grueneberg

Imiê : Akuro
Klan : Aburame
¯ywio³ : Suiton.
Techniki : Kage Bunshin no Jutsu, Kawarimi no jutsu, Konchuu Sekkou, Mizuame Nabara, Kekkai Konchuu Bunshin no Jutsu, Kiri-Gakure No Jutsu.
Specjalizacje : NinJutsu, GenJutsu.

Wiêcej informacji w MOJEJ KARCIE POSTACI .

Akuro chce siê nauczyæ

Mushi Dama
Ranga:A
koszt 250

Wysy³amy na przeciwnika olbrzymi± ilo¶æ robaków. Robaki obsiadaj± przeciwnika i wysysaj± z niego ca³± Chakrê. Technika ta jest bardzo ¶mierciono¶na.

Dzieñ pierwszy
Akuro powoli wszed³ na cich± polankê. Rozejrza³ siê czujnie. Nigdy nie widzia³ tu ¿adnego ¿ywego stworzenia prócz ptaków, ale z powodu ostatniego ataku na Konohê wola³ byæ ostro¿ny. Gdy upewni³ siê, ¿e w okolicy nie ma ¿ywej duszy, zrzuci³ torbê z ramienia. Wy¶lizgn±³ siê z domu niemal o ¶wicie, zabieraj±c ze sob± ma³e ¶niadanie.
"Jedzenie bêdzie motywacj±" - planowa³ Akuro. - "Nie tknê go, dopóki nie osi±gnê jakich¶ postêpów" .
¦ci±gn±³ z siebie wierzchnie okrycie w postaci bluzy i spodni. Pod tym mia³ swój strój, w którym trenowa³ Ninjutsu. Zdecydowanie nie by³ on wygodny - sk³ada³ siê z za ciasnej bluzy, za ciasnych spodni, za ciasnych butów, rêkawiczek. Buty by³y bardzo mocno zawi±zane, za¶ pas zaci¶niêty tak, ¿e o ma³o nie pêka³. Ten ca³y strój mia³ pomagaæ skupianie siê na treningu i koncentrowaæ siê. Wielu ju¿ przekonywa³o go, ¿e to przecie¿ relaks pozwala siê koncentrowaæ, a niewygodne ubranie sprawi, ¿e bêdzie siê skupia³ na niewygodzie, nie na treningu. On jednak zawsze twierdzi³, ¿e to mu najbardziej pomaga w trenowaniu Ninjutsu, bo taka by³a prawda.
Chcia³ siê nauczyæ Mushi Dama - jednej z najgro¼niejszych technik klanu Aburame. Wzi±³ ze sob± ksi±¿kê "100 Technik Ninjutsu" , aby wspomagaæ siê wskazówkami.
Przez chwilê siedzia³ i odpoczywa³, oddychaj±c ¶wie¿ym powietrzem i s³uchaj±c ¶piewu ptaków - w tym miejscu nawet w takim okropnie ciasnym ubiorze odpoczynek by³ przyjemny - a¿ wreszcie zadecydowa³, ¿e pora wzi±æ siê za trening. Zacz±³ naukê od czytania o technice, której chcia³ siê nauczyæ. Przeczyta³ :
"Mushi Dama jest zaawansowan± technik± przeznaczon± tylko dla klanu Aburame, poniewa¿ wymaga w³adzy nad robakami. "
Akuro pomin±³ informacje o wynalezieniu techniki i jej rozpowszechnianiu - nie to go interesowa³o. Zacz±³ lekturê podrozdzia³u "Nauka techniki" .
"Co¶ takiego" - my¶la³. - "Robaki, jakie wyzwala Mushi Dama to gatunek nieu¿ywany do innych technik - nosi on nazwê Argeku. Jego przedstawiciele s± szybsi, mniejsi i sprytniejsi od innych owadów. Aby wyzwalaæ je z cia³a, trzeba najpierw to wytrenowaæ, nie ma szybszej drogi. "
"Nauczyæ? " - zdawa³o mu siê to nienaturalne, cz³onkowie klanu Aburame umieli wyzwalaæ robaki... automatycznie. Postanowi³ jednak pos³uchaæ tego, co pisa³o w ksi±¿ce, mimo, ¿e w to nie wierzy³.
"Go¶cie, którzy tego pisali, pewnie nie maj± w ogóle pojêcia o klanie Aburame..."
Nie wstaj±c, wezwa³ robaki do wyj¶cia jak to zwykle wywo³ywa³ inne gatunki - poprzez wypowiedzenie w duszy komendy i nazwy gatunku. Zdumiony, odkry³, ¿e robaki na to nie zareagowa³y.
"Dziwne... Nigdy tak jeszcze nie by³o. Ka¿dy z klanu Aburame umie to od urodzenia. Tego siê nie uczy... A mo¿e jednak? Mo¿e muszê to wytrenowaæ, tak, jak pisa³o? "
Poczu³ wstyd przed samym sob±.
"Nie powinienem by³ tak ³atwo os±dzaæ... Mo¿e to JA jestem niedoinformowany o moim w³asnym klanie?"
Zacz±³ czytaæ dalej.
"A wiêc to tak... Zawsze zastanawia³em siê, przez co w³a¶ciwie wychodz± robaki. Okazuje siê, ¿e s³u¿± im do tego niewidzialne otwory... Ka¿dy z klanu Aburame taki posiada, jednak rodzimy siê z ró¿nymi ich poziomami rozwiniêcia... 95% cz³onków klanu ma pocz±tkowo zbyt niski poziom otworów na wyzwolenie robaków z gatunku Argeku. Musi je rozwijaæ, je¶li chce wykonaæ t± technikê. Poszerzanie i ogólne doskonalenie otworów odbywa siê poprzez wyzwalanie zwyk³ych robaków a¿ do granic swych mo¿liwo¶ci. Niektórym uda siê przed tym koñcem, niektórym podczas, niektórym po... No có¿, nie pozostaje mi nic innego, jak zacz±æ ten trening. "
Tak wiêc, zacz±³ wykonywaæ znane mu robacze techniki. Obecnie nie by³o ich zbyt wiele, bo tylko dwie, ale prócz technik po prostu wyzwala³ te¿ robaki z cia³a, co tak¿e ujmowa³o chakry. Nie czu³ ¿adnych zmian, jednak nie przerywa³ treningu.
"Je¶li nie osi±gnê postêpów, nie zjem ¶niadania..." - po paru godzinach treningu w jego g³owie co chwila rozbrzmiewa³a ta my¶l, motywuj±c go do dalszej pracy. By³ ju¿ bardzo g³odny, chcia³o mu siê te¿ piæ, chakra ubywa³a, a to jeszcze wzmacnia³o to uczucie. Niewygodny strój przez zmêczenie wydawa³ siê jeszcze bardziej obcis³y, ni¿ tak naprawdê by³. Kolejne sekundy zamienia³y siê w minuty, minuty w godziny... Wreszcie, po sze¶ciu godzinach ci±g³ego wyzwalania robaków Akuro pad³ bez si³. Ledwo doczo³ga³ siê do torby. G³ód, wyczerpanie i pragnienie przezwyciê¿y³o w koñcu siln± wolê i spa³aszowa³ w parê sekund ¶niadanie.
"Ju¿ pora obiadowa, a ja jem ¶niadanie... Jest za ma³e, muszê wróciæ do domu, zje¶æ porz±dny obiad i dopiero wzi±æ siê za dalszy trening... "
Ledwo doszed³ do domu. Zajê³o mu to tyle czasu, ¿e wszyscy ju¿ byli w sali obiadowej. Dowlók³ siê do pokoju, z ulg± zdj±³ ciasny strój i w³o¿y³ swój codzienny. Zrobiwszy to, wreszcie uda³ siê na obiad. Po wrêcz ogromnym posi³ku czê¶ciowo przywróci³ swoj± chakrê, by³ jednak lekko przyæmiony poprzez brak pozosta³ej energii. Nie s³uchaj±c pró¶b matki, aby zosta³ w domu i siê przespa³, znów wci±gn±³ na siebie strój treningowy. Widz±c swoje przyæmienie, rozbudzi³ siê mniej wiêcej za pomoc± paru æwiczeñ i w³o¿eniu g³owy do wiadra z wod±.
Gdy by³ znów na polanie, zacz±³ æwiczyæ w ten sam sposób, jak przed obiadem - tylko ¿e teraz ju¿ bez tej determinacji i z wiêksz± ostro¿no¶ci±, poniewa¿ nie mia³ ju¿ tyle chakry, co wtedy.
"Postaraj siê bardziej... Mushi Dama to technika, która mo¿e zapewniæ Ci ca³kowite zwyciêstwo. Dalej, pomy¶l o tym, co przyniesie Ci ta nauka!"
Takimi w³a¶nie my¶lami próbowa³ motywowaæ siê m³ody Aburame. Nadal jednak nie czu³ ¿adnych zmian. By³ znów g³odny i wyczerpany, gdy nadesz³a godzina pi±ta popo³udniu. Przesta³ trenowaæ. Strój dokucza³ mu bardziej ni¿ kiedykolwiek.
"Nadal nic... Ten trening nie ma... Argh!"
Nagle zabola³a go ostro skóra na brzuchu. Odruchowo chwyci³ za to miejsce. Podniós³ bluzkê, by zobaczyæ, co spowodowa³o ból. Nie by³o tam jednak ¿adnej, nawet najmniejszej rany.
"Co jest...? "
Po chwili ból odezwa³ siê te¿ w skórze na obu kolanach, ramionach, a tak¿e w wielu innych miejscach. By³ nie do zniesienia.
"Boli mnie prawie wszêdzie... A nigdzie nie ma ran... Muszê szybko wracaæ do domu... Na dzi¶ koniec z treningiem..."
Przygryza³ ko³nierz, aby nie wrzeszczeæ z bólu i omal nie rozerwa³ go zêbami. Ból nie ustawa³ ani siê nie zmniejsza³, wrêcz przeciwnie, zdawa³ siê byæ coraz wiêkszy i uci±¿liwszy... Gdy dotar³ do domu, natychmiast przebra³ siê z ciasnego stroju. Gdy to nie pomog³o na ból, zacz±³ szukaæ matki.
"Nie jest medyczk±, ale ma w tym pewne do¶wiadczenie... A w ka¿dym razie wiêksze ode mnie..."
-A co z Tob±, synu? - spyta³a zdumiona, gdy odnalaz³ j± w kuchni. - Po³amany jeste¶ jak...
Akuro faktycznie przybra³ wygiêt± w wielu miejscach postawê - zmusza³ go do tego ból. Zwykle ból nie wywo³uje takich skutków, ale ten odzywa³ siê w zbyt wielu miejscach. Po kilku nieudanych próbach wyprostowania siê m³ody Aburame rzek³ :
-Uczy³em siê Mushi Dama, mamo... Takiej techniki... I ulepsza³em otwory, przez które wydostaj± siê robaki... A teraz nagle... Boli mnie niemal wszêdzie.
-Pewnie przez ten strój. Tyle razy Ci powtarza³am, ¿eby¶ go zmieni³...
-Nie, to nie to. Nie widaæ ¿adnych obtaræ, w ogóle nic.
Rozmowa po chwili niemal przerodzi³a siê w k³ótniê, bo matka nie ustêpowa³a swojego zdania, a Akuro by³ w paskudnym humorze. Po chwili wraca³ do pokoju, nadal odczuwaj±c ból.
"Strój... Tak, na pewno... Przecie¿ wiem, ¿e to nie przez niego. Lepiej siê na razie zdrzemnê... Dzi¶ ju¿ na pewno potrenujê. "
Z drzemki jednak nic nie wysz³o. Ból zbytnio mu dokucza³. Po paru godzinach mêki powlók³ siê do sto³u na kolacjê. Zjad³ j± z niechêci± - ból sprawi³, ¿e zapomnia³ nawet o g³odzie - i wróci³ do ³ó¿ka. Po kolejnych kilku godzinach wreszcie uda³o mu siê zasn±æ.

***

Dzieñ drugi
Akuro obudzi³ siê wczesnym rankiem. Gdy siad³ na ³ó¿ku, jeszcze przez chwilê przypomina³ sobie zdarzenia poprzedniego dnia.
"I bola³o mnie a¿ do... Zaraz, przecie¿..."
Zorientowa³ siê, ¿e przecie¿ teraz ju¿ nic go nie bola³o. Ucieszy³o go to nie lada.
"Ca³e szczê¶cie... ju¿ my¶la³em, ¿e to mo¿e co¶ powa¿niejszego... Nadal w³a¶ciwie nie wiem, co to by³ za ból, ale ju¿ go nie ma i chyba to jest najwa¿niejsze. "
W dobrym humorze uda³ siê na ¶niadanie. Zasiad³ przy stole obok ojca.
-Matka mówi³a, ¿e wczoraj co¶ by³o z Tob± nie tak - rzek³ po przywitaniu siê.
-Mia³a racjê. Wszystko mnie bola³o... W³a¶ciwie to nie wiem dlaczego, wczoraj trenowa³em tylko Mushi Dama, ale dzi¶ ju¿ nie boli, wiêc to niewa¿ne.
-Mushi Dama... Jeszcze pamiêtam, jak uczy³em siê tej techniki.
-Naprawdê?
-Tak. I wiem, dlaczego Ciê bola³o. Trenowa³e¶ udoskonalanie otworów, przez które wydostaj± siê owady, tak?
-Tak. - z ciekawo¶ci Akuro przesta³ je¶æ.
-Wiêc, skoro bola³o Ciê, a ju¿ przesta³o, to znaczy, ¿e s± ju¿ wystarczaj±co udoskonalone. Ból by³ spowodowany tak zwan± mutacj± otworów robaczych.
-Wiêc o to chodzi³o! - m³ody Aburame odczu³ ulgê.
"Nie bêdê ju¿ musia³ wiêcej tego trenowaæ, teraz mogê siê zabraæ do kolejnych etapów..."
-Dlaczego wiêc mama mi o tym nie powiedzia³a?
-Po prostu nie mia³a o tym pojêcia. Nigdy nie uczy³a siê Mushi Dama.
-Aha...
Akuro szybko dokoñczy³ ¶niadanie.
-Dziêki i na razie! Wrócê na obiad.
Szybko wyszed³ z sali ¶niadaniowej, potem za¶ z rezydencji Aburame i uda³ siê ku polance.
Gdy ju¿ tam by³, zabra³ siê do dalszego czytania.
"Hmm... Czyli... je¶li ju¿ udoskonali³em otwory robacze, mogê PRÓBOWAÆ przyzywaæ te robaki. To znaczy, ¿e nadal mo¿e siê to nie udaæ? Pisze, ¿e u ró¿nych osób dzieje siê ró¿nie. Niektórzy tu¿ po udoskonaleniu mog± przyzywaæ owady z gatunku Argeku, a niektórzy musz± czekaæ d³ugo i trenowaæ w tym czasie ciê¿ko... Niezbyt zachêcaj±ca perspektywa... No có¿, spróbujê. "
Wsta³ i spróbowa³ przyzwaæ robaki. Niestety, nic nawet siê nie poruszy³o w jego organizmie, jak to zwykle czu³, gdy owady zbli¿a³y siê do otworów otwieraj±cych im drogê na zewn±trz.
"Wiêc na pewno nie nale¿ê do tej pierwszej grupy... No có¿, nie mogê siê poddawaæ. Bêdê trenowa³, póki nie wywo³am tych robaków!"
Wiêc trenowa³ i trenowa³, usi³uj±c wyzwalaæ robaki. Skupia³ siê, koncentrowa³, nie poddawa³ siê przez parê godzin. Przez te próby nie ubywa³o mu co prawda chakry, ale by³o to strasznie monotonne.
"Pamiêtaj, co sobie przyrzek³e¶! Nie poddasz siê, póki nie wyzwolisz tych robaków... Nie poddasz siê..." - te my¶li powoli cich³y w umy¶le Akuro, za¶ coraz bardziej rozbrzmiewa³ g³os : "To bez sensu... Mo¿esz tu staæ i tydzieñ, a i tak to siê nie uda..."
Wreszcie ten drugi g³os obj±³ nad m³odym Aburame w³adzê ca³kowit± i ten zwali³ siê na ziemiê, trac±c ca³± determinacjê.
-Spokojnie, Mushi Dama to nie technika, któr± opanujesz w parê chwil... - odezwa³ siê znany mu g³os dochodz±cy zza jego pleców.
-Hê? - odwróci³ siê. - Tata! - wsta³. - Co Ty tu robisz?
-Od jakiej¶ godziny przygl±dam siê Twojemu treningowi... Wygl±da na to, ¿e tylko stoisz. - roze¶mia³ siê.
-Nie, to tylko tak wygl±da - odrzek³ z u¶miechem Akuro. - Próbujê wyzwoliæ te przeklête owady Argeku... Ale nic z tego... To chyba nigdy mi siê nie uda...
-Ej¿e, spokojnie. Nie zapominaj, ¿e ja opanowa³em t± technikê!
"A wiêc mi pomo¿e!" - w Akuro wst±pi³a nowa nadzieja.
-W porz±dku, mo¿e zaczniemy od razu, ¿eby zd±¿yæ co¶ zdzia³aæ przed obiadem?
-Jasne!
-Dobrze, wiêc najpierw wyja¶niê Ci, jak to dzia³a. Usi±d¼my. - usiedli na trawie. - Jakby Ci to powiedzieæ, nie jeste¶ w³adc± tych robaków. Co prawda nazywaj± nas w³adcami wszelkich owadów, ale ten gatunek jest wyj±tkiem. To TY musisz poprosiæ te owady, aby Ci pomog³y.
-Poprosiæ?!
"Mam prosiæ owady? To znaczy, ¿e bêdê zdany na ich kaprysy i je¶li nie bêdzie im siê chcia³o, to nie zareaguj± na moje wezwanie?!"
-Tak... Mo¿e to wydawaæ Ci siê dziwne, ale naprawdê musisz je poprosiæ. Wewnêtrznie. Spróbuj teraz. Pamiêtaj - nie wydawaj im rozkazów, popro¶ je.
Akuro tak te¿ zrobi³. Próbowa³ prosiæ robaki wewnêtrznym g³osem, tym samym, którym ROZKAZYWA£ innym gatunkom. Jednak nie zareagowa³y, ani za pierwszym, ani za drugim, ani za trzecim, czwartym, pi±tym i szóstym razem.
-Widzisz? Nic z tego... - mrukn±³ zrezygnowany Akuro.
-Hmm... - po wyrazie twarzy ojca pozna³, ¿e ten my¶li, milcza³ wiêc i czeka³. Po chwili ojciec odezwa³ siê : - Czy w ogóle co¶ czujesz, gdy wzywasz robaki?
-Nie. Po prostu nie ma najmniejszej reakcji.
-Aha! Wiêc wiem ju¿, o co chodzi. - s³ysz±c to, Akuro poderwa³ siê na równe nogi.
-O co takiego? O co?
-Skoro W OGÓLE nie czujesz nawet NAJMNIEJSZEJ reakcji robaków, to mo¿e oznaczaæ to tylko jedno. Nie masz ich w sobie.
-¯e co?!
"Nie mam robaków w sobie? Ale to... niemo¿liwe... Przecie¿ jestem z klanu Aburame... Mamy w sobie wszystkie gatunki robaków..."
-Tak. Niektórzy rodz± siê z tym niezwyk³ym gatunkiem, inni nie. Nie patrz tak na mnie - tak jest naprawdê.
-A wiêc... A wiêc nie bêdê móg³ nauczyæ siê tej techniki? - Akuro spu¶ci³ g³owê. Ju¿ dawno planowa³ opanowanie tego jutsu, mog³o bowiem okazaæ siê bardzo przydatne w wojnie.
-Ale¿ sk±d! Mo¿esz, a nawet musisz WYHODOWAÆ je w sobie.
-Wyhodowaæ?
-Owszem. Shinobi z naszego klanu, którzy nie urodzili siê z Argeku w sobie, nie s± skazani na nie posiadanie ich nigdy. Musisz je w sobie wyhodowaæ, dok³adnie tak.
-Ale... ale jak to zrobiæ?
-Otó¿, jest pewien specjalny, krótki zabieg. Wszczepia on te robaki do organizmu. Tyle ¿e... je¶li osoba, której zostan± wszczepione, nie bêdzie mia³a odpowiednio dostosowanego organizmu... Umrze.
-Umrze?!
"Czyli mam ryzykowaæ ¿ycie za jedn± technikê?!"
-Tak, umrze. Nie ma innego wyj¶cia, a przynajmniej nie zaobserwowano jeszcze ¿adnych innych przypadków. Ale nie bój siê. Przygotujê Ciê tak, ¿e nie bêdziesz w ¿adnym wypadku ryzykowa³ ¿ycia.
-Ul¿y³o mi... Ale jak zamierzasz to zrobiæ?
-To proste. Bêdziesz du¿o przebywa³ w wodzie i pi³ du¿o wody. Te robaki uwielbiaj± wodê. Po zabiegu wszczepiaj±cym je nie bêdziesz ju¿ musia³ tego robiæ, bo organizm ju¿ siê przystosuje.
-I to wszystko?
-Niezupe³nie. Bêdziesz musia³ zrozumieæ wodê...
-Zrozumieæ? Nie mo¿esz zacz±æ mówiæ pro¶ciej?
Ojciec u¶miechn±³ siê.
-Niektórych rzeczy nie mo¿na oddaæ prostymi s³owami. A teraz chod¼my na obiad. Po obiedzie od razu zaczniesz dostosowywanie organizmu. Nie mo¿na traciæ czasu. - spowa¿nia³. - Wiesz, od kiedy grozi nam atak... Musisz znaæ jak najwiêcej technik, a nie masz zbyt wiele czasu na opanowywanie ich.
Tak wiêc wstali i wrócili do rezydencji. Po przebraniu siê zjedli obiad - Akuro na szybko, spiesz±c siê niemi³osiernie.
-Wolniej - rzek³ ojciec. - Nie masz co siê spieszyæ. Co prawda mówi³em, ¿e nie masz zbyt wiele czasu... Ale je¶li bêdziesz siê zachowywa³ jak narwaniec, nie opanujesz tej techniki.
-W porz±dku - odrzek³ Akuro i zacz±³ je¶æ wolniej, popijaj±c bez przerwy wod±, jak to rozkaza³ ojciec.
Po obiedzie musia³ wypiæ jeszcze trzy pe³ne szklanki wody, na które ju¿ ca³kiem nie mia³ ochoty, po czym wyruszyli wreszcie na trening (ojciec zabra³ butelkê wody, nie reaguj±c na narzekania syna) . Przedtem jednak Akuro chcia³ w³o¿yæ swój treningowy strój.
-Nie wk³adaj tego - rzek³ ojciec.
-Co? Dlaczego? To pomaga mi siê...
-Tu w niczym Ci nie pomo¿e. W³ó¿ normalne, codzienne ubranie.
Gdy Akuro wype³ni³ polecenie ojca, poszli nad pobliskie jezioro, du¿o dalsze od siedziby Aburame ni¿ polanka, na której zazwyczaj trenowa³ Akuro. By³o to jezioro spokojne, w okolicach którego nie by³o nikogo i niczego prócz zwierz±t, które widzieli tylko przez chwilê, nim siê sp³oszy³y.
-Piêknie tu, prawda? - rzek³ ojciec.
-Tak, tak, ale zacznijmy ju¿ trening...
-Mówi³em Ci, ¿eby¶ nie by³ narwany. W niczym Ci to nie pomo¿e.
-Dobrze ju¿, dobrze...
Po wypiciu kolejnej partii wody, co ju¿ wywo³a³o g³o¶ne sprzeciwy Akuro, wreszcie zaczêli trening.
-Dobra, rozbieraj siê i wskakuj do wody - rzek³ ojciec. - Chyba nie zapomnia³e¶, jak siê p³ywa?
-Pewnie, ¿e nie... Niedawno p³ywa³em, poza tym takich rzeczy siê nie zapomina... - szybko rozebra³ siê i wskoczy³ do zimnej wody. Okaza³o siê, ¿e jednak sporo z p³ywania zapomnia³, jednak po dziesiêciu minutach przypomnia³ sobie to ju¿ ca³kowicie. Ojciec nie odzywa³ siê, tylko obserwowa³ Akuro. M³ody Aburame p³ywa³ tak przez parê godzin, a¿ wreszcie ojciec krzykn±³ do niego :
-Na razie wystarczy. Podp³yñ bli¿ej, do brzegu, ale nie wychod¼.
Gdy Akuro spe³ni³ polecenie, ojciec rzek³ :
-Nie uto¿samiasz siê z wod±. Boisz siê jej.
-Jak to siê...
-Umieæ p³ywaæ nie znaczy rozumieæ wodê. Teraz zacznij p³ywaæ wszystkimi stylami, a tak¿e nurkuj... No ju¿, prêdko.
"Co to ma byæ za trening..."
Po chwili jednak Akuro przekona³ siê, ¿e to nie taka ³atwa sprawa, jak my¶la³. Dotychczas umia³ p³ywaæ tylko ¿abk± i kraulem, tymczasem tata kaza³ mu p³ywaæ tak¿e na plecach, pieskiem, oraz mnóstwem innych styli.
Z nurkowaniem mia³ du¿e problemy.
-Zaufaj wodzie - dochodzi³y go co chwila krzyki ojca. - Dostrze¿ jej piêkno, a przestaniesz baæ siê jej w jakikolwiek sposób!
"Co on znowu gada..."
P³ywa³ tak do ósmej wieczorem, ci±gle nie widz±c w tym wszystkim sensu. O tamtej godzinie ojciec zawo³a³ go i kaza³ mu wyj¶æ ju¿ z wody.
-No có¿, nie osi±gn±³e¶ ¿adnych postêpów przez te kilka godzin.
-Jak to?! Przecie¿ nauczy³em siê p³ywaæ dwoma nowymi stylami...
-To nie ma nic do rzeczy. Nie ufasz wodzie. Bez tego nic siê nie uda... Ubieraj siê.
-Masz rêcznik?
-Ale¿ sk±d. Musisz siê przyzwyczaiæ do bycia mokrym. Wk³ada³ ubranie.
-¯e co?!
-Nie awanturuj siê. Chcesz mieæ te robaki w sobie czy nie?
Zrezygnowany Akuro ubra³ siê na mokro i wróci³ wraz z tat± do domu. Tam zjad³ kolacjê, przymuszony znów do popicia jej ca³ym mnóstwem wody. Wreszcie, zmêczony, po³o¿y³ siê spaæ.

***

Dzieñ trzeci
-Wstawaj! No, ju¿.
Akuro dostrzeg³ nad sob± ojca ubranego do wyj¶cia.
-¯e co...?
-Nie s³ysza³e¶? Wstawaj. Musisz szybko zje¶æ ¶niadanie i idziemy.
-Ale dopiero ¶wita...
-I dobrze... Dzisiejszy dzieñ musi byæ ostatnim w przyswajaniu organizmu do wody. Nie mamy czasu.
M³ody Aburame niechêtnie wsta³, ubra³ siê i powlók³ do sali ¶niadaniowej. Tam zjad³ spore ¶niadanie, oczywi¶cie popijaj±c litrem wody.
-Niedobrze mi ju¿ od tej wody! - marudzi³.
-Nie jêcz, tylko pij. I spiesz siê. Musimy wychodziæ.
Tak wiêc, po dokoñczeniu picia wody ubra³ siê i wyszli. Udali siê jednak nie na to samo jezioro, a na inne. To by³o znacznie wiêksze i posiada³o molo, by³o jednak tak samo puste, jak tamto, a nawet bardziej - tu nie by³o nawet zwierz±t.
Akuro znów rozebra³ siê i wszed³ do wody. Zacz±³, znudzony, robiæ to samo, co wczoraj od szóstej do ósmej wieczorem - p³ywaæ. Umia³ ju¿ p³ywaæ kraulem, ¿abk± i pieskiem, zacz±³ wiêc trenowaæ p³ywanie na plecach. Po godzinie umia³ ju¿ p³ywaæ tak¿e tym stylem.
-Dobra, ju¿ umiem! Co teraz? - krzykn±³ do ojca z wody.
-A teraz nurkuj.
-Aha... Ehh...
"Spodziewa³em siê czego¶ nowszego... A jednak..."
Nurkowa³ wiêc, nurkowa³ dwie godziny, bo ca³y czas jego wyniki nie satysfakcjonowa³y taty. Wreszcie ojciec zawo³a³ :
-Dobra, wystarczy. Wy³a¼ z wody i id¼ na molo.
Akuro bez ¿adnej determinacji wylaz³ z wody i, trzês±c siê z zimna, wlaz³ na molo.
-No, jesteeeee...
Nagle, wbrew w³asnej woli, skoczy³ do wody.
"Co jest?!" - by³o jego ostatni± my¶l± przed wpadniêciem w ciemn± toñ.
Gdy tam wpad³, próbowa³ wyp³yn±æ na powierzchniê, ale bezskutecznie. Co¶ - nie wiadomo co - utrzymywa³o go ca³y czas w g³êbi.
"Co to ma byæ?! Tlen mi siê koñczy..."
Próbowa³ wo³aæ, ale oczywi¶cie nikt nie móg³ by us³yszeæ krzyków spod powierzchni wody. Ogarnia³a go panika, jednak tlen... nie sprawia³ wra¿enia, jakby dalej ucieka³. Nagle wszystko siê rozja¶ni³o. Wokó³ widzia³ wszystko, co naprawdê by³o pod t± wod±. Opada³ na dno, oszo³omiony rozgl±daj±c siê naoko³o. Wokó³ p³ywa³y ryby, nawet tutaj, pod wod±, b³yszcz±c w ¶wietle s³oñca. widzia³ te¿ kolorowe ma³¿e i inne, piêkne dla oka zjawiska, których nie móg³ okre¶liæ. Nie zauwa¿y³ nawet, ¿e opad³ na dno i ¿e dalej nie koñczy³ mu siê tlen. Nagle co¶ poderwa³o go do góry. Wydosta³ siê spod wody, wystrzeli³ w górê i opad³ bole¶nie na twarde drewno, z którego zbudowane by³o molo. Nadal by³ zdumiony tym, co siê wydarzy³o.
"To by³o... niesamowite... " - takie my¶li rozbrzmiewa³y bez przerwy w jego g³owie.
Zauwa¿y³, ¿e ojciec sta³ nad nim, patrz±c na niego z u¶miechem.
-Teraz to widzia³e¶, prawda?
-Ale... o co...
-Wiêc widzia³e¶. To by³o moje specjalne jutsu. Nie mog³e¶ siê wydostaæ na zewn±trz, ale nie traci³e¶ tlenu, wiêc zobaczy³e¶ prawdziwe piêkno wody. Ale nie mam teraz czasu Ci tego wszystkiego wyja¶niaæ. Zrozumia³e¶ to, co mia³e¶ zrozumieæ. Chod¼ teraz, matka przeszczepi Ci robaki Argeku.

***

Dzieñ czwarty
-Uhh... Co jest...
Obudzi³ siê, siad³ na ³ó¿ku. By³ ¶wit. Zacz±³ przypominaæ sobie wszelkie zdarzenia z popo³udnia wczorajszego dnia.
"Ojciec zabra³ mnie do sali szpitalnej... I tam... Matka rozpoczê³a ten zabieg... Ale potrzebne by³o u¶pienie, wiêc... Obudzi³em siê dopiero teraz..."
Rozmy¶lania przerwa³ mu ojciec. Wszed³ do pokoju.
-A wiêc ju¿ siê obudzi³e¶ - rzek³ z u¶miechem na twarzy. - ¦wietnie. Robaki s± ju¿ w Tobie. A teraz, je¶li pozwolisz... Chod¼. Dalej ju¿ nie bêdê Ciê æwiczy³, musisz poradziæ sobie sam... Ale musisz siê te¿ pospieszyæ. Co¶ naprawdê zagra¿a Ukrytej Wiosce Li¶cia... Nie mo¿esz zwlekaæ z nauk± tej techniki.
"Co¶ naprawdê zagra¿a... Wygl±da na to, ¿e bêdê musia³ naprawdê siê pospieszyæ. "
Po szybkim, ma³ym ¶niadaniu ruszy³ z powrotem na polanê. Gdy ju¿ tam by³, spróbowa³ wyzwoliæ z siebie robaki. Poprosi³ je wewnêtrznym g³osem o wyj¶cie... I poczu³ dziwne uczucie. Naprawdê dziwne... Nie przypomina³o ¿adnego dotychczas mu znanego, nie potrafi³ okre¶liæ go ¿adn± nazw±, ale po chwili usta³o i z jego cia³a wylecia³y robaki.
By³y faktycznie mniejsze ni¿ inne. Okaza³o siê te¿, ¿e szybsze, gdy nagle zwia³y mu sprzed nosa.
-Hej! Co...
"Uciek³y? Jeszcze nigdy nie spotka³em siê z sytuacj±, ¿eby siê mnie nie s³ucha³y..."
Przypomnia³ sobie jednak s³owa ojca o tym gatunku i uspokoi³ siê. Zacz±³ czytaæ dalej.
"A wiêc to tak... S± kapry¶ne... Aby zdobyæ nad nimi w³adzê... Trzeba je... SCHWYTAÆ? Trzeba je z³apaæ... Co do jednego... Nie wiadomo, dlaczego, ale to zawsze dzia³a i odt±d ju¿ zawsze siê s³uchaj±... Ale s± ma³e i szybkie... To nie bêdzie ³atwe... Ale spróbujê!"
Wywo³a³ wiêc znów robaki. Te z ³atwo¶ci± mu uciek³y.
"To naprawdê bêdzie trudne..."
Spróbowa³ znowu. Tym razem zagrodzi³ im drogê, one jednak polecia³y w drug± z ogromn± prêdko¶ci±. Goni³ je, wbieg³ za nimi w obszar zalesiony. Zniknê³y jednak w¶ród drzew, a on sam uderzy³ siê twarz± w jedno z nich.
Zirytowany, wróci³ na polanê i znów je wywo³a³. Tym razem by³ gotowy na manewry : zablokowa³ im drogê z jednej, z drugiej strony... Widz±c, ¿e zaczynaj± wywijaæ pêtle w powietrzu, nie posuwaj±c siê przez chwilê do przodu, rzuci³ siê na nie. One jednak nagle wzlecia³y wy¿ej i uniknê³y jego r±k, a on upad³ na ziemiê. Wsta³ i zacz±³ siê rozgl±daæ : zniknê³y.
Próbowa³ jeszcze kilkana¶cie razy. Wreszcie siê uda³o - po d³ugiej gonitwie, w której nie dopuszcza³, aby uciek³y w obszar zalesiony, przewidzia³ wszystkie ich manewry i wreszcie je dorwa³, po czym spróbowa³ znów je wywo³aæ...
"Niesamowite, to naprawdê dzia³a!"
Tym razem robaki s³ucha³y siê jego ka¿dego rozkazu. Przeczyta³ wiêc ostatni etap w ksi±¿ce...
"Aha... Tu jest pieczêæ... Nale¿y nas³aæ je na cel w postaci na przyk³ad klona... "
Przyzwa³ wiêc klona i ustawi³ go na drugim koñcu polanki.
-Mushi Dama! - krzykn±³, formuj±c pieczêæ.
Poczu³ spory up³yw chakry. Robaki wysz³y z niego ogromn± chmar±, zaczê³y jednak lecieæ w zupe³nie innym kierunku, ni¿ by³ klon. Okaza³o siê, ¿e kierowanie nimi by³o bardzo trudn± spraw± - w koñcu jednak siê uda³o. Wyczerpa³ sporo chakry, ale w koñcu dopad³y klona i w kilkana¶cie sekund pozbawi³y go ca³ej chakry. Klon znikn±³ w chmurze dymu.
-NARESZCIE!
Szczê¶liwy Akuro wróci³ triumfalnie do domu, przedtem jednak jeszcze parê razy przetrenowa³ technikê. By³ ju¿ pewien, ¿e j± opanowa³.

Ciê¿ko mi Ciê oceniaæ bo twoja pierwsza nauka jest chyba najd³u¿sz± na tym forum ,a znalaz³em tam tylko 1 b³±d ( powtórzy³ siê 3 razy). Mo¿e kortill tylko d³u¿sz± napisa³ wiêc naprawdê moje gratulacje , a to tylko technika A , a nie S . . . Wiêc na 100% dostaniesz za to pochwa³ê i technika zaliczona

Wi Dim



Imiê : Akuro
Klan : Aburame
¯ywio³y : Suiton, Raiton.
Techniki : Kage Bunshin no Jutsu, Kawarimi no jutsu, Konchuu Sekkou, Mizuame Nabara, Kekkai Konchuu Bunshin no Jutsu, Kiri-Gakure No Jutsu, Mushi Dama, Kokohi no Jutsu, Soshaku no Jutsu, Mushikame no Jutsu.
Specjalizacje : NinJutsu, GenJutsu.

Wiêcej informacji w MOJEJ KARCIE POSTACI

Akuro chce siê nauczyc

Chidori
Ranga:A
koszt 300

Jest to Technika autorstwa Kopiuj±cego Ninja Kakashiego. Po wykonaniu odpowiednich pieczêci sk³adamy d³onie i kumulujemy w rêce Charê, która siê uwidacznia. Atak ten w zetkniêciu z jak±¶ barier± czy przeciwnikiem przebija to w co uderzy. Technika jest stosowana ¿eby zabiæ. Przy jej wykonywaniu s³ychaæ charakterystyczny ¶wiergot od, którego wziê³a siê nazwa „¶wiergot tysi±ca ptaków”.

Dzieñ pierwszy
Akuro z ponur± min± przeszed³ nad trupem przeciwnika. Zabity mia³ jeszcze otwarte szeroko z przera¿enia oczy. M³ody Aburame czu³, jak mêczy go sumienie, ale takie by³o ¿ycie. Przynajmniej teraz, kiedy by³ missingiem. Westchn±³. Ów cz³owiek chcia³ go przed chwil± zabic na czyje¶ zlecenie.
"Pewnie teraz bêde musia³ zabijac pe³no takich ludzi... Jeszcze gorzej, je¶li oni zabij± mnie... Z tym wygra³em, ale by³ ca³kiem niez³y... Gdybym nie zd±¿y³ wykonac Kawarimi, zasypa³by mnie jutsu Dotonu i to by³by mój koniec. "
Westchn±³.
"Czyli by³em tak blisko ¶mierci... Teraz to bêdzie siê zdarzac pewnie regularnie... Dobra, muszê siê zaj±c tym cia³em..."
Chwyci³ martwego cz³owieka, zarzuci³ sobie na ramiê i ruszy³ skalistym kanionem, kieruj±c siê do jednej z pogr±¿onych w mroku jaskiñ. Wokó³ by³y ska³y i g³azy, by³ to kanion Ame-baka. Tutaj Akuro umówi³ siê z ojcem na trening.
"Muszê ³azic po wioskach, ¿eby spotkac siê z rodzin±... Ale teraz przebywanie w Ukrytej Wiosce Li¶cia by³oby g³upie. Ten kanion wydaje siê najodpowiedniejszy. W sumie to dziwiê, ¿e w ogóle chc± siê ze mn± spotykac... Jestem w koñcu zdrajc± rodziny..."
Szed³, pogr±¿ony takimi ponurymi my¶lami, a¿ doszed³ do jaskini. Przekroczy³ jej wej¶cie i znalaz³ siê w nieprzeniknionych ciemno¶ciach.
"To bêdzie dobre miejsce. "
Rzuci³ trupa na skalist± ziemiê. Odwróci³ wzrok, by nie patrzec mu w twarz, a szczególnie unika³ kontaktu wzrokowego z ci±gle rozwartymi oczyma. Na o¶lep znalaz³ spor± kupkê gruzu przy ¶cianie jaskini. Przesun±³ j± z trudem, po czym po³o¿y³ na jej miejscu cia³o i zasypa³ je gruzem, po czym
westchn±³.
"Kolejny cz³owiek zabity... Ile jeszcze ¿yc bêdê musia³ odebrac?"
Odwróci³ siê i wymaszerowa³ z jaskini. Podszed³ do jednej ze ska³, po czym usiad³ przy niej. Zacz±³ odpoczywac przed treningiem. B±d¼ co b±d¼ podró¿ przez kilka wiosek a¿ do Ame nie by³a byle czym, na pewno nie dla niego.
Nagle us³ysza³ huk, a raczej seriê huków sk³adaj±c± siê z kilkudziesiêciu ów odg³osów. Wsta³ natychmiast : wiedzia³, ¿e gruz spad³ z jednej ze ska³, a to oznacza³o, ¿e kto¶ po niej przechodzi³ i przypadkiem go zsypa³. Spojrza³ w stronê, z której dochodzi³y odg³osy. By³a tam ska³a, na której
przez naprawdê krótki moment sta³ cz³owiek. Nie zd±¿y³ dostrzec ¿adnych szczegó³ów, bo b³yskawicznie uskoczy³ w bok.
Akuro spi±³ wszystkie miê¶nie. Natychmiast ¶ci±gn±³ z nóg ciê¿arki i cisn±³ je na ziemiê, po czym pomkn±³ za skacz±cym po ska³ach cz³owiekiem. Wdrapa³ siê b³yskawicznie na jedn± ze ska³ i zacz±³ za nim gonic. D³ugim treningiem osi±gn±³ niedawno tak wielk± szybko¶c, ¿e po zdjêciu ciê¿arków by³a
ona wrêcz perfekcyjna dla shinobi. Mkn±³ za nim, lecz tamten tak¿e by³ szybki, a na dodatek wytrzymalszy, wiêc mêczy³ siê wolniej. Akuro zacz±³ dyszec i sapac : by³ zmêczony, ale pociesza³o go to, ¿e oboje zbli¿ali siê do koñca kanionu Ame-baka i uciekinier zostanie przyszpilony do ¶ciany. ¶ciga³
go, poniewa¿ my¶la³, ¿e mo¿e byc to kolejny nas³any na niego ninja, który ma za zadanie go zabic lub pojmac. M³ody Aburame z trudem bra³ kolejne, krótkie oddechy, czu³, jak jego organizm mocno protestuje przed dalszym tak szybkim biegem, ale nie zwalnia³. Wyciska³ z siebie wszystko, co móg³, razem
ze strugami potu, jakie widac by³o na jego czerwonej od wysi³ku twarzy. Wreszcie kanion zakoñczy³ siê. Wróg stan±³ jak wryty. Zadowolony z najlepszej, jak± móg³ dostac pozycji Akuro u¶miechn±³ siê, po czym wyrzuci³ naraz trzy shurikeny i wykona³ du¿y skok z rozbiegu. Niemal wyprzedzi³ wyrzucone przez
siebie pociski, przeskoczy³ przez trzy kamienie i uderzy³ nogami w plecy... Ska³ki?
Jego stopy z du¿± si³± wyl±dowa³y na ska³ce, jaka pojawi³a siê zamiast wroga.
"[I see you!], Kawarimi!" - pomy¶la³ Akuro. Nie zdo³a³ zapanowac nad cia³em i zwali³ siê na tward± ziemiê. Oddycha³ ciê¿ko. Cia³o niemal nie s³ucha³o jego rozkazów, po prostu nie móg³ siê podniesc. Wszystko przez monstrualne zmêczenie.
Wreszcie zdo³a³ skoncentrowac do¶c si³y, by wstac, krzycz±c z wysi³ku. I w tym momencie zza ska³ wyskoczy³o czterech ludzi. Otoczyli go. Ka¿dy mia³ na sobie strój podobny do cz³owieka, którego zabi³ i ukry³ w jaskini.
-Mamy go - stwierdzi³ jeden z nich. Wygl±da³o na to, ¿e byli w pe³ni si³, Akuro za¶ mia³ ich tylko tyle, ¿eby móc ustac na nogach, a i to ledwo. Poczu³, jak ¿ó³c dop³ywa mu do ust na sam± my¶l o wykonaniu kolejnego wysi³ku.
"Z³apali mnie" - pomy¶la³. - "By³ przera¿ony. "
Nagle, nim Akuro zd±¿y³ siê obejrzec, dwóch z czterech wrogów stanê³o u obu jego boków i schwyta³o go za rêce. Trzymali mocno, ale m³ody Aburame podj±³ ostatni±, desperack± próbê ratunku, szarpn±wszy siê kilka razy. Nic to nie da³o, prócz tego, ¿e odjê³o mu kolejn± czê¶c energi. Poczu³, ¿e ju¿ nie wytrzyma,
miê¶nie i nerwy puszcza³y, powieki zaczê³y opadac, a ¶wiat powoli pokrywa³ mrok... W koñcu Akuro zawis³ na rêkach przeciwników : zemdla³.

***

-Uuuuch... Aaarghh... - sapn±³.
Poruszy³ lekko rêkoma, a raczej spróbowa³... Krêpowa³y je mocno zaci¶niête wiêzy. Powoli otworzy³ oczy. Czu³ siê ju¿ zregenerowany, ale tak¿e obola³y : czu³ ból w rêkach, nogach i przede wszystkim g³owie. Rozejrza³ siê.
"Huh... Gdzie ja jestem...?"
Zacz±³ sobie powoli przypominac... Tymczasem zaobserwowa³, ¿e jest w jaskini, zimnej, skalistej i o¶wietlonej jedynie ma³± lampk±. Prócz niego by³o tu piêciu mê¿czyzn, w tym jeden drzema³. Sam Akuro by³ zwi±zany mocnymi, grubymi sznurami. Spojrza³ na rêce, tak¿e skrêpowane. Do d³oni od dawna nie dochodzi³a krew
i ¶cierp³y. Jêkn±³ i wówczas przypomnia³ sobie wszystko. Ogarnê³o go przera¿enie.
"Zosta³em... zosta³em z³apany!" - wszystko wokó³ jakby siê jeszcze bardziej pociemni³o, a wyobra¼nia wspomagana strachem sprawia³a, ¿e zacz±³ widziec w rêkach mê¿czyzn w jaskini no¿e. - "Co oni chc± ze mn± zrobic? Zabic? A mo¿e dowiezc do Konohy? Jedno gorsze od drugiego..."
Zacz±³ gor±czkowo my¶lec, ale nie zdo³a³na nic wpasc, wiêc po prostu szarpa³ siê w mocnych sznurach. Tak jak jednak w g³êbi ¶wiadomo¶ci podejrzewa³, nic to nie da³o. Krople potu zaczê³y sp³ywac mu po twarzy. Mê¿czy¼ni byli nieruchomi, niczym pos±gi, ale wiedzia³, ¿e ¿yj±, bo od czasu do czasu widzia³
delikatny ruch, niemo¿liwy do dostrze¿enia bez porz±dnego wytê¿enia wzroku. M³ody Aburame czeka³. Czeka³, a ka¿da sekunda by³a jak minuta. Krople potu zamieni³y siê w strugi, które la³y siê na skalist± ziemiê. Zaciska³ mocno zêby i napina³ wszystkie miê¶nie, podejmowa³ kolejne próby uwolnienia siê, a mê¿czy¼ni po prostu
siedzieli...
Nagle ca³a cisza i napiêcie zerwa³y siê w jednym momencie. Do ¶rodka z du¿± prêdko¶ci± wpad³ jaki¶ mê¿czyzna, natychmiast wykonuj±c celnego kopniaka w twarz jednego z pilnuj±cych Akuro ludzi. Ten zwali³ siê na ziemiê. Nieznajomy wykona³ wysoki skok do góry i wyrzuci³ naraz trzy kunaie, z czego dwa celowa³ w le¿±cego przeciwnika,
a jeden... w Akuro. M³ody Aburame zacisn±³ powieki. By³o za pó¼no. To by³ pewnie kolejny wróg. Nie interesowa³o go, dlaczego zaatakuje tamtych. Zaraz zginie...
Z zamkniêtymi oczyma czeka³ na wyrok, który... nie nadszed³. Otworzy³ oczy i rozejrza³ siê. Kunai le¿a³ parê centymetrów od jego d³oni.
"Takie chybienie... Niemo¿liwe, to..."
Spojrza³ na przybysza, który teraz zajmowa³ siê pozosta³ymi trzema shinobi. Czwarty czo³ga³ siê jednak ku niemu, unosz±c w rêce kunai.
"Tamten... chcia³ mi pomóc!"
Nadzieja od¿y³a w Akuro. Natychmiast przechyli³ siê lekko i chwyci³ kunai. Liny by³y grube, ale w koñcu to by³y tylko liny i nic wiêcej. Po paru sekundach zosta³y ju¿ przeciête, jednak ranny doczo³ga³ siê do "wybawiciela" m³odego Aburame... Akuro wsta³ z miejsca, zrzucaj±c poprzecinane wiêzy i z kunaiem ¶ciskanym w rêku na palcach
podszed³ do czo³gaj±cego siê wroga... Dobi³ go silnym ciosem prosto w serce, u¿ywaj±c do tego ostrza kunaia.
M³ody Aburame oddycha³ ciê¿ko. Przeciwnicy go spostrzegli, ale chwilowe spojrzenie na niego okaza³o siê wielkim b³êdem... Jego wybawiciel wyci±gn±³ b³yskawicznie kunai i zabi³ nim jednego z nich, po czym natychmiast wyci±gn±³ z jego cia³a ostrze.
"Taka szybko¶c... I ten styl walki... To przeciez jest... Nie, to niemo¿liwe... Zreszt± zapytam go po walce. "
Natychmiast napad³ na czwartego przeciwnika. Ten jednak bez trudu odpar³ jego atak silnym kopniakiem, odrzucaj±c Akuro a¿ do pogr±¿onej w mroku ¶ciany jaskini, tymczasem przybysz zaatakowa³ go z drugiej strony, ale ten odwróci³ siê do niego b³yskawicznie i uderzy³ go mocno w twarz. Od tego ciosu powinien siê wywrócic,
ale sta³o siê co¶ zupe³nie innego... Po prostu rozpad³ siê na chmarê robaków. I Akuro i przeciwnik spojrzeli zdumionym wzrokiem na miejsce, w którym przed chwil± sta³ nieznajomy. Nagle m³ody Aburame zda³ sobie sprawê, ¿e jego podejrzenia by³y trafne.
"Tata!" - pomy¶la³. - "Znalaz³ mnie tu... "
Nie my¶l±c wiêcej, wsta³ natychmiast. Teraz by³ pewien, ¿e ma szansê siê uratowac. Chmara pozosta³a po robaczym klonie zaatakowa³a przeciwnika, zas³aniaj±c mu widoczno¶c. Akuro natychmiast go przebi³. Krew pop³ynê³a z otwartej rany, jednak tamten ci±gle ¿y³.
"Nie trafi³em w serce. "
Spróbowa³ trafic znów i nic nie wysz³o, za to cz³owiek... Wybuch³.
Wybuch³, pozostawiaj±c po sobie chmarê ciemnego dymu, odrzucaj±c silnie poparzonego Akuro na kilka metrów i zabijaj±c wszystkie robaki.
"To jakie¶ specjalne jutsu..."
Nagle poczu³ czyi¶ oddech na swoim karku. Odwróci³ siê b³yskawicznie. Za nim sta³ wróg. Bez dwóch ran, jakie mu zada³.
"To musia³o byc jakie¶ specjalnego rodzaju Kawarimi... Albo wybuchowy klon... Co¶ w tym stylu. "
Natychmiast odskoczy³ na parê metrów, po czym wyrzuci³ kunai. Wróg unikn±³ go z ³atwo¶ci± Pogrzeba³ w torbie... Nie mia³ torby.
"Szlag by to, zabrali mi ekwipunek. No có¿, bêdê sobie musia³ poradzic bez niego. "
Tymczasem przeciwnik zacz±³ sk³adac pieczêci. Akuro nie móg³ ich rozpoznac, ale wiedzia³, ¿e nie mo¿e pozwolic wrogowi na ich dokoñczenie... Podniós³ z ziemi ciê¿ki do¶c kamieñ i cisn±³ wprost w przeciwnika. To temu jednak nie przeszkodzi³o, uskoczy³ b³yskawicznie, nie przerywaj±c sk³adania pieczêci.
"Kurczê... On naprawdê jest niez³y..."
-Doryuu Heki! - krzykn±³ przeciwnik.
Z ziemi powsta³a b³otnia, gêsta masa, uformowana w mur odgradzaj±cy Akuro od wroga.
"Znam to jutsu... to..."
Pobieg³ natychmiast - chcia³ przebic siê przez b³oto, nim to przybierze pe³n± formê Doryuu Heki, ale nie uda³o siê. B³oto zmieni³o siê w tward±, lit± ska³ê.
"Szlag... I co teraz? Muszê dzia³ac szybko, za tym murem mo¿e przygotowywac pole walki... A gdy tam wejdziemy, bêdzie mia³ du¿± przewagê..."
Nagle us³ysza³ przedziwny d¼wiêk. Jeszcze ¿aden taki nie doszed³ do jego uszu. By³ to... ¶wiergot. Jakby ¶wiergot olbrzymiej ilo¶ci ptaków. Ws³ucha³ siê w ten d¼wiêk, zdawa³ mu siê bardzo ³adny i powoli siê zbli¿a³... M³ody Aburame obejrza³ siê i zobaczy³ jego ¼ród³o. Jego tata bieg³ z du¿± szybko¶ci± wprost na kamienn± ¶cianê,
a w jego rêku znajdowa³a siê wi±zka potê¿nych piorunów, które roz¶wietli³y ca³± jaskiniê.
"Swiergot Tysi±ca Ptaków, Chidori!" - pomy¶la³ oszo³omiony Akuro.
Tata dobieg³ do ¶ciany.
-CHIDORI! - rykn±³, uderzaj±c zgromadzonymi piorunami o skalist± ¶cianê.
M³ody Aburame os³oni³ siê rêkami. ¦ciana po prostu siê rozpad³a. W ¶rodku pojawi³a siê ogromna dziura, wokó³ niej wszystko siê rozkruszy³o i rozrzuci³o z du¿± si³± ma³e, lecz ostre od³amki ska³y. Akuro poczu³, jak niektóre z nich trafiaj± go w rêce i rozcinaj± mu skórê. Wreszcie wszystko przysta³o. W jaskini zapanowa³a cisza.
Akuro ods³oni³ siê. ¦ciany ju¿ nie by³o, a na jej miejscu znajdowa³a siê wysoka do¶c kupa gruzów, wiêkszych i mniejszych. Tata m³odego Aburame zbli¿a³ siê powoli do oszo³omionego wroga, który siedzia³ na ziemi. Jak siê spodziewali, zacz±³ rozk³adac wybuchowe notki, ale uda³o mu siê wy³o¿yc tylko dwie. Chcia³ je zdetonowac, lecz
tata Akuro natychmiast u¿y³ Kawarimi no Jutsu z ma³± ska³k± za przeciwnikiem i znalaz³ siê za jego plecami, unieruchomiwszy go w jednym miejscu.
-Zdetonujesz je teraz? - spyta³ spokojnie, siêgaj±c po kunai i przyk³adaj±c go do gard³a wroga.
Przeciwnik skrzywi³ siê. Nie odpowiedzia³.
-Rozumiem, jednak nie. - u¶miechn±³ siê. - W porz±dku, teraz powiesz mi, dlaczego porwa³e¶ Akuro.
Wróg milcza³, zacisn±³ powieki.
-W porz±dku - za¶mia³ siê tata. - Akuro! - zawo³a³ syna.
M³ody Aburame podszed³.
-Przytrzymaj go na chwilê.
Wrêczy³ mu kunai i przekaza³ przeciwnika, który zakl±³ ostro. Akuro nie zwróci³ na to uwagi, za¶ jego tata stan±³ naprzeciwko wroga. Pochyli³ siê lekko nad ziemi±, z³apa³ siê lew± rêk± za praw± w ³okciu... W tej pozie zacz±³ wytwarzac w prawej d³oni Chidori. Z pocz±tku niewielkie pioruny formowa³y siê w du¿± kulê b³yskawic, które sprawi³y,
¿e wnêtrze jaskini ponownie by³o jasne. Znów rozleg³ siê ten piêkny d¼wiêk.
"Niesamowite... Chidori, jutsu Hatake Kakashiego rangi A... Nie wiedzia³em, ¿e tata potrafi je wykonac..."
Nie zafascynowa³ go tylko ten d¼wiêk, ale i ca³e jutsu, jutsu potrafi±ce rozwalic tak wielk± kamienn± ¶cianê...
"Co¶ takiego niezmiernie by mi siê przyda³o. " - zmarkotnia³. - "Ale mam chakrê typu Suiton, nie Raiton. Chocia¿, jestem ju¿ Missingiem, to pora na odkrycie kolejnej natury chakry..."
Wyobrazi³ sobie, jak wspaniale by by³o miec naturê chakry Raiton i nauczyc siê Chidori, choc na my¶l, ¿e w³a¶ciwie mo¿e miec ka¿d± inn± naturê, ponownie jego entuzjazm lekko opad³.
Tymczasem na twarzy schwytanego przeciwnika pojawi³o siê przera¿enie. Zblad³, prze³ykaj±c g³o¶no ¶linê. Usilnie próbowa³ siê u¶miechn±c.
-I co teraz robisz? To jutsu zabija na miejscu, s±dzisz, ¿e z mojego cia³a wydobêdziesz jakie¶ informacje?
-To jutsu zabija na miejscu, masz racjê - powiedzia³ z u¶miechem ojciec Akuro. - ale mogê byc bardziej kreatywny.
Wróg zblad³ jeszcze bardziej i szarpn±³ siê gwa³townie, ale m³ody Aburame trzyma³ go mocno. Tata zbli¿y³ siê do z³apanego przeciwnika i zacz±³ lekko, powoli przystawiac Chidori do jego brzucha. Krople potu sp³ywa³y po twarzy wroga, która przybra³a niemal bia³± barwê i bardzo rozpaczliwy wyraz. Szeroko otwarte oczy z przera¿eniem patrzy³y siê
na piorunow± kulê, która zbli¿a³a siê i zbli¿a³a...
-AAAAAARGGHHH! - rykn±³ cz³owiek, szarpi±c siê niesamowicie gwa³townie. Z jego brzucha sp³ywa³y krople krwi, ubranie zosta³o przerwane.
-Powiesz mi teraz, czy mam przy³o¿yc raz jeszcze?
-N-nic nie powiem!
Ojciec wykona³ swoj± gro¼bê, m³ody Aburame tym razem z trudem utrzyma³ szarpi±cego siê shinobi.
"Przez jego narz±dy wewnêtrzne przechodz± b³yskawice..." - sama ta my¶l powodowa³a, ¿e Akuro z lekka wspó³czu³ z³apanemu.
Trzeba by³o powtórzyc torturê jeszcze trzykrotnie.
"Jaki on twardy" - pomy¶la³ pe³ny podziwu m³ody Aburame. Widzia³ otwart± ju¿ ranê, ¶ciekaj±c± z niej krew, a tak¿e niektóre narz±dy le¿±ce na ziemi, które wy³adowaniami ma³ych b³yskawic zosta³y wyrzucone z organizmu schwytanego. Pot la³ siê strugami po twarzy wroga.
-Teraz co¶ powiesz?
-D-dobra... - jêkn±³ przeciwnik. - T-tylko przestañ...
Pioruny zniknê³y z rêki ojca.
=W-wiêc... Przys³a³ m-mnie tu pewien cz³owiek...
-Z jakiej wioski? - twardym g³osem spyta³ tata Akuro.
-Z... z ¿adnej... Ale jego dom znajduje siê niedaleko Kiri... J-jestem jego...
-Jeste¶ jego najemnikiem, ju¿ rozumiem.
-N-nie... Synem...
-Synem?
-Tak... Tak jak tamci trzej... Zatrudni³ nase, bo nie c-chia³ p³acic najemnikom. A chcia³ siê wzbogacic na nagrodzie z-za tego ch³opaka...
-Nie ma to jak kochaj±cy ojciec.
W sercu Akuro pojawi³ siê smutek. Zgasi³ go jednak, upominaj±c siê : "Ten cz³owiek chcia³ Ciê zabic. "
-No có¿ - rzek³ ojciec m³odego Aburame. - Lepiej bêdzie dla Ciebie, je¶li szybko zakoñczê Twój ¿ywot.
Wróg nie odpowiedzia³, nie drgn±³ nawet. W d³oni ojca ponownie uformowa³o siê Chidori objawiaj±c siê z tym samym, fascynuj±cym ci±gle dla Akuro mimo dwukrotnego ju¿ s³yszenia go d¼wiêkiem. Uderzy³ szybko i mocno. Wróg szarpn±³ siê po raz ostatni, tak mocno, ¿e m³ody Aburame z trudem go utrzyma³, po czym skona³. Akuro pu¶ci³ go, pozwalaj±c cia³u opa¶c
na skalist± ziemiê. W ciele znajdowa³a siê ogromna dziura. Akuro drgn±³.
"Co za potê¿ne Jutsu... Muszê, muszê siê go nauczyc..."
Spojrza³ na tatê. Zapad³a cisza, podczas której patrzyli na siebie.
-Dziêki - odezwa³ siê pierwszy Akuro.
-Nie ma za co.
-Nie ma? Uratowa³e¶ mi ¿ycie.
-Niewa¿ne... Wa¿ne, ¿e ich pokonali¶my. - spojrza³ ponuro na cztery cia³a. - Taka jest konsekwencja... Bycia missingiem...
-Taak...
Przez chwilê milczeli, pogr±¿eni w rozmy¶leniach, po czym tata odezwa³ siê pierwszy.
-Dzisiaj jeste¶my ju¿ zbyt wyczerpani na trening. Zreszt± to, co przed chwil± zrobili¶my, by³o dostatecznym treningiem. Skoro w Ame Ciê jeszcze nie ¶cigaj±, poszukajmy Twojego ekwipunku, pochowajmy te cia³a i pójd¼my do jakiego¶ baru. Dawno ze sob± nie rozmawiali¶my...
Akuro przytakn±³.

***

Dzieñ drugi
Wspania³y zapach drzew unosi³ siê w powietrzu, wiatr potrz±sa³ ich li¶cmi. S³oñce majestatycznie unosi³o siê na niebie, oblewaj±c swymi ciep³ymi promieniami ca³± ³±kê. Pogoda by³a równie piêkna, jak to miejsce. Kolorowa od porastaj±cych j± ró¿nokolorowych kwiatów i drzew o ró¿nych rozmiarach ³±ka by³a jednym z naj³adniejszych miejsc, jakie widzia³ m³ody Aburame.
Stali na ³±ce znajduj±cej siê w Kusie, Ukrytej Wiosce Trawy. Nie mogli zbyt d³ugo pozostawac w Ame, poniewa¿ ich obecnosc zosta³a by odkryta. Tutaj jeszcze nikt ich nie zna³ i znale¼li zupe³nie puste, ¶wietne na trening miejsce.
-To co, od czego zaczynamy? - spyta³ Akuro.
-Zaczniemy od odkrycia natury Twojej chakry, mówi³e¶, ¿e bardzo Ci siê do tego spieszy... Je¶li oka¿e siê, ¿e to Raiton, wycwiczymy podstawowo kontrolê t± chakr±, a potem powiem Ci, jak dalej trenowac... I wrócê do Konohy.
Akuro posmutnia³.
=Musisz?
-Owszem. W wiosce mog± zacz±c co¶ podejrzewac, je¶li nie bêdzie mnie zbyt d³ugo. Poinformowa³em ich, ¿e jestem na misji rangi A, a mo¿e ona trwac nawet miesi±c - tyle, ile prawdopodobnie potrzebujemy - i wtedy muszê wrócic, je¶li bêdê jeszcze d³u¿ej, domy¶l± siê, ¿e co¶ jest nie tak...
-Taak... Odt±d pewnie bêdziemy musieli siê tak spotykac, po kryjomu, nie?
-Niestety to prawda, ale takie jest ¿ycie... przestêpcy. Dobrze, koniec gadki! Zabieramy siê za trening!
-¦wietnie! - m³ody Aburame ucieszy³ siê, ¿e bêdzie móg³ przestac my¶lec o ponurych rzeczach.
-Dobra... - tata Akuro pogrzeba³ w kieszeni i wyci±gn±³ karteczkê. Wygl±da³a na zwyk³±, pust± kartkê.
-Co to?
-Specjalny papier... Z drzewa, które hodowane by³o tak, aby odczuwac ka¿d± najmniejsz± drobinkê chakry. To dziêki niemu shinobi mo¿e poznac ¿ywio³ swojej chakry... Je¶li ów ¿ywio³em jest Raiton, kartka zgniecie siê, je¶li Suiton - zmoczy, je¶li Katon - spali siê, je¶li Doton - rozpadnie siê na ma³e, skalne drobinki, je¶li Fuuton - zostanie przerwana.
-Tak, pamiêtam... Na takim papierze odkry³em swoj± chakrê Suiton.
-Dobrze, podejd¼...
Akuro podszed³ bli¿ej i wzi±³ kartkê.
-Skup chakrê i przeka¿ j± do kartki.
-W porz±dku...
Skupi³ siê, co by³o trudne przy narastaj±cym podnieceniu. Poczu³ uciekaj±c± chakrê, gdy przekazywa³ j± kartce.
"Ju¿ zaraz siê dowiem..."
Czeka³. Choc by³o to piêc sekund, zdawa³o mu siê niemi³osiernie ci±gn±c, a kropelka potu sp³ywa³a po czole.
Kartka zgniot³a siê.
-Taaak! - krzykn±³ rado¶nie Akuro. - To Raiton, Raiton!
-Owszem - skwitowa³ z u¶miechem tata. - Masz teraz dwie takie same natury chakry jak ja.
-Hehe... Tak...
"Teraz bêdê móg³ siê nauczyc tego wspania³ego jutsu. Chidori, ¦wiergot Tysi±ca Ptaków... " - przypomnia³ sobie, jak wygl±da³a kamienna ¶ciana po stykniêciu siê z atakiem Chidori. - "Co za potêga... Raiton jest naprawdê dobry..."
-W porz±dku - rzek³ ojciec. - Teraz mo¿emy rozpocz±c trening Twojego nowego ¿ywio³u chakry. Na pocz±tek... - ponownie siêgna³ po kieszeni, po czym wyci±gn±³ kolejny kawa³ek papieru i wrêczy³ go Akuro. - ...to jest papier. Zwyk³y, z tamtym posz³o Ci ³atwo, poniewa¿ wyczuwa³ nawet leciutk± chakrê. Tutaj bêdziesz potrzebowa³ du¿o wiêcej si³y. Musisz zgnie¶c chakr± typu Raiton
ten kawa³ek papieru... Wbrew pozorom to bardzo trudne. Najszybsi ucz± siê opanowywac naturê chakry w miesi±c.
-No tak... Opanowywanie Suitonu zajê³o mi trzy miesi±ce...
-To przeciêtny wynik. Ale je¶li siê postarasz, uzyskasz tym razem lepszy.
M³ody Aburame podniós³ g³owê.
-Tak. Uda siê.
-wiêc próbuj.
Akuro po³o¿y³ papier na prawej d³oni i zacz±³ siê w niego intensywnie wpatrywac. Skupi³ siê i wyciszy³, przymru¿y³ oczy... I zacz±³ przekazywac do niego chakrê. Czu³, jak ucieka, ale nie widzia³ ¿adnych skutków. Skupi³ siê jeszcze bardziej i przekaza³ wiêksz± ilo¶c chakry. Energia wylatywa³a z jego organizmu, ale nie pojawia³a siê wcale w papierze... Lub nic mu nie robi³a.
Tata dawa³ mu wskazówki, informowa³ go, ¿e chakra, jak± przekazuje, idzie w nico¶c, zamiast do papieru i upomina³, aby bardziej siê skupia³. M³ody Aburame dawa³ z siebie wszystko... Ale papier nawet siê nie ruszy³. Po wielu próbach zacz±³ dyszec ciê¿ko - wyczerpa³ sporo chakry.
-Zmêczy³em siê - sapn±³.
-Tak jak my¶la³em... - mrukn±³ tata. Wyci±gn±³ z kieszeni niewielk± kapsu³kê. Otworzy³ j± i wyci±gn±³ z jej wnêtrza niewielk±, czerwon± pigu³kê. - Pigu³ka ze skrzepniêt± krwi±, to powinno dodac Ci chakry. I nie marnuj jej ju¿ tyle, przekazuj ma³e ilo¶ci.
Akuro pokiwa³ g³ow±, po czym wzi±³ pigu³kê i po³kn±³ j± natychmiast. Poczu³, jak zawarto¶c tabletki pobudza i o¿ywia jego organizm, likwiduj±c zmêczenie. Podziêkowa³ w duchu twórcy tych pigu³ek, po czym kontynuowa³ trening.
Przekazywa³ w skupieniu ma³e ilo¶ci chakry do papieru. Jednak, mimo wytê¿onego wzroku, nie zobaczy³ nawet najmniejszego ruchu listka.
"To trudne... Trudniejsze, ni¿ my¶la³em... Ale nie mogê siê poddac... Nie... "
Walczy³ z samym sob±. Bardzo chcia³ ju¿ przerwac nudne i monotonne, a zarazem bardzo mêcz±ce zajêcie. Ka¿da sekunda zdawa³a siê minut±, minuta godzin±. Drobne kropelki potu na twarzy Akuro zmieni³y siê w ciê¿kie, duze krople, a pó¼niej w grube strugi potu ¶wiadcz±cego o ogromnym zmêczeniu.
-Nie da³by¶ mi jeszcze jednej tabletki? - wysapa³ m³ody Aburame.
-Nie, to by Ci tylko zaszkodzi³o. Druga tabletka w jednym dniu powoduje kaca i niepe³ne zregenerowanie chakry. Wiesz, ¿e to pierwsze przeszkadza w koncentracji...
-Taa...
Ze smêtn± min± kontynuowa³ trening. By³o ju¿ pó¼ne po³udnie, s³oñce bêd±ce jeszcze niedawno wysoko nad horyzontem, teraz zni¿a³o siê gwa³townie ku niemu. Akuro z trudem zbiera³ siê do kupy po ka¿dej stracie determinacji, posi³kuj±c siê przypomnieniami o tym, jak wspania³e jutsu jest Chidori.
"Muszê to zrobic, aby siê go nauczyc... Muszê... Muszê... "
-...muszê! - rykn±³. Krzyk odbi³ siê echem po okolicy.
Tata spojrza³ na niego spokojnie, ale milcza³ - dobrze wiedzia³, ¿e przy frustruj±cym, d³ugim i mêcz±cym treningu to siê zdarza. Akuro opad³ na kolana, dysz±c ciê¿ko.
-Jeste¶ mê¿czyzn±, czy nie? - spyta³ ojciec z u¶miechem.
-D-daj spokój... Nie dam r-rady... - po chwili jednak po raz kolejny zdo³a³ przywrócic sobie determinacji. Bez s³owa i z trudem podniós³ siê z ziemi i kontynuowa³ trening. Trenowa³ jeszcze do wieczora, kiedy nie wytrzyma³ i po prostu zemdla³.

***

Dzieñ trzeci
Akuro otworzy³ oczy. Przetar³ je, lekkie mgie³ki zniknê³y. Wczorajszy ciê¿ki trening i ca³kowite wyczerpanie si³ spowodowa³o, ¿e budz±c siê, nie do koñca wiedzia³, gdzie jest. Po chwili jednak rozpozna³ ³±kê w Kusie oraz przypomnia³ sobie przebieg wczorajszego dnia.
"Wow, musia³em wyczerpac ca³± chakrê... Nie¼le..."
Wsta³ powoli do pozycji siedz±cej. Ziewn±³ przeci±gle. By³ bardzo wczesny ranek.
-No, nareszcie wsta³e¶ - mrukn±³ tata, siedz±cy nieopodal na trawie. Prze¿uwa³ jeszcze jakie¶ jedzenie, a obok le¿a³ pusty ju¿ talerz. - Jeste¶ g³odny?
-Owszem...
-Masz, zrobi³em Ci ¶niadanie - wzi±³ le¿±cy nieopodal talerz i poda³ go m³odemu Aburame. Znajdowa³y siê na nim trzy kromki chleba oraz niewielki kawa³ek szynki i trochê sera.
-Takie ma³e? - spyta³ zawiedziony Akuro.
-Nie mo¿esz byc nasyconym podczas treningu, to szkodzi koncentracji. I nie jêcz, jeste¶ shinobi czy nie?
-Ta...
M³ody Aburame wzi±³ talerz i spa³aszowa³ szybko to, co na nim le¿a³o. Nadal by³ g³odny.
-G³ód te¿ przeszkadza w koncentracji - zauwa¿y³.
-Nie, wcale nie przeszkadza. Motywuje. Rozmiar Twojego obiadu bêdzie zale¿a³ od tego, czy poczynisz jakie¶ postêpy.
-Cooo?
-Bez marudzenia, wstawaj i trenuj...
Akuro ze spuszczon± g³ow± wsta³, wzi±³ kawa³ek papieru, na którym mia³ cwiczyc i rozpocz±³ trening.

Trzydzie¶ci dni pó¼niej... Czyli dzieñ trzydziesty trzeci
Od tamtego dnia jeszcze przez ca³y miesi±c tata trenowa³ m³odego Aburame. By³ to ostry, surowy i wyczerpuj±cy trening, który zawsze zakañcza³ siê utrat± przytomno¶ci z wyczerpania lub nag³ym za¶niêciem, a to zawsze zdarza³o siê pod wieczór. Nastêpnego dnia trening by³ kontynuowany, z marnym ¶niadaniem i tak samo marnym obiadem. Ojciec ci±gle motywowa³ m³odego Aburame do intensywniejszego
treningu mówieniem o wiêkszym obiedzie, ale nie udawa³o siê, a¿ wreszcie, tamtego dnia, koñcz±cego miesi±c...
Sta³, kilkanascie minut po rozpoczêciu treningu, skupiony i wpatrzony w kawa³ek papieru, a jednocze¶nie wyluzowany - w±tpi³, ¿e tamtego dnia siê uda. Przekazywa³ jak codziennie chakrê do papieru, ale zaobserwowa³ dziwn± rzecz. Chakra nie ucieka³a ju¿ nie wiadomo gdzie. Nasta³o jakie¶ dziwne po³±czenie miêdzy nim, a papierem - chakra trafia³a do niego lub wraca³a do Akuro. Podniecony ch³opak
zacz±³ przekazywac wiêksze ilo¶ci i wk³adac ca³± energiê w zgniecienie papieru. Papier nie uleg³ ca³kowitemu zgnieceniu, lecz widac by³o, ¿e znacznie siê poruszy³.
-Yeah! - zakrzykn±³ Akuro. Tata ca³y czas go obserwowa³, wiêc widzia³ ten wyczyn.
-No có¿, dzisiaj dostaniesz wiêcej na obiad. A teraz trenuj dalej.
-Dalej? My¶la³em, ¿e... jaka¶ przerwa...
-Nie. Triumf powinien dodac Ci si³y, trenuj dalej.
Akuro westchn±³ ciê¿ko i zabra³ siê do dalszego treningu. Przekazywa³ chakrê do papieru, po czym usi³owa³ zgniatac go bardziej. Wyszukiwa³ wzrokiem miejsca, w których powinien nagi±c, aby papier zgniót³ siê ca³kiem i przekazywa³ tam wiêcej chakry, ale to do niczego nie prowadzi³o. Do niczego prócz mozolnego, bardzo powolnego posuwania siê do przodu, które by³o ledwo zauwa¿alne i przychodzi³o
z du¿ym wydatkiem chakry. M³ody Aburame nie traci³ jednak nadziei, przypominaj±c sobie o wcze¶niejszym wyczynie i wytrwale trenowa³ a¿ do popo³udnia. Widac by³o, ¿e papier jest ju¿ bardziej zgniecony - choc jeszcze nie ca³kiem, to posun±³ siê o centymetr, co by³o sporym wyczynem, patrz±c na to, ¿e podczas ca³ego wcze¶niejszego miesi±ca Akuro nie móg³ go zmusic do ¿adnego, najmniejszego ruchu.
Po kilku jeszcze próbach poszli zje¶c obiad, który ku zawodzie Akuro wcale nie by³ taki znowu du¿y, jak my¶la³. Z pó³pe³nym brzuchem zacz±³ trenowac dalej. By³ wytrwa³y, próbowa³ sobie wyobrazac niewielkie ¶cie¿eczki na papierze, które doprowadzaj± jego chakrê do odpowiednich miejsc i tam j± zostawiaj±, po czym chakra napiera na papier i zgniata go... Jednak nie wszystko wychodzi³o. Akuro
mêczy³ siê niemi³osiernie, bo zmarnowa³ dzisiaj wiêcej chakry ni¿ jakiegokolwiek dnia treningu, a mimo to nie chcia³ skoñczyc, przypominaj±c sobie o dzisiejszym wyczynie.
"Zrobiê to, dam radê, jeszcze raz, jeszcze raz..."
Usi³owa³ sobie przypomniec, jak wtedy to zrobi³, ale nic nie przychodzi³o mu do g³owy. Wreszcie pad³ na kolana, upuszczaj±c papier.
-Nie... To siê nie uda... - warkn±³.
-Zawiod³e¶ mnie.
-Co...?
Akuro podniós³ g³owê. Jeszcze tego mu brakowa³o. Surowe oczy ojca patrzy³y na niego z du¿ym wyrzutem.
-Po prostu mnie zawiod³e¶. My¶la³em, ¿e jako mój syn dasz radê.
-Ej... Zaraz, dzieñ siê jeszcze nie skoñczy³... Nie...
Z now± determinacj± m³ody Aburame wsta³ na równe nogi i zacz±³ znów cwiczyc. Pozornie sz³o mu tak samo, ale teraz podtrzymywa³a go jaka¶ wewnêtrzna si³a, niemo¿liwa do pokonania ¿adnym zmêczeniem - by³a to nadzieja. Posuwa³ siê do przodu, powoli, ale posuwa³. Kawa³ek papieru zgniata³ siê coraz bardziej i bardziej... Trenowa³ do pó¼nej nocy, jeszcze nigdy tak d³ugo nie uda³o mu siê ustac na nogach.
Zmêczenie przenika³o ca³e jego cia³o, wszystkie jego miê¶nie b³aga³y o to, by pozwolic im odpocz±c, ale Akuro wci±¿ je napina³ i utrzymywa³ siê przy przytomno¶ci. By³ zdeterminowany. I wreszcie, o trzeciej w nocy, trening siê zakoñczy³. Kawa³ek papieru zosta³ zgnieciony. Akuro patrzy³ na to jak na cud, ale nie mia³ ju¿ si³y, aby siê cieszyc. Zwali³ siê na ziemiê i zasn±³ natychmiast, jednak przez
momencik, kiedy jego oczy by³y jeszcze otwarte, widzia³ u¶miechniêt± twarz ojca.

***

Dzieñ trzydziesty czwarty
Wiatr powiewa³ lekko, mierzwi±c m³odemu Aburame w³osy. Wokó³ rozlega³ siê szum li¶ci drzew. Akuro ziewn±³ i usiad³ na kocu, pod którym spa³. Poranek by³ szary i zimny. Rozejrza³ siê, ale taty nigdzie nie by³o. Zamiast tego zobaczy³ karteczkê. Siêgn±³ po ni± i przeczyta³ :
"Wróci³em do Konohy, tak jak mówi³em, nie zd±¿y³em siê po¿egnac. Twój dalszy trening bêdzie polega³ na zamienieniu chakry natury Raiton w piorun i skierowania go w drzewo, ska³ê lub podobny obiekt. Oczywi¶cie musisz to zrobic, kiedy bêdzie burza, nie da siê wywo³ac pioruna znik±d. Pamiêtaj, ¿eby uwa¿ac. Nie pozostawaj zbyt d³ugo w jednym miejscu, opu¶c Kusê i udaj siê do Iwy. Dowiedzia³em siê, ¿e tam bêdziesz bezpieczny.
W zawini±tku obok kartki zostawi³em Ci prowiant.
Tata"
M³ody Aburame posmutnia³. W g³êbi duszy wiedzia³, ¿e ten dzieñ bêdzie musia³ nadej¶c, ale ju¿ prawie o nim zapomnia³. Spojrza³ na zawini±tko obok kartki. Odwin±³ je z szarego materia³u. W ¶rodku by³y trzy bochenki chleba, trochê miêsa oraz dwie butelki wody. Po¿ywi³ siê trochê, po czym zacz±³ siê zbierac.
"Muszê jak najwcze¶niej st±d wiac, faktycznie zostawali¶my tu za d³ugo... Jest pochmurnie, zanosi siê na burzê, wiêc byc mo¿e zacznê trenowac ju¿ dzisiaj " .
Wzi±wszy wszystkie swoje rzeczy, wymaszerowa³ z polanki, po czym z Kusy.
Po paru godzinach stan±³ ju¿ na równinie Sabatoth. By³a pusta, posêpna. Wra¿enie tego drugiego jeszcze podkre¶la³o szare niebo przes³oniête przez gêste chmury.
"Ponure miejsce..."
Ca³a równina by³a ze ska³y, tu i ówdzie by³o widac g³azy. By³o tu sporo miejsc do ukrycia siê jak na równinê.
"To by³oby dobre miejsce na walkê. Ale mam nadziejê, ¿e do niej nie dojdzie... Niby nikt nie wie, ¿e jestem w Iwie, ale... W Ame te¿ nikt mnie nie zna³..."
Nagle zaczê³o ogarniac go narastaj±ce uczucie niepokoju. Mia³ wra¿enie, ¿e kto¶ go ¶ledzi.
"To paranoja... Uspokój siê, nie wszêdzie jeste¶ zagro¿ony..."
Stara³ siê uspokoic i wyciszyc, ale mu nie wychodzi³o. Ta równina mu siê nie podoba³a, sprawia³a z³e wra¿enie i straszy³a samym wygl±dem, a mo¿e to jego wyobra¼nia tak j± kreowa³a? Je¶li tak, nie potrafi³ jej opanowac. Co chwila ogl±da³ siê za siebie, pewien, ¿e s³ysza³ tu¿ za swymi plecami kroki. Chc±c siê wreszcie oderwac od ponurych my¶li jeszcze pod¿egaj±cych wyobra¼niê, zacz±³ szukac odpowiedniej
ska³y lub g³azu na trening.
"Bêdê musia³ skierowac w to co¶ piorun... Nie za bardzo mi siê to podoba, wspomniawszy, ile zajê³o mi samo zgniecenie malutkiego kawa³ka papieru... Miesi±c, wiêc ile zajmie wywo³anie pioruna? Trzy? Cztery? A nauka Chidori? Ech... Mogê ju¿ wtedy nie ¿yc. "
Choc nie chcia³ o tym my¶lec, by³a to prawda. Teraz, gdy by³ zdrajc± wioski, ca³y czas móg³ zgin±c.
"No dobrze, ale trzeba zacz±c od razu... Jestem wypoczêty. Ta ska³a bêdzie chyba dobra..."
Podszed³ do sporej ska³y.
"Przynajmniej jest du¿a, mo¿e chocia¿ z trafieniem w ni± tym piorunem nie bêdê mia³ problemów..."
Usiad³ naprzeciw obiektu swego treningu i spojrza³ w niebo.
"Teraz muszê czekac na burzê... Co¶ mi podpowiada, ¿e nied³ugo siê rozpêta... Zapewne te chmury. "
Czeka³ parê godzin, zajmuj±c rêce wszystkim, co mu w nie wpad³o. Bawi³ siê pugina³em, cwiczy³ walkê ³añcuchem, udawa³ siê na spacery w celu obeznania terenu równiny, a pomiêdzy tego typu czynno¶ciami niemi³osiernie siê nudzi³. Jednak wreszcie, spomiêdzy gêstych chmur wisz±cych nad niebem, zaczê³y wyciekac krople deszczu. Deszcz z pocz±tku by³ spokojn±, lekk± m¿awk±, po chwili zamieni³ siê w gêst± ulewê, za¶ malutkie kropelki
sta³y siê strugami. Na burzê nie trzeba by³o d³ugo czekac - po dziesiêciu minutach ulewy, podczas których Akuro niemi³osiernie zmók³, zaczê³y rozlegac siê g³o¶ne grzmoty. B³yski o¶wietla³y co chwila pogr±¿on± w mroku równinê, która wygl±da³a teraz jeszcze bardziej ponuro i gro¼nie. Kilka razy Akuro zobaczy³ uderzaj±cy jakie¶ kilkaset metrów od jego miejsca pobytu piorun.
"Burza jest blisko, bardzo dobrze..."
Skierowa³ oczy ku zachmurzonemu niebu.
"Muszê przelac chakrê do jednego z piorunów, obj±c nad nim kontrolê i uderzyc wprost w ska³ê... "
Powtarzaj±c to ci±gle w my¶lach, skupi³ siê i zacz±³ przelewac chakrê. Wyobra¿a³ sobie ¿y³ki, przez które przep³ywa³a jego chakra. ¯y³ki wbija³y siê miêdzy gêste chmury i dostawa³y siê do jednego z potê¿nych piorunów... Jednak nic nie wychodzi³o. Mimo tego wyobra¿enia, tak naprawdê chakra nie wnika³a w pioruny, a wylatywa³a w powietrze. Poniewa¿ przekaza³ jej do¶c du¿o, poczu³, jak ucieka z niego energia, nogi miêkn±, a rêce
zaczynaj± bezw³adnie zwisac. Dopiero po chwili wróci³ do siebie, ledwo zd±¿ywszy z³apac równowagê i nie upasc. Zszokowany, cofn±³ siê o kilka kroków.
"Zu¿y³em du¿o chakry, ale nawet nie poczu³em po³±czenia z jednym z tych piorunów... To trudne, trudniejsze, ni¿ my¶la³em. "
Wyprostowa³ siê i spojrza³ w niebo, oddychaj±c ciê¿ko. Pioruny grzmoci³y potê¿nie, widzia³ je... Ale czemu nie móg³ w nie w³o¿yc chakry?
"Mo¿e nadal jest za daleko... Ale w takim razie jak mam wywo³ac ten piorun? Nie da siê zrobic go z niczego. "
Westchn±³.
"Muszê jednak dalej próbowac..."
Skupi³ siê. Tym razem wyobrazi³ sobie, ¿e wchodzi po wymy¶lonych schodach i sam przelewa chakrê do jednego z piorunów. Niewiele to jednak da³o. ¯adna z b³yskawic nie dosta³a siê pod jego kontrolê. Mimo to próbowa³. Zmêczenie zaczê³o dawac siê we znaki, poniewa¿ zu¿yta chakra znika³a w du¿ych ilo¶ciach. Nogi zaczê³y odmawiac mu pos³uszeñstwa, z trudem utrzymywa³ siê na nogach, a obraz przed jego oczami ¶ciemnia³ siê coraz bardziej i bardziej.
"Musia³em zmarnowac ogromne ilo¶ci chakry... Uch..."
Zwali³ siê na kolana, oddychaj±c ciê¿ko. W deszczu doczo³ga³ siê do torby i wyci±gn±³ z niej ma³± fiolkê. Znajdowa³y siê w niej dwie ma³e, okr±g³e tabletki.
"Pigu³ki ¿o³nierzy... Po ich za¿yciu chakra wzrasta jeszcze bardziej, ni¿ po tych ze skrzepniêt± krwi±. "
Wyci±gn±³ jedn± z tabletek i prze³kn±³ j± szybko. Fiolkê schowa³ z powrotem do torby. Poczu³ niespodziewany, gwa³towny powrót si³. Odezwa³y siê proteiny zawarte w tabletce, zaczê³y dzia³ac na bod¼ce, pobudzaj±c je do przyspieszonego dzia³ania i ju¿ po kilkunastu sekundach Akuro odzyska³ po³owê si³.
"No, teraz mogê kontynuowac trening..."
Rozpocz±³ wiêc znów mozolne cwiczenia manipulacji natur± chakry Raiton.

Sze¶cdziesi±t dni pó¼niej... Czyli dzieñ dziewiêcdziesi±t czwarty
Mija³y sekundy, minuty, godziny i dni. Akuro przez dwa miesi±ce ¿y³ na skalistej, ponurej równinie Sabatoth. Kiedy nie nadarza³a siê burza, doskonali³ umiejêtnosc zgniatania listka, co u³atwia³o mu d±¿enie do skierowania pioruna ku skale. Czu³, ¿e powoli posuwa siê do przodu, ¿e ka¿dy dzieñ treningu przybli¿a³ go do koñca... Jednak posuwa³ siê za powoli. Po dwóch miesi±cach treningu umia³ jedynie wykrzesac malutk± b³yskawicê, a w dodatku kiepsko ni± kierowa³ i zawsze trafia³a w ziemiê na kilka metrów obok celu, rozbijaj±c jedynie kilka malutkich ska³ek. M³ody Aburame traci³ nadziejê, trening trwa³ ju¿, licz±c tak¿e ten z tat±, trzy miesi±ce. Niewielka ilo¶c prowiantu otrzymana od ojca, rzecz jasna skoñczy³a siê i ch³opak musia³ w przebraniu zwyk³ego mieszkañca wydawac ostatnie oszczêdno¶ci na to, by móc zje¶c co¶ porz±dnego na ¶niadanie. O sytym obiedzie i kolacji musia³
zapomniec, móg³ wybrac tylko jeden obfity posi³ek, i postanowi³ ¿e bêdzie nim ¶niadanie, aby mia³ si³ê na trening przez ca³y dzieñ. To nie by³o jedyne zmartwienie Akuro - za d³ugo przebywa³ ju¿ w jednym miejscu, mo¿liwe by³o, ¿e zosta³ zlokalizowany i nas³ani przez kogo¶ zabójcy b±d¼ oddzia³y po¶cigowe ju¿ siê do niego zbli¿aj±. ¦wiadomo¶c tego niebezpieczeñstwa zmusza³a go do stawiania ka¿dej nocy Kage Bunshina na stra¿y.
Tamtego dnia, koñcz±cego drugi miesi±c treningu na równinie Sabatoth, szala³a kolejna burza. Burze zdarza³y siê tu czêsto, co dzia³a³o na korzy¶c Akuro. M³ody Aburame sta³ po d³ugim treningu, mokry zarówno od potu, jak i deszczu, sam nie wiedzia³, od czego bardziej. Oddycha³ ciê¿ko.
"Nie dam ju¿ rady... Ale zosta³o kilka godzin treningu..."
Zwali³ siê na tward±, skalist± ziemiê. Czu³, jak ma³e, ostre ska³ki wpijaj± mu siê w cia³o.
"To bez sensu... I tak nigdy mi siê to nie... Uch!"
Nagle poczu³, ¿e co¶ gwa³townie przycisnê³o jego rêce do boków, a lew± nogê - do prawej, unieruchamiaj±c te cz³ony cia³a. Spojrza³ w dó³. By³y to linki, jednak niezwyk³e, takie cieniutkie, a jednocze¶nie niesamowicie mocne. A na dodatek wygl±da³y jak... cienie.
"Co jest?!"
Kto¶ kierowa³ ów linkami, bo nagle podnios³y go na równe nogi. Z trudem spojrza³ w bok. Jaki¶ staruszek opieraj±cy siê na lasce trzyma³ wszystkie cieniste linki w d³oni, mierz±c Akuro badawczym spojrzeniem.
-No... Mo¿e nie jest tak ¼le, jak my¶la³em...
-¯e co?! Kim pan jest?!
-Chodz, ch³opcze, nie marudz...
Linki opad³y z cia³a m³odego Aburame, ale zmieni³y siê w jeden normalny... cieñ. Cieñ staruszka, który teraz oddala³ siê, mrucz±c co¶ pod nosem. Cieñ dziadka z³±czy³ siê z tym Akuro i ju¿ po chwili m³ody Aburame drepta³ zaraz za starcem.
"Zosta³em zlapany w Kage Mane no Jutsu!" - u¶wiadomi³ sobie Akuro. - "Ale co to by³a za technika... Ta przed chwil±? Cieniste linki..."
Wpatrywa³ siê w staruszka. Próby wyrwania siê z tego jutsu by³yby g³upie i na nic by siê nie zda³y, wiêc rozwa¿a³ teraz, kim jest starzec oraz gdzie i po co go prowadzi.
Nie doszed³ do tego, zna³ za ma³o faktów. Doszed³ za to do jakiej¶ chatki - razem z dziadkiem. Zdumia³ siê, ¿e na tej pustej równinie znajdowa³ siê jakikolwiek dom. Gdy drzwi zatrzasnê³y siê za nimi, ich cienie rozdzieli³y siê i Akuro zosta³ uwolniony.
-Odbi³o Ci? - warkn±³ zirytowany ch³opak.
-Wiêcej szacunku, ch³opcze... Jestem tu po to, ¿eby Ci pomóc...
-Jak to?
-Tak to. Codziennie przez te ca³e dwa miesi±ce, gdy trenowa³e¶ na tej równinie, obserwowa³em Ciê. Twoje metody treningu s± ¿a³osne! Ale pomogê Ci, bo widzê w Tobie potencja³, a tak¿e dlatego, ¿e ja chcê spokoju, a gdy wytrenujesz naturê chakry, pójdziesz sobie st±d. Prawda, ¿e pójdziesz?
"Ca³y czas mnie obserwowa³? Zachowuje siê, jakby ta równina nale¿a³a do niego... Ale ta propozycja zdaje siê ca³kiem rozs±dna. "
-Tak, pójdê... Proszê mnie trenowac - powiedzia³ Akuro bez dalszych rozmy¶lañ.

***

Dzieñ dziewiecdziesiaty pi±ty
-W porz±dku, zaraz Ci co¶ poka¿ê - powiedzia³ starzec. - Kiedy tylko nadejdzie burza.
Stali na równinie Sabatoth, nad niebem gromadzi³y siê chmury. Po ich pierwszym spotkaniu dziadek wykarmi³ Akuro i pozwoli³ mu siê ogrzac oraz wyspac w chatce. M³ody Aburame od dawna nie spa³ na prawdziwym ³ó¿ku, wiêc by³ wdziêczny za wszystko, co ten cz³owiek dla niego zrobi³. Dzisiaj mieli rozpocz±c trening - i rozpoczêli z samego rana.
-Burza chyba nadejdzie nied³ugo, ale widzia³em burze ostatnio wielokrotnie.
-Tak, ale t± trochê wzmocnimy...
-To znaczy?
-Zobaczysz.
Staruszek nie by³ rozmowny, wola³ czyny od s³ów, co zaobserwowa³ ju¿ m³ody Aburame. Czekali na burzê, która nadesz³a po kwadransie. Zaczêli mokn±c w gêstym deszczu, a staruszek mówi³, przekrzykuj±c jego szum :
-Patrz siê teraz uwa¿nie, bo to pomo¿e Ci w treningu!
Akuro wytê¿y³ wzrok i obserwowa³ uwa¿nie oraz w skupieniu ruchy staruszka. Dziadek z³o¿y³ kilka pieczêci, po czym w jego d³oni zaczê³a siê formowac piorunowa kula
Oczy m³odego Aburame rozb³ys³y.
"Chidori!"
Staruszek ze spokojn± min± uniós³ w górê rêkê, w której teraz widac by³o ju¿ pe³ne Chidori. Nagle z nieba zaczê³y dobiegac g³o¶niejsze ni¿ wcze¶niej odg³osy piorunów i b³yskawic, burza zdawa³a siê przyblizac, a jeden z piorunów kumulowa³ siê i powiêksza³ w jednym miejscu...
Nagle wystrzeli³ z nieba i uderzy³ z ogromn± si³± wprost w ziemiê kilkadziesi±t metrów dalej. Rozleg³ siê huk, ostre od³amki kamieni z du¿± si³± rozprys³y siê dooko³a, jeden trafi³ w rêkê Akuro, rozcinaj±c skórê. Gêsty dym unosi³ siê w powietrzu, otacza³ ich i nie pozwala³ siê rozejrzec. Dopiero po chwili rozwia³ siê i m³ody Aburame ze zdumieniem zobaczy³ skutki ataku b³yskawicy. Ogromny, czterdziestometrowy dó³, prawie tak samo g³êboki, rozci±ga³ siê na
kilkana¶cie metrów przed nimi.
"Taka jest si³a Raitonu...? Co to w ogóle za jutsu?"
-Pozna³e¶ w³a¶nie si³ê Kirin, jednego z najpotê¿niejszych jutsu Raiton. Widzisz, co potrafi zdzia³ac piorun, prawda? To ogromna, niszczycielska broñ, która stoi po Twojej stronie! Nale¿y do Ciebie! Jako u¿ytkownik chakry typu Raiton masz szczê¶cie byc w³adc± b³yskawicy, piorunów, grzmotów i burz!
Te s³owa nada³y Akuro pewno¶ci siebie. Nie s±dzi³, ¿e jakakolwiek gadka tak go podbuduje, zw³aszcza pochodz±ce z ust jakiego¶ staruszka ¿yj±cego na odludziu.
-Przypomnij sobie to i spróbuj TERAZ skierowac piorun w ska³ê - poradzi³ dziadek. - No, dalej.
-Dobra - powiedzia³ zafascynowany ci±gle Akuro.
"Jestem panem pioruna, potê¿nej broni... Jaka stoi po mojej stronie..."
Spojrza³ raz jeszcze na ogromny dó³, skutek uderzenia Kirin i utwierdzi³ siê w tym ostatecznie, po czym zaczyna³ powoli przekazywac chakrê do grzmi±cych wysoko w niebie piorunów. Tym razem poczu³, ¿e powoli, ale przejmuje w³adzê nad piorunem! Przypominaj±c sobie ci±gle s³owa dziadka, coraz wiêcej chakry znajdowa³o siê w piorunie, zamiast w nico¶ci. Trwa³o to dwie minuty, dwie minuty pe³ne nerwów, zmêczenia i wydatku chakry, z potem i deszczem sp³ywaj±cymi po twarzy...
Ale wreszcie siê uda³o! Zdumiony poczu³, ¿e po³±czy³ umys³ z piorunem - mia³ nad nim w³adzê! Natychmiast wzrokiem odnalaz³ pierwsza lepsz± ska³ê i skierowa³ piorun prosto w ni± w ca³ej jego okaza³o¶ci. B³yskawica nie mia³a oczywi¶cie takiej si³y jak Kirin, ale rozbi³a pó³ ska³y.
Spojrza³ na staruszka.
-Pan jest naprawdê niez³y!
-Je¶li bêdziesz pok³ada³ ca³± swoj± zas³ugê we mnie, ponownie stracisz pewno¶c siebie i wszystko pójdzie na marne.
-Dobrze, dobrze...
-Skoro wiêc to osi±gn±³e¶, trening manipulacj± natury chakry Raiton jest zakoñczony.
Akuro nie móg³ powstrzymac u¶miechu.
-Wyniesiesz siê teraz z moich w³o¶ci, prawda?
-A móg³by pan jeszcze...
Zawaha³ siê, czy powinien to mówic - w koñcu ju¿ i tak du¿o zrobi³ dla niego ten starzec.
-...nauczyc mnie Chidori?
Dziadek zagwizda³.
-Ho, ho, ho... Chcesz zacz±c od razu od jutsu rangi A?
-Owszem.
-W porz±dku, jak tam chcesz... Bêdê Ciê uczy³, ale potem siê st±d wyniesiesz.
M³ody Aburame podskoczy³ z rado¶ci.
-Oczywi¶cie, ¿e tak, proszê pana.
-Dobrze. Nie zmarnowa³e¶ dzisiaj zbyt du¿o chakry, zaczniemy wiêc od teraz. Chcê siê Ciebie st±d pozbyc jak najszybciej.
-W porz±dku.
Dziadek zatar³ rêce.
-Najpierw trening szybko¶ci! Od Twojej szybko¶ci zale¿y si³a Chidori.
-Bez ciê¿arków moja szybko¶c jest perfekcyjna.
Zdj±³ z nóg ciê¿arki i pokaza³ staruszkowi, jak prêdko biega, prêdkosc ta by³a faktycznie zadziwiaj±ca, starzec jednak patrzy³ na to sceptycznym okiem.
-A teraz poka¿ mi, jak biegasz z piorunami w rêkach... Zgromad¼ chakrê Raiton w d³oni i biegnij.
Akuro pokiwa³ g³ow± i wykona³ polecenie. W jego d³oni zaczê³a siê kszta³towac bezkszta³tna kupka piorunów. Nie wygl±da³o to na prawdziwe Chidori, a wydawany przez nie d¼wiêk by³ du¿o s³abszy i brzydszy. Po jego wytworzeniu m³ody Aburame zacz±³ biec. Odkry³, ¿e z Chidori, albo raczej tym, co zastêpowa³o Chidori i gromadzi³o siê w jego d³oni, biega mu siê znacznie trudniej i wolniej. Ciê¿ko by³o mu utrzymac równowagê.
-Widzisz? Z Chidori jeste¶ wolny jak ¶limak - upomnia³ go dziadek. - Czeka wiêc Ciê trening dotycz±cy biegów...
M³ody Aburame na polecenie starca biega³ jeszcze pó³ dnia. Bardzo go to wyczerpa³o, w pewnym momencie by³ to ju¿ szybki chód, który podejmowa³ usilne, ale bezskutecznie próby zamienienia siê w bieg. Pot oblewa³ mu twarz, oblewaj±c grubymi strugami ziemiê.
-Uch... Uch... Wiêcej ju¿ nie mogê - jêkn±³ Akuro, kiwaj±c siê na nogach.
-Dobra... Tyle na dzisiaj... Jutro zaczniemy od nowa.

Piêc dni pó¼niej... Czyli dzieñ Sto pierwszy
Piêc dni pó¼niej Akuro znów biega³ na tym samym obszarze skalnej równiny Sabatoth.
-Wygl±da na to, ¿e nie pozbêdê siê Ciebie tak szybko, jak bym chcia³ - mrukn±³ starzec. - Powoli zbli¿asz siê do celu... Ale mam co¶, co byc mo¿ê pozwoli Ci pokonac tê drogê znacznie szybciej.
M³ody Aburame natychmiast zatrzyma³ siê, pioruny wygas³y w jego d³oni.
-Co to takiego?
-Widzia³e¶ ju¿, jak kto¶ biega z Chidori?
-Owszem...
-Przypomnij sobie, jak wygl±da pe³ne Chidori i wyobra¼ sobie, ¿e to z nim biegniesz, ¿e w Twojej d³oni spoczywa wielka moc... I przypomnij sobie ruchy, jakie przy tym wykonywa³ ten kto¶. To powinno Ciê przyspieszyc.
Akuro ochoczo pokiwa³ g³ow± i zacz±³ sobie przypominac bieg taty z Chidori. Stara³ siê powtórzyc wszystkie ruchy, oraz wyobra¿a³ sobie, ¿e w jego d³oni jest ju¿ pe³ne Chidori. Znacznie przyspieszy³o to trening, co zadowoli³o i dziadka, i Akuro. Ju¿ po kilku godzinach uzyska³ perfekcyjn± szybko¶c.
-Dobrze - powiedzia³ starzec do zlanego potem Aburame. - Ten trening nie powinien trwac ju¿ d³ugo... Postaraj siê stworzyc pe³ne Chidori. Wyobra¼ je i doskonal t± marnotê, któr± przed chwil± stworzy³e¶...
M³ody Aburame zacz±³ próbowac. By³ to kolejny powa¿ny wydatek energii w tym dniu, ale determinacja nie pozwoli³a mu siê poddac. To, co na razie tworzy³, by³o marn± namiastk± prawdziwego Chidori, ale powoli, powoli zbli¿a³ siê do idea³u. Piorunuj±cy bezkszta³t zmienia³ siê w ¶limaczym tempie w kszta³tn± kulê, wydawany d¼wiêk z cichego bzyczenia sta³ siê prawdziwym ¶wiergotem tysi±ca ptaków, za¶ si³a z takiej, która mog³a co najwy¿ej przebic stare, schorowane drzewo,
zmieni³a siê na prawdziw± moc Chidori mog±c± rozwalic w drobny mak tward± ska³ê. Idea³ ów jutsu pojawi³ siê w jego d³oni dopiero w pó¼ny wieczór.
-Dobrze, ch³opcze... Teraz poka¿ moc ¦wiergotu Tysi±ca Ptaków na której¶ z tych ska³ w okolicy...
Akuro pokiwa³ g³ow± i zacz±³ gromadzic chakrê w rêce. Us³ysza³ znowu ten piêkny, czaruj±cy d¼wiêk, nastêpnie w jego d³oni ukszta³towa³o siê pe³ne Chidori w ca³ej swej okaza³o¶ci. M³ody Aburame u¶miechn±³ siê, po czym zacz±³ biec z du¿± szybko¶ci±. Chidori zwiêksza³o siê z ka¿dym u³amkiem sekundy, a¿ w koñcu dobieg³ do ska³y, skoczy³ i uderzy³ mocno zgromadzonymi piorunami w ska³ê.
Rozleg³ siê g³o¶ny huk. W d³oni Akuro wygasa³y jeszcze resztki piorunów, za¶ spopielone kawa³ki ska³y ¶wietnie pokazywa³y, ¿e m³ody Aburame opanowa³ w pe³ni jutsu ¦wiergotu Tysi±ca Ptaków.
-No dobrze, teraz zobaczmy, ile mo¿esz go u¿yc na dzieñ - rzek³ starzec.
-W porz±dku...
[tu nie wpisa³em, bo jeszcze nie wiem ile bêdê móg³ u¿ywac na dzieñ ]
Zdyszany i zmêczony Akuro opad³ na kolana.
-Widocznie to granica Twoich mo¿liwo¶ci. Nie jest ¼le... Dobrze, wstawaj. Tê noc spêdzic jeszcze w mojej chatce, ale jutro wynosisz siê o ¶wicie.
-Jasne...
Udali siê do chatki staruszka, a gdy tylko pierwsze promienie s³oñca obla³y ¶wiat, Akuro opu¶ci³ równinê Sabatoth i okolice Iwy, szczê¶liwy, ¿e zdo³a³ nauczyc siê tak wspania³ego jutsu.

// Osobê oceniaj±c±, je¶li zaakceptuje naukê, prosi³bym tak¿e o napisanie, ile razy mogê u¿yc Chidori na dzieñ. //

£adna nauka. Szczerze mówi±c nie wiem ile jest przyjête u¿yæ Chidori na dzieñ... Ale my¶lê, ¿e 5 powinno byæ akurat. Nauka bardzo ³adna i oczywi¶cie bezapelacyjnie zaliczam. H.S.
Imiê : Akuro
Klan : Aburame
¯ywio³y : Suiton, Raiton.
Techniki : Kage Bunshin no Jutsu, Kawarimi no jutsu, Konchuu Sekkou, Mizuame Nabara, Kekkai Konchuu Bunshin no Jutsu, Kiri-Gakure No Jutsu, Mushi Dama, Kokohi no Jutsu, Soshaku no Jutsu, Mushikame no Jutsu, Chidori.
Specjalizacje : NinJutsu, GenJutsu, TaiJutsu.

Wiêcej informacji w MOJEJ KARCIE POSTACI

Akuro chce siê nauczyc

Mushi Kawarimi
Ranga: C
Koszt: 250
Technika pozwalaj±ca na podmianê z dowolnym przedmiotem i pozostawieniu po sobie ma³ej chmarki robaków, która jednak jest nieszkodliwa - nie umie gry¼c ani wysysac chakry.
Jest to technika w³asna.

Dzieñ pierwszy
Akuro poci±gn±³ kolejny ³yk ciep³ej, s³odkiej herbaty z fili¿anki.
-Wiêc chce pan zlikwidowac tego cz³owieka, tak?
Odstawi³ fili¿ankê na stó³ i spojrza³ w oczy siedz±cego naprzeciw mê¿czyzny. By³ to jaki¶ bogacz, wolny od wszelkich wiosek, który fortunê odziedziczy³ bodaj¿e po ojcu. Samo jego ubranie ¶wiadczy³o o stanie finansowym - idealnie czysta, bia³a koszula, kubrak z cennej skóry i czarny krawat. Akuro wiedzia³, ¿e
nawet taki nadziany go¶c nie nosi krawatów na codzien, wiêc pewnie szanowa³ - lub ba³ siê - m³odego Aburame. W koñcu mia³ on byc tym, który po cichu pozbawi ¿ycia jego wroga.
-Owszem - odpowiedzia³ nerwowym g³osem mê¿czyzna. Widac by³o, ¿e d³onie mu dr¿±. - Tylko niech pan pamiêta, ma nie byc ¶ladów i ¶wiadków.
-Oczywi¶cie...
Oczy zleceniodawcy wyra¿a³y g³êbokie przera¿enie, mimo ¿e ten podejmowa³ ci±g³e próby t³umienia go. W³a¶ciwie to ca³e jego cia³o wyra¿a³o to, ¿e...
"...ma wyrzuty sumienia... Ja te¿ pewnie powinienem miec... W koñcu obaj uczestniczymy w tym zabójstwie, on po¶rednio, ja bezpo¶rednie... Ale jako¶ nie czujê siê winny... Czujê, jakbym mia³ robic to, co powinienem... W sumie chyba to powinienem czuc, skoro nale¿ê do Akatsuki... Ale to takie dziwne... Wcze¶niej
ka¿da ¶mierc robi³a na mnie wra¿enie, a teraz?"
-T-to zgadza siê pan? - strachliwy g³os bogacza przerwa³ mu rozmy¶lania.
-Nagroda przed czy po dokonaniem zlecenia?
-Przed, oczywi¶cie.
"Przed? Widac, ¿e nie zna siê na ludziach. Móg³bym zabrac sobie te pieni±dze i nigdy nie wykonac zlecenia... Chocia¿ pewnie wtedy ¶cigaliby mnie jego ludzie, a niepotrzebny mi kolejny prze¶ladowca. "
-Ile?
Zleceniodawca widocznie spodziewa³ siê tego prostego i krótkiego, ale jak¿e wiele znacz±cego pytania ze strony Akuro.
-No có¿... Tysi±c yenów panu wystarczy?
M³ody Aburame u¶miechn±³ siê, po czym dopi³ herbatê.
-Wystarczy.
Bogacz odetchn±³, usi³uj±c ukryc ulgê.
-Dobrze... Oto informacje... O przedmiocie zlecenia...
Wzi±³ zwój ze sto³u i poda³ go Akuro. Ten rozwin±³ papier i przeczyta³ :
"Imiê: Zakke
Klan: Brak
Wioska: Konoha
Obecna lokalizacja: Konoha, Mieszkanie nr. 7 na ulicy g³ównej
Umiejêtno¶ci: ¯ywio³ Katon, specjalizacja NinJutsu, ranga Chuunin.
Wiek: Trzydzie¶ci dwa lata. "
Akuro zwin±³ zwój i wzi±³ go pod pachê.
-Te informacje mi wystarcz±. - wystawi³ rêkê. - Teraz poproszê pieni±dze.
Mê¿czyzna szybkim, nerwowym ruchem siêgn±³ po du¿y worek, który zabrzêcza³ przy podniesieniu, po czym odda³ go Akuro.
-Dziêkujê. Teraz muszê i¶c.
-Z-zaraz. Gdzie pan idzie?
-Potrenowac - odpar³ zgodnie z prawd± m³ody Aburame.
-Je¶li pan chce, na piêtrze jest spora, profesjonalna hala treningowa... Móg³by pan potrenowac tam.
"A¿ tak mu zale¿y na zabiciu tego go¶cia? Widac, ¿e stara siê byc mi³y..."
-Dobrze. - odpar³ krótko Akuro, przyczepiaj±c worek z pieniêdzmi do pasa. Wsta³. - Do widzenia...
-D-do widzenia.
Wyszed³ z bogato umeblowanego pomieszczenia.
"Co¶ takiego... Sta³em siê najemnym zabójc±... Hah... Kiedy¶ my¶la³em, ¿e takich ludzi powinno siê zabijac bez wahania... "
Zszed³ bia³ymi schodami trzy piêtra na dó³. By³a to ogromna rezydencja, a piêtro, na którym rozmawia³ ze zleceniodawc±, nie by³o wcale najwy¿sze. Wy¿ej by³y jeszcze cztery... Zszed³ na parter, po czym zacz±³ szukac hali treningowej. Nie by³o to trudne - nad ka¿dymi drzwiami widnia³ spory napis informuj±cy o tym, co
siê za nimi znajduje. Znalaz³szy odpowiednie drzwi, otworzy³ je powoli. Wkroczy³ po cichu do ¶rodka.
W sali znajdowa³y siê wisz±ce worki treningowe, manekiny, tarcze nadziane kunaiami i shurikenami, ca³e pomieszczenie mia³o jakie¶ czterdzie¶ci metrów. Ale nie to by³o najbardziej interesuj±ce. Na ¶rodku sali sta³ ch³opak. Nie zobaczy³ na razie Akuro, mia³ zamkniête oczy. Czarne w³osy opada³y mu na twarz, pogr±¿on± w
g³êbokim skupieniu. M³ody Aburame wycofa³ siê za próg drzwi i zamkn±³ je, nie chc±c, by tamten go zauwa¿y³. Co¶ mu podpowiedzia³o, aby poczeka³ i zobaczy³, jak ch³opak bêdzie trenowa³. Czeka³, wygl±daj±c przez szparkê w drzwiach.
Nagle ca³e skupienie zniknê³o z twarzy ch³opaka. Natychmiast otworzy³ oczy. Jego oczy... by³y bia³e, wyrasta³y z nich dziwne ¿y³ki pokazuj±ce siê na skórze.
"Byakyugan!"
W momencie, gdy Akuro to pomy¶la³, ch³opak znikn±³ - a raczej tak siê m³odemu Aburame wydawa³o. Z niezwyk³± szybko¶ci± dorwa³ pierwszego manekina, zadaj±c mu potê¿ne, a zarazem szybkie i czêste ciosy. Po niezliczonej ilo¶ci uderzeñ, na któr± potrzebowa³ jedynie kilku sekund, silnym uderzeniem odrzuci³ manekina na kilkana¶cie
metrów, nastêpnie dorwa³ kolejnego i zrobi³ z nim to samo. Tak "wykoñczy³" dziesiêc manekinów.
"Niesamowite... Ten ch³opak to Hyuuga? "
Wkroczy³ ostro¿nym krokiem do sali, ukazuj±c siê ch³opakowi. Ten dezaktywowa³ natychmiast Byakyugana i spojrza³ na niego zasnutymi mgie³k± oczyma.
-Kim jeste¶? - zapyta³ ostro.
-A Ty...?
Akuro spodziewa³ siê odpowiedzi typu "Zapyta³em pierwszy" lub "Nie musisz tego wiedziec" , ale ku jego zdziwieniu ch³opak odpowiedzia³ :
-Jestem Tihan, syn Dertlana.
M³ody Aburame zmru¿y³ oczy. Dertlan... Tak brzmia³o imiê bogatego cz³owieka, w³a¶ciciela tej rezydencji, który zleci³ mu zabójstwo.
-Taa - mrukn±³. - A co cz³owiek z klanu Hyuuga robi w Iwie?
Istotnie byli teraz w Iwa-gakure, tu w³a¶nie znajdowa³a siê ta rezydencja.
-To nie Twoja sprawa - odpar³ ch³opak. Jego spojrzenie by³o pozornie spokojne i nie wyra¿aj±ce uczuc, ale kry³o siê pod nim co¶... Przera¿aj±cego, morderczego. Co¶ mro¿±cego krew w ¿y³ach, znak gniewu jakby kumulowanego przez wiele lat w cichej pod pozorem osobie...
-Có¿, dobrze - odrzek³ Akuro, udaj±c, ¿e go to nie wzrusza, po czym odwróci³ siê i wyszed³. Jako¶ nie mia³ ochoty na trening w obecno¶ci tego ch³opaka. Nie mia³ ochoty nic robic w jego obecno¶ci.

***

Dzieñ drugi
-Huh... Nie wiedzia³em, ¿e mój syn kiedykolwiek zgodzi siê na takie zlecenie.
-Ludzie siê zmieniaj±.
Akuro wraz z ojcem siedzieli nad jeziorem Adonai. Jego spokojna tafla przywodzi³a na my¶l nieruchom± tarczê, póki nie wia³ wiatr, wówczas ca³a tafla traci³a harmoniê i wody zaczyna³y tañczyc w chaosie. Zapad³a cisza.
-No dobrze, w jakiej sprawie chcia³e¶ ze mn± porozmawiac? - zapyta³ wreszcie tata.
-Opowiada³e¶ mi kiedy¶ o tworzeniu w³asnych jutsu, prawda?
-OWszem...
-My¶lisz, ¿e jestem na co¶ takiego gotowy?
Ojciec uniós³ brwi.
-No có¿... W³a¶ciwie to, czemu nie. Chocia¿ wszystko zale¿y od si³y jutsu. Wymy¶li³e¶ je ju¿?
-Tak, owszem. Dopasowa³em co¶ do mojego stylu walki... Dla kogo¶, kto uderza z ukrycia i jest ma³o wytrzyma³y, przyda³aby siê dobra obrona. Dotychczas wystarcza³o mi Kawarimi, ale teraz to za ma³o... Wymy¶li³em Mushi Kawarimi.
-Mushi Kawarimi... Brzmi ciekawie.
Tata mówi³ do niego, ale patrzy³ zupe³nie gdzie indziej, a jego g³os by³ ch³odny i obojêtny.
"Tak mu siê da³o we znaki to moje zlecenie?" - Akuro czu³ w g³êbi siebie ból : jedyny bliski, jakiego móg³ teraz spotykac, z dnia na dzieñ przesta³ go rozumiec.
-Na czym by polega³o? - zapyta³ ojciec po chwili ciszy.
-Na podmianie z czym¶ z dodatkowym elementem robaków... Bez sk³adania pieczêci.
-Huh, wysoko mierzysz jak na pierwsze w³asne jutsu. Ale fakt, to bardzo przydatne. Robaki mia³y by wysysac chakrê?
-Tak...
-To by³oby raczej zbytnio chakro¿erne.
-W porz±dku, wiêc bez wysysania chakry... Mog³y by po prostu s³u¿yc do odwrócenia uwagi przeciwnika...
-To ju¿ prêdzej. Dobrze... Zdo³am Ciê tego nauczyc, ale teraz muszê i¶c. Spotkajmy siê jutro z samego rana pod gór± Oikos.
-W porz±dku... Na razie.
Tata odmrukn±³ co¶ i pospiesznie opu¶ci³ wybrze¿e jeziora. Akuro za¶ pozosta³ tam, t³umi±c w sobie ogromne wewnêtrzne cierpienie z powodu antypatii, jak± dzisiaj wyrazi³a do niego ostatnia przyja¼nie nastawiona osoba z ca³ego, starego ¿ycia. Z ¿ycia w Ukrytej Wiosce Li¶cia.

***

Dzieñ trzeci
Akuro czeka³ pod skalist±, góruj±c± nad nim gór± Oikos. By³a naprawdê potê¿na i majestatyczna, wznosz±ca siê a¿ ku chmurom, ale teraz ten widok cwcale go nie zachwyca³. By³ w paskudnym humorze, a na dodatek mia³ teraz inne sprawy na g³owie. Wczesny poranek ju¿ mija³, przechodz±c w ten pó¼ny, a tata ci±gle siê nie zjawia³. W
m³odym Aburame pojawi³ siê niepokój oraz podejrzliwo¶c.
"A je¶li mnie zdradzi³? Nigdy bym nie pomy¶la³, ¿e w³asny syn mo¿e byc dla niego mniej wa¿ny, ni¿ wioska, ale..."
Odetchn±³ z ulg± : zobaczy³ krocz±cego ku niemu ojca. Mia³ ponur± lekko minê, tak± jak wczoraj. Gdy podszed³ bli¿ej, rzek³ ch³odno.
-Witaj... Zacznijmy najlepiej od razu. W wiosce zatrzymano mnie na d³u¿ej, ni¿ przewidywa³em i teraz mamy tylko trzy godziny.
Akuro skin±³ g³ow±, choc czu³, ¿e tata nawet gdyby móg³, nie przyszed³by na umówion± godzinê.
-Wiêc - zacz±³ ojciec, patrz±c gdzie¶ w dal. - my¶la³em trochê nad dzia³aniem takiej techniki... Skoro chcesz u¿yc dodatkowego elementu robaków, nie mo¿e dzia³ac na pe³nych zasadach Kawarimi. Trzeba je nieco... nagi±c. Innymi s³owy, przez bardzo krótki, niemal niedostrzegalny, ale bardzo wa¿ny moment bêdziesz musia³ przemienic
swoje komórki, narz±dy i ca³e cia³o... w robaki.
-W robaki? - zdziwi³ siê Akuro. - Jak?
-W³a¶nie, jak. Tutaj zaczynaj± siê schody. Chocia¿ nie musz± siê wcale zacz±c. Spróbuj na pocz±tek z ca³ej wyobrazic sobie, ¿e po prostu przemieniasz siê w owady.
-Wyobra¼nia co¶ tu zdzia³a?
-Owszem, je¶li u¿yjesz chakry, a tak zrobisz.
-Hmmm, dobrze...
M³ody Aburame skupi³ siê i zacz±³ przelewac chakrê w ca³e wnêtrze swego cia³a. Czu³, jak siê po nim rozprowadza i przeprowadza³ równe ilo¶ci do ka¿dego z obszarów organizmu. Nastêpnie wyobrazi³ sobie, ¿e to wszystko, narz±dy, miê¶nie, ko¶ci, nerwy, skóra, wszystko zmienia siê w owady. Chakra zaczê³a oddzia³ywac, jednak nie by³o
to takie ³atwe, jak siê zdawa³o. Próbowa³ jednak raz po raz z determinacj±, a¿ wreszcie tata powstrzyma³ go przed dziesi±tym razem :
-Widocznie to siê nie uda, tak jak podejrzewa³em. Nie próbuj dalej, bo jeszcze zmodyfikujesz niepoprawnie swój organizm i co¶ Ci siê stanie.
-Wiêc co zrobimy...?
-Po³ó¿ siê na ziemi.
-Po co?
-Zobaczysz.
Akuro po³o¿y³ siê twarz± do góry na skalistym pod³o¿u, k³uj±cym go teraz swoimi nierówno¶ciami w plecy. Tata po³o¿y³ swoj± torbê na ziemi i wyci±gn±³ z niej skalpel, nastêpnie odgarn±³ z brzucha Akuro jego bluzkê.
-Hej, co robisz? - spyta³ zdumiony m³ody Aburame.
-Bêdê musia³ Ci zrobic operacjê.
-Operacjê?
-Tak, bez tego niemo¿liwe jest do zrealizowania to Twoje jutsu. Muszê dokonac ma³ej, ale wa¿nej zmiany w Twoich miê¶niach, która pozwoli Ci przed podmian± na moment zmienic siê w robaki.
M³ody Aburame waha³ siê.
-Daj spokój, jedna z moich specjalizacji to HiruJutsu - uspokoi³ go ojciec. - Nie masz powodów do obaw. - wyci±gn±³ z torby buteleczkê wype³nion± niebieskawo ¶wiec±cym p³ynem. - Wypij, to Ciê u¶pi.
Akuro po krótkim zastanowieniu wypi³ ca³± zawarto¶c. Czu³, ¿e powoli zasypia.
-Tylko b±d¼ spokojny, inaczej mo¿e nie wyj¶c...
-Dobrze...
Oczy zac¿ê³y mu siê zamykac, a ¶wiat zaciemniac... D¼wiêki dochodz±ce z okolicy by³y coraz cichsze, a¿ wreszcie ucich³y ca³kowicie... Jednak przedtem Akuro poczu³ uk³ucie strachu. Ma³e, ale wszystko zepsu³o, bo przerodzi³o siê w przera¿enie, które buzowa³o w ¶pi±cym Aburame i wreszcie, po kilku minutach go obudzi³o. Otworzy³ szeroko oczy :
tata siedz±cy nieopodal uniós³ g³owê, za¶ m³ody Aburame spojrza³ na dziurê wyciêt± skalpelem i jeszcze nie zaszyt± ; w narz±dach pracowa³y robaki, tata Akuro wykorzystywa³ je zawsze do wykonywania technik medycznych i operacji. Gdy to sobie u¶wiadomi³, poczu³ ogromny ból. Rykn±³ w niebog³osy i zacz±³ siê trz±¶c oraz telepotac. Ojciec by³ wyra¼nie
zdumiony, ¿e strach by³ tak wielki, i¿ prze³ama³ narkozê. Nie mia³ czasu podawac Akuro nowej narkozy - jeszcze kilka sekund i ten odniós³ by powa¿ne szkody w organi¼mie, poniewa¿ zaniepokojone robaki zac¿ê³y szalec w jego organi¼mie, zaskoczone gwa³townymi ruchami. W desperacji tata wzi±³ jeden z le¿±cych nieopodal kamieni i r±bn±³ nim w g³owê syna.
Akuro poczu³, ¿e ¶ciemnia mu siê przed oczami, po czym zemdla³.
Obudzi³ siê z du¿ym bólem g³owy, widz±c nad sob± niebo o¶wietlone s³oñcem, które ju¿ powoli, powoli schyla³o siê ku horyzontowi. Ranek musia³ przemin±c ju¿ dawno... Po³udnie te¿. M³ody Aburame poczu³ ok³ad z lodem na czole, zdj±³ go ostro¿nie i wsta³ do pozycji siedz±cej. Obok niego le¿a³a kartka. Pisa³o na niej :
"Swoim obudzeniem siê wszystko zepsu³e¶ i musia³em doprowadzac Twoje nerwy do porz±dku przez dobre kilka godzin, potem jeszcze godzinê na przystosowanie Twojego organizmu do przemienienia siê w robaki. Zmarnowa³em du¿o czasu, ale wszystko jest ju¿ gotowe. Spotkajmy siê jutro wieczorem oko³o dwudziestej pod wodospadem Kuroiyakai, bêdziemy kontynuowac trening. "
M³ody Aburame siedzia³ jeszcze przez chwilê, masuj±c bol±c± g³owê i rozmy¶laj±c.
"Jutro o dwudziestej... Jutro po po³udniu mam wykonac zlecenie, ale wolny bêdê jeszcze z dwie godziny przed dwudziest±. Zd±¿ê. "
Ta my¶l spowodowa³a u niego ponury nastrój na resztê dnia : przypomnia³ sobie o zleceniu. Waha³ siê ju¿ powa¿nie, czy aby z niego nie zrezygnowac, ale wiedzia³, ¿e musi siê prze³amac i ¿e w koñcu pewnie bêdzie musia³ to robic jeszcze niejeden raz.

***

Dzieñ czwarty
S³oñce ogrzewaj±ce ca³± Ukryt± Wioskê Li¶cia. O¶wietlaj±ce swymi promieniami wszystkich mieszkañców i przybyszy... Tak¿e tego, który mia³ dokonac dzisiaj niewybaczalnej zbrodni. Akuro kroczy³ spokojnie ulic± w swym przebraniu zwyk³ego mieszkañca, wtopiwszy siê w t³um. Do jego boku by³ przymocowany pugina³, narzêdzie zabójstwa, jakie lada chwila mia³ dokonac, ukryte
pod koszul±. Rozgl±da³ siê uwa¿nie. By³a to zat³oczona g³ówna ulica, pe³na mieszkañ, ale odnalaz³ drzwi do tych odpowiednich - by³y oznaczone du¿±, z³ot± cyfr± 7. Podszed³ do nich powoli i zapuka³ cicho. Po chwili drzwi otworzy³y siê, a raczej zosta³y otworzone przez prawdopodobny przedmiot zlecenia... Wygl±da³ jak zwyk³y mieszkaniec Ukrytej Wioski Li¶cia, br±zowe w³osy,
czarne oczy, rumiana cera, opaska ze znakiem Konohy...
-Zakke? - spyta³ cicho.
-My siê znamy? - odpar³ shinobi, mru¿±c podejrzliwie oczy.
"A wiêc to on... Muszê dzia³ac szybko. "
-Mo¿liwe. - odpar³ krótko i b³yskawicznie odepchn±³ przedmiot zlecenia, po czym zamkn±³ drzwi. Wyjrza³ przez dziurkê od klucza na zewn±trz. T³um ¿y³ dalej swoim ¿yciem, nikt nawet nie zobaczy³, ¿e m³ody Aburame tu wszed³. Akuro odwróci³ siê i prze³kn±³ ¶linê. B³yskawicznie siêgn±³ po pugina³. Widz±c w jego rêku broñ, Zakke cofn±³ siê natychmiast i wzi±³ do rêki le¿±cy na stole nieopodal
kunai.
-Ej¿e, co pan robi?! - spyta³, trochê przestraszony, a trochê zirytowany.
-To, co muszê... - odpar³ zgodnie z prawd± m³ody Aburame, po czym wykona³ szybki i silny cios skierowany w serce ofiary, Zakke odbi³ go jednak jednym szybkim ciosem kunaia, odskakuj±c na kilka metrów. Kontratakowa³ natychmiast z niesamowit± szybko¶ci±, jakiej nie spodziewa³ siê Akuro. Ledwo zdo³a³ unikn±c ciosu skierowanego w doln± czê¶c twarzy, jednak rozciê³a ona maskê. Materia³ skrywaj±cy
"ciemniejsz±" stronê jego twarzy opad³ na pod³ogê, za¶ przeciwnik wyba³uszy³ na ni± oczy.
-Ty... Ty jeste¶... Aburame Akuro!
Akuro cofn±³ siê ze zdumienia.
"Pozna³ po dolnej czê¶ci mojej twarzy... Ale jak to mo¿liwe...? Z Konohy widzieli j± tylko cz³onkowie klanu Aburame..."
Zakke ukry³ zdziwienie i przybra³ czujn± pozê.
-Nigdy bym nie pomy¶la³, ¿e kto¶ z nas bêdzie atakowa³ swojego brata, nawet je¶li odszed³ z wioski...
-Brata?
-Jestem z klanu Aburame, tak samo jak Ty... Choc Ty nie zas³ugujesz na to miano...
-Z... klanu... Aburame?!
Zdumienie objê³o umys³ Akuro. Nic mu o tym nie powiedziano... Chocia¿ na pocz±tku zaznaczy³, ¿e nie zgodzi siê zabic nikogo z klanu...
"Ukry³ to przede mn±!"
M³ody Aburame powoli opu¶ci³ pugina³ i schowa³ go. Mia³ wci±¿ na tyle moralno¶ci, ¿e ani mu w g³owie by³o zabijac kogo¶ z klanu Aburame.
Bez s³owa odwróci³ siê i wyszed³, po czym opu¶ci³ Konohê, zszokowany i pe³en gniewu na zleceniodawcê, który go oszuka³...

***

-Naprawdê tak Ciê oszuka³?
Akuro pokiwa³ g³ow± z ponur± min±.
-Da³em siê zrobic jak dziecko... Powinienem by³ to wcze¶niej sprawdzic... Zasrany cwaniaczek! - z rykiem w¶ciek³o¶ci uderzy³ le¿±cy w pobli¿u kamieñ i natychmiast tego po¿a³owa³.
-To jak, kontynuujemy naukê tego jutsu? Mamy jeszcze tylko kilka godzin. - rzek³ tata, gdy Akuro obmasowywa³ obola³± d³oñ. Jego ton zmieni³ siê diametralnie, by³ inny ni¿ ten w ostatnich paru dniach, znacznie ³agodniejszy i cieplejszy.
-W porz±dku.
-Wiêc wstawaj.
Akuro i ojciec wstali z miêkkiej trawy. Wodospad szumia³ ³agodnie, komponuj±c siê wraz ze ¶piewem pobliskich ptaków i szmerem wody w piêkn± muzykê. Ta ca³a okolica uspokaja³a.
-Dobrze, przemieñ siê wiêc teraz w robaki. Powiniene¶ to umiec po tej operacji.
M³ody Aburame kiwn±³ g³ow± i skupi³ siê, co w tym miejscu nie by³o trudne. Wyobrazi³ sobie swój organizm i zacz±³ do niego przelewac chakrê... Po czym oczyma duszy zobaczy³, jak to wszystko rozpada siê na owady... Nic siê jednak nie sta³o. Entuzjazm Akuro opad³, jednak spróbowa³ jeszcze kilka razy i za trzecim poczu³ siê bardzo dziwnie. Momentalnie rozpad³ siê na setki malutkich ¿yj±tek - owadów i
tak samo momentalnie wróci³ do normalnej formy. Przez chwilê nie móg³ zapanowac nad swoim cia³em, czu³ siê bardzo dziwnie.
-Uda³o siê - wybe³kota³. - To... by³o niesamowite...
-Nie w±tpiê, w³a¶nie zamieni³e¶ siê w chmarkê robaków. Nie ka¿dy ma to za sob±.
-Heh... Dobrze, co teraz?
-Teraz pora na kolejny krok... Wykonanie tego Twojego jutsu bêdzie bardziej skomplikowane, ni¿ my¶la³em, choc gdy ju¿ je opanujesz, stanie siê proste... Przez u³amek sekundy bêdziesz musia³ jednak przebywac poza przestrzeni±...
-Co to znaczy?
-Po prostu, bêdziesz musia³ na jedn± setn± sekundy zdematerializowac. Ten czas wydaje siê nieznaczny, ale bêdzie to bardzo trudne. Lepiej zacznijmy od razu, je¶li chcemy skoñczyc dzisiaj.
-Ale... jak mam to trenowac?
Dla Akuro sama dematerializacja wydawa³a siê niemo¿liwa, zreszt± nie zna³ siê na tych sprawach.
-Musisz cwiczyc umys³... Tylko w ten sposób z pomoc± chakry i przyspieszonej pracy mózgu zdo³asz siê na u³amek sekundy zdematerializowac.
-A jak go cwiczyc...?
-Umiesz wykonywac Kokohi no Jutsu, prawda?
-Tak...
-U¿ywaj go na mnie i ulepszaj iluzjê coraz bardziej. To powinno Ci pomóc.
-Hmm, w porz±dku...
M³ody Aburame skupi³ siê i wyciszy³, wiatr przyjemnie och³adza³ cia³o... Z³o¿y³ pieczêci.
-Kokohi no Jutsu - powiedzia³ cicho i powoli, tak, aby siê nie rozpraszac.
Zacz±³ tworzyc wymy¶lne iluzje, na pocz±tku w postaci kilku fantazyjnie ze sob± po³±czonych drzew, potem za¶ ca³ego lasu z elementami kryszta³owych rze¼b. Zachwycony wpatrywa³ siê w wytwory swojej wyobra¼ni i powoli wykonywa³ coraz wiêksze i wiêksze GenJutsu... Wreszcie tata przerwa³ mu :
-Dobrze, wystarczy. Spróbuj teraz...
Akuro skupi³ siê i wyobrazi³ sobie, ¿e po prostu znika, przelewaj±c w cia³o chakrê. Robi³ to powoli i ostro¿nie, jednak nic to nie da³o, zmarnowa³ tylko chakrê. Spróbowa³ ponownie, i ponownie - nic nie wychodzi³o. Powoli, powoli robi³ postêpy i w koñcu, po dwóch godzinach ciê¿kiego, choc nieruchomego treningu uda³o mu siê na u³amek sekundy znikn±c. Podczas tego krótkiego okresu czasu nie zd±¿y³
nawet siê przekonac, gdzie w³a¶ciwie by³ podczas dematerializacji - ujrza³ tylko przeb³ysk ciemno¶ci.
-No, uda³o siê - rzek³ zadowolony tata. - Spróbuj wykonac jutsu teraz...
Zaczêli trenowac Mushi Kawarimi, trwa³o to jeszcze z godzinê. W koñcu Akuro uda³o siê - wykonywa³ ów jutsu bez zarzutów. Szczê¶liwy, po¿egna³ siê z ojcem.
-Dziêki za nauczenie mnie tego jutsu. I do zobaczenia.
-Do zobaczenia... - tata u¶miechn±³ siê. - I pamiêtaj, synu - rzek³ powa¿nie. - Niezale¿nie od ¶cie¿ki, jak± obierzesz w ¿yciu, bêdê z Ciebie dumny.
Po tych s³owach odszed³ i wkrótce znikn±³ z pola widzenia Akuro.

***

Dzieñ pi±ty
Przepe³niony w¶ciek³o¶ci± Akuro sta³ przed jego zleceniodawc±. U¶miecha³ siê, jednak ten u¶miech nie wyra¿a³ szczê¶cia. By³ on bardziej szalony.
-Witaj... - sykn±³ cicho m³ody Aburame.
-W-witaj - rzek³ zleceniodawca przera¿ony u¶miechem Akuro oraz zdziwiony ich nag³ym przej¶ciem na "Ty" . - U-usun±³e¶ cel?
-Nie... Ale zaraz to zrobiê...
Doby³ pugina³u i rzuci³ siê w gniewie na bogacza. Ten ledwo zd±¿y³ unikn±c ciosu, przy okazji przewracaj±c fotel, na którym siedzia³.
-Ej! O co chodzi?! - spyta³, przera¿ony.
-Dobrze wiesz... - Akuro podj±³ nowy atak, który te¿ zosta³ unikniêty. Zleceniodawca natychmiast zawo³a³ ochroniarzy, którzy przybyli momentalnie. W rêkach trzymali d³ugie katany, by³o ich dwóch.
-Co siê dzieje? - zapytali.
-Bierzcie go! - wskaza³ na m³odego Aburame.
Ochroniarze, jakby przyzwyczajeni do takich sytuacji, skinêli szybko g³owami i rzucili siê na Akuro, który natychmiast odskoczy³ do ty³u. Rozejrza³ siê szybko. Wiedzia³, ¿e bogacz bêdzie mia³ ochroniarzy, ale nie wiedzia³, ¿e shinobi, a ci shinobi byli, na co wskazywa³a niezwyk³a wprawa w walce katanami. By³ w kropce, przygwo¿d¿ony do ¶ciany i nie widzia³ drogi ucieczki.
"Nie powinienem by³ tu przychodzic... Szuka³em zemsty za oszustwo, ale teraz mogê zgin±c... [I see you!]..."
Nagle jeden z ochroniarzy upad³ na ziemiê. Za nim sta³ ch³opak, którego Akuro widzia³ w sali treningowej w tej rezydencji. Mia³ w oczach tê sam± rz±dzê mordu, co wtedy, tyle ¿e teraz jej nie skrywa³. Natychmiast zaatakowa³ drugiego ochroniarza i ten pad³ tak¿e, zwijaj±c siê z bólu. Mia³ aktywowany Byakyugan, widocznie uderza³ z pomoc± Jyukena.
M³ody Aburame natychmiast wykorzysta³ tê sytuacjê. U¿y³ Mushi Kawarimi i niespodziewanie pojawi³ siê za plecami zleceniodawcy, po czym przebi³ go pugina³em. Po chwili bogacz upad³ w plamie krwi na pod³ogê.
Akuro przetar³ gor±ce czo³o. Spojrza³ na ch³opaka.
-Dlaczego...? - spyta³ z têpym wyrazem twarzy.
-W koñcu mam szansê na uwolnienie siê st±d.
-¯e co?!
-Nie jestem wcale synem tego... - nie znalaz³ odpowiedniego wyra¿enia. Wskaza³ g³ow± trupa bogacza. - On uprowadzi³ mnie z Konohy, z mojej rodziny w klanie Hyuuga i uwiêzi³ tutaj... Eliminowa³em jego cele, a teraz jestem poszukiwany i dlatego szuka³ innego shinobi... Nie zapytam, dlaczego Ty go napad³e¶ i zabi³e¶. Wa¿ne, ¿e da³e¶ mi okazjê do ucieczki. Dziêki .
M³ody Aburame przez chwilê sta³ bez ruchu, niepewny, co ma powiedziec.
-A... co teraz zrobisz?
-Ukryjê siê gdzie¶. Nie powiem Ci, gdzie... Nikt nie musi i nie mo¿e tego wiedziec.
Po tych s³owach ch³opak odwróci³ siê i odszed³.
Akuro schowa³ pugina³ z wci±¿ zakrwawionym ostrzem.
"Có¿, Mushi Kawarimi zda³o test..."
Z t± my¶l± szybko uciek³ z domu nie¿ywego ju¿ bogacza...

//zaliczone H.S.//