ďťż

grueneberg

Gabinet, w którym urzęduje Dyrektor szpitala.

Dodane po 3 minutach:

Klon Yukimaro wszedł do Gabinetu, dostarczył dyrektorowi wiadomość od Hokage i zniknął. {NMK}


Szybko weszła do pomieszczenia, poczekała, aż Samhain uczyni to samo i z tą lodowatą wręcz obojętnością zamknęła drzwi. Powoli i dokładnie, bez zbędnego trzaskania. Słowo prywatność przez Konoszan było słowem szeroko rozumianym, o czym Tanuki przekonała się nie tak znowu dawno, także grube, dębowe drzwi idealnie wręcz tłumiły wszystkie dźwięki z korytarza, nie dając okazji szpiegom na podsłuchy.
-Iwa... Bodajże tam panuje Michimoto? Coś zmieniło się? W jakim, konkretnym celu przybywasz? - zasypała mężczyznę lawiną pytań, na które tak właściwie nie było jednoznacznej odpowiedzi.
-[i]Przybywam w celach pokojowych-[/u] młodzieniec zrobił dość niewinny gest rękami, sugerujący brak agresywnych zamiarów.
-[i]A co do sytuacji w IwaGakure... To zaszły pewne małe zmiany, Michimoto już nie jest Kage tylko Kaiouske. I to właśnie z jego polecenia tutaj przybywam z propozycją pokoju jak i sojuszu.-[/u] Samhain nie czekając na pozwolenie czy też jakiś inny znak od Tanuki rozsiadł się na jednym z krzeseł dla gości, mogła być to oznaka braku szacunku, ale bardziej było to już zmęczenie. Szczególnie tą sytuacją że razem z Deidarą mianowali jakiegoś chunnina na Kage i przejęli władzę w wiosce a mimo to on nadal musi ganiać po wioskach zamiast napić się jakiej dobrej sake.
-Kaiouske - zamyśliła się, po czym, przerwertowawszy swą pamięć, poprosiła grzecznie i oficjalnym tonem: -Czy mógłbyś mi go opisać? Jakim jest władcą, czy jest shinnobim? Ma jakieś zatargi z innymi wioskami? Mam tu na myśli... Tak zupełnie przykładowo... Ot, Kiri - skierowała się w stronę dużego, skórzanego fotela, stojącego za biurkiem, w którego szafkach zaczęła ostrożnie szperać. -Może się pan czegoś napije? Kawy, herbaty, coś mocniejszego? Sojusz swoją drogą, ale coś pan nijak wygląda... - zerknęła okiem na siedzącego Samhaina, znów z tym samym beznamiętnym wyrazem twarzy.
Nie odczuwała nic. Nie bała się go, nie wydawał się jej dziwny, nie darzyła go jednak żadnym ciepłym uczuciem. Druga osobowość miała naprawdę interesujące, dziwaczne wręcz upodobania...


-Od pewnego czasu jestem w podróży i nie miałem czasu się porządnie wyspać- usta wypowiedziały swoją kwestię, która zapewne o wiele lepiej brzmi niż "przez ostatni tydzień tylko podróżuje a przez wcześniejszy miesiąc cały czas zapijałem odejście z Akatsuki"
-Nie, dziękuje ale nie chciałbym zabierać Pani niepotrzebnie czasu- odpowiedział uprzejmie swoim jakże uroczym głosem
-Kaiouske, cóż jest dość młody... na pewno przeżył mniej wiosen ode mnie, i ale niestety jego wyglądu nie jestem w stanie Ci opisać- chłopak delikatnie wskazał na swoje bandaże, które pokrywały większą część twarzy.
-Co do polityki, to trudno tu powiedzieć coś konkretnego, ponieważ to jest właśnie pierwsza misja dyplomatyczna za jego kadencji więc chyba można powiedzieć że z resztą krajów sytuacja jest neutralna... albo lepiej pasowały by słowa "brak stosunków między wioskowych"- dopiero po swojej wypowiedzi Samhain zrozumiał że przejęzyczył się w imieniu swojego Kage... cóż mu teraz z tym fantem pozostało zrobić?
Najwyżej błąd będzie można zrzucić na pisownie, która jednoznacznie nie mówi jak to imie ma być wypowiedziane.
-Rozumiem - ściągnęła usta w tak zwany "dzióbek", który wyrażać mógł jej ogólne niezadowolenie z... No właśnie, z czego? Wiedzieć mogła to tylko sama Tanuki...
-A czy temu... Nowemu władcy wiadomo jest cokolwiek o Zjednoczonym Związku Wiosek Shinnobich? Jeśli tak, wie może pan, jak go postrzega? Zależy mi bardzo na sojuszach i pokojach z wioskami, których Kage mają podobny tok dążenia do celów, które przed sobą postawili, jak ja. Którzy tak samo oceniają Kiri. W chwili obecnej dysponuję sporawą ilością informacji, które definitywnie informują, że TA wioska coś knuje. I dlatego wolę wiedzieć, czy ja i pan Kaiouske, którego, jak myślę, jest szanowny Samhain-dono przedstawicielem, tak samo oceniamy sytuację. W skrócie - uśmiechnęła się promieniście - że Kiri powinno zostać wyeliminowane lub zneutralizowane - wyciągnęła z szafki w biurku jakąś krwistoczerwoną butelkę... A może substancja, zalegająca w środku, miała taki odcień?
-Na pewno nie chce się pan napić? - uniosła pytająco brwi, mierząc chłopaka wzrokiem.
-Nie, dziękuje- wykonał gest ręką jaki zwykle się wykonuje podczas odmawiania jakiegoś poczęstunku.
-Zapewniam szanowną panią Hokage że stosunki Iwagakure z Kiri na pewno nie wyjdą ponad neutralność, chociaż w przeszłości za czasów V Tsuchikage wioska skały miały sojusz z wioską Mgły i należała do ZZWS ale to był czysty przypadek, doszło do tego tylko dlatego że owy Tsuchikage był uczniem Mizukage.- Samhain zamyślił się chwilę... Na dodatek w głębi duszy modlił się aby Tanuki ni znała imion wszystkich Tsuchikage, którzy rządzili tą niewielką lecz silną wioską.
-Jednak teraz sytuacja się całkowicie zmieniła...- po chwili przerwy znowu wrócił do kontynuowania swojej myśli
-...będę z Panią szczery...- Samhain oparł się placami o podparcie krzesła i splótł palce u rąk tworząc coś na wzór pieczęci wykonywanych przy technikach żywiołu Doton.
-...z tego co obecnie wiem, dawna potęga Kiri to już tylko opowieści na dobranoc, odkąd niejaki Hyuta Shiro odszedł że stanowiska Mizukage siła militarna tej wioski spada po równi pochyłej, jednak Iwie to nie przeszkadza nigdy nie mieliśmy z nimi zatargów ani sprzeczek, tylko że obecne poczynania organizacji zwanej Akatsuki nie pozwalają nam bezczynnie siedzieć i się patrzeć na świat zza zamkniętych murów wioski- młodzieniec minę miał bardzo poważną, jeszcze ani razu nie uśmiechnął się podczas rozmowy... a właściwie to nie pokazał żadnej mimiki twarzy... prawdziwie pokerowa twarz.
Zręcznie odkorkowała butelkę, po czym stwierdziła: -Samo Kiri nie jest problemem, lecz organizacja, która zaczęła wspomagać Kiri. Nazywają siebie Mistrzami Miecza i z tego, co mi wiadomo, przewodzi im właśnie Hyuton Shiro... On sam nie stanowi problemu, przynajmniej nie dla mnie, aczkolwiek... Jego "przyboczni": owszem. Widziałam zniszczone mury mej wioski, przymus ich odbudowy zawdzięczam właśnie Mistrzom... Wiem także o kilku innych ciekawych planach Kiri i o rzeczach, których się już dopuściło. Wracając jednak do sprawy Brzasku... - kieliszek, stojący na stole, wypełnił się czerwonym winem. "Pociągnęła" z niego jeden łyk, i kontynuowała: -...wracając jednak do sprawy Brzasku... Skoro mówi pan o działaniach Akatsuki, z pewnością pan o jakichś ich obecnych poczynaniach. Temat jest wyjątkowo interesujący, a pan wydaje się mieć informacje na ich temat. Azali? Czy wie pan o ich dotychczasowych działaniach, planach na przyszłość? Oczywiście interesują mnie wieści poza faktem, że blisko cztery miesiące temu Oto zostało zniszczone przez jakiegoś samobójczego piromana z blond kucem, bo o tej operacji Brzasku mało kto nie wie...
-Co do mistrzów miecza do niestety ale nie posiadam o nich żadnych informacji, natomiast co do Akatsuki to jest wiele ciekawostek, jednak nie chciałbym Pani Hokage zanudzać, więc w skrócie mogę powiedzieć że Brzask przechodzi obecnie dość sporą reformację...zmienił się ich lider, wielu starszych członków odeszło, na ich miejsce przyszła młodzież. Obecnie znam 5 członków tej organizacji- chłopak po raz pierwszy podczas tej rozmowy się uśmiechnął, oczywiście nie był to jakiś wielki uśmiech od ucha do ucha tylko malutkie podciągnięcie kącików ust do góry. Bowiem wiedział jak takie informacje mogą być cenne i też mogą być bardzo dobrą kartą przetargową.
-W geście dobrej woli mogę przygotować specjalny raport na gdzie umieszczę wszystkie zebrane informacje o nich jak i moje domysły, spekulację co do ich dalszych działań militarnych jak i szpiegowskich- podstawowy chwyt psychologiczny, wpływający na tok myślenia innych osób... ja Ci zrobię przysługę to Ty mi kiedyś odpłacisz... ach... jak że Samhain lubił próbę manipulacji ludźmi.
Nabrała powietrza. Zmarszczyła brwi, jakby z czyś się biła we własnych myślach. Po chwili jednak znów się uśmiechnęła, opierając łokcie o biurko. -W geście dobrej woli... Co pan rozumie przez stwierdzenie "w geście dobrej woli"? - spytała, jakby w ogóle nie rozumiejąc tego... "Związku wyrazów." W życiu bowiem nikt nie przyzwyczajał jej do czegoś takiego, jak "łaska". Dlatego, jak zwykle, podejrzliwa i ostrożna, WOLAŁA WIEDZIEĆ, aniżeli później żałować. We wszystkim dostrzegała jakieś kruczki... I właśnie dlatego dalej żyła.
-Gest dobrej woli, czyli bezinteresowna przysługa- lekki uśmieszek nie zniknął z twarzy Samhain'a chociaż widział że akurat ta sztuczka psychologiczna zwana przez specjalistów dźwignią nie zadziała to może jeszcze dzięki temu wiele innych rzeczy zyskać.
-Ze swojego doświadczenia wiem że raczej tak prężne i dobrze rozwijające się wioski jak Konoha raczej niezbyt przepadają za takimi maleństwami jak Iwa, i próba podpisania sojuszu bardziej wygląda jak rozmowa handlowa niż omówienie wspólnych działań militarnych...- jego uśmieszek w mgnieniu oka znikł, na jego twarzy znowu pojawiła się ponura, poważna mina. Powoli zaczynał się zachowywać jakby sam był kage... chociaż to tak między Bogiem a prawdą nie jest zbytnio kłamstwem.
-I rozumiem że Pani jest nie ufna względem takich bezinteresownych przysług... nie dziwie się, jednak wolałbym abyśmy sobie ufali... oczywiście w granicach bezpieczeństwa bo inaczej taki sojusz nie będzie korzystny dla żadnej ze stron.-
-Nie chodzi tu o przepadanie za sobą, aczkolwiek wiem, że małe wioski często padają ofiarami różnych organizacji tudzież innych wiosek. Tamtejsi Kage uważają, że lepiej jest ratować własną skórę, oddając wioskę, aniżeli ginąć w bezsensownym, jak wielu z nich myśli, boju. Dlatego też, słysząc z ust przedstawiciela Iwy słowa o bezinteresownej przysłudze, zaczynam się zastanawiać. Owszem, śmieszne byłoby, gdyby nagle zaczął się pan powoływać na swoje słowa i w imieniu Wioski Skał czegoś ode mnie żądać. Lecz... Czy to nie wygląda panu czasem na próbę wkupienia się w 'moje' łaski, choć nie do końca zręczną próbę? Niech pan wybaczy mi moje insynuacje, po prostu zastanawiam się, na ile taka "propozycja", bezinteresowna przysługa, może być w dzisiejszym świecie realna - uśmiechnęła się przepraszająco, patrząc się na idealnie biały sufit, opróżniając kieliszek i zaczynając się nim "bawić". Najwyraźniej szukała zajęcia dla rąk...
-Tak to prawda że w tych czasach gdzie liczą się tylko pieniądze i coraz to większe wpływy, trudno o jakąkolwiek bezinteresowność, jednak chciałbym zaznaczyć że jestem shinnobim starszej daty i mi wpajano do głowy inne wartości niż obecnym młodzikom- Samhain lubił odgrywać różne role przy różnych ludziach, jednak teraz było inaczej... nie mógł zbytnio zinterpretować zachowania Tanuki, przez co musiał całkowicie uważać podczas doboru słów w swoich bardzo rozbudowanych zdaniach.
-Proszę Pani Hokage, gdyby chciał się wkupić w Pani łaski to bym zastosował całkiem inną taktykę, po pierwsze pochwaliłbym Twój wygląd jak i dbanie o interes wioski, jednak jako że straciłem oczy to takie zachowanie byłoby bezsensu i wystawiłoby mnie tylko na pośmiewisko w Twoich oczach. Przybywam tu w celach pertraktacji, przy okazji posiadając pewne cenne informacje, które interesują Ciebie Hokage-sama.- jego ton głosu ani na chwilę się nie zmienił, nawet się nie zakaszlną... cały czas zimny, bez emocji.
-Właśnie dlatego, drogi Samhainie, przyszło mi do głowy owo "wkupienie się w łaski". By wybrać jak najkorzystniejsze warunku pokoju, sojuszu, dla Iwy, nie dla Konohy. Coś za coś, prawda? Mówienie o "bezinteresowności" nadal jest dla mnie dziwne, może nawet niezrozumiałe - pokręciła głową, odstawiając kieliszek, składając dłonie w pewien znany tylko jej znak i patrząc już prosto na Samhaina. Twarz, która nie wyrażała żadnych emocji... Skądś znała taki wyraz. Niekoniecznie pojawił się on akurat u tej osoby, ale skądś go znała... Gdyby tylko wiedziała, skąd, z pewnością łatwiej byłoby wyczytać z twarzy chłopaka prawdziwe myśli! O ile to, co mówił, nie było prawdziwe.
-Jest mi niezmiernie przykro że tak Pani zinterpretowała moje słowa... może nie wyglądam jak ostatni sprawiedliwy ale chyba mój mistrz wpoił mi te wartości, które właśnie powinny władać na tym świecie. Tak więc nie będę tutaj jakoś próbował bajerować że można mi bezproblemowo zaufać co do tej decyzji, wiem że to wielka odpowiedzialność, szczególnie kiedy konsekwencje, które przyniesie dana decyzja spadną na barki jednej osoby... Twoje... - Samhain zrobił, krótką przerwę aby zaczerpnąć trochę powietrza.
-Twój mistrz musiał być odpowiedzialną osobą. Bowiem nauczanie wartości, jakie w chwili obecnej już nie istnieją, kosztowało go zapewne wiele... Wiele mierzone nie tylko w czasie, ale też we własnym sumieniu... - westchnęła cicho, po czym rozpoczęła na nowo: -Dobrze więc. Wróćmy do początku... Zupełnie bezinteresownie, bez ukrytych celów i bez żadnych planów chce mi pan pomóc w sprawie Akatsuki. Ja jednak chcę panu dać coś w zamian, bowiem nie znoszę prezentów. To dla mnie czysta głupota. Więc - co by pan chciał? Proszę się dobrze zastanowić...
-Tak był wielkim człowiekiem...-powiedział cicho pod nosem tak aby Tanuki tego nie usłyszała.
-Co do przysługi... to miałbym tylko jedną... taką osobistą- na jego twarzy znów pojawił się leki uśmieszek
-Prosiłbym o nie zabijanie ich lidera... chciałbym to zrobić osobiście i to w sposób niezby humanitarny- gdyby młodzieniec miał jeszcze swoje oczy to na pewno Tanuki mogłaby zobaczyć w nich błysk... błysk morderczy i potwora, który się kryje w każdym z ludzi, z tą różnicą że u Samhain'a on działa inaczej... bowiem zwykle człowieka wraz z nim ogarnia szał i jego umysł nie działa zbyt racjonalnie, natomiast u niego wszystkie funkcje umysłowe zostają nietknięte.
-A więc niech będzie. Nie tknę ich przywódcy, ty zaś podejmiesz się "utworzenia raportu o Akatsuki"... Wróćmy jednak do początkowego tematu naszej rozmowy. Czyli do sojuszu z Konohy z Iwą. Jakie warunki stawia Iwa Konosze i o jakie wpisy w dokumencie potwierdzającym pokój prosi - zawahała się, dodając: -Mówiąc rzeczowo, bardzo zależałoby mi, zaznaczam to już, aby mieć pewność, by Iwa nie nawiązywała kontaktów z Kiri, tak jak pan mówił - aby zachowała poziom neutralności.
-Dobrze tak też się stanie, Iwa nie będzie miała żadnych kontaktów z Kiri, natomiast w imieniu IwaGakure chciałbym aby w dokumencie znalazły się podpunkty dotyczące wsparcia militarnego jak i gospodarczego w razie jakiejkolwiek innej agresji ze strony wioski, która nie będzie wchodziła w ten sojusz, i chciałbym aby to było w tej formie co teraz wypowiedziałem, bowiem nie wiadomo czy do tego sojuszu nie zostanie dopuszczone jeszcze jakaś inna wioska. Do tego oczywiście dochodzą takie pierdoły jak nie zaatakowanie siebie nawzajem czy też brak działań wpływających na pogorszenie sytuacji jednej ze stron. No i jeszcze proponowałbym całkowite zniesienie ceł handlowych aby rozkręcić jakiś biznes i zwiększyć możliwości naszych kupców-
Zapukałem grzecznie do drzwi, odczekałem trzy sekundy, a potem nacisnąłem klamkę. Uchyliłem wejście, rozejrzałem się po pokoju...Zamarłem. Ten mężczyzna...ta twarz, która śni mi się często po nocach nie jako centrum marzeń, lecz jako jeden z koszmarów..Najgorszych koszmarów.
-Co ON tu robi?! Czy to Pani jest Hokage, o którym mówili strażnicy? Nazywam się Koichi Sumakari, a ta dziewczyna to Aki Kaguya. Przyszliśmy do pani w sprawie Akatsuki, do którego ten mężczyzna należy. Słyszała pani o ataku na Minako Kurosaki, na którego skutek zginęła dwójka osób, a kolejne dwie ledwo co wyzdrowiały?-pytałem i pytając, wyciągając dwa shurikeny. Może było to trochę przerysowane i nie wychodzące poza konwenanse podburzenia się przeciwko jakiejś wiadomości, ale zawsze to coś, czyż nie?
-Chciałabym dodać, że w sojusz powinny wchodzić WSZYSTKIE prowincje Konohy, jakie ona w najbliższym czasie nabędzie. W chwili obecnej jest to tylko Kusa, aczkolwiek, jeśli Konoha zostanie zmuszona, wzmorzy swą ekspansję na większą skalę. Zmuszona: mam tu na myśli fakt, iż tereny opustoszałe są bardzo podatne na wpływy organizacji takich jak Akatsuki czy Mistrzowie Miecza, azali, aby ratować te kraje, Konoha będzie miała prawo spróbować ingerować na ich terenie. Zaznaczmy także, iż każdy atak na Konohę lub Kusę ze strony Iwy traktowany będzie jako natychmiastowe rozwiązanie sojuszu, podobnie jak Iwę na Konohę. Nie tyczy się to sytuacji skrajnych, czyli nadmienionego już próbowania odbijania wioski czy pomocy w... Czymś tam.
-Tak bez wątpienia taki zapis musi być- odwrócił głowę w stronę drzwi, potem znowu odwrócił swoją głowę w kierunku Tanuki
-A co to za idiota, którego jeszcze rodzice nie wychowali i nie wie co to znaczy kiedy dorośli rozmawiają za zamkniętymi drzwiami.- Żadna jego część ciała nie zareagowała na to że chłopak, który właśnie wszedł do pokoju to ten, który próbował go zabić w gabinecie Minako.
Czegoś tu nie rozumiałam. Przyszliśmy do Hokage, ok, i był akurat u niej ten facet, też ok, ale dlaczego Koichi mu groził? I dlaczego on mu tak odpowiedział? I dlaczego nagle atmosfera zrobiła się taka napięta? Jeśli wchodząc do pomieszczenia senność mnie nie opuściła, to teraz czułam się jak najbardziej rozbudzona. Miałam nadzieję, że nie dojdzie do jakiejś bezsensownej walki. Nie chodziło o to, że się czegoś bałam, ale jeszcze nie całkiem wydobrzałam po przyjęciu przeklętej pieczęci. Spojrzałam na kobietę w głębi pokoju. miałam nadzieję, ze ona coś na to poradzi, bo ja nie czułam się dobrze w rozsądzaniu sporów.
-Spokojnie... Kimkolwiek jesteś i cokolwiek tutaj robisz... - wstała, widząc shurikeny i uniosła ręce do góry w geście "nic się nie stało". Właściwie to nie słuchała, tego co do niej mówił. A może i słuchała, tylko polowy z jego słów zbytnio nie rozumiała. Wszystko działo się zbyt szybko... -Ten człowiek - skinęła głową na Samhaina - jest przedstawicielem Wioski Skał i chciał ze mną pertraktować. Przynajmniej w chwili obecnej jest - znów westchnęła, tym razem głośno i ostientacyjnie. -I, ten oto człowiek raczej mnie nie oszukuje, bo niby czemu w chwili obecnej miałby mnie oszukiwać. Chyba, iż faktycznie znalazłby jakiś wyszukany powód, dla którego nagle przyjaźń Iwy z Konohą mogłaby zostać uznana za dobrą dla Akatsuki, do którego, tak uściślając, sama przez pewien czas należałam. Z pewnością człowiek ten doznał skruchy i odwrócił się od tych morderców... Poza tym, TEN pan chce mi pomóc. Właśnie w sprawie Akatsuki. No chyba, że postanawia wcisnąć mnie w jakąś pułapkę, ale spokojnie, radę ja sobie dam. I nie, nie słyszałam o żadnym ataku, lecz możesz możesz mi o nim opowiedzieć, jak już postanowicie wraz z Aki usiąść, schować broń i się U-S-P-O-K-O-I-Ć. Tylko spokojnie, dobrze? Nikt nie chce, aby stała się tu komukolwiek jakakolwiek krzywda...
-Wybacz ale ten młodzieniec mnie z kimś pomylił, zapewniam że jakbym był członkiem Akatsuki, i chciałbym Twojej śmierci to po pierwsze... nie przybyłbym tutaj tak zmęczony jak jestem teraz, po drugie najlepszą sytuację do ataku na Ciebie zmarnowałem jakieś dwadzieścia minut temu, kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi... dodatkowo..- Samhain sięgnął do kieszeni w płaszczu i wyjął swoje dokumenty przedstawiające jego jako Jonnina z Iwy, widać było na nich datę wyrobienia, która wskazywała że są całkowicie nowiutki... mają jakieś dwa tygodnie.
-To są moje dokumenty, na potwierdzenie moich słów- dodał jeszcze i "spojrzał na Koichiego... "hmmm... zabije gówniarza, jak miło że sam się pokazał"- od razu piękna myśl pojawiła się w jego głowie
-Przepraszam za agresję, szanowna Hokage. Opuszczam broń, tak.-powiedziałem to ostatnie zdanie niby do siebie, chowając shurikeny spowrotem do kieszeni. Z niechęcią patrzyłem na mężczyznę, stanąłem prostopadle do niego, by patrzeć na niego z boku, wilkiem. Z tym brakiem wychowania przez rodziców to miał rację. Albo był mistrzem Familiady, albo posiadał jakieś znakomite jutsu czytania w przeszłości człowieka.
-Dziękuję za propozycję odpoczynku, ale zatrzymamy się w wiosce gorącego źródła. Chciałbym zaznaczyć, że mniej więcej dwa, może półtora miesiąca temu //czasu realnego// doszło do ataku więźnia-pertraktowicza, tego oto właśnie pana, na samą Minako Kurosaki, królową Otogakure. Jako jeden z obrońców władczyni, widziałem jak ginie dwójka osób na skutek obrony przed śmiercionośnym atakiem shinobi. Częściowo stałem za tym ja, jednak udało mi się uratować większość osób. Nie chodzi oto, że nie popieram czynu, który ma doprowadzić Nas jako sojusz wiosek do Akatsuki-bo w tej sprawie tutaj przyszliśmy do Hokage-jednak chcę zaznaczyć, że stojący tutaj mężczyzna prawdopodobnie stał też za atakiem na Kusagakure. Daje to nam dwa ataki i jeden akt próby ułaskawienia. Nie wiem po której stronie stoi ten miły pan, jednak wybór należy do pani.-odparłem nadwyraz spokojnie,obserwując Hokage i Samhaina.
Scena była niezwykle dramatyczna, niestety czułam się w niej jak zapomniany rekwizyt. Zresztą nie po raz pierwszy. Niby przyzwyczaiłam się, ze większość ludzi nie zwracało na mnie uwagi, jednak przybycie tutaj było swojego rodzaju misją, a ja uczestniczyłam w niej jedynie biernie. Z drugiej strony Koichi świetnie radził sobie sam i nie musiałam niczego dopowiadać. Właściwie, to wiedział dużo więcej ode mnie. To było takie depresyjne... Nie chciałam jednak zbytnio się wychylać. Może czasem lepiej pozostać niezauważonym..?
-Zdajesz sobie sprawę, że to bardzo poważne zarzuty? - uniosła pytająco brwi, odbierając od Samhain'a dokumenty i wnikliwie je przeglądając. -Wydają się być... W porządku - odłożyła dowód tożsamości na stół, przypatrując się z ciekawością Aki. Była pewna, że gdzieś już ją widziała... Po chwili jednakże ocknęła się z dziwnego transu, prosząc: -Zamknijcie drzwi, dobrze? Tam jest stanowczo zbyt głośno... - wskazała małym palcem na dębowe umocnienia, po czym zwróciła się ponownie do Samhain'a. -Nie znam Cię, więc nie mogę powiedzieć, czy człowiek ten, Koichi, mówi prawdę, czy kłamie. Jednak wydaje się być... Jakkolwiek to nie nazwać... Przekonujący. Azali? Czy podtrzymujesz swoje słowa? Nie jesteś związany z Akatsuki ani nigdy nie byłeś? Oczywiście to już teraz pewnie nic nie zmieni, o ile nie znajdę w Tobie innego kłamstwa, aczkolwiek dobrze mi by było... Wiedzieć.
-Nie jestem, ani nie byłem związany z żadną organizacją przestępczą, moje jedyne relacje opierały się na ich obserwowaniu- powiedziała w jego głosie po raz pierwszy dało się usłyszeć jakieś emocje... a dokładnie pogardę... niestety ale już tego uczucia nie udało mu się zatrzymać tylko dla siebie
-A dla Pana to radze mieć jakieś dowody, bo takie oskarżenie mogę potraktować jako zniewagę i chętnie sam bym wymierzył Ci karę za to...- jakiś szósty zmysł podpowiadał Samhainowi że Koichi opuści tereny Konohy w foliowym worku na zwłoki...
Spojrzałem niechętnie na Samhaina, by następnie nawet nie patrząc pociągnąć ramieniem drzwi od wejścia do gabinetu dyrektora szpitalnego. Teraz nikt nie będzie nam przeszkadzać.

Swój wzrok przeniosłem na Tanuki, która wydawała się być równie kompetentną władczynią co Minako. Chrząknąłem cicho, znów mówiąc:
-Pani, rozumiem, że jako nowego gościa możesz mnie traktować trochę niepoważnie, jednak masz moje słowo, słowo samej Minako Kurosaki, słowo Richarde i słowo liderki ANBU. To chyba świadczy nie tylko o przeważającej liczbie głosów za zdradzieckim charakterem tego mężczyzny, ale i o niezgodności, jaka rodzi się po wysłuchaniu jego słów. A jeżeli dokumenty zostały w jakiś sposób podrobione? Jeżeli Iwagakure jest w zmowie z Akatsuki? A jeżeli ten facet jest cały czas w zmowie z nimi? Nie proponuję Ci rozwiązania, Hokage, bo nie jestem politykiem. Mówię Ci tylko to, co zaszło w Otogakure. Proszę też o pozwolenie na dłuższe pozostanie w wiosce. Nie sądzę, by pan o którym mówię, był zadowolony z tego, że tu jestem. Szczególnie, że to przeze mnie ten został pogruchotany pod zwałami rezydencji władczyni...-odpowiedziałem, nie mając nic do ukrycia. Przypomniały mi się słowa co do spotkania Kage, które proponowałem Minako, gdy ta przebywała w szpitalu. Czyżbym znowu miał rację? Gdyby takie spotkanie odbyło się, nie musiałbym wielu rzeczy wyjaśniać.
Na dźwięk imienia dawnego Kage, osoby, którą zabiła, bo zbytnio jej się naprzykrzała, mimowolnie się wzdrygnęła. Ot, tak po prostu. Taki tik, bardzo nerwowy, paniczny wręcz. Jednakże, po chwili, gdy się już opanowała, nie było po nim najmniejszego śladu.
-Jedyną osobą, jaką w swych słowach wymieniłeś, a byłaby godna mojego zaufania, jest Minako-sama. Reszta nie stanowi dla mnie żadnego, nawet najmniejszego autorytetu. Na ich słowach bowiem już wiele razy się zawiodłam... - złożyła dłonie w "wieżyczkę", taką, jak na wszelkich swoich nagraniach prezentuje szanowny Pan Lepper - ...jednakże pan stawia wiele dowodów na to, że obecna tu osoba jest WINNA. Nie można tego teraz dowieść, a nawet jeśli można by było, nie jestem teraz w stanie tego dokonać. Nie będę oskarżać obecnego tu przedstawiciela Iwy, ponieważ to by z mojej strony było niemoralne, jednakże nie będę ignorować także pańskich, Koichi-sama, zarzutów. Drogi przedstawicielu Iwy - specjalnie nie użyła imienia, mówiąc chłodno i lodowato - czy zechciałbyś w sprawach pertraktacji przybyć do mnie w innym terminie? Wtedy wszystko już przemyślę, a dokument pokoju Iwa-Konoha zostanie przygotowany. Jednakże prosiłabym, abyś zrobił to, co mi obiecałeś... Byłabym niezmiernie wdzięczna. Niech nie traktuje pan tego jako obrazę, acz Koichi-sama wysunął pewnie niecodzienne argumenty. Czy moglibyśmy rozstać się tutaj, w atmosferze neutralnej?
-Ta cała sytuacja..- zaczął Samhain swoją wypowiedź lekko podpierając głowę na prawej ręce.
-Jest bardzo dla mnie obraźliwa. W ogóle coś mi tu nie gra... nagle do tego pokoju wskakuje gość, który zaczyna mnie oskarżać o nie moje zbrodnie, gdyby nie to że jesteśmy w Twoim Gabinecie i zapewne go znasz to on już by leżał martwy z przebitą aortą.- chłopak pomimo tego że jego słowa wskazywały na dość spore emocje, kipiące w nim to nadal nie zmienił tonu głosu... nadal brzmiał tak jakby sobie recytował wierszyk, no tylko że jego głosu nie można przyrównać do głosu takiego recytatora...
-Dlatego jeżeli ten tutaj człowiek nie udowodni swoich słów, ja żądam zadość uczynienia w postaci 15 batów za te wszystkie oszczerstwa- młodzieniec się lekko zagalopował w tym zdaniu, oczywistym jest że chciał śmierci Koichiego, która tak przy okazji wspomnę że będzie nieunikniona, ale jakby Tanuki wykonała tą całą chłostę to gagatek prawdopodobnie umarłby przy 10 czy też 11 bacie... jego ciało po prostu uwolniło by się od tego niemiłosiernego bólu, kiedy to z każdym uderzeniem bata spory kawałek mięsa jest odrywany od ciała.
-I oczywiście ta kara ma być wykonana w mojej obecności- lekki uśmieszek na twarzy czarnowłosego chłopaka był chyba najbardziej odpowiadającym komentarzem do tej całej sytuacji.
-A co do przysługi to oczywiście, po dotarciu do Iwy niezwłocznie przygotuje wszystkie dokumenty i je wyśle, dodatkowo poproszę nowego Tsuchikage o wysłanie wiadomości z potwierdzeniem mojej misji i chęci zawarcia pokoju...-

//Btw. skad Ty wziales informacje ze ja stalem za atakiem na Kuse? z fusów sobie to wywróżyłeś??
-To jest po prostu niemożliwe... - przyłożyła palce do skroni i zaczęła mocno je masować. Ten cały jazgot, to znaczy - kulturalna wymiana zdań - bardzo ją irytowała. -Nie masz racji, panie. Nie znam tego człowieka i nigdy wcześniej nie widziałam go na oczy. Chcesz dla niego kary? A cóż on takiego uczynił? Winna tutaj jestem ja, ponieważ pozwalam Cię obrażać w swoim towarzystwie. Kara należy się więc mi, nie jemu. Nie proszę Cię tu o odpowiedź, racja została ustanowiona. Odpowiedzialność ponoszę ja, nie on. Rozumiem, że możesz się czuć, panie, poszkodowany, acz osobnik ten - skinęła głową na Koichi'ego - może być po prostu szalony, mówiąc tak do Ciebie! Lecz może mieć coś ważnego do przekazania mi, więc nie mogę go teraz wyprosić - uniosła nieznacznie głos, jakby udając wzburzenie. -Poza tym, panie... Gdybyś zgodził się na odczytanie przeze mnie swych myśli... Moglibyśmy zdjąć z Ciebie te idiotyczne wręcz zarzuty, bez żadnych większych ceregieli. Domyślasz się już, panie, o czym mówię? - spytała ostrożnie, Koichi'emu i Aki posyłając spojrzenie "siadać mi i się nie odzywać"... Znów przez kogoś zawali pertraktacje...
Zabiję... - syknęła do siebie w myślach, a uwięziona, dobra cząstka osobowości, pozytywna osobowość, skuliła się w mrokach umysłu jeszcze bardziej...
-Niestety ale ośmielę się z Tobą nie zgodzić... To on mnie oczerniał i to on powinien ponieść karę, przynajmniej według mojej skromnej opinii... rozumiem że czujesz się za nich odpowiedzialna, jednak muszą się nauczyć że każda ich akcja powoduję reakcję... tak już działa ten świat.- jego głos znowu nie pokazywał żadnych emocji, tak samo jak i jego twarz.
-Co do czytania w myślach, to niestety ale nie mogę się na to zgodzić... wybacz ale posiadam pewne informacje... wspomnienia, które chciałbym zachować tylko dla siebie, no i w dodatku grzebanie komuś w mózgu?... raczej nie jestem tego fanem, nigdy nie wiadomo czy nie pojawią się skutki uboczne takiego czynu, a w dodatku bardzo łatwo przejąć kontrolę nad danym osobnikiem w takiej sytuacji, więc szanowna Pani Hokage ja oczywiście Pani ufam... ale każde zaufanie ma swoje logiczne granice- chłopak pozostał całkowicie nie wzruszony...ale to chyba pierwsza taka sytuacja, kiedy to musi kogoś przekonywać że mówi prawdę... zwykle to było na odwrót..
-Oczywiście. Proszę wybaczyć mi pomysł, aczkolwiek sytuacja ta jest bardzo... Deprymująca, jeśli można to tak nazwać i chciałabym ją jak najszybciej rozwiązać, czemu, z przykrością muszę stwierdzić, nie służą ani pańskie słowa, ani słowa Koichi'ego. Dlatego też nalegam, abyśmy na tą chwilę przerwali negocjacje, chociażby dlatego, że w miejscu tym i w towarzystwie osób trzecich mogę powiedzieć, iż czuję się... Nieswojo - znów nie schodząc z oficjalnego tonu, poprawiła grzywkę, wchodzącą jej na oczy i biały fartuch. Tak, ona, niepozornie wyglądająca osoba, miała ochotę teraz się wściec, krzyknąć "won" a sama zaś zająć się sprawą potwora z wulkanu...
-Rozumiem- Samhain lekko się uśmiechnął i pokłonił przed obliczem Tanuki. Następnie wstał że swojego miejsca, rozprostował kości i "spoglądając na Tanuki" przemówił
-Tak więc, proszę wysłać informację do Tsuchikage kiedy będzie Pani gotowa znowu podjąć pertraktacje, a narazie ja się Żegnam- Czarnowłosy chłopak pokłonił się znowu, tym razem jeszcze głębiej... był to ukłon całkowicie zgodny z etykietą. Po tym obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
<nmm>
//Długa rozmowa w szpitalu w Oto.//

Słuchałem i słuchałem i słuchałem...I wierzyć nie mogłem. Potwierdzenie słów Królowej Oto, jednego z najlepszych Sage i liderki ANBU, która sama go widziała w Kusie? To wszystko nie wystarczyło, by przekonać Hokage? Wyłącznie przerwanie negocjacji? Polityka jak zawsze śmierdziała dość paskudnie, a jeszcze gorzej wyglądała. Nawet nie wiem co wniosłem do rozmowy, oprócz samych zarzutów. Nie mogłem uwierzyć, że szczera słowa nie są tak silne, by pokonać "NIE" ze strony oskarżonego. To przekraczało wszelkie granice.
-Hokage, przepraszam, że przerywam, ale jeżeli Pan Podejrzany chce sprawiedliwości, to proszę bardzo. Mogę zostać w Konohagakure do czasu wyjaśnienia sprawy, bądź opuszczenia wioski przez wiadomy obiekt sprawy. Mogę złożyć specjalne poświadczenia, milion raportów na temat sytuacji, która zaistniała w rezydencji Minako. Wszystko będzie się zgadzało z prawdą.-przyznałem, stojąc prosto jak słup.
Skinęła głową w stronę wychodzącego Samhaina, czemu towarzyszyło lekkie wahanie chakry w okolicy jej kącików ust. Ot, uśmiech. Chwilowy jednak, bowiem gdy tylko dyplomata wyszedł, znów ścięła usta w taki sam, beznamiętny wyraz.
-Wierz lub nie wierz, Koichi, lecz przez podobne Twojemu zachowanie człowieka z mojej wioski mam już wręcz wojnę z Kiri. Rozumiesz teraz, dlaczego nie zareagowałam w inny sposób? Myślałeś pewnie, że zatrzymam go, użyję swoich super mocy i wszyscy będą szczęśliwi. Jednak człowiek ten nie wykazywał chęci zranienia mnie bądź upokorzenia. Czemu więc miałabym robić mu krzywdę, zatrzymując go tutaj? To nie pasuje do tak wysokiego stanowiska, jakie ja obejmuję. Nie potrzebuję, naprawdę, twych wyjaśnień, spotkam się z Minako-dono i wtedy omówimy tą rzecz... Jednakże, jak mi się wydaje, przyszliście tutaj w konkretnym celu. Przedstawcie mi więc go - znów się uspokoiła, znów mówiła chłodno, wcale się nie uśmiechając...
-Nie liczyłem na super moce, bo podstawą bycia Hokage jest użycie najmniejszej agresji podczas spotkania z domniemanym przeciwnikiem. Myślałem raczej, że zatrzymasz tego jegomościa na pewien czas. Pewnie już wyrusza do Iwagakure, bądź do samego Akatsuki. Dlatego tu właśnie jesteśmy. Ja i Aki działamy pod rozkazami Organizacji Dźwięku, która stała się organizacją pod rekomendacją królowej Oto. Moja drużyna dostała zadanie dowiedzieć się największej ilości informacji na temat Brzasku. Pomyślałem, iż taka osoba jak Ty, droga Hokage, może coś tam o nich wiedzieć.-przyznałem, obserwując rozmówczynię.
-Z tym "superłumen" to miała być ironia... - mruknęła sama do siebie, o dziwo, w sposób w miarę pogodny. -Owszem, wiem o Akatsuki wiele - przyznała - nawet zbyt wiele. Zbyt wiele rzeczy, aby opowiedzieć o nich od razu. Więc może tak... Co chcielibyście wiedzieć? Na początek. Wszystko jest ważne, szczególnie jeśli chodzi o Brzask, jednak nie mogę powiedzieć wam wszystkiego... Wszystkiego naraz - jeszcze raz wytłumaczyła, jakoś bardziej pogodnie. Ot, może po odejściu Samhaina nareszcie mogła uwolnić emocje, a może to coś... zupełnie innego?
-Trudno wypytywać o coś, czego się kompletnie nie zna, jedynie z pogłosek na temat łapania demonów i niszczenia wiosek. Chciałbym, by opowiedziała Pani wszystko, co wie. Przykładowych członków z imienia i nazwiska, powody atakowania, prawdopodobne miejsce ukrywania się i kolejnego ataku...Chcemy poznać wszystko, by stać się dobrym współtowarzyszem broni.-odparłem, jak zawsze szczery i nie ukrywający niczego. Czemu miałbym przecież kłamać bądź zniekształcać prawdę? Nie było żadnego powodu, bym tak robił.
-Obecnych członków nie znam wcale; skład organizacji tej wciąż się zmienia. Aczkolwiek napotkać w niej będziecie mogli z pewnością klan Uchiha i inne, zepsute - żachnęła się z pogardą - rody. Organizacja ta wyłapuje demony i tym się głównie zajmuje, lecz co jakiś czas napada na wioski. Za główny cel ma zagarnięcie tego świata. Z informacji mi dostępnych do tego czasu ma niezbyt dobrze rozwiniętą infrastrukturę, ale mogło to się już zmienić. Do niedawna ich głównym wrogiem było Kiri. Śmieli napaść na mój, ten szpital oraz zniszczyć Oto. Są zdalni do wszystkiego. Część z nich stoczyła się na psy. Kłamią i nie dotrzymują obietnic. Łatwo ich rozpoznać po sygnetach na dłoniach, które noszą zawsze, niezależnie od stroju. Jedna z ich, zniszczona już zresztą, kryjówek znajduje się w Kusie, nie korzystają już z niej, druga natomiast mieści się gdzieś w Sunie. Ich rezydencja główna... Hm. Właściwie nie mogę Ci powiedzieć, gdzie to jest, tego miejsca nie ma nawet na mapie a idzie się "na czuja"... - westchnęła, machinalnie poprawiając włosy. -Dodam jeszcze, że potrafią kusić ludzi pieniędzmi i dobrą zabawą. Tak przynajmniej rekrutowano większość z nich... O działaniach teraźniejszych nie wiem nic w zupełności, może dlatego, iż ponoć przeprowadzili modernizację składu, zacząwszy od lidera zakończywszy na maskotce.... - uśmiechnęła się ździebko idiotycznie, gasząc jednak te uczucie prawie zaraz po pojawieniu się go na jej twarzy.
Złożyłem ramiona na krzyż w geście obronnym, słuchając uważnie Hokage. Jedną nogę-lewą-wysunąłem do przodu, prawe biodro pochyliłem na ukos do prawego boku. To co mówiła kobieta było bardzo fascynującym, tak samo jak ona jako....no, człowiek.
-Kłamią i nie dotrzymują obietnic. Myślę, że taki sam może być ten pan właśnie, który niedawno wyszedł. Mówiłaś, że robią teraz ponoć "odrestaurowanie", płacą...Muszą mieć skądś pieniądze. Muszą też wiedzieć kto posiada demona, kto jest jinchiruuki. Wierzę Ci, niestety jest wiele niewiadomych. Nie rozumiem powodu tego władania światem, w końcu to jest przeżytek. Teraz mistrzostwem jest panowanie nad WSZECH-światem. Rozumiem, że to wszystko, co miałaś do powiedzenia w tej sprawie. Może Ty masz coś do powiedzenia?-spytałem.
Nigdy nie podbiją nawet tego świata, nawet jednej setnej jego powierzchni... Więc po co im, takim nieudacznikom, większa władza? - prychnęła w myślach, mimowolnie przewracając oczami. Zawahała się chwilę, słysząc pytanie o "własną inicjatywę", po czym dodała:
-Jeśli chodzi o Oto... Uważam, że Akatsuki sądziło, że Minako ma demona. Wtedy, kiedy atakowało Wioskę Dźwięku w październiku... Nie wiecie, czy mogę zastać w... Hmm... WASZEJ wiosce jej panią? Zależałoby mi na rozmowie z Płomiennowłosą... Mam do niej kilka spraw. Wybaczcie, że was nimi nie... Uraczę.
*<- Po za pukaniu wszedłem do środka*.

- Aaaa... słyszałem głos innej osoby, ale Tanuki tutaj tez była... nie wiedziałem czy rozmawiają o czymś ważnym/tajnym wiec grzecznie zapytałem. - Poczekać na zewnątrz? czy już kończycie? Zapytałem łapiąc się dłonią za lewe oko, ból się zwiększał z dniem na dzień, a Tanuki miała mi zrobić przeszczep oczów.
-Spokojnie, rozumiem. Dzielenie się sprawami wioski nie leży w kompetencjach Hokage w stosunku do obcych sobie gości. Jeżeli to wszystko, to z chęcią już pójdziemy odpocząć.Minako zapewne jeszcze jest w Otogakure. Ostatni raz widziałem ją w jej rezydencji, gdy zajmowała się człowiekiem, który prawdopodobnie miał, ma demona. Jeżeli to w pani woli, będę informował listownie pani gabinet o jakichkolwiek podejrzanych wydarzeniach, tak na wszelki wypadek.-skończyłem mówić, gdy wszedł kolejna osoba, której nie znałem. Uśmiechnąłem się poczciwie.
-Myślę, że przesyłanie mi takich danych będzie świetną rzeczą. Powiadomcie swoją panią, że w niedługim czasie do niej przybędę. A teraz, jeśli pozwolicie... - skinęła głową na Amesuke, w geście, który świadczył, że przybył kolejny gość, którego musi obsłużyć, a Koichi'emu i Aki, niestety, nie może poświęcić już ani chwili czasu. -Wybaczcie, ale ten pan chyba bardzo mnie potrzebuje. Obiecałam mu coś, czego nie mogłam wcześniej zrobić ze względów osobistych...
Oooo tak. Bardzo, bardzo osobistych... - zakpił w myślach demon, śmiejąc się aż z takiej pewności siebie osoby, która śmiała nazwać się Shikyo, śmiercią w ludzkiej postaci.
-Drogi przyjacielu - i tutaj znów nie użyła imienia. Zauważyliście, że unikała ostatnimi czasy używania imion...? - mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie za to, że chciałam się tam, na korytarzu, ździebko pobawić, prawda? - zniżyła ton, udając głos smutny i pełen żalu za swoje czyny, choć był to żal i smutek jak najbardziej udawany.
- Nie... jest ok... i tak nic ciekawego bym nie miał do roboty jako ślepy, poszedłem zrobić
egzamin na Chuunina, ale niestety nikt nie zdał oprócz jednej dziewczyny. Podrapałem się po głowie zamyśliłem się lekko. - No cóż... możemy zaczynać? wyjąłem z kieszeni słoiczek z para oczów i dałem ja dla Tanuki do rak własnych. Oczy które dostałem od Balatexa.
-Wizę, słyszę i czuję Twój smutek - mruknęła, wstając. -No nic, moi drodzy - wzięła od Amesuke słoiczek z narządami - muszę przeprowadzić pewną nader skomplikowaną operację, która pozwoli temu panu widzieć... Zostawiam was więc zatem. Gorące Źródła będą dla was dwojga wspaniałym miejscem odpoczynku, nic wam też tam nie grozi. Uważajcie jednak na osoby z Kiri. Bo mimo, że Ty, dziedziczko daru Kaguya - zwróciła się do Aki - jesteś dla nas sympatycznym okazem człowieka dobrego, który nic Konosze nie ma zamiaru zrobić, nie znaczy to jednak, że reszta Twoich pobratymców również może spokojnie przechadzać się tymi ulicami. Uważajcie na siebie, gdy będziecie wracać do wioski. A Ty, bez-oczny - uśmiechnęła się mimowolnie - chodź ze mną, ale najpierw powiedz, co za dziewczyna przeszła przez ten... Egzamin. Bo chyba znasz jej imię? W każdym razie, test musiał należeć do nie najłatwiejszych... Opowiesz mi o tym po operacji, dobrze, mój drogi? Wydaje mi się, że wyjątkowo zależy Ci na odzyskaniu wzroku, azali, chodźmy już, nie czekajmy...
- Aaaa znasz... Hanita z ANBU ... i będę chciał z tobą jeszcze o czymś porozmawiać, ale jak to sama powiedziałaś "po operacji" Usmiechnalem się. - Prowadź... powiedziałem i ruszyłem razem z Tanuki. Balem się trochę ze może coś złe pójść, albo po prostu będę ślepy do końca życia, wtedy już będę mógł iść na emeryturę ponieważ nic nie zrobię na ślepego. NMM
-No to siu - otworzyła drzwi na oścież, pozwalając Amesuke wyjść pierwszemu. Pomachała jeszcze na pożegnanie dwójce przybyszów z Oto, po czym, zamykając drzwi, westchnęła cicho. Praca Hokage była męcząca. Nie miała wcale dla siebie czasu... Czasem zastanawiała się, co by było, gdyby jej życie potoczyło się zupełnie inaczej. Gdyby wtedy Pan Śmierci, Hang, porwał jej duszę, albo gdyby została w Akatsuki i nigdy nie poznała Hyutona. Hyuton. Tutaj jej myśli zatrzymały się na dłużej, ciało jednak podążało korytarzem...
Zastanów się, co może teraz robić - podsunęła dobra cząstka, lecz zaraz została stłamszona przez napływ innych, złych i wręcz niegodziwych wspomnień.
Pioruńsko uśmiechnięta dziewczyna podążała wraz ze ślepcem w stronę sali operacyjnej.
<NMM>
No to tak....Jako że nie można tak szybko wędrować z miejsca do miejsca (poświęcenie połowy dnia na przejście z jednego krańca miasta na drugi xd) muszę tu zamieścić jakiś ciekawy tekst. Ale go niestety nie będzie. Co mam napisać oprócz tego, że odchodzę zrezygnowany i zmęczony wraz z Aki po tym, jak Hokage "wyrzuciła" nas z pokoju? Raczej nic więcej....Opisywanie mijanych ścian i odrapanych sufitów jest raczej poniżające.

WZT+AKI