nie chciałam jednak spać. Chciałam siedzieć przy Tano-kun aby patrzeć czy wszystko z nim w porządku. Niestety zmęczone ciało które od kilku dni domagało się snu w końcu dało o siebie znać. Położyłam się obok Tano-kun i po prostu zasnęłam
A jak to bywa w świecie biologicznym. Ciało zawsze idzie do potencjalnego źrodła ciepła. Nie minęło kilka minut a moje zmęczone ciało przytuliło się mimowolnie do Tano-kun kładąc głowę na Jego torsie oraz przytulając Go ręką. W sercu czułam równiez przyjemne ciepło
Obudziłem się po długim, relaksującym śnie. Nie śmiałem drgnąć, a moje oczy beznamiętnie patrzyły w sufit. Myślałem nad tym, co mnie spotkało... aż poczułem większy ból, przez co się skrzywiłem... no, przynajmniej żyję.
- Moje królestwo za odrobinę ramen... - mruknąłem wygłodzony.
Obudziłam się gdy tylko poczułam jak ktoś na kim miałam położoną głowę się poruszył. Otworzyłam zmęczone oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dopiero po chwili przypomniałam sobie co się stało. Dedal, Tano ranny, pewnie musiałam zasnąć po tym długim leczeniu. Zużyłam całą swoją chakrę na uleczenie Jego ran.
Usłyszałam jakieś mruczenie i dopiero po chwili dotarły do mnie słowa osoby na której wciąż trzymałam głowę i obejmowałam jedną ręką w okolicach brzucha. Uśmiechnęłam się na Jego słowa po czym nie wstając powiedziałam do Niego cicho
- Muszę wybudować w Oto coś na podobieństwo Ichiraku Ramen. Przecież bez tego w Oto umrzesz z głodu - dodałam z uśmiechem nadal trzymając głowę na Jego torsie. Sama nie wiedziałam ale chyba mnie nie zauważył, co było naprawdę zaskakujące. Nie poczuć takie ciężaru który na dodatek chucha Ci na ciało i wierci się podczas snu. Nadal się nie ruszając z miejsca tylko patrząc gdzieś poza łóżko odparłam
- Masz jakieś życzenia co do śniadania? - spytałam nadal się uśmiechając.
Moja radość z powodu Jego powrotu pewnie będzie trwała jeszcze przez bardzo długi czas.
- Nie umrzeć z głodu - odparłem krótko i z uśmiechem - zjem nawet surowy makaron... albo surowy ryż. - moja twarz zdradzała takie pragnienie zjedzenia czegoś, że to graniczyło z 2 tygodniową głodówką.
- Przy okazji - jeśli nie kłopot - pomożesz mi wezwać Kokoroi? Dawno go nie widziałem.
Poprosiłem cicho. Czułem na sobie zapach mojej krwi, więc nie powinno być kłopotu.
Uśmiechnęłam się na Jego słowa o surowym makaronie i ryżu. Nie miałam zamiaru Go tak karmić. Domyśliłam się, że jest głodny więc postanowiłam coś dla Niego specjalnego przygotować. Kiedy ten poprosił abym mu pomogła wezwać Kokoroiego szybko się podniosłam i znalazłam trochę Jego krwi i zaznaczyłąm na pieczęci przyzywając summona. Po chwili jednak powiedziałam
- Czyżby znowu Ciebie bolało? Wiesz , że nie musisz się męczyć - odprałam ze spokojem
- Nie - odparłem spokojnie i czekałem, aż TaKage przyzwie wilka. Bałem się tylko, zeby n mnie nie skoczył...
- Erm... ten wariat może na mnie skoczyć... postarasz się go powstrzymać? - spytałem z zakłopotaniem. Nie uśmiechało mi się zostać przygniecionym przez wilka ponadprzeciętnych rozmiarów i ważył grubo ponad 100 kilogramów.
Spojrzałam na Niego zdziwiona ale też niezbyt zadowolona z faktu, że nie chce wziąć leków przeciwbólowych. Zaznaczyłam krwią miejsce pieczęci po czym powiedziałam z uśmiechem
- Postaram się...to pierwsza sprawa a po drugie...chyba musisz się umyć...jesteś cały od krwi - odparłam patrząc na Niego ze spokojem w oczach ale również z troską.
Wstałam z łóżka aby w razie czego powstrzymać Kokoroiego przez rzuceniem się na Tano-kun. Co prawda nie wiedziałam czy mam tyle siły aby Go powstrzymać ale liczyłam na szczęście. W końcu ten wilk nie jest taki mały jak kilka lat temu.
- No to jedziemy z tym koksem. Pod bandażem na lewej ręce mam pieczęć. Jutsu doskonale znasz. - powiedziałem spokojnie, zastanawiając się, co ten wilk zrobi. Po nim można było się spodziewać wszystkiego.
Wciągnąłem powietrze nosem i czekałem. Fakt, ze wszystko musiała robić za mnie Minako upokarzał mnie i dawał poczucie winy i niesprawiedliwości.
A co do mycia... uznałem, że te słowa nie padły.. bo w końcu jak miałbym się tam dostać? Zmiażdżone nogi, oraz reszta ciała... cud, że wczoraj usiadłem.
Westchnełam i odwiązałam mu bandaż. Powinnam przyzwać Kokoroiego , powstrzymać Go od rzucenia się na Tano-kun i iść po Richarde'a aby mu wyleczył w końcu nogi. Zbyt długo z tym zwlekałam. Powinnam to zrobić od razu.
Zaznaczyłam pieczęć i wykonałam sama pieczęcie do przywołania. Dotknęłam ziemi i powiedziałam
- Kuchiosye no jutsu - odparłam i jak zwykle powstał dym który oznaczał pojawienie się summona. Miałam nadzieje, że niczego nie sknociłąm i obok mnie pojawi się Kokoroi a nie Hikaru albo Kuragari. Jednak wierzyłam w swoją umiejętność wykonywania tego jutsu dlatego nie martwiłam się na zapas.
Wstałam i czekałam , a raczej przygotowałam się do wykonania obrony.
Wiatr zawiał mocno... chłodny powiew, który wprowadził do pokoju mgłę. Rozległo się warczenie... grube, wściekłe i spomiędzy kłębów zasłony wyskoczył dumnie Kokoroi. Jego ciało w niektórych miejscach ozdobione bliznami prezentowało się pierwszorzędnie, a wiatr czochrał jego grubą, wspaniałą sierścią.
Wilk, który przeciętnej osobie sięgał niemal do szyi staną z gracją i przestał warczeć, przyjmując poważna minę. Mimo to, echo jego głosu roznosiło się jeszcze długo.
- Czego.. - warknął, ale urwał, widząc, tych, których przywitał... zwłaszcza takiego jednego chłopaka.
- O żesz w mordę - stał, jak kamień i tylko pysk zdradzał, że on żyje - co Ci się stało? spadłeś z drabiny czy może miałeś ciężką przeprawę z Piękną? Hę? Przyznaj się: o której wróciłeś do domu? - mówiąc ostatnie zdanie, ruszył się do łóżka - no, jak się czujesz, Młody?
- Dobrze, dzięki. Niezłe wejście. Ile czasu to trenowałeś? A może to po prostu jakaś guma do żucia? - zadrwiłem
- Ha-ha. Ty się tu nie cwaniacz, tylko wstawaj. Idziemy pobiegać. - z tymi słowami szarpnął łbem na znak pospieszenia się.
- Nie da rady. Ja ruszać się nie umiem - odparłem.
- Biedak. - wtedy zauważył Minako. - Oooo...! Kopę lat, jak dzieci? - spytał, radośnie do niej podchodząc, po czym polizał ją. Standardowo trzeba było ratować tą kalekę, ta? Co on znowu zrobił? Puścił z dymem rezydencję Hokage? Albo Twoją? - wypytywał luźno. Taaaa... jeśli gdzieś mógł pokazać siebie... to byłem to ja i Minako.
- Kiedy Ty przestaniesz robić mi wiochę na oczach ludzi? - spytałem wyraźnie zirytowany.
- Hmmmm... nigdy. - odparł właściwie nie zastanawiając się zbytnio.
Westchnąłem, obróciłem się do ukochanej, a moje oczy rozpaczliwie wołały "papu..."
Mogłam szczerze powiedzieć, że z deczka mnie przestraszyło wejście Kokoroiego. Ale wiedziałam , że nic mi nie zrobi więc stałam ze spokojem gotowa d kontrataku. Kiedy ten zaczął mówić do Tano-kun uśmiechnęłam się pod nosem. Nic się nie zmienił. Wciąz to samo poczucie humoru połączone z troska. Czekałam aż ten się z nim należycie przywita a kiedy mnie zauważył chciałąm Go powitać ale wpierw powiedział o dzieciach. To było oczywiste, że na mojej twarzy pojawi się piękny rumieniec pokazujący moje zakłopotanie. Nie zdążyłam powiedzieć na ten temat nic ponieważ ten rozpoczał ten połamanego Tano-kun. Kiedy mnie polizał odruchowo Go podrpałam za uchem a potem zaczęłam Go głaskać po całym ciele aby Go jakoś uspokoić.
- Cześć Kokoroi...miło Cię znowu widzieć... - dodałam z uśmiechem kończąc drapanie za uchem i głaskania po całym Jego ciele. Szczerze...byłby teraz dla mnie idealna poduszką dzięki tej sierści.
Kiedy zobaczyłam wzrok Tano-kun , poklepałam jeszcze Kokoroiego po boku i ruszyłam do innego pokoju który się tu znajdował. Szkoda, że lodówka była pusta. Ale za to znalazłam dużą paczkę ramen. Idealne wręcz...zagotowałam wodę i potem ją zalałam. Położyłam miskę pełnego ramenu na tacę i zaniosłam Tano-kun
- Musisz się podnieść - stwierdziłam niechętnie po czym zwróciłam się do wilka - A Ty masz może ochotę na wodę albo też coś chętnie być zjadł?
- Niee... ja dziękuję. Nie jestem głodny. Ledwo, co jadłem. Ale moje się napić wody z chęcią - uśmiechnął się i usiadł obok łóżka, jak strażnik. Nawet na siedząco, jego rozmiary budziły respekt.
- Gdzieś Ty się tak urządził? - spytał
- Nie pytaj nawet... - jęknąłem odwracając głowę. Ale trzeba było w końcu powiedzieć... jednak wolałem poukładać myśli.
Połozyłam na chwilę ramen na półce i poszłam po miskę z wodą aby dać Kokoroi'emu. Podałam mu po czym znowu Go podrapałam za uchem a następnie wróciłam do Tano-kun. Spojrzałam na Niego z troską po czym spytałam
- Dasz radę wstać? - wiedziałam , że to nadal mu sprawia ogromny ból dlatego wolałam się spytać. Najwyżej będę Go karmić na leżąco
Przypomniało mi się jak ten kiedyś poranił sobie dłonie i musiałam też Go karmić bo nie miał siły. Na całe szczęście szybko rany się zagoiły. Odruchowo spojrzałam na brzuch Tano-kun. Tak...zagoiły się dzięki Niemu. Pewnie już wiem, że jestem Obok Tano-kun. Może dlatego ten się tak szybko obudził po wyleczeniu?
Myślałem chwilę, obserwując swoje ciało.
- Ech... obawiam się, że nie mogę się ruszyć... - westchnąłem, skrzywiając się wyraźnie. Kolejny raz uzależniony od kogoś..

Kokoroi spojrzał na mizernych rozmiarów miseczkę z wyraźnym zirytowaniem. Spojrzał na Minako, po czym opróżnił naczynie na jednym posiedzeniu... trwało to 5 sekund.
- Aaaaach... dobra woda... - ze względu na grzeczność nie powiedział, że chciałby jeszcze.
A ja... ja czekałem, niczym kaleka na nakarmienie. Taki wstyd...
Zanim zaczęłam karmić Tano-kun spojrzałam na Kokoroiego i powiedziałam
- Jeśli chcesz jeszcze to mogę Ci dać - odparłam uprzejmie patrząc z radością na wilka. Tak...On się nigdy nie zmieni. I w sumie dobrze...lubiłam Go takiego jaki jest. Po chwili usiadłam na krześle obok Tano-kun , wzięłam pałeczki do ręki i nałożyłam trochę makaronu. Podniosłam Jego głowę na tyle aby się nie zadławił i podsunęłam mu pod usta makaron
- Itadakimas- dodałam z uśmiechem wystawiając przy tym język...co prawda droczenie się w tym momencie uważałam trochę nie na miejscu ale chciałam Go rozweselić. Kiedy już przełknął sięgnęłam tym razem po kawałek jajka i powiedziałam - Może powinnam poprosić Richarde'a o pomoc...jest lepszym medykiem ode mnie... - stwierdziłam patrząc n Niego ze spokojem
- Jeśli nie miałabyś nic przeciwko - przytaknął wilk, niewinnie się uśmiechając.
Natomiast ja przechodziłem męki, jako inwalida. Czułem się okropnie. Ale nie moglem z powodu tego głodować. Przełknąłem makaron i Minako podała mi jajko. Je również łapczywie wziąłem do ust, nawet trochę do pałeczek sięgając. Połknąłem bardzo szybko.
Byłem bardzo głodny.
Kiedy usłyszałem o Richarde, pokręciłem szybko głowa.
- nie, dam sobie radę. - w moim glosie nie dało się wychwycić nic, co by świadczyło o moich dobrych, lub złych emocjach... jakby... nigdy nic.
Podałam mu kawałek mięsa a potem znowu makaron po czym na chwilę odłożyłam miskę i wzięłam miskę wilka aby dać mu więcej wody. Wzięłam większą aby miał więcej co pić i nalałam mu zimnej wody. Znowu wróciłam do Tano-kun po czym znowu zaczęłam mu karmić makaronem , mięsem i innymi potrawami z ramenu.
Na Jego słowa spojrzałam na Niego smutno. Nie wiedziałam czy Jego ton głosu mówił o tym , że nie chce o tym mówić czy może coś jest nie tak. Powiedziałam jednak do Niego dość niepewnie
- Bez urazy Tano-kun ale...jakoś nie widze abyś dawał sobie radę... - powiedziałam i podałam mu znowu kawałek jajka
To było ponad moje nerwy. Nie patrząc na nic zerwałem się, usiadłem i jedną ręką chwyciłem za miskę, drugą za pałeczki, chcąc je po prostu zabrać. Patrzyłem na Minako-chan ze zdecydowaniem, determinacja... i - trudno przyznać, ale - lekkim gniewem.
- Dam sobie radę - stwierdziłem mocno, lecz nie gniewnie. Delikatnie zabrałem pałeczki i miskę i zacząłem jeść. Nie wychodziło mi to z taką sprawnością, jak normalnie, jednak dawałem sobie radę.
Wszystko mnie bolało, jednak nie dałem tego po sobie poznać nawet na sekundę.
Szybko skończyłem, odłożyłem miskę i podziękowałem za posiłek. Nadal byłem głodny, ale grunt, że nie umierałem. Spojrzałem na dziewczynę i potem na swoje dłonie, które spoczywały na pościeli, na moich nogach. Moja twarz zniknęła pod grzywką.

Kokoroi, widząc, co się dzieje, nadepnął na miskę, wylewając wszystko.
- Ooops! - zaczął, po czym z niewinna miną zwrócił się do Minako - Eee... przepraszam - przeprosił robiąc jeszcze słodszą, jak na jego groźny wygląd minę.
miał nadzieję, że dziewczyna przyjdzie to powycierać. Jeśli by przyszła, to by ją zatrzymał "na słówko", delikatnie łapiąc zębami za jakąś część ubrania.
Kiedy ten się zerwał z łóżka omal nie wypuściłam miski z rąk. Chciałam mu powiedzieć aby leżał jednak kiedy na mnie spojrzał.... szczerze powiedziawszy poczułam delikatny lęk. Nie spowodowany tym , że mógłby mi coś zrobić...ale tym , że pewnie Go musiałam strasznie urazić...i jak było widać zdenerwować. Nawet nie poczułam jak ten mi zabiera miskę z rąk i pałeczki. Patrzyłam na Niego w szoku jak ten je mimo, że pewnie Go całe ciało bolało. Poczułam złość...ale na samą siebie. Jak ja mogłam coś takiego powiedzieć. Przecież nie chciałam Go urazić ani nic takiego. Chciałam po prostu aby zrozumiał, że zawsze może poprosić o nową porcję leków przeciwbólowych. Jednak jak było widać, zrozumiał to inaczej.
Kiedy skończył jeść i spuścił głowę chciałam Go dotknąć. Przeprosić za to co powiedziałam. Ale dalszy ruch aby dotknąć ramienia chłopaka przerwał mi trzask miski. Spojrzałam na wilka i zobaczyłam rozlaną wodę. Bez słowa i ze smutkiem w oczach jak i na twarzy ruszyłam po ścierkę. Wróciłam i powiedziałam do wilka
- Nic się nie stało Kokoroi... - słychać było , że mój głos jest dość smutny
Zaczęłam ścierać mokrą podłogę a kiedy skończyłam nadal klęczałam na kolanach odwrócona tyłem do Tano-kun. Zamknęłam oczy po czym westchnęłam smutno i powiedziałam
- Przepraszam....ja...ja nie chciałam aby to tak zabrzmiało...strasznie Cię przepraszam..
Nie wiedziałam czy mi uwierzy dlatego nadal się nie odwracałam do Niego. Po prostu czekałam
Kokoroi szybko polizał Minako-chan po buzi. Jednak nie po to, aby ją pocieszyć, tylko po to, aby była cicho.
- Ćśśś. Wiesz dobrze, jak on nie lubi być tak uzależniany. Dla niego większym bólem jest leżenie tutaj i bycie karmionym, niż nawet jego ciało bez leków przeciwbólowych. Nie przepraszaj, bo to tylko mu przypomina o jego żałosnej doli. Przejdzie mu, zapomni. Tylko daj mu troszeczkę czasu. - przerwał, aby kichnąć - Ty też zapomnij. Nic tutaj nie powiedziałaś i nigdy nie powiesz, dobra? Nie traktuj go, jak ofiarę, kalekę czy dziecko. Rozchmurz się i idź odpocząć. Przyjdź za jakiś czas... gwarantuję Ci, że jeśli nie dasz po sobie znać, ze Ci przykro, nie dasz znać, że mu współczujesz, tylko będziesz twarda, to i Młody będzie weselszy. - wilk uśmiechnął się. - Popatrz na mnie. W życiu nie użalałem się nad nim, a on nade mną. Pomoc pomocą, ale zraniony honor... Pomyśl o tym - skończył z łagodnym i pogodnym akcentem i szturchnął lekko dziewczynę.
- No, idź odpocznij. Ja z nim pogadam. - po tych słowach podszedł do łóżka i usiadł obok mnie, patrząc na mnie jak na obrazek. Jednak nie z przejęciem, zamyśleniem... raczej szykował się na "atak".
Spojrzałam smutno na Kokoroiego. Nie chciałam aby Tano-kun myślał, że utracił honor...ja się po prostu o Niego martwiłam. Bardzo martwiłam. Słysząc Kokoroiego poczułam się niemal tak...jakbym wcale nie znała Tano-kun. Wiedziałam , że nie lubi gdy ktoś się nad nim użala...ale to było przeciwko mnie samej. Nie mogłam tak siedziec i patrzeć jak cierpi. To była jedynie troska. Jednak niestety Tano-kun odbierał to inaczej.
Kiwnęłam głową na Jego słowa po czym wstałam. Zanim ten jeszcze podszedł do Tano-kun pogłaskałam Go po łbie po czym ruszyłam do wyjścia. Może i Kokoroi ma rację...co ja bredzę...na pewno ma racje! Czułam się naprawdę jakbym Go nie znała.
Bez słowa wyszłam na korytarz. Popatrzyłam się jeszcze na dwójkę a potem ze smutkiem zamknęłam drzwi. Stałam pod nimi jakby chcąc zdecydować się co zrobić. Czy zostać na korytarzu, czy gdzieś pójść a może wrócić do pokoju i jeszcze raz przepraszać Tano-kun. Postanowiłam jednak ruszyć na pole za rezydencją...odpocznę...jak to mówił Kokoroi
<NMM>
Kiedy drzwi się zamknęły, Kokoroi mógł zacząć. Pociągnął nosem...
- Ty no, nie za dobrze Ci? Weź się no przesuń trochę!
Przesunąłem się bez słowa, a on wskoczył i położył się obok.
- Wiesz, co jest najlepsze? - spytał.
- Hm?
- Wyglądasz jak worek kartofli. - stwierdził z przekonaniem.
- A Ty masz kartofel w głowie. - odparłem.
- No to pasujemy do siebie, jak ulał - stwierdził, potakując.
No nie wytrzymałem. Zacząłem chichotać i śmiać się, a on ciągnął dalej...

----------------

Po kilkunastu minutach śmiania się zapadła cisza, trwająca kolejną minutę. I ja i Kokoroi patrzyliśmy przed siebie, myśląc.
Wtem, jak na zawołanie spojrzeliśmy na siebie i niczym jedno ciało, powiedzieliśmy "Idziemy".
Wilk wstał i podszedł do drzwi i spojrzał na mnie. No... bolało, ale w końcu wstałem. Spojrzałem na siebie... nadal brudny, nadal w postrzępionych ubraniach... niczym żebrak... bywa.
Doszedłem do drzwi i razem z Kokoroi, który pełnił też rolę asysty, poszliśmy za zapachem Minako-chan i... tego dziwnego chłopca.

<NMN>


 

Drogi uzytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

 Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

 Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.