grueneberg
Imiê: Ieyasu
Klan: Senjuu
Jutsu: Kawarimi no Jutsu, Mokuton no Jutsu, Wi Dim Taijutsu Style, Bunshin no Jutsu.
Ranga: Gennin
Jutsu, jakiego chcê siê nauczyæ, to
Konoha Senpuu
Kopniêcie przeciwnika za pomoc± szybkiego obrotu , jest zale¿ne od szybko¶æ i celno¶ci. Obrót mo¿e siê zacz±æ ju¿ jakie¶ 5 metrów przed przeciwnikiem.
Typ: TaiJutsu
Ranga jutsu: [ D ]
Ieyasu stan±³ wreszcie pod wodospadem. Choæ przeby³ sporo drogi, wcale nie by³ zmêczony, rozpiera³a go energia, jak zwykle.
"Co za piêkne miejsce... Konoha jest wspania³a, ale tam takich nie ma. "
S³ysza³ szmer wody z rzeki oraz huk tej z wodospadu, uderzaj±cej z impetem o twarde ska³y. Lekki wiatr przyjemnie mizia³ mu twarz i wzburza³ w³osy.
"Bêdzie doskona³e na trening. Ostatnio siê zaniedba³em, muszê to naprawiæ. Tata nie by³by zadowolony, ¿e siê leniê. "
Przypomnia³ sobie treningi z tat±.
"Szkoda, ¿e go tutaj nie ma. Ostatnio, gdy go widzia³em, by³ taki dziwny... Ale mniejsza o to. Nie bêdê siê tym teraz przejmowa³. "
Ch³opiec zdj±³ koszulkê, spodnie, skarpetki i buty, rzuci³ kij na ziemiê, po czym wskoczy³ do rzeki. Zimna woda orze¼wi³a go, zacz±³ p³ywaæ i pluskaæ siê, rozburzaj±c spokojn± dot±d wodê.
By³ szczê¶liwy, mog±c znów byæ w tym miejscu : w rodzinnej wiosce.
Ta rozrywka by³a te¿ zarazem rozgrzewk± do treningu, jaki mia³ zaraz rozpocz±æ. Gdy j± zakoñczy³, po³o¿y³ siê na wodzie. Lekki nurt obraca³ nim, ale nie zwraca³ na to uwagi. By³o to nawet przyjemne uczucie.
Wreszcie wyszed³ z wody, która sta³a siê dla niego ciep³a po oswojeniu siê z ni±, po wyj¶ciu jednak wszystko poza wod± sta³o siê dla niego zimne.
Po³o¿y³ siê wiêc na trawie, czekaj±c, a¿ sam wyschnie. Promienie s³oñca grza³y go mi³o i przyspiesza³y ten proces. Gdy ju¿ siê zakoñczy³, Ieyasu wsta³ i w³o¿y³ ubranie.
"Dawno nie czu³em siê taki wypoczêty. Czasem pewien wysi³ek fizyczny pomaga lepiej wypocz±æ ni¿ sen. "
Prócz tego, ¿e jego cia³o by³o wypoczête, by³o tak¿e orze¼wione i gotowe w ca³o¶ci do treningu.
"Ale co bêdê trenowa³? Postanowi³em sobie ostatnio, ¿e TaiJutsu. Nie mam zbytnio talentu do Mokutonu... A walka wrêcz do mnie pasuje, du¿o osób ju¿ tak mówi³o. Poza tym do komponuje siê z moim kijem. Ale jaki dok³adnie ruch æwiczyæ? "
Zastanowi³ siê przez chwilê.
"Konoha Senpuu. Tak, my¶lê, ¿e bêdzie dobre. Podstawowe TaiJutsu na pocz±tek. Mo¿na nie¼le przywaliæ, je¶li siê je dobrze przeæwiczy. "
Zdecydowany, rozejrza³ siê : wokó³ nie by³o lepszego miejsca do treningu, ni¿ to. Wszystkie d¼wiêki, szum, szmer i huk wody, ¶piew ptaków i wiele innych odg³osów natury, zlewa³y siê w piêkn± ca³o¶æ, piêkniejsz± ni¿ jakakolwiek muzyka skomponowana przez cz³owieka. Pomaga³o to w koncentracji.
Ch³opiec wybra³ wiêc tak¿e miejsce treningu.
"Konoha Senpuu to kopniêcie z obrotu. Wydaje siê ³atwe... Spróbujê, bo nie wiem od czego innego zacz±æ. "
Wzi±³ parometrowy rozbieg, po czym wyskoczy³ w górê i obróci³ siê w powietrzu... A raczej spróbowa³ siê obróciæ w powietrzu. Ostatecznie straci³ kontrolê nad cia³em i upad³ na plecy.
"Teraz ju¿ wiem, ¿e ³atwe to siê to tylko wydaje. " - pomy¶la³, wstaj±c powoli i masuj±c sobie plecy. Upadek nieco go oszo³omi³ i zamroczy³. - "Mo¿e powinienem próbowaæ metod± prób i b³êdów... Pomy¶lmy, czemu nie zdo³a³em wykonaæ obrotu? Mo¿e dlatego, ¿e nie potrafiê kontrolowaæ cia³a, gdy jestem w powietrzu... Powinienem najpierw wytrenowaæ to. "
Rozejrza³ siê... I ju¿ wiedzia³, co dostarczy mu dodatkowej rozrywki, a jednocze¶nie pomo¿e w treningu.
Zdj±³ ponownie koszulkê, spodnie, skarpetki i buty, po czym wzi±³ krótki rozbieg.
"Bêdê skaka³ do rzeki, wielokrotnie, i w powietrzu æwiczy³ kontrolê cia³a. Przyjemno¶æ i trening zarazem. "
Zacz±³ wiêc biec, w samych majtkach, ku rzece, po czym wyskoczy³ w górê i spróbowa³ obrotu. Ale i tym razem siê nie uda³o. Po prostu nie potrafi³ siê obróciæ, to trwa³o za krótko. Dopiero zaczyna³ próby obracania siê, a po u³amku sekundy ju¿ l±dowa³ w rzece.
"To na nic" - pomy¶la³ Ieyasu po kolejnej nieudanej próbie, parskaj±c, wypluwaj±c wodê i wychodz±c z rzeki. - "Ale trudno, spróbujê jeszcze raz. "
Wzi±³ rozbieg, pobieg³ i wyskoczy³.
-Kooonoooha Seeenpuuu! - rykn±³, podejmuj±c marn± jak poprzednie próbê wykonania obrotu w powietrzu.
B³yskawicznie wpad³ w zimn± wodê, rozpryskuj±c j±. Zamacha³ rêkami, dziêki czemu znalaz³ siê na powierzchni, po czym wygramoli³ siê na brzeg.
-¯a³osne. To ma byæ syn Kage Taki? - us³ysza³ nagle przepe³niony z³o¶liwo¶ci± g³os.
Otrzepa³ siê z zimnej wody, po czym popatrzy³ w stronê, z której dochodzi³ ów g³os.
Sta³ tam ch³opiec. Zwyk³y ch³opiec, w bia³ej koszuli i spodniach oraz sanda³ach. Mia³ czarne, gêste, niepouk³adane w³osy, którymi co chwila wstrz±sa³ wiatr, mia³ dwana¶cie, mo¿e trzyna¶cie lat. Opiera³ siê o kij. O kij... Jego kij! Rozpozna³ to natychmiast.
-Hej, Ty! - wskaza³ wyzywaj±co palcem ch³opaka. - Oddaj mi ten kij!
-Bo co mi zrobisz? - za¶mia³ siê nieznajomy.
-Zaraz Ci poka¿ê, co zrobiê!
Z pomoc± manipulacji Mokutonem natychmiast sprawi³, ¿e z kija momentalnie wystrzeli³y ostre kolce, uderzaj±c z si³± w... powietrze?
Kolczasty kij opad³ na ziemiê. Ch³opaka ju¿ nie by³o, a na jego miejscu pojawi³a siê kêpka trawy.
"Kawarimi!"
Odwróci³ siê natychmiast.
-Brak Ci sprytu, og³ady, brak Ci czegokolwiek! - us³ysza³ g³osy. By³y to cztery g³osy, mówi±ce zgodnym chórem z czterech ró¿nych stron. Zdezorientowany Ieyasu rozejrza³ siê i nagle z czterech okolicznych drzew wyskoczy³y klony ch³opaka, zapewne wraz z orygina³em.
-Tak siê bawimy?! - zawo³a³ Ieyasu, i z pomoc± manipulacji drewnem spowodowa³, ¿e to przemieni³o siê w d³ug±, lecz do¶æ nisk± kopu³ê, która natychmiast okry³a go a¿ od miejsca, gdzie le¿a³ kij.
Nagle jednak zobaczy³, ¿e kamyk le¿±cy przed nim zmieni³ siê w ch³opca.
-Ha! - ten za³o¿y³ rêce. - Zaatakuj mnie teraz, sze¶cioletni dzieciaczku!
Te s³owa rozw¶cieczy³y Ieyasu : zaatakowa³, biegn±c na przeciwnika, po czym wyskoczy³ do góry i spróbowa³ obróciæ siê w powietrzu.
-Konohaa Sen...
Nic z tego znowu nie wysz³o, a on sam upad³ na ziemiê. Jego przeciwnik zwija³ siê ze ¶miechu.
-I z czego siê nabijasz?! Kim Ty w ogóle jeste¶?! - zawo³a³ Ieyasu, zmieniaj±c kopu³ê z powrotem w kij i wstaj±c pospiesznie.
-Ja? Nie jestem nikim specjalnym, na imiê mam Chikako. I jestem zwyk³ym ch³opcem, jakich wielu w tej wiosce. Ale Ty - d¼gn±³ go palcem w brzuch z niewielk± si³±, ale tak celnie, ¿e Ieyasu przewróci³ siê, co jeszcze bardziej go upokorzy³o. - ...jeste¶ synem Kage Taki! I nie reprezentujesz sob± niczego dobrego. A powiniene¶.
-Nie Ty to oceniasz! - warkn±³ Ieyasu, podnosz±c siê ponownie.
Chikako za¶mia³ siê.
-Bo co, zabronisz mi?
Ieyasu by³ w¶ciek³y, ale nie atakowa³ znowu Chikako. Wiedzia³, ¿e to bez sensu. Niewa¿ne, jak bardzo nim gardzi³ - musia³ przyznaæ, ¿e jest sprytny, silny, szybki i celny. Du¿o bardziej, ni¿ on sam. Uspokoi³ siê trochê, oddychaj±c ciê¿ko.
-£atwo Ciê zmêczyæ - stwierdzi³ Chikako. - Widzia³em Twoje nêdzne próby nauki Konoha Senpuu.
-To nie Twoja sprawa, czego siê uczê!
-W pewnym sensie moja - odpar³ spokojnie ch³opak. - Bo mogê Ci pomóc w nauce tego ruchu. Beze mnie nigdy Ci siê nie uda.
-Nie b±d¼ taki pewny! Nie chcê Twojej pomocy!
-Na pewno?
-Na pewno! Id¼ st±d! Nie przeszkadzaj mi!
Chikako wzruszy³ ramionami.
-Nie to nie.
Odwróci³ siê i odszed³ spokojnym, równym krokiem. Ieyasu rozmy¶la³.
"Czy na pewno dobrze zrobi³em? W pewnym sensie mia³ racjê... Jest niemi³y, ale niez³y... Na pewno zdo³a³by mnie nauczyæ Konoha Senpuu. "
Przez chwilê ch³opiec walczy³ z samym sob±, po czym zawo³a³ :
-Hej!
Chikako spokojnie przystan±³ i powoli odwróci³ siê.
-Tak?
-Jednak... Chcê, by¶ mnie uczy³.
-Och, naprawdê? - ch³opak za¶mia³ siê. - Popro¶.
-Chyba zwariowa³e¶ - warkn±³ przez zêby Ieyasu.
-Ale¿ sk±d, mówiê to powa¿nie. Popro¶.
Po kolejnej walce ze sob± Ieyasu sapn±³ :
-Proszê.
-Nie s³ysza³em.
-PROSZÊ.
-No, teraz w porz±dku. - Chikako podszed³ bli¿ej. - Wiêc s³uchaj, s³abiaku...
-NIE PRZESADZAJ!
Ch³opak nie zwróci³ uwagi na to oburzenie swojego "ucznia" .
-...aby wykonaæ Konoha Senpuu, musisz najpierw nauczyæ siê kontroli nad swoim cia³em w powietrzu...
-To ju¿ sam wiem, m±dralo!
-...i to nie przez g³upie skakanie do rzeki i wygibasy podczas lotu. Chodzi tu o zupe³nie co¶ innego.
Rozejrza³ siê.
-Te drzewa, albo... nie! Umiesz dowolnie manipulowaæ tym kijem, tak?
-Owszem...
-W porz±dku, wiêc wyd³u¿ go tak, aby wbi³ siê w ziemiê, by³ trochê grubszy i znacznie wy¿szy.
-Dobra...
Ieyasu wype³ni³ polecenie. Po kilku manipulacjach kijem osi±gn±³ on odpowiednie rozmiary.
-Dobrze, podejd¼ teraz do tego kija i chwyæ siê go obiema rêkami.
Syn Kage Taki ponownie wykona³ rozkaz, choæ zastanawia³ siê, po co to.
"Niewa¿ne, jest dobry w TaiJutsu, wiêc pewnie te¿ umie nie¼le uczyæ. "
-Teraz spraw, by zacz±³ wirowaæ.
-Co? - spyta³ z g³upi± min± Ieyasu.
-Po prostu spraw, ¿eby zacz±³ wirowaæ. Na manipulacj± tym kijem Ty siê znasz, ale s±dzê, ¿e umiesz co¶ takiego zrobiæ.
-No có¿, umiem...
Zacz±³ wiêc krêciæ kijem. Powoli, ryj±c stopami w ziemiê, poniewa¿ krêci³ siê razem z nim.
-Szybciej! I nie pozwól stopom opadaæ na ziemiê. Podwy¿sz go tak, by¶ nie móg³ dotykaæ stopami ziemi...
Coraz bardziej zdziwiony rozkazami Chikako, Ieyasu zacz±³ siê zastanawiaæ, czy ten siê z niego po prostu nie nabija, jednak wykona³ kolejne polecenie. Kij zacz±³ siê krêciæ szybciej i podwy¿szy³ siê. Teraz ch³opiec krêci³ siê w powietrzu. By³o to bardzo dziwne uczucie.
-Bêdzie mi siê po tym nie¼le krêciæ w g³owie! Ale jaki to ma cel?
-Zobaczysz. Od krêcenia siê w g³owie nikt jeszcze nie umar³. A teraz pu¶æ siê jedn± rêk±, powoli, ostro¿nie...
Ieyasu pu¶ci³ natychmiast, co spowodowa³o, ¿e druga rêka mimo jego woli tak¿e pu¶ci³a. Szybko¶æ wiruj±cego kija by³a du¿a, wiêc ch³opiec lecia³ kilkana¶cie metrów, póki nie wyl±dowa³ twardo po uderzeniu g³ow± w drzewo.
-Aaargh - mrukn±³, masuj±c sobie g³owê. Wszystko wokó³ jakby pociemnia³o i zszarza³o, lecz po chwili odzyska³o swoj± prawdziw± barwê.
-Czy ja nie mówi³em czego¶ o ostro¿no¶ci? - spyta³ zirytowany Chikako.
-Nie¼le oberwa³em...
-To Ciê czego¶ przynajmniej nauczy.
Ieyasu nie odpowiedzia³, powlók³ siê do wiruj±cego ci±gle kija i schwyta³ go rêkami. On jednak wci±¿ wirowa³, wiêc odrzuci³ go na kilka metrów, znów przewracaj±c. Sko³owany ch³opiec wsta³ ponownie, choæ mia³ z tym du¿e problemy.
-Idioto! Pierw go zatrzymaj!
Opanowa³ krêcenie siê g³owy oraz jej ból od uderzenia.
-Nie jestem... idiot±... Daj mi chwilê...
Wreszcie uda³o mu siê ca³kowicie opanowaæ cia³o i ponownie podszed³ do s³upa. Zatrzyma³ go, chwyci³ obiema rêkami i znów spowodowa³, ¿e zacz±³ wirowaæ.
-W porz±dku... dobrze... - mrucza³ Chikako. - A teraz, powoli, ostro¿nie, pu¶æ jedn± rêk±...
Ieyasu powoli, zaczynaj±c od koniuszków palców a¿ do ³okci, oderwa³ jedn± rêkê od s³upa. Teraz trzyma³ siê ju¿ jedn±.
-Dobra, a teraz przyjmij pozycjê, jakby¶ w³a¶nie kopa³?
-Ale po co?
-Po to i tamto! Zrób to po prostu!
Ch³opiec westchn±³ i wykona³ polecenie, przyjmuj±c odpowiedni± pozycjê.
-W porz±dku, teraz zaznajom siê z tym torem lotu. Przyzwyczaj siê do niego, tak, aby¶ pó¼niej móg³ go sobie wyobraziæ.
Ieyasu zacz±³ powoli ³apaæ, po co jest to æwiczenie.
-Dobra, teraz pu¶æ!
-Co?
-Po prostu pu¶æ!
-Hm, dobra...
Z pewnymi w±tpliwo¶ciami Ieyasu pu¶ci³ kij. Odkry³, ¿e z ³atwo¶ci± mo¿e ju¿ obracaæ siê z ³atwo¶ci±. Upad³ jednak bole¶nie z ³oskotem na ziemiê.
-Widzisz? Umiesz ju¿ siê obracaæ. Teraz musisz tylko popracowaæ nad wybiciem oraz odpowiednim l±dowaniem. Wstawaj.
Ch³opiec, kiwaj±c siê, wsta³.
-Spróbuj jeszcze parê razy skoczyæ i obracaæ siê w powietrzu... No, dalej... Prêdko.
Ieyasu rozpêdzi³ siê, po czym wyskoczy³ w górê. Spróbowa³ siê obróciæ. Odkry³, ¿e mo¿e doskonale panowaæ nad wszystkimi obrotami, zatrzymywaæ je nagle, koñczyæ, a tak¿e wykonywaæ dowoln± ich ilo¶æ. Jedyn± przeszkod± by³o to, ¿e upada³ zawsze po wykonaniu choæby jednego obrotu.
-Pora na nastêpne æwiczenie - powiedzia³ Chichako. - Musisz opanowaæ nogi po wykonaniu obrotu i odpowiednio wyl±dowaæ. Bez tego wywalisz siê tak, jak wcze¶niej. Zrób z tego kijka gruby, kilkunastometrowy s³up ze schodkami.
-Ze schodkami?
-Owszem. I ¿adnych pytañ.
-Ech, dobrze...
Ieyasu wykona³ szybko polecenie.
-Teraz tam wejd¼ i zacznij skakaæ. Skacz i æwicz l±dowanie.
Ch³opiec nauczy³ siê ju¿, ¿e nie ma co zadawaæ pytañ, bo i tak nie uzyska odpowiedzi, wiêc powlók³ siê ku schodom. Ta metoda nauki by³a szybka i skuteczna, ale jak¿e mêcz±ca.
Schodków by³o sporo. Zanim Ieyasu wszed³ na sam szczyt, minê³o kilka minut. Kiwa³ siê na nogach. By³ zmêczony.
-Ej¿e, co z Tob±? - zawo³a³ Chichako. - Jeste¶ silny czy nie?
-Jestem! - odpowiedzia³ Ieyasu, natychmiast siê wyprostowuj±c jakby na komendê "baczno¶æ" . Odzyska³ optymizm i wyczerpanie posz³o w zapomnienie.
Zacz±³ trenowaæ odpowiednie l±dowanie. Pierw trudno by³o wyl±dowaæ ze skoku z kilkunastometrowego s³upa i siê nie przewróciæ, lecz z czasem by³o coraz lepiej.
Bola³y go stopy, ale dzielnie par³ naprzód. Wreszcie skoñczy³ trening. L±dowa³ ju¿ idealnie.
-To mi pomo¿e?
-Na pewno. Spróbuj teraz.
Ieyasu wzi±³ krótki rozbieg, zacz±³ biec, po czym wyskoczy³ w górê.
-Konohaa Senpuuu!
Wykona³ obrót. By³ tak szybki, ¿e jego samego to zdziwi³o. Wyl±dowa³. Trochê nierówno, ale wyl±dowa³. Zachybota³ siê tylko raz.
-Spróbuj ponownie. Doskonal, a¿ bêdzie idealnie.
Ch³opiec zacz±³ wiêc powtarzaæ, dopóty, dopóki nie udawa³o mu siê l±dowaæ bez jednego nawet wahania.
-W porz±dku. Teraz spróbuj tego na mnie.
-Z przyjemno¶ci±!
Ieyasu wzi±³ rozbieg, wyskoczy³ w górê, obróci³ siê z du¿± szybko¶ci± i kopn±³...
-KONOHA SENPUU!
Uda³o siê. Czubek jego stopy uderzy³ zadziwiaj±co mocno, Chichako odlecia³ na parê metrów i przewróci³ siê.
-Uch... Nie¼le... Nawet nie zd±¿y³em unikn±æ...
-Taa... - Ieyasu zawaha³ siê, po czym powiedzia³ : - Dziêki za naukê. W³a¶ciwie to jeste¶ ca³kiem spoko.
-Ty te¿. Chocia¿ s³aby.
-COOO?! - rykn±³ ch³opiec, ale Chichako tylko siê u¶miechn±³ i znikn±³. Ieyasu widzia³ jeszcze, jak skacze z drzewa na drzewo w pobliskim zalesionym terenie, po czym znikn±³.
Piêknie, po prostu piêknie napisane...
Dodaj sobie 10PCh do chakry
Zaliczam.
Tanuki Hyoko.
Imiê: Ieyasu
Klan: Senjuu
Jutsu: Kawarimi no Jutsu, Mokuton no Jutsu, Wi Dim Taijutsu Style, Bunshin no Jutsu, Konoha Senpuu.
Ranga: Gennin
Jutsu, jakiego chcê siê nauczyæ, to
Konoha Shoufuu
Za pomoc± tej techniki mo¿emy wytr±ciæ broñ z rêki przeciwnika lub wybiæ go w powietrze. Technika wykonywana poprzez kopniêcie od do³u do góry.
Typ: TaiJutsu
Ranga jutsu: [ D ]
Ieyasu skaka³, obraca³ siê w szybkim tempie, próbuj±c za wszelk± cenê unikn±æ ataków kosy.
"Nigdy bym nie my¶la³, ¿e kosa mo¿e byæ zabójcza..."
Kosa ta nazywa³a siê Kama, by³a to krótka broñ o ostrzu podobnym do ów narzêdzia rolniczego. Przeciwnik, choæ by³ jedynie o trzy lata starszy od Ieyasu, pos³ugiwa³ siê ni± doskonale. Ch³opiec zrzuci³ ju¿ dawno ciê¿arki. Móg³ unikaæ ciosów, ale to by³o wszystko. Prócz tego nie móg³ nawet zebraæ my¶li i taki pewnie by³ cel wroga. Nie móg³ te¿ odepchn±æ przeciwnika ani go zaatakowaæ.
By³ ju¿ zmêczony, pot sp³ywa³ mu po czole.
"Po co ja siê... na to... zgodzi³em..."
Ów ciê¿ki wróg by³ nieznanym mu dot±d shinobi pochodz±cym z Kusy, który ni st±d, ni z ow±d, wyzwa³ go na pojedynek. Ieyasu zgodzi³ siê, a teraz tego ¿a³owa³. Jego ruchy stawa³y siê coraz wolniejsze i wolniejsze. Zmêczenie prowadzi³o powoli do utraty przytomno¶ci, ale nie to by³o najgorsze. Podczas gdy on s³ab³, przeciwnik zdawa³ siê rosn±æ w si³ê, a jego ciêcia by³y coraz szybsze... I szybsze...
Trafi³, rozcinaj±c skórê na policzku ch³opca. Ieyasu natychmiast zosta³ pobudzony przez ból, to jednak nie trwa³o d³ugo - po chwili jego miê¶nie znów ogarnê³o straszliwe zmêczenie.
Nagle wróg z³apa³ drug± rêk± s³abe ju¿, chybotaj±ce siê cia³o ch³opca. Przystawi³ mu ostrze kosy do gard³a.
-Móg³bym Ciê teraz zabiæ, wiesz? Jak siê czuje syn w³adcy Taki, kiedy pozbawiæ ¿ycia mo¿e go zwyk³y przeciêtniak z Kusy? Przegra³e¶, maminsynku. Zapamiêtaj tê lekcjê i te s³owa... Nie jeste¶ wart nawet ¶mierci.
Po wypowiedzeniu tych s³ów przeciwnik pu¶ci³ go, a Ieyasu upad³. Straci³ przytomno¶æ.
***
Ch³opiec le¿a³ na szpitalnym ³ó¿ku, rozmy¶laj±c ponuro.
"On naprawdê móg³ mnie zabiæ... Zwykle jestem taki pewny siebie... Pewny swojego zwyciêstwa... Teraz widzê to wszystko inaczej... Jak rozwszeszczanego dzieciaka, który my¶li, ¿e jest kim¶, bo jego ojciec to Kage Taki... Tak naprawdê nic nie umiem... Odbywam mnóstwo walk, a wiêkszo¶æ przegrywam... Mnóstwo misji, a wiêkszo¶æ zawalam..."
Spojrza³ na siebie. W walce z tamtym shinobi odniós³ mnóstwo ran, które widaæ by³o po banda¿ach : na rêkach, na nogach, na brzuchu, ale ¿adna tak dotkliwa, jak ta wewnêtrzna.
"Czy powinienem siê zmieniæ? Staæ siê inny, ni¿ by³em zawsze?"
Nagle us³ysza³ jakie¶ rozmowy. Pielêgniarka, z któr± za³atwiano wizyty u pacjentów, mówi³a co¶ do kogo¶.
W pierwszej my¶li pomy¶la³ o tacie, lecz g³os, jaki odpowiedzia³, nale¿a³ do ch³opaka. Ch³opaka, którego pozna³ niedawno.
Rozmowa zakoñczy³a siê i ów osobnik wszed³ do ¶rodka, zamykaj±c za sob± drzwi.
-Chachiko?!
-Jasne, leszczu - odpar³ ¿artobliwie kolega. - S³ysza³em, ¿e dosta³e¶ niez³e baty od jakiego¶ kolesia z Kusy.
-Ehh, nie wspominaj...
-Ej¿e, co jest z Tob±? Nie w¶ciek³e¶ siê?
Chachiko usiad³ na krze¶le obok ³ó¿ka.
-No chyba siê nie obrazi³e¶?
-Nie o to chodzi...
-To o co?
Ieyasu zastanawia³ siê przez chwilê.
"To nie mój przyjaciel, tylko kolega, który nauczy³ mnie jednego ruchu w TaiJutsu. Czy mnie nie wy¶mieje? "
W koñcu zdecydowa³ siê powiedzieæ.
-S³uchaj... On móg³ mnie zabiæ... Mia³ ostrze kosy na moim gardle...
-I co w zwi±zku z tym? Zgin±æ mo¿emy w ka¿dej walce.
-W³a¶nie o to mi chodzi.
-A dok³adniej?
-No, po prostu... Z tak± ³atwo¶ci± móg³ mnie zabiæ... By³em taki pewny siebie... - westchn±³ i zamkn±³ oczy. - Pomy¶la³em sobie... ¯e na ka¿dej misji i w ka¿dej walce po prostu trafia³ mnie ³ud szczê¶cia. Rzadko wygrywa³em, a czê¶ciej wychodzi³em z opresji lub kto¶ mnie z nich wyci±ga³.
-Ej¿e, daj spokój!
-Nie próbuj mnie pocieszaæ, wiem, ¿e...
-Nie próbujê! Jeste¶ leniem g³upim jak but!
Zszokowany Ieyasu podniós³ g³owê. W takich sytuacjach nigdy wcze¶niej nie us³ysza³ przezwiska.
-Jeste¶ leniem! Dobrze wiesz, ¿e przyszed³em, ¿eby Ciê dalej trenowaæ i chcesz siê wymigaæ!
Ch³opiec pomy¶la³ przez chwilê. Faktycznie, gdy zobaczy³ Chachiko, w g³êbi duszy wiedzia³ ju¿, po co tamten przyszed³.
-Chcesz mnie dalej trenowaæ? Przecie¿ mówi³e¶, ¿e...
-Mówi³em co mówi³em. Muszê zadbaæ, ¿eby syn Kage Taki by³ dobrze wyszkolony, bo Twoja osobisto¶æ bêdzie kiedy¶ ¶wiadczyæ o ca³ej wiosce. Wszystko, co mówi³e¶, to p³aczliwe bzdury. Przestañ udawaæ kogo¶, kim nie jeste¶.
Ieyasu patrzy³ siê szeroko otwartymi oczyma na Chachiko.
"On... ma racjê... To przecie¿ takie proste... Jak mog³em do tego nie doj¶æ..."
Ch³opiec stwierdzi³, ¿e jego nowy kolega mimo pozorów zna siê na kontaktach miêdzyludzkich. Od razu do jego umys³u wróci³o ¶wiat³o, które opu¶ci³o go od czasu, gdy obudzi³ siê po walce z shinobi z Kusy.
-Nauczê Ciê nowego ruchu TaiJutsu i pokonasz tego go¶cia. Zem¶cisz siê.
Ieyasu zastanowi³ siê przez chwilê, po czym na jego twarz wróci³ u¶miech.
-Masz racjê! Dokopiê mu!
Chikako za¶mia³ siê.
-Tak my¶la³em...
***
Ieyasu rozejrza³ siê.
-Tu bêdziemy trenowaæ?
-Taa.
Odk±d Chikako przyszed³ go odwiedziæ, minê³y ju¿ trzy dni. Zosta³ wypisany ze szpitala, ale musia³ nadal nosiæ w miejscach dotkliwszych ran banda¿e, a skóra na policzku w jednym miejscu przerwana ostrzem kosy jeszcze siê nie zros³a.
Wokó³ znajdowa³ siê teren, jaki Chikako wybra³ na trening. By³ to nieco pagórzasta ³±ka. Na ca³ej jej rozci±g³o¶ci ros³a wysoka trawa, w niektórych miejscach ró¿nobarwne kwiaty, za¶ drzew by³o tylko kilka.
-To czego mnie nauczysz? - spyta³ zaciekawiony ch³opiec.
-Tamten ninja u¿ywa³ kosy, tak?
-Tak. I opiera³ na niej niemal wszystkie ataki. Gdyby nie ta kosa, nie przegra³bym.
Chikako u¶miechn±³ siê.
-Wiêc wiem ju¿, jaki ruch TaiJutsu bêdzie w tej walce najlepszy.
-No? - dopytywa³ siê niecierpliwy Ieyasu.
-Konoha Shoufuu. Kopniak od góry do do³u, wybijaj±cy broñ.
Ch³opiec by³ nieco zawiedziony.
-Zwyk³y kopniak?
-Chyba nie spodziewa³e¶ siê, ¿e nauczê Ciê otworzenia Ósmej Bramy, prawda?
-Ehh, no tak...
-A ten zwyk³y kopniak pozbawi go najwa¿niejszej broni. Wiêc nie marud¼, tylko zaczynajmy siê uczyæ. Rzuæ mi swój kij.
Ieyasu podniós³ pos³usznie kij i rzuci³ go Chikako. Ten z³apa³ go szybkim ruchem, po czym natychmiast ruszy³ na ch³opca, wykonuj±c pierwsze, szybkie ciosy. Wszystkie zosta³y trafione, Ieyasu nie zd±¿y³ uskoczyæ. Cofn±³ siê gwa³townie, jego twarz wykrzywi³ grymas bólu i zaskoczenia.
-Co robisz?!
-Spróbuj kopn±æ kij i wybiæ mi go z r±k.
Po tych s³owach zacz±³ znów atakowaæ kijem, gwa³townie i szybko. Ieyasu postanowi³ nie marudziæ, ale wzi±æ siê do roboty. Uwija³ siê w skokach i unikach, uchyla³ siê i ¿aden z ciosów Chikako go nie trafi³, ale nie móg³ znale¼æ czasu na kopniak. Ledwo zd±¿y³ unikaæ, a to i tak z ca³± dostêpn± mu bez zdjêcia ciê¿arków szybko¶ci±.
Wreszcie postanowi³ wykonaæ kopniak zamiast jednego z uników. Kopn±³ od do³u do góry... Okaza³o siê, ¿e nie by³o to wcale takie ³atwe. Kopniak nie tylko nie siêgn±³ celu, ale te¿ by³ wyj±tkowo s³aby. Ieyasu szybko wróci³ do poprzedniej pozycji, ale spó¼ni³ siê i oberwa³ piêæ razy, nim zdo³a³ zacz±æ z powrotem unikaæ w swym normalnym tempie.
-Huh... Stop... Stop! - zawo³a³ Ieyasu, ale Chikako nie przestawa³.
"Naprawdê oryginalne metody treningu..."
Ch³opiec mêczy³ siê coraz bardziej, kolejne próby tak¿e mu nie wychodzi³y, stawa³ siê coraz wolniejszy i przez to coraz czê¶ciej obrywa³. Wreszcie manipulacj± mokutona sprawi³, ¿e z kija wystrzeli³y s³upki, które pomknê³y ku twarzy Chikako. Ten uchyli³ siê i cisn±³ kij na ziemiê. Ieyasu przywróci³ mu poprzedni± formê i podniós³.
-Wystarczy - warkn±³. - Tak nie dam rady.
-Mo¿e i masz racjê - przytakn±³ Chikako. - To æwiczenie mia³o za zadanie zapoznaæ Ciê z warunkami, w jakich bêdziesz musia³ wykonaæ Konoha Shoufuu. Wiesz ju¿, ¿e to nie jest zwyk³y, prosty do wykonania kopniak...
-Wiem a¿ za bardzo...
-...wiêc pora poæwiczyæ to bez ataków. Rzuæ mi kij.
Ieyasu zawaha³ siê, czy te¿ Chikako znowu nie zrobi mu nieprzyjemnej niespodzianki, ale rzuci³ mu kij. Ch³opak z³apa³ go i uniós³ lekko. Pozosta³ w tej pozie, nie ruszaj±c siê.
-Kop - rozkaza³. - Teraz siê nie ruszam, na pocz±tek poæwiczymy w ten sposób.
Ch³opiec podszed³ do Chikako.
"Kopniêcie od do³u do góry... maj±ce wybiæ broñ... Wiem ju¿, jak to zrobiæ. "
Wymierzy³, przybra³ odpowiedni± pozycjê i wykona³ kopniak. Trafi³, zreszt± z takiej odleg³o¶ci trudno by³oby nie trafiæ do nieruchomego celu. Ale kij nawet nie drgn±³ w d³oni Chikako.
-Widzisz? To wcale nie takie proste - rzek³ z u¶miechem nauczyciel. - Spróbuj znowu.
Ieyasu wype³ni³ polecenie, po czym spróbowa³ jeszcze piêæ razy, ale nie poczyni³ ¿adnych postêpów.
-Kop dalej - poleci³ Chikako. - Nie ma szybszej metody na osi±gniêcie wiêkszej si³y kopniaka.
Ch³opiec z zapa³em zabra³ siê do dalszego treningu : uzna³ to za wyzwanie. Z determinacj± kopa³ w kij, coraz mocniej i mocniej, chocia¿ nadal kij ani drgn±³ w d³oni nauczyciela.
-Zastanów siê, co robisz nie tak...
Ieyasu przesta³ na chwilê, dysza³ ciê¿ko. By³ zmêczony. Zacz±³ my¶leæ.
"Nie mogê mu wybiæ tej broni... Mo¿e z jakiego¶ innego powodu ni¿ si³a?"
Znów zacz±³ kopaæ, próbuj±c ró¿nych sposobów, ró¿nych poziomów si³y, ale nic mu nie wychodzi³o.
-Nie potrafisz wykonaæ zwyk³ego kopniaka?
-Potrafiê... - wydusi³ z siebie Ieyasu. - Ale...
-Jak zwykle masz jakie¶ ale! Jeste¶ i tak za s³aby, ¿eby kogokolwiek pokonaæ, dzieciaku. Sam jestem ciekaw, po co Ciê uczê. Chyba dlatego, ¿e ¿al mi siê robi na Twój wi...
Nie dokoñczy³. W¶ciek³y ch³opiec rzuci³ siê na niego.
-S±dzisz, ¿e nie potrafiê kopaæ?! Nie potrafiê?!
Zacz±³ wykonywaæ silne kopniaki, celuj±c w szybko cofaj±cego siê Chikakiego, w jego oczach iskrzy³ siê ogieñ, nieokie³znana furia wyrwa³a siê na zewn±trz.
-Nie bêdziesz mnie dalej obra¿a³, ³ajzo! A masz! A masz!
Kopa³ dalej, od do³u do góry, szybko i z du¿± si³±, zajmuj±c przeciwnika tak, ¿e nie potrafi³ nawet kontratakowaæ czy uskoczyæ. Co chwila wydawa³ w¶ciek³e krzyki.
Wreszcie skoñczy³. Zem¶ci³ siê za wyzwiska. Ostatni kopniak trafi³ Chikakiego wprost w brodê i przewróci³ go na ziemiê. Ieyasu usiad³ na trawie, oddychaj±c ciê¿ko i uspokajaj±c siê.
Chikako za¶mia³ siê.
-Z czego rechoczesz?! - warkn±³ ch³opiec.
-Z Ciebie. Wystarczy³o Ciê sprowokowaæ, ¿eby¶ nagle zacz±³ kopaæ z tak± si³±...
-To nic Ci nie da. Teraz, gdy siê uspokoi³em, ju¿ tego nie zrobiê.
-Zrobisz. To jest jak jazda na rowerze - raz siê prze³amiesz, to na zawsze zapamiêtasz. - Chikako wygl±da³ na zadowolonego, mimo wielu siniaków, jakie zarobi³. Ieyasu by³ zdumiony jego zdolno¶ciami manipulacji lud¼mi, a tak¿e metodami nauki.
-No dobrze... Wiêc spróbujmy - odpowiedzia³ ch³opiec, podnosz±c siê z ziemi. Jego nauczyciel zrobi³ to samo, po czym podniós³ z ziemi kij i przysta³ w tej samej, odpowiedniej pozie.
-Kooonoooha Shouuufuuu! - rykn±³ Ieyasu, wykonuj±c kopniêcie. Przypomnia³ sobie, w jaki sposób kopa³ wtedy... I uda³o siê.
Kij wypad³ z d³oni Chikako, po czym wyl±dowa³ na ziemi.
-Uda³o siê! - cieszy³ siê ch³opiec. - Nie ma dla mnie barier dla pokonania, yeah!
Chikako odwróci³ g³owê niby mimochodem, ukrywaj±c rozbawienie.
-Dobrze - powiedzia³, gdy ju¿ je opanowa³. - Umiesz ju¿ wykonywaæ Konoha Shoufuu, gdy przeciwnik jest w danej pozie. Ale przeciwnik nie zamierza w niej stawaæ. Bêdzie ca³y czas w ruchu. Zaimprowizujemy tê walkê raz jeszcze...
-Nie! - zaprotestowa³ Ieyasu gwa³townie na wspomnienie, ile silnych ciosów kijem otrzyma³ przy tamtej "udawanej" walce, a tak¿e jak wiele energii go kosztowa³a.
-Nie marud¼. Bêdzie krótko, chcê tylko zobaczyæ. Próbuj wykonaæ Konoha Shoufuu, nie bêdê uderza³ mocno, je¶li nie wyjdzie...
Ch³opiec zgodzi³ siê niechêtnie i rozpoczêli. Chikako znów uderza³ szybko, ale widocznie s³abiej. Ieyasu unika³ jego ciosów i co kilka wprowadza³ Konoha Shoufuu, jednak nie móg³ trafiæ kija. Zdarza³o siê to za ka¿d± prób±. Wreszcie walka skoñczy³a siê, ch³opiec otrzyma³ sporo ciosów, ale zgodnie z obietnic± nauczyciela by³y one du¿o s³absze, ni¿ te w poprzednim pojedynku.
-A teraz - rzek³ Chikako. - powiedz mi, czemu nie mog³e¶ wykonaæ poprawnie kopniêcia.
-Nie mog³em trafiæ! Ciê¿ko jest trafiæ w ruszaj±cy siê cel, zw³aszcza je¶li jest szybki.
-Tak jak my¶la³em. Chod¼.
-Po co?
-Zobaczysz.
Ieyasu poszed³ za Chikako. Podeszli razem do jednego z drzew na ³±ce. Pod nim przygotowany by³ stos pieñków i niewielka torba.
-Po co to? - spyta³ ch³opiec.
-Zadajesz za du¿o pytañ. Wkrótce siê dowiesz.
Chikako zacz±³ rozstawiaæ pieñki po ³±ce w ró¿nych miejscach, a gdy skoñczy³, wróci³ i otworzy³ le¿±c± pod drzewem torbê. Znajdowa³y siê w niej shurikeny, kilkadziesi±t shurikenów.
-We¼ gar¶æ i rzucaj do tych pieñków.
-Eeee... Po co?
-Wytrenujesz w ten sposób celno¶æ, aby¶ móg³ poprawnie wykonaæ Konoha Shoufuu. Nie marud¼, tylko bierz i trenuj.
Ieyasu wzi±³ gar¶æ shurikenów.
"Dawno nie æwiczy³em celno¶ci. Nie s±dzi³em, ¿e jest potrzebna do TaiJutsu. Wolê skupiaæ siê na szybko¶ci i sile. Ale widocznie nie uniknê tego... "
-Rzucaj z siedmiu metrów... Dwa rzuty w ka¿dy pieniek.
-Dobra... Zaczynam.
Zacz±³ rzucaæ shurikenami w pieñki z odleg³o¶ci siedmiu metrów. Zauwa¿y³, ¿e s± one ró¿nych wysoko¶ci i d³ugo¶ci - musia³ kombinowaæ, wspó³graæ z wiatrem, aby choæ trochê zbli¿yæ siê do trafienia, lecz i tak nie udawa³o mu siê trafiæ.
-Jestem w tym s³aby - jêkn±³.
-Wiêc nigdy nie nauczysz siê tego ruchu, i nie dokonasz zemsty na tym shinobi...
Na te s³owa Ieyasu zyska³ now± determinacjê. Ponownie zacz±³ rzucaæ shurikenami do celu i powoli zbli¿a³ siê do osi±gniêcia poziomu celno¶ci, jaki by³ potrzebny do u¿ycia Konoha Shoufuu podczas walki. Ci±gle jednak nie móg³ przekroczyæ tej ostatniej bariery.
Zmêczony ch³opiec przygotowywa³ siê do kolejnej serii rzutów.
-Nie wiesz, jak móg³bym prze³amaæ tê barierê? Mimo ciê¿kiego treningu dzieli mnie ci±gle od mojego celu...
-Musisz odkryæ co¶, co Ci w tym pomo¿e. Dla ka¿dego jest to co¶ innego.
Ieyasu westchn±³, ale nie straci³ determinacji i trenowa³ dalej. W pewnym momencie co¶ wpad³o mu do oka. Zacz±³ lew± rêk± wygrzebywaæ to co¶, a praw± mimochodem rzuci³ shuriken. Okaza³o siê, ¿e podczas tego rzutu du¿o ³atwiej by³o mu trafiaæ.
Nie zmieniaj±c pozycji, zacz±³ znowu rzucaæ shurikeny. Nagle, niespodziewanie przekroczy³ tê barierê i z tej odleg³o¶ci trafia³ bez trudu w cel. Zacz±³ siê zastanawiaæ, dlaczego i po chwili do tego doszed³.
"Zas³oni³em oko... Wiêc to o to chodzi³o?"
Rzuci³ bez zas³oniêcia oka i posz³o mu o wiele gorzej.
"A wiêc to tak... Ale nie mogê przecie¿ zas³aniaæ oka podczas wykonywania Konoha Shoufuu... Mimo to mo¿e trening przyjdzie mi teraz szybciej..."
I przyszed³. Ci±gle stopniowo, ale tym razem o wiele prêdzej. Wreszcie osi±gn±³ potrzebny poziom celno¶ci.
-Widzisz? - spyta³ z u¶miechem Chikako. - Uda³o siê.
Ieyasu siedzia³ na ziemi, wyczerpany.
-Taa... Ale w³a¶ciwie, dlaczego to ma mi pomóc? To by³y rzuty z siedmiu metrów, a kopniak ma byæ wykonany z góra po³owy metra od celu...
-O to siê nie martw. Jak nie wierzysz, zobacz.
Chwyci³ kij. Ieyasu jêkn±³.
-Spokojnie, tym razem bêdzie bez bicia. Widzê, jaki jeste¶ wyczerpany i obola³y.
Ch³opiec u¶miechn±³ siê.
-Dobra, w takim razie...
Chikako zacz±³ uderzaæ kijem z zaskakuj±c± szybko¶ci± i - jakby siê wydawa³o - si³±, ale ka¿dy cios zatrzymywa³ siê tu¿ przed celem, ostatecznie go nie trafiaj±c.
Ieyasu mimo to unika³, poniewa¿ ba³ siê, ¿e który¶ z nich trafi - i taki by³ zamys³ jego nauczyciela. Gdy wyczu³ odpowiedni moment, wykona³ kopniak.
-Kooonoooha Shooouuufuuu!
Wybi³ kij z rêki nauczyciela. Zdziwi³ siê - wszystko posz³o dobrze, mimo tego, ¿e Chikako wci±¿ by³ w ruchu.
-Brawo - powiedzia³, chwal±c go chyba po raz pierwszy. - Widzisz? Jednak siê uda³o. Teraz tylko doszkolimy j± do koñca. Parê razy i zas³u¿ony odpoczynek.
Obaj z chêci± zabrali siê do zakoñczenia treningu. Ieyasu wykona³ jeszcze piêæ razy poprawnie Konoha Shoufuu, doskonal±c jego wykonanie, po czym Chikako rzek³ :
-Trening zakoñczony. Ca³kiem nie¼le siê spisa³e¶. Czasami mi siê wydaje, ¿e poza g³upot± te¿ masz jakie¶ cechy...
-COOO?!
-Niewa¿ne... S³uchaj. - po³o¿y³ mu rêkê na ramieniu. - Nie my¶l o tym, o czym my¶la³e¶ w szpitalu. Masz racjê, ka¿dego z nas mo¿e dotkn±æ ¶mieræ, w ka¿dej chwili, ale nie ma co o tym my¶leæ. Ciesz siê tym, co jest teraz. I nie przestawaj byæ taki, jaki jeste¶.
Ieyasu trochê zdumia³y te s³owa, ale u¶miechn±³ siê tylko, po czym po¿egnali siê i rozeszli.
***
-Wiêc chcesz rewan¿u?
-Tak.
Ieyasu sta³ naprzeciwko tego samego shinobi, który kilka dni temu doprowadzi³ go do stanu, przez który musia³ siedzieæ w szpitalu. Mia³ minê zaciêt±, powa¿n±, ale pewn± siebie, za¶ tamten ch³opak na wargach mia³ z³o¶liwy u¶miech, co jeszcze bardziej mobilizowa³o ch³opca do zemsty.
-W porz±dku. Wiêc stawaj. To miejsce jest odpowiednie.
Ieyasu rozejrza³ siê. By³a to szeroka, od dawna pusta ulica w Tace.
-Dobrze.
Chwyci³ pewniej kij, za¶ tamten - kosê. Przeciwnik rozpocz±³ bez ostrze¿enia, zasypuj±c ch³opca gradem ciosów. Ieyasu wi³ siê w unikach i uskokach : walka mia³a podobny przebieg, co wówczas. Ale teraz nie zamierza³ przegraæ. Przypomnia³ sobie to, co by³o na treningu, wyczu³ odpowiedni moment...
-Kooonoooha Shooouuufuuuu!
Jeden kopniak pozbawi³ przeciwnika jedynej i najwa¿niejszej dla niego broni. Na dodatek Ieyasu zrêcznie z³apa³ j± w powietrzu i wyrzuci³ jak najdalej umia³, poza pole walki. Zdumiony wróg sta³ jak s³up soli i patrzy³ jedynie.
-Tego siê nie spodziewa³e¶, co? A przecie¿ to takie proste.
Wykorzysta³ jego zdumienie : tamten zacz±³ siê otrz±saæ, ale by³o za pó¼no.
-Kooonooha Senpuu!
Kopniak z obrotu powali³ na ziemiê przeciwnika : Ieyasu siêgn±³ po kunai, klêkn±³ przy nim i przystawi³ mu do gard³a.
-Widzisz? Karta siê odwróci³a. Teraz to Ty jeste¶ na mojej ³asce. I jak siê czujesz?
Shinobi z Kusy nie odpowiedzia³ nic. Na jego twarzy malowa³ siê wstyd, strach i zdumienie zarazem.
Ieyasu wsta³.
-Jeste¶ ¿a³osny - powiedzia³, po czym odszed³.
Wróg nie próbowa³ atakowaæ z ty³u. By³ za bardzo zdziwiony.
Ch³opiec zszed³ z g³ównej ulicy w bardziej zaludnion± : dostrzeg³ tam Chikako, który mia³ na niego czekaæ. I poczeka³.
-I jak?
-Pokona³em go...
-No, brawo - powiedzia³ Chikako. - Wiesz, my¶lê, ¿e jeszcze z parê setek tych treningów i przestaniesz byæ taki g³upi...
-¯e co?!
Chikako za¶mia³ siê tylko i odbieg³. Po chwili znikn±³ w¶ród budynków.
Kolejne opowiadanie, które z przyjemno¶ci± zaliczê. :3
Zaliczam.
Tanuki Hyoko.
Klan: Senjuu
Jutsu: Kawarimi no Jutsu, Mokuton no Jutsu, Wi Dim Taijutsu Style, Bunshin no Jutsu.
Ranga: Gennin
Jutsu, jakiego chcê siê nauczyæ, to
Konoha Senpuu
Kopniêcie przeciwnika za pomoc± szybkiego obrotu , jest zale¿ne od szybko¶æ i celno¶ci. Obrót mo¿e siê zacz±æ ju¿ jakie¶ 5 metrów przed przeciwnikiem.
Typ: TaiJutsu
Ranga jutsu: [ D ]
Ieyasu stan±³ wreszcie pod wodospadem. Choæ przeby³ sporo drogi, wcale nie by³ zmêczony, rozpiera³a go energia, jak zwykle.
"Co za piêkne miejsce... Konoha jest wspania³a, ale tam takich nie ma. "
S³ysza³ szmer wody z rzeki oraz huk tej z wodospadu, uderzaj±cej z impetem o twarde ska³y. Lekki wiatr przyjemnie mizia³ mu twarz i wzburza³ w³osy.
"Bêdzie doskona³e na trening. Ostatnio siê zaniedba³em, muszê to naprawiæ. Tata nie by³by zadowolony, ¿e siê leniê. "
Przypomnia³ sobie treningi z tat±.
"Szkoda, ¿e go tutaj nie ma. Ostatnio, gdy go widzia³em, by³ taki dziwny... Ale mniejsza o to. Nie bêdê siê tym teraz przejmowa³. "
Ch³opiec zdj±³ koszulkê, spodnie, skarpetki i buty, rzuci³ kij na ziemiê, po czym wskoczy³ do rzeki. Zimna woda orze¼wi³a go, zacz±³ p³ywaæ i pluskaæ siê, rozburzaj±c spokojn± dot±d wodê.
By³ szczê¶liwy, mog±c znów byæ w tym miejscu : w rodzinnej wiosce.
Ta rozrywka by³a te¿ zarazem rozgrzewk± do treningu, jaki mia³ zaraz rozpocz±æ. Gdy j± zakoñczy³, po³o¿y³ siê na wodzie. Lekki nurt obraca³ nim, ale nie zwraca³ na to uwagi. By³o to nawet przyjemne uczucie.
Wreszcie wyszed³ z wody, która sta³a siê dla niego ciep³a po oswojeniu siê z ni±, po wyj¶ciu jednak wszystko poza wod± sta³o siê dla niego zimne.
Po³o¿y³ siê wiêc na trawie, czekaj±c, a¿ sam wyschnie. Promienie s³oñca grza³y go mi³o i przyspiesza³y ten proces. Gdy ju¿ siê zakoñczy³, Ieyasu wsta³ i w³o¿y³ ubranie.
"Dawno nie czu³em siê taki wypoczêty. Czasem pewien wysi³ek fizyczny pomaga lepiej wypocz±æ ni¿ sen. "
Prócz tego, ¿e jego cia³o by³o wypoczête, by³o tak¿e orze¼wione i gotowe w ca³o¶ci do treningu.
"Ale co bêdê trenowa³? Postanowi³em sobie ostatnio, ¿e TaiJutsu. Nie mam zbytnio talentu do Mokutonu... A walka wrêcz do mnie pasuje, du¿o osób ju¿ tak mówi³o. Poza tym do komponuje siê z moim kijem. Ale jaki dok³adnie ruch æwiczyæ? "
Zastanowi³ siê przez chwilê.
"Konoha Senpuu. Tak, my¶lê, ¿e bêdzie dobre. Podstawowe TaiJutsu na pocz±tek. Mo¿na nie¼le przywaliæ, je¶li siê je dobrze przeæwiczy. "
Zdecydowany, rozejrza³ siê : wokó³ nie by³o lepszego miejsca do treningu, ni¿ to. Wszystkie d¼wiêki, szum, szmer i huk wody, ¶piew ptaków i wiele innych odg³osów natury, zlewa³y siê w piêkn± ca³o¶æ, piêkniejsz± ni¿ jakakolwiek muzyka skomponowana przez cz³owieka. Pomaga³o to w koncentracji.
Ch³opiec wybra³ wiêc tak¿e miejsce treningu.
"Konoha Senpuu to kopniêcie z obrotu. Wydaje siê ³atwe... Spróbujê, bo nie wiem od czego innego zacz±æ. "
Wzi±³ parometrowy rozbieg, po czym wyskoczy³ w górê i obróci³ siê w powietrzu... A raczej spróbowa³ siê obróciæ w powietrzu. Ostatecznie straci³ kontrolê nad cia³em i upad³ na plecy.
"Teraz ju¿ wiem, ¿e ³atwe to siê to tylko wydaje. " - pomy¶la³, wstaj±c powoli i masuj±c sobie plecy. Upadek nieco go oszo³omi³ i zamroczy³. - "Mo¿e powinienem próbowaæ metod± prób i b³êdów... Pomy¶lmy, czemu nie zdo³a³em wykonaæ obrotu? Mo¿e dlatego, ¿e nie potrafiê kontrolowaæ cia³a, gdy jestem w powietrzu... Powinienem najpierw wytrenowaæ to. "
Rozejrza³ siê... I ju¿ wiedzia³, co dostarczy mu dodatkowej rozrywki, a jednocze¶nie pomo¿e w treningu.
Zdj±³ ponownie koszulkê, spodnie, skarpetki i buty, po czym wzi±³ krótki rozbieg.
"Bêdê skaka³ do rzeki, wielokrotnie, i w powietrzu æwiczy³ kontrolê cia³a. Przyjemno¶æ i trening zarazem. "
Zacz±³ wiêc biec, w samych majtkach, ku rzece, po czym wyskoczy³ w górê i spróbowa³ obrotu. Ale i tym razem siê nie uda³o. Po prostu nie potrafi³ siê obróciæ, to trwa³o za krótko. Dopiero zaczyna³ próby obracania siê, a po u³amku sekundy ju¿ l±dowa³ w rzece.
"To na nic" - pomy¶la³ Ieyasu po kolejnej nieudanej próbie, parskaj±c, wypluwaj±c wodê i wychodz±c z rzeki. - "Ale trudno, spróbujê jeszcze raz. "
Wzi±³ rozbieg, pobieg³ i wyskoczy³.
-Kooonoooha Seeenpuuu! - rykn±³, podejmuj±c marn± jak poprzednie próbê wykonania obrotu w powietrzu.
B³yskawicznie wpad³ w zimn± wodê, rozpryskuj±c j±. Zamacha³ rêkami, dziêki czemu znalaz³ siê na powierzchni, po czym wygramoli³ siê na brzeg.
-¯a³osne. To ma byæ syn Kage Taki? - us³ysza³ nagle przepe³niony z³o¶liwo¶ci± g³os.
Otrzepa³ siê z zimnej wody, po czym popatrzy³ w stronê, z której dochodzi³ ów g³os.
Sta³ tam ch³opiec. Zwyk³y ch³opiec, w bia³ej koszuli i spodniach oraz sanda³ach. Mia³ czarne, gêste, niepouk³adane w³osy, którymi co chwila wstrz±sa³ wiatr, mia³ dwana¶cie, mo¿e trzyna¶cie lat. Opiera³ siê o kij. O kij... Jego kij! Rozpozna³ to natychmiast.
-Hej, Ty! - wskaza³ wyzywaj±co palcem ch³opaka. - Oddaj mi ten kij!
-Bo co mi zrobisz? - za¶mia³ siê nieznajomy.
-Zaraz Ci poka¿ê, co zrobiê!
Z pomoc± manipulacji Mokutonem natychmiast sprawi³, ¿e z kija momentalnie wystrzeli³y ostre kolce, uderzaj±c z si³± w... powietrze?
Kolczasty kij opad³ na ziemiê. Ch³opaka ju¿ nie by³o, a na jego miejscu pojawi³a siê kêpka trawy.
"Kawarimi!"
Odwróci³ siê natychmiast.
-Brak Ci sprytu, og³ady, brak Ci czegokolwiek! - us³ysza³ g³osy. By³y to cztery g³osy, mówi±ce zgodnym chórem z czterech ró¿nych stron. Zdezorientowany Ieyasu rozejrza³ siê i nagle z czterech okolicznych drzew wyskoczy³y klony ch³opaka, zapewne wraz z orygina³em.
-Tak siê bawimy?! - zawo³a³ Ieyasu, i z pomoc± manipulacji drewnem spowodowa³, ¿e to przemieni³o siê w d³ug±, lecz do¶æ nisk± kopu³ê, która natychmiast okry³a go a¿ od miejsca, gdzie le¿a³ kij.
Nagle jednak zobaczy³, ¿e kamyk le¿±cy przed nim zmieni³ siê w ch³opca.
-Ha! - ten za³o¿y³ rêce. - Zaatakuj mnie teraz, sze¶cioletni dzieciaczku!
Te s³owa rozw¶cieczy³y Ieyasu : zaatakowa³, biegn±c na przeciwnika, po czym wyskoczy³ do góry i spróbowa³ obróciæ siê w powietrzu.
-Konohaa Sen...
Nic z tego znowu nie wysz³o, a on sam upad³ na ziemiê. Jego przeciwnik zwija³ siê ze ¶miechu.
-I z czego siê nabijasz?! Kim Ty w ogóle jeste¶?! - zawo³a³ Ieyasu, zmieniaj±c kopu³ê z powrotem w kij i wstaj±c pospiesznie.
-Ja? Nie jestem nikim specjalnym, na imiê mam Chikako. I jestem zwyk³ym ch³opcem, jakich wielu w tej wiosce. Ale Ty - d¼gn±³ go palcem w brzuch z niewielk± si³±, ale tak celnie, ¿e Ieyasu przewróci³ siê, co jeszcze bardziej go upokorzy³o. - ...jeste¶ synem Kage Taki! I nie reprezentujesz sob± niczego dobrego. A powiniene¶.
-Nie Ty to oceniasz! - warkn±³ Ieyasu, podnosz±c siê ponownie.
Chikako za¶mia³ siê.
-Bo co, zabronisz mi?
Ieyasu by³ w¶ciek³y, ale nie atakowa³ znowu Chikako. Wiedzia³, ¿e to bez sensu. Niewa¿ne, jak bardzo nim gardzi³ - musia³ przyznaæ, ¿e jest sprytny, silny, szybki i celny. Du¿o bardziej, ni¿ on sam. Uspokoi³ siê trochê, oddychaj±c ciê¿ko.
-£atwo Ciê zmêczyæ - stwierdzi³ Chikako. - Widzia³em Twoje nêdzne próby nauki Konoha Senpuu.
-To nie Twoja sprawa, czego siê uczê!
-W pewnym sensie moja - odpar³ spokojnie ch³opak. - Bo mogê Ci pomóc w nauce tego ruchu. Beze mnie nigdy Ci siê nie uda.
-Nie b±d¼ taki pewny! Nie chcê Twojej pomocy!
-Na pewno?
-Na pewno! Id¼ st±d! Nie przeszkadzaj mi!
Chikako wzruszy³ ramionami.
-Nie to nie.
Odwróci³ siê i odszed³ spokojnym, równym krokiem. Ieyasu rozmy¶la³.
"Czy na pewno dobrze zrobi³em? W pewnym sensie mia³ racjê... Jest niemi³y, ale niez³y... Na pewno zdo³a³by mnie nauczyæ Konoha Senpuu. "
Przez chwilê ch³opiec walczy³ z samym sob±, po czym zawo³a³ :
-Hej!
Chikako spokojnie przystan±³ i powoli odwróci³ siê.
-Tak?
-Jednak... Chcê, by¶ mnie uczy³.
-Och, naprawdê? - ch³opak za¶mia³ siê. - Popro¶.
-Chyba zwariowa³e¶ - warkn±³ przez zêby Ieyasu.
-Ale¿ sk±d, mówiê to powa¿nie. Popro¶.
Po kolejnej walce ze sob± Ieyasu sapn±³ :
-Proszê.
-Nie s³ysza³em.
-PROSZÊ.
-No, teraz w porz±dku. - Chikako podszed³ bli¿ej. - Wiêc s³uchaj, s³abiaku...
-NIE PRZESADZAJ!
Ch³opak nie zwróci³ uwagi na to oburzenie swojego "ucznia" .
-...aby wykonaæ Konoha Senpuu, musisz najpierw nauczyæ siê kontroli nad swoim cia³em w powietrzu...
-To ju¿ sam wiem, m±dralo!
-...i to nie przez g³upie skakanie do rzeki i wygibasy podczas lotu. Chodzi tu o zupe³nie co¶ innego.
Rozejrza³ siê.
-Te drzewa, albo... nie! Umiesz dowolnie manipulowaæ tym kijem, tak?
-Owszem...
-W porz±dku, wiêc wyd³u¿ go tak, aby wbi³ siê w ziemiê, by³ trochê grubszy i znacznie wy¿szy.
-Dobra...
Ieyasu wype³ni³ polecenie. Po kilku manipulacjach kijem osi±gn±³ on odpowiednie rozmiary.
-Dobrze, podejd¼ teraz do tego kija i chwyæ siê go obiema rêkami.
Syn Kage Taki ponownie wykona³ rozkaz, choæ zastanawia³ siê, po co to.
"Niewa¿ne, jest dobry w TaiJutsu, wiêc pewnie te¿ umie nie¼le uczyæ. "
-Teraz spraw, by zacz±³ wirowaæ.
-Co? - spyta³ z g³upi± min± Ieyasu.
-Po prostu spraw, ¿eby zacz±³ wirowaæ. Na manipulacj± tym kijem Ty siê znasz, ale s±dzê, ¿e umiesz co¶ takiego zrobiæ.
-No có¿, umiem...
Zacz±³ wiêc krêciæ kijem. Powoli, ryj±c stopami w ziemiê, poniewa¿ krêci³ siê razem z nim.
-Szybciej! I nie pozwól stopom opadaæ na ziemiê. Podwy¿sz go tak, by¶ nie móg³ dotykaæ stopami ziemi...
Coraz bardziej zdziwiony rozkazami Chikako, Ieyasu zacz±³ siê zastanawiaæ, czy ten siê z niego po prostu nie nabija, jednak wykona³ kolejne polecenie. Kij zacz±³ siê krêciæ szybciej i podwy¿szy³ siê. Teraz ch³opiec krêci³ siê w powietrzu. By³o to bardzo dziwne uczucie.
-Bêdzie mi siê po tym nie¼le krêciæ w g³owie! Ale jaki to ma cel?
-Zobaczysz. Od krêcenia siê w g³owie nikt jeszcze nie umar³. A teraz pu¶æ siê jedn± rêk±, powoli, ostro¿nie...
Ieyasu pu¶ci³ natychmiast, co spowodowa³o, ¿e druga rêka mimo jego woli tak¿e pu¶ci³a. Szybko¶æ wiruj±cego kija by³a du¿a, wiêc ch³opiec lecia³ kilkana¶cie metrów, póki nie wyl±dowa³ twardo po uderzeniu g³ow± w drzewo.
-Aaargh - mrukn±³, masuj±c sobie g³owê. Wszystko wokó³ jakby pociemnia³o i zszarza³o, lecz po chwili odzyska³o swoj± prawdziw± barwê.
-Czy ja nie mówi³em czego¶ o ostro¿no¶ci? - spyta³ zirytowany Chikako.
-Nie¼le oberwa³em...
-To Ciê czego¶ przynajmniej nauczy.
Ieyasu nie odpowiedzia³, powlók³ siê do wiruj±cego ci±gle kija i schwyta³ go rêkami. On jednak wci±¿ wirowa³, wiêc odrzuci³ go na kilka metrów, znów przewracaj±c. Sko³owany ch³opiec wsta³ ponownie, choæ mia³ z tym du¿e problemy.
-Idioto! Pierw go zatrzymaj!
Opanowa³ krêcenie siê g³owy oraz jej ból od uderzenia.
-Nie jestem... idiot±... Daj mi chwilê...
Wreszcie uda³o mu siê ca³kowicie opanowaæ cia³o i ponownie podszed³ do s³upa. Zatrzyma³ go, chwyci³ obiema rêkami i znów spowodowa³, ¿e zacz±³ wirowaæ.
-W porz±dku... dobrze... - mrucza³ Chikako. - A teraz, powoli, ostro¿nie, pu¶æ jedn± rêk±...
Ieyasu powoli, zaczynaj±c od koniuszków palców a¿ do ³okci, oderwa³ jedn± rêkê od s³upa. Teraz trzyma³ siê ju¿ jedn±.
-Dobra, a teraz przyjmij pozycjê, jakby¶ w³a¶nie kopa³?
-Ale po co?
-Po to i tamto! Zrób to po prostu!
Ch³opiec westchn±³ i wykona³ polecenie, przyjmuj±c odpowiedni± pozycjê.
-W porz±dku, teraz zaznajom siê z tym torem lotu. Przyzwyczaj siê do niego, tak, aby¶ pó¼niej móg³ go sobie wyobraziæ.
Ieyasu zacz±³ powoli ³apaæ, po co jest to æwiczenie.
-Dobra, teraz pu¶æ!
-Co?
-Po prostu pu¶æ!
-Hm, dobra...
Z pewnymi w±tpliwo¶ciami Ieyasu pu¶ci³ kij. Odkry³, ¿e z ³atwo¶ci± mo¿e ju¿ obracaæ siê z ³atwo¶ci±. Upad³ jednak bole¶nie z ³oskotem na ziemiê.
-Widzisz? Umiesz ju¿ siê obracaæ. Teraz musisz tylko popracowaæ nad wybiciem oraz odpowiednim l±dowaniem. Wstawaj.
Ch³opiec, kiwaj±c siê, wsta³.
-Spróbuj jeszcze parê razy skoczyæ i obracaæ siê w powietrzu... No, dalej... Prêdko.
Ieyasu rozpêdzi³ siê, po czym wyskoczy³ w górê. Spróbowa³ siê obróciæ. Odkry³, ¿e mo¿e doskonale panowaæ nad wszystkimi obrotami, zatrzymywaæ je nagle, koñczyæ, a tak¿e wykonywaæ dowoln± ich ilo¶æ. Jedyn± przeszkod± by³o to, ¿e upada³ zawsze po wykonaniu choæby jednego obrotu.
-Pora na nastêpne æwiczenie - powiedzia³ Chichako. - Musisz opanowaæ nogi po wykonaniu obrotu i odpowiednio wyl±dowaæ. Bez tego wywalisz siê tak, jak wcze¶niej. Zrób z tego kijka gruby, kilkunastometrowy s³up ze schodkami.
-Ze schodkami?
-Owszem. I ¿adnych pytañ.
-Ech, dobrze...
Ieyasu wykona³ szybko polecenie.
-Teraz tam wejd¼ i zacznij skakaæ. Skacz i æwicz l±dowanie.
Ch³opiec nauczy³ siê ju¿, ¿e nie ma co zadawaæ pytañ, bo i tak nie uzyska odpowiedzi, wiêc powlók³ siê ku schodom. Ta metoda nauki by³a szybka i skuteczna, ale jak¿e mêcz±ca.
Schodków by³o sporo. Zanim Ieyasu wszed³ na sam szczyt, minê³o kilka minut. Kiwa³ siê na nogach. By³ zmêczony.
-Ej¿e, co z Tob±? - zawo³a³ Chichako. - Jeste¶ silny czy nie?
-Jestem! - odpowiedzia³ Ieyasu, natychmiast siê wyprostowuj±c jakby na komendê "baczno¶æ" . Odzyska³ optymizm i wyczerpanie posz³o w zapomnienie.
Zacz±³ trenowaæ odpowiednie l±dowanie. Pierw trudno by³o wyl±dowaæ ze skoku z kilkunastometrowego s³upa i siê nie przewróciæ, lecz z czasem by³o coraz lepiej.
Bola³y go stopy, ale dzielnie par³ naprzód. Wreszcie skoñczy³ trening. L±dowa³ ju¿ idealnie.
-To mi pomo¿e?
-Na pewno. Spróbuj teraz.
Ieyasu wzi±³ krótki rozbieg, zacz±³ biec, po czym wyskoczy³ w górê.
-Konohaa Senpuuu!
Wykona³ obrót. By³ tak szybki, ¿e jego samego to zdziwi³o. Wyl±dowa³. Trochê nierówno, ale wyl±dowa³. Zachybota³ siê tylko raz.
-Spróbuj ponownie. Doskonal, a¿ bêdzie idealnie.
Ch³opiec zacz±³ wiêc powtarzaæ, dopóty, dopóki nie udawa³o mu siê l±dowaæ bez jednego nawet wahania.
-W porz±dku. Teraz spróbuj tego na mnie.
-Z przyjemno¶ci±!
Ieyasu wzi±³ rozbieg, wyskoczy³ w górê, obróci³ siê z du¿± szybko¶ci± i kopn±³...
-KONOHA SENPUU!
Uda³o siê. Czubek jego stopy uderzy³ zadziwiaj±co mocno, Chichako odlecia³ na parê metrów i przewróci³ siê.
-Uch... Nie¼le... Nawet nie zd±¿y³em unikn±æ...
-Taa... - Ieyasu zawaha³ siê, po czym powiedzia³ : - Dziêki za naukê. W³a¶ciwie to jeste¶ ca³kiem spoko.
-Ty te¿. Chocia¿ s³aby.
-COOO?! - rykn±³ ch³opiec, ale Chichako tylko siê u¶miechn±³ i znikn±³. Ieyasu widzia³ jeszcze, jak skacze z drzewa na drzewo w pobliskim zalesionym terenie, po czym znikn±³.
Piêknie, po prostu piêknie napisane...
Dodaj sobie 10PCh do chakry
Zaliczam.
Tanuki Hyoko.
Imiê: Ieyasu
Klan: Senjuu
Jutsu: Kawarimi no Jutsu, Mokuton no Jutsu, Wi Dim Taijutsu Style, Bunshin no Jutsu, Konoha Senpuu.
Ranga: Gennin
Jutsu, jakiego chcê siê nauczyæ, to
Konoha Shoufuu
Za pomoc± tej techniki mo¿emy wytr±ciæ broñ z rêki przeciwnika lub wybiæ go w powietrze. Technika wykonywana poprzez kopniêcie od do³u do góry.
Typ: TaiJutsu
Ranga jutsu: [ D ]
Ieyasu skaka³, obraca³ siê w szybkim tempie, próbuj±c za wszelk± cenê unikn±æ ataków kosy.
"Nigdy bym nie my¶la³, ¿e kosa mo¿e byæ zabójcza..."
Kosa ta nazywa³a siê Kama, by³a to krótka broñ o ostrzu podobnym do ów narzêdzia rolniczego. Przeciwnik, choæ by³ jedynie o trzy lata starszy od Ieyasu, pos³ugiwa³ siê ni± doskonale. Ch³opiec zrzuci³ ju¿ dawno ciê¿arki. Móg³ unikaæ ciosów, ale to by³o wszystko. Prócz tego nie móg³ nawet zebraæ my¶li i taki pewnie by³ cel wroga. Nie móg³ te¿ odepchn±æ przeciwnika ani go zaatakowaæ.
By³ ju¿ zmêczony, pot sp³ywa³ mu po czole.
"Po co ja siê... na to... zgodzi³em..."
Ów ciê¿ki wróg by³ nieznanym mu dot±d shinobi pochodz±cym z Kusy, który ni st±d, ni z ow±d, wyzwa³ go na pojedynek. Ieyasu zgodzi³ siê, a teraz tego ¿a³owa³. Jego ruchy stawa³y siê coraz wolniejsze i wolniejsze. Zmêczenie prowadzi³o powoli do utraty przytomno¶ci, ale nie to by³o najgorsze. Podczas gdy on s³ab³, przeciwnik zdawa³ siê rosn±æ w si³ê, a jego ciêcia by³y coraz szybsze... I szybsze...
Trafi³, rozcinaj±c skórê na policzku ch³opca. Ieyasu natychmiast zosta³ pobudzony przez ból, to jednak nie trwa³o d³ugo - po chwili jego miê¶nie znów ogarnê³o straszliwe zmêczenie.
Nagle wróg z³apa³ drug± rêk± s³abe ju¿, chybotaj±ce siê cia³o ch³opca. Przystawi³ mu ostrze kosy do gard³a.
-Móg³bym Ciê teraz zabiæ, wiesz? Jak siê czuje syn w³adcy Taki, kiedy pozbawiæ ¿ycia mo¿e go zwyk³y przeciêtniak z Kusy? Przegra³e¶, maminsynku. Zapamiêtaj tê lekcjê i te s³owa... Nie jeste¶ wart nawet ¶mierci.
Po wypowiedzeniu tych s³ów przeciwnik pu¶ci³ go, a Ieyasu upad³. Straci³ przytomno¶æ.
***
Ch³opiec le¿a³ na szpitalnym ³ó¿ku, rozmy¶laj±c ponuro.
"On naprawdê móg³ mnie zabiæ... Zwykle jestem taki pewny siebie... Pewny swojego zwyciêstwa... Teraz widzê to wszystko inaczej... Jak rozwszeszczanego dzieciaka, który my¶li, ¿e jest kim¶, bo jego ojciec to Kage Taki... Tak naprawdê nic nie umiem... Odbywam mnóstwo walk, a wiêkszo¶æ przegrywam... Mnóstwo misji, a wiêkszo¶æ zawalam..."
Spojrza³ na siebie. W walce z tamtym shinobi odniós³ mnóstwo ran, które widaæ by³o po banda¿ach : na rêkach, na nogach, na brzuchu, ale ¿adna tak dotkliwa, jak ta wewnêtrzna.
"Czy powinienem siê zmieniæ? Staæ siê inny, ni¿ by³em zawsze?"
Nagle us³ysza³ jakie¶ rozmowy. Pielêgniarka, z któr± za³atwiano wizyty u pacjentów, mówi³a co¶ do kogo¶.
W pierwszej my¶li pomy¶la³ o tacie, lecz g³os, jaki odpowiedzia³, nale¿a³ do ch³opaka. Ch³opaka, którego pozna³ niedawno.
Rozmowa zakoñczy³a siê i ów osobnik wszed³ do ¶rodka, zamykaj±c za sob± drzwi.
-Chachiko?!
-Jasne, leszczu - odpar³ ¿artobliwie kolega. - S³ysza³em, ¿e dosta³e¶ niez³e baty od jakiego¶ kolesia z Kusy.
-Ehh, nie wspominaj...
-Ej¿e, co jest z Tob±? Nie w¶ciek³e¶ siê?
Chachiko usiad³ na krze¶le obok ³ó¿ka.
-No chyba siê nie obrazi³e¶?
-Nie o to chodzi...
-To o co?
Ieyasu zastanawia³ siê przez chwilê.
"To nie mój przyjaciel, tylko kolega, który nauczy³ mnie jednego ruchu w TaiJutsu. Czy mnie nie wy¶mieje? "
W koñcu zdecydowa³ siê powiedzieæ.
-S³uchaj... On móg³ mnie zabiæ... Mia³ ostrze kosy na moim gardle...
-I co w zwi±zku z tym? Zgin±æ mo¿emy w ka¿dej walce.
-W³a¶nie o to mi chodzi.
-A dok³adniej?
-No, po prostu... Z tak± ³atwo¶ci± móg³ mnie zabiæ... By³em taki pewny siebie... - westchn±³ i zamkn±³ oczy. - Pomy¶la³em sobie... ¯e na ka¿dej misji i w ka¿dej walce po prostu trafia³ mnie ³ud szczê¶cia. Rzadko wygrywa³em, a czê¶ciej wychodzi³em z opresji lub kto¶ mnie z nich wyci±ga³.
-Ej¿e, daj spokój!
-Nie próbuj mnie pocieszaæ, wiem, ¿e...
-Nie próbujê! Jeste¶ leniem g³upim jak but!
Zszokowany Ieyasu podniós³ g³owê. W takich sytuacjach nigdy wcze¶niej nie us³ysza³ przezwiska.
-Jeste¶ leniem! Dobrze wiesz, ¿e przyszed³em, ¿eby Ciê dalej trenowaæ i chcesz siê wymigaæ!
Ch³opiec pomy¶la³ przez chwilê. Faktycznie, gdy zobaczy³ Chachiko, w g³êbi duszy wiedzia³ ju¿, po co tamten przyszed³.
-Chcesz mnie dalej trenowaæ? Przecie¿ mówi³e¶, ¿e...
-Mówi³em co mówi³em. Muszê zadbaæ, ¿eby syn Kage Taki by³ dobrze wyszkolony, bo Twoja osobisto¶æ bêdzie kiedy¶ ¶wiadczyæ o ca³ej wiosce. Wszystko, co mówi³e¶, to p³aczliwe bzdury. Przestañ udawaæ kogo¶, kim nie jeste¶.
Ieyasu patrzy³ siê szeroko otwartymi oczyma na Chachiko.
"On... ma racjê... To przecie¿ takie proste... Jak mog³em do tego nie doj¶æ..."
Ch³opiec stwierdzi³, ¿e jego nowy kolega mimo pozorów zna siê na kontaktach miêdzyludzkich. Od razu do jego umys³u wróci³o ¶wiat³o, które opu¶ci³o go od czasu, gdy obudzi³ siê po walce z shinobi z Kusy.
-Nauczê Ciê nowego ruchu TaiJutsu i pokonasz tego go¶cia. Zem¶cisz siê.
Ieyasu zastanowi³ siê przez chwilê, po czym na jego twarz wróci³ u¶miech.
-Masz racjê! Dokopiê mu!
Chikako za¶mia³ siê.
-Tak my¶la³em...
***
Ieyasu rozejrza³ siê.
-Tu bêdziemy trenowaæ?
-Taa.
Odk±d Chikako przyszed³ go odwiedziæ, minê³y ju¿ trzy dni. Zosta³ wypisany ze szpitala, ale musia³ nadal nosiæ w miejscach dotkliwszych ran banda¿e, a skóra na policzku w jednym miejscu przerwana ostrzem kosy jeszcze siê nie zros³a.
Wokó³ znajdowa³ siê teren, jaki Chikako wybra³ na trening. By³ to nieco pagórzasta ³±ka. Na ca³ej jej rozci±g³o¶ci ros³a wysoka trawa, w niektórych miejscach ró¿nobarwne kwiaty, za¶ drzew by³o tylko kilka.
-To czego mnie nauczysz? - spyta³ zaciekawiony ch³opiec.
-Tamten ninja u¿ywa³ kosy, tak?
-Tak. I opiera³ na niej niemal wszystkie ataki. Gdyby nie ta kosa, nie przegra³bym.
Chikako u¶miechn±³ siê.
-Wiêc wiem ju¿, jaki ruch TaiJutsu bêdzie w tej walce najlepszy.
-No? - dopytywa³ siê niecierpliwy Ieyasu.
-Konoha Shoufuu. Kopniak od góry do do³u, wybijaj±cy broñ.
Ch³opiec by³ nieco zawiedziony.
-Zwyk³y kopniak?
-Chyba nie spodziewa³e¶ siê, ¿e nauczê Ciê otworzenia Ósmej Bramy, prawda?
-Ehh, no tak...
-A ten zwyk³y kopniak pozbawi go najwa¿niejszej broni. Wiêc nie marud¼, tylko zaczynajmy siê uczyæ. Rzuæ mi swój kij.
Ieyasu podniós³ pos³usznie kij i rzuci³ go Chikako. Ten z³apa³ go szybkim ruchem, po czym natychmiast ruszy³ na ch³opca, wykonuj±c pierwsze, szybkie ciosy. Wszystkie zosta³y trafione, Ieyasu nie zd±¿y³ uskoczyæ. Cofn±³ siê gwa³townie, jego twarz wykrzywi³ grymas bólu i zaskoczenia.
-Co robisz?!
-Spróbuj kopn±æ kij i wybiæ mi go z r±k.
Po tych s³owach zacz±³ znów atakowaæ kijem, gwa³townie i szybko. Ieyasu postanowi³ nie marudziæ, ale wzi±æ siê do roboty. Uwija³ siê w skokach i unikach, uchyla³ siê i ¿aden z ciosów Chikako go nie trafi³, ale nie móg³ znale¼æ czasu na kopniak. Ledwo zd±¿y³ unikaæ, a to i tak z ca³± dostêpn± mu bez zdjêcia ciê¿arków szybko¶ci±.
Wreszcie postanowi³ wykonaæ kopniak zamiast jednego z uników. Kopn±³ od do³u do góry... Okaza³o siê, ¿e nie by³o to wcale takie ³atwe. Kopniak nie tylko nie siêgn±³ celu, ale te¿ by³ wyj±tkowo s³aby. Ieyasu szybko wróci³ do poprzedniej pozycji, ale spó¼ni³ siê i oberwa³ piêæ razy, nim zdo³a³ zacz±æ z powrotem unikaæ w swym normalnym tempie.
-Huh... Stop... Stop! - zawo³a³ Ieyasu, ale Chikako nie przestawa³.
"Naprawdê oryginalne metody treningu..."
Ch³opiec mêczy³ siê coraz bardziej, kolejne próby tak¿e mu nie wychodzi³y, stawa³ siê coraz wolniejszy i przez to coraz czê¶ciej obrywa³. Wreszcie manipulacj± mokutona sprawi³, ¿e z kija wystrzeli³y s³upki, które pomknê³y ku twarzy Chikako. Ten uchyli³ siê i cisn±³ kij na ziemiê. Ieyasu przywróci³ mu poprzedni± formê i podniós³.
-Wystarczy - warkn±³. - Tak nie dam rady.
-Mo¿e i masz racjê - przytakn±³ Chikako. - To æwiczenie mia³o za zadanie zapoznaæ Ciê z warunkami, w jakich bêdziesz musia³ wykonaæ Konoha Shoufuu. Wiesz ju¿, ¿e to nie jest zwyk³y, prosty do wykonania kopniak...
-Wiem a¿ za bardzo...
-...wiêc pora poæwiczyæ to bez ataków. Rzuæ mi kij.
Ieyasu zawaha³ siê, czy te¿ Chikako znowu nie zrobi mu nieprzyjemnej niespodzianki, ale rzuci³ mu kij. Ch³opak z³apa³ go i uniós³ lekko. Pozosta³ w tej pozie, nie ruszaj±c siê.
-Kop - rozkaza³. - Teraz siê nie ruszam, na pocz±tek poæwiczymy w ten sposób.
Ch³opiec podszed³ do Chikako.
"Kopniêcie od do³u do góry... maj±ce wybiæ broñ... Wiem ju¿, jak to zrobiæ. "
Wymierzy³, przybra³ odpowiedni± pozycjê i wykona³ kopniak. Trafi³, zreszt± z takiej odleg³o¶ci trudno by³oby nie trafiæ do nieruchomego celu. Ale kij nawet nie drgn±³ w d³oni Chikako.
-Widzisz? To wcale nie takie proste - rzek³ z u¶miechem nauczyciel. - Spróbuj znowu.
Ieyasu wype³ni³ polecenie, po czym spróbowa³ jeszcze piêæ razy, ale nie poczyni³ ¿adnych postêpów.
-Kop dalej - poleci³ Chikako. - Nie ma szybszej metody na osi±gniêcie wiêkszej si³y kopniaka.
Ch³opiec z zapa³em zabra³ siê do dalszego treningu : uzna³ to za wyzwanie. Z determinacj± kopa³ w kij, coraz mocniej i mocniej, chocia¿ nadal kij ani drgn±³ w d³oni nauczyciela.
-Zastanów siê, co robisz nie tak...
Ieyasu przesta³ na chwilê, dysza³ ciê¿ko. By³ zmêczony. Zacz±³ my¶leæ.
"Nie mogê mu wybiæ tej broni... Mo¿e z jakiego¶ innego powodu ni¿ si³a?"
Znów zacz±³ kopaæ, próbuj±c ró¿nych sposobów, ró¿nych poziomów si³y, ale nic mu nie wychodzi³o.
-Nie potrafisz wykonaæ zwyk³ego kopniaka?
-Potrafiê... - wydusi³ z siebie Ieyasu. - Ale...
-Jak zwykle masz jakie¶ ale! Jeste¶ i tak za s³aby, ¿eby kogokolwiek pokonaæ, dzieciaku. Sam jestem ciekaw, po co Ciê uczê. Chyba dlatego, ¿e ¿al mi siê robi na Twój wi...
Nie dokoñczy³. W¶ciek³y ch³opiec rzuci³ siê na niego.
-S±dzisz, ¿e nie potrafiê kopaæ?! Nie potrafiê?!
Zacz±³ wykonywaæ silne kopniaki, celuj±c w szybko cofaj±cego siê Chikakiego, w jego oczach iskrzy³ siê ogieñ, nieokie³znana furia wyrwa³a siê na zewn±trz.
-Nie bêdziesz mnie dalej obra¿a³, ³ajzo! A masz! A masz!
Kopa³ dalej, od do³u do góry, szybko i z du¿± si³±, zajmuj±c przeciwnika tak, ¿e nie potrafi³ nawet kontratakowaæ czy uskoczyæ. Co chwila wydawa³ w¶ciek³e krzyki.
Wreszcie skoñczy³. Zem¶ci³ siê za wyzwiska. Ostatni kopniak trafi³ Chikakiego wprost w brodê i przewróci³ go na ziemiê. Ieyasu usiad³ na trawie, oddychaj±c ciê¿ko i uspokajaj±c siê.
Chikako za¶mia³ siê.
-Z czego rechoczesz?! - warkn±³ ch³opiec.
-Z Ciebie. Wystarczy³o Ciê sprowokowaæ, ¿eby¶ nagle zacz±³ kopaæ z tak± si³±...
-To nic Ci nie da. Teraz, gdy siê uspokoi³em, ju¿ tego nie zrobiê.
-Zrobisz. To jest jak jazda na rowerze - raz siê prze³amiesz, to na zawsze zapamiêtasz. - Chikako wygl±da³ na zadowolonego, mimo wielu siniaków, jakie zarobi³. Ieyasu by³ zdumiony jego zdolno¶ciami manipulacji lud¼mi, a tak¿e metodami nauki.
-No dobrze... Wiêc spróbujmy - odpowiedzia³ ch³opiec, podnosz±c siê z ziemi. Jego nauczyciel zrobi³ to samo, po czym podniós³ z ziemi kij i przysta³ w tej samej, odpowiedniej pozie.
-Kooonoooha Shouuufuuu! - rykn±³ Ieyasu, wykonuj±c kopniêcie. Przypomnia³ sobie, w jaki sposób kopa³ wtedy... I uda³o siê.
Kij wypad³ z d³oni Chikako, po czym wyl±dowa³ na ziemi.
-Uda³o siê! - cieszy³ siê ch³opiec. - Nie ma dla mnie barier dla pokonania, yeah!
Chikako odwróci³ g³owê niby mimochodem, ukrywaj±c rozbawienie.
-Dobrze - powiedzia³, gdy ju¿ je opanowa³. - Umiesz ju¿ wykonywaæ Konoha Shoufuu, gdy przeciwnik jest w danej pozie. Ale przeciwnik nie zamierza w niej stawaæ. Bêdzie ca³y czas w ruchu. Zaimprowizujemy tê walkê raz jeszcze...
-Nie! - zaprotestowa³ Ieyasu gwa³townie na wspomnienie, ile silnych ciosów kijem otrzyma³ przy tamtej "udawanej" walce, a tak¿e jak wiele energii go kosztowa³a.
-Nie marud¼. Bêdzie krótko, chcê tylko zobaczyæ. Próbuj wykonaæ Konoha Shoufuu, nie bêdê uderza³ mocno, je¶li nie wyjdzie...
Ch³opiec zgodzi³ siê niechêtnie i rozpoczêli. Chikako znów uderza³ szybko, ale widocznie s³abiej. Ieyasu unika³ jego ciosów i co kilka wprowadza³ Konoha Shoufuu, jednak nie móg³ trafiæ kija. Zdarza³o siê to za ka¿d± prób±. Wreszcie walka skoñczy³a siê, ch³opiec otrzyma³ sporo ciosów, ale zgodnie z obietnic± nauczyciela by³y one du¿o s³absze, ni¿ te w poprzednim pojedynku.
-A teraz - rzek³ Chikako. - powiedz mi, czemu nie mog³e¶ wykonaæ poprawnie kopniêcia.
-Nie mog³em trafiæ! Ciê¿ko jest trafiæ w ruszaj±cy siê cel, zw³aszcza je¶li jest szybki.
-Tak jak my¶la³em. Chod¼.
-Po co?
-Zobaczysz.
Ieyasu poszed³ za Chikako. Podeszli razem do jednego z drzew na ³±ce. Pod nim przygotowany by³ stos pieñków i niewielka torba.
-Po co to? - spyta³ ch³opiec.
-Zadajesz za du¿o pytañ. Wkrótce siê dowiesz.
Chikako zacz±³ rozstawiaæ pieñki po ³±ce w ró¿nych miejscach, a gdy skoñczy³, wróci³ i otworzy³ le¿±c± pod drzewem torbê. Znajdowa³y siê w niej shurikeny, kilkadziesi±t shurikenów.
-We¼ gar¶æ i rzucaj do tych pieñków.
-Eeee... Po co?
-Wytrenujesz w ten sposób celno¶æ, aby¶ móg³ poprawnie wykonaæ Konoha Shoufuu. Nie marud¼, tylko bierz i trenuj.
Ieyasu wzi±³ gar¶æ shurikenów.
"Dawno nie æwiczy³em celno¶ci. Nie s±dzi³em, ¿e jest potrzebna do TaiJutsu. Wolê skupiaæ siê na szybko¶ci i sile. Ale widocznie nie uniknê tego... "
-Rzucaj z siedmiu metrów... Dwa rzuty w ka¿dy pieniek.
-Dobra... Zaczynam.
Zacz±³ rzucaæ shurikenami w pieñki z odleg³o¶ci siedmiu metrów. Zauwa¿y³, ¿e s± one ró¿nych wysoko¶ci i d³ugo¶ci - musia³ kombinowaæ, wspó³graæ z wiatrem, aby choæ trochê zbli¿yæ siê do trafienia, lecz i tak nie udawa³o mu siê trafiæ.
-Jestem w tym s³aby - jêkn±³.
-Wiêc nigdy nie nauczysz siê tego ruchu, i nie dokonasz zemsty na tym shinobi...
Na te s³owa Ieyasu zyska³ now± determinacjê. Ponownie zacz±³ rzucaæ shurikenami do celu i powoli zbli¿a³ siê do osi±gniêcia poziomu celno¶ci, jaki by³ potrzebny do u¿ycia Konoha Shoufuu podczas walki. Ci±gle jednak nie móg³ przekroczyæ tej ostatniej bariery.
Zmêczony ch³opiec przygotowywa³ siê do kolejnej serii rzutów.
-Nie wiesz, jak móg³bym prze³amaæ tê barierê? Mimo ciê¿kiego treningu dzieli mnie ci±gle od mojego celu...
-Musisz odkryæ co¶, co Ci w tym pomo¿e. Dla ka¿dego jest to co¶ innego.
Ieyasu westchn±³, ale nie straci³ determinacji i trenowa³ dalej. W pewnym momencie co¶ wpad³o mu do oka. Zacz±³ lew± rêk± wygrzebywaæ to co¶, a praw± mimochodem rzuci³ shuriken. Okaza³o siê, ¿e podczas tego rzutu du¿o ³atwiej by³o mu trafiaæ.
Nie zmieniaj±c pozycji, zacz±³ znowu rzucaæ shurikeny. Nagle, niespodziewanie przekroczy³ tê barierê i z tej odleg³o¶ci trafia³ bez trudu w cel. Zacz±³ siê zastanawiaæ, dlaczego i po chwili do tego doszed³.
"Zas³oni³em oko... Wiêc to o to chodzi³o?"
Rzuci³ bez zas³oniêcia oka i posz³o mu o wiele gorzej.
"A wiêc to tak... Ale nie mogê przecie¿ zas³aniaæ oka podczas wykonywania Konoha Shoufuu... Mimo to mo¿e trening przyjdzie mi teraz szybciej..."
I przyszed³. Ci±gle stopniowo, ale tym razem o wiele prêdzej. Wreszcie osi±gn±³ potrzebny poziom celno¶ci.
-Widzisz? - spyta³ z u¶miechem Chikako. - Uda³o siê.
Ieyasu siedzia³ na ziemi, wyczerpany.
-Taa... Ale w³a¶ciwie, dlaczego to ma mi pomóc? To by³y rzuty z siedmiu metrów, a kopniak ma byæ wykonany z góra po³owy metra od celu...
-O to siê nie martw. Jak nie wierzysz, zobacz.
Chwyci³ kij. Ieyasu jêkn±³.
-Spokojnie, tym razem bêdzie bez bicia. Widzê, jaki jeste¶ wyczerpany i obola³y.
Ch³opiec u¶miechn±³ siê.
-Dobra, w takim razie...
Chikako zacz±³ uderzaæ kijem z zaskakuj±c± szybko¶ci± i - jakby siê wydawa³o - si³±, ale ka¿dy cios zatrzymywa³ siê tu¿ przed celem, ostatecznie go nie trafiaj±c.
Ieyasu mimo to unika³, poniewa¿ ba³ siê, ¿e który¶ z nich trafi - i taki by³ zamys³ jego nauczyciela. Gdy wyczu³ odpowiedni moment, wykona³ kopniak.
-Kooonoooha Shooouuufuuu!
Wybi³ kij z rêki nauczyciela. Zdziwi³ siê - wszystko posz³o dobrze, mimo tego, ¿e Chikako wci±¿ by³ w ruchu.
-Brawo - powiedzia³, chwal±c go chyba po raz pierwszy. - Widzisz? Jednak siê uda³o. Teraz tylko doszkolimy j± do koñca. Parê razy i zas³u¿ony odpoczynek.
Obaj z chêci± zabrali siê do zakoñczenia treningu. Ieyasu wykona³ jeszcze piêæ razy poprawnie Konoha Shoufuu, doskonal±c jego wykonanie, po czym Chikako rzek³ :
-Trening zakoñczony. Ca³kiem nie¼le siê spisa³e¶. Czasami mi siê wydaje, ¿e poza g³upot± te¿ masz jakie¶ cechy...
-COOO?!
-Niewa¿ne... S³uchaj. - po³o¿y³ mu rêkê na ramieniu. - Nie my¶l o tym, o czym my¶la³e¶ w szpitalu. Masz racjê, ka¿dego z nas mo¿e dotkn±æ ¶mieræ, w ka¿dej chwili, ale nie ma co o tym my¶leæ. Ciesz siê tym, co jest teraz. I nie przestawaj byæ taki, jaki jeste¶.
Ieyasu trochê zdumia³y te s³owa, ale u¶miechn±³ siê tylko, po czym po¿egnali siê i rozeszli.
***
-Wiêc chcesz rewan¿u?
-Tak.
Ieyasu sta³ naprzeciwko tego samego shinobi, który kilka dni temu doprowadzi³ go do stanu, przez który musia³ siedzieæ w szpitalu. Mia³ minê zaciêt±, powa¿n±, ale pewn± siebie, za¶ tamten ch³opak na wargach mia³ z³o¶liwy u¶miech, co jeszcze bardziej mobilizowa³o ch³opca do zemsty.
-W porz±dku. Wiêc stawaj. To miejsce jest odpowiednie.
Ieyasu rozejrza³ siê. By³a to szeroka, od dawna pusta ulica w Tace.
-Dobrze.
Chwyci³ pewniej kij, za¶ tamten - kosê. Przeciwnik rozpocz±³ bez ostrze¿enia, zasypuj±c ch³opca gradem ciosów. Ieyasu wi³ siê w unikach i uskokach : walka mia³a podobny przebieg, co wówczas. Ale teraz nie zamierza³ przegraæ. Przypomnia³ sobie to, co by³o na treningu, wyczu³ odpowiedni moment...
-Kooonoooha Shooouuufuuuu!
Jeden kopniak pozbawi³ przeciwnika jedynej i najwa¿niejszej dla niego broni. Na dodatek Ieyasu zrêcznie z³apa³ j± w powietrzu i wyrzuci³ jak najdalej umia³, poza pole walki. Zdumiony wróg sta³ jak s³up soli i patrzy³ jedynie.
-Tego siê nie spodziewa³e¶, co? A przecie¿ to takie proste.
Wykorzysta³ jego zdumienie : tamten zacz±³ siê otrz±saæ, ale by³o za pó¼no.
-Kooonooha Senpuu!
Kopniak z obrotu powali³ na ziemiê przeciwnika : Ieyasu siêgn±³ po kunai, klêkn±³ przy nim i przystawi³ mu do gard³a.
-Widzisz? Karta siê odwróci³a. Teraz to Ty jeste¶ na mojej ³asce. I jak siê czujesz?
Shinobi z Kusy nie odpowiedzia³ nic. Na jego twarzy malowa³ siê wstyd, strach i zdumienie zarazem.
Ieyasu wsta³.
-Jeste¶ ¿a³osny - powiedzia³, po czym odszed³.
Wróg nie próbowa³ atakowaæ z ty³u. By³ za bardzo zdziwiony.
Ch³opiec zszed³ z g³ównej ulicy w bardziej zaludnion± : dostrzeg³ tam Chikako, który mia³ na niego czekaæ. I poczeka³.
-I jak?
-Pokona³em go...
-No, brawo - powiedzia³ Chikako. - Wiesz, my¶lê, ¿e jeszcze z parê setek tych treningów i przestaniesz byæ taki g³upi...
-¯e co?!
Chikako za¶mia³ siê tylko i odbieg³. Po chwili znikn±³ w¶ród budynków.
Kolejne opowiadanie, które z przyjemno¶ci± zaliczê. :3
Zaliczam.
Tanuki Hyoko.